|
| Budynek główny rezydencji - wejście | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Budynek główny rezydencji - wejście Wto Cze 17, 2014 6:53 pm | |
| First topic message reminder :Oto główny budynek rezydencji pochodzący jeszcze z XVII wieku. Pierwotnie był to dom rodziców Antharasa, aż do momentu tragedii jaka w tym domu się wydarzyła. Kiedy się tutaj ponownie wprowadził po swoim szkoleniu, odnowił go, a służba która od wieków służy jego rodzinie nadal tam pracuje. Z pokolenia na pokolenie z dziada pradziada wierna i dobrze opłacana służba dba o ten budynek oraz służy hojnemu Panu domu. Wnętrze mieszkania urządzone jest w stylu typowym dla XVII wiecznej brytyjskiej rezydencji szlacheckiej. W skład budynku głównego wchodzi: Duża biblioteka, pokoje gościnne, kuchnia, łazienki, jadalnia, salon oraz taras z widokiem na ogrody. Pośrodku konstrukcji (jest zbudowana na bazie kwadratu z wycięciem w środku) jest niewielki plac. Korytarz wejściowy |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Re: Budynek główny rezydencji - wejście Sro Sty 07, 2015 5:22 pm | |
| Początkowo Rhoshan sądził, że plan ma całkiem realną szansę wypalić. Zresztą dostrzegł, że Daalkiin raczej próbuje sprawdzić czy ta dwójka da radę współpracować. Najpewniej chciał sprawdzić kompetencje lisa w walce pojedynczej i czy jest w stanie działać zespołowo, co wielokrotnie pewnie okaże się niezbędne. Nie przewidział jednak jednej rzeczy, a raczej osoby, która pojawiła się i przemówiła w umyśle Rhoshana na dodatek w tym dziwnym dialekcie, który kojarzył z Dur Shurrikunem oraz Daalkiinem. Głos był niski, poważny i bez uczuć. To oraz przemówienie telepatyczne nakierowało go na pewną koncepcję któż to może być, dlatego postanowił wykorzystać to czego nauczył go Nodin. Jednak… na razie lis był w trakcie wykonywania ataku, a na wyhamowanie nie było opcji. Nie przy tej masie i nie tym rozpędzeniu oraz czasie na reakcje. Ponownie Odrodzony go zaskoczył rozbijając energię Kerriji, a następnie uchylił się przed lisem, który praktycznie przeleciał obok niego. Odczytał znak, który mu zostawił w postaci tego muśnięcia ogonem. Domyślał się, że zszedłby w bok i podciął go za jego pomocą. W końcu czerwonofutry wyhamował i zatrzymał się patrząc w kierunku, który obrał Daalkiin. Szedł w kierunku bramy, a wzrok lisa powędrował na stworzenie, które ujrzał. Było szarołuskim gadem, które do widm było podobne… znaczy nie, żeby wiele widm Rhoshan widział ale przecież wszystkie z nich są jaszczurowate więc wygląd nasunął pierwsze skojarzenie, mało tego ta telepatyczna wiadomość i ton głosu mógł też coś sugerować. Lis spojrzał w te oczy, jednak po chwili skierował wzrok nieco niżej. Wiedział, że te stworzenia absorbują emocje, dlatego nie należy robić niczego głupiego i okazywać ich za dużo. Powinno się raczej okazać pozytywne emocje jak szacunek chociażby. Należało też być spokojnym więc po krótkiej refleksji lis wyciszył się wewnętrznie. Poza obu wyglądała jakby… prowadzili rozmowę, obgadywali coś? Może się znają, a raczej na pewno jeden zna drugiego, w końcu widma mogą kogoś poznać zwyczajnie przeglądając myśli tej osoby. Dopiero po chwili dostrzegł, że Kerrija jest obok niego i wygląda na niepewną. Przylegała do jego ramienia swoim ramieniem i szeptała. Uśmiechnął się tylko pod nosem, bo jeśli słyszeli myśli to i tak wiedzieli o czym rozmawiają. - Wygląda, chociaż nie widzę sensu szeptać. Skoro umie porozumiewać się telepatią to pewnie też czyta w myślach. Spokojnie, nie ma czym się denerwować – położył jej dłoń na głowie i pogłaskał uspokajająco – Myślę, że chyba obgadują coś ważnego i nasz trening zszedł na dalszy plan – odpowiedział spokojnie, nieco żartobliwie by dodać niebieskiej nieco otuchy i odpędzić niepokój. W końcu jeśli to było widmo to takich rzeczy lepiej przy nim nie prezentować - Ale było to dosyć... przydatne i fajne doświadczenie, mimo że byliśmy gromieni praktycznie na każdym kroku. Nie sądzisz? - zapytał w sumie dosyć zadowolony, z tego że najpewniej dostałby łupnia na treningu ale... w końcu czegoś się nauczył podczas tego wszystkiego. Ile nas tak naprawdę uczą zwycięstwa, a ile porażki? Zdecydowanie więcej uczą te drugie. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynek główny rezydencji - wejście Sob Sty 10, 2015 12:40 am | |
| NPC Storyline - Ankylon|Daalkiin|Kerrija Niebieskofutra samica zerknęła na samca, obracając głowę w jego kierunku. Uśmiechnęła się tylko przyjacielsko - jak to ona - podnosząc następnie prawą rękę i klepiąc lisa dłonią po brzuchu, przy okazji dorzucając komentarz na temat telepatii. -Nie każdy jest podatny na telepatię tak jak ty, lisku. Skomentowała, cofając następnie swą dłoń i kierując swe spojrzenie ponownie na dwa rozmawiające osobniki. Mimo to ten bardzo krótki, a jednocześnie bardzo dosadny trening odpowiadał jej. Lubiła nieco poćwiczyć, zwłaszcza z kimś kogo na co dzień się nie spotyka. -Podobno czarnofutry jest wychowankiem tytana. Jeśli to prawda, nie powinno nas dziwić ile potrafi oraz co zniesie. Odpowiedziała, nie odklejając wzroku od rozmawiających przed nimi istot. Po jakieś minucie, rozmowa najwyraźniej się zakończyła. Gad oraz futrzak skinęli do siebie łbami, a następnie podnieśli się obaj z ziemi. Szarołuski znów górował - i dosłownie - nad Daalkiinem. Spojrzenie czarnych ślepia gada przeniosło się z jego rozmówcy ku... lisowi. Następnie szarołuski minął Daalkiina i ruszył ku czerwonofutremu. Kerrija widząc to - odruchowo odsunęła się na trzy kroki do tyłu. Bynajmniej nie czułaby się pewnie, stojąc przed istotą która mogła być widmem... i to takim niezbyt przyjaźnie wyglądającym. A widma były wolnymi istotami, robili co chcieli i jak chcieli. Szarołuski powolnym, miarowym krokiem zbliżył się do Rhoshana, stając przed nim i spoglądając na niego z góry... dość dużej, bo różnił ich ponad metr wzrostu. Czarne ślepia wbiły się w lisa, lustrując go dokładnie spojrzeniem. A potem odezwał się głos, głos który usłyszał tylko lis. /Pamiętasz mnie... Rhoshanie?/ Odezwał się, zimnym i niemalże złowrogim głosem. A jednak w tym wszystkim wydawał się pusty, bez emocji. W pewnym momencie szarołuski pochylił swój łeb, by zrównać go poziomem z łbem lisa. /Nie powinno ciebie tutaj być... przecież zginąłeś./ Dodał, spoglądając w oczy lisa, niemalże przewiercając go spojrzeniem na wylot. Rhoshan przypomnieć mógł sobie, że widma były istotami równowagi. On w pewien sposób mógł tą równowagę zakłócać swoją obecnością, faktem, że nadal żył. Pytanie - co chciał od niego ten gad. Nastraszyć go, coś mu przekazać... a może odebrać mu nadmiar czasu?
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynek główny rezydencji - wejście Nie Sty 11, 2015 2:11 am | |
| Niebieska wykonała swój przyjacielski gest oraz poklepała Rhoshana po brzuchu rzucając komentarz na temat telepatii. Tą możliwość brał pod uwagę, że ktoś może być bardziej lub mniej odporny na dane zjawisko, ale chyba Widma, które są tak potężnymi istotami zapewne nawet do jej umysłu powinny być w stanie się dobrać. - Być może, bardziej lubię jak uderza mnie coś twardego w ciało niż umysł – skomentował żartobliwie. Owszem wytrzymać jest w stanie bardzo dużo, zapewne można by go okładać samochodem i aż tak dużych szkód nie poniesie. Co innego ataki mentalne, na które nie był przygotowany tak dobrze jak najwyraźniej była Kerrija. - Czyli istnieje możliwość, że ma w sobie sporo modyfikacji? No wiesz na podobnej zasadzie co awatar Dur Shurrikuna– rzucił obserwując tamtą dwójkę. To nawet dosyć prawdopodobne, że ciało Odrodzonego mogło zostać sztucznie stworzone. Gdzie w przyrodzie widzi się taki zlepek pozytywnych cech kilku gatunków? Niewielkie jest prawdopodobieństwo, ale przecież kosmos jest wielki więc można założyć, że i taka opcja istniała. Jednak skoro Daalkiin był wychowankiem tytana to Rhoshan kierował się raczej ku opcji, że to ciało jest stworzone. Zresztą wtedy imię „odrodzony” nabrałoby większego sensu. Może jego stare ciało uległo zniszczeniu i został uratowany przez tytana poprzez takie właśnie „wskrzeszenie”? Kiedy Rhoshan to rozważał rozmowa już się skończyła. Nie trwała długo, raczej jakąś minutę jakby wymienili kilka zdań ze sobą, jednak trzeba pamiętać że w grę wchodziła tu telepatia, a myśli były błyskawicznie przesyłane. W ułamku sekundy pewnie byliby w stanie przeprowadzić naradę taktyczną i od razu przydzielić zadania. Póki nieznana istota nie czuła zainteresowania lisem, ten czuł względny komfort. Miał obok Kerrije, wietrzyk był przyjemny, miał za sobą już jakieś ćwiczenia i sporo wrażeń, czegóż chcieć więcej. Los jednak w gratisie sprezentował mu kolejny prezent, a mianowicie jaszczur się nim zainteresował. Czerwonofutry przełknął ślinę, kiedy zauważył że istota do niego idzie. Nawet słyszał kroki, jak błękitna odsuwa się od lisa. Czyżby… czuła niepokój? Może coś jest jednak na rzeczy, jednak nie powinno się okazywać strachu. To sobie powtarzał w duchu, jednak widząc że istota zbliża się do niego czuł się coraz… mniejszy i coraz mniej ważny (o ile się da)? Pozostało tylko oddać szacunek i liczyć, że nie zajdzie się za pazury istocie wyglądającej na Widmo. Nie jest na tyle lekkomyślny, a raczej głupi, a tym bardziej nie śpieszy mu się do śmierci, by na coś takiego wpaść, więc w pokorze skłonił się i czekał, aż istota wyłoży co ma do powiedzenia. Czuł wzrok istoty na sobie, czarne ślepia które wpatrywały się w niego. Słowa, które usłyszał… zdziwiły go na tyle, że aż spojrzał w górę na istotę, która była ponad metr od niego wyższa. Na dodatek zimny, niemalże złowrogi ton głosu sprawił, że lisowi przeszły ciarki po całym ciele. Rhoshan próbował się uspokoić, bo bądź co bądź brzmiało to jakby Rhoshan mu jakoś zawinił. - Niestety moja pamięć jeszcze nie wróciła. Proszę o wybaczenie, ale nie pamiętam – odpowiedział jak najpokorniej mógł. Chociaż to co dalej powiedział szary jaszczur zabiło Rhoshanowi ćwieka. Zwłaszcza, że był teraz twarzą w twarz, oko w oko z rozmówcą. Czuł to świdrujące spojrzenie, wiedział że Widma zajmują się utrzymaniem równowagi, ale… chyba jego istnienie nie powinno tak jej zakłócić? Przecież był tylko jedną istotą, która została uwięziona w ciele człowieka, a potem z niego wyciągnięta. - Ktoś związał moją duszę z pewnym człowiekiem, jednak przywrócono mi ciało. Nie wiem czy zginąłem, ani jak zginąłem jednak chcę pomóc tyle ile się da w sprawie na Ziemi, a potem kontynuować wspieranie moich sojuszników oraz densorinu, tak jak robiłem to kiedyś – odpowiedział spokojnie oraz pokornie. Jeśli już miałby zginąć to nie ze świadomością, że był bez użyteczny. Musi jeszcze zrehabilitować się za tamtą zawaloną misję, a to nie będzie proste. Gdyby jego istnienie było takim problemem, to sam Nodin by się nim zajął. Co jednak szary jaszczur chciał mu powiedzieć? Może to swoiste ostrzeżenie, by z całej akcji się wycofał?
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynek główny rezydencji - wejście Nie Sty 11, 2015 10:42 pm | |
| NPC Storyline - Ankylon|Daalkiin|Kerrija
-Nie znam się na tym. Dur-Shurrikun jest jednak maszyną. Jego avatar to również maszyna. Daalkiin jest organiczny. Odparła mu. Tyle tak na prawdę mogła powiedzieć, bo dalej już jej wiedza się kończyła. Potem już tylko odsunęła się, by zrobić szarołuskiemu samcowi miejsce... i przypadkiem nie wchodzić mu w drogę. Tymczasem czarne ślepia zlustrowały uważnie sylwetkę lisa. Rhoshan odpowiedział jaszczurowi, który spoglądał na niego z kamiennym wyrazem pyska. Słuchał go i nie przerywał mu, nawet przy tym nie drgnąwszy. W pewnym momencie zmrużył jednak swe ślepia, dokładniej podczas drugiego etapu wypowiedzi lisowatego. Zaraz jednak znów spojrzał na niego neutralnie i zaczekał aż czerwonofutry dokończy swą wypowiedź. Dopiero wtedy odezwał się, od razu, równo z tym jak lis skończył. -Hańbisz smoka. Skwitował krótko, wtrącając natychmiast. -Chcesz wspierać sojuszników? Myślałem, że pochodzisz z tej rasy. Odparł mu, jakby zaznaczając fakt, że Rhoshan mógł co najwyżej wspierać swych pobratymców - nie sojuszników. Na sojuszników przyjdzie jeszcze czas. Z resztą szarołuski miał świadomość tego, że lis miał rozmowę z czarnołuskim. Prawa, przednia łapa łuskowatej istoty uniosła się powolnym ruchem do góry. Gad wyciągnął swe pazury i zbliżył je powoli do densorina, kładąc jeden z nich na lewym obojczyku lisa. -Nie pamiętam byś tak tchórzył... płaszczył się przed wszystkimi. Rzucił i naparł łapą w przód. Lis mógł poczuć ukłucie. A potem znalazł się w całkowicie innym miejscu. Biegł po jakimś korytarzu, mijając anthro smoki, wilki, tygrys, lwy oraz inne istoty ubrane w eleganckie zbroje, dzierżące różnoraką broń - od ozdobnej broni białej, po jakieś futurystyczne karabiny. Korytarz którym biegł był bardzo szeroki oraz... wielki. Wszystko było dziwnie wielkie. Dopiero po chwili lis mózg zorientować się, że to nie wszystko było wielkie - tylko on jakiś metr niższy. Biegł tak korytarzem, wyraźnie śpiesząc się do jakiegoś celu. Nie mógł rozglądać się po otoczeniu, przyglądać strażnikom czy przechodzącym obok istotom. Niektórzy nawet coś do niego mówili, jak "gdzie się tak śpieszysz, młodziku" czy po prostu zwracali mu uwagę na to, by był ostrożny. Chwilę potem dostrzegł skręt w korytarzu. Dalej tak biegnąc, skręcił gwałtownie i uderzył o coś, zaraz za zakrętem. Początkowo nawet nie zauważył o co. Odbił się od obiektu niczym od ściany, upadł na plecy, podniósł łeb i ujrzał przed sobą łapę. Wielką łapę, pokrytą szarym łuskami, zakończoną czterema ostrymi pazurami. Jego wzrok zaczął sunąć po wielkiej łapie coraz to wyżej i wyżej, podnosząc się przez korpus - aż w końcu trafił na łeb szarołuskiego gada który stał przed nim. Czarne ślepia świdrowały go na wylot, neutralna, niewyrażająca uczuć mina. Chwilę potem pojawiło się uczucie strachu. Lis zaczął trząść się z przerażenia oraz jąkać, przepraszając za swój czyn niczym typowe - wystraszone dziecko, świadome tego, że popełniło wręcz śmiertelny błąd. Lisek zaczął nawet cofać się na ziemi do tyłu, by potem obrócić się na brzuch i chcieć zwyczajnie uciec. Jednak gdy tylko obrócił się i próbował wstać, wielka łapa wgniotła go w ziemię, nie pozwalając mu się ruszyć. Strażnicy stojący dookoła nawet nie drgnęli. Spoglądali przed siebie, stojąc na swych stanowiskach i udając że nie widzą lub nie chcą widzieć. Rhoshan tymczasem przypomniał sobie w tym wspomnieniu - kim był ten osobnik. Osobnik na którego wtedy wpadł, a który w teraźniejszości na niego wpadł. Egzekutor Ankylon. Akarynth opowiadał mu o nim i kazał na niego uważać, ze względu na charakter oraz powagę pozycji tej istoty. Tymczasem młody wpadł na niego, łamiąc niemalże wszystkie możliwe zasady zachowania. Egzekutor był nikim innym jak widmem, istotą o potędze przekraczającej wyobrażenie zwykłych śmiertelników. Potędze która pozwalała mu zabijać inne widma, być sędzią oraz katem. Egzekutorzy byli istotami, które przeszły przez samo piekło, pokonując wszystko na swej drodze. Wszystko to opowiedział mu swego czasu białołuski. Obraz wrócił do teraźniejszości, a szarołuski cofnął powoli swój pazur, spoglądając dalej na lisa z tą samą, neutralną miną. Odłożył swą łapę na ziemię, wyczekując na reakcję lisa... i mając szczerą nadzieję, że nie będzie się tak przed nim płaszczył. To nie była cecha Densorinów. Ich cechą był szacunek do innych istot, nie strach przed nimi. Choć co można było pomyśleć, gdy stało się przed kimś kto nawet wśród widm potrafił budzić strach? Mimo to jednak... Daalkiin podszedł bliżej. Stał obok Egzekutora, ramię w ramię z nim. I nie wydawał się czegokolwiek obawiać. Ba! Przed chwilą rozmawiał z szarołuskim, tak po prostu. Kerrija stała tymczasem jakieś pięć centymetrów za ramieniem lisa, pilnując go i obserwując bacznie... ale też nie chcąc stawać pomiędzy nim, a jego rozmówcą.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynek główny rezydencji - wejście Pon Sty 12, 2015 6:24 pm | |
| Raczej źle się wtedy wyraził, aczkolwiek w domyśle wspierałby rasę jaką byli Densorini, ale wiadomo też, że za tym idzie także wspieranie sojuszników Densorinu, gdyż taka reakcja byłaby naturalna. Pomoc za pomoc. Zresztą ojca wspierałby bez względu na okoliczności, gdyż zbyt wiele mu zawdzięczał by się od niego odwrócić. Ba, nawet nie miał prawa tego zrobić ani o tym pomyśleć. Szarołuski zbliżył pazury. Rhoshan stał nieruchomo, przekręcając nieco głowę w bok i zerkając na pazur, który miał na obojczyku. Aż na myśli przyszło tamto straszenie lisa, którego dokonał Nodin chociaż szary jaszczur nie wyglądał na to jakby miał wbijać pazury lub w dosyć nieprzyjemny sposób obchodzić się z ciałem lisa. Jednak zaskoczenie na słowa o tchórzostwie było… dosyć duże ale jednocześnie coś w tym było. Znaczy to była bardziej niechęć to bycia obijanym przez Widmo, zresztą po co się niepotrzebnie narażać komuś potężniejszemu? - Powiedzmy, że jeszcze trochę mi brakuje do dawnego siebie, a klasą wagową nieco się różnimy. Nieprawdaż? – zapytał stosunkowo spokojnie. W końcu tamten cios był czymś co tchnęło w niego nieco więcej śmiałości - Zresztą drobna grzeczność to jeszcze nie płaszczenie się… chyba. Po ukłuciu przed Rhoshanem otworzył się kolejny obraz, kolejna wizja. Jak się później zorientował widział samego siebie za młodu, kiedy to biegł po korytarzu mijając różnorakie gatunki densorinów. Sądząc po uzbrojeniu strażników, coś ważnego się tutaj działo. Powoli coś mu zaczęło świtać w głowie, gdyż w międzyczasie przypomniał sobie o tym jakie osobistości kiedyś znał, a raczej miał z nimi styczność. Chodziło o tamtą rozmowę z Nodinem oraz o fragment… na kogo wpadł. Jednak oglądał wspomnienie dalej, gdzie właśnie następował moment przełomowy, kiedy to mały lis uderzył w kogoś. Dokładnie, wpadł na łapę egzekutora. Rhoshan mógł się domyślić jaki wtedy czuł strach, kiedy coś takiego zdarzyło się. Obecnie patrząc na to z obecnej perspektywy nawet go bawiła cała sytuacja. To się nazywa mieć dystans, móc śmiać się z własnych wpadek. Mini Rhoshan nawet próbował uciekać, ale jakoś mu to nie wyszło. Wspomnienia stały się bardziej klarowne, wiedział już dużo więcej o personie na którą wpadł oraz, która przed nim stoi. Był egzekutorem, a imię jego Ankylon. Nieco słyszał od mistrza na temat tej istoty oraz kilka przestróg odnośnie spotkania, jednak… przecież nadal żył, więc Ankylon mimo że mógł być poważny to jednak nie do tego stopnia, żeby za takie coś karać śmiercią czy w jakiś inny sposób. Jedyne co wystarczyło to napędzić stracha, zresztą… Rhoshan zauważył pewną zależność. Widma lubiły go straszyć, zwłaszcza przy pierwszym spotkaniu. Straszył go Nodin, a kilka chwil wcześniej także straszył go Ankylon. Świat wrócił do normalności, znowu byli przed rezydencją. Egzekutor nadal na niego patrzył, jednak Rhoshan w głowie widział siebie, młodzika wpadającego w tarapaty i dosłownie nie mógł się powstrzymać przed uśmiechem na to wspomnienie. Odrodzony podszedł bliżej, a za ramieniem Rhoshana była Kerrija. - Czyli stąd się znamy. No cóż nie sądziłem, że będziemy mieli jeszcze okazję się spotkać… znaczy wtedy na pewno tak myślałem. Dziękuję za przywrócenie mi części wspomnień – w myślach zawitało „coraz więcej elementów wpada na miejsce układanki” – Jeśli mogę zapytać… - tutaj pojawiła się kolejna myśl „Czy egzekutor przybył tutaj, w związku ze sprawą którą już przedstawił Lord Nodin?". Na inne pytanie, które chciał zadać czyli o jakiś zwyczaj straszenia rozmówców odpowie sobie zapewne jak spotka trzecie Widmo, w końcu do trzech razy sztuka.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynek główny rezydencji - wejście Czw Sty 22, 2015 11:59 am | |
| NPC Storyline - Ankylon|Daalkiin|Kerrija /Nie jesteśmy na "ty", densorinie./ Skomentował tylko szarołuski. Pokazał mu nieco wspomnień ale głównie po to by przypomnieć mu kim jest i co zrobił. Z resztą pokazał lisowi tylko lepszą część, bo była jeszcze ta gorsza. Z dalszej konwersacji nic nie przyszło, gdyż widmo najzwyczajniej w świecie zniknęło. Nie było to urozmaicone żadnymi efektami świetlnymi czy też grą cieni, rozbicie się na cząsteczki - o nie. Egzekutor w jednej chwil stał przed lisem, a w drugiej już go nie było. Daalkiin w reakcji na to uniósł tylko ręce do góry i skrzyżował je na swej klatce piersiowej, spoglądając przez chwilę w ziemię gdzie stało widmo oraz poruszając ogonem na lewo i prawo. Stał tak, nie poruszając się specjalnie (po za wspomnianym wcześniej ogonem), a w międzyczasie Kerrija podeszła bliżej i stanęła ramię w ramię z Rhoshanem, zerkając na czarnofutrego z trochę niepewnym wyrazem pyska. -Wyjdź z cienia, Zwiadowco. Ranisz me zmysły swą obecnością. Odezwał się odrodzony. Niebieskofutra rozejrzała się lekko niepewnie po otoczeniu, by zaraz - około pięciu metrów od góry, "zmaterializował się" kolejny densorin. Tym razem było to czarnofutry wilk. Wzrostem był podobno Daalkiinowi, być wyćwiczony co dało się stwierdzić po jego sylwetce. Był to jednak typowy atleta, ktoś na pewno bardzo szybki, zwinny oraz porozciągany. Okrywał go pancerz, chroniący brzuch oraz biodra, na jego dłoniach znajdowały się spore rękawice przepływające energią zielonego koloru. Ślepia wilka również miały ten odcień wraz z tatuażem na jego pysku. Zwieńczeniem tego wszystkiego były okrywające go zielone szaty, spodnie wraz z lekko podartą zieloną peleryną z kapturem. Kaptur miał aktualnie zdjęty, opadający na ramiona. Były również dwa kosmyki włosów, opadające na jego ramiona. Przybysz skinął tylko łbem do dwójki, a następnie podszedł do Daalkiina, który "obudził się" i zerknął w stronę rzekomego zwiadowcy. -Kim jest czerwony? Zapytał oficera, mając wyraźnie na myśli Rhoshana. Odpowiedź padła natychmiast, do tego nieco zaskoczyła wilka. -Syn Akaryntha. Rzucił. Zwiadowca jeszcze raz spojrzał na lisa, lustrując go spojrzeniem od łap po sam czubek uszu, zastanawiając się czy myślą o tej samej osobie. Ale najwyraźniej. Zwiadowca słyszał coś o tym, że dawno temu smok kogoś przygarnął, jednak słyszał również o śmierci tej istoty. Dalej nic go nie interesowało. -Jakie wieści przynosisz? -Znalazłem jedną z ich baz. Mają w niewoli smoka, a my nie mamy wiele czasu by go wyciągnąć. Pojawił się również problem... Wyjaśnił, urywając i rozglądając się dookoła, jakby sprawdzając czy nikt niepowołany nie usłyszy. -Prawdopodobnie mają również Auriela. Jeśli to prawda... Zaczął. Kerrija otworzyła lekko pysk ze zdumienia, a Daalkiin dalej wydawał się niewzruszony tą informacją. Stał dalej ze skrzyżowanymi rękoma, niemalże swą postawą mówiąc "mów do mnie jeszcze" ale jednak słuchając tych informacji. -Tolro ni pruzah. Powiadomię Dur-Shurrikuna, przyszykujcie swój zespół. Jakieś wieści od białołuskiego? Skomentował Daalkiin, odwracając wzrok w kierunku Kerriji. Samica natomiast spojrzała na odrodzonego i wzdrygnęła się lekko, zaraz jednak udzielając odpowiedzi. -Mistrz jeszcze się nie odezwał. Mogę jednak namierzyć pozostałych... -Zrób to. Zaterra - zostań z nimi. Przyda im się ktoś doświadczony. -Mam prowadzić bandę młodzików...? Po tych słowach Daalkiina otoczyło białe światło, a chwilę później zniknął, zostając teleportowanym do innego miejsca. Zielone ślepia zwiadowcy skierowały się na lisa oraz lamparcicę, a sam wilk spojrzał na nich wyczekująco. Zapewne będą chcieli coś powiedzieć lub czegoś się dowiedzieć.
Zaterra
- Spoiler:
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynek główny rezydencji - wejście Pią Sty 23, 2015 7:31 pm | |
| Rhoshan za bardzo nie wiedział co odpowiedzieć, w końcu poczuł się teraz trochę jak dziecko, które zostało skarcone przez dużo starszego dorosłego. Oczywiście nie zmienia to faktu, że wdzięczny był za każde wspomnienie które otrzymał oraz to osobliwe ostrzeżenie jakie dał mu egzekutor. Nic tylko przeprosić się cisnęło. Z samej grzeczności i szacunku, w końcu tamto Rhoshanowi wyrwało się. Okazji jednak nie miał, gdyż Ankylon zniknął tak szybko jak się pojawił. Sam brak widowiskowości tego zdarzenia był widowiskowy, w końcu w jednym momencie Widmo stoi przed lisem, a zaraz potem jakby za mrugnięciem powieki znika. No cóż, najwyraźniej egzekutor załatwił tu już swoje interesy i ruszył gdzieś dalej. Chociaż po reakcji Daalkiina, która wyglądała na mówiącą „Typowe…” mógł się domyślić, że tak zazwyczaj się dzieje. Pewnie by sobie jeszcze pogawędzili, gdyby nie to przypadkowe zjawisko jakim był Rhoshan. Z jednej strony uważał, że egzekutor faktycznie jest trochę straszny, jednak z drugiej nie widział w nim złej istoty. W końcu miał okazję do zlikwidowania kogoś kogo nie powinno tu być, a jednak tego nie zrobił. Chwilę później Kerrija podeszła bliżej Rhoshana. Wyglądała dosyć niepewnie, zatem postanowił jej nieco podnieść morale. Początkowo zaczął od wykrzywienia pyska w ciepły uśmiech, chciał nawet coś powiedzieć zabawnego jednak… jednak właśnie przerwał mu to Daalkiin kwestią, którą wypowiedział. Rhoshan odruchowo się obrócił rozglądając, jednak dopiero po chwili zanotował densorina, który się pojawił. Jak to się stało, że go nie wyczuł ani nie usłyszał? Zapewne był biegły w podkradaniu się, stąd też stanowisko zwiadowcy pasowało do niego. Wzrostowo był podobny do Daalkiina, kolorystycznie też się zgadzało ale tym razem był to jeden gatunek, czyli wilk. Jak każdy densorin tak i ten musiał przejść jakiś trening szlifujący jego ciało, w końcu miał budowę atletyczną. Pewne było, że jest szybki, zwinny oraz wygimnastykowany, w końcu po co komu zwiadowca, który jest dużym, ciężkim i powolnym klocem? Sam jego pancerz nawet sugerował rolę jaką spełniał w oddziale. Nie była to zbroja płytowa czy inna cięższa rzecz, a coś lekkiego, trochę szat, trochę pancerza oraz rękawice które nieco rozmiarowo się wyróżniały spośród całego zestawu. Na dodatek pulsowały jakąś zieloną energią. Nie sądził, że to może być magia chociaż kto wie? Może zwiadowca też znał się na niej? Rhoshan zlustrował go spojrzeniem, kiedy zapytał o to kim jest. Oczywiście Odrodzony go przedstawił chociaż co dziwniejsze zwiadowca wyglądał na zaskoczonego. - Rhoshan – przedstawił się. Jeśli tamten wyciągnął łapę to i Rhoshan uścisnął mu dłoń. Jednak jeśli zdecydował się nie przedstawiać to trudno. Oczywiście jeśli nie był skory do wyciągnięcia dłoni jako pierwszy to Rhoshan to zrobił. Jednak jak nie uzyskał odzewu to po chwili opuścił zwyczajnie rękę i wysłuchiwał tego co zwiadowca ma do powiedzenia. Czyli nadal mają Młodego? Widocznie akcja ratunkowa się nie udała, a nawet gorzej bo złapali kolejną osobę. Będzie ciężko, a jak Akarynth się o tym dowie to chyba nie będzie zadowolony - pomyślał Rhoshan. Myślał o tym z perspektywy strategicznej, w końcu teraz oni mieli dwóch zakładników i mogą o wiele więcej próbować wytargować. Na szczęście Zwiadowca też znalazł jedną z ich baz, co nieco dawało pola do manewru. Kerrija natomiast wydała się bardzo zdumiona, że Auriela dali radę pojmać. Musiała mieć do niego sporo zaufania i wiedzieć, że to nie jest osoba która da się łatwo złapać. Wyglądało na, że trzeba będzie uderzyć w nich większymi siłami. Jednak… czy Rhoshan może mieć większe szanse przeciwko magii? Przekonamy się, ale tanio skóry nie sprzeda. Kerrija miała teraz namierzyć pozostałych członków zespołu. Zaterra, bo tak miał na imię Zwiadowca miał zostać z nimi i pilnować by nic nie nabroili. Daalkiin chyba zaczyna się uczyć od Widma, bo też dosyć szybko znika. - Jakie są siły przeciwnika i czym dysponują? Plus… wiesz może jak to się stało, że złapano Auriela? – zapytał w końcu Rhoshan. Był dosyć ciekawy co może ich tam czekać, w końcu na akcje nie powinno się iść na jedno wielkie hura… chociaż jemu pewnie by to pasowało jeśli chodziłoby o samą walkę fizyczną.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Budynek główny rezydencji - wejście Nie Lut 01, 2015 5:18 pm | |
| |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Budynek główny rezydencji - wejście | |
| |
| | | | Budynek główny rezydencji - wejście | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |