|
| Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Wto Cze 17, 2014 7:18 pm | |
| W podziemiach mieści się sala treningowa, która wygląda dosyć niepozornie. Jest to po prostu biały pokój z gładkimi ścianami i panelem przy wejściu. Na panelu ustawia się jaki tryb treningu się chce odbywać i jaki poziom zagrożenia życia ma w sobie zawierać, następnie z podłogi wysuwają się białe bloki, które formują się w tor przeszkód. Bloki są najczęściej wyposażone w jakąś broń i aby je rozbroić trzeba trafić w czerwony punkt. Podczas całego toru mierzony jest oczywiście czas przebycia. Pokój jest rozmiaru typowego magazynu. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Wto Cze 24, 2014 9:09 pm | |
| Po oprowadzeniu Shinsena nadeszła pora na wisienkę na torcie, czyli salę treningową. Do sali prowadził korytarz odchodzący od magazynu prototypów, gdzie piętrzyły się metalowe skrzynie z ekwipunkiem. Same drzwi sali były wzmacniane oraz solidne, prawie jak w bunkrze. Po wbiciu kodu drzwi otworzyły się i oczom smoka i łowcy ukazał się biały pokój z gładkimi ścianami. Pokój był podobnego rozmiaru co typowy magazyn portowy, więc było tu sporo pustego miejsca. Jedyne co nie było tu białe to drzwi, oraz panel przy drzwiach. Antharas: No to jesteśmy w sali ćwiczeń - wskazał biała przestrzeń - czasem lubię sobie tu poćwiczyć, tak dla kondycji i żeby popchnąć dalej limity. Możesz korzystać do woli jeśli zechcesz. Mogło się wydać dziwne, że nic tu nie ma, a skoro łowca tu ćwiczył to znaczy, że jakiś ekwipunek musiał być w pobliżu. Smok swoim wzrokiem mógł jednak dostrzec, że cały pokój jest zbudowany na zasadzie siatki i pewne elementy mogą się zapewne wysuwać. Antharas: Zademonstrować jak to działa? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Nie Cze 29, 2014 10:45 am | |
| NPC Storyline - Shinsen Smok podążał za gospodarzem, momentami dość mozolnym krokiem, czasami to łapiąc równowagę - niemniej jednak z każdym następnym krokiem było łatwiej. Zmęczone mięśnie po prostu na nowo przyzwyczajały się do wysiłku, dając ich właścicielowi coraz to więcej możliwość w jego normalnym stanie. Po drodze minęli wiele pomieszczeń, w tym kuchnię - o której dowiedział się zanim jeszcze tam dotarli, przez zapachy które się z niej wydobywały. "Wycieczka" trwała dalej, do momentu aż smok został doprowadzony do czegoś, co przypominało swoisty bunkier. Aż zastanawiało go czy ściany tutaj rzeczywiście były na tyle wytrzymałe, by być w stanie chociaż jego własną osobę powstrzymać. W końcu weszli do białego pokoju, pustego, z jednym panelem znajdującym się przy wejściu. Smok rozejrzał się po pomieszczeniu, nie dostrzegając w nim aktualnie raczej niczego interesującego. Niemniej jednak o tym gdzie trafili, poinformował go Antharas. -Dziękuję, jednak wolę ćwiczyć na większej przestrzeni, na powietrzu. Odparł mu spokojnie, spoglądając raz na mężczyznę, a raz na salę. Shinsen jako skrzydlata istota - lubił te skrzydła wykorzystywać, a pomieszczenia go wyłącznie ograniczały. Wątpił też, by sala była w stanie wytrzymać efekty magiczne, bo zapewne nie została do takowych przystosowana - z resztą nie było się czemu dziwić, jeśli nie korzystała z niej istota o uzdolnieniach magicznych. Usłyszawszy ostatnie pytanie, młody smok skinął łbem twierdząco. Była to dobra okazja by zobaczyć co ów mężczyzna potrafił. Shinsen był szczerze ciekaw czy ten osobnik - gdy pierwszy raz spotkali się na pustyni - realnie był pewien tego co robił czy może po prostu był jakimś okazem głupca który próbował rzucić się w paszcze lwa.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Pon Cze 30, 2014 8:06 pm | |
| Ściany pewnie nie były wytrzymałe na tyle, żeby powstrzymać magię ani ciężką broń. Chodziło tu raczej o trening fizyczny, poprzez ostrzenie swoich zmysłów oraz zręczności Ci też siły. Zależnie od programu oczywiście. Łowca podszedł do panelu i poklikał w nim wpisując komendę zbrojowni. Z podłogi wysunęła się jeden podłużny graniastosłup. Łowca do niego podszedł i puknął w niego 3 razy, po czym otworzył się. Ze "skrzynki" wyciągnął jedną treningową katanę, wykonaną z tworzywa sztucznego, z którego wykonane są tarcze policyjne. Ważyło to z grubsza tyle co zwykły miecz, a było wystarczająco twarde, żeby podczas sparingu sprawić przeciwnikowi ból taki jak przy użyciu mieczy sparingowych. Zamknął skrzynkę podszedł znowu do panelu. Wstukał coś, skrzynka schowała się. - Tylko na czym ja tu skończyłem... - chwilę się zastanawiał, który poziom już zaliczył, a którego nie. Przeglądał chwilę coś na panelu, aż w końcu znalazł to czego szukał. Poziom 7. Wstukał dane i podłoga przed nimi zaczęła się ruszać, a kostki, które się wysunęły formować w korytarz oraz przeszkody na tym korytarzu. - Tak, chyba na tym skończyłem. Trzymaj - rzucił smokowi kapelusz, po czym pomknął niczym strzała przez korytarz trzymając miecz w lewej ręce. Ze ścian wysunęły działka, które otworzyły do niego ogień. Schował się za jedną z osłon, po czym wyciągnął kuszę. Wyskoczył tak szybko, że dla ludzkiego oka to mogło być pół sekundy. Oddał strzał i trafiając w czerwony punkcik na działku dezaktywował je. Drugie działko odpowiedziało ogniem. Zaczął biec po ukosie, a przed nim zaczęła się zapadać podłoga. Chwycił miecz jak dzidę i w biegu rzucił nim w działo, które ucichło a łowca przeskoczył nad przepaścią, tylko po to, aby mieć przed sobą 3 maszyny treningowe zbudowane z tych kostek. Jedna się na niego zamachnęła, druga leciała z czymś o kształcie miecza, a trzecia zaczęła strzelać. Pierwszą z nich zwyczajnie wywrócił korzystając z tego, że była w zamachu. Następnie upadł na ziemię i załadował bełt tocząc się na bok unikając pocisków i cięcia. Drugiej wpakował bełt prosto w czoło, który załadował w niecałą sekundę. Potem zasłonił się ciałem tej maszyny i wtedy do zabawy dołączył się Jack, który za pomocą swojej siły zwyczajnie rzucił maszyną jak szmacianą lalką w strzelca. Jednak po chwili łowca wrócił do sterów. Kolejnym etapem korytarza był tor przeszkód z realnymi ostrzami, które wirowały blisko siebie i trzeba było się z nimi błyskawicznie synchronizować, inaczej traciło się głowę. Łowca nie lubił jak coś jest za łatwe, więc zwyczajnie to co strzelało i cięło było z prawdziwego metalu i mogło faktycznie kogoś zabić. Nie zmienia to faktu, że obecna trasa nie była nawet przekroczona w połowie, a zwyczajny człowiek już by tutaj umarł z 10 razy. To nie było tak, że ostrza poruszały się wolno. One poruszały się bardzo szybko i dlatego łowca musiał być szybszy bo inaczej zginie. Adrenalina działała na jego korzyść i dzięki temu przekroczył etap z ostrzami. Dalej kolejną połowę musiał walczyć z większą ilością przeciwników. Przeciwnicy byli jak tamte wcześniejsze maszyny, tylko byli mniejsi i zwinniejsi. Miał do obezwładnienia ich 6, czym się zajął niezwłocznie. Po dłuższym starciu oraz kilkunastu stłuczeniach i ranach, które zagoiły się dosyć szybko bo znowu wskoczyło jego alter ego, które zwyczajnie rozszarpało przeciwników dotarł do kolejnego etapu, którym było unikanie pocisków z dodatkowym skakaniu na palach. Z tym było trudniej bo nie miał czym się osłonić, więc musiał precyzyjnie wyliczać timing. W końcu udało mu się dotrzeć do mety, gdzie był czerwony przycisk wyłączający tor. Po naciśnięciu przycisku z góry spadł chłodny ręcznik, którym łowca zaczął wycierać przepoconą twarz. - To z grubsza poziom 7 z jak na razie 20 opracowanych - powiedział idąc w stronę smoka. Wpadło mu coś głupiego do głowy i nie za bardzo wiedział czy to się sprawdzi - hej a może w ramach lekkich ćwiczeń, żeby pozbyć się zakwasów poćwiczymy razem? W sensie czy byłbyś skłonny potrenować ze mną... albo czegoś mnie nauczyć - zapytał. W sumie oferta była dla łowcy jak najbardziej opłacalna bo wywinduje to jego trening. Smok nie miał w tym interesu, no chyba że wdzięczność za bycie gospodarzem. Nie był łowca pewien jakie uczucia żywi do niego gad, więc stosunek przyjaciel-przyjaciel nie był pewny. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Czw Lip 03, 2014 9:36 pm | |
| NPC Storyline - Shinsen Młody smok złapał kapelusz na ogon, krzyżując tymczasem ręce na klatce piersiowej. Następnie stanął przy wyjściu i ze spokojem zaczął obserwować "pokaz". Obserwując wszystko, gad przymrużył kilka razy swe ślepia, zastanawiając się nad czymś. W żadnym jednak momencie nie wyglądał na przejętego pokazem. Na pewno udało się go zainteresować, niemniej jednak to jeszcze nie było to. Może ze względu na fakt, że Shinsen wolał jednak żywych przeciwników, a nie ustaloną kombinację która raczej nie ulega zmianie... i której można się wyuczyć. Niemniej jednak - jak na człowieka - radził sobie dobrze. To młody smok na pewno stwierdził, obserwując gospodarza. Czy to było jednak wszystko co ten był w stanie pokazać? Otóż nie, na pewno nie. Chociażby dlatego, że młodzik nie zobaczył żadnych efektów działania klątwy - no może po za jednym szczegółem. Gdy było się istotą magiczną, to posiadało się pewien zmysł... do tego rodzaju zadań. Antharas podszedł do czarnołuskiego smoka, który pierwszym co uczynił było oddanie właścicielowi jego kapelusza. Niemniej jednak najciekawszym aspektem tej sytuacji, okazały się słowa gospodarza. Gad spojrzał na niego, krzywiąc ze zdziwienia łeb lekko na bok. -Ból spowodowany wyczerpaniem magicznym ma mało wspólnego z zakwasami. Skomentował tylko, prostując swój łeb i zastanawiając się przez chwilę nad propozycją. Tylko czego on mógłby tego człowieka nauczyć? Nie nauczyć go władać magią, bo z tym trzeba się po prostu urodzić... lub być smokiem. Walczyć? A było coś co młodzik mógłby temu człowiekowi przekazać? Z drugiej jednak strony, był jednym z najlepszych wojowników walczących wręcz - i to głównie wręcz, praktycznie nie wspomagając się magią. A tymczasem jego brat specjalizował się w broni białej. -Jak sobie to wyobrażasz? Czego miałbym ciebie nauczyć? Odparł pytaniem, zastanawiając się jaką w tym wszystkim wizję miał gospodarz. Może wpadł na pomysł który nie przyszedł do głowy gadowi. Warto więc by po prostu się nim podzielił. Chyba, że chodziło mu o zwykły sparing. Czemu tylko miałby wtedy kryć go za tyloma słowami, jakby omijającymi cel wypowiedzi?
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Czw Lip 03, 2014 10:05 pm | |
| Gospodarz złapał kapelusz i zanim go założył przetarł się jeszcze raz ręcznikiem, który wrzucił do kosza wysuwającego się automatycznie po każdym ćwiczeniu. Kosz prowadził bezpośrednio do pralni, gdzie ręczniki były prane i wymieniane na nowe w razie jakby się uszkodziły. Po przetarciu się założył kapelusz i opuścił maskę. Propozycja gospodarza mogła być... właśnie dziwna z perspektywy smoka. Bo czego go właśnie mógł nauczyć poza paroma sztuczkami z walki wręcz? Antharas raczej też nie wierzył, że mógłby władać magią bo gdyby to było takie proste i każdy mógł to praktykować to byłoby więcej magów i na pewno by jakiegoś znał. Antharas: Jak zwał tak zwał, chociaż efekty obu są podobne - skomentował magiczne "zakwasy", jednak zaraz wrócił do tematu treningu. Wiedział, że człowiek jest istotą, która się da radę przystosować do praktycznie wszystkiego. Do każdych warunków, co można było zaobserwować chociażby po rozmieszczeniu ludności. Antharas: Hmmm po pierwsze przekroczenie swoich limitów poprzez treningi z Tobą. Bez wątpienia jesteś ode mnie silniejszy i sprawniejszy, dlatego to będzie bardzo dobre ćwiczenie. No a poza tym nauczę się parę sztuczek pochodzących z twojego świata. Mam na myśli walkę wręcz, bo co do magii raczej nie sądzę, żebym mógł tego używać. Po drugie wpadła mi do głowy myśl ujarzmienia Jack'a i wykorzystania jego mocy w szczytnym celu - na co w głowie Jack wybuchł maniakalnym śmiechem. Rzeźnik nie mógł się powstrzymać i pokładał się w głowie łowcy ze śmiechu. Jak ta marna pchła miała go ujarzmić? JEGO! WIELKIEGO JACK'A THE RIPPERA! To było niepojęte dla alter ego łowcy. Jack (w głowie): Tty.... hiihihihi... ty chcesz mnie ujarzmić? Hahahahahaha... Antharas: No i trzecia sprawa, że osobę najszybciej poznaje się robiąc coś razem, a najszybciej takie rzeczy osiąga się w dziedzinie sztuk walki czy w innych sportach - dorzucił, bo był bardzo ciekawe jaki tak naprawdę był smok. Łowca nie miał nic przeciwko pobytowi gada w rezydencji, jednak wolał znać tego kto mieszka pod jego dachem. Antharas: Forma dowolna, empiryczna albo teoretyczna, w każdym razie też jestem ciekaw jak wygląda Twój świat. Argumentów za wspólnymi treningami jest jeszcze sporo, jeśli te Cie nie przekonują. Chociaż największy jest taki, że i tak czekasz aż pojawią się twoi towarzysze. Właśnie będę musiał na wszelki wypadek przygotować dodatkowe pokoje... - wyciągnął telefon i wybrał numer do Sebastiana. Antharas: Sebastianie każ na wszelki wypadek przygotować 5 takich samych pokoi jak trzynastka. Sebastian: Tak sir - po czym się rozłączył a łowca schował do kieszeni telefon. Strzelał z tą liczbą bo nie mógł być pewien ilu faktycznie tutaj przybędzie i czy będą chcieli zostać na dłużej. Łowca uprzedził ewentualne uwagi smoka na temat gościnności - Przyjaciel mojego przyjaciela jest moim przyjacielem. Poza tym nikomu nie przeszkadzałaby obecność innych smoków, bo służba widziała już różne rzeczy, a ja jestem tolerancyjny i nie zaprzeczysz, że... gościnny - uderzył w jedną ze ścian i wysunęła się z niej butelka z wodą, którą łowca opróżnił do połowy w ciągu paru sekund.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Pon Lip 07, 2014 6:50 pm | |
| [color=#ffffff] NPC Storyline - Shinsen Smok pokiwał łbem przecząco, nie mogąc zgodzić się z wypowiedzią mężczyzny. [color=#0066ff]-Różnica jest taka, że zakwasy nie zabijają./color]Skomentował krótko, nie uważając, że musi wchodzić w szczegóły. Czarnołuski skrzyżywał swe ręce na klatce piersiowej i zaczął z uwagę słuchać tego, co wyjaśniał mu gospodarz. A więc o to chodziło? Treningi? Przynajmniej dowiedział się o tym człowieku czegoś jeszcze. Niemniej jednak siedziała w nim ta alter-osobowość... albo po prostu istota będąca elementem klątwy. [color=#0066ff]-Jeśli wyrosną tobie pazury, to zapewne będę w stanie nieco pokazać. Jeśli natomiast chodzi o tego drugiego...[color]Zaczął, a następnie westchnął cicho i opuścił powoli swe ręce. Shinsen ruszył do przodu, mijając Antharasa, by następnie iść dalej i stanąć mniej więcej na środku sali. Kolejnym co smok uczynił było odwrócenie się do swego rozmówcy i spojrzenie na niego bardziej poważnie. [color=#0066ff]-Ujarzmienie nie jest najmniejszym problemem. Wypuść go, pokażę tobie... albo raczej mu... czym jest i gdzie jest miejsce. Skoro jest tylko istotą pochodzącą z klątwy, to znam istoty które mogłyby się go nawet pozbyć. Niemniej jednak "ujarzmienie" jak to ująłeś to po prostu zależność odpowiednich wydarzeń.[color]Wyjaśnił, by następnie odczekać chwilę na koniec rozmowy gospodarza z lokajem. Gdy ten skończył i skupił na łukowatym swą uwagę, smok na jego oczach podniósł obie dłonie przed siebie, prostując ręce. Następnie otworzył lewą dłoń, spodem do góry - po czym położył pazury prawej dłoni na lewej i dokładnie na oczach gospodarza, rozciął pazurami skórę na wewnętrznej części lewej dłoni. Krew zaczęła spływać z płytkiej rany, a tymczasem smok opuścił powoli swe dłonie... oraz łeb, delikatnie w dół - zamykając na chwilę ślepia. Wziął jeszcze jeden głęboki wdech, a następnie otworzył swe ślepia. Rana na dłoni smoka zagoiła się nagle, równie szybko jak się pojawiła, a same ślepia gada błysnęły lekko niebieską poświatą. Teraz mógł mu wszystko pokazać, nawet mimo swojego wcześniejszego stanu. -Zobaczymy czy potrafi cokolwiek.[color]Skomentował, bardziej prześmiewczym tonem. Chciał go po prostu sprowokować, sprawdzić ile prawdy jest w tym całym "Jacku". Fakt posiadania futra czy rośnięcia pazurów nie powoduje niczego niesamowitego. Wiele jest istot wyglądających na groźne... i na tym się kończy. Shinsen chciał zobaczyć czy realnie miał do czynienia z realną siłą czy raczej czymś co miało tylko za długi jęzor. Co ciekawe, smok nie stanął nawet w żadnej "pozycji walki". Jedynie jego lewa noga była lekko wysunięta do przodu, skrzydła złożone i przyciśnięte do ciała, a ogon falował płynnie za jego plecami. Ręce były opuszczone, a wzrok i mina bardzo spokojne, nie zdradzające żadnych emocji. Shinsen wydawał się wiedzieć co robi... |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Pon Lip 07, 2014 7:50 pm | |
| Czyli od wyciśnięcia się z całej magii smok mógł umrzeć? Hmm to ciekawe, no przyda się na przyszłość jakby znalazł sie jakiś zły smok, którego trzeba by unieszkodliwić. Chociaż małe jest prawdopodobieństwo, żeby sam łowca dał radę takiemu smokowi. Małe to za dużo powiedziane, nawet zerowe. Obserwował smoka co robi, poszedł na środek sali, która była już uprzątnięta, bo labirynt po treningu sam się chował i naprawiał w odpowiednich do tego miejscach. Ujarzmienie Jack'a to była bułka z masłem pewnie dla smoka, ale jaką gwarancję będzie miał Antharas że sam zyska kontrolę nad monstrum? Jaka jest jeszcze szansa, że pozbycie się klątwy go nie zabije w tym procesie? W końcu pewnie osoba, która rzuciła tą klątwę mogła to przewidzieć i zostawić bombę z tykającym zapalnikiem na taki wypadek. Antharas: Pozbycie się go może się okazać niebezpieczne. Co jeśli osoba, która rzuciła klątwę jakoś się na tą ewentualność zabezpieczyła? Chciał dorzucić na wszelki wypadek swoje spostrzeżenie. Jack (w głowie): O na reszcie mówi sensownie, właściwie to moim językiem. No spieprzaj staruszku i zrób mi miejsce. Pokażę co potrafię zrobić - zacierał w głowie pazury. Oj tak potworek się nakręcił i jego ataki stały się uporczywe. Antharas wyłapał pomysł Shinsensa. Smok chce Jack'owi pokazać, gdzie jego miejsce, żeby zniszczyć jego morale i tym sposobem ułatwić łowcy zadanie lub zwyczajnie ma jakiś plan. Sam gest, który wykonał potem wyglądał na jakiś rodzaj magii, zwłaszcza w momencie kiedy rana się zagoiła i oczy błysnęły mu na niebiesko. Łowca postanowił mu zaufać i zwyczajnie puścił łańcuchy trzymające Jack'a. Zaczął się przemieniać. Jack chyba miał zbyt wybujałe o sobie mniemanie, ale łowca postanowił go nie wprowadzać w te rozmyślania. Zwierzak był nakręcony możliwością samej walki i zwyczajnie wyrwał wszystkie już łańcuchy. Antharas: Mam nadzieję, że wiesz co robisz - po czym zaczął troszkę urósł, a jego ciało pokryło sie futrem. Delikatnie wydłużyła mu się twarz formując coś na kształt pysku. Jego oczy stały sie typowo zwierzęce, a jego palce zmieniły się w łapy z ostrymi szponami. Nogi zmieniły się w zwierzęce łapy, a buty zostały zwyczajnie rozerwane pod naporem masy. Część z jego ubrań zwyczajnie pękła i kiedy smok skończył swoje przygotowania. Jack słyszał prowokację i nie dał sobie tak łatwo zagrać na nosie. Jack: Hehehe - wyszczerzył się do smoka obnażając kły. Jednym ruchem pazurów zdarł z siebie górną część garderoby, która go uciskała ze względu na przyrost masy mięśniowej. Noga wystawiona do przodu sugerowała, że Shinsen może zaatakować ogonem lub całą masą. Jack nie był głupi. Był zwierzęciem, ale nie można mu było zarzucić, że całkowicie pozbawionym rozumu zwierzęciem. Jednak nie brakowało mu tężyzny fizycznej i zwykłego człowieka mógł rozerwać w pół gołymi rękoma. To, że Jack był duży nie wykluczało też tego, że był dużo szybszy i zwinniejszy niż łowca. Na dodatek był dużo wytrzymalszy niż ten człowieczek, którym był na co dzień. Postanowił przyjąć rzuconą rękawicę i ruszył na Shinsena z dużą prędkością, jednak nie na tyle, żeby dało się wykonać akcję rodem z kreskówek i zwyczajnie odsunąć się i zasadzić kopa lecącemu przez pęd Jack'owi. Ten numer sam stosował przeciwko osobom, które zostały z nim sam na sam. Często rzucał jakiś tekścik typu: Jak mnie zranisz to dam ci żyć. Uważał na ogon gada i starał się przed nim uchylić lub nad nim przeskoczyć (zależy jaka wysokość ciosu, skakanie w momencie kiedy blisko ziemi, uchylenie kiedy wyżej). Jeśli nie napotkał oporu w postaci ogona, a ciosu spróbował go uniknąć uchylając się i próbując zadać mocny cios od dołu w łokieć ręki, którą był ewentualny cios wyprowadzany. Postawa jednak sugerowała, że smok mógł chcieć, żeby Jack się o niego rozbił. Tak to wyglądało. Wtedy jednak jeśli nie wykonał żadnego ruchu i Jack sie w niego zwyczajnie mógł wbić to atakował go pazurami po skosie na szyję, próbując zapewne jakoś rozciąć skórę. Styl walki Jack'a nie był do końca dziki. Dużo obserwował tego co łowca robi i zwyczajnie podłapał parę rzeczy lub jeden raz chciał się tym pobawić. Jak nie wyjdzie to wracamy do starego dobrego siekania za pomocą pazurów. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Pon Lip 07, 2014 11:07 pm | |
| NPC Storyline - Shinsen -Wystarczy znaleźć potężniejszego użytkownika magii. A gwarantuję tobie, że znam przynajmniej jednego takiego, którego nikt z twej planety nie dorówna. Odparł łuskowaty, by zaczekać zaraz na zakończenie przemiany. Akurat swych słów był pewien, uważał - że w pełni mógł być ich pewien. Wszystko potoczyło się według tego jak smok przypuszczał. Jack przejął stery i podjął atak jako pierwszy. Młody smok obserwował uważnie pozycję mężczyzny, każdy ruch który wykonywał, nawet sposób ustawiania stóp na ziemi. Na to wszystko miał może z dwie-trzy sekundy - jednak to było wszystkim czego młodzik potrzebował. Jack przewidział wiele możliwość - jednak nie przewidział tego co smok teraz zrobił. Gdy tylko znalazł się w zasięgu ataku bezpośredniego, bliskiego - a Shinsen dalej nie schodził z linii - czekając aż ten na niego wpadnie, "bestia" - bo tak go z wyglądu można było określić - zaatakował pazurami ku szyi smoka który wyprzedził jego cios - własnym. Jack poczuć mógł nagle silne uderzenie w bok, a przez ułamek sekundy zobaczyć jak smok rozkłada błyskawicznie lewe skrzydło... które następnie wygiął i walnął kością w swego "oponenta" uderzając w niego z wystarczającą siłą by odrzucić go przy okazji od siebie. Po udanym manewrze, smok najzwyczajniej w świecie złożył skrzydło i przytulił je z powrotem do swego grzbietu. W międzyczasie gdy Jack zbierał się z ziemi, Shinsen postanowił się odezwać. -Zapomniałem powiedzieć. Wśród uczniów gwardii, jestem najlepszy w walce wręcz. Wyjaśnił, by dać Riperrowi do zrozumienia, że jego przeciwnik nie jest typowy. A przecież tylko walnął - a tak na prawdę odrzucił - go skrzydłem. Nawet nie podniósł jeszcze swoich rąk. Niemniej jednak w jego słowach nie było przechwałki ani kłamstwa. Do tej pory nie pokonał go żaden inny uczeń - w walce wręcz oczywiście. To była prywatna dyscyplina Shinsena - której poświęcał najwięcej uwagi i chciał być właśnie w niej najlepszy. Smok przyjął tą samą pozę co wcześniej, wyczekując następnego ataku który mógłby wykonać Jack.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Pon Lip 07, 2014 11:34 pm | |
| Hmmm potężny mag może by rozwiązał problem, ale wtedy by pewnie przepadła moc klątwy, którą można jakoś wykorzystać. To tak jak z recyklingiem, czyścisz butelkę aby nalać do niej jakiegoś innego płynu i używasz jej jeszcze raz. Jack istotnie nie przewidział możliwości, że cios będzie szybszy niż jego oko. Oberwał solidnie w bok, po czym, zauważył skrzydło, a następnie przyjrzał się mu bliżej podczas ciosu, który utrzymał. No tak, przecież to starcie było inne niż z ludźmi, którzy skrzydeł nie mieli i na to też będzie trzeba brać poprawkę. Po odrzuceniu Jack zarył pazurami o podłogę robiąc na niej sporo śladów i wydając przy tym charakterystyczny pisk. Jakby ktoś rysował pazurami po wielgachnej tablicy, po czym zatrzymał się po chwili. Jack zbierał się z ziemi i był coraz bardziej rozjuszony. Miał ochotę urwać smokowi te skrzydełka i go nimi nakarmić. Jack: Hehehe, czyli jakbym Cię zabił to tak jakbym sklepał tych wszystkich uczniów? - zapytał swoim wskazującym na brak stabilnej psychiki tonem. Tego, że smok był najlepszym wśród uczniów usłyszał. Wyszczerzył się pod nosem, bo wiedział że jak go zabije to zgarnie nieco prestiżu. Ba nawet więcej niż jakby miał zabijać prostytutki jak jego imiennik. Jack, jak to Jack postanowił raz jeszcze ruszyć na przeciwnika, jednak tym razem ruszył szybko i wykonał w ostatniej fazie wślizg mający na celu uderzenie smoka w jego piszczele. Miał w gotowości ręce, aby się odbić od podłogi w razie ataku (zwyczajnie odbije się w bok lub w górę za pomocą mocnego uderzenia. Troszkę na zasadzie skoczka w przedostatniej fazie przeskoku nad tyczką). Smok mógł też zaatakować ogonem lub zwyczajnie skoczyć nad nim... Ewentualnie znowu walnąć go szybciej niż mógłby spostrzec. Jeśli by nad nim skoczył Jack próbowałby chwycić jakoś jego ogon i pociągnąć go za sobą w dół za niego. Jeśli zaatakował ogonem to odbić się nad nim i wbić pazury albo w smoka albo w możliwie lecące skrzydło, a właściwie błonę w skrzydle. Jeśli znowu postanowił zaatakować skrzydłem i Jack dostrzegł ten zamiar to spróbował odbić się w przeciwną stronę do lecącego skrzydła i spróbował je złapać przy czym korzystając z własnej masy zachwiać równowagę smoka. Im bardziej Jack był zły tym bardziej buzowała w nim adrenalina i tym bardziej popychał swoje limity do przodu. Zwyczajnie mówiąc stawał się sprawniejszy do określonego momentu. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Pią Lip 11, 2014 12:02 am | |
| NPC Storyline - Almus|Shinsen Smok prychnął rozbawiony jego słowami. Poważnie, myślał w ten sposób? Takie pytanie powstało w głowie gada, wręcz nie pozwalając mu ukryć tego o czy myślał. -Nie, nie masz szans z najsłabszym z nich. Odparł wręcz szyderczo. Smoki były istotami magii. Twór taki jak Jack nie był w stanie im dorównać. Shinsen przekrzywił łeb na bok, początkowo jakby zastanawiając się jak ma zareagować na próbę wślizgu. Niemniej jednak nie zamierzał wykorzystywać bardzo skomplikowanych metod walki, nawet w tym momencie. Kontra smoka okazała się dość prosta, gdyż najzwyczajniej w świecie się odsunął - robiąc atakującemu miejsce by ten go minął. Zrobił to oczywiście w możliwe ostatnim momencie, nie chcąc dawać przeciwnikowi czasu na cokolwiek innego. Niemniej jednak gad miał dać tej istocie nauczkę na przyszłość, a więc nie zamierzał kończyć wyłącznie na unikach. Jack robiąc wślizg - musiał zatrzymać się na wcześniejszej pozycji smoka lub za nim - co Shinsen wykorzystał. Niezależnie od tego czy przeciwnik pozostał na ziemi, próbował odskoczyć w którąś ze stron czy po prostu wstać - smok nie dał mu najmniejszych szans na unik, wykonując błyskawiczny atak - tym razem za pomocą nogi, kopnięciem z półobrotu wpasowując się idealnie... w twarz Jacka. Ripper mógł poczuć się tak, jakby uderzył w niego rozpędzony samochód - gadzina wyraźnie przestała szczędzić siłę oraz przejmować się faktem, że to ciało należy również do gospodarza. Po pierwszym kopnięciu, ciało Jacka zostało zmuszone do utraty równowagi i wywrócenia się jeśli stał lub przekręcenia jeśli znajdował się na ziemi. Dalej jednak zadziałał jego ogon gada - który w zależności od potrzeb albo złapał mężczyznę za rękę i rzucił nim w górę - albo odbił go gdy ten miał się wywrócić. Tutaj okazało się, że gadzina jest bardzo szybka - gdyż jak tylko Jack został wybity w górę - Shinsen znalazł się nad nim, wybijając się do góry skrzydłami, zaraz wykonując kolejny półobrót i tym razem ponownie uderzając nogą - z większą siłą - w splot słoneczny Rippera. Jednocześnie wymusił tym na owej istocie dość niemiłe lądowanie, jednak czy na tym skończył? Oj nie, gadzina wiedziała co robić po kolei. Sam spadł natychmiast za Jackiem, lądującym na nim nogami - znów na splocie słonecznym, wykonując przy tym kolejne uderzenie, po prostu cios z góry. Następnie zeskoczył łapami na boki, pochylił się do przodu i chwycił Rippera za grzywę, szarpiąc nim i ciskając nim o ścianę znajdującą się idealnie na przeciwko. Oczywiście jak można by się spodziewać, młodemu ani się myślało kończyć tym przysłowiowe "combo". Gad zaraz wystrzelił za Jackiem, jeszcze gdy ten leciał w kierunku ściany - i gdy bestia uderzyła w ścianę - Shinsen uderzył pięścią ponownie w splot słoneczny istoty. Po takiej dawce ciosów był pewien, że bestia będzie musiała złapać oddech, tak więc wykorzystał okazję by zrobić coś... niespodziewanego. Przynajmniej chciał spróbować, bo ktoś mu zaraz przerwał. Ślepia gada błysnęły, a on wyciągnął prawą dłoń i chwycił nią za krtań przeciwnika -Zakazana technika... Szepnął, a spod dłoni gada wydobyło się jasne, niebieskie światło... i na tym się skończyło, gdyż chwilę potem odezwał się głos. -Wystarczy, rekrucie. Rzucił hasło, po cichu, jakby rozkaz. Smok otworzył szerzej ślepia, wyraźnie zaskoczony czyjąś obecnością. Ktoś się zakradł? A on nie zauważył? Nie wyczuł? A magia? Shinsen odskoczył od Rippera jak poparzony, by zaraz odwrócić się i ujrzeć... anthro istotę, kota, kotołaka - panterę. Istotę o anthro-formie, zupełnie jak Shinsen, wzrostem lekko wyższą od młodego smoka, budową ciała bardzo podobną, może dosłownie trochę większą. Ciało samca pokrywało czarne futro, ślepia miały kolor krwistej czerwieni. Obie istoty spojrzały na siebie, Shinsen rozchylił delikatnie skrzydła, a następnie przełknął ślinę - ogon gada zadrżał lekko ze zdenerwowania. Jegomość nie tylko ich odnalazł i się do nich zakradł niepostrzeżenie. Ominął też przecież wszystkie pułapki. -Inkwizytorze...? Zapytał niepewnie młody smok. W jego głosie wręcz dało się wyczuć strach. -Nie wiem jak znalazłeś się na tej planecie. Jednak ślad który zostawiłeś pozwoliłby cię znaleźć nawet ślepcowi. Skomentował panter, by następnie podejść powoli do przodu, stanąć przed smokiem i zlustrować go spojrzeniem. Później minął smoka i skierował swe spojrzenie na Jacka. -Nie skończyłeś szkolenia, adepcie. Znasz już zakazane techniki? Imponujące. Rzucił krótko, odwracając się w kierunku młodego smoka, który... nadal wyglądał na zdenerwowanego. -Czy...? -Nie. Jesteś mi po prostu potrzebny... twój kundel również, jak już skończysz go wychowywać... Wtrącił się czarnofutry jegomość, zanim smok zdążył o cokolwiek zapytać. Przybysz zerknął kątem oka na Jacka, by następnie znów skupić się na młodym smoku. Tymczasem ten postanowił na szybko ich sobie przedstawić. -Antharasie i Jacku... oto Almus, Inkwizytor. Inkwizytorze, to... -Wynaturzenie, widzę. Niech odda kontrolę człowiekowi... Znów wtrącił się inkwizytor, nie pozwalając młodzikowi dokończyć. Niemniej jednak walka chyba się skończyła... chyba, że pomimo tego co miało miejsce, Jack uzna co innego za stosowne. Almus jednak wydawał się nie pajać do niego przyjaźnią.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Pią Lip 11, 2014 1:04 pm | |
| Smok uniknął ataku Jack'a i wykonał całe swoje combo podczas którego bestia, czyli Jack latał niczym piłeczka pingpongowa po sali co chwile praktycznie obrywając solidnie. Gdyby nie był w tej formie to łowca skończyłby z kilkunastoma złamaniami jak nie zgonem bo w końcu siła była porównywalna jak przywalenie komuś samochodem. Dał radę złapać go ogonem za ręce kiedy wtedy utracił równowagę i wywalił go w powietrze. Gadzina była zwyczajnie dla bestii za szybka i Jack pierwszy raz w życiu czuł strach. Strach przed kimś! Każda rana jednak się regenerowała w bardzo szybkim tempie, więc walka gdyby smok chciał, a raczej katowanie mogłoby trwać bardzo długo zanim bestia by skonała. Kilka ciosów w splot słoneczny pozbawiło bestię oddechu, który łapczywie próbowała teraz złapać. Nie było to proste, ale jakoś szło. No a potem został wbity w ścianę i uzyskał kolejny cios w splot słoneczny, po którym osunął się bezwładnie na kolana łapiąc oddech. Kręgosłup mu nie puścił na szczęście, ale bolały go plecy. Jack odczuwał bardzo intensywny ból po całym tym zajściu i chyba przemyśli kilka razy zanim znowu smoka będzie chciał zaatakować. Potem padła kwestia "zakazana technika" i na moment zabójcy mignęło przed oczami całe życie jednak ktoś w pokoju się pojawił. Tej osoby smok się najwyraźniej bał sądząc po jego reakcji. Jack pod nosem się uśmiechnął ale zaraz połapał się, że to jest jeszcze większe zagrożenie. Inkwizytor? Co to znaczy? Chwila. Jack (w głowie): Antharas jesteś słownikiem co to inkwizytor? Antharas (w głowie): E? - akurat się wybudził ze swojego letargu - co? Inkwizytor? A to taki łowca czarownic i heretyków ze średniowiecza, który palił ludzi na stosie. W ogóle co się stało, że zdecydowałeś się mnie obudzić? Czyżbyś dostał solidne manto? - łowca się wyszczerzył do bestii, która po raz pierwszy zakosztowała porażki i upokorzenia. Na dodatek człowiek się z niej śmiał. Jack nie odpowiedział. Widać, że to był ktoś z jego kompanów, przed którym młody gad czuł respekt a raczej strach. Nawet w głosie było go czuć. Sama postać inkwizytora to było coś na kształt pantery. Hmm czarny kot, to może jeszcze pecha przyniesie. Jack postanowił nie odpowiedzieć na jego zniewagę, a raczej jeszcze nie mógł bo nadal odzyskiwał oddech. Postanowił się ukryć i oddać władzę człowiekowi, rzucił mu jednak przed oddaniem władzy, żeby uważał i nie uszkodził jego ciała bo tamten gość czegoś od niego chce. Łowca powrócił do swojej formy, bolały go wszystkie kości, jednak żadna nie była złamana... w tym momencie bo wszystko co mogło się złamać już się zrosło przez regenerację Jack'a. Był to tylko uporczywy ból jak siniaki. Spróbował się powoli podnieść. Resztki jego grzywy odpadły zostawiając tylko długie do pasa czerwone włosy. Ogon też stracił sporo swojej masy i wrócił do poprzedniego stanu. Pazury jednak zostały, a nogi wróciły do zwykłej ludzkiej formy. Odkaszlnął i jeszcze raz złapał oddech. Udało się. Spróbował wstać i to też po chwili i kilku próbach wyszło mimo bólu. Na twarzy miał jeszcze ślad po tamtym ciosie, ale on jak i wszystkie pozostałe powinny niedługo zniknąć. Antharas:Witam w moich skromnych progach - kaszlnął zasłaniając usta, a potem powiedział głosem pełnym pokory. Nie był głupi na tyle, żeby zrażać do siebie nowego przybysza - pozwoliłem sobie ugościć Shinsena u siebie, w końcu byłoby to problematyczne jeśli znalazłby go ktoś z lokalnych władz. Przepraszam za mój wygląd, ale byliśmy w trakcie pewnego... treningu - spojrzał na swoje zniszczone ubrania oraz lekko naruszoną salę, a potem na inkwizytora. Antharas: Skoro pan tu jest może ma pan ochotę na tradycyjną angielską herbatę oraz ciastka podawane do niej? Pogawędzimy sobie w zacisznym miejscu w przyjaznej atmosferze i wtedy przejdziemy do interesów lub jeśli sprawa nie cierpi zwłoki to można przejść do niej teraz. Obowiązkiem dobrego gospodarza jest w końcu poprawnie ugościć każdego gościa, który przekracza progi jego domu oraz dostosować się do jego potrzeb - zaproponował dyplomatycznym tonem i spojrzał na gości pytająco. Był ciekaw jaki to interes sprowadza tu kolejną istotę magiczną. Nie bał się istoty, jednak czuł że lepiej nie robić sobie nowego wroga. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Pią Lip 18, 2014 7:41 pm | |
| NPC Storyline - Almus|Shinsen Kiedy Antharas zbierał się w sobie - przy okazji zbierając samego siebie, zdenerwowany Shinsen spoglądał na inkwizytora, wyczekując jakiejś informacji, wskazówki - czegokolwiek. Inkwizytor natomiast czekał na człowieka, który widać postanowił nieco wyjaśnić. Almus wydawał się słuchać tego co mówił gospodarz, jednak w pewnym momencie odwrócił się do niego plecami i warknął cicho pod nosem. Nie były to żadne słowa, po prostu zwykły warkot. Shinsen dalej wyglądał na zaniepokojonego. -Treningu? Młodzik robił z twoim wynaturzeniem co chciał, nie nazwałbym tego treningiem. Odparł, odwracając się i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Inkwizytor zlustrował Antharasa spojrzeniem krwistoczerwonych ślepi. -I ty masz ponad trzysta lat? Spotkałeś kiedykolwiek, kogokolwiek takiego jak my? Skomentował ironicznie na informację na temat ugoszczenia. Bynajmniej, Almus nie należał do istot wylewnych, tudzież takich które warto było "gościć" lub które w ogóle tego chciały. Inkwizytor skierował swe spojrzenie ku młodzikowi, który wyglądał tak jakby miał zaraz wybuchnąć ze zdenerwowania... i to bynajmniej nie agresywnego, a raczej spowodowanego niepokojem. -Carei Sethea. Wiesz kim była? Zapytał smoka, który spojrzał na inkwizytora tak, jakby nagle został wybity z tropu, jednak odpowiedział na pytanie. -Prymarcha Carei Sethea była ostatnim władcą Imperium Crathygtańskiego. Według posiadanych informacji, poległa w bitwie wraz ze swą rasą ponad osiemset tysięcy lat temu... -Odpowiada również za powstanie Dur-Shurrikuna. Jeden z najlepszych strategów wojskowych oraz inżynierów jakich zna historia. Skomentowali obaj, a Inkwizytor jak zwykle pozwolił sobie na wtrącenie. -Jaki ma związek z moim aktualnym położeniem? -Żaden. W normalnych warunkach nie nadawałbyś się do tego typu misji. Zbyt duże ryzyko. Jednak skoro tu już jesteś, to zarówno ty jak i przedstawiciel tutejszej rasy mi pomożecie. Wyjaśnił czarnofutry, a następnie odsunął się lekko od młodego smoka, stając do obojga plecami. Shinsen westchnął cicho, rozkładając i składając skrzydła. Spojrzał kątem oka na gospodarza, a następnie spuścił lekko łeb. -Crathygtanie osiągnęli praktycznie wszystko, ujarzmiając niemalże wszystkie prawa wszechświata. Nam natomiast udało się znaleźć prawdopodobną kapsułę kriokapsułę... na tej planecie. Zaczął, odwracając się powoli do smoka oraz człowieka. Shinsen wyglądał na zszokowanego ową informacją. -Jeśli nasze przypuszczenia są prawdziwe, gdzieś na tej planecie znajduje się zachowany - żywy - przedstawiciel starożytnej rasy. Musimy znaleźć go przed kimkolwiek innym. -To możliwe? Istota ta musiałaby mieć... -Prawie milion lat? W teorii tak. W praktyce, jej ciało prawdopodobnie nie uległo zmianom... jeśli kapsuła zadziałała i nie uległa uszkodzeniu lub awarii. Jest jednak problem. Wróg ma jedną z cosmic cube. -Kostka? Jak? -Nie wiem. Nie powiedzieli mi. Dlatego się przydacie. Każdy się przyda. -Jakie mamy szanse przeciwko kostce? Wymiana zdań nagle ucichła. Inkwizytor spojrzał tylko na młodego smoka, bardzo poważnym spojrzeniem - wzrokiem istoty nie przyjmującej odmowy. -Jeśli nie my, to kto? Nie ma nikogo innego, a gdy okaże się, że starożytny trafił w ręce wroga, nasze dni będą policzone. Wróg zdobędzie technologię którą wszechświat kreował przez kilka milionów lat. Skomentował krótko, a smok zamilkł i wbił wzrok w ziemię. Westchnął następnie niechętnie, wiedząc, że nie ma po prostu wyboru. Podniósł łeb i skierował swe spojrzenie ku gospodarzowi. Za nim - na gospodarza spojrzał inkwizytor. -Niezależnie od mojego stanu, muszę wziąć w tym udział. Ciebie to jednak nie dotyczy. Skomentował Shinsen, najwyraźniej chcąc odsunąć Antharasa od pomysłu zaciągania się na jakiś rodzaj misji, na której mógłby sobie po prostu nie poradzić. Inną sprawą było natomiast to, że nie była to jego walka ani jego sprawa. Nie musiał brać w niczym udziału, niezależnie od tego czego chciał inkwizytor. Nie mógł go zmusić do udzielenia pomocy.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Pią Lip 18, 2014 8:18 pm | |
| Antharas: I właśnie takie było zamierzenie treningu. Pokazać wynaturzeniu jego miejsce w szeregu - sprostował inkwizytora bez chociażby wydźwięku trwogi czy strachu w głosie. Wiedział, że mogło to być zbyt śmiałe, ale gdyby bestia przyszłaby go tutaj zabić to już pewnie by nie żył. Z resztą plan w pełni zadziałał, bo Jack się teraz zwyczajnie bał. Instynkt samozachowawczy bestii zwyczajnie mówił jej, że ma siedzieć na dupie i się nie odzywać, a same rozmowy zostawić komuś inteligentniejszemu. Antharas: Nie zdarzyło mi się spotkać nikogo od was w ciągu tych 300 lat. No chyba, że wilkołak grasujący w tych okolicach te 300 lat temu był od was, chociaż w to wątpię, gdyż bestia nie wykazywała oznak inteligencji - no tej możliwości nie mógł wykluczyć, bo w końcu gadał teraz z czymś podobnym do pantery a obok miał smoka, więc jest szansa że tamto stworzenie też mogło pochodzić z kosmosu. No cóż to było dawno, a bestia została wtedy zabita przez nauczyciela Antharasa, więc nie ma nad czym się rozczulać. Przysłuchiwał się ich rozmowie i wyłapał parę szczegółów zapewne związanych z historią świata Shinsena oraz pewnie ich celem. Inkwizytor potrzebował ich pomocy nie dlatego, że byli najbardziej wykwalifikowani itp. bo w to akurat wątpił, tylko raczej dlatego, że byli pod ręką. Łowca pokiwał głową ze zrozumieniem, kiedy tamten tłumaczył o technologi Crathygtan. Kriokapsuły? Słyszał o tym w aspekcie powieści SciFi, takie kapsułki na statkach gdzie zamrażało się podróżników, aby mogli przespać kilka lat podróży. Kapsuła z ową istotą znajdowała się na tej planecie, a skoro to była jakaś ważna osobistość i zasłużona historycznie, to znaczy że jeśli wpadnie w niepowołane ręce to może być to problematyczne dla obu światów. Antharas: Prawie milion? - zdziwił się, bo tyle to mogą mieć ziemskie skamieliny lub mumie znajdywane w jaskiniach, a tutaj bardzo dobrze zachowane ciało. Antharas: Czym są właściwie te kostki? - zapytał łowca niepewnie - to jakaś broń masowego rażenia czy coś takiego? - strzelał, że to może być broń lub coś potężnego bo takie kwestie zazwyczaj wypowiadało się w momencie kiedy przeciwnik miał bardzo potężną broń, która może unicestwić szeregi atakujących. Spojrzał na smoka, który jeszcze chwilę temu wydawał się zrezygnowany lub w pewnym sensie przybity. To bardzo miłe, że się o niego troszczył, ale łowca decyzję podjął. Z resztą jeśli misja się powiedzie to korzyści jakie będzie mógł z tego czerpać będą przeogromne, wręcz możliwie rekompensujące ryzyko. Antharas: Phi, żartujesz sobie? Jeśli ta wiedza znajdzie się w rękach wroga to nie dość, że wasz świat ucierpi to jeszcze jest bardzo realna szansa, że nasz też bo w końcu ta kapsuła znajduje się tutaj, a gdzie lepsze miejsce testów urządzić niż na planecie, która jest blisko? Jasne, że idę z wami i jak najbardziej mnie to dotyczy, jako mieszkańca tej planety i łowcy, który zaprzysiągł walkę z wszelkim złem - spojrzał na Shinsena wzrokiem pełnym determinacji oraz wewnętrznej siły. Łowca mimo wszystko do walki przystąpi, ze względu na swój świat oraz na to, że miałby wyrzuty sumienia gdyby Shinsena załatwili. W końcu to przez niego zmarnował dużo sił na tamten lot - Dajcie mi tylko chwilę, żebym mógł się przebrać i dozbroić, bo coś czuję że konfrontacja może być ciężka - podszedł do panelu i wklepał pewną komendę. Wysunął się duży graniastosłup wielkościowo pasujący do wymiarów łowcy. Wszedł do niego i zamknął klapę. Wewnątrz się rozebrał i wrzucił podarte ciuchy do pojemnika na nie przeznaczonego. Przymknął oczy i nacisnął guzik, który uaktywnił coś na kształt myjni samochodowej. Jeden z prototypów firmy, który nie został dopuszczony do użytku. Po kilku chwilach łowca był czysty i suchy, a nawet ubrany bo potem wysunęły się wieszaki na których była garderoba. Ubrał się w to co zwykle, po czym wyszedł z graniastosłupa, a potem w panelu wpisał kolejna komendę, która sprawiła, że z podłogi wysunęła się inna skrzynia. W tej skrzyni był jego Muramasa i Meledictum, oraz pokaźny zestaw bełtów w 2 kołczanach. Kilka bełtów z kleistą substancją, kilka z siecią, kilka generujących napięcie elektryczne, kilka z wybuchową substancją i kilka ze środkami usypiającymi. No i oczywiście zwykłe bełty. Dozbroił się, po czym spojrzał na gości. Antharas: Zatem prowadź inkwizytorze |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Sro Lip 23, 2014 7:56 pm | |
| NPC Storyline - Almus|Shinsen Młody smok - ani tym bardziej inkwizytor, nie byli zaskoczeni brakiem wiedzy mężczyzny na temat kostek. Tym razem jednak odezwał się futrzasty przybysz. -Wbrew temu co sądzicie, wasz cywilizacja jest młoda niczym zarodek w łonie matki. Zaczął inkwizytor, robiąc kilka kroków przed siebie i stając przy Shinsenie. Młody gwardzista - a raczej adept - zamilkł i pozwolił swemu "znajomemu" mówić. -Narzędzie do manipulowania rzeczywistością. Mało która istota jest w stanie przeciwstawić się jej sile... a jeszcze mniej w stanie jest ją okiełznać. Wyjaśnił, a następnie dane im było wysłuchać argumentów człowieka, później czekać aż ten się przygotuje. Gdy Antharas wyszedł gotowy, Inkwizytor stał już przy drzwiach, oczekując - a Shinsen spoglądał na gospodarza z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej oraz dość wymownym wyrazem twarzy. -Nie, nie zgadzam się. Rzucił nagle młody smok, wyraźnie mając swoje zdanie na temat zabierania Antharasa ze sobą. -Nie jesteś w stanie dać rady chociażby mnie. Jack nie jest nawet w stanie. A ja nie posiadam nawet połowy mych sił. Nie dasz rady przeciwnikom które może przyjść nam tam spotkać. Wyjaśnił, wyraźnie nie chcąc po prostu narażać gospodarza. Ba, ugościł go, pomógł mu, zaopiekował się nim. Shinsen nie zamierzał pozwolić dać mu się zabić. Zwłaszcza, że młodzik sam w sobie też nie był dobrym wyborem na tą misję. Niemniej jednak inkwizytor miał swoje plany. -Nie ty decydujesz, adepcie. Warknął spod drzwi. Młodzik odwrócił się do niego i spojrzał na futrzanego poważniej, wręcz bardziej agresywnie. A ten kontynuował. -Zapewne widma zaszczycą nas swoją obecnością. Jeśli nie to i tak idziemy na pewną śmierć. Jaki masz więc problem? Jego życie, jego sprawa co z nim zrobi. Dodał, niemniej jednak młody smok nie czuł się przekonany. Znów skrzyżował ręce na klatce piersiowej, obracając się w kierunku swego rozmówcy i czekając na jego odpowiedź. Na prawdę nie miał ochoty go tam puszczać - było to po nim widać.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Sro Lip 23, 2014 9:49 pm | |
| Czyli przeciwnik miał broń do manipulowania rzeczywistością? Hmm, to będzie interesujące, ale skoro to było mniejszym zmartwieniem niż przejęcie istoty to manipulacja to pikuś w porównaniu z tym co mogą zrobić. Tym bardziej taka informacja wzbudziła poczucie obowiązku, aby coś uczynić w kierunku powstrzymania wroga. Jeśli nie pójdzie to tak czy siak pewnie zginąłby. Teraz albo później, bo w końcu skoro tak się tego obawia ktoś przed kim Shinsen odczuwa strach lub skrępowanie i jest to osoba z inkwizycji i jeśli pojęcie ziemskie inkwizycji oraz ich pojęcie się zazębiają to znaczy, że sprawa jest naprawdę poważna bo w końcu była to instytucja o wielkim zakresie władzy tak naprawdę. Antharas: Rozumiem twoją troskę o mnie jako gospodarza i człowieka, jednak jakbyś znał nasza naturę to byś wiedział, że nie przejdziemy obok zagrożenia, które nas dotyczy. Zginę prędzej czy później, kwestia tego czy nadam mojej śmierci sens. Oczywiście nie planuję na tej misji zginąć - dodał po chwili, przy okazji poprawiając sobie rękawice, przez które delikatnie przedzierały się szpony. Ehh na manicure nie ma czasu niestety. Antharas: Wsparcie może się przydać. Jest pewna kwestia, która teraz wpadła mi do głowy. Skoro Shinsen dał radę się wzmocnić i przelecieć momentalnie z USA do Londynu to czy nie dałoby się mnie jakoś wzmocnić też? No wiesz przy użyciu magii czy coś, może dzięki temu fizycznie miałbym większe szanse w starciu z potencjalnym wrogiem - zaproponował stając obok inkwizytora - W każdym razie nie możemy stać bezczynnie, kiedy przeciwnik zagraża naszym obu światom. Łowca raczej nie miał planu się wycofać, a tym bardziej nie miał planu dać się zabić. Zwyczajnie oni ruszą do walki a on ich będzie osłaniał, lub jeśli go wzmocnią ruszy razem z nimi. Na szczęście w razie śmierci pana służba wiedziała co czynić. W końcu byli przeszkoleni jak samodzielna jednostka wojskowa, która może funkcjonować bez głównodowodzącego. W każdym razie łowca po drodze zgarnął ze skrzyń kilkanaście eksperymentalnych granatów dźwiękowych, które mogą się przydać. Antharas spojrzał na Shinsena - Wybacz, nie będę stał bezczynnie kiedy wiele istnień może zginąć. Nie jestem tego typu człowiekiem - powiedział poważnym zdeterminowanym tonem do młodego smoka mając nadzieję, że chociaż troszkę go zrozumie. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Sob Lip 26, 2014 10:08 pm | |
| NPC Storyline - Almus|Shinsen Smok widać nie chciał dać się przekonać. Świadczyła o tym jego mina. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć, już zdążył wtrącić się egzekutor. Może to było nawet i lepiej... -Wystarczy, młodziku. Jego życie, jego sprawa. Istoty przychodzą i odchodzą. Przyzwyczaj się. Powinien wiedzieć co robi, liczy z trzydzieści razy więcej lat niż ty. Skomentował, mówiąc spokojnie lecz dosadnie - nie chcąc słyszeć sprzeciwu. Dla Jacka mogło to być ciut bardziej bolesne. Otóż właśnie dowiedział się, że pokonał go ktoś będący przy nim niemalże dzieckiem. Shinsen warknął tylko i spuścił łeb, nie odzywając się. Następnie obaj wysłuchali dalszej części słów Antharasa, a młodzik dalej wydawał się niepocieszony tą wizją. Na te słowa mężczyzny, również odpowiedział inkwizytor. -Siedzi w tobie wynaturzenie. Niech podzieli się swoją siłą. Tyle ile ma powinno wystarczyć. Tylko każ mu używać rozumu. Ja nie zamierzam pozwolić sobie na wzmacnianie opętanej istoty. Po za tym, choćbym chciał - nie jestem w stanie. Jedynym który jest w stanie jest on... Rzucił, wskazując na końcu skinieniem łba na Shinsena. -Tylko mamy problem. Nie ma mocy magicznej. Zmarnował ją na dotarcie tutaj oraz skopanie twojego alter ego. Dodał, a tutaj jego głos wyraźnie zabrzmiał tak, jakby inkwizytor miał to młodemu za złe. Ciemnołuski nic nie odpowiedział na owy "zarzut". Inkwizytor odwrócił się i odszedł w kierunku drzwi. Shinsen westchnął tymczasem cicho, podnosząc wzrok na gospodarza. -Ten z kim walczy ma rasa, zagraża wszystkim światom i wszystkim istotom. Wyjaśnił spokojnie, a następnie odwrócił się w kierunku Almusa. -Czy ktokolwiek jeszcze nam pomoże? Zapytał. Tymczasem czarnofutry odparł bez odwracania się w ich stronę. -Auberon oraz Favnir. Spodziewam się również starożytnego widma. Wyjaśnił, a Shinsen otworzył szczerzej swe gadzie ślepia, jakby nie wierząc temu co słyszał. Zaraz oczywiście wszystko wyjaśnił. -Uczeń smoczych przodków oraz smok wody? A widmo... skąd pewność... -Że się pojawi? Jeśli znajdziemy kogoś z rasy którą się opiekował, zjawi się po niego. Wtedy już będziemy bezpieczni, niezależnie od tego co na nas rzucą. -A kostka? -Broń manipulująca rzeczywistością przeciwko istocie która manipuluje rzeczywistością. Kiedy przybędzie, będą mogli rzucić na nas armię. Skoro czarnołuski był w stanie wybić kilkadziesiąt tysięcy istot, nawet się nie męcząc. Po tej wymianie poglądów - z której nie koniecznie musiał coś wywnioskować gospodarz, Shinsen ponownie spojrzał na Antharasa, mierząc go wzrokiem. Inkwizytor w międzyczasie otworzył w drzwiach portal, który zaczął jarzyć się czerwoną poświatą i białym wnętrzem - nie pokazując tego co było po drugiej stronie. Bez zastanowienia wszedł w niego, zostawiając obu za sobą. Smok tymczasem westchnął cicho, a następnie po prostu uśmiechnął się lekko. -Dostosuj się do tego co będą mówili, wykonuj polecenia i trzymaj Jacka na smyczy. Obecność dwóch potężnych sojuszników dodaje mi otuchy i jednocześnie mnie martwi. Skoro chcą jeszcze nas, mimo własnej siły... Auberon reprezentuje sobą spokój wody, jednak Favnir jest porywisty niczym wiatr. Potrafi jednak panować nad emocjami. Szkoliły go w końcu smoki... nie takie jak ja. Wielkie istoty rozmiarami dorównujące górom, kroczące na czterech łapach i posiadające potęgę której sobie nie wyobrażamy. Odezwał się, wyjaśniając co nieco, a następnie podszedł do portalu i stanął przy nim spokojnie, kierując wzrok na Antharasa, po prostu wyczekując na niego. -Cała nadzieja w znalezieniu tej istoty. Jeśli to uczynimy, widmo na pewno zrobi resztę. Wnioskuję, że nie spotkałeś nigdy widma. Wasze musiało się wam nie ujawnić. Lub przynajmniej nie wszystkim. Wyprzedzę pytanie. Widma to gady poruszające się zazwyczaj na czterech kończynach, choć potrafią przybrać formę taką jak nasza. Są obrońcami. Chronią, opiekują się, pomagają, jak również obserwują. Każde z nich jest wyjątkowe, każde posiada niesamowitą moc. Najpotężniejsi sojusznicy jakich można posiadać. Jeśli widmo się tam pojawi, nie będziemy musieli się martwić. Legendy mówią, że nie można zabić widma, nie ma broni ani istoty do tego zdolnej. Jestem ciekaw, czy to prawda... Wyjaśnił, a każde następne słowo - zwłaszcza gdy mówił już o widmach, wyjaśniał to wszystko w bardzo dużym skrócie. Shinsen wydawał się coraz bardziej podniecony samą myślą, że mógł spotkać taką istotę. Czyżby byli aż tak potężni? -Idź przodem. Będę tuż za tobą. Dodał, czekając aż Antharas pierwszy przejdzie przez portal...
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Nie Lip 27, 2014 8:56 pm | |
| Wiadomość o tym, że Shinsen jest 30 razy młodszy od Antharasa wbiła Jack'owi gwóźdź do jego przysłowiowej trumny. Został POKONANY PRZEZ DZIECIAKA! Młodzika! Smarka! Antharas tylko się uśmiechnął do sfrustrowanego Rzeźnika. Tym bardziej nie był skory do współpracy. Antharas (w głowie): Jak mi nie pomożesz to poproszę Shinsena, żeby dał Ci kogoś mocniejszego od niego. Na pewno znajdzie się ktoś taki. Chcesz dostać lanie znowu czy będziesz współpracował? - zapytał złośliwie. Jack gotował się w tym momencie ze wściekłości. Gdyby był fizycznie obecny Antharas byłby już w strzępkach. Bardzo krwawych i drobniutkich strzępkach. Jack (w głowie): Nie myśl głupi człowieczku, że tobie ze mną pójdzie tak łatwo. Może on jest silniejszy od nas obojga, ale bez wątpienia ja jestem silniejszy od Ciebie!!! - wywarczał w myślach do Antharasa, na co łowca w głowie wybuchnął śmiechem. To, że Jack umiał głośno skomleć już wiedział, jednak van Halisha wiedział że smok może go na spokojnie powstrzymać, gdyby tamten stracił panowanie nad sobą. Antharas (w głowie): A teraz posłuchaj kupo futra - powiedział do niego spokojnie tonem groźby - Jeśli będziesz stawiał opór nie zawaham się poprosić o wyciągnięcie Ciebie z mojego ciała, a to wiesz jak się skończy - dmuchnął - rozwiejesz się jak pyłek na wietrze więc dobrze się zastanów kmiocie w jakiej jesteś pozycji. Jack już chciał się odgryźć, ale w ostatniej chwili pojawiły się obrazy łomotu jaki otrzymał od młodego smoka. Tym bardziej domyślał się, że taki zabieg jest możliwy do wykonania i pewnie łowca by to przeżył. Jack (w głowie): Niech Ci będzie śmieszny człowieczku. Użyczę Ci kawałek mojej mocy. Ale tylko ten jeden raz - powiedział i zniknął. Poszło zadziwiająco gładko, wobec czego Antharas miał mieszane uczucia. Ten łazęga na pewno coś kombinuje i łowca to wiedział. Wiedział, że wielki rzeźnik nie odpuści od tak bez konkretnego powodu. Podczas rozmowy przewinęły się dalsze imienia lub nazwiska. Nie rozróżniał ich za bardzo bo w końcu nie są ziemskie. Shinsen nieco się zdziwił kiedy padło słowo "widmo". No cóż pewnie to też jakaś wysoka ranga albo jakieś potężne stworzenie. Na dodatek widma nie bały się tej kostki, a na dodatek opis zdolności bojowych wyprowadzony przez inkwizytora wyglądał... zachęcająco. To byłby dobry sojusznik w sprawie łowcy. Potem nastąpiło czary mary i pojawił się portal, przez który inkwizytor przeszedł. Wysłuchał ze spokojem smoka, dopinając w międzyczasie do swojego paska granaty dźwiękowe. Ta broń nie polegała na jako takim odrzucie tylko polegała na samym dźwięku. Tych granatów używa się do obezwładniania załogi czołgów, więc nawet jak ktoś postawi barierę magiczną to przecież dźwięku to nie wytłumi. W końcu magia według wierzeń ziemskich to jakaś forma energii, jednak na ile w tym prawdy? Czas pokaże. Antharas: Jack akurat jest na bardzo krótkiej smyczy teraz, za co jestem Ci wdzięczny. W sumie nie miałem planu ingerować w inny sposób w zadanie niż podążanie za rozkazami. W końcu wkręciłem się na waszą misję na jak to mówią amerykańce "na krzywy ryj" - dalsza informacja o widmach była dla niego bardzo cenna. To są istoty poruszające się na 4 łapach, jednak nie jest to reguła. Są bardzo potężni i ponoć nie da się ich zabić. Znaczy na każdego jest sposób, chciał to wtrącić łowca ale sobie odpuścił. Położył mu rękę na ramieniu - No to powodzenia młody - klepnął go i wszedł w portal, wyczekując tego co się stanie. Fakt na początku się bał, ale chęć odkrycia nieznanego bardzo go nakręciła. Jak to każdego łowcę eksplorującego nowe tereny. Z/T |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa Wto Wrz 02, 2014 6:36 am | |
| Tak jak było wcześniej ustalone podczas treningu nie pojawił się inkwizytor. Zaczynamy od momentu końcówki walki. Pozwolę sobie wkleić kawałek, z posta przed pojawieniem się inkwizytora.
Smok uniknął ataku Jack'a i wykonał całe swoje combo podczas którego bestia, czyli Jack latał niczym piłeczka pingpongowa po sali co chwile praktycznie obrywając solidnie. Gdyby nie był w tej formie to łowca skończyłby z kilkunastoma złamaniami jak nie zgonem bo w końcu siła była porównywalna jak przywalenie komuś samochodem, bardzo ciężkim samochodem. Dał radę złapać go ogonem za ręce kiedy wtedy utracił równowagę i wywalił go w powietrze. Gadzina była zwyczajnie dla lisa za szybka i Jack pierwszy raz w życiu czuł strach. Strach przed kimś! Każda rana jednak się regenerowała w bardzo szybkim tempie, więc walka gdyby smok chciał, a raczej katowanie mogłoby trwać bardzo długo zanim bestia by skonała piekielnych męczarniach. Mentalnych i fizycznych, bo oprawca stał się nagle ofiarą. Kilka ciosów w splot słoneczny pozbawiło potwora oddechu, który łapczywie próbowała teraz złapać. Nie było to proste, ale jakoś szło. No a potem został wbity w ścianę i uzyskał kolejny cios w splot słoneczny, po którym osunął się bezwładnie na kolana łapiąc oddech. Kręgosłup mu nie puścił na szczęście, ale bolały go plecy. Normalny człowiek wiadomo, że skończyłby jako nowa tapeta ściany, zresztą pewnie nawet uznana za sztuke w dzisiejszych czasach. Jack odczuwał bardzo intensywny ból po całym tym zajściu i chyba przemyśli kilka razy zanim znowu smoka będzie chciał zaatakować. Kilka sekund później walka zapewne się skończyła z wynikiem 1:0 dla gościa. Łowca lizał rany na podłodze, próbując dojść do siebie. Mimo, że miał regenerację Jack'a, (przecież jakby zeszła mu ta forma bez niej to by zginął od obrażeń wewnętrznych) nadal odczuwał skutki walki. Siniaki nadal będzie miał, ale przynajmniej pożyje. Chociaż z jego perspektywy doświadczenie było na plus, bo teraz trzeba było zwiększyć ilość swoich treningów oraz podwyższyć ich stopień trudności. Tak z wysokości małej chatki do wieżowca. Kiedy już odpoczął dostatecznie przyszła chyba pora na kolację, zatem zaprosił Shinsena do jadalni. Oczywiście sportowo podziękował za sparing, bo wyszło mu to na korzyść z kilku stron. Ocenił niewielką dawkę mocy Shinsena, mógłby to być nawet promil ale jakoś ocenił. Przestraszył Jack'a co gwarantowało mu, że bestia będzie grzeczna jakiś czas i będzie się słuchać, a na dodatek powoli oswajał się z tym jak istoty takiej postury i ze skrzydłami walczą. Zawsze jakieś doświadczenie, czyli pomimo siniaków i tego, że szedł używając katany jako laski to wyszedł na plus. W jadalni oczywiście czekał już wytrawny posiłek, bo łowca zawsze po treningach miał wilczy apetyt i służba przywykła do robienia takiej ilości potrwa. Zrobili troszkę więcej z racji nowego gościa zwyczajnie. Wchodząc do jadalni powiedział - Opowiedz mi coś więcej o swoim świecie i o tym, kto może tutaj po Ciebie przyjść przyjacielu. Z/T |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa | |
| |
| | | | Główny budynek rezydencji - podziemia - sala treningowa | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |