|
| Wnętrze | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Wnętrze Nie Lis 16, 2014 5:57 pm | |
| Musimy opisać wnętrze jeszcze dokładniej. Po przekroczeniu korytarza do którego trafiamy przez bramę, jedynym kierunkiem jest pójście w przód. Ciekawą rzeczą w tym korytarzu są malowidła zrobione nieznanym sposobem farbowania. Przejeżdżając jednak dłonią po tych znakach zauważymy, że są one najpierw wyrzeźbione, a później pomalowane. Przy przybliżeniu pochodni malunki zaczynają przez chwilę wydzielać słabe światło, gdy następnie oddalimy pochodnię. Idąc dalej poznajemy historię bóstwa cywilizacji. Ich początek oraz ich kres. Na samym końcu zauważamy człekokształtną istotę płci żeńskiej. Rysunek wygląda na ten z obecnego wieku, ale tak nie jest. To bardzo stary obraz, a w niektórych częściach farba wyblakła. Postać kobiety przedstawiona na nim ma głowę wilka zamiast tej ludzkiej. Cywilizacja zamieszkująca ten teren postanowiła też o dodanie tej kobiecie błękitną suknię spod której wystaję... ogon. Wężowy ogon. Należy zatem sugerować się, że jest to wersja Nagi, którą ten lud zna lub w nią wierzy. Wychodząc z korytarza wchodzimy do bardzo przestrzennego pomieszczenia w którym jest kamienny podest z ukośnym "wjazdem". Na podeście znajdują się dwie lampy badawcze oraz stół na którym porozrzucane są papiery w nieznanym języku. To prawdopodobnie albo język cywilizacji albo rasy spoza kosmosu. Trudno będzie rozszyfrować ziemskiej osobie ten język. Należałoby odszukać chociażby jeden ze znaków z tego alfabetu w innej książce. Każda z książek znajduje się na metalowej półce, która ciągnie się od jednej ściany do drugiej. Po środku podestu znajduje się w podłożu okrąg. Należałoby odszukać przycisk, który znajduje się na pewno gdzieś blisko. Ale ten okrąg nie należy już do części tego pomieszczenia. Spoglądając w górę znajdziemy co najmniej osiem otworów przez które dostaje się światło słoneczne i zimne, nocne powietrze. Każde z otworów jest wykute w kwadrat i znajduje się w liczbie dwóch na każdej ścianie świątyni. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wnętrze Sob Gru 12, 2015 5:28 pm | |
| - Utera'kota se uve? - Odezwał się elf do stojącego we wnętrzu mężczyzny. Z wyglądu przypominał mu zwykłego człowieka, ale Seith był zaślepiony tym co wyrządził obiekt zderzony ze świątynią. Nie miał teraz czasu na układanie sensownych słów w języku Midgardu, to zresztą teraz nie było istotne. Przed nim stał mężczyzna, który wepchnął mu się przed nosem do jego azylu, nie będącego już obecnie azylem. - A'te re vosa, kota uve? - Znowu odezwał się elf zaciskając knykcie na skórze dłoni ściśniętych w pięści. Albo Seith był wkurzony, albo chciał dowiedzieć się o co tu chodzi.
Informacja dla Helbindiego: - Utera'kota se uve? - Tłumaczenie: Kim ty jesteś? - A'te re vosa, kota uve? - Tłumaczenie: Powtarzam, kim jesteś? |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wnętrze Sob Gru 12, 2015 5:49 pm | |
| Uderzenie pozbawiło świątynię większości dachu - przynajmniej ponad jej głównym pomieszczeniem. Odłamki posypały się we wszystkie strony, większe i mniejsze kawałki gruzu opadły między innymi na półkę z księgami oraz stół, stłukły jedną z lamp badawczych, częściowo zakryły, ale i po części zniszczyły ten okrąg na podłodze podestu... I tak dalej. Ogień okazał się mniej niszczycielski, szkodliwy głównie dla papierów i książek; sporo jego drobnych skupisk tliło się w różnych miejscach, ale o dziwo płomienie się nie rozprzestrzeniały. Ciekawe było natomiast to, że w świątyni nie powstał żaden krater - przecież charakterystyczny dla przybywających z kosmosu kamyków. Tak na dobrą sprawę budynek nie miał już prawa w ogóle istnieć - rozpędzony meteor lub coś mu podobnego bez problemu powinno zetrzeć go z powierzchni planety, nawet w optymistycznej wersji wydarzeń. Skoro do tego nie doszło... Co się właściwie stało? Ktoś przebywał w świątyni. Na uszkodzonym podeście dało się dostrzec powolny, spokojny ruch - ponad odłamanymi kawałkami sufitu, które obecnie na nim zalegały. Były one spore i sięgały dość wysoko, bo na pewno ponad metr od podłoża, tym samym zakrywając po części to, co znajdowało się za nimi... ... Czyli stojącą tyłem do wejścia postać, która właśnie bez pospiechu się wyprostowała i przeniosła ręce ponad głowę, aby się przeciągnąć, na moment łącząc przy tym ze sobą dłonie. Długie, praktycznie płonące włosy blokowały widok na większość jej pleców, lecz pomiędzy nimi dało się dostrzec prześwitującą jasną skórę, co oznaczało, że albo była naga - albo jej kostium odsłaniał sporo ciała... To zaś niemalże błyszczało, zdawało się emanować energią. Kiedy ręce tej istoty opadły już wzdłuż tułowia, jej głowa obróciła się lekko na bok, a ona sama rzuciła okiem przez ramię na swoje towarzystwo. W ten sposób odsłoniła część swojej twarzy, ludzkiej i urodziwej, choć obdarzonej całkowicie białymi oczami. Albo... No, okiem, bo równie dobrze druga strona jej oblicza mogła się prezentować zupełnie inaczej. Z przybyszami z kosmosu nigdy nic tak do końca nie wiadomo, prawda?
|
| | | Helbindi
Liczba postów : 64 Data dołączenia : 08/09/2012
| Temat: Re: Wnętrze Nie Gru 13, 2015 9:58 pm | |
| O dziwo, udało mu się dostać do wnętrza budowli, i to całkiem sprawnie. Wcześniej liczył na to, że może znajdzie jakieś boczne wejście, lecz gdy takiego się nie dopatrzył, cóż, trzeba było wtargnąć głównym. Miał o tyle dużo szczęścia, że elf cały czas wpatrywał się w górę, najwidoczniej próbując domyślić się, dlaczego jego bóstwa postanowiły go pokarać. HA. Nie zwracał uwagi na malowidła i płaskorzeźby pokrywające ściany dookoła, nie miał na to czasu. Niewątpliwie były one bardzo piękne, lecz teraz co innego wymagało uwagi. Jotun przemierzył szybko korytarz słysząc, jak wrota za nim otwierają się ponownie. Czyli jednak już o nim wie, trudno. Wbiegł do większego wnętrza, do którego prowadził ów korytarz i potknął się o jakiś większy odłamek sufitu. Za nim rozległ się donośny, wściekły głos. Hel ostrożnie i powoli zaczął unosić ręce do góry i obrócił się. Czas potrenować swoją grę aktorską. Bo zakładał, że Mroczny widzi w nim tylko człowieka. - J-ja nie rozumiem! Proszę, pozwól mi odejść! - starał się wyglądać na nieco przerażonego i tak dalej. Niby jego duma mogła trochę zaboleć, płaszcząc się przed wojownikiem, ale Hel bardzo się zmienił od kiedy przybył do Midgardu. I nauczył się grać na innych warunkach, niż miał w zwyczaju. Do walki był jeszcze czas, a może uda mu się podchwycić istotne słówko lub dwa, skoro rozumiał mowę Svartalfheimu? Dopiero teraz miał tak naprawdę okazję obejrzeć stan wnętrza świątyni. Co dziwne, nie dopatrzył się żadnego krateru, a w samym środku było o wiele mniej zniszczeń, niż podejrzewał, że zobaczy. Tak jakby coś wleciało i błyskawicznie zatrzymało się tuż nad podłożem. A i ogień nie był wszędzie, co było bardzo istotne. Dostrzegł też, że elf spogląda za niego, najwidoczniej pochłonięty czymś innym niż marny Midgardczyk w jego świątyni. Hel zerknął za siebie, zaciekawiony. - O-cho. - szepnął cicho, gdy jego oczom ukazała się postać kobieca o nieco..kosmicznej naturze. Wszak bijąca od niej energia nie była normalnym zjawiskiem u tej cywilizacji. Strój kobiety wyglądał, jakby sporo miał już za sobą, zaś ona sama prezentowała się zupełnie inaczej - piękna, wypoczęta twarz z ciekawskim spojrzeniem lustrująca dwóch mężczyzn. Nie do końca wiedział czego ma się teraz spodziewać...i czy nie powinien już się zmienić. Ale jeśli to zrobi.. czy nie zostanie to potraktowane jako akt agresji? - Kim jesteś? - spytał łagodnie, zapominając o masce strachu i rozpaczy. W razie czego przyszykował się na odskok w bok i dostęp do broni. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Wnętrze Czw Gru 17, 2015 1:23 pm | |
| Dr. Doom wylądował bardzo blisko tajemniczego budynku. Wyszedł z swojego samolotu raźnym krokiem, a za nim podążyły jego maszyny bojowe. On i jego roboty udały sie do środka zbombardowanej asteroido-podobnym czymś świątyni. Był w gotowości bojowej. W każdej chwili oddział droidów był w stanie rozstrzelać swymi karabinami laserowymi dowolny cel. Victor szedł energiczym marszem i rozglądał się uważnie co chwile sprawdzając odczyty źródła energii. Po krótszej chwili spotkał bardzo dziwną scenę. Mroczny Elf mówił coś do wyglądającego na zwykłego człowieka osobnika, a bardzo blisko nich znajdowała się żarząca w dziwny sposób postać. Odczyty wskazywały, że to ta płomienna istota jest źródłem energii. Ale jak dokonać ekstrakcji z żywego organizmu? Czy zabicie nie spowoduje eksplozji, bądź ujścia energii. Victor przemówił do dziwnej gromady istot: -Jam jest Victor von Doom. Geniusz. Wynalazca i władca Latverii. Przybyłem tu po potencjalne źródło energii, a okazuje się, że jest to forma życia. Jest to jakiś rodzaj żartu? Jeśli tak to osoba, która ma zamiar się śmiać zostanie rozstrzelana. Po ostatnich śmiertelnie poważnych słowach roboty wynierzyły w znajdujące się tu osobistości. Dr. Doom zwieńczył całe przedstawienie słowami: -Raczcie uważać na słowa jeśli nie chcecie skończyć martwi. Jeśli wszystko potoczy się prawidłowo pomożecie mi i zostaniecie hojnie wynagrodzeni. Na pierwszy rzut oka mam złe intencję, ale jeśli mnie wysłuchacie to zrozumiecie, że sprawa jest słuszna. Umowa stoi? Roboty wciąż ani drgnęły gotowe do szybkich salw śmiertelnych, bądź ogłuszających pocisków. Wolą ogłuszyć tutejszych osobników. Dobrze jest mieć wroga zabitego, ale jeszcze lepiej po swojej stronie.
Ostatnio zmieniony przez Victor von Doom dnia Sob Gru 19, 2015 9:24 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wnętrze Sob Gru 19, 2015 3:10 pm | |
| Kosmiczna istota nie odpowiedziała na pytanie Helbindiego - co mogło po części wynikać z faktu, że straciła nim zainteresowanie, bo jej spojrzenie powędrowało dalej, za niego, a ku Doomowi, który opuścił właśnie korytarz i wraz ze swoimi robotami wkroczył do głównej sali. Jego widok również zdawał się nie robić na tej kobiecie większego wrażenia... Lecz nie mniej jednak ta zauważalna z jej brwi podjechała w górę. Podczas gdy nowo przybyły przemawiał, "żywe źródło energii" uniosło jedną rękę na bok w taki sposób, że utworzyła ona kąt prosty względem tułowia. Na czubkach jej palców praktycznie przeskoczyły iskry, które jednak stopniowo powędrowały dalej, a za sobą pozostawiały... Najwyraźniej jakiś materiał, złocisty i przylegający ściśle do ciała, również emanujący widoczną gołym okiem poświatą. Odtwarzała na sobie ubranie? Wyładowania najprawdopodobniej rozeszły się z ramienia istoty w innych kierunkach, jednakże to zasłaniały już jej włosy, przez co w tej chwili nie sposób było stwierdzić jak dokładnie wyglądał jej nowy kostium. Z pewnością błyszczał tak, jak do tej pory jej ciało, więc najwyraźniej w żaden sposób nie blokował przepływu energii... I prezentował się właściwie jak druga skóra.
Krótka uwaga - kolejki nie ma, odpisujecie dowolnie, byle tylko jeden raz pomiędzy mg... Chyba że zaznaczę, że możecie napisać więcej postów w danej turze.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wnętrze Sob Gru 19, 2015 7:47 pm | |
| - Sy'hta roma - Odezwał się ponownie elf w swoim języku, wpatrując się teraz w istotę, która stała przed nim. Głos jednak był bardzo spokojny, prawdziwie pozbawiony nutki złości czy gniewu. Mężczyzna dobrze wiedział, że musi zachować swoje emocje gdzieś dalej, aby nie rozdrażnić osoby stojącej przed nim - "kobiety" z innego świata, wręcz taka z którą sam elf mógłby się utożsamić. Przecież też nie był z tego wymiaru. - Akibo'ta suta estarra - Z wyciągniętą ręką ostrożnie podchodził do istoty stojącej przed nimi. Każdy groźniejszy ruch, który ona mogłaby wykonać, Seith cofał się w tył dając jej do zrozumienia, że nie ma zamiaru z nią walczyć. Ale wtedy do świątyni weszła kolejna istota okuta w czymś rodzaju zbroi z zielonym płaszczem. - Sute'rebita Midgarda! - Odwrócił się do niego Seith. W jego oczach pojawiły się iskierki będące zwiastunem albo uwolnienia emocji, albo kamuflowania innych. Sytuacja wyglądała na napiętą, a sam elf nie przepadał za istotami stojącymi w jego świątyni. - Jak śmiecie przychodzić tutaj obaj do miejsca mojej operacji. Powiedzcie mi to?
Tłumaczenie: Sy'hta roma - Zidentyfikuj się. Akibo'ta suta estarra - Nie zrobię ci krzywdy Sute'rebita Midgarda - Przeklęty Midgardczyk |
| | | Helbindi
Liczba postów : 64 Data dołączenia : 08/09/2012
| Temat: Re: Wnętrze Nie Gru 20, 2015 12:28 am | |
| Nie spodziewał się, że zostanie zignorowany przez tę istotę tak szybko, więc poczuł nagłą falę rozczarowania i swego rodzaju gniewu (w dużej części głównie dlatego, iż nadal nie wiedział, z kim ma do czynienia). Zaraz po tym, jak odezwał się do kobiety, do wnętrza świątyni wstąpił orszak blaszanych żołnierzy, prowadzonych przez.. blaszanego mężczyznę w zielonym płaszczu. Co za gust, co za finezja! Nie tylko olbrzymowi nie spodobało się wtargnięcie nowego intruza - elf najwidoczniej chciał się zbliżyć i "zaprzyjaźnić" z kobietą jeszcze wcześniej niż on, również ignorując obecność blondyna. Cóż. Na jakiekolwiek słowo od niego Hel nie musiał długo czekać - odziany w zbroję od stóp do głów od razu postanowił się przedstawić i wyjaśnić swoje zamiary. Helbindi ze znużeniem wpatrywał się w mówiącego, jednym okiem zerkając to na dwójkę za nim. Niefortunnie stał pośrodku całego zamieszania, jak zwykle. Jego strefa komfortu została naruszona jeszcze bardziej, gdy cały tuzin robotów wymierzył z broni w ich kierunku. Nie wiedział, co bardziej go poirytowało - ta błazeńska przemowa owego "władcy" czy sposób, w jaki dyktował warunki "umowy". Zastanawiał się, czemu wcześniej nie usłyszał o czymś takim jak Latveria ani o przesłynnym Doktorze Doomie, szczególnie w kombinacji słów "geniusz, władca, wynalazca". A przecież studiował on od jakiegoś czasu historię Midgardu, sięgając nawet do polityki. Jedno jest pewne - ów mężczyzna miał na swoje rozkazy całkiem spory oddział, a on nadal był w człowieczej formie, z Mrocznym Elfem i przybyszem z gwiazd za plecami . Stracił orientację, kto może być gorszy. Wojownik ponownie przemówił, tym razem raczył jednak użyć wspólnej mowy, co w teorii miało im pomóc go zrozumieć. Jasnowłosy ponownie przybrał maskę zdziwienia i dezorientacji, spoglądając na jednego, to na drugiego. - J-ja tylko podróżowałem! I, i byłem ciekawy, bo.. taka podejrzana kometa w tak nietypowym miejscu? W sumie to ja może sobie pójdę.. - powoli, krok za krokiem, zaczął on przemieszczać się wgłąb pomieszczenia, szukając jakiegoś przejścia czy.. w sumie sam nie wiedział. Zniszczeń było tak naprawdę niewiele, a ten elf musiał mieć jakiś środek transportu czy broń, która mogłaby mu jakoś podratować skórę w tym momencie. Miał nadzieję, że jego roztargnienie na twarzy i szok, który starał się odegrać, pomogą mu w uniknięciu strzału od blaszanych żołnierzy. - W-w czym ja mógłbym być potrzebny wielkiemu Doomowi? - uśmiechnął się nerwowo. Taa, wielkiemu Doomowi. O, wielki władco, wynalazco i geniuszu, Victorze von Doom! Padam na kolana przed tobą. Helbindi nie mógł powstrzymać kąśliwych uwag, które przebiegały mu przez umysł w tym momencie. Pompatyczne wejście mężczyzny jedynie go rozbawiło, ot co. Już mógł chociaż zatrudnić sobie herolda do czynienia powinności tego pokroju, nie sam wykładać niczym kawę na ławę swoją świetność. Tak naprawdę owo "żywe źródło energii" mało go interesowało. Nie widział w niej żadnej okazji ani korzyści, a i tak wątpił, by był w stanie nad nią zapanować czy chociaż zawrzeć jakikolwiek układ, by nie stracić na tym zbyt wiele. Interesował go arsenał elfa. Widać było, że jest związany z tym miejscem, musiało ono stanowić swego rodzaju dom dla svartalfheimskiego rozbitka. Dlatego też wierzył w obecność przedmiotów na jej terenie, które jakoś mogłyby urozmaicić życie Jotuuna. Ręce miał nadal lekko uniesione, okazując swoją bezbronność, lecz był przygotowany do błyskawicznej przemiany. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Wnętrze Nie Gru 20, 2015 6:00 pm | |
| Dr. Doom szedł powoli ku istotom znajdującym się w środku. Chciał sie zbliżyć jak najbardziej do żarzącej istoty i się jej przyjrzeć. Wszak tak naprawdę tylko ona go interesowała. Jego roboty szły obok siebie w szyku. Dwadzieścia maszyn ustawiło się w cztery rzędy. Każdego robota od innego najbliższego oddzielało przynajmniej dwa metry na wypadek ładunku wybuchowego, lub innego ataku obszarowego. Broń była wciąż w pogotowiu. Zastanawiał się nad słowami które usłyszał. Następnie zwrócił się obliczem i głosem do elfa: -Ja jestem intruzem? Ziemia to mój dom, a możliwe, że za niedługo region panowania. To ty znajdujesz się daleko od planety macierzystej. Taka placówka jak ta nie powinna istnieć. Fachowo takie działania jakie są tu prowadzone to szpiegostwo. Mam czekać, aż wezwiesz całą flotę Svartalheimu i rozpoczniesz inwazję? Będę bronił swoich przyszłych poddanych. Następnie zwrócił się do człowieka stojącego obok: -W niczym kimkolwiek jesteś... Jak już wcześniej powiedziałeś: W sumie to ja może sobie pójdę. Możesz wyjść. Moje maszyny nie będą Ci w tym przeszkadzać cywilu. W odziale zrobił się jeszcze większy rozstęp tak, by blondyn mógł przejść bez przeciskania się. Dr. Doom zaczął się rozglądać po świątyni. To było dość specyficzne miejsce. Następnie kontynuował mowę zwróconą do elfa: -Po małym zastanowieniu powinniśmy sobię w takim razie zadać pytanie. Czy to my naruszamy twoją operację, czy to ty ingerujesz w nasze sprawy swoją operacją? Jestem rad i nie rad, że ta kometa się tu rozbiła. Rad, że twój precedes został wykryty. A nie rad, że ta biedna istota straciła swój środek transportu. Wskazał delikatnie ręką na płonącą damę. -Ja się przedstawiłem. Może teraz wasza kolej? |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wnętrze Nie Gru 20, 2015 10:17 pm | |
| Kobieta w dalszym ciągu w żaden sposób nie reagowała, podczas gdy obecni we wnętrzu budynku mężczyźni wymieniali się uwagami... Choć w pewnym momencie kąciki jej ust powędrowały w górę. Malujący się na jej obliczu uśmiech był rzeczywiście śliczny, ale z drugiej strony prezentował się dość... Złośliwie? Być może to za mocne słowo. Poniekąd figlarnie, ale w sposób, który nie sugerował niczego dobrego? Tak lepiej. Dyskusja jeszcze trwała, gdy ona obróciła się już bokiem do towarzystwa; wówczas zresztą wypowiadał się akurat Doom, który wybrał właśnie ten moment, aby wskazać na tę istotę gestem ręki. Jej spojrzenie padło na wyżej wymienioną kończynę... No, a przynajmniej tak się mogło wydawać - sądząc po subtelnym ruchu jej głowy - bo w końcu oczy miała kompletnie puste, w całości białe, więc nie sposób byłoby stwierdzić gdzie dokładnie patrzyła. -Skończyliście już kupczyć i rozporządzać tym, co nawet do was nie należy?- spytała w końcu, a choć nie podnosiła tak naprawdę głosu, to jednak słychać ją było doskonale. Być może miało to coś wspólnego z architekturą tego miejsca, może dźwięk niósł się tutaj aż tak dobrze? Takie wyjaśnienie brzmiało chyba najlogiczniej. Grunt, że kobieta nie zdawała się być zła czy zirytowana ich działaniami... A raczej póki co słowami. Ton jej głosu wskazywał raczej na coś na kształt zaintrygowania, choć równie dobrze mogła go po prostu użyć umyślnie, aby zamaskować inne uczucia. Kiedy obróciła się jeszcze trochę, teraz stojąc już przodem do zebranych, można było rzucić okiem na jej kostium... Lecz tak naprawdę wiele to nie dało. Strój emanował złocistą, wręcz ognistą energią, na rękach i nogach wydawał się jaśniejszy i pokrywał praktycznie całe ciało - poza samą twarzą. Włosy istoty przemieszczały się powoli pomimo braku wiatru; właściwie to zachowywały się trochę tak, jak gdyby znajdowały się pod wodą, a nie na powietrzu. Kobieta wciąż przebywała na zniszczonym podeście, w którym powstało kilka głębokich, choć wąskich dziur... Chyba dokądś prowadzących?
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wnętrze Wto Gru 22, 2015 9:29 pm | |
| - Seith avt Svartalfheim, a twoje sprawy związane z panowaniem nad tą planetą są dla mnie błahe. Dopóty nie wtrącacie się w moje cele jesteście wszyscy dla mnie obojętni. Nie ważne co zamierzacie czynić poza tym miejscem, ono jest moim miejscem operacji. Oparte na dekretach międzyplanetarnych podróży pomiędzy światami, które brzmi, że osoba przybywająca na czas wykonania swojego zadania ma prawo żądać kawałka terenu na miejscu w którym się znajduje. A że znalazłem się tutaj to tym samym powołując się na wcześniej wymieniony dekret mówię ci, Victor var Midgard, że mam prawo mówić, że jestem tutaj właścicielem do czasu ukończenia mojego zadania. Czy ci się to podoba czy nie. - żachnął się elf, recytując formułkami jak wyrzucane byłyby z rękawów. Seith trwał dalej w swoim postanowieniu powołując się tym, że jest żołnierzem, a obowiązuje go święty kodeks ustanowiony przez Svartalfheim. Nie będzie się płaszczył przed nikim innym niż przed swoimi władcami. Dodatkowo już personalnie także przez sposób w jaki wyrażał się odziany w blachy mężczyzna. A jednak wciąż pozostawały dwie kwestie, które powodowały, że żołnierz nadal patrzył na wszystkie znajdujące się tutaj istoty. - Ten Midgardczyk także nie może stąd wyjść. Widział już stanowczo za dużo, aby pozwolić mu na odejście. Nie wiemy co wypapla innym podobnym do was. To co tutaj dzieje nie wchodzi i nie wychodzi z tego pomieszczenia. Kobieta... - Tym razem wzrok białowłosego skierowany został na kobietę, która właśnie mówiła coś o nich. - ...Nie jest naszą własnością. Jest istotą, a wszystkie istoty w układzie planetarnym i galaktycznym są wolne i mogą decydować o czym chcą, dopóty nie zagraża to innemu bytowi. Także, Victorze var Midgard, zważaj na swe słowa. Ona nie jest kimś kogo możesz znieważać, przeczuwam, że jest o wiele silniejsza od nas.
Seith odwrócił się do kobiety, idąc o kilku kroków w przód zachowując odpowiedni dystans niełamiący zasady strefy osobistej. Patrzył na kobietę z lekko obniżonymi brwiami, ustami wąsko zaciśniętym, a wzrokiem zachęcającym do współpracy niż rozlewu krwi. - Jak mówiłem, istoto, nazywam się Seith avt Svartalfheim. Chciałbym dowiedzieć się co sprowadza Ciebie do miejsca w którym obecnie znajdujemy się. Dodatkowo... - Oglądając się za nią na tyle na ile mógł, zerkając na kobietę - ...czy mamy się ciebie bać? Nie jesteś zwiastunem zagrożeń? |
| | | Helbindi
Liczba postów : 64 Data dołączenia : 08/09/2012
| Temat: Re: Wnętrze Wto Gru 22, 2015 10:19 pm | |
| Wspaniale, teraz każdy po kolei wygłaszał wielką przemowę an temat tego, jaki jest istotny. Nie czekają zbyt długo, od razu ruszył przed siebie, gdy wspaniałomyślny von Doom udzielił mu pozwolenia. Nie zwrócił uwagi, w którą stronę podąża blondyn, co było jeszcze bardziej zadowalające. Od razu ruszył w kierunku, o dziwo, płonącej świetlistej postaci. A konkretnie w stronę dziwnych, obiecująco wyglądających szczelin, które miała pod stopami. Czyżby podziemne pomieszczenia? Zwinnie pokonał połowę drogi do swojego celu, gdy elf obdarzył ich szybkim kursem doszkalającym na temat dekretów międzyplanetarnych. Z każdym słowem jego brwi unosiły się wyżej i wyżej. Helbindi nie miał pojęcia skąd białowłosy zdobył te wszystkie zasady, brzmiały jakby były wyssane z palca. Doom miał trochę racji - mógł oskarżyć svartalfheimskiego wojownika o szpiegowanie, lecz ogłaszając się z góry przyszłym władcą tych ziem i grożąc wywołaniem wojny - cóż, lekko przesadził. Póki co, Latverski władca sam wywoływał powód do konfliktu, jawnie grożąc jedynemu przedstawicielowi innej cywilizacji, który mógł w sumie ubiegać się o stanowisko ambasadora. Tylko że tego nie robił, chciał być niezauważony. I w jakiś sposób, ten prosty plan zwyczajnie nie wyszedł. Po krótkich słowach kobiety, obaj mężczyźni postanowili jednogłośnie uświadomić wszystkich dookoła i samych siebie przy okazji, że nie stanowią zagrożenia dla niej, oczywiście pragnąc dla niej jak najlepiej, et cetera et cetera. Helbindi wywrócił oczyma. Rozumiał ich strach - wszak wyglądała ona na taką, co gestem dłoni potrafiła zmieść ich wszystkich z powierzchni Ziemi. Po części już to robiła jeśli chodziło o olbrzyma. Ciepło dookoła było nieznośne. Ignorując Seitha oraz jego władczy zakaz opuszczania budynku (bo i tak tego nie robił. Jeszcze), krok za krokiem był bliżej szczelin. Jak zauważył, nie mógł się teraz przemienić. Były one takich rozmiarów, iż akurat mógł się teraz przez nie przecisnąć, w postaci trzymetrowego Jotuuna byłoby to niewykonalne. A więc nadal mam udawać bezbronną owcę. - zmarkotniał, spoglądając na otoczenie. Nikt jeszcze nie strzela, Seith nie przyzywa swoich bogów, a kobieta....hm. Jeszcze go nie spaliła. Ostrożnie podniósł wzrok do góry, chcąc wyczytać jakieś emocje z jej twarzy - co było trudne kiedy nie miał pewności w którą stronę kieruje ona swoje spojrzenie. Zastanawiał się, czy jeśli wskoczy, to go zaatakuje - był praktycznie kilka metrów od niej. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Wnętrze Wto Gru 22, 2015 11:06 pm | |
| Dr. Doom był iście zażenowany. Czy ten elf był pijany? Szalony? Pod wpływem środków narkotyzujących? Nie był pewien. Po zwykłym Homo Sapiens Sapiens jako "doktor" byłby wstanie określić od razu. Tutaj sprawa była nieco bardziej skomplikowana. Svartalheimczyk wymyślił sobię kilka zasad między gwiezdnych, oraz zapomniał stuprocentowo etykiety. Victor uśmiechnął się pod nosem czego oczywiście inni nie widzieli z faktu posiadania maski. Najpierw odezwał się do kobiety: -Wybacz mi, Droga Damo, jeśli Was uraziłem. To nie tak miało zabrzmieć oczywiście... Ukłonił się przed nią lekko, a następnie się wyprostował. Obrucił się lekko w stronę Seitha i dalej kontynuował jakże drętwą i bezowocną mowę: -Seith art Svartalheim. Nie jesteś oficialnym abasadorem Svartalheimu. Nie jest też to oficialny azyl Stanów Zjednoczonych Ameryki. Inne umowy, które mogłyby Was wiązać. Ten pakt, który wspomniałeś zapewne nawet nie istnieje. I jaki ma sens wasza mowa: Midgarczyk za duż wie. Nie możemy go puścić, ale kiedy zwracasz się do tej damy to każdy może być wolny? Cóż to za non sens i paradoks? Zmysły Wam się pomieszał czy może jednak przetrzymywałeś tu jako więźnia tego człowieka? To by tłumaczyło, aż tak wielki strach i zakłopotanie, które z wielką łatwością można wyczytać z jego oblicza. Wyjawisz mi cel swojej misji. Przedstaw mi swoje uprawnienia na papierze, albo innym trwałym środku zapisu. Jeśli je masz i są prawidłowe to nie będę ingerować. Jesli ich nie masz i uznam, że nie powinna mieć miejsca ta misja zostawię Ci trzy opcje do wyboru. Uklęknąć, odlecieć i nie wracać więcej, lub zginąć. Zrobił kilka kroków przeglądając uważniej strukturę budynku i analizując czy na pewno nigdzie nie ma pułapki. Rzucił na koniec swojego monologu skierowanego do elfa krótkie: -Dosyć ładna architektura jak na lud, który zmyśla konwencje między galaktyczne. Odwrócił się znowu do żarzącej damy i przez bardzo krótka chwilę przygladał się. Na pierwszy rzut oka nie przypominała mu nikogo. Gdy trochę głębiej poszperał w pamięci coś zaczęło mu świecić, ale nie wiedział co. Istota albo była pradawna, albo pochodziła spoza ziemi. Możliwe, że jedno i drugie. Na dokonanie ekstrakcji wciąż nie miał pomysłu. Istota o nieskończonej energi i walka? Nie była to najlepsza opcja: -Tak, więc droga Panno.... I w tym miejscu sugestywnie pomachał ręką w geście tego, by rozwinęła jego myśl i przedstawiła swoje nazwisko. Bardzo może to pomóc w przypominaniu sobię informacji, albo ogólnym poznawaniu jej. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wnętrze Sro Gru 23, 2015 12:19 am | |
| O dziwo nieznajomej zdawało się nie przeszkadzać to, że zbliżał się do niej Helbindi; właściwie to nie zwracała na niego większej uwagi, przez co zarazem nie sprowadzała na niego zainteresowania pozostałych dwóch osobników. Nie miała nic przeciwko jego działaniom? A może pozwalała mu trwać w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa, aby potem zabawić się nim jak kot myszą? Pierwsza opcja zakładała, że kobieta wiedziała do czego w ogóle zmierzał, druga zaś - że była na tyle silna, by mu zagrozić... Obie więc stanowiły jedynie domysły i to w dodatku zaledwie dwa z wielu możliwych w tej sytuacji. Seith miał mniej szczęścia. Już sam fakt, że elf przemówił w trakcie wypowiedzi tej istoty niezbyt się jej spodobał - czego w żadnym razie nie kryła, gdyż niezadowolenie jawnie odbiło się na jej twarzy pod postacią skierowanych nagle lekko w dół kącików ust oraz zmarszczonego czoła. Kolejne słowa sprawiły dodatkowo, iż kobieta uniosła dumnie głowę, a otaczająca ją aura jakby się zmieniła... Nie dało się tego stwierdzić gołym okiem, bardziej wyczuć - instynktownie, zupełnie tak, jak czasami wyczuwało się niebezpieczeństwo pomimo braku świadczących za nim faktów. -Nie obchodzi mnie czego byś chciał- poinformowała elfa tonem wbrew pozorom spokojnym i chłodnym, który siłą rzeczy nie pasował do reszty jej zachowania. Trzeba jej przyznać, że przynajmniej nie owijała w bawełnę i przeszła od razu do rzeczy... Nawet jeśli skupiła się tylko na drobnej części wszystkich wypowiedzi Seitha. Spoczywające wokół niej fragmenty zawalonego sufitu zadrgały wyraźnie, nim niewidzialna siła odepchnęła je w stronę przeciwną do kobiety - tym samym w pewnym sensie wyznaczając fizyczną barierę pomiędzy nią i pozostałymi osobami zebranymi we wnętrzu budynku. Może i przeskoczenie nad nimi nie stanowiłoby wielkiego wyzwania, a jednak przekaz zdawał się jasny... Czy może nie do końca? Grunt, że większość podestu została dzięki temu oczyszczona - lecz poczynania istoty na tym się nie zakończyły. Leżące wokół niej drobne kamyczki poderwały się w powietrze, które z kolei zaczęło jakby falować... Jak gdyby właśnie szybko się rozgrzało. Sama postać uniosła się może sekundę czy dwie później - na wysokość około dwóch metrów. Jej spojrzenie powędrowało ku górze. Dla Helbindiego oznaczało to wolną drogę do wyrw w podeście - o ile by się pospieszył i zaryzykował spotkanie z być może gorącym powietrzem. Dla pozostałych dwóch mężczyzn... Trudno powiedzieć. Kobieta najwyraźniej poczuła się obrażona, ale czy to właśnie z tego wynikało jej zachowanie? A może posiadała jakąś inną motywację?
|
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Wnętrze Sro Gru 23, 2015 4:29 pm | |
| Dr. Doom był znużony do czasu, aż żarząca kobieta zaczęła robić jakąś dziwną rzecz. Zdziwiło go to, że Helbindi podchodzi do niej zamiast schować się za robotami. Kolejny ma niepokolei w głowie, albo szuka guza. W sumię na jedno wychodzi. Victor stał z rękami skrzyżowanymi na piersi i oglądał wszystko uważnie. Do czego szykowała się dama? Czyżby czuła się urażona słowami elfa? Nie zdziwiłoby to Dr. Dooma. Roboty skanowały powoli całą świątynie i wciąż nic nie wykryły. Nie robiły dużych ruchów, by nie wzbudzić niepotrzebnych podejrzeń. |
| | | Helbindi
Liczba postów : 64 Data dołączenia : 08/09/2012
| Temat: Re: Wnętrze Pią Gru 25, 2015 6:32 pm | |
| Sytuacja robiła się coraz lepsza, bo towarzystwo zaczęło się wzajemnie nakręcać i nakręcać. Wspaniały Doom naprostował to, co Helbindi w myślach mu zarzucał. No, mniej więcej. Chyba się opamiętał, bo próbował trochę poblefować i skierować tę rozmowę na właściwy tor, przedstawiając się z jak najlepszej strony. Ale wątpił, by ktokolwiek to kupił. Gołym okiem widać, że jet to mężczyzna, który posiada niesamowity intelekt, ale do celu zmierza po trupach. Zdecydowanie trzeba się trzymać od niego z daleka. Jedyny plus, jaki sobie zarobił u olbrzyma był za to, że faktycznie był pod wrażeniem jego gry aktorskiej. Lodowemu władcy to schlebiało. Głos kobiety wyrwał go z krytycznych przemyśleń i sprowadził go znowu na ziemię. Ach, jak łatwo mu było odpłynąć w tak niesprzyjających warunkach. Bo przecież jego życie było w niebezpieczeństwie. Fala odłamków powędrowała w ich stronę. To znaczy w stronę Seitha avt Svartalfheim oraz Victora var Midgard, bo sam Helbindi był za blisko istoty, więc szybko się zorientował co ma w planach i padł płasko na ziemię. Chwilę później był tuż za jej barierą. Nie wiedział jak mu się to udało, ale był z siebie niemal zadowolony. Podniósł głowę do góry i z rosnącym niepokojem obserwował poirytowanie kobiety wywołane przez (prawdopodobnie) samą ich obecność - i zaczynało się robić gorąco. Dosłownie. Niewiele myśląc, Hel postanowił wykorzystać swoją szansę i wskoczyć do szczeliny. Poderwał się na równe nogi, pokonując ten krótki dystans tak szybko, jak tylko mógł. Nikt nie blokował mu drogi, a jej wcześniejsze działanie z fragmentami sufitu oczyściły mu drogę. Miał nadzieję, że pod spodem będzie nieco chłodniej... O ile nie wpadnie w dziurę bez wyjścia. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wnętrze Pon Gru 28, 2015 11:06 am | |
| Seith dłużej nie zastanawiał się nad tym, na co kobieta miałaby zamiar pozwolić Midgardczykowi, który o dziwo z chęcią postanowił pójść w kierunku wyrwy. Oj, nie spodobało się to elfowi, który postanowił zakrzyknąć. - Nie! To nie jest jego! Nie zezwalam. Chyba, że jest zwykłym złodziejem, który pragnie zagarnąć coś, co należy do kogoś innego. Na chwałę Svartalfheimu, nie pozwalam. Twarz elfa wykrzywiła się w grymasie złości i gniewu na to, że zwykłe istoty mogą sobie rządzić jego dobrem. Wynikałoby z tego, że Seith jest tylko jakimś podrzędną istotą, robaczkiem, który można wykorzystywać jak chce się... Ale nie, na to nie pozwoli. Nikt nie będzie wchodził sobie od tak do jego bazy, chcąc ukraść coś, co należy do niego. Zaciskając mocniej swe dłonie w kształt pięści, Seith podniósł się z ziemi napinając całe swoje ciało. Pojedyncze żyłki pojawiły się na jego ciele, a sama twarz kształtowała się w wyraz chęci... mordu? - Aet ver'ga, zurufoka! - Krzyknął do wszystkich znajdujących się w świątyni ludzi. Cóż, nie atakował on jednak kobiety, a postanowił Midgardczyka. Rąbnął pięścią z wyskoku w podłoże. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wnętrze Wto Gru 29, 2015 8:26 am | |
| Szybka reakcja Helbindiego pozwoliła mu dotrzeć do podestu - do którego zresztą nie miał daleko - nim ktokolwiek zdążył stanąć mu na drodze. Minusem sytuacji z pewnością było to, że temperatura w tym miejscu rzeczywiście mocno podskoczyła, może nie do tego stopnia, by pozostawić na skórze oparzenia, nie licząc ewentualnego zaczerwienienia, lecz i tak bardzo nieprzyjemnie... Szczególnie dla Lodowego Giganta, przyzwyczajonego przecież do dużo niższych temperatur. Co ciekawe, ten gorąc najwyraźniej nie rozchodził się dalej, tylko utrzymywał na tym konkretnym terenie. Szczeliny w kilku miejscach były wystarczająco szerokie, aby Helbindi mógł spróbować dostać się na dół... Zakładając oczywiście, że coś się tam w ogóle znajdowało, a takiej pewności nie posiadał. Szczęśliwie dla niego pęknięcia sięgały na tyle głęboko, że przebiły się przez całą grubość podestu, nawet jeżeli zwężały się u dołu, dzięki czemu mężczyzna mógł osunąć się niżej... Bo o swobodnym spadku nie było raczej mowy - za mało miejsca. Do czasu. Gdzie warstwa podestu się kończyła - tam zaczynała się pusta przestrzeń, na dodatek praktycznie pogrążona w mroku, bo oświetlana tylko przez te wyrwy. Tutaj nie było już jak wyhamować, bo ściany znajdowały się zbyt daleko od siebie; upadek nie był miły, ale dla Giganta nie stanowił zagrożenia. Uderzenie o dno szybu aż poderwało w górę całą masę gryzącego pyłu, krztuszącego i gryzącego w oczy. Przynajmniej rzeczywiście na dole było chłodno. Mniej więcej w tym czasie Seith przeprowadził swój atak na podłogę - tyle że siłą rzeczy w całkiem sporej odległości od podestu, którego fragmenty co prawda zadrżały i sypnęły ku Helbindiemu kolejną dawkę pyłu oraz mniejszych lub większych odłamków, lecz mimo wszystko wytrzymały. Uderzenie utworzyło wgłębienie w podłożu, od którego rozeszła się siatka pęknięć, ale trudno byłoby powiedzieć jak głęboko sięgała. Wciąż unosząca się w powietrzu kobieta nie zwróciła na to wszystko uwagi - jak gdyby zupełnie nie interesowały jej poczynania zebranych, o ile nie były wymierzone przeciwko niej... I pewnie tak właśnie prezentowała się sytuacja. Istota w dalszym ciągu wpatrywała się w górę, a wyraz jej twarzy można by było określić mianem wyczekującego... Lecz stopniowo zaczęła marszczyć czoło, jak gdyby coś coraz mniej jej w tym wszystkim pasowało. Co takiego - okazało się już po chwili, bo bez żadnego ostrzeżenia w resztki dachu z rozpędu coś walnęło od zewnątrz, zasypując Seitha, Dooma i jego roboty kolejną dawką gruzu oraz ognia. Przez sekundę czy dwie można już było pomyśleć, że - cokolwiek to było - po uderzeniu w podłoże utworzy krater, doszczętnie zniszczy najbliższą okolicę... Ale nie, zamiast tego zatrzymało się gwałtownie jakieś cztery metry nad ziemią, blisko kobiety - i ze sporą dozą prawdopodobieństwa właśnie z jej woli. Dokładniejsze przyjrzenie się obiektowi dowiodłoby, iż był to najwyraźniej jakiś pojazd - latający lub kosmiczny. Ustalenie czegoś więcej na temat jego pochodzenia mogłoby się okazać trudne, gdyż został mocno uszkodzony; teraz dało się po nim poznać jedynie to, że był dość płaski... Choć równie dobrze mógł po prostu utracić sporo elementów, przez co zmienił się jego kształt. Powłoka zewnętrzna po części się stopiła, lecz w niewielkim stopniu; dziury i braki wskazywały raczej na to, że ktoś lub coś go zaatakowało. Choć kobieta wyhamowała pojazd i utrzymywała go nieruchomo w miejscu, to jednak siłą rzeczy pęd powietrza zrobił swoje - a był wystarczająco silny, by odtrącić nawet te spore kawałki gruzu, a więc tym bardziej żywe istoty... Lecz świetlista istota nic sobie z tego nie robiła. Odchyliła głowę na bok, jak gdyby w zaintrygowaniu, a następnie uniosła rękę i poruszyła palcami, na skutek czego wierzchnia strona pojazdu rozpękła się na dwoje; kokpit zdawał się być pusty.
Helbindi może mieć tu już z/t i pisać dalej w następnym temacie.
|
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Wnętrze Wto Gru 29, 2015 11:11 am | |
| Dr. Doom był coraz bardziej poirytowany całą sytuacją. Dziwnie zachowujący się człowiek poprostu wskoczył w jakieś wyrwy. Elf tłukąc podłogę przekonał człowieka. I ten dziwny pojazd co spadł z nieba i wydawał się być sterowany przez kobietę. Ignorancja elfa będzie przyczyną jego zguby. Ostatnia osoba, która go zignorowała nie umarła tylko z powodu braku środków do morderstwa. Tym razem to się zmieni. Dr. Doom bez mrugnięcia brwią wydał technopatyczny rozkaz zastrzelenia elfa przez odział robotów. Maszyny bojowe Dr.Dooma były świetnymi strzelcami, więc nie było szans na spudłowanie. Elf nie miał gdzie uciekać, ani za czym się kryć. Druga połowa robotów skierowała się w miejsce gdzie poszedł czlowiek. Wykryły tam dzięki skanom specyficzną jednostkę mechaniczną. Dobrze, by było gdyby Victor przejął to. Zbadanie tego mogło dać wiele nowych możliwości, które pomogą mu spełnić jego ambicję. Sam Dr. Doom nie chcąc być jeszcze bardziej zakurzonym i zażenowanym całą tą farsą wyszedł z grobowca, który jeszcze grobowcem nie był, ale zaraz to się zmieni. Wychodząc na Dr. Dooma zaczął spadać gruz i płomienie dlatego błyskawicznie włączył pole siłowe, by te potencjalne zagrożenia się odbiły. Przez zbroję i tak, by nie zrobiło mu to za wiele obrażeń, ale wolał nie brudzić i nie tracić swojego płaszcza. Roboty płaszczy akurat nie miały, więc problemu to nie robiło.
Z/T dla Dr.Dooma Z/T dla 10 robotów bojowych schodzących za Helbindim 10 Robotów zostało by zabić Elfa, a potem obserować poczynania żarzącej istoty. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wnętrze Pon Sty 04, 2016 6:18 pm | |
| - Devellah, shat ta eve'fallah - Mruknął do siebie elf, krzyżując ze sobą swoje nadgarstki. Z oczu popłynęły mu wymuszone łzy, które oznaczały tyle, że przeprasza swoich bogów za to, co wyrządził temu światu. To co starał się robić zaczęło nabierać większego tempa. Podejrzana modlitwa spływała z jego ust, zatrzymując się na pewnym momencie. Opierając się na tym co już wykonał, Seith odwrócił się do nadchodzących robotów. - Droga istoto nie z tego świata. Wybacz mi to wszystko, ale potrzebuję chociaż jednej prośby. Jeśli dasz radę, przywróć mi do rąk moją zbroję i włócznię. Chciałbym to rozegrać honorowo, jak żołnierz. W swoim ekwipunku. - Zwrócił się do istoty będącej za jego plecami. Przejaw odwagi, a może głupoty? Nie patrzył na to elf, który właśnie wyskoczył w górę, biorąc pod uwagę swoją siłę, a także szybkość. Chciał uniknąć skupionego ognia, aby następnie przejść na drugą stronę i kopnąć jednego lub nawet dwóch roboprzybyszy Dooma. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wnętrze Wto Sty 05, 2016 2:23 pm | |
| Najwyraźniej żadna osoba obecna we wnętrzu świątyni nie uznała za stosowne na czas spróbować obronić się przed gruzem i płomieniami - bo co prawda Doom włączył pole siłowe, ale z ogromnym opóźnieniem, zaś swoimi robotami nie przejmował się w ogóle. Inna sprawa, że w tych okolicznościach i tak ciężko byłoby się za czymś schronić, więc siłą rzeczy wszystkich zebranych poturbowało i zdmuchnęło przynajmniej parę metrów dalej - rzecz jasna przewracając ich przy tym na podłogę. O dziwo miało to choć jeden plus, a mianowicie zepchnęło Dooma bliżej wyjścia - dzięki czemu mógł stosunkowo szybko ulotnić się z pomieszczenia, a następnie w ogóle z budynku, oczywiście po uprzednim zebraniu się z podłogi. To oznaczało, że w środku pozostali Seith, doomboty oraz ognista istota... No i Helbindi, który jednak przebywał teraz pod nimi i nie miał praktycznie żadnego wpływu na dalsze wydarzenia. Właściwie to płomienna kobieta również zdawała się teraz kompletnie nie interesować tym, co robili pozostali... Więc oczywiście zignorowała także i słowa Seitha, który - nawiasem mówiąc - mógł podnieść się z podłoża trochę prędzej od cięższych i mniej zwinnych od niego robotów. To pozwalało mu na wykonanie pierwszego ruchu... A dokładniej - w tym wypadku - skoku. Doomboty zaczęły do niego celować mniej więcej w momencie, gdy już opadał - więc akurat zdążył kopnąć jednego z nich w klatkę piersiową. Seith nie mógł oczywiście znać ani poziomu siły fizycznej, ani wytrzymałości swoich przeciwników, w związku z czym ciężko byłoby mu teraz ocenić czy lepiej byłoby walczyć w zwarciu czy też na odległość... Więc musiał najpierw trochę pokombinować.
|
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Wnętrze Sro Sty 06, 2016 7:38 pm | |
| Robot bojowy praktycznie nie odczuł ataku. Zwykłe kopnięcie z wyskoku istoty organicznej prawie nie było wstanie uszkodzić maszyny do zabijania. Dla pewności robot błyskawicznie obliczył co powinien uczyć i odsunął się wraz z atakiem, by siła, którą została wykorzystana została użyta do przesunięcia zamiast uszkodzenia maszyny. Głupie zachowanie elfa przypieczętowało jego śmierć. Gdyby zapytał Dr. Dooma o to czy może broń i poprosił o honorowy pojedynek Victor na pewno, by się zgodził. Był człowiekiem honoru i słowo honoru to najważniejsze jakie mógł komuś dać. Żarząca istota i tak traktowała ich z mniejszą uwagą niż czołg mrówkę. Cała dziewiątka robotów oczekiwała już w elfa i bez wahania wystrzeliła sławę pocisków. Nie było mowy, by Seith to uniknął. Pociski nie leciały centralnie w głowę, ponieważ wystarczyłoby małe odchylenie i cały ostrzał byłby bez sensowny. Pociski leciały w różne części jego tułowia, by zadać możliwe jak największe obrażenia z jak największą szansą trafienia. Wszystko było matematycznie obliczone przez procesory droidów. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Wnętrze Pon Sty 11, 2016 3:21 pm | |
| Tak naprawdę w tym momencie Seith nie miał nawet większych szans na obronę - nie w momencie, gdy celowało do niego dziesięć robotów, a on dopiero co wylądował na podłodze po kopnięciu jednego z nich. Jego ciało było co prawda wytrzymalsze od ludzkich, a doomboty używały standardowej amunicji - lecz trafienia tak czy siak nie należały do przyjemnych doznań. Gorzej byłoby tylko wtedy, gdyby pociski składały się z żelaza, ale na szczęście dla elfa z tego zrezygnowano już jakiś czas temu. Tak czy siak, większość kul dosięgnęła swojego celu, może kilka z nich chybiło - po części przez to, że Seith ruszał się sam z siebie, ale i dlatego, iż kolejne trafienia swoją siłą nieznacznie zmieniały ułożenie jego ciała. Pojedyncze uderzenia nie przebijały się przez skórę, lecz zdecydowanie ją uszkadzały - nie wspominając już nawet o tym, że obijały mięśnie i organy wewnętrzne. Gorzej było w miejscach, w których jeden po drugim lądowały kolejne pociski; tam skóra w końcu się poddawała. Być może dźwięki wystrzałów zirytowały kosmiczną istotę - a może po prostu zrobiła już tutaj wszystko, co zamierzała, bo w pewnym momencie "puściła" utrzymywany do tej pory nieruchomo w powietrzu wrak pojazdu, a ten opadł z hukiem na podest, tym samym pogłębiając powstałe w nim wyrwy i posyłając przez pomieszczenie falę krztuszącego pyłu. Kobieta nawet nie spojrzała na roboty i elfa; jej aura obróciła się w przylegające do ciała płomienie, z nich zaś rozłożyły się płomienne skrzydła, które uderzyły mocno - a ich właścicielka ruszyła w górę, przez dziurę w dachu opuszczając świątynię.
|
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Wnętrze Wto Sty 19, 2016 7:28 pm | |
| Roboty bezwzględnie nie przestawały ostrzału. Maszyna nie posiadała czegoś takiego jak litość. Strzelały, by uśmiercić cel. Zwłoki miały zostać zabrany, a potem podsane sekcji w Latverii. Te wyniki mogły być przydatne. Tyle leków można, by było wytworzyć z jego organizmu. Pięć robotów przestało strzelać i skanowało obiekt opuszczony przez płomienistą kobietę. Jeśli okazałoby się, że jest choć trochę przydatny i można z niego pozyskać coś przydatnego to jego też, by zabrały. Jeden roboty sprawdzał czynności życiowe elfa i czekał na jego niechybny zgon. Zadaniem było zebrać jak najwięcej przydatnych rzeczy i informacji toteż to robiły. Jeden z pięciu robotów, który kontynuował ostrzał podchodził do Seitha, by skręcić mu kark, bądź udusić jeśli będzie taka potrzeba. Elf musiał umrzeć. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wnętrze Sob Sty 23, 2016 5:00 pm | |
| - Bladde caruta - Wykrzyknął elf, wpatrując się w roboty posiadające jedynie jeden cel - zniszczyć go. Próbowały trafić Seitha, pozbawić jego głowy, a później nie wiadomo co zrobić z jego ciałem. Na to nie mógł sobie pozwolić, kierując się zarówno swoim honorem jak i kodeksem. Wyskoczył w górę, gdy tylko usłyszał pierwsze strzały za sprawą robotów. Obrócił swoje ciało w sposób próbujący przeskoczyć je tak, aby znaleźć się nagle za ich plecami. Spróbować szybko złapać za głowy dwa doomboty i uderzyć je z całą siłą nawzajem. - Nie weźmiecie mnie tak łatwo - Krzyknął elf, unikając kolejnych strzałów. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wnętrze | |
| |
| | | | Wnętrze | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |