Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Główna sala

Go down 
+4
Molly Hayes
Chase Stein
Nico Minoru
Loki
8 posters
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Główna sala Empty
PisanieTemat: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Sro Sie 19, 2015 9:23 pm

Główna sala Mw8v4i

Jako że baza znajduje się pod ziemią, brak tutaj okien; występuje za to cała masa stalaktytów, stalagmitów i całej reszty atrakcji tradycyjnie związanych z jaskiniami. Sprawia raczej ponure wrażenie, zawiera co nieco wynalazków, których pewnie lepiej byłoby nie ruszać, a także wielki obraz przedstawiający rodziców Runawaysów.

Bonusowe ujęcie:
Główna sala VW7NyAU

I z drugiej strony:
Główna sala 9uQX7jS
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Nico Minoru

Nico Minoru


Liczba postów : 51
Data dołączenia : 08/08/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Sob Mar 05, 2016 5:16 pm

Podróż z kawiarenki do bazy - nawet w tempie szybszym od spacerowego - zajęła trochę czasu, który Nico poświęciła w pierwszej kolejności na wątpliwości, następnie zaś na planowanie co dalej. Wciąż nie była przekonana co do wskazywania obcemu drogi do ich domu, jednakże w dalszym ciągu podejrzewała, że i tak by ją odnalazł... On, bo nawet po zmianie formy i tak nie myślała o kosmicie jako o "niej". Zmiennokształtność - zmiennokształtnością, ale ważniejsze było poczucie własnej tożsamości, a charakter delikwenta brzmiał akurat bardzo samczo.
Przynajmniej na własnym terenie będą mieć przewagę i to nie tylko liczebną. Swobodne korzystanie ze wszystkich zdolności - bez obawiania się o to, że ktoś zaraz wezwie policję... Choć z drugiej strony w bazie i tak będą musieli uważać na zbyt głośne dźwięki, żeby nie zaalarmować nikogo na górze. Trudno, w najgorszym wypadku Nico po prostu ją wyciszy - szkoda, że nie na stałe, bo to bardzo ułatwiłoby im na przyszłość życie...
Chowanie noża przez całą trasę było odrobinę niewygodne, ale jego obecność - bliskość - i tak dodawała czarownicy pewności siebie oraz poniekąd ją uspokajała. Dzięki niemu w każdej chwili mogła rozciąć skórę, więc nie martwiła się tak nieznajomym. Szczerze wątpiła, aby delikwent miał tak po prostu zrezygnować ze swoich wielkich planów, gdy już się z nim rozmówią - ale oni też nie zamierzali ustąpić... A przynajmniej Nico zdecydowanie nie.
Czarownica wprowadziła "gościa" do głównej sali i póki co nie planowała pokazywać mu niczego więcej. Pozostali musieli teraz przebywać w innych pomieszczeniach, może w swoich własnych siedzibach... Najprawdopodobniej, choć Nico liczyła na to, że zastaną kogoś właśnie tutaj. Nie chciała zostawiać Kar samej z jej adoratorem, ale dobrze byłoby w ten czy inny sposób przywołać resztę.
- Więc? - spytała, rzucając najpierw krótkie spojrzenie blondynce, potem zaś skupiając już wzrok tylko i wyłącznie na Skrullu. Dłonie oparła przy tym na biodrach, oczywiście w dalszym ciągu tak, aby nóż skrywał się między fałdami jej sukienki.
Powrót do góry Go down
Chase Stein

Chase Stein


Liczba postów : 38
Data dołączenia : 18/02/2016

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Nie Mar 06, 2016 6:38 pm

Kolejny nudny dzień... Można by pomyśleć, że cały świat opanował spokój, a wszyscy złoczyńcy zrobili sobie przerwę, ale nie, nic z tych rzeczy. Po prostu jego przyjaciele się RO-ZLE-NI-WI-LI! Tak jest, wszyscy zachowywali się, jak gdyby zapomnieli czym jest Runaways! Karolina oraz Nico wyszły na spacer i zakupy. Chase próbował im to wyperswadować, przekonać do jakiegoś patrolu LA... czegokolwiek, byle w końcu ruszyli do akcji. Już od dobrych kilku tygodni większość czasu siedzieli w bazie i nie robili nic konkretnego. No jak tak można?!
Oczywiście na początku nie było to takie złe, trochę odpoczynku przyda się każdemu. W końcu kto nie lubi wieczoru z pizzą i colą?! ... No właśnie! Do tego dochodził także czas, który blondyn mógł poświęcić na jakieś małe ćwiczenia fizyczne, oglądanie telewizji lub granie w gry, a na koniec wisienka na torcie - w końcu mógł trochę pogrzebać przy rękawicach! Miał pomysł, który mógłby je usprawnić i dać im porządnego kopa, ale kto miałby na to czas, gdy codziennie trzeba ratować świat?
Niestety było tak tylko na początku. Mimowolnie Stein przyzwyczaił się już do ruchu, dreszczyku emocji podczas walki na śmierć i życie. Przerzucenie się na tryb siedzący nie było zbytnio łatwe, dlatego już od ponad tygodnia roznosiła go energia. Cały czas chodził po bazie, każde pomieszczenie obchodząc co najmniej kilka razy, za każdym razem sprawdzając każdą śrubkę oraz kamyk... Dzisiaj nie było lepiej. Gdy zrobił już swój rutynowy obchód usiadł w pomieszczeniu, w którym siedziała Molly. Posłał jej delikatny uśmiech po czym wyjął z kieszeni śrubokręt i zaczął majstrować przy rękawicach jednocześnie postukując swoimi butami odrzutowymi o podłogę.
Tak jest, od jakiegoś czasu chodził w pełni "uzbrojony", aby być gotowym w razie alarmu! ... który niestety się nie pojawiał. Skupiony na swojej czynności w pierwszej chwili nie usłyszał jakichś głosów, ale jego mózg w końcu dał mu o tym znać, na co Chase zareagował niemal natychmiast. Zeskoczył z kanapy i zaniepokojony spojrzał na Molly. Oczywiście najpewniej była to Nico oraz Karol, ale nie mógł mieć stu procent pewności.
-Poczekaj tutaj, dobrze? Sprawdzę kto to. - po tych słowach obdarzył ją szerokim uśmiechem po czym powoli ruszył w stronę wejścia. W pierwszej chwili chciał to zrobić cicho, ale cóż... obecne buty raczej temu nie służyły. Dlatego też po prostu przyśpieszył i w kilka chwil ujrzał... tak jak przypuszczał przyjaciółki oraz jakąś obcą laskę, w sumie to ładną.
-Kto to? I czemu ją tutaj przyprowadziłyście? Mówi Wam coś słowo TAJNA? - rzekł po czym obdarzył obie dziewczyny krytycznym spojrzeniem.
Powrót do góry Go down
Molly Hayes

Molly Hayes


Liczba postów : 31
Data dołączenia : 18/08/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Nie Mar 06, 2016 8:08 pm

Kiedy tylko się zorientowała, że Kar i Nico wyszły sobie na spacerek, same, nie mówiąc ani słowa i przede wszystkim nie biorąc ze sobą Molly ta wpadła we wściekłość, a tylko świadomość, że robiąc krzywdę bazie zrobiłaby ją także Chaseowi powstrzymała jej pięść od zniszczenia najbliższej ściany. Zamiast wyżywać się na budynku dziewczynka usiadła z rozmachem na łóżku, podciągnęła nogi pod brodę i obejmując je rękoma zaczęła się kiwać z naburmuszoną miną i złorzeczyć pod nosem na obydwie, niewdzięczne koleżanki. Po jakiejś minucie takiego stanu, kiedy już jej się skończyły pomysły na obelgi przewróciła się na bok, rozwinęła z kulki i obróciła na plecy. Jak mi nie przyniosą burrito w ramach rekompensaty, to im nigdy nie wybaczę! - pomyślała gapiąc się w sufit, a z jej twarzy wciąż nie schodziła nadąsana, marsowa minka. Mogłaby się niby wymknąć po cichu, ale co to za zabawa wyjść samemu, a tym bardziej co to za zabawa wyjść z marudą Chasem.
- Ehh... - wyrwało jej się wraz z wypuszczanym powietrzem, a zdenerwowanie też jakoś powolutku z niej schodziło. Przeturlała się kilka razy w tę i z powrotem ostatecznie staczając na podłogę wkurzona na swoją bezradność. Już od jakiegoś czasu nie działo się nic ciekawego, a bez dziewczyn hotel wydawał się być praktycznie wymarły i opustoszały. Nuuuda! Przestała się turlać dopiero gdy zakręciło jej się w głowie, następnie sięgnęła po walające się w okolicy fragmenty szkicownika oraz garść kredek, a gdy Chase wlazł do pomieszczenia mógł zastać ją leżącą na brzuchu na posadzce, opierającą podbródek na pluszowym Doopie i maziającą na kartce członków Avengers, chyba, ciężko było się domyślić. Na uśmiech chłopaka odpowiedziała tysiąckrotnie szerszym bananem, spojrzała krytycznie na rysunek i wydając charakterystyczne "pff" dezaprobaty wyrwała stronę posyłając nieudane dzieło na ziemię. Teraz miała żywy model, nie mogło pójść źle! Przygryzła koniec ołówka zastanawiając się od czego by tu zacząć, a gdy już wpadła na pomysł poczęła szkicować ogromne rękawice co chwilę spoglądając na zajętego własnymi sprawami "braciszka". W przeciwieństwie do poprzedniego dzieła tym razem nie irytowały jej drobne pomyłki i krzywe linie, a nawet śmieszyła ją ta nieumyślna deformacja wizerunku chłopaka, do tego stopnia, że po chwili chichotała już przy każdym pociągnięciu ołówkiem, co tylko pogarszało i tak nie najlepszy stan portretu. Już miała kończyć, już miała się pochwalić swoimi nadzwyczajnymi umiejętnościami Chaseowi, ale dziewczyny wróciły. One zawsze muszą wybrać zły moment! Ani dobrze wyjść, ani dobrze wrócić nie potrafią! Kolejna fala złości uderzyła w małą mutantkę, a policzki nadęły się na nowo. Oby miały burrito, bo nic ich nie uratuje, no może poza tysiąckroć silniejszą od wkurzenia dziecięcą ciekawością.
Molly wyrwała kartkę odrobinę mnąc ją w dłoni i jak zwykle nie słuchając Chasea po prostu poszła za nim. Tupał tak głośno, że pewnie nawet nie usłyszał kroków śledzącej go dziewczynki, a do sali głównej weszli praktycznie równocześnie.
- Czeeeeść! - powitała nową wychylając się zza chłopaka i energicznie do niej machając. To Molly, więc na pewno puściła w niepamięć incydent z zaproszeniem Tophera do starego hotelu, albo po prostu uznała, że od tamtego czasu dziewczyny zmądrzały i nie przyprowadzą nigdy więcej nikogo dziwnego.
Powrót do góry Go down
Xavin

Xavin


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 20/12/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Wto Mar 08, 2016 4:18 pm

Potulnie szła za swoją "panią", która z kolei podążała za czarodziejką. Miała nadzieję, że jest to jakiś postęp w wykonaniu swojego zadania. Gdy znaleźli się w środku, mimo wszystko rozejrzała się po głównej sali oceniając, ale wróciła zaraz spojrzeniem na czarownicę.
- Wszystko co było do powiedzenia, powiedziałam w kawiarni Karolinie.- odparł dumnie słysząc ton czarodziejki. Odpowiadała jej równie wrogim spojrzeniem. Jednak i to skończyło się, gdy weszły kolejne osoby.
- Jestem Xavin, narzeczona Karoliny. Przybyłam dokończyć dzieła, jakie zaczęli nasi rodzice.- powiedziała, nim przedstawić go zdołała czarodziejka, bo coś jej mówiło, że ta nie zrobiłaby tego w należyty sposób. A przejście z formy żeńskiej na męską przychodziło jej z łatwością (w przeciwieństwie do userki), ale to już było chyba wspomniane... niemniej zawsze warto sobie to przypomnieć. Z resztą, lepiej by jej "drużyna" jak nazywała się ta gromada szybko pogodziła się i zrozumiała, że nie mają wiele do powiedzenia w tej kwestii. Najważniejsze słowo należało do Karoliny. I tylko od niej zależało, czy skaże niewinną planetę i jej mieszkańców na śmierć.
- Witaj.- typowe ziemskie zwyczaje. Przynajmniej tą część pracy domowej z przebywania na tej planecie odrobił.
Powrót do góry Go down
Nico Minoru

Nico Minoru


Liczba postów : 51
Data dołączenia : 08/08/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Sro Mar 09, 2016 7:35 pm

Jeden problem praktycznie od razu rozwiązał się sam. Szkoda tylko, że był to ten o wiele mniej poważny, ale przynajmniej nie musiały się z Kar rozdzielać, aby sprowadzić pozostałych... Choć i tak nie wszyscy przybyli do głównej sali. Trudno, nawet bez Gert i Lace mieli teraz sporą przewagę liczebną - wystarczającą, aby zająć się tym drugim problemem.
Nim jednak do tego doszło, Nico pozwoliła sobie posłać Chase'owi bardzo niezadowolone spojrzenie i już miała odwdzięczyć mu się ripostą, gdy do rozmowy wtrąciła się Molly, a zaraz potem uczynił to również sam Skrull. Tyle wystarczyło, aby priorytety czarownicy natychmiast się przestawiły, a jej twarz nabrała wyrazu, który zdawał się mówić jasno: "właśnie dlatego, teraz twoja kolej spróbować, radź sobie". W tym momencie dziewczyna niemalże skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej, jednakże na szczęście powstrzymała ten odruch. Ujawnienie noża nie wyszłoby jej na dobre. Zresztą... Przypadkowe dziabnięcie się nim tym bardziej nie.
- Rodzice Kar wkopali ją w aranżowane małżeństwo ze zmiennokształtnym z innej planety, a on, ona, oni, niepotrzebne skreślić, najwyraźniej nie zamierza teraz zostawić Kar w spokoju. Bo kosmiczny konflikt. Czyli wiecie, normalny dzień - nie mogła odpuścić skomentowania, a przy ostatnim zdaniu przewróciła oczami.
Naprawdę nie zamierzała w tym momencie głębiej zastanawiać się nad tym, że kosmita w dalszym ciągu pozostawał w żeńskiej formie. Jeżeli o Nico chodziło, to równie dobrze Karolina mogła próbować się go pozbyć informacją, że woli dziewczyny, a skończyło się... Właśnie tak, jak się skończyło. Metoda całkiem nieźle działała na ziemskich samców, gdy nie było się zainteresowaną, a oni nie chcieli odpuścić, więc kto wie? Brzmiało logicznie. No i tak po prawdzie same zabroniły mu się publicznie zmieniać, więc akurat to była chyba ich wina... A jeżeli nawet sprawy miały się inaczej, to czarownica i tak nie zamierzała w tym momencie niczego przesądzać. Może później.
Powrót do góry Go down
Chase Stein

Chase Stein


Liczba postów : 38
Data dołączenia : 18/02/2016

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Sob Mar 12, 2016 8:15 pm

Cóż. Gdyby Chase wiedział, że Molly postanowiła z pewnością przybrałby inną pozę. Zdobywcy, zwycięzcy - biłaby z niego męskość oraz nieodparty urok, a przynajmniej zamknąłby usta i otarł ślinę z policzka... Istniała jednak nadzieja, że dziewczyna zapomniała o aż takich szczegółach.
Wróćmy jednak do rzeczywistości. Stojąc w głównej sali starał się zrozumieć pobudki, jakie kierowały dziewczynami, aby przyprowadzić tutaj jakąś obcą dziewczynę. Karolina... tutaj miał jeszcze pewne podejrzenia, ale nie ma co udawać. To były tylko podejrzenia. Znając Nico oraz Karoline mógł się jedynie domyślać powód, dla których przyprowadziły kogoś całkowicie obcego bez uprzedniej kosultacji z resztą.
Nagłe pojawienie się Molly skwitował przewróceniem oczami i rzuceniem jej karcącego spojrzenia. Tak jest, niech żałuje widząc jego spojrzenie! Specjalnie dla niej zrobił najbardziej rozczarowane i zarazem smutne spojrzenie w historii. Musiał ją jakoś ukarać, a… mówiąc szczerze to do innych metod nie miał serca. W końcu jak można było się gniewać na tę dziewczynkę dłużej niż 10 sekund? No właśnie, nie da się! Wielokrotnie próbował, ale wystarczyło jedno jej rozczulające spojrzenie i miękło mu serduszko. Teraz jednak nie było do końca zadowolony z jej decyzji. Mieli w bazie jakąś obcą osobę, o której nie miał bladego pojęcia. Oczywiście Nico nie sprowadziłaby tutaj nikogo obcego, ale... to wszystko i tak śmierdziało mu czymś nieszczególnie miłym.
Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć w końcu odezwała się owa nieznajoma, a to co powiedziała... Cóż, blondyn przybrał typowy "poker face". Przez dłuższą chwilę trawił jej słowa w myślach.
Xaxin, narzeczona Kar... okeeeeey, to brzmi dziwnie, co one odwaliły w czasie tego wypadu? - mruknął sam do siebie, ale na kolejne jej słowa ścisnął mocno zęby. Rodzice... znowu oni. Przed oczyma pojawił mu się obraz kochanego ojca. Oj tak, trzeba to przyznać. Ów Xavin... zaraz, czy to nie jest aby męskie imię? i czemu ona tak dziwacznie mówi? ... zdecydowanie potrafiła zrobić bardzo duże i jednocześnie bardzo złe wrażenie.
Gdy w końcu wszystko to jako tako przetrawił zerknął pytająco na Nico. Już chciał prosić ją o wytłumaczenia, gdy nagle sama to zrobiła. Istna magia! W zasadzie to wyjaśniła mu wszystko. Od dziwacznego dialektu aż po fakt zaręczyn… Dlaczego nawet teraz musieli pojawić się ich cholerni rodzice? Czy nigdy nie uda mu się uwolnić od starego życia? W końcu zdobył przyjaciół, żyło mu się naprawdę miło, ale nie, pewne rzeczy nigdy nie dadzą im spokoju…
-Um… No to... miło(?) mi Cię poznać zmiennokształtn...a Xavin... Aczkolwiek... Nico? - rzekł po czym spojrzał na nią pytająco. Zdecydowanie został wytrącony z równowagi. Nie dość, że Kar odrzucała jego zaloty to teraz miała narzeczoną, nie, narzeczonego. I jeszcze przyszli z... "tym" tutaj. Co oni planowali? Liczył, że przyjaciółka udzieli mu chociażby małych wyjaśnień.
Powrót do góry Go down
Molly Hayes

Molly Hayes


Liczba postów : 31
Data dołączenia : 18/08/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Sob Mar 12, 2016 11:31 pm

Wyłapała wzrok i minę Chasea, bo czemu miałaby nie? Karcące spojrzenie nie boli, a już na pewno nie, jeśli nie zrobiło się kompletnie nic złego. Jeszcze tylko brakowało by aktualnie jedyny mężczyzna w Runaways wziął grupę w swoją silną, metalową dłoń i zaprowadził nowy porządek, między innymi zabraniając Molly poruszać się po bazie, albo w ogóle zamykając ją w złotej klatce i karmiąc słodyczami burrito własnej produkcji. Spojrzała się na nadopiekuńczego braciszka teatralnie nadymając policzki, marszcząc brwi oraz wysuwając dolną wargę i z tą głupią miną potrząsnęła kilkakrotnie głową jakby mówiła "o ty ty!", po czym wypuściła powietrze z cichym "puff", a na jej twarzyczce zagościł tak wspaniały i szeroki uśmiech, że Chase nie mógł się nawet nacieszyć tymi dziesięcioma sekundami gniewu. Owszem, do bazy została sprowadzona całkiem obca osoba, ale czyż to nie fajne i interesujące? W końcu zaczyna się coś dziać, coś ciekawego i to jeszcze z dostawą do domu. Molly nigdy nie pozwolono zamówić pizzy na wynos, prosto do kryjówki, bo "była tajna", ale afery już można. Jak fajnie!
- Łołoło Kar, gratulacje! Gdzie masz pierścionek? - zapytała przypominając sobie wszystkie kilka scen zaręczyn jakie znała z filmów, w których to kobiety zawsze śmiały się i płakały jednocześnie. Wprawdzie nie wyobrażała sobie Karoliny w takim stanie, ani też nie do końca wiedziała, która z kobiet powinna płakać jeśli są dwie, jednak co za różnica? Najważniejsze było to, że tego nie widziała, nie było jej tam i miała teraz dziewczynom jeszcze bardziej za złe, że nie wzięły jej ze sobą. Dopiero po wyjaśnieniach Nico dotarło do niej, ze coś jest nie do końca w porządku. Wciąż jednak nie miała pojęcia co wspólnego z pierścionkami i klękaniem na kolano mogą mieć rodzice. Czy tego nie robi się przypadkiem będąc już dorosłym i samodzielnym?
- Hej, Chase. Co to jest oranżowane małżeństwo? - rzuciła ciągnąc go za rąbek koszuli. Oczekiwała odpowiedzi, ale w sumie jeśli dzieje się coś poważnego, to pewnie jak zwykle jej nie uświadomią i do końca życia nie dowie się co mają pomarańcze do ślubu.
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Pią Mar 18, 2016 8:06 pm

Dyskusję przerwało zjawisko nietypowe nawet jak na standardy Runaways oraz ich bazy - a mianowicie nagły huk oraz cała masa dość ciemnego dymu, mającego swoje źródło najwyraźniej gdzieś w okolicach wielkiego portretu członków the Pride. Dym ten bardzo szybko rozprzestrzenił się dalej i wcale nie ustępował, jednakże trzymał się stosunkowo nisko, dzięki czemu zebrani mogli dojrzeć urządzenie... Którego zdecydowanie wcześniej tam nie było. Nie oznaczało to, że go nie rozpoznawali - rzecz jasna za wyjątkiem Xavin - gdyż widywali to cudo już wcześniej... Wehikuł czasu Yorkesów. 4-D Time Portico, którego zepsuta wersja - a i owszem - stała niewinnie nieco dalej.
Z tej działającej natomiast wysunęła się kobieta w głównie biało-zielonym stroju, podartym i poszarpanym. Jednym ramieniem opierała się o krawędź maszyny, wolną dłoń z kolei przyciskała mniej więcej na wysokości swoich żeber; pomimo tego tak czy siak opadła na jedno kolano, najwyraźniej nie będąc w stanie utrzymać pionu. Przydługie włosy częściowo zasłaniały jej twarz...
-Proszę... Proszę, powiedzcie mi, który mamy rok...?- kiedy przemówiła, w jej głosie dało się wyczuć napięcie, ale i wyraźne zmęczenie. Jej słowa były ciche i wyraźnie wymawianie ich przychodziło kobiecie z trudem.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Xavin

Xavin


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 20/12/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Wto Mar 22, 2016 4:20 pm

Ziemianie i ich problemy. Xavin to już powoli irytowało. Czy te stworzenia nie mogły być bardziej... spokojne? Czemu tak ciężko było im zrozumieć tak prostą informację?! Co więcej w ich rodzimym języku! Niemniej, nie mógł pozwolić, by zobaczyli jak mocno już ją rozzłościli.
- Jestem Skrullem. Nie żadnym "zmiennokształtnym".- odparła trochę za ostro niż chciała, zaraz jednak zaczęła się upominać o spokój. Czarodziejka, już ją potwornie irytowała, milcząca Karolina również była daleka do współpracy... właściwie wydawałoby się prosta misja spaliła na panewce. A przecież miała tylko sprowadzić kobietę, z którą miał spędzić resztę dni. Czemu to było takie trudne?!
Jedynie mała Ziemianka, zdawała się rozumieć cel i powód, dla którego Xavin tutaj się zjawiła. Chociaż tyle dobrego. Niemniej, na drugie pytanie nie miała bladego pojęcia jak dziewczynce objaśnić to zagadnienie, szczęśliwie pytanie nie było skierowane do niej. Podobno w niektórych regionach również na Ziemi występowały takowe zjawiska. Ale może na tym kawałku lądu, panowało jakieś tabu związane z tym tematem? To by wyjaśniało reakcję starszych osobników.
Niemniej, nie dane było mu wysłuchać jak powinno się tłumaczyć takie sprawy dziecku, bo pojawił się jakiś podejrzany statek. Natychmiast stanął przed Karoliną, gotów bronić jej jeśli z pojazdu miało wysiąść jakieś zagrożenie. Uniosła pięści i zmarszczyła brwi. Nie da skrzywdzić swojej ukochanej! Nie ważne co jej "drużyna" by twierdziła.
Patrzył złowrogo na kobietę, niepewna jak powinna zareagować. Postanowiła dostosować się do przyjaciół Karoliny. Może dzięki temu zdoła jakoś przekazać im, że naprawdę nie ma złych intencji?
Powrót do góry Go down
Nico Minoru

Nico Minoru


Liczba postów : 51
Data dołączenia : 08/08/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Wto Mar 29, 2016 11:34 pm

Nico skłamałaby mówiąc, że po wcześniejszej reakcji Chase'a ta zmiana w jego zachowaniu nie sprawiła jej pewnej satysfakcji. Sam nie wiedział teraz jak zareagować, a jednak na nią i Karolinę to naskoczył od razu, bez orientowania się w sytuacji - więc dobrze mu tak, proste. Mimo to dziewczyna postanowiła się nad nim zlitować i przynajmniej nie zwracać mu już na to uwagi, przez co ograniczyła się zaledwie do wymownego uniesienia brwi, gdy blondyn - po powitaniu Xavin/a - przemówił do niej.
Młoda czarownica zignorowała wtrącenie ich "gościa" dotyczące jego rasy. W jej mniemaniu jedno przekładało się na drugie, więc osobiście nie widziała żadnego powodu, aby miała się poprawiać. Zmienił wygląd? Zmienił. Czyli wszystko wskazywało na to, że był zmiennokształtny, nawet jeśli jego rasa oficjalnie nazywała się inaczej.
Jeżeli zaś chodziło o Molly i jej pytanie, to Nico cieszyła się po prostu, że nie zostało skierowane do niej. Niech Chase się z tego wygrzebuje, a ona chętnie posłucha jego tłumaczeń. Choć... To był na nie naprawdę kiepski moment. Z drugiej strony zyskaliby w ten sposób jeszcze trochę czasu na zastanowienie się...
W związku z wszystkim powyższym nastolatka już powoli dojrzewała do decyzji, że jednak się wtrąci, gdy nagła eksplozja odwróciła jej uwagę... A przynajmniej w pierwszej chwili sądziła, że była to eksplozja - na to wskazywałby ten huk i cała masa dymu, który właśnie rozchodził się po sali. Nico instynktownie obróciła twarz w drugą w stronę i dodatkowo uniosła rękę, by ochraniać głowę... Lecz zaraz potem spojrzała już w kierunku źródła zamieszania, mrużąc oczy, aby dojrzeć coś przez te opary. Dym załaskotał jej drogi oddechowe, przez co musiała kilka razy odkaszlnąć, lecz na szczęście prędko opadł... Odsłaniając wehikuł czasu. Drugi. Z pasażerem w środku.
Nico nawet się nie zorientowała, że w którymś momencie odruchowo wystąpiła nieco do przodu, aby znaleźć się między grupą i domniemanym zagrożeniem. Tyle że... Teraz widziała już, że to "zagrożenie" ledwo trzymało się na nogach - a właściwie nawet wcale. Czarownica rzuciła okiem ku swym kompanom, nim znów skierowała spojrzenie ku nieznajomej kobiecie. Pytała o rok? Nie wiedziała do kiedy się przeniosła? Kim była, jak dobrała się do maszyny i... Czemu pojawiła się właśnie tutaj? Te inne pytania kołatały się po głowie Nico, gdy ostrożnie podchodziła bliżej.
- Dwa tysiące czternasty. Początek - poinformowała przybyszkę, jednocześnie przesuwając wzrok na dłoń, którą ta przyciskała do swych żeber. Nico nie widziała wokół niej krwi, ale to jeszcze nie oznaczało, że kobieta nie posiadała jakichś obrażeń wewnętrznych... Chociaż oczywiście mogła również udawać. Przekonująco. W jakim nie byłaby stanie, bezpieczeństwo drużyny i tak miało priorytet.
- Kim jesteś i co tu robisz? - zapytała więc następnie rzeczowym, konkretnym tonem, marszcząc przy tym czoło. Starała się zachować najwyższą ostrożność na wypadek, gdyby była to jednak pułapka, lecz prawdę mówiąc nie widziała w niej żadnego sensu.
Powrót do góry Go down
Chase Stein

Chase Stein


Liczba postów : 38
Data dołączenia : 18/02/2016

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Czw Mar 31, 2016 1:19 pm

Nic złego? Cóż, gdyby tylko miał wgląd w umysł Molly z pewnością wziąłby ją na dłuższą przemowę, w której postarałby się wybić jej z głowy wszelakie harce i swawole. Przesadnie opiekuńczy? Zapewne tak. Nie chciał być jednak wrednym despotą, naprawdę. Po prostu bał się o Molly. Była dla niego jak... była dla niego młodszą siostra i nie darowałby sobie, gdyby cokolwiek się jej stało.
Niestety mała nie dała mu nawet odczuć satysfakcji, jakoby miała przed nim respekt. Harde oczka oraz ta mała gra aktorska podsumowały wszystko. Sam Chase skwitował jej zachowanie delikatnym uśmiechem, puścił jej oczko po czym ponownie zwrócił się w stronę dziewczyn oraz nieplanowanego gościa. Oczywiście przybrał także poważniejszą minę. Sytuacja była niezbyt jasna, a więc wolał poczekać z przejawami sympatii do "nowej znajomej".
Słuchając słów małej Hayes starał się złapać z Nico kontakt wzrokowy i cokolwiek ustalić. Może owa Xavin była wrogiem, którego mieli tutaj pojmać? Jeśli tak wolałby o tym wiedzieć już teraz, a nie za kilka godzin. Jednakże nagłe pytanie całkowicie wytrąciło go z zamyślenia. Wszystkie wizje oraz ewentualne wyjścia z tej sytuacji poszły się paść. "Oranżowane małżeństwo". W pierwszej chwili miał ochotę wybuchnąć śmiechem, ale wiedział, że siostrzyczka nigdy by mu tego nie darowała. Poza tym to była mimo wszystko bardzo delikatna sprawa. Molly nie wiedziała jeszcze wszystkiego i to, czy chciał już teraz wyjaśniać jej takie kwestie było bardzo wątpliwe. Dodatkowo dochodziła obecna sytuacja. Stein nie był pewien, czy chce rozpraszać uwagę całej drużyny (a konkretniej rozśmieszać ich do łez wyjaśniając tę kwestię najmłodszej członkini).
-Um, no to... to jest tak, że... bo wiesz, kiedy pan i... pani... um... możemy o tym porozmawiać trochę później? Opowiem Ci przy kolacji... i zrobimy burrito! Obiecuję! - tak tak, zły brat postanowił jak zwykle przełożyć poważną rozmowę na później. Owszem, wizją jedzenia chciał odwrócić jej uwagę jednocześnie zmniejszając jej gniew. Pozostawało mu jedynie mieć nadzieję, że nie pozłości się na tyle, aby chcieć go uderzyć. Była zdecydowanie zbyt silna, aby wdawać się z nią w nawet najmniejsze bójeczki.
Chciał dodać coś jeszcze, aby mieć pewność, że nie będzie się na niego gniewała, gdy nagle rozległ się donośny huk oraz bardzo dużo dymu. Automatycznie skierował w tamtą stronę swoje rękawice gotów do ataku, ale ku jego zdziwieniu okazało się, że była to maszyna czasu. Druga, a w niej pasażer. Kobieta wyglądała naprawdę słabo. Chłopak, widząc jak upada w pierwszej chwili chciał podejść i jej pomóc, ale Nico było pierwsza. Dodatkowo dzięki jej reakcji przypomniał sobie gdzie się znajdują. "Dlaczego akurat tutaj? Skąd ma wehikuł? Dlaczego wybrała losową datę?" - właśnie takie pytania kołatały się w głowie Chase'a, ale zachował milczenie. Uznał, że Minoru nada się do tego znacznie lepiej, a on sam będzie pilnował Molly. W końcu mogła być wrogiem, nawet jeśli wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. Szybko zgarnął małą za siebie i uważnym wzrokiem obserwował tę wymianę zdań. No i czekał, czekał na rozkazy Nico. Po raz kolejny już mimowolnie potraktował ją jako szefa. Jednakże będąc szczerym w tej chwili nieszczególnie mu to przeszkadzało.
Powrót do góry Go down
Molly Hayes

Molly Hayes


Liczba postów : 31
Data dołączenia : 18/08/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Sob Kwi 02, 2016 4:08 pm

Darowałaby, ba nawet by się nie pogniewała, gdyby wybuchnął śmiechem, ale pod jednym jedynym warunkiem: jeśli odpowiedziałby na jej pytanie wystarczająco wyczerpująco. Ten jednak jak zwykle próbował się wymigać. Co z tego, że burrito na kolacje, jak nie chce zdradzić co to jest oranżowane małżeństwo!? Molly to Molly, a nie osioł żeby za marchewką na kijku ganiać. O nie, tym razem nie przekupisz jej jedzeniem, za dużo razy Ci się udało.
- Później tak? Przy kolacji? Ale dzisiejszej, czy kiedyś tam? - zapytała głosem pełnym wyrzutu i ironii, tym razem nie potrzebowała żadnych odpowiedzi, bo doskonale je znała. Od Chasea nie dowie się nigdy! Uparciuch i konspirator - Ach... pan i pani! Rozumiem. Czemu nigdy nie odpowiadasz mi na tematy dotyczące płci? Ja już wiem jak powstają dzieci, nie musisz mi tego tłumaczyć, a poza tym akurat w tym oranżowanym małżeństwie nie ma żadnego pana. Jest tylko Kar i Xavin - powiedziała nabzdyczając się i wskazując dłonią na dwie, ewidentnie kobiety. Jakoś jeszcze nigdy, na szczęście dla niego, nie próbowała pytać Chasea o transwestytyzm, a więc nie pomyślałaby o tym, że którakolwiek z cycatych mogłaby być jednak panem. Na razie jednak jej głowę zaprzątała aktualna wątpliwość. Coś czuła, że później Chase będzie musiał zrobić obchód, nakarmić Lace, naprawić rękawice, albo porozmawiać z Nico na jakieś skomplikowane tematy i nigdy nie znajdzie czasu by jej wszystko wyjaśnić. Przecież wiadomo o co chodzi, on myśli, że Molly zapomni i będzie po wszystkim, ale nie, dziewczynka nie zapomina, a po jakimś czasie po prostu sama wymyśla odpowiedzi na swoje pytania. Oczywiście niestworzone. Drżyjcie, bo jak definicja oranżowanego małżeństwa w jej wykonaniu będzie chociaż po części tak "dobra" jak wyjaśnienie skąd się biorą dzieci, to żadna siła na tym świecie i w kilku sąsiednich wymiarach nie będzie w stanie tego sprostować.
Chciała dodać coś jeszcze, aby pokazać jak bardzo się na niego gniewa, gdy nagle rozległ się huk, a całe pomieszczenie wypełniło się dymem. Molly skuliła się zasłaniając głowę, a kiedy okazało się, że jednak nie stało się nic strasznego, a kryjówka wcale nie wali się jak poprzednia spojrzała zaciekawiona w kierunku domniemanego wybuchu. Zdążyła dostrzec tylko wehikuł oraz pobieżnie jego pasażerkę kiedy Chase stanął przed nią i wszystko zasłonił, w końcu był dzieckiem wynalazcy, a nie szklarza. Wychyliła się zza chłopaka akurat w momencie, w którym nieznajoma upadła na kolano i widząc jej stan dziewczynce zrobiło się niesamowicie przykro. Spojrzała po wszystkich zebranych zasłaniających swoim ciałem coraz to kolejne osoby, nadmiernie asekuracyjnych i spiętych do skoku jakby zaraz chcieli wgryźć się tej przybyszce w gardło.
- Co wy wszyscy jesteście jacyś tacy podejrzliwi? Przyprowadzacie nową dziewczynę Kar bez najmniejszego zawahania, a kogoś, kto używa wehikułu, o którym wiemy tylko my natychmiast uznajecie za wroga. Ona przecież potrzebuje pomocy - powiedziała karcąco i najzwyczajniej w świecie wyszła zza Chase'a kierując się ku rannej kobiecie, a jeśli próbował ją złapać, czy zatrzymać, to po prostu się wyrwała, jeśli trzeba używając całej swojej siły. Jej nic nie będzie, potrafi o siebie zadbać, a jedyną osobą, która tutaj potrzebowała wsparcia innego niż psychiczne była właśnie ta kobieta, do której to spokojnie podeszła.
- Wszystko w porządku? - Oczywiście, że nie, ale to jedyne co jej przyszło do dziecięcej główki tuż po myśli, że skoro wehikuł dymi, to nie robi tego bez powodu i lepiej trzymać się od niego z daleka. Wzięła nieznajomą na ręce jak księżniczkę, nawet jeśli ta próbowała stawiać opór i przeniosła pod nieco oddaloną ścianę, tam oparła o zimny kamień i dopiero teraz znalazła trochę czasu by przyjrzeć się kobiecie. Bardziej jej pomóc nie potrafiła, bo w podstawówce podstawy pierwszej pomocy są traktowane raczej po macoszemu, ale może swoją postawą przynajmniej skłoni resztę drużyny do okazania chociaż odrobiny współczucia. Rannego geparda też by zostawili na pastwę losu, bo na pierwszy rzut oka wygląda niebezpiecznie? Ale przecież może być udomowiony.
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Czw Kwi 07, 2016 9:33 pm

Ranny, lecz wciąż dziki gepard pewnie o wiele gorzej zniósłby próby pomocy - a kobieta z kolei pozwoliła się przenieść, nawet jeśli w trakcie tego przemieszczania przycisnęła dłoń mocniej do żeber i wyraźnie się skrzywiła. Wniosek był prosty: zmiana pozycji bolała... Poruszanie się najprawdopodobniej również. To po części z tego powodu przybyszka przemówiła ponownie dopiero w momencie, gdy znalazła się już pod ścianą - i mogła powoli, ostrożnie nabrać powietrza w płuca, a następnie je wypuścić. Dla uspokojenia? Być może.
-Nie, nie jest w porządku. A raczej... Nie będzie. Za jakieś dwadzieścia lat... Bohaterowie zostaną zdradzeni i zabici - zmasakrowani. Moi Avengers, Hisako i jej X-Men, Daredevil, Fantastyczna Czternastka... Wszyscy na Ziemi...- w tym momencie kobieta jęknęła cicho, a zaraz potem przesunęła nieco dłoń, uciskając trochę dalej. Może było to tylko złudzenie, ale zdawała się blednąć dosłownie na oczach młodzieży.
-Odpowiedzialny za to mężczyzna... Może najpotężniejszy na całej planecie... Victorious. Obecnie jest jeszcze bezbronny. Nie prosiłabym o to, gdyby było inne wyjście, ale w was ostatnia nadzieja - Iron Woman oddała życie, by zasilić moją podróż... Bo potrzebuję, abyście go znaleźli i zatrzymali, teraz, nim stanie się zbyt silny- wolną ręką przybyszka sięgnęła w odmęty swojego stroju, aby wysunąć z nich podniszczone i pożółkłe zdjęcie, być może pochodzące ze szkolnego albumu lub czegoś podobnego. Przedstawiało nastolatka o regularnych rysach twarzy i zaczesanych do tyłu włosach - i na szczęście mimo starości było wystarczająco wyraźne, aby spokojnie mogło posłużyć do poszukiwań chłopaka. Jedyny minus stanowił brak konkretnych kolorów - ale bez nich dało się przecież obejść.
-Naprawdę nazywa się Victor Mancha. Dorastał... Tutaj, w Los Angeles. Nie ufajcie mu. Nie jest tym, kim się wydaje, za kogo się podaje... Jego ojciec - to super przestępca z waszych czasów, największe zło... Na Ziemi... Na świecie...- mówienie wyraźnie sprawiało jej coraz większe problemy. Kolejne zdania cichły, przerwy pomiędzy słowami się wydłużały... Nie wyglądało to dobrze.

***

Wybaczcie zwłokę, nie wiem czemu ubzdurało mi się, że jeszcze jeden post potrzebny przed mg.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Chase Stein

Chase Stein


Liczba postów : 38
Data dołączenia : 18/02/2016

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Czw Kwi 14, 2016 10:17 pm

Wystarczająco wyczerpująco... Czy faktycznie można było odpowiedzieć na nie tak, jakby chciała tego Molly bez poruszania pewnych drażliwych oraz delikatnych kwestii, które Chase wolał pozostawić w szafie jeszcze trochę? Niestety nie. Chłopak zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli jego mała próba przekupstwa nie przejdzie mała Hayes będzie się na niego gniewała do końca świata, a dokładniej do momentu, w którym nie zrobi jej burrito. Zresztą... wyjaśnienie jej aranżowanego małżeństwa nie było wielkim problemem. Mógłby to zrobić, ale nie teraz, gdy w ich bazie pojawiła się obca osoba. Ktoś, kto rościł sobie prawa do Karoliny, co jemu zdecydowanie się nie podobało. Oczywiście były pewne okoliczności, które sprawiały, że nie myślał już o pannie Dean w taki sposób jak wcześniej, ale niezależnie od wszystkiego obca mu, a chyba nawet im wszystkim osoba, która ubiegała się o rękę ich przyjaciółki... Zdecydowanie nie miał zamiaru do tego dopuścić. Wszyscy członkowie drużyny byli dla niego rodziną, za każde byłby gotów oddać życie. Nie miał zamiaru pozwolić jakie...muś kosmicie odebrać mu kogokolwiek, nawet jeśli musiałby go pokonać. Był gotów użyć wszystkich swoich wynalazków do tego celu.
Wszystkie te plany oraz szlachetne aspiracje przerwało coś... zdecydowanie niespodziewanego. Wehikuł czasu oraz osoba. Ktoś, kto wydawał mu się dziwnie znajomy. Ten głos miał w sobie coś, co budziło w nim dziwne emocje, których nie potrafił określić. To oraz... powiedźmy to na głos, przesadna troska o Molly spowodowało, że był nastawiony do tej kobiety wrogo. Jednakże nagła reakcja dziewczynki oraz jej słowa sprawiły, że poczuł się jak małe dziecko rugane przez nauczyciela... Miała rację, nie mógł temu zaprzeczyć czy też próbować się tłumaczyć.
Z tego własnie powodu nie próbowal jej zatrzymać, po prostu pozwolił jej podejść do podróżniczki w czasie samemu idąc zaraz za nią. Dlaczego? Cóż, z jednej strony zapewne nadal miał w sobie tę dozę nieufności, ale z drugiej... po prostu chciał jakoś odpokutować to wcześniej. Zachował się źle, bardzo źle.
Co zrobił, gdy kobietę położono pod ścianą? Chciał otrzeć jej czoło, ale słowa, które wypowiedziała zmroziły mu krew w żyłach. Zdrada, masakra, 20 lat... To naprawdę nie brzmiało dobrze. Zdołał jedynie rzucić Nico zaniepokojone spojrzenie, spojrzenie, w którego głębi czaił się strach. Tak, nawet on odczuwał strach, zwłaszcza teraz, gdy usłyszał te wszystkie wieści.
"W Was ostatnia nadzieja..." - naprawdę? Czyżby to właśnie banda nastolatków mogła uratować wszystkie te istnienia?
Kobieta wyglądała bardzo źle, mówiąc szczerze to okropnie. Czy zadawałaby sobie tyle trudu, aby tutaj dotrzeć? Nie. To było pewne.
Niewiele myśląc przejął od niej zdjęcie, któremu uważnie się przyjrzał. Zaciskając je w pięści zerknął na Nico. Szukał w niej... pomocy. Musieli uratować tę kobietę. Wcześniej uznałby ją za wroga i zignorował to wszystko, ale po lekcji, jaką dała mu Molly po prostu tak nie mógł. Jego spojrzenie mówiło wszystko. "Uratuj ją, proszę.". Chciał to nawet powiedzieć, ale słysząc to, jak bardzo słabła kobieta odwrócił się do niej. Musieli jej pomóc, po prostu musieli.
-Ja... my... Obiecuję, znajdziemy go. Znajdziemy Victora Manche i powstrzymamy. Nie dopuścimy... ja nie dopuszczę do takiego obrotu spraw. Przysięgam. - rzekł po czym posłał jej lekki uśmiech. Ukoić ból, sprawić, aby poczuła się lepiej. Jak... jak? Szukał odpowiedzi, ale nie potrafił jej znaleźć.
Nagle jednak coś go tknęło. Gdy tak patrzył w tę twarz i oczy...
-Pani... kim pani jest? - miał dziwne wrażenie... nie, to nie było możliwe.
...
...
Prawda?
Powrót do góry Go down
Molly Hayes

Molly Hayes


Liczba postów : 31
Data dołączenia : 18/08/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Nie Kwi 17, 2016 2:13 am

Kucała przy mówiącej trzymając dłonie na kolanach i patrzyła się na nią pełnym zmartwienia wzrokiem, przechylając główkę, a kraciasta czapa z pomponem powoli zsuwała jej się na oko, jednak ten "problem" to było nic w porównaniu z tym, z czym się właśnie stykała. Nie była w stanie zrozumieć sensu słów przybyszki, no bo jak to wszyscy bohaterowie pokonani? Avengers, X-men, Chase, ba, nawet ona sama!? Przecież to niemożliwe, nie z rąk jednego człowieka! Mimo to kobieta przecież nie miała powodów, by narażać się na podróż w czasie, a następnie kłamać. To nie Prima Aprilis. Poza tym zgrywanie się będąc o krok od śmierci raczej nie należało do naturalnych, ludzkich zachowań. Dziewczynce właśnie w tej chwili żałowała, że nie może zmienić swojej mutacji na coś leczącego i nie aż tak destrukcyjnego jak jej nadnaturalna siła, ale niestety, jedynym sposobem w jaki mogła teraz pomóc wydawało się nakopanie temu "Wiktorjusowi".
Po przekazaniu zdjęcia uniosła się i stojąc na palcach spojrzała na nie ponad ręką Chasea, "cel" nie wyglądał jakoś strasznie, ale Mol też nie przecież nie posiadała aparycji kulturysty. Po chwili karteczka i tak została zmięta. Miejmy nadzieję, że któreś z patrzących posiada fotograficzną pamięć, bo płaskiego Vica raczej łatwiej znaleźć niż pogiętego.
- Największe zło na świecie? Ten gość jest synem Voldemorta? - powiedziałaby Molly, gdybym nie próbowała się jednak odrobinę odciąć od komiksów, a więc tym razem jedynie zacisnęła palce na rękawie braciszka i widząc, że z kobiety powoli ulatuje życie spojrzała się na niego bezradnym i błagalnym wzrokiem. Jakby Chase mógł cokolwiek zrobić. No przynajmniej na pewno ogarniał podstawy pierwszej pomocy lepiej niż mutantka, bo jej wiedza kończyła się na resuscytacji krązeniowo-oddechowej, a i tak była wybrakowana i niepoprawna. Dwa uciśnięcia i trzydzieści wdechów jeszcze nikomu nie pomogło.
- Uhum - przytaknęła podczepiając się pod improwizowaną deklarację braciszka wobec nieznajomej. Ale czy na pewno nieznajomej? W pewnym momencie Chase zaczął zachowywać się jakby rzeczywiście znał tę przybyszkę, co wprowadziło dziewczynkę w stan całkowitego zdezorientowania. Niby w jaki sposób, skąd? Może już dawno naprawił wehikuł i podróżował w czasie spotykając się z jakimiś ładnymi dupeczkami z przyszłości? Tak, to by (prawie) wszystko wyjaśniało, ale jednak spotkanie tego typu należało raczej do niecodziennych.
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Sro Kwi 20, 2016 6:47 pm

Kobieta oddychała coraz ciężej i rzadziej, głowę zaś utrzymywała w pionie chyba tylko dlatego, że miała ją opartą o ścianę za sobą. Gdyby zdecydowała się ją teraz obrócić, to pewnie by jej opadła, w związku z czym unikała poruszania nią i jedynie śledziła swoich rozmówców wzrokiem - spod opuszczonych do połowy powiek. Teraz zresztą jej spojrzenie spoczywało na twarzy Chase'a... A dokładniej na jego oczach... I stawało się jakby zamglone. Przez emocje? Czy jednak z powodu jej stanu zdrowia? Obie opcje były równie prawdopodobne.
-Chyba wiesz- odparła na pytanie chłopaka, a jej głos zabrzmiał jeszcze ciszej niż do tej pory, co prawdę mówiąc chyba zaskoczyło nawet ją samą, jeżeli sądzić po lekkim zmarszczeniu jej czoła zaraz po wypowiedzeniu tych dwóch słów. Być może to właśnie z tego powodu coś zmieniło się w jej oczach; jak gdyby w myślach doszła właśnie do jakiegoś postanowienia.
-Wiesz... Nigdy tak naprawdę ci nie powiedziałam... Jak bardzo...- i nie dała rady dodać już nic więcej; choć jej powieki nie opadły do końca, to jednak oczy przestały się poruszać, usta zaś pozostały lekko rozchylone, jak gdyby miała powiedzieć coś jeszcze - ale nie zdążyła. I już nigdy nie będzie mogła.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Xavin

Xavin


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 20/12/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Nie Maj 01, 2016 5:55 pm

//tak btw. Chase moja seksualność aprobuje twój nowy avatar. Jest mrrrrrraśny!//

Obserwowała w ciszy całe zajście. W głowie jej szumiało, od emocji które wywołało przybycie nieznajomej. To raczej nie było nic normalnego zważywszy na to co dzieje się z resztą zespołu.
Niemniej, Xavin wciąż stała gotowa bronić Karoliny, gdyby kobieta nagle chciała jednak zmienić zdanie i zaatakować. Jej słowa praktycznie nic jej nie mówiły. Nie znała za dobrze tego świata, miała tylko przyjść i zabrać to co należało się jej. Proste. Ale życie nie lubi być proste i musiało się skomplikować. Kim jest Iron Woman? Kim jest ten dzieciak? Czemu jest aż tak niebezpieczny? A może dopiero będzie?
- Co teraz?- zadała najbardziej oczywiste pytanie, które łomotało się po wszystkich głowach i spojrzała po całym towarzystwie. Z tych informacji wynikało tyle, że musi przekonać jak najszybciej Karolinę by opuściły tą planetę. Tak będzie lepiej dla nich i dla ich pobratymców. Zerknęła na nią, szukając w jej twarzy jakiejś odpowiedzi co powinna zrobić. Czym się kierować.
Powrót do góry Go down
Nico Minoru

Nico Minoru


Liczba postów : 51
Data dołączenia : 08/08/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Sro Maj 04, 2016 7:46 pm

Z początku, gdy Molly ruszyła na przód w kierunku nieznanej im kobiety, Nico chciała zrobić szybki krok w bok, aby uniemożliwić jej przejście... przynajmniej na chwilę. Jednakże zacisnęła nagle swoją pięść jak i zęby, i nie ruszyła się. Dała jej tak jakby taryfę ulgową i najzwyczajniej w świecie odpuściła. Nie mogła przecież co chwilę jej czegoś zabraniać, prawda? Ludzie buntownicy z reguły biorą się właśnie z zakazów. Molly buntowniczka? Tego by jej, im jeszcze brakowało.
Niemniej jednak ona sama podeszła żwawym krokiem do rannej by wysłuchać co ma do powiedzenia. Cóż, nie dało się ukryć, że cała ta sytuacja była nad wyraz niepokojąca i ciężko było jej podjąć jakąkolwiek decyzję, a odkąd usłyszała całe te wyjaśnienia i powód zjawienia się tej kobiety w tym miejscu - zadawała sobie cały czas pytania: "Jak niby garstka dzieciaków ma uratować bohaterów przed zagładą?", albo "Dlaczego zwróciła się do nas, a nie do jakiegoś bardziej znanego, wykwalifikowanego superbohatera?". Miała niesłychany mętlik w głowie.
Spoglądając na zdjęcie w rękach Chase'a starała się znaleźć jakieś wskazówki. Chociaż jedną, najmniejszą, która mogłaby w jakieś sposób pomóc w odnalezieniu go.
- Przysięgamy.
Rzuciła zaraz po Stein'ie, po czym z niepokojem spojrzała na chłopaka, a następnie znowu na kobietę, którą wydawała z siebie już ostatnie tchy. Czyżby się znali? Ale jak to możliwe?
Słowa przybyłej z przyszłości wywołały niemały ucisk w gardle Nico. W pewnym momencie zaczęła patrzeć na nią jak na ducha, lecz w dalszym ciągu nie wiedziała jeszcze czemu i czy w ogóle jej obecne domniemania są prawdziwe? Kiedy na jej twarzy pojawił się pusty wzrok, Minoru odruchowo złapała przyjaciela za rękę.
- Chase?
Zwróciła niepewne spojrzenie w jego stronę, jakby szukała odpowiedzi.
Powrót do góry Go down
Karolina Dean

Karolina Dean


Liczba postów : 85
Data dołączenia : 29/07/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Pią Maj 06, 2016 2:53 pm

Wszyscy byli bardzo zaaferowani wydarzeniami, które aktualnie miały miejsce. Wszyscy, poza Karoliną. Dziewczyna wręcz wtopiła się w tło, a jej wzrok wskazywał na to, że jest głęboko zamyślona. Chociaż raczej jej się to nie zdarzało i przeważnie była ze wszystkim na bieżąco, to ostatnie wydarzenia sprawiły, że jakoś nie mogła się skupić na tym, co jest teraz. Nie wszystko do niej docierało. Skrull, który przybrał postać kobiety, żeby bardziej jej odpowiadać? Przełknęła ślinę. Teraz jeszcze ktoś bawi się w podróże w czasie i wylewa im na głowy wiadro zimnej wody z naprawdę strasznymi informacjami. Byłaby tak stała jak kołek, gdyby nie obejmujący ją wzrok Xavin. Czekała chyba na jakąś konkretną reakcję, a dziewczyna mogła zadać właściwie to samo pytanie, co wszyscy. No co teraz? Bardzo ją to wszystko zmartwiło. Wzrokiem przeskoczyła po wszystkich, zanim zdecydowała się na kontakt z jej… narzeczoną? Chyba zaraz oszaleję. Wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się niewinnie. Nie chciała być niegrzeczna, ale co mogła zrobić? Miała do rozwiązania mnóstwo spraw, a teraz jeszcze to. I dlaczego oni mieli się tym zajmować? Przecież istniały o wiele lepiej zorganizowane grupy, z – być może – potężniejszymi bohaterami. Fakt. Niedawno wróciła ze spaceru i lodów, ale…
- Chyba muszę się przewietrzyć… - nie była w stanie opanować wszystkich bodźców, jakie do niej docierały. Oczywiście, nie zamierzała wychodzić. Przeprosiła ich na chwilę i po prostu usunęła się na bok. Tak, by wyłapywać to, co najważniejsze, ale nie tkwić w centrum tego wszystkiego. W tej chwili i tak nie wymyśliłaby nic, co mogłoby zainteresować resztę grupy… Wzięła głęboki oddech, a powietrze wypuściła powoli przez lekko rozchylone usta. Oczami ciągle błądziła po zgromadzonych, poświęcając najwięcej uwagi Skrullowi. Jak oni to sobie wszyscy wyobrażali?
Powrót do góry Go down
Chase Stein

Chase Stein


Liczba postów : 38
Data dołączenia : 18/02/2016

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Sob Maj 07, 2016 12:41 pm

Skupiony na twarzy kobiety Chase doznał małego "wstrząsu" słysząc słowa Molly. Z jednej strony chciał parsknąć śmiechem, ale jednocześnie, patrząc na nieznajomą nie potrafił tego zrobić. Coś, jakieś dziwne uczucie w środku utrzymywało jego ciało oraz umysł w napięciu. Spojrzenie tych oczu było...
Tutaj pojawiał się problem. Nie potrafił nazwać tego niepokoju, który zalewał całego jego ciało, a także przyćmiewał umysł. W tym momencie narodziło się jednak to wrażenie. "Znasz ją" - szeptał mu umysł. Było to jednak nielogiczne. Przecież nigdy nie podróżowali do przyszłości, niemożliwym więc było, aby mógł ją kojarzyć. Co to więc oznaczało...?
Z tego zamyślenia wyrwały go jej słowa. "Chyba wiesz" - w tym właśnie momencie zrozumiał. Oczy momentalnie mu się rozszerzyły, ale nie był w stanie nic powiedzieć. Myśli gnał jak szalone zatrzymując się na tej jednej osobie, osobie, która właśnie przed nim leżała. Kolejny słowa, który wychodziły z jej ust były niczym hipnoza. Był w stanie jedynie patrzeć i słuchać, nie mógł poruszyć nawet palcem. Nawet wtedy, gdy... Umarła. Po raz kolejny dzisiaj poczuł się zagubiony. Jej ostatnie słowa, myśli, wszystko to miało pozostać już tajemnicą. Blondyn wpatrywał się dłuższą chwilę w jej puste już teraz oczy starając się wszystko to przetrawić. Nie zauważał nawet Nico, która starał się nawiązać z nim kontakt.
Gert... to była Gert. Dziewczyna, którą kochał, z którą obecnie "był". Myśli pognały jak szalone do dziewczyny, której obecnie z nimi nie było. Jakież mieli szczęście. Z drugiej jednak strony właśnie był świadkiem jej śmierci, innej jej, ale jednak była to ta sama osoba. Chciał się rozpłakać, ale wiedział, że nie może, nie teraz.
Kucał tak przed nią przez kilka dobrych chwil. Nagle pochylił się i pocałował ją w czoło po czym zamknął jej powieki. Chciał ją przytulić i zostać tak na zawsze, ale przecież miał ją. Miał ją i stracił. Gubił się w tej myśli coraz bardziej, ale ponowne pytanie ze strony Nico wyrwało go z tego zamyślenia. Zerknął na nią próbując powstrzymywać płacz co wyszło mu... bardzo słabo. Pomimo wszelakich starań po jego policzkach płynęły cienkie stróżki łez.
-Ja... To była... Musimy ją pochować i... nie mówcie o niej Gert, nie teraz. Musimy też znaleźć tego Victora... Trzeba się... rozdzielić... Ustalić plan... - rzekł po czym zamilkł. Musiał się uspokoić. Z tego co teraz mówił nie zrozumieli pewnie nic.
Począł wyrównywać oddech, w międzyczasie otarł mokre policzki. Plan działania, potrzebowali go.
Wyprostował się po czym przymknął oczy. Nie chciał patrzeć na nią jeszcze raz, nie mógł ponownie się rozkleić.
-To była... była... Gert, Gert z przyszłości. Nie możemy dopuścić, aby nasza ją zobaczyła, nie chce... Zresztą na pewno rozumiecie. Kto by chciał... Musimy pamiętać, że nasza Gert nadal jest żywa, nie pozwolimy... Ja nie pozwolę, aby ją to spotkało. Nico... - rzekł po czym zwrócił się w jej stronę. -Musimy się podzielić. Trzeba... ją pochować, ale też musimy zacząć szukać. Może być wszędzie. I nie możemy dopuścić, aby Gert się dowiedziała... Proszę Was, wszystkich. Nie wspominajcie jej. Sam to zrobię, ale... nie dzisiaj. Proszę Was. - rzekł po czym spojrzał na nich błagalnie. Nie mogli jej powiedzieć. Skoro on tak zareagował jak zareagowała by ona... Tak, nie mógł do tego dopuścić.
Znajdę Cię Victorze. Znajdę i zabiję za to, co jej zrobiłeś... Pożałujesz. - dodał jeszcze w myślach po czym spojrzał ponownie na resztę drużyny. Pozostało mu czekać... Co odpowiedzą?


PS.
Mam propozycję. Nie trzymajmy się z góry ustalonej kolejki. Po prostu piszmy, gdy ktoś ma czas i możliwości byle odpisy były sprawnie i miały sens. Tylko nie traktujmy tego przesadnie i kogoś, kto wolniej pisze nie zostawiajmy 5 tur w tyle (np. mnie - mam teraz matury i jestem w kratkę, ale gdy mogę daję posty jak chociażby dzisiaj bo weekend). Zwracajcie też uwagę na to, że ktoś się do kogoś odezwał i w ogóle.
Powrót do góry Go down
Molly Hayes

Molly Hayes


Liczba postów : 31
Data dołączenia : 18/08/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Pon Maj 09, 2016 2:42 am

Zdezorientowani byli wszyscy, a wszystkie wydawały się być zależne od Chasea, jego czynów oraz słów. Tak, ustrojem Runaways z pewnością jest patriarchat, ciekawe tylko gdzie w tej hierarchii uplasuje się Xavin. To jednak raczej nie był aktualnie najważniejszy problem, no bo... śmierć, niezbyt dobre okoliczności na żarciki w postach.
Molly po raz pierwszy spotkała się tak dobitnie i bezpośrednio z czyjąś śmiercią. Prawda, jej rodzice zginęli, jednak widziała to tylko z daleka i mogła się tylko domyślać ich losów, Topher niby odszedł na jej oczach, jednak on po pierwsze był zdecydowanie zły, a po drugie, po prostu się spalił na popiół i wyparował. To zupełnie co innego niż widok ludzkiego i jakby znajomego, jednak już nie ruszającego się ciała osoby, która jeszcze przed chwilą mówiła. Coś ją silnie ścisnęło w gardle, tak mocno, że nie była nawet w stanie przełknąć śliny. Bała się dotknąć martwej kobiety. Kiedy ją niosła czuła w niej życie, jakąś resztkę wprawdzie, ale serce jej biło, płuca nabierały powietrza, a dłonie dziewczynki czuły ciepłotę kobiecego ciała, teraz jednak obawiała się, że mogłaby poczuć jedynie kamienne zimno. Oczywiście, to niemożliwe, nim ciało po śmierci straci swoją temperaturę minie trochę czasu, czemu więc jednak nawet atmosfera zrobiła się niesamowicie lodowata?
- Gert? - szepnęła nie mogąc, albo raczej nie chcąc uwierzyć w słowa Chasea. Nie miała jednak innego powodu niż własny strach przed prawdą, by je negować. To BYŁA Gert, sama Molly też już wcześniej na to wpadła, nie chciała jednak dopuścić do siebie przykrego faktu, który teraz uderzył w nią z pełną siłą, spotęgowaną jeszcze łzami Chasea. Nie tylko ziewanie jest zaraźliwe, smutek również, być może, że nawet bardziej. Dziewczynka pociągnęła nosem, a po jej policzkach spłynęły ogromne, słone krople, które od razu starła rękawem. Chłopak starał się trzymać w kupie, a rozklejając się tylko by go pociągnęła na dno. Skoro inni próbują być silni, to ona musi być jeszcze silniejsza. Tyle rozumiała nawet taka mała dziewczynka, jak Mol.
- Dobrze, nie powiemy, tym już nie musisz się martwić - powiedziała najspokojniej, jak w tej chwili umiała, chociaż głosik odrobinkę jej drżał. Podeszła do blondyna i się w niego wtuliła, nie była w stanie sobie wyobrazić, co siedzi mu w głowie, jednak na jego miejscu potrzebowałaby bliskości innej osoby, poczucia, że nie wszystko straciła. Zrobiła to z resztą również dla siebie, w końcu wszyscy obecni, prócz znów nie pasującego Xavina, znali Gert i puszysta nerdka była im wszystkim bliska. Może nie do końca ta jej wersja, ale Gert to Gert, a jej zabójca zawsze będzie zabójcą jedynej i konkretnej Gert. W głowie siłaczki nie kołatało się ani trochę nienawiści, czy żądzy mordu, a jedynie determinacja, by za wszelką cenę nie dopuścić do tego, czego właśnie byli świadkiem. Czy nie tak właśnie działają podróże w czasie? Ta Gertrude cofnęła się, by wszystko naprawić i już w momencie spotkania z grupą jej się to udało. Na pewno.
Powrót do góry Go down
Xavin

Xavin


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 20/12/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Sro Maj 11, 2016 6:21 pm

Xavin nie wiele mówiło to imię. Właściwie, była już troszeczkę zirytowana. Najwidoczniej nie przyjdzie jej tak łatwo wykonać jak się zdawało banalnego zadania. Nie. Musiała się wpieprzyć jakaś "Gert" i kazać ratować świat. Niemniej obserwując z boku jako naoczny świadek... zaczęła współczuć Runwaysom. Zdawali się być potwornie przejęci tym co zaszło. Najwidoczniej kobieta była jednak kimś ważnym w ich życiu.
Poczuła się obserwowana i spojrzała w stronę Karoliny. Ale ona musi załatwić swoją sprawę. Ruszyła w stronę Karoliny zastanawiając się co jej powiedzieć.
- Karolino?- zaczęła więc- Myślałam, że chcesz się przewietrzyć.- przypomniała słowa drugiej kosmitki i spojrzała znów na zgromadzenie przy ścianie, po czym znów na swą narzeczoną.
- Ta "Gert"... była kimś ważnym?- zamrugała przyglądając jej się dalej. Na wszystkich bogów Kree, jak ona kochała tę dziewczynę. Przez cały ten czas oczekiwań... Jak pragnęła ją poznać.
- Ja... ja przepraszam cię.- dodał jeszcze- Zachowałam się ordynarnie, wtedy w tej kawiarni.- skłoniła się przed nią dwornie- Liczę, że wybaczysz mi moje uniesienie.
Powrót do góry Go down
Karolina Dean

Karolina Dean


Liczba postów : 85
Data dołączenia : 29/07/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Nie Maj 22, 2016 10:42 pm

Powiedzieć, że w ułamku sekundy atmosfera zgęstniała - to mało. Karolina przełknęła głośno ślinę. Wzrokiem błądziła po sylwetkach innych obecnych. Serce waliło jej jak młotem, oddech miała płytki i mimo tego, że starała się jakoś trzymać, było po niej widać, że to, czego się dowiedziała, totalnie ją rozbiło. Jak inni zareagują na to, co właśnie na nich spadło? Chase – cóż – jego zachowanie było do przewidzenia. Oczywiście, zgadzała się w zupełności z tym, o co ich prosił. Nie mówić „współczesnej” Gert o losie „przyszłej” Gert. Jasne, jak słońce. Tylko dlaczego kosmitka miała jakieś ohydne wrażenie, że Yorkes i tak się dowie? Karolina nie zamierzała się wygadać, wszelkie związane z tą sytuacją sprawy należały raczej do chłopaka. Dziewczyna byłaby się tak nie odzywała jeszcze przez długi czas. Na szczęście, głos Xavin wyrwał ją z tego paraliżu.
- Umm… Tak. – odpowiedziała cicho, przytłumionym, łamiącym się głosem.  Nie chciała zachować się niestosownie, ale nie miała też siły na to, by teraz babrać się w tym wszystkim. Trzymały ją jeszcze mocno wydarzenia spod lodziarni, teraz na barki spadł im jeszcze ten problem. Nie mówiąc już o wstrząsającym widoku, najprawdopodobniej w bliskiej przyszłości szykowało się dla nich niebezpieczne zadanie. Gestem dała znać zebranym, że wraz z Xavin na chwilkę się oddalą. Jakoś te sprawy musiała sobie poukładać. Pytanie kosmitki trochę Karolinę rozzłościło. Właściwie, to nawet bardzo. Wstrzymała jednak negatywne wibracje i, kiedy już trochę odeszły, rzuciła dość krótko, ciągle rozbita:
- Nie chcę o tym rozmawiać. Może później ci opowiem. Lub zrobią to inni. – było ciężko, ale tęczowa nastolatka zdobyła się na niezauważalny niemal, uroczy w swej niewinności, ciepły uśmiech. Przeprosiny skrulla były nieoczekiwane. Blondynka otworzyła szerzej oczy, trochę ją to wprawiło w zakłopotanie. Podrapała się delikatnie w tył głowy, odgarnęła niesforny kosmyk włosów za ucho i skinęła lekko.
- Rozumiem. Spokojnie. Wszystko… wszystko dobrze, tak sądzę. – na tym zamierzała skończyć, ale coś ją tak w środku ścisnęło i wywołało następne kilka słów.
- Cała ta sytuacja jest dla mnie po prostu niezrozumiała, by nie powiedzieć inaczej – chora. – to ostatnie słowo zaakcentowane było w taki sposób, jakby kosmitka chciała wyrazić cały swój sprzeciw odnośnie tego, co się działo. Było to dość słodko-naiwne. Jakby małe dziecko tupało nogą i mówiło „to jest gupie!”
- A… a jak ty się na to wszystko zapatrujesz? – zapytała po kilkunastu sekundach zdecydowanie zbyt gęstej i za bardzo przytłaczającej ciszy. Fakt, że pewne wyjaśnienia otrzymała już wtedy w lodziarni, rasy w konflikcie, nie chcemy rozlewu krwi. Ciekawiło ją tylko, jak w tym wszystkim odnajduje się Xavin.
Powrót do góry Go down
Xavin

Xavin


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 20/12/2015

Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1Pon Maj 23, 2016 3:12 pm

Ruszyła potulnie za nią, niczym pies przywiązany do swojej pani. W sumie, to porównanie było nadzwyczaj trafne. Obserwowała wszystko i wyciągała wnioski. Może trochę toporniej niż normalnie, ze względu na szok, to jednak trzeba było przyznać, że "Gert" musiała być jednak ważna. W głębi piersi Scrulla, pojawiło się współczucie. To śmieszne, ale od zawsze łatwiej było jej odczuwać te zbyteczne i niepotrzebne uczucia. Żałowała, że nie potrafiła nad tym zapanować wystarczająco mocno.
-Dobrze, jak uważasz.- zgodziła się. Wolała nie naciskać na Karolinę. Ich sytuacja była w dalszym ciągu napięta, a pojawienie się tego dziwnego pojazdu wcale nie ułatwiało sprawy. Właściwie... już od dłuższego czasu Xavin rozumiała, że sprawa wymyka się jej z rąk. Była tylko biernym obserwatorem, który nie mógł zrobić nic. Czuła się jakby patrzyła na powolną zagładę świata jej ukochanej i w żaden rozsądny sposób nie potrafiła jej pomóc. To chyba bolało ją najbardziej.
-Moi wychowawcy nie brali pod uwagę tego, że twoi rodzice nie przygotują cię zawczasu... gdybym wiedziała na wstępie postarałabym się być bardziej delikatna...-przełknęła ślinę, czując, że jest jej zwyczajnie wstyd. Natomiast pytanie Karoliny trochę ją wybiło z rytmu.
-Ja...- tak właściwie postawiono ją, tak samo jak Karolinę przed faktem dokonanym. "To twoja narzeczona, w odpowiednim czasie musisz się z nią ożenić by ją uratować"- prosta komenda, nie przyjmująca głosu odmowy. Z resztą... Xavin nie chciała odmawiać. Karolina zauroczyła ją już od samego początku. A myśl, że dzięki temu zdoła pomóc innej rasie... była po prostu wymówką, do rozgrzanego w jej piersi uczucia. Przełknęła ślinę zastanawiając się, co dokładnie powiedzieć Karolinie...
"Powiedź prawdę Xavin..." szepnął jej wewnętrzny głos. Wzięła głęboki wdech po czym odważnie spojrzała w twarz swej narzeczonej.
- Nie jestem do końca pewny, o którą sytuację ci chodzi. Jeśli jednak o tą, z którą tu przybyłem: Nikt nigdy nie pytał mnie o zdanie. Przyjęłam to jako zwyczajny wymóg. Coś co trzeba zrobić, z resztą... czemu miałem się sprzeciwiać ślubowi z tak piękną, powabną i niesamowitą istotą?- poczuła, że na twarzy pojawia jej się rumieniec. Była przede wszystkim żołnierzem, wolała mówić prosto, ale szczerze, jednak cała sytuacja zwyczajnie w świecie ją zawstydzała- Po za tym, chcę uratować twoją planetę. Nie podoba mi się, że ma zostać zniszczona z powodu konfliktu. Nie można dopuścić do tej rzezi w imię...- machnął ręką i sapnął lekko. Cała ta sytuacja była koszmarnie pogmatwana i irytująca- A jeśli chodzi o to tutaj... szczerze niewiele wiem o waszej planecie. Jeszcze mniej wiem o twoich przyjaciołach. Niemniej...- i tu tym razem uklękła przed Karoliną w pozycji "na strzelca" pochylając przed nią głowę- Jeśli tego pragniesz, zrobię wszystko co w mojej mocy by pomóc wam uratować twój obecny dom. Żadne życie nie jest ważniejsze od drugiego.- po tym wszystkim poczuła się lżejsza. Lekko się uśmiechnęła, ale zaraz wróciła na jej twarz powaga i powoli podniosła głowę by  spojrzeć w twarz Karoliny. Potwornie obawiała się co konkretnie zobaczy na jej licu i czy nie będzie to coś kompletnie przeciwnego niż to co czuje ona.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Główna sala Empty
PisanieTemat: Re: Główna sala   Główna sala Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Główna sala
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Główna sala
» Główna ulica
» Główna pralnia
» Główna łazienka
» Główna sypialnia

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Los Angeles :: Baza Runaways pod muzeum La Brea Tar Pits-
Skocz do: