|
| Główna sala | |
|
+15Hawkeye Fantomex Wolfsbane Freya Sasha Aristow Jane Foster Cristal Bruce Banner Black Widow Black Cat Summer Hela Thor Loki Tony Stark 19 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Główna sala Pią Wrz 28, 2012 5:27 pm | |
| Obrazek numer dwaObrazek numer trzyTony lekko zakołysał szklanką, przelotnie spoglądając na gości – było ich więcej niż na ostatniej imprezie, albo jego salon się skurczył. Wolał myśleć, że nikt nie mógł się oprzeć możliwości oddychania tym samym powietrzem co on. Mrugając do stojących najbliżej przedstawicielek płci pięknej, skończył drinka w akompaniamencie ich wyraźnych chichotów. Ach, potencjalne kandydatki na późniejszą wycieczkę na górę. Nawet nie musiał się wysilać, sam fakt że nazywał się Tony Stark sprawiał, iż kobietom magicznie spadała bielizna, a ewentualne obrączki wyparowywały jak kamfora. - No proszę, spóźnialscy – rzucił z udawanym oburzeniem, odstawiając puste szkło na konsolę DJ-a. Z niewielkiego podwyższenia miał idealny wgląd na to, kto wchodził i wychodził. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Pią Wrz 28, 2012 8:46 pm | |
| Taka okazja... Cóż, nie można powiedzieć, że "mogłaby się już nie powtórzyć", bo byłoby to nawet nie tyle zwykłym kłamstwem, co wręcz pogwałceniem reguł rządzących światem. Oczywiście, że okazji byłoby jeszcze wiele - to nie pozostawiało chociażby i cienia wątpliwości. Przyjęcia u Tony'ego Starka mógłby prawdopodobnie powstrzymać tylko sam Ragnarök, a i tego Loki nie był do końca pewien... Skoro zaś wiedzę tę posiadał on, bądź co bądź intruz na tej jakże prymitywnej planecie, to musiała ona stanowić niezwykle solidny fakt. Nie... W przyszłości zdecydowanie miałby jeszcze sporo szans na przybycie do tego miejsca - zapewne więcej, niż zdążyłby wykorzystać bez użycia swych klonów - lecz nie w tym rzecz. Przede wszystkim: nudziło mu się. Tak po prostu. Jakby nie patrzeć z pełną świadomością i premedytacją podjął się udawania grzecznego i nawróconego w oczach brata - wiedząc, że będzie musiał ograniczyć przez to swoje oficjalne działania... Ale tak bardzo tęsknił do chaosu. Pewnie, wciąż mógł sobie pozwalać na złośliwości, psikusy i tworzenie ogólnie pojętego i przeciętnie szkodliwego zamieszania - ale utrudnianie życia tylko kilku osobom zaczynało go nużyć. Znudzony trickster to niebezpieczny trickster - tak brzmiała jedna z głównych zasad, według których urządzony został swego czasu wszechświat. W związku z powyższym nikt nie mógłby się chyba dziwić, że kiedy tylko do boga kłamstw dotarła informacja na temat kolejnego organizowanego przez Iron Mana przyjęcia, ten nie potrafił sobie odmówić. Thor na szczęście także. Loki podejrzewał, że jego brat zapewne żałował już, iż w ogóle wspomniał mu o owym wydarzeniu... A jeśli nie, to był jeszcze naiwniejszy, niż trickster zakładał - co niekoniecznie było w ogóle możliwe. Oczywiście siłą rzeczy Loki nie mógł tak po prostu otwarcie udać się na spotkanie towarzyskie organizowane przez członka Avengers. Jakkolwiek byłoby to z całą pewnością zabawne, to jednak wolał zachować względną anonimowość... Choć w żadnym wypadku nie planował zrezygnować ze ściągania na siebie uwagi, a wręcz przeciwnie: miał nadzieję znaleźć się w samym centrum wydarzeń. O te ostatnie natomiast zdecydowanie zadba. Można powiedzieć, że miał do tego wrodzony talent. Do wyboru miał wiele zaklęć, które skutecznie ukryłyby jego tożsamość. W gruncie rzeczy mógłby się nawet po prostu stać niewidzialny - ale ta opcja średnio mu się uśmiechała. Przecież zależało mu na uwadze i interakcji. Zwykła nierozpoznawalność? Ciekawa rzecz, ot, igranie z umysłami patrzących na niego osób... Ale jednak nie była to zbyt satysfakcjonująca możliwość - choć bardzo przydatna przy zwykłym poruszaniu się po mieście na co dzień. Z tego wszystkiego najprzyjemniej jawiła się zmiana formy... Szczególnie na taką, obok której po prostu nie można przejść obojętnie. Piękno było niezwykłym atutem - zwłaszcza w przypadku osób, które potrafiły je odpowiednio wykorzystywać... Loki natomiast opanował tę sztukę na poziomie mistrzowskim. Z tego właśnie powodu przygotowanie się do wyjścia nie zajęło mu wiele czasu - przekształcił jedynie swe ciało i ubiór według własnej woli, obdarzając się wyglądem, który większość samców - tak śmiertelników, jak i Asgardczyków - zdecydowanie musiałaby uznać za... Co najmniej atrakcyjny i pociągający. Tak, owszem - samców, to żaden błąd. Umyślnie przybrał formę kobiety: wysokiej, o nienagannej figurze, płaskim brzuchu, mocnym wcięciu w talii, długich, zgrabnych nogach... I wszelkich wymaganych kształtach. Starannie zadbał o dopracowanie wszystkich szczegółów. Pozostawił sobie bladą cerę i zielone oczy, a także czarne włosy - te jednak przedłużył znacząco, bo aż za biodra. Wysokie kości policzkowe i ogólnie pojęte nieprzeciętne rysy twarzy także znalazły się w komplecie. Do tego ciemny, choć nieprzesadzony makijaż - głównie wokół oczu... I nawet on, perfekcjonista, był zadowolony z uzyskanego efektu końcowego. Oczywiście z równą uwagą dobrał strój, którego podstawę stanowiła czerń - pod postacią gorsetu i spódniczki. Ta ostatnia na przedzie i z tyłu zdawała się być mini, nawet bardzo mini, bo ledwie w granicach przyzwoitości - lecz znajdujące się po jej bokach istne fale koronek spływały aż do kostek. Gorset wiązany był na plecach, z przodu zapinany na busk, a kształt nadawały mu stalowe fiszbiny - wbrew pozorom wcale nie takie niewygodne. Nogi okrył kabaretkowymi pończochami, na które powędrowały jeszcze sięgające kolan - i również czarne - buty na szpilce. Bonusem była koronkowa podwiązka. Na jego nadgarstkach znalazły się liczne srebrne bransoletki, na szyi natomiast - kolia. Do tego wszystkiego dorzucił jeszcze odpowiednie kolczyki: przypominające węże oplatające się wokół jego uszu. Prawdę mówiąc trickster nie wiedział nawet z całą i niezachwianą pewnością jak nazywa się część z elementów, które miał na sobie... Ale to nie było istotne. Potrafił odtworzyć je na swym ciele - przecież tylko to się rzeczywiście liczyło, czyż nie tak? Oczywiście z drugiej strony nie miał zamiaru przyznawać się do luk w posiadanych przez siebie informacjach... Przed kimkolwiek. Poza tym ten cały internet był bardzo pomocny. Sama podróż do punktu docelowego stanowiła natomiast najmniejszy problem. Teleportacja była idealnym środkiem transportu - i na dodatek ulubionym przez Lokiego. Przez Helę zresztą zapewne również, a kobieta także zdecydowała się z nimi zabrać... Co bóg kłamstw przywitał z wyraźnym zadowoleniem. Ani przez chwilę nie wątpił, że córka pomoże mu siać piękny chaos na przyjęciu - to w końcu jego własna krew, prawda? Dostanie się na teren wydarzenia - a więc po prostu do domu Starka - przebiegło bez jakichkolwiek kłopotów. Wynikało to w gruncie rzeczy z dwóch czynników... Z obecności Thora, poniekąd, lecz - jak podejrzewał Loki - szczególnie z powodu posiadania przez Helę i chwilowo przez niego samego cieszących oko biustów. Zebrane w salonie towarzystwo dobitnie świadczyło na potwierdzenie tej tezy. Cała masa kobiet, po prostu istne ich morze... Ot, dla pewności przylgnął do ramienia brata. Żeby żadna sobie czasem na zbyt wiele nie pozwalała. To znaczy: na cokolwiek. -Zagadniemy twojego... Towarzysza, bracie? Kultura wymaga, abyś się przywitał, prawda?- zagadnął cicho, prosto do ucha blondyna, jednocześnie uważnie przeczesując już spojrzeniem tłum. Zaraz potem oparł głowę na ramieniu Thora. *** A przy okazji... "Robaczki", panie Stark? Phi. Dziękuję tak czy siak, mrówko. Będę się miło bawił, zadbam o to~ |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Sob Wrz 29, 2012 8:22 am | |
| Thor poszedł na przyjęcie właściwie z dwóch powodów. Po pierwsze, czysta ciekawość w jakiej formie odbywa się ta forma rozrywka w Midgardzie, a był właściwie przekonany, że parę różnic da się wychwycić. Można powiedzieć, że potraktował to jako okazję do poznania czegoś nowego, o czym potem będzie mógł opowiedzieć Sif i Warriors Three, gdy już wróci do domu z Lokim... Ach, no tak – i oto powód numer dwa. Jego brat na tego typu zabawie to wręcz element równy małej apokalipsie, chociaż słowo „małej” może się okazać niewłaściwie biorąc pod uwagę zdolności i wyobraźnię Lokiego. Był mu wielce wdzięczny za to, że ostatnio tak dobrze się zachowywał, ale znał też jego naturę – umówmy się, miał na poznawanie jej ponad tysiąc lat. A lepiej by wysadził salon Starka niż Manhattan – znowu. Bóg piorunów wiedział, że w ten czy inny sposób trickster pojawi się u Tony’ego, więc postanowił, że lepiej mieć go na oku i udać się razem z nim. Widząc jego kamuflaż – który nawiasem mówiąc była dla niego w pewnym sensie zaskoczeniem, całkiem pozytywnym, choć wciąż jakby mu dano wybór wolałby mieć brata aniżeli siostrę – postanowił, że w sumie byłoby obrazą dla gospodarza, by pojawić się w ubraniu bądź co bądź codzienny lub bojowym w razie potrzeby. Zaczerpnął więc informacji od zaufanych przyjaciół i na przyjęciu można było go zobaczyć w ciemnych jeansach i luźnej białej koszuli. Włosy pozostawił rozpuszczone, w lekkim nieładzie, ale jeszcze bezpiecznie w granicach przyzwoitości. Aż przypomniały mu się czasy znajomości z Jane, która niestety nie miała się zbyt dobrze. Owszem, zadbał o jej ochronę w czasie całego zamieszania z Lokim, ale potem jakoś tak … Cóż, brat zyskał całą uwagę, czemu w sumie się nie można dziwić. Chociażby biorąc pod uwagę właśnie jego wyobraźnię. Wnętrze domu Starka było…interesujące. Całkiem ładne, ale nie w guście Thora przyzwyczajonego raczej do innych standardów i typów miejsc. Miał jednak poznawać nowe midgardzkie rzeczy – będzie poznawał. Rozejrzał się więc dochodząc do wniosku, że ilość alkoholu prawie dorównuje Asgardowi na co pomniejszych ucztach czy po prostu spotkaniach wojowników w Asgardzie. Przyjemny akcent, który przywołał uśmiech na jego twarzy. A co do innych przyjemnych akcentów… W między czasie dokładniej przyjrzał się bratu w nowej, kobiecej formie. Pięknie się prezentował, czasem myślał, że po prostu ma do tego jakiś wrodzony talent. I jak zwykle – przyciągał spojrzenie lepiej niż ktokolwiek inny, niezależnie od płci, jak potem zauważył. Do tego to jak się zachowywał – to również sprawiało, że Thor się uśmiechał. Miał go tuż obok i właściwie odruchowo, zanim zdołał to głębiej przemyśleć objął Lokiego ramieniem. Znowu blisko siebie… Trickster przecież mógł z łatwością trzymać go na dystans, nie byłoby w tym nic dziwnego, a może i nawet tak powinien się zachować – a tu nie, po prostu przylgnął do niego, okazał jakąkolwiek większą czułość niż przez ostatnie lata. Młody bóg właściwie też ściągał pewną uwagę płci pięknej, co chcąc nie chcąc zauważył – to katem oka, to wręcz ktoś mu to jasne okazywał … Gdzieś w jego umyśle, bliżej podświadomości narodziło się nieśmiało widmo myśli, że może brat jest po prostu trochę zazdrosny. Jego słowa, wypowiedziane prosto do ucha blondyna też rozlały się przyjemnym ciepłem w jego wnętrzu. Może to przyjęcie było naprawdę dobrym pomysłem? Cóż, do czasu zapewne… Momentami żałował, że w efekcie końcowym znaleźli się tam z Lokim, taki obrót wydarzeń prowadził do jednego – chaosu, mniejszego lub większego. Zawsze. Przytaknął i podszedł z bratem bliżej gospodarza tego całego wydarzenia. Stanął obok niego i ponownie przesunął spojrzeniem po gościach, po czym zerknął na Starka. - Witaj, przyjacielu. Jak widzę jesteś w swoim żywiole, czyż nie?
|
| | | Hela
Liczba postów : 169 Data dołączenia : 26/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Sob Wrz 29, 2012 1:57 pm | |
| Wieść o organizowanym przez Tony’ego Starka przyjęciu (o ile to zgromadzenie można będzie tak nazwać) do bogini Helu dotarła równie szybko jak do Lokiego i wzbudziła w niej tak samo duże zainteresowanie. Być może miało na to wpływ ich pokrewieństwo, lub zamiłowanie do bycia w centrum uwagi, nawet w roli obserwatora. Poza tym Hela, jako Pani Niffleheim, nie często brała udział w podobnych rozrywkach, poza tym słyszała trochę o słynnym Starku, a to tylko podsyciło jej ciekawość. Dlatego to, że pomysł wybrania się na ową imprezę zdecydowanie przypadł jej do gustu nie powinno nikogo dziwić. Dostanie się na przyjęcie nie stanowiło jakiegoś większego problemu. Była pewna, że sama dostałaby się tam bez dodatkowych kłopotów, a mając jeszcze Lokiego i Thora przy sobie – cóż, równie dobrze mogłaby dostać specjalne zaproszenie z podziękowaniami za przybycie. Dlatego jedyną i najbardziej kłopotliwą kwestią stało się to, co zapewne męczy kobiety w każdym wieku i w każdym miejscu we wszechświecie – ubranie. Wszyscy, którzy mieli okazję spotkać boginię umarłych wiedzą, że nieodłączną częścią jej garderoby jest zielony materiał, zazwyczaj pełniący funkcję peleryny. Całkiem ciekawy dodatek z resztą, ale w świecie asgardzkich bogów nie wyróżniający się jakoś szczególnie. Tutaj jednak, w Midgardzie, przyjść z peleryną byłoby raczej… kłopotliwe, łagodnie rzecz ujmując. Hela zdążyła się już nieco zorientować w panującej tutaj modzie, co nieszczególnie przypadło jej do gustu. Wszechobecny, zielony materiał zaczął jej nieco zawadzać. Stan chwilowy, lecz jeśli nie chciała zwracać na siebie uwagi i wybrać się do Starka, trzeba było coś z tym zrobić. Całkowite zdjęcie peleryny nie wchodziło w grę, a zwykłą iluzja, którą zapewne Loki przeprowadziłby bez problemu, nie wchodziły w grę. W końcu więc, po kilku próbach, dodaniu odpowiednich midgardzkich dodatków, bogini uzyskała zadowalający ją efekt. Magiczny, zielony materiał, został upięty w podkreślającą figurę i odpowiednie walory sukienkę. Do tego czarne szpilki na wysokim obcasie z ozdobnym wzorem przylegającym do jej łydek niczym nietypowe tatuaże oraz czarno-srebrna biżuteria w postaci bransoletek i kolczyków. Długie czarne włosy pozostały rozpuszczone, a zielone oczy całkiem podobne do Lokiego, podkreśliły zielono-czarne cienie. Krótko mówiąc, Hela nie miała większych powodów do narzekania. A już szczególnie nie powinni ich mieć midgardcy uczestnicy imprezy. Bogini musiała przyznać, że widok jej ojca w kobiecej formie był niezwykle ciekawym doświadczeniem. Teraz, albo raczej szczególnie teraz, widać było kilka wspólnych cech ich wyglądu. Trzeba było również przyznać, że Loki potrafił zrobić wrażenie nawet w żeńskiej postaci. Teleportacja do celu przebiegła bez zarzutów, tak samo jak samo dostanie się do domu Starka. Pomieszczenia, jak należało się spodziewać, były utrzymane w midgardzkim stylu. Ciężko jednak było powiedzieć coś więcej, bo większość wolnych przestrzeni wypełniali ludzie. Fascynujące, jak dużo „znajomych” miał Iron Man. Jak na gust bogini, imiona osób które znał, Stark potrafiłby wymienić na palcach obu rąk. Hela zerknęła na Lokiego i Thora. Przez chwilę rozważała zostanie z nimi, choćby tylko po to, żeby przyglądać się poczynaniom swojego ojca (bo nawet nie wątpiła w to, że zaplanował coś ciekawego). Ostatecznie jednak uznała, że lepszym rozwiązaniem będzie rozejrzenie się nieco i ewentualne pozostanie w zasięgu. Bóg kłamstw raczej nie będzie mieć większych problemów ze skontaktowaniem się z nią, gdyby akurat czegoś potrzebował. Dlatego kiedy zaczął kierować się razem z Thorem w stronę „pana domu”, Hela ruszyła w drugą stronę – a konkretnie w głąb pomieszczenia, mijając po drodze część gości. Jeszcze na pewno znajdzie chwilę, żeby porozmawiać ze słynnym Iron Man’em. |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Główna sala Sob Wrz 29, 2012 7:27 pm | |
| Tony Stark. Avengers, geniusz i milioner. Doprawdy interesująca postać. Każda fanka walczyłaby o zaproszenie na jego imprezę do ostatniej kropli krwi. Kto by nie chciał pobyć u boku zachwycającego, przystojnego i inteligentnego mężczyzny, który na dodatek jest superbohaterem. Mężczyzna marzeń! Powiedzmy... Na wieść o imprezie organizowanej przez słynnego Iron Man'a, Alice normalnie wzruszyłaby ramionami. Tylko, że dawno nie słyszała żadnych wieści o nim. Kto wie... może coś zdradzi między wierszami, kiedy będzie wpatrywał się w dekolty żeńskiej części gości. Taaak, to by było do niego podobne. Największym problemem Alice okazał się czas. Miała dość napięty plan i zawsze jakaś robota czekała na swoją kolej. Dlatego przygotowywała się do "stracenia" najbliższych kilku godzin na zabawie. Musiała ułożyć sobie grafik od nowa i zostawić Black! Jak mogła! Swoje cudeńko zostawić! Stark powinien całować ją po rękach za takie poświęcenie! Wyjątkowo ubiór nie sprawił Alice problemu. Ba! Wiedziała co na siebie wcisnąć już w chwili, gdy otrzymała zaproszenie. Na imprezę ruszyła w zacnej sukience odsłaniającej jej nogi. Specjalnie posmarowała je specyfikiem, który zasłaniał białe, cienkie kreski na jej skórze. Dzięki temu wyglądała o wiele lepiej. Transport nie zajął wiele czasu. Jej samochód zajechał pod dom, ta wysiadła z niego i już po kilku chwilach była w środku. Uważnie obserwowała towarzystwo wokół. Czuła się trochę bezbronna bez swojej zbroi. Miała przy sobie telefon, ale i tak transport zajął by te kilka cennych sekund, które musiałaby czymś zapełnić. Miała nadzieję, że tym razem nikt nie postanowi zaatakować. Alice spokojnie krążyła wokół towarzystwa posyłając co jakiś czas uśmiech napotkanym osóbkom. Ciekawa była czy napotka kogoś kto mógłby ją zainteresować. Avengersi byli już trochę przereklamowani... |
| | | Summer
Liczba postów : 95 Data dołączenia : 11/09/2012
| Temat: Re: Główna sala Sob Wrz 29, 2012 10:29 pm | |
| Ach, wakacje. Każdy je lubił, nie każdy miał na nie czas. Na szczęście Summer udało się zgarnąć parę dni wolnego i teraz leniła się na plażach Kalifornii, z dala od Nowego Jorku, który choć miał swój urok nie mógł się równać z ciepłem piasku i promieni słonecznych. Właśnie one przypominały kobiecie dom w Miami i dzieciństwo, dlatego tak bardzo je lubiła. Było w sumie niewiele rzeczy, które ją irytowały. Szczerze mówiąc nie przepadała za wielkimi, głośnymi wydarzeniami kulturalnymi od czasów studiów. Wcześniej i owszem: poszła, potańczyła i miło spędziła czas w gronie przyjaciół. Lecz gdy tylko rozwinęła swe skrzydła poza rodzinne gniazdo i wyfrunęła w świat, imprezy stały się dość… no cóż, powiedzmy w skrócie że to co ona zwała dobrą zabawą i porządną muzyką w dzisiejszych czasach nie zawsze szło w parze ze zdaniem na ten temat organizatorów i osób biorących udział. Dlatego też wszelkie zaproszenia najpierw z góry odrzucała, wiedząc czego może się spodziewać, a później takowe po prostu przestały przychodzić. Miała spokój, mogła się zająć rozwojem swojej kariery chirurga i zajść daleko. Tylko że to już cztery lata z nawiązką jak straciła pracę i została agentką, a ona dalej prowadziła taką samą politykę. Gdyby nie fakt iż ostatnio cierpiała na nadmiar wolnego czasu, pewnie wieść o domówce u Tony’ego Starka w ogóle by jej nie ruszyła. W sumie tak właśnie było, dopóki nie otrzymała zaproszenia. Nie jakąś tam masówkę wysyłaną komu popadnie albo informację na facebooku. I nawet jeśli jedynym powodem byłoby zamknięcie ust S.H.I.E.L.D. i pozorne zapewnienie ich że przecież nic złego nie może się zdarzyć gdy wyślą swoich ludzi, to cholera! Imienne zaproszenie! Elizabeth otworzyła swoją szafę, pełną wielu kreacji na okazje wszelakie. Po przejrzeniu tej imponującej kolekcji z bóle musiała stwierdzić iż wśród tony spodni rurek, kolorowych t-shirtów, kurtek i swetrów posiada zaledwie trzy sukienki. Dwie takie, które leżały chyba jeszcze z czasów szkolnych i jedna której za nic w świecie by nie założyła. Nigdy, przenigdy. Starej, nigdy nie założonej sukni ślubnej rzuconej w kąt nie brała pod uwagę. Tak więc ruszyła na zakupy, kompletować garderobę. Co nieco słyszała o guście gospodarza, więc chcąc nie chcąc musiała się dostosować. Nie należała na szczęście do osób wybrednych i w niecałą godzinę wróciła do domu. Tam wzięła ciepłą i długą kąpiel, próbując zrelaksować się choć odrobinę. Fakt faktem, była spięta. Było tyle niewiadomych, nie wiedziała czy będzie pasować i inne tego typu dylematy jakie zwykle miewają rozpuszczone nastolatki których życiowym dramatem jest zły kolor lakieru na kabriolecie. Palnęła się więc w czoło z otwartej dłoni – przeszło błyskawicznie i mogła w spokoju podziwiać swój zakup. Sięgająca przed kolano ciemnoszara sukienka na jedno ramię, wykończona przy dekolcie oryginalnie pospinanym materiałem. Nosząc się na co dzień w raczej średnio poważnych kreacjach trudno było jej uwierzyć, że może wyglądać tak dorośle, lecz nie staro, i seksownie, lecz nie nazbyt wyzywająco. Uśmiechnęła się figlarnie do własnego odbicia i poczuła się jakby ponownie miała dziewiętnaście, nie dwadzieścia dziewięć lat. Do kompletu dobrała czarne buty na wysokim obcasie z czerwoną podeszwą (klasykę dzisiejszej mody) i cieliste pończochy. Zero bransoletek, zegareczków, torebeczek lub słodziaśnych wisioreczków. Po prostu nie znosiła gdy coś jej brzęczało na nadgarstkach lub innych częściach ciała. Zresztą, dodatki były zbędne gdy swe brązowe włosy z naturalnym, lekko czerwonym połyskiem pozwoliła sobie rozpuścić i lekko podkręcić lokówka. Oczy w kolorze intensywnej zieleni podkreśliła eyelinerem, błękitnym cieniem do powiek i granatowym tuszem do rzęs. Tatuaże ciągnące się od szyi do połowy prawego ramienia pozostawiła nie zamaskowane toną kosmetyków, choć gdyby się postarała z pewnością mogłaby to zrobić. Uważała jednak za śmieszne maskowanie się jak jakiś kameleon byle by tylko nie zgorszyć ‘opinii publicznej’, więc była gotowa do wyjścia. Brak broni? Żaden problem dla kogoś kto co najmniej pięć razy w ciągu tygodnia ćwiczy boks. Jakieś pół godziny od rozpoczęcia podjechała na miejsce swoim motocyklem i zaparkowała byle gdzie. Tak było szybciej no i wrażenia o wiele ciekawsze niż jakiś tam samochód z klimatyzacją. Z gracją zeskoczyła na ziemię i poprawiła kreację po czym pewnym krokiem ruszyła w stronę nowoczesnej willi, naszpikowanej technologią bardziej niż niejedna baza wojskowa. Muzyka, przynajmniej na razie, wywołała miłe zaskoczenie w pannie Freeman, która z delikatnym uśmiechem skierowała się w stronę baru, rozglądając się dookoła z zaciekawieniem. Kto wie, może będzie całkiem miło? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główna sala Nie Wrz 30, 2012 10:53 pm | |
| Pobyt na Asteroidzie dobiegł końca. Nadszedł długo oczekiwany czas, aby w końcu opuścić jej gościnnego mury i udać się na spotkanie z długo oczekiwaną przyjaciółką. Jakże więc się stało, że ten kosmiczny podróżnik, trafił spośród tylu niezwykłych miejsc na Ziemi, właśnie tutaj: do tej położonej nad urwiskiem posiadłości. Nie był to pierwszy raz, gdy Magnus znalazł się na spotkaniu, na którym teoretycznie nie powinno go być. Pomimo, że niezwykła posiadłość Tony'ego Starka różniła się od wystroju Białego Domu w dniu gdy Ronald Reagan został wybrany na czterdziestego Prezydenta Stanów Zjednoczonych, można było odnaleźć kilka podobieństw. Zwłaszcza w ludzkim zachowaniu. Styl się zmienił i nie tylko jeśli chodzi o ubiór, ale także w przypadku samej mowy. Magnus uwielbiał ten wyparty przez kolejne generacje, elegancki, wyważony i dopasowany niczym najlepiej skrojony garnitur, sposób rozmawiania. Jeśli już jesteśmy przy tej części garderoby, to zatrzymajmy się tutaj na chwilę. Strój był istotną częścią takich towarzyskich wydarzeń, niezależnie od epoki. Ciemny granatowy, lekko wpadający w czerń garnitur, nałożony był na ciemną fioletową marynarkę. Pod spodem gładka biała koszula, i paskowany, delikatny łososiowy krawat. Wszystko to jeszcze bardziej podkreślało jego białe włosy, które zapewne mogły dziwić u tak młodego - wizualnie - człowieka. Chociaż, gdyby tak spojrzeć dokładniej po pomieszczeniu i przejrzeć się fryzurom, niektórych Pań a nawet Panów, to można było odnieść zupełnie inne wrażenie. Przechadzał się spokojnie pomiędzy cieszących się swym towarzystwem gośćmi. Szukał tego, którego znał ze zdjęć. Tego, który z taką śmiałością oznajmił Światu, że jest "Człowiekiem z Żelaza". W tym tłumie, graniczyło to z cudem. Coś mu jednak podpowiadało, że prędzej czy później gospodarz, sam do niego przyjdzie. Nie było powodu, aby zaprzątać sobie tym głowę. Zwłaszcza gdy płeć piękna otaczała go z każdej niemalże strony. Otrzymawszy szklankę wytrawnego whisky z lodem, odwrócił się w stronę sali. Zatopił wzrok w drinku. Minęło wiele lata, odkąd miał okazję napić się tego wspaniałego trunku. Lubił go, tak jak lubił dobre wino i zapach kobiecego ciała. Wypijając go duszkiem, ponownie podniósł wzrok i wtedy dostrzegł inną osobę, którą także znał ze zdjęć. - Interesujące... - pomyślał, skupiając swój wzrok na gigancie o blond włosach. Przerzucił wzrok na kobietę, która mu towarzyszyła, trzymając się go bardzo blisko. Niczym para zakochanych. Nie wiedział tego, nie interesowało go to, gdyż zaraz po chwili zza zasłaniającego widok tłumu wyłoniła się ubrana w zieloną suknię czarnowłosa bogini, która zawładnęła jego wzrokiem, myślami i wszystkim innym. Znał to uczucie, cóż za ironia, że kolejny raz doznaje go na błękitnej planecie. Chwycił w dłoń, podstawionego chwilę wcześniej na czerwonej serwetce drinka. Dostrzegł jak czarnowłosa kobieta oddala się od Boga Piorunów i jego towarzyszki, zmierzając w głąb sali. Ostatnim rzutem, spojrzał na boskiego gościa. Reagana może miał znajomości, ale pod tym względem Starkowi nie dorastał do pięt. Ruszył za kobietą, pozostając w dystansie. Trzymając swój wzrok na niej, niczym snajper próbujący nie zgubić swego celu. Sam nie wiedział, czemu za nią ruszył? Było tutaj mnóstwo kobiet wyrafinowanych i tych mniej wyrafinowanych, których uroda powalała na kolana, lecz on je omijał jak cienie w ciemnej uliczce. Instynkt, czy też szybka analiza dzięki, której wierzył, że jest równie niezwykła jak on. Jej oczy przypominały mu Magdę. Metalowe ornamenty na ścianie zaczęły drgać. Nie zrobił nawet najmniejsze ruchu, aby wyzwolić swoje moce. Tylko ta myśl, ta jedna myśl wystarczyła. Szybko jednak oddalił te poniekąd bolesne wspomnienia. Wmówił sobie, że nic go już nie łączyło z przeszłością. Zmienił się i nie był już tamtym człowiekiem, za wiele krwi miał na rękach. Ona była na to zbyt niewinna. Cóż, w przyszłości miał dowiedzieć się jak bardzo się mylił. Z każdym krokiem zmniejszał dystans, aż w końcu stanął na przeciw jej, otoczony mnóstwem niezwracających na nich uwagi ludzi. - Witaj. - chwycił za jej dłoń i pocałował. Jego maniery ukształtowały się we wczesnych latach 80-tych. - Pani pozwoli, że przyłączę się do podróży?Gdy poniósł wzrok, dostrzegł jej zielone oczy. Oczy, które zdawały widziały wiele w swej długiej egzystencji. Oczy, które byłyby wstanie tworzyć i niszczyć światy. Poczuł delikatne perfumy, które przeszyły jego zmysły, niczym piorun stojącego kilka metrów dalej Thora. Majestatyczna chwila, zdawała się trwać w nieskończoność.... |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Czw Paź 04, 2012 4:51 pm | |
| Nie trudno było zauważyć asgardzkiego gościa, gdy tylko pojawił się w pomieszczeniu. Tony z cichym, drobniutkim jak okruchy połamanej igły ukłuciem gdzieś we wnętrzu klatki piersiowej – to nie szrapnel, twoja technologia nie ma prawa cię zawodzić – obserwował boga, który w okamgnieniu zwrócił na siebie całą uwagę. Na robił nic, by zaskarbić sobie zainteresowanie ciekawskich oczu i szepczących w podnieceniu ust, ale Stark po prostu nie lubił, gdy odbierało mu się miejsce w świetle jupiterów. Mimo to uśmiechnął się, kiedy Thor podszedł bliżej, zachowując się jak dorosły, a nie dziecko któremu odebrano ulubioną zabawkę. Pepper powinna być z niego dumna, czasem nawet miał ulotną ochotę się starać. - Witaj, przyjacielu. Jak widzę jesteś w swoim żywiole, czyż nie? - Bingo – odparł, na końcu języka mając kolejne zdanie, którego w końcu nie użył. Tony Stark widział w swoim ponad czterdziestoletnim życiu setki pięknych kobiet, dotykał ciał, o których mogła tylko marzyć większa część męskiej (damskiej zapewne po cichu również) populacji planety, ale w spojrzeniu towarzyszki Thora było coś, czego nie potrafił zdefiniować. Jakby znów patrzył w otchłań kosmosu. Zanim się zorientował, lekko zagryzł brzeg dolnej wargi – pamięć o chłodzie, jaki wtedy czuł, swobodnym upadku, nagłym i niemal całkowitym zniknięciu wszelkich myśli, wywołała ostry dreszcz, który gwałtownie spłynął mu wzdłuż kręgosłupa. Wolał nie wspominać ciemności, pustki jakiej nie powinno się nigdy oglądać, by pozostać przy zdrowych zmysłach, ale nie potrafił całkowicie stłumić myśli, że choć tak pełna niewidocznego niebezpieczeństwa miała w sobie hipnotyczne piękno. Czarnowłosa kobieta na pewno nie była tą, której zdjęcie Tony miał okazję zobaczyć, gdy przeglądał tajne akta S.H.I.E.L.D. dotyczące Thora – zawsze lubił wiedzieć więcej, niż chciano by mu powiedzieć. Jak ona miała na imię? J... Jenna? Janet? Nieważne. Istotny był natomiast fakt, że syn Odyna prosił organizację o roztoczenie nad nią opieki, a zachowania jak te uruchamiały w mózgu Starka małą ostrzegawczą lampkę podpisaną: „ważna osoba” - więc gdzie znajdowała się teraz? - Nie przedstawisz mi swojej uroczej partnerki? - spytał, upewniając się, że na jego twarz powrócił lekki, w odczuciu niektórych kpiący uśmiech. Sam przejąłby inicjatywę, gdyby tylko nieznajoma nie oplatała rękoma ramienia Thora - kobiety zawsze powinny mieć jedną dłoń wolną do uścisku, czy pocałunku. Biorąc pod uwagę, z kim znalazła się na jego przyjęciu, Stark był ciekaw, czy ten mały klejnot został przywieziony ze skarbca w Asgardzie (tudzież ukradziony Marsjanom albo innym kosmitom), czy znaleziony na Ziemi. Jeśli druga opcja odpowiadała na jego pytanie, musiał sobie pogratulować i skoczyć z klifu koło domu w akcie pokuty za osobistą ignorancję – w końcu uważał, że poznał już mniej, lub bardziej wszystkie (legalne) najpiękniejsze kobiety tego świata.
– (Jeśli ten odpis nie ma większego sensu i składu, musicie mi wybaczyć, jestem na nowych lekach.)
kolejka dalej jak poprzednio: 1. Loki 2. Thor 3. Hela 4. Alice 5. Summer 6. Magnus
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Pią Paź 05, 2012 10:46 pm | |
| Loki kątem oka zauważył, że Hela oddala się od niego i Thora, po czym szybko znika w tłumie, lecz w żaden widoczny sposób na to nie zareagował. Był pod tym względem zupełnie spokojny i wierzył w to, że córka sama sobie świetnie poradzi, nawet jeśli nie zwykła bywać w tego typu miejscach - czy choćby w ogóle w większych skupiskach dowolnego rodzaju istot. Szybko się uczyła i przystosowywała do nowych sytuacji... Poza tym - to w końcu jego potomek, prawda? W dodatku ten najwyraźniej najbliższy mu pod względem psychiki. Mimo to dla kompletnej pewności pozwolił sobie nawiązać niezwykle nikłą więź telepatyczną z boginią umarłych - nie była to nawet wymiana myśli czy odczuć, nic z tych rzeczy... Ot, po prostu połączenie na wypadek, gdyby jednak coś niespodziewanego miało się stać - wówczas nie będą przynajmniej musieli tracić cennego czasu na odnajdywanie się. Czując ramię brata wokół swojej talii o dziwo bóg kłamstw miewał się... Spokojniej to chyba najlepsze słowo, choć jednak nie oddające w pełni jego obecnego stanu. Te wszystkie kobiety dookoła były chyba największym minusem sytuacji; od czasu do czasu musiał sztyletować spojrzeniem jedną czy drugą, która odważyła się akurat zbliżyć do Thora. Szczęśliwie na większość śmiertelniczek świetnie to działało. Cóż, w końcu to były tylko zwierzęta - najwyraźniej zwykły instynkt samozachowawczy podpowiadał im, że lepiej mu - to znaczy chwilowo: jej - nie podpadać. Słusznie zresztą. Nie omieszkałby się zemścić za tego typu zniewagę. Oczywiście nie dopuszczał do siebie myśli, że przemawia przez niego przy tym zwyczajna zazdrość. Nie; jakże by to mogło być możliwe? Wiedział przecież, iż jego pozycja nie jest w żaden sposób zagrożona. Thor i tak zrobiłby dla niego praktycznie wszystko, rzecz jasna jeśli tylko odpowiednio by do tego podszedł. Nie musiał się przejmować ludzkimi samicami - bo i tak nie mogły mu zaszkodzić w jego planach. Nawet ta cała Foster szybko straciła na znaczeniu, gdy tylko zaczął okazywać bratu zainteresowanie, którego ten tak pragnął i potrzebował. To było wręcz dziecinnie proste do osiągnięcia. Zero wyzwania, ot co. Może to i lepiej... Ale jednak trickster odczuwał dziwny i niesamowicie nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej za każdym razem, gdy tylko kolejna kobieta podchodziła zbyt blisko... Co zresztą zdarzało się zatrważająco często. Może i nie powinien się temu dziwić - w końcu Thor był przystojnym, potężnym bogiem i w dodatku bohaterem - czy też o to złościć - gdyż wynikało to też w dużej mierze ze zwykłego zatłoczenia salonu, a więc po prostu z braku miejsca - lecz nie mimo wszystko przeszkadzało mu to w irytowaniu się. Miał zamiar prędzej czy później jaśniej okazać blondynowi swoje niezadowolenie z takiego stanu rzeczy. Pozwolił, aby brat zaprowadził go w pobliże Starka, cały czas mocno się w niego wtulając - teraz już w jego bok, skoro ramię zostało mu przed chwilą zabrane i oplecione wokół niego... Co było zresztą nie do końca przewidzianym, lecz bardzo miłym i odpowiadającym Lokiemu gestem. Dłoń umieścił na klatce piersiowej Thora i w głównej mierze pozwalał jej po prostu tam spoczywać, lecz od czasu do czasu poruszał delikatnie palcami o wręcz niepokojąco długich paznokciach w taki sposób, jak gdyby chciał w nagrodę za dobre sprawowanie pogłaskać brata. W końcu był taki grzeczny i posłuszny... Bóg chaosu wysłuchał krótkiego powitania wymienionego między Thorem i gospodarzem przyjęcia, a gdy tylko przebrzmiało ostatnie z niewielu w gruncie rzeczy słów - poczuł na sobie spojrzenie Starka. Oczywiście nie miał nic przeciwko byciu podziwianym, wręcz przeciwnie; uwielbiał budzić zachwyt w każdej i dowolnej istocie, niezależnie od tego, czy sam ją cenił, czy też nią po prostu gardził... Lecz teraz przez krótką chwilę miał niepokojące wrażenie, że być może posunął się jednak o krok za daleko nadając swej kobiecej formie cechy fizyczne odpowiadające tym prawdziwym. Poniekąd był to zwykły kaprys, w pewnym sensie także żart - proszę, spójrzcie tylko, wasz cudowny bóg piorunów prowadza się po Midgardzie z towarzyszką, która tak niesamowicie przywodzi na myśl jego własnego brata, co wy na to, fani? - no i oczywiście pewne ryzyko było niezbędne, aby zabawa naprawdę cieszyła... Ale rzeczywiście nie sądził, że do któregokolwiek śmiertelnika dotrze prawda. Przecież byli tylko ludźmi, czyż nie? Zapamiętać: zbędne kuszenie losu może zaszkodzić. Loki skierował swój wzrok prosto ku oczom Starka - który akurat wpatrywał się w jego własne. Czy to właśnie o nie chodziło? One go zdradzały? Na pewno nie chodziło po prostu o kolor, przecież wiedział, że wszelkie odcienie zieleni były dość powszechne wśród śmiertelników, więc cóż takiego było nie tak? Czyżby ich wyraz? Tricksterowi zdawało się, iż w Midgardzie oczy uznawano za zwierciadło duszy; nie chciało mu się w to jakoś tak do końca wierzyć, uznawał to raczej za uroczą, poetycką brednię... Ale kto wie? On sam najlepiej rozumiał, że w kłamstwach może być całkiem sporo prawdy. Zaraz potem jednak Iron Man przemówił ponownie i bóg chaosu niemalże odetchnął z ulgą - tylko niemalże, bo oczywiście nigdy nie pozwoliłby sobie na takie potknięcie. Musiał zadziałać na tyle szybko, aby nie dopuścić Thora do słowa - kto wie cóż takiego wyprodukowałby jego umysł? Aż strach się bać, prawdę mówiąc. Szczęśliwie Loki zawczasu przygotował sobie odpowiednie tło dla swojej tymczasowej tożsamości i dlatego nie musiał na szybko wymyślać wiarygodnej wersji wydarzeń. To chyba punkt dla niego za przezorność. -Jestem Lady Audunn, panie Stark. Wiele o panu słyszałam...- z tymi słowami trickster przywołał na usta czarujący, choć wciąż subtelny uśmiech, po czym wyciągnął nieznacznie dłoń ku gospodarzowi; nie w sposób narzucający się, ale jednak wyraźnie i widocznie. Za młodu nauczono go, że to kobieta powinna zainicjować tego typu powitanie - aby mężczyzna wiedział, że jest ono na pewno mile przez nią widziane. Teraz mógł zastosować się do tej zasady. Oczekiwał w zamian klasy. Zaraz potem jego myśli podryfowały ku planom możliwego zamieszania. Oczywiście, że planował coś tu zmalować - przynajmniej jedną rzecz, a przy odrobinie szczęścia więcej. Miał nadzieję zorganizować coś, co nie będzie jednoznacznie wskazywało na jego winę - w końcu musiał dbać o swój obraz w oczach brata - ale nie był to najważniejszy wyznacznik. Ciekawe czy na przyjęciu byli jacyś agenci... Cóż, oni sami w sobie i tak nie stanowiliby raczej większego problemu - już szybciej Avengersi, ale wiedział, że obecni byli tylko dwaj z nich: Stark i Thor mianowicie. Czyli właściwie jeden z nich... Loki właściwie odruchowo przesunął wolną dłonią po plecach brata. Zdecydowanie jeden z nich.
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Nie Paź 07, 2012 1:39 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Nie Paź 07, 2012 1:30 pm | |
| Na słowa Starka uniósł brwi i zaśmiał się krótko, acz sympatycznie. Cóż, Thor – o ile nie był wkurzony, a tego zazwyczaj nikt nie chce – sprawiał na wstępie miłe wrażenie, budził wręcz zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Szczególnie po ostatnich wydarzeniach, gdzie nie tylko stał się dobrze zbudowanym i silnym mężczyzną, ale też potężnym bogiem, który samą swoją tożsamością budził respekt. No tak, Tony był wyjątkiem od większości reguł we Wszechświecie, a wszystko dzięki wielkiemu ego, które byłoby zdolne przysłonić wszystkie Dziewięć Światów – tak więc, oczywiście, nikt nie był wspanialszy od wszystkim znanego miliardera, a wszystko inne stanowiło herezję. Trzeba wspominać jak małe znaczenie miało to dla Thora? Owszem, szanował Starka, także czuł do niego respekt, szczególnie po uratowaniu Midgardu przed bombą(którą ludzie sami swym pobratymcom zrzucili na głowy i czego nie pojmował w najmniejszym procencie, ale nie o tym teraz), jednakże wciąż pozostawał śmiertelnikiem, którego pobudki, póki nie stanowiły zagrożenia, nie obchodziły go w najmniejszym stopniu. - Obawiam się, że nie trafiłeś, a przynajmniej nie w zupełności. W Asgardzie otaczały mnie raczej tłumy wojowników, do tłumów kobiet nie jestem przyzwyczajony. Racja, Thor wbrew wszelkim opiniom po prostu wolał walki, ćwiczenia towarzystwo kompanów wojennych czy najbliższych przyjaciół, a jedyną kobietą była tam Sif. Większa ilość przedstawicielek płci pięknej otaczała go tylko na oficjalnych ucztach czy spotkaniach z dostojnikami, na których jako przyszły władca musiał bywać, a nawet brać czynny udział. Następne słowa Blaszaka przywróciły jego myśli na wdzięczny tor o nazwie „Loki”. Spojrzał na swego brata, choć teraz raczej siostrę i w głębi ducha był wdzięczny za jego interwencję. Nie spodziewał się nawet całej zaistniałej sytuacji, a potem znaczną część jego uwagi pochłonęło ukradkowe bądź nie obserwowanie trickstera – kto wie czy tylko w ramach bezpieczeństwa. Zdążywszy poznać naturę jednego z formacji Avengers i wyczuwszy jego niemałe zainteresowanie Lokim mimowolnie objął go mocniej. Właściwie jego mózg nie do końca zarejestrował ten manewr. Oczywiście, że nie brał w ogóle Starka pod uwagę jako konkurenta (jaka konkurencja? W czym? Śmieszne), ale i tak zazdrość o brata żyła jakby własnym życiem, choć usilnie trzymał ją w jak najciaśniejszych barierach. Jego uśmiech nawet nie drgnął, a ruch brwi ukazał trwające dosłownie sekundę zaskoczenie i ten sympatyczny rodzaj zakłopotania, ale też rozbawienia. - Musisz mi wybaczyć ten jakże karygodny błąd, doprawdy. I masz zupełną rację, przyjacielu – prawda, że wspaniała? Ton głosu był zupełnie naturalny, a wręcz pobrzmiewała w nim czysta radość. Niczego nie udawał, po prostu mówił tak, jakby go pytano faktycznie o Lokiego w jego własnej osobie i modyfikował to tylko minimalnie na potrzeby tego drobnego kamuflażu. Cóż, kwestia była tylko tak, że gdyby faktycznie chodziło o prawdziwą tożsamość osoby mu towarzyszącej dodałby jeszcze „pewnie tym razem skorzysta z propozycji drinka od razu” lub zapytał o obecność Bannera. Tak na wszelki wypadek, względy bezpieczeństwa zarówno samych gości jak i trickstera. No niestety, póki co musiał sobie tego oszczędzić. Gdy „Lady Audunn” przesunęła dłonią po jego plecach nie zareagował w żaden widoczny dla postronnych sposób, za to poczuł przyjemne mrowienie w okolicy karku, a kąciki jego ust delikatnie się uniosły. Może przyjście tutaj to nie był taki zły pomysł? Normalnie nie dostanie aż takiej czułości od brata, a tutaj wręcz wpisywało się to w rolę, którą ten miał grać. Oczywiście Thor nie przyjąłby wytłumaczenia, że to wszystko kłamstwo, by zaskarbić sobie jego względy, bądź utrzymać odpowiednie pozory. O nie, dla niego właśnie teraz Loki dawał upust jakiemuś małemu (ale jednak) procentowi sympatii, którą żywił do boga piorunów i ta świadomość wypełniała go ciepłem. - Mam nadzieję, że znajdziecie wspólny język. Nie bardziej niż to konieczne, dopowiedział cichy głosik w jego głowie, który przybrał formę ostrzegawczej lampki.
|
| | | Hela
Liczba postów : 169 Data dołączenia : 26/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Nie Paź 07, 2012 7:37 pm | |
| Idąc wgłąb pomieszczenia, bogini umarłych przyglądała się mijanym gościom. Ot, uprzejma ciekawość. Fascynujące było, jak rożne osobowości potrafiły się znaleźć w jednym miejscu. Rozrzut wydawał się być naprawdę duży, chociażby zaczynając od kogoś, kto mógł należeć do midgardzkich sił zbrojnych, a kończąc na klubowych tancerkach. Tak, naprawdę ciekawe. Naprawdę sporo "znajomych" miał ten Stark. Przydatna rzecz. Tylko muzyka mogłaby grać nieco ciszej. Rozpraszała. Hela nie miała póki co żadnego szczególnego celu, nie licząc rozejrzenia się, być może znalezienia czegoś interesującego, a także obserwowanie rozwoju wydarzeń. Raz na jakiś czas można pozwolić sobie na nieco luzu i zaspokojenie ciekawości. W końcu, raczej nie będzie miała zbyt wielu okazji na ponowne odwiedzenie takiego miejsca jak to, a Midgardczycy wydają się być zauroczeni takimi niewielkimi wydarzeniami. Dlaczego nie miałaby i ona sama spróbować znaleźć tutaj coś ciekawego dla siebie? Hela sięgnęła po jeden z kieliszków z długą nóżką, zawierający jakiś drink o niebieskiej barwie. Nie znała zbyt wielu midgardzkich trunków, co jednak nie przeszkadzało w ich próbowaniu. Już miała rozpocząć swoją małą wycieczkę dalej, kiedy jej uwagę przykuł mężczyzna o dosyć nietypowym kolorze włosów. Prawdopodobnie nie zwróciłaby na niego większej uwagi, gdyby własnie nie ich praktycznie biały kolor, dosyć mocno wyróżniający się w tłumie, a także to, że szedł on w jej kierunku. Również garnitur był dobrze widoczny na tle męskiej części gości, która zdecydowała się głównie na jakieś luźniejsze stroje. Już po chwili, owy nieznajomy stał przed nią, a w następnych kilku sekundach całował jej wolną dłoń. Trzeba było przyznać, że zachowanie mężczyzny zrobiło na bogini... całkiem dobre wrażenie. Zdecydowanie nie spodziewała się spotkać kogoś o podobnych manierach w tym miejscu. Oczywiście nie licząc jej ojca, który w tej chwili akurat był w żeńskiej postaci oraz ewentualnie Thora, zbyt zaabsorbowanego Lokim, żeby wykazać się z tej konkretnej strony. A tutaj proszę, taka miła niespodzianka. Prawie zbyt nietypowa jak na Midgardczyka. - Witam...- bogini uśmiechnęła się, o dziwo, nawet szczerze. W końcu takie zainteresowanie sprawia przyjemność większości kobiet - nawet jej. - Podróżowanie w czyimś towarzystwie jest zdecydowanie przyjemniejsze niż samotne spacery - odpowiedziała na pytanie. - Uprzedzam jednak, że nie mam sprecyzowanego celu owej podróży. Wciąż uśmiechając się lekko, upiła nieco z zawartości swojego kieliszka. Ciekawe co z tego dalej wyniknie.
|
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Główna sala Sro Paź 10, 2012 7:28 pm | |
| Kobieta krążyła po tłumie. Pełno było tu osób, które skądś mogła kojarzyć. Jeszcze więcej jednak było ludzi, których widziała po raz pierwszy na oczy. Ciekawe... Czyżby Stark znał ich wszystkich? Wątpiła w to. Może i obracał się w towarzystwie, ale zapewne nie byłby wstanie nazwać wszystkich pełnym imieniem i nazwiskiem. W dodatku ludzie tutaj się znajdujący należeli do wielu różnych warstw społecznych. Oczywiście, wiedziała, że obsługi nie każdy gospodarz znał, ale i tak sala była wypełniona po brzegi ludźmi. Alice szukała punktu, na którym mogła zawiesić wzrok. Rozmowa z innymi średnio ją interesowała. Część z nich mniej więcej kojarzyła i zwykle nie miała ochoty zagłębiać się w rozmowę z nimi. Dlatego sunęła między parami co jakiś czas posyłając komuś delikatny uśmiech. Alice nie umknął drobny szczegół, jakim była towarzyszka Thora. Tej kobiety nie znała. Z resztą, wątpiła, aby obrał sobie kobietę ziemskiego pochodzenia. Zbyt długo jej się nie przyglądała. Te informacje raczej jej się zbytnio nie przydadzą. W końcu wystarczyło zapytać odpowiednią osóbkę i już się znało odpowiedź. Tylko kolejna kwestia, czy ona chciała wiedzieć? Sądząc po jej zainteresowaniu, raczej nie. Kobieta przyśpieszyła delikatnie tempo. Swoje kroki skierowała w kierunku baru, gdzie w tłum wpatrywała się pewna kobieta w czarnej sukni. Czujny wzrok Alice zaraz przesunął się po całej jej sylwetce. Najwyraźniej i ona szukała jakiegoś zajęcia. Nie dziwiła jej się. Nic się w obecnej chwili nie działo. Z resztą jak to na imprezach. Wszystko musi się rozkręcić. Dziewczyna podeszła do nieznajomej uśmiechając się do niej delikatnie. - Witaj. Pan Stark ma dużo znajomych, nieprawdaż? - zapytała spoglądając na stojącą przed nią kobietę. Ciekawe jak ta się tutaj znalazła. Może sama załatwiła sobie wejście? Może też dostała zaproszenie od Starka? Kto wie, kto wie.... Sądząc po figurze owej panny, raczej to drugie. W końcu Iron Man słynął z swojej słabości do pięknych kobiet. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główna sala Nie Paź 14, 2012 9:53 pm | |
| Zapadła cisza. Nie dosłownie, ale w tej jednej chwili otaczający go ludzie zamilkli. Przenikająca przez pomieszczenie dziwna współczesna muzyka została przytłumiona dźwiękoszczelną barierą, a jego uszy spowił wyłącznie delikatny głos, przepięknej kobiety, która odwzajemniała właśnie jego uprzejme przywitanie. Wtedy odsłoniła swój równie przepiękny uśmiech, który był tak samo intrygujący i porywający, jak jej całe niewinne, a zarazem namiętne ciało. Ludzie mówią, że oczy są odzwierciedleniem duszy i coś w tym musiało być, gdyż w swoich oczach mogli zobaczyć znacznie więcej, niż okazywała to powierzchowność. On widział w jej oczach: głębię, siłę i doświadczenie, które idealnie zostało ukryte pod tą delikatną fasadą. - Pozwoli więc Pani, że pokażę jej cel, w którym ja zmierzam... - I brzmiało to tak bardzo dwuznacznie, jak tylko się dało. Nie wiedział dlaczego, lecz zapragnął pokazać jej świat widziany swoimi oczami. Stanął obok niej. Dłoń od zgiętej dłoni przyłożył do marynarki, czekał aż jej ręką opadnie w utworzonym otworze pomiędzy jego ramieniem. Ruszyli przed siebie, w kierunku nieznanym. To nie było teraz istotne. - Przepiękne jest to, że tak daleko od domu, można spotkać tak niezwykłe istoty - spojrzał na nią. Z góry jej dekolt prezentował się równie niesamowicie, lecz to jej oczy, usta wodziły go niczym syreny strudzonych marynarzy. Dostrzegł, że przed nimi znajduje się wyjście na taras, który w przeciwieństwie do pełnej sali, wydawał się nieco ustronniejszy. Idealny na rozmowę. - Nazywam się Magnus Reshnhell. Szczerze powiedziawszy ściągnęła mnie tutaj czysta ciekawość, którą pragnąłem zaspokoić. Mówią, że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła, leczy czy tyczy się ono wszystkich? Pytanie retoryczne, na które raczej nie oczekiwał odpowiedzi.Dotarli na taras, który ukazał przed nimi niesamowity widok. Nieposkromiony Ocean Spokojny, uderzał potężnie o klif, a dobiegająca z jego czeluści chłodna bryza orzeźwiła ich ciała. Wiatr poruszył jej czarnymi jak najciemniejsza noc włosami, oraz zafalował sukienkę. Podeszli do balustrady i rozłączyli swe ramiona. Stojąc na przeciwko swej towarzyszki, kontynuował chwilowo spauzowaną rozmowę. Czuł, że ten wieczór będzie długi, dlatego nie spieszył się z odkrywaniem bardzo ważnych kart. - Cóż, takiego sprowadziło Panią do tego niezwykłego domu? - zapytał spokojnym głosem. Szczere pytanie, praktycznie nie wywierające presji nieprzesłuchiwanej. Upił whisky ze szklanki. - Ciężko było nie dostrzec, niezwykłości jednego z Pani towarzyszy - dodał z delikatnym, trochę dumnym uśmiechem. |
| | | Summer
Liczba postów : 95 Data dołączenia : 11/09/2012
| Temat: Re: Główna sala Wto Paź 16, 2012 6:24 pm | |
| Zamówiła sobie jakiegoś drinka, którego nazwa mówiła jej niewiele tak o składzie jak i o smaku którego należało się spodziewać. Mimo to musiała przyznać że był dobry, choć trochę za słaby jak na imprezę tego kalibru. Póki szklanka była pełna, rozglądała się po sali w poszukiwaniu Bóg jeden wie czego. Za długo wstrzymywała się od podobnych wypadów by pamiętać co zwykło się robić poza upijaniem się do nieprzytomności i ocenianiem przedstawicieli płci męskiej w dziesięciostopniowej skali. Nie planowała być w związku i ustatkować się, ale popatrzeć i popodziwiać to przecież nie grzech. Uśmiechnęła się więc szeroko i biorąc łyka jasno fioletowej cieczy o smaku winogron, wódki i czegoś jeszcze, cieszyła oczy patrząc jak inni się bawią. Za mało procentów zostało wypitych i wieczór był jeszcze zbyt wczesny by Elizabeth dołączyła do ludzi szalejących na parkiecie niczym tancerze w 'Tańcu z Gwiazdami'. Cóż, być może to ukłucie zazdrości na widok piękniejszych i młodszych od niej kobiet również dołożyło swoje trzy grosze. Właściwie czy to normalne by w wieku niemal trzydziestu lat już uważać się za starucha? - Lepiej już było. Mruknęła pod nosem opróżniając do dna szlankę. Tym razem zamówiła u barmana kieliszek wina. I co z tego że przyjechała motocyklem, najwyżej zamówi taksówkę do hotelu a po jednoślad wróci następnego dnia. Stać ją, więc czemu nie? Nawet agentowi się czasem coś od życia należy, a już szczególnie na urlopie. Ktoś odezwał się w jej stronę, więc ciemnowłosa obróciła głowę w stronę potencjalnego rozmówcy. Lub rozmówczyni w tym przypadku. Intensywnie zielone oczy spotkały się ze wzrokiem młodej kobiety. Roześmiała się chwilę potem. - Znajomych? Cóż, pewnie prawda, ale czy naprawdę sądzisz że osobiście zna lub przynajmniej pamięta połowę z osób tutaj zebranych? - Stwierdzenie Alice na tyle ją rozbawiło, że musiała wytrzeć łzę z kącika oka. - Mów mi Elizabeth. -Z szerokim uśmiechem wskazała wolne krzesło przy barze obok siebie, zachęcając nowo poznaną by dołączyła do niej w małoproduktywnym robieniu niczego. |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Nie Paź 21, 2012 7:09 pm | |
| Wbrew powszechnej (i jakże wygodnej) opinii Tony posiadał maniery – po prostu nie zawsze uważał za konieczne robić z nich użytek. -Jestem Lady Audunn, panie Stark. Wiele o panu słyszałam... - Zapewniam, że co najmniej połowa to bzdury – odparł spokojnie z cieniem uśmiechu na twarzy, ujmując dłoń wyciągniętą przez towarzyszkę Thora. Złożył krótki pocałunek na jej wierzchu, nie odwracając wzroku od cudownie hipnotycznych oczu właścicielki. Niemal nie usłyszał wtrąconego przez drugiego Avengera: - Mam nadzieję, że znajdziecie wspólny język. Och, mógł o to zadbać, gdyby tylko bóg piorunów oddalił się na stosowną chwilę... Z pewną niechęcią wypuścił rękę Lady Audunn, gdy poczuł wibrację telefonu w kieszeni. Marszcząc lekko brwi na widok napisu na ekranie, Tony podniósł urządzenie do ucha, rzucając krótkie: - Mów do mnie, pączuszku. - Sir, wygląda na to, że w stronę posiadłości zbliża się ciężarówka – powiedział Jarvis głosem pozbawionym szczególnych emocji. - Czy mam uruchomić protokoły obronne? Ciężarówka? Wytężając przez chwilę pamięć, Stark próbował sobie przypomnieć, czy coś wiedział na temat możliwego dostarczenia czegokolwiek. Nie, zdecydowanie nie. Mimo to... - Jeszcze nie teraz. Najpierw sprawdzę, o co chodzi, ale włącz wszystkie dostępne czujniki – rzucił do telefonu, następnie chowając go do kieszeni. Mentalnie poklepał się po plecach za pomysł wprowadzenia Jarvisowi polecenia, by w razie imprez i innych większych spotkań odbywających się w domu, zgłaszał się na jego telefon, zamiast wywoływać ogólną panikę. Może i technika poszła do przodu, ale Tony i tak uważał, że niektórzy mentalnie nie byli przygotowani na spotkanie z bezcielesnym głosem dochodzącym z sufitu. Wracając do sprawy bardziej palącej... Czy ktoś mógł być na tyle głupi, by pchać się głównym wejściem z transportem subtelnym jak kilo gwoździ, gdyby chciał ukraść jedną z jego zbroi? Albo cokolwiek z tego, co przetrzymywał w warsztacie? - Mamy nieproszonych gości – powiedział do stojącego obok Thora, po czym skierował kroki ku drzwiom do domu. W tłumie sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, wyciągając urządzenie nieco większe od przeciętnego telefonu komórkowego – po wciśnięciu przycisku struktura prostopadłościanu rozłożyła się na mniejsze elementy, które niczym przyciągane magnesem otoczyły prawą dłoń Starka. Nieznacznie się wzdrygnął, czując przewód sunący ku reaktorowi pod ubraniem – okropne uczucie, musiał coś z tym zrobić. Mimo to lżejsza, kompaktowa wersja rękawicy z repulsorem „tak na wszelki wypadek” była jednym z lepszych gadżetów, jakie wymyślił. Może poza mechanizmem podłączania do źródła energii – czuł się, jakby miał węża w rękawie. Akurat gdy pchnął drzwi wejściowe, ciężarówka zatrzymała się w pewnym oddaleniu od budynku. Na boku długiej naczepy nie znajdowało się żadne logo.
--- rezygnujemy z kolejki, byleby każdy napisał między moimi postami, happy~? |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Wto Paź 23, 2012 11:23 pm | |
| Zgodnie z przewidywaniami - i, spójrzmy prawdzie w oczy, nieźle wyśrubowanymi wymaganiami - trickstera, Stark pokazał, że mimo wszystko zna się na rzeczy i złożył pocałunek na wierzchu jego dłoni. Ktoś inny mógłby to uznać za miły i poniekąd wyjątkowy gest, lecz oczywiście dla Lokiego takie zachowanie było normalne i zupełnie naturalne... Choć trzeba przyznać, że sam jeszcze nigdy go nie doświadczył - jakoś do tej pory nie przyszło mu do głowy, aby wystąpić jako kobieta na oficjalnym spotkaniu. Na jakimkolwiek innym zresztą też nie. Grunt, że dotąd był więc po drugiej stronie owego zwyczaju - i dlatego też przyjmował go za jedną z podstaw relacji towarzyskich. Ot, kolejna wyższość Asgardu nad światem śmiertelników, którzy porzucali kulturę i klasę na rzecz... Najwyraźniej bezgranicznej swobody obyczajów. Słowa gospodarza sprawiły, że i tak już uniesione kąciki ust boga kłamstw dodatkowo nieznacznie zadrgały, a w jego zielonych oczach pojawiły się intensywne wesołe błyski. Choć z drugiej strony może po prostu "wesołe" nie było najlepszym określeniem... Adekwatniejsze zdawało się słowo "figlarne". Ci, którzy dobrze go znali - a więc przede wszystkim Thor oraz inne osoby, które w przeszłości padały ofiarami jego żartów - zapewne stosunkowo szybko zorientowaliby się, iż nie zwiastuje to niczego dobrego dla świata jako takiego... I zarazem świetną zabawę dla samego Lokiego. Te dwie rzeczy zwykle szły ze sobą zresztą w parze - ściśle związane. Po wypowiedzi Thora natomiast przez myśli trickstera praktycznie mimowolnie przebiegła krótka refleksja na temat tego, czy jego brat w ogóle wiedział co mówi. Czy naprawdę był aż tak niesamowicie - i właściwie słodko - naiwny? Liczył, że coś się rzeczywiście zmieniło? Nie, to nie mogło być to... Mimo wszystko blondyn posiadał przecież jakieś tam resztki zdrowego rozsądku - nawet jeśli w stosunku do Lokiego tępiły się one zupełnie, nad czym zresztą bóg chaosu od dłuższego już czasu starannie pracował i co chętnie wykorzystywał. Znaleźć wspólny język ze Starkiem... To brzmiało właściwie prawie jak pewien rodzaj żartu. Całkiem niejednoznacznego, jeśli mamy być ze sobą zupełnie szczerzy. Trzeba w dodatku przyznać, że dwuznaczność owa zahaczała o jeden z pomysłów trickstera na urozmaicenie sobie tego przyjęcia w twórczy sposób. Uwodzenie i drażnienie potrafiły być cudowną rozrywką - zwłaszcza w sytuacji, gdy ich celem padał niczego nie podejrzewający wróg, a do tego bonusowo miało się pod ręką oddaną ochronę pod postacią troskliwego brata. Właściwie bóg kłamstw czuł się teraz poniekąd bezkarny - co miało zarówno swoje zalety, jak i wady. Owszem, mógł sobie pozwolić na wiele, ale z drugiej strony takie zmniejszenie ryzyka odbierało zabawie sporo uroku. Cóż - coś za coś. Mimo wszystko nie miał zamiaru narzekać z tego powodu. Zanim jednak Loki zdążył rozpocząć wprowadzanie swego pierwszego planu w życie, telefon gospodarza zadzwonił i ten go odebrał. Cóż za nieszczęśliwy zbieg okoliczności... Lecz trickster potrafił być bardzo cierpliwy. Nigdzie mu się nie spieszyło, co więcej był pewien, że zabawa i tak potrwa wiele godzin, a poza tym miał przed sobą całą masę opcji do zrealizowania - więc czemu miałby się przejmować zwykłym przesunięciem w czasie jednej z nich? No właśnie. Odpowiedź był jasna. Póki co natomiast bóg chaosu skupił się na subtelnym zbieraniu informacji - czyli po prostu na podsłuchiwaniu rozmowy Starka i "pączuszka", jak to mężczyzna sam ujął. Ostrożnie zadbał o to, aby nikt nie mógł mu niczego zarzucić. Stosownie do sytuacji odwrócił spojrzenie - akurat tak wyszło, że ku bratu - i na pozór skupił się tylko na jego osobie. Ponownie przylgnął do jego boku, a dłoń oparł na jego klatce piersiowej, raz po raz przebiegając po niej długimi pazurkami... I słuchał uważnie. Mimo ponadprzeciętnie rozwiniętych zmysłów trudno było mu wyłapać każde z padających słów, lecz już same kwestie Iron Mana wystarczyły, aby pobieżnie zorientować się w sytuacji. Wszystkie dostępne czujniki... To brzmiało prawie jak alarm - a już na pewno jak przygotowywanie się na potencjalne niebezpieczeństwo. No proszę, czyżby rozrywka miała przyjść sama, tak kompletnie bez zaproszenia? Podejrzenia Lokiego zostały w pełni potwierdzone przez następne słowa Starka, tym razem skierowane już nie do rozmówcy po drugiej stronie narzędzia komunikacyjnego, ale do Thora. Cóż... Ogólnie rzecz biorąc było to tricksterowi na rękę. Nie dość, że pojawiło się jakieś urozmaicenie, miejmy nadzieję, iż całkiem chaotyczne, to jeszcze bóg piorunów nie będzie mógł go za nie winić... Tym razem bowiem Loki wyjątkowo nie maczał w tym palców - jak trudno nie byłoby w to uwierzyć. Mimo wszystko Loki żałował trochę, że jego własne pomysły będą musiały nieco się odwlec... No nic, trudno. Miał przecież czas. -Wspomożemy twojego... Przyjaciela?- zapytał cicho, gdy tylko Stark oddalił się na wystarczającą odległość... Stosunkowo niewielką zresztą, bo w takich warunkach i okolicznościach i tak trudno byłoby mu ich dosłyszeć. Trickster wciąż się delikatnie uśmiechał, a w jego oczach tańczyły te - tak, figlarne - błyski. Co prawda obecnie nie potrzebował już takiej przykrywki, lecz w dalszym ciągu przytulał się do Thora i miział lekko jego klatkę piersiową. Raczej by się do tego nie przyznał, ale po prostu sprawiało mu to przyjemność... Fizyczną, owszem, ale i psychiczną - dając poczucie własności. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Wto Paź 30, 2012 4:43 pm | |
| Sam właściwie nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, że obserwuje bacznie każdy ruch Starka. Może nawet zbyt uważnie, warto wspomnieć. Takie powitanie damy było jak najbardziej na miejscu, właściwie na porządku dziennym w Asgardzie. Czuł spory respekt przed drugim Avengerem, szczególnie po tej akcji, dzięki której wygrali właściwie bitwę z Chitauri. Mimo to coś błysnęło w jego oczach, gdy ten złożył pocałunek na dłoni jego brata. Na szczęście (dla Starka głównie) nie wykazał żadnej większej reakcji, jakby to był naturalny porządek rzeczy. No proszę, a jednak umie się zachować elegancko. Któż by pomyślał, zaśmiał się w duchu, co również odbiło się na jego twarzy lekkim uśmiechem, nieco szerszym od tego, który do tej pory ukazywał wszystkim dookoła. Gdy Stark odebrał telefon(Thor siedząc już jakiś czas w Midgardzie zdołał zapamiętać nazwy i co ważniejsze funkcje najbardziej popularnych urządzeń elektryczny. Oczywiście, głównie tych służących do komunikacji, w końcu obcowanie z S.H.I.E.L.D. na dłuższą metę przynosi pewne konsekwencje) zerknął ku niemu z zainteresowanie. Uniósł nieznacznie brwi i pomimo wciąż trwającego uśmiechu jego spojrzenie wyostrzyło się, skupił uwagę głównie na przyjacielu. Pomijając kwestię, że samo słowo „pączuszek” brzmiało dla niego o tyle uroczo, co komicznie. Zadziwiająco jednak pasowało do kogoś takiego jak Iron-Man, jak pewnie wiele innych jemu pokrewnych wyrazów czy zwrotów. Ważniejszą jednak okazała się treść późniejsza. „Mamy nieproszonych gości.”. Automatycznie umysł boga piorunów przeszedł w stan gotowości bojowej, jak to wojownicy mają w zwyczaju wyczuwając najmniejsze niebezpieczeństwo. Kiwnął głową, zmarszczył minimalnie brwi, a uśmiech zmniejszył się, choć wciąż biła od niego aura pewnego rodzaju zadowolenia. Każdy wzrost poziomu adrenaliny witał z wdzięcznością, nie lubił zbyt długo trwać bez okazji do szkolenia swych umiejętności wojownika. No, ale na przyjęciu mogliby (kimkolwiek oni byli) sobie darować. Szczególnie, jeśli miał przy sobie brata. A jeśli o tym już mowa… Rzucił Lokiemu ostrzegawcze spojrzenie spomiędzy minimalnie zmrużonych powiek. - To nie jest Twoja sprawka, prawda? – powiedział tak, by tylko trickster mógł usłyszeć jego słowa. Ton głosu wyraźnie wskazywał na to, że lepiej nie udzielać innej odpowiedzi niż przeczącej. Jeśli okaże się, że już na samym początku zaczną się problemy z bratem to oj, będzie on musiał przygotować już zawczasu poważne przeprosiny i plan na zadośćuczynienie. Owszem, rażący brak zaufania, jednakże Thor znał go zbyt dobrze, by nie wiedzieć o skłonności Lokiego do uprzykrzania innym życia dla czystej rozrywki. Nie potrzebował zachęty, wystarczy, że w jego głowie zabłyśnie plan, który przypadnie mu do gustu – i w tym rzecz, shapeshifter był osobą bardzo płodną w kwestii tego typu pomysłów. Zaczął go prowadzić w stronę, w którą udał się Stark. W końcu lepiej trzymać się razem, w razie niebezpieczeństwa rodzi się w takiej sytuacji więcej możliwości. Bardzo miłym elementem całej sytuacji były drobne gesty Lokiego – szczególnie to głaskanie po klatce piersiowej. Zorientował się, że właściwie taki kamuflaż nie był chwilowo potrzebny i tym bardziej doceniał każdą sekundę przychylności brata. On również wciąż obejmował go w pasie, nawet mocniej niż wcześniej. Odpowiedź na jego ruchy? Poczucie niebezpieczeństwa? Chęć trzymania go tuż obok siebie? Najprawdopodobniej wszystkie trzy opcje są prawidłowe. W końcu stanął obok Tony’ego. Jego uwadze nie uszła broń kompana, którą ten zdążył przygotować – na polu walki dostrzega się najmniejsze elementy, jeśli w grę wchodzą zbrojenia wszelkiej maści. Teraz natomiast powędrował spojrzeniem po ciężarówce zastanawiając się w czym tkwi haczyk całej sytuacji. W końcu kto tak po prostu pcha się głównym wejściem i to w ewidentnie podejrzany sposób? Jego mięśnie się napięły – nie jakoś specjalnie widocznie, jednakże Loki zapewne to poczuł. Gdzieś na horyzoncie, zbyt daleko, by ktokolwiek się jeszcze zorientował, zaczęły gromadzić się chmury. Wiatr również minimalnie się wzmógł. - Sądzisz, iż będą skłonni nas powitać? – zapytał gospodarza, nie odrywając wzroku od pojazdu. A jeśli tak to w jaki sposób,cisnęło mu się na myśl.
|
| | | Hela
Liczba postów : 169 Data dołączenia : 26/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Pon Lis 05, 2012 8:33 am | |
| Bogini Helu musiała przyznać, że spotkanie z białowłosym mężczyzną było naprawdę ciekawą niespodzianką. Cóż, oczywiście spodziewała się, że predzej czy później ktoś obecny na imprezie z choć odrobiną dobrego gustu zwróciłby na nią uwagę i postanowił spędzić chwilę lub dwie w jej towarzystwie. Jednak znając już dosyć dobrze sposób bycia Midgardczyków, Hela raczej nie miała zbyt wielkich nadzieji związanych z jakością kultury i poziomem który miałby reprezentować taki osobnik. A tu patrzcie. Znalazł się przystojny mężczyzna o prawie asgardzkich manierach (tak jak kobieta mogła żywić różnego rodzaju negatywne uczucia do ich obecnego władcy oraz samych mieszkańców Asgardu, tak sposób ich zachowania zdecydowanie przewyższał poziom mieszkańców Midgardu). Kiedy białowłosy zaproponował jej swe ramię, przyjęła je bez cienia wahania. I tak nie miała teraz lepszego zajęcia, więc dlaczego by nie? Ach, i czy wspominała już, że komplementy również są jak najbardziej mile widziane? - Aż tak dalego mieszkasz? - uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem, pozwalając prowadzić się przez tłum. Jak na taką ilość gości nie było to nawet szczególnie trudne zadanie. Magnus. Ciekawe imię, szczególnie, że dosyć nietypowe. A Midgardczycy mają brzydki zwyczaj nadawania takich samych imion wielu osobom. Doprawdy, brak kreatywności. Kiedy wyszli na taras bogini musiała przyznać, że było to całkiem dobre rozwiązanie. Wciąż mogła obserwować przez wejście i szklaną ścianę co się dzieje w środku, a jednocześnie było tu nieco spokojniej. - Proszę, mów mi Hela - poprawiła go uprzejmie, jednocześnie się przedstawiając. Chociaż nie miała nic przeciwko nazywania ją "Panią", trzeba było zachować dobre wrażenie, czyż nie? W pierwszej chwili słysząc o "niezwykłości towarzysza", Hela nie była pewna o kim dokładnie mówił Magnus. W końcu, zarówno jej ojciec jak i Thor byli stanowczo "niezwykli". Szybko jednak przypomniała sobie o kamuflaży boga kłamstw, tym samym całkowicie rozwiewając jakiekolwiek wątpliwości. - Sprowadziła mnie tu ciekawość... i myślę, że nie zawiodła. I tak, po niedawnych wydarzeniach Thor stał się niezwykle znaną postacią - odpowiedziała, bawiąc się kieliszkiem z nienaturalnie niebieskim drinkiem w dłoni. W końcu bóg piorunów był teraz dosyć rozpoznawalną osobą w Midgardzie, a nawet przyciągającą wzrok. Nic dziwnego, że białowłosy mężczyzna zwrócił na niego uwagę. |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Główna sala Wto Lis 06, 2012 8:17 pm | |
| Alicja również uśmiechnęła się widząc jej reakcję. W sumie miała rację. Wątpiła, aby znał ich osobiście. Wiadomo jednak, że czasami niektórzy to goście "obowiązkowi", chociaż w jego przypadku może wcale nie musiał ich zapraszać. To było ciekawe. Musiał czy nie? Z jednej strony superbohater, ale z drugiej zwykły cywil, który jakieś znajomości powinien podtrzymać. Dobrze, że ona nie miała takich problemów. - Miło mi, Alice. - powiedziała uśmiechając się i usadowiła się zaraz koło swojej nowej towarzyszki. Czeka ich wspaniała przygoda. Razem, na dwóch krzesełkach podbiją cały świat. Chociaż nie, najlepiej zacząć od tej imprezy, bo w końcu tutaj na razie się znajdowały. Bierzmy kieliszki w dłoń i do boju! Tak a propo. Alice zaraz zamówiła drinka dla siebie i spojrzała pustym wzrokiem w tłum przed nią. Jej uwaga głównie skupiała się na słowach Summer, ale co jakiś czas spoglądała na gospodarza. Coś zaczęło się dziać. Nie było trudne to zobaczyć. Stark chwilę się powiercił z telefonem w uchu i ruszył ku drzwiom. - Czyżby ktoś się spóźnił? - zapytała patrząc na mężczyznę. W tłumie coś robił z ręką, ale ponieważ gości trochę było nie widziała dokładnie co robił. Szkoda, wielka szkoda. Miała nadzieję, że będzie jej dane niedługo się dowiedzieć co to takiego było. Spojrzała na Summer. Kobieta mogła widzieć coś więcej. Może podzieli się swoimi spostrzeżeniami? Może też to po prostu oleje i pociągnie kolejny łyk z kieliszka, jak to zaraz uczyniła Alicja. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główna sala Pią Lis 09, 2012 11:34 am | |
| Rozmowa toczyła się bardzo swobodnie. Rozmówcy zagłębiali się w swoich słowach coraz bardziej, praktycznie nie zauważając, że część towarzystwa opuściła salę. Magnus wysłuchiwał słów swojej uroczej towarzyszki. Jej głos mocny i tajemniczy przeszywał jego duszę. Hela, gdyż tak miała na imię, wydawała się interesującą osobą, choćby z tego względu, że przybyła do tego miejsca w towarzystwie Boga Piorunów. To było tylko przeczucie, lecz chciał zaryzykować. Magnus, nie mógł puścić bokiem, takiej informacji, czekał na moment, aby wyciągnąć od niej - kim jest. On sam, nie miał zamiaru przez cały wieczór udawać normalnego człowieka, to by mijało się z ostatecznym celem. - Tak, lecz to nie ze względu na Thora podszedłem do Ciebie - rozwiał wątpliwości. - Avengersi, mnie nie interesują. Powód dla, którego pozwoliłem sobie na taką otwartość, był zupełnie inny... To niezwykłość Twej osoby. Posiadasz w swoich oczach ogień, który próbuje uciec z tego drobnego ciała. W tej chwili Magnus dostrzegł kątem oka, jak na horyzoncie pojawiły się ciemne chmur. Minimalnie silniejszy powiew bryzy, rozwiał ich włosy i ubrania, lecz nie na tyle aby przerwać rozmowę. Dodało to jednak, swoistą aurę powagi dla tej rozmowy. - Nie wszystko jest takim, na jakie wygląda na pierwszy rzut oka - uśmiechnął się delikatnie, aby rozluźnić narastające napięcie. Magnus czuł, że samymi słowami nie przekona jej do okazanie swojej "niezwykłości", jeśli taka w ogóle była, to wciąż były przypuszczenia. Jeżeli to była prawda, musiał ją bardziej do siebie przekonać, dlatego następną rzeczą jaką uczyniło było... - Widzisz ten jacht? - wskazał na znajdujący się niedaleko wybrzeża biały spory jacht, który bez wątpienia należał do gospodarza.Wyciągnął rękę w jego kierunku i skupił swoją moc. Minęło kilka sekund, lecz po chwili stało się. Statek uniósł się ponad taflą wody. Ręka Magnus była napięte maksymalnie, a palce wygięte do środka, tak jakby trzymał ten statek za brzuch na swojej dłoni i unosił jego ciężar w górę. Po krótkiej demonstracji opuścił jacht, który łagodnie zagłębił się ponownie w oceanie. - Czy Twoja ciekawość została zaspokojona, Helu? - zapytał, odwracając się do niej. |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Sro Lis 14, 2012 6:53 pm | |
| Tony nigdy nie powiedziałby tego na głos, ale od czasu zostania członkiem grupy Avengers, zaczął doceniać posiadanie kogoś, kto był gotów osłaniać cię w razie potrzeby. Zawsze to mniej rys na jego ulubionych zabaweczkach. Dlatego też, kiedy przy jego boku pojawił się Thor wraz ze swoją towarzyszką – notabene jej biust wyglądał równie ponętnie z profilu co od przodu – kąt ust Starka drgnął w niemal niewidocznym uśmiechu. Tsk, robił się sentymentalny. - Sądzisz, iż będą skłonni nas powitać? - No raczej – zaczął mężczyzna, przekrzywiając nieco głowę, gdy za przednią szybą naczepy zauważył ruch. – Bo jeśli nie, Jarvis zafunduje im gorące powitanie. Nie była to z jego strony jedynie metafora, w jednym z pijackich przebłysków geniuszu kazał włączyć do systemu obrony posiadłości miotacze płomieni. Przesadzone i śmieszne? Może, ale Tony miał już nigdy nie zapomnieć przerażonej twarzy dostawcy pizzy, gdy jeden z nich przypadkiem wypalił. Napiwek, jaki wtedy dał, by chłopak nic nikomu nie powiedział, mógłby zapewnić milionerowi zapas jedzenia na wynos przez cały rok. Albo rozwiązać problem głodu krajów afrykańskich. Tony nigdy nie był zbyt cierpliwym człowiekiem i już miał podnieść dłoń obleczoną w rękawicę, gdy drzwiczki naczepy się otworzyły. Na zewnątrz powoli wytoczył się otyły mężczyzna w dżinsowej katanie, która wyglądała, jakby zaraz miała pęknąć na jego szerokich ramionach. - Co do jasnej... - zaczął ze zdumieniem Stark, gdy kierowca wyciągnął z kieszeni papier i podszedł bliżej, kołysząc się jak kaczka. Istna groteska. - Podpisze tutaj – powiedział, pokazując palcem jedną z rubryk. Kartka wyglądała na jakąś fakturę, ale była tak pognieciona i usiana tłustymi plamami niewiadomego pochodzenia – Tony wolał nie zastanawiać się, skąd się wzięły będąc w kieszeni spodni mężczyzny – że nie sposób było odczytać, co na niej napisano. Poza tym, Tony'emu Starkowi ot tak nie wciskało się różnych rzeczy do rąk. - Słuchaj, Bob – zaczął, przelotnie spoglądając na plakietkę przyczepioną do koszulki mężczyzny. - Nie wiem, k... - Iron Man urwał, unosząc głowę. Na nocnym niebie idealnie widać było jasną smugę lecącego obiektu. Cholera, rozpoznałby go wszędzie, w końcu sam zaprojektował to cudo – brutalnie „stuningowany” Mark II a.k.a. War Machine. Rhodey najwyraźniej choć w pewnym stopniu przejął jego nawyk spóźniania i robienia wielkich wejść. Podpułkownik nie wylądował jednak przed wejściem do budynku, a zgrabnie go okrążył, najpewniej wlatując do garażu połączonego z warsztatem, w którym znajdowała się cała maszyneria do rozmontowywania zbroi. Tony sięgnął do kieszeni, wyciągając długopis i pisząc szybko swoje nazwisko we wskazanym wcześniej miejscu. Chciał się już pozbyć tego odrażającego człowieka (a tak poza tym, kto normalny daje dziecku na imię Bob?) i jego wielkiej ciężarówy ze swojego ogródka – jeśli tak można było w ogóle nazwać wielki połeć ziemi obsiany tylko trawą. Skoro James posiadający we wnętrzu maszyny skaner, który zaraz zaalarmowałby, gdyby zawartość pojazdu była niebezpieczna, zignorował go i wylądował w innym miejscu, Stark ufał, że nic nie wybuchnie mu w twarz. Nie okazując właściwie żadnej emocji, kierowca na powrót złożył papier i odwróciwszy się w stronę samochodu, gwizdnął przeciągle. Drzwi przyczepy otworzyły się samoistnie, jakby złamane zostało zaklęcie, a z jej środka z uśmiechami na pięknych twarzach wysypała się grupa kuso ubranych kobiet. Tony zdążył tylko przez chwilę wyglądać na zaskoczonego, gdy szybko ocenił, że ktoś zrobił niezłą robotę w odwzorowaniu strojów, jakie nosiły wynajęte przez niego tancerki na Stark Expo. Problem był taki, że tych panienek inżynier na pewno nie zatrudniał – z drugiej strony nie miał zamiaru narzekać, skoro miły dodatek do przyjęcia przywiózł się sam. - No proszę! - oznajmił z wyraźnym zadowoleniem, po czym lekko szturchnął Thora w umięśnione ramię. - To lepsze niż bijatyka. Nie czekając na jego ewentualną odpowiedź, Tony z całym właściwym sobie scenicznym urokiem wprowadził dziewczęta do wnętrza domu, nie widząc już, jak kierowca Bob wyciągnął z końca przyczepy wielkie pudło na niskim wózku.
-- Wiem, miało być szybciej, opóźnienie z czystą premedytacją zwalam na moje ostatnie bóle pleców. Z tematu odpada Summer, na jej miejsce wskakują Rhodey i Black Cat.
Ostatnio zmieniony przez Tony Stark dnia Nie Lis 18, 2012 9:42 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Nie Lis 18, 2012 1:39 am | |
| Na słowa brata Loki całkiem swobodnie zaśmiał się cicho i krótko; był to przyjemny dźwięk, można by wręcz rzec, że po prostu czarujący. W jego oczach wciąż błyskały pełne rozbawienia i zadowolenia ogniki - nie starał się ukryć swoich reakcji, mimo iż świetnie zdawał sobie sprawę z tego, że zdecydowanie nie świadczą one o jego niewinności. Cóż - wyjątkowo nie musiały. Sumienie miał jeszcze póki co czyste, przez co bóg piorunów nie mógł mu niczego udowodnić. Jakby nie patrzeć często nie potrafił tego zrobić nawet mimo winy trickstera... Więc tym bardziej nie teraz. O dziwo była to dość miła odmiana, tyle musiał przyznać. Z całą pewnością intrygująca. -Jakże bym śmiał podjąć się czegoś takiego tuż przed twoim nosem, mój drogi? Doprawdy, ranisz moje uczucia... Celowo na dodatek- w ogóle nie próbował brzmieć szczerze, bo i po co? Właściwie to zakładał, że brat sam uzna, iż gdyby naprawdę był za to odpowiedzialny, to chciałby ukryć swoją winę... Albo jeszcze lepiej: może poczuje się na tyle skołowany, że już wcale nie będzie wiedział co o tym wszystkim myśleć... Tak, to by była najprzyjemniejsza opcja. Pozwolił, aby Thor wyprowadził go za Starkiem na zewnątrz, po drodze standardowo rzucając nieprzychylne i pełne wyższości spojrzenia śmiertelniczkom, które ośmielały się zerkać ze zbyt dużym zainteresowaniem na jego brata. Och, jakże mu się nie podobała cała ta uwaga z ich strony! Być może będzie zmuszony nauczyć je gdzie dokładnie jest ich miejsce... Ale to później. Póki co miał bowiem inne priorytety. Gdy znaleźli się już na zewnątrz, Loki rozejrzał się z pewnym zaciekawieniem. Sam pojazd nie był wcale w tym wszystkim wbrew pozorom najważniejszy - a przynajmniej jeszcze nie teraz. Wystawiony tak niesubtelnie na samym środku, idealnie na widoku, sprawiał raczej wrażenie pułapki. Może miał odwrócić uwagę od czegoś innego? Istniała taka opcja, dlatego też obserwacja otoczenia i wchłanianie każdego szczegółu były niezwykle istotne. Nie, żeby w razie czego miał zamiar coś z tym zrobić - to w końcu nie był jego problem - ale całkiem niezłą rozrywką było samo orientowanie się w sytuacji. Dla własnej satysfakcji, nic więcej. Mimo wszystko bóg chaosu nie wykrył tak naprawdę przed rezydencją niczego nazbyt podejrzanego. Zarejestrował za to broń, którą zdążył zorganizować dla siebie gospodarz, ale póki co nie poświęcił jej większej uwagi. Z drugiej strony jego umysł automatycznie zakatalogował myśl, że w przyszłości dość przydatnym mogłoby się okazać podprowadzenie mu takiego urządzenia... Nie dla siebie oczywiście, sam nie potrzebował tego typu zabawki. Miał już jednak pomysł czy dwa na jej spożytkowanie w cudzych rękach... Trickster mniej więcej zignorował krótką wymianę zdań, która padła między Thorem i Starkiem, zamiast tego odnotowując nagły wzrost prędkości wiatru - niewielki, ale wyczuwalny. Można byłoby to w zasadzie uznać za coś zupełnie naturalnego, ale taki zbieg okoliczności w tej sytuacji... Loki z namysłem skierował swój wzrok ku niebu, następnie zaś zerknął na brata. Zaraz potem jednak jego uwagę przykuł już dźwięk otwierających się drzwiczek, na skutek którego natychmiast znów spojrzał w kierunku ciężarówki - z której akurat w tym momencie wysiadał jej kierowca. Osobnik ten prezentował się niezwykle nieestetycznie i niemile dla oka, a i jego zachowanie samo w sobie pozostawiało bardzo wiele do życzenia. Loki aż zmarszczył lekko czoło, obserwując w milczeniu poczynania owego mężczyzny oraz Iron Mana, a jednocześnie wciąż przytulając się do ramienia boga piorunów - teraz już w zasadzie praktycznie odruchowo. Nawet o tym nie myślał, przychodziło mu to zadziwiająco naturalnie... Potem pewnie się tym zaniepokoi. Jedna z brwi czarnoksiężnika uniosła się nieznacznie, gdy przywieziony w ciężarówce ładunek zaczął się sam wypakowywać - a jednocześnie kąciki jego ust powędrowały lekko w dół, subtelnie, niemalże niezauważalnie. Raczej niewiele osób w ogóle wychwyciłoby tę zmianę w jego wyrazie twarzy, a w tej chwili uwagę i tak odwracały od niego niesamowicie nieprzyzwoicie odziane dziewczęta... Co, nawiasem mówiąc, bardzo mu się nie podobało. Pomijając już nawet fakt, że przecież z jakiegoś powodu przybrał formę pociągającej i atrakcyjnej kobiety - a taka, z braku lepszego słowa, "konkurencja" psuła mu część planów na psoty - to jeszcze poczuł dziwne ukłucie w sercu, którego pochodzenia wolał się nie domyślać. Po prostu cudownie. Na następne słowa i gest gospodarza Loki od razu zareagował ściślejszym przylgnięciem do ramienia brata w sposób, który wyraźnie mówił: "moja własność, nie dotykać, bo przyrzekam, że skutki będą tragiczne". Dopiero kiedy Stark zaczął się już oddalać wraz z tą nową grupką śmiertelniczek, trickster pozwolił sobie zmrużyć oczy i obdarzyć jego osobę spojrzeniem godnym legendarnego bazyliszka. Zaraz potem zerknął na Thora i zastukał obcasem o podłoże - niby ze zniecierpliwieniem, lecz ten dźwięk równie dobrze dałoby się przetłumaczyć jako "jest ostry; zrób coś źle, a twoja stopa szybko się o tym przekona". -Lepsze niż bijatyka, hm?- zagadnął blondyna całkiem słodkim tonem i w dodatku z czarującym uśmiechem wymalowanym na twarzy, ale w następnej chwili hałas towarzyszący wydobywaniu z przyczepy sporego pakunku skutecznie odwrócił jego uwagę. Zmarszczył lekko czoło, po czym znów skierował swój wzrok ku bratu, tym razem z namysłem odbijającym się w oczach. -Zaproponowałbym sprawdzenie co to takiego, ale zabawniej będzie zapewne, gdy nasz gospodarz sam się o tym w odpowiednim czasie przekona, nie sądzisz?- po wypowiedzeniu tych słów bóg chaosu skinął nieznacznie głową w stronę drzwi wejściowych, sugerując tym samym powrót do środka. Raczej nic tu po nich, a on przecież miał kilka wizji do wprowadzenia w życie... |
| | | Hela
Liczba postów : 169 Data dołączenia : 26/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Nie Lis 25, 2012 8:07 pm | |
| - Przy zainteresowaniu jakim ostatnimi czasy obdarzani są Avengersi, wydaje się to być wręcz nieprawdopodobne - stwierdziła w odpowiedzi. cóż, zdecydowanie nie określiłaby również swojego ciała "drobnym", nie jakoś szczególnie, ale komplement był naprawdę przyjemny. "Nie wszystko jest takim, na jakie wygląda na pierwszy rzut oka". Och tak, w tej kwestii Hela mogła przyznać całkowitą rację Magnusowi. Z czystego doświadczenia. Tak, to zdanie całkiem dobrze oddawało sposób działania świata w którym żyła.... poprawka. Światów. Nie odpowiedziała jednak na to stwierdzenie, tylko nieznacznie przechyliła głowę jakby w uprzejmym zaciekawieniu i oczekiwaniu na ciąg dalszy. Rozwinięcie myśli. I oczywiście się doczekała. Choć może niekoniecznie takiej kontynuacji się spodziewała. Słysząc pytanie, uniosła nieznacznie jedną brew, ale podążyła spojrzeniem w stronę wskazaną przez mężczyznę. Dostrzegła ów jacht, choć wciąż nie była pewna do czego zmierzał w związku z tym Magnus. I wtedy zobaczyła jak jacht się unosi. Albo raczej, został uniesiony przez Magnusa. Tego... mimo wszystko się nie spodziewała. Zdecydowanie. Dlatego jeśli białowłosy mężczyzna oczekiwał jakiejś reakcji zdradzającej zaskoczenie, otrzymał ją i to całkowicie naturalną. Nieznaczna, ale jeszcze dostrzegalna różnica w spojrzeniu, lekkie uniesienie brwi i sekundowe znieruchomienie. Niby prawie niewidoczne elementy, ale jednak istniejące. Choć prawdopodobnie dla przeciętnego, postronnego obserwatora, postawa bogini nie różniła się niczym od tej sprzed chwili. Hela dość szybko jednak doszła do siebie po tym małym pokazie. Przyznać jednak musiała, że była pod wrażeniem. I to całkiem sporym, co stało się widoczne dzięki uśmiechowi, który wpłynął na jej twarz po usłyszeniu pytania Magnusa. Zerknęła na białowłosego mężczyznę z nieukrywanym zaciekawieniem. - Zaspokojona? Skąd. W tym momencie dopiero się naprawdę rozbudziła - odpowiedziała i wciąż uśmiechając się z zadowoleniem uniosła do ust kieliszek z niebieskim drinkiem. Tak, teraz dopiero w jej głowie pojawiło się wiele pytań. Chociaż poza samą ciekawością która się w niej rozbudziła, sytuacja zaczęła ją w pewnym sensie bawić. W pozytywnym sensie, a jak. Doprawdy, wieczór naprawdę chyba był lepszy niż się spodziewała. Stark ma naprawdę ciekawych znajomych. Zastanawiające było, skąd taka moc u tego mężczyzny... i na czym ona tak właściwie polegała. Bo nawet po takim pokazie, można ją było podpiąć pod kilka kategorii, zaczynając na telekinezie, a kończąc na iluzji. Ale do tego ostatniego można by użyć kilku ciekawszych elementów prezentacji, więc ta możliwość raczej odpada. - Fascynujące jest to, jak ten świat potrafi mnie jeszcze zaskoczyć... - powiedziała bogini z namysłem. Gdyby zinterpretować to zdanie bardziej dosłownie, można by powiedzieć, że Hela praktycznie przyznała, że nie jest z Midgardu - a dalej już pozostawało niewiele do odgadnięcia. Prawdą też było, że brak jakiegoś większego zaskoczenia na widok unoszącego się jachtu sam w sobie był dosyć wymowny, ale zawsze mężczyzna mógł zrzucić to na obecność boga piorunów w towarzystwie kobiety. Z Avengersem u boku, po pewnym czasie takie widowiska mogły przestać dziwić. Bogini Helu kątem oka dostrzegła małe zamieszanie w pomieszczeniu. W tłumie mignęło jej kilka dosyć skąpo ubranych dziewczyn w czerwono złote stroje. Ach, czyżby gospodarz załatwił sobie małą reprezentację? Czyżby wciąż brakowało mu towarzystwa? Urocze. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Główna sala Pią Lis 30, 2012 7:08 pm | |
| Na widok śmiertelnika wysiadającego z ciężarówki w sumie nic szczególnego nie odbiło się na jego twarzy. W końcu w Asgardzie bywają i tacy, w każdej warstwie społecznej, a Thor będąc wojownikiem i obcując z szerokim gronem towarzyszy widział wiele typów. No dobrze, w prawdzie nie jeździli ciężarówkami (często na koniu nie byli w stanie się utrzymać) i raczej nie byli w stanie pobić Volstagga w kwestii wielkości, jednakże bywali równie niechlujni, mało wychowani… Ogólnie raczej nie zachęcali do bliższego poznania. Ów Bob należał właśnie do takich osób. Najwyraźniej jednak pojawił się tylko na chwilę, mając jakieś zadanie do wykonania. Gdy Thor zobaczył jak podsuwa Starkowi jakąś kartkę do podpisania uniósł delikatnie brew. Podpisywanie dokumentów wydawało się mu tak śmiesznie niepasujące do kogo takiego, wręcz chodzący oksymoron. Blaszak jednak napisał, co miał napisać i chyba po wszystkim, czas na przesyłkę. A ta już przykuwała wzrok. Chyba nikt nie spodziewał się takiego pakunku i raczej mało kto by na niego narzekał. Automatycznie do głowy przyszedł mu Fandral, który zapewne od razu, jakby ze zdolnością teleportacji, znalazłby się przy pięknych niewiastach. Uśmiechnął się do nich, a także w reakcji na kwestię Blaszaka. Czując jego szturchnięcie doszedł też do wniosku, że to chyba jakiś charakterystyczny odruch, w końcu nie pierwszy raz doświadcza tego typu kontaktu Starka z ramieniem boga piorunów. - Musze się z Tobą zgodzić, przyjacielu. – i odprowadził go wzrokiem. Nagle dziwnie zaczął przypominać mu członka Warriors Three. Z tą różnicą – Fandral przynajmniej miał w sobie romantyzm, a do Tony’ego jakoś mu to dziwnie nie pasowało. W końcu zarejestrował pewien odgłos, jakby… obcas? Spojrzał na brata i na początek uniósł wysoko brew. Hm, całość sytuacji zawierającej w sobie ich dwójkę na początek go skonsternowała. Czyżby Loki się nudził? Istniała taka opcja – nikła jednakże, on nie umiał się nudzić. Zacznie wysadzać w powietrze Manhattan, ale nie będzie narzekał na brak zajęć. Interpretacji dopełniło to mocniejsze przylgnięcie do ramienia blondyna. Wtedy chwilę się zastanowił i w końcu zaśmiał się krótko, drugą dłonią delikatnie czochrając włosy trickstera – tak, by go poniekąd pogłaskać, ale figlarnie, nie burząc właściwie tej perfekcji, którą miał na głowie. Następnie spojrzał na niego zawadiacko, poruszając znacząco brwiami. - Moja droga, Twa zazdrość jest doprawdy urocza i kochana. Przykro mi powiedzieć, że bezpodstawna. Nie, nie możesz zabić ani okaleczyć (fizycznie lub psychicznie) żadnej z nich.[/b] Spojrzał na niego z rozbawieniem w oczach, ale też gdzieś tam w głębi jego umysłu zakiełkowała myśl – brat jest o niego zazdrosny? Na pewno? A może to jakaś kolejna sztuczka z cyklu tych aktorskich, w końcu Loki mógłby zapisać równowartość najdłuższych zwojów asgardzkich takimi pomysłami. Blondyn nie wykluczał takich możliwości, ale oczywiście miał cień nadziei, iż może faktycznie brat czuje coś takiego. Zauważył, że „niechlujny jegomość od przesyłki” wypakowuje z ciężarówki coś jeszcze, a konkretniej wielkie pudło. W pierwszej kolejności prawie zignorował ten szczegół, w końcu skoro Blaszak zaakceptował dokument podpisem to wiedział co zawiera podarunek. Być może jednak ktoś coś przemilczał, napisał małymi literkami lub po prostu skłamał? Ileż takich sztuczek dzieje się podczas umów, deklaracji, wojen, traktatów… Długo by wymieniać. Słowa Lokiego nie były dla niego zaskoczeniem, ale z jednym się zgodził – wrócić do środka. Skierował się więc tam, prowadząc przy sobie swoją towarzyszkę, a wewnątrz rezydencji szybko odszukał wzrokiem gospodarza i podszedł do niego. - Pewnie nie zauważyłeś, że tamten imponujących rozmiarów w pasie jegomość wypakował z pojazdu coś poza tym przyjemnym dla oka podarunkiem, prawda? – zauważył luźnym tonem, choć spoglądał uważnie na Tony’ego.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główna sala Wto Gru 04, 2012 6:09 pm | |
| Magnus uśmiechnął się szeroko na jej reakcję, a dokładniej na odpowiedź dotyczącą zaspokojenia ciekawości. Poczuł się wtedy niezwykle pewnie, jakby wszystkie jego plany, marzenia, miały się zaraz spełnić. Wnioskując po tym jak jego towarzyszka zwróciła swój wzrok oraz uwagę, na gwar i zamieszanie wywołane wewnątrz centralnej sali, Magnus postanowił, że czas wrócić do środka. Nie chciał jeszcze kończyć tego spotkania, które z każdą chwilą wzmagało w nim coraz większy apetyt. Widząc także, jak ich drinki zaczynają odsłaniać dno, ponownie użyczył swojej towarzyszce swego ramienia. Wrócili do środka i od razu podeszli do baru. Kątem oka spoglądał na przepiękne skąpo ubrane kobiety, które ubrane w coś co przypominało elementy zbroi człowieka ze stali, zabawiały towarzystwo. Odstawili swoje drinki na barmańskim blacie, po czym Magnus spojrzał na barmana i dał do zrozumienia ruchem palca, że życzy sobie te same drinki. Spojrzał ponownie na przyglądającą się towarzystwu Helę. Wszystko co wcześniej sobie założył, zaczynało się układać w jedną całość. Jej reakcja, która tylko w niewielki stopniu odkrywała zdziwienie jakie ją ogarnęło, świadczyła, że nie pierwszy raz ma do czynienia z podobnymi zjawiskami. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż kurtyna chroniąca cywili od Ziemskich bohaterów upadłą dawno temu, lecz w tym wypadku to nie powszechna wiedza sprawiła, że tak spokojnie zareagowała. Magnus odkąd ujrzał ją w towarzystwie Thora, założył, że nie jest ona zwykłym człowiekiem. Sugerował jej w bardzo subtelny sposób, że chce ujrzeć jej zdolności, że chce zobaczyć to co ukrywa przed wszystkimi. Chciał poznać niezwykłą kobietę, która kryje się w tych oczach. Nie otrzymał pokazu, lecz dostał równie subtelne potwierdzenie swojej tezy. Nadal jednak pewności nie miał. - Rzeczywiście jest ona niezwykłym miejscem. Sam fakt, iż przybywają na nią tak odlegli goście świadczy, że nie tylko Ciebie potrafi ona zaskoczyć! - rozpoczął po dłuższym milczeniu, dostrzegając w między czasie jak powracają Ci "bardziej niezwykli" gości. - Nawet tutaj, w tym nic nieznaczącym dla ludzkości miejscu, przepełnionym nic nieistotnym motłochem, tworzy się historia... - Przez moment popadł w całkowite zamyślenie, przywołując do siebie najróżniejsze w tym także, najbrutalniejsze wspomnienia z wcześniejszych podróży. Wpatrywał się w martwy punkt, lecz mówił dalej. - Widziałem takich jak oni! Niczego nieświadomi, egzystujący bez celu, skryci za murami zbudowanymi z własnych pieniędzy. Wielbiąc fałszywych idolów, karmiąc społeczeństwo kłamstwami... a w ostateczności ratując swą już straconą duszę, wydając na stracenie tysiące innych. Zamknął oczy i odepchnął od siebie te myśli, gdyż czuł jak niezrównana złość w nim wzmaga. Spojrzał wtedy ponownie w jej zielone oczy. - Kim jesteś Helu? Twój wzrok sięga dużo dalej, poza horyzont tego Świata. Skąd pochodzisz? - zapytał wprost, jakby dając jej do zrozumienia, że nie chce już bawić się w subtelności. Chwilowe pogrążenie się w głębinach własnego umysłu, wprawiło go w nastrój, który wyciągał z niego najbrutalniejszą stronę. W tym stanie byłby gotów, załamać żelazne stropy tego wielkiego domu, zamykając w nich wszystkich i grzebiąc w odmętach oceanu. Chciał jednak się uspokoić i udało mu się to, gdy tylko na nią spojrzał. Oczekiwał odpowiedzi i nie ważne jaka by ona nie była, to nie zmieniłoby faktu, że pragnął spędzić u jej boku jak najwięcej czasu, jeśli oczywiście będzie miała na to ochotę. Prawda była taka, że nie było tutaj żadnego przedstawiciela jego gatunku, co niestety go trochę zawiodło. Nie czuł potrzeby rozmawiania z członkami Avengers. Uważał ich za zbyt posłusznych i uzależnionych od agencji rządkowych, choć oni zapewne wierzyli w swoją niezależność. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Główna sala | |
| |
| | | | Główna sala | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |