|
Autor | Wiadomość |
---|
Victor Mancha
Liczba postów : 68 Data dołączenia : 15/07/2015
| Temat: Re: Laboratorium Sro Lis 11, 2015 11:53 am | |
| Szczerze powiedziawszy Vic nie był zbyt chętny do odpowiadania na te pytania, głównie dlatego, że mogły zbyt wiele zdradzić. A ostatnie co teraz chciał to przyznawać się chłopakowi czym może być; nawet jeśli naukowiec Tarczy nie miał pewności, Vic wiedział. Nie był pewien skąd, ale wiedział, że nie jest mutantem. Był przerażony wizją tego co znajduje się pod jego skórą, myśl o sprawdzeniu wprawiała go w drżenie, ale będzie musiał to zrobić, sprawdzić, upewnić się. Nie był pewien, kiedy zdobędzie się na taką odwagę, ale nie mógł tego odpuścić, było to zbyt istotne dla jego całego życia, poczucia osobowości i przynależności do społeczeństwa, w którym się wychował. Chociaż słowo wychował może być w tym wypadku zbyt... Duże, zważywszy na to, że jeżeli przypuszczenia były prawidłowe, nigdy nie był dzieckiem, a wychowywanie było zbędne, w końcu o wiele prościej zaprogramować taką... Maszynę. Tak czy inaczej rozpatrzył różne opcje, tak by coś odpowiedzieć, nie podając Billy'emu więcej wątpliwości lub podejrzeń, nie musiał wiedzieć o pochodzeniu Vica, w końcu nie byli aż tak blisko, dopiero się poznali, ledwo kilka godzin temu. Do przyjaciół im daleko, znajomi - może. Wymienili dopiero kilka zdań, nawet jeżeli zdążyli się wpakować we wspólne kłopoty, a skoro o tym mowa. - Co tu robisz? - Nie chciał by pytanie zabrzmiało źle czy nieprzyjemnie, może trochę podejrzliwie - jednak, czy można mu się dziwić? Nie widział powodów, dla których Billy miałby sprawdzać czy Vic dotarł bezpiecznie do domu, bo skąd mógł wiedzieć, że Tarcza zabrało go gdziekolwiek indziej...? Nie chciał bawić się w szpiega i niedowiarka, ale cała sytuacja po prostu z każdą chwilą robiła się coraz dziwniejsza i bardziej stresująca. Aż nie był pewien co może o tym wszystkim myśleć, co powinien myśleć. Wiedział jednak, że nie może bezczynnie siedzieć w tej celi i pozwolić wszystkiemu dziać się własnym biegiem, musiał zainterweniować, wbić się w ten wir wydarzeń i spróbować go zmienić, na lepsze. Zaczynając od ratunku Marianelli. Potrzebował odpowiedzi, ale też kochał ją, w końcu była jego matką... I nie zniósłby, gdyby coś jej się stało... Wychowała go. Chyba. Nie miał pojęcia jak długo go miała, lata, miesiące czy dni. W końcu cała jego pamięć była wgrana i odpowiednio zmodyfikowana, całe jego życie było kłamstwem. Jednak... Wciąż postrzegał ją jako swoją matkę, kobietę, która się o niego troszczyła i dbała. Równie trudno pewnie będzie mu się pogodzić z odjęciem sobie człowieczeństwa; zawsze czuł się człowiekiem, a tego nie można tak po prostu... Stracić. Jednak nie mógł teraz o tym myśleć, były ważniejsze sprawy niż jego egoistyczne pobudki, o wiele ważniejsze. - Nie, nie próbowałem. Sądzę, że zabezpieczyli się przed czymś takim. Inaczej nie byłoby większego sensu robić takich klatek, dla zwykłych ludzi. - Odparł spokojnie. Nie był zwykłym człowiekiem, ale to się teraz nie liczyło. Wiedział, że nie zadziałałby w tej celi, nie tak jakby chciał. Billy może miał większe szanse, chociaż ryzyko było i tak zbyt duże. Jego wzrok podążył za Bill'ego, po czym skinął głową. Będzie to zdecydowanie więcej warta próba niż gdyby Billy teleportował się do środka, bo szczerze powiedziawszy Vic podejrzewał, że to była jedna z jego myśli. Odsunął się o krok w tył, gdyby coś poszło nie tak, czekając na reakcję zabezpieczenia. Panel w pierwszej chwili nie reagował, by w końcu zaświeciły się na nim różne diody... A z czasem zaczął również dymić. Drzwi się gwałtownie otworzyły, z czego Victor niemalże od razu skorzystał z tego, wychodząc na zewnątrz i odciągając Billy'ego kawałek dalej - nim panel wybuchł, wywołując alarm w całej bazie. - Musisz się teleportować, szybko. Nie zdążę wyłączyć alarmów, jeszcze tak dobrze się nie znam na swoich mocach... - Spojrzał mu prosto w oczy, prosząco. - Pomóż mojej mamie. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Laboratorium Sro Lis 11, 2015 1:15 pm | |
| Na pierwsze pytanie Victora Billy potrząsnął tylko przecząco głową, jak gdyby chciał w ten sposób powiedzieć: nie teraz, później o tym porozmawiamy. Aktualnie czas zdecydowanie nie był po ich stronie, bo w końcu w każdej chwili do pomieszczenia mógł wkroczyć ktoś z agencji... A to pewnie nie skończyłoby się najlepiej. Teleportacja trwała przecież stanowczo za długo, aby można jej było zaufać w nagłej sytuacji... Drugi powód był natomiast taki, że Kaplan sam nie wiedział jak dokładnie powinien wytłumaczyć swoje przybycie - a przynajmniej nie miał pomysłu na takie wyjaśnienie, które zabrzmiałoby logicznie, rozsądnie i nie wzbudzało większych wątpliwości. Złe przeczucia pewnie by nie przeszły, jeśli nie podparłby ich czymś lepszym, solidniejszym. Nie ufał Tarczy? Tak, to po części. Nie podobały mu się też te wszystkie zbiegi okoliczności - odprowadzanie Vica osobno przez agentów, fakt, że chłopak posiadał mutacyjne zdolności i to, że nie odebrał telefonu, gdy Billy wcześniej do niego dzwonił... Ale żadna z tych rzeczy nie wydawała się tak naprawdę dobrym wytłumaczeniem. Na dalsze informacje odnośnie szklanej klatki chłopak nie zareagował już w ogóle, zamiast tego skupiając się na generowaniu elektryczności, aby spróbować otworzyć jej drzwi... I niestety stosunkowo szybko przekonał się, że jednak włożył w to przedsięwzięcie za dużo energii. Na przyszłość będzie wiedział - o ile tylko uda mu się zapamiętać co poszło źle tym razem... A potem tego uniknąć. Może nie będzie wcale tak fatalnie? Kogo on oszukiwał. Przynajmniej drzwi w końcu się otworzyły, więc główny cel został osiągnięty. Szkoda tylko, że oczywiście musiał przedobrzyć i przy okazji spowodował miniaturową eksplozję, najwidoczniej wystarczającą do tego, aby wszczęty został alarm... Cudownie. Po prostu jego szczęście. Zaraz zaroi się tutaj od agentów, nie wspominając nawet o tym, że zapewne obrazy z kamer powiedzą im dokładnie co się wydarzyło... Ale przecież tego ostatniego już wcześniej się spodziewał. Nie powinien narzekać, sam to na siebie sprowadził. Pewnie wypadałoby, żeby w końcu nauczył się najpierw rozważać wszystkie konsekwencje swoich działań, a dopiero potem je podejmować... Ale nie, to nie była do końca prawda. Przemyślał to przecież. Bardzo dobrze to przemyślał i sądził, że rozumiał w co się pakował. Wiedział, iż będzie miał poważne kłopoty, ale niesienie komuś pomocy miało przecież priorytet - szczególnie w sytuacji, gdy nikt inny nie mógł tego zrobić. Bo kto? Avengers? To by tylko zaogniło ich konflikt z Tarczą, a z tego z kolei nie wyniknęłoby nic dobrego... No i musiałby się z nimi jakoś skontaktować, a raczej nie byliby zachwyceni, gdyby znowu się do nich teleportował. Nie, lepiej ich w to nie mieszać. - ... Tak, teleportacja - zgodził się z lekkim opóźnieniem, wyraźnie rozkojarzony dźwiękiem alarmu oraz w głównej mierze po prostu własnymi myślami. Jego spojrzenie przesunęło się ostatni raz po wnętrzu pomieszczenia, ale ostatecznie spoczęło na twarzy Latynosa... Na jego oczach. I było akurat odwzajemniane. - Zabierz nas stąd, zabierz nas stąd, zabierznasstądzabierznas... - błękitna energia ponownie otoczyła jego dłonie i wypełniła oczy, prędko rozchodząc się dalej, aż utonęła w niej większa część pomieszczenia. Kiedy zaczęła się cofać i w końcu zniknęła, zabrała ze sobą z sali obu chłopców.
Z/t za obu.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Laboratorium | |
| |
| | | | Laboratorium | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |