Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Wioska Kusay

Go down 
AutorWiadomość
Crossbones

Crossbones


Liczba postów : 34
Data dołączenia : 23/07/2015

Wioska Kusay Empty
PisanieTemat: Wioska Kusay   Wioska Kusay Icon_minitime1Pią Cze 03, 2016 4:26 pm

Wioska Kusay Image

Kusay jest niedużą wioską położoną w głębi gór Afganistanu, zamieszkaną głównie przez pasterzy i ich rodziny. Żyją oni z hodowli owiec, oraz niewielkiej uprawy daktyli zgromadzonej dookoła jeszcze mniejszej oazy. Budynki stworzone są z kamienia i gliny, zaś nagromadzone przez lata uszkodzenia mieszkańcy sukcesywnie zapychają słomą i odchodami. Największą i najważniejszą z budowli jest meczet, zaopatrzony w kopułę z brudnego szkła. Otoczona ze wszystkich stron górami, jest praktycznie niezauważalna z perspektywy lądu, oraz nierzucająca się w oczy z powietrza. Nie żyje tutaj więcej niż 100 osób.


Ostatnio zmieniony przez Crossbones dnia Sro Cze 08, 2016 12:37 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Crossbones

Crossbones


Liczba postów : 34
Data dołączenia : 23/07/2015

Wioska Kusay Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Kusay   Wioska Kusay Icon_minitime1Sob Cze 04, 2016 11:20 am

Był dosyć wczesny ranek, a pustynne słońce nie zdążyło jeszcze na dobre się rozgrzać. Trzy post-radzieckie, opancerzone transportery z furkotem przemieszczały się po skalistym terenie. Na ich pełnych zarysowań maskach wymalowane były nieregularne symbole czaszek i piszczeli, bez złudzeń oznajmiających, kto jest ich właścicielem. Pojazdy przemieszczały się bez trudu po coraz bardziej nachylonym podnóżu gór. Kierowcy, krzepcy żołdacy w "szkieletowych" maskach, non stop korygowali nawzajem jakość swojej jazdy przy pomocy radia. Transportery bowiem często ściągały w którąś stronę, bądź cierpiały na podobnego rodzaju wady utrudniające jazdę. Całe szczęście, dzięki nieustającym wysiłkom Szkieletowej Załogi zawsze udawało się utrzymać je w ryzach.
W jadącym gdzieś na przedzie korowodu BTR-70, honorowe miejsce zajmował sam Crossbones. Siedział na fotelu, tak jak jego żołnierze. Nie miał na sobie pełnego pancerza, gdyż nie widział zbytniej potrzeby ubierania się w tą kupę żelastwa do walki z kilkoma pastuszkami. Zamiast tego nałożył zwykłe ubranie, a do ochrony hełm z maską i kamizelkę kuloodporną, którą zwykle miał pod napierśnikiem. U nieco styranego, skórzanego pasa, wisiał długi, zakrzywiony nóż, dwie rurobomby, oraz pistolet Desert Eagle. Na kolanach trzymał wyciągnięty z domyślnego wyposażenia karabin TAR-21, który głaskał spracowaną dłonią niczym żądnego pieszczot kota.
W sekcji transportowej siedziało jeszcze sześciu jego ludzi, podobnie obchodzących się ze swoją różnoraką bronią. Nie byli cisi, raczej przekomarzali się i śmiali w losowych momentach, jak to mieli w zwyczaju robić psychopaci. Każdy jeden miał na sobie maskę i kamizelkę kuloodporną, oraz jakieś własne akcesoria. Ktoś miał do piersi przyklejoną nalepkę z uśmiechniętą buźką, kto inny miał tam autograf jakiejś dziewczyny, wypisany na pancerzu.
Crossbones milczał, zaś cała reszta dołączyła do niego, gdy z kabiny pilotażowej wysunął się obdarzony siwą brodą radiowiec. Kępki białych, jakby nadpalonych włosów delikatnie wypiętrzały się spod maski, zaś z jej boku sterczała lekko powyginana antenka. Trzęsła się w rytm wibracji pojazdu, niczym czułek zmaltretowanego karalucha.
-Szefie- tyknął palcem Brocka, który zatrząsł się, jakby obudzony z transu.
-Tak?- Crossbones przekrzywił głowę.
-Chłopaki mówią, że wioska przed nami. Co mam przekazać pozostałym?
-Żeby sprawdzili, czy mają naboje w magazynkach, bo na pewno trochę ich zejdzie...- mruknął, zaś zawtórował mu parszywy rechot członków załogi. W gruncie rzeczy, brzmieli bardziej jakby się krztusili, aniżeli śmiali. Być może była to zasługa suchego, pustynnego powietrza.
-A przypomnieć im ten plan, o którym mówiłeś, szefie?- siwy radiowiec zagryzł wargę.
-A sam go pamiętasz?- Brock wyszczerzył kły, ale nikt tego nie zauważył, bo był w masce.
-Nie. To jak, powtórzysz?- prychnął bezczelnie.
-Jasne, downy. Najpierw wjeżdżamy w sam środek, a potem robimy masakrę. Nie nadużywajcie materiałów wybuchowych, a jak już, to postarajcie się nie uszkodzić domków. Do ludzi strzelajcie bez oporów, ale docenię jak zbierzecie jeńców. Przede wszystkim, żaden z nich nie może uciec. Przekażesz?
-Się rozumie- odpowiedział radiowiec, po czym schował się do swojej dziupli i zaczął nadawać do pozostałych, dwóch pojazdów. Minęło trochę czasu, który Szkieletowa Załoga spędziła na gorączkowym sprawdzaniu swojej broni i opancerzenia, oraz wzajemnym wytykaniu sobie niedoborów w takowym. Ponownie, wszystko to zatrzymało się, gdy z sekcji pilotażowej wychylił się radiowiec.
-CHŁOPAKI, ZARAZ WYCHODZIMY!- wyryczał w stronę swoich kolegów z oddziału i przełożonego, który tylko sucho się zaśmiał.
-Oczywiście, ja wychodzę pierwszy...- powiedział, po czym wstał na równe nogi. Transporter zatrzymał się gdzieś na środku wioski. Nim pierwsze ziarenka piasku dostały się do jego względnie czystego wnętrza, Crossbones już wyskoczył na zewnątrz. Mocno dzierżąc w rękach karabin, rozejrzał się dookoła. Za jego plecami słyszał ciężkie uderzenia kolejnych wyskakujących żołdaków...
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Wioska Kusay Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Kusay   Wioska Kusay Icon_minitime1Wto Cze 07, 2016 6:59 am

W Kusay życie jak zawsze toczyło się swoim tempem. Spokojnie, z dnia na dzień, z dala od kłopotów wielkiego świata. Warunki terenowe zapewniały raczej względne bezpieczeństwo, mało kto posiadał świadomość istnienia tego miejsca - więc mieszkańcy nie martwili, że nagle zostaną wciągnięci w środek walk typowych dla bliskiego wschodu. Ludzie tutaj nie byli specjalnie wykształceni, jednak potrafili rozpoznać gdy coś było nie tak. Przez te tereny praktycznie nie przejeżdżały pojazdy, nie wspominając o bojowych transporterach opancerzonych, które dodatkowo nie nosiły na sobie oznakowań armii afgańskiej czy misji ISAF. Mieszkańcy takich terenów zazwyczaj znają swoje otoczenie, stąd potrafią wcześniej dowiedzieć się o zbliżających się obcych.
Po wiosce biegały bawiące się dzieci, niektóre trzymały się rodziców pomagając im w codziennych obowiązkach. Mężczyźni i kobiety krążyli po okolicy, zajęci swoimi sprawami. Niewielka część osób znajdowała się kawałek po za wioską, zajmując się kozami czy jakimiś tutejszymi, minimalistycznymi uprawami. Pojawienie się Crossbonesa i jego ludzi wyraźnie zakłóciło spokój mieszkańow, którzy skupili swą uwagę na przybyszach. Część obserwowała ich, z czystej ciekawości lub nieświadomości zagrożenia - w końu pojazd, plus mundur, plus karabin to na pewno przedstawiciele armii. Niektórzy jednak byli na tyle podejrzliwi, że zaczęli rozchodzić się w różnych kierunkach, kierując się ku domom, nawołując dzieci do powrotu czy po prostu oddalając się. Kilka jednostek oczywiście było na tyle zajętych, by uznać przybycie obcych za nieznaczące nic wydarzenie. W końu życie w tej wiosce jest bardziej wciągające niż jacyś uzbrojeni żołdacy.
Powrót do góry Go down
Crossbones

Crossbones


Liczba postów : 34
Data dołączenia : 23/07/2015

Wioska Kusay Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Kusay   Wioska Kusay Icon_minitime1Wto Cze 07, 2016 5:30 pm

Gdy Brock obadał wzrokiem sytuację w której się znalazł, ogarnęło go zdziwienie. Miejscowi nie wydawali się przerażeni obecnością intruzów, a niektórzy zdawali się ich w ogóle nie zauważać. Oczy łupieżcy zabłysnęły, gdy dojrzał okazję do taktycznego zagrania. Szybko uniósł rękę, powstrzymując swoich ludzi od ataku na lokalnych.
-Stać!- zakomenderował, po czym odwrócił się na pięcie do nieco zaskoczonej Szkieletowej Załogi. W pełni uzbrojeni, wyglądali jakby mieli zaraz wybuchnąć z niecierpliwości, ale słuchali się Crossbones'a. Ich ciężkie buty szurały po piasku, a ozdoby i trofea przyczepione do pseudo militarnych ubiorów szeleściły niczym tamburyny.
-Mam chyba lepszy pomysł na rozróbę, ale muszę coś sprawdzić...- powiedział do nich, a potem przeszedł kilka kroków na najlepiej widoczny punkt w centrum wioskowego placu.
-ZNA KTOŚ TU ANGIELSKI?- wydarł się na całe gardło, a jego głos brzmiał jak ochrypły ryk silnika starego motocykla. Liczył, że nikt nie odpowie na jego pytanie, gdyż dałoby to odpowiednie warunki do uzgodnienia z wojakami aktualnej wersji planu. Zmienił się on trochę ze względu na brak paniki pośród ofiar, który to pozwalał załatwić sprawę bezpieczniej. I ciszej (abstrahując od tego, jak śmiesznie brzmiało to w myślach człowieka który przed chwilą zaryczał jak niedźwiedź).
Rozejrzał się po mieszkańcach, których uwagę niewątpliwie zwrócił. Wyglądali na tak spokojnych ludzi, że przez moment zrobiło mu się ich żal. Byli jacyś starcy, kobiety i dzieci... szybko zdusił w sobie empatię, sposobem którego nauczyli go dawno temu w Hydrze. Po prostu zaczął myśleć o tym, co dostanie, jak już upora się z tą bandą bezbronnych tubylców. Crossbones uśmiechnął się pod maską, wiedząc, że będzie warto.

***

Oczywiście znalazł się jeden wieśniak znający angielski. Był to handlarz, przypominający z aparycji mocno wypłowiałą kozę. Trudnił się on skupowaniem błyskotek od przejeżdżających przez Kusay "turystów" i sprzedawaniem ich innym funkcjonującym w okolicy plemionom Beduinów. To głównie dzięki niemu ktokolwiek na zewnątrz wiedział, co się w owej wiosce dzieje. Posiadał też jedyny sprawny samochód, wielokrotnie łatany gruchot o nadprogramowym kole wlekącym się z tyłu niczym bezładny ogon starego psa.
-Abdul Hez... Hezron, miło poznać- gdy wyciągnął rękę w stronę Brocka, dał po sobie poznać także skłonności do jąkania.
-Brock Rumlow. US Army- uścisnął rękę śniadego mężczyzny, ledwo co powstrzymując się od śmiechu. Właśnie bowiem miał dobić targu życia, a przynajmniej jego życia. -Przeprowadzamy tutaj spis ludności na wypadek ataku. Potrzebujemy zebrać was wszystkich na placu, o tu!- zamachał ręką w stronę placu zawierającego w sobie także studnię i mikroskopijną farmę daktyli (w sumie cztery drzewka).
-Oh, moje uszanowanie- handlarz pochylił się nisko. -Zaraz poinformuję Imama i będziemy zebrali ludzi na placu- dodał i odwrócił się na pięcie,by powędrować do glinianego meczetu, pokrytego szklanym dachem będącym ewidentnie najdroższym elementem wioski.
Podobnie też uczynił Crossbones, odwracając się do swoich, wyraźnie rozbawionych ludzi.
-Chłopaki, spokój. Jesteśmy przecież Amerykańską Armią! Zachowujcie się jak profesjonaliści- nadął się jak prawdziwy teksański major, gotowy by poprowadzić swój oddział "rangerów" do walki z bezprawiem. Cóż, w istocie było całkiem odwrotnie.
Towarzysze z oddziału Brocka podjęli zabawę i zasalutowali jak prawdziwi profesjonaliści. Potem wspólnie obserwowali, jak naiwny handlarz przychodzi na miejsce zdarzenia wraz z kapłanem, będącym najwyraźniej najważniejszą osobą w wiosce, a potem tłumaczy mu sytuacje w swoim przedziwnym dialekcie.
Po pięciu minutach wspólnie zaczęli nawoływać ludzi, którzy rozpoczęli grupowanie się w centrum osady. Było ich już całkiem sporo, gdy Abdul ponownie znalazł się w zasięgu wzroku Crossbones'a.
-To na pewno wszyscy?- zapytał mięśniak podszywający się pod amerykańskiego żołnierza. -Wie pan, za każdy błąd generalicja pourywa nam głowy. Proszę się upewnić, że są wszyscy- dodał nieco bardziej stanowczym tonem, co zmusiło lokalsa do ponownego upewnienia się, czy wszyscy jego znajomi są na miejscu. Wyglądał przy tym na naprawdę zestresowanego, co niebywale ucieszyło jego brutalnego rozmówcę. Nareszcie budził respekt.
-To już wszyscy, proszę liczyć- dodał po paru kolejnych rundkach Abdul.
-Dziękuję za pomoc, stań razem z nimi. To ułatwi sprawę- powiedział, a potem poklepał kupca po plecach. Po paru sekundach trafił on w sam środek tłumu.
Brock podniósł jedną rękę, we wcześniej umówionym cichcem geście, nakazującym Szkieletowej Załodze otoczyć zbieraninę. Gdy się to już stało, podszedł do niej i zaczął machać palcami, jakby licząc. Drugą rękę zaś położył na własnym karku, kilkoma palcami zahaczając o rękojeść zawieszonego tam karabinu TAR-21.
-Raz, dwa, trzy- liczył, biorąc po drodze kilka głębokich oddechów. Potem wybuchł śmiechem, albo raczej plugawym rechotem, pasującemu raczej fantastycznemu orkowi niż normalnej osobie. -Giniesz ty- powiedział i dobył swojego oręża. Pierwsze kule momentalnie poleciały w stronę przerażonych ludzi, którzy niestety, niewiele już mogli zrobić.
Gdy Crossbones, cały już ochlapany krwią, wyczerpał zasób 30 kul w magazynku, odrzucił swoją broń na ziemię i dobył pistoletu. Jego ludzie także strzelali, w ekstazie strzelając do nieuzbrojonych cywili, matek, starców i dzieci.
-MÓGŁBYM TO ROBIĆ CAŁY DZIEŃ!!!- ryknął, gdy kolejny z wioskowych mężczyzn rzucił się na niego w desperackim geście obrony rodziny. Opadł jednak na ziemię po otrzymaniu kulki z Desert Eagle'a. Był to jeden z ostatnich mieszkańców Kusayu, który osunął się na pełną krwawych ochłapów kupę leżącą tuż przy studni.
Zapadła głucha cisza, przerywana tylko pomrukami "Szkieletowych"schylających się po odrzuconą broń i przeładowujących tą utrzymaną w ręku. Wydawali się dosyć ponurzy, co było widać bardzo mocno w kontraście do tego, jacy przepełnieni radością byli podczas "walki".
Crossbones także podniósł swój karabin, a potem przez chwilę myślał. Postawił pierwszy krok po zwłokach mężczyzny, którego przed momentem powalił. Kości zatrzeszczały pod pancernym buciorem, zaś krew chlusnęła na boki. Nie czyniło to jednak zbytniej różnicy, gdyż Brock był już cały w niej skąpany. W tym właśnie stanie dostał się na szczyt naturalnie powstałego stosu ciał, gdzie wyprężył się, eksponując broń i walory postawy. Odchrząknął i zaczął mówić.
-Dobrze się spisaliście. Od tego dnia Kusay przestaje istnieć, wraz z jego mieszkańcami- w tłumie rozległ się śmiech. -To miejsce jest idealne to ustabilizowania bazy operacyjnej, jednak musi przejść pewną metamorfozę. Przede wszystkim, w dziedzinie nazwy- wojownik schował karabin za plecy, po czym z kieszeni spodni wyjął papierosa i zapalniczkę. Wsadził go w jedną z dziur w masce i zassał.
-Witam was więc w Twierdzy Kusay!- po tych słowa rozległo się niezwykle głośne "Urra!" przywodzące na myśl członków armii czerwonej rozochoconych kolejnym zwycięstwem.
I nie ważne, czy słowa o zmianach geograficznych zaplanowanych przez Crossbones'a miały jakiś głębszy sens, miał rację, mówiąc, że Kusay przestał istnieć. W jego miejscu wybudowana zostanie "Twierdza Kusay", czyli moloch utworzony na fundamentach z ludzkich kości... metaforycznie oraz dosłownie. Coś przecież trzeba z tymi ciałami zrobić, nie?

z/t dla Crossbones'a. Dalsza akcja w temacie zarezerwowanym dla samej "twierdzy". Ten temat pozostawiam jako zapis całej rzezi.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Wioska Kusay Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Kusay   Wioska Kusay Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Wioska Kusay
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Twierdza Kusay
» Wioska Bawran
» Wioska pod Alcayą

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Reszta planety :: Afganistan-
Skocz do: