|
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Czw Cze 30, 2016 12:16 am | |
| -O świetnie. -no i elegancko, normalne łóżko, a nie jakiś materac. Ciekawe, jak to będzie. Jeszcze nigdy nie spała. Chociaż... tryb uśpienia to coś podobnego. Może napisze sobie jakiś program do generowania snów? Chociaż we śnie chodziło o jak największą oszczędność energii, a takie coś będzie ją trochę ciągnąć... -No jasne, że będziemy. -była dla niej tak trochę matką, jakkolwiek źle by to nie brzmiało. -Ogarnę coś na bramki w lotniskach i będę normalnie latać. Autem to zajmie wieki. -najpierw będzie musiała sprawdzić, jak takie bramki działają. Czy da się je zhackować, czy będzie musiała po prostu odpowiednio zbudować ciało. Obstawiała jednak tą drugą opcję, gdyby te bramki można było hackować... No właśnie. -W porządku. -odparła z uśmiechem. -I już znalazłam mieszkanie. Chociaż fakt, tylko tak tymczasowo. No i w Nowym Jorku. Nie wiem, może mi się tam nie spodoba. -może wyprowadzi się w ogóle do innego kraju? W Japonii mogłaby zrobić niezłą karierę. Oni tam mają świra na punkcie technologii. -Dobranoc. -odparła i udała się do wskazanego pokoju. -O łał. -takie łózko to ja rozumiem! Rozebrała się do bielizny i wsunęła pod kołdrę. Wszystko tu było gładkie i miękkie. Bardzo przyjemnie. Ułożyła się wygodnie i przeszła w tryb uśpienia.
***
Wybudziła się wcześniej niż Juliet. Mimo oszczędzającego energię trybu funkcjonowania, jakim był sen, wstała... No, powiedzmy, że zmęczona. Po prostu z niskim stanem energii. Podsystem odłączył kilka rdzeni procesora, żeby baterie przypadkiem nie padły, przez co Emily była nieco zmulona. Na niskim poziomie energii ucierpiała też motoryka, przez co w ogólnym rozrachunku Emily wyglądała jak typowy człowiek rano. Tylko włosy były we względnym porządku i nie miała worów pod oczami. -Trzeba to będzie usprawnić. -rzuciła pod nosem do siebie i nawet się nie ubierając zeszła na dół, żeby coś zjeść. Poczęstowała się płatkami i mlekiem, bo akurat stały na blacie. Znaczy płatki, nie mleko. Zauważyła też kawę i postanowiła jej spróbować. -Hej. -przywitała się z Juliet. Dziewczyna zeszła, kiedy android był w połowie miski. To co zjadła powoli zaczynało być już przerabiane na energię, ale nadal wyglądała, jakby ją potrąciły schody ruchome. Brzmiała podobnie. Uśmiechnęła się, widząc prezenty. Była pewna, że i tak sobie poradzi, miała przecież pieniądze, ale doceniała gest. -O rany, naprawdę chcesz mi to dać? -spojrzała na karty. Faktycznie, prezent trafiony, bardzo kojarzył się jej z dziewczyną. Poszczególne systemy zaczynały się odpalać i dopiero teraz Emily poczuła smak tego, co je. Nie była pewna, jak się ten smak nazywa, ale było dobre, a to najważniejsze. |
| | | Juliet Birch
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Czw Cze 30, 2016 9:52 am | |
| Dopiero po chwili zauważyła, z pewnym rozbawieniem, jak wygląda jej towarzyszka. Była totalnie zaspana! Juliet, gdyby miała taką możliwość, nigdy nie dodałaby do swojego ciała opcji bycia zmęczonym. Emily chyba chciała zostać człowiekiem wraz z całym pakietem wad, który to oferowało. -Tak, to w stu procentach dla ciebie- powiedziała. -W razie czego, jak ci się będzie nudziło, możesz pograć z kimś w karty. Albo postawić pasjansa- prychnęła, nawiązując do ulubionej gry komputerowych zamulaczy. Wydawało jej się to szczególnie na miejscu. -A ten plecak, to też na znak dobrej woli. Wiesz, nie zawsze będziesz w mieście, a możesz potrzebować różnych rzeczy. Podobno na Południu są jeszcze wsie, gdzie nie dochodzi prąd. I internetu niema- po paru sekundach dostrzegła, że opowiada o tym takim tonem, jakim w stosunku do człowieka opowiadałaby historię o duchach. Zaśmiała się cicho. -Smakują płatki?- zapytała. -To moje ulubione. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Czw Cze 30, 2016 3:44 pm | |
| -Jeju, dziękuję. -odpowiedziała z uśmiechem, dość niemrawym z uwagi na brak energii, ale szczerym. Nadal uważała, że jej się to absolutnie nie przyda. Zwłaszcza, że jechała do Nowego Jorku. -Straszne. -odparła lekko przestraszonym głosem głosem. Ale dobrze wiedzieć o takich miejscach. Może kiedyś będzie chciała odpocząć od technologii? ... Haha, dobry żart! -Mhm! -pokiwała głową z uśmiechem i pełnymi ustami. -Ogólnie to mam kilka poprawek do zrobienia. -zaczęła, gdy przełknęła. Baterie powoli się zapełniały, wracała jasność umysłu. Odpaliła skan diagnostyczny. -Tak -pomachała dłonią przed swoją twarzą, żeby pokazać swój stan. -nie powinno być. najpierw myślałam, że to coś z trybem snu jest nie tak. I owszem, jest niedopracowany, muszę wyłączać na noc więcej systemów. Ale to nie powinno tak wyglądać tak czy siak. -chwile milczała, ciamkając płatki. -Hm, może to przez to, że baterie są nowe i muszą się... Trochę wyrobić. Skan niczego nie pokazuje. No trudno. -może ogniwa są wadliwe w taki sposób, że skan tego nie łapie? Trzeba będzie zamówić nowe i je wymienić, tak na zaś. |
| | | Juliet Birch
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Pon Lip 04, 2016 4:45 pm | |
| -Poważnie, niema sprawy- zakończyła temat podarunków, gdy już się ich ostatecznie pozbyła. Wciąż miała pewne wątpliwości, czy chce pozbywać się kart, ale godziła się ze świadomością, że wstępne badania nie wykazały żadnych magicznych właściwości. Co oznaczało, że dysponują jedynie wartością jako pamiątka. -Poprawek?- wymruczała nieco zaniepokojona. Miała ogromną nadzieje, że nie będzie musiała już wracać do piwnicy... po chwili miała ochotę dać samej sobie w twarz. Jaka egoistyczna postawa! Nieco ponad tydzień pomoże przyjaciółce, a teraz narzeka! -My, ludzie, podczas snu prawie zupełnie się wyłączamy. Ale żeby świadomość się nie nudziła, mózgi generują obrazy. Sny- podrapała się po głowie, po czym wybuchła spazmatycznym śmiechem. -Ciekawe, czy śnisz o elektrycznych owcach?!- podniosła się do pionu. -Ale w ogóle, to ciekawa sprawa. Masz taką funkcję?- zapytała już całkiem poważnie. Pozytywna odpowiedź dałaby okazję do opracowania kolejnego eksperymentu dotyczącego kooperacji magii i maszyny. Dziennik bowiem zawierał w sobie czar pozwalający wejść do snu innej osoby. Ciekawe, czy byłby on w stanie wejść do umysłu "śpiącego" robota? Był przecież świadomy. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Pon Lip 04, 2016 5:29 pm | |
| -Tak. Pewnie jeszcze sporo wyjdzie po drodze. -nie chciała jej urazić, ale jednak była złożona ręcznie w piwnicy przez dziewczynę, która się nie interesowała tematem. Prędzej czy później coś się posypie. Przydałoby się też dorwać do nieco lepszych technologii. -To nie do końca prawda. -powiedziała, zajadając płatki. -Czytałam, że ludzki mózg najintensywniej pracuje właśnie w nocy. Niestety u mnie to tak nie działa. Nie może. W nocy muszę oszczędzić tyle energii, ile się da. Żeby rano się obudzić. Dlatego bezpieczniejszy dla mnie byłby brak snu. -wpadło jej coś do głowy i od razu zaczęła nad tym pracę - program alarmowy, który wybudzi ją ze stan uśpienia, jeśli poziom energii spadnie poniżej 10%. Uśmiechnęła się na wspomnienie snów. -Haha, no cóż. Myślałam o tym. Wiesz, napisanie jakiegoś programu, który generowałby sny pewnie nie było by czymś banalnym, ale zdecydowanie możliwym. Chociaż jakoś tych snów mogłaby być... różna. Jak jednak wspomniałam - im mniej systemów pracuje tym lepiej. A to były jakiś system. Do tego generujący, więc żarłby sporo energii. Może jak już będę na swoim i będę mogła spać z wtyczką w szyi, to wtedy się tym zajmę. -skończyła płatki i wstała, by umyć miskę. -A śniło się coś dzisiaj Tobie? -spytała. |
| | | Juliet Birch
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Wto Lip 05, 2016 9:46 pm | |
| -Ehm- odburknęła na słowa o poprawkach. Skoro Emily miała zamiar się wyprowadzić, to najwyraźniej nie było się o co martwić. Ewentualne dalsze prace zejdą już na jej, lub jej nowego opiekuna barki. Juliet będzie miała od technicznego mambo-dżambo spokój. -Coś w ten deseń- nigdy nie była specjalistką od snów, nigdy nie prowadziła nawet sennika. Może powinna zacząć? Autor tak robił, a z jego zapisków dało się wywnioskować, że wyciągał z nich niekiedy bardzo ciekawe pomysły. -Taki program rozważ. Albo w tym czasie analizuj wydarzenia z dnia... słyszałam, że niektórzy mają podczas snu retrospekcję jakichś ważnych akcji sprzed dwudziestu czterech godzin. Wiesz, deja vu- gdy ucieleśniona SI wstała, by umyć miskę, Juliet odebrała naczynie. Przecież Emily była gościem! Ogarnianie naczyń należało do podstawowych obowiązków gospodyni, a przynajmniej tak mówiła jej mama. Tylko, że co ona właściwie mogła wiedzieć o zarządzaniu domem, skoro tak rzadko w nim bywała? -Muszę się jej spytać...- wyszeptała wstrząśnięta tą wątpliwością dziewczyna, odpalając kran. Potem jednak przypomniała sobie, że toczy właśnie rozmowę ze swoją mechaniczną towarzyszką. Wow! -Dzisiaj nie. Ale od kiedy znalazłam Dziennik, prawie codziennie śniło mi się coś, co w nim przeczytałam- przez moment myślała. -Autor pisał, że jego dzieło może doprowadzić do szaleństwa. Mam nadzieję, że dziwaczne sny to nie pierwsze z jego objawów?- zapytała zarówno Emily, jak i siebie samą. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Wto Lip 05, 2016 10:01 pm | |
| -Analiza wydarzeń z dnia? Hm, nie głupie. Podobno ludzie podczas snu uczą się też nabytych w trakcie dnia umiejętności. Coś jak wirtualna rzeczywistość dla mózgu. To też nie było by głupie. -rozmyślała na głos. Jak chodziło o wirtualną rzeczywistość, to dla niej była to jeszze do niedawna ta prawdziwa rzeczywistość. -Albo będę robiła defragmentacje dysku. I tak mnie to czeka co jakiś czas. Przekładane dane mogę sobie wizualizować. Z tego może wyjść coś ciekawego. -no i proszę, jest już kilka projektów. -Och... -westchnęła, gdy Juliet odebrała jej miskę. -Chciałam to zrobić sama, to dość ciekawa czynność. A gąbka jest fajna w dotyku. Podoba mi się też zapach tego płynu. -zmywanie. Ludzie nie lubią tego robić. A tu proszę, Emily się podobało. Pewnie tylko chwilowo, bo było to dla niej coś nowego, jak wszyst ozresztą. -Hm? Kogo i o co? -dopytała. Chociaż Juliet wyglądała, jakby nie mówiła do Emily. -Opowiesz jakiś, który najbardziej zapadł Ci w pamięć? -poprosiła, siadając z powrotem przy stole. -Nie wiem, zależy, jak dziwaczne. Chyba. Nie znam się na tym. Ale wiesz co jest fajne? Że zaraz mogę. -uśmiechnęła się szatańsko. Ach, ten bezgraniczny dostęp do internetu.
|
| | | Juliet Birch
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Sro Lip 06, 2016 5:49 pm | |
| -No, rozważ to, serio- skwitowała cały tekst o defragmentacji. Po raz kolejny złapała się na tym, że mimo spędzenia ogromnej ilości czasu z Emily i dosłownym obejrzeniu każdego elementu składowego jej ciała, nadal niewiele rozumiała. Ewidentnie technicznym mambo-dżambo trzeba było się zainteresować także teoretycznie... -To, um, chcesz?- zaoferowała przekazanie nudnego dla niej obowiązku towarzyszce, zaskakująco pozytywnie do takowego nastawionej. Jeśli ta wyraziła chęć, dziewczyna pozwoliła jej nacieszyć się dotykiem gąbki, zapachem płynu, uczuciem wody spływającej po dłoni... to ciekawe, jak ciężko jest ludziom dostrzec złożoność czynności, które wykonują na co dzień. Jej na przykład potrzeba było samoświadomej SI w robotycznym ciele, żeby to ogarnąć. -Nic, nic- mruknęła w odpowiedzi na nieco zbyt czuny słuch Emily wyłapujący wszelkie jej mamrotanie. -Trochę głośno myślałam. O tym, co opowiem mamie- po tych słowach dosiadła się przy stoliku. -A sny... pamiętam niewiele, staram się wypierać je z pamięci. Zawsze jest dużo macek, zielonych. I zębów. Oraz głos, tubalny, wypowiadający nieznane mi słowa, których nie wiem sama dlaczego, ale strasznie się boję. Horror- zagryzła wargę i poczuła metaliczny posmak krwi. Chyba przesadzała ostatnio z tym gestem. -Mam podejrzenie, że to powiązane z Shuma-Gorathem, przedwiecznym bóstwem które daje moc czarom z Dziennika. Autor opisywał go właśnie, jako nieopisywalną zbieraninę macek i zębów o kosmicznych gabarytach- słowo w słowo zacytowała swoją ulubioną książkę, co nieco ją rozchmurzyło. A potem już w ogóle zachichotała. -Stworzenia z tej książki to jakieś dziwactwo. Autor mógłby po prostu dać w jednym miejscu tabelkę "rzuć kostką sześciościenną na to, jak bardzo nieopisanym zagrożeniem jest to stworzenie". Przy jeden byłoby nieopisanym niszczycielem galaktyk, a przy sześciu całkiem opisanym niszczycielem galaktyk. Tak czy inaczej, bajzel- wzruszyła ramionami. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Sro Lip 06, 2016 6:10 pm | |
| -Rozważę, spokojnie. -uśmiechnęła się. Pomysł naprawdę jej się podobał i miała nadzieje, że uda jej się go zrealizować. Chciałaby już być na swoim, urządzić mieszkanie pod siebie. Z warsztatem, stacją ładowania i wymiany płynu chłodniczego, z magazynem części i może kilkoma ciałami na wymianę. -Mhm. -pokiwała entuzjastycznie głową i przejęła gąbkę. -Będę musiała wziąć prysznic. I kąpiel. Znaczy, chciała. -nie pociła się, więc przymusem to nie było. Chciała jednak zobaczyć, jak to jest. Dotyk wody na dłoniach był przyjemny, chciała ją poczuć na reszcie. -Albo wykąpać się w morzu, albo jeziorze. -marzyła dalej. Tyle rzeczy do spróbowania. Dobrze, że nie musiała się martwić czasem, nie starzała się, więc nic jej nie ucieknie. -Ahm. -przytaknęła. -Ale wiesz, o mnie ani słowa. Przynajmniej o tym, że jestem AI. -przypomniała jej, grożąc jej palcem z pianą na końcu. -Hm... -pomyślała chwilę. Odłożyła czyste naczynia na suszarkę i wytarła ręce. -Nie wiem, czy powinnam Ci podsuwać pomysły, ale może te niezrozumiałe słowa to jakieś zaklęcie? -podrzuciła. -Tylko najpierw coś poszukaj, a nie rzucaj na ślepo. |
| | | Juliet Birch
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Czw Lip 07, 2016 3:29 pm | |
| -Moja łazienka stoi otworem- zapewniła w odpowiedzi na sugestię dotyczącą prysznica. Użyczenie go na moment nie zaboli Juliet w najmniejszym stopniu. -A nad jezioro to i ja bym pojechała... albo nad morze. Byłam raz z rodzicami na Hawajach. Było super, nałapałam nawet kolorowych rybek w wodzie, ale nie pozwolili mi ich zabrać do domu, bo pod ochroną. Dlaczego najfajniejsze zwierzaki zawsze muszą być pod ochroną?- ostatnie słowo znacznie przedłużyła, zorientowawszy się, że brzmi zupełnie jak dziecko. A przecież już nim nie była! Szesnaście lat zobowiązywało. -Także, um, wróćmy do innych tematów. Mamie nic nie powiem. Tacie też- westchnęła, czując, że znowu będzie musiała zgrywać głupa i udawać, że nic nie wie. Nie było przecież możliwe, by zatrzeć wszelkie ślady po tym, że w piwnicy jakieś prace się odbywały. -Tylko ty i ja. I jak jeszcze komuś zdecydujesz się powiedzieć, to wtedy on też- trochę się zakłopotała, zaś jej ręka powędrowała ku głowie, by cię nerwowo podrapać. Nastolatka zwalczyła ten tik, a potem kontynuowała rozmowę, zadowolona z własnej, silnej woli. -Możesz mieć trochę racji. Spróbuję zapisać, jak znowu to usłyszę- zamachała ręką, z którą nie do końca wiedziała, co zrobić. -Może założę sennik? Niektórzy ludzie tak robią. Wiesz, spisują, co im się przyśni. I wyciągają z tego jakieś wnioski- przedłużyła, namyślając się. -Ja nigdy w takie rzeczy nie ufałam. Ale może pora zacząć? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Czw Lip 07, 2016 4:14 pm | |
| Hm, ostatnio zniknęła tam prawie na godzinę. Dość przyjemną godzinę, swoją drogą. Miło ze strony Juliet, że mimo to nie ma nic przeciwko. Zwłaszcza, że teraz pewnie zniknie na dłużej. -Hm, nie mam pojęcia. -odparła. -Ale zaraz mogę wiedzieć. -popukała się po skroni. Stały i nieograniczony dostęp do internetu to jednak cudowna sprawa. -Hm, w sumie mogą się zainteresować obecnością komputera w piwnicy... -spojrzała na nią, czekając na jakieś potwierdzenie lub zaprzeczenie tej tezy. -Też nie mam zamiaru zbytnio tego rozpowiadać. -kilka osób wiedziało. Te, u których była na sprzętach. Kurcze, zdała sobie sprawę, że zbaboliła. Wyglądała tak samo jak na animacji. Hm, dobrze chociaż, że używała jej od niedawna. Skojarzyć ją mogą raptem trzy osoby. -Hm... Niegłupi pomysł. Ale obiecaj, że najpierw coś poszukasz. Skoro dzięki temu dziennikowi można przywoływać demony, to kto wie, co zrobi to zaklęcie. -cały czas 'miziała' stół i różne rzeczy, które na nim leżały. Czasami dotykała też swoich przedramion lub bawiła się włosami. Nie mogła się nacieszyć tymi nowymi doznaniami. |
| | | Juliet Birch
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Czw Lip 07, 2016 4:44 pm | |
| -Wow, też chciałabym mieć internet w umyśle... ciekawe, kiedy jakaś firma, pewnie japońska, wypuści wszczepy, które na to pozwolą. Z tego co czytałam, to kwestia kilku lat- pochwaliła się wiedzą. O ile nie była specjalistką od technikaliów, akurat transhumanizm ogromnie ją interesował. Grała w parę gier o tej tematyce i to właśnie one, nie same książki, zainteresowały ją tematem. Filmy też były niczego sobie. Tylko dlaczego badania wlokły się tak długo? -No, pewno do piwnicy zajrzą. Przeniosę ten komputer... gdzieś. Może ładnie przeczyszczę i oddam bibliotece jako dotację? Dobry jest, a my więcej już nie potrzebujemy. Tata ma swój stacjonarny, ja laptopa- zamyśliła się. Ona tutaj cieszyła się dwoma komputerami, a były miejsca na ziemi, gdzie butelka wody mineralnej byłaby skarbem jeszcze większym niż jakakolwiek ilość elektroniki. Poczuła się z tego powodu źle, ale prędko się ogarnęła. -Oczywiście, Em, zabezpieczę się. Tak z demonem, jak z każdym innym zaklęciem. Jest przecież Ulf i w ogóle- zmrużyła oczy, przywołując w umyśle obraz całkiem uroczego nieznajomego z innego świata. Inni ludzie na jego widok mogliby zemdleć, ale Juliet czuła coś na kształt... pociągu? Wolała zbyć tę myśl, zachowywał się jak pies. -Jeszcze jakieś prośby? Ja nie mam nic do roboty dzisiaj, dopóki nie wyjedziesz- zagryzła wargę, gdyż nawet w jej uszach zabrzmiało to źle. -W sensie, nie chciałaś, żeby przy tobie przyzywać demona. To tego nie robię. Nom- zakręciła się, a potem machnęła ręką. -Jak czegoś potrzebujesz, mów- powtórzyła sedno swojej poprzedniej wypowiedzi, totalnie odcinając się od poprzedniego fragmentu. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Czw Lip 07, 2016 6:16 pm | |
| Dla Emily stały dostęp do internetu był czymś naturalnym i oczywistym. Nie zachwycała się więc tym jakoś specjalnie. Tak samo, jak Juliet nie zachwycała się posiadaniem ciała, bo od zawsze je miała. -Coś się natknęłam. -rzuciła. -Ale nie wgłębiałam się w temat, bo nie był adekwatny do projektu. Ja tworzyłam całość sztucznie, tamto jest łączenie tkanek biologicznych ze sztucznymi. -może kiedyś się tym zajmie trochę bardziej. Chociaż chyba nie chciałaby mieć biologicznego ciała. Było słabe, łatwo ulegało uszkodzeniu i trudno było je naprawić. -Biblioteka byłaby naprawdę spoko pomysłem. -odparła. Na pewno lepszym, niż śmietnik. Skoro ktoś może na tym skorzystać. Chociaż mogłaby tez ona sama go zabrać, i tak będzie jej potrzebny. No dobra, przydatny. -Wiesz, uważaj z tym Ulfem. Koleś wziął się znikąd i... No, podejrzany typ, jak dla mnie. -spojrzała na nią poważnie. Po chwili jednak wstała i przeciągnęła się. -Wezmę ten prysznic i chyba będę się zmywać. Myślę, że już wystarczająco nadużyłam Twojej gościnności. Masz też przecież swoje sprawy. Poproszę tylko o ręcznik. -otrzymawszy ręcznik udała się do łazienki, gdzie spędziła dobre półtora godziny. Ale za to jakie półtorej godziny. Każda rzecz, która dla człowieka była co najmniej normą, jeśli nie żmudną rutyna czy wręcz przykrym obowiązkiem, dla Emily była nowym doświadczeniem. Do tego fascynującym. -Ręcznik zostawiłam na wieszaku. -odpowiedziała, wracając do kuchni. Włosy nadal miała wilgotne. -Muszę przyznać, że trochę miałam problem z odkręceniem wody. Nie byłam pewna jak działa ta dźwigienka. Ale potem przypomniałam sobie, jak odkręcasz wodę w kuchni. -rzecz niby tak oczywista, dla człowieka naturalna, nawet się o tym nie myślało. -No cóż, to chyba... nadszedł czas pożegnania. -uśmiechnęła się serdecznie. -Jeszcze raz za wszystko dziękuję. Właściwie słowa to mało. Wiem, że wypełniłam swoja część umowy i załatwiłam Ci ta miedź, ale to tak trochę mało. Więc jakbyś czegoś potrzebowała to się odzywaj. -zapisała jej swój adres e-mail na kartce. -Na razie nie mam telefonu. -zabrała podarunki od Juliet i rozłożyła ramiona, oczekując pożegnalnego uścisku. |
| | | Juliet Birch
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Nie Lip 10, 2016 8:25 pm | |
| W końcu silna wola przestała być taka silna i dziewczyna podrapała się po głowie. Ciekawe, czy Emily też po jakimś czasie nabierze odruchów, tików nerwowych i dziwnych przyzwyczajeń? Ponoć była to przypadłość leżąca po części zarówno w fizycznej sferze człowieka, jak i w psychicznej. -A może ty też czegoś takiego spróbujesz? Bio-wszczepów, czy czegoś w tym rodzaju?- jej myśli trochę zbłądziły. -To mogłoby poprawić twój, ehm, "feeling" bycia człowiekiem. Niektórych rzeczy chyba nie będziesz w stanie zasymulować- nadęła policzki, orientując się, że właśnie utworzyła technobełkot o jakim jej się nie śniło. A nawet nie miała nigdy kontaktu z biotechnologią w skali większej, niż wykorzystanie wielbłądziego tłuszczu w kremie do twarzy. -A Ulfowi jak na razie ufam. To wariat, ale pożyteczny. Znaczy, bez wątpienia magiczny wariat. Magiczny, pożyteczny wariat. Na tym zostańmy- mrugnęła, po czym wypuściła Emily pod prysznic. -Niema sprawy, gościnność to cnota. Nie?- zaśmiała się, wskazując ręcznik, po czym wróciła na siedzisko. W międzyczasie nie robiła nic ciekawego, obmyślając jedynie szczegóły rytuału przyzwania demona. Nie mogła się doczekać na tą akcję, aż ją świerzbiło! Później wróciła mechaniczna towarzyszka. Juliet starannie wysłuchała słów pożegnania i ogromnie się zasmuciła. Przyjaciele pojawiali się równie szybko jak odchodzili, zgodnie z ludową mądrością. -Ja też dziękuję. To był niesamowity tydzień, a ta miedź była niesamowicie... wygodnym rozwiązaniem- przez moment szukała słowa, a potem wstała. Ruszyła w stronę Emily i wyściskała ją za wszystkie czasy. Była tak miękka, że aż ciężko było uwierzyć, z czego została zbudowana. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Nie Lip 10, 2016 11:53 pm | |
| -Hm, nie wiem, zobaczę. Jak na razie uważam, że sztuczne jest lepsze. Ale kto wie, może zmienię zdanie. jakby mi się w sumie udało stworzyć biologiczne ciało z możliwością jego rozbudowy lub przeróbek jak w skali mechanicznej... Na przykład modyfikować je mocami tych wszystkich superbohaterów. -tak, to by już było coś. Dodawać coraz to kolejne ich moce, jakby je kolekcjonować. I stworzyć ciało uniwersalne, niezawodne, sprawdzające się w każdych warunkach. A przy tym wyglądające jak zwykły człowiek. To by było coś... tylko czy to możliwe? Jak w ogóle miałaby się zgrać na organiczny mózg? Emily była łebska, nawet jak na program AI, ale nie była alfą i omegą - bogiem. Nie mogła wszystkiego. Co z tego, że wymyśli technologię, jeśli nie będzie w stanie jej stworzyć z pomocą tego, czym dysponuje ludzkość. To chyba trochę za duża rewolucja. Poza tym istnieje niebezpieczeństwo, że taka technologia mogłaby wpaść w niepowołane ręce. A Emily nie miała zamiaru przyczyniać się do jakiegoś armagedonu. -Niech będzie. Mimo wszystko uważaj. -nie przylazłby tutaj sam, coś musiało go zwabić. Najpewniej dziennik, a raczej jego używanie. Biorąc pod uwagę co w nim było... Ciężko stwierdzić, czy to dobrze. Kto wie co jeszcze ściągnie... -Wygodnym, ale to wciąż mało, jak dla mnie. Także... -odwzajemniła uścisk. Zauważyła, że taki kontakt fizyczny też był dość przyjemny. Czuła się jakoś tak... bezpiecznie. Może to dlatego, że ufała Juliet? I tyle jej zawdzięczała. -No. To w drogę. Świecie, nadchodzę. Strzeż się. -zaśmiała się, zarzuciła na plecy plecak od przyjaciółki i z nutą smutku, aczkolwiek również ekscytacji opuściła jej mieszkanie. Miała trochę spraw do załatwienia a potem - świat stał dla niej otworem. Poza lotniskami.
zt
(Podziękowała za naprawdę wspaniałą sesję :D) |
| | | Juliet Birch
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Nie Lip 17, 2016 11:30 am | |
| Stało się. Już po paru słowach pożegnania Emily opuściła progi domu Birch'ów i zostawiła Juliet całkowicie samą. Ta nie zamierzała się zbytnio smucić, ani tym bardziej lenić. Miała przecież rytuał do wykonania! Zakasała rękawy i bardzo szybko zebrała się do pracy. Na samym wstępnie zrobiła kawę, bo jak to tak, bez energii pracować. Potem posprzątała piwnicę, usuwając z niej wszystkie graty zostawione przez siebie, oraz część pozostałych po Emily. Zostawiła oczywiście komputer, oraz wygrzebała spod biurka zagubioną wcześniej, nierówno rozciętą czaszkę. Jak już wspominała w rozmowie z mechaniczną, każda wiedźma powinna sobie prędzej czy później sprawić tego typu ozdobę. Położyła ją obok uroczystego miejsca na Dziennik w swoim pokoju. Wypiła kawę i rozpoczęła adaptację piwnicy na "pokój do rytuałów". Na biurku, obok ekranu komputera położyła zdjęty ze ściany krzyż, który ewentualnie mógłby posłużyć do odesłania demona, gdy zrobi się gorąco. Ułożyła cztery świece ze zwierzęcego tłuszczu, oraz zaopatrzyła się w zapalniczkę. Następnie odwiedziła kuchnię, skąd wyciągnęła pudełko z solą. Usypała pierwsze symbole Pieczęci Salomona, a potem usiadła na fotelu. Ta robota była naprawdę męcząca. -Przydałby się ktoś do pomocy- westchnęła, a potem pomysł trafił ją jak grom z jasnego nieba. -Ulf! Zapomniałam o nim- po tych słowach przez moment zastanawiała się. Gdziekolwiek wilkołak się aktualnie znajdował, nie był w stanie jej usłyszeć. Więc jak miałby zareagować na wezwanie? |
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Nie Lip 17, 2016 12:11 pm | |
| Lodowa figura wilka odzyskiwała powoli naturalny, pokryty sierścią kształt. Ten sposób podróży byłby szokiem dla każdego. Całe szczęście dla wilka, że smok zdecydował się oszczędzić mu zbędnych sensacji odcinając na czas lotu układ nerwowy. Teraz jednak nie dość że odzyskał własne ciało, to na dodatek własną wolę. Na próbę kilka razy zacisnął i rozprostował pięść. Wciągnął głęboko powietrze rozpoznając dobrze już sobie znaną woń bagien Nowego Orleanu. A więc smok naprawdę przeniósł ich taki szmat drogi w przeciągu minut.
Stał tak, wciąż w formie hybrydy, starając się zachować resztki godności po przegranej walce. Zmalał widocznie, mierzył teraz około dwóch metrów. Przez chwilę mierzył się wzrokiem ze smokiem, który teraz przerastał go bardziej niż o głowę.
- Dziękuję - powiedział w końcu, tym razem dobrowolnie przyciskając pięść do piersi w geście oddawania honoru - Gniew zaślepił moje oczy, a krew zagotowała mi umysł. Jednak jesteś tym kogo zapamiętałem. Jeszcze raz dziękuję że ujrzałeś mądrość i pomogłeś mi go pokonać. Jesteś wspaniałym wojownikiem, a twoja moc jest wielka. Byłem na twej łasce. - przestał salutować i stanął luźno na obydwu nogach. - Mam nadzieję że nie widzisz we mnie wroga, bo ja również nie chcę Cię nim widzieć. Jak już mówiłem, szukam zaginionej siostry. Zawsze była między nami więź. Być może za sprawą więzów krwi, być może przez to że przez wieki byłem więziony niedaleko jej królestwa. Zawsze potrafiłem wyczuć jej obecność, a nawet słyszeć jej słowa w głowie. Przy niej.... przy niej łatwiej mi było opanować klątwę mojej krwi. Teraz jej nie ma, a ja obawiam się najgorszego. Jesteś ostatnią istotą, którą z nią widziałem, myślałem więc, że wskażesz mi jakiś trop, którym mógłbym podążyć. Siostra jest najbliższą mi osobą...
Fenrir zamilkł na chwilę starał się przewidzieć reakcję smoka. Nie pokazał się Saurianowi od najlepszej strony. Myśląc już trzeźwo, wcale nie dziwił się smokowi, że nie poznał go od razu. Prawdą jest, że odkąd zniknęła Hella ma znacznie większe problemy z kontrolowaniem szału. Miał sobie niewyobrażalnie za złe wybuch w zoo. Bał się że im dłużej pozostanie poza wpływem siostry tym trudniej będzie. Czy jeśli jej prędko nie odnajdzie zamieni się w bezmózgą bestię, wpadającą w szał z byle powodu i atakującą nawet bliskich? Potrząsnął głową i odegnał od siebie to widmo.
- Niedaleko stąd znajduje się bezpieczna i gościnna przystań. Mieszka w niej nowy Światolog Midgardu. Możemy tam odpocząć po walce. - wilk zastanawiał się po co właściwie proponuje to smokowi. Sam był poprzebijany, poobijany i w wielu miejscach poparzony, natomiast na pancerzu smoka nie było widać nawet rysy. - Oczywiście jeśli tego potrzebujesz. - dodał - Nowy Światolog nie widział jednak jeszcze wielu wiosen i nasz widok w tym stanie mógłby ją wystraszyć... Ta kobieta zna mnie pod imieniem Ulf i przyrzekłem jej że nigdy nie sprowadzę krzywdy na jej ród. Mam nadzieję że uszanujesz moją przysięgę. Potrafisz właściwie wyglądać jak ludzie? Nie wiem czy w tej postaci zmieścisz się w ogóle w jej progu... |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Pią Lip 22, 2016 8:26 pm | |
| I oto znaleźli się... na bagnach. Smok pojawił się tutaj tak samo jak Fenris, którego z resztą on tutaj przeniósł. Całe jego łapy znalazły się pod wodą - w bagnie. Miękka gleba po której ciężko się chodziło - zwłaszcza gdy ważyło się tyle co on. Choć nie było najgorzej. Woda tutaj nie była najlepszej jakości... jednak nadal była. Miał do niej dostęp, więcej mocy i energii dla niego. Po pojawieniu się, Saurian przede wszystkim przebadał wzrokiem okolicę. Po części z ciekawości, jednak głównie kierowały nim względy bezpieczeństwa. Przedramiona smoka otaczały cały czas małe lodowe igły, krążące dookoła białych łusek, gotowe w każdej chwili zareagować na polecenie lodowych mocy. Dopiero gdy wilk się odezwał, smok zwrócił na niego ponownie uwagę. Uwolnił go tylko po to, by ten znów mu się pokłonił? Białołuski nie był przekonany co do intencji wilka. W pewnym sensie jego moc przygotowana była znów przeciwko tej istocie. Choć tym razem nie zamierzał by się powstrzymywać. /Zatrzymaj te słowa dla siebie./Rzucił telepatycznie, wtrącając się wilkowi w wypowiedź. Kwestie jego siostry go szczerze nie obchodziły. Choć to jej zawdzięczał szybsze wyzdrowienie Kennetha, nie uważał, by mogła sobie nie poradzić. Zginąć. Ten osobnik był po prostu nieodpowiedzialny w swym zachowaniu. /Zaatakuj mnie ponownie, a nie zaznasz litości./Ostrzegł. Tym razem było to wyraźne ostrzeżenie. Saurian nie zabił go ze względu na ich wspólnego znajomego. I to w jego ręce zamierzał teraz wilka przekazać. Przed tym chciał jednak zwrócić wolność swemu pierwszemu kompanowi. Należało oddać ciało. On już wystarczająco "nabroił". Ujawnił się światu. Dosłownie. Smok rozłożył dynamicznie swe skrzydła, a następnie wybił się łapami i wyskoczył do góry, wykonując przy tym pojedyncze uderzenie by wznieść się wyżej. Jednocześnie wygiął się do tyłu, wykonując w powietrzu salto w tymże kierunku oraz lądując dzięki temu na lądzie - jakieś trzy metry dalej. Zanim jednak wylądował, jego ciało otoczyła lodowa chmura która rozbiła ciało smoka, a w jego miejscu sformowała lodową zbroję z ciałem Kennetha w środku. Saurian od razu nie oddał kontroli. Na pewno skurczył się nieco, spadając z ponad dwóch i pół metra do metra osiemdziesięciu ośmiu. No w zbroi mogłyby to być prawie dwa metry. Jednak na pewno nie więcej. Drakon w tej postaci wylądował na kolanie, opierając się przy tym dłońmi o trawę. W tym momencie smok puścił, a świadomość człowieka powróciła do pełni władzy. Dla Kennetha, to przebudzenie było dość nagłe, niespodziewane. Jego świadomość dopiero uzyskała od smoka informacje na temat dotychczasowych wydarzeń - musiał to wszystko zrozumieć, ułożyć sobie. A nie miał nawet na to czasu. Walker podniósł się powoli do góry, kierując swe spojrzenie natychmiast na Fenrisa. Mężczyzna zmierzył go wzrokiem, a dookoła zbroi zaczęła formować się lodowa postać. Był to lodowy smok, o wiele mniejszy - przypominający bardziej wschodnie twory. WYGLĄDDługi, masywny lodowy wąż z doczepionymi skrzydłami. Tak najprościej można by określić postać formy, którą przyjął teraz Saurian. Korzystał przy tym z własnej magii która zasilała zbroja. Na uwagę mogło zasługiwać jego ustawienie. Smok owinął się dookoła człowieka, nie wiążąc go lecz obwiązując siebie dookoła niego. Wyglądało to nieco niczym... postawa obronna? Stworzenie okryło bowiem zbroję niczym dodatkową warstwą. Jak wąż - więc niezbyt dokładnie. Nie krępował ruchów, a jedynie utrzymywał się na górze, wystawiając przy tym łeb znad ramienia Drakona. -Musiało ominąć mnie... sporo.Odezwał się agent, spoglądając na wilka, a jedynie raz zerknąwszy na lodowy twór smoka który go oplótł. Do tego człowiek był już po prostu przyzwyczajony. Kenneth uniósł prawą rękę do góry, otwierając przy tym dłoń i ustawiając ją wewnętrzną stroną ku górze. Lodowy smok skierował swe spojrzenie na dłoń, a następnie otworzył lekko pysk i buchnął w nią strumieniem lodu. Ten z kolei zaczął formować niewielki, niebieski kamień. Nie był to zwykły kawałek skały. Nasączony był bowiem magią, zaklęciem pozwalającym komunikować się z tym, który już raz udzielił im pomocy. Chodziło tutaj oczywiście o przełożonego wilka - Lokiego. Kontakt za pomocą tego kamienia nie był niczym skomplikowanym. Wystarczyło być Saurianem i trzymać go w dłoni. W tym wypadku smok posłużył się Kennethem w roli "przewodnika". /Loki. Pochwyciłem twego kompana, Fenrisa. Myślę, że jest winien tobie wyjaśnienia odnośnie zajścia w nowojorskim ZOO z jego udziałem./Przekazał smok, posługując się w tym wypadku przekazanym "magicznym komunikatorem". Nie miał wątpliwości co do otrzymania przekazu po drugiej stronie. /Znajdujemy się w miarę bezpiecznym miejscu, na bagnach Nowego Orleanu./Dodał. Ta część miała być bardziej informacją odnośnie samego bezpieczeństwa sytuacji. W końcu Loki nie cieszył się pozytywną renomą wśród tutejszych organów władzy, tak więc pozostanie w ZOO raczej uniemożliwiłoby mu pojawienie się. Z kolei tutaj sytuacja prezentowała się inaczej. Nikt ich nie wyśledzi, nikt nie obserwuje. Mogli swobodnie... wyjaśnić co trzeba. W tym samym czasie Kenneth postanowił nasłuchać tego co działo się w SHIELD. Do jego uszu trafiła transmisja z Los Angeles. "Odciąć zasilanie i ewakuować ludzi na drugi koniec miasta."? Postradali zmysły? Zbroja przekazała informacje Kennethowi, a więc i Saurianowi. Widać czeka ich dzisiaj kolejna podróż oraz kolejne wyzwanie. Jak by chwycenie kuli z okrętu jakiegoś ducha nie było wystarczającym przeżyciem. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Nie Lip 24, 2016 2:39 pm | |
| Ostatnie wydarzenia były dla Lokiego niezwykle interesujące. Co prawda brakowało mu trochę kontekstu dla niektórych świeżo zdobytych informacji, ale te, które zgromadził i rozumiał prezentowały się naprawdę wspaniale. S.H.I.E.L.D. najwyraźniej coś kręciło i to akurat ani trochę Trickstera nie dziwiło... Ale zbrojące się przeciwko agencji dzieci? To już była pewna niespodzianka, zresztą całkiem miła i dość zabawna. Podsumowując, mag chętnie obserwowałby rozwój wydarzeń, tyle że niekoniecznie miał ochotę udać się z młodymi na spotkanie z Avengers. Może innym razem. Mimo to Loki zapisał sobie jednak numery do tych osób, które były skłonne je podać, nawet jeżeli nie zaoferował im w zamian własnego. Nie był jeszcze pewien czy i jak wykorzysta tę sytuację, ale prawdę mówiąc okoliczności zdawały się wręcz zbyt sprzyjające, aby miał tak po prostu odpuścić i niczego w związku z nimi nie zorganizować. Niestety wyglądało na to, że planowanie będzie musiało trochę poczekać - gdyż oto właśnie Trickster otrzymał wiadomość od swojego znajomego smoka. Samo w sobie mu to nie przeszkadzało, bo i tak nigdzie się nie spieszył i spokojnie mógł poświęcić mu swój czas... Ale z kolei jego słowa zabrzmiały już odrobinę niepokojąco. Cóż takiego zmalował Fenris, podczas gdy Loki był zajęty czymś innym? Widocznie nie powinien był dawać wilkowi i jego siostrze tak dużej swobody - ale wyszedł po prostu z założenia, że po długich latach więzienia powinni zasmakować trochę wolności. Od czasu do czasu kontrolował ich poczynania, zazwyczaj z daleka i bez ujawniania się, a tu proszę - nie było go przez chwilę i już coś się stało. Mógł się tego spodziewać. Mimo wszystko teraz nie pozostawało mu już nic innego, jak tylko westchnąć głęboko, powrócić do swojej standardowej postaci - oczywiście wciąż z nałożonymi wszelkimi zaklęciami uniemożliwiającymi rozpoznawanie i namierzanie go, gdy sobie tego nie życzył - a następnie teleportować się w pobliże kamyka komunikacyjnego, wykorzystując go jako coś w rodzaju charakterystycznego punktu. Nie kłopotał się nawet wcześniejszym odpowiadaniem na wiadomość smoka; wolał po prostu się do niego udać. Podróż odbył niestety trochę na ślepo, gdyż jeszcze nigdy nie miał okazji przebywać w tej okolicy - i przez to sugerował się tylko położeniem kamyka. W związku z tym na wszelki wypadek otoczył się kolistym polem siłowym o zielonkawym zabarwieniu, które miało przede wszystkim w razie czego utrzymać go w powietrzu... Gdyby wylądował na zbyt niestabilnym gruncie i miał się w nim zapaść. Jego spojrzenie natychmiast omiotło najbliższą okolicę, więc szybko zauważył zarówno Drakona, jak i Fenrisa... Zresztą nieźle poturbowanego Fenrisa. -Dziękuję za kontakt. Wszystkim się zajmę- odezwał się w głównej mierze do smoka, choć prawdę powiedziawszy nie był jeszcze tak do końca pewien o co dokładnie przyjdzie mu zadbać. Skoro jednak wilk coś przeskrobał, to lepiej dla niego, żeby z podkulonym ogonem sam się wytłumaczył... A wtedy Loki zastanowi się co dalej.
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Nie Lip 24, 2016 8:15 pm | |
| Fenris nie powstrzymał głębokiego warknięcia gdy smok telepatycznie przewał mu wpół wypowiedzi. W jego krótkim życiu na wolności nieczęsto zdarzało się by ktoś znieważał go, a potem był w stanie odejść o własnych siłach. Teraz jednak nastąpił jeden z tych razy. Wilk przełknął zniewagę wiedząc że nie wskórałby tutaj nic więcej dając kolejny upust swojego gniewu. Ostatnim razem nie skończyło się to dla niego najlepiej. Nawet w tej chwili jego ciało walczyło ze skutkami smoczej "lekcji" zasklepiając rany i lecząc poparzenia. Zacisnął tylko pięści i wydał długi wydech. - Nie jest moją wolą walka z tobą smoku. Daj w końcu wiarę mym słowom! - wilk miał zamiar kontynuować wyjaśnienia, jednak zrezygnował z tego pomysłu. Saurian rozpoczął tajemniczy rytuał, który niemal całkowicie przeobraził jego istotę. Po chwili na miejscu smoka stał rycerz w zbroi. Fenrir wciągnął nosem powietrze. Człowiek nosił na sobie woń smoka, a zarazem inną, też znaną wilkowi. - Kenneth? Nie trwóż się mego wyglądu. Jestem... - wilk zamilkł na widok klejnotu pojawiającego się w dłoni człowieka. Od razu rozpoznał jego pochodzenie i przeznaczenie. Zdjęty trwogą cofnął się o pół kroku. Po chwili pośród nich pojawił się wizerunek jego mitologicznego ojca. Pojawił się okryty zieloną poświatą. W oczach Fenrisa, który jeszcze przed paroma minutami rzucił się bez cienia strachu na dużo potężniejszą od siebie istotę, pojawił się cień trwogi przed karą. Stał sztywno wstrzymując oddech, gdy Loki witał się ze smokiem. Po chwili jednak odwrócił się w stronę Fenrisa mierząc go pytającym wzrokiem. Pod potępiającym spojrzeniem ojca wilk pokornie przybrał swoją prawdziwą formę. Opadł na cztery łapy, a jego ciało przeobraziło się w sporego wielkości wilka. Przysiadł na tylnych nogach spuszczając łeb i wpatrywał się w ziemię między swoimi łapami. Trwało chwilę nim wielki wilk zdobył się na siłę, by tłumaczyć się przed swoim ojcem. - Ja...Ja zgubiłem Helę. Stało się coś. Zniknęła nawet więź, którą między sobą pielęgnowaliśmy. Byłem zdesperowany. Szukałem jej przez wiele dni po Midgradzie. - wilk przemówił gromkim ludzkim głosem. - Wybacz, że nie dałem ci znać wcześniej, ale nie chciałem odwracać twojej uwagi od rzeczy ważnych. Szukałem istot nie należących do tego świata, licząc że trafię na jej trop. Tak trafiłem na potomka Surtura. - wilk podniósł wzrok i wytrzymał przez chwilę spojrzenie Lokiego. Zerknął szybko na człowieka w zbroi, jakby pytając ojca, czy nie ma nic przeciwko, żeby obcy usłyszał co Fenrir ma do powiedzenia. Jeśli loki nie dał mu żadnego znaku by przestał, mówił dalej - Pomyślałem że przez jego potomka uda mi się trafić do samego władcy chaosu. Zyskać jego przychylność w naszej sprawie. Być może prosić o pomoc w odzyskaniu mej broni. Ale do tego musiałem mu pokazać że chaos nam też nie jest obcy. Niestety wpadłem w szał. Walczyłem ze smokiem. Potomek Surtura poległ na miejscu. Zawiodłem. - wilk znowu wbił wzrok we własne łapy. - Chciałem abyś był ze mnie dumny, a okryłem się hańbą. Przyjmę każdą karę jaką uznasz za słuszną. Wilk ze spuszczonym łbem czekał na osąd boga kłamstw. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Nie Lip 24, 2016 9:53 pm | |
| Jak się okazało, nie przyszło im długo czekać na pojawienie się Lokiego. Kenneth natychmiast skierował swe spojrzenie na mężczyznę któremu zawdzięczał wcześniejszy powrót do zdrowia. Pozwolił sobie nie wtrącać się dalej w ich rozmowę. W końcu, huh, nie powinno go to aż tak obchodzić. Chyba, że chciał dostać od Sauriana po łbie. Zaistniała tu z resztą zabawna sytuacja. Z jednej strony, mowa była o sprzymierzeńcach. Z drugiej, zgodnie z podejściem agenta SHIELD - powinien próbować ich obu aresztować. Szkoda, że skończyłby samemu przeciwko trzem istotom. Smok by go bowiem nie poparł. Ale to była raczej zabawna dygresja, myślowa. Tak więc kiedy Fenris zaczął się tłumaczyć, Kenneth skupił się na szukaniu informacji. Najpierw hollywood oraz mające tam miejsce wydarzenia. Obraz live pokazujący... no właśnie, co? Chaos? Samobójcy strzelający rakietami gdzie popadnie? Biorąc pod uwagę prezentowanego przez media przeciwnika oraz ich możliwości - można było domyślić się wyniku. Drakon obserwował te "newsy" na wyświetlaczu znajdującym się w hełmie zbroi. W tym momencie Walker natrafił na newsy dotyczące tego co działo się w Zoo. /Ujawniłeś się, Saurianie.../Skomentował w myślach mężczyzna. W tym samym czasie wilk cały czas się tłumaczył, a słuchanie tych tłumaczeń zaczęło wprawiać smoka w mdłości. Warto jednak było by przekazali informacje swym mniej medialnym kompanom. W końcu Loki, a już na pewno Fenris, nie siedzieli tak bardzo w newsach. Cóż, tak można było wnioskować. Bo po co im to? /Pokaż im, Drakonie./Wtrącił smok, wysyłając przy okazji wiadomość telepatyczną do obu znajdujących się tutaj mężczyzn. Kenneth nie oponował. Podniósł natomiast obie ręce i rozsunął je na boki. Zbroja zareagowała na polecenie, wyciągając obraz z wnętrza i wyświetlając go w holograficznej postaci przed pancerzem.Następnym ruchem było przesunięcie prawej dłoni i zakręcenie nią, niczym przy przekładaniu strony w książce. W efekcie obraz obrócił się przodem do Lokiego oraz Fenrisa. Było to kilka ekranów pokazujących wiadomości z różnych stacji, dokładniej siedem. Dwie pokazywały to co aktualnie działo się na wzgórzach Hollywood, jedna sytuację w Houston - podając przy tym informacje o wojnie. Cztery pozostałe ukazywały przekaz informacji dotyczących zawieruchy w ZOO na Bronxsie. -Powinieneś zachować niski profil, a przynajmniej zmienić kolor sierści. Media mówią o sytuacji, więc będziesz poszukiwany. Z resztą...- - Tutaj wyjaśniając, mężczyzna sięgnął prawą ręką do siebie i znów wykonał podobny ruch jak poprzednio, przywołując i obracając kolejny ekran z wyświetlacza. Ukazał on osobę Fenrisa, krótką informację będącą raportem z SHIELD. - -Żywy lub martwy, ścigany przez federalnych. Nagrabiłeś sobie.Wyjaśnił, a następnie ucichł. Obrazy wyświetlane były tak długo, jak długo obaj odbiory się nimi interesowali. Jeśli przestaną, Kenneth je po prostu wyłączy. Istniała też opcja powiększenia konkretnych, w razie potrzeby z ich strony. Choć wątpił by było to konieczne. Teraz pozostawała kwestia dokończenia zajścia. Być może będą tutaj jeszcze jakoś potrzebni. Jeśli nie, udadzą się do swoich obowiązków. A trochę się ich szykowało. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Wto Lip 26, 2016 11:58 am | |
| Kolista bariera ochronna Lokiego zaczęła się dematerializować od góry, stopniowo zanikając aż do momentu, gdy stanowiła dla niego jedynie delikatnie zawiniętą na końcach okrągłą podstawę. W takiej formie w zupełności wystarczyła mu do utrzymywania się w powietrzu, nawet jeśli i tak tuż nad ziemią. W końcu nie zależało mu teraz na wysokości, tylko po prostu na uniknięciu kontaktu z całym tym błotem. Przez ten czas Trickster spoglądał na Fenrisa - gdy ten najpierw się przemieniał, a następnie tłumaczył co się stało. Mag nie mógł nawet powiedzieć, że był jakoś wyjątkowo zły. Zdążył przyzwyczaić się do braku kompetencji osób w swoim otoczeniu - przecież spędził kilkaset lat u boku osób pokroju Sif czy Volstagga - i w tej chwili słuchanie takich wiadomości wywoływało w nim przede wszystkim irytację i w pewnym sensie uczucie rezygnacji. Na szczęście nie było takich sytuacji, których nie dało się jeszcze odkręcić albo wykorzystać na swoją korzyść... Więc na bieżąco zastanawiał się już nad tym, co mógłby zrobić. Ani trochę nie obchodziła go śmierć dziecka Surtura - nie osobiście. Z drugiej strony władca ognistych demonów zapewne już o niej wiedział i najprawdopodobniej nie był zachwycony... Więc istniała spora opcja, że zechce się zemścić. Raczej nie będzie szukał konkretnego winnego, tylko zaatakuje ogół istot z Midgardu - tak już działali wielcy i dumni - a w takim wypadku Wszechojciec, pierwszy obrońca ludzkości, będzie musiał zareagować. Jeżeli Surtur wyśle armię, to Odyn być może również... A to uszczupliłoby siły obronne Asgardu... Ciekawe. Szczególnie ciekawe, gdyby udało się utrzymać oficjalną wersję, że Fenris starał się chronić potomka Surtura, czyli w oczach jednej strony zapobiec śmierci księcia, a drugiej - wybuchowi konfliktu zbrojnego. Byliby całkiem nieźle kryci. Nim jednak Loki zdążył się odezwać, zbroja Drakona zaczęła wyświetlać serię obrazów, które przyciągnęły uwagę Trickstera. Na początek skupił się na tych z zoo, na których widział Fenrisa; musiał dobrze się im przyjrzeć, jeżeli miał przedstawić wilka w jak najlepszym świetle. Mimo to zerknął również na pozostałe hologramy i aż uniósł brew. Midgardczycy chyba radzili sobie bardzo przeciętnie, gdy nie mieli przy sobie jego brata do pomocy... Szczególnie ci walczący z jakiegoś powodu z ognistym ptakiem. Doprawdy, rzucał nimi jak szmacianymi lalkami. -Zadbamy o to, aby Fenris nie został znaleziony. Znam jeszcze kilka sztuczek, które powinny mu z tym pomóc... Sprawdzają się w moim przypadku. A o konsekwencjach jego posunięć porozmawiamy sobie później- podczas mówienia mag spojrzał najpierw na smoka, a następnie na wilka; w jego słowach kryła się zapowiedź przynajmniej wykładu o tym, jak należało się zachowywać w Midgardzie, jeżeli nie czegoś poważniejszego. -Wydaje mi się natomiast, że w najbliższym czasie S.H.I.E.L.D. może mieć całkiem sporo na głowie. Zawsze to jedna organizacja mniej, na którą trzeba będzie uważać- dodał, lecz nie rozwijał jeszcze tej myśli. Równie dobrze mógł poprzestać na takim krótkim i ogólnym ostrzeżeniu... A może raczej: uprzedzeniu. Z drugiej strony nie miał nic przeciwko dorzuceniu czegoś więcej, jeżeli zostanie zapytany. Nikt nie zarzuci mu przecież, że umyślnie mącił; on tylko informował.
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Wto Lip 26, 2016 5:47 pm | |
| Fenris wciąż siedział ze spuszczonym pyskiem czekając na osąd Lokiego, który jednak zdawał się nie nadchodzić. Przynajmniej nie w najbliższym czasie. W przedłużającej się ciszy potrafił niemal wyczuć że bóg kłamstwa właśnie myślał. Analizował wszystkie fakty, brał bod uwagę każde "za" i "przeciw" tak, by koniec końców wszystko obróciło się na jego korzyść. Wilk nie śmiał mu w tym przeszkadzać, zważywszy na to że między innymi rozważał też pewnie jego karę. Fenris liczył że pokora ocali go przed najgorszym losem. Wtem znowu usłyszał w umyśle telepatyczny głos Suriana. Odwrócił łeb w stronę zbroi Kenetha, która teraz wyświetlała przeróżne obrazy. Przez moment ruch małych, kolorowych postaci postaci zafascynował Fenrisa. Okazało się że przez te kilka wieków, technologia ludzi dogoniła tę z Asgardu. Dopiero gdy zobaczył, że wiele z nich pokazuje jego konfrontację z Saurianem w zoo, zmartwił się. Nie z powodu konsekwencji, czy wiszącej nad nim kary, ale na widok siebie opętanego szałem. Prawdopodobnie gdyby nie tajemniczy pocisk, nie doszło by do tego wszystkiego, a on nie zdemaskowałby przed połową Midgardu swojej obecności na nim. Nawet w jego oczach nie było to jednak żadne usprawiedliwienie i na miejscu swojego ojca sam sobie wymierzyłby lekcję dyscypliny. Keneth starał się wytłumaczyć wilkowi to co widział. Nietety Fenrir nie miał pojęcia, w czym miałby pomóc jego profil, co to są media, czy federalni. Nigdy właściwie nie próbował zmieniać koloru sierści, ale szczerze wątpił czy to potrafił. W sztuce zmiany wyglądu nie był nawet w ćwierci tak biegły jak jego ojciec. Pocieszał go fakt, że obraz nie był idealny, a jego obława nie była nawet pewna kim jest wilk. Podejrzenia padły ponoć na jednego z mutantów, o których kiedyś dowiedział się w domu Juliet. W końcu przemówił jednak Loki i Fenris wrócił do swojego wilczego odpowiednika ukłonu. Jego pierwsze słowa wprawiły wilka w niemały szok. Loki zdecydował się użyczyć swojej mocy, aby wyciągnąć go z tarapatów. Przez moment był tak przesiąknięty zdumieniem, czy właśnie uświadczył odrobiny ojcowskiego uczucia, że ledwo zdążył odpowiedzieć - Tak, ojcze - na wzmiankę o konsekwencjach. Uwadze Kenetha nie uszło zapewne że wilk wymawiał "ojcze", niemal tak jak inni mogli by wymawiać "Panie". Znając metody i motywacje Lokiego Fenrir zdecydował się milczeć, aby jak najmniej informacji dosięgnęło uszu człowieka. Choć miał wiele pytań, nie zamierzał nimi męczyć ojca w tym momencie. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Sro Lip 27, 2016 7:05 pm | |
| Kenneth usunął wszystkie hologramy jak tylko pozostała dwójka przestała się im przyglądać. Musiał jednak przyznać, że z Houston poczuł się zaskoczony. Nie uważał jednak, by było to zadanie dla nich. Samozwańczy bohaterowie nie są tam potrzebni, jedynie regularne i skoordynowane działania armii. Z resztą gdy będzie potrzebny to go po prostu powołają. W końcu pełnoletni Amerykanin, korzystający z pełni praw, sprawny fizycznie, przeszkolony, te dane mają i najwyżej dostanie list. Póki nie - był po prostu Drakonem. Uwagę mężczyzny przykuła na chwilę bariera która otaczała Lokiego. Co jak co ale wynalazek był przydatny. Mężczyzna nawet zaczepił swego mentora, że ten mógłby go tego nauczyć. Dostał jednak typową dla smoka odpowiedź, dotyczącą smoczej magii lodu oraz jej możliwości. W skrócie - jasne, czemu nie, tylko w lodowym wydaniu. Choć od jakiegoś czasu, obaj rozważali zajęcie się nauką magii wody. Było to nieco bardziej pokrewne dla smoczej lodowej magii, nadal jednak nie identyczne. Saurian szczerze liczył na możliwość znalezienie kogoś, kto po prostu podzieli się swoją wiedzą. Powrót do roli ucznia byłby miłą odmianą, po tylu latach pełnienia roli mistrza. Niemniej jednak sytuacja pchana była do przodu. Loki miał nieco w rękawie, specjalnie na sytuacje gdyby wilk wymagał nałożenia kagańca oraz łańcucha. Tylko niepokojące stało się jedno. Wypowiedź Lokiego zabrzmiała w sposób, jak by wiedział o czymś o czym nie wiedział Drakon. Z jego dostępem, powinien wiedzieć o każdej operacji którą kieruje SHIELD. Z tutaj nie mógł wyzbyć się wrażenia, że ten oto stojący przed nim osobnik - wiedział więcej. -Wybacz ciekawość. - zaczął Kenneth - -Jakie to zajęcie wynalazła sobie agencja której podlegam, a o którym prawdopodobnie nie wiem? Zapytał wprost. Nie było co owijać w bawełnę. Biorąc pod uwagę medialny przekaz z Los Angeles, agenci działali na własną rękę. Z resztą nie pierwszy i nie ostatni raz. A takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Ktoś musi to kontrolować, ktoś musi ponosić odpowiedzialność za to co robią. Tylko jakiej wiedzy nie posiadał? |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Dom Państwa Birch Pią Lip 29, 2016 1:27 pm | |
| Rozmowa powoli zaczynała toczyć się w stronę ostrożnie przewidzianą - i, zgoda, lekko sprowokowaną - przez Lokiego. Może i stąpał teraz po trochę kruchym lodzie, skojarzenie w pełni niezamierzone, bo przecież miał do czynienia z agentem S.H.I.E.L.D., lecz jak do tej pory nie otrzymał od niego żadnych powodów do prawdziwego niepokoju. Trickster wychodził z założenia, że poprawne relacje - ba, nawet współpraca - były między nimi jak najbardziej możliwe, jak długo okazywali się sobie wzajemnie przydatni... I odczuwali do siebie coś na kształt szacunku. -Miałem ostatnio okazję spotkać się z grupą młodzieży, głównie midgardzkiej, choć nie za pochodzenie wszystkich z nich mogę ręczyć...- zaczął w odpowiedzi na pytanie swojego rozmówcy i w tym momencie przerwał na krótką chwilę, ot, dosłownie na sekundę czy dwie. Nie wystarczyło to, aby ktoś wtrącił mu się w słowo, gdyż zaraz kontynuował mówienie, ale po prostu sam aż się zastanowił nad tą kwestią. Był praktycznie pewien, że wśród nastolatków przebywała wówczas przynajmniej jedna osoba z Asgardu... Ale może nie o tym teraz. -Wyglądało na to, że młodzi zostali zebrani i byli trenowani przez S.H.I.E.L.D., lecz niedawno odłączyli się od agencji, gdy na jaw wyszły jej... Że tak to ujmę: przekręty. Bardzo ciekawe przekręty, o ile rzecz jasna prawdziwe- także i tym razem Loki odpuścił sobie wchodzenie w szczegóły, choć nie zamierzał ich ukrywać, gdyby został o nie zapytany. Taka strategia przynosiła mu sporo korzyści i to niezależnie od tego, czy ostatecznie przekazywał wszystkie informacje czy nie. Jeżeli tak, to przecież tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś go o to poprosił. Jeśli nie... To wystarczyło chyba, że zasiał ziarno niepewności. Często takie niedopowiedzenia były o wiele gorsze od wyjawiania komuś całej prawdy. -Avengers już o tym wiedzą i podobno nie są zadowoleni, więc w najbliższym czasie przewiduję również mały konflikt pomiędzy nimi i S.H.I.E.L.D.- dorzucił jeszcze, jak gdyby po krótkim namyśle, choć podejrzewał, iż to ostatnie i tak było akurat dość oczywiste. To niemalże zaskakujące, że agencja i członkowie Avengers potrafili w ogóle ze sobą współpracować, gdy mieli najwyraźniej tak różne poglądy... Ale z drugiej strony nawet wrogowie potrafili się przecież dogadać, gdy wymagała tego sytuacja.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Dom Państwa Birch | |
| |
| | | | Dom Państwa Birch | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |