|
| Posterunek Nowojorskiej Policji | |
|
+9Carol Danvers Doctor Strange Thor Sam Wilson Amora Scarlet Witch Nova Toxin Loki 13 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Posterunek Nowojorskiej Policji Pon Lip 30, 2012 7:29 pm | |
| Spory budynek posterunku z dostępem do laboratorium.
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Nie Wrz 10, 2017 12:19 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Pon Lip 30, 2012 9:08 pm | |
| Zgodnie z przewidywaniami Patricka, udało mu się bez większych problemów załatwić sobie dostęp do policyjnego laboratorium. Został do niego wprowadzony przez jednego ze swoich kolegów po starym fachu. W pomieszczeniu o dziwo nie było akurat nikogo innego - użyteczny zbieg okoliczności, z czego by on nie wynikał. Może trwała akurat jakaś przerwa? Grunt, że laboratorium stało otworem. Odnalezienie słowa "Ludus" w słowniku internetowym nie zmieniło raczej zbyt wiele. Oznaczało ono zabawę, grę, szkołę, widowisko lub rozrywkę i wywodziło się z języka łacińskiego - choć oczywiście miało także i inne zastosowania. Istniało też takie miasto w Siedmiogrodzie. Ludus de Antichristo natomiast było dramatem ostrzegającym przed Antychrystem. Z grubsza - nie powiedziało to więc niczego wprost. Od chwili, gdy Toxin zamknął księgę i opuścił swe biuro, w jej wnętrzu zdążyły już zajść kolejne zmiany. Pod dwoma początkowymi słowami pojawiły się następne - i wszystkie brzmiały tak samo: "Scrībe". Pierwsze z nich zostało trzykrotnie podkreślone, kolejne natomiast - wypisywane wciąż na czerwono tuż pod nim - biegły już przez całą szerokość kartki, a potem dalej, po jej drugiej stronie. Przeniosły się nawet na następną stronicę. Ktoś tu się chyba zniecierpliwił.
|
| | | Toxin
Liczba postów : 71 Data dołączenia : 26/07/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Wto Lip 31, 2012 10:33 am | |
| Posterunek Nowojorskiej Policji. To miejsce przywoływało wiele przyjemnych wspomnieć. Patrick odszedł z policji, odszedł od żony bez konkretnego wyjaśnienia. Nie mógł im powiedzieć, bo pewnie i tak nikt by mu nie uwierzył uznając go za niezrównoważonego psychicznie. To często spotykało policjantów, więc czemu by nie przypiąć plakietki "upadłego gliny" także i mu. Gdyby jednak chciał udowodnić i pokazać im swoje moce, mogliby uznać go za potwora, w końcu jeden potwór w nim siedział. Prawdopodobnie wtedy skończyłby na wyspie Rykers, a do tego nie mógł dopuścić. Jego życie może i zmieniło się diametralnie, ale nadal mógł czuwać nad żoną i synkiem oraz robić wiele dobrego dla miasta. Nie poddał się. Pat dostał się do środka bez większego problemu, ludzie nadal go tutaj znali i lubili. Zszedł po schodach na niższy poziom, na którym znajdowało się laboratorium. Spojrzał przez szybkę w drzwiach i ujrzał znajomą twarz. Uradowało go, że to właśnie on ma dziś dyżur. Robert Barkley był Afroamerykaninem, który kochał tą robotę. Był prawdziwym zapaleńcem, jeśli chodzi o te wszystkie odczynniki, eksperymenty, odzyskiwanie śladów i określanie ich pochodzenia. To prawdziwy ekspert. Patrick zapukał do drzwi i wszedł do środka. - Hi Robert - przywitał się. - Patrick, Ty stary psie - odparł radośnie Robert. - Co Cię tu sprowadza, człowieku? Co słychać? Jak żona? - Dobrze, jakoś się trzyma. - Cóż innego można powiedzieć. - Przyszedłem, bo potrzebuje Twoje pomocy. - Dla Ciebie wszystko, stary - odpowiedział czarnoskóry pracownik laboratorium. Patrick położył plecak na blacie i wyciągnął z niego trzy torby. Rozłożył je obok siebie i zarzucił plecak ponownie na plecy. Robert założył nowe rękawiczki i wyciągnął powoli książkę z torebki. - Co to jest? - zapytał. - Dostałem to dziś paczką i szczerze nie mam pojęcia dlaczego i od kogo. Książka jest całkowicie pusta, są tam tylko zapisane dwa słowa i nic poza tym. Znalazłem ślady na... - w tym momencie Robert przerwał mu wypowiedź. - Dwa słowa mówisz? Chyba powinieneś zacząć nosić okulary, staruszku! Wtedy odchylił książkę w jego stronę, trzymając ją za boki ukazał mu jej zawartość. Pierwsza strona była cała zapisana przez słowo "Scrībe". To samo było na kilku kolejnych stronach. Ponownie można było poczuć ten metaliczny zapach. - Wooow...!! - rozbrzmiał w jego głowie głos Toxina. - Niezłe jaja! Patrick przemilczał to, ale trzeba mu było przyznać, że trafił z tym określeniem w dziesiątkę. - Coś z tą książką jest nie tak - zaczął Patrick. - Chcę abyś to dla mnie sprawdził, stary! Na okładce są jakieś ślady - znalazłem je pod ultrafioletem. Po drugie ten atrament, który się ujawnia po chwili...tych napisów nie było wcześniej! - Świat pewien mutantów, kosmitów i boskich herosów - odpowiedział Robert. - Nawet "magiczna" książka mnie nie zdziwi. Wróć tu za jakiś czas, a będę miał wszystkie wyniki! - Dzięki stary, jesteś wielki! Patrick wyszedł z laboratorium i udał się w kierunku maszyny z kawą. Popijając ciepły napój czekał aż Robert go zawoła. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Wto Lip 31, 2012 4:49 pm | |
| Robert zajął się badaniem książki, pióra oraz czerwonego papieru, którym owinięta była paczka. Na tym ostatnim znalazł co prawda odciski palców, lecz właściwie całkiem nieliczne i należące najprawdopodobniej do tylko jednej osoby - a koniec końców sam Patrick dotykał pakunku, więc z góry można było założyć, że należą one właśnie do niego. Wiele to więc nie powiedziało - poza tym, że paczka nie była bezpośrednio w niczyich innych rękach. W grę wchodziły zapewne rękawiczki lub może jakiś inny materiał. Oględziny okładek przyniosły za to o wiele lepsze rezultaty - cała masa odcisków palców, część rozmazanych, ale i tak wiele dobrze się zachowało. Sądząc z ilości różnych śladów pozostawione musiały zostać przez przynajmniej dwie lub więcej osób. Pozostałości po plamach natomiast Robert zidentyfikował jako krew - różnie się zresztą datującą. Miejscami były to przebarwienia stosunkowo świeże, inne zaś - bardzo stare, podejrzanie wręcz. Obejrzenie pióra nie zaowocowało początkowo niczym interesującym. Linie papilarne starły się, a poza tym z tak drobnej powierzchni trudno byłoby je zdjąć i spożytkować. Dopiero sama końcówka - ta, której powinno się zapewne używać do pisania - okazała się być pomocna, jako że czerwień na niej widoczna powstała na skutek zamoczenia we krwi. Ach, krew, krew, wszędzie krew - jej plamy na okładkach, zabarwienie nią powstałe na piórze, a nawet i za ten "atrament" jak się okazało posłużyła właśnie ona. Popularny motyw, nie ma co... W czasie, gdy pracownik laboratorium skupiał się akurat na czymś innym, na sprawdzaniu znalezionych linii papilarnych, wewnątrz księgi zbierały się kolejne słowa - wciąż "Scrībe" - linijka po linijce, od lewej do prawej strony kartki, nieustannie tym samym stylem i w dodatku dość prędko. "Scrībe"... "Pisz". W pewnym momencie jednak nastąpiła - cóż, zmiana, trudno byłoby to bowiem określić w inny sposób. Ciężki tom z całą pewnością leżał na miejscu, prezentując się przy tym kompletnie niewinnie i zapisując niepostrzeżenie swą zawartość... Pióro natomiast spoczywało niewiele dalej w idealnym bezruchu... Tyle że wcale nie. Już ich tam nie było. Zupełnie niespodziewanie, w ułamku sekundy - rzeczywistość jak gdyby zmieniła się w tym jakże subtelnym szczególe, jakim było aktualne umiejscowienie owych dwóch obiektów. ... Teraz znajdowały się już na podłodze, tuż obok stóp Patricka - pióro elegancko i porządnie złożone po skosie na zamkniętej księdze. Robertowi natomiast uczciwie trzeba przyznać, że dość szybko zorientował się w zniknięciu tych uciekinierów. Rozejrzał się po laboratorium, choć był pewien tego, że umieścił książkę i pióro dokładnie tu i tam... Zgodnie z jego przewidywaniami - nie było ich nigdzie na widoku. Pospiesznie opuścił laboratorium, aby odnaleźć Patricka i wyjaśnić mu sprawę.
|
| | | Toxin
Liczba postów : 71 Data dołączenia : 26/07/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Wto Lip 31, 2012 11:10 pm | |
| Patrick przechadzał się po posterunku popijając kawę. Wiedział, że wykonywane przez Roberta prace trochę trwają i musiał uzbroić się w cierpliwość. Przechadzał się po korytarzach. Siadał na drewnianej ławce niedaleko laboratorium, po czym ponownie chodził. Był niecierpliwym człowiekiem i nie mógł doczekać się wyników. Ta dziwna księga, była czymś świeżym, fascynującym i intrygującym zarazem. Gdy zdobył symbionta stoczył kilka poważnych walk z super-przestępcami, lecz od kilku miesięcy nic się nie działo. Teraz ponownie poczuł wiatr w skrzydłach. Minęła godzina, a Patrick ponownie usiadł na ławce, wyrzucając przy okazji kubek po drugiej kawie do śmietnika. Po chwili drzwi od laboratorium otworzyły się, a z pokoju wybiegł lekko zdezorientowany. - Skończyłeś? - zapytał Pat wstając z ławki. Nawet nie zauważył tego co leżało obok niego. - Byłeś w gabinecie? - zapytał Robert. - Księga i pióro znikły! - Co?! - odparł nie kryjąc zdziwienia. Gdy ruszył w stronę Roberta odsłonił część ławki, na której leżała księga z piórem. - Spójrz za siebie - powiedział Robert wskazując palcem na ławkę. Patrick odwrócił się i zobaczył księgę, która leżała obok miejsca w którym siedział. Nie mógł jej ktoś tutaj przynieść, zauważyłby to przy pomocy swoich zmysłów. Jeżeli nikt jej tutaj nie przyniósł to musiała to być jakaś siła. Siła, która chce aby to właśnie on ją miał. Patrick odwrócił się, a jego dłonie ponownie oplótł symbiont, na szczęście Robert nie był wstanie tego zobaczyć. Wziął księgę i pióro w dłonie. - Jak to możliwe?! - zapytał Robert, który stał już obok niego. - Co tu się dzieje, Pat? - Nie mam pojęcia... Dowiedziałeś się czegoś? Robert opowiedział mu o krwi i odciskach palców. Wszystkie plamy pochodziły z różnych czasów, a sama książka musiała być bardzo stara. Dodał także, że wyśle mu wszystkie dane ma maila, będzie mógł je na spokojnie sprawdzić. Wtedy w kieszeni Patricka odezwał się telefon. Odłożył książkę i pióro z powrotem na ławkę. Czuł, że nigdzie nie ucieknie. Wyciągnął telefon, przeprosił towarzysza na sekundę i odszedł na kilka kroków. - Halo? - rozpoczęła kobieta. - Czy rozmawiam z detektywem Mulliganem? - Tak - odpowiedział Patrick, po tym jak usłyszał przyjemny damski głos w telefonie. - Z kim mam przyjemność? - Abigail Whistler. Znalazłam pewną interesującą księgę i mam wrażenie, że mógłby mi pan z nią pomóc. Moglibyśmy się spotkać? - Księgę? - odparł z zaskoczeniem i spojrzał na to "coś" co leżało obok niego. - Gdzie chce się Pani spotkać? Nie było potrzeby aby to przedłużać. To był zbyt duży zbieg okoliczności. - Proszę podać tylko lokal... - zaproponowała Abigail. - Adres. Może u pana w biurze? - Aktualnie jestem poza biurem. Możemy spotkać się w Bryant Park . Wie Pani gdzie to? - Świetnie. Proszę podać godzinę. - Osiemnasta Pani pasuje? Spotkamy się w sekcji restauracyjnej - pod namiotami z napisem "Bryant Park". Niech Pani weźmie księgę... i pióro - dodał. Chciał mieć pewność czy te sprawy na prawdę są powiązane. - Wspaniale... - Kobieta zawahała się przez moment. - Nie wiem, skąd pan wie o piórze, ale będę. Proszę się nie spóźnić, bardzo tego nie lubię. Do zobaczenia na miejscu. - Postaram się nie zawieźć. Resztę omówimy na miejscu. Do zobaczenia. Patrick rozłączył się i schował telefon do kieszeni. - Ktoś inny też dostał taką samą paczkę? - zapytał Toxin. - Na to wygląda - odparł szeptem Pat, tak aby Robert nie usłyszał, że gada do siebie.
Wrócili do laboratorium gdzie Pat ponownie schował przedmioty do torebek, po czym włożył je do plecaka. - Będę czekał na maila od Ciebie! - odparł i podał dłoń na pożegnanie. - Dzięki za wszystko! - Jasne... nie ma problemu - Robert nadal był lekko zdezorientowany. - Daj znać jak czegoś się dowiesz. - Ty również. Patrick opuścił komisariat, a gdy ukrył się w jakiejś uliczce wspiął się po ścianie na dach jakiegoś budynku, gdzie jeszcze raz na spokojnie przyjrzał się księdze. - Czym ty jesteś... - mówił do siebie, lecz nie zostało to pozostawione bez odzewu. - Jestem symbiontem... myślałem, że to wiesz. - Nie mówiłem do Ciebie, tylko do księgi! - Aaa... To co teraz? - zapytał Toxin. - Spotkam się z tą... Abigail Whistler i postaram dowiedzieć się czegoś więcej! - Czyli mamy randkę? Tylko nie zdradź żony, pamiętaj zdrada jest zła! - uwaga Toxina tyczyła się ich wcześniejszej rozmowy w biurze. - Mógłbyś zamilknąć na trochę? Nie wiem... rok? Patrick włożył wszystkie rzeczy do plecaka i przybrał formę Toxina. Nie wiedział, za bardzo w którym kierunku ruszyć. Do osiemnastej było jeszcze sporo czasu, mógł go więc jakoś spożytkować...
[z/t] |
| | | Gość Gość
| Temat: Główny Budynek Czw Wrz 19, 2013 9:16 am | |
| Główne pomieszczenie posterunku, gdzie przyjmowani są potrzebujący pomocy, a także skąd zabierani do odpowiednich pomieszczeń są ci, którzy zostali wezwani. Dbająca o dobry wizerunek Nowojorska Policja zatrudniła uprzejmego recepcjonistę, który z pewnością wskaże wszystkim cywilom odpowiedni kierunek. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Czw Wrz 19, 2013 9:32 am | |
| Droga z Time Square do najbliższego posterunku nie zajęła mu zbyt długo, choć dziecko na rękach z pewnością nieco utrudniało poruszanie się. Chłopak nie odezwał się już ani słowem, a i Luke nie szukał dialogu z chłopcem - wolał zostawić to psychologom, źle dobrane zdania mogłyby tylko pogorszyć sytuację osieroconego chłopca.
Tannenberg wpadł na zatłoczony hol recepcji, rozglądając się wkoło. Na Times Square masakra, a ci ludzie siedzą i piją kawę?! Wściekły podbiegł go przystojnego blondyna, zapewne pełniącego rolę recepcjonisty. - Wracam z Times Square - oznajmił na wstępie, zastanawiając się, czy jego zakrwawione ciuchy i twarz to było za mało, by wywrzeć odpowiednio szokujące wrażenie na jego rozmówcy. Na razie jednak miał ważniejsze rzeczy na głowie - Mam nadzieję, że wysłaliście tam odpowiednią ilość jednostek, bo jak nie, to rodziny ofiar wyłudzą od was miliony z odszkodowania. Mniejsza o to. Widzisz go? - wskazał na chłopaka na rękach, który zdezorientowany rozglądał się wkoło, mówiąc coś do siebie cicho, co ginęło w ogólnym gwarze - Jego matka właśnie straciła życie na Times Square. Musimy skontaktować się z jego rodziną. - Tak, tak... - odparł przerażony recepcjonista, wskazując jakieś drzwi na drugim końcu sali - Tam są dyżurni policjanci, proszę do nich...
Luke nie czekał na dalsze rozkazy. Ruszył szybko i jak chmura burzowa wpadł do pokoju, gdzie rezydowali policjanci, patrząc na przekaz w TV. Oczywiście helikoptery największych stacji telewizyjnych już unosiły się nad Times Square, przekazując najnowsze informacje. Na jednym z ujęć zobaczył nawet samego siebie.
Policjanci oderwali wzrok od ekranu, gdy Luke posadził chłopca na krześle i szybko wyjaśnił całą sytuację. Daniel, bo jak się niedługo potem okazało tak właśnie dziecko miało na imię, nie odzywał się nie pytany. Miał siedem lat i wiedział tylko tyle, że "jego mama tak głośno krzyczała" i że "okropny potwór zabrał mamę". Luke odwrócił wzrok, czując, jak tysiące maleńkich igiełek wbija mu się w gardło. - Dobrze pan zrobił - oznajmił policjant po trwającym kilkanaście minut przesłuchaniu - Zaraz skontaktujemy się z ojcem Daniela... - powiedział, wystukując coś na klawiaturze komputera. Luke pokiwał głową, sięgając po klamkę. - To wszystko? - zapytał Niemiec, posyłając ostatnie spojrzenie policjantom. Daniel wpatrywał się w telewizor z otwartą buzią. "Dzieciak nie powinien tego teraz oglądać", pomyślał Luke. - Tak, mamy pana zeznania i dane. Luke Tannenberg, tak? Numer telefonu, tymczasowy adres... - Adres może się zmienić - uciął stanowczo Crusader - Mam pracę, która wymaga ode mnie częstej zmiany miejsca zamieszkania. I zgodnie z moim konstytucyjnym prawem potwierdzonym jeszcze przez szereg międzynarodowych konwencji, zabraniam wykorzystywania moich danych osobowych w jakichkolwiek celach - powiedział stanowczo. Nie, żeby nie chciał być bohaterem pokazywanym w telewizji, każdy by przecież chciał. Ale Tannenberg nie miał zamiaru ułatwiać pracy agentom swojego ojca. I tak wystarczająco już dzisiaj naraził swoją maskaradę. Po chwili dodał jednak - Możecie zostawić je ojcu dziecka. Tak na wszelki wypadek. Żadnej telewizji.
Tannenberg wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Westchnął głośno i niemalże osunął się wzdłuż ściany, czując, jak schodzi z niego powietrze. Gwar panujący wkoło wydawał się nie istnieć, a zmęczony Crusader usiadł na najbliższym fotelu, chowając twarz w dłoniach. Niemal na każdym ekranie pokazywano teraz wydarzenia na Times Square. Luke jednak nie miał najmniejszej ochoty patrzeć na to wszystko. Postanowił wrócić do wynajętego mieszkania, przebrać się, umyć i zasnąć. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
A wrażeń miało być jeszcze więcej. Zaszyfrowana wiadomość z wewnętrznego systemu czekała na Luke'a, gdy zerknął na telefon.
Miał zadanie.
[z/t] |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Sro Cze 04, 2014 4:53 pm | |
| Mężczyzna w kostiumie superbohatera, siedzący na dachu posterunku policji, konsumujący donuta z czekoladą - widok codzienny dla mieszkańców Nowego Jorku. Kierując się sugestią Iron Man'a odprowadził włamywaczy ze Stark Industries prosto do paki, żeby trafili do niej bez odstawiania szopek z wybuchami, bo nie wiadomo co mogło im do głowy strzelić. Nie obeszło się bez pytań strażników kim Ty do cholery jesteś?, więc Richard może się spodziewać podbudowania prestiżu w mieście. Bez przesady, aż tak nie zależało mu na zaspokojeniu ego, aczkolwiek ludzie powinni wiedzieć, że mają wsparcie ze strony nowego Avengers'a. Współpraca z ziemskimi bohaterami otwierała przed nim nowe możliwości, bo po pierwsze brakowało mu towarzystwa, a po drugie w kupie siła. Biorąc pod uwagę fakt, że Mściciele rozmnażają się w ostatnim czasie jak króliki, aż dziwne, że z żadnym z nich nie utrzymywał cieplejszej relacji. Powinien wyjść pierwszy z inicjatywą, pojawić się w Avengers Tower, jednakże zawsze pojawiało się coś na drodze. Przykładowo napad na fabrykę, po którym jeszcze szumiało mu pod hełmem. Przeniósł ciężar ciała na prawą rękę opartą o podłoże, a nogi spuścił swobodnie w dół. - Mali, beztroscy ludzie.. - Mruknął cicho, śledząc wzrokiem szybko przemieszczających się mieszkańców. Przewracanie hamburgerów w podrzędnej budzie, a użeranie się z zakazanymi mordami - bez urazy, ale wybiera opcję dwa. Najchętniej rzuciłby wszystko, a dużo nie ma i poleciałby w kosmos albo otworzył portal na planetę. Bo oprócz rodziców, którzy mieli własne życie i spokojną starość, nie miał przyjaciół. Dobra, znajdą się ze starego życia, ale teraz jest Nova, a nie dzieciakiem ledwo wiążącym koniec z końcem. Powinien przemierzać galaktyki ze zdeformowanymi kosmitami, którzy na przełomie lat zastąpili mu najbliższych. Reasumując, cholernie mu ich brakowało. - Cholerna bariera. - Syknął, unosząc głowę ku niebu, na którym malowała się mieszanka ciepłych barw. Swoją drogą, skąd ona się wzięła? Prawdopodobnie była istotnym elementem nikczemnego planu międzygalaktycznego złoczyńcy, jednak Rider na chwilę obecną skupił się wyłącznie na pączkach, z których jeden wypadł mu z dłoni na głowę jednego z przechodniów. - Eh, Xand, mam tylko Ciebie. - Pokręcił głową na widok wymachującego z dołu pięściami mężczyzny. Zawsze do Pańskich usług, odpowiedziano mu w myślach. - Prosiłem Cię o zdanie ? Pamiętaj, że nie zawładniesz moim ciałem. - Mruknął, opychając się kolejnym donutem. Zdecydowanie nie brakowało mu dodatkowego głosu w głowie, aczkolwiek miło usłyszeć starego kompana, który wyciągnął go nie raz z opresji. Chociaż wciąż przerażało go duże prawdopodobieństwo, że pewnego dnia na zawsze straci kontakt z własnym ciałem. Bo znając życie w końcu do tego dojdzie, a wtedy nie pomoże mu nikt oprócz niego samego. Cóż, szczerze powiedziawszy raz miała wspomniana sytuacja miejsce, aczkolwiek jego silna wola przerwała oplecione kleszcze wokół umysłu. Może Xandarska Sl puściła, bo nie była gotowa? Nie zna dnia ani godziny. - Jestem na to za stary. - I za silny. Każdego dnia dowiaduje się o swoich mocach nowych rzeczy, a więc zdobywa istotne informacje do przetrwania jeszcze kilkunastu lat z dodatkowym głosem pod hełmem. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Sro Cze 04, 2014 9:39 pm | |
| Dzień jak co dzień. Pobudka, słuchanie zrzędzenia Pietro, poranna toaleta, znowu jęki kochanego braciszka, śniadanie zjedzone w biegu i miliard kaw z pobliskiego automatu, koniecznie z mlekiem i dwoma łyżeczkami cukru. Potem kilkugodzinny trening, nudne wykłady na temat Agencji i inne sprawdziany. W międzyczasie oczywiście użeranie się ze służbistami, którzy patrzą na Ciebie jakbyś co najmniej urwała się z innej planety, była Cyganem [aha…], córką jednego z najpotężniejszych mutantów na Ziemi czy jeszcze do niedawna członkiem grupy, która chyba nie była uznawana za zbyt przyjazną. No ale nasza bohaterka niewiele sobie robiła z takiego czy innego zachowania i tylko mierzyła każdego beznamiętnym spojrzeniem, które równie dobrze mogło oznaczać Mam na Ciebie wywalone. albo Muzyka w windzie zaczyna mnie irytować.. Jak na razie nowa sytuacja trochę ją przytłaczała. Za dużo informacji, nowych ludzi, zbyt męczące treningi sprawdzające jej wytrzymałość nie tylko fizyczną ale i psychiczną. Z powodu swoich niezwykłych zdolności była poddawana wielu dziwnym zabiegom, co jej się niezbyt podobało. Czuła się wtedy jak myszka doświadczalna, którą naukowcy się bawili. Niestety, kilka razy musieli ją unieruchamiać, by móc prowadzić badania dalej. Cóż, prawdziwa natura Wiedźmy jeszcze nie raz ich wszystkich zaskoczy. Na co dzień jednak starała się być grzeczna i spokojna. Na całe szczęście zawsze mogła liczyć na swojego braciszka, który nie odstępował jej na krok – który bronił ją przed złowrogimi spojrzeniami, chamskimi komentarzami czy innymi akcjami. Wanda wiedziała jednak, że to było chwilowe – mimo wszystko większość pracowników Tarczy zdawali się być uprzejmi, co dawało jej nadzieję na poprawę relacji. Co do samych Mścicieli mijała raz jednego, raz drugiego, jednak Ci wszyscy byli tak zaaferowani sobą, że kobieta sama nie wiedziała co o tym myśleć. Takie są początki, trzeba to przeżyć, by potem było lepiej. Nie było takiej sytuacji, której nie dałoby się przeskoczyć, więc… Dzisiejszego dnia po kilkugodzinnym treningu kobieta postanowiła przejść się po okolicy, by wiedzieć po prostu co, gdzie się znajduje, by poznać okoliczny teren i mieć jakiekolwiek rozeznanie. Tym razem szła sama – jej brat wolał oddawać się błogiemu lenistwu. W sumie nie dziwiła mu się – mordercze ćwiczenia dawały im się we znaki. Przynajmniej Scarlet, która szybciej się męczyła niż Quicksilver. Ale to inna sprawa. Ubrana w zwiewną, czerwoną sukienkę na ramiączka, która idealnie podkreślała jej wszelkie krągłości przemierzała dziarsko ulice Nowego Jorku co jakiś czas rozglądając się ciekawa otoczenia. Dziwił ją tylko widok masy ludzi przepychających się na światłach, jakby od tego zielonego światełka zależał ich żywot. Poniekąd była to prawda, ale i tak te ich zbłąkane spojrzenia i grymasy na twarzach pozostawały dla niej zagadką. W pewnym momencie jednak oczom kobiety ukazał się spory budynek – jak się okazało była to Siedzina nowojorskiej Policji. Budynek jak budynek, schludny, nowoczesny, który jednak nie zapadał w pamięci. Wanda przeszła obok niego i pewnie zniknęłaby za zakrętem gdyby nie jej instynkt zachowawczy, który kazał czy podpowiedział by ta spojrzała w górę. Momentalnie jej główka uniosła się, a wzrok zahaczył o jakiegoś dziwaka z wiadrem na głowie. Brwi panny Maximoff uniosły się odrobinę, a na twarzy pojawił się trudna do zweryfikowania minka. Wpatrywała się przez chwilę w osobnika żrącego donuty powoli kojarząc tą barwną personę. Czy to nie jest przypadkiem… Konsternacja, zmarszczenie noska i zmrużenie ocząt. Tak. To był jeden z Avengersów. Jak miło, że natknęła się na kogoś z grupy akurat tutaj. Akurat gdy była sama, zupełnie przez przypadek. Mogło to wyglądać nieco dziwne, że młoda kobieta stoi pod budynkiem policji i jak obłąkana wpatruje się w osobnika siedzącego beztrosko na dachu. Zdając sobie sprawę, ze zwraca na siebie uwagę kilku policjantów wykrzywiła wargi w uśmiechu najpierw do jednego z mundurowych, by potem posłać słodki grymas w stronę Novy, którego obserwowała przez dłuższą chwilę. -Od kiedy to pączki są ulubionym przysmakiem super bohaterów? – Spytała głośno, tak by i chłopak ją usłyszał – przy okazji zapewne sprowadzając jego spojrzenie na swoją osobę.
|
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Czw Cze 05, 2014 7:07 pm | |
| Paradowanie po ulicach Nowego Jorku w niebiesko złotym kostiumie Nova, legendarnego przybysza z kosmosu, przestało dziwić mieszkańców, bo niewyjaśnione zjawiska i przecinające niebo puszki z prędkością rakiety to codzienność. Sprostowując, chwalić się nie zamierza, jednakże wypadałoby wspomnieć o potędze jego umiejętności - dziękuję za nie rządzącej światem istocie w paciorku przed snem - prędkość rozwijana przez zbroję Iron Man'a nie równała się z Nova Force. Ludzkie oko nie wychwyci go w powietrzu, ewentualnie mignięcie bladej poświaty, a maszerując po chodniku nie zwróciłby dosłownie nikt na niego uwagi, bo różne dziwadła przemierzały ulice. Poczynając na odzianych w zbroję Bogach z Asgardu, a kończąc na poprzebieranych w tanich lumpeksach ludziach kwiatach. Dzisiaj rano na skrzyżowaniu siedział staruszek ubrany na zielono w doniczce - szczera prawda. Urozmaicenie na szarym tle korporacjonistów ze ściśniętymi gardłami przez czarne krawaty z komórką przyklejoną do ucha, które zdecydowanie popierał nasz obrońca uciśnionych. Prawdopodobnie sam skończyłby w biurze, gdyby nie podejrzany przybysz z obcej galaktyki. Ewentualnie doiłby krowy ze swoim bratem na wsi, a ten scenariusz nie za bardzo go satysfakcjonował. Chociaż wywalanie obornika, zbieranie corocznych plonów tudzież oranie pola na traktorze to ewidentnie przednia zabawa. Paniczyk się z Rider'a zrobił, proszę. Mylne wrażenie, bo ciężkiej pracy manualnej prostych śmiertelników się nie obawia, a mianowicie jak trzeba to i hamburgery potrafi przewracać w zapyziałej budzie. Młodzieży narzekająca na McDonalda, cieszcie się przywilejem, bo mogliście trafić gorzej. Doskonale pamięta czasy obdarte ze smaczku w postaci wyciągania informacji z głów nieświadomych ludzi albo przemieszczania się z miasta do miasta w zaledwie parę sekund. Wystarczy chwila żeby przeskoczyć etapu międzygalaktycznego bohatera do zera, a wtedy nie ma zmiłuj, bo trzeba wziąć się w garść i żyć. Grunt, że mocy prędko się nie pozbędzie, bo szybciej Worldmind opanuje jego ciało niż opuści go Nova Force. Chwała za to Bogu! Przynajmniej raz w ciągu swojego żywotu z ręką na sercu może podziękować Xandowi za uratowanie tyłka, bo przypadki jak wyciągnięcie z pożaru to żaden wyczyn. - Facet, odpuść.. - Opuścił głowę w celu zbluzgania mężczyzny, na którego poprzednio zrzucił czekoladowego donuta. Lecisz łeb na szyję, żeby uratować cztery litery przygniecionego kłodą w lesie, a on narzeka na słodki krem we włosach. Czy Nova raz odmówił, bo ktoś mu wpakował pączka na głowę ? Bluzganie wiadrogłowymi oraz wymachiwanie pięściami na prawo i lewo - deficyt kreatywności. Drobnej postury kobieta w rażąco czerwonej sukience zbiła go z tropu. Uniósł brew ku górze, a następnie powoli przełknął resztki donuta. Podstawa dobrego pierwszego wrażenia to oryginalność, jednak Rider po dzisiejszej potyczce po pierwsze nie miał ochoty na zawieranie nowych znajomości, a poza to od kiedy ludzie są tak odważni, żeby zaczepić Avengers'a siedzącego na dachu. Jeśli mogę podpowiedzieć, sir, Scarlet Witch. Nie znam, rzucił w myślach, a następnie udostępnił przesyłanie informacji przez Worldmind'a. Dane zalały mu mózg, przyćmiły obraz oraz urwały mimowolnie kontakt z rzeczywistością - przytłoczyła go ich liczba. Bogata historia, powiązanie z licznymi grupami, a przede wszystkim rozgałęzione życiowe wątki trudno opanować w krótkim czasie. Wyselekcjonował najistotniejsze informacje, a mianowicie przynależność do grupy Avengers, obecność zmutowanych komórek, świadczących o ponadprzeciętnym talencie, pokrewieństwo ze słynnym Magneto oraz namiastkę życiorysu. Naturalnie wiedza zaczerpnięta ze środków komunikacji, nieżyjących członków Nova Corps tudzież bazy S.H.I.E.L.D miała ograniczenia. - Od kiedy są za darmo. - Głośno odpowiedział na pytanie z szelmowskim uśmiechem na ustach. Historia pączków nie wiąże się ze skandalem z udziałem policji w sklepie obok komisariatu, ponieważ podwędził opakowanie z biurka jednego z otyłych pracowników jako rekompensata za brudną robotę w fabryce Stark'a. Właśnie, kto mu odda do prania kostium ? Zmiękczacze tkaniny oraz proszki z wyższej półki nie są na kieszeń przeciętnego superbohatera, a zwłaszcza Richard'a. - Nie powinnaś mieć na sobie czerwonego uniformu, panno Maximoff ? - Ugryzł się w język, żeby nie wspomnieć skąpego. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Czw Cze 05, 2014 11:58 pm | |
| Nie minęła chwila, a pan Wiadrogłowy odezwał się do naszej uroczej bohaterki, dzierżąc w dłoni niczym mieczem Jedi pączkiem w polewie. Na samą myśl o słodkościach rozpływających się w ustach dziewczyna przybrała nieco rozmarzony wyraz twarzy, a przez jej ciało przeszedł lekki dreszczyk emocji wywołanych tą przyjemną wizją. Zaraz jednak osłoniła oczy dłonią, by widzieć lepiej mężczyznę, który chyba nie zamierzał schodzić na dół, by ją godnie powitać. A szkoda, bo ten wydawał się być ciekawą osobą nie tylko ze względu na jego oryginalny ubiór, ale i sama Scarlet wiele słyszała o jego umiejętnościach i historii. To zabawne, że jednego dnia uczysz się o kimś, czytasz jego biografię, by następnego dnia, czy zaraz po tym osobiście spotkać daną osobę, na której temat wiesz więcej niż sama zainteresowana persona by o tym wiedziała. No ale jak widać tak działają poszczególne Agencje i kobieta nie miała tu za wiele do powiedzenia. Słysząc wzmiankę na temat darmowych pączków otworzyła lekko usteczka w niemym zdziwieniu – dlaczego to ona nie natrafiła na kogoś, kto rozdawał pączki? Albo inaczej – na kogoś kto chciałby kupić jej pączki? Bo przecież teraz jako Mściciel nie wypada jej kraść, jak to robiła jeszcze do niedawna, prawda? -Czyżby jakaś dobra duszyczka chciała Ci podziękować za uratowanie jej życia ? Nie jedz ich za dużo. Otyły super bohater będzie miał problem z wciśnięciem się w obcisły kostium. – Odparła lekko z lekkim uśmiechem na twarzy, który rozjaśniał jej lico mając przy tym na myśli oczywiście słodkie donuty, na które sama Wiedźma miała ochotę. Przez moment tylko badała wzrokiem postawę Novy i milczała, bo jeden z gliniarzy odziany w standardowy mundur nowojorskiej policji właśnie trącił ją łokciem. Roziskrzony wzrok Szkarłatnej padł na opasłą mordę gbura – jednak zanim ta zdołała mu odpysknąć ten zniknął za rogiem pozostawiając pewien niesmak. Co za chamstwo. Przemknęło jej przez myśl i zaraz ponownie obdarzyła swojego nowego znajomego jednym z tych nieodgadnionych spojrzeń, które można było interpretować na wiele sposobów. Zaraz jednak wpadła na pewien pomysł. Skoro chodnik taki ruchliwy [w tym samym momencie kobieta wykonała zgrabny unik przed mknącym chłopakiem na deskorolce], pozycja Mścicielki taka niewygodna, a Pan Wiaderko taki leniwy, to sama córa Magnusa pofatyguje się tam, na górę. W końcu to żaden problem dla kogoś tak zwinnego jak Maximoff. Nie czekając ani chwili, odbiła się prawą stopą od ziemi i odrobinę pomagając sobie lewitacją wylądowała zaraz na dachu, by móc spojrzeć tym razem na Richard’a z góry. Rozwiane loki, gładko okalały jej twarzyczkę, a wprawiony materiał sukienki falował wokół jej ud. Na jego pytanie wolała mu odpowiedzieć gdy znajdzie się na odpowiednim poziomie. To mogło wywołać o wiele lepszy efekt. Wanda rozciągnęła pełne wargi w uśmiechu i delikatnie przesunęła paluszkiem wskazującym po ustach, jednocześnie wzrokiem badając reakcję mutanta na ten zdaje się uwodzicielski gest. Może Scarlet zrobiła to specjalnie, a może nieświadomie… - Niestety, dzisiaj jestem po cywilnemu. Jestem jednak przekonana, że jeszcze nie raz zobaczy mnie Pan w moim kostiumie. Jest przecież wart oglądania, prawda? - Spytała, gładko wplatając odrobinę filuterii w ton głosu, by i rozmówca poczuł się mile połechtany. A co, w końcu jest kobietą – i to nie byle jaką. Odrobina flirtu jeszcze nikomu nie zaszkodziła chyba. Poza tym to była jedna z niewielu okazji kiedy można było dojrzeć panienkę Maximoff w samotności, bez otaczającego ją ramieniem Pietra. Więc należało korzystać, bo znany z zazdrości o swoją siostrę Quicksilver nie przebierał w słowach. W czynach zresztą także nie. |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Pią Cze 06, 2014 11:49 pm | |
| Istna dyskryminacja otyłych superbohaterów, aczkolwiek wysiłek fizyczny kształtuje rzeźbę, więc przy aktywnym trybie życia wyzwoliciela uciemiężonych ciężko przekroczyć normę standardowej masy. Niektórzy, a zwłaszcza facet obżerający się pączkami na dachu komisariatu, mają warunki sprzyjające przybraniu na wadze, jednakże Nova Force zwiększyła jego przemianę materii, a dodatkowo miotanie ładunkami energii wymaga wkładu nie lada wysiłku. Zresztą, dlaczego osoba w opiętym granatowo złotym kostiumie na zapierających dech w piersiach pagórkach kuszących mięśni, miałaby się wspomnianym problemem XXI w. przejmować ? Zjedzenie tuzina pączków w środku nocy nie może mu zaszkodzić, a nie raz miała miejsce napomniana akcja, bo następnego dnia tłuszcz zostanie spalony podczas krótkiego lotu nad miastem. Ponadto nie mógłby odmówić darmowych pączków, a zwłaszcza w formie nieoficjalnego wyrazu wdzięczności za zapobiegnięcie katastrofie w razie przejęcia przez włamywaczy fabryki Stark'a. Broń wyprzedzająca technologicznie standardowe wyposażenie bojowe na rynku w niepowołanych rękach porządnie namieszałaby w życiu mieszkańców - nie mówiąc już o świecie - Nowego Jorku. Przestępcy również rosną w siłę, więc wpadka w Stark Industries powinna zapalić czerwoną lampkę w głowie właściciela. Podważanie nieograniczonych możliwości i talentu Tony'ego równało się z obrażeniem Boskiego majestatu, jednak Nova'e mało obchodziła powszechna opinia. Lepszym liderem Avengers, bo za takowego dotychczas uznawano Iron Man'a, byłby Kapitan Ameryka - przynajmniej posiada kręgosłup moralny i postępuje według prawych zasad godnych naśladowania przez młodych bohaterów. Doskonale pamięta czasy, w których matka narzekała na ściany oblepione plakatami Steve'a Rogers'a, a po lekcjach w warsztacie ojca malowało się blaszaną pokrywę ze śmietnika według kolorystyki tarczy Kapitana. Przeklęty Smith z domu za płotem i jego kompletny kostium, ale to nie jemu powierzono Nova Force przez przybysza z galaktyki. Darmowe donuty to nagroda dla aktywnych superbohaterów, a nie obiboków rezydujących po całych dniach w Avengers Tower oraz grzejących się w blasku chwały słynnych krewnych. Nikogo nie oczernia, ale według Richard'a powinno się na bieżąco przyozdabiać przydomek poprzez niesienie pomocy śmiertelnikom, a nie raz zasłynąć obroną galaktyki i spocząć na laurach. - Miły gest, chociaż klękanie i pokłony to pewnie lepsza rekompensata za uratowanie miasta przed katastrofą. - Zmarszczył brwi w zastanowieniu. - Loki mógłby to potwierdzić. - Uniósł kącik ust ku górze w rozbawieniu. Kto nie słyszał o słynnym trickster'ze z bitwy o Nowy Jork ? Ewentualnie adoptowanym bracie Thora, niedoszłym władcy Asgardu, galaktycznym antagoniście oraz wiele więcej. Stwarza problemy, a przede wszystkim niesie klęskę i śmierć, ale przymykając oko na złowrogą otoczkę należy do wąskiego grona intelektualnych jednostek. Zaledwie kilkanaście lat temu mieliśmy do czynienia z mężczyzną, którego ręce zatwierdziły rozlew krwi na skalę światową, aczkolwiek jego potęgi umysłu oraz talentu militarnego nikt nie zakwestionuje. Niechęć do pchania się na zatłoczoną ulicę w umorusanym uniformie - szczyt lenistwa. Słońce za godzinę schowa się za drapaczami chmur, a więc ludzie z klapkami na oczach po przepracowanym dniu zmierzają do mieszkań, w których czeka na nich kolacja w towarzystwie rodziny. Wyrozumiałość, logiczne wytłumaczenie na podstawie obserwacji ludzkich zachować, a przede wszystkim cierpliwość to w dzisiejszych czasach priorytet. Wracam do pustego mieszkania więc jestem miły dla ludzi, głębokie przemyślenia. Pomieszkałby w siedzibie Avengers z resztą członków grupy, jednak nie zna ich aż tak dobrze, żeby mieszkanie z nimi go nie przytłaczało. Wypadało podnieść cztery litery, żeby zrównać się z panną Maximoff, która pofatygowała się przylecieć do niego aż na dach. Wstrzymanie się przed pochłonięciem kolejnego z rzędu pączka ukuło go w serce, ale zamierza to nadrobić podczas powrotu do mieszkania. Dyskretnie otarł kciukiem kąciki ust, a podczas ów czynności bacznie lustrował mutantkę. - Nie miałem okazji zobaczyć w nim Pani osobiście, ale na pewno jest tego wart. - Odparł rzeczowym tonem. - Richard Rider, obrońca uciemiężonych, miłośnik pączków z czekoladą oraz członek grupy Avengers. - Wyciągnął ku niej dłoń. Ślepiec dostrzegłby kokieterię w zachowaniu kobiety, a co dopiero nasza podniebna rakieta z opóźnionym refleksem po przysmażeniu przez Beam'a w fabryce. Cygańską urodą zwabiała mężczyzn, którzy jak dzieci we mgle wpadali w pułapkę, a wtedy odsyłała ich ze złamanym sercem i uszczerbkiem na psychice. Wrażenie mylne, a może nie, ale takie sprawiała pozory. Roziskrzone spojrzenie ciemnych oczu przypominało sanctum, które przerażało, a jednocześnie rozpalało pragnienie przedarcia się głębiej. Dlaczego Worldmind nie informuje go o zagrożeniu ? Niebezpieczne kobiety przysparzają problemów na skalę epidemii dżumy w XIV w., a zwłaszcza obdarzone nieograniczoną mocą. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Sob Cze 07, 2014 9:19 am | |
| Jak widać panna Maximoff trafiła na kogoś, kto ma wysokie mniemanie o sobie. Kto wie jakie są jego możliwości i jak je wykorzystać w najlepszy możliwy sposób na pokonanie wroga. Nie wiedziała dokładnie czego spodziewać się po Novie, jednak zdążyła zauważyć, że ten zna swoją wartość. Że jest osobą twardą i konkretną, co podobało się Szkarłatnej Wiedźmie. Przez cały czas spoglądała na niego z zainteresowaniem odbitym w jej brązowych tęczówkach, a z twarzy nie schodził uprzejmy uśmieszek. Co jak co przez ten krótki pobyt w Avengers nie miała za wielu okazji, by chociaż dłużej porozmawiać z kimkolwiek z drużyny. Szkoda, bo mimo wszystko było pozytywnie do nich nastawiona. A to, że do ich grupy dołączyła niedawno sprawiało tylko, że kobieta czuła się odrobinę obco z tym wszystkim. Została z dnia na dzień przytłoczona masą wiadomości, katowana ciężkimi treningami, zmianą otoczenia. Gdyby nie to, że w Bractwie Magnus sprawował rządy ciężką ręką i gdyby nie to, że na każdym kroku wspierał ją Pietro, to było to więcej niż pewne, że dziewczyna miałaby problemy ze swoją psychiką. Jeszcze większe niż dotychczasowe. Posiadanie ogromnego potencjału i mocy, której nie do końca znasz możliwości jest naprawdę odpowiedzialne. Dlatego też w życiu Wandy pojawiały się momenty, kiedy to kompletnie nie radziła sobie z otaczającą ją rzeczywistością. Potrzebowała wtedy odpoczynku, odosobnienia i czasu na przemyślenia. Wtedy to zazwyczaj wracała w rodzinne strony, tam, skąd pochodzi, gdzie się urodziła. Mimo wszystko nasza bohaterka jest bardzo skomplikowaną osobą, którą często targają sprzeczne emocje. Gryzła się z myślami, bo nie do końca była przekonana o wstąpieniu do Mścicieli. Przecież z chwili na chwilę nie można wyprzeć się swoich dawnych ideałów. Dlatego też jakaś cząsteczka Scarlet stale przypominała jej o tym, czym się wcześniej zajmowała. Nie była nikim innym jak terrorystką, która z grupą ludzi potężnych jak ona dążyła do zdobyci władzy nad światem. Jak widać jednak Bractwo zostało rozwiązane, i każdy rozszedł się w swoją stronę. Jej przypadła rola odmienna od innych. Zmieniła w końcu biegun i teraz to ona będzie walczyć z kimś, z kim dotąd się utożsamiała. Czy aby na pewno poradzi sobie w tej roli? Na samą myśl o brzemieniu odpowiedzialności zmarszczyła tylko brwi i zmrużyła jeszcze bardziej oczęta. Dłoń oparła na kształtnym biodrze i skrzyżowała spojrzenie z Richardem. -Och, z tego co mówisz to jednak lubisz jak dziękuje Ci się w nieco odmienny sposób, hm? Klękanie jest dosyć… dwuznaczne. Nie sądzisz? – Kącik jej ust drgnął nieznacznie, a oczy nie zmieniły wyrazu. Doskonale wiedziała jaką grą słów się posłużyła, ale zdawała się tego nie zauważać, nie dostrzegać. Była tylko kobietą, a wszelkie lapsusy językowe i inne zabawy nie były jej obce. Poza tym, dlaczego by nie zawstydzić naszego nowego kolegi? Jeżeli ten oczywiście nie okaże się sprzymierzeńcem tych wszystkich niejasności. Gdy ten jeszcze wspomniał coś o Lokim, ta przekrzywiła tylko głowę na bok, w tym samym czasie przeczesując informacje w głowie na temat brata Gromowładnego Thora. Trickster był jej znany właśnie z zamieszek, które rozegrały się właśnie jakiś czas temu właśnie tutaj, w Nowym Jorku. Ciekawe co Wandzia robiła akurat wtedy. Pewnie wykonywała jakieś nudne zadania dla Magneto, bądź wylegiwała się na jednej z wysp, mając totalnie gdzieś co się stanie z Aengersami. No ale teraz zmieniła, a przynajmniej starała się zmienić nastawienie – więc tylko rozciągnęła usta w szerszym uśmiechu tym samym dając rozmówcy do zrozumienia, że faktycznie jest pod wrażeniem jego umiejętności. O akcji w Stark Industries dowiedziała się tak naprawdę przypadkiem, przechodząc obok kilku agentów, którzy akurat na ten temat rozprawiali. Takie akcje działy się chyba dosyć często, więc nikt tak naprawdę nie zwracał na nie uwagi. Chociaż… Jego oryginalna przemowa skradła jej serce, a gdy Nova wyciągnął dłoń, zerkając tęsknie na pączki dziewczyna miała ochotę najpierw parsknąć śmiechem, a potem samej zabrać donuty, chociaż tylko po to by zrobić mu na złość. No, ewentualnie kilka zjeść, bo nie ma nic lepszego niż pączki z czekoladą. To musiała mu przyznać. Na dźwięk jego rzeczowego tonu wydęła lekko usta, by po chwili skinąć głową i uścisnąć mu lekko rękę. Skóra oczywiście gładka, jak to bywa u kobiety, a gest subtelny. - Wanda Maximoff, ale o tym już przecież wiesz, Richardzie. Nawrócona. – Mruknęła żartobliwie, zabierając swoją łapkę – była dobrze poinformowana, wiedziała co, kto, z kim i jak. Niestety, nie udało jej się uniknąć historii o Mścicielach więc chociaż porobiła notatki, o tym i o tamtym, by mieć jakiekolwiek pojęcie o przedstawicielach dobra, z którymi miała od tej pory współpracować. Oczywiście, wcześniej jeszcze za czasów Bractwa obijało jej się o uszy jakieś plotki czy doniesienia na temat poszczególnych osób, ale teraz miała wszystko podane na tacy. Tak było o wiele wygodniej. Wandzia może wiedziała, może nie jak działa na mężczyzn. Nie zwracała na to uwagi zazwyczaj, chociaż zdarzało się jej robić coś specjalnie, tylko po to by zabawić się mężczyzną. Wiele gestów czy słów wypowiadała instynktownie z tą słodką nutką zadziorności wyczuwaną w głosie. Nie była jednak pewna czy jej kobiece zagrywki mogą działać na kogoś takiego jak Nova. Hm, może warto byłoby to sprawdzić? Omiotła jeszcze raz spojrzeniem jego twarz, a raczej odkrytą jej część, by spojrzeć w dół, na jego ciało opięte kostiumem, by zaraz odwrócić roziskrzony wzrok gdzieś na bok. - Skoro formalności mamy już za sobą, to może zejdziemy z tego dachu i zabierzesz mnie na kawę? – Spytała, powracając do niego spojrzeniem. Wygięła pełne wargi w nieodgadnionym uśmiechu i czekała na jego odpowiedź. Nie przeszkadzało jej to zbytnio, że stoją tu, na dachu nowojorskiej policji, ale byłoby również miło gdyby porozmawiali przy kubku parującego naparu. Poza tym, miała ogromną chęć skosztowania dużego cappuccino.
|
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Sob Cze 07, 2014 11:48 pm | |
| Samoocena Richard'a nie podskoczyła pozytywnie z dnia na dzień, a mianowicie ukształtowało ją życiowe doświadczenia oraz poznani ludzie - wtrącone czynniki zewnętrzne ośmieliły zakompleksionego nastolatka. Urodzić się mutantem ze sprezentowaną w genach nieograniczoną mocą, nie wszyscy mają tyle (nie)szczęścia, a przynajmniej nie Nova, którego na siłę obdarzono pozaziemską energią. Jadł płatki z mlekiem w standardowym tempie, obiadu nie podgrzewał skumulowaną w dłoniach energią, a dla odmiany zawsze spóźniał się na lekcje i w jakiekolwiek umówione miejsce. Jedzenie, wypatrywanie kontaktu z pozaziemską cywilizacją tudzież cudu mającego przełamać szarą rutynę i spanie, a reasumując to streszczenie pierwszych szesnastu lat życia młodego Rider'a. Popularne dzieciaki z drogimi butami bawiły się na potańcówkach, przeżywając pierwsze miłosne wzloty i upadki, a on czytał komiksy albo lustrował maślanym wzrokiem rozgwieżdżone niebo. Przynajmniej się opłaciło, bo jest dzisiaj istotą lepszą niż przeciętny zjadacz chleba z Nowego Jorku, a tak skończyli jego rówieśnicy z liceum. Chociaż wciąż gryzie go pytanie dlaczego ja ? Przecież nie wyróżnił się oryginalnością w konkretnej, przydatnej w Nova Corps dziedzinie, aczkolwiek miał czyste i naiwne serce. Czy miało to wpływ podczas kwalifikacji ? Pozostaje mu gorzka nieświadomość, bo wszyscy członkowie jego oddziału nie żyją. Ewentualnie za dużo przeczytanych przygód Kapitana Ameryki spaczyło mu mózg patriotyzmem i gwiazdkami. Lata spędzone na całodobowych treningach zahartowały jego ciało, a przede wszystkim umysł, który przeważnie reagował przerażeniem na wzmiankę o wysiłku fizycznym. Zabrano go na obcą planetę, gdzie istniała, wbrew temu co wpajano mu w szkole, obca cywilizacja. Pomijając fakt, że przez pierwsze dwa dni mdlał co godzinę z wrażenia, bardzo dobrze wspomina ten okres. Mieszanina człekokształtnych istot bliższych jego sercu niż Ziemska rodzina. Później przewijały się różne sławne postacie, a między innymi słynni Strażnicy Galaktyki, ale z żadnym z nich nie ma możliwości utrzymywać kontaktu po powrocie na Ziemię. Przecież telefonem komórkowym nie zadzwoni do innej galaktyki, daru Profesora X nie posiada i portalu nie otworzy przez barierę otaczającą planetę. Pozostaje mu samotność, bo z indywidualistami Avengers'ami nie zapowiadało się dogadać, a w rodzinne strony na wieś nie zamierza wracać. Matko! Ojcze! Wracam z kosmosu i dalej nie mam pracy. Pamiętajcie, że Was kocham. Wsadziliby go na traktor, a tak przynajmniej jako superbohater pomoże ludziom. - Są gusty i guściki. Igraszki słowne potrafią postawić człowieka w niekorzystnym świetle, a zwłaszcza z podtekstami, chociaż nie stronił od wyszukanych sformułowań. Swoją drogą, nie przyznaje się publicznie do tego typu przemyśleń, aczkolwiek zastanawia się w głębi duszy jak to jest stać po złej stronie, która pragnie podbić świat. Czyżby Loki zmuszał ludzi w Berlinie do klękania, żeby poczuć płynącą z ich bezsilności władzę ? Wielkość Asgardzkiego Boga wynikała z samego pochodzenia, więc po co mu zastraszać niewinnych i wymuszać uległą postawę. Ewentualnie kontakt but mrówki sprawia mu przyjemność, bo zważywszy na długowieczność jego krewnych, prędzej czy później zapragnąłby podbicia pierwszego lepszego bezradnego gatunku dla urozmaicenia czasu. Dodatkowo aż szkoda zmarnować predyspozycje w postaci nieograniczonej mocy, jednakże Nova nie ma z tym problemu. Skumulowana w jego ciele Nova Force, którą dotychczas dzierżyły tysiące, dawała szerokie pole do popisu. Lenistwo - kręgosłup moralny - uniemożliwiało mu podbicie świata - prawdopodobnie dlatego zwerbowano go do Nova Corps. Miękka skóra, a gest subtelny. - Zbłąkana duszyczka, rozumiem. - Zmrużył nieznacznie niebieskie oczy w zastanowieniu. Prześlij mi historię raportów o pannie Maximoff z bazy S.H.I.E.L.D., rzucił w myślach do Worldmind'a. Kompletną, sir ? Wyraziłem się jasno. Wyselekcjonowane fragmenty z życia. Kawałek po kawałku, podkreślił, żeby jego głowy nie zalała gwałtowny napływ informacji. Ponadto zależało mu na poznaniu Scarlet Witch osobiście, a nie za pomocą danych zgromadzonych w komputerze. Dlaczego nie rozstawała się z bratem tudzież nosiła skąpy kostium ? Pytania, na które wolałby usłyszeć odpowiedź z ust rozmówczyni. - Obawiam się, że grono fanów Nova uniemożliwi mi porwanie Cię, Wando, na kawę. - Odparł, udając zrezygnowanego, a tak naprawdę powstrzymując się od uśmiechu. Po pierwsze musiałby zdjąć hełm ukazując światu prawdziwe oblicze Human Rocket'a, a po drugie potrzeba mu prysznica i czystych ciuchów. - Jutro po 12 ? - Wodził wzrokiem po twarzy kobiety, co rusz zatrzymując się na oczach, czekając na reakcję. Prędzej czy później znowu się spotkają w Avengers Tower tudzież wspólnej misji, jednakże prywatne spotkanie dobrze im zrobi, bo obydwoje potrzebowali oderwania się od życia bohatera. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Nie Cze 08, 2014 8:41 am | |
| Zapamiętać. Zważaj na język Wando kiedy rozmawiasz z kimś z Avenger’s bo nie zawsze Twoje żarty czy dwuznaczne słowa mogą być odebrane tak jak chcesz. Każdy się uczy na swoich błędach, wyciąga wnioski i tak dalej… Scarlet musiała się jeszcze wielu rzeczy nauczyć. To jest dopiero początek stąpania po drodze superbohatera. A z opowieści wynikało, że to także nie jest łatwe. Pełno zakrętów, decyzji i dylematów, od których zależy los mieszkańców Ziemi. Nie będzie to proste, ale praktyka czyni mistrza. Nie spuszczała z niego wzroku, badając tylko w milczeniu jego odkryte rysy twarzy i stwierdzając w duchu, że nie taki Mściciel straszny jak go malują. Przy pierwszym kontakcie Nova zyskał sympatię Wiedźmy. Ba, polubiła go na tyle, że nawet miała ochotę umówić się z nim na kolejne spotkanie, co zdarzało się rzadko. Teraz pozostało tylko wymyślić jakąś ckliwą historyjkę dla Pietra, by pozwolił wyjść jej samej. Było to zadanie skomplikowane i trudne do obejścia, bo brat kobiety był okropnie zazdrosny o siostrę i przy każdym kontakcie z kimś obcym jego wyczulenie i podejrzenia dwukrotnie się zwiększały. Wanda wiedziała jednak jak działa na Qucksilvera jej spojrzenie i jej dotyk, więc coś na pewno uda jej się uprosić na swoją korzyść. Przez jej twarz przemknął słodki uśmieszek, gdy w myślach pojawił się obraz srebrnowłosego, za którym już zdążyła się stęsknić. Ile to już minęło? Niespełna kilka godzin, odkąd ostatni raz widziała Speedstera, a tutaj już jej żołądek wykonywał salto w tył. No nic, należało się zbierać. Wysłuchała wytłumaczeń Novy i kiwnęła powoli głową okazując mu tym samym łaskę. Fani, doprawdy? Wandzia domyślała się jednak, że tutaj mogło chodzić o coś zgoła innego, ale wolała już nie komentować tej marnej wymówki. - Gdyby nie to, że i ja mam coś pilnego do załatwienia, to pewnie bym się obraziła, Richardzie. - Mruknęła na pół rozbawiona, na pół starając się zachować powagę. W jej oczach pojawił się błysk trudny do zidentyfikowania, a wargi wykrzywiły się w lekkim grymasie. Godzina spotkania jak najbardziej jej pasowała – o ile się nie myliła nie ma nic do roboty, akurat w tym czasie. Chyba, że Nick zleci jej jakieś nudne zadanie, co było mało prawdopodobne zważywszy na ostatnie mordercze treningi panny Maximoff. Obróciła się odrobinę bok i zerknęła jeszcze raz na mężczyznę na moment zawieszając wzrok na jego ustach, by zaraz jednak powrócić spojrzeniem do błękitnych oczu. -Niech będzie 12.Kawiarnia Milseogra. Do zobaczenia. – Mrugnęła i uniosła lekko dłoń w pożegnalnym geście, po czym z gracją odbiła się od zadaszenia by zeskoczyć – podmuch wiatru wprawił w ruch jej brązowe, gęste włosy i materiał lekkiej sukienki, która tylko zatrzepotała wokół jej ud. Nie wiadomo jak to się stało, ale dosłownie zaraz po wylądowaniu kobieta zniknęła. Zupełnie jakby jej nie było, a jedyne co mogło świadczyć o wcześniejszym pobycie Scarlet Witch był tylko odurzający zapach jej perfum.
[z/t]
|
| | | Amora
Liczba postów : 109 Data dołączenia : 16/07/2013
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Nie Lip 03, 2016 6:44 pm | |
| Pojawiła się w centrum miasta po czym od razu zaczęła się przemieszczać. Szukała jakiegoś punktu zaczepienia aby opracować plan działania lub ewentualnej ucieczki. Ludzie na ulicach wyadawali się być mało przydatni. Raczej wśród nich nie spotka też żadnego mocarza, który stawiłby czoła Avengers w jej imieniu. Była zdana tylko na siebie. Dlatego wpadła na pewien plan obrony. Drzwi do budynku otworzyły się i weszła do środka pewnym krokiem. Od samego progu zaczęła nucić swoje uroki i gestami wykonywać zaklęcia. Po całym budynku NYPD rozchodził się uwodzicielski głos Enchantress, który mącił w umysłach tutejszych funkcjonariuszy. Ci niczym ćmy lecące do światła wpadały w zasadzkę Amory. Widząc gdzie niegdzie kobiety gestem ręki wykonała szybka egzekucje poprzez slręcenie karku. Niestety kobiet w swym planie nie przewidywała. Przechadzała się po całym budynku składając pocałunki na omamionych mężczyznach. Ich proste i nieskomplikowane umysły nie były żadnym wyzwaniem dla Czarodziejki. Mogła teraz sie poczuć jak sam komendant owej jednostki. Miała absolutną władzę nad 23 funkcjonariuszami nowojorskiej policji. Zwołała zatem szybkie zebranie. - Mam nadzieję że wy jako stróże prawa staniecie w mojej obronie! Otóż Ci okrutni Avengers próbują mnie pojmać! Nie możecie im na to pozwolić za żadne skarby! Przygotujcie się należycie bo zapewne przybędą tutaj niedługo. Niech ten budynek będzie naszą twierdzą! Zbierzcie broń! Odziejcie zbroje! Nie pozwólcie im się wedrzeć do tego miejsca za żadne skarby! - przemawiała lewitując nieco wyżej nad głowami policjantów, którzy przytakiwali bezmyślnie. Wkrótce potem rozbiegli się po całym komisariacie. Wiekszość z nich do zbrojowni po kamizelki kuloodporne, broń cieżkiego kalibkru oraz tarcze i hełmy. Po chwili na pietrach i parterze pod oknami rozstawieni byli posiadacze broni automatycznych oraz karabinów snajperskich. Główne drzwi zostały zaryglowane zaś z mebli utworzono prowizoryczne barykady na którymi poustawiani byli funkcjonariusze niczym żołnierze na polu bitwy. A Enchantress? Skryta w podziemnym pokoju z trzeba policjantami obserwowała monitory, na których okazywane były wizje wszystkich kamer w budynku. Była całkiem nieźle przygotowana. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Nie Lip 03, 2016 8:16 pm | |
| NPC Storyline - Onuris Nagła śmierć oraz zakłócenie w funkcjonowaniu komisariatu nie mogły przejść niezauważone. Energia magiczna która rozchodziła się po tym miejscu, potrafiła zwrócić uwagę nie tylko "śmiertelników". Zachowania Amory ciągnęły za sobą konsekwencje, każde następne zwracało uwagę. Najpierw zabójstwo jednego z Avengersów w Ambasadzie Latverii u samego Victora von Dooma. Następnie pozostawienie po sobie śladu prowadzącego do Sorcerera Supreme. Teraz kobieta udała się na komisariat, gdzie skorzystała ze swych mocy by stworzyć sobie istną twierdzę. Komisariat został zabunkrowany. Jednak nagła utrata łączności z jedną z siedzib NYPD wzbudziła podejrzenia. Ze względu na wcześniejszego doświadczenia, ulica przylegająca do komisariatu została zamknięta oraz odcięta, ludność cywilna natomiast - ewakuowana. Bardzo szybko, wręcz błyskawicznie - względem jej działań. Ze względu na sytuację taktyczną, do lotu nad budynkami nie zostały dopuszczone śmigłowce policyjne oraz cywilne, a jedynie kilka dronów wypuszczono by te obserwowały okolicę. Do Avengers, SHIELD oraz biur federalnych trafiły informacje o sytuacji. W przeciągu kilkunastu minut, gdy komisariat przygotowywał swoją obronę - funkcjonariusze na ulicy ustawili istne barykady. Radiowozy zjeżdżały się ze wszystkich stron z całego miasta, zarówno policyjne jak i jednostki nieoznakowane, w tym federalni. Przed głównym wejściem do komisariatu zebrała się energia. Z kilku strony zaczęły schodzić się białe "węże" energetyczne, skupiające się w jednym miejscu oraz formujące powoli w całość. Przed komisariatem zaczęła tworzyć się postać. Nie byle jaka, nie był to Strange ani inny znany bohatera. Była to bestia, można powiedzieć - smok. Istota nieposiadająca skrzydeł, pokryta biało-czarnymi łuskami. Przybrał humanoidalną postawę, stając na dwóch łapach, nie na czterech. Stwór który pojawił się przed komisariatem był bardzo duży. Szeroki, umięśniony, o atletycznej budowie ciała. Mięśnie okryte były potężnymi łuskami, za nim znajdował się długi oraz masywny ogon. Końcówki palców u dłoni i łap zwieńczone były wielkimi, czarnymi pazurami. Istota mierzyła dwa metry i sześćdziesiąt dwa centymetry wzrostu. Bestia, po pojawieniu się, spojrzała wpierw na lewo, a potem na prawo. Ogarnął on wzrokiem barykady z obu stron oraz stojących przy nich policjantów, którzy wymierzyli w jego kierunku, jednak niczego nie uczynili. Następnie rzucił swe spojrzenie w kierunku komisariatu. Z budynku również mierzyli do niego omamieni przez Amorę oficerowie policji, pracownicy cywilni oraz cywilne którzy akurat byli na miejscu. Gad ruszył przed siebie w kierunku wejścia. Odpowiedź ze strony obrońców była natychmiastowa - otworzyli ogień, z pistoletów, karabinów oraz broni wyborowej. Pociski padały z większości okien, oficerowie na barykadach na zewnątrz natychmiast się pochowali by nikt nie dostał rykoszetem. Białołuski nie wydawał się z kolei wzruszony ostrzałem. Pociski odbijały się na jego łuskach, odkształcały, łamały oraz rozbijały. W pewnym momencie sięgnięto nawet po granatniki z pociskami łzawiącymi. Te jednak również nie zrobiły na stworzeniu wrażenia. Amora z kolei mogła zauważyć pewną zmianę w budynku. Został on otoczony białą barierą, delikatną poświatą która przepuszczała materię... jednak nie pozwalała wydostać się w żaden sposób magii oraz innym mocom. Jej zdolności teleportacyjne zostały własnie odcięte, gdyż budynek sam w sobie zaczął je zwyczajnie blokować. Nawet w obrębie samego komisariatu nie istniała możliwość teleportacji. Drzwi komisariatu zostały wyważone przez istotę, wyłamane jednym zamachem ręki. Stwór wszedł do środka i napotkał kolejne fale pocisków które rozbijały się na jego łuskach. Amora mogła obserwować to na monitoringu. Wszystko do momentu, aż ostrzał ustał nagle. Znajdujący się w środku ludzie zdjęli palce ze spustów. Zaraz po tym, obrońcy zaczęli opuszczać swą broń, rozglądać się - nie wiedząc co się dzieje. Ciało stwora otoczyła biała aura, która następnie rozbiła się i rozeszła po komisariacie, prosto ku ciałom zabitych policjantek, pracownik oraz cywili. Białe fale otaczały działa ludzi, wchodząc w nich, a następnie przywracając ich do życia. Wszystkie zabite kobiety zaczęły wstawać, łapiąc się jedynie za głowy oraz próbując zrozumieć co się wydarzyło. Enchantress mogła wyczuć, jak jej moc została zniwelowana. W pomieszczeniu w którym była Amora, rozległo się białe światło. Zniknęli policjanci którzy znajdowali się w środku, a w ich miejscu pojawił się tajemniczy stwór - który przed chwilą był przy wejściu. Stał on wyprostowany, spoglądając na Amorę neutralnym spojrzeniem. Masywna sylwetka gada rzuciła potężny cień na pomieszczenie, z resztą on sam mieścił się w nim... ledwo. Jeśli sufit byłby trochę niższy, to on musiałby się skurczyć lub pochylić. /Asgardczyk. Czyżby twa moc ciebie opuściła?/ Rozbrzmiał w głowie kobiety głos samca. Nie był agresywny, wrogi. Był neutralny, może nawet spokojny. Z resztą sama postawa stworzenia również na to wskazywała. Stał on wyprostowany, z rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała, bez żadnych specjalnych postaw obronnych. Oddzielał kobietę od jedynych drzwi wyjściowych, był on również źródłem tego co uniemożliwiało jej teleportację po za ten teren. /Asgardzkie kobiety potrafią walczyć? A może potrzebują kilkudziesięciu ochroniarzy, jak ta tutaj?/ Rzucił, nadal... bez specjalnych uczuć czy przejęcia się. Jednak jego słowa miały wyraźnie charakter prowokacyjny. Amora była z nim tutaj sam na sam, drzwi były zamknięte. Co uczyni bogini z Asgardu? Tymczasem na zewnątrz sytuacja zaczynała wracać pod kontrolę. Personel komisariatu opuszczał budynek, do środka z kolei weszli komandosi którzy zaczęli zabezpieczać wszystko, pomieszczenie po pomieszczeniu. Dwójka istot z poza Ziemi była jednak za zamkniętymi drzwiami na dole. Za szybko tutaj nie dotrą.
Onuris:
- Spoiler:
|
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Sro Lip 06, 2016 5:31 pm | |
| W drodze na miejsce zauważył, że Sam wyruszył tuż za nim. Otrzymał również informacje od Hawkeye'a, że mogą się również spodziewać przybycia Thora. Ciekawe, czy Strange zdecyduje się im pomóc, czy jednak nie będzie się w to mieszał, zastanawiał się Vision. Mężczyzna ten był dla niego wielką zagadką i ciężko było ocenić jakie miał zamiary. Zastanawiało go także co takiego na ich przywitanie przygotuje, spodziewająca się ich, Amora. Z oddali dostrzegł jednak coś co go nieco zaskoczyło. Otoczenie komisariatu otoczone przez policyjne radiowozy i samochody innych służb. Cywile nie mieli dostępu do przylegającej z komisariatem ulicy. W dodatku budynek otaczała jakaś dziwna aura. Sprawka Amory? Czy może to jednak Strange postanowił się do nich przyłączyć i w jakiś sposób pomóc im w jej pojmaniu? Nie miał zielonego pojęcia, ale wolał być przygotowanym na wszystko. Zobaczył wybiegających z budynku funkcjonariuszy. Po wylądowaniu spytał kilkoro z nich co się stało, ale nikt nie był w stanie do końca opisać tego co się stało. Zaś ci którzy prowadzili działania przed komisariatem wspominali coś o bezskrzydłym smoku, który pojawił się znikąd, a następnie wszedł do środka bez żadnego wysiłku wyłamując drzwi wejściowe. Mówili, że kule się go nie imały. Bariera otaczająca budynek również jest jego dziełem. Opis podany przez funkcjonariuszy nie przypominał Visionowi żadnej znanej istoty, co trochę go zaniepokoiło. Wszakże wygląda na to, że stwór uratował nieświadomych pracowników policji z rąk Amory, ale jakie były jego zamiary wobec kobiety? Chciał ją schwytać? Zabić? A może chciał się z nią sprzymierzyć? Było wiele niewiadomych. Chciał już teraz wejść do środka, przekonać się z czym mają do czynienia, ale powstrzymał się z tym. Czekał na przybycie Sama. Thor również może pojawi się wkrótce się pojawi. Wykazałby się brakiem rozsądku, gdyby samotnie próbował wedrzeć się do paszczy lwa. W tym przypadku dwóch lwów, z których jeden był Asgardzkiego pochodzenia i posiadał potężne moce, a drugi stanowił wielką niewiadomą. |
| | | Sam Wilson
Liczba postów : 63 Data dołączenia : 15/08/2014
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Czw Lip 07, 2016 6:53 pm | |
| Sam wylądował długo po przybyciu swojego kolegi Visiona. Ogólnie nie wiedział co się dzieję oprócz tego, że zauważył jakąś dziwną barierę.
- Eeee... to ty zrobiłeś? Co jest grane? A i niestety, ale Wing jeszcze nie namierzył Langa i nie wiem czy jest sens go szukać. Może po prostu go odwołać? W każdym bądź razie najpierw opowiedz mi co tu się dzieję.- powiedział.
Wiedział, że ma tu przybyć jeszcze Thor, a na pewno on się przyda. W końcu nikt lepiej nie znał Amory niż on sam.
Wiedział, jedno nie mogli pozwolić na śmierć kogoś jeszcze, choć ciągle zastanawiały go słowa tej dziewczyny z mieczem.
Co to mogło znaczyć? |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Pią Lip 15, 2016 3:12 pm | |
| - Nie, Sam. To nie jest moje dzieło. – odrzekł, gdy tuż po swoim przybyciu Falcon zadał mu pytanie. Informację o Langu skwitował tylko skinieniem głowy. Nie ma sensu dłużej go szukać, a wzrok Winga może im się przydać tu na miejscu. – Wiem tylko, że bariera nie jest również sprawką Amory. Z tego co udało mi się dowiedzieć, to ktoś lub coś mogło nas uprzedzić. Funkcjonariusze mówią, że zanim przybyliśmy przed budynkiem pojawiła się jakaś istota. To żaden z nas. Nie wiem co to, ale obecność Enchantress i pojawienie się tej istoty muszą być ze sobą w jakiś sposób powiązane. – zastanawiał się jak powinni dalej postąpić. Wprawdzie wkrótce miało przybyć wsparcie w postaci Thora. On może wiedziałby czym jest ten stwór oraz jakie mogą być jego zamiary. Z drugiej strony już wystarczająco długo zwlekali z pojmaniem Enchantress. Raz już pozwolił jej uciec, nie zamierzał znów popełnić tego błędu. - Z tego miejsca z pewnością nie dowiemy się z czym mamy do czynienia i jak wygląda sytuacja w środku. – odwrócił się kierunku wejścia do budynku. –Komandosi przeczesują budynek. Nie będą mieli żadnych szans jeśli w końcu natrafią na tą dwójkę. – po lekkiej manipulacji swym ciałem uniósł się w powietrze raptem na kilkanaście centymetrów. – Mógłbyś spróbować odwieść ich od dalszych działań? Ja spróbuję odkryć, gdzie ukryła się Enchantress i czy ten stwór zdołał zrobić to przed nami, a gdy mi się uda natychmiast się z tobą skontaktuję. Powiadomię o tym również Thora. – którego pomoc mogłaby się przydać. Znał Amorę, wiedział do czego jest zdolna i jak można ją skutecznie ją powstrzymać. Vision liczył, że nie będą musieli długo czekać na przybycie Asgardczyka. – Co ty na to? |
| | | Sam Wilson
Liczba postów : 63 Data dołączenia : 15/08/2014
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Sob Lip 16, 2016 10:44 am | |
| Sam obserwował tą całą barierę i jednocześnie słuchał Visiona przy czym w między czasie skontaktował się z Red Wingiem.
- Wracaj. Nie ma sensu, żebyś szukał Langa przydasz mi się tutaj. - przekazał telepatycznie do swojego towarzysza po czym zauważył jak ten leci w kierunku Wilsona.
Następnie po przemowie Visiona od razu odpowiedział.
- Co do naszego Asgardczyka to zbytnio się nie śpieszy. No, ale masz rację ja zajmę się tymi komandosami, a gdyby co daj mi znać jak coś znajdziesz. - po czym odleciał i stanął przed komandosami.
- Posłuchajcie. Avengers są tutaj i z naszych informacji przebywa tu bardzo groźny złoczyńca z mocami i nie dacie sobie z nim rady. Na razie jestem tutaj z moim przyjacielem Visionem, ale w drodze są inni Mściciele. Proszę, cofnijcie się i pozwólcie nam działać. Nie chcemy, żeby komuś coś się stało. A jeśli chcecie pomóc to zabezpieczcie teren w promieniu kilku przecznic. - przekazałem komandosom blokując im przejście. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Sob Lip 16, 2016 11:39 am | |
| NPC Storyline - Onuris Służby porządkowe nieco odetchnęły z ulgą, gdy tylko pojawili się Mściciele. Mundurowi w pełni współpracowali z bohaterami, w granicach swych własnych możliwości - chociażby przekazując im informacje dotyczące sytuacji taktycznej. Gdy Vision i Falcon ustalali plan działania, ku nim ruszył jeden z komandosów który siedział przed chwilą przy stanowisku dowodzenia z innymi. Niósł on przy sobie tablet, jednocześnie ręką dając znać by obaj poczekali na niego, zanim ruszą. -Zdobyliśmy dostęp do kamer wewnątrz jednostki. - Zaczął mężczyzna, zatrzymując się przy obu bohaterach, jednocześnie odwracając urządzenie frontem do nich by i ci mogli spojrzeć na podgląd z kamer. Dokładnie z pomieszczenia w którym znajdowała się Amora oraz nieznany, wielki stwór. -Mam dwa zespoły przy drzwiach, trzy w korytarzach prowadzących do pomieszczenia. Nie uciekną, tak więc czekamy tylko na was. Chwila... Wyjaśniał mężczyzna, do momentu aż obraz pokazał co działo się w środku. Jaszczur stał przed Amorą, jednak ta nie wydała się przerażona jego obecnością. Ba, jej duma wzięła górę. Dodatkowo pojawiła się sprzyjająca sytuacja. Nieznany stwór zachwiał się na nogach, jakby nagle stracił równowagę lub gorzej się poczuł. Chwilę jego słabości wykorzystała kobieta, która uniosła prawą rękę i otwartą dłonią pchnęła przed siebie. Resztę zrobiła jej moc. Kilkutonowe stworzenie zostało wypchnięte z drzwiami na zewnątrz, przebijając przy tym ścianę znajdującą się na przeciwko wejścia w piwnicy komisariatu. Sporo kurzu uniosło się w powietrze, przysłaniając całkowicie obraz z kamer. Bariera otaczająca budynek osłabła na chwilę, lecz nie opadła ani na moment. Z budynku zaczęły natomiast dochodzić strzały, natomiast przez radio na ramieniu policjanta dało się usłyszeć głos. -Swoi na swoich! Nie strzelać! Wstrzymać ogień! Nie strzelać! - Wykrzyczał głos znajdujący się po drugiej stornie radia. Komandos stojący obok dwójki Avengersów zachował jednak zimną krew. -Piwnica, szybko! Głównym wejściem, pierwszy korytarz na lewo, następnie schodami na sam dół. Jest tam tylko jeden korytarz. - Rzucił do Falcona oraz Visiona, a następnie chwycił za radio. -Zespoły medyczne w pogotowiu, wszystkie jednostki zostać na miejscach lub wycofać się i czekać na dalsze instrukcje! Tutaj rola policji skończyła się, Bliżej barierek podjechały karetki pogotowia ratunkowego, komandosi zaczęli usuwać się z budynku lub w razie braku takiej możliwości - pozostali na pozycjach. Należało zejść do piwnicy i sprawdzić sytuację, spodziewając się przy tym rannych policjantów oraz nieznanej sytuacji z obcym stworzeniem jak również Amorą. Sytuacja bardzo niebezpieczna.
|
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Sob Lip 16, 2016 9:10 pm | |
| W trakcie chwilowego 'zamieszania', które oznaczało mniej więcej tyle co komandosi opuszczający budynek komisariatu, kilka metrów przed głównym wejściem pojawiło się coś na kształt eliptycznej dziury w przestrzeni, emanującej nieznacznym błękitnym światłem w świetle dziennym praktycznie niezauważalnym. Po chwili wyłonił się z niej mężczyzna, bez chwili wahania prąc naprzód przed siebie; portal zamknął się tuż za jego plecami. Dopiero we wnętrzu budynku zatrzymał się na moment, czując nieznaczne drżenie Mjolnira, praktycznie niewyczuwalne, jednak wystarczające by ostrzec Asgardczyka. Nie miał wątpliwości co do tego, że Amora była w pobliżu, wyraźnie wyczuwał jej energię... Ale nie tylko jej. Inną, dodatkową również, zresztą dość silną - pytanie tylko, wróg czy przyjaciel? Oczywiście nie pominął również obecności bariery, jednak nie poświęcał jej aktualnie zbyt dużego zainteresowania, miał inne - ważniejsze - rzeczy na głowie. Wszedł do środka, zaskakująco sprawnie, jak na mężczyznę swoich wzrostu i masy, przesunął się między wychodzącymi komandosami, zdając się na wyczulony słuch oraz młot, przez co od razu obrał drogę do piwnicy. Doskonale wiedział, że jego towarzysze, Vision oraz Falcon również byli obecni i znajdowali się w pobliżu, jednak traktował sprawę nieco zbyt prywatnie by na nich zaczekać w tym momencie. Kobieta wyrządziła zbyt wiele szkód, zszargała imię Asgardu swoim zachowaniem, nieczystym i niehonorowym. Niegodnym mieszkańca jego rodzimego świata; właśnie dlatego chętnie zabierze kobietę i postawi przed odpowiednim dla nich sądem, Wszechojcem. Już w przeszłości miał nieprzyjemne potyczki z blondynką i już nie raz pokazała, że nie jest osobą wartą czegokolwiek i kogokolwiek, a już z pewnością Gromowładnego. Zszedł schodami w dół, chwilę później zatrzymując się w korytarzu, marszcząc nieznacznie czoło. Przesunął wzrokiem po istocie leżącej na podłodze, przynajmniej częściowo, zgadując, że ona była sprawcą bariery jak i drugim źródłem energii wyczuwanej przez młot. Nie wiedział ani jakie zamiary ma osobnik, ani jakimi włada umiejętnościami - nie pierwszy raz spotkałby się z istotą potężniejszą od siebie samego, więc wolał zachować odpowiednią ostrożność, zwłaszcza jeśli Amora wciąż tutaj była i - co gorsza - mogła się jakoś dogadać z Jaszczurem, a wiedział, że była blisko. Wykonał kilka ostrożnych kroków do przodu, gotów na reakcję gdyby nagle istota się poruszyła lub spróbowała zaatakować, liczył jednak, że obejdzie się bez zbędnej potyczki; nawet jeśli sam uwielbiał, wręcz kochał walkę, musiał pamiętać o priorytecie i tym, że nie miał pojęcia z kim albo raczej czym, miał do czynienia. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Nie Lip 17, 2016 7:19 pm | |
| Komandosi nie wycofali się z budynku tak jak liczył Vision, ale ich pomoc mimo wszystko okazała się dość przydatna. Jeden z funkcjonariuszy właśnie przedstawiał im podgląd na sytuację panującą wewnątrz. - Dziękuję. Świetna robota. – chciał pochwalić w ten sposób działania służb. Dobrze jednak wiedział, że funkcjonariusze znajdujący się bezpośrednio w miejscu akcji nie będą mieli żadnych szans jeśli Amora i tajemniczy stwór zdecydowaliby się opuścić okupowane przez nich pomieszczenie. Z obrazu kamer dało się przynajmniej stwierdzić, że stali po przeciwnych stronach barykady. Stwór blokował Enchantress dostęp do jedynych drzwi w pokoju. Dobrze, dawało im to chwilę, by wejść do budynku i szybko dostać się pod obserwowane pomieszczenie. Kątem oka zarejestrował otwierający się kilka metrów dalej, tuż przed wejściem na posterunek, portal przez który po chwili przeszedł ich kompan, Thor. Ten nie zwrócił na nich uwagi i w pełnym skupieniu udał się do środka. Vision chciał ruszyć za nim, ale wtedy coś zaczęło się dziać na ekranie urządzenia. Coś wydarzyło się z istotą, dopadł ją jakiś kryzys. Chwila słabości, którą Amora bez chwili zastanowienia wykorzystała posyłając stwora na korytarz razem z drzwiami. Sytuacja znów zaczęła się komplikować, wymykać z pod kontroli. Komandos przekazał im jak dostać się w to miejsce. - Pośpieszmy się, Sam. – wtedy zerwał się kierując w odpowiednim kierunku. Skrócił sobie potrzebną do pokonania drogę fazując wprost do piwnicy. Wleciał tuż przy leżącym na podłodze stworze. Thor był obok, czekał na rozwój sytuacji. Bóg doskonale znał Amorę i Vision postanowił, że on także nie będzie działał w pośpiechu. Przekazał Thorowi znak, że jest gotów zareagować w każdej chwili. Cały czas pozostawał w stanie, w którym fizyczne przedmioty i prawdopodobny cios przeleciałby przez niego nie zadając mu obrażeń. W razie potrzeby szybko wzmocni ciało i ruszy do działania. A to akurat będą musieli zrobić ostrożnie. Było mało miejsca, a niedaleko znajdowali się jeszcze nieliczni komandosi. |
| | | Sam Wilson
Liczba postów : 63 Data dołączenia : 15/08/2014
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji Wto Lip 19, 2016 5:52 pm | |
| Po przekazaniu wszystkim co miał do przekazania, Sam ponownie wrócił do Visiona i oboje nawet zauważyli przybycie Thora, który ten nawet jakby ich nie zauważył choć pewnie wie o naszej obecności.
W tym momencie Falcon na monitorach zobaczył jakieś dziwne zdarzenie. Smok, jaszczur czy cokolwiek to było, jakby zasłabło i... tak prawdzie mówiąc nie wiadomo co stało się dalej, gdyż Amora atakując potwora podniosła tumany pyłu i kurzu, który przesłonił obraz z kamery.
Najgorsze było to, że było słychać strzały i tak prawdę mówiąc nie wiadomo czy to przypadkiem komandosi nie pozabijali się na wzajem.
Nie mogli dłużej czekać, dlatego sam najpierw wysłał do środka Red Winga na zwiady.
- Wing, liczę na ciebie. Bądź moimi drugimi oczami. I pilnuj się. Jeśli będziesz zagrożony bez względu na wszystko wracaj. - przekazałem po czym od razu odpowiedziałem Visionowi.
- Dobra, wchodzimy. - powiedział po czym ruszył za Visionem jednocześnie odbezpieczając swoje M-9.
Może być niebezpiecznie dlatego rozglądał się za czymś co może się schować, bo w tej piwnicy nie będzie mógł latać. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Posterunek Nowojorskiej Policji | |
| |
| | | | Posterunek Nowojorskiej Policji | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |