|
| Hangar, warsztat | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Hangar, warsztat Pon Sty 23, 2017 6:29 pm | |
| Ogromna, przestronna hala zajmująca dwa piętra Avengers Tower. Tutaj znajdują się pojazdy powietrzne drużyny zaprojektowane przez Starka i dostosowane do różnych warunków, w jakich zdarza się przebywać członkom Mścicieli. Sala jest w zimnych, surowych wręcz kolorach. W jednej jej części znajduje się część warsztatowa, w której tworzone są projekty oraz naprawiane czy modyfikowane są różne pojazdy. Nieopodal tej części znajduje się wnęka, w której jest dźwig towarowy umożliwiający także przeniesienie pojazdów lądowych, jeśli zajdzie potrzeba modernizacji. Dalej stacje, na których znajdują się gotowe pojazdy oraz długi, szeroki pas w hali. Wzmocnione ściany, zabezpieczenia oraz kolejna płyta-lądowisko umożliwiająca bezpośrednie lądowanie w hangarze. Jeśli nie ma potrzeby podróży - wszystko zamykane jest przez sztuczną inteligencję. Dostęp mają jedynie pełnoprawni członkowie drużyny, a także osoby, które otrzymały zezwolenie. |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Hangar, warsztat Pon Sty 23, 2017 10:42 pm | |
| | z sali konferencyjnej
Podczas drogi Carol nie mówiła wiele. Skorzystała z chwili, pozwalając sobie na to, aby ułożyć myśli i przekonać się, że to, co powiedziała i co zleciła - było odpowiednie. Mimo pewnych słów, zdecydowanego tonu, miała jeszcze zawahania, które jej uprzykrzały życie. Sprzecznie jednak ciekawa była, jak drużyna to wszystko postrzega. — Ten... Rocket? — spojrzała na Quilla, gdy wysiedli z windy, upewniając się czy dobrze zapamiętała. Na ewentualną poprawkę skinęła krótko. — Będzie w stanie więcej powiedzieć o tym krysztale, o jakim mówisz? Podobnie jak Gamora wspomniała o Shi’ar? Chyba że ty jesteś w stanie wyjaśnić? Z tego co mi wiadomo to jedynie imperium, które potrafi być zdecydowane w swoich działaniach i spore powiązania z militariami mają. Wolała uprzedzić, informując o swojej niewiedzy. Nie wstydziła się tego, choć nie chwaliła zarazem tym, że nie ma pojęcia. Wielu rzeczy mogła nie wiedzieć. Zwłaszcza skupiających się na wszystkich sprawach dotyczących nauki; od tego był Stark, Banner, Pym czy też członkowie Fantastycznej Czwórki, a raczej jedna ich połowa. JARVIS poinformowany o hangarze miał już otwartą przestrzeń - zarówno dla osób znajdujących się wewnątrz, jak i dla pojazdu, który niedługo pod zdolnością Sue Storm miał pojawić się na drugim lądowisku Avengers. Quill natomiast mógł zauważyć niewielki korytarz, dodatkowy łuk, od jakiego najpewniej pojawiała się blokada, uniemożliwiająca dostęp do hangaru. Wszystko skomputeryzowane i do tego na wysokim stopniu. Nie mieli problemów, aby przejść. Dalej mógł zobaczyć faktycznie sporą przestrzeń i parę pojazdów drużyny, które stały w rzędzie. Wszystko w jednolitym ubarwieniu, brak jakichś zbędnych ozdób. Tylko to, co było potrzebne i przydatne. |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Pon Sty 23, 2017 11:14 pm | |
| Po zgarnięciu z lasu Milano Susan natychmiast skierowała się wraz z pojazdem w stronę centrum miasta, Manhattanu, Avengers Tower. Nie wiedziała do końca jak pilne było zlecenie, które otrzymała od Carol, ale wolała na wszelki wypadek założyć, że bardzo, aby nikt nie miał do niej potem pretensji o ociąganie się. Poza tym... Skoro ta kosmiczna grupa już od dłuższego czasu była uwięziona na Ziemi, to zapewne zależało jej na szybkim załatwieniu sprawy. Kto wie ile potrwają jeszcze naprawy? Siedzibę bohaterów łatwo było zauważyć, ale Sue tak czy siak doskonale znała okolicę, więc nie miałaby żadnych problemów z trafieniem na miejsce. Zbliżając się do budowli blondynka wypatrywała znaków wskazujących na to, że jej oczekiwano - ale przynajmniej na zewnątrz nikt na nią nie czekał, choć wraz ze zmniejszaniem odległości zorientowała się, iż hangar najwyraźniej został dla niej odblokowany. To znacznie ułatwiało sprawę. W końcu Invisible Woman znalazła się na tyle blisko, że mogła ostrożnie i delikatnie opuścić maszynę na lądowisko, a gdy tylko to uczyniła - od razu przywróciła jej pełną widzialność. Zaraz potem to samo uczyniła ze sobą samą, a następnie gładko osunęła się niżej, jednocześnie przemieszczając się w stronę zadaszenia. Nie była pewna czy powinna tutaj zaczekać, udać się po kogoś - czy też zrobić jeszcze coś innego, ale ostatecznie doszła do wniosku, że krótkie zerknięcie do środka na pewno nikomu nie zaszkodzi. Nie zamierzała wędrować głębiej na wypadek, gdyby trzeba było przypilnować osób, które mogły przebywać we wnętrzu Milano, ale z tego miejsca tak czy siak miałaby je jeszcze na oku. Stawiając stopy na podłodze, Sue zdematerializowała swoją platformę, tym samym całkowicie przestając korzystać ze swych zdolności. Prawda była taka, że w przeszłości używała ich już do o wiele trudniejszych zadań - czy to bardziej skomplikowanych, wymagających niezwykłej subtelności albo dokładności, czy też po prostu angażujących siłę i wytrzymałość, jak na przykład przy blokowaniu ciosów takiego Hulka... Ale przebycie takiej trasy z obciążeniem też nie było spacerkiem po parku, przez co teraz blondynka chciała przez chwilę odpocząć od wytwarzania pól siłowych. Na szczęście Susan nie musiała szukać ani długo, ani daleko. Praktycznie od razu po wkroczeniu pod zadaszenie jej oczom ukazały się dwie sylwetki, obie jej znane, choć jedna o wiele lepiej. Mężczyznę oglądała wcześniej tak naprawdę tylko przez chwilę, lecz widok Carol szczerze ją uradował, czego Invisible Woman nie kryła - i co od razu wyraziła uśmiechem. -Statek dostarczony, jak zresztą widać na załączonym obrazku- poinformowała, aby zwrócić na siebie uwagę tej dwójki oraz w ogóle rozpocząć jakoś rozmowę. Ten sposób wydawał się jej najlepszy, gdyż był przede wszystkim stosunkowo lekki... A ostatnio spotykały ich chyba tylko same problemy.
|
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Hangar, warsztat Pon Sty 23, 2017 11:37 pm | |
| Cisza, która towarzyszyła podczas wędrówki Quilla wraz z Carol, była dosyć krępująca. Można powiedzieć, że gdyby nie brak chęci mężczyzny na pogrążenie siebie bardziej, to najprawdopodobniej zacząłby teraz zagadywać kobietę jakimiś tanimi tekstami lub po prostu klepałby jadaczką o wszystkim, ale nie o obecnej sytuacji. Dlatego też po prostu milczał. Do momentu, gdy tylko sama blondynka nie odezwała się, Pete nadal krążył myślami gdzieś wokół tematu “cichych dni” między nim a Richardem. Mówiąc szczerze to Quill dosyć mocno przegiął w tamtym momencie i o ile Gamora przebaczyła mu, to członek Nova Corps może inaczej to wszystko postrzegać. Dlatego też chciał to jak najszybciej rozwiązać i mieć to za sobą. Jednak nadal gdzieś z tyłu głowy tkwiła ta myśl o tym, że coś może pójść nie tak i Star-Lord tylko bardziej pogrążony się w oczach zarówno Carol jak i swojego przyjaciela. Dopiero słowa skierowane do niego sprawiły, że wyrwał się z tej całej otoczki zagrożenia. Odłożył na chwilę sprawę Knowhere, aby móc swobodnie porozmawiać z kobietą. - Hmm… W sumie to może i mógłby, bo widzisz… Rocket jest tak samo podróżnikiem jak ja, więc mógł zwiedzić dużo więcej. Co się tyczy Shi’ar - kiedy zaczynałem swoją wędrówkę po świecie rozpoczynając swoją nową ścieżkę, cóż… Poznałem ich przez chwile. Co można powiedzieć o tej rasie? Jeśli czegoś chcą to dostaną to - nie jest ważne w jaki sposób, byleby dostać. Na temat kryształu M’Kraan… Hmm.. Praktycznie powiedziałem Ci tyle ile może dowiedzieć się ktoś, kto nie należy jakkolwiek do ich rasy. Więc żeby wiedzieć więcej to musielibyście najprędzej jakiegoś złapać, a to też potrafi być trudne. Kiedyś w sumie miałem pewne spotkanie z kobietą z ich stron… - I tutaj Quill przerwał na moment, by po chwili złapać się ręką za głowę i uśmiechnąć do Carol - ...ale nie o tym chciałaś wiedzieć, więc w sumie już zamilknę, bo pewnie za niedługo dostaniemy jakiś kontakt od statku lub po prostu już tutaj przylecą. I nie mylił się. W pewnym momencie na lądowisku zaczęła odkrywać się obudowa samego Milano. Maszyna choć wyglądała na starą i to w bardzo mocnym wydaniu to jednak nadal potrafiła zaskoczyć o ile ktoś wiedział jak wykrzesać z niej maksimum jej możliwości. A tak składało się, że Quill był tego doskonałym przykładem. Tak, z pozoru mężczyzna mógł uchodzić za niespełna rozumu czy myślącego o samym sobie, ale kierując Milano musiał dbać przede wszystkim o swoich ludzi, więc w konsekwencji musiał też umieć perfekcyjnie sterować nim. Jednak im bardziej widział swój statek to tym bardziej sądził o tym, że dadzą radę go naprawić. Potrzeba było jednak czasu, a akurat tego surowca było najmniej. Quill po zobaczeniu swojego statku na początku chciał zobaczyć czy w ogóle ktoś z niego wyjdzie, ale nie widząc, aby ktoś z reszty Strażników chciał wyjść od razu, zaraz skupił się na kolejnej z przedstawicielek blond włosów. I tutaj uroda też mogłaby zamotać Pete’owi w głowie, ale nie w tym momencie. Nie, gdy musiał skupić się na swoim obecnym celu. Dlatego też wystawił do Sue swoją rękę w geście uściśnięcia jej. - Miło powitać ponownie, em… Sue, o ile mnie pamięć nie myli. Chciałbym podziękować, że postanowiłaś pomóc nam ze statkiem. Nie wiem jak poradzilibyśmy sobie bez ciebie. W końcu to kawał żelastwa i w sumie nie tak starej technologii, ale trochę ważącej więcej niż wasze wojskowe samoloty odrzutowe… Ale taaak… Co do sprawy z kryształem. - Pete odwrócił się do Carol. - Może mógłbym później po ogarnięciu mniej-więcej statku wysłać tobie, Carol, wszystkie dane jakie mam z książek oraz własnej wiedzy, dobra? - Po czym Quill wyczekiwał już odpowiedzi na swoje pytanie. |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Wto Sty 24, 2017 8:53 pm | |
| Rocket odebrał wiadomość od Quilla o gotowości Mścicieli do przyjęcia Strażników. Szybko się rozłączył odruchowo zabrał się do odpalania statku, gdy uświadomił sobie w jakim jest stanie. W sumie i Milano i Marcelina zdolne były do pionowego startu, a nawet zawisu w powietrzu. Z pionowymi silnikami nic nie robił, ale teraz zamiast rufy statku ziała spora wyrwa. Nic to jednak nie szkodzi, bo nie z takimi przeróbkami Rocket sobie dawał radę. Zapewnienie odpowiedniego pionu będzie proste, a do przodu mogą napędzać ich, teraz przecież nieużywane, napędy odrzutowe ich skafandrów kosmicznych przytwierdzone w strategicznych miejscach i połączone kablami z kokpitem. Rocket aż zatarł ręce na myśl o tym pomyśle. Nie zdążył jednak nawet dobiec do ładowni po skafandry i narzędzia gdy statkiem szarpnęło. Zwierzak potknął się o element wszędobylskiego bałaganu i wyrżnął jak długi na podłodze. Zaraz wstał i gorączkowo zaczął przeczesywać urządzenia kontrolne pojazdu, z których większość była niestety chwilowo wyłączona. - Co to jest Groot? Trzęsienie ziemi? Jesteśmy atakowani? Moc kryształu sięgnęła ziemi? Kosmiczne zmutowane brokuły z układów zewnętrznych zaczęły... - Groot z uśmiechem na twarzy podniósł bez słowa swojego przyjaciela i przystawił go twarzą do bocznego okna, za którym stała w powietrzu blond włosa kobieta. W tym czasie Milano zaczynało nabierać wysokości. Na wyłączonych silnikach. - Ej ty! Masz w tej chwili nas puścić. - Groot przerwał przyjacielskie machanie do kobiety i wskazał kilka razy Rocketowi palcem w dół. - Postawić! Miałem na myśli postawić! - poprawił się szop. Kobieta jednak nie reagowała, widocznie skupiona na jakimś punkcie w oddali. Trap wciąż był opuszczony, więc Rocket miał nadzieję że Drax zdążył wskoczyć na pokład. Groot wskazał coś w oddali. Coś na co wyraźnie patrzyła kobieta. Rocket przybliżył z panelu obraz punktu do którego lecieli z obecną trajektorią i okazało się że jest to prawie na pewno Avengers Tower. No dobrze. Nie zestrzeli tej kobiety. Na razie. Teraz gdy ta kobieta okazała się możliwym sprzymierzeńcem rozważał nawet włączenie pionowych silników, aby ją odciążyć, jednak zdawała się świetnie dawać sobie radę, a ta resztka mocy, która została im w akumulatorach może okazać się krytyczna. Wykorzystał więc chwilę przerwy na wykonanie polecenia Gamory. Uruchomił urządzenia komunikacyjne dalekiego zasięgu i wysłał w kosmos wiadomość: - Tutaj strażnik jeden do centrali komunikacyjnej imperium Shi'Ar. Z tej strony Rocket Raccoon ze Strażników Galaktyki. Nasze urządzenia wykryły gwałtowne załamania pola magnetycznego i grawitacyjnego w okolicach pierwszej planety. Czy sytuacja jest pod kontrolą? Potrzebujecie jakiejś pomocy? Macie tam jakieś jednostki? Odbiór. Zakończył przekaz. To tyle. Z tej odległości mógł sobie pozwolić teraz tylko na czekanie czy go nie oleją. Niewiele systemów uważało Strażników za oficjalną siłę, ale podejście do nich zmieniało się jak w kalejdoskopie. Może będą tak zdesperowani że odpowiedzą? Oparł głowę na własnych łapkach wpatrując się na rosnącą w dali wieżę Avengers. Kątem oka zauważył że Groot nie stracił nic z entuzjazmu i wciąż machał do ignorującej go kobiety za oknem. W totalnej ułudzie kontroli nad sytuacją pozwolił sobie po chwili zamknąć trap statku. Teraz rzeczy zgadzały się minimalnie bardziej. Po jakimś czasie statek podszedł do lądowania. Rocket zapiął pasy spodziewając się dudnięcia o lądowisko, jednak statek osiadł podejrzanie gładko. Szop był niemal zawiedziony. Otworzył jednak szybko trap i pobiegł na spotkanie swojego przyjaciela, oraz dwóch ludzkich kobiet, które równie dobrze mogły być bliźniaczkami. Rocket nigdy dobrze nie odróżniał ludzkich kobiet. - Co ich przekonało? - rzucił od razu - Twoja buźka, czy moje nagranie? A, i dzięki za podwózkę. - zwrócił się do kobiety która ich tu przywiodła. Prawdopodobnie. O ile się nie wymieszały. - To kiedy mogę zaczynać? Tony jest w domu? Muszę z nim pogadać czego byśmy potrzebowali. Ziemska technologia nie jest kompatybilna, ale we dwójkę pewnie coś wykombinujemy. W tym czasie Groot, który wyszedł zaraz za Rocketem stanął przed Sue i pomachał jej tak, że teraz nie mogła go zignorować. Zaraz po tym pomachał reszcie zebranych w tym Quillowi. - I co z kryształem? Rich jest gdzieś na obiekcie? Może być naszą ostatnią deską ratunkową. |
| | | Drax
Liczba postów : 44 Data dołączenia : 11/12/2015
| Temat: Re: Hangar, warsztat Sob Sty 28, 2017 1:41 pm | |
| Miał nieprawdopodobną ochotę komuś przyłożyć za niespodziewaną podróż. Gdy miał pewność, że już się nie przemieszczają chwycił za swoje ostrza i ze wściekłym wyrazem twarzy postanowił wyjść na zewnątrz, by zobaczyć kto okazał się na tyle głupi, by mu się narazić. Dopiero po czasie dotarło do niego, że jedną z osób znajdujących się w tym miejscu jest Star-Lord. Do tego zachowywał się dość swobodnie. Zrozumiał wtedy, że nie miał do czynienia z nieprzyjacielem, a raczej z nie do końca przemyślaną pomocą ze strony Avengers. - Kto do jasnej cholery wpadł na ten pomysł!? – nie był zadowolony i to bardzo. Spojrzał gniewnie na pozostałych, ale schował wreszcie broń i przystanął przy pozostałych. Już wcześniej nie miał powodów do szczęścia, a cały ten incydent związany z przeniesieniem ich statku do Avengers Tower dolewał tylko oliwy do ognia. Miał pod górkę odkąd tylko znaleźli się na Ziemi. Niewiele się tu działo, ludzie przy bliższym kontakcie byli niezwykle delikatni i jeśli już ktoś wyjątkowo go zdenerwował, to musiał się powstrzymywać, by za bardzo go nie uszkodzić. Gdy nadarzyła się okazja, by zrobić to co potrafi najlepiej, to w niezbyt przyjemny sposób podziękowano im za dobre chęci i kazano spieprzać. Do tego wszystkiego cały czas dochodziły kolejne złe wieści, jakby wszystko sprzysięgło się przeciwko nim. – Może następnym razem pomyślicie i uprzedzicie zanim przystąpicie do działania? Gdyby nie zainteresowała mnie gadka szopa o końcu świata, musiałbym sam szukać tego przeklętego miejsca, a to pewnie dla kogoś nie skończyłoby się najlepiej. – oczywiście przesadzał. Nikomu nie stałaby się krzywda, co najwyżej tylko jemu, gdyby okazało się, że znów musiałby samotnie przemierzać ulice miasta. - A teraz może powiecie o co chodzi? Rocket nie zdążył wszystkiego wytłumaczyć nim nas tu ściągnęliście. – miał nadzieję, że naprawy nie zajmą jego przyjacielowi zbyt długo. Był genialnym mechanikiem, a gdy tylko dać mu odpowiednie części do niewielkich łap, szybko potrafi zdziałać z nimi cuda. Odnajdywanie alternatywnych rozwiązań także nie stanowiło dla niego większych problemów, zwłaszcza, gdy miał odpowiednią motywację do działania. |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Hangar, warsztat Pon Sty 30, 2017 5:16 pm | |
| Blondynka obserwowała Quilla, gdy ten odpowiadał. Nie było to nachalne, w żadnym stopniu. Utrzymywała kontakt wzrokowy mający upewnić Petera, że jest słuchany przez kobietę. Carol notowała w swojej pamięci informacje, które były jej przekazane, ciesząc się zarazem, że JARVIS - obecny niemalże wszędzie - wszystko rejestrował; z pewnością wtedy, gdy zostało to wymuszone. Brew Danvers uniosła się, gdy Star-Lord już wspomniał o wystarczająco wymownym spotkaniu. Całe szczęście dla niego - domyślił się, że w rzeczy samej, Carol nieszczególnie chciała słyszeć o jego łóżkowych ekscesach. — Przylecą — odpowiedziała i zdobyła się na lekki uśmiech. — Chyba im o tym mówiłeś? — Dla niej wydawało się to oczywiste, aż zbyt. Ale się zdziwi!
Uśmiech Carol poszerzył się natomiast, gdy zobaczyła Sue i statek. To drugie już nieszczególnie, ale o tym za niedługo. Póki co, Ms. Marvel wolała skupić swoją uwagę na członkini Fantastycznej Czwórki, uświadamiając sobie, że w ostatnim czasie częściej się spotykają. Niezależnie od problemów czy najzwyklejszych ludzkich potrzeb. Nie zawsze trzeba było ratować świat. Czasem od tego ratowania należało wypocząć. Każdy miał swój sposób. — Widzę — przytaknęła i zerknęła między kobietą a mężczyzną, który się odezwał. Zastanawiała się czy to jest spowodowane nerwami, że staje się taki gadatliwy. — Tak. Tak będzie najlepiej, jeśli dostaniemy więcej informacji — skinęła zgodnie ze swoimi słowami. Ze zdziwieniem, choć na szczęście nie tak wielkim po obejrzeniu nagrania i nadrobienia informacji, obserwowała biegnącego na tylnych łapach szopa, którego towarzyszem było humanoidalne drzewo. Dużo widziane, dużo, pomyślała, starając się nie skomentować tego w jakikolwiek sposób. Chyba musiała faktycznie mieć otwarty umysł. Tym bardziej, że ten szop gadał. Tak, że dało się go zrozumieć. Carol już miała odpowiedzieć Rocketowi, kiedy nagle wyskoczył nerwowy Drax. Nie dość, że kolejny przerywający w rozmowie, to jeszcze nabuzowana druga część. Rozumiała gniew. Całkowicie. Teraz jedynie uniosły się obie brwi u blondynki, która jako jedyna nie była w uniformie superbohatera, a w najzwyklejszym stroju. Ot, jakby była jedną z losowych osób poruszających się po znienawidzonych przez Draxa ulicach. — A więc nie poinformowałeś, że mają zostać zgarnięci — zwróciła uwagę Quillowi. — Sue Storm, Fantastyczna Czwórka. Carol Danvers, Avengers — wskazała najpierw na towarzyszkę, a potem na siebie, przedstawiając się przybyłym gościom. Westchnęła zaraz, szykując się na monolog, choć nie miała pewności czy Peter zaraz jej nie uprzedzi. A może… — Quill, podziel się nowinami. Wystarczy dziękuję — przekazała Star-Lordowi, a drugą część wypowiedzi skierowała do Draxa. Potem odeszła od nich. Na Sue spojrzała krótko; Invisible Woman mogła jedynie spodziewać się, co Carol chce sprawdzić. Dając natomiast Star-Lordowi czas na wyjaśnienie umowy, na jaką przystanął w obecności Gamory, Danvers podeszła bliżej Milano. Zebrana grupka doskonale mogła widzieć, gdzie skierowała się blondynka. Z ciekawością przyglądała się transportowi Strażników, oceniając krytycznie jego stan. Była zaszokowana tym, że to w ogóle jeszcze jakoś się prezentowało. Wyglądała dość niepozornie. Tym bardziej, że nie przedstawiła się ze swojego aliasu ani też nie była w stroju. Wystarczyła jednak chwila, aby obecni - oprócz wiedzącej Sue - mogli przekonać się, że Ms. Marvel nie jest osobą bez mocy. Chwyciła jedynie za jeden z elementów statku, który nie był decydujący, który był jedynie ozdobą Milano będącego zobrazowaniem tego jak wygląda zderzenie czołowe dwóch samochodów po jeździe z wysoką prędkością i zespawaniu. Zerwanie części przyszło jej z łatwością. Jakby rozdzierała i tak lichy materiał. W końcu transport nie prezentował się za dobrze. Swoją siłę wykorzystała i oderwaną część obróciła w dłoniach, patrząc z powątpiewaniem. — Mówiłeś, że jak? Strażnicy Galaktyki? — zapytała. — Przy tym stanie to szybciej Samobójcy Galaktyki, Quill — powiedziała, wracając do zgrupowania. Spojrzała po nich. Była oburzona. — Zgaduję, że Peter zdążył wyjaśnić. JARVIS przeskanuje wasz statek, żeby określić wszystkie parametry i osiągi — zwróciła się do Rocketa. — I albo będziecie próbowali naprawić Milano na waszą podróż, albo dostaniesz nasz Quinjet, który Tony stworzył z myślą o podróżach w przestrzeni kosmicznej. Będziesz mógł sprawdzić i ewentualnie zmodyfikować, dostosować do waszych potrzeb — oparła luźno dłonie o swoje biodra. — Stark nieobecny, będzie później, a i tak o wszystkim mi wiadomo — lekkie kłamstwo, aczkolwiek i tak więcej zdążyła ogarnąć w ostatnim czasie. — Z Tony’m uzgodniłam wszystko i macie zielone światło i to, że do czasu opuszczenia Ziemi, naprawy waszego statku, macie połowiczny dostęp do Avengers Tower i swoje piętro, żebyście mogli wypocząć — skróciła, podsumowała, jakkolwiek nazwać… — Tam możesz mieć swoje stanowisko pracy, panel kontrolny, żeby hologramy wyświetlały ci wszystkie potrzebne informacje — wskazała na odpowiednią część warsztatową w hangarze. Przyjrzała się gościom, wszystkim obecnym, chcąc zobaczyć ich reakcje. Czekała też na pytania (i pretensje?). — Nova zaraz dołączy. |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Pon Sty 30, 2017 7:04 pm | |
| W tej chwili Susan wiedziała chyba najmniej ze wszystkich zebranych na temat sytuacji, w której wszyscy się znajdowali... I o której dyskutowali. Zdała sobie z tego sprawę bardzo szybko, bo zanim jeszcze ze statku wyłonili się jego pasażerowie. Właściwie już pierwsze wypowiedzi towarzyszącego Carol mężczyzny zwróciły na to jej uwagę - kiedy wspomniał coś o jakimś krysztale. Co prawda wcześniej jej podziękował, a przynajmniej oznajmił, że chciałby to zrobić, no i poświęcił moment, aby się z nią przywitać, ale... Szkoda tylko, że dosłownie nie dał jej czasu, aby na to wszystko zareagowała, bo od razu zwrócił się do Ms. Marvel. Przez krótką chwilę Sue rozważała wtrącenie się w jego słowotok albo zareagowanie zanim Carol zdąży to zrobić - ale jednak uznała, że przede wszystkim byłoby to niekulturalne, a przedstawicielka Avengers na pewno sobie na to nie zasłużyła. W związku z tym Invisible Woman tylko uniosła brew, przełożyła ciężar ciała w głównej mierze na jedną nogę, a na koniec skrzyżowała ramiona na piersi. Gdyby w tej chwili złapała spojrzenie Carol, zaraz wymownie skierowałaby wzrok w górę, aby przekazać jej co o tym sądziła. Podczas gdy Ms. Marvel uzgadniała jeszcze ze swym rozmówcą wymianę informacji, Susan zainteresowała się już nadciągającym na tylnych łapach - i przyodzianym w miniaturowy kubraczek - szopem praczem, za którym podążało stworzenie przypominające Enta z książek fantasy. Była to z pewnością ciekawa para, lecz na tym etapie blondynka spotkała już tak wiele różnych istot, że tak naprawdę nawet nie zdziwiła się jej widokiem. Zastanawiało ją tylko to, jak rozwinie się sytuacja. -Nie ma za co- rzuciła krótko i uprzejmie, kiedy futrzak się do niej odezwał, a gdy zaraz potem Ent do niej pomachał, Sue od razu odpowiedziała mu tym samym, jednocześnie łagodnie się do niego uśmiechając. Takich kosmitów mogłaby spotykać częściej. Miła odmiana od tych wszystkich, którzy próbowali ją zabić, porwać albo zniszczyć jej dom. Szop znów poruszył temat kryształu - i to w sposób wskazujący na to, że sprawa była jednak pilniejsza, niż Invisible Woman początkowo podejrzewała - ale zaraz na scenę wkroczył kolejny z pasażerów statku... I ten zdawał się już być mniej pokojowo nastawiony, delikatnie mówiąc. Susan zmarszczyła czoło i oparła dłonie na biodrach, słuchając narzekań mężczyzny - skierowanych najwyraźniej do niej, choć Carol szybko wskazała prawdziwego winnego i przedstawiła je obie. Członkini Fantastycznej Czwórki natomiast odpuściła sobie wspominanie, że przed podniesieniem maszyny sprawdziła czy nikt nie kręcił się na zewnątrz; nie miała powodów, aby się tłumaczyć. Kiedy Ms. Marvel przykazała... Quillowi oświecić jego drużynę, a sama ruszyła w stronę statku, Sue powiodła za nią wzrokiem, lecz pozostała przy reszcie grupy. Chciała posłuchać cóż takiego było na rzeczy, a przy okazji przypilnować tej wesołej gromadki, gdy Carol skupiała się na czymś innym... Nie mniej jednak zerkała w jej kierunku. Urwanie fragmentu pojazdu powitała krótkim uśmiechem i uniesioną brwią. Nie to, żeby cieszyła się złym stanem maszyny, przeciwnie, liczyła na to, że prędko zostanie doprowadzona do stanu zdatnego do użytku - ale scenka ta miała w sobie jednak coś komicznego. Komentarz o "Samobójcach Galaktyki" też zrobił swoje... -Jeżeli nie jestem już do niczego konkretnego potrzebna, to przy okazji mam krótką sprawę- zgłosiła, kiedy tylko Carol zamilkła. Nie wchodziła w szczegóły, tak naprawdę mogła poczekać, a interesowało ją jedynie to, aby pomogła porozmawiać z kimś decyzyjnym... Czyli najlepiej właśnie z Ms. Marvel albo Iron Manem.
Ostatnio zmieniony przez Invisible Woman dnia Nie Lut 12, 2017 6:51 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Pon Sty 30, 2017 10:11 pm | |
| Richard wyszedł z pomieszczenia, a następnie ruszył powoli korytarzem. Miał zamiar porozmawiać z Carol i przekazać jej otrzymane od Worldminda informacje, a także wysłuchać jej samej (gdyż wątpił, aby wezwała go bez przyczyny), a następnie ruszyć w kosmos, aby rozwiązać kwestię kryształu. Nim jednak zaczął realizować pierwszy punkt planu musiał załatwić pewną kwestię. W teorii mógłby ją zignorować, ale wiedział jakie mogły być tego "konsekwencje", więc wolał nie ryzykować. Z tym właśnie nastawieniem po drodze do hangaru udał się do swojego pokoju w wieży, skąd zagarnął kilka rzeczy, których mógł potrzebować oraz wykonał bardzo ważny telefon... do rodziców. Bardzo miłym i radosnym tonem przeprosił ich, gdyż nie mógł jak się okazało wstąpić do nich na obiad tego dnia. Jako powód podał pilny wyjazd służbowy z jego obecnej pracy co właściwie nie było kłamstwem, ale mimo tego nie czuł się z tym najlepiej. Nie lubił okłamywać swoich rodziców, ale wiedział jakby zareagowali na wieść o tym, co tak naprawdę planuje zrobić. Nie chciał ich niepotrzebnie martwić Dur-Shurikunem, The Core czy też krysztale M'Kraan. Z ich trójki to on był w Nova Corps i to jego obowiązkiem było przeciwdziałanie temu lub też tym zagrożeniom. Po pożegnaniu się i schowaniu telefonu do kieszeni (gdyż kto wie, może jednak będzie musiał do kogoś jeszcze zadzwonić) wyszedł ze swego mieszkania i ruszył w stronę lokacji Panny Danvers. Nie zdejmował munduru Korpusu, ale też nie zakładał hełmu. Chciał porozmawiać z nią twarzą w twarz. Gdy w końcu dotarł na miejsce lekko przystanął w wejściu, aby zlustrować wzrokiem rozgrywającą się tam scenę. Widok Carol, która oderwała kawałek statku skomentował uniesieniem ze zdziwieniem brwi, ale jej komentarz przywołał na jego usta lekki uśmiech. "Samobójcy Galaktyki". W sumie... patrząc na niekiedy zdecydowanie zbyt porywczego Rocketa może to określenie nie było takie złe? Oprócz Milano, którego stan zdecydowanie był opłakany Rider dostrzegł Invisible Woman, Draxa, Rocketa z nieodłącznym Grootem (gdzie ta trójka przywołała kolejny już dzisiaj uśmiech) oraz oczywiście Carol. Nie myślmy jednak, że zapomniał o Peterze Quillu. Nic z tych rzeczy. Jego sylwetka najbardziej przykuła jego wzrok i tak naprawdę to właśnie z jego powodu nie podszedł do nich od razu nie ukazując im jeszcze swojej obecności. Wiele sił kosztowało go, aby nie podążyć za pierwszym odruchem, który chciał wbić go w ziemię. Mimo wszystko miał teraz ważniejsze rzeczy do roboty niż ten... mężczyzna, którego zachowanie z dachu zdecydowanie mu się nie spodobało. Po krótkiej, aczkolwiek zaciętej walce umysłowej ostatecznie postanowił mu darować, przynajmniej póki co. Z takim właśnie nastawieniem ruszył w ich stronę celowo poruszając się na tyle głośno, aby mogli go usłyszeć wcześniej. Nie chciał ich wystraszyć, gdyż w przypadku Raccoona mogłoby to się skończyć salwą z jakiegoś działka. Gdy stanął przy nich odchrząknął i szybko przywitał się ze zgromadzonymi, a przynajmniej ich większością, gdyż tak, zignorował obecność Star-Lorda. Gdy w końcu wymienił szybkie uprzejmości z Susan oraz członkami Guardiansów zwrócił się w stronę Carol. -Worldmind poinformował mnie o poważnym incydencie na jednej z planet pod panowaniem Imperium Shi'ar. Został uszkodzony starożytny kryształ zwany M'Kraan. Chciałbym wyłożyć Ci całą wiedzę jaką posiadam w tym temacie. Niestety informacji samych w sobie jest niewiele, ale kto wie. Może cokolwiek z nich okaże się przydatne. Tutaj przerwał na chwilkę i wziął głębszy oddech jednocześnie zbierając myśli w zdania, aby zaraz kontynuować. -Trzeba koniecznie zainterweniować w tej sprawie, gdyż uszkodzenie tego kamienia może doprowadzić do zniszczenia Galaktyk, wszystkich. Zagrożone jest całe istnienie, więc zarówno jako członek Avengers, ale w tej chwili głównie jako centurion Nova Corps muszę zainterweniować, jak najszybciej. - po tych słowach skupił na niej swoje spojrzenie licząc, że uda im się załatwić całą te sprawę sprawnie. W czasie drogi tutaj poprosił Worldminda o zgromadzenie wszystkich przydatnych informacji, które ku jego niezadowoleniu okazały się niezwykle skąpe w swej ilości oraz treści. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Hangar, warsztat Wto Sty 31, 2017 12:07 am | |
| Wiadomość, którą odebrała ekipa Strażników nie zawierała zapewne tego, co wydarzyło się po niej. Dlatego też Star-Lord rozumiał wszelkie emocje jakie z nich wyszły kiedy tylko statek obniżył swój pułap na lądowisko, a szop wraz z bardziej rozrosłym tkanką mięśniową Draxem wyszedł z niego. Słowa, które wypowiedział technik były podsumowane przez mężczyznę zaledwie niemrawym uśmieszkiem w ich kierunku. - Rocket, to nie jest czas na takie żarty. Mamy do roboty ze statkiem, więc najlepiej jak zbierzesz wszystkie ważne dane z kokpitu statku na komputer bazy, następnie porównasz je z danymi niezabezpieczonymi i możliwymi dla nas, aby znaleźć wszelkie odpowiednie komponenty w magazynie. Statek musi być jak najszybciej gotowy do lotu, więc sprężajcie się z Grootem, możecie zadomowić się na trochę w bazie tak jak mówiła Ms. Marvel. - Quill zwracał się oficjalnym pseudonimem Carol, aby ta nie odczuła braku respektu do funkcji jaką kobieta sprawuje. Jednakże widać było, że ta zajęła się już dokładniej oględzinami wehikułu jakim poruszali się Strażnicy Galaktyki. Nie ukrywał, że był to też lekki wstyd patrząc na to jak Rocket zepsuł kompozycję statku, a w niektórych miejscach brakowało dosłownie metalu. To był kompletny składak, pozbawiony już jakiegokolwiek wyglądu, który miał w swojej świetności zanim opadł na Ziemię. Dlatego Star-Lord nie odpowiadał nawet na słowa, zamiast tego wytłumaczył ekipie całą sytuację jaka miała miejsce. Wszystko zostało potem podsumowane słowami blondynki o identyfikatorach i połowicznego dostępu do bazy Avengers, w tym właśnie do części wypoczynkowej. Inne słowa natomiast miał co do szaroskórnego wojownika. - Ty za to Drax przestaniesz marudzić, bo równie dobrze i tutaj jest coś do roboty. Więc będziesz pomagał Rockowi w naprawach statku, wszystkiego co Ci powie masz się słuchać. Nooo, w miarę rozsądnie. Nie pozwalaj sobie też na wchodzenie na głowę… - I tutaj były kolejne słowa skierowane do szopa. Z nim była już zupełnie inna sytuacja. Quill dobrze wiedział do czego zdolna była ta dwójka. Tak, ta dwójka, bo Groot był na równi z Raccoonem co do myślenia. No, może nie do końca we wszystkim na równi, ale różnica między nimi była minimalna. - Co do was, wy macie zachowywać się jeszcze grzeczniej. Wszystko co powie wam którykolwiek z Mścicieli, każde ostrzeżenie ma być traktowane poważnie. I bez żadnego ale… Tutaj macie się pilnować. Nie jesteśmy na folwarku. - Zakończył przemowę skierowaną w stronę swoich ludzi. Ponownie jego głowa oraz reszta ciała odwróciła się w stronę Carol, ale Quill jedynie patrzył się na nią. Prawdopodobnie takie decyzje mogłyby spodobać się jej, a równie dobrze mogło ją to mało co obchodzić, byleby drużyna nie plądrowała tam, gdzie nie jest to potrzebne. W kolejnym momencie mężczyzna przestał już w ogóle patrzeć na Carol, bo jego osoba skoncentrowała się na sylwetce znanego mu już wcześniej osobnika. Gość, którego uważa za swojego przyjaciela. Kogoś z kim mógłby stanąć ramię w ramię. I był do tego kimś, kogo nie należało lekceważyć. Richard i Quill mogli uważać siebie nawet w pewnych kwestiach jako bratnie dusze. Tylko obecnie mieli niezbyt dobre stosunki z powodu niezbyt dawnych wydarzeń jakie rozegrały się na dachu wysokiego budynku. Quill poczuł się tak, jakby nagle wszystko to co w jego brzuchu było nagle zaczęło tańczyć jakiś nieznany taniec, powodujący w nim nieprzyjemne uczucie w całej reszcie ciała. I choć wiedział dlaczego tak się czuje to nie miał jak inaczej zareagować jak stać w miejscu. Widział jak Nova ignoruje go, próbuje nie skupić na nim uwagi. Traktował go jako obojętną ozdobę, która była dla niego już taką codzienną rzeczą, że nawet nie patrzył się na nią. To bolało. Bo to właśnie Rider był bardziej mentorem Quilla niż on sam dla siebie. A jednak coś powodowało, że mężczyzna chciał wykrzyczeć do niego “Spójrz na mnie, do cholery”, ale domyślał się, że zawiódł go. Usłyszał słowa Centuriona. Z początku trawił je jak zwyczajne słowa, ale wraz z kolejnymi zaczynał rozumieć dlaczego Mściciel tak mówił. Zamierzał podjąć ciężką decyzję, która zapewne spowoduje, że będzie musiał przejść przez to sam. Quill rozumiał go i to nawet za dobrze. Będąc jeszcze jako pracujący samotnie obrońca galaktyki jako herold Mastera of the Sun, Peter miał tę samą rolę - miał bronić kosmosu. Korpus Nova miał to samo zadanie, ten sam cel. A dodatkowo bez Richiego nie byłoby samych Strażników. Quill po krótkiej pauzie mężczyzny, a późniejszym dokończeniu zdania, nie czekał na to, aż ktoś się odezwie. Po prostu w końcu przeszedł przez wszystkich i spojrzał na Novę. Nie patrzył się na innych, ale na samego Richarda Ridera, przyjaciela strażników, mile witanego gościa na Knowhere oraz bliskiego mu człowieka. Patrzył się przez chwilę i pokręcił głową. - I myślisz, że puszczę Cię samego, Rich? Zgoda, może i schrzaniłem, ale na pewno nie będziesz leciał sam do tego kryształu. Carol już zostało wytłumaczone czym jest ten kryształ. A ja nie chcę już patrzeć w lustro i mówić sobie, że wszystko jest dobrze i nic takiego się nie dzieje. Możesz mnie nienawidzić, uważać mnie za dupka i pozbawionego rozsądku gościa. Ale jesteś też moim przyjacielem. To czy mi wybaczysz jest teraz sprawą drugoplanową. Obaj zajmujemy się tym samym - Ratujemy kosmos. I zamierzam to zrobić z twoją pomocą i pomocą tych, których napotkamy. Więc przyjmij moje przeprosiny za wcześniejsze zdarzenia, bo czasu jest niedużo, a jak widać Carol daje nam do dyspozycji wasz sprzęt. Jest tak jak mówiłeś wtedy, gdy jeszcze razem byliśmy sobie towarzyszami: Nie uczę się na błędach. - I uśmiechnął się do swojego kumpla, który być może mu przebaczy. Nie chciał już nawet przeprosin. Po prostu chce by nie został z tym sam.
Ostatnio zmieniony przez Peter Quill dnia Wto Sty 31, 2017 2:13 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Wto Sty 31, 2017 12:23 pm | |
| Wiadomość posłana w świat przez Rocketa bardzo długo nie mogła doczekać się odpowiedzi. W końcu nadał ją jeszcze po drodze do Avengers Tower, a zdążył już opuścić Milano i odzewu wciąż nie było... Lecz nagle - już po przybyciu do hangaru Novy - w komunikatorze Szopa pojawił się głośny i nieprzyjemny szum. Przez kilka sekund nie dało się w nim wyłapać niczego więcej, lecz w pewnym momencie zelżał na tyle, że przebiły się przez niego słowa: -... -ciliśmy z nim kontakt w pobliżu Pierwszej Planety, powtarzam...- i w tym momencie szum znów wzmógł się do tego stopnia, że wypowiedź po prostu w nim zaginęła.
|
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Wto Sty 31, 2017 8:06 pm | |
| Widocznie to że los się do nich w końcu uśmiechnął nie wystarczyło Quillowi żeby wyjść ze swojej fazy. No nic to, ludzie i te ich hormony. Kiedyś mu się jeszcze zrobi głupio. Rocket rozumiał że teraz zgrywa twardziela, bo znowu ma do zaimponowania samiczkom. Lepsze jednak to niż ciągłe wzdychanie do Gamory. Nic to, zrobi przyjacielowi tę przysługę i uda że kiedykolwiek obchodziła go jego opinia, zwłaszcza w kwestiach technicznych. Kiedyś się za to rozliczą. - Racja, racja. - przytaknął mu. - Właściwie to jest niemal gotowe. potrzebuję tylko naprawdę mocnego kopa na rozruch i podtrzymanie zasilania. No i jakiejś wielgachnej jednostki obliczeniowej. - zobaczył ich miny na widok porozcinanego pojazdu i od razu sprostował. - Nie będziemy tym lecieć, no co wy? Chyba jesteście bardziej zdesperowani ode mnie jeśli o tym pomyśleliście. To, moi państwo - wskazał na maszynę - jest prawdopodobnie jedyny w swoim rodzaju nadajnik materii. - Szop czekał chwilę na reakcję ogółu, która chyba jednak nie nastąpiła. - Po załączeniu rozbija materię na cząsteczki i informację, po czym wystrzeliwuje przez galaktykę. Potem oczywiście podłącza się do sieci teleportacyjnej Knowhere i na miejscu zbiera nas do kupy. Bez urazy dla Starka, jego maszyna pewnie jest niesamowita na ziemskie standardy, ale prawdopodobnie lecielibyśmy tam w miesiąc. Powiedzmy tydzień. Tak czy siak Rocket ucieszył się z możliwości pożyczenia trochę gratów Tonego. Mimo że jego maszyna była funkcjonalna, to jednak części, które byłyby do tego przeznaczone bardziej by się nadały od Rocketowskiej improwizorki. Zwłaszcza jeśli mieli wylądować na miejscu nie w jednym kawałku, ale każdy w swoim. Potem przyszedł czas na lekcję wychowania. Litości. Jakby każdy z nich nie wiedział czego można się po sobie spodziewać. W Na wieść o imionach kobiet Rocket odkiwnął niedbale głową. - Jestem Rocket. Strażnik kwadrantu Keystone. Obecnie strażnik wszystkiego. Groot już otwierał usta aby coś powiedzieć, ale Rocket wszedł mu w słowo. -A to jest Groot - rzucił jakby od niechcenia. Stwór przez chwilę wyglądał jakby ktoś odebrał mu coś bardzo ważnego Jednak szybko doszedł do siebie i zamiast typowych dla siebie słów, pochylił się tak by być z każdą z kobiet twarzą w twarz, po czym z jednej z dłoni wypuścił małe pędy, które szybko zamieniły się w niewielkie kwiatki i wręczył je paniom. Rocket zaś pilnie wysłuchał raportu Qilla z obrad z Avengers. Wszystko to dla szopa brzmiało bardzo dobrze. Zaufanie miejscowej populacji pomagało jak nic innego, gdy ową populację zamierzało się ratować. Dodatkowa placówka wypadowa po tej stronie galaktyki także nie brzmiała źle, a co do współpracy to i tak ziemia wypadała pod wyznaczoną sobie przez nich jurysdykcję (Galaxy, duh), więc i tak gdyby przyszło co do czego ruszyli by jej z pomocą. O ile Carol i reszta mścicieli zrozumie że czasem mogą być bardziej potrzebni gdzie indziej, to jemu taki układ pasował. - Czyli...-zaczął ostrożnie- Oni pomogą nam strzelać do naszych gości, a w zamian pozwolą strzelać do swoich gości? Brzmi dobrze. Gdzie jest haczyk? W tym czasie Carol podeszła do tego co zostało z Milano. Chyba tylko Groot ze strażników podążał za nią wzrokiem. Gdy ułamała kawałek statku z ich nazwą jego mina bardzo zrzedła. Zrobił smutną minę zbitego szczeniaka gdy Pani Marvel ułamała ozdóbkę. Nagły zgrzyt metalu ze strony pojazdu kazał się Rocketowi odwrócić. - No nie! Znowu odpadła? Ja nie mogę, odkąd zawadziłeś o tamten gmach nie da się tego przyczepić na choćby tydzień, żeby nie odpadało! - Rocket wybuchnął nagłym typowym dla siebie atakiem, ale nagle oprzytomniał z palcem wycelowanym w Quilla przypominając sobie że miał nie podkopywać jego autorytetu. - To ten...na czym my to? Rocket już miał zacząć tłumaczyć zebranym czemu, jak bardzo i jak boleśnie kryształ może zniszczyć galaktykę, ale wtedy do hangaru wszedł Richard. Szop od razu ucieszył się na widok przyjaciela, ale Groot zdecydowanie go ubiegł, niemal podbiegł do Novy i złapał go w wielkim uścisku. Przez chwilę można by obawiać się że połamie Riderowi kości, jednak stwór był nad wyraz delikatny. - Jesteem Grooot! - powiedział jeszcze zanim odstawił go na ziemie. - Heeej Nova! Jak się masz chłopie? - powitał go jeszcze szop. Wesoły nastrój prysł jednak dość szybko gdy Richard właściwie wyręczył Rocketa z krótkiego breafingu. Na poprawę obrazu sytuacji w komunikatorze Rocketa odebrana została wiadomość z imperium. Nie wyglądało jakby panowali nad sytuacją. - To gdy już wszyscy wiedzą na czym stoimy jaki jest plan? Dasz radę tam dolecieć Rich? Z tego co wiem pierwszą planetę otacza niesłychane pole grawitacyjno magnetyczne. Nawet krążowniki Shi'Ar mają problemy z podejściem w tamten sektor. Używają bram galaktycznych, żeby przeskoczyć najgorsze fragmenty. - poczekał na odpowiedź po czym kontynuował. - Mam jednak pomysł. Możemy użyć mojego urządzenia aby przenieść się do centrali Knowhere. Razem odzyskamy nad nią kontrolę, jeśli została zajęta. Ustalimy tam placówkę, damy wam bransolety i przerzucimy na pierwszą planetę. Pomysł jest o tyle dobry że jeśli coś nie pójdzie po waszej myśli, to będziemy w stanie was awaryjnie stamtąd zabrać. O ile będziemy się jeszcze trzymać rzecz jasna. Wtedy Quill zaczął mowę. Rocket stracił zainteresowanie już na "Myślisz" i zaczął wspinać się na Groota. Drzewiec ochoczo go w tym wyręczył i posadził na swoim ramieniu. Gdy Quill skończył Rocket nie miał więcej do dodania. Jakoś musieli się podzielić, a on znał się lepiej na systemach obronnych Knowhere niż Star Lord. - Mam pewną hipotezę. - dodał po chwili - Ten kryształ ma nieskończenie ujemny potencjał energetyczny. Powiększa swoje pole aby ten potencjał wypełnić. Zasysa w ten sposób tak samo energię, jak i materię, którą pewnie na energię przerabia. Być może gdybyśmy poradzili sobie z Knowhere, moglibyśmy wykorzystać energię celestiala, aby na pewien czas zaspokoić ten potencjał. To powinno przynajmniej spowolnić zapadanie się przestrzeni. To tylko hipoteza. - dodał po chwili - Co myśli o tym ten gość z hełmu, Nova? Jeśli stwierdziłby że to by się udało można by skoordynować akcję z Shi'Ar. Może ostrzał z krążowników też wystarczy na krótszą metę jako zastrzyk energetyczny. On tylko rzucał pomysłami. Pomysłami, które mimo karkołomności były w ich zasięgu. Decyzję jednak pozostawił Quillowi. Niech punktuje w oczach Carol. Sam tylko odwrócił się do Sue i zapytał czy nie pomogłaby przestawić konstrukcji jeszcze trochę bardziej w stronę warsztatu hangaru. Gdy reszta zastanawiała się co robić on kazał się poprowadzić Grootowi w głąb hangaru. Zeskoczył na pobliski blat, dorwał urządzenie zaopatrzenia i zaczął wertować bazę danych w poszukiwaniu niezbędnych podzespołów. Szybko odnalazł to czego chciał i wrócił na Milano żeby przygotować je do modernizacji. Gdy grzebał przy konsoli zauważył że jedna z kontrolek na kokpicie wygasła. Żeby się upewnić poszerzył spektrum i nawoływał po kolei na różnych częstotliwościach. Na próżno. Kontakt z Knowhere został zerwany. przez przestrzeń kosmiczną nie przedzierał się ani jeden bajt informacji. Zupełnie jakby stacja przestała istnieć... -Zmiana planów! - krzyknął wybiegając z kokpitu - Bierzemy tego Quinjeta! |
| | | Drax
Liczba postów : 44 Data dołączenia : 11/12/2015
| Temat: Re: Hangar, warsztat Wto Lut 07, 2017 7:12 pm | |
| - Drax the Destroyer. – odrzekł, gdy kobieta przedstawiła siebie i swoją towarzyszkę. Nie to, że jego gniew od razu zniknął, ale tak zwyczajnie wypadało. Poza tym wszystko wskazywało na to, że jest wśród przyjaciół. I byłoby całkiem dobrze, gdyby do głosu nie doszedł Peter, i nie zdecydował się na skarcenie wojownika. O co mu chodziło? Chyba miał prawo być niezadowolonym z tego co do tej pory miało miejsce? - Za co ty mnie tak karzesz, co Quill? Od samego początku muszę się pilnować, staram się nie wychylać, ale moja cierpliwość powoli się kończy. Nie ma żadnego pożytku z tego w czym jestem najlepszy i z tego co pamiętam, to nie taki pierwotnie mieliśmy plan. - rzekł nieco urażonym tonem. Pozostali dość szybko przyzwyczaili się do tego miejsca, Drax od początku miał z tym problemy i do tej pory nie wydarzyło się nic, co miałoby go przekonać do tego, że Ziemia jest interesującym miejscem. A przynajmniej takim, które warto odwiedzić i, w którym można się dobrze zabawić. Zamierzał to okazywać przy każdej możliwej okazji. – Trzeba było zrobić sobie przerwę od ratowania świata i ruszyć tropem Thanosa, gdy jeszcze miałem taką możliwość. – dodał zakładając ręce na piersiach okazując swe niezadowolenie. Nie miał przeciwko poleceniu wydanemu przez Petera. Zdawał sobie sprawę, że na niewiele przyda się w czym innym, a Rocketowi mogą być potrzebne dodatkowe ręce do pracy, ale ta bezczynność… Miał nadzieję, że szybko się uwiną i to jedno wielkie niepowodzenie wkrótce będzie za nimi. - Gdzie Gamora? Może mógłbym z nią trochę potrenować, skoro i tak spędzimy tu trochę czasu. Albo macie tu jakąś salę, w której ćwiczycie? – no co. To, że nie miał nic przeciwko pomaganiu szopowi w naprawach nie znaczyło, że nie może spróbować znaleźć innego sposobu na spędzenie tego czasu. Na szczęście? Prawdopodobnie tak. W pomieszczeniu pojawił się stary znajomy Strażników, Nova. Ciekawe kogo jeszcze mógłby tu spotkać? Niestety i on miał nienajlepsze wieści. Zresztą zdaje się, że przybył w tej samej sprawie co częściowo oni, a to oznaczać mogło, że w końcu szykuje się coś ciekawego i będzie mógł się trochę rozerwać. Albo kogoś rozerwać. Gdy rozmowa między pozostałymi coraz bardziej zmierzała w stronę pseudonaukowej gadki, jego zainteresowanie i rozumowanie wszystkiego malało, i malało, aż w końcu przestał zwracać uwagę na słowa wychodzące z ust Rocketa, Quila, Richarda i obu kobiet. Szczerze mówiąc z tego stanu wyrwał go dopiero krzyk futrzastego przyjaciela, który po upłynięciu bliżej nieokreślonego okresu czasu wybiegł z resztek stojącego nieopodal statku ich drużyny. |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Hangar, warsztat Nie Lut 12, 2017 6:00 pm | |
| Zapewne Carol była zadowolona z tego, jak Quill próbuje zyskać w jej oczach, nie umniejszając pełnionej przez blondynkę funkcji w drużynie, aktualnie. Możliwe, że gdyby była całkowicie świadoma, że nawet Rocket podjął się tego, aby kumpel z drużyny nie stracił w oczach jednej z przedstawicieli ziemskich superbohaterów to doceniłaby to wszystko i nawet uraczyła wszystkich rozbawieniem. Tymczasem Danvers starała się zachować jako-taką powagę wobec sytuacji, w jakiej wszyscy się znajdowali. W ostatnim czasie miała o wiele więcej rozmów, w których uczestniczyły - oprócz niej - dwie osoby. Teraz, gdy liczba dyskutujących się zwiększyła, a ponadto znacząca część z nich była podminowana to trudniej było odnaleźć się w tym chaosie. Ostatecznie musiała powołać się na pewną wybiórczość; decydując się na to, na co odpowie, a co zignoruje. Nie chciała przedłużać rozmów, tym samym utrudniając członkom drużyny Samobójców Z Kosmosu działania mające na celu uratowanie [wszystkich] rzeczywistości. Spodziewała się, że potrzebują czasu i chwili dla siebie, dla przygotowań do wyprawy. Ofiarowany kwiat przez Groota przyjęła i uśmiechnęła się lekko; podziękowała. Z kolei skupiła swoją uwagę na Novie, który zaczął ją informować. — Tak myślałam, że to będzie twój plan — odpowiedziała najpierw. — Nie będę ci zabraniać tego wykonać. Zwłaszcza że pośrednio nas też dotyczy, a tam więcej zdziałasz — przyznała. Nie mówiła, że Nova nie dałby rady na Ziemi, aczkolwiek jego zdolności bardziej przydadzą się Strażnikom. Nie mogła narzekać na obecnych teraz Mścicieli, którzy działali na terenie Nowego Jorku. — Zatem pomożesz Rocketowi w ustaleniach. To była pierwsza sprawa, na jaką odpowiedziała. Odnotowywała wszystko w pamięci, licząc także na JARVISa, który to rejestrował. Obserwowała zgromadzonych, obracając w zamyśleniu kwiat w palcach i stanęła obok Sue, nie odpowiadając jeszcze na to, co blondynka do niej powiedziała. — Gamora dostała swoje zadanie — powiedziała Draxowi, zastanawiając się jak na to zareaguje. — Wasz kryształ nie jest jedynym problemem z rzeczywistościami, więc Gamora teraz wyruszy z innym Mścicielem, którego poznacie wkrótce — a przynajmniej na to liczyła, czego nie powiedziała na głos. — Jak tylko wrócą z wyprawy do Asgardu — nie dodała więcej w tym temacie. W razie czego Quill mógł uzupełnić niedopowiedzenia, jako że był obecny w sali konferencyjnej. — Potrzebujesz się wyżyć? — zapytała zielonoskórego. — Tak, mamy salę. Dostaniecie do niej dostęp niedługo — przyjrzała się Draxowi uważniej, zastanawiając się, jakie jest maksimum jego siły czy inne możliwości. W momencie kiedy Peter przepraszał - lub próbował przepraszać - Novę, Carol stanęła obok Sue, zwracając na nią uwagę. Zdawała się być oazą spokoju wśród zebranych, wykazując się największą cierpliwością. Ta z pewnością nie raz i nie dwa pomogła jej w osiągnięciu celów i chłodnym, konkretnym ocenieniu sytuacji. — Przyznam po cichu, że spodziewałam się, że Quill jakoś oberwie od Ridera — powiedziała, ściszając głos na tyle, aby to kobieta usłyszała. — Może nie wszystko stracone — mruknęła w zamyśleniu i przyjrzała się Storm. — O jakiej sprawie chciałaś pomówić? Nie sądzę, żebyśmy były potrzebne tutaj dłużej za chwilę. Gdy Rocket wybiegł, krzycząc o Quinjecie, Carol skinęła. — Do waszej dyspozycji. Ufam, że JARVIS i Nova, który z wami się wybiera — tu spojrzała na Richarda, czekając na potwierdzenie jej słów. — Wam pomogą. Jak duże zmiany będą w statku? — chodziło jej raczej o to, jak bardzo znaczące udoskonalenia mogą być. W końcu Stark na pewno tym się zainteresuje. |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Nie Lut 12, 2017 8:33 pm | |
| Jeszcze kiedy Quill przemawiał do członków swojej załogi, Susan słuchała tego jednym uchem, z jego słów oraz ich odpowiedzi wyłapując tylko najistotniejsze informacje... Do których zaliczały się między innymi imiona wszystkich zebranych. Przynajmniej tego była już teraz pewna. Polecenia dotyczące naprawy statku nie miały dla kobiety większego znaczenia, to samo tyczyło się upomnień odnośnie zachowania Strażników... Choć musiała przyznać, że te ostatnie malowały bardzo ciekawy obraz całej drużyny. Sue chyba się cieszyła, że wcześniej natknęła się akurat na Gamorę. Z drugiej strony już chwilę potem - podczas oficjalnego przedstawiania się - Groot popisał się manierami i wręczył Carol i jej po kwiatku... Za co Invisible Woman odwdzięczyła mu się uśmiechem, pięknie mu podziękowała i wreszcie - po uprzednim powąchaniu swojego egzemplarza - wsunęła go sobie za ucho. Już w tym momencie Susan zdążyła się zorientować, że coś było bardzo nie w porządku, ale zbieranie strzępków informacji bez posiadania rzeczywistego zarysu wydarzeń utrudniało jej ułożenie sobie tego wszystkiego w głowie - a nikt nie wpadł na to, aby wprost streścić jej sytuację. Dopiero pojawienie się Novy w końcu rozjaśniło coś więcej. Słysząc jego kroki, Sue od razu obróciła się w jego stronę, a po wstępnych powitaniach, mniej i bardziej wylewnych, wysłuchała jego raportu, który... Wcale nie brzmiał dobrze. Co prawda co jakiś czas zdarzało im się zwalczać zagrożenia o podobnej skali, jednakże wcale nie oznaczało to, że człowiek się do nich przyzwyczajał - a przynajmniej Sue tego nie potrafiła. Czoło kobiety się zmarszczyło, na twarzy zagościł poważniejszy wyraz, a jej spojrzenie przesuwało się pomiędzy mówiącymi, gdy Carol starała się opanować cały ten chaos, odpowiedzieć każdemu, wydać rozkazy. Invisible Woman wcale jej tego nie zazdrościła; sama doskonale wiedziała jak ciężko było ogarnąć mężczyzn, we własnej drużynie miała tak na co dzień, w związku z czym w tym momencie wcale, a wcale nie chciała się znaleźć na pozycji Ms. Marvel. Powagą chwili zachwiało na trochę wtrącenie Quilla - skierowane do Novy. Sue aż zamrugała ze zdziwieniem, przenosząc wzrok tam i z powrotem pomiędzy oboma osobnikami... I starając się zrozumieć cóż takiego się między nimi stało. Nie chciała się wtrącać, lecz te wyrzuty zabrzmiały bardzo... Osobiście... Ale to przecież nie było jej miejsce, aby kogokolwiek oceniać. Nie bez odpowiedniej zachęty - tej zaś dostarczyła jej Carol, podczas gdy Invisible Woman otaczała już Milano swoją przezroczystą bańką i przesuwała statek głębiej do warsztatu. -Dzień jeszcze młody, ciosów może paść sporo. Czasem lepiej pozwolić, by dali temu ujście, na moich to zwykle działa... Byle kontrolować rozwój wydarzeń i przerwać im w odpowiedniej chwili. A co do mojej sprawy, uznałam po prostu, że możecie potrzebować dodatkowych rąk do pracy, a w mojej drużynie nie jestem obecnie niezbędna w terenie, więc...- Susan wzruszyła ramionami, pozostawiając resztę zdania w domyśle, choć oferta pomocy była chyba wystarczająco jasna. Gwałtowny powrót Rocketa odwrócił uwagę Sue od wszystkiego innego - zarówno od Carol, jak i od opery mydlanej w wykonaniu Quilla i Novy. Można powiedzieć, że w pewnym sensie sprowadziło ją to na ziemię, gdyż wcześniej to małe przedstawienie wprawiło ją w dziwny stan otępienia i przyprawiło o poczucie abstrakcji... Oderwania od rzeczywistości. -Gdybyście potrzebowali pomocy z przeróbkami, zawsze możemy wezwać tutaj Reeda- zasugerowała, jednocześnie obejmując się ramionami w pasie. Każdemu wyszłoby to pewnie na dobre, bo w końcu Mister Fantastic miał spore doświadczenie z okrętami kosmicznymi, więc mógł się przydać... A i jemu opuszczenie na chwilę laboratorium przyniosłoby same korzyści - nawet w sytuacji, gdy przenosiłby się po prostu do warsztatu Avengers.
|
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Sro Lut 15, 2017 3:51 pm | |
| Pomimo całej tej sytuacji widok rozradowanego Rocketa oraz Groota, który postanowił zmiażdżyć mu żebra wywołał uśmiech na jego twarzy. Lekki, chwilowy, ale jednak. Kolejnych słów swego futrzastego przyjaciela wysłuchał bardzo uważnie. Wzmianki o polu grawitacyjno-magnetycznym do tej pory nie usłyszał i zanotował jednocześnie mając ochotę ponarzekać trochę na Worldminda. Doprawdy marny był z niego w tej chwili pożytek. Oczywiście nie miał zamiaru go ignorować. Nawet jeśli dotychczasowe informacje nie okazały się jakieś wystrzałowe to nadal był jednym z najpotężniejszych sojuszników Richarda. Miał nadzieję, że później uda mu się zdobyć z tego źródła jakieś informacje, gdy już obeznają się bardziej z tym tematem. Póki co jednak musiał przeanalizować nowe informacje. Jeśli kryształ faktycznie przekształcił się w coś na kształt dziury nie mógł otworzyć portalu w jego okolicy, tym bardziej nie tutaj. Naraziłoby to Ziemię na poważne zagrożenie, a na to nie mógł sobie pozwolić, nawet jeśli dzięki temu zyskałby na czasie. Pocieszał go jednak fakt, że Raccoon miał jakiś plan... ale to co usłyszał zdecydowanie nie poprawiło jego nastroju. Knowhere zajęte? Skąd w ogóle takie informacje? - Rocket, o co Ci chodzi z Knowhere? Zostało zaatakowane? Zakładasz różne opcje czy faktycznie otrzymaliście taki komunikat? - rzekł, ale nim dodał coś jeszcze głos zabrał nie kto inny jak Peter Quill. Naprawdę nie miał ochoty go słuchać z racji tego, że mieli teraz problemy, ale Rocket niestety zamilkł, a więc nie miał wyboru. Skupił na nim swoje spojrzenie (co nie było trudne, gdyż ten celowo przed nim stanął, szukając uwagi niczym małe dziecko) i wsłuchał się w ten jego monolog. Jego słowa wprawiły go w małe zdziwienie. Teraz nagle nazywał się jego wielkim przyjacielem zapominając o tym jak zachowywał się kilka dni temu. Nie myślmy jednak, że chodziło tutaj o dumę Ridera, nic z tych rzeczy. W tamtym zachowaniu Star Lorda najbardziej wkurzyło go obrażenie Gamory. Kobieta zapewne sama już "wymierzyła sprawiedliwość", ale raz, że nie miał tej pewności, a dwa jego wzburzenie nie zostało uspokojone, również tą bezsensowną gadką. Jeśli chciał wybaczenia powinien postarać się bardziej, gdyż jego chęć współpracy nieszczególnie go obchodziła. Nadal pozostawał Drax, Groot, Rocket oraz Gamora, więc tego jednego pionka nie potrzebował. Może i źle go oceniał, a gniew zniekształcał w głowie jego ocenę jakby nie patrzeć przyjaciela, ale Nova był tylko człowiekiem. Nawet będąc ostatnim centurionem Nova Corps pozostawał facetem, któremu urażono ukochaną. Gdy blondyn w końcu zakończył te swoje… tłumaczenia Richard milczał i patrząc na niego analizował ten bełkot jednocześnie stawiając naprzeciw siebie za i przeciw. Pomimo tego, że wiedział czego chce decyzja nie była taka łatwa. Z tego zamyślenia wyrwał go nagle Szop, który wysunął kolejną hipotezę, która mogła im pomóc. Wykorzystanie energii celestiala brzmiało interesująco. Gdy futrzak w końcu zwrócił się bezpośrednio do niego o opinię „gościa z hełmu” zamyślił się, ale w końcu mu odpowiedział. - Już to analizuje, ale nim będę mógł Ci odpowiedzieć… – tutaj przerwał i rzuciwszy jeszcze krótkie spojrzenie na Carol oraz Sue zacisnął dłoń w pięść i nim ktokolwiek zareagował użył trochę Nova Force i wyprowadził cios w stronę twarzy Quilla. Chodziło mu głownie o szybkość, dzięki której nikt ze zgromadzonych nie mógł zareagować na to zajście (dodając do tego zaskoczenia samym faktem ataku). Sam cios wymierzony był w policzek i z niewielką domieszką wymienionej wyżej mocy miał posłać mężczyznę na pozostałości po Milano. Mężczyzna przywalił mocno w stal i osunął się na ziemię. Rider dopilnował jednak, ażeby nie przesadzić z mocą, więc nie powinien odnieść trwałych obrażeń. Gdy było już po wszystkim poczuł nieukrywaną satysfakcję, co okazał lekkim uśmiechem, który pojawił się na jego twarzy. - Teraz jesteśmy kwita. – rzucił jeszcze w stronę swej ofiary po czym zwrócił się do Rocketa, ażeby odpowiedzieć na jego pytanie. - Worldmind twierdzi, że kryształ nie został nigdy zbadany, gdyż dla bezpieczeństwa nikt się do niego nie zbliżał. Oznacza to więc, że niestety nie możemy ani obalić ani potwierdzić tej tezy. – rzekł, a następnie zamilkł oczekując na dalszy rozwój wydarzeń jednocześnie wracając wspomnieniami do akcji na dachu, którą przed chwilą zdecydowanie wyjaśnił. Tak, teraz Quill z pewnością nie spróbuje tego drugi raz, a on sam powoli przestawał odczuwać do niego złość. - Oczywiście Carol. Pomogę im dostać się na Knowhere. Ocenię sytuację, w jakiej znajduje się stacja i ewentualnie im pomogę, a następnie ruszę w stronę kryształu. Będę Cię informował jeśli wydarzy się coś istotnego. – powiedział po czym kiwnął kobiecie głową z lekkim uśmiechem. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Hangar, warsztat Pią Lut 17, 2017 7:11 pm | |
| Wszystko co mówili członkowie Guardians of the Galaxy umykało z uszu Quilla. Może nie do końca nie słyszał ich wszystkich, ale skupiał się na tym co mógł odpowiedzieć Nova. Zwłaszcza, że to właśnie do niego szczególnie powinien się teraz zwracać. I czego mógł od niego oczekiwać? Szybkiego wybaczenia, a może wątpliwości nad tym czy w ogóle ten mu odstąpi wcześniejsze grzechy. Quill w zamyśleniu patrzył tylko na Richa, który nic nie mówił. Ale to co zrobił w następnym ruchu było ponadto wszystko czego po nim oczekiwał. Uderzenie w twarz było na tyle szybkie, że Pete nie mógł nawet jakoś odpowiedzieć czy zareagować, po prostu poczuł ból na swoim policzku, a następnie stracił czucie pod nogami, odlatując w kierunku Milano. Uderzył w twardą stal, powodując w niej wgniecenie. Jednak ból nie był na tyle duży, patrząc na to kim tak naprawdę był - na pewno nie zwykłym ziemianinem. Zajęło mu to trochę czasu zanim tak naprawdę zorientował się o tym co właśnie wydarzyło się. Lecz zaraz potem jego twarz wykrzywiła się w grymasie złości i krzyknął. - Jesteś dupkiem, Rich. Nawet jak ktoś chce wszystko w normalnych okolicznościach załatwić sprawę to zawsze musisz wysuwać się z tą swoją cholerną mocą. Wiesz co? Jak sprawia to tobie taką mękę, że musisz akurat używać mocy to daruj sobie. - Nie patrząc się po wszystkich poszedł w stronę Quinjeta. Zignorował już nawet to co miałby do niego powiedzieć Nova, bo skoro tak sprawiał sytuację to w sumie nie musiał nawet do niego przychodzić. Stojąc przy statku Avengersów, Quill popatrzył na niego przez chwilę, porozglądał się po niektórych elementach statku, aby zaraz odezwać się ponownie. - Eee, JARVIS? Znaczy, jeśli tak się nazywasz. Możesz proszę zeskanować Quinjeta i pokazać mi w plikach co trzyma pod tym całym żelastwem? Najlepiej w dwóch kopiach. Dzięki. - Quill podrapał się po głowie, wypuszczając z ust powietrze. Teraz jego głowę ponownie zagościł temat Knowhere. A skoro o Knowhere była mowa - to gdzie był Cosmo? - Widzieliście może gdzieś Cosmo? W końcu jest tym całym szefem ochrony. Powinien znać plany stacji jak własną kieszeń, więc mielibyśmy przy pomocy tych całych jego iluzji ogólny wgląd na to gdzie mniej więcej moglibyśmy zadokować. Rocket, jak skończysz rozmawiać z panem Riderem to spróbuj zbadać plany Milano. |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Sob Lut 18, 2017 5:31 pm | |
| Wybiegając z Milano i pędząc w stronę warsztatu minął wciąż stojącego ze wszystkimi Novę i usłyszał jego pytanie. - Jakieś gnojki napadły stację kilka godzin temu. Z godzinę temu straciliśmy cały kontakt z nimi. Miejmy nadzieję że to tylko urządzenia tłumiące. - nie miał za wiele czasu na wyjaśnienia, wiec wystukał coś na swoim komunikatorze, po czym rzucił go Richardowi. Od razu zaczęła odtwarzać się nagrana wiadomość. Sam pognał do urządzenia magazynującego i szybko odklikiwał na nim listę części, które będą potrzebne. zaaferował się pracą tak bardzo ze nie usłyszał nawet wyładowania energi i odgłosu uderzenia o metal gdy Rich wymierzył cios Peterowi - JESTEM GROOT - Kolos złapał się za głowę gdy Quill gruchnął z łoskotem o Milano. Szybko do niego podbiegł i pomógł mu stanąć na nogi. Otrzepał jeszcze jego płaszcz i wygładził w kilku miejscach tak by jakoś wyglądał. Z wyrazem zawodu na twarzy skarcił Richarda palcem. Nie był pewien o co im poszło, ale nie podobało mu się że przyjaciele ze sobą walczą. Po jakimś czasie podszedł do Rocketa dziwnie utykający Quill, ze sporym siniakiem na twarzy. - Coś ci ten...tutaj... - szop wskazał pazurkiem na policzek. - Oparłeś się o gorący wyziew spalin, czy co? - Jednak wnioskując z miny Star-lorda wywnioskował że najlepiej zmienić temat. Stanął na stoliku obok panelu i wraz z nim przyglądał się w zadumie planom Quinjeta. - Plany stacji są w bazie danych Milano - odpowiedział Quillowi wciąż przyglądając się schematom. - Plany Milano też są w bazie danych Milano. - Odpowiedział znowu. Im dłużej przyglądał się obliczeniom starka, tym bardziej opuszczała go nadzieja. - To się nie uda - powiedział do Quilla - Bez urazy dla Starka, jak na ziemianina jest geniuszem, zważywszy ze zaczynał od zwykłego pojazdu powietrznego, ale to się nam rozsypie. Wiesz do jakich może dochodzić przeciążeń podczas skoków za pomocą Nova Force? Tu chodzi o sam materiał, ten statek rozsypał by się na molekuły. Potrzeba nam czegoś przynajmniej pokroju... - kolejna seria stukania w panel - ...ziemskiego adamantium. Albo przynajmniej vibranium, z tego co widzę. Może jakieś stopy tytanu odpowiedniej grubości, ale to byłaby już loteria...Zrezygnowany podszedł do rozmawiającej grupki ziemian. - Carol...to jest ten...Capitan Marvel. To się raczej nie nada. Quinjet nie ma szans znieść lotu przez bramę Novy. Chcesz to mogę pokazać ci obliczenia Rich. - po czym odpowiedział Sue, która nieopatrznie zdecydowała się zaoferować swoją pomoc. - Macie statki z Adamantium? Albo Vibranium? Obawiam się że nic innego ziemskiego pochodzenia może nie być takie wytrzymałe. Chyba że będziemy jakoś eksperymentować z technologią pól, ale wy jej na ziemi chyba nie macie, co? - zapytał z nadzieją w głosie. |
| | | Drax
Liczba postów : 44 Data dołączenia : 11/12/2015
| Temat: Re: Hangar, warsztat Wto Lut 21, 2017 11:09 pm | |
| Wiadomość o niedyspozycji Gamory z pewnością nie pomogła w uspokojeniu wojownika. Załapała się na jakąś misję, coś ważnego z tego co mówiła Ms. Marvel, a Drax nadal musi czekać na swoją szansę wykazania się. Zazdrościł jej, ale wiedział też, że czegokolwiek by od niej nie oczekiwali, to ta akurat kobieta sobie z tym poradzi. To w końcu Gamora. Najbardziej zabójcza kobieta we wszechświecie i jedyna osoba, którą uznawał za równą sobie pod względem czystych umiejętności. Zacisnął nieco pięści, na wieść o tym, że jej wyprawa ma związek z Asgardem. A na pytanie ludzkiej kobiety tylko skinął głową na potwierdzenie. - To coś poważnego. Rocket bardzo ceni swe życie i nie reagowałby tak nerwowo, gdy nie było ono zagrożone. Skoro jest tak nawet tutaj, to sprawa wymaga natychmiastowej interwencji. – wrócił jeszcze do innej poruszonej przez Carol kwestii. Miał wrażenie, że nie doceniała skali kryzysu z jakim mają do czynienia. Może sam nie znał wszystkich konkretów, ale z doświadczenia i znajomości zachować swoich towarzyszy mógł stwierdzić, że grozi im niebezpieczeństwo i to ogromne. To co zdarzyło się chwilę później było dla niego zaskoczeniem. Dla innych, sądząc po wyrazach twarzy, także. Drax cicho się zaśmiał i choć może to być zaskakujące, na twarzy wojownika pojawił się uśmiech. Nawet nie próbował jakoś ukrywać tego, że niespodziewany atak Novy na Petera sprawił mu niemałą przyjemność. Nie drgnął choćby o milimetr, w ogóle nie zebrał się, by ruszyć Quillowi z pomocą, gdyż wiedział, że ten sobie na to zasłużył. Przecież to nie pierwszy raz, gdy ich „dowódca” dostał w mordę przez swoja czystą głupotę. Wszyscy zdążyli już się do tego przyzwyczaić. Poza tym poznał Richarda na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie zrobiłby czegoś takiego bez wyraźnego powodu. Po tym zdarzeniu z większym zainteresowaniem wsłuchiwał się w szczegóły toczącej się dyskusji. Wynikało z tego, że żaden ze statków bez odpowiedniego przygotowania nie wytrzyma trudów podróży. Nie dobrze. Oznaczało to kolejne opóźnienia, a to było mu nie w smak. Nagle zwrócił się w kierunku Sue i głośno wypalił w jej stronę: -Przeniosłaś nas tutaj, tak? Jak? – skoro potrafiła to, to może zdołałaby pomóc w podróży w przestrzeni kosmicznej. Milano nie rozwaliło się przecież, gdy kobieta transportowała ich do AT, a już wtedy było lekko mówiąc w nie najlepszym stanie. Wystarczyło dodać dwa do dwóch i nawet on potrafił z tego wywnioskować, że coś było na rzeczy. Cokolwiek Susan potrafi, mogło przydać im się i teraz. Mogła to być też kolejna z głupich myśli wojownika, którą tylko i wyłącznie wygłupi się w oczach innych. I jeśli ktoś mógłby mieć z tym problem, to Drax do takich osób nie należał i niespecjalnie przejmował się zdaniem innych. |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Sro Lut 22, 2017 9:19 pm | |
| Dyskusja trwała, urozmaicona krótkim incydentem, podczas którego Nova posłał swojego... Znajomego na reszki statku kosmicznego, a Sue przyglądała się temu wszystkiemu i przysłuchiwała, stojąc u boku Carol i starając się nikomu nie przeszkadzać. W końcu nie ona grała tutaj pierwsze skrzypce, nawet w tym momencie nie posiadała jeszcze pełnego zarysu sytuacji... Więc w pewnym sensie nie czuła się upoważniona do wtrącania się w rozmowę. Mimo to... Ciągłe zmiany w planach oraz sprzeczki - w tym rękoczyny - zaczynały ją już irytować. Była przyzwyczajona do kłótni, przy Johnny'm musiała być, ale istniały jakieś granice. Nawet jej brat potrafił przywołać się do porządku w chwili, gdy wisiało nad nimi poważne zagrożenie - przynajmniej zazwyczaj. Najczęściej. W większości przypadków. Grunt, że jeszcze przez chwilę Invisible Woman czekała cierpliwie na dalszy rozwój wydarzeń, choć uniosła lekko brwi i zerknęła z zaciekawieniem na Ms. Marvel w momencie, gdy Rocket komentował zacofaną ziemską technologię oraz ich ograniczone możliwości. Nie była może geniuszem pokroju Reeda czy Tony'ego, ale co nieco przecież wiedziała... I odnosiła wrażenie, że byli właśnie bardzo niesprawiedliwie oceniani. Dopiero skierowane ku niej pytanie odwróciło jej uwagę od Carol, której reakcji się przyglądała. Susan przeniosła wzrok na mężczyznę, który się do niej zwrócił, po czym kiwnęła krótko głową. Dopiero wówczas przystąpiła do udzielania mu dokładniejszej odpowiedzi: -Utrzymywałam wasz statek w polu siłowym. Przy okazji uczyniłam go też niewidzialnym od zewnątrz, żeby nie zwracać na niego uwagi mieszkańców miasta- wyjaśniła. Początkowo chciała na tym poprzestać... Ale jej spojrzenie przesunęło się po pozostałych i w końcu kobieta westchnęła cicho - i zdecydowała się jednak kontynuować. -Może nie mamy pojazdów z adamantium czy vibranium, bo przy ich właściwościach i cenie byłoby to trochę mało praktyczne, ale za to posiadamy takie z generatorami silnych tarcz i pól siłowych. Wytrzymywały skoki w czasie, między wymiarami i w przestrzeni kosmicznej, więc może wy też od razu takiego nie zedrzecie. Sprowadzę dla was jeden z nich...- w tym momencie Susan zrobiła krótką pauzę, w trakcie której z własnego komunikatora usłyszała głos Herbie'ego. AI potwierdziło, że już zabrało się za selekcjonowanie odpowiedniej maszyny: wytrzymałej, ale takiej, którą można było w razie czego spisać na straty. -... A jeżeli go zarysujecie, to będziemy potrącać po trochę z pensji Novy do czasu, aż się wypłacicie- dodała, choć prawdę mówiąc podejrzewała, że nie skończy się jedynie na rysach... I że to prędzej Tony będzie musiał wyłożyć odpowiednią kwotę. Kiedy o tym myślała, Herbie poinformował ją, iż wybrany pojazd już startował. AI samo nim sterowało, a że Baxter Building nie znajdowało się wcale aż tak daleko - to maszyna prędko stała się widoczna na niebie. Nie należała do tych ogromnych okrętów kosmicznych, ale spokojnie mieściła kilka osób; nawet przy sporych rozmiarach Groota nie powinno być z tym żadnych problemów.
***
Za pozwoleniem Carol odpisuję przed nią. Poza tym wspomniała, że w razie czego możecie ją pominąć, bo jest jeszcze na urlopie, a Wam się spieszy na Knowhere. Rocket, nie wiem czego dokładnie chcecie odnośnie tego statku, więc dokładniejszy opis pozostawiam Tobie. Bierzcie i lećcie na tym wszyscy.
|
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Czw Lut 23, 2017 10:13 pm | |
| Richard spojrzał na swego "druha" spod uniesionych brwi. Nie przywalił mu na tyle, żeby naprawdę go zabolało, więc ta cała szopka była dla niego nieco dziwna. Takie strzelanie focha zdecydowanie nie było w stylu Star Lorda, może faktycznie się zmienił od ich ostatniego spotkania? Kto wie. Nie miał teraz jednak czasu na rozmyślanie nad ich przyjaźnią czy też jej ewentualnym naprawianiem. Miał swoje priorytety, z których najistotniejszym było uratowanie Wszechświata, ale postanowił nie ignorować problemu Knowhere. Mimo wszystko to miejsce było bliskie również jemu. Miał zamiar spróbować. Wiedział, że nie będzie mógł poświęcić na to zbyt wiele czasu, ale mógł pomóc im chociaż trochę, a może nawet zapobiec kryzysowi. Wszystko się okaże. Samego Petera postanowił już ignorować, gdyż byłoby to jak widać stratą czasu. Poza tym sprawy pomiędzy nimi były już rozwiązane, przynajmniej dla niego. Był pewien, że gdy następnym razem wystrzeli do niego czy Gamory takim tekstem najpierw pomyśli kilka razy. Ucieszyło go, że Rocket przekazał mu informacje, które posiadali, z którymi od razu się zapoznał. Zdecydowanie nie były pocieszające. Wiedział jednak, że tak naprawdę nie ma pewności co się tam stało. Opcja z "gnojkami" była prawdopodobna, ale nie pewna. W czasie swego pobytu w Nova Corps przeżył już dostatecznie wiele, żeby nie podawać takich rzeczy pewności. Trzeba było się jak najszybciej dowiedzieć co się tam stało. Rozczarowanie na twarzy Groota oraz to skarcenie palcem sprawiło, że poczuł lekkie ukłucie zawodu, ale słowa Szopa zaraz sprowadziły go na ziemię. Statek nie wytrzyma takiego przeciążenia? To było w sumie prawdopodobne, ale wolał się upewnić. Założył swój hełm i polecił Jarvisowi, aby przekazał mu dane na temat statku, które następnie przeanalizował z pomocą Worldminda. - Zgadzam się z Rocketem. Statek nie ma niestety szans przetrwać podróży z użyciem Nova Force. Jest dobry z racji tego, że to robota Tony'ego, ale nie dostatecznie. Worldmind to potwierdza. - tutaj zamilkł na chwilę i pozwolił Raccoonowi porozumieć się z Sue w sprawie statku. Co prawda sam planował to zrobić, ale uznał, że nie ma takiej potrzeby. W razie czego po prostu wkroczy i postara się odpowiednio nakierować jakieś zaskakujące teksty swego futrzastego przyjaciela. Ku jego lekkiemu zaskoczeniu okazało się jednak, że udało mu się to dość dobrze, na tyle, że członkini FF postanowiła im pomóc. Już chciał jej podziękować, gdy nagle dodała ten ostatni kawałek i mina lekko mu zrzedła. Miał nadzieję, że kobieta jedynie żartowała, ale jeśli nie… znając zdolności Quilla w połączeniu z Rocketem musiał się pewnie przygotować na spory ubytek w swoich funduszach. Chociaż… w razie czego najwyżej wyciągnie trochę kasy od samych Strażników, w końcu tak jakby też byli związani z tą sprawą. Gdy wszystko zostało już wyjaśnione, a sprawa w miarę ustalona nie było co czekać na kolejne wydarzenia. Pożegnał się z Sue obdarzając ją niemrawym uśmiechem nadal mając w pamięci jej uwagę, a następnie raz jeszcze zapewniwszy Carol, że będzie utrzymywał z nią kontakt (co miał wrażenie mogło okazać się trudne do wykonania, zależnie od sytuacji) przywołał do siebie Draxa, Rocketa wraz z Grootem oraz na końcu Quilla i ruszył w stronę dachu. Na wszelki wypadek szedł pierwszy, gdyby nie znali drogi. Cały czas jednak się odwracał, aby mieć pewność, że pierwsza dwójka niczego nie zmajstruje.
z/t za Nove, Draxa, Rocketa, Groota oraz Quilla, na dach wieży |
| | | Emma Frost
Liczba postów : 375 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Czw Mar 02, 2017 12:19 am | |
| Carol usłyszała bezpośrednio w swojej głowie telepatyczny głos Emmy. "Wybacz to naruszenie prywatności, moja droga, ale mamy kolejny problem... O którym, jak widzę, już coś wiesz. Rogue, Marvel Girl, Wolverine i Cyclops przebywają gdzieś w przestrzeni kosmicznej, daleko od Ziemi. Nawiązali kontakt z kosmitami reprezentującymi Imperium Shi'ar i wplątali się w coś poważnego. Widziałam wspomnienia Wolverine'a, z których wynika, że jakiś pradawny kryształ przemienił się w potężną czarną dziurę, która pochłonie całość istnienia... W tym w końcu nas. X-Men zrobią tam co mogą, ale jeżeli nie uda im się tego powstrzymać, odpowiedzialność spadnie na nas. Kupili nam trochę czasu. Avengers mają jakieś propozycje? Tony? Pym, Richards? Strange, o ile zdecydujemy się mu zaufać?" |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Hangar, warsztat Wto Mar 14, 2017 2:42 pm | |
| Carol Danvers niestety nie była w stanie przez dobrą chwilę zareagować na to, co mówią mężczyźni. Mogła jedynie spodziewać się, że rozmawiali o problemie, jaki w międzyczasie zdążył zaistnieć, powiększyć się. Zmobilizowało ich to tym samym do tego, aby jak najszybciej wszystko załatwić, przygotować i wyruszyć w podróż, misję, która prawdopodobnie mogła zadecydować o całym jestestwie. Wszystkich. Była wdzięczna za to, że Sue wyszła z pomocą, przywołując ze swojej siedziby transport, który nadawał się do takiej wyprawy. Mimowolnie także mogłaby odetchnąć - w imieniu Tony’ego - że żadna z jego zabawek nie zostanie zniszczona w taki sposób, by musiał nad tym rozpaczać. Wysłuchała wyjaśnień, jakie Sue udzielała zebranym i sama uśmiechnęła się delikatnie, poprzez uniesienie jednego z kącików ust, na komentarz dotyczący spłacania ewentualnego odszkodowania w razie gdyby statek został podniszczony lub zniszczony doszczętnie. Nie wtrącała się. Mimo że nie mogła narzekać na swój stan materialny, nie oznaczało to od razu, że dorównywała nim do ilości pieniędzy znajdujących się na koncie Tony’ego Starka czy też członków Fantastycznej Czwórki. Nieuwzględniona więc w tej sprawie, była z pewnością uradowana. Zresztą, nie używała tego statku, więc z jakiej racji miałaby za coś płacić, nie uczestnicząc w tej zabawie? Odprowadziła całą grupę wzrokiem, wracając do panny Storm. Parę informacji, których udzielił jej JARVIS, zajęło kobietę na moment. Stąd też na dobrą chwilę zignorowała całe zgrupowanie. Teraz jednak mogła skupić się na jedynym gościu, odhaczając mentalnie sprawę z Samobójcami Galaktyki, którzy teraz oddali się losowi. — Zajęli się czymś innym, że taka propozycja? — zapytała Niewidzialnej. Żeby nie było: ton Carol nie wskazywał na złośliwość czy oburzenie. Prędzej można było usłyszeć zmęczenie, ale także przebijającą się ciekawość. Blondynka wsparła dłonie o swoje biodra. — Sądzę, że jeśli ogarniemy wszystko i w końcu ustalimy plan działań, żeby to się trzymało i każdy miał zajęcie, to będziesz jedną z tych osób, Sue — uśmiechnęła się do niej lekko. — I na pewno nie tylko mnie ucieszy kolejny członek drużyny, że tak pozwolę to sobie nazwać. Tym bardziej, że jeśli chodzi o nowojorskie akcje to zazwyczaj i tak jest to współpraca — taka była prawda. Carol pamiętała, jak często zdarzało jej się dołączyć do tej Czwórki, a jak czasem oni byli tymi, którzy przybywali w połowie zabawy, żeby zwalczyć wrogów, z jakimi trudności miałyby służby porządkowe. — Aż tak tragicznie wyglądamy? — zapytała mimowolnie, nie mogąc się powstrzymać. Chwilę później Carol pokręciła głową, słysząc telepatyczny odzew Emmy. “Nie rozmawiałam jeszcze z żadnym z nich. W przypadku Richardsa porozmawiam z Sue, która jest przy mnie. Jeśli chodzi o kryształ to mamy dodatkowych pomocników w postaci Novy i Strażników Galaktyki. Prawdopodobnie wyruszą także w tamtym kierunku, żeby coś z tym zaradzić, więc mogę wnioskować, że X-Men nie będą sami. Nie jestem jednak pewna czy na siebie trafią. Poinformuję Sue i resztę wspomnianych.” |
| | | Emma Frost
Liczba postów : 375 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Sro Mar 15, 2017 5:10 pm | |
| Telepatyczna odpowiedź Emmy nie padła od razu, gdyż kobieta prowadziła jednocześnie kilka różnych dyskusji. Dzięki nim zdobyła za to więcej informacji, które mogła teraz przekazać Carol. "Wątpię, abyśmy mieli szansę bez pomocy z zewnątrz przenieść się w okolice kryształu, to zbyt wielka odległość... I za duże ryzyko. Szukajcie rozwiązań działających z daleka. Być może udałoby się wywołać anomalię czasową, aby uwięzić w niej kryształ. Wierzę, że Tony i inni zajmą się stroną technologiczną, ja natomiast zamierzam przez ten czas spróbować znaleźć osoby o zdolnościach, których moglibyśmy użyć. Jeżeli X-Men uda się do nas powrócić, być może będziemy mieć jeszcze jedną opcję... Przy okazji, moja droga, wiesz, że na waszym podwórku szaleje śnieżyca?"
|
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Hangar, warsztat Czw Mar 16, 2017 2:07 pm | |
| Susan już w milczeniu obserwowała dalsze poczynania Novy i kosmicznej drużyny - choć w odpowiednim momencie pomachała im na pożegnanie. Miała nadzieję, że jakoś sobie poradzą, nie tylko dla ich własnego dobra, ale i wielu innych istnień... Ale z drugiej strony domyślała się, że to nie była dla nich pierwsza tego rodzaju akcja, więc zamierzała wierzyć w ich możliwości. Tak naprawdę w tym momencie nie pozostawało jej już nic innego, bo sama nie mogła sobie pozwolić na opuszczenie Ziemi - nie wtedy, gdy tyle się na niej działo... W dodatku kwestia kryształu mimo wszystko interesowała ją bardziej od tego Knowhere. Teraz jednak obie blondynki pozostały już same i przynajmniej na chwilę mogły skupić się na temacie, z którym Invisible Woman tutaj przybyła - czyli z tą jej osobistą sprawą. W pierwszej kolejności Sue kiwnęła głową na pytanie Carol i w ramach wyjaśnień dodała tylko krótko: -Można tak powiedzieć. W uproszczeniu- tak naprawdę kobieta nie miała nawet siły tłumaczyć wszystkich szczegółów sytuacji Fantastycznej Czwórki. Liczyła na to, że Reed spróbuje zająć się szukaniem Bena, być może na podstawie tej przedziwnej sygnatury energetycznej, którą udało im się wyłapać i zapisać podczas pojawienia się samego Richardsa... Bardzo chciałaby, aby to właśnie na tym się skupił, choć wiedziała, że najprawdopodobniej tak się nie stanie. Zbyt wiele rzeczy wymagało jego atencji, wliczając w to problem kryształu, który bez wątpienia Reed powinien zbadać. Johnny z kolei mógłby już przynajmniej wrócić do domu... Susan słuchała jednak dalej, a odpowiedź Ms. Marvel na jej ofertę nie stanowiła dla niej tak naprawdę żadnego zaskoczenia. Spodziewała się, że propozycja pomocy zostanie przyjęta - między innymi z tego powodu, który członkini Avengers sama wymieniła. Ich grupy i tak często ze sobą współpracowały, dzieliły się informacjami, w dużej mierze sobie ufały... W związku z czym zgoda wydawała się być oczywista. -Nie, nie powiedziałabym, że tragicznie. Wszyscy robimy co możemy, czasem nawet przekraczamy te granice, ale mam wrażenie, że ostatnio dzieje się po prostu coraz więcej jednocześnie- odparła, w tym czasie obejmując się luźno ramionami w pasie, po czym westchnęła cicho. Taka była prawda. Przestępców przybywało, innych zagrożeń także, a w dodatku żadne z nich nie miało nawet tyle przyzwoitości, aby umawiać się na różne dni - i trzeba się było z nimi użerać naraz. -Więc... Rozmówisz się z pozostałymi, a potem dasz mi znać co i jak?- spytała następnie, aby na teraz zamknąć już ten temat. Trochę orientowała się w sposobie działania Avengers, przynajmniej na tyle, aby wiedzieć, że przyjmowanie nowych członków, na cały etat czy na pół, wiązało się z jakąś biurokracją... Bodajże z głosowaniem? To właśnie dlatego przygotowana była na czekanie, a zarazem nie chciała zajmować Ms. Marvel zbyt dużo cennego czasu.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Hangar, warsztat | |
| |
| | | | Hangar, warsztat | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |