|
| Korytarze | |
|
+3Gwen Stacy Loki Thaddeus Ross 7 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Korytarze Sro Lut 22, 2017 5:29 pm | |
| Jako że baza należy do tych bardziej oficjalnych, służących do przyjmowania ważnych gości i przeprowadzania roboty papierkowej, to i korytarze są raczej przestronne i jasne. Wstęp do większości pomieszczeń otrzymuje się przez uruchomienie strzegących ich paneli, ale zabezpieczenia posiadają różny stopień skomplikowania. Tu czy tam stoją jakieś rośliny doniczkowe czy - z rzadka - inne proste ozdoby. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Czw Lut 23, 2017 12:19 am | |
| O dziwo Ross nie został przeniesiony - na przykład - na Helicarrier czy do jednej z super tajnych baz S.H.I.E.L.D. Zamiast tego odrzutowiec agencji zabrał go do Nowego Jorku i wylądował pionowo na jednym z dachów. Generał wraz z całą obstawą sprowadzony został do środka, a następnie od razu do windy - którą zjechał dokładnie pięć pięter niżej. Kiedy jej drzwi się otworzyły, cała grupa wyszła na korytarz, którym ruszyła dalej... ... Aż dotarła do miejsca, w którym z jednego z pomieszczeń wychodziła właśnie znana już Rossowi doradczyni Rize. Nie wyglądała na zadowoloną, właściwie wręcz na trochę spiętą i zestresowaną, gdy zamykała za sobą drzwi, obracała głowę... I w tym momencie najwyraźniej ujrzała generała. Jej usta zacisnęły się na chwilę w cienką linię, lecz jej oczy - jak zawsze - pozostawały skryte za ciemnymi okularami, więc ich wyrazu można się było tylko domyślać. Kobieta szybkim krokiem ruszyła w stronę grupy i od razu zaczęła mówić: -Nieporozumienie zostało już wyjaśnione. Naczelnik Hill zapozna się z udostępnioną przeze mnie dokumentacją i, jak mniemam, zgłosi swoje uwagi... Do mnie lub bezpośrednio do pana prezydenta- oznajmiła chłodno.
|
| | | Thaddeus Ross
Liczba postów : 186 Data dołączenia : 30/07/2013
| Temat: Re: Korytarze Czw Lut 23, 2017 4:41 pm | |
| Wysiadając z odrzutowca, który dosyć szybko dostał się do Nowego Yorku Ross znów został otoczony przez agentów TARCZY. Następnie wszyscy udali się do windy, która zaczęła zjeżdżać pięć pięter w dół. W tym czasie Thaddeus był wyjątkowo spokojny i pewny tak jakby sukcesu. Niby wyglądał jak skazaniec, gdyż był skuty ale to tylko chyba dlatego że obawiali się że Ross zmieni się nie kontrolowanie jak Banner. Możliwe, że nie wiedzieli że generał w pełni kontroluje swoje przemiany w porównaniu do Hulka. Po wyjściu z windy zobaczył jak pani Rize wychodzi z jednego z pokoi i po wypowiedzianych słowach Ross od razu jej odpowiedział.
- Panno Rize. Czy była by pani tak uprzejma i spotkała by się pani ze mną po wszystkim w siedzibie Thunderbolts. Ostatnia nasza rozmowa nie była zbyt miła, a przemyślałem pani propozycję współpracy i chciałbym się z panią spotkać ponownie. - zapytał z dość przyjaznym wyrazem twarzy, choć i tak tylko on sam wiedział o czym myśli.
Następnie po skończonej rozmowie udał się wraz z agentami do pokoju docelowego uprzednio rzucając do nich.
- Czy możecie już zdjąć ze mnie te kajdanki? Nie mam zamiaru wam uciekać. Chcę tylko jakoś swobodnie porozmawiać z pania Hill. - po czym wyciagnął ręce przed siebie licząc, że ktoś go rozkuje. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Czw Lut 23, 2017 9:46 pm | |
| Wyraz twarzy kobiety nie uległ zmianie - a przynajmniej nie w widoczny sposób, bo pod okularami mogło się rzecz jasna dziać coś innego. Być może doradczyni po prostu nie czuła się tutaj dobrze - na terenie agencji, która również posiadała spore prawa i mogła zrobić bardzo wiele bez pytania władz o zdanie... Kto wie? -Będę nawet bardziej uprzejma i spotkam się z panem już teraz, generale. Więc, tak, rozkucie będzie jak najbardziej na miejscu. Możliwie jak najszybciej- Rize obróciła lekko głowę, po czym można było poznać, że przesunęła wzrok... Zapewne ku jednemu z agentów. Być może ku Mockingbird, która stała właśnie po tej stronie Rossa? Tarczownicy z kolei już bardziej otwarcie wymienili się spojrzeniami, ale po krótkiej chwili wahania Mockingbird kiwnęła głową. Może zadecydowała sama, a może otrzymała wytyczne przez komunikator - trudno orzec. Grunt, że generał został uwolniony z kajdanek. Skoro zaś już o tym mowa, to doradczyni zdawała się często w swoich wypowiedziach używać jego rangi. Mogło to być zagranie psychologiczne - takie przypominanie agentom z kim mieli do czynienia... Albo po prostu tak wysławiała się w irytacji... Lub nawet był to czysty przypadek. -Jestem pewna, że naczelnik Hill w końcu się z panem skontaktuje, ale - póki to możliwe - ja będę się zajmować relacjami pomiędzy S.H.I.E.L.D. i Thunderbolts. Być może przynajmniej nie dojdzie do kolejnej katastrofy- dorzuciła jeszcze Rize.
|
| | | Thaddeus Ross
Liczba postów : 186 Data dołączenia : 30/07/2013
| Temat: Re: Korytarze Pią Lut 24, 2017 12:34 pm | |
| Ross z ulgą odetchnął, gdy zdjeli z niego te "bransoletki" i jednocześnie rozmasował sobie nadgarstki.
- Dziękuję. Jednocześnie proponuję, żeby agenci zostawili nas samych gdyż wolałbym rozmawiać z panią na osobności. - powiedział po czym gdy agenci się rozeszli kontynuował rozmowę na korytarzu nie czekając na to czy Rize zaprosi go w jakieś ustronniejsze miejsce.
- Panno Rize, tak jak mówiłem wcześniej to przemyślałem pani propozycję i chciałbym jednak nawiązać współpracę z panią. Liczę na to, że puścimy w niepamięć naszą poprzednią rozmowę i zaczniemy od nowa. Oczywiście mam tez swoje warunki. Podczas ostatniej dość nie udanej misji zauważyłem pewien problem w Thunderbolt, dlatego w pewnym momencie zgłoszę się do pani z prośbą o pomoc i liczę, że wspomoże mnie pani ale proszę na razie nie rozpowiadać szczególnie komuś z mojej ekipy że współpracujemy. Oczywiście w zamian za to ma pani ode mnie wsparcie oraz mogę zaoferować pewien dostęp do danych nie których osób obdarzonych mocami. Posiadam pewne dojście do tych informacji, a uważam że mogą się pani przydać. Czy zgada się pani na moje warunki? - zapytał z pewnością siebie. Po dłuższych przemyśleniach wiedział, że współpraca z tą kobietą może być bardzo pomocna. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Pią Lut 24, 2017 3:52 pm | |
| Rize kiwnęła krótko głową i również odczekała do momentu, gdy agenci już się oddalili - tyle że kiedy akurat rozchyliła wargi, aby się odezwać, generał rozpoczął swój monolog, tym samym skutecznie zamykając jej usta, przynajmniej póki co. Doradczyni wysłuchała tego wszystkiego w milczeniu, choć jednocześnie skrzyżowała ręce na piersi, a pod koniec zaczęła stukać palcem wskazującym o ramię. Nie było tego słychać, nie na materiale - ale widać już owszem. -Przede wszystkim podejrzewam, że wszędzie tutaj roi się od kamer i mikrofonów, więc dyskusję proponuję przeprowadzić w dyskretniejszym miejscu. Zakładam, że Thunderbolts nie posiadają dodatkowej kwatery w Nowym Jorku? W przyszłości powinno się to zmienić. Wezwałam już śmigłowiec, który zabierze nas do Waszyngtonu, a rozmówimy się po drodze- rzekła, po czym ruchem głowy wskazała kierunek, z którego Ross przybył... Czyli w stronę windy.
|
| | | Thaddeus Ross
Liczba postów : 186 Data dołączenia : 30/07/2013
| Temat: Re: Korytarze Pią Lut 24, 2017 7:58 pm | |
| Ross był trochę zdziwiony tym wszystkim, gdyż najpierw agenci TARCZY go łapią przywożą go jak więźnia, a następnie nie widząc się nawet z osobą, z którą miał się docelowo spotkać już wracał spowrotem. Ale nie miał zamiaru dyskutować więc ruszył w stronę windy ale po dotarciu na miejsce nie wszedł do windy tylko odwrócił się do Rize.
- Proszę panno Rize. Kobiety przodem. - wskazał dłonią wejście do windy po czym sam wszedł jako drugi do niej.
- Proszę powiedzieć. Udajemy się do mojej siedziby czy raczej preferuje pani inne miejsce w Waszyngtonie? Bardziej neutralne. Bo chyba pani nie uważa, że rozmowa w hałasującym śmigłowcu jest komfortowa- zapytał. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Sob Lut 25, 2017 2:01 pm | |
| Rize nie protestowała na to puszczenie przodem, choć z drugiej strony nawet się z tego powodu nie uśmiechnęła - tylko po prostu wkroczyła do środka i od razu wybrała najwyższe piętro. Przejście nie prowadziło z niego bezpośrednio na dach, trzeba było jeszcze skorzystać ze schodów, lecz i tak była to najkrótsza droga. -Niekomfortowa, ale za to szybka, a pan prezydent nie jest zadowolony... I podejrzewam, że nie będzie chciał długo czekać na mój raport. Nie podoba mu się to, do czego doszło pod Hollywood, a jeszcze bardziej nie przypadły mu do gustu możliwe konsekwencje- odparła, czyli najwyraźniej ta informacja była bezpieczna i mogła zostać podsłuchana przez S.H.I.E.L.D. Doradczyni nie wchodziła jednak w szczegóły. Winda przemieszczała się szybko, więc już po chwili jej drzwi otworzyły się przy akompaniamencie cichego dzwonka. Rize i Ross mogli wyjść na korytarz i skierować się prosto ku pobliskim schodom.
|
| | | Thaddeus Ross
Liczba postów : 186 Data dołączenia : 30/07/2013
| Temat: Re: Korytarze Nie Lut 26, 2017 12:10 pm | |
| W głębi serca Ross nie lubił Rize, a w każdym bądź razie na razie nie lubił ale musiał takie wrażenie sprawiać. Nie zdziwiła go reakcja jej na przepuszczenie jej przez drzwi, a wręcz był jej pewien. Zdanie, że akcja w LA była porażką lekko zastanowiła Thaddeusa choć był tego świadom że okazała się porażką.
- Pani Rize. Wiem, że ta misja się nie powiodła. Po pierwsze przeciwnik nie był łatwy, ale nie wiadomo jakby się to skończyło gdyby nie przeszkodzili nam mutanci i cała reszta. I mówię też o S.H.I.E.L.D. W każdym bądź razie uważam, że jest już tutaj bezpiecznie i możemy zacząć już rozmawiać. Więc chciałem się dowiedzieć jak pani się zapatruje na moją propozycję? - zapytał po wyjściu z windy i ruszeniem po schodach. Chciał wiedzieć na czym stoi, a aktualnie wyraz twarzy Rize nie pomagał mu w tym. Ta kobieta ciągle miała kamienny wyraz twarzy. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Wto Lut 28, 2017 2:47 pm | |
| Rize westchnęła krótko i bezgłośnie, wciąż z wyczuwalną irytacją, której poziom jednak zauważalnie powoli spadał. Kobieta nie spojrzała na generała, a jeżeli nawet, to bez obracania głowy w jego stronę, przez co jej wzrok ukryty został przez okulary. -Współpraca z pewnością będzie dla nas łatwiejsza od wchodzenia sobie wzajemnie na każdym kroku w drogę... Dla dobra kraju oczywiście. Naczelnik nie jest chętna do nawiązywania relacji z Thunderbolts, lecz najprawdopodobniej będzie utrzymywała pozory odpowiednio poprawnych stosunków, przynajmniej na początku. Zdaje się, że pana człowiek zabił pod Hollywood jej ludzi...- zauważyła. Tak dyskutując, oboje przeszli na dach. Stał na nim jeszcze odrzutowiec SHIELD, ten sam, którym Ross przybył do bazy, ale ich transport najwyraźniej jeszcze nie przybył... Choć w oddali na niebie widać było jakiś obiekt latający. W zasadzie nie była to jedyna maszyna w powietrzu. Przy odległym Avengers Tower również coś latało, ale teraz oddalało się już w górę - i pewnie nie miało żadnego związku z generałem.
|
| | | Thaddeus Ross
Liczba postów : 186 Data dołączenia : 30/07/2013
| Temat: Re: Korytarze Czw Mar 02, 2017 4:09 pm | |
| Wychodząc na dach jednocześnie słuchając odpowiedzi swojej towarzyszki Ross zauważył w oddali jakąś maszynę latającą, która unosiła się nad wieżą mścicieli. Ross chciał już wrócić do swoich spraw, ale wiedział że musi dogadać to porozumienie zwłaszcza gdy pani Hill niezbyt przepada za generałem.
- Powiem tak. Thunderbolts ma być skuteczne, dlatego rekrutujemy nawet przestępców. Wiem, że misja się nie udała ale to nie była tylko i jedynie nasza wina. Nie potrzebnie wtrącali się mutanci. Co do zabitego agenta to nawet nie wiem o kogo chodzi więc nie uważam, żeby to była nasza wina. Inna sprawa, że na wojnie niestety zdarzają się ofiary ale wracając do tematu to rozumiem że zgadza się pani na współpracę ale czego pani ode mnie oczekuje. Może ma pani już jakieś plany odnośnie Thunderbolts. Wolałbym wiedzieć co czeka moją drużynę. - powiedział generał przechadzając się w tą i z powrotem po płycie lądowiska po czym ruszył w kierunku myśliwca i zapytał się będących tam agentów o cygaru i jakąś zapalniczkę następnie wracając do Rize. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Czw Mar 02, 2017 5:37 pm | |
| W przeciwieństwie do bardzo mobilnego generała, Rize zatrzymała się w jednym miejscu i tam pozostała, opierając dłonie na biodrach, przechylając głowę lekko na bok i zaciskając usta, jak gdyby pomagało jej to powstrzymać zbierające się komentarze. W chwili, gdy Ross wspomniał o "zabitym agencie", kobieta nabrała powietrza w płuca, lecz zaraz potem po prostu głęboko westchnęła. -Gwałtowna restrukturyzacja- odparła wreszcie, gdy tylko generał dał jej dojść do słowa. Przez moment doradczyni obserwowała jego poczynania, jak próbował wyciągnąć od agentów cygaro - i choć udało mu się zdobyć zapalniczkę, to mężczyźni na dachu mogli mu zaoferować tylko papierosa. Po jego powrocie natomiast Rize kontynuowała: -Przede wszystkim większa kontrola, szczególnie nad przestępcami. Zdaje pan sobie sprawę z tego, że Hood poinformował pana ludzi, że odchodzi, po czym naprawdę tak po prostu sobie... Poszedł? Może mi pan wyjaśnić dlaczego nie został od razu zatrzymany i odstawiony do więzienia albo, w ostateczności, do kostnicy? Czipowanie ich to za mało. Zdecydowanie za mało- podczas gdy to tłumaczyła, pojazd na niebie stawał się stopniowo coraz większy, choć w dalszym ciągu potrzebował jeszcze chwili, aby do nich dotrzeć... O ile to rzeczywiście był ich transport.
|
| | | Thaddeus Ross
Liczba postów : 186 Data dołączenia : 30/07/2013
| Temat: Re: Korytarze Pią Mar 03, 2017 3:24 pm | |
| Generał z lekkim nie smakiem wziął od agenta papierosa i zapalniczkę odpalając go. Nie lubił papierosów, gdyż miały taki dziwny smak ale cóż jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Następnie popalając sobie papierosa wrócił do panny Rize i wysłuchał jej odpowiedzi stojąc tyłem do zbliżającej się w oddali maszyny.
- Panno Rize po tym co zobaczyłem w LA zrozumiałem, że kontrola jest wymagana i tak ma pani rację że zaniedbałem trochę względy bezpieczeństwa jeśli chodzi Hood'a co postanowię zmienić. Niestety, ale nie jestem w stanie odpowiedzieć dlaczego się tak wydarzyło. Ale mam takie pytanie co pani wie i jakie masz zdanie o moim psychiatrze. Moonstone. - powiedział po czym dopiero po fakcie zorientował się, że w ostatnim zdaniu zwrócił się do niej na ty, a nie na per pani co było raczej dosyć dziwne gdyż Ross nie traktował nikogo w taki sposób gdyż uważał że jest to zbytnie spoufalanie się z kimkolwiek. Nie licząc swojej rodziny. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Sob Mar 04, 2017 3:07 pm | |
| Tym razem Rize nie odpowiedziała natychmiast, tylko najpierw wydała z siebie odgłos przypominający ciche "mmm" - jak gdyby krótko zastanawiała się nad tym, co zamierzała rzec następnie... Lub w jaki sposób. Jednocześnie kobieta zaczęła stukać palcem wskazującym lewej ręki o własne biodro. -Bardzo inteligentna. Sprytna. Potrafi o siebie zadbać... I pokierować ludźmi w swoim otoczeniu. Stanowi wartościowego członka Thunderbolts i ma na tyle rozumu w głowie, by z tego korzystać, w przeciwieństwie do niektórych niewdzięczników. A pytanie wynika z...?- uniosła brew, co akurat dało się poznać nawet pomimo okularów.
|
| | | Thaddeus Ross
Liczba postów : 186 Data dołączenia : 30/07/2013
| Temat: Re: Korytarze Nie Mar 05, 2017 1:09 pm | |
| Ross domyślał się, że może usłyszeć taką odpowiedź o Carli. Niestety nie było to to czego oczekiwał, ale niestety nie mógł wszystkiego zdradzić od razu.
- Panno Rize, przyjdzie taki moment że dowie się pani wszystkiego a na tą chwilę mogę tylko powiedzieć, że w Hoolywood wyczułem w swojej drużynie lekką niesubordynację. Nie chcę tutaj nikogo konkretnego wymieniać, ale muszę się temu głębiej przyjrzeć i postanowiłem zacząć od Moonstone. - powiedział po czym zwrócił się ku zmierzajacemu w ich stronę środkowi transportu.
- Czy to nasz środek transportu? - zapytał nie do końca pewien. Następnie zaciągnął się ostatni raz papierosem i odgasił resztę pod swoim butem. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Wto Mar 07, 2017 4:11 pm | |
| Cokolwiek Rize myślała na temat tych sekretów i wspomnianej niesubordynacji w Thunderbolts, zachowała to już dla siebie. Nie tylko nie skomentowała słów generała, ale i nie zdradziła swojego nastawienia żadnym nowym gestem czy wyrazem twarzy. Słysząc pytanie o środek transportu, obróciła nieznacznie głowę, aby spojrzeć ku zbliżającemu się pojazdowi... Który z każdą chwilą rósł na niebie. -Najprawdopodobniej. Czas się zgadza- oznajmiła i to z kolei oznaczało, że doradczyni musiała wezwać transport jeszcze zanim Ross w ogóle dotarł na miejsce... I to może nawet z godzinnym wyprzedzeniem, o ile maszyna nadciągała z Waszyngtonu, a nie z jakiejś położonej bliżej bazy. Wraz ze zbliżaniem się pojazdu stało się jasne, iż był to niewielki odrzutowiec, wyraźnie wojskowy, który już może minutę czy dwie później znalazł się nad dachem i wylądował na nim pionowo. Rize i Ross mogli wkroczyć do środka, a w chwilę później maszyna znów poderwała się do lotu i skierowała w stronę Waszyngtonu.
***
Dostajesz tu z/t i możemy albo kontynuować sesję w siedzibie Thunderbolts - albo dam Ci już spokój i po prostu założymy, że po dotarciu na miejsce postaci się pożegnały... Zależnie od tego, czy chcesz jeszcze o czymś dyskutować czy na teraz wolisz zająć się innymi sprawami. Daj mi znać na gg albo przez pm.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Korytarze Sob Paź 13, 2018 6:45 pm | |
| Kontynułacja tego wątkuPomimo pokaźnego bagażu bolesnych doświadczeń, Gwen udało się pozostać optymistką. Nie poddawała się, ponieważ uparcie udała w to, że wszystko do się naprawić. Wierzyła w siebie i w to że przy odpowiednim zaangażowaniu i motywacji pokona każdą przeciwność losu. Między innym dlatego znalazła się w sanktuarium Doktora Strange w swoim świecie. Gdy tylko zdobyła informację że ów człowiek potrafi manipulować czasem i przestrzenią, koniecznie chciała sprawdzić czy za jego pomocą będzie w stanie odwrócić wszystko to co spotkało Petera? Rzecz jasna sanktuarium nie jest miejscem gdzie zaprasza się wycieczki z liceum, dlatego Stacy postanowiła się tam włamać. Szybko zresztą została na owej próbie zdemaskowana i złapana, pomimo tego iż przy próbie ucieczki wykorzystała cały swój potencjał pajęczych zdolności. Doktor Stange okazał się byt dobrym przeciwnikiem, ale dziewczyna osiągnęła przynajmniej tyle, że udało jej się zwrócić na siebie uwagę czarodzieja, który dostrzegł drzemiące w niej możliwości, dzięki czemu zamiast należnej w takich przypadkach kary, Gwen zyskała szansę na kształcenie się pod okiem doświadczonego przewodnika. A w konsekwencji znalazła się tu i teraz. W każdym razie wniosek z tej historii był taki, że skoro nielegalne wejście do ściśle strzeżonej placówki Avengers, skończyło się dla niej dobrze, to tym bardziej nie ma się czego obawiać w sytuacji gdy do podobnej bazy została oficjalnie zaproszona. Niestety ta obecna okazała się nad wyraz rozczarowująca, a przynajmniej Gwen spodziewała się po niej zdecydowanie więcej. Prosto z lądowiska dla helikoptera, ona i Esmeralda udały się do centrum dowodzenia, które ku zaskoczeniu dziewczyny przypominało raczej budynek prężnej korporacji lub nieźle prosperujący hotel, niż bazę wojskową. Być może właśnie dlatego placówka tak dobrze wkomponowała się w strukturę miasta, nie kując przy tym w oczy, choć z drugiej strony w wyobraźni Stacy czuła że obie zostały oszukane. Mimo licznie umieszczonych zakazów dotyczących nagrywania czy robienia zdjęć, Gwen była gotowa dokładnie udokumentować nową przygodę przy pomocy smartfonu. Tymczasem okazało się że w środku nie ma nic godnego filmowania. - Ten przeszkolony hol przypomina raczej centrum handlowe. – Zauważyła dziewczyna. - Coś tu jest nie tak. Gdzie czołgi? Pokoje pełne komputerów i olbrzymich ekranów okazujących sytuację na świecie? Dlaczego nie ma tu wielkiej makiety Nowego Yorku, po której można by przestawiać figurki Avengersów? No i najważniejsze, gdzie są ci ostatni? Czyżbym wymagała z dużo? Teraz to sama zaczęłam się martwić. Tym że będzie nudno. Esmeralda i Gwen od razu zostały zaprowadzone do niewielkiego pokoju konferencyjnego gdzie kazano im czekać na kogoś kto przyjdzie i wszystko wyjaśni. Pomieszczenie przygotowane było do prowadzenia narad w bardzo wąskim gronie. Większość miejsca zajmował tu stół i otaczające go osiem krzeseł. Poza tym był tu też duży biały ekran i rzutnik zamocowany na suficie, oraz jedyna zdaniem Stacy interesująca rzecz, a mianowicie automat na napoje. - Darmowe. – Zauważyła dziewczyna. – Zawsze chciałam to zrobić. Spróbować wszystkich opcji z takiego urządzenia. Zamówić też cos dla ciebie?Gwen postanowiła umilić sobie czas oczekiwania, wybierając wszystko z karty. Począwszy od pięciu rodzajów herbat, po najróżniejsze kawy, czekoladę i soki. Kolejne pełne kubki lodowały na stole ustawione w równiutkim rzędzie. Zabawę spider – girl przerwało pojawienie się kobiety w mundurze. Nowo przybyła była niewysoka, miała krótkie czarne włosy i wyraźnie azjatyckie rysy twarzy. Jej spojrzenie nie wyrażało żadnych emocji. Oficer gestem wskazała Esmeraldzie i Stacy miejsce przy stole, zachęcając je by te usiadły. Ani słowem nie skomentowała stojącego na stole muru kubków. - Wygląda na to że mamy tu do czynienia z sporym nieporozumieniem. A przynajmniej mam nadzieję, że chodzi tylko o to. – Powiedziała kobieta, pomijając jakiekolwiek formalności związane z przedstawieniem swojej osoby – Kazano mi się wami zająć. Na początek chciałabym zauważyć, że budynek w którym się znajdujemy, wyposażony jest w automatyczne skanery pozwalające na identyfikację każdej przebywającej tu osoby. Nie musze chyba dodawać, iż was nie ma w żadnej bazie danych. Byłabym zatem wdzięczna gdybyście wytłumaczyły mi dlaczego się spotykamy? - Chciałyśmy spotkać pana Starka. – Zasugerowała Gwen. Agentka oczekiwała konkretnych odpowiedzi. Nie dała się wciągnąć do dyskusji na poziomie nastolatki. - Ładny strój. Potrafisz w nim cos więcej niż tylko być irytująca? – Odpowiedziała wojskowa. Niestety dla Stacy, umiejętność rozpoznawania ironii nie była jej mocną strona. W kwestii poprowadzenia rozmowy dziewczyna w całości musiała polegać na starszej koleżance. - Tańczę flamenco. Chociaż to dopiero mój pierwszy dzień. – Uśmiechnęła się Gwen, przekonana że o to ją właśnie pytają |
| | | Esmeralda
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 30/09/2018
| Temat: Re: Korytarze Wto Paź 16, 2018 2:30 pm | |
| To nie podobało jej się wcale a wcale. Najpierw zostały zgarnięte jako podejrzane, a potem zostały grzeczne zaproszone do śmigłowca. Nie udzielono im konkretnych wyjaśnień, tylko zamierzano ich zabrać gdzieś. Po prostu. Przez cały lot Esmeralda milczała już, spoglądając przez okno śmigłowca. Byli bardzo wysoko nad w powietrzu, ale widoki, były naprawdę zachwycające. Pomimo zaistniałej sytuacji były naprawdę piękne. W każdej przygodzie można znaleźć piękno. Krajobraz, który podziwiała, chociaż w małym stopniu sprawiał, że wydawała się spokojna. Próbowała skupić swoją uwagę na czymś zupełnie innym. Jednak w jej głowie było tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Po co ich zabierają? Dokąd? Czy będą miały kłopoty? Sama nie wiedziała, jak powinna odbierać to wszystko. Jedno było pewne. Tam, gdzie lecą i to, co się wydarzy na zawsze, może odmienić ich życie. Gdy dotarły na miejsce, bezpiecznie opuściły pokład śmigłowa, by udać się dalej. Jej oczom ukazał się spory budynek. Nie wyglądał raczej na typową bazę wojskową, ale znając wojskowych, potrafili dobrze maskować swoje terytoria. Budynek przypominał ten zwyczajny, ale gdy weszły do środka, było zupełnie inaczej. Spokojnym krokiem szła za przewodnikami wraz ze współlokatorką. Była raczej spokojna, ale zachowywała dużą ostrożność. Nie ufała tym ludziom. Tacy jak oni ukrywają przed światem tak wiele sekretów. Nie wolno było robić zdjęć ani filmów. Najwidoczniej bardzo chcieli pozostać anonimowi i nie ujawniać żadnych filmów związanych z tym miejscem. Nigdy tu nie była, ale już niezbyt polubiła to miejsce. Nie wydało jej się zbyt przyjazne i miłe. Czego mogła się spodziewać po tajniakach? - Zapewne zaraz wszystkiego się dowiemy. Skomentowała krótko Esme. Stecy miała wiele pytań, tak samo, jak ona. Musiała przyznać, że zadawane pytania przez koleżankę były interesujące. Rzeczywiście nie widziała tutaj komputerów ani żadnych wielkich ekranów z wiadomościami ze świata. Rozglądała się uważnie, ale nie dodawała nic więcej. W końcu zostały doprowadzone do niewielkiej sali. Gdy rozejrzała się dokładniej, sama się zorientowała, że być może odbywają się tutaj konferencje. Spojrzała uważnie na współlokatorkę, nieco odrywając się od rozglądania. - Możesz coś dla mnie wziąć... Dodała po chwili z małym uśmiechem na twarzy. Optymizm Stacy dawał się we znaki, we wszystkim wydawała się taka beztroska. Miała nadzieje, że nie będzie nadużywała beztroski, bo nie zawsze tak będzie. Co czuła sama Esmeralda? Być może była nieco spięta, ale zachowywała spokój. Nie wychylała się i analizowała wszystko. Dopiero kiedy do sali weszła niska kobieta o czarnych włosach, jej oczy skierowały się wprost na nieznajomą. Pierwsze, na co zwróciła uwagę to mundur i niezbyt miły wyraz twarzy. Usiadła na jednym z wolnych miejsc. Najwidoczniej trzeba będzie się nieco wytłumaczyć. - Stacy, może kiedy indziej... Dodała po chwili, patrząc na koleżankę z poważnym wyrazem twarzy. Musiała zdać sobie sprawę, że to poważna sytuacja. Ona podeszłą do tego naprawdę poważnie, więc Gwen musiała też to zrobić, chociaż dosłownie na chwilę. Nie istotne było teraz czy poznają tego wspaniałego pana Starka, czy nie. Ona chciała tylko wyjaśnić całe nieporozumienie i to wszystko. Spojrzała na kobietę w mundurze. - Esmeralda Torrez, a to moja współlokatorka Stacy. Miło mi poznać panią... Wiem, że to całe zajście to jedno wielkie nieporozumienie, ale możemy to wyjaśnić. Chcemy wyjaśnić wszystko na spokojnie. Starała się być miła i dobrze dobierać każde zdanie. Miały do czynienia raczej z kobietą, która dała jasno do zrozumienia, że nie lubi mądrali. Jej komentarz względem Stacy tylko potwierdził to, że nie lubi, jak ktoś za bardzo się wyróżnia. Westchnęła po chwili. - Ja i moja koleżanka byłyśmy tam całkiem przypadkowo. Chciałyśmy porozmawiać jak kobieta z kobietą i nagle... nagle zauważyłyśmy rannego mężczyznę. Moim, a raczej naszym obowiązkiem było mu pomóc. To było nagłe i niespodziewane, że leżał tam ranny człowiek. Przystąpiłyśmy do działania i cudem udało nam się uratować mu życie... Nie jestem lekarzem, ale trochę znam się na pierwszej pomocy. Nie zrobiłyśmy nic złego, proszę nam uwierzyć. Jestem gotowa poddać się nawet do testu wariografem, aby udowodnić to, że mówię prawdę. Wyjaśniła chyba tyle na ile mogła. Nie kłamała, bo nie umiała. Jeśli kobieta nie wierzyła, mogła podać ją do wykrywacza kłamstw. Jeśli chciała mieć pewność, dostanie ją. Esme była zdeterminowana, by bronić swojej prawdy oraz Stacy. Jej strój nie był plusem tego wszystkiego. Bała się, że zaczną wypytywać o kostium. Jeśli będzie trzeba, będzie broniła jej. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Korytarze Sro Paź 17, 2018 11:41 am | |
| Gwen bardzo chciała spotkać się z poszczególnymi przedstawicielami Avengers, jednak jej zainteresowanie nie miało charakteru samej fascynacji, a raczej wynikało z ciekawości poznania osobowości pana Starka i pozostałych. Posiadane moce, możliwości i ograniczenia, odchodziły w tym przypadku na drugi plan. Dziewczyna nie zamierzała dociekać czy dany bohater burzy ścianę budynku jednym, czy dwoma uderzeniami, ile udźwignie, jak szybko biegnie czy jak daleko potrafi skoczyć. Akurat takie szczegóły wydawały jej się mało istotne. Interesowało ją przede wszystkim to jak ciągła walka o ratowanie świata zmieniała charakter danej osoby? Chciała dowiedzieć się, czy można mierzyć się z złem w dalszym ciągu pozostając sobą? Jak bardzo wpływa to spojrzenie na postrzeganie świata? Czy Avengers wciąż potrafią cieszyć się z małych rzeczy, odczuwać przyjemności i znajdować dla siebie czas na realizację własnych marzeń? Niekoniecznie tych bohaterskich. A z drugiej strony czy bohaterowie miewają troski i słabości? Czy zdarza im się płakać? Albo wkurzać czy popełniać błędy? Powyższa wiedza była Stacy potrzebna głównie po to, by samej móc się określić na ile chce wykorzystywać posiadane przez siebie umiejętności. Dziewczyna zdawała też sobie sprawę, że w takim temacie może porozmawiać sobie na przykład z Esmeraldą, jednak z całą pewnością nie z agentką która przepytywała uch w bazie Tarczy. Zdaniem Gewn, ta tutaj stanowiła najlepszy przykład tego iż większość wojskowych posiada wyprane mózgi, nakierowane jedynie na zbieranie faktów i czekanie jak jakiś przełożony odpowiednio je zinterpretuje i wskaże co robić dalej. A w związku z tym ona nie zamierzała współpracować. - Wiem co zrobiłyście i doceniam wasz wysiłek – kontynuowała nieznajoma – może nie zawsze to widać, ale zależy nam na każdym życiu które możemy uratować. Spróbuje zatem sformułować pytanie inaczej. Dlaczego wsiadłyście do helikoptera? To nie jest miejsce dla turystów. Nie mamy czasu by zajmować się gośćmi, którym akurat zamarzyło się zrobić sobie ciekawą fotkę, czy spróbować zdobyć jakiś autograf. Jakbyście nie zauważyły jesteśmy w stanie bitwy, a każde działanie odciągające nas od kluczowych zadań, może zostać potraktowane jako sabotaż. - Hej, przecież to wasi ludzie kazali nam wsiadać! I machali spluwami pod nosem. – Oburzyła się Gewn. – Niby jak miałyśmy zaprotestować? - Moim zdaniem nie wyglądałaś na kogoś kto jest przestraszony, zagubiony, czy ktoś kto próbuje coś wyjaśnić.– Krótko ucięła agentka. – Rzekłabym że nieźle się bawiłyście naszym kosztem, ale jak chcecie możemy raz jeszcze sprawdzić nagranie z śmigłowca. Stacy zamilkła, nie znajdując żadnej ciętej riposty. Przyszło jej do głowy że być może fotka zrobiona wraz z Esmeralda to nie był najlepszy pomysł. Ale z drugiej strony na pewno stwierdzą że było warto, gdy w końcu oprawią ją w ramkę i zawieszą na ścianie. - W normalnych okolicznościach powinnam was aresztować za próbę dywersji i przeszkadzanie w działaniach operacyjnych – oświadczyła kobieta – powiedzmy jednak, że w ramach podziękowania za waszą wcześniejszą ofiarność, tym razem możemy podejść do procedur nieco elastyczniej. Dam wam pieniądze na taksówkę i po prostu zejdziecie mi z oczu. - A co z panem Starkiem? – Naciskała Gwen zbulwersowana taką formą „wdzięczności”. - Nie przeginaj mała. Proponuję skorzystać zanim dojdę do wniosku że celowo planowałyście wślizgnąć się do naszej bazy by narobić w niej znacznie więcej szkód. Gwen miła zamiar wygłosić uwagę odnośnie tego, że gdyby chciała się tu włamać zrobiła by to zupełnie inaczej i że wcale nie jest to pierwsza supertajna placówka do której utorowałaby sobie przejście, jednak w ostatniej chwili przygryzła się w język pozwalając mówić Esmerladzie. A złośliwą jędzę może w ostateczności oblać wrzątkiem. A nawet kilkoma kubkami wrzątku. |
| | | Esmeralda
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 30/09/2018
| Temat: Re: Korytarze Sro Paź 17, 2018 3:52 pm | |
| Panna Stacy najwidoczniej była dość ciekawska co nie umknęło uwadze panny Torrez. Rozumiała, że była podekscytowana i bardzo chciała poznać sławnych avengers. Uważała jednak, że nie było co liczyć nawet na spotkanie z sekretarką samego pana Starka. Nie byli to jacyś zwyczajni ludzie, a bohaterzy, którzy codziennie narażają swoje życie na niebezpieczeństwo. Być może wyczyny oraz umiejętności pajęczej dziewczyny zostaną dostrzeżone i spotka ich osobiście. Esmeralda była za to zwykłym obywatelem bez mocy i nie łudziła się ani trochę, że kiedyś ich spotka. Nie potrzebowała ich uwagi, chyba że powód byłby naprawdę ważny. Również być może w jakimś stopniu chętnie wysłuchałaby opowieści współlokatorki na temat tego, jak przebiegło spotkanie. Czego się dowiedziała? Jacy są ci sławni Avengers. Czy ich osobowość jest również szlachetna co czyny, czy zupełnie inaczej postrzegają teraz świat przez nieustanną walkę ze złem? Temat jest dość rozległy. Musiały współpracować. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak ważne są dobre stosunki i pokojowe rozwiązania. Nic by nie wskórały, gdyby rzucały niecenzuralnym słownictwem, czy próbowała szarpać się z ludźmi w mundurach. Pogorszyły, by znacznie tym swoją sytuację co mogło, by się skończyć dla nich bardzo niekorzystnie. Mogła, by na tym ucierpieć jej praca, gdyby partnerzy biznesowi dowiedzieli się o tym, że poszła siedzieć. A co najgorsze, Stacy mogła mieć przez to kłopoty w życiu. Praca nauczyła ją bycia twardym, ale ustępowaniu wtedy, kiedy się jest na pozycji przegranej. - Nie chcemy żadnych kłopotów i nie zamierzamy utrudniać nikomu wykonywania swoich obowiązków. Wiem, że sytuacja wygląda tak, jak widać, ale chciałyśmy dobrze. Wasi ludzie kazali nam wejść do helikoptera, więc zrobiłyśmy zgodnie z ich rozkazami. Zapewne, gdybyśmy odmówiły, mogłybyśmy w ten sposób tylko sobie zaszkodzić. Mówiła spokojnie i naprawdę starała się dobrze dobierać zdania. Chciała, aby kobieta w mundurze przychylnie bardziej spojrzała na sytuacje oraz dwie kobiety w środku. Nie kłamała oraz nie robiły nic, co mogło wzbudzać coś podejrzanego. - Dziękujemy pani za wyrozumiałość. Odezwała się Esmeralda, wstając ze swojego miejsca i gestem ręki uciszając Stacy. Jeśli dziewczyna nadal będzie wypytywać o Starka, to zapewne znowu wpadną w kłopoty. Kobieta w mundurze i tak wydawała się już całkiem zirytowana zaistniałą sytuacją. Doskonale to zrozumiała, chociaż uważała, że ich podejrzliwość jest zbyt ostra. Na szczęście jednak chciała się ich pozbyć jak najszybciej, a one chciały wrócić już do domu bez żadnych kłopotów. - Chcemy tylko wrócić do domu, to wszystko. Zadzwonimy po taksówkę i nie będziemy więcej przeszkadzać. Niech ktoś pokaże nam wyjście i już nas nie ma. Uśmiechnęła się delikatnie do pani kapitan, podchodząc do Stacy i kładąc jej dłoń na ramieniu. Były gotowe do drogi, czekały tylko na dalsze informacje ze strony umundurowanej kobiety. Miała tylko nadzieje, że to już wszystko i nie zmieniła zdania co do ich wypuszczenia. Nie sprawiały żadnych problemów, ani też nie kłóciły się. Chciały, tylko aby pokazano im wyjście, by mogły udać się w swoją stronę. Taksówką wrócą prosto do domu, chociaż i tak Esmeralda będzie musiała podskoczyć na cmentarz, by odebrać swoje auto. O ile nadal tam stoi. Spojrzała na Gwen, aby dać jej znać, żeby nie wdawała się w żadne dyskusję. Nie miały szans, żeby coś ugrać z tą żyletką w mundurze. |
| | | Bruce Banner
Liczba postów : 138 Data dołączenia : 26/09/2012
| Temat: Re: Korytarze Czw Paź 18, 2018 8:50 am | |
| Bezproduktywne czekanie okazało się nad wyraz męczące. Nie znając dobrze Nowego Yorku, Bruce skierował się do jednego z niewielu miejsc, w odniesieniu do którego mógł liczyć na uzyskanie wsparcia. Niestety wybór bazy SHIELD okazał się błędem. Oficjalnie doktor Banner zatrudniony był tutaj jako tak zwany konsultant, jednak w praktyce okazało się iż niewielu agentów chciało z nim rozmawiać, a jeszcze mniej gotowych było go wysłuchać. Delikatnie ubierając w słowa, został zignorowany i zbyty informacją by czekać na pojawienie się kompetentnych osób. W skutek tego szczątki Santinela przechwyconego przez Hulka, wciąż pozostawały na pace starej ciężarówki w oczekiwaniu aż ktoś raczy się nimi zająć. Bruce zdecydował, że skoro i tak nie ma nic ciekawszego do roboty, to równie dobrze może popracować nad swoim referatem na seminarium naukowe. W zasadzie on sam uważał go za ukończony, jednak postanowił poważniej pochylić się nad sugestią organizatora, odnośnie tego iż wykłady dla studentów nie służą popisywaniu się swoją wiedzą lecz temu by słuchacze coś z tego zrozumieli. Mówienie o ekstrapolacji rozkładu widma cząstek i aproksymacji ich do wspólnej częstotliwości, dla większości osób na sali brzmiało jak bełkot. Przyjaciel radził mu znaleźć jakiś konspekt. Obrazowy przykład pobudzający wyobraźnię. Może ciasto? A przy tym również to, aby w swoje przemówienie wpleść drobny żart. Problem w tym że Banner nigdy nie był dobrym mówcą, na metaforach nie znał się wcale, o jego wątpliwym poczuciu humoru lepiej było nie wspominać, a co najważniejsze w ogóle nie znał się na gotowaniu. - I co do licha miałoby mieć z tym wspólnego ciasto? Czy oni naprawdę myślą że zamierzam opowiadać o mikrofalówkach? – Na głos zastanawiał się Bruce, jednocześnie po raz kolejny uświadamiając sobie iż zgubił się w labiryncie korytarzy. Wojskowe bazy wciąż pozostawały dla niego zagadką. Nie potrafił się w nich odnaleźć. Nie rozumiał też dlaczego każda musi być inna, niepowtarzalna i bardziej skomplikowana od poprzedniej. Dlaczego na przykład nie budowano ich na wzór uniwersytetów? Przynajmniej on sam wiedziałby gdzie szukać zapasu papieru. Zdezorientowany naukowiec postanowił losowo wybrać pomieszczenie i tam zapytać. W ten sposób trafił do niewielkiej salki konferencyjnej zajmowanej obecnie przez trzy kobiety. Ta ubraną w mundur średnio kojarzył. Dwie pozostałe były mu całkiem obce. Skupiona i poważna latynoska oraz blondynka która nie wiedzieć czemu na jego widok zareagowała szerokim uśmiechem. Równie podejrzanym był fakt dlaczego obie miały na sobie ślady krwi. - Eee… przepraszam, szukam czegoś do pisania. – Niepewnie zapytał Bruce. - O doktorze Banner. Świetnie że pan jest. – Zauważyła oficer. – Uprzejmie proszę odprowadzić te dwie miłe panie do wyjścia. Należy im się zasłużony odpoczynek. Słowa agentki może i brzmiały serdecznie, jednak nawet ktoś z ograniczona umiejętnością tak zwanego czytania między wierszami, zorientowałby się iż prawdziwe przesłanie brzmi mniej więcej „i tak nie masz tiu nic do roboty więc przydaj się do czegoś”. Bruce nie miał pojęcia dlaczego ta kobieta go nie lubi? I czy chodziło tylko o niego, a może co do zasady wojskowi nie przepadali za cywilami, których paradoksalnie deklarowali się chronić? Być może powinien dziękować losowi że wskazane mu kobiety nie wyglądały jak miejscowy personel. - Cóż, w takim razie powinienem uprzedzić iż sam się zgubiłem. – Wyjaśnił doktor Banner gdy agentka opuściła salę narad. – A przy okazji któraś z pań zna się może na pieczeniu ciast? |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Korytarze Czw Paź 18, 2018 9:04 am | |
| Gwen nie mogła uwierzyć że jej współlokatorka poddaje się tak łatwo, bez sprzeciwu przyjmując zaproponowaną im ofertę. Przecież jeszcze przed chwilą nakrzyczała na dyżurnego dyspozytora w sprawie przysłania karetki, posuwając się nawet do gróźb i straszenia sądem? A teraz tak łatwo poszła na układ. Według niej Esmeralda powinna przynajmniej odegrać oburzenie, oskarżyć wszystkich o porwanie, a nade wszystko poruszyć temat prawdopodobnie utraconego samochodu, poświęconego czasu i zniszczonego ubrania. Zdaniem Stacy wojskowi byli im coś winni, a spełnienia tak błahej prośby jak zorganizowanie spotkania z panem Starkiem, w jej mniemaniu stanowiło tu minimum przyzwoitości. Nawet jeśli jej również nie podobało się w bazie Tarczy, to jeszcze nie powód by uciekać stąd z podkulonym ogonem. - Dobra decyzja – pochwaliła agentka – w takim razie żegnam. Życzę udanego wieczoru. Proszę na siebie uważać i w miarę możliwości unikać niebezpiecznych miejsc. Kobieta nie zdołała powiedzieć nic więcej, gdy do salki wszedł kolejny gość, na którego widok oczy Gwen niemal utonęły w łzach radości. A jednak się doczekała. Co prawda tak zwany doktor Banner nie prezentował się jak typowy męski superbohater, nie posiadając bajecznego kostiumu, błysku w oczach, powalającego uśmiechu, charyzmy, pewności siebie i nadmiernie rozbudowanej muskulatury, jednak nawet bez tych cech, dziewczyna wyczuła że gość jest tu kimś ważnym. Tylko jeszcze nie potrafiła skojarzyć kim. Znaczy się kim jeszcze poza przepustką do pana Starka. Stacy promieniowała z radości, chociaż gdyby ktoś zarzucił jej teraz iż zbyt emocjonalnie przeżywa takie spotkania, natychmiast obraziłaby się na samą insynuacje iż mogłaby być fanką Avengers. Poza tym w osobie pana Bannera, dziewczyna niemal natychmiast dostrzegła idealną partię dla swojej przyjaciółki. Mężczyzna był co prawda nieco starszy od Esme, ale wyglądał na spokojnego, opanowanego i miłego facia, który nie szuka kłopotów. Dokładnie tak samo jaj jej współlokatorka. Latynoska zresztą sama wspominała, że nie wygląd jest najważniejszy, ale wnętrze, a inteligentny doktor na pewno wyznawał te same zasady. Trzeba było tylko przedstawić się w jak najlepszym świetle. I to szybko, zanim pan Banner rzeczywiście spróbuje wyprowadzić je z bazy. Na szczęście okazja praktycznie nawinęła się sama. - Moja przyjaciółka Esmeralda piecze rewelacyjne ciasta. Oczywiście że się na tym zna. – Odpowiedziała dziewczyna. – Na medycynie zresztą tez. Właśnie uratowała życie ciężko rannemu człowiekowi. I była przy tym super dzielna. A ja jestem Gwen. Musze ją chwalić ponieważ tutaj dość słabo z docenianiem ludzkich starań. Może i mają na głowie bitwę, ale wcale nie oznacza to że od razu trzeba być gburem. Stacy wyciągnęła dłoń witając się z Bruce’em. Zwykły uścisk. Żadnych szarmanckich gestów, co również zostało przez Gwen pozytywnie przyjęte, ciągnąc za sobą przekonanie, iż Esme nie lubi takich rzeczy. Jednocześnie dziewczyna delikatnie szturchnęła stopą swoją koleżankę, zachęcając ją do wzięcia udziału w dyskusji, najlepiej tak aby od razu poruszyć temat spróbowania wybornego ciasta, wspólnego wyjścia, najlepiej zdjęcia, posiadanych przez mężczyznę znajomości, a na umówieniu ich z panem Starkiem kończąc. Przeciętny obserwator dość szybko zorientowałby się nie tylko odnośnie stanu podekscytowania w jakim znajdowała się dziewczyna, ale również co do oczywistości jej zamiarów wobec Esmeraldy, co oczywiście nie przeszkadzało Gwen grać dalej swojej roli, w przekonaniu iż nikt się w tym nie połapie. - Myślisz że zdążymy jeszcze na nasze lekcje flamenco? – Niby od niechcenia zapytała Stacy, przekonana że w ten sposób może zainteresować Bannera. – Oczywiście zaraz po tym gdy uda nam się odzyskać twój samochód.. Dziewczyna miała już w głowie dokładny plan „swatania” swojej przyjaciółki. Plan którego kolejnym etapem było pozostawienie świeżo dobranej pary samej sobie, tak by Esmeralda i doktor Banner, mogli wzajemnie wymienić się doświadczeniami. Dlatego tez gdy tylko cała trójka opuściła sale narad, pod pretekstem pilnej potrzeby skorzystania z łazienki, Gwen zniknęła za rogiem, jednocześnie czułym pajęczym słuchem, starając się podsłuchiwać o czym „potencjalni kochankowie” będą rozmawiali w czasie jej nieobecności. Stacy miała nadzieje że jej dość nietypowe zachowanie i ukryta obserwacja, nie wzbudzi niczyich podejrzeń. Na wszelki wypadek co jakiś czas zerkała na szwędający się po korytarzach personel Bazy, w obawie że mogłaby ściągnąć na siebie czyjaś uwagę. W ten właśnie sposób dostrzegła w oddali znajomą sylwetkę. Ta ostatnia co prawda mignęła jej tylko przez chwilę, jednak spider - girl nie miała wątpliwości, że oto ma przed sobą wielbionego pana Sparka. Bez zastanowienia udała siew pościg. - Hallo! Prozę pana! Proszę zaczekać! – Krzyknęła, tym razem zupełnie ignorując fakt iż ściąga na siebie uwagę wszystkich. Wszystkich poza tym jednym na którym jej zależało. Niestety w labiryncie korytarzy szybko straciła z oczu swój cel, a co więcej nagle uświadomiła sobie, iż nie ma pojęcia jak wrócić do Esme i Bannera.
/zt/
Ostatnio zmieniony przez Gwen Stacy dnia Pon Paź 29, 2018 10:20 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Nie Paź 28, 2018 8:10 pm | |
| Nie do końca ludzki głos płynący z komunikatora z pewnością nie był dla doktora Bannera żadnym zaskoczeniem - w końcu AI Starka wystarczająco często zwracało się do członków Avengers i nie tylko, aby przekazać im informacje, polecenia czy czegoś się od nich dowiedzieć. Dziwne było coś innego; otóż tym razem to nie Jarvis przemówił do Bruce'a, lecz uczyniła to "cudza" sztuczna inteligencja - należący do Fantastic Four Herbie, którego mężczyzna mógł, ale nie musiał rozpoznać. -Doktorze, jest pan potrzebny w Avengers Tower. Nie stacjonuje w niej obecnie nikt z drużyny, a tylko pan znajduje się wystarczająco blisko i nie posiada pilnego zajęcia- doniosło zwięźle AI.
|
| | | Bruce Banner
Liczba postów : 138 Data dołączenia : 26/09/2012
| Temat: Re: Korytarze Pon Paź 29, 2018 10:09 am | |
| Wezwanie przez komunikator była dla Bruce niczym wybawienie. Doktor Banner posiadał wiele zalet i przydatnych umiejętności, które czyniły go wartościowym członkiem Avengers, jednak żaden z tych przymiotów nie obejmował zdolności do swobodnego rozmawiania z kobietami. Geniusz Bruce, czy siła Hulka, bledły w sytuacji gdy temat takiej wymiany zdań zmierzał na bardziej osobiste rejony. Pomijając jeden wyjątek, Banner zdecydowanie swobodniej czułby się na polu bitwy, niż jako przewodnik mający wyprowadzić dwójkę kobiet z bazy Tarczy. Tym bardziej że z nastolatkami nie radził sobie wcale. Blondynka najzwyczajniej w świecie była dla niego za szybko. Za szybko myślała, za szybko mówiła, a przy tym poruszała się jakby coś paliło ją w podeszwy. Bruce nawet nie zorientował się kiedy mała gdzieś mu znikła, a on sam właśnie nawalił w teoretycznie najprostszym zadaniu jakie na niego spadło. Co gorsze pozostanie sam na sam z drugą z dziewczyn, oznaczało że ktoś inny będzie musiał przejąć rolę „taj która ciągle gada”, a jakby tego było mało, agentka która umoczyła go w te zadanie, doskonale zadbała o to by już na początku skwasić atmosferę, nastawiając Latynoskę negatywnie do wszystkich pracowników bazy. Osobnym powodem irytacji Bruce była sama treść przekazanej informacji. Odkąd pojawił się w Bazie, praktycznie wszyscy tu przypominali mu że zachowuje się jakby był na wakacjach, pozostając bezużytecznym i niezaangażowanym, jak również to, że powinien wreszcie zająć się czymś ważnym. A teraz do chóru ludzkich narzekań dołączyła jeszcze sztuczna inteligencja. - Oczywiście zaraz się tam udam – zgłosił się Bruce – mam nadzieje że zdążę przed tym, zanim w oficjalnym komunikacie wiadomości pojawi się informacja w stylu „Banner się obija”. Chodźmy – doktor zwrócił się do Esmeraldy – pani przyjaciółka z pewnością nas dogoni. Ci wojskowi są straszni. Uznają tylko swoje priorytety. Jeśli akurat nie realizujesz misji, to tak jakby cię nie było. To prawda z tym zagubionym samochodem? W takim razie proszę wziąć te kluczyki. Przyznali mi auto, ale że ja słabo prowadzę, dlatego chętnie oddam go komuś bardziej potrzebującemu. Do Wieży przejdę się pieszo. Jak już pani odnajdzie swoją własność, ten proszę zostawić gdzieś na uboczu. Wojskowego pojazdu raczej nikt nie odważy się ruszyć, a służby same go namierzą. – Powiedział Banner, nie wspominając ani słowem iż to jemu dostanie się ewentualna bura za przekazanie sprzętu cywilom. Akurat w kwestii upomnień miał to gdzieś. – Życzę powodzenia.
/zt/ |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Korytarze Sob Cze 22, 2019 9:44 pm | |
| Trójka przyjaciół równym krokiem przemierzała korytarze bazy SHIELD. Choć może było to niedopowiedzenie. Jak na bohaterów przystało, szli w równej linii, jednak by tego dokonać każde z nich poruszało się w zasadniczo innym tempie. Groot, jako właściciel najdłuższego kroku, poruszał się wolno i majestatycznie, niczym drzewce ze znanej ziemskiej powieści idące na Isengard. Krok Quilla prawdopodobnie nie różnił się wiele od zwyczajnego ziemianina, natomiast Rocket musiał niemal truchtać, aby dotrzymać im kroku. -Dobra, ja to widzę tak. - zaczął nagle nowy temat zwierzak - Przebieramy się za Starjammerów i lecimy na Epsylon-12. Jest tam handlarz, który ma mnóstwo niepilnowanego sprzętu. Kradniemy jeden ze statków i dajemy w długą. Grot czeka na nas w Milano na orbicie ukryty w pasie asteroidów. Dokujemy ze sobą i przepinamy szybko generator mocy napędu nadświetlnego. Statek puszczamy na autopilocie na prędkości podświetlnej, a sami zwiewamy w stronę Knowhere. Genialne, nie? Pytanie zawisło na moment w powietrzu. Plan miał oczywiście swoje luki, ale strażnicy nie takie rzeczy odwalali w przeszłości. - Jestem Groot - Odpowiedział po chwili drzewiec stanowczo, nie racząc szopa nawet spojrzeniem. I bez znajomości jego języka Quill mógł wnioskować że nie uważa planu Rocketa za dosłownie "genialny". - Wiem że musimy lecieć na Knowhere, ale przecież nie na ziemskiej technologii! Racja, fantastyczni mają genialny sprzęt jak na ziemskie warunki. Flark, mogą w ogóle opuścić planetę! Ale technologicznie są tak mniej więcej cztery generacje za resztą kosmosu! Zresztą mam dość zaciągania długów u ludzi. Trzeba zacząć je spłacać! -Jestem Groot...-Odpowiedział znowu kolos kręcąc głową. Nie wydawał się przekonany. -A ty Quill? Co o tym sądzisz? - zapytał w końcu Rocket Starlorda, licząc że ten stanie po jego stronie. - Powiedz mu no! |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Korytarze | |
| |
| | | | Korytarze | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |