|
| Korytarze | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Korytarze Nie Lis 22, 2015 9:13 pm | |
| Szerokie, długie hole prowadzą do poszczególnych skrzydeł i pomieszczeń tajnej bazy. Czyste, utrzymane w chłodnych, stonowanych barwach, z metalowymi dodatkami. Na niższe (lub wyższe) poziomy można dostać się przez szerokie windy czy też schody. Dostęp do co poniektórych przejść, wymaga identyfikatora i potwierdzenia głosowego przez agentów, superbohaterów znajdujących się na miejscu.
|
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Korytarze Nie Lis 22, 2015 9:55 pm | |
| / początek
Margaret Carter - od czasu przeprowadzenia eksperymentu mającego na celu odmłodzenie jej organizmu - głównie przesiadywała w jednej z tajnych baz SHIELD. Z pewnością nie było to czymś zachwycającym, jeśli przez kilka dni człowiek zmuszony był do obserwacji tych samych pomieszczeń, jak i podobnych twarzy osób poruszających się pospiesznie w różne strony, mając na sobie odzież w niemalże takich samych kolorach. Można było jednak dostrzec plusy takiego przesiadywania - nadrobić i zapoznać się z technologią, której to rozwój był zauważalny od razu. Z tym kobieta nie miała na pewno problemu, a jeśli nawet takie się pojawiły - znalazł się agent, który nie tylko towarzyszył, ale też opowiadał na zadawane wcześniej czy później pytania Peggy. Przez jeden z głównych, ogólnodostępnych korytarzy, szła dwójka agentów w uniformach z logiem organizacji na ramionach. Mężczyzna oprócz stroju Tarczy, miał też narzucony luźno na ramiona biały fartuch, natomiast na zewnętrznej kieszeni znajdywała się klamra, pod którą można było podpiąć identyfikator. Miał ciemnobrązowe włosy, ciemne oczy i wąskie usta, rozchylane przy zdawkowych odpowiedziach na słowa towarzyszki. Tą była kobieta, niewiele niższa zresztą od domniemanego naukowca. W przeciwieństwie do kolegi, wydawała się bardziej żywiołowa, choć równie dobrze można było uznać, że miała więcej do opowiedzenia. Półdługie, jasne włosy okalały równie jasną twarz agentki, która miała ręce luźno opuszczone wzdłuż ciała, wykonując sprężyste kroki. Rozejrzała się po korytarzu, ponagliła mężczyznę i przeszli dalej, ostatecznie rozdzielając się. Pomieszczenie, w którym znajdywała się Peggy, mogło być skojarzone ze zwyczajną stołówką, mniej więcej. Niektórzy byli zbyt "przywiązani" (a raczej - zobowiązani do działania w tejże bazie), ażeby takie coś nie istniało. Trudno było powiedzieć czy były jakieś godziny, podczas których było za dużo ludzi - miejsc zawsze starczyło i można było wywnioskować, iż jest ono dostępne całodobowo. - Agentko Carter - podeszła kobieta do miejsca, które zajmowała zainteresowana. Skinęła krótko. - Agentka Fields - przedstawiła się, zatrzymując przed kobietą. Nie wydawała się poddenerwowana, choć przyglądała się kobiecie badawczo. - Ma pani wolny czas? Chcielibyśmy przeprowadzić jedno z badań po tym... eksperymencie - odezwała się, nie mając zamiaru przedłużać czy też budować napięcia. To było zbędne.
|
| | | Margaret Carter
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Korytarze Pon Lis 23, 2015 4:21 pm | |
| Każdy jej dzień wyglądał praktycznie tak samo, a niestety nasza agentka nie była przyzwyczajona do tak przytłaczającej rutyny. Nawet podczas choroby, na którą cierpiała Margaret, więcej się działo niż tutaj... Oczywiście nie śmiała narzekać na głos, w końcu tutaj wszyscy Ci ludzie robią to dla dobra naszej Peggy. Jakby nie patrzeć będzie miała przed sobą kolejne lata do przeżycia i być może uda jej się wrócić do służby, która przed chorobą wypełniała jej cały "życiowy grafik". Od paru dni czuła się coraz lepiej i miała ten charakterystyczny płomień w sercu. Zastanawiała się kiedy znów przeprowadzą na niej badania kontrolne i kiedy będzie mogła wyruszyć na pierwszą misję. Nie dość, że poprawiło jej się zewnętrznie (czyt. zniknęły wszystkie zmarszczki, a kości przestały jej trzaskać przy każdym, nawet najmniejszym ruchu), to do tego miała wyśmienite samopoczucie. Czy mogłoby być lepiej? Tego dnia siedziała sobie w dużym pomieszczeniu i rozmyślała. Swoją drogą teraz miała bardzo dużo czasu na takie codzienne przemyślenia- co ją niezwykle ucieszyło, ponieważ już od dawna nie miała chwili wytchnienia, zwłaszcza podczas jej aktywnego udziału w misjach Tarczy. Przesunęła swoją bladą dłoń po stole i przygryzła dolną wargę, która była pomalowana na koralowo. Po chwili zaczęła wystukiwać palcami rytm pewnej żołnierskiej piosenki jaką śpiewał jej tragicznie zmarły kolega. Ileż to lat temu było?- pomyślała Carter i westchnęła. Z rozmyślań wyrwał ją głos pewnej kobiety. Twarz Peggy ozdobił promienny uśmiech, a jej palce zamarły w dziwacznej pozycji. - Witam, Agentko Fields- odparła powoli, lecz potem szybko dodała- Jasne, że mam czas. Niech Pani prowadzi. Po tych słowach wstała i poprawiła swoje ubranie. Miała nadzieję, że badania skończą się tak szybko jak zaczną. Nie lubiła być eksperymentem, którzy inni badali- wprawiało ją o w dziwny niepokój. |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Korytarze Sro Lis 25, 2015 8:42 pm | |
| Agentka Fields skinęła krótko, z wyraźnym zadowoleniem. Było to znacznie wygodniejsze, kiedy nie trzeba było prosić się o wykonanie danego zadania. Kilka razy jej się to zdarzyło i wolałaby, aby to nie miało miejsca w przyszłości. Jeśli już - to jak najmniej, bo to tylko opóźniało pracę, którą wolała mieć wykonaną od razu. Od początku do końca, z jak najlepszym efektem. Ot, skutki bycia perfekcjonistą w znaczącym stopniu. - Dobrze - skinęła i ręką, w zapraszającym geście, wskazała na wyjście z pomieszczenia, w którym się znajdywały. Sama po chwili ruszyła, zrównując swój krok z Peggy. Opuszczenie miejsca nie zajęło im długo. Zarówno Margaret, jak i towarzysząca jej kobieta, pokonały odległość prędkim krokiem. Dopiero zwalniając przy wyjściu z przysłowiowej stołówki. Korytarz, łudząco podobny do innych przejść w bazie, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Obie kobiety minęły się z paroma agentami, którzy zerknęli zaciekawieni. Najwidoczniej nikomu obecnemu tutaj nie była obca wiedza o eksperymencie, jakiego podjęła się poprzednia Agentka 13. Zresztą, większość znała kobietę choćby ze słyszenia. Czasem nie dało się wszystkiego ukryć. - To nie będzie długo trwało - odezwała się po kilku minutach milczenia, ewentualnych grzecznych odpowiedzi. Agentka Fields przeniosła spojrzenie znad kierunku, w którym podążały, na Peggy. - Wiadomym jest, że mało kto lubi badania, eksperymenty - kontynuowała, wskazując na korytarz po ich prawej stronie, prowadzący do windy. - Wracając, nie potrwa to długo. Doktor Fylan wyjaśni i jeśli dobrze pójdzie, będziemy mogły przejść do sali treningowej - powiedziała ciszej, jakby sobie w tym momencie coś przypomniała. Wymamrotała właściwie pod nosem o konieczności sprawdzenia sali. Drzwi windy rozsunęły się tak, by kobiety mogły wejść do środka. Fields dotknęła jednego z przycisków na panelu, a potem przyłożyła dłoń do niewielkiego ekranu nad kolumną guzików. Peggy mogła usłyszeć o weryfikacji, która okazała się zgodna i zaraz było powitanie kobiet. Następnie była informacja o przeniesieniu ich do części szpitalnej.
/zt / zapraszam tutaj
|
| | | Sharon Carter
Liczba postów : 70 Data dołączenia : 31/03/2014
| Temat: Re: Korytarze Sob Gru 12, 2015 5:57 pm | |
| Sharon sprężystym krokiem zmierzała do laboratorium. Mimo, iż minęła paru agentów nie zwróciła uwagi na nic pochłonięta rozmyślaniami. Jak nic dostanie jej się za plecami, a jej dupa zostanie dokładnie obrobiona przez obrażonych współpracowników. No ale cóż, Agentka 13 od kiedy wróciła była pełna złych przeczuć. Nie wiedziała czego one mogły dotyczyć, ale wypełniały ją i niepokoiły przeszkadzając w normalnej ocenie sytuacji. -"Sharon do cholery, uspokój się. Nic się nie dzieje, zaraz pewnie każą ci się gdzieś udać więc ciesz się ostatnimi chwilami spokoju. Zrobisz co trzeba a potem pójdziesz do cioci. I będzie wreszcie dobrze."- pomogło? Ni w ząb, ale ona wciąż starała się wybudzić w sobie spokój i pewność, że nic się przecież nie dzieje.... bo przecież się nie działo... a może jednak zmysł się nie mylił? Co jeśli cioci coś zagrażało? A co jeśli właśnie dogrywała w samotności, a Sharon nie zjawiła się u niej?! W pierwszym odruchu wyjęła telefon i spojrzała na wyświetlacz. Znaleziona aplikacja dla dzieci pozwoliła jej (bardziej dla osobistego żartu, jak czegoś innego) mieć na ekranie tarczę Kapitana Ameryki w wersji 3D. Gdy się człowiek nudził, mógł do niej postrzelać. Ale tam to gadanie o głupotach. A prawda jest taka że Sharon po chwili patrzenia w powoli lewitującą tarczę, wyłączyła wyświetlacz i schowała go do kieszeni. Poczuła lekkiego moralnego kaca z tego powodu, ale po prostu nie chciała zmierzyć się z uczuciami cioci. -" Jestem cholernym tchórzem."- pomyślała z bólem i żalem idąc dalej. |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Korytarze Wto Gru 22, 2015 10:44 am | |
| / z sali medycznej
Kolejna prędka i niezbyt rozgadana podróż po bazie organizacji, której działalność była ogólnoświatowa i właściwie ponad to, jeśli ktoś byłby dociekliwy aż za bardzo. Nie zmieniało to faktu, że minięcie ponownie tych samych twarzy i korytarzy będzie im mniej czasu. Być może ze względu na szybszy chód albo dlatego, że obie panie zajęte były własnymi myślami lub jakąś lekką rozmową - najważniejsze, że mogły dotrzeć na odpowiednie miejsce. Jedno z tych, którymi - jak zgadywała Fields - przemieszczała się Sharon, ażeby w ogóle móc dostać się do innych gałęzi bazy. Hol ponownie długi i szeroki, chłodny i surowy w swoim wykonaniu, z kilkunastoma agentami, jakby nowojorskie godziny szczytu nie tylko dotyczyły transportu publicznego oraz dróg, ale także i odosobnionych miejsc. Sama Sharon z kolei mogła zauważyć dwie sylwetki. Znacznie odmłodzoną, wyjętą ze starych zdjęć, osobę Peggy Carter, pierwszej agentki Trzynaście oraz jasnowłosą kobietę, która jej towarzyszyła, wskazując na poszczególne wejścia. Fields od razu zauważyła Sharon, o czym nie omieszkała nie poinformować Peggy, kiwając wymownie głową w odpowiednim kierunku i samej zwolniła kroku w pierwszej chwili. Najwidoczniej uznała, że obie kobiety będą chciały najpierw się przywitać, jednakże wiedziała, że też to, co ma do powiedzenia nie będzie trwało długo, to zaraz się odezwała: - Sharon, przeprowadzisz z agentką Carter trening. Głównie chodzi o strzelnicę i sprawdzenie, jak w związku z całym zabiegiem zachowuje się ciało podczas wykonywania ćwiczeń. Pozwoli nam to określić jak szybko dołączy do nas kolejny agent - tu skończywszy, posłała Peggy uśmiech i kiwnęła do obu kobiet. - Jako aktywny, na misje. - Nie zapomnij potem to wszystko uwzględnić, cały przebieg. Póki co, nie muszę chyba pytać czy poradzicie sobie same - przyjrzała im się i wyminęła, prawdopodobnie mając też obowiązek pojawić się gdzie indziej.
/zt dla NPC /Udział jako MG skończyłam, bo uznałam, że pewnie między sobą załatwicie. Jeśli potrzebowałybyście później moją osobę to do mnie napiszcie na PW.
|
| | | Sharon Carter
Liczba postów : 70 Data dołączenia : 31/03/2014
| Temat: Re: Korytarze Sro Gru 23, 2015 9:16 am | |
| Musiała przystanąć. Bowiem przed nią roztaczał się najdziwniejszy widok jaki mogła zobaczyć. -"Przecież nie piłam, aż tyle kawy... a może dorzucili mi coś do niej? Albo ta babeczka..."- poczuła oblewający ją zimny pot. Jak to w ogóle mogło być możliwe? Wzięła kilka głębokich wdechów i zamknęła oczy, by znów je otworzyć. Ale jej ciocia pozostawała jej ciocią i nieuchronnie się zbliżała. Musiała mieć przez cały czas naprawdę głupią i zszokowaną minę. - C-ciocia... ciociu.. ale...- zabieg? Zabieg?! Jaki zabieg? Czemu nic o tym nie wiedziała. Do cholery! To była jej ciotka do kobyły nędzy! Ona jest za nią odpowiedzialna! A tu nagle ni z gruchy ni pietruchy informacja, że jej kochana ciocia wróciła do łask. Sharon po raz pierwszy poczuła strach. Wiedziała, że gdyby była poinformowana, może zareagowałaby inaczej, ale teraz uświadomiła sobie, że przecież to jej ciocia jako pierwsza nosiła tytuł agentki 13. A co jeśli zechce go odzyskać? Co jeśli oznacza to koniec dla niej? Wiedziała, że ciocia przecież nie zrobiłaby jej czegoś takiego... czy aby na pewno? Co jeśli to zaplanowała? Co jeśli chciała się pozbyć Sharon? - Trening...- powtórzyła za nią niczym papuga. Próbowała jakoś zebrać myśli. |
| | | Margaret Carter
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Korytarze Pią Sty 01, 2016 7:08 pm | |
| Po skończonych badaniach podążała za młodszą koleżanką z pracy, jeśli tak to mogę nazwać, na spotkanie z Sharon. Pomimo tego, że była bardzo cierpliwą osobą nie mogła się doczekać aż zobaczyć reakcje Sha na starą, ale nową powłokę, w której egzystowała. Muszę przyznać, iż się nie zawiodła. Zdziwienie na twarzy członkini jej rodziny wprawiło kąciki ust Peggy w promienny uśmiech, za który niejeden z jej byłych adoratorów dałby uciąć sobie rękę. Cieszyło ją to osłupienie na twarzyczce obecnej agentki 13, ponieważ znaczyło to, iż rzeczywiście to badanie się udało. Gdy podeszła do blondynki przytuliła ją i pocałowała w czoło. - Dawno się nie widziałyśmy, co?- powiedziała. Znów pozwoliła sobie na uśmiech. Boże, co się ze mną dzisiaj dzieje?- pomyślała i poprawiła swoją nienaganną fryzurę. Gdyby tylko znała myśli młodszej Carter na sto procent pozwoliłaby się do nich wtrącić. Czy naprawę całą radość Sharon miał zakryć fakt, iż może stracić swoją posadę? Czy ona naprawdę myślała, że jej ciotka zaplanowała cały ten zabieg by się jej pozbyć? Och, szczerze to Margaret gdyby się o tym dowiedziała to pewnie skarciłaby ją. Chociaż teraz niestety, ale Sha mogłaby nie wziąć jej na poważnie, bo przecież wyglądała jak jej starsza koleżanka z pracy, a nie prawie umierająca ciotka. - Yep! Trening- powiedziała patrząc lekko podejrzliwie na młodą Carter- Coś jest dzisiaj z tobą nie tak? Powiedz ciotce. I nie kłam, pamiętaj że potrafię rozpoznać kłamce. Po tych słowach się zaśmiała chcąc rozluźnić atmosferę. |
| | | Sharon Carter
Liczba postów : 70 Data dołączenia : 31/03/2014
| Temat: Re: Korytarze Pią Sty 01, 2016 8:20 pm | |
| System error. Proszę wyjąć dyskietkę i włożyć ją jeszcze raz. Tak można nazwać pierwsze zetknięcie Sharon z ciocią. -T-tak... o-odmłodniałaś. Mogłabym dorzucić wypiękniałaś, ale ty zawsze byłaś piękna.- gadanie o niczym pomagało zwalczyć przerażenie i szok. I zadziałało. Sharon wzięła kilka głębszych wdechów i przymknęła oczy. A potem je otworzyła i uśmiechnęła się do niej. Co do jej odczuć.... to była tylko chwila panicznego strachu. Mimo wszystko gdy się słucha historii, ma się wrażenie, że kolejna udana misja pokonania nazistów była kaszką z mleczkiem. Człowiek wtedy czuł się słaby, a Sharon miała odczucie, że jest od cioci gorsza. A jej pojawienie "trochę" ją w tym utwierdzało. Ale bardziej bolał ją fakt tej tajemnicy. Nie wiedziała o tym, nikt nie dopuścił ją do poufnych informacji. Nawet nie wspomniał, że ma się coś takiego odbyć. Niby nie powinno jej to przeszkadzać, w końcu przywykła ale... no właśnie, ale. Kochała ciocię, spędzała z nią każdą możliwą chwilę, a tu nagle coś, czego nigdy by nie przewidziała. -Nic, po prostu...- pokręciła z niedowierzaniem głową. Ale nie był to sen. Sharon potrzebowała czasu by zrozumieć nową sytuację- Jestem po prostu w szoku...- uśmiechnęła się słabo, a skoro ciocia znała ją jak własną kieszeń...- Nie wiedziałam, że bierzesz udział w jakimś eksperymencie.- o niebezpieczeństwie nawet nie wspomniała. Peggy mogła zobaczyć w jej oczach ból i troskę. Martwiła się o nią, a co jakby coś jej się stało? Co jakby nie przeżyła eksperymentu? Czy TARCZA powiedziałaby jej co się stało? - Duże było ryzyko?- spytała niepewnie i uświadomiła sobie, jak głupi zadała pytanie. Jej ciocia była młodsze o dobre 50 lat! Na pewno było go od groma i trochę! |
| | | Margaret Carter
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Korytarze Pon Sty 11, 2016 6:27 pm | |
| Zdecydowanie zarumieniła się, gdy usłyszała ten komplement. Już od jakiś 20 lat nikt jej tego nie mówił. Ze zmarszczkami, nawet Peggy, stawała się mało atrakcyjna. Niestety była teraz znacznie chudsza, niż kiedy kończyła swoją karierę jako agentka Tarczy. Musiała odrobić kondycję i masę, która nadawała jej charakterystyczne krągłości. - Dziękuję, tobie to nawet nie muszę mówić, że jesteś piękną kobietą. Pewnie ciągle to słyszysz- odparła Margaret i zaśmiała się- A propos, masz jakiegoś już wybranka? O tak, nie mogła oszczędzić sobie tego pytania. Jako ciotka, po prostu musiała je zadać. Zrobiłaby to na jakimś rodzinnym zlocie, ale cóż... Żadnych takich ostatnio nikt nie organizował. Sharon nie jest gorsza, jest młodsza, a to dwie różne rzeczy. Peggy naprawdę nie życzyłaby nikomu życia w czasie wojny. Walka z nazistami i Hydrą, zwłaszcza tym ostatnim, trwa do dzisiaj. W szczególności, że na Sha czeka jeszcze dużo różnych misji, na których pokaże na co ją stać. Możliwe, że również przejdzie do legendy- jak Carter. Ciotka wręcz była tego pewna, wszyscy członkowie jej rodziny są stworzeni do wielkich celów. Znając Tarczę, cóż... Mogłaby zataić śmierć Margaret. W sumie byłoby to w takim wypadku najlepsze rozwiązanie. Zwłaszcza, że była agentka 13 kilka tygodni temu była jedną nogą w grobie, toteż nikogo nie zdziwiłaby jej nagła śmierć. - Nie zaprzątaj tym swojej ślicznej główki. Ale skoro chcesz wiedzieć, to będę z tobą szczera. Ryzyko było duże. Pierwszy raz naukowcy przeprowadzili taki eksperyment na starszym człowieku- powiedziała spoglądając na Sharon- Ale jak widzisz jestem cała, zdrowa i czuje się zdecydowanie lepiej. To co, idziemy? Chcę zobaczyć czy coś jeszcze pamiętam z walki. Wypowiadając ostatnie zdanie zaśmiała się, oczywiste było, że tego nie zapomniała. I z każdą chwilą coraz bardziej pragnęła komuś dołożyć, jak za starych, dobrych czasów. |
| | | Sharon Carter
Liczba postów : 70 Data dołączenia : 31/03/2014
| Temat: Re: Korytarze Pon Sty 11, 2016 7:33 pm | |
| Może i Peggy stała się na powrót piękna i młoda. Ale w dalszym ciągu pozostawała jej ukochaną ciocią. A na tą, Sharon nie mogła nigdy długo się gniewać, smucić, czy może być w stanie szoku. Po prostu się nie dało. - To aż zaskakujące jak często.- odparła, a na słowa o kawalerze poczuła, że czerwienią jej się uszy. Gdyby spytał o to każdy inny, odparłaby, że: "dobrze mi tak jak jest, choć czasami nie obraziłabym się za ciepłą poduszkę obok mnie". Jednak ciocia była inna. Sprawiała, że Sharon mimowolnie czuła wstyd, że jeszcze nie przygruchała sobie jakiegoś partnera- Aktualnie nie ma żadnego zainteresowanego mą osobą.- odparła z całym swoim profesjonalizmem na jaki ją było stać. A Sharon i tak by się obwiniała na jej grobie, że nie była z nią podczas tych trudnych chwil. Nawet ciocia, będąc starszą osobą, bywała irytująca, z typową dla starszych osób tendencją do "wiem lepiej więc się mnie słuchaj!". Co do okresu Drugiej Wojny Światowej, Sharon sama nie chciałaby podczas niego żyć. Warunki, mimo wszystko drastycznie inne niż teraz w erze nowoczesnych toalet, starkphonów i Bóg jeden wie czego jeszcze... nie, agentka 13 na pewno nie chciałaby urodzić się te 80 lat później. - Jasne, chodźmy. Zobaczymy, czy oko masz takie same jak dawniej.- złapała ją pod ramię prowadząc w stronę sali treningowej. Na miłość boską, to była przecież jej ukochana ciocia! Jej wzór, ideał i najcudowniejsza kobieta pod słońcem! W wejściu, Sharon przepuściła Peggy pierwszą. To ona winna czynić honory.
[z/t]<- dla obu |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Czw Maj 11, 2017 10:03 pm | |
| Tony Stark wrócił do stanu używalności dopiero po dwóch dniach od imprezy w jednym z nowojorskich klubów. Gdy wreszcie się wyszumiał i opił bycie ponownie mężczyzną, musiał zająć się o wiele poważniejszymi sprawami niż prywatne (choć wiedział, że z Pepper i Rhodym będzie musiał porozmawiać w najbliższej przyszłości). Tak wiele się zdarzyło, gdy przebywał w kokonie, że trudno było mu się połapać w otaczającej go rzeczywistości. Choć Jarvis przygotował mu pełen pakiet raportów z okresu, gdy był niedostępny, to i tak okazały się one niewystarczające. Tony chciał wiedzieć więcej. Zamiast udać się do Avengers Tower, wybrał raczej ścieżkę pod górkę – udał się do bazy S.H.I.E.L.D. Raczej nie wierzył w to, że zostanie przyjęty z otwartymi ramionami przez Marię Hill, ale akurat jej humory obchodziły go najmniej. Mężczyzna próbował być niewidoczny, jednak bez specjalnego uniformu było to raczej niemożliwe do wykonania. Nie można było mu jednak odmówić tego, że nie próbował dopasować się chociaż kolorystycznie, ponieważ miał na sobie garnitur w odpowiednim odcieniu niebieskiego. Nawet czarna koszula nie wyglądała na tym tle źle. Dla świętego spokoju przypiął do kieszonki marynarki specjalną plakietkę ze swoim zdjęciem oraz imieniem i nazwiskiem, którą otrzymał przy wejściu na teren bazy. Uczesał włosy, nie wyglądał tak, jakby dopiero co wyszedł ze swojej zbroi. Nie miał na nosie kretyńskich okularów przeciwsłonecznych. Przy sobie miał wyłącznie telefon, który służył mu również za notatnik. Był mocno zamyślony, gdy szedł przez korytarze bazy. Mocno zastanawiał się, czy Hill zamknie mu drzwi przed nosem, czy może nawet już teraz opuszcza bazę, żeby tylko się z nim nie spotkać. Na jego ustach pojawił się dziwny uśmieszek. Sam nie wiedział, kogo wolał bardziej na stanowisku dyrektora – Fury’ego czy Hill? Może jednak Marię, bo była kobietą. W Nicku nie było niczego seksownego. No dobrze… Może opaska na oku była pociągająca. |
| | | Margaret Carter
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Korytarze Pią Maj 12, 2017 8:56 pm | |
| O jakimkolwiek powrocie do “stanu używalności” w przypadku Peggy nie warto wspominać. Zaledwie miesiąc temu powiedziano jej, że umrze. Ot tak, po prostu. Z dnia na dzień odejdzie, zostawiając po sobie co najwyżej zdjęcie na ścianie w bazie T.A.R.C.Z.Y. Margaret nie pamięta swojej reakcji na wieść o śmierci, ale zapewne nie była zbyt entuzjastyczna. W zasadzie jedyne, co potrafi sobie przypomnieć, to ostatnie spotkanie ze Stevenem. Wspomnienia związane z Kapitanem nie są zamazane, w przeciwieństwie do całej reszty. Agentka Carter, zapytana o najmniejsze szczegóły ich znajomości, prawdopodobnie nie zawahałaby się przy odpowiedziach. Może i ma te… sto dwadzieścia lat, ale do staruszki jej daleko! Szczególnie w tej… odnowionej wersji. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie Peggy radziła sobie nieźle. Uznano nawet, że ma się na tyle dobrze, by wziąć udział w pierwszej misji. Na jej szczęście jedna z agentek miała mały… wypadek, przez co obie musiały wrócić do bazy szybciej. Okazało się jednak, że wiedza o broni nadal czai się gdzieś w zamglonym umyśle Trzynastki. Najwyraźniej S.H.I.E.L.D. miało rację, twierdząc, że kobieta może im się jeszcze przydać. Ostatnie dni mijały jej mniej-więcej w tak samo nudnej atmosferze, przepełnione monotonią i zapachem… lekarstw. Szare ubranko wisiało na Peggy, podobnie jak jej własna skóra niespełna pół roku temu. Pani Carter nadal nie mogła wyjść z podziwu nad wynikami eksperymentu. Czuła się jak nowo narodzona, to prawda, choć gdzieś w głębi duszy wiedziała, że tak nie powinno być. Kiedyś… prawdopodobnie nigdy nie zgodziłaby się na przedłużenie życia. Kiedyś. Zanim spotkała Stevena raz jeszcze. Jedna z pielęgniarek zaleciła Margaret częste spacery. Nie mogła co prawda opuszczać bazy bez potrzeby, ale kilka metrów w tę i z powrotem po ciemnym korytarzu było lepszym pomysłem na spędzenie popołudnia niż czytanie kolejnej książki. W nijakim, mdłym uniformie wyszła więc z pomieszczenia, które aktualnie służyło jej za pokój, przeczesując gęste włosy. Jeszcze niedawno wylatywały przy każdym ruchu, łamliwe i szorstkie. Teraz nabrały dawnego blasku i witalności - gęste, ciemne loki na nowo stały się powodem do dumy. Miała w planach dwudziestominutowy spacer i grzeczny powrót, ale coś - a raczej ktoś zainteresował ją na tyle, że przystanęła. Przez dłuższy moment tylko przyglądała się nadchodzącemu mężczyźnie, marszcząc w zastanowieniu czoło. Wiedziała, że go zna. Na czubku języka miała imię, którego jednak za nic w świecie nie mogła sobie przypomnieć. Jej zagubione spojrzenie padło na brodę gościa i w umyśle agentki pojawił się jeden, króciutki moment z przeszłości. - Howard? - zagadnęła cicho. Prawdopodobnie zbyt cicho, by mógł ją usłyszeć. Wyraz twarzy Margaret niczego teraz nie zdradzał - może poza zdziwieniem, nietypowym dla niej skrępowaniem i… irytacją. |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Pią Maj 12, 2017 9:36 pm | |
| Stark raczej nie miał problemu w orientowaniu się w przestrzeni, ale korytarze bazy S.H.I.E.L.D. były naprawdę zawiłe. Sam się sobie nie dziwił, że wolał unikać tego budynku jak ognia. Bardziej wolał przebywać w Avengers Tower niż być otoczonym przez setkę agentów. Gdy po głowie zaczęła chodzić mu myśl o tym, że może jednak warto byłoby wyciągnąć z kieszeni telefon i zapytać Jarvisa, czy w dobrym kierunku podąża (o ile komputer by mu pomógł), na korytarzu pojawiła się kobieta. Trudno. Trzeba będzie schować swoją dumę do kieszeni i zwyczajnie zapytać o drogę. Nie będzie plątał się po siedzibie w nieskończoność. Znając życie i tak agenci patrzący na kamery, mieli już z niego niezły ubaw. W głowie ułożył sobie idealne powitanie. Wiedział nawet który numer uśmiechu użyje. Był przygotowany, żeby przejść do akcji i wyjść z tego cało. Był przecież Tonym Starkiem. Dla niego takie sytuacje były codziennością. Potrafił rozmawiać z kobietami (a przynajmniej tak sobie wmawiał). Przeszli obok siebie, a ich spojrzenia się spotkały. Był to ułamek sekundy, może nawet mniej. Tony’emu coś mówiła ta twarz, ale jeszcze nie wiedział co. Również przystanął. Oczy miał szeroko otwarte, wyrażały zdziwienie. Jego uwadze nie mknęło jej zagubione spojrzenie i w tym momencie pytanie o drogę zeszło całkiem na inny tor. Wolał zapytać o coś innego. Kobieta wypowiedziała jedno słowo w jego kierunku. Tony niestety jej nie dosłyszał. Posłał jej nieco zakłopotany uśmiech. - Przepraszam, czy pani również się zgubiła? Można dostać tutaj kręćka. Raz jeszcze spojrzał na kobietę w szarym uniformie. Coś tutaj mocno się nie zgadzało. Gdzie podział się „firmowy” błękit? I dlaczego te loki były dziwnie znajome? Kojarzyły mu się z bardzo miłymi wizytami, jedynymi chwilami, gdy widział ojca uśmiechniętego. Nie, nie. To raczej nie było to. Wyrzucił z głowy obraz ojca. Nie chciał go teraz wspominać. Nigdy nie był na to dobry moment. Wciąż miał wielki żal do niego, choć już tyle lat upłynęło od jego śmierci. Jednak dawne uczucia małego chłopca dawały o sobie znać. Trudno było się ich jakkolwiek pozbyć. Nie wiedział, dlaczego w jego głowie pojawiło się wspomnienie drewnianej figurki Kapitana Ameryki. |
| | | Margaret Carter
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Korytarze Pią Maj 12, 2017 10:23 pm | |
| Trudno uwierzyć, że Stark jest w stanie gdziekolwiek się zgubić. Dzieciaki latające po ulicy, dzierżące w drobnych rączkach coraz to lepsze wersje zabawkowych Iron Manów, zapewne wyobrażają sobie Tony'ego jako pół-maszynę. Z GPSem w głowie, jakimś super wypasionym kompasem w nadgarstku i zestawem bezprzewodowym zamieszczonym na stałe za uchem. Tak pewnie widziałaby to Peggy, będąc na ich miejscu. Pamięta przecież swoje dzieciństwo: marzyło jej się poznanie superbohatera, który poruszałby się latającym samochodem albo miał skrzydełka przy butach. Ostatecznie jednak trafił się jej taki Steve. Ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi Kapitana Amerykę. Trzeba przyznać, że mężczyzna wywołał na niej dosyć pozytywne wrażenie. Elegancki, biła od niego nonszalancja, nawet z tą zabawną plakietką gościa wyglądał zachęcająco. Margaret nie jest jednak kobietą, której wzrok przyciągają tacy faceci. Szczególnie gdy ich widok wywołuje skręt żołądka i nagły zawrót głowy. Bynajmniej nie z entuzjazmu! Agentka Carter sporo wiedziała o podrywach Starków. Doskonale poznała każdy ich rodzaj w okresie młodości, kiedy to Howard próbował sił w zdobyciu margaretkowego serca. W wolnej chwili Peggy przyda się jakaś wizyta u hipnotyzera, albo innego magika, coby sobie tego przyjaciela-śmieszka przypomnieć. Kiedy mężczyzna przechodził obok, nie mogła się powstrzymać przed zwykłym gapieniem. Tak bardzo dla niej niepodobnym! Wbiła wzrok w ciemne oczy Starka, nie do końca rozumiejąc własne reakcje. Jego kolejne słowa tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że nie usłyszał wyszeptanego doń imienia. Czy to możliwe, że się pomyliła? Nie, tych rysów twarzy nie da się zapomnieć. - Nie. Doskonale wiem, gdzie jestem - odpowiedziała zgodnie z prawdą, prostując się. Jej ciemne loczki lekko zadrżały, układając się falami wzdłuż smukłej szyi kobiety. - Ja... po prostu nie jestem pewna... - zaczęła, przesuwając badawcze spojrzenie wzdłuż sylwetki rozmówcy. Zawiesiła wzrok na nazwisku widniejącym na błyszczącej plakietce. - Howard? - powtórzyła nieco głośniej. Najwyraźniej nie dała rady dostrzec prawdziwego imienia mężczyzny, bo już uciekała spojrzeniem na jego twarz. Lewa dłoń agentki lekko drgnęła, jakby chciała dotknąć go - sprawdzić, czy jest prawdziwy. Czy to nie kolejna zmora lub niepełne wspomnienie, którego nie potrafi wyrzucić z głowy. |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Pią Maj 12, 2017 10:51 pm | |
| Podobno Starka trudno było czymś zadziwić, ale Peggy udało się to bardzo dobrze. Gdy usłyszał TO imię, jego twarz wyrażała osłupienie. Był zdezorientowany, a w jego oczach można było dostrzec strach. Nigdy nikt tak się do niego nie zwrócił. Gdy przejmował firmę, słyszał, że „nigdy nie będzie taki jak Howard”. Żadna osoba nie próbowała nazwać go Howardem. Nigdy nie był w takiej sytuacji. Próbował ukryć zaniepokojenie całą sprawą. Przejął kontrolę nad swoimi emocjami. Znów ubrał maskę pokerzysty. Miał kilka wyjść, ale te wydawały mu się głupie. Nie chciał zbyć kobiety za pomocą słów „nie, nazywam się Tony Stark, jestem Iron Manem, nie wierzę, że pani o mnie nie słyszała”. Wredny głosik podpowiadał, żeby poinformować kobietę, że Howard nie żyje. Wątpił jednak, aby się tym przejęła, mając na uwadze jej wiek. Była za młoda, żeby pamiętać jego ojca. Znów nawiedziło go wspomnienie drewnianej zabawki Kapitana Ameryki. Do tej pory trzymał ją głęboko w swoich szpargałach, chociaż przy jednej z przeprowadzek stracił rękę i nie udało mu się jej odnaleźć. Figurkę dostał, gdy był małym chłopcem. Był to prezent od przyjaciółki ojca. Jak ona się właściwie nazywała? Żałował, że nie miał pamięci do twarzy i nazwisk. Mógł zapamiętać w jedną noc treść podręcznika do fizyki molekularnej z elementami chemii kwantowej, ale z osobami miał problem. Kiedyś podarował Pepper Potts truskawki, zupełnie zapominając, że ma na nie alergię. - Nie – odezwał się wreszcie. Sam się zdziwił, gdy usłyszał swój głos. Już nie był tak samo ciepły, jak wcześniej. – Mój ojciec nazywał się Howard Stark. Ja jestem Tony, Tony Stark. – Przedstawił się. To było dla niego coś dziwnego. Dawno nie mówił nikomu, jak się nazywa, bo wszyscy i tak wiedzieli, kim jest. Spojrzał w oczy kobiety, próbując jej przekazać, jak bardzo jest skonfundowany. Zresztą, ona pewnie też nie czuła się najlepiej w tej sytuacji. Cała misja odnalezienia Marii Hill odeszła na bardzo daleki plan. Jakoś go nagle przestały obchodzić raporty oraz ostatnie zdarzenia, które miały miejsce, gdy siedział zahibernowany w kokonie. - Nie wiedziałem, że S.H.I.E.L.D. zaczęło tworzyć androidy. – Palnął głupio, gdy wreszcie poukładał sobie wszystko w głowie. Przypomniał sobie twarz kobiety, gdy ta podawała mu prezent. Była taka sama. Nie było mowy o pomyłce. Wsunął rękę do kieszeni na wszelki wypadek. Pragnął mieć Jarvisa przy sobie. |
| | | Margaret Carter
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Korytarze Sob Maj 13, 2017 4:34 pm | |
| Peggy prawdopodobnie nigdy wcześniej nie porównała Tony'ego do ojca. Po pierwsze dlatego, że nie przypominał Howarda - kobieta miała wrażenie, że młody Stark jest zdolny do... jeszcze większych rzeczy. Prawdopodobnie jako jedna z nielicznych widziała w nim coś oprócz niezdrowych ambicji, wybujałego ego i przekonania o swojej nieomylności. Po drugie - Margaret jest kobietą, która żyje w przekonaniu, że tak, jak dzieci nie należy obwiniać za błędy rodziców, tak nie należy ich nagradzać za dokonania. Jeśli Anthony miał z ojcem coś wspólnego, to na pewno umiejętność kontrolowania emocji. A przynajmniej ukrywania ich przed otoczeniem. Peggy dostrzegła jednak drgnięcie mięśni na twarzy mężczyzny, zarejestrowała też zagubiony wzrok. Miała wrażenie, że nie tylko dla niej cała ta sytuacja jest nieco dziwna. Coś w spojrzeniu Starka zaintrygowało ją na tyle, że nie mogła przestać patrzeć. To pewnie ten urok osobisty, którym lubi się przechwalać. Margaret po prostu stała i... po raz pierwszy od dłuższego czasu nie miała pojęcia, jak się zachować. Gdzieś zniknęła waleczna dama, która zawsze trzyma rękę na pulsie, a jej miejsce zajęła zagubiona dziewczynka, nerwowo skubiąca materiał szarego uniformu. - Ojciec... - powtórzyła za rozmówcą, marszcząc brwi. Miał prawo uznać ją w tym momencie za trochę niedorozwiniętą, skoro powtarzała jego słowa niczym papużka. - Tony, Tony... - mruknęła do siebie, patrząc gdzieś w bok. Chciała sobie przypomnieć. Naprawdę chciała. Tyle że zamiast jakichkolwiek szczegółów ich ewentualnej znajomości, miała w głowie drewnianą figurkę. Nagle po po jej twarzy przemknął cień zrozumienia - przez chwilę wyglądała jak stara, dobra ciocia Peg, gdy po raz kolejny spojrzała na Tośka. - Nie jestem androidem - obruszyła się, wypowiadając słowa tym samym tonem, którym zwracała się do żołnierzy pół wieku temu. - Brytyjski akcent słyszalny w głosie brunetki powinien dać mężczyźnie do myślenia. - Nazywam się Peggy Carter i mam wrażenie, że cię znam - rzuciła nieco zadziornie, wpatrując się w plakietkę gościa. |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Sob Maj 13, 2017 6:59 pm | |
| Tony powiązał twarz z osobą, ale wiele rzeczy mu się zwyczajnie nie zgadzało. Zachowanie kobiety było co najmniej dziwne, szczególnie gdy zaczęła pod nosem powtarzać jego imię. Zaprzeczenie, że nie jest androidem, jeszcze bardziej zagmatwało sprawę. Stark uniósł lewą brew do góry, słysząc, jako kto kobieta przedstawiła się. - Peggy Carter zmarła kilka miesięcy temu. Posyłałem wiązankę. Nawet sam wybierałem kwiaty. – Co zwykle oczywiście Tony’emu się nie zdarzało. Najczęściej takich rzeczy pilnowała Pepper Potts. – A nawet jeśli nie umarłaby, byłaby naprawdę bardzo leciwą staruszką. – Chłodne myślenie Tony’ego dawało znać. Może kobieta nie tyle była androidem, ile jakimś wspomnieniem przyszywanej cioci? Skoro na świecie żyli Asgardzcy bogowie i inne obce cywilizacje, to chyba Tony nie powinien być zdziwiony, gdyby poznał zupełnie nową formę życia. Z drugiej strony było już tyle przeprowadzonych prób z domniemanym serum superżołnierza, że zwykły człowiek nie objąłby tego umysłem. - Kim jesteś? A może lepiej powinienem zapytać czym? Naprawdę nie wydaje mi się, że jesteś moją chrzestną. – Założył ręce na piersiach. Teraz przybrał pozę na „żądam wyjaśnień, chcę wiedzieć wszystko natychmiast”. Jarvisa ze zbroją wciąż trzymał w pogotowiu, choć pewnie w siedzibie S.H.I.E.L.D. nie miałby za wiele szans, gdyby nagle Marii Hill się odwidziało i zaplanowałaby na niego zasadzkę. Chrzestna. To był ciekawy temat – Tony Stark nie wierzył w nic oprócz swoje umiejętności. Nie zawsze tak jednak było. Był wychowany jak każdy chłopiec. Ochrzczono go, bo taka była wola mamy. Do pewnego czasu chodził nawet do szkółki niedzielnej, ale gdy dzieciaki zaczęły mu dokuczać, bo niby był „zadufanym w sobie Starkiem”, zaczął się buntować. Poniekąd dzieciaki miały rację, bo wyrosło z niego to, co teraz widzimy. |
| | | Margaret Carter
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Korytarze Sob Maj 13, 2017 11:01 pm | |
| Peggy bardzo chciałaby, żeby jej umysł wrócił do stanu sprzed choroby. Demencja dopadła ją zupełnie nagle, wymazując wiele wspomnień. Początkowo były to pierdoły, przez co w ogóle nie zauważyła problemu. Czasem nie była w stanie zapamiętać prostej sekwencji znaków, innym razem zapominała imienia starej znajomej. Wówczas jednak sądziła, że to kwestia zmęczenia. Jeśli odpocznie i zregeneruje siły, wszystko wróci do normy. Nie wróciło. A mózg agentki buntował się coraz bardziej. Nic więc dziwnego, że podczas pierwszego spotkania nie poznała Anthony'ego. Jeśli widziała go ostatni raz... bardzo dawno temu, to nie miała prawa pamiętać. - Najwyraźniej nie zmarłam, skoro stoję przed tobą, Tony - odpowiedziała z ostrym, angielskim akcentem, nieco zirytowana jego słowami. Co prawda oboje mieli prawo czuć się nieco... zagubionymi, ale oskarżanie jej o bycie robotem to przesada. Ach, ci Starkowie. Czy oni we wszystkim widzą naukę? - A wiązankę widziałam. Naprawdę piękna. - Peggy kiwnęła głową, a na jej usta wypłynął delikatny uśmiech. Ten sam, którym nagradzała go w dzieciństwie, gdy był grzecznym chłopcem. - Chrzestną, oczywiście... - powtórzyła za nim, co z pewnością nie dodawało wiarygodności. Faktycznie miał prawo sądzić, że jest tylko androidem, który właśnie wyciąga od niego informacje, tworząc w systemie biblioteczkę. Mniej-więcej takie procesy zachodziły właśnie w na wpół pustym mózgu pani Carter, tyle że była ona całkowicie prawdziwa. Jakby w geście udowodnienia swojej racji, uniosła dłoń i dotknęła policzka chrześniaka. Choć wygląd mówił co innego, w oczach kobiety można było dostrzec rozrzewnienie starowinki, niemalże matczyną troskę. Najprawdopodobniej od dawna nikt nie patrzył na młodego Starka w ten sposób. - Ja żyję, Ho... Tony - poprawiła się szybko, kręcąc głową. Wyraz zaintrygowania nie znikał jednak z jej nad wyraz urodziwej i młodej twarzy. - Ale niewiele pamiętam - przyznała niechętnie, zabierając dłoń. Znowu zmięła w palcach materiał szarego uniformu, patrząc rozmówcy w oczy. Tak bardzo przypominał jej teraz kogoś, z kim przyjaźniła się wiele lat temu. |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Nie Maj 14, 2017 9:02 am | |
| To wszystko wydawało się Tony’emu za bardzo fantastyczne, by mogło być prawdziwe. Jeszcze kilka dni temu (a właściwie jemu wydawało się, że minęło kilka dni temu, a tak naprawdę upłynęło o wiele więcej czasu, gdy przebywał w kokonie) był kobietą. Wystarczyło jego sprytne zaklęcie i nie był już przystojnym mężczyzną, a piękną kobietą. Przeżył też śmierć Rhodesa. Choć Stark nie lubił mówić o cudach, to przywrócenie go do życia, było małym cudownym trafem szczęścia. Było naprawdę niewiele osób, do których Stark się przywiązywał. War Machine był jego najlepszym przyjacielem, nie chciał go głupio stracić. Może te wydarzenia powinny podpowiedzieć Tony’emu, że wszystko jest możliwe. Mimo wszystko wciąż był mocno nieufny względem kobiety. Nie można było go winić. Po prostu nie pojmował tego wszystkiego, ponieważ nie otrzymał stosownych informacji. Wystarczyło mu, gdyby Peggy powiedziała mu JAK do tego doszło, że stoi przed nim piękna i młoda. Jego genialny umysł na pewno coś by z tego przetworzył. Była nawet duża szansa, że być może zaakceptowałby taką odpowiedź. Może wtedy spojrzałby inaczej na kobietę. Stark nic nie powiedział ani nie zrobił. Stał, przyglądając się jej dłoni na swoim policzku. Przeniósł wzrok na twarz kobiety. Nawet jej spojrzenie było bardzo znajome. Miała rację, dawno nikt tak na niego nie patrzył. Nie potrafił sobie przypomnieć ich ostatniego spotkania. Nie odwiedzał jej zbyt często. Mógł zrzucić winę na Obadiaha Stane'a, który zajął się nim zaraz po śmierci rodziców… A właściwie Stark Industries. Gdyby tylko jako nastolatek bardziej słuchał rad Peggy… - Nie lubię nie rozumieć. – Westchnął ciężko. Rozluźnił się wreszcie, przystąpił z nogi na nogę. Choć bardzo chciał zapytać raz jeszcze o sposób jej wymłodnienia, ugryzł się w język. – Tak chyba już Starkowie mają. Naprawdę nienawidzimy rzeczy, których nie można się racjonalnie wyjaśnić i które są wielce nieprawdopodobne. – Potarł się po brodzie, przyglądając się kobiecie, jak gniecie materiał szarego uniformu. Pochylił się nad kobietą, by podjąć ostatnią próbę wyciągnięcia jakiejkolwiek informacji: - Trzymają cię tutaj na siłę… ciociu? Czyli jednak uwierzył, skoro tak się do niej zwrócił. |
| | | Margaret Carter
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Korytarze Nie Maj 14, 2017 9:54 pm | |
| Peggy nigdy nie miała Starkowi za złe, że albo wcale jej nie odwiedział, albo robił to wyjątkowo rzadko. Przyzwyczaiła się najwyraźniej do faktu, że mężczyźni w tej rodzinie są zazwyczaj bardzo zabiegani. Czy to przez tworzenie nowych wynalazków, czy spotykanie się z wyjątkowo urodnymi kobietami. Stara Margaret z pewnością do takich nie należała. Jeszcze dwa lata temu trudno było nakłonić ją do rozmowy, była jednak prawie pewna, że na Tony'ego chętnie by się otworzyła. Aktualnie przy kontakcie z nią należy pamiętać, że to nie jest już młoda, wesoła agentka Carter. Spokojnie można powiedzieć, że przeżyła już życie, które dostała, a jego sztuczne przedłużenie wcale nie sprawiło kobiecie ogromnej radości. Urywki przeszłości, które nadal pamiętała, składały się na osobę, którą teraz jest. Na starszą panią w przepięknym ciele, która doświadczyła w życiu zbyt wiele krzywd. - Wiem o tym, Tony. Pamiętam - powiedziała, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Czuła, że powoli sobie przypomina. Spotkanie z chrześniakiem jakby otworzyło jej umysł na wspomnienia. - Jestem pewna, że chcesz wiedzieć, jak to się stało? - zagadnęła, wcale nie oczekując odpowiedzi. Wskazała jednak na siebie w nowej wersji i pokręciła głową. - T.A.R.C.Z.A. uznała, że jestem potrzebna - wytłumaczyła. Nie wiedziała, jak wiele może ujawnić Tony'emu, nawet jeśli poniekąd byli rodziną. Aktualnie młody Stark był jedną z najbliższych jej sercu osób. Wiek jednak wpłynął nieco na jej poglądy i przestała być dobrą powierniczką tajemnic. Stała się za to trochę zbyt otwarta, ale kto próbowałby zamknąć usta starowince? - Nie trzymają mnie tutaj - odpowiedziała szeptem, czując dziwną wdzięczność za nagłą bliskość mężczyzny. - Znaczy... przez jakiś czas będę musiała zostać w bazie. Mają na mnie oko przez ten eksperyment - wytłumaczyła, rozwiewając jego wątpliwości. Póki co nie może zabrać cioci na kawę z cynamonem, niestety. - Co się z tobą działo przez cały ten czas, Tosiek? - zapytała, zwracając się do niego pieszczotliwie. Była pewna, że od dawna nikt nie pozwalał sobie na takie spoufalanie się z dumnym i szanowanym panem Starkiem. W głosie Margaret brzmiała jednak matczyna troska - chciała wiedzieć wszystko, co spotkało jej chrześniaka. I chciała sobie przypomnieć więcej o ich wspólnym życiu. |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Nie Maj 14, 2017 10:35 pm | |
| Czekał, aż dostanie odpowiedź, która go usatysfakcjonuje i wyjaśni wszystko. Zaciamkał, gdy usłyszał tylko, że to wszystko wina S.H.I.E.L.D. Cóż, na pewno taka informacja była lepsza niż żadna. Może w żadnym stopniu nie zaspokajała rosnącej ciekawości Starka, ale przynajmniej wiedział, kogo winić za ewentualnie efekty uboczne. - A czy ty chciałaś im wciąż pomagać? – zapytał takim tonem, jakby mówił o pogodzie. Powoli wyprostował się, szukając wzrokiem kamery. Na pewno gdzieś była na tym korytarzu. Nie chciał być niemiły, by wyciągnąć komórkę i kazać Jarvisowi przeskanować pomieszczenie. – To bardzo ważne, ciociu. – Sam kiedyś już też o tym wszystkim rozmyślał. Bycie Avengerem wiązało się z wieloma obowiązkami. Przecież jednak przyjdzie taki czas, że nie będzie miał już siły, aby założyć zbroję. Co wtedy? Komu ją przekaże, skoro nawet nie miał czasu na założenie rodziny (tak jakby wcześniej go miał, gdy jeszcze nie był Iron Manem… a nawet jeśli takowy posiadał, to był za głupi, żeby takimi sprawami się przejmować)? – Chyba że powodem twojej zgody jest nie sama Tarcza, a ktoś. – Lekko zasugerował, ale bez zbędnych komentarzy. Poważnie zastanawiał się, czy Steve wie o tym eksperymencie. Może wiedział od samego początku? Może sam wymyślił ten pogrzeb? W głowie Starka było tak wiele pytań, a znajdował tak mało odpowiedzi. To było lekko niesprawiedliwe. - Czyli nie ma szans na to, żebyśmy porozmawiali bez tego tutaj? – Wskazał w punkt na suficie, który z dużym prawdopodobieństwem był kamerą… albo czujką dymu. – Szkoda. Mimo wszystko wolałbym neutralny grunt. – Nie będzie przecież mówił wprost, że dzisiejsza Tarcza jest nieco odmienna od dawnej. Peggy na pewno o tym się przekonała nie raz. Sama przecież lekko popchnęła Sharon w tym kierunku. - A wiesz… - Zastanawiał się, o czym jej odpowiedzieć. Pionowa zmarszczka pojawiła się na jego czole. Raczej uznał, że poważne sprawy zostawi na później, jeśli jeszcze uda się im porozmawiać i spotkać poza murami bazy. - …przez jakiś czas byłem kobietą. To było dość interesujące zdarzenie. Teraz zastanawiam się, dlaczego nie wykorzystałem tego do przedłużenia rodziny. – Posłał jej jeden ze swoich głupkowatych uśmiechów. Dodał to tylko dlatego, żeby kobiecie poprawić humor. Czuł się w obowiązku. Może to, co mówił, było głupie i nawet mu nie wypadało… Na ten moment czuł się jak mały, niesforny chłopiec, chcący popisać się przed ciocią. – Oczywiście, nie mówię poważnie. Choć to może jest odpowiedni czas, żeby wyrosnąć z roli playboya. Tylko, proszę, nie mów o tym nikomu, bo stracę twarz. |
| | | Margaret Carter
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Korytarze Wto Maj 16, 2017 5:17 pm | |
| Margaret nie ma w zwyczaju odpowiadać półsłówkami, ale... sama nie do końca wiedziała, co się z nią działo przez ostatnie pół roku. Decyzja o eksperymencie została podjęta w zasadzie zanim Peggy się o nim dowiedziała. Dziewięćdziesięcioletnia staruszka niewiele mogła zrobić poza wyrażeniem zgody. - T... Tony - skarciła go. Zadawał niebezpieczne pytania, nie będąc na swoim terenie. Powinien bardziej uważać. Agentka doskonale wiedziała, czego młody Stark szukał wzrokiem. Cała baza była monitorowana. W tym momencie zapewne można było obserwować ich z przynajmniej trzech kamer. - Oczywiście, że chciałam. Nadal chcę - zaznaczyła, kiwając przy tym delikatnie głową. Anthony był na tyle blisko, że mogła musnąć palcem jego dłoń. Mały chłopiec, któremu podarowała kiedyś figurkę Kapitana Ameryki, był już dorosły. I bardzo przypominał ojca. - Powinnam się chyba cieszyć z... szansy na nowe życie, prawda? - zasugerowała, unosząc jedną brew. Trudno powiedzieć, czy próbowała przekonać jego... czy siebie. Kolejne pytanie Tośka trochę ją skołowało. Co on sobie myślał? Margaret z okresu wojny już nie ma. Zginęła razem ze Stevenem Rogersem siedemdziesiąt lat temu. Jego powrót nie mógł być powodem... prawda? - Kapitan o niczym nie wie - wytłumaczyła szybko, rozwiewając wątpliwości chrześniaka. Tyle, że z tymi słowami dotarła do niej okrutna prawda. Mężczyzna, który odwiedził ją tuż przed pogrzebem był pewien, że stracił Peggy na zawsze. Najwyraźniej kobietę czeka kilka ciężkich rozmów. - Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, Tony - dodała. Przecież to, że teraz stoi przed nim odmieniona, nie jest spowodowane miłostką sprzed wieku. Szczególnie, że Margaret oddała rękę komuś innemu. Nieważne, że jej mąż już nie żyje. - Jestem już zbyt stara na romantyczne historie - zażartowała. Przez te wszystkie lata nawet humor pani Carter drastycznie się zmienił. W młodości ciężko było zmusić ją do śmiechu. Czas najwyraźniej uczy cieszyć się z życia. - Jeszcze nie teraz - odpowiedziała zgodnie z prawdą, kciukiem zakreślając kółko na ciepłej dłoni Tośka. Czuła dziwną potrzebę... korzystania z każdej chwili, gdy ten był obok. Miała prawo, prawda? Nieczęsto odwiedzał starą ciotkę. Stęskniła się. - Zaufaj im, Anthony - poprosiła cicho, wskazując głową na oko kamery. - Wiedzą, co robią - zapewniła. Kolejne słowa chłopca mężczyzny wywołały na jej twarzy szczerzy uśmiech. - Najwyraźniej nie tylko ja przeszłam drastyczną zmianę - mruknęła, kręcąc głową. Trudno było wyobrazić sobie Starka jako... kobietę. - Ale teraz już wszystko w porządku? - zapytała, odnosząc się najpewniej do... pewnej części jego ciała. Byłoby przykro, gdyby został w nim jakiś żeński pierwiastek. - Ile... właściwie... masz lat? - zapytała niepewnie, przykładając dłonie do skroni. Cholerny ból. Za każdym razem, gdy próbowała sobie coś przypomnieć, coś rozsadzało jej głowę od środka. |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Korytarze Wto Maj 16, 2017 5:55 pm | |
| Tony odpowiedział jej uśmiechem. Po takiej odpowiedzi nie miał żadnych wątpliwości. Nie zamierzał wpływać na kobietę na zmianę decyzji. To była przecież jej decyzja. - Oczywiście. – Kiwnął głową. Złapał ją za dłoń, gdy przesunęła po jego skórze. Ścisnął ją delikatnie. – Cieszę się, że z niej skorzystałaś. Jeśli tylko dzięki temu będziesz szczęśliwa, ja będę zadowolony razem z Tobą. – Sam przecież wiele razy pragnął, aby na świat znowu powróciła jego mama. Dla Tony’ego Starka ciocia Peggy miała w sobie pewną cząstkę Marii. – Zresztą, co ja mówię? Dostałem Cię znowu w prezencie. Jak widać, nie jestem tak samotny, jak wcześniej sobie to wyobrażałem. – Te słowa przyszły mu bardzo łatwo, choć przecież takimi nie były. Uniósł głowę i raz jeszcze przyjrzał się Peggy. Wyglądała tak samo, jak ją zapamiętał jako mały chłopiec. Była chyba nawet teraz młodsza niż on sam. To było coś niesamowitego. Stark żachnął się na słowa o Kapitanie oraz o tym, że Peggy jest za stara na romantyczne historie. Musiał coś jej szybko odpowiedzieć. Na jego czole pojawiły się poziome zmarszczki. Nie chciał rzucać żadnych głupich, „playboyskich” tanich tekstów, ale też nie chciał całkowicie zignorować tej sprawy. Dlatego: - O jakiej starości mówisz? Ja widzę, że Ty masz trzydzieści lat… Oczywiście kobiecie się wieku nie wypomina, ale i tak jesteś za młoda, by móc używać takiego argumentu. – Klasnął w dłonie, mając nadzieję, że skończy temat. – Nie bój się, nic nie powiem Rogersowi. Wasze spotkanie będzie zależeć tylko od Was. Ja mam buzię zamkniętą na kłódkę. – I tak jak dzieci to robią, zamknął sobie usta na niewidzialny kluczyk. Spojrzał w dół, dokładnie na swoją męskość ukrytą pod materiałem spodni. Kiwnął głową. - Tego bym akurat nie przeżył. – Nie będzie opowiadał Peggy o tęsknocie za tym instrumentem, bo byłoby to zwyczajnie niesmaczne i nie na miejscu. Stark jednak potrafił się powstrzymać. Wszystko zależało od jego rozmówcy. - Cztery… - Potem jednak po głośnym westchnięciu dodał: - …plus czterdzieści. – Dopiero przemiana w kobietę pokazała mu naprawdę, jak bardzo liczy się wiek. Widząc, jak Peggy przykłada dłonie do skroni, podszedł do niej bliżej. Nie bardzo wiedział, jak ma jej pomóc. - Może zaprowadzę Cię do twej „komnaty” i zrobię Ci okład? Chyba tego mi nie zabronisz zrobić? |
| | | Margaret Carter
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Korytarze Wto Maj 16, 2017 6:46 pm | |
| Jeśli Stark mógł mieć coś po Peggy, to na pewno upartość. Kobieta cechowała się bezwzględnością i naprawdę trudno zmienić podjętą przez nią decyzję. Dobrze dla Tośka, że nie próbował. Mądry z niego chłopiec. - Cieszę się, że wreszcie cię widzę - przyznała z czułością w głosie, delikatnie się uśmiechając. Może chociaż to "wreszcie" dotrze do Anthony'ego na tyle, by zrozumiał, jak bardzo kobieta za nim tęskniła. Przecież to, że zaczęła zapominać Howarda nie oznaczało, że zapomniała o jego synu. - Zabrzmię pewnie jak stara baba, ale mógłbyś czasem odwiedzić ciotkę - zauważyła, przekrzywiając głowę. Gdyby miała w dłoni zwiniętą gazetę, pewnie zdzieliłaby nią chrześniaka. Zasłużył sobie! Mógłby jej choć kwiatka przynieść. - Nigdy nie byłeś samotny, Tony - zapewniła cicho. Ta informacja była przeznaczona tylko i wyłącznie dla niego. Ścisnęła jego dłoń nieco mocniej, jakby próbując dodać otuchy. Jako, że mało pamiętała, w sumie nie miała pojęcia, co spotkało rodziców stojącego przed nią mężczyzny. Możliwe, że z czasem sobie przypomni. I na nowo zacznie ich opłakiwać. - Na pewno tylko trochę... zajęty. - To właśnie w ten sposób tłumaczyła sobie jego wieczną nieobecność. - Bohaterzy już tak mają - dodała, mrugając porozumiewawczo. Kogo jak kogo, ale eksperymenty i nauka z pewnością nie powinny dziwić Tony'ego. Peggy znowu wyglądała na seksowną trzydziestkę i w innych okolicznościach Stark zapewne spróbowałby ją podrywać, ale to nadal jego ciocia. Stara, pomarszczona agentka Carter, która w tajemnicy wciskała mu do kieszeni cukierki i opowiadała historie o odważnym Kapitanie Ameryce. Nie mogłaby tego zapomnieć. - Dobijam setki, Tosiek - uświadomiła go. Z ust tak młodo wyglądającej kobiety brzmiało to niemal zabawnie, ale oboje znali prawdę. - Dziękuję - odpowiedziała, niemal czując jak kamień spada jej z serca. Bardzo nie chciała, by Steve dowiedział się, że żyje. Że jej śmierć była tylko ułudą, a każdy dzień, w którym ją opłakiwał, straconym czasem. Z drugiej strony: nie wiedziała nawet, czy Rogers... cóż, przeżywał żałobę. Minęło tak wiele lat, że nie mogła tego od niego wymagać. Kiedy Stark zamknął usta na kłódkę, jak obiecał, wyciągnęła rękę - po kluczyk oczywiście. - Wierz mi, do bycia kobietą da się przyzwyczaić. Wcale nie jest tak ciężko - zapewniła, po raz kolejny szeroko się uśmiechając. Przy swoim małym chłopcu czuła się... tak swobodnie. Brakowało jej tego. Przez chwilę miała ochotę zapytać, czy znalazł już swoją drugą połówkę, czy może nadal upiera się, że praca jest ważniejsza, kiedy do jej uszu dotarł podany przez mężczyznę wiek. Cóż... - Teraz już nie będziesz mógł mnie przedstawiać jako ciotkę! Już prędzej młodszą siostrę - zażartowała, choć już po chwili jej usta wykrzywiły się z bólu. - To nic - zapewniła, przełykając ślinę. - Mały... efekt uboczny eksperymentu. Za jakiś czas przejdzie. Chociaż faktycznie... bardzo możliwe, że powinnam się położyć - przyznała, kiwając powoli głową. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Korytarze | |
| |
| | | | Korytarze | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |