Magazyn Diamondbacka

Dość sporych rozmiarów hala magazynowa, w której zazwyczaj urzęduje Diamondback razem ze swoimi ludźmi. Są tu schowane znaczne różnych "dóbr" Willisa, w większości narkotyki i broń. Sam zaś szef tej dziupli zwykle przesiaduje w swoim biurze.
Warto wspomnieć, że budynek znajduje się na obrzeżach Murray Hill.

Sytuacja w Nowym Jorku nie była stabilna - roboty atakujące ludzi, bohaterowie z nimi walczący i ogólny chaos nie sprzyjał porządkowi na ulicach. Nic więc dziwnego, że z tego właśnie chaosu postanowili skorzystać wszelkiej masy przestępcy, zaczynając od czarnych wynoszących telewizory i wszelką elektronikę z opuszczonych sklepów, aż po mendy okradający zwłoki, czy innych oprychów okradających bankomaty. Tu jednak wchodzi ktoś mający większy rozmach i brzydzący się takim postępowaniem, co nie znaczy, że nie posyłający ekipy do kradzieży telewizorów i lodówek. Ale zatrzymajmy się przy bohaterze - pan Russo, bo o nim mowa miał większy rozmach. Uznał, że przecież leżący odłogiem magazyn jego rywala z branży, jakim był Diamondback nie może leżeć odłogiem, co to, to nie. Wiedział, że zapewne spora część bossa ekipy Harlemskiego gryzie już piach, a on sam pewnie zabarykadował się w jednej z melin u siebie na dzielnicy i nie wychyla nosa, ale posyła swoich chłopaków do kradzieży telewizorów. Ech, włoska i czarna maggia tak się od siebie nie różniły. Ale wracając do meritum.
Gdy Billy w ekipie ośmiu ludzi i czterech ciężarówek wpadli pod dziuplę czarnego bossa wiedzieli, co zastaną w środku. Sporo pogłosek chodziło o tym, co kryje się we wnętrzu hangaru. Heroina, kokaina i broń były dokładnie tym, czego Jigsaw potrzebował. Po przybyciu na miejsce i sforsowaniu bramy dostali się do środka niepilnowanego magazynu. Teraz pozostawało jedynie przeszukać całe miejsce i zabrać z niego interesujące dobra natury materialnej (choć zapasem Biblii, czy innych książek religijnych też nie pogardzi, będzie czym palić w kominku). Pozostawał jednak sprawa policji... a właściwie nie pozostawała, co zastępy niebieskich miały obecnie inne zmartwienia, niż pilnowanie dziupli przestępcy.
Tak więc niepokojony przez nikogo Jigsaw i jego ludzi zajęli się szukaniem prochów. Właściwie to jego ludzie szukali, on siedział na krześle i obserwował ich poczynania.

Wyszła z domu z zamiarem przejścia się po ulicy ewentualnie pójścia gdzieś na kawę. Wsunęła dłonie głęboko do kieszeni, było chłodno przynajmniej tak jej się z początku wydawało, bo chmury zasłoniły słońce. Zaś kiedy słońce wróciło nawet się ucieszyła. Przechodziła właśnie obok magazynu, którego nazwy nie znała. Ot co zwykły magazyn jak jeden z wielu tylko, że w tym przypadku ten był najwidoczniej dobrze chroniony czy coś. Przystanęła na chwilę w miejscu patrząc na hale. Sporo w niej ludzi było i nie wiedziała czy to właściciel lokalu czy wręcz przeciwnie jacyś bandyci. Obserwowała wszystko z bezpiecznej odległości choć jej rude włosy mogły być widoczne już z daleka. Sądząc mniej więcej po liczbie ludzi było ich dziesiecioro, a ona nie chciała się pakować w kłopoty. Dlatego też jedynie patrzyła z czystej ciekawości na to co się dzieje w hali i w swoim czasie chciała wyciągnąć wnioski z tego co dzieje się w środku pomieszczenia.

No i znaleźli. Aż dziw, co taki czarnuch, jak Diamondback miał u siebie w magazynie - dwie skrzynie pełne wyrzutni RPG i kolejne dwie pełne rakiet do nich. Jedak nadal nie znaleźli żadnych narkotyków, szkoda.
- Panowie, ruszcie się trochę, nie mamy całego dnia - rzucił spokojnie paląc cygaro i przeglądając kolejny album ze zdjęciami Spider-Mana od Petera Parkera, chłopak miał talent. Oczywiście Billy przeglądał zdjęcia jednego ze swoich wrogów, aby być na bieżąco z aktualnościami an ich temat. Może kiedyś porwie tego Parkera i zmusi Spider-Mana, aby go uratował? Trzeba to przemyśleć. - Panowie, zagęszczajcie ruchy - w końcu zerknął na uwijających się przestępców. - Macie coś ciekawego? - rzucił do nich.
- Szefie, mamy tu skrzynię z granatami i dwie z heroiną - krzykną jeden z jego ludzi.
- Ładować, tylko szybko - Jigsaw uśmiechnął się, schował telefon i ruszył w ich stronę - Bardzo dobrze, dostaniecie niezłą dolę. Załadujcie to i dopakujcie czym popadnie, też się opchnie. - humor od razu się mu poprawił. Czuł, że zarobi i wspomoże tym towarem głodujących i zastraszonych ostatnio narkomanów. Wujek Billi nie jest taki zły.

Powoli aczkolwiek niespiesznie kierowała się w stronę magazynu, ot zwykła ciekawość. Co prawda nie wiedziała co się dzieje w środku dlatego też podchodziła ostrożnie. W pierwszej kolejności starała się schować za autem, bo w końcu jakiś tu przyjechał żeby zabrać towary ze środka. Przysłuchiwała się w milczeniu temu co się dzieje w środku. Mogła się domyślać, że coś pakują i zapewne będą wywozić gdzieś w inne miejsce. Wychyliła się delikatnie zza rogu samochodu by zobaczyć czy kogoś tam zastanie albo kogoś zauważy. Sporo tam ludzi się kręciło no i był jeden mocno wyróżniający się z mnóstwem blizn niczym jakiś kryminalista prosto z bajek dla dzieci. Będzie źle jak mnie zauważą... Wyglądało na to, że do tej pory jej nie zauważyli więc jeszcze miała czas żeby się wycofać. I wrócić przed magazyn. Po chwili faktycznie zaczęła się wycofywać do tyłu, włosy schowała pod bluzkę by były mniej widoczne. Niebezpiecznie tutaj. Kierowała swoje kroki przed magazyn, szła dość szybkim tempem przed siebie, a nuż nikt jej nie zauważy.

z/t