|
| Rozkopany plac | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Rozkopany plac Sob Cze 29, 2019 6:30 pm | |
| Sporych rozmiarów plac, położony co prawda nie w pobliżu samego centrum miasta, ale i nie na jego obrzeżach. W jego otoczeniu dominują budynki użytkowe, a mieszkalnych jest w okolicy zdecydowanie mniej. Teren odgradza wysoka siatka, lecz prawdę mówiąc wygląda na tymczasową; wjazd do środka umożliwia jedna duża brama. Niedaleko niej, na uboczu, postawiono zamkniętą wiatę. Podłoże zostało rozkopane, miejscami równomiernie - wyraźnie w zaplanowany sposób, być może pod tworzenie fundamentów lub z podobnego powodu - ale na innych obszarach tak, jak gdyby ziemia została przypadkowo przerzucona. Ten ostatni efekt skupia się po północnej stronie działki.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Sob Cze 29, 2019 7:03 pm | |
| Peter, Rocket i Groot zostali dostarczeni na miejsce w sposób tradycyjny - przynajmniej z punktu widzenia ziemskiego - a mianowicie przewiezieni samochodem, wciąż w towarzystwie agenta, który zaczepił ich jeszcze wtedy w bazie. Po drodze mężczyzna przedstawił im się zresztą jako Lucas, choć nie uściślił czy było to jego imię czy może nazwisko. Najwyraźniej nie oczekiwał od nich również zwracania się do niego żadnym konkretnym tytułem. Podróż niestety potrwała prawie pół godziny, choć w przypadku Nowego Jorku i tak był to niezły czas - za to spore wnętrze auta, konieczne ze względu na rozmiary Groota, zagwarantowało pozostałym wystarczający komfort, aby przejazd nie stanowił wymyślnej tortury. Brama była otwarta, choć pilnowało jej kilka stojących w pobliżu osób. W przeciwieństwie do pozostałych samochodów, zaparkowanych wzdłuż placu przy chodniku, pojazd Guardiansów wjechał do środka. Mimo to zatrzymał się płytko, bo zakręcił praktycznie tuż po dotarciu na działkę i stanął niedaleko bramy... A potem wszyscy pasażerowie i kierowca mogli już z niego wysiąść. Nikt nie wyszedł im od razu na spotkanie, ale agent poprowadził swoich "podopiecznych" prosto ku niewielkiemu zgromadzeniu w północnej części placu. Z czterech obecnych tam osób dwie miały na sobie kombinzony S.H.I.E.L.D., a pozostałe dwie zwykłe ubrania robocze - co nie wykluczało ich przynależności do agencji, ale mogło również oznaczać, iż reprezentowały wspomnianą wcześniej przez Lucasa grupę. Mężczyzna skinął im wszyskim głową na powitanie i większość odpowiedziała mu tym samym, na dłużej zawieszając wzrok na Rockecie i Groocie. -Coś nowego?- spytał na wstępie Lucas, zatrzymując się już przy tej czwórce - jak się okazało, stojącej tuż przy sporym obniżeniu terenu o nieregularnym dnie, w którego jednym miejscu widniała dziura. Mogła być szeroka na metr i długa na góra dwa, a ktoś uprzejmy wsunął w nią nawet metalową drabinę oraz jakiś kabel, być może doprowadzający elektryczność do zagwarantowanego oświetlenia. Co ciekawe, w pobliżu nie było widać żadnych sentinelowych resztek, więc najwyraźniej zostały już zebrane. Co z kolei dziwne, w pobliżu nie kręciło się wcale wielu agentów... Ale z drugiej strony Lucas uprzedzał, że mieli w tej chwili zbyt dużo na głowie, więc może wynikało to właśnie z tego. -Bez zmian. Zamknęliśmy pobliskie ulice, więc nikt poza naszymi nie powinien w najbliższym czasie znaleźć się ponad tunelami, ale uprzedzam, że sięgają poza plac. Jeżeli się zawalą albo zrobicie coś dziwnego z tym statkiem, któryś z najbliższych budynków może się zapaść- doniósł jeden ze stacjonujących na miejscu agentów, spoglądając przy tym wyraźnie ku Guardiansom. Wyglądało na to, że nie pokładał wielkiej wiary w ich zdolność do subtelnego załatwiania problemów... Prawdopodobnie wrzucając ich do worka z resztą bohaterów, bo chyba nie mógł znać żadnych historii o nich samych. Dziura w ziemi mimo wszystko nie wyglądała zbyt zachęcająco, nawet opatrzona drabiną i najwidoczniej światłem - bo gdzieś tam z dołu bił słaby blask. Z drugiej strony ludzie już tam wcześniej wkraczali, więc nie mogło być aż tak źle... Choć zachowanie ostrożności mogło wyjść grupie na dobre. Przynajmniej w takim sensie, iż zapewne pozwoliłoby gwałtownym ruchem nie powiększyć tej wyrwy - albo nie utworzyć obok kolejnej.
|
| | | Bio
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 15/06/2019
| Temat: Re: Rozkopany plac Nie Cze 30, 2019 10:34 pm | |
| Bio dobrze znała Nowy Jork i Los Angeles, w końcu jak tu nie przebywać w miastach gdzie zawsze jest światło, gra muzyka i nie ważne o której godzinie coś się dzieja a ludzi z ulic nie ubywa. Zaś dla niej późne godziny, kiedy dwunogi przeważnie byli zmęczeni lub podpici, były idealne aby zwędzić komuś jakieś pieniądze albo prowiant. Wiele prostych czynności sprawiało jej radochę, ot chociażby spanie na płaskim dachu wielkigo budynku. Ale dzisiaj Bio w Nowym Jorku zapuściła się nieco bardziej na obrzeża miasta, żeby znaleźć sobie miejsce na potencjalne - jak ona to nazywała - Gniazdko. Swoistą mini-przystań, a może i nawet jej własną bazę. Miejsce gdzie mogłaby spać i chować to co zwędziła. Ale miała wysokie wymagania co do takiego miejsca. Tak więc z zacieszem na mordce leciała tak oddalając się od serca miasta, oczywiście używając swojej zdolności kamuflarzu i nie lecąc zbyt szybko aby nie przegapić rzadnych szczegółów. Niestety jej uwagę szybko dało się odwrócić, zwłaszcza kiedy sama zobaczyła coś bardzo interesującego. Rozkopany plac niby nic specjalnego, jednak interesująca była ta dziura i ludzie w dziwnych strojach. Bio delikatnie zaczęła opadać w stronę dachu wiaty, obserwując otoczenie aby móc dobrze dopasować barwy swojego futra. Wylądowała na dachu i od razu zmieniła barwę, tak żeby nikt jej nie widział a sama właściwie przestała się ruszać. Na czterech kończynach, poruszając jedynie od czasu do czasu uszami i kręcąc głową jak ptak, przyglądała się temu niedużemu (a może właśnie dużemu?) zamieszaniu. Już widziała coś podobnego, w takich miejscach dwunogi budowały swoje wielkie budynki aby jeszcze więcej dwunogów zamieszkało w ich wnętrznościach. Jednak wjazd samochodu przez bramę może nie był czymś nadzwyczajnym, jednak to kto z niego wysiadł całkowicie pochłonęło uwagę Bio. Z zaskoczenia aż szczęka jej opadła - dosłownie. Ze środka wyszedł dwunożny szop i jakieś dwunożne drzewo. No i jeszcze jakaś dwójka samców ale oni nie byli ważni. Bio pierwszy raz w życiu widziała nie-ludzi, dodatkowo ludzie nie reagowali na ich widok krzykiem a jeden z nich coś do nich mówił. Bio nadstawiła uszu i spróbowała coś usłyszeć. Wpadła na pomysł, że może nie-ludzie są tutaj aby wejść do środka tej dziury? W takim razie Bio, która chciała zrobić to od początku, musi tylko grzecznie tutaj zaczekać. Ewentualnie spróbować się jakoś przemieścić, niezauważenie, żeby potem szybko móc wejść za nimi do środka. Wiedziała, że kluczowe w skradaniu się za nimi będzie jej kamuflarz oraz zachowanie odpowiedniej odległości. Bio o mało co nie spadła z wrażenia, ogon jej drżał z niecierpliwości. Czyli ten dzień jednak może okazać się bardzo, bardzo, bardzo ciekawy. A jakby została odkryta to przecież może stworzyć chmurę dymu i uciekać gdzie pieprz rośnie. Plan w jej głowie wydawał się idealny i aż pokiwała sama sobie głową z aprobatą.
|
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Pon Lip 01, 2019 7:45 pm | |
| -Daleko jeszcze? - Pytał zniecierpliwiony gryzoń podczas podróży samochodem. -Jestem Groooot... - odpowiadał mu co jakiś czas wyraźnie znudzony Groot. Podróż samochodem trochę mu się dłużyła. Nie miał nic przeciw naziemnym pojazdom napędzanym spalinowo, ale jeżeli ziemianie musieli już pokrywać CAŁĄ planetę siecią komunikacyjną dedykowaną jednemu środkowi transportu, mógłby być on minimalnie bardziej efektowny. -Daleko jeszcze? -Jestem Grooooooot... - odpowiedział drzewiec, przecierając twarz dłonią. Całe szczęście że SHIELD dysponowało odpowiednio dużymi pojazdami, inaczej Groot prawdopodobnie nie czułby się tak komfortowo. Widocznie agenci mieli doświadczenie we współpracy z ludzkimi inaczej. Sam szop też zresztą swoje ważył, bo wyposażył się w cały swój rynsztunek bojowy, czyli sprzęt, który z powodzeniem dałby radę wyposażyć mały oddział ciężkiej piechoty. Co prawda, jego pistolety, karabin, rakietnica, minugun, granatnik i plecak odrzutowy kompresowały się w zadziwiający sposób, tak by umożliwić zwierzakowi poruszanie z całą tą zbrojownią, to jednak całość wciąż trochę ważyła. -Daleko jeszcze? -Jestem Gr... -nie zdążył dokończyć wielkolud, bo okazało się że są już na miejscu, o czym poinformował ich kierowca. Rocket ożywił się i ku niewymownej uldze Groota przestał zadawać męczące pytania. Teren wyglądał w najlepszym razie na... nudny? Lepsze określenie nie przychodziło na myśl żadnemu ze strażników. Sam płotek postawiony wokół znaleziska przypominał ziemski plac budowy, jaki zdarzyło im się po drodze minąć. - Na bank się rozbili. - skomentował zwierzaczek, wyskakując z samochodu. - Kto o zdrowych zmysłach chciałby lądować na takim zadupiu!? - nie sprecyzował jednak czy ma na myśli samą okolicę, czy ziemię jako taką. Gdyby nie lądowanie awaryjne, oni sami nigdy by przecież nie postawili stopy na tej planecie. - Siema - rzucił jeszcze agentom, z którymi przywitał się Lucas. Gdy wymieniali uprzejmości Rocket przyjrzał się dziurze w ziemi, oceniając siłę eksplozji, która mogła ją odsłonić. W uznaniu pokiwał głową. Groot natomiast zastanawiał się jak mogli wyglądać oryginalni właściciele, oceniając rozmiary odkrytych tuneli. Ostatecznie Rocket zdecydował że dyskusję z ludźmi zostawi Quillowi i pójdzie wybadać teren. Miał już w głowie kilka pomysłów jak może podejść do tej sprawy, ale musi sprawdzić ostatnie niewiadome. Takie jak stabilność gruntu dookoła na przykład. Nie kłopotał się jednak korzystaniem z drabiny, która jak dla niego i tak miała niewygodnie zainstalowane szczebelki, tylko zeskoczył w dół, kompensując prędkość opadania plecakiem odrzutowym. Groot poszedł w jego ślady, lecz zamiast widowiskowo opadając w dół w chmurze pyłu, postawił po prostu jeden krok w dół zbocza, który dzięki wydłużającym się kończynom sprawnie zaprowadził go na dno szybu. Jeśli na miejscu nie było wystarczająco dobrego oświetlenia, Rocket zapaliłby małe światło szperające w szelkach swojego kombinezonu. Groot wypuścił chmurę fosforyzujących zarodników, jak to miał w zwyczaju w podobnych sytuacjach. -Ej Quill! Idziesz!? - zawołał za Starlordem, lecz nie czekając na niego ruszył czujnie przez korytarze. Groot też na chwilę zerknął w górę i pomachał, lecz za chwilę udał się za Rocketem. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Wto Lip 02, 2019 3:20 pm | |
| Jechanie tym co oni zwali samochodem nie było najprzyjemniejsze. Było Nudno i to bardzo jedyną atrakcją było patrzenie się za okno. Lot statkiem kosmicznym wydawał się lepszy niż to zwłaszcza, że otoczenie dziwnie pachniało po odpalenia. Cieszył się, że podróż nie była długa, bo im szybciej dostaną się na miejsce tym lepiej dla nich. Samo miejsce wyglądało dość normalnie, a nawet nudno. Zważając na to w jakim miejscu statek się rozbił mógł tylko się domyślać, że się rozbili. Pokiwał głową na słowa Rocketa i ręką machnął na powitanie dla reszty towarzyszy Lucasa. Kiedy wysłuchał chłopaków skierował się za szopem. -Idę idę - krzyknął za swoim towarzyszem. On jako jedyny zszedł po drabinie jaka tam stała dlatego też zejście zajęło mu więcej czasu, ale przynajmniej nic sobie nie zrobił w trakcie. Kiedy był już na samym dole podbiegł do dwójki towarzyszy by zrównać z nimi krok. Rozglądał się na boki i dookoła siebie by zobaczyć jak najwięcej szczegółów dotyczących statku, a raczej jego zabezpieczenia, którą miała być jakaś bariera. Możliwe, że znajdzie coś co doprowadzi do wyłączenia urządzenia, ale czy takie coś nastąpi to czas pokaże. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Wto Lip 02, 2019 8:07 pm | |
| Żaden z agentów nie poszedł śladem Guardiansów - i zamiast tego ta grupka nad dziurą pogrążyła się w dyskusji, poświęcając wyrwie prawdę mówiąc niewielką uwagę. Co jakiś czas jej członkowie zerkali kontrolnie w dół, ale widocznie wychodzili z założenia, że przecież zorientowaliby się, gdyby coś nagle zaczęło się tuż przy nich dziać, więc nie wbijali ciągle wzroku w przejście... To zaś oznaczało, iż Bio nie powinna mieć większych problemów z przemknięciem obok nich. Dodatkowo podłoże było przecież wszędzie podobnego koloru, co ułatwiało jej kamuflowanie się na jego tle. Pod ziemią sytuacja wyglądała dla niej podobnie, a może nawet trochę lepiej ze względu na przeciętne oświetlenie. Wpuszczony do dziury kabel rzeczywiście doprowadzał elektryczność do ułożonych co kawałek lamp, które rozjaśniały otoczenie w wystarczającym stopniu, aby można było swobodnie wędrować tunelem - ale mimo wszystko nie sprawdzały się tak dobrze, jak na przykład promienie słoneczne. Prawdę mówiąc wyglądały bardziej na coś, co zostawiłaby ta firma "sprzątająca" niż samo S.H.I.E.L.D. Choć dodatkowe światła - czy to z kombinezonu, czy z zarodników - nie były niezbędne, to ich użycie dałoby zauważalne efekty i poprawiło sytuację. Sam tunel natomiast prezentował się bardzo prosto. Jego dno było ubite, ale nie na tyle, aby stało się całkowicie twarde; miejscami wciąż lekko się zapadało. Ściany i sufit wyglądały już bardziej miękko. Zaokrąglony przekrój wyglądał na zbliżony do koła, choć dość niezgrabnego, szczególnie przy podłożu. Twórca tego przejścia nie kłopotał się jego wzmacnianiem - czy to kamieniami, czy w jakikolwiek inny sposób. Co prawda mniejsze i większe skałki występowały z każdej strony, ale najwyraźniej całkowicie przypadkowo. W najwyższym miejscu sufit sięgał może jakieś dwa metry i góra trzydzieści centymetrów ponad podłogę, a siłą rzeczy szerokość korytarza była podobna. Jeżeli coś wyryło te tunele własnym ciałem... To musiało być spore. Z drugiej strony agent wspominał, że statek prawdopodobnie przypominał rozmiarami Milano lub trochę je przerastał... Więc czy takie stworzenie by nim podróżowało? Dodatkową korzyścią wynikającą z obecności lamp okazało się być to, iż prowadziły prosto do "ważnego" miejsca - czyli opadającym korytarzem na niższy poziom, ignorując ciemne rozgałęzienia, aż do punktu, z którego dało się dojrzeć wejście do statku... Znajdujące się w suficie tunelu. Jego brzegi zostały dokładnie oczyszczone z ziemi, odsłaniając owalny, niemalże idealnie okrągły właz, którego promień wynosił średnio koło metra, może nieco więcej. Brak widocznych zawiasów czy jakichkolwiek przerw w metalu sugerował, że całość rozsuwała się w jedną stronę. Powierzchnia była jasna, srebrzysta... I prawdę mówiąc nie wyglądała na coś, co zostało porzucone, aby rdzewieć w pokoju. Ani tym bardziej na coś, co się tutaj rozbiło, sądząc po nieobecności widocznych uszkodzeń, choć te mogły się kryć za glebą. Skoro zaś już o tym ostatnim mowa, to jeżeli drzwi posiadały jakiś panel sterowania, on również musiał być schowany za ziemią. Poza samym włazem zauważalnych było tylko kilka centymetrów bezpośrednio - i nieregularnie - przy jego krawędziach. Z drugiej strony istniała również opcja, iż żadnego panelu w ogóle nie było, a przejście otwierało się w inny sposób. Oczywiście zawsze zostawało także rozwiązanie siłowe... Skoro grupa i tak wiedziała już, że statek bronił się niezależnie od obranej metody. Co mogło się wydawać interesujące - Lucas nie mylił się w kwestii aktywności maszyny. Z jej wnętrza faktycznie zdawały się dochodzić jakieś przytłumione odgłosy, choć nie brzmiały jedynie na szum. Towarzyszyło mu coś jeszcze, coś przerywanego, o wiele rzadszego, przypominającego ciche i krótkie "pik" co kilkanaście sekund. Wokół krawędzi włazu natomiast paliły się światła... Choć być może nie był to odpowiedni opis stanu rzeczy. Nie znajdowały się tam żadne lampki, blask nie dobiegał również z ewentualnych wgłębień... Prezentowało się to bardziej tak, jak gdyby na powierzchni metalu wymalowano - lub wytopiono? - szereg drobnych znaków, które emanowały błękitem na tyle jasnym, iż prawie bielą. Symbole były proste; głównie kreski i koła, z rzadka inne figury geometryczne, umieszczone w stosunku do siebie w różnych pozycjach. Nie reprezentowały idealnie żadnego kosmicznego języka - albo raczej przypominały kilka alfabetów, lecz próby dokonania przy ich użyciu tłumaczenia dawały w efekcie bełkot.
|
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Sro Lip 03, 2019 7:11 pm | |
| W końcu odnaleźli to czego szukali. Widok statku sterczącego z sufitu odrobinę ich zaskoczył. Fakt, znajdowali się pod ziemią i pojazd był zapewne mocno osadzony w glebie, jednak trudno było oprzeć się wrażeniu że za sekundę spadnie im na głowy. Zwłaszcza pośród panujących wokoło odgłosów pracy maszyny. Regularne pikanie chyba nikomu nie kojarzyło się dobrze, zwłaszcza żyjąc na jednym statku z szopem, który w swojej kajucie ma więcej materiałów wybuchowych niż mebli. Rocket zatarł ręce. Szczerze mówiąc, jego mina sugerowała że ten gest znaczył zabranie się do roboty, zamiast spodziewanej bezapelacyjnej uciechy. Nie zrzucał jeszcze całego swojego sprzętu, tylko powoli podszedł na pewną odległość do statku. Wyciągnął przedramię na którym miał swój przenośny komputer i zabrał się za skanowanie widocznej części pojazdu. Szop znał się dobrze na technologi większości statków kosmicznych galaktyki, ale po tak małym widocznym kawałku nic nie mógł powiedzieć. Równie dobrze mógł to nie być żaden seryjnie produkowany model. Nie było co zgadywać. -Niczego. Nie. Dotykaj. - rzucił do obecnego tu Quilla nawet nie odrywając wzroku od komunikatów wyświetlających się nad jego ramieniem. Nie był pewien po co to właściwie powiedział. Peter i tak zaraz zrobi coś nieskończenie głupiego. Szop miał tylko nadzieję że wyjdzie z tego cało. Oczywiście miał na myśli statek. -Jestem Groot. - przerwał pracę Rocketa Groot, który zaczynał się trochę nudzić w miejscu. - Tak, niezły pomysł. Może znajdziesz coś co mogłoby się przydać. Muszą w końcu dokądś prowadzić, nie? - odpowiedział nie tłumacząc o co mogło chodzić drzewcowi. Można było się jednak tego poniekąd domyślić z kontekstu. - Jestem Groot. - zgodził się Groot z uśmiechem i spojrzał z wyczekiwaniem na Quilla. Zastanawiał się czy ich lider pójdzie z nim zwiedzać tunele, czy zostanie tutaj z Rocketem. Na ten moment ciężko było powiedzieć co okaże się bardziej emocjonujące. I czy właściwie cokolwiek się okaże. Tak czy siak Groot udał się na zwiad pobliskich korytarzy oświetlając sobie drogę chmurą zarodników. Rocket w tym czasie kończył analizę symboli widniejących na poszyciu. Nie wyglądało to szczególnie obiecująco, bo komputer zwracał mu totalny bełkot. Wyglądało to na zlepek kilku bardziej znanych dialektów tej części galaktyki. Szyfr? Numery seryjne statku? Może po prostu nieznany dialekt. Na wszelki wypadek Rocket zapisał odczyt w pamięci urządzenia. Niezniechęcony, przystąpił do wykonania swojego założonego planu działania. Nie chciał jeszcze zbliżać się do statku, aby nie uruchomić systemów obronnych. Wrócił więc do jamy wejściowej i za pomocą plecaka odrzutowego wzleciał znów z powrotem na powierzchnię. Po drodze przyjrzał się krytycznie stanowi podłoża i pokiwał sam do siebie głową. Na miejscu zignorował obecność agentów i udał się do najbliższego obszaru wolnego miejsca. -Cosmo, potrzebuję zrzutu Strażnika-2 na moją lokację. Wysyłam współrzędne. - otworzył kanał komunikacyjny do Knowhere, po czym wskazał ramieniem środek wolnej przestrzeni. Mała czerwona kropeczka lasera celowała w centralny punkt. -Podtverzhdeno, bez otvetu - usłyszał Rocket w odpowiedzi, a po sekundzie we wskazanym miejscu z trzaskiem zmaterializował się jego pojazd kosmiczny. Pojawił się w pewnej wysokości i po sekundzie upadł na ziemię. Uderzenie nie było potężne, jednak Rocket zastygł na sekundę obawiając się tąpnięcia. Gdy jednak do niego nie doszło, zwierzak za pomocą komputera otworzył kokpit i wskoczył za konsoletę. Po chwili uruchomił systemy sensoryczne maszyny. Chciał zobaczyć czy znaleziony statek pokaże się na jego skanerach. W końcu nie był tak daleko, zwłaszcza w skali kosmicznej, a na dodatek był uruchomiony. Gdyby udało się go odnaleźć, zwierzak pokusiłby się o dokładny skan jego budowy. Może dzięki temu uda mu się zidentyfikować model, albo przynajmniej gabaryty, lub potencjalne inne punkty dostępu do znaleziska. Wygenerowany model statku rzucił sobie na ekran, o ile udało mu się taki stworzyć. Następnie spróbował zwyczajnie nawiązać kontakt ze statkiem. Wysłał mu uniwersalny sygnał powitalny w kilku uniwersalnych systemach komunikacyjnych. Zidentyfikował się jako "Strażnik-2" aby dać po sobie poznać że nie ma złych intencji. Gdyby to nic nie dało, spróbowałby zamieścić w komunikacie kod odczytany z poszycia. Może pozwoli mu to uwierzytelnić połączenie. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Sro Lip 03, 2019 7:44 pm | |
| Gdy zszedł w końcu na dół rozglądał się po korytarzu był zaskoczony w jak dobry stanie był. Co prawda raz czy dwa noga mu utknęła w ziemi i o niemal nie wywalił się twarzą w ziemię, ale to mały szczegół. Spojrzał na Rocketa i jego laptop, pokiwał głową w zamyśleniu. -Idę zobaczyć tunele z Grootem. Jak coś znajdziemy dam znać - rzucił i poszedł za Grootem oraz jego światłem czyli czymś co przypominało świetliki. Normalnie to poszedł by sam, ale nie wziął ze sobą latarki, no szkoda. Dlatego też jeżeli chodzi o efekty świetlne był skazany na swojego towarzysza. Mimo to rozglądał się bacznie po ścianach i ziemi, co by przypadkiem się nie wywalić, bo był już blisko takiego stanu rzeczy. Nie wiedział czego szuka, nie było to nic konkretnego. Wiedział jedynie, że musi znaleźć jakąś poszlakę związaną z samym statkiem, tak jak przyglądał mu się wcześniej nie widział żadnego panelu, który można by obsłużyć z zewnątrz co dla niego było problemem. A nie chcąc przeszkadzać Rocketowi wybrał opcję przejścia się po tunelach. Możliwe, że znajdą coś co im pomoże. -Jak coś zobaczysz to też daj znać, co? - dodał po chwili do Groota, zastanawiając się czy ten korytarz, którymi idą gdzieś się kończy. A jeżeli tak, to gdzie? |
| | | Bio
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 15/06/2019
| Temat: Re: Rozkopany plac Czw Lip 04, 2019 7:19 pm | |
| Bio poczuła przypływ adrenaliny, mały ale jednak, kiedy to udało jej się niespostrzeżenie wślizgnąć się do wnętrza tunelu. Jeśli było to możliwe, poruszała się po ścianach a czasem i po suficie. Dlatego na wejściu szybko oceniła czy ściany nie są zbyt sypkie, bo na takich się nie utrzyma. Dalej poruszała się za trójką tajemniczych osób, nawet nie bardzo rozumiejąc o czym mówią. Kiedy zatrzymali się przy czymś, ona zrobiła to samo ale oczywiście w bezpiecznej odległości. W miarę możliwości przzyglądała się temu, co chyba badał Szop i używał do tego dziwnych sprzętów. Ogólnie całe te gadżety i inne nie kojarzyły jej się szczególnie dobrze, wolała unikać tego co przypominało jej o swoim poprzednim życiu. Bwah. Przylgnęła mocniej do ściany kiedy Szop się pouszył po czym uznała, że w sumie ruszy za człowiekiem i za drzewem które ciągle powtarza "Jestem Groot" - co było zabawne a Bio zdążyła się połapać, że Szop rozumie co te drzewo mówi. Z uśmiechem na pyszczku dyskretnie podążyła za dwójką tajemniczych odkrywców tego tunelu.
//krótko bo dzisiaj ciężko z czasem x] |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Pią Lip 05, 2019 3:18 pm | |
| Wszystkie tunele zdawały się tak naprawdę wyglądać z grubsza tak samo. Oczywiście jeden z nich wyróżniała obecność kabla i lamp - ale poza tym zgadzały się wymiary, kształt, stopień ubicia gruntu... Co tworzyło drobny problem, a mianowicie ciężko było poznać którą odnogą już się szło, a w której jeszcze się nie przebywało. Korytarze co jakiś czas się ze sobą krzyżowały lub zakręcały, przez co logika podpowiadała, iż nieświadome czy chociaż nieumyślne podążanie tym samym dwa - lub więcej - razy wchodziło w grę. Niemalże kompletny brak punktów charakterystycznych działał na niekorzyść grupy. Za ciekawe można było z kolei uznać to, w jaki sposób najwyraźniej ta sieć przejść została skonstruowana. Przede wszystkim musiało ich być całkiem sporo, lecz zajmowały stosunkowo niewielki obszar, skoro agenci oceniali, iż biegły pod placem i sięgały tylko kawałek poza niego, zahaczając o pobliskie budynki. Tunele obniżały się i wznosiły, miejscami gwałtownie, czym mogły trochę przypominać farmy mrówek. Niektóre były ślepe; kończyły się zaokrągloną ścianą i nie wyglądało na to, aby pełniły jakiś cel. Bo do czego mogłyby służyć? Nie stanowiły przejścia w inne miejsce - tylko co? Dla Bio poruszanie się po ścianach czy suficie było natomiast trudne. Choć powierzchnie te jako tako się siebie trzymały, to nie zostały ubite tak dobrze, jak podłoże, w związku z czym miejscami grudki ziemi przylepiały się do wypustek kosmitki, ale odrywały od ściany. Oczywiście Bio mogła kontrolować swoją przyczepność, a więc i pozbywać się z łap tych kawałków gruntu, lecz to wszystko i tak groziło jej zsunięciem się lub upadkiem na podłogę... Nie wspominając już o tym, iż strącana przez nią ziemia mogła w końcu zostać przez kogoś usłyszana lub zauważona. Szanse na to były niewielkie, szczególnie przy oświetleniu fundowanym przez Groota, ale nie zerowe. W pewnym momencie, gdy korytarze znów zaprowadziły grupkę nieco wyżej, w ścianie ponownie ukazał się fragment statku kosmicznego - ale tym razem jego skrzydła. Prawdopodobnie. Po tak małym kawałku nie dało się tego stwierdzić z niezachwianą pewnością, ale wszystko wskazywało na to, że część tunelu biegła wzdłuż skrzydła, coraz bardziej się do niego zbliżając, aż do odsłoniętego mniej więcej metra metalu. Na tej podstawie można już przynajmniej było pokusić się o ustalanie kierunków... A może nawet odległości.
Tymczasem na górze Rocket - obserwowany z zainteresowaniem przez agentów, nie tylko tych pobliskich, ale i pilnujących sytuacji z większej odległości - sprowadził przy asyście Cosmo swój pojazd i zabrał się do roboty. Rozpoczęcie od skanowania terenu okazało się być dobrym pomysłem, bo dostarczyło nowych informacji... Zaczynając od rozmiarów zakopanego statku kosmicznego. Najwyraźniej Lucas trochę go pod tym względem nie docenił, gdyż maszyna okazała się być większa od Milano i to nie tak marginalnie. Nie stanowiła co prawda żadnego giganta, ale dało się to zauważyć już na pierwszy rzut oka... Nawet jeżeli drobne zakłócenia przeszkadzały przy utworzeniu dokładnego modelu. Nie było to całkowicie niemożliwe, przeciwnie, udało się - ale niektóre obszary pozostawały niewyraźne lub wręcz zmienne. Skoro zaś Rocket wiedział, że statek wciąż działał, to być może coś w nim aktywnie przeciwdziałało takim skanom. Z drugiej strony rozmiary nie były jedynym odkryciem. Sam kształt też mówił sporo, użyte materiały również, a jedno i drugie przemawiało za tym, iż maszyna nie była wcale przestarzała. Jako że trochę czasu przeleżała w ziemi, to kiedyś musiała pochodzić z bardzo zaawansowanej technologicznie cywilizacji. Co więcej, była w dobrym stanie. Skan nie wykrywał większych uszkodzeń, co przeczyło teorii o rozbiciu się - chyba że te energetyczne systemy obronne poradziły sobie z ochronieniem fizycznych części statku... Albo od tamtej pory został w jakiś sposób naprawiony. Tak czy siak, plan wyciągnięcia pojazdu i użycia go zamiast Milano zdawał się mieć coraz więcej sensu. Model sugerował rozmieszczenie działek, choć nie był w stanie dokładniej ich zidentyfikować - wyglądało jednak na to, że maszyna posiadała ich przynajmniej dwa rodzaje, większe i mniejsze. Skan informował również o tym, iż pancerz statku - na podstawie jego grubości, stanu i wykrywanych w nim materiałów - był wyjątkowo wytrzymały. Prawdę mówiąc wyglądało to wręcz tak, jak gdyby to obronność, a nie możliwość przeprowadzenia własnego ataku stanowiła w jego przypadku priorytet. Nawiązanie kontaktu z kolei okazało się możliwe, lecz początkowo dało mało przydatne efekty. Maszyna odpowiedziała... A dokładniej odesłała rząd znaków - znów geometrycznych, takich jak te, które widniały wokół jej włazu. Przechodziły szybko, zamieniały się kolejnością, a towarzyszył im sygnał dźwiękowy... Bardzo melodyjny sygnał dźwiękowy. Jego tempo zgadzało się z prędkością przemykania symboli, a więc najpewniej odgłosy były do nich przyporządkowane. Jeżeli to rzeczywiście był język jakiejś rasy, to brzmiał bardziej jak muzyka. Siłą rzeczy komputer zapewne wpływał na dźwięki, trochę je zniekształcał, ale przypominały ziemskie skrzypce - prawie. Z drugiej strony ciężko byłoby to nazwać piosenką, bo wyraźnie nie zostało skomponowane dla walorów estetycznych. Przeciwnie, niektóre dźwięki wręcz drażniły... Choć to mogło wynikać z różnic między rasami. Na przykład człowiek niekoniecznie w ogóle usłyszałby wszystkie te odgłosy - a przynajmniej mógłby je inaczej odebrać. Fakt pozostawał jednak faktem, że statek reagował. Być może otworzenie go w ten sposób rzeczywiście byłoby możliwe... Należało tylko znaleźć właściwą sekwencję. Przy odrobinie szczęścia przynajmniej. Sprawę ułatwiało to, iż domniemany alfabet wykorzystywany przez maszynę nie zawierał wielu znaków; pionowe kreski i okręgi były najczęstsze, poziome zaś rzadsze, tak samo jak kwadraty, trójkąty i bardziej skomplikowane figury.
|
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Pon Lip 08, 2019 7:34 pm | |
| Rocket gwizdnął przeciągle, gdy ostateczne gabaryty zagrzebanego statku pokazały się w końcu na ekranie. Był zdecydowanie większy od Milano. Czyżby on i Groot mieli w końcu otrzymać osobne sypialnie? Może jakiś pokój socjalny nie będący przy okazji przestrzenią hangarową? Toaleta będąca w pomieszczeniu oryginalnie do tego zaplanowanym? Nie śmiał nawet marzyć. Próby komunikacji ze statkiem również zakończyły się pewnego stopnia powodzeniem. O ile powodzeniem można określić kakofonię dźwięków tak piskliwych, że Rocket omal nie wyskoczył z kokpitu w momencie rozpoczęcia przekazu. Szybko zmienił spektrum dźwięku tak by dało się przy nim wysiedzieć i jeszcze jakimś cudem zebrać myśli. Zastanawiał się czy częstotliwość dźwięków towarzysząca przekazowi jest jego ważną częścią, czy tylko efektem ubocznym. Rocket nie dawał tego po sobie poznać, ale był geniuszem. Nieczęsto to wykorzystywał, ale jego umysł pracował niczym mały komputer. Rozpracowanie mowy Groota zajęło mu w końcu zaledwie kilka dni. Miał już styczność z dialektami, w których natężenie dźwięku niosło za sobą większy przekaz niż same dźwięki. O ile się dobrze orientował na samej ziemi istniały takie dialekty. Nie poddając się jeszcze zabrał się za obróbkę otrzymywanych komunikatów. Spróbował wyodrębnić powtarzającą się pętlę, aby stwierdzić czy wiadomość jest jakimś powtarzającym się zdaniem, lub instrukcją. Sprawdził też czy komunikat zmienia się gdy w komunikacji posłuży się kodem odczytanym z poszycia. Ostatecznie spróbował nagrać wiadomość i odesłać ją z powrotem okrętowi. O ile się orientował w takich rzeczach, próba powtórzenia zachowania innej istoty jest najbardziej podstawowym okazem dobrej woli w przypadku braku wspólnej drogi komunikacji. Miał przy tym szczerą nadzieję, że okręt nie wysyła im właśnie pogróżek. W takim przypadku odsyłanie mu ich mogło nie skończyć się najlepiej. Żeby przejść krok dalej we wzajemnej komunikacji, wysłał jeszcze okrętowi tę samą wiadomość puszczoną od tyłu. Gdyby statek odwzajemnił przekaz, świadczyłoby to o sztucznej inteligencji sterującej nim, co wymagałoby zupełnie innego podejścia. Żeby nie być do końca bezczynnym analizował model w poszukiwaniu alternatywnych dróg wejścia.
Tymczasem Groot wraz z Quillem spacerowym krokiem przemierzał pozostałe tunele. Z jego błogiego wyrazu twarzy ciężko było stwierdzić czy wiedział gdzie, po prostu się zgubił, lub czy w ogóle go to obchodziło. Wyglądał jakby był zadowolony z możliwości prostej przechadzki. Szczerze mówiąc momenty gdy strażnicy mieli spokojne chwile nie będąc gonieni, ani nie goniąc nikogo były rzadkością a on miał plan się nimi delektować. Gdy trafili na pierwszy ślepy zaułek Groot wyraźnie się zdziwił i dał temu wyraz na głos. To nie miało kompletnie sensu. Rolą korytarzy było prowadzenie do konkretnych miejsc. No chyba że ten konkretny akurat był latryną załogi... -Jestem Groot- wyraził głośno swoje zakłopotanie rozglądając się za charakterystycznymi wgłębieniami. Na wszelki wypadek pozwolił sobie na "wkorzenienie" w glebę na jakieś półtora metra. Chciał sprawdzić czy przejście najzwyczajniej w świecie się nie zasypało. Groot był stworzeniem inteligentnym i wierzył w logiczne wyjaśnienia rzeczy. Nawet urywających się tajemniczo tuneli. Jeżeli nic nie odnalazł zawrócił przeczesywać kolejne korytarze. Gdy grupa trafiła na kolejny odsłonięty kawałek poszycia statku w komunikatorach strażników znów odezwał się Rocket. -Hej. Macie coś? Staram się złamać ich kod, czy język, czy coś. Gdybyście trafili na kolejne symbole, słowa, czy zdania wysyłajcie je od razu do mnie. Będę miał nad czym pracować. -Jestem Groot- przytaknął Groot do komunikatora i skinął głową. Sprawdził czy na odkrytym fragmencie statku nie ma żadnych znaków. Jeśli nie było spokojnie kontynuował podróż tunelami. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Sro Lip 10, 2019 11:30 am | |
| Dobrze, że Groot odpalił swoje świetliki bo tak to było by cienko jeżeli chodzi o światło, zwłaszcza, że jego wzrok jest bliższy ziemianina niż jakiemuś superbohaterowi. A w dodatku jak szedł przed siebie widział wiele lamp, które dawały co prawda światło, ale nie aż tyle ile sobie wymarzył. Idąc tak sobie przed siebie czuł jakby się gubił będąc w jakimś labiryncie. Kiedy tak sobie spacerował te tunele dziwnie nagle opadały w dół albo w górę przez co czuł się dziwnie, znaczy po którymś razie dało się do tego jakoś przyzwyczaić. Kiedy Rocket odezwał się w słuchawce kiwnął głowa w zamyśleniu. -Nic tu takiego nie mamy, te tunele są jakieś pokręcone, nie wiem czy się nie zgubiliśmy. Poszukamy czegoś jeszcze, dam Ci znać jak coś znajdę - rzekł i się rozłączył. Zaczął iść bliżej ściany dłonią dotykając gleby czy raczej po prostu ściany jaka tam była. W tej ciemności ciężko było znaleźć jakieś słowa o których wspomniał Rocket, ale postara się ich znaleźć o ile w ogóle coś takiego tutaj jest. Powinien teraz jakoś zabłysnąć i zrobić plan działania czy coś w tym guście, tylko problem był ten, że te tunele to mu nie pomagały, a czasami nawet nie wiedział gdzie jest. W momencie kiedy szedł korytarzami rękami bądź stopą chciał wyczuć coś co było nietypowe dla tego miejsca, jakieś wyryte znaki na ścianach albo na ziemi o ile zostały one przeświecone przez świetliki Groota. Plan był dość prosty znaleźć cokolwiek co nie należy do tego miejsca i jednocześnie może to pomóc Rocketowi w rozwiązaniu języka tego statku, nad którym teraz pracuje. |
| | | Bio
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 15/06/2019
| Temat: Re: Rozkopany plac Czw Lip 11, 2019 7:49 pm | |
| Drobinki pyłu i kurzu nieco drażniły nos Bio, która co jakiś czas pocierała nozdrza swoją łapką. Weszła na prawą ścianę i zatrzymała się, zastygając, po czym zaczęła nasłuchiwać. Słyszała, jak chodzące drzewo dziwnie trzeszczy a nawet - kiedy się skupiła - to dokładnie słyszała jak ten człowiek w skórze oddycha. Jak to często z dziećmi bywa, samiczka zaczynała się nudzić. Oni tylko ze sobą rozmawiali a w samym tunelu nie było nic ciekawego, może poza świetlikami ale to nie było coś niezwykłego. Ale pomimo tego, że była dużym dzieciakiem, potrafiła domyśleć się co będzie jeśli się ujawni. Oczywiście, że mogą ją zaatakować ale mogą też też trochę z nią porozmawiać. OOoo wiem, będę udawać - jeśli będzie trzeba - że to moijeee mieszkano o tak, brawo ja! Zeskoczyła ze ściany, nie dbając o to jaki "hałas" zrobi i usiadła centralnie na środku przejścia. Futerko przybrało normalny kolor, ale Bio przygotowała się już do ewentualnego wywołania swojej dymnej zasłony. Mięśnie wyraźnie spięte. Bio zaczęła z namysłem wpatrywać się w ruchome drzewo, bo człowieków widziała na codzień. To niejaki Groot był teraz dla niej ciekawszy. Nasłuchiwała też uważnie, ponieważ jej wyczulony słuch mógłby ją wcześniej ostrzec gdyby ktoś zbliżał się do niej z drugiej strony. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Pią Lip 12, 2019 5:31 pm | |
| Wkorzenienie się w glebę ślepego zaułka było chyba najlepszym, co Groot mógł wówczas zrobić. Albo najgorszym, zależnie od punktu widzenia... I od tego, czy kosmita chciał psuć sobie wyjątkowy spokój spaceru po korytarzach. Z drugiej strony zebranie informacji było chyba mimo wszystko ważniejsze od utrzymywania komfortu psychicznego... Przynajmniej w tym wypadku. Otóż korzenie czegoś sięgnęły. Czegoś twardego, gładkiego, ale o bardzo skomplikowanych kształtach... Właściwie to coś miejscami nie było nawet ze sobą wzajemnie połączone. Można by się pokusić o stwierdzenie, iż pod ziemią znajdowała się sterta nietypowych kamieni, lecz gdyby Groot zdecydował się spróbować je wydobyć... Okazałyby się ciemno-szare, brudne i organiczne. I zawierałyby między innymi czaszkę. Nie była ludzka. Ba, nie była nawet humanoidalna, tylko przedłużona, z tylną częścią wyciągniętą, a nawet nieco rozdwojoną. Wielkie oczodoły, stosunkowo płaski przód, szczęki rozsuwające się na boki... Zęby charakterystyczne raczej dla roślinożerców. Pozostałe kości zdawały się do niej pasować; wyglądało to na kompletny szkielet, spory, albo raczej długi - przynajmniej na dwa metry. Wyglądało na to, że stworzenie to poruszało się kiedyś na sześciu kończynach, z których każda para się od siebie różniła; jedne były bardzo długie, wręcz nietypowo, co mogło sugerować, że wystawały daleko do tyłu - lub przodu - i z powrotem; pozostałe dwie, krótsze, bardziej się przypominały. Część kości łap przypominała niemalże chwytne dłonie, choć z mniejszą liczbą "palców"; najbardziej przednie kończyny musiały być przystosowane do używania narzędzi. Choć po takim czasie nie ostały się całe skrzydła, to ich pozostałości już tak - drobne elementy przy kościach grzbietu, sugerujące, iż stąd coś kiedyś wystawało... I resztki jakiejś przezroczystej, cienkiej tkanki. W tych kościach było jednak coś nietypowego. Nie tylko ich wyjątkowa twardość i to, w jak niezłym stanie się zachowały... Bo w końcu nie wiadomo od jak dawna tutaj spoczywały. Tyle że... Tak naprawdę przypominały bardziej elementy pancerzu. Wewnętrznego, jak u owadów? Problem polegał na tym, że taki wewnętrzny pancerz był jednym z czynników uniemożliwiających osiągnięcie większych rozmiarów; ze względu na swój ciężar uniemożliwiałby funkcjonowanie. Innymi słowy, ten kosmita musiał być fizycznie bardzo silny, skoro potrafił w ogóle poruszać się z takim obciążeniem. A więc... Silny, wystarczająco inteligentny, by podróżować między planetami, najwyraźniej roślinożerny. Ewentualnie był po prostu zwierzątkiem przywiezionym tutaj przez prawdziwego pilota. Szkieletowi towarzyszyły resztki materiału, lecz prawdę mówiąc nie dało się z nich wyciągnąć praktycznie żadnych informacji, a nawet samo ich dotykanie powodowało dalsze rozdzieranie i niszczenie tkaniny. Gdyby jednak Groot zdecydował się poszperać w podłożu dłużej, wydobyłby z niego coś jeszcze... Kilka blaszek na łańcuszku, krótkim, przeznaczonym raczej do zapięcia na kończynie lub może do zaczepienia gdzieś na ubraniu, niż do noszenia na szyi. Każda z nich zawierała na sobie znaki podobne do tych z włazu, wypalone tylko na jednej stronie metalu. Dwie wyglądały podobnie, z odpowiednio sześcioma i siedmioma prostymi symbolami, trzecia jednak miała ich na sobie pięć i nieco różniła się od tego, co grupa już widziała... Bo składała się niemalże tylko z bardziej "skomplikowanych", rzadszych znaków. Trójkąt, pięciokąt stojący na wierzchołku, dwa kwadraty, pozioma kreska. Żadna inna sekwencja do tej pory - wliczając w to te z komunikatów od statku - nie zawierała ich obok siebie; normalnie przeplatane były masą okręgów i kresek.
Fragment skrzydła statku z kolei nie posiadał na sobie żadnych oznaczeń. Potwierdzał co prawda to, co Rocket ustalił już z góry, a mianowicie maszyna zdawała się być w dobrym stanie... Ba, nawet lakier z niej chyba nie schodził... Jednakże poza tym nie dostarczał zbyt wielu informacji. Próba dotknięcia go zapewne skończyłaby się porażeniem polem energetycznym, więc kopanie wokół odsłoniętego kawałka raczej nie wchodziło w grę. Z drugiej strony ułożenie skrzydła sugerowało przynajmniej w którym kierunku znajdowała się główna część statku, a to pomagało z problemem pod tytułem "chyba się zgubiliśmy". Co prawda korytarze były na tyle krótkie - choć skomplikowane - że prędzej czy później grupa tak czy siak prawdopodobnie trafiłaby z powrotem, ale pewnie dobrze było posiadać jakiś punkt charakterystyczny.
Tymczasem na górze Rocket mógł we względnym spokoju kontynuować pracę nad komunikatami. Przede wszystkim odkrył, że całość odpowiedzi statku nie była jedną, wielką pętlą - lecz powtarzały się w niej kilka razy takie same fragmenty, przeplatane unikatowymi. Na tej podstawie można by pomyśleć, że maszyna nadawała treść z paroma identycznymi "wyrazami" lub "zwrotami". Szczególnie łatwo było oczywiście wyróżnić te, które używały rzadszych symboli. Sprawę utrudniał z kolei brak wyraźnych przerywników, przynajmniej "na papierze", bo przy dźwiękach od czasu do czasu następowały już bardzo krótkie pauzy lub przeciągnięcia. Wpisanie kodu z włazu wywołało nową reakcję - albo raczej tę samą, lecz z innymi odgłosami i znakami. Powtórzyły się w niej te wyszczególnione wcześniej "słowa", choć w innej kolejności i zamiennie z nowymi sekwencjami znaków towarzyszących. Albo były z jakiegoś powodu ważne - może dotyczyły samej maszyny, jej pilota, całej cywilizacji, celu podróży? - albo należały do zbioru popularnych wyrażeń w tym języku. Różnie dobrze mogły być nawet odpowiednikami czegoś w rodzaju "i", choć rozsądek podpowiadał, iż brzmiały za długo na coś takiego, aby miało to być praktyczne. Co ciekawe, końcówka komunikatu zabrzmiała teraz... Niemalże tak, jak gdyby stanowiła zapytanie. W wielu językach ton pozwalał je wykryć nawet wtedy, gdy kompletnie nie znało się słów i tak to wyglądało w tym przypadku. Z drugiej strony nie było to nic pewnego; skoro całość opierała się praktycznie na muzyce, to mógł to być zwykły zbieg okoliczności. Tyle że od tego momentu zachowanie maszyny się zmieniło. Następny wysłany przez Rocketa przekaz - ten nagrany - odegrał się tylko w paru sekundach, nim statek zareagował, zaczynając "mówić" ponad resztą dźwięków. Rzecz jasna oznaczało to, że komunikaty z obu stron się ze sobą zlały, tworząc jeszcze gorszą kakofonię. Jeżeli szop spróbował jednak puścić wiadomość od tyłu, odpowiedź pojazdu była identyczna - odezwał się już po kilku pierwszych sekundach. Czyli... Zależało mu tylko na paru "słowach" - czym by nie były - czy znakach. Jeżeli wcześniej rzeczywiście zadał pytanie, to być może teraz odrzucał odpowiedzi, które do niego nie pasowały. Jeżeli zaś chodziło o alternatywne drogi wejścia na pokład, to możliwości były bardzo ograniczone. Poza głównym włazem otworami były oczywiście wyloty silników oraz - w pewnym sensie - fragmenty tych większych działek... Ale nawet gdyby nie pole siłowe, wchodzenie do środka tymi sposobami prawdopodobnie nie byłoby najlepszym pomysłem... Delikatnie mówiąc. W jednym z pełnych zakłóceń miejsc na modelu od czasu do czasu migało jednak coś, co mogło być drugim, dużo mniejszym przejściem... Być może służącym jako zsyp lub coś podobnego? Albo do podłączania czegoś z zewnątrz? Ciężko powiedzieć. Ważne, że ten prawdopodobny właz numer dwa umieszczony został na lewym boku statku, na jego tyłach, a jego rozmiary sugerowały, iż przeciętny szop mógłby się w nim zmieścić. Tyle że był zakryty ziemią. I polem siłowym. I niekoniecznie prowadził aż do wnętrza pojazdu...
***
Jeżeli chcecie uniknąć "wracania" do momentu ze szkieletem, możemy założyć, że natknęliście się na zaułek z nim już po sprawdzeniu fragmentu skrzydła statku. Nie przeszkadza mi to i tak naprawdę niewiele zmieni w praktyce.
|
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Wto Lip 16, 2019 10:28 am | |
| Kiedy tak szedł wolno przed siebie zatrzymał się w momencie kiedy Groot macał coś swoimi korzeniami w ziemi. Spoglądał na niego w milczeniu zastanawiając się czy coś ziemi może się faktycznie znajdować, coś co im pomoże. Zawsze istniało jakieś prawdopodobieństwo, że znajdą te słowa o których Rocket mówił. -Masz coś ? - spytał zaciekawiony podchodząc bliżej do Groota. Kiedy nagle z ziemi wyciągnąć kości przypominające... coś aż otworzył oczy ze zdumienia. Co jak co, ale nie spodziewał się tutaj szczątek jakiegoś kosmity i to w zaskakująco dobrym stanie. -Ej ej to naprawdę jest szkielet?! - rzekł podniesionym tonem, miał nadzieję, że nikt inny go nie usłyszał, a jeżeli tak się stało to trudno. Aż dotknął jednej z kości, którą wyciągnął Groot. Aż poczuł ciarki na karku, nie było to miłe uczucie. Nie podobało mu się to, że musi na to patrzeć, ale dotknął z ciekawości. Mniejsza. W pierwszej kolejności to podniósł rękę do swojego komunikatora żeby sobie na chwilę pogadać z Rocketem i powiedzieć co znaleźli. Może przeskanuje to coś i powie im co to jest albo skąd się wziął. -Hej Rocket, słyszysz mnie? Jest tu jakiś szkielet. Przypomina bardziej kosmitę niż Ziemianina. Nie wiem co za koleś, ale zostały z niego same kości. Możesz je przeskanować czy coś? Może to pomoże żeby rozgryźć ten statek - rzekł w miarę opanowanym tonem głosu. Znaczy wiadomo starał nie pokazywać, że to go obrzydza na maksa, ale no. Ta sytuacja byłą totalnie dziwna i zdecydowanie nie tego się spodziewał po takich tunelach. -A czekaj - dodawszy spojrzał na wisiorki metalowe na ręce Groota. To były znaki jakieś śmieszne trójkąty, kwadraty i pozioma kreska, ale wyglądało na to, że to jakiś obcy język, którego Rocket potrzebował do odszyfrowania ich języka. Nie znał go więc ciężko było mu powiedzieć co to właściwie było. -Zapomnij o szkielecie, mam symbole o których mówiłeś. Idę do Ciebie - rzekł i się rozłączył. Teraz tylko wystarczyło zapamiętać skąd przyszli i wrócić do Rocketa z ich znaleziskiem. Możliwe, że nie zeszli na tyle głęboko żeby się zgubić więc skoro jakoś tu wszedł to i wyjść też potrafi. Dlatego też razem z Grootem zaczęli się cofać i nie planowali jakoś natknąć się na nieproszonych gości. Jeżeli tylko udało im się wydostać z tych krętych korytarzy, Peter zamierzał podejść do szopa i wręczyć mu naszyjnik z metalowymi rysunkami, którymi są prawdopodobnie nowym nie poznanym językiem pozaziemskim. |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Sro Lip 17, 2019 9:01 am | |
| Groot zupełnie nie spodziewał się tego co znalazł w ziemi wokół korytarzy. Spodziewał się że jakiś metr w głąb ściany tunelu natrafi na kolejną komorę wolnej przestrzeni i utoruje im drogę do ukrytej, albo zasypanej, części korytarzy. Natrafienie na grupę twardszych przedmiotów zaskoczyło go i instynktownie wyciągnął je na światło dzienne zarodnikowe. Z początku trudno mu było zidentyfikować co właściwie wyciągnął, więc przystawił sobie przedmioty bliżej oczu, aby dokładnie się im przyjrzeć. Gdy oświadomił sobie co właśnie odkrył krzyknął z wrażenia i omal nie upuścił szczątków. Czy były to pozostałości po właścicielach statku? Czy znalazły się tu celowo? Nie było typowym chować zmarłych tak blisko miejsca zamieszkania. To znalezisko nagle dodało całej przygodzie przygnębiający wydźwięk i Groot kompletnie stracił całą radość z przechadzki. Od razu chciał poinformować o tym Rocketa, ale Starlord już zabrał się za relacjonowanie szopowi ich wykopalisk, więc tylko pokiwał niemo głową na znak że potwierdza słowa ich lidera. Między kośćmi znajdowało się również coś jeszcze. Pozostałości wisiorków, czy innych błyskotek, którymi bardziej zainteresował się Peter. Od razu odebrał je od Groota. Drzewiec nie protestował, wręcz przeciwnie, chętnie się ich pozbył. Jeżeli mają jakoś pomóc rozwikłać całą tę sprawę, to nawet lepiej. Quill zakończył połączenie z Rocketem i udał się do niego przekazać mu znaleziska. Co prawda ruszył do niego nie tą samą drogą którą przyszli, ale może znał jakiś skrót, o którym nie wiedział Groot. Wielkolud nie zamierzał go powstrzymywać. Pomachał tylko w stronę jego pleców. Prędzej czy później prawdopodobnie trafi na zewnątrz za światłem latarni rozstawionych przez agentów. Nie poszedł jednak za nim, tylko wrócił tą samą drogą z której tu przyszli, zastanawiając się kto trafi szybciej. Nie postawił jednak nawet kilkunastu kroków, gdy za pierwszym zakrętem spotkał dziwną, małą istotkę. Wyglądało dość słodko i od razu przypadło do gustu pociesznego strażnika. Nie przypominało zupełnie szczątków, które odkopali, ale może było to ich młode? W takim razie może lepiej nie powinno widzieć że przed chwilą sprofanowali miejsce pochówku jego potencjalnych rodziców. - Jestem Groot! – powiedział z uśmiechem Groot i pomachał do stworka, starając się jednocześnie niepozornie zasłonić sobą jak największą część przejścia. Ciekawy był jak zareaguje stworzonko.
Tymczasem Rocket przebywał w „centrum kontroli” po kilku panicznych próbach dogadania się ze statkiem losowymi komunikatami dał za wygraną. Jedyne co osiągnął, to większy poziom kakofonii niż do tej pory. Zamiast tego zajął się modelem statku i alternatywnym włazem z boku pojazdu. Gdyby tak udało się do niego podkopać, to jedynym problemem byłoby przejście przez barierę, bo wszystkie działa znajdowałyby się pod ziemią… Rozważania przerwało mu niestety połączenie od Quilla. – Jasne że jest tam szkielet, jesteście pod ziemią! Chyba się nie boisz!? Jesteś pewien? Na pewno to nie żaden ziemski gatunek? Nie żebym wątpił w twoją wiedzę z bioróżnorodności tej planety… Masz?! Idealnie! Ok, czekam w statku. Przez tę chwilę jaką Quill szedł w jego stronę zabrał się za analizowanie swoich możliwości. Zastanawiał się jak przebić się przez barierę statku. Wydawało mu się to możliwe, tylko musiałby najpierw zakosić…, to znaczy pożyczyć, trochę sprzętu od Starka i Sue. Ostatecznie mogłoby się jednak udać. W końcu jednak Starlord dogramolił się do statku Rocketa i przekazał mu świecidełka. Rocket odebrał je z nabożną czcią, zeskanował naręcznym komputerem i przesłał Michalinie. -No to trzymaj kciuki. – powiedział do Quilla i zabrał się za konwertowanie symboli na „język” okrętu. Gdy tylko skończył wysłał je w komunikacie statkowi. Nie był pewien jaka będzie reakcja, ale jeśli pierwszych kilka kombinacji zawiedzie, odeśle Quilla znowu na dół, a samemu będzie kombinował dalej. |
| | | Bio
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 15/06/2019
| Temat: Re: Rozkopany plac Sob Lip 20, 2019 9:15 am | |
| Bio dobrze ich słyszała, jednak akurat ten zakręt nie za bardzo jej pomagał w patrzeniu na nich. Myślała, że się zatrzymają ale nie. Jednak uznała, że lepiej już będzie poczekać aż się wrócą niż dalej iść za nimi. I jej plan podziałał! A nwet lepiej, bo człowiek zupełnie gdzieś znikł a przed nią stał jej obiekt intensywnego zainteresowania - drzewo które ciągle mówiło "Jestem Groot". Ekscytacja i radość jaką poczuła w sobie, kiedy ją zauważył i do niej pomachał - na co ona BARDZO energicznie odpowiedziała tak samo. Bio zaśmiała się cicho jak dziecko i powiedziała z wielkim uśmiechem na pyszczku - Ohayō gozaimasu, ogenki desu ka? Ja - jestem - Bio, ty - Groot. Bio - móc iść - z Groot? Bio tak - nudno ostatnio - Ludzie nudni Ale nie trzeba było cbhyba wspominać, że z tej ekscytacji to Bio mówiła dość... głośno? Jeśli Groot jakkolwiek by się zgodził na przyłączenie się do niego, to Bio spróbuje się na niego wspiąć i jakoś usadowić na jego ramionach. Jeśli nie, to bardzo się zasmuci, jak dziecko któremu zepsuła się najukochańsza zabawka i oklapnie smutno na ziemi, zastanawiając się co teraz. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Nie Lip 21, 2019 12:58 pm | |
| Wbrew pozorom - i skomplikowaniu tuneli - powrót na powierzchnię nie był wcale aż taki trudny. Przeciwnie, wystarczyła tylko chwila błądzenia, aby Quill zobaczył na końcu jednego z korytarzy blask lampy... I z tego miejsca dalsza droga była już jasna, dosłownie i w przenośni. Wystarczyło podążyć za kablem, skręcając zgodnie z kierunkiem wznoszenia się terenu - a potem wspiąć się po drabinie i gotowe. Dzięki temu Rocket stosunkowo szybko otrzymał blaszki i mógł użyć pochodzących z nich sekwencji znaków. Pierwsza kombinacja została odrzucona - albo raczej statek zaprotestował już na użycie jednego z szeregów symboli. Próba numer dwa, zaczynająca się od tego najbardziej skomplikowanego wzoru, zakończyła się jednak sukcesem; maszyna przyjęła komunikat i odpowiedziała na niego własnym, znów brzmiącym w przybliżeniu jak pytanie. Bez problemu zaakceptowała tekst z kolejnej blaszki, tym razem kwitując go krótką i najwyraźniej twierdzącą, a nie pytającą wiadomością - i w końcu pozwoliła na podanie trzeciego zestawu symboli. Tylko co takiego cała ta wymiana spowodowała? Aby się o tym przekonać, należało wrócić na dół. Gdyby ktokolwiek z grupy zdecydował się wybrać teraz pod właz, zorientowałby się, iż został on otworzony - blokujący przejście metal przesunął się na bok i skrył w swojej wnęce w spodzie maszyny. Co prawda nie wysunęła się żadna drabinka, ani nic podobnego, lecz wkroczenie do środka tak czy siak nie powinno być trudne... Przynajmniej zakładając, że pole siłowe również zostało wyłączone, co nie było wcale takie pewne - choć możliwe. Z wnętrza statku dobiegał blask, a więc musiało palić się w nim jakieś światło, choć z dołu nie dało się dojrzeć jego źródła.
|
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Pon Lip 22, 2019 8:47 pm | |
| Groot był wniebowzięty, gdy okazało się że zwierzątko nie jest płochliwe, a wręcz przeciwnie, porozumiewa się jednym z wiodących ziemskich dialektów. A nawet kilkoma. Całe szczęście Rocket zawczasu wgrał do aparatury strażników translator pięciu najbardziej popularnych języków tej planety. Sprzęt zidentyfikował mowę jako język japoński i od razu zaczął tłumaczyć. - Jestem Groot! - zawołało radośnie drzewo, kiwając głową na propozycję dołączenia. Strażnik wyciągnął rękę, aby pogłaskać stworzonko, ale to wykorzystało jego gest i wspięło się po nim na miejsce, które na ogół zajmował Rocket. Będąc święcie przekonanym że odnalazł właśnie właściciela statku, Groot postanowił przedstawić go reszcie. Wracając z nowym kolegą idealnie po własnych śladach, chcąc nie chcąc trafili do pieczary z widocznym włazem statku. Groot od razu zauważył że tym razem właz stoi otworem i podrapał się w zadumie w tył głowy. -Jestem Groot? - zapytał siedzącego na ramieniu stworka, wskazując palcem raz to na niego, raz na otwarte drzwi do pojazdu. Może i Groot nie był tak nudny jak inni ludzie, ale zdecydowanie trudniej było się z nim dogadać. Po chwili drzewiec raz jeszcze uruchomił swój komunikator aby poinformować swoich towarzyszy o odkryciu. Ustawił urządzenie w tryb głośnomówiący, tak by stworek mógł usłyszeć ewentualną wiadomość zwrotną.
Rocket tymczasem dekodował otrzymane od Starlorda symbole na wiadomości dźwiękowe i wysyłał je zakopanemu statkowi. -Słowo daję. Chciałbym przynajmniej co drugi raz wiedzieć co właściwie robię... Czy żądam od życia tak wiele? - mamrotał pod nosem gdy pierwsza sekwencja symboli nie przyniosła żadnych rezultatów. - Tak jak wtedy gdy okazało się... o... - marudzeniu trzeba było jednak położyć kres, ponieważ wszystko wskazywało na to że tym razem komunikat się zmienił. Kolejne próby z symbolami chyba przeszły przez kolejne etapy weryfikacji. - To chyba były identyfikatory załogi. I to kogoś z oficerów, skoro jego blachy pozwoliły zalogować się do systemu. - rzucił medalik z powrotem Quilowi. - Gratulacje, dostałeś awans na oficera. Gdyby systemy obronne statku cię o to pytały, jesteś panem "Squuuełeee". - nieudolnie spróbował naśladować jeden z pisków z nagrania. Do tego wszystkiego w tym momencie odezwał się komunikator, w którym Groot, relacjonował wydarzenia na żywo z wnętrza dołu. -Jestem, jestem Groot! - zabrzmiał głos pełen entuzjazmu. -CO?! Niczego nie ruszaj, już idziemy! - szybko rozłączył się Rocket. Omal zapomniał że nie wszyscy rozumieją jego wielkiego przyjaciela tak dobrze jak on. - Właz został otwarty. Groot nawiązał pierwszy kontakt z załogą. Ruszmy zadki zanim coś pójdzie jak nie powinno! Szop wyskoczył ze statku i pognał w stronę dołu. Mógłby znowu użyć swojego plecaka odrzutowego, ale wolał aby Quill dotrzymał mu kroku. Gdy byli już na miejscu, a Bio dalej był widzialny i na ramieniu Groota krzyknął do przyjaciela. -Ej! Odstaw go w tej chwili! Nie wiesz czym to się żywi! A jak to półpasożyt? Jak huby?- Rocket zastosował niski chwyt. Odkąd trafili na ziemię Groot jakimś cudem dowiedział się o tutejszych hubach i ciągle obawiał się że jakieś ich zaatakują. Oczywiście ani Rocket, ani Groot nie byli do końca pewni czym właściwie były huby. - Jestem Groot... - kolos widocznie powątpiewał w logikę szopa. - To twój statek mały? - zapytał jeszcze zwierzaczka Rocket. W międzyczasie podniósł grudę ziemi i spróbował wrzucić ją na pokład statku. Jeżeli nie została po drodze zdezintegrowana, lub nie odbiła się od niewidzialnego pola, to droga była chyba wolna. Rocket nie kwapił się jednak od razu z pakowaniem do środka. Za sekundę ich "nieustraszony lider" prawdopodobnie samemu wpadnie na ten pomysł. Jeżeli jemu nic się nie stanie, to bezpiecznie będzie za nim podążyć. |
| | | Bio
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 15/06/2019
| Temat: Re: Rozkopany plac Wto Lip 23, 2019 1:39 am | |
| Trudno sobie wyobrazić radość i podekscytowanie Bio, kiedy już znalazła się na ramieniu Groota. Naprawdę! Aż lekko drżała, tak ją roznosiły emocje! Jak inaczej miała zareagować? Odkąd tutaj żyje, nic tylko dookoła zwykli, szarzy ludzie, którym od czasu do czasu mogła coś zwędzić. Aż tutaj nagle pewnego dnia zjawia się człowiek w towarzystwie dwunożnego szopa o chłodzącego drzewa, na dodatek ludzie w ich otoczeniu nie zdawają się być zaskoczeni ich obecnością. Siedząc na Groocir zaczęła się zastanawiać, czy nie ma tutaj na Ziemi więcej nie-ludzi ale są oni gdzieś ukryci i dlatego Bio przez dziesięć lat żadnego nie widziała? W zamyśleniu zaczęła ocierać się głową o Groota, niczym kot oznaczający człowieka jako swoją własność. Z kolei jej ogon latał na boki jak szalony, niczym u szczęśliwego psa. Bio mogła zachowywać się czasami jak zwierzę, jednak była w pełni inteligentnym... Nazwijmy ją wprost - dzieciakiem. Z zamysłu wytrwały ją gesty Groota i tak patrząc chwilę na nie z łebkiem na bok, zaśmiała się dziecięco i pokręciła głową na boki. - Nope. Bio - Nie - Wie - jak W sumie mogła od razu powiedzieć, że go śledziła ale po co? Doskonale się bawiła, czekała na dobrą chwilę aby mu to powiedzieć. Bio rozproszyła się na chwilę, zanim przyjaciele Groota przyszli, przez co spadła z jego ramienia z dorodnym tupnięciem. Ale pozbierała się błyskawicznie mamrocząc pod nosem coś, co było mieszanką angielskiego i jej języka, po czym zwinne jak wiewiórka wspięła się po plecach drzewa i znowu usiadła na jego ramieniu. Nastawiła uszy ja sztorc do przodu słysząc jak coś się zbliża. Widząc szopa i słysząc jak krzyczy, położyła po sobie uszy wyrażając zniechęcenie ale nie agresję. W innym razie do tego doszłyby odsłonięte kiełki. Trzymała się mocno Groota i nie było opcji aby go puściła, skąd miała wiedzieć, może Szop siedział kiedyś na ramieniu Groota.. I będzie chciał ją zdjąć? Nie za bardzo słuchała co mówią, jednak zdała sobie sprawę z pytania jakie skierował do niej szop. Nachyliła się lekko w jego stronę i powiedziała - Ja to Bio. Ona. I nie, to nie moje Nie potrafiła dobrze mówić po angielsku, dlatego zastanawiała się nad każdym słowem, przez co robiła wyraźne odstępy pomiędzy słowami. Ale teraz dawała z siebie wszystko! Jeśli chodzi o mówienie. Teraz nawet od czasu do czasu mówiła bez dużych odstępów. Popatrzyła znowu na Groota, wciąż ją rozsadzało z ekscytacji i nie mogła się nacieszyć samym faktem, że jest tak blisko swojego obiektu zainteresowań i siedzi mu na ramieniu. W sumie to dzieci chyba potrzebują uwagi i chętnie z niej korzystają. Wiedziała, że w końcu musi sobie pójść ale .. wolała o tym nie myśleć. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Sro Lip 24, 2019 1:48 pm | |
| Peter jako, że przyniósł te nadajniki do Rocketa to teraz nie miał za co bardzo co ze sobą zrobić. Dlatego też obserwował poczynania jego małych łapek na klawiaturze i to jak próbuje odszyfrować język tego statku. Kiedy w końcu się udało uśmiechnął się od ucha do ucha, aczkolwiek jego nowe imię oficera mu się nie spodobało przez co skrzywił swoje usta. -Mogłeś wymyślić coś bardziej kreatywnego - rzekł do Rocketa i przekręciła oczami. Następnie kiedy dostali informacje od Groota, że wejście zostało otwarte to jego humor natychmiast się poprawił. -Co może pójść nie tak? - dodał wzruszając ramionami i poszedł w stronę statku obserwując Rocketa. W sumie to jak na szopa to szybko chodził no o ile to było coś co go interesowało. Kiedy podchodził do Groota, a na ramieniu jeszcze siedziała Bio, Peter otworzył oczy ze zdumienia. -O patrz jakie słodkie... - zaczął, ale po chwili się wstrzymał kiedy to coś zaczęło mówić. Zwłaszcza, że odpowiedziało Rocketowi. -To coś gada! - powiedział podniesionym tonem głosu. Podniósł rękę i palcem wskazał na Bio, która aktualnie usadowiła się na ramieniu Groota. -Złaź z niego, to nie zabawka! - dodał pospiesznie z grozą w głosie. Jego zainteresowanie Bio zmalało w momencie kiedy Rocket rzucił kamieniami w miejsce gdzie znajdowało się wejście do statku. Spojrzał na to jedynie unosząc brew do góry. -No dobra, może mnie nie walnie czy coś - dodał na głos sam do siebie. Następnie zaczął podchodzić do statku dość niepewnie. Zwłaszcza, że nie wiedział czy uda mu się wejść do środka albo czy go prąd nie walnie. Po chwili po prostu podszedł bliżej włazu z nadzieją, że uda mu się wejść do środka i że dostanie pozwolenie od statku żeby się tam znaleźć. Wejście nie powinno być trudne, może i miał problem z głową, ale obsługę statku pamięta. A więc pozostało wierzyć, że uda mu się wejść do środka, a reszta załogi będzie mogła za nim podążyć. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Sro Lip 24, 2019 7:41 pm | |
| Test z grudką ziemi przyniósł bardzo pozytywne efekty: nie uruchomił najwyraźniej żadnego pola siłowego, a przynajmniej nic na to nie wskazywało. Oczywiście istniała opcja, że energia wciąż mogła porazić przy bezpośrednim kontakcie z samym statkiem, ale to byłoby trochę nielogiczne; czemu przejście miałoby być możliwe, ale reszta zabezpieczeń wokół niego w dalszym ciągu aktywna? Droga wyglądała więc na wolną. Pomijając drobny szczegół, jaki stanowiło umiejscowienie włazu w spodzie maszyny. Rzecz jasna taki Groot nie miałby z tym problemu, bo wystarczyłoby, aby przedłużył sobie nogi, Bio tak czy siak siedziała na jego ramieniu, a Rocket zawsze mógł wskoczyć na to wolne... Ale dla Petera zostawały tak naprawdę dwie główne opcje: spróbować podskoczyć, chwycić się krawędzi przejścia, a potem podciągnąć... Albo skorzystać z udogodnień własnej technologii. Z czego to drugie prezentowało pewnie większe szanse na sukces... Czego by jednak nie zrobił, przynajmniej dowiódł, że pole siłowe rzeczywiście zostało wyłączone - bo nie został przez nie usmażony. Reszta mogła za nim bezpiecznie podążyć. Wnętrze wyglądało na opuszczone, czego zresztą można się było spodziewać. Żadnych istot żywych, brak czegokolwiek, co mogłoby wskazywać na ich niedawny pobyt na pokładzie... Wejście prowadziło prosto na tyły głównego pomieszczenia - ze sterami i siedzeniami, całkiem sporego, a oświetlanego wpuszczonymi w ściany... Liniami, które emanowały własnym blaskiem? Nie wyglądały na wypukłe. Szyby przepuszczałyby więcej światła, gdyby pojazd znajdował się na powierzchni, ale w tych okolicznościach zalegała za nimi tylko ciemna gleba - dużo gleby, która musiała na nie mocno naciskać, ale wytrzymywały to bez chociażby śladu pękania. Nic dziwnego, w końcu statek musiał wytrzymywać kosmiczne warunki. W ścianie najbliższej włazowi w podłodze znajdowały się dwie pary metalowych drzwi z jakiegoś rodzaju czytnikami zamiast klamek; posiadały słuszne rozmiary, pasujące do wielkości znalezionego szkieletu... I był tylko jeden problem. Jedne z nich stały otworem. Samo w sobie nie byłoby to takie złe, ale pomieszczenie po drugiej stronie najwyraźniej spotkało coś nieprzyjemnego. W środku nie świeciły się żadne światła, ale to padające z głównej sali sięgało dość daleko. Gdyby ktoś zdecydował się wkroczyć do wnętrza, po swojej prawej być może zauważyłby dodatkowy panel, inny od tego z zewnątrz, służącego do kontrolowania drzwi i powtarzającego się po prawej. Ten z lewej posiadał drobną lampkę, emanującą czerwienią, przy której z kolei umieszczono przełącznik. Jego pstryknięcie uruchomiłoby światła podobne do tych z drugiego pomieszczenia. Do czego służyło pozostałych kilka? Pewnie można by to przetestować, choć z drugiej strony mógł to w tym momencie nie być najlepszy pomysł... Szczególnie biorąc pod uwagę przeznaczenie tego miejsca - które można było całkiem łatwo odgadnąć. Pełne było sprzętu, który przypominał bebechy potężnego komputera, ciągnącego się wzdłuż ścian, połączonego z urządzeniami, które przywodziły na myśl określenie "badawcze". Niektóre wydawały się być proste - jak skanery ręczne i nie tylko, mikroskopy, drobne tabliczki stanowiące podstawę do wyświetlania z nich holograficznych "notesów"... Inne ciężej by już było rozpracować bez ich uruchamiania. Nic tutaj nie wyglądało jednak na broń, tylko po prostu na narzędzia, zresztą porozkładane schludnie na swoich podstawkach i uchwytach. Środek pomieszczenia zajmowała lekko wzniesiona, okrągła, metalowa podstawa - o średnicy około dwóch metrów - ponad którą ciągnęło się już szkło, sięgające niemalże do sufitu... Niemalże, bo pod koniec znów przechodziło w ten sam jasny metal. Zarówno spód, jak i wierzch tuby nie były gładkie; znajdowały się w nich rowki, które mogły odpowiadać na przykład za przepuszczanie powietrza albo dodatkowego światła... Lub czegoś innego. Rzecz w tym, że część szyby od strony drzwi została rozbita... A szkło na podłodze sugerowało, że stało się to od wewnątrz cylindra.
|
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Czw Lip 25, 2019 2:19 pm | |
| Kiedy podszedł bliżej statku nic nie walnęło ani nie kopnęło prądem co jest plusem. Peter daje okejke jeżeli chodzi o to. Dla pewności jeszcze ręką dotykał metal czy aby na pewno wszystko się wyłączyło, zrobił to oczywiście dla pewności, że wszystko jest ok. Jednak problem był jeden wejście było za wysoko, a on nie był do końca przekonany czy po tym niefortunnym wypadku miał odpowiednią ilość siły by się wspiąć do środka statku. -Hej Groot! - zawołał do towarzysza -Pomóż mi! Muszę się dostać do środka. Podsadź mnie jakoś - dodał po chwili. W końcu zrobiłby to sam gdyby wiedział, że jest w stu procentu sprawny, a co do tego to miał wątpliwości. Ale kiedy Groot wydłużył ręce i w jakikolwiek sposób udało mu się go podsadzić do statku to Peter wgramolił się do środka. Okazało się to prostsze niż mu się to wydawało na samym początku. Dobra, kiedy był już w środku zabrał się za oglądanie co było w środku. Oprócz niego nie było nikogo no to było logiczne, zwłaszcza po tych szczątkach, które widział razem z Grootem. Był jeden korytarz i w sumie prowadził na jego tyły więc też tam podążył z czystej ciekawości. Pierwsze co dostrzegł to duża ilość ziemi, która przygniatała statek, ale mimo to ten trzymał się całkiem dobrze. Było nawet jakieś światło, blade, bo blade, ale było. Po tych oględzinach cofnął się zobaczyć resztę statku, zainteresował się czytelnikiem znajdującym się blisko włazu. Póki co wolał nic nie dotykać, bo jeszcze zepsuje. W dodatku poza tym były jeszcze ciekawy panel, najwidoczniej do drzwi. Na sam koniec zostawił sobie kokpit z masą urządzeń elektrycznych oraz siedzisk. Ogólnie niektóre z nich kojarzył, ale niektóre nie znał kompletnie więc ciężko było by ocenić co może zrobić, a co nie. Kiedy obejrzał wszystko z grubsza co zajęło mu pewnie z maks pięć minut wrócił się do miejsca w którym Groot pomagał mu wejść. Wyciągnął szyję żeby wystawić głowę z włazu do statku, jednocześnie starając się nie wywalić na twarz. Nie potrzebował kolejnej kontuzji głowy. -Dobra ludzie! Nic mnie nie kopnęło ani nic, a środek wygląda nieźle. Chodźcie! - krzyknął głośno do Groota jak i do Rocketa. Miał nadzieję tylko ,że to gadające coś z nimi nie pójdzie. Jakoś tak no, nie był przekonany do gadających zwierząt. Zwłaszcza, że miał Rocketa za przykład huehue. |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Pią Sie 09, 2019 10:07 am | |
| Rocket z Grootem przyglądali się Quillowi z pewną dozą wypracowanego już przez lata uprzejmego politowania, gdy ten w teatralnej pozie przekazał im swoją "okejkę". Nic go jednak nie zdematerializowało, co było pewnym plusem. Chyba. W każdym razie gdy Starlord poprosił Groota o podwózkę, ten nie miał przed tym żadnych oporów i delikatnie ująwszy go w pasie, odstawił go wprost do otwartego luku statku. Obydwoje odczekali chwilę na wypadek gdyby ze środka zaczęły dochodzić jakieś strzały albo wybuchy i trzeba by było ruszyć swojemu nieustraszonemu przywódcy na ratunek. Rocket w międzyczasie doszedł do wniosku, że może warto byłoby poinformować o tym wszystkim agentów czekających przy powierzchni. Szkoda tylko że nie dostali od nich jednego z tych prymitywnych radyjek, którymi podtrzymywali łączność w trakcie akcji. Trzeba było sobie radzić inaczej. -Eeee...Lucas? Jesteś tam? - nadał agentom wiadomość podłączając się do głośników swojego pojazdu, który wciąż czekał na zewnątrz. - Udało nam się dostać do obiektu bez problemów. Gdybyś chciał wysłać ty kogoś, dla jakichś protokołów czy coś to masz ku temu okazję. Bez odbioru. Groot rzadko kiedy wykazywał się większą inicjatywą, więc gdy żaden z przyjaciół zdawał się niczego nie potrzebować zajął się Bio. Naprawdę polubił małego stworka. Spróbował go podrzucić raz czy dwa, sprawdzając czy mu się to spodoba. Ogólnie wyglądał jakby stracił zainteresowanie całym odkryciem. -Jestem Groot? - zapytał radośnie stworzonko podczas podrzucania. W końcu Quill odezwał się z wewnątrz włazu, stwierdziwszy że wszystko jest ok. -Dobra, ja idę sprawdzić czy ten baran niczego nie przeoczył a wy... -zerknął na bawiących się Groota i Bio. - Wy zostańcie tutaj i pilnujcie tyłów. Z kim ja pracuję... Rocket znowu użył plecaka rakietowego aby dostać się do włazu. Latał nim dostatecznie często by umieć delikatnie wylądować wewnątrz. Prawdopodobnie udałoby mu się nawet poruszać plecakiem wewnątrz, ale wtedy mógłby coś przeoczyć. Gdy był wewnątrz skinął Quillowi głową i samemu zabrał się za przeszukiwanie statku. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało typowo. Hangar, kokpit, oświetlenie. Szop załamał się myśląc o steraowaniu tym czymś w kosmosie za pomocą sekwencji różnych pisków. Miał szczerą nadzieję że uda im się przynajmniej jakoś włączyć sterowanie ręczne. W końcu jednak natrafił na pomieszczenie laboratoryjne z wielkim rozbitym słojem pośrodku. Bezgłośnie schował pyszczek we wnętrzu własnej dłoni w geście załamania. Spomiędzy pazurków spojrzał na krzątającego się w okolicy Quilla. -Na litość, Quill! NIEŹLE?! Nie pomyślałeś, że wielka, uszkodzona szklana tuba, z której ewidentnie coś się wydostało nie jest warta wspomnienia?! Czy ją przeoczyłeś?! Rocket nie czekał w miejscu na odpowiedź, tylko zabrał się do działania. Dobył jednego z pistoletów i rozejrzał się szybko po pomieszczeniu. Chciał na szybko określić czy po czymś co było przetrzymywane w słoju nie pozostały jakieś ślady, oraz czy szkło stłukło się niedawno. Być może ślady w kurzu, albo jakieś plamy cieczy naprowadziłyby go na jakiś trop. Podbiegł też z powrotem do wyjścia statku i krzyknął do Groota. -Groot! Byłeś tutaj gdy otwierał się właz?! Widziałeś żeby coś z niego wychodziło?! Gdy jednak drzewiec smutno pokręcił głową w odpowiedzi, Rocket mógł tylko zakląć siarczyście. Szybko otworzył raz jeszcze kontakt z agentami. -Zmiana statusu! Możliwy kontakt trzeciego stopnia! Nie natknęliśmy się jeszcze na żadne istoty, choć znaleźliśmy ślady ich obecności! Zabezpieczcie wejście! Odbiór! Wciśnij się jakoś do kokpitu i wciśnij migający na żółto przełącznik z symbolem fali żebym cię słyszał! Po wszystkim wrócił do Quilla i dobył drugiego pistoletu. -Dobra, a teraz przeszukamy ten okręt kąt po kącie. Ten twój kask nie ma przypadkiem termowizji, co? Rocket teraz poświęcił więcej czasu na dokładniejsze oględziny laboratorium. Potem przyszła kolej na resztę statku. Starali się to robić metodycznie, cały czas mając się na oku i kryjąc swoje plecy. Zapowiadał się typowy dzień. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Sob Sie 10, 2019 11:23 am | |
| Podrapał się z tyłu głowy lekko kiedy Rocket do niego dołączył, w sumie wolał niczego nie dotykać, bo kto wie co się może stać, nie znał tego statku. Każde maleństwo warto poznać o ile się go wcześniej nie zepsuje. Na słowa Rocketa lekko wzruszył ramionami. -Mówiłem Ci, że znalazłem szkieleta, nie? To może on jest właścicielem statku? Jego kości były w niezłym stanie - Na samo wspomnienie aż się włosy jeżyły na jego karku. Nie wiedział czy to będzie dobra wskazówka, lepsze to niż nic. Dla pewności wyciągnął Element Guna z nadzieją, że może mu się przyda, albo nie, kto to wie. -A może to coś już dawno temu wyszło i zapomniało o statku? - dodał po chwili. W końcu hej, mieli jego! A z nim nic im się nie stanie. To zawsze jakieś pocieszenie. -Ta termowizja i co jeszcze? Frytki do tego? - prychnął cicho pod nosem i poszedł za szopem żeby sprawdzić statek. W końcu po minucie czy dwóch nie mógł sprawdzić wszystkiego. To nie jego wina, że dostał tak mało czasu na sprawdzenie czy przypadkiem go statek nie pierdyknie prądem. A skoro już tu był to we dwójkę szybciej ogarną całe to maleństwo i nuż nie natkną się na inną rasę. Aktualnie ciężko było opisać calą tą sytuację. Starał się wyparzyć coś co wcześniej mu umknęło. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Rozkopany plac | |
| |
| | | | Rozkopany plac | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |