|
| Rozkopany plac | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Rozkopany plac Sob Cze 29, 2019 6:30 pm | |
| First topic message reminder :Sporych rozmiarów plac, położony co prawda nie w pobliżu samego centrum miasta, ale i nie na jego obrzeżach. W jego otoczeniu dominują budynki użytkowe, a mieszkalnych jest w okolicy zdecydowanie mniej. Teren odgradza wysoka siatka, lecz prawdę mówiąc wygląda na tymczasową; wjazd do środka umożliwia jedna duża brama. Niedaleko niej, na uboczu, postawiono zamkniętą wiatę. Podłoże zostało rozkopane, miejscami równomiernie - wyraźnie w zaplanowany sposób, być może pod tworzenie fundamentów lub z podobnego powodu - ale na innych obszarach tak, jak gdyby ziemia została przypadkowo przerzucona. Ten ostatni efekt skupia się po północnej stronie działki.
|
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Nie Sie 18, 2019 5:41 pm | |
| Pozostawieni na dole w tunelu Bio i Groot mieli chwilę dla siebie. Światło z lamp i zarodników sprawiało, że okolica prezentowała się mimo wszystko nieźle - co prawda ciężko by ją było nazwać przytulną, ale to przecież był tylko podziemny korytarz, nic strasznego, nawet jeżeli przed chwilą grupa wykopała czyjś szkielet. Na dodatek przejścia zdawały się być całkiem solidne. Może i grunt osuwał się trochę przy kontakcie fizycznym - szczególnie na ścianach czy suficie - ale nie na tyle, aby miało to być alarmujące. W skrócie, zostawienie ich tam mogło być bezpieczniejsze od wchodzenia na pokład. Albo i nie, jak się prędko okazało - gdy Peter i Rocket zabrali się za dokładniejsze przeczesywanie statku. Przede wszystkim bowiem nie udało im się w nim znaleźć niczego żywego... Ani tym bardziej nikogo. Jeśli coś niedawno wydobyło się z tej szklanej tuby, to prawdopodobnie wydostało się już na zewnątrz, do tuneli... Albo potrafiło skryć się jakoś w zakamarkach pojazdu. Obie te opcje nie brzmiały zbyt optymistycznie. Co gorsze, wszystko wskazywało na to, że pojemnik rzeczywiście rozbity został zaledwie chwilę temu. Fragmentów szkła na podłodze nie pokrywał kurz, podczas gdy resztę podłoża - owszem, a to samo w sobie stanowiło wystarczająco jasny dowód... Tyle że oprócz tego - gdyby ktoś zdecydował się dokładniej zbadać tubę - zorientowałby się, iż jej wnętrze wciąż jeszcze było chłodniejsze i powoli się ocieplało do temperatury panującej w reszcie pomieszczenia. Co jednak ciekawe, kurz na podłodze nie został naruszony przez niczyje stopy - a przynajmniej nie przed przybyciem członków drużyny. Tak zaś jak pierwszy komunikat od Rocketa siłą rzeczy pozostał na jego życzenie "bez odbioru", tak ten drugi odpowiedź już trzymał - chociaż po krótkiej chwili zwłoki... Zapewne wynikającej z tego, że Lucas musiał przecież najpierw znaleźć sposób, aby wsunąć się do kokpitu, a następnie jeszcze odszukać opisany mu przełącznik: -Zrozumiano. Cofam też agentów, których za wami wysłałem. Nie będą wchodzili wam w drogę. Dajcie znać, jeżeli będziecie potrzebowali wsparcia. Bez odbioru- wyglądało więc na to, że S.H.I.E.L.D. powinno zabezpieczać wyjście, a to ograniczało zasięg ewentualnego przeciwnika do samych tuneli... Chyba że będzie on w stanie przebić się przez agentów na górze, a niestety istniała i taka opcja. Przynajmniej w takim wypadku członkowie drużyny zdecydowanie zorientują się gdzie się znajdował... A to był teraz główny problem. Uciekinier najwyraźniej krążył gdzieś niedaleko - i przy odrobinie szczęścia może miał problemy ze znalezieniem drogi. Przecinanie się korytarzy i te ślepe zaułki mogły w tym wypadku wyjść grupie na dobre... Chyba że któryś ze zmysłów kosmity był na tyle dobry, aby poprowadzić go przez tunele - lub pozwalała mu na to jakaś inna zdolność. Z drugiej strony może potrafił też po prostu kopać; to skomplikowałoby sprawę. Przydatne mogłoby się również okazać sprawdzenie całego tego dostępnego sprzętu oraz komputerów - tyle że z drugiej strony ich obsługa dźwiękami i prostymi symbolami pewnie zajęłaby wieki. Tutaj powtarzanie komunikatów statku czy nadawanie do niego nowych z blaszek prawdopodobnie nie zadziałałoby już tak skutecznie. Co prawda sporo przycisków mogło nie wymagać dodatkowych poleceń - głosowych czy pisemnych - ale korzystanie z nich w ciemno też mogłoby się skończyć nieprzyjemnie.
***
Tak tylko wspomnę, że Bio prosiła właśnie o opuszczenie w tej kolejce i dała znać, że następny jej odpis będzie po powrocie ze zgłoszonej w odpowiednim temacie nieobecności. Do tego czasu gramy bez niej, a ona po prostu siedzi na Groocie i obserwuje.
|
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Sro Sie 28, 2019 7:18 pm | |
| Każdy kolejny drobny fakt jaki analizował Rocket dodawał tylko kolejne krople dziegciu do całej sytuacji. Ciężko było powiedzieć jednak żeby zwierzak był tym zaskoczony. Jakaś dziwna karmiczna niesprawiedliwość sprawiała że zawsze lądował we wnętrzach najzaupniejszych z zadupi w najkłopotliwszych z kłopotów. W poprzednim życiu musiał być jakimś seryjnym mordercą, czy czymś, a teraz wszechświat mu się zwyczajnie odpłacał. - Wnętrze jest chłodne. - rzucił do Starlorda po dokładniejszej inspekcji słoja - Być może zimno trzyma go w miejscu. To pewne jego słabość! Zupełnie inna od całej reszty znanych nam form życia! Znów wpadł w swój histeryczny nastrój i musiał się na kimś wyładować. Najchętniej zrobiłby to na ich uciekinierze, ale Peter na swoje nieszczęście stał bliżej. Uwaga szopa mogła mu się jednak przydać jak już znajdą tego stwora. Elemental blastery miały swoje plusy, choć jak dla Rocketa zdecydowanie odstawały w departamencie siły ognia. Gruntowniejsze przeszukanie statku nie przyniosło większego efektu, poza kolejnymi zagwozdkami. Najchętniej przetrzepał by pokładowy komputer w poszukiwaniu informacji o samej misji i przewożonym ładunku. Z oczywistych powodów musiał się jednak obejść smakiem. Poza tym statek wydawał się pusty, czyli mieszkaniec słoja musiał czmychnąć z niego w tym krótkim czasie pomiędzy otwarciem statku, a pojawieniem się w pobliżu Groota. Musiało mu się śpieszyć. Pomimo to nie natrafili na niego kręcąc się po podziemiach. Ślady, a raczej brak śladów wskazywał na to że stwór unosił się w powietrzu. O ile w słoju nie było tylko psychotropowych oparów i za sekundę wszyscy zaczną strzelać do siebie nawzajem w majakach. To też nie byłaby jakaś nowość... W każdym razie należało się przegrupować. Spotkali się więc całą grupą przy wyjściu ze statku. -Dobrze, przeanalizujmy wszystko. - zaczął - Mamy wypaśny statek, który zdaje się być jakąś mobilną stacją badawczą. Coś się z niego wydostało i chyba nie chce rozmawiać. Chciałbym powiedzieć że nie z naszej winy, ale doświadczenie każe mi sądzić inaczej. Wewnątrz nie było żadnych innych szczątków. Powiedziałbym że to coś po prostu niczego nie zostawia jak już cię załatwi, ale szkielety które znaleźliście wskazują że okręt był celowo opuszczony. Nie chcieli być zamknięci z tym czymś? Nieważne. Najwidoczniej jeszcze nie wydostało się z tuneli i chyba powinniśmy to znaleźć zanim zacznie siać zamęt w pobliskim mieście, bo Avengers przestaną dawać nam pieniądze. Jakieś pytania? -Jestem Groot. -Coś pomiędzy sześć a dwanaście. -odpowiedział Rocket wzdychając - Jakieś pytania powiązane z obecną sytuacją? - zaakcentował dokładniej. Czekając na odpowiedzi ekipy zastanawiał się jakie ma właściwie opcje. Dość marne jeśli się zastanowić. Pierwszym odruchem wykorzystał zdalnie skaner Michaliny do sporządzenia trójwymiarowej mapy tuneli i wyświetlił ją sobie przed nosem, tak by inni widzieli. Niestety wcześniej musiał oddać w zastaw swój pokładowy skaner form życia aby opłacić jeden wcześniejszy włam akcję Strażników. Teraz pluł sobie w pyszczek. Tunele wiły się nie miłośiernie. Musieliby się rozdzielić, żeby dobrze je przeczesać a jedną z żelaznych zasad Rocketa było "Nie rozdzielamy się w poszukiwaniach potencjalnie niebezpiecznej bestii na terenie w którym porusza się dużo lepiej od nas." Do tego miał tylko dwie kompetentne osoby, które mogłyby gdziekolwiek pójść same. Spojrzał jednak na Groota starającego się odkryć jak stworek zareaguje na drapanie za uchem i stwierdził że dysponuje tylko jedną. Był niemal pewien że stwór znajdzie ich prędzej niż oni znajdą jego... Ale może udało by się doprowadzić do tego na ich warunkach... Stwór działał raczej instynktownie, sądząc po tym jak szybko opuścił statek. Do tego pewnie nie pałał wielką sympatią do swoich oprawców. -Quill. Weź to swoje nieznośne pudełko od dźwięków do mojego statku i nagraj na nie te komunikaty, które wysyłał statek. Potem do nas wróć. -Jestem Groot. - dodał szybko drzewiec, ciesząc się że Rocket odzyskał panowanie nad sytuacją. -Dobry pomysł, idź z nim. Meldujcie co trzy minuty i patrzcie też na sufit. Ty zostań ze mną mały. Tu nie jest bezpiecznie - przytaknął drzewcowi szop i wskazał na stworka, który był w sumie jego wzrostu. Gdy obydwoje zniknęli zabrał się za przygotowanie miejsca. Wrócił na statek i zaczął przygotowywać go do ewentualnej obrony. Zdjął pas z granatami i zaminował nimi przejście. Mógł je zdalnie aktywować i deaktywować swoją rękawicą, więc mogły czekać na powrót Quilla. Poprzestawiał też kilka ze stołów i innych mebli, aby zrobić z nich prowizoryczne osłony. Idealnym byłoby ponowne uruchomienie systemów obronnych pojazdu, ale trudno byłoby na tym w tej chwili polegać. - Umiesz tego używać? - zapytał stworka podając mu jeden ze swoich pistoletów. Nie był pewien czym właściwie jest stwór, ale jego fizjonomia pozwalała mu chyba używać broni. - Potrafisz się na coś przydać? Jeśli strażnicy powrócili w jednym kawałku wyjaśnił im dokładnie swój plan. -Dobra, ten stwór z jakiegoś powodu nie chce wyjść na zewnątrz, ale zapewne nie pała sympatią do swoich oprawców. Dlatego Quill puści ze swojego sprzętu na cały głos komunikaty statku. Ich język jest dość charakterystyczny by nawet tępa bestia go rozpoznała. Pomyśli że załoga wróciła i zechce się zrewanżować. Wtedy go zaskoczymy. Kto jest za? -Jestem Groot... -Groot jest za! - Rocket wskazał entuzjastycznie na Groota palcem, choć mina tamtego nie wskazywała by szczególnie był "za". - Przegłosowane! Uważał że to wciąż lepsze niż bezsensowne kręcenie się po tunelach. Jeśli pomysł przeszedł, to zabrali się za jego wykonanie. Na początku puścili komunikaty tylko delikatnie na wypadek gdyby uruchomiły jakieś polecenia statku, a dopiero później poszli na całość. Rocket schował się za framugą pomieszczenia pilotów z gotowym minigunem w rękach. Uzbroił też swoje ładunki. Groot schował się w pomieszczeniu bliżej wejścia, tak by szybciej dołączyć do Quilla gdyby coś się działo. Pozostało czekać. Rocket miał tylko nadzieję że w słoju to nie był jednak halucynogenny gaz i potwór, który wparuje przez właz nie będzie tak naprawdę Quillem. Gdzie byłaby satysfakcja ze strzelania do Starlorda nie wiedząc o tym że to on? |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Czw Sie 29, 2019 10:40 am | |
| Podążał za Rocketem starając się wypatrzeć coś co mu wcześniej umknęło no poza tym "drobnym" incydentem z pękniętym słojem. No wiedział, że źle zrobił, ale w pięć sekund nie dało się opisać całego statku, choć to się rzucało w oczy. No cóż było minęło, czasu się nie cofnie. -Lubi zimno? - rzekł unosząc brew do góry. W sumie dopiero teraz dostrzegł, że na szkle nie ma kurzu i poza ich śladami stóp nie ma tu żadnych innych. -Czyli... To coś umie latać i zjada inne istoty zostawiając tylko szkielety jako dowód? - rzekł bardziej do siebie niż do Rocketa właściwie nie wiedząc czy ta teza ma sens. Aczkolwiek szkielet jaki znaleźli był jak najbardziej realny więc może jest on powiązany w jakiś sposób z tym wszystkim co tutaj się dzieje. -Jak nazwałeś mój walkman?! Nieznośnym pudełkiem? O Ty... Dobra, pójdę i nagram, ale jeżeli coś mi się stanie to będzie Twoja wina - rzekł, obrócił się na pięcie i wyszedł jak obrażone dziecko. Z pomocą Groota zlazł z statku i poszedł w stronę "statku" Rocketa. Wpakował się do jego statku wyjął walkmena, ustawił na nagrywanie, a potem puścił te dziwne dźwięki, które ten rozszyfrował. Co jakiś czas patrzył w sufit zastanawiając się czym jest to coś co się wydostało z statku. Sądząc po śladach raczej było mięsożerne i nie lubiło zostawiać za sobą śladów. -Póki co nic nie widzę - rzekł przez komunikator w trakcie nagrywania dźwięków. Kiedy był gotowy zeskoczył z statku na ziemię zastanawiając się czy przypadkiem coś go nie zje, dobrze, że chociaż w razie co był przygotowany, w ręku trzymał swojego elemental Guna z nadzieją, że uda mu się osłonić nim to coś na niego wpadnie i zje w całości. -No to jazda - rzekł sam do siebie i puścił nagranie najgłośniej jak się dało z swojego walkmena. Uniósł go wysoko nad swoją głową z nadzieją, że echo rozniesie się po tych wszystkich tunelach. W drugiej ręce trzymał broń będąc gotowy do własnej samoobrony. |
| | | Bio
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 15/06/2019
| Temat: Re: Rozkopany plac Pią Sie 30, 2019 9:36 pm | |
| Bio przez cały ten czas siedziała wszczepiona mocno w ramię Groota, nie miała zamiaru go opuszczać, jeszcze mu się jej nie znudził. Co jakiś czas sztywniała, żeby za chwilę otrzeć się niczym kot o jego ciało. Jej nowa "zabawka" była zbyt interesująca, pochłaniała całą jej uwagę przez co nie za bardzo skupiała się na tym, co właściwie ta trójka tutaj robi. Zareagowała jednak na prośbę zostania z dwunogim szopem. Oczywiście na początku trochę posmutniała, jednak powiedziała do Groota - Bio zaczekać na Groota W sumie to nie wiedziała dlaczego coś w tym tunelu miałoby być niebezpieczne, dalej też nie wiedziała co robią. Uważnie jednak obserwowała Rocketa, kręcąc uszami na wszystkie strony świata. Kiedy ten podał jej broń, nastroszyła się cała jakby zobaczyłą najgroźniejszą rzecz na świecie - Onienienienienie. Bio nie walczy! Umieć dużo ale nie walczyć Bo z tym właśnie gestem zdała sobie sprawę, że za chwilę może zrobić się nieprzyjemnie. Walka nie leżała w jej naturze, unikała jej jak ognia. Zaraz, gdzie podział się jej obiekt zainteresowań? Na nim na pewno będzie bezpieczniej niż z szopem. Wycofanie się z ich towarzystwa mogłoby zająć zbyt długo, mogła się pogubić, wpaść na coś czego nie chciała. Więc najlepiej będzie teraz wrócić na chodzące drzewo. Tak też postanowiła, nie bacząc na nic innego, pomknęła (szukać?) do Groota z zamiarem ponownego wszczepienia się w niego. Jednak... tak na wszelki wypadek zaczęła się też stroszyć i być w pogotowiu ze swoim pyłkiem, który wywołałby gęstą chmurę pomagającą w ucieczce. Chyba ... przybycie tutaj nie było zbyt dobrym pomysłem. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Wto Wrz 03, 2019 7:36 pm | |
| Wycieczka Petera i Groota na powierzchnię i z powrotem nie została w żaden sposób przerwana... A przynajmniej nie przez jakiegoś potwora, bo kiedy zaczęli zbliżać się ku wyjściu z tuneli, powitały ich wymierzone w nich z góry pistolety. Innymi słowy, S.H.I.E.L.D. aż zbyt uważnie pilnowało drogi na zewnątrz. Na szczęście wystarczyło jedno spojrzenie na kosmitę i pół-kosmitę, żeby agenci ich przepuścili, a i doświadczenie samo w sobie raczej nie należało do nowych... Pomijając może łatwość, z jaką broń została opuszczona. Tak czy siak, grunt, że udało im się powrócić w jednym kawałku - a raczej, technicznie rzecz biorąc, w dwóch. Być może mieli po prostu ogromne szczęście i akurat nie znaleźli się w tych samych korytarzach co przeciwnik? Było to trochę mało klimatyczne, ale za to niesamowicie korzystne... A przede wszystkim pozwalało Bio ponownie wspiąć się na Groota - i Rocketowi wyjaśnić jego plan. Wówczas nie zostało już nic innego, jak tylko zająć pozycje i przystąpić do jego realizacji. W tunelach echo niosło się doskonale. Co prawda było ich tyle, że kierowanie się za odbijającymi się odgłosami niekoniecznie należało do najprostszych zadań - ale na to nic nie dało się już poradzić. Przynajmniej sam statek nie zareagował na emitowane nagrania; prawdopodobnie nie mógł wykonać tych poleceń, gdy już zostały zrealizowane... Na przykład ponowne otworzenie rozsuniętych drzwi mijałoby się przecież z celem. Początkowo nie stało się nic konkretnego - pomijając może zaczątki bólu głowy dla tych, którym szczególnie przeszkadzały dobiegające z walkmana piski. Oczywiście Peter miał najlepszy widok na korytarz, bo pozostali znajdowali się dalej od niego, lecz nawet on nie widział niczego szczególnego. Sekundy mijały i ciągnęły się niemiłosiernie; w rzeczywistości grupa pewnie wcale nie czekała długo, ale to napięcie - świadomość, że przeciwnik mógł się pojawić dosłownie w każdej chwili - wpływało na odbieranie upływu czasu. Nagle coś się zmieniło. Nie zwiastował tego żaden odgłos czy zapach, atmosfera pozostała bez zmian... A jednak na jednym końcu tunelu coś... Się stało. W pierwszej chwili pewnie ciężko byłoby nawet określić tę różnicę - bo to nie tak, że oczom Star-Lorda ukazała się nagle jakaś spragniona krwi bestia. Nie, za zakrętem pojawiło się... Nowe źródło światła? Sięgało wyżej od umieszczonych co kawałek na podłożu lamp, a poza tym zdawało się być cieplejsze w odcieniu, bardziej złocisto-pomarańczowe - w porównaniu do chłodniejszego, białego blasku dotychczasowego oświetlenia. Nie zbliżało się bardziej. Cokolwiek emanowało tym światłem, dało się zwabić dźwiękami - lecz zawahało się na granicy widoczności. Zorientowało się, że wróciło w pobliże statku i nie chciało dać się w nim znowu zamknąć? To by oznaczało, że nie było całkowicie bezmyślne, ale z drugiej strony również nie na tyle inteligentne, aby wcześniej zorientować się gdzie zmierzało. Być może mimo wszystko udałoby się je w jakiś sposób sprowokować do podejścia bliżej - a może łatwiej byłoby samemu ku niemu ruszyć.
|
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Sro Wrz 04, 2019 9:42 am | |
| Stał i stał, ale nic się nie działo. No kutfa to on stał tutaj po to żeby się poświecić dla obcej formy życia, a ten dupek nawet nie chciał łaskawie do niego przyjść! Wstyd! A tak serio to miał nadzieję, że to coś nie przyjdzie i go nie zje w całości. On nie jest smaczny, ani łatwostrawny, ani nic w tym guście. Więc hej panie kosmito jeżeli możesz to nie przychodź, dziękuję - Starlord. W momencie kiedy pojawiło się nowe światło od razu wycelował tam broń, ale tylko tyle. Serce mu zaczęło bić mocniej zastanawiając co to jest. Świeci się jak psu jajca, ale wyjść do niego to nie chce. No masz. Światło było dziwne, miało odcień złoto-pomarańczowe i nie pasowało do żadnego oświetlenia jakie było tutaj dookoła, więc to może naprawdę obca istota, która wyszła z tej szklanej tuby? Co go bardziej zdziwiło to fakt, że to coś nie chciało podejść bliżej, bało się? Albo się wahadło przed tym aby się bardziej do nich zbliżyć. Grunt, że to coś nie rzuciło się na Starlorda z pazurami, bo jego piękny wdzięk poszedłby w piach. A kto jak kto, ale on chociaż tym będzie uwodził dziewczęta na ziemi. W tym momencie w jego głowie pojawił się obraz samego siebie z wypiętą klatą i przeczesując włosy jak Jhony Bravo, brakowało jeszcze żeby mu mięśnie klatki piersiowej zaczęły pracować. Cud miód i orzeszki. A tak wracając do aktualne sytuacji. To ten stwór bał się podejść dlatego też Quill zrobił krok do przodu w jego kierunku z zaciekawieniem. Kątem oka patrzył na Rocketa i Groota. Robił krok za krokiem dość powoli i niepewnie zastanawiając się czy to coś albo się na niego nie rzuci, albo zwieje. Obie opcje były prawdopodobne.
/Dostałam głupawki w trakcie pisania, nie oceniajcie mnie xD |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Pon Wrz 09, 2019 11:03 am | |
| Czekanie trochę dłużyło się Rocketowi, który z nudów zaczął dłubać sobie pazurem w zębach. Ze wszystkich z tych kilku zalet, które miał, cierpliwość zdecydowanie nie była jego mocną stroną. Z ukosa zerkał na Groota, jednak ten dużo spokojniej radził sobie z presją czasu. Nic dziwnego, skoro większość jego kuzynów zabija czas przeprowadzaniem fotosyntezy całymi dniami. Nagle coś się zmieniło. Po reakcji Quilla zorientował się że ten coś zauważył. Walcząc z samym sobą w końcu rozbroił zdalnie miny u wejściu statku, gdy Peter zaczął zmierzać w tamtą stronę. Niestety ze swojego punktu widzenia szop nie był w stanie stwierdzić co właściwie zobaczył Star-lord. Czyżby kosmitka okazała się seksowna, czy tylko Star-lord znowu okazał się być bezmyślny? Nie mogąc znieść presji Rocket podczołgał się do wejścia statku, tak by mieć jakikolwiek kąt widzenia na pieczarę pod nimi, ale tak by możliwie jak najmniej wychylać się z rampy. Był nieco rozczarowany gdy okazało się że tak na prawdę w dole niewiele widać. Jeśli Peter miał zamiar doprowadzić do kontaktu trzeciego stopnia, to Rocket nie miał zamiaru go powstrzymywać. Ze swojego miejsca miał całkiem niezłą pozycję strzelecką. Wszystko działo się jednak jak na jego gust zbyt wolno. Na nowo odpalił połączenie z Michaliną. -Lucas? Jesteś tam jeszcze? - wyszeptał i od razu ściszył odbiornik tak by tylko on mógł go słyszeć. - Chyba mamy kontakt. Mógłbyś wyłączyć wasze oświetlenie? Tylko bądźcie gotowi na mój znak je przywrócić, bo nie wiemy jak zareaguje. Odbiór. W międzyczasie odpiął ze swojego kombinezonu latarkę i rzucił ją Star-lordowi. -Spróbuj go jakoś wywabić. - szepnął do Petera, gdy ten złapał. - Może lubi światło. Jakby co to jeszcze pomajstruj z temperaturą. To że słój w którym trzymano stworzenie był chłodny to jeszcze niewiele im mówiło. Rocket od razu pomyślał że zimno miało utrzymać stwora w stazie, ale teoria Petera że być może wręcz podtrzymywało stwora przy życiu mogła być równie trafna. Musiał być jakiś powód dla którego stwór jeszcze nie opuścił tuneli, bo przecież nie był to aż taki Labirynt żeby do tego momentu nie znalazł wyjścia. Może chłód podziemi mu odpowiadał? W każdym razie Rocket usadowił się wygodnie i z okiem na celowniku a ręką na spuście obserwował poczynania swojego lidera. Nie włączał jeszcze dodatkowej latarki, którą miał na broni, by nie niszczyć efektu pracy Petera. Gdyby coś poszło nie tak, gotów był szybko wykrzyczeć do Lucasa, żeby przywracał oświetlenie. W tym czasie Groot starał się względnie utrzymać Bio w jako tako spokojnym i cichym stanie. To że przypadkiem natrafili na nią w tym miejscu zdawało się niespodziewanym zbiegiem okoliczności. Stwór zastanawiał się co jakiś nie występujący na ziemi gatunek robił w okolicy statku innego nie występującego na ziemi gatunku. Przypadek? - Jestem Groot? - zapytał o to małego stworka, ale nie był pewien czy ten go zrozumie. Niecierpliwiąc się działaniami towarzyszy, Groot miał też ochotę wyjrzeć co oni tam kombinują. Nie chciał jednak pozostawiać Bio bez opieki. Dlatego wciąż przytulając malucha wydłużył swoją szyję, tak by zajrzeć za róg i zobaczyć cokolwiek z dziejącej się tam sceny. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Pią Wrz 13, 2019 10:27 pm | |
| Reakcja na nadany przez Rocketa komunikat była praktycznie natychmiastowa - co oznaczało, że najwyraźniej agenci uznali jego pojazd za całkiem niezły sposób utrzymywania kontaktu z drużyną. Chociaż prawdopodobnie mało wygodny od strony... Cóż, fizycznej. Biorąc pod uwagę jego rozmiary i tak dalej. -Załatwione. Informujcie nas, jeżeli będziemy mogli zrobić coś jeszcze. Ktoś stale będzie tu czekał na połączenie. Bez odbioru- a dosłownie sekundę czy dwie później światła już zgasły. Przez chwilę jedynym źródłem światła na zewnątrz - pomijając rzecz jasna blask padający przez wejście do statku, lecz on nie dawał wiele i przede wszystkim nie sięgał daleko - było to coś za rogiem... Wciąż tkwiące w bezruchu, pomimo powoli zbliżającego się Petera. Teraz jednak - w ciemnościach - łatwiej było stwierdzić coś więcej na temat tego stworzenia... Lub może zjawiska. Przede wszystkim nie świeciło przez cały czas tak samo - jak na przykład robiła przeciętna lampa albo inne sztuczne źródło jasności. Zamiast tego zdawało się lekko pulsować, jak gdyby po jego powierzchni przesuwały się obszary silniejszego i słabszego światła - dające więcej lub mniej blasku. Oczywiście samo "ciało" w dalszym ciągu pozostawało ukryte, ale emitowane przez nie efekty widać było bardzo wyraźnie. Mrok nie wywabił obcego kosmity - i ewentualne włączenie latarki również nie. Przynajmniej oznaczało to, że nie wpadł w szał i nie zaatakował Quilla, a to już coś... Ale z drugiej strony w takim wypadku przynajmniej by się w końcu pokazał, a niewiadoma często była gorsza od zagrożenia, które miało się już na oku i mogło mu się przeciwdziałać. Postępy zdawało się z kolei przynosić samo zbliżanie się do domniemanego wroga. Każdy kolejny krok Petera sprawiał, iż kosmita pulsował szybciej i mocniej, jaśniej... Ale - teoretycznie rzecz biorąc - ze swojego miejsca raczej nie powinien być w stanie widzieć mężczyzny, więc musiał odbierać jego coraz bliższą obecność w inny sposób. Może go słyszał, może wyczuwał, a może używał w tym celu jeszcze innego zmysłu. Grunt, że był go świadomy... I prawdopodobnie albo się denerwował - albo ekscytował. Quill miał już taki efekt na istoty w swoim otoczeniu. Tyle że teraz jego odległość od prostopadłego korytarza - i potencjalnego niebezpieczeństwa - zmniejszała się coraz bardziej. Miał do niego jeszcze jakieś trzy, góra cztery metry... I wówczas w końcu stwór nie wytrzymał. Zza zakrętu wyłoniła się... Kończyna? Najwyraźniej. Długa, swobodnie się wyginająca, pozbawiona palców czy nawet dłoni, albo jakiegokolwiek innego konkretnego zakończenia - pod tym względem bardziej przypominająca mackę... I przezroczysta. Jedynie przemieszczająca się w niej energia sprawiała, że miejscami łatwiej lub trudniej było przez nią patrzeć, lecz wyglądało na to, że kreatura nie posiadała fizycznego ciała lub było ono bardzo, bardzo rzadkie - albo po prostu niewidzialne. Jej kształty zdradzał tylko ten blask, przynajmniej na obszarze "ramienia"... Ramienia, które wystrzeliło ku Quillowi, najwyraźniej chcąc się owinąć wokół jego ręki, tej trzymającej broń.
|
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Pon Wrz 16, 2019 10:22 am | |
| Słowa Rocketa wcale mu nie pomagały, zważając, że to ON robi tutaj za śniadanie dla tego potwora, a nie ten szop. Ciekawe czy by tak cwaniakował gdyby się zamienił z nim miejscami. -Aha - mruknął sam do siebie pod nosem, nie za bardzo przekonany do planu swojego towarzysza. To coś świeciło się jak psu jajca, ale za cholerę nie chciało wyjść. W dodatku intensywność tego świecenia też się różnił w zależności czy stał od tego czegoś dalej czy bliżej. Największy plus tego wszystkiego było to, że było ciemno. Pominął już fakt, że jest tutaj ciemno jak w dupie. Ale tak po za tym... To całkiem spoko. Widział tego kosmitę, ale wyglądało na to jakby nie miał ciała. Mrużył oczy żeby się lepiej mu przyjrzeć, ale coś to nie dawało za dobrego efektu. Zbliżanie się do tego czegoś dawały efekty, że świeciło to mocniej, ale nic po za tym. W momencie kiedy to coś wystrzeliło zza rogu Peter stanął w miejscu mrużąc oczy. Nie widział tego dobrze, było dziwne i przezroczyste, ale za to świeciło się gdy ten stwór się poruszał. I w dodatku leciało prosto w jego kierunku. Ustawił Element Guna na Powietrze, wycelował w mackę strumieniem powietrza, który powinien spowodować, że ów macka odsunie się od niego na około metr. On sam cofnął się kilka kroków do tyłu, nie wiedząc czego się spodziewać, a że był najbliżej tego czegoś mógł się spodziewać, że się na niego rzuci bądź coś w tym guście. Chwilowo nie chciał go skrzywdzić, ale jeżeli będzie musiał się przed nim bronić to go zabije bez dwóch zdań. |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Czw Paź 03, 2019 6:47 pm | |
| -FLARK!-wrzasnął Rocket, gdy sprawy zaczęły przyjmować niespodziewany niekorzystny dla nich obrót. - Lucas! Wracamy ze światłem! Najgorsze było to że mierząc przez muszkę od swojego karabinu nie miał dobrego strzału na cokolwiek poza plecami Quilla. Macka strzelająca w stronę ich przywódcy według Rocketa nie była jednoznaczną oznaką tarapatów. Kilkoro z byłych Quilla wyglądało bardzo podobnie i w bardzo podobny sposób okazywało uczucia. Co innego że byłe Quilla też na ogół oznaczały tarapaty. Groot jednak zdecydowanie nie podzielał chłodnych kalkulacji swojego przyjaciela. Akurat wyjrzał zza rogu statku gdy na wpół przeźroczysta macka sięgnęła ku ręce Petera. - GROOOOT!- wrzasnął kolos i czym prędzej pognał na pomoc, niemalże tratując złożonego do strzału przy włazie Rocketa. Zeskoczył twardo na glebę pieczary i sięgnął za wolne ramię Star-lorda, nie godząc się by potwór porwał go gdzieś w ciemności. Drugą ręką sięgnął wystającej rampy statku, tak by lepiej zaprzeć się przeciwnikowi. -Groot, Groot, Groot... - zdawał się zapewniać o czymś Petera. Dopiero po kilku minutach zorientował się że bycie ciągniętym na raz w dwie strony może nie wyjść dla Quilla najlepiej, zdecydował się więc zmienić taktykę. Zapuścił korzenie głęboko w ziemię. Teraz skoro nie musiał już trzymać się statku dla równowagi, wolną ręką spróbował pochwycić mackę, która trzymała Quilla. Zdawał sobie sprawę że bezpośredni dotyk mógł nie być najlepszym pomysłem, lecz nie mógł pozwolić by komuś z jego przyjaciół działa się krzywda w jego obecności. Gdyby Grootowi udało się choć na chwilę uzyskać trzymanie, Rocket aż uśmiechnąłby się do siebie. Teraz gdy macka nie znajdowała się w ciągłym ruchu, miał szansę trafić ją z karabinu. Zmrużył oczy, wycelował, wciągnął powietrze i zrobił to do czego został stworzony*, czyli pociągnął za spust. Gdyby pierwszy pocisk nie trafił nie patyczkowałby się, tylko kontynuował ostrzał, aż potwór nie puściłby jego przyjaciół. W tym całym zamieszaniu obydwoje zapomnieli zupełnie o Bio, która ciągle pozostawała gdzieś na statku.
*Tak naprawdę Rocket został stworzony do bycia zwierzęciem terapeutycznym. O ironio. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Sob Paź 05, 2019 5:00 pm | |
| Uderzenie skoncentrowanego powietrza nie zatrzymało macki - ani jej nie spowolniło, ani tak naprawdę nie wywołało żadnego innego efektu... Wyglądało to trochę tak, jak gdyby podmuch kompletnie przez nią przeniknął, to z kolei - choć nieużyteczne w tym konkretnym momencie - oferowało przynajmniej parę informacji na przyszłość... Zarówno faktów, jak i przypuszczeń. Tyle że problem mieścił się przede wszystkim w tu i teraz, a tu i teraz przezroczyste ramię w dalszym ciągu kierowało się ku mężczyźnie... I choć ten równocześnie ze strzałem spróbował się też wycofać, to rozpędzona macka przemieszczała się szybciej, niż on chodził - i owinęła się wokół jego przedramienia. Nawet przez materiał kurtki Peter mógł łatwo wyczuć, że była bardzo ciepła i rozgrzewała tkaninę, na której się znajdowała, szybko zmierzając do nieprzyjemnej temperatury. Co więcej, pozostawiała po sobie ślad: pod jej wpływem rękaw ciemniał. Z drugiej strony nacisk macki był tak naprawdę minimalny... W związku z powyższym, kiedy Groot chwycił za drugą rękę Quilla, wbrew pozorom rozerwanie go okazało się nie być potencjalnym problemem. Obcy kosmita prawdopodobnie nie chciał lub wręcz nie mógł go ku sobie pociągnąć; może był na to za słaby, może za mało materialny... A może po prostu nie widział takiej potrzeby. Ponowne uruchomienie się lamp w żaden sposób nie wpłynęło na jego zachowanie, ale przynajmniej ułatwiło sytuację bohaterom, dając im stabilniejsze źródło oświetlenia. Pochwycenie macki z kolei szybko stało się błędem - i to chyba największym, jaki drużyna do tej pory na tej misji popełniła... Choć wszystko wciąż było przed nią. Nie chodziło jedynie o temperaturę, gdyż z tą ciało Groota bez problemu by sobie poradziło; koniec końców był w stanie przetrwać ogień. Tyle że jego dłoń spotkało dokładnie to samo, co kurtkę Petera; w miejscu kontaktu zaczęła czarnieć, wręcz usychać, stopniowo tracić czucie - a towarzyszyło temu przyspieszone pulsowanie światła w macce, jak gdyby odprowadzała ona pozyskaną energię ku reszcie organizmu kosmity. Nie było to tak naprawdę bolesne, choć zaskakujące i nieprzyjemne; bardziej przypominało nagłe drętwienie... I z czasem efekt sięgał coraz dalej. Dopiero ostrzał Rocketa wywołał realną zmianę - i to bardzo wyraźną. Macka nic sobie nie robiła z tego, że Groot ją złapał, nawet nie próbowała mu uciec, ale ten najnowszy atak już sprawił, że nagle puściła Petera i wystartowała do tyłu, wymykając się z uchwytu Groota przez gwałtowne zwężenie. Jej pulsowanie ponownie przyspieszyło, a choć nie wyglądała na uszkodzoną energetycznymi strzałami, to zdecydowanie od nich uciekała. Co miało swoje plusy i minusy. Z jednej strony pozwalało na przegrupowanie się i ocenę szkód, z drugiej sprawiało, że kosmita zaczął się oddalać - jeżeli sądzić po jego zanikającym blasku. Najpewniej ruszył z powrotem korytarzem, z którego przybył... I bohaterowie mogli go zaraz zgubić.
|
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Pon Paź 07, 2019 11:58 am | |
| Nie miał zielonego pojęcia czy atak powietrzem coś da. Ba! Równie dobrze mógł pójść na całości przypalić go ogniem, ale to co się wydarzyło chwilę później przeszło jego największe oczekiwania. Pomijając fakt, że ogień nic mu nie zrobił to jeszcze to coś owinęło mu się wokół ramienia. -Z-złaź ze mnie ty dziwolągu - warknął i wycelował bronią w mackę ustawiając go tym razem na ogień i temperaturę tysiąca stopnia. Wycelował w miejsce gdzie ani on ani jego towarzysze nie zostają zaatakowani. W dodatku ta cholerna macka była ciepła i z każdą kolejną chwilą robiła się coraz cieplejsza. Lubił gorące dziewczyny, ale nie macko podobne potwory, które się do niego kleiły. I w dodatku jego kurtka zmieniła kolor. Zaraz po tym został odciągnięty przez Rocketa i Groota jednocześnie. Nie był pewny czy ta macka coś mu zrobiła czy nie, bo był chwilowo w zbyt wielkim szoku. -Dobra, dobra nic mi nie jest puśćcie mnie - rzekł kiedy był chwilowo ciągnięty w dwie różne strony co tylko wzmogło jego ból mięśni. Jego kurtka ściemniała w dziwny sposób, dostrzegł to dopiero kiedy Rocket zaczął strzelać do tego czegoś i się wycofało. Co nie ułatwiało im roboty, bo zaraz zniknie im z oczu. A szukanie tego przezroczystego potwora nie będzie ani proste ani przyjemne. -Zaraz nam zwieje, trzeba go gonić! - wyrwało mu się od razu i choć jego kurtka została nieco zniszczona to nie zamierzał odpuścić temu stworowi, skoro uciekł z tego szklanego pojemnika to trzeba go złapać i upchnąć go tam z powrotem jak sardynkę. |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Sro Lis 06, 2019 6:10 pm | |
| -JESTEM GROOT!- krzyczało rozemocjonowane drzewo, które trzymało swojego przeciwnika do samego końca, nawet pomimo wrażenia odrętwienia. Groot był prawdziwym altruistą i gdy wybór polegał na cierpieniu jego samego, albo kogokolwiek z jego towarzyszy, nigdy długo się nie zastanawiał. Ewentualne ocalenie Petera było dla niego dużo ważniejsze niż własne przedramię. Puścił mackę dopiero gdy ta dosłownie wyślizgnęła mu się z dłoni po strzale Rocketa. Szop wydał z siebie tryumfalny okrzyk za oddanie celnego strzału, jednak Groot nie był szczególnie zadowolony że stwór znów wymknął im się do tuneli. Peter na ten widok z typową dla siebie brawurą, oraz fantazją ruszył za nim w pogoń. Groot już miał do niego dołączyć, ale powstrzymał go przed tym Rocket, który znalazł się nagle tuż obok. -Czekaj, pokaż tę rękę. - rozkazał towarzyszowi i przystąpił do oględzin przedramienia. Odrętwienie nie wydawało się postępować, ale nie wyglądało też najlepiej. Po chwili namysłu szop wyjął z kieszeni swój energetyczny nóż. -JESTEM GROOT- panicznie zareagował na ten widok drzewiec. -Daj spokój! Po tym wszystkim co ci się przydarzało odkąd latamy razem wciąż boisz się poparzeń!? Zresztą wiem że jesteś ognioodporny! Pomimo protestów Groota Rocket odrąbał obumarły naskórek swojego przyjaciela. Z doświadczenia wiedział że zregenerowanie się od zera częściej zajmuje Grootowi mniej czasu niż wyleczenie spaczonych na różne sposoby fragmentów. Nie mówiąc już o tym że wolał dmuchać na zimne na wypadek gdyby martwica rzeczywiście miała postępować. Zaraz po tym zabiegu rozejrzał się jeszcze po okolicy za śladami efektów swojego wystrzału. Spodziewał się że odstrzeli natrętną mackę, nic takiego jednak się nie wydarzyło. Chciał natomiast zorientować się czy przynajmniej w okolicy znajdują się jakieś ślady krwi. Nie uśmiechało mu się gnać na ślepo za stworem, który nie robi sobie nic z jego strzałów. Oczywiście w skali Rocketa jecgo chwilowa broń podchodziła pod kategorię "lekki kaliber" jednak nie miał czasu majstrować teraz czegokolwiek większego. -Jestem Groot.- poradził coś przyjacielowi Groot, który masował swoją dłoń w miejscu wycięcia. -Mówisz? W takim razie zimno prawdopodobnie go spowalniało. To już coś... -odpowiedział sprawdzając czy w jego pasie zabłąkały się jeszcze jakieś kriogranaty po którejś z ostatnich akcji. Tak czy siak ich najlepszą szansą jest teraz broń Quilla. Pozostawało mieć tylko nadzieję że Starlord nie zgubił potwora. I że jeszcze nie umarł. -Quill, idziemy do ciebie! Groot mówi że ten stwór może nie lubić zimna! - wypowiedział przez komunikator. Całe szczęście przynajmniej pozycję Petera łatwo mu było określić dzięki jego komunikatorowi. Przy odrobinie szczęścia potwór jest gdzieś w pobliżu. Wdrapał się na Groota i razem ruszyli w pogoń. To zdumiewające jak szybki potrafi być Groot, gdy coś go zmusi do biegu. Na wszelki wypadek Rocket przestawił swój karabin w tryb oblężniczy. W razie konieczności będzie próbował prowadzić ogień tak by ich wszystkich nie zasypać. W najgorszym razie wróci do ognia seryjnego. Nawiązał też kontakt z agentami pilnującymi wejścia, aby przekazać im to co już wiedzą. Stwór jest bytem energetycznym, a kontakt z nim nie kończy się szczególnie szczęśliwie. Gdyby wciąż mieli problemy z lokalizacją kosmity, poprosiłby jeszcze raz o zgaszenie świateł. Emitującego światło przeciwnika łatwo wytropić w ciemnych korytarzach. W razie niebezpieczeństwa od razu znowu by je zapalił. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Nie Lis 10, 2019 3:42 pm | |
| Usunięcie zniszczonych fragmentów ciała Groota rzeczywiście mogło być najlepszym - a przynajmniej najbezpieczniejszym dla niego na dłuższą metę - posunięciem. Przy okazji pozwoliło też ustalić, że ta martwica sięgała dość głęboko, ale nie przechodziła - jeszcze? - przez całą kończynę. W przypadku Groota oczywiście nie miało to ogromnego znaczenia, bo zregenerowałby się tak czy siak, lecz ta informacja mogła się przydać w sytuacji, gdyby coś podobnego spotkało kogoś bez tej umiejętności. Przynajmniej wiadomo już było, iż taką rękę czy nogę można było ratować - nawet jeżeli poświęcając wierzchnie warstwy. Rozglądanie się po okolicy nie wykazało obecności krwi, ani żadnych innych organicznych pozostałości. Można by się było spodziewać przynajmniej plam po mazi czy innym śluzie, ale nie, najwyraźniej ciało kosmity składało się z materiału, który nie pozostawiał po sobie żadnych resztek... Albo może potrafiły one wrócić do organizmu, jak miało to miejsce na przykład w przypadku Symbiotów? W końcu w zamieszaniu ciężko byłoby ocenić czy gdzieś po drodze nie odskoczyły jakieś drobne fragmenty. Z drugiej strony broń Rocketa zdecydowanie wyrządziła istocie jakąś krzywdę. Inaczej nie uciekłaby w ten sposób. Ogień Petera zadziałał słabiej - i kąt ataku nie był idealny - dlatego nie przegonił stwora, ale spowodował lekkie wygięcie mackowatego ramienia... Być może skoncentrowany i wymierzony w odpowiednie miejsce wywołałby lepsze efekty. W tym czasie Bio zdążyła wychylić łebek przez właz, ale najwyraźniej ani myślała opuszczać statku kosmicznego. Po prostu obserwowała sytuację wielkimi oczami, zapewne przestraszona tym rozwojem wydarzeń... I to najwyraźniej przeważało nad jej dotychczasowym upodobaniem do wspinania się na Groota. Może nie było to zresztą nic aż tak dziwnego, skoro przed chwilą skoczył prosto ku niebezpieczeństwu...
Tymczasem podążanie za przeciwnikiem okazało się być... Możliwe, choć niestety trochę trudne. Przemieszczał się zaskakująco szybko - przynajmniej kiedy chciał i nie czuł już potrzeby zachowywać ostrożności, bo uciekał przed bólem czy fizyczną krzywdą... A do tego najwyraźniej traktował grawitację bardzo wybiórczo. Z łatwością wędrował wzdłuż podłogi, ścian, sufitu, pulsując swoim złocisto-pomarańczowym blaskiem, płynnie zmieniając kształty w zależności od tego, co najbardziej pasowało mu do podłoża. Pod tym względem również mógł przypominać pozbawionego żywiciela Symbiota - choć te z kolei na ogół nie świeciły się w taki sposób... Ale też reagowały na wysoką temperaturę. Może jakiś krewniak? Albo zupełny przypadek. Gdyby Quill spróbował ostrzelać kosmitę, zorientowałby się, iż to również nie było wcale takie łatwe. Osiągana przez niego prędkość łączyła się ze zwinnością... Ale główny problem polegał na tym, jak giętkie było jego ciało. Wyginał się, by uniknąć ataków i wyraźnie starał się ustanowić dystans pomiędzy nimi i sobą, przynajmniej jak długo Peter korzystał z ognia. Ponowienie próby z uderzeniem powietrza dowiodłoby, iż rzeczywiście nie dawało ono żadnych efektów; jak gdyby przechodziło na wylot, uszkadzając jedynie tunel. Wróg albo nie był dość inteligentny, aby zgasić swoje światła, albo nie potrafił tego zrobić, w związku z czym jego blask ułatwiał namierzanie go nawet przy włączonych lampach; ich kolory były wystarczająco różne, aby rzucać się w oczy. Nie mogąc się przez to łatwo ukryć, kosmita skupił się na zygzakowaniu oraz skręcaniu w losowe korytarze, jak gdyby w ten sposób chciał zgubić pościg. Na ogół nie dawało mu to wiele, bo Peter nie zostawał aż tak daleko w tyle, by nic być w stanie ocenić obranej przez niego drogi, ale w końcu - za dość ostrym zakrętem - dotarł do bardziej skomplikowanego rozwidlenia... I tutaj musiał już niestety wybierać. Ścieżka wciąż wiodła przed niego - jako jedyna z lampami - ale widziałby, gdyby potwór udał się tędy, więc przynajmniej jedna opcja odpadała. Tyle że ten korytarz przecinany był przez drugi, mniej więcej pod kątem prostym, a parę metrów dalej odbiegała na prawo inna odnoga... I znów po kilku metrach następna - prowadząca w lewo. Dodatkowo zerknięcie na lewo przy tym pierwszym rozgałęzieniu dowiodłoby, iż ono również stosunkowo niedaleko rozchodziło się na boki. Innymi słowy, nawet świecący kosmita na tak krótkich odcinkach mógł zdążyć skręcić raz czy drugi - i ukryć swój blask za ścianami. Jak do tej pory na ogół wybierał pierwsze możliwe odnogi, co mogło być wskazówką - przynajmniej zakładając, że stworzenie rzeczywiście nie grzeszyło inteligencją i kierowało się głównie instynktami. Poza tym podpowiedź stanowił też upływający czas; skręcenie od razu dawało największe szanse na ucieczkę, a przebycie jeszcze kawałka tunelu i wybranie drugiego czy trzeciego rozgałęzienia mogło już oznaczać, iż Quill zdążyłby się załapać na bijący z nich blask. Tyle że wszystko to nie było niczym pewnym. Z drugiej strony ten moment potrzebny na podjęcie decyzji przyniósł przynajmniej jeden plus, a mianowicie pozwolił Rocketowi i Grootowi wreszcie dogonić przyjaciela... I to była chyba odpowiednia chwila na spróbowanie z wyłączeniem lamp. Mimo wszystko mogły tutaj utrudniać sytuację - zasłaniać słabsze, bo dochodzące z większej odległości światło kosmity. Idealna okazja na tę taktykę, nie ma co. Tyle że... Początkowo nie dała ona efektów w praktyce. Nie wyglądało na to, aby z którejkolwiek odnogi wydobywała się jasność, a jedynym jej źródłem zdawał się być Groot ze swoimi światełkami... Aż do momentu, gdy z sufitu prosto na ramię Quilla zleciała drobna grudka ziemi. Normalnie nie byłoby to nic nietypowego - tak wydrążone tunele nie mogły być idealnie stabilne - ale w tych okolicznościach każdy ruch mógł się okazać ogromnym zaskoczeniem. Szczególnie wtedy, gdy w następnej sekundzie towarzyszył mu dźwięk rozpychanego na boki i opadającego gruntu, a sklepienie posypało całej trójce na głowy masą ziemi i drobnych kamyczków - uwalniając bijący z góry blask. Przeciwnik musiał w jakiś sposób zakopać się lub przeniknąć między fragmenty sufitu... I teraz się od niego odczepił, rozciągając się szeroko i wąsko niczym spadochron - sięgając od ściany do ściany. Zajmując taki obszar mógł wyrządzić dużo większe szkody niż wcześniej macką... Szczególnie od góry, atakując przecież głowy.
|
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Pią Lis 22, 2019 2:50 pm | |
| Rocket z Grootem w biegu stanowili całkiem sprawną jednostkę partyzancką. Groot sprawnie pokonywał kolejne metry wielkimi susami. Ktoś kto zwykł widywać Groota tylko podczas spokojnych chwil, mógłby odebrać go jako ospałego powolniaka. Tymczasem zmuszony do wysiłku nie odbiegał wiele od możliwości reszty strażników. To często pozwalało zakończyć wiele konfliktów jednym ciosem drewnianej pięści, której nadejścia wróg wcale się nie spodziewał. Rocket natomiast lawirując wśród jego korony mierzył naokoło z broni wyglądając zagrożenia w każdym mijanym rogu, czy korytarzu. Nie musząc martwić się dokąd pędzą, przyjął rolę obserwatora posiadającego dostęp do broni wielkiego kalibru. W końcu dogonili Quilla. Jego widok nie napawał jednak optymizmem. I bez słów z jego postawy dało się wywnioskować że zgubił ich przeciwnika. W końcu to Peter. Czego oni się znowu spodziewali? Niestety sztuczka ze zgaszeniem światła nie przyniosła żadnej poprawy wszystko wskazywało na to że zgubili stwora gdzieś w tunelach. Przy odrobinie szczęścia nie przerabiał w tej chwili agentów na zewnątrz w suszone winogrona. Wtem Rocket usłyszał drobny ruch nieco ponad nimi. Był na tyle niespodziewany, że szop aż zastrzygł uszami. Spojrzał w górę i zobaczył to, czego w sumie spodziewał się już w momencie gdy zszedł z ekipą do tych zapomnianych przez byty tuneli. Glutowaty potwór spadał na nich z sufitu. Jak oryginalnie i zupełnie nieprzewidywalnie… - JEST NAD NAMI!!! – zdążył jedynie krzyknąć. Ciekawe czy agent Lucas podsłuchiwał ich postępy przez radio. Jeśli tak to sprawa tylko nabierała w swej kiczowatości. Brakowałoby tylko następujących zaraz potem jęków agonii. Mimo że widział co się dzieje, zadziałały jedynie najszybsze instynkty. Rocket wzniósł swoją wyrzutnię w górę i wypalił w stronę opadającego na nich obcego. Zupełnie zapomniał że chwilę temu przestawił swoją broń w tryb oblężniczy. Za chwilę wszyscy będą mieli bardzo zły dzień – uświadomił sobie gdy już pociągnął za spust. Na szczęście wypracowane odruchy Groota okazały się równie szybkie, a przy tym znacznie mniej autodestrukcyjne. Kolos przyklękając zasłonił ramieniem Quilla i Rocketa, a drugą rękę skierował ku górze. Szybko rozpostarł z niej korzenie, które otaczając całą trójkę zaczęły pęcznieć, tak by wytworzyć dla nich prowizoryczne schronienie. -GROOT!! Mimo iż Groot zasłaniał ich przed atakiem kosmity, to równie dobrze zasłona przyda się przeciwko narwaniu Rocketa. Obydwoje zareagowali niemal identycznie, tak więc granat zdążył przemknąć pomiędzy pęczniejącymi korzeniami. Jeśli Quill chciał oddać jakiś strzał, prawdopodobnie miał czas na przynajmniej jeden, nim przyjaciel całkowicie ich zasłoni i pogrzebią ich zwały gleby. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Nie Lis 24, 2019 5:49 pm | |
| Wybiegł pierwszy za stworem macko podobnym, nie miał stuprocentowej pewności, że go nie zgubi. Jego zwinność była zadziwiająco dobra jak na takie wąskie tunele. I choć Peter starał się dotrzymać mu kroku to nie należało to do łatwych zadań. Wiedział, że musi być skoncentrowany i skupiony, aby go nie zgubić, nie wiadomo co się stanie gdy wydostanie się na zewnątrz, więc im szybciej go złapią, tym lepiej. Z drugiej strony gonienie za nim nie było specjalnie trudne, bo pomimo odległości, jaka go dzieliła to wydzielane przez niego światło pomogło mu aż nadto. Kiedy dobiegł do miejsca rozwidlenia stanął w miejscu, jedno miejsce było oświetlone, drugie nie. Prawo, lewo? W pierwszej kolejności chciał iść oświetloną ścieżka, ale było by to zbyt oczywiste zważając,że to coś kierowało się głównie swoim instynktem i chciało uciec jak najdalej od niego i jego broni. I choć pomyślał, aby do niego strzelać w trakcie pościgu, to tego nie zrobił. Stwierdził, że to zły pomysł i mógłby tym sposobem go zgubić i jak się okazało była to dobra decyzja jaką podjął. Ale i tak wyszło jak zawsze. Zgubił go! I teraz nie bardzo wiedział gdzie miał iść i nim wybrał odpowiednią ścieżkę dotarli do niego dwójka towarzyszy, spojrzał na nich, lecz nic nie odpowiedział. Po chwili poczuł jak coś spada mu na główę... Piasek? Spojrzał w górę i zobaczył, że ten stwór zrobił coś na kształt kopca i chyba chciał ich pogrzebać żywcem! Jeszcze tego brakowało! Ledwo co wrócił do żywych, a ten potwór znowu chce go zwieść na złe tory, co to to nie! Kiedy Rocket strzelił, Peter spojrzał na niego zdziwiony. Gdy Groot osłonił go i zaczął tworzyć skorupę Peter ustawił Element Guna na lód o najniższej temperaturze jaką uda mu się wytworzyć. I nim skorupa Groota się zamknęła Quill wystrzelił pocisk, kilkakrotnie jeżeli trzeba było w miejsce, gdzie był potwór i jednocześnie miał nadzieje, że to coś mu zrobi albo zasklepi chociaż miejsce, gdzie pojawiła się dziura. Był zbyt skupiony na zadaniu, aby rozmawiać, dlatego może tym razem go dopadnie jak trzeba. O ile nie spierdoli tunelami i wtedy wszystko przepadnie. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Czw Lis 28, 2019 8:35 pm | |
| Wydarzenia potoczyły się bardzo szybko - w większości wręcz równocześnie, lub natychmiast jedno po drugim... I nic dziwnego, bo w końcu od zauważenia przeciwnika do reakcji na jego obecność minęła przecież góra sekunda. Przynajmniej jedno trzeba było Strażnikom przyznać: przy wszystkich swoich dotychczasowych kłopotach nie dożyliby do teraz, gdyby nie mieli dobrych refleksów. Przede wszystkim granat posłany przez Rocketa ku wrogowi dotarł do niego bez problemu, podczas gdy stwór opadał... Wybrzuszył go od środka w taki sposób, jak gdyby naciągał folię, surowe ciasto lub podobny materiał... A następnie tkanka kosmity się rozstąpiła - raczej mimowolnie, nieumyślnie, po prostu pod wpływem kontaktu, który na dodatek sam z siebie nie wywołał jeszcze wybuchu. Naprawdę musiał być bardzo... Rzadki. I zapewne lekki. Być może obcy zdążyłby więc opaść na blokadę utworzoną przez Groota - i zacząć się przez nią przeżerać, jak wcześniej przez jego rękę i kurtkę Petera - gdyby nie to, że wystrzelony przez Quilla lód zafundował grupie dodatkową warstwę ochronną, na której byt się zatrzymał. Można by oczekiwać, że przez nią również w jakiś sposób by przeniknął, ale nie; uważny obserwator - skłonny zaryzykować oślepienie granatem - zorientowałby się, że kosmita osiadł, nie przelewał się, a do tego nie próbował nawet uciec bokami. Albo nie rozumiał czym został zaatakowany - albo było mu wszystko jedno. Potem zaś nastąpił wybuch - energia, światło, hałas... Zapadająca się ziemia. Korzenie Groota miały za mało czasu, aby spleść się na tyle ściśle, żeby zablokować ją w całości, ale rozbity przez eksplozję lód osiadł na nich od wierzchu mniejszymi i większymi fragmentami, wypełniając przynajmniej część wnęk. Oczywiście parę odłamków przeleciało na wylot - czyli aż na dół - ale Grootowi zrobić krzywdy tak czy siak nie mogły, a ubrania Petera i Rocketa skutecznie ich osłoniły. Podobnie część gruntu i kamieni zatrzymała się nie tylko na, ale również pomiędzy korzeniami, odcinając drogę kolejnym - a inne, wystarczająco drobne, stosunkowo niegroźnie zleciały na drużynę. Prawdę mówiąc były pewnie głównie irytujące. Bezpośrednie zagrożenie zostało więc powstrzymane... Ale pozostał drugi pilny problem - i nie chodziło o agresywnego kosmitę, który chwilowo zszedł na następne miejsce na liście. Ziemi posypało się naprawdę sporo - do tego stopnia, że zasłoniła grupie resztę tunelu. Groot był na szczęście dość silny, aby utrzymać ją na swoich korzeniach, nie zmieniało to jednak faktu, że sama jej ilość była przytłaczająca. Otaczała drużynę po bokach, przy okazji blokując również dopływ powietrza, choć akurat na to zapewne Groot mógłby coś poradzić. Tak czy siak, prawdopodobnie najlepiej byłoby jak najszybciej zacząć się odkopywać. Możliwie w taki sposób, aby nie pogorszyć sytuacji. Na plus można było z kolei zapisać to, że skoro wcześniej broń Rocketa odstraszyła wroga, czyli najpewniej zrobiła mu krzywdę - to taki wybuch raczej też by mu zaszkodził... A w końcu znajdował się bezpośrednio przy źródle eksplozji. Być może nawet go zabiła. A może tylko uszkodziła... W zależności od tego, jak działało jego ciało. Tak czy siak, jakoś musiał oberwać. -Żyjecie tam? Odbiór?- odezwał się natomiast przez komunikator czyjś nieco niepewny głos - również męski, trochę zniekształcony zakłóceniami, ale zdecydowanie należący do kogoś nowego. Lucas zaznaczył, że "ktoś" będzie czekał na kontakt, więc chyba można było założyć, że głos ten należał do jednego z jego podwładnych, pozostawionego na posterunku.
|
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Wto Gru 10, 2019 10:20 am | |
| -Oj nie, nie nienienienie… - krzyknął Rocket, gdy uświadomił sobie co wystrzeliło z lufy jego karabinu. Niestety było już na cokolwiek za późno i po sekundzie jego wrzaski zagłuszyła eksplozja i walący się strop. Przynajmniej był pewien że uzyskał bezpośrednie trafienie. Przeciwnik rozpostarł się nad nimi szerokim frontem i nie było szans by ani Rocket, ani Peter chybili celu. Rocket co prawda skulił się w pozycji bezpiecznej gdy tylko wystrzelił, więc nie widział co dzieje się z ich przeciwnikiem, jednak wydawało mu się że nie było szans by przetrwał ten ostrzał. Nawet bez patrzenia, na własnej skórze czół chłód wybranej przez Star-lorda amunicji. Gdyby jakimś cudem fizjonomia obcego pozwoliła przetrwać bezpośrednie trafienie z granatu własnej produkcji Rocketa, to Quill mógł zestalić jego formę trafieniami lodu. Do tego dochodziły zwały ziemi i kamieni ze stropu. Szczerze mówiąc Rocket był zaskoczony że im samym udało się wyjść bez większego szwanku. No kill like overkill, right? -Jestem Groot? – zapytał Groot kompanów, gdy już zapadła cisza. Teraz w absolutnej ciemności był trochę niczym atlas, trzymający strop nad towarzyszami. Kopuła z jego korzeni uszczelnionych większymi kamieniami i lodowymi odłamkami Petera stanowiła dość stabilny sufit, jednak Groot wolał na wszelki wypadek nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Mały problem polegał jednak na tym, że żeby zyskać na czasie Groot przyklęknął podczas budowania splotu, tak więc teraz uwięziony był w tej pozycji, a ich mała pieczarka nie była zbyt przestronna. -Tak, ja jestem cały… O dziwo… - odpowiedział po chwili Rocket otrzepując się z gruzu i zapalając latarkę. Jego mały rozmiar pozwalał mu nawet komfortowo stać w tych warunkach. Oczywiście sam nie poruszył faktu, że to w sumie przez niego znaleźli się w takim położeniu. - Jestem Groot… - zauważył to jednak jego drewniany przyjaciel. -No co?! Miał być martwy, jest martwy! Wielkie mi halo! Teraz pomóż mi się stąd wydostać! Rocket podszedł do ściany z której zdawało mu się że znajdowało się wyjście z tuneli, a Groot delikatnie rozsunął mu swoje korzenie, tak aby powstało przejście akurat dla jednego małego szopa. -Nikt nie wspomina o tym Gamorze! Bo zastrzelę! – rzucił towarzyszom i zarzuciwszy sobie karabin na plecy zabrał się za kopanie. Musiał przyznać że jego łapki nadawały się do przerzucania ziemi jeszcze lepiej niż do trzymania ciężkiej broni. Nie zrobiłby jednak tego na głos, bo byłoby to równoznaczne z przyznaniem się do bycia gryzoniem, którym i tak wszyscy go nazywali. Mając teraz jednak do wyboru bycie poniżonym, albo uduszonym stanowczo wybrał to pierwsze. Widząc jego postępy Groot posłał w ślad za nim parę swoich cieńszych korzeni robiąc podpory pod tym, co już udało mu się wykopać. Miał nadzieję że odróżni świeżo osuniętą ziemię od ścian tunelu i nie zacznie przez przypadek przekopywać się nie wiadomo gdzie. -Nigdzie się nie ruszajcie! Zaraz wracam! – krzyknął w głąb swojego tunelu jeśli udało mu się wydostać. Dobył jeszcze raz swojej broni i plecakiem odrzutowym popędził w stronę wyjścia z tunelu. Chciał zabrać z pokładu Michaliny jakieś narzędzia, które pomogą mu delikatnie oswobodzić przyjaciół bez zawalania im na głowy większej ilości ziemi. Myślał o laserowej przecinarce, którą mógłby powoli i spokojnie wypalić przejście, ale na miejscu zobaczy czy w oko nie wpadnie mu coś lepszego. Przez całą drogę rozglądał się na boki i ten flarkin sufit, na wypadek gdyby potworów było jednak więcej. Będąc na górze wyjaśnił w krótkich słowach agentom całą sytuację, ale niestety to oni musieli iść za nim by jej wysłuchać, bo ani na moment nie zwolnił tempa na rozmowę. Jeśli udało mu się znaleźć odpowiednie narzędzie, wrócił do uwięzionych strażników i zabrał się do pracy. Jeśli robota szła sprawnie, a nie było innej drogi do zakopanego statku, zabrał się potem za odkopywanie tunelu z drugiej strony.
|
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Nie Gru 15, 2019 6:29 pm | |
| Wszystko stało się tak szybko, ze Peter ledwo zdążył wskoczyć pod kokon Groota aby samemu nie zostać zmiażdżonym. Podkulił nogi ile się dało i chwilowo nasłuchiwał trzymając broń dalej wdłoni. To coś zginęło? Czy może przedostało się gdzieś w inne miejsce? Sam nie mógł być tego pewny, w końcu ciemno tu teraz jak w dupie. Pomijając ten fakt, Rocket zaczął kopać aby przedostać się na drugą stronę, brzmiało jak plan. W sumie to dobra informacja dla Gamory i choć Peter, dał "okejkę", że nie powie to nie zrobił tego na głos. Uśmiechnął się zawadiacko sam do siebie, dobrze, że było ciemno! Bo Rocket tego nie widział. -Dajesz rade? - rzekł po chwili patrząc na Groota, trzymanie na sobie kawał ziemi nie było łatwym zadaniem. W dodatku jego atak z lodu też coś tam pomógł, jedyne co się teraz liczyło to fakt, że ten stwór zginał, chyba. Nie miał za wielkiego wyboru niż siedzenie pod kokonem Groota i czekaniem na pomoc, zawsze mógł sobie powystrzelać wyjście, ale zapewne skończyłoby się to gorzej niż stracenie pamięci i guz na głowie więc zrezygnował z tego pomysłu. Z pewnością Rocket wpadnie na coś wspaniałomyślnego i wyciągnie go z tego w jednym kawałku. Taki przynajmniej miał plan w głowie sam Quill. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Sro Gru 18, 2019 3:09 pm | |
| Wykonanie mimo wszystko małego - bo dopasowanego rozmiarem do Rocketa - tunelu, dodatkowo wzmacnianego przez korzenie Groota, okazało się być właściwym pomysłem. Co prawda trochę ziemi sypało się z jego ścian i sufitu, ale nie można by było oczekiwać niczego lepszego - a najważniejsze tak czy siak było przecież to, że przejście okazało się wystarczająco stabilne, aby Rocket mógł się przez nie przecisnąć. To oznaczało, że Peter i Groot zostali na jakiś czas sami... I pewnie dobrze, że żaden z nich nie cierpiał na klaustrofobię. Plus ich sytuacji był taki, że - nawet jeżeli ich przeciwnik przetrwał i jako tako się trzymał - to posiadał raczej małe szanse na znalezienie akurat tego drobnego tunelu, który by go do nich doprowadził... Więc zapewne byli bezpieczni. Posiadali też jakiś dostęp do tlenu, choć ten tak czy siak nie byłby raczej problemem - pomiędzy bronią Quilla i... Cóż, roślinnością Groota.
Tymczasem Rocket dotarł na powierzchnię, gdzie tuż przy przejściu czekał na niego wianuszek uzbrojonych agentów - najwyraźniej wciąż przygotowanych na ewentualność powstrzymywania jakiegoś wrogo nastawionego kosmity. Sam Lucas znajdował się nieco dalej, co miało sporo sensu; skoro stał wyżej rangą, to logiczne, że jego podwładni zajmowali się chronieniem tunelu, a on nadzorował sytuację. Rocket mógł więc zgarnąć swoją przecinarkę, szybko wyjaśnić co się działo - i zawrócić do tunelu. W starciu ze zwykłą glebą - od czasu do czasu urozmaicaną drobnymi kamieniami czy innymi dodatkami - laser radził sobie bardzo dobrze. Jego temperatura pomagała też trochę z utrzymywaniem powiększanego przejścia w całości, ale mimo wszystko praca trochę trwała... Nawet rozgrzana ziemia niekoniecznie chciała się siebie trzymać, więc fragmenty tunelu i tak się obsypywały. Poza tym pod koniec roboty Rocket musiał działać ostrożniej, żeby przypadkiem nie zrobić krzywdy komuś po drugiej stronie.
Ostatecznie jednak udało mu się dokopać do towarzyszy, dzięki czemu teraz przynajmniej Peter mógłby już skorzystać z poszerzonego przez niego tunelu, aby wydostać się do tego większego - w którym przebywali wcześniej. Z drugiej strony mógłby też po prostu poczekać na to, aż Rocket zorganizuje im przejście w przeciwnym kierunku... Co nie było może niezbędne - bo zapewne w ten czy inny sposób pozostałymi korytarzami w końcu również dotarliby do statku - ale przynajmniej przekopanie się oszczędziłoby tego im błądzenia. O ile pamiętali trasę powrotną. Szop nie przekopał się jeszcze daleko w stronę statku, gdy natrafił na coś, co zdecydowanie nie było ani ziemią, ani nawet kamieniem - tylko sporym kawałkiem lodu, może niewiele krótszym od przeciętnego ludzkiego przedramienia. Normalnie nie byłoby to nic niezwykłego, bo w końcu odłamki posypały się wraz z gruntem, tyle że w tym konkretnym krysztale coś się znajdowało - coś słabo widocznego, praktycznie przezroczystego, ale świecącego własnym światłem, przez co lód mógłby obecnie robić za latarnię. I to coś bardzo powoli się poruszało - w ten niewielkiej wolnej przestrzeni, jaką posiadało we wnętrzu odłamka. Innymi słowy, przynajmniej ten fragment kosmity najwyraźniej w dalszym ciągu żył.
|
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Wto Sty 07, 2020 10:37 pm | |
| Dobra siedzenie razem z Grootem nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, no ale co poradzić, mogło być gorzej, zawsze mogła ich zasypać ta sterta gruzu. Jednak mieli więcej szczęścia, a to dobry znak teraz pozostało tylko czekać na małego przyjaciela szopa co by im łaskawie wykopał tunel, jeżeli zrobi na tyle duży by on się zmieścił to i może Groot też/ Kto wie. -To coś jeszcze żyje? Sądząc po wystrzałach powinien wąchać już kwiatki od spodu - rzekł sam do siebie drapiąc się palcami po brodzie. W sumie ciężko stwierdzić czy to żyje, czy nie, było półprzezroczyste i całkiem szybkie więc może posiadał jakąś regenerację, o której nie mieli zielonego pojęcia. Ciężko stwierdzić, a domysłami niewiele zdziałają. Kiedy Rocket wykopał im tunel Peter wlazł tam pierwszy i zaczął się czołgać w stronę tego większego. Broń oczywiście schował co by przypadkiem nie wystrzeliła, bo tego im do szczęścia nie potrzeba. Starał się za wiele nie rozglądać aby piasek nie powpadał mu na twarz, to nie było za przyjemne uczucie. |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Czw Sty 09, 2020 11:04 am | |
| Rocket specjalnie nie spieszył się z odkopywaniem przyjaciół. Spawarka na ogół służąca przetapianiu elementów statków kosmicznych była aż zanadto potężna do tego zastosowania, dlatego teraz obsługiwał ją na absolutnym minimum mocy. Praca postępowała powoli, ale sprawnie. Bez niespodzianek. Gdy odkopał już kompanów odetchnął w duchu. Gdzieś z tyłu głowy majaczyła myśl że potwór mógł dostać się do nich tunelem i załatwić na dobre. Jakimś cudem jednak napastnik nie skorzystał z okazji. -Jestem Groot. – podziękował Rocketowi z uśmiechem Groot, gdy ten w końcu odkopał także i jego. Jak na kogoś tak rozciągliwego i panującego nad swoim ciałem, miał dziwne problemy z najprostszymi czynnościami, jak choćby z czołganiem się. Być może jego dalekie roślinne pochodzenie sprawiało ze czuł się niekomfortowo w pozycji innej niż pionowa. Po wszystkim, Rocket zajął się odgruzowywaniem przejścia. Miał już w rękach narzędzia, więc równie dobrze mógł kontynuować. Na przyszłość i tak przyda im się przejście najkrótszą drogą, wzdłuż której agenci i tak już rozłożyli oświetlenie. Nie spodziewał się znaleźć pod ziemią nikogo więcej, tak więc gdy trafił na bryłę lodu, z rozpędu kawałek jej roztopił. -Co do Flarku?! – zaklął na głos i szybko odjął laser od lodu. Chwilę zajęło mu połączenie faktów. Od razu, bardzo ostrożnie zabrał się za odkopywanie znaleziska. Całe szczęście że spawarka generowała ciepło bardzo punktowo inaczej mógłby przypadkiem wypuścić stwora znowu na wolność. -Jestem Groot? – zaryzykowało swoją hipotezę drzewo. -Ciekawe czy jest tego więcej. Miejcie się na baczności. Jakby coś miało na mnie z tej ziemi wyskoczyć, od razu to zamrażaj! I pilnuj żeby ten nie wylazł! Rocket, nawet bardziej ostrożnie niż do tej pory zabrał się za odkopywanie reszty przejścia. Przy odrobinie szczęścia jego granat zdefragmentował obcego, a Quill przypadkiem zamroził porozrywane kawałki w bryłach lodu. Z tym że brzmiało to zbyt pięknie żeby było prawdziwe… Pracując zaktualizował agentom sytuację. Poinformował że wyeliminowanie zagrożenia nie zostało jeszcze potwierdzone, ale zabezpieczyli żywą próbkę obcej tkanki. Gdyby ktoś pofatygował się do nich z piknikową lodówką, to oni chętnie to coś komuś przekażą. Skoro Peter i Rocket skupieni byli na powoli odkrywanych kawałkach korytarza, Grootowi pozostało pilnowanie tyłów. Odszedł kawałek, ale nie za daleko w stronę najbliższego rozdroża, tak by mieć widok na jak największą ilość stron, po czym zaczął czuwanie. Zastygł w bezruchu do jakiego tylko drzewa są zdolne i wypatrywał dowolnego ruchu, bądź łuny światła, by od razu powiadomić o nich resztę drużyny. Przez chwilę zastanawiał się co stało się z małym stworkiem, którego znaleźli w tych tunelach. Miał nadzieję że nic mu nie było. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Pią Sty 10, 2020 8:20 pm | |
| S.H.I.E.L.D. przyjęło przekazywane przez Rocketa informacje z umiarkowanym zadowoleniem - zapewne ograniczanym głównie przez to, że w gruncie rzeczy nie mieli jeszcze żadnej pewności, że sprawa na sto procent została załatwiona. Nieco większy entuzjazm wywołała wiadomość o żywej próbce - i rozmawiający z szopem agent zapewnił go, że wkrótce ktoś do nich zejdzie, aby ją przejąć. Być może zwłoka wynikała z konieczności zorganizowania odpowiedniego pojemnika, a może agencja po prostu wychodziła z założenia, że jeżeli ktoś miałby jeszcze oberwać, to lepiej Strażnicy niż jej właśni pracownicy. Grunt, że odkopywanie tunelu powoli postępowało... I prędzej czy później grupa musiała odsłonić kolejny zamrożony fragment, tym razem pochwycony z kilkoma grudkami ziemi i kamykami. Pomiędzy nimi jednak bez wątpienia przelewał się leniwie przezroczysty, emanujący własnym blaskiem kształt... I w ten sposób liczba próbek wzrosła do dwóch. Tyle że w połączeniu z wcześniejszymi rozmiarami kosmity to wciąż było mało - chyba że energia związana z wybuchem wyparowała resztę jego ciała. Czas mijał, droga była już mniej więcej utorowana - i to właśnie wówczas od strony powierzchni nadeszła parka agentów, rozglądająca się podejrzliwie i trzymająca bronie w gotowości. Jeden z nich niósł kontener, który faktycznie wielkością przypominał przeciętny kosz piknikowy, za to odbiegał od niego o wiele bardziej nowoczesnym wyglądem - gładkim, metalowym, z pozbawionym numerów czy liter panelem po jednej stronie, zapewne otwieranym za pomocą skanu tego czy owego - lub w podobny sposób. -Wszystko dobrze?- spytał ostrożnie właśnie ten agent. Sprawiał wrażenie, jak gdyby nie był pewien na kogo powinien spoglądać; w pierwszej kolejności jego wzrok powędrował ku Peterowi, być może ze względu na jego, cóż, gatunek - ale zaraz potem sam się zreflektował i zaczął zerkać pomiędzy całą trójką. Jego towarzysz w tym czasie zgrabnie ominął problem kosmicznego rasizmu, bo w ogóle nie patrzył na Strażników; bardziej interesowało go ich otoczenie.
|
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Rozkopany plac Pon Sty 13, 2020 8:15 pm | |
| Agenci dotarli na miejsce gdy Rocket skończył odgruzowywać resztę przejścia. Razem z Grootem przyglądali się właśnie krytycznie odkopanym przez siebie bryłkom lodu. -Było tego więcej nie? Chyba że od zimna się kurczy. - zastanowił się na głos Rocket, tyrkając pazurkiem jeden z kryształów. -Jestem Groot? - odpowiedziało mu pytaniem na pytanie drzewo, wzruszając przy tym ramionami. -Jak myślisz, co zrobią z tym ludzie? Pewnie jakąś bron do skutecznej eliminacji innych ludzi. Jak dla mnie bomba. Im mniej tych partaczy w kosmosie tym lepiej dla wszystkich. Tych kilku których znam to i tak zdecydowanie za dużo. - Rocket po chwili pochwycił ewentualne spojrzenie Starlorda. - Hej, ty jesteś pół spartaxem, tak? Dwa minusy dają plusa! Tak słyszałem! Zaraz potem jednak odwrócił się w stronę Groota i wymownie pokręcił głową mówiąc niemo: "Wcale nie dają plusa." Szczyt kurtuazji agentów skwitował jedynie przesadnym wywróceniem oczami i wymownym odchrząknięciem. Pertraktacje zostawił jednak Quillowi. Bądź co bądź od tego właśnie był w paczce. Może uda mu się ugrać coś na boku, ale szczerze mówiąc sam gest dobrej woli będzie ładnie wyglądał po tym jak zawłaszczą sobie tutejszy statek. Rocket nie wyobrażał sobie innej opcji. Jeśli agenci będą chcieli go powstrzymać dojdzie do rękoczynów. Jeśli Quill skończył się układać z mężczyznami trzeba było się zabrać do pracy. -Dobra. Robimy to jeszcze raz. Tym razem porządnie. Wracamy sprawdzić statek. Ale ostrożnie. Rocket mówił to konkretnie do Groota, bo nie był pewien czy Quill uważa, czy dalej rozmawia z Agentami. W każdym razie był mile widziany jeśli chciał dołączyć. Rocket zarzucił swoją spawarkę na plecy i dobył znowu swojej broni. Ubezpieczając się nawzajem i rozglądając pilnie dookoła bohaterowie znowu ruszyli na przód. Gdy dotarli na miejsce, Groot z łatwością pokonał wysokość dzielącą go od wejścia, natomiast Rocket wleciał tam po prostu plecakiem odrzutowym. Jeśli Peter potrzebował w tym jakiejś pomocy, Groot z radością służyłby mu ramieniem. Rocket nie sądził by obcy po odniesionych obrażeniach skrył się w swoim byłym więzieniu, ale nigdy nic nie wiadomo. Na wszelki wypadek strażnicy sprawdzili ponownie wszystkie pomieszczenia, nim przystąpili do pracy. Groot jak zwykle w podobnych sytuacjach stanął na czatach, a Rocket zabrał się do roboty. Schował swoją broń, tak by mieć wolne obie ręce i odpalił swój naramienny komputer. Podłączył się znowu z Michaliną, ale tym razem zamiast dawać komunikaty agentom odpalił radio kierunkowe dalekiego zasięgu i "wykręcił" do Knowhere. - Cosmo? Potrzebuję przysługi. Trafiłem na jakiś niepopularny dialekt i potrzebuję go rozpracować. Zaraz wyślę ci próbkę. Jakbyś miał jakiś translator, bardzo byś pomógł. To zaawansowana rasa. Opuściła już swoją planetę. - dodał, aby ułatwić przyjacielowi szukanie, po czym wysłał mu część dialogu nad którą jakiś czas temu pracował. Knowhere było międzygatunkowym portem i stacją badawczą, więc szansa na to że gdzieś w jej bazach znajduje się odpowiedni dodatek do urządzeń translacyjnych była dość duża. Rocket zakładał, że statek ma dość rozbudowany system kontroli komend głosowych. Jeśli otrzymał translator, zainstalował go na swoim komputerze i sprawdził na próbę kilka prostych komend. Odruchowo zarządził skan systemów statku, żeby wiedzieć na czym stoją. Zaraz potem jednak spróbował dostać się do manifestu pokładowego, żeby dowiedzieć się co tutaj właściwie przewożono i czy uda się znaleźć na ten temat jakieś przydatne informacje. Gdyby otrzymał translator, ale ten wciąż jakimś cudem nie działał, Rocket spędziłby chwilę nad syntezatorem dźwięku, tak aby dostosować jego barwę do komunikatów, które wcześniej przyniosły jakiś rezultat. Nie dało się ukryć że po jakimś czasie od tych wszystkich pisków zaczynała boleć go głowa. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Rozkopany plac Wto Sty 21, 2020 9:03 pm | |
| Gdy tylko Peterowi udało się wydostać z tunelu wyprostował się i otrzepał się z grubsza z tego całego piasku. Nie żeby jakoś bardzo przejmował się swoim wyglądem, ale szkoda byłoby ubrudzić taką fajną kurtkę. Dwa minusy dają plusa! Tak słyszałem! Na te słowa przewrócił oczami. -Haha bardzo śmieszne - rzekł z ironią w głosie, właściwie to nie przejął się tym za specjalnie. Ważniejsze było znalezienie tego stwora o ile żył i zabicie go po raz kolejny. Peter nie bardzo miał o czym rozmawiać z agentami no, chyba że akurat o coś go pytali, a tak to obserwował to co działo się dookoła niego. Poszedł za Rocketem i Grootem, w razie co miał Element Guna w gotowości ustawiony na najniższą temperaturę zimna. Starał się tym razem obserwować to co mogło mu umknąć za pierwszym razem, może to coś jeszcze żyje i gdzieś tu jest? Jeżeli tak to jest szansa, że tym razem go wyeliminuje. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Rozkopany plac | |
| |
| | | | Rozkopany plac | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |