Jimmy Hudson
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 19/06/2017
| Temat: Pokój Jimmy'ego Hudsona Nie Sie 25, 2019 7:48 am | |
| Przydzielony przez zarząd szkoły tymczasowy, a być może i nie, pokój dla młodocianego Wolverine'a. Wygląda raczej jak każdy inny pokój znajdujący się w instytucie. Zdecydowanie nie posiada żadnych walorów estetycznych jak np. kwiatki czy plakaty na ścianach. Jest po prostu pusty i zadbany. Po środku stoi jednoosobowe łóżko, a gdzieś po boku oczywiście wbudowana szafa, a z kolei z drugiego biurko. Naprawdę nie ma tu nic więcej. |
|
Jimmy Hudson
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 19/06/2017
| Temat: Re: Pokój Jimmy'ego Hudsona Nie Sie 25, 2019 8:51 am | |
| Minęło już trochę czasu od przybycia do instytutu. Ten moment zaczynał się dłużyć dla młodzieńca, który nadal chciał znaleźć odpowiedzi. Jasne, rozmowa z żyjącym ojcem na chwilę ostudziła zapał i natłok myśli w głowie Hudsona, ale zawsze miał gdzieś z tyłu głowy, że to wszystko jest dla niego niełatwe; trudne do wyobrażenia, że faktycznie znajduje się w innej rzeczywistości. Kto miał na celu wtrącenie go tutaj? Czym się kierował, albo jaką miał przy tym myśl? Czy było to konsekwentne działanie czy tylko chwilowa pobudka. No i na końcu – czy uda mu się tam wrócić. Z drugiej strony czuł pewnego rodzaju konflikt. Miał w końcu okazję rozmawiać ze swoim ojcem. Żyjącym, stojącym i wyglądającym jak on ojcem. Zaczął zdawać sobie sprawę, że pewnego rodzaju rzeczy nie należy jakkolwiek sobie tłumaczyć, a pozwolić im być takimi jakimi są. Miał też oczywiście problemy ze swoją skumulowaną agresją na wszystko. Musiał sobie jakoś poradzić z tym sam, mało kto mógłby mu pomóc z jego doświadczeniami. Widokiem jak ludzie umierali, eksplodowali, nienawidzili go, a nawet chcieli go zabić. Dodać do tego cały ten antagonizm na temat mutantów. Jego przybycie jak widać idealnie zbiegło się z wydarzeniami w Nowym Jorku i na świecie. Mówili o tym wszyscy. Gazety, internet i telewizja. Pewne rzeczy się nie zmieniają. Ludzie nadal nienawidzą tego co nadzwyczajne. Nie dziwił się. Miałby podobne zachowanie, gdyby sam nie okazał się mutantem. Punkt widzenia zależy od której strony barykady się stało. Czuł, jakby ponownie zaczął przeżywać to samo piekło. Musiał sobie jakoś radzić. I rozwiązanie przyszło samo z siebie. Nie chcąc być wrzodem na pośladach całego instytutu, Jimmy zdał się na pomoc McCoya, który notabene dość dobrze radził sobie z owym problemem związanym z byciem mutantem. Ba, nawet na pewien sposób przekonał blondaska, że nie musi ciągle emanować niechęcią i złością skierowaną w innych, którzy zwyczajnie chcieli mu pomóc. A wyzbycie się niezadowolenia w Danger Roomie było zdecydowanie jedną z przyjemniejszych rzeczy. Tego mu brakowało, prawdziwej, żywej akcji. Ale to było też jak karmienie złego wilka, klepiącego łapą po ramieniu. Nie pomagało za każdym razem. Dlatego też Danger Room był tylko tymczasowym rozwiązaniem. Robił w sumie to co zalecił mu Logan, nabierał dyscypliny. Każdy cios wymierzony przez holograficzne odpowiedniki mutantów, robotów i sentineli dawało mu poczucie, że musi stłamsić swoją arogancję przez myśli, że zawsze sobie poradzi. Że musi też czasem polegać na współpracy. Z tego względu Hank dawał mu do pomocy przyjazne odpowiedniki hologramów, które słuchały się Jimmy’ego, ale też kwestionowały jego komendy. Nieprzyjemne, ale praktyczne. Więc jak to wygląda na tę chwilę? Jimmy musiał przyznać po prostu, że potrzeba mu oswojenia się z obecnym stanem rzeczy. Kitty nie była tą Kitty, która żyła w jego świecie; Jean nie miała z nim tak naprawdę nic współnego; Logan jedynie powierzchownie się nim zajmował, dając mu na swój sposób samodzielność. Nadal jednak był na oku. Pytanie czy jakkolwiek to się zmieni. Mieli tak naprawdę dla siebie bardzo dużo czasu. Dopóki oczywiście nie rozwiążą sprawy ze znalezieniem się jego osoby w ich wymiarze. A co się działo na obecny moment, to też interesujące. Jimmy nie chciał pozostawać bierny, pozbawiony jakichkolwiek możliwości pomocy innym ludziom w instytucie. Hank nawet zaproponował, że mógłby zaoferować pomocną dłoń trochę mniej doświadczonym mutantom w poprawieniu swojej sprawności bojowej, na co Jimmy wzruszył zatwierdzająco ramionami. Ale z innej strony – nie mógł narzekać. Nie chciał na to pozwolić, dlatego najczęściej chodził do Hanka o pomoc, albo prosił kogoś innego, kto faktycznie wydawał mu się na tyle pomocny w odpowiedziach na jego pytania, że nie musiał zabierać czasu umaszczonemu na niebiesko futrzakowi. Przy okazji dokładniej dowiedział się na temat statusu quo Xaviera. I także wzruszył ramionami. Pozna go, jeśli uda im się w jakiś sposób przywrócić go do równowagi. W końcu wrócił do swojego pokoju po całym dniu, od razu rzucając się na łóżko. Głęboko wciągnął powietrze i… zaczął myśleć. Teraz miał wystarczająco czasu na myślenie. Raz po raz wysuwał i wsuwał swoje szpony na swoje miejsce, przyglądając się im. Musiał pomyśleć co zamierzał ze sobą zrobić. Ludzie tutaj i tak dali mu już zanadto pomocy, a on chciał się im w jakiś sposób odwdzięczyć na ten moment jeszcze bardziej. No i powinien jeszcze poznać innych uczniów i ewentualnie nawiązać kontakty. Nie można zawsze być samotnym wilkiem. Zaraz jednak Jimbo podniósł się do pozycji siedzącej i zerknął na zegar. Jeszcze było trochę czasu. — Meh. Mięknę. Zbyt. Ruszył się w kierunku wyjścia, a raczej miał zamiar już się ruszyć, kiedy przyjrzał się swojemu lustrzanemu odbiciu na szafie. Zarósł, znowu. Zerknął do łazienki, patrząc na to czy coś tam się znajdowało. Ktoś pomyślał o nim, kiedy tu nie był, co zresztą zdziwiło go. Podniósł na sekundę swoje blond brwi i sięgnął po maszynkę. Zgolił wszystko wokół, pozostawiając jedynie swoje baczki. Powoli stawały się jego atutem. Ale ten cały rozgardiasz na głowie. Trzeba było się go pozbyć. Wysunął swoje szpony, powoli z precyzją chirurga ucinając kolejne skrawki swoich długich włosów. Wyszło trochę nierówno, ale dokończył to już nożyczkami. Po wykonanej robocie spojrzał w lustro. Wyglądał w porządku. Teraz mógł wyjść po wzięciu prysznica. Co oczywiście zrobił.
/zt |
|