Kiedyś ludzie często pytali "Jim, dlaczego zostałeś grabarzem?. A Jim zawsze odpowiadał "Bo lubię spokój, przyjacielu". Tak... Stary Jim lubi spokój i lubi porządek. A mieszkańcy Spring Valley lubią Starego Jima, bo w zapewnianiu spokoju i porządku na cmentarzu miejskim był naprawdę dobry. I zapewniał spokój i porządek ich krewnym już od 30 lat. Jeszcze 10 lat temu ludzie zakładali się, kiedy Jim wreszcie odejdzie na emeryturę. W końcu to ciężka praca, a on właśnie przekroczył 60tkę. Teraz już nikt tego nie robi. A to dlatego, że Stary Jim mimo podeszłego wieku, trzyma się równie dobrze, co wtedy, gdy pierwszy raz złapał za łopatę. I zdrowy tryb życia nie ma z tym nic wspólnego. W końcu żadną tajemnicą był fakt, że dziennie wypijał pół butelki whisky i wypalał paczkę papierosów. A może to właśnie jest odpowiedzią...?
Tego dnia grabarz postanowił wreszcie pozbyć się liści. Zgrabił je wszystkie, pogwizdując wesoło, teraz nie pozostało nic innego, jak po prostu wrzucić je do worków. Kolejny dzień bez żadnych przykrych przygód... Ledwo zdążył o tym pomyśleć, gdy na niebie pojawiła się na fioletowa smuga. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że owa smuga tym razem dotknęła ziemi, zostawiając w niej lej o średnicy kilkudziesięciu centymetrów, tuż obok jednego z nagrobków. Na jego cmentarzu. Stary Jim ostrożnie podszedł do dymiącego miejsca, trzymając grabie w pełnej gotowości do potencjalnej obrony.
- Oby tylko nagrobka nie uszkodziło... - mruknął pod nosem. Tak... Tajemniczy obiekt wprowadzał zamęt na jego terytorium. Trzeba się go pozbyć, wezwać szeryfa... Ale najpierw sam sprawdzi. Ot, z ciekawości.
I wtedy ziemia pod nim zaczęła drżeć. I nagle spod ziemi wystrzelił ręka, pozbawiona fragmentów skóry i mięśni. Stary Jim uderzył w nią z całej siły grabiami, łamiąc ją. Druga złapała go za nogę. Wyszarpał się, fragment nogawki pozostał w przegniłej dłoni. Grabarz natychmiast odwrócił się, by uciec z cmentarza. Musi ostrzec innych...
Nie udało mu się. Potknął się i upadł. Grabie wbiły mu się w nogę. Spod ziemi znów wybiły ramiona. Najpierw cztery, później kolejne dwa. Złapały mężczyznę za wszystkie kończyny, jedna z dłoni zacisnęła się na jego szyi. Nie mógł krzyczeć, nie mógł nawet oddychać. Ziemia się pod nim rozstąpiła i pochłonęła nieszczęśnika, zamykając się nad nim tak, że nie pozostał nawet ślad.
Po chwili wystrzeliła kolejna ręka. Tym razem wyglądała na całkiem świeżą. Zaraz za nią wyłonił się cały jej właściciel. Stary Jim. Tylko oczy miał bledsze.
- Spring Valley, 2430 mieszkańców... Teraz 2429. Pora się zabawić. - powiedział, strzelając karkiem.
Ciekawe, gdzie ten staruch trzymał swoją łopatę?