|
| Cmentarz | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Esmeralda
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 30/09/2018
| Temat: Cmentarz Pon Paź 08, 2018 2:24 pm | |
| Jest to jeden z największych cmentarzy w nowym Jorku leżący za miastem. Zwykłe i proste kamienne nagrobki ułożone jeden obok siebie. To bardzo spokojne miejsce, gdzie w ciszy można pomodlić się za ukochaną osobę. Znajduje się tutaj wiele drzew, a niedaleko nawet las. Kilka ławek rozmieszczonych dla odpoczynku po całym dniu chodzenia. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Pon Paź 08, 2018 7:35 pm | |
| Dziewczyny pojawiaja się z tego tematuOdkąd znalazła się tu po raz pierwszy, Gwen uświadomiła sobie że odwiedzanie własnego grobu wcale nie jest przyjemnym doświadczeniem. Sytuacja powyższa nico ją przytłaczała, dlatego tez wcale nie spieszyła się jej zarówno z dotarciem na miejsce, jak i rozpoczęciem rozmowy w danym temacie. Stacy wskazywała Esmeraldzie właściwy kierunek podróży, jednocześnie znajdując dla nich obu dziesiątki zastępczych tematów, byleby tylko nie poruszać tego konkretnego, dotyczącego celu wyprawy. Na szczęście mimo niewątpliwie dręczących ją wątpliwości, jej przyjaciółka okazała się nadzwyczaj wyrozumiała i cierpliwa, nie nękając ją pytaniami. Nie inaczej było na samym cmentarzu. Idąc miedzy nagrobkami, dziewczyna czuła nagle niewyjaśnioną konieczność kopnięcia każdego kamienia, celowego mylenia rzędów, jak również robienia okresowych przerw, na przypomnienie sobie drogi. W końcu jednak ona i latynoska dotarły do celu, czyli nagrobka na którym wyryto napis „Gwendolyne Maxine Stacy”. - To tutaj. A patrz na to. - Poza personaliami, kamień ozdabiała również niewielka fotografia zmarłej, nie pozostawiająca cienia wątpliwości co do podobieństwa między obiema Gwen, ale na wszelki wypadek dziewczyna pokazała Esmeraldzie swoje dokumenty, na których widniało to sami imię i nazwisko, a nawet identyczna data urodzenia. Blondynka nie miała pojęcia w ilu rzeczach ona i jej odpowiedniczka z tego świata były do siebie podobne. Często zastanawiała się na temat charakteru drugiej siebie. Co tamta lubiła? Co kochała? Czego nienawidziła. Jakie miała słabości. Czy była lubiana? A może posiadała wielu wrogów? Zastanawiała się również nad tym czy w innych okolicznościach obie mogłyby się zaprzyjaźnić. - Zanim cokolwiek sobie pomyślisz, informuję że nie jestem żadnym duchem, aniołem, klonem czy kosmitą. Tak samo jak nie jest to żaden rządowy przekręt. – Pospiesznie wyjaśniła Gwen, jednocześnie chwytając przyjaciółkę za rękę tak aby na wszelki wypadek uargumentować swoją cielesność. – Niestety nie jestem też naukowcem, by precyzyjnie ci to wytłumaczyć. Podobno istnieje więcej niż jedna rzeczywistość. A ja … powiedzmy że znalazłam się tu w skutek błędnego eksperymentu. Znaczy się pewnie nie byłby błędny, gdybym robiła w nim to co mi kazano, ale myślę że teraz nie ma tego co roztrząsać. Z rękoma ukrytymi w kieszeniach skórzanej kurtki, Stacy wpatrywała się w napis. Nie chciała zarzucać przyjaciółki dziesiątkami informacji. Lepiej było poczekać aż panna Torrez sama przetrawi fakty i ewentualnie odpowiedzieć na jej pytanie, rozwiewając dręczące ją wątpliwości. - Teoretycznie nie znalazłabym się tutaj gdyby ona wciąż żyła. Takie prawidło przestrzeni i czasu. W każdym razie teraz już wiesz czemu tak bardzo potrzebuję mieszkania i towarzystwa. Jej bliscy stracili tylko jedna osobę, a ja czuję się jakbym straciła wszystkich. Zawsze jak tu stoję dopada mnie samotność i związana z nią depresja, więc jeśli nie robi ci to różnicy, to po prostu chodźmy gdzieś na bok. Stacy próbowała przystosować się do nowej rzeczywistości, ale tak naprawdę nawet nie wiedziała jak się do tego zabrać. Przede wszystkim potrzebowała jakiejś tożsamości, a mówić precyzyjniej potrzebowała kogoś kto potrafiłby wkomponować ją w ten świat. Kogoś kto dałby radę manipulować społeczeństwem, tak aby ludzie uwierzyli w że w jej obecność tutaj nie jest niczym niezwykłym. Kogoś kto mógłby stworzyć ją na nowo. Z taką pomocą Gwen mogłaby udawać samą siebie, tak jakby jej śmierć nigdy nie nastąpiła, albo grać role swojej rzekomej siostry bliźniaczki, dajmy na to przebywającej dotychczas w Europie. Oczywiście do takiego działania potrzeba było zawodowców. Być może ci którzy stali za Avengers byliby w stanie tego dokonać. Albo na przykład Harry Osborn wykorzystujący posiadane wpływy. Jeśli jednak Gwen nie będzie w stanie przekonać do siebie Esmeraldy, to próba zrobienia tego samego z Harrym była raczej bez sensu. A przynajmniej tak jej się wydawało. - Pewnie myślisz że się z ciebie nabijam? – Po chwili zadumy zapytała Gwen. - Ale jeśli zechcesz zaprowadzę cię do kogoś kto lepiej wyjaśni ci mój paradoks. |
| | | Esmeralda
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 30/09/2018
| Temat: Re: Cmentarz Wto Paź 09, 2018 5:35 am | |
| Nie znała dokładnej drogi tam, gdzie kierowała ją Gwen. Nie zdradziła jej miejsca podróży, chociaż cel w pewnym sensie był. Miała powiedzieć Esme prawdę o sobie, ale to gdzie ją prowadziło było tajemnicą. Była ciekawa i chętna poznania tego, co ma jej do powiedzenia nowa koleżanka. W końcu niedługo zamieszkają razem, o ile nic się nie zmieni na ten temat. Przez cały czas rozmawiały w samochodzie, a w tle leciała muzyka z radia z różnymi piosenkami od Disco do Rocka. Sprytnie zagadywała swoją towarzyszkę za kółkiem, ale rozmowa była gładka i nie wchodziła na temat rozmowy o tym, co chciała jej powiedzieć. Wewnętrznie odczuwała, że nie powinna drążyć niepotrzebnie tematu. Nie zamierzała być wścibska, lecz cierpliwa. W końcu dojechały do cmentarza...? Zaparkowała i wysiadły z auta. Kobieta była lekko zaskoczona, że właśnie tutaj poprowadziła ją Stacy. Jednak nie dopytywała się, bo chciała, by to ona zaczęła temat na spokojnie. Nie mogła naciskać. Nie chciała jej wystraszyć i sprawić, aby poczuła się źle. Szły między nagrobkami, chociaż kątem oka widziała, jak dziewczyna kopała każdy napotkany kamyk. Denerwowała się lub stresowała czymś bardzo ważnym. Czuła, że tak jest, ale nadal milczała. Wiedziała, kiedy jest czas na żarty oraz na poważne tematy, jak również sytuacje. To, co zobaczyła, sprawiło, że zabrakło jej słów. Przez chwilę myślała, że ma przywidzenia. Zamrugała kilka krotnie oczami dla pewności, że to, co widzi, to nie jest głupi żart. Spojrzała na wyryty napis pełnego imienia zmarłej, a właściwie nie do końca zmarłej, bo stała obok niej dokładnie ta sama osoba. Spojrzała na zdjęcie i skierowała oczy na Gwen. Może to jej siostra? Imię i zdjęcie było zbyt podobne... Dodatkowo zobaczyła dokumenty, które pokazała jej dziewczyna. Nazwisko, data... wszystko się zgadzało. - Chyba mi słabo... Poczuła lekkie zawroty i wzięła kilka głębokich wdechów, by po chwili wypuścić powietrze z ust. Reakcja i tak była dość spokojna. Mogła ją uznać za wariatkę, uznać to za żart lub stwierdzić, że to jest całkowita prawda. To był dla niej szok, bo miała przed sobą zmarłą...dawną Gwen? Nie wiedziała. - Boże... Wyszeptała, gdy poczuła, jak dłoń blondynki ściska jej. Była prawdziwa i nie była żadnym duchem. To nie mógł być żart, wszystko było zbyt zgodne i prawdziwe. Jak powinna to odebrać. Próbowała zrozumieć to, co mówi do niej kobieta. Wywnioskowała, że to jest druga ona? Istnieje coś takiego? - Jeśli ta Stacy nie żyje..ty jesteś...jesteś drugą Stacy, tak? Nie wiedziała, jak powinna to sprecyzować. Wychodziło na to, że żyją identyczne osoby tylko w zupełnie inne rzeczywistości? Całkowicie nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Więc to jej chciała powiedzieć? Że współczesna nie żyje, a ta przeszła stoi przed nią? To było dopiero kosmiczne. Co miała mówić? Wszystko stało się tak nagle. To ją kompletnie zaskoczyło, a na jej twarzy pojawił się szok. Jednak z drugiej strony, czy właśnie dziewczyna nie była teraz sama? Całkowicie daleko od bliskich zupełnie samotna w nieswoim świecie? Dlatego przyszła do niej...pragnęła towarzystwa. Kogoś, kto się nią zaopiekuję. - Wierzę ci... Czuje, że mówisz prawdę. Być może dla blondynki mogło to być zaskoczenie, ale Esme czuła w środku coś zupełnie innego. Pomimo tego, że rozum mógł uważać inaczej, to dosłownie wiedziała, że Gwen jej nie okłamuję. Uwierzyła jej, chociaż to skomplikowane i dość kosmiczne. Najgorsze było to, że i ona odczuła jej ból. Sama zostawiła swoich bliskich, ponieważ chciała żyć własnym życiem. Nie miała tutaj zupełnie nikogo i doskonale rozumiała i ją jak siebie samą. - Musisz czuć się samotna. Nie masz nikogo, żadnych bliskich... Tak mi przykro. Tak bardzo mi przykro. Poczuła na własnych policzkach łzy. Odczuwała ból z powodu cierpienia jej samej. Znały się tak krótko, ale czuła, że dziewczynie musi być ciężko. Podeszła bliżej i dosłownie przytuliła się do niej, obejmując ją czule i rozpłakała się całkowicie. Po prostu czuła, że to rozrywa ją od środka. Być może wersja samej Esmeraldy była tego przyczyną? Może gdzieś tam właśnie przez te druga osobowość odczuwała tęsknotę i płakała. Uwierzyła jej i zaufała. Zawsze pragnęła wierzyć innym w ich opowieści, a to, co usłyszała od Gwen nie było żartem. Pokazała jej jasne dowody, że jest szczera. Jak mogłaby teraz ja tak zostawić? Byłaby bez serca, gdyby porzuciła ją z tym wszystkim. Oderwała się po chwili od dziewczyny. - Przepraszam. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale poczułam twoje cierpienie...twój ból. Położyła dłoń na swej piersi, gdy to mówiła. Odczuwała rozpacz w tym momencie oraz tęsknotę. Otarła delikatnie swoje łzy z twarzy. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Wto Paź 09, 2018 7:59 am | |
| Gwen nawet nie zauważyła kiedy odwzajemniła uścisk, mocno przytulając do siebie Latynoskę. Łzy były równie zaraźliwe jak ziewanie. Stacy sama musiała uważać aby się nie rozkleić. Nie spodziewała się po nowej znajomej tak impulsywnej reakcji. Chociaż, jakby się dobrze zastanowić, to właśnie poruszenie i współczucie najbardziej pasowały do Esmeraldy. Jednocześnie panna Torrez utwierdziła dziewczynę w przekonaniu, iż nie może mówić o sobie każdemu komu tylko zechce. Pomijając już nawet fakt, że takie zwierzenie wcale nie przychodziło jej łatwo, a zapraszaniu tutaj kolejnych osób byłoby udręką, ktoś inny na jej miejscu Esmeraldy z całą pewnością zareagował by inaczej. A Gwen nie chciała mierzyć się z niedowierzaniem, kpinami albo oskarżeniem o oszustwo. - Przestań. Już dobrze. Bo sama się rozpłaczę, a wolałabym uchodzić za twardzielkę. - Powiedziała Stacy, starając się w jakiś sposób rozładować przygnębiającą atmosferę. Świadomość, że ktoś jej uwierzył, stanowiła dla dziewczyny wyraźną ulgę, a także siłę do dalszego działania. Poza tym sama Esmeralda zaskoczyła ją swoja zdolnością do odczuwania czyiś emocji. Być może kobieta miała w sobie dar o którym nawet nie wiedziała? - Dzięki. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Teraz naprawdę czuję się lepiej. Cudownie jest mieć kogoś, przy kim nie musisz udawać. Ciągłe oszukiwanie i ukrywanie się przed światem bywa męczące. Niestety obawiam się że nie wszyscy wykażą w sobie tyle zrozumienia co ty. Cały czas zastanawiam się co zrobić jak spotkam kogoś kto znał, tą Gwen? Nie chciałabym wzbudzać paniki. Może bezpieczniej byłoby trzymać się z dala od Nowego Yorku? Tak aby nie ryzykować podobnej konfrontacji? Z drugiej strony wydaje mi się, że jeśli gdziekolwiek mam szansę znaleźć drogę powrotną, to właśnie tu. Chociaż teraz znalazłam też dodatkowy powód aby wcale się z tym nie spieszyć. Ciebie. Mimo całej sympatii do Esmeraldy, Gwen nie mogła pozbyć się wątpliwości związanych z tym jak taka miła, wrażliwa, opiekuńcza i ciepła osoba, jest w stanie funkcjonować w biznesie? Przecież w interesach trzeba być bezwzględną żmiją, gotową kąsać swojego przeciwnika, bezlitośnie wykorzystując każdą jego słabość. Przy tak sympatycznym i delikatnym podejściu do swoich klientów, latynoska z góry skazana była na pożarcie. A przecież operowała w tym świecie całkiem nieźle. Być może na wzór Gwen, Esmeralda miała tez drugą tożsamość, w tym przypadku nieustępliwej i twardej jędzy? - Więc nie jesteś na mnie zła za to co wcześniej naściemniałam? – Spytała Satcy. – W każdym razie pewnie rozumiesz teraz, dlaczego mówiłam że mój chłopak nie ma pojęcia o moim istnieniu? Ale może ty mogłabyś mi w tej sprawie pomóc? Dziewczyna nagle zamilkła, czujnie nasłuchując odgłosów otoczenia. Pajęczy zmysł uruchomił się w niej niemal instynktownie. Co prawda nie wyczuwała zagrożenia, jednak doskonale odbierała ból, cierpienie i błaganie o pomoc. Nawet jeśli te ostatnie było jedynie urwanym szeptem. - Chodź! Szybko! Tędy! – Dziewczyna pociągnął za sobą towarzyszkę, błyskawicznie przemieszczając się w kierunku rzędu wysokich drzew. Przy jednym z nich leżał ranny agent. Mężczyzna ubrany był na czarno, w spodnie bojówki, golf i kamizelkę kuloodporną, przez którą przebijał się jakiś kawał metalu. Całkiem spory. Gwen od razu pomyślała o inwazji robotów, o której mówiono w telewizji. Być może nieszczęśnik był jednym z tych którzy starali się zapobiec katastrofie. Widok krwi jej nie przeszkadzał, jednak ma medycynie nie znała się wcale, więc w kwestii ratowania nieznajomego, musiała całkowicie zaufać Esmeraldzie. - Potrafisz udzielić pierwszej pomocy? – Spytała, nagle uświadamiając sobie, że taki widok może być dla Latynoski zbyt ciężki. A jeśli kobieta jej tu zemdleje, to już w ogóle będzie miała przekichane. Gwen może i dałaby radę przenieść obu do samochodu, ale jako że nie potrafiła prowadzić takiego pojazdu, odpadało zawiezienie och gdziekolwiek. |
| | | Esmeralda
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 30/09/2018
| Temat: Re: Cmentarz Wto Paź 09, 2018 10:51 am | |
| To, co musiała przejść Gwen to straszne. Całkowicie odcięta od własnego świata w zupełnie nowym miejscu. Może inna osoba uznała, by ją za wariatkę, ale nie ona. Uwierzyła dziewczynie nie tylko ze względu na dowody. Czuła, że to, co jej pokazała i powiedziała, było całkowicie prawdziwe. Reakcją na to wszystko były łzy, które same się polały. Emocję nacisnęły na nią i przytuliła mocno swoją towarzyszkę. Miała odczucie, iż ta potrzebuje teraz jej wsparcia. Co ona by zrobiła, gdyby znalazła się w takim samym położeniu co blondynka? To sprawiło, że odczuwała ból. Kobieta miała wiele wyrozumiałości. Troska o drugą osobę była silniejsza, niż można się oczekiwać. Potrzebowała tylko czasu, by wszystko jeszcze do niej dotarło, aby mogła przyjąć to całkowicie spokojnie. - Tak, masz racje, wybacz. Tak bardzo rozumiem, jak musisz się czuć. Samotna i opuszczona to sprawiło, że serce mi pękło. Wybacz. Już się zbieram. Puściła w końcu współlokatorkę, by otrzeć całkowicie łzy. Zapewne nieco jej makijaż rozmazał się przy tym, ale to nic. Nie miało to dla niej dużego znaczenia. Miała farta, że spotkała właśnie Latynoskę. Inna osoba mogłaby wykorzystać to, co powiedziała jej Stacy lub co gorsza oskarżyć ją o bezczelne kłamstwo! Ten dzień zapewne leżał do najbardziej zakręconych jakie mogła sobie wyobrazić. - To musi być dla ciebie trudne. Nie musisz udawać niczego przy mnie, możesz zawsze ze mną porozmawiać, o czym tylko chcesz. Nie możemy sami nosić za dużo na swoje barki, potrzebujemy drugiej osoby, która dodam na otuchy samą obecnością. Nie gniewam się też, że nie powiedziałaś mi prawdy. Miała swój powód do tego prawda? Wszystko w porządku. Uśmiechnęła się do niej delikatnie, aby zapewnić ją, że nie ma o co się martwić. Kiwnęła do niej głową, że całkowicie ją rozumie. Musiała liczyć się z ty, że pewnego dnia spotka kogoś, kto znał tamtą Stacy. Jak zareagują na to? To stanowiło spory problem. Nie musiała nic więcej dodawać. Słowa nie zawsze miały tutaj wielkie znacznie, a czyny. Mogła poczuć jak dłoń Esme chwyta jej dłoń i lekko ją ściska. Zwłaszcza po tych słowach, że ma teraz kogoś przy sobie. Esmeraldę. Chciała, aby ta wiedziała, że może teraz na nią liczyć. I dochowa jej tajemnicy aż po grób. Zapewne mogło zastanawiać, dlaczego taka delikatna i uczuciowa kobieta pracuje w biznesie. Nie mylmy jednak pracy, a prywatnym życiem. Praca to pełne skupienie i wytrwałość, więc można powiedzieć, że miała jakby dwie osobowości. Tą poważną i pełną profesjonalizmy oraz spokojną, ciepłą i taką czułą. - Oczywiście, że tak. Uśmiechnęła się do niej ciepło, rozumiejąc, dlaczego przyszła do niej. Szukała czyjeś pomocy i nie wiedziała, czy może komuś zaufać. Jeśli chodziło o sprawę owego chłopaka, mogła mieć jej pełne wsparcie. Ona nie miała żadnych zdolności, więc nawet nie zdawała sobie sprawy, że coś się dzieje. Za to Gwen miała swoje własne zdolności, o których jeszcze nie powiedziała współlokatorce. Nie zdawała sobie sprawy, że to tylko część wyznań Stacy. Zapewne reakcja na jej niebywałe zdolności byłaby całkowitym szokiem, ale również czymś ekscytującym. To jak przygoda. - Poczekaj! Krzyknęła, gdy ta ją złapała za rękę. Dokąd ją ciągnęła i gdzie jej się tak spieszyło? Nie zdążyła nic zrobić, bo już była ciągnięta przez towarzyszkę w zupełnie nieznany zakamarek tego miejsca. Musiała uważać pod nogi, bo ani na moment nie zrobiły postoju, tylko biegły przed siebie wprost w zaczynającą się strefę drzew. I nagle wszystko stało się jasne. Przed jej oczami ukazał się całkiem nieznajomy mężczyzna, czyżby jakiś tajniak? Słyszała trochę o nich, ale żadnego jeszcze nie spotkała. Spojrzała pytająco na Stacy jakim cudem wiedziała, ze on tutaj jest? Ta dziewczyna ją całkowicie zaskakuję! Jednak nie to było ważne, sytuacja wymagała szybkości w działaniach i pomocy. - Musimy zobaczyć jak bardzo głęboko, jest wbity ten kawałek metalu! Powiedziała szybko z poważnym głosem. Uklęknęła przy mężczyźnie, sprawdzając jego puls, ale całe szczęście żył! Musiały ocenić jak poważnie jest również ranny. Widok krwi wcale jej nie przeraził, a tylko pobudził do działania. Jednak w lesie nie mogły zdziałać zbyt wiele. Potrzebny był sprzęt medyczny oraz trzeba było usunąć kawałek metalu z ciała mężczyzny. Jednak wyjęcie go groziło utratą sporej ilości krwi, a karetka mogła nie zdążyć! - Słyszy mnie pan? Proszę na mnie patrzeć i nie zasypiać. Poklepała go po twarzy lekko, by skupił się na niej. Jeśli straci przytomność, to tylko pogorszy sprawę. - Stacy musi natychmiast jechać do szpitala. Potrzebuję opieki fachowców natychmiast! Dzwoń po karetkę i każ im jak najszybciej przyjechać! Nie mamy apteczki. Teraz mogła z bliska obejrzeć jak bardzo poważny, jest stan mężczyzny. Niestety nie mogła tutaj zrobić zbyt wiele. Za duże ryzyko, ze mężczyzna umrze, więc mogła tylko starać się, by mężczyzna nie stracił przytomności. Oraz liczyła na szybki przyjazd karetki. Kawałek metalu był zbyt wbity głęboko, nie mogła ryzykować życia mężczyzny. Nie była lekarzem. - Cholera... Jest za głęboko. Proszę pana, za chwilę przyjedzie pomoc. Mówiła do niego głośno. Chciałaby, aby skupił się na niej. Kobieta ostrożnie dotknęła kamizelki mężczyzny. Nie mogła jej nawet zdjąć, a nie miały czym rozciąć! Krew była już znacznie na kamizelce. Esmeralda ubrudziła sobie dłonie krwią mężczyzny. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Wto Paź 09, 2018 3:14 pm | |
| Decydując się odwiedzić Esmeraldę Torrez, Gwen miała nadzieję uzyskać od niej jakiś pomoc. I rzeczywiście takową otrzymała. Być może kobieta nie przybliżyła jej w żaden sposób w kwestii powrotu do domu, ale za okazała się bezcenna, jak chodzi o przetrwanie w obecnym świecie, co w gruncie rzeczy okazało się nawet ważniejsze, jako iż odpowiadało na bieżące potrzeby dziewczyny. Stacy obiecała sobie, że jeśli kiedykolwiek wróci, spróbuje bliżej poznać się z Esme która znała do tej pory. Póki co wiedziała o niej jedynie tyle, że jest dziwadłem, zna się na wymiarach i trzyma w domu kota, chociaż jest uczulona na jego sierść. Bo jak sama mówi, w jej fachu klienci oczekują posiadania takiego futrzaka. Za to skupiając się na tym co tu i teraz, Gwen uświadomiła sobie, że być może za wcześnie wyrwała się w kierunku nieznajomego agenta. Przelotne spojrzenie Esmeraldy, wystarczyło by Stacy zrozumiała, że będzie musiała wytłumaczyć się z swojego przeczucia. Co więcej raczej nie wybrnie z tego powołując się na zwykłą kobiecą intuicję. Na szczęście czekająca je dyskusja została odłożona w czasie, ponieważ latynoska słusznie zauważyłam, że priorytetem było teraz ratowanie ludzkiego życia. Nawet jeśli żadna z nich nie miała ku temu odpowiednich kwalifikacji. - Nic mi nie jessst … - Mężczyzna syknął z bólu usiłując wstać, jednak niemal natychmiast opadł na ziemie. – Mmuszszę zaaawiadomić…. Stacy nawet nie przypuszczała, że tak szybko dostanie odpowiedzi na dręczące ją pytanie, odnośnie tego jaka potrafi być Esmeralda gdy jest naprawdę zdeterminowana. Słysząc stanowcze, nie znoszące sprzeciwu polecenia, odruchowo sięgnęła po swój smartfon poszukując na nim numeru do szpitala. Rzut oka na posiadana listę kontaktów, wywołał u niej kolejną falę wspomnień i dziwnych rozważań, a to dlatego, że tuż obok „hospital”, znajdował się numer do niejakiego H2O, będący tylko jej znanym skrótem, pochodzącym od inicjałów imienia i liter w nazwisku niejakiego Harry’ego Osborna. Gwen nagle zaczęła zastanawiać się czy tak zwana alternatywna rzeczywistość rzeczywiście jest zupełnym przeciwieństwem świata który ona zna? A może oba wymiary maja z sobą dużo więcej wspólnego niż sama myśli. Być może posiada te same sekrety co zmarła Stacy? Co jeśli tamta znała Harry’ego do którego zwracała się w ten sam sposób? A gdyby nawet numery telefonu również się zgadzały? „Cześć H2O, chcesz pogadać” – Gwen nawet nie zorientowała się kiedy wysłała SMS-a. Czyżby znalazła rozwiązanie? Jeśli posiadała te same tajemnice co druga Gwen, wówczas łatwiej będzie jej przekonać osoby takie jak Peter czy Harry do samej siebie. Oczywiście postanowiła sprawdzić ta tezę zaraz po tym jak wspólnie z Esmeraldą uratują agenta. Dziewczyna wreszcie wybrała numer. - Hallo. Pilnie potrzebuję karetki. Jest tu z mami ranny człowiek. On chyba walczył z … - „Proszę podać swoje imię i nazwisko i miejsce zgłoszenia” – Padła odpowiedź w słuchawce. Teoretycznie najprostsze z możliwych pytań sprawiło Gwen ogromny problem. A co jeśli ktoś będzie weryfikował to co powie? Czy miała się przedstawić jako ona? Rzecz jasna mogła blefować, ale w stresie nie jest łatwo wymyśleć coś sensownego. – Esmeralda Torrez. Jestem na cmentarzu. – Odpowiedziała wreszcie. - „Ilu macie rannych”? - Jak to ilu? Tylko jednego. A co do ma do rzeczy? - „Przykro mi. W tej chwili cały personel medyczny pracuje na pełnych obrotach. Istna plaga poszkodowanych. Nie mamy pojęcia co się dzieje. W pierwszej kolejności interweniujemy w miejscach gdzie skupiska potrzebujących są duże. Będzie pani musiała poczekać. Proszę spróbować pomóc rannemu w własnym zakresie i czekać cierpliwie na przyjazd służb medycznych. Niech pani nie zapomina o własnym bezpieczeństwie i w miarę możliwości poszuka schronienia” - Nie pomogą nam. – Gwen krótko streściła zakończona właśnie rozmowę. - To jakaś czarna seria wypadków, przez którą nie ma szans na szybki przyjazd kogokolwiek. Możemy spróbować zabrać go do jakiejś kliniki, ale i tam prawdopodobnie też będzie krucho z pomocą. Chyba że ty kogoś znasz? Albo… może skoro to wojskowy, to niech jego ludzie się nim zajmą. Znaczy się mam na myśli że pewnie mogłybyśmy zgłosić jego stan tym, którzy kierują operacją obrony miasta. Bo pewnie ma jakiś kontakt z dowództwem. Nie czekając na opinię Esmeraldy, Gwen ostrożnie przeszukała rannego. Uważała zwłaszcza na to co jej zdaniem było bronią, jednocześnie samej nie wiedząc dokładnie czego szuka. Na chybił trafił eliminowała kolejne elementy wyposażenia, ostatecznie pozostając z jednym urządzeniem, jej zdaniem będącym lokalizatorem. Ale równie dobrze mogła to być latarka. Dziewczyna starała się wciskać każdy możliwy guzik, przekręcać, dusić, a nawet uderzać tajemniczym przedmiotem o ziemie. Jej wysiłki przyniosły wreszcie efekt. Zielona dioda na konstrukcji zaczęła świecić na czerwono. - Udało mi się nawiązać łączność. Chyba. Bo nie wykluczone że właśnie to zepsułam. Ale co za to mogę? Dopiero co skończyłam osiemnastkę. Nie jestem ekspertką od wojskowej technologii. To co, czekamy? |
| | | Esmeralda
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 30/09/2018
| Temat: Re: Cmentarz Wto Paź 09, 2018 4:38 pm | |
| Chyba nie uwierzyła, by gdyby, ta opowiedziała jej o innej Esmeraldzie, którą zna. Jeśli dwie Stacy to prawdziwe życie to zapewne istniała prawdopodobnie jeszcze nie jedna taka sama. Oczywiście to tylko teoria, ale gdyby się zastanowić to światów mogło być również znacznie więcej niż jeden. Czyli mogło być też prawdopodobne to, że Esme mogła kiedyś spotkać swoje własne ,,ja'' ale zupełnie z innej rzeczywistości. To naprawdę jak przygoda prosto z książki. Spotkanie byłoby zapewne ciekawe no, ale obecnej Esmeraldzie nie bardzo mogłaby się podobać wizja jej innej siebie. Kot i dziwaczne ubiory? O nie, to odpada całkowicie. Wracając jednak do całej sytuacji... Oczywiście, że nie obejdzie się bez pytań, skąd Stecy wiedziała o rannym cywilu. I nie uwierzy w żadne bajki o tym, że coś usłyszała, albo, że po prostu wiedziała. Jeśli miały sobie ufać musiała być szczera z Esme. Mogła jej zaufać, musiała się tylko przełamać. Na pytania jednak przyjdzie odpowiedni czas oraz pora. Teraz na głowie miały zupełnie ważniejsze sprawy niż zadawanie sobie zbędnych pytań. Przed nimi dosłownie na ich oczach wykrwawiał się ranny mężczyzna. Potrzebował natychmiastowej pomocy i to było teraz najważniejsze! - Proszę się nie ruszać, to nie poprawia pana stanu! Czy ktoś z panem był? Ktoś, kto może wezwać pomoc? Zaczęła zagadywać mężczyznę, by ten cały czas skupiał się na niej i zapomniał o obecnej sytuacji. Musiała cały czas podtrzymywać go do przytomności, aby nie usnął do czasu przyjazdu karetki. Gwen już wykręcała numer, a ona modliła się w duchu, by przyjechali jak najszybciej. Jej ręce i tak były całe we krwi, ale nie zwracała na to uwagi. Nie mdlała na takie widoki. Obejrzała dokładniej ranę, gdzie odłamek metalu utkwił. Mogłaby go wyciągnąć, ale musiałaby natychmiastowo zatamować krwawienie materiałem. Było też ryzyko, że mógł się wykrwawić. W tej chwili odczuwała pełne skupienie i adrenalinę. Bała się tylko, że popełni jakiś błąd i będzie miała na sumieniu tego nieznajomego człowieka. - Że jak?! Spojrzała na Stecy całkowicie zaskoczona jej wypowiedzią. Jak to nie pomogą?! Są właśnie od tego, by przyjechać natychmiastowo na wezwanie. Czy oni zdawali sobie sprawę, że tutaj mógł umrzeć człowiek? Poświęcanie jednej jednostki na cele wielu jednostek? Nie...takiego rozwiązania nie mogła zaakceptować. - Mów do niego! Powiedziała poważnym tonem i szybko rzuciła się do swojej torebki, szukając telefonu. Musiała zachować spokój i nie panikować. Jedynie co odczuła to złość na jednostki pomocnicze. Nie mogła uwierzyć, że tak po prostu odmówili. Gdy tylko znalazła komórkę, szybko wstała i wykręciła numer pogotowia. Gdy tylko w słuchawce odezwała się kobieta ze zdaniem ,,słucham'' panna Torrez natychmiast jej przerwała. - Niech pani mnie posłucha! Jesteśmy na cmentarzu poza miastem (podała dokładny adres), gdzie leży ranny człowiek! Potrzebuję natychmiastowej pomocy, inaczej umrze! Nie obchodzi mnie, jak tu dojedziecie i ilu przybędzie ratowników, ale wystarczy mi jedna cholerna karetka od was! Jej ton głosu był ostry i bez żadnego sprzeciwu. Widać było, że była naprawdę zła, bo dosłownie ochrzaniała kobietę w słuchawce. - Przysięgam na Boga, że jeśli zaraz się tu nie zjawicie, to załatwię was tak, że będziecie szukać nowej roboty! Jeśli ten człowiek umrze, wykrwawiając się na moich rekach nie podaruję wam... Kobieta wręcz zagroziła im. Pracując w różnych firmach, poznawała wielu wpływowych klientów i gwarantowała, że wynajmie najlepszych prawników. Pociągnie ich nie tylko do odpowiedzialności, ale również do ogromnego odszkodowania dla rodziny tego człowieka! Rozłączyła się i wrzuciła telefon do torby. - Teraz musimy poczekać. Przyjadą, nie mają wyjścia. Spokojnie Stacy, będzie dobrze. Uspokoiła ją delikatnie uśmiechając się. Kucnęła przy mężczyźnie, starając się by się nie ruszał i pilnowałaby nie stracił za dużo krwi. Ciągnęła go do rozmowy, aby miał z nią stały kontakt. Oczywiście nie chciała wystraszyć nowej koleżanki swoim dość ostrym charakterem. Bywała czasem dość stanowcza, ale tylko w niezwykłych przypadkach. A ten był niezwykły. Spojrzała na migające urządzenie. - Proszę powiedzieć co oznacza to migające światełko? Ktoś przybędzie? Spojrzała na Stacy zmartwiona* - Jeśli pomoc się nie zjawi...spróbuje mu to wyciągnąć i zatamować krwawienie. Była zdeterminowana pomóc człowiekowi. Wiedziała, że ryzykuje wiele, ale nigdy nie wybaczyłaby sobie, że przeszła obojętnie. Jak mogłaby żyć ze świadomością, że nie zrobiła nic dla tego człowieka? Nie mogla go tak zostawić...po prostu nie umiała. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Sro Paź 10, 2018 7:00 am | |
| Gdyby nie świadomość powagi sytuacji i tego że leżący przed nimi człowiek wykrwawia się na śmierć, Gwen zaśmiałaby się głośno. Widziała jak bardzo roztrzęsiona i podenerwowana jest Esmeralda. Poczucie odpowiedzialności za czyjeś życie, a do tego irytacja wywołana lekceważącym podejściem służby medycznych do jej zgłoszenia, sprawiło iż latynoska zamieniła się w kłębek nerwów, ale nawet to nie przeszkodziło jej by próbować uspokajać Stacy i zapewniać ją iż wszystko skończy się dobrze. Tymczasem młodsza z dziewcząt podchodziła do sprawy z dużo większym dystansem. Gwen nie czuła na sobie presji czy odpowiedzialności za los mężczyzny. Bo przecież był on jej obcy, więc jeśli spełni swój obowiązek i zrobi wszystko co powinna postronna osoba w takiej sytuacji, to w zupełności wystarczy jej by uspokoić swoje sumienie. Problem w tym iż na razie nie zrobiła nic poza jednym głupim telefonem. Była zła i poirytowana, nerwowo przeskakując z nogi na nogę, co wynikało przede wszystkim z poczucia bezradności. Spider-girl nie lubiła składać swojego losu w czyjeś ręce. Zdecydowanie wolała samodzielnie wykonywać stawiane sobie zadania niż liczyć że ktoś zjawi się z cudownym rozwiązaniem podanym na tacy. - Wiesz co? Nienawidzę czekać. Czekanie mnie zabija. Po prostu to zróbmy. Pamiętam z lekcji, że nawet jeśli nie do końca potrafisz, masz obowiązek spróbować udzielić pomocy. Poza tym nawet jeśli cię posłuchają, karetka nie dotrze tu zbyt szybko. A on raczej nie wytrzyma tyle. – Zaproponowała Gwen, choć akurat w tym przypadku „my” oznaczało dokładnie tyle iż to Esmeralda ma wyjąc ciało obce z żeber nieznajomego. Stacy mogła jej co najwyżej asystować. - To flara… - wyszeptał ranny – jeśli miga to dobrze. - Powiedz czego potrzebujesz, a ja ci wszystko zorganizuję. – W dalszym ciągu zachęcała Gwen. – Ręczniki, bandaże, opatrunki, jakieś uciskowe taśmy, cos do dezynfekcji, ciepłą wodę? A może chcesz go szyć? W sumie przyniosę ci całą apteczkę. Tu niedaleko jest stacja benzynowa. Daj mi pięć minut i wracam z wyposażeniem. Gwen potrzebowała pilnie znaleźć dla siebie jakieś zajęcie. Bez względu na to czy jej działania mogły się na cos przydać, czy tez nie, wszystko było lepsze niż sama stanie i przyglądanie się konającemu. Czuła że słowami otuchy nie pomoże Esmeraldzie, sobie, czy rannemu człowiekowi. Zresztą jak chodzi o motywujące gesty jej nowa przyjaciółka była w tej dziedzinie znacznie lepsza. Dlatego właśnie nie czekając na zgodę czy też sprzeciw koleżanki, Stacy pobiegła w wskazanym przez siebie kierunku, po drodze jednym skokiem pokonując cmentarne ogrodzenie. Dziewczyna przykładała duża wagę do własnych deklaracji, a chcąc być słowną, musiała zmieścić się w narzuconym sobie limicie czasowym. Tymczasem miała do przebiegnięcia spory dystans, a jeszcze po drodze przebierała się w kostium spider - girl. Początkowo planowała wyjaśnić sprzedawcy zaistniała sytuację i prosić go o wydanie sprzętu z apteczki, jednak takie tłumaczenia trwałoby zdecydowanie za długo, a i tak nie miała pewności czy obsługa stacji jej uwierzy. Dlatego też zdecydowała się na inną strategię. - Nie ruszać się! To napad! Ręce na widoku! – Krzyknęła wygrażając sprzedawcy bronią podebraną agentowi, a tym samym mimochodem w świetle kamer inaugurując swoją działalność przestępczą. - Spokojnie. Nie zamierzam zgrywać bohatera. To tylko praca, a ja mam rodzinę. – Zapewnił kasjer. – Niech pani bierze forsę. - Co? Nie! nie przyszłam tu po pieniądze. Potrzebuję zawartość tego. – Odpowiedziała spider - girl wskazując na szafkę oznaczoną czerwonym krzyżem. – Wszystko. Pakuj do torby. I dorzuć wodę w baniaku. - To raptem sześć dolców. – Mężczyzna nie krył swojego zaskoczenia faktem iż ktoś organizuje napad dla tak marnego łupu. - W takim razie zrobił pan dobry interes. Proszę to na wymianę. – Gwen położyła na blacie skradziony pistolet. Nie znała się na cenach broni, ale podejrzewał iż ta tutaj ma większą wartość. W sumie mogłaby od początku zaproponować taką wymianę, ale czy ów człowiek by na to poszedł? Zanim opuściła stacje spojrzała przelotnie na zegar, klnąc przy tym pod nosem. Zmarnowała już cztery i pół minuty. – O cholera! Pa! Powrotną trasę Stacy pokonała w iście pajęczym stylu, a gdy znalazła się przy Esmeraldzie okazało się że wciąż była przed czasem. - Mam wszystko, możemy zaczynać! – Oświadczyła uradowana, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że w dalszym ciągu mówi przez maskę. Była naprawdę szybka. I naprawdę roztargniona. – Eeee… czy … no wiesz, jest szansa że uznajmy iż nic nie widziałaś? – Poprosiła Gwen ściągając kaptur. |
| | | Esmeralda
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 30/09/2018
| Temat: Re: Cmentarz Sro Paź 10, 2018 8:19 am | |
| Oczywiście, że była wściekła! Zrozumiała, by gdyby stwierdzili, że mają mało ludzi, jednak postarają się wysłać tutaj, chociaż jakiś partol w najbliższej okolicy. Prosiła tylko o jedną karetkę i kogoś, kto zajmie się tym człowiekiem. Czuła, że z każdą minutą traciły cenny czas na pomoc. Krew z rany sączyła się, może nie tak dużo, ale jednak tracił płynną ciecz z minuty na minutę. Czuła nacisk ze strony samej siebie na własne sumienie. Nie mogła po prostu zostawić tego człowieka, czuła się odpowiedzialna! Mogła przecież uratować chociaż jedno istnienie jak zwyczajny człowiek. Jeśli umrze, będzie musiała żyć, z tym że na nic nie przydała się jej pomoc. Odwróciła głowę, by spojrzeć na towarzyszkę. Uznała, że Esmeralda powinna podjąć się usunięcie ciała obcego z mężczyzny. Było to rozwiązanie, o którym wolała nie myśleć, ale jeśli tego nie zrobi to mężczyzna i tak umrze. Przy tym drugim była jakaś szansa. Zamknęła oczy i westchnęła. Zdecydowała. - Weź wszystko Stacy z apteczki co tylko zdołasz. On umrze, jeśli zostawimy go w takim stanie, ale jeśli wyciągnę ten kawałek i zatrzymam krwawienie, jest szansa, że będzie żył... Proszę, pośpiesz się. Nie miały innego wyjścia. Nie musiała nawet długo czekać na reakcji swojej towarzyszki, która rwała się do pomocy. W tym momencie Esmeralda cieszyła się, że była tutaj z nią. Ona nie mogłaby pobiec po apteczkę, nawet na stację benzynową zostawiając rannego człowieka. Straciły, by cenny czas na to i mogło ją to wiele kosztować. Gdy dziewczyna zniknęła jej z oczu, modliła się głęboko wewnątrz siebie, aby jak najszybciej wróciła z potrzebnymi rzeczami. Jej wzrok wrócił na mężczyznę, który odezwał się do niej. Dzięki rozmowie miała z nim kontakt. - To bardzo dobrze... Proszę się nie ruszać i patrzeć na mnie. Pomogę panu. Zapewniła go, starając się na, chociaż delikatny uśmiech. Chciała, aby był spokojniejszy i zapewniała go, że pomoże mu. Pierwszy raz była w takiej sytuacji jak ta, ale nie mogła panikować. Musiałą zachować spokój, chociaż wewnętrznie drżała. Bała się popełnić błąd. Musiała uspokoić oddech i samą siebie. Udzielała już pierwsze pomocy, ale jeszcze nie miała do czynienia z głęboką raną. Jednak jeśli mężczyzna nadal z nią rozmawiał, to oznaczało, że odłamek mógł nie uszkodzić zbyt wiele i uda się coś zrobić. Powtarzała tylko w swej głowie, aby Stacy wróciła szybko. Minęły dosłownie cztery i pół minuty, gdy wreszcie jej współlokatorka zjawiła się. Najdziwniejsze jednak było to w jakimś stroju ją zastała. Kiedy przebrała się w ten...kostium? Była zdezorientowała i patrzyła na nią w milczeniu. Jej strój przypominał jej jednego z bohaterów. Pewnego pajęczaka, którego czasem również widywała w wiadomościach. Jej strój jednak znacznie się różnił od tamtego. Teraz to dosłownie miała mnóstwo pytań. Dopiero wróciła na ziemię, gdy podała jej zawartość z apteczki. Teraz były ważniejsze sprawy i z zaskoczenia na jej twarzy pojawiło się znów skupienie. - Tak, nic nie widziałam. Dziękuje, że tak szybko się zjawiłaś. Była naprawdę wdzięczna dziewczynie za chęć pomocy. Położyła torbę obok i skierowała swój wzrok na rannego. Wiedziała, że teraz czeka ja najtrudniejsze, co dotąd zrobiła w swoim życiu. Musiały działać szybko. - Nie będę kłamać, to będzie cholernie bolało, ale nie mam wyjścia. Przepraszam... Stacy przytrzymaj go mocno. Poprosiła ją i przygotowała się. Jeśli dziewczyna podejdzie i przytrzyma rannego, Esmeralda złapie za kawałek metalu w dłoń. Zamierzała wyciągnąć. Nie mogła jednak zrobić tego szybko, bo nie chciała poszarpać jego rany. Musiałą zrobić to powoli oraz ostrożnie. Spojrzała na swoją współlokatorkę i kiwnęła do niej głową, by bardzo mocno go trzymała. Musiała go unieruchomić, chciała zrobić to na spokojnie. Ostrożnie, ale dość mocno zaczęła ciągnąć kawałek metalu. Ból musiał być zapewne potworny, ale nie było innego wyjścia. Z rany widziała, jak zaczęła się sączyć krew. Ciągnęła dalej, starając się nie uszkodzić bardziej zranionego miejsca. Kawałek na szczęście chyba nie wbił się bardzo głęboko. Jeszcze trochę i go wyciągnie. Miała nadzieję, że Stacy trzyma mocno mężczyznę. - Proszę wytrzymać, jeszcze kawałek! Powiedziała głośno dalej ciągnąć. Po kilku chwilach, w końcu udało jej się! Wyciągnęła kawałek metalu z jego ciała! Odrzuciła zakrwawiony kawałek, ale z rany zaczęło sączyć się spora ilość krwi. Esmeralda natychmiast rozpięła mu kamizelkę, a koszulę złapała i pociągnęła, dosłownie ją rozrywając. Nie było czasu na zabawy z guzikami. Musiała dostać się do samej rany. Gdy już miała dobre pole do działania, natychmiast wyciągnęła butelkę spirytusu, polewając ranę, po czym wyjęła kilka gazę jałową, którą uciskała ranę. - Trzymaj... jeszcze chwilkę. Powiedziała do dziewczyny, mocno uciskając ranę. Jeśli mocno ją zasklepi i zabandażuje, to facet może przeżyję. Nawet jeśli straci jeszcze trochę krwi, jest szansa, że zdobędą dzięki temu więcej czasu na pomoc. Ściągnęła mu bardziej kamizelkę i koszulę rozerwała jeszcze dalej, tak by odsłonić mu całą górną część ciała. Nie była lekarzem, więc improwizowała. Dosłownie. Nie mogła mu zaszyć rany, bo nie była lekarzem. Musiała inaczej działać. Wyjęła bandaż o znacznie większy i dłuższy. Poprosiła towarzyszkę, aby utrzymała mocno gazę, na ranię mężczyzny i zaczęła owijać mu klatkę piersiową bandażem. - Powinno zadziałać, oby ktoś szybko pospieszył się z pomocą! Możesz go puścić. Dodała po chwili, gdy udało jej się zabandażować ranę. Spojrzała na mężczyznę, pytając się go, czy słyszy ją i, czy wszystko w porządku? Jeśli odpowiedział, poczuła zapewne ulgę, ale jeśli nie sprawdzi natychmiast jego puls, żeby upewnić się, że tylko zemdlał z bólu. Esmeralda miała teraz zabrudzone spodnie krwią oraz bluzę. Jej ręce i tak były całe we krwi. Wyglądała to tak, jakby właśnie kogoś zamordowała w okrutny sposób. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Sro Paź 10, 2018 11:15 am | |
| Gwen doskonale zdawała sobie sprawę z tego że bywa roztrzepana i słabo ogarnięta, a liczne popełniane przez nią gafy, mają miejsce zdecydowanie za często. Tylko co mogła z tym zrobić? Taka już była. W zasadzie skoro i tak planowała się do wszystkiego przyznać, to nie powinna żałować, że zdradziła swoją tożsamość przed Esmeraldą już teraz. Może lepiej w taki sposób, niż gdyby jej współlokatorka miła zauważyć kostium spider – girl wiszący na lince w łazience. Oczywiście nie zmieniało to faktu że dziewczyna czuła się głupio, a dodatkowo denerwowała się czekającą ją rozmową. Nie miała pojęcia czy sprawa posiadanych przez nią mocy przypadkiem nie przekreśla ich dotychczasowych ustaleń w kwestii wspólnego zamieszkania? Być może latynoska kategorycznie zdecyduje że nie chce mieć nic wspólnego z odmieńcem? W wyobraźni Stacy słyszała oskarżycielski, pełen pretensji ton panny Torrez, zadającej jej kluczowe pytanie: ile jeszcze chowasz przede mną tajemnic? Istniała tez niewielka szansa że faktycznie Esmeralda uzna temat za niebyły. Z charakterem tancerki Flamenco nie można było wykluczyć tego, iż ona sama nie zdecyduje się naciskać, dając swojej współlokatorce czas by Stacy z własnej inicjatywy podjęła ów temat, gdy tylko będzie na niego gotowa. Problem Gwen polegał na tym że za dużo myślała i o nazbyt wielu rzeczach jednocześnie, co nie pozwalało jej się skupić. Na przykład teraz, nawet spoglądając w twarz cierpiącego agenta, dziewczyna z tyłu głowy miała rozważania odnośnie tego czy H2O zdecyduje jej się odpisać. I co ona sama zrobi jeśli Harry się odezwie? Z drugiej strony rozmyślania nad swoją sytuacją sercową pozwalały przynajmniej na chwilę oderwać się od drastycznych scen jakie miała przed oczyma. - Tylko proszę się nam nie rozklejać – Gwen mobilizowała agenta, przy okazji wkładając mu w usta kawał materiału, w obawie iż ten może sobie przegryźć język. Nie miały środków znieczulających, a zabiegł musiał paskudnie boleć. – Chyba nie chce pan wyjść na mięczaka w oczach dziewczyny? Do tego bardzo mądrej, ładnej, delikatnej, wrażliwej i świetnie zorganizowanej. A przy tym wolnej. To tak na marginesie jakby nie wiedział pan co zrobić gdy już Esmeralda uratuje pana życie. Stacy próbowała odwracać wzrok, starając się nie spoglądać w stronę metalu tkwiącego w ranie. Podziwiała swoja współlokatorkę za jej spokój i opanowanie. To latynoska powinna zwać się bohaterką. Naprawdę niewiele osób dałoby sobie rade na jej miejscu. W zasadzie znikomy procent ludzi w ogóle podjąłby się przeprowadzenia takiego zabiegu. - Niedobrze mi się robi. Nie wiem czy dam radę. – Powiedziała Gwen. – Ale zanim zemdleję chciałabym podkreślić że jesteś bardzo dzielna. Na szczęście sam zabieg nie trwał długo, a traumatyczny widok rozcięcia, wkrótce został zamaskowany przez kolejne warstwy opatrunku. Stacy mogła odetchnąć z ulgą. Dobrze że od jakiegoś czasu klęczała, ponieważ czuła że jej nogi są zbyt miękkie by dała teraz radę ustać. Za to sam mężczyzna chociaż śmiertelnie blady i zbyt wymęczony by powiedzieć cokolwiek, oddychał płytko lecz miarowo. Wyglądało na to że Esme osiągnęła sukces. I to na wielu płaszczyznach, jako ze po chwili nad ich głowami dał się usłyszeć odgłos nadlatującego helikoptera. - Na proszę. Ale musiałaś zrobić awanturę, że aż przysłali śmigłowiec. – Zaśmiała się Gwen, dopiero po jakimś czasie orientując się że nadlatująca maszyna nie ma na swoim kadłubie wymalowanych charakterystycznych znaków dla służb medycznych. – Albo kawalerie. – Dodała dziewczyna. |
| | | Esmeralda
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 30/09/2018
| Temat: Re: Cmentarz Czw Paź 11, 2018 8:20 am | |
| Każdy był zupełnie inną osobą i miał swoją własną osobowość. W oczach Esme, Stacy nie wypadła jako niezdarna, czy nieogarnięta dziewczyna. Może lekko roztrzepana, ale przecież to ona natychmiast przypomniała sobie o stacji benzynowej. To ona pobiegła po potrzebne rzeczy z apteczki i wróciła tak szybko, jak mogła. Dzięki niej Esmeralda mogła działać, za co była jej ogromnie wdzięczna. I chociaż, ta miała przed nią najwidoczniej więcej tajemnic, niż się spodziewała, teraz nie miało to znaczenia. Zapewne zapyta ja o, to gdy będą już w domu. Nie chciała jej naciskać i zbyt mocno uderzać na nią, aby ta wyśpiewała jej dosłownie wszystko. Nie. Oczekiwała od niej szczerości i chęci samej podjąć temat, gdy uzna, że jest gotowa porozmawiać. Nie miała prawda do niczego ją zmuszać, chociaż chciała poznać to, kim była. Superbohaterką? Może miała zdolności jak ten pajęczak w telewizji? Byli podobni, chociaż ich kostiumy znacznie się różniły. Nie miała pojęcia, czy sobie poradzi. Czuła się pod presją czasu i miała poczucie odpowiedzialności za obcego jej człowieka. Była wychowywana w taki sposób, że jej rodzina często pomagała biedniejszym. Esmeralda odwiedzała domy dziecka, aby przekazywać darowizny. Naprawdę miała dobre serce i tak bardzo przejmowała się losem innych. Czasem zapominając o sobie samej. Tak jak właśnie teraz wyciągała odłamek metalu, ryzykując śmierć człowieka lub jego uratowanie. Przy pomocy Stacy i determinacji Esmeraldy udało się. Mężczyzna wycierpiał straszny ból, bo nie miała nawet jak zrobić mu znieczulenia. Sprawdziła szybko jego puls. Oddychał. Poczuła ulgę. - Stacy, serio!? Spojrzała na nią i uśmiechnęła się, kiwając głową zrezygnowana. Nie była na nią zła, jedynie rozbawiona tym, że zareklamowała swoją koleżankę. Dzięki temu odwróciła uwagę mężczyzny, zagadując go. Ulga była niesamowita, uratowanie życia sprawiło jej radość? Spojrzała na swoją towarzyszkę, nadal klęcząc przy mężczyźnie, a w jej oczach pojawiła się wdzięczność. - Dziękuję ci. Dzięki tobie mogłam mu pomóc, gdybyś tu ze mną nie była, on mógłby umrzeć. Możesz być z siebie dumna... Obie możemy być dumne, bo uratowałyśmy komuś życie. W moich oczach jesteś superbohaterką. Wstała z ziemi i przytuliła Gwen. Mocno jak matka córkę. Dziewczyna pomimo tego, że uważała siebie za roztrzepaną, świetnie zachowała się do sytuacji. Esme chciała jej podziękować za to, co zrobiła. Teraz musiały tylko poczekać na pomoc. Mężczyzna musiał zostać bezpiecznie odwieziony do szpitala lub innego punktu medycznego, aby tam mogli dokładnie się nim zająć. Może powinna iść na pielęgniarkę? Kiedyś nad tym myślała, ale ostatecznie zrezygnowała na rzecz biznesu. - I nawet nie zemdlałaś! Dzielna to jesteś ty, brawo Stacy! Oj...wybacz. Puściła ją, bo zdała sobie sprawę, że ubrudzona krwią tamtego człowieka ubrudziła nieco swoją towarzyszkę. Zapomniała się na moment. Miała nadzieję, że dziewczyna nie będzie miała jej za złe, ale wypierze go jej, jak również swoje własne ubrania. Dobrze, że przyjechały tutaj samochodem. Gdyby miały wracać komunikacją miejską, ktoś serio zadzwonił, by na policję, że te dwie urocze panny chyba kogoś zabił. Dopiero byłoby zabawnie. - Śmigłowiec? Spojrzała w górę i rzeczywiście Stacy miała rację. Nad ich głowami przelatywał właśnie śmigłowiec, ale nie wyglądał, aby należał do jakiegoś centrum medycznego. Kobieta wolała jednak nie dopytywać ani nie dowiadywać się kim jest ów ranny, ani jego koledzy. Chciała, tylko aby go zabrano, a ona mogła wrócić do domu, żeby wejść pod prysznic. Potrzebowała się odświeżyć i zmyć z siebie krew. - Delikatna, świetnie zorganizowana i wolna...? Spojrzała na dziewczynę wzrokiem mówiącym, że Stacy poczekaj, aż wrócimy do domu. Po chwili zaśmiała się. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Czw Paź 11, 2018 10:04 am | |
| Z zadartą głową Stacy przyglądała się krążącemu nad nimi śmigłowcowi. Bez trudu można było się domyśleć, że helikopter jest tu z powodu rannego agenta i ratujących go dziewcząt. Maszyna kołowała, szukając dla siebie dogodnego miejsca do lądowania, gdy tymczasem Gwen kontynuowała rozmowę z swoja przyjaciółką. Nie bardzo rozumiała dlaczego Esmeralda podnosi temat odnośnie tego w jak bardzo korzystnym świetle Stacy starała się ją przedstawić w oczach nieznajomego mężczyzny? Ona sama nie widziała w tym nic złego. Rzecz jasna tylko pośrednio chodziło tu od odwrócenie uwagi pacjenta, czy zapewnienie go iż pochylający się nad nim personel, to chodzący ideał i zbiór odpowiednich kompetencji. Zdaniem Gwen cudowna panna Torrez zasługiwała na to by rozwinąć swoje życie towarzyskie. A że sama była na to zbyt skromna, to ona chciała tu trochę pomóc. Spider – girl szybko doszła do wniosku, że Esmeraldzie nie chodzi o samą reklamę jej osoby, lecz o to iż mogłaby być ona pełniejsza. Ale chyba nic straconego? - No co? Przecież wszystko się zgadza. Chcesz powiedzieć że powinnam dodać, iż jesteś świetnie sytuowana, nasz serca jak anioł i cudownie tulisz? Tak? – Zaśmiała się Gwen. – Spoko. Myślę ze dam radę to wszystko naprawić. Poza tym wyglądasz teraz jakbyś zjadła niedźwiedzia na surowo, więc jakoś musiałam ratować sytuacje. Stacy chwyciła w dłonie niewykorzystany wcześniej opatrunek i resztkę wody utlenionej, starając się przy ich pomocy zetrzeć krew z twarzy przyjaciółki. - Dobrze że nie masz przy sobie lustra. – Stwierdziła dziewczyna, zastanawiając się czy ona również wygląda tak fatalnie. Tymczasem helikopter wreszcie stanął na ziemi, a z jego kabiny natychmiast wybiegły dwie osoby z noszami, zmierzające w kierunku Esmeraldy i Gwen. Dziewczyny nie miała pojęcia iż stały się właśnie ofiarą gigantycznego nieporozumienia. W rozumowaniu załogi drużyny ratunkowej, obie zostały podświadomie zakwalifikowane jako agentki specjalne. Dla żołnierzy trwała bitwa, a w czasie działań operacyjnych nie było miejsca na tak zwany „przypadek”, taki w którym dwie cywilki przeprowadzają skomplikowany zabieg na jednym z członków brygady. Zresztą wystarczyło krótkie spojrzenie na kostium Stacy, czy zakrwawioną sylwetkę latynoski, by natychmiast połączyć je z Tarczą, a nawet Avengers. Poza tym wojskowi przybyli tu wykonywać rozkazy, a nie interpretować fakty po swojemu. Mieli ewakuować grupę wzywającą pomocy. - Świetna robota, drogie panie. – Pochwalił ten który najwyraźniej kierował akcją. – Zabierzemy was do bazy po nowe dyspozycję. Proszę wsiadać. Dwaj wojskowi ostrożnie położyli rannego na noszę, po czym przenieśli go w kierunku helikoptera, a w tym czasie dowódca wraz z trzecim podkomendnym starali się zabezpieczyć teren, poszukując jednocześnie rzeczy które również powinny wrócić do bazy. - Ale ekstra – zauważyła Gwen – widzisz docenili nas i pozwolą przelecieć się śmigłowcem. Może spotkamy tam któregoś z członków Avengers i uda mi się zdobyć autograf? Co ty na to? Skorzystamy? Bo przecież chyba chciałabyś wiedzieć czy twoje starania przyniosły skutek i pacjent przeżył? Myślę że po wszystkim okażą przynajmniej tyle wdzięczności by odstawić nas z powrotem. - Potwierdzam gotowość do transportu. Jeden ranny i dwójka od was. – Dowódca zameldował coś przez radiostację, gestem wskazując Esmeraldzie i Stacy aby te się pospieszyły. |
| | | Esmeralda
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 30/09/2018
| Temat: Re: Cmentarz Pią Paź 12, 2018 8:08 am | |
| Zrobiło się strasznie głośno, gdy tylko zjawił się śmigłowiec po własnego człowieka. Ogromne śmigło sprawiło, że zrobił się sztuczny wiatr, przez co kobieta nieco musiała zasłonić oczy ręką, gdy rozpoczęto lądowanie. Jej włosy dosłownie rozwiewało na każde strony. Pomimo tego, że wylądował nadal jej włosy, były targane przez wiatr od śmigła. Wreszcie przynajmniej zjawiła się pomoc. Może nie medyczna, tylko rządowa? Ciężko było ocenić, chyba bardziej śmigłowiec kojarzył jej się bardziej z tajnymi agentami. Zapewne nawet bardzo się nie myliła co do tego, chociaż tak naprawdę nie miała pewności. Jej uwaga skupiła się na pannie Stacy, która tłumaczyła jej się z próby umówienia pany Torrez na randkę. Nie chodziło o to, że nie szukała dla siebie towarzystwa, ale w takich okolicznościach? Nie czuła potrzeby posiadać u swego boku partnera. No dobra, byłoby to miłe mieć kogoś z kim można dzielić swoje życie. To nie takie proste. - Nie, nie o to mi chodzi. Nie uważam siebie za chodzący ideał, jestem zwyczajna. Nie chcę czuć się wyjątkowa, bo taka nie jestem... Dodała z delikatnym uśmiechem na ustach. Wolała nie czuć się jak gwiazda. Była skromna i nigdy nie prosiła, aby zasypywano ją samymi dobrymi komplementami. Zwłaszcza teraz, gdy stała całkowicie brudna od krwi mężczyzny. Teraz w takim stanie była pewna, że nie jeden by chciał umówić się z nią. Zapewne teraz tez nie przypominała spokojnej i pełnej skupienia osoby. Jej ciało miało w sobie jeszcze dużo adrenaliny, po tym, co się wydarzyło. Pomimo tego, że na zewnątrz była spokojna, to w środku dosłownie ją roznosiło. Jednak panowała na tym. Starała się. Na szczęście zostało jeszcze wody utlenione, a Stacy zaczęła przemywać twarz Esme. Nie miała nic przeciwko temu, w końcu to ona stałą umazana krwią na twarzy i nie tylko. Przynajmniej chociaż trochę będzie przypominała człowieka, a nie mordercę. Spojrzała na mężczyzn z noszami, którzy gnali do rannego. Cała ta sytuacja mogła wpłynąć niekorzystnie dla Gwen, jak i samej panny Esmeraldy. Jedna była umazana krwią, a druga miała na sobie strój, przypominający ten od pajęczaka. Sama kobieta była zaniepokojona tym wszystkim. Mogły zostać uznane za zagrożenie i trafić pod rękę władz. - Słucham...? To konieczne? Dokąd nas panowie zabierają? Spojrzała najpierw na współlokatorkę, a dopiero potem na mężczyznę. Nie podobało jej się to, że chcą ich zabrać ze sobą. Czuła, że to wróży tylko kłopotami. Jej twarz była poważna i patrzyła uważnie na agenta? Bo chyba nim był, a może to był zupełnie ktoś inny? Jedno było pewne. Nie podobało jej się to, że zostały uznane za podejrzane. Nie była głupia i domyśliła się, że to ma drugie dno. Nie kazali, by ze sobą lecieć, gdyby nie oznaczało to kłopotów. Zapewne rozmowy albo przesłuchanie. Zmarszczyła nieco czoło, ale co mogła więcej zrobić? Gdyby teraz odmówiła i stawiała opór, tylko by to utwierdziło ich w przekonaniu, że coś jest nie tak. Wybrała opcję współpracy niż walki. - Innego wyjścia raczej nie mamy Stacy. I tak chciałabym wiedzieć, czy wszystko w porządku z tym rannym człowiekiem. Po części to była prawda, że była ciekawa, czy wszystko z nim będzie dobrze. Martwiła się po prostu no i w końcu to ona mu uratowała życie. Była mu winna doglądać go. Nie chciała nigdzie się wybierać, wolała ten czas spędzić w domu, ale nie było wyjścia. Gwen była za to naprawdę zachwycona, bo uważała, że dzięki temu pozna kogoś z samym Avengers. Panna Torrez była bardziej podejrzliwa i nieufna więc nie nastawiała się na ich poznanie. - Jeśli ukradną mi samochód, kupicie mi nowy. Dodała po chwili poważnym tonem, zniżając nieco głos. Zaparkowała go niedaleko, więc musiała, by specjalnie wracać komunikacja miejską po samochód. To Nowy Jork więc zapewne ktoś prędzej go ukradnie, niż ona dostanie go z powrotem. Oby postarali się o dopilnowanie, by był cały albo kupno nowego. Chwyciła za torebkę i posłusznie udała się w stronę śmigłowca. Nigdy nie miała okazji do lotu czymś takim, więc była to dla niej nowość. Wsiadła ostrożnie do środka co zapewne zrobiła również Stacy i zapewne wystartowali. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Pią Paź 12, 2018 10:23 am | |
| Gwen była podekscytowana, czego zresztą nawet nie starała się ukryć. Uwielbiała gdy coś się działo, a do tego czuła zbliżającą się szansę dostania się w szeregi Tarczy. Dzięki Esmeraldzie i uratowaniu żołnierza, obie zapewne wyrobiły sobie jakieś plusy jak chodzi o swój wizerunek w oczach ważnych decydentów. Pozostawało zatem iść za ciosem. Poza tym nastolatki jak ona, nie często zyskiwały okazje przelecieć się wojskowym śmigłowcem i obejrzeć bazę od środka. Na tą chwilę Stacy nie rozważała możliwych negatywnych konsekwencji swojego działania, czy jakichkolwiek powodów do obaw. Co więcej była przekonana że Esmeralda również popiera pomysł by udać się razem w podróż z jednostką specjalną. - Musimy się przegrupować. Przyszły wytyczne aby zebrać ludzi z wolnych miejsc i przerzucić na strategiczne cele! – Wyjaśnił dowódca, starając się odpowiedzieć na pytanie czarnowłosej, jednocześnie przekrzykując przy tym wycie silnika. – Szczegóły wyjaśni wam major gdy już będziemy na miejscu. Mężczyzna prawdopodobnie nie domyślał się iż obie dziewczyny w ogóle go nie słuchają. A przynajmniej Gwen nie słuchała, zajęta podziwianiem maszyny. Stacy była przekonana że ów człowiek wydaje polecenia swoim podwładnym. Bo niby dlaczego miałby mówić do nich? Nie rozumiała kapitana, za to wydawało jej się iż doskonale zdaje sobie sprawę z tego co myśli i czuje jej nowa współlokatorka. W tym przypadku troska o uratowanego agenta wydawała się znacznie przekraczać zawodowe poczucie obowiązku. Zresztą panna Torrez nawet nie była medyczką, więc o konieczności sprawowania nad żołnierzem dalszej opieki raczej nie powinno być mowy. A wszystko to doprowadzało Gwen do wniosku, iż jej przyjaciółka kieruje się w tym przypadku bardzo osobistymi pobudkami. - No pewnie, ja też chciałabym wiedzieć czy nasz pacjent się z tego wyliże. – Odpowiedziała dziewczyna porozumiewawczo mrugając w kierunku latynoski. – Nie co dzień ratuje się komuś życie, dlatego uważam że masz pełne prawo być z nim emocjonalnie związana. Czekaj, mogę sobie zrobić z tobą zdjęcie? Jak razem lecimy w helikopterze. To świetna pamiątka. Jeśli się zgodzisz powiesimy ją później na ścianie. Stacy wyciągnęła smartfon gotowa udokumentować swoją podróż. Wszystko to działo się przy milczącym i pełnym rezerwy spojrzeniu dowódcy. Nawet jeśli mężczyzna nabierał jakiś podejrzeń, teraz gdy byli już w powietrzu, było za późno na jakaś reakcję. Poza tym kapitan zdawał sobie sprawę, że Tarcza przyjmuje w swoje szeregi najróżniejsze osobliwości. W tym również dzieciaki, jeśli tylko wykazują się odpowiednimi predyspozycjami. Oczywiście w normalnych warunkach tacy jak ta blondynka przechodzą najpierw odpowiednie szkolenie, które obejmuje nie tylko sposoby i techniki walki, ale również podstawy zachowania się w czasie między nimi. Po namyśle mężczyzna założył po prostu, że w sytuacji zagrożenia organizacja rzuciła do walki wszystkie siły, nie pomijając nawet nieopierzonych podrostków, a z kolei on sam nie czuł się powołanym by strofować dziewczynę. Niech inni ją niańczą. - Myślisz że mamy szansę spotkać tam pana Starka? Albo spider – mena? Byłoby cudownie. – Emocjonowała się Gwen. – Dobrze wyglądam? To najlepszy dzień odkąd przybyłam tutaj. A wszystko dzięki tobie. Jesteś kochana. A pan panie dowódco? Zgodzi się pan na chwilę usiąść obok nas? - Nie. - Padła krótka odpowiedź, po której zaczepiony poczuł konieczność ponownego przyjrzenia się swojej broni, w myślach dając rację powszechnemu przekonaniu mówiącym o kobietach na pokładzie. Tymczasem Gwen uznała go za wyjątkowego sztywniaka. Zamiast tego, tym razem nie pytając nikogo o pozwolenie, postanowiła zrobić fotkę rannemu agentowi. Dla Esmeraldy. Dziewczyna dopiero teraz zauważyła że żołnierze naszą na uniformach naszyte nazwiska. Natychmiast pożałowała iż nie sprawdziła tożsamości tego którego uratowały, a ze poszkodowany był teraz przykryty kocem, musiała czynić delikatne podchody aby jakoś wspomóc przyjaciółkę w tym zakresie. Dlatego też zaczęła wiercić się na wszystkie strony, co jakiś czas delikatnie szturchając mężczyznę na noszach.
z/t
Ostatnio zmieniony przez Gwen Stacy dnia Nie Paź 14, 2018 9:41 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Esmeralda
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 30/09/2018
| Temat: Re: Cmentarz Sob Paź 13, 2018 10:59 am | |
| Gwen może i była podekscytowana, ale nie Esme. Była raczej mało entuzjastycznie nastawiona do tego wszystkiego. Traktowała to z dystansem i zachowywała ostrożność. Była jakby nieufna. Owszem uratowały obie komuś życie, ale nie oznaczała to, że będą miały za to nagrodę. Wizja przesłuchań i zadawanych pytań była bardziej realna niż głaskanie po głowie. Sama kobieta nie była zachwycona faktem, że kazano jej wsiąść do śmigłowca. Nie wyjaśnili im zupełnie nic konkretnego. Gdyby nie chcieli ich przesłuchać dali, by sobie spokój, ale tak nie było. Spojrzała kątem oka na Stacy, która była wręcz pełna energii. Może przez to, że była to młoda dziewczyna i ciekawa świata. Między nimi nie była duża różnica wieku, ale każda zupełnie inaczej wszystko postrzegała. Powinna kiedyś zrozumieć, że nie wszystko może skończyć się szczęśliwie, bo ona sama wie to doskonale z doświadczenia. Wizja poznania avengersów lub samej Tarczy wcale ja nie interesowała. Nie chciała zostać wciągniętą w konflikt, czy uczestniczyć w innych zadaniach. Chciała wrócić do domu, do pracy i zająć się swoim własnym życiem. Mężczyzna chociaż trochę wyjaśnił jej, dlaczego ich zabierają, ale to było dość ogólne. Odgłos silnika był tak głośny, że gdyby nie krzyczano do niej, mogłaby nic zupełnie nie słyszeć. Mogło się wydawać, że nie słucha, ale ona starała się dowiedzieć jak najwięcej. Nie wiedziała, czy Stacy słucha, czy nie, ale ona słuchała. Nie zamierzała udawać, że nic się nie stało i nie ukrywała, że bardzo chętnie pozna dalsze szczegóły planu wobec nich! Gdy w końcu drzwi od śmigłowca się zamknęły i wystartowali panna Torrez zajęła jedno z wolnych miejsca i zapięła pasy dla bezpieczeństwa. Nigdy nie latała w takiej maszynie, ale na szczęście nie miała ani lęku wysokości, ani żadnej choroby od latania. Czuła za to uczucie niepewności. Nie wiedziały, co mogło ich spotkać, gdy dolecą na miejsce. - Stacy... Powiedziała latynoska do niej łagodnie, ale jednak poważnie, gdy zaproponowała zdjęcie. Ta dziewczyna naprawdę ją zadziwiła. Nawet w takiej sytuacji jak ta zachowywała się, jakby to była wielka przygoda. Była podniecona tym, że polecą gdzieś do jakiejś bazy oraz że lecą samolotem. A wizja spotkania jej ulubionych superbohaterów była dla niej motywem przewodni. Esme podzielała raczej inne emocję. Jeśli Stacy siedziała obok niej Esme położy dłoń na jej kolanie. Najpierw chciała ją pouczyć, że to nie jest zabawa, tylko poważna sprawa, ale widząc, jak była podekscytowana, nie potrafiła na nią nakrzyczeć. Nie mogła jej powiedzieć czegoś przykrego ani nie potrafiła się gniewać. Uśmiechnęła się do niej delikatnie. - Dobrze. Jeśli tak bardzo chcesz, to zrobimy sobie wspólne zdjęcie. Na pewno będzie to wspaniała pamiątka w naszym wspólnym mieszkaniu. Zrobimy specjalne miejsce, na specjalne zdjęcie. Ustawiła się do zdjęcia, opierając głowę o ramię swojej nowej przyjaciółki, by ta mogła zrobić im zdjęcie. Uśmiechnęła się szeroko do telefonu i pokazała dwa palce, dając efekt, że to była świetna zabawa. Lubiła fotografować i być na zdjęciach, chociaż nie wiedziała, czy nadal wygląda dobrze. Jeśli Gwen cyknie fotkę, kobieta wyprostuje się, by powrócić na swoje miejsce. - Chcę wiedzieć, czy przeżyję. Pierwszy raz czułam, że ktoś może umrzeć, jeśli popełnię jakiś błąd. Bałam się... czułam presję i obawę, że nie dam rady. Nie mogłaby spojrzeć w lustro, wiedząc, że nie zrobiłam wszystkiego, co w mojej mocy, by go ocalić. Życie chociaż jednej jednostki jest cenne. Mówiąc to, spojrzała na swoje dłonie, na których znajdowała się już zaschnięta krew. Była poważna i skupiona, gdy mówiła Gwen o tym, co czuła. Nie było to coś osobistego, ale życie najwidoczniej było dla niej cenne, a obawa przed utrata kogokolwiek mogłaby sprawić, że kobieta czułaby się z tym źle. Nie chciała nic w zamian ani nagrody. Chciała tylko wiedzieć, czy jej starania opłaciły się i mężczyzna będzie żył. Zamyśliła się na moment, dopóki jej współlokatorka nie przypomniała, gdzie się znajdują i sprowadziła ją na ziemię. Spojrzała na nią uważnie. - Starka, tego miliardera? I pana huśtającego się na pajęczynie...? Nie wiem, czy ich spotkamy, ale jeśli tak to jestem pewna, że będzie dobrze. Wyglądasz świetnie...pomijając fakt lekko ubrudzonego kostiumu od krwi. Dodała tylko tyle. Słyszała wiele o Starku zwłaszcza w telewizji, był sławny i miał sporo pieniędzy. Uważała go z playboya, ale nie osądzała go. Musiała, by go poznać, aby ostatecznie stwierdzić, czy miała rację, czy też nie. Chciała tylko wrócić bezpiecznie do domu i to wszystko. No i zapewne mogła pożegnać się z samochodem. To Nowy Jork, więc była prawie pewna, że jakiś złodziej pokusi się na samochód stojący poza miastem i pożyczy go sobie tak na zawsze. Spojrzała na jednego z obcym mężczyzn, ale nie powiedziała nic więcej na ten temat. Najwidoczniej nie chciał rozmawiać z kobietami. Dyskryminacja. Spojrzała na Stecy, która chyba dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że nie byli to zwykli mężczyźni. Zdjęcie, które zrobiła rannemu, też chyba nie było dobrym pomysłem, a gdy zaczęła się wiercić, poczuła, że musi ją uspokoić. Położyła delikatnie dłoń na dłoni Stacy i uśmiechnęła się do niej delikatnie. Chciała jej dać do zrozumienia, że nie jest sama i ma jej pełne wsparcie oraz dodać jej więcej spokoju. 2x z/t https://theavengers.forumpolish.com/t2045-korytarze#34238 |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Nie Lis 04, 2018 3:30 pm | |
| Powrót z tego tematuW drodze na cmentarz Gwen cały czas zastanawiała się jakie są szanse na to, iż zastaną samochód Esmeraldy tam gdzie ona i jaj współlokatorka zostawiły go przy pierwszej wizycie? To że miasto miało problem z przestępczością było powszechnie znanym faktem, jednak chyba nie oznaczało to jednocześnie zaginięcie każdego samochodu, na kilka godzin pozostawionego samemu sobie. Teoretycznie auto bez opieki stojące na uboczu, z dala od tłumów i ciekawskich oczu, stanowiłoby łakomy kąsek dla szukających cennego łupu, choć z drugiej strony może złodzieje woleliby zapchane parkingi przy marketach, gdzie mimo wielu świadków sprawca i tak pozostawał anonimowy. Tym bardziej że na cmentarzu nikt raczej nie zostawiał swojego samochodu na dużej, a przynajmniej w normalnych okolicznościach nikt tak nie robił, co powinno dyskwalifikować ten rejon jako ulubiony rewir włamywaczy. - Tam jest! Skręcaj. – Poinformowała Stacy dostrzegając cel swojej misji. Okazało się że wszystkie jej obawy były bezpodstawne. Auto stało na swoim miejscu. Na tym jednak kończyły się dobre wieści dla dziewczyny. Gwen uświadomiła sobie, że nie ma kluczyków do samochodu przyjaciółki, ani żadnego pomysłu w jaki sposób odprowadzić go do domu. Włamanie się do zamkniętego pojazdu było jej równie obce jak prowadzenie samochodu. Poza tym nie bardzo wiedziała jak mogłaby wytłumaczyć Bucky’emu, dlaczego przyszła bohaterka para się takimi sprawami. - To wóz mojej przyjaciółki. – Wyjaśniła Gwen. – Zostawiła go tu i poszła na randkę. Wiem, trochę dziwne miejsce aby się z kimś umawiać, ale… no początkowo ona tego nie planowała. Jakoś tak samo wyszło. W każdym razie prosiła mnie bym się nim zaopiekowała, tylko że … no ten, nie dała mi kluczyków. Wszystko wyszło tak spontanicznie, no a wiesz jak roztargnieni są zakochani.Stacy uświadomiła sobie iż najprawdopodobniej będzie musiała tu stróżować do chwili aż Esmeralda się zorientuje i wróci po swoją własność. Nie było przesądna, ale mimo to spędzenie nocy w takim miejscu nie napawało ją optymizmem. Póki co sięgnęła po swoje webshootery, zaczynając strzelać pajęczą siecią w klamki i szczeliny pomiędzy drzwiami a karoserią auta. - Zabezpieczone! – Powiedziała gdy tylko uznała że zbitki pajęczyny skutecznie chronią dostępu do pojazdu. – Teraz pewnie posiedzę tu i poczekam. No i odwiedzę znajomą …Nie chcąc wpaść w przygnębiający nastrój, dziewczyna pilnie starała się znaleźć inny temat do rozmowy. Nie musiała zresztą zbyt długo szukać. Wystarczyło spojrzeć na stalowe ramię jej nowego towarzysza by od razu pobudzić chęć zaspokojenia własnej ciekawości. Gwen już wcześniej planowała poruszyć tą kwestię. Domyśliła się że były wojskowy musiał mieć znacznie bliższe kontakty z panem Starkiem niż sam przyznawał. Zakwalifikować się do etapu badań i testów prototypów jest jeszcze trudniej niż dostać się na staż. - W każdym razie dziękuję za podwózkę. A przy okazji, mógłbyś opowiedzieć mi coś więcej o twoim mechanicznym ramieniu? Masz je od pana Starka, prawda? Przypomina trochę te jego androidy. Ma jakieś ekstra funkcję? Może na przykład potrafi otwierać i uruchamiać zablokowane samochody? - Zainteresowała się Stacy ignorując wcześniejsze sugestia Bucky'ego o tym iż nie przepada on za rozgrzebywaniem jego przeszłości - Znaczy się nie mów jeśli nie chcesz, ale wiedz że ja i tak uważam iż jest ono super. |
| | | Winter Soldier
Liczba postów : 115 Data dołączenia : 21/12/2012
| Temat: Re: Cmentarz Nie Lis 04, 2018 10:36 pm | |
| Po przyjeździe w okolice cmentarza, Buck zwolnił motocykl, by Gwen mogła rozejrzeć się za swoją zgubą. Gdy w pewnym momencie dała znak by skręcić w uliczkę i podjechali do samochodu. James zatrzymał się przed autem i zsiadł z maszyny, przekręcając stacyjkę. - Więc, Twoja koleżanka poszła na randkę na cmentarz? Tego jeszcze nie słyszałem. - kto normalny chodzi na randki na cmentarz? Jakieś to dziwne. A jeśli tam gdzieś jest, to po co go pilnować? Jak wróci to wróci i nim odjedzie. Gdy dziewczyna zaczęła strzelać z sieci w klamki samochodu, Barnes się zdziwił co ona robi? To przecież nie zatrzyma złodziei. - Gwen, zdajesz sobie sprawę z tego, że można wybić szybę? Prawda? A i z czego zrozumiałem, to ta Twoja sieć się po jakimś czasie rozpuści. Więc to nie ma sensu. Jeśli jest naprawdę mocna, może spróbować unieruchomić koła samochodu, ale nie wiem czy Twoja sieć to wytrzyma. - powiedział Buck, kiedy dziewczyna odetchnęła z ulgą. Gdy już wszystko zostało załatwione i James chciał się oddalić, Gwen zapytała go o rękę. Wiedział, że nie odpuści, żeby dowiedzieć się, skąd ją ma. Co miał jej powiedzieć. Prawdę? Miał jej powiedzieć, że Rosjanie wyprali mu mózg i przez cały czas podczas zimnej wojny mordował najważniejszych ludzi. - Tak od Starka. - powiedział lekko niepewnie z zawahaniem. - Gdy byłem u Rusków, oni mi ją od cieli. Później dzięki temu koledze trafiłem do Tonego i mi skonstruował tę protezę. - odwrócił od dziewczyny wzrok i oparł się o motocykl. - Otwierać samochodów, tak jak masz na myśli, nie potrafi. Ale potrafię udźwignąć coś, o ciężarze koło jednej tony, no i potrafię zrobić by wyglądała jak ludzka. - Przesunął się lekko tak, by zrobić miejsce dla dziewczyny, jeśli chciałaby usiąść obok. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Pon Lis 05, 2018 9:12 am | |
| Bucky skutecznie popsuł dziewczynie dobry nastrój, bezlitośnie deptając jej poczucie samozadowolenia. Gwen właśnie uświadomiła sobie, że w swoim „genialnym” planie, nie uwzględniła zwykłych wandali, zainteresowanych samym wyrządzeniem szkody, dla przekory albo chociażby dlatego iż nie udało im się ukraść samochodu. Nie pomyślała również o złodziejach, którzy bardziej niż samym pojazdem będą zainteresowani splądrowaniem jego wnętrza, w nadziei znalezienia tam czy to torebki, czy innych wartościowych przedmiotów. W takim przypadku rzeczywiście nikt nie będzie patyczkował się z szybą, a niewykluczone że po złości przebije również opony. Stacy przez moment rozważała pokrycie pajęczyną całego auta. Może w ten sposób udałoby jej się zabezpieczyć wszystko. Oczywiście miała tez plan „B”, polegający na powrocie do mieszkania Esmeraldy i poszukania tam zapasowych kluczyków. Zakładając oczywiście że drugi taki komplet w ogóle istnieje. Problem w tym iż one we dwie były współlokatorkami ledwie od kilku godzin, zaś sama Gewn nie posiadała kluczy do mieszkania latynoski. Pamiętała jednak o uchylonym oknie od łazienki, przez które mogłaby się dostać do środka. Mieszkanie na szóstym piętrze teoretycznie daje poczucie bezpieczeństwa przed tego typu intruzami, ale dla spider – girl dostanie się tam nie stanowiło wielkiego wyzwania. W każdym razie jeśli miała wybierać między chodzeniem po elewacji budynku na dużej wysokości, a nocką spędzoną na cmentarzu i konfrontacja z wszystkimi znanymi sobie opowieściami o duchach, zdecydowanie wolała to pierwsze. Dziewczyna miała tez w głowie plany „C” i „D”, a dokładniej rzecz ujmując natychmiast je wymyśliła, gdy Bucky wspomniał o możliwościach swojego mechanicznego ramienia. - Straciłeś rękę? I znasz pana Starka? To cudownie! Znaczy się to bardzo źle. – Natychmiast poprawiła się Gwen, uświadamiając sobie jak w oczach mężczyzny może wyglądać jej ekscytacja. – Przykro mi bardzo. Pewnie bardzo bolało. Ale chodziło mi o to, że i tak miałeś szczęście skoro ostatecznie trafiłeś do najlepszej kliniki na świecie. Mówiłam ci już że aplikuję tam na staż? No tak, pewnie z trzy razy. I naprawdę potrafisz teraz podnieść taki ciężar? A długo go utrzymasz? Początkowo Gwen planowała po prostu zapchać samochód na parking przed apartamentowcem przyjaciółki. Mogłaby to zrobić nawet sama, jeśli tylko zawczasu przymocuje pajęcze nici do układu kierowniczego i zacznie sterować pojazdem tak jak marionetką, ale po namyśle doszła do wniosku że mając swobodny dostęp do podwozia, będzie w stanie ominąć system bezpieczeństwa i otworzyć samochód. Może i nie potrafiła prowadzić, ale znała się na budowie maszyn. W końcu nie walczyła o posadę u Tonny’ego Starka tylko dlatego iż milioner imponował jej jako mężczyzna, chociaż ów fakt wcale nie pozostawał bez znaczenia. Uważała się za zdolną i chciała to udowodnić. A teraz mogła zrobić ku temu pierwszy krok. Wszystko to pod warunkiem że Bucky będzie chciał z nią współpracować i rzeczywiście potrafi zrobić, to czym się chwali. - Wozisz na swoim motorku skrzynkę z narzędziami? A mogłabym je pożyczyć? Jeśli przytrzymasz mi ten wozik tak abym wślizgnęła się pod niego, to pewnie udami się otworzyć te stare pudło. – Dziewczyna od razu przedstawiła swój pomysł potencjalnemu wspólnikowi, nie kryjąc przy tym swoich emocji. Zdawała sobie sprawę że powinna być bardziej opanowana i że w sytuacjach gdy za bardzo się angażuje, zwykle cos p***y, ale z drugiej stron jak miała się hamować gdy właśnie poznała „lewą rękę pana Starka”? Szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy, chociaż miała przynajmniej tyle przyzwoitości, by wymyślony przed chwilą dowcip, zachować dla siebie. - Bo widzisz może i jestem blondynką, ale takie rzeczy jak automatyka, rozgryzam na śniadanie. To tak na marginesie gdyby pan Stark pytał się kiedyś czy kogoś znasz…. A wspominałam o strażu? |
| | | Winter Soldier
Liczba postów : 115 Data dołączenia : 21/12/2012
| Temat: Re: Cmentarz Pon Lis 05, 2018 2:29 pm | |
| Gwen lekko posmutniała, gdy Buck powiedział jej o błędach w planie. Dziewczyna stała przy aucie i myślała co teraz zrobić. Chyba nie obklei całego samochodu. Jeśli wrócą za godzinę czy dwie, sieć może się nie rozpuścić i wtedy nic nie zrobią. Gdyby młoda pomyślała o kluczykach nie byłoby problemu. - Zależy co to jest i na jak długo. Jeśli chodzi Tobie o to auto to powinienem dać radę. Może nie unieść, ale przytrzymać już tak. - powiedział James, lekko przewidywając co Gwen może chcieć zrobić. Wstał od motocykla i podszedł do tyłu samochodu. Wcześniej mu się nie przyglądał i dlatego dopiero teraz zauważył, że jest to hatchback. - Nie, całej skrzynki nie wożę. Tylko śrubokręt i klucz nastawny, które pasują do mojego motocykla. Jasne, mogę Tobie je pożyczyć. - powiedział Buck podchodząc do Indiany. Wyjął narzędzia z kufra i podał je dziewczynie. Zastanawiał się, kiedy powiedzieć dziewczynie o tym, że kokpity samochodu można dostać się przez bagażnik, a odkręcanie wszystkiego by dostać się od spodu, może zając bardzo dużo czasu. Barnes podszedł do samochodu, ugiął kolana i podniósł auto. Gwen wślizgnęła się pod niego i zaczęła już robotę, gdy Buck usłyszał pierwsze rozkręcane śrubki pomyślał, że to jest odpowiedni moment, żeby wspomnieć o tym małym drobiazgu dziewczynie. - Jestem pełen podziwu mała, że tak dobrze dajesz sobie tam radę. - powiedział i zamilkł na chwilkę. - Ale wiesz, że do kokpitu można się dostać od strony bagażnika prawda? Wystarczy tylko trochę pogrzebać przy zamku. - stwierdził James lekko uśmiechając się. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Wto Lis 06, 2018 7:04 am | |
| Znów ją pouczał. Z perspektywy Gwen, wyglądało to tak jakby Bucky obudził w sobie ojcowski instynkt opiekuńczy albo realizował ukryty talent dydaktyczny, ignorując przy tym oczywisty fakt, że większość techników nie lubi gdy ktoś kwestionuje ich metody osiągnięcia celu. Zwłaszcza gdy w ogóle ich nie rozumie. Bo przecież Stacy wcale nie zamierzała wchodzić do środka pojazdu od strony podwozia. Zanurkowała pod auto, szukając tam dostępu do instalacji elektrycznej, a dokładniej rzecz ujmując przekaźników sterujących, w tym tego jednego bistabilnego odpowiedzialnego za pracę systemu alarmowego. Nim jednak zdołała dokładnie rozejrzeć się z jakim typem konstrukcji ma do czynienia, Bucky postanowił wcielić się w rolę eksperta od włamań. Jednak tym razem Gwen nie dała się sprowokować. Pamiętała że obiecała być miła dla żołnierza. Tym bardziej dla takiego który sporo przecierpiał, no i znał pana Starka. - Chwila, co to za głos? Czyżby sarkazm? Czy ty się przypadkiem nie uśmiechasz? Musze to uwiecznić. – Odpowiedziała Stacy, na chwilę wystawiając spod karoserii samochodu swoją dłoń z smartfonem w ręce i wykonując zdjęcie stojącemu nad nią mężczyźnie. – Ponury Bucky i jego roześmiana twarz. – Zatytułowała ironicznie, po czym przystąpiła do wyjaśnień. – To co ja wiem, to fakt iż szanujące się bizneswoman mają w autach ukryty uchwyt na kawę, czerwone aplikację na kierownicy i perfekcyjny system alarmowy. No może prawie perfekcyjny, ponieważ jego producent nie przewidział że ludziska kiedykolwiek będą zdolne nosić własne auto pod pachą. Staram się go wyłączyć zanim przyjdzie ci do głowy grzebać gdziekolwiek. Dziewczyna tryumfowała, w myślach gratulując sobie poczucia humoru. Przynajmniej przez chwilę, ponieważ w odpowiedzi usłyszała głos który już z całą pewnością nie należał do jej wspólnika. - Przepraszam bardzo, mógłbym spytać co państwo robią z tym autem? – Zainteresował się ciekawski bywalec cmentarza od jakiegoś czasu przyglądający się poczynaniom tajemniczej dwójki. W normalnych okolicznościach mężczyzna dawno już zadzwoniłby na policje, jednak widok samochodu obklejonego pajęcza siecią, a do tego unoszonego do góry przez jedną osobę, podpowiadał mu iż sprawa nie jest tak prosta, jak to ma miejsce przy zwykłym włamaniu. Wolał upewnić się czy to co widzi dzieje się naprawdę. Poza tym obawiał się czy po drugiej stronie słuchawki, przedstawiciele władz będą skłonni uwierzyć w taką historię? |
| | | Winter Soldier
Liczba postów : 115 Data dołączenia : 21/12/2012
| Temat: Re: Cmentarz Sro Lis 07, 2018 2:30 pm | |
| Buck w pewnym momencie trzymając samochód, usłyszał, a właściwie przestał słyszeć, prac Gwen pod autem. W jednym momencie, dziewczyna wyskoczyła spod spodu i zrobiła zdjęcie lekko uśmiechającemu się James'owi. Skrzywił się lekko, uświadamiając to sobie, szczególnie, że Gwen chyba bardzo się to spodobało, bo nie dawała spokoju temu tematowi. Banan na twarzy superbohaterki zarysował się jeszcze bardziej. gdy mogła wymądrzyć się co do otwierania samochodów. Po chwili pogadanki i szczycenia się Gwen, podszedł jakiś starszy Pan. Zaciekawiło go widząc co robimy. Dziwne zachowanie, gdyż jeśli byśmy kradli ten samochód, to na pewno nie w taki sposób, a jeśli nawet, to głupim jest podchodzenie do gościa, który jedną ręką potrafi podnieść samochód. Bucky spojrzał się tylko na staruszka, a następnie na Gwen. - Twój pomysł, ty się tłumacz. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Czw Lis 08, 2018 10:45 am | |
| Jeśli szukała odpowiedzi na pytanie co mogło pójść źle, to ta ostatnia właśnie znalazła się same, w postaci ciekawskiego przechodnia. Gwen pluła sobie w brodę, z powodu tego iż wcześniej nie rozejrzała się po okolicy w próbie wypatrzenia ewentualnych wścibskich świadków, mogących sprawiać problem swoim nadgorliwym poczuciem obywatelskiego obowiązku. Oficjalnie zaś cała winę za zaistniałe komplikacje gotowa była zwalić na Bucky’ego. Co z tego ze sam pomysł był jej, pora na jego realizacje wybrana fatalnie, a pomyślunku przed przystąpieniem do działania ani śladu? Jakby na to nie patrzeć, będąc pod samochodem, ona nie mogła infiltrować okolicy. A teraz jeszcze została pokarana misją wytłumaczenia się z wszystkiego. Stacy chciała protestować. Była nastolatką, a Bucky doświadczonym weteranem, w tym szpiegiem działającym na terytorium wrogiego mocarstwa. Na logikę to on powinien skręcić jakiś nonsens, którym dałoby się nakarmić irytującego mężczyznę, tym samym odwracając jego uwagę od ich działań przy samochodzie. Co to za agent który nie potrafi wyciągnąć z rękawa wiarygodnego alibi? A może właśnie dlatego, że Bucky był większy i silniejszy, mógł wymuszać na Gwen podejmowania się bardziej niewdzięcznych zadań? Zwłaszcza że w przypadku podnoszenia obcych samochodów znalezienie czegoś sensownego nie było łatwe, ale skoro cała sytuacja wyglądała absurdalnie, to tłumaczenie jej, również nie musiało trzymać się schematów. Dziewczyna szybko ogarnęła sytuację. Poza samochodem Esmeraldy na parkingu stały zaparkowane jeszcze dwa auta. Jedno z nich musiało należeć do starszej pary. Kobieta w kapeluszu siedziała na fotelu pasażera, natomiast jej mąż, delikatnie rzecz ujmując „truł im dupę”. Kto wie może właśnie po to by zaspokoić ciekawość swojej damy? Właściciela drugiego pojazdu nigdzie nie było widać. Sądząc po sylwetce wozu i namalowanych na nim graffiti, była to zdecydowanie młodsza ekipa, zafascynowana śmiercią, upiorami i kośćmi. Może jakaś kapela rockowa? Na szczęście nigdzie nie było innych gapiów, a ponieważ Stacy nie potrafiła wytłumaczyć się racjonalnymi argumentami, postanowiła nieco nastraszyć starszego pana. - Dzień dobry. – Zaczęła grzecznie. - To miło że ktoś dostrzega nasza pracę. Jesteśmy z kółka ochrony przyrody. Ten cmentarz to nie tylko miejsce spoczynku państwa bliskich, ale również oaza zieleni dla zamieszkujących go zwierząt. Przynajmniej dla tych które nie giną pod kołami samochodów. Bo widzi pan, miło by było gdyby tacy kierowcy jak pan, zanim wcisną gaz do dechy, poświęcili sekundę na sprawdzenie czy pod ich błyszczącymi bryczkami, chwilę wcześniej nie schowała się rodzina szopów. Znaczy się tak nam się z kolegą wydawało że to był szop, ale równie dobrze mógłby być skunks czy inny maluch. Znaczy się tu na pewno go już nie ma. Może sprawdźmy czy nie uciekł pod drugie auto. Kończąc swoja wypowiedź Gwen wskazała na samochód w którym siedziała kobieta. Jej tłumaczenie brzmiało rzecz jasna strasznie naiwnie, ale jego najważniejszym elementami miał być uzmysłowienie staruszkowi, że w imię najlepszych chęci, Bucky dobierze się również do jego własności, najprawdopodobniej ignorując znajdująca się w środku czcigodną małżonkę. Dziewczyna miała nadzieję przekazać nieznajomemu odpowiednia motywacje do tego, by ten jak najszybciej odjechał z terenu cmentarza. Nie bez znaczenia był tu również fakt że jej słowa poparte były pokazem siły w ramionach kombatanta. Nawet jeśli mężczyzna potraktuje ich za dziwolągów i pewnie również za półmózgów, to przynajmniej powinien uznać ich również za nieszkodliwych. - Co? Ale chyba wy nie… , to znaczy nie możecie… yyy… może sam sprawdzę. I tak mieliśmy już z żoną odjeżdżać. – Odpowiedział nieznajomy. |
| | | Winter Soldier
Liczba postów : 115 Data dołączenia : 21/12/2012
| Temat: Re: Cmentarz Czw Lis 08, 2018 11:24 pm | |
| Nie źle się z tego wykaraskała. Pomyślał Buck, gdy dziewczyna zagadała dziadka. Oczywiście po czasie łatwo jest oceniać, choć James raczej powiedziałby, że pomaga naprawiać samochód, a właściwie go tylko podtrzymuje dla dziewczyny. Nie mając wtedy pomysłu na odpowiedź, zwalił to na barki dziewczyny, co mogło być dla niej stresujące, ale każdy superbohater powinien szybko myśleć pod presją czasu. Dziadek najwyraźniej uwierzył Gwen, bo od razu w pośpiechu chciał opuścić teren cmentarza razem z małżonką, kiedy dziewczyna zaproponowała zbadanie ich czy ich auto nie posiada martwych zwierząt. Nie wiadomo co sobie staruszek pomyślał, widząc Bucka i Gwen, bez żadnych mundurów, czy kamizelek lub nawet plakietki, a nie wyglądali "normalnie". Pewnie staruszek był tak przytłoczony natłokiem słów przez Spider-Girl, że chciał jak najszybciej uciec. - Na pewno? Bo mieliśmy właśnie zabrać się za państwa samochód. - powiedział Buck odstawiając na chwilę samochód koleżanki Gwen. - Może jednak Pan się skusi? To nie będzie długo trwało. - James zaczął powoli iść w stronę bagażnika auta pary. - Nie! Na prawdę dziękujemy. Wnuczek podniesie samochód na lewarku i nam sprawdzi. - lekko wystraszony całym zamieszaniem dziadek, przyśpieszył, wsiadł do samochodu i odjechał. Barnes oglądał się za nim jeszcze chwilę, po czym auto zniknęło mu sprzed oczu. - Bardzo dobrze sobie poradziłaś z tym dziadkiem. - odwrócił wzrok w stronę Gwen - Przepraszam jeśli jesteś zła, ale jako superbohater, nie raz będziesz działać pod presją czasu, ale poradziłaś sobie bardzo dobrze. - kiwnął lekko głową, w geście uznania. - Dobra zabierzmy się do roboty. - Rozejrzał się dookoła i gdy nikogo w okolicy nie było, podniósł samochód by Gwen mogła dokończyc robotę. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Pią Lis 09, 2018 7:22 pm | |
| Gwen wczuła się w wybraną przez siebie role do tego stopnia, iż nie chciała odpuścić, nawet wówczas gdy sytuacja została właściwie wyjaśniona. Z budzącą respekt sylwetką Bucky’ego i dopasowaną do niej historią, udało się skutecznie zniechęcić staruszka do zadawania pytań, choć najwyraźniej mężczyzna nie do końca zrozumiał skierowany do siebie przekaz. Cała ta gadka o wnuczku i lewarku była po prostu bez sensu. - Chwila? A co takiego miałby sprawdzać? – Protestowała Stacy. – Przecież tłumaczyłam, że jesteśmy tu po to by je ratować przed rozjechaniem, a nie liczyć zwłoki. Nie możemy pana wypuścić dopóki nie upewnimy się czy biedny szop nie schował się właśnie pod pana autem. - Ależ proszę się nie fatygować, sam zerkneę. – Przerażony mężczyzna pochylił się na ziemię udając iż rzeczywiście przygląda się ziemi na parkingu. – Nikogo nie ma. Ale na wszelki wypadek odjadę bardzo powoli, by zwierzak zdążył czmychnąć. Bezpiecznie. - Na to chyba możemy się zgodzić. – Uznała dziewczyna. – Miłego dnia. - Również życzę wszystkiego dobrego. I uważajcie na siebie. Ta młodzież wygląda podejrzanie. Wymalowali się w jakieś upiorne symbole i zachowują się niczym sekta. Żadnego poszanowania dla świętości. Najpewniej są wstawieni. Spider - girl pomachała staruszkom na pożegnanie. Faktycznie była zadowolona z tego jak udało jej się załagodzić sprawę, a pochwały z strony żołnierza mile łechtały jej ego. Gdyby jeszcze tylko Bucky raczył dodać że wspomni o jej sprycie panu Starkowi… No i nieco mniej gadał o tej superbohaterce. Gwen wciąż nie miała pewności czy chce zostać kimś takim. Poza tym miała świadomość, że póki co jedyną rzeczą jaką się wykazała była łatwość pakowania samej siebie w kłopoty, umiejętność matactwa i kłamania bez mrugnięcia okiem. Wszystko to razem nie przynosiło jej wielkiej chluby. - Weź przestań. Gdybym naprawdę robiła cos wielkiego, zamiast swatać przyjaciółkę, zajmować się pilnowaniem jej auta i spławianiem staruszków, walczyłabym teraz z tymi metalowymi najeźdźcami gnębiącymi miasto. Ale chyba nie mam na to odwagi. Nigdy w życiu nie zrobiłam nikomu krzywdy. Nawet jeśli wiem że to roboty, to… no po prostu czuję że nie dam rady. – Wytłumaczyła się Stacy, niemal natychmiast dzieląc się z Bucky’m swoim nowym spostrzeżeniem. – Ale ty mógłbyś im się przydać. Może i jesteś no wiesz… tego… nieco leciwy, ale wciąż masz parę w tej łapie, wiec dziwie się dlaczego twój starkowy przyjaciel nie poprosił cię o pomoc? Spider – girl zamierzała ponownie zanurkować pod auto, gdy przypominała sobie ostatnie słowa staruszka. Zrozumiała nagle iż być może to nie ona i Bucky tak bardzo przestraszyli seniora lecz to co tamten zobaczył wcześniej. Przedziwne rytuały na cmentarzu mogły być jedynie głupia zabawą, pokazem charakteru i własnej odwagi, inicjacją dla nowych członków w „kole psycholi”, okazją do wyrażenia swojego sprzeciwu względem zastanego porządku świata, albo próbą zastraszenia kumpli. Co jednak jeśli ktoś naprawdę ucierpi? Z drugiej strony robiło się późno, a Gwen nie chciała zostawać tu po zmroku. Ale skoro Bucky namieszał jej w głowie swoimi wywodami o bohaterstwie, to teraz nie mogła się wycofać. Chyba że to żołnierz będzie tym który pęknie i da sygnał odwrotu do domu. - Na pewno nie chcesz sprawdzić tych dzieciaków?
|
| | | Winter Soldier
Liczba postów : 115 Data dołączenia : 21/12/2012
| Temat: Re: Cmentarz Pon Lis 12, 2018 1:39 am | |
| Buck wiedział jak to jest być bohaterem. Jeden z najlepszych snajperów z czasów drugiej wojny światowej, później pomagał Kapitanowi w pozbywaniu się baz Hydry. Niestety, wiedział też, jak jest po drugiej stronie barykady, kiedy zabijał wszystkie cele wskazane przez Rosjan. Nie był wtedy sobą, bo miał wyprany mózg, ale jednak wszystko zostało w jego pamięci. Lecz nie trzeba rozprawiać się z robotami które chcą przejąć panowanie nad światem, żeby być bohaterem, z resztą, od czegoś trzeba zacząć. Ludzie, którzy dbają o zwykłego obywatela też są potrzebni. - Ludzie, którzy zajmą się bardziej przyziemnymi sprawami też są potrzebni. Pokażę Ci, na swoim przykładzie. Wiesz jak poznałem tego mojego przyjaciela, co zna Starka? Pomogłem mu, ratując go przed bójką, w której marnie by skończył. A zabijać Tobie, nikt nikogo nie każe. Kopniaki żeby znokautować, a następnie owinięcie siecią, żeby się nie ruszał to nic złego. - powiedział James wspominając to co się stało dziś w parku. - Myślisz, że bym mógł? Pracowałem nad tym i chcę do tego wrócić, ale nie wiem jak się do tego zabrać. - odpowiedział Barnes, zupełnie pomijając pytanie o Rogersa. Gdy Gwen miała już wejść by dokończyć swojego dzieła, wstrzymała się i zapytała się o dzieciaki na cmentarzu. Dzieciaki, jak to dzieciaki. Bawią się w jakieś bzdury, a dziadek, jak dziadki zawsze przesadzają. Choć z drugiej strony, dziewczyna będzie mogła się wykazać. Jej ton głosu brzmiał, jakby sama chciała tam iść. Przynajmniej dla Bukca. - Dobra niech będzie. Pójdźmy to sprawdzić. Myślę, że dziadek przesadza, ale pięć minut nas nie zbawi. - odpowiedział odkładając samochód. Podszedł do kufra przyczepionego do swojego motocykla i rozpiął go. Gdyby dziewczyna lepiej się przyjrzała co jest w środku, zobaczyła by, że trzyma on tam rozłożony karabin, rewolwer i amunicje. Wyjął z torby rewolwer i włożył go do kabury, a bluzę którą miał na sobie włożył do kufra. Oczom Gwen, ukazała się, wzmocniona kurtka, bez lewego rękawa. Na twarz założył maskę i spojrzał się na spider-girl. - Nie patrz się tak. Nie muszę z tego skorzystać, a lepiej mieć przy sobie. - odwrócił wzrok by zapiąć torbę. - Gotowa? - Zapytał retorycznie i udał się w stronę cmentarza. Gdy doszli na odpowiednią odległość, James schował się za drzewem i z daleka przyglądał się co się tam dzieje. Banda nastolatków, ubranych w czarne stroje, z upiornym makijażem na twarzy, chodziła po pomnikach. Wyglądało to, jakby próbowali wywołać ducha, albo wskrzesić martwą osobę. Było ich czterech. Trzech chłopaków i jedna dziewczyna. Oprócz bezczeszczenia miejsca, gdzie leży zamarły, nic nie robili. - Tak jak mówiłem, dziadek przesadził, ale i tak lepiej się ich stąd pozbyć. - zwrócił się Barnes, w stronę kompanki. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Cmentarz | |
| |
| | | | Cmentarz | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |