|
| 5th Avenue | |
|
+9Bob Deadpool Shiklah Loki Morgan Sandler Sentry Fafnir Megistona Amora 13 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Amora
Liczba postów : 109 Data dołączenia : 16/07/2013
| Temat: 5th Avenue Wto Lip 23, 2013 8:46 pm | |
| First topic message reminder :Kiedy lądujesz w całkowicie obcym świecie pierwszą zasadą przetrwania jest wmieszanie się w tłum tubylców. Oczywiście, gdy jest się Amorą, wmieszanie się w tłum jest zadaniem z definicji trudnym, no bo spójrzcie na nią - całe jej jestestwo krzyczy do przechodniów o jej odmienności! Jednak nie ma rzeczy niemożliwych do wykonania i nawet najpotężniejsza czarodziejka Asgardu może przypominać elegancką bizneswomen, która w towarzystwie swojego asystenta lekkim krokiem spaceruje po najbardziej luksusowej ulicy w Nowego Jorku. Trzeba tu wyjaśnić kilka spraw - po pierwsze Amora nie miała asystenta, ale niewolnika. Sympatyczny (i bogaty) mężczyzna wpadł w jej siła pięć dni temu, gdy po raz pierwszy pojawiła się w mieście. Od tego czasu wiernie służył jej swoją kartą kredytową, oprowadzał po mieście i zapewniał nocleg w swoim apartamencie na Manhattanie. Był przydatnym narzędziem więc póki co nie miała nawet ochoty go zabijać. Zresztą kto nosiłby jej torby, gdyby nie on? No dobrze, szybko znalazłaby sobie równie posłuszne zastępstwo, ale nie chciała się teraz przesadnie rozpraszać szukaniem odpowiedniej ofiary. Ostatnimi dniami zajmowała się wszak czymś więcej niż tylko owym wtapianiem się w tłum i zwiedzaniem Nowego Jorku. Najważniejszą rzeczą jaką miała do załatwienia w Wielkim Jabłku, było zbieranie informacji. O kim? A no o Avengers. I o jej pobratymcach, którzy ostatnimi czasy tak chętnie odwiedzali Midgard. Jej niewolnik nie okazał się w tej kwestii specjalnie pomocny. Informacje, które jej przekazał na oba tematy były krótko mówiąc - bezwartościowe. Trochę plotek o bohaterach i ogólne streszczenie bitwy o Nowy Jork, którą stoczyli z Chitauri. Wszystko to sama znalazłaby w sieci, gdyby miała ochotę nauczyć się obsługiwać komputer (a nie miała). Tak więc Amora wtapiała się w tłum na swój niepowtarzalny sposób - stukając czarnymi obcasami w chodnik, powiewając połami wściekle zielonego płaszczyka od Burberry i przyciągając spojrzenie absolutnie każdego mijającego ją mężczyzny. Marszczyła z irytacją swój piękny nosek i wykrzywiła usteczka w grymasie, zapatrzona przed siebie i myślami obecna całkiem gdzieś indziej. Potrzebowała bardziej wiarygodnego źródła informacji. Potrzebowała też sprzymierzeńców. Gdzie ich jednak szukać? Jak zdobyć ich zaufanie? Kogo owinąć sobie wokół palca, a kogo zastraszyć? Informacje! Tak bardzo były jej potrzebne! Zamyślona nie usłyszała ostrzegawczego krzyku swojego niewolnika, który zauważył zagrożenie na długo przed nią. Smukła i piękna Amora nie wiedzieć jak i kiedy, wpadła z impetem na idącą z naprzeciwka osobę i jedynie jej nadprzyrodzona zwinność uratowała ją przed jakże upokarzającym upadkiem. Czarodziejka potrząsnęła ze złością głową, jasne włosy zatańczyły wokół jej wykrzywionej w grymasie wściekłości twarzy, a płonące furią zielone oczy skupiły się na bogom ducha winnej ofierze. - Jak łazisz, niezdaro! - warknęła i najwyraźniej oczekiwała teraz wyjaśnień oraz przeprosin. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Re: 5th Avenue Sob Lis 29, 2014 3:44 pm | |
| /Agencja zareagowała szybciej, niż się spodziewałem./ Ostrzegł Saurian. Drakon przytaknął mu tylko w myślach, skupiając się póki co na swoim. Skoro mieli dokończyć tego demona... i przy okazji się nie zdradzać. Będą musieli się więc ewakuować. Rouge Agent nie był dobrym sposobem działania, jednak zdarzało się, że tak należało postępować. Póki co o jego możliwościach wiedział wyłącznie Dyrektor. I lepiej by tak pozostało. Pierwsza ze ścian lodu padła, rozpadając się na tysiące kawałów lodu, które jednak nie chciały topić się na ziemi. Drakon dalej je podtrzymywał. Druga ściana pędziła już w kierunku demona, kiedy to nad głową świsnęły mu trzy kule, które z małym efektem trafiły demona. /Wariaci!/ Wrzasnął w swych myślach Walker. Jak dostanie rykoszetem, to zapomni na chwilę po której stronie stoi, pójdzie tam i przerobi jakiegoś debila na kostki lodu. Demon natomiast postanowił uskoczyć i atakować wszystkimi dostępnymi metodami. Drakon zlustrował tylko sylwetkę przeciwnika, wynajdując sobie słaby punkt i pozwalając drugiej ścianie rozpaść się na tysiące kolejnych kawałków. Następnie zaczął wszystkie małe łączyć swą mocą w ciut większe, tworząc po dwudziestu centymetrowe ostrza. W ten odezwał się białołuski. /Skrzydła są atutem oraz słabością istot, które je posiadają. Przebij błonę i zobacz, jak przeciwnik zostaje uziemiony./ Odezwał się smok. Saurian należał może do tego jednego procenta istot które były stosownie opancerzone na całym ciele - w tym na skrzydłach. Po demonie nie było tego jednak widać. Kenneth chwycił więc lewą dłonią - za pomocą swej mocy - pozostałości z obu ścian lodu. Następnie uniósł stworzone z nich ostrza, po czym pchnął nimi w kierunku skrzydeł demona. Podzielił ostrza po połowie, te z pierwszej ściany zaatakowały lewe skrzydło - te z drugiej - prawe. Niezależnie od tego czy skrzydło jest złożone czy też nie, zawsze jest wrażliwe... oraz duże, czyniąc je jednym z większych celów na ciele istoty która takowe posiada. Tym razem Drakon zrezygnował z uników lub przemieszczania się. Przeciwnik go po prostu nie atakował, nie miał więc celu w tym by zmieniać pozycję. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: 5th Avenue Sob Lis 29, 2014 4:40 pm | |
| Baal wyskoczył w górę i posłał kulę ognia w stronę lodowej ściany Kennetha, która zatrzymała uderzenie i rozbiła się tak jak poprzednia, a następnie zaczął ziać ogniem w agentów, którzy widząc to zjawisko momentalnie się pochowali w budynku, z którego jeszcze chwilę temu przez okna się wychylali. Szyby budynku pękały pod wpływem gorąca. Demon wylądował z hukiem (ze względu na swoją masę), a następnie kontynuował zionięcie, Agenci, którzy byli na ulicy chowali się za samochodami, które zostały nadtopione i pozbawione szyb. Oczywiście takie osłony były z obu stron ulicy, ze względu na to, że kiedy Kenneth wpadł na ulicę to nie tylko jedno auto się zatrzymało, a obie strony. Sąsiednie ulice były odcięte, żeby ani cywile się tam nie dostali, ani demon nie mógł przedostać się tak łatwo przez barykady. Praktycznie miejsce jakim był zaułek było otoczone z każdej strony, jednak troszkę w szeregach agentów po prawej i na wprost od zaułka siał spustoszenie płomień. Drakon wytworzył swoje ostrza i korzystając z tego, że demon skupił się na agentach wykonał atak. Lodowe ostrza wbiły się w skrzydła demona i zwyczajnie niewielka część z nich przeleciała dziurawiąc błonę, jednak znalazło się całkiem sporo ostrzy, które utknęły w skrzydłach. Wszakże nie było powiedziane czy demon trzyma skrzydła złożone wzdłuż pleców, czy rozłożone na ramionach. Healing Factor powoli zaczynał naprawiać błonę. Saurian mógł wyczuć, że zbliża się kilka jednostek w pancerzach wspomaganych. Zapewne mieli już sprzęt przygotowany pod tą konfrontację. Słyszał też śmigłowiec, który przybył już na miejsce zdarzenia, pilot szukał dobrego miejsca by na moment zawisnąć i oddać strzał, jednak sam ogień mógł mu nieco zaszkodzić więc chwilowo wisiał i szukał okazji. Podsumowując agenci byli przyszpileni przez ogień demona, Baal ma unieruchomione skrzydła, a Kenneth jest dosyć blisko niego, mając praktycznie idealną okazję na atak z bliska.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: 5th Avenue Nie Lis 30, 2014 6:54 pm | |
| Lodowe ostrza wbiły się w błonę na skrzydłach demona. Agent chwycił je ponownie swą mocą, a następnie szarpnął nimi - tym razem w dół - zamierzając rozerwać błonę i po prostu sprawić przeciwnikowi ból. /Skończ się bawić, nadciąga ciężkie wsparcie./ Rzucił Saurian. Sytuacja pod tym względem robiła się rzeczywiście nieprzyjemna. Mężczyzna rozejrzał się kątem oka dookoła, by ustalić jak mniej więcej wygląda to na ziemi. Byli otoczeni, bez większych szans na ucieczkę. A on nie zamierzał się zdradzać. Walker ścisnął mocniej rękojeść miecza, którym następnie zamachnął się i wbił go - prosto w ziemię przed sobą. Przeciwnik był pół metra wyższy od niego, do tego kule wydawały się go nie imać. Pozostało więc postawić na moc większą, jednak nie największą - jaką dysponował. Kenneth najzwyczajniej w świecie puścił miecz, a następnie cofnął się do tyłu - stając jakiś metr od miecza - oczywiście frontem do niego. Pazur Sauriana zaczął natomiast roztaczać dookoła siebie magię, lodową magię - i choć dalej krył swą energię - to jednak pokazywał to co robił. Lód który krążył dookoła ostrza przybrał bardziej agresywne rysy, powiększając się do większych sopli. Lodowa stali stworzona za pomocą smoczej magii napełniała się dalej energią. Miecz stworzył niewidzialną ścianę. Każdy atak wyprowadzony ze strony demona w kierunku Kennetha bądź miecza - będzie po prostu przechwytywany. Pojawiać się będzie lodowa ściana - zawsze na wysokości oraz o szerokości obiektu który będzie chciał się przez nią przebić. Miecz w tym momencie po prostu chronił swego właściciela, kreując mur na długość całej alei - nie zamierzając nikogo przepuścić w jego kierunku. Jednak od jego strony dalej dało się przejść - tak więc kule strzelców w dalszym ciągu będą mogły skutecznie trafiać demona. On sam nie zostanie jednak dopuszczony do człowieka z którym walczył. Smocza magia o to zadba. |
| | | Baal
Liczba postów : 85 Data dołączenia : 21/10/2014
| Temat: Re: 5th Avenue Pon Gru 01, 2014 12:47 pm | |
| Sytuacja nie była dla Baala zbyt ciekawa. Był sam, w dodatku jego przeciwnik skutecznie utrudniał mu atak na agentów, którzy przybyli na pole walki. W dodatku teren, na jakim walczyli skutecznie utrudniał demonowi atakowanie na wszelkie sposoby. Nie bardzo miał też jakieś alternatywy na to, by zrobić coś więcej. W tej formie mógł polegać praktycznie tylko na nieziemskiej sile, wytrzymałości i ognistych zaklęciach. Agentów było jak mrówków, a ich broń może nie robiła zbyt wiele piekielnej istocie, ale na pewno mogły utrudniać działania, bo prowadzenie ognia bez przerwy nie daje atakować. Baal zdał sobie sprawę, że chyba nie ma wyboru i musi się ulotnić z pola bitwy, gdyż nic tu nie wskóra, nie przy takim teren i takiej ilości przeciwników. W dodatku ten chłopak z lodową magią skutecznie utrudniał Baalowi jakiegokolwiek większe działania i udaremniał prawie każdą jego próbę ataku. Nagle chłopak ścisnął miecz i wbił w ziemię. W wyniku tego działania nie nadszedł żaden atak, więc Baal postanowił nie czekać. Nie przestawał wysyłać płomieni, jednak przygotowywał do powrotu do piekła. Całość będzie trwała koło dwóch sekund, a więc niewiele czasu będą mieli agenci, by podjąć jakieś kroki. Nie w takiej sytuacji, w takim burdelu. Demon miał po chwili zniknąć i pojawić się w Piekle, by tam szybciej zregenerować siły. Kiedy już to nastąpi, to w swojej Piekielnej rezydencji zdecyduje, co dalej robić. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: 5th Avenue Pon Gru 01, 2014 5:19 pm | |
| Jako, że Baal nawet nie pofatygował się, by wyciągnąć lodowe ostrza ze swoich skrzydeł, te zwyczajnie pod wpływem mocy Kennetha rozerwały ją na strzępy co dało demonowi intensywne doznania w postaci bólu. Błona mimo wszystko w jakiś sposób była unerwiona, więc to naprawdę zabolało, do tego stopnia, że Baal musiał ryknąć z bólu, wyrwało się, odruch bezwarunkowy, a przed oczyma na ulotną chwilę zatańczyły mu mroczki, które jak szybko się pojawiły, tak szybko zniknęły. Jak na razie większość akcji Kennetha sugerowało agentom, że jego moc wynika z użycia ostrza, dlatego nie spodziewali się tego, że może w nim siedzieć jakieś stworzenie. Kiedy Walker wbił miecz agenci na moment zawahali się, ze względu na gwałtowny ruch, jednak widząc że on się zwyczajnie wycofuje, nie czyni szkód tak jak do tej pory robił to demon postanowili bardziej skupić się na ziejącej ogniem potworności niż człowieku, który ewidentnie ich osłaniał. Ściana, która powstała ścierała się z ogniem Baala, który był skutecznie blokowany. Snajperzy oddali kolejne kilka strzałów w demona, kul było tym razem 5, gdyż na pozycje doszło ich jeszcze 2. 2 z lewej strony, 2 z prawej i jedna pośrodku. Tym razem to był jeszcze cięższy kaliber, praktycznie strzelali do niego amunicją przeciwpancerną, która dziurawiła najgrubsze czołgi. W tym czasie agenci, którzy nie byli już w ogniu wychylili się i zaczęli oddawać strzały w demona. Tarcza Kennetha spełniła swoje zadanie, gdyż przepuszczała ogień agentów, a odcinała ten płomień demona. W tym czasie jeszcze na dodatek śmigłowiec, który wisiał nad nimi od jakiegoś czasu otworzył ogień z karabinu. Bariera także chroniła mężczyznę przed ewentualnymi rykoszetami, a zaułek był zasypywany coraz to większą ilością pocisków. Najbardziej demonowi zaszkodziły dwie rzeczy. Po pierwsze pociski przeciwpancerne, którymi uraczyli go snajperzy, a po drugie sam śmigłowiec, którego to karabin czynił spore szkody. Przede wszystkim to go zaczęło już boleć. Nie odbijały się już całkowicie, tylko wbijały w skórę na pewną głębokość, a co więcej zwyczajnie od siły, którą przekazywały demon ledwo stał na nogach. W ten sposób demon został z kulą w prawym ramieniu, prawym przedramieniu, na wysokości serca (nie przebijając się do niego, ale zatrzymując się na skórze), lewym ramieniu i w okolicy obojczyka po lewej stronie korpusu. W tym czasie ciągle był zasypywany gradem pocisków, co było uciążliwe. Kenneth mógł dostrzec, że coś biegnie w ich stronę. To były pancerze przystosowane do przytrzymywania przeciwników pokroju Hulka czy innych silnych oraz dużych postaci. Były wysokie na 4 metry, czarne i opatrzone logiem SHIELD na naramiennikach. Pancerze przeskoczyły nad barykadami i znalazły się przed zaułkiem oraz mieczem. Kenneth na szczęście nie został potrącony ani nic, jedyne co to kupa żelastwa zasłoniła mu widok. Strzelcy z okien ucichli, a pancerze wymierzyły swoje dłonie w demona. Saurian mógł wyczuć, że do ściany za zaułkiem zbliżały się kolejne 2 puszki. Śmigłowiec także wstrzymał ogień. Jeśli demon ma jakiś plan to lepiej, by go wykonał. Problem największy leżał w tym, że przygotowywania do powrotu do piekła nie za bardzo mogły się ziścić z racji tego, że w tej formie zwyczajnie nie mógł się teleportować. Na dodatek ból, jaki sprawiały mu kule, które nadal były w ciele sprawnie go dekoncentrował. Wnętrza dłoni pancerzy się zaświeciły. Bardziej obeznani w uzbrojeniu lub Ci którzy oglądali nieco filmów, mogą domyślać się, że z owych rąk może coś wystrzelić w każdej chwili.
|
| | | Baal
Liczba postów : 85 Data dołączenia : 21/10/2014
| Temat: Re: 5th Avenue Sro Gru 03, 2014 12:48 pm | |
| Sytuacja robiła się dla demona coraz gorsza, dosłownie z każdą minutą, a nawet sekundą. Natarcie na demona ze wszelkiej maści broni, każdego kalibru nie ustawało. Co prawda żadne z nich nie robiło większych szkód istocie, jednak ich natłok był ogromny. Tak duży, że nawet Baal się na chwilę pod nim ugiął i musiał ugiąć na chwile kolana. Nawet na chwilę poczuł mroczki, jednak jak szybko przyszły, tak szybko odeszły. Po chwili strzały ustały, ale ból po nich niestety nie. Nagle pojawiły się jakieś puszki, a dosłownie to jakieś dość duże pancerze, których dłonie zaczęły się dziwnie świecić. Demon nie bardzo wiedział, co to, jednak mógł domyślać się, że to może być jakaś broń energetyczna, podobna zapewne do tej, którą widział kiedyś podczas walki z Mefistem. Jeśli to rzeczywiście podobna broń, to może zrobić się nieciekawie, nawet dla Baala. Wiedział, że jego miotacze płomieni, nawet w tej formie, mogą sobie nie poradzić z taką bronią. W tym momencie pojawiła się myśl ucieczki, a nawet poddania, jednak nie było to w stylu wojownika. Zawsze próbował walczyć do upadłego, aż każdy mięsień przestanie się go słuchać. Nie inaczej było w tym momencie, myśli o uciecze uszły równie szybko jak przyszły. Baal nie miał zamiaru się poddać, postanowił, że albo go pokonają i nie będzie już mógł walczyć, albo zginie. Jak przystało na wojownika. Chęć zemsty, a właściwie chęć przejęcia Piekła odeszła teraz na drugi plan. W końcu, jaki byłby z niego władca, jeśli nie umiałby pokonać magika i armii ziemskich agentów. W tym momencie Baal zwarł siły, zignorował ból, po czym wstał na mocne nogi i ryknął porządnie, wystrzelając jak z procy w stronę jednego z robotów, łapiąc go przy tym za nogę i robiąc z nim obrót, by uderzyć w nim w tego drugiego. Jego siła była w tej formie ogromna, a roboty, mimo dużej wagi dla zwykłych ludzi, nie stanowiły zbytnio wyzwania(pod względem ciężaru) dla demona. Wiedział, że takie uderzenie jednym w drugiego, może przynieść niezłe skutki i dać przewagę Baalowi.
Ostatnio zmieniony przez Baal dnia Wto Gru 16, 2014 6:55 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: 5th Avenue Wto Gru 16, 2014 6:30 pm | |
| //telefon
Drakon stał niewzruszony, obserwując jak grad pocisków dosłownie zalewa okolicę. Nie było to dość przemyślane, ani tym bardziej sensowne. Zupełnie jakby agencja wysłała do walki samych amatorów. Mężczyzna odwrócił się pośpiesznie, gdy usłyszał za plecami kroki. O tym Saurian pozwolił sobie go nie ostrzegać - z czystej ciekawości. A agentowi mina zrzedła. /Większych nie było?/ Rzucił do swego kompana w myślach. Te roboty miały przynajmniej cztery metry wzrostu. Czemu od razu nie czterdzieści? Mogli też wysłać Helicariera i podjąć próbę lądowania w tej uliczce. Kenneth cofnął się o krok, przepuszczając roboty i odprowadzając je wzrokiem na drugą stronę bariery. /Kenneth. W SHIELD tylko jedna osoba zna twoją tożsamość, wie o twych mocach oraz o mnie. Zabierz nas stąd./ Odezwał się smok. Drakon zgodził się z tym komentarzem praktycznie od razu. Podbiegł więc do wbitego w ziemię miecza, chwycił za rękojeść i wyciągnął ostrze z ziemi. Miecz pociągnął za sobą całą zgromadzoną moc magiczną, natychmiast otaczając nią swego właściciela. Dookoła agenta zaczęły krążyć małe sople lodu. Mężczyzna skupił się na chwilę, korzystając z faktu, że demon i reszta amatorów byli zajęci sobą. Jako, że liczył się czas - Saurian pomógł mu zmienić swą postać ponownie w lodową formę. Po tym, ciało mężczyzny zaczęło się rozpadać. Najpierw powoli, a z upływem sekund proces nabrał tempa, całkowicie usuwając to co było związane z mężczyzną - z tego miejsca. Najpierw bowiem rozpadł się on po trochu na małe kawałki lodu, a te z kolei stopiły się i zjednały z wilgocią dookoła. Resztą zajęła się magia, którą kontrolował Saurian - zabierając Drakona z tego miejsca w bardziej bezpieczną okolicę, gdzie nikt nie będzie go ścigał lub chciał z nim walczyć. Przynajmniej obaj mieli taką nadzieję [zt jak się uda] |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: 5th Avenue Sro Gru 17, 2014 9:34 pm | |
| Agenci widząc, że nadeszło ciężkie wsparcie oraz dostając komunikaty, że jeszcze parę pancerzy jest w drodze odetchnęli z ulgą. W końcu ich rola ograniczała się teraz nieco do wsparcia i przesyłania dalszych informacji z pola bitwy, a samą walką miały zająć się wielkoludy oraz ich piloci, którzy byli szkoleni do takich walk. W międzyczasie Saurian mógł wyczuć, że na miejsce lecą jeszcze dwa pancerze by zamknąć Baala od bocznych stron. Zapewne miejscami docelowymi byłyby dachy budynków, z których widać zaułek. Te pancerze jednak nie były przystosowane do walki wręcz. Były cięższe, nieco większe oraz uzbrojone w silniejszą broń zasięgową. Zanim jednak dolecą to kilka chwil upłynie. Warto też napomknąć, że pancerze-strzelcy były chyba otoczone jakimś polem maskującym, które jednak nie negowały takich rzeczy jak opory powietrza czy dźwięk lotu, ale nie było ich widać gołym okiem. Wróćmy jednak do Baala, który zaszarżował na jeden z pancerzy. Zanim zbroja zareagowała, demon dopadł do niej i chwycił ją za nogę, a potem rzucił. Drugi natomiast miał nieco więcej czasu na reakcję, więc zwyczajnie zszedł w bok przed lecącym puszkowatym kolegom (który zatrzymał się na jakimś aucie) i oddał strzał z lasera jednej ręki, co poskutkowało tym, że demon został wbity w ścianę budynku. Cegły się nieco odkruszyły jednak ściana dalej się trzyma, a w miejscu gdzie uderzył powstało wgłębienie. Mimo, że ogień go nie parzył to jednak obrażenia jakie otrzymał od promienia energetycznego dały już radę naruszyć jego skórę, zwłaszcza na klatce piersiowej, w którą dostał. Maszyny były wbrew swoim rozmiarom dosyć szybkie, co sugerowało że konstrukcja na pewno była opracowywana przez najtęższe umysły, tak samo jak źródło zasilania, które napędzało pancerze. Zanim jednak Baal odkleił się od ściany, pancerz do niego podszedł i uderzył go w podbrzusze ze znaczną siłą, co poskutkowało tym, że Baal mógł mieć wątpliwości czy nie wypluje żołądka przy tym. W tym czasie leciał kolejny cios wymierzony w splot słoneczny, przed którym to już Baal mógł się obronić albo zasłonić. Problematyczna nawet była dla demona ucieczka, gdyż błona którą rozerwał Drakon jeszcze się nie zrosła. W tym czasie Kenneth wykonywał swoją akcję. Cóż tu dużo mówić agenci mieli dosyć roboty z demonem, który nie dość że wcześniej ich atakował, to jeszcze teraz nie chce złożyć broni… albo pazurów. Oczywiście zanotowali zjawisko, które się działo, nawet do centrali szły o tym informacje, tylko że pewna osoba siedziała tam i nadzorowała wszystko co tam dotarło. Poza tym w tej formie był dosyć bezpieczny, a tym bardziej ludzie chwilowo nie mieli pod ręką czegoś by powstrzymać magię smoka. Mężczyzna rozproszył się i zniknął, pozostawiając demona wraz z metalowymi kompanami, których wsparcie już lądowało na dachach, ustawiając się i gotując do strzału.
//Potwierdzam ZT |
| | | Baal
Liczba postów : 85 Data dołączenia : 21/10/2014
| Temat: Re: 5th Avenue Sro Gru 17, 2014 10:31 pm | |
| Sytuacja miała się dość nieciekawie, ponieważ przeciwników było coraz więcej, a każdy kolejny był silniejszy od poprzedniego. Te puszki dały radę nawet naruszyć skórę demona swoją bronią energetyczną, a szybkość i siła uderzeniowa była na tyle duża, że wbiła go w ścianę. To zabolało, może nie dramatycznie, ale ból był już dość odczuwalny. Nie miał nawet tyle sił, by szybko odkleić się od ściany i ponownie zaatakować, bo maszyny mimo wielkości, były dość sprawne. Ten, którym rzucił podszedł do niego i potężnie uderzył w brzuch, co było już bardzo bolesne. Miał zamiar uderzyć jeszcze raz, ale Baal wiedział, że nie może mu na to pozwolić. W jednym momencie zrobił obrót prawy bok, pozwalając puszce uderzyć w ścianę i zrobić w niej dziurę, a sam uderzył lewą pięścią potężnie puszkę tak, by odleciała w tył. Sam miał wtedy zamiar uciec tą dziurę, a w biegu przyjąć formę ludzką(młodej, czarnowłosej kobiety w dresie), i od razu teleportować się do apartamentu w Tokio, do dużego pokoju dokładnie. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: 5th Avenue Pią Gru 19, 2014 5:32 pm | |
| Baal odchylił się i pancerz przebił swoją mocarną łapą mur, przez co demon dał radę wślizgnąć się w tą dziurę. W biegu zmienił swoją formę, co zarejestrować mogła kamera wewnątrz maszyny, jednak zanim pilot zdążył zareagować demon teleportował się do swojego mieszkania, gdzie miał swoją pieczęć przygotowaną na takie okazje. Agenci zaczęli zamykać teren, by przeprowadzić oględziny miejsca zdarzenia oraz przesyłali dane do centrali, by Ci mogli na wypadek kolejnego spotkania opracować przeciwśrodki. Niezwłocznie także zaczęli spisywać zeznania świadków, które zapewne bardzo przydadzą się na przyszłość, by chociażby móc ponownie znaleźć demona, w końcu parę osób widziało go przed przemianą, dlatego osoba o takim rysopisie będzie ścigana przez agencję. Ucieczka udana, chociaż demon zapewne na długo popamięta tą konfrontację. |
| | | Deadpool
Liczba postów : 204 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Czw Maj 21, 2015 11:51 pm | |
| "Za godzinę będę na opuszczonym wysypisku. Tym co zawsze. Przynieś wszystkie karabiny i bądź punktualny. I nie waż się znów zakładać kusej spódniczki. To spotkanie biznesowe, nie jakaś randka, Deadpool." - Pff, za kogo on mnie uważa. Przecież teraz jestem żonaty. Spódniczka nie będzie kusa - odparł w ekran, na koniec uśmiechając się szeroko do samego siebie.
Jeszcze nie tak dawno temu, fabularnie ledwie parę godzin wcześniej, Deadpool oraz Shiklah - szalone, niecodzienne małżeństwo - zakończyło pełną stereotypowych sucharów, dłużącą się w nieskończoność misję(Ile to było, osiem miesięcy? Wyobrażacie sobie? Osiem miesięcy! Mam nadzieję, że mój autor zanotował sobie, których mistrzów gry nigdy więcej nie zaciągać do moich sesji)(Tak... Zanotowałem...)(Spróbowałbyś nie. Tamta misja była okropna!)(Podobało ci się szalone mordowanie na statku)(Tak. Ale i tak było kijowo!)(Zgarnąłeś milion dolców, nie marudź)(Czy za pieniądze mogę odzyskać stracony czas? Mogę?)(... I pięć kucyków)(Kucyki, emotka-serduszko! Muszę brać więcej takich ośmiomiesięcznych zleceń) misję, której raczej nie będą chcieli długo pamiętać. Szczególnie, że o ile Wade wyszedł względnie bez szwanku, jego małżonka ucierpiała pod względem fizycznym bardzo poważnie - gdy wybuch anty-demonicznej energii w którymś momencie zranił i okaleczył jej twarz. Poza tym, dzień i noc zapowiadające się na romantyczne spędzenie czasu razem przez dwóch, kochających się... Cóż, "ludzi"... Po długiej rozłące, okazało się zamienić w niezbyt przyjemne parę godzin(Moje szczęście, jak zwykle). Wilsonowi w głębi serca bardzo zależało, by demonica bawiła się dobrze podczas ich wspólnego zadania - zapowiadającego się na rutynowe, proste, łatwe i przyjemne - razem z nim. Niestety nie wyszło - a potem najemnik dziwi się, że jego żona jest niezadowolona z tego związku(Ej... Chociaż ty mógłbyś stanąć po mojej stronie! Nikt mnie nie kocha, nik...)(Deadpool, bądź twardy, nie zamieniaj się w Spider-Mana z ostatniej części trylogii Raimiego)(Ja przynajmniej umiałbym tańczyć. Ale nie miałbym emo-grzywki, bo nie mam włosów. Nie mogę być emo, co za... Szczęście?).
Po nieprzyjemnej misji, małżonkowie udali się do podziemnego królestwa pięknej połówki tego związku(Mam własne królestwo?), zważywszy że ta potrzebowała odpoczynku, a wpierw - magicznego rytuału, który uleczyłby jej rany i przywrócił twarzy idealną nieskazitelność. Wade nie mógł jednak zbyt długo dotrzymać jej towarzystwa(Bo separacja, bo kłótnie, bo odpoczynek od pisania z marudzącą żon...), ponieważ otrzymał dość istotnego sms'a - przedstawionego na początku tegoż postu.
Widzicie, Deadpool posiadał najprzeróżniejsze znajomości. Z handlarzami broni chociażby. Kiedy po przygodach podczas nowojorskiej bitwy z Chitauri Najemnik z Pyskiem miał przyjemność dzierżyć w swych karmazynowych dłoniach karabin kosmitów, zakochał się w nim od pierwszego strzelenia(Przesadzasz trochę. To nie ten poziom miłości co Suzy. Choć jest blisko! Ale z Suzy jesteśmy bliżej. Jak zapewnić jej lufie odpowiedni poślizg...)(Nawet nie kończ!). A biorąc pod uwagę, ile Wilson papla, podczas późniejszego spotkania z jednym ze swoich dilerów(To zabrzmiało, jakbym był jakimś ćpunem. Czy ja ci wyglądam na Agenta Venoma?) zachwycał się on swoją przygodą z Chitauri tak, że nawet najspokojniejszy człowiek świata w końcu strzeliłby mu z irytacji w ten rozgadany pysk, aby go uciszyć. Człowiek, niebędący dobrym handlarzem. Ten od razu znalazł w zachwalanych, laserowych karabinach potencjalny zysk. Pieniądze. Duuużo pieniędzy. I trochę mniej, choć nadal z dużą ilością okrąglutkich zer, zaproponował Regenerującemu się Degeneratowi, jeśli ten przyniesie mu kilka sztuk tamtej broni. Wszyscy wiemy, jaki zysk mogłaby zapewnić pochodząca spoza Ziemi, ofensywna technologia, którą człowiek nauczyłby się masowo i na wyłączność produkować oraz sprzedawać, prawda?(Ja wiem, ja wiem!)
Właśnie po to Deadpool napisał sms'a, gdy przeszukiwał kontener podczas niedawnej misji i natknął się na aż pięć, pochodzących z kosmosu karabinów - skontaktował się z odpowiednim ze swoich handlarzy. Odpowiedź o zainteresowaniu spotkaniem przyszła niemal natychmiast, a kolejna, z informacją o której i gdzie konkretnie się ono odbędzie - akurat wtedy, gdy Wade oraz Shiklah znaleźli się w demonicznym królestwie(Swoją drogą, niezły sygnał tu jest, jak na podziemia). Szybki całus w policzek, kolejny jęk zawodu ze strony opuszczanej żony(Yeah, jasne, a za moimi plecami już się na pewno cieszy, że będzie miała spokój i możliwość romansowania z Wandą)(Nie bądź takim pesymistą. Uwierz w prawdziwą miłość)(Miłość to Harleypool oraz Cowpool. Nie Shipool)(Mam wrażenie, że zmieniasz swoje OTP co tydzień...)(Ja? Kto pisze moje posty?).
Właśnie z powodów wymienionych powyżej, Deadpool zmierzał teraz ulicą, z pięcioma karabinami złożonymi i związanymi razem wytrzymałym sznurem w dwóch miejscach, zarzuconymi na plecy oraz trzymanymi przez jedną z jego silnych rąk. Pogwizdując wesoło, szedł przez 5th Avenue(Ach, wspomnienia... Ciekawe, jak tam Bob?), rzucając przelotne spojrzenia co atrakcyjniejszym, mijanym po drodze pannom. Szedł z zamiarem dostania się powoli na wysypisko, jednak gdy w którymś momencie rzucił mu się w oczy jeden z banków, jakich pełno było na tej alei... Wilson uniósł głowę w górę i pacnął się mocno otwartą dłonią w czoło. - No tak! Zagadka rozwiązana! - krzyknął głośno, a otaczający go przechodnie natychmiast odsunęli się jak jeden mąż, rzucając mu przestraszone lub pobłażliwe spojrzenia.
- Już wiem, dlaczego na forum jest tak mało super-złoczyńców z krwi i kości! Wiecie: Scorpion, Electro, Vulture, Hobgolin, Shocker, tego typu gromadka. Na forum kompletnie nie mamy banków! W całym Nowym Jorku, ani jednego tematu poświęconego tak ważnej instytucji. Jak mamy sprowadzić na forum takie osobistości, skoro nie mają czego rabować? Trzeba jak najszybciej to naprawić. Wznieść banki! Sprowadzić cyck... To znaczy, Black Cat! - Najemnik uśmiechnął się szeroko, sam do siebie, dumny ze swojego inteligentnego odkrycia (I kto jest najlepszym detektywem świata? Suck this, Batman).
- A skoro już jestem przy banku... Wyciągnę trochę nowo zdobytej gotówki. Tak naprawdę to tylko wymówka, by trochę tam narozrabiać, ale shhh, nie mówcie czytelnikom. - Regenerujący się Degenerat wszedł do budynku, wciąż taszcząc ze sobą karabiny. Rzucił je na podłogę, wyciągnął nagle pistolet i krzyknął: - To jest napad! - Spojrzał po wszystkich groźnie, celując w każdego z pracowników oraz klientów instytucji po kolei. - Tylko żartowałem, to żaden napad. Jestem milionerem, po co miałbym napadać na bank, c'nie? - Deadpool znów przemknął wzrokiem wokoło, tym razem jednak z uśmiechem pod karmazynową maską, a bronią luźno trzymaną w broni i nie wycelowaną w nic konkretnego. - ... Może po to, by ten milion zdobyć?! - I znów, groźne spojrzenie, celowanie po ludziach, no wiecie. - I znów żartuję. Że żartuję. Iż żartuję, że żartuję, żartując... Czekajcie, sam się w tym pogubiłem. - Wade podrapał się lufą pistoletu po głowie(Dwuznaczności, he-hehe-he. To się dopiero nazywa nadludzka zwinność, co? Tył głowy. "Lufą pistoletu"), z miną wyrażającą głęboki namysł.
- Okej, mniejsza. Hej, piękna... - Wyrzuciwszy innego klienta z miejsca, usiadł przed jedną z pracownic banku, najładniejszą, jaką miał do wyboru. - ... Wypłacasz mi mój milion, kupuję motocykl oraz pierścionek zaręczynowy i uciekamy na koniec świata - ty, ja, w stronę zachodzącego słońca. Co o tym myślisz? - odparł do niej z zalotnym uśmiechem, opierając jednocześnie łokcie o biurko przed nim, podbródek o dłonie - a spojrzenie wbijając w dekolt zdecydowanie mającej czym oddychać kobiety(Bo kobiecie zawsze należy patrzeć w odpowiednią parę oczu!). |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Pią Maj 22, 2015 4:57 pm | |
| Wystarczy chyba powiedzieć, że osoby przebywające w banku nie uznały zachowania Deadpoola za żart - niezależnie od tego, ile razy zmieniał pod tym względem zdanie. Panika wybuchła praktycznie natychmiast, a ci, którzy przebywali akurat najbliżej wyjścia odruchowo - albo z wrodzonej głupoty i braku instynktu samozachowawczego - ruszyli do ucieczki, być może licząc na to, że "napastnik" skupi się na swoim napadzie, a im odpuści. Nie wszyscy mogli sobie jednak na to pozwolić... A niektórzy nie wydawali się nawet aż tak bardzo przejęci, jak zapewne powinni być. Czyżby kwestia przyzwyczajenia? Gdzieś w tle dało się dosłyszeć głos mówiący dość zrezygnowanym tonem: -Boże, co temu pająkowi znowu odwala... Mimo to broń tak czy siak zrobiła swoje - w związku z czym nikt nie próbował powstrzymać najemnika, a pracownica, przy której stanowisku zasiadł - choć blada i roztrzęsiona - kiwnęła krótko głową. -Będę... Będę musiała przejść do sejfu, więc jeśli pan chwilę poczeka...- jej spojrzenie uciekło na bok, ku ochroniarzowi, który prawdę mówiąc stanowił - o ironio - dość stereotypowego grubaska; aż dziwne, że dostał tutaj pracę. Cóż, przynajmniej delikwent był na tyle inteligentny, że nawet nie starał się sięgnąć po swój pistolet. Być może po prostu wiedział z kim mają do czynienia? Nim jednak kobiecie dane było wstać z miejsca, nad głowami zebranych rozległ się huk - a następnie z góry po skosie zleciało coś, co przypominało płonący głaz, który po drodze wybił sporą dziurę w suficie... I swoją wędrówkę zakończył uderzając w Deadpoola. Kamień był mniej więcej takiej wielkości, że najemnik mógłby go objąć ramionami w najszerszym miejscu. Co prawda ogień szybko ustępował, ale wysoka temperatura - to co innego. Powierzchnia obiektu była ciemna, niemalże czarna i raczej matowa. Biegło po niej kilka pęknięć, które zdawały się stopniowo pogłębiać...
|
| | | Deadpool
Liczba postów : 204 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Pon Maj 25, 2015 9:15 pm | |
| - ♫ Love and marriage, love and marriage, it's an institute you can't disparage. Ask the local gentry and they will say it's elementary. Try, try, try to separate them - it's an illusion. Try, try, try and you will only come to this conlusion... ♫ ♪ Och, autorze, czemu musiałeś włączyć Franka Sinatrę w tle do pisania, wiesz doskonale jak to wpada w ucho! A już przed chwilą wygonili mnie z jednego miejsca przez śpiewanie. Na chatboxie. Chcesz, żeby teraz wygonili z fabuły? I co nam zostanie? Martwe sesje trollowane? "Silent Hill"? Harleypool na gadu? Harleypool brzmi dobrze. Mam nadzieję, że tym razem nie będziesz odpisywał kilka miesięcy. Już dość się naczekałem na romanse z kobietą moich marzeń. Pierwsze kilka miesięcy. I drugie kilka miesię... Pająkowi, co, jak, gdzie?! - Wade spojrzał po zgromadzonych, po tym jak jeden z nich... - Pająk tu swinguje? Na swoich ślicznych, białych, lepkich pajęczynach? Oh my, jego śliczne, jędrne... Dłonie się zbliżają, emotka-serduszko(Czy Deadpool właśnie wtrącił mi się w narrację... ?). No tak, skoro wszyscy myślą, że to napad, to jego magiczny zmysł arachnoida pewnie zadziałał i już tu zmierza, wprost w objęcia swojego ukochanego. Trzeba by trochę ogarnąć to miejsce. W końcu nie wypada tak, w takim brudzie randki organizować. Ej, gdzie wy wszyscy uciekacie, gdy potrzebuję pomocy w zorganizowaniu romantycznego nastroju? D'oh! Nikt mi nigdy nie chce pomóc. - W następnej chwili Wade siedział już, zgodnie z wcześniejszym postem, przed pracownicą banku. - Oczywiście, piękna. Tylko wróć szybko, bo moje serce pęknie z tęskn... - I w tym momencie w Wilsona uderzył głaz. Ups? Na szczęście dla najemnika, Regenerujący się Degenerat siedział dość... Rozłożony. Oparty mocno o fotel, przechylony razem z nim, więc lecący pocisk z kosmosu(?)(Może dostanę własne Infinity Gauntlet? Albo symbionta! Chcę mieć własnego symbionta. Takiego z ich planety, który szuka idealnej miłości. Agentpool of the Cosmos! Obym tylko nie zamienił się w takiego emo, jak w trzecim Spider-Manie. Aczkolwiek ja, jak już wspominałem, umiałbym lepiej tańczyć. Tylko nie wiem, z czego zrobiłbym sobie emo-grzywkę. Myślicie, że sprzedają repliki włosów Tobeya z SM3?), gdy już uderzył, to przycisnął najemnika w taki sposób, że ten wylądował na plecach, z ciężarem na brzuchu. Niczego nie wygięło mu w żaden dziwny sposób, chociaż tyle dobrego. - Mistrzu Gry, więc to był ten twój pomysł, jak dosłownie rzucić we mnie ośmiorniczką? Zabawne. Bardzo - burknął niezadowolony, a potem zaczął zrzucać z siebie nie tak znów duży i ciężki głaz - przy okazji jęcząc oraz sycząc z bólu, ze względu na kilka zmiażdżonych przez silne uderzenie narządów wewnętrznych oraz gorące płomienie. Skała skończyła ostatecznie na podłodze, a sam Wade gasił ewentualne, podpalone fragmenty swojego kostiumu, otrzepując je chaotycznie rękami. - Głupi głaz, nie widzisz, że wypłacam pieniądze na posag dla córki?! A masz ty... Au, au, au! - Wade krzyknął zdenerwowany na pękającą powoli skałę, a potem kopnął ją w gniewie - co skończyło się kolejnym zawodzeniem z bólu oraz zapewne dość komicznym skakaniem na jednej nodze, podczas gdy Karmazynowy Błazen trzymał się za drugą, obolałą. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Wto Maj 26, 2015 11:23 am | |
| Kiedy kamyczek wylądował już na podłodze - i minimalnie przetoczył się na bok, w ten sposób układając się w miarę stabilnie - nic nie wskazywało na to, aby miał z siebie nagle wypuścić kolejnego symbionta... Gdyż prezentował się zgoła niewinnie. Z drugiej strony w tym samym momencie technicznie rzecz biorąc gdzieś w mieście w dalszym ciągu szalał sobie wolny - i zapomniany przez wszystkich - symbiont, którego swego czasu nie udało się do końca pokonać sporej grupce postaci... Czyżby kosmita na wydaniu? Ale nie o tym teraz! Sytuacja zmieniła się diametralnie w chwili, gdy Deadpool - niestety (?) wciąż bez emo-grzywki - zdecydował się kopnąć głaz... Bo posunięcie to skończyło się nie tylko bólem stopy, ale i pogłębieniem siatki pęknięć widocznej na powierzchni kosmicznego pocisku. Ciemne, kamienne płaty zaczęły stopniowo się rozsuwać - jak miałoby to miejsce w przypadku jajka, tylko nieco bardziej topornie... No i te płytki zdawały się posiadać o wiele więcej warstw od przeciętnej skorupki. W końcu pomiędzy poszczególnymi odłamkami mignęło coś fioletowego i gładkiego... A potem w jeszcze jednym miejscu i kolejnym... Aż wreszcie z resztek kamyka wysunęła się drobna, lecz nie mniej jednak w oczywisty sposób ośmiornicowata macka - praktycznie jak dziecięca. Oparła się o jedną z płytek, najwyraźniej próbując się na niej oprzeć, aby podciągnąć się wyżej... ... I dokładnie w tym momencie z zewnątrz dobiegł stłumiony przez odległość - oraz ściany - huk, za którym podążył dźwięk alarmu samochodowego. Spójrzmy prawdzie w oczy: to BYŁ Nowy Jork, więc niby nic nowego, ale biorąc pod uwagę sposób, w jaki głaz dostał się do banku... Może jedno z drugim miało jakiś związek?
|
| | | Deadpool
Liczba postów : 204 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Sob Maj 30, 2015 2:19 pm | |
| - Huh? - Najemnik zapomniał o bólu stopy oraz zgniecionych wnętrzności, które powoli się regenerowały, wracając tym samym do normalnego, zdrowego stanu - no, na ile zdrowe mogą być np. wątroba i jelita, raczone regularnie niezdrowym, meksykańskim żarciem(Lecz nie o mojej perfekcyjnej diecie teraz mowa!). Wade spojrzał w górę(Dosłownie. Znaczy się, w górę forum, na post wyżej, ten od Mistrza Gry. Wiecie o co mi chodzi, c'nie? Hmm?), a po chwili wyciągnął znikąd notes i długopis. - Hm, "zdobywanie ośmiorniczki" - dopiszę "w trakcie". "Spotkanie się z biologiczną córką", "Dołączenie do Hydry", niekoniecznie w tej kolejności, Hail Hydra! "Atak na starszego brata bliźniaka aka idola mojego dzieciństwa aka tego w kostiumie o barwach Puerto Rico aka tego walczącego za pomocą frisbee aka Kapitana w-komiksach-już-nie-Amerykę. Chociaż. Po ostatnich zawirowaniach z nowym Secret Wars... Skreślę na wszelki wypadek to ostatnie. Wiecie, że też jestem w Secret Wars, mimo mojej śmierci? Co zabawniejsze, w Secret Wars z lat siedem-a-może-osiemdziesiątych. Mam tam nawet z tego względu seksownego blond wąsa, niczym Tom Selleck. Tylko blond. Wracając jednak do notatek - mam dość upchany grafik, ale myślę, że znajdę trochę czasu, aby zająć się zdobywaniem własnego symbionta. - Regenerujący się Degenerat bawił się swoim notatnikiem(Czy to eufemizm? Nowy synonim dla "głaskania orzełka", "ciosania sosenki" oraz "tresowania Predatora"?), kiedy nagle do jego(Wyostrzonych w dzieciństwie zmysłów, gdy ratując starszego mężczyznę przed wpadnięciem pod ciężarówkę, moja twarz została ochlapana przez radioaktywne chemikalia, jakie ów pojazd przewoził. A nie, nie ten członek Team Red) uszu dobiegł cichy dźwięk pękającej skały. To, co działo się z tajemniczym głazem natychmiast zwróciło uwagę Wilsona. Schował przybory pisarskie i nachylił się nad pękającym "jajkiem", tak bardzo tym zaabsorbowany, że aż nie zwrócił uwagi na niepokojące(?) dźwięki z zewnątrz(Albo po prostu przełożył to zwracanie uwagi na później. W końcu - może to więcej ośmiorniczek, dwukropek i sto razy litera D jak Deadpool). Kiedy natomiast z powstałej powoli dziury(Hehehe, napisał "dziury"), wysunęła się mała, drobna macka(Woah, woah, dziury i macki? Mistrzu gry, chyba zapomniałeś o ostrzeżeniu, że obecne wydarzenia w tej sesji powinny czytać tylko osoby, które ukończyły osiemnaście lat! Nie żeby ktokolwiek na te ostrzeżenia zwracał uwagę)... - Awwwwwwwwwwgh! - Karmazynowy błazen natychmiast zaczął pomagać(Pięknemu)(Nawet nie wiesz, jak wygląda w całości) (Ma macki. Wszystko co ma macki jest piękne, kochane...)(No tak, prawda) (... Cudowne, urocze...)(Deadpool?)(... Zasługujące na uwielbienie i bogato zdobiony ołtarz, na którym w ofierze składane mu będą piękne, potrzebujące zaspokojenia panny)(... Nie powiem, że nie podoba mi się ta wizja) stworzonku, powiększając rękoma otwór(Ekhe-khem, autorze!), w końcu nurkując jedną z dłoni w środku(Kiedy ktoś wstawi tu w końcu tamto ostrzeżenie "18+"?), tak głęboko(Teraz robisz to już specjalnie, co?), by móc objąć palcami całe ciałko małej ośmiorniczki(Spoilers! Skąd wiesz, że to ośmiorniczka? Może ma tylko takie macki? Czemu zdradzasz mi niespodz... ?!)(Wspomniałeś o niej już w notesie) (Shhhh) i wyciągnąć ją na zewnątrz. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Sob Maj 30, 2015 8:34 pm | |
| Ośmiorniczka od razu skorzystała z oferowanej pomocy i dla równowagi oplotła mackami palce najemnika - żeby przypadkiem nie zlecieć. Teraz można się jej było przyjrzeć o wiele lepiej... Przede wszystkim jej kolorystyce, bo mieniła się różnymi barwami, wśród których jednak dominował fiolet. Spód macek był jaśniejszy, blado-pomarańczowy, łebek zaś - przechodził w zieleń. Całość ładnie błyszczała. Ciemne, inteligentne ślepia wpatrywały się w Deadpoola praktycznie nieruchomo. Mniej więcej do tego momentu pozostałe osoby znajdujące się w banku pozostawały w szoku. Nie mogło to rzecz jasna trwać wiecznie - i w końcu garść cywili ruszyła biegiem w stronę wyjścia, najwyraźniej licząc na to, że wykorzystają chwilę nieuwagi tego szaleńca z bronią - naprawdę liczną bronią - w ręku. Inni ludzie poukrywali się zaś póki co za meblami, widocznie nie chcąc ryzykować przekraczania tak sporej odległości, jaka dzieliła ich od drzwi. Nie był to jednak koniec atrakcji - gdyż na zewnątrz rozległ się pierwszy krzyk, wyraźnie kobiecy. Zaraz po nim podążyły kolejne, a osoba posiadająca odpowiednie... Doświadczenie mogłaby pewnie rozpoznać, iż pełne były w głównej mierze paniki i strachu, a nie - na przykład - bólu.
|
| | | Deadpool
Liczba postów : 204 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Czw Cze 11, 2015 3:18 pm | |
| - Na Lokiego! - Autor nie jest pewien, czy powoływanie się na boga chaosu, który pełni w tej sesji funkcję mistrza gry - a więc i obdarował właśnie Deadpoola najbardziej uroczym stworzeniem, jakie ten miał w swoim życiu widzieć(No nie wiem, Spidey mógłby pod tym względem rywalizować. No i Harley, oczywiście. I ta kosmitka z mackami z Guardiansów, której niestety nigdy nie pokazali. Dlatego ten film zajmuje u mnie pierwsze miejsce w rankingu najsłabszych filmów, jakie widziałem kiedykolwiek. Jak mogli nie pokazać tak istotnej postaci, jak kosmitka z mackami? Pozostaje mi tylko wyobraźnia i fantazje, że wyglądała jak mix Harleen, Petera oraz macek, emotka-złamane-serduszko. A jeśli ona naprawdę tak wygląda? Gdybym miał pewność, dołączyłbym do Strażników Galaktyki i przeszukał kosmos wzdłuż, i wszerz, żeby znaleźć tę miłość mojego życia! Na koniec świata i jeszcze dalej!)("Tę miłość" twojego życia? "Tę" na pewno jest tu potrzebne?)(No wiesz, mam wiele miłości życia. Muszę jakoś wskazywać, o której mowa. Harley, Spidey, Shiklah, moje córki, Burritos, macki, fakku.net...(Okej, rozumiem)(... Logan, olśniewające blond włosy Thora...)(Rozumiem, wystarczy, Wade, stop)(Ty to piszesz. Swoją drogą, tak mnie teraz tknęło - czy jeśli Laura jest spokrewniona z Loganem, to czy też ma tak bujne owłosienie na całym ciele?)(... Ja naprawdę to piszę?)(Może siostrzyczka Carol ma rację ze swoją teorią na temat posiadania przez ciebie alter-ego w postaci mnie?)(Oby nie. Wracając: ) - autor nie jest pewien, czy powołując się na jedno z asgardzkich bóstw, Najemnik z Pyskiem - łamiąc przy tym czwartą ścianę - chciał podziękować mu za dar w postaci ośmiorniczki czy zrobił to ot tak - np. jako eufemizm dla "Na Boga". Wiecie, jedno z przykazań, takie tam. Nie jestem pewien, gdyż to w końcu Deadpool - nieprzewidywalny, rozgadany(Jak inaczej tłumaczyć to, że małe wtrącenie do mojej narracji zamieniło się w wywód na kilkanaście linijek?), którego nikt nie jest w stanie kontrolować, nawet sam autor(Pięknie lejesz wodę)(Jestem w tym samozwańczym mistrzem)(W tym oraz w skromności?).
Jednak tym, co autor wie na pewno, jest to, jak Wilsona zareagował na widok fioletowej ośmiorniczki. Gdy tylko stworzenie oplotło jego rękę drobnymi, acz zwinnymi mackami(Które kiedyś, jak urośnie, będą pokazywać swoją zwinność, siłę i kreatywność na ładnych pannach, emotka-serduszko. Skoro już jesteśmy przy dominacji)(Jesteśmy... ?)("[...]mieniła się różnymi barwami, wśród których jednak dominował fiolet")(Interpretujesz każde pojedyncze słowo innych postów według własnego uznania, co?) i spojrzało się na mężczyznę swoimi ślepkami, oczy Regenerującego się Degenerata zabłysły, a gdyby jego usta nie były już otwarte na potrzeby bezustannej paplaniny, zapewne rozchyliłby je teraz szeroko, z wrażenia. - Cóż za urocze, piękne, nieziemsko cudowne stworzenie... - wybełkotał, a po chwili chwycił ośmiorniczkę w obie ręce. Wstał na równe nogi i uniósł ją nad siebie, zupełnie jakby prezentował całemu światu - no, a przynajmniej ludziom, którzy jeszcze nie uciekli z banku, w którym Deadpool aktualnie się znajdował i siał nie do końca specjalnie postrach - największy skarb. - Ty... Sparta Harleen Wilson... Jesteś miłością mojego życia(Kolejną?)(Ej, to moja rola wtrącać się w twoje kwestie, nie na odwrót! Ogólnie, nie przerywaj, to bardzo istotny, feelsowy moment. Więc zamknij się, autorze. I tak nikt cię nie słucha) Ekhe-khem. Sparta - jesteś miłością mojego życia. Wszystko co posiadam i wszystko, czym jestem należy do ciebie. Na zawsze. Witaj w rodzinie. - Ostatnie słowa, Wade wymówił z trudem - pociągając ze wzruszenia nosem. Uronił też kilka najszczerszych łez(Które leczą raka? Czy ja, jako ten zły bliźniak, mam łzy powodujące raka? Nie chcę powodować raka!), kiedy przysunął nową córeczkę bliżej siebie i złożył na jej błyszczącym, zielonym łebku czułego całusa przez materiał własnej maski. - Swoją drogą, ciekawe ile osób z forum wyłapie nawiązanie w tamtych słowach. Shi pewnie znowu nawrzeszczy na mnie za spowodowanie feelsów. Może lepiej było dać jakieś ostrzeżenie zawczasu? No ale teraz jest już za późno, w końcu to nie jest jakiś tekst, który można by wymazać i napisać od nowa, c'nie?
Ten wzruszający moment nie mógł jednak trwać w nieskończoność, gdyż nagle do uszu Wade'a dobiegły kolejne krzyki przerażenia, pochodzące z zewnątrz. Odruchowo spojrzał on w stronę drzwi, a znajdujący się pod karmazynową maską łuk brwiowy uniósł z zaskoczeniem w górę... Nie, nie zaskoczeniem - z zaintrygowaniem. W końcu zignorowany wcześniej huk również słyszał, a Deadpool nie był aż tak głupi(Nie nie doceniaj mnie!), żeby nie umieć powiązać tych dwóch, hm, incydentów. - Uh-huh, my problem-sense is tingling! Chodź, córeczko. - Wade w następnej chwili położył Spartę na swojej głowie, po czym ruszył w kierunku związanych razem karabinów Chitauri - broni, którą zostawił wcześniej kilka kroków dalej na podłodze. - Przyssij się do mojej łepetyny i patrz, i podziwiaj swojego tatusia w akcji. Swego czasu, nasz mistrz gry sugerował, że będę mógł się wyżyć - czyli skopać komuś tyłek - i wierzę, że tej obietnicy dotrzyma. Nie, nie skopać tyłek w ten zbereźny sposób. Tylko, wiesz... Pełno krwi i flaków. Nie jestem pewien, czy powinnaś to oglądać, młoda damo, ale lepiej cię przyzwyczaić do nieodpowiednich dla twojego wieku widoków, zważywszy na to, gdzie z twoją mamą mieszkamy. Królestwo potworów. Spodoba ci się tam, będziesz mogła bawić się z innymi stworzeniami posiadającymi macki i w ogóle. Shi ma też gigantyyyyczną bibliotekę. Nauczysz się ładnie czytać. W ogóle, wykształcimy cię porządnie. Żebyś została lekarzem albo prawnikiem, zamiast skończyć jak twój tata. - W trakcie paplania - którym za każdym razem potwierdzał, jak bardzo zasługuje na ten tytuł - Najemnik z Pyskiem rozplątywał jednocześnie sznury, którymi obwiązane były wspomniane wcześniej karabiny laserowe. Deadpool sięgnął po te dwa, które były sprawne, po czym ruszył w stronę drzwi.
- Ach, jeszcze jedno... - Regenerujący się Degenerat przystanął metr od nich, po czym obejrzał się przez ramię. - ... Po uratowaniu świata tu wrócę. Jeśli zobaczę, że ktoś ruszył moją broń - skończycie gorzej, niż Tim Drake w moich morderczych fantazjach, zrozumiano? Just kiddin', nikt inny nie jest w stanie zasłużyć na takie cierpienia, jakie wymarzyłem dla Drake'a. - Ostatni zdanie Wilson wypowiedział jednak pod nosem, do siebie, więc pozostali w banku ludzie nie mieli szansy go usłyszeć. Ostatecznie, Deadpool otworzył drzwi kopniakiem(Bo liczy się efektowność!), po czym - uzbrojony i z uroczą towarzyszką, umiejscowioną na własnej głowie - ruszył w pośpiechu w stronę, z której dobiegały pełne paniki wrzaski. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Czw Cze 11, 2015 7:54 pm | |
| Na ulicy oczom Deadpoola w pierwszej kolejności ukazał się zniszczony samochód zaparkowany tuż przed budynkiem banku. W jego dach również uderzył kamień podobny do tego, który wcześniej urządził sobie lądowanie na najemniku - tyle że ten egzemplarz jeszcze nie pękł. Czy skrywał w sobie kolejną miniaturową ośmiorniczkę? Istniała taka opcja. Jeżeli zaś tak było... To ze sporą dozą prawdopodobieństwa pozostałe kamyki także stanowiły "jajka" - a w okolicy zalegało ich więcej. Trudno byłoby określić ich dokładną liczbę, lecz ze swojej aktualnej pozycji Deadpool mógł zauważyć, że tu czy tam kosmiczne (?) głazy uderzyły w chodnik, jezdnię czy ściany poszczególnych budowli. Potencjalnie oznaczało to przynajmniej kilkanaście kolejnych ośmiorniczek - a kto wie, być może jaja znalazły się także na sąsiednich ulicach? Poruszający się nad pobliską krzyżówką spory cień dowodził jednak, że nie tylko spadające z nieba kamienie wywołały panikę mieszkańców miasta. Otóż w powietrzu - jeszcze nad budynkami, lecz stopniowo obniżając lot - przebywał statek kosmiczny... Model: standardowy spodek UFO, tyle że z gustownymi, fioletowymi wykończeniami. Pojazd był dość duży, spokojnie mógłby pomieścić kilkanaście osób - i to nie takich usadzonych na sztywno jedna obok drugiej - lecz daleko mu było do gigantów transportujących kosmiczne armie pod inwazję. No, chyba że podążało za nim dużo więcej takich samych...
|
| | | Deadpool
Liczba postów : 204 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Nie Lip 05, 2015 8:20 pm | |
| - O-ho, dobrze, że nie zdecydowałem się podjechać tutaj moim skuterpoolem. Nigdy bym się nie pozbierał do psychicznej kupy, gdyby coś mu się stało! Nie żebym teraz był mentalnie pozbierany. - Deadpool natychmiast po wyjściu z banku zwrócił uwagę na pechowy samochód. Podszedł bliżej, by zerknąć przelotnie na zniszczenia, aczkolwiek szybko wzrok najemnika skupił się na znajomym z wyglądu głazie, który do owych zniszczeń doprowadził. - Huh? - Regenerujący się degenerat postukał delikatnie lufą jednego z kosmicznych karabinów o powierzchnię "jajka" (Czy tylko mi to zdanie wydaje się dwuznaczne?), po czym wykrzywił twarz w grymasie zaskoczenia, szczególnie że chwilę potem Wade zauważył, iż to niejedyny, nowy głaz, jaki postanowił spaść w tej okolicy.
- Sparta? Nie mówiłaś, że masz rodzeństwo. W ogóle mało mówisz. Pod tym względem nie wydałaś się za tatusiem, co? - Obszedłszy pojazd, Deadpool ruszył dalej, zerkając kolejno na boki - spoglądając tym samym na każdy pojedynczy obiekt, będący powodem wywołanego na ulicy (i w banku, gdyby wcześniej nie wywołał go tam już Wilson) zamieszania. - Kilkanaście słodkich, małych ośmiorniczek brzmi cudownie - ale nie jestem pewien, czy podołam takiemu wyzwaniu! Co ja gadam - na pewno podołam! W końcu, jestem najlepszym tatą w multiwersum, prawda? - Wade uśmiechnął się szeroko pod karmazynową maską, sam do siebie, by po chwili jednak z powrotem spoważnieć i mruknąć pod nosem ciche "Pytanie, jak na to wszystko zareaguje Shi".
Najemnik opuścił też w międzyczasie laserową broń, kierując jej lufy bardziej w stronę ziemi, skoro powodem krzyków przerażenia, jakie słyszał będąc jeszcze w banku, nie było to, czego się spodziewał (Godzilla na przykład. Fajnie byłoby powalczyć z Godzillą. Chociaż nie - przez demoniczną formę mojej żony i rzeczy, jakie w tej postaci ze mną robiła, czułbym się zbyt... Rozkojarzony podczas takiej walki), więc nie odczuwał już potrzeby uniesionej gardy - bo nie zauważył jeszcze drugiego z powodów zamieszania na tej ulicy (Ale przeczytałem. Zaraz do tego dojdziemy!). - Yup, spodziewałem się czegoś bardziej interesującego, niż możliwość podziwiania jajek. Do tego mam własne. Tudzież odpowiedni folder na komputerze. A propos, mam nadzieję, że te głazy nie mają właściwości tych z "Dnia Tryfidów". Lubię swój wzrok - co ja bym zrobił bez możliwości oglądania nagich zdjęć Spider-Mana? No i jedyny wakat dla niepełnosprawnych w Team Red jest już obsadzony.
Wtem Deadpool zauważył pojawiający się wokół niego, stopniowo, coraz większy cień - na co natychmiast zareagował spojrzeniem w górę. - Hej, kto przysłania mi słońce, gdy próbuję się opala... Och. Ufo? Oryginalnością, jeśli chodzi o design pojazdu, to wy nie grzeszycie. Cholera, trzeba było ruszyć tego posta wczoraj, gdy był dzień niepodległości! No nic. Czas przypomnieć sobie, co robili bohaterowie tych wszystkich filmów z kosmitami... - Po początkowym wpatrywaniu się w latający pojazd, Wilson upuścił karabiny na ziemię i zaczął przeszukiwać kieszenie na swoim pasie - czemu towarzyszyło wyrzucanie na chodnik najprzeróżniejszych przedmiotów, będących ich zawartością. Od kart, przez broń palną najróżniejszego rodzaju - jak poszczególne części składanej snajperki - granaty, papier toaletowy (No co? Nikt nie chciałby się spotkać z brakiem srajtaśmy w kryzysowej sytuacji), po świerszczyki czy zapasowe koło do skutera (Motocykla!). Dłuższą chwilę poświęcił gumowemu, sporemu w rozmiarze kurczakowi (Najbardziej niezbędny element, przy posługiwaniu się starożytną, tajemną sztuką cock-fu! Odmiany służącej w walce, oczywiście, bo sypialniana wymaga innego), ale i go ostatecznie wyrzucił za siebie. - Gdzie jest biały gołąb pokoju, gdy go najbardziej potrzeba? No nic, trzeba będzie improwizować. Patrz i ucz się, córciu, sztuk dyplomacji.
Wade wyciągnął z kieszeni megafon i skierował następne słowa bezpośrednio do kosmitów: - Hej, ufo, c'tam? Jestem Wade Wilson aka Kapitan Ameryka - lider Avengers oraz prezydent planety Ziemia! - tutaj najemnik z pyskiem założył wolną pięść na biodro i wyprostował się dumnie w pozie połowicznie przypominającej tę "na Supermana" (Mam nadzieję, że DC nie pozwie nas za użycie nazwy ich bohatera na forum poświęconym konkurencyjnemu wydawnictwu). - Jakie są wasze zamiary? Z góry uprzedzam, że jeśli zamierzacie eksperymentować na ludziach, to ja odpadam. Mam z tym złe doświadczenia... - Deadpool spuścił wzrok i spoważniał na moment... Ale tylko na moment. - Aczkolwiek jeśli szukacie potencjalnych członków do nowej drużyny "Strażników Galaktyki", to piszę się na to od razu! Tylko ostrzegam - nie jestem tani. Ale jeden milion kosmicznych kredytów miesięcznie oraz fundowany przez firmę, dożywotni karnet do najlepszych w całej galaktyce strip-clubów i jestem wasz. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Nie Lip 05, 2015 9:12 pm | |
| Ostukane lufą karabinu jajko w pierwszej chwili w żaden sposób nie zareagowało, jednakże kiedy Deadpool stracił już nim zainteresowanie i skupił się na latającym spodku - oraz podszywaniu się pod Kapitana Amerykę - przez całą szerokość skorupki powędrowało pęknięcie... I w następnym momencie po jej kawałkach wspinała się już kolejna mała ośmiorniczka, tym razem barwą zbliżona bardziej do czerwieni, choć ze złocistymi akcentami. Nie byłoby w tym jednak nic dziwnego, gdyby jej narodziny nie zostały zauważone, gdyż oto statek kosmiczny i jego pasażerowie postanowili najwyraźniej ustosunkować się do wypowiedzi najemnika. Pewnie za dobry znak można by uznać fakt, że nie otworzyli na dzień dobry ognia... A zamiast tego wysunęli z dolnej części swojego pojazdu coś przypominającego talerz satelitarny - skierowany ku podłożu. Urządzenie wygenerowało bardzo jasny promień, który uderzył w ulicę... A kiedy zniknął - w tym samym miejscu stały trzy istoty, które tak na dobrą sprawę nie przypominały ani ludzi, ani nawet żadnych z co bardziej znanych gatunków zwierząt. Przede wszystkim: byty te nie posiadały futra czy włosów, a jedynie gładką, fioletową skórę, która na głowach przechodziła w masę drobnych rogów i kolców. Ciągnęły się one również wzdłuż kręgosłupów tych stworzeń - przynajmniej na tyle, na ile było to widać pod ich ubraniami. Kremowe kombinezony zakrywały większość ich ciał. Oczy miały spore i w całości czarne, nosy - duże i podłużne... Ach, a do tego jeszcze posiadały po dwie pary rąk. Wszyscy trzej kosmici skierowali swe spojrzenia na Deadpoola, a ten stojący na przedzie rozchylił usta, przy okazji ukazując ostre ząbki... I wydał z siebie cały zbiór odgłosów przywodzących na myśl wróbla ćwierkającego z francuskim akcentem. No tak; bariera językowa mogła utrudnić porozumiewanie się... Ale przynajmniej wyglądało na to, że obcy nie zamierzali zaatakować. ... Do czasu. Jeden z przybyszów - ale nie ten, który właśnie przemówił - zauważył leżące nieopodal jajo, wciąż jeszcze trzymające się w całości, choć lekko popękane. Na ten widok od razu zaświergotał i ruszył w jego stronę. Kosmita przyklęknął i zaczął stukać w skorupkę z różnych stron - dwiema ze swoich kończyn - najwyraźniej starając się doprowadzić do wyklucia ośmiorniczki.
|
| | | Deadpool
Liczba postów : 204 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Nie Lip 12, 2015 5:33 pm | |
| - Czy ja powiedziałem coś złego... ? (Może to przez Supermana?) (W końcu, kto lubi Supermana?) Ale to kosmici. Powinni lubić swojego, prawda? Chyba że jakimś sposobem uznali moją pozę za przejaw intergalaktycznej nietolerancji. Niektórzy bywają nadwrażliwi w tego typu kwestiach. - Wade nieco się zaniepokoił, kiedy ze spodu kosmicznego pojazdu zaczął wyłaniać się talerz satelitarny. Jednak zamiast uciekać (Deadpool nie ucieka! Deadpool robi taktyczny odwrót) albo sięgnąć po swoje bojowe frisbee (Jak na Kapitana Amerykę przystało!), Wilson wyciągnął... Komórkę (W takiej chwili będziemy nagrywać ufo?) (A czemu nie? Jak wrzucimy to na youtube, to staniemy się sławni!). - Albo przyjdą po nas faceci w czerni (Zawsze chciałem dostać autograf Willa Smitha!) Ja od czasu "After Earth" nie. I sławny już jestem. No, na pewno będę jeszcze bardziej, gdy przestaną usuwać trailer z comic-conu z youtube. I gdy nadejdzie w końcu premiera tego genialnego filmu. Nie, planuję co innego! Jeśli już mamy umierać z rąk ufo, tudzież ich telewizji satelitarnej, to niech przynajmniej cała sytuacja nabierze bardziej złowrogiego klimatu! - Po tych słowach, Regenerujący się Degenerat odpalił w komórce odpowiedni dźwięk. - I od razu bardziej przydatny od czerwonego byłby brązowy kostium. A przynajmniej takie spodnie. Hej, chwila, oni nie celują w nas? (Może to tylko taka zmyłka?) (Mogą dysponować arsenałem, zdolnym jednym strzałem zniszczyć kilka przecznic. Albo całą dzielnicę. To w końcu zaawansowani technologicznie mieszkańcy innej planety) ... - Deadpool jeszcze raz odpalił z komórki tamten ubóstwiany przez autora dźwięk (z równie uwielbianego przez niego filmu), mrucząc pod nosem tragicznym tonem, żeby ktoś przekazał żonie najemnika jego ostatnie słowa. Aby trzymała łapska z dala od wszelkich wilkołaków, jak już zostanie wdową (Niech chociaż poczeka dłużej, niż dwa zeszyty komiksu!). - Woah! - Deadpool krzyknął z zaskoczeniem w głosie, gdy fioletowe istoty zmaterializowały się na ulicy, tuż przed nim. - Czyli wasza Cyfra+ rozwinęła się na tyle, by... Umożliwić wam teleportację? A myślałem, że to wy jesteście miliony lat świetlnych "Mody na Sukces" przed nami (Ale przecież ta telenowela się skończyła...) (I ostatnie zdanie nie do końca miało sens). - Tak w ogóle, gdyby ktoś się zastanawiał, to Najemnik z Pyskiem wyrzucił używany wcześniej megafon już dłuższy czas temu. - Wiecie, ja mam to wszystko o tutaj... - Deadpool wskazał swój pas - ... Teleporter, a zarazem induktor holograficznego obrazu. A na dodatek trzyma on doskonale moje spodnie, abym nie musiał wbrew swej woli świecić gołym tyłkiem. Aczkolwiek rozpina się go bardzo łatwo, więc jeśli chcę to robić, albo akurat zaliczam - ta gra słów, hehe - na dachu któregoś z wieżowców małe rendez-vous z jakąś napaloną, kocią włamywaczką, to nie muszę się mocować z paskiem w nieskończoność. A propos rendez-vous... - Karmazynowy Błazen przyjrzał się przybyszom z innej planety, oglądając ich z każdej strony, z charakterystyczną dla siebie bezczelnością. - MG, to są samce czy samice? Niby nie wyglądają tak apetycznie, jak na przykład Gamora... Ale Trials in Tainted Space nauczyło mnie, że w przypadku kosmitów nie zawsze można być pewnym. Szczególnie ze ten (ta?) (cle!) ma na głowie dwa rogi przypominające sutki. No i z taką ilością rąk muszą być naprawdę świetni w handjobie. No bo wiecie - jak jedna się zmęczy, to są jeszcze trzy. - Deadpool wskazał palcem odpowiednie miejsce na łepetynie jednej z istot przed sobą, tej stojącej po środku, by zaraz cofnąć nie tylko palec, ale i całego siebie o dwa koki w tył, w panicznym odskoku - gdy fioletowe stworzenie rozchyliło pełne ostrych ząbków usta. - Spokojnie, nie musisz od razu odgryzać mi dłoni, tylko dlatego, bo naruszyłem twoją strefę osob... Hej, czy ty właśnie obraziłeś fryzjera hydraulika ciotki wujka szwagra teściowej kuzyna mojego osobistego dilera broni? - Wilson zmrużył oczy pod maską, by po chwili przysunąć już wcześniej używaną komórkę bliżej swoich ust. No, smartfona właściwie - wspominałem, że to iPhone ("Szóstka. Designerska, wygięta edycja", Wade odparł dumnie)? - Tak zaawansowani technologicznie przybysze z innej planety - ba, może nawet z innej galaktyki - a nie dysponują Google Translate. - Najemnik prychnął pod nosem, by zaraz rzucić wyraźnie do telefonu: - Siri, uruchom słownik francusko-angielski. Angielski amerykański. Nie lubię brytyjskiego akcentu. I wolę nazywać windę "elevator". Teraz, możesz powtórzyć tamto ćwierkanie? - Przysunął jednocześnie iPhone'a do ust odpowiedniego z kosmitów. Wilson zwrócił też oczywiście uwagę na tego, który ruszył w kierunku jednego z zawierających ośmiorniczki jajek. Regenerujący się Degenerat spędził chwilę, obserwując jego poczynania, po czym zerknął po kolei na jego towarzyszy. - Ach, więc przybyliście tutaj, by również przygarnąć któreś z tych uroczych stworzeń? Model rodziny 3 + 1? Hm, w takim razie co wy na to, by po załatwieniu wszystkich formalności związanych z adopcją, wybrać się razem na jakiś plac zabaw czy gdzieś, aby nasze kochane pociechy mogły się ze sobą zapoznać? Co ty na to, Sparta, chcesz poznęcać się nad słabszymi koleżankami? - Przy ostatnim zdaniu, Wade zwrócił spojrzenie w górę, starając się sięgnąć wzrokiem, siedzącą mu cały ten czas na głowie, córkę. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Wto Lip 14, 2015 2:54 pm | |
| Po raz kolejny cała ta gadanina Wade'a zdawała się pójść na marne; co prawda jeden z kosmitów - ten, który przed chwilą przemówił - przechylił łeb na bok, przyglądając się najemnikowi, lecz dwaj pozostali nie okazali ani cienia zainteresowania jego wywodami, zamiast tego skupiając się na pobliskim jaju, tykając je coraz pewniej i mocniej, aż w końcu jeden obcy je podniósł - i od razu przetransportował je tuż pod latający spodek. Wyglądało więc na to, że byli dość silni... Czy były to natomiast samce czy samice? Trudno orzec, bo - nie licząc różnego rodzaju wytworów skórnych na głowach i zapewne grzbietach - poszczególne osobniki wyglądały w zasadzie tak samo. Albo wśród ich gatunku nie występował dymorfizm płciowy - albo wszystkie były samcami lub samicami. Jak to sprawdzić? Ha, dobre pytanie. Podetknięcie telefonu tuż przed twarz najbliższego z kosmitów zaowocowało z kolei kolejną dawką ćwierkania - szybszego i jakby pełnego oburzenia - zaś sam obcy odchylił głowę do tyłu. Co ciekawe, najwyraźniej nie oczekiwał jednak agresji, nie uznawał tego za atak, bo nie próbował się bronić... Chyba tylko... Narzekał? Siri z kolei - o dziwo - przetłumaczyło te odgłosy... Tyle że w większości przełożyły się one na bliżej niezidentyfikowane dźwięki. Wśród nich padły tylko trzy słowa, ale czy były przypadkowe czy jednak jakieś wyrazy rzeczywiście się pokrywały... Kto wie? Ćwierkanie - oburzające - ćwierkanie - Ziemia - ćwierkanie - kuchnia - ćwierkanie.
|
| | | Deadpool
Liczba postów : 204 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Sro Lip 22, 2015 2:36 pm | |
| Najemnik z Pyskiem jęknął żałośnie (a może to przez te macki naokoło?) widząc (dosłownie. Czytając. No bo chyba nikt nie wierzy, że te wszystkie wydarzenia to coś więcej, niż zlepek literek, c'nie?), że obcy nadal go nie rozumieją - i nawet nie próbują tego zmienić (Google Translate, kosmici, Google Translate!). A propos tłumaczenia - Wade wsłuchał się uważnie w to, co przełożyła na angielski Siri. Grymas zastanowienia, połączonego z niepokojem, odkształcił aż jego karmazynową maskę, zupełnie jak w kreskówkach czy grach, w których Najemnikowi zdarzyło się wystąpić - a potem Regenerujący się Degenerat spojrzał jeszcze raz na kosmitę, który zajął się taszczeniem jednego z głazów pod spodek. - Ziemia... Kuchnia... Kuchnia... K u c h n i a... - Powtarzając pod nosem po sztucznej inteligencji, Wilson zwrócił jednocześnie swe ślepia w górę, na okalające jego głowę, drobne macki świeżo adoptowanej córeczki. Małej, uroczej, bogu ducha winnej ośmiorniczki, którą powinno czekać długie, cudowne życie. Najpierw z rodzicami, którzy zaopiekują się nią niczym rodzoną. Później w szkole, gdzie będzie terroryzować kolegów i podrywać ładne koleżanki z miseczką C wzwyż, zgodnie z radami i naukami własnego, cudownego tatusia (czyli to drugie zapewne za bardzo nie będzie jej wychodzić) (Odezwał się, mistrz uwodzenia). Wykształci się dobrze, na uniwersytecie Columbia (a może poślemy ją z Shi na Harvard albo Oxford? Jeszcze się nad tym nie zastanawialiśmy). Następnie znajdzie przystojnego, inteligentnego, troskliwego męża (Eugene, nadal szukasz dziewczyny? Zostałbyś w rodzinie, emotka-serduszko) i urodzi całą gromadkę ślicznych, małych hybryd ośmiorniczek i ludzi (Zostanę dziadkiem! A Shiklah żoną dziadka!). Powinno czekać ją długie, cudowne życie. Chyba że gromada jakichś kosmitów, którzy pojawili się ni stąd ni zowąd na planecie Ziemia, w pięknym, demokratycznym kraju zwanym Stanami Zjednoczonymi, którego stolicą jest Kapitan Ameryka, zabierze ją rodzicom, żeby... - Ugotować je? Chcecie te wszystkie, piękne stworzenia zanieść i przyrządzić w... W... Kuchni?! - Słowa te z trudem przecisnęły się przez przeważnie aktywne usta Wade'a. Mężczyzna wzdrygnął się na samą myśl o zamordowaniu ośmiorniczek (Uroniłem nawet kilka łez pod maską!). Nie mówił już nic więcej (No dobra, kogo ja oszukuję?), tylko wyciągnął magnuma, z prędkością godną legendarnych rewolwerowców (Niedawno wystąpiłem w Marvelu 1872!), po czym wystrzelił do stojącego przed nim obcego. Zwykłym ludziom od strzału takiego (Dosłownie) kalibru eksplodowałby mózg. Nie wiem, jak wytrzymali są ci kosmici - bez względu jednak na efekt, Wilson od razu skoczył do tyłu i wykonując zwinne manewry, zamienił rewolwer, na pozostawione wcześniej na ziemi, dwa karabiny Chitaurich. Z tym, że gdyby obcy przetrwał strzał z magnuma - Wade zostawiłby u jego stóp odbezpieczony granat odłamkowy. Albo i pięć (Stać mnie! Będzie!). - Yippee ki-yay, spacemotherfuckers! - krzyknął, robiąc laserowymi pociskami ser szwajcarski z obu pozostałych przeciwników. Gdyby i to nie zdało egzaminu, to Deadpool miał jeszcze granatnik, którym swego, pamiętnego czasu zamordować chciał Mainminda na Arenie (Co nie wyszło tylko dlatego, bo zginął zanim jeszcze wyciągnąłem tę z moich broń)... I pełno innych zabawek, którymi mógłby zaprowadzić najprawdziwszy chaos na ulicach (Sesję tę trzeba jednak szybko skończyć, żebym mógł dołączyć do Hydry i zarobić na nowe, jeszcze droższe zabawki, więc miej litość, o wspaniały MG). Regenerujący się Degenerat zdecydowanie nie szczędziłby amunicji na morderców ośmiornic (Strzeż się, Danvers). A gdy pechowa trójka zostałaby już wyeliminowana - Wade wyciągnąłby bazookę, z zieloną kokardką zawiązaną na lufie i wycelowałby w sam spodek. - Jako Kapitan Ameryka, lider Avengers oraz prezydent tej planety, zmuszony jestem odmówić wam możliwości przebywania na Ziemi, powołując się na akt zapobiegający kolejnym inwazjom kosmitów oraz ustawę o ochronie życia we wszechświecie (A ci ufo... ?) Niewinnego życia. Rogers broni niewinnego, uczciwego życia, a nie bezlitosnych morderców! (Hej, czy to hymn USA zaczął grać nam właśnie patriotycznie w głowie?) Znaczy Wilson. Wade Wilson jest Kapitanem Ameryki tej planety. Pamiętajcie wspomnieć o tym w innych zakątkach galaktyki! Ach, właśnie, zapomniałbym. Suzy, Sparta. Sparta, Suzy. Moja ulubiona bazooka. Jest dla mnie niemal jak córka, więc poniekąd jesteście siostrami. Obie jesteście małomówne, więc się dogadacie. - Deadpool wystrzelił (Nie pomyliliśmy posta z fickiem?) (Nie w tym sensie wystrzelił), a pocisk rakietowy, przecinając w pośpiechu powietrze, skierował się ku swemu celowi - by ostatecznie pożreć w morderczej eksplozji pojazd kosmiczny i powstrzymać ciemne chmury pesymistycznego losu, jakie gęsto zawisły nad wszechobecnymi, ukrytymi w swych skalistych kokonach ośmiorniczkami. - Ach, uwielbiam zapach poetyckiego mordowania i ratowania macek o poranku. - Deadpool (Kapitan Ameryka!) zaciągnął się głęboko powietrzem, jednocześnie opierając pięści o biodra w dumnej poziomie - był jak najbardziej zadowolony z siebie. Prośba do Lokiego - Ze względu na to, że mieliśmy urwać tę sesję, prosiłbym cię o wspomnianą wyyyżej litość przy mordowaniu kosmitów (Nie to, żebym nie miał sobie z nimi poradzić, gdybyś mi jej odmówił). A jeśli chodzi o enzymy Sparty i zamianę w Lady Deadpool - prosiłbym też o wstrzymanie się z tym do czasu po spotkaniu z Mią ("Z jakiegoś powodu liderka Hydry wolałaby nie rozmawiać z żeńską wersją mnie. Wydaję mi się, że ma słabość do najemniczek w obcisłych kostiumach i boi się, że mogłaby się zachowywać wtedy... Nieprofesjonalnie", rzekł Wilson i puścił Mii dwuznaczne oczko). |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Sro Lip 22, 2015 5:31 pm | |
| Mistrz Gry łaskawie uznał, że kosmici nie byli przygotowani na napotkanie oporu - nie wspominając już nawet o elemencie zaskoczenia, jaki miał po swojej stronie Deadpool - w związku z czym najemnikowi bez większego problemu udało się pozbyć wszystkich trzech obcych... Tyle że w tym czasie statek zdążył wessać na swój pokład podstawiony pod niego kamień. Rozwalenie spodka poszło równie łatwo, jednakże tuż przed jego wybuchem - zresztą bardzo malowniczym - bardzo wąska smuga białego światła wystrzeliła ze szczytu pojazdu kosmicznego prosto w górę, przecinając niebo i natychmiast zanikając. Ciężko ją było wychwycić.
|
| | | Deadpool
Liczba postów : 204 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: 5th Avenue Pią Lip 24, 2015 2:35 pm | |
| - Nieeeeee! - krzyknął rozpaczliwie Deadpool, przyjmując przy tym idealnie odwzorowaną pozycję pewnego galaktycznego lorda, kiedy spodek został zniszczony eksplozją. Nie ze względu na sam pojazd - w końcu, jego destrukcji Najemnik z Pyskiem chciał już od poprzedniego posta. Jednak Regenerujący się Degenerat zauważył dopiero po wystrzale, iż głaz znajdujący się pod spodkiem został doń wciągnięty... I że pocisk rakietowy zmierzał wtedy pożreć morderczym wybuchem nie tylko ufo, ale i jedną z ośmiorniczek. Wade upuścił bazookę i padł na kolana, drżąc z emocji. - Co ja zrobiłem... Co ja... Zrobiłem... - Opuścił powoli głowę i ręce w dół, by spędzić następną, dłuższą chwilę na wpatrywaniu się w asfalt pod nogami - czarną powierzchnie, barwą idealnie dopasowującą się do stanu żałoby, jaki ogarnął Wilsona. Karmazynowy Błazen, teraz pogrążony w głębokiej rozpaczy, bełkotał coś pod nosem. Najpierw niezrozumiale, później jednak pierwsze dźwięki, wypływające z jego wiecznie niezamykających się ust, zaczęły układać się w słowa, a następnie w... Śpiew? - ♫ Ufo's wreckage keep fallin' on my head... Little cute octopus' remains keep fallin' on my head... - zanucił ze smutkiem. - ♫ But that doesn't mean my eyes will soon be turning red. - Uniósł powoli głowę. - ♫ Crying's not for me... 'cause! I'm never gonna stop this pain by complaining! - Deadpool zaczął się powoli podnosić, śpiewając coraz głośniej, energiczniej - jego ruchy pomału zaczęły nawet uzyskiwać taneczny ton (Cóż za poezja. Wade Winston Wilson, wielki wieszcz narodowy!) (ciekawostka - Word w tamtym miejscu pokreślił słowo "wielki" (i tutaj też) jako błąd. Przeszkadzała mu mała litera. W środku zdania) (Word, go home, you're drunk). - ♫ Because I'm free! Nothing's worryin' me! - Najemnik pobiegł z gracją w stronę najbliższej z ulicznych latarni. Skoczył ku niej, sięgnął wyprostowaną ręką i okręcił się wokoło. - ♫ It won't be long till happiness steps up to greet me... - Wade puścił się swojej tanecznej rury, by zaraz dać się ponieść pędowi i kręcić się wesoło już wokół własnej osi, z rozłożonymi szeroko na boki rękoma. - ... ♫ Because I'm free! Nothing's worryin' me! Nothing's worrying... - Deadpool skierował twarz ku niebu, nabierając przy tym głęboki wdech. - ... ♫ Meeee! - przeciągnął, śpiewając głośno w niebieskie sklepienie i kończąc tym samym swój wokalno-taneczny występ. - Ach - westchnął. - Robię dziwne i szalone rzeczy, gdy uderza we mnie tak silny ból. Ale jak to mówią - co cię nie zabije, uczyni cię śpiewającym najemnikiem. A tak poza tym, Deadpool, go home, you're drunk? - W trakcie swojej nieustannej paplaniny, Wilson zaczął rozglądać się po okolicy. Ignorował martwe ciała kosmitów (Chyba, że te by mrugnęły!), skupiając się za to na wszystkich, możliwych do wypatrzenia głazów, jakie walały się tu i ówdzie, po niedawnym deszczu skrytych w nich ośmiorniczek ( ♫ Octopuses keep fallin' on my head). - Musimy je jakoś uratować (Ale jak?) (Może zadzwonimy do Weasela?) Nie mamy z nim kontaktu od paru lat. Czy raczej - autor nie zna wystarczająco dobrze postaci i jej relacji ze mną. Ale trzeba mieć jakąś f a b u l a r n ą wymówkę. - Tuż po tych słowach, Wade rozpłynął się w powietrzu... By pojawić się w banku z niedawna. - Okej, ruszać leniwe tyłki, pomożecie mi w czymś, inaczej skończę przygodę w bankowości każdego, kto będzie stawiał opór, strzałem w kolan... Hej, gdzie się wszyscy podziali? - Deadpool rozejrzał się po opustoszałym pomieszczeniu. Na podłodze dalej leżała sterta niesprawnych karabinów Chitauri, których sprzedaż miała być wymówką do "przypadkowego" spotkania biologicznej córki na wysypisku (Szkoda, że nas ona wychu... (Language!) (Language!)), ale klienci oraz pracownicy instytucji najwidoczniej skorzystali z okazji i pouciekali (D'oh! Tamta biuściasta też! Wszystkie kobiety mnie zostawiają, emotka-złamane-serce) (Poza Shiklah, fabularnie!). - No nic. - Wilson teleportował się z powrotem w miejsce dawnego boju. - To jest dobry pomysł! (Hm?) Shi! (Zamiast biuściastej, zrobić motorówkę jej?) Nie! Tak! Ale później! Chodziło mi o pomoc z jej strony (W zrobieniu motorówki biuściastej?) ... Podobają mi się spowodowane tymi słowami mentalne obrazy. - Regenerujący się Degenerat sięgnął po komórkę. Wybrał odpowiedni numer z listy kontaktów i zadzwonił. - Hej, skarbie! Najdroższa! Najwspanialsza! Tak, chcę czegoś. Potrzebuję pomocy. Nie, nie pieniędzy, te mam - trzy miliony. Nic w porównaniu do nadchodzących pięćdziesięciu miliardów, ale no. Słuchaj, mogłabyś sprowadzić kilku swoich podwładnych do mnie? Najlepiej tych wielkich minotaurów z trzema parami rąk. Potrzebuję kogoś silnego. Kilkanaście głazów, z ośmiorniczkami w środku, spadło na 5th Avenue... Po co mi ośmiorniczki? Kosmici chcą je ug... Zrobić im krzywdę. Okropną krzywdę. Mrożącą krew w żyłach krzywdę! Nie martw się, są urocze, spodobają ci się. Jedną nawet adoptowałem. Tak, mamy córkę! Jest prześliczna. Niczym jej mamusia (Smooth). Oczywiście, myślę że przydałaby się jej siostrzyczka lub braciszek, albo i oboje, więc jak już wrócę do domu... No wiesz. Można by się postarać, nie sądzisz? Imię? Wybrałem już imię! Sparta Harleen Wilson! Mówiłem już, że jest przesłodka? Tak słodka, że od samego widoku można by przytyć! ... Hej, nie powiedziałem, że jesteś gruba. Shi? Kochanie... ? Cholera... - Przy uchu najemnika rozległ się dźwięk utraconego połączenia. - (To co teraz?) (Plany A i B nieudane - mamy plan C?) Proszę was, mamy jeszcze cały alfabet. Łaciński i rosyjski. I grecki. Plan lambda zawiera nawet Aquamana (Skąd weźmiemy w tym uniwersum Aquamana?) Nie wiem, dlatego to dopiero plan lambda (Half-Life 3 Confirmed!) A tak na poważnie - nie mam pojęcia, co teraz. - Wade podrapał się w tył głowy, w zamyśleniu. - Albo mam! - Podczas gdy Deadpool uniósł przy tych słowach palec wskazujący w górę, nad głową pojawiła mu się, paląca wręcz oczy jasnym światłem, żaróweczka. Regenerujący się Degenerat znów sięgnął po telefon komórkowy i wystukał numer już ręcznie. - Halo, FedEx? Tak, chcę skorzystać z waszych usług kurierskich (♫ X gon give it to ya!) (♫ X gon deliver to ya!). Umm, nie wiem ile furgonetek, tyle żeby można było zabrać naraz kilkanaście, dość sporych głazów. Wyższych od przeciętnych karłów. Nie, nie interesują mnie wasze stawki. Cena wywoławcza - jeden milion zielonych piękności. Za każde pięć sekund spóźnienia, tracicie dwa i pół tysiąca. Licząc od... Teraz. Hm, adres? - Deadpool podał, gdzie się znajduje, a potem - pozostało mu już tylko czekać na zatrudniony transport. I przygotować się na jego dotarcie - Wade postanowił doturlać każdą ze skał w jedno miejsce, żeby łatwiej i szybciej można było to potem wszystko załadować. Jeśli któreś z ośmiorniczek już się wydostały - Wilson brał je na ramiona. A gdy dane, skaliste jajo zapowiadało wyklucie - najemnik pomagał mu w tym, w ten sposób, gdy pomógł narodzić się Sparcie. Ta nadal towarzyszyła tacie, siedząc mu cały czas grzecznie na głowie i obserwując wszystko swymi inteligentnymi ślepkami. Kiedy furgonetki firmy kurierskiej dojechały na miejsce, zaczęło się pakowanie ładunku (Ej, to są ośmiorniczki, nie jakieś przedmioty!) (żywego). Wade skomentował długą paplaniną podziw dla przyjazdu w ledwie kwadrans - czyli zarobku wysokości ponad pół miliona dolarów - zganił za ociężałą pracę przy dźwiganiu głazów, nie powstrzymał się też przed opowiedzeniem w charakterystyczny dla niego, wyolbrzymiony sposób, o "batalii" z kosmitami, za co - mimo, iż inwazje obcych już się w tym mieście zdarzyły (zdarzały?) - otrzymał dziwne spojrzenia. Jednego z pracowników FedExu o mało też nie zachlastał kataną, gdy ten w mało delikatny sposób wrzucił tę z ośmiorniczek, która znajdowała się już poza swoim kokonem - czerwono-złotą, z wcześniej - do środka własnej furgonetki. Ostatecznie, kurierzy otrzymali adres, na który to wszystko mieli przywieźć, a zanim Wade zabrał się z jednym z nich, spojrzał jeszcze ostatni raz na ciała martwych kosmitów. Założył znów pięści na biodra i odparł: - Wygląda na to, że uratowałem - sam, w pojedynkę! - Nowy Jork przed kolejną inwazją kosmitów. O ile zaraz nie przyleci wsparcie. W końcu, dlatego na wszelki wypadek zabieram te ośmiorniczki w jakieś bezpieczniejsze miejsce. Tak czy siak - suck this, Avengers! Ms. Marvel i Black Widow mogłyby dosłownie. - Wilson uśmiechnął się pod maską, rozmarzony. - Cap pewnie będzie dumny, gdy mu powiem. Powołałem się w końcu na konstytucję! No i tamten hymn... Z pewnością mu się spodoba - odparł na zakończenie, nie wiadomo do końca, czy do siebie, czy do kierowcy pojazdu, do którego właśnie wsiadał. [z/t] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: 5th Avenue | |
| |
| | | | 5th Avenue | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |