Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Pracownia Transmutacji

Go down 
+9
Winter Soldier
Carol Danvers
Captain America
Darkhawk
Kate Bishop
Jane Foster
Agent Coulson
Freya
Loki
13 posters
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Sro Sie 14, 2013 4:42 pm

First topic message reminder :

Pracownia Transmutacji - Page 2 Transfiguration_classroom
Tutaj przeprowadzane są zajęcia z Transmutacji.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com

AutorWiadomość
Agent Coulson

Agent Coulson


Liczba postów : 91
Data dołączenia : 04/07/2013

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Nie Wrz 22, 2013 12:50 pm

Ten dzień stawał się coraz gorszy, według Phila. Znalazłszy tego, kto rzucił zaklęcie, miał zamiar odjąć mu sporo punktów i zgłosić do opiekuna jego lub jej Domu. Dzięki Powellowi wiedział, w którą stronę patrzeć; i tylko dzięki niemu mógł wiedzieć, że to sprawka Carol, bo sam nie był w stanie dostrzec u niej braku jakiejkolwiek poświaty z prostego względu, że pomiędzy nimi było parę osób i ich poświaty ją zasłaniały. Oczywiście później Phil całkowicie odwrócił się przodem to tablicy, kiedy Ślizgonka usiadła na kolanach pewnego Gryfona. Wolał się... nie wtrącać, tak. Nie miał żadnej władzy nad drugą Prefekt Naczelną i nad jej urokami.

Wkroczenie do sali nauczyciela spowodowało uspokojenie się wszystkiego i wszystkich (przynajmniej w polu jego widzenia, bo za siebie nadal nie patrzył), zniknięcie zaklęcia i przejście do rzeczy. Na wzmiankę o pracy w parach uniósł brwi, spoglądając na siedzącego obok Puchona. Zerknął na kulkę od profesora i przekrzywił głowę przerzucając ją z dłoni do dłoni. Będą mieli transmutować to coś w środku, czy całą kulkę? Phil zastanawiał się cicho, starając się skupić na lekcji.
Powrót do góry Go down
Teddy Altman

Teddy Altman


Liczba postów : 73
Data dołączenia : 14/06/2013

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Nie Wrz 22, 2013 1:09 pm

Teddy nie planował rozpocząć tak dnia. Owszem, rozpocząć, bo obudził się niecałe piętnaście minut temu, z czego większość tego czasu zajęło mu zejście z Wieży i trafienie do sali. I kiedy trafił, to wpadł do środka z rękawem przy nosie zasłaniającym pół twarzy.

- Przepraszam za spóźnienie - powiedział nosowym głosem i zajął najbliższe wolne miejsce, obok tego uroczego Ślizgona, z którym weszli w już konkretną, poważną fazę, gdzie kiedy jeden patrzył, to drugi odwracał wzrok i na odwrót. Został przez to oddzielony od innych Gryfonów, ale nic na to nie mógł poradzić, więc starał się nie myśleć, przecierając rękawem twarz i następnie sprawdzając, jak bardzo pobrudził szatę.

Plus był taki, że nosa złamanego nie miał, ale nie mógł sprawdzić, czy na twarzy gdzieś jeszcze krew mu została. Chociaż na pewno nie przestała jeszcze lecieć, bo poczuł jej nowy napływ pod nosem, więc przyłożył brudny rękaw do twarzy. Nie przemyślał tego, ale co poradzić, dopiero co się obudził.
Powrót do góry Go down
Darkhawk

Darkhawk


Liczba postów : 146
Data dołączenia : 25/08/2012

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Nie Wrz 22, 2013 6:32 pm

Chris wiedział, że Carol nie da spokoju i będzie brnęła dalej w tę kłótnię. Zastanawiał się skąd tyle zadufania sobie w osóbce o aparycji aniołka, a taką mogła się pochwalić panna Danvers. Wygląd z nieba, a charakter z piekła rodem. Spokojnie wysłuchał drwin z jej strony, okres w którym tracił nad sobą panowanie był już daleko w przeszłości. I całe szczęście, bo wtedy robił różne złe rzeczy których do dzisiaj się wstydzi.
- Skończyłaś już tę ekwilibrystykę? -zapytał z przekąsem kiedy Carol zeskoczyła Rogersowi z kolan. Skoro już tak się wygłupiali i przerzucali w bezczelnościach wobec członków rywalizujących Domów, to może on wstanie i pocałuje tę ładną dziewczynę ze Slytherinu, która siedzi tuż obok. Katherine, tak? Na pewno wzbudziło by to tyle kontrowersji ile obłapianie Rodgersa, a przecież tego właśnie chciała Danvers. Zresztą, byłoby to nawet całkiem przyjemne. A raczej bardzo bardzo przyjemne. Otrząsnął się z tych miłych, ale raczej nie stosownych w tym momencie rozmyślań.
- I widzisz, Danvers. Ja spodziewałem się, że załapiesz prosty sarkazm. - mrugnął jej na zakończenie rozmowy i odwrócił się do niej plecami, w tym samym momencie, w którym do sali wszedł profesor Laufeyson, a aury zniknęły. Chris nie wiedział, czy usłyszał ich kłótnię ale szczerze mówiąc miał to gdzieś. Rzucił tylko okiem na kulki i pobieżnie zarejestrował to co miał do powiedzenia nauczyciel. Nadal myślami był przy pyskówce i nagle przypomniał sobie, że przed sekundą usłyszał głos na prawdę piękniejszy niż Laufeysona. Spojrzał ukradkiem w stronę Katy.
Powrót do góry Go down
Hela

Hela


Liczba postów : 169
Data dołączenia : 26/05/2012

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Pon Wrz 23, 2013 7:23 pm

Słysząc odpowiedź Kate, Hela nie była pewna czy powinna się śmiać, czy załamać. Szczególnie po jej ostatnich słowach związanych z Rogersem. Aż z wrażenia uniosła obie brwi i zerknęła w stronę gryfona. Na Merlina. Wiedziała, że gryfoni do inteligentnych zdecydowanie nie należeli, nie licząc przypadkowych przebłysków świadczących o tym, że jednak coś tak w ich głowie od czasu do czasu się włącza przypominając o swoim istnieniu oraz pojedynczych osobników u których zdarza się to częściej niż raz na tydzień… jednak wciąż zdarzały się te dni, w których jeden z przedstawicieli tego osobnego gatunków potrafił ją jeszcze zaskoczyć. Żeby w ostatniej klasie wykazać się takim refleksem, trzeba mieć naprawdę wyjątkowy talent. Gdyby gryfońską głupotę dało się skondensować i przelać do fiolki jako eliksir, a następnie opatentować, powstałaby bardzo efektywna broń masowego rażenia. Upiorna wizja.
- Każdy musi kiedyś odkryć swoje życiowe powołanie… Kto wie? Może postanowił sprawdzić, czy nadaje się na skrzata domowego? – mruknęła cicho do Kate z lekkim, zaczepnym uśmiechem. Kątem oka zobaczyła też, że do klasy zaczął wchodzić Loki… to znaczy, profesor Laufeyson, więc póki co rozmowy musiały odłożyć na potem. A przynajmniej poczekać aż dowiedzą się jakie jest zadanie i zaczną ćwiczyć. Zwykle jeśli nie rozmawiało się szczególnie głośno i nie przeszkadzało innym, wymienienie się uwagami z partnerem w ławce nie było jakąś dużą zbrodnią. A przynajmniej w przypadku Ślizgonów, bo Gryfoni oczywiście raz na jakiś czas muszą pochwalić się delikatnością dwóch małp wyjących do siebie podczas okresu godowego. I to z jednego końca dżungli do drugiego, sądząc po głośności.
Kiedy kolorowe mgiełki zniknęły, przez myśl Heli jeszcze przeszło, że ciekawie mogłoby być, gdyby jednak jej własna miała czerwoną barwę. Może i jej brat nie należał do typu nadopiekuńczego rodzeństwa, Merlinie broń, ale to mogłoby już wywrzeć na nim jakieś… wrażenie. W sumie, aż ciekawiło ją jakie konkretnie.
Czarnowłosa zerknęła na Lokiego sprawdzając, czy uda jej się dostrzec co sądzi o całej sytuacji. Musiała też powstrzymać parsknięcie śmiechem na jego komentarz, bardzo trafny z resztą. Najpierw naleśnik, teraz zaklęcie – może Carol specjalnie tak drażniła biednego Gryfiaka?
Niestety, profesor postanowił przejść od razu profesjonalnie do zajęć. Może wieczorem z Kate przejdą się do niego i tam dowiedzą czegoś więcej?
Póki co jednak Ślizgonka musiała odsunąć nieco na bok rozpraszające ją tematy i skupić się na lekcji. Co jak co, ale te konkretne zajęcia lubiła. Transmutacja sama w sobie była fascynująca i niesamowita, a jeszcze z odpowiednim nauczycielem stawała się samą przyjemnością. Oczywiście, to wciąż była jedna z najtrudniejszych dziedzin magii, wymagała skupienia, magicznych umiejętności na wysokim poziomie oraz ogromnego wkładu pracy w naukę, lecz mimo to wciąż było cudownie patrzeć jak prawie z niczego tworzy się coś wspaniałego.
Zaciekawiona słuchała Lokiego, a potem z równym zainteresowaniem przyglądała się szklanej kuleczce która znalazła się na ławce przed nią. Światło z okien przenikało ją i w charakterystyczny sposób skupiało się w jej własnym „cieniu”. Ciekawe, w co będą musieli ją transmutować?
Powrót do góry Go down
Freya

Freya


Liczba postów : 23
Data dołączenia : 20/08/2012

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Wto Wrz 24, 2013 5:36 am

W sumie Freya była zdziwiona, że to osoby z jej Domu otacza czerwona mgiełka, a Ci ze Slytherinu są otoczeni niebieską. Ciekawa zależność jednak może ma to coś wspólnego z charakterem przyjmowanych do Domów osób? To, że w Ravenclaw są osoby inteligentne i lubiące naukę nie znaczy, że nie mogą przeżywać romansów również tych gorętszych. Gdy zauważyła, że obłoczki znikają, delikatnie poprawiła włosy i usiadła przodem do klasy domyślając się, że raczej nie zrobił tego jeden z uczniów. Większość z uczniów nawet siódmego rocznika wie jak jakiś czar rzucić, a często nie wie jakgo odwołać. Jak miło było widzieć świat bez tej lekko czerwonej poświaty. Zaciekawiona przyglądała się profesorowi, który wszedł do sali i rozdał uczniom małe, szklane kulki jakimi bawią się na podwórkach mugole. Wzięła swoją do ręki i obracając ją pomiędzy palcami obejrzała dokładnie. Nie zauważyła w niej nic niezwykłego, była wręcz podejrzanie zwyczajna. W sumie nie obchodziło jej teraz nic poza lekcją. Uwielbiała transmutację, był to jej ulubiony przedmiot i zawsze bardzo się skupiała na lekcjach profesora Laufeysona, żeby jak najwięcej z nich wynieść. Jak tu nie kochać transmutacji? Dla dziewczyny było to wręcz nie do pomyślenia. Co prawda przedmiot jest trudny, ale najcięższa praca zawsze daje największą satysfakcję jeśli jest dobrze wykonana. Dla niej im cięższa praca tym lepiej. A Freya chciała zostać animagiem, chciała się móc przemienić w sokoła, te ptaki ją zawsze fascynowały, kochała je obserować. Nawet jej patronus przyjął formę tego ptaka, co motywowało ją jeszcze bardziej do dokonania tego. Chciała się jak najlepiej do tego przygotować. Nie obchodziła jej ta cała farsa z Carol i Stevem, niech sobie robią co chcą. Carol co prawda znała nieco lepiej niż gryfona, ponieważ ma wspólną przeszłość z jej kolegą z drużyny. Teraz jednak liczyła się tylko lekcja. Freya siedziała więc z lekkim uśmiechem na ustach i słuchała. A właśnie, siedzi sama i będzie potrzebowała kogoś do pracy w parach... Siedziała jednak na przedzie klasy i uznała za niestotosowne rozglądać się po sali, gdy profesor coś tłumaczy.
Powrót do góry Go down
http://okuni12.deviantart.com/
Carol Danvers
Mistrz Gry | Captain Grammar
Carol Danvers


Liczba postów : 467
Data dołączenia : 24/03/2013

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Sro Wrz 25, 2013 4:51 pm

To nie było tak, że jedynym powodem ich rozmowy był obowiązek pracy w parach (jeśli już siedzieli razem w ławce) albo wykłócanie się. Ktoś mógłby pochopnie stwierdzić, że Carol rozmawia z Rogersem tylko dlatego, by chłopaka upokorzyć przed wszystkimi uczniami. Może i tak to wyglądało, choć prawdę mówiąc - trudno powiedzieć, o co tak właściwie chodzi. Jasnowłosa nieraz nadużywała swoich możliwości i złośliwości, robiąc przykre żarty Gryfonowi. Choćby ten, co miał miejsce dzisiejszego ranka, jednakowoż nie miała zamiaru rozwijać tego tematu. Ona nie mogła sobie na to pozwolić, bo nie i już. Mimo tego, Danvers nigdy nie oponowała przed zwykłą pogadanką z Rogersem, w której nie zostałby zawarty jakiś okrutny żart czy inne tego typu przykrości.
Ba, nie wiadomo właściwie czy to była jedynie zagrywka, ale Carol jak Carol - nie zwracała na takie coś uwagi, więc dalej tuliła Stevena, siedząc na jego kolanach.
- Och, wiem, Steve! Ciężka chyba nie jestem, co? - spytała, zwracając się na tyle cicho, by tylko Gryfon był w stanie usłyszeć blondynkę, która posłała mu delikatny uśmiech, nie skrywający nic złowieszczego, choć pewnym było, że paranoicy od razu będą twierdzić, iż w głowie Ślizgonki tworzy się kolejny plan.
Nawet nie zareagowała na komentarz jasnowłosego o tym, że to było dziecinne posunięcie. W tymże momencie bardziej była skupiona na tym, co komentował Powell. Och, ta jego nie całkiem udana kąśliwość zdawała się być urocza na swój sposób, choć zarazem bardziej irytująca.
- Bo tylko takim potrafisz się obsługiwać, Powell? Trudniejszy sarkazm to już ponad twoje możliwości? - powiedziała po chwili, unosząc kącik ust w ironicznym uśmiechu, tym samym zakańczając bezsensowną gadkę.
Gdy Loki wszedł do pomieszczenia, Carol niemalże od razu zeszła z kolan Rogersa, zajmując z powrotem miejsce obok Gryfona. Nie sięgnęła jednak nerwowo po pergamin i podręcznik, zachowując się tak, jakby w oczekiwaniu na profesora siedziała grzecznie. Zwłaszcza, że mężczyzna po chwili swoje powiedział, przez co blondynka nieco się pochyliła, przygryzając dolną wargę.
No cóż. Każdej osobie zdarzało się być zawstydzonym; tym bardziej, jeśli miało to miejsce przy całej klasie. Dlatego też Carol odchrząknęła cicho i spojrzała na Rogersa.
- No co? - rzuciła w jego stronę, wsłuchując się następnie w słowa nauczyciela.
Gdy szklana kulka znalazła się na stole, przy którym siedziała Danvers, ta sięgnęła po nią prędko, obracając ją w palcach. Może jeszcze gdzieś z dwa razy zerknęła na Rogersa, by ostatecznie poprawić się i dalej skupić swoją uwagę na słowach Laufeysona i szklanym przedmiocie na jej dłoni.
Powrót do góry Go down
Winter Soldier

Winter Soldier


Liczba postów : 115
Data dołączenia : 21/12/2012

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Sro Wrz 25, 2013 8:11 pm

Bucky siedział tylko grzecznie w ławce i przyglądał się wszystkiemu co działo się w klasie. Tylko patrzył. W nic nie ingerował, nie przeszkadzał. Głównym powodem tego było to, że nagle zaczęła go boleć głowa. Dlaczego? Tego nie wie nikt, tak po prostu. A w połączeniu z hałasem wokół... no, nie była to zbyt fajna sytuacja. A poza tym, nawet bez Jamesa wydarzenie wokół były wystarczająco ciekawe. Więc teraz tylko siedział i czekał na nauczyciela. I już wręcz nie mógł się doczekać- nie tylko dlatego, że chciał końca tej ciszy, transmutacja była jedną z ciekawszych lekcji. Nie, żeby to co działo się teraz nie było interesujące - ale ten szum, gwar i Carol drażniąca się ze Steve'm wydawały się nie mieć końca, co nie bardzo odpowiadało Barnes'owi.
Położył teraz głowę na ławce i już z mniejszą uwagą obserwował otoczenie, czekając na Laufeysona. A ból głowy nie ustawał. Aż w końcu- przyszedł Loki! Mgiełki zniknęły, a uczniowie zamilkli, przynajmniej większość. Bucky podniósł się i spojrzał na nauczyciela. Rozdał on wszystkim uczniom szklane kulki. James przyjrzał się uważnie swojej, zastanawiając się, co też profesor dzisiaj wymyśli i czym będą się zajmować.
Powrót do góry Go down
Wiccan

Wiccan


Liczba postów : 564
Data dołączenia : 15/06/2013

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Sro Wrz 25, 2013 9:09 pm

Skinął głową i odpowiedział na powitanie Kate delikatnym uśmiechem. Kątem oka przyglądał się zachowaniu Carol, które kładł na kark chęci bycia w centrum uwagi lub zażartowania sobie z Gryfona, a może nawet obu rzeczy na raz.
Właśnie przygotowywał przybory do pisania, kiedy do sali wszedł, a może powinien powiedzieć - wtoczył się, przedmiot jego zainteresowań. Billy poczuł ukłucie żalu, że profesor zdążył zdjąć już zaklęcie i wpatrzył się w Teddy’ego. Niebieska? Czerwona? A może...?
Pochwyciwszy jego spojrzenie Ślizgon zaczerwienił się, speszył, zaczął gwałtowniej przestawiać rzeczy na swoim stoliku udając, że jest tym bardzo poważnie zajęty, a robił to tak gwałtownie, że niemal strącił kałamarz. Uratowała go szklana kulka, dzięki której mógł zająć czymś ręce i trochę się uspokoić.
Nie spodziewał się, ze Gryfon siadzie obok niego. To prawda, że od jakiegoś czasu jego dotychczas ukradkowe spojrzenia (no bo który Ślizgom przyzna się do robienia maślanych oczu do kogokolwiek) były coraz częściej przechwytywane i odwzajemniane, a czasem Billy łapał się na tym, że to on podnosi wzrok by napotkać spojrzenie błękitnych oczu przyglądających się JEGO osobie. Kiedyś może i umiał zareagować, rzucając ze swoją Ślizgońską wyniosłością jakąś sarkastyczną uwagę, jednak akurat przy Teddym jego mózg zamieniał się w watę i jedyne, co był w stanie zrobić, to zaczerwienić się i odwrócić wzrok. Ewentualnie upuścić jakiś przedmiot, co zdarzało się z irytującą częstotliwością. Jednak oprócz tych spojrzeń był zbyt uparty i dumny by przedsięwziąć jakiekolwiek inne działanie. A teraz... próbował skupić się na słowach profesora Laufeysona, jednak w obecnym towarzystwie i stanie ducha było to dość karkołomne zadanie.
Z opóźnieniem dotarło do niego, że coś jest nie tak, szczególnie, że poczuł delikatny zapach... krwi? Jego ukradkowe zerknięcie zmieniło się w dokładne badanie wzrokiem przystojnej twarzy blondyna.
- Wszystko w porządku? – szepnął zaniepokojony i zanim zdążył pomyśleć, co robi, chwycił rękę Teddyego, którą ten machał przed swoją twarzą, a która przeszkadzała mu w dokładnej identyfikacji problemu. Oczywiście jak tylko złapał się na tym, co robi, puścił go i spalił buraka, przeklinając się w myślach za nieprzemyślane zachowanie.
Powrót do góry Go down
Captain America

Captain America


Liczba postów : 240
Data dołączenia : 27/05/2012

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Pią Wrz 27, 2013 10:15 pm

Speszony mruknął coś niewyraźnie pod nosem, gdy mu odpowiedziała. Bo co miał zrobić, pochwalić ją za to? Był pewien, że gdy profesor dojrzy ślizgonkę na kolanach gryfona to nie powstrzyma się przed komentarzem. Poczuł się niemalże jak prorok, gdy Laufeyson wszedł już do sali i zaszczycił ich swoimi słowami. Najbardziej zdziwiła go jednak reakcja Carol - nigdy by się nie spodziewał, że doczeka tej chwili, gdy ujrzy ją autentycznie zawstydzoną. Co pewnie i tak w dużej mierze było spowodowane szacunkiem jakim darzyła profesora, którego wyjątkowo lubiła. Ten widok jednak sprawił, że Steve mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, a nawet poczuł cień satysfakcji, że był tego świadkiem.
Carol przeniosła się z jego kolan na miejsce obok niego, więc szybko poprawił się na swoim krześle i starał się skoncentrować na lekcji. Bystrym spojrzeniem jeszcze omiótł całą klasę - wiedział, że większość ślizgonów miała frajdę od samego rana tylko na niego patrząc, a reszcie prawdopodobnie zrobiło się go żal. Nie tak powinien być widziany prefekt. Nie tak. Zaczął głowić się jakim sposobem będzie mógł to zmienić, ale chwilowo brakowało mu pomysłów.
Słysząc o zadaniach w parach rzucił tylko wzrokiem w stronę Phila - zawsze świetnie im się pracowało razem. Zastanawiał się czemu w sumie nie usiedli dzisiaj w jednej ławce, ale już nic nie mógł na to poradzić. Najwyżej pogada z nim po lekcjach.
Kątem oka dostrzegł również spóźnionego Tedddy'ego. Niepokojąco źle wyglądającego Teddy'ego. Z nim również trzeba będzie zamienić kilka słów. Na szczęście zauważył, że ten mający-wyglądać-na-złego ślizgon już się nim zajął, za co był mu w duchu wdzięczny. Martwił się o każdego z domu, zdawał sobie sprawę, że są zbyt dobrzy, by reagować na większość zaczepek, przez co, no cóż, nie mieli łatwego życia. Sam miał wrażenie, że pozwala czasem na zbyt wiele wobec swojej osoby.
Podniósł kulkę i powoli zaczął ją obracać w dłoni. Zastanawiał się czego mogą dotyczyć dzisiejsze zadania. Spokojnym wzrokiem obserwował też swoją koleżankę z ławki zastanawiając się czego jeszcze tego dnia może po niej spodziewać.
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Pon Wrz 30, 2013 10:21 pm

Loki przez krótką chwilę w milczeniu obserwował poczynania swoich uczniów, w pełni usatysfakcjonowany spokojem, który zapanował w sali po jego wkroczeniu. W głębi ducha cieszył się świadomością, że niezmiennie od momentu rozpoczęcia swojej kariery w dziedzinie edukacji potrafił odpowiednio wytresować sobie podopiecznych. Oczywiście nigdy by się do tego nikomu nie przyznał, woląc z typową sobie nonszalancją utrzymywać, że młodzi po prostu sami w naturalny sposób odczuwają względem niego należyty respekt, a on z kolei ani trochę nie musi im pomagać w osiągnięciu tego stanu - powiedzmy, przy użyciu dobrze przemyślanego systemu kar i nagród...
Nauczyciel przyglądał się akurat Danvers i Rogersowi, rozważając szacowany rozmiar wpływu ich wzajemnych relacji na zamieszanie, które panowało uprzednio w pracowni, gdy drzwi do pomieszczenia otworzyły się - i do środka przemknął spóźnialski Gryfon... Mający przynajmniej na tyle przyzwoitości, aby przeprosić za swoje jakże straszliwe przewinienie. Rzecz jasna niczego to nie zmieniało; aby równowaga została zachowana chłopak tak czy siak musiał ponieść należyte konsekwencje.
-Gryffindor traci dziesięć punktów za to spóźnienie i przypominam, że będę je odejmował do skutku: dopóki nie nauczycie się korzystać z zegarów. Doprawdy, w całej mojej desperacji byłbym nawet skłonny poświęcić na to jedną lekcję, ale niestety mamy na to zbyt napięty program...- Laufeyson zamilkł, przesuwając wzrokiem pomiędzy - ach, tak - pomiędzy Altmanem oraz swoim podopiecznym, obok którego ten zasiadł. W gruncie rzeczy nie było to rzadkością wśród Ślizgonów i Gryfonów, wystarczyło spojrzeć na Carol i Stevena, jednakże zazwyczaj okoliczności i pobudki uczniów prezentowały się nieco inaczej... Ta konkretna parka natomiast zdawała się być nastawiona wobec siebie aż zbyt przyjaźnie - jeśli sądzić po nieśmiałych spojrzeniach, płomiennych rumieńcach i tym podobnych klasycznych objawach...
Loki przechylił głowę lekko na bok, przyglądając się uważnie tej dwójce. Jego oczy zwęziły się nieco, lecz tym razem wyjątkowo nie nastąpiło to na skutek refleksji na temat stosunków między jego uczniem, a wro... A członkiem innego Domu. Nie, w grę wchodziło coś zgoła innego - a mianowicie podejrzane zachowanie Gryfona. I to nawet nie w tym negatywnym sensie.
Profesor niechętnie opuścił swe zwyczajowe miejsce i szybkim krokiem przemierzył klasę, by znaleźć się przy ławce zajmowanej przez interesującą go parę uczniów. Nie bawiąc się w zbędne subtelności długimi palcami lewej ręki ujął podbródek Altmana, aby móc skierować go lekko ku górze - i obejrzeć jego krwawiący nos. No tak, cudownie. Loki nie zdziwiłby się jakoś specjalnie, gdyby zaraz po zajęciach przyszło mu bronić tego czy innego Ślizgona przed jakże krzywdzącymi i niesprawiedliwymi oskarżeniami o pobicie... Cóż, może o jedno uderzenie, to była bardziej realna wersja.
-Szczerze liczę na to, iż nie robiłeś niczego, za co powinienem odjąć kolejne punkty, panie Altman- to powiedziawszy, Laufeyson potraktował blondyna kolejno Episkey i Tergeo, najpierw zatrzymując krwawienie, a następnie usuwając z twarzy chłopaka wywołane przez nie zabrudzenia. Nie widział potrzeby, aby odsyłać go do Skrzydła Szpitalnego z tak banalnego powodu, dlatego też - rzucając mu jeszcze ostatnie spojrzenie spod półprzymkniętych powiek - odsunął dłoń i cofnął się o krok. Swój obowiązek niniejszym uznał za spełniony.
-Zakładam, że wszyscy mają już swoje kulki i pary, więc teraz sugeruję otworzenie podręczników na stronie sto dwudziestej szóstej. Znajdziecie tam opis zaklęcia Draconifors, które będziecie się dziś starali rzucić- oznajmił, wracając na przód klasy, a następnie opierając się o biurko - akurat w odpowiednim momencie, by złapać woreczek z zapasowymi kulkami, który właśnie dotarł do niego po okrążeniu całej pracowni.
-W kwestii technicznej: pamiętajcie, że wymagany jest szybki i pewny ruch różdżką; zero wahania. To samo ma się tyczyć waszych myśli, zarówno podczas rzucania zaklęcia, jak i później. Wyobraźnia odgrywa tutaj wielką rolę, bo w końcu smok smokowi nierówny. Nie bójcie się - masa kulki zostanie zachowana, więc wasz twór osiągnie drobne rozmiary... Co nie oznacza oczywiście, że nie będzie groźny. Zestawy ostrych zębów, pazurów czy kolców i ognisty oddech zrobią swoje- w trakcie tej przemowy Loki wyjął z woreczka jedną kulkę, po czym odłożył go na blat za sobą.
-Przypominam, że jeśli coś was rozproszy, wasze smoki mogą równie dobrze okazać się być niemalże niematerialnymi chmurkami lub też szklanymi rzeźbami. Nie oczekuję, że komukolwiek uda się za pierwszym razem, jednakże nie ukrywam, iż dziesiąty byłby już miły... I wciąż dość zaskakujący- jeden z kącików jego ust uniósł się nieznacznie. Wyciągnął przed siebie rękę, ukazując zebranym spoczywającą na środku jego dłoni kulkę, w której odbijały się zieleń, czerń i złoto; dociekliwi mogliby pomyśleć, że z rozmysłem wybrał właśnie tę sztukę.
-Tak, jest to trudne, ale to jeszcze nie koniec prawdziwego wyzwania. Co prawda bez problemu potrafię sobie wyobrazić różne sytuacje, w których moglibyście wyczarować smoka po prostu w celu wywołania zamieszania, lecz jednak w większości przypadków chcielibyście raczej, aby bestia was słuchała. To z kolei skomplikowana sprawa - i to bardziej, niż wam się wydaje. Smoki, nawet te sztuczne, są inteligentne, sprytne, niezależne, ale przede wszystkim: wredne. Kontrolowanie ich za pomocą myśli wymaga ciągłego skupienia i silnej woli. Będę usatysfakcjonowany, jeżeli wyczarujecie żywe i sprawne bestie; wątpię, by w tym momencie posłuchały kogokolwiek z was, więc po prostu nie dajcie sobie zrobić większej krzywdy- po zakończeniu wydawania instrukcji Loki machnął różdżką ku swojej kulce, jednocześnie wypowiadając formułę zaklęcia. Nastąpił czerwony błysk - po czym szklana powierzchnia zaczęła ulegać szybkim zmianom, rosnąc nieco i osiągając inną frakturę. Już w sekundę czy dwie potem eks-kulka rozłożyła błoniaste skrzydła, prezentując się w pełnej - miniaturowej - okazałości.
Smok był w głównej mierze czarny, choć miejscami jego łuski mieniły się zielenią - szczególnie dobrze było to widać na jego podbrzuszu oraz na skrzydłach. Sylwetkę miał smukłą i, cóż, z braku lepszego słowa: elegancką. Jego łapy zdobiły całkiem pokaźne szpony, zaś długi ogon zakończony był serią ostrych kolców, które w nieco mniejszym wydaniu ciągnęły się także wzdłuż grzbietu stworzenia. One zabarwione zostały na złoto; ten sam kolor królował zresztą na łbie smoka - w formie wygiętych do tyłu wąskich rogów. Szmaragdowe ślepia bestii spoglądały na uczniów.
Mrugnęły.
-W każdej chwili możecie już zaczynać- oznajmił nauczyciel, a jego dzieło owinęło swój ogon wokół jego nadgarstka, najwyraźniej zamierzając rozgościć się na jego dłoni. Sądząc z przyjaznego zachowania zwierza - albo ciągnął swój do swego, albo znajdował się on po prostu pod ścisłą kontrolą. Z naciskiem na tę drugą opcję.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Agent Coulson

Agent Coulson


Liczba postów : 91
Data dołączenia : 04/07/2013

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Wto Paź 01, 2013 5:42 pm

Jak niemal każdy obecny na lekcji zwrócił uwagę na spóźnialskiego i stan, w jakim ten się pojawił. Stan wskazujący na co najmniej upadek ze schodów bądź zderzenie ze ścianą. Ale najbardziej prawdopodobne było to, że to czyjaś pięść tak urządziła Gryfona. A to z kolei oznacza, że jeszcze jakiś uczeń spóźnił się na swoje lekcje; Phil miał nadzieję, że nie był to żaden z nadaktywnych Puchonów i nie stracili żadnych punktów.

Ale, oczywiście, wszystko to przepadło w niepamięć, kiedy usłyszał, co też będą z podanych przez nauczyciela kulek robić. Smoki. Będą czarować smoki. Będą starali się stworzyć żywe, niebezpieczne istoty. Phil miał tylko nadzieję, że jeśli komuś się uda, jeśli mu się uda, to nie będzie tego żałować i transmutuje jakiegoś mniej agresywnego smoka, a nie słynnego Rogogona Węgierskiego czy Czarnego Hebrydzkiego.

Westchnął i zabrał się do roboty. Otworzył stronę sto dwudziestą szóstą, przeczytał opis zaklęcia i jak je rzucić, po czym westchnął jeszcze raz, usiadł prościej i wyrzucił z głowy myśli o wszystkim. Laufeysona słuchał jednym uchem, bo skoro ma się skupić, to porządnie - przy gadaniu nauczyciela na pewno nie dojdzie do niczego z kulką.

Starał się sobie przypomnieć, jakie też najbezpieczniejsze smoki zna. Jedyny, jaki przyszedł mu do głowy, to Opalooki Antypodzki; chociaż zionął ogniem, to nie robił tego bez zaczepki. Phil przymknął oczy, wyobraził sobie czerwonego smoka z rysunków, otworzył powieki i wpatrzył się w kulkę, rzucając zaklęcie i mając przed oczami Opalookiego Antypodzkiego.

Jak można się było tego spodziewać, nie stało się nic. I nie działo się nic aż do mniej więcej piętnastego podejścia, kiedy to Phil zmienił koncepcję i wyobraził sobie nie samego smoka, ale tego samego smoka w ruchu. No i owszem. Smok się pojawił. I to nawet też czerwony smok! Miniaturka Opalookie-...

Zaraz. To nie był Opalooki Antypodzki, o nie; Phil nawet nie miał jak zareagować, ponieważ Żmijoząb Peruwiański to, jak wiadomo, najszybciej latający smok ze wszystkich smoczych ras, więc jak wyrwał się w powietrze i dziabnął go w rękę trzymającą różdżkę, Phil jeszcze nie mógł zareagować. Dopiero po fakcie syknął, wrzasnął, wstał, z trzaskiem przewrócił krzesło, upuścił różdżkę i zamachał ręką - co było głupie, bo przez to jad szybciej się rozejdzie - i dopiero wtedy smok go wypuścił, a Phil przycisnął ukąszoną rękę do piersi i miał nadzieję, że przed kolejnym atakiem, nauczyciel coś z jadowitym smokiem zrobi.
Powrót do góry Go down
Teddy Altman

Teddy Altman


Liczba postów : 73
Data dołączenia : 14/06/2013

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Wto Paź 01, 2013 6:03 pm

Teddy nie wiedział, że można mieć dwa zawały serca pod rząd, jeden po drugim, tak bez przerwy. Pierwszy objawił się u niego kołataniem serca i rumieńcem napływającym do twarzy, kiedy siedzące obok niego Ciacho Slytherinu chwyciło go za rękę, a potem samemu pokryło się czerwienią. POSTĘP, a jak! Teddy nawet usłyszał w końcu jego głos, skierowany w jego stronę! Co najmniej dwa kroki do przodu, Teddy mógłby obrywać tak codziennie.

Zanim jednak mógł odpowiedzieć, poczuł palce na swojej brodzie - a ponieważ był zbyt zajęty siedzącym obok Ciachem Slytherinu, to nie zauważył podchodzącego nauczyciela (ba! nie usłyszał, że ten coś do niego mówił!). Wyrwało mu się z gardła charczenie, kiedy krew tam napłynęła i najchętniej by to wypluł, ale na Lokiego nie mógł. Zaraz potem jednak poczuł ból w nosie, więc jęknął cicho, przełykając. Rozkaszlał się, kiedy Loki od niego odszedł i mógłby zejść ze wstydu. Tak się upokorzyć przy Ślizgonie, no naprawdę, nawet zjechał nieco niżej na krześle. Na szczęście nikt nie widział, co konkretnie się stało, bo przeżyłby bijatykę, ale nie, Irytek musiał schować się w zbroi i wyprostować jej ramię akurat wtedy, kiedy Teddy leciał na łeb na szyję do sali. I wyrwał z całego swojego pędu nosem w metal.

Nowa pozycja uświadomiła mu, że wszyscy mają na biurkach coś, czego on nie posiada. Wzniósł oczy ku niebu i miał nadzieję, że nie zarobi szlabanu. Usiadł normalnie na krześle, chrząknął i uniósł rękę w górę.

- Profesorze Laufeyson, bo ja nie mam kuleczki - oznajmił, jakby miał mało upokorzenia jak na jeden dzień.
Powrót do góry Go down
Carol Danvers
Mistrz Gry | Captain Grammar
Carol Danvers


Liczba postów : 467
Data dołączenia : 24/03/2013

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Wto Paź 01, 2013 11:04 pm

Carol raczej nie brała pod uwagi dalszego znęcania się/ dokuczania/ upokarzania/ jakkolwiek to nazwać to pewnie i tak będzie prawidłowym sformułowaniem, nad Rogersem. Dzień co prawda się nie skończył, aczkolwiek nie miała zamiaru ciągle marnować energii, kiedy może ją spożytkować w znacznie korzystniejszy sposób. Bądź co bądź, to był prawie że koniec pierwszego semestru, więc na dalsze złośliwości miała niemalże dwa razy tyle czasu, żeby wymyślić coś bardziej zapadającego w pamięć. Może i nie dla obserwatorów, ale dla samego Gryfona.
Przez tę krótką chwilę, jasnowłosa błądziła myślami wokół wyjścia do Hogsmeade jakie miało mieć miejsce za jakiś czas, choć to głównie zależne było od tego, jak sprawować się będą siódmoklasiści - w końcu to oni mają pierwszeństwo, jako ci, ponoć, dojrzalsi i odpowiedzialniejsi, co troszkę mijało się z prawdą, o czym z pewnością wiedzieli co poniektórzy nauczyciele.
Pokręciła głową słysząc, że po raz kolejny Dom Lwa stracił punkty, co z czasem stawało się do przewidzenia, choć uczeń z każdego innego domu, również był na to narażony, o ile się nie pilnował.
Dziewczyna spojrzała na Stevena i westchnęła cicho.
- Jeśli tak bardzo pragniesz, żeby na lekcji poleciały kolejne minusowe punkty od Laufeysona dla Gryfonów, Rogers, proszę... droga wolna i idź szukać pary. - oznajmiła, widząc jak tuż po słowach Lokiego, Gryfon zaczął się rozglądać, choć kierunek wcale a wcale dziewczyny nie obchodził - Za tobą wtedy pójdzie jeszcze kilka osób, coby dobrać się w upragnione pary, bo towarzysz z ławki im nie pasuje i siłą rzeczy lekcja skończy się na "z kim ja będę parze, z tym czy z tym?" i... chyba wiesz, jak Laufeyson zareaguje, prawda? - spytała, zakańczając tym samym swoją uwagę i skupiła się na dalszych słowach Laufeysona do czasu, póki mężczyzna nie skierował się sprężystym krokiem do ławki, przy której siedział Altman z Wicią.
Dopiero gdy ciemnowłosy zaczął kontynuować temat lekcji, mówiąc o instrukcjach, to Carol, obracając już w palcach wiekową, przekazywaną z pokolenia na pokolenie (a raczej co drugie) różdżkę, słuchała znacznie uważniej.
Skoro uczniowie mieli się skupić, to sama Danvers odetchnęła głęboko, na moment zamykając oczy i starając się wypłoszyć wszystkie, zbędne myśli. Gdy już czuła się wystarczająco wyciszona, spojrzała na kulkę i po chwili machnęła raz a porządnie różdżką, wypowiadając zaklęcie wyraźnie i pewnie. Dziewczę nie odsunęło różdżki zbytnio, aby móc w każdej w chwili zareagować, jeśli - przeistaczająca się w tym momencie - kulka miałaby ją niespodziewanie zaatakować, co nie nastąpiło za pierwszym razem i trzecim, a dopiero gdzieś koło dziewiątego razu, przedmiot był skłonny w końcu współpracować z dziewczyną.
Wtedy dopiero szklana kulka z każdą chwilą przybierała coraz to nowsze kształty. Nie osiągała przy tym wysokości większej, niźli średnia księga, jaka często była od Historii Magii czy Starożytnych Run. Jedynie skrzydła były znacznie rozłożyste, choć i tak w miniaturowej wersji nie były aż tak ogromne. Owe stworzenie niemalże całkowicie pokryte było smolistymi, połyskującymi łuskami, gdzieniegdzie przybierając nawet srebrzysty odcień, choć to głównie zależne było od światła. Zaś skrzydłom po zewnętrznej stronie również towarzyszyła czerń, to jednak już po wewnętrznej można było zobaczyć krwistoczerwony kolor, który całkowicie zwracał na siebie uwagę. Część szyjna, tuż od pyska "kulki" była nieco żółtawa, przy czym również ten kolor sunął (w cienkiej linii) od łba przez całą długość grzbietu - z malejącymi stopniowo kolcami - aż po ogon, kończąc w nieco zygzakowatym wzorze. Oczy zaś były lekko szarawe, a jedno z nich przecinała czerwona, krótka szrama. Smoczysko jednak prócz lekkiego rozwarcia pyska, ruszenia skrzydłami, nie mogło się przemieścić, toteż Carol zdążyła wywnioskować, że transformacja kulki nie całkiem dziewczynie się udała. Mimo tego, Ślizgonka była zadowolona z osiągniętego efektu.
Gdy jednak nastąpił huk krzesła uderzającego o kamienną posadzkę, co odbiło się echem w pomieszczeniu, jasnowłosa szybko odwróciła głowę w stronę - jak się okazało - Coulsona, który paradował z ręką przyciśniętą do klatki piersiowej. Kątem oka spoglądała na zwierzynę w obawie, że lada moment może jednak się ruszyć i zrobić coś, czego dziewczyna się nie spodziewała.
- Ua... nie za ciekawie. - mruknęła cicho, mrużąc delikatnie oczy i przyglądając się Puchonowi z pewnym zastanowieniem, może i nawet współczuciem? Kto wie.


Powrót do góry Go down
Kate Bishop

Kate Bishop


Liczba postów : 140
Data dołączenia : 24/07/2013

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Sro Paź 02, 2013 5:54 pm

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko na wzmiankę o domowym skrzacie. Oczami wyobraźni już widziała Rogersa w podartej szmacie, przewiązanej niedbale przez biodra i z nienaturalnie długimi uszami. Zasłoniła usta dłonią, aby nie roześmiać się na całą klasę. W końcu profesorowi by się to szczególnie nie spodobało. Zwłaszcza w momencie kiedy przemawiał. Kate rzuciła jeszcze przelotne spojrzenie na Gryfona podstawiając do jego oblicza właśnie takie uszy. Odwróciła się czym prędzej przodem do Lokiego, starając się skryć swoją niecodzienną radość.
Przez dłuższą chwilę bawiła się kuleczkę, wciąż wlepiając w nią ciekawskie spojrzenie. Kiedy dotarło do jej uszu co mają zrobić z tym uroczym przedmiotem, jej oczy zabłyszczały jeszcze wyraźniej. Smoki. Uwielbiała tych przerośniętych złośliwców. Chociaż... pewnie zdarzało się, iż dobrze wytrenowany był cudownym towarzyszem. Oczami wyobraźni niemalże widziała jak sama ma okazję dosiąść takiego smoka... Och, takie cudowne uczucie. Wiatr we włosach, promienie słońca na twarzy i twarde łuski pod palcami. A wszystko obserwowane z wysokości chmur. Niemalże się rozmarzyła, jednak w porę udało jej się jako tako przywrócić do porządku. Uważnie obserwowała profesora, gdy ten podawał instrukcję jak należy poprawie wykonać zaklęcie. Śledziła wzrokiem każdy ruch jego dłoni, wsłuchując się w odpowiednią wymowę zaklęcia, aby nic nie pomylić i zamiast smoka wyczarować, dla przykładu, jakiejś jaszczurki czy gołębia. Nigdy nie wiadomo jakie poniesie ze sobą konsekwencję złe wypowiedzenie danego czaru. Czasem nawet najwięksi czarodzieje znikali w dziwnych okolicznościach poprzez złe wypowiedzenie jakiegoś słowa. Czasami żałowała, że pewne osoby z Hogwartu nie zniknęły w niewyjaśniony sposób...
Gdy tylko Laufeyson zakończył prezentację, dziewczyna wyciągnęła różdżkę skupiając się na swojej kuleczce i starając w pełni odwzorować poczynania profesora. Oczywiście z marnym skutkiem. na szczęście nie miała wielkich nadziei, tym samym rozczarowanie było mniejsze. W końcu niemożliwością było aby ktoś dokonał transformacji za pierwszym razem. Nawet najzdolniejszy uczeń potrzebował czasu. A wszystko metodą prób i błędów. Dziewczyna starała się jak mogła, jednak większość prób kończyła się fiaskiem. Czasem przez powierzchnię kulki przeszedł jaśniejszy błysk, lub pojawiły się na niej pewne wybrzuszenia. Raz nawet miała wrażenie, iż widzi coś na kształt ogona! W końcu odetchnęła głęboko, przyglądając się małemu przedmiotowi i zastanawiając się co robi źle. Odłożyła na chwilę różdżkę na blat ławki i ujęła kuleczkę w dwa palce, wskazujący i kciuk. Przymrużyła oczy przyglądając jej się uważnie z każdej strony i analizując własne porażki. W końcu przymknęła na moment powieki, zgarniając się w sobie i znów kładąc kulkę przed sobą. Zerknęła jeszcze w stronę Chrisa ciekawa jak mu idzie. Przez chwilę obserwowała jego profil i usilne próby przemienienia szklanego przedmiotu w żyjątko, lekko się uśmiechając pod nosem. Rzecz jasna miała nadzieję, że robi to na tyle dyskretnie, iż nikt nie zauważy. Po kilku...nastu sekundach tego wgapiania się, w końcu skarciła się, że nie czas na takie podziwianie. Musi się skupić i przemienić ten przedmiot. Jak na dobrą uczennicę przystało. Spojrzała na Helę, posyłając jej minę typu "Uda mi się teraz, zobaczysz!". Tak... w końcu za tym entym razem jej się udało... Na miejscu kulki stopniowo zaczął formować się niewielkich rozmiarów smoczek. Wielkości pewnie jej dłoni, być może gdy rozłoży skrzydła będzie ciut większy.
Z wyglądu był dość podobny do Chińskiego Ogniomiota, jednakże posiadał kilka... "anomalii". Był nieco dłuższy, niż przeciętny Ogniomiot oraz część jego ciała była zabarwienia ciemnofioletowego. Dziewczyna także dopatrzyła się kilku łusek, które pozostały szklane i poza kształtem nie przybrały cech właściwych dla tego stworzenia. Kate już chciała sięgnąć po niego ręką, gdy ten nagle się jakby rozbudził. Rozłożył skrzydła i syknął na nią po czym... zniknął? Nie, nie rozpłynął się w powietrzu a odleciał w tempie ekspresowym, tak, że Ślizgonka ledwo zdążyła to zarejestrować. Zaczęła się nerwowo rozglądać po klasie w poszukiwaniu swojego smoka, wciąż ściskając różdżkę w dłoni. Po chwili dojrzała go... w ławce za nimi. Zamierzył się na Kaplana, po czym chuchnął w jego stronę niewielkim strumieniem ognia. Grzywka chłopaka zaczęła się z lekka tlić... co mogło doprowadzić do większego nieszczęścia. Kate narażając swoje palce na stratę, sięgnęła po smoka aby go złapać. Udało jej się uchwycić jego ogon, jednakże bestia dzielnie walczyła, nie dając się uwięzić.
- Nie tak miało być... - Mruknęła do przyjaciółki, spoglądając zaraz na Lokiego z lekkim zmieszaniem i poniekąd wstydem. Oczywiście, nie była jedyną osobą, której się nie powiedzie, jednakże nie chciała wywoływać zamieszania. I właśnie w tej chwili ocalił ją Coulson, ukąszony przez własny wytwór. W normalnych okolicznościach wybuchnęłaby gromkim śmiechem, teraz jednak zbyt wdzięczna, iż odwrócił od niej uwagę. Biedny Puchon... zawsze jest nadzieja, że nie wykituje przed dotarciem do skrzydła szpitalnego... Och.
Powrót do góry Go down
Darkhawk

Darkhawk


Liczba postów : 146
Data dołączenia : 25/08/2012

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Pią Paź 04, 2013 8:49 pm

Koniec z tym. Pyskówka z Danvers skończona, nie było sensu ciągnąć jej dalej, zwycięzca nie został wyłoniony a żołnierze-argumenty powrócili na z góry upatrzone pozycje w zorganizowanym odwrocie. A za całym tym zawieszeniem broni stał Laufeyson. Ten człowiek miał w sobie coś takiego, co skłaniało go do nieufności. Może nie to, żeby profesor od razu kłamał ale lampka ostrzegawcza świeciła Chrisowi bardzo jasno za każdym razem, kiedy ów nauczyciel był w jego pobliżu. Tym razem jednak, warto było odsunąć na bok wszelkie dziwne przeczucia i skupić się na tym co mówi.
Zadanie, jakie zadał klasie nie było proste. Mieli zmienić małą i prostą kulkę, w bardzo skomplikowane magicznie ożywione stworzenie. Smok miał mnóstwo szczegółów: łuski, pazury, zęby, paszcza i wiele innych. Tchnienie w niego iluzorycznego życia było najprostszym ze wszystkich zadań. Loki skończył tłumaczyć i pokazał im przykład. Zaczynamy! Chris pochylił się nad swoją kulką i wyjął różdżkę. Wypolerowane wiśniowe drewno błysnęło burgundowym refleksem światła, kiedy chłopak machnął nią zdecydowanie i pomyślał o Szwedzkim Krótkopyskim. Fioletowy obłok, który wystrzelił z rdzenia zmienił kulkę w papkę żelu. Szybkie reparo i przedmiot znowu był sferą. Kilka prób kończyło się podobnie i dopiero po czwartym stwierdził jaka jest przyczyna błędu. Spojrzał na lewo. Przez Katy nie mógł zupełnie skupić się na tym co robi, żeby to zmienić musiał uciec gdzieś dalej. Na dodatek nie miał pary, więc ta roszada wyszłaby mu na dobrze. Gorzej tylko, że on nie chciał oddalać się na tyle żeby nie móc na nią zerkać. Spojrzał na swoje ręce. Aaaaaaaaa, co się ze mną dzieje? Potarł dłonie i rozejrzał się po klasie.
Jedyne wolne miejsce w ławce było obok Freyi. Kilka razy coś tam z nią rozmawiał, ale nigdy jakoś bliżej z nią nie był, niż zwykłe "cześć" kiedy mijali się na korytarzach, czy w pokoju wspólnym. Powell wzruszył ramionami i złapał za kulkę. Chłopak zgiął się w pół, wstał i przemknął pomiędzy ławkami na miejsce obok blondynki. Usadowił się na krześle obok niej pytając:
- Można? - nie oczekując odpowiedzi położył przeźroczystą sferę na blacie i machnął różdżką myśląc wyłącznie o Szwedzkim Krótkopyskim. Voila! Udało się za pierwszym razem. Szare smoczysko zaskrzeczało i zaczęło łomotać skrzydełkami o ławkę, toteż Chris szybko złapał potworka za pysk i podniósł. Pomimo usilnych prób, stworzenie w końcu zrozumiało że nie wyrwie się z tego uścisku i skapitulowało. Chłopak spojrzał jak radziła sobie Kate, cały czas trzymając swojego smoka w zaciśniętej dłoni. Już skończyła, nieźle.
Powrót do góry Go down
Hela

Hela


Liczba postów : 169
Data dołączenia : 26/05/2012

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Sob Paź 05, 2013 12:10 pm

Hela uśmiechnęła się szerzej widząc, że udało jej się rozbawić przyjaciółkę. Zawsze jakiś miły punkt dnia. A Rogers jako skrzat domowy faktycznie był wizją warta wyobrażenia. Niezbyt estetyczny byłby to widok, ale na pewno zabawny.
Dodatkowo humor poprawiło jej spóźnienie Altmana. Cóż, może niekoniecznie sam fakt tego braku wyczucia czasu, a raczej punkty odebrane gryfonom. Co poradzić - to w końcu walka o Puchar Domów, czyż nie? Współzawodnictwo, choć z pozoru tak niewinne, dawało się we znaki wszystkim uczniom. Ba - nauczycielom, a szczególnie opiekunom domów, również. Każdy z nich chciałby być dumny ze swoich podopiecznych, osiągając tym samym mały zawodowy sukces. A kiedy do tego dochodzą jeszcze małe sprzeczki między mieszkańcami różnych domów...
Na szczęście gryfonii, w przeciwieństwie do węży, mieli niesamowity talent do zdobywania ujemnych punktów przez różne głupoty. Spóźnienia, wygłupy na zajęciach, brak prac domowych i tak dalej. To wyrównywało szanse ich i ślizgonów, którym za to nauczyciele zwykle nie przyznawali tak wielu punktów jak innym. Życie.
Kiedy Loki zaczął tłumaczyć ich nowe zadanie, Hela musiała wrócić szybko myślami do klasy. Po chwili też znów uśmiechnęła się z zadowoleniem. Ach, smoki! I to kolejne tego dnia. To już w ogóle poprawiło jej humor.
Dziewczyna słuchała uważnie instrukcji, w międzyczasie też otwierając podręcznik na wskazanej stronie. Już wcześniej słyszała o tym zaklęciu, a nawet widziała jego efekty, więc nie raz i nie dwa sama chciała się go nauczyć. Niestety czar do prostych nie należał i wcześniej rzucenie go byłoby wręcz niemożliwe... ale teraz trzeba było spróbować.
Jakby czytając jej w myślach, gdy Loki wspomniał o wysokim poziomie trudności zaklęcia oraz "charakterze" smoczków, Hela przeszło przez myśl, że pod koniec tych zajęć prawdopodobnie spora część uczniów trafi do skrzydła szpitalnego.
Kiedy profesor zaprezentował im prawidłowe działanie czaru, zachwycona obserwowała jak ogon smoka owija się wokół jego nadgarstka. Sama chciałaby żeby jej smok też mógł się tak jej słuchać - i oczywiście aby w ogóle się pojawił.
Gdy tylko dostali pozwolenie na rozpoczęcie ćwiczeń, Hela zerknęła jeszcze na Kate. Z rozbawieniem zauważyła, że ta znów zerka na krukona siedzącego niedaleko nich. Och, zapowiadała się ciekawa rozmowa po zajęciach.
Po krótkim przeglądnięciu rad zawartych w podręczniku, dziewczyna rozpoczęła własne próby. Z dość marnym skutkiem, a przynajmniej w pierwszych kilku razach. Niezadowolona z takich efektów zmarszczyła brwi, ale nie porzuciła ćwiczeń.
Przy którymś z kolei razie kuleczka w końcu zaczęła przybierać postać smoka. Nagła radość chyba jednak za bardzo ją rozproszyła, bo choć ten przybrał odpowiednie kształty, pozostał prawie w całości szklany i przy próbie ruchu rozsypał się na kilkanaście szklanych kawałeczków.
Hela westchnęła sfrustrowana, wracając kuleczce pierwotny kształt. Odetchnęła jeszcze kilka razy, powtarzając w głowie wszystkie wskazówki i dopiero wtedy wróciła do ćwiczeń.
I wreszcie! Przy piętnastej, może nawet szesnastej próbie na ławce przed nią przeciągał się smoczek o bladozielonej barwie. Łuski w kilku miejscach wyglądały jakby były popękane albo porysowane, ale poza tym wyglądał na całkiem sprawnego. Długopyski Portugalski, prawie jak we własnej osobie.
- I jest - zadowolona wzięła smoka na rękę, póki ten wydawał się być raczej spokojny. Zerknęła na Kate chcąc sprawdzić jak jej idzie i uśmiechnęła się widząc fioletowego smoka obok dziewczyny... który w następnej chwili rzucił się do ucieczki. Albo raczej - na ich kolegę z roku. Już miała jakoś pomóc, zareagować, jednak zamiast tego syknęła z bólu. Zaskoczona spojrzała szybko na smoka w swojej dłoni, który aktualnie postanowił wgryźć się w jej wskazującego palca. Spróbowała otworzyć jego paszczkę, a kiedy jej się to udało, szybko odciągnęła go na bezpieczną odległość od siebie i reszty swoich palców... chwytając go za ogon. Mały potworek najwyraźniej nie był zachwycony owym faktem, bo zaczął się wić i machać skrzydłami.
- Uroczo...
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Wto Paź 08, 2013 3:45 pm

Luke wybudził się nagle, jak gdyby przez ostatni tydzień był w jakimś letargu. Dziwne, postronna osoba mogłaby powiedzieć, że ktoś odciął wszystkie sznurki, na których zawieszony był Krukon. Tak jednak nie było i szybko Tannenberg mógł poświęcić się całkowicie zadaniu. Zmiana kulki w smoka. Oczywiście w teorii i w prezentacji profesora wszystko wyglądało całkiem przyjemnie i łatwo, lecz gdy przyszło im wziąć się za zadanie...

Pierwsza próba zakończyła się tragicznie. Kulka zmieniła jedynie barwę na niebieską i rozgrzała się gwałtownie, więc gdy Luke wziął ją do rąk, by obejrzeć swoje dzieło, poparzył się, kwitując zajście siarczystym przekleństwem. Miał jedynie nadzieję, że profesor Laufeyson nie usłyszał tego wybuchu emocji, gdy Luke cmokał poparzone opuszki palców. Po krótkiej przerwie druga próba.

Tym razem kulka przyjęła bliżej nieokreślony kształt błękitnej barwy i wydała dziwny dźwięk, przypominający syczenie i warczenie borsuka. Kształt jednak dalej nie przypominał smoka...

Dopiero za którąś już z kolei próbą, kuleczka zmieniła się w błękitną, maleńką jaszczurkę z nieproporcjonalnie wielkimi skrzydłami i krzywą paszczą. Jedno oko wyszło Luke'owi całkiem nieźle, złote z czarną jak węgiel źrenicą. Drugie jednak było nadal szkliste i w barwie łusek, przez co pyszczek jaszczurki wyglądał dosyć makabrycznie. Co gorsza, gdy potworek próbował zionąć ogniem, głośno beknął, pierdnął, z obydwu otworów odpowiedzialnych za te dźwięki poleciały iskry, a Tannenberg pragnął teraz już tylko zanurzyć się ze wstydu pod stół za swojego upośledzonego fizycznie smoka. Ten jednak jak gdyby nigdy nic, ignorując smród siarki unoszący się wkoło, zaczął rozglądać się za swoim ojcem. Gdy wreszcie dojrzał go swoim zdrowym okiem, pisnął radośnie i znów pozwolił dać upust swoim gazom. Nadal jednak nie mógł zdecydować się, którym otworem ma wypuszczać ogień, więc z pyska wyleciał snop iskier, spod ogona zaś czarny dymek. Luke schował twarz w dłoniach, podczas gdy błękitny jaszczur po prostu zwinął się w kłębek, powoli znów zmieniając się w kulkę, z której powstał.
Powrót do góry Go down
Winter Soldier

Winter Soldier


Liczba postów : 115
Data dołączenia : 21/12/2012

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Pią Paź 11, 2013 2:47 pm

W końcu dowiedzieli się, co mają zrobić z kulkami. Nauczyciel zaprezentował zaklęcie i tylko na tej prezentacji mógł wzorować się Bucky, który nie miał ze sobą podręcznika. Skupił się na kulce i próbował  zamienić ją w smoka. łatwe to nie było. Pierwsza próba- kulka zmieniła się w jakieś... coś. Nie dało się określić co to jest. Zniekształcona masa o różnych kolorach z żadnej strony nie przypominała smoka. Przywrócił ją do poprzedniego kształtu, po czym spróbował transmutować ją jeszcze raz- i znowu się nie udało. Stało się to samo co wtedy. Całkiem możliwe, że wpływał też na to ból głowy, który dalej nie ustawał. jeszcze kilka prób- dalej nic. I jeszcze kilkanaście porażek. Aż w końcu udało mu się stworzyć coś, co przypominało smoka. Zielono-błękitna jaszczurka z jedną nogą mniejszą od pozostałych trzech i bez jednego oka. Próbował wznieść się do góry, machając skrzydłami, ale na wiele się to nie zdało i pozostał na ławce. Biedny smoczek. Nie był idealny, ale chyba nic lepszego mu już nie wyjdzie. Pogłaskał swojego nowego przyjaciela i położył go sobie na dłoni, uśmiechając się.
Rozejrzał się po klasie i dostrzegł ogólne zamieszanie spowodowane nie do końca posłusznymi i grzecznymi smokami innych uczniów.
Powrót do góry Go down
Captain America

Captain America


Liczba postów : 240
Data dołączenia : 27/05/2012

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Nie Paź 13, 2013 9:54 pm

Wysłuchał słowa Carol i zmarszczył brwi. Owszem, zmiana pary była kuszącą propozycją, ale miała trochę racji. Nie chciał by przez niego odjęli dziś jeszcze kilka punktów. Z resztą i tak nie miałby do kogo pójść. Tak więc nic nie odpowiedział i wyprostował się na krześle. Położył kulkę na stole i otworzył podręcznik na wskazanej przez profesora stronie. Uśmiechnął się lekko-uwielbiał smoki, szczególnie w sztuce. Dziś nadarzyła się okazja do podpatrzenia anatomii tych małych gadzinek, co będzie niezwykle pomocne w przyszłych szkicach i rysunkach. Z resztą lubił na nie patrzeć-na ich zwinne ruchy, majestatyczną pozę i odczuwalny charakterek. Nieczęsto widuje się smoki, nawet takie małe, prawda? Przejrzał opis zaklęcia i inne notatki na ten temat. Wydął wargi i zaczął zastanawiać się nad smokiem. Padło na Spiżobrzucha Ukraińskiego.
Wdech, wydech, Rogers. Wziął do ręki różdżkę wykonaną z jabłoni, pamiątkę po dziadku, i skupił się na wyglądzie smoka. Machnął różdżką nad kulką, równocześnie wymawiając zaklęcie. Wstrzymał oddech, gdy przez kilka sekund nic się nie działo. Po chwili przedmiot zaczął zmieniać barwę na bladoszarą, dziwnie falując, by po chwili ukształtował się z tego bardzo ogólny zarys smoka. Westchnął cicho i przywrócił kulce pierwotny kształt. Przymknął oczy i ponowił zaklęcie. 'Kilka' następnych prób kończyło się z podobnym skutkiem - tu szklana figurka, kolejna matowa, jeszcze inna z kolei zaczęła się ruszać, choć była niezwykle płynna. Na chwilę przerwał swoją pracę, by przyjrzeć się smolistej bestii Carol. Podrapał się po policzku i ponownie starał się wyciszyć swe myśli, skupiając się tylko i wyłącznie na Spiżobrzuchu. Odciął się od otoczenia, dokładnie wyobrażając sobie wygląd smoczego pyska, błoniaste skrzydła, smukłą szyję i wypukłą klatkę piersiową. Szkarłat oczu, metalicznie szarą łuskę..
Skoncentrowany na tych myślach, machnął szybko, acz pewnie, patyczkiem, wymawiając formułkę. Niemal natychmiast kulka zaczęła zmieniać barwę i przeobrażać się w pożądaną istotę. Steve wytrzeszczył oczy ze zdumienia - końcu mu się udało! Tuż przed nim stał właśnie miniaturowy Spiżobrzuch Ukraiński, wlepiając w niego wściekle czerwone spojrzenie, energicznie pracując nozdrzami. Trwali tak przez chwilę, wpatrując się w siebie nawzajem, po czym smok wydał z siebie pisk i rzucił się na Rogersa.
-Huh?!
Tego nie przewidział. Jego twarz momentalnie wykrzywiła się w wyrazie niezrozumienia a ciało zastygło, nadal trzymając uniesioną jedną rękę gotową do ponowienia zaklęcia. Smoczek rozpędził się i zeskoczył ze skaju ławki, z zapałem machając skrzydłami, by zaraz potem z impetem walnąć główką z pierś chłopaka. Wpiął pazurki mocno w jego sweter i zaczął wspinać się ku górze, podejrzanie prychając przy tym dymem. Rogers ocknął się i puścił różdżkę, by zamknąć go w prowizorycznej klatce ze splecionych dłoni. Wyczyny jego chwilowego podopiecznego zajęły go tak, że nie dostrzegł kiedy takiego zamieszania dokonały inne pupile. Ze zgrozą i zafascynowaniem obserwował poczynania bestii i kolegów z klasy. Dopóki smok nie ugryzł go w palec.
Syknął i wypuścił gada z powrotem na ławkę. Ten, lekko zmroczony, pokręcił głową na boki. W tejże chwili dostrzegł obok czarnego smoka Carol. Zamachał skrzydełkami i ...zawarczał?
Steve westchnął, tym razem głośno, przyglądając się jak jego dzieło właśnie szykuje się prawdopodobnie do zamachu na intruza. Chwycił go za ogon i podniósł lekko do góry.
- Hej, kolego, spokojnie. Nie jesteś czasem zbyt agresywny, co? - powiedział do wijącego się smoka, podpierając głowę ręką. - Nie atakujemy węgielka obok, zrozumiałeś? Na Merlina, można by cię z Rogogonem pomylić..
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Sro Lis 06, 2013 11:39 pm

Nim jeszcze klasa na dobre rozpoczęła ćwiczenie zaklęcia, spóźnialski Gryfon po raz kolejny ośmielił się zakłócić płynny przebieg lekcji - informując o braku niezbędnej do wykonania zadania barwnej kulki. W pierwszym odruchu Loki miał już ochotę odpowiednio to skomentować, lecz szybko doszedł do wniosku, iż mijałoby się to tylko z celem; członkowie Gryffindoru byli w końcu wyjątkowo odporni na zwracanie im uwagi. Ostatecznie nauczyciel zadowolił się posłaniem Altmanowi wraz ze szklanym obiektem również i jakże wymownego spojrzenia, które zdawało się wytykać: "to tylko i wyłącznie twoja wina, ale znaj moją łaskę".
Po tym drobnym incydencie Laufeyson mógł w spokoju wrócić do obserwowania poczynań swoich uczniów, co też bezzwłocznie zrobił. Młodzi dokonywali postępów w różnym tempie - jedni mniejszych, inni z kolei większych - lecz w końcu przeważającej ich liczbie udało się transmutować kulkę w coś na kształt drobnego smoka. Niektóre stwory pozostały co prawda częściowo szklane i niezbyt ruchliwie, inne zaś - aż nazbyt agresywne, ale w gruncie rzeczy nie oczekiwał po nich niczego innego. Zamierzając dać jeszcze pozostałym studentom szansę na dogonienie reszty grupy, profesor postanowił podjąć pierwszy z brzegu - oczywiście kompletnie przypadkowy - temat.
-Nie chciałbym was niepokoić, ale wiele wskazuje na to, iż wasze najbliższe wyjście do Hogsmeade nie dojdzie jednak do skutku- zauważył spokojnym tonem typowym dla uprzejmej konwersacji. Nawet nie starał się brzmieć tak, jak gdyby współczuł swym podopiecznym. W końcu większość z nich i tak pewnie sądziła, że nie jest do tego zdolny. Powoli i ostrożnie umieścił swojego smoka na ramieniu, aby mieć wolne obie ręce, po czym kontynuował:
-Właściwie dziwi mnie, że nikt nie powiedział wam jeszcze co się dzieje, przecież...- i w tym jakże kluczowym momencie Loki zmuszony był przerwać, gdyż jeden z uczniów krzyknął i podskoczył z miejsca, przy okazji przewracając swoje krzesło. Cała uwaga nauczyciela natychmiast skupiła się właśnie na nim; umysł natomiast w ekspresowym tempie przetworzył dostępne informacje i wydał werdykt.
Pierwszym - i właściwie wręcz automatycznym - posunięciem Laufeysona było jeszcze z daleka sprowadzenie kąsającego smoka na powrót do postaci kulki, która natychmiast upadła i potoczyła się kawałek po podłodze. Osobista jaszczurka nauczyciela od razu za nią zanurkowała, lecz on sam póki co nie zwracał na to uwagi, zamiast tego zbliżając się do poszkodowanego i zerkając w miarę możliwości na jego rękę; nie chciał za bardzo nią poruszać, aby nie pogorszyć jej stanu.
-Jadu nie było w nim wiele i jest słabszy od prawdziwego, ale pielęgniarka tak czy siak powinna się tym zająć. Barnes, odprowadź kolegę do Skrzydła Szpitalnego i przypilnuj go na miejscu- zadecydował, rzucając przy tym okiem na wybranego przez siebie ucznia, aby upewnić się, iż ten zrozumiał jego polecenie i planuje je wykonać... Choć oczywiście w to ostatnie akurat nie wątpił. Loki pochylił się jeszcze na moment, aby podnieść swojego smoka oraz toczoną przez niego z wysiłkiem kulkę, po czym tsknął cicho.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Teddy Altman

Teddy Altman


Liczba postów : 73
Data dołączenia : 14/06/2013

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Sob Lis 09, 2013 2:12 pm

Zawstydzony Gryfon nie tylko przez przypadek upuścił kuleczkę na ziemię i musiał po nią nurkować, ale i uderzył potylicą w stół. No naprawdę, naprawdę wspaniale. Mógłby się zapaść ze wstydu, ale postanowił wykorzystać energię potrzebną do tego na skupienie się na zadaniu. Co oczywiście nic nie dało, bo jego kulka nie zmieniła się w smoka; tylko ten dziwny element w środku przyjął smoczy kształt. Nic poza tym.

Gdy Teddy rozejrzał się po klasie, widząc różnego rodzaju smoki i ich podobieństwa, zsunął się z krzesła niżej i schował za grzywką.

- Jestem beznadziejny - mruknął pod nosem, nie odważywszy się spojrzeć na Ciacho Slytherinu siedzące obok. Za to aż podskoczył, kiedy Prefekt Naczelny zrobił zamieszanie. I wtedy Teddy pomyślał, że woli swój niewypał niż to, co spotkało chłopaka. Odprowadził go wzrokiem i skupił się znowu na swojej kulce. Bez skutku.
Powrót do góry Go down
Agent Coulson

Agent Coulson


Liczba postów : 91
Data dołączenia : 04/07/2013

Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1Sob Lis 09, 2013 2:22 pm

Phil czuł, jak cała krew z jego twarzy odpływa. Bez problemu udostępnił nauczycielowi swoją rękę do oględzin. Zacisnął wargi w wąską linię i czekał, aż nauczyciel zdecyduje, co zrobić. Pokiwał głową na jego werdykt i zerknął na Barnesa; chciał powiedzieć, że pójdzie sam, to nic takiego, ale później stwierdził, że może jednak lepiej będzie nie denerwować Laufeysona bardziej.

- Tak jest, profesorze. I przepraszam - powiedział, uosobienie grzeczności. Skierował się do drzwi i nie obejrzał się za Ślizgonem, który miał go odprowadzić. Wpatrywał się w swoje stopy, bo wiedział, że i tak już zrobił wielkie zamieszanie i pewnie dużo par oczu wpatruje się w niego jak w wariata. (A chociaż obchodziła go tylko jedna para oczu, to nie chciał widzieć ich wyrazu w tej chwili.)

[z/t]
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Pracownia Transmutacji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pracownia Transmutacji   Pracownia Transmutacji - Page 2 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Pracownia Transmutacji
Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Gabinet i kwatera profesora Transmutacji
» Pracownia Zaklęć
» Pracownia Obrony Przed Czarną Magią
» Pracownia Eliksirów
» Prywatna pracownia Vincenta

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Pozostałe atrakcje :: Sesje trollowane :: Hogwart :: Zamek-
Skocz do: