Dzięki jej pochodzeniu, nie musiała długo leżeć w szpitalu i czekać, aż wszystkie kości prawidłowo się zrosną. Nie była w stanie określić tego, ile dni minęło od jej przypadkowego lądowania w ludzkim świecie, ale zapewniano ją, iż nie było to dużo. Wreszcie jednak przeniesiono ją spod obserwacji w bazie S.H.I.E.L.D. do miejsca, które stać się miało czymś w rodzaju nowego domu. Skuld nie wiedziała jednak, że jej ruchy dalej są śledzone - nigdy nie wiadomo, kiedy ponownie będzie trzeba ją uspokoić. W tej chwili dano jej jednak chwilę spokoju, zwłaszcza, iż jej wilk przejawiał oznaki zaniepokojenia o swoją panią.
Przybycie dziewczęcia na początku było wyłącznie słyszalne. Gdzieś w oddali rozległ się dźwięczny śmiech oraz wesoła melodia skrzypiec, kilka dłuższych chwil później ziemia mogła lekko zadrżeć. Nie minęło pięć minut, a pojawiła się pomiędzy drzewami, podskakując radośnie i grając. Wybuchała śmiechem za każdym razem, gdy towarzyszący jej wilk podskakiwał, próbując ją naśladować. To właśnie była przyczyna małych trzęsień ziemi - Gnýr miał wielkość konia, a wagę zapewne podobną, jeśli nie większą. W zębach trzymał włócznię Skuld, a do grzbietu przyczepiona była torba i tarcza dziewczyny. Swój "nawszelkowypadkowy" miecz nosiła na plecach, ale nie tylko przez to mogła rzucać się w oczy. Jej ubiór zdecydowanie odbiegał od normalności w tym świecie. Niestety, nie miała ani ziemskich pieniędzy, ani przyjaciół, którzy pomogliby jej zmienić swój wygląd. Cudem chyba tylko zastąpiła swój osobliwy hełm na zwykłą opaskę na czoło.
Choć była blisko innego młodego Avengersa, stała do niego tyłem i nie zauważyła go. Biały czworonóg starał się czerpać jak najwięcej radości z bliskości swojej właścicielki, przez co również zignorował chłopaka. Przechylał głowę, z zaciekawieniem słuchając ostatnich nut wypływających spod smyczka.