|
| Salon | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Salon Sob Cze 30, 2012 4:15 pm | |
| 1, 2, 3. Do tego - centralnego skądinąd - pomieszczenia dostać się można osobną, prywatną windą; koniec końców penthouse znajduje się na pięćdziesiątym drugim piętrze i jest najbardziej luksusowym mieszkaniem w całym budynku. Kremowe ściany salonu wyłożone są bogato macicą perłową, a wysokie od podłogi aż po sam sufit okna są ruchome i umożliwiają wyjście na balkon z pięknym widokiem na Central Park - położony jakieś siedemset stóp niżej. Szczególnie godny uwagi jest czterostopowy żyrandol z ciętego szkła projektu Deborah Thomas wiszący nad stolikiem z brązu zaprojektowanym przez François-Xavier LaLanne. Większość mebli skupiona jest wokół marmurowego kominka. Telewizor ustawiono na odbieranie niemalże każdego znanego kanału.
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Sro Lis 06, 2013 2:46 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Wto Sie 28, 2012 1:00 am | |
| Podróż portalem wywołanym przez kulę Agamotto nie różniła się zbyt wiele od teleportacji samej w sobie, dlatego też Loki przyjął ją ze spokojem, choć i pewnym subtelnym zainteresowaniem - starając się wyhaczyć wszelkie różnice między owymi sposobami podróży. Po krótkim namyśle był w stanie orzec, że obie metody mu odpowiadają - i z całą pewnością działają wygodniej od Bifrostu. Nawiasem mówiąc... Ciekawe czy planują już jego odbudowanie. Teoretycznie leżało ono w zasięgu możliwości Asgardu, lecz chyba jeszcze nie poczyniono w tym kierunku żadnych kroków - a przynajmniej o takowych nie wiedział. Aż dziwne. Mniejsza jednak o to. Grunt, że portal skutecznie i szybko zaprowadził całą trójkę bóstw do mieszkania, które trickster zdążył sobie zorganizować podczas swojej poprzedniej wizyty w Midgadzie. Prawdę mówiąc nie sądził, że będzie go jeszcze używał, ale skoro nadarzyła się ku temu okazja - tym lepiej dla niego, bo standard lokum był wystarczająco wysoki, aby zadowolić boga Asgardu... A to coś znaczyło. Prawdę mówiąc Loki nie był pewien wszystkich szczegółów, ale z tego co się dowiedział wynikało jasno, że taki rodzaj luksusowej siedziby nazywany jest przez śmiertelników "penthouse'em", ten konkretny zaś należy do najdroższych miejsc dostępnych do zajęcia w mieście. Nie przejmował się ceną; i tak nic za niego nie płacił. Sugestia, kontrola umysłowa, a także zwykłe kłamstwa ułatwiły mu sprawę na samym początku, natomiast dalsze zaklęcia zadbały o bezpieczeństwo tych pomieszczeń. Szczerze powiedziawszy całe mieszkanie zapewne świeciłoby się magią od tych wszystkich czarów ochronnych - gdyby oczywiście i na tę okoliczność nie zostało zawczasu zaopatrzone w odpowiednią blokadę. Wystarczyłoby jednak rzec, iż po prostu spokojnie i bez obaw można było tutaj wypoczywać, nie martwiąc się o wizytę dowolnego niemiłego gościa, śmiertelnego czy nie. Innymi słowy, idealne miejsce na bazę. Bóg kłamstw westchnął cicho, ale wyraz jego twarzy pozostał względnie neutralny; nie dał po sobie poznać całej tej ulgi, która obecnie wypełniała go dziwnym, ale zdecydowanie przyjemnym ciepłem. Jego wzrok powędrował w stronę oszklonych fragmentów ścian - aby wyjrzeć poza nie, ku panoramie miasta. Midgard. Opuścili Asgard, wydostał się z tego bezsensownego aresztu domowego, odzyskał pełnię swych mocy, a do tego wzbogacił się o potężne magicznie przedmioty... Wszystko w tak krótkim czasie. W dodatku zyskał silnych i liczących się sojuszników - z Thorem na czele, o ile tylko w dalszym ciągu będzie to tak dobrze rozgrywał. Świat prezentował się w tej chwili podejrzanie wspaniale... Pomijając kilka drobnych kwestii - chociażby tę, że teraz trickster powinien udać się na spotkanie ze swoimi nowymi sprzymierzeńcami, na które właściwie nie mógł zabrać brata... A to nie wróżyło niczego dobrego. Nie chciał zostawiać boga piorunów samego - głównie dlatego, że obawiał się, że długo taki całkiem sam nie pozostanie, a ewentualne towarzystwo było potencjalnym zagrożeniem dla planów Lokiego. A nuż ktoś będzie w stanie przekonać Thora, że nie powinien mu pomagać? Mała szansa, owszem, ale nie mniej jednak realna. Wystarczyłaby mała rysa teraz, potem drobna niepewność tu czy tam - aż w końcu doszłoby do nieszczęścia. Nie, stanowczo nie mógł do tego dopuścić. Pochyliwszy lekko głowę, bóg chaosu spojrzał na wciąż trzymaną przez siebie w dłoniach rękawicę. W dalszym ciągu odczuwał ogromną pokusę wypróbowania jej możliwości, ale miał na tyle silną wolę, aby sobie tego odmówić... Naprawdę miał. Tylko jakoś tak nie potrafił jeszcze zmusić się do odesłania jej w bezpieczne miejsce - jak to uprzednio uczynił ze szkatułą. No dobrze, trzeba wziąć się w garść, nie powinien pozostawiać jej tak na widoku. Kusiłby tym samym los, a to nikomu nie wychodziło przecież na dobre. Niechętnie - co wręcz odbiło się w jego oczach - zdematerializował artefakt, po czym zerknął na brata. Miał z nim do pogadania, to na pewno. Nie tylko o planach bliższych oraz dalszych czy o tożsamości Heli i... Fenrisa? Tak, to właśnie imię owego wilka. W każdym bądź razie: o wiele bardziej interesowała go obecnie reakcja Thora, którą ten zaprezentował jeszcze w Asgardzie - w chwili, gdy trickster z konieczności zmienił swą formę podczas korzystania z mocy szkatuły. Im więcej o niej myślał, tym bardziej był przekonany, że musiał coś źle interpretować - i jego córka również, bo w końcu ona także to zauważyła... Piękny. Dlaczego jego tak zwany brat miałby go nazywać pięknym? Pomijając już sam fakt, że zdecydowanie urodziwy nie był - to znaczy nie pod swoją prawdziwą postacią Lodowego Giganta - to raczej nie było to określenie, którego powinno wobec siebie używać rodzeństwo... Ten fakt z kolei wprawiał Lokiego w poważne zastanowienie. Jeśli jego hipoteza była słuszna... Cóż, w takim wypadku nie musiałby się przynajmniej aż tak martwić ewentualną zdradą ze strony Thora. Do tego być może znalazłby sobie nawet ciekawą rozrywkę. Wymagało to jednak jeszcze potwierdzenia. "Bracie mój? Odnoszę wrażenie, że odezwałeś się do mnie w myślach, gdy zajmowałem się szkatułą... Wybacz, ale mogłem nie dosłyszeć. Powtórzysz?" Zaraz potem Loki zmusił się, aby skierować swój wzrok ku Heli. Najprawdopodobniej kobieta chciała będzie jak najszybciej udać się do brata - rzecz jasna nie mógł jej za to winić. Właściwie sam również chciał mieć to już z głowy, aby zająć się istotniejszymi kwestiami... Jak chociażby rękawicą czy snuciem dalszych planów. Oczywiście zadbanie o sprzymierzeńców też było ważne, jak najbardziej, lecz sama myśl o konieczności pogodzenia tylu różnych osób i pragnień sprawiała, że znów zaczynała boleć go głowa. To będzie irytujące zadanie - tego był pewien. -To miejsce osłonięte jest przed wzrokiem Heimdalla... I dowolnym innym. Będziemy mogli tutaj bezpiecznie pozostać. Oczywiście nikt nie może się o tym dowiedzieć...- to powiedziawszy pozwolił sobie znów rzucić okiem na Thora - niezwykle wymownie. Z ich trójki tylko on mógłby się z tym zdradzić, a jednak zaufanie mu pod tym względem było niestety dość kluczowe. Zaraz potem Loki wypowiedział w myślach zaklęcie, które uprzednio podał pani Helu - aby zarówno siebie, jak i brata okryć tym samym czarem ochronnym. Następnie zbliżył się do boga piorunów i ujął jego dłoń w obie własne, spoglądając mu przy tym prosto w oczy. -Posłuchaj, mój drogi... Obiecałem Heli, że uwolnię jej brata w zamian za pomoc i teraz się z nią do niego udam. Przez ten czas postaraj się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi, dobrze? Niedługo wrócę i wszystko ci wyjaśnię... Obiecuję- uśmiechnął się blado, jednocześnie gratulując sobie w myślach wszystkich tych przymilnych słów i gestów. Powinien dostać jakąś nagrodę za swoje zdolności aktorskie. W Midgardzie coś takiego mieli... Ale nazwa wyleciała mu akurat z głowy. Trudno, nie była istotna - choć nie lubił zapominać czegokolwiek z drobnymi wyjątkami... Osobistymi. Te ostatnie zresztą jak na złość się go trzymały. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon Nie Wrz 02, 2012 5:37 am | |
| Zgodził się przede wszystkim z jednym – teleportacja, której dopiero co doświadczył była zdecydowanie bardziej przyjemna od podróżowania przy pomocy Bifrostu, które zapamiętał szczególnie dobrze sprzed półtora roku. O nie, te wspomnienia nie stanowiły przyjemnej części, w tamtym momencie rozpoczęła się ostateczna droga w dół, która sprowadziła te wszystkie nieszczęścia zarówno na Asgrad jak i Midgard, a przede wszystkim – na Lokiego. W końcu zauważmy, wyjście na jaw tajemnicy jego pochodzenia, początek rządów, zesłanie Destroyera, co prawie poskutkowało śmiercią nie tylko jego, ale i Sif z członkami Warriors Three, jego przyjaciół. Nie wspominając już o śmiertelnikach, narażonych wówczas na utratę życia. Dodatkowo dołóżmy próbę – ha, prawie udaną – całkowitego zniszczenia Jotunheim, a także ich walkę. Nawet pomimo całej katastrofy, którą Loki raptem parę miesięcy temu sprowadził na Midgard Thor wciąż z ulgą przyjmował świadomość, że jednak nie umarł, że może go znów zobaczyć i to nie w formie zwłok. Że w ogóle go jeszcze mógł spotkać, w pełnym tego słowa znaczeniu. „Bawiliśmy się razem, walczyliśmy razem” – tak, te słowa wciąż pasowały wręcz idealnie do ostatnich wydarzeń. Sztuczki i kłamstwa można było potraktować niczym zabawę, coś na podobieństwo kota bawiącego się jedzeniem. Nie podobało mu się to porównanie, ale właściwie czuł, że najtrafniej charakteryzuje całokształt sytuacji w tym aspekcie. Co do walki natomiast – nie trzeba chyba tego tłumaczyć. O sobie nie myślał. Był silny, zarówno fizycznie jak i psychicznie, a każdą z tych stron udowodnił, szczególnie drugą. W końcu Twój własny brat (owszem, będzie się przy tym upierał, nie raz rodzeństwa krwi traktują się wzajemnie gorzej od bestii) nie raz chce Cię zabić, zniszczyć prawie wszystko co kochasz – a Ty wciąż chcesz mu ufać. Mało tego – robisz to, podejmujesz ryzyko. Thor jednak wiedział, że bez względu na cenę wytrzyma wszystko, byleby tylko wytrwać przy Lokim do samego końca. Nie da mu powodów do wątpliwości odnośnie jego słów. Najwyżej zginie ze świadomością, że się nie poddał, że chciał naprawić wszelkie swe błędy. Rozejrzał się po lokum(imponującego, jednakże czegóż niby się miał spodziewać po swym bracie), do którego ściągnął jego i panią Helu Loki. Nawiasem mówiąc intrygowała go mocno ta kobieta, poza tym sam fakt, że trickster zafundował sobie znajomości (jak widać z pozytywnym skutkiem póki co) w samym Helu, krainie umarłych – cóż, robił wrażenie. Postanowił jednak jak na razie obserwować boginię z boku – czujnie, uważnie, gotowy do akcji, zarówno ofensywnej jak i defensywnej, w każdym momencie. Choć przypomniawszy sobie jej uśmiech, którym uraczyła go jeszcze w Asgardzie, jakoś tak skojarzył mu się Loki. Może podświadomie wyłapał jakieś podobieństwo? Ale dlaczego, nie miało to dla niego większego logicznego uzasadnienia. Właściwie żadnego logicznego. Pewnie był wtedy zaabsorbowany cała sytuacją, tyle się działo na raz i to tak niezwykłych rzeczy (słowo „niepokojących” starał się zgrabnie ignorować), musiało mu się po prostu coś pomylić. Wracając jednak do uśmiechu kobiety – sprawiał on, że wydawała się być całkiem sympatyczną osobą, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że daleki był zdecydowanie od zaufania jej w najmniejszym stopniu. Musiał raczej przystać na jej obecność, zaakceptować jej wkład i utrzymywać względnie neutralne relacje – wojenna ścieżka wewnątrz ich „szeregów” nikomu nie przyniosłaby korzyści. Spojrzał na nią uważniej, acz nie natarczywie. - Pani. – zaczął schylając nieco głowę z szacunkiem, bądź co bądź to było władczyni, należało jej oddać honory. Chociażby dobre wychowanie tego wymagało, a chciał teraz jako tako zrekompensować jego brak na samym początku ich spotkania. – Wybacz mi moje zachowanie. Rad jestem z naszego spotkania i dziękuję za pomoc udzieloną memu bratu. Sam także obdarował je delikatnym, acz właściwie ciepłym uśmiechem. Bez względu na sytuację był do tego zdolny, stanowiło to jakby nieodłączną część jego natury. Jeśli Thor nie umiał się uśmiechnąć – wtedy sytuacja zaczynała być cholernie poważna i jego przyjaciele o tym wiedzieli. Miał nadzieję, ze brat również… A co do niego. Otrzymawszy od Lokiego przekaz telepatyczny w pierwszej chwili się zdziwił. Początkowo w ogóle nie kojarzył o co dokładnie mu chodzi, nie potrafił odnaleźć w pamięci owego wspomnianego momentu, a przynajmniej tej części, w której z jego strony paść miały jakieś słowa. Minęło parę sekund nim oprzytomniał, a w jego oczach się to doskonale odbiło. Poczuł coś na kształt zawstydzenia, speszył się i mimowolnie zagryzł delikatnie dolną wargę. Trwało to jednak bardzo krótko i po chwili przywrócił się do porządku. Nie będzie kłamał tricksterowi, jaki w tym sens? No właśnie. Nawet jeśli ów przekaz, którym go uraczył był właściwie mimowolnym, w znacznej części podświadomy. Cóż, to właściwie działało tylko na jego korzyść i potwierdzało jego szczerość. ”Masz rację, bracie. Po prostu stwierdziłem, iż niesamowicie prezentujesz się w swej jotuńskiej formie, niesamowicie korzystnie, oczywiście. Użyłem określenia >>piękny<< i je podtrzymuję.” Spoglądał na niego z łagodnym uśmiechem, który raczej odbijał się w jego oczach, aniżeli na całej twarzy. Ot, szczerość w cielesnej formie. Humor jednak zepsuło mu trochę owo wymowne spojrzenie przy poruszaniu kwestii dyskrecji i ochrony miejsca, w którym się znaleźli. Doprawdy, poczuł się urażony, choć dołożył wszelkich starań, by to ukryć. Hm, z przeciętnym skutkiem. Ale no jak? No dobrze, był osobą szczerą z natury, miał przyjaciół przed którymi nie powinien zbyt wielu rzeczy ukrywać, a już na pewno nie obecności Lokiego w Midgardzie i całego zamieszania w ich rodzinnym świecie (tak, znów ten upór). Mimo wszystko chodziło o jego młodszego brata, którego za wszelką cenę pragnął ochraniać – owszem, czasem sprowadzić go „do parteru” w ten czy inny sposób, ale jednak ochraniać. Potrafi dla jego dobra utrzymać sekret w powłoce milczenia. Ta sprawa z miejsca, wręcz automatycznie, naturalnie osiągała dla niego największy priorytet. Już chciał dać wyraz swemu urażonemu jestestwu, zapytać choćby telepatycznie „nie ufasz mi?” z wyrzutem i pobrzmiewającym gdzieś w tle mimowolnym zawodem, ale następna inwencja twórcza Lokiego sprawiła, że cały ten chwilowo kiepski nastrój uleciał w jednej sekundzie. Sam dotyk, fakt, że po raz kolejny w krótkim okresie czasu docierała do niego świadomość jak blisko znów ma przy sobie swego drogiego brata. Może i był naiwny, ale po prostu nie umiał być na niego zły, a przynajmniej nie długo. Jemu także spojrzał prosto w oczy. Więc pani Helu ma brata, hm. Zanotował to w głowie, a nuż się kiedyś w przyszłości przyda ta informacja, kto wie. Thor odkrył, ze w sytuacjach bardziej stresowych czy też po prostu dynamicznych, anormalnych pod jakimkolwiek względem był w stanie przyswajać zadziwiająco wiele informacji w szybkim tempie. Uczył się, nabywał nowe zwyczaje, zachowania pozwalające mu przetrwać czy też uporać się z przeszkodami, dać możliwość lepszej oceny sytuacji w późniejszym bądź obecnym czasie. Przyjemnym był także fakt, iż Loki miał zamiar spłacić zaciągnięty dług, nie uciekał, nie próbował się uchylić od tego obowiązku w ten czy inny sposób, a wszyscy wiedzą, że nie byłoby o zbytnim zaskoczeniem. Poczuł lekkie ciepło, głęboko w sobie. Kiwnął głową i również odpowiedział uśmiechem – nieco szerszym, jakoś tak mimowolnie chciał dodać otuchy bogu kłamstw, jakby przekazać „już wszystko zmierza ku lepszemu, będzie dobrze”. - Oczywiście, będę na ciebie czekał i trzymam Cię za słowo. – powiedział, po czym zerknął na kobietę. – Życzę wam powodzenia. Ponownie skinął głową.
|
| | | Hela
Liczba postów : 169 Data dołączenia : 26/05/2012
| Temat: Re: Salon Sro Wrz 05, 2012 6:19 pm | |
| Wydostali się z Asgardu. Tak, to zdecydowanie była jedna z najpozytywniejszych, już doprowadzonych do końca, części planu. I najniebezpieczniejszych z resztą. A teraz szanse na to, że teraz coś pójdzie nie tak były niewielkie. Pozostawało już tylko udać się wraz z Lokim do Fenrisa, uwolnić brata i dowiedzieć się co dalej. Na to zapewne czekają również Njord oraz Ran. Plany Lokiego wciąż były dla wszystkich zagadką, a biorąc pod uwagę ostatnie „wybryki” boga kłamstw, czy też samą jego przeszłość, nie było to dobre rozwiązanie. Przynajmniej dla wszystkich poza samym Lokim. Pani Helu rozglądnęła się nieco po pomieszczeniu do którego trafili. Dosyć mocno różniło się od wyglądu wnętrz do których przywykła w Helu. Nie można było nazwać ich brzydkimi – nie, zdecydowanie Loki potrafił wybrać coś ładnego. Mimo to, dla bogini umarłych, która nigdy wcześniej w Midgardzie nie była, całość wyglądała dość nietypowo. Ciekawe, skąd Loki miał to miejsce. Z lekkiego zamyślenia wyrwały ją słowa boga piorunów i musiała w ostatniej chwili musiała się powstrzymać od uniesienia brwi. To w jaki sposób Thor tym razem zwrócił się do pani Helu było nieco… zaskakujące. Po tym wstępie w Asgardzie, Hela raczej nie spodziewała się z jego strony takiej uprzejmości. Najwyraźniej jednak kultura i dobre maniery wygrały z pierwszym, nienajlepszym wrażeniem. Bo powiedzmy sobie szczerze, kogoś, kogo widzisz pierwszy raz w życiu i celuje w ciebie mieczem, nie darzy się zbyt wielką sympatią i zaufaniem. Dlatego w to, że Thor cieszył się z jej obecności, Hela bardzo wątpiła. Ale mimo to, póki sprawa z Thorem nie wyjaśni się jakoś bardziej, trzeba było grać dalej. - Nasze pierwsze spotkanie być może nie wyglądało najlepiej, mimo to ufam, że w przyszłości między nami już nie będzie musiała pojawić się broń – uśmiechnęła się lekko. Nawet można by powiedzieć, że uprzejmie. Chwilę później, Hela skinęła głową na słowa Lokiego. Spodziewała się, że miejsce do którego przybędą będzie bezpieczne i się nie zawiodła. Zaś widząc spojrzenie, które Loki posłał Thorowi, w pierwszej chwili Hela miała ochotę uśmiechnąć się z pewną satysfakcją. Jednak tak szybko jak ta ochota się pojawiła, tak szybko odeszła zastąpiona lekkim niepokojem. Czyżby jednak bóg kłamstw nie ufał do końca swemu bratu? A przynajmniej nie zupełnie? To nie była dobra wiadomość, szczególnie teraz, kiedy cała sytuacja była wciąż niepewna. Nie oszukujmy się, bogini umarłych było bardzo daleko od zaufania Thorowi w choć niewielkim stopniu. Jeszcze jakiś czas temu była gotowa wypróbować jak Nightsword działa na zbroi przyszłego władcy Asgardu i gdyby nie Loki, zrobiłaby to również w tej chwili. Całość więc była dość nerwowa… Nawet, jeśli samo uwalnianie Lokiego mieli za sobą. Jednak kiedy jej ojciec ujął dłoń Thora, a potem zwrócił się do niego w… miły sposób, brew bogini faktycznie podjechała do góry. Teraz to naprawdę zaczynało się robić ciekawie. Loki będzie musiał sporo jej powyjaśniać. Na życzenia władcy piorunów tylko skinęła głową w podziękowaniu, a potem oczekująco przeniosła wzrok zielonych oczu na Lokiego.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Czw Wrz 06, 2012 4:12 pm | |
| Ta krótka wymiana grzeczności między Helą i Thorem w zasadzie nawet już nie zaskoczyła Lokiego. Po kobiecie mógł się w końcu spodziewać gry aktorskiej na wystarczająco wysokim poziomie, nawet jeśli nie wiadomo na kim miałaby ją ćwiczyć w krainie niegodnych umarłych, zaś jeśli chodziło o zachowanie jego brata... Cóż, ten zdążył już ostatnio udowodnić, że mimo wszystko potrafi się opanować dla osiągnięcia wyższego dobra - i na tym to lepiej pozostawmy. Najważniejsze zresztą, że póki co najwyraźniej nie próbowali się wzajemnie pozabijać, choć trickster nie wykluczał opcji, że jedno z nich lub nawet oboje mogą jeszcze o tym myśleć. Grunt, by nie wprowadzili tych wizji w życie - a o to akurat on już zadba. W końcu zależało mu aktualnie na utrzymaniu przy sobie każdego jednego z dostępnych sojuszników... Choć oczywiście przede wszystkim Thora. To było najbardziej satysfakcjonujące. ... A w dodatku odznaczało się coraz większą dozą prawdopodobieństwa - jeśli sądzić z okazywanych przez boga piorunów reakcji, nawet tych najdrobniejszych... A może właśnie głównie z nich? Niestety Loki wciąż jeszcze nie miał pewności, że słusznie interpretuje postępowanie swego brata, ale nawet jeśli nie - to i tak dawało mu ono spore pole do popisu. Spójrzmy prawdzie w oczy: dzięki temu czuł, że może sobie pozwolić na wiele, a konsekwencje, o ile w ogóle jakieś się pojawią, będą niewielkie i łatwe do naprawienia. Pocieszająca myśl. Oczywiście to ułatwienie nie było jedynym rezultatem wynikającym z - nazwijmy to - uczuć Thora... Choć tylko do tego bóg kłamstw przyznawał się przed samym sobą. Z całkiem niezłym skutkiem starał się ignorować myśli krążące wokół postawy brata, a nie odnoszące się do tego, jak można by ją było najlepiej wykorzystać. Jedynie od czasu do czasu - z rzadka - do jego świadomości docierała jakaś niewygodna wzmianka, odbijająca się na jego organizmie podejrzanym ciepłem czy minimalnie przyspieszonym biciem serca. Piękny... Znowu. Nie, nie mógł się tym przecież teraz zajmować - miał na głowie o wiele istotniejsze rzeczy, w dodatku niecierpiące zwłoki. Jak do tej pory wszystko szło im w zasadzie świetnie, lecz plan nie został jeszcze przeprowadzony nawet w połowie - choć rzeczywiście najtrudniejszą fazę mieli już szczęśliwie i owocnie za sobą. Czas kontynuować grę... Ustawić wszystkie figury na odpowiadających im pozycjach. Ach, właśnie, to mu o czymś przypominało... Rzecz jasna powszechnie było wiadomo, że Loki potrafił planować niepokojąco daleko do przodu; tworzenie wszelkich strategii przychodziło mu z wręcz niespotykaną łatwością, a do tego zazwyczaj odpowiednio zabezpieczał się na wypadek ewentualnej porażki. Tak właśnie stało się i podczas jego ostatniej akcji - a teraz miał zamiar skorzystać ze swojego ukrytego asa. Nieco ponad dwa miesiące temu trickster zainicjował pewien awaryjny projekt. Zlokalizował śmiertelnika o odpowiadających mu cechach, doświadczeniach i - co najważniejsze - pragnieniach, a następnie wyposażył go w tak pożądane przez owego osobnika nadludzkie zdolności, mające swe źródło w magicznym kapturze. Oczywiście w działaniu tym nie było ani krzty dobrych intencji czy bezinteresowności; moce nadane owemu mężczyźnie zależały od widzimisię Lokiego, a więc stanowiły właściwie formę uzależnienia... To zaś było mu bardzo na rękę. Nie ma to jak władza, ot co. Bóg kłamstw już wówczas miał kilka pomysłów na zagospodarowanie swojego - jeszcze tego nieświadomego - podwładnego. Oczywiście istniała nawet opcja pozostawienia go w spokoju w wypadku, gdyby wszystko i tak potoczyło się zgodnie z zamysłem Lokiego... Ale tak się niestety nie stało, a więc nadszedł czas, aby wprowadzić owego śmiertelnika do zabawy. Trickster uznał, że kiedy tylko załatwi sprawę z pozostałymi sojusznikami i wyjaśni sobie co trzeba z bratem - wtedy zorganizuje sobie spotkanie z... Jak on się nazywał? Ach, nieistotne. Teraz jednak wypadałoby mu uprzejmie przypomnieć o istnieniu jego dobrodzieja. Odnalezienie go nie powinno być trudne - w końcu wystarczyło tak naprawdę odszukać znajomą energię mistyczną kaptura i gotowe. Ostatnimi czasy bóg chaosu nauczył się, że telepatia to wspaniała rzecz - a jej uroki jawiły się jeszcze cudowniej w sytuacji, gdy nie musiał martwić się o zasłabnięcie i posiadał pełnię swych mocy. Zgodnie z przewidywaniami praktycznie natychmiast natrafił na odpowiednią osobę - przesiewanie jednego miasta nie mogło się równać z podróżowaniem myślą przez całe światy... "Jak się miewa nasz kaptur?"Nie dodał nic więcej - nie o to bowiem teraz chodziło. Zamiast tego ponownie przeniósł całą swą uwagę na brata... Choć oczywiście nieustannie dbał o utrzymanie pozorów, jakoby poświęcał mu ją w pełni przez cały czas. Na moment ścisnął nieco mocniej jego dłoń, po czym puścił ją i przywołał przed siebie magiczną kulę; od razu zareagowała na wezwanie. -Postaram się pospieszyć- obiecał jeszcze i prawdę mówiąc sam miał nadzieję, że uda mu się szybko rozegrać całą tę sprawę. Podejrzewał, że uwolnienie Fenrisa nie będzie stanowiło żadnego problemu; większym wyzwaniem mogło się okazać dogadanie się z całą grupą... Ale i tak był dobrej myśli. Nie takie osoby już wodził za nos - cóż to więc dla niego? Trickster skierował swój wzrok na Helę. Nie odezwał się przy tym, ale jego spojrzenie i tak mówiło samo za siebie: "Gotowa?" Mimo to nie czekał na potwierdzenie, którego uzyskania był przecież pewien - skorzystał z mocy kuli Agamotto, aby otworzyć portal prowadzący w okolice skały Fenrisa, kierując się tym, co czuł i widział w momencie telepatycznego namierzenia córki po raz pierwszy. Nim zostali przetransportowani, zdążył jeszcze raz zerknąć ku bratu. [z/t z Helą] |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon Pon Paź 15, 2012 11:56 am | |
| Bóg piorunów właściwie ani na moment nie spuszczał wzroku z osoby brata, dopóki tylko był w pomieszczeniu, tuż obok niego. Chciał zakodować najmniejszy gest, najdrobniejsze drgnięcie mięśni czy dźwięk padający z jego ust. Któż by pomyślał – dla Asgardczyka rok to przecież mrugnięcie, drobny błysk, niczym dla śmiertelnika dzień. Mimo to zdawało mu się, że zdążył przeżyć swoje życie, umrzeć i odrodzić się na nowo, a to wszystko trwało kilka wieczności (jak niedorzecznie by to nie brzmiało). Szczerze powiedziawszy momentami miał nieodparte wrażenie, że śni, a lada moment cała ta sytuacja okaże się zwykłą iluzją stworzoną przez jego zmęczony tęsknotą umysł. Otworzy oczy i ujrzy sufit swej sypialni lub usiane gwiazdami niebo leżąc na Bifroście – bo i tam zdarzało mu się zasnąć czekając na powrót brata. Irracjonalne i naiwne, prawda? Cóż jednak począć, tonący brzytwy się chwyta, jak to mówią. Jeśli następnego ranka obudzi się, a Loki wciąż będzie obok – wtedy będzie bliżej pełnej wiary w prawdziwość ostatnich wydarzeń. Nawiasem mówiąc trudno było pojąć, że wciąż trwał jeden i ten sam dzień. Przyszedł do trickstera porozmawiać, w międzyczasie odkrył podstawy dla swej nadziei związanej z ich pojednaniem, spotkał panią Helu, wrócił do Midgardu, ujrzał prawdziwą, jotuńską formę Lokiego… Przy wspomnieniu tej chwili aż się zamyślił, zawahał. Z mieszkańcami Jotunheim byli na wojennej ścieżce, a przynajmniej nie darzyli się sympatią, jednakże jego brat w błękicie i z czerwienią oczu… Gdzieś tam w środku poczuł paradoksalną falę ciepła, która powinna go zaniepokoić, gdyby nie fakt, że zdążył się do niej przyzwyczaić w ciągu ostatnich miesięcy. Odchrząknął w myślach, przywołując się do porządku i na powrót całym sobą chłonąc wszelkie zmiany w otoczeniu. Pomógł w tym także gest brata, a mianowicie ten uścisk, który przywołał na jego usta łagodny uśmiech. Błagam, niech to nie będzie sen, powtarzał cicho w myślach, na wpół świadomie, tak jakby była to po prostu reakcja całej jego osoby. Ewentualnie nich nikt nie waży się mnie obudzić. O tak, taka osoba bardzo szybko pożegnałaby się z życiem i to nie są bynajmniej słowa rzucane na wiatr. Impulsywne, mało odpowiedzialne, jeśli mamy być szczerzy, ale Thor miał już jasno określone priorytet, a przede wszystkim jeden z nich. Loki. Jego uwadze nie uszło spojrzenie, którym trickster obdarzył go tuż przed zniknięciem. Z resztą, jakże mógłby tego nie zauważyć, skoro obserwował go z każdą sekundą coraz intensywniej – zupełnie, jakby podświadomie bał się, że brat znów odejdzie i już nigdy nie wróci. Stał w tym samym miejscu jeszcze przez ładnych kilka minut, przed oczami wciąż widząc sylwetkę boga kłamstw. Potem jednak westchnął cicho i rozejrzał się dookoła. Penthouse reprezentował najwyższe standardy, co nie dziwiło Thora w najmniejszym stopniu. Byłby w szoku, gdyby Loki wybrał na lokum coś, co nie było szczytem luksusu w danym miejscu. Skorzystał z wolnego czasu i obszedł cały apartament – badając, tworząc w głowie mapę pomieszczeń, ale także podziwiając. Na samym końcu wrócił do salonu, gdzie szczególną uwagę przykuły duże okna. Zbliżył się do nich, po czym oparł ramieniem o ścianę, by móc obserwować panoramę miasta i położony w dole park. Uczucie przestrzeni, jakie dzięki temu uzyskał uspokoiło wszelkie impulsy w jego umyśle, które jeszcze próbowały przekazać gromowładnemu resztki rozsądku w obecnej sytuacji. Można by się tylko zastanawiać czy ignorował je przez naiwność czy też po prostu tego pragnął – choćby miało go to zabić w efekcie końcowym. „Są gorsze rzeczy”, jak mówił Herkules w popularnej midgardzkiej bajce Disneya. Uśmiechnął się delikatnie, spoglądając przed siebie. Słońce chyliło się ku zachodowi zalewając wszystko intensywnie pomarańczowym światłem, łącznie z sylwetką młodego boga. Pogrążył się w myślach, wspomnieniach, co odbiło się na jego twarzy, a szczególnie oczach, w których ogień zachodzącego słońca przeplatał się z błękitem. Czekał wiernie, czując, że wszystko zmierza już w dobrym kierunku.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Sob Lis 03, 2012 11:07 pm | |
| Po opuszczeniu biblioteki Loki skierował swe kroki do salonu, lecz jednak nie wszedł do środka od razu po dotarciu przed właściwe drzwi. Potrzebował jeszcze przynajmniej krótkiej chwili, aby pomyśleć nad tym wszystkim, co sobie zaplanował - i nie mógł sobie pozwolić na to, aby cokolwiek rozpraszało teraz jego uwagę. Musiał się skupić na posunięciach, które miał zamiar przeprowadzić w najbliższej przyszłości... Oczywiście najpierw zajmie się Thorem - to była w tej chwili najbardziej paląca kwestia, a w dodatku tak naprawdę wszystkie pozostałe w mniejszym lub większym stopniu od niej zależały. Właściwie miał już brata praktycznie w garści; teraz musiał jedynie zadbać o to, aby już nie wypuścić go ze swych rąk. Oznaczało to między innymi, że zapewne będzie musiał utrzymywać go z daleka od jego towarzyszy i przyjaciół - a już na pewno od tej śmiertelniczki, która swego czasu tak nagle i bez większego powodu przypadła mu do gustu. Wszyscy oni mogliby niepotrzebnie namieszać Thorowi w głowie... A tego byśmy przecież nie chcieli, o nie. Wszelkie wpływy z zewnątrz były zupełnie zbędne. Prawdopodobnie syn Odyna nie przyjmie tego najlepiej, lecz czyż nie podejmie się takiego drobnego wyrzeczenia dla swojego ukochanego brata? Właściwie było to pytanie retoryczne. Pozostawiało to jeszcze kwestię innych możliwych do pozyskania w Midgardzie sojuszników. Rzecz jasna na przykład przejęcie względnej kontroli nad użytkownikiem kaptura nie powinno być w tej sytuacji zbyt trudne - w końcu jego zdolności zależały od magii trickstera, a więc w jego najlepszym interesie było utrzymywanie dobrych stosunków ze swym dobrodziejem... Trzeba tylko będzie mu to w odpowiedni sposób uzmysłowić - już niedługo zresztą. To może być całkiem zabawne. Do tego dochodził zaś Njord - i Fafnir. Lokiemu niezbyt podobało się to, że musieli się do niego zwrócić, ale musiał przyznać jedno: smok będzie w stanie rozpętać spore zamieszanie w tym świecie... A tego właśnie potrzebował. Nie obchodziło go tak naprawdę co stanie się z nim później - czy w ogóle to przeżyje, czy też może ziemscy bohaterowie wykończą go jak pospolitą i bezmyślną bestię. To nie było wcale istotne, byle tylko Fafnir spełnił swe zadanie... A w powodzenie jego misji bóg kłamstw nie wątpił nawet przez chwilę. Czegoś takiego po prostu nie dało się zepsuć. Już sama natura smoczego króla wystarczy, aby popchnąć go do sukcesu. A jeśli nawet to przeżyje... Cóż, koniec końców Loki ćwiczył ostatnio telepatyczne sztuczki, do których należało między innymi czyszczenie pamięci czy też modyfikowanie wspomnień. Nie obawiał się konsekwencji sojuszu z tym tyranem... Nie musiał. Być może jednak to już najwyższy czas, aby sprawdzić położenie obu smoków. Trickster zamknął oczy i sięgnął telepatycznie ku upadłej krainie Fafnira, a gdy tam ich nie odnalazł - natychmiast zmienił obszar poszukiwań na Midgard. Był pewien, że Njord nie zabrałby ich nowego sprzymierzeńca od razu na zaludniony teren; w końcu bóg wiatrów nie był wcale głupi. W grę wchodziła właściwie wyłącznie Ameryka Północna, to zaś znacznie ułatwiało sprawę. Namierzenie tak specyficznej energii nie zajęło mu wiele czasu. "Jak wygląda obecnie sytuacja z Fafnirem? Jeśli możesz - nie informuj go jeszcze o tym, że się do ciebie odezwałem. Przyjdzie na to czas później." Póki co Loki zwrócił się tylko i wyłącznie do Njorda; po prostu z wrodzonej ostrożności wolał najpierw zorientować się w pełni w zaistniałych okolicznościach, na spokojnie przemyśleć sprawę, a dopiero potem nawiązać kontakt z władcą Nastrondu. Pod naciskiem popełniało się w końcu błędy; zawsze lepiej było mieć czas na podjęcie odpowiedniej decyzji. To niezwykle zwiększało skuteczność przeprowadzanych działań. Loki nie zerwał połączenia, oczekując na odpowiedź Njorda, a jednocześnie zastanawiając się już nad innymi dostępnymi opcjami - kogo jeszcze mógł zwerbować do swej nowej drużyny? Wybór był niestety nieco ograniczony, jako że nie miał jeszcze okazji zapoznać się zbyt dobrze z miejscowymi - to znaczy ziemskimi jako tako - super przestępcami... Ale to tylko kwestia czasu. W najbliższym czasie zgromadzi na ich temat więcej informacji. W końcu dla każdego można znaleźć jakieś zastosowanie... Teraz jednak bóg kłamstw miał ważniejsze sprawy na głowie - Thora mianowicie. Prawdę powiedziawszy przez myśl przeszło mu kilka pomysłów na to, co i jak powinien mu wyjaśnić. Niektóre były zdecydowanie bardziej dramatyczne od innych, stopień ich wiarygodności natomiast różnił się tylko minimalnie... Ale jedna z możliwości wybijała się ponad pozostałe. Nie było sensu próbować zaprzeczać jakimkolwiek podjętym przez niego w przeszłości akcjom - to bezcelowe. Stworzenie dla nich odpowiedniego tła... To już jednak co innego. W gruncie rzeczy wystarczyło tylko ułożyć taką historię, aby wszystko w ten czy inny sposób usprawiedliwić... A wiarygodne kłamanie było przecież jednym z licznych talentów trickstera. Thor o tym wiedział - oczywiście, któż nie był tego bowiem świadomy? - lecz mimo to... Przecież obiecał mu pomoc i zaufanie, czyż nie tak? A on nie łamał raz danego słowa. To nie byłoby w jego stylu. Był tym dobrym. Wreszcie bóg chaosu uznał, że jest gotowy; wbrew pozorom cała ta zwłoka nie trwała wcale tak długo, a w jej trakcie jego umysł pracował na podwyższonych obrotach. Przed wkroczeniem do salonu wytworzył jeszcze swojego klona i natychmiast potraktował go zaklęciem niewidzialności; posiadanie takiego szpiega na pewno mu nie zaszkodzi, a poza tym w wypadku zaistnienia jakiegokolwiek problemu nie będzie musiał przerywać sobie rozmowy z bratem - po prostu odpowiednio pokieruje swoim duplikatem. W końcu trickster cichutko otworzył drzwi i wszedł do środka. Jego wzrok natychmiast automatycznie odszukał Thora, a w ułamek sekundy później umysł zarejestrował już odbierany obraz - tym samym powodując, że Loki aż zastygł na moment w bezruchu. Czegokolwiek by nie myślał - a właściwie czego by sobie nie wmawiał - chyba nie był jednak na to gotowy. Na twarzy brata ujrzał wyraz tak delikatny i pogodny... Ten okropny, cudowny, ufny uśmiech, który sprawiał, że bóg kłamstw odczuwał ucisk w klatce piersiowej - taki, którego nie potrafił się w żaden sposób pozbyć... A do tego jeszcze gra światła i cienia wcale nie poprawiała jego sytuacji, dodając Thorowi uroku - a jednocześnie przypominając Lokiemu o tym, jak bardzo niegdyś brata kochał... I jak mocno chciał go nienawidzić. O ironio - z tych samych powodów. Cała ta jego doskonałość! Zawsze ten lepszy, silniejszy, godniejszy, bardziej kochany, złoty książę, wiecznie w słońcu - tak jak i nawet teraz, na własnym terenie Lokiego, podczas gdy on sam żył w cieniu, na dalszym planie, odsunięty od tego wszystkiego, co mu się przecież należało tak samo, jak i jego tak zwanemu bratu... Ale dość już tego. Wystarczy. Teraz przynajmniej obaj będą uważani za zdrajców. Choć pewnie nawet i w tym nie osiągną równości. Trickster westchnął lekko i bezgłośnie, jednocześnie przywołując na usta delikatny uśmiech - z gatunku tych, które zazwyczaj skutecznie ukrywały prawdziwy stan jego umysłu. Miał w końcu swoją rolę do odegrania - nie mógł się zdradzić ani jednym nieprzemyślanym do końca gestem czy nieopatrznie rzuconym słowem. Zbyt wiele od tego zależało - właściwie teraz już praktycznie wszystko. Bóg chaosu bez słowa ruszył ku blondynowi i zatrzymał się dopiero tuż obok niego, spoglądając teraz przez okno na rozciągający się tuż przed budynkiem Central Park. Zadbał przy tym o każdy szczegół - nawet o to, aby oddychać odpowiednio spokojnie i regularnie. Ostatnim jego zabiegiem było ujęcie dłoni Thora we własną - akurat w taki sposób, aby móc wyczuwać jego puls. Zupełnie przypadkowo oczywiście. -Wypełniłem swoje zobowiązanie wobec Heli. Jej brat jest wolny- poinformował boga piorunów na dobry początek. Zakładał, że Thor będzie z tego zadowolony... No, może niekoniecznie z samego faktu wypuszczenia Fenrisa, o ile oczywiście wie o nim cokolwiek, co nie było wcale takie pewne... Ale przynajmniej dlatego, że Loki dotrzymał pod jakimś względem danego komuś słowa. To przecież krok w dobrą stronę, prawda? -Nie mają się dokąd udać, więc zaoferowałem im pobyt tutaj... Im i mojej kuzynce, która pomogła nam się wydostać z Asgardu. Wszyscy przystali na moją propozycję. Chciałbym, abyś i ty ze mną pozostał... Co ty na to, mój bracie?- obrócił ku niemu głowę i spojrzał mu prosto w oczy... Po czym aż skarcił się za to w duchu, oczywiście nie okazując tego na zewnątrz i zarazem nie pozwalając sobie odwrócić wzroku. Nie było to wcale z jego strony najmądrzejsze posunięcie w tych okolicznościach... Przy świetle zachodzącego słońca... Stop. Wyrzuty sumienia naprawdę nie były w jego stylu. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon Wto Lis 06, 2012 11:41 pm | |
| Thor właściwie stracił poczucie czasu. Nawet nie rejestrował pozycji słońca, by mieć jakikolwiek odnośnik. Choć minęło niewiele czasu, w końcu zachodzące słońce wciąż jeszcze jaśniało, bóg równie dobrze zastanawiałby się czy przypadkiem to zegary wszechświata nie stanęły w miejscu, a wiele godzin dzieliło go już od momentu pożegnania Lokiego. Prawdę mówiąc wszystkie jego zmysły uległy pewnemu osłabieniu, gdy pogrążył się we własnych myślach. Wspomnienia, monologi z własną przeszłością teraźniejszością, pytania do przyszłości, a także obrazy, z których te mroczne ewoluowały we wspaniałe wizje – jego wymarzone wizje. Jego główną nadzieją życia stały się plany wspólnego przebywania z bratem, życie z nim. Chciałoby się rzec „powrót do dawnych dni”, jednakże taka opcja była niemożliwa. Nie chciał dawnych dni, zbyt wiele błędów wtedy popełniono po każdej stronie barykady, choć oczywiście głównie obwiniał siebie. Nie, marzył o możliwości stworzenia nowego czasu, nowego tomu opowieści dla braci Asgardu. Znał już swe potknięcia, przewinienia, wiedział o Lokim tyle, co jeszcze nigdy. Postanowił zakończyć okres cierpień i niezgody na rzecz całkiem nowych lat prawdziwego braterstwa. Właśnie te wizje przywołały na usta blondyna ten spokojny uśmiech. Zauważył Lokiego, gdy ten był już przy nim i również spoglądał przed siebie, zapewne też podziwiając niesamowity widok – nawet z budowlami Midgardu zapierający dech w piersiach. - Witaj z powrotem, mój bracie. Czekałem na Ciebie – powitał go z tym samym uśmiechem, może nawet nieco szerszym. Promienie powoli chowającego się już słońca jeszcze znajdowały swe odbicie w jego oczach, które skierowane były na sylwetkę brata. Dokładnie go oglądał, jakby ponownie od ich ostatniego spotkania minął rok albo i dłużej. Po tamtym okresie odczuwał coś takiego przy nawet pięciu minutach spędzonych bez tego rogatego szaleńca obok. Szaleńca, ale jego brata, za którym by przemierzył cały kosmos nawet bez pomocy ciemnej energii ojca. Teraz jednak wszystko miało wrócić do normy, więc pewnie przyzwyczai się do tego, że Loki już nie zrobi mu czegoś takiego. Miał również nadzieję, że on zrozumie, iż Thor także już więcej nie popełni karygodnych błędów – i oto już zadba. Na słowa trickstera zareagował kiwnięciem głowy. Gdy jednak poczuł jak ten ujmuje jego dłoń… W pierwszej chwili jego serce prawie wyrwało się z piersi, by w następnej już zalać wnętrze ciała falą ciepła i spokoju. Poczuł się tak cudownie pewnie, wręcz bezpiecznie, gdy brat był tak blisko niego, gdy ich relacje przybierały tak pozytywne barwy. Nie pamiętał kiedy dzielił ich tak mały dystans, chyba tylko w wieku dziecięcym. Potem zaczęli się od siebie oddalać, każdy obierał własną drogę, własny styl życia, tak różny. Jak teraz o tym pomyślał to nie kłócili się często. Loki prawie zawsze obdarzał go tym zimnym milczeniem, odsuwał się kilka kroków, by z większej odległości przyjąć postawę uległą w ten okropny, kpiący sposób… Kpiący, ale i zraniony, ale wtedy Thor nie dostrzegał tak prostych sygnałów. W swej dumie twierdził, że mistrz magii po prostu tracił zapał do dowodzenia swych racji, argumenty, słowa. To przecież brzmiało śmiesznie, Lokiemu w życiu nie brakowało słów, miał odpowiedź na wszystko – teraz to rozumiał. Dopiero teraz. Zanim się zorientował zacisnął minimalnie palce wokół jego dłoni, jakby chcąc dokładnie poczuć, że wrócił, że nie ma do czynienia z klonem, choć zapewne by nawet nie poznał(a przynajmniej nie dotykiem), gdyby zastosował odpowiednie czary. Nie, ufał mu – obiecał i dotrzyma słowa, a to i tak nie była najważniejsza kwestia. Chciał mu ufać i bez względu na wszystko udowodni każdemu, ze ma rację. Wierzył nie tyle jego słowom, co w niego samego. Choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobi bez wahania oddałby swe życie w ręce bruneta, nawet mając wciąż w pamięci wizytę Destroyera w Midgardzie i to, że faktycznie prawie zginął. Na tym jednak polega druga szansa – a jemu za bardzo zależało na bracie, by jej odmówić. By samemu sobie odmówić możliwości odzyskania go… - Rozumiem – odparł spokojnie, nie spuszczając wzroku z tęczówek trickstera. Zieleń naprawdę dobrze komponowała się z intensywnym pomarańczem, wręcz żywym ogniem zachodzącego słońca. Czerwień też by wspaniale wyglądała…, gdzieś w jego umyśle błysnął spokojne szept. - Z przyjemnością zostanę z Tobą. Możesz na mnie liczyć, masz moje słowo. Poza tym – nie chciałbym się tak szybko z Tobą rozstawać, minęło wiele czasu... – uśmiechnął się do niego cieplej, podczas, gdy słońce, prawie całkowicie skryło się za drapaczami chmur, których Nowy Jork miał co niemiara. Z powrotem skierował wzrok za okno i teraz obserwował grę kolorów na niebie, które powoli witało noc. Czerwień, fiolet, błękit i granat, gdzieniegdzie jeszcze jasne smugi, pozostałości słonecznego dnia. Nagle w jego oczach pojawiła się pewna nostalgia, może nawet lekki smutek, co jakimś dziwnym sposobem światła miasta tylko podkreśliły. Gdyby wiedział, pewnie starałby się to zakamuflować, choćby nieudolnie, jednakże nawet nie zdawał sobie sprawy jak efekt metropolii nocą potrafi zdemaskować prawdziwe odczucia. - Wiesz, bracie, myślałem o tym jak wyglądało nasze życie… Pamiętam każdy moment, choć wiele z nich zrozumiałem dopiero niedawno. Niektóre z tych szczęśliwych nadal przywołują uśmiech na mą twarz. Pamiętasz jak bawiliśmy się w bibliotekach Asgardu? Że też najciekawsze księgi leżały tak wysoko – ale przynajmniej wspaniały był z tego tor przeszkód. Ja miałem kilka siniaków, a Ty nowe lektury. Albo gdy założyliśmy się komu uda się podejść Heimdalla i oboje wylądowaliśmy przygwożdżeni jego mieczem do Bifrostu za rękawy. Tyle co się potem nagadaliśmy to nasze – zaśmiał się cicho, jednakże wyraz jego oczy pozostał niezmienny. Westchnął cicho i spojrzał ponownie na brata z tą idealną szczerością, z której właściwie słynął wśród towarzyszy. – Tak bardzo Cię przepraszam, że przeze mnie tak nie zostało, Loki.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Sob Lis 10, 2012 12:20 am | |
| Czując, że brat zaciska lekko palce na jego dłoni, Loki nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to wszystko jest wręcz zbyt proste. Thor reagował póki co w tak idealnie przewidywalny sposób... Oczywiście było mu to jak najbardziej na rękę i już nawet się tym nie martwił - wiedział, że brat nie byłby zdolny do obmyślenia i wprowadzenia w życie sensownego podstępu, a przynajmniej nie przeciwko niemu... Był więc spokojny i nie przejmował się akurat pod tym względem kwestią bezpieczeństwa. To z całą pewnością nie była próba podejścia go - bóg piorunów nie należał do takiego typu osób. Mimo wszystko przez krótką chwilę trickster odczuwał niemalże nieodpartą ochotę zajrzenia do głowy Thora - znając życie ten nawet by się nie zorientował, a być może rozjaśniłoby to parę niezwykle intrygujących spraw... Ale nie; na czas powstrzymał się przed użyciem telepatii. Nie kierował się przy tym żadnymi wyższymi pobudkami - po prostu nie był pewien, czy naprawdę chce to wszystko wiedzieć... Chociaż nie, kogo on oszukiwał? Przecież już wiedział - ale teraz jeszcze mógł udawać, w miarę możliwości nawet przed samym sobą... Na szczęście jego uwagę w pewnym stopniu odwróciły słowa Thora; pierwszych jego wypowiedzi wysłuchał w milczeniu i podsumował je po prostu kiwnięciem głowy. One również były w gruncie rzeczy w zupełności do przewidzenia, a co więcej idealnie zgadzały się z poczynionymi już przez Lokiego planami. Oczywiście, że syn Odyna "z przyjemnością" zostanie u jego boku. Po tym wszystkim po prostu nie mógłby uczynić inaczej, to kompletnie zrozumiałe. Teraz zresztą wystarczyło już tylko przedstawić mu reguły, do których będzie się musiał dostosować, aby móc cieszyć się na co dzień towarzystwem boga chaosu... A te nie były nazbyt skomplikowane. Wprost przeciwnie, właściwie Lokiemu przychodziło do głowy tylko kilka prostych, lecz nad wyraz istotnych zasad, które będą sobie musieli między sobą ustalić. Owszem, Thor zapewne nie będzie nimi na samym początku zachwycony - ale Loki nawet przez chwilę nie wątpił, iż brat przystanie na jego warunki. Zrobi to dla niego - i dla dobra Asgardu zarazem. ... Szlachetny i naiwny książę... I znowu te jego przeklęte oczy! Bóg kłamstw niemalże zdążył już przygotować się psychicznie na tę okropną szczerość oraz ufność, które odbijały się do tej pory w spojrzeniu Thora, lecz teraz ujrzał coś jeszcze - smutek, którego źródeł bardzo nie chciałby się doszukiwać. Oczywiście w głębi duszy był w pełni świadomy przyczyn stojących za owym uczuciem... Boleśnie świadomy, jeśli mamy być szczerzy - on raczej nie bywał i do tego również by się rzecz jasna nie przyznał. Grunt jednak, że ucisk w jego klatce piersiowej wzmógł się wyraźnie, a gdzieś tam głęboko - daleko na granicy świadomości - pojawiło się coś na kształt żalu. Już domyślał się co może teraz nastąpić i zrobiłby wiele, aby tego uniknąć... Nie wszystko oczywiście, nie był aż tak zdesperowany, ale i tak wiele. Nie potrzebował wałkować tego tematu - lecz z drugiej strony zapewne prędzej czy później i tak by musiał, Thor raczej by tak łatwo nie odpuścił... Tylko dlaczego akurat w tej chwili, gdy miał tyle pilnych spraw na głowie? Zgodnie z najgorszymi przeczuciami trickstera dalsze słowa boga piorunów przywołały niezwykle niemile widzianą falę wspomnień - a do tego jeszcze zawierały w sobie przeprosiny. Prawdę mówiąc gdyby nie wiedział lepiej, to zapewne uznałby, iż jest to jakaś wymyślna metoda tortur... W zasadzie całkiem niezła i godna zapamiętania, bo w dodatku będąca nawet w jego stylu. Ani trochę nie podobało mu się jednak bycie jej celem - zdecydowanie. Po prostu czuł, jak buduje się w nim napięcie, a serce znacząco przyspiesza rytm swej pracy. Przez głowę przeszła mu nawet myśl, że być może brat również będzie w stanie to zauważyć - ale tym akurat zbytnio się nie przejmował, bo aspekty te w takiej sytuacji zdawały się być zupełnie normalne i naturalne. Starał się powstrzymać rosnącą panikę - do której tak naprawdę nie chciał się przyznać chociażby i przed sobą samym. On musiał mieć kontrolę nad biegiem wydarzeń - nie mógł pozwolić na to, aby cokolwiek mu się spod niej wymknęło... A jednak sprawy nieubłaganie zmierzały właśnie w tym kierunku. Loki nie chciał powracać do tego wszystkiego - już nigdy więcej. Jak dziwnie by to nie brzmiało - bał się wspomnień, nawet tych pozytywnych... Nie. Przede wszystkim właśnie ich. Przypominały mu o tym, co kiedyś było dobre i wspaniałe, jasne, przyjemne, ciepłe; co dawało mu szczęście i poczucie bezpieczeństwa - i co praktycznie od początku do końca było jedynie iluzją, zwykłym kłamstwem, spójnym i jakże sensownym, splecionym przez znakomitego oszusta - samego Wszechojca. Nic dziwnego, że Loki również był w tej dziedzinie niezwykłym talentem. Po prostu uczył się od najlepszych... O ironio, przywołane przez Thora pozytywne wspomnienia paradoksalnie z niesamowitą łatwością pociągnęły za sobą całą serię złych myśli i okropnych sytuacji z przeszłości. Dobitnie przypomniały tricksterowi o tym wszystkim, co na przestrzeni wieków poszło nie tak - ze szczególnym uwzględnieniem najświeższych wydarzeń. Zabolało... Ale i nastawiło jego umysł z powrotem na właściwe tory. Gorzkie - ale niestety właściwe. Musiał się pilnować. Tylko że... Kiedy Thor mówił o tym w taki sposób... Gdy przepraszał za swoje dawne zachowanie i bóg chaosu odnosił nieodparte wrażenie, że - jakkolwiek nie chciał, nie mógł w to wierzyć - to jednak brat był w tym kompletnie i rozbrajająco szczery... Przez dosłownie kilka sekund Loki pozwolił sobie na myślenie, że mógłby mu po prostu zaufać - i przestać. ... Ale już by nie potrafił. Prawdę mówiąc jego ciało zadziałało z własnej inicjatywy - jeszcze zanim mózg zdążył oderwać się od czarnych wizji, aby przemyśleć sprawę i zaplanować następny ruch. Jego ramiona oplotły się wokół szyi Thora, przez co siłą rzeczy znaleźli się jeszcze bliżej siebie, w zasadzie już nie tyle naruszając znacząco sferę przestrzeni osobistej, co wręcz odrzucając ją zapomnianą w ciemny kąt. Dopiero kontakt fizyczny poniekąd otrzeźwił trickstera... I właściwie to na tę chwilę wydał się być całkiem niezłym rozwiązaniem. Oczywiście i tak nie mógłby się już tak po prostu odsunąć - dlatego zamknął jedynie oczy i pochylił lekko głowę. Trudno; niech się dzieje... -To już nieistotne, nie myśl o tym... Teraz będzie nam razem o wiele lepiej... Ufasz mi, prawda?- obrócił lekko głowę, aby móc spojrzeć na twarz Thora. Przy obecnym ułożeniu był niemalże pewien, że oddechem musi łaskotać jego szyję. O dziwo dawało mu to niewytłumaczalne uczucie lekkiej satysfakcji. Nie miał pojęcia skąd ono się tutaj wzięło - ale i nie zagłębiał się zbytnio w ów problem. Czuł ciepło brata i jego zapach - coś, na co tak naprawdę nie zwracał uwagi od wielu lat... A teraz był tego w niezwykły sposób świadom. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon Czw Lis 15, 2012 12:08 pm | |
| Bóg piorunów wyczuł rosnące napięcie, zdenerwowanie brata i – tak jak ten przewidział – uznał to za zupełnie naturalną reakcję na wspomnienia. Od samego początku zdawał sobie także sprawę z tego, że nie było innej opcji, dobre myśli zawsze przyciągają dla kontrastu te złe. Chyba, że sytuacja jest na tyle wypełniona światłem, by ciemność nie miała dostępu, nie była na tyle silna, jednakże relacja między nimi jeszcze nie była na tym etapie. Jeszcze, bo Thor oczywiście miał nadzieję, że tak się stanie. Sam dołoży wszelkich starań, zrobi co w jego mocy, by już nie dokładać Lokiemu żadnych negatywnych emocji, wspomnień. Nie dopuszczał do siebie myśli, że już za późno, że brat właściwie może go teraz mistrzowsko wykorzystywać oplatając siecią kłamstw, intryg, z których właściwie niekoniecznie będzie dało się wydostać. Nie – obiecał, że zaufa to tak też się stało. Chciał ufać, chciał wierzyć w każde słowo czy gest trickstera, w każdą jego obietnicę. Jeśli doprowadzi go to na skraj przepaści, jeśli przez to nawet straci życie lub zniszczy samego siebie – trudno. Egoistyczna i głupia postawa? Być może, jednakże dla młodego boga nie było nic gorszego od tego roku, gdy myślał, że Loki nie żyje. Nie, sprowadziłby nawet katastrofy na wszystkie światy, byleby już nie popełnić takich błędów. Kiedy brat objął go ramionami wokół szyi jego serce jakby na moment zamarło. Czy to działo się naprawdę, czy też po prostu umysł już wybiegł do przodu podsuwając mu wizje, które tak bardzo chciał zobaczyć, których chciał tak mocno doświadczyć?... Nie, czuł go tuż przy sobie, ciało przy ciele (pomijając barierę stroju z elementami zbroi), to musiało być prawdziwe, dziać się tu i teraz. Oczywiście, wprawnie nałożone iluzje były zdolne do namieszania w głowie na wiele nawet mocniejszych sposobów, ale gdzieżby dopuścił do siebie taką możliwość. Loki był tuż przy nim, obejmował go. Jeśli serce mogłoby eksplodować ze szczęścia to zapewne jego było na dobrej drodze, by to osiągnąć. Nie pamiętał kiedy byli ze sobą tak blisko, kiedy po prostu jeden drugiego przytulił, nawet na pocieszenie. Westchnął w myślach. To też przypomniało mu jak wiele utracili w przeszłości, jak wiele sytuacji powinno mieć miejsce. Oplótł go ramionami i w pierwszej chwili po prostu się w niego wtulił. Czuł wszystko – zapach, ciepło, oddechy przy unoszącej się klatce piersiowej, nawet aurę, która go otaczała. Jakże za nim tęsknił… Na Valhallę, jak to możliwe, że przeżył tamten rok, że potrafił funkcjonować? Ale jak sobie przypomni ten nowy oddech, nową krew w swych żyłach, kiedy powiedziano mu, że Loki jednak żyje, na dodatek, że jest tak niedaleko – w Midgardzie. To było niczym zmartwychwstanie, odrodzenie w ożywczym źródle. Nawet tysiąc jabłek Idunn zjedzonych na raz nie byłoby w stanie dać mu więcej woli życia i sił, co ta jedna informacja. Zauważając kątem oka ruch głowy brata również i on na niego spojrzał, prosto w te zielone oczy, które znał lepiej niż cokolwiek innego. Już wiedział, że nie są ich prawdziwym kolorem, jednakże magia je dla niego wybrała, mimo wszystko także były częścią boga kłamstw – bo pasowały idealnie. Na równi z czerwonymi. Kiedyś, dawno temu Thor rozważał jakby brat się prezentował w czerwieni, chociażby biorąc pod uwagę tylko pelerynę. Wtedy odrzucił tę koncepcję, dzisiaj jednak stwierdził, ze w formie Jotunna efekt jest oszałamiający i to w jak najbardziej dobrym tego słowa znaczeniu. Skinął głową i delikatnie się uśmiechnął. Zetknęli się na moment czołami, trochę na podobieństwo kotów, które ocierają się łebkami jeden o drugiego. Krótka chwila, której bóg piorunów nie potrafił powstrzymać – i po namyśle stwierdził, że i tak by nie chciał. - Oczywiście, że Ci ufam, wiesz to przecież. Inaczej nie szedł bym za Tobą wiernie, wierząc w każdy Twój czyn czy słowo. Teraz już będzie dobrze, już tylko zaufanie, mój bracie. Czując oddech Lokiego na swej szyi jego serce przyspieszyło dwukrotnie i minęła chwila nim się na powrót uspokoiło. Względnie uspokoiło. Najchętniej by powiedział „jeszcze”, chciał czuć dokładnie ten oddech na swojej skórze, w ogóle ten oddech. Tak, był tuż przy nim, aż tak blisko, że taka sytuacja była możliwa, przy twarzy twarz… Jednak jedna świadomość wybijała się ponad wszystkie inne – Loki oddychał, Loki żył. Przyjemne ciepło rozlało się w jego wnętrzu, uspokajając ducha i kojąc nerwy. Nawet uśmiechnął się nieco cieplej, bardziej promiennie. - Nigdy w to nie wątp, Loki. Zginę dla Ciebie, abyś Ty mógł żyć. Słowa patetyczne, jednakże po raz kolejny w zupełności szczere. Gdyby ktoś „w nocy o północy” przybył do niego i postawił przed wyborem – życie jego lub brata – nie wahałby się nawet sekundy. Ze mną róbcie, co chcecie, jednak jego zostawcie w spokoju – należy mu się bardziej niż komukolwiek innemu. Tak działał jego umysł, taki był Thor.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Pon Lis 19, 2012 10:20 pm | |
| Loki pozwolił sobie przymknąć na moment oczy, po prostu czerpiąc przyjemność - a zarazem dziwny spokój - z zaistniałej sytuacji. Nawet sam przed sobą by się do tego nie przyznał, ale w zupełności odpowiadała mu w tej chwili taka właśnie pozycja. Nie sądził, że będzie jeszcze kiedykolwiek miał możliwość przytulić się do brata nie zamierzając przy okazji potraktować go sztyletem... A tu proszę, niespodzianka. Owszem, zadziałał poniekąd spontanicznie, ale wciąż dla dobra swych planów - jednakże to i tak nie było to samo, co próba podejścia boga piorunów w celu wyrządzenia mu fizycznej krzywdy. Aż czuł się z tym nieco nieswojo. Logicznie rzecz biorąc, słowa blondyna nie powinny zrobić na nim żadnego wrażenia - jak na zawołanie bowiem świadome myśli boga chaosu płynnie wstąpiły na tory zwątpienia, dodatkowo jako rozwiązanie sugerując także i to, iż Thor mógł nawet skłamać kompletnie nieświadomie, wręcz starając się przekonać również i samego siebie o prawdziwości własnej wypowiedzi. Było to wyjaśnienie równie dobre, co każde inne... ... Tyle że co jak co, ale akurat na oszustwach Loki znał się jak nikt inny - i w głębi ducha niestety wiedział, że w tym konkretnym wypadku nie ma z takowym do czynienia. Był boleśnie świadomy faktu, że bóg piorunów nie potrafił w ogóle kłamać, choćby nie wiadomo jak się starał - po prostu nie i już. Jeśli mówił coś z tak niezachwianą pewnością siebie... To naprawdę w to wierzył. Sam nie żywił żadnych wątpliwości we własne słowa. Lepiej o tym nawet nie myśleć... Myślenie prowadzi do wniosków - często takich wysoce niepożądanych. Wreszcie więc trickster minimalnie odsunął się od brata - wciąż stali bardzo blisko siebie, ale ich ciała tylko lekko się stykały, zamiast ściśle do siebie przylegać. Gdyby się tak nad tym na spokojnie zastanowić, to od dawna nie doświadczali takiej ilości kontaktu fizycznego... Nie licząc oczywiście momentów, kiedy ze sobą walczyli, wówczas bowiem siłą rzeczy musieli się do siebie zbliżyć. Loki uznał jednak, że te przypadki nie powinny się liczyć w ogólnym rozrachunku; były z założenia inne. Grunt jednak, że teraz bóg chaosu ponownie ujął dłonie brata we własne - po czym pewnie, ale nie nazbyt mocno zacisnął na nich palce w kojącym geście... Kojącym w założeniu przynajmniej. Pozwolił sobie przy tym na blady uśmiech, odpowiedni do zaistniałych okoliczności. Już on dobrze wiedział jak powinien postępować, aby wydać się zupełnie szczerym. Lata praktyki, ot co. Właściwie to wręcz setki lat... I któż mógł mu się równać? -Chodź, mój drogi bracie, usiądziemy...- z tymi słowami czarnoksiężnik obrócił się lekko, zrobił krok w tył, a potem kolejny, by już po chwili przemanewrować Thora na jedną z ustawionych w pomieszczeniu kanap - a konkretnie na tę większą, brązową - i zająć miejsce zaraz u jego boku; stykali się nawet udami. Następnie, jako że słońce już zaszło, włączył część dostępnego w salonie oświetlenia, a przede wszystkim to najbardziej widowiskowe - czyli żyrandol. Nie musiał się przy tym ruszać z miejsca; drobne czary potrafiły uczynić życie niezwykle wygodnym... Ach, jakże on się stęsknił do swojej magii - nawet pod tak banalnym względem! Teraz na szczęście miał już ten problem z głowy; co więcej, czuł się o wiele silniejszy niż kiedykolwiek, zarówno rzeczywiście, jak i po prostu na skutek świadomości, że skutecznie udało mu się przejąć tak potężne obiekty, jak chociażby Szkatuła... Która, nawiasem mówiąc, okazała się być dla niego świetną baterią. Wciąż praktycznie czuł pulsującą w sobie energię owego artefaktu. Sądził, że mógłby łatwo się do tego przyzwyczaić. Być może nawet aż zbyt łatwo. Nie o tym jednak teraz; miał w końcu ważne zadanie do wykonania. Wypadałoby odciągnąć uwagę brata od tych niebezpiecznych tematów na takie, które przyniosą Lokiemu jakiś pożytek... Lecz z drugiej strony w końcu obiecał mu wyjaśnienia, zarówno swoich poprzednich działań, jak i obecnych motywów. Niestety szczerze wątpił, aby bóg piorunów tak po prostu mu to odpuścił, a więc będzie musiał szybko się wytłumaczyć... Jak to dobrze, że miał wystarczająco dużo czasu, aby przygotować odpowiednią i akceptowalną wersję wydarzeń. Najpierw jednak powinni sobie uzgodnić jeszcze jedną kwestię... Ot, dla pewności, że się pod tym względem idealnie rozumieją. -Nie chcę, abyśmy się już więcej rozstawali, bracie mój... Tak bardzo cieszy mnie, że zgodziłeś się przy mnie zostać. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Razem się wszystkim zajmiemy, ty i ja... Jak dawniej... Jednakże musisz zdawać sobie sprawę z tego, że będzie to wymagało pewnych wyrzeczeń. Nie możemy sobie pozwolić na spotkanie z twoimi przyjaciółmi... Z twoją przyjaciółką... To mogłoby zagrozić naszym planom, mój drogi, rozumiesz to, prawda? Wiem, że proszę o wiele, ale potencjalne skutki byłyby tragiczne...- to mówiąc trickster stosownie do okoliczności pochylił lekko głowę i opuścił wzrok, jak gdyby naprawdę żałował, że jest zmuszony wymagać od Thora tak wielkiego poświęcenia. Wciąż trzymał go za ręce i wykorzystał teraz ten fakt, minimalnie zwiększając siłę ucisku swych palców - jak gdyby w ramach niemej prośby, nieświadomej i niewinnej, bo jakże by inaczej? Mniej więcej w tym momencie do boga kłamstw dotarła odpowiedź Njorda w sprawie Fafnira. Prawdę mówiąc współpraca ze strony smoczego króla nie była jedną z najistotniejszych części planu... Nie, właściwie pierwotnie wcale do niego nie należała. Innymi słowy - ta kwestia jedynie przeciętnie obchodziła Lokiego. "Smok zażyczył sobie za współpracę połowę Midgardu. Nie podjąłem decyzji. Fafnir będzie chciał rozmawiać o tym z tobą." Z informacji trickstera wynikało, że Fafnir należy do stworzeń zadufanych w sobie i niezachwianie pewnych swej mocy oraz ważności swojej osoby - a mimo to nie przewidział takiego rozwoju wydarzeń. Gdyby nie jego ogromna samokontrola, to prawdopodobnie wybuchnąłby właśnie śmiechem; na szczęście nie dał nic po sobie poznać, kryjąc rozbawienie głęboko w swym wnętrzu. Połowa Midgardu? Niby za co? Upadły władca zniszczonej krainy chciał stawiać mu warunki za to, że już udzielił mu pomocy w ucieczce z - bądź co bądź - wiecznego więzienia i umożliwiał mu dokonanie zemsty na jego oprawcy... Nie ma co, logiczne. Tak czy siak, pan Nastrondu będzie po prostu musiał zrozumieć, iż popełnił błąd w ocenie sytuacji. Już dostał swoją zapłatę; niedługo przyjdzie zaś czas na to, aby się za nią Lokiemu odwdzięczył, świadomie lub i nie. Obecnie bóg chaosu skłaniał się raczej ku temu ostatniemu... Ale to się zapewne jeszcze okaże. No nic, potem sam się tym zajmie. "Wkrótce się z nim spotkam, a wówczas wszystko ustalimy. Możesz mu przekazać, że o nim pamiętam, lecz w tej chwili zajmują mnie sprawy najwyższej wagi... Istotne dla naszej inicjatywy." Nie widział powodu, aby od razu budzić złość czy niepokój smoka. Niech pozostanie w fałszywym poczuciu, iż wszystko jest i będzie w idealnym porządku - że być może nawet dostanie to, czego zażądał... Element zaskoczenia to w końcu świetna i potężna broń, której żaden szanujący się strateg tak po prostu nie odrzucał. Cóż, w takim wypadku zapewne Loki będzie zmuszony użyć pozostawionego poza salonem klona, aby zadbać o ten drobny... Problem. Nie był tym prawdę powiedziawszy zachwycony, albowiem zdecydowanie wolałby póki co w pełni oddać się bratu, jednakże potrafił na chłodno ocenić sytuację - i ta z pewnością wymagała jego interwencji. Było to o tyle niewygodne, że kontrolowanie dwóch ciał wymagało sporej podzielności uwagi. Co prawda był do tego zdolny, ale nie krył, że za tym nie przepada. Co innego używać grupy sobowtórów w walce - a co innego prowadzić dwie istotne rozmowy jednocześnie. No nic, jakoś będzie musiał sobie poradzić. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon Pią Lis 30, 2012 12:16 pm | |
| Mój drogi bracie. To aż zabawne jak bardzo sprawiały mu te słowa przyjemność, jak bardzo chciał ich słuchać – codziennie, co godzinę, co minutę. Non stop. Tak naprawdę minęło przecież tak niewiele czasu od kiedy są z bratem razem, znów ramię w ramię. W końcu nie chce go zabić, a on sam nie towarzyszy mu z zamiarem pilnowania lub ratowania istnień przed jego sztuczkami czy armią kosmitów. Nie, tym razem po prostu siedzą tuż obok siebie, spokojnie rozmawiają – prawie jak za dawnych czasów. Prawie, bo teraz doskonale wiedział, że przeszłość nie była idealna i baśniowa, jak to sobie wcześniej wyobrażał. W końcu jednak ma potrzebną wiedzę, zna swoje błędy, wie co musi naprawić i już zaczął to wcielać w życie. Już nigdy więcej nie Loki nie przejdzie przez to piekło (jak określają to śmiertelnicy w Midgardzie). Oto jego postanowienie i żadna siła we wszechświecie, sam Wszechojciec go do tego nie zmusi. Tak… W końcu jest dokładnie tak jak powinno być – jego braciszek zajmuje pierwsze miejsce na liście priorytetów młodego boga. Hm, braciszek. Aż uśmiechnął się do siebie w myślach. Osoba, która zabiła osiemdziesiąt ludzi w dwa dni, sprowadziła armię Chitauri, zniszczyła pół miasta i prawie go zabiła – tak, to nadal był jego braciszek i nic tego nie zmieni. Szczególnie teraz, gdy zna dokładnie jego historię, pragnie się nim opiekować, chronić przed wszystkim. Będzie dobrym starszym bratem i nie… Nie dopuści do takiej tragedii kolejny raz. Wysłuchał w ciszy jego słów. Przy wzmiance o braku możliwości spotkania się z pozostałymi członkami grupy Avengers, agentami S.H.I.E.L.D. czy nawet Jane nie udało mu się powstrzymać lekkiego zmarszczenia brwi. To nie tyle był brak możliwości kontaktu z nimi - choć i tak nawet nie przekazał Jane żadnej wiadomości, więc miał nadzieję to nadrobić, chociaż się przywitać, wyjaśnić parę kwestii. Póki co jednak… To właściwie był zakaz, taki ładnie ubrany w słowa. Taka myśl jako pierwsza pojawiła się w umyśle Thora, niczym mały alarm. Zaraz jednak uruchomił odpowiednie mechanizmy zaczynając tłumaczyć decyzję brata, w czym pomogła postawa trickstera. Pochylona głowa, spuszczenie wzroku… Dodatkowo ten manewr z mocniejszym uchwyceniem dłoni… Nie, zaraz… Miał mu zaufać, prawda? Loki nie robi tego dla własnej satysfakcji. Mieli ratować Asgard, dlatego się tutaj znaleźli. Więc jeśli odciągają niebezpieczeństwo, które byłoby zdolne zagrozić takiemu miejscu jak ich dom, równie dobrze kontaktując się ze znanymi bohaterami sprowadziłby zagrożenie i na nich. A od członków formacji Avengers prosta droga do agentów… A potem już Midgard stoi otworem. Prawie się wzdrygnął na tę myśl. Racja, musi chronić brata, Asgard i Midgard. Ileż obowiązków, ileż ryzyka i odpowiedzialności. Z jednej strony przerażało to boga piorunów, w końcu pojawiały się myśli z cyklu „co, jeśli zawiodę”. Zaraz jednak otrząsnął się i przyjął postawę tego silnego boga, bohatera, przyszłego władcy. Nie, nie zawiedzie. Nie może. Zbyt wiele od tego zależy, los Lokiego od tego zależy, a to już był argument nie do podważenia. Kolejną pozytywną kwestią była adrenalina, wręcz nastrój wojny – bo w końcu była to jakaś jej forma. Thor był wojownikiem, dla niego taka aura sytuacja stawała się dodatkowym źródłem odwagi, siły. Płomień walki zapłonął mocniej w jego piersi. Kiwnął głową i spojrzał na brata z delikatnym uśmiechem na ustach, ale w oczach odbijała się powaga stratega, przyszłego monarchy. - Rozumiem, mój bracie. Przystanę na to, nie obawiaj się. – również i on nieco mocniej ujął jego dłoń. O tak, nadal lgnął do każdego najdrobniejszego kontaktu fizycznego z Loki. Cóż za tęsknota… - I wiesz… Dla mnie też nasze pojednanie znaczy wiele. Więcej niż myślisz. Cieszę się, że zdecydowałeś się mi zaufać. To dla mnie bardzo ważne, Loki. – a w jego oczach obok powagi błysnęło ciepło.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Czw Gru 06, 2012 11:39 am | |
| Tak oto po raz kolejny Thor szybko złapał haczyk - doprawdy, rzeczywiście wykazywał przy tym poziom podejrzliwości przeciętnej ryby... A przynajmniej wszystko na to wskazywało, co nie oznaczało oczywiście, że Loki zamierzał zrezygnować z pełnej ostrożności. O nie, miał zdecydowanie zbyt wiele do stracenia, aby w jakikolwiek sposób ryzykować... Co nie zmieniało faktu, że w pierwszej chwili aż zrobiło mu się cieplej w środku na myśl, iż kolejny punkt programu został tak sprawnie i gładko zrealizowany. Jego zadowolenie z siebie i satysfakcja prędko ustąpiły jednak miejsca zgoła innym odczuciom, z którymi prawdę powiedziawszy wolałby nie mieć do czynienia... A już na pewno nie w tym konkretnym momencie. Wystarczyło tylko kilka słów Gromowładnego - kilka naiwnych, przewidywalnych słów - i proszę, nastrój zepsuty. To po prostu musiało się liczyć jako jeden z talentów boga piorunów, nie było innej opcji. Pojednanie? Zaufanie? Trickster naprawdę chciałby rzec, iż akurat Thorowi łatwo było o tym wszystkim mówić... Lecz gdy tylko ta myśl pojawiła się w jego głowie, podświadomość podszeptywała już swoje zdradzieckie: "przeciwnie!" Będzie musiał się z nią potem poważnie na ten temat rozmówić i - oczywiście w pokojowy sposób - przedstawić jej swoje racje, bo póki co chyba trzymała z niewłaściwą stroną tego konfliktu... No dobrze. Zakładając nawet, że miała w tym trochę racji - a niekoniecznie tak było, to w końcu jedynie teoria - co to tak w gruncie rzeczy zmieniało? Chociażby i słuszność należała do Thora - to skomplikowany i złożony mechanizm został już wprawiony w ruch i Loki sam nie byłby go w stanie zatrzymać... Na to było za późno. O wiele za późno jeśli mamy być szczerzy. Teraz pozostawało mu już tylko być silnym, nieugiętym, niezachwianym w swych decyzjach. W końcu zaszedł tak daleko - jakże miałby się w tej chwili cofnąć, zawrócić z obranej drogi, tak po prostu zrezygnować ze wszystkiego, co do tej pory osiągnął i postradać to, co stracił - w takim wypadku na próżno? Nie. Nie mógłby. Przecież skutecznie spalił za sobą mosty, jedne świadomie, inne zaś - nie. Otrząsając się w miarę możliwości ze wszystkich tych nieprzyjemnych myśli - które być może odbijały się przez moment w jego oczach, choć starał się utrzymać je ukryte głęboko w swojej, z braku lepszego słowa, duszy - trickster przywołał na swe usta delikatny uśmiech, jakże łagodny i kojący. Pozory. Musiał uważnie dbać o utrzymanie pozorów... Bo w przeciwnym wypadku... Sam nawet nie chciał o tym myśleć. -Ufam ci... Tylko tobie, bracie mój, pamiętaj o tym - i nigdy mnie nie zdradź... Nie zniósłbym tego. Tak bardzo cię potrzebuję... Wystarczy tylko, że pomyślnie zakończymy tę sprawę i dalej będzie już po prostu idealnie - niedługo, wkrótce, czyż nie tak? Wytrzymamy to razem, a potem będziemy mogli wrócić do domu, wszystkie winy zostaną odkupione, wybaczone - i będziemy szczęśliwi... Razem...- Loki starał się nie przejmować tym, z jaką łatwością przychodziły mu te słowa. W zasadzie nie musiał się nawet nad nimi zastanawiać, w ogóle się nie wysilał... Kłamstwa idealne? Wiara w to wydawała się być w tej chwili najbezpieczniejsza. Skoro już jednak o tym mowa... Bóg chaosu nie mógł powstrzymać się przed krótką refleksją na temat tego, jak rzeczywiście będzie wyglądała ich przyszłość. Nie miał złudzeń - wiedział dobrze, że przedstawiona bratu wersja to zwykła bujda, nawet jeśli w ostateczności byłby może skłonny dopuścić do siebie możliwość, iż owa bujda w zasadzie całkiem by mu odpowiadała. Jak więc będzie naprawdę? Czy po tym wszystkim będzie jeszcze w stanie utrzymać brata przy sobie - kłamstwami, manipulacjami, grą na emocjach lub w dowolny inny sposób - jako... Jako championa, wojownika na swych usługach lub jako kogokolwiek w ogóle? A może będzie zmuszony znów go od siebie odtrącić, ponownie stanąć z nim do walki? Jeśli nawet go zachowa - to czy w taki sposób naprawdę będzie to w pełni satysfakcjonujące? Owszem, boleśnie skrzywdzi przez to Wszechojca, a poniekąd także i Thora - słusznie zresztą, bo coś takiego im się należało, choć zapewne bóg piorunów i tak dopatrzy się w tym czegoś pozytywnego... Ale co z matką? Ona też będzie cierpieć, a akurat jej Loki nigdy nie chciał sprawić bólu... No i zostawała jeszcze kwestia takiej jednej osoby, która kiedyś chyba - być może - pragnęła czegoś lepszego... Dla nich wszystkich. Zapewne był jej coś winien. Kierując się impulsem - i niemalże od razu tego żałując - trickster uniósł jedną z dłoni brata i ucałował jej wnętrze, po czym przyłożył ją do swojego policzka. Jego umysł natychmiast zaczął podsuwać mu odpowiednie - i nawet dość sensowne - usprawiedliwienia. Przecież chciał tylko zamaskować swoje ponure przemyślenia i negatywne emocje, czyż nie tak? To zupełnie zrozumiałe... Podświadomość prawdopodobnie przyglądała mu się teraz z politowaniem i kręciła głową. Nie dane jednak było mu się nad tym zastanawiać, gdyż mniej więcej w tym momencie dotarła do niego fala nie do końca obcej energii... O tak, pamiętał ją, rozpoznawał, choć nie miał jeszcze okazji nawiązać z nią bliższego kontaktu. Była silna - choć szczęśliwie znacznie oddalona. Odczuwał ją każdą cząsteczką swojego ciała, jakże wrażliwego na wszelkie przejawy magii. Wystarczyło mu zaledwie kilka sekund, aby zorientować się, iż aura ta wydzielana jest przez coś na kształt bariery energetycznej, która rozciągała się najwyraźniej nad wielkimi połaciami terenu - nie wykluczał nawet, że nad całą planetą, choć taki możliwy zasięg czaru bardzo go niepokoił. Co innego otoczyć tarczą Asgard, który wielkością odpowiadał zapewne sporemu miastu... Co innego zaś - odciąć w ten sposób Midgard. Serce aż zabiło tricksterowi mocniej na tę myśl. Ktoś lub coś potężnego przeniosło się za nimi... Musiało od razu wyczuć ich ucieczkę i było w stanie ich wyśledzić, przenieść się do tego świata... Loki był pewien, że jego własne uroki zapewniały im póki co względne bezpieczeństwo - szczególnie w tym miejscu - jednakże i tak nie mógł tego tak po prostu zostawić. Przede wszystkim natomiast nie powinien dopuścić, aby Thor się o tym dowiedział. Gdyby usłyszał o zbliżającym się niebezpieczeństwie... Cóż, zapewne zażądałby natychmiastowego opuszczenia Midgardu - w końcu nie wiedzieć czemu tak bardzo kochał tę planetę i zamieszkujących ją nędznych śmiertelników. Chciałby ich chronić i nic by go wówczas nie obchodziło, że niszczy przez to plany Lokiego... Bóg chaosu nie mógłby go nawet przekonać do zmiany zdania - nie pod tym względem. O tak; jego brat z pewnością byłby wtedy zbyt wściekły, aby przemówiły do niego jakiekolwiek argumenty, prawdziwe czy nie... Dość. Musiał się pilnować, aby z niczym się nie zdradzić - to zaś oznaczało, że nadszedł czas na zmianę tematu na bezpieczniejszy. Później będzie się martwił o ich - prawdopodobnie - wroga, teraz natomiast zamierzał zająć się chwilą obecną. A skoro już o tym mowa... ... To w zasadzie rozdał już chyba wszystkie dostępne w owym lokum sypialnie. Ran, Hela i Fenris - no i on sam w swojej własnej... Tak, rzeczywiście na to wyglądało. Oczywiście bez problemu mógłby delikatną sugestią subtelnie sprawić, że Thor osobiście zaoferowałby się spać na jednej z licznych kanap, jednakże... Trickster nie chciał ani na chwilę tracić go z oczu. Nie ufał mu do końca, nie mógł - nie po tym wszystkim - więc nie wykluczał opcji, że brat jednak uda się do kogoś ze swoich znajomych lub w inny sposób zepsuje sprawę... Nie mógł mu na to pozwolić. Wszystko wskazywało na to, że będzie go musiał pilnować także nocami - a to oznaczało dzielenie pokoju. Nie robili tego właściwie od dziecka... Aż dziwne uczucie, ale trudno, to przecież nic takiego. -Mam nadzieję, mój drogi, iż nie będzie ci przeszkadzało pozostawanie ze mną w tej samej sypialni? Sam rozumiesz, że w dobrym geście było przydzielenie gościom osobnych komnat- słowa te wypowiedział spokojnie, jak gdyby było to coś zupełnie naturalnego i normalnego. Cóż... Jeszcze niedawno tak właśnie by było.
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Nie Lut 10, 2013 11:39 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon Wto Sty 29, 2013 12:12 pm | |
| Słowa Lokiego wręcz rozbrajały Thora – w ten pozytywny oczywiście sposób. Gdzieś tam zdawał sobie sprawę, że to wszystko właściwie idzie za prosto, za dobrze, aż momentami do przesady. W końcu nie tak dawno brat bez mrugnięcia okiem ryzykował jego życiem, nie wahał się nawet przez sekundę w podejmowaniu działań, które bezpośrednio miały przynieść szkodę jemu i jego przyjaciołom. A teraz… Teraz nagle miał zupełnie inne podejście, właściwie mógłby robić za swoje alter ego sprzed kilku miesięcy. Pozostaje więc pytanie: dlaczego Thor, pomimo tak drastycznie widocznych różnic, które u każdej innej osoby wzbudziłyby milion podejrzeń, tak po prostu wierzy w każde słowo Trickstera? Dlaczego bez względu na wszystko, nawet na ryzyko ponownych prób pozbawienia go życia (kto wie czy nie udanych tym razem) i tak bez mrugnięcia okiem pakuje się w najwyższe płomienie? Bo nie miał nic do stracenia. Pamiętał jak to było utraciwszy młodszego brata, jak myślał, na zawsze, jak się wtedy czuł. Po prostu teraz podjął decyzję. Po pierwsze – żywił nadzieję, że podczas kary w Asgardzie Loki miał okazję sobie wszystko przemyśleć i naprawdę zaczął się zmieniać, a te gorliwe zapewnienia o ich wspólnej przyszłości wynikają z obawy, że gromowładny znów się od niego odsunie. Było to wystarczająco logiczne, by przyjąć to spokojnie do wiadomości. Po drugie – jeśli trickster nadal miał dosyć Thora, to wszystko było kłamstwem, a młodemu bogu przyjdzie po prostu zginąć dla jego planów… Trudno. W takim razie Loki będzie w stanie żyć bez niego, ale on wiedział, że miał nikłe szanse na przetrwanie po raz kolejny takiej straty. Woli zginąć u boku, do końca będąc przy swym bracie. Chociaż tak, przynajmniej częściowo naprawi błędy z przeszłości i dodatkowo będzie miał go na oku, będzie chronił. I po trzecie – on po prostu naprawdę usilnie chciał w to wszystko wierzyć. Czasem sam siebie poniżał w myślach za taką naiwność i łatwowierność, ale wiedział, że taką drogę by wybrał zawsze, bez względu na okoliczności. Jego wyrzuty sumienia były zbyt silne, podobnie poczucie obowiązku wobec boga kłamstw. I tak oto siedzieli obok siebie w Midgardzie, który daje im schronienie. Po tym wszystkim będzie musiał porozmawiać z Lokim czy faktycznie ten świat jest taki zły i czy zasłużył sobie na armię takich paskudnych stworów jak Chitauri. Tego, co nastąpiło później zupełnie się nie spodziewał, nawet mu to szczerze powiedziawszy przez myśl nie przeszło. Ten drobny gest, ale tak mocno nacechowany, tak wyraźny. W jego głowie pojawiło się pytanie – czy trickster byłby w stanie tak kłamać i udawać? Przecież, jeśli to miałby być jeden wielki spektakl to ktoś taki poukładany, z planem i tysiącem awaryjnych wyjść na każdą okazję uznałby pewnie coś takiego za niepotrzebny błąd, zbyt ryzykowne posunięcie. Więc czy może to jednak prawda, a zaufanie Thora naprawdę miało rację bytu i kierowało ich ku temu dobremu zakończeniu? W momencie, gdy usta dotknęły wnętrza jego dłoni poczuł krótki, ale jakże wyraźny dreszcz, który przypominał jedna z jego błyskawic. Szybko przemknęła wzdłuż kręgosłupa do jego głowy, skąd z kolei rozesłała fale ciepła na całe ciało. Jednocześnie ów impuls elektryczny pobudził pracę serca i sprawił, że niebieskie oczy boga utkwione zostały w Lokim. Nie wiedział właściwie co powiedzieć, co zrobić, zupełnie jakby zamarł. Dopiero po chwili, gdy zdał sobie sprawię, że teraz jego dłoń przylega do policzka brata musiało minąć kilka następnych sekund, by poruszył delikatnie palcami – bardziej instynktownie niż w pełni świadomie. Po prostu czuł, że tak powinien uczynić, że ten gest dopełni całości. Jego spojrzenie złagodniało, serce wróciło do normalnego rytmu pracy, choć ciepło utrzymało się nadal. Gdzieś w jego umyśle odbiło się ciche echo, które niczym cień cały czas tam krążyło, jednakże teraz dało wyraźniej o sobie znać. Och, Loki, mój bracie. Tak bardzo Cię przepraszam. Na dźwięk słów trickstera otrząsnął się z przyjemnego, nieco sennego letargu wywołanego tym jakże pięknym gestem. Skinął mu głową i uśmiechnął się lekko – tak beztrosko, jak to miał w zwyczaju podczas przebywania z Warriors Three czy nawet z Lokim, gdy ten objawiał większą część sympatii do czegokolwiek w późniejszych latach ich życia. - Oczywiście, nie ma najmniejszego problemu. W końcu to nie nasz pierwszy raz, uznajmy to jako dobry omen przed ową dobrą przyszłością. Po tych słowach chwilę się namyślił, po czym jeszcze dodał: - Czy na jutro przewidziałeś coś, o czym powinienem wiedzieć, bracie? – zapytał z naturalną, typową dla niego ciekawością.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Wto Lut 12, 2013 12:43 am | |
| Gdy Thor poruszył nieznacznie palcami, serce trickstera aż zabiło odrobinę mocniej - i żeby nie było na tym polu żadnych wątpliwości, oczywiście w głównej mierze kierowała nim ulga. Pozytywne przyjęcie jego jakże ryzykownego manewru oznaczało, że wszystko idzie jednak dobrze; nie zepsuł niczego tym spontanicznym gestem i przynajmniej przez chwilę mógł być jeszcze stosunkowo spokojny... Cóż - na tyle, na ile było to możliwe w takiej sytuacji, gdy praktycznie z każdej strony spodziewać mógł się zdrady czy ataku, a do tego wisiało nad nim widmo potężnego przeciwnika, którego nawet dobrze nie znał... No dobrze, o którym nie wiedział właściwie zupełnie nic. W dodatku - choćby nie chciał tego przyznać nawet przed samym sobą - to reakcja brata była w zasadzie całkiem... Miła, żeby nie ująć tego dobitniej. Doprawdy, Loki niemalże zapomniał już o tym, jak przyjemny może być taki drobny, niewinny kontakt fizyczny z drugą osobą - to znaczy ten niezakładający robienia jej krzywdy w jakiejkolwiek formie... Ostatnio miał z tym w końcu pewne problemy. Pytanie boga piorunów wprawiło trickstera w zamyślenie nad planowanymi przez niego na najbliższy czas akcjami. Właściwie były one o tyle problematyczne, że w zdecydowanej większości wymagały, aby sam się za nie zabrał - bez brata jako świadka tych nie do końca czystych moralnie i prawych posunięć. Jego obecność wyrządziłaby niestety wówczas same szkody - a na to czarnoksiężnik nie mógł sobie pozwolić. Z drugiej strony jednak wolałby mimo wszystko nie spuszczać go z oczu nawet na chwilę. Prawdę mówiąc nie wierzył w to, że pozostawiony na trochę samemu sobie Thor nie sprowadzi na siebie - a więc i przy okazji na Lokiego - jakichś kłopotów. Cóż... Był to trudny wybór, który wymagał od niego głębszego zastanowienia. Po pierwsze powinien jak najszybciej załatwić sprawy z Fafnirem, lecz kogo, jak kogo, ale akurat jego na pewno nie mógł przedstawić Thorowi. Na swój widok chyba by się pozabijali - a przynajmniej by spróbowali, on zaś po wstępnym załamaniu nerwowym musiałby oczywiście stanąć po stronie brata i pozbyć się Fafnira. Gdyby przyszło mu wybierać między tymi dwoma sojusznikami, to bez wahania wskazałby gromowładnego. Jakby nie patrzeć był on zdecydowanie o wiele lojalniejszy i - nie ukrywajmy - potężniejszy. Zaraz potem natomiast będzie musiał odbyć dyskusję z Ran, Helą i Fenrisem, jednakże w ich przypadku również nie mógł zabrać ze sobą Thora. W końcu właśnie o to chodziło - aby pozostawał nieświadomy faktu, iż jest przedmiotem ich rozmowy. Nie będzie łatwo zgrać ze sobą wszystkich tych oszustw... Ale jeśli komukolwiek mogło się to udać, to właśnie jemu - bóstwu kłamstw. -Nie, mój drogi, jutro będziemy mogli odpocząć po całym tym dzisiejszym zamieszaniu... A ja zajmę się dopracowywaniem naszych planów. Teraz najważniejszym jest, abyśmy zebrali siły i myśli, to zaś oznacza... Że czas udać się do łóżka- z tymi słowami uśmiechnął się lekko do brata i powoli wstał z miejsca. Jako że wciąż trzymał Thora za rękę, to oczywiście przy okazji - całkowicie umyślnie rzecz jasna - pociągnął go za sobą w górę. Zanim jednak trickster wykonał jakikolwiek kolejny ruch, musiał zatroszczyć się o jeszcze jedną rzecz - a mianowicie o swojego klona, z którym utrzymywał coś na kształt telepatycznej więzi. Wolał, aby gromowładny go nie zauważył; nie było w końcu takiej potrzeby, a mogłoby go to nieco zaniepokoić. Właściwie póki co Loki i tak już nie wykorzystałby tej kopii, nie tej nocy - ale równie dobrze mógł użyć jej jako pewnego rodzaju odpowiednika psa stróżującego, który w razie czego zawiadomi go o ewentualnych - choć oczywiście niezwykle mało prawdopodobnych - nieprawidłowościach. Kiedy zaś klon został już bezpiecznie przemieszczony w odleglejsze miejsce apartamentu, czarnoksiężnikowi nie pozostawało nic innego, jak tylko wyprowadzić brata za rękę z salonu, przy okazji czarem gasząc w nim światła. Następnie zaś bogowie ruszyli korytarzem prosto ku głównej sypialni penthouse'u. Po drodze Loki zastanawiał się już nad tym jak to wszystko zaaranżują - dzielenie z Thorem łóżka po tym co się między nimi wydarzyło nie jawiło mu się bowiem jako bardzo komfortowa sytuacja... Nie tylko biorąc pod uwagę kłamstwa, zdrady i walki, ale i te ostatnie drobne czułości. Liczył na to, że brat szybko zaśnie, tym samym pozwalając mu swobodnie myśleć i planować. Musiał w końcu nieco zmodyfikować swoje zamiary, uzupełnić strategię o nowe fakty... Życie kombinatora nie było łatwe.
[z/t obaj] |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Sob Maj 04, 2013 5:15 pm | |
| Wszystkie te przyjemności - a więc dziwnie i niepokojąco pociągająca prezencja Thora, jego miły zapach, który po powstaniu z łóżka trickster odczuwał rzecz jasna jeszcze wyraźniej, dotyk dłoni Gromowładnego na jego ramieniu, ot, zupełnie jak za dawnych lat - tak, te oraz inne czynniki razem wzięte niemalże uśpiły czujność Lokiego... A przynajmniej na tyle, że prawie do ostatniej chwili nie podejrzewał złych zamiarów brata, gdy ten opuścił już sypialnię. Bóg kłamstw westchnął cicho, starając się na nowo nad sobą zapanować - teraz, gdy żadne kuszące widoki nie rozpraszały już jego koncentracji - i w tym momencie ponownie usłyszał płynącą wodę. Tyle wystarczyło, aby zmrużył podejrzliwie oczy, dla bezpieczeństwa szybko wytwarzając swojego klona, a samego siebie otaczając zaklęciem niewidzialności i usuwając się na bok. Nie zawiódł się; już po chwili bowiem bóg piorunów powrócił z wiaderkiem, którego zawartość z dziecięcą radością wylał na kopię trickstera. Oryginałowi w tym czasie ze zirytowania aż zadrgała brew - lecz nie odezwał się, ani tym bardziej nie przywrócił sobie pełnej widoczności, pozwalając bratu myśleć, iż osiągnął swój nikczemny cel. Kiedy natomiast Gromowładny zwiał już bohatersko z pomieszczenia, Loki cofnął swój czar, po czym odwołał klona, jednocześnie krzyżując ręce na klatce piersiowej i ze zrezygnowaniem spoglądając na rozlaną na podłodze wodę. Prawie zapomniał jak wygląda to najzwyklejsze życie codzienne z Thorem... Starając się nie myśleć o tym, jaką krzywdę chciałby teraz wyrządzić bratu, bóg chaosu podniósł wiaderko z łóżka i zaklęciem sprawił, że ciecz sama się zebrała i do niego powróciła. Tak, od razu o wiele lepiej... Skoro zaś to już załatwił - to nadszedł czas na zajęcie się synem Odyna. Możliwie bezkrwawo. Póki co. Tak więc trickster opuścił sypialnię i skierował swe kroki do salonu, przy okazji po drodze odstawiając wiaderko na odpowiednie miejsce w łazience - oczywiście po uprzednim wylaniu z niego wody. Po dotarciu do punktu docelowego natomiast odnalazł brata wzrokiem; jego spojrzenie mówiło w tej chwili jasno i wyraźnie: "no, naprawdę?" Mimo wszystko zadbał jednak o to, aby nie sprawiać wrażenia zdenerwowanego - pełne opanowanie stanowiło jego broń, całkiem skuteczną zresztą. Więcej kontroli wymagało od niego z kolei zignorowanie niezwykle pobudzającego wyglądu Gromowładnego... Ale tym razem był już na to przygotowany. Przecież potrafił się obronić... -Miła zabawa, mój drogi?- spytał boga piorunów, po czym subtelnym ruchem dłoni wskazał mu na jedną z kremowych sof, sugerując w ten sposób, aby zajął na niej miejsce. Zaraz potem prostym zaklęciem uruchomił umieszczony na ścianie telewizor, od którego pilot leżał na pobliskim stoliku. Wolał dać bratu jakieś zajęcie, by uniknąć ewentualnych zniszczeń, których dokonać mógłby ciekawy swego otoczenia Asgardczyk. Na tę podsuwaną przez okrutną wyobraźnię wizję prawie przeszedł go dreszcz... -Dla odmiany bądź przez moment grzeczny, a ja zaraz wrócę z posiłkiem dla ciebie, zgoda?- właściwie nie czekając nawet na jakąkolwiek odpowiedź, Loki skierował się ku kuchni. Rzecz jasna jako książę nie nabył nigdy przesadnych zdolności w dziedzinie kulinariów, lecz szczęśliwie dzięki magii i instynktowi samozachowawczemu potrafił sobie względnie poradzić na tym, skądinąd obcym mu zresztą, terytorium. Krótką chwilę zajęło mu przejrzenie dostępnych produktów, ale gdy to już uczynił - wówczas wystarczyło zaklęciem wprawić w ruch poszczególne składniki i narzędzia, aby wypełnić talerz dość improwizowanym "daniem"... A mianowicie całkiem sporym jak na te okoliczności wyborem pokrojonych w plasterki mięs oraz pieczywem. Coś takiego powinno póki co zadowolić Thora - przynajmniej do czasu, aż trickster wykombinuje lepszy i skuteczniejszy mechanizm zdobywania godnego bogów pożywienia. Porwawszy jeszcze dla siebie apetycznie się prezentujące jabłko z leżącego na kuchennym blacie kosza, a także pierwszą z brzegu butelkę wody mineralnej, czarnoksiężnik opuścił pomieszczenie i powrócił do salonu, balansując przy tym ostrożnie całym tym pokarmem. Miał tylko nadzieję, że Thor posłusznie zajął się telewizją... |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon Sob Maj 11, 2013 10:00 pm | |
| W salonie już, gdy Loki do niego dołączył, z jego ust nie schodził szeroki, prawie beztroski uśmiech. Faktycznie, jak za dawnych lat. Wygłupy, nieszkodliwe żarty, a potem to nieśmiertelne spojrzenie brata, które sprawiało wrażenie, jakby ten miał się za starszego od wszystkich i wszystkiego. Często bywało wręcz irytujące, bo Thor nie należał do „sztywnych” typów, ale w takich sytuacjach dodatkowo potrafiło go rozbawić. Ba, nawet zachęcić do kolejnych zagrywek. Łaskawie jednak Thor po prostu opadł na kanapę, wygodnie się rozsiadając i przymykając oczy, gdyż akurat trafił na dużą smugę światła słonecznego. Ach, to przyjemne ciepło. Właściwie wszystko przypominało sen. Może tak było? Może zaraz ktoś go obudzi i wszystko pryśnie na podobieństwo bańki mydlanej? Albo wtedy, podczas wizyty w komnatach Lokiego ten go zabił i teraz trafił do świata swoich urojeń, marzeń sennych? Nie, to bez sensu, powinien trafić do raju wojowników i nie sądził, by przypominał on Midgard, a już na pewno nie Nowy Jork. Czyli to wszystko działo się naprawdę. Cóż za ulga, oddałby połowę swoich jabłek Idunn byleby tylko zachować to, co widzi, czego doświadcza jako teraźniejszość, rzeczywistość nie będąca iluzją. Na szczęście nie musiał, co ułatwiało jego dalszą długowieczność. - Niezwykle, mój drogi bracie. Tak dawno to robiłem, że chyba wyszedłem z wprawy. Tak podejrzewałem, iż łatwo nie pozwolisz naruszyć swojej świętej, nietykalnej fryzury, o zgrozo, wodą. Zaśmiał się donośnie i przeniósł spojrzenie na ekran telewizora. Technologia Midgardu. Minie trochę czasu zanim się do niej przyzwyczai. Nie dużo, potrzebowałby w sumie kilku dni. W końcu języka angielskiego nauczył się w niecały tydzień i też zeszło mu aż tyle przez czasowniki nieregularne. Z telewizją też by sobie poradził, radiem, innymi urządzeniami. Jak podejrzewał, najwięcej zamieszanie by wprowadził ich wynalazek Internetu. Ale kto wie jakiż pożytek by mogło to przynieść w perspektywie czasu. Obecnie ma znacznie ważniejsze rzeczy na głowie, do tego dochodził jeszcze brat, ale kiedyś w wolnej chwili chętnie zagłębi się w to. Na następne słowa Trickstera skinął głową i skupił się faktycznie na telewizji. Akurat zaczynały lecieć wiadomości, co było bardzo interesujące, jak odkrył Gromowładny. Najpierw sprawy polityczne, które jeszcze trudno mu było rozgryźć w tym kraju, ale potem… Aż podniósł się z miejsca i podszedł dwa kroki do telewizora. Kobieta z ekranu zaczęła mówić o dziwnym zjawisku – choć w świetle ostatnich wydarzeń pewnie normalnym. W każdym bądź razie – przekazywała informacje o wielkim krabie. Pewnie by to zignorował na tyle, by pomyśleć „Tyle bohaterów w tym mieście, pewnie już lecą.”, jednakże zaraz potem do jego uszu dotarła wiadomość o odbijających się od pancerza kulach, które rykoszetem zabijały ludzi, w tym stróżów prawa. Całości dopełnił fakt, iż najprawdopodobniej ten wielki krab był w stanie kontrolować wodę, władać nią. To było zdecydowanie niebezpieczne. Przyjrzał się uważnie, na tyle, na ile pozwalała mu transmisja i jej jakość. Zaraz, czy to nie… Thor miał dziwne wrażenie, że część tego stworzenia przypomina poniekąd człowieka. Może to zwykłe złudzenie, jednakże stanowiło dodatkowy punkt, przez który blondyn postanowił, że tego tak nie zostawi. Aż zacisnął dłonie w pięści. Gdy tylko Loki wrócił do salonu Thor od razu spojrzał na niego i wskazał telewizor. - Bracie, muszę tam lecieć. Proszę. Po wszystkim od razu do Ciebie wrócę, przyrzekam. Masz moje słowo. Ale błagam, Loki. Potrzebują mnie. W jego oczach, jak i w całym wyrazie twarzy malował się upór praktycznie nie do sforsowania. Nawet z sypialni przyzwał młot, który przez noc leżał na podłodze obok łóżka i teraz trzymał go pewnie w dłoni. - Zakamufluj mnie jeżeli to konieczne, wszystko będzie w porządku. Nie dawał za wygraną, uparcie wbijając spojrzenie niebieskich oczu w Trickstera.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Czw Maj 16, 2013 4:12 pm | |
| Wkroczywszy z powrotem do salonu Loki w pierwszej kolejności automatycznie odnalazł wzrokiem brata, który podczas jego nieobecności opuścił kanapę i teraz stał przed telewizorem, tym samym zasłaniając mu częściowo widok na ekran - ale tylko minimalnie, gdyż ten zawieszony był na szczęście dość wysoko. Bóg chaosu zbliżył się do drugiego mężczyzny, po czym odstawił przygotowane jedzenie oraz butelkę wody mineralnej na przeszklony stolik - zostawiając sobie jedynie jabłko, w które zaraz potem się wgryzł, zerkając z zaintrygowaniem na wyświetlany obraz, który tak pochłonął uwagę Thora. Jak szybko się zorientował, był to fragment wiadomości transmitowanych na żywo z miejsca zdarzenia... A raczej znad niego. Kobiecy głos na bieżąco zdawał relację z zajścia - opisując potwora morskiego przypominającego wielkiego kraba o trudnym do przebicia - przy użyciu broni znanych śmiertelnikom przynajmniej - pancerzu. Nic dziwnego, że Gromowładny pragnął powstrzymać to stworzenie, skoro jego ukochani Midgardczycy nie potrafili sobie z nim poradzić. Szkoda tylko, że tak bardzo kłóciło się to z głównymi założeniami ich - to znaczy głównie Lokiego - planu. Trickster z namysłem zmierzył brata długim i uważnym spojrzeniem. Och, jak dobrze znał ten upór, który odbijał się teraz w wyrazie twarzy oraz w całej postawie boga piorunów... To zdecydowanie, najwyraźniej podjęte już postanowienie... W dawnych czasach mag świetnie sobie radził ze sterowaniem Thorem przy użyciu tych właśnie jego cech. Teraz jednak sytuacja niestety mu na to nie pozwalała - mógłby oczywiście spróbować, ale szanse na powodzenie były stosunkowo niewielkie, dlatego też wolał nie narażać na szwank swoich stosunków z Asgardczykiem. Nie było warto... -Jak to sobie wyobrażasz, mój drogi? Chcesz, aby tutejsze media opowiadały zaraz o niewidzialnym bohaterze ratującym miasto?- spytał, pozwalając sobie przy tym unieść lekko i subtelnie jedną brew. Rzecz jasna mógł też po prostu zmienić postać brata na praktycznie dowolną inną, lecz sama obecność Mjolnira tak czy siak zdradzałaby jego tożsamość... Tego konkretnego młota zaś Loki nie był w stanie transformować, a już na pewno nie bez jego zgody. W tej sytuacji wątpił, aby miał ją otrzymać. -To by dopiero było podejrzane, nie sądzisz?- zagadnął niemalże od razu, przechylając przy tym głowę lekko na bok, a następnie odgryzając kolejny kęs jabłka. Zaraz potem nieznacznym ruchem dłoni wskazał Gromowładnemu talerz z przygotowanym dla niego posiłkiem. Co jak co, ale musiał przecież odpowiednio wykarmić swojego przyszłego championa, aby ten był zdrowy i silny. -Moje czary chronią nas przed namierzeniem, ale jeśli ktokolwiek dowie się, że znajdujesz się w Midgardzie... Wiesz, że na tym ucierpimy - i nie tylko my. Bezpieczniej będzie, jeżeli pozostaniemy póki co w ukryciu- dorzucił jeszcze, a zarówno ton jego głosu, jak i cała prezentowana przez niego mimika wskazywały tylko i wyłącznie na szczerość oraz same najlepsze intencje. Po prostu jak nie on. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon Pią Maj 24, 2013 6:38 pm | |
| Nie spodziewał się, że Loki obdarzy go pełnym zrozumienia uśmiechem, poklepie po ramieniu i pozwoli mu iść ratować Midgardczyków. Nie, nawet bez Tesseractu Trickster nie był osobą, która przepadała za mieszkańcami Ziemi i Thor podejrzewał, że bez większych emocji zareagowałby na wieść, że coś się tej planecie stało. Czasami go to irytowało, jednakże cóż, to Gromowładny nosił przydomek Obrońcy Midgardu i Rodzaju Ludzkiego, tak więc za punkt honoru wręcz brał akcje jak ta, którą próbował wyperswadować na bracie. A raczej zgodę na jej przeprowadzenie. Fakt, nie zamierzał ani na moment odpuścić, z osławionym już we wszystkich światach uporem będzie stał przy swoim, jakoś ugłaska Lokiego. Wysłuchał cierpliwie wszystkiego, co ten miał do powiedzenia i nawet ani razu nie spiorunował go spojrzeniem, co w przypadku tego boga jest osiągnięciem. Na koniec wywodu maga odetchnął głębiej i nawet nie siadając spojrzał na wskazane przez niego danie. Sięgnął po pierwszy z kawałków i w zastraszającym tempie oczyścił naczynie z zawartości. Mięsiwo asgardzkie było nie do przebicia pod względem przygotowania, smaku i jakości, jednakże musiał przyznać, że posiłek przygotowany przez brata również spełniał wysokie standardy. Nie było tego na tyle dużo, by napełnić żołądek boga piorunów na dłużej niż godzinę, jednakże i tak podziękował mu za niego z wdzięcznością. W świetle ostatnich wydarzeń nawet tak drobny gest ze strony brata był czymś niesamowicie miłym, wręcz miód na serce. Kiedy Loki skończył mówić Thor odczekał krótką chwilę, by w tempie ekspresowym jeszcze raz ogarnąć myśli znaleźć argumenty, które ostatecznie pozwolą mu pełnić swą rolę obrońcy i Avengera. W końcu przemówił spokojnym tonem, jednakże pobrzmiewało w nim zniecierpliwienie, chęć jak najszybszego wyruszenia do działania. - Bracie mój, proszę. Oczywiście, zdaję sobie doskonale sprawę jak prezentuje się nasza sytuacja. Nie zapomniałem też jakiż to powód zmusił nas do opuszczenia Asgardu i skryciu się na tej planecie. Doskonale wręcz pamiętam o tym wszystkim. Spoglądał na swego towarzysza rozmowy intensywnie, mogło się zdawać, że niebieskie tęczówki emanują samodzielnie wytworzonymi wyładowaniami. Nie piorunowały, nadal, jednakże ukazywały siłę i determinację. - Któż powiedział jednak, iż ktokolwiek odkryje miejsce naszego ukrycia? Jesteś potężnym magiem – i nie mówię tego tylko po to, by uzyskać twe poparcie, naprawdę tak myślę. Dodatkowo, posiadasz artefakt, którego właściwości rozwiązują kwestię mego powrotu tutaj. Czyż nie potrafiłbyś zakląć przedmiotu nawet, by mógł mnie przenieść z dowolnego miejsca wprost do ciebie? Oczywiście, że potrafisz to uczynić, Loki. Nawet się uśmiechnął lekko, by potwierdzić tym swoją wiarę w umiejętności Trickstera i zachęcić go do swej decyzji. Naprawdę znał potencjał swego magicznie uzdolnionego brata. Owszem, musiał sam przed sobą przyznać, że bywały momenty, w których wyśmiewał jego magię, jednakże po pierwsze, brało się to z głupoty, a po drugie – poniekąd z zazdrości. Thor posiadał swoją magię, oczywiście, jednakże nie był nawet w połowie w tym tak dobry jak Loki. Nikt nie był. Starszy książę pragnął zawsze być w centrum uwagi, a ta przewaga maga wcale mu tego nie ułatwiała. Teraz, gdy zdołał poznać wszystko od zupełnie innej strony w życiu nie zniżyłby się do takich kpin. Podszedł bruneta i ułożył mu dłoń na ramieniu, spoglądając przy tym prosto w twarz. - Proszę cię z całego serca, bracie. Wynagrodzę ci to i nikt nie odkryje miejsca naszego pobytu, masz moje słowo. Będę uważny, ostrożny. Dotrę tam, uporam się z zagrożeniem i wrócę. Zaufałem ci, Loki. Teraz ty zaufaj mnie. O nic więcej nie proszę. Liczył, że teraz pozostaje tylko czekać na ostateczny werdykt i albo Trickster dowiedzie uporu na równi z Gromowładnym, albo da się przekonać i pokaże, że faktycznie pojawia się w nim zaufanie do blondwłosego boga. Właściwie nie wiedział co by go uszczęśliwiło bardziej – zgoda na walkę czy fakt tego zaufania. Hm… Nie, jednak zaufanie, zdecydowanie. W końcu cenniejsze to od złota w całym skarbcu Asgardu.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Sob Maj 25, 2013 12:34 pm | |
| Z lekko uniesioną brwią Loki obserwował jak w ekspresowym tempie znika przyniesiony przez niego bratu posiłek. Prawdę mówiąc ta prędkość spożywania pokarmu znajdowała się praktycznie na granicy jego pojmowania - choć miał przecież wiele lat, aby przyzwyczaić się do tego widoku. Przerażała go jedynie myśl, że to wcale nie był szczyt możliwości Thora... Oraz to, iż nie zbliżał się on nawet do poziomu mistrza - czyli Volstagga. Przez cały ten czas trickster w dobrze skrywanym napięciu czekał jednak na kontrargumenty - albo przynajmniej na protesty, jeśli takowych Gromowładnemu miałoby akurat zabraknąć - i rzecz jasna się nie zawiódł. Co więcej, właściwie otrzymał nawet więcej, niż się tego spodziewał, a mianowicie... Względną logikę. No proszę, najwyraźniej Thor naprawdę się zmienił. W momencie, gdy blondyn zaczynał mówić, bóg kłamstw skończył już swoje jabłko, a ogryzek pozostawił na wyczyszczonym przez brata z taką starannością talerzu. Dzięki temu mógł skupić całą swoją uwagę na słowach... Oraz na oczach rozmówcy. Sam nie był do końca pewien czy rozłożył ją po równo, lecz szczerze powiedziawszy obiektywnie skłaniał się ku opcji, że jednak nie tak zupełnie. Och, któż mógłby mu się jednak dziwić - takie elektryzujące spojrzenie wręcz samoistnie przyciągało... Nie mógł nic na to poradzić. Jeśli zaś chodziło o wypowiedzi Thora... Cóż, Loki skłamałby - co oczywiście nie byłoby wcale niczym niezwykłym, ale nie o tym teraz - mówiąc, że nie lubił komplementów. Przeciwnie, bardzo dobrze na niego działały, choć zazwyczaj nie okazywał tego na zewnątrz; potrafił się pod tym względem kontrolować, a w dodatku nie był przecież na tyle głupi, by wierzyć we wszystkie. Nie miał zamiaru zmieniać swojego stanowiska zaledwie z powodu kilku słodkich słówek... Nawet jeśli padały one z ust Gromowładnego. Co nie zmieniało faktu, iż były miłe. Z kolei wspomnienie przez brata artefaktu natychmiast otrzeźwiło trickstera. Kula Agamotto... Nie, po prostu nie było takiej opcji, aby pozostawił ją pod opieką Thora - i wbrew pozorom wyjątkowo nie chodziło tutaj o brak zaufania czy też obawy o bezpieczeństwo owego obiektu w rękach blondyna. Nie, problem leżał w zgoła innym miejscu. Loki chciał zatrzymać Kulę przy sobie, aby w razie czego móc mieć stały podgląd na wszelkie niebezpieczeństwa, które tylko mogłyby im zagrozić... Przekazanie artefaktu bratu stanowczo nie wchodziło więc w grę. Mimo to pomysł Thora podsunął magowi inne rozwiązanie - nieco trudniejsze w realizacji, lecz zarazem o wiele bardziej opłacalne. Otwieranie portalu czy też teleportacja z całą pewnością umożliwiłyby Gromowładnemu podróżowanie bez konieczności martwienia się o ryzyko przypadkowego wskazania komukolwiek położenia ich kryjówki. Taka już była po prostu wyższość subtelnych metod nad lataniem z młotem w dłoni... Bóg chaosu zaś szczęśliwie wiedział jak do tego doprowadzić. Nie mógł oddać swojemu nowemu championowi Kuli Agamotto - lecz był jak najbardziej w stanie zakląć niemalże dowolny inny obiekt w taki sposób, aby potrafił on tworzyć magiczne przejścia. Problem stanowiło głównie źródło zasilania; tego typu czary na bieżąco ciągnęły energię od osoby, która je rzuciła, to z kolei bardzo, ale to bardzo Lokiemu nie odpowiadało. Nie miał większej ochoty stawać się żywą baterią - nawet jeśli w tej chwili był co najmniej w pełni sił. Z drugiej strony mamy zaś Mjolnira. Broń posiadająca własną magię mogłaby z powodzeniem zasilać umieszczone na niej zaklęcie - nie obciążając przy tym w żaden sposób samego czarownika... O ile tylko by się na to zgodziła. Loki powoli przeniósł wzrok na młot swojego brata, a następnie ponownie spojrzał mu prosto w oczy, tym razem z wyraźnym namysłem. -Och, zdecydowanie mi to wynagrodzisz, mój drogi. Wierz mi, zadbam o to. Teraz jednak... Chciałbym zakląć Mjolnira... Byś mógł otwierać dzięki niemu portale, zgoda?- właściwie nie czekał na pozwolenie ze strony Thora; po prostu powoli i ostrożnie ujął go za nadgarstek, po czym przesunął palce niżej, po jego dłoni - aż do rękojeści młota. Gest ten mógłby właściwie zostać uznany za pieszczotę... Oczywiście gdyby nie to, że Loki z góry poinformował Gromowładnego co zamierza. Wokół opuszków palców trickstera zbierać się zaczęła zielona energia, która stosunkowo szybko rozprzestrzeniła się także i na Mjolnira. Bóg kłamstw zamknął oczy i pochylił lekko głowę, starając się uzyskać zezwolenie młota na działanie; te obdarzone własną wolą bronie były takie kłopotliwe, doprawdy... Zupełnie niespodziewanie opór Mjolnira ustąpił, a zaklęcie oplotło go zupełnie; prawdę mówiąc Loki sam był tym nieźle zaskoczony. Aż zamrugał szybko, zerkając to na młot, to na brata. -... Gotowe- powiedział w końcu, po czym cofnął dłoń, zamiast tego dotykając nią delikatnie policzka boga piorunów. Pomimo tak - jakby na to nie patrzeć - czułego gestu, w jego oczach dojrzeć można było ostrzeżenie... I coś jeszcze, coś o wiele trudniejszego do jednoznacznego określenia. -Lepiej się pospiesz, mój książę. Czekam- dorzucił jeszcze, pozwalając sobie przy tym na lekki uśmiech. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon Czw Maj 30, 2013 6:13 pm | |
| Kiedy brat podszedł do niego i ułożył dłoń na jego nadgarstku na moment aż zapomniał właściwie, że przed sekundą usłyszał zapowiedź jego czynów. Gdy palce powędrowały na rękojeść Mjöllnira wtedy dopiero się otrząsnął. Całość trwałą raptem kilka sekund, jednakże przez jego głowę zdołało przebiec tysiące myśli, spekulacji, pobożnych życzeń, racjonalnych zaprzeczeń… Jakby otworzono w umyśle Gromowładnego nowe uniwersum, odpowiadające na nie wszystkie. Wiele się zmieniło w stosunkowo krótkim okresie czasu, ktoś – a raczej cały tłum – mógłby mu zarzucić, że nie przemyślał swoich odczuć, postępuje pochopnie i bez zastanowienia. Fakt, zdarzało mu się takie działanie. Nawet nie raz i nie dwa, słynął z wybuchowego temperamentu, a kiedyś przecież właśnie przez tę jego cechę naraził przyjaciół i Lokiego na niebezpieczeństwo w Jotunheim. Z perspektywy wydarzeń i czasu okazało się, że wszystko było ukartowane i zgadnijmy przez kogo, jednakże gdyby nie porywczość Thora niecny plan spaliłby na panewce. Tak, Loki zawsze potrafił wykorzystać odpowiednie cechy swego starszego brata, by pokierować nimi przeciwko niemu samemu, a także wszystkim dookoła. Miał tę świadomość, nie był tak naiwny jak wielu sądziło. Pomimo tej całej wiedzy i bolesnej świadomości charakteru Trickstera jednak spoglądał teraz na niego przyjaźnie, otwarcie, bez strachu czy nieufności. Na liście z wróżbami znajdowała się okropna wizja przyszłości, w której nawet ginie z rąk Lokiego, a w „najlepszym” wypadku zostaje znów oszukany i zostaje sam. Dosyć miał już jednak ciągłego ścigania brata – czy to po Midgardzie, czy to w snach pełnych niepewności. Może i znów jest zwodzony, ale przynajmniej ma go tuż obok. W każdej chwili jest w stanie zareagować jak najlepiej, a co ważniejsze – już nigdy nie doprowadzić do sytuacji jak ta z Chitauri. Po dziś dzień przez jego ciało przechodził lodowaty dreszcz na wspomnienia stanu w jakim zastał boga kłamstw w Midgardzie. Nie, nigdy więcej. Może i jest porywczy, lekkomyślny i naiwny, ale był też pewien swoich uczuć, którymi darzył młodszego brata. Tyle wystarczyło, by go zachęcić do działań. Spokojnie obserwował jak czar oplata jego broń, jak ta przyzwala na dodanie sobie nowej zdolności. Jego również ta przychylność Mjöllnira zdziwiła, lecz poza minimalnie szerszym uśmiechem nie odbiło się to na jego twarzy. Uznał to za dobry omen, znak. Uniósł wyżej młot i chwycił go pewniej. - Jestem ci niezwykle zobowiązany, bracie. To wspaniałą zdolność, zapewne przyda się wiele razy. Wiedziałem, że poradzisz sobie ze wszystkim. Obdarzył go uśmiechem pełnym wdzięczności i odsunął się nieco od brata, niechętnie przerywając jakże przyjemny dotyk na policzku. Chwilę potem od broni rozeszły się wiązki błyskawic, które jakby zaczęły tworzyć elementy zbroi na ciele swego władcy i boga. Stopniowo – najpierw ochraniacze na przedramiona, buty, spodnie, poszczególne elementy zbroi z okrągłymi częściami, następnie płytki na ramionach i czerwona peleryna. Różniła się i to nawet znacznie od tej, którą Thor miał na sobie podczas obrony Nowego Jorku przed armią z kosmosu i zdecydowanie prezentowała się korzystniej. Praktyczniejsza, trwalsza, bardziej pasująca do boga gromów. Chwycił za pasek przy młocie i zaczął nim szybko obracać. Pojawiło się kilka drobnych błyskawic, a zaraz obok otworzył się portal. Po drugiej stronie dało się ujrzeć w oddali owo zagrożenie, o którym mówili jeszcze przed chwilą w wiadomościach. Podszedł jeszcze na moment do brata i objął go mocno. - Dziękuję, Loki. Wrócę nim się obejrzysz. O nic się nie bój, mam wszystko pod kontrolą. Posłał mu jeszcze jeden z tych uśmiechów, które pojawiały się na jego twarzy przed dobrą zabawą. Humor wyraźnie mu dopisywał. Szybkim krokiem przeszedł do przejścia, za którym zniknął, już zupełnie skupiony na swoim celu. Czas na walkę.
z/t |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Nie Cze 02, 2013 10:37 pm | |
| Loki obserwował uważnie przemianę stroju swego brata, jednocześnie odnotowując w pamięci w miarę możliwości dokładnie wszelkie szczegóły dotyczące jego nowej zbroi - jak chociażby jej ewentualne słabe punkty. Wbrew pozorom w tej chwili nie planował w żaden nikczemny sposób wykorzystać tej wiedzy; mimo wszystko wychodził jednak z założenia, że z całą pewnością nie zaszkodzi mu posiadanie takich informacji... Tak na przyszłość. Niekoniecznie po to, by zaszkodzić Thorowi - może wręcz przeciwnie, aby mu kiedyś dopomóc, kto wie? Musiał jednak przyznać, że Gromowładny wyglądał w tym nowym wydaniu bardzo... Korzystnie. Tak, to było dobre, bezpieczne słowo - chociaż nie oddawało w pełni uczuć i spostrzeżeń trickstera, który powoli przesunął wzrokiem po sylwetce brata... A następnie skierował spojrzenie ku otworzonemu przez niego właśnie portalowi. Wciąż nie uważał tego za najlepszy pomysł, lecz cóż innego mu pozostawało, jak tylko uśmiechnąć się lekko do Thora na pożegnanie i liczyć na jego bezpieczny, niewzbudzający niczyich podejrzeń powrót? No właśnie. Bóg chaosu bez oporów pozwolił, aby blondyn go objął - co więcej, nawet sam lekko się do niego przytulił - w porę gryząc się w język, aby nie skomentować zbyt ostro czy zgryźliwie jego słów. "Mam wszystko pod kontrolą" wcale, a wcale go nie pocieszało. Słyszał to zdanie już wcześniej - wiele razy, skoro o tym mowa - i teraz mógł spojrzeć na sprawę najzupełniej realistycznie. W jego opinii "pod kontrolą" następowało dopiero wówczas, gdy osobiście trwał przy bracie i miał go na oku. -Liczę na to- powiedział tylko cicho w ramach pożegnania, obserwując oddalającego się Thora, za którym to zaraz potem zamknęło się magiczne przejście. Trickster odczekał kilka sekund - bez konkretnego powodu, w zasadzie wręcz automatycznie - po czym westchnął cicho, opuszczając wzrok ku podłodze. To był błąd. Mimo wszelkich podjętych środków bezpieczeństwa, pomimo wszystkich zapewnień brata - Loki był przekonany, że popełniali właśnie ogromny i być może wręcz nieodwracalny błąd. Nie był jeszcze co prawda do końca pewien co konkretnie i w jaki sposób pójdzie nie tak, lecz nie posiadał cienia wątpliwości, iż będą mieli kłopoty. Dlaczego? Ha, bo Thor musiał być bohaterem. Żałosny powód, doprawdy... Bóg kłamstw przeczesał palcami włosy, rozglądając się po salonie. Jego wzrok w pierwszej kolejności padł na tacę z talerzem, którą póki co odteleportował po prostu do kuchni - odnotowując sobie w pamięci, aby później coś z nią zrobić. Zaraz potem zainteresował się wciąż włączonym telewizorem, w dalszym ciągu nadającym na żywo znad rzeki... Och, co go podkusiło, żeby uruchomić to urządzenie i to akurat na takim kanale? Powstrzymując odruch ciśnięcia kulą energii w szklaną powierzchnię, trickster prostym zaklęciem wyłączył telewizor, a następnie skierował się ku oknom. Skrzyżowawszy ramiona na klatce piersiowej, wyjrzał na zewnątrz, właściwie bez większego celu - po prostu starając się zebrać myśli. W ciągu ostatniej doby tak wiele się dla niego zmieniło. Prawdę mówiąc wcześniej podejrzewał, że ucieczka pójdzie mu o wiele trudniej i - przede wszystkim - zdecydowanie nie nastąpi tak szybko... A tu proszę, niespodzianka; osiągnął swój cel, a nawet więcej. Miał sojuszników już na samym starcie, w tym swojego drogiego brata... Potężne artefakty do pomocy... A jednak główny jego problem polegał na tym - jak właśnie zdał sobie sprawę - że wcale jeszcze nie czuł się wolny. Świadomość ta uderzyła go zupełnie nagle, a w dodatku od razu poczuł, iż jest słuszna i prawdziwa. Zaprzeczanie nie miałoby żadnego sensu - dlatego też od razu przeskoczył nad tym do następnego punktu programu, jakim było szukanie rozwiązania owego stanu rzeczy. Najlogiczniejszym - i zresztą pierwszym - pomysłem wydało mu się wyjście na zewnątrz. Być może potrzebował po prostu doświadczyć fizycznej wolności, aby poczuć się lepiej. Jeśli nie - wtedy będzie martwił się dalej...
[z/t] |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Pią Sie 22, 2014 12:59 am | |
| Przez ostatnich parę miesięcy było... Spokojnie. Cóż, między innymi właśnie na to Loki liczył, gdy zdecydował się przenieść z Asgardu właśnie tutaj, a więc do świata śmiertelników. Potrzebował kryjówki do czasu, aż wszystko przycichnie i odnalazł ją, a jakże - w dodatku niezwykle skuteczną, jeżeli sądzić z tego, że jak do tej pory dosłownie nikt nie próbował go jeszcze niepokoić w jego tymczasowym ziemskim lokum. Podsumowując, powinien być zadowolony... A jednak taka forma, bądź co bądź, nudy przeczyła samej jego naturze. Patron psot wymagał zajęcia i rozrywki, a nie monotonii. Musiał przyznać, że śledzenie mediów trochę mu pomagało. Oczywiście mag świetnie zdawał sobie sprawę z faktu, iż nie wszystkie istotne informacje dało się w ten sposób zdobyć, ale to wciąż było lepsze od niczego, prawda? Co i rusz dochodziły go więc słuchy o tej czy innej akcji, zarówno związanej z tak zwanymi - mniej lub bardziej samozwańczymi - bohaterami, jak i nie. W końcu zagrywki polityczne albo militarne na świecie również miały swój urok. Może to i nie była jego planeta, ale Loki tak czy siak potrafił docenić dobre przedstawienie, gdy miał je przed oczami. Właśnie dlatego teraz bóg kłamstw zasiadał na jednej z kanap w salonie - bokiem, aby móc spoglądać bezpośrednio na zawieszony na ścianie sporych rozmiarów telewizor, rzecz jasna włączony. Zawczasu przyszykował sobie odpowiednią konstrukcję z poduszek pod plecami, nogi zaś również wciągnął na siedzisko - póki co wyprostowane. Wygodnie. Na ekranie wyświetlały się kolejne obrazy. Trwało właśnie wieczorne wydanie jednego z programów informacyjnych, a ich prowadzący przez praktycznie cały czas komentował bieżące wydarzenia, momentami oddając głos swoim kolegom po fachu poza studiem. Póki co nie było jeszcze mowy o niczym szczególnym, co mogłoby przyciągnąć uwagę czarownika - a szkoda. Prawdę mówiąc liczył na coś ciekawszego. Cóż za zawód. Loki westchnął cicho z wyraźnym znużeniem, a następnie zaklęciem przyzwał do siebie jeden z leżących na stole na dość wymyślnej tacy owoców - a konkretnie całkiem dużą brzoskwinię. Wgryzł się w nią ostrożnie, jednocześnie przenosząc znudzony wzrok z telewizora na miasto widoczne za szybą. Wiedział, że w żadnym razie nie powinien narzekać. Dostał przecież to, czego chciał - ba, nawet więcej. W tej chwili był zupełnie bezpieczny, dobrze ukryty przed ewentualnym pościgiem, przygotowany na różne okoliczności i wyposażony w skuteczną broń, a do tego jeszcze zdobył silnych sojuszników i wprowadził nawet piękny zamęt w Asgardzie... I pewnie nie tylko. Potrafił być cierpliwy, udowodnił to już wielokrotnie, a jednak ten zastój w pewnym sensie zwyczajnie go męczył. |
| | | Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon Wto Sie 26, 2014 11:44 am | |
| Wszystko nie prezentowało się w najlepszym świetle. Midgard stał się centrum podejrzanych zjawisk, zlotów kosmicznych przeciwników... Zrobiło się niebezpiecznie. Oczywiście ufał, że sobie poradzi, zwłaszcza, że zdobył nowych, dość silnych sojuszników. Zwłaszcza, gdy działali w grupie. Z tego co słyszał w Asgardzie również nie działo się najlepiej, co wcale go nie pocieszało. Źle działo się w obu światach, za które czuł się odpowiedzialny. Istota z którą przyszło mu się zmierzyć zginęła, tym samym mógł póki co wrócić spokojnie do brata, by sprawdzić jak ten się miewa. Mściciele również go nie wzywali; być może przyda mu się chwila odpoczynku, by poukładać myśli i, być może, zacząć działać w sprawie Midgardu jak i jego domu. Na tyle na ile było to możliwe. Wylądował na balkonie apartamentu w którym zatrzymał się Loki, powoli dematerializując swoją zbroję, która zdecydowanie nie była mu teraz potrzebna. Tym samym zniknęły naramienniki, peleryna, części ochronne oraz peleryna. Korzystając z pogody, wszedł do środka przez uchylone drzwi, zatrzymując się zaraz za progiem. Nasłuchiwał przez chwilę, kierując się zaraz za dźwiękami płynącymi z telewizora, licząc, że doprowadzą go do brata; nie musiał wiele szukać, już wkrótce dostrzegając go na kanapie. Niemalże od razu się uśmiechnął, może nie jakoś specjalnie szeroko, ale z pewnością szczerze. Usiadł obok niego, spoglądając na telewizor, jednak bez większego zaangażowania. - Jak się trzymasz, bracie? Wróciłem najszybciej jak mogłem, tak jak obiecałem. - Zagadnął, spoglądając na niego kątem oka i posyłając mu już zdecydowanie weselszy uśmiech. Ich stosunki bywały różne, naprawdę różne, jednak nigdy nie mógł się ustrzec przed uśmiechem, gdy był blisko niego. Oczywiście mieli i gorsze momenty, w których nie mógł mu w pełni ufać, chociaż bardzo się starał. Nic jednak, dla niego, nie zmieniało faktu, iż byli braćmi i zawsze nimi będą, niezależnie od więzów krwi. W końcu nie to się liczyło, a uczucia i wspomnienia, a tych mieli razem wiele. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon Sro Sie 27, 2014 11:59 pm | |
| Loki usłyszał zbliżające się kroki już z daleka i bez większego problemu odpowiednio je zidentyfikował. Tysiąc lat w czyimś towarzystwie wystarczyło aż z zapasem, aby w mgnieniu oka rozpoznawać tego typu sygnały... Nie wspominając już nawet o tym, że w końcu niewiele osób miało obecnie dostęp do tego miejsca. Oczywiście mag zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby jego brat chciał, to - pomimo swych pokaźnych rozmiarów i wagi - potrafiłby się poruszać bezszelestnie... Ale najwyraźniej on również uznał, że w takich okolicznościach nie miałoby to większego sensu. Bóg kłamstw obrócił głowę dopiero w momencie, gdy odgłos kroków był już bardzo blisko. Ugiął nogi w kolanach, przyciągając je bliżej swojej klatki piersiowej, aby zrobić Thorowi więcej miejsca na kanapie, z czego ten oczywiście skorzystał. Doprawdy, miło było na jakiś czas zapomnieć o konfliktach i chociaż przez chwilę poudawać, że wszystko jest znowu w porządku... Cóż - "znowu", z braku lepszego słowa. Ponownie wgryzając się w brzoskwinię, Loki kupił sobie trochę czasu na udzielenie odpowiedzi na pytanie Gromowładnego. Jak się trzymał? Najzupełniej przeciętnie, co w jego przypadku wcale nie stanowiło pozytywnego określenia. Nie przepadał za przeciętnością. Och, ani trochę. -Czuję się znużony- poskarżył się jednak zamiast tego, na moment przenosząc spojrzenie z brata na wciąż włączony telewizor. W wiadomościach wciąż nie pokazywali niczego interesującego; zaczynał się do tego przyzwyczajać. A podobno ta planeta ciągle w ten czy inny sposób od kogoś obrywała. Ha, akurat jego szczęście, że ostatnimi czasy wszyscy tak zwani złoczyńcy musieli się pochować... O ile w ogóle rzeczywiście istnieli. A może po prostu wyczuli pojawienie się prawdziwego drapieżnika? W ruch poszedł instynkt samozachowawczy i tak dalej... Tak, to też by go nie zaskoczyło. -Słyszałeś o tym, że zaatakowano fabrykę twojego... Towarzysza? Mówili o tym w telewizji. W dodatku zabrali się do tego zaledwie dwaj śmiertelnicy. Zupełnie nie wiem co oni sobie czasami wyobrażają...- technicznie rzecz biorąc mag nie kłamał. Owszem, w mediach była mowa o tym wydarzeniu, a że on sam dowiedział się o wszystkim nieco wcześniej... Cóż, to był już tylko nieistotny detal, łatwy do pominięcia - tak samo jak i jego drobny udział w całym tym zajściu. Nie zastanawiając się nad tym wiele, Loki umieścił stopy na udach brata, emanując przy tym aurą jasno mówiącą "nawet nie próbuj ich zrzucić, przestawić albo się cofnąć - albo wyciągnę Konsekwencje". Tak, Konsekwencje zasługiwały w tym wypadku na wielką literę na samym początku. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Salon | |
| |
| | | | Salon | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |