|
| Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Sob Kwi 25, 2015 2:19 pm | |
| Dom rodzinny Jean Grey w Annandale-on-Hudson - ze sporym podwórzem, na którym spokojnie może wylądować odrzutowiec. Sam budynek nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle reszty sąsiedztwa. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Sob Kwi 25, 2015 7:53 pm | |
| Sterowany przez Nightcrawlera odrzutowiec wylądował na podwórzu przed domem Grey'ów, co być może nie należało do najsubtelniejszych rozwiązań, jednakże z drugiej strony w tej chwili liczył się czas - i drużyna naprawdę nie mogła sobie pozwolić na parkowanie w bardziej dyskretnym miejscu. Być może konsekwencje tego posunięcia nie będą zbyt poważne. Na zewnątrz wszystko wyglądało stosunkowo normalnie - i przede wszystkim spokojnie. Cisza przed burzą? A może Jean rzeczywiście po prostu wróciła do domu, ażeby móc ochłonąć? Tak czy siak należało to sprawdzić.
|
| | | Havok
Liczba postów : 17 Data dołączenia : 19/05/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Nie Kwi 26, 2015 12:34 pm | |
| Kiedy tak lecieli, Alexa zaczęła boleć głowa, przez co przeszła mu ochota na rozmowę z kimkolwiek. Ostatnio co raz częściej dotykał go ten ból, jednakże Summers nie wiedział, czym to jest spowodowane i automatycznie, jego humor zmieniał się na gorszy. Oczywiście starał się kontrolować, lecz nie zawsze mu to wychodziło i zdarzyło się, że zaczynał krzyczeć bez powodu albo nawet doszło do przemocy. Zazwyczaj kiedy mu przeszło, przepraszał tych, których zranił bo wiedział, że to nie ich wina, że powinien się lepiej kontrolować i trzymać emocje na wodzy. Tym razem przeszło mu zaraz po tym, jak wylądowali na podwórku Jean. Chłopak nie był pewny co do tego, żeby lądować w tak mało dyskretnym miejscu, dlatego podszedł do Nightcrawela. - Może lepiej zmienić miejsce położenia naszego jeta co? Albo niech któreś z nas przy nim zostanie na wszelki wypadek? Zapytał ściszonym głosem a po chwili, zaczął rozglądać się po okolicy. Niby wszystko było normalnie. Żadnych niepokojących dźwięków, żadnego hałasu...Może Grey faktycznie wróciła do siebie żeby ochłonąć po tym wszystkim. Kto wie. |
| | | Nightcrawler
Liczba postów : 107 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Wto Kwi 28, 2015 8:31 pm | |
| Kurt miał wrażenie, że jego towarzysze jak najbardziej chcieli sprawić, by podróż była nudna i ponura. Milczeli, nie rozmawiając ani ze sobą, ani z pilotem, mimo że ten próbował kilka razy zacząć rozmowę. Nie udało się jednak znaleźć żadnego wspólnego tematu, więc rozmowy nie zajmowały im zbyt wiele czasu. No cóż, najwidoczniej bracia Summers woleli skupić się na misji, jaka ich czeka niż na luźnych rozmowach. Widząc ich podejście zatem, Wagner przestał się nawet starać i również spędził resztę drogi nie odzywając się. Na szczęście podróż trwała krótko, więc nie było im dane długo siedzieć w nudzie i ciszy. Szybko znaleźli się już nieopodal domu Jean, więc trzeba było rozglądać się za miejscem do lądowania. I Kurt nie widział takiego nigdzie w pobliżu, a nie mogli tracić czasu na szukanie jakiegoś. Zdecydował się wylądować na podwórku przed domem Grey'ów, nie pytając nawet o zdanie pasażerów jeta. Naprawdę im się spieszy, więc sąsiedzi Jean pewnie zrozumieją... Kiedy czas był już wychodzić, a więc Nightcrawler odpiął pasy i wstał z miejsca, do kokpitu przyszedł Havok. -Nie sądzę, by komukolwiek to przeszkhadzało, ale mogę popilnować jeta, na wszelkhi wypadek - uspokoił towarzysza Niemiec. I tak pewnie nie będzie im potrzebny w środku, a został wysłany tu tylko po to, by przetransportować pozostałą dwójkę. Chyba, że o czymś nie wiedział. W każdym bądź razie, nie przeszkadzałoby mu pozostanie tu i pilnowanie odrzutowca, za który Nightcrawler czuł się w pewien sposób odpowiedzialny. W końcu tyle już nim latał, że zdążył się do niego przywiązać. A wolałby być tutaj, gdyby policja chciała wręczyć im mandat za parkowanie, czy coś. Był ciekawy, czy Jean faktycznie tu wróciła i co z nią jest, ale równie dobrze może się tego dowiedzieć trochę później, albo przez komunikator, będąc tutaj. Jeśli jednak ktoś (na przykład Cyclops) stwierdzi, że Kurt powinien iść z nimi, ten nie odmówi. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Wto Kwi 28, 2015 9:28 pm | |
| Cyclops - do tej pory wyraźnie spięty, pogrążony w myślach i z niewesołą miną wymalowaną na twarzy - zdawał się jednak usłyszeć tę krótką wymianę zdań między bratem i przyjacielem, gdyż kiwnął nieznacznie głową, aby wyrazić swoją aprobatę, a następnie przemówił: -Zostań. Na wypadek, gdybyśmy musieli szybko startować- mężczyzna nie uściślił jednak cóż to mógłby być za wypadek - pozwalając towarzyszom domyślać się tego na własną rękę. Czy obawiał się negatywnej reakcji Jean lub jej rodziny, czy chodziło mu raczej o jakieś służby albo wkurzonych sąsiadów...? Ot, zagadka. Scott jako pierwszy ruszył na zewnątrz, ale tak naprawdę ledwo co zdążył postawić stopę na podłożu - gdy z domu rodzinnego Jean rozległ się kobiecy krzyk... Raczej nie jej, ale zawsze. Cyclops natychmiast puścił się biegiem w kierunku drzwi wejściowych, jednocześnie rzucając do brata przez ramię: -Szybko! Nim jeszcze mężczyźni dotarli do budynku, drzwi same się jednak otworzyły i na zewnątrz wypadła Marvel Girl... A przynajmniej na to wyglądało, bo kobieta znajdowała się do nich tyłem i z jakiegoś powodu dość szybko wycofywała się z domu.
|
| | | Havok
Liczba postów : 17 Data dołączenia : 19/05/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Sro Maj 06, 2015 8:45 pm | |
| Podróż jetem minęła całkiem szybko i przyjemnie, zdaniem Havoka, pomimo iż przez całą drogę nikt się do siebie nie odzywał. Chłopak doceniał to, że Nightcrawler próbował trochę rozkręcić towarzystwo, ale na próżno. Zapewne, Summers byłby bardziej kontaktowy, gdyby go ta głowa mniej bolała a tak to czuł, że wystarczy jeden niekontrolowany ruch i jego głowa wybuchnie. Ale na szczęście do niczego takiego nie doszło,więc głowę miał całą. Bo jednak byłoby smutne, jakby nie miał jej całej. Mógłby powstać przez to mały problem. Ale to mniejsza o to. Kiedy już wylądowali, po propozycji towarzysza i aprobacie brata, skinął głową aby następnie spojrzeć na Scotta i podążyć za nim do domu Jean. Ciekaw był, co mogłoby spowodować ich nagły start. Havok obstawiał bardziej, że w domu mogą czaić się jacyś wrogowie niżeli to rodzice byli powodem, dla którego mieliby uciekać. No chyba, że zaczęliby grozić jakąś bardzo groźną bronią, to faktycznie można by się zacząć obawiać. Chociaż. Jakby nie patrzeć, w końcu mutnaci byli obdarzeni mocami więc za pewne i z tym by sobie poradzili. Szedł tuż za Cyclopsem, kiedy usłyszał krzyk kobiecy, zaraz po geście Scotta, ruszył tuż za nim, zastanawiając się, co się dzieje ale nagle, nim jeszcze dotarli do domu, drzwi same się otworzyły i na zewnątrz znalazła się dziewczyna. Dopiero po chwili dotarło do młodszego Summersa, że takowa dziewczyna to Marvel Girl. A przynajmniej, bardzo była do niej podobna i chcąc się upewnić że to ona, Alex zaczął iść w jej stronę. |
| | | Cyclops
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 25/02/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Nie Maj 10, 2015 3:59 pm | |
| Widzac ta cala sytuacje, ktora sie wydarzyla Scott krzyknal do brata i Kurta.
- Kurt szybko zabierz ja na poklad i rozgrzewaj juz silnik, a my szybko do srodka moze ktos jeszcze potrzebuje pomocy. - wydal polecenia, ktore ostatnimi czasy bylo mu ciezko wydawac przez swoje zalamanie. Nastepnie nie zastanawiajac sie wiecej wbiegl do srodka pierwszy bedac w pelnej gotowosci bojowej. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Pon Maj 11, 2015 12:34 pm | |
| Cyclops może i chciał skierować się do środka, jednakże jego plan został skutecznie udaremniony na chwilę przed tym, nim zbliżył się do stojącej pomiędzy nim i jego celem - czyli drzwiami wejściowymi - Jean. Zauważywszy w końcu jego obecność, o dziwo zresztą ze sporym opóźnieniem - jak na telepatkę przynajmniej - rudowłosa obróciła się i od razu - być może odruchowo? - telekinetycznie odepchnęła Scotta na dobre dwa, trzy metry do tyłu, akurat w taki sposób, że z całkiem sporą siłą wpadł na swojego brata, zaburzając także i jego równowagę. Na twarzy kobiety dosłownie przez sekundę czy dwie odbijało się zdezorientowanie, jednakże szybko przeważyły nad nim inne odczucia. Na jej obliczu malowała się teraz skomplikowana mieszanka bólu, zawodu, strachu i złości - wyraźnie walczących o dominację. Dłonie zaciskała w pięści... Przynajmniej przez chwilę, gdyż nagle uniosła ręce i przycisnęła palce do skroni, na moment zaciskając oczy i wręcz kuląc się w sobie. -Zostawcie mnie w spokoju!- rzuciła, a za jej plecami - w jednym z okien - mignęła męska twarz, która jednak szybko zniknęła gdzieś dalej w budynku. Zapewne był to ojciec Jean...
|
| | | Havok
Liczba postów : 17 Data dołączenia : 19/05/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Pią Maj 15, 2015 9:50 pm | |
| Havok, skinął głową i już ruszał za bratem w kierunku drzwi. Kiedy już byli blisko celu, niestety nie dane im było wejść do środka, ponieważ ktoś, stanął braciom na przeszkodzie ale młodszy Summers, zakodował tylko moment, w którym wleciał na niego Scott, co skończyło się upadkiem na ziemi. Wstał po jakiejś chwili, oczywiście wcześniej się w miarę otrząsnął po upadku i miał nadzieję, że podobny incydent dość szybko się nie powtórzy. Doskonale widział tą mieszankę uczuć na twarzy Jean. Zastanawiał się, co jej się stało. - Jean...? Co z Tobą? - Zapytał, dostrzegając jej zaciśnięte w pięści dłonie. Zaczynał się martwić, chociaż z drugiej strony, może po prostu miała gorszy dzień, co powodowało to wszystko. - Cyclops, może Ty z nią pogadaj co? - Zasugerował, odwracając wzrok w kierunku brata i będąc ciekawym, czy zaraz będą się zmywać, czy Grey wytłumaczy im, co takiego jest tu grane, bo jej zachowanie budziło pewne podejrzenia. Co z tego, że nie znał jej tak długo, jak jego brat ale odkąd ją znał, nigdy raczej aż tak się nie zachowywała. Po jakiejś chwili, Alex ledwo co dostrzegł, że czyjś cień przewinął się w oknie. Eh, kolejna zagadka a młodszy Summers już myślał, że szybko załatwią sprawę i wrócą do instytutu lecz chyba się mylił. |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Nie Maj 24, 2015 12:52 pm | |
| / z warsztatu Starka, AT
Pokonanie odległości dzielącej Avengers Tower od Annandale-on-Hudson nie wydało się Carol długie. Najwidoczniej myśl i i motywacja w postaci działania, szybszego dotarcia do celu sprawiły, że kobieta zaabsorbowana tymi myślami (piękne powtórzenie, wiem), nie zwracała uwagi na czas jej prywatnej podróży. Mimo znajomości z mutantami, Carol nie mogłaby powiedzieć o wielkich przyjaźniach czy czymś podobnym. Chociaż wyjątki pewnie są. Bardziej podchodziła do tej sytuacji tak, że w razie czego - zareaguje niemalże od razu, aby cel nie poruszał się dalej i albo wycofał, albo był w tym miejscu, do którego Danvers podążała, znajdując się coraz bliżej. Okolice sąsiedztwa nie były uspakajające. Głównie ze względu na potencjalne niebezpieczeństwo i szkody, które Ms. Marvel mogła zauważyć wraz ze Starkiem w jego warsztacie. Nie należały one do najmniejszych, zatem trzeba było zwrócić uwagę na to, co może się wydarzyć. Baza nie wyglądała za dobrze. Znajdując się coraz bliżej podwórza, Carol ostatecznie wylądowała nieopodal Cyclopsa, jak i Havoka, przelotnie zerkając tylko na odrzutowiec; na nich bardziej skupiła swoje spojrzenie. Do czasu, póki nie spojrzała na Grey. Nie stanęła daleko, parę metrów od Jean, o ile ta nie postanowiła jej odepchnąć. Zanim jednak Danvers postanowi coś zrobić, chciała się rozeznać osobiście z tym, z czym mają w tym momencie do czynienia, aby nie zrobić za dużo lub nie zacząć źle.
|
| | | Nightcrawler
Liczba postów : 107 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Nie Maj 24, 2015 7:51 pm | |
| Kurt zrobił więc jak mu polecono i został w kokpicie, nie wyłączając jeszcze silników maszyny. Wcale nie pracowały tak głośno, a może okazać się, żę niedługo będą musieli startować. I tak to nie on płacił za paliwo. Przez szybę w odrzutowcu obserwował co dzieje się na dworze. Miał nadzieję, że wszystko pójdzie łatwo, a Jean za namową Scotta wróci z nimi do Instytutu. Och, jaki był naiwny. Na początku sytuacja nie wyglądała groźnie, ale już po chwili zauważył niepokój na twarzach towarzyszy, którzy już biegli w stronę drzwi. Pewnie usłyszeli coś, czego nie usłyszał Nightcrawler i to było powodem takiej reakcji. Zaczął więc dokładniej przyglądać się sytuacji na zewnątrz i wtedy właśnie z domu wypadła postać. Prawdopodobnie Marvel Girl, choć z tej odległości ciężko było to stwierdzić. Odezwał się komunikator, padł rozkaz od Scotta. Nightcrawler nie odpowiedział, a wybiegł z jeta i kiedy był już na zewnątrz (nie chciał wypełniać ciasnego wnętrza pojazdu oparami siarki) teleportował się w miejsce oddalone tylko o kilka metrów od Jean, która mniej więcej w tym momencie odepchnęła od siebie Scotta. Wyglądało na to, że Jean nie była skora do rozmów, więc tym bardziej nie będzie chciała pójść teraz grzecznie z Kurtem na pokład jeta. Został więc bezpiecznie z tyłu, nie podchodząc do wyraźnie zdenerwowanej Grey. -Może faktycznie powinniśmy ją zosthawić? - zaproponował, uśmiechając się delikatnie, choć nie był nawet pewien, czy wypowiedź była kierowana do nich. Tak naprawdę miał jednak nadzieję, że Scott przemówi jej do rozsądku i wszyscy wrócą do domu szczęśliwi. Kiedy Kurt tak stał i czekał na dalsze poczynania Jean i swoich towarzyszy, w okolicy pojawił sę ktoś nowy. Nowy, acz nie obcy, bo Ms Marvel znana była chyba na całym świecie. Jak każdy członek Avengers, zresztą. Niemca niezwykle zdziwiło więc jej przybycie, bo przecież sprowadzanie mutantki z powrotem do Instytutu nie jest chyba sprawą na tyle ważną, by wymagała obecności Mściciela, prawda? A może i jest? Wagner oczywiście nie narzekał, zawsze przyda się pomoc ze zdenerwowaną telepatką. I fajnie byłoby porozmawiać z samą Ms Marvel. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Nie Maj 24, 2015 9:43 pm | |
| Cyclops również podniósł się z podłoża, przez cały ten czas - nawet podczas upadku - praktycznie nie spuszczając wzroku z rudowłosej... Co oczywiście trochę ciężko było stwierdzić z powodu wizjera, który zakrywał jego oczy i część twarzy. Na słowa brata zareagował kiwnięciem głową, a następnie zerknął jeszcze krótko w kierunku Nightcrawlera - być może rozważając jego propozycję - jednakże zaraz potem mimo wszystko powrócił spojrzeniem ku telepatce. -Jean...- zaczął dość miękkim tonem - akurat w momencie, gdy w pobliżu lądowała już Carol, co skutecznie przyciągnęło na moment jego uwagę... I najwyraźniej nie tylko jego, gdyż Marvel Girl również skierowała wzrok ku Ms. Marvel. Palce, które do tej pory telepatka przyciskała do skroni, teraz powędrowały nieco wyżej, wplatając się w jej włosy - i to zaciskając się, to znów rozluźniając na płomiennych kosmykach. -Teraz Avengers zainteresowali się naszą sytuacją?- rzuciła, a jej głos zabrzmiał na jakby przytłumiony... Jak gdyby wypowiedzenie tego pytania wymagało od niej pewnego wysiłku. Kobieta pochyliła lekko głowę, jednocześnie przymykając oczy.
|
| | | Cyclops
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 25/02/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Sob Maj 30, 2015 6:49 pm | |
| Cyclops oszołomiony nie wiedział co ma zrobić w jednej chwili zobaczył swoją ukochaną i powinien był być szczęśliwy, ale nie poznał osoby którą znał tyle czasu. Poczuł się jakby oglądał film "Egzorcyzmy Emilly Rose". Nie czuł zdziwienia, że zainteresowali się nimi Avengers gdyż moc takiego mutanta mogła pozabijać każdego. Nie był profesorem X ani nikim takim, ale wyczuwał emanującą siłę z Jean.
-Jean proszę opamiętaj się, jesteśmy twoimi przyjaciółmi chcemy tylko i jedynie twojego dobra. Uspokój się i wróć z nami. Wiesz dobrze, że w rezydencji są osoby które mogą ci pomóc i które się o ciebie martwią. - odpowiedział Scott choć nie liczył na to, że to poskutkuje. |
| | | Havok
Liczba postów : 17 Data dołączenia : 19/05/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Pon Cze 01, 2015 6:33 pm | |
| Młodego Summersa zaskoczyła nieco obecność Ms. Marvel gdyż całkowicie nie spodziewał się poza nimi, nikogo więcej a tym bardziej z Avengersów. No ale nic. Niezauważalnie skinął do niej głową na przywitanie a następnie, spojrzał to na brata, to na Jean a kiedy odezwał się Kurt, to odwrócił swój wzrok na niego a po chwili odparł:- Zgodzę się z Kurtem. Zostawmy ją i wróćmy za jakiś czas, bo teraz...chyba nic z tego nie wyjdzie. - Zrobił parę kroków do tyłu aby znaleźć się bliżej jeta ale nie za blisko, żeby w każdej chwili móc interweniować. On również martwił się o Jean, może nie aż tak jak jego starszy brat ale to raczej wiadome. Alex przyglądał się całemu temu zajściu mając złe przeczucia, dotyczące Grey'owej. Może te przeczucia były omylne bo wiadomo, wróżbitą nie był ale bywało też i tak, że się sprawdzały. - Dobra ludzie, co my teraz robimy, bo sądzę iż Jean sama z siebie do nas nie zejdzie, więc albo odpuśćmy albo działajmy tylko z rozwagą. - Odparł, krzyżując dłonie na piersiach i czekając na odpowiedź kogokolwiek. |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Czw Cze 04, 2015 2:46 am | |
| Danvers za wiele do powiedzenia nie miała. Albo inaczej - na ten moment nie chciała powiedzieć nic, uznając po prostu, że jest to w tej chwili niepotrzebne. Ms. Marvel spojrzała po towarzyszach, do których dołączyła przed momentem i tym, co jej skinęli - odpowiedziała tak samo, skupiając swoje spojrzenie na Jean. Rozplotła swoje ramiona, opuszczając je wzdłuż ciała, bezwiednie. - Nie lepiej, żeby ktoś został? - spytała, choć nie zdawała się zmartwiona. Zachowanie Jean wzbudzało niemałe podejrzenie, więc Carol nadal pozostawała czujna. - Nic dziwnego zresztą, że ktoś z Mścicieli się pojawił, skoro pół bazy jest zniszczone z powodu nadmiaru energii - powiedziała krótko, nie zdradzając więcej szczegółów, gdyż nie uważała tego za istotne. Bardziej interesujące dla blondynki było zachowanie kobiety oraz to, do czego jest skłonna przy takiej sile. Zwłaszcza, że dla niej Grey w jakimś stopniu wydawała się wycieńczona, choć sama Carol stwierdziła, że mogła źle odebrać jej zachowanie. - Musimy znaleźć się jak najdalej od ludzi i większych miast - dodała po chwili. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Czw Cze 04, 2015 1:57 pm | |
| Z całej wypowiedzi Cyclopsa telepatkę zainteresowała najwyraźniej tylko jedna kwestia - bo dopiero w momencie wspomnienia o "pomocy" osób z Instytutu na jej twarzy odbiła się jakaś zmiana. Do tej pory Jean zdawała się być rozdarta; na zmianę przestraszona, zrozpaczona, gniewna, ale jednak niepewna. Teraz zaś wszystko to ustąpiło miejsca nagłemu spokojowi - wręcz lodowato zimnemu i zdecydowanie niezbyt do niej pasującemu. Rudowłosa kompletnie zignorowała słowa wszystkich innych zebranych w ogrodzie, nawet Carol, której - no i Avengersom jako drużynie - dopiero co sama coś zarzucała. -Pomóc mi z czym?- spytała, a w jej głosie odbiło się o dziwo szczere zainteresowanie, jak gdyby naprawdę nie rozumiała w czym może leżeć jej problem. Kobieta powoli wysunęła palce z włosów, jednocześnie odrywając stopy od podłoża. Nie wzleciała wysoko, może na kilkanaście centymetrów w górę, a jednak wyglądało na to, że do czegoś się przygotowywała - świadomie albo i nie. Tylko... Do ucieczki czy czegoś innego? -Nie potrzebuję pomocy. Teraz już nie potrzebuję. Ze wszystkim mogę sobie poradzić sama- zapewniła, ani przez chwilę nie spuszczając przy tym wzroku z Summersa.
|
| | | Havok
Liczba postów : 17 Data dołączenia : 19/05/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Czw Cze 04, 2015 9:47 pm | |
| Havok widząc że Jean, jakby się uspokaja, wypuścił powietrze z ust. Może to jednak oznaczało, że pójdzie z nimi na spokojnie i obejdzie się bez rękoczynów. Usłyszawszy jednak jej słowa, doszedł do wniosku, że może naprawdę zostawić ją w spokoju i odlecieć stąd. Bo kto wie, co rudowłosa planuje. Widząc, jak Jean wzniosła się na kilkanaście centymetrów w górę, podszedł do brata aby w razie konieczności, użyć swojej absorpcji energii bo to, jak wzleciała wyglądało tak, jakby do czegoś się przygotowywała. Sam Summers, nie był pewny, o co tak naprawdę jej chodzi. Co jej w głowie siedzi. Trochę przeraził go wzrok, jakim dziewczyna obdarowywała jego starszego brata, dlatego też, nie odsunął się ani o krok. Nie, kiedy ona nie dość że znajdowała się nad ziemią, to do tego jeszcze, nie patrzyła na nikogo więcej, tylko na Cyclopsa i tak samo, jakby tylko jego słuchała, co wydawało się Alexowi dziwne. Przeczuwał, że Scott trafił w jakiś jej czuły punkt i dlatego zareagowała tak a nie inaczej. |
| | | Cyclops
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 25/02/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Sob Cze 06, 2015 8:48 am | |
| Cyclops wiedział, że nie będzie to łatwa rozmowa, ale chociaż poczuł się trochę lepiej gdy Havok stanął przy nim. Nie zwrócił zbytniej uwagi na Carol, ale to przez to że raczej zajął się Grey bądź tym czym się stała.
- Jean, proszę cię uspokój się. Wiesz, że nikt z nas cię nie skrzywdzi chcemy ci pomóc, bo zobacz co się z tobą dzieje. Nigdy w życiu nie zrobiłaś świadomie tylu zniszczeń. Opowiedz mi co się stało na tej wyspie, że tak się zmieniłaś. Obiecuje ci, że nikt cię nie skrzywdzi. - po tych słowach Scott liczył na nagły przejaw dobroci swojej ukochanej, lecz nie był pewien czy to pomoże.
Następnie zwrócił się do swoich towarzyszy.
- Nie atakujcie jej. Jesteśmy tu żeby jej pomóc. - te słowa bardziej kierował do Carol, gdyż swoich przyjaciół znał i wiedział na co ich stać, a po prostu nie wiedział czy Avengers są po naszej stronie czy raczej chcą ją zgładzić. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Sob Cze 06, 2015 1:05 pm | |
| Stojąc w takiej odległości od Jean nikt z zebranych nie mógł tego jeszcze wyczuć na sobie samym, jednakże obserwacja najbliższego otoczenia kobiety wskazywała, że jej ciało już teraz musiało wytwarzać... Może fale telekinetyczne? Najprawdopodobniej, gdyż trawa poniżej jej stóp uginała się lekko i poruszała mniej więcej tak, jak pod wpływem wiatru - ale nie w jedną stronę, lecz dosłownie w każdą, z Grey jako centrum, od którego rozchodziły się podmuchy. Jako że strój kobiety był obcisły i przylegający, po nim nie dało się niczego poznać, za to z kolei jej włosy powiewały nieznacznie - głównie te lżejsze kosmyki. -Widziałeś co się stało na wyspie. Byłeś tam. Wy też byliście- w tym momencie Marvel Girl przeniosła wzrok najpierw na Havoka, a następnie na Nightcrawlera, nim ponownie skupiła uwagę na Cyclopsie. -Sądzicie, że S.H.I.E.L.D. nie wiedziało, że mamy kłopoty? Ciągle nas obserwują, pilnują, żebyśmy nie wymknęli się spod ich kontroli - spytajcie o to Logana - oczywiście, że zauważyli, gdy Profesor zniknął, a potem my... Tyle że zgadnijcie co! Nie jesteśmy na tyle istotni, żeby przyjść nam z pomocą, gdy istnieje jeszcze jakieś ryzyko. Kiedy się pojawili? Gdy było już po wszystkim. Bardzo odważnie- spokój Jean bardzo szybko zaczął się ulatniać. Rudowłosa mówiła coraz szybciej i stopniowo podnosiła głos, gdy znów wzbierała w niej nieskrywana złość i pretensje. Teraz jej włosy już powiewały, trawa zaczęła poruszać się szybciej, wzrósł także zasięg tych telekinetycznych uderzeń - do tego stopnia, że wszyscy wyczuwali na sobie sztuczny "wiatr". -Myślicie, że zostawiliby na pastwę losu Avengers? Albo że inni bohaterowie nie przybyliby im pomóc? Nam nikt nie pomógł, nigdy nie pomaga, zawsze jesteśmy zdani tylko i wyłącznie na siebie- to powiedziawszy, Marvel Girl obróciła się w powietrzu w taki sposób, aby ustawić się teraz przodem do Carol. Wzniosła się przy tym jeszcze wyżej - tym razem już wyraźnie, bo może i dwa metry nad ziemię. Spoglądała na blondynkę z góry. -Tarcza jedynie obserwowała sytuację, a my prawie tam zginęliśmy. Nie mieliśmy naszych mocy, ani broni, ani dosłownie niczego. Jacyś szaleńcy nieomal zakończyli istnienie ludzkości - i tylko ludzkości, nie mutantów, nie chcieli nas skrzywdzić - a my i tak stanęliśmy z nimi do walki i wygraliśmy. Ale wiesz co?- w tym momencie stało się już jasne, że ten wywód skierowany był do Ms. Marvel. Jean ponownie zacisnęła dłonie w pięści i dosłownie emanowała gniewem... Oraz czymś jeszcze. Otaczająca ją energia przyjmowała już niemalże widzialną formę, zniekształcając powietrze tak, jak gdyby robiło się wokół niej wyjątkowo gorące. -Tak jest lepiej. Niczego wam nie zawdzięczamy. To WY macie dług u nas - bo mogliśmy zginąć w wybuchu, bo Scott ledwo przetrwał, gdy zawaliła się na niego tamta baza, bo Profesor praktycznie nie żyje przez to, co mu tam zrobiono i nikt. Nam. Nie pomógł!- dokładnie w tym momencie Grey okryła płomienna aura, przylegająca dość ściśle do jej ciała i zlewająca się z jej włosami.
|
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Nie Cze 07, 2015 3:36 am | |
| Carol, pomimo znajomości z częścią X-Menów, nie mogła sobie pozwolić na typowo koleżeńskie rozmówki. Oczywiście, gdyby była szansa to nie odmówiłaby wyjściu na przysłowiowe piwo, choć sama myśl o tym już ją gnębiła. Zwłaszcza, że aktualnie Danvers starała się naprawić to wszystko, całe swoje zachowanie, jak i na nowo zdobyć zaufanie grupy. Odnosiła jednak wrażenie, że z tym nie było problemu. Przez tę myśl, blondynka skrzywiła się. Piwa nie będzie. Zachowanie Jean było dziwne, sama Miss to zauważyła, przyglądając się jej cały czas w tym samym geście. Ze zmrużonymi oczami obserwowała jej zachowanie, nie mogąc jednak wszystkiego odgadnąć. Nie komentowała słów kobiety, wsłuchując się w to, co ma do powiedzenia Havok czy też Cyclops. Gdy ten drugi zwrócił się do Danvers, ta rzuciła jemu i reszcie obecnym przelotne spojrzenie, mając przez moment skrzyżowane ramiona na wysokości klatki piersiowej, choć te zaraz ponownie rozluźniła. - Nie mamy zamiaru atakować - powiedziała pewnym tonem. - Wolimy nie dopuścić do kolejnego ataku, który skończyłby się stopieniem pobliskich domów lub też miast- wyolbrzymianie może i czasem nie należało do najlepszych, ale czy w tym momencie nie byłoby podkreśleniem powagi sytuacji i energii, jaka zawładnęła Marvel Girl w tej chwili? Carol uznała, że to była dobra odpowiedź. - Jeśli ma już to się gdzieś dziać, to jak najdalej od ludzi - dopowiedziała, wracając spojrzeniem do Cyclopsa. Jak dobrze się zorientowała, to on tutaj miał głos ostateczny, więc bardziej przemówi do zebranych. - Zatem nie tylko wy jesteście, by pomóc - stwierdziła chłodniejszym tonem. Oni też, tylko że również chodziło o pewną prywatność. O to, by informacje o czyjejś energii, która wykraczała wiele skal, nie rozprzestrzeniła się tak szybko jak to było możliwe w aktualnym wieku. Słuchając Jean, Carol miałą ochotę wtrącić, że po nich ktoś też musi posprzątać. Zarówno po mutantach, jak i całej zbieraninie SHIELD. Pozostawiła ten komentarz, jak i zapewne wiele innych, dla siebie. Ewentualną frustrację wyładuje choćby na siłowni. Z obserwacji kobiety zauważyła aurę, jaka była coraz bardziej widoczna. Nie podobało jej się to, co dało się zauważyć po lekkim spięciu mięśni u Carol. Sama blondynka nieznacznie wzniosła się nad ziemią. Ledwie kilka centymetrów. Miała ochotę spytać, o jaki dług jej chodzi, bo nadal nie doczekała się doprecyzowania słów Marvel Girl. Kapka złośliwości jednak mogłaby zaszkodzić. Zwłaszcza, że płomienna aura nie bez powodu się pojawiła. Ms. Marvel zmrużyła oczy, zaciskając dłonie w pięści, ale nie po to, by uderzyć. Bardziej liczyła w tym momencie na pierwsze uderzenie ze strony Jean, aby kontratakować. Trudno było sprecyzować czy to wpływ nerwów, czy czego innego sprawiało taką aurę, która była przy Grey. - Powinien się ktoś upewnić, że pobliskie domy są… puste - poleciła, spoglądając na Havoka i Cyclopsa, a ostatecznie na Nightcrawlera. Każdemu rzuciła krótkie spojrzenie, by całą uwagę skupić na Jean. Nie chciała przecież, aby coś jej umknęło. Nie w tym momencie. - Mamy długi, jak i zobowiązania - zwróciła się do kobiety. - By nie dopuścić do kolejnych eksplozji - dorzuciła, by w którejś chwili pożałować, że to też powiedziała. Nie dała jednak i tego po sobie poznać, wzbijając się nieco wyżej, do poziomu Jean. |
| | | Cyclops
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 25/02/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Pią Cze 12, 2015 1:40 pm | |
| Słowa Jean działały na Scotta jak Hulk, który przeszedł przez Nowy York. Miał tysiące pytań bez odpowiedzi, a najgorsze jest to że nie wiedział czy może jeszcze ufać Grey czy nagle ich wszystkich nie pozabija. Jedno z czym zgadzał się z Carol to to że trzeba wynieść najbliższych mieszkańców, dlatego odwrócił się do brata i szepnął mu do ucha.
- Przekaż jakoś Nightcrawler'owi, żeby dyskretnie przeniósł okolicznych mieszkańców, gdyż on zrobi to najszybciej. - mówiąc to odwrócił się do Jean która otoczona była płomieniami i postanowił kupić trochę czasu Kurtowi.
- Jean, zrozum że jesteśmy żeby ci pomóc zobacz jak daleko zaszły już te zniszczenia. Masz rację, że zawsze musieliśmy na siebie liczyć ale zobacz nieźle nam to nawet wychodziło. Mieliśmy różne potyczki i zawsze udało się "uratować świat". Pamiętasz jak kiedyś postanowiliśmy dołączyć do profesora a nie do np. Magneto. Dlaczego? Dlatego, że postanowiliśmy iść ścieżką dobra a nie zabijać, siać zamęt i pożogę. A co do wyspy to nie do końca to jest prawda, że SHIELD mnie nie uratowało bo to oni wydostali mnie spod gruzów. Więc proszę nie każe ci się bratać z Avengersami po prostu wróć z nami do posiadłości potrzebujemy cię, żeby odzyskać profesora a ja uważam że jesteś jedyną osobą która może to zrobić. Proszę cię zrób to dla mnie... dla nas. - mówiąc te słowa Cyclops czuł, że pomału zaczyna się rozklejać, ale twardo dusił to w sobie. Liczył że Kurt już wyprowadził wszystkich, a Jean go posłucha. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Sro Cze 17, 2015 9:07 am | |
| Kiedy Cyclops ponownie zaczął mówić, spojrzenie Jean na moment znów powędrowało w jego stronę, jednakże najwyraźniej kobieta szybko straciła zainteresowanie jego słowami - bo w połowie jego wywodu po raz kolejny skupiła wzrok na Ms. Marvel, do której cały czas pozostawała zwrócona przodem. -Patrz- rzuciła tylko, a następnie... Zaatakowała, choć na pewno nie w sposób, którego najprawdopodobniej spodziewali się po niej zebrani. Właściwie większość z nich nie mogła nawet tego dojrzeć; jedynie Carol doświadczyła tego, co przygotowała Marvel Girl, gdyż jej atak był w pełni telepatyczny. W rzeczywistości trwało to może sekundę, jednakże rudowłosa przelała do głowy drugiej kobiety całą masę obrazów, myśli i odczuć. Tyle informacji w tak krótkim czasie oszałamiało, ale nie to było najgorsze. Nie, problem stanowiła przede wszystkim sama treść przekazu... Prezentującego przynajmniej kilka punktów widzenia i całą gamę różnych głosów, niejednokrotnie przenikających się i splatających ze sobą, przez co niektóre wypowiedzi ciężko było zrozumieć. ... W szkole nie jest już bezpiecznie. Jak mamy chronić uczniów, gdy sami nawet nie wiemy co się dzieje? Jeżeli tak dalej pójdzie, chyba lepiej będzie po prostu odesłać ich wszystkich do... ... Dlaczego nikt nie chce nam niczego powiedzieć? Mamy prawo... ... Tak się rządzi? Kto dał mu prawo decydować o... ... Boże, co ja mam teraz zrobić... ... I gdzie jest Logan, gdy go potrzebujemy...? Oraz wiele innych, często dziecięcych, przesiąkniętych paniką, strachem, niepokojem, zrezygnowaniem, gniewem, rozpaczą, załamaniem - i wszystkie te emocje uderzały w Carol, nie tylko dając o sobie znać, ale i zmuszając ją do ich odczucia. Ucisk w klatce piersiowej, łzy napływające do oczu, szybko bijące serce, paznokcie obgryzione ze stresu, dłonie piekące od uderzeń - i spływająca po nich krew... Potem doznania zmieniły się. Młode głosy ucichły, ustępując miejsca narastającemu bólowi - początkowo tylko głowy, a potem całego ciała. Ms. Marvel miała wrażenie, jak gdyby nie mogła nawet drgnąć, ręce i nogi ciążyły jej straszliwie, a pozostałe uczucia zaczęła przytłaczać fala bezradności, beznadziejności sytuacji... Oraz przerażenia. ... Gdzie ja jestem? Co to za miejsce? Metalowe ściany, zamknięcie, kraty, kroki na korytarzu - i coś jeszcze... Więzienie? Zakład...? ... Nie mogę się ruszać. Więzy, przytrzymujące do łóżka, zabierają mnie... ... Dlaczego mi to robicie, dlaczego ja, nie...! ... Proszę, boże, proszę, tylko mały płomień, żeby się stąd wydostać, jeszcze ten jeden raz, a potem... ... Piotr? Nie było go z nami. Złapali... Ekipę ratunkową...? ... Ale nas nie zostawią, prawda? Wszyscy, ale nie oni. Znajdą nas i razem wrócimy do domu... Proszę, niech ktoś po nas przyjdzie... A pomiędzy tym wszystkim pojawił się nagły płomyk nadziei: wątłej, nieśmiałej i niepewnej, której towarzyszyły natychmiastowe wyrzuty sumienia - o dosłownie przytłaczającej sile: ... Nie działają. Wreszcie jestem normalny. JESTEM NORMALNY... Pozbawieni mocy. Jak nam to zrobili? Bezbronni. Zwyczajni. W końcu wolni. Jak to odwrócić? Bezradni. Nikt nie będzie się gapił. Po tylu latach - normalni... Jak gdyby ktoś odebrał im cząstkę ich własnego "ja"... Potem uczucia i obrazy mieszały się już tak bardzo, że ciężko było wyłapać cokolwiek. Walka ze zmutowaną bestią przypominającą psa; mężczyźni w mundurach; strzelanina; kobieta w stroju laborantki opatrująca wilka - Wolfsbane, Rahne, mocno krwawiąca, wyrwała się ojcu, nigdy nie była demonem z jego koszmarów, wreszcie trafiła do swoich, ale przecież nie po to, żeby teraz, tutaj... - w otoczeniu podobnie odzianych ludzi; Profesor X w dziwnej maszynie, metalowym kokonie, ale nie czuć jego obecności, jego umysłu; zapadające się podłogi i ściany... ... Tylko ja dam radę tam dotrzeć na czas, tylko ja to powstrzymam, nie mogą wygrać, tacy jak oni nigdy nie wygrają, nie pozwolę im... Jeśli konstrukcja wytrzyma wystarczająco długo... Proszę, niech wytrzyma... ... A jeżeli nie wrócę... ... Wielkie pomieszczenie w kształcie kuli, wyłożone odpowiednio wygiętymi srebrzystymi płytami, podest na środku - i maszyna, uprząż... Cerebro, ale nie w Instytucie - tylko jego kopia, wciąż jeszcze na wyspie... Uruchomiona przez jednego z mundurowych... Szybka walka - nie spodziewa się ataku - ale to Cerebro jest inne, działa dalej, trzeba przejąć nad nim kontrolę... ... Boli, tak bardzo boli, musi mieć blokadę, jakąś osłonę, zabezpieczenie - ale to nic, wytrzymam, nikt inny tego nie zrobi, nikt inny nie dałby rady... Setki - tysiące - miliony ludzkich umysłów, części już nie pomogę, ale zatrzymam to, obudzę tych, których będę jeszcze w stanie... Och, jak gdyby głowa miała mi od tego zaraz eksplodować... ... Tak bardzo chciałabym nie być teraz sama... Profesorze... Wiem, że to słuszne, że tak trzeba, tylko ja mogę to zrobić... Ale jest ich tak dużo... A sufit się sypie, wszystko się trzęsie, nie zdążę, jeśli nie zdążę... Nie pożegnałam się z nimi... Mamo, tato... Scott... Ororo... Nie chcę umierać w samotności... ... Nie wrócę stąd. Przecież wiedziałam, że nie wrócę. Sufit pęka, z góry zaczynają spadać większe i mniejsze fragmenty gruzu, mogłaby zatrzymać je telekinetycznie, ale już nie ma siły. Zostają jej ułamki sekundy, żeby dokończyć dzieła; sobie już nie pomoże, ale nawet jedno ocalone życie zrobi teraz różnicę... Nagłe uczucie pustki. Tak wygląda śmierć? A potem... Potem światło, niesamowicie jasne - i uczucie gorąca, budzące się do życia płomienie... Tak, do życia, pełne energii, ogarniające ją, natychmiastowo obracające gruz w pył... Niesamowita moc... Pochłaniająca, pożerająca, niespodziewanie wszystko wydaje się możliwe... Jak gdyby bez wysiłku mogła dotknąć gwiazd - ale skąd...? Ma wrażenie, jak gdyby własne ciało ją ograniczało, jakby nagle jej duch stał się dla niego o wiele zbyt wielki. Dlaczego? Umarłam...? Kolejni wrogowie. Mundury, bronie, szukają czegoś. Już jej nie obchodzi kim są i czego chcą - ale nie ma siły się przed nimi bronić. Budzi się ponownie; coś jej zrobili... Nie czuje już w sobie tej potężnej energii... Niczego nie czuje... Ciężko jej się skupić, zebrać myśli, to wina tego - tego czegoś, co na nią założyli. Jeśli tylko się tego pozbędzie, zdejmie to urządzenie - będzie w stanie im uciec... Wizja urwała się nagle, pozwalając Carol się pozbierać. Cyclops, Havok i Nightcrawler mogli się tylko domyślać czego blondynka doświadczyła właśnie w swojej głowie. Mieli szczęście, że nie trafiło na nich. Wyglądało jednak na to, że Marvel Girl również przeżyła ponownie wszystkie te wspomnienia - gdyż jej oczy błyszczały, a szczęka była mocno zaciśnięta; powstrzymywała łzy? Niezła huśtawka nastrojów.
|
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Sob Cze 20, 2015 1:22 am | |
| *wybaczcie wszelakie błędy i powtórzenia, pisanie nocą nie służy temu, by to dobrze wyglądało (ale wtedy mam najwięcej weny, co za ironia!)
Niestety, Danvers nie spodziewała się tego, że lada moment, przez kilka minut (ostatecznie tyle to mogłoby trwać, choć faktycznie nie wiedziała czy to trwało znacznie krócej, czy dłużej) będzie poddana całemu przebiegowi wydarzeń, które dotyczyły mutantów. I z pewnością nie wiedziała, że aż tak będzie na wskutek tylu wywołanych emocji i wspomnień cierpieć. Z pewnością dla znajdujących się w pobliżu Cyclopsa, Havoka czy Nightcrawlera widok nie był przyjemny, a przynajmniej nie powinien. Blondynka, która początkowo zastygła w bezruchu, nie mogąc kontrolować swojego ciała, dosyć szybko zaczęła odczuwać… wszystko. I bynajmniej było to czymś, co chciałaby poczuć raz jeszcze. Nie mogła tego zaliczyć do nieokiełznanej euforii, ze względu na ból i cierpienie, które znajdywało ujście w jej ciele. Łzy, które spłynęły parokrotnie po jej policzkach, czy też płytki, niekiedy świszczący oddech, świadczyły o tym, jakie wspomnienia jak silny wpływ miały na kobietę. Gorsza jednak była ta ciągła zmiana. Ledwo co potrafiłaby oddzielić od siebie te dwie kwestie, a zaraz następna fala uczuć zalewała kobietę. I żeby chociaż było to podobne, a śmiało można było przypisać Marvel Girl, że wybrała najlżejsze posunięcia do najtrudniejszych, chaotycznie je mieszając ze sobą. Poczucie bezradności i przerażenia nie były tym, co Carol chciałaby czuć w danym momencie. Zwłaszcza, że miała tylko sprawdzić, czy sytuacja jest kontrolowana. Nie, nie była. Ból głowy był wielokrotnie gorszy od tego, jaki swego czasu potrafiła mieć. Kac, który nie był obcy kobiecie, wydawał się przy tym najmniejszym problemem. Czymś, czego ból jest ledwo istniejący przy tym, co odczuwała teraz. Boże, zapewne gdyby mogła (i chciała) to by od razu poleciała do baru się napić. Za dużo wszystkiego. Mogła mieć tylko nadzieję, że ból głowy ustąpi tak szybko, jak szybko się pojawił. Nic dziwnego, że gdy nastąpiła szansa, Carol skuliła się w całym cierpieniu, wsuwając najpierw palce w swoje włosy, a potem zaciskając je dość silnie na blond kosmykach, które poniekąd zakrywały twarz Ms. Marvel. Wówczas ledwo co unosiła się nad ziemią. Ostatnie wspomnienia i myśli, które przemykały przez umysł Danvers nie wyjaśniały niczego. Niby powinny, ale przez te nieprzyjemne doznania nie była w stanie zastanowić się nad tym, że w tym wszystkim znajdywała się odpowiedź na to, jaka siła drzemie w Jean. Nie miała natenczas siły, żeby się zastanowić, pomyśleć. Gdy to wszystko zostało przerwane, Carol wylądowała na ziemi. Może i nie było ryku czy słyszalnego jęku, aczkolwiek dało się zauważyć, że próbuje zaczerpnąć porządny haust powietrza, jakby zarazem chciała w sobie skumulować całą energię, którą zechciała zebrać, przynajmniej spróbować. Jak na razie nie planowała ataku, spodziewając się tego, że kolejna dawka emocji mogłaby całkowicie ją wycieńczyć. A to z kolei, było zbędne. |
| | | Havok
Liczba postów : 17 Data dołączenia : 19/05/2013
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Czw Lip 09, 2015 9:48 pm | |
| Młodszy Summers po usłyszeniu co ma zrobić, dyskretnie kiwnął głową nie wiedząc, czy Scott to zauważył nota bene, nawet na to nie zważając, czy ten to dostrzegł a w następnej chwili, w miarę powoli, wycofał się do Kurta, aby przekazać mu, aby przeniósł mieszkańców w jakieś bezpieczne miejsce. Oczywiście dodał, że jakby coś to może mu pomóc bo coś czuł, że spotkanie z Jean nie skończy się za dobrze ale z Cyclopsem, była też Ms. Marvel więc była ich dwójka a Nightcrawler był sam. A wiadomo że co dwie głowy to nie jedna. Zazwyczaj nie lubił opuszczać brata ale w tym wypadku uważał, że dadzą sobie radę bez niego a on pomoże społeczeństwu aby nie ucierpiało. Po chwili dopiero dostrzegł, że rudowłosa znęca się bądź robi coś niedobrego blondynce. Odruchowo ruszył w jej stronę, chcąc jej jakoś pomóc tylko niezbyt wiedział, co może w tym wypadku zrobić. Spojrzał tylko na Grey mając nadzieję że zaraz przestanie bo domyślał się że to, co doświadczyła właśnie Danvers, nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Kiedy dostrzegł, że Jean przestała, wyciągnął rękę do Carol, chcąc jej pomóc wstać ot tak, z powodu dobrych chęci. Co raz oczywiście zerkał na pozostałych towarzyszy i czekając na to, co dalej miało się potoczyć. Czy jego też tak potraktuje? Czy może tym razem się jemu upiekło? Tyle pytań przychodziło mu do głowy ale uznał, że pozostawi je dla siebie. Do Grey wolał się nie odzywać. Tą broszkę, pozostawił starszemu bratu. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson Pią Lip 10, 2015 3:43 pm | |
| Unosząc się wysoko nad swoimi - dawnymi? - towarzyszami, Jean przesuwała pomiędzy nimi wzrokiem. Co prawda wstrzymywane pod tym telepatycznym ataku łzy nie popłynęły po jej policzkach, lecz oczy w dalszym ciągu nimi błyszczały, nawet jeśli z tej odległości ciężko byłoby to dostrzec. Wyraz twarzy natomiast miała mimo wszystko zacięty - i wciąż pełen złości. Rudowłosa nie odezwała się już ani słowem; otaczająca ją płomienna aura bez ostrzeżenia wzrosła, a w tym samym momencie Grey zaczęła wznosić się jeszcze wyżej, stopniowo nabierając przy tym coraz większej prędkości. Przynajmniej tyle dobrego, że ogień rozprzestrzenił się już kilkadziesiąt metrów ponad domami i drzewami - tym samym oszczędzając im zniszczeń. Płomienie rozłożyły się na kształt skrzydeł... I jeszcze przez chwilę były widoczne na niebie, nim zupełnie zanikły - zapewne z powodu rosnącej odległości.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson | |
| |
| | | | Dom rodzinny Grey'ów w Annandale-on-Hudson | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |