Ubolewająca nad chwilową przegraną (ego i ambicje na swój sposób dały o sobie znać) Carol, raczej nie zwracała uwagi na towarzyszących jej mężczyzn. Planowany atak nie miałby racji bytu ze względu na to, jaka odległość oddzielała od zbiorowiska na pewnym gruncie Jean Grey.
Danvers odetchnęła parokrotnie głęboko, odnosząc jednak wrażenie, jakby nadal na jej piersi położono coś ciężkiego albo ciśnienie zaczęło wzrastać. Mimo że początkowo wolała odtrącić rękę Havoka, to po dłuższej chwili namysłu skorzystała z zaoferowanej pomocy, podnosząc się i prostując z wyrazem twarzy dość zaciętym i niezbyt zadowolonym z tego, jak się mają sprawy. Miała przecież to ogarnąć, a nie dać się podejść.
- Wątpię, żeby akurat tym się szczególnie przejęła… - skomentowała słowa Cyclopsa, zanim ten zaproponował, aby zabrać kobietę na pokład, na co w odpowiedzi uniosła brwi.
- ...zwłaszcza, jak oddala się na tyle, że raczej mało prawdopodobne jest to, aby cię usłyszała - dodała, ostatkami dobrej woli powstrzymując się od uszczypliwego tonu. Skupiła jednak swoje spojrzenie na kobiecie, zauważając płomienisty kształt skrzydeł, co z pewnością zapamiętała przede wszystkim, bo ani trochę jej się nie podobało.
Mimo że miała ochotę wystrzelić, polecieć za nią to wątpiła w to, aby był sens i dała radę nadgonić. Skrzywiła się, prostując i spojrzała na towarzyszy. Zastanawiała się czy podjąć się powrotu do Avengers Tower, czy zostać z nimi przez jakiś czas - korzystając zarazem z kolejnej oferty pomocy - dowiadując się czegoś więcej, co nie byłoby zroszone gniewem i uczuciem wwiercania się w jej osobę, chcąc przekazać to, co faktycznie miało miejsce, ale… czy mogła temu zaufać?
Gdyby nie fakt, że obiecała samej sobie (jak i poniekąd grupie) - to chyba już dawno wylądowałaby w jednym z przydrożnych barów, aby móc odsapnąć na spokojnie.
- W razie czego wiecie, gdzie mnie znaleźć - powiedziała Danvers, decydując się ostatecznie na to, aby opuścić X-Menów i porozmawiać z Hill, zdając jej choćby względny raport z tego, co zdążyła wywnioskować.
Nie czekając na odpowiedź, poleciała w swoją stronę, dość szybko zanikając.
/zt