Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Biuro

Go down 
+5
Emma Frost
Wolfsbane
Polaris
Quicksilver
Shatterstar
9 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Rictor

Rictor


Liczba postów : 153
Data dołączenia : 30/12/2015

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Nie Sty 03, 2016 6:40 pm

First topic message reminder :

Biuro - Page 2 HPuXBe1

Przestronne biuro, w którym przyjmowani są klienci agencji.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Wolfsbane

Wolfsbane


Liczba postów : 154
Data dołączenia : 09/04/2013

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Sob Mar 18, 2017 2:18 pm

Początkowo zbyt zaabsorbowana zaspokajaniem własnego głodu, wyraźnie się zawstydziła, spostrzegłszy, że zielonowłosa okazała znacznie lepsze stołowe maniery. Twarz momentalnie pokrył jej rumieniec i zwolniła tempo przeżuwania do mniej wilczego. Lorna jednak albo niczego nie zauważyła, albo litościwie postanowiła nie komentować obyczajów żywieniowych Wolfsbane, za co Rahne w cichości ducha jej podziękowała. Nie miała pojęcia, co w nią wstąpiło. Nieco spokojniejsza i mniej wygłodniała, zaczęła zwracać baczną uwagę na słowa zielonowłosej, potakując w odpowiednich momentach i uzupełniając jej wypowiedzi własnymi.
Opowiedziała więc pokrótce, jak niedługo po jej powrocie do szkoły Logan, Scott i Rogue w towarzystwie Cable'a i Domino wyruszyli na akcję ratunkową z zamiarem odnalezienia Jean Grey. Przytoczyła opowiedzianą jej przez Laurę historię kosmitki i ze szczegółami opisała późniejszy atak na szkołę oraz to, co zdołali wraz z Rictorem i Shatterstarem ustalić w jego wyniku, a także wizytę u Emmy Frost. W tym miejscu Rahne przerwała opowieść i podwinąwszy lewy rękaw pokazała Lornie srebrzystą obręcz na nadgarstku.
- Rictor zabrał ich kilka, na wypadek, gdybyś jeszcze nie miała własnej. Nie mam pojęcia jak to działa, ale skoro nas chroni... - wzruszyła ramionami.
Rozmowa zdryfowała w kierunku wiadomości Emmy i czarnej dziury pochłaniającej wszechświat. Rahne spochmurniała i pokiwała głową, grzebiąc pałeczkami w swoim pudełku z jedzeniem.
- Chyba spokojnie możemy założyć, że nasi znajomi kosmici wplątali X-Men w tę historię, ale Bóg mi świadkiem, nie mam pojęcia z czym mają tam do czynienia i gdzie właściwie są. – Na chwilę odłożyła pałeczki i odsunęła od siebie jedzenie. Splotła obie dłoni na kolanach i przyjrzała im się z niepokojem. – Wiesz, upierałam się, żeby z nimi lecieć, ale Logan wybił mi to z głowy. Nie mogę przestać myśleć o tym, że uratował mi tym życie, ale… na jak długo?
Uniosła spojrzenie na zielonowłosą, po czym z przeniosła je na Rictora, który właśnie wkroczył do biura i od razu włączył się do rozmowy. Najwyraźniej zdążyli poruszyć ze Starem ten sam temat.
- Wiemy pewnie tyle, co ty – odparła. – Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale czarne dziury chyba nie pochłaniają kosmosu z dnia na dzień. Nawet jeśli Loganowi i reszcie się… nie powiedzie… powinniśmy mieć czas na obmyślenie planu. Pytanie tylko co w tej sytuacji możemy w ogóle zrobić. Mamy moce, ale to raczej przekracza nasze umiejętności, nawet połączone.
Wzruszyła ramionami i wyłowiła z opakowania kolejną sajgonkę. Zdawała sobie sprawę, że jej słowa zabrzmiały cokolwiek pesymistycznie, choć w istocie starała się ocenić sytuację na chłodno. Strategia nie była jej mocną stroną. Przywykła do działania, do tego najczęściej pod wpływem emocji. Kiedy brakowało silnego przywództwa i jasno wytyczonego celu, czuła się zagubiona. A gdy czuła się zagubiona, znajdowała pocieszenie w religii. Nie była jednak pewna, czy jest gotowa na spotkanie ze Stwórcą, nawet jeżeli wszystko to było częścią Boskiego planu…
Powrót do góry Go down
Rictor

Rictor


Liczba postów : 153
Data dołączenia : 30/12/2015

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Nie Mar 19, 2017 4:59 pm

Wyglądało na to, że Rictor nie załapał się na początek dyskusji dotyczącej tego najnowszego zagrożenia... Ale nie zamierzał teraz zastanawiać się nad tym, jak dużo go ominęło. Z komentarza Rahne wynikało zresztą, że najprawdopodobniej mało co - a on sam nie był tym wcale zaskoczony. Słuchając słów rudzielca, Latynos znów zbliżył się do biurka, po czym przysiadł na jego blacie, tym samym niezamierzenie tworząc fizyczny dystans pomiędzy sobą, a obiema kobietami. Jego spojrzenie padło na czekającą na niego porcję jedzenia... I zawahał się na sekundę, nim po nią sięgnął. Sytuacja była poważna, ale to oznaczało, że tym bardziej powinien się posilić, gdy jeszcze miał ku temu okazję. W końcu nie mógł przewidzieć czy niedługo X-Factor nie zostaną w coś zaangażowani, niekoniecznie z własnej inicjatywy.
- Naturalne czarne dziury może i nie - podsumował ponuro wypowiedź Wolfsbane. Pewnie zabrzmiało to bardzo pesymistycznie i może żadna z mutantek nie chciała tego usłyszeć, ale niestety taka była nieprzyjemna prawda: nie mieli pojęcia jak dokładnie powstało to zjawisko i dlaczego, ani tym bardziej jak było potężne. Zacznijmy od tego, że taka zwykła czarna dziura raczej w ogóle nie potrafiłaby wciągnąć całego wszechświata, podczas gdy ta najwyraźniej tak... O ile treść wiadomości nie była przesadzona, ale w to wątpił.
Zakładając najgorsze mogli się przynajmniej przygotować, choć w tym wypadku Ric również nie wiedział w czym mieliby pomóc i jak. Zdawał sobie sprawę z tego, że niektórzy bohaterowie - albo po prostu istoty zamieszkujące Ziemię - posiadali moce na niesamowitym poziomie, operowali ogromnymi ilościami energii, mogli sobie pozwalać na działania, które ciężko byłoby określić inaczej, jak tylko mianem boskich... Przecież on sam potrafiłby pogrzebać pod ziemią całe miasta, jeżeli nie kraje, gdyby tylko porzucił kontrolę nad własną mutacją. Lorna mogłaby - na przykład - wpłynąć na pole magnetyczne Ziemi, zaburzyć je, w praktyce być może powodując śmierć milionów czy miliardów osób. Tyle że... Co z tego, skoro nawet te potężne zdolności w większości nie miały podstaw, aby zrobić wrażenie na czarnej dziurze? Szczególnie przy założeniu, że była ona bardziej niebezpieczna od typowej.
- Jeżeli my dostaliśmy tę informację, to Avengers i inni pewnie też. Zajmą się tym wielkie umysły i jeśli będą nas do czegoś potrzebować, to pewnie szybko się o tym dowiemy... A skoro o umysłach mowa, nasi telepaci mogliby wysyłać komunikaty w przestrzeń kosmiczną. Gdyby odebrały je inne rasy, może bardziej zaawansowane technologicznie, to dla własnego dobra chyba też podjęłyby jakieś działania - zasugerował, choć tak naprawdę nie sądził, aby było to coś odkrywczego. Robienie, planowanie czegokolwiek wydawało mu się po prostu lepsze od dostępnych alternatyw... Uczucie bezsilności doprowadziłoby go tylko do kompletnie nieprzydatnej złości, więc starał się nad nim panować.
O wiele prościej byłoby liczyć na to, że X-Men poradzą sobie na miejscu - albo że inna cywilizacja załatwi sprawę - lub chociaż wierzyć w to, że jakiś Stark czy inny Banner zdąży na czas znaleźć rozwiązanie problemu. Ric tak nie potrafił. Dobre rzeczy działy się rzadziej od złych, problemy lubiły się nawarstwiać, nic miłego nie mogło wiecznie trwać, a świat był zwyczajnie złośliwy. Im więcej przygotują opcji obrony, tym lepiej będą się prezentowały ich szanse na to, że któraś z nich przemknie niezauważona przez okrutny los - i jednak przetrwają.
Powrót do góry Go down
Polaris

Polaris


Liczba postów : 27
Data dołączenia : 06/01/2014

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Czw Mar 23, 2017 1:09 pm

Pogrążona w myślach próbowała połączyć wszystkie fakty w jedną, nierozerwalną, całość.  Nie zwróciła uwagi na rumieńce zakłopotania wymalowane na policzkach Rahne. Co prawda chwile wcześniej wzrok Lorny śledził drogę sajgonki prosto do ust, gdzie zniknęła w całości, ale Lorna zganiła to na wilczy apetyt i po prostu zabrała się za jedzenie swojej porcji.  Zresztą z tego co można było wywnioskować po zachowaniu zielonowłosej to to, że nie zupełnie zwracała na uwagi na żywiołowy sposób konsumpcji.
Musiała przyznać, że wyjaśnienia rudowłosej ułożyły cały obraz układanki. Teraz, mając już ogląd na to co spotkało szkołę w pełni świadoma stwierdziła, że ma pecha. Opuściła mury w momencie, gdy mogli jej potrzebować. Znowu przyłapała się na chęci brania odpowiedzialności za wszystko i za wszystkich, a przecież tak wiele pracowała nad tym by właśnie od takich myśli uciekać jak najdalej. To one ją tłamsił, kumulując złość. Musiała odpuścić i skupić się na konkretach.
Apropos konkretów… - Bransoletka? – Zerknęła z zainteresowaniem przyglądając się pokrytemu rudym meszkiem nadgarstkowi koleżanki.
- Całkiem gustowna, nie powiem. Zapytam Rica czy znajdzie się i dla mnie. …Tylko tak sobie myślę... – Zawiesiła głos. Nie chciała zabrzmieć jak paranoiczka, więc przez dobrych kilka sekund mocowała się sama ze sobą, zastanawiając czy nagle nie zmienić koncepcji odpowiedzi. Przy tym wpatrywała się w oczy Rahne z nieodgadnionym wyrazem twarzy, aż w końcu wydusiła.
- Może przydałoby się je jakoś zmodyfikować. No wiesz, wizualnie. Jakby nie patrzeć w końcu staną się czymś w rodzaju naznaczenia… Ale może przesadzam. – Sama już zwątpiła. Troszkę miała cech ojca, chociaż jeszcze nie wiedziała o więzach krwi łączących ją z Magneto.
Szczęście w nieszczęściu, że z paranoicznych myśli wybiło coś innego. Coś gorszego, bo dotyczącego nie tylko życia samych mutantów, ale wszystkich istnień na Ziemi. Co gorsza, podzielała zdanie i Rahne i Rictora. Na dodatek obydwoje zaszczepili w niej dziwny spokój. Paradoksalnie do sytuacji, ale zielonowłosa męczyłaby się rozmyślając o pomocy w czymś, w czym nie miała ani doświadczenia, ani wiedzy. I to nie była kwestia poszukania informacji w książkach, gazetach, czy chociażby pytając świadków zdarzenia... po prostu na dany moment mieli związane ręce. Oczywiście nie przechodziła obok problemu jaki dotyczył ich wszystkich, po prostu wiedza na temat kosmicznych tworów wykraczała poza ich kompetencję. Na dzień dzisiejszy, rzecz jasna.
- Poinformuję Emmę, że jesteśmy do dyspozycji jeżeli chodzi o nasze moce, jednak niestety nie mamy pojęcia jak pomóc – Jak rzekła tak zrobiła, dodając jeszcze informację, że Rahne już jest na miejscu.
Po chwili skupieniu na słowach skierowanych do panny Frost zwróciła się do obecnych.
- To może zajmiemy się robotami atakującymi mutanty? Wiemy o nich coś więcej oprócz tego, że atakują? Skąd mają tak ogromną bazę danych na nasz temat? Z tego co zdążyłam się dowiedzieć, to z jednym z nich mieliście przyjemność w parku - Powiedziała to co wyczytała z ostatniego raportu*. Znalazł się tam również pseudonim jednego Mścicieli. Dokładnie tego, który ich odwiedził.
- Ach, i masz dla mnie to cudo? - Wskazała na dłoń Rahne, jeżeli nie skryła pod materiałem rękawa.


*Przypuśćmy, że taki już powstał.
Powrót do góry Go down
Wolfsbane

Wolfsbane


Liczba postów : 154
Data dołączenia : 09/04/2013

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Pią Mar 31, 2017 3:42 pm

Sugestia Lorny sprawiła, że Rahne z nowym zainteresowaniem przyjrzała się bransoletce zdobiącej jej nadgarstek. Podwinęła rękaw na wysokość łokcia i spojrzała krytycznie na swoje przedramię. Biżuteria wyglądała niewinnie, ale może...
- O ile mutanci nie wyjdą na ulice w dużych grupach, nikt nie powinien zwrócić na nie uwagi. Ale możesz mieć rację. Na wszelki wypadek dobrze byłoby ich nie eksponować. Chwilowo mamy dość problemów, żeby martwić się jeszcze o publiczne lincze i prześladowania - rzekła, krzywiąc się wymownie przy ostatnich słowach. Zbyt dobrze pamiętała jak ludzie w jej rodzinnych stronach zareagowali na jej odmienność, a choć nie mieszkała już na szkockiej prowincji, nie miała wielkich nadziei co do otwartości nowojorczyków.
Skinęła głową na propozycje Rictora i Lorny. Brzmiały rozsądnie. Najlepszą rzeczą, jaką mogli teraz zrobić, było przekazanie wiadomości komuś o zacznie większej mocy i możliwościach. Do nich należało dopilnowanie, aby świat nie rozpadł się od środka, na wypadek, gdyby globalna anihilacja miała jednak nie nastąpić. Musieli zatroszczyć się o zwykłych mutantów. To oni najbardziej potrzebowali w tej chwili ich pomocy.
Kiedy więc Lorna poruszyła temat olbrzymich robotów, Rahne uniosła spojrzenie na Rictora, ciekawa czy ma na ten temat informacje, którymi jeszcze się z nią nie podzielił.
-Wiemy ile ich jest i jakie trasy patrolują? Jeśli nie, powinniśmy jak najszybciej to sprawdzić i mieć na nie oko - wtrąciła, dołączając własną sugestię do pytań Polaris.
Obrona cywilów przed morderczymi maszynami? Z tym mogła sobie poradzić. W takich przypadkach wiadomo było dokładnie, na czym się stoi, a świat z perspektywy rozjuszonego wilka wydawał się znacznie prostszy. Oczy Wolfsbane zabłysły nadzieją, że już wkrótce będzie mogła zacząć robić to, w czym jest najlepsza.
Powrót do góry Go down
Rictor

Rictor


Liczba postów : 153
Data dołączenia : 30/12/2015

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Nie Kwi 02, 2017 1:50 pm

Podczas gdy kobiety przejęły w rozmowie pałeczkę, Ric - rzecz jasna przez cały ten czas słuchając ich uważnie - skupił się na jedzeniu. Kiwnął głową na informację, że Lorna zajmie się kwestią telepatów i nie wnikał już w ten temat, pozwalając dyskusji ruszyć dalej... Przesunąć się z czarnej dziury na coś bardziej przyziemnego - i przynajmniej leżącego w zakresie ich możliwości. Teoretycznie.
Sentinele i baza danych... To przypominało Latynosowi, że nie był pewien, czy Polaris w ogóle wiedziała o tym, iż weszli w posiadanie spisu osób z mocami. Kolejna rzecz do wyjaśnienia, lecz mężczyzna zamierzał zostawić ją sobie na trochę później. Najpierw mordercze roboty... A o nich przecież również miał całkiem sporo do powiedzenia - nawet jeżeli nie aż tyle, ile by chciał. Przydałoby im się więcej danych, jeśli naprawdę mieli coś zdziałać.
Nim jednak zabrał się za wyjaśnianie poruszonych przez obie panie kwestii, Rictor sięgnął jeszcze do kieszeni kurtki, aby wyłowić z niej bransoletkę. W tym samym czasie drugą rękę zwolnił przez odłożenie reszty swojej porcji posiłku na biurko, po czym chwycił nią oparcie obrotowego krzesła - które pociągnął za sobą bliżej kanapy. Kiedy tylko przekazał już Lornie srebrną obręcz, zajął miejsce na dopiero co przesuniętym siedzisku i powiódł wzrokiem po twarzach kobiet. Starał się zebrać myśli, żeby nie zapomnieć o niczym istotnym.
- Ten w parku nie stanowił praktycznie żadnego wyzwania, pomiędzy Starem i mną padł od razu, ale wychodzi na to, że my natknęliśmy się na prototyp... Nie, nawet nie tyle, raczej na model z góry przeznaczony na stracenie. Moduł namierzający mutantów działał aż za dobrze, więc oby te bransoletki rzeczywiście przed nim chroniły. Swoją drogą, na miejscu spotkaliśmy też Domino, ale nie miała ochoty z nami rozmawiać, zmyła się od razu - wbrew pozorom wspomnienie kobiety nie było po prostu dodatkową informacją, zwykłą ciekawostką, tylko wprowadzeniem do o wiele poważniejszego tematu... Traktującego o czymś, co mogło się okazać zagrożeniem nie mniejszym od samych robotów.
- Skoro najwyraźniej Cable wrócił i coś kombinuje, to ona jest już pewnie przy nim. Ten... Komunikat z wcześniej... Mówił o kobiecie i mężczyźnie, którzy zamierzali ukraść Blackbirda i zaatakować twórców Sentineli, tak? - Ric był pewien, że Star powtórzył mu wszystko tak dokładnie, jak tylko mógł, ale mimo wszystko wolał się upewnić. Całość idealnie do siebie pasowała i pokrywała się z metodami działania obojga mutantów... I X-Force w ogóle.
- To w ich stylu. Muszą myśleć, że eliminując teraz wroga zapobiegną krzywdzie całej naszej rasy, ale prawda jest taka, że najpewniej tylko przyspieszą pogarszanie się naszej sytuacji. Dadzą drugiej stronie usprawiedliwienie - dokończył, jednocześnie nachylając się, aby oprzeć łokcie na udach. Spojrzenie przesunął na stolik przed sobą.
Powrót do góry Go down
Polaris

Polaris


Liczba postów : 27
Data dołączenia : 06/01/2014

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Nie Kwi 09, 2017 10:15 am

- To prawda. I coraz więcej się o tym słyszy, stąd ta moja zbyt wczesna panika – Posłała jej przepraszający uśmiech. Może nie powinna tak złorzeczyć na wstępie? Niestety Lorna nieraz przyłapywała się na lekkiej paranoi, jeżeli chodziło o bezpieczeństwo jej pobratymców. Ech, a pomyśleć, że nadpobudliwość miała już za sobą. Najwyraźniej pewnych cech nie da się zmienić. Słysząc jednak o krzywdzie jej braci czuła niebotyczną chęć wzięcia sprawy w swoje ręce. I to dosłownie. Pomimo tego wychylenia się ze swoimi prawdziwymi emocjami nie żałowała, że to zrobiła. Znaczy, gdyby reakcja Rahne była zgoła inna, to pewnie i podejście zielonowłosej odebrałoby jej chęć to dzielenia się takimi rewelacjami. Jednak kobieta w żaden sposób jej za to nie zganiła co w wewnętrznym rozrachunku Lorny wyszło w ich relacji bardzo na plus.
- Wiemy o dwóch. Jeden to ten z którym mieli przyjemność Ric i Star, a drugi… Momencik... – Chcąc szczegółowiej odpowiedzieć na pytanie Wilczycy wstała z kanapy, wcześniej chwytając opakowanie z jedzeniem. Obeszła dookoła biurko i odstawiła na blacie posiłek, zamiast tego, wróciła na kanapę z tabletem. Chciała podać go Rahne, ale ta jeszcze jadła więc wskazała odpowiednią zakładkę jednego z najbardziej znanych portali informacyjnych
– Znaleźli go w parku. Bez głowy. Także chyba ktoś się już nim zajął – Pokazała również zdjęcie Rictorowi. Lorna najwyraźniej nie leniuchowała. Przed przylotem do X-mansion zajmowała się właśnie zbieraniem informacji na temat podejrzanych robotów
- A skoro już przy tym jesteśmy… - Odpowiedziała dosłownie chwile przed tym jak Ric zaczął opowiadać o akcji w parku. Słuchała go z uwagą i zainteresowaniem. Powaga nie schodziła z twarzy mutantki, a przy słowach dotyczących namierzania mutantów pojawił się również niepowstrzymany grymas. Zacisnęła usta, brwi minimalnie ściągnęła, a i powaga jeszcze bardziej się pogłębia. Najwyraźniej te słowa najbardziej ją dotknęły. Na szczęście przeniosła swoje zainteresowanie na Domino i Cable’a. Zaczęła, tak jak robił to Ric, łączyć pewne fakty, uzupełniając je o niezbędne informacje przekazywane przez mężczyznę, aż przy końcówce po prostu ciężko westchnęła.
- Działanie na krótką metę. Nie wiedzą, że rzadko kiedy to się sprawdza? – Pokiwała głową z niedowierzaniem.
- Mamy jakiś plan w związku z tym? Wiadomo gdzie teraz się znajdują i jakie szkody już narobili? – Zasypała go pytaniami, chcąc mieć ogląd na całą sytuację. Zapewne nie znał odpowiedzi na wszystkie, ale co szkodzi skontaktować się z Emmą i uprzejmie podpytać czy ma coś co mogłoby im pomóc.
Powrót do góry Go down
Wolfsbane

Wolfsbane


Liczba postów : 154
Data dołączenia : 09/04/2013

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Pią Kwi 14, 2017 8:48 am

Pospiesznie przełknęła ostatni kęs jedzenia i odłożywszy na bok pakunek chwyciła podany jej przez Lornę tablet.
- To musi być ten, z którym walczyła Laura - skomentowała, marszcząc lekko brwi. - Głowa jest bezpieczna w Instytucie. Sama zaniosłam ją do laboratorium zanim tu przyjechałam, po tym jak Shatterstar upewnił się, że nie stanowi już zagrożenia - dodała, bardziej do wiadomości Lorny, niż Rictora, który przecież był przy tym obecny.
Oddała zielonowłosej tablet i usiadła wygodniej, wsłuchując się w słowa Rica. Z każdą kolejną informacją jej twarz zmieniała wyraz, od zainteresowania, poprzez zdumienie aż po cień wcześniejszego gniewu, który buzował w niej od chwili, kiedy Frost po raz pierwszy zaszczepiła w jej umyśle informację o rządowym programie kontroli mutantów.
Nie połączyła wcześniej wątku Domino i Cable'a z wiadomością o kradzieży Blackbirda, ale zdziwienie tym faktem zbladło przy kolejnej rewelacji. W odróżnieniu od Polaris i Rictora, Rahne nie była wcale pewna, że tamta dwójka postępowała niewłaściwie. Czy gdyby sama miała okazję uciąć głowę węża, nie skorzystałaby z niej? Czy próba ukrócenia tej niesprawiedliwości i odwet na jej sprawcach na pewno były błędem?
Takie myśli przelatywały przez głowę Wilczycy, kiedy nerwowo bębniąc palcami o brzeg kanapy przysłuchiwała się rozmowie nowych współpracowników. Jej zmarszczone brwi i bojowe błyski w oczach mogły nie ujść ich uwadze, o ile któreś zwróciło na nią wzrok. Rahne toczyła ze sobą wewnętrzną walkę. Z jednej strony jej gniew na twórców sentineli szukał ujścia za wszelką cenę. Z drugiej nie mogła nie zadać sobie pytania, co o tym wszystkim pomyślałby profesor Xavier. W głębi duszy wiedziała, że nie przyklasnąłby jej gotowości do wywarcia zemsty, a poczucie winy wywołane świadomością tego nie przyczyniło się do poprawy jej nastroju.
Wściekła w równym stopniu na świat, co na siebie, nadal milczała, zaciskając usta. Kiedy jednak Lorna zapytała o plan, mimowolnie uniosła spojrzenie na Rictora, a wyraz jej oczu natychmiast złagodniał.
Powrót do góry Go down
Rictor

Rictor


Liczba postów : 153
Data dołączenia : 30/12/2015

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Sob Kwi 15, 2017 7:25 pm

Pomijając krótkie zerknięcie na wskazany przez Lornę artykuł - który mężczyzna jedynie przebiegł wzrokiem, nie chcąc teraz tracić czasu na jego czytanie i zapamiętując tylko, aby później nadrobić informacje podane na temat robotów w mediach - Rictor utrzymywał spojrzenie w głównej mierze na stoliku. W pewnym momencie złączył ze sobą dłonie i choć słuchał tego wszystkiego, co miały do powiedzenia jego rozmówczynie, to jednak coraz bardziej pogrążał się też w swoich myślach, zastanawiając się nad możliwymi wyjściami z całej tej sytuacji z Domino i Cable'em.
Latynos westchnął cicho, kiedy Polaris wspomniała o działaniu na krótką metę. Gdyby nie potencjalne - poważne i negatywne dla mutantów - efekty takiego ataku, sam chętnie wziąłby w nim udział i przynajmniej rozładował w ten sposób emocje. Prawdę mówiąc byłby wręcz idealny do tego rodzaju misji. Przy odrobinie szczęścia pogrzebałby fabrykę czy też fabryki Sentineli pod ziemią i może nawet nikt nie zorientowałby się, iż nie było to wcale zjawisko naturalne. Tyle że... Jakoś nie wierzył w to, że w rzeczywistości tego typu działania mogłyby przejść bez echa.
Główny problem polegał chyba na tym, że Ric nie był już dzieckiem - i przez to nie rozumował w taki sposób jak kiedyś, z czego Cable chyba nie zdawał sobie sprawy. Latynos potrafił realnie ocenić możliwe konsekwencje swoich i cudzych czynów, a lata obserwowania tego, jak traktowani byli na tym świecie "inni" sprawiły, że w tym momencie mógłby już pod tym względem przepowiedzieć przyszłość... Wiedział, że jeżeli mutanci zaatakują twórców Sentineli, w samoobronie czy nie, to i tak zostaną okrzyknięci tymi złymi. Tym bardziej będą uznawani za zagrożenie, rząd bez wątpienia zainwestuje w te roboty albo i w inne środki kontroli, być może dojdzie do utworzenia jakichś obozów... W skrócie, zgotują sobie właśnie taki los, którego chcieliby uniknąć - albo z konieczności będę musieli uciec się do ścieżki Magneto i spróbują wojny ze zwykłymi ludźmi, co wcale nie skończy się lepiej.
- Cable próbował się ze mną skontaktować. Być może wciąż jeszcze zareagowałby, gdybym się do niego odezwał. Tyle że... On jest telepatą, nie wiem na ile potężnym w tej chwili, więc teoretycznie mógłby się zorientować, że chcemy go zwabić w pułapkę... A gwarantuję, że w razie czego nie zawahałby się przed zaatakowaniem nas czy X-Men. Ma swoją wizję świata i usprawiedliwia swoje działania wyższym dobrem, jednocześnie będąc na tyle krótkowzrocznym i upartym, że ciężko przemówić mu do rozumu - wyjaśnił, co prawda nie ustosunkowując się bezpośrednio do pytań Lorny, lecz i tak wnosząc do rozmowy istotne informacje. Nie wiedział gdzie Cable aktualnie przebywał i co dokładnie robił, więc pod tym względem nie rozjaśniłby sytuacji... Nawet jeżeli rzeczywiście domyślał się tego i owego.
Tak jak wcześniej Rictor trzymał wzrok opuszczony, tak w trakcie mówienia uniósł go z powrotem na twarze kobiet, pomiędzy którymi teraz w dalszym ciągu przesuwał spojrzeniem. Interesowały go ich reakcje na ten jeszcze niezbyt dopracowany pomysł, nie tylko te wyrażane słowami, ale i gestami czy mimiką.
Powrót do góry Go down
Polaris

Polaris


Liczba postów : 27
Data dołączenia : 06/01/2014

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Pią Maj 05, 2017 8:37 am

Przez cały czas wpatrywała się w twarz Rahne. Wilczyca raczyła ją krótkimi, aczkolwiek wyjaśniającymi sytuacje oraz w miarę – jak na dany moment – uspakajającymi informacjami. Na Rictora zerknęła tylko raz, gdy Rahne wspomniała o tym, że Star zajął się badaniem głowy robota. Ciężko powiedzieć czy szukała tam potwierdzenia, czy chciała wyczytać z twarzy mężczyzny coś innego. Najwyraźniej nie znalazła nic co przykuło jej uwagę, bo zaraz już wpatrywała się w Rahne.
- Yhym, czyli jedno jest pewne, ataki już się zaczęły, ale z tego co można wywnioskować wysłali tylko prototypy – Wstała z miejsca i odłożyła tablet na biurku. Musiała pomyśleć. Pozbierać te wszystkie informację i przeinaczyć swój tok myślenia, na tok jakim kierował się oprawca.
- Może badali system namierzania mutantów? Jesteśmy pewni, że tylko ich zaatakowały roboty? W końcu w parku było zapewne dość sporo osób – Zwróciła się do swoich współpracowników.
- Wiemy dokładnie skąd wyleciały? Może część z nas powinna zbadać tę lokalizację, by dowiedzieć się o niej czegoś więcej i w razie czego być przygotowanym na kolejne ataki? …Sama nie wiem, co o tym myślicie? – Spojrzała po twarzach rozmówców.
Sprawa Cable również bardzo ją niepokoiła, dlatego w myślach odezwała się do Emmy z prośbą o zlokalizowanie potężnego mutanta, który w tym momencie mógł im narobić jeszcze większych problemów.
- Wysłałam zapytanie do panny Frost, zobaczymy co odpowie. Może dzięki temu dowiemy się co tym razem kombinuje – Cicho westchnęła i wróciła na kanapę obok Rahne.
Powrót do góry Go down
Emma Frost

Emma Frost


Liczba postów : 375
Data dołączenia : 02/12/2012

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Wto Maj 09, 2017 12:25 am

Odpowiedź od Emmy otrzymała nia tylko Lorna, ale i wszyscy mutanci - oraz jeden kosmita - przebywający na terenie budynku X-Factor. Po ułożeniu wiadomości Polaris mogła się łatwo zorientować, że nie była jedynym odbiorcą tego komunikatu.
"Cable i Domino, mutanci, którzy chcieli ukraść Blackbirda i podjąć się ataku na twórców Sentineli przebywają obecnie w zamku Doctora Dooma w Latverii... Ale wcale nie są naszym największym problemem. Ktoś wysadził w powietrze Houston. Sądząc po odebranych przeze mnie obrazach, z miasta nie zostało nic. Zginęli nieomal wszyscy mieszkańcy. Na miejscu przebywa X-23 oraz troje naszych uczniów pod jej opieką: Surge, Elixir i Icarus. Zostali ochronieni przed eksplozją, ale straciliśmy jednego Blackbirda."
Powrót do góry Go down
Wolfsbane

Wolfsbane


Liczba postów : 154
Data dołączenia : 09/04/2013

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Pon Maj 22, 2017 7:25 pm

Wszystko, co Rahne wiedziała na temat sentineli, pochodziło z drugiej ręki, spekulacje Lorny odzwierciedlały więc poniekąd jej własne wątpliwości. Była jednak pod wrażeniem profesjonalizmu i logiki zielonowłosej. O ile sama nie potrafiła myśleć w tak analityczny sposób, o tyle z wnioskami końcowymi w pełni się zgadzała. Na spojrzenie Lorny odpowiedziała zachęcającym skinieniem głowy.
- Gdybyście pokazali mi miejsce, w którym walczyliście z robotem, mogłabym spróbować go wytropić, a przynajmniej zawęzić krąg naszych poszukiwań - zwróciła się do Rictora. - W najlepszym przypadku dowiemy się czegoś przydatnego, w najgorszym zyskamy przynajmniej sposób ostrzegania innych mutantów o obecności robotów. Sądzę, że warto zaryzykować.
Wiadomość od Emmy całkowicie zbiła ją z tropu i gdyby nie fakt, że usłyszała ją we własnych myślach, zapewne poprosiłaby o kilkukrotne jej powtórzenie, nim informacja w pełni by do niej dotarła. Obecne miejsce pobytu Cable'a i Domino zdumiało ją, ale to uczucie musiało ustąpić w obliczu znacznie bardziej ponurych wieści. Informacja o zniszczeniu Houston i licznych ofiarach nie uderzyła jej tak mocno, jak lęk o przebywających na miejscu młodych mutantów. Była w szoku, to jasne, jednak świadomość, że na miejscu katastrofy znajdują się bliskie jej osoby zmroziła jej przerażenie i pobudziła do działania. Dlatego też jej pierwszą instynktowną reakcją było posłane telepatycznym kanałem pytanie:
"Jak możemy pomóc? Jeśli trzeba ich sprowadzić do domu, może pani na nas liczyć."
Po chwili uświadomiła sobie, że być może przedwcześnie wypowiedziała się w imieniu współpracowników, to jednak Emma z pewnością potrafiła wychwycić z ich własnych myśli. Kwestia tego, jak mieliby dostać się do Houston w rozsądnym czasie stanowiła zupełnie odrębną kwestię. Lotnisko w miejscu docelowym z całą pewnością nie działało, nawet jeśli jeszcze istniało. Drogą naziemną podróż przez osiem stanów zajęłaby większą część doby, nawet gdyby mieli do dyspozycji samochód. To były jednak detale, które zamierzała przemyśleć gdy nadejdzie czas. Póki co Rahne dręczyło jeszcze jedno pytanie:
"Kto za to odpowiada? Kto zniszczył miasto?"
Wilczyca spojrzała po twarzach przyjaciół, rzecz jasna jednak nie mogła wyczytać z nich odpowiedzi. Jej wzrok padł na leżący na stole tablet używany wcześniej przez Lornę. Chwyciła urządzenie i odświeżyła główną stronę portalu informacyjnego. Przebiegła spojrzeniem tekst pierwszego artykułu, jaki rzucił się jej w oczy, po czym podała tablet towarzyszom, aby też mogli się z nim zapoznać. Z jej twarzy mogli wyczytać wzburzenie i z trudem hamowaną wściekłość. Ze ściśniętym gardłem przełknęła ślinę i sztywno podniosła się z kanapy.
- Mamy tu jakiś telewizor?
Powrót do góry Go down
Emma Frost

Emma Frost


Liczba postów : 375
Data dołączenia : 02/12/2012

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Pon Maj 22, 2017 9:37 pm

Emma szybko zareagowała na pytania Rahne. Po rozesłaniu tego pierwszego komunikatu przez chwilę nasłuchiwała odpowiedzi ze strony każdego, z kim się połączyła, dzięki czemu wszelkie opóźnienia wynikały jedynie z konieczności dzielenia uwagi pomiędzy kilka rozmów.
"Prawdopodobnie obca cywilizacja albo przynajmniej ktoś, kto miał dostęp do pozaziemskiej technologii. Nie znam jeszcze szczegółów. Bądźcie gotowi wkroczyć do akcji, plan działania będzie wkrótce gotowy."
Powrót do góry Go down
Rictor

Rictor


Liczba postów : 153
Data dołączenia : 30/12/2015

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Wto Maj 23, 2017 11:23 pm

Tak naprawdę Rictor nie mógł już wiele dodać w temacie Sentineli. Zgadzał się z tym, że do tej pory mieli do czynienia z prototypami, bo wątpił, aby ktoś na poważnie uważał, że tamte egzemplarze byłyby w stanie powstrzymać mutantów... Nie licząc może tych zupełnie bezbronnych, ale z nimi zazwyczaj poradziliby sobie po prostu uzbrojeni ludzie. Nie miał pojęcia czy zaatakowane zostały tylko osoby z genem X, nie widział też skąd nadleciał robot, którego zniszczyli w parku, bo w końcu wraz ze Starem przybyli na miejsce z opóźnieniem... I prawdę mówiąc nie wierzył w to, że udałoby się im wyśledzić maszyny przez zapach, ale lepszego pomysłu i tak nie posiadał, więc był skłonny spróbować.
- Ten nasz skupiał się na Domino i jeszcze jednej kobiecie, ale obie prędko się zmyły, więc nie wiem czy ta druga też była mutantką - poinformował tylko swoje rozmówczynie, wzruszając lekko ramionami. Zaraz potem skinieniem głowy dał znać, że przyjął do wiadomości poczynania Lorny. Zastanawiało go czy Cable był w ogóle w stanie ukrywać się teraz przed telepatią... Ale jeżeli nawet, to jego towarzyszka raczej nie posiadała takiej możliwości. W sprzyjających okolicznościach pewnie mógłby ją również maskować, ale jak to się miało do jego ograniczonych zdolności?
Wszystkie te rozważania przerwał Latynosowi nagły atak pulsującego bólu głowy, o wiele intensywniejszy i ostrzejszy niż zazwyczaj. Mężczyzna przywykł już do tej przypadłości - w końcu mierzył się z nią na co dzień i to od lat - lecz tym razem natychmiast zamknął oczy, zacisnął szczękę, a następnie zmarszczył czoło i wreszcie przycisnął do niego dolną, wewnętrzną część prawej dłoni. Tak naprawdę nic mu to nie dało, ale odruch był silniejszy od niego. Czuł się tak, jak gdyby głowa miała mu zaraz pęknąć na dwie części... A jego naturalną reakcją na ból była rosnąca irytacja. Złe połączenie z obecnym tematem rozmowy.
Ric starał się oddychać głęboko dla uspokojenia - co również nigdy mu nie pomagało - i po pewnym czasie w końcu zmusił się do otworzenia oczu. Widział z mroczkami, lecz te powoli ustępowały, a do bólu mógł się spróbować przyzwyczaić... Za to zaskoczyły go wyrazy twarzy obu jego towarzyszek. Ten szok i niedowierzanie... Z czego wynikały? Na pewno nie z jego zachowania, a skoro one najwyraźniej wiedziały o czymś, o czym on nie, to... Najprawdopodobniej w grę wchodziła telepatia. Cudownie. Miał tylko nadzieję, że to nie czyjeś moce psychiczne wywołały u niego taką reakcję obronną, bo w takim wypadku musiałby sobie z tą osobą pogadać.
Mężczyzna już zamierzał spytać o szczegóły, gdy Rahne odnalazła wzrokiem tablet i sięgnęła po niego. Tak naprawdę nie powinno go to powstrzymać, ale jednocześnie wciąż musiał próbować ignorować ból, więc uznał, że chyba jednak mógł chwilę zaczekać. Kiedy sam otrzymał już urządzenie, zmrużył lekko oczy, bo w tych okolicznościach nawet łagodny blask ekranu nie był dla niego zbyt przyjemny... Ale sama treść podsuniętego mu artykułu okazała się o wiele gorsza. Wybuch, ogromna liczba ofiar... Pozaziemska technologia. Coraz lepiej. Tknięty nagłym przeczuciem, Latynos zerknął jeszcze na godzinę umieszczenia wpisu i westchnął cicho z mieszaniną zrezygnowania i irytacji. To przynajmniej wyjaśniało jego ból głowy.
- W kuchni. Jeżeli ktoś się z wami właśnie telepatycznie kontaktował, to musicie mi to streścić - wspomniał, choć z jego głosu dało się wyczytać lekką niechęć. Blokada psychiczna na ogół bywała przydatna, ale czasami utrudniała życie. Przynajmniej Star wiedział, że musiał mu zdawać relację z takich rozmów czy wiadomości, ale proszenie o to kogoś nowego było dla Rica... Kłopotliwe.
Nie czekając jednak na odpowiedzi i wyjaśnienia, mężczyzna podniósł się z miejsca i odczekał dwie sekundy, aby upewnić się, że ból nie był na tyle okropny, by miał mu przeszkadzać w przemieszczeniu się. Na szczęście nic na to nie wskazywało i mógł ruchem głowy wskazać na drzwi, ku którym zaraz potem się skierował.


Ostatnio zmieniony przez Rictor dnia Czw Cze 22, 2017 12:37 pm, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Usunięcie wyjścia z tematu.)
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Czw Cze 22, 2017 11:39 am

Pomimo wielu globalnych zmartwień, takich jak inwazje obcych, polowania na mutantów i innych podobnych, które zaprzątały członków X-factor Investigations, zwykły, codzienny świat zdecydował się także wtrącić im swoje przysłowiowe trzy grosze.
Jeszcze zanim wszyscy się o tym dowiedzieli, Wolfsbane poczuła woń kogoś przed drzwiami biura. Ewidentnie pocił się. Stał tam od dłuższego czasu. Miał widocznie ważną sprawę do załatwienia, a teraz chyba wahał się czy nie lepiej zawrócić i poszukać szczęścia gdzie indziej.
Jeśli nikt nie kwapił się żeby pomóc temu komuś w decyzji za niego, to koniec końców do drzwi biura rozległo się niezdecydowane pukanie. Gdy ktoś otworzył drzwi znalazł za nimi młodego czarnoskórego chłopaka. Odziany był schludnie, jednak widać było po nim niski stan majątkowy. Sam dzieciak zdawał się na tyle spięty, lub onieśmielony, że nie kwapił się samemu do rozpoczynania rozmowy, nawet jeśli właśnie stanął oko w oko w drzwiach z kimś z obecnych. Kurczowo ściskał w dłoniach jakiś mały przedmiot.
Powrót do góry Go down
Rictor

Rictor


Liczba postów : 153
Data dołączenia : 30/12/2015

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Czw Cze 22, 2017 1:53 pm

Ból głowy utrudniał myślenie oraz kojarzenie faktów, przez co sprawiał, że niektóre sprawy łatwo było przeoczyć... Tak jak na przykład coś, o czym Rictor zorientował się dopiero w chwili, gdy zatrzymał się już przed drzwiami i położył dłoń na klamce, aby je otworzyć. Powinien był wcześniej wyczuć, że ktoś wkroczył do budynku i obecnie znajdował się po drugiej stronie, na ogół starał się zwracać na to uwagę, ale... Nawet w pełni sił nie było to wcale łatwe.
Najważniejsze jednak, że teraz mężczyzna rzucił okiem w kierunku swoich koleżanek po fachu, po czym dokończył jednak przerwanego dzieła, tym samym stając oko w oko z ich gościem, potencjalnym klientem... Który okazał się być trochę młodszy, niż Ric oczekiwał. Niestety takie szczegóły bazowanie na energii życiowej potrafiło mocno przekłamać. Z drugiej strony - mogli przecież pracować dla każdego, jak długo na tym zarabiali, więc wiek zleceniodawcy nie miał tak naprawdę większego znaczenia...
Mimo to, Latynos tak czy siak przyjrzał się chłopakowi bardzo uważnie, przenikliwie, być może aż do tego stopnia, by wyprowadzić go tym trochę z równowagi... Nieumyślnie, bo nie to było jego zamiarem. Interesowało go tylko wyłapanie wszystkich istotnych szczegółów i wyciągnięcie z nich wniosków. No więc tak... Jakiś obiekt w dłoniach przybysza, sztywna postawa, spięte mięśnie, kropelki potu na skórze... Najprościej byłoby zrzucić to wszystko na fakt, że gość miał po prostu jakiś poważny, stresujący go problem i liczył na to, że X-Factor go dla niego rozwiążą. Rictor nie mógł się jednak powstrzymać przed dopowiedzeniem sobie czarniejszych scenariuszy. W końcu działali jawnie jako mutanci w czasie, gdy ich rasa nie była wcale mile widziana; równie dobrze ktoś mógł próbować ich w coś wkręcić, dla żartu albo nawet w poważne niebezpieczeństwo. To również tłumaczyłoby zdenerwowanie jegomościa.
Z tego wszystkiego Ric dopiero po kilku sekundach zorientował się, że ich domniemany klient najwyraźniej nie zamierzał przemówić jako pierwszy, nawet po to, aby się przywitać. W porządku, Latynos nie wymagał tak naprawdę najwyższej kultury w kontaktach towarzyskich czy biznesowych... Ale i tak żałował, że na miejscu nie było Madroxa, który przejąłby pałeczkę. Zdawał sobie sprawę z tego, że potrafił być zbyt... Bezpośredni, podczas gdy jego szef i przyjaciel łatwiej dogadywał się ze zleceniodawcami - i z ludźmi oraz innymi istotami w ogóle.
- W czym możemy pomóc? - spytał mimo wszystko, odstępując na krok do tyłu i po części na bok, a do tego wciąż nie zdejmując dłoni z klamki, by w razie czego móc zaraz zamknąć drzwi za klientem... O ile ten zdecyduje się w ogóle skorzystać z tego niemego zaproszenia i wejść do wnętrza biura. Rictor z kolei nie spuszczał go przez ten czas z oka.
Powrót do góry Go down
Wolfsbane

Wolfsbane


Liczba postów : 154
Data dołączenia : 09/04/2013

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Sob Cze 24, 2017 9:52 pm

Ruszyła za Rictorem w kierunku drzwi, kiedy uświadomiła sobie, że on jako jedyny nie mógł słyszeć przekazu.
- Czytałeś co się stało w Houston… Frost powiedziała, że na miejscu było kilkoro X-Men. Laura, Elixir, młody Guthrie… Podobno są cali, chwała Bogu. – Sapnęła, wciąż wyraźnie wzburzona, i pokręciła głową. – Co do Cable’a i Domino, to są w Latverii, u Dooma. Nie wiem co u licha… - Ucięła wpół zdania, łowiąc jakiś zapach. Ktoś stał u drzwi do agencji, czuła go wyraźnie. Dokonała subtelnej transformacji swojej twarzy i znów wciągnęła powietrze wilczym nosem. Teraz była w stanie określić płeć i stan emocjonalny tej osoby. Mężczyzna, silny zapach potu, lekka woń zdenerwowania i niepewności…
- Ktoś stoi przed drzwiami. – Nie zdążyła powiedzieć nic więcej zanim rozległ się dźwięk dzwonka i Rictor chwycił za klamkę, otwierając drzwi przed przybyszem. Miała ochotę go powstrzymać, ale nie zrobiła tego. Sama była pobudzona emocjonalnie, a ze strony gościa nie wyczuwała agresji. Mógł być jedynie potencjalnym klientem. Wstrzymała oddech w oczekiwaniu.
Zdumiał ją młody wiek chłopaka. Zdradzał oznaki zdenerwowania, toteż Rahne czym prędzej powróciła do ludzkiej postaci, nie chcąc go niepotrzebnie przestraszyć. Zwróciła uwagę na niewielki przedmiot, który miętosił w dłoniach. Miała nadzieję, że nie jest to broń ani zapalnik bomby, nie wyczuwała jednak towarzyszącego im zapachu. Odegnała czarne myśli i odsunęła się na bok, robiąc przejście w kierunku pokoju, który właśnie opuścili.
- Zaproś chłopaka do biura, Ric. Witanie się w progu przynosi pecha – żartobliwie upomniała przyjaciela z właściwą sobie bezpośredniością, po czym zwróciła się także do Lorny. – Myślicie, że powinniśmy zawołać Shatterstara?
Powrót do góry Go down
Rictor

Rictor


Liczba postów : 153
Data dołączenia : 30/12/2015

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Nie Lip 02, 2017 6:09 pm

Kiedy tylko Rahne przemówiła, Rictor oderwał na chwilę czujne spojrzenie od ich gościa i najprawdopodobniej klienta, aby krótko rzucić na nią okiem. Nie martwił się widmem pecha, bo nie dość, że nie wierzył w takie przesądy, to jeszcze i tak miał go już aż nadto, więc gorzej być chyba nie mogło... A tym bardziej nie przejął się zwróceniem uwagi samym w sobie. Skupił się za to na świadomości, że kobieta najwyraźniej nie odbierała ze strony przybysza niczego alarmującego, a jej wyostrzone zmysły zdecydowanie działały lepiej od jego wyczulenia na istoty żywe. Przynajmniej mówiły jej pewnie coś konkretnego, a nie jedynie informowały o czyjejś obecności...
Latynos nawet nie czekał na kolejne słowa rudowłosej czy też po prostu na dalszy rozwój wydarzeń, tylko od razu odchylił na bok wolną rękę w uniwersalnym, zapraszającym do środka geście. Nie odezwał się, ale liczył na to, że chłopak i tak go zrozumie, szczególnie po wypowiedzi Rahne... Choć osobiście Ric uważał, że jego wcześniejsze ustąpienie z drogi tak czy siak stanowiło już wystarczającą sugestię.
Wspomnienie Stara wystarczyło, aby mężczyzna ujrzał dla siebie łatwą drogę ucieczki, nawet jeżeli jedynie tymczasowej. Lorna i Rahne powinny poradzić sobie z obsługą klienta lepiej od niego, a w razie czego po prostu przekażą mu potem wszystkie istotne informacje. On z kolei będzie miał przez ten czas chwilę, aby zapanować nad fundowanymi mu przez Ziemię atrakcjami... I przy okazji sprowadzi na dół Stara. Same plusy.
- Zajmę się tym - oznajmił, znów przenosząc spojrzenie pomiędzy Rahne i Lorną, a następnie zerkając jeszcze na nieznajomego. Jeżeli ten do tej pory zdążył wkroczyć do środka, Rictor po prostu wyszedł na korytarz i zamknął za sobą drzwi do biura. W przeciwnym wypadku wyminął się z chłopakiem niemalże w samym przejściu, bo naprawdę nie miał ochoty czekać na to, aż ten zdecyduje się w końcu ruszyć z miejsca. Przy tej drugiej opcji drzwi zostawiłby otwarte, aby gość mógł sam się nimi zająć.
Latynos skierował się od razu ku schodom i w górę, przyspieszonym krokiem, bo mimo wszystko nie chciał kazać reszcie zbyt długo na siebie - oraz na Stara - czekać. Dotarcie do sypialni, wyjaśnienie przyjacielowi sytuacji oraz powrót do biura i tak powinny dać mu kilka minut na dojście do siebie.

Nie wrzucam z/t, bo post Stara ma nas od razu sprowadzić z powrotem do biura. Z moimi odpisami czekam na niego, więc w razie czego mogę być przez ten czas pomijany.
Powrót do góry Go down
Shatterstar

Shatterstar


Liczba postów : 27
Data dołączenia : 30/12/2015

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Wto Lip 04, 2017 10:24 am

Star siedział na górze, przy biurku oglądając wnętrzności bransolety. Po wyjściu Rictora pokój opuścił tylko raz, na krótką chwilę by zdobyć kilka brakujących narzędzi, gdy nie znalazł ich w budynku, który zamieszkiwali przeszedł się do sąsiedniego warsztatu i "pożyczył" kilka narzędzi. Na szczęście jego towarzysze byli zbyt zajęci dyskusją o ostatnich wydarzeniach by zwrócić na niego uwagę. Dlatego teraz siedział sobie w pokoju, skubiąc od czasu do czasu jedzenie, które dostał i nucił cicho piosenkę, która ostatnio była niesamowicie popularna w Stanach, a podczas swojej podróży zdążył ją usłyszeć nie raz.
Samo urządzenie nie było specjalnie skomplikowane, a większość drogich i ładnych części można by spokojnie zastąpić czymś tańszym i prostszym jeżeli odpowiednio się to zmodyfikuje, co dla samego Stara nie byłoby specjalnie trudne. Znalazły się jednak też części o wiele trudniejsze do zdobycia i niemożliwe do zastąpienia, z czym jego przyjaciele mogli mieć większy problem, chociaż wierzył w ich możliwości, nawet jeśli nie wszystkich najlepiej znał.
Nie zaprzątał sobie głowy aktualnymi problemami. Sentinelami czy sytuacją pod Houston a propos której dostał wyraźny przekaz telepatyczny - nie do końca mu się to spodobało, nie przepadał za słyszeniem obcego głosu w swojej głowie, ale rozumiał, że było to na tyle istotne, że musiał odebrać ten przekaz; choćby po to by potem przekazać jego treść Rictorowi. Nie ignorował problemów dlatego, że uważał je za mało istotne, skąd, domyślał się, a nawet wiedział, że mają ogromne znaczenie, zwłaszcza dla mutantów, zwyczajnie wolał się skupić na aktualnym zadaniu, a zamartwianie się tym zostawić pozostałym; prędzej wymyślą co z tym zrobić w końcu lepiej znali sytuację na Ziemi, mieli więcej kontaktów i źródeł informacji. Star mógł robić za siłę roboczą, albo raczej ciachającą, co w tym wypadku absolutnie mu nie przeszkadzało, lubił ciachać. Walka była jego żywiołem i źle się czuł zbyt długo od niej odsunięty.
W końcu odsunął od siebie bransoletkę, w tej chwili w stanie surowym, zarzucił nogi na biurko i skupił się na jedzeniu, przerwał jedynie na moment, gdy usłyszał, że ktoś dobijał się do drzwi. Niedługo później, gdy rozległy się czyjeś kroki na schodach, dojadł szybko danie i wrzucił opakowanie do kosza, więc gdy Rictor wszedł do środka, Star już był gotów do rozmowy. Pokrótce opowiedział mu o bransolecie i o tym co udało mu się ustalić, opowiedział o możliwych zamiennikach; dlatego dopiero po dłuższej chwili dołączyli na dole do pozostałych.
Star od razu podszedł do nieznajomego, wyciągając do niego rękę.
- Hel-lo. Nazywam się Star. Co cię tak niepokoi mały człowieku? - Spytał z lekkim uśmiechem, przechylając nieznacznie głowę na bok. Nie był pewien czy to był kolejny członek tej agencji czy jakiś gość, uznał więc, że wypada się przedstawić by przerwać niezręczną ciszę.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Wto Lip 04, 2017 11:30 am

Dzieciak stał chwilę w miejscu, ale w końcu zdecydował się wejść do pomieszczenia. Zawiesił chwilę wzrok na wracającej do normalnej postaci Rahne. Wygląda na to że miał na ulicach wiele styczności z ogólnopanującymi opiniami na temat mutantów. Na jego twarzy ewidentnie widniał obraz „Co mnie podkusiło żeby tu przyjść” Koniec końców jednak zdecydował się wejść do środka
- Nazywam się Rick...Rick Jameth. Ja...jeśli macie chwilę... - odezwał się w końcu nieskładnie, jakby przemawiał przed tłumem na szkolnym wystąpieniu. Jednak gdy do pomieszczenia wszedł też Shatterstar I przedstawił się chłopakowi, ten widocznie wziął głęboki wdech, zebrał się w sobie i zaczął jeszcze raz.
- Nazywam się Rick Jameth. Mieszkam z mamą od lat w tej dzielnicy. Chciałbym żebyście odnaleźli mojego ojca.
Chłopak zrobił krótką pauzę, tak by każdy mógł zapoznać się z tymi słowami, po czym kontynuował dalej. W międzyczasie dzieciak przestał mieść w rękach, to co trzymał i podał to Starowi, z racji tego że prawdopodobnie stał najbliżej. Przedmiot okazał się niczym więcej jak zwykłym pendrive, do tego jednym z tańszych.
- Zaginął kilka lat temu. Nikt nie mógł go odnaleźć, policja nam nie pomogła, nie znaleziono nawet ciała. Wiadomo jak to jest, gliny nie lubią pomagać biednym. Sprawa się przedawniła i już straciliśmy nadzieję. Ale w zeszłym miesiącu na maila mamy przyszło to – wskazał na nośnik – zauważyliśmy to w tym tygodniu, ale pojawiło się już dawno. Mama nieczęsto wchodzi na skrzynkę.
Chłopak cierpliwie poczekał aż Star, lub ktokolwiek inny podłączy pendrive do komputera. Widocznie jego zawartość była kluczowa dla dalszej części historii. Po otwarciu folderu, okazało się że znajduje się na nim jeden jedyny plik wideo. Chłopak skinął głową żeby go otworzyć.
Plik okazał się wyjątkowo pociętym miksem filmów nagrywanych do tego w chaotyczny sposób. Sekundowe urywki, fragmenty rozmów, kawałki niczego konkretnego kręcone w biegu. To co jednak wydawało się absolutną kakofonią, albo zepsutym plikiem po pewnym czasie okazało się powiązaną wiadomością. Dopiero po przesłuchaniu kawałka wiadomości, okazało się że wyrwane z rozmów wyrazy tworzą logiczną całość. Trzeba było ją jednak puścić od początku, aby uchwycić jej sens.


„..ma/.../urie wyb/../acz nie było/.../mnie tam gdzie trzeba. To/.../moja wina/...”

Każdy z wycinków nakręcony był w niczym niezwiązanych ze sobą kadrach. Raz akcja działa się wewnątrz jakichś budynków, raz na środku pustkowia. Osoba mówiąca była więcej niż jedna, choć powtarzał się głównie ten sam głos.

„.../popsuł?/.../m wiele rzeczy, ale teraz/.../Trzeba naprawić, skoro/.../ nie żyje!/.../Jest gruba forsa, trzeba tylko/.../ustalić co się stało/.../ze mną?/.../znajdź kogoś do pomocy/.../ko/.../ch/.../m/.../cię/”

Na końcu był jeszcze dziwny błysk i krótka wiadomość skończyła się.
- To jak? Jedna trzecia grubej forsy, jeśli odkryjecie co się stało z moim ojcem. Wchodzicie w to?
Po chłopaku widać było że nie pała większą sympatią do swojego taty. Nie wiadomo, czy gdyby nie obietnica bogactwa zainteresowałby się wiadomością.
Teraz chłopak czekał na ewentualne pytania, czy negocjacje.
Powrót do góry Go down
Wolfsbane

Wolfsbane


Liczba postów : 154
Data dołączenia : 09/04/2013

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Wto Lip 04, 2017 2:35 pm

Kiedy dzieciak niepewnie wkroczył do biura, Rahne podążyła za nim i stanęła nieco na uboczu. Oparła się plecami o szafkę z aktami i zaplotła ramiona na piersi, czekając aż młody człowiek wyłoży swoją sprawę. Najwyraźniej dopiero wejście Stara i Rictora nieco go ośmieliło. Może, jak typowy nastolatek, czuł się skrępowany w obecności samych kobiet. Tak czy owak, Wilczyca słuchała uważnie, marszcząc lekko brwi. Historia zaginionego ojca brzmiała raczej jak typowa sprawa, z jaką ktoś mógłby zwrócić się do agencji detektywistycznej. Kwestia zawartości pendrive’a wszystko komplikowała…
Rahne stanęła za plecami Stara, kiedy ten zasiadł za biurkiem i zaczął przeglądać dane. Poszarpany film wywarł na niej dziwne i niepokojące wrażenie. Trochę jakby oglądała jeden z tych horrorów nagranych amatorską kamerą, tylko bez krwi i zjaw… Musieli przejrzeć całość kilka razy, nim z urywanych słów złożyli w miarę spójną całość. Jeden głos wyraźnie występował w nagraniu najczęściej. Być może należał do ojca chłopaka. To musieli ustalić na początku. Rahne znów zmarszczyła brwi i oderwała wzrok od ekranu, by spojrzeć na chłopaka.
- Po kolei: rozpoznajesz na tym nagraniu głos swojego ojca? Jak on się nazywa? Kim jest Maurie?  – odezwała się, odliczając na palcach kolejne pytania i uważnie przy tym obserwując jego twarz. Przypuszczała, że chodzi o matkę chłopaka, nie chciała mu jednak niczego sugerować. – I kto taki nie żyje?
Jeżeli chłopak udzielił odpowiedzi na choć jedno z jej pytań, Rahne powiodła spojrzeniem po twarzach współpracowników.
- Trochę tego mało. Nie wiemy o jaką forsę może chodzić, ani co takiego trzeba naprawić. – Znów skierowała na chłopaka badawcze spojrzenie. – Masz jakiś pomysł, młody?
Mnóstwo rzeczy w tej sprawie jej nie pasowało. Po pierwsze, dzieciak nie wydawał się szczególnie przepadać za swoim ojcem. Miała pewne doświadczenie w tej materii... Po drugie, dlaczego, ze wszystkich agencji detektywistycznych w Nowym Jorku przyszedł akurat do X-Factor? Prostym wyjaśnieniem było to, że znajdowali się najbliżej, albo byli najtańsi (choć nie miała dotąd okazji zapoznać się z cennikiem ich usług), aczkolwiek w dalszym ciągu agencja otwarcie zrzeszająca mutantów nie wydawała się najbardziej oczywistym wyborem. Sposób, w jaki chłopak zareagował na jej widok, świadczył o tym, że nie miał z nimi do czynienia zbyt często, ani nie czuł się komfortowo w ich towarzystwie.
Po trzecie wreszcie, dlaczego tak chętnie proponował im trzecią część bliżej nie znanej sumy? Nie była aż tak naiwna, aby przypisywać to czystej szlachetności charakteru zrozpaczonego syna. A może jednak? Ponownie skupiła zamyślone spojrzenie na Ricku.
- Tak z ciekawości, dlaczego przyszedłeś z tym akurat do nas? – Zadała tylko jedno z dręczących ją pytań, jednak reakcja chłopaka mogła im sporo powiedzieć. Była ciekawa czy zdoła wyczuć od niego ewentualne kłamstwo, albo chociaż drobne wahanie.
Powrót do góry Go down
Rictor

Rictor


Liczba postów : 153
Data dołączenia : 30/12/2015

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Pią Lip 07, 2017 5:27 pm

Informacje uzyskane od Stara były... W gruncie rzeczy lepsze, niż Rictor się spodziewał. Wyglądało na to, że gdyby się na to zdecydowali i włożyli trochę wysiłku w uzyskanie tych niemożliwych do zastąpienia części, to mogliby na własną rękę utworzyć więcej bransoletek... Choć może powinni zastąpić je innymi błyskotkami czy w ogóle przedmiotami? Identyczne ozdoby, nawet tak proste i niepozorne z wyglądu, mogły się w końcu stać rozpoznawalne, a tego powinni się starać za wszelką cenę uniknąć.
Te kilka minut rozmowy wystarczyło, aby ból głowy zelżał, choć w dalszym ciągu pulsował ostrzegawczo. Teraz jednak Latynos był już w stanie go ignorować i w pełni skupiać się na swoim otoczeniu. Kogoś innego pewnie by to dekoncentrowało. On miał już z tym spore doświadczenie. Z drugiej strony nie można było powiedzieć, że ból ten w żaden sposób nie przekładał się na jego zachowanie... Bo z pewnością czynił go łatwiejszym do zirytowania.
Po ponownym zejściu na dół Ric puścił Stara przodem do biura, a gdy tylko wkroczył do środka za nim, zamknął za sobą drzwi i zatrzymał się w ich pobliżu, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Z tego miejsca mógł wygodnie obserwować wszystkich i wszystko w pomieszczeniu. Miał wrażenie, że od momentu jego oddalenia się sytuacja nie uległa praktycznie żadnej zmianie... Skoro ich gość zareagował dopiero na przedstawienie się Shatterstara.
Rictor słuchał uważnie słów chłopaka, nie spuszczając go ani na chwilę z oka i dzięki temu śledząc nawet najdrobniejsze zmiany zachodzące w mimice jego twarzy. Całkiem nieźle radził sobie z czytaniem ludzi... Głównie dlatego, że zazwyczaj spodziewał się po nich najgorszego, a potem okazywało się, że słusznie.
Początek opowieści młodzieńca brzmiał jak standardowe zlecenie - bo w końcu biura detektywistyczne często zajmowały się szukaniem osób, które zniknęły same z siebie lub z czyjąś pomocą. Oczywiście nie wykluczało to jakiejś pułapki czy innej próby ich wykorzystania czy wkręcenia, ale powiedzmy, że brzmiało sensownie. Nawiązanie kontaktu po kilku latach - już trochę mniej.
Spojrzenie mężczyzny przeniosło się na moment na pendrive w rękach ich klienta, a następnie Latynos rozplótł ramiona i podszedł trochę bliżej, aby móc wraz z pozostałymi zobaczyć zawartość urządzenia. Przez cały ten czas milczał, nie rozpraszał się, a w trakcie oglądania nagrania odruchowo schował dłonie w kieszeniach. Pozwalał reszcie obsługiwać laptopa i plik, w to również się nie wtrącał... Całą uwagę poświęcił temu zlepkowi różnych filmów.
Ric dość szybko zorientował się, że sam obraz najwyraźniej nie miał w tym wszystkim większego znaczenia. Po krótkiej chwili mężczyzna po prostu zamknął oczy, skupiając się tylko i wyłącznie na dźwięku, nie chcąc sugerować się towarzyszącymi mu widokami... Z którymi zamierzał na wszelki wypadek zapoznać się później. Całość wydawała mu się strasznie... Skomplikowana. Wręcz niepotrzebnie. Rozumiał dyskrecję, chęć zachowania tajemnicy, ale parę rzeczy i tak mu bardzo nie pasowało.
Przede wszystkim: po co nadawca miałby sprawiać sobie tyle trudu, żeby skleić wiadomość z różnych nagrań? I tak nie było ciężko ją rozszyfrować, a skoro powinna to zrobić - najpewniej - jego żona czy syn, to równie dobrze to samo mogła uczynić każda inna osoba, która by ją przechwyciła... Bez sensu. Albo zaginiony nie był zbyt rozgarnięty i tego nie przemyślał, albo... Ktoś się pod niego podszywał? Ewentualnie w nagraniach ukrył coś jeszcze, ale ustalenie tego będzie wymagało trochę czasu i roboty.
Rictor nie mógł się też oprzeć wrażeniu, że zarówno nadawca nagrania, jak i ich klient podchodzili do sprawy niezwykle materialistycznie. Nawet z tymi "wybacz mi" i "kocham cię", wiadomość tak czy siak wydawała się bezuczuciowa. Przepraszam, ale już nie żyję, więc mniejsza o to, a teraz znajdźcie pieniądze. Chęć zadbania o rodzinę to jedno, ale takie nastawienie mogło tłumaczyć zachowanie syna... Lub wzbudzać podejrzenia. O ile ta śmierć odnosiła się w ogóle do zaginionego... Ale w końcu nie przywołał nikogo innego, więc najpewniej tak.
Póki co Latynos zatrzymał jeszcze te przemyślenia dla siebie i znów przeniósł wzrok na klienta, podczas gdy Rahne go przepytywała. Interesowały go nie tylko słowne odpowiedzi, ale i jego mniej lub bardziej świadome reakcje... A poza tym sam chciał go zagadnąć o jeszcze parę kwestii.
- Ojciec zaginął kilka lat temu, czyli kiedy dokładnie? Kim był, czym się zajmował, jak zachowywał się przed zniknięciem? Miał wrogów, podejrzanych znajomych? Jest cokolwiek innego, co powinniśmy o nim wiedzieć? Albo o okolicznościach jego zaginięcia? Wyszedł z domu i nie wrócił czy wyglądało to inaczej? Kto widział go jako ostatni? Zdarzało mu się już wcześniej przepadać? - wyliczył, a nie było to nawet wszystko, o co miał ochotę zapytać chłopaka. Ograniczył się do spraw, które zdawały mu się na początek najważniejsze, pomijając rozpoznanie głosu, o którym wspomniała już Wolfsbane. Poza tym czekał również na usłyszenie ewentualnych pomysłów samego klienta.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Czw Lip 20, 2017 12:46 pm

Dzieciak wydawał się lekko przytłoczony naporem pytań, ale nie można było powiedzieć że się nie przygotował przychodząc do biura. Widocznie spodziewał się podobnej reakcji, tylko nie był pewien od czego zacząć opowieść. O dziwo zdecydował się odpowiadać od końca
-  Jesteście czwartym biurem, do jakiego przychodzę... - zaczął niepewnie, nie będąc pewnym czy przypadkiem nikogo nie uraził. - Pierwsze było zamknięte, w drugim otworzyła mi kaczka, a w trzecim polecono mi was.
Tyle w kwestii przełamywania lodów. Mówiąc „kaczka”, chłopak wyraźnie przyjrzał się dokładniej Rahne, lecz nie wyglądał na spłoszonego. Może uznał że mając do dyspozycji wybór zwierzęcych mocy, tropienie i pazury przydadzą się bardziej niż umiejętność składania jaj.
Nie będąc pewnym na które z pytań najpierw odpowiedzieć młodzieniec zdecydował się zacząć całą historię od samego początku.
- Maurie to moja mama. - zaczął – Jest pewna że to jego głos. Ojciec... miał na imię Dave. Ja nie znałem go szczególnie dobrze. Był żołnierzem, ale nie pierwszym lepszym. Gdy byłem mały wyjechał z kraju na misję na kilka lat. Znałem go głównie z opowieści mamy i z fotografii, które porozwieszała po całym domu. Gdy wrócił nastała wielka radość mamy, ale za nic nie przypominał człowieka z opowieści. W ciągu kilku miesięcy opadł z niego cały entuzjazm. Zaczął pić. Dużo. Nie ruszał się sprzed telewizora. Nie chciał rozmawiać o tym gdzie był. Mówił że nie może. Trwało to rok, może półtora, po czym wyszedł po więcej piwa i już nie wrócił. - tu dzieciak spojrzał na Rictora, który jakby odgadł co się stało - Policja zaczęła śledztwo po dwóch dniach. Nie znaleźli żadnego śladu. Nie dotarł nawet do sklepu, bo mają tam monitoring. To było jakieś dwa lata temu. Ojca symbolicznie pochowano z honorami, był przecież wojskowym. Jeśli o mnie chodzi to pogrzeb był najpiękniejszą częścią jego życia, a nawet w nim nie uczestniczył. Do tej pory żyjemy z renty po nim. Matka powoli zaczyna zachowywać się jak on, gdy wrócił z tej swojej „misji”...
Dzieciak nie wydawał się szczególnie dobrze myśleć o swojej świętej pamięci ojcu. Być może nawet jakiś wyrzut w stosunku do niego. Im bardziej dzieciak się nakręcał, tym bardziej mimowolnie zaciskał pięści.
- A jakich wrogów mógłby mieć stary menel? - żachnął się na koniec, ale chyba dźwięk jego własnych słów go przeraził, bo widocznie zrobiło mu się po nich głupio. - Ciężko powiedzieć. Raz przyszedł do niego ktoś, niby kumpel z woja. Mama zabroniła mi wtedy podsłuchiwać, a mnie nie bardzo to nawet interesowało. Poza tym ojciec nie był nikim interesującym. Może gdy ten jego „kumpel” zobaczył jak tu mieszkamy, zrobiło mu się głupio i założył jakiś fundusz czy coś, który mieliśmy dostać po jego śmierci. Mnie i mamie naprawdę przydałyby się pieniądze. - chłopak znowu mówił spokojnie i, co mogła potwierdzić Rahne, szczerze. - Może gdzieś zidentyfikowano jego ciało, ale zdecydowali się to utajnić. W końcu pogrzeb już był... To znaczy mama uważa, że to tylko jakiś głupi dowcip. - znowu niepewność w głosie. Z jego reakcji ewidentnie wynikało że nie podchodził do tego tak emocjonalnie. W Śmierci ojca i nagraniu widział tylko możliwość poprawy losu swojego i matki. Jednak za każdym razem gdy o niej wspominał wkradał się do jego głosu niewielki lęk. Nie strach jako taki, ale obawa bycia nakrytym na psocie.
-A wy? Co o tym sądzicie? - zapytał jeszcze zebranych.
Powrót do góry Go down
Wolfsbane

Wolfsbane


Liczba postów : 154
Data dołączenia : 09/04/2013

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Sro Lip 26, 2017 1:38 pm

- Kaczka...? - Było to pierwsze słowo, jakie padło z ust Rahne, kiedy chłopak zakończył wyczerpujący proces odpowiadania na grad pytań, którym go zasypali. Szybko jednak otrząsnęła się z osłupienia i skupiła na istotniejszych kwestiach. Przynajmniej szczerości ich nowego klienta mogła być pewna. Jej ucho i nos rzadko myliły się w tej kwestii.
- Przydałoby się nam jego zdjęcie - powiedziała z namysłem, zerkając po współpracownikach. - I jakiś przedmiot osobisty. Koszula albo ulubiony zegarek. Coś, na czym mógł się zachować jego zapach. Jeśli wpadniemy na jakiś trop, to mi ułatwi odnalezienie naszego człowieka.
Rola psa tropiciela nie odstręczała jej. Przez większą część życia posługiwała się węchem równie często, jak wzrokiem, i odczuwała swoistą dumę, ilekroć jej umiejętności okazywały się przydatne. Musiała tylko znaleźć się odpowiednio blisko, aby wpaść na właściwy trop. To jednak nie będzie łatwe w mieście wypełnionym ludźmi, którzy każdego dnia wydzielają nieprzeliczone wonie, nie mówiąc nawet o zwierzętach i wszechobecnych spalinach samochodowych. Potrzebowali czegoś na początek. Miejsc, dat, nazwisk. Rahne zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad czymś intensywnie.
- Wiem, że jestem tu nowa, ale zaczęłabym od rozmowy z żoną. Maurie Jameth? - zerknęła na chłopaka pytająco, chcąc upewnić się co do nazwiska jego matki. - Sądzisz, że twoja mama przyjmie gości i odpowie na kilka pytań?
Sądząc po opowieści Ricka, jego matka znajdowała się w stanie bliskim depresji, mogła więc nie okazać nadmiernego entuzjazmu na najazd grupy detektywów na jej dom. Nie rokowało to dobrze, Rahne jednak zadowoliłaby się możliwością pokręcenia się po domu Dave'a, złowienia kilku zapachów i przyjrzenia się rodzinnym fotografiom. Spojrzała na Rictora.
- Mogę pojechać tam choćby zaraz, potrzebuję tylko adresu. Nawet jeśli nie zechce ze mną rozmawiać, może zdołam trochę powęszyć - zaproponowała, w pełni świadoma wieloznacznego brzmienia ostatniego słowa. Ric powinien doskonale wiedzieć, co miała na myśli.
Powrót do góry Go down
Rictor

Rictor


Liczba postów : 153
Data dołączenia : 30/12/2015

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Czw Lip 27, 2017 3:57 pm

Rictor słuchał uważnie opowieści klienta, teraz przez większość czasu nie spuszczając go już z oczu. Dłonie wysunął w końcu z kieszeni, zamiast tego krzyżując ramiona na klatce piersiowej, a głowę przechylił trochę na bok, wyraźnie analizując otrzymywane informacje. Wyraz jego twarzy również świadczył o zastanowieniu, o intensywnym myśleniu, podczas gdy mężczyzna nie tylko starał się wszystko zapamiętać, wyłowić najistotniejsze fakty, ale i wyłapać wszelkie szczegóły, które mogłyby mu nie pasować do całości. Brwi miał ściągnięte, czoło lekko zmarszczone, usta pozostawały w prostej linii - neutralnej, poważnej, ale nie wskazującej jednak na niezadowolenie.
Wyjaśnienie dlaczego chłopak przyszedł właśnie do nich mutant odnotował sobie na później. Trochę ciekawiło go kto dokładnie ich polecił, ale prawdopodobnie nie miało to większego związku ze sprawą, więc zamierzał poruszyć ten temat na samym końcu... O ile w ogóle. Wspomnienie kaczki wywołało w nim za to ledwo zauważalną reakcję, a mianowicie mężczyzna jakby szybciej, gwałtowniej wypuścił powietrze przez nos. W innych okolicznościach - w innym czasie - być może parsknąłby śmiechem... Wiedział o kogo chodziło. Nie dziwiło go, że na ten widok klient się wycofał.
Sama historia rodziny, a nawet zaginięcia ojca brzmiała dość... Typowo. Żołnierze na misjach musieli robić różne rzeczy. Wielu wracało odmienionych. Część z nich w depresji albo gorzej... Opis pasował. Mimo to Rica zastanawiało o czym właściwie zaginiony nie mógł powiedzieć rodzinie - i dlaczego. Zabroniono mu czy sam nie był w stanie o tym rozmawiać? Jedno i drugie miałoby sens. I prawdę mówiąc ta kwestia mogła być całkiem niezłym motywem.
Latynos wpatrywał się w klienta aż do chwili, gdy Rahne wspomniała o łapaniu tropu, wtedy zaś przeniósł wzrok właśnie na nią. Szczerze wątpił, aby po tych kilku latach udało jej się natknąć na ten zapach gdzieś na zewnątrz, na trasie, którą mężczyzna miał przemierzyć do sklepu czy w ogóle w pobliżu miejsca zamieszkania jego rodziny... Ale być może woń przyda się do czegoś innego.
- W porządku, jedź. Przydałyby się też jakieś namiary na tego jego znajomego z wojska. Może opowie nam coś ciekawego - w tym momencie Rictor spojrzał wymownie na klienta, oczekując, że ten zareaguje z własnej inicjatywy i albo poda im te dane albo przynajmniej z góry poinformuje, że ich nie posiada. Mutant obstawiał tę ostatnią opcję, ale może chociaż chłopak będzie miał pomysł jak się tego szybko dowiedzieć. Byłoby miło, gdyby jego matka to pamiętała... Oszczędziłaby im szperania i przyspieszyła śledztwo.
- Przy okazji, kto właściwie nas polecił? - spytał jeszcze. Zastanawiało go dlaczego jakaś agencja miałaby odmówić zarobkowi, nawet tak niepewnemu, jak w tym przypadku. Jeżeli chodziło po prostu o kwestię finansową, to w porządku, ale Ric nie lubił być w nic wrabiany... A nie ufał ludziom na tyle, aby wierzyć, że ktoś z dobroci serca wskazał chłopakowi "lepszą opcję".
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1Pon Lip 31, 2017 10:35 am

Chłopak wyraźnie się zdziwił propozycją Rahne, ale widział przez moment jak wygląda pod postacią wilczycy, więc szybko załapał o co chodzi.
- Jasne. To znaczy nie będzie problemu. Mama praktycznie nie ruszała jego rzeczy. Na pewno coś się znajdzie. A mama przyjmie każdego. Jest aniołem. - skinął jeszcze głową na potwierdzenie imienia mamy, po czym na moment zasępił się. - To znaczy mogę mieć kłopoty, że do was przyszedłem, ale chyba warto, c'nie?
Potem przyszła kolej na odpowiedzi na pytania Rictora.
- Ja...ja nie jestem pewien, to było dawno. Ale mama może wiedzieć. Z tego co zrozumiałem był na zdjęciach ojca, więc możecie nawet zobaczyć jak wygląda. To znaczy jak wyglądał te kilka lat temu... - chłopak podrapał się w głowę.
Co do polecających to dzieciak nie pamiętał dokładnie nazwy, ale podał adres, pod który przyszedł. Oczywiście rynek prywatnych detektywów nie był zbyt obszerny, tak więc Latynos od razu skojarzył o kogo chodzi. To była raczej porządna firma, która nieczęsto brała zlecenia trudniejsze, niż nakrywanie zdrad, albo śledzenie nastolatek po szkole zlecane przez ich rodziców. Rictor nawet znał z imienia szefa tamtejszego biura. Byli raczej w dobrych stosunkach. W tej linii fachu raczej wszyscy darzyli się minimalnym szacunkiem. W każdym razie nic dziwnego, że odrzucili propozycję chłopaka. To że X-factor powoli wyrabiał sobie w kręgach opinię marki, której wyjątkowo czepiają się nietypowe zlecenia, to już inna kwestia. Widocznie szczerze uznali że u nich chłopak ma największe szanse.
Skoro już o tym mowa, to nikt jeszcze oficjalnie nie potwierdził że X-factor oficjalnie bierze tę sprawę. Te wszystkie "gdyby", "może" i "prawdopodobnie" dawały chłopakowi sporo nadziei, co było po nim widać. Wciąż jednak wyczekująco wpatrywał się w Rictora. Widocznie wywnioskował że to on jest tutaj osobą decyzyjną.
Jeśli jego potencjalni bohaterowie przyjmą zlecenie, niemal podskoczy z radości i z chęcią zaprowadzi Rahne, albo obydwóch mutantów, do swojego domu na spotkanie z matką.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Biuro - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro - Page 2 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Biuro
Powrót do góry 
Strona 2 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
 Similar topics
-
» Biuro
» Biuro Albatrosa
» Biuro Warrena
» Biuro Roberto
» Biuro matrymonialne

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Nowy Jork :: X-Factor Investigations-
Skocz do: