|
| Biuro | |
|
+5Emma Frost Wolfsbane Polaris Quicksilver Shatterstar 9 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Biuro Nie Sty 03, 2016 6:40 pm | |
| First topic message reminder :Przestronne biuro, w którym przyjmowani są klienci agencji. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Czw Sie 03, 2017 11:20 pm | |
| Jeżeli matka chłopaka faktycznie była takim aniołem i rzeczywiście przyjmie ich z otwartymi ramionami, to... Będzie to na pewno nowość, ale i przyjemna odmiana. Póki co Rictor patrzył na to jeszcze z przymrużeniem oka, nie spodziewając się zbyt wiele, bo w końcu ostatnimi czasy mało kto miło i uprzejmie reagował na mutantów, a oni nie kryli się ze swoimi tożsamościami... Ale prawdę mówiąc Latynos najprawdopodobniej zachowa pewną dozę podejrzliwości nawet wtedy, gdy okaże się, że kobieta rzeczywiście nie będzie z nimi miała żadnego problemu. O ile do tego dojdzie. Póki co jednak Ric pokiwał głową na najnowsze informacje od klienta, które i tak dawały im więcej, niż mężczyzna oczekiwał. Zdjęcia zawsze pomagały, a gdyby zdobyli do nich jeszcze pasujące imię i nazwisko, to dalej powinno już pójść szybko i łatwo, przynajmniej pod tym jednym względem. Ciekawe co będzie miał im do powiedzenia ten kolega z wojska. Albo co będzie chciał przed nimi ukryć. Szczegóły związane z kwestią ich polecenia Rictor tylko odnotował w pamięci, wstępnie stwierdzając, że brzmiały wystarczająco logicznie i rozsądnie, aby dał im spokój. Nawet on musiał przyznać, że najprawdopodobniej nie doszło jednak do żadnego przekrętu, więc nie drążył tematu. W takim wypadku... Chyba musieli jeszcze podzielić się obowiązkami na najbliższy czas. Skoro mieli się rozejść. - Star, wracaj na górę, zobacz co da się zrobić w sprawie kopiowania. Lorna, spróbuj złapać kontakt z Madroxem i zostań na miejscu na wypadek, gdyby ktoś jeszcze nas potrzebował - nie mówił wprost o co mu chodziło, ale oboje powinni go zrozumieć. Potrzebowali więcej bransolet ochronnych, a może Shatterstar znajdzie jakiś sposób na obejście ich braków w materiałach... Polaris natomiast mogła nie tylko pilnować interesu, ale i w razie czego odbierać prośby o pomoc od ich sojuszników. Na koniec Latynos przeniósł wzrok na Rahne. - Póki co zabiorę się z tobą. Zrobimy co będziemy mogli - te ostatnie słowa skierowane zostały już do klienta, tak samo zresztą, jak i spojrzenie Rica. Choć mutant nie skomentował nagłego wzrostu entuzjazmu chłopaka, to uznał go za dobry znak... Nawet jeżeli wynikał tylko z chęci odnalezienia pieniędzy. Po drodze na miejsce Latynos zamierzał namówić klienta, aby jeszcze raz opowiedział im tyle, ile tylko pamiętał, przez ten czas - za jego również zarejestrowaną zgodą - nagrywając go na komórkę, żeby stale mieć wszystkie informacje pod ręką. W związku z tym nie planował prowadzić, a samochód i tak mieli firmowy, więc mógł zostawić to Wolfsbane... Chyba że zdecydują się przejść.
Jeśli post Rahne niczego nie zmieni, to z/t. I przy okazji pewnie dla Lorny i Stara też.
|
| | | Wolfsbane
Liczba postów : 154 Data dołączenia : 09/04/2013
| Temat: Re: Biuro Czw Sie 10, 2017 12:51 pm | |
| Rahne nie całkiem podzielała sceptycyzm Rictora i dla odmiany postanowiła wziąć zapewnienie chłopaka za dobrą monetę. Może pogrążonej w żałobie żonie tak samo jak synowi zależało na zamknięciu tego rozdziału ich życia i poznaniu tajemnicy jej nie-do-końca-zmarłego męża? Całe zmęczenie ostatniego dnia nagle ją opuściło. Była niemal podekscytowana - oto przystępowała do rozwiązania swojej pierwszej sprawy z X-Factor. Odepchnęła się lekko od biurka, na którym opierała dłonie, wyprostowała się i skinęła głową w stronę Rictora. Ucieszyła się z jego towarzystwa. Ostatecznie dopiero stawiała pierwsze kroki w tym fachu, a obecność przyjaciela u jej boku dodawała otuchy. Rozejrzała się po biurze, rejestrując pozostałych współpracowników spieszących do wyznaczonych zajęć. Lorna z powagą pokiwała głową i wystukała coś na ekranie swojego telefonu, po czym zasiadła za biurkiem i zabrała się za sporządzanie akt nowej sprawy. Rahne podziwiała jej opanowanie i profesjonalizm. - Jedźmy więc, szkoda czasu - rzuciła, wyciągając do Rictora dłoń po kluczyki od służbowego samochodu. Upewniła się, że w kieszeni dżinsów ma własny telefon, po czym skinęła na chłopaka i sprężystym krokiem wymaszerowała z biura.
/zt, dla Lorny też, uzgodniłam z nią treść posta |
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Biuro Pią Sie 25, 2017 11:15 am | |
| Chłopak niemal podskoczył z radości, gdy usłyszał od Rictora że spróbują mu pomóc z jego sprawą. Niemal kipiał energią oczekując aż detektywi podzielą się obowiązkami, przygotują się i wyruszą w drogę. Zabrał tylko od Shatterstara swojego pendrive, gdy ten już zgrał sobie film, i sam też był już gotów ruszać. Chłopak nie miał żadnych oporów przed wejściem z dwójka ledwo poznanych ludzi (w tym jednej wilkołaczycy) do samochodu. Po drodze również nie miał nic przeciw aby raz jeszcze opowiedzieć wszystko do dyktafonu. Należało go przy tym dopytywać jeszcze raz o niektóre sprawy, bo widocznie nie zapamiętał wszystkich pytań detektywów z biura, ale koniec końców zeznania chłopaka znalazły się w mniej lub bardziej zmienionej formie na urządzeniu. Do tego chłopak co jakiś czas musiał przerywać dając Rahne wskazówki jak należy dalej jechać. Sama podróż nie trwała długo. Tak naprawdę detektywi nie ujechali więcej niż dwadzieścia minut. Nic dziwnego, zważywszy na to że chłopak tego samego dnia pokonał tę trasę na nogach, zahaczając po drodze o inne agencje. Wskazówki chłopaka zaprowadziły ich do jednej z biedniejszych dzielnic miasta, gdzie już na pierwszy rzut oka widać było że biali stanowią mniejszość etniczną. Normalny człowiek pewnie bałby się zostawiać auto w wyznaczonym przez chłopaka miejscu. Samochód zaparkowany na miejscu obok miał wybite wszystkie szyby, był pomazany farbą i ktoś ukradł mu wszystkie koła. Widok ten jednak nie był niczym w porównaniu do palety zapachowej, jaka powitała nos Wolfsbane zaraz po otwarciu drzwi. Można jedynie stwierdzić że nie były to najprzyjemniejsze zapachy. Chłopak jednak wciąż poganiał na przód i zaprowadził detektywów do jednego z identycznie wyglądających blokowisk, minął wyrwane drzwi od domofonu i od razu skierował się schodami na górę.
[zt -> https://theavengers.forumpolish.com/t2276-harlem#29297] |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Sob Paź 07, 2017 3:06 pm | |
| Po pożegnaniu się z klientem i jego matką, a następnie opuszczeniu ich mieszkania, Rictorowi i Wolfsbane nie pozostawało chyba nic innego, jak tylko skierować się z powrotem do budynku X-Factor. W trakcie spotkania być może nie dowiedzieli się wiele, ale w gruncie rzeczy i tak usłyszeli więcej, niż Latynos początkowo się spodziewał. Miał tylko nadzieję, że ktoś w bazie - to jest w ich kwaterze, choć z przyzwyczajenia wciąż jeszcze ciężko mu było nie myśleć o niej po prostu jako o bazie - zajął się już przesłanymi materiałami i zadaniami, ale jak do tej pory nie otrzymał na to żadnego potwierdzenia... Więc nie zdziwiłby się, gdyby ten obowiązek spadł jednak na niego. Po przybyciu na miejsce Ric odłączył się od Rahne i skierował swoje kroki prosto do pomieszczenia służącego za biuro. Czuł, że budynek nie był pusty, ale akurat w tym pokoju nikt nie przebywał. Większe skupiska energii znajdowały się na wyższych piętrach, lecz mężczyzna nie zamierzał im teraz przeszkadzać, skoro najwyraźniej jego towarzysze zajmowali się czymś innym... W końcu on sam również miał coś do zrobienia. Drzwi do biura okazały się być zamknięte na klucz, co zdarzało się rzadko, ale miało sporo sensu. Rictor nie był pewien kto za to odpowiadał, lecz on zazwyczaj na wszelki wypadek postępował tak samo, w związku z czym posiadał własny egzemplarz klucza i teraz mógł wpuścić się do środka. W pomieszczeniu wszystko wyglądało w porządku, niemalże tak samo jak wtedy, gdy je opuszczał, więc mutant od razu udał się w stronę biurka i zajął za nim miejsce. Uruchomienie komputera potrwało tylko chwilę. Latynos zaczął od zalogowania się na skrzynkę agencji, żeby przenieść na dysk pliki dotyczące najnowszej sprawy - najpierw nagranie rozmowy z klientem, a następnie zdjęcia. Przerzucił je do folderu, w którym znajdował się już filmik od zaginionego ojca... A kiedy wszystko się zapisało, ponownie odtworzył ten ostatni. Wątpił, aby miał wyciągnąć z niego coś więcej, a przynajmniej nie bez specjalistycznych narzędzi, które z kolei trzymał na górze, na własnym sprzęcie... Ale nie zaszkodzi przyjrzeć się jeszcze raz. I przysłuchać. Latynos wciąż odnosił silne wrażenie, że coś tutaj było nie tak... Pomijając wszystkie oczywistości. Być może przemawiała przez niego paranoja, ale jednak zazwyczaj dobrze wychodził na słuchaniu swoich przeczuć, nawet wówczas, gdy inni uważali, że przesadzał. Nie, szczególnie wtedy. Siedząc lekko pochylony, z łokciami opartymi na blacie biurka, mężczyzna postanowił sobie, że będzie wyjątkowo czujny. Najwyżej okaże się, że niepotrzebnie się martwił.
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Biuro Pon Paź 09, 2017 11:54 am | |
| Wyglądało na to że przeczucie Rictora dostarczyło kolejnego dowodu, że warto na nim polegać. Przeglądając raz jeszcze nagranie z początku pewnie nie spodziewał się odnaleźć niczego odkrywczego, zwłaszcza bez wykorzystywania dodatkowego sprzętu, czy programów. Tym bardziej, że film nagrany był wyjątkowo specyficzny sposób. Wyglądało na to że sceny nie zostały dobrane przypadkowo, ponieważ na żadnym kadrze nie pojawiały się żadne twarze, miejsca, ani symbole, mogące w jakikolwiek sposób pomóc w identyfikacji miejsca, czy bohaterów akcji. Zdecydowanie nie było to przypadkowe, a wręcz przeciwnie, wyglądało to jakby twórcy filmu zależało na tym właśnie efekcie. Projekt takiego filmu kosztował go zapewne wiele pracy. Jeśli gdzieś w tych scenach był jakiś ukryty klucz, to na ten moment Rictor mógł tylko zgadywać. Gdy jednak nagranie po raz ponowny dobiegło końca, dziwny błysk przykuł uwagę mutanta. Nie było to zwyczajne, programowe, zakończenie wyświetlania, a szansa na to, że w tym jednym miejscu plik był uszkodzony, również była niewielka. Po dokładniejszej analizie okazało się że ten "błysk" jest nagranym fragmentem filmu. Zajęło to chwilę czasu, ale gdy już się udało, efekt był jasny. Przez ułamek sekundy na białej planszy widniał ciąg żółtych, niemal nie odróżnialnych od tła cyfr. To ewidentnie była poszlaka. Pytanie co znaczyła.
35.012891-115.477641 |
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Biuro Pon Paź 09, 2017 1:32 pm | |
| Nie był pewien czy jego pomysł był dobry, ale obecnie nie miał innych. Wiedział, że nie chce wrócić do X-Menów, nie podeszli mu zbytnio choć na pewno nie wahałby się gdyby musiał im znowu pomóc. Po prostu nie widział siebie tam. Avengers? Żeby zostać Avengersem trzeba było chyba być znanym i mieć za sobą już jakieś walki, które dałyby dobrą sławę. Poza tym miał wrażenie, że nie udałoby mu się wpasować w tamtą grupę. Na tym kończyła się jego wiedza na temat ugrupowań, których mógłby być wsparciem dzięki byciu mutantem. Na szczęście w tych czasach istniało takie coś jak internet. Jedna z najbardziej przydatnych rzeczy na świecie. Jeśli czegoś nie ma w internecie to to nie istnieje. Tak mówiły dzieciaki w obecnych czasach. David musiał się z tym zgodzić. To dzięki temu cudowi techniki dowiedział się o X-Factor Invetsigations. Biuro śledcze, szukające ludzi wśród mutantów i innych osób z wyjątkowymi zdolnościami. W dodatku płacili za pracę. To mogłoby być coś dla niego. Nie wiedział czy udałoby mu się pogodzić pracę w takim miejscu z jego pracą rysownika, ale warto było spróbować. Zresztą przecież nawet nie miał pewności czy będą chcieli go przyjąć do siebie. Nie wiedział czy będzie potrzebował jakiegoś CV. Czy będą chcieli wiedzieć jakie walki miał za sobą i czy w ogóle jakieś. Właściwie to leciał w ciemno. Lot do Nowego Jorku znalazł bez problemu. Samolotem podróż trwała dużo krócej niż samochodem, którym jechałby dobre trzynaście godzin. Nie było raczej niczym dziwnym, że całą drogę przespał. Może było to tylko dwie i pół godziny, albo i trochę krócej, ale jemu wystarczyła chwila by zasnąć w siedzeniu i do samego lądowania spał jak zabity. Zabrał ze sobą jedynie podręczną torbę. Nie planował pobytu dłuższego niż dwa dni. Jedna noc w hotelu. Raczej więcej czasu tam nie spędzi. No chyba, że jednak go przyjmą. Wtedy będzie musiał się zorientować w mieście jak wygląda sytuacja z wynajmowaniem mieszkania. Chyba lepiej żeby wtedy mieszkał w Nowym Jorku. Rysunki mógł wysyłać pocztą czy nawet e-mailem ich skany. Z tym nie powinno być problemu. W końcu jego krótka podróż dobiegła końca. Mężczyzna wysiadł z samolotu i po krótkiej odprawie skierował się na parking, gdzie zaraz wypatrzył taksówkę. Tak będzie najłatwiej dostać się do biura. Rzadko bywał w Nowym Jorku i nie znał miasta na tyle dobrze, by na własną rękę szukać biura. Wsiadł więc do samochodu i podał kierowcy adres biura X-Factor. Torbę ułożył na siedzeniu obok siebie. Podróż minęła wyjątkowo szybko. Choć to raczej była zasługa tego, że ponownie zasnął i taksówkarz musiał go budzić. David przetarł oczy i ziewnął, zaraz płacąc za usługę, po czym wysiadł, zarzucając bagaż na ramię. Zerknął na budynek. Westchnął, zbierając się w sobie i wszedł do środka, kierując się prosto pod drzwi biura. Uniósł wolna rękę i zapukał do drzwi, po chwili je uchylając i zaglądając do środka. - Dzień dobry. Nie przeszkadzam? - odezwał się krótko. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Pon Paź 09, 2017 2:51 pm | |
| Ric przeglądał nagranie czujnie i uważnie, nawet jeżeli bez większych nadziei na wyłapanie w nim własnym okiem czegoś bardzo istotnego. Początkowo rozglądał się po prostu za czymkolwiek charakterystycznym. Brak takich widoków raczej nie mógł być przypadkowy, więc mężczyzna zakładał, że gdyby zauważył gdzieś tylko jedną wskazówkę odnośnie miejsca, osoby, czegokolwiek innego - to byłaby ona zamierzona. Niestety łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Po paru przejrzeniach mężczyzna zmienił strategię. Liczył na to, że w ruchu łatwiej mu będzie wychwycić coś istotnego, ale gdy tak się nie stało, zaczął przeglądać sceny klatka po klatce. Taka metoda ukrywania informacji nie była mu obca - stosowano ją nawet w niektórych filmach dla uzyskania elementu przekazu podprogowego. Wykorzystanie powszechnie znanego sposobu to zawsze pewne ryzyko, jednakże Ric mógł sobie wyobrazić mnóstwo powodów, aby ktoś mimo wszystko miał się do tego uciec. To właśnie tak Latynos wreszcie dotarł do kresu filmu i do tego dziwnego błysku. Z pewnością nie był on przypadkowy, bo przecież twórca najwyraźniej posiadał pełną kontrolę nad tym, co zawarł w nagraniu - i wyglądało na to, że dobrze wiedział co robił. Na wszelki wypadek Rictor skopiował sobie osobno cały ten fragment, żeby móc na spokojnie trochę się nim pobawić. Filtrowanie, jasność, głębia koloru, kontrast... Na większości klatek niczego to nie ukazywało, ale w końcu trafił na tę jedną, której szukał. Liczby. Idealnie, to lubił. 35.012891-115.477641... Trochę mniej typowy zapis, ale i tak znajomy, w związku z czym Rictor natychmiast - nawet się nad tym nie zastanawiając - otworzył w przeglądarce mapę Google. Z doświadczenia wiedział, że sama konwertowała stopnie dziesiętne na bardziej popularną formę współrzędnych geograficznych... Więc już po krótkiej chwili mężczyzna posiadał drugą wersję: 35°00'46.4"N 115°28'39.5"W. Mojave National Preserve, Kalifornia. To było proste - o ile miał rację. Latynos przełączył mapę w tryb satelitarny, żeby dokładniej sprawdzić okolicę. Ich lokalizacja wypadała akurat na zboczu jakiejś góry, której przyjrzał się zarówno z daleka, jak i przy maksymalnym przybliżeniu. Jego uwagę zwrócił dziwnie gładki w tym miejscu teren, ale z drugiej strony nie chciał do końca wierzyć ogólnodostępnym materiałom, więc tylko zanotował ten fakt w pamięci. W końcu mutant dołączył swoje nowe odkrycia - nie tylko same współrzędne, ale i screeny z mapy oraz klatki z samego filmu - do pozostałych plików dotyczących tej sprawy. Koordynaty i nazwę rezerwatu zapisał sobie na telefonie, po czym podesłał jedno i drugie Rahne z informacją, że wyciągnął to miejsce z końca nagrania. To właśnie w tym czasie mężczyzna zwrócił uwagę na to, że ktoś wszedł do budynku i przemieszczał się po jego wnętrzu. Ric nie potrafił ocenić czy był to ktoś znajomy czy nie, dlatego jeszcze przed usłyszeniem pukania schował komórkę i uniósł głowę, spoglądając ku drzwiom. Wyczuwał przesuwanie się źródła energii, jego zbliżanie się... Aż w końcu ujrzał odpowiedzialną za to osobę. Prawdopodobnie klienta, sądząc po zachowaniu. - Nie, zapraszam - odparł na jego powitanie, w głębi ducha zaczynając żałować, że siedział w biurze sam. Rictor odczekał chwilę, aby gość wkroczył do środka i zajął miejsce na kanapie albo w fotelu, jak wolał, po czym przemówił ponownie, od razu przechodząc do rzeczy. - W czym możemy pomóc? - spytał.
|
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Biuro Wto Paź 10, 2017 1:40 pm | |
| Po zajrzeniu do środka David zauważył tylko jedną osobę w środku, mężczyznę siedzącego za biurkiem. Być może samego szefa choć tego przecież nie mógł być pewien. Poza tym zauważył, że biuro było urządzone całkiem przyjemnie. Kanapa, fotele. To zdecydowanie pozwalało się rozluźnić, a nie czuć sztywno jak w jakiejś firmie biznesowej. Słysząc zaproszenie, wszedł do pomieszczenia i zamknął drzwi za sobą. Dosyć szybko wybrał dla siebie fotel jako miejsce spoczynku. Kanapa była zbyt daleko od biurka, a on nie chciał rozmawiać na odległość. Wolał być bliżej osoby, do której przyszedł. Jego torba wylądowała na podłodze obok fotela, a on sam skierował spojrzenie na szatyna. - Tak właściwie to jestem tutaj, bo to ja chciałbym pomóc. - odpowiedział na początek na pytanie. Chyba został potraktowany jako klient, więc w pierwszej kolejności chciał wyprowadzić z błędu. Żeby człowiek przed nim wiedział, że nie dostanie kolejnego zlecenia, a przynajmniej nie od niego. - X-Factor jest dosyć znane, dobrze sobie radzicie z rozwiązywaniem spraw, ale przede wszystkim chodzi mi o to, że zatrudniacie... Niezwykłych ludzi. - nie był pewien jak nawiązać do tego, że jest tu, bo mają wśród swoich pracowników mutantów. To chyba kwestia tego, że mutanci nie byli nigdzie mile widziani. Swobodne mówienie o byciu jednym z nich nie było przez to zbyt łatwe. Mężczyzna odetchnął głęboko, by w końcu przejść do rzeczy. - Bycie mutantem jest fajne, ale chciałbym jakoś być przydatny, a poza tym miejscem nic innego mi do głowy nie przychodzi. - to już chyba było wystarczająco jasne. Był mutantem, miał moce i chciał je wykorzystać tak by pomagać innym. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Sro Paź 11, 2017 5:03 pm | |
| Rictor uważnie śledził mężczyznę wzrokiem, nie skupiając jednak spojrzenia tylko na jego twarzy, ale i na całej sylwetce... Oraz na torbie, którą ze sobą przyniósł. Starał się od razu zgromadzić jak najwięcej informacji na jego temat, lecz niestety musiał przyznać, że gość wyglądał dość niepozornie i normalnie. Może jedynie sprawiał wrażenie zmęczonego, jak gdyby potrzebował się wyspać albo przeciwnie, niedawno się obudził, ale z drugiej strony niektórzy taki już mieli typ urody i tak się zachowywali, więc na tej podstawie Ric niczego nie przesądzał. Już pierwsze słowa nieznajomego wzbudziły zainteresowanie Latynosa, nawet jeżeli towarzyszyło mu również delikatne ukłucie niepokoju. Nie przywykł do tego, aby ktoś obcy oferował mu - albo w ogóle im - pomoc. Jeżeli nawet, to zazwyczaj taka osoba miała w tym jakiś interes, na przykład planowała ich w coś wrobić, jakoś ich wykorzystać. Zdawał sobie sprawę z tego, że był trochę - trochę - przewrażliwiony, ale nie potrafił wyzbyć się przesadnej ostrożności. I tak naprawdę nawet nie chciał. Jego czoło zdążyło się lekko zmarszczyć, plecy zaś wyprostować, gdy oparł się wygodniej o fotel. Na szczęście jednak mężczyzna kontynuował i choć początkowo Rictor miał wrażenie, że kręcił, to sytuacja bardzo szybko się wyjaśniła. Mimo wszystko Latynos potrafił zrozumieć niechęć do mówienia wprost o tym, kim się było. Sam miał ją daleko za sobą, ale jeszcze ją pamiętał... I aż za dobrze wiedział jakie potrafiły być czasami konsekwencje zbytniej szczerości. - Szefa w tej chwili nie ma i nie wiem kiedy będzie, ale prawdę powiedziawszy i tak wyznajemy tu model zorganizowanej anarchii, więc to żaden problem - zaczął, jednocześnie unosząc rekę, by przeczesać palcami włosy, zgarniając je do tyłu. Koniec końców nie tak dawno temu na własną rękę zatrudnił Stara i nikt nie miał nic przeciwko... Tyle że Shatty był znajomy. Sprawdzony. Zaufany. Wystarczyło, że się pojawił i automatycznie mógł z nimi zostać. W tym wypadku sprawy wyglądały już trochę inaczej... - W porządku, masz jakieś doświadczenie, CV albo cokolwiek podobnego do pokazania? Czym się do tej pory zajmowałeś, co potrafisz? I przy okazji, możesz mi mówić Rictor - poinstruował, a w tym czasie jego dłoń powróciła wreszcie na podłokietnik fotela. Jak do tej pory jeszcze nigdy nie zajmował się oficjalnym przyjmowaniem nowych pracowników agencji, więc zwyczajnie improwizował, ale wymienione przez niego kwestie zdawały mu się być oczywistościami. Później tak czy siak zamierzał pogrzebać w swoich źródłach, żeby ustalić jak najwięcej na temat ich kandydata. Nie spytał natomiast o mutacyjne zdolności mężczyzny. Nie było to przypadkowe zagranie, gdyż Rica przede wszystkim interesowały posiadane przez niego umiejętności. W końcu prowadzili agencję detektywistyczną, a nie drużynę superbohaterów - moce się przydawały, dawały im przewagę, ale poza nimi należało też posiadać inne predyspozycje.
|
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Biuro Czw Paź 12, 2017 2:30 pm | |
| Pierwsze słowa mężczyzny nieco go zaskoczyły. Dopóki nie wypowiedział ich, David był pewien, że rozmawia z szefem. NA szczęście okazało się, że jego brak nie był żadnym problemem. Dobrze. Nie chciałby wracać do domu z pustymi rękoma i liczyć, że następnym razem uda mu się go zastać. Skoro już tu był to wolał załatwić tą sprawę. Z takim lub innym skutkiem, bo w końcu nie wiedział czy zechcą go przyjąć. Nie wiedział czego poza mocami wymagają od kandydatów na swoich pracowników. Podrapał się po policzku, słysząc pytanie o CV. No tego to się nie spodziewał. Nie pomyślał, że i tutaj CV może być potrzebne. Oczywiście przesłanie go jutro nie będzie dla niego żadnym problemem, miał CV na swoim komputerze. A ten został w domu, bo co miał go brać kiedy wyjazd miał potrwać góra dwa dni. - David Bond - przedstawił się na początek. Skoro Rictor się przedstawił to i on powinien. Wyciągnąłby rękę do uścisku, ale mężczyzna tego nie zrobił, więc postanowił się nie pchać z tym. - Mogę przesłać jutro na e-maila. W moim CV raczej nie ma nic co by miało cokolwiek wspólnego z takimi miejscami jak X-Factor. Pracuję jako rysownik komiksowy. - odpowiedział, opisując na początek chociaż zarys swojej pracy. Po krótkiej chwili milczenia zdecydował się również wspomnieć o swoim doświadczeniu z innymi mutantami. - Chyba, że wliczyć w doświadczenie należenie do X-Men? Brałem udział w kilku ich misjach. - z jednej strony nie powinien w sumie mówić tak bezpośrednio chyba o takim zajęciu. Z drugiej, był pewien, że pracownicy X-Factor wiedzą, kim są X-Men. Nawet jeśli jako konkretne osoby z imienia i nazwiska to chociaż jako grupę mutantów, walczących o dobre imię swojego gatunku. Może nawet zdarzało im się współpracować? To wydawało mu się dosyć prawdopodobne. Nie pchał się z opowiadaniem o swoich mocach skoro Rictor na razie o nie nie pytał. Pewnie na wszystko przyjdzie czas. Póki co spokojnie czekał na ciąg dalszy rozmowy. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Czw Paź 12, 2017 3:53 pm | |
| Rysownik komiksowy... Faktycznie doświadczenie w takim zawodzie nie miało wiele wspólnego z pracą detektywa, choć talent sam w sobie mógłby zostać wykorzystany na przykład do tworzenia portretów pamięciowych. Mężczyzna musiałby tylko wyrazić chęć doedukowania się z tego zakresu... I być może dzięki temu przejąłby na siebie część obowiązków spoczywających do tej pory na barkach Rica. Pewnie wyszłoby im to wszystkim na dobre. Latynos kiwnął więc głową, jak gdyby chciał zachęcić swojego rozmówcę do dalszego mówienia - i nie zawiódł się, gdyż ten wspomniał o X-Men. To... Już więcej wyjaśniało i mimo wszystko sprawiło, że podejrzliwość Rictora spadła o kilka punktów. Mógł mieć pewne problemy z niektórymi X-Men, ale teraz tak czy siak ze sobą współpracowali, więc ufał im bardziej niż przypadkowym osobom z ulicy. W dodatku takie powiązania dało się łatwo sprawdzić. Musiał tylko wykonać jeden czy dwa telefony - i będzie wszystko wiedział. Zamierzał się tym zająć tuż po tej rozmowie. - W takim razie nowy zestaw pytań. Jacyś wrogowie z osobistą wendetą, o których powinniśmy wiedzieć? Zaszkodziłeś komuś, kto może mieć uraz, wsadziłeś kogoś za kratki? Pożyczyłeś piwo ze zbiorów Wolverine'a? - wyliczył, tylko częściowo żartując z tym ostatnim, nawet jeżeli rzeczywiście liczył na rozluźnienie atmosfery. Wiedział z pewnych źródeł, że alkoholizm Logana posiadał w Instytucie własny budżet... Co było niepokojące na kilku poziomach. Wrogowie tak czy siak nikogo jednak nie wykluczali. Każde z nich posiadało własnych - albo czasem nawet wspólnych... Często potężnych i niebezpiecznych. Po prostu Ric wolał to ustalić już teraz, żeby z góry wiedzieli kogo powinni się w razie czego spodziewać. W końcu najprawdopodobniej stawialiby tym osobom czoła razem. - I jeszcze jedno... Przed kim wtedy odpowiadałeś? W trakcie tych misji z X-Men. Cyclops, Storm...? Wolverine? - dodał, choć ta kwestia była już mniej istotna. Odpowiedź pozwoliłaby mu tylko ustalić do kogo najlepiej byłoby się zwrócić po dodatkowe informacje na temat Davida. Miał jedynie nadzieję, że nie chodziło o Summersa, bo doszły go słuchy o problemach, które ostatnio sprawiał... Ze sporą dozą prawdopodobieństwa Cyclops nie chciałby współpracować, a Rictor nigdy nie miał cierpliwości do takich rozmów. W takim wypadku pewnie zwróciłby się po prostu bezpośrednio do dyrektorek, żeby nie psuć sobie nerwów. Albo wrobiłby w to kogoś innego. To też był niezły plan.
|
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Biuro Pią Paź 13, 2017 2:44 pm | |
| Czekał na reakcję Rictora odnośnie nowych informacji o jego osobie. Miał wrażenie, że faktycznie mężczyzna doskonale wiedział o X-Menach. Czyli nie mylił się w swoich domysłach. Pytanie czy mieli ze sobą dobre relacje czy nie. Nawet bycie po tej samej stronie barykady nie dawało gwarancji współpracowania. Jeśli tak było to mężczyzna mógł bez problemu dopytać się o więcej szczegółów na jego temat, kontaktując się z Instytutem. Kolejne pytania zaskoczyły go tylko w pierwszej chwili. Zaraz zdał sobie sprawę, że w sumie to były bardzo na miejscu. Pracując w takim miejscu jak X-Factor lepiej nie mieć wrogów. Choć pewnie prędzej czy później jacyś się znajdą, w zależności od tego jakie sprawy się będzie rozwiązywać. - Wrogów nie zdążyłem sobie zrobić, krótko byłem u X-Menów. - uniósł rękę wyżej, przenosząc ją na swój kark, by go lekko potrzeć dłonią. Nie powinien raczej niczego ukrywać. W Instytucie pewnie i tak wszystko o nim powiedzą. - Trochę zadarłem z Tarczą, ale później uratowałem im tyłki. Więc jesteśmy ze sobą na zero. - na chwilę odwrócił wzrok, przesuwając spojrzeniem po ścianie, ale zaraz ponownie spojrzał na Rictora. Lepiej chyba samemu powiedzieć o czymś takim niż żeby X-Factor miało się dowiedzieć o tym z trzeciej ręki. Poza tym, teraz byli kwita, więc nie było to niczym złym. - W życiu nie ruszyłbym czegoś co należy do Logana. Nie umiem się leczyć, a życie mi miłe - odparł na ostatnie pytanie z lekkim uśmiechem. Może i długo nie siedział w Instytucie, ale kilka osób było tak charakterystycznych, że ciężko było o nich zapomnieć. Wolverine był jedną z tych osób. - Cyclops. Straszny bubek swoją drogą, lubi się rządzić... Tylko mu tego nie mów, okej? Najpierw mnie wywalił z drużyny, potem chciał żebym wrócił. Strasznie niezdecydowany. - może trochę się rozgadał, ale wreszcie mógł z kim pogadać na temat bycia mutantem, więc trochę się nakręcił przez to. Poza tym, Rictor chciał wiedzieć o nim jak najwięcej, więc David opowiadał. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Sob Paź 14, 2017 2:49 pm | |
| Rictor słuchał uważnie, sortując informacje na te mniej i bardziej istotne oraz zapamiętując przede wszystkim te ostatnie. W końcu później powinien pewnie zdać Madroxowi skróconą relację z tej rozmowy... A przynajmniej jednemu z nich, temu, na którego akurat się natknie. Poza tym oczywiście mężczyzna na bieżąco oceniał otrzymywane od Davida fakty - pod kątem tego, czy któryś z nich nie eliminowałby jego kandydatury. Latynos znów podsumował krótkim i lekkim kiwnięciem głowy to, że jego rozmówca nie spędził z X-men dużo czasu. Tak było chyba nawet lepiej, bo - choć prawdopodobnie brakowało mu przez to treningu - przynajmniej nie zdążył wyrobić sobie bohaterskich nawyków. Robota X-Factor była subtelniejsza. Zazwyczaj. Miała być w założeniu, nawet jeżeli nie każde z nich się do tego dostosowywało. Na informację odnośnie S.H.I.E.L.D. Ric nie zareagował w żaden zauważalny sposób, lecz prawdę mówiąc nie wydawała mu się aż tak ważna. W przeszłości irytowali agencję na różne sposoby, czasem wprost z nią walczyli, do tego na pewno nie zostali mile zapamiętani jako X-Force... A przynajmniej ci wyżej postawieni agenci musieli zdawać sobie sprawę z tego, że mieli do czynienia z - po części - tymi samymi osobami co wtedy. Jak do tej pory nie doprowadziło to jeszcze do żadnych problemów, więc najwyraźniej S.H.I.E.L.D. uważało ich za przydatnych. Pewnie do czasu. Dopiero na te ostatnie słowa Rictor głęboko nabrał powietrza w płuca, jak gdyby zamierzał zaraz ciężko westchnąć, lecz jakoś się przed tym powstrzymał. Czyli jednak Summers, świetnie, chyba to sobie wykrakał. Właściwie to nawet Davidowi współczuł i - jak widać - nie bez powodu... Czyli wyglądało na to, że Ric rzeczywiście będzie się musiał skontaktować po prostu z dyrekcją. - Tak, brzmi jak on. Nie martw się, przyjaciółmi nie jesteśmy, żebym miał się z nim spotkać na kawkę i wymienić ploteczki. Ale może zainteresuje cię wiadomość, że jakiś czas temu opuścił drużynę. Nie znam szczegółów - to ostatnie nie było do końca prawdą, bo szczerze powiedziawszy Latynos znał parę szczegółów dotyczących tej sprawy... Wiedział, że doszło do jakiejś kłótni przy zmianie władzy, a potem Cyclops - podobno - sam zdecydował się odejść. Mimo to mężczyzna zadecydował, że nie będzie o tym opowiadał. Przez tę dygresję zeszli na moment z tematu pracy, lecz Rictorowi tak czy siak zaczynały kończyć się te naprawdę istotne pytania. Zostało jeszcze parę kwestii, z których najistotniejszą była mutacja Davida, bo wszystko inne mogli tak naprawdę omówić przy okazji. - W każdym razie, opowiedz mi o swoich mocach - zażyczył więc sobie takim samym tonem jak do tej pory. W końcu to była tylko dalsza część rozmowy kwalifikacyjnej... Coś normalnego. Na swój sposób Ric chciał to podkreślić.
|
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Biuro Wto Paź 17, 2017 11:13 am | |
| Spodziewał się jakichś pytań odnośnie jego sytuacji z S.H.I.E.L.D., ale nie usłyszał ani jednego. Widocznie nie była to aż tak istotna sprawa skoro wychodzi obecnie na zero. David nie wchodził im w drogę, a oni jemu. Przynajmniej o tą jedną rzecz nie musiał się martwić. - Opuścił drużynę? To aż dziwne. Tak lubił się rządzić. Z drugiej strony może miał dość, kto go tam wie. Właściwie to nieważne. Chociaż zgaduję, że pracując tutaj, czasem zdarza się współpracować wam z X-Menami? Tak bezpośrednio. - choć od początku wydawało mu się to dosyć oczywiste to może zapytać nie zaszkodzi. Kto pyta ten nie błądzi, jak to mówi jedno z powiedzeń. Informacja, że Summers odszedł ze szkoły było dla niego niejako zaskoczeniem. Akurat po nim by się tego nie spodziewał. To mogło świadczyć o tym, że być może wydarzyło się coś poważnego. Odkąd postanowił nie wracać do nich, nie miał żadnych informacji o drużynie. Co właściwie nie było takie dziwne skoro było to tajne miejsce. - W Instytucie nazywali to technopatią. - odpowiedział, nareszcie słysząc pytanie na temat swoich mocy. Już zaczynał myśleć, że tutaj moce w ogóle nie są ważne. Rictor dosyć długo zwlekał z pytaniem o nie. Jak widać to jednak również go interesowało. - Z tego co zdążyłem już zauważyć mogę rozkazywać różnym maszynom. Samochody, samoloty, statki, roboty. Ogólnie wszystko co ma możliwość poruszania się. Nawet zaawansowane zbroje. - zaczął wymieniać, starając się sobie przypomnieć jak już udało mu się wypróbować jego zdolności, które nie tak dawno nabył. Próbował używać swoich mocy na komputerze, ale to jakoś mu nie wychodziło. To samo ze sprzętem elektronicznym w mieszkaniu. Chociaż może gdyby miał super nowoczesny odkurzacz to mógłby mu kazać odkurzyć mieszkanie. W końcu odkurzacz się porusza. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Wto Paź 17, 2017 5:23 pm | |
| Wspomnienie technopatii od razu wzbudziło zainteresowanie Rictora, lecz dalszy opis tej mutacji już trochę przygasił jego - z braku lepszego słowa - entuzjazm. Wpływanie na pojazdy mogło się okazać przydatne, tutaj nie miał żadnych wątpliwości. Na przykład w sytuacji, gdy ktoś próbowałby im uciec - mogliby zatrzymać taką osobę bez konieczności, powiedzmy, niszczenia mienia. W pierwszej chwili mężczyzna liczył jednak na nieco szerszy zakres mocy, czyli na kolejną osobę, która robiłaby za ich informatyka. I może wzięłaby na siebie prowadzenie dokumentacji spraw... Technopatycznie poszłoby szybciej, a jakimś dziwnym trafem nikt nie przepadał za tą częścią ich pracy. - W porządku. Jeżeli chodzi o X-Men, to nie mamy ze sobą aż tak często do czynienia. Zaoferowaliśmy im, że możemy zatrudnić paru mutantów, ostatnio podrzuciliśmy im trochę informacji, ale tak naprawdę rzadko działamy razem w sensie bezpośrednim - wytłumaczył zgodnie z prawdą. Na ogół zajmowali się innymi problemami, bo w końcu zazwyczaj X-Men pracowali na większą skalę, a X-Factor badało głównie te sprawy, które ktoś im zlecał... Ale mimo wszystko w kryzysowych sytuacjach się wspierali. Jak ostatnio. - Teraz tak... Pogadam z szefem, przekażę mu to, co mi właśnie opowiedziałeś i przy odrobinie szczęścia na jutro będziemy mieć dla ciebie gotowy wyrok. Jeżeli potrzebujesz się gdzieś zatrzymać, to kilkaset metrów stąd znajduje się hostel, po wyjściu z budynku trzeba iść na lewo, cały czas wzdłuż ulicy. Dobrze oznaczony, raczej tani, oferuje śniadania. Zostaw mi swój numer i najlepiej też maila, będziemy w kontakcie - prawdę mówiąc konsultacja z Madroxem wydawała się Rictorowi opcjonalna. O wiele ważniejsze było zorganizowanie informacji na temat Davida od X-Men i to przede wszystkim na to kupował sobie czas. Pomimo stosunkowo późnej pory zamierzał jeszcze tego samego dnia przedzwonić do kilku osób, a dopiero później porozmawiać z Madroxem... O ile będzie osiągalny. Co nie było wcale pewne. Naprawdę powinien zacząć zostawiać na miejscu przynajmniej jeden ze swoich duplikatów do pomocy... - Jeżeli cię przyjmiemy, będziesz mógł wprowadzić się do któregoś z pokojów na wyższych piętrach, więc odpadną ci koszty zakwaterowania w mieście. Mamy tu kuchnię i całą resztę. Zarobki ustalisz bezpośrednio z szefem. Poza tym to pewnie wszystko z mojej strony, chyba że masz jeszcze jakieś pytania - zakończył swój wywód. Pewnie zapominał o czymś istotnym, ale dogadanie szczegółów mógł potem zrzucić na kogoś innego.
|
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Biuro Sro Paź 18, 2017 12:04 pm | |
| David sam żałował, że jego moc nie działała szczególnie na komputery. Może gdyby ktoś miał chodzący komputer? Komputer w postaci w robota. Albo komputer na jakimś statku kosmicznym czy coś w tym stylu. Wtedy na pewno dałby radę coś z tym zrobić. Niestety jego moc nie pozwalała mu się bawić w hackera, więc włamywanie się do zwykłych baz, stojących na ziemi, od razu odpadało. Skoro jednak jego moc okazała się przydatna u X-Menów to miał nadzieję, że i tu będzie mógł coś za jej pomocą zdziałać. Chciał po prostu być przydatny. Miał wyjątkową moc, więc powinien z niej korzystać, by pomagać innym. Takie było jego zdanie. Informacji na temat niezbyt dużej współpracy z X-Menami nie skomentował, ale uważnie wysłuchał. Nie były to dla niego jakieś bardzo istotne dane, po prostu był ciekaw jak wygląda sytuacja między X-Factor i Instytutem. Najważniejsze, że jakoś się dogadywali i nie było między nimi wrogości. W końcu nigdy nie wiadomo czy bohaterzy nie burzyliby się, że firma pomaga ludziom za pieniądze. Przecież za coś trzeba żyć. Bez pieniędzy nic nie ma teraz. Jak to mówią, teraz nawet kopa w tyłek nie dostaniesz za darmo. - Zdecydowanie potrzebuję. Nie opłaca mi się znowu lecieć z powrotem do domu i wracać tu jutro. Dzięki za informację, na pewno skorzystam z tego hostelu. - uśmiechnął się po czym rozejrzał się na jakimś notesem na biurku Rictora. Widząc jeden, poczęstował się kartką i długopisem, by napisać swój numer telefonu oraz e-mail i podać ją mężczyźnie. Podniósł się powoli z fotela, w międzyczasie łapiąc swoją torbę i unosząc ją z ziemi. Skinął lekko głową. - Super. Lepiej chyba jednak być na miejscu, gdzie się pracuje. Mieszkania w Nowym Jorku pewnie do najtańszych nie należą. No... To czekam na telefon w takim razie. Dobranoc i być może do jutra. - z tymi słowami David skierował się do drzwi i wyszedł z biura, zamykając je za sobą. Przeszedł tą samą drogę co wcześniej, by wyjść z budynku i ruszył w lewo, tak jak mu doradził Rictor.
z/t |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Sro Paź 18, 2017 2:33 pm | |
| Ric w milczeniu przyglądał się temu, jak jego gość zapisywał na kartce swoje dane, a gdy tylko skończył, wziął ją od niego i ułożył po swojej stronie biurka. W końcu za moment będzie mu pewnie potrzebna, więc lepiej trzymać ją pod ręką. Choć Latynos przejechał wzrokiem po umieszczonych na niej informacjach, to zaraz potem skierował już swoją uwagę z powrotem na Davida i mimo wszystko również podniósł się z miejsca. - Dobranoc - pożegnał się z nim krótko, odprowadzając mężczyznę wzrokiem aż do wyjścia z pomieszczenia. Po zamknięciu drzwi dalej mógł go śledzić tylko na wyczucie, ale jego energia i tak szybko zmieszała się z innymi. Być może powinien był zaproponować mu przenocowanie w budynku X-Factor, ale nie czułby się z tym wystarczająco komfortowo. Wciąż nie miał pewności, że to naprawdę przyjaciel, nawet po całej tej rozmowie. Może i agencja nie zdążyła narobić sobie poważnych wrogów, ale każdy z jej członków przytargał własnych... Więc ostrożności nigdy za wiele. To właśnie z tego względu Rictor zaczął od wykonania paru telefonów do mieszkańców Instytutu. Podane mu przez Davida informacje zdawały się potwierdzać, oprócz tego usłyszał o jeszcze paru innych sprawach z nim związanych... W tym o problemach ze zmotywowaniem go do działania. Po rozłączeniu się z ostatnią osobą, Latynos skontaktował się wreszcie z Madroxem i ze szczegółami wyjaśnił mu sytuację... Oraz przy okazji streścił mu nowe zlecenie - od razu wraz z postępami w śledztwie. Mając to wszystko za sobą, czyli jakieś pół godziny później, Ric wpisał w końcu w komórkę numer Davida. Domyślał się, że przez ten czas mężczyzna powinien już zdążyć dotrzeć na miejsce i wynająć pokój, ale być może wybrał się jeszcze coś zjeść, może wskoczył pod prysznic - w skrócie, wysłanie do niego wiadomości wydawało mu się lepszym posunięciem od zatelefonowania. "Rozmawiałem z szefem. Rano będzie do ciebie dzwonił i wszystko ustalicie, ale jest na tak." Na koniec Rictor wrócił na moment do zajmowania się komputerem, lecz tylko po to, żeby wszystko pozapisywać, a następnie go wyłączyć. Robiło się późno i wątpił, aby tej nocy miał osiągnąć coś jeszcze, więc równie dobrze mógł skierować się na górę i położyć spać. Albo przynajmniej spróbować tego ostatniego, zależnie od nastroju Stara. Pozostawało mu już tylko zamknąć biuro - a potem udał się do sypialni.
Z/t.
|
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Pią Gru 22, 2017 8:52 pm | |
| Po spotkaniu się z Kerą i spisaniu na telefonie dostarczonych przez nią informacji, Rictor wrócił wreszcie do budynku należącego do X-Factor Investigations. Po drodze zahaczył o - na szczęście wciąż otwarty pomimo później pory - sklep spożywczy, by zrobić przynajmniej najbardziej podstawowe zakupy żywieniowe. Nie uśmiechało mu się padnięcie z głodu. Tego samego wieczoru udało mu się jeszcze przenieść nowe dane do odpowiedniego folderu, lecz nie zdążył zrobić wiele więcej, nim zajęły go... Sprawy prywatne. Dokładniej taka jedna ruda sprawa prywatna. W związku z tym mężczyzna wrócił do roboty dopiero rano, a właściwie już bliżej południa. Nie czuł się wypoczęty, ale tak naprawdę niemalże nigdy nie mógł tego o sobie szczerze powiedzieć. Częściowo przykładały się do tego częste bóle głowy, od pewnego czasu jeszcze bardziej powszechne niż kiedyś. Latynos podejrzewał, że wiązały się ze stopniowym rozwojem jego mutacji, ale nawet jeżeli miał rację, to tak czy siak pewnie niewiele dałoby się na to poradzić... A nie mógł przecież spędzić reszty życia łykając coraz silniejsze tabletki przeciwbólowe. Na pewno nie chciałby też ograniczać swojej nietypowej empatii - z dwojga złego wolał ją już zachować i męczyć się z efektami ubocznymi. Nim jeszcze wybiła godzina dwunasta, Ric zdążył uporządkować dokumentację i na wszelki wypadek ponownie przejrzeć dostępne materiały dotyczące ich aktualnego dochodzenia. Tak czy siak doskonale je wszystkie pamiętał, ale miał cichą nadzieję, że w trakcie czytania przyjdzie mu do głowy coś nowego, na co wcześniej nie wpadł albo z jakiegoś powodu nie zwrócił uwagi. Czasami tak mu się zdarzało - zmiana perspektywy pomagała. Niestety tym razem wciąż brakowało mu zbyt wielu informacji, bez których mógł jedynie snuć domysły i przypuszczenia... A na nich nie było warto budować kompletnych teorii. Nie na tym etapie śledztwa. W trakcie swojego posiedzenia w biurze Ric opuścił je tylko raz, a mianowicie wybrał się na moment do kuchni, z której przyniósł sobie kubek z kawą, obecnie pusty, a także kanapkę, która od tamtej chwili zniknęła już bez śladu. Mężczyzna był więc najedzony i względnie rozbudzony, nawet jeżeli z tym ostatnim zawsze mogłoby być lepiej. Myślenie zbyt długo o jednym i tym samym tylko pogorszyłoby sprawę i Rictor świetnie o tym wiedział, dlatego w końcu zrobił sobie przerwę. Na jej początku wystosował wiadomość do klienta z zapytaniem o to, kiedy mogliby wpaść ponownie do jego mieszkania, najlepiej w chwili, gdy jego matka byłaby nieobecna, aby nie musieli ponownie jej stresować. Wierzył, że chłopak znajdzie na to odpowiednią sytuację albo w ostateczności może sam ją wywoła. Latynos zaznaczył, że ta wizyta mogła się nawet okazać ważniejsza od poprzedniej, lecz nie wyjaśnił dlaczego. Potem mężczyzna zajął się już przede wszystkim przeglądaniem stron internetowych, zaczynając od tych z najnowszymi informacjami z kraju i ze świata, ale stopniowo przechodząc na mniej poważne witryny. Przez cały czas pilnował telefonu, zarówno własnego, jak i tego oficjalnego agencyjnego... W końcu ktoś musiał.
|
| | | Longshot
Liczba postów : 9 Data dołączenia : 24/09/2017
| Temat: Re: Biuro Czw Sty 04, 2018 1:20 pm | |
| Wtem uwagę Rictora mogło zwrócić niespodziewane otwarcie drzwi, które cicho zaskrzypiały, gdy zostały uchylone i odsłoniły znajomą mu sylwetkę. Longshot bez żadnej krępacji wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, dopiero potem na dłużej zatrzymując swój wzrok na mężczyźnie. - Szybko wczoraj zniknąłeś. Robisz się o wiele bardziej tajemniczy niż zazwyczaj. Możesz to jednak uznać za komplement. - zagaił, podchodząc bliżej i siadając swobodnie na kanapie. Blondyn omiótł wzrokiem biuro, jakby doszukując się w nim jakiś zmian, które mogły zajść podczas samodzielnej pracy Rictora. Latynos jednak zadbał o porządek biurze i trzeba było mu to przyznać. Longshot zazdrościł takim ludziom chęci do sprzątania, porządkowania, sortowania czy ogólnie chęci do wykonywania jakiejkolwiek papierkowej roboty. Mężczyzna nie lubił się kryć z tym, że woli o wiele bardziej... rozrywkowe zajęcia. Niemniej szanował taką pracę. Oraz swoją własną. Wędrujący wzrok blondyna wkrótce spoczął na twarzy Rictora. - Zdążyłem się już szczegółowo zapoznać z aktami tej najświeższej sprawy. Tak, jak mi doradzałeś i cóż... serio szkoda mi tego młodego. Dzieciak, a już ma za sobą więcej doświadczeń niż taki ja. - powiedział, choć nie trudno było wykryć w tym odrobinę żartu, mimo początkowej powagi zawartej w głosie. Longshot i jego wieczne utraty wspomnień, którym zostawał tak często poddawany i których już chyba nie sposób było zliczyć na palcach jednej dłoni, czasem były okazją do żartów. Mężczyzna nieco pochylił swój korpus, umieszczając oba łokcie na udach i opierając głowę o dłonie, wciąż jednak z uwagą patrząc w oczy towarzysza przed sobą. - Najprościej będzie zacząć po prostu działać. Nie ma sensu czekać.- stwierdził, zerkając kątem oka na pusty kubek Rictora, stojący na biurku. Poranna kawa już wypita. Longshot uśmiechnął się kącikiem ust. - Zapowiada się pracowiiity dzień. - dodał, lecz wcale nie wyglądał z tego powodu na zniechęconego. Zamiast tego wyciągnął ręce w górę, przeciągając się, a następne umieszczając je za swoją głową, splatając ze sobą palce obu dłoni Oczywiście czekał teraz na polecenia Rictora, choć przewidywał, że ich celem na dziś będzie mieszkanie klienta. Tam najprościej będzie znaleźć jakiekolwiek ślady. Nawet jeżeli nie dadzą im one jednoznacznej odpowiedzi na to, co stało się z żołnierzem, na pewno istnieje szansa na to, że znajdą się bliżej wyjaśnienia sprawy - a sprawa ta wyglądała na poważną i zdecydowanie nie taką łatwą jak mogło się wydawać... Ale w końcu czego to oni nie rozwiązali~ |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Sob Sty 06, 2018 10:37 pm | |
| Przerwa Rica trwała w najlepsze, a w jej trakcie mężczyzna w większości ignorował przesuwanie się energii życiowej wokół niego, rejestrując je jedynie na poziomie podświadomym... Aż w końcu jego uwagę zwróciło skrzypnięcie drzwi. Na to mężczyzna już zareagował, natychmiast unosząc spojrzenie ponad ekran laptopa, aby zerknąć na przybysza - i rozluźnił się, gdy tylko dotarło do niego, że miał do czynienia z Longshotem. Tak naprawdę nie spodziewał się zagrożenia, ale lata koniecznego zachowywania czujności teraz się na nim odbijały. Miało to swoje plusy i minusy, choć na pewno nie pomagało na nerwy. Na szczęście zachowanie blondyna świadczyło o tym, że najwyraźniej tego wszystkiego nie zauważał - być może dlatego, że po prostu nie chciał, a może rzeczywiście nie odbierał tak drobnych sygnałów - więc Rictor szybko uznał, że nie miał powodów do wyrzutów sumienia. Jedna z jego brwi uniosła się za to, gdy Longshot rzucił tym "komplementem" o tajemniczości. W odmiennych okolicznościach, z kimś innym jako rozmówcą - i gdyby sam był bardziej otwartą, a mniej podejrzliwą osobą - być może Latynos uznałby to nawet za formę flirtu, lecz w tym wypadku wiedział lepiej. I dobrze, bo w przeciwnym razie nie byłby pewien jak zareagować. - Tak zrobię - odparł zaś teraz spokojnie, jednocześnie wzrokiem odprowadzając Longshota aż do kanapy. Zaraz potem Ric odchylił się już do tyłu we własnym siedzisku, opierając się o nie wygodniej plecami, a przedramiona układając luźno na podłokietnikach. Nogi wyprostował pod biurkiem i zahaczył je o siebie na wysokości kostek. Chwilowo stracił zainteresowanie komputerem i skupiał się na blondynie. W końcu i tak nie robił niczego ważnego, po prostu szperał w internecie, aby dać swojemu umysłowi szansę odpocząć. Mając obecnie lekko odchyloną do tyłu głowę, Ric spoglądał na drugiego mężczyznę spod do połowy opuszczonych powiek i słuchał jego słów. Nie uśmiechnął się na ten jego żart, po części dlatego, że w gruncie rzeczy w ogóle rzadko się uśmiechał - ale i przez to, że w przeciwieństwie do wielu osób całkiem nieźle orientował się w sytuacji z Mojoworld. Zawdzięczał to rzecz jasna przyjaźni ze Starem. Głównie dlatego ten temat bardziej go irytował, niż bawił, choć na tyle lekko, że po prostu zbył go milczeniem. Podobało mu się natomiast to, że Longshot szybko przeszedł do rzeczy, nawet jeżeli jego zachowanie nieco przeczyło treści jego wypowiedzi. Skoro zaś sam go odnalazł, to być może nawet myślał w podobny sposób do niego... Co tak naprawdę stanowiło dla Rica drobne zaskoczenie. Pozytywne. Najważniejsze jednak, że miał już blondyna pod ręką i nie musiał wybierać się na jego poszukiwania. - Chwilę temu pisałem do klienta, ale wciąż czekam na odpowiedź. Poinformowałem go, że przybędziemy i że byłoby dobrze, gdyby na ten czas znalazł matce zajęcie poza domem. Lepiej oszczędzić jej dodatkowego stresu, jeżeli to możliwe - odparł, jednocześnie nieznacznym ruchem głowy wskazując na swoją komórkę, leżącą w tym momencie na blacie biurka. Choć Ric kompletnie nie potrafił osobiście obchodzić się z ludźmi w delikatnym stanie psychicznym i emocjonalnym, to nie oznaczało od razu, że się nimi nie przejmował... Przeciwnie. Po prostu nie był dobry w okazywaniu im uczuć. - Na miejscu pewnie za bardzo ci się nie przydam, ale mam parę pomysłów co możesz tam sprawdzić - dodał, w sposób oczywisty sugerując czego od Longshota oczekiwał, jak gdyby nie było to jeszcze jasne. Jego wyjątkowe zdolności mogły się w tym wypadku okazać nieocenione i właśnie na to Rictor liczył.
|
| | | Longshot
Liczba postów : 9 Data dołączenia : 24/09/2017
| Temat: Re: Biuro Sro Sty 17, 2018 7:31 pm | |
| Longshot pokiwał głową, w pełni zgadzając się z pomysłem Rictora odnośnie rozwiązania problemu z matką klienta, która nieszczególnie dobrze mogłaby znieść wizytę X-Factor w swoim domu. Wiązałby się z tym niepotrzebne zmartwienia i dodatkowe przykrości, a tego oni sami by nie chcieli i każda ze stron wolałaby tego uniknąć. Swoją drogą był to miły gest od Rica... jak na Rica. Blondyn jednak nie zgadzał się tylko z jednym. - A gdzie tam. Dodatkowa para rąk zawsze się przyda. Zawsze to lepsze zajęcie niż siedzenie przed laptopem, nieprawdaż? - stwierdził z niejaką troską. Oczywiście Longshot wiedział, że przeszukanie mieszkania będzie równać się z szukaniem przedmiotów osobistych, które umożliwią mu zajrzenie w przeszłość i zdradzą co nieco tajemnic. Fakt, mężczyzna równie dobrze mógłby udać się do klienta sam, jednakże nigdy nie pogardzi czyimś towarzystwem i kimś, kto po prostu od czasu do czasu pomyśli za niego. Tak będzie dużo łatwiej i sprawniej, a skoro czas gra tutaj istotną rolę... to czemu by nie? Blondyn zerknął na komórkę, spoczywającą cicho na blacie biurka. Czyli pozostaje im teraz czekać? Być może klient odpowie im za minutę, dwie, może za godzinę, a może już nigdy, bo go porwano i sprawę uzna się za zamkniętą? Nie, tak to chyba nie działało. Należało zwyczajnie poczekać. Longshot postanowił wstać ze swojego królewskiego siedzenia i nieco przejść się po biurze. Wolał niczego w nim nie dotykać. Nie w obecności Rictora, który już wszystko ładnie uporządkował po swojemu i był gotów w każdej chwili opuścić biuro. Tak, zdarzało się, że Longshot grzebał w cudzych rzeczach, choć zwykle kierował się zwykłą ciekawością, a nie wścibskością. Oczywiście sprawcy nigdy nie znajdowano. No, może czasami, a wtedy nigdy nie kończyło się to dla niego dobrze. Mężczyzna kręcił się przy drzwiach, choć kroki stawiał stosunkowo cicho i powolnie, stając co jakiś czas w miejscu, aby popatrzeć na swoje obuwie lub napatrzeć się na ścianę przed sobą. Wolał to od bezczynnego siedzenia na kanapie. W sumie wszystko było lepsze od tego. Niby mógł spróbować zagadać do Latynosa, ale czy on by tego chciał? Może Longshot nareszcie udowodni, że potrafi milczeć przez więcej niż dwie minuty, przebywając w absolutnej ciszy w czyimś towarzystwie. To dopiero byłoby wydarzenie warte dokumentacji. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Sro Sty 17, 2018 8:57 pm | |
| Rictor zmarszczył lekko czoło, gdy przez głowę przechodziły mu liczne argumenty świadczące o tym, że siedzenie przed laptopem było nie tylko ważnym, ale i bardzo zajmującym zadaniem. Co prawda przed chwilą rzeczywiście tylko tracił przy nim czas na internecie, czekając na informację zwrotną od klienta, ale wcześniej zrobił sporo, nie wspominając już o odkryciach z poprzednich dni. W końcu to dzięki pracy na komputerze zdobyli współrzędne do sprawdzenia, one zaś stanowiły istotną poszlakę w sprawie. Jedno spojrzenie na twarz Longshota sprawiło jednak, że Latynosowi natychmiast odechciało się dowodzenia swoich racji. Mimo wszystko nie były teraz aż tak istotne, a blondynowi pewnie i tak chodziło o coś innego... Więc dyskusja nie miałaby tak naprawdę sensu. Czoło Rica wygładziło się i mężczyzna westchnął cicho, po czym powoli pokręcił głową, wyrażając w ten sposób głównie swoje zrezygnowanie. - Powiedzmy. Na pewno będzie dobrze sprawdzić wystawkę, którą zorganizowała zaginionemu jego żona. Większość znajdujących się na niej przedmiotów potencjalnie może podsunąć nam coś ciekawego. Dalej... Będziemy się zastanawiać na miejscu - zadecydował. Liczył na to, że już te rzeczy dadzą im coś konkretnego, ale szczerze mówiąc odnosił wrażenie, że czeka ich dłuższe grzebanie. Jeżeli główny problem stanowił ten cały - kolejny - projekt superżołnierza... Tamte obiekty z wystawki raczej się z nim nie kojarzyły. Z drugiej strony mogły za to zawierać największy ładunek emocjonalny, więc istniała szansa, że w ten czy inny sposób tak czy siak rozjaśnią im jakoś sytuację... Już w milczeniu Rictor obserwował to, jak Longshot podniósł się z miejsca i zaczął krążyć po pomieszczeniu. Przez krótką chwilę praktycznie nie odrywał od niego wzroku, dość bezmyślnie, a kiedy tylko się na tym przyłapał - od razu skierował spojrzenie w dół, na ekran komputera. Od niechcenia wyłączył przeglądarkę, bo i tak nie sądził, aby w najbliższym czasie miał wrócić do szperania po internecie i rozważał właśnie swój następny krok, gdy jego komórka wydała z siebie odgłos przychodzącej wiadomości. Latynos natychmiast zerknął na urządzenie, po czym usiadł prosto, odruchowo po nie sięgnął i odblokował je poprzez przesunięcie kciuka. Odczytanie esemesa zajęło mu zaledwie moment, więc już po chwili mógł uśpić laptopa, a wstając wsunął telefon do kieszeni. Dopiero w tym momencie jego spojrzenie padło na kubek po kawie. Pewnie powinien odnieść go do kuchni jeszcze przed wyjściem. - Mamy szczęście, możemy już iść. Leć do samochodu, jeżeli nie potrzebujesz niczego innego, a ja zaraz do ciebie dołączę. A, jeśli nikt nie przyjdzie pilnować biura, to zamknij drzwi na klucz - poinstruował Longshota, jednocześnie ujmując naczynie za ucho i unosząc je lekko, żeby pokazać co zamierzał najpierw zrobić. Zaraz potem Ric okrążył biurko i skierował się w stronę blondyna, którego minął po drodze do wyjścia z pomieszczenia na korytarz.
Z/t.
|
| | | Wolfsbane
Liczba postów : 154 Data dołączenia : 09/04/2013
| Temat: Re: Biuro Sro Gru 19, 2018 2:39 pm | |
| Dzięki zaangażowaniu X-Men, którzy przybyli na pomoc nastoletnim mutantom mieszkającym na Mojave, podróż powrotna minęła im znacznie szybciej. Rahne jednak nie odczuła tego, przez cały kontynent ścigana niepokojem i obrazami zrujnowanych miast. Wydawało się, że wraz z Davidem przeczekali na pustyni nielichą burzę. Krajobraz po inwazji sentineli przedstawiał się wręcz przerażająco. Co prawda ulic Nowego Jorku nie zaścielały już ciała zabitych, same zniszczenia wystarczyły jednak w zupełności, aby unaocznić powracającym dramat, jaki się tu rozegrał. Kamienica, w której mieściło się biuro X-Factor, była na szczęście nietknięta. Wilczyca nie musiała zresztą obawiać się o los przyjaciół, bo jeszcze w trakcie lotu nawiązali kontakt z Rictorem i wymienili się najnowszymi informacjami i ustaleniami dotyczącymi śledztwa. Teraz pozostało jedynie przegrupować się i ustalić plan na najbliższą przyszłość. Przekazawszy podopiecznych pod skrzydła X-Men, Rahne z czystym sumieniem, choć nadal z ciężkim sercem, udała się do agencji. W pierwszej kolejności odwiedziła swoją sypialnię, gdzie zostawiła sfatygowany plecak i nieco się odświeżyła. Powyciągany, pokryty sierścią podkoszulek ze stoickim spokojem wrzuciła do kosza na pranie. Ponad połowa jej ubrań była w podobnym albo gorszym stanie. Dawniej wstydziła się tego. Z wiekiem coraz mniej zwracała uwagę na podobne drobiazgi. Czuły słuch podpowiadał jej, że budynek jest raczej pusty, nim jednak weszła do biura, na wszelki wypadek zapukała do drzwi. Nigdzie nie było ani śladu Rica, Stara, Longshota czy Lorny, o wiecznie nieobecnym Madroxie nie wspominając. Westchnęła ciężko, wiedziała bowiem, co powinna teraz zrobić. Zaparzyła sobie kubek najmocniejszej herbaty, jaką znalazła w kuchni i na dłuższą chwilę zanurzyła się w szafce z aktami. Wreszcie, zaopatrzona w teczkę z dokumentacją bieżącej sprawy, usiadła za biurkiem i zabrała się za mozolne uzupełnianie papierów. Nie pałała przesadną miłością do tego typu zadań, ktoś jednak musiał się tym zająć. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Czw Sty 03, 2019 6:34 pm | |
| Chociaż po inwazji widoki na ulicach Nowego Jorku były - delikatnie mówiąc - nieciekawe, Rictor tak czy siak zdecydował się spędzić na nich trochę czasu, przyglądając się pracy służb usuwających pozostałości po walkach, a także obserwując powolny proces powrotu miasta do normy. Wiedział, że tak krótki okres z pewnością na to ostatnie do końca nie wystarczy, nawet w tym miejscu - że żałoba po ofiarach i odzyskiwanie względnego poczucia bezpieczeństwa potrwają... A jednak w pewnym sensie nie mógł nie darzyć nowojorczyków czymś w rodzaju podziwu. Dostosowywali się, zbierali do kupy, choć zagrożenie dopiero co minęło, a przecież większość z nich nigdy nie została do czegoś takiego przeszkolona. On miał za sobą lata bycia praktycznie żołnierzem - dla wychowanków Instytutu podnoszenie się i maszerowanie dalej było czymś naturalnym, wchodziło im w krew. Dziwnie było mu myśleć o tym, że w tych czasach najwyraźniej coraz więcej osób musiało przestawić się na coś podobnego... Dziwnie i przede wszystkim niepokojąco. Takie krążenie po okolicy wiązało się jednak także z innymi korzyściami. Zwiady zwiadami, ale Ric zwyczajnie chciał wyrwać się z i tak pustego biura, a do tego każdy pretekst wydawał mu się równie dobry. Miał sporo rzeczy do przemyślenia - w samotności, ale nie w samotności i w zamknięciu. Może i nie było to z jego strony do końca racjonalne i logiczne podejście, ale - choć zawsze potrzebował dużo czasu wyłącznie dla siebie - budynek sprawiający chwilowo wrażenie opuszczonego tuż po tej historii z robotami wcale nie poprawiał mu nastroju. A może to po prostu normalne, ludzkie odruchy przebijały się teraz przez jego niechęć do bezcelowego towarzystwa... Nieważne. Grunt, że w trakcie swojej wyprawy mężczyzna zdążył poukładać sobie w głowie wiele spraw, wliczając w to swoje najnowsze doświadczenia z miejscowymi bohaterami. Kto by pomyślał, że spośród trójki spotkanych osób najgorzej dogadywał się będzie właśnie z tą, która wcześniej wydawała mu się najmniej działająca na nerwy? Torch go zaskoczył. Ant-Man mniej, szczególnie biorąc pod uwagę tę pomyłkę z powiększeniem robota, ale wciąż. A Widow... Powiedzmy, że była żywym dowodem na to, że rude włosy jednak wcale nie gwarantowały jego sympatii - wbrew opinii niektórych. W końcu mężczyzna skierował się z powrotem do siedziby X-Factor Investigations. Zobaczył już w okolicy wszystko to, co go interesowało, a nie miał zamiaru zwlekać bez powodu. Już od progu wyczuł, że coś się zmieniło - że tym razem w budynku ktoś przebywał - ale prawdę mówiąc nie zwrócił na to świadomej uwagi. Ciężko byłoby mu stale wyłapywać obecność każdego wszędzie dookoła, więc na ogół traktował swój dodatkowy zmysł jako szum w tle, chyba że go do czegoś potrzebował. W związku z tym dopiero po chwili dotarło do niego, że miał towarzystwo - a fakt ten sprawił, że natychmiast zatrzymał się na korytarzu i nim to jeszcze dobrze przemyślał, już zawrócił ku odpowiednim drzwiom. Kto by to nie był, tak czy siak mieli sprawy do omówienia. Do środka wszedł bez pukania, prawdę mówiąc głównie z rozpędu, ale po części i z przeświadczenia, że pojedynczej osobie w biurze nie przeszkodzi raczej w niczym prywatnym. Jego spojrzenie omiotło wnętrze i szybko padło na Rahne... Czyli wrócili pod jego nieobecność. Spodziewał się, że dotrze do budynku przed nimi i jeszcze trochę poczeka, ale najwidoczniej się z tym przeliczył. X-Men musieli zagwarantować szybką podróż. Dobrze im się z tym trafiło, bo w przeciwnym razie kto wie kiedy ruszyłyby cywilne loty... A wyprawa na drugi koniec kraju innymi środkami transportu potrwałaby pewnie parę dni, realistycznie rzecz biorąc. Nic przyjemnego. - Ominęła was niezła zabawa - skomentował, zamykając za sobą drzwi i wchodząc głębiej w pokój. Minął kanapę, kierując się prosto ku krzesłom przed biurkiem i zajął miejsce w jednym z nich, po czym od razu rzucił okiem na papiery tworzone lub uzupełniane przez kobietę. Choć użył słowa "zabawa", to ton jego głosu wyraźnie wskazywał na to, że daleko mu było do takiego myślenia. Wyraz twarzy również, ale to akurat nic nowego.
|
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Biuro Nie Sty 06, 2019 7:49 pm | |
| Okazało się, że inwazja robotów była poważniejsza niż Davidowi się wydawało. Kiedy X-Men zjawili się, by zabrać dzieci z pustyni, on i Rahne również skorzystali z transportu. Widok z okna nie podobał mu się ani trochę. Był zły na siebie, że akurat w ten dzień musieli się wybrać na misję. Ze swoją technopatią na pewno byłby przydatny podczas walki z Sentinelami. Jakby nie patrzeć roboty były ruchome, więc na pewno miałby możliwość chociażby próby pokierowania nimi. Nigdy nie było pewności, że jego próba by się udała, ale chociaż by zobaczył. A tak nie zrobił nic. Kiedy dotarli na miejsce, Hijack w pierwszej kolejności zdecydował się skierować do hotelu, w którym wynajął sobie pokój. Dał znać Rahne, że powinien niedługo się pojawić u nich w siedzibie i poszedł w swoją stronę. Głównym celem powrotu do hotelu było przebranie się w świeże ciuchy i wzięcie prysznica. Ubrania, które miał na sobie były przepocone i brudne po pustynnej przygodzie. Bardzo również kusiła go krótka drzemka, ale wiedziała, że 'krótka' to ona na pewno nie będzie, więc przełamał się i po przebraniu się schował telefon do kieszeni w spodniach i wyszedł na ulice Nowego Jorku. Idąc w stronę siedziby X-Factor mężczyzna rozglądał się dookoła, zniszczenia nie były najgorsze. Gorsze było to, że podczas ataku zginęło wielu ludzi. Starał się jednak o tym nie myśleć, koncentrując się na drodze do budynku. Kiedy wreszcie do niego dotarł i wszedł do środka, od razu skierował się do biura, w którym był przecież nie tak dawno. Odruchowo zapukał, nim zajrzał do środka. Rahne nie była sama, jak się okazało. Razem z nią był już Rictor. - Hej. - przywitał się, wchodząc i zamykając drzwi za sobą. Od razu sięgnął do kieszeni, by wyjąć telefon i po podejściu do biurka położyć go na ów mebel. - Mam nadzieję, że macie jakiś kabel żeby podłączyć telefon do laptopa? Nie spodziewałem, że będę go potrzebował, więc został w domu. - odezwał się, zwracając się do obu osób. Dopiero będzie klops, jak się okaże, że musi iść kupić kabel. Gdzie on znajdzie teraz otwarty sklep? Mógł się założyć, że w tej chwili wszystko było zamknięte. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Biuro | |
| |
| | | | Biuro | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |