|
| Biuro | |
|
+5Emma Frost Wolfsbane Polaris Quicksilver Shatterstar 9 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Biuro Nie Sty 03, 2016 6:40 pm | |
| First topic message reminder :Przestronne biuro, w którym przyjmowani są klienci agencji. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wolfsbane
Liczba postów : 154 Data dołączenia : 09/04/2013
| Temat: Re: Biuro Wto Sty 15, 2019 8:14 pm | |
| Z daleka rozpoznała zapach Rictora, więc kiedy wszedł do gabinetu, powitała go z podniesioną głową, choć uzbrojona w długopis dłoń nadal była uniesiona nad formularzem dowodowym, który właśnie uzupełniała. Nie skomentowała jego słów inaczej, jak tylko poważnym skinieniem głowy. Ric rzadko bywał wylewny, a okoliczności widocznie tylko pogłębiły ten stan. Trudno było się dziwić. Westchnęła. - Przykro mi, że nie mogliśmy tu pomóc. Chociaż moce Davida przydałyby się znacznie bardziej niż moje. Odgłos otwieranych drzwi wejściowych i kolejny zapach kazał jej oderwać oczy od twarzy przyjaciela i skierować je ku wejściu. - O wilku mowa - powiedziała, na chwilę przed tym, jak technopata wkroczył do biura. - Masz szczęście - skinęła głową Davidowi, odłożyła długopis i sięgnęła po coś leżącego na blacie poza zasięgiem ich wzroku. - Wzięłam swój kabel, żeby zrzucić zdjęcia z naszej wycieczki na dysk. Chwilowo go nie potrzebuję. Trzymaj. Wsunęła jeden koniec przewodu do wejścia USB, a drugi przesunęła w kierunku Davida. Westchnęła z ulgą, rozmasowała bolący od pisania nadgarstek i przeciągnęła się na krześle. Obecność przyjaciół zapewniała krótką przerwę od pracy i Rahne zamierzała ją wykorzystać. - Musimy ustalić, co dalej. Ta sprawa mocno się skomplikowała. Chodzi o coś znacznie większego, niż skarb zakopany na pustyni przez ojca dręczonego wyrzutami sumienia. Eksperymenty na ludziach, mnóstwo trupów... Powinniśmy dobrze to przemyśleć, zanim zabrniemy dalej. - Palce Wilczycy zabębniły o biurko, kiedy przeniosła spojrzenie na Rictora. - Udało ci się czegoś dowiedzieć przed tą jatką w mieście? |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Czw Sty 17, 2019 9:53 pm | |
| Rictor kiwnął krótko głową na te słowa. Każda pomoc by się wtedy przydała, niezależnie od posiadanych mocy lub nawet od ich braku. Oczywiście, że mutacja pozwalająca na kontrolowanie maszyn byłaby w takiej sytuacji idealna, przynajmniej zakładając, że roboty nie posiadały przed tym jakichś zabezpieczeń, ale to przecież nie wszystko. Ktoś będący po prostu w stanie zachować zimną krew i pokierować tłumem również miałby ręce pełne roboty. - Moje też aż tak wiele nie pomogły - przyznał. To nie tak, że nisko się oceniał, bo oczywiście, że jego udział coś zmienił i byłby głupi, gdyby tego nie zauważał. Gdzieś tam po mieście chodziły - albo, co bardziej prawdopodobne, odpoczywały w swoich domach czy mieszkaniach - osoby, którym uratował życie. Nie umniejszał temu. Mimo wszystko jednak w większości przypadków nie mógł sobie pozwolić na swobodne korzystanie ze swoich zdolności, pomijając może wypiętrzenie skał wokół jednego z parków, czym zbudował zgromadzonym w nim ludziom naturalną barierę przed atakami. Poza tym musiał uważać, jak zawsze na terenie zabudowanym. Już same wibracje przydały się bardziej, ale i z nimi konieczne było pilnowanie, aby nie eksplodować robota zbyt blisko jakiejś osoby. Nie dane im jednak było kontynuować tego tematu, gdyż przerwał im dźwięk pukania, a następnie drzwi do pomieszczenia otworzyły się i do środka wkroczył David - którego Rictor od razu zmierzył długim spojrzeniem, na jego powitanie odpowiadając tylko kiwnięciem głowy. Jeden z kącików jego ust uniósł się nieznacznie, z nikłym humorem, gdy Rahne rzuciła tekstem o wilku, później jednak bez wtrącania się pozwolił im załatwić sprawę kabla do telefonu. Swojego i tak tutaj nie posiadał. Na górze, w sypialni, owszem. Ba, tam miał ich całkiem sporo, zresztą nie tylko takich, które pasowały do jego własnej komórki... Ale przecież nie nosił ich na co dzień ze sobą. Mężczyzna akurat zdążył oprzeć się wygodniej o swoje krzesło, ręce układając na jego podłokietnikach, gdy dyskusja wróciła na bardziej oficjalne tory. Albo raczej biznesowe. Jego wzrok ponownie przesunął się ku Rahne i wysłuchał jej słów z uwagą, z grubsza zgadzając się w duchu ze wszystkim tym, co powiedziała. Och, zdecydowanie musieli uważać, szczególnie jeżeli grzebali w czymś, w co zamieszana była jakaś agencja... A najpewniej tak było. - Związanego z tą sprawą? Niewiele. Ale Pietro Maximoff z jakiegoś powodu chce się u nas zatrudnić, bez opuszczania Avengers, więc możemy spróbować coś załatwić przez niego. Choć pewnie nie będzie tym zachwycony. Próbowałem zorientować się, czy słyszał coś w tym temacie, ale przerwały nam te roboty. Przy okazji, w trakcie walk spotkałem też Langa i Romanoff. Z tą ostatnią raczej nie będziemy swoimi fanami - wspomniał. Pomoc od Avengers mogłaby sporo zmienić, bo w razie czego mieliby większe szanse na wyciągnięcie tych wydarzeń na światło dzienne. Wielkich bohaterów ciężej było uciszyć. No i współpracowali przecież z S.H.I.E.L.D. Inna sprawa, że Latynos nie miał ochoty za bardzo się z nimi spoufalać... A gdy o tym pomyślał, przypomniał sobie o jeszcze jednej kwestii i jego czoło lekko się zmarszczyło. - Poza tym najwyraźniej dostałem prywatny numer Johnny'ego Storma - przynajmniej zakładał, że jego, tak właśnie wnioskował z ich dyskusji, choć równie dobrze otrzymany przez niego kontakt mógł należeć ogółem bezpośrednio do Fantastic Four. Zresztą, wszystko jedno, jak długo nie będą się musieli przebijać przez pośredników. Najważniejsze zaś, że zagadnięcie obu tych drużyn mogło przynieść podobne efekty.
|
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Biuro Pią Sty 18, 2019 6:18 pm | |
| - Dzięki. Do tego samego potrzebuję kabla. - odparł z lekkim uśmiechem, podpinając swój telefon do kabla i po chwili biorąc się za przerzucanie zdjęć, które wczoraj porobił. Było ich całkiem sporo, bo robił zdjęcia dosłownie wszystkiego, na co trafili, więc skopiowanie ich na komputer zajmie dłuższą chwilę. Zerkał na monitor, przysłuchując się przy okazji pozostałej dwójce i ich rozmowie. Zgadzał się z tym, co powiedziała Rahne. Sprawa była większa, niż myśleli na początku. I chyba ważni ludzie byli w to zamieszani. Być może zajmując się tym, wpadną w jakieś kłopoty. Kto wie, czy nie znajdą się ludzie próbujący ich zniechęcić do węszenia lub, co gorsza, nie zechcą się ich pozbyć. - Ten bunkier wyglądał jak wyjęty z jakiegoś horroru. - skomentował, podobnie jak wczoraj kiedy jeszcze tam byli. Z tym najbardziej mu się kojarzyło tamto miejsce. Tajne eksperymenty na ludziach, jakieś operacje, masa dokumentacji lekarskiej. Rictor za to spotkał dosyć interesującą grupkę ludzi. Wymieniał same znane nazwiska. David osobiście nie kojarzył, by spotkał kogokolwiek z wymienionych, ale przecież wszyscy znali Avengers. A Pietro kiedyś był znany też jako ten zły, który postanowił teraz się zrehabilitować. Teraz w dodatku chciał dołączyć do nich. Nie odchodząc od Avengers. Szalał. Ale z jego mocami nie było to chyba aż tak dziwne. Pewnie bez problemu mógłby skakać między obiema drużynami, a do tego mógłby być ich łącznikiem z Mścicielami, by dowiadywać się, czy tamci nie wiedzą czegoś na temat ich misji. Kiedy Latynos wspomniał o prywatnym numerze Human Torcha, Hijack obrócił nieznacznie głowe, by spojrzeć na niego spod ukosa. Więc Johnny Storm dał mu swój prywatny numer telefonu. Aż kusiło zażartować, że Rictor pewnie mu wpadł w oko i teraz w każdej chwili może dostać zaproszenie na randkę. Oczywiście niczego takiego nie zrobił. Po pierwsze, żarty nie były w jego stylu. Po drugie, ludzie różnie reagowali na tego typu teksty, a on nie miał ochoty kusić losu i pokłócić się z nowym kolegą po fachu. Uśmiechnął się więc jedynie pod nosem i wrócił spojrzeniem do komputera. - Jakieś plany odnośnie tego, co dalej? - zapytał po chwili. |
| | | Wolfsbane
Liczba postów : 154 Data dołączenia : 09/04/2013
| Temat: Re: Biuro Nie Sty 27, 2019 1:17 pm | |
| Rahne przesunęła laptop w kierunku Hijacka, aby ułatwić mu zadanie, sama zaś splotła dłonie i rozparła się w fotelu. Niemal gwizdnęła z wrażenia, kiedy Rictor mimowolnie pochwalił się wszystkimi znajomościami, jakie udało mu się zawrzeć pod ich nieobecność. Już sama wiadomość, że Quicksilver wyraził chęć dołączenia do nich była zaskakująca, a potencjalni sojusznicy w Avengers czy Fantastycznej Czwórce robili wrażenie, niezależnie od tego, czy jakakolwiek współpraca dojdzie do skutku. Wilczyca zamyśliła się, jak zwykle przy tym marszcząc brwi i czoło. Z zadumy wyrwało ją dopiero rzeczowe pytanie Davida. Uniosła głowę i spojrzała kolejno na obu kolegów. - Przede wszystkim powinniśmy poinformować naszych klientów o postępach w śledztwie. Wolałabym mieć dla Maurie lepsze wieści, ale pewnie i tak będzie wdzięczna za informację o śmierci męża. Problem w tym, że nie wydawała się świadoma bałaganu, w jaki był zamieszany. Trudno przewidzieć jak to przyjmie... Poza tym wynajął nas w gruncie rzeczy jej syn. Jasne, to jeszcze dzieciak, ale na pewno zainteresuje go wiadomość, że ojciec nie był takim potworem, za jakiego go uważa. - Westchnęła i rozłożyła ręce. - Tak czy inaczej, uważam, że to oni powinni zadecydować czy mamy dalej badać tę sprawę. Jeżeli się zdecydują, zawsze możemy się zwrócić do któregoś z nowych kontaktów Rictora o pomoc. Co o tym sądzicie? |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Sro Lut 06, 2019 5:59 pm | |
| Rictor zdawał sobie sprawę z tego, że - kiedy mówił - był obserwowany. Nie znajdowałby w tym niczego dziwnego, gdyby nie ten drobny szczegół, że David spojrzał na niego właśnie w momencie, kiedy wspomniał o numerze Torcha... Ale z drugiej strony nie mógł powiedzieć, że się tego nie spodziewał albo tego nie rozumiał. Przeciwnie, prawdę mówiąc spodziewał się nawet jakiegoś komentarza, na który zapewne przewróciłby oczami - więc bardziej zdziwił go właśnie brak wymierzonych ku niemu na głos uwag. Nie to, żeby narzekał. Zwyczajnie nie był do tego przyzwyczajony... Ale i tak odpowiedział na spojrzenie mężczyzny własnym, jak gdyby pytającym, a wyprowadzonym spod wymownie uniesionej brwi - po czym, widząc jego uśmiech, odchylił głowę lekko na bok. David szybko stracił nim jednak zainteresowanie i skupił się na komputerze, w związku z czym Ric również nie widział potrzeby drążenia tematu, nawet jeżeli tak czy siak nie czynił tego słownie. Ustalenie kolejnych kroków w prowadzonej przez nich sprawie faktycznie było istotniejsze od ewentualnego... Z braku lepszego słowa, przekomarzania się. O ile znajdowali się już w ogóle na tym etapie znajomości, czego Latynos nie był wcale taki pewien. W końcu jak do tej pory nie mieli jeszcze ze sobą aż tak dużo do czynienia, więc nie zdziwiłoby go to, gdyby najnowszy współpracownik nie czuł się komfortowo z angażowaniem go - czy pozostałych - w potyczki słowne. Z drugiej strony Rictor tak czy siak nie miał czasu, by się teraz nad tym zastanawiać, bo jego uwaga szybko przeniosła się z powrotem ku Rahne, a wraz z nią także jego wzrok. Również i tym razem właściwie wypowiedziała jego myśli w tym temacie; zapewne głównie dlatego, że wszystko to zdawało się być po prostu logiczne i w miarę możliwości obiektywne. W związku z tym mężczyzna kiwnął krótko głową, nim odchylił ją do tyłu tak, by oparła się wygodniej o jego fotel. Przez to spoglądał teraz na towarzyszkę spod częściowo opuszczonych powiek. - Popieram. I tak jak mówisz, technicznie rzecz biorąc odpowiadamy przed synem, więc to z nim powinniśmy się pewnie skontaktować jako pierwszym. Niech zadecyduje czy matka ma być przy spotkaniu, czy będzie wolał sam jej przekazać to, co uzna za stosowne... I w sposób, jaki uzna za stosowne - ta wersja wydarzeń pasowała Ricowi jeszcze z jednego powodu. Gdyby wyjaśnianie sytuacji jakimś cudem spadło na niego, a istniała taka opcja, to wolałby porozmawiać z tym chłopakiem, a nie z wdową. Choć oczywiście planował spróbować jakoś się z tego wykręcić i wziąć na siebie niemalże dowolne inne zadanie. To nie powinno być aż tak trudne, bo nawet jeżeli David go na tyle nie znał, to przynajmniej Rahne zdawała sobie sprawę z tego, jak wyglądały jego zdolności interpersonalne. A to tutaj wymagało delikatności. - Wcześniej mówiliście coś o dokumentacji medycznej. Mogę ją skopiować i podrzucić tę zapasową wersję do Instytutu, niech McCoy na nią zerknie - zasugerował, bo akurat tym można się było zająć w międzyczasie. Co prawda szybciej i wygodniej byłoby przesłać dane elektronicznie, ale Latynos aż za dobrze wiedział jak coś takiego się mogło skończyć, więc wolał dostarczyć te informacje osobiście. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś zdążył się już zainteresować ich śledztwem i nie był z niego zadowolony. A wyprawa do szkoły i z powrotem nie powinna potrwać zbyt długo... Przy sprzyjających wiatrach po trzech godzinach mógłby już być z powrotem w biurze, rzecz jasna zakładając, że na miejscu nikt by go z jakiegoś powodu nie wstrzymał - a mimo wszystko szczerze wątpił, by miało się tak stać.
|
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Biuro Sob Lut 16, 2019 3:49 pm | |
| - W informowanie się nie wtrącam. Nie było mnie przy tym, jak otrzymaliście tę sprawę, więc nawet nie wiem, kim są ludzie, dla których próbujemy ja rozwiązać. Załatwcie to, jak wolicie. - odparł spokojnie, siadając wygodniej w krześle, na którym teraz się znajdował i wpatrując się w monitor, obserwując jak pliki się kopiują powoli na komputer. Właściwie to pewnie powinien się zainteresować tym, dla kogo pracowali. Z drugiej strony nie sadził, by X-factor pakowało się w jakieś brudne sprawy. Najważniejsze, że wiedział co ma robić i jaki jest ich cel. Z tego co zrozumiał, dowiedzieli się już najwazniejszego. Mężczyzna nie żył. Teraz tylko musieli się dowiedzieć, czy mają kontynuowac tę misję. Dowiedzieć się, kto był odpowiedzialny za jego śmierć. I co dokładnie robili w tym bunkrze. W międzyczasie próbując nie zginąć, jeśli komuś się nie spodoba, że wtykają nosy w nie swoje sprawy. - Większość moich zdjęć to właśnie zdjęcia tej dokumentacji. Jak tylko wszystko się zrzuci na wasz laptop, możesz z tym zrobić, co chcesz. To w końcu dowody w sprawie. - odparł Rictorowi, kiedy ten wspomniał o dokumentacji medycznej. McCoy na pewno im się przyda w tej sprawie. David pamiętał futrzaka. Wyglądał, jak yeti, a był jedną z najinteligeniejszych osób, jakie David kiedykolwiek poznał. W jego przypadku idealnie się sprawdzało powiedzenie, by nie oceniac książki po okładce. Wyglądał, jak bestia, ale pewnie nie jednego mógłby przegadać w debacie naukowej. W końcu wszystkie zdjęcia znalazły się na laptopie, więc Hijack odłączył kabel od laptopa, a następnie od swojego telefonu, który też zaraz schował do kieszeni w spodniach. - Swoją drogą, moglibyście znowu załatwić transport? Powinienem chyba zabrać swoje rzeczy z domu i przywieźć je tutaj. - skoro już praktycznie tu pracował to chyba lepiej mieć wszystko, czego potrzebuje. Naprawdę się nie spodziewał, że od razu go wciągną do roboty. |
| | | Wolfsbane
Liczba postów : 154 Data dołączenia : 09/04/2013
| Temat: Re: Biuro Sro Lut 27, 2019 9:33 pm | |
| Subtelna niewerbalna komunikacja pomiędzy obydwoma mężczyznami zupełnie jej umknęła. Rahne zbyt była pochłonięta własnymi myślami, które popłynęły niespodziewanie w stronę jej własnej matki. Moira zapewne umierała ze zmartwienia, tym bardziej, że na jej natarczywe telefony i SMS-y, będące nieuchronnym skutkiem obiegających cały świat wiadomości z Nowego Jorku i reszty Stanów, Rahne jak dotąd raczyła odpowiedzieć jedynie zdawkową wiadomością tekstową. Z pewnością nieźle się nasłucha, kiedy wreszcie odważy się oddzwonić. Może jednak byłaby w stanie wynagrodzić matce zaniedbanie w jakiś inny sposób... Uniosła głowę i skupiła wzrok na rozmówcach. Cieszyło ją, że wszyscy troje mieli w kwestii bieżącej sprawy podobne zdanie. Pokiwała głową na sugestię Rictora i nie zwlekając sięgnęła do kieszeni po telefon. Wystukała na klawiaturze figurujący w dokumentach numer telefonu Ricka Jametha i oparła się wygodnie na fotelu, czekając na połączenie. - Rick? Z tej strony Rahne Sinclair z X-Factor Investigations - powiedziała do słuchawki. - Mamy ważne informacje dotyczące sprawy. To nie jest rozmowa na telefon, więc najlepiej będzie, jeśli przyjedziesz do biura. Sam, albo z matką, jak uznasz za stosowne. Będziemy czekać. Zakończyła połączenie i odłożyła telefon na blat, przez chwilę zawieszając spojrzenie na kilku ostatnich nieodebranych połączeniach. Westchnęła bezgłośnie. Rictor i David podjęli tymczasem wątek danych medycznych, jakie udało im się zebrać podczas wyprawy. Wilczyca pokiwała głową na znak poparcia. Hank McCoy był najlogiczniejszym kandydatem na konsultanta. Rahne dobrze go poznała w czasie swojej nauki w Instytucie i ufała jego wiedzy i dyskrecji. Cieszyła się przy tym, że Rictor zgłosił się na ochotnika do wyprawy do szkoły. Ona sama chciała wdrożyć inny plan działania, wolała jednak uprzedzić najpierw kolegów. Odchrząknęła i skierowała pytające spojrzenie na Rictora. - Skoro mowa o tych dokumentach, mam pomysł kto jeszcze mógłby rzucić na nie okiem. Chciałabym wziąć kilka dni wolnego i polecieć odwiedzić Moirę. Od początku tej sprawy z sentinelami szaleje z niepokoju. Jestem jej to winna. O ile oczywiście nie macie nic przeciwko... Wróciłabym najdalej za kilka dni, a przy okazji mogłabym ją poprosić o przejrzenie tych badań. Hank to geniusz, ale co dwie opinie, to nie jedna. - Urwała i zerknęła przepraszająco na Davida, który przecież nie miał skąd wiedzieć o czym mówiła. - Moira MacTaggert to moja adopcyjna matka. Mieszka w Szkocji i bada genetykę mutantów. - A jeśli chodzi o transport, możesz pożyczyć mój motocykl. To ten na podjeździe, z przyczepą dla pasażera. - Uśmiechnęła się lekko. - Wygląda jak gruchot, ale kilka walizek pomieści. Wyjęła z tylnej kieszeni spodni kluczyki i pomachała nimi zachęcająco. Jeżeli uda jej się wyrwać na kilka dni do domu, rozklekotany pojazd raczej nie będzie jej potrzebny, a w rękach technopaty z pewnością będzie bezpieczny do jej powrotu. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Nie Mar 03, 2019 3:52 pm | |
| Rictor kiwnął krótko głową na argumentację Davida odnośnie tego, dlaczego on sam wolał nie odbywać rozmowy ze zleceniodawcą. Nie mógł jej podważyć, a choć przyszło mu do głowy, że może powinien jednak zapewnić mężczyznę o tym, iż jego zdanie liczyło się tak samo, jak każdego innego z pracowników agencji... To prawdę mówiąc odnosił wrażenie, że on i tak zdawał sobie z tego sprawę, więc raczej nie było takiej potrzeby. Jeżeli się mylił, to naprawią to przy następnej okazji. Z drugiej strony to oznaczało, że mieli pod ręką jedną osobę mniej skłonną do pogadania z klientem i Ric wciąż mógł zostać w to wrobiony - nad czym rozmyślał słuchając krótkiej rozmowy telefonicznej Rahne. Z oczywistych powodów mu to nie pasowało. Co prawda w razie czego nie zamierzał się upierać i szukać wymówki za wszelką cenę, bo ktoś tak czy siak musiał odbyć tę dyskusję - przecież starali się być profesjonalistami, a to czegoś od nich wymagało - lecz ta wizja nie poprawiała mu nastroju. Trudno. Nikt nie mówił, że praca detektywa będzie zawsze łatwa i przyjemna. W ostateczności jakoś sobie z tym poradzi i postara się nie zafundować nikomu traumy. Choć mężczyzna słuchał informacji podawanych mu przez Davida i je również podsumował kiwnięciem głowy, to jego spojrzenie skupiło się na moment na komórce, którą Rahne położyła na biurku... A raczej przez krótką chwilę przeskakiwało pomiędzy telefonem i jej twarzą, nim wreszcie na dobre utkwiło w urządzeniu. Przez parę sekund rozważał zapytanie czy coś się stało, ale ostatecznie uznał, że lepiej było nie robić tego w środku oficjalnych ustaleń. Nie wspominając o tym, że oczywiście, iż coś się stało - całkiem sporo - więc równie dobrze mogło chodzić o dowolny z wielu problemów, o których i tak już wiedział. Albo o wszystkie. Każde z nich miało teraz dużo na głowie. Wstrzymanie się szybko okazało się być zresztą dobrym posunięciem - gdyż zaraz potem Rahne sama zaczęła już temat, który mógł przed chwilą zaprzątać jej myśli. Wystarczyło samo wspomnienie Moiry, aby Latynos zaczął się domyślać w czym rzecz... I każde kolejne słowo tylko potwierdzało jego przypuszczenia. W porządku, to rozumiał, a nawet popierał ten pomysł - i to nie tylko ze względu na korzyści, jakie taka konsultacja mogła im przynieść. Samej Rahne wyjazd też powinien dobrze zrobić. - Jestem za. Przyniosę zaraz dwa peny, zgramy na nie zdjęcia, tak będzie bezpieczniej je przewozić, niż trzymając je w chmurze czy przesyłając mailem. Wiemy kiedy spodziewać się klienta? Czyli czy mam jechać do szkoły teraz czy poczekać na jego wizytę? - spytał, już z grubsza pogodzony z tym, że najpewniej będzie się musiał poświęcić i albo odbyć spotkanie ze zleceniodawcą sam albo przynajmniej przy nim komuś towarzyszyć. O ile nie będzie przy tym jego matki, to nie powinno być zresztą tak źle. W końcu Ric martwił się głównie tym, że nieumyślnie zraniłby ją bardziej, niż było to konieczne przy przekazywaniu informacji, które zebrali. Właściwie... Kiedy tak o tym myślał, Rictor był prawie pewien, że jakieś pendrive'y powinny znajdować się również w biurze. Jego głowa obróciła się powoli, a spojrzenie powędrowało po otoczeniu, aż natrafiło na czarną szafkę przy jednej ze ścian. Tak, najprędzej tam, choć z drugiej strony wcale by go to nie zdziwiło, gdyby zostały gdzieś przeniesione. Nie tracąc czasu, mężczyzna podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do mebla, przy którym następnie przyklęknął na jedno kolano. Od razu zabrał się za otwieranie po kolei jego drzwiczek i zaglądanie do środka. Miał szczęście, bo garść rozrzuconych nośników zauważył już przy drugim podejściu - więc zabrał tyle, ile potrzebował, zamknął szafkę i wrócił na fotel, pendrive'y układając na blacie biurka.
|
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Biuro Pon Mar 11, 2019 12:45 pm | |
| Chwilowo jedyne co mógł zrobić David to po prostu czekać. Rahne zadzwoniła do ich klienta, by przekazać mu, że emają jakies tropy w sprawie, którą dostali. Mężczyzna powoli zaczynał się czuć jak w jakims filmie detektywistycznym. Zamiast siedzieć na kanapie i go oglądać, był jego częścią. Ciekawe czy inni myśleli ponownie. Dodać do tego, że wszyscy byli mutantami i mieli fantasy. Podobnie się czuł kiedy był częścią X-Menów i uczyli go panowac nad swoimi mocami. I zupełnie mu nie przeszkadzało, że po spokojnych trzydziestu latach jego życie wywróciło się do góry nogami. Podobały mu się jego moce. O ile Hijack doskonale wiedział, kim jest McCoy, o tyle nie miał bladego pojęcia, kim jest Moira. Na szczęście Rahne wyjaśniła mu to dosyć szybko. Matka i do tego naukowiec zajmujący się badaniem mutantów. Pewnie im więcej naukowców zobaczy zdjęcia tej dokumentacji, tym lepiej. W końcu co dwie głowy to nie jedna, a każda pomoc się przyda. Mężczyzna spojrzał na kluczyki, które kobieta wyciągnęła z kieszeni, oferując swój motocykl jako transport. Potrząsnął lekko głową, uśmiechając się przy tym z lekkim rozbawieniem kiedy pomyślał, jak by wyglądała taka podróż. - Niestety ta opcja odpada. Mieszkam w Atlancie, to kawał drogi stąd. - wytłumaczył jej. Najwyżej znowu zrobi wycieczkę samolotem. Loty miedzy Nowym Jorkiem i Atlantą nie były rzadkością, więc powinien dosyć szybko się uwinąć w obie strony. |
| | | Wolfsbane
Liczba postów : 154 Data dołączenia : 09/04/2013
| Temat: Re: Biuro Sro Kwi 03, 2019 8:48 pm | |
| Rahne wyraźnie się odprężyła, gdy Rictor wyraził poparcie dla jej planów. Ostatnie, czego chciała, to sprawić problem agencji. Dzięki temu miała pewność, że nawet w czasie wolnym przysłuży się rozwiązaniu sprawy. Uśmiechnęła się i kiwnęła głową z wdzięcznością. - Super. Rick powiedział, że zjawi się jutro z samego rana, więc spokojnie możesz odwiedzić Hanka jeszcze dziś. Spodziewała się, że Ric nie będzie zachwycony perspektywą spotkania z klientem i po jego minie widziała, że tak było w istocie. Pocieszała się jednak myślą, że nie zostawia go zupełnie samego - Star zawsze kręcił się w pobliżu, a i Lorna powinna o poranku zjawić się w biurze... Taką przynajmniej Rahne miała nadzieję. Zgarnęła z blatu jeden z pendrivów, które wynalazł Rictor i kilkoma kliknięciami skopiowała na niego zawartość folderu ze zdjęciami z pustynnej wyprawy. Na wyjaśnienie Davida zasępiła się, czując się odrobinę głupio. Właściwie nie powinno jej dziwić, że nie był z tych okolic - ostatecznie ona sama pochodziła zza oceanu. W tym świetle kilka stanów w tę czy w tamtą stronę nie robiło specjalnej różnicy. Pokiwała głową i schowała kluczyki z powrotem do kieszeni. Po chwili to samo zrobiła z telefonem i potencjalnie drogocennym pendrivem. - Dzięki. Wieczorem mam lot do Glasgow. Im szybciej się zbiorę, tym prędzej wrócę. Jeśli w tych dokumentach będzie coś ważnego, od razu dam wam znać. - Podniosła się z fotela i powiodła spojrzeniem po twarzach kolegów z lekkim uśmiechem. - Pójdę się spakować. Za dwa, trzy dni będę z powrotem, więc nie ruszajcie moich rzeczy. Prawdę powiedziawszy, nie miała wielu rzeczy wartych spakowania. Zamierzała zabrać ze sobą wyłącznie bagaż podręczny. Potrzebowała jednak chwili w samotności. No i musiała uprzedzić matkę o planowanym przyjeździe. Spokojnym krokiem opuściła biuro i skierowała się na piętro.
/zt |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Wto Kwi 09, 2019 8:09 pm | |
| Rictor jedynie westchnął ciężko, a następnie kiwnął głową na informację, że najwyraźniej bez problemu mógł zająć się zarówno zawiezieniem materiałów do Instytutu, jak i rozmową z klientem. Nie krył swojego niezadowolenia, ale i z nim nie przesadzał... Bo raz, że nie miałoby to żadnego sensu, dwa, swoje najbardziej dramatyczne lata zostawił już - chyba - daleko za sobą i trzy, nie było to aż tak... Istotne. Po prostu kolejne rzeczy do zrobienia. Może i takie spotkania nie stanowiły jego ulubionej części tej pracy, ale pogodził się z losem i na pewno nie zamierzał teraz zaczynać protestować. Choć wciąż irytowała go myśl, że najwyraźniej - z jakiegoś niezrozumiałego dla niego powodu - Madrox nie mógł oddelegować do tego zadania jednego ze swoich bardziej empatycznych duplikatów. Och, jak ułatwiłoby im to wszystkim życia. Nieważne. Dyskusja Rahne i Davida - na temat jego wycieczki po resztę jego dobytku - tak czy siak poddawała Ricowi pewien pomysł i mężczyzna znowu zaczynał mieć nadzieję, że może jednak uda mu się przynajmniej nie zostać z przykrym obowiązkiem samemu. Oczywiście mógłby spróbować wrobić w pomaganie kogoś innego, ale wybór był... Taki sobie, delikatnie mówiąc. Choć praktycznie zawsze chciał mieć przy sobie Stara, to jednocześnie doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że posiadał on jeszcze mniej subtelności, delikatności i wyczucia od niego... Więc to skończyłoby się pewnie źle. Lorna czy Longshot byliby już lepsi, choć nieogarnięcie tego ostatniego też mogłoby spowodować jakieś problemy... Latynos już wolał zatrzymać przy sobie Bonda. No i wiedział jak go przekupić. Albo chociaż spróbować. W trakcie tych rozważań Rictor w milczeniu obserwował poczynania Rahne i słuchał jej słów, które najpierw podsumował ponownym skinieniem głowy, po czym aż się lekko uśmiechnął, choć tylko jedną stroną ust. On na pewno nie zamierzał przeglądać jej rzeczy. I wątpił, aby znalazł się w ich szeregach jakiś masochista, który podjąłby się tego bez istotnego powodu - bo z jej węchem na pewno by się potem zorientowała, jak by ten ktoś nie próbował zatrzeć za sobą śladów... Ale jasne, mógł przekazać tę informację dalej. Mógł nawet być tak miły, aby zostawić tę informację na ich wspólnym mailu - do wglądu dla każdego członka X-Factor. - Powodzenia. Pozdrów od nas Moirę - odparł w ramach pożegnania. Co prawda istniała spora szansa na to, że na wycieczkę do Instytutu poświęci dwie, góra trzy godziny, a potem wróci do biura i zdąży się jeszcze z Rahne zobaczyć, ale... W ich zawodzie nigdy nie było takiej pewności. Nie zdziwiłby się, gdyby po drodze dał się w coś wciągnąć i do "domu" dotarł dopiero za parę dni. Nie byłby to przecież pierwszy raz... Skoro jednak ta kwestia została już tymczasowo zamknięta, mężczyzna ponownie podniósł się ze swojego fotela i tym razem przeniósł się na ten za biurkiem, nim przysunął do siebie po blacie drugi pendrive. Szybko i sprawnie powtórzył wcześniejsze działania przyjaciółki, podpinając urządzenie, zrzucając na nie pliki, a następnie je odłączając. Kolejny punkt programu z głowy, uznał, przy okazji zamykając także komputer. W najbliższym czasie raczej nie będzie nikomu potrzebny. - Oferta. Jedź ze mną do szkoły, a może złapiemy tam teleportera, który przerzuci cię do Atlanty. Będzie szybciej niż konwencjonalnymi metodami i w najlepszym układzie załatwisz wszystko jeszcze dziś - zasugerował, rzucając okiem na Davida i w tym samym momencie chowając pendrive do jednej z kieszeni swojej skórzanej kurtki. To była pierwsza część jego planu. Koniec końców Hijack musiał fizycznie przebywać w biurze, żeby w ogóle być w stanie pomóc mu z tą jutrzejszą rozmową.
|
| | | Hijack
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 10/09/2017
| Temat: Re: Biuro Nie Maj 05, 2019 5:29 pm | |
| - Bezpiecznej podróży i do zobaczenia. - David pożegnał dziewczynę, zerkając za nią chwilkę kiedy ta ruszyła do drzwi. Wcale nie uważał za głupie, że zaoferowała mu swój motor. W końcu nie wiedziała, gdzie mieszka. Nie mogła wiedzieć, że podróż motorem była kiepskim pomysłem. Fakt, była do zrealizowania, jak najbardziej. Z kilkoma przystankami i może jednym noclegiem w jakimś hostelu. Nie nie powiedział, że nie. Tyle, że zajęłoby to strasznie dużo czasu, a tego mężczyzna raczej nie miał zbyt wiele. Byli w środku misji, nie mógł opuścić ich na zbyt długo. Nie żeby ktoś mu zabraniał, ale po prostu nie wypadało tego tak załatwić. Jeśli istniała jakaś szansa na szybkie uwinięcie się w obie strony to chciał ją poznać i z niej skorzystać. Kiedy Rictor się do niego odezwał, Hijack spojrzał na mężczyznę słuchając jego oferty. Pomysł był genialny. Genialny w swej prostocie. W Instytucie na pewno bez problemu znajdą jakiegoś mutanta, który umiał się teleportować. Jednym z nich był Kurt, tyle pamiętał. Ale nie było powiedziane, że go zastaną. Jednak przy takiej ilości mutantów w jednym miejscu nie powinno być problemu ze znalezieniem kogoś innego. No i X-Men mieli te swoje super szybkie samoloty. Może w razie czego ktoś go jednak z takowych podrzuci tam i z powrotem. Możliwości było kilka. - Jasne. Jak długo nie wpadniemy na Summers'a, nie mam z tym żadnych problemów. - nie byli wrogami z mężczyzną, ale David za nim nie przepadał. Za bardzo się mądrzył, jak dla niego. Jeśli musieli z kimś tam porozmawiać to oby nie z nim. Jak dla niego, mogli się zbierać już teraz. Chyba, że Rictor miał jeszcze coś do załatwienia to wtedy poczeka po prostu na niego |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Biuro Wto Maj 07, 2019 10:13 pm | |
| Na ogół Rica ciężko było rozbawić - przynajmniej na tyle, aby to po sobie otwarcie okazał. Najlepiej radził sobie na tym polu Star, ale z drugiej strony Star w ogóle był mistrzem w obchodzeniu się z Rictorem... I ciekawe co to o nim mówiło, że najwięcej zrozumienia spotykało go ze strony dosłownie kosmity. Nieważne. Grunt, że pomimo tego w tym momencie na ustach Latynosa wykwitł uśmiech, unoszący jedną stronę jego ust bardziej niż drugą i mężczyzna na moment oparł złożone razem przedramiona na blacie biurka przed sobą, z konieczności nieco się przy tym pochylając. - Nie martw się. Jeżeli do tego dojdzie, odstraszę go moim urokiem osobistym - zapewnił, pozwalając aż sobie przy tym mrugnąć do Davida. Kto by pomyślał, że to właśnie solidarność w niechęci do Cyclopsa tak poprawiłaby mu nastrój... Ale ważne, że zadziałała. Co prawda Ric nie uważał Summersa za swojego osobistego wroga, ani nic z tych rzeczy, ale to nie oznaczało, że go lubił. Należał do tej części X-Men, z którą Rictor nie potrafił się dogadywać... A nie zamierzał przecież udawać, że było inaczej. Za bardzo się szanował i za mało mu zależało na pozytywnych relacjach z otoczeniem, żeby miał się tym przejmować i dostosowywać swoje zachowanie do upodobań irytujących osób. Więc tak, mężczyzna był przekonany, że potrafiłby całkiem łatwo przepędzić Cyclopsa. Nie planował go szukać, ani umyślnie go prowokować, ale... Chyba nikt nigdy nie nazwałby Rica miłym - może poza Starem, który jednak widział sprawy trochę inaczej i ze względu na swoją uprzywilejowaną pozycję posiadał dostęp do większej ilości danych. Tak czy siak, Latynos zazwyczaj mówił co myślał, bywał drażliwy i ani trochę nie obchodziło go to, że święty Summers stał wysoko w hierarchii Instytutu. Choć... Podobno jakiś czas temu to ostatnie się akurat zmieniło. Istniała spora szansa na to, że z tego względu nie zastaną go w ogóle na miejscu. I alleluja, tym lepiej dla każdego zainteresowanego. - To co, jedziemy? - spytał jeszcze, lecz nawet nie czekał na odpowiedź, tylko wstał już z fotela i przeciągnął się powoli, zanim ruszył w stronę drzwi. Po drodze zerknął na Davida, ale prawdę mówiąc oczekiwał, iż mężczyzna tak czy siak za nim podąży. Albo obok niego, wszystko jedno. Ric kluczyki do jeepa miał przy sobie, więc nie musieli już robić żadnych przystanków - tylko mogli skierować się prosto do samochodu... A przy sprzyjających wiatrach do Instytutu powinni dotrzeć w ciągu godziny. Zazwyczaj się udawało, chociaż sporo zależało również od pory dnia oraz korków na drogach. Co prawda przez myśl Rictorowi przeszło jeszcze, że może powinni dać komuś ze szkoły znać, że wybierali się z wizytą, ale to byłoby tak naprawdę bardziej problematyczne od wpadnięcia bez zapowiedzi. W końcu nigdy nie dało się z góry stwierdzić kto przebywał właśnie w Instytucie, a kto wybył na jakąś misję lub zwyczajnie na urlop... A pisanie czy wydzwanianie w ciemno do kolejnych osób nie miało chyba większego sensu. Ktoś będzie na miejscu - i tego kogoś dopadną. Przy odrobinie szczęścia Beast przyjmie od nich pendrive'a bezpośrednio, ale jeżeli nie, to na pewno ktoś mu go dla nich przekaże... I przynajmniej tę kwestię będą mieć z głowy.
Z/t dla obu.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Biuro | |
| |
| | | | Biuro | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |