|
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Re: Camp Johnson Pią Kwi 21, 2017 10:27 pm | |
| NPC Storyline - Ancalagon|ERT/JTF|Jinkusu Sytuacja wewnątrz namiotu nie uległa zmianie. Wszystko pozostawało na swoim miejscu, poza dwoma kołdrami, kilka łóżek dalej. Nieco pogniecione, przesunięte, ktoś musiał zawitać do namiotu oraz skorzystać z odpoczynku. Jednocześnie budząc się i wychodząc przed Akirą. Czerwonołuski samiec, który zaczął swą medytację, zanim dziewczyna zasnęła - nadal nie zmienił swego położenia. Siedział dalej na swych kolanach, opierając dłonie na własnych kolanach. Jego ogon pozostawał owinięty dookoła stwora, znajdując się dalej na ziemi. Akira obudziła się, jednak stwór nie zareagował. Gdy podniosła się do siadu, nie drgnęło nawet jego ucho, mogąc wyłapać dźwięk. Nic takiego nie stało się również w momencie, w którym młoda mutantka przywitała się ze swym znajomym. Dalej pozostawał "uśpiony", pogrążony w medytacji. Nie ruszyło go nawet zadanie bezpośredniego pytania. Jak długo spała, mogła zobaczyć po zmianie pory dnia, na wczesny ranek. Jej kompan wydawał się jednak nieobecny. Medytował, dość głęboko. Uszy miał położone po sobie, ślepia pozostawały przykryte powiekami. Siedział wyprostowany, łeb miał skierowany centralnie przed siebie. Jego klatka piersiowa poruszała się, miarowo i powoli. Wdech oraz wydech. Wszystko wydawało się z nim być w porządku. Po prostu medytował, wyciszył się. Możliwe, że nazbyt głęboko - stąd ten brak reakcji z jego strony.
|
| | | Akira
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 02/03/2016
| Temat: Re: Camp Johnson Pią Kwi 21, 2017 11:19 pm | |
| Chwila... Czy on właściwie śpi? - zamrugała oczami, zastanawiając się jednocześnie, co jest powodem tego, że nie otrzymała odpowiedzi. Przeciągnęła się nieco, rozglądając się. Ranek? - wychodziło na to, że nastał kolejny dzień. Tak uważała, bo nie potrafiła sobie teraz przypomnieć, o której poszła spać. Jednakże nie dostrzegła w polu widzenia nikogo więcej, lecz po rozejrzeniu się, mogła uznać, że ktoś tutaj był międzyczasie, gdy sobie słodko spała. Westchnęła cicho, ruszając się z miejsca, by przykucnąć jakiś metr przed Czerwonołuskim. - W sumie to niezwykłe, by móc tak siedzieć przez kilka godzin - podsumowała również to wszystko. Nie no, nie zamienił się w jakiś posąg. Wychodzi na to, że oddycha. Tylko co dalej? Pomachała prawą dłonią przed jego pyskiem. - Hej, hej? - jednak dość szybko zrezygnowała z tego, jednocześnie czując się dość dziwnie z tym. Dlatego też powstała na obie nogi i skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej, jednocześnie się zastanawiając co właściwie dalej. - Eh... I co teraz... - nie była pewna. - Byłoby miło, gdybyś się obudził... - dobra, teraz to tym bardziej czuła się dziwnie, mając zarazem wrażenie, że mówiła sama do siebie. No i do tego dochodziło aż takie rozgadanie. - Albo coś - tyknęła go w ramię, ale nie mocno. Miała wrażenie, że nie spodobałoby mu się to, o ile w ogóle byłby zachwycony faktem, że ośmieliła się to zrobić. - Dobra, pewnie i tak tego nie słyszysz - burknęła jeszcze, kręcąc nieco głową. Odwróciła się plecami do niego i skierowała się w stronę wyjścia z namiotu. Nie wyszła jednak z niego całkowicie, natomiast rozejrzała się, chcąc zobaczyć, czy coś zmieniło się w okolicy. Nieco zmrużyła oczy, po czym uniosła dłoń, ziewając. Nie czuła się źle, no i nie mówiła nic z złośliwością, w ogóle negatywu nie było słychać w jej głosie, brzmiała o wiele bardziej przyjaźniej niż wcześniej. - Cóż, i tak nie bardzo wiem, gdzie powinnam się ruszyć dalej... Ani tym bardziej do kogo innego zagadać - mruknęła jeszcze. A chciałabym się dowiedzieć coś więcej o tym wszystkim - dodała już we własnych myślach. Odwróciła głowę w jego kierunku, nieco się naburmuszając. Jeśli się nie obudzi do tej pory, to wyszłaby całkowicie z namiotu, lecz nie udałaby się w konkretne miejsce - chciała się nieco przejść, by móc się dobudzić. Od tak, robiłaby kółka niedaleko wejścia do tego namiotu. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Camp Johnson Wto Maj 02, 2017 10:36 am | |
| NPC Storyline - Ancalagon|ERT/JTF|Jinkusu Czerwonołuski siedział w bezruchu, tak jak go "pozostawiła" wieczorem. Przez ten czas, zmianie nie uległa nawet pozycja, w jakiej się znajdował. Do tego stopnia, że nawet otaczający jego nogi ogon, nie poruszył się. Stwór nie zareagował na jej stwierdzenie, dalej pozostając w stanie medytacji. Mógł nie usłyszeć bądź po prostu nie uznać tego, za coś, na co warto zareagować. Machanie mu dłonią przed pyskiem, również nie przyniosło efektu. Może poza ciepłym uczuciem, kiedy to dziewczyna zbliżyła dłoń do pyska stwora, akurat w momencie w którym ten wykonywał wydech - wypuszczając tym samym powietrze z nozdrzy. Cała ta sytuacja trwała dalej. Na nic zdała się prośba, by się obudził. Przynajmniej początkowo, mogło to być tak odebrane. Znowu bowiem - brak reakcji. Gdy tyknęła jego ramię, nadal nic się nie wydarzyło. Zwłaszcza, że zrobiła to dość delikatnie. Co w połączeniu z masą stwora, jak również jego łuskami - miało mizerny efekt. Dopiero, gdy Akira postanowiła się poddać oraz wypowiedziała swoje "i tak tego nie słyszysz", Ancalagon postanowił dać znak życia. Dość gwałtowny i szybki. Zanim dziewczyna zdążyła cofnąć swą dłoń, czerwonołuski podniósł swą prawą rękę i w mgnieniu oka - chwycił wielką dłonią za nadgarstek mutantki. Chwyt był pewny, stanowczy, jednak niezbyt silny. Dopiero teraz, widmo podniosło powieki, ukazując swe błękitne ślepia. Samiec przyjrzał się jej uważnie, nie puszczając jej ręki. Nie chcąc trzymać jej w milczeniu, postanowił również coś powiedzieć. -Medytacja. Powinnaś spróbować. Pozwala skupić swą moc, zrozumieć własną energię. Wyjaśnił początkowo, a następnie zbliżył jej dłoń bardziej do swego ramienia, wręcz zmuszając ją do dotknięcia własnych łusek - w tym wypadku płytowych, rozłożonych na ramieniu czerwonołuskiego egzekutora. -Na przyszłość nieco śmielej. Ledwo poczułem, że mnie dotknęłaś. Rzucił, puszczając przy tym jej nadgarstek. Ogon Ana poruszył się po szerokim okręgu, zahaczając przy tym - dość nieuważnie - o nogi dziewczyny. Tylko po to, by zorientować się w ostatniej chwili i nie powalić jej na posadzkę. Widmo przesunęło ogon za siebie, unosząc przy tym ręce do góry, na boki - a następnie rozciągając się nieco. W tym momencie, dziewczyna nie miała okazji wyjść z namiotu. Stwór słyszał jednak jej obawy oraz myśli. Miał dla niej dość szybką, prostą propozycję. -Zaciągnij się. - Zaczął, opuszczając przy tym ręce i opierając swe dłonie ponownie, na własnych kolanach. -Jeśli nie masz gdzie się udać, brakuje rodziny. Zawsze poznasz nieco świata... lub raczej wszechświata. Trochę nowych ras, istot, stworzeń. Doświadczenia o wiedza. Będziesz miała co opowiadać. Wyjaśnił spokojnym głosem. Z użytych przez niego słów, łatwo można było domyślić się, że nie chodziło o jakieś tutejsze armie lub agencje. W obozie było pełno ludzi, reprezentujących "The Unit". Jednostka powołana przez pozaziemską organizację. Może więc dziewczyna byłaby chętna. Co prawda to nie od tego widma zależał proces rekrutacji.
|
| | | Akira
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 02/03/2016
| Temat: Re: Camp Johnson Czw Maj 04, 2017 6:21 pm | |
| W tym właśnie momencie Akira mogła najeść się dość sporo strachu. Ruch, który wykonał An był wystarczająco gwałtowny, jak i niespodziewany, przez co wydała z siebie krótki okrzyk zaskoczenie, po czym zamarła w miejscu na kilkanaście sekund. Dopiero po tym wzięła do płuc głębszy wdech, zarazem próbując się wewnętrznie ogarnąć. - P-podziękuję - odpowiedziała mu natomiast, ale nie dodała nic więcej. Udało się już jej uspokoić, jak również i pozbierać myśli, przez co mogła się lepiej skupić na tym, co miało miejsce teraz. Nie mogąc i zarazem nie mając sił, by stawić opór, dała się poprowadzić i dotknęła jego łusek. Delikatnie pogładziła je palcami, po czym westchnęła cicho. - N-nie wiedziałam jak zareagujesz na to, że cię odrywałam od medytacji - powiedziała do niego. - Równie dobrze mógłbyś się zdenerwować... Dlatego nie chciałam tego robić mocniej - dodała jeszcze, delikatnie pocierając trzymany wcześniej nadgarstek. Jej wzrok powędrował na moment w stronę ogona Smoka, gdy poczuła... Ogon? Aż spojrzała w dół dla pewności, po czym lekko się nachmurzyła i spojrzała ponownie na niego. Pokręciła lekko głową, decydując się jednak nic nie mówić na ów temat - mimo wszystko zabrał ogon w porę, a ona nie musiała się zaprzyjaźniać bliżej z podłogą. Odczuła rzeczywiście "zahaczenie", ciężko było jej to zaliczyć do muśnięcia piórkiem. Lecz... Był inny powód, dla którego nie dodała nic więcej. Jego kolejne słowa... Przekrzywiła nieco głowę i spojrzała na niego pytająco. - Zaciągnąć się? - powtórzyła po nim, nieco zaskoczona. W końcu nie spodziewała się, że akurat jej zaproponuje jej coś takiego. - Etto... Brzmi ciekawie i w ogóle... Ale An, ja nie mam w ogóle pojęcia na ten temat... - może nieco przesadzała, ale z drugiej strony... Jakoś tak nie bardzo słuchała w momencie, gdy było o tym wspominane... Lekko teraz żałowała. - Ooo... Mam pomysł. Mógłbyś mi opowiedzieć cokolwiek więcej o... O tym, czym dokładniej jest ta organizacja? - w tym momencie miała nadzieję, że nie pomyliła się w nazewnictwie. - Tak skrótowo... I w sumie... - potarła lekko policzek. - Myślisz, że będą chcieli mnie przyjąć? - dodała jeszcze, po czym posłała mu z lekka nieśmiały uśmiech. - I... W sumie, jeśli mógłbyś... Również i opowiedzieć o sobie trochę... Byłoby miło - bąknęła jeszcze, na krótki moment odwracając wzrok, ale po paru sekundach ponownie skupiła się nim, wyraźnie czekając na jego odpowiedź. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Camp Johnson Czw Maj 04, 2017 9:30 pm | |
| NPC Storyline - Ancalagon|ERT/JTF|Jinkusu Czerwonołuski całkowicie nie przejął się reakcją Akiry. A raczej lekkim strachem, jaki u niej spowodował. Była to z resztą reakcja na jego gwałtowny ruch, aniżeli na jakiekolwiek możliwe zagrożenie z jego strony. Z resztą gdyby tak pomyślała, to łatwo by jej nie darował. Stąd też, jego odpowiedź była nieco bardziej... zadziorna. -Zagryzę i rozszarpię. Skomentował krótko jej "nie wiedziałam, jak zareagujesz". Dla Ana było to dość oczywiste, bo przecież zdążył ją wciągnąć na swój grzbiet i przewieść przez pół miasta. Jak tam jej nie zabił, to tym bardziej tutaj nie uczyni jej krzywdy. Widać jednak, dziewczyna musiała się jeszcze do tego przyzwyczaić. Oswoić z tą myślą. Na jej kolejne pytanie, samiec skinął jedynie łbem, potwierdzając to co zaproponował wcześniej. Mówił całkowicie poważnie. -19 lat. Nic dziwnego, że nie masz pojęcia. Wszystko przed tobą. Tak samo, jak i przede mną. Choć ja jestem "trochę" starszy. Odpowiedział, przestawiając się następnie i wyciągając nogi spod siebie, by móc kolejno skrzyżować je oraz usiąść w siadzie skrzyżnym. Oparł ponownie dłonie na własnych kolanach, po czym skupił wzrok na swej kompance, poświęcając jej pełnię swej uwagi. Wziął dla siebie kilka sekund przerwy, by móc zebrać myśli oraz niejako logiczniej przedstawić jej, o co mu chodziło. Zanim jednak zaczął, wysłuchał jej do końca. Ancalagon postawił swe uszy pionowo, lekko zaskoczony ostatnim pytaniem. Miał powiedzieć jej coś o sobie? Aż naszła go myśl, skąd chęć pozyskania takiej wiedzy. Do tej pory nie wydawała się nim specjalnie zainteresowana. Nagle jednak, postanowiła czegoś się o nim dowiedzieć, a on... stwierdził, że nie będzie krył przed nią nic specjalnego. Jednak po kolei. Wpierw pierwsze pytanie. -The Core. Organizacja wojskowa, regularna armia zniszczonego imperium. Istnieje od ponad ośmiuset tysięcy lat, założona przez... świadomy okręt. Maszynę. Czyli może coś, co ciebie zainteresuje. Zaczął, robiąc tutaj chwilę przerwy, by dziewczyna mogła zaakceptować tą krótką informację, jaką właśnie jej przekazał. -Tak, świadomą maszynę. W pełni, nieprogramowaną. Żywa istota. Dur-Shurrikun. Natomiast samo The Core, to już inna bajka. Wyjaśnił na początek, a następnie potrząsnął łbem, spiął na chwilę mięśnie i wypiął klatkę piersiową do przodu, by nieco się rozciągnąć. Trwało to ledwo kilka sekund, po których stwór wrócił do pozycji początkowej oraz kontynuował. -Dur-Shurrikun stworzył Wspólnotę Systemów. Grupa gatunków, zamieszkujących różne planety. Pomógł im się rozwinąć, stworzył sobie sojuszników. The Core pełni rolę ostatniego bastionu dawnego imperium oraz reprezentanta Wspólnoty Systemów. Zajmują się wszystkim, od porządku publicznego, przez produkcję żywności, kontrolę społeczeństw - po główny cel, czyli działania czysto wojskowe. Spotkasz dużo kosmitów, niektórzy będą mnie podobni, inni mniej. Jedni mogą mieć futro, inni łuski, a jeszcze inni... lepiej nie wspominać. Na szczęście organizacja nie pochodzi z tej galaktyki, więc nie ma za dużo pokrak. Kontynuował, znów robiąc chwilę przerwy, pozwalając Akirze ułożyć sobie wszystko w głowie. W tym czasie, ogon samca przesunął się za jego plecami, dwa razy w lewo oraz w prawo. Potem powrócił na miejsce, a samiec kontynuował wypowiedź. -Wytrzymałaś z widmem, egzekutorem. Tyle czasu. Myślę, że masz jakieś predyspozycje. Ewentualnie lubisz duże, łuskowate istoty. To zawsze jakaś opcja. Odparł jej odnośnie chęci przyjęcia dziewczyny, do takiej organizacji. Prawda była taka, że w jej wieku, miała dość spore szanse. Nie posiadała specjalnej wiedzy i umiejętności, tak więc była podatna na naukę. Mogli ją sobie wyszkolić od zera, nie musząc jednocześnie oduczać jej "złych" nawyków lub zachować nieporządnych. Nadeszła pora na ostatnią odpowiedź. A raczej opowieść. Miał powiedzieć nieco o sobie. Czerwonołuski westchnął głębiej, zastanawiając się od czego powinien zacząć. Zamknął nawet na chwilę swe ślepia, by ułatwić sobie skupienie myśli, a nawet przypomnieć co nieco. -Dobrze więc. Jestem Urkyn'Vareis. Tak oficjalnie nazywa się mój gatunek. Dla ułatwienia, nazywa się nas Widmami. Mój wiek to jakieś pięćset lat. Nazywają mnie również Ognistołuskim, tak jak widzisz, domyślisz się czemu. Jestem synem dość specyficznych... widm. Żadne z nich nie urodziło się widmem. Zostali zmienieni w widma, przez starożytnych. Ojciec był smokiem... w tym świecie nadal jest. Nadal żyje. Smokiem, takim dwunożnym. Jak ja teraz. Densorinem. Matka natomiast, karpatianką. To taka rasa wampirów, pochodząca z twojej planety. Wyglądają jak ludzie. Ze względu na to, kim się stali, powstałem jako widmo. Wyjaśnił na początek, robiąc kolejną przerwę. Ancalagon zamknął na chwilę swe ślepia i wziął głębszy wdech. Wypuścił powoli powietrze nozdrzami, a następnie podniósł swe powieki, spoglądając ponownie na młoda kobietę. -Trafiłem tutaj przez brata... albo raczej po waszemu - wuja. Onurisa. W moim świecie, stał się starożytnym. W poprzedniej rzeczywistości, zostało nas tylko trzech. Trzy widma, walka przegrana... tak więc Onuris oraz drugi starożytny, postanowili zniszczyć tą rzeczywistość, zatrzymać zarazę. Mnie natomiast wysłali tutaj. Białołuski powiedział, że jestem zbyt młody na śmierć. Po tych słowach, samiec potrząsnął swym łbem na boki, jakby odganiając od siebie niektóre myśli, po czym skupił swą uwagę ponownie na Akirze. -A teraz jestem tu z tobą. Pracuję na zaufanie mej nowej rodziny.
|
| | | Akira
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 02/03/2016
| Temat: Re: Camp Johnson Sob Maj 06, 2017 11:28 pm | |
| Uniosła lekko brwi, już uspokajając się po gwałtownym ruchu z jego strony. - Serio? A ja myślałam, że połkniesz mnie w całości - odparła natomiast i nieco wywróciła oczami. Nie, nie bała się go w tym momencie, dała się zaskoczyć i skończyło się to w taki, a nie inny sposób. No i przez moment zastanawiała się, czy wiedział po wyglądzie, zgadł czy odczytał to z jej umysłu... Znaczy się, informację na temat jej wieku. Chyba, że wspominała, ale dziewczyna jednak nie umiała sobie przypomnieć tego na teraz. Również zastanawiające było, ile właściwie miał lat An. Póki co, przyszło jej wysłuchać odpowiedzi ze strony Smokowatego na jej pytanie. Opuściła luźno ramiona wzdłuż ciała, czekając na jego słowa. Chociaż już pierwsza informacja sprawiła, że na jej twarzy odmalowało się zaskoczenie. W sumie, każda z podanych danych mogła to spowodować, chociaż najbardziej sama wiadomość o tym, kto był założycielem The Core. Przekrzywiła nieco głowę, a gdyby była taka możliwość, nad jej głową pojawiłby się dość spory pytajnik. Miała troszkę do czynienia z maszynami - i teraz próbowała zrozumieć, co miał na myśli pod pojęciem "świadomej, nieprogramowanej maszyny". Ciężko jednak było jej dopasować to do czegoś, co znała... A raczej, nie potrafiła tego. - Nie rozumiem - przyznała mu się w końcu. - Nie potrafię sobie wyobrazić takiej maszyny - dodała Akira, lekko krzywiąc się. Pokręciła lekko głową, starając się wyzbyć z głowy tych myśli, by móc zarazem lepiej skupić się na słowach tamtego. Kolejna wypowiedź Ancalagona była łatwiejsza do przetrawienia, dlatego też lekko skinęła głową na znak, że zrozumiała. Chociaż i tak pozostawała kwestia wspomniana wcześniej. O, ale na wspomnienie o futrzanych kosmitach, przypomniała sobie Rhoshana i na krótki moment się nachmurzyła. Pokręciła lekko łebkiem, starając się go pozbyć z myśli. Nie odezwała się również i w tym momencie, po prostu skinęła głową, by dać tym samym znać, by kontynuował. Chociaż na kolejne słowa nieco zamrugała oczami. - Obstawiam, że masz na myśli siebie, więc właściwie... Wliczasz do tego czasu fakt, że przez kilka godzin spałam? - ciut głupie pytanie i sama zdawała sobie z tego sprawę, ale nie umiała się powstrzymać. - Sorka - lekko wzruszyła ramionami. Jej wzrok na moment powędrował ku podłodze, a potem skupił się ponownie na nim. - Chociaż i tak nie wiem, czy to coś właściwie szczególnego - dodała jeszcze. Mogło chodzić o coś więcej, ale no... Nic nie przychodziło jej na myśl aktualnie. Wysłuchała również jego opowieści, nie wtrącając się przez ten czas. Po tym wszystkim, wzięła głębszy wdech, starając sobie poukładać jakoś w głowie, to co usłyszała od niego teraz. - Szczerze mówiąc, byłam prawie przekonana, że odmówisz mi, woląc zachować to wszystko dla siebie - powiedziała do niego najpierw, zerkając w bok. - Ale to miłe, że jednak chciałeś... - uśmiechnęła się na krótki moment, ponownie spoglądając na niego. - Twoja opowieść sprawiła, że mam jeszcze więcej pytań niż wcześniej... - Jak i jestem jeszcze bardziej pewna tego, że nic nie wiem. - Chociaż... - tyknęła palcem swój policzek, zastanawiając się. - Nie wiem, czy to będzie odpowiednia chwila na pytanie się. Obstawiam, że niełatwo było ci mówić o własnej przeszłości - domysły. Po prostu domysły. Nie wiedziała, jak jest naprawdę, ale była pewna, że na jego miejscu, jej samej byłoby ciężko o tym opowiadać. Chociaż i tak ciężko się powstrzymać od pytań, gdy słyszało się o innej rzeczywistości czy o rasach, o których nie wiedziała wcześniej, że istnieją... Lecz próbowała! Chociaż, i tak krążyło jej to teraz po głowie. Po krótkiej chwili na jej twarzy pojawiło się lekkie zawahanie, a ona potarła czoło, jakby zastanawiała się nad czymś. Po prostu myślała nad jego słowami, jak również i wcześniejszym stwierdzeniem. - W sumie... - spojrzała na niego pytająco w końcu. - Wiem, że wyskakuję z czymś innym nagle, ale jeśli rzeczywiście uważasz, że jest dla mnie szansa... To może warto spróbować się dowiedzieć? I tak nie mam nic do stracenia - zamrugała powiekami. - Chociaż beznadziejna ze mnie osoba do zawierania znajomości - dodała jeszcze, ciut zmieszana. Nie patrzyła na niego w tym momencie, jej wzrok powędrował ku miejscu, gdzie ostatni raz widziała jego ogon. - Więc? Mogę cię... Cię prosić o pomoc w tej sprawie? - zerknęła na niego krótko, po czym ponownie odwróciła wzrok. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Camp Johnson Sro Maj 10, 2017 5:35 pm | |
| NPC Storyline - Ancalagon|ERT/JTF|Jinkusu -Nie jestem mym ojcem. Nie czuję potrzebny skrywania się przed wszystkimi. Odpowiedział na początek. Ancalagon był dość rozluźniony, siedział opierając dalej dłonie na własnych kolanach. Stwór bardziej, niż na jej słowach, skupiał się na reakcjach oraz zachowaniu dziewczyny. W tyn sposób mógł dowiedzieć się znacznie więcej, niż z jej wypowiedzi. Choć sam starał się nie wgapiać w nią próżno, wykazując jednak zainteresowanie jej osobą. Było to zauważalne w największym stopniu, gdy dziewczyna, nieco zmieszana, zaczęła swoją wypowiedź. Tylko po to, by na końcu móc zapytać go czy znowu jej pomoże. An siedział tak, z uszami postawionymi praktycznie pionowo, wbijając w nią wzrok z dużym zaciekawieniem. Zupełnie, jakby chciał się czegoś nauczyć. Na dobrą sprawę, chciał. Zrozumieć ją bardziej, dowiedzieć się - czym ona się kieruje. -Mogę tobie pomóc ale... tylko wskazując drogę. Przejdziesz ją samodzielnie. - Zaczął swą wypowiedź, opuszczając swe uszy do bardziej naturalnej pozycji oraz pochylając nieco korpus do przodu, lekko zbliżając się przy tym do swej rozmówczyni. -Nie powinnaś tam iść z myślą o braku czegokolwiek do stracenia. Musisz czuć coś głębszego. Powołanie, potrzebę. Nie będziesz mogła tak po prostu się wycofać, gdy się znudzisz. Wyjaśnił, chcąc nieco naświetlić jej cała sytuację. Samiec mógł zaprowadzić ją do miejsca poboru bądź rekrutacji, jednak nie będzie przy niej stał i trzymał ją za rękę. Nie mówiąc już, o jej własnej motywacji. Akira musiała być szczerze zdecydowana na to, czym miała się zająć. Nie można było wejść "na próbę", a potem wyjść, uznając, że to nie to. Pomijając kwestie związane z takim nastawieniem oraz ewentualną możliwością przejścia rekrutacji... której wtedy nie będzie. Stwór skupiał swą uwagę na swej kompance, do momentu, aż coś go nie rozproszyło. Uczucie, ukłucie, nerwy? Czerwonołuski obrócił swój łeb lekko na bok, kierując swe spojrzenie ku ścianie namiotu. Niby nic się nie działo, żadnych krzyków ani odgłosów na zewnątrz. Ancalagon poczuł się jednak niespokojnie. Jakby coś się wydarzyło lub miało zaraz wydarzyć. Samiec drgnął lekko. W końcu coś się wydarzyło. Białe światło, przytłumiony huk oraz jeszcze więcej białego światła. Ściany namiotu dosłownie świeciły z jednej strony, ze względu na padające na nie oświetlenie. Nie byle jakie. Ciągnęło się od strony centrum Houston, towarzyszył mu potężny, głośny huk. Nic, co do tej pory spotkali, nie miało takiej mocy. Przynajmniej tego, widmo było pewne. Światło stawało się coraz jaśniejsze, a przez cały czas minęły może z dwie-trzy sekundy. Czerwonołuski obrócił się gwałtownie w kierunku dziewczyny, podnosząc się przy tym na jedno kolano i spinając mięśnie, a następnie rzucając się na Akirę bez najmniejszego ostrzeżenia. Ponad dwu i pół metrowy stwór wpadł w dziewczynę, przewalając ją i przygniatając do ziemi. An nie był tutaj zbytnio delikatny. Działał szybko, gwałtownie, nieco nieostrożnie. Jednak nie zgniótł jej swym ciężarem. Dziewczyna wylądowała pod korpusem stwora, który dosłownie schował ją pod siebie i skulił się niczym żółw. Zakrył ją jak tylko mógł, nie dając jej specjalnie miejsca na oddech, a przy tym otoczył siebie - a więc również i ją - czerwoną, kulistą barierą, której energię uwolnił bezpośrednio ze swego ciała. Efekt był taki, że pod łuskami Ana zaświeciły się wszystkie żyły i tętnice, ukazując się spod skóry i łusek, niczym na jakimś prześwietleniu. Lub jakby jego ciało stało się nagle przezroczyste, choć tak nie było. Zaraz po tym, ten energetyczny "kokon", który utworzył czerwonołuski, otoczyło białe światło. Tak to wyglądało na pierwszy rzut oka. Nie dało się skierować ku temu wzroku, by oczy po prostu nie zaczęły boleć od samej ilości światła. Bariera rozlśniła na czerwono, przetrzymując uderzenie niszczycielskiej fali, która przez dobre kilkanaście sekund przemieszczała się przez pozycję ich oraz całego obozowiska. Poza barierą, wszystko było białe. Nie dało się nic dostrzec. Po tych kilkunastu sekundach, białe światło zniknęło, przechodząc po prostu dalej. Gdy całkowicie ich minęło, Akira mogła ujrzeć stan czerwonej bariery, którą otoczył ich Ancalagon. Energia na niej była popękana, a sama bariera wyglądała, jakby pokrywała ją pajęczyna. Po krótkiej chwili od zdarzenia, zniknęła. Wtedy też, czerwonołuski podniósł swój łeb, rozglądając się ostrożnie i nasłuchując. Nie znajdując zagrożenia, An wpierw przesunął swe kończyny oraz podniósł siebie nieco do góry, robiąc dziewczynie więcej miejsca, a następnie wstał do góry, przechodząc od razu na bok, by nie stać nad mutantką. Po okolicy oraz mieście nie zostało nic. Pas czarnej, wypalonej ziemi. Tylko ten nienaruszony skrawek, na którym ukrył ich An, pozostał cały. Namiot zniknął, wszystkie budowle, pojazdy, istoty żywe. W okolicy nie było nikogo - poza tą dwójką. An rozejrzał się jeszcze po okolicy, na jego pysku pojawił się grymas gniewu. Jego wargi uniosły się lekko, a z gardła dało się usłyszeć niski warkot, oznakę gniewu, jaki pochłonął na chwilę gada. Dopiero po kilku sekundach, stwór przypomniał sobie o dziewczynie, kierując od razu swe spojrzenie na jej osobę. Nic jednak nie powiedział, nie wykonał żadnego gestu. Po prostu patrzył na nią, czekając na jakąś reakcję. Pozytywną lub negatywną.
|
| | | Akira
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 02/03/2016
| Temat: Re: Camp Johnson Pią Maj 12, 2017 6:12 pm | |
| Lecz co właściwie miała powiedzieć Akira w momencie, gdy dotarło do niej, że Czerwonołuski skupia na niej nieco bardziej niż wcześniej swoją uwagę? Odczuła lekkie uczucie niepewności, ale sama nie bardzo wiedziała, czy chociażby powinna na to właściwie zwracać większą uwagę. - Umm... - dobra, może jednak? - Mógłbyś tak się nie wpatrywać? Czuję się trochę niekomfortowo - powiedziała do niego cicho, w tym momencie jednak decydując się na wyrażenie własnej opinii na ten temat. - Zwłaszcza, że nie wiem z jakiego powodu to robisz. Wysłuchała go w milczeniu, zanim postanowiła się coś odezwać. - Huh... Chyba rozumiem to, co chcesz mi powiedzieć - odparła natomiast, splatając palce za swoimi plecami. - Ale wiesz... Nie myślałam, by iść na "próbę", jak to określiłeś... Czy też próbować się wycofać, gdy się znudzę... - chociaż była pewna tego, że marudzenie będzie z jej strony... Mimo wszystko to część charakteru, którego nie pozbędzie się od tak. - Hm... Ale samo podejście... - tutaj akurat było jej bardzo ciężko stwierdzić cokolwiek na ten temat na teraz. - Naprawdę nie wiem - nawet nie zamierzała próbować mówić, że jest inaczej. - Ale jednak nie zamierzam zmienić zdania - nawet jeśli nie miała żadnej wiedzy na temat tego, co mogłoby ją spotkać... Chociażby, gdy trafi na rekrutację... Oprócz tego, że będzie sama musiała się z tym zmierzyć. Zanim jednak sytuacja nieco bardziej rozwinęła się w tym kierunku... Zaczęło się coś dziać. Rozwój wydarzeń był tak szybki, że jasnowłosa zdążyła zarejestrować tylko narastającą jasność, zanim została przewrócona na ziemię. Uderzyła dość mocno o podłoże, a zanim zdążyła chociaż jęknąć i marudzić, albo chociaż wystraszyć się zupełnie, została "uwięziona". To, co teraz się działo, docierało do niej z lekkim opóźnieniem - zaskoczenie i lekkie oszołomienie robiło swoje. Zamrugała oczami, powoli się ogarniając, by w tym właśnie momencie dotarł do niej dźwięk, jak również i zauważyła, że Smok zaczął nagle świecić... A tak wydawało się jej na pierwszy rzut oka. Dopiero kilka sekund potem dotarło do niej, że najprawdopodobniej mogła zobaczyć jakoś jego żyły i tętnice. Nie zastanawiała się nad tym dalej przez to, że akcja toczyła się dość szybko. Jeśli miała możliwość, ujrzałaby jeszcze i kawałek stworzonej bariery... A co dalej? Kątem oka dojrzała białe światło - nie zdołała jednak patrzeć na niego dłużej niż sekunda, dwie, więc wzrok utkwiła w korpusie towarzysza, starając się brać jak najmniejsze wdechy powietrza, ba, prawie nie ośmieliła się oddychać, za to jej serce zdecydowanie waliło jak szalone. Bała się tego... Na dodatek to było coś, czego kompletnie nie rozumiała. Została gwałtownie przewrócona, zakryta, otoczona barierą by potem po niej przeszło tajemne białe światło - nie dodawało to teraz powodów do radości... Zwłaszcza, że to raczej nic dobrego, patrząc na zachowanie Ancalagona. W końcu światło minęło, a Akira zdołała odwrócić głowę na tyle, by móc zobaczyć kawałek bariery. Cholera. Pajęczyna, jaką dojrzała, dawała również do myślenia... Czym było to światło, skoro tak? Nie powiedziałaby, że jest potężne, ale patrząc na sam stan "bańki"... Sama bariera ochronna zaniknęła chwilkę potem, a jasnowłosa, odzyskując możliwość swobodnego działania, powoli podniosła się do pozycji siedzącej, biorąc nieco głębsze wdechy, po czym rozejrzała się po okolicy... I wyraźnie zamarła. - Co... Co się tu, do cholery, stało? - zadała pytanie, ale ciężko było stwierdzić, czy było skierowane w stronę Anca, czy może bardziej pytała samą siebie. Zbladła, po czym jeszcze raz rozejrzała się, a potem przetarła oczy, mając chociaż przez moment nadzieję, że to jednak wydawało się jej. Czarny. Pustka. Jak? Nie zostało nic... Ani śladu po namiocie, ani po samym sprzęcie... Nawet po zieleni nic. A co... A co z samymi żywymi istotami? Patrząc po tym... Można było spodziewać się najgorszego. Podniosła się na obie nogi. Jej spojrzenie powędrowało ku niemu. - Czym było to światło? - spytała się go. Przełknęła ślinę, po czym przechyliła się na jeden bok. Po czym na drugi. Cóż... Trochę nietypowe ruchy, ale najwyraźniej chyba chciała sprawdzić, czy tamtemu nic się nie stało. Również w końcu zaczęła poprawnie rejestrować to, co się działo... I cóż, była wystraszona. Gwałtowną reakcją ze z jego strony, faktem, że ujrzała taki, a nie inny obraz otoczenia, czy również tym, że nie rozumiała tego, co się właściwie wydarzyło. No, oprócz tego, że najprawdopodobniej po raz kolejny została ocalona. - An? - odezwała się. - Chodźmy stąd. Chyba... Chyba powinniśmy znaleźć kogokolwiek żywego - powiedziała do niego. Obawiała się, że cokolwiek co miało tutaj miejsce, mogłoby się powtórzyć. - Nie wiem, czy to dobry pomysł, by pozostać tutaj - tylko, gdzie mogliby się udać? O ile właściwie będzie chciał to zrobić. Przygryzła dolną wargę, po czym odwróciła się plecami do niego, ponownie patrząc na okolicę. W końcu ruszyła się kawałek, ale po to, by zatrzymać się i przykucnąć, by móć dotknąć spaloną trawę. [i]Cholera. Cholera. Cholera. Wszystko zniknęło. Wolę nawet nie myśleć, co czuli ci, którzy doświadczyli na sobie mocy tego światła. [/b] I jeszcze ten huk... Chyba nie chodziło o jakąś bombę? - Idziemy? Czy wolisz zrobić coś innego? - podniosła się ponownie, odwracając się, by spojrzeć na niego. W końcu, równie dobrze wolałby iść gdzieś zupełnie indziej i niekoniecznie z nią... Ona sama również starała się międzyczasie uspokoić, by nie pozwolić by strach ją sparaliżował. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Camp Johnson Sob Maj 13, 2017 5:58 pm | |
| NPC Storyline - Ancalagon|ERT/JTF|Jinkusu Ancalagon zachowywał ciszę, początkowo. Zwłaszcza, że pierwsze pytanie wydawało się być retorycznym, a nie kierowanym do osoby czerwonołuskiego. Stwór przyjrzał się jeszcze okolicy, sprawdzając, czy nie odnajdzie czegoś wzrokiem. Czegokolwiek. Kogoś, kto przeżył, może jakiegoś obiektu albo przedmiotu. Jednak wszystko zostało zniszczone, wymazane. Na dźwięk swojego imienia, a raczej jego zdrobnienie, stwór odwrócił łeb w stronę dziewczyny. Postawił przy tym uszy pionowo, pokazując, że słucha jej. Po odebraniu, co miała mu do przekazania, samiec spuścił swe uszy, kładąc je po sobie i spoglądając na dziewczynę bardziej spokojnie, neutralnie. -Dookoła jest już tylko wypalona ziemia. Raczej nic nam nie grozi. Odpowiedział jej krótko, obserwując, jak Akira odwraca się do niego plecami. W tym momencie nie potrzebował być nawet telepatą, by wiedzieć, że ta sytuacją ją przybiła. An poczuł zwłaszcza coś jeszcze. Obserwując ją, zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo go to wszystko... nie wzruszyło. Jak zimny stał się, przez lata życia spędzone na wojnie oraz walce o przetrwanie. Potrafił troszczyć się tylko o tych, na których mu zależało. Z którymi wytworzył jakąkolwiek więź. Obcy przychodzili i znikali. I choć czuł się odpowiedzialny za słabszych, czuł potrzebę chronienia ich - nie czuł bólu, gdy odchodzili. Zwłaszcza w obliczu takiej tragedii, jak ta tutaj. Samiec potrząsnął swym łbem lekko, by odgonić od siebie te myśli. Od razu wrócił też spojrzeniem do swej kompanki. -Możemy pobiegać po okolicy i zbudować zamki z piasku. Odezwał się do niej i wyszczerzył kły w uśmiechu, który sprezentował przy okazji lekkiego żartu. Czerwonołuski zrobił trzy kroki naprzód, zbliżając się do dziewczyny. Następnie ugiął swe kolana i kucnął przed nią, wyciągając obie swe ręce do przodu, a następnie opierając swe dłonie na jej ramionach. Dość delikatnie, by jej nie gnieść ani nie ciążyć. Akira mogła dostrzec zmianę w zachowaniu Ancalagona. Przede wszystkim, wyraz jego pyska nieco spoważniał, choć nadal był uśmiechnięty. Wydawał się bardziej przyjacielski, ciepły, może wręcz opiekuńczy. Gest widma sugerował otwartość, zwłaszcza, że zrobił między swymi ramionami nieco miejsca. Tak na wypadek, gdyby mutantka potrzebowała momentu na emocje. Sam starał się tego jednak otwarcie nie sugerować, skupiając się na dalszej wypowiedzi - czyli tym, co ważne. -Tutaj już raczej nie znajdziemy punktu rekrutacyjnego. Spróbuję znaleźć dla ciebie jakiś środek transportu, którym dotrzesz do jakiejkolwiek jednostki The Core. Tam będziesz mogła dokończyć formalności. Ja będę musiał tu na chwilę zostać. Mam niedokończoną sprawę. Wyjaśnił jej, nie cofając w tym czasie swych dłoni, cały czas spoglądając na dziewczynę oraz pilnując jej reakcji. Niedokończoną sprawą było coś, co wyczuł w tym miejscu, zaraz po wybuchu.
|
| | | Akira
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 02/03/2016
| Temat: Re: Camp Johnson Pon Maj 15, 2017 9:36 pm | |
| - Tylko... Co to właściwie było? - mruknęła w odpowiedzi na słowa Smoka. Tajemnicze światło, które pozostawiło po sobie... Nic. Po prostu nic. Wszystko zniknęło dookoła tej dwójki. Widoczna czerń, jaka powstała po wypaleniu ziemi, nie poprawiała nastroju. Uniosła prawą dłoń i potarła policzek, wzdychając cicho... Jednakże, gdy usłyszała jego kolejne słowa, mimowolnie wywróciła oczami. - Jasne, pobawmy się w berka, czy coś w tym stylu - odparła mu natomiast. - Zawsze to jakieś wyjście - dodała jeszcze. Mimo że zareagowała w taki sposób, wcale się nie czuła tak dobrze, jakby mogło się zdawać, chociaż próbowała się trzymać jakoś. W jakiś sposób. By chociaż nie sprawiać w taki sposób problemów. Jednakże kolejny ruch ze strony Anca zaskoczył ją. Zamrugała oczami, patrząc wprost na niego, po czym uśmiechnęła się smutno. Jasnowłosa zdecydowanie wyglądała na taką, której blisko, by popłakać się. Jednakże łzy nie leciały. Jeśli zaś będzie mogła, to przysunęłaby się trochę i położyła swoją głowę na jego klatce piersiowej, a dokładniej to czubek głowy i zamknęłaby na moment oczy, tkwiąc tak w tej pozie przez pewną chwilę. Przez ten czas starałaby się ogarnąć mętlik w głowie i uspokoić się całkowicie już, by móc powrócić do dalszego działania. - Dzięki. Za wszystko - wymamrotała międzyczasie. W końcu odsunęła się od jego torsu, by ponownie spojrzeć na niego. Uniosła dłoń, by potrzeć końcówki oczu, by upewnić się też, że nie pojawiły się tam niechciane łzy. - Zrozumiałam - powiedziała. Nie bardzo chciała iść sama, ale nie powiedziała tego na głos. Pamiętała wcześniejsze jego słowa - musiała zmierzyć się sama z etapem rekrutacji. No i zawsze to mogło ciut odwrócić jej uwagę od aktualnych wydarzeń. - Tylko, no... Dołącz potem, okej? Jak już będzie po wszystkim - bąknęła jeszcze. Wyglądała trochę lepiej niż wcześniej, ale co ważniejsze, chciała iść i zmierzyć się z tym, co miało nastąpić jako następne. - Chociaż... Jaki transport? - spytała się go. - I w jaki sposób? - mimo wszystko tu nic nie było... Więc jak? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Camp Johnson Sro Maj 17, 2017 5:01 pm | |
| NPC Storyline - Ancalagon|ERT/JTF|Jinkusu Czerwonołuski zachował powagę, a przede wszystkim to ciepłe podejście, jakim ją teraz obdarzył. Emocje dziewczyny i jej powstrzymywanie się przed łzami, zrobiły na nim niejako wrażenie. Mimo całej tej skorupy, nie był taką twardą bestią, nieposiadającą emocji. An wychowany był w nieco innej kulturze, innej sytuacji. Choć to, co widział teraz w okolicy, praktycznie przypominało mu "dom". Z tym, że tu pozostały jeszcze jakieś żywe istoty. Zbliżając się do widma, a następnie opierając na nim głowę, Akira mogła poczuć ciepło. Bardzo dużo ciepła, wychodzącego z ciała jej kompana. Całe to płomieniste światło, pod łuskami, nie było wcale takie... obojętne. O ile w jego wnętrznościach nie pływał ogień, o tyle stwór był wręcz naturalnym grzejnikiem, przynajmniej w tym stanie, teraz. Zapewne mógłby podnieść swoją temperaturę, w ramach działania systemu obronnego. Gdy mutantka się cofnęła, Ancalagon zabrał dłonie z jej ramion. Starczy bliskości i rozczulania się, przynajmniej na razie. Na podziękowanie, skinął jedynie łbem, nic nie mówiąc. I dla odmiany, nie chwaląc się kłami. Gdy padło kolejne pytanie, stwór mruknął cicho, po prostu. Zamknął na chwilę swe ślepia, westchnął, a potem odpowiedział. -Jak tylko skończę. Nie wiem kiedy. Ale wrócę. Obiecuję. Przy tych słowach, czerwnołuskiego otoczyła czerwona aura, reprezentująca jego energię. Jedynie na tych kilka krótkich sekund, czas jego wypowiedzi. Mogło to być bardziej odczuwalne, jak obietnica, a nie puste słowa. I w rzeczywistości, czymś takim było. -Przeniosę ciebie do bazy w której tymczasowo zbierają się siły The Core. Jeśli jesteś gotowa. Wyjaśnił krótko, kierując swe spojrzenie na dziewczynę. Mógł złapać jej jakiś transport, jednak wcześniejsza chwila, podczas której przeanalizował oraz przemyślał sytuację, sprawiła, że postanowił samodzielnie ją przenieść. Tak było z resztą najbezpieczniej. Nie chciał tego robić z zaskoczenia, dlatego też nakazał siebie poinformować, gdy młoda mutantka będzie gotowa. Na miejscu wszystko już będzie czekało. Gdy tylko Akira wyrazi gotowość do podróży, An sięgnie ku niej dłonią i przeniesie na mutantkę nieco swej energii, która wypłynie z wnętrza dłoni jaszczura, opadając na dziewczynę. Energia błyskawicznie rozejdzie się po niej, a następnie będzie już tylko krótki, czerwony błysk [zt, jeśli się zdecyduje].
|
| | | Akira
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 02/03/2016
| Temat: Re: Camp Johnson Sro Maj 17, 2017 7:42 pm | |
| Tak, czuła owe ciepło. Uważała, że to po części całkiem przyjemne, ale jednak nie nadawało się do znoszenia przez dłuższy czas... Przynajmniej dla niej. Ale nie, nie to było ważne. Ważniejsze było to, że właściwie jej na to pozwolił, jak i dał chwilę, by mogła ogarnąć się w jakikolwiek sposób. Pokiwała lekko głową na jego słowa. - Okej - nie podważała jego słów czy też nie zdradzała po sobie niepewności związanej z tym wszystkim. Miała wrażenie, że z tych wypowiedzianych przez niego słów biła jakaś moc. Może to tylko wyobraźnia? Może i nie, w zależności od tego, czy właściwie Akira mogła ujrzeć aurę, która pojawiła się na kilka sekund. Zamrugała oczami, po czym wzięła głębszy wdech i skinęła głową. - Okej. Jestem gotowa - A tak przynajmniej myślę. Skupiła swój wzrok na nim, czekając na to, co nadejdzie dalej. Spokojnie obserwowała to, widząc przez moment, jak wyciągnął ku niej swoją dłoń, by potem energia opadła na nią... Zamknęła na ten moment powieki, uśmiechnęła się lekko... I podczas krótkiego błysku zniknęła.
z/t |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Camp Johnson | |
| |
| | | | Camp Johnson | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |