|
| Bloki wokół MacArthur Park | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Bloki wokół MacArthur Park Pią Wrz 22, 2017 10:24 pm | |
| Wokół parku znajduje się mnóstwo różnego rodzaju przybytków, zaczynając od restauracji, przez sklepy, schroniska i inne instytucje, aż po kościoły. Mimo to sporą część terenu zajmują również budynki mieszkalne, przede wszystkim pod postacią bloków, na ogół niezbyt wysokich, bo do sześciu pięter. Uliczki pomiędzy nimi są często wąskie, ale za to trochę pustej przestrzeni gwarantują parkingi. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Sob Wrz 23, 2017 7:53 pm | |
| Opuszczając park, a potem powoli się od niego oddalając, Billy zachowywał milczenie. Wynikało to po części z faktu, że w dalszym ciągu nie był pewien co mógłby w ogóle powiedzieć. O czym powinni teraz rozmawiać, gdy chyba załatwili już tę najważniejszą kwestię? Pewnie należałoby omówić szczegóły, może właśnie zaaranżować jakieś większe spotkanie, aby wszyscy lepiej się poznali, ale chłopak wciąż miał wrażenie, że na to było jeszcze zbyt wcześnie. Więc może mogliby pogadać o czymś luźniejszym, niezwiązanym z ich układem? To wydawało się być bezpieczniejszą opcją, ale nastolatkowi i tak nie przychodził do głowy pomysł na żaden odpowiedni temat. Do tego dochodziła oczywiście jeszcze ta kwestia, że sam miał teraz sporo do przemyślenia. Od dawien dawna wykazywał duże skłonności do pogrążania się w refleksji, przez co ignorował swoje otoczenie... Do tego stopnia, że zdarzało mu się na przykład na kogoś lub na coś wpadać. Obecnie pilnował się, aby się o nic nie potknąć, głowę miał lekko pochyloną i wzrok utrzymywał na drodze przed sobą, ale jego myśli krążyły wokół tego, o czym dopiero co dyskutował z Nico. Kroczył dość blisko niej, ale z zachowaniem poszanowania dla przestrzeni osobistej, wliczając w to trzymanie łokci tuż przy sobie, a dłoni w kieszeniach spodni. To wszystko sprawiało w dodatku, że Kaplan wydawał się pewnie jeszcze mniejszy, niż był w rzeczywistości... A przy swoim metr sześćdziesiąt trzy i bez tego nie stanowił imponującej postaci. Skoro Young Avengers już oficjalnie nawiązali współpracę z Runaways, to teraz Billy tym bardziej musiał wybrać się do Kate i o wszystkim jej opowiedzieć. Miał nadzieję, że przywódczyni będzie z niego dumna, bo co prawda nie konsultował się z nią i z pozostałymi członkami drużyny na każdym kroku, ale przecież sporo załatwił, prawda? Nie tylko to z Nico, ale i uzgodnił wstępne relacje z X-Men... Którzy sami oferowali im pomoc. Miła odmiana po tym, jak potraktowała ich Spider Woman - a właściwie jego i po części Victora... No właśnie, Victor. Ta ostatnia myśl wzbudziła zupełnie inną falę emocji, choć nastolatek usilnie starał się nie podążać tą ścieżką. Będzie musiał niedługo znowu go odwiedzić... Może w końcu przekona go do tego, że powrót do kraju i normalnego życia był już bezpieczny? Wszystko wskazywało na to, że Tarcza chyba naprawdę im odpuściła. Pewnie im się przyglądała, jasne, ale jak długo nie wykonywała żadnego ruchu... Nie powinni aż tak się nią przejmować, tak? Nastolatek gotow był nawet namówić rodziców na odstąpienie jego potrzebującemu koledze pokoju gościnnego. Skoro zaakceptowali bycie bohaterem, to z czymś takim tym bardziej nie powinni mieć już żadnego problemu... Oby. Po drodze mijali czasem jakiegoś pojedynczego przechodnia albo ich niewielką grupę, ale częstotliwość spotykania kogokolwiek spadła drastycznie w chwili, gdy weszli już między bloki. W niektórych mieszkaniach świeciły się światła, w innych nie... A wąska uliczka, którą teraz podróżowali mogłaby się nawet nadawać do teleportacji, ale jedynie tym razem. Billy mimo wszystko bałby się tutaj przenosić w dzień, gdy po okolicy kręciłoby się pewnie więcej osób, które mogłyby go zauważyć i się przestraszyć. W nagłych przypadkach nie byłby wybredny, ale jak długo mógł uważać, to powinien. Wreszcie chłopak zdecydował się zrobić coś z tą ciszą... Między innymi dlatego, że wyczuwał, że prawdopodobnie niedługo będą się żegnać, a tak naprawdę nie dowiedzieli się o sobie wzajemnie niczego. Wyjątkowo miał nawet pomysł o co mógłby zagadnąć i to właśnie zrobił, równocześnie obracając głowę nieznacznie ku Nico i rzucając na nią okiem. - Więc... Słyszałem, że macie u siebie dinozaura - zaczął, chociaż tak naprawdę nie tyle to usłyszał, co przeczytał, rzecz jasna na jednej ze swoich stron o bohaterach. Nie chciał się już jednak poprawiać, bo w gruncie rzeczy nie miało to przecież wielkiego znaczenia... A przejęzyczenia każdemu się czasem zdarzały. W dodatku im wcześniej przestał mówić, tym prędzej mógł poznać odpowiedź swojej towarzyszki... A ta kwestia faktycznie go ciekawiła. W końcu kto nie lubił dinozaurów? Pomijając osoby zjedzone w Parkach Jurajskich i tak dalej.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Nie Wrz 24, 2017 9:55 pm | |
| Dzień dla dziewczyny nie należał do najprzyjemniejszych, w zasadzie pasmo jej sukcesów skończyło się wraz z opuszczeniem San Diego. Mężczyzna, który pomógł mutantce w ucieczce miał sporo racji, wciąż musiała walczyć o swoje przetrwanie. Tym razem nie robiła tego na ringu, obserwowana przez tłumy ciekawskich ludzi, a działała z ukrycia, zgodnie z otrzymaną od niego radą. Jakakolwiek próba rozpoczęcia nowego, odmiennego życia spełzała na niczym. Przez brak podstawowego wykształcenia nie potrafiła zdobyć środków płatniczych, dlatego też zmuszona była działać w mniej przyjemny dla otoczenia sposób. Nie znała dobrze Los Angeles, miasto było dla niej obce. Każdy krok kierował ją do zupełnie nowego miejsca. Brak orientacji w terenie nieco utrudniał jej działanie. Musiała liczyć na łut szczęścia, aby w tej rozwiniętej metropolii odnaleźć skrawek terenu, który umożliwiłby dziewczynie podjęcie jakiegokolwiek działania. Stąd też jej niepewne zachowanie. Wymijając kolejnych przechodniów, wodziła wzrokiem po okolicy, rozglądając się za idealnym do napadu miejscem. Pora dnia była dziewczynie na rękę, brakowało tylko doskonałej lokacji. Trochę czasu minęło, nim los znów zdołał się do niej uśmiechnąć. Mutantka natrafiła na dość obiecujące miejsce. Wąskie, niezbyt zaludnione uliczki wokół parkingu wręcz zachęcały do przeprowadzenia akcji, zwłaszcza że pusty żołądek dawał się jej we znaki już od kilku godzin. Nie zamierzała bagatelizować oznak głodu, jeden dzień mogła przetrwać, kolejne zamienią się w prawdziwą katorgę. Znów stanęła przed tym samym wyborem, z którym ścierała się praktycznie od najmłodszych lat. Musiała zastanowić się nad tym, czyje życie ceni sobie bardziej. Zaczajona w jednej z takowych uliczek, czujne obserwowała przemieszczające się istoty, starając się ocenić ich poziom zagrożenia. Z racji tego, że wychowywała się w miejscu, gdzie każdy osobnik posiadał zdolności, tego też oczekiwała od innych. Jej ocena była jedynie złudzeniem i nijak miała się do prawdy. Dla niej osobami słabymi byli ci, co wyglądali niepozornie, takie też zdanie wyrobiła sobie o dwójce nastolatków, którzy samotnie przechadzali się ulicą. Wyglądali na idealny cel, dla osłabionej przez głód dziewczyny. Napędzana emocjami, nie zamierzała dłużej czekać bezczynnie. Upewniając się, że ma dogodną okazję do działania, pewnym krokiem ruszyła w ich kierunku, zaciskając dłoń na schowanym w kieszeni nożu. Zbliżała się do nich dość spokojnie, chcąc uśpić ich czujność. O powierzchni wiedziała niewiele, ale wystarczająco by wiedzieć, że takowe ataki nie są na porządku dzienny, stąd też taka, a nie inna decyzja. Mutantka z każdym krokiem czuła się tak, jakby ponownie wchodziła na arenę. Dreszcz ekscytacji i adrenaliny oblał całe jej ciało, a ona sama przygotowała swój umysł na kolejne zabójstwo. Tym razem powód był nieco inny, ale dawał ten sam efekt – przetrwanie. Musiała pozbawić kogoś życia, aby zapewnić sobie dłuższą egzystencję i choć wolałaby dokonać mordu na pojedynczej jednostce, głód pozbawił ją cierpliwości. Gdy tylko dziewczę podeszło do nieznajomych na odpowiednią odległość, przystąpiło do działania. Wykorzystawszy wcześniej przygotowaną broń, szybko wyciągnęło ją z kieszeni i przesunęło kołek, powodując tym samym wysunięcie ostrza, które zatopiło się w ciele Nico, raniąc ją w brzuch. Mutantka nie zapomniała jednak o jej towarzyszu. Chcąc wykorzystać zamieszanie, postanowiła dźgnąć go nożem, stawiając krok w jego stronę. Nie działała rozważnie, gdyż już z góry założyła, że ranna nastolatka nie będzie sprawiać problemów. |
| | | Nico Minoru
Liczba postów : 51 Data dołączenia : 08/08/2015
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Pon Wrz 25, 2017 8:48 am | |
| Nico szła obok Kaplana z delikatnym uśmiechem na twarzy. Widziała, jak bardzo się zamyślił, więc nie miała też najmniejszych powodów, by mu w tym przeszkadzać. Cisza nie była niezręczna, ot oboje pogrążyli się w rozmyślaniach. W sumie Nico teraz też nie do końca wiedziała, co mogłaby mu powiedzieć. A tak w spokoju mogła pomyśleć, co teraz będzie dalej z tym wszystkim. Nie mogła cały czas zapomnieć widoku ciała Gert z przyszłości, kiedy mówiła o zagrożeniu dla świata. I ten chłopak, Victor... To, co znaleźli, to wcale nie było wiele, wręcz przeciwnie. Cały trop urywał się na plaży, więc odnalezienie go bez dodatkowych informacji będzie bardzo ciężkie. Coraz mocniej zastanawiała się, czy przy pomocy Staff of One mogłaby jakoś odnaleźć ich cel. Oczywiście zawsze mogła poprosić o pomoc chłopaka idącego obok niej, ale z jakichś powodów na razie nie chciała tego robić. Zawsze przecież potem może wysłać mu wiadomość albo coś. I tak mogła się spodziewać problemów za przyjęcie tej propozycji, więc może na razie nie dokładajmy do tego zdradzania informacji i przy okazji wyjaśniania, skąd je mają. Tak, najlepiej będzie na razie to zostawić. Wokół było coraz mniej osób, ale zapewne wpływ na to miała zwyczajnie pora dnia. Zastanowiła się na chwilę, czy zna jakieś inne dobre miejsce, które nadawałoby się do ewentualnej teleportacji, ale w tym momencie Billy postanowił się odezwać. Odwróciła głowę lekko w jego stronę i zamrugała oczami, przetwarzając pytanie, po czym uśmiechnęła się szeroko. - Tak, Old Lace z nami mieszka. Można powiedzieć, że to takie nasze zwierzątko domowe, ale bardzo groźne. W zasadzie to bardziej zwierzątko Gert, niż nasze jako całości. Słucha w zasadzie tylko jej. – przyznała z rozbawieniem w głosie, pomijając zręcznie fakt, że Gertrude i Old Lace były po prostu połączone telepatyczną więzią. Na sam początek taka informacja powinna wystarczyć. – Jest jeszcze mniej ufna niż my. – zażartowała sobie, uśmiechając się kątem ust. Na horyzoncie pojawiła się jakaś dziewczyna. Wyglądała... ciężko określić, co było z nią nie tak, ale Nico od razu dostrzegła, że nie jest zwykłym przechodniem. Może zwyczajnie miała już wprawę. Chociaż szła pewnie w ich stronę, nie wyglądała na kogoś, kto jakoś specjalnie dobrze się orientował, gdzie jest i dokąd powinien się udać. Gdy jednak wydawało się, że dziewczyna zwyczajnie ich minie, Nico poczuła palący ból w brzuchu i ciepłą posokę spływającą po ciele. Z cichym jękiem zaskoczenia i bólu osunęła się na ziemię. - When blood is shed let the Staff of One emerge. - to był po prostu odruch, jeszcze nie do końca nad nim panowała. Z piersi Nico natychmiast wyłonił się magiczny przedmiot, być może w ten sposób zaskakując mutantkę. W końcu skąd mogła wiedzieć, na kogo trafiła. Było jednak jasne, że dziewczyna chyba naprawdę chciała ich zabić, więc musiała się bronić. W pierwszej jednak kolejności musiała się wyleczyć, a ból nie ułatwiał wymyślenia odpowiedniego polecenia. Była jednak przekonana, że „heal” zostało już przez nią użyte, a ponowne wykorzystanie oznaczałoby naprawdę nieprzyjemne konsekwencje dla nich wszystkich. Nie do końca jednak mogąc wymyślić odpowiednie zaklęcie, zwyczajnie uderzyła Staff of One o nogi dziewczyny, chcąc, by ta się potknęła. Wiedziała, że Billy sobie poradzi, nie był przecież bezbronny, ale to był odruch. Runaways zawsze chronili siebie nawzajem. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Pon Wrz 25, 2017 3:12 pm | |
| Old Lace... To imię czy też po prostu określenie brzmiało dziwnie uroczo, nawet - a może właśnie szczególnie? - wówczas, gdy odnosiło się do dinozaura. Z tekstów, na które Billy się natknął, nie wynikało jednoznacznie jakiego gatunku było to stworzenie, wiedział tylko tyle, że nie urosło bardzo duże... Ale to mogło się jeszcze zmienić. Chłopak chętnie zobaczyłby je na własne oczy. Albo raczej ją, skoro tak powiedziała Nico. - Zmieniłem zdanie, to jednak ona jest odpowiednikiem naszego Speeda - oznajmił cicho, lecz nie rozwinął już tej myśli na głos i szczerze mówiąc nie oczekiwał żadnej reakcji. Nieufna istotka, groźna i słuchająca się tylko jednej dziewczyny? No, idealnie jak Tommy i Kate. Co prawda Kaplan nie do końca wiedział kim była ta wspomniana Gert, bo jej chyba jak do tej pory nie spotkał, ale uznał, że musiała to być po prostu jedna z wielu Runaways, o której kiedyś prawdopodobnie dowie się więcej. Spojrzenie nastolatka nie pozostawało zbyt długo na Nico. Przeciwnie, już po kilku sekundach umknęło z jej twarzy na bok - co w tym wypadku oznaczało, że Billy przesunął je przed siebie. Dzięki temu zauważył, że z przeciwnej strony nadciągała właśnie jakaś dziewczyna, chyba ich rówieśniczka, idąca bliżej jego towarzyszki. Uliczka była wąska, w związku z czym na wszelki wypadek Kaplan odbił lekko w drugim kierunku, aby w razie czego Nico mogła pójść jego śladem i zrobić miejsce tamtej nieznajomej. Nie zasugerował jej tego słownie, bo doszedł do wniosku, że sama zadecyduje czy będzie chciała to zrobić. Wzrok chłopaka wreszcie powrócił na drogę przed nim, lecz tylko na moment, bo kiedy dziewczyna znalazła się jeszcze bliżej, odruchowo na nią zerknął. Billy nie był żadnym ekspertem w kwestii żeńskiej urody, ale na zdrowiu już trochę się znał i miał wrażenie, że nastolatka wyglądała kiepsko... Przynajmniej na tyle, na ile mógł to stwierdzić bez lepszego oświetlenia i przy ubraniu, które sporo zasłaniało. Blada skóra, cienkie włosy... Nie była to jego sprawa, ale nie potrafił tego nie odnotować. Na tym jednak zainteresowanie Kaplana się skończyło, bo przecież we własnym mieście widywał już osoby ze znacznie gorszymi problemami i zdążył się do tego przyzwyczaić, więc jego spojrzenie zaczęło zjeżdżać w dół... I właśnie w tym momencie nieznajoma wkroczyła do akcji. W pierwszej chwili chłopak nie do końca zrozumiał co się stało, w końcu sytuacja zmieniła się tak nagle, lecz jego umysł zarejestrował błysk ostrza i przede wszystkim reakcję Nico - a to mówiło mu tak naprawdę wszystko, czego potrzebował. Zwykły nastolatek na jego miejscu być może by spanikował, może zastygłby w bezruchu albo krzyknął, a może zrobiłby coś jeszcze głupszego. Nie tak dawno temu Billy pewnie należałby do tego grona. Mimo to parę miesięcy pod okiem Tarczy przygotowało go przynajmniej na niespodziewane ataki i pozwoliło mu wyrobić coś w rodzaju odruchu... Bezpieczniejszego od tego, który zdawały się wymuszać jego zdolności. Nie oznaczało to, że wewnętrznie się nie zdenerwował. Przeciwnie, serce zabiło mu mocno i szybko, a uścisk w klatce piersiowej świadczył o stresie oraz napięciu. Kaplan praktycznie nie zwracał uwagi na to, co robiła dalej Nico. Usunięcie agresora było mimo wszystko ważniejsze, aby nie wyrządził im dalszych szkód. Jedynie kątem oka zauważył pojawienie się broni dziewczyny, a jej słowa dotarły do niego jakby z daleka - w tym czasie zaś przy jego własnym ciele wytworzyła się już błękitna aura, najbardziej intensywna przy oczach oraz dłoniach. Kiedyś potraktowałby nieznajomą wiązką elektryczności, nauczył się jednak wykorzystywać tę energię w lepszy sposób... Dlatego teraz, gdy rówieśniczka zwróciła się ku niemu i wykonała krok w jego stronę, Billy uwolnił wymierzoną w jej kierunku energetyczną falę, która imitowała coś na kształt telekinezy. Przy takich nagłych użyciach mocy jeszcze nie do końca radził sobie z odmierzaniem potrzebnej siły, lecz w tym wypadku tuż po uderzeniu wiedział już, że dziewczynę powinno odepchnąć na jakieś dwa metry... I pewnie ją przewrócić - w połączeniu z manewrem Nico. Pewnie powinien coś z nią zrobić i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale znów odezwała się w nim kwestia priorytetów. Utworzył dystans między sobą i przeciwnikiem, ale nie miał nikogo, kto by go osłaniał... Za to musiał zająć się Nico. Szybka ocena jej obrażeń wskazywała na to, że w tej chwili jego towarzyszka nie mogła być zbyt przydatna w walce. Zawsze pozostawało mieć nadzieję, że napastniczka po prostu ucieknie - ale nie, to również nie byłoby dobre, bo przecież mogłaby zwrócić się przeciwko komuś naprawdę bezbronnemu... Czyli musieli ją zatrzymać. Wszystkie te przemyślenia wykonywane były błyskawicznie, wręcz odruchowo, niejednokrotnie urywane w trakcie, dlatego nie wymagały żadnej zwłoki. Billy zdążył przez ten czas uklęknąć na jedno kolano przy Nico, wciąż otaczany przez swoją energię, którą teraz rozszerzył w taki sposób, aby stanowiła wokół nich ochronną sferę, po której raz po raz przeskakiwały nitki elektryczności. Widział kilka możliwości, ale która była najlepsza? - Bądź gotowa ją łapać - poinstruował Azjatkę, decydując się na to bardziej ryzykowne zagranie. Nie miał pojęcia co dokładnie Nico mogłaby zrobić, ale pojawienie się jej broni zdecydowanie nie było naturalne i nie wyglądało mu na mutację... Więc pozostawało mu tylko mieć nadzieję, że słusznie zamierzał na niej polegać. - Chcę ją wyleczyć, chcę jąwyleczyćchcę... - zaczął powtarzać, przesuwając jedną z dłoni ponad okolice rany dziewczyny, które również rozbłysły błękitem. Siłą rzeczy nie czuł i nie widział efektów swoich działań, ale z doświadczenia domyślał się, że tkanki powinny rozpocząć proces przyspieszonej regeneracji... Bo akurat uzdrawianie ćwiczył często. Niestety oznaczało to, że nastolatek dzielił uwagę pomiędzy to zadanie oraz utrzymywanie bariery, która przez to osłabła... Ale tańczące po niej energetyczne wiązki w dalszym ciągu powinny odstraszać i na to liczył.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Pon Wrz 25, 2017 5:20 pm | |
| Napad na niczego niespodziewających się przechodniów miał być dość prostą i niezbyt wymagającą akcją. Z całą pewnością sytuacja wyglądałaby nieco inaczej, gdyby dziewczyna nie miała towarzystwa, teraz jednak mutantka musiała stanąć do walki z dwoma uzdolnionymi nastolatkami, którzy posiadali nad nią przewagę, nie tylko liczebną. O ile udało jej się chwilowo wykluczyć Nico z gry, wciąż musiała pozbyć się chłopaka. Popełniła dość istotny błąd i zamiast sprawdzić jego umiejętności, niemal od razu przystąpiła do działania. Na całe szczęście efekt tej lekkomyślności nie był tragiczny w skutkach. Nóż nie zdołał zranić Billy'ego, a ona sama została jedynie odepchnięta przez zaklęcie młodego bohatera. Nie miała większych problemów z zachowaniem równowagi, jednakże zlekceważenie rannej dziewczyny, nie skończyło się dla niej dobrze. Odrzut i podcięcie zafundowały jej dość bolesny upadek, który dzielnie przyjęła. Niemal od razu podniosła się na równe nogi, nie chcąc tracić ni chwili czasu, który mogłaby wykorzystać do potencjalnej obrony. Tym razem postanowiła działać rozważniej i nie szarżować na nieprzyjaciół, zważywszy że wciąż nie wiedziała, z kim tak właściwie przyszło jej walczyć. Ucieczka nawet nie wchodziła w grę i nie było to spowodowane obawą o splamienie już i tak nadszarpniętego honoru, a realnym zagrożeniem. Doskonale wiedziała jak niebezpieczne jest odwracanie się plecami do wroga, nie zamierzała ryzykować. Czując silną potrzebę kontynuowania rozpoczętej potyczki, postanowiła pozostać na polu bitwy. Czujnie obserwowała nieprzyjaciół, zwłaszcza zdrowego chłopaka, którego mocy nie potrafiła rozgryźć. Nigdy wcześniej nie miała do czynienia z magami, co było solidną przewagą tej dwójki. Odnalazła jednak cechę wspólną dla obu przeciwników. Każdy z nich użył słów, aby wywołać efekt w świecie rzeczywistym. Wprawdzie jej bezczynne przyglądanie się poczynaniom bohaterów pozwoliło chłopakowi wyleczyć ranną dziewczynę, to jednak zdobyła potrzebne informacje do przeprowadzenia działania. Dość nieprzyjemnym faktem pozostawała jednak kwestia obrony nieprzyjaciela, która swym wyglądem nie zachęcała do bezpośredniego starcia, mimo wszystko dziewczyna zamierzała obejść obronę przeciwnika. Mutantka postanowiła podnieść nieco poprzeczkę i złożywszy nóż, schowała go bezpiecznie do kieszeni. Dla niektórych takie zachowanie mogłoby wydawać się dość dziwne, w końcu rezygnowała ze swojej jedynej broni, jednakże Lil nie potrafiła prawidłowo posługiwać się nożem. Choć zadawał poważne rany, czego przykładem był niedawny stan zdrowotny Nico, w obecnym przypadku jedynie by zawadzał. Postanowiła stanąć do walki z pełnym arsenałem. Od najmłodszych lat wpajano szesnastolatce, że sama w sobie jest bronią, tak też siebie postrzega. Siebie i swoje ciało, które w niektórych przypadkach potrafiło sprawdzić się lepiej niż nie jeden nóż. Z szybko bijącym sercem, ustawiła się bokiem do dwójki bohaterów, tym samym zmniejszając powierzchnię, w którą ci mogliby zaatakować. Tym razem nie wykonała żadnego ruchu, bacznie obserwując mimikę ich ciał, po prostu czekała na reakcję wrogich jednostek. Chciała sprawdzić ich umiejętności, w każdym razie te bitewne. Tarczę chłopaka zdołała już zauważyć i wymyślić plan na jej obejście. Musiała jednak poczekać na idealny moment do działania lub sama takowy stworzyć. |
| | | Nico Minoru
Liczba postów : 51 Data dołączenia : 08/08/2015
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Pią Wrz 29, 2017 9:20 am | |
| W zasadzie chciała zapytać, jakim cudem ten Speed jest odpowiednikiem Old Lace, ale nie zdążyła. Z bardzo prostego powodu, bo zaraz potem została po prostu dźgnięta. Dalej sytuacja potoczyła się bardzo szybko, o wiele szybciej, niż Nico mogłaby tego chcieć. Gorzej, że rana prawie całkiem wyeliminowała ją z potencjalnej walki. Przynajmniej udało jej się chociaż na chwilę unieruchomić dziewczynę. Nie rozumiała w ogóle, czemu nieznajoma ich zaatakowała. Przecież oni tylko szli... Zwróciła dopiero wtedy uwagę na dziewczynę. Blada, stare ubrania, zaatakowała ich z nożem... Ona chciała po prostu pieniędzy. Zamrugała oczami, trochę zaskoczona tym faktem. - Jasne. – kiwnęła głową czekając na to, co zrobi Billy. Zaraz potem z jej ust wydobył się cichy jęk, kiedy chłopak zaczął naprawiać uszkodzenia ciała. Dostrzegła od razu, że bariera wokół nich osłabła, ale to nie był zbyt duży problem. Zawsze mogła wytworzyć swoją. Niedługo potem po ranie było już tylko wspomnienie, ale ku zdumieniu Nico dziewczyna wciąż nie zaatakowała. Z pomocą Billy’ego podniosła się z ziemi, obserwując nieznajomą. Na oko mogła być w jej wieku, lub ciut młodsza. Zaniedbana. I wyraźnie szykująca się do walki, mimo, że ani ona sama, ani Billy nie zaatakowali jej ani nie wykonali żadnego ruchu, by to zrobić. Po prostu się bronili, co chyba było dosyć logiczne w takiej sytuacji. Nie zrobili jej żadnej krzywdy. Co najwyżej mogła ucierpieć jej duma i z tym akurat Nico nie zamierzała polemizować. Nikt nie lubi lądować na tyłku w taki sposób. Nie chciała jej atakować. Chciała się przede wszystkim dowiedzieć, dlaczego. Nie było żadnego powodu, żeby ich atakować... W końcu nikt nie próbuje zabić dla pieniędzy czy telefonu. Bo to była chyba jedyna możliwa opcja. - Dlaczego nas zaatakowałaś? Co chciałaś tym osiągnąć? – spytała, trzymając jednak Staff of One w gotowości do użycia. W razie czego zatrzymanie mutantki nie byłoby jakoś szczególnie problematyczne. Głos Nico był łagodny i bardzo starała się, by w jej głosie nie było żadnego wyrzutu. Jeżeli natomiast dziewczyna zdecyduje się przypuścić atak, mimo braku takich chęci u niej i u Billy’ego chyba również. Przynajmniej na pierwszy rzut oka nie wyglądał, jakby chciał atakować nieznajomą... A przynajmniej do momentu, w którym ona tego nie zrobi. W takim jednak momencie to i sama Nico zamierzała zareagować i zminimalizować jakiekolwiek szanse na to, że oberwie ktoś niewinny. Póki jednak nikt jeszcze nie wykonał ruchu, mogła spróbować jakoś porozmawiać z dziewczyną. W końcu... Była tylko dzieckiem. I to przypuszczalnie dzieckiem, które tak samo jaki inni Runaways musiało dorosnąć zbyt szybko. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Pią Wrz 29, 2017 12:49 pm | |
| Jeszcze przez kilka sekund Billy skupiał się w głównej mierze na Nico, a dokładniej na leczeniu jej rany, w związku z czym nie poświęcał dużej uwagi nieznajomej. Ustawił się tak, aby mieć ją w zasięgu wzroku, nawet jeżeli tylko kątem oka, ale nie śledził dokładnie jej poczynań. Gdyby zechciała znowu się do nich zbliżyć albo zacząć uciekać, to w takim wypadku pewnie by zareagował, ale do tego na szczęście nie doszło... A jeżeli spróbowałaby na przykład cisnąć ku nim nożem, to ten i tak zatrzymałby się na barierze. Dzięki temu wszystkiemu chłopak mógł skoncentrować się na zdrowiu Nico, które stanowiło dla niego w tym momencie priorytet. Uzdrawianie nie potrwało bardzo długo i wreszcie Kaplan odetchnął z ulgą, cofając rękę, lecz nie zagaszając krążącej wokół niej energii. Całe jego ciało wciąż otaczała jasna, błękitna poświata, a późna pora sprawiała, że był przez nią doskonale widoczny... Nawet jeśli blask rozmazywał krawędzie i ukrywał szczegóły jego postaci. Tak naprawdę jemu osobiście wcale by to nie przeszkadzało, gdyby ktoś zwrócił na nich teraz uwagę... Jak długo ten ktoś byłby na tyle rozsądny, aby się nie wtrącać, tylko na przykład wezwać policję. Podejrzewał jedynie, że Nico - ze swoimi problemami z zaufaniem - jednak by się z tego nie ucieszyła. Podnosząc się wreszcie na równe nogi, chłopak pomógł również wstać swojej rówieśniczce. Póki co pozostawał blisko niej, odstąpił jedynie na krok, aby dać zarówno jej, jak i sobie samemu większe pole do manewru... I skierował spojrzenie na napastniczkę. Dało się to poznać przede wszystkim po ułożeniu jego ciała - nie do końca przodem, lekko bokiem do niej - oraz głowy, bo jego oczy w dalszym ciągu rozświetlała energia... A jednak on widział pomimo niej bardzo dobrze. Kulista bariera nastolatka trochę się powiększyła, aby obejmować jego i Nico nawet teraz, gdy już się podnieśli. Poza tym jej wygląd nie ulegał żadnym zauważalnym zmianom. Jej powierzchnia w dalszym ciągu straszyła elektrycznością, wróciła też do swojej wcześniejszej wytrzymałości, skoro Billy mógł się już na niej w pełni skupiać... Chłopak podejrzewał, że najlepiej będzie, jeżeli pozostanie na pozycji obrony, a resztę zostawi Nico. Głównie do tego był zresztą szkolony, do wspierania drużyny, aby pozostali jej członkowie mogli w tym czasie swobodnie działać. Kaplan rzucił okiem na swoją towarzyszkę, gdy ta najwyraźniej zdecydowała się najpierw spróbować rozmowy, ale osobiście nie sądził, aby to miało być takie proste. Głęboko wierzył w to, że ludzie mogli zmienić się na lepsze, ale to zwykle wymagało czasu. Mordercy - nawet niedoszli - w większości przypadków wykazywali się bardzo specyficzną postawą, w którą wliczało się między innymi nieposzanowanie dla życia oraz stawianie siebie ponad resztę świata... A przez coś takiego trudno się było przebić. Nie oznaczało to jednak, że nie należało próbować, dlatego wzrok chłopaka prędko powrócił ku nieznajomej. Mimo wszystko ciekawiło go jej dalsze zachowanie, możliwe odpowiedzi, ale poza tym starał się być czujny i to właśnie było istotniejsze. Skoro zaatakowała nożem, to prawdopodobnie nie miała przy sobie niczego bardziej niebezpiecznego, ale z drugiej strony może jedynie uważała, że ostrze będzie dyskretniejsze i przydatniejsze w takich warunkach? Lepiej było zachowywać ostrożność, żeby potem nie żałować. Billy trzymał obie ręce blisko siebie, tylko odrobinę odchylone od swojego ciała, dłonie z kolei miał skierowane wnętrzem ku górze, choć nie idealnie poziomo. To z nich - oraz z jego oczu - generował się najjaśniejszy blask. Cała ta energia wypełniała najbliższą okolicę charakterystycznym zapachem burzy, samego chłopaka zaś niemalże wznosiła w powietrze. Kaplan czuł tę lekkość, zdawał sobie sprawę z tego, że mógłby się teraz oderwać od ziemi i ta myśl napawała go równocześnie zachwytem, jak i niepokojem. Była... Elektryzująca. Nastolatek powstrzymywał się przed lewitacją tylko dlatego, że nie miał nigdy czasu i okazji, aby ją porządnie przećwiczyć, więc nie był pewien jak latanie wyszłoby mu w praktyce... A samo utrzymywanie się ponad drogą mogłoby mu teraz bardziej zaszkodzić niż pomóc. Na wszelki wypadek wolał zachować mobilność. Chłopak nie odzywał się, ale uważnie słuchał. Nie było sensu, aby powtarzał się z Nico, a przede wszystkim musieli w ogóle ustalić to, czy napastniczka zechce z nimi rozmawiać. Jak długo stała w miejscu i nie podejmowała żadnej akcji, mogli poświęcić na to chwilę. Gdyby jednak zdecydowała się na zbyt gwałtowny, podejrzany ruch, ponowny atak czy coś podobnego, Billy zamierzał potraktować ją kolejnym telekinetycznym uderzeniem. Skoro na nich się znał, to nie zamierzał ryzykować z czymś bardziej skomplikowanym.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Wto Paź 03, 2017 8:39 pm | |
| Dziewczyna nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów, jedynie obserwując dwójkę bohaterów. Jej zachowanie odbiegało od reakcji, do których większość mieszkańców powierzchni przywykła. Inny napastnik niewątpliwie ratowałby się ucieczką, ona natomiast nie zamierzała opuścić pola bitwy, choć doskonale wiedziała, że przeciwnik nie tylko ma przewagę liczebną, ale także posiada nadnaturalne zdolności. Wychowanie było tutaj bardzo istotne, dziewczę to łączyło odwrót ze śmiercią, a wygraną z zabójstwem. Działało także niezwykle ostrożnie i to właśnie podejście dało czas chłopakowi na wyleczenie rannej Nico, czym napastniczka wyraźnie się nie przejęła. W chwili obecnej szacowała ryzyko związane z atakiem i obmyślała ewentualne posunięcie wroga, bazując na dotychczasowej obserwacji. Znała już cztery sztuczki nieprzyjaciół, jednocześnie nie zdradzając im swych możliwości, co dawało jej niejako przewagę, którą zamierzała wykorzystać. Dopiero słowa Nico wywołały jakąkolwiek zmianę w postawie mutantki. Po jej twarzy przebiegł bowiem cień zaskoczenia i niepewności, a ona sama poczuła narastające napięcie. Szybko postarała się ukryć swoje obawy, przybierając tą samą, niewzruszoną minę. Nie potrafiła odczytywać myśli innych, dlatego też ta prosta wypowiedź czarodziejki wystarczyła, aby zasiać zamęt w umyśle napastniczki, która obawiała się najgorszego – rozszyfrowania zamiarów przez wroga. Sam fakt, że towarzysz ofiary dysponował wręcz nielogiczną jak dla niej mocą, nie był pocieszający. Szesnastolatka bez przerwy zachodziła w głowę, kim był ten chłopak i jakimi umiejętnościami dysponował. W chwili obecnej wydawał się potężnym przeciwnikiem o dość zatrważających właściwościach. Tak w oczach tej nastolatki wyglądała magia, niepoznana dotąd przez nią siła. To właśnie z tego powodu, spojrzenie dziewczyny w głównym stopniu skupiało się na Billym. Stał się dla niej priorytetem, to jego zamierzała wyeliminować pierwszego, aby ułatwić sobie dalszą walkę. Cały atak przerodził się w wymianę spojrzeń, bo nikt z tu obecnych, nie zamierzał się ruszyć. Bitwa straciła na swej dynamiczności, nie znaczyło to jednak, że wciąż było bezpiecznie. Nightshade zachowywała należytą ostrożność, jednocześnie odczuwając nieprzyjemne osłabienie związane z głodem. Przez cały dzień nie miała nic w ustach, a energię do działań czerpała już z samej determinacji. Chęć przeżycia utrzymywała ją na nogach i nakazywała walczyć. Gdyby zamierzała się od tak poddać, Nico nie zostałaby dźgnięta. Potyczka niewątpliwie dalej miałaby statyczny wydźwięk, gdyby czarodziejka ponownie nie przemówiła. I tym razem na twarzy mutantki pojawiło się zaskoczenie, jednakże znacznie wyraźniejsze od poprzedniego. Było po niej widać, że otrzymane pytanie mocno ją zadziwiło. Sama uważała powód swych działań za oczywisty. Po co innego miałaby podejmować się walki, jeśli nie chodziłoby o przetrwanie? Pomimo swej pewności dotyczącej słuszności własnych działań, nastolatka stała w milczeniu. Trwało to dłuższą chwilę, bo w końcu postanowiła przełamać ciszę. - A co chcesz osiągnąć, chowając się za tą zasłoną? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Ton jej głosu był bezbarwny, twarz również przybrała chłodny wyraz. Mutantka ponownie starała się ukryć targające nią emocje, chociaż zachowanie Nico mocno ją niepokoiło. Dlaczego ta postanowiła rozpocząć konwersację? Na to pytanie dziewczę nie potrafiło sobie odpowiedzieć, a już tym bardziej o to pytać. Próba nawiązania kontaktu przez młodą czarodziejkę nie spełzła na niczym, uzyskała swą odpowiedź. |
| | | Nico Minoru
Liczba postów : 51 Data dołączenia : 08/08/2015
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Sro Paź 04, 2017 3:52 pm | |
| Nico całkiem do serca wzięła sobie zadanie pilnowanie mutantki, choć nie do końca z obawy, że ta znów zaatakuje. Mówiąc wprost, nieznajoma zachowywała się bardzo dziwnie. I był to jeden z głównych powodów, dla których zamiast walczyć wolała dowiedzieć się, co jest z tą pannicą nie tak. Bariera wytworzona przez chłopaka stanowiła według Nico wystarczające zabezpieczenie, by nie czuć jakiejś specjalnej obawy przed dziewczyną. Poza tym w razie czego zamierzała użyć kilku zaklęć, by ją powstrzymać. Nawet jeśli miałoby się to skończyć jakąś potyczką, nie zamierzała pozwolić, aby ktokolwiek inny ucierpiał. Zacisnęła mocniej dłoń na Staff of One. Po spojrzeniu nieznajomej jasne było, że uważa Billy’ego za większe zagrożenie niż ją. W pewnym sensie wychodziło to zdecydowanie na plus dla młodej czarodziejki. Miała niezbędny element otoczenia, by szala zwycięstwa przeszła w stu procentach na ich stronę. Zastanawiała się tylko, dlaczego tamta schowała nóż. Nikt normalny nie chowa broni, a chociaż tamta nie atakowała, to jednak było dość jasne, że zamierza to zrobić. Przypuszczalnie mieli więc do czynienia z kimś, kto nie do końca jest człowiekiem. Może to inna czarodziejka, choć bardziej wyglądała na kogoś, kto pierwszy raz zetknął się z jakąkolwiek formą magii. Może więc mutantka albo kosmitka? Intensywnie myślała nad tym, co dalej zrobić. Billy ewidentnie postanowił robić za wsparcie i nie wtrącać się w dyskusję. Nie zamierzała protestować przeciwko temu. Mimowolnie zastanowiła się, co mogłoby się stać, gdyby wpadła na dziewczynę w pojedynkę. Zdecydowanie nie skończyłoby się to zbyt dobrze dla niej. Zdecydowanie dobrze zrobiła, przyjmując propozycję chłopaka. Nie rozpraszała się jednak, czujnie uważając na każdy ruch dziewczyny. O dziwo jednak nastąpił spory postęp, przynajmniej w mniemaniu Nico, bo dziewczyna zdecydowała się odpowiedzieć na jej pytanie. Na twarzy czarodziejki pojawił się trochę rozbawiony uśmiech. - Chcę uniknąć Twojego kolejnego ataku. – odpowiedziała z delikatnym rozbawieniem w głosie. W zasadzie przerwa była tak długa, że już sądziła, że nie uzyska odpowiedzi. Postanowiła jednak przedłużyć ten bezruch, nie chcąc doprowadzić do potyczki z dziewczyną. Z kolejnymi słowami postanowiła jednak nieco zaryzykować. Nie mogła mieć pewności, że się nie myli, choć dziewczyna nie wyglądała na jakąś morderczynię. – Chciałaś nas okraść i dlatego zaatakowałaś? – spytała łagodnie, aczkolwiek ostrożnie. Jeżeli chodziło tylko o zdobycie pieniędzy niezbędnych do przeżycia, to może jeszcze uda się ją ocalić. Natomiast jeśli chciała po prostu zabić… Wątpiła, żeby była dla niej jakaś większa nadzieja. Nie oznaczało to jednak, że zamierzała się szybko poddać. W każdej chwili była gotowa do powstrzymania dziewczyny. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Sro Paź 04, 2017 5:39 pm | |
| Przeciągająca się cisza sprawiała, że Billy zaczynał już mieć wrażenie, że nieznajoma w ogóle nie zamierzała im odpowiedzieć. Wcale by go to nie zdziwiło, bo w końcu tej nocy dziewczyna wyraźnie nie wyszła z domu po to, aby rozmawiać, tylko działać... No i emocje rysujące się na jej twarzy również co nieco mu zdradzały, przynajmniej o ile poprawnie je interpretował. Napastniczka najprawdopodobniej nie spodziewała się z ich strony dyskusji, tego Kaplan był praktycznie pewien. Być może powinni wykorzystać tę chwilę, gdy zaskoczenie wzięło nad nią górę, aby przejść jednak do ofensywy i raz, a dobrze ją unieszkodliwić... A potem oddać ją w ręce policji, bo to chyba była najlepsza opcja, nawet jeżeli chłopak musiałby pewnie sam zaczekać na przybycie funkcjonariuszy... Ale - choć doświadczenie zdobyte pod okiem agentów Tarczy podpowiadało mu takie rozwiązanie - nastolatek mimo wszystko nie chciał decydować na własną rękę. W końcu dopiero co uznał, że pozwoli swojej towarzyszce kierować sytuacją, a sam skupi się na obronie. Nie miał teraz jak skonsultować się z Nico bez zdradzania planu, więc niestety musiał się z tym wszystkim wstrzymać... I wreszcie moment przeminął, gdy ich rówieśniczka jednak się odezwała. Na jej pytanie Billy w pierwszym odruchu aż uniósł brwi, choć przecież nie było nawet skierowane do niego. Miał wrażenie, że dziewczyna starała się wyprowadzić ich - albo tylko Nico - z równowagi... Bo zabrzmiało to trochę tak, jak gdyby umyślnie się z nimi drażniła. Chyba niemożliwe, żeby naprawdę nie rozumiała dlaczego ktoś chronił się przed jej atakami? Jeżeli jednak tak było, to wskazywałoby to na poważniejsze problemy z psychiką i sposobem postrzegania przez nieznajomą świata. Osoby z takimi zaburzeniami bywały niebezpieczniejsze od zwykłych przestępców - bardziej nieprzewidywalne. Z drugiej strony byłby to przynajmniej argument świadczący za tym, że napastniczka potrzebowała też pomocy, a nie tylko kary. Tym razem Kaplan nie spuszczał jej już z oka nawet wtedy, gdy głos zabrała Nico. W związku z tym nie zobaczył wyrazu twarzy przywódczyni Runaways i mógł się sugerować jedynie tonem jej wypowiedzi... A na tej podstawie stwierdził, że nie wydawała się być zaalarmowana. Być może nie wczytywała się zbyt głęboko w słowa ich rówieśniczki? Możliwe. Billy zdawał sobie sprawę z tego, że posiadał skłonności do przesadnego analizowania, no, wszystkiego. Chyba odziedziczył je po mamie. To nic... Będzie po prostu musiał uważać za nich oboje. Nastolatek nie miał jednak czasu, aby się nad tym dogłębniej zastanawiać, gdyż zaraz potem Nico wystartowała już z kolejnym pytaniem... I Kaplan wypuścił z płuc powietrze pod postacią cichego niemalże westchnienia. Sam od niedawna zajmował się nawracającym się z przymusu złodziejaszkiem, więc może nie powinien tego komentować, ale wewnętrzny głos w jego głowie tak czy siak bił na alarm. Nie pochwalał kradzieży, ale taką dla przetrwania potrafił jeszcze jakoś zrozumieć - tyle że na przykład taki Eugene nikomu nie robił fizycznej krzywdy. Nawet wtedy, gdy starał się uciec przed Young Avengers, Billy miał wrażenie, że rówieśnik celował tak, aby nikogo poważnie nie zranić... Albo by w ogóle nie trafić w ludzi. Podbierał portfele czy komórki, żeby przeżyć na ulicy. Ta tutaj - o ile miała podobny cel - nawet nie próbowała być dyskretna, tylko od razu uciekła się do próby morderstwa. Wcześniejsze rozważania o problemach psychicznych wciąż były aktualne. - Świetny sposób na zafundowanie sobie dachu nad głową i wyżywienia do końca życia - mruknął, nie mogąc się przed tym powstrzymać. Choć oczywiście mówił sarkastycznie, to jego słowa, spokojne i dość ciche, nie wskazywały na to swym tonem, a jedynie ogólnym sensem wypowiedzi. Jeżeli Nico miała rację i rzeczywiście chodziło tylko o kradzież... To Billy naprawdę nie potrafił sobie wyobrazić jaka normalna osoba byłaby skłonna zacząć ją od poważnego ciosu nożem. W dodatku nieznajoma wyglądała przy tym na opanowaną. Nie denerwowała się, nie stresowała, nie przejmowała zabraniem komuś życia - albo przynajmniej tego nie okazywała. A może to on nie zwrócił uwagi...? Tak czy siak, tak być nie powinno, szczególnie w przypadku kogoś młodego. Sam Kaplan miał ogromne opory przed porażeniem kogoś prądem, bo bał się, że wyrządzi takiej osobie zbyt wielką krzywdę, a co dopiero... Coś takiego. W głowie mu się to wszystko nie mieściło. Poza tym drobnym wtrąceniem chłopak w dalszym ciągu planował zostawić rozmowę w rękach Nico. Śledził wzrokiem nieznajomą i skupiał się na utrzymywaniu swojej bariery, którą jednak traktował już jako coś zwyczajnego i przez to nie rozkojarzał się na przykład przeskakującymi po niej piorunami, które przecież znajdowały się tak blisko niego. Nie patrzył również na energię kręcącą się przy jego własnych dłoniach, ta zaś robiła co chciała. Momentami tworzyła przypadkowe zawijasy, innym razem układała się w konkretniejsze kształty, wśród których sprawne oko mogłoby już wychwycić gwiazdy i inne wzory... Na tyle skomplikowane, że ciężko byłoby to uznać za przypadek.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Sob Paź 07, 2017 10:08 pm | |
| Mutantka nawet nie ruszyła się z miejsca, rozmyślając nad prawdziwą naturą umiejętności przeciwników. Wciąż nie mogła rozgryźć, z kim tak właściwie ma do czynienia, gdyż nigdy wcześniej nie miała styczności z żadnym przejawem magii. Liczyła jednak na to, że podtrzymywana przez chłopaka bariera zużywa jego energię, stopniowo osłabiając ochronę. Nie było bowiem mocy idealnej, każda miała swoje wady i zalety, musiała zatem ją rozgryźć, poprzez obserwację dotrzeć do słabego punktu. Wiedziała jedno, zdekoncentrowanie chłopaka osłabiało chroniącą nieprzyjaciół bańkę. To był już jakiś trop. Nie tylko kwestia posiadanych przez młodych bohaterów zdolności, była dla niej zastanawiająca. Szesnastolatka nadal nie potrafiła pojąć zachowania rówieśniczki. Nieprzyzwyczajona do rozmów, postępowała niezwykle ostrożnie, starając się nie stracić należytej czujności. Obawiała się bowiem zmyślnego podstępu z ich strony i choć jak dotąd nic wielkiego nie miało miejsca, wciąż istniało duże prawdopodobieństwo ich kontrataku, co w rozumowaniu tejże istoty, oznaczało śmierć. Lil przymrużyła oczy, słysząc odpowiedź dziewczyny, która najwyraźniej nie zrozumiała jej specyficznego toku rozumowania. Nim zdążyła ponownie się odezwać, usłyszała kolejne pytanie. Nico zdołała rozgryźć motywy, jakie nią kierowały, choć tak jak zauważył Billy, sposób działania nie należał do najprzyjemniejszych. Na całe szczęście nie usłyszała kąśliwej uwagi chłopaka, przez co Nico dalej mogła przeprowadzać z nią zdrową konwersację. - Aby uniknąć ataku nie potrzebujesz stałej tarczy, wystarczy ci twój refleks – odparła z typowym jak dla niej spokojem. - Zadam ci zatem inne pytanie. Dlaczego tak bardzo chcesz uchronić się przed moim ciosem? Nastolatka przykucnęła, dotykając palcem wskazującym prawej ręki, podłoża. Jej wzrok powędrował w kierunku chłopaka, choć ponownie skupił się na czarodziejce. - Robisz to, bo chcesz przeżyć. Prawda? - zadała kolejne pytanie, nie dając jej nawet czasu na odpowiedź. - Każdy z nas podjął się walki, bo pragnie przedłużyć swoją i tak już krótką egzystencję. Masz rację, potrzebuję pieniędzy, a wy możecie mi je zapewnić. Dzięki nim przeżyję. Znam zasady tego świata, całe życie się nimi kieruję. Zabiję was, nim wy zabijecie mnie. Mutantka postanowiła przystąpić do działania, swoją krwią przebiła palec, który stykał się z podłożem, upuszczając tym samym jedną kroplę szkarłatnej cieczy, nie więcej. Ledwo widoczna rana szybko się zasklepiła, a ta niewielka, praktycznie niezauważalna plamka, zaczęła kierować się w stronę nieprzyjaciół, aby zajść ich od boku i zaczekać na odpowiednią okazję do ataku. Z racji na niewielką ilość zużytej krwi, a także sam fakt, że w każdej chwili mogła przerwać jej przemieszczanie, by wrócić do tego później, nie musiała za bardzo skupiać się na samym przenoszeniu broni. Dzięki temu śmiało mogła utrzymywać kontakt wzrokowy z przeciwnikami, a także kontynuować ich rozmowę. |
| | | Nico Minoru
Liczba postów : 51 Data dołączenia : 08/08/2015
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Pon Paź 09, 2017 6:58 pm | |
| Gdyby sytuacja nie była tak poważna, zapewne parsknęłaby śmiechem słysząc komentarz Kaplana. Ale tak tylko odruchowo uniosła kącik ust w górę, nie mogąc się powstrzymać. No cóż, zdecydowanie ten komentarz miał sens i to całkiem spory. Ale to nie był moment, by o takich rzeczach dyskutować. Na razie należało trochę opanować nieznajomą dziewczynę. Wciąż nie mieli pojęcia, do czego ta jest zdolna, a to było najbardziej niepokojące dla Nico. Poza tym... Wciąż było zbyt spokojnie. Jeszcze chwilę temu dziewczyna chciała ich zabić, a teraz spokojnie stała i odpuściła? Nie umiała w to uwierzyć. Wychodziło więc na to, że coś się kroiło, a niewiedza o tym, co to mogło być, trochę ją denerwowała. Starała się jednak wciąż być spokojna i uważnie wyczekiwać kolejnego ruchu dziewczyny. Wciąż jednak toczyła się konwersacja, z każdą chwilą coraz bardziej dziwna według Nico. Otworzyła usta, chcąc odpowiedzieć na zadane pytanie, ale dziewczyna ubiegła ją, kontynuując. Sprawiło to, że Nico z trzaskiem zamknęła usta, będąc w ciężkim szoku. Chyba pierwszy raz w życiu nie miała zielonego pojęcia, co ma odpowiedzieć. Zdecydowała się na to dopiero po dłuższej chwili zszokowanego milczenia. - Skąd w ogóle pomysł, że zamierzamy Cię zabić? - w głosie czarodziejki słychać było szczere zdziwienie. - Chcemy Cię powstrzymać przed skrzywdzeniem nas lub kogokolwiek innego, ale nikt tu nie mówi o zabijaniu! My nie zabijamy. - powiedziała twardo i z taką szczerością, że nie można było wątpić w jej słowa. - I to chyba dość jasno wskazuje, że chyba jednak nie do końca znasz ten świat... - jej głos nieco posmutniał. Naprawdę nie chciała zabijać dziewczyny, ani robić jej jakiejś większej krzywdy. Cały ten dialog sprawił, że bardziej współczuła dziewczynie niż była zła za próbę zabójstwa. W jakim miejscu, jakim świecie musiała żyć nieznajoma, skoro kierowała się zasadą zabij albo bądź zabitym? Myśl o wezwaniu policji czy kogokolwiek w tym guście nawet nie postała w jej głowie. Bardziej zastanawiała się obecnie, czy mogłaby w jakikolwiek sposób pomóc nieznajomej. Ewidentnie potrzebowała kogoś, kto nauczy ją, jak wygląda prawdziwe życie. - Możemy Ci pomóc. - zaproponowała łagodnie, mając nadzieję, że uda się to jednak rozwiązać bez jakichś większych strat w ludziach. Zastanowiło ją także, czemu dziewczyna kucnęła, ale uznała, że najwyraźniej znudziło jej się stanie. Nie wpadła na to, że tamta zwyczajnie w ten sposób może przygotowywać atak i to z własnej krwi. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Pon Paź 09, 2017 9:10 pm | |
| Choć w całej tej przedziwnej dyskusji Billy na ogół trzymał język za zębami - pomijając momenty, gdy już naprawdę nie był w stanie wytrzymać - to jednak nie zamierzał hamować tych swoich mniej zauważalnych reakcji... Jak na przykład przewrócenia oczami, kiedy nieznajoma stwierdziła, że tarcza nie była im potrzebna. Tak, z jej punktu widzenia na pewno. Prawdopodobnie wolałaby, żeby jej nie mieli i dali się zabić. Miał okropną ochotę odpowiedzieć jej tym samym - że refleks również nie był aż tak niezbędny, kiedy można się było czymś skutecznie osłonić... Ale nie, przecież postanowił, że nie będzie się zbytnio wtrącał. Podział obowiązków. Musiał o tym pamiętać. Nastolatek powoli i głęboko nabrał powietrza w płuca, po czym stopniowo je wypuścił, starając się wyciszyć i uspokoić. Bariera, tak, to podstawa. Ich bezpieczeństwo było w końcu najważniejsze, bo jak długo mogli się obronić, tak długo mogli również zatrzymać tę dziewczynę. Każda odniesiona rana oznaczała spowolnienie akcji, więc należało ich po prostu unikać... Musiał o to zadbać. Skoncentrowany na tego rodzaju myślach, chłopak tylko jednym uchem słuchał dalszych wywodów napastniczki... I pewnie dobrze się stało, bo słowa, które z nich wyłapywał, wcale nie nastawiały go do niej pozytywnie. Wyglądało na to, że miała naprawdę mocno skrzywione spojrzenie na świat. Gorzej od takiego Tommy'ego, a to już coś znaczyło. Czy jej tego współczuł? Oczywiście. Mimo to jednak w jego oczach priorytetem wciąż było ochronienie przed nią innych ludzi - pomagając jej albo nie, zależnie od jej decyzji oraz od jej podatności na ich przekonywanie. Większą uwagę Kaplan poświęcał za to zachowaniu dziewczyny. Skoro odpowiadał za ich obronę, to powinien być czujny. Niby wątpił, aby mogła im teraz coś zrobić, chyba że byłaby w stanie w jakiś sposób usunąć jego tarczę - ale w takim wypadku chyba już by to uczyniła, prawda? - lecz przecież ostrożności nigdy za wiele. Mówiła, że ich zabije, ale kucnięcie stawiało ją w złej pozycji do walki... Czyli coś planowała. Może w ten sposób starała się ukryć to, że coś wyjmowała? Ale nie, widział jej ręce, po nic nie sięgała... Dziwne. Nie podobało mu się to. Billy wiedział, że Nico kontynuowała dialog, po trochę go słuchał i szczerze liczył na to, że coś z niego do nieznajomej jednak dotrze, ale równocześnie nie sądził, aby tak miało się stać. Miał wrażenie, że dziewczyna przeszła jakieś pranie mózgu, a ich niestety nie leczyło się krótką pogadanką. Napastniczka wciąż znajdowała się niekomfortowo blisko nich. Kaplan zdecydowanie o wiele lepiej radził sobie z przeciwnikami przebywającymi gdzieś daleko - wtedy mógł w spokoju używać swoich zdolności i nie musiał martwić się o to, że ktoś spróbuje dosięgnąć go w sposób czysto fizyczny. Pomimo obowiązkowych ćwiczeń pod okiem S.H.I.E.L.D. wciąż nie bardzo radził sobie z walką wręcz i całą resztą... Nawet jeżeli przez te parę miesięcy jego kondycja znacznie się poprawiła. Teraz próbował się tym nie przejmować, ale jego bariera samowolnie reagowała na jego niepokój, wzmacniając się, może nawet trochę rozszerzając, świecąc jaśniej... Spowijające ją pioruny zgęstniały i zaczęły wyraźniej wystawać poza tarczę, a momentami wręcz z niej uciekać i przemykać po uliczce. Te ostatnie na szczęście szybko się rozpraszały, więc nie wyrządzały żadnych szkód... Do czasu, gdy jeden z nich natrafił na wysłaną przez nieznajomą kroplę krwi. Pozostawiony przez nią w podłożu ślad, choć niewidoczny dla oka przy takim oświetleniu, skutecznie poprowadził wiązkę, a że napastniczka w dalszym ciągu trzymała rękę w tym samym miejscu, elektryczność dotarła do niej dosłownie w mgnieniu oka. Dawka nie była śmiertelna, ani nawet wystarczająca, aby wyrządzić naprawdę poważne szkody... Ale z drugiej strony nie było to też lekkie łaskotanie, tylko realny ból i pewnie jakieś oparzenia. Przy okazji cała wilgotna ścieżka na chwilę się rozświetliła... No i prawdopodobnie zaraz wyparowała. Całe to przedstawienie natychmiast przykuło uwagę Billy'ego, który w pierwszym momencie pomyślał, że coś poszło nie tak z jego własnymi mocami - dlatego tym bardziej skupił się na swoim połączeniu z barierą, prędko sprawdzając czy wszystko było z nią w porządku. Uspokoił ją, choć z pewnym wysiłkiem, lecz nie mógł w żaden sposób cofnąć błyskawicy, która pomknęła ku nieznajomej... Z tego prostego względu, że przecież nie potrafiłby zareagować szybciej od światła. Mimo to jego spojrzenie powędrowało ku dziewczynie. Szeroko otworzone oczy, uniesione brwi i lekko rozchylone usta wyraźnie świadczyły o jego zaskoczeniu oraz o tym, że wcale nie zaatakował jej specjalnie. Był nawet gotów udzielić jej pomocy, bo naprawdę, naprawdę nie lubił traktować ludzi elektrycznością, miał wręcz do tego uraz i w tej chwili nieprzyjemny, chłodny dreszcz przebiegł już wzdłuż jego kręgosłupa, gdy myślał o ostatniej takiej okazji... Ale mimo to coś powstrzymywało go przed opuszczeniem tarczy. To wszystko nie było przypadkowe. Ślad na drodze... Jego wzrok na ułamek sekundy opadł na podłoże, nim szybko zerknął ku Nico, a na koniec znów na napastniczkę. - Nie zrobiłem tego umyślnie - zapewnił z całym przekonaniem, na jakie tylko było go stać... Jak gdyby i tak nie mówiła już o tym cała jego postawa. Chłopak czuł się poważnie rozdarty. Z jednej strony wiedział, że powinni pomóc nawet niedoszłej morderczyni, ale z drugiej... Miał wrażenie, że ona tak łatwo nie odpuści, ból czy nie. Podświadomie spodziewał się po niej agresji, a serce biło mu szybko ze stresu.
Ostatnio zmieniony przez Wiccan dnia Nie Paź 22, 2017 6:47 pm, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Literówka i perfekcjonizm.) |
| | | Fro
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 07/06/2016
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Pon Paź 16, 2017 9:08 pm | |
| Dalej błądząc głową w chmurach, Florence opuściła kryjówkę Runaways, potrzebowała nieco świeżego powietrza a i dobrze było rozprostować nieco swe kości. Waśnie... rozprostować. Fro rzadko kiedy korzysta z swych żabich zdolności, nie do końca czuła się z nimi komfortowo, jednak musiała sobie przyznać - czasem były fajne. Dziewczyna rozejrzała się czy nikogo przypadkiem nie ma wokół niej a następnie ugięła nogi i.... poleciała. Znaczy, nie - nie poleciała, wyskoczyła, niczym strzała wybiła się w powietrze, ponad niższe bloki. Żabcia po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła wolność, zaczęła spadać, zyskiwać prędkość - jednak nie bała się upadku. Wylądowała na jednym z dachów, nie było w jej ruchach gracji, zdecydowanie brakowało jej treningu, jednak wysokość nie była jej wrogiem, tak długo jak tylko wyląduje na swych nogach. - Fiuu... Chyba wychodzi mi to coraz lepiej. Rzuciła sama do siebie, wzrokiem zerkając na kolejny z bloków, po czym uśmiechnęła się i naszykowała do kolejnego soku, potem następnego i jeszcze kolejnego. Zdecydowanie była to szybsza droga aniżeli błądzenie ulicami w drodze do parku no i widoki były lepsze. W momencie gdy przemknęła nad kolejnym budynkiem ujrzała coś czego się nie spodziewała, momentalnie straciła równowagę i ledwo co wylądowała na kolejnym dachu. Błyskawicznie spróbowała podnieść się po nieprzyjemnym lądowaniu i poczuła ból - źle postawiła nogi przy kontakcie z podłożem i najwyraźniej nieco nadwyrężyła lewą stopę. Ból nie był mocny, ale jednak ostro wyczuwalny, Fro jednak postanowiła go zignorować. Lekko kuśtykając zbliżyła się do krawędzi dachu by raz jeszcze zerknąć na scenerię, którą ujrzała. Nico, Billy i....elektryczna bariera? Ah! Był ktoś jeszcze! Jakaś.... nieznajoma? Ale co ta dwójka robiła RAZEM!? Tia... grunt to najważniejsze pytanie prawda? Nic się na to nie poradzi, mimo wszystko żabcia była tylko prostą nastolatką. Dopiero po kilku sekundach zbeształa samą siebie za głupie zazdrosne myślenie - przecież nie to było najważniejsze! Wszystko wyglądało jakby jej znajomi wplątali się w jakieś kłopoty! - N-nico! Wykrztusiła z siebie donośnie w momencie, gdy zauważyła elektryczność lecącą na nieznajomą. Była nieco przerażona, nigdy w podobnej sytuacji nie była, totalnie nie wiedziała co powinna zrobić, zejść do nich czy może pozostać na bezpiecznym dachu? Była w szoku, w głowie miała wiele pytań jednak nie była w stanie wykrztusić z siebie nic sensownego. |
| | | Nico Minoru
Liczba postów : 51 Data dołączenia : 08/08/2015
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Nie Paź 22, 2017 6:09 pm | |
| Na samym początku była gotowa wyciągnąć rękę do nieznajomej, ale im dłużej z nią rozmawiała, tym bardziej było widać, że miała kompletnie wyprany mózg. A w takim wypadku podstawą było kompletne odizolowanie jej od innych ludzi, a dopiero wtedy mogli zabierać się za próby przemówienia jej do rozsądku. O ile jakikolwiek posiadała, bo nie wyglądała na taką, która mogłaby zachować się zgodnie z zasadami ogólnie przyjętej logiki. Nie do koca wiedziała, co dalej z tym wszystkim robić i w jaki sposób dotrzeć do dziewczyny. Domyślała się także, że prędzej czy później nieznajoma ponowi atak. Pytanie tylko w jaki sposób. I jak w ogóle mieli się przed tym bronić? Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, bariera Wiccana zaczęła szaleć. I potem poszło już z górki. - Billy! - zaprotestowała, kiedy ich osłona postanowiła pobawić się w strzał piorunem na odległość i cisnęła wiązką energii w nieznajomą. Trzeba jednak przyznać, że sposób obrony wybrał sobie świetny. Trzaśnięta energią nieznajoma upadła na ziemię i tyle było z prób dotarcia do niej. Nico zasłoniła dłonią usta, kiedy dziewczyna nie poruszyła się nawet o milimetr. Przez chwilę miała wrażenie, że ją zabili. Wzdrygnęła się gwałtownie, słysząc swoje imię dobiegające gdzieś z dachu. Poderwała głowę, patrząc w tamtą stronę i dostrzegła Fro. Mimochodem pomyślała, że dobrze, że to nie Chase. - Fro! Co Ty tam robisz? Wszystko w porządku? - krzyknęła do dziewczyny, mając nadzieję, że nie widziała momentu, w którym nieprzytomna dziewczyna ją dźgnęła. Zaraz potem przeniosła wzrok na Billy'ego. W pierwszej chwili miała ochotę go ochrzanić, ale zrezygnowała z tego. - Mam nadzieję, że nic jej nie jest. Uch... Nie mamy pewnie czegoś, czym można by ją unieruchomić? - nie chciała mówić "związać". To zabrzmiałoby, jakby byli jakimiś porywaczami, którzy chcą uniknąć problemów ze strony swojej ofiary. - Myślę, że trzeba ją jakoś odizolować od ludzi. Wydaje się nie być zbyt dostosowana do społeczeństwa... - wolnym, ostrożnym krokiem zaczęła zbliżać się do nieprzytomnej, trzymając w pogotowiu Staff of One. W każdej chwili była gotowa rzucić jakieś zaklęcie, choć miała nadzieję, że nie będzie takiej konieczności. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Nie Paź 22, 2017 8:06 pm | |
| Wszystko działo się teraz o wiele zbyt szybko, przynajmniej jak na gusta Billy'ego. Porażenie nieznajomej prądem i dosłownie zaraz potem - a może jakimś cudem jeszcze w trakcie? - pełen pretensji okrzyk Nico, później jego własne wyjaśnienia, nawet jeżeli krótkie i niepełne... Bo przecież sam nie był do końca pewien co się właśnie stało... Mówiło się, że w walce czy w ogóle w sytuacji poważnego zagrożenia czas zdawał się zwalniać. Kaplan posiadał teraz solidne podstawy, żeby się z tą opinią kłócić. Mimo to chłopak robił wszystko, żeby nie dopuścić do głosu swojej małej traumy, wliczając w to sztuczkę z powolnym, głębokim oddychaniem. Musiał nad sobą panować, żeby nie stracić kontroli nad swoimi zdolnościami. To było najważniejsze. Nie chciał wyrządzić tutaj żadnych szkód, ani tym bardziej zrobić krzywdy Nico... Choć odnosił wrażenie, że to ostatnie nie byłoby możliwe, skoro błyskawice strzelały jedynie po tej zewnętrznej stronie bariery. Nastolatek w dalszym ciągu nie rozumiał jak doszło do tego wypadku, lecz obraz wąskiej, podświetlonej ścieżki na drodze wyrył mu się w pamięci. Teraz nie był już w stanie odszukać jej wzrokiem... Lecz podejrzewał, że w ich stronę spłynąć musiał jakiś płyn, który poprowadził elektryczność. Dziwne, ale nie niemożliwe... A przynajmniej tak mu się wydawało. Potem zamierzał poruszyć ten temat z Nico. Dziewczyna zaskoczyła go jednak odrzucając głowę do tyłu i krzycząc do kogoś... Kto znajdował się na dachu pobliskiego bloku, jak Billy zorientował się w momencie, gdy tylko również spojrzał w górę. W pierwszej chwili nie skojarzył twarzy z imieniem, a z tej odległości i przy słabym oświetleniu nie widział za dobrze tej osoby, ale już po chwili dotarło do niego z kim mieli do czynienia. No tak, dziewczyna z parku, ta z dużymi oczami i ciemnymi włosami... Czyli jedna z Runaways. W porządku. Tym lepiej dla nich. Na ustach Kaplana zawitał lekki uśmiech pełen ulgi, ale jego zainteresowanie prędko przeniosło się z powrotem na przeciwniczkę, a jego twarz ponownie spoważniała. Nieznajoma się nie poruszała, ale przecież już wcześniej pokazała, że potrafiła nieźle udawać, więc nie chciał zbyt wiele stawiać na opcję, że rzeczywiście była nieprzytomna... Najpierw wolałby to jakoś sprawdzić. I może jeszcze na wszelki wypadek ją unieruchomić, tak dla pewności. Nico zdawała się dosłownie czytać w jego myślach, gdyż dopiero co przyszło mu to do głowy, a ona już wspomniała o tym na głos. Chłopak ponownie na nią zerknął, lecz nie zdążył odpowiedzieć, bo jego rówieśniczka już kontynuowała... I pod tym względem również się zgadzali, nawet jeżeli nastolatka ujęła sprawę bardzo delikatnie. - Nie zauważyłem... - mruknął pod nosem, lecz w jego głosie brakowało złośliwości czy prawdziwej niechęci. Zazwyczaj sarkazm sam do niego przychodził i w tym wypadku stanowił raczej wyraz zmęczenia i może jeszcze zrezygnowania niż czegokolwiek innego. Gdyby zamierzał protestować, to uczyniłby to o wiele dosadniej. Nie bardzo podobało mu się natomiast to, że Nico ruszyła przed siebie, bo w takim wypadku zaraz napotkałaby jego barierę... A Billy jeszcze nie zadecydował czy powinien ją zdjąć czy może lepiej nie. Sytuacja wymagała więc od niego zaryzykowania i wreszcie nastolatek niechętnie odwołał swoją tarczę, tym samym oczyszczając rówieśniczce drogę. Miał tylko nadzieję, że nie był to poważny błąd. Choć sam trzymał się z tyłu, to jednak Kaplan nie zamierzał pozostawać bezczynny. Pozwolił Nico przez kilka sekund mieć nieznajomą na oku, podczas gdy on rozejrzał się po okolicy, szukając wzrokiem czegokolwiek, co mogłoby im się przydać... I prędko doszedł do wniosku, że chyba jednak będzie musiał wyrządzić tu pewne szkody. Dla wyższego dobra oczywiście. Usunięcie z ulic miasta szalonej morderczyni było chyba priorytetowym zadaniem, prawda? Z tą myślą chłopak wyciągnął rękę ku ogrodzeniu, którego jeden segment rozświetlił się błękitną energią. Wyrwanie go z rzędu nie stanowiło większego problemu, trudniejsze było wykręcenie siatki i metalowych rurek w taki sposób, żeby dało się je wykorzystać jako więzy... Ale po chwili manipulacji nastolatek osiągnął zadowalający go efekt. Przelewitował konstrukcję bliżej chyba naprawdę nieprzytomnej przeciwniczki, po czym pozwolił jej wślizgnąć się pod bezwładne ciało na wysokości kostek u nóg, ud oraz pasa, w ten sposób unieruchamiając też ręce dziewczyny, dokładniej u nadgarstków i łokci. - Powiedziałbym, że to przypadek bardziej dla psychiatry niż psychologa - zauważył. Najchętniej zasugerowałby odstawienie nieznajomej do zakładu zamkniętego, bo tam przynajmniej otrzymałaby profesjonalną opiekę i z czasem być może udałoby się jej nawet jakoś pomóc... Ale odnosił wrażenie, że Nico nie przyjęłaby takiej propozycji najlepiej. Kaplan zastanawiał się więc tylko gdzie w takim razie zamierzała zabrać dziewczynę i co z nią zrobić.
|
| | | Fro
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 07/06/2016
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Wto Paź 24, 2017 12:17 am | |
| Dalej nie wiedząc co się właściwie dzieje, nieco wystraszona faktem, iż porażona dziewuszka nie wstawała, Fro zignorowała bolącą stopę i skoczyła w dół, wyglądało jakby po prostu spadała, niby to bez żadnej kontroli nad własnym ciałem jednak nie okazywała jakiegokolwiek lęku, w sumie to nawet się uśmiechała - chyba nawet pierwszy raz od długiego czasu był to, aż tak szczery, prosty uśmiech. Czarnowłosa pozwoliła anatomii swego ciała działać, ugięła nogi i poczekała na impakt. Po chwili znajdowała się już na ziemi, dalej ignorując bolącą stopę podbiegła do Nico. - Nic mi nie jest! Ważniejsze, czy wy jesteście cali? C-co się tu stało? Znacie ją? Ona... żyje, prawda? Przerażona, Fro miała całą masę pytań, to wszystko w dalszym ciągu było dla niej całkowicie nowe, w sumie to patrząc po minach jej znajomych, to ci również byli dość skołowani. Nagle, w czasie gdy Wiccan zajęty był spętaniem nieznajomej, na Florence spadło olśnienie - przecież nawet swego bożyszcza nie przywitała! Natychmiastowa cała zdrętwiała i ledwo co wydobyła z siebie tych kilka słów, wpatrując się w młodego mściciela swymi wielkimi oczętami. - A-ah, h-h-hey, Asg... ugh... B-b-billy. |
| | | Nico Minoru
Liczba postów : 51 Data dołączenia : 08/08/2015
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Sro Paź 25, 2017 5:27 pm | |
| Obecność Fro była pewnego rodzaju zaskoczeniem, ale w zasadzie wsparcie zawsze się przyda. Chociaż mimo wszystko miała sporą nadzieję, że nie będzie już kolejnego ataku ze strony nieznajomej. Zatrzymała się jednak, tuż przed barierą, nie do końca pewna, co ta mogłaby jej zrobić i zwróciła swój wzrok na Kaplana. Jego twór, więc niech sam decyduje. Jeżeli zostawiłby ją, to zapewne nie ruszyłaby się z miejsca. Chłopak jednak zdecydował się ją zdjąć, więc mogła sprawdzić, czy z dziewczyną wszystko jest w porządku, poza tym, że najwyraźniej straciła przytomność. - Tak, Fro, nic nam nie jest. – uspokoiła dziewczynę z łagodnym uśmiechem na twarzy. Nie dodając jak na razie, że teraz już nic nie jest. Na szersze wyjaśnienia przyjdzie czas później. – Nie, nie znamy. Zaatakowała nas, w celach rabunkowych, jeśli dobrze zrozumiałam. I mam nadzieję, że żyje. – dodała, czekając, aż Billy ją spęta. Życzliwie pominęła także zachowanie Fro, choć mówiąc szczerze, było bardziej niż oczywiste. Wprawdzie może nie był to najlepszy sposób, takie uruchamianie za pomocą metalowej siatki, ale nie mieli nic innego pod ręką. W sumie trzeba było przyznać, że była to całkiem dobra improwizacja. Uśmiechnęła się krzywo i dopiero wtedy przykucnęła przy dziewczynie, sprawdzając jej stan. I odetchnęła z ulgą, mimo wszystko obawiając się, co mógł jej wyrządzić piorun z tarczy Asgardczyka. - Najwyraźniej jedynie straciła przytomność. Pewnie za jakiś czas się obudzi. – wstała i dla bezpieczeństwa odsunęła się, wracając do Billy’ego i Fro. – Tak, psychiatra też byłby całkiem niezłym pomysłem. Obawiam się jednak, że zanim zdążyłby jej pomóc, jego rodzina musiałaby urządzać pogrzeb. – na twarzy Nico widać było zmartwienie. Nie była za tym, żeby oddawać dziewczynę pod opiekę dorosłym, ale jednocześnie ściągnięcie jej sobie na głowę też nie było szczytem marzeń. – Jedyne, co teraz przychodzi mi do głowy, to zamknięcie jej gdzieś z dala od ludzi, jakichkolwiek i sprawdzenie, czy można jej jakoś pomóc. Niestety to rozwiązanie ma bardzo dużo minusów, zaczynając od tego, że nie mam pojęcia, gdzie należałoby ją trzymać, a kończąc na jakimkolwiek pilnowaniu jej, karmieniu i takie tam. Sytuacja praktycznie bez wyjścia. A wy macie jakieś pomysły? – popatrzyła zarówno na Wiccana jak i na Fro. Burza mózgów zawsze w porządku, może razem wymyślą coś mądrego i korzystnego. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Sro Paź 25, 2017 7:02 pm | |
| Zajęty realizowaniem swojego pomysłu w temacie więzów dla napastniczki, Billy nie przyglądał się temu, w jaki sposób koleżanka Nico zeskoczyła z budynku na poziom ulicy, słuchał za to ich krótkiej wymiany zdań. Szybkie wyjaśnienie sytuacji, zapewnienie, że nikomu nic się nie stało... Nic niezwykłego, lecz nastolatka trochę zaskoczyło to, co stało się zaraz później. Choć właściwiej byłoby chyba powiedzieć, że go to zdezorientowało... Otóż Fro zdawała się rozmawiać z drugą dziewczyną... Może nie do końca swobodnie, ale na pewno swobodniej, bo przede wszystkim nie miała problemu z formułowaniem słów i logicznych zdań. Kiedy tylko zwróciła się do niego, od razu zaczęła się jąkać, przez co Kaplan zerknął na nią ze zdziwieniem, które prędko zamaskował kolejnym uśmiechem. Może rówieśniczka nie czuła się komfortowo przy obcych, a w końcu spotykali się dopiero drugi raz w życiu... A może lepiej czuła się w towarzystwie własnej płci? Tak też się przecież zdarzało. Nie jemu oceniać. - Hej. Gwarantuję, że nie poraziłem jej umyślnie - powtórzył swoje wcześniejsze usprawiedliwienie, gdyż w trakcie witania się przyszło mu jeszcze do głowy, że być może dziewczyna niepokoiła się właśnie przez te jego nieszczęsne błyskawice. Z drugiej strony teraz miał je już pod względną kontrolą. Blask jego energii ograniczał się do oczu i dłoni, w dodatku wyraźnie przygaszony. Więzy trzymały się same, bo w końcu metalowe rurki nie tak łatwo byłoby z powrotem wygiąć, a przeciwniczka nie okazywała objawów budzenia się... Więc nic im w tej chwili nie zagrażało. Nico zaraz to zresztą potwierdziła, przynajmniej częściowo, a choć Billy już przedtem sam zdawał sobie z tego sprawę, to i tak odetchnął bezgłośnie. Jak morderczo nie byłaby do nich nastawiona nieznajoma, mimo wszystko nie chciał zrobić jej poważnej krzywdy... Tylko ją unieszkodliwić. I zabrać do specjalistów po pomoc, ale - zgodnie z jego przewidywaniami - przywódczyni Runaways od razu odrzuciła ten pomysł. Czyli dobrze, że darował sobie sugerowanie na poważnie psychiatryka... Choć Nico miała rację odnośnie zwykłych psychiatrów, takich nieprzygotowanych do radzenia sobie z przestępcami z mocami, to jednak Kaplan był praktycznie pewien, że przeznaczone dla takich osób zakłady posiadały już odpowiednie zabezpieczenia. Tę informację nastolatek również zachował dla siebie, wraz z propozycjami typu, och, na przykład... Mógłbym spytać mamę albo zaprzyjaźnionego bohatera. Czuł, że one też zostałyby odtrącone. Co im w takim wypadku pozostawało? Billy był właściwie w pełni przekonany, że sami nie będą tutaj w stanie zbyt wiele wskórać. Dziewczyna zdawała się mieć poważne problemy psychiczne, prawdopodobnie połączone z głęboką indoktrynacją, a tego nie leczyło się od ręki. Potrzebowaliby pewnie miesięcy albo raczej lat, żeby coś z tym zrobić... Chyba że zaangażowaliby do pomocy dobrego, zdolnego telepatę. Tyle że to również rozbijało się o mur braku zaufania Runaways, bo Kaplan mógłby się zwrócić z taką prośbą tylko do X-Men. - Gdzie to dla mnie nie problem. Zdarzało mi się już teleportować w ciemno do miejsc, które miały spełniać konkretne wymagania, czyli na ogół po prostu być bezpieczne i odosobnione. Mogę to zrobić ponownie i zabrać ją albo was ze sobą. Ale jeżeli chodzi o całą resztę... Ktoś w takim stanie jak ona wymaga chyba całodobowej opieki i nadzoru, a ja nie mogę poświęcić dla niej tyle czasu. Nie ona jedna potrzebuje pomocy - wolał postawić sprawę jasno. Miał swoje zobowiązania względem własnej drużyny oraz przede wszystkim wobec misji, której się podjął... Nie wspominając już nawet o cywilnym życiu, rodzinie, szkole. Nie mógł skupiać się na jednej osobie, gdy jego zdolności dałoby się lepiej spożytkować w innych miejscach i okolicznościach. Spojrzenie Billy'ego na moment przesunęło się ku Fro, nim powróciło ku Nico, a następnie opadło na napastniczkę. Teraz w dodatku mogli ją sobie lepiej obejrzeć, choć tak naprawdę chłopak nie czuł potrzeby podchodzenia do niej dużo bliżej. Wykonał może jeden, góra dwa kroki w jej stronę. Chyba po prostu w dalszym ciągu wcale jej nie ufał, nawet nieprzytomnej.
|
| | | Fro
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 07/06/2016
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Pon Paź 30, 2017 6:32 pm | |
| Czy było to, aż tak widzialne? Fro była pewna, że zachowuje pokerową twarz! Cóż.. póki co pozostawała w błogiej niewiedzy, wszak działy się teraz ważniejsze rzeczy. Jak się okazało, nieznajoma była jakiegoś rodzaju przestępczynią Cóż, mogła się domyślić - Billy i Nico nie elektryzowali by przecież niewiniątka, Florence w nich wierzyła! Atmosfera jednak w dalszym ciągu była dość grobowa, żabcia nie wiedziała co dalej, pozostała dwójka zdawała się rozmyślać nad tym jak poradzić sobie z problemem porażonej dziewczyny, kiedy to sama nie była w stanie wydobyć z siebie czegokolwiek sensownego. - Zaraz, zaraz, chy-chyba nie chcecie wysłać jej do jakiś nieznanych dorosłych? Zapytała niezbyt zadowolona, sama nie ufała dorosłym dlatego własnie do niedawna żyła sama na ulicy, zamiast udać się do kogoś po pomoc, głównym powodem jej braku nieufności byli oczywiście jej rodzice, jednak nie tylko oni byli problemem. |
| | | Nico Minoru
Liczba postów : 51 Data dołączenia : 08/08/2015
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Wto Paź 31, 2017 7:18 pm | |
| Skrzyżowała ręce na piersiach, z zamyśleniem zerkając w stronę skrępowanej dziewczyny. Problem był bardzo poważny. Mimowolnie pożałowała, że zdecydowała się iść w tę stronę. Trzeba było znaleźć inne miejsce, było ich dosyć sporo w okolicy. Ale nie, musiała wybrać drogę między blokami. Świetnie, Nico. To teraz prócz Victora masz dodatkowy problem w postaci szurniętej dziewczyny, która chciała zabić ciebie i Wicca. pomyślała ponuro. - Billy, nikt od Ciebie tego nie wymaga. - powiedziała z westchnięciem. - My zresztą także nie dalibyśmy rady ciągle się nią zajmować, mamy trochę... problemów. - dorzuciła ciężkim głosem. Zaraz potem przeniosła wzrok na Fro i uśmiechnęła się delikatnie. Doskonale rozumiała niezadowolenie dziewczyny. - Nie chciałabym tego robić. Dlatego właśnie tak dużym problemem jest to, co z nią zrobić. Nie może tu zostać, bo jest niebezpieczna, próbowała mnie zabić i tylko Billy'emu zawdzięczam to, że żyję. Zapewne nie poprzestałaby tylko na mnie, więc trzeba ją odseparować od innych. Nie chcę, żeby komukolwiek zrobiła krzywdę. Dlatego chyba nie mamy wyboru i musimy ją odtransportować gdzieś do jakichś dorosłych... Pytanie, jakich. To musi być ktoś, kto sobie z nią poradzi... - najlepszym wyborem chyba byłby telepata. Zawahała się na dłuższą chwilę, po czym przeniosła wzrok na Wiccana. Wyraźnie widać było, że ta decyzja jest dla niej bardzo ciężka, ale chyba nie mieli innego wyboru. - Pomyślałam, że może X-meni mogliby sobie z nią poradzić... Mają telepatów i ogólnie moce, będą zdolni ją powstrzymać... - nie do końca jednak było to stwierdzenie. Ton dziewczyny był czymś pomiędzy zdaniem oznajmującym a pytaniem. Nie była pewna, czy to dobry pomysł i to wahanie było doskonale słyszalne w jej głosie. Innego pomysłu jednak jak na razie nie miała. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Wto Paź 31, 2017 9:46 pm | |
| Billy rzucił okiem na Fro, kiedy zadała swoje pytanie, lecz sam nie był w stanie jej odpowiedzieć - między innymi dlatego, że ta decyzja po prostu nie należała w pełni do niego. To właśnie dlatego jego spojrzenie prędko skierowało się znów ku Nico, tym razem stając się wyraźnie wyczekujące. On na miejscu dziewczyny właśnie tak by zrobił... To znaczy, nie dokładnie tak, jak powiedziała Fro, bo brałby pod uwagę tych znajomych dorosłych, a nie obcych, nie mniej jednak podejrzewał, że w jej ocenie nie byłaby to wcale wielka różnica. Tak czy siak nie rozumiał dlaczego rówieśniczka aż tak przejmowała się losem niedoszłej morderczyni... O ile w ogóle mieli do czynienia z niedoszłą, w co prawdę mówiąc wątpił. Nie, odnosił wrażenie, że napastniczka już wcześniej zabijała. Tutaj jednak Nico porządnie Kaplana zaskoczyła. Zaczęła od tego, czego się spodziewał, ale po dodatkowych wyjaśnieniach przyznała, że powinni zabrać dziewczę do kogoś, kto będzie wiedział jak się nią zająć... Nastolatek aż szybko zamrugał, a jego usta lekko się rozchyliły, nim nad sobą zapanował i prędko ponownie je zamknął. Na kolejny szok był już o wiele lepiej przygotowany i w żaden sposób go po sobie nie okazał - gdy przywódczyni Runaways praktycznie powtórzyła jego wcześniejsze myśli odnośnie X-Men i ich telepatów. To... Z pewnością ułatwiało i przyspieszało sprawę. Aż dziwne, że wpadli na to samo w podobnym czasie, ale dzięki temu przynajmniej nie musiał tłumaczyć swojego punktu widzenia i martwić się o to, że zostanie on źle przyjęty. - Rozważałem to. Nie sądziłem tylko, że wy się zgodzicie... - to powiedziawszy, Billy ponownie zerknął na Fro, jak gdyby chciał w ten sposób pokazać, że po części odnosił się do jej niedawnego pytania... A raczej do podstawy, którą zdawała się reprezentować zarówno ona, jak i całe Runaways. Mimo to chłopak nie mówił oskarżycielskim tonem, w jego głosie oraz w wyrazie twarzy brakowało jakichkolwiek pretensji. Po prostu stwierdzał fakt i miał nadzieję, że właśnie w taki sposób zostanie to odebrane. Nie chciał się o nic kłócić. Tutaj jednak rodził się kolejny problem. Co prawda Billy w imieniu Young Avengers nawiązał z X-Men nić porozumienia, planowali współpracę oraz wspólne treningi, dostali nawet ofertę przybycia do ich szkoły... Ale Nico i Fro nie były przecież częścią jego drużyny. One nie otrzymały pozwolenia na pojawienie się w Instytucie, a choć chcieli się do niego udać w dobrej wierze i nie zamierzali zrobić niczego podejrzanego, to jednak nastolatek czuł, że zawiódłby zaufanie Instytutu, którym dopiero co został obdarzony. Tego zrobić nie mógł. Samo przetransportowanie napastniczki zdawało mu się być mniejszą zbrodnią, skoro to ona potrzebowała pomocy, a między innymi właśnie tym zajmowali się X-Men, ale więcej osób już mu nie pasowało. - Mogę przenieść się do ich bazy i z nimi porozmawiać. Pewnie zgodziliby się przynajmniej spróbować coś dla niej zrobić, a gdyby nie byli w stanie, to najprawdopodobniej wiedzieliby gdzie powinna trafić... Ale nie chcę tak po prostu wparadować tam z obcymi. Ukrywają się nie bez powodu - wyjaśnił, równocześnie obejmując się ramionami w pasie. Zamierzał najpierw przekonać się jak dziewczyny zareagują na jego słowa i co być może same zaproponują, a dopiero potem wystąpić z własnymi sugestiami. Jak do tej pory wychodził na tym zaskakująco dobrze. Co jakiś czas spojrzenie chłopaka powracało ku nieznajomej. Za każdym razem nie obserwował jej długo, tylko upewniał się, że wciąż jeszcze się nie obudziła. Metalowe więzy powinny ją utrzymać, bo w końcu nie pokazała im wcześniej nadludzkiej siły, ani niczego podobnego, ale już sama jej obecność jakoś tak go denerwowała i rozpraszała. Nie czuł się przy niej komfortowo i prawdę powiedziawszy nie mógł się już doczekać chwili, gdy oddadzą ją pod opiekę kogoś innego. Do tego wszystkiego Kaplanowi w dalszym ciągu nie dawała spokoju myśl, że tuż przed porażeniem jego elektrycznością dziewczyna zamierzała coś im zrobić... Ale niestety nie miał teraz jak tego udowodnić, a odnosił wrażenie, że Nico i Fro mogą się z tym nie zgodzić. Choć może jednak powinien spróbować im o tym wspomnieć? Sam nie wiedział.
|
| | | Fro
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 07/06/2016
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Pią Lis 03, 2017 8:07 pm | |
| Fro odetchnęła donośnie - nijak nie podobało się jej wszystko, jednak musiała zdać się na opinię bardziej doświadczonego Wiccana. Oczywiście, miała całą masę wątpliwość, nie była pewna czy tym całym "x-men" można w ogóle ufać - wierzyła jednak w Billy'ego. - A-ale t-to znaczy, że masz zamiar pójść sam? Zapytała próbując ukryć smutek w głosie, z swych samolubnych powodów nie chciała aby chłopak gdziekolwiek uciekał, pomimo tego, że było to ich drugie spotkanie to cały czas nie miała ona chwili by spróbować z nim normalnie porozmawiać. Przecież jeśli się stąd magicznie teleportuje to kto wie kiedy znów go zobaczy! Szukając ratunku skierowała wzrok na Nico, mając głęboką nadzieję, iż ta będzie przeciwna temu pomysłowi.
|
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park Pon Lis 06, 2017 1:42 pm | |
| To mniej więcej właśnie takich wątpliwości Billy spodziewał się po dziewczynach, więc pytanie Fro go nie zdziwiło... Zaskoczyło go natomiast to, że Nico nie zareagowała jako pierwsza. Zdążył się zorientować, że miała dość dominującą osobowość - i to pewnie między innymi dlatego wylądowała w roli przywódczyni - przez co spodziewał się usłyszeć od niej protest... A tu niespodzianka, jej koleżanka z drużyny wydawała się być bardziej poruszona od niej. Kaplan potrafił zrozumieć ich obawy. Naprawdę. Nie wiedział o Runaways aż tak wiele, ale mimo to zauważył parę istotnych kwestii, podczas gdy o innych mu po prostu powiedziano... Więc umiał przynajmniej częściowo postawić się na ich miejscu. Nie chcieli mieć do czynienia z dorosłymi i tym różnili się od Young Avengers, o wiele bardziej otwartych na współpracę z osobami, które osobiście nie pokazały im się od złej strony. Runaways chyba z góry zakładali najgorsze. Na szczęście w tym wypadku nastolatek posiadał argumenty, które mogły choć trochę uspokoić jego rówieśniczki. Tak sądził... I taką miał nadzieję. Jemu samemu zdawały się względnie ufać, więc chyba powinny dać też szansę tym, za których on poświadczy, prawda? - Nie do końca pójść, bo teleportować się, ale tak, o tym myślałem. Oni też nie mogą każdemu od ręki uwierzyć, że chce dla nich dobrze. My się lubimy, więc wiem, że nic byście nie zrobiły i nikomu nic nie powiedziały, ale oni was chyba nie znają, tak? - tutaj chłopak zrobił krótki przystanek, jak gdyby czekał na potwierdzenie albo zaprzeczenie, niekoniecznie słowne. Kiwnięcie głową też by mu wystarczyło. Zaraz potem już kontynuował, znów przesuwając wzrokiem pomiędzy obiema dziewczynami. - Skoczę tam, pogadam z nimi, a potem do was wrócę. To... Chyba nie powinno aż tak długo potrwać, o ile nie będę musiał poczekać na rozmowę z kimś mogącym podejmować decyzje. W razie czego mamy swoje numery, więc dam znać, gdyby się coś bardzo przeciągało - zapewnił, tę ostatnią część kierując do Nico, bo to w końcu z nią dopiero co komunikował się przez telefony komórkowe. - Więc... Po prostu przypilnujcie jej do tego czasu, a potem najpewniej przekażemy ją pod opiekę X-Men. Niedługo się zobaczymy - dodał na koniec. Jego spojrzenie znów padło na chwilę na napastniczkę, a dokładniej na trzymające ją więzy, jak gdyby Billy chciał się upewnić, że na sto procent nie było z nimi żadnego problemu. Może za bardzo się przejmował, ale nic nie mógł już na to poradzić. Zaraz potem Kaplan wycofał się już na kilka kroków, żeby mieć wokół siebie jak najwięcej pustej przestrzeni. Nie chciałby zrobić nikomu krzywdy, ani niczego uszkodzić... To znaczy, jeszcze bardziej. Ale ogrodzenie się tak do końca nie liczyło, bo było im niezbędne. Jakoś przecież musieli sobie poradzić ze związaniem nieznajomej. - Do siedziby X-Men, dosiedzibyX-Mendosiedziby... - zaczął powtarzać, w myślach przywołując z pamięci obrazy, które pozostały w niej po jego niedawnej wizycie w Instytucie. Szczególnie skupiał się na hallu, w którym, jak wiedział z doświadczenia, było wystarczająco dużo miejsca, aby mógł w nim bezpiecznie wylądować... Choć nie miał pewności, że uda mu się trafić właśnie do niego. Zdążył się już zorientować, że jego moce albo podświadomość - albo jedno i drugie - lubiły mu płatać figle. W trakcie inkantacji błękitny blask powrócił, prędko rozprzestrzeniając się od oczu i dłoni chłopaka na całe jego ciało i równocześnie unosząc go kilkadziesiąt centymetrów w powietrze. Jego ręce rozsunęły się trochę na boki, tworząc po obu stronach kąt może czterdziestu pięciu stopni w stosunku do tułowia. Światło przybrało na intensywności, znów wypełniając okolicę zapachem ozonu... A kiedy w końcu zanikło, okazało się, że Kaplana nie było już w tej uliczce.
Z/t, spróbuję załatwić coś w Instytucie, a Wy może przez ten czas zaciągnijcie jeszcze tutaj Chase'a? Bo nie wiem kogo uda mi się złapać i ile to potrwa, a nie chcę Was w żaden sposób wstrzymywać.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Bloki wokół MacArthur Park | |
| |
| | | | Bloki wokół MacArthur Park | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |