|
| The Bronx High School of Science | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Speed
Liczba postów : 133 Data dołączenia : 26/08/2013
| Temat: The Bronx High School of Science Nie Lip 15, 2018 9:42 am | |
| First topic message reminder :Jedno z najbardziej prestiżowych liceów w Stanach Zjednoczonych znajduje się na Bronksie. Sąsiaduje z Harris Park (od strony po której znajduje się tam boisko) oraz Jerome Park, Goulden Avenue oddziela je od Jerome Park Reservoir. Na terenie otoczonej drzewami szkoły, znajduje się parking oraz klub nocny - Bronx Science Astronomy Club. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Speed
Liczba postów : 133 Data dołączenia : 26/08/2013
| Temat: Re: The Bronx High School of Science Pią Lis 30, 2018 12:24 am | |
| Tommy zauważył, że Cassie zachwiała się i miał dziwny odruch podtrzymania jej – coś całkiem sprzecznego z tym, co przed chwilą zrobił. Jednak powstrzymał go i skupił całą swoją uwagę na bracie. Zmrużył oczy i wbił w Wiccana intensywne spojrzenie, mrużąc oczy, co nadało mu wygląd wyjątkowo wkurzonego i upartego kota ( srebrnego syberyjskiego, oczywiście). Przez chwilę bracia Kaplan prowadzili tę dziwną konfrontację na spojrzenia z serii: Nie zrobisz.Ta jasne, nie zrobię…Jakby samo spojrzenie mogło jakoś rozbroić Billy’ego i wysłać go do łóżka. A tu niestety nawet liny i kajdanki nie dałyby rady... Gdyby ktoś dowiedział się o tym, że chce przywiązywać brata do łóżka trudno byłoby się z tego wytłumaczyć. Bogu niech będą dzięki Lang go poparła. W jej przypadku Wiccan nie mógł odwołać się do dość krzywego poczucia moralności i odpowiedzialności za świat. Dziewczyna miała głowę na karku i z pewnością lepiej działający kompas moralny. - Nawet ja nie zmieniam tematu mniej subtelnie. – powiedział kręcąc głową na to idiotyczne porzucenie dyskusji na temat narażania życia na rzecz pójścia na kawę. – Nawet nie drgnij. – dodał i zniknął. Poruszając się wyjątkowo szybko, nawet jak na siebie obskoczył dwa sklepy i aptekę, które na szczęście były opustoszałe więc mógł wynieść z nich to, co chciał. Wrócił do porzuconych towarzyszy dzierżąc dwie paczki chipsów, trzy czekolady, zgrzewkę energoli i paczkę tabletek z kofeiną. Dwie ostatnie rzeczy wcisnął bratu a słodycze dał Cassie. - A teraz oświeć nas, jak chcesz sprawdzić ten głos nie pakując się tam? Bo nie będziemy się tam pakować. Nawet ja jestem w stanie rozgryźć to, że gdyby ktoś chciał zaatakować kogoś, to akurat nas. Żadni „dorośli superbohaterowie” nie polecieliby tam ot tak. Ale czy polecą ratować bandę dzieciaków? Jak cholera, Billy! Nie był zbyt lubującym się w rozsądku typem, ale kiedy chodziło o brata bliźniaka sceptycyzm wyjątkowo sprawnie dochodził do głosu. Mógł jakby spojrzeć na sytuację z boku i odczytać z niej plan tak banalny, że praktycznie narysowany przez siedmiolatka kredkami świecowymi. Dlaczego, do jasnej cholery, ktoś, na kim mu tak zależało nigdy nie rzucał się głową naprzód, kiedy on miał na to ochotę, i nie był ostrożny, kiedy jemu się na to zbierało? To już naprawdę był wyższy poziom bycia przeciwnymi biegunami magnesu. Zirytowany tym faktem, odwrócił się z powrotem do Cassie, jakby nie był w stanie w tej chwili patrzeć na swojego głupiego brata. - Jedz czekoladę, mała. Może tym razem pójdzie we wzrost. - powiedział i zabrał jej jedną z paczek chipsów, uznając wepchnięcie sobie do ust garści serowych cheetosów za najlepszą drogę do zamknięcia się i nie wyjeżdżania z odpowiedzialnymi tekstami, które tak bardzo nie były w jego stylu. |
| | | Cassie Lang
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 10/04/2016
| Temat: Re: The Bronx High School of Science Nie Gru 09, 2018 5:16 pm | |
| Cassie widocznie myślami znajdowała się kompletnie gdzie indziej. Nie zdawała się poświęcać zbyt dużej uwagi towarzyszom, była przy nich jedynie fizycznie ze wzrokiem wbitym w ziemię. I podczas gdy dość często ostatnim czasy zdarzało się jej nieco odpłynąć i dekoncentrować, teraz widocznie była czymś pochłonięta, jakby starała się wykombinować coś na własną rękę. Najbardziej teraz zależało jej na odzyskaniu wzrostu. Nie było to jakoś szczególnie znaczące, raptem kilka centymetrów, ale bardziej przeszkadzał jej fakt, że nie miała nad tym kontroli, nie wiedziała jak i czy mogła te kilka centymetrów podskoczyć z powrotem. Podczas gdy i tak zdawała sobie sprawę z dość małej kontroli nad swoją umiejętnością, obecny stan tylko pogarszał sytuację.
Z własnego umysłu wyrwało ją dopiero wręczenie słodyczy przez Speeda, o dziwo jednak blondynka wzięła jednego z batoników czekoladowych i otwierając go bez słowa, zaczęła jeść. Resztę odłożyła na bok jako że i tak nie miała gdzie ich schować a wizja chodzenia z pełnymi rękami nie była najrozsądniejsza. Po skończeniu małej przekąski, Lang odwróciła się na chwilę i… wbiła wzrok między budynki, mrużąc lekko oczy.
Przez chwilę wydawało jej się że kogoś widziała. Ale czy było to możliwe? Cała okolica była ewakuowana. Zerkając ukradkiem na towarzyszy i po upewnieniu się, że nie zwracali na nią jakiejś szczególnej uwagi, blondynka skierowała się powoli w wyznaczonym przez siebie kierunku. Chciała się po prostu upewnić i wrócić, nic więcej. Nie zajęłoby to długo, prawda? Taką miała nadzieję. Powolne tempo po chwili zamieniło się w trucht a potem bieg do samej krawędzi ściany, zatrzymując się dopiero za nią. Tak jak się spodziewała, okolica była pusta. Nikogo dookoła, ulica pusta tak jak i pobliski park. Ale coś jednak dalej kazało jej iść, upewnić się że na pewno nikogo nie było. Cassie rzuciła okiem w kierunku z którego przyszła, ale potem tylko machnęła ręką. Chwilę jej nie będzie to nic się nie stanie. Ponownie ruszając, dziewczyna truchtem przemierzyła ulicę i wkroczyła do parku, oddychając nieco szybciej zarówno z przebieżki jak i lekkiego stresu, który z każdą chwilą był coraz większy. Biorąc głęboki oddech, oparła się o drzewo i zamknęła na chwilę oczy, starając się poukładać myśli i możliwie urosnąć, bezskutecznie jednak. Otworzyła je dopiero po chwili gdy ciszę zakłócił znany już jej i większości mieszkańców mechaniczny odgłos razem z łamanymi krzewami i ławką.
Lang z szerokimi oczami wpatrywała się w zmierzającego w jej kierunku robota, instynktownie łapiąc się za ranne ramię i stawiając krok w tył. Obecnie nie miała szans, nie w takiej postaci. Zaciskając mocno zęby, dziewczyna rzuciła się do ucieczki. Nie miała również czasu na zgrywanie bohaterki i ryzykowanie, a wołanie o pomoc wydawało się jej bezsensowne w tym momencie. Jako że wróg odcinał jej drogę powrotną, blondynka po prostu skierowała się w stronę miasta. Wiccan i Tommy będą musieli poradzić sobie sami póki co, i znając ich szczęście niedługo znowu się spotkają.
Z/t. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: The Bronx High School of Science Pon Gru 10, 2018 8:51 pm | |
| Billy jakże wymownie i bardzo umyślnie przewrócił oczami, gdy brat zarzucił mu zmienianie tematu i brak subtelności. Hej, gdyby chciał, to by potrafił. Prawdopodobnie. A w tym wypadku po prostu nie zamierzał tego robić, bo... Bo chciał tylko wrócić do konkretów. I do bieżących problemów. W końcu tak czy siak musieli coś poradzić zarówno na jego zmęczenie, jak i na kłopoty Cassie z rozmiarem, więc równie dobrze mogli się tym zająć od razu, prawda? Żeby coś ich jeszcze nie zaskoczyło. Mimo to chłopak nie zamierzał się kłócić, bo aż tak mu na tym nie zależało, a Tommy'ego pewnie i tak by nie przegadał - i to nie tylko ze względu na tempo, w jakim białowłosy potrafił przemawiać. Poza tym... Speedster tak czy siak natychmiast pomknął zebrać potrzebne rzeczy, więc odzywanie się tym bardziej nie miało sensu. Nagle pozbawiony osoby u swego boku, Kaplan nie zdążył nawet porządnie i w miarę możliwości wygodnie oprzeć się o pobliską ścianę budynku, a Tommy był już z powrotem - z zapasami. Billy mógł tylko mieć nadzieję, że rówieśnik zostawił za nie jakieś drobne, choć coś mu podpowiadało, że prawdopodobnie było inaczej. W normalnych warunkach by go o to zagadnął, ale w tym momencie nie dość, że nie miał już po prostu siły na kolejne dyskusje, to jeszcze musiał niechętnie przyznać, że parę - no, może raczej paręnaście albo troszkę więcej - dolarów nie było wielką ceną za umożliwienie im dalszego działania. Nowy Jork raczej mógł sobie na to pozwolić, nawet jeżeli Kaplanowi wciąż to nie leżało. Póki co jednak nastolatek otrzymał energetyki i tabletki - i choć odruchowo rzucił na to krótkie dzięki, to równocześnie aż zamrugał z zaskoczeniem, przede wszystkim ze względu na liczbę tych towarów. Nie był pewien czy przyjęcie jednego i drugiego razem będzie dobrym pomysłem, ale z drugiej strony... W najgorszym wypadku potem to jakoś odchoruje, a i w to wątpił. To mimo wszystko tylko kofeina... I parę innych substancji... A nie jakieś poważne leki. Prawda? Och, rodzice nie byliby z niego dumni. Nie chcąc tracić ani chwili dłużej, Billy dla ułatwienia sobie zadania przykucnął tyłem do ściany, o którą do tej pory - czyli tak naprawdę przez bardzo krótką chwilę - się opierał. Zgrzewkę odstawił na ziemię obok siebie, po czym wyszarpał z folii jedną puszkę i ją akurat oparł sobie na udach. Zdążył jeszcze przebiec wzrokiem po opakowaniu tabletek, lecz zaraz potem Tommy zaczął mówić... I w związku z tym Kaplan przeniósł na niego spojrzenie, resztę czynności wykonując już w głównej mierze na wyczucie - dobierając się do zalecanej dawki kofeiny, a potem otwierając sobie energetyka i zaczynając go popijać. Spieszyło im się, więc wolał nie zwlekać... A i tak wiedział, że bratu w słowo nie wejdzie. To nie tak, że nie rozumiał jego punktu widzenia. Naprawdę, wprost przeciwnie, choć w dalszym ciągu był odrobinę zaskoczony tym, jak nietypowo rozsądnie Tommy podchodził do sprawy. Oczekiwałby raczej, iż ten nie martwiłby się konsekwencjami i głęboko wierzył w to, że poradzą sobie ze wszystkim, na co się natkną... Może ktoś go porwał i podmienił? Albo po prostu docierała do niego powaga sytuacji... Tylko ważniejsze dla niego były inne względy niż dla Billy'ego. Kaplan wciąż nie mógł przestać myśleć o tym, że jeżeli mieli do czynienia z prawdziwym wezwaniem, to zwlekając - czy więc nie reagując w ogóle - narażali kogoś na niebezpieczeństwo. Jeśli ten ktoś szczerze potrzebował pomocy i nie zastawiał żadnej pułapki... To ile osób mieliby na sumieniu, gdyby zignorowali jego prośbę? Rozważając te kwestie, chłopak nabrał powietrza głęboko w płuca, po czym westchnął dość cicho, starając się skupić na logicznym myśleniu i wyszukiwaniu dobrych argumentów, nie zaś na rozdarciu oraz poczuciu winy. Tak naprawdę parę powodów przychodziło mu do głowy, lecz nie był pewien czy przekonałyby Tommy'ego... Może Cassie, to prędzej, ale z nią prawie zawsze szło łatwiej. Po raz kolejny tego dnia Billy żałował, że nie było z nimi Kate, która na pewno załatwiłaby sprawę szybciej i to najprawdopodobniej w taki sposób, że wszyscy czuliby się zadowoleni. Z tego wszystkiego nastolatek niemalże nie zwrócił uwagi na to, że speedster odezwał się do Cassie i porwał jeden z przyniesionych przez siebie smakołyków. Na jego - a właściwie ich - miejscu chyba nie byłby teraz w stanie jeść... I tak naprawdę nawet nie czuł głodu, choć akurat to wynikało z faktu, że ostatni posiłek odbył na krótko przed rozpoczęciem przez Sentinele ataku. Niedawno. Chyba? Ile mogło minąć czasu? Tego nie wiedział. Nie mógł sobie przypomnieć o której miał się spotkać z Sammy i jej koleżanką, a ta informacja powiedziałaby mu kiedy przybyły roboty... Trudno. Nieważne. - Wiecie, dostałem ostatnio taki SMS. Z prośbą o spotkanie, z podanym miejscem i terminem. Poza tym żadnych konkretów, przedstawienia się, nic więcej. I też myślałem, że to może być podstęp, ale wybrałem się tak czy siak i co się okazało? Że to był Vision. Nie powiedział tego wprost, ale chyba mnie testował i wygląda na to, że zdałem. Bo zaryzykowałem na wypadek, gdyby ktoś naprawdę mnie potrzebował. Teraz sytuacja jest podobna - zauważył. Cassie praktycznie wychowywała się z Mścicielami, więc opinia jednego z nich powinna być dla niej istotna, tak? Tyle że dla Tommy'ego to pewnie nie był żaden argument. I... Po namyśle, Billy nie zdziwiłby się, gdyby go tym zirytował... Dlatego właśnie natychmiast kontynuował, utrzymując wzrok na bracie, bo czuł, iż to właśnie jego przede wszystkim musiał przekonać. - Jacy z nas bohaterowie, jeżeli bardziej się martwimy o siebie niż o ludzi, którzy najprawdopodobniej znajdują się w niebezpieczeństwie? Będziemy ostrożni, jeśli coś będzie nie tak, to albo nas teleportuję albo ty zdążysz zareagować... Nie jesteśmy na tyle znani, żeby ktoś miał nas dokładnie sprawdzić i się na nas przygotować. A poza tym... Skoro skontaktował się ze mną telepata, to pewnie mając złe intencje mógłby mnie zmusić, żebym nas przeniósł. Czego nie zrobił. Tylko zostawił mi ślad do podążenia. Albo... - w tym momencie Kaplan zrobił krótką pauzę, ponieważ dopiero teraz dotarło do niego coś, czego pewnie powinien był spróbować niemalże od razu. Och. - Albo... Może mógłbym się do niego odezwać... - tego jak do tej pory jeszcze nigdy nie robił i to zapewne dlatego nie przyszło mu to tak szybko do głowy. Oczywiście dosłownie chwilę temu nawiązywał telepatyczne połączenie z dziewczynami na Times Square, ale był wtedy niedaleko nich. Czy zadziałałoby to na większą odległość? Może, choć nie miał takiej pewności. Co prawda wiedział, czy raczej czuł gdzie powinien wysłać taki przekaz, więc może to ułatwiłoby sprawę... Z drugiej strony, co mogłoby się stać w najgorszym wypadku?
|
| | | Speed
Liczba postów : 133 Data dołączenia : 26/08/2013
| Temat: Re: The Bronx High School of Science Sro Gru 26, 2018 9:59 pm | |
| Na samo wspomnienie o Visionie i jakiejś durnej próbie, Tommy zjeżył się. - O mój boże, Billy, gdybym wywrócił oczami tak mocno, jak mam ochotę, oglądałbym wnętrze własnej czaszki. – parsknął. Widocznie bliźniacy Kaplan mieli jakąś słabość do wywracania oczami. – ChyBA mNIe TEs tOwaŁ. Poważnie, nie obchodzi mnie kim ten typ jest dla naszej matki, ale dość mało subtelnie dąży do zrobienia z nas bezmyślnych piesków. Widać było, że teraz do rzeczy działających Speedowi na nerwy, poza głupotą jego brata dołączył fakt, że Avengers sobie z nimi pogrywają, jak z dziećmi. Jakby nie nauczyli się czegoś po SHIELD… Niestety Speedster miał pewne ciągoty w stronę nienawiści do autorytetów. Nic nie wskazywało na to by Wiccan słuchał tego, co powiedział jego brat, bo sam mówił dalej, widocznie będąc zdeterminowanym by nie zaczynać kolejnego tematu, w takim samym stopniu, w jakim Tommy nie mógł sobie odpuścić pojechania po Visionie. Wyjątkowo to blondyn uznał, że powinien odpuścić – mogą jeszcze wrócić do tego później – i zdecydował się na wysłuchanie całej listy argumentów. Na szczęście dla Wiccana, były one bardziej merytoryczne niż ten pierwszy. No, może częściowo bardziej merytoryczne, a częściowo bardziej emocjonalne. I nawet nie chodziło o to, że Speed przejmował się „jacy byliby z nich bohaterowie”. Bardziej stopień w jakim jego brat czuł się odpowiedzialny za swoje głowy w głowie oznaczał, że nie uda się go od tego odwieść. Czym było własne bezpieczeństwo w obliczu bohaterskich ideałów? - Dobra, kończ… - zaczął, gdy tylko Billy zamilkł na chwilę, ale niestety chłopak nie posłuchał tej doskonałej rady. W zasadzie to Tommy miał już świadomość tego, że poniósł porażkę więc tylko machnął ręką na rozważania na temat skontaktowania się z nadawcą przekazu telepatycznego. Zresztą, nie mógł dyskutować z tym pomysłem, bo nie znał się za dobrze na tej całej magii. - Rób jak chcesz. – powiedział, krzywiąc się lekko – Obaj dobrze wiemy, że i tak poleziesz, gdzie będziesz chciał. A ja za tobą, prawdopodobnie. W końcu nie tak, że nie chciał iść, bo bał się o siebie. Nawet nie to, że nie chciał iść, co nie chciał, żeby Billy szedł. A skoro ten już szedł to nie było o czym rozmawiać. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: The Bronx High School of Science Pią Gru 28, 2018 2:26 pm | |
| W tym momencie Billy nie miał nawet ochoty na tłumaczenie działań Visiona czy pozostałych Mścicieli. Wiedział, że czasem należało wybierać swoje walki, a niesienie pomocy potrzebującym było przecież dużo ważniejsze od obrony honoru bohaterów... Szczególnie w sytuacji, gdy chłopak sam nie do końca w niektórych z nich wierzył. Starał się, naprawdę, ale nie bez powodu mówiono, że spotykanie idoli to zły pomysł. Na ogół prowadziło do wielu rozczarowań i niestety nastolatek również ich nie uniknął. Rzecz jasna Scarlet Witch wciąż był zachwycony, bo jak do tej pory każda ich interakcja świadczyła tylko na coraz większą korzyść kobiety... I oczywiście pomagało, że Kaplan był głęboko przeświadczony o jakimś ich powiązaniu, bo praktycznie wszystko na to wskazywało i nawet Tommy go w tym popierał... Ale nie o każdym Mścicielu mógł powiedzieć dokładnie to samo. I nie chodziło wyłącznie o Spider Woman, choć rzeczywiście to właśnie ona pokazała się w najgorszym świetle. O tym jednak nastolatek tym bardziej nie chciał teraz myśleć i dla odwrócenia własnej uwagi - oraz może przede wszystkim powstrzymania się przed komentarzami - znów skupił się na popijaniu energetyka. Prędko sobie z nim radził, zresztą umyślnie i prawdę mówiąc w tej chwili rozważał nawet sięgnięcie po drugą puszkę... Jednorazowo raczej by mu to nie zaszkodziło, prawdopodobnie, a większa dawka mogła się na coś przydać. Z drugiej strony nie był przyzwyczajony do takich szaleństw i choć na logikę wiedział, że to nic takiego, to jednak coś w nim protestowało przed tym pomysłem. Spoglądając na to z boku, mogłoby się to wydawać zabawne, że nie zastanawiał się długo nad włamywaniem się do baz potężnych agencji rządowych, ale okropnie się wahał przed wypiciem niezdrowego napoju... Pewnie sporo to o nim mówiło. Dopicie energetyka okazało się być świetnym posunięciem, w dodatku nie tylko dlatego, że pozwoliło Billy'emu opanować ciągoty do dalszego argumentowania. Dało też Tommy'emu okazję do zadecydowania, że najwyraźniej było mu już wszystko jedno... Co Kaplana nieźle zaskoczyło i sprawiło, że chłopak aż zerknął na niego z niezrozumieniem, które prędko przerodziło się w mieszankę zadowolenia oraz wdzięczności. Nie spodziewał się, że tak szybko dojdą do porozumienia... Jakiegoś rodzaju. Zgoda, może żaden z nich nie zmienił zdania, ale przynajmniej się dogadali. To się liczyło. Prawda? - Obiecuję, że będę uważał - powtórzył, podejrzewając, że w tym momencie miało to większe znaczenie od podziękowań. Nie zwlekając, nastolatek odłożył na ziemię to, co miał do tej pory w rękach, po czym podniósł się na równe nogi i odstąpił na krok od ściany, aby zapewnić sobie w ten sposób więcej miejsca. Z doświadczenia wiedział już, że jego zdolności często wymagały przestrzeni. Zwykłe nawiązywanie kontaktu telepatycznego nie powinno być pod tym względem bardzo wymagające, ale wolał nie ryzykować, że jednak wygeneruje przy tym energię, która uderzy w budynek... Roboty powodowały dość zniszczeń, więc on sam nie zamierzał się do nich przykładać. Teraz tylko... Jak się do tego zabrać? Chłopak nabrał powoli powietrza w płuca, a następnie wypuścił je w podobnym tempie dla uspokojenia. Ten, kto się do niego odezwał, pozostawił mu ślad do podążenia i to właśnie na nim spróbował się skupić. Myślał o nim intensywnie, starał się go sobie zwizualizować i wyobrazić sobie to, że ku niemu sięga, podąża za nim... Ale nie fizycznie, tylko psychicznie. W końcu nie chciał się jeszcze teleportować, tylko zbadać sprawę. Ustalić coś więcej. Namierzyć źródło tego głosu, aby zorientować się z kim lub z czym mogli mieć do czynienia - żeby później nie musieli skakać całkowicie w ciemno. - Chcę... Dotrzeć do źródła, chcę dotrzeć do źródła, chcędotrzećdoźródła... - powtarzał i, zgodnie z przewidywaniami, jego błękitna aura prędko powróciła, budząc się do życia najpierw przy jego oczach i dłoniach, krążąc przy nich i wirując, aby następnie cieńszą warstwą rozciągnąć się po całym ciele chłopaka. Jego stopy oderwały się od podłoża, ale nie uniósł się wysoko, może na kilkanaście centymetrów lub trochę wyżej, odruchowo rozkładając przy tym ręce nieco na boki - pod kątem około czterdziestu pięciu stopni do tułowia. Kto i gdzie, te myśli najczęściej przewijały się przez jego głowę. Taka wiedza powinna im już sporo zdradzić. Być może okaże się, że wzywał ich jakiś bohater... A to rozwiązałoby przynajmniej kwestię możliwego podstępu i pułapki, czyli tak naprawdę ich największy problem. Billy liczył się również z tym, że ten ktoś może wyczuć jego próby zebrania informacji i ponownie się do niego odezwać, choć prawdę mówiąc nie wiedział czy było to możliwe. W końcu Kaplan chyba nie wdzierał się do niczyjego umysłu, tylko zwracał się z zapytaniem do... No... Swoich zdolności i do tego, z czego one czerpały dane. Do świata jako takiego? Szkoda, że tego nie wiedział... Ale nie obraziłby się ani za wyświetlenie obrazu ze źródła, ani za podanie dokładniejszych informacji. Dopiero teraz do nastolatka jak przez mgłę dotarła świadomość, że coś było nie tak - że w pobliżu nie widział już Cassie. Przecież dopiero co przy nich stała... To prawda, że na chwilę skupił uwagę na swojej wyblakłej kopii, no i na energetyku oraz tabletkach, a że się wtedy przemieścił pod ścianę, to nie miał jej bezpośrednio w zasięgu wzroku... Ale dlaczego miałaby się od nich oddalić? Bez informowania o tym? Podejrzane. Niepokojące. Mimo to Billy nie chciał i nie mógł się teraz do tego odnieść, zbyt głęboko skoncentrowany na swoim zaklęciu. Musiał mu się poświęcić w całości, więc siłą rzeczy odepchnął póki co kwestię dziewczyny na dalszy plan. Na pewno nic jej się nie stało. Walkę akurat by zauważyli, więc prawdopodobnie sama odeszła gdzieś dalej... A potrafiła sobie poradzić. Zaklęcie. Tak.
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: The Bronx High School of Science Wto Sty 01, 2019 3:10 pm | |
| Gdy zewnętrzna presja minęła, nic ich nie goniło, a energetyk powoli zaczynał działać, łatwiej było Billy'mu zebrać myśli. Obyło się zatem bez nieprzewidzianych wyładowań, fal energii, czy innej pirotechniki. Co do samego przekazu, to rzeczywiście była to już otwarta droga, nic więc nie stało na przeszkodzie aby pójść nią kawałek dalej, choćby i samą myślą. Innymi słowy nie było to dla chłopaka bardzo męczące zadanie. Co do samego pomostu, to aby nim kroczyć, Wiccan musiał prześlizgnąć się najpierw obok samego zaproszenia, które znajdowało się po tej stronie i tak brutalnie zakorzeniło na jego osobie. Przyglądając mu się dokładnie z astralnej strony mógł stwierdzić że przygotowane zostało dość niedbale, jakby w pośpiechu, lub z braku umiejętności. Trudno było chyba jednak mówić o pomyłce. Obraz adresata przedstawiał białego mężczyznę, bladego wręcz, o średniej długości kruczoczarnych włosach. Wokoło szyi obwiązaną miał długą czerwoną pelerynę, która była przecież charakterystycznym elementem stroju Asgardiana, a od całości czuć było powiew mocy. Magii może. Jak wiele takich istot mogło przebywać w Nowym Jorku? Wiadomość prawie na pewno była do niego. Idąc dalej tym pomostem chłopak mógł również stwierdzić dokąd prowadzi przejście. Wszystko wskazywało na to że wezwanie pomocy przychodziło z centrum Nowego Orleanu, choć dokładne współrzędne ciężko było ustalić. Na samym końcu znajdowała się również swoista wizytówka nadawcy, której chłopak mógł się dokładnie przyjrzeć. Wyglądało na to że wezwanie wysyła jakiś czarnoskóry mężczyzna w średnim wieku. Gdyby ktoś nie bał się szufladkować stereotypów, można było stwierdzić że wyglądał jak typowy afroamerykański guślarz. Włosy spięte w długie dredy, wymalowane białą farbą na twarzy symbole, szata wyglądająca na kulturową, sękaty drąg, oraz sporo podzwaniających amuletów. Widniał też podpis. Jericho Drumm. Od niego również biła aura magii. O nikim takim jednak w świecie bohaterów nie było głośno. Na samym końcu astralnego tunelu znajdowały się także wrota, lecz otwarcie ich wiązałoby się już z podróżą w docelowe miejsce. Wszystko zostało przygotowane tak że Wiccan mógłby przenieść tam siebie, wraz z pasażerami, minimalnym wysiłkiem. |
| | | Speed
Liczba postów : 133 Data dołączenia : 26/08/2013
| Temat: Re: The Bronx High School of Science Nie Sty 06, 2019 11:37 pm | |
| Tommy widział, jak jego brat bije się z myślami. Trudno tak naprawdę było określić dlaczego. Chyba przeżywał absurdalne rozterki związane z tym, czy na pewno chce sobie załadować kolejną dawkę cukru i kofeiny… Urocze. A poza tym Wiccan najwyraźniej nie mógł w pełni przyjąć do świadomości faktu, że Speed tak po prostu się z nim zgodził. No dobrze może „po prostu” było pewną przesadą ale rzeczywiście nie stawiał oporów zbyt długo. Chyba miękł. Albo, co bardziej prawdopodobne, był zmęczony. W życiu nie przyznałby tego nawet przed samym sobą, ale nawet na nim dzisiejsze wydarzenia odcisnęły jakiś rodzaj piętna. Nie taki, by miał spędzić bezsenną noc na opłakiwaniu ofiar masakry, jednak zdecydowanie był wybity z równowagi. Działy się okropne rzeczy, całe mnóstwo okropnych rzeczy i nie umiał przebiec obok tego tak obojętnie jak zwykle. Nie miał nastroju na słowne utarczki w sytuacji, w której wynik był tak bardzo do przewidzenia i dalsze ciągnięcie sporu jeszcze bardziej by ich zraniło. Billy mógłby poczuć się źle, gdyby w końcu zdecydował się udać za tajemniczymi głosami, a może nawet w jakiś sposób zaszczuty, gdyby Tommy’emu naprawdę puściły nerwy. Ten z kolei denerwowałby się tylko bardziej, gdyby jego brat zrobił po swojemu bez jego zgody. Czy to już dobry krok na drodze do zostania prawdziwym bohaterem? - Dobrze. Uważaj. – powiedział tylko. Dopiero, gdy Wiccan wpadł w jeden z tych swoich magicznych transów, chłopak oderwał od niego wzrok i zorientował się, że zostali we dwóch. Przeklęta Cassie Lang – siedziała tak cicho, że nawet nie zauważył jej zniknięcia. Zaklął pod nosem i zerwał się do biegu, żeby spróbować poszukać dziewczyny. Niestety, nie umiał określić w którą stronę dokładnie się udała. Co prawda był w stanie obiec całą okolicę, żeby jej poszukać ale miał poczucie, że Wiccan może zniknąć w każdej chwili wessany przez jakąś magiczną siłę. Do diabła z tą dziewczyną – odłączła się od nich na własną odpowiedzialność, a on w tej chwili wolał być przy bracie. Wrócił natychmiast do miejsca, w którym go zostawiła, akurat w odpowiedniej chili, by zauważyć coś jakby „kliknięcie”. Nie miał na to żadnych dowodów ale był pewien, że Billy znalazł to, czego szukał.
|
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: The Bronx High School of Science Pią Sty 11, 2019 2:22 pm | |
| Prawdę powiedziawszy Billy praktycznie nie zwrócił uwagi na to, że Tommy na moment gdzieś zniknął. Nie dość, że przy jego prędkości nie było go bardzo krótko, to jeszcze Kaplan skupiał się w pełni na swoim zaklęciu... Z bijącym szybko sercem oczekując jego efektów. W końcu niemalże nigdy nie był w stanie do końca przewidzieć jak zadziałają jego moce, więc chyba nic dziwnego, że za każdym razem odrobinę go to niepokoiło. Nie na tyle, aby miał zupełnie nie próbować, ale nie mógł też całkowicie pozbyć się tego cichego głosu gdzieś na tyłach jego umysłu, który stale siedział jak na szpilkach i tylko czekał na pojawienie się jakiegoś problemu. Pesymizm posiadał we krwi. Na szczęście w tym wypadku efekty czaru okazały się nie tylko niegroźne, ale i mało widowiskowe, przynajmniej oceniając z zewnątrz. I dobrze, choć chłopak już się powoli przyzwyczajał do tego, że jego zdolności nie nadawały się do dyskretnego wykorzystywania. Te wszystkie światła były bardzo mało subtelne. Obecnie również, ale wciąż nie w takim stopniu, w jakim mu się to czasem zdarzało... Obrazy w głowie nazwałby na tym etapie praktycznie normalnymi. Nastolatek zdawał sobie sprawę z nowych informacji pojawiających się w jego głowie i starał się je ostrożnie zbadać, oddzielając je od swoich własnych myśli i wyobrażeń, które mogłyby je jakoś zniekształcić. Nie wiedział czy to w ogóle możliwe, ale wolał nie ryzykować. Kwestią adresata się nie przejmował. Ukazana mu postać przypominała go w wystarczającym stopniu, przynajmniej pod względem podstawowych cech, a te mniej wyraźne zrzucał na... No, na przykład na jakieś braki w zaklęciu czy w samym przekazie, albo może na to, że szczegóły zatarły się komuś w pamięci... Wszystko jedno. Od początku bardziej obchodziło go to, kto nadał wiadomość i dokąd ich wzywał, a te dane otrzymał i to w jaśniejszej formie, niż tego oczekiwał. Nowy Orlean... Billy wiedział, że miasto należało do tych zaatakowanych przez Sentinele, a to już sporo wyjaśniało, ale szczerze mówiąc nie miał czasu śledzić żadnych serwisów informacyjnych, ani niczego podobnego, więc mógł tylko zgadywać jak wyglądała tam teraz sytuacja. Pewnie podobnie do Nowego Jorku. Albo gorzej, bo tak naprawdę ilu bohaterów tam żyło albo miało szansę prędko dotrzeć z pomocą? Czyli zostawała policja i reszta. No i przypadkowi mutanci, którzy zdecydowaliby się działać... Wśród tych osób zaś najwyraźniej znajdował się mężczyzna, który nadał ten mentalny komunikat. Jericho Drumm. Który... Wyglądał chłopakowi na kogoś w rodzaju kapłana voodoo. Akurat w ten rodzaj magii nigdy się szczególnie nie zagłębiał, studiował głównie podejście wicci, w związku z czym jego wiedza o tej religii pochodziła przede wszystkim z filmów, książek i, ogólnie rzecz biorąc, z tytułów fikcyjnych, choć opartych na jakichś tam faktach... I przez to zupełnie jej nie ufał... Ale z drugiej strony czuł energię płynącą od tej postaci, więc chyba powiązanie jej z tą tematyką miało sens. Problem polegał na tym, że Kaplan w dalszym ciągu nie wiedział kto to był. Wcześniej po cichu liczył na to, że zobaczyłby rozpoznawalnego bohatera, a to ukoiłoby jego - a może nawet Tommy'ego - wątpliwości, ale w tym wypadku... Nie posiadali tego komfortu. Ryzyko zmniejszyło się tylko minimalnie, bo nastolatek mimo wszystko poczuł się trochę pewniej znając twarz i nazwisko tej osoby. Jasne, mogły nie być prawdziwe, być może stanowiły część przewidywanej przez speedstera pułapki, ale i tak trochę zwiększały zaufanie Billy'ego. W końcu były już lepsze od zupełnej niewiadomej. Działały na jego podświadomość i na to wiele nie mógł poradzić. Tyle że... W tym momencie chyba i tak nie mieli już wyboru. Tommy się zgodził, prawda? A po sprawdzeniu tego wszystkiego, dogadaniu się, przygotowaniu... Nie mogli się już tak po prostu wycofać. Przecież się zaangażowali. I tam po drugiej stronie ktoś naprawdę mógł potrzebować ich pomocy - to do tej myśli nastolatek stale powracał. Pozostawało więc tylko mieć nadzieję, że czarne przewidywania Tommy'ego się jednak nie sprawdzą... I... Otworzyć drzwi? Tak mu się przynajmniej wydawało. Pytanie tylko, czy działanie to przeniosłoby na miejsce ich obu, czy może jedynie Billy'ego. Byłoby źle się rozłączyć, nie tylko ze względu na niebezpieczeństwa, które mogły się kryć w Nowym Orleanie, ale i przez to, że po fakcie Tommy chyba by go zamordował. A tego Kaplan by wolał uniknąć. I martwienia go również. Chyba nawet bardziej. Wyglądało więc na to, że musiał się upewnić, iż do żadnego rozdzielenia nie dojdzie. Kierując swoją energię ku wrotom, chłopak skupił się na myśleniu o tym, aby zatrzymać przy sobie brata - albo raczej zabrać go ze sobą, bo w końcu nie chciałby przypadkiem zakotwiczyć ich w tym miejscu. Kto wie jak wpłynęłoby to na próbę teleportacji oraz na całe to połączenie... Gdyby je zerwał, to mógłby już nie być w stanie skierować ich we właściwe miejsce. - Chcę zabrać nas na drugą stronę drzwi - przemówił, kontynuując poprzednie zaklęcie, co przy okazji mogło stanowić ostrzeżenie dla Tommy'ego. Co prawda najpewniej wydawało mu się też mało sensowne, bo przecież nie wiedział o wrotach i całej reszcie, ale powinno chociaż zwrócić jego uwagę i uprzedzić go o tym, że coś miało się zaraz wydarzyć. Coś oznaczało w tym wypadku gwałtowne rozprzestrzenienie się błękitnej aury Billy'ego, która zawirowała wokół obu nastolatków, a ustępując pozostawiła po sobie pustą przestrzeń.
Z/t za obu.
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: The Bronx High School of Science Pią Sty 11, 2019 10:46 pm | |
| [Zapraszam śmiałków tutaj] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: The Bronx High School of Science | |
| |
| | | | The Bronx High School of Science | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |