|
Autor | Wiadomość |
---|
Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Pon Lis 12, 2018 9:26 pm | |
| Słuchając kolejnego wywodu Bucky’ego, Gwen zastanawiała się czy były komandos po prostu tak ma, że co chwila odpala „tryb mentorski”, czy też poucza ją głównie dlatego, iż widzi w niej jedynie dzieciaka z zerowym pojęciem o świecie? W każdym bądź razie jego wywody nie trafiały na podatny grunt. Dziewczyna należała do osób uczących się empirycznie. Musiała się sparzyć zanim uznała coś za gorące, a mądrości starszyzny wypadały jej z głowy równie szybko co się tam pojawiały. W normalnych okolicznościach gotowa byłaby powiedzieć Bucky’emu aby dał sobie spokój z moralizowaniem, jednak uczciwie przyznawała ze część jego wypowiedzi naprawdę ją interesowało. Na przykład ta sugerująca iż żołnierz zamierza spróbować wrócić do pierwszej ligi, nie zamykając jeszcze rozdziału o swoich bohaterskich dokonaniach. Owa deklaracja jasno sugerowała iż wcześniej czy później Bucky skontaktuje się z swoim kumplem od Starka, a to z kolei mogło okazać się trampoliną jak chodzi o marzenia samej Stacy. - W twoim przypadku to chyba kwestia jednego telefonu. – Zauważyła Gwen, jasno podpowiadając co powinien zrobić były żołnierz. – Jeśli nie wiesz jak zacząć albo co powiedzieć, to po prostu daj mi słuchawkę. Chętnie zapytałabym twojego przyjaciela o kilka kwestii. Na przykład o to czy w czynnej służbie uśmiechałeś się częściej? Spider – girl uważnie przyglądała się przygotowaniom towarzysza do czekającej ich „akcji”. Jak na kogoś oficjalnie bagatelizującego sprawę zabawy na cmentarzu, swoimi czynami Bucky zdawał się sugerować coś zupełnie przeciwnego. - No co ty? Myślisz że pójdzie nam lepiej jeśli wizerunkowo upodobnimy się to tych kultystów? W takim razie sama wożę maskę. Trzymajmy się klimatu. – Ironicznie podsumowała Gwen, ruszając zaraz za żołnierzem. Na miejscu okazało się iż wojskowy bardzo szybko wyciąga wnioski. Najwyraźniej nie był na bieżąco jak chodzi o młodzieżowe zabawy. „Ciekawe kiedy ostatni raz był na randce” – zastanawiała się Stacy, gestem prosząc kompana by ten wstrzymał się z działaniem. Chciała jeszcze przez chwilę poobserwować. Póki co nie widziała żadnego powodu by interweniować. Przegnanie stać jej rówieśników niewiele da. Najzwyczajniej w świecie przeniosą się z swoją zabawą gdzieś indziej. Na przykład do jakiejś piwnicy. To takie typowe myślenie dorosłych. Usunąć problem z oczu i udawać że go nie ma. Dla Gwen liczył się fakt że podobne imprezy zwykły rozkręcać się z czasem. A tego ostatniego ona z kolei miała pod dostatkiem. Mogła więc zostać i obadać sedno sprawy. Z drugiej strony z natury była niecierpliwa, więc jeśli istniało coś co może przyspieszyć ją do celu, to Gwen nie wahała się z tego czegoś skorzystać. A swoim futurystycznym wyglądem, Bucky sam podsunął jej taką myśl. - Chodź, wkręcimy się na imprezę i dowiemy się o co chodzi. – Zaproponowała, po czym nie czekając na decyzję bardziej doświadczonego członka zespołu, wychyliła się zza drzewa, machając przyjaźnie w stronę grupy nastolatków. – Hejka! Możemy dołączyć? – Spytała z daleka. |
| | | Winter Soldier
Liczba postów : 115 Data dołączenia : 21/12/2012
| Temat: Re: Cmentarz Sro Lis 14, 2018 12:12 am | |
| Gdy James opowiadał dziewczynie, jak bardzo jest przydatna i bycie superbohaterem jest dobre, nie wyglądała jakby była zaciekawiona, a wręcz jakby była znudzona. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy zaczął opowiadać o koledze Starka. Gwen doradziła mężczyźnie, że powinien on zadzwonić do Stevena i pogadać o dołączeniu do drużyny. Pewnie półżartem, półserio rzuciła, że to ona może z nimi pogadać. Ciekawe jakby się zachowała, gdyby przez telefon usłyszałaby głos Kapitana Ameryki. Ale może ma rację, może czas odezwać się do starego przyjaciela i poprosić o spotkanie. - Ale zabawne - spojrzał się na nią z politowaniem - Ale może masz racje i powinienem zadzwonić. - odpowiedział Buck kończąc temat. Nie odpowiadając na złośliwości poszedł dalej, choć ostatni raz tej maski używał tak dawno temu, już się od niej odzwyczaił. Schowany za drzewem oglądał co robią nastolatki. Gwen poleciła, że chce jeszcze chwilę poobserwować, tylko nie wiadomo czy Bucka czy dzieciaki, bo zdarzało się, że dobitnie spoglądała na byłego żołnierza. W pewnym momencie wstała i baz czasu na odpowiedź wydała decyzję, aby podejść i sprawdzić co się tam dzieje. Nie przemyślała faktu, że jej strój w ogólnie nie pasuje do nastolatków. Ubrana w różowo-biały kostium z maską pająka, nie wyglądała jak tamci. Nie mając co robić, Barnes wstał i poszedł za Gwen. Dzieciaki przestały robić... to co robiły, i spojrzeli na nowych przybyszy. - To jest głupie. Ja jestem za stary, a ty w ogólnie nie ubrana jak oni. - stwierdził James, gdy bohaterowie nie byli na tyle blisko dzieciaków, żeby tamci słyszeli szept Bucka. Podchodząc bliżej, nastolatki utworzyły dwie grupki. W jeden było dwóch gości na oko 180cm, w drugiej zaś, dziewczyna złapała chłopaka za rękę, jakby byli parą, albo osobami sobie bliskimi. Chłopcy wyglądali na około 18 lat, zaś dziewczyna na 16 lub 17. - Czego tu chcecie? - Zapytał jeden z dwóch chłopaków, który posiadał czarną ramoneskę z ćwiekami na ramionach. Nie brzmiał zbyt przyjaźnie, czego nie można się mu dziwić, jeśli dwójka nieznajomych idzie w ich stronę. - To nie jest żaden zlot. Wypierdalać. - powiedział chłopak stojący obok dziewczyny, wskazując w jakikolwiek kierunek. |
| | | Natasha Kennedy
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 13/07/2018
| Temat: Re: Cmentarz Sro Lis 14, 2018 5:16 pm | |
| Gdyby nie fakt, że cmentarz był trochę.... zaludniony przez Gwen i Bucky-ego, no i dzieciaki które obrażały weterana, ich rozmowy zakłócił z oddali piękny dźwięk amerykańskiego V10. Ktoś przyjeżdża. Ktoś.... Bogaty? Tak można określić kobitę, która tu przyjechała. Lambo Centenario Roadster. Czarne z żółtymi pasami na środku. Zaparkowała gdzieś w prywatnej części cmentarza. Mając w sumie wywalone czy ktoś tu jest. Zaparkowała w widocznej części tak, by mieć oko na samochód i jednocześnie nie martwić się o jego kradzież. Ubrana w czarny strój galowy typowy dla "sekretarek" wszelkiego rodzaju. Czarna sukienka, koronkowe rajstopy, czarne obcasy, biała koszulka i czarny żakiecik. Elegancko i z szacunkiem dla miejsc ze sfery sacrum. Dziewczyna przeszła kawałek i uklękła przed grobem podwójnym. Wykonała znak krzyża i zaczęła się modlić, Chyba z tradycji niż pobożności. Gdy skończyła - dopiero zauważyła co się odwala na cmentarzu i to po małym rozejrzeniu. Dziwny mężczyzna z ręką ze stali - chyba proteza - i dziewczyna obok. Zaraz będzie gorąco, a mimo tego że specjalnie wierząca jakoś nie jest, to tradycję i kulturę szanować trzeba. Wkurzona, wstała i podeszła do zgrai ludzi, i jedyne co to postanowiła to ich jakoś przepędzić zanim zaczną na dobre niszczyć groby. - "Co tu się dzieje. Proszę opuścić to miejsce albo inaczej pogadamy." Powiedziała gdy założyła jedno ramię na drugie, pod biustem, prezentując pewność siebie i jednocześnie wkurzenie. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Sro Lis 14, 2018 10:03 pm | |
| Wbrew opinii Bucky’ego, Stacy obstawiała przy swoim, pozostając w przekonaniu iż pająki idealnie komponują się w cmentarny krajobraz, a w związku z tym jej kostium jest jak najbardziej na miejscu. Zresztą lada chwila mieli się o tym przekonać. Gwen uważnie przyglądała się grupie nastolatków. Po części przypominali jej oni watahę rządzoną przez samca alfę. Ten który odezwał się jako pierwszy, zdecydowanie był najpostawniejszy, swoją muskulaturą przebijając dwóch pozostałych kompanów. Spider-girl w myślach nazywała go „kulturystą”, chociaż w porównaniu do Bucky’ego, przywódca grupy nie wyglądał już tak imponująco. Najwyraźniej jego autorytet w znacznej części oparty był na silę, co z kolei powodowało, że widok byłego żołnierza sprawił iż „alfa” od razu poczuł się zagrożony, prężąc muskuły bardziej niż to było konieczne. Za to obecność Gwen została przez niego przyjęta z aprobatą wyrażoną w lubieżnym uśmiechu. Tymczasem drugi z chłopaków, pełniący role opiekuna dla jedynej w stadzie samicy, od razu zamanifestował swoją wrogość wobec nieznajomych, być może po to by przypodobać się wodzowi, jednak chłód w oczach kulturysty, wskazywałby raczej na to, że ten nie jest zadowolony z jakiegokolwiek wysuwania się przed szereg. - Czyżbyście mieli wyłączność na praktyki voodoo w rejonie tego cmentarza? – Zainteresowała się Gwen. – My też chcemy się zabawić. - To zamknięte spotkanie! Nie życzymy sobie gości! - Przemówił alfa, bezczelnie lustrując wzrokiem dwójkę nowoprzybyłych. – Ale jeśli jesteście zainteresowani dołączeniem do naszego Bractwa, musicie wiedzieć że każdy nowy rekrut winny jest ofiarować coś stałym członkom grupy. - Czy solidne lanie się liczy? – Spytała Stacy w ogóle nie rozumiejąc rzucanych w jej stronę aluzji. - Co ty odpierdalasz Ron? Nie chcemy tu ich! – Protestował ten od panny. - Nie ty o tym decydujesz. – Burknął mięśniak. – Poza tym laskę mogę przygarnąć. Lubię takie nieokrzesane, które trzeba utemperować. Dzikus, jeśli nie będzie sprawiał kłopotów, również może być. - Mamy w samochodzie kozę. O północy złożymy ja w ofierze. – Niespodziewanie wyrwał się ostatni z chłopaków, najwyraźniej starający się zaimponować gościom. Jeśli kulturysta był tu alfą, to rudzielec musiał być omegą. Popychadłem bez prawa głosu, trzymanym tylko dlatego że ma kasę lub inne atuty nieosiągalne dla pozostałych. Może na przykład był mądry? Niestety na tym skończyła się inwigilacja tej niewielkiej sekty. A wszystko dlatego iż nagle do dyskusji wtrąciła się jakaś dziana babka, wygrażając wszystkim, z miną sugerującą gotowość wezwania policji. Gwen była wściekła na to iż kobieta przerwała jej doskonale funkcjonujący plan. Znów ktoś wtrącał się w sytuacji gdy ona miała wszystko pod kontrolą. To chyba nie był jej dzień. Kradzież głupiej kozy to może nie jest jakieś wielkie przestępstwo, ale jak sugerował Bucky trzeba zacząć od najbardziej przyziemnych spraw. - Nie twój interes matulu, to publiczne miejsce i każdemu wolno tu być! – Odburknął ten który najwyraźniej miał talent do warczenia na wszystkich wokół. – Wracaj do garów paniusiu.
|
| | | Winter Soldier
Liczba postów : 115 Data dołączenia : 21/12/2012
| Temat: Re: Cmentarz Pią Lis 16, 2018 9:36 pm | |
| Po wypowiedzi Buchanan przestał się odzywać. Na pewno nie przez to, że się bał. Raczej nie chciał psuć, dobrze sprawującej się Gwen. Od razu Lider całej grupy musiał się wypowiedzieć. Powiedział on, że każdy członek ich "bractwa" musi coś wnieś. Buck chętnie zaproponowałby obicie mordy mięśniakowi, lecz Gwen była szybsza. Głównie po to, żeby pokazać, że może on ich grupę ochraniać, ale też wyżycia się, za obrażenie go. W pewnym momencie odezwał się, mały rudzielec, który stał z tyłu. Gdy przemówił, było słychać cichy i niepewny głos. Wymruczał, że o północy chcą zabić jakiegoś kozła. Jakaś satanistyczna sekta... świetnie, czy dzieciaki w dzisiejszych czasach nie mają nic lepszego do roboty? Pomyślał. Spider-girl dobrze sobie poradziła zagadując nastolatków. Buck chciał już coś wtrącić, ale podeszła do nich jakaś kobieta, ubrana w czarną sukienkę. Nie podobało się jej to całe zbiorowisko na cmentarzu. Wtedy cały ten wódz grupki, kazał wynosić się (ładnie mówiąc) jej. Buck stwierdził, że dalej pozostanie pasywny i nic nie powie. Poczeka na rozwój wydarzeń, będąc przygotowany na wszystko. - Wynoś się powiedziałem! - powtórzył mięśniak. - Jak nie to będziesz miała do czynienia ze mną i nim - wskazał machnięciem głowy na Bucka. James spojrzał się tylko na kobietę, po czym wrócił wzrokiem na rozkazującego wszystkim chłopaka. Co on sobie myśli? Młody chyba się trochę zapędził. pomyślał Barens, zmieniając swój wyraz twarzy na lekko zdenerwowanego. Rudzielec cofnął się o dwa kroki, tak samo jak dziewczyna, która została do tego zmuszona poprzez popchnięcie chłopaka, a on sam stanął przed nią, kryjąc ja za plecami.
Ostatnio zmieniony przez Winter Soldier dnia Sro Lis 21, 2018 1:43 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Natasha Kennedy
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 13/07/2018
| Temat: Re: Cmentarz Pon Lis 19, 2018 8:59 pm | |
| No… Dzieciak się doigrał.. Czy matka go nie wychowuje? Tego właśnie domyślała się Natasha, kiedy dzieciak jej rozkazał. W myślach chodziły jej najróżniejsze myśli a nawet miała pomysł by sobie trochę z nich pożartować, robiąc to co robi najlepiej – grając.. Kogo? Jakiegoś złoczyńcę ale… kogo? Wybór padł na Dooma – chyba w sumie tylko by pożartować sobie z dzieciaków.. A ona jest dość dobrą aktorką… Użyła 1% mocy swoich bransolet, aby zaczęły wiać jej włosy, i uniosła się na 5 metrów, wystawiając rękę w ich kierunku, robiąc bardzo poważną minę, obniżając ton głosu, tak by jak najbardziej pasowało do tonu dooma.
-„Czy ty wiesz z kim macie do czynienia? Nikt nie rozkazuje Viktorii Von Doom.. Myślicie że nie ujdzie wam to płazem?”
Miała nadzieje że przekona co najmniej połowę zgromadzenia a ważniaka przestraszy. Dzieci.. Czy one nie mają nic lepszego do roboty?
-„Bezczeszczenie grobów setek dusz, po to by odprawić jakiś dziwny rytuał? Nawet ja, nie jestem w stanie upaść tak nisko…”
Może i na zewnątrz wypadało to dobrze, ale w duchu, Natasha w duchu - ledwo powstrzymywała się od wybuchu śmiechu. Zamierzała zobaczyć ich reakcję, a poza tym pokazówka dla poprawy humoru będzie najlepszą opcją. Pora trochę zrobić zamieszania... A bohaterowie, pewnie się domyślą że to blef. Wystawiła tylko otwartą rękę wobec gówniarzy i czekała na dobrą okazję, dalej grając groźną. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Wto Lis 20, 2018 10:59 am | |
| Na widok nadętej paniusi zachowującej się jakby całe miasto należało do niej i tylko ona posiadała patenty na pouczanie innych, Gwen od razu wyczuła że będą kłopoty. Problem w tym iż spider – girl nie za bardzo miała pojęcie po czyjej stronie powinna stanąć? Skakanie po grobach, zabawa w duchy, alkohol, czy ewentualna profanacja świętości w przypadku gdyby para dzieciaków zamierzała posunąć się do czegoś więcej niż obsceniczne gesty, nie stanowiły jakiś ciężkich przestępstw. Taki sobie najzwyklejszy dzień nastolatków. Stacy zamierzała jedynie odzyskać kozę, nagle nabierając podejrzeń, że gdzieś tam jakiś miły farmer rozpacza nad swoją stratą. Za to wypudrowana damulka wyglądała na taką, której jedyną motywacją jest fakt, iż miała dziś zły humor, a w związku z tym zamierzała się na kimś odegrać. Po krótkim namyśle, Gwen doszła do wniosku, że nieznajoma raczej nie wezwie policji. Nie po to odegrała scenę mającą pokazać jaka to jest ważna, by teraz czekać na przybycie glin. Dziewczyna obstawiała że lalunia prędzej zawoła tu swojego przerośniętego ochroniarza. O ile oczywiście gdzieś tam ukrywała takowego. Tymczasem, ku zaskoczeniu wszystkich, wzorowa obywatelka zaczęła lewitować, wygrażając dzieciakom opowieściami jaka to jest wściekła. Wyglądało to naprawdę imponująco i w oczywisty sposób sugerowało że na samym pokazie podniebnych akrobacji tu się nie skończy. Szkoda tylko że kobitka powoływała się na nazwisko jakiegoś jegomościa, które przynajmniej samej Gwen nic nie mówiło. Bo niby kim jest ten cały Von Doom? Jakiś aktor? A dlaczego nie Dracula? Skoro już jesteśmy na cmentarzu, zdaniem spider – grill pasowałby dużo bardziej. Przy okazji ona sama postanowiła że musi nadrobić kilka informacji z tego świata. Wyglądało na to że Gwen nie była jedyną słabo zorientowaną. Członkowie sekty spoglądali na lewitująca damulkę bardziej z fascynacją niż strachem. Dopiero po chwili zareagowali stosownie do sytuacji. Rudzielec rzucił się do ucieczki, kilkukrotnie się przy tym przewracając, przez co znaczną część drogi pokonywał na czworakach. Dziewczyna błagalnymi gestami starała się przekonać swojego ukochanego by zrobili to samo, natomiast kulturysta wciągnął ukryty za pasem pistolet, celując nim w latającą kobietę. - Wynoś się dziwko! – W krótkich słowach „Alfa” powiedział co myśli o popisach damulki. Gwen nie czekała na dalszy rozwój wypadków. Szybko wystrzelona sieć, oplotła się wokół broni, a następnie przyciągnęła pistolet w ręce spider – girl, która z kolei natychmiast przekazała go Bucky’emu. Stacy i tak nie potrafiła posługiwać się czymś takim, za to w rękach komandosa dodatkowa spluwa stanowiła konkretny argument. - Masz, zajmij się sytuacją. – Oświadczyła Gwen. – Nie pozwól paniusi narozrabiać. Ja uratuję kozę. Nie czekając na reakcję żołnierza, dziewczyna rzuciła się w pogoń za rudzielcem, tylko po to by po chwili poślizgnąć się na upuszczonym przez swój cel smartfonie i zaliczyć efektowny upadek. Stacy zaklęła głośno. Cholerny dzieciak mógłby przynajmniej patrzeć co gubi. - Myślisz że mi zwiałeś cwaniaczku? Tak się składa że mam coś, co pozwoli mi cię skutecznie namierzyć. Chwila czy to …. Wiewióra? – Odgrażała się Gwen, spoglądając w ekran zdobytego telefonu. Ku swojemu zaskoczeniu, na tapecie smartfonu rudzielca, dziewczyna ujrzała zdjęcie znajomej twarzy. A dokładniej rzecz ujmując, znajomego puchatego ogona. Momentalnie zapominając o całej sytuacji i towarzyszącej jej napięciu, Stacy zaczęła energicznie wystukiwać w ekran smartfonu, chcąc dowiedzieć się w jaki sposób Doreen została gwiazdą Internetu. W ten sposób bardzo szybko trafiła na link z filmem, w którym Wiewióreczka daje łupnia jakimś bandziorom usiłującym dobrać się do taksówki oraz drugi, najwyraźniej przerobiony z oryginału, wycinek ukazujący uwolnienie się puszystego ogonka z spodni młodej bohaterki. W każdym razie wniosek z tego był jeden. Doreen miała kłopoty i trzeba ją było ratować. Nie to żeby coś jej zagrażało, ale należało przynajmniej ratować jej reputację. Gwen była tym faktem tak przejęta, że nawet nie zdawała sobie sprawy że wiewióra z sieci, nie jest rudzielcem z jej świata, czyli osobą z którą się przyjaźni. W tej chwili spider – girl miała na głowie zupełnie inny problem. - Jak do licha dostanę się do Vegas?
|
| | | Winter Soldier
Liczba postów : 115 Data dołączenia : 21/12/2012
| Temat: Re: Cmentarz Sro Lis 21, 2018 10:49 pm | |
| Na twarzy nowo przybyłej kobiety, można było ujrzeć niesmak po tym, jak bezczelnie chłopak odezwał się do niej. Wnioskując po tym, że po chwili oderwała się od ziemi na 5 metrów wzwyż i zaczęła straszyć dzieciaki, można stwierdzić, że się bardzo wkurzyła. Wspomniała ona, że nazywa się Viktoria Von Doom. Bucky będąc Winter Soldierem, znał się trochę na polityce. Wiedział tylko, że Doom jest politykiem z Latverii. Co by miała robić żona Dooma, na cmentarzu w Nowym Yorku. Spoglądając na małolatów, Rudy był przerażony i powoli zbiera się do ucieczki, tak samo jak dziewczyna stojąca za swoim obrońcą. Po lekkiej chwili, lider nastolatków wyciągnął pistolet i zaczął mierzyć w Panią Doom. Gwen była na tyle przytomna, że wystrzeliła swoje sieci i zabrała broń chłopakowi. Bucky łapiąc w locie broń, rzuconą przez spider girl, dowiedział się, iż on ma opanować całą sytuację, a ona pójdzie ocalić kozę. Jest to trochę dziwne, że w takiej sytuacji akurat pomyślała o niej. Przy okazji z daleka można było jeszcze dostrzec, że goni Rudzielca, który uciekał w stronę samochodu dzieciaków. Gdy Gwen już pobiegła, zostali tylko, Bucky, Viktoria, lider i chłopak z dziewczyną. Ci ostatni cofnęli się trochę, z uniesionymi rękoma. Widać było po ich twarzach, że są tak zdezorientowani, że nie widzą nawet co się właśnie dzieje. Pewnie sam James z Gwen byli dla nich nowością, a co dopiero to. - Oddaj mi to, a na luzie będzie mógł do nas dołączyć. - powiedział mięśniak. Chyba nie był nazbyt inteligenty, lub był tak samo skołowany co reszta nastolatków. Barnes zrobił dwa kroki do tyłu, aby mieć wszystkich na oku i wycelował broń w latającą kobietę. Wybrał ją na cel, gdyż była bardziej niebezpieczna od młodego, a nie znał jej zamiarów. - Dobra Pani Viktorio. Ląduj. A wy młodzi... - odwrócił wzrok w stronę nastolatków - ... spadać ale już. A jeśli jeszcze raz was tutaj zobaczę, będziecie mieli przewalone. Para najpierw zrobiła parę ostrożnych kroków tyłem, a następnie się odwrócili się i szybko uciekali gdzie tylko mogli. - Jak mój ojciec Cię dopadnie, nie zostanie z Ciebie mokra plama. Dzikusie! - wyrzucił z siebie w stronę Bucka i Natashy, powoli odchodząc. Nie odchodził bezpiecznie tylko raczej, pewnie. Jakby wiedział, że nikt nic mu nie może zrobić. Barens nie chcąc robić sobie kłopotów, po prostu zignorował to co powiedział chłopak i spojrzał na Viktorię. - Kim jesteś i czego chcesz? - zapytał lekko opuszczając broń, lecz cały czas był przygotowany na oddanie strzału, gdyby było to potrzebne. Kennedy nie miała szans żeby zaskoczyć Jamesa. Był przygotowany, skupiony, a dzięki serum, jest bardzo sprawny i szybki, i zdąży uniknąć ataku. |
| | | Natasha Kennedy
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 13/07/2018
| Temat: Re: Cmentarz Czw Lis 22, 2018 2:18 am | |
| Nie tak to miało wyglądać. Dzieciaki miały uciec z przerażeniem. W końcu w udawanie Doktora Dooma było włożone trochę wysiłku. Dziewczyna wylądowała, założyła ręce jedna na drugą, pod biustem, troszkę oburzona - ale nie z powodu tego, że Barnes w nią celuje. Była głupia że nie przewidziała tego scenariusza. Wzięła głęboki wdech i dała sobie chwilę namysłu.. Wyciągając rękę, do Winter Soldiera, czekając aż dzieciaki oddalą się na "bezpieczną" dla niej odległość, uśmiechnęła się, trochę będąc pewną siebie w całej sytuacji.
-"Natasha Kennedy. Miło poznać, panie...? Jak masz na imię?"
Specjalnie odczekała aż dzieciaki odejdą daleko. Wyciągnęła rękę a gdy Bucky uścisnął jej dłoń, uśmiechnęła się. Postanowiła w sumie wyjaśnić całą farsę - nie miała pewności czy nie ma koneksji więc nie owijając w bawełnę, powiedziała wszystko w prost.
-"Więc tak. Kilka lat temu zmarli moi rodzice. Przyjechałam tu, po prostu się pomodlić za nich. Tradycja i tak dalej. Obiło mi się o uszy, że te dzieciaki kombinowały coś z czarną magią i trzeba było coś wymyślić, żeby przegonić dzieciaki. Trochę sugerowały to ich "stroje rytualne" jeśli tak to można określić. No to skręciłam na prędce, pomysł z Viktorią Von Doom.. Nawiązując do złeeeego bardzo złego Doktora Dooma. "
Ostatnie zdanie było bardzo nacechowane satyrą i sarkazmem, co sugerowało, że dziana kobita nie brała tego na poważnie, ale chyba tylko obecność żołnierza i tej dziewczyny sprawiła że zaczęli uciekać...
-"Miałam zamiar wystrzelić pocisk energii gdzieś 5 metrów obok nich, by ich przepłoszyć, dalej zgrywając groźnego gościa w zielonym... Ale trochę nie poszło po mojej myśli. Tak czy siak, muszę się zmywać... - Dziewczyna wyciągnęła z torebki smartfon, i wykonała telefon... "Cześć, Desmond.. Dałbyś radę za 5 godzin poderwać mojego Bombardiera do Lotu?" Rozmówca był dość zdziwiony tą prośbą. O tej godzinie~? "O tej godzinie, kobieto~? Gdzie chcesz lecieć?" Tasha wzięła głęboki wdech i wydech, poprawiając bluzkę przy okazji. -"Vegas. Mam zamiar kupić tam sobie apartament.... Perfidny uśmieszek typowego burżuja. Pokaz bogactwa przed nieznajomym? Czy może rzeczywiście coś jej się przypomniało i zapomniała tego załatwić? -"Vegas? Roger that... Miss Kennedy.. 5 hours... Get ready baby.." Natasha tylko lekko zachichotała, słysząc flirciarski ton w jego wypowiedzi, i rozłączyła się. Swoją drogą nie zamierzała dalej zabawić tutaj miejsca. Na spokojnie podeszła do samochodu i otworzyła drzwi. -"Jeżeli to wszystko, to ja już się zmywam... Bezpiecznej nocy." Czekała jeszcze tylko co zrobi Bucky, po wysłuchaniu całej tej farsy, i zamknęła drzwi, odpaliła silnik i wycofała samochód tak, by maską być przodem do bramy cmentarza. Otworzyła tylko okna w samochodzie dla lepszej wentylacji wnętrza pojazdu i porobiła coś w telefonie zanim odjechała w miasto..
[z/t gdziekolwiek. Pewnie Vegas.] |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Czw Lis 22, 2018 10:51 am | |
| Gwen wpatrywała się w ekran smartfonu, cały czas pozostając skupioną na czekającym ją wyzwaniu w postaci ratowania przyjaciółki, do tego stopnia iż nawet nie zdała sobie sprawy kiedy minęła ją uciekająca grupa członków sekty, kierująca się śladami swojego piegowatego towarzysza. Dopiero po chwili spider - girl uświadomiła sobie, że przecież jest w trakcie misji, a licząc samochód Esmeraldy i poszukiwania latynoski, to nawet trzech kolejnych misji, wobec czego powinna coś zrobić zanim podejmie się kolejnego wyzwania. Niestety zanim dobiegła na parking, po dzieciakach pozostał na nim jedynie zapach palonych opon i przywiązana do plota koza, mająca stanowić część niedoszłego rytuału. Przynajmniej Stacy mogła mówić że wykonała zadanie. Uratowała zwierzaka. Znaczy się teraz musiała go oddać, chociaż ni w ząb nie miała pojęcia gdzie. Mimo wszystko uznała że połowiczny sukces to też jest sukces. - Hej, na pewno nie chcesz odzyskać swojej zguby!? – Krzyknęła Stacy wymachując telefonem w stronę ulicy, w nadziei iż rudzielec zgłosi się po swoją własność, a wówczas ona go przyciśnie i zmusi do wyjawienia szczegółów zawartości smartfonu dzieciaka. A przy tym zmobilizuje od tego by odprowadzić kozę do właściciela. – No to świetnie. – Podsumowała Gwen gdy nic takiego nie nastąpiło. Dziewczynie nie pozostało nic innego jak pociągnąć za sobą rogatą i wrócić do Bucky’ego. Okazało się że latająca panienka również postanowiła się ulotnić. Najwyraźniej dla żołnierza ogarnięcie sytuacji było równoznaczne z wysłaniem wszystkich do diabła. - Udało mi się. – Oświadczyła Gwen prezentując towarzyszowi zdobytą kozę. – Co to za damulka? Powiedziała chociaż czego chciała? Zresztą nieważne. Mamy teraz większy problem. Patrz na to. Znaczy się, nie! Nie patrz! Absolutnie nie wolno ci patrzeć! Do licha co ja wyprawiam? Nie pomogę Doreen jeśli będę rozpowszechniała ten filmik. Stacy w ostatniej chwili schowała smartfon przed ciekawskim spojrzeniem żołnierza. Zrezygnowana ściągnęła swój kaptur. W chwilach takich jak ta miała wrażenie że bierze na siebie trochę za dużo, jednak w żadnym razie nie zamierzała się poddawać. - Po prostu spróbuj sobie wyobrazić sytuację w której dokonujesz heroicznych czynów, a świat mediów zamiast na twoich zasługach, skupia się jedynie na twoim tyłku. No i w tym przypadku jeszcze na puchatym ogonie. To podłe, obrzydliwe i niesprawiedliwe! A poza tym myślę ze wiewióra może mieć teraz problemy. I nie chodzi tu tylko o złą prasę. Zdemolowała taksówkę, więc związek przewoźników musi być na nią wściekły. Do tego ściga ją pewnie towarzystwo ubezpieczeniowe, firma deratyzacyjna, kumple tych zbirów którym dała łupnia i organizacja zwalczająca rasizm, bo jakby tego było mało jeden z gości którym przywaliła, był czarny. Wrrrr…. . W każdym razie wniosek z tego jest jeden. Musze jak najszybciej udać się do Vegas. Może odpalimy wóz Esme, motor włożymy do bagażnika, a kozę na tylnie siedzenie i pognamy autostradą zanim nie będzie za późno? Kończąc swój wywód Gwen uświadomiła sobie że być może wymaga od żołnierza o zbyt dużo, dlatego na szybko zaczęła zastanawiać się naj jakaś odpowiednia formą zachęty. - Znaczy się proszę cię o pomoc. Sprawa jest pilna, a ja nawet nie umiem prowadzić auta. Nie mam też kasy na inne środki lokomocji. Obiecuje że w ramach rehabilitacji pomogę ci wrócić do czynnej służby. I to na sam szczyt. – Zadeklarowała Stacy wskazując no unoszącą się w oddali Avengers Tower. |
| | | Winter Soldier
Liczba postów : 115 Data dołączenia : 21/12/2012
| Temat: Re: Cmentarz Sob Lis 24, 2018 2:18 am | |
| Gdy dzieciaki już uciekły, kobieta przyjęła postawę zamkniętą. Założyła rękę na rękę i wyglądała jakby była obrażona. Tylko Bucky nie wiedział zbytnio za co. Za to, że w nią celował? Przecież jej nie znał i nie wiedział co chciała zrobić. Po chwili jednak wyciągnęła rękę w geście przywitania i się przedstawiła. - Sierżant James Barnes. - odpowiedział, chowając pistolet i podając rękę do uścisku. Natasha zaczęła tłumaczyć po co tutaj przybyła. Nie wyglądała jakby kłamała. James potrafił szybko rozpoznać czy ktoś kłamie czy nie. Uciekanie wzrokiem, potliwość, dłuższe przerwy za zastanowienie się, były tylko podstawowymi oznakami tego czy ktoś kłamie. Powiedziała, że znalazła się tutaj przypadkiem, a Panią Doom wymyśliła, żeby przestraszyć dzieciaki, co było bardzo dziwne. - Całkiem... oryginalny pomysł z tą Viktorią. Jeszcze nigdy się nie spotkałem z taką pomysłowością. - odpowiedział Bucky tak, żeby nie urazić kobiety, lecz można było wyczuć lekkie zdziwienie i podśmiewki z pomysłu. - Dobrze, że nie strzeliłaś. Mogłaś przypadkiem kogoś trafić, i wtedy byłoby źle. Wystarczyłoby, że dzieciak by się ruszył w złą stronę. - skomentował negatywnie koncepcję Kennedy. Kobieta wyciągnęła telefon i zadzwoniła do kogoś o imieniu Desmond. Buchanan nie słyszał odpowiedzi mężczyzny, lecz wszystko co zapamiętał to to, że za parę godzin, Natasha odlatuje do Vegas. Gdy skończyła rozmawiać, pożegnała się, James tylko kiwną głową, a Kennedy odeszła. Barnes poczekał chwilę na Gwen w miejscu, gdzie ostatnim razem się widzieli. Jak już wróciła, pochwaliła się uratowaną kozą i chciała coś pokazać, lecz szybko zmieniła zdanie. - Wpadła tutaj przypadkiem, ale już sobie poszła. - ściągnął maskę, bo już nie była mu potrzebna. Poprzez natłok informacji, który zapewniła Spider girl, James nie wiedział co powiedzieć. Po prostu stał u patrzył na dziewczynę. Po chwili dopiero zaczął ogarniać całą sytuację. Świat nigdy nie był sprawiedliwy. Można było walczyć na wojnie za swój kraj, a później zostać przechwyconym przez wroga i mieć wyprany mózg, żeby dla niego pracować. To wszystko cały czas męczyło Bucka. Chce być lepszym człowiekiem, ale jak, jeśli cały czas wszystko mu o tym przypomina. Może dołączenie do Avengers mu pomoże. Gdy Gwen zaproponowała wypad do Vegas, Barnesowi przypomniało się to co mówiła Natasha. Może jeszcze zdążymy ją złapać. pomyślał. Nic go to nie trzyma. Właściwie to nie ma żadnych planów. Jedyne co mógłby teraz zrobić, to zaproponować spotkanie Kapitanowi, jeśli oczywiście jest teraz wolny i poproszenie Starka, o przyśpieszenie i osobiste sprawdzenie projektu Gwen, ale to może poczekać, szczególnie, że Stacy sama zaproponowała zabranie Bucka do Avengers Towert jeśli jej pomoże. - Mój motocykl nie zmieści się do tego samochodu, ale mam pewną informację, która może nam pomóc się tam dostać całkiem szybko, ale my też musimy się pospieszyć. - odwrócił się na pięcie i szybko poszedł w stronę motocykla. - Jeśli chodzi o samochód, to trzeba coś wykombinować, żeby go nie ukradli na przykła odklejenie go siecią? - wzruszył ramionami. - Koza. Przywiązać do słupa i zadzwonić do schroniska. Oni dadzą sobie radę. W ostateczności na policję. Gdy doszli na miejsce spakował szybko pistolety do kufra, wyciągnął kurtkę i kask, nie zwracając uwagi na to, co robi Gwen. - Trzymaj... - podał kask bohaterce - ... Przyda Ci się. Założył maskę i kurtkę. Usiadł na motocyklu i odpalił go. Gdyby Gwen zapytała go gdzie jadą, odpowiedziałby, że jadą na lotnisko, problem tylko, że nie wiadomo na które. - Hej Gwen, wiesz gdzie jest najbliższe lotnisko, na którym znajdują się też prywatne samoloty? Mamy 5 godzin, żeby znaleźć odpowiednie. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Sob Lis 24, 2018 11:55 am | |
| Spider – girl była przygotowana na trudniejsze negocjację. Nie spodziewała się że żołnierz od razu zrozumie powagę sytuacji, chociaż ta ostatnia bez wątpienia należała do tak zwanych kryzysowych. Zastanawiającym był już sam fakt, iż zaledwie po wymianie kilku zdań, mężczyzna zdecydował się podwieźć ją na drugi koniec miasta. Rzucenie wszystkiego i wyjazd do Vegas, czyli jakby nie patrzeć na drugi koniec kontynentu, tylko po to by ratować jakaś wiewiórkę, mogło wydawać się już delikatnym przegięciem. Tymczasem Bucky cały czas ją zaskakiwał, zgadzając się na wszystko bez nawet słowa wątpliwości. I właśnie dlatego był taki wspaniały. - Naprawdę? Jedziemy? Tak! Jesteś cudowny. Dziękuję. – Gwen rzuciła się na szyję swojemu towarzyszowi, obejmując go w czułym uścisku. W chwilach takich jak ta uświadamiała sobie jak bardzo jest samotna. Wszyscy jej znajomi byli gdzieś tam daleko, w świecie do którego prawdopodobnie nie uda jej się wrócić. Brakowało jej Petera, H2O, Wiewióry i całej reszty. W obecnej rzeczywistości czuła się opuszczona, bezradna i niepotrzebna. Z drugiej strony wiedziała iż musiała walczyć o odzyskanie swoich przyjaciół, w przeciwnym razie straci jakikolwiek sens aby tu być. Czuła również że zdecydowanie zbyt długo klei się do w sumie obcego faceta. - Yyyy… znaczy się już się za to biorę. – Wydukała z siebie Stacy, jednocześnie starając się ukryć swoje zakłopotanie. – Mam pewien pomysł.Idąc za sugestią żołnierza, spider – girl zabrała się do starannego zabezpieczenia pojazdu Esmeraldy przy pomocy pajęczej sieci. Co prawda wcześniej Bucky jasno dawał do zrozumienia że taki manewr nic nie da, ale dziewczyna nie zamierzała go urazić, wytykając brak konsekwencji. Poza tym miała w głowie jeszcze jeden patent by zagwarantować pojazdowi ochronę przez kradzieżą. Szybko odnalazła w swoim plecaku nieduży notes, wyrwała z niego jedną stronę, na której następnie napisała informację do potencjalnego sprawcy. „Drogi złodzieju, informuję że ten samochód należy do Avengers. Proszę zostawić go w spokoju bo w przeciwnym przypadku będziemy źli” Pan Stark. PS. Naprawdę źli. PS 2. Koza też jest nasza.” - Gotowe. – Tryumfalnie oświadczyła Gwen, szykując się do tego by wskoczyć na motor Bucky’ego i popędzić z nim na lotnisko, gdy nagle uświadomiła sobie jedną jakże kluczową rzecz. – Chwila! Nie mogę jechać do Vegas tak ubrana! Za bardzo rzucam się w oczy. Dobra, odwróć się i żadnego podpatrywania.Nie znajdując żądnego miejsca gdzie mogłaby się przebrać, dziewczyna uznała że musi zrobić to za plecami żołnierza. Przy okazji uświadomiła sobie również to, że cała jej i tak skromna kolekcja ciuchów, znajduje się w apartamencie Esmeraldy. Para bielizny na zmianę, jedne dżinsy i bluzka z emblematem pająka, to trochę skromny bagaż jak na dłuższy wyjazd. Zwłaszcza gdy nie jest się przy forsie. Teoretycznie mogła by wrócić do mieszkania latynoski i skorzystać z jej garderoby. Nawet jeśli przyjaciółka nosiła inne rozmiary, to Stacy była przekonana że co tam dobierze. Być może pożyczy również parę drobnych na ewentualne zakupy. Oczywiście wszystko potem uczciwie odpracuje. - Aaaa! – Z zamyślanie Gwen wyrwał okrzyk przerażonego rudzielca. Chłopak najwyraźniej postanowił wrócić na cmentarz w poszukiwaniu swojej zguby. Niestety dla siebie, zrobił to w najmniej przyzwoitym momencie jaki mógłby sobie wymyśleć, zaskakując półnagą Gwen w krępującej sytuacji, a tym samym niemal natychmiast obrywając pajęczą siecią prosto w twarz. - To ty sobie myślisz, głupi zobku! – Krzyknęła obrażona Gwen, dopiero po chwili orientując się że chłopak upadł na ziemie bez oznak życia. – O rzesz. Chyba go nie zabiłam? |
| | | Winter Soldier
Liczba postów : 115 Data dołączenia : 21/12/2012
| Temat: Re: Cmentarz Nie Gru 02, 2018 11:52 am | |
| Widać było, że dziewczyna była przygotowana na targowanie się z Buckyem, lecz gdy Barnes zgodził się, mina dziewczyna zmieniła się diametralnie. Najpierw można było zobaczyć konsternacje, co się właśnie stało. Po chwili, gdy doszło do niej co James właśnie powiedział, na jej twarzy zagościł wielki uśmiech. Zaczęła tryskać radością i rzuciła się na szyję Bucka. Nikt go nie przytulił od... bardzo dawna. Ostatni raz stało się to, zanim stał się Winter Soldierem. Różne uczucia szalały w jego głowie. Czuł się na pewno bardzo zmieszany. Negatywne emocje, związane z Zimowym Żołnierzem, kazały mu ją mocno odepchnąć i odjechać, mając Gwen po prostu gdzieś, ale uczucia związane ze starym dobrym Buckyem, mówiły mu, że bardzo dobrze robi, a samo przytulenie, było bardzo miłe. - Dobra, koniec tych czułości. - powiedział do dziewczyny lekko odpychając już ją. Barnes był już gotowy, żeby odpalać motocykl i zacząć szukać lotniska, lecz Gwen oznajmiła wtedy, że musi się przebrać. Miała trochę racji, bo wszyscy oglądali by się za osobą w biało-czarno-różowym stroju, w masce pająka. James odwrócił się i zasłoniła ją na tyle ile mógł. Gdy spider-girl przebierała się, on zaczął myśleć nad lotniskami. Z rozmyślania, wyrwał Barnesa krzyk. Mimowolnie odwrócił się, żeby sprawdzić co się stało, zagarniając dziewczynę za siebie. Zobaczył wtedy tego samego chłopaka, który był przed chwilą na cmentarzu, z siecią na twarzy. Łatwo było wywnioskować co się stało. Buchanan podszedł do chłopaka, żeby uspokoić obawy Gwen. - Żyje. Oddycha, tylko jest nieprzytomny. - Powiedział dziewczynie nie odwracając się w jej stronę. Możemy zadzwonić na pogotowie, ale wtedy będziemy musieli tutaj czekać aż przyjadą, później powiedzieć co się stało. A nie mamy na to czasu. Zastanowił się Barnes co zrobić. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Wto Gru 04, 2018 9:24 am | |
| - Ała! O rzesz! Ale boli. – Krzyknęła Gwen zaraz po tym jak sama postrzeliła się siecią w dłoń. Dziewczyna koniecznie chciała przekonać się, czy swoją bronią mogłaby wyrządzić komuś trwałą krzywdę. Na szczęście przeprowadzone doświadczenie pokazało, iż atakując ofiarę nawet z tak bliskiej odległości, powstałe obrażenia ograniczają się do siniaka, pieczącego bólu, łez cisnących się do oczu oraz niekontrolowanych podskoków i wymachów, mających chociaż częściowo załagodzić pozostałe objawy. Na pewno nie było to przyjemne uczucie. Ale za to niezwykle pouczające. Dzięki niemu Spider – girl uświadomiła sobie ze następne tego rodzaju testy powinna wykonać na Bucky’m, a nie na sobie. Kontrolując stan dzieciaka, żołnierz potwierdził domysły Stacy, chociaż żadne z nich nie wypowiedziało na głos oczywistej konkluzji, sprowadzającej się do stwierdzenia że młody symulował, a w związku z tym należało go natychmiast postawić do pionu i pogrozić mu palcem. Jednocześnie sama Gwen uświadomiła sobie iż jej reakcja na widok rudzielca była nieco przesadzona, a już na pewno mało dojrzała, co z kolei oznaczało konieczność obrony własnego wizerunku w oczach Bucky’ego. W końcu kto normalny wpada w histerię tylko dlatego iż został przyuważony w bieliźnie? Stacy, która sama uważała się za nad wyraz dorosłą, dojrzałą i odpowiedzialną, czuła ze w takich sytuacjach powinna wykazać się większym opanowaniem. Miała przecież chłopaka. Znaczy się tak uważała że wciąż go ma, a przynajmniej była zakochana, co w gruncie rzeczy wychodziło na to samo. - Się porobiło, ale wiesz, zaskoczył mnie. – Usiłowała tłumaczyć się spider- girl – Znaczy się nie chodzi o to że patrzył, czy co tam wydział, znaczy się niby tak, ale rozumiesz, nie w tym sensie, tak to bym pewnie, zresztą nieważne, liczy się to że przecież po to zakładam maskę aby pozostać anonimową. W czasie gdy Stacy starała się wydukać swój skomplikowany wywód, postrzelony przez nią chłopak powoli zaczął odzyskiwać przytomność, stękając przy tym z bólu. Dla Gewn była to doskonała okazja by zmienić temat krępującej rozmowy, a swoją frustrację wyładować na rówieśniku. Nie czekając na reakcje Zimowego Żołnierza, dziewczyna z całej siły uszczypnęła młodego w kark, chcąc przyspieszyć proces jego powrotu do rzeczywistości. - Aaa…! Co ty wyprawiasz!? Za co? – Uskarżał się rudzielec. - Doigrałeś się mały szpiegu! – Oskarżyła go Gwen. – I teraz czas za to zapłacić. Wszczepiłam ci chip, który eksploduje jeśli tylko piśniesz o nas słowo. - Chrzanisz. – Powątpiewał nieszczęśnik, masując bolące miejsce. - Przecież ja was nawet nie znam więc jak miałbym cokolwiek…? O rany boskie, przecież wy jesteście z Avengers! Próbując uciekać, młody obrócił się w kierunku oplecionego siecią pojazdu, dostrzegając zamieszczoną na nim informację. Szybko pokojarzył pozostałe fakty, na czele z metalowym ramieniem Bucky’ego i osobowością Starka, znanego z swoich osiągnieć w dziedzinie robotyki. W jego oczach natychmiast dało się dostrzec fascynację i euforię, a chwilę później przerażenie, spowodowane świadomością że podprowadzając kozę, dzieciak naraził się uwielbianej przez siebie organizacji. - No wiesz, tak dokładnie rzecz ujmując to … nie możemy się przyznać. – Oświadczyła Gwen, w poczuciu dumy nie chcąc wyprowadzać rudzielca z błędu. - Przepraszam! Nie miałem pojęcia że to wasze zwierzę. Gdybym wiedział to nigdy bym tego nie zrobił. Mam nadzieje ze nie zawaliłem przez to jakieś akcji? – Rozpaczał chłopak. - Ja … odprowadzę ją na miejsce. Znaczy się odprowadzę ją do pańskiej wieży i tam przekażę w dobre ręce. Mogę nawet ją wykąpać i nakarmić. Stacy będąc przekonana że owa propozycja to doskonała okazja na pozbycie się zwierzęcia, natychmiast się zgodziła. Nawet jeśli prawdziwy pan Stark będzie nieco zaskoczony, to przecież na pewno zaopiekuje się ofiarą porwania. - W porządku. A potem wrócisz tu i będziesz pilnował tego samochodu. Do czasu aż ktoś z nas go nie odbierze. Na przykład taka latynoska. – Zaproponowała dziewczyna. - Tak jest! - No to łap. – Powiedziała spider – girl, oddając w ręce chłopaka jego telefon. - Mój aparat! Proszę, czy mogę zrobić sobie z panem zdjęcie? Jestem pana największym fanem. – Z ostatnim pytaniem młody student zwrócił się do Bucky’ego, cały czas biorąc go za milionera. Gwen natomiast musiała przygryźć się w język, tak by nie zaprotestować, domagając się pierwszeństwa w podziwianiu swojego idola.
|
| | | Spider-Man
Liczba postów : 305 Data dołączenia : 20/07/2012
| Temat: Re: Cmentarz Pią Gru 21, 2018 5:45 pm | |
| - Zawsze jestem grzecznym pająkiem. – Peter uśmiechnął się szeroko kiedy tylko Osborn w końcu wydał jakiś konkretny komunikat. Tak jak podczas ich wcześniejszej podróży, Peter obrócił się tyłem do przyjaciela i przykucnął aby nie ograniczać mu widoczności, trzymając się krawędzi pojazdu i obserwując. Plan sam w sobie brzmiał dobrze, pytanie pozostawało tylko czy da radę według niego działać? Często go ponosiło jednakże teraz musiał ustąpić. Przynajmniej będzie próbował.
Podczas ich podróży Parker się więcej nie odzywał, po prostu rozglądał po okolicy i zmrużył lekko oczy, gdy tylko zobaczył ich aktualny punkt docelowy. Cmentarz? Świetnie. Jeśli ktoś z premedytacją podał taką lokalizację, prawdopodobnie ani Pająk ani Harry nie będą z tego powodu zadowoleni. Wzdychając cicho, mężczyzna wysunął się delikatnie do przodu i rozejrzał po okolicy, zatrzymując wzrok szczególnie na jednym obiekcie. Samochód pokryty siecią. Zdecydowanie go tu nie było, więc jak..? Serce zaczęło mu bić szybciej a w głowie pojawiły się różne możliwe wersje zdarzeń. Może jednak kiedyś trafił w ten samochód? Może leciał tędy i niechcący wiązka pajęczyny opadła na samochód? Wątpliwe.
Wkrótce i jego zmysł zaczął reagować. Podczas gdy odnośnie Osborna już się uspokoił, to teraz coś ponownie w nim drgnęło. - Zwolnij trochę…coś się dzieje. - wymamrotał przez ramię do przyjaciela, mając cichą nadzieję że posłucha go chociaż raz bez zadawania pytań. W końcu teoretycznie sobie ufali, ale jak było w praktyce? Albo raczej, czy Harry w pełni ufał Pająkowi? Peter zdecydowanie tak. I kiedyś może go to zgubić.
|
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Cmentarz Sob Gru 22, 2018 11:12 pm | |
| W trakcie lotu Harry nie miał najmniejszej ochoty na prowadzenie dyskusji - a już w szczególności nie z Peterem. Koniec końców przed wyruszeniem w podróż zdążyli już ustalić wszystkie pilne konkrety w kwestii tej podejrzanej wiadomości, więc rozmawianie o niej prawdopodobnie tylko jeszcze bardziej wyprowadziłoby ich z równowagi... A wszystkie alternatywne tematy skończyłyby się chyba jedynie gorzej. Omówienie ich ostatniego konfliktu? Kolejna kłótnia. Gadka o niczym? Irytacja, mniej lub bardziej okrężną drogą prowadząca do nawiązania do tamtej sytuacji na moście, a więc jak wyżej, skoczenie sobie do gardeł. W tym momencie wszystko zmierzałoby ku złemu. Na szczęście Parker chyba to rozumiał, bo wyjątkowo siedział cicho, przykucnięty przed Harrym na gliderze. Mężczyzna prawie nie mógł w to uwierzyć, ale najwyraźniej cuda jednak się czasem zdarzały... I zgoda, w głębi ducha wiedział, że była to krzywdząca opinia, ale w tych okolicznościach naprawdę nie potrafił się powstrzymać przed tego rodzaju myślami. Zdarzało mu się to w złości, jak chyba każdemu - i to był jeszcze jeden powód, dla którego obecnie nie powinien rozmawiać z Peterem. Dobrze, że przynajmniej prędko dotarli na miejsce, a gdy już się zbliżali, Osborn sprowadził ich pojazd niżej, chociaż wciąż nie na tyle, aby mieli nim na przykład o coś zahaczyć. Na to akurat uważał. Nie dość, że taki sprzęt nie rósł na drzewach, to jeszcze trochę głupio byłoby wyjść zwycięsko z walk z robotami, a rozbić się na jakimś wystającym elemencie architektonicznym. No i był dobrym pilotem. Chwalił sobie swoje umiejętności. Za nic nie dałby pająkowi takiej amunicji do robienia sobie z niego żartów... Obniżenie wysokości sprawiło przy okazji, że łatwiej było mu obserwować szczegóły otoczenia tam na dole. Mężczyzna poprowadził glider od strony parkingu i to okazało się być dobrym pomysłem, nawet jeżeli uczynił to bez namysłu, zwyczajnie dlatego, że właśnie z tego kierunku nadlatywali... Tak czy siak, grunt, iż to tam ujrzał pierwszą wskazówkę, że trafili w dobre miejsce, a mianowicie oblepiony siecią samochód. Coś takiego trudno by było przeoczyć i dlatego Osborn - pod maską unosząc jedną brew w wyrazie zaskoczenia - skupił uwagę na tym obszarze, odruchowo zmniejszając prędkość, co akurat pokryło się w czasie z instrukcją od ścianołaza. Harry nawet na niego przy tym nie zerknął, w całości koncentrując się na rozgryzaniu sytuacji pod nimi. Dwóch mężczyzn, kobieta i... Koza. W porządku, nie taki obrazek spodziewał się tutaj zastać, ale z drugiej strony nie był to też widok bardziej niezwykły od latających po mieście robotów i walczących z nimi bohaterów. Pytanie tylko... Czy miało to coś wspólnego z wiadomością i jeżeli tak, to co. Osborn nie lubił wierzyć w zbiegi okoliczności, w związku z czym rozsądek, intuicja i doświadczenie podpowiadały mu, że te osoby były jakoś uwikłane w sprawę. Sieć na pobliskim aucie również zdawała się na to wskazywać. Sugerowała, że niedawno w okolicy musiał przebywać przynajmniej jeden z wielu nowojorskich pająków - i to nie Parker, bo o tym Harry by wiedział. Nim jednak mężczyźnie udało się ułożyć w myślach prawdopodobne scenariusze wydarzeń, glider zbliżył się do tej grupki na tyle, iż Osborn był już w stanie rozróżnić rysy twarzy zgromadzonych... I to natychmiast zrestartowało wszystkie jego przypuszczenia. No, może większość z nich, a na pewno te mniej paranoiczne i podejrzliwe. Grunt jednak, iż Harry gwałtownie nabrał powietrza w płuca i wstrzymał je w nich przez moment, w zabójczym tempie starając się poukładać sobie w głowie nowe fakty i dopiero po dłuższej chwili przypominając sobie o tym, że wypadałoby dalej oddychać. Nie pomyliłby Gwen z nikim innym - tego był pewien. Zauważyłby nawet drobne różnice, nie dałby się tak oszukać, więc jeżeli teraz nie widział żadnych błędów w jej obliczu, to... To w grę mógł wchodzić albo sobowtór - poprawiony operacją plastyczną? - albo klon... Czy ktoś zmiennokształtny lub posługujący się technologią zdolną do modyfikowania wyglądu, na przykład holograficznie. Żadna z tych opcji by go nie zdziwiła. Wizja pułapki stała się nagle o wiele wyraźniejsza niż jeszcze przed chwilą. Jeżeli jednak nie... Ale nie, o tym nie chciał myśleć. Robienie sobie nadziei nigdzie nie prowadziło, o tym przekonał się w przeszłości wystarczająco boleśnie - i to nie jeden raz. - Domyślam się, że żaden z twoich pajęczych kolegów nie wspominał, że uwikłał się ostatnio w coś podejrzanego? - spytał Parkera, lecz już sam ton jego głosu świadczył o rozkojarzeniu, o skupianiu się na czymś innym. Nie liczył na odpowiedź, która coś by zmieniła. Nie wiedział nawet czy Peter w ogóle utrzymywał kontakt z pozostałymi pająkami, więc był to z jego strony kompletny strzał... Który przy okazji powinien jednak naprowadzić ścianołaza na jego tok myślenia. Ktoś użył tutaj pajęczyny, więc ustalenie kto mogło im pomóc. Musieli zainicjować jakąś interakcję. Oczywiście istniała całkiem realna opcja, że natychmiast po zauważeniu zostaną zaatakowani, ale w takim wypadku Harry zawsze mógł po prostu zwiększyć prędkość glidera i zabrać ich w bezpieczne miejsce - i to w najgorszym razie, czyli gdyby mieli problemy z walką, w co jakoś nie chciało mu się wierzyć. Jeżeli zaś do starcia nie dojdzie, to być może uda im się wyciągnąć jakieś informacje... Bo w końcu autor wiadomości starał się wywabić Harry'ego Osborna, a nie dwóch przypadkowych super-ludzi. Być może z czymś się przed nimi zdradzi? Z tą nadzieją mężczyzna zakręcił nad parkingiem, zataczając w powietrzu całkiem szerokie półkole. - To nie najlepszy moment na odwiedzanie grobów. I kiepska kryjówka przed robotami - skomentował głośniej, aby usłyszano go na dole. Z tym ostatnim mógł się zresztą mylić, bo choć otwarty teren z rzadko rozmieszczonymi drzewami nie oferował osłony, to przynajmniej małe stężenie ludności powinno utrzymać maszyny na dystans... Ale ci tutaj raczej tego nie wiedzieli, chyba że mieli więcej czasu na obserwowanie metod działania sił wroga. Tak czy inaczej, Harry'emu zależało głównie na nawiązaniu kontaktu, w duchu zaś mężczyzna modlił się do każdego i dowolnego bóstwa chcącego go wysłuchać, by Peter na widok znajomej twarzy nie stracił zimnej krwi. Tylko tego brakowało, żeby w przypływie emocji coś zepsuł.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Pon Gru 24, 2018 9:48 am | |
| Dopiero w chwili gdy sama, niesłusznie zresztą i całkowicie fałszywie, przyznała sobie status członkini Avengers, Gwen zorientowała się że wspomniani przez nią bohaterowie, to nie tylko obrońcy świata, ale również osoby strasznie popularne, na co dzień zmuszone do zmagania się z wyzwaniami stawianymi celebrytom. Nigdy wcześniej Stacy nie myślała o nich w ten sposób. Sama posiadała tylko jednego fana i już po kwadransie miała go serdecznie dość. Rudzielec w okularach wręcz prosił się o lanie. Gwen szybko doszła do wniosku, że nie powinna oddawać mu telefonu. Zamiast po prostu sobie pójść, chłopak zaczął fotografować wszystko, tak jakby zbierał dane do kroniki. Z nieukrywaną ironią, spider – girl przypomniała sobie, że od dziecka chciała być gwiazdą muzyki, występującą przed tłumami podobnych do tego tutaj. Z przejęcia aż dostała dreszczy. Na szczęście dla niej nie było jeszcze za późno, by pozostać przy graniu jako garażowym hobby. - Przestań! Co ty wyprawiasz? Mówiłeś ze zabierzesz kozę i już cię nie ma! - Oskarżycielskim tonem przypomniała Gwen. - A właśnie jeszcze ta rogata. - Ucieszył się student rzucając się w pogoń za rzekomo Starkowym zwierzęciem. Pochwycenie wspomnianego stworzenia okazało się nie być takie proste. Koza nawet jeśli nie była specjalnie inteligentna, doskonale pamiętała iż ostatnim razem gdy wpadła w ręce człowieka o takim zapachu, chwile później została zamknięta w czymś ciemnym i ciasnym, a ponieważ nie miała ochoty ponownie przeżywać tamtego doświadczenia, przyłożyła sporo starań by tym razem nie dać się złapać. Szybko też okazało się że jest znacznie zwinniejsza od swojego prześladowcy, a wykonując gwałtowny skręt tuż przed samochodem, udało jej się sprawić, iż młody zatrzymał się z dłońmi na pajęczej karoserii, tylko po to by z przerażeniem zauważyć iż nie jest w stanie samodzielnie oderwać rąk. - Na pomoc! Pomóżcie mi! Nie mogę się ruszyć! - Skomlał rudzielec. - Ha! Frajer! Już po tobie. - Śmiała się Stacy. - To najbardziej lepka z wszystkich rodzai sieci. Trochę sobie poczekasz. Trzeba patrzeć co się robi a nie biegać jak idiota. Gwen miała jeszcze zamiar rzucić kilka kąśliwych komentarzy odnośnie gapiostwa rudzielca, gdy nagle nad ich głowami pojawiła się dziwna latająca maszyna przypominająca mechanicznego pterodaktyla albo szybującego do góry brzuchem pelikana. Stacy nie było jednak dane rozstrzygnąć tej kwestii, jako że całą swoja uwagę poświeciła na wpatrywanie się w sylwetkę osoby siedzącej na tajemniczej lotni. Fascynowała się spider – menem od chwili kiedy pierwszy raz zobaczyła go w wiadomościach, ale jeszcze nigdy nie znalazła się tak blisko obiektu swoich zainteresowań. Już wcześniej postanowiła że go odnajdzie i wymieni się wzajemnymi doświadczeniami, ale owo zadanie cały czas zostało spychane na liście jej priorytetów. Musiała jechać do Vegas i ratować Wiewiórę, nawiązać kontakt z Peterem i H2O, odnaleźć Esmeraldę, zadbać o swój staż u pana Starka, pomóc Bucky’emu z jego przyjacielem, pomyśleć o sposobie na powrót do własnego świata i tak dalej i tak dalej. Ciągle pojawiało się coś, co musiała zrobić zanim zacznie ścigać tego pajączka, a jakby tego było mało, w chwili gdy problemy próbowały rozwiązać się same, Gwen okazała się być na nie nieprzygotowana. Bo przecież nie wskoczy teraz w kostium i nie założy maski. Co gorsze dziewczyna nagle uświadomiła sobie, że być może ci tutaj przybili by dopiec jej za podszywanie się pod Avengers. Ale żeby tak szybko? Rudzielec również doszedł do przerażających wniosków podobnej natury. - No proszę was! To tylko koza! Nie zabijecie mnie chyba z tak błahego powodu? - Skomlił pechowy złodziej. - Pajączek? Ten popularny? - Mimowolnie Gwen zrobiła dwa kroki w tył, tylko po to by chwilę później poczuć na plecach lepką sieć i uświadomić sobie iż właśnie oparła się o ferelne auto. Natychmiast zaczęła się szarpać, jeszcze bardziej pogarszając swoja sytuacje, tak że wkrótce unieruchomiła również swoje kończyny. - Nosz cholera. Nie może być. W takiej chwili? Słysząc pytanie drugiego z pasażerów pelikana, Gwen poczuła iż powinna odpowiedzieć coś na swoją obronę. - Nie robimy nic złego! - Krzyknęła. - Odwiedzam tu swoją przyjaciółkę. A jedyny robot jakiego tu widzieliśmy to ten wasz. Poza tym panujemy nad sytuacją. … Przy okazji… czy ktoś mógłby mnie uwolnić. |
| | | Spider-Man
Liczba postów : 305 Data dołączenia : 20/07/2012
| Temat: Re: Cmentarz Nie Sty 13, 2019 7:27 pm | |
| Psucie spraw w przypływie emocji było wręcz talentem Petera, nie wspominając już o zachowaniu zimnej krwi gdy trzeba. Czyli na pewno nie wtedy, kiedy spodziewali się tego inni. Zdawał się on być teraz w kompletnie innym świecie, i na pewno nie dotyczył on słuchania przyjaciela. Jego słowa obiły się tylko echem i zniknęły tak samo szybko, jak się pojawiły. Mężczyzna wpatrywał się jedynie w blondynkę z szeroko otwartymi oczami, starając się znaleźć jakiekolwiek logiczne wytłumaczenie jej spotkania, mimo że takowego nie potrafił znaleźć.
Mrugając kilka razy, Pająk wreszcie zdawał się wrócić do rzeczywistości gdy tylko kobieta odezwała się do nich i.. jakże nieporadnie zaplątała w sieć. Musiał przyznać, że było to na swój sposób zabawne. Po chwili namysłu, zeskoczył z glidera aby wylądować w miarę niedaleko blondynki, przez chwilę przypatrując się jej w ciszy. A obiecał sobie że nie będzie ingerował. I prawdopodobnie Osbornowi też, no cóż.
- Gdyby to była moja sieć, to byłbym zaszczycony taką zdobyczą. Ale nie, poważnie. Nie miotaj się tak. – zaśmiał się nerwowo i podszedł bliżej, chcąc jakkolwiek pomóc. I tym samym łamiąc kolejną daną sobie małą obietnicę o możliwym zbliżaniu się w obawie o własną reakcję. Pająk westchnął melodyjnie, starając się chociaż z grubsza wydostać kobietę ale unikając bezpośredniego patrzenia na nią, w obawie raz jeszcze, o swoje możliwe reakcje.
- Bez obaw, jesteś w dobrych pajęczych rękach. Może tylko dwóch a nie dodatkowych sześciu, ale na pewno pajęczych. Powinno to wystarczyć, a i tak mam je pełne roboty. Takie życie, no cóż! Raz na moście raz pod mostem. – wymamrotał ostatnie zdanie do siebie, nieumyślnie lekko zmieniając słowo i gdy tylko się o tym zorientował, w głębi duszy modlił się aby nikt go nie usłyszał.
- To um.. co tu robicie poza nie robieniem niczego złego? – zapytał w końcu gdy tylko udało mu się uwolnić blondynkę i cofnąć kilka kroków w tył aby dokładnie jej się przyjrzeć, powstrzymując samego siebie przez zadaniem całej masy pytań. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Cmentarz Nie Sty 13, 2019 11:39 pm | |
| Może i Harry nie liczył na sensowną czy istotną odpowiedź na swoje pytanie, ale z drugiej strony oczekiwał, że Peter przynajmniej się do niego odezwie - albo w inny sposób okaże, że go dosłyszał - zamiast tego został zaś przez niego kompletnie zignorowany. Jasne, w tych okolicznościach potrafił to zrozumieć, nawet jeżeli przed przybyciem na cmentarz starał się na nie Parkera przygotować, ale nigdy nie lubił być tak bezczelnie pomijany. Bardziej niż przeciętna osoba. A już w szczególności przez kogoś, na kogo atencji - co przyznawał przed sobą niechętnie - w jakimś stopniu mu zależało. Nic nie mógł jednak na to poradzić, a przynajmniej nie w tej chwili i w dodatku przy świadkach. Trudno, jakoś to przecierpi. To w końcu nie tak, że nie wiedział, iż mieli na głowie poważniejsze problemy, rzecz jasna na czele z ustaleniem skąd wzięła się ta... Ta wersja Gwen albo udająca ją osoba. Bo mężczyzna w dalszym ciągu nie chciał tak po prostu uwierzyć w to, że jego dawna przyjaciółka nagle powróciła do życia i nie kryło się za tym nic podejrzanego. W jego opinii już więcej sensu zdawał się posiadać klon. Mimo to... Trochę ciężko mu było podtrzymywać wiarę w złe zamiary dziewczyny - lub nawet stojącej za nią osoby - kiedy zachowywała się tak... Pociesznie. Może nie do końca jak ta Gwen, którą pamiętał, ale z drugiej strony trudno to było ocenić na podstawie tak krótkiej obserwacji. Wydawała mu się, z braku lepszego określenia, bardziej roztrzepana. Do tego stopnia, że Osborn nie mógł się powstrzymać przed krótkim i cichym parsknięciem śmiechem, gdy w końcu nieświadomie - chyba nieświadomie - przylepiła się do sieci. Może była dobrą aktorką, ale Harry z lekkim zaskoczeniem odkrył, iż liczył na to, że nie. Choć jeszcze nie wiedział jak podejść do alternatywy. Oczywiście nie mogło być zbyt pięknie i pająk po prostu musiał praktycznie od razu zignorować zdrowy rozsądek oraz zwykłą ostrożność. Temu również Osborn się nie dziwił, choć nie obraziłby się, gdyby akurat w tym wypadku jego przypuszczenia się nie sprawdziły. Cudownie. Nawet się nie obejrzał, a Parker już uciekł mu z glidera i nawiązał kontakt, zaoferował pomoc, rozpoczął dialog... I w porządku, być może starał się w ten sposób wyciągnąć jakieś informacje, szczególnie ten zabieg ze wspomnieniem mostu był zaskakująco sprytny - i dosłyszany przez Harry'ego jedynie dlatego, że na czas obniżył nieco swoją maszynę - ale mimo to... Peter sporo ryzykował. Dobrze, że przybyli jednak w kostiumach. W razie czego będą mogli otwarcie się bronić. Powstrzymując chęć syknięcia na przyjaciela i przywołania go do porządku albo chociaż pokręcenia ze zrezygnowaniem głową na jego zachowanie - bo prawdę powiedziawszy nie był pewien co kusiło go bardziej - mężczyzna oparł dłonie na biodrach, początkowo w ciszy obserwując rozwój wydarzeń i pozwalając pająkowi mówić. Sam przesunął w tym czasie glider, poruszając nim po łuku, ale pozostając przodem do domniemanej Gwen i Petera. Wolał stale mieć ich w polu widzenia, a już szczególnie od chwili, gdy dziewczyna została uwolniona z pajęczyny. Parker tak się z tym guzdrał, że Osborn prawie miał ochotę podrzucić mu do pomocy jedno ze swoich ostrzy... Ale z drugiej strony nie chciał umieszczać dodatkowej broni w pobliżu kogoś, kto mógł być ich wrogiem. Na szczęście obyło się bez asysty jego sprzętu. Uwagę Harry'ego przykuła wreszcie kartka zatknięta przy samochodzie... Który podobno był własnością Mścicieli. Ciekawe. Nie wyglądał na coś, czym woziłby się Stark, ale być może jego towarzysze mieli inny gust w kwestii wehikułów... Tyle że raczej nie informowaliby o tym w taki sposób, bo to wręcz prosiło się o jakieś kłopoty. Prędzej chyba sprowadziliby kogoś do zabrania stąd auta. Przecież musieli zatrudniać jakiś personel, albo przynajmniej robił to za nich właśnie Stark - więc nie, Osbornowi jakoś nie chciało się wierzyć w te zapiski. Szczególnie po wspomnieniu w nich kozy. - Podszywają się pod Mścicieli. Chyba że ostatnio doszło do jakiegoś większego werbowania, które znowu cię ominęło - wtrącił się w dyskusję tuż po ostatnim pytaniu przyjaciela, równocześnie ruchem głowy wskazując mu na tę kartkę... Wbrew pozorom nie brzmiał jednak oskarżycielsko, choć jego słowa mogłyby o tym świadczyć. Ton sugerował raczej, że lekko go to wszystko bawiło, ale w głębi ducha zachowywał zarówno podejrzliwość, jak i nieufność... Które zresztą przychodziły mu naturalnie. Tyle że uśpienie czujności drugiej strony, danie jej fałszywego poczucia bezpieczeństwa, nie mogło im przecież wyjść na złe, w związku z czym Osborn praktykował to z czystym sumieniem. Był to też jeden z powodów, dla których pozwolił sobie zaczepić Parkera i wytknąć mu brak przynależności do drużyny. Szczerze mówiąc osobiście go to dziwiło. Obiektywnie rzecz biorąc, domyślał się, że Spider-Man zasługiwał na miejsce w szeregach Mścicieli... Jakie nie byłyby ich prywatne relacje i problemy. Śledził jego poczynania wystarczająco długo, aby się o tym przekonać, dlatego nie do końca rozumiał tę sytuację. Co nie oznaczało, że nie mógł Petera odrobinę podrażnić. Może przynajmniej przekona się o tym, czy dla niego temat ten był drażliwy, czy może zupełnie go nie obchodził i to on sam nie czuł potrzeby dołączania do grupy - bo i tę opcję Harry brał pod uwagę. Tak naprawdę sporo by wyjaśniała... Bo jakie mogłyby być inne powody? Żadnej decyzyjnej osobie pająk raczej nie zabił ojca, aby przez to miała go zablokować.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Pon Sty 14, 2019 11:38 am | |
| Gdyby nie fakt zaplątania się w własną sieć, Gwen gotowa byłaby rzucić się do panicznej ucieczki. Bliskość spider – mena okazała się być dla niej dużo bardziej krępująca niż mogłaby podejrzewać. Z jednej strony od razu poczuła z nim więź, traktując mężczyznę jako bratnią duszę, czy też brakujący element układanki w odkrywaniu samej siebie, jednocześnie jednak nie mogła oprzeć się uczuciu, że wszystko byłoby znacznie prostsze, gdyby sama mogła ukryć wszystkie swoje obawy i leki za maską superbohaterki. Nie chcąc od razu wypalić i zdradzić swojej tożsamości, siła rzeczy Stacy musiała zrezygnować z dziesiątek pytań jakie chciała zadać pajączkowi. Zamiast tego oblała się rumieńcem wstydu, gdy tylko usłyszała komplement skierowany w swoją stronę. Uczucie to dodatkowo spotęgowane było faktem iż będzie musiała wytłumaczyć się z obecnej sytuacji, co w żaden sposób nie stanowiło łatwego zadania. - Yyy… to nie jest taki proste i na pewno nie da się powiedzieć w dwóch słowach – wydukała Gwen, gdy wreszcie została oswobodzona, czy też precyzyjniej mówiąc, dostała się z jednej pułapki prosto w drugą, którą tym razem stanowiły ramiona spider – mena – bo widzisz … muszę pomóc swojej przyjaciółce. Ale żeby to zrobić, powinnam dostać się do Vegas, co samo w sobie stanowi ogromny kłopot, ponieważ moją jedyna szansą na taki przelot jest spotkanie z innym, dawno nie odwiedzanym przyjacielem. Problem w tym, iż nie widzieliśmy się od naprawdę długiego czasu, a przecież nie mogę odwiedzić go tylko dlatego iż jestem w potrzebie. Jakby to wyglądało? „Cześć Harry, wpadłam bo potrzebuję twojego samolotu”? Pomijając już fakt, że najpierw musiałabym wytłumaczyć H2O w jaki sposób wróciłam do żywych. Nadążasz? W każdym razie jestem tutaj dlatego, że cmentarz to dobre miejsce na rozterki i podejmowanie ważnych decyzji. Z całą pewnością nie była to odpowiedź mogąca usatysfakcjonować spider – mena, tym bardziej że w swoim wywodzie Gwen nawet nie zahaczała o kilka istotnych kwestii, takich jak chociażby samochód w pajęczej sieci, czy tajemnicza wiadomość od Avengers. Jednak dziewczyna postanowiła skupić się na wszystkim tym co dla niej w tej chwili najważniejsze. Obecnie zaś najbardziej koncentrowała się, raz a wiewiórze, a dwa na fakcie iż mężczyzna w kombinezonie wydawał się jej dziwnie znajomy. Być może sprawiał to fakt posiadania tożsamych mocy, jednak intuicja podpowiadała Stacy, iż ta więź może sięgać jeszcze głębiej. - Nie pewno nie spotkaliśmy się nigdy wcześniej? Nie. To niemożliwe. Z całą pewnością zapamiętałabym taki styl.A przy okazji udało ci się jakoś rozwiązać problem zakładania i zdejmowania swojego stroju, tak aby … no wiesz, było to nieco praktyczniejsze? - Gwen nie mogła powstrzymać się by przynajmniej poruszyć tą kwestię. - Hej! Przepraszam! Jakbyście nie zauważyli ja też tu stoję i czekam na wybawienie. - Nie wytrzymał student gdy wreszcie zrozumiał że nikt tu specjalnie ie spieszy się z udzieleniem mu pomocy. Szybko jednak spuścił z tonu, uświadamiając sobie że krzyczenie na bohaterów i ponaglanie ich, to nie jest najlepszy sposób na próbę przeżycia dzisiejszego dnia. - Bardzo bym prosił jeśli to nie problem. - Więc mówisz że sieć nie jest twoja, tak? Ale przyznasz że wygląda na niezła robotę? - Odzyskawszy nieco pewności siebie, Gwen uznała ze nie zaszkodzi nieco zareklamować spider- girl. Na pewno przyda jej się ten fakt gdy już oboje spotkają się na bardziej neutralnym gruncie. Póki co dziewczyna mocniej ścisnęła swój plecak, chowając go za sobą. Już teraz czuła się jak na przesłuchaniu, a jeśli któremukolwiek z tej dwójki przyjdzie do głowy sprawdzić co ona ma w torbie, jej sytuacja stanie się jeszcze bardzie problematyczna. W takim razie być może lepszą strategią będzie jeśli zawczasu samej przejdzie się do ataku. - A wy, co tu robicie? |
| | | Spider-Man
Liczba postów : 305 Data dołączenia : 20/07/2012
| Temat: Re: Cmentarz Sro Sty 23, 2019 8:57 pm | |
| Podczas dość długich wyjaśnień dziewczyny, Peter starał się pozbyć resztek pajęczyny z dłoni które jednak nie tak łatwo dawały się odczepić. W głębi duszy dziękował sobie, że jego własny projekt tejże substancji nie kleił się tak łatwo do jego własnego kostiumu. Inaczej sam nie raz utknąłby bez szans na ucieczkę.
Mimo to, udało mu się w końcu przekierować uwagę na ich główny cel, jakim była wspomniana blondynka. Wytłumaczenie samo w sobie było dość długie i nudne, bez żadnych konkretów mimo tylu szczegółów. Dodatkowo, nie dość że w końcu dostał jakieś konkretne pytanie to i również docinkę. Ale czego mógł się spodziewać wiedząc, że Osborn jest w pobliżu i miał wręcz idealną okazję do małej zemsty, krok po kroku? Wzdychając dość głośno, Pająk skrzyżował ramiona na piersi i zmrużył oczy w stronę przyjaciela, chcąc jak najlepiej ująć swoje niezadowolenie.
- Nic mnie nie ominęło. Nie jestem zainteresowany ich ofertą. Ot co. – fuknął cicho i odwrócił głowę, wyglądając niemalże jak dziecko które właśnie przegrało zakład z rodzicem. Tak, ten temat był dla niego drażliwy. Peter sam do końca nie wiedział dlaczego, ale za każdym razem gdy tylko tego typu kwestia była do niego kierowana, zaczynał kręcić i szukać jak najbardziej wymijającej odpowiedzi. Co było jego dość częstą strategią. Spoglądając ponownie na blondynkę, Peter zdawał się kompletnie zapominać o złości, prawdziwej czy też udawanej dla widowiska, uśmiechając pod maską i kiwając lekko głową.
- Cóż, ty mi powiedz. Z pewnością bym zapamiętał gdybyśmy się jednak spotkali. – wzruszając ramionami oparł dłonie na biodrach i uniósł jedną brew do góry, nieco podejrzliwie. – Praktyczniejsze? To jest jak druga skóra. Nie ma nic wygodniejszego. Więc nie mam pojęcia o czym mówisz. – nucąc pod nosem, Pająk postawił kilka kroków w bok aby nonszalancko oprzeć się o samochód w części, w której nie był pokryty siecią. Co mu przy okazji nie wyszło, łokieć ześlizgnął się a mężczyzna zachwiał się, szybko wracając do pionu i odchrząkując, tym razem stając na szerzej rozstawionych nogach i z ponownie skrzyżowanymi ramionami, starając się jak najlepiej zamaskować małą wpadkę.
- My robimy tu.. rekonesans, tak. Prawda? – Parker przekierował swój wzrok na Osborna, dość oczywiście przerzucając pytanie dla niego. Wiedział doskonale że on sam zacząłby albo błądzić, albo gadać bezsensowne głupoty albo, najbardziej prawdopodobne, wygadałby się prędzej czy później. Więc mówienie wolał zostawić Harry’emu i po prostu przytakiwać, trzymać się jego wersji. I dać mu pole do popisu. W końcu gdyby coś poszło nie tak, to byłaby to jego wina i Peter miałby okazję do małych żarcików. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Cmentarz Czw Sty 24, 2019 7:49 pm | |
| Peter nie zareagował od razu na jego słowa, za to niby-Gwen podjęła się kolejnego monologu, w związku z czym przez dłuższą chwilę Harry był już przekonany o tym, iż ponownie został zignorowany... Co coraz bardziej działało mu na nerwy i w tym wypadku poskutkowało uniesieniem się jednej z jego brwi, nawet jeżeli przez maskę praktycznie nie dało się tego stwierdzić. Brak zainteresowania ze strony dziewczyny obchodził go mniej więcej tyle, co zeszłoroczny śnieg, jeżeli nie mniej - szczególnie zakładając, że blondynka wciąż mogła być przynętą albo wręcz zagrożeniem samym w sobie - ale Parker to co innego. On w dalszym ciągu sobie grabił. Kiedy więc młoda zaczęła opowiadać o pomocy dla jakiejś swojej przyjaciółki oraz o konieczności udania się do Las Vegas, Osborn pozwolił sobie przewrócić oczami, bezpieczny za szkłami i, jak sądził, tak czy siak ignorowany. Zdążył nawet nabrać powietrza głęboko w płuca, zamierzając westchnąć ciężko i wymownie... Kiedy dziewczyna wspomniała o nim. To znaczy, o jego cywilnym wydaniu. Tak podejrzewał. Przynajmniej wyjaśniałoby to wysłaną mu wiadomość, ale... Naprawdę? Mieli tak po prostu uwierzyć w cudowny powrót Gwen do świata żywych? To się zdarzało, oczywiście, ale kto zachowywałby się po zmartwychwstaniu tak luźno i beztrosko, jak gdyby śmierć i okres bycia trupem zupełnie go nie obchodziły...? Jakby utracony czas z bliskimi i cała reszta nie miały żadnego znaczenia? On by tak nie potrafił. A już na pewno nie po byciu zamordowanym. Dopiero po kilku sekundach do mężczyzny dotarło, że w dalszym ciągu wstrzymywał oddech, w związku z czym wreszcie go wypuścił, lecz wolniej i ciszej, niż to sobie początkowo zaplanował. Dyskretnie. Można by wręcz rzec, że ostrożnie, tym razem umyślnie nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Jeżeli to rzeczywiście była pułapka, to przynęta zachowywała się przy nich co najmniej nietypowo, a on sam coraz bardziej nie wiedział co o tym myśleć i przede wszystkim co zrobić. Nagle jednak zainteresowało go za to coś innego, o czym nastolatka - a przynajmniej obstawiał, że nią właśnie była - wspomniała... I czoło Harry'ego od razu się zmarszczyło, a jego ramiona skrzyżowały się na klatce piersiowej. Teraz już spoglądał na blondynkę, lecz to w końcu nie było nic dziwnego, skoro uprzejmie słuchał jej wypowiedzi. No, przynajmniej pozornie słuchał jej wypowiedzi, bo tak naprawdę bardziej zajmowały go teraz jego własne przemyślenia. Pozwalał na to, aby pająk prowadził z nią dyskusję, a tego bezimiennego chłopaka traktował praktycznie jak powietrze... Nie poczuwał się zobowiązany do tego, aby go uwolnić, bo przecież nie był żadnym bohaterem, a i wina nie leżała po jego stronie. Parker mógł się zająć także i tym problemem. To znaczy, kiedy tylko przestanie nieudolnie flirtować - tudzież zdobywać informacje. Jak zwał, tak zwał. Choć w tym momencie Osborn skłaniał się ku temu pierwszemu określeniu. Cóż, przynajmniej Peter w końcu zareagował na jego zaczepkę i to nawet przed przystąpieniem do dalszego czarowania... Ale obecnie Harry zbytnio skupiał się na czymś innym, aby w pełni docenić efekty swojej sugestii. Zapamiętał je tylko na później, żeby w dogodnym momencie dokładniej przeanalizować słowa i zachowanie przyjaciela, póki co zaś wyciągnął z nich tylko taki wniosek, że ścianołaz najwyraźniej miał jednak żal do Mścicieli o ten brak zaproszenia do drużyny. Ciekawe. Być może na przykład urocza Ms. Marvel zdradziłaby mu w tej kwestii coś więcej... Ale nad tym też nie miał czasu się teraz zastanawiać. Kiedy więc domniemana Gwen zadała im... No, Parkerowi pytanie, ten zaś zagadnął Harry'ego o potwierdzenie jego wersji wydarzeń, mężczyzna natychmiast wykorzystał tę szansę do wtrącenia się w dyskusję. Przy odrobinie szczęścia może tym razem dziewczyna ustosunkuje się nawet do jego słów. Jeżeli nie, to ewidentnie będzie widać, że kręciła... Bardziej, niż przez zwykłe roztrzepanie. - A dokładniej szukamy zbłąkanych robotów i je eliminujemy, tak. To mówisz, że masz sporo doświadczenia z noszeniem obcisłego spandeksu? Niewygodnie ci go zakładać i zdejmować? Pochwal się nim, to może pajączek będzie miał dla ciebie jakieś rady. Albo przeprowadzi krótką demonstrację - nie zamierzał zbyt wiele mówić o sobie czy Peterze, więc ograniczył się do udzielenia podstawowych i dość oczywistych informacji. Zdecydowanie wolał natomiast sprowadzić rozmowę z powrotem na temat nastolatki... I w porządku, może trochę zgadywał, ale szczerze powiedziawszy czuł się ze swoim strzałem wyjątkowo dobrze. To jej pytanie o strój było nietypowe - a raczej dziwnie ujęte - i praktycznie od razu zwróciło jego uwagę. Być może blondynka właśnie się potknęła, zdradziła się z posiadaniem własnego kostiumu... A od tego droga do bycia przestępcą nie była już wcale aż taka długa. W dodatku jeszcze to późniejsze upewnianie się, że pajęczyna wyglądała im - czyli Parkerowi - na niezłą robotę... Jak gdyby łowiła komplementy albo naprawdę szukała potwierdzenia swojej skuteczności. Tak, Harry chyba nie zamierzał zbyt łatwo wycofywać się ze swoich wniosków.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Pią Sty 25, 2019 11:28 am | |
| Wodząc wzrokiem od pajączka do jego pomagiera, Gwen nie mogła powstrzymać się, by tym razem samej w geście irytacji nie przewracać oczami. To ona dwoi się i troi aby przekazać wszystkim informację o niebezpieczeństwie w jakim znajduje się Wiewióra, a ci tutaj, tak zwani „bohaterowie”, ignorując sedno jej wypowiedzi, w całości skupili się na tym jak Gwen wyglądałaby w spandeksie. Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Miało ochotę krzyczeć z wściekłości. Litości, czy naprawdę będą rozmawiali właśnie o tym? Swoją drogą spider – girl sama była sobie winna. Nie trzeba było poruszać tej kwestii. Cóż z tego że bardzo interesowało ją czy ten tutaj na stałe nosi swój kostium pod ubraniem, tak aby w razie konieczności nie marnować cennego czasu? I jak w takim razie rozwiązał problem częstych wizyt w łazience? Właśnie dlatego niektóre tematy łatwiej było omawiać pozostając schowaną za maską pająka. Nie trzeba było potem odpowiadać na głupie zaczepki. - Mam sporo doświadczenia w noszeniu rajstop. - Odcięła się Stacy. - Nie wiem czy próbował pan kiedyś założyć, ale wydaje mi się że uczucie jest podobne. Gwen usiłowała zrozumieć dlaczego para nowo przybyłych skupiła się na przesłuchiwaniu właśnie jej? Zdaniem nastolatki dzieciak wyglądał dużo bardziej podejrzenie, o Bucky’m nie wspominając. Zastanawiała się też dlaczego czuła się z tym tak bardzo skrępowana. - Nie widzieliśmy tutaj żadnych robotów. Być może latające maszyny doszły do wniosku iż cmentarz to mało strategiczne miejsce albo też, że miejscowi mogę jeszcze poczekać. - Usiłowała zażartować Gwen, szybko dochodząc do wniosku iż jej dowcip nie był najwyższych lotów. Za to sprawa z jaką zwrócił się do niej facet stojący na pelikanie, nieoczekiwanie dała jej szansę jakiegoś logicznego wytłumaczenia skąd znalazł się tutaj samochód pokryty pajęczyną i rzekoma kartka od Avengers. - Chociaż bardziej prawdopodobne, że ktoś was już uprzedził i przegonił intruzów. Ktoś od ciebie. Znaczy się mówię że „od ciebie” ponieważ dziewczyny w szkole obstawiają, że to właśnie ty jesteś szefem pajęczej straży. Ostatnie zdanie Gwen skierowała do spider – mena, bezwiednie wpasowując się w podejrzenia o próbę wyciągnięcia od bohatera jakiś informacji. Ona sama nie widziała nic złego w zadawaniu sobie podobnych pytań. Gdyby na przykład była teraz z pajączkiem na randce, pewnie również wypytywałaby go o rożne rzeczy. Na pewno nie o spandeks, a nawet jeśli, to przynajmniej nie tak jak ten zielony już w pierwszym zdaniu, bo przecież mieli ze sobą inne wspólne tematy. Sama wizja podobnego spotkania sprawiła iż na twarzy Stacy zagościł szeroki uśmiech. - Co przypomina mi że gdybym zrobiła sobie z tobą selfie, to byłabym sławna. - Zauważyła Gwen. - A już z cała pewnością zyskałabym w klasowym rankingu popularności. Zgodzisz się? - Mówiłaś wcześniej że podobne foty to dziecinada. - Zauważył złośliwy rudzielec, przypominając sobie reprymendę jaką dostał gdy sam prosił o wspólne zdjęcie. Chwilę później dzieciak zamilkł, a właściwie to zajęczał z bólu, przyjmując solidne „Maegeri” prosto w krocze. Spanikowana iż przez swoje gadulstwo, głupi rudzielec może ją wydać, Gwen włożyła w swoje kopniecie znacznie więcej siły niż wymagałby tego przyjacielski przytyk, czy wizerunek delikatnej dziewczyny. - Wcale tak nie mówiłam. Poza tym to dotyczyło zupełnie innej sytuacji. - Stacy starała się uratować sprawę, mając nadzieje że w oczach nieznajomych będzie wyglądała na koleją nastolatkę zakochana w bohaterach. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Cmentarz Nie Lut 10, 2019 10:26 pm | |
| Harry skłamałby mówiąc, że to przewrócenie oczami nie przyniosło mu pewnej dozy satysfakcji. Lubił wywierać na ludziach efekt. Bardzo. Kiedy na niego reagowali, pozytywnie czy negatywnie, zyskiwał przynajmniej pewność, ze w jakiś sposób na nich wpływał... A to było przecież o wiele lepsze od obojętności czy - zasmakowanego do tej pory - ignorowania. Nie wspominając już nawet o tym, że w tej chwili starał się śledzić i badać reakcje dziewczyny, by ustalić to, na ile mogła być w nich szczera. W dalszym ciągu nie odpuszczał do końca opcji, iż mieli do czynienia z kimś podejrzanym i to nie tylko dlatego, że sporo na to wskazywało... Ale też przez to, że nie miał zielonego pojęcia jak podejść do alternatywy. Och, a wiedział, że w razie czego spadnie to na niego, bo przecież na Parkerze nie będzie można w takim wypadku polegać, żeby jakoś się trzymał. Jeszcze znowu się rozpłacze i na tym skończy się jego wkład... - Mm, ufam na słowo - skomentował tylko tekst o rajstopach, prawdę mówiąc ani trochę w niego nie wierząc, choć, musiał przyznać, za osłoną maski lekko się przez niego uśmiechając. Ton jego głosu był pobłażliwy, jedynie podkreślając jego odczucia... A przynajmniej te przyjemniejsze, bo negatywne - z prawdziwą, chłodną podejrzliwością na czele - mimo wszystko zachowywał jeszcze dla siebie. Wolał sprawiać wrażenie nieprzekonanego, lecz rozbawionego, aby nie zamknąć sobie drogi do wyciągnięcia kolejnych informacji. Na szczęście o to ostatnie martwić się chyba nie musiał, bo blondynka sama z siebie mówiła już sporo. Przypominała mu w tym trochę Petera, który również potrafił się uruchomić i prowadzić monolog za monologiem, o wszystkim i o niczym, przez co z jego słów trzeba było wyciągać okruchy tego, co naprawdę istostne... Osborn posiadał w tym już pewną praktykę. I wbrew pozorom stanowił całkiem niezłego słuchacza, szczególnie kiedy miał w tym jakiś interes - tak jak w tej chwili. Innymi słowy, czuł się przygotowany do tego zadania. Żart o nieprzydatności robotów na cmentarzu nie przyniósł ze sobą niestety niczego ciekawego, lecz kolejne słowa dziewczyny, skierowane już bezpośrednio do Parkera, wręcz przeciwnie. Pomijając nawet to, że Harry miał szczerą ochotę roześmiać się ze względu na wspomnienie pajęczej straży albo przynajmniej rzucić coś o tym, że Spidey ledwo organizował swój własny czas, a co dopiero innych pająków... Przed czym jakoś się powstrzymał... To głęboko wątpił w to, by pozostałe ścianołazy - przynajmniej te korzystające z pajęczyn - chciały powoływać się na Mścicieli. Mogł się mylić, oczywiście. Po fakcie zamierzał to omówić z Peterem, chyba że sytuacja do tego czasu się wyjaśni... Ale takie działanie nie pasowało mu do tego, co o nich wiedział. Mimo wszystko Osborn zerknął krótko na przyjaciela, jak gdyby chciał zobaczyć jego reakcję na to określenie, nim domniemana Gwen ponownie zwróciła jego uwagę... Ona i jej oblepiony towarzysz. Harry odchylił głowę lekko na bok, unosząc brwi i z zaintrygowaniem obserwując tę ich małą interakcję. Także i tym razem nie czuł potrzeby wkroczyć, decyzję odnośnie ingerencji pozostawiał Parkerowi, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że blondynka była bardzo... Gwałtowna? Przesadna w reakcjach? Nie wydawało mu się, aby - złośliwy, bo złośliwy, ale jednak niegroźny - komentarz chłopaka zasługiwał na kopniaka, szczególnie wymierzonego w tak czułe miejsce, a dziewczyna nawet się nie zawahała, nie spróbowała go upomnieć, tylko od razu sięgnęła po argumenty siły. Naprawdę, kobiety robiły się teraz takie... Niedelikatne. Chyba że ta konkretna miała powód, aby prędko uciąć dyskusję. Tylko jaki? Cóż takiego mógłby niby powiedzieć ten dzieciak, że by to jej zaszkodziło? Albo... Może ją zawstydziło? Po takim potraktowaniu chłopak raczej by jej teraz nie wsypał, obawiając się konsekwencji, a pytanie o to jej samej tym bardziej nie miało sensu, więc chwilowo Osborn zamierzał niechętnie zostawić ten temat w spokoju. Być może wróci do niego później, zaatakuje z zaskoczenia... W tym momencie jednak interesowała go jeszcze jedna kwestia, wcześniej porzucona na korzyść innych tematów. - To mówisz, że wróciłaś do życia. Spontaniczne zmartwychwstania to jednak rzadkość, chyba że jest się legendarnym cudotwórcą, bohaterem, przestępcą albo szczęśliwym posiadaczem związanych z tym zdolności... - zauważył. Chyba jeszcze nigdy nie słyszał o tym, aby wskrzeszony został przeciętny Joe. Częściej spotykało to osoby z jakiegoś powodu istotne, szczególnie potężne lub... No właśnie, potrafiące się w aż takim stopniu uleczać. Ciekawiło go w jaki sposób dziewczyna się usprawiedliwi... O ile nie powoła się na to, że wcześniej użyła przenośni, bo on na jej miejscu pewnie by tak zrobił.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Cmentarz Pon Lut 11, 2019 9:42 am | |
| Coraz bardziej podenerwowana, Gwen z irytacją przygryzła język. Nie miała pojęcia dlaczego jest przesłuchiwana. W jaki sposób zgłębienie tajemnic jej życiorysu oraz relacji łączących ją z przyjaciółmi, pozwoli tej dwójce rozwiązać problem inwazji mechanicznych stworów dręczących miasto? Dla niej nie miało to sensu, a ponieważ spieszyła się ratować Doreen, nie chciała przeciągać tej farsy dłużej niż to konieczne. Tym bardziej że nie czułą się mocna w podobnych potyczkach słownych. Stacy zdecydowanie wolała działać niż gadać. Brakowało jej cierpliwości, mimiką twarzy łatwo zdradzała swoje uczucia, a co najważniejsze – była paplą. Doskonale rozumiała izprzy swoim charakterze wcześniej czy później sama wszystko wyśpiewa, nawet nie zdając sobie sprawy kiedy została ku temu podpuszczona. Fakt że wspomniała o „powrocie do życia” był najlepszym tego przykładem. Spider – girl nie miała pojęcia kiedy rzuciła podobny komentarz, który to najwyraźniej nie uciekł uwadze czujnego rozmówcy. Przypomnienie sobie własnych słów zajęło dziewczynie trochę czasu. Czasu który u podejrzliwego rozmówcy mógł zostać odebrany jako celowa zwłoka mająca na celu znalezienie odpowiedniego wytłumaczenia. - Nie twierdziłam że byłam martwa, tylko to że H2O mógłby mnie za taką uważać. Choć w sumie teraz jak o tym myślę, to nawet nie mam pewności czy on mnie zna? Przecież to nie jest mój Harry. Mój pewnie martwi się obecnie co się ze mną dzieje? Może właśnie dlatego mi nie odpisał? – Uświadamiając sobie w jednej chwili, że być może Gwen z tego świata w ogóle nie znała Petera czy Harrego oraz zdając sobie sprawę z możliwych tego konsekwencji, dziewczyna wpadła w panikę, zupełnie przestając kontrolować to co mówi. Stacy zaczęła nerwowo chodzić tam i z powrotem, gestykulując przy tym rękoma. – A co jeśli chłopka też już nie mam? Co zrobię jeśli jakaś drapieżna tarantula zarzuciła na niego swoje sieci? Albo usidliła go ta przebiegła kotka. Konkluzja z tych wszystkich rozważań była jedna, Gwen musiała jak najszybciej iść by się upewnić lub rozwiać swoje podejrzenia. Czuła się fatalnie. Najpierw euforia z powodu tego iż niespodziewanie dostała od życia drugą szansę na odzyskanie chłopaka którego uważała za zmarłego, a teraz brutalne sprowadzenie na ziemię, związane z tym iż być może przyjdzie jej jedynie obserwować życie towarzyskie swojej miłości. Wykorzystywanie bohaterskich mocy dla rozwiązywania własnych sercowych dylematów, mogło wydawać się dość małostkowe, ale dla niej sprawa była na tyle ważna, że błyskawicznie awansowała na liście priorytetów wszystkiego tego co ma do zrobienia. No może zaraz po uratowaniu Wiewióry. Spider – girl zamierzała zakraść się najpierw w swojego domu, celem przeszukania pokoju zmarłej, w nadziei iż znajdzie tam coś co potwierdzi jej związek z Peterem, a jeśli to nie da rezultatu, spróbuje śledzić tego drugiego, by zobaczyć z kim się spotyka i w ogóle jaki jest. Miała nadzieję że jej obecny cel nie powinien różnic się bardzo od tego którego uważała za swojego chłopaka. - Jestem o coś podejrzana? Aresztujecie mnie czy to tylko próba podrywu? Nie zrobiłam nic złego, a jeśli chodzi o to drugie, to jestem zajęta. Chyba. Kurczę. Mam nadzieję że tak. – Zastanawiała się Gwen. Ostatecznie uznając ze za bardzo jej się spieszy by racjonalnie planować kolejne posunięcia. – Ktoś z panów zna Petera Parkera? |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Cmentarz | |
| |
| | | | Cmentarz | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |