|
| 1 World Trade Center | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| | | | Gość Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Nie Gru 09, 2012 7:25 pm | |
| Transportowiec ukryty modułem zerowym, podleciał na dach opuszczonego aktualnie placu budowy WTC 1. Zbliżył się do krawędzi najwyższego aktualnie punktu (gdyż dachu jeszcze nie ma) i otworzył dolny właz, pozwalając opuścić jednostkę. Po "klapie" powoli zszedł Android. Nikogo tutaj nie było, żadnego pracownika który by spanikował. To własnie mu pasowało. Android stanął gołą stopą na podłożu, stalowej krawędzi budynku. Samiec ubrany był tak jak androidy Crathygtan się ubierały - wyłącznie w spodnie od munduru. Łapy zakończone pazurami, pewnie lecz delikatnie dotknęły podłoża, a transportowiec w tym momencie cofnął się, zamknął klapę i odleciał z powrotem na pokład głównego okrętu. Samiec powoli obrócił się w miejscu i stojąc na krawędzi, opuścił łeb w dół, spoglądając ślepiami w przestrzeń znajdującą się przed nim. Stał spokojny, wyprostowany. Powoli przesunął pazurami po stali, zbliżając się bardziej do krawędzi. Kolana maszyny ugięły się powoli, on nie miał włączonego systemu kamuflującego - być może ktoś nadzwyczajny go tu odwiedzi. Dur-Shurrikun pochylił się, kucając i opierając dłonie pomiędzy stopami. Spojrzał przed siebie i zaczął przyglądać się ludziom na dole. Chodź dzieliło ich kilkaset metrów odległości - on widział i słyszał wszystko dokładnie. Przyglądał się życiu mieszkańców Nowego Jorku. Najbardziej obleganego przez obcych i złych - miastu na tej planecie. Ogon samca powoli przesunął się po stalowej belce na której znajdowała się maszyna. "Maszyna" - bo wyglądał jak organiczna istota. Czy żywa? Cóż, głupim byłoby nazywać go nieżywym, tylko dlatego, że nie był organicznym. Jinkusu powoli przekrzywił łeb na bok, oglądając ludzi i życie które toczyło się na dole. Mięśnie jednostki pozostawały rozluźnione, teoretycznie nie miał też przy sobie żadnej broni. Jaszczur oglądał jedynie życie mieszkańców, nie potrzebował ku temu dodatkowego uzbrojenia. Przeprowadzał przy tym dodatkowe analizy i kalibracje własnego androida. Wszystkie systemy w tym momencie działały prawidłowo, nie był żadnych odchyleń od normy. Ogon samca ponownie przesunął się po stali - tym razem w drugą stronę, na końcu podkulając się i podsuwając tuż pod jego stopy z lewej strony androida. W tym momencie zawiał mocniejszy wiatr. Istota organiczna mogłaby zostać teraz przyprawiona o... Skok adrenaliny. Silniejszy wiatr który tu się pojawił mógłby zepchnąć kogoś organicznego z tej wysokości - kilkaset metrów w dół. Jednak nie jego - on był maszyną, wiedział, że wiatr nadejdzie... A ten wiatr mu nie zagrażał. Nie był człowiekiem, nie czuł adrenaliny, nie bał się wysokości. Przypomniało mu się jedno z ostatnich spotkań w Barze 13. Ciekawe czy i tutaj uznają go za wrogo nastawionego względem rasy ludzkiej i zażądają od niego kapitulacji. To byłby sposób na przeniknięcie za linię wroga. Wykorzystany już kiedyś przez jednego z wrogów Avengers - na dodatek z dużym powodzeniem. Szansa na ponowne powodzenie, wynosiła w tym wypadku 84%. On nie miał jednak teraz misji bojowej. Pozwolił najemnikom odpocząć i sam też to zrobi. Jeśli to można było nazwać relaksem. Chodź i on potrafił się relaksować, "zapomnieć" na chwilę o obowiązkach. W końcu był istotą, był Jinkusu, nie sztuczną inteligencją, komputerem, tworem. On był żywym organizmem, zbudowanym inaczej niż organiczni, jednak był świadomy, prawdziwy. |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Pon Gru 10, 2012 12:38 pm | |
| Trochę mu zajęło dotarcie choćby w okolice tego miejsca. Dochodząc do obrzeży miasta udało mu się znaleźć wejście do systemu tuneli pod miastem, który ludzie mieszkający na tej planecie nazywali kanalizacją. Czy smród mu nie przeszkadzał? W połączeniu z brudem? Nie, niezbyt. Ludzie brzydzili się takich miejsc, lecz on nie jest istotą ludzką, co zresztą można dojrzeć na pierwszy rzut oka. Jego pobratymcy mieli okazję żyć w gorszych miejscach niż te tunele. Tym bardziej nie było tu tych ludzi. Wprawdzie czasami napotykał na jakąś dwójkę czy trójkę mężczyzn sprawdzających stan tutejszych rur, ale udawało mu się ich omijać. Mniej więcej znał drogę do miejsca zwanego World Trade Center. Dzięki fotograficznej pamięci zapamiętał, którędy ma iść. Tym bardziej mniej więcej zna rozkład tych tuneli. Od ostatniego incydentu w parku uznał, że te ścieki są idealnym miejscem do szybkiego i w miarę bezpiecznego dla niego przemieszczania się w dowolny punkt w mieście. Dlatego postarał się zapamiętać ich rozkład/plany. W końcu doszedł do pewnych drabinek. Na ich końcu znajdował się właz za którym była powierzchnia. Dobrze chociaż, ze jego kryjówka nie jest też za daleko od Nowego Jorku. W innym przypadku wypady tu byłby dla niego nużące jeśli chodzi o czas. Wspiął się w kierunku włazu i ostrożnie uniósł go ręką, by móc nieco wyjrzeć i zbadać okolicę. Chyba trafił dobrze. Z tego co mu powiedział komputer to miejsce miało być w jakieś budowie. Właz był w jednej z alejek. Tuż obok było ogrodzenie prowadzące na teren budowy, a na końcu alejki była ulica i chodnik.Mnóstwo ludzi i aut. Powinien chyba dać radę zanim ktoś go dostrzeże. Ludzie w tym mieście są za bardzo skupieni na swoich sprawach, by zwracać uwagę na każde miejsce. Dodatkowo tutejszy hałas był jego sprzymierzeńcem.Odsunął właz siłą umysłu i wyszedł z niego. Zamknął go w ten sam sposób i szybko się rozejrzał czy ktoś go dostrzegł. Chyba nie. Spojrzał się na ogrodzenie. Cóż miałby z nim problem, gdyby nie to, że Yuskarowie potrafią się wspinać po różnych powierzchniach. W końcu ewoluowali jako drapieżniki na swojej planecie. Przeszedł więc jak najszybciej się dało za ogrodzenie, a potem uniósł głowę. Jeśli dobrze pamiętał to anomalie były gdzieś wysoko nad miastem w okolicach tego World Trade Center. O tej porze nikogo tu nie było. Dobrze bo by była afera, a on wolał nie odkrywać swojej obecności na tej planecie za bardzo, choć już raz to zrobił. Miał pecha. Cóż najwyraźniej teraz musi się wspinać tam na górę. Dla niego to nie kłopot no ale sami spójrzcie. Ta budowla jest strasznie wysoka. Trochę mu to zajmie. Mruknął coś cicho i zaczął się wspinać po ścianie budynku. Dobrze, że takie ekscesy jego pobratymcy mają wrodzone. W innym przypadku musiałby się męczyć w inny sposób, a tak droga jest prosta. Musi ją tylko przejść. Po jakiś kilku minutach, może dłużej, był już prawie w połowie drogi. Obejrzał się w dół. Strasznie daleka droga w tamtą stronę. Wolał nagle nie zlecieć, choć wiatr był okropny. No ale koniec końców dało się wytrzymać, więc wspinał się dalej. Zajęło mu to kolejne minuty, lecz wreszcie dotarł on na sam dach budowanego WTC. Wspiął się po krawędzi i znajdował się teraz w przysiadzie, gdy jego wzrok dosięgnął dziwną postać. Jego zdziwieniu nie było granic, ponieważ wygląd istoty był mu znajomy. Osobiście widział go po raz pierwszy, lecz każdy osobnik jego rasy posiadał pamięć genetyczną swoich poprzedników. Z tego względu rozpoznał tą postać. Przekrzywił lekko głowę na bok z ciekawości mierząc uważnie istotę. Doskonale wiedział, według wspomnień mu przekazanych, że rasa ta nie istnieje już od tysięcy lat, albo i dłużej. Xen jednak teraz po prostu będąc w przysiadzie obserwował go i zastanawiał się jak to możliwe, że widzi przedstawiciela dawno wymarłego gatunku. Jak to w ogóle jest możliwe? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Pon Gru 10, 2012 6:15 pm | |
| Szczególną uwagę Jinkusu przykuła samotna kobieta z dzieckiem. Anna Walfierd, samotna matka dzieckiem, na co dzień prokurator, korzysta z zasiłku, samotnie wychowuje czteromiesięczną Sofię. Pod tym właśnie względem ludzie byli dość intrygującym gatunkiem, dopuszczali do takich sytuacji. Kobietka z dzieckiem zatrzymała się na światłach, odbierając przy tym komórkę. Wyraźnie zamyślona, ruszyła ślepo dalej, zapominając, że jej światło było czerwone i nie należało przechodzić. Można było jednak powiedzieć, że ktoś tej nocy czuwał nad nią i jej dzieckiem, gdyż światła dla kierowców uległy zmianie na czerwone, co spowodowało, że byli oni zmuszeni zwolnić i zatrzymać się, nie powodując tragicznego w skutkach wypadku. Sensory śledził wszelaką aktywność w okolicy i chodź białofutry jaszczur nie poruszał się, wiedział doskonale o wszystkim co działo się w jego okolicy, nie musząc się dosłownie odwracać gdyż... I tak to widział. Z orbity. Okręt cały czas monitorował to co działo się nie tylko w tym skrawku nowego jorku, jednak również to co miało miejsce zarówno na całej planecie - jak i w całym systemie oraz kilku miejscach po za jego obszarem. Dur-Shurrikun zawsze był poinformowany, zawsze wiedział co się dzieje, jak się dzieje - oraz w wielu wypadkach niemalże z pełną trafnością przewidywał w jaki sposób dana sytuacja dojdzie do finału, nie pomijając również faktu jaki będzie ten finał. Ogon samca przesunął powolnym ruchem po podłożu, gdy przedstawiciel obcej rasy w końcu dostał się na szczyt budowanej wieży - "Freedom Tower". Ogon przesunął się ku drugiej stronie jaszczura, a ten natomiast przekręcił swój łeb o kilka stopni i w dalszym ciągu patrząc w dół, odezwał się w kierunku przybysza. -Drem Yol Lok. Ta planeta nie jest dobrym miejscem na Waszą "inwazję" Yuskarze. Takich jak "Ghost Rider" jest więcej, na dodatek o wiele potężniejszych od niego. Skomentował krótko, zaczynając po prostego powitania którego używał lud jego twórców. Powitanie we własnym języku, było po prostu oznaką szacunku okazywanego drugiej istocie, akceptacji innego osobnika i zazwyczaj również dobrych chęci. Yuskarzy jednak nie słynęli raczej z dobrej opinii na ich temat. A jedną z niewielu rzeczy jakich brakowało tutaj konsulowi federacji - była inwazja kosmitów która zagrażałaby jego misji. Pomijając fakt, jak niebezpieczna była ta planeta, a zwłaszcza istoty żyjące na jej powierzchni. Samiec ponownie przesunął swym ogonem po podłożu, wracając nim na miejsce i począł dalej w pełni skupiać się na widoku który miał pod sobą, przekręcając delikatnie na miejsce swój łeb. Wiatr który pojawiał się tu niemalże co chwile, wprawiał futro Jinkusu w ciągły ruch, sprawiając, że powiewało na wietrze tak, jak wiatr nim kierował. Właściciel tego futra, zachowywał jednak pełną stabilność i równowagę, nic nie zapowiadało się na to, by nawet mocniejszy podmuch miał go stąd zepchnąć, pomimo faktu, jak blisko krawędzi się znajdował. |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Pon Gru 10, 2012 6:40 pm | |
| Przez cały ten czas uważnie obserwował osobnika, którego obecność tu nie była w żaden sposób możliwa. To po prostu nie mogło mieć miejsca. Czy ktoś wpływał teraz na jego umysł? Może tak naprawdę tego Crathygtanina nie ma, a on ma jedynie zwidy. Nie. Był za bardzo realny, a umysły Yuskarów trudno jest oszukać. Wreszcie nieznajomy przemówił. Wprawdzie pierwszych słów nie rozpoznał. Znaczy domyślił się, ze to musi być po crathygtańsku, lecz nie znał tego języka. Nie miał zamiaru wstawać. Wolał być w przysiadzie. Przy tym wietrze kiepsko byłoby spaść z tej wysokości. Dla niego z pewnością. Przewertował uważnie słowa nieznajomego. Inwazja? Na tą planetę? Chyba za bardzo przeceniał jego ambicje lub też jego rasy. Z pewnością ciężko mu byłoby zrozumieć ojczysty język Yuskarów, więc pozostawało porozumieć się w inny sposób. -Inwazję? Okazalej by to wyglądało z całą flotą statków niż jednym osobnikiem, nie sądzisz?- zadał mu pytanie, które w istocie było dobrze trafione. Inwazja w żaden sposób nie miała sensu. Jeden osobnik przeciw całej planecie? Już lepiej by to wyglądało z całą flotą statków. Nie, nie taki był cel jego przybycia. W istocie nawet nie planował tego. Jego problem, że żywiciel, który mu się trafił musiał zmierzać akurat tu. Teraz jest lata świetlne od domu, a z tego co się dowiedział z tej planety nie ma ucieczki odkąd wisi nad nią ta osłona. -Zwłaszcza w obecnej sytuacji. Bardziej mnie zastanawia widok kogoś, kogo rasa nie żyje od dawna.- dodał po chwili przechodząc do sedna sprawy. Wciąż go to intrygowało, no bo kogo by nie? Crathygtanie nie istnieją od setek, tysięcy, jeśli nie milionów lat. Obecność jednego z nich nie ma sensu. Nie ma prawa istnieć. Było mnóstwo innych wytłumaczeń, lecz... nie mógł być żadnej z nich pewien. Było to w rzeczy samej intrygujące. Zupełnie jak ta planeta. Wszystko tu było inaczej niż na jego rodzimej planecie. Z jego perspektywy ludzkość była mniej rozwinięta. Yuskarowie dawno opanowali wyższe poziomy technologiczne, tym bardziej poziom inteligencji mieli większy, choć o dziwo nie należeli do egoistów. Nie wywyższali się. Gdy Crathygtanin wspomniał o jakimś Ghost Riderze po chwili Xen wywnioskował, że musi mu chodzić o tego płonącego człowieka. Tak, był on dość straszny i faktycznie potężny. Nie zamierza bez powodu wchodzić mu więcej w drogę. -Od czasu tamtego spotkania jestem ostrożniejszy. Inaczej bym się tu nie pojawił.- powiedział okrążając teraz trochę swojego rozmówcę, żeby móc przyjrzeć mu się lepiej. Tak, zdecydowanie wyglądał jak Crathygtanin. O ile jego odziedziczone wspomnienia go nie zmylały. W pewnym momencie zerknął z krawędzi na dół. Spory kawałek. Ludzie stąd wyglądają jak jakieś małe Tuxconisy. Takie małe obślizgłe stworzonka z jego planety. Strasznie uciążliwe, kiedy pojawia się cała gromada takich wygłodniałych istot. Można powiedzieć, ze konkurowali z Yuskarami o tytuł gatunku dominującego na ich planecie. Tuxconisy potrafiły całą chmarą pożreć dowolną istotę w kilka minut. Mogły spokojnie doprowadzić do zagłady innych gatunków na Yuskaranie, gdyby chciały. Jednak gatunek Xena zawsze miał po swojej stronie wiedzę. Umysł. Gdyby nie to, że wynaleźli truciznę na te istoty pewno przestaliby istnieć nim zdążyliby się rozwinąć do obecnego stopnia. Wprawdzie sami unicestwili Tuxconisów, lecz sprawa była wtedy jasna - albo oni, albo my. Ktoś najwyraźniej musiał wtedy ponieść klęskę. Po tych krótkich przemyśleniach znowu spojrzał się na nieznajomego. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Pon Gru 10, 2012 8:58 pm | |
| Dur-Shurrikun spoglądał w spokoju w dół, aż usłyszał słowa kosmity. No może w tym wypadku nazwanie przybysza "kosmitą" było mało trafnym określeniem. Kosmita zwracający się do innego kosmity, per kosmita. Błąd logiczny. Jaszczur powoli obrócił swój łeb w kierunku Yuskara, a następnie przesunął się kawałek dalej od krawędzi, nadal pozostając w pozycji kucznej. Chodź wcześniej miał okazję dokładnego przyjrzenia się osobnikowi który zawitał w to miejsce - teraz ponownie zlustrował go wzrokiem, tym razem przy użyciu systemów androida. Ogon jaszczura zafalował na lewo i prawo, a on sam delikatnie przekrzywił łeb na bok, przyglądając się nieznajomemu w pewną nutą ciekawości. -Znam osobnika który toczył samotne boje z wielkimi flotami i mordował pełne układy. Odparł krótko na słowa czarnego obcego. Oczywiście tym rzekomym "osobnikiem", był nikt inny jak on sam. We wszechświecie ciężko było natrafić na drugi taki okręt. Źle... Na drugiego Jinkusu nie dało się natrafić, gdyż takowy po prostu nie istniał. Dur-Shurrikun był pierwszym i ostatnim przedstawicielem swej rasy. Był to wzgląd bezpieczeństwa, nie tyle dla niego co dla wszechświata. To co on sam osiągnął, przekraczało normy poznawcze większości istniejących cywilizacji. Statystyki wskazywały na to, że utworzenie całej cywilizacji, mogłoby skutkować szybkim wytępieniem wszelkiego życia we wszechświecie. Tego należało uniknąć, Dur-Shurrikun nie został stworzony w celu niszczenia wszechświata, a chronienia go. Dokładniej, jego zadaniem było bronić Imperium Crathygtańskiego. Imperium, które niektórzy błędnie uważali, za wymarłe. Okręt znany jako Dur-Shurrikun nadal istniał. Ostatnia jednostka należąca do rasy twórców, nadal oddany, wiernie realizujący powierzone zadanie. Był sam, co nie oznacza, że nacja przestała istnieć. Zwłaszcza biorąc pod uwagę argument, że był samotną armadą, a na dodatek był w stanie produkować inne okręty, zaliczane jako pancerniki czy niszczyciele, tudzież - okręty bazy. -Oddali swe życia i chodź rasa wymarła - Imperium nadal istnieje. Odparł spokojnym, niskim głosem - jak to miał w zwyczaju. Nie wkładał w swe słowa zbytniej ilości emocji. Nie były potrzebne, ani tym bardziej wymagane. Samiec powoli podniósł się do góry, prostując się całkowicie i spoglądając na Yuskara poważnym wzrokiem, prosto "z góry". Nie było dla niego problemem by utrzymać w tej sytuacji równowagę. Sam w sobie świetnie ją utrzymywał, a w krytycznej sytuacji przy ekstremalnie silnym wietrze, zawsze mógł włączyć dodatkowe zabezpieczenie - czyli czujniki które znajdowały się w stopach tej maszyny. Mogły one niniejszym spowodować przyczepienie się tej jednostki do podłoża. Samiec powoli zrobił kilka kroków naprzód, prezentując się spokojnie. Dur-Shurrikun spełniał warunki Crathygtańskiego S.I. Jinkusu był dobrze zbudowanym, umięśnionym jaszczurem o wyraźnie zarysowanych mięśniach, widocznych nawet przez pokrywające jego ciało futro. W tym wszystkim należało tylko pamiętać, by nie mylić go ze wspomnianą "S.I.", gdyż miał z nimi bardzo mało wspólnego. Samiec nie odparł nic na słowa swego rozmówcy, którego wyraźne poruszenie się - przemieszczenie do innego miejsca - zostało odnotowane przez Jinkusu bez żadnej reakcji. Maszyna jednie śledziła swego rozmówcę wzrokiem. Jeśli zbliżył się wystarczająco, mógł teraz wyraźnie dostrzec zarysowanie budowy ciała istoty z którą rozmawiał oraz fakt "skromnego ubioru", ograniczonego jedynie do spodni Crathygtańskiego munduru bojowego. To właśnie reprezentowało Jinkusu, ostatniego przedstawiciela tej wymarłej rasy, znanego pod imieniem "Dur-Shurrikun". Cóż, on również miał uczucia, myśli, wspomnienia. A teraz... Był ciekaw reakcji Yuskara, gdy ten zorientuje się z kim rozmawia. Stał przed awatarem dwudziestu-kilometrowego pancernika znajdującego się na ziemskiej orbicie. Jaszczur zatrzymał się, stając z wyprostowaną sylwetką w miejscu z rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała i... Oczekiwał, na reakcję rozmówcy. |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Pon Gru 10, 2012 9:21 pm | |
| Jego rasa nie tylko potrafiła się przemieszczać na dwóch nogach. Wciąż posiadali ewolucyjne możliwości chodzenia na wszystkich czterech, np. gdy chodziło o wspięcie się po jakieś powierzchni lub zejście skądś. Teraz po prostu właśnie z tego korzystał głównie dlatego, by nie spaść przypadkiem z takiej wysokości. Był w przysiadzie co znacznie ułatwiało mu w tym momencie utrzymanie stabilnej pozycji. Słysząc słowa osobnika począł nad nimi trochę myśleć. Tak. Istnieje ktoś... coś takiego... może ktoś, ciężko stwierdzić. Istnieje stworzenie we wszechświecie odpowiadające opisowi Crathygtanina. Nawet Yuskarowie o nim słyszeli. Ciężko było to ominąć. Samotny okręt, jedyna pozostałość po wymarłej rasie, ostatni z imperium. Różnie go się określało. Rasa Xen'a nie miała jeszcze okazji spotkać ów istoty poza faktem, że wiedzieli o jego istnieniu. O ile ich informacje były prawidłowe to właśnie Crathygtanie stworzyli ten okręt, to stworzenie. Kolejne słowa nieznajomego tylko wprawiły go w większe wewnętrzne zakłopotanie. O czym on niby mówi? Chwile mijały, minuty, lecz z każdą sekundą dostawał coraz więcej wskazówek odnośnie tego z czym ma do czynienia. Nie wszystkie bowiem wspomnienia przychodzą od razu. Niektóre dopiero pojawiają się z czasem. Musi sobie "przypominać je". Kiedy jednak złączył wszystko w całość, zanalizował w swojej głowie, wtedy dopiero jego zdziwienie nie miało granic. Powoli przechylił głowę z powrotem na rozmówcę. Czyżby...? Czy to znaczy, że to stworzenie jest w tej części galaktyki? Jeśli tak to co on tu niby robi? Czy Xen się bał? Nie do końca. Wiedział, że dopóki nie zostanie uznany za zagrożenie nie ma się czego obawiać. Tak przynajmniej sądził. Był jednak bardzo ciekaw, tak jak nieznajomy był w pewnym sensie ciekaw jego. Chyba, albo raczej jego reakcji. No za to on był zaintrygowany tym z czym ma w tej chwili do czynienia. Można rzec - to może być pierwsze spotkanie jego rasy z tym tworem. W końcu tak jak zostało wspomniane Yuskarowie jakor asa nigdy nie spotkali tworu Crathygtan zwanego Durem. Teraz był pierwszy raz i Xen mierzył go uważniej. Wiedział, że to nie jest Dur. Słyszał, że to ogromnej wielkości okręt, o którym powiedzenie, że to SI byłoby mocną obrazą. Crathygtanie nie istnieją od dawna. Czy to jakiś rodzaj holograficznego obrazu? Awatar? Robot? Kto wie. -Aż tak cię ciekawią te istoty na dole?- w tym pytaniu chodziło o fakt, że przybył na szczyt tego budynku, aby z tego miejsca przyjrzeć się życiu mieszkańców tego miasta. Można powiedzieć, że jeśli tak też było to w pewnym sensie mieli coś wspólnego. Xen, gdy tylko odebrał dziwne anomalie, też przybył tu popychany ciekawością. Po raz kolejny okrążył nieznajomego, o którym nie wiedział już co myśleć. -Bez powodu z pewnością się tu nie pojawiłeś.- kontynuował jednocześnie w dalszym ciągu go okrążając. Badał go wzrokiem, sprawdzał jednocześnie w trakcie rozmowy. Analizował go. Jak zostało wspomniane poza umysłem inną bronią Yuskarów była wiedza, a teraz był wyjątkowo jej głodny. Nie miał zamiaru oczywiście być natarczywy. Czasami prowadzi to do... niemiłych sytuacji, których wolał uniknąć. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Wto Gru 11, 2012 7:49 pm | |
| Samiec skierował swój wzrok ponownie ku znajdującej się dookoła przepaści. W końcu obaj znajdowali się na szkielecie budynku, nie było tu dachy, jedynie stalowe ramiona po których można było się przemieszczać. Ziemia, a przede wszystkim ludzkość. Zwali siebie Homo sapiens, byli - według nauki - jedynymi przedstawicielami z gatunku Hominidae. Występowali na wszystkich kontynentach swej planety i powoli zaczynali przemieszczać się po za jej obszar. Jak to powiedział przedstawiciel rasy ludzkiej - Stephen Hawking: "Jesteśmy tylko szczególnie zaawansowaną w rozwoju odmianą małp na niezbyt ważnej planecie, krążącej wokół całkiem przeciętnego Słońca. Ale jesteśmy w stanie poznawać wszechświat. Dopiero to sprawia, że jesteśmy wyjątkowi.". Ludzie byli małymi mrówkami, nieznającymi świata dziećmi które zostały wrzucone w sam środek morderczej walki o przetrwanie w tym nieprzyjaznym wszechświecie. Wzrok jaszczura ponownie padł na Yuskara. Samiec przyjrzał się rozmówcy, który obchodził go dookoła i bacznie obserwował swym wzrokiem. Wyraźnie, Dur-Shurrikun został rozpoznany, to było widać po jego zachowaniu, odczyty pochodzące z organizmu tego "kosmity" uległy nagłej zmianie. -Moim przeznaczeniem jest poznawać. Odparł spokojnym głosem, obracając się powoli przodem do swego rozmówcy. Stało przed nim małe, niespecjalnie winne stworzonko, które miało świadomość swej egzystencji względem Jinkusu. Nie było powodu, by go usuwać. Może i w swym żywocie pozbył się kilku miliardów istnień, nie oznacza to jednak, że mordował bez opamiętania. By walczyć, by zabijać - musiał mieć dobry powód, który zazwyczaj prowokowali jego oponenci. Samiec poruszył spokojnie ogonem na lewo i prawo i poczynił kolejne kilka kroków ku swemu rozmówcy, zatrzymując się może z dwa metry od niego. Byli na dość sporej wysokości, nie było gdzie uciekać, tak więc Yuskar nie miał nic do stracenia jak tylko porozmawiać - albo skończyć ponad pół kilometra w dół. -Nie jestem istotą zwiedzającą galaktykę bez powodu. Odparł spokojnie, unosząc powoli swe ręce i krzyżując je na klatce piersiowej. Silniejszy podmuch wiatru który w tym momencie uderzył w miejsce na którym się znajdowali, nie wywarł żadnego wpływu bezpośrednio na jaszczura, a jedynie na jego futro które zafalowało w rytm "gry" wiatru. Crathygtanin ponownie zlustrował wzrokiem swojego "małego" rozmówcę. Ziemia do prawdy była specyficzną planetą. Ściągała na siebie wszelakie życie z całej galaktyki w stosunku częstszym niż kilkuset tysięcy razy ważniejsze i sporo większe od niej planety. Mimo to wszelakie inwazje, zamachy, próby zdominowania "świata", miały miejsce właśnie tutaj, a przecież "Midgard" nie był jedyną tego typu planetą, na której znajdowała się niespecjalnie zaawansowana cywilizacja, którą można było podbić, wmówić jej, że jest się bogiem lub kimś innym, również bardzo ważnym, kto wywrze wielki wpływ na życie na tej teoretycznie nic nie znaczącej planecie. |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Sob Gru 15, 2012 6:17 pm | |
| Home...sweet home... Alicja uwielbiała swój domek. Duży, przestronny i ciepły. Tylko trochę pusty. W nim mogła odpocząć i naprawić swoją zbroję. Przywitały ją dwa futerkowe ogony wiernie podążające przez cały dom. Na szczęście owe przepiękne stworzenia dzielnie znosiły jej nieobecność. Już Alicja zadbała o to, aby ich jedynym zmartwieniem była jej nieobecność. Po za tym leżąc i przesypiając pół dnia raczej nie wykazywały potrzeby kontaktu z innymi. Alice musiała zająć się sobą. Na szczęście po kilkudziesięciu minutach była już w piwnicy odświeżona, przygotowana do pracy. Wsunęła się do głównego pomieszczenia i spojrzała na swoją zbroję. Nienawidziła tego widoku. Kiedy jej ciężka praca leżała zepsuta i to tylko przez jakiegoś jaszczura. Wiedziała gdzie zrobiła błędy. Wiedziała dlaczego druga rakieta się odezwała i musiała się tym zająć. Doprowadzenie sprzętu do porządku troszkę jej zajmie. Wiedziała o tym. Dlatego nie czekając na nic zabrała się za naprawianie pleców. Nie lubiła tego robić. Rozkręcać ją całkowicie i patrzeć na wygiętą blachę. Tak jak się spodziewała, szlag trafił rakietę. Wyjaśniało to takie zniszczenia. Westchnęła cichutko i zabrała się za wykręcanie blach. Przy okazji sprawdziła również stan całej zbroi. W dodatku znalazła kilka wad, które trzeba było niezwłocznie naprawić. Podczas odszukiwania poszczególnych części sprawdziła też ile jej tego jeszcze zostało. Wychodziło na to, że będzie potrzebowała nowych części. Z każdą chwilą Black wyglądał coraz lepiej. W końcu nadszedł moment, że mogła bez strachu odpiąć go od reszty i westchnęła. Spoglądała na swoje dzieło. Stało wyprostowane, czarne i błyszczące. Znów poczuła się jak za pierwszym razem, gdy do niego wsiadła. Do dziś pamięta ten zapach. Kobieta po kilku chwilach była już gotowa na wyprawę. Wszystko uzupełnione, w pełni sprawne. Nic tylko lecieć. Ostatnia płyta zasunęła się na torsie. Teraz tylko maska i może udać się w swoją upragnioną podróż. Jak dobrze, że już jesteś. Zbroja zaskrzypiała cichutko i ostatni fragment ciała Alice zniknął za osłoną. Światła zbroi zabłysły, a ta wycofała się do swojego przejścia. Po kilku chwilach na niebie nad Nowym Jorkiem zabłysł ogień jej odrzutowców. Kobieta obserwowała spokojnie okolicę. Rozkoszowała się tym uczuciem na nowo. Jej oczom ukazał się znany jej budynek. Dostrzegła ciemną postać na rusztowaniu. Nie trzeba było wiele, aby dostrzec znajomą jej osobę. Uśmiechnęła się pod nosem i skierowała w tamtą stronę. Czarny Iron Man śmignął po nieboskłonie w kierunku budynku. Nie spieszyło jej się. Było to dla niej coś cudownego. Uwielbiała latać nad miastem. Cudowny widok... Zbroja zawisła przy budynku. Black spoglądał na dwa stworzenia swoim nieruchomym, pustym spojrzeniem - Witajcie. - uśmiechnęła się przez maskę. Maszyna wisiała dalej przed nimi. Spoglądała uważnie Xena. Nie znała tego stworzenia. Podejrzewała, że statek bez problemów opowiedziałby jej całkiem dużo na jego temat. Tylko, że ona na razie tylko obserwowała nieznanego. Teoretycznie powinna się bać. Tak naprawdę była tylko ciekawa. W swojej zbroi czuła się bezpiecznie. Zbroja na razie wisiała nieruchomo i spoglądała na nich.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Wto Gru 18, 2012 5:41 am | |
| Jak dało się zauważyć, Yuskar przestał reagować na bodźce zewnętrzne, a by to stwierdzić, nie trzeba było być przedstawicielem pradawnej rasy myślących maszyn. Wystarczyło jedynie zaobserwować nagłą zmianę zachowania z reakcji - na jej brak. Sensory Jinkusu śledziły jednak inny poruszający się obiekt, który wpierw udał się do swojego domu, naprawił tam swój ekwipunek - a następnie udał się tutaj. Nikt inny aniżeli Black Iron. Pomimo swoich przeżyć, widać dziewczyna nie miała dość towarzystwa Jinkusu, a mimo to jednak samiec spodziewał się innego zachowania ze strony swego najemnika. Jeśli tak można było ich nazwać. Czyż gwarancja, a raczej jej brak - że nie wysadzi tej planety - czynił ich najemnikami którym w ten sposób zapłaci? A może byli raczej przymusowymi ochotnikami? Ziemianie też posiadali takie określenie, czego doszukał się na jednym z ich portali, który dwumilionową armię Azjatów, nazwał "ochotnikami" wysłanymi z Chin do Korei Północnej, jak wsparcie dla totalitarnego rządu. Black śledzony przez całą drogę w końcu pojawił się przed Dur-Shurrikunem, który spojrzał na przybysza, lustrując go spojrzeniem oraz w ciągu ułamka sekundy - poddając dokładnej analizie "nową" zbroję. Skoro Yuskar przestał reagować, mogli swobodnie porozmawiać. -Izolacja rakiet nie wiele pomoże. Sugeruję zmienić pocisk na inny, który nie będzie powodował tylu szkód, a jednocześnie będzie bardziej dokładny. Rzekł, podchodząc do krawędzi i stając tuż przy niej. Akurat on nie musiał martwić się o to, że spadnie w dół. Tymczasem Dur-Shurrikuna zainteresował generator który posiadała zbroja Alice. Niewiarygodne, że tak prosta rasa była w stanie wytworzyć takie urządzenie, do tego o tak małych rozmiarach. Nie było ono doskonałe, jednak nie można było mu też za dużo zarzucić. Samiec delikatnie przekrzywił swój łeb na bok, po czym wyprostował go i skrzyżował swe ręce na klatce piersiowej, kierując swój wzrok na oczy Alice. -Jestem pod wrażeniem, że jeszcze żyjesz. Otwarty generator wbudowany w zbroję jest dość dużym zagrożeniem dla użytkownika. Do tego sposób w jaki trafił w Twoje ręce. Anthony Edward Stark zapewne zadowolony nie był. Osobiście natomiast uważam, że trzymanie takiego generatora to niepotrzebne ryzyko. Wyjaśnił spokojnie, jakby rozmawiał o wczorajszej pogodzie. Osobiście, nie było to dla niego nic nadzwyczajnego. Od prosty generator, który ta dziewczyna wykradła miliarderowi pracującemu dla rządu, armii - narażając się na olbrzymie niebezpieczeństwo. Analizując całą tą sytuację, ta kobieta powinna już nie żyć. Mimo to jednak żyła, a to co posiadała, mogło okazać się poważnym zagrożeniem dla zadanie które mieli wykonać. |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Wto Gru 18, 2012 1:50 pm | |
| Alicja przyglądała się rozmówcy z delikatnym uśmiechem. Wiedziała, że ten raczej nie może go zobaczyć. Wolała jednak to robić. Przyzwyczaić się do tego. Podejść trochę cieplej, a od czego najlepiej zacząć? Może od prostego uśmiechu? Zawsze coś. Kobieta powoli zbliżyła się do szkieletu budynku. Przyglądała się mu, jakby zastanawiając się nad czymś. Z przyzwyczajenia zastanawiała się czy może tam spokojnie stanąć. Raczej nie miało to większego sensu. W końcu Dur spokojnie na tym stał i się jej przyglądał. Miała niewielkie wątpliwości, ale w końcu powolutku opadła na szkielet i podniosła wzrok. Nie zdejmowała maski. Wciąż był tutaj Yuskar, któremu nie wiedziała czy mogła ufać. Po za tym znajdowali się na dość dużej wysokości i nie chciała sprawdzać jak silny wiatr tutaj wieje. Alicja wysłuchała w ciszy wypowiedzi Dura. O ile z rakietami mogła się jeszcze zgodzić, o tyle nie za bardzo rozumiała jakie zagrożenie mógł stanowić generator. Wielokrotnie sprawdzała i liczyła. Prawdopodobieństwo, że ten postanowi zrobić jej niemiłą niespodziankę było bardzo małe. Zapewne olałaby to stwierdzenie, gdyby rozmawiała z kimś innym. Mówiła jednak z Durem. Jeżeli dawał jakąś uwagę to chyba jednak coś było nie tak, prawda? - Zastanawiam się aktualnie nad kolejną wersją zbroi, w które zamierzałam wymienić część rzeczy. Na razie rozglądam się na rynku, ale wiadomo, że im lepszy sprzęt tym więcej handlarz sobie za niego woła. - zimny głos maszyny ponownie odpowiedział Durowi. Jak zawsze był neutralny, trochę pusty. Nigdy nie był dla niej ważny. Miała się umieć porozumiewać. Ponieważ ludzie rozumieli ten męski, trochę mechaniczny głos uznała, że na razie nie warto więcej w niego wkładać. Zaraz jednak przypomniała sobie kwestię generatora. No właśnie. - Nie rozumiem jakie zagrożenie może stanowić dla mnie mój generator? Po wyliczeniach prawdopodobieństwo nieprzyjemnego "wypadku" było bardzo małe. Nie obawiałem się tego. Po za tym, jak na razie, to jedyne sensowne źródło energii. Użytkowanie zbroi, którą muszę co jakiś czas ładować nie należy do najwygodniejszych... - dodała zaraz. Alice spoglądała dalej na Jaszczura. Mimo, że była w zbroi wciąż była malutka. Będzie musiała się do tego przyzwyczaić... |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Wto Gru 18, 2012 2:51 pm | |
| Samiec przeanalizował jej słowa, a następnie przywołał informacje na temat pierwowzoru Black Irona - Iron Mana. Oba modele posiadały wiele słabych punktów, przy których pociski mogłyby bez problemu penetrować zbroję, zapewniając użytkownikowi szybką śmierć. Black Iron był jednak dodatkowo wiele słabszy od swego pierwowzoru. Samiec rozprostował powoli swe ręce, przyglądając się rozmówczyni. Komentowanie generatora było całkowicie inną sprawą, jednak zamierzał oba tematy poruszyć przy jednym podejściu, by niepotrzebnie nie rozdrabniać się na części pierwsze. -Kupowanie części z rynku nie jest zbyt rozsądne. Zwłaszcza uzbrojenia. Natomiast Twój generator cechuje się słabą wytrzymałością i podatnością na eksplozję. Istoty o odpowiednich zdolnościach mogą po prostu wysadzić Cię w powietrze. Reszta, może po prostu bezpośrednio zniszczyć generator. Wystarczy mocniejszy pociski, wcale nie jest wymagany potężny kaliber. Odparł, a następnie obrócił swój wzrok w kierunku przebywającego tu w dalszym ciągu Yuskara. Samiec przyjrzał mu się przez chwilę, a następnie ponownie skierował swój wzrok ku stojącej już przed nim Alice. Crathygtanin skrzyżował swe ręce na klatce piersiowej, a następnie podszedł powoli bliżej Black, zatrzymując się ledwo parę naście centymetrów od rozmówczyni. Ogon gada zafalował wraz z futrem w momencie w którym o ciało maszyny uderzył silniejszy wiatr - nie zatracił on jednak równowagi. Spojrzał jedynie srogim spojrzeniem na swą rozmówczynię i rzekł. -Generator został ukradziony. Stark wcześniej czy później na pewno przyjdzie po to co należało do niego. Sugeruję to oddać. Wyjaśnił, dosłownie przeszywając Alice spojrzeniem. Cóż, był ostry i wymagający. Ale lepiej być żywym, niż martwym złodziejem. Dur-Shurrikun kiedyś również miał z tym do czynienia. Pewnie pewny siebie osobnik spróbował wykraść z transportowca ważny element wyposażenia generatorów zakłócania. Był to jeden z momentów w życiu Jinkusu w którym pokazał się on od strony zimnego przywódcy - zastrzelił osobnika pomimo próśb i błagań. Dla Dur-Shurrikuna - sprawa była prosta - ukradł, nie musi żyć, wiedział kogo okradał. Alice może spotkać dokładnie to samo. Pojawił się dodatkowo kolejny sygnał - od przyjaciela. Informacje okazały się bardzo miłe, dobre. Niedługo znowu ich ścieżki się połączą. Jednak teraz sprawa dotyczyła głównie Alice. Ona posiadała poważny problem. |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Wto Gru 18, 2012 5:03 pm | |
| Alicja uśmiechnęła się pod nosem słysząc słowa Dura. Wypowiedziała się trochę...nieprecyzyjnie. Może nawet więcej niż trochę. Kupowanie sprzętu na normalnym rynku nie było dobrym pomysłem. Części trzeba było zakupić od zaufanych sprzedawców, od "przyjaciół". Mimo wszystko lepiej jednak nie zamawiać zbyt...zaawansowanych technologicznie przedmiotów. Mogłaby wzbudzić podejrzenia. Nie o tym jednak teraz mowa... Zastanawiała się nad słowami Dura. Generator posiadał wady, ale też i zalety. Głównie intrygowała ją kwestia ochrony reaktora. Jaszczur miał tutaj rację, ale generator musiał zostać na wierzchu, aby móc pełnić rolę broni. Pytanie tylko czy nie warto jednak z tego zrezygnować? Musiałaby zmienić znacznie jego budowę i materiały z jakich został wykonany oraz schować go, aby naprawić zaznaczone przez Dura błędy. Taaak, to chyba dobry pomysł... Alicja spoglądała na Dura. Ten w pewnym momencie podszedł do niej i spojrzał na nią uważnie. Zbroja ani drgnęła. Dzielnie stawiała opór podmuchom wiatru i minimalnym ruchom Alice, która najchętniej by się cofnęła. Słysząc jego słowa uniosła brew. Tego się raczej po nim nie spodziewała. - Mam ten jego generator. Mogę mu oddać. Nie używam go. Moje zbroje nie są już do niego przystosowane, a po za tym akurat ten egzemplarz do życia mi nie jest potrzebny. - odpowiedziała. Nawet gdyby chciała nadać głosowi przyjemniejszy dźwięk, nie mogła. Taką ją w końcu zrobiła. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: 1 World Trade Center Wto Gru 18, 2012 5:56 pm | |
| Samiec ukazał przez chwilę swe ostre kły, podnosząc delikatnie wargi. Trzyma go jako coś dzięki czemu Stark przyleci i ją zamorduje? Nielogiczne. W tym własnie momencie Dur-Shurrikun stwierdził, czego aktualnie chciał od Alice. Jinkusu włamał się niepostrzeżenie do systemów jej zbroi, a następnie wgrał jej mapę która ukazała się natychmiast oczom Alice - po czym jakby nigdy nic - opuścił zbroję. -Jak dotąd, nie wykazałaś się dla mnie żadnymi zdolnościami bojowymi, nie ułatwiłaś mi pracy - jedynie zabrałaś dodatkowy czas. Zmienimy to w Tobie. Udaj się we wskazane miejsce i sprawdź co tam się dzieje. Sztuczne wykopaliska nie robią na mnie wrażenia, a energia nie świadczy w żadnym stopniu o ludzkiej działalności. Wyjaśnił, a jakieś pięć metrów za Dur-Shurrikunem pojawił się pojazd transportowy - lekka kanonierka Kruziikrel. Samiec bez słowa odwrócił się, a następnie wszedł na pokład maszyny, która natychmiast stała się niewidzialna i odleciała daleko od tego miejsca. Alice jeszcze nie wiedziała co będzie ją tam czekało. Cóż... Ci którzy tam byli jak i ten który miał tam przybyć, również tego nie wiedzieli. [zt] |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: 1 World Trade Center Pią Lip 27, 2018 2:25 pm | |
| Doktor Banner, który już wcześniej brał udział w walce z Sentinelami - zaskoczony podczas jednego z seminariów naukowych w Chicago - wystarczająco szybko został poinformowany o tym, że zostanie przetransportowany do Nowego Jorku. Sytuacja zdawała się być względnie opanowana w mieście. Tak, jakby ktokolwiek sterujący robotami nieszczególnie dbał o te miasto. W każdym razie, jeden z transportów lotniczych SHIELD był gotów na odebranie Hulka; maszyna była odpowiednich rozmiarów, wzmocniona i przygotowana na przewóz kogoś o ciężarze zielonego potwora… Czy też wytrzymania jego agresywnych odruchów. Podróż nie trwała długo. Była ona bardziej niepokojąca. Głównie dla załogi składającej się z agentów, gdzie dwóch kierowało maszyną, a kolejnych dwóch stało w odpowiedniej odległości od Bruce’a, bacznie obserwując jego zachowania. Choć nie przyniosłoby to większych efektów, mieli zareagować w razie gdyby sytuacja wyszła spod kontroli. Quinjet Tarczy zbliżał się do Manhattanu. Wysokie budynki zdawały się być przepełnione nowojorskimi obywatelami i turystami, którzy mieli to nieszczęście, aby w taki dzień zwiedzać metropolię świata. Ulice z kolei nie wyglądały zachęcająco. Walał się gruz, było wiele opuszczonych i zniszczonych samochodów, znad których unosił się dym - czy to od silnika, czy też od wszędobylskiego pyłu. Agenci obniżyli pułap, żeby znaleźć się na wysokości ostatnich pięter World Trade Center. Z oddali ci, z lepszym wzrokiem, mogliby zauważyć trzy Sentinele, których wzrost przekraczał dwa metry; szaro-fioletowa kolorystyka maszyn, okienko na torsie kojarzące się z tymi w zbrojach Starka, ale w końcu znający go mogliby wiedzieć, że Tony czegoś takiego by nie zrobił. W każdym razie dwie maszyny krążyły po ulicy, z kolei trzecia unosiła się nad powierzchnią. Miała wyciągnięte ramiona, z których wydobywały się wiązki energii tworzącej żłobienia na drodze czy chodniku. — Tutaj cię wypuszczamy — odezwał się jeden z agentów. Niepewnie skinął do Hulka i kiwnął do współpracowników. Właz Quinjeta opuścił się powoli, odsłaniając jakże znany widok Nowego Jorku. Ba, mogłyby nawet wrócić wspomnienia z ataku pewnego boga i jakiejś kosmicznej armii. | Jeśli czegoś nie zrozumiesz, nie ogarniesz lub będziesz miał problemy - śmiało wysyłaj PW. Podobnie w przypadku dodatkowych pytań. |
| | | Bruce Banner
Liczba postów : 138 Data dołączenia : 26/09/2012
| Temat: Re: 1 World Trade Center Pią Lip 27, 2018 3:23 pm | |
| Hulk kiedy zauważył że agent TARCZY kiwnął mu, on mu odpowiedział i kiwnął do agenta. Potem nasz zielony potwór zeszedł z transportowca. Bruce Banner nie zamiaru jechać do Nowego Yorku, chciał zostać jeszcze w Chicago gdzie wcześniej walczył tam jeszcze z robotami którymi najprawdopodobniej będzie walczył dziś, wracając to Bruce nie chciał wracam do Nowego Yorku ponieważ miał tam w planach zrobić badania, doktora Bannera. Wracając do Nowego Yorku to Hulk, był bardzo wściekły od razu doktor Bruce zszedł na dół między domami, kiedy już doszedł na wysokość robotów. Hulk od razu zaatakował dwa roboty, pięściami oraz z tyłu od razu wydarł wszystkie przewody które mogły tam być połączone z robotem. Chociaż w Hulku został ten genialny umysł doktora Bruce'a Bunner'a. - Hulk jest zły ! -Krzyknął podczas roztrzaskiwania tajemniczych robotów |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: 1 World Trade Center Sro Sie 08, 2018 10:23 pm | |
| Quinjet jeszcze przez moment był w tym samym miejscu. Jeden z agentów stał na włazie i obserwował Hulka lecącego z niemałą prędkością na jedną z nowojorskich ulic. Dla samego pracownika Tarczy widok był straszny. Mimo tego, mężczyzna nie okazał swojego lęku czy też obrzydzenia. Jedynie zamknął właz pojazdu. Odrzutowiec szybko zniknął z widoku. Doktor Banner - gdyby nie był już zbyt zaabsorbowany chęcią zaatakowania robotów atakujących obywateli miasta - mógłby podziwiać mijane przezeń piętra biurowców. Obraz właściwie zamazywał się wraz z prędkością, z jaką spadał mężczyzna. Nie było to niczym dziwnym, że lądując na ulicy, przyczynił się do jej zniszczenia. Fragmenty asfaltu od razu się uniosły, powstały gruz osypał się w dalszych częściach ulicy. Dwa samochody uniosły się przy uderzeniu. Takim działaniem Bruce od razu zwrócił na siebie uwagę jednego Sentinela. Robot powolnie odwrócił się w stronę Hulka, gotów do zaatakowania potwora. Zdążył unieść ramiona, z których wydobyła się wiązka energii, trafiając w okolicę obojczyków. Nie było może odepchnięcia, ale uderzenie z pewnością mógł wyczuć. Tyle było z działań tego robota. Niemalże w tym samym momencie Hulkowi udało się zaatakować maszynę. Bez problemu udało mu się przebić dłonią wierzchnią powłokę, żeby sięgnąć dalej. Złapawszy za wszelkie elementy znajdujące się wewnątrz robota, Banner spowodował wybuch, który odrzucił go na dwa metry - akurat na jeden z większych samochodów. Przy jego ciężarze zmiażdżył zadaszenie dwuśladowca. Przynajmniej miał jednego robota z głowy. Kolejne były dalej. Najbliższy, działający Sentinel, znajdował się jakieś trzydzieści metrów od Mściciela. Unosił się nad ziemią na jakieś pięć metrów, a okienko na torsie od razu rozbłysło, przygotowując się do ataku.
+ PW |
| | | Bruce Banner
Liczba postów : 138 Data dołączenia : 26/09/2012
| Temat: Re: 1 World Trade Center Pią Sie 10, 2018 10:15 am | |
| Hulk po ,,rozwaleniu,, pierwszego robota Sentinela był przygotowany na kolejnego robota, który za pewne się już czaił na wielkiego zielonego potwora. Lecz Hulk mimo widoku tego Sentinela od razu chciał zaatakować i nie czekać ani chwili, pobiegł z całego rozpędu do latającego robota choć to było nie wiele ponieważ tylko trzydzieści metrów jak dla Hulka. Hulk zauważył nie wielką amerykańską taksówkę którą wziął w swoje ręce, choć dla niego to nie była jakiś wielki ciężar to dla zwykłego człowieka mógł być. Bruce Banner uderzył z całą siłą taksówką w latającego robota mając nadzieje że zniszczy go i przejdzie do następnego. |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: 1 World Trade Center Wto Sie 21, 2018 9:05 pm | |
| Taksówka, pod którą sięgnął Hulk, na szczęście była opuszczona. Najprawdopodobniej kierowca samochodu już wcześniej uciekł, żeby schować się w jednym z najbliższych budynków. Gdyby nie agresja ze strony Hulka i całkowite poświęcenie uwagi na przeciwniku, to byłby w stanie zauważyć twarze obywateli miasta. Obserwowali całe zajście. Gdzieniegdzie nawet pojawił się błysk światła z telefonów komórkowych; z pewnością będzie można znaleźć niejeden filmik przedstawiający sytuację z dzisiaj. I z różnych miejsc. Wracając do przechwyconej taksówki - Bruce nie miał problemu z jej ciężarem. Obie pary drzwi kiwały się przy każdym ruchu. Zamachnięcie się na Sentinela przyniosło jakiś efekt, choć nie był on szczególnie zadowalający. Robot zdążył oddalić się od pojazdu na tyle, by ten trafił w jedną z jego kończyn. Zarazem Hulk pozbył maszynę części prawej nogi. Przeciwnik zachwiał się i pod lekkim kątem wciąż unosił się na powietrzu. Kolejna próba zaatakowania Sentinela skończyła się wystrzeleniem wiązki energii z torsu w klatkę piersiową Bannera.
|
| | | Bruce Banner
Liczba postów : 138 Data dołączenia : 26/09/2012
| Temat: Re: 1 World Trade Center Sro Paź 03, 2018 6:46 am | |
| Świadomości Bruce i Hulka tak często przenikały się wzajemnie, że siłą rzeczy po jakimś czasie zaczęły na siebie oddziaływać. Banner zauważył na przykład iż coraz częściej wpada w gniew. Chociaż akurat w tym przypadku podobna reakcja była jak najbardziej usprawiedliwiona. Z swoimi osiągnieciami i dorobkiem naukowym, spokojnie mieścił się w dziesiątce najtęższych umysłów na tej planecie, a według własnej oceny nawet „w trójce”, tymczasem Organizacja zdawała się widzieć w nim jedynie siłę zielonych mięśni. Usłyszał rozkaz „Zabieramy cię na bezmyślną młóckę”, a z jego opinią nikt nie raczył się liczyć. Pozostawało zatem pytanie kto miał rozpracować zagrożenie, wyjaśniając tajemnice pojawienia się dziwnych robotów, rozpracowując ich pochodzenie, zamiary i słabe punkty, jeśli najlepszy z nich ganiał za pojedynczymi insektami przerabiając je na środki wtórne? Bruce doszedł do wniosku, iż celowo został sprowokowany, tak aby tym łatwiej oddać władzę Hulkowi. To jak łatwo się irytował również było konsekwencją częstego zmiany wcielenia. Z drugiej strony sam Hulk. On z kolei stał się ciekawski. Nawet jeśli działo się to na jego osobliwy sposób, uważny obserwator dostrzegłby tą zmianę. Banner miał tą świadomość i starał się ją wykorzystać. Zwykle gdy chciał wrócić „do siebie”, próbował się wyciszyć, jednocześnie czekając aż zielony olbrzym wyładuje swoją agresję. Niestety to ostatnie zwykle trwało bardzo długo. Tymczasem okazało się ze istnieje tez inna droga. Bruce mógł zainteresować czymś Hulka. Na przykład tym że zamiast ganiać za pojedynczymi szerszeniami, lepiej jak wspólnie znajdą ich gniazdo. Owe „my” było w tym przypadku bardzo ważne. Hulk był tym który robił demolkę, natomiast gdy chodziło o pogłówkowanie, Banner dawał wielkiemu do zrozumienia, że działają wspólnie. Po części zresztą tak było, ponieważ chcąc zgłębić naturę swojego przeciwnika, naukowiec potrzebował zdobyć przynajmniej jeden egzemplarz do analizy. Osobną sprawą było w tym przypadku poczucie czasu. Bruce nie miał pojęcia ile minęło od momentu kiedy Hulk rozpoczął walkę, do chwili gdy on sam zorientował się iż znajduje się w jakimś garażu, mając pod nogami resztki tego co kiedyś było Santinelem. Opisując to w skrócie, robot został niemalże zwalcowany przez stopy i pieści Zielonego. Znad kupki złomu unosiła się niewielka smużka jakiś oparów. Brakowało tez głowy. - Dzięki wielkoludzie. Idealny egzemplarz do badań. – Ironicznie podsumował Banner. Tego skąd u Hulka pojawiła się złośliwość i osobliwe poczucie humoru, Bruce nie wiedział. – Zdawało mi się że wspominałem o laboratorium. Kiepski asystent i brak odpowiednich narzędzi do pracy nie był jedynym problemem naukowca. Okazało się że chcąc zabrać z sobą posiadany materiał, Bruce nie jest w stanie przesunąć go samemu nawet o cal. Szybko zrozumiał że będzie musiał poszukać telefonu i poprosić o jakieś wsparcie. Tym razem jednak postanowił staranniej dobrać sobie osobę do współpracy, jako że jego plany tylko częściowo pokrywały się z wizją Agencji.
z/t [jako że i tak postać jest tu sama] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: 1 World Trade Center | |
| |
| | | | 1 World Trade Center | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |