|
| Central Park | |
|
+67Vision Magneto Annie Gwen Stacy Winter Soldier Helbindi Fenris Black Widow Luna Maximoff Marrow Gambit Jemma Simmons Katie Power Seo-yun X-23 Wolfsbane Evrain Keirtz Supercollider Esco Łaska Doreen Green Doctor Strange Teddy Altman Speed Victor Mancha Kelly Night Skuld Patriot Cassie Lang Kate Bishop Wiccan Eugene Mercer Quicksilver Shatterstar Rictor Madeline Baal Shiklah Kaine Sabretooth Daken Leila Kamikirimusi Flash Thompson Echo Mikael Enea Mysterio Samantha Hudson Captain America Spider-Man Hela Rocket Raccoon Super-Skrull Eve Darkhawk Lafia Domino Cable Kinaret Luke Cage Nuzuki Moon Human Torch Gna Invisible Woman Loki 71 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Central Park Pią Cze 08, 2012 4:19 pm | |
| First topic message reminder :Oaza zieleni w centrum Manhattanu. Zajmuje osiemset czterdzieści trzy akry powierzchni. Na terenie Central Parku oddawać się można wielu zajęciom, takim jak obserwowanie ptaków, pływanie po jeziorach w łódkach czy kajakach, jazda rowerami czy bryczkami konnymi, bieganie, tenis, siatkówka, kręgle, wspinaczka na skałkach, pływanie w basenie - lub zimą jazda na łyżwach oraz wiele, wiele innych. Tutaj można znaleźć mapę. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Sabretooth
Liczba postów : 106 Data dołączenia : 11/02/2013
| Temat: Re: Central Park Sro Lis 19, 2014 1:49 pm | |
| Nawet jeszcze się wygodnie nie usadowił na ławce, a już zaczęto do nie gadać. Trochę go to zirytowało. W sumie to jak zawsze. Jeden zły krok z czyjejś strony i już można było spostrzec w jego oczach złość lub chęć przelewu krwi. Sabre często miewa zmiany nastrojów, można go nawet porównać do kobiety z okresem. Victor powiercił się jeszcze odrobinę na ławce, gdyż nie potrafił znaleźć sobie jakiejś wygodnej pozycji, która by go satysfakcjonowała. Na nieszczęście utrudniało mu to wyginanie się jej desek pod jego ciężarem. No ale cóż poradzić, gdy jest się tak świetnie zbudowanym mężczyzną? Akihira mógł tylko pomarzyć o tak dobrej budowie ciała jaką właśnie miał Creed. Na słowa Kaczken'a na dosłowną chwilę wstrzymał swoje funkcje życiowe z zaskoczenia. Nawet pomimo tego, że można się bylo tego po nim spodziewać. Równie tak samo nie przepadali za Logan'em, więc nie dziwota, że młodzieniec zwrócił się z tym do niego. Jednak zważając na te samy plany wobec Wolverine'a, tak czy siak Sabre nie zaczął go traktować na poważnie i nie przymierzało się do tego by mężczyzna zgodził się na współpracę. - Z całym nie szacunkiem, młody, ale chyba nie myślałeś, że zgodzę się z Tobą robić cokolwiek? - Daken jako potomek jego wroga, według niego również powinien zejść z tego świata. Czyżby właśnie natrafiła się perfekcyjna okazja? |
| | | Kaine
Liczba postów : 20 Data dołączenia : 16/01/2014
| Temat: Re: Central Park Wto Gru 16, 2014 11:44 am | |
| Kaine udał się na "spacer" po Nowym Jorku. Niedawno tutaj powrócił, chcąc zmierzyć się ze swoimi koszmarami. Wiedział, że tylko tutaj będzie mógł się pozbyć potwora, który w nim drzemie. Korzystając ze swojej sieci, przemieszczał się między ulicami. Dawno nie czuł uczucia takiej wolności, jaką było huśtanie się na pajęczynie. O ile dobrze pamiętał, to tą drogą, którą się udał, najszybciej trafi do Central Parku. Chcąc mieć lepszy ogląd sytuacji, wykorzystał wysoko usytuowany maszt, na którym wisiała flaga Stanów Zjednoczonych. Zatrzymał się na nim, uprzednio robiąc kilka obrotów, dłońmi trzymając się za rurkę. - Hmm... to chyba dobra droga. O, jest! Tak, tędy trafię najszybciej. - pomyślał sobie Kaine, rzucając się w głąb miejskiej dżungli. Lecąc w dużą prędkością w dół, wyciągnął prawą rękę w górę i wystrzelił sieć. Pajęczyna przykleiła się mocno do jednego z budynków, dzięki czemu Pająk znów zaczął się huśtać. I tak na zmianę - raz wystrzelił sieć lewą, a raz prawą ręką. W końcu znalazł się przed samym Central Parkiem. Rozhuśtał się na pajęczynie i gdy było to możliwe, wyskoczył do przodu, lecąc wprost do parku. Gdy już wydawało się, że upadek będzie bolesny, Kaine znów użył swojej sieci, by bezpiecznie wylądować. Zatrzymał się na drzewie, utrzymując idealną równowagę na jednej z gałęzi. Żałował, że nie ma Pajęczego Zmysłu. Z jednej strony dobrze, że go nie posiadał, gdyż w przeszłości był on tak wyostrzony, że pokazywał drastyczne sceny z przyszłości. Z drugiej zaś strony medalu, kiedy znajdował się w niebezpieczeństwie, nie wiedział kiedy i czy w ogóle atak nadejdzie. Całe szczęście, że jego umiejętność rozmowy z pająkami pozostała niezmieniona.
edit: 17.12.14, 20:55
W trakcie, kiedy Kaine "patrolował" okolicę, nie wydarzyło się nic, co warte byłoby uwagi. Zeskoczył z drzewa i wycelował swoją sieć w stronę najbliższego budynku. Gdy udało mu się do niego doczepić, opuścił Central Park. Miał zamiar się czegoś napić, odreagować stres.
z/t |
| | | Daken
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 19/08/2013
| Temat: Re: Central Park Wto Gru 23, 2014 7:32 pm | |
| Daken, wciąż trwający w swojej pozycji, uważnie przysłuchiwał się słowom Victora. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że na początku rozmowa będzie trudna. Jego, być może przyszły partner, miewał wahania nastroju. Był na to przygotowany. Kiedy rozmowa stoczyła się na samo dno, zagryzł zęby. Porażka, tak wcześnie? Nah, nie mógł sobie na to pozwolić. Ukatrupienie Logana było dla niego czymś niesamowicie ważnym. Nie interesowało go to, że był jego ojcem. Nawet tego nie czuł. Sabre może sobie pomyśleć „Aa, to syn Logana, to go ukatrupię.”. Błąd. We dwójkę mieliby więcej szans na zabicie Rosomaka, naszego smutasa. 50% w pojedynkę, 99% zaś we dwójkę. -Myślałem i nadal tak uważam, przecież mamy ten sam cel. Widzisz, nie da się zabić go tak łatwo w pojedynkę, nie wiem czy to zauważyłeś. Pewnie już kiedyś z nim się tłukłeś i to nie jeden cholerny raz. Powiercił się chwilę na ławce, ponieważ siedzenie na dupsku w tej samej konfiguracji wcale nie należało do najprzyjemniejszych. Nogi drętwieją i tak dalej... Nie będę tłumaczył, co ja jestem? Lekarzem? No raczej nie. -Wiem, co sobie możesz teraz pomyśleć. Jestem potomkiem Logana, dlatego lepiej by nie było mnie na tym świecie, huh? Uwierz mi, że wcale się do tego nie przyznaję. Nawet nie czuję tego, że to mój ojciec. Z każdym dniem mam większą ochotę uciąć mu łeb, pociąć całe jego ciało na drobne kawałeczki. Tylko po to, aby się nie zregenerował. Żeby umarł. Zacisnął mocno pięści, które po chwili pobladły od siły ucisku. Całe jego ciało było spięte, gotowe do działania. Może to na samą myśl o bitwie, którą by stoczył aby wykonać swój cel? Możliwe. |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Central Park Czw Lip 23, 2015 3:24 pm | |
| // Początek
Dracula samotnie spacerował po mieście. Niby był sam, z tego wniosek, ale towarzyszyły mu koncerty Chopina, które przygrywały w słuchawkach wetkniętych do uszu. Uśmiechnął się na te kompozycje dźwięków, dziękując... właściwie to sam nie wiedział komu lub czemu, że nikt przez noc nie wbił mu na odtwarzać muzyki współczesnej. Zamordowałby po prostu, jakby znalazł kogoś na tyle odważnego. Rozkoszował się nocą, tak, zdecydowanie wolał noc. Bo tak jakby w jasny, a już broń Boże bezchmurny dzień, by się po prostu spalił na popiół, ale to już należy pominąć. Właściwie, to nie. Dracula w końcu był wampirem. Prawdziwym. Takim, który nie ma człowieczeństwa (albo przynajmniej je skrzętnie ukrywa, jednak kto wie, jaka jest prawda?), który spala się na słońcu a nie świeci się jak kula dyskotekowa i takim, który z tortur i picia krwi czerpie przyjemność i satysfakcję. Właściwie, to na wszelakie przedstawienia wampirów we współczesnej kulturze, Dracula miał ochotę po prostu zacząć tarzać się ze śmiechu tam, gdzie aktualnie stoi. Ale w końcu mu nie wypada... nie komuś z jego pozycją, nawet jeśli była to pozycja którą utrzymywał jak wykres sinusa, ze wszystkimi jego wzlotami i upadkami. Ale to nie jest odpowiednie miejsce i czas na to, by rozmyślać nad sympatiami i antypatiami Țepeșa. Kiedy po dłuższym spacerze Vlad znalazł się nieopodal 5th Avenue, ustał na skrzyżowaniu tejże ulicy i 97th Avenue. Rozejrzał się, jakby chciał sprawdzić czy ktoś go obserwuje. Miał dziwne przeczucie, gdzieś z tyłu głowy, że lada chwila spotka tu kogoś, z kim spotkanie nie będzie do końca przyjemne. Próbował zapytać się podświadomości, kto jej zdaniem to będzie, jednak ta uparcie milczała. Postanowił więc uznać to za chwilowe przewrażliwienie, więc szybko się uspokoił oraz opanował to uczucie, jak to wprawiony w boju wojownik, którym był. Wsunął dłonie w kieszenie spodni, i w akompaniamencie skrzypiec, jego ukochanego instrumentu, skierował się ścieżkami wgłąb Central Parku, a tam podążył w stronę niewielkiego jeziorka gdzieś pośrodku niego. |
| | | Shiklah
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 03/05/2014
| Temat: Re: Central Park Pią Lip 24, 2015 12:27 am | |
| To był wymarzony dzień aby spędzić go w Central Parku. Promienie słońca leniwie sączyły się spomiędzy gęstych, zielonych liści, powietrze ciepłe lecz nie duszne dzięki okazjonalnym podmuchom letniego wietrzyka. Aż chciało się po prostu przyjść, usiąść i nacieszyć oczy przyjemną codziennością...
Shiklah siedziała przy stoliku kawiarni nieopodal brzegu jednego ze zbiorników wodnych, nie podzielając wszechobecnego trendu celebracji życia, tak popularnego ostatnio wśród śmiertelników. Co równie krucha istota może wiedzieć o istnieniu, skoro nim zdoła cokolwiek zobaczyć lub zrozumieć ginie pod najlżejszym naciskiem? Mogła sprawiać wrażenie marudnej, ale była to jej pierwsza od jakiegoś czasu wizyta na powierzchni bez chorągwi wiernych poddanych i ochrony, dokładniej rzecz ujmując od wspólnej misji z mężem w porcie. Wszystko było ładnie, pięknie, aż ni z tego ni z owego pojawił się nawiedzony egzorcysta i dotkliwie ją oszpecił. Królewscy czarownicy w podziemnej metropolii załagodzili ból oparzeń a następnie zregenerowali wszelkie szkody na jej obliczu, ale od tamtej pory traktowała ludzi z mniejszą dozą zaufania i otwartości. Ponadto nieustannie miała wrażenie, jakby nie do końca wróciło jej czucie w miejscach którym oberwało się najbardziej, głównie twarzy…
Wzięła łyk herbaty i poprawiła okulary przeciwsłoneczne na nosie. Chociaż odcienie jej skóry oraz oczu nie należały do często spotykanych, w swoich krótkich dżinsowych spodenkach, wiązanych za kostkę sandałach w stylu rzymskim i prostej, czarnej koszulce na ramiączkach prezentowała się o wiele lepiej niż zawodowa top modelka. Po części z powodu sukkubiego uroku który otaczał ją zawsze i wszędzie, ale i bez niego wzbudzałaby sporą sensację urodą i zgrabnym ciałem. Mimo wszystko, pozostawała niespokojna. Wzmogła czujność i zaczęła dokładniej przyglądać się osobom obracającym się w jej pobliżu. Nie była w nastroju na kolejną karczemną awanturę ze zjaranym czarnuchem…
|
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Central Park Sob Lip 25, 2015 12:17 am | |
| Dracula po dłuższej chwili siedzeniu w samotności, którą napawał się jak mało czym innym, zauważył przechodzącą pewną kobietę. Kobietę, którą znał. A nawet znał na tyle dobrze, że choćby pozbawili go zmysłów i wspomnień, zawsze by ją poznał. Zmarszczył z tego powodu czoło, na ledwie dwie czy trzy sekundy, po czym skierował się w tamtą stronę. Przez chwilę obserwował ją z ukrycia. Raczej nie było szansy, by Shiklah go zauważyła. Była to kobieta piękna jak zawsze, szalenie atrakcyjna, w czym również się nie zmieniła od dłuższego czasu. Widział, że niekrótka jej droga do rozdrażnienia. Była niepewna, ostrożna jak nigdy. Gdzieś uciekła jej zwyczajowa odwaga i pewność siebie, przez co Vlad nawet zapytał sam siebie, ledwie raz, czy nie pomylił się przypadkiem w ocenie, ale nie. Kolejna sekunda obserwacji, szybka, acz dość pobieżna jednakże, analiza jej wyglądu uświadomiła go w tym, że jednak miał rację. Minęła ledwie krótka, ale długa jednocześnie minuta, gdy tak stał, a po której postanowił jednak się ujawnić i nawiązać z byłą/przyszłą/niedoszłą narzeczoną dialog. W końcu wypadało, to raz, a dwa. Nie miał zamiaru się ukrywać dłużej. - Shiklah... - przywitał się dość łagodnie jak na niego tonem, podchodząc bliżej. Bez pytania, które uważał za tak samo niepotrzebne jak i bezsensowne, zajął miejsce naprzeciw niej przy stoliku, wpatrując się w jej twarz i oczekując oraz badając jej reakcję na jego osobę. Nie spodziewał się co prawda, że rzuci się mu w ramiona. Nie po tym, co kombinował na jej osobę, gdy tylko się o niej dowiedział. Ba, nawet nie spodziewał się tego, że będzie dla niego ciepła. Ale chciałby, by ta rozmowa nie przebiegała w nastrojach wprost morderczych. Demolowaniem Central Parku w końcu nie dość, że nic nie osiągnął, to jeszcze ściągną na siebie dość spore problemy... |
| | | Shiklah
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 03/05/2014
| Temat: Re: Central Park Sob Lip 25, 2015 12:12 pm | |
| Tuż obok filiżanki z herbatą spoczywała niewielka torebka, ot taka by pomieścić zaledwie telefon i portfel nieszczególnie wypchany bilonem. Spowita czarnym aksamitem i wykończona kilkoma białymi kryształami oraz złotą klamrą pod kolor biżuterii jaką Shiklah zwykła nosić, z powodzeniem pełniła formę uzupełnienia stroju. Kiedy więc do jej uszu dotarł charakterystyczny dźwięk przytłumionych wibracji, a dotąd spokojna tafla brązowego płynu w porcelanowym naczyniu została zmącona delikatnymi drganiami, sięgnęła po nią, otworzyła i spojrzała na ekran drobnego urządzenia. Mimo podłego nastroju kąciki ust demonicy drgnęły ku górze, gdy naciskała zieloną słuchawkę.
- Tak, kochany? Gdzie jesteś? Ach znowu zabrakło ci drobnych… nie? – W głosie kobiety pobrzmiewała autentyczna nuta zaskoczenia. Wade Wilson znany był nie tylko z bycia najwspanialszym i najprzystojniejszym z najemników, ale również z tempa w jakim wydawał zarobione pieniądze. Nie żeby jej to przeszkadzało, posag jaki ojciec z matką przewidzieli na jej ślub przez kilka tysięcy lat zdążył wielokrotnie zyskać na wartości, a już wtedy była to suma astronomiczna. Fanaberie męża traktowała więc z przymrużeniem oka. Niech się bawi. – Potrzebujesz moich ludzi do czego tak właściwie? – Zamieszała łyżeczką w herbacie, próbując jak co dzień wyłowić sens ze słowotoku Deadpoola, od czasu do czasu przytakując lub puszczając mniej zrozumiałe fragmenty mimo uszu. Choć wiele lat spędziła zamknięta w sarkofagu, współczesny świat nadal opierał się na podobnych zasadach i założeniach. Technika mocno posunęła się do przodu, lecz zachowania międzyludzkie nie poddały się tak dogłębnemu procesowi ewolucji. I pomyśleć że pamiętała, jak rasa tych niezwykle kruchych istot dopiero pojawiała się na jej planecie… - Niestety to niemożliwe, najdroższy. Nie mam przy sobie Buga, został w podziemiach, zanim zorganizowałabym kogokolwiek… Spróbuj czegoś innego. Tak, ośmiornica, dobrze. Zatrzymaj ją, porozmawiamy jak wrócisz do domu. – Odnosiła wrażenie że bezskutecznie próbuje nawiązać głębszy dialog, zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz. Nie ułatwiał jej zadania przeskakując z tematu na kolejny szybciej niż zdążyłaby zaczerpnąć powietrza i zareagować na poprzedni. Straciła poczucie o co właściwie chodziło regenerującemu się degeneratowi dawno temu, ale komentarz o przytyciu wychwyciła bez pudła. I o ile mężczyzna gdy tylko zdał sobie sprawę co powiedział zareagował panicznym przerwaniem połączenia, tak królowa uśmiechnęła się zaledwie szerzej, ba! Pokusiła się o cichy śmiech pod nosem gdy odkładała telefon do kopertówki.
Dobry humor przeminął niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki lub oberwaniem metalowym prętem po nerkach kiedy tylko uniosła spojrzenie ponad to co znajdowało się na stoliku. Siedział przed nią chory na władzę morderca, przebiegły i paskudny intrygant a zarazem niedoszły mąż. Po karku sukuby przeszedł zimny dreszcz, bynajmniej nie strachu a oburzenia, zmarszczyła brwi i dłonie odruchowo zacisnęła w pięści, gotowa niezwłocznie zmienić swą formę na mniej przyjemną dla oka (choć co kto lubi) i wbić w ciało Draculi każdy ze swoich pazurów i kłów. Wielokrotnie. Powstrzymywała ją jedynie świadomość ile zbędnej uwagi takim zachowaniem mogłaby skierować na swoją osobę a wówczas kto wie czy skończyłoby się jedynie na poparzeniu chałupniczo skleconym wersem egzorcyzmu.
- Jak śmiesz pokazywać mi się na oczy, Tepes? – Syknęła przez zaciśnięte zęby, unosząc dumnie głowę i prostując się. Jedno spojrzenie na Shiklah teraz mogło upewnić każdego niedowiarka o jej szlachetnym rodowodzie, albowiem było w niej coś takiego, pierwiastek który wprost oznajmiał światu o królewskości. I nie była to zaledwie kwestia wychowania. – Powinieneś był skończyć jak moi bracia, z łbem nabitym na pal, wystawiony na pośmiewisko… - Pomimo okularów przeciwsłonecznych które nosiła aktualnie na nosie widać było wyraźnie jak złote tęczówki błyszczą złowrogo, pełne złości. - A może tego właśnie chcesz, co? Nie miałabym serca ci odmówić. – Uśmiechnęła się paskudnie w kierunku wampira, odsłaniając rząd swoich idealnie białych zębów, równie ostrych co te które posiadał jej… towarzysz.
|
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Central Park Sro Lip 29, 2015 8:41 pm | |
| Kiedy podszedł kelner, z zapytaniem co mu podać, brunet zerknął na niego spod oka. Przecząco pokręcił głową, odmówił grzecznie czegokolwiek i odprowadził mężczyznę spojrzeniem na jego poprzednie miejsce. Kiedy tylko ten wszedł znowu za bar, iż nie mógł ich słyszeć, Dracula zerknął na swoją niedoszłą żonę. - Jak śmiem? - prychnął z pogardą na te pytanie. - Czyż nie żyjemy w kraju wolnym, gdzie można chodzić gdzie się chce? - założył ręce na piersi. - Prędzej czy później, moja droga, musielibyśmy się na siebie natknąć, nie sądzisz? - przechylił głowę, wpatrując się w kobietę. Kiedy ta zasugerowała iż teraz, zaraz i natychmiast osobiście go zakołkuje, wysmaruje czosnkiem, wykąpie w wodzie święconej, urwie głowę którą włoży między uda, pogrzebie na rozstaju dróg i inne cuda niewida, czyli innymi słowy iż w tej chwili go zabije z zimną krwią, ten zerknął na nią zaciekawiony. Uniósł pytająco brew, jakby chciał się upewnić czy dobrze słyszy, po czym cicho zaśmiał się pod nosem, kręcąc w niedowierzaniu głową. - Nie jeden raz tak skończyłem - gestem dłoni podkreślił swoistą oczywistość oraz jego olewczość, co do tych słów. - I nie było to zbyt przyjemne. Podziękuję, moja droga - z kolejnym gestem dłoni Vlad odmówił, a nie mogąc się wprost powstrzymać dodał do tego uroczym uśmiech, który przez ledwie kilka sekund był widoczny na ustach wampira. Tak, Dracula nie kłamał. Nie raz i nie dwa był pozornie o krok od śmierci, którą kaci mieli lada moment dopełnić, a której zawsze jakimś cudem potrafił uciec w niemalże ostatniej chwili. Cóż, głupi ma zawsze szczęście, ale przecież wampir nie uważał się za głupiego. Co najwyżej za... nie do końca doświadczonego w niektórych sprawach. Ale to nic nie szkodzi. Rumun uwielbiał się dokształcać. Współczesna technika, nauka i ogólnie wiedza jest wprost fascynująca, nawet dla tak starego osobnika jak Palownik. No, jeśli odjąć niektóre, niestety popularne, gatunki muzyki. Jednakże, jego myśli i tak obecnie krążyły wokół tej kobiety, i tego pozornie przypadkowego spotkania. - Poza tym - tu jego uśmiech zmienił się w tajemniczy, a w jego oczach na ledwie ułamek sekundy rozwidniał dość nieodgadniony błysk - widzę, ze masz do mnie słabość - dodał, zerkając w jej oczy o sekundę za długo, niżby tego chciał. - Te oczy nigdy nie kłamią... - wciąż się uśmiechając uniósł prowokacyjnie brew. |
| | | Shiklah
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 03/05/2014
| Temat: Re: Central Park Wto Sie 18, 2015 8:45 pm | |
| Każde słowo wydobywające się z jego ust podnosiło jej ciśnienie. Każdy gest czy drgnięcie mięśni twarzy doprowadzały ją do szaleństwa. I nie zamierzał odejść. Gdyby tylko mogła, rzuciłaby mu się do gardła tu i teraz, tratując stoliki i demonicznymi łapami rozganiając przechodniów. Niestety szybko zwróciłaby uwagę mediów, a tego nie chciała nawet bardziej niż znosić kolejne minuty obecności Tepesa przy jej stoliku. Czy jeśli już o tym mowa - w jej życiu. Nie bała się go, niech sobie nie schlebia.
-Kraj może i jest wolny, ale ty z całą pewnością nie powinieneś być - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Za wszystkie zbrodnie których się dopuścił przez setki lat swojego... panowania... należało mu się przynajmniej dwa razy tyle ciężkich tortur i prac w kamieniołomach. Jak marny niewolnik błagałby o wybaczenie! Nie chciała go 'zabijać', jeśli już to raczej upokorzyć. Dracula przecież najbardziej cenił sobie swoją dumę. Zmrużyła oczy do rozmiaru niewielkich, poziomych szparek a mimo to złote tęczówki błyszczały złowieszczo -Nie wiem co sobie wyobrażasz ale wiedz, że w tej właśnie chwili zmierza do nas mój mąż. Chyba nie muszę ci przypominać jak skończyło się nasze wspólne, ostatnie spotkanie?
Blefowała. Ostatnio była w te klocki całkiem niezła. Kto by pomyślał że po tylu tysiącleciach królowa demonów mogła się nauczyć czegoś nowego. Miała jedynie nadzieję, że wampir nie pozyskał nowych mocy i umiejętności podczas gdy uważali go za pokonanego i niezdolnego do podniesienia łba po porażce jeszcze przez kilka najbliższych lat. Niestety musiała mu przyznać, że był pełen niespodzianek. |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Central Park Pią Sie 28, 2015 10:20 pm | |
| - Oh, zasady, moja droga Shiklah, są po to by je łamać - pokrzywił się na słowa, iż nie powinien tu być. Pierwsze spotkanie z Wilsonem i drugie nie należały do przyjemnych, ale Hrabia mimowolnie uśmiechnął się pod nosem na ich wspomnienie. Co jak co, ale musiał przyznać iż Regenerujący Się Degenerat był godnym przeciwnikiem, bo mało komu udało się jakkolwiek go drasnąć, a jemu jakoś fart sprzyjał i się. Do tej pory jedna, wampir klął swoją głupotę i brak planu na tą sytuację, dlatego postanowił że więcej błędów takich nie popełni, a swoich współpracowników jak i przeciwników będzie poznawał najlepiej, jak tylko się mu uda ich poznać. - Nie, nie musisz przypominać - przytaknął, a na jego ustach rozwidniał kpiący uśmiech. Doskonale wiedział, że blefowała, słyszał to i widział. Tak, za dobrze ją znał, tak samo jak za dobrze znał Deadpoola, te wiecznie niezamykające paszczy cholerstwo, które trzeba wytępić, by się dać na to nabrać. Jednak postanowił iść dalej i grać w jej grę. Tak, Dracula również uwielbiał grać, choć może nie do końca w gry komputerowe i w kontekście... muzycznym. Co prawda umie grać na pianinie, jednak na niczym więcej. On lubił knuć, spiskować i konspirować za plecami wszystkich, nawet bliskich znajomych. W końcu trzeba umacniać swoją władzę każdym znanym sposobem, czyż nie? - Właściwie, to jak mija mu życie? - zagadnął, pozorując zainteresowanie. - Coś cicho o nim ostatnimi czasy - dodał, przechylając głowę, jakby się martwił o Deapoola i o to, że słuch zaginął. Cóż, tak naprawdę Dracula miał Deapoola w miejscu, gdzie kończy się kręgosłup a plecy tracą swą szlachetną nazwę. Zawiódł go, gdy ten poprosił go o odnalezienie i przywiezienie mu tej właśnie kobiety, prawie dosłownie wręcz w tych słowach, a na dodatek, swoiście odebrał mu ukochaną. Ale czy Dracula w ogóle kochał kiedykolwiek? Hm, może i kochał. Miał w końcu trzy żony, których na pewno nie wybierał przez pryzmat obowiązku czy, że tak ująć: "wypadalności" danego czynu. No i nawet on czuje emocje i je ma, po prostu nie zawsze je pokazuje... |
| | | Shiklah
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 03/05/2014
| Temat: Re: Central Park Sro Gru 09, 2015 9:39 pm | |
| - Tak? Jakoś nie widziałam na twoim hrabiowskim obliczu zadowolenia, gdy i ja skorzystałam z tej jakże błyskotliwej maksymy. - Odparła i tym razem ona posłała mu kpiący i przede wszystkim, pełen satysfakcji uśmiech. Cóż na pewno pamiętał jak to został oszukany przez Shiklah, która miała czelność wyjść za Deadpoola łamiąc wszelkie zasady, wszak jej ręka była obiecana hrabiemu. ...I to nie tak, że był w niej zakochany... i to niee tak, że słyszał o jej urodzie same legendy i chciał ją poznać... i to nie tak, że SAM wyruszył na poszukiwania jej trumny, niczym rycerz na białym koniu, chcący uratować śniętą księżniczkę przed wiecznym snem, Tepesowi po prostu zamarzyło się władaniem nie tylko światem wampirów, ale również demonów. 'Niestety' jego plan nadal został w fazie marzeń. No chyba, że... znowu coś wymyślił. Na samą myśl poczuła ścisk w żołądku, jednak nie dała tego po sobie poznać.
- Tak swoją drogą... pozbierałeś się po tej porażce? - Kąciki ust drgnęły w niepohamowanym uśmiechu i choć czuła, że właśnie igra z ogniem, nie zamierzała się powstrzymywać. Zresztą tak jak już zostało wspomniane wcześniej... po prostu chciała go upokorzyć. Póki nie dzierżył głowy Meduzy, która ponownie zmieniłaby ją w kamień, Shi czuła się całkiem pewnie. Zresztą, czy królowa demonów mogła czegokolwiek się obawiać? |
| | | Dracula
Liczba postów : 56 Data dołączenia : 21/09/2014
| Temat: Re: Central Park Nie Gru 13, 2015 8:56 am | |
| - Punkt patrzenia zawsze jest zależny od punktu w którym się siedzi, moja droga Shiklah - przechylając głowę, odezwał się na jej zarzuty, że zadowolenia na jego twarzy nie widziała. W tym zdaniu jest tyle prawdy, jak chyba w żadnym innym. Ale w tej konkretnie sprawnie nie chodziło o same łamanie zasad, co łamanie obietnicy. Cóż, Rumun miał w głowie zakodowane, że nie lubi być gołosłowny. Racja, knuł i spiskował a w każdej obietnicy szukał kruczków, których mógłby się złapać, by pozornie niekorzystna obietnica wyszła na jego. Tak, plan Draculi był pozornie prosty, i gdyby nie jedna bardzo żywa i nieprzewidywalna zmienna, pewnie by powiódł się w stu procentach. No, ale cóż, zważywszy na charakter i styl, tak samo bycia jak i pracy, Deadpoola: trzeba było się liczyć z takim obrotem sprawy, nawet jakby został on jedynie w teorii i w głowie, zamiast się ziścić. Czasu jednak nie zmieni, obrotu sprawy również nie. Ale nie narzekał: to doświadczenie nauczyło go skrupulatniej wybierać i sprawdzać swoich pracowników. A tych, którzy mogliby narazić powierzone im zadanie szybko ładnie zabrać na prywatną rozmowę. Podczas której, rzecz jasna i jak na wampira gdzieś-tam-romantyka przystało, ich krwią by pisał wiersz. Jakże kochana Shiklah chyba chciała go rozdrażnić, bo kolejne pytanie było o tym, czy pozbierał się po porażce. Podparł głowę ręką, zerkając na nią spojrzeniem dość nieodgadnionym. Mówiącym tak samo, że jego towarzyszka lepiej niech nawet nie próbuje dalej; że to pytanie jest idiotyczne; że odpowiedź na nie jest jak najbardziej oczywista być może. Niby powinien teraz się na nią rzucić, i to niekoniecznie w miłosnym uniesieniu, ale nie dał się sprowokować. Co prawda stąpała po cienkiej linii, ale brunet dzielnie się na niej utrzymywał. - Miałem na to wystarczająco dużo czasu - udzielił odpowiedzi beznamiętnej i spokojnej. - Ale dziękuję za troskę - dodał, uśmiechając się lekko pod nosem, a odpowiadając podobną bronią, co Królowa Demonów. Głowa Meduzy. Głowa Vlada już szukała, gdzie może się znajdować. Nie to, że chciał raz jeszcze spróbować teraz, zaraz i natychmiast. Wszak, jeśli chodzi o planowanie, mężczyzna jest aż nazbyt cierpliwy. No i mają całą wieczność przed sobą! Nawet jak nie niedługo, to za kilkaset lat, będzie odpowiednia okazja, by znów spróbować sięgnąć po to, co się mu po prostu należy. - Jak się wam układa? - udał zainteresowanie, odnośnie tego jak się żyje Shiklah i Deadpoolowi. |
| | | Baal
Liczba postów : 85 Data dołączenia : 21/10/2014
| Temat: Re: Central Park Pon Gru 14, 2015 9:09 pm | |
| Cóż, wieczór był dla Baala bardzo miły. Siedział sobie w kawiarence, w Central Parku, skąd miał blisko do pracy, dlatego lubił sobie przesiadywać tutaj i sączyć kawencję, lub inny smakowity napój. W końcu lubił też gorącą czekoladę, czy zieloną herbatę, jego ulubiony, zaraz po grzanym winie, gorący napój. Dzisiaj sączył właśnie tę smakowitą herbatkę, powoli delektując się jej smakiem. Bardziej lubił jej japoński odpowiednik, ale tutaj go nie mieli, więc musiał się obejść smakiem. Spokojnie siedząc rozmyślał nad tym, jaki dokładnie trening przygotował dla swojej młodej podopiecznej, ale jakoś nie miał dziś do tego głowy. Nie mógł ułożyć nic specjalnego. Jego uwagę przykuła kobieta, która przyszła ubrana jak nastolatka. Spodenki, sandały i czarna koszulka. Nic specjalnego, ani nowego, poza jednym - nie była dziewczynką, a dorosłą kobietę. Normalnie ktoś taki wręcz odepchnąłby od siebie demona, ale w tej było coś innego. W dodatku lekko znajomego. Mimo świetnej pamięci nie mógł sobie przypomnieć, skąd ją zna. Usiadła sobie zaledwie stolik dalej, po czym zamówiła i sączyła herbatę. Baal jednak stracił nią zainteresowanie równie szybko, co one przyszło. W spokoju dalej sączył swoją herbatkę, kiedy zauważył, że ktoś podchodzi do kobiety, a ona wyraźnie nie przyjmuje go z otwartymi ramionami. Nie słyszał dobrze, co do niej powiedział, ale skupił się w momencie, kiedy ta mu odpowiedziała. Zdziwił się bardzo, kiedy zrozumiał, co powiedziała. "Tepes", to właśnie to słowo go zaciekawiło. Potem usłyszał też zdanie o palowaniu głów, i to właśnie niemal utwierdziło go w przekonaniu, że przyszedł tu sam Vlad Tepes, potocznie zwany Draculą, synem diabła czy smoka. Oczywiście była to pierdoła, daleko mu był do któregokolwiek z diabłów, był zaledwie marną imitacją demona, wampirem muszącym pożywiać się ludzką krwią. W Piekle nie byłby nikim specjalnym, chociaż może dałby sobie radę, tam panują trochę inne warunki.
Baal na razie jednak spokojnie siedział i popijał sobie herbatkę udając, że robi swoje. Miał wiele tysięcy lat, był świetny niemal we wszystkim, więc ciężko byłoby komukolwiek wywnioskować, że lekko podsłuchuje. Brzmiało to trochę jak kłótnia byłych kochanków, a na pewno osób, które bardzo dobrze się znają. Trzeba było kobiecie oddać, że dwa razy ładnie mu dogadała, co demona skwitował tylko uśmiechem. Kiedy jednak konwersacja już się uspokoiła prawnik uznał, że chyba czas się do nich przyłączyć i przestawić. Wziął więc ostatniego łyka swojej herbatki, po czym spokojnie odszedł do swojego stolika i podszedł do dwójki osób siedzących obok mówiąc: - Przepraszam, czy dobrze słyszałem? Należy pan do Tepesów? Zapytał, chociaż tak naprawdę kpił sobie lekko z wampira, ale nie dał po sobie tego poznać. Był prawnikiem, demonem, grę aktorską miał niemal we krwi. Po chwili jednak zwrócił się ku interesującej damie. Dopiero teraz dostrzegł, że na pewno skądeś ją zna, dalej jednak nie mogąc sobie przypomnieć skąd. Ukłonił się w jej stronę w geście przeprosin, jednocześnie mają na oku krwiopijce, któremu nie ufał, ale też w żadnym wypadku się nie obawiał: - Przepraszam za moją nieuprzejmość, moja pani. Nazywam się Tedius Harris. I przepraszam też, że muszę już iść, ale obowiązki wzywają. Powiedział z uśmiechem, a gdyby kobieta wyciągnęła rękę do pocałowania, zrobiłby to z przyjemnością i pełnym szacunku gestem. Dopiero po tym miał zamiar się oddalić, z nieciekawym posmakiem w ustach, o jaki przyprawił go Tepes. Znów poczuł on niechęć do tych obrzydliwych istot, a dawno tego nie czuł...
z/t
Ostatnio zmieniony przez Baal dnia Sro Lut 10, 2016 10:14 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Shiklah
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 03/05/2014
| Temat: Re: Central Park Nie Gru 20, 2015 3:57 pm | |
| - Polemizowałabym, no ale... nie będziemy się wdawać w filozoficzne dysputy. Może bez zbędnych ceregieli po prostu powiesz co robisz na ziemi i co znowu knujesz? - Posłała mu promienny uśmiech, choć wcale nie było jej do śmiechu. Cały czas jednak trzymała fason. Ba! Zachowywała się tak jak przy spotkaniu dwójki dobrych znajomych... pomimo wrzącej w żyłach krwi, która podpowiadała jej nieco inne zachowanie, a mianowicie nastrzelanie Draculi po twarzy i odejściu z obrażoną miną. Shiklah, w związku z pracą swojego męża postanowiła również przyczynić się do 'czegoś dobrego', dlatego za punkt honoru postawiła sobie wywiedzenie się jakie ma plany Tepes. Wiedziała, że nie będzie go łatwo rozgryźć, wiedziała, że mężczyzna, który przed nią siedział to okrutny drań. Jednak postanowiła spróbować. Nadal nie potrafiła uwierzyć jak mogła dać się tak oszukać. Myślała, że ten kto ją przebudzi zrobi to z miłości, a nie tylko po to by panować nad jej królestwem. Cały czas miała mu to za złe. Nie mówiąc już o zamordowaniu braci Shiklah i paru innych przewinieniach. Nie trzeba również wspominać, że sukkubia królowa należała do kobiet temperamentnych, więc zakpienie z jej uczuć równało się z czymś co wprawiało ją w wybuchowy nastrój. Oczywiście po takim czasie emocję odrobinę opadły, zresztą... szczerze mówiąc nie mogła narzekać, w końcu z Deadpoolem tworzyli całkiem zgrany związek, jak na tak krótką znajomość. Musiała przyznać, że dzięki Wade'owi odzyskała wiarę w miłość, w końcu to on sprawiał, że czuła się spełniona i szczęśliwa. Faktycznie na początku chciała go rozdrażnić, ale jak już zostało wspomniane wcześniej, złość na Tepesa dawała się jej we znaki. Dopiero po paru łykach pysznej herbaty odrobinę się wyluzowała. Posłała mu zdawkowy uśmiech, gdy posądził ją o troskę. Znaczy obydwoje wiedzieli, że troska w stosunku do Draculi była fałszywa, no ale... obydwoje najwyraźniej nie zamierzali o tym dyskutować... w końcu patrząc sobie w oczy, bardzo dobrze odczytywali swoje emocje. - Och wyśmienicie. Muszę przyznać, że Wade jest wspaniałym mężem. Żałuję, że nie jest tutaj z nami. - Zmrużyła odrobinę powieki chcąc ukryć tęsknotę za małżonkiem. Ostatnio miał dla niej mało czasu, ale Tepes był akurat ostatnią osobą na ziemi, której chciała żalić się na męża. Zanim zdążyła wydeklamować cały elaborat jakie to wiodą wspaniałe życie, nie mówiąc już o upojnych łóżkowych chwilach, do stolika podszedł starszy mężczyzna. Shi spojrzała na niego z zaciekawieniem, błyskając złotymi tęczówkami, to na jednego to na drugiego. Uśmiechnęła się pod nosem, ponieważ miała nadzieje na ciekawą dyskusję między panami oraz jakieś dodatkowe informację, które będzie mogła wykorzystać przeciwko Tepesowi. Shiklah póki co nie wychwyciła kpiącego tonu Baala. Posłała mu natomiast wdzięczny uśmiech, gdy zwrócił się bezpośrednio do niej. Wyciągnęła dłoń i zwyczajowo dała się w nią ucałować, co również spotkało się z aprobatą sukkuba, ponieważ zawsze ceniła sobie dobre maniery. - Shiklah. Mi również miło pana poznać, panie Harris. Może się pan do nas dosiądzie? Nie wiedziałam, że Vlad ma jeszcze kogoś znajomego w tym mieście. - Posłała Draculi złośliwy uśmieszek, jednak gdy spojrzeniem powróciła do Baala, grymas Shi uległ transformacji – z wrednego uśmiechu, na pełen uprzejmości i sympatii. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Central Park Sob Sty 16, 2016 1:17 pm | |
| New York, New York! Ortcho lubił to miejsce, zwłaszcza wieczorem kiedy to nie musiał aż tak bardzo przejmować się że jest widoczny. Siedział sobie na jednym z wszechobecnych drzew, rzadko to robił ale teraz wszczepił się w jedną z grubszych gałęzi. Obserwował okolicę, patrzył na ludzi. Większość z nich to znajomi na wypadzie, menele i samotnicy. Jak ktoś zbliżał się na około 5 metrów od jego drzewa, stawał się niewidzialny tak na wszelki wypadek. Karrablast miał jak zawsze dobry humor, czuwał tutaj w parku czy aby komuś nie strzeli do głowy zaatakować kogoś. W tedy on pokaże gagatkom że nie warto na jego zmianie atakować przechodniów. Tak czy inaczej i on musiał spać, trochę był senny bo cały dzień bawił się w powietrzu. Przymknął lekko oczy (nie było tego widać bo miał oczy podobne do owadzich) i ziewnął sobie, falując lekko swoim ogonem. Dni mu się zlewały, nie czuł czasu a jego życie w cale mu się nie nudziło. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Central Park Sob Sty 16, 2016 1:44 pm | |
| Nowy Jork. Miasto które nigdy nie śpi. Z pewnymi wyjątkami. Black chodził po parku, wędrując jakby bez celu. Został wysłany w to miejsce, gdyż w pobliżu wykrywano jakąś tajemniczą działalność. Wokół jacyś menele, jacyś imprezowicze odrobinkę podchmieleni i osoby chcące zaznać samotności. Sprawdził broń, a następnie przeprowadził skan terenu. Nie skan typowy. Rozkazał wykrywać anomalie w powietrzu. Dlatego teraz chodził po parku. Gdy natrafi na fragment pustej przestrzeni, będzie wiedział co to powodowało, oraz będzie mógł ocenić rozmiar zagrożenia. Zawsze może wezwać wsparcie. W pewnej chwili skaner zapiszczał cicho. Wokół jednej z gałęzi drzewa pod którym stał, znajdował się fragment pustej przestrzeni. ~Mam cię~pomyślał. Szedł dalej, obmyślając strategię jak dorwać cel. Z całą pewnością nie będzie to łatwe. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Central Park Sob Sty 16, 2016 2:14 pm | |
| Karrablast nie tracił czujności, chociaż chciało mu się spać to nie mógł. Nie tutaj, musi lecieć i znaleźć jakiś opuszczony budynek albo najlepiej lecieć w ogóle na dzikie tereny. Zauważył że ktoś się tutaj zbliża, od razu stał się niewidzialny. Przyglądał się nieznajomemu i temu, co robi i co ma przy sobie. Ciekawe, jednak nie będzie się ruszać tylko go obserwować. Oczywiście jego ogon to wyjątek, zawsze lekko falował ale co tam. Miał ze sobą takie dziwne pudełko albo... Ortchocea miał problemy z określeniem co to za cudo bo nigdy takiego czegoś nie widział. Niemniej, nie spuszczał z niego oka. Coś mu mówiło aby miał się na baczności. I tak pewnie by się nie ruszał, jednak... heh. No trudno mu tak było, postanowił że jednak zejdzie sobie na niższą gałąź i tak też zrobił. Powoli aby nie poruszyć za bardzo liśćmi, zaczął obserwować go z nowego miejsca. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Central Park Sob Sty 16, 2016 2:37 pm | |
| ~zmieniłeś pozycję? Wyzwanie przyjęte~przemknęło mu przez głowę, gdy spojrzał na skaner. Założył okulary przeciwsłoneczne i przygotował się by wezwać wsparcie. Włożył prawą rękę do kieszeni.Upewnił się że nikt nie patrzy, po czym odwrócił się i wyciągnął pistolet. Tłumik tradycyjnie przymocowany. Kula przebiła powietrze, przebyła odległość dzielącą ją od celu i zagłębiła się... w gałęzi na której to coś siedziało.Gałąź wydał głośny trzask i spadła.Black schował pistolet. Ludzie się co prawda odwracali, ale jak tylko zobaczyli że to tylko gałąź, dawali sobie spokój. Skaner dalej pracował i rozpoczął przesyłanie danych do okularów. W efekcie Black widział wszystko co tajemniczy kształt robił. -pójdziesz ze mną po dobroci czy mam cię zmusić?- Zapytał Black. Poluzował odrobinę miecz w pochwie, gotów wyciągnąć go w każdej chwili. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Central Park Sob Sty 16, 2016 2:55 pm | |
| Ortchocea sobie ziewnął parę razy, przez co kompletnie nie zauważył tego co chce zrobić nieznajomy. Jednak uratowała go od tego jego trzykrotnie większa spostrzegawczość niż u człowieka, czego nie mógł wiedzieć Black. Zauważył wyciągany pistolet, oj... on już wiedział do czego to służy. Nie raz do niego strzelali czy widział jak źli strzelają do innych. Miał też w zanadrzu pancerz który wytrzyma krótki ostrzał z broni palnej. Tak czy inaczej, widząc jak wyciąga pistolet Karrablast odbił się od gałęzi i wskoczył na wyższą. Zezłościł się, jak on śmie! Przecież nic mu nie zrobił! Ortcho miał to gdzieś, pokazał mu się i zrobił wyraźnie obrażoną minę. Zeskoczył na ziemię i przebił się telepatycznie do jego głowy aby się z nim porozumieć - Yeh!!! eibor ein ic cin!!!!!!!- usłyszał Black w swojej głowie głos. Ni to męski ni to żeński, nawet nie dziecięcy. Jakby mieszanka wszystkich tych trzech "płci" Ortcho Machał faliście swoim długachnym ogonem niczym wąż, jednak rozumiał że jest ten człowiek niepewny co do niego, już tak miał. Ale... skąd on wiedział że tam jest? - Yeh!- jeszcze jedno słowo po angielsku. Ortcho nie zbliżył się ale powoli wyciągnął najdłuższe odnóże gdzie było napisane srebrnymi literami jego imię. Może człowiek się skapnie, jak nie to Karrablast zwieje i tyle. Nie ma zamiaru walczyć. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Central Park Sob Sty 16, 2016 3:12 pm | |
| Black złapał się za głowę. Niespodziewane zdolności telepatyczne stworzenia go zaskoczyły. -Posłuchaj.-odezwał się najbardziej spokojnym głosem jakim tylko mógł.-Jesteś oczekiwany w pewnym miejscu. Zabiorę cię tam.- Spróbował przekonać stworzenie. Równocześnie zauważył że ma ono wypisane imię na jednym z odnóży. Po chwili wszedł do umysłu Ortchocea'go/i (Nie sposób określić płci) by poznać jego zamiary. Będąc przygotowanym do pogoni, Black zaczął myśleć jak sprawić by stworzenie się za nim udało. Naukowcy z pewnością zechcą je poznać. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Central Park Sob Sty 16, 2016 7:37 pm | |
| Oczywiście skoro Ortcho potrafi się komunikować musi też rozumieć co do niego gadają ludzie, tak też było a to co powiedział nieznajomy nie spodobało mu się. Ktoś go chce widzieć? Nie ma takiej opcji, fakt faktem pozostaje że Black strzelał prawie do niego i nie był (na początku...chyba) przyjaźnie do niego nastawiony. A przecież Karrablast tylko zmienił swoją pozycję! Nie, zdecydowanie czuł że nie może tak o sobie iść. W odpowiedzi pokiwał przecząco łbem na boki po czym wdrapał się na drzewo i "zasyczał" na nieznajomego. Nie miał zamiaru iść, nie ufał ludziom bo wiedział do czego są zdolni. Wywnioskował tak; Black do niego na początku strzelał, boi się pomyśleć co będzie tam u tych co go "oczekują" |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Central Park Sob Sty 16, 2016 9:02 pm | |
| ~no w twarz jeża~pomyślał Black. Stworzenie postanowiło uciec przed nim na drzewo. -Posłuchaj mnie. Nie mam złych zamiarów.-powiedział Black. Położył pistolet na ziemi.-Widzisz? Odłożyłem pistolet. Teraz chodź, czekają na ciebie-Black starał się przemawiać głosem spokojnym, wręcz kojącym. Jeśli uda się po dobroci, będzie lepiej. Nie wspominał o kastetach i mieczu. Czego uszy nie usłyszą, tego mózgowi nie żal. Musiał jeszcze je zabrać do bazy, ale to nie problem. Wysłał do S.H.I.E.L.D. prośbę o zespół do chwytania niebezpiecznych stworzeń. Może mu się przydać wsparcie. Stworzenie było szybkie i zwinne, więc mogło być trudno je złapać. No i nie miał jak go przetransportować. Problemy piętrzyły się przed nim jak góra. Ale nie takie góry John już pokonywał. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Central Park Nie Sty 17, 2016 10:25 am | |
| Miał zamiar odlecieć, zostawić go tutaj i uciec ogóle do innego kraju. Jużnie raz podróżował do Rosji, Angli czy Australii (tam zazwyczaj polował) więc nie było go jakiś czas w USA. Spojrzał na broń którą Black odłożył i lekko ruszył się w dół po drzewie. W sumie, może zabierze go do miejsca w którym złożą dla niego ofiarę tak, jak to robili Ubnovianie? Brakowało mu tego, wybierał wtedy (nie musial i nie zawsze to robił) czy jakiś Ubnoviańczyk zasługuje na patronat z jego strony. To wspomnienie sprawiło, że Ortcho odbił się od pnia i wzniósł w powietrze zatrzymując się jakieś 3 metry od Blacka. Ciekawiło go jeszcze jedno- jego okulary. Dotknął ich szybko z chęcią zarzucenia ich z głowy. Jakby widział jego oczy, wiele by się dowiedział. Jeszcze jednak nie był w 100% przekonany czy aby na pewno chce za nim iść. Tak czy inaczej mężczyzna mógł usłyszeć w swojej głowie ponownie głos "kosmity" - iknacaca iknaceibo |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Central Park Pon Sty 18, 2016 8:14 pm | |
| Zaraza. Stworzenie wciąż mu nie ufa. Ale w sumie, Black strzelał w jego stronę więc... Nieufność jak najbardziej na miejscu. Zablokował ruch odnóża próbującego zdjąć mu okulary przeciwsłoneczne. Nie mógł dbać mu odkryć drugich okularów, tych cybernetycznych. Była to jedna z niewielu jego przewag. -Nie, one zostają na swoim miejscu.Teraz posłuchaj, strzeliłem do Ciebie, zgoda. Przepraszam cię za to.Teraz po prostu chodź że mną, oczekują tam Ciebie. Jesteś tam wręcz pożądany.-Black spróbował połechtać dumę stworzenia, sprawiając by poczuło się kimś ważnym. Może w ten sposób ugryzie temat. Stworzenie wciąż mu nie ufało. Przy okazji,
// Ja wiem jak to zabrzmi, ale za jakieś 5 moich postów przybędzie oddział do czytania stworzeń. Pasuje Ci taką ilość? Mogą później jeśli chcesz. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Central Park Pon Sty 18, 2016 9:09 pm | |
| //odpiszę teraz, odpisz ty i wołamy MG po co czekać tak długo xD//
Karrablast przekrzywił łeb niczym pies z zaciekawienia, patrząc na swoje odnóże z wielkim zdziwieniem kiedy Black je odepchnął. Rzucił człowiekowi spojrzenie typu "co ty tam kombinujesz" Zaczął powoli okrążać człowieka, ciekaw czy jakoś na to zareaguje. Tak się wsłuchał w jego ton, może faktycznie nie chce go skrzywdzić? Karrablast ujrzał kątem oka jego pistolet i postanowił go sobie wziąć. To był ułamek sekundy jak się rozpędził i zabrał pistolet, jednak z rozwagą bo już znał jego działanie. Nie chciał zastrzelić Blacka, po prostu poleciał na drzewo i zaczął oglądać sobie to cudo. Tu coś lekko stuknął, tutaj coś ostrożnie pogryzł sprawdzając jego smak. Fuj, nic dobrego więc zrzucił broń na ziemię a sam postanowił dać szansę Blackowi. "Usiadł" (prędzej stanął) na ziemi niczym pies i zaczął mu się przyglądać, zastanawiając się czy Black jakoś go zaciągnie czy po prostu ruszy w nadziei że Karrablast za nim pójdzie.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Central Park | |
| |
| | | | Central Park | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |