|
| Salon | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Salon Wto Sty 01, 2013 4:07 pm | |
| Samo spojrzenie na wygląda tego salonu, świadczyło o tym jaki potencjał posiadało niegdyś to miejsce. Salon był naprawdę ogromny, a pod jego wysokim sufitem wisiały dwa przepiękne niegdyś, masywne żyrandole. Miejsce to było praktycznie nieumeblowane, poza jednym znaczyć elementem; na końcu salonu znajdował się zakurzony stół bilardowy. EDIT 02-10-2013:Salon uległ znacznym zmianom. Panel holograficznego projektora przeszedł na kolejny poziom zaawansowania. Podłoga rozsunęła się pochłaniając w znacznym stopniu centralną część salonu. Wyłonił się z niej kolejne urządzenia, które otoczyły projektor wyniesiony ponad ich poziom. Pojawił się panel sterujący, kilka ekranów i cała zakryta aparatura. Kosmiczna technologia pozwalał jej łączyć się z Asteroidą zaszyfrowaną transmisją i uzyskiwać potrzebne informacje, które oznaczane były na holograficznym globie.
Ostatnio zmieniony przez Magnus dnia Wto Paź 15, 2013 9:03 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon Pon Lut 25, 2013 4:36 pm | |
| NPC MODE Salon był ogromny i mocno zaniedbany. Jasne światło wpadało do środka, przez zakurzone okna oświetlając zniszczoną podłogę oraz ściany. Grupa rozeszła się w różnych kierunkach, bezpiecznie stawiając swoje kroki, bardziej w obawie przed zawaleniem, niż pułapkami. Jack udał się w stronę stołu. Obszedł go dookoła zastanawiając się, czym kiedyś było to miejsce. Nie było tutaj żadnych zdjęć, ani pamiątek świadczących o tym, aby ktoś tu kiedykolwiek mieszkał. Czy to był rodzinny dom tego mężczyzny? Chwycił za jedną bilę i rzucił na przez stół. Wprawiona w ruch bila uderzyła o kolejną, która wprawiła w ruch następną, wchodząc w reakcję łańcuchową. Charakterystyczny donośny dźwięk, przykuł uwagę pozostałych mutantów. Nagle w salonie rozbrzmiał inny bardziej mechaniczny dźwięk. - To nie ja?! - krzyknął Jack unosząc bezradnie barki. Scarlet i Pietro poczuli ruch pod podłogą. Chwilę później byli wstanie dostrzec jak okrąg z paneli zapada się na środku salonu, po czym rozsuwa na boki. Z czarne dziury wyłonił się masywny holograficzny projektor, również mocno zakurzony. Drzwi od domu same się zamknęły, a drewniane rolety opuściły. Projekt "Bractwo" został zainicjowany, a wszystkim sterował Ottsu z Asteroidy. Holo-projektor zaczął świecić jasnym światłem z niego szeroką wiązkę, która wystrzeliła, aż po sam sufit. Jack zbliżył się w jego kierunku powolnym krokiem. Holograficzny obraz zaczął się formować, przyjmując formę ubranego w białą zbroję i hełm mężczyzny. Owy mężczyzna zdjął swój hełm, odsłaniając swoją młodszą jeśli chodzi o wiek, lecz nie w kwestii wyglądu wersję. - To On... - pomyślał Jack. Magnus puścił przed sobą biały hełm, który zaczął lewitować w powietrzu. Hologram był tak skonstruowany, aby wyświetlany obraz był zawsze ustawiony przodem do oglądającego, nawet jeśli oglądających było kilku, to mimo wszystko każdy miał wrażenie jakby obraz był skierowany prosto na niego. Ottsu miał przygotowanych kilka różnych nagrań, które miały dokładnie odwzorowywać najróżniejsze scenariusze. Wybrał to, które najbardziej pasowało do obecnej sytuacji. - Witajcie mutanci - rozpoczął Magneto. - Nazywam się Erik "Magnus" Reshnhell a to jest wasz nowy dom! - Rozłożył szerzej ramiona. - Chciałbym na początku przeprosić was, że nie mogę osobiście was przywitać, lecz wiedzcie, że me serce raduje się wiedząc, że tutaj przybyliście. Nie mogę oczekiwać, że przyłączycie się do mnie, po tych słowach, lecz chciałbym abyście mnie uważnie wysłuchali. Wiele lat temu mój dom został zaatakowany. Ludzie zostali wymordowani, albo zabrani do miejsc, w których pragnęli śmierci, równie silnie jak wody i jedzenia. Zabrano im ich imiona i nadano numery. Tak zginęła cała moja rodzina i mój lud. Powinienem umrzeć wtedy z tymi, których kochałem. Zamiast tego zmuszony byłem stąpać pomiędzy tysiącem martwych ciał, które niczym ścieżka ciągnęły się do miejsca ich składowania, będącego niegdyś świętym miejscem. Zadawałem sobie wówczas pytanie - Dlaczego zostałem oszczędzony?! Wiele lat temu widziałem jak mutacja rozrasta się w młodych ludziach, takich jak wy i liczyłem wówczas, że gdy zobaczę ją ponownie, będzie ona w pełni silna i wolna! Tak jednak się nie stało. Mutanci muszą ukrywać swój dar przed ludźmi, którzy nie potrafią go zrozumieć, którzy obawiają się was, ponieważ jesteście od nich silniejszy. Chcą was ograniczyć i zamknąć w obozach koncentracyjnych, tylko z powodu własnych ograniczeń i pobudek. Nadali wam imiona, które sami zmieniliście, gdyż nie definiowały tego kim jesteście. Byłem w tym miejscu nieraz i wiem, do czego to zmierza. Ostatecznie skończy się to jak w przypadku holokaustu, a stanie się to gdy pierwszy mutant, zostanie skazany przez ludzi za swą odmienność! Nie mogę do tego dopuścić. Wtedy odnalazłem odpowiedź na dręczące mnie pytanie. Nie jestem bohaterem. Jedynie człowiekiem, który widział i przeżył, to co nigdy nie zostanie zapomniane lub odpuszczone. Odnalazłem was ponieważ pragnę stworzyć Bractwo Mutantów, które zjednoczy każdego z wasze rasy pod moją banderą! Nie będziemy żyć w cieniu! Obiecuję wam, że będzie kroczyć dumnie pomiędzy ludźmi! Zdobędziemy nasze miejsce na Ziemi, nawet jeśli będziemy musieli o nie walczyć! Czas na subtelności się skończył, nadszedł czas na zmiany. Magnus przerwał swój monolog, pozostawiając ich samych ze słowami, które im przekazał. Na zakończenie dodał tylko: - Możecie zostać tutaj, jeśli chcecie. Możecie także opuścić ten dom, lecz on zawsze będzie dla was stać otworem. Każdy mutant, jest tu mile widziany! Wtedy przekaz zakończył się, a holo-projektor ponownie ukrył w podłodze. Pytanie pozostawało jedno, jak postąpią Ci mutanci? |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Salon Sro Mar 06, 2013 8:59 pm | |
| Wnętrze domu nie prezentowało się lepiej niż to, co Wanda widziała z podwórka. Uczucie, że zaraz zapadnie się podłoga lub coś spadnie jej na głowę towarzyszyło kobiecie cały czas. Całość nadawała się do gruntownego remontu, o ile w ścianach nie zalęgło się jakieś robactwo, którego można się pozbyć jedynie przez wybudzenie budynku. Z całą pewnością miejsce miało swój czar, który niegdyś roztaczało wśród poprzednich domowników, jednak teraz była to tylko i wyłącznie ruina bez duszy. Drewno skrzypiało, gdy szła powoli przez przestronny salon. W powietrzu dało się wyczuć kurz i łaskoczący w nosie zapach kruszącego się, biało-szarego tynku. Scarlet Witch zbliżyła się do stołu bilardowego, podobnie jak dzieciak, ale niczego nie dotykała. Zrobił to chłopak, uruchamiając dziwną maszynerię, która wprawiła w ruch panele – te rozstąpiły się przed nimi, a panna Maximoff odruchowo zrobiła krok w tył. - Co to ma być?! Nie bardzo się jej to podobało, szczególnie, iż rolety przysłoniły okna oraz drzwi zamknęły się z hukiem, jakby ktoś ich uwięził. Wanda chciała ruszyć biegiem do wyjścia i sprawdzić zasuwy, ale nie zdążyła. Pochłonął ją wyświetlany właśnie hologram, który przedstawiał Magnusa. Od razu pojęła, że to on, gdyż po wyglądzie mężczyzny widziała, że jest on kimś, kto ma twarde zasady i siłę – nie tylko fizyczną, ale i werbalną – czyli coś, co powinien posiadać przywódca. Mimowolnie ujęła dłoń Pietra i wsłuchiwała się w niski, przyjemny dla ucha głos. Współczuła mu, ale i rozumiała. Wraz z bratem też wiele przeszli, słowo ,,rodzina’’ zawężało się tylko do synonimu ,,rodzeństwo’’. - Zmiany… – powiedziała do jasnowłosego – Czyż nie tego szukamy? – zapytała go, ale w tym pytaniu kryła się odpowiedź. Odpowiedź definiująca to, czego Wanda pragnie i co sądzi o pomyśle z Bractwem Mutantów. Nie zauważyła, by w domu znajdował się ktoś poza nimi, więc musieli być tu pierwsi. Jak Adam i Ewa, mogący stworzyć nowy raj po tym, jak zostali wygnani ze starego. Jak widać, wodzić na pokuszenie można i poza Edenem… Erik Reshnhell był w tej roli idealny. |
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Salon Pon Mar 18, 2013 1:20 am | |
| Wnętrze budynku w którym się znaleźli, jeśli można to było jeszcze nazywać budynkiem, wprawiło Pietra w dość podejrzliwy nastrój. Obsypujący się ze ścian tynk, podłoga, która sprawiała wrażenie przegniłej i stabilnej jedynie na słowo honoru i kurz, wzbijający się chmurami przy każdym ich kroku zdecydowanie nadawały otoczeniu posmak kiepskiego horroru. Z dawnych lat w dodatku. Szedł cały czas pół kroku za siostrą, śledząc wzrokiem dzieciaka i uważnie wpatrując się w każdy jego ruch. Quicksilver nie należał do osób, które obdarzały zaufaniem łatwo i bezboleśnie. Zwłaszcza, kiedy na drugiej stronie szali mogło leżeć życie Wandy, lub jego własne. Gdy panele poruszyły się, Pietro odruchowo zrobił krok w przód, ramieniem odsuwając siostrę do tyłu, by zasłonić ją własnym ciałem. Miał to we krwi, instynkt dyktował mu bezwarunkowe działania, mające na celu jedynie ochronę dziewczyny i ewentualne rozprawienie się z przeciwnikiem. Rozejrzał się prędko, analizując sytuację i ze zmarszczonymi brwiami obserwując jak rolety opuszczają się, zasłaniając okna. Drzwi trzasnęły, ale nim którekolwiek z nich zdążyło rzucić się do ucieczki, hologram rozbłysnął w ciemnym pomieszczeniu niczym flara. Pietro zmrużył oczy, zaciskając palce na dłoni Wandy i przyciągając ją bliżej siebie, by w razie pułapki nic ich nie rozdzieliło. Nic nie wskazywało jednak na zasadzkę. Mężczyzna nazywający samego siebie Magnusem nie wzbudził w nim zaufania. Mieszanka współczucia i zniecierpliwienia sprawiła, że Pietro skrzywił się jedynie w pewnym momencie, zerkając na twarz swojej siostry. Ze zdziwieniem odkrył, że Wanda wpatruje się w migoczący obraz z zafascynowaniem i błyskiem zrozumienia w oczach. Westchnął jedynie, skupiając całą uwagę na jej twarzy, po chwili jednak niechętnie zwrócił wzrok w stronę hologramu. Musiał przyznać, że głęboki, niemal hipnotyzujący głos Magnusa docierał do tych fragmentów jego umysłu, które starał się chronić najszczelniej. Przywoływał wspomnienia, których wcale nie chciał teraz odświeżać. Gdy hologram zgasł, Pietro przesunął palcami po dłoni Wandy, znów na krótki moment skupiając na niej całą swoją uwagę. - Jesteś pewna?- spytał tylko, chociaż w gruncie rzeczy wcale nie musiał. Rozumiał ją i bez słów, potrafił z samych gestów i ruchów jej ciała wyczytać odpowiedzi, których inni nie dostrzegliby i po tygodniu wpatrywania się w Scarlet Witch. Ich więź była wyjątkowa, a propozycja Magnusa pozwalała im na pozostawienie za sobą całej złej przeszłości i rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Niczym Adam i Ewa. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon Czw Mar 21, 2013 10:27 am | |
| NPC MODE Zapadła noc a po niej wstał nowy dzień. Przez ten czas cała trójka mogła na spokojnie przemyśleć to co właśnie usłyszeli. Rozważyć wszystkie za i przeciw, lecz tak na prawdę była to tylko formalność, gdyż decyzja została już podjęta. Jack opuścił rodzeństwo zaraz po przedstawieniu, które przygotował dla nich Magnus. Jeszcze do niech wróci, lecz teraz widząc jak to rodzeństwo wspiera się niczym para zakochanych chciał dać im więcej czasu. On był całkowicie pewien tego w czyje ręce chce powierzyć swoje życie. Słońce nadal oświetlało pomieszczenia w tym starym domu. Dzięki tej dogodności Jack mógł rozejrzeć się po górnych piętrach. Obejrzeć sypialnie oraz inne pokoje. Z każdym krokiem, z każdymi otwartymi drzwiami, zaczął rozumiem, że ten dom w cale nie powstał dla nich. Został zbudowany dla rodziny, lecz nie rodziny, która miało stać się bractwo. Coś w tym domu pękło, a jego właściciel - Magnus - jak przypuszczał opuścił go nie bez powodu. Teraz powrócił przeobrażając ten budynek w zupełnie coś innego. Słowa, które im przekazał. Jego historia. Nadały zupełnie innego światła na jego postać, którą poznał w parku. I chociaż emanowała od niego siła w niemalże każdym słowie, to dostrzegalna było zniszczenie w jego duszy. Rozsypującej się niczym ten dom. Gdy zapadła noc Jack odnalazł Pietro i Wandę, którzy siedzieli w niewielkiej sypialni na pierwszym piętrze. Zastanawiał się jaką jeszcze inną niespodziankę skrywa przed nimi ten stary dom. A co najważniejsze, kiedy przybędzie tu Magnus. Nie wiedział zbytnio co ma robić dalej i czuł, że nie jest w tym uczuciu osamotniony. Zapukał o framugę drzwi. - Znalazłem jakieś czarne płaszcze w skrzyni na drugim piętrze - powiedział do obojga, trzymając dwa płaszcze na zgiętej w łokciu ręce. - Mogą wam się przydać, jeśli mamy tu spędzić noc. Położył je na ramie od łóżka. Nie chciał im się narzucać, aczkolwiek nie ukrywał, że chętnie by ich bliżej poznał. Wszystko to musiało nastąpić stopniowo. Gdy wrócił do swojego - wybranego przez siebie z wielu - pokoju, założył płaszcz i narzucił na głowę kaptur. Stanął przed lustrem, które wcześniej przetarł dłonią. Spojrzał na swoje odbicie. Wyglądał mrocznie. Płaszcz był zrobiony z dziwnego, na pozór delikatnego materiału i chociaż nie był gruby momentalnie zrobiło mu się cieplej. Intrygujące. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon Nie Kwi 21, 2013 9:58 pm | |
| NPC MODE Noc była długa tak jak długie było oczekiwanie na odpis tego mistrza gry. Słońce nieśmiało przebijało się przez drewniane sztalugi w oknach rozświetlając posadzkę w wschodniej części domu. Promyki słońca obudziły śpiące rodzeństwo na piętrze. Osobą, która przed świtem była na nogach, był Jack. Młody chłopak spał bardzo niespokojnie, może ze strachu a może z ekscytacji - sam do końca nie mógł tego określić. W końcu w ciągu jednego dnia podjął najważniejszą decyzję w swoim życiu, co wiązało się z pewnymi rozterkami i wątpliwościami, które go nawiedzają i będą nawiedzać w przyszłości. Skoro świt chłopak zagrał partyjkę bilardu z samym sobą, gdzie drugim przeciwnikiem były jego telekinetyczne zdolności. W połowie niemalże zwycięskiej potyczki podłoga ponownie zaczęła się rozsuwać. Jack rzucił kij i krzyknął ile sił w płucach. - Chodźcie na dół! To się znowu dzieje!! Wrzasnął tak głośno, że nie było szansy, aby rodzeństwo na górnym piętrze go nie usłyszało. Echo niosło się w tym zniszczonym domu niczym starym kanionie. Dziwna maszyna pojawiła się ponownie uruchamiając nowy przekaz. Tym razem przekaz był przesyłany na żywo i rozpoczął się dopiero gdy rodzeństwo dotarło do głównego salonu. Holoprojektor przedstawił człowieka, który ubrany był w czarny płaszcz podobny do tych, które znalazł Jack. Jego twarz była tajemnicą, gdyż kaptur całkowicie spowił ją cieniem. Odpowiedzialny za przekazanie następnej wiadomości członek załogi Magnusa rozpoczął swój przekaz. - Tej nocy staliście się jednym z wielu trybów, które nakręcą machinę, która zapisze was wszystkich na kartach historii! Bractwo Mutantów musi się rozrosnąć, lecz aby tego dokonać musicie poczynić pewne kroki! Oficer podczas tej nocy zdołał przeanalizować ich zdolności w oparciu o ziemskie bazy danych, światową sieć monitoringów oraz sieć informacyjną, która pozwoliła mu sprecyzować zadanie odpowiadające im zdolnościom. Misje zostały przekazane [PW]. Mężczyzna kapturze podziękował im za ich pomoc i przekaz się zakończył. Żadne z nich nie myślało, że przyłączenie się do bractwa będzie opiewało w przesiadywanie na leżaku i rozkoszowaniem się zimnymi napojami. Prawdopodobnie zdawali sobie sprawę, że będą musieli poświęcić się dla niego całkowicie. Ich pierwsze zdania były proste, a może i nawet nieznaczące i błahe, lecz aby osiągnąć cele, które założył sobie Magneto, musieli zacząć od początku. Wykonanie ich podbuduję ich pozycję wewnątrz bractwa i przybliży do ich przywódcy. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Salon Pią Maj 03, 2013 5:38 pm | |
| Ponoć powinno się zapamiętywać pierwszy sen w nowym miejscu. Wanda wolałaby zapomnieć o koszmarach, które męczyły ją tej nocy i budziły co chwila, co teraz się na niej odbijało. Nawet obecność brata nie sprawiła, że czuła się lepiej. Jakby ścigały ją jakieś wewnętrzne demony, silniejsze niż ich uczucie wywołujące w niej na co dzień spokój. Krzyki Jack’a sprawiły, iż zwlekła się z łóżka i potrząsnęła ramieniem Pietro chcąc, by poszedł z nią. Poczekała na niego i powoli zeszła na dół, a jej oczom ukazał się hologram podobny do tego, jaki widzieli wczoraj. Wysłuchała przekazu, wtulona w blondyna. Nie podobało się jej to, że będą musieli się rozdzielić, czego nie zamierzała nawet ukrywać. - To jest pozbawione sensu – stwierdziła, marszcząc brwi. – Razem poszłoby nam sprawniej. Może tak było, może nie. Scarlet Witch, mimo to, że sama chciała tu przyjechać i dołączyć do Bractwa, miała teraz ochotę dać sobie z tym spokój, skoro powodowało to odłączenie się od bliźniaka. Zadanie miało jej zajmować wiele czasu, a to oznaczało wiele godzin, a może nawet i dni – jeśli by się mijali – bez dotychczasowej ilości rozmów i bliskości Pietra. On też miał co robić. Szkoda byłoby się jednak teraz wycofać… Po dłuższej przerwie, jaką spędzili w milczeniu, westchnęła. - Spróbujmy, co nam szkodzi - uśmiechnęła się blado, chcąc chyba przekonać samą siebie, że to dobry wybór. Ostatnio czuła się mocno skołowana i bardzo chciała wrócić do pewnej siebie Wandy, jaką była przed ich tułaczką. Oby był to dobry krok, we właściwą stronę.
|
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Salon Sob Maj 04, 2013 10:34 pm | |
| Stał obok Wandy i z każdym kolejnym usłyszanym słowem nabierał coraz gorszego nastroju. Pozytywne nastawienie, jakie starał się w sobie wzbudzić ze względu na siostrę prysnęło jak sen jaki złoty, a Pietro w koniuszkach palców czuł, że cała ta sprawa śmierdzi na kilometr. Nie zamierzał się jednak wycofywać; nie teraz, kiedy podjęli już wspólną decyzję. Trzeba zacisnąć zęby i iść do przodu, by nie wykonywać więcej kroków w tył. Cofanie się w niczym im nie pomoże, poddawanie się tym bardziej. Objął Wandę w pasie i przyciągnął do siebie, uspokajająco gładząc ją po krzyżu. Drugą dłoń wsunął w jej włosy, przeczesując kosmyki powoli i dokładnie, jakby próbował zapamiętać ich miękkość i sposób w jaki owijały się w okół jego palców. - Wrócę do ciebie nim zdążysz zatęsknić. - powiedział cicho, nachylając się do jej ucha i drażniąc je moment ciepłym oddechem. Wiedział, że ta rozłąka będzie dla nich ciężka do zniesienia. Nigdy nie tracił siostry z oczu, zawsze miał ją w zasięgu ręki i szlag go trafiał na samą myśl, że teraz musi zostawić ją samą. Wanda potrafiła się obronić, jednak Pietro czuł się spokojniejszy, kiedy miał ją u swojego boku. - Wypatruj mnie. I uważaj na siebie. - dodał jeszcze, wzdychając cicho i marszcząc brwi. Miał zamiar zrobić swoje tak szybko jak to możliwe, nie narażając Scarlet na niebezpieczeństwo dłużej niż to będzie konieczne. Jego wargi przesunęły się powoli po ciepłych ustach dziewczyny, a sekundę później jedynym śladem po Pietro został tylko chłodny podmuch wiatru w pomieszczeniu.
***
Okropnie padało, gdy wrócił do kwatery po zakończeniu zadania. Iście psia pogoda pasowała jednak idealnie do jego nastroju. Zadanie wykonał szybko i perfekcyjnie, bez najmniejszych przeszkód pozostawiając znaki Bractwa w miejscach najbardziej charakterystycznych, rzucających się w oczy i znanych nowojorczykom. Naznaczył też nimi kilka mniej oczywistych miejsc, dbając o to, by były widoczne dla najmniej nawet spostrzegawczego obserwatora. Przez ten cały czas jego myśli krążyły jednak w okół siostry. Nie był do końca pewny zadania, jakie zostało jej powierzone, a nie mieli czasu by o tym dyskutować. Nie udało mu się też dołączyć do niej w mieście, dlatego po chwili namysłu postanowił wrócić do kryjówki. Czas był w tej chwili kluczową sprawą i szkoda było go marnować na czcze lenistwo, a Pietro nie lubił marnotrawstwa. Pod żadną postacią. Był jednak świadom, że wystarczy choćby krótki sygnał, urywek, strzęp informacji o tym, że Wanda może mieć problemy i rzuci wszystko w diabły, by ją ratować. Jego lojalność była bez zarzutu i nie do podważenia, dopóki w grę nie wchodziło bezpieczeństwo siostry.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon Pon Cze 17, 2013 1:57 pm | |
| NPC MODE
Przemoknięty do suchej nitki Pietro powrócił do siedziby Bractwa Mutantów. Dom był pusty. Pozostali mutanci, albo nie skończyli jeszcze swych misji, albo coś ich zatrzymało. Młody mężczyzna mógł osuszyć swoje ubranie i w spokoju rozejrzeć się po pomieszczeniach. Szukał swoje siostry wykrzykując jej imię, niestety bez odzewu. Czyny, których dokonał poprzedniego dnia, zyskały pierwszy odzew wśród społeczeństwa, co niezmiernie cieszyło Magneto. Czas płynął w tym miejscu inaczej i łatwo można było stracić rachubę. W oczekiwaniu na dalsze polecenia oparł się o stół, próbując nie martwić się o siostrę. Jego cierpliwość nie była długo wystawiana na próbę. Panel w podłodze ponownie się rozstąpił, a mechanizm holoprojektora wysunął z podłogi. Postać w kapturze ponownie stanęła przed jego obliczem. - Misja pierwsza wykonana pomyślnie. - Postać mówiła beznamiętnie krótkimi zdaniami. - Pozostali mutanci nadal wykonują swoje zadanie. Quicksilver otrzymuje nowe zadanie: Zwerbować nowego mutanta. Zdjęcie nieznanej mu kobiety wyświetliło się na hologramie, co bardzo ułatwi mu poszukiwania. Odkrycie jej tożsamości było dużo łatwiejsze, niż w przypadku innych mutantów, między innymi poprzez włamanie się do szpitalnej bazy danych i zdjęcia z monitoringu. - Judy Lofcalar. Miejsce pochodzenia San Diego, Kalifornia. Obecna lokalizacja: Bar 13, Nowy York. Obraz dziewczyny oraz jej dane personale znikły. Postać zamilkła przez chwilę, co stworzyło dość krępująca sytuację. - Dodatkowe informacje. Sugerowane zabranie metamorficznego kombinezonu. Płaszcz, który wczoraj znaleźliście posiada nanoreceptory, które odczytują wasz kod genetyczny. Strój potrafi dopasować się do ciała właściciela tworząc z nim jedność, specjalna struktura komórek chroni ciało użytkownika. Potrafi również symulować cywilne ubranie - wszystko kontrolowane przez słowne komendy właściciela. W prawej kieszeni znajdziesz komunikator dzięki, któremu będziemy się z Tobą komunikować! Bez odbioru. Przekaz został zakończony. Usłyszał, że jego towarzysze, a co najważniejsze jego siostra nadal wykonują swoje miejsce. Domyśleć się mógł, że gdyby byli zagrożeni, zapewne zostałby wysłany na ratunek, skoro takiej informacji, wszystko musiało być w porządku. W spokoju ducha Pietro mógł wyruszyć na nową, nieco trudniejszą i bardziej odpowiedzialną misję. Na jego barkach spoczywało teraz pozyskanie nowego członka, musiał zrobić to umiejętnie, wykorzystując swoje osobiste talenty oraz przekonanie i idee, które usłyszał od Magneto.
[z/t - dla Quicksilvera] |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon Pią Cze 28, 2013 9:27 pm | |
| NPC MODE
Wydarzenia na Time Square go zmęczyły. Zajęło mu sporo czasu, zanim zdołał wrócić do domu, noc zdążyła już dawno zapaść. W tej przedziwnej rozpadającej się chacie, która byłą ich siedzibą, nie spotkał swoich towarzyszy, więc musieli nadal pracować nad własnymi misjami. Jackie położył się w pokoju, który dla siebie wybrał, a sen znużył go momentalnie. Śniła mu się zaistniała kilka godzin temu interwencja, niezwykłego statku i równie szokujące zakończenie furii tego złoczyńcy. Kimkolwiek lub czymkolwiek byłą ta jednostka i pod kogo należała, wiedziała jak się zająć super-ludźmi. Zaczęło świtać, gdy uderzenie w drzwi na parterze wyrwało go ze snu. Zerwał się z łóżka, nie wiedząc co się stało. Był zdezorientowany, a zarazem starał się być ostrożny. Zostawiając czarny płaszcz na łóżku, ruszył wzdłuż korytarza stawiając delikatne kroki. Schodząc w dół po spróchniałych schodach, nasłuchiwał głosów, lecz w całym domu panowała grobowa cisza, co jeszcze bardziej go stresowało. Może to wiatr otworzył drzwi, zapytał w myślach. To nie był wiatr. Osoba, która wtargnęła do głównego salonu, był mężczyzna o konkretnych zamiarach. Doświadczenie i taktyczne zmysły, sprawiły, że badał on otoczenie, stawiając pewne aczkolwiek ciche kroki, poruszając się jak bokser na ringu. Z pozoru zwykła chałupa, była dobrze strzeżoną bazą, której obserwatorzy momentalnie dostrzegli wtargnięcie intruza. System, który strzegł tego miejsca, natychmiast się uaktywnił. Bazując na kosmicznej technologii potrafił obejść ziemskie kody zabezpieczające nie pozostawiając najmniejszego śladu. Skaner rysów twarzy, wysłał prośbę o analizę osobnika. Z ziemskiej sieci informacyjnej nadeszła paczka z pełną paletą danych. Intruz nazywał się Achilles Likaros, należał do Greckich Sił Powietrznych i był mutantem. Ta ostatnio informacja, przybyłą z innego organicznego źródła. Była jednak w tym całym przekazie najistotniejsza. Drzwi powoli zamknęły się za mężczyzną. W tej samej chwili młody chłopak stanął w wejściu do salonu. Dostrzegł uzbrojonego intruza, oraz trzymanego w dłoniach gnata i momentalnie odskoczył w tył, chowając się za futrynę i przylegając do ściany. - Kim jesteś?! CZEGO CHCESZ?! - wrzasnął, walcząc ze strachem. Serce waliło mu jak młotem. W myślach jednak krzyczał do istot z projektora, aby go powstrzymali, aby zrobili coś co pomoże mu wyjść z tego cało. Ktoś wtargnął, do ich bazy, dlaczego nie traktują tego poważnie, dlaczego pozwolili mu tutaj wejść? Dlaczego nic nie robią... |
| | | Achilles Likaros
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 23/06/2013
| Temat: Re: Salon Pią Cze 28, 2013 10:39 pm | |
| Achilles wparował do środka. W duchu cieszył się, że udało mu się to zrobić bez większych problemów. Żadnego " kontaktu " na zewnątrz. Nic. Cisza. Powoli i spokojnie stanął z dala od światła drzwi, tak aby nie trafić na potencjalnie wchodzącą osobę. Wtem jego cel zszedł ze schodów. To był idealny moment dla Achillesa. W sekundę stał w pozycji strzeleckiej zasadniczej. Jego Desert Eagle mierzył wprost w głowę chłopaka, zanim ten zdołał się schronić za ścianą. Ale Achilles nie chciał go zabijać. Był mu potrzebny żywy. On chciał po prostu wyjaśnić tą sprawę. Dowiedzieć się, po co ta cała szopka z malowidłami. Czym jest Brotherhood. W jego opinii była to jakaś nowa sekta. Ale właśnie był u progu aby się tego dowiedzieć. -Wyjdź z podniesionymi rękoma! - wrzasnął profesjonalnie - A nie stanie ci się żadna krzywda. Chcę wiedzieć o co chodzi w tej całej P********** szopce! Wiedział, że jeśli byli tu inni, to i tak wrzask chłopaka ich zaalarmował. Dlatego mógł sobie pozwolić na nieunikanie ujawnienia, skoro i tak się ujawnił. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, był gotowy strzelać. Gniew opanował Achillesa. Chłopak mógł zobaczyć jak jego lewa ręka puszcza Desert Eagle' a bo zaczyna się deformować w olbrzymie wykonane z kości ostrze. Działo się to kiedy Likaros się denerwował. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon Pon Lip 01, 2013 9:58 pm | |
| NPC MODE
Jack nie miał zamiaru opuszczać swojej prowizorycznej kryjówki. Paraliżował go strach. Bał się, że gdy wyjrzy zostanie postrzelony - śmiertelnie - nie będzie miał nawet czasu, aby zareagować. Słowa uzbrojonego mężczyzny zmusiły go do myślenia. "Pierdolona szopka" mogła odnosić się tylko do jego spektaklu, który miał miejsce na Time Square. Jakim cudem go wyśledzili? Opisał ich w liczbie mnogiej, gdyż sądził, że jest on członkiem tajemniczego oddziału, który powstrzymał Electro. Przecież był ostrożny. Wydawało mu się, że nikt nie przyjdzie za nim do tego miejsca. Mylił się i to bardzo. Zalały go obawy, przed konsekwencjami i karą za swój błąd, niczym dziecko, które przeskrobało w szkole. Nie odpowiedział na jego pytanie, gdyż uznał, że nie zrozumie przesłania Magneto. Ba, to nie był czas i miejsce, aby wyjaśniać dlaczego zrobił to co zrobił. Gdyby choćby na chwilę wyjrzał zza framugi, zobaczył niezwykłą metamorfozę intruza i może wtedy zmieniłby zdanie. Chłopak jednak tego nie uczynił. Biegiem ruszył korytarzem do innego pokoju, z którego próbował przedostać się do najdalej położonego pomieszczenia. Tutaj muszą być drugie drzwi, którymi będę wstanie uciec, myślał. Odnalazł tylne drzwi, wychodzące z czegoś, co kiedyś było kuchnią. Połączone z niewielkim korytarzem, prowadziły na tylną część posesji. Niestety drzwi nawet nie drgnęły. Ciągnął za klamkę, z całych sił, na marne walcząc z elektroniczną blokadą. Okna zasłaniały drewniane rolety, ucieczka nimi również nie wchodziła w grę. Stał naprzeciw blatu, który oddzielał go od zbliżającego się napastnika. Niezbyt solidna była to tarcza, lecz schował się za nim, próbując nie wydawać z siebie najmniejszego dźwięku. Jego plan był prosty, aby jednak go zrealizować musiał wyczekać na odpowiedni moment. Czas wydawał się ciągnąć w nieskończoność, uderzenia wskazówek zegara, pokrywały się z krokami zbliżającego się mężczyzny. Młody chłopak nadal zadawał sobie jedno pytanie, dlaczego Bractwo Mutantów, go teraz opuściło. Dlaczego, k***a nic nie robią?! |
| | | Achilles Likaros
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 23/06/2013
| Temat: Re: Salon Pon Lip 01, 2013 10:16 pm | |
| Achilles nie czekał. Kiedy po kilku sekundach chłopak nie wyszedł, Achillesa opanował gniew. Tak potężny, że musiał schować swojego desert Eagle' a gdyż nie panował nad przemianą drugiej ręki w ostrze. A te przekształciło się bardzo szybko. W końcu i tak potrzeba dużej broni aby go zranić. Likaros ruszył szybkim krokiem za chłopakiem kierując się węchem i słuchem aby go namierzyć. Za każdym narożnikiem stosował procedurę wykrajania, pokonując szybko i sprawnie kolejne załamania fazy budynku. Słyszał wyraźnie bicie serca chłopaka. Ten rytm... pozwalał Achillesowi namierzyć wroga i dotrzeć do niego. Ruszył w kierunku blatu niczym czołg, próbując go odtrącić swoją nadludzką siłą. Desert Eagle spokojnie spoczywał w kaburze na jego udach, zabezpieczony nylonowym paskiem aby upewnić się że nie wypadnie. Achilles kochał takie sytuacje. Uwielbiał gonić ofiarę. Odkąd został zdradzony nie liczył się dla niego nic prócz walki. Walka była jedynym co umiał. Ale to nie tak powód aby zabijać chłopaka. Przecież nie uczynił on nic wymagającego zabicia go. -Ręce na kark! - wrzasnął Achilles, gotowy by w razie wypadku zaatakować jednym ze swoich ostrzy -Leż! Patrz się w ziemię i nogi szeroko! Jego okulary były już na czole, ukazując czerwone oczy. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon Pon Lip 01, 2013 10:40 pm | |
| NPC MODE
Serce faktycznie waliło mu jak młotem. Spięty i niepewny swych działań, zobaczył jak zza blatu od lewej strony wyłania się ten sam człowiek. Jego ręce zmieniły się w coś na wzór ostrzy, jakby z pod jego skróty miał wyjść jakiś kosmiczny robal, a tylko ludzie ciało trzymało go w środku. Z impetem ruszył na niego, krzycząc swoje proceduralne rozkazy. W tej chwili bez wątpienie, potwierdził to, że należy do policji, wojska lub innej służbistej grupy. Chłopak wyrzucił przed siebie ręce, jakby chciał cisnąć piłką z klatki piersiowej. Uderzając z całej skumulowanej telekinetycznej siły, pchnął mężczyznę w tył. Atak był niespodziewany i bardzo silny, co nie pozwoliło mu zareagować. Rzucony na ścinę, wbił się w starą pogniłą drewnianą szafkę, którą roztrzaskał swoim ciałem. Chłopak momentalnie przeskoczył nad blatem i uciekł z kuchni, gdyż mężczyzna już podnosił się z posadzki. Powrócił do salonu. A gdy nożycoręki pojawił się w drzwiach, ten w końcu przemówił. - Nie podchodź bliżej! - warknął, dość pewnie, zważywszy na miotające nim emocje. Dzieliła ich długość całego salonu. Jack trzymał ręce zgięte w łokciach, a dłonie wystawione przed siebie, pozycja podobna do tej w grze w zbijanego. - Potrafię znacznie więcej! Nie umiał powstrzymać języka.
|
| | | Achilles Likaros
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 23/06/2013
| Temat: Re: Salon Pon Lip 01, 2013 11:18 pm | |
| Achilles nie spodziewał się czegoś takiego. Szarżował na chłopaka z zamiarem upewnienia się że ten będzie leżał spokojnie. Aż tu nagle otrzymał potężny cios telekinetyczny, który spowodował, że Grek poleciał dobre parę metrów. Trafił w starą szafkę. Jednak ktoś kto wytrzymywał ostrzał z karabinu szturmowego nie musiał się tym specjalnie martwić. Jego ulubione okulary poszły w drzazgi. Ten cios podziałał na niego jak kubeł zimnej wody. Achilles na dzień dobry używając swojej nadludzkiej siły zdewastował drzwi. Musiał się na czymś wyładować. Ale nie zamierzał pozwolić chłopakowi uciec. Lecz mimo ataku nie zamierzał go zabijać. W końcu celem było dowiedzieć się o co tu chodziło. - Spokojnie- powiedział. Wraz z opadającym poziomem adrenaliny jego ręce zaczęły odzyskiwać ludzki kształt. A on patrzył prosto w oczy chłopaka swoimi wielkimi czerwonymi ślepiami -Jestem Achilles. Powiesz mnie proszę, o co wam chodzi? Czym jest Brotherhood? Według niego była to jakaś nowa sekta. Ale nie śmiał powiedzieć tego chłopakowi wprost. Nie chciał go mocniej denerwować. W razie czego, gotów był sięgnąć po Desert Eagle' a schowanego na udzie. Pól sekundy i oddany strzał. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon Wto Lip 02, 2013 9:05 am | |
| NPC MODE
Jack nie ufał mężczyźnie. Nadal utrzymywał bezpieczną odległość i pozycję do ataku. Ramiona intruza wróciła do ludzkiej formy, jego zachowanie stało się bardziej opanowane. Nie mierzył już do niego z broni, nie wrzeszczał i nie próbował go dopaść. Good cop, bad cop in one person, pomyślał chłopak. Widział wiele filmów dlatego wolał być mimo wszystko czujny. Nie chciał jednak prowokować mężczyzny, który najwyraźniej był jednym z nich. Jack wahał się czy odpowiadać na jego pytanie. Obawiał się, że zaraz mogą wparować tutaj inni agenci. Zdobyte informacje mogą narazić plan Magnusa. Wahał się, lecz to było lepsze rozwiązanie niż śmierć. - Nasza pełna nazwa to Brotherhood of Mutants. Chcemy, aby mutanci byli wolni, nie obawiali się używać swych niezykłych mocy - odpowiedział, dość niepewnie. Nie potrafił przemawiać tak jak ich przywódca. Po chwili milczenia, który kryło za sobą szybkie zastanowienie, zapytał. - Czy Ty jesteś mutantem?
Ostatnio zmieniony przez Magnus dnia Wto Lip 02, 2013 4:42 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Achilles Likaros
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 23/06/2013
| Temat: Re: Salon Wto Lip 02, 2013 10:28 am | |
| Achilles niemało się zdziwił. Mutanci? Wolność dla mutantów? Mutanci byli czymś o czym Likaros nigdy nie słyszał, mimo iż sam do nich należał. Dlatego teraz w jego czerwonych oczach było niemałe odbicie szoku. -Mutnaci? - zdziwił się były żołnierz -Wybacz. Nigdy o czymś takim nie słyszałem, mimo długiej kariery w siłach powietrznych a potem jako najemnik. Cóż, jeśli uznać to że kule się ode mnie odbijają, zmysły wyczulone mam tak, że mogłem po twoim zapachu dojść tu z Times Square no i oczywiście te ostrza, w które przekształcają się me dłonie kiedy się denerwuję to tak, chyba jestem mutantem. To było dziwne. Mutanci... czyżby istniało więcej jemu podobnych? To by było dość interesujące, jako że grek był przekonany że on sam jest wyjątkowy. Czyli powoli odkrywał tajemnice. Postanowił że pogra w stronę dobrej osoby. Nie zamierzał już dłużej straszyć chłopaka. -Jeszcze jedno - spytał powoli i ciekawsko -Mówisz że mutanci mają być wolni. Od kogo? Kto niewoli mutantów? Chociaż jakby nie patrzeć... mnie sprzedał własny rząd. Ale to nie ważne Tutaj nagle spoważniał: -Wpadłem tu bo miałem was za groźną sektę. Daję ci słowo żołnierza że jeśli mnie nie zagrozicie nie wyciągnę już broni. Zaprowadź mnie do waszego szefa. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon Wto Lip 02, 2013 5:14 pm | |
| NPC MODE
Napięcie pomiędzy nimi wydawało się zelżeć. W tej sytuacji napastnik był prowodyrem, dlatego młody mutant musiał utrzymywać czujność. Nie wiedział czy zdziwienia, otwartość i lawina słów, były szczerym objawem, czy tylko zagrywką aby uśpić jego czujność. Zdolności, jakimi pochwalił się grek, zrobiły na chłopaku wrażenie, przy jego różnorodnej palecie mocy, jego telekineza wydawała się błahą magiczną sztuczką, taniego iluzjonisty występującego na dziecięcych urodzinach. Sucha konwersacja, przerodziła się w prawdziwą dyskusję. - Mutanci istnieją i jest nas wielu, sam mam kilku znajomych mutantów. Niestety nie podzieli mojego poparcia dla inicjatywy Pana Reshnhella... - Spuścił wzrok, wspominając grupkę bliskich znajomych, w tej chwili poczuł lekkie ukłucie tęsknoty za dawnym beztroskim życiem. - Nie wiem czy jesteś mutantem, czy nie, chociaż wyglądasz na takiego. Magnus - ten który stworzył Bractwo - powiedział, że chce zjednoczyć wszystkich mutantów, a gdy to nastąpi sprawi, że ludzie nas zauważą. Od czasu spotkania Magneto, analizował jego słowa bardzo dokładnie. Spędzając nad nimi niemalże, każdą chwilę. Odbijały się w jego myślach, niczym słowa piosenki, którą bardzo nas dotyka. Usłyszał i czuł, że ona jest o nim. Jakby autor pisał o jego życiu. Podobnie było w tej chwili, dlatego dalsza wypowiedź był jego i tylko, płynąć prosto z jego doświadczeń. - Żyjemy obok ludzi i wiedziemy normalne życie, lecz On ukazał nam fałszywą wolność, którą sobie wmówiliśmy. Posiadamy dar, który dla większości z nas jest przekleństwem, gdyż nie możemy otwarcie z niego korzystać, to właśnie chce zmienić Magnus. Musiałbyś go poznać! Widząc jak mężczyzna chowa broń i wyjaśnia cel swojego wtargnięcia, poczuł ulgę i dotarło do niego, że jego mały spektakl mógł być odebrany na różne sposoby. Akurat trafiło na takiego, co był wstanie go wyśledzić. On wziął go za zagrożenie, którym nie był - okazał się nastolatkiem idącym za czyimś głosem. Na ostatnie słowa, chłopak zareagował skrępowanym podrapaniem się po głowie. - Cóż, z tym będzie problem, gdyż jest ciężko osiągalny. Widziałem go raz, a potem kontaktował się z nami ktoś przez holograficzny projektor umieszczony w podłodze pomiędzy nami! - Wskazał palcem na miejsce pomiędzy nimi. Nikt z członków organizacji nie zareagował na atak intruza, gdyż informacje, które pozyskali momentalnie stworzyły dla nich nadarzające się warunki na przystąpienie do następnego etapu. Chłopak był młody, a Świat odkrywał przed nim dopiero swoją wiedzę. Wiele musiał się jeszcze nauczyć, w tym jak przekazywać ideę Magneto, w taki sposób, aby móc przekonać innego mutanta do jego racji. To była próba. Druga misja właśnie się rozpoczęła. |
| | | Achilles Likaros
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 23/06/2013
| Temat: Re: Salon Wto Lip 02, 2013 5:41 pm | |
| Achilles też się już uspokoił. Lecz mimo to był profesjonalistą. Nie zamierzał aby jego osobiste zaangażowanie przeszkodziło mu w gotowości na wypadek ataku. -Magnus Reshnhell... tak się nazywa? - powiedział Spokojnie Grek -Nie wiem co o tym myśleć. Do tej pory byłem pewien, że byłem wyjątkowy. A nagle okazuje się że jest więcej takich jak ja. Achilles analizował wszystko bardzo dokładnie. To mogło być coś, co znów nadałoby jego życiu cel. Zjednoczenie mutantów... do niego przemówiło to mocniej niż do kogokolwiek. Jego, który przez swoją odmienność trafił na stół operacyjny, gdzie poddawano go bolesnym medycznym eksperymentom. Jego, który dlatego że był inny został sprzedany przez własny rząd: -Parę lat temu.. - zaczął powoli Achilles - Byłem pilotem w greckich siłach powietrznych. Miałem przyjaciela, Karolosa. Widziałem że coś jest ze mną nie tak. Powiedziałem mu o tym. On powiedział rządowi. Przyszli po mnie w nocy. Zabrali mnie i zamknęli. Przez kilka dni leżałem na stole operacyjnym, poddawany testom, tylko dlatego że byłem inny..... Tu Achilles złapał powietrze. Jego twarz wyglądała dość smutno: -Urwałem się im. Uciekłem. Zostałem najemnikiem. Tylko to mnie zostało. Teraz przybyłem tu i udało mnie się wytropić was. Nie wiem co dalej, ale wchodzę w to. Jeśli Magneto chce zjednoczyć mutantów takich jak my... to pójdę za nim w ogień. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon Wto Lip 02, 2013 11:08 pm | |
| NPC MODE
Młodzieniec wysłuchał historii stojącego przed mutanta. Musiał przyznać, że streszczenie jego życia, przypominało grecką tragedię. Przy nim jego własne młode życie, wyglądało jak sielanka małego szczeniaczka. - Dude... It's sucks to be you! - parsknął, gwiżdżąc przed tym, chcąc oddać swoje zszokowanie. Mózg wykipiał mu uszami. Jego reakcja oddawała również jego stan ducha. Rozluźnił mięśnie i przyjął normalną pozycję. Sam mężczyzna teraz wydawał mu się znacznie mniej niebezpieczny, niż chwilę wcześniej. Chłopak nie chciał bardziej bagatelizować przeżyć swojego rozmówcy, nie znał go za dobrze, więc nie chciał przeginać. Jego opowieść i ostatnie słowa skwitował słowami, które odnosiły się do niego samego. - Wszyscy potrzebujemy celu w życiu, Magnus nam go wskazał, a my za nim poszliśmy. - Usiadł na stole bilardowym, spojrzał na mężczyznę i doszedł do wniosku, że oboje się nie przedstawili. - Tak w ogóle to jestem... - zawahał się, gdyż chciał z przyzwyczajenia użyć swojego ludzkiego imienia, lecz wtedy przypomniały mu się słowa Magneto. Wymyślił dla siebie imię, które definiowało go jako mutanta. - Jestem Psionic! Powietrze syknęło z pod podłogi, a drobinki kurzu rozwiały się po salonie. Drewniane panele zaczęły się rozsuwać. W końcu, pomyślał młody mutant. Tak jak działo się to wcześniej, tak i teraz z podłogi wysunął się holograficzny projektor. Gdy aparatura usytuowała się na pozycji, przekaz się rozpoczął. Jack otworzył szeroko oczy, kiedy ujrzał, że osoba na hologramie zdecydowanie różni się od zakapturzonego mężczyzny, którego widywali wcześniej. Nie był to również Magneto, w swej białej zbroi, a kobieta. Ognistowłosa piękność ubrana była w obcisły czarny kombinezon. Na górnej części tułowia znajdowała się delikatna czarna zbroja, której łączenia oddzielone były czerwonymi pasami, podobnie jak rękawice i część kombinezonu. Czerwone paski - chociaż nie było ich dużo - niczym równo ułożone linie, płynęły po całym jej stroju dzieląc się i łącząc. - W imieniu Lorda Magneto, chciałbym przywitać nowego członka w szeregach Bractwa Mutantów! - rozpoczęła. - Nazywam Araiya Shintou. Jestem Głównodowodzącą Oddziału Informacyjnego na Asteroidzie Messiah pod dowództwem Lorda Magnusa! - mówiła to dumnie, wyraźnie nie pierwszy raz. Wyraz jej twarzy był nieskalany emocjami, pewna siebie, emanowała siłą, którą zawstydziła młodego mutanta. Magnus podczas pierwszej spędzonej nocy w elektrowni w Yonkers, wydał nowe zalecenia swoim oficerom. Jeśli mieli mu zaufać w pełni, nie mógł niczego przed nimi ukrywać, dlatego w jego zamyśle nadszedł moment, aby powoli niwelować granice pomiędzy bractwem, a asteroidą. - Osobiście odpowiadam za poszukiwania mutantów na Ziemi. Mutanci przebudzają się z każdą chwilą na całej planecie. Wasze główne zadanie, które wzięliście na siebie przystępując do Bractwa Mutantów, jest ich werbowanie. My wskazujemy wam kierunek, wy musicie ich pozyskać! Psionic doskonale to wiedział, rozumiał jednak, że to słowa były kierowane do nowego. Kobieta w dalszych słowach, przekazała im nową misję. Nowi mutanci pojawili się Nowym Yorku i trzeba było ich odwiedzić. Opowiedziała również o płaszczach, które znajdowały się w skrzyni na górze. Młody mutant, miał okazję poznać jedną z ich niezwykłych właściwości. Teraz wiedział o ich pełnych możliwościach. Otrzymali również niewielkie komunikatory dzięki, którym będą mogli kontaktować się z bazą, oraz otrzymywać nowe wytyczne. Pani porucznik pożegnała się z nimi, a przekaz się zakończył. W tej chwili, Jack nawet nie myślał o misji i informacjach, które otrzymał tamten mężczyzna pomimo, że były dość intrygujące. To co teraz chodziło mu po głowie, to jedno pytanie... kim do cholery jest Magneto?!
Ostatnio zmieniony przez Magnus dnia Sob Sie 24, 2013 9:15 am, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Achilles Likaros
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 23/06/2013
| Temat: Re: Salon Sro Lip 03, 2013 5:20 pm | |
| -Achilles Likaros - przedstawił się nowy członek bractwa. Teraz już nie ukrywał greckiego akcentu jaki miał. Wtem nagle podłoga się rozstąpiła. Achilles mógł zobaczyć członkinię załogi Magnusa ubraną w czarną zbroję. Araya Shintou, tak się przedstawiła. Podczas gdy mówiła Achilles stał na baczność. Przywykł już do tego. Był służbistą wobec tych którzy mieli jego szacunek, a Magneto, mimo iż Aeroporos dopiero co się o nim dowiedział już go miał. Spokojnie stał na baczność kiedy zostały mu przekazane szczegóły misji. Wiedział dobrze o co chodzi. On sam miał zanieść światło które dał mu lord Magnus. Wtem pani oficer zniknęła. Achilles nie czekał. Wiedział już co ma robić. Jego umysł wszedł w tryb - wykonać -misję - za - wszelką - cenę. Nie obchodziło go jaką za to zapłaci cenę. Dzisiaj narodził się na nowo. Znów dostał cel. Znów miał coś w co mógł wierzyć. Coś co definiowało go jako człowieka. Magento dał mu nowy kierunek, możliwość zostawienia za sobą burzliwej przeszłości i walki o lepszą przyszłość dla mutantów takich jak on. Spokojnym krokiem opuścił salon.
[z/t] |
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Salon Sob Sie 24, 2013 7:16 am | |
| Wracał do siedziby Bractwa zadowolony z siebie i dumny z rozmachu, z jakim udało mu się wykonać powierzone zadanie. Wiedział, że ociągał się nieco z powrotem; liczył, że uda mu się spotkać siostrę gdzieś w drodze, podczas misji, jednak nic z tego nie wyszło. Kilka innych spraw również wymagało uwagi młodego mutanta i nie mogło czekać, dlatego w drodze powrotnej nie oglądał się i nie czekał na nic. Nie lubił się spóźniać. W starym gmaszysku pojawił się późną nocą; ociekający wodą, wyraźnie zirytowany, przemoczony do ostatniej suchej nitki ale szczęśliwy, że przedzieranie się przez panującą na zewnątrz nawałnicę ma już za sobą. Nie tracąc cennego czasu na doprowadzanie się do porządku, szybkim krokiem udał się prosto do salonu. Miał nadzieję, że uda mu się znaleźć w nim Jack'a lub Magnusa. Na tego ostatniego liczył w szczególności, zwłaszcza, że wciąż nie pozbył się podejrzliwości wobec jego osoby. Zaufał jego słowom i przyłączył się do sprawy, jednak zrobił to jedynie dla Wandy i w każdej chwili mógł zmienić zdanie. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon Sob Sie 24, 2013 9:58 am | |
| NPC MODE
Podczas nieobecności Quicksilvera, przez ostatnich kilka dni, wiele się zmieniło. Podjęto również wiążące decyzje, które sprawiły, że przepaść pomiędzy Bractwem a Asteroidą, została zmniejszona. Dzisiejszego dnia, miała zniknąć na zawsze, a te dwa oddziały miał połączyć solidny most. Przed siedzibą Bractwa wylądowało pięć kapsuł, które otoczone były powłoką niewidzialności. Miejsce to było odludne, i daleko stąd do pierwszym cywilnych zabudowań, panowała również ciemna noc, lecz mimo to nie chcieli ryzykować. Kapsuły otworzyły się. Wyglądało to, jakby czasoprzestrzeń się rozwarła, a oni wyszli znikąd. Stanęli przed zniszczonym domem, który tylko dwójka pośród pięciu przybyłych miała okazję, oglądać na zdjęciach. Dwóch mężczyzn i trzy kobiety, w ciemnych płaszczach z zarzuconymi na głowy kapturami ruszyli do środka. Gdy obcas Araiyi Shintou stąpnął na salonowym parkiecie, miejsce to momentalnie odżyło, jakby swym wejściem uruchomiła całą aparaturę. Światło zapaliło się, rolety zsunęły się, a z podłogi wyjechał holograficzny projektor. Piątka stanęła przed nim, ściągając z głowy kaptury. - W mieszkaniu znajduje się jeden z członków Bractwa Mutantów - oznajmiła przywódczyni Oddziału Informacyjnego. - Przybędzie tutaj lada moment. Nie jest świadom naszego istnienia. Pozostali przytaknęli głową na jej słowa, gdy przekaz z bazą został nawiązany. Stanął przed nimi kamienny Karon, za założonymi za plecami rękoma. - Podróż przebiegła bez zarzutów, Generale - przekazał Aegon Diseth, bezpośredni podwładny Karona. - Wspaniale. Uważajcie na siebie, i powodzenia! Bez odbioru. Oczekiwali przybycia Pietro. Czekała na niego nowa misja, gdyż od czasu wyprawy Magnusa, rozbłysło kilka nowych sygnałów. Oficerowie zajmą się werbunkiem, lecz to zadanie w głównej mierze, nadal należy do członków Bractwa Mutantów. Rozeszli się po pokoju, oglądając go bacznie. Cześć z nich, czuła się w jego wnętrzu zwyczajnie, część dość nieswojo. Pochodzili z różnych planet, gdzie technologia, kultura i style, były różne, tak jak oni sami. Przybyłą ich piątka: Aegon Diseth, Justev Mire, Araiya Shintou, Lorilee Jaenke, Aicath Scecr Loica. Wszyscy z jednym celem, lecz z radykalnie różnymi podejściami. Dowodziła nimi Araiya, jako iż idealnie się do tego nadawała. Poza atrakcyjnymi kobietami, które sprawiają wrażenie sympatycznych, godnych zaufania, z męskiego grona Aegon jest tym, który oczarowuje uprzejmością i przyjacielską pomocą. Justev jest jego przeciwieństwem, lecz jego obecność tutaj, była wręcz nieodzowna.
|
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Salon Sob Sie 24, 2013 5:46 pm | |
| Uczucie niepokoju i ekscytacji uderzyło w niego nagle, bez ostrzeżenia, w momencie w którym jego dłoń spoczęła na klamce. Zmarszczył brwi, zastanawiając się skąd te niespodziewane sensacje, a odpowiedź na wszystkie pytania jakie pojawiły się w jego głowie padła wraz z chwilą, w której drzwi do salonu otworzyły się. Pietro wszedł do środka powoli, ostrożnym krokiem, jednak jego postawa i sposób w jaki się poruszał sprawiały fałszywe poczucie swobody i pełnego rozluźnienia. Pięć obcych osób odwróciło się jak na dany sygnał, a Quicksilver zatrzymał się kilka kroków przed hologramem, zakładając ramiona na klatce piersiowej. - Dobry wieczór. - powiedział spokojnie, wpatrując się w obcych zmrużonymi oczami; czujnie i uważnie śledził ich ruchy, gotów w każdej chwili do odwrotu, lub ataku. Nie wyczuwał jednak wrogich zamiarów, powietrze nie było przesycone agresją, nie znajdowała się w nim atmosfera zwiastująca nieprzyjemne wydarzenia. Czekał na rozwój wypadków, opierając ciężar ciała na lewej nodze, a wszystkie swoje zmysły kierując w stronę nieznanych osobistości. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon Sob Sie 24, 2013 8:41 pm | |
| NPC MODE
Hologram chował się już pod drewnianą podłogą, gdy Pietro wszedł do salonu. Spojrzeli na niego wszyscy, część z delikatnym uśmiechem, część bez wyrazu, lub zupełnie obojętnie. Mógł ich uważać, za nowych członków Bractwa, którzy zostali zwerbowani pod jego nieobecność. Wyglądali tak, jakby Magnus ściągnął do siebie, cały zespół mutantów. A może, to nie było dzieło siwowłosego mężczyzny, tylko jego siostry, które również gdzieś działała. Jej misja trwała wyjątkowo długo, lecz sądząc po pustkach w domu, tylko on się opieprzał. Najbliżej wejścia stał blond włosy mężczyzna, który jako pierwszy odpowiedział na jego przywitanie. - Witaj! Ty musisz być zapewne Pietro Maximoff! - przywitał się uprzejmie podając mu dłoń, w iście ludzkim geście. Quicksilver mógł dostrzec, że na jego zbroi znajduje się herb, który otrzymał z zadaniu namalować na mieście. Wszyscy mieli go na swoich zbrojach. - Nazywam się Aegon Diseth... - Wystarczy... - Odezwał się silny damski głos, który przerwał wypowiedź blodnyna. Za nim poszły w ruch w szpilki uderzające rytmicznie o zniszczoną podłogę. Miła otoczka prysła jak mydlana bańka. - Quicksilver najszybszy człowiek na Ziemi... Gdzie Pan przepadł, Panie Maximoffr?! Twoja poprzednia misja, nie została wykonana! - Zmierzała w jego stronę. Jej postura była nienaganna, a delikatna zbroja tylko dodawała jej gracji. - Obiekt, który miałeś zwerbować przepadł, gdyż się spóźniłeś, i nawet nie pokusiłeś się o jego ponowne wytropienie! - Westchnęła głęboko nie spuszczając z niego wzroku, musiała pamięta, że nie są to jej ludzie, tylko zwykli cywile i musiała traktować ich z dozą wyrozumiałości. Co wyraźnie, nie było jej na rękę. Odwróciła się i spojrzała na swoich towarzyszy. - Zapewne zastanawiasz się kim jesteśmy? - Reprymendy nadszedł kres, za to ciekawe nowiny miały dopiero nastąpić. - Jesteśmy Oficerami Oddziałów Obronnych Asteroidy Messiah, która stacjonuje na orbicie Księżyca! - Nie przesłyszał się, powiedziała dokładnie to co usłyszał. - Przybyliśmy na Ziemię, gdyż nas Przywódca, Lord Magnus wezwał nas jako swoje osobiste wsparcie. Naszym zadaniem... tak jak i Twoim jest werbować mutantów! Gdy to mówiła patrzyła na niego srogim spojrzeniem. Wtedy odezwała się czarnowłosa mulatka, która wystąpiła o krok do przodu. Pomimo, że ich wyprawą dowodziła Alayia Shintou, to w hierarchii były na tym samym poziomie. Ona również była dowódca swego oddziału, więc mogła przemawiać swobodnie, bez pytania o zgodę. - Wiem, że to wydaje się zagmatwane, Pietro - rozpoczęła. - Pochodzimy z różnych światów, lecz nasze intencje czyste. - Jej głos był przyjemny i kojący, niczym bryza znad oceanu, chłodząca po gorącym dniu. - Chcemy, aby Bractwo Mutantów wiedziało, że nie jest tylko małą drobinką w tym wszystkim. Oddziały Obronne są waszym wsparciem, gdyż służymy jednej osobie! Informacje mogły go przytłoczyć, dlatego teraz czekali na jego reakcję.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Salon | |
| |
| | | | Salon | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |