Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Times Square

Go down 
+25
Wiccan
Jacob
Sammy
Emma Frost
Anthony Skyblade
Luna Maximoff
Vision
Black Cat
Spider-Man
Otto Octavius
Akira
Frank Murphy
Black Panther
Sasha Aristow
Tony Stark
Carol Danvers
Valkyrie
Green Goblin
Carnage
Achilles Likaros
Teddy Altman
Human Torch
Electro
Angel Jenova
Quicksilver
29 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
AutorWiadomość
Quicksilver

Quicksilver


Liczba postów : 98
Data dołączenia : 07/12/2012

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Wto Maj 07, 2013 6:11 pm

First topic message reminder :

Times Square - Page 3 Times_Square_July_2013

Plac na Manhattanie w Nowym Jorku znajdujący się na skrzyżowaniu Broadwayu i alei Siódmej, rozciągający się od ulicy 42 do ulicy 47. W Stanach Zjednoczonych jest tym, czym Plac Czerwony w Moskwie, Pola Elizejskie w Paryżu czy plac Trafalgar w Londynie. Jest to jedna z ikon Nowego Jorku oraz centrum światowego handlu oraz mody, słynie z dużej ilości oświetlenia.
Nazywający się wcześniej Longacre Square, plac ten otrzymał swoją obecną nazwę po tym, gdy The New York Times przeniósł swoją siedzibę do nowo wybudowanego New York Times Building (obecnie nazywanego One Times Square). Powiększony obszar placu Times, zwany Theatre District, składa się z budynków pomiędzy aleją 6 i 8 oraz ulicą 40 i 53, uzupełniając zachodnią część handlową centrum Manhattanu.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Black Panther

Black Panther


Liczba postów : 50
Data dołączenia : 21/10/2012

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Pon Lip 28, 2014 12:28 pm

T'Challa westchnął patrząc w dół. Wiedział, że co noc przychodzi tutaj mnóstwo osób, nie dziwił im się. Tylko tutaj nie byli samotni, pośród tego tłumu na pewno czuli się lepiej, byli anonimowi ale mieli grupę z którą mogli się utożsamiać. Mianowicie: tłum. Usiadł na rzeczonym neonie i popatrzył białymi oczami maski na stojącą obok Carol.
- Dobrze mi się z tobą rozmawiało panno Danvers. Dziękuję za to. - skinął głową w jej stronę. Dobrze, że w Avengers znalazły się osoby posiadające rzadką w tych czasach umiejętność refleksji.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy. - Odwrócił się i zeskoczył z neonu znikając w cieniu.

[z/t]
Powrót do góry Go down
https://youtu.be/wT_Z41P7kXA
Frank Murphy

Frank Murphy


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 01/03/2016

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Sob Mar 05, 2016 11:10 pm

Ancalagon był istotą o wiele starszą, o wiele bardziej doświadczoną i potężniejszą od liczącego sobie ledwie dwadzieścia pięć lat mutanta, który przeszło sekundę temu nie był świadomy swojego daru. Bo tak najpewniej postrzegają czas długowieczne byty, jak choćby obecny tu jaszczur. Świadomy maleńkości swojego rozmówcy zapewne bawił się przednio obserwując jego zdezorientowanie, zakłopotanie i rosnące poczucie znikomości. Na przestrzeni wieków rodziło się milion podobnych jemu ludzi, którzy byli jedynie gośćmi, korzystającymi ledwie z procenta możliwości jakie dawało im życie po to by opuścić ów świat bez pozostawienia wyraźnego śladu ich obecności. Kiedy spotyka się taki twór, pojedyncze indywiduum odgrywające znaczącą role w istnieniu wszystkiego co nas otacza, żywy organizm zdolny nadawać kształt nadchodzącej przyszłości, zapisujący karty historii swoimi czynami, można się jedynie poważnie zastanowić nad celem własnej egzystencji. Przytłaczająca to i niestety prawdziwa wizja życia przeciętnego człowieka. A czymże Frank różnił się od takiego. Indywidualność mężczyzny sprowadzająca się do posiadanych przezeń nadludzkich zdolności ostatecznie była równie pozorna, co przeświadczenie o indywidualności każdej istoty ludzkiej. Tacy jak on rodzą się i umierają, a to co dzieje się pomiędzy dla krokodyla z kosmosu jest mrugnięciem oka, albo jednym uderzeniem serca.
Wpatrując się beznamiętnie w ślipia gada, zupełnie jakby to one miały udzielić odpowiedzi na zadane przez niego pytanie, stał się świadkiem niepokojącej reakcji. Wyglądało to jakby Ancalagon po drugiej stronie ulicy dojrzał sklep ze skórzanymi torebkami. Oczywiście wredna pani rzeczywistość musiała być gorsza. Kolejna bombka energii pojawiła się na nieszczęsnej ulicy, a dinozaur w tym czasie pozwolił sobie wykonać na tyle gwałtowny ruch by zapewnić mutantowi tak sporą dawkę adrenaliny, że chyba nie wyzbędzie się jej z organizmu przez najbliższy tydzień. Łuskowaty najprawdopodobniej uratował mu życie, zamykając obu pod czerwonym kloszem mistycznej mocy. Coś wystrzeliło z niebieskiej kuli w ich kierunku, rozpraszając się wokoło i robiąc z uliczki plan zdjęciowy Dnia Niepodległości. Ciekawe czy za to wejście smoka był odpowiedzialny kolega jaszczura, czy może wspomniane "COŚ" co może chcieć ich zabić. Pewnie, że to drugie. Jasne, oczywiste, klarowne. Żeby to chociaż był jakiś puszysty misiaczek, ale nieee. Cokolwiek chce śmierci przybysza musi być od niego jeszcze większe, brzydsze i silniejsze. Bestia zaatakowała, odrywając kawałek tego bardziej rozmownego potwora i wkomponowując go w ścianę pobliskiego budynku. Szykuje się równa walka. Widmo, egzekutor, strażniczy byt kontra... No właśnie, co? Bo skoro teraz otrzymał jeszcze tytuł ozdoby architektonicznej nowojorskiego bloku to jak można określić tego tam giganta. A właściwie tego tu, stojącego naprzeciwko mutanta. Co biedny mógł zrobić w takiej sytuacji. W zasadzie nie zdążył nawet dobrze pomyśleć, a tu jak nie złapał go niemiłosierny ból głowy, jakby zaliczył bliskie spotkanie z kijem bejsbolowym. Na sekundę urwał mu się film, co akurat było dość powszechne w życiu Franka, w tej chwili jednak był trzeźwy, a po otwarciu oczu nie był już w jednym z tysiąca takich samych nowojorskich zaułków, a na samym środku Times Square. Pech chciał, że potwór też tam był. Wokół pełno ludzi, kwestią czasu była stosowna do owego zajścia reakcja. I tak pierwsi kierowcy zaczęli dusić hamulec, manewrując maszynami jak furiaci, co wcale nie było takie niezrozumiałe. Jeden z rajdowców o mało nie przestawił mężczyzny swym wehikułem. Na pomoc, ponownie, przybył mu Ancalagon, materializujący się znikąd, efektownie zatrzymując pojazd dzięki potędze mięśni. Teraz tylko załatwić tamtego stwora i wszyscy będą mogli wrócić do swoich spraw. Chmara przechodniów rozproszyła się w cztery strony miasta, przerażona starciem tytanów do jakiego lada chwila miało dojść. Frank się tylko rozejrzał - Aaaah, trzeba było zadzwonić po taksówkę - pomyślał w duchu. Znów miał siły by postrzegać sytuacje przez pryzmat głupich żartów. Migrena sobie poszła, w sposób wręcz magiczny opuszczając ciało. Wywołałoby to większe zaskoczenie dosłownie parę minut wcześniej, teraz już się przyzwyczaił. Przynajmniej wydawało mu się, że nic więcej nie jest go w stanie zadziwić. Rana krokodyla wyglądała poważnie, jasnym było, że mutant niewiele tam zawojuje, nawet jeśli uaktywni swe zdolności. A byłby to stosunkowo głupi ruch, z zegarkiem w ręku można odliczać czas przyjazdu pierwszych radiowozów, następne pewnie będą helikoptery, a co potem to już on sam nie jest w stanie powiedzieć. Może Mściciele. Niemniej, rozważając za i przeciw, miałby minimalne, marginalne, ociupinkę większe szanse przeżyć bezpośredni cios monstrum. I tak trzeba by potem szukać drugiej części ciała po przeciwnej stronie miasta, dlatego odpuścił sobie zgrywanie bohatera. To nie jego walka. Byłby na pewno uradowany gdyby czerwony rozwiązał problem, o ile to nie jest ledwie początek ich problemów. Podobnie jak gad obserwował adwersarza, w razie potencjalnego ataku spróbowałby odskoczyć w przeciwną, do wyprowadzonego przezeń, stronę, bądź zwyczajnie odbiec. Powinien w sumie uciec wraz z resztą cywili, ale jakby wtedy wypadł przed widmem.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Nie Mar 06, 2016 10:24 am

NPC Storyline - Ancalagon|Potwór


Ancalagon i potwór spojrzeli po sobie, obaj obniżając nieco swe pozycje. Z boku to mogło wyglądać niczym dwa wilki, zamierzające ustalić między sobą kto jest panem na tym terytorium. Tak na prawdę obaj siebie po prostu pilnowali. Ancalagon doświadczył już tego co potrafi przeciwnik, a to nie było wszystko. Potwór natomiast mógł wiedzieć z kim lub z czym ma do czynienia - więc nie chciał ryzykować.
-Nie uciekłeś. Zamiast tego będzie stał i czekał, aż on ciebie zabije, Frankie?
Odezwał się "krokodyl", nie odwracając wzroku do mężczyzny. Nadal pilnował przeciwnika, a jego komentarz miał być w tym wypadku pewnym ostrzeżeniem dla mutanta. W tej formie jak to coś go trafi, to zapewne nic z niego nie zostanie. Lub tak jak myślał, będzie zbierany po całym otoczeniu przez służby porządkowe.
Potwór nie podzielał ich humoru i podejścia. Z jego ciała została uwolniona silna dawka fali uderzeniowej, która rozeszła się na bardzo małą odległość - ledwo pięciu metrów - dookoła stwora. Efekt tej fali był jednak dużo bardziej widowiskowy. Stwór znajdował się pomiędzy samochodami, które zatrzymały się, a których właściciele uciekli w przerażeniu. Samochody te, trafione falą, niczym piłeczki do ping-ponga - rozleciały się po otoczeniu na wszystkie strony. Niektóre uderzały w inne pojazdy, inne wpadały w znaki i zaparowane samochody oraz przystanki, a jeszcze inne wybiło do góry i rozrzuciło po okolicy. Jednym z wyrzuconych w górę samochodów był niemały Dodge Ram, który wybity w powietrze - wpadł w znajdujący się na wysokości billboard. Efektywna szkoda, jednak jakby tego było mało - billboard odczepił się od budynku i runął w dół. Za mało? Pod billboardem znajdowali się ludzie, "ukryci" w bezpiecznej odległości, nie chcący ryzykować wybieganiem na sam środek ulicy tylko dlatego, że chcieliby się oddalić. Każdy miał własną strategię przetrwania, a ich właśnie przyniosła negatywne skutki.
Czy w okolicy był jakiś bohater? Nie. Był natomiast wielki, czerwony krokodyl który nie bacząc na nic, zmienił się w czerwoną energię która w postaci promieni błyskawicznie dostała się w miejsce gdzie znajdowali się ludzie - a tam zmaterializował się ponownie. Wrzaski i krzyki przerażenia, Ancalagon wyciągnął ręce nad siebie i po prostu złapał spadający billboard, zanim ten przerobił ludzi na krwawą papkę. Jaszczur zacisnął swe kły warknął pod nosem z bólu. Miał na tyle sił by złapać i nie poczuć, jednak gwałtowne szarpnięcie przypomniało mu o ranie znajdującej się na jego korpusie. Najlepsze w tym wszystkim były chyba miny ludzi którzy przeżyli. Stali osłupieni faktem, że przed jednym potworem - uratował ich innych potwór. Niektórzy oczywiście natychmiast zaczęli się oddalać, a ci którzy się zapomnieli...
-WON!
Ryknął jaszczur, jego głos hukiem rozszedł się po okolicy - a wszyscy którzy się zapomnieli - wzięli nogi za pas i zaczęli uciekać. Sytuacja była opanowana, do momentu aż monstrum które to spowodowało - nie wyskoczyło do góry i samo nie wpadło w billboard trzymany przez widmo, powodując wgniecenie go w jaszczura oraz wbicie gada jak i billboardu w ziemię. W powietrzu uniosły się chmary kurzu, przesłaniając widok na to co się tam działo. Widoczna była nadal wielka sylwetka czterometrowego potwora, który "skończywszy" z jednym, obrócił swój łeb powoli w kierunku Franka.
-Egzekutor... będziesz większym wyzwaniem, chudzinko? Co tam kryjesz?
Odezwał się potwór. Jego głos odbijał się echem w otoczeniu, był zimny, złowrogi. Potwór powoli odwrócił się i ruszył w kierunku Franka. Nie spieszyło mu się, szedł powoli, rozdeptując po drodze samochody i napawając się momentem, zniszczeniem które uczynił, paniką która spowodował. I w tym wszystkim znajdował się Murphy. Sam na sam z monstrum.
Powrót do góry Go down
Frank Murphy

Frank Murphy


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 01/03/2016

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Nie Mar 06, 2016 4:35 pm

Prawdziwym i jedynym panem terytorium był tak naprawdę Frank, rodowity nowojorczyk, a nie jakieś warany z kosmosu. Nie palił się jednak by uświadamiać o tym któregoś z nich, w obawie przed utratą głowy, choć ten większy i brzydszy miał właściwie dokładnie takie zamiary. Dlaczego w ogóle przyczepił się mutanta? Prawidłowym pytaniem powinno być dlaczego ów mężczyzna zwyczajnie nie uciekł z epicentrum chaosu i zniszczenia póki jeszcze istniała taka sposobność. Koleś ma nie po kolei w głowie, ot cała zagadka.
- Przyda ci się wsparcie moralne. - nie skomentował ponownie zdrobnionego przez jaszczura imienia, skwitował je tylko morderczym spojrzeniem w jego kierunku.
Potwory stały naprzeciwko siebie, motywem przewodnim ich starcia były wrzaski rozbieganych cywili, szukających jakiegoś bezpiecznego schronienia. A PRZECIEŻ BYLI NA TIMES SQUARE. Poważnie, tak ciężko schować się wewnątrz któregoś z tysiąca ulokowanych tam sklepów, witryn, czegokolwiek co ma wnętrze, do którego prowadzą drzwi? Ludzie mają tendencje do wyolbrzymiania, a w panice zachowują się wręcz komicznie. Jeden z szaleńców porzuciwszy samochód przebiegł niedaleko bohaterów sytuacji.
- RATUJ SIĘ KTO MOŻE! KONIEC ŚWIATA! - facet na oko w wieku Franka, a świrował jakby zobaczył pojedynek Godzilli.
- GOŚCIU, wyluzuj. Ten tutaj ma wszystko pod kontrolą. - rzucił do wariata, wskazując kciukiem na Anacalagona - Co nie? - dodał, mówiąc ciszej sam do siebie, odwróciwszy się już w stronę krokodyla.
W czasie kiedy kończył swój wywód, który miał chyba pocieszyć przerażonego obywatela, monstrum zdecydowało się wykonać pierwszy ruch wywołując efektowny wybuch rozrzucający zostawione na pastwę losu pojazdy. Popisówa - skomentował w myślach, obserwując jak jedna z ładniejszych bryczek unosi się w przestworzach, trafiając ostatecznie z wielkim hukiem w bilbord, symbol amerykańskiego placu. Dusza Franka pękła, coś w środku niego umarło kiedy zobaczył jak ten cud motoryzacji uległ destrukcji tylko po to by kosmiczny stwór pokazał na co go stać. Cóż za bezsensowna strata. Zdenerwowało go to, już miał wygarnąć przerośniętemu szczurowi, że zadzierając z Nowym Jorkiem zadziera z nim, bądź też rzucić jakimś innym, równie tandetnym tekstem, ale w tym czasie zauważył jak na głowy idiotów miała zlecieć gigantyczna reklama. A dlaczego idiotów? No bo tam stali i sobie grzecznie czekali na śmierć. Przyzwyczajeni, że z opresji zawsze ktoś ich uratuje w sumie zbyt wiele się nie mylili. Widmo będąc przy okazji pełnoetatowym strażniczym bytem teleportował się i w ostatniej chwili uchronił ludzi przed zabójczo niskimi cenami. Murphy był pod wrażeniem. Czerwony wcale nie żartował z tymi tytułami. To teraz potwór, pamiątkowa fotka z dziennikarzami którzy się zaraz zlecą i mamy świetny artykuł do wieczornego wydania wiadomości. Krokodyl musiał wyperswadować ocalonym co powinni zrobić dalej, nie spieszyło im się bowiem zbytnio by stamtąd wiać. Szok to fajna rzecz. Można wszystko na niego zgonić. "Dlaczego nie uciekałeś gdy przed pewną śmiercią uratował cie wielki gad?" - "Byłem w szoku". "Dlaczego zostawiłeś swoje auto na środku ulicy?" - "Byłem w szoku". "Frank. Jesteś pijany. Dlaczego przyszedłeś do pracy pijany?" - "Byłem w szoku". To ostatnie nie miało póki co miejsca w życiu mężczyzny, przygotowywał się jednak na taką ewentualność, planując zastosować taką właśnie wymówkę.
Zła i niedobra bestia wybiła się w powietrze, imponujący był to widok. Z impetem przywalił w egzekutora, trzymającego jeszcze chwile temu bilbord, teraz już stanowiąc z nim jedność. Gdzie ta policja? Doprawdy, jestem oburzony - jaszczurka odpadła z gry, jeden-zero dla stowarzyszenia nieprzystojnych kreatur. Zaraz. Chwila, chwila. Nieprzystojna kreatura może być tylko jedna. Oby żaden gnojek nie nagrywał całej tej akcji, Murphy nie chce się potem znaleźć na YouTube. Jakby to wytłumaczył kolegom z pracy, szefowi, a co ważniejsze, mamie? No nic, chwila nieuwagi i spada ci na głowę kilkutonowy bydlak i tym samym zostawiasz brudną robotę facetowi, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki, wyciągnął pustą dłoń i rzuciwszy w stronę przeciwnika zawadiackim spojrzeniem odparł:
- Skończyła mi się guma balonowa. - widząc jak potworowi nie spieszy się by go zgnieść ściągnął skórzaną kapotę i odrzucił na bok. Zaczął postękiwać, jakby coś sprawiało mu dyskomfort. W nienaturalny sposób rozrostowi ulegało ciało mutanta. Kości się wydłużały, mięśnie powiększały w oczach. Słychać było przy tym charakterystyczne, wzbudzające niesmak dźwięki, które towarzyszyły rosnącemu ciału. Palce u rąk przybrały kształt szponów, nadrywając zakończenia skóry. Niebieska podkoszulka na ramiączkach pozostała nienaruszona opinając się w tej chwili na napakowanym tułowiu, Frank będąc asem planowania z wyprzedzeniem zawsze ubierał większe podkoszulki. Z gołą klatę można wyjść na plaże, tu się dzieje poważna rzecz. W końcu, szczęka poczęła ulegać deformacji, uśmiech się nieco przedłużył, jakby ktoś nawpychał mu herbatników do ust wskroś, miast wzdłuż. Uzębienie także ulegało mutacji, łącząc się, rozdzielając i ostatecznie tworząc długie na parę centymetrów kły. Zaistniałby w domu strachów, bez wątpienia. Chcąc kupić sobie trochę czasu zanim Ancalagon łaskawie strzepnie z siebie te kupę lekkiego gruzu złapał w swe szpony pięknego, złotego Forda, zaparł się mocno nogami i uniósł go nad ziemią. Wyprowadził zamach posyłając maszynę w stronę nadchodzącego niszczyciela marzeń i dekoracji. POTRZEBUJESZ TAKSÓWKI?! - wrzasnął w myślach rzucając samochodem.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Pon Mar 07, 2016 10:59 am

NPC Storyline - Ancalagon|Potwór


Na potworze - z oczywistych względów - żadne słowa, zachowania, ani nawet przemiana - nie zrobiły wrażenia. Rzut samochodem kupił mutantowi dodatkowe kilka sekund - dokładniej czas jaki był potrzebny od momentu rozpoczęcia lotu, do zakończenia go na zostaniu strąconym oraz wgniecionym w ziemię przez łapę potwora. Stwór zatrzymał się wtedy na chwilę, spoglądając na Franka jak na rzeczywistą przekąskę. Rzut się nie udał, przynajmniej nie ten który wykonał mężczyzna. Moment po tym wydarzeniu, mutant był świadkiem jak w prawy bok stwora wpada pojazd - tym razem był to pojazd ciężarowy. Nagłe uderzenie, szybkość oraz impet zrobiły na potworze wrażenie - przemieszczając go o kilkanaście metrów i wywracając.
Obracając się w lewo, w stronę z której pojazd nadleciał - Murphy ujrzał znajomego, czerwonołuskiego stwora. Stał on na innym pojeździe, którego maska lekko wgniotła się pod jego własnym ciężarem. Jego postawa była nieco opuszczona, krew oraz kurz pokrywały większą część jego ciała. Do tego wszystkiego dookoła stwora tańczyły czerwone wyładowania elektryczne - ujawniające nieco jego mocy. Ślepia gada świeciły jasną czerwienią, wargi były podniesione - w pełni ukazując kły gada. Na to wszystko nałożony został widok obnażonych pazurów, rąk rozsuniętych nieco na boki z otwartymi dłońmi. Jeśli ktoś uważał gada za wyglądającego na miłego stworka - to zapewne w tym momencie cały ten obraz został zrujnowany. Ancalagon wyglądał niczym wściekła bestia, mająca za cel rozszarpać każdego kto wejdzie mu w drogę.
-Mając pełnią mej mocy lub jej schyłek, przysięgam, że tutaj dokonasz żywota.
Wywarczał do stwora przez zaciśnięte kły. Że był wściekły, to mało powiedziane. Jego gniew szybko został jednak odwzorowany w rzeczywistości. Zaczęło się od tego, że większość pustych pojazdów zaczęła świecić się na czerwono. Następnie pojazdy te zaczęły unosić się w powietrzu, samochody, pojazdy dostawcze, ciężarówki, taxi. Potwór ruszył w stronę widma, wyskakując ku niemu i chcąc przerwać to co czerwonołuski planował, jednak było już na to za późno. Samochody zostały rzucone w kierunku stwora, wpadając w niego z każdej możliwej strony - z większym lub mniejszym efektem. Jedne odbijały się od niego niczym piłeczki, inne wytrącały go z równowagi, niektórym udało się nawet doprowadzić do powstania małych ran na ciele stwora. Nie było to nic poważnego - jednak tak jak potwór leciał, tak znowu padł na ziemię. W pewnym momencie został nawet pogrzebany przez stos samochodów które na nim wylądowały. Ubezpieczyciele zapewne chwytali się za głowy, na samą myśl o wycenianiu szkody w tych pogiętych pojazdach.
Potwór wykonał swój ruch - powstając i z impetem rozrzucając wszystko na boki. Następnie wydobył z siebie potężny ryk, który spowodował lekkie trzęsienie ziemi, pęknięcie kilkudziesięciu szyb oraz uruchomienie alarmu w niektórych pojazdach. Stwór skupił ponownie swe spojrzenie na "krokodylu", a następnie zaczął powolnie kroczyć w jego stronę. Był pewien tego, że wygra. Wiedział bowiem o czymś, o czym w tej walce nie wiedział jeszcze - tylko Frank.
W tym samym czasie czerwone ślepia Ancalagona przeniosły swe spojrzenie z potwora, na mutanta stojącego kawałek dalej. Krokodyl uważał, że po tym co spotkało go do tej pory, po tym co przeżył - głupio byłoby tutaj zginąć. A już na pewno, zostając zabitym przez jakąś podrzędną istotę, pupila nasłanego na niego by "dokończył robotę". Dlatego też egzekutor podniósł swą prawą rękę i wycelował otwartą dłonią we Franka.
/Nie ruszaj się./
Odezwał się jaszczur. Jego głos nie był słyszalny z miejsca w którym stał. Ba, krokodyl nie otworzył nawet swojego pyska. Zamiast tego, jego głos rozbrzmiał w głowie Murphy'ego. Zupełnie jak by to były jego własne myśli, jedynie czyjś głos. Telepatia.
/Dokończą tą walkę. Moje ciało tego nie wytrzyma, więc zrobisz to ty./
Rozbrzmiał ponownie w jego głowie. Frank poczuł teraz dziwne uczucie, na początku dreszcz, potem ciepło ogarniające całe jego ciało, a na samym końcu delikatna, czerwona aura która zaczęła unosić się dookoła jego ciała. Aura utrzymała się tak przez kilkanaście ładnych sekund, zanim zniknęła i nie pozostawiła po sobie śladu. Po za jednym. Mutant poczuł się, jak nowo narodzony. Możliwości jego ciała zostały wzmocnione niemalże stokrotnie, o czym zaraz przyjdzie mu się przekonać. Zarówno siła, wytrzymałość, szybkość - wszystko.
Chwilę później, Frank mógł obserwować jak potwór dobiega do Ancalagona i wykonuje zamach łapą z góry, prosto na krokodyla. Ten klęknął na lewym kolanie i podniósł obie ręce nad siebie, krzyżując je nad głową i wykonując solidny blok. Łapa stwora wgniotła widmo w samochód, jednak nie wywróciła go. Blok się udał. Nawet więcej, gdyż chwilę po tym, czerwonołuski trzymając dalej blok lewą ręką - chwycił prawą dłonią za łapę stwora, a następnie uwolnił nieco swej energii. Frank ujrzał jak sylwetki obu istot otaczają się w czerwonych płomieniach, powodując u obu niemiłosierny ból. Stwór ryknął z bólu, Ancalagon jedynie zacisnął swe kły. Energia zniknęła, a potwór cofnął się o krok, spoglądając gniewnie na swego oponenta.
-Rzuciłeś na nas obu klątwę, która nas osłabiła, głupcze!?
Zapytał wściekle, kiedy to czerwonołuski padł na kolano, opierając jedną rękę na ziemi, a drugą na własnym kolanie. Gad wbił wzrok w ziemię, starając się pozostać przytomnym, dysząc ciężko oraz całkowicie ignorując potwora. Potwór powiedział bowiem Frankowi, co się właśnie stało. On sam został wzmocniony, a ich przeciwnik - osłabiony. Należało jednak coś zrobić, gdyż niebieski twór podniósł swą łapę ponownie, chcąc walnąć pazurami w czerwonołuskiego, a ten nie wydawał się mieć siły na kolejny blok.
Powrót do góry Go down
Frank Murphy

Frank Murphy


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 01/03/2016

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Pon Mar 07, 2016 5:06 pm

Adrenalina, którą przez cały ten czas musował w sobie organizm mutanta wreszcie się na coś przydała. Frank nie przechodził żadnego specjalistycznego szkolenia w zakresie sztuk walki. Brudne i nieszczególnie efektywne przeciw prawdziwym przeciwnikom techniki to jedyne co potrafił. Kiedy się więc przemieniał w umięśnionego brzydala stosował się sztuczek, które znał najlepiej. Wykorzystywał brutalną siłę. W jego metodach nie było finezji, czy sprytu, chodziło o to by wytrzymać cios i oddać trzydzieści razy mocniej. Sprawdzało się to doskonale przeciw zwykłym ludziom, przerażonym na sam widok rozpoczynającej się mutacji. Obecny tu potwór? Nawet nie spojrzał na niego z zażenowaniem, po prostu kontynuował destrukcyjny marsz po dachach samochodów. Rzut taksówką nie wzbudził większej reakcji, mężczyzna też nie był specjalnie zaskoczony. Monstrum co prawda zbijając mało imponujący dlań atak zatrzymało się na chwile, co można było odebrać jako przejaw zażenowania. Zębaty oddawał się w pełni gniewowi, dominującej w tej chwili emocji. Wierzył, że w tym konkretnym uczuciu znajduje się siła. Sam proces przemiany wywoływał skrajne i mieszane wrażenia. Ból temu towarzyszący na zmianę wprowadzał go w furie i ekscytacje. Lubił to robić, zmieniać się, wzbudzać przerażenie wśród innych swoim mrocznym obliczem. Nie czuł wstydu z bycia odmieńcem, wręcz przeciwnie, uważał się za lepszego od innych. Choć przypuszczać można, że i bez genu X zawartego w kwasie deoksyrybonukleinowym uznawałby się za istotę wyższą od szarych, nudnych i przeciętnych mieszkańców reszty planety. Żyłby wówczas w potwornym błędzie, wielu jest jednak podobnych jemu ignorantów na świecie.
Bestii nie było do śmiechu kiedy po nieudanym ataku taksówką przyszedł czas na udany atak ciężarówką. Murphy ryknął gniewnie widząc powalonego stwora. Sprawcą był naturalnie nasz czerwony, superprzyjazny, superbohater. Wymknął się niepostrzeżenie spod jeszcze sekundę wcześniej leżącego na nim bilbordu i pojazdu, stojąc aktualnie nieopodal Franka. Chyba był zły. Świecił się jak kula plazmowa, nie ma opcji - musiał być rozwścieczony. Mutant powinien się cieszyć, że jaszczurka stoi po jego stronie. Gad także nie stronił od gniewnych powiedzonek, szybko jednak poparł je czynami wzbudzając potężną energie wokół siebie, emanującą czerwonym światłem. Wszystkie auta w pobliżu uniosły się nad ziemią. Powiedzcie proszę, że ktoś to nagrywa. Potwór chcąc porwać się na tapicerkę zaliczył bliskie spotkanie z jednym, drugim, trzecim, dwudziestym wprawionym w ruch pojazdem. Iście piękne, widowiskowe, majestatyczne i niewyobrażalnie cudowne zjawisko. Pokaz siły obcych dawał się otoczeniu we znaki, niemniej warto było poświęcić kilka blaszaków by móc oglądać to spektakularne przedstawienie. Pogrzebany żywcem pod stosem złomu nie potrzebował zbyt wiele by się wydostać.
- BIS. - syknął Frank, oblizując, niemal jakby był to wyuczony odruch, zewnętrzną część kłów, pokrytym obrzydliwą mazią językiem.
Zasłonił ręką paskudne lico kiedy tamten rozrzucił dookoła śmieci. Napięcie rosło, bestia pogniewała się, sygnalizując ów fakt przeszywającym rykiem. Starcie nabierało dramaturgii, do pełni szczęścia brakowało tylko bębnów. Awatar zniszczenia ponownie przestawił się na tryb powolnego kroczenia, jakby był antagonistą jakiegoś horroru klasy B. W takim tempie członkowie Young Avengers zdążą podrosnąć i stać się pełnoprawnymi Mścicielami.
W głowie nowojorczyka pojawiła się sugestia. Głos w niej słyszalny był zbyt wyraźny, by jego źródłem mógł być Ancalagon. Faktycznie nim był, choć za sprawą kolejnej sztuczki, piętnastego asa w łuskowatym rękawie, który to pozwolił sobie teraz ujawnić. Tak jak wyczytał z umysłu Amerykanina kim był, tak teraz potrafił przenieść doń swoje słowa. Mutant przyjął rozkaz patrząc na adwersarza z żądzą krwi. Już pewnie wziąłby się za wybieranie kolejnej taksówki, gdyby nie roztaczająca się wokół niego dziwna aura i przeszywająca jego ciało kojąca energia. Po tym krótkim, standardowo dziwnym, magicznym czymś poczuł moc. Nie wzięła się z gniewu, od adrenaliny, czy przez osiągnięcie nirwany. Mistyczny pan jaszczur ją w nim wyzwolił. Potwór chyba jeszcze nie wiedział, w każdym bądź razie rzucił się na krokodyla stawiając go w trudnej sytuacji. Bronił się twardo przed napastnikiem - mało tego - złapał dziada za łapę i któryś już raz użył swych magicznych zdolności. Frank nie musiał się nawet zastanawiać co to było, brzydki szybko zdradził skutki rzuconego zaklęcia, klątwy, jakkolwiek by tego nie nazwać. Chciał powtórzyć ofensywę, zgniatając osłabione widmo. Murphy nie zamierzał przejść obok tego obojętnie. Zerwał się z niebywałą prędkością z miejsca, w którym dumnie stał i ruszył na potwora z zamiarem jak najbardziej odczuwalnego wpadnięcia w bok jego kosmatej mości, chcąc obalić go na ziemie, zachowując charakterystyczne dla niego barbarzyńskie usposobienie. Skracając dystans zamierzał także wgryźć się w ciało bestii, za cel obierając - przypuszczalne przez niego - miększe łapy, okolice karku, bądź w ostateczności korpus. Gdyby udało mu się powalić kolosa, dosiadłby go, jak to robili profesjonalni zawodnicy MMA w telewizji i zaczął okładać pysk łapami, przy tym próbując rozerwać szyje pazurami, bądź dotkliwie potraktować samą paszcze. Jeżeli jednak jakimś cudem pupil szatana uratowałby się przed amatorskim dosiadem mężczyzna szukałby alternatywy wśród któregoś z porzuconych  w pobliżu aut, starając się zdzielić nim maszkarę w łeb.
Powrót do góry Go down
Akira

Akira


Liczba postów : 83
Data dołączenia : 02/03/2016

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Pon Mar 07, 2016 9:21 pm

Dla Akiry to miał być jeden wielki i zarazem spokojny dzień. Po prostu, zająć się samodzielnym udoskonalaniem własnych umiejętności, a potem pisanie programów. Chciała dzisiaj zabrać się za tworzenie nowej gry, ciesząc się przy okazji, że pomysł w jej głowie już zaczął się kreować. Pozostawało oczywiście znalezienie osoby, która o wiele lepiej znała się na grafice niż ona sama. Może wysłać ogłoszenie do internetu lub spytać się znajomych? To jest myśl!
Poprawiła torbę na ramieniu, pozwalając sobie na lekki uśmiech. A po czym ujrzała widok w postaci spadającego billboardu. Zamrugała oczami i lekko otworzyła usta, patrząc skołowana na to. Zamarła w miejscu, nawet nie myśląc, by spróbować tam podbiec i użyć "magii" by jakimś cudem to powstrzymać. Albo zwiewać. Po prostu leciało to... A ona jak idiotka wlepiała w to swoje ślepia.
- C-co... - wymamrotała... - Nie!
W końcu udało się otrząsnąć jej z tego stanu, ale czy nie było za późno? Najwyraźniej nie, bo pechowcy znajdujący się tam na ziemi stali się nagle szczęśliwcami, którym ocalono życie. Ze swojego miejsca nie za bardzo widziała, co się tam stało. Zacisnęła zęby i chwyciła mocniej torbę, zastanawiając się, co właściwie dalej. Miała ochotę uciekać. Tutaj, gdzie znajdowała się, jeszcze nie miała przyjemności doświadczyć efektów walki, jaka się aktualnie toczyła. To była jeszcze bezpieczna strefa... Ale ludzie już zaczęli przebiegać koło niej. Panika. Lęk. Nie trzeba było się domyślać tych uczuć.
No, ale, najwyraźniej jasnowłosa dziewczyna dostała olśnienia... Nie, zwyczajna ciekawość. Zastanawiało ją, co sprawiło, że oni wszyscy przeżyli. Ta... Więc, genialnym zagraniem z jej strony było udanie się tam.
Gdy zaś dotarła na miejsce...
- Eee... - i znów skołowanie. - Dobra, to nie był najlepszy pomysł - mruknęła w ten sposób komentując swoje zachowanie i pozwolenie na uniesienie się ciekawością. Dlaczego taka reakcja? Dojrzała nietypową istotę. Jaszczur? Krokodyl? Smok? Salamandra? Była prawie pewna, że to nie jest cudowny jednorożec spełniający życzenia. Chyba, że taki typowo zmutowany.
Mimo to, zamiast zwiać, zbliżyła się. Gdyby coś miało polecieć w jej stronę, zamierzała uniknąć, lub spowolnić tego ruch za pomocą silnych podmuchów wiatru. I pewnie gdyby nie to jedno uczucie (ciekawość), jej odwagi w tym momencie kompletnie nie byłoby widać. No bo, co by ją obchodził los jakieś obcej istoty, nie będącej nawet człowiekiem?
- Nieźle ktoś cię urządził - odezwała się kpiącym tonem głosu, gdy zbliżyła się wystarczająco blisko, by móc sprawdzić, czy żyje czy już zmarł. - Żałosne - miła nie była specjalnie, jednak jaszczur mógł poczuć wokół siebie powiew powietrza, sprawiający jednocześnie, że rany tamtego się zamknęły. - Wyglądasz tak żałośnie, że aż tyle ci pomogę - dodała jeszcze z nutką niechęci w głosie.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Pon Mar 07, 2016 11:14 pm

Spokojny dzień, spokojny przynajmniej do pewnego momentu. Ichiro siedział sobie obecnie w domku popijając piwko i oglądając mecz Premier League. Uwielbiał ligę angielską, zdecydowanie było ona jego ulubioną, tam niemal każdy mecz trzyma człowieka w napięciu do końca i nie możesz usiedzieć w fotelu. Nie inaczej było teraz, Manchester United i Liverpool rozrywały wspaniały mecz, nic tylko podziwiać tą walkę do samego końca, niemal jak pojedynek w UFC, tylko lepszy. Właśnie się zaczynał doliczony czas, wynik 2-2, ostatnie minuty, panowie zapierdzielają aż miło, aż zgniotłem puszkę z piwem, przez co większość wypłynęła mi na podłogę. Nie zauważył jednak tego, oglądał pełen ekscytacji, a wtedy... Zadzwonił mu komunikator Thunderbolts... Wkurzył się, walnął tylko puszką o ścianę i szybko podszedł by go odebrać, jednocześnie oglądając mecz. Centrala przekazała, że jeśli jest w Nowym Jorku, to ma natychmiast udać się na Times Square, gdyż jest tam jakaś rozróba i biegają potwory. Wtedy dopiero spoważniał, chociaż z niemałą irytacją, bo jego seans został przerwany. Wiedział jednak, że musi się tam udać, więc szybko przebrał się w swój strój, bardzo podobny do ninja, tylko bez maski na twarzy, zabrał ze sobą swój ekwipunek, a więc shurikeny i kunai'e(ich ilość w KP), małe tanto, swoją katanę zamocowaną w kaburze na plecach, oraz drugi miecz - Kusanagi, także w specjalnej kaburze na plecach(Nie mam go w KP, ale Loki i Herr mogę potwierdzić, że zdobyłem, bo u pierwszego kończyłem misję, a u drugiego wykonałem ją prawie w całości, do miecza posiadam też trzy kryształy: jeden wytwarzający potężną kulę ognia, drugi potężny piorun mogący zabić dziesiątki ludzi na raz, oraz kamień leczący niemal każdą ranę. Każdego mogę użyć tylko raz na jakiś czas, a więc zazwyczaj raz na walkę). Dopiero z pełnym osprzętem i komunikatorem udał się na wskazane miejsce...

Najpierw miał w planie udanie się na dach jakiegoś budynku w pobliżu rozróby(jeśli nie będzie wyboru, to nawet wysokiego, Ichiro ma mocno wyczulone zmysły, więc powinien dojrzeć), aby ocenić sytuację i to, czy będą potrzebne posiłki. Jeśli tak, to wtedy skontaktuje się z bazą, by przysłała mu stosowne do sytuacji posiłki(nie znam dokładnej siły potwora, więc po oględzinach sam uznaj, jakie mogą być potrzebne), jeśli jednak baza uzna, że za długo to potrwa, to niech poprosi wojsko, bądź inną organizację o przysłanie wsparcia. Dopiero potem wkroczy do akcji. Jego zamiarem było wejście z hukiem(o ile budynek nie jest drapaczem chmur, bo wtedy nawet Ichiro mógłby poczuć lądowanie xD) i pojawić się jakieś 40 metrów za kolczastym potworem i robiąc w ziemi mały krater oraz wywołując niemały huk, patrząc też w ich stronę, jednak bez jakiejś złości, gniewu, a raczej lekko zapijaczoną mordą. Miał pojawić się na drodze, wolnym od ludzi kawałku. Spokojnie zauważył wcześniej całą zgraję dziwnych stworów, więc postanowił zachować dystans i nie mieszać się od razu w walkę. Jeśli przykuje ich uwagę, wtedy przygotuje się do ewentualnej walki, nie łapiąc jednak jeszcze za broń, ale będąc gotowym, aby jednym, szybkim ruchem dobyć miecz Kusanagi gotów zarówno by nim atakować, lub się bronić, gdyż miecz był niezniszczalny i ciął niemalże wszystko. Pytanie tylko, jak to wszystko się rozwinie...
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Czw Mar 10, 2016 10:16 pm

NPC Storyline - Ancalagon|Potwór


W normalnych warunkach, potwór zapewne zorientował by się o nadchodzącym ataku. Jednak tym razem jego uwaga skupiona była w pełni na czerwonołuskim stworze, który skutecznie wyprowadził go swymi działaniami z równowagi. Frank wpadł w czterometrową, masywną bestię - czując się nieco tak jak by uderzył w ścianę. Pancerz który bestia miała na sobie, stanowił bardzo skuteczną ochronę. Próba zwykłego atakowania go wydawała się mijać z celem, niemniej jednak uderzenie - impakt - podziałało. Mimo to, odrzucił go kilka metrów na bok. Stwór jednak wykorzystał impet by przeturlać się i podnieść od razu do góry, tak więc gdy tylko Murphy zbliżył się ponownie - został zdzielony łapą. Tutaj ujawniła się nieco zdolność którą aktualnie posiadał od Ancalagona. Mężczyzna poczuł ból, rzuciło nim nawet do tyłu i wpadł w samochód - jednak bez większych obrażeń. Najbardziej w tym wszystkim ucierpiał jakiś samochód. Przez zwiększenie dystansu, potwór postanowił nie doskakiwać do nikogo. Tym razem wziął głębszy wdech, a w jego pysku uformowała się świecąca, niebieska energia. Wyglądało na to, że potwór zaraz buchnie czymś z pyska - prosto na Franka.
Akira zbliżyła się bezproblemowo do ponad dwu i półmetrowego, czerwonołuskiego jaszuczura o anthro-budowie ciało. Masywny gad szybko wychwycił ją swym spojrzeniem, niekoniecznie ciesząc się z faktu, że ta zbliżała się do niego. Słysząc jej słowa oraz odczuwając podejście, samiec prychnął pogardliwie. Nie, żeby obok znajdował się czterometrowy stwór, odpowiedzialny za całe to zamieszanie oraz zniszczenia. A oni znajdowali się na ten moment może z dwadzieścia metrów od owego potwora. Kobieta nazwała go... żałosnym? Tak to zrozumiał z jej słów. Istota do której dziewczę się zwracało, miała trochę więcej lat w głowie. I nieco więcej honoru. Stąd też gdy spróbowała użyć na nim swej mocy, ta po prostu rozproszyła się. Jej żywioł odmówił jej posłuszeństwa.
-Spoglądałaś kiedyś w lustro, dziewczynko z domu dziecka?
Wywarczał do niej zirytowany jaszczur, niemalże przez zaciśnięte kły. Następnie gad napiął mięśnie, podnosząc się powoli do góry i zeskakując z samochodu na którym dalej się znajdował. Ból był co dało się po nim zauważyć, jednak samozaparcie było jeszcze większe. A dziewczyna wyraźnie czerwonołuskiego poirytowała.
Dodatkiem do całej sytuacji okazała się dwunastoletni dzieciak, który był sam, zbliżył się na jakieś dwadzieścia metrów do całego zdarzenia z telefonem i zaczął to wszystko nagrywać, zachwycony oraz z istnym "bananem" wyrysowanym na twarzy. Nie baczył lub nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Ancalagon zauważył młodego osobnika i postanowił ruszyć ku niemu, powolnym lecz stanowczym krokiem, trzymając prawą dłonią krwawiącą nadal ranę. Ciężko było określić czego jaszczur mógł chcieć od dziecka.
Powrót do góry Go down
Akira

Akira


Liczba postów : 83
Data dołączenia : 02/03/2016

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Pią Mar 11, 2016 6:49 pm

Ups... Akira nawet się nie spostrzegła, że jej słowa mogły urazić nieznajomego, nawet jeśli sama nie miała osobiście nic takiego na myśli... Może i miała? Nie widziała już różnicy pomiędzy byciem miłą, a wredną. To wszystko przychodziło jej naturalnie, co niekiedy już ją samą dręczyło... I tak, niedługo najdzie ją sumienie, wypominające, jaka była niedobra dla niego.
Jednakże na początku nastąpiło skołowanie. Pierwsze, faktem, że jej moc nagle przestała się jej słuchać, rozwiewając się przy jaszczurze. Nieprzyjemne i zarazem niecodzienne zjawisko dla Akiry, co sprawiło, że skrzywiła się nieco, ale nie skomentowała tego. No co? Niecodziennie napotykała się na coś takiego. A na dodatek jego pytanie...
- Hę? Co do tego ma lustro? - odezwała się, zastanawiając się jednocześnie nad sensem tego pytania. I przez to dopiero po kilkunastu sekundach od odejścia tamtego dotarło do niej całość. A ten... Nie, skąd to wiedział? - dobra, teraz ją lekko zaskoczył, ale zarazem wzbudził zaciekawienie wymieszane z niepokojem. - I nie podoba mi się to określenie - miała wrażenie, że to miało ją jakoś obrazić.
Wtedy również rozejrzała się wokół, by tutejsza sceneria do niej dotarła, jak również, że... Właściwie, gdyby tamtego bardziej wkurzyła, mógłby zabić ją bez żadnych przeszkód. Ups... Jak zwykle nie umiem się pohamować - pomyślała ponuro, skupiając oczy na samym jaszczurze. Faceci i ich męska duma... W teorii powinna odpuścić i pozostawić go samego sobie, pomimo tego, że widziała, jaki musiał odczuwać ból przez tą ranę. Przygryzła dolną wargę... I ruszyła za czerwonołuskim, z niepokojem spoglądając na scenę niedaleko. Mogła tylko się łudzić, że nie nią się ktoś nagle zainteresuje. I ten potwór... Jeśli będzie chciał podejść bliżej, zacznie po prostu używać mocy, by go odrzucić... Albo przynajmniej spowolnić. Za pomocą podmuchów wiatru. Jednak póki co, skupiła się na zdenerwowanym osobniku.
- Sorka, jeśli cię wkurzyłam bardzo - odezwała się, a raczej burknęła. Nie przyzwyczaiła się do takich słów, więc tym bardziej było jej trudno zmusić siebie, by to wypowiedziała, ale wątpiła, by nieznajomy to docenił. Nikt nigdy tego nie robił, a sama wiedziała, że przez własne zachowanie nie znajdzie sobie przyjaciół. - Ale daj przynajmniej sobie pomóc, nawet jeśli niewiele umiem. Proszę - ostatnie słowo było wręcz dla niej męczarnią, ale Akira wypowiedziała to jednak. No i, nawet jeśli nie była miła dla osób, których nie znała, to jednakże cechowało ją coś jeszcze. Upartość, która sprawiła, że poszła za nim.
Poprawiła torbę i wtedy ujrzała jakiegoś dzieciaka. Jasnowłosa uniosła lekko brwi... No tak, ciekawość. To samo, co sprawiło, że tutaj się pojawiła.
- Młody, zabieraj się stamtąd! - krzyknęła do niego, nie przejmując się tym, że mogła ponownie przez to kogoś wkurzyć. Weszło to już w jej rutynę. - Tutaj nie jest bezpiecznie - nie wiedziała, czego chciał od młodego nieznajomy, ale czy miał dobre, czy złe zamiary... Lepiej, by tutaj nie był.
- No daj sobie pomóc - marudziłaby jeszcze, jeśli wcześniej nie uzyskałaby twierdzącej odpowiedzi. Gorzej będzie, jeśli zdecyduje się ją zaatakować - starałaby się wtedy wybronić za pomocą umiejętności... Albo poświęci ukochany laptop.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Pią Mar 11, 2016 7:43 pm

No cóż, nikt nie zauważył wejścia Ichiro, co w sumie mu odpowiadało, mógł z daleka ocenić, jak poważna jest sytuacja. Przyjrzał się dobrze każdemu jej uczestnikowi, począwszy od wielkiego, czerwonego jaszczura, po dwójkę bijących się ze sobą potworów. Nie podobało się to Ichirowi, ta bestia z kolczastym pancerzem wydawała się twardą sztukę, więc walka z nią na pewno nie będzie należeć do najprzyjemniejszych. Na razie jednak Japończyk dał ją kontynuować potworom. Nagle jego uwagę przykuł jakiś dzieciak, który kręcił się tam i kręcił całą akcję telefonem. Wyraźnie nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, jak to dzieciaki zresztą, myślą pewnie, że to wszystko zabawa, bo oglądały to w kreskówkach...
Ichiro nie miał wyboru, musiał je stamtąd zabrać, i to jak najprędzej, gdyż w jego stronę właśnie ruszył się czerwony gad. Nie czekając na to, co będzie dalej, wystrzelił z miejsca jak z rakiety, używając do tego całej siły w nogach. Miał pojawić się przy chłopaku i wziąć na ręce, po czym odskoczyć w jakieś bezpieczne miejsce, gdzie zostawiłby go, a później momentalnie wrócił na pole bitwy. Na razie nie chciał wdawać się w walkę z potworem, miał zamiar udać się ostrożnym krokiem w stronę czerwonego gada i zadać mu kilka pytań:
- Jestem Ichiro. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z tego, jak duży burdel robić w jednym z najbardziej ruchliwych miejsc świata, ale zapewniam Was, że wszystkie agencje rządowe już o tym wiedzą. Pewnie pojawią się tu za jakiś czas, więc lepiej mi powiedzcie, co się tu, do cholery, dzieje? Czym są te dwa stwory? Bo Ty zapewne smokiem, podobnym trochę do tych, co widziałem. Nie chce walczyć, przynajmniej na razie, ale jeśli nie zatrzymamy tego kolczastego psa, to może się zrobić nieciekawie nie tylko dla Was, rozumiecie? Tak, Ichiro się trochę rozgadał, ale w końcu nie orientował się w sytuacji. W każdej chwili był gotów dobyć miecza Kusanagi, aby wybronić się przed ewentualnym atakiem smoka. Był też gotów zmienić się w dowolny gaz, jeśli będzie musiał uniknąć ataku. W każdym razie na tę chwilę jego zadaniem było zaczerpnięcie jak największej ilości informacji...
Powrót do góry Go down
Frank Murphy

Frank Murphy


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 01/03/2016

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Sob Mar 12, 2016 7:47 pm

Jeszcze chwile temu Frankowi przez myśl nie przeszłoby, że jest w stanie choćby zadrapać potwora niszczącego piękne Times Square. Co tam z ludźmi, którzy to w większości przypadków byli zagrożeni z własnej, nieprzymuszonej woli. Piękne samochody, bilbordy, nawet budki z hot-dogami tworzyły razem klimat tego magicznego miejsca. Teraz stało się ono pobojowiskiem, areną dla istot o nieprzeciętnej aparycji. Czas powoli przyzwyczajać się do takiego właśnie stanu rzeczy. Za niedługo podobne zajścia będzie się nazywać poniedziałkiem, o ile ktoś już tak tego nie postrzega. Poziom zagrożenia wynikający z walki bestii musiał zostać uznany przez te wszystkie organizacje "strzegące" pokoju za niski, może nawet nieistniejący. Piekielny pies mierzący sobie cztery metry i ważący Bóg wie ile? Pheh, niech lokalna policja się tym zajmie. Nie ma co angażować Iron-Mana, Thora, czy nawet Spider-Mana. Monstrum o takich gabarytach, mające za cel jedynie chaos ku uciesze chorych ambicji nie jest niebezpieczeństwem dla mieszkańców Nowego Jorku.
Mutant tak chwile temu, jak i w sumie teraz miał problem. Problem z bestią, która chce jego śmierci. Problem z ujawnieniem swojej tożsamości całemu miastu. Problem z zadaniem faktycznych obrażeń adwersarzowi, które mogłyby wreszcie unieszkodliwić parszywca, miast go coraz bardziej rozjuszać. Udało mu się co prawda odrzucić bydle na parę metrów, choć nie na tyle by zrobiło to na kimkolwiek wrażenie. Na pewno Ancalagon był rozczarowany. Karaluch kosmosu skontrował atak, posyłając mężczyznę w ruch i wkomponowując w samochód. O dziwo, wielka łapa śmierci nie pozbawiła go życia. Klątwa krokodyla uczyniła z niej maluczką grabę wstydu. Ciosowi towarzyszyły nieprzyjemności, czy były one jednak większe od tych, następujących przy przemianie - Murphy mógłby się kłócić. Jeszcze trochę I GO ZABIJE - ponownie uniósł się w myślach wyraźnie skonsternowany sytuacją. Miał zdaje się dokończyć te walkę za czerwonego, a idzie mu to bardziej ślamazarnie niż tamtemu. W dodatku niecny gagatek szykował się do kolejnego destrukcyjnego natarcia. Jego paszczę wypełniła niebieska energia. Zapewne magiczny kłak wypluje prosto we Franka. Zębacz podejrzewał, że gdy ten kumuluje w pysku magiczną moc to być może właśnie teraz stał się bardziej podatny na obrażenia. Mógł się mylić. I to bardzo. Potwór każdą próbę ataku równie dobrze może zbić gilem z nosa. Spróbować nie zaszkodzi. Wbił więc swoje obrzydliwe łapska w maskę samochodu, o który przed chwilą się rozbił i wykonał silny zamach, wyrzucając pojazd w stronę oponenta. Był sceptycznie nastawiony co do tego oryginalnego pomysłu, dlatego też zachował pełną gotowość by w razie nieskuteczności ów ofensywy przejść do defensywy i wykonać unik.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Sro Mar 16, 2016 11:23 pm

NPC Storyline - Ancalagon|Potwór|???

Czerwonołuski dalej kroczył powoli ku dzieciakowi, który wydawał się wszystkim zachwycony, podekscytowany. Skierował nawet aparat swojego telefonu na czerwonego gada, wyraźnie się nie bojąc - jak by nie zdawał sobie w ogóle sprawy z zagrożenia które tu na niego czekało. Samego Ancalagona trapiło natomiast coś innego. Uparta istota która przyczepiła się do niego, prezentująca z zewnątrz jedno podejście - a wewnątrz całkowicie inne. Gad odpowiedział jej, nie zatrzymując się ani nie zwalniając w drodze do swego "celu".
-Męczysz się, mówiąc do mnie w ten sposób. Nie jesteś szczera przed sobą, dlaczego więc miałbym tobie powierzyć moje życie?
Skomentował jej prośbę. Ona nie widziała świata tak jak on, a on... nie był wobec niej miły, ponieważ jej nie ufał. Jego rasa świetnie znała się na telepatii, a on sam ten fakt wykorzystywał - by poznać swe otoczenie, poznać realne intencje czy podejście otaczających go istot.
Uwaga dwójki ludzi zwróciła się ku dzieciakowi, który prawdopodobnie zapomniał gdzie się znajduje i po prostu wszystko nagrywał. Zaczęło się więc od tego, że chłopak zignorował lub nie usłyszał słów Akiry. Że niby miało być niebezpiecznie, tutaj? On miał inny pogląd w tej sprawie. Ichiro postanowił przeszkodzić czerwonołuskiemu, doskoczyć do dzieciaka i go stąd ewakuować. Gdy jednak wyskoczył, lądując przy młodzieńcu, ten zrobił unik i odskoczył na jakieś pół metra do tyłu - oddalając się od mężczyzny. Tak, zwykły dwunastolatek. Ślepia dziecka zrobił się czarne, wyglądały niemalże na puste. By dostrzec poszczególne elementy budowy wewnętrznej oczu, należało się porządnie przyjrzeć. A sam wygląd mógł na takim dziecku nieco przerazić.
-Jak śmiesz, śmiertelniku? Trzymaj swe łapy z dala ode mnie.
Przemówił chłopiec. Przemówił głosem dziecka, takiego na jakiego wyglądał - po za oczami które uległy lekkiej zmianie. Coś było z nim nie tak, nie tylko ze względu na ślepia. Zdążył bowiem uniknąć chwycenia przez Ichiro, który przecież prezentował poziom wyższy od zwykłego człowieka - a co dopiero dziecka.
Frank w tym czasie kontynuował swą batalię przeciwko potworowi. Rzut samochodem sprawił, że mutant kupił sobie dodatkowe sekundy. Gdy tylko z paszczy stwora wystrzelił promień energii, pojazd został przebity na wylot - niemalże tak, jak by go tam nie było. Murphy'emu udało się uniknąć trafienia promieniem, potwór nie poprawiał i nie gonił celu swym atakiem, a zamiast tego trafił dodatkowo w inny samochód który został zmiażdżony oraz rozbity, jak również w ścianę jednego z budynków, która została przebita na wylot. Ze środka dało się usłyszeć krzyki przerażenia oraz osoby wyjące z bólu. W powietrzu znów uniósł się kurz i choć nie dało się tego dostrzec, to na pewno zostali ranni cywile. Stwór zamknął swą paszczę i ponownie rozejrzał się po okolicy, od nowa poddając sytuację analizie. Jego wzrok na chwilę skupił się na dziecku, choć potwór nie pozostawiał swej czujności.
-Przedstawiasz się potencjalnym wrogom i rzucasz monologiem. Skądś się wziął taki?
Rzucił do Ichiro czerwonołuski, słysząc słowa mężczyzny. Ani mu się śniło odpowiadać na to wszystko. Po prostu nie do końca rozumiał jaki cel miały wypowiedziane w jego kierunku słowa. Z resztą jego uwagę całkowicie przykuł dzieciak, "smok" czy też "krokodyl" wbił w niego swe spojrzenie, jak by zaraz miało wydarzyć się... no właśnie, co? Bo dziecko jedynie uśmiechało się, spoglądając na całą grupkę. W oddali dało się już usłyszeć syreny nadjeżdżających jednostek bezpieczeństwa oraz ratowniczych.
Powrót do góry Go down
Otto Octavius

Otto Octavius


Liczba postów : 36
Data dołączenia : 24/07/2014

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Czw Mar 17, 2016 9:58 pm

Od kiedy Otto zaczął współpracę z SHIELD przyzwyczaił się do ludzi. W końcu przez pewien czas żył tylko w jaskini, wychodził nocą by coś ukraść i tyle. Spotkanie z Coulsonem zmieniło jego życie. Po pierwsze, mógł zdjąć to cholerstwo ze swoich pleców. Po drugie, czuł się spełniony kiedy pomagał rozwijać się Tarczy pod względem technologicznym. Wiadomo, Stark i Banner nie mieli tyle czasu co on, więc chętnie ich wyręczał jako geniusz. Warto nadmienić, że oficjalnie nie należał do organizacji, ale pracował dla nich namiętnie.
Dzisiejszy dzień miał być taki jak każdy inny od pewnego czasu. Popracuje w laboratorium, wróci, popracuje w domu i zaśnie. Nie bardzo miał z kim spędzać wolnego czasu, jego umiejętności interpersonalne nie rozwinęły się jeszcze na tyle żeby skutecznie nawiązywać znajomości poza pracą, więc wolny czas spędzał...również nad pracą. Wracał do apartamentu kiedy usłyszał, że niewątpliwie coś się dzieje. Podbiegł kilka przecznic by sprawdzić co to. Tym sposobem wylądował na Times Square, gdzie jego oczom ukazał się dosyć ciekawy widok. Smok, potwór, kolejny potwór, jacyś ludzie o ponadprzeciętnych umiejętnościach, chłopak z wyraźnie powiększonymi źrenicami. Na swoje szczęście, zawsze gdy gdzieś wychodził zakładał macki. Już nie musiał, nie były do niego przymocowane, ale bezpieczniej się z nimi czuł. Teraz niewątpliwie się przydadzą.
Otto uznał, że zamiast pakować się od razu do walki, poczeka i rozegra to trochę inaczej. W końcu nawet nie wiedział kto jest zły, kogo ma bić. Zanim kogoś uderzy, poczeka. Poobserwuje walczących, ale jeśli ktoś rzuci się na niego, bez zastanowienia będzie się bronił i odda. Póki co jednak wyglądał jak wszyscy inni cywile, może był mniej przerażony. Rozglądał się uważnie. W razie gdyby ktoś z niewinnych ludzi potrzebował pomocy, Otto nie zawaha się użyć swoich macek. Może trzeba będzie kogoś wyciągnąć spod pojazdu lub z jego wnętrza. Może coś będzie na kogoś spadało lub leciało w jego kierunku. Wtedy Otto uaktywni swoje macki by tego kogoś uratować. To na tę chwilę był dla niego priorytet.
Powrót do góry Go down
Frank Murphy

Frank Murphy


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 01/03/2016

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Czw Mar 17, 2016 11:30 pm

Times Square miewało się lepiej. Obecnie stało się centrum nieopisanych dziwactw, dziwadeł i wszystkiego innego co dziwne, zlepionego w wielką, chaotycznie uformowaną kulę dziwności. Czy więc faktycznie zachowanie nowojorczyków było aż tak nieodpowiednie? Chwile temu ich głowy zaprzątały przyziemne sprawy. Praca, szkoła, niektórzy po prostu wyszli na miasto by nacieszyć się jego urokiem w słoneczny poranek. Nikt nie planował walki o życie na dzień dobry, stąd też w momencie gdy świat wokół tych biednych ludzi zaczął się walić ruszyli w przerażeniu by jak najbardziej oddalić się od miejsca zagrożenia. Frank był w tej samej sytuacji co tamci. Nie znalazł się tu z własnej woli, nie rozumiał i właściwe wciąż nie rozumie o co w tym wszystkim chodzi. Kieruje się najprostszymi instynktami, żądzą przetrwania i determinacją. W tej chwili jego zmysły zaćmione są właśnie tymi czynnikami. Dlaczego w ogóle zaangażował się w konflikt, który zdaje się całkowicie go przerastać. Teraz jedyne co mu chodziło po głowie to czym walnąć w łeb potwora, żeby załatwić dziada na amen. Z pewnością będzie wymagał odpowiedzi kiedy tylko cały ten kurz opadnie. Każdy cywil będzie chciał wyjaśnień. Mutant może być jednym z niewielu szczęśliwców, którzy otrzymają ten przywilej usłyszeć co tak naprawdę było powodem zjawienia się potwora i czemu w ogóle sam Ancalagon przedostał się tu czerwoną bańką mydlaną. Bez wątpienia historia krokodyla będzie ciekawa. Z pewnością przebije opowieści jakich do tej pory musiał wysłuchiwać w pracy. No, może jego przygody miłosne nie są aż tak ciekawe, a przynajmniej aż tak ubarwione jak te opowiadane przez współpracowników Franka.
Mężczyzna nie był sam w całym tym szaleństwie. Za jaszczurem pętała się jakaś dziewczyna. Czemu nie, w końcu wyglądał całkiem sympatycznie, z bliska to już w ogóle idealny partner do pogaduszek. Może miała bardziej nie po kolegi w głowie niż zębaty? Albo też ma jakiegoś asa w rękawie, tyle tylko, że nigdy wcześniej nie próbowała zgrywać superbohatera i nie za bardzo wie jak ma do tego podejść, tak więc zdecydowała się zapytać czerwonego o, choćby, pozwolenie? Kimkolwiek była ta wariatka nie była zmartwieniem mutanta, a to już duży plus. Niech sobie męczy gadzinę, okaże się na ile starczy mu cierpliwości. Towarzystwo swoją obecnością wzbogaciła jeszcze jedna osoba. Koleś. Azjata. Z całkiem fikuśnym wyposażeniem, warto wspomnieć. Zanim skierował się w stronę jaszczura by biedaka pomęczyć, ruszył na chłopca, który z całkiem nie tak dalekiej odległości obserwował całe zajście, mało tego - nagrywał wszystko telefonem. Murphy prychnął pogardliwie widząc smarkacza. Gdzie w takich chwilach są rodzice? Dzieciak musi mieć na imię Kevin, bez dwóch zdań. Jest to jednak bardzo poważny i irytujący problem. Wystarczy przejść się do centrum handlowego, pospacerować po nim paręnaście minut i można podsłuchać jak przerażone matki robią wyrzuty ochroniarzom, bo idą na zakupy z synem, czy córką i nie wiedzą, że jest to młode, nienauczone, ciekawe i roztrzepane jak diabeł tasmański.
Azjata chyba był z tych dobrych. Rzucił się na amatorskiego reżysera kina akcji pewnie z intencją zabrania go z, przecież bezpiecznej, okolicy. Chłopak zrobił unik, nie byle jaki zresztą. Umknął dorosłemu facetowi z niezgorszym refleksem. Oczy małolata zrobiły się czarne. Prezentował się trochę upiornie z tymże nowym wizerunkiem. Frank miał w tej chwili nieco większy problem, brzydala plującego promieniami z pyska. Tyle miło, że go nie trafił. Nawet rozproszył się przez obecność małego. Coś wisiało w powietrzu, a tenże tutaj, teraz to bardziej Damien niźli Kevin, zapewne za niedługo ujawni rąbka tajemnicy odnośnie swej osoby. Wokół nie było słychać nic poza wrzaskami biednych, bezbronnych i uciśnionych ofiar gadziego sporu. Dźwięki te wwiercały się w głowę zębacza. Narastał w nim gniew, napędzany ich cierpieniem. Cierpieniem zupełnie obcych mu ludzi. Zawsze był pewien, że jest ponad to. Alfa i omega wśród maluczkich. Kiedy jednak przyszło co do czego, kiedy walka zdawała się dłużyć w nieskończoność, a straty wśród ludności cywilnej powiększały się, negatywne emocje kipiały w brzydalu. Do tego swoje dodawały krzyki i bezowocne wołanie o pomoc pozbawionych nadnaturalnych zdolności kobiet i mężczyzn. Parę minut temu byli idiotami, teraz potrzebowali ratunku. Od niego mogli oczekiwać wsparcia tylko w jednej formie. Wpatrywał się w bestie jakby chciał samym wzrokiem wypalić w niej dziurę na wylot. Zaczął dyszeć niczym zwierze. Moc przekazana mu przez Ancalagona musiała starczyć by wreszcie skończyć z półśrodkami. Bez większego namysłu rzucił się do najbliższego samochodu, który gabarytami znacznie przerastał przeciętną taksówkę i szarpnął nim do góry. Musiał się odrobinę bardziej nagimnastykować, ale ostatecznie wyprowadził zamach godny mistrza bejsbolu. Na tym się nie skończyło. Przestało go obchodzić czy jeden pojazd wystarczy. Ledwie cisnął jednym, a już podbiegł do następnego, tym razem lżejszego i ponowił działanie. W okolicy roiło się od opuszczonych aut. Posyłając drugi wykonał sus w stronę jeszcze kolejnego, powtarzając czynność. Zamierzał tak robić do skutku, zasypać wroga, aż w końcu ugrzęźnie pod stertą złomu, albo chociaż złamie paznokieć.
Powrót do góry Go down
Akira

Akira


Liczba postów : 83
Data dołączenia : 02/03/2016

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Pią Mar 18, 2016 9:16 pm

Akira... Cóż, wygląd spotkanej istoty, jak również fakt, że mogła być niebezpieczna, zeszło u niej na drugi plan. Z pewnością, w którym momencie zacznie zwracać uwagę na to i możliwe, że zacznie krzyczeć czy przynajmniej utraci przytomność, jak przystało na przyzwoitą dziewczynę. Może... Chociaż, ciężko będzie po osobie takiej jak ona. Przynajmniej tak wydawałoby się na daną chwilę.
Mimo wszystko, co się tutaj działo, co oczywiście ją niepokoiło... Dobra, lekko mówiąc, zastanawiała się przez krótki czas, dlaczego ciekawość sprawiła, że ruszyła się tutaj, zamiast jak każdy rozsądny człowiek by się po prostu stąd zabrała. Może przeznaczenie? Kij z tym. Wracając do tego, czerwonołuski, jeśli uważał, że pozbędzie się w ten sposób Akiry, mógł się nieco przeliczyć. Paskudny charakter względem obcych to jedna kwestia, a fakt, że była marudną i upartą osóbką to kolejna. A skoro postanowiła tak, a nie inaczej, to oznaczało, że uczepiła się go... I nie wierzyła zbytnio, że byłby aż tak cierpliwy wobec niej, więc mogłoby się to wszystko skończyć... Nieco nieprzyjemnie. Ale skupmy się najpierw na tym co jest teraz.
- To dobre pytanie - odpowiedziała mu jasnowłosa. - Jednakże jesteś ranny - zauważyła. - Więc pomoc by ci się przydała, a fakt, że mam nieprzyjemny charakter to inna kwestia - powiedziała jeszcze. - Ty będziesz mieć zamknięte rany i z głowy upierdliwą dziewczynę.
Bo po co skupiać na niej więcej uwagi? Fakt, że również niecodzienny rozmówca nie był cudnie miły jakoś ją nie ruszył. Kwestia przyzwyczajenia i tyle. No chyba nie uważał, że młoda chciała mu coś utrudnić, nie licząc samego pogorszenia samopoczucia.
- Nie rozumiem, co masz na myśli z tą "szczerością" - wzruszyła ramionami i rozejrzała się wokół. Na szczęście jej nie było dane posiadanie umiejętności poznawania myśli innych. Przy jej zachowaniu pewnie zrobiłaby jeszcze awanturę wielu osobom, gdyby wiedziała dokładnie, co myślą. I tak nie miała za dużo znajomych. No i również Akira nadal widziała tą nieprzyjemną scenę. Walka... Nie, nadal nie chciała się wtrącać. Powód? Miała wrażenie, że nie dość, że by tylko wkurzyła jeszcze bardziej wszystkich dookoła, to jeszcze by nawaliła.
Zamrugała oczami, widząc zachowanie dziecka. Ją zignorowało, ale reakcja na nieznajomego, który według Akiry wziął się nie wiadomo skąd, była... Niecodzienna. I z pewnością nie należała do normalnych.
- Co jest z nim? - mruknęła. Z swojej pozycji raczej nie mogła ujrzeć oczów dziecka, ale uniknięcie mężczyzny było... Szybkie. Bardzo. I jeszcze te słowa... To wszystko utwierdzało w tym, że z pewnością nie mieli do czynienia z normalnym dzieckiem.
A jeśli chodzi o samego nieznajomego... Nie odezwała się do niego ani słowem, skoro on się nie zwracał do niej. Lekko mówiąc - zignorowanie go. Za to spojrzała jeszcze raz na walkę, a potem na dziecko.
- Kim jesteś? - spytała się go. - Nie boisz się tutaj przebywać? - i wtedy usłyszała syreny. Świetnie. Lepiej się stąd zabrać, zanim uznają, że to fajnie podręczyć mnie pytaniami - pomyślała ponuro. Jednocześnie jednak zastanawiała ją reakcja tamtego młodziaka.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Pon Mar 21, 2016 2:58 pm

No cóż, Ichiro nie mógł zaprzeczyć, że byłem niezwykle zdziwiony tym, że dzieciakowi udało się uniknąć jego uścisku, to był chyba pierwszy raz, kiedy komuś się to udało. Dzieciak też nazwał go śmiertelnikiem, co tylko zdradziło, że nic na temat Azjaty nie wiedział. Sam Ichiro już jakiś czas temu poznał prawdę o tym, że jest synem władcy japońskich bogów - Izanagiego, co wyjaśniało brak zmian w jego wyglądzie i to, że jego komórki przestały się starzeć. Z twarzy Ichiro po chwili zniknęło zdziwieni i pokazał się ironiczny uśmiech, który tylko poparł zwrotem do chłopca:
- Hoho, widzę, że mamy tu "wiecznego" dzieciaka, który nazywa innych gorszymi, mimo iż nic o nich nie wie... Powiedział pół bóg, jednocześnie patrząc się jednym okiem na chłopca i czekając na jego reakcję. Chwilę później Ichiro odezwał się już do smoczyska, aby odpowiedzieć na jego pytania, co prawda pewnie retoryczne, ale nie szkodzi odpowiedzieć:
- Po prostu nie było czasu, aby prowadzić normalną konwersację i zadawać każde pytanie osobno, więc postanowiłem walnąć mowę. A skądżem się wziął? Nie ważne, ważne abyśmy zatrzymali bestię, chociaż Wami też powinienem się zająć, ale ten stwór jest na tę chwilę dużo większym utrapieniem. Jakieś pomysły, jak dziada uwalić? Co prawda moim zadaniem było też zatrzymanie jaszczura, ale na tę chwilę nie był on takim zagrożeniem jak bestia, więc musiałem wybrać mniejsze zło i wybrać współpracę z kimś, jeśli miałem załatwić potwora, albo potwory, bo ten drugi, któy dostaje baty, też na normalnego nie wyglądał...
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Czw Mar 24, 2016 10:49 am

NPC Storyline - Ancalagon|Ankylon|Potwór

Otto mógł jedynie zauważyć uszkodzenie jednego z budynków, który został trafiony promieniem energetycznym przez potwora. Z środka wydobywały się krzyki ludzi, wołania o pomoc, jednak z zewnątrz nie dało się dużo dostrzec. Można było podjąć interwencje, pytanie tylko czy bez pomocy medycznej, Otto wyraźnie będzie w stanie właśnie tam coś zdziałać? Z drugiej strony, służby ratownicze już jechały. W NY takie jednostki zawsze są gdzieś blisko i tutaj miały zjawić się lada chwila.
Słowa Akiry i jej "upierdliwość" nie pozostały oczywiście niezauważone, przez czerwoną, łuskowatą istotę. Odpowiedź na jej słowa oczywiście się pojawiła. Tym razem osobnik nie otworzył jednak pyska, a jego słowa rozbrzmiały w głowie dziewczyny. Słyszalne były tylko przez nią, choć nie było to nic wielce tajemniczego czy nadzwyczajnego.
/Kilka ran, przejmujesz się jak by tobie zależało. Nie jestem człowiekiem by robiło to na mnie wrażenie./
Odpowiedział jej w myślach, jednocześnie pozwalając sobie nie komentować jej niezrozumienia, względem stwierdzenia o "szczerości". No i tak - znał się na telepatii. Najpierw poczuł to Frank, teraz Akira.
Kim był w końcu owy dzieciak? To było dobre pytanie, trafne. Zadała je Akira, zaraz po tym jak Ichiro postanowił rzucić swoją odpowiedzią. Efektem tego zachowania było wymowne spojrzenie ze strony czerwonego "krokodyla" oraz śmiech "dzieciaka".
-Oszczędź sobie poniżeń, wypadasz przez nie bardziej dziecinnie, niż ja w tej formie. Syn "boga"? - skomentował dzieciak, wpierw odpowiadając i spoglądając ku Ichiro, a następnie kierując swe spojrzenie na "krokodyla" - -Widzisz, Ancalagonie? Rozumując jak on, jesteśmy bogami. Szkoda, że złamałeś nasze "boskie" prawa.
Dokończył dzieciak, a sam czerwonołuski odwrócił na chwilę wzrok i chwycił lewą dłonią za swój łeb. Zupełnie jak by nagle złapał go migrena lub uświadomił sobie coś.
-Wynoś się z mojego umysłu, egzekutorze.
Rzucił, odwracając wzrok wpierw ku Frankowi, a dopiero potem ku "dziecku". Przekazanie swej energii by wzmocnić mutant, w tej sytuacji pozostawiło go wrażliwym na działania innych widm, zwłaszcza egzekutorów. Właśnie boleśnie go o tym uświadomiono, cholerne widmo przeczesało sobie umysły wszystkich którzy się tutaj znajdowali - w tym jego własny. A on tego nawet nie zauważył, choć był jednym z nich - widmem, egzekutorem.
-Proszę - zaczął znowu dzieciak - Zajmij się nami. Daj mnie nieco radości w tym ponurym dniu.
Znów się odezwał. Tym razem na słowach się nie skończyło. Dzieciaka otoczyła czarna energia, oplatając go niczym kokon. W bardzo krótkim czasie - ledwie dwóch, trzech sekund - kokon rozrósł się do wielkich rozmiarów i ujawnił prawdziwe obliczę tego, kto skrywał się pod postaciom dziecka.
Był to stwór przypominający smoka. Mierzył ponad trzy i pół metra wzrostu, stojąc na czterech łapach. Jego ciało długie było na ponad siedem i pół metra, zaczynając od czubka pyska - a kończąc na zakończeniu ogona. Na przednich łapach znajdowały się po cztery palce, na tylnych - trzy większe. Wszystkie zakończone były ostrymi pazurami. Paszczę egzekutora zdobiły wielkie kły, ślepia - ujawnione w poprzedniej formie, tutaj zachowały swój wygląd. Kształt odpowiadał gadzim ślepiom, jednak te były całkowicie czarne. Szare łuski skrywały dokładnie całe ciało istoty, łącznie z "wgnieceniami" przypominającymi dziury w ciele stwora. W przeciwieństwie do Ancalagona czy potwora z którym walczył Frank - ten osobnik nie był specjalnie umięśniony czy masywny, był bardziej atletycznie, naturalnie zbudowany - podobnie do ludzi. Stąd można było wnioskować, że byłby również lżejszy od swych kompanów. Wzrostem, względem potwora z którym walczył aktualnie tylko mutant, ustępował o niecałe pół metra.
W tym momencie, pytanie Ichiro odpadło na plan dalszy. Czerwonołuski odruchowo zrobił krok w tył, wiedząc co zaraz się wydarzy. Jeden twór to było wyraźnie za mało, teraz mieli dwa wielkie i dwa mniejsze.
Stało się coś jeszcze. Światła w całej okolicy od miejsca zdarzenia - zgasły. Padła elektronika, padły telefony komórkowe, wszelakie odbiorniki i sieć. Na miejsce wpadł radiowóz, który zręcznie mijając stojące samochody - nagle zgasł i zatrzymał się. "Koguty" również ucichły. Drzwi radiowozu otworzyły się, a z środka wyskoczyło dwóch policjantów. Jeden z nich chwycił za radio i rzucił do niego "11-60", informując o sytuacji zastanej na miejscu.
W tym samym czasie, Frank zajmował się potworem. Udało mu się uzyskać przewagę, dzięki pojawieniu się kolejnego gracza - szarołuskiego "smoka". Widok egzekutora najwyraźniej wstrząsnął nieco stworem, na tyle - by ten zapomniał, że z kimś walczy. Albo też Murphy nie był uważany przez niego za aż takie zagrożenie. Po pierwszym skutecznym trafieniu pojazdem, stwór otrząsnął się "otrzepał" i skierował swe spojrzenie na Franka. Gdy mutant wykonał kolejny zamach, bestia zniknęła w niebieskim błysku. Samochód którym rzucił, wpadł na ziemię i rozbił się o inne pojazdy. Śladu po potworze nie było, zupełnie - jak by zrezygnował z walki. Pytanie więc - co do tej rezygnacji go zmusiło? Nie wydawał się być na straconej pozycji.
Na miejscu pozostali więc policjanci, z nadbiegającymi z jednej z ulic ratownikami medycznymi, szarołuski "smok", czerwonołuski "krokodyl" oraz poszkodowani jak również cywile którzy nie uciekli. Wszystkiemu nieprzyjemnej atmosfery dodawał całkowity blackout. Brak energii, wyłączenie się wszelakich urządzeń elektrycznych - czy to zasilanych kablem czy z baterii.




Szarołuski egzekutor (Ankylon):
Spoiler:
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Czw Mar 24, 2016 1:02 pm

No cóż, Ichiro na razie słuchał "dzieciaka", który był wyraźnie niegrzeczny i nie znał umiejętności Azjaty, dlatego ten uznał to za obrazę. Problem w tym, że był on człowiekiem bardzo olewczym, mającym wszystko w dupie, więc takie obelgi spływały po nim jak po kaczce. Owszem, nie polubił chłopaka, ale nie miał zamiaru wdawać się w głupie pyskówki, wolał po prostu puścić to mimo uszu i czekać na rozwój sytuacji. W tym momencie, dzieciak zamienił się w coś ala smoka, ale tylko "ala", bo nie wyglądał imponująco, bardziej jak jaszczurka niż smok, ale to nie ważne. Ważnym było, że bestia, która wcześniej demolowała ulicę, zniknęła, kiedy tylko zobaczyła jaszczurkę. Walka ustała, ale potwory na ulicy zostały. Ichiro uznał jednak, że w tym momencie i tak niewiele zrobi, jeśli chciałby zatrzymać stwory do przyjazdu SHIELD czy Thuderbolts, to pewnie zginąłby w walce przeciw czterem przeciwnikom, a miał dziś w planach imprezę, nie śmierć. Dlatego właśnie postanowił, że nie jest tu potrzebny, a jeśli generał będzie miał jakieś wonty o to, że nie został tam do końca, to trudno, jego problem.
Ichiro widząc, że nie jest już potrzebny, wyskoczył w powietrze z uśmiechem na ustach mówiąc:
- Żegnajcie, jaszczurki i mutanty. Mam nadzieję, że więcej się nie zobaczymy. Po tych słowach wyskoczył bardzo wysoko w powietrze, po czym zmienił się w powietrze i zniknął, udając się wprost do swojego domu, gdzie miał zamiar sięgnąć po butelkę bourbonu i obejrzeć mecz...
----------------------------------
z/t o ile jest możliwość
Powrót do góry Go down
Otto Octavius

Otto Octavius


Liczba postów : 36
Data dołączenia : 24/07/2014

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Pią Mar 25, 2016 11:23 am

Sytuacja wyglądała coraz ciekawiej. Zamiast dzieciaka pojawił się kolejny smok. Otto był naukowcem, widział w swoim życiu wiele przemian fizycznych i chemicznych, ale nie takie. Skąd te cholerstwa się tu wzięły. Już nawet kosmici wyglądali normalniej gdy atakowali Nowy Jork. To musiały być stworzenia z jakiegoś innego wymiaru, ale czego one tu szukały?
Cóż, chwila rozeznania nie dała za dużych efektów i Otto wciąż nie wiedział kto jest tu warty zaatakowania, a kto nie. Dlatego postanowił wstrzymać się z walką i pomóc potrzebującym. Usłyszał krzyki ludzi z pewnego budynku. Biorąc pod uwagę, że budynek miał ogromną wyrwę w ścianie, wielce prawdopodobnym było, że ktoś tam jest ranny. Nie zawahał się. Ujawnił swoje macki i przy ich użyciu chciał wdrapać się do budynku przez te dziurę. Gdy już znajdzie sie tam, ma plan by zabrać w swoje macki jak najwięcej ludzi, oczywiście z pierwszeństwem tych najbardziej poszkodowanych i sprowadzić ich na dół, gdzie już niedługo powinna być pomoc medyczna. Może do tego czasu okaże się kogo powinien uznać za wroga, a kogo za sojusznika.
Powrót do góry Go down
Akira

Akira


Liczba postów : 83
Data dołączenia : 02/03/2016

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Sob Mar 26, 2016 7:52 am

Mimo to, Akira lekko skrzywiła się i dotknęła głowy, po czym westchnęła cicho. Niespecjalnie miała jakoś codziennie do czynienia z telepatią. I dlaczego właściwie zdecydował się na przekazanie jej słów w taki sposób? Może po prostu kaprys? Nie zastanawiała się nad tym długo. Wychodziło na to jednakże, że oboje byli uparci na swój sposób.
Jak dla mnie rany nie wyglądają na takie, by były nieszkodliwe. Nawet jeśli nie jesteś człowiekiem - pomyślała mu z nutką niepewności. Brak przekonania co do własnego zdania na ten temat. - Pff... Zresztą, czy to istotne? - w końcu wyszła z takim wnioskiem. Nie zamierzała przedstawiać wprost własnego zdania, działałaby wtedy wbrew własnemu charakterowi. No i chyba w tym momencie trochę zabrakło jej śmiałości.
Możliwe, że to właśnie sprawiło, iż przestała go męczyć na inne tematy. Na dodatek dochodziło to... Dziecko. Co mogła podczas tej rozmowy zrobić? Była jedynie świadkiem, więc pomrugała parę razy oczami, wzięła kilka wdechów i wydechów ,i raz zapoznała się z przepiękną teraz okolicą. Również nie miała pojęcia, że jej umysł mógł zostać sprawdzony. Takich rzeczy się raczej nie czuje... Przynajmniej nie w jej przypadku.
Słowa... Cóż, słyszała to wszystko, ale nie zareagowała. Nie bardzo wiedziała, co właściwie powiedzieć i ponownie zastanawiała się, czy nie powinna się stąd ewakuować.
Jednakże coś więcej zaczęło się dać. "Przemiana" sprawiła, że wręcz stała w miejscu, nie mogąc zareagować. Działo się to za szybko, by jej umysł zdołał odpowiednio zareagować. Już po chwili mogła zobaczyć kolejnego "smoka", różniącego się jednakże od pozostałych stworów. I na dodatek o wiele większego niż ona, co sprawiło, że czuła się bardzo mała.
- Umm... - i co tutaj właściwie powiedzieć? Nie wiedziała za dużo o tej dwójce, właściwie jej wiedza była zerowa, a na dodatek to raczej nie jest kwestia, w którą powinna się mieszać... I ponowne wątpliwości. Ale Akira jednakże była uparta, co sprawiło, że aktualnie jeszcze została w tym miejscu. Po co? Pewnie, by przy okazji wkurzyć tą dwójkę własną obecnością.
Na dodatek padła nagle elektronika. Jasnowłosa, rozejrzała się wokół, widząc, że... Właściwie co? Nic. Cisza. Nawet syreny ucichły nagle, a to sprawiło, że pomyślała o własnym laptopie, którego pewnie szlag trafił teraz. I cała praca na nic... Nie, nie, Akira! Pomartwisz się o tym później - upomniała siebie w myślach.
Zdążyła również zauważyć, że potwora nagle nie było. Uciekł? Zniknął? Nie była pewna. Ale za to było stanowczo tutaj za dużo niepotrzebnych osób i była przez to prawie pewna, że dostanie się jej za te wydarzenia, mimo że była niewinna. A nieznajomy mężczyzna również umknął, zostawiając ją tutaj. Urocze.
- Hm... Może jednak ktoś mnie oświeci, z kim mam przyjemność? - mruknęła, w końcu cofając się o dwa kroki. Nie uciekała jeszcze, ale jeśli miałaby nagle dostać tym ogonem... Bolałoby strasznie. Czy jej umiejętności "magiczne" coś tutaj by dały? Pamiętała jeszcze jak jej moc została wcześniej rozproszona, co pozwalało jej założyć, że i tym razem tak będzie, co zarazem stawiało ją w nieprzyjemnej sytuacji. Jeszcze bardziej niż wcześniej.
- Wolałabym jednak wiedzieć - dodała jeszcze. Chociaż czy to naprawdę jest odpowiednia chwila na takie pytania? Miała przeczucie, że stanowczo nie.
Powrót do góry Go down
Frank Murphy

Frank Murphy


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 01/03/2016

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Sob Mar 26, 2016 3:54 pm

Murphy poważnie zaangażował się w całą te idee rzucania we wrogów samochodami. Powoli wchodziło mu to w krew, kiedy to już kolejny raz z rzędu zezłomował auto na łbie potwora. Czyżby właśnie o to chodziło w byciu bohaterem? Ostatecznie była to cudza własność i choć większość ludzi ceniła sobie w tej konkretnej sytuacji bardziej swoje życie niż dobro materialne, to z pewnością upomną się o swoje w momencie zażegnania zagrożenia. Tylko, co wtedy? Oby kierowcy rozwalonych przez mutanta maszyn mieli ubezpieczenie, które obejmuje uszkodzenia spowodowane walką kosmicznych stworów. Jeśliby ktoś zażyczył sobie odszkodowanie od Franka, to ten musiałby najpewniej opuścić miasto. Poniosło go bowiem nielekko i aż zanadto wczuł się w role wojownika, choć z pewnością istniały lepsze sposoby by zaradzić przerośniętej kreaturze. Nie pomagał przy tym brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony miejscowych odważnych. Yakuza wolał zagadywać Ancalagona, zamiast złapać za broń i pokazać na co go faktycznie stać. Zębaty też lubił palnąć jakimś tekstem godnym awanturnika, ale po tym przynajmniej przeszedł do konkretów, ujawniając karty. Ameryce starczy bohaterów, którzy obierają taktykę zagadywania swego przeciwnika na śmierć. Azjata miał już swoje efektywne wejście, ma na sobie efektowne wdzianko, powinien więc wreszcie zrobić coś równie efektywnego miast marudzić. Rzuciłby jakim autem, czy co. Dziewczynie jeszcze można było wybaczyć. Wyglądała jakby zwyczajnie skręciła w złą uliczkę, bądź zobaczyła w internecie o jedną rzecz za dużo. Mimo wszystko kontynuowała samobójczy dialog, a może nawet monolog z czerwonym. Była uparta, co zauważył nawet demolujący pojazdy, a że stawało się to powoli jego ulubionym zajęciem był w nie nadzwyczajnie wciągnięty i w tej chwili ciężko o zwrócenie jego uwagi.
Przerażający dzieciak zdecydował się odkryć karty, tym samym ujawniając przewagę w obecnym rozdaniu. Krokodyl jest osłabiony, ninja pozwolił sobie zwiać, blond dziewczę jest gdzieś w swoim świecie, a Frankowi, jakby tego było mało, kończą się samochody. Przydałoby się by ktoś w końcu uratował dzień, los rzucał jednak coraz więcej kłód pod nogi tych dobrych. O ile w ogóle w tym konflikcie są jakieś strony. Do gadziej imprezy dołączył kolejny brzydal, zapewne z zamiarem wzbogacenia kulturowego miasta i jego obywateli. Może doda kilka poprawek w budynkach na Times Square. Krew niewinnych nadaje się do tego idealnie, sądząc po dokonanych przez drugą bestie zniszczeń. Zjechała się nawet policja, prawie że na czas. Normalnie nic ich nie ominęło. Szarołuski rozładował napięcie, wyłączając w okolicy wszystko co elektroniczne. Stosunkowo przydatna umiejętność, jeśliby zamierzał walczyć z telefonami, albo latarniami. Bo jakoś nie wpłynęło to na uczestników afery jaszczurowatej.
Wracając do żartownisia, którego to tak wytrwale męczył mutant. Bydlak oberwał pierwszym pojazdem i... się zmył. Miał właśnie dostać w ten piękny uśmiech i sobie zniknął. W końcu do niego doszło kto tu jest szefem. Mężczyzna w szale zamachnął się jeszcze jedną osobówką, zanim doszło do niego, że zagrożenie zniknęło. A przynajmniej zmieniło oblicze. Teraz chyba przyjdzie im walczyć z tym nowym, potworem numer dwa. Właściwie, to już numer trzy, ale Ancalagon jest z tych fajniejszych. Takich, których dzieci będą nosić wizerunek na koszulkach. Nowojorczyk odwrócił się, by móc dokładnie zbadać wzrokiem szarego. Był dlań wielką niewiadomą, zresztą tak samo, jak i poprzedni jego adwersarz. Tyle, że wspomniany został osłabiony magią czerwonego. Tu może być ciężej. Wskazówka w chwili obecnej byłaby niezwykle cenna. Dziewczyna, wciąż niejako ryzykując życie, była równie zmieszana. Frank także był w niemałej kropce. Sytuacja właśnie znacząco go przerosła. Mógł atakować, ale kto wie jakie przyniosłoby to skutki, czy w ogóle jakieś by przyniosło. Jedyne co wiedział, to że jego łuskowaty znajomy jest słabszy. Powoli zbliżył się doń, jakby był gotów zasłonić go przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Kolegami to oni nie byli, ale zdaje się, że teraz reprezentują jedną stronę, byłoby więc nietaktownie wypiąć się na jaszczura. Bacznie obserwował poczynania szarego smoka, coby w odpowiednim momencie zareagować stosownie do sytuacji. Nastawiał się defensywnie gdyby ów bestia próbowała jakichś numerów, mając w głowie plan opierający się głównie na odskakiwaniu w przeciwnym do przeprowadzonego przezeń ataku kierunku. Nie wymyślił nic ambitniejszego, oczekując bardziej rozwoju sytuacji i być może jakichś wyjaśnień.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Wto Mar 29, 2016 10:55 pm

NPC Storyline - Ancalagon|Ankylon

Słyszalne krzyki osób poszkodowanych dało się usłyszeć z dziury w budynku. Dziura znajdowała się na parterze, tak więc nie trzeba było się wspinać. Przed dotarciem do wnętrza, Otto zauważył wchodzących do środka trzech ratowników medycznych, którzy musieli porzucić swoje pojazdy - i ze względu na blackout - dotrzeć tutaj na pieszo. Ratownicy od razu zajęli się rannymi, wyposażeni byli w duże torby medyczne. Zaczęło się standardowo - od segregacji poszkodowanych. W środku było około trzydziestu osób w różnym stanie psychicznym i fizycznym. Od w pełni zdrowych i świadomych, przez lekko rannych oraz oszołomionych, po ludzi przygniecionych przez spore kawałki gruzu.
-Ty tam! Podejdź tu i przydaj się! Podnieś ten gruz.
Krzyknął do Octaviusa jakiś ratownik. Jeszcze chwilę temu wraz z jakimś cywilem próbowali podnieść gruz z poszkodowanego, który leżał przygnieciony i jęczał z bólu. Za Otto do środka wbiegli dwaj policjanci którzy chwilę temu byli na zewnątrz. Obaj ustawili się przy dziurze z bronią na wierzchu, opierając się o mur plecami i pilnując wejścia. W pewnym momencie, jeden z policjantów odezwał się do Doctora.
-Doctor Octopus! Przez te cholerstwa (stwory, potwory i inne) nie damy rady przebić się na drugą stronę. Dla nas to niebezpieczne jednak ty dasz radę. Do tego jesteś geniuszem, prawda? Po drugiej stronie znajduje się skrzynka z bezpiecznikami. Jeśli dałbyś radę to naprawić, zasilanie powinno powrócić na Times Square. Musimy zapanować nad sytuacją, zanim całkowicie stracimy kontrolę.
Wyjaśnił policjant. A geniusz taki jak Otto Octavius zapewne doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak krytyczne dla bezpieczeństwa są dostawy energii. Ludzie którzy utknęli w windach, niedziałające systemy bezpieczeństwa, monitoring. Na przepalone krótkofalówki nic nie poradzą, wsparcie zaraz będzie na miejscu - warto jednak by powrócił pogląd na sytuację. Lub chociażby oświetlenie okolicy. Da to również wiarę ludziom, że sytuacja wraca do normy i ktoś działa by oni byli bezpieczni. Po drugiej stronie ulicy znajdowało się wielkie "pudło" z elektryką w środku. Wewnątrz były popalone kable oraz sprzęt, jednak dało się to naprawić na miejscu. Wystarczyło trochę po przełączać. (Tutaj daję Tobie możliwość popisania się z opisem lub skrócenia go do minimum, jeśli zdecydujesz się naprawić bezpieczniki).
/Czy to znaczy, że się nami nie zajmiesz?/
Rzucił szarołuski, podnosząc wzrok za uciekającym człowiekiem. Tym razem jego głos wszyscy usłyszeli w swych myślach. Telepatia, tak. Wzrok gada powrócił na trójkę która znalazła się teraz przy nim.
/Ucieka z pola walki i zostawia cywili. Bohater w swej klasie./
Skomentował wszystko. Ancalagon postanowił się w tym nie udzielać. Bardziej zmartwiło go zachowanie ludzi. Frank stanął przed nim, chcąc go zasłonić, a kobieta zapytała "z kim ma przyjemność".
-Stój z tyłu.
Rzucił czerwonołuski, łapiąc Franka za ramię swą lewą dłonią i szarpiąc w tył. Nie zamierzał dać siebie zasłaniać. Przy samym chwycie, gad zrobił coś jeszcze. Murphy poczuł, że "dopalacz" się skończył lub został mu właśnie odebrany przez krokodyla. Czerwony stwierdził po prostu, że w obecnej sytuacji jemu bardziej się to przyda.
-Nie chcesz go znać, nie w takich warunkach.
Dodał, odpowiadając Akirze. Ancalagon nie był w humorze do takich rozmów. Gorzej nawet, nie zamierzał im dać z tym walczyć. Stojący przed nimi przeciwnik nie był kimś z kim mogliby się równać. Tamten potwór nie dorastał mu do łap, nie da ich więc zabić.
Problem czerwonołuskiego - który miał stać się również problemem dwójki mutantów - został rozwiązany. Nagle, znaleźli się - cała czwórka - w czarnej bańce. Było tu jasno, zupełnie jak by nie otaczała ich iście czarna osłona. Nieco klaustrofobiczne. Niemniej jednak stało się coś ważniejszego. Czas w środku zatrzymał się. Mogli to rozpoznać po unoszącym się w powietrzu kurzu oraz szarołuskim... który zastygł w bezruchu. W środku, przy nich, pojawiła się niewielka, biała kula energetyczna. Dokładniej, była to anomalia. Wyglądała jak kula, jednak "uciekały" z niej fale energetyczne. Rozmiarem przypominała piłkę do koszykówki. Anomalia zbliżyła się do nich, a zatrzymała przed samym Ancalagonem.
-Mogę ciebie odczytać. Interesujące... to...
Odezwała się anomalia. Coś przemówiło męskim, niskim głosem. Podobnym nieco do tego reprezentowanego przez oba gady wcześniej. Biała energia poruszyła się i obleciała powoli grupkę dookoła, zatrzymując się ponownie przy czerwonołuskim.
-Twoja wiedza jest ważna. Będzie potrzebna podczas inwazji w Houston. Oczyszczę dla was drogę. Sprawię, że zapomną, nie dowiedzą się o was.
Kontynuowała anomalia. W tym momencie, obiektem zainteresowania tego bytu stali się Akira oraz Frank. Białe coś cofnęło się od krokodyla by móc swobodnie odezwać się do grupy.
-Uczynię to. A wy dwoje udacie się z nim. Pomożecie mu. Oto bowiem, o waszą planetę chodzi, prawda?
Pojawiła się propozycja. Choć zdanie było twierdzące, to sam ton wypowiedzi sugerował pytanie. Mogli odmówić, powiedzieć - że nie chcą. Nie pisać się na to. Tylko na co? Anomalia niczego nie wyjaśniła, po za podaniem informacji o inwazji na jedno z większych amerykańskich miast - Houston. Oraz faktem, że mieliby pomóc czerwonołuskiemu. Dla Franka nie będzie to już raczej nowość, a Akira... być może nieświadomie zgłosiła się na ochotnika, tak starając się zaangażować w pomoc obcej istocie.


Anomalia:
Spoiler:
Powrót do góry Go down
Frank Murphy

Frank Murphy


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 01/03/2016

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Czw Mar 31, 2016 9:36 pm

Na miejscu zjawili się ratownicy medyczni, odgrywający sumiennie swe role bez względu na zaistniałe okoliczności. Oczywiście trzymali się z dala od potworów, ale i tak ich zaangażowanie w kwestii ratowania ludzkiego życia było godne pochwały. w końcu to ich praca, obowiązek, powinność. Jeśli więc teraz na Times Square są jacyś bohaterowie, to są nimi właśnie ci zwykli ludzie, pozbawieni jakichkolwiek supermocy, którzy są zapewne przerażeni jak ich pacjenci, może bardziej, a mimo wszystko nie dają tego po sobie poznać. Wieczorem jednak zostaną zepchnięci na drugi plan, wiadomości skupią się bowiem na walczących między sobą kreaturach.
Frank nigdy wcześniej nie znalazł się w tak, nazwijmy to, skomplikowanej sytuacji, by wymagała ona zainteresowania przeszkolonych w dziedzinie medycyny i ratownictwa osób trzecich. Owszem, miał swoje dni, ale wtedy bywało jakoś o wiele przyjemniej niż teraz. Na polu bitwy trzymało go chyba fałszywe przekonanie o tym, że jest kimś w rodzaju wojownika, że właśnie tu jest jego miejsce. Może niekoniecznie u boku czerwonego, przerośniętego, gadającego jaszczura, o którym nic nie wie, ale ogólnie tam, gdzie trzeba komuś przyłożyć. Choćby siłą przerastał go pierwszy lepszy giermek tych złych. Światu, a szczególnie Nowemu Jorkowi odbijało się już wszędobylskimi bohaterami, a sam mutant nie różnił się wiele od innych. Poza tym, że skupiał ambicje bardziej na rzucaniu samochodami, niż pomaganiu potrzebującym cywilom, był taki sam, jak większość przeciętnych, samozwańczych herosów. Miał swoje obawy, nadzieje i pragnienia, nie wiedział jednak co chce robić w życiu na dłuższą metę. Nigdy niczego nie planował, żył dniem dzisiejszym, nie zastanawiając się co przyniesie jutro. Może nawet nie był do końca świadom gdzie jest. Wszystko zaczęło się nagle. Było spokojnie, trochę podejrzanie, skończyło się mordobiciem wśród tłumu gapiów. Czym tak naprawdę różniło się to od jego codzienności? A no niczym szczególnym. Kiedy nadchodził koniec zmiany, Murphy żegnając się z kolegami wiedział, że po drodze do domu zatrzyma się jeszcze przynajmniej raz, by zakończyć dzień z hukiem. Wybierał speluny niecieszące się dobrą opinią, takie do których nikt nie zabrałby dziewczyny na randkę, chyba że chciałby jej dać jasno do zrozumienia, że nie jest zainteresowany. Zaczynało się sympatycznie, pierwsza kolejka, druga, trzecia, miła rozmowa z barmanem, w końcu któremuś z gości zaczęło coś nie odpowiadać. A to buty, spodnie, kolor włosów, czy styl ich uczesania i już z beztroskiego wieczoru robiła się krwawa jatka, pod której koniec nikt nie był w stanie wskazać co tak naprawdę było powodem problemu. Dowiadując się, że nie jest jedyny w swoim rodzaju odliczał dni do momentu, w którym trafi na innego nadczłowieka. Padło na nadjaszczury. Wstawił się za Ancalagonem w imię jakiegoś pseudo kodeksu honorowego. Niejednokrotnie prowokował bójki, stając w czyjejś obronie, choć mu na tej osobie nie zależało, po prostu czuł potrzebę by dać komuś w gębę i by samemu w nią dostać. Egzekutor w pełni sił jednym ciosem pozbawiłby go na stałe twarzy i to on w pierwszej kolejności wstawił się za Nowojorczykiem, potem doszło do zamiany ról przez wole czerwonego. Nawiązała się więc między nimi jakąś więź, przynajmniej zębaty zdawał się w to wierzyć.
Znowu te głosy. Przynajmniej pewnym było, że należały do stojącego naprzeciw niemu potworowi, choć i tak przyprawiały o dreszcze. Grzebanie komuś w głowie, przesyłanie wiadomości, sugestii, niemiła to rzecz. Mężczyzna nie orientował się w tym ani trochę, a już mu się to nie podobało. Przyprawiało o dyskomfort, jak przejeżdżanie paznokciami po tablicy. Bestia skomentowała zachowanie Japończyka. Nic dziwnego, że przestraszył się istot podobnych do Godzilli. Krokodyl nie docenił chyba gestu swego nowego ochroniarza, polecając mu zejść na ławkę rezerwowych, przy okazji odbierając pożyczoną wcześniej moc. Odsiedział swoje, przyszedł więc czas by i on skopał komuś tyłek, a szarpnięcie Frank odebrał jako swego rodzaju klepnięcie kolegi z drużyny, w trakcie zmieniania się na boisku. Nie wychodził zatem przed szereg obserwując przebieg wydarzeń, rzucając jedynie krótkim spojrzeniem w kierunku wciąż obecnej tutaj kobiety. Nawet największe uparciuchy znają granice.
Monitorowanie Ancalagona, który był już pewnie w trakcie przebudzenia w sobie łuskowatej energii życiowej, przerwała kolejna dziwność. Otoczyła ich śmieszna bańka. Być może tak wyglądało wnętrze kulki, którą przyleciał czerwony. W środku było jeszcze coś, mniejsza i swobodnie przemieszczająca się piłka, tryskająca energią. Murphy rozglądał się wokół, zatrzymując wzrok to na gadzie, to na dziewczynie, na anomalii kończąc, a gdy ta przemówiła dla pewności ukłuł się pazurem w lewe ramie. W Houston ma dojść do inwazji, a ta dwójka ma pomóc krokodylowi.
- Chyba ta. - Odniósł się do słów, jakoby ta planeta była faktycznie ich, wyrażając niejako wątpliwość co do tego, czy ma ona w ogóle jakichś właścicieli. Nieprzyzwyczajony do rozmawiania w tej postaci brzmiał osobliwie.
- Tak. - Dodał po krótkiej chwili, potwierdzając chęć niesienia pomocy brzydkim i groźnym, ponownie zerkając na blondynę, ciekawy jej odpowiedzi.
Powrót do góry Go down
Akira

Akira


Liczba postów : 83
Data dołączenia : 02/03/2016

Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1Pią Kwi 01, 2016 10:17 pm

Naprawdę dużo się tutaj działo, a takich wrażeń i rzeczy nie doznaje się na co dzień. Również to wytrąca się z rytmu życie Akiry... Przynajmniej nic takiego nie pamiętała. Kilka dziur w pamięci, ale to już na bok, bo to nie jest kwestia do rozpamiętywania. Natomiast pomoc poszkodowanym była bardzo dobra. Nie powinno się pozostawiać poszkodowanych na pastwę losu. Szkoda tylko, że dziewczyna nawet nie wpadła na to, by próbować im pomóc w jakikolwiek sposób.
Telepatia... Nie za ciekawe doświadczenie. Jakby ktoś ci nagle wkładał swoje myśli do głowy. Przy odrobinie strachu można byłoby przez to popaść w paranoję. A dodając fakt, że mówił do ciebie "smok", o wiele wyższy, potężniejszy i tak dalej... Nie, lepiej się na tym nie skupiać teraz, bo skończy się to jedynie źle! Może właśnie dlatego tamten mężczyzna się zwinął? A nie zainteresował się chociażby dziewczyną, bo uznał, że też jest z tymi stworami? Nie... Tutaj pozostaje jedynie domyślanie się, dlaczego zrobił tak, a nie inaczej.
Uniosła lekko brwi, słysząc słowa jaszczura. Mimo to, jak i własnej upartości... Lekko pokiwała głową. Tym razem nie nalegała i nie dopytywała się jeszcze bardziej, z kim lub czym mogła mieć tutaj do czynienia. Wróciło jej trochę rozsądku czy lekka obawa się tutaj objawiała? Można zgadywać, ponieważ Akira nie zdradzała po swojej postawie tego, jak również starała się nie myśleć o tej całej sytuacji tutaj. Jej myśli przez chwilę skupiły się na laptopie, co skończyło się tym, że zastanowiła się chwilę czy on przetrwał te wszystkie szaleństwa... Akira, to nie czas na myślenie o takich sprawach! Sprawdzisz sobie to w domu, a nie tutaj.
Nie wiedziała co teraz powinna zrobić. Mimo to... Decyzja została odroczona. Nagle znalazła się wraz z nieznajomym jej mężczyzną, jak również i jaszczurem w czarnej bańce. Mimo tego koloru, było tak jasno, że pierwszym jej odruchem było nieco zmrużenie oczów i przetarcie ich. To sprawiło, że dopiero po pewnej chwili zaobserwowała, że czas wokół nich jakby zamarł. Co się dzieje? Przynajmniej tak uznała, skoro... Drugi z stworów kompletnie się nie ruszał. A kurz jeszcze bardziej tylko to podsumowywał, że zdecydowanie coś się dzieje. No i jeszcze elektryczna kula przed nimi. Taki drobny szczegół.
Obserwowała ją w milczeniu, jedynie słuchając jego słów. Znaczy się, tej anomalii. A może tego, sądząc po wydobywającym się z niej męskim głosie? I dlaczego mam takie nietypowe... Nie, nieważne. Nie ruszyła się z miejsca, nie wtrąciła się, chociaż wewnętrznie była niezadowolona, że jaszczur jednak nie ustąpił. Międzyczasie miała wolną swobodę przemyślenia wszystkiego, co teraz słyszała. Inwazja w Houston? Nie brzmiało to za dobrze.
Zamrugała przez chwilę oczami, słysząc skierowane słowa. Tym razem i do niej. Milczała jednak przez dłuższą chwilę, tak, że nieznajomy pierwszy się wypowiedział.
- Ta... - odpowiedziała. Tylko o co właściwie chodzi? Nie zdradził ani jednego szczegółu. Pisanie się w ciemno? Z drugiej strony... Pomyślała tak dość szybko. Zapomną o nich? No i zostanie tutaj, gdy jeszcze był szarołuski... Nie. Zdecydowanie nie.
- Moja odpowiedź brzmi tak samo. Tak - powiedziała. Pomóc "smokowi" i jeszcze będąc z osobami, których kompletnie nie znała? Brawo, Akira, jeszcze trochę i może w końcu z kimś się zaprzyjaźnisz? - nie miała za pozytywnych myśli. I nie była wcale pewna czy jej decyzja była najlepsza, mimo tego, zdecydowała się również pomóc.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Times Square - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Times Square   Times Square - Page 3 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Times Square
Powrót do góry 
Strona 3 z 9Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
 Similar topics
-
» Breaking News: Atak terrorystyczny na Times Square!
» Tompkins Square Park
» Washington Square Park

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Nowy Jork-
Skocz do: