|
| Times Square | |
|
+25Wiccan Jacob Sammy Emma Frost Anthony Skyblade Luna Maximoff Vision Black Cat Spider-Man Otto Octavius Akira Frank Murphy Black Panther Sasha Aristow Tony Stark Carol Danvers Valkyrie Green Goblin Carnage Achilles Likaros Teddy Altman Human Torch Electro Angel Jenova Quicksilver 29 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Times Square Wto Maj 07, 2013 6:11 pm | |
| First topic message reminder :Plac na Manhattanie w Nowym Jorku znajdujący się na skrzyżowaniu Broadwayu i alei Siódmej, rozciągający się od ulicy 42 do ulicy 47. W Stanach Zjednoczonych jest tym, czym Plac Czerwony w Moskwie, Pola Elizejskie w Paryżu czy plac Trafalgar w Londynie. Jest to jedna z ikon Nowego Jorku oraz centrum światowego handlu oraz mody, słynie z dużej ilości oświetlenia. Nazywający się wcześniej Longacre Square, plac ten otrzymał swoją obecną nazwę po tym, gdy The New York Times przeniósł swoją siedzibę do nowo wybudowanego New York Times Building (obecnie nazywanego One Times Square). Powiększony obszar placu Times, zwany Theatre District, składa się z budynków pomiędzy aleją 6 i 8 oraz ulicą 40 i 53, uzupełniając zachodnią część handlową centrum Manhattanu. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Akira
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 02/03/2016
| Temat: Re: Times Square Pią Mar 18, 2016 9:16 pm | |
| Akira... Cóż, wygląd spotkanej istoty, jak również fakt, że mogła być niebezpieczna, zeszło u niej na drugi plan. Z pewnością, w którym momencie zacznie zwracać uwagę na to i możliwe, że zacznie krzyczeć czy przynajmniej utraci przytomność, jak przystało na przyzwoitą dziewczynę. Może... Chociaż, ciężko będzie po osobie takiej jak ona. Przynajmniej tak wydawałoby się na daną chwilę. Mimo wszystko, co się tutaj działo, co oczywiście ją niepokoiło... Dobra, lekko mówiąc, zastanawiała się przez krótki czas, dlaczego ciekawość sprawiła, że ruszyła się tutaj, zamiast jak każdy rozsądny człowiek by się po prostu stąd zabrała. Może przeznaczenie? Kij z tym. Wracając do tego, czerwonołuski, jeśli uważał, że pozbędzie się w ten sposób Akiry, mógł się nieco przeliczyć. Paskudny charakter względem obcych to jedna kwestia, a fakt, że była marudną i upartą osóbką to kolejna. A skoro postanowiła tak, a nie inaczej, to oznaczało, że uczepiła się go... I nie wierzyła zbytnio, że byłby aż tak cierpliwy wobec niej, więc mogłoby się to wszystko skończyć... Nieco nieprzyjemnie. Ale skupmy się najpierw na tym co jest teraz. - To dobre pytanie - odpowiedziała mu jasnowłosa. - Jednakże jesteś ranny - zauważyła. - Więc pomoc by ci się przydała, a fakt, że mam nieprzyjemny charakter to inna kwestia - powiedziała jeszcze. - Ty będziesz mieć zamknięte rany i z głowy upierdliwą dziewczynę. Bo po co skupiać na niej więcej uwagi? Fakt, że również niecodzienny rozmówca nie był cudnie miły jakoś ją nie ruszył. Kwestia przyzwyczajenia i tyle. No chyba nie uważał, że młoda chciała mu coś utrudnić, nie licząc samego pogorszenia samopoczucia. - Nie rozumiem, co masz na myśli z tą "szczerością" - wzruszyła ramionami i rozejrzała się wokół. Na szczęście jej nie było dane posiadanie umiejętności poznawania myśli innych. Przy jej zachowaniu pewnie zrobiłaby jeszcze awanturę wielu osobom, gdyby wiedziała dokładnie, co myślą. I tak nie miała za dużo znajomych. No i również Akira nadal widziała tą nieprzyjemną scenę. Walka... Nie, nadal nie chciała się wtrącać. Powód? Miała wrażenie, że nie dość, że by tylko wkurzyła jeszcze bardziej wszystkich dookoła, to jeszcze by nawaliła. Zamrugała oczami, widząc zachowanie dziecka. Ją zignorowało, ale reakcja na nieznajomego, który według Akiry wziął się nie wiadomo skąd, była... Niecodzienna. I z pewnością nie należała do normalnych. - Co jest z nim? - mruknęła. Z swojej pozycji raczej nie mogła ujrzeć oczów dziecka, ale uniknięcie mężczyzny było... Szybkie. Bardzo. I jeszcze te słowa... To wszystko utwierdzało w tym, że z pewnością nie mieli do czynienia z normalnym dzieckiem. A jeśli chodzi o samego nieznajomego... Nie odezwała się do niego ani słowem, skoro on się nie zwracał do niej. Lekko mówiąc - zignorowanie go. Za to spojrzała jeszcze raz na walkę, a potem na dziecko. - Kim jesteś? - spytała się go. - Nie boisz się tutaj przebywać? - i wtedy usłyszała syreny. Świetnie. Lepiej się stąd zabrać, zanim uznają, że to fajnie podręczyć mnie pytaniami - pomyślała ponuro. Jednocześnie jednak zastanawiała ją reakcja tamtego młodziaka.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Times Square Pon Mar 21, 2016 2:58 pm | |
| No cóż, Ichiro nie mógł zaprzeczyć, że byłem niezwykle zdziwiony tym, że dzieciakowi udało się uniknąć jego uścisku, to był chyba pierwszy raz, kiedy komuś się to udało. Dzieciak też nazwał go śmiertelnikiem, co tylko zdradziło, że nic na temat Azjaty nie wiedział. Sam Ichiro już jakiś czas temu poznał prawdę o tym, że jest synem władcy japońskich bogów - Izanagiego, co wyjaśniało brak zmian w jego wyglądzie i to, że jego komórki przestały się starzeć. Z twarzy Ichiro po chwili zniknęło zdziwieni i pokazał się ironiczny uśmiech, który tylko poparł zwrotem do chłopca: - Hoho, widzę, że mamy tu "wiecznego" dzieciaka, który nazywa innych gorszymi, mimo iż nic o nich nie wie... Powiedział pół bóg, jednocześnie patrząc się jednym okiem na chłopca i czekając na jego reakcję. Chwilę później Ichiro odezwał się już do smoczyska, aby odpowiedzieć na jego pytania, co prawda pewnie retoryczne, ale nie szkodzi odpowiedzieć: - Po prostu nie było czasu, aby prowadzić normalną konwersację i zadawać każde pytanie osobno, więc postanowiłem walnąć mowę. A skądżem się wziął? Nie ważne, ważne abyśmy zatrzymali bestię, chociaż Wami też powinienem się zająć, ale ten stwór jest na tę chwilę dużo większym utrapieniem. Jakieś pomysły, jak dziada uwalić? Co prawda moim zadaniem było też zatrzymanie jaszczura, ale na tę chwilę nie był on takim zagrożeniem jak bestia, więc musiałem wybrać mniejsze zło i wybrać współpracę z kimś, jeśli miałem załatwić potwora, albo potwory, bo ten drugi, któy dostaje baty, też na normalnego nie wyglądał... |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Times Square Czw Mar 24, 2016 10:49 am | |
| NPC Storyline - Ancalagon|Ankylon|Potwór Otto mógł jedynie zauważyć uszkodzenie jednego z budynków, który został trafiony promieniem energetycznym przez potwora. Z środka wydobywały się krzyki ludzi, wołania o pomoc, jednak z zewnątrz nie dało się dużo dostrzec. Można było podjąć interwencje, pytanie tylko czy bez pomocy medycznej, Otto wyraźnie będzie w stanie właśnie tam coś zdziałać? Z drugiej strony, służby ratownicze już jechały. W NY takie jednostki zawsze są gdzieś blisko i tutaj miały zjawić się lada chwila. Słowa Akiry i jej "upierdliwość" nie pozostały oczywiście niezauważone, przez czerwoną, łuskowatą istotę. Odpowiedź na jej słowa oczywiście się pojawiła. Tym razem osobnik nie otworzył jednak pyska, a jego słowa rozbrzmiały w głowie dziewczyny. Słyszalne były tylko przez nią, choć nie było to nic wielce tajemniczego czy nadzwyczajnego. /Kilka ran, przejmujesz się jak by tobie zależało. Nie jestem człowiekiem by robiło to na mnie wrażenie./ Odpowiedział jej w myślach, jednocześnie pozwalając sobie nie komentować jej niezrozumienia, względem stwierdzenia o "szczerości". No i tak - znał się na telepatii. Najpierw poczuł to Frank, teraz Akira. Kim był w końcu owy dzieciak? To było dobre pytanie, trafne. Zadała je Akira, zaraz po tym jak Ichiro postanowił rzucić swoją odpowiedzią. Efektem tego zachowania było wymowne spojrzenie ze strony czerwonego "krokodyla" oraz śmiech "dzieciaka". -Oszczędź sobie poniżeń, wypadasz przez nie bardziej dziecinnie, niż ja w tej formie. Syn "boga"? - skomentował dzieciak, wpierw odpowiadając i spoglądając ku Ichiro, a następnie kierując swe spojrzenie na "krokodyla" - -Widzisz, Ancalagonie? Rozumując jak on, jesteśmy bogami. Szkoda, że złamałeś nasze "boskie" prawa. Dokończył dzieciak, a sam czerwonołuski odwrócił na chwilę wzrok i chwycił lewą dłonią za swój łeb. Zupełnie jak by nagle złapał go migrena lub uświadomił sobie coś. -Wynoś się z mojego umysłu, egzekutorze. Rzucił, odwracając wzrok wpierw ku Frankowi, a dopiero potem ku "dziecku". Przekazanie swej energii by wzmocnić mutant, w tej sytuacji pozostawiło go wrażliwym na działania innych widm, zwłaszcza egzekutorów. Właśnie boleśnie go o tym uświadomiono, cholerne widmo przeczesało sobie umysły wszystkich którzy się tutaj znajdowali - w tym jego własny. A on tego nawet nie zauważył, choć był jednym z nich - widmem, egzekutorem. -Proszę - zaczął znowu dzieciak - Zajmij się nami. Daj mnie nieco radości w tym ponurym dniu. Znów się odezwał. Tym razem na słowach się nie skończyło. Dzieciaka otoczyła czarna energia, oplatając go niczym kokon. W bardzo krótkim czasie - ledwie dwóch, trzech sekund - kokon rozrósł się do wielkich rozmiarów i ujawnił prawdziwe obliczę tego, kto skrywał się pod postaciom dziecka. Był to stwór przypominający smoka. Mierzył ponad trzy i pół metra wzrostu, stojąc na czterech łapach. Jego ciało długie było na ponad siedem i pół metra, zaczynając od czubka pyska - a kończąc na zakończeniu ogona. Na przednich łapach znajdowały się po cztery palce, na tylnych - trzy większe. Wszystkie zakończone były ostrymi pazurami. Paszczę egzekutora zdobiły wielkie kły, ślepia - ujawnione w poprzedniej formie, tutaj zachowały swój wygląd. Kształt odpowiadał gadzim ślepiom, jednak te były całkowicie czarne. Szare łuski skrywały dokładnie całe ciało istoty, łącznie z "wgnieceniami" przypominającymi dziury w ciele stwora. W przeciwieństwie do Ancalagona czy potwora z którym walczył Frank - ten osobnik nie był specjalnie umięśniony czy masywny, był bardziej atletycznie, naturalnie zbudowany - podobnie do ludzi. Stąd można było wnioskować, że byłby również lżejszy od swych kompanów. Wzrostem, względem potwora z którym walczył aktualnie tylko mutant, ustępował o niecałe pół metra. W tym momencie, pytanie Ichiro odpadło na plan dalszy. Czerwonołuski odruchowo zrobił krok w tył, wiedząc co zaraz się wydarzy. Jeden twór to było wyraźnie za mało, teraz mieli dwa wielkie i dwa mniejsze. Stało się coś jeszcze. Światła w całej okolicy od miejsca zdarzenia - zgasły. Padła elektronika, padły telefony komórkowe, wszelakie odbiorniki i sieć. Na miejsce wpadł radiowóz, który zręcznie mijając stojące samochody - nagle zgasł i zatrzymał się. "Koguty" również ucichły. Drzwi radiowozu otworzyły się, a z środka wyskoczyło dwóch policjantów. Jeden z nich chwycił za radio i rzucił do niego "11-60", informując o sytuacji zastanej na miejscu. W tym samym czasie, Frank zajmował się potworem. Udało mu się uzyskać przewagę, dzięki pojawieniu się kolejnego gracza - szarołuskiego "smoka". Widok egzekutora najwyraźniej wstrząsnął nieco stworem, na tyle - by ten zapomniał, że z kimś walczy. Albo też Murphy nie był uważany przez niego za aż takie zagrożenie. Po pierwszym skutecznym trafieniu pojazdem, stwór otrząsnął się "otrzepał" i skierował swe spojrzenie na Franka. Gdy mutant wykonał kolejny zamach, bestia zniknęła w niebieskim błysku. Samochód którym rzucił, wpadł na ziemię i rozbił się o inne pojazdy. Śladu po potworze nie było, zupełnie - jak by zrezygnował z walki. Pytanie więc - co do tej rezygnacji go zmusiło? Nie wydawał się być na straconej pozycji. Na miejscu pozostali więc policjanci, z nadbiegającymi z jednej z ulic ratownikami medycznymi, szarołuski "smok", czerwonołuski "krokodyl" oraz poszkodowani jak również cywile którzy nie uciekli. Wszystkiemu nieprzyjemnej atmosfery dodawał całkowity blackout. Brak energii, wyłączenie się wszelakich urządzeń elektrycznych - czy to zasilanych kablem czy z baterii.
Szarołuski egzekutor (Ankylon):
- Spoiler:
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Times Square Czw Mar 24, 2016 1:02 pm | |
| No cóż, Ichiro na razie słuchał "dzieciaka", który był wyraźnie niegrzeczny i nie znał umiejętności Azjaty, dlatego ten uznał to za obrazę. Problem w tym, że był on człowiekiem bardzo olewczym, mającym wszystko w dupie, więc takie obelgi spływały po nim jak po kaczce. Owszem, nie polubił chłopaka, ale nie miał zamiaru wdawać się w głupie pyskówki, wolał po prostu puścić to mimo uszu i czekać na rozwój sytuacji. W tym momencie, dzieciak zamienił się w coś ala smoka, ale tylko "ala", bo nie wyglądał imponująco, bardziej jak jaszczurka niż smok, ale to nie ważne. Ważnym było, że bestia, która wcześniej demolowała ulicę, zniknęła, kiedy tylko zobaczyła jaszczurkę. Walka ustała, ale potwory na ulicy zostały. Ichiro uznał jednak, że w tym momencie i tak niewiele zrobi, jeśli chciałby zatrzymać stwory do przyjazdu SHIELD czy Thuderbolts, to pewnie zginąłby w walce przeciw czterem przeciwnikom, a miał dziś w planach imprezę, nie śmierć. Dlatego właśnie postanowił, że nie jest tu potrzebny, a jeśli generał będzie miał jakieś wonty o to, że nie został tam do końca, to trudno, jego problem. Ichiro widząc, że nie jest już potrzebny, wyskoczył w powietrze z uśmiechem na ustach mówiąc: - Żegnajcie, jaszczurki i mutanty. Mam nadzieję, że więcej się nie zobaczymy. Po tych słowach wyskoczył bardzo wysoko w powietrze, po czym zmienił się w powietrze i zniknął, udając się wprost do swojego domu, gdzie miał zamiar sięgnąć po butelkę bourbonu i obejrzeć mecz... ---------------------------------- z/t o ile jest możliwość |
| | | Otto Octavius
Liczba postów : 36 Data dołączenia : 24/07/2014
| Temat: Re: Times Square Pią Mar 25, 2016 11:23 am | |
| Sytuacja wyglądała coraz ciekawiej. Zamiast dzieciaka pojawił się kolejny smok. Otto był naukowcem, widział w swoim życiu wiele przemian fizycznych i chemicznych, ale nie takie. Skąd te cholerstwa się tu wzięły. Już nawet kosmici wyglądali normalniej gdy atakowali Nowy Jork. To musiały być stworzenia z jakiegoś innego wymiaru, ale czego one tu szukały? Cóż, chwila rozeznania nie dała za dużych efektów i Otto wciąż nie wiedział kto jest tu warty zaatakowania, a kto nie. Dlatego postanowił wstrzymać się z walką i pomóc potrzebującym. Usłyszał krzyki ludzi z pewnego budynku. Biorąc pod uwagę, że budynek miał ogromną wyrwę w ścianie, wielce prawdopodobnym było, że ktoś tam jest ranny. Nie zawahał się. Ujawnił swoje macki i przy ich użyciu chciał wdrapać się do budynku przez te dziurę. Gdy już znajdzie sie tam, ma plan by zabrać w swoje macki jak najwięcej ludzi, oczywiście z pierwszeństwem tych najbardziej poszkodowanych i sprowadzić ich na dół, gdzie już niedługo powinna być pomoc medyczna. Może do tego czasu okaże się kogo powinien uznać za wroga, a kogo za sojusznika. |
| | | Akira
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 02/03/2016
| Temat: Re: Times Square Sob Mar 26, 2016 7:52 am | |
| Mimo to, Akira lekko skrzywiła się i dotknęła głowy, po czym westchnęła cicho. Niespecjalnie miała jakoś codziennie do czynienia z telepatią. I dlaczego właściwie zdecydował się na przekazanie jej słów w taki sposób? Może po prostu kaprys? Nie zastanawiała się nad tym długo. Wychodziło na to jednakże, że oboje byli uparci na swój sposób. Jak dla mnie rany nie wyglądają na takie, by były nieszkodliwe. Nawet jeśli nie jesteś człowiekiem - pomyślała mu z nutką niepewności. Brak przekonania co do własnego zdania na ten temat. - Pff... Zresztą, czy to istotne? - w końcu wyszła z takim wnioskiem. Nie zamierzała przedstawiać wprost własnego zdania, działałaby wtedy wbrew własnemu charakterowi. No i chyba w tym momencie trochę zabrakło jej śmiałości. Możliwe, że to właśnie sprawiło, iż przestała go męczyć na inne tematy. Na dodatek dochodziło to... Dziecko. Co mogła podczas tej rozmowy zrobić? Była jedynie świadkiem, więc pomrugała parę razy oczami, wzięła kilka wdechów i wydechów ,i raz zapoznała się z przepiękną teraz okolicą. Również nie miała pojęcia, że jej umysł mógł zostać sprawdzony. Takich rzeczy się raczej nie czuje... Przynajmniej nie w jej przypadku. Słowa... Cóż, słyszała to wszystko, ale nie zareagowała. Nie bardzo wiedziała, co właściwie powiedzieć i ponownie zastanawiała się, czy nie powinna się stąd ewakuować. Jednakże coś więcej zaczęło się dać. "Przemiana" sprawiła, że wręcz stała w miejscu, nie mogąc zareagować. Działo się to za szybko, by jej umysł zdołał odpowiednio zareagować. Już po chwili mogła zobaczyć kolejnego "smoka", różniącego się jednakże od pozostałych stworów. I na dodatek o wiele większego niż ona, co sprawiło, że czuła się bardzo mała. - Umm... - i co tutaj właściwie powiedzieć? Nie wiedziała za dużo o tej dwójce, właściwie jej wiedza była zerowa, a na dodatek to raczej nie jest kwestia, w którą powinna się mieszać... I ponowne wątpliwości. Ale Akira jednakże była uparta, co sprawiło, że aktualnie jeszcze została w tym miejscu. Po co? Pewnie, by przy okazji wkurzyć tą dwójkę własną obecnością. Na dodatek padła nagle elektronika. Jasnowłosa, rozejrzała się wokół, widząc, że... Właściwie co? Nic. Cisza. Nawet syreny ucichły nagle, a to sprawiło, że pomyślała o własnym laptopie, którego pewnie szlag trafił teraz. I cała praca na nic... Nie, nie, Akira! Pomartwisz się o tym później - upomniała siebie w myślach. Zdążyła również zauważyć, że potwora nagle nie było. Uciekł? Zniknął? Nie była pewna. Ale za to było stanowczo tutaj za dużo niepotrzebnych osób i była przez to prawie pewna, że dostanie się jej za te wydarzenia, mimo że była niewinna. A nieznajomy mężczyzna również umknął, zostawiając ją tutaj. Urocze. - Hm... Może jednak ktoś mnie oświeci, z kim mam przyjemność? - mruknęła, w końcu cofając się o dwa kroki. Nie uciekała jeszcze, ale jeśli miałaby nagle dostać tym ogonem... Bolałoby strasznie. Czy jej umiejętności "magiczne" coś tutaj by dały? Pamiętała jeszcze jak jej moc została wcześniej rozproszona, co pozwalało jej założyć, że i tym razem tak będzie, co zarazem stawiało ją w nieprzyjemnej sytuacji. Jeszcze bardziej niż wcześniej. - Wolałabym jednak wiedzieć - dodała jeszcze. Chociaż czy to naprawdę jest odpowiednia chwila na takie pytania? Miała przeczucie, że stanowczo nie. |
| | | Frank Murphy
Liczba postów : 15 Data dołączenia : 01/03/2016
| Temat: Re: Times Square Sob Mar 26, 2016 3:54 pm | |
| Murphy poważnie zaangażował się w całą te idee rzucania we wrogów samochodami. Powoli wchodziło mu to w krew, kiedy to już kolejny raz z rzędu zezłomował auto na łbie potwora. Czyżby właśnie o to chodziło w byciu bohaterem? Ostatecznie była to cudza własność i choć większość ludzi ceniła sobie w tej konkretnej sytuacji bardziej swoje życie niż dobro materialne, to z pewnością upomną się o swoje w momencie zażegnania zagrożenia. Tylko, co wtedy? Oby kierowcy rozwalonych przez mutanta maszyn mieli ubezpieczenie, które obejmuje uszkodzenia spowodowane walką kosmicznych stworów. Jeśliby ktoś zażyczył sobie odszkodowanie od Franka, to ten musiałby najpewniej opuścić miasto. Poniosło go bowiem nielekko i aż zanadto wczuł się w role wojownika, choć z pewnością istniały lepsze sposoby by zaradzić przerośniętej kreaturze. Nie pomagał przy tym brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony miejscowych odważnych. Yakuza wolał zagadywać Ancalagona, zamiast złapać za broń i pokazać na co go faktycznie stać. Zębaty też lubił palnąć jakimś tekstem godnym awanturnika, ale po tym przynajmniej przeszedł do konkretów, ujawniając karty. Ameryce starczy bohaterów, którzy obierają taktykę zagadywania swego przeciwnika na śmierć. Azjata miał już swoje efektywne wejście, ma na sobie efektowne wdzianko, powinien więc wreszcie zrobić coś równie efektywnego miast marudzić. Rzuciłby jakim autem, czy co. Dziewczynie jeszcze można było wybaczyć. Wyglądała jakby zwyczajnie skręciła w złą uliczkę, bądź zobaczyła w internecie o jedną rzecz za dużo. Mimo wszystko kontynuowała samobójczy dialog, a może nawet monolog z czerwonym. Była uparta, co zauważył nawet demolujący pojazdy, a że stawało się to powoli jego ulubionym zajęciem był w nie nadzwyczajnie wciągnięty i w tej chwili ciężko o zwrócenie jego uwagi. Przerażający dzieciak zdecydował się odkryć karty, tym samym ujawniając przewagę w obecnym rozdaniu. Krokodyl jest osłabiony, ninja pozwolił sobie zwiać, blond dziewczę jest gdzieś w swoim świecie, a Frankowi, jakby tego było mało, kończą się samochody. Przydałoby się by ktoś w końcu uratował dzień, los rzucał jednak coraz więcej kłód pod nogi tych dobrych. O ile w ogóle w tym konflikcie są jakieś strony. Do gadziej imprezy dołączył kolejny brzydal, zapewne z zamiarem wzbogacenia kulturowego miasta i jego obywateli. Może doda kilka poprawek w budynkach na Times Square. Krew niewinnych nadaje się do tego idealnie, sądząc po dokonanych przez drugą bestie zniszczeń. Zjechała się nawet policja, prawie że na czas. Normalnie nic ich nie ominęło. Szarołuski rozładował napięcie, wyłączając w okolicy wszystko co elektroniczne. Stosunkowo przydatna umiejętność, jeśliby zamierzał walczyć z telefonami, albo latarniami. Bo jakoś nie wpłynęło to na uczestników afery jaszczurowatej. Wracając do żartownisia, którego to tak wytrwale męczył mutant. Bydlak oberwał pierwszym pojazdem i... się zmył. Miał właśnie dostać w ten piękny uśmiech i sobie zniknął. W końcu do niego doszło kto tu jest szefem. Mężczyzna w szale zamachnął się jeszcze jedną osobówką, zanim doszło do niego, że zagrożenie zniknęło. A przynajmniej zmieniło oblicze. Teraz chyba przyjdzie im walczyć z tym nowym, potworem numer dwa. Właściwie, to już numer trzy, ale Ancalagon jest z tych fajniejszych. Takich, których dzieci będą nosić wizerunek na koszulkach. Nowojorczyk odwrócił się, by móc dokładnie zbadać wzrokiem szarego. Był dlań wielką niewiadomą, zresztą tak samo, jak i poprzedni jego adwersarz. Tyle, że wspomniany został osłabiony magią czerwonego. Tu może być ciężej. Wskazówka w chwili obecnej byłaby niezwykle cenna. Dziewczyna, wciąż niejako ryzykując życie, była równie zmieszana. Frank także był w niemałej kropce. Sytuacja właśnie znacząco go przerosła. Mógł atakować, ale kto wie jakie przyniosłoby to skutki, czy w ogóle jakieś by przyniosło. Jedyne co wiedział, to że jego łuskowaty znajomy jest słabszy. Powoli zbliżył się doń, jakby był gotów zasłonić go przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Kolegami to oni nie byli, ale zdaje się, że teraz reprezentują jedną stronę, byłoby więc nietaktownie wypiąć się na jaszczura. Bacznie obserwował poczynania szarego smoka, coby w odpowiednim momencie zareagować stosownie do sytuacji. Nastawiał się defensywnie gdyby ów bestia próbowała jakichś numerów, mając w głowie plan opierający się głównie na odskakiwaniu w przeciwnym do przeprowadzonego przezeń ataku kierunku. Nie wymyślił nic ambitniejszego, oczekując bardziej rozwoju sytuacji i być może jakichś wyjaśnień. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Times Square Wto Mar 29, 2016 10:55 pm | |
| NPC Storyline - Ancalagon|Ankylon Słyszalne krzyki osób poszkodowanych dało się usłyszeć z dziury w budynku. Dziura znajdowała się na parterze, tak więc nie trzeba było się wspinać. Przed dotarciem do wnętrza, Otto zauważył wchodzących do środka trzech ratowników medycznych, którzy musieli porzucić swoje pojazdy - i ze względu na blackout - dotrzeć tutaj na pieszo. Ratownicy od razu zajęli się rannymi, wyposażeni byli w duże torby medyczne. Zaczęło się standardowo - od segregacji poszkodowanych. W środku było około trzydziestu osób w różnym stanie psychicznym i fizycznym. Od w pełni zdrowych i świadomych, przez lekko rannych oraz oszołomionych, po ludzi przygniecionych przez spore kawałki gruzu. -Ty tam! Podejdź tu i przydaj się! Podnieś ten gruz. Krzyknął do Octaviusa jakiś ratownik. Jeszcze chwilę temu wraz z jakimś cywilem próbowali podnieść gruz z poszkodowanego, który leżał przygnieciony i jęczał z bólu. Za Otto do środka wbiegli dwaj policjanci którzy chwilę temu byli na zewnątrz. Obaj ustawili się przy dziurze z bronią na wierzchu, opierając się o mur plecami i pilnując wejścia. W pewnym momencie, jeden z policjantów odezwał się do Doctora. -Doctor Octopus! Przez te cholerstwa (stwory, potwory i inne) nie damy rady przebić się na drugą stronę. Dla nas to niebezpieczne jednak ty dasz radę. Do tego jesteś geniuszem, prawda? Po drugiej stronie znajduje się skrzynka z bezpiecznikami. Jeśli dałbyś radę to naprawić, zasilanie powinno powrócić na Times Square. Musimy zapanować nad sytuacją, zanim całkowicie stracimy kontrolę. Wyjaśnił policjant. A geniusz taki jak Otto Octavius zapewne doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak krytyczne dla bezpieczeństwa są dostawy energii. Ludzie którzy utknęli w windach, niedziałające systemy bezpieczeństwa, monitoring. Na przepalone krótkofalówki nic nie poradzą, wsparcie zaraz będzie na miejscu - warto jednak by powrócił pogląd na sytuację. Lub chociażby oświetlenie okolicy. Da to również wiarę ludziom, że sytuacja wraca do normy i ktoś działa by oni byli bezpieczni. Po drugiej stronie ulicy znajdowało się wielkie "pudło" z elektryką w środku. Wewnątrz były popalone kable oraz sprzęt, jednak dało się to naprawić na miejscu. Wystarczyło trochę po przełączać. (Tutaj daję Tobie możliwość popisania się z opisem lub skrócenia go do minimum, jeśli zdecydujesz się naprawić bezpieczniki). /Czy to znaczy, że się nami nie zajmiesz?/ Rzucił szarołuski, podnosząc wzrok za uciekającym człowiekiem. Tym razem jego głos wszyscy usłyszeli w swych myślach. Telepatia, tak. Wzrok gada powrócił na trójkę która znalazła się teraz przy nim. /Ucieka z pola walki i zostawia cywili. Bohater w swej klasie./ Skomentował wszystko. Ancalagon postanowił się w tym nie udzielać. Bardziej zmartwiło go zachowanie ludzi. Frank stanął przed nim, chcąc go zasłonić, a kobieta zapytała "z kim ma przyjemność". -Stój z tyłu. Rzucił czerwonołuski, łapiąc Franka za ramię swą lewą dłonią i szarpiąc w tył. Nie zamierzał dać siebie zasłaniać. Przy samym chwycie, gad zrobił coś jeszcze. Murphy poczuł, że "dopalacz" się skończył lub został mu właśnie odebrany przez krokodyla. Czerwony stwierdził po prostu, że w obecnej sytuacji jemu bardziej się to przyda. -Nie chcesz go znać, nie w takich warunkach. Dodał, odpowiadając Akirze. Ancalagon nie był w humorze do takich rozmów. Gorzej nawet, nie zamierzał im dać z tym walczyć. Stojący przed nimi przeciwnik nie był kimś z kim mogliby się równać. Tamten potwór nie dorastał mu do łap, nie da ich więc zabić. Problem czerwonołuskiego - który miał stać się również problemem dwójki mutantów - został rozwiązany. Nagle, znaleźli się - cała czwórka - w czarnej bańce. Było tu jasno, zupełnie jak by nie otaczała ich iście czarna osłona. Nieco klaustrofobiczne. Niemniej jednak stało się coś ważniejszego. Czas w środku zatrzymał się. Mogli to rozpoznać po unoszącym się w powietrzu kurzu oraz szarołuskim... który zastygł w bezruchu. W środku, przy nich, pojawiła się niewielka, biała kula energetyczna. Dokładniej, była to anomalia. Wyglądała jak kula, jednak "uciekały" z niej fale energetyczne. Rozmiarem przypominała piłkę do koszykówki. Anomalia zbliżyła się do nich, a zatrzymała przed samym Ancalagonem. -Mogę ciebie odczytać. Interesujące... to... Odezwała się anomalia. Coś przemówiło męskim, niskim głosem. Podobnym nieco do tego reprezentowanego przez oba gady wcześniej. Biała energia poruszyła się i obleciała powoli grupkę dookoła, zatrzymując się ponownie przy czerwonołuskim. -Twoja wiedza jest ważna. Będzie potrzebna podczas inwazji w Houston. Oczyszczę dla was drogę. Sprawię, że zapomną, nie dowiedzą się o was. Kontynuowała anomalia. W tym momencie, obiektem zainteresowania tego bytu stali się Akira oraz Frank. Białe coś cofnęło się od krokodyla by móc swobodnie odezwać się do grupy. -Uczynię to. A wy dwoje udacie się z nim. Pomożecie mu. Oto bowiem, o waszą planetę chodzi, prawda? Pojawiła się propozycja. Choć zdanie było twierdzące, to sam ton wypowiedzi sugerował pytanie. Mogli odmówić, powiedzieć - że nie chcą. Nie pisać się na to. Tylko na co? Anomalia niczego nie wyjaśniła, po za podaniem informacji o inwazji na jedno z większych amerykańskich miast - Houston. Oraz faktem, że mieliby pomóc czerwonołuskiemu. Dla Franka nie będzie to już raczej nowość, a Akira... być może nieświadomie zgłosiła się na ochotnika, tak starając się zaangażować w pomoc obcej istocie.
Anomalia:
- Spoiler:
|
| | | Frank Murphy
Liczba postów : 15 Data dołączenia : 01/03/2016
| Temat: Re: Times Square Czw Mar 31, 2016 9:36 pm | |
| Na miejscu zjawili się ratownicy medyczni, odgrywający sumiennie swe role bez względu na zaistniałe okoliczności. Oczywiście trzymali się z dala od potworów, ale i tak ich zaangażowanie w kwestii ratowania ludzkiego życia było godne pochwały. w końcu to ich praca, obowiązek, powinność. Jeśli więc teraz na Times Square są jacyś bohaterowie, to są nimi właśnie ci zwykli ludzie, pozbawieni jakichkolwiek supermocy, którzy są zapewne przerażeni jak ich pacjenci, może bardziej, a mimo wszystko nie dają tego po sobie poznać. Wieczorem jednak zostaną zepchnięci na drugi plan, wiadomości skupią się bowiem na walczących między sobą kreaturach. Frank nigdy wcześniej nie znalazł się w tak, nazwijmy to, skomplikowanej sytuacji, by wymagała ona zainteresowania przeszkolonych w dziedzinie medycyny i ratownictwa osób trzecich. Owszem, miał swoje dni, ale wtedy bywało jakoś o wiele przyjemniej niż teraz. Na polu bitwy trzymało go chyba fałszywe przekonanie o tym, że jest kimś w rodzaju wojownika, że właśnie tu jest jego miejsce. Może niekoniecznie u boku czerwonego, przerośniętego, gadającego jaszczura, o którym nic nie wie, ale ogólnie tam, gdzie trzeba komuś przyłożyć. Choćby siłą przerastał go pierwszy lepszy giermek tych złych. Światu, a szczególnie Nowemu Jorkowi odbijało się już wszędobylskimi bohaterami, a sam mutant nie różnił się wiele od innych. Poza tym, że skupiał ambicje bardziej na rzucaniu samochodami, niż pomaganiu potrzebującym cywilom, był taki sam, jak większość przeciętnych, samozwańczych herosów. Miał swoje obawy, nadzieje i pragnienia, nie wiedział jednak co chce robić w życiu na dłuższą metę. Nigdy niczego nie planował, żył dniem dzisiejszym, nie zastanawiając się co przyniesie jutro. Może nawet nie był do końca świadom gdzie jest. Wszystko zaczęło się nagle. Było spokojnie, trochę podejrzanie, skończyło się mordobiciem wśród tłumu gapiów. Czym tak naprawdę różniło się to od jego codzienności? A no niczym szczególnym. Kiedy nadchodził koniec zmiany, Murphy żegnając się z kolegami wiedział, że po drodze do domu zatrzyma się jeszcze przynajmniej raz, by zakończyć dzień z hukiem. Wybierał speluny niecieszące się dobrą opinią, takie do których nikt nie zabrałby dziewczyny na randkę, chyba że chciałby jej dać jasno do zrozumienia, że nie jest zainteresowany. Zaczynało się sympatycznie, pierwsza kolejka, druga, trzecia, miła rozmowa z barmanem, w końcu któremuś z gości zaczęło coś nie odpowiadać. A to buty, spodnie, kolor włosów, czy styl ich uczesania i już z beztroskiego wieczoru robiła się krwawa jatka, pod której koniec nikt nie był w stanie wskazać co tak naprawdę było powodem problemu. Dowiadując się, że nie jest jedyny w swoim rodzaju odliczał dni do momentu, w którym trafi na innego nadczłowieka. Padło na nadjaszczury. Wstawił się za Ancalagonem w imię jakiegoś pseudo kodeksu honorowego. Niejednokrotnie prowokował bójki, stając w czyjejś obronie, choć mu na tej osobie nie zależało, po prostu czuł potrzebę by dać komuś w gębę i by samemu w nią dostać. Egzekutor w pełni sił jednym ciosem pozbawiłby go na stałe twarzy i to on w pierwszej kolejności wstawił się za Nowojorczykiem, potem doszło do zamiany ról przez wole czerwonego. Nawiązała się więc między nimi jakąś więź, przynajmniej zębaty zdawał się w to wierzyć. Znowu te głosy. Przynajmniej pewnym było, że należały do stojącego naprzeciw niemu potworowi, choć i tak przyprawiały o dreszcze. Grzebanie komuś w głowie, przesyłanie wiadomości, sugestii, niemiła to rzecz. Mężczyzna nie orientował się w tym ani trochę, a już mu się to nie podobało. Przyprawiało o dyskomfort, jak przejeżdżanie paznokciami po tablicy. Bestia skomentowała zachowanie Japończyka. Nic dziwnego, że przestraszył się istot podobnych do Godzilli. Krokodyl nie docenił chyba gestu swego nowego ochroniarza, polecając mu zejść na ławkę rezerwowych, przy okazji odbierając pożyczoną wcześniej moc. Odsiedział swoje, przyszedł więc czas by i on skopał komuś tyłek, a szarpnięcie Frank odebrał jako swego rodzaju klepnięcie kolegi z drużyny, w trakcie zmieniania się na boisku. Nie wychodził zatem przed szereg obserwując przebieg wydarzeń, rzucając jedynie krótkim spojrzeniem w kierunku wciąż obecnej tutaj kobiety. Nawet największe uparciuchy znają granice. Monitorowanie Ancalagona, który był już pewnie w trakcie przebudzenia w sobie łuskowatej energii życiowej, przerwała kolejna dziwność. Otoczyła ich śmieszna bańka. Być może tak wyglądało wnętrze kulki, którą przyleciał czerwony. W środku było jeszcze coś, mniejsza i swobodnie przemieszczająca się piłka, tryskająca energią. Murphy rozglądał się wokół, zatrzymując wzrok to na gadzie, to na dziewczynie, na anomalii kończąc, a gdy ta przemówiła dla pewności ukłuł się pazurem w lewe ramie. W Houston ma dojść do inwazji, a ta dwójka ma pomóc krokodylowi. - Chyba ta. - Odniósł się do słów, jakoby ta planeta była faktycznie ich, wyrażając niejako wątpliwość co do tego, czy ma ona w ogóle jakichś właścicieli. Nieprzyzwyczajony do rozmawiania w tej postaci brzmiał osobliwie. - Tak. - Dodał po krótkiej chwili, potwierdzając chęć niesienia pomocy brzydkim i groźnym, ponownie zerkając na blondynę, ciekawy jej odpowiedzi. |
| | | Akira
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 02/03/2016
| Temat: Re: Times Square Pią Kwi 01, 2016 10:17 pm | |
| Naprawdę dużo się tutaj działo, a takich wrażeń i rzeczy nie doznaje się na co dzień. Również to wytrąca się z rytmu życie Akiry... Przynajmniej nic takiego nie pamiętała. Kilka dziur w pamięci, ale to już na bok, bo to nie jest kwestia do rozpamiętywania. Natomiast pomoc poszkodowanym była bardzo dobra. Nie powinno się pozostawiać poszkodowanych na pastwę losu. Szkoda tylko, że dziewczyna nawet nie wpadła na to, by próbować im pomóc w jakikolwiek sposób. Telepatia... Nie za ciekawe doświadczenie. Jakby ktoś ci nagle wkładał swoje myśli do głowy. Przy odrobinie strachu można byłoby przez to popaść w paranoję. A dodając fakt, że mówił do ciebie "smok", o wiele wyższy, potężniejszy i tak dalej... Nie, lepiej się na tym nie skupiać teraz, bo skończy się to jedynie źle! Może właśnie dlatego tamten mężczyzna się zwinął? A nie zainteresował się chociażby dziewczyną, bo uznał, że też jest z tymi stworami? Nie... Tutaj pozostaje jedynie domyślanie się, dlaczego zrobił tak, a nie inaczej. Uniosła lekko brwi, słysząc słowa jaszczura. Mimo to, jak i własnej upartości... Lekko pokiwała głową. Tym razem nie nalegała i nie dopytywała się jeszcze bardziej, z kim lub czym mogła mieć tutaj do czynienia. Wróciło jej trochę rozsądku czy lekka obawa się tutaj objawiała? Można zgadywać, ponieważ Akira nie zdradzała po swojej postawie tego, jak również starała się nie myśleć o tej całej sytuacji tutaj. Jej myśli przez chwilę skupiły się na laptopie, co skończyło się tym, że zastanowiła się chwilę czy on przetrwał te wszystkie szaleństwa... Akira, to nie czas na myślenie o takich sprawach! Sprawdzisz sobie to w domu, a nie tutaj. Nie wiedziała co teraz powinna zrobić. Mimo to... Decyzja została odroczona. Nagle znalazła się wraz z nieznajomym jej mężczyzną, jak również i jaszczurem w czarnej bańce. Mimo tego koloru, było tak jasno, że pierwszym jej odruchem było nieco zmrużenie oczów i przetarcie ich. To sprawiło, że dopiero po pewnej chwili zaobserwowała, że czas wokół nich jakby zamarł. Co się dzieje? Przynajmniej tak uznała, skoro... Drugi z stworów kompletnie się nie ruszał. A kurz jeszcze bardziej tylko to podsumowywał, że zdecydowanie coś się dzieje. No i jeszcze elektryczna kula przed nimi. Taki drobny szczegół. Obserwowała ją w milczeniu, jedynie słuchając jego słów. Znaczy się, tej anomalii. A może tego, sądząc po wydobywającym się z niej męskim głosie? I dlaczego mam takie nietypowe... Nie, nieważne. Nie ruszyła się z miejsca, nie wtrąciła się, chociaż wewnętrznie była niezadowolona, że jaszczur jednak nie ustąpił. Międzyczasie miała wolną swobodę przemyślenia wszystkiego, co teraz słyszała. Inwazja w Houston? Nie brzmiało to za dobrze. Zamrugała przez chwilę oczami, słysząc skierowane słowa. Tym razem i do niej. Milczała jednak przez dłuższą chwilę, tak, że nieznajomy pierwszy się wypowiedział. - Ta... - odpowiedziała. Tylko o co właściwie chodzi? Nie zdradził ani jednego szczegółu. Pisanie się w ciemno? Z drugiej strony... Pomyślała tak dość szybko. Zapomną o nich? No i zostanie tutaj, gdy jeszcze był szarołuski... Nie. Zdecydowanie nie. - Moja odpowiedź brzmi tak samo. Tak - powiedziała. Pomóc "smokowi" i jeszcze będąc z osobami, których kompletnie nie znała? Brawo, Akira, jeszcze trochę i może w końcu z kimś się zaprzyjaźnisz? - nie miała za pozytywnych myśli. I nie była wcale pewna czy jej decyzja była najlepsza, mimo tego, zdecydowała się również pomóc. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Times Square Wto Kwi 12, 2016 7:41 am | |
| Akira & Frank -> post w TYM temacie.
Sytuacja po zniknięciu grupki rozwiązana została szybko. Bohaterowie którzy wcześniej tutaj byli, pamiętali co się wydarzyło. Niestety urządzenia elektryczne z nieznanych przyczyn zawiodły, a pamięć znajdujących się tutaj osób które mogły widzieć dokładniej wydarzenia - została zamieniona. Sytuacja została zapamiętana jako atak terrorystyczny ze strony grupy fundamentalistów, którzy chcieli udowodnić swoje racje, pokazując jak zły i niedobry jest Amerykański Rząd. Niektórzy mają jednak podejrzenia, że wydarzyło się tutaj coś więcej...
Temat wolny, następni którzy będą tutaj pisali będą mogli uznać, że trwa odbudowa zniszczeń lub że Times Square stanęło już na nogi.
|
| | | Spider-Man
Liczba postów : 305 Data dołączenia : 20/07/2012
| Temat: Re: Times Square Wto Wrz 06, 2016 5:25 pm | |
| Zbliżał się wieczór, a wraz z nim transmisja z meczu New York Yankees z Toronto Blue Jays! Parker tego dnia kończył pracę wcześniej, więc miał czas zakupić przekąski i napoje już wcześniej. Był tak bardzo przygotowany jak tylko mógł z jego obecną, skromną wypłatą. Pozostała tylko ostatnia część jego genialnego planu, wisienka na torcie tego wieczoru. Zamówił przepyszną pizze. Musiał to zrobić dopiero teraz by nie ostygła i zachowała idealny stan do jedzenia. Rzecz jasna przyszedł "po cywilu". Złapał się na tym, że zostało mu nieco czasu, więc może mały patrol jako człowiek pająk? Ta, może i trzymał już gorącą...pyszną...pizzę w ręce... focus Pete! Zawsze można ją odgrzać, a nuż uratuje kogoś? Wierzcie lub nie, ale dla niego ludzkie życie miało większe znaczenie od pizzy. Już jakiś czas temu wypatrzył sobie pewną toaletę z dużymi oknami, idealna do zmiany ubrania. Wszedł do kabiny, wpakował swoje "cywilne" ciuchy w torbę i zostawił pizzę na parapecie WC. Rzecz jasna wziął ją ponownie przed wyskoczeniem przez okno. Przy wychodzeniu zauważył mężczyznę z twarzą mówiącą "Nie spodziewałem się ujrzeć Spider-Mana w toalecie". -Radzę tam nie wchodzić- rzucił wskazując na kabinę w której wcześniej się przebierał. Otworzył okno z kartonem od pizzy pod pachą. Zaczął spoglądać do wszystkich ciemnych alejek w których czekają zazwyczaj bad guys. Jakiekolwiek ataki na głównych ulicach byłby łatwo zauważony, dzięki tysiącom ludzi przechodzącym tędy praktycznie cały czas. Tym razem jego huśtanie się na pajęczynie nie było tak widowiskowe jak zazwyczaj, bo bał się o swojego partnera "majora pizzę", jak go nazwał z nuudów, gdyż ulice były czyściutkie niczym łazienka w pięciogwiazdkowym hotelu... a przynajmniej temu jak Parker sobie wyobrażał sobie ów łazienkę, bo nigdy nie przesiadywał w takich wygodach. Podczas gdy się tak bujał, danie które zamówił spadło między dwa budynki. Zorientował się praktycznie natychmiast, puszczając obecną białą linę i nurkując w dół za pizzą. Udało mu się ją dogonić spadający obiekt i złapać go między nogi. Czuł na udach jego ciepło. Zaczęło ostygać, nie dobrze... ale o czym myśli? Wciąż przecież spada! Wystrzelił jedną z pajęczyn na krawędź pobliskiego budynku i natychmiast ją złapał. Poczuł nagłe pociągnięcie związane z zaczepieniem się sieci dopiero jakiś metr nad ziemią. Pod maską czuł wilgoć, gdyż zaczął się pocić ze stresu. Westchnął. spoglądając na to jak niewielki był dystans między nim a ziemią. Zapewne trafiłby najwyżej do szpitala z połamanymi wszystkimi kośćmi, ale tam mieli pewnie za małe telewizory na oglądanie porządnego meczu baseballa. Teraz ma za to kolejny problem na głowie. Zgodnie z prawami fizyki właśnie zmierzał jak kula do wyburzania w stronę ściany, zgodnie z prawami fizyki. Przed bolesnym spotkaniem z cegłami uchronił się, podpierając się ręką o nie. W końcu moment na odpoczynek. Wyciągnął pizzę spomiędzy nóg wolną dłonią i podparł się nogami. Używając wciąż tej samej nici, wspiął się na sam dach. Potrzebował chwili by odetchnąć po tym wszystkim. Położył niedbale karton na małym murku wyrastającym z budynku na jego samych krawędziach. Złapał się za boki, wpatrując się we włoskie danie surowo, prawie z pogardą. -Majorze... obawiam się, że pańska obecność zagraża zarówno tobie i mnie. Obawiam się, że muszę się ciebie pozbyć- tak, miał dość czekania. Ciężko się z nią poruszać, jest głodny, a i tak zaczęła stygnąć. Zatarł ręce, otworzył górną część kartonu i podniósł maskę na wysokość nosa. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Times Square Wto Wrz 06, 2016 10:14 pm | |
| Kocica bywała ostatnimi dniami... niezadowolona. Szczególnie po nieudanym rabunku, który skończył się spotkaniem z Black Panther - doprawdy, ci cali bohaterowie zaczęli działać jej na nerwy. Nie wszystko jednak było jeszcze stracone; w Nowym Jorku roiło się od jubilerów i muzeów, z których można byłoby wyciągnąć coś wartościowego. Wszakże powszechnie wiadomo, że Panna Hardy ma zamiłowanie do błyskotek... których tamtego wieczoru nie zdobyła i trafiła w ręce policji. Nie był to pierwszy raz i zapewne nie ostatni - lecz czymże jest zabawa bez żadnego ryzyka? Zawsze im zwiewała, więc zaczęła się poważnie zastanawiać, czy mają jakiś cel w ciągłym "powstrzymywaniu" białowłosej. Nie jej było oceniać pracę policji, ale według niej mogliby się zająć czymś na ich poziomie, czyli... łapaniem nastolatków? Oglądaniem telewizji na komisariacie? Black Cat tak bardzo zajęła się zdobywaniem cennych rzeczy, że niemal całkowicie zapomniała o przyjemności, jaką sprawia poczucie wolności. W tym przypadku było to chociażby bieganie po pustych budynkach i spoglądanie z dachów na ludzi, którzy byli wielkości mrówek. Tak, to definitywnie dawało Felicii poczucie wyższości. Czasami dobrze było jej pobyć samej, zwłaszcza, że kobiety miewają humorki - w dodatku Amerykanka określała się mianem kota, co podwajało możliwość szybkiej zmiany nastroju. Spędzanie czasu samotnie zdawało się być nudne, choć Kotka potrafiła je doceniać. Nigdy nie była typem imprezowiczki, dlatego też wolała posiedzieć na górze budynku, niźli tańczyć w klubie i wąchać pot innych ludzi. Ale nie można siedzieć bezczynnie w nieskończoność. Felicia rozciągnęła się, a krótko po tej czynności wyskoczyła na kolejny dach i nie zaprzestając biegu poczęła w szybkim czasie przemieszczać się pomiędzy wysokimi budynkami. Zdawałoby się, że długie włosy mogły w tym przeszkadzać, ale wręcz przeciwnie -Kocica była zadowolona, czując w nich wiatr. Przysłowiowo i dosłownie zarazem. Nie obrała konkretnego kierunku, gdyż najzwyczajniej szukała jakiegoś ciekawego wydarzenia, o co w Nowym Jorku nie było trudno. Żyły tutaj miliony ludzi, a więc w mgnieniu oka możnaby było natrafić na jakiegoś psychola, czy też przebierańca... no tak, którym sama była! Los chciał, że białowłosą poniosło na Times Square, gdzie zawsze był przepych. Wokół turyści, okiem uchwyciła nawet blask aparatu. Pomijając już to, że było to chyba najgłośniejsze miejsce w całym mieście - jeśli nie głosy ludzi, to muzyka, a jeśli nie muzyka, to warkot samochodów. I tak to było. Panna Hardy zdążyła się już jednak do tego przyzwyczaić. Prędko wdrapała się na jeden z wielu bilboardów, uważnie obserwując sytuację na ulicach i na budynkach, choć na tym drugim działo się zdecydowanie o wiele mniej. Chociaż... zaraz. Zeskoczyła z wzniesienia, przyglądając się uważnie na dach niedaleko - widziała tam jakąś kolorową posturę. Nie znała nikogo innego, kto mógłby jeść pizzę na dachu i ubierałby się na czerwono i niebiesko. To musiał być jej ulubiony Pająk w tej okolicy. Nie trzeba dopowiadać, że bardzo się podekscytowała. W jednej chwili wyskoczyła na kolejny apartamentowiec, odbijając się nogami od ścian, aby w końcu w ciszy znaleźć się tuż za plecami Spidermana, który najwidoczniej zabierał się za jedzenie. Jaka szkoda, że ktoś mu w tym przeszkodzi! Ale cóż, wypadało odezwać się do kolegi choć słowem, niż go unikać. Dlatego też skierowała się cichutko w stronę Parkera, aby będąc wystarczająco blisko, wyciągnąć dłoń i spróbować tknąć go palcem. Była pewna, że zareaguje i wylądują razem w pozycji leżącej. Nie, żeby Kotce specjalnie to przeszkadzało... |
| | | Spider-Man
Liczba postów : 305 Data dołączenia : 20/07/2012
| Temat: Re: Times Square Sro Wrz 07, 2016 3:12 pm | |
| Poczuł nagłe ukłucie w głowie. Oznaczało to, że pajęczy zmysł dał o sobie znać. Czuł, że ostrzega go przed czymś co jest za nim. Nie był to komputer, który analizował sytuację i dopiero decydował się ostrzegać tylko przed prawdziwym niebezpieczeństwem, a raczej instynktem który wskazywał gdy coś potencjalnie może być bardzo przydatne, a nawet uratować mu życie. Oznaczało to także, że ilekroć ktoś próbował go klepnąć w plecy czy wykonać inną przyjacielską akcję od tyłu, Parker podskakiwał, zaalarmowany "szóstym zmysłem". Jeszcze o tym nie wiedział, ale nastąpiła jedna z tych sytuacji. Odbił się od ścianki na krawędzi budynku i obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, podcinając delikwenta piętą lewej nogi i popychając ów dodatkowo ręką w klatkę piersiową po tej samej stronie, by upewnić się, że wyląduje na glebie. Instynktownie postanowił przykuć tę osobę do ziemi. W tym celu rzucił się na nią, kładąc nogi na uda swojego celu, trzymając przy tym nadgarstki ciekawskiej osóbki. Kiedy zastrzyk adrenaliny mu przeszedł, miał spokojną chwilę by przyjrzeć się osobie którą przyszpilił do ziemi chwilę temu. Długie włosy, białe jak świeże mleko, czarna maska, obcisłe ubranie w tym samym kolorze. Niech go Kingpin trzepnie, jeżeli nie jest to ta słynna złodziejka, Black Cat. -Wiem, że powinienem Cię najpierw zabrać na obiad, ale podchody od tyłu to też zazwyczaj po kilku randkach- skomentował sytuację w swoim charakterystycznym stylu- Co ty tu właściwie robisz?- dodał zbliżając nieco swoją głowę ku jej głowie. Przez niektórych ta maska była uznawana za straszną, zwłaszcza z bliska, więc używał jej do wyciągania prawdy z ludzi. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Times Square Sro Wrz 07, 2016 9:30 pm | |
| Trudno powiedzieć, czemu Felicię tak bardzo ciągnęło do Spider-Mana. W końcu nie była przypadkową dziewczyną, którą można złapać na ulicy – ba, była tego całkowitym przeciwieństwem. Najsławniejszy pająk w Nowym Jorku też nie wydawał się być nikim przeciętnym, a Black Cat miała okazję kilka razy się z nim spotkać. Te kilka spotkań wystarczyło, by zaczęła pałać do niego uczuciami większymi, niż przyjaźń. Wiele osób mogłoby spojrzeć na tę więź nieprzychylnie, wszakże nie od dziś wiadomo, że przestępcy i bohaterzy lubią się gryźć i to nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Jak widać na przykładzie tej pary, mogło być zupełnie inaczej. Kocica doskonale wiedziała co robi, starając się dotknąć mężczyzny. Nie wiedziała jedynie czemu zapragnęła być taka bezpośrednia – co prawda nie byłby to pierwszy raz, gdy zachowuje się tak... niespodziewanie. Ale przecież nie chciała zrobić mu krzywdy, prawda? Równie dobrze mogłaby chcieć go kopnąć (do czego ochoty może nabrać w przeciągu kilku sekund). Nie minęła nawet chwila, gdy wylądowała na podłodze z Spider-Manem. Nie chciała się bronić, bo wtedy całe zachodzenie z tyłu straciłoby sens – w końcu od momentu zobaczenia Pająka na dachu, chciała z nim trochę poigrać. I tak też się stało, bowiem teraz patrzyła prosto w czerwoną maskę faceta, do którego ciała zresztą przylegała. Trudno było powiedzieć, czy chciał wyglądać strasznie. Tak przynajmniej stwierdziła panna Hardy. Niestety, w odpowiedzi na próbę Petera, na usta Kotki wpełzł uroczy uśmiech, delikatnie wyciągając prawą dłoń z uścisku i zaplątując palce w mlecznobiałe włosy. - Widzieliśmy się już kilka razy, więc można to zaliczyć jako randki. Co prawda bez świec, ale i tak dało się przeżyć - powiedziała żartobliwie, próbując delikatnie się rozciągnąć, co mogło być nieco trudne z powodu tego, że Spider-Man uczynił sobie z Felicii kanapę. No cóż. - Powiedzmy, że wizyta w pewnym muzeum nie skończyła się zbyt dobrze. Ale chyba nie rzucisz mnie na pożarcie policji, prawda? - spytała ze smutną miną, lecz w jej oczach igrały iskierki rozbawienia. Trzeba było przyznać, że panna Hardy potrafiła być czarująca. I Parker mógł się doskonale o tym teraz przekonać. |
| | | Spider-Man
Liczba postów : 305 Data dołączenia : 20/07/2012
| Temat: Re: Times Square Czw Wrz 08, 2016 1:57 pm | |
| Czasami sam zapominał, że nie jest jedynym wygadanym przebierańcem w NY. Nasz dachowiec też ma parę błyskotliwych kwestii do przytoczenia. Nie zdążył nawet niczego zrobi w kwestii jednej z jej rąk wysuwającej się z jego uchwytu. Pewnie sporo trenowała na kajdankach. Odruchowo ustawił teraz już wolne ramię do obrony przed ciosem który mogłaby teraz wykonać, skoro miała więcej swobody. Zamiast tego zaczęła bawić się włosami. Zaskoczyło go to zachowanie. Nie dało się tego odczytać z jego twarzy, ale na pewno to sugerowała jego niepewna mowa ciała. Powoli położył dłoń na kolanie (swoim, nic sobie nie wyobrażajcie!). -Idąc tą logiką pozostaje mi tylko czekać, aż Doc Ock się mi oświadczy- kontynuował wymianę zdań. Poczuł jak zaczyna się wiercić. Raczej nie by się uwolnić, bo by mu już dawno sprzedała cios w jego buźkę. O co jej chodziło? Gdy wysłuchał jej słów westchnął, po czym puścił jej drugi nadgarstek i podpierając się o podłoże przeniósł się do pozycji klęczącej, a z niej do pozycji stojącej. -Nie, nie mam ochoty z tobą walczyć, planuję obejrzeć mecz w TV zamiast gonić za kobietami po dachach. Zwłaszcza za tobą, może mi pianino spaść na głowę. Uwierz mi szpital nie jest miejscem w którym chciałbym spędzać weekend. Nie wygląda na to, że ukradłaś deklarację niepodległości, więc nie mam za co rzucać Cię na pożarcie policji- powiedział, podając jej rękę by łatwiej było jej wstać. Nikt nie powiedział, że walka to jedyny sposób na powstrzymywanie przestępczości. Może po prostu ją zagadać, w tym czasie nie zdąży przecież zrobić niczego złego. Przy odrobinie szczęścia może ją przekona by przestała kraść, lepiej od ludzi w więzieniu. Miał czas przed meczem. Podszedł do pudełka, które zdążyło się zamknąć gdy się na nią rzucił. Otworzył, je po czym spojrzał na Black Cat przez ramię. -Chcesz kawałek? Pizza w pojedynkę to jednak nie to samo... no chyba, że dbasz o linię- rzekł życzliwie, ostatnie zdanie wypowiadając prześmiewczym głosem. Wyciągnął kawałek i usiadł na murku znajdującym się na granicy dachu. Podwinął maskę nad nos i wziął gryza. Gdyby kocica się zbliżyła, był gotów złapać się materiał by nie mogła go tak łatwo zdemaskować. Środki bezpieczeństwa, nic więcej. Unikała odpowiedzi kiedy zapytał się co robiła, więc albo nie miała powodu, albo nie chciała się do końca przyznać. -Więc, co spróbowałaś ukraść? Nie urodziłem się wczoraj, nie wmówisz mi, że to była zwykła przechadzka po muzeum- powiedział do niej nie oskarżającym tonem, nie podejrzliwym tonem, a w bardziej luźny sposób jakby pytał się jaki film widziała w poprzedni weekend. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Times Square Czw Wrz 08, 2016 4:01 pm | |
| Nadal uważnie przyglądała się twarzy – a raczej masce mężczyzny. Z ust wciąż nie zniknął jej uśmiech. Jeszcze bardziej rozbawiła ją reakcja Spider-Mana, który gotowy był do obrony przed Felicią... która postanowiła nie zrobić nic innego, jak pobawić się mlecznobiałymi włosami. Na litość boską, naprawdę nie chciała zrobić mu nic złego! Czemu był do niej tak uprzedzony? Tak, może i była złodziejką (dosyć znaną nawiasem mówiąc), skradła kilka wartościowych rzeczy, ale nic poza tym. Jak widać w dzisiejszych czasach nie można już porozmawiać z kolegą. W stroju pająka. Na dachu budynku w Nowym Jorku. - Pytanie, czy chciałbyś za niego wyjść. Jestem pewna, że suknia ślubna pięknie by na tobie leżała - powiedziala z zadziornym uśmieszkiem, ponownie zawijając palec w długie włosy. Nie musiała długo czekać na kolejny ruch Parkera – podniósł się bowiem równie szybko, co wylądował na pannie Hardy. Ta również nie zamierzała wylegiwać się do końca spotkania, więc pochwyciła za dłoń mężczyzny i wkrótce podniosła się z miejsca. - No oczywiście... mecz... skąd ja to znam? - spytała retorycznie, otrzepując swój strój, choć nie było widać na nim żadnego brudu. Co jak co, ale Black Cat dbała o swoją aparycję jak o nic innego. No, pomijając jej kolekcję skradzionej biżuterii, obrazów, klejnotów... i tak można by było wymieniać bez końca. Na jej usta ponownie wbiegł uroczy uśmiech, spowodowany kolejnym żarcikiem ze strony Spideya. Chyba zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że trudno z nim o poważną rozmowę. Chociaż nie była to żadna konferencja prasowa, a oni nie byli politykami, by zwracać uwagę na tak drobnostkowe rzeczy, jak zachowanie. Nikt na nich nie patrzył. Jeszcze. Zerknęła na Petera, który na chwilę zniknął jej z pola widzenia. - Dbam. Nie widać? - zapytała, odrzucając zadbane włosy na bok i przez chwilę nawet pozując i zahaczając palec o suwak od stroju. Żartobliwy akt, choć nie można było zaprzeczyć, że Felicia jest posiadaczką niezłego ciała, które zresztą może wykorzystać w swym fachu – zadziwiające, jak łatwo rozproszyć przeciwników kilkoma typowymi (dla kobiet) gestami. Nie minęła chwila, gdy uwagę Kocicy przykuła dolna część twarzy mężczyzny. Pewna część panny Hardy czuła chęć zerwania maski i dowiedzenia się, kim jest Spider-Man. Druga, bardziej racjonalna, podpowiadała, że nie skończy się to dobrze, więc postanowiła nie działać... na razie. - Bez tej maski wyglądałbyś przystojniej, nie sądzisz? - zasugerowała, ale oczywistym było, że się jej nie pozbędzie. Tak samo jak Kotka. Skierowała się wolno do murka na którym przysiadł i również postanowiła sobie przysiąść. - To i tamto. Mieli tam pokaźny skarbiec i sporo warte dzieła sztuki. Niestety, pewna Pantera postanowiła mi przeszkodzić. Może kiedyś będę miała szansę się odpłacić. Tak czy siak, uciekłam policji... nie po raz pierwszy i nie ostatni - wzruszyła ramionami, ustawiając nogi na murku, przyglądając się przy okazji człowieku pająkowi. - Ty, jak rozumiem, od ratowania wolisz telewizję? |
| | | Spider-Man
Liczba postów : 305 Data dołączenia : 20/07/2012
| Temat: Re: Times Square Czw Wrz 08, 2016 7:13 pm | |
| Parker, zauważywszy jak kobieta zahacza palcem o suwak, zrobił się czerwony jak burak. Był to fałszywy alarm, ale wciąż wywołał u nim niezłą reakcję. Opuścił głowę by ukryć rumieńce na policzkach i nawet nie odpowiedział na jej retoryczne pytanie o to czy widać, ze trzyma linię. Może zwyczajnie uzna, że wygląda stoicko i fajnie... -Możliwe, ale wtedy wszyscy by wiedzieli, że tak naprawdę jestem prezydentem USA, ups wymsknęło mi się!- odpowiedział na jej komentarz dotyczący maski. Naraziłby zbyt wiele gdyby ktokolwiek dowiedział się kim on jest. Nie tylko siebie ale i wszytko co mu drogie. -Nie po raz ostatni?-powtórzył, odkładając kawałek pizzy do kartonu i ponownie zakładając maskę tak jak powinien- Czy to wyzwanie? Mniejsze muszki się już łapały w moją sieć Zauważył, że kobieta nagle zrobiła się całkiem kąśliwa z tym ostatnim komentarzem. Robił wszystko co mógł by prowadzić dwa różne życia, w jednym z nich ryzykując życie, a w drugim kłamiąc i usprawiedliwiając swoją nieobecność. Czy bycie bohaterem serio nie pozwala mu na posiadanie pasji i zainteresowań? Odrobinę cynicznym tonem odpowiedział: -Nie muszę Ci się tłumaczyć z posiadania prywatnego życia Westchnął cicho. Nie powinien tracić panowania nad sobą. Spojrzał jej prosto w oczy: -Przypominasz mnie sprzed jedenastu lat. Marnujesz swoje moce by zdobywać pieniądze, zamiast używać ich by zmienić świat na lepsze. Pamiętam tę noc w której stałem się Spider-Manem, kiedy sam poczułem się jak ofiara... Kiedy zrozumiałem słowa, które były mi powtarzane całe życie "With great power comes great responsibility"- zrobił krótką przerwę na oddech. Nie był tylko błaznem w przeciwieństwie do tego co myślą o nim jego przeciwnicy. Miał poważną stronę. -Wolałabyś być tą Black Cat, którą każda dziewczynka chcę zostać jak dorośnie, czy tą Black Cat która jest ścigana przez pół stanów? |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Times Square Czw Wrz 08, 2016 7:50 pm | |
| Pokręciła głową na kolejny żarcik Spider-Mana, choć uśmiech nadal nie zszedł jej z twarzy. Może to dziwne, ale jego humor wzbudzał u Felicii sympatię. Nie miało to drugiego dna - najzwyczajniej w świecie mężczyzna był kimś, kogo łatwo polubić. Może dlatego miał rzeszę fanek i fanów, którzy gotowi byliby zabić za to, żeby być teraz na jej miejscu i jeść z nim pizzę. Pomijając już, że Kocica postanowiła odmówić posiłku i uargumentować to "dbaniem o talię", która tak czy siak wyróżniała się z tłumu. Pseudonim kota zobowiązuje do pielęgnacji swojego ciała, czyż nie? - Prezydenci raczej nie są przystojni, ale skoro chcesz być tak nazywany... - odpowiedziała na dowcip Parkera, wzruszając ramionami i wzrok kierując na stos budynków obok. O dziwo głosy setek tysięcy ludzi na Times Square nie były na dachu aż słyszalne. Przynajmniej mogli w spokoju porozmawiać. Wzrokiem wróciła na pająka dopiero, gdy powtórzył jej wypowiedź. - Oj, chyba nie myślisz, że chcę resztę życia spędzić w więzieniu? - spytała. To było oczywiste, panna Hardy zbyt bardzo ceniła sobie wolność, by dać się zapuszkować bandzie mundurowców. O nie, to nie było w jej stylu. Była młoda i chciała się wyszaleć, nawet jeśli kosztem nerwów panów z pistoletami. Po co te wszystkie dzieła sztuki mają się marnować w muzeach, skoro mogą znaleźć przyjemny kątek u Felicii? To samo z biżuterią. Ona po prostu daje im nowy dom! Zachowanie Spideya przykuło jej uwagę. Najwidoczniej rozdrażniła Spider-Mana... cóż, może czas przystopować z kąśliwymi docinkami. Nie zmieniało to jednak faktu, że miała zamiar wykorzystać tę sytuację. Zaczęła się poważnie zastanawiać nad tym, czy jej "kolega" zauważa zainteresowanie Kotki - w końcu zachowywała się dosyć bezpośrednio. Najwidoczniej żeby zdobyć jego uwagę, musiała zdobyć się na coś... odważniejszego. Była sławną złodziejką, więc powinno jej to przyjść z łatwością, czyż nie? Spontaniczność to było jej drugie imię. - Oj, zdenerwowałam cię? - spytała smutnym głosem, aby w jednej chwili zgrabnie zbliżyć się do Parkera i usadzić się mu przodem na kolanach, a więc i w rozkroku. Nie powinno być to szczególnie trudne (zwłaszcza u tak zwinnej kobiety, jaką była Black Cat). Ręce trzymała z dala od maski, a więc i twarzy mężczyzny, dając mu poczucie komfortu (względnego, w końcu mając urodziwą białowłosą na kolanach można się ciekawie poczuć). Nie chciała w końcu, żeby uciekł. - Wiem co robię, Spidey. I wiem, że chcę być sobą - stwierdziła, kontynuując - A więc... "Nie muszę Ci się tłumaczyć z posiadania kryminalnego życia" - zacytowała wypowiedź Parkera sprzed kilku sekund, zmieniając oczywiście końcówkę i wpatrując się ciekawsko w oczy jego maski. |
| | | Spider-Man
Liczba postów : 305 Data dołączenia : 20/07/2012
| Temat: Re: Times Square Pią Wrz 09, 2016 4:02 pm | |
| -Nie widziałaś mnie złego- skomentował jej pytanie. Bezpośrednie tak mogłoby wyjść na niedojrzałe, jakby nad sobą nie panował. Ominięcie tematu było najlepszą opcją. Napiął się nieco gdy kobieta wykonała podejrzany ruch, jakby miał zaraz odskoczyć przed bombą Green Goblina. Okazało się, że nie było to żadne zagrożenie... po prawdzie było nawet gorzej. Usiadła na nim z rozkraczonymi nogami. Sytuacja, kostium oraz aparycja kobiety nie pomagały mu w zachowaniu spokoju. Zaczął powoli odchylać górne partie ciała z dala od niej. Spróbował podeprzeć się rękoma przy użyciu zewnętrznej ściany budynku, ale los tak chciał, że wystawała z niego śrubka na którą nacisnął jedną z rąk. Syknął ze względu na to jak gwałtownie przyczepił się do ściany. Dziwnie było czuć ciepło ciała kogoś kogo wciąż uznawał za wroga. Zazwyczaj gdy był tak blisko złoczyńcy, ten mógł oczekiwać, że zaraz porządnie oberwie, ale już się przekonał, że ona nie chce walczyć. Z całą pewnością nie przypominała także żadnej dziewczyny którą znał. Była bezpośrednia, bezczelna, potrafiła naskoczyć na ciebie kiedy najmniej się tego spodziewasz... Trochę jak on. Ta sytuacja wydawała mu się nieodpowiednia. Powinien ją związać i przekazać policji kiedy ją przyszpilił do podłoża. Prawdopodobnie wciąż powinien. Czemu się powstrzymywał? Liczył, że uda mu się ją wcielić do szeregów superbohaterów, wyrywając ją przy tym z łap przestępczości? Może po prostu podniecała go ta cała sytuacja? Nie powinien dać jej się od razu do niego tak zbliżać. Objął ją jednym ramieniem, mając okazję poczuć ciepło jej ciała nawet lepiej. Drugą trzymał wyprostowaną tuż obok jej drugiej ręki. Wykonał charakterystyczny gest "widełek" ów ręką i wystrzelił sieć na budynek za jej plecami. Złapał swą nić i pociągnął za nią, używając szybkości by wstać wraz z nią na równe nogi. -Popróbuj tej sztuczki w domu starców. Emeryci uwielbiają głaskać koty na ich kolanach- rzucił zgryźliwie, udając, że go to nie ruszyło. Przez prowadzenie dwóch żyć udoskonalił sztukę kłamania do perfekcji. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Times Square Sob Wrz 10, 2016 3:23 pm | |
| Spider-Man utrzymywał, że wcale się nie zdenerwował. Panna Hardy rzecz jasna nie uwierzyła w jego wytłumaczenia, po krótkiej chwili zresztą lądując mu na kolanach (które nawiasem mówiąc były bardzo wygodnym miejscem do siedzenia). Przez cały czas obserwowała jego reakcję, która niestety nie była jednoznaczna - byłoby o wiele prościej, gdyby widziała teraz jego zakłopotaną twarz. Nie trzeba dopowiadać, że ta myśl znów dała jej pewnej chęci do ściągnięcia maski mężczyzny. Ale powstrzymała się. Lepiej nie działać impulsami - Felicia powtarzała sobie to w głowie, choć nadal nie opanowała sztuki "bycia grzeczną dziewczyną". Odchyliła delikatnie głowę, gdy poczuła, że Parker stara się podnieść. Skończyło się na staraniach, gdyż Black Cat wróciła do poprzedniej pozycji, nie dając Spider-Manowi wielu opcji do pozbycia się jej z kolan. Już po raz kolejny podczas tego spotkania jej twarz przyozdobił uśmiech, który powiększał się raz za razem, równocześnie z próbami Pająka, który ewidentnie nie czuł się komfortowo w zaistniałej sytuacji. Bawiło to Felicię, która z natury była całkiem bezpośrednia i seksowna. Najwidoczniej musiała się bardziej postarać, by zdobyć sympatię tego pająka. - Aj, chcesz się mnie pozbyć? Niemiłe - stwierdziła. Nie minęło wiele, gdy poczuła dotyk mężczyzny, który nawiasem mówiąc zdecydował się na dość poważny ruch - objęcie Kotki ramieniem. Cóż... miała zamiar go przytulić, ale plany zepsuła sieć, dzięki której również złodziejka znów stanęła na równe nogi. Słysząc żart Parkera, założyła ręce, niczym obrażona nastolatka. Głównie w akcie żartu, choć kto wie, mógł to wziąć na serio. - Naprawdę? Wydawało mi się, że tobie też się podobało. No chyba, że tak naprawdę jesteś emerytem - powiedziała, poprawiając swoje długie, mlecznobiałe włosy i podchodząc ponownie do murka, na którym przed chwilą siedzieli. Nie spędziła tam jednak kilku sekund, gdy znów obróciła się w stronę Petera i delikatnie go objęła. - Muszę powiedzieć, że jak na superbohatera jesteś całkiem miły.
Ostatnio zmieniony przez Black Cat dnia Pon Wrz 19, 2016 9:16 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Spider-Man
Liczba postów : 305 Data dołączenia : 20/07/2012
| Temat: Re: Times Square Sob Wrz 10, 2016 8:45 pm | |
| Przemilczał jej odpowiedź na jego ostatni żart, zwyczajnie dlatego, że była to całkiem sprytna odpowiedź. Nie dał po sobie tego poznać, żeby jej nie było za przyjemnie, ale spojrzał na to z uznaniem. Zazwyczaj przeciwnicy których napotykał nie mieli poczucia humoru. Kiedy go objęła, zwyczajnie stał prosto. Rozumiał co robiła i nie chciał jej nagradzać reakcją od siebie, zamiast tego stał w miejscu jakby była z powietrza. -Cóż, "your friendly neighborhood Spider-Man" zobowiązuje, racja?- odpowiedział jej na głos, choć tak naprawdę przeczuwał, że mówi to tylko dlatego, że nie wydał jej policji. Gdyby tylko wiedziała, że robi to tylko by mieć ją na oku. Rozejrzał się na boki. Zastanawiał się czy ktoś ciekawski to zauważył. Przez "to" miał na myśli superbohatera wręcz miziającego się ze złodziejką. Ta cała sytuacja była porównywalnie ekscytująca do walki. Co ona zrobi? Co jeżeli ktoś ich zauważy? Nie miał jeszcze pewności czy ona przypadkiem z nim sobie nie pogrywa. Flirt to jedna z najpotężniejszych broni w arsenale damskich przestępców, o tym nie wolno mu było zapomnieć ani na chwilę. Często zgłaszano, że uwodziła strażników. Nie ważne jak bardzo by mu nie imponowały jej teksty i zachowanie, wciąż miał do czynienia z przestępcą. Często słyszał o bohaterach, którzy czasami kryliby złoczyńców którym ufali, ale kicia sobie jeszcze niczym na to nie zasłużyła. Jej nie łapał, bo zamierzał coś na niej przetestować. Czy lepiej walczyć w kółko z tymi samymi przeciwnikami, czy też zamienić ich po kolei w sojuszników w walce ze złem? Nie była może idealną świnką morską, skoro jej przestępstw nie można było niczym uzasadnić, ale z drugiej strony nie miała też żadnej motywacji by dalej czynić zło, nie wspominając o tym, że nie zaczęła z nim walczyć. Byłoby jednak łatwiej prowadzić taką "terapię" z przerwami by mogła przemyśleć jego słowa i by on miał czas poczytać o psychologii złoczyńców. Wolał być z tym subtelny. W pewnym momencie odwzajemnił jej gest, z tym, ze mniej delikatnie od niej. Zbliżył ją do siebie i zbliżył swoje usta do jej ucha. -Więc za tydzień w tym samym miejscu o tej samej godzinie?- wyszeptał. Po części nieco nią manipulował, udając, że jej próby podrywu w pełni się udały by uśpić jej czujność i wprowadzić ją w zakłopotanie by powiedziała to co on chce usłyszeć. Ukryć sesje psychiatryczne pod przykrywką randek... To na pewno skończy się wręcz wspaniale dla obu stron... |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Times Square Nie Wrz 11, 2016 10:41 am | |
| Kocica zauważyła, że Spider-Man nadal stara się ignorować jej ruchy. Jedno wiedziała na pewno - wcale nie był taki nietknięty, jaki się wydawał. Felicia jak nikt inny znała zachowanie mężczyzn w pewnych sytuacjach, a wyuzdana kobieta na kolanach potrafi wzbudzić u nich jakieś uczucia. Okrążyła Parkera, wodząc palcem po jego plecach i ponownie wracając przed jego oczy. Stojący przed nią bohater ewidentnie miał wątpliwości, czy dobrze robi, wdając się w relację ze słynną złodziejką. Pannie Hardy nie zależało na tym, czy ktoś dowie się o ich doprawdy dziwnej relacji. Nie była powiązana z żadną grupą, a reputację i tak miała zniszczoną. Gorzej miał jednak Peter; pisały o nim gazety, mówiono o nim w mediach, miał rzeszę fanek. Cóż... Black Cat nie musiała dbać o swoją opinię publiczną. I nie miała zamiaru. Przynajmniej nie teraz. Kto wie, może Spider-Man będzie potrafił zmienić jej tok myślenia? Była naturalną flirciarą, to prawda, ale z tym pająkiem łączyło ją coś innego. Nie mogło to być jedynie przelotne zauroczenie; Kotka nigdy nie była prawdziwie zakochana, co było jednym z powodów jej niepewności. Niewątpliwie miała nieobliczalny charakter, co tylko pogarszało sprawę i o czym przed momentem Spidey mógł się przekonać. W jednej chwili z normalnej pogawędki wylądowała na jego kolanach. Parker ponownie zdecydował się na dość odważny ruch, przyciągając do siebie białowłosą. Ta uznała to za dosyć podejrzane, w końcu przed chwilą zapierał się, że obecność Kocicy wcale na niego nie działa! Hm. Zaczęła się poważnie zastanawiać nad tym, czy nie posiada on jakichś planów. Black Cat nie była dobrym obiektem do testów. Postanowiła, że... będzie uważać. Przynajmniej nieco się pobawi - przynajmniej tak wywnioskowała z ewidentnego zaproszenia na randkę. Przylgnęła ciałem do mężczyzny jeszcze bardziej, gdy usłyszała szept. Z zadziornym uśmiechem objęła go za szyję i ułożyła nogę tak, by napierała na okolice uda Spider-Mana. - Jeśli to randka, to jesteśmy umówieni - wyszeptała, aby po chwili chwycić delikatnie za dół maski bohatera.
Ostatnio zmieniony przez Black Cat dnia Pon Wrz 19, 2016 9:17 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Spider-Man
Liczba postów : 305 Data dołączenia : 20/07/2012
| Temat: Re: Times Square Nie Wrz 11, 2016 2:27 pm | |
| Peter znalazł się w jednej z tych sytuacji, w których najchętniej by znalazł sobie jakąś ładną ścianę, przemyślał to co zrobił i zrozumiawszy konsekwencje swoich działań, zacząłby walić głową o ów ścianę, aż jedna z dwóch zderzających się rzeczy pęknie. Niestety nie mógł tego zrobić z Black Cat oplecioną wokół niego. Nie pozostało mu nic innego jak brnięcie nawet głębiej. Nie wyglądało na to, że się domyśliła czegokolwiek. Dobrze, teraz wystarczy nie wykonywać żadnych dziwnych akcji. W pierwszej chwili gdy dotknęła jego maskę, miał zamiar złapać ją za nadgarstek, ale potem zauważył wyraz jej twarzy. Gdyby chciała go zdemaskować, już dawna by pociągnęła za jego maskę. Ten wyraz twarzy oznaczał coś innego. W pierwszej chwili gdy zrozumiał jej intencje, w jego mózgu zaświeciły się wszystkie czerwone światła. Nie miał nawet pojęcia czy ją nawet lubi i teraz ma się z nią... No cóż, musiała zrozumieć, że Peter nie może się obściskiwać z przestępczynią. Nie teraz. Ledwo cokolwiek ich łączyło. Nawet jeżeli czuł do niej lekkie zauroczenie do którego nie przyznawał się przed samym sobą, dalej czuł, ze ją wykorzystywał. Najwyżej jeżeli sprawy pójdą za daleko będzie dla niej chamski, aż sama zastopuje z zalotami. Odszedł na dwa kroki do tyłu i stanął przodem do krawędzi budynku. Kładąc ręce na ścianie, powoli szedł w dół, by przez okno zajrzeć na zegar zawieszony na ścianie. Miał jeszcze trochę czasu przed meczem. Zauważył krawędź budynku obok. Bez chwili namyślenia, wystrzelił sieć w jego stronę, odbijając się od obecnego punktu zaczepienia. Pociągnął oburącz za swoją sieć, by wybić się w górę. Tym samym wskoczył na budynek którego się wcześniej zaczepił. Obrócił się na chwilę patrząc na Black Cat stojącą na dachu na którym był przed chwilą. -Idziesz ze mną na patrol, czy tchórzysz? Rozumiem jak nie dasz rady nadążyć...- rzucił jej wyzwanie. Już spoglądał na budynek obok i planował jak mógłby się na niego dostać. Odrobina pomocy i towarzystwa byłaby miłą odmianą.
Ostatnio zmieniony przez Spider-Man dnia Pon Wrz 19, 2016 9:12 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Times Square Nie Wrz 11, 2016 5:26 pm | |
| Na Manhattanie ruch panował zawsze - tyle że zazwyczaj mimo wszystko ograniczał się do poziomu ulicy. Te wyższe partie zajmowali głównie bohaterowie, przestępcy, czasem jakieś helikoptery, no i oczywiście wszelkiej maści ptactwo... A choć ich wszystkich w sumie również było sporo, to jednak na wysokości dachów i tak było luźniej - i dzięki temu o wiele łatwiej dało się zauważyć coś nietypowego. W tym wypadku "coś nietypowego" oznaczało coś błyszczącego i srebrzysto-metalicznego, mniej więcej wielkości przeciętnego człowieka, co przemknęło wysoko pomiędzy budynkami. Poruszało się ze sporą prędkością, więc ciężko byłoby podążać za tym wzrokiem... Aż w pewnym momencie dosłownie wbiło się w jeden z wieżowców - o dziwo nie rozbijając się o niego, nie wywołując żadnych szkód, a po prostu znikając.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Times Square | |
| |
| | | | Times Square | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |