|
| The Abandoned Yonkers Power Station | |
|
+9Eugene Mercer Victor Mancha Scarlet Witch Spider Woman Sasha Aristow Flash Thompson Amora Black Panther Surge 13 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: The Abandoned Yonkers Power Station Nie Cze 16, 2013 10:01 am | |
| First topic message reminder :Pomiędzy stacją Glenwood a rzeką Hudson, leży porzucona Elektrownia w Yonkers w stanie Nowy York nad trasą kolejową rzeki Hudson. Masywny budynek, który skonstruowany został pomiędzy 1904 a 1906 rokiem, by generować i dostarczać elektryczność dla pobliskiej trasy kolejowej. Porzucony, teraz jest tylko masywnym potworem, który spowity rdzą i pokryty gęstą roślinnością zaczyna łączyć się z krajobrazem, stając się jego nieodłącznym elementem.
Ostatnio zmieniony przez Magnus dnia Nie Cze 16, 2013 3:32 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Nie Lis 03, 2013 8:58 am | |
| Wszystko byłoby ok...Lecz nagle przyciskała go do ziemi łapa! Bez ostrzeżenia, bez zapowiedzi...Nie miał nawet jak zareagować, i skończył tak przyciskany masą oraz szponami jaszczura do ziemi. Zadał mu ciekawe pytanie...Takie, od którego zależy życie... Przez sekundę opierał się przed naporem, lecz puścił. To nie było możliwe...Jedyne, co przeleciało mu w myśl to "O jasna cholera!". -Oczywiście że nie oznacza. Tylko czas i głupcy nie mogą mnie zabić. Ty nie jesteś ani jednym, ani drugim. Powiedział sucho, bez emocji. Jakby jaszczur wcale nie trzymał go - dosłownie - pod butem. Widmo może to uznać za podlizywanie się...Lecz Raven stwierdził tylko fakt. Nie zamierzał błagać o życie, był trupem od dnia narodzin. Znał swoje możliwości, tak samo znał możliwości Widm...A raczej przewidywał iż są one większe niż kogokolwiek. Ten osobnik na pewno jest starszy od Onurisa...Potężniejszy. To widać na pierwszy rzut oka. Po jego zachowaniu...Po wielu małych detalach które wbrew pozorom są bardzo istotne.. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pon Lis 04, 2013 12:31 pm | |
| NPC - Ankylon Storyline Egzekutor przekrzywił swój łeb delikatnie na bok, gdy Raven uraczył go tą odpowiedzią - a raczej początkiem, by na końcu dodać, że nie próbuje go obrazić. Szczerze mówiąc, to tym by to widmo zapewne zszokował - z prostej przyczyny - Ankylon dawno nie spotkał kogoś, kto byłby na tyle głupi by go obrazić. Zwłaszcza umyślnie. Niemniej jednak słowa Ravena nie wywarły na tym osobniku wrażenia, którego być może ten się spodziewał. Raven mógł poczuć jak pazury widma naparły na niego, przebijając nie tylko ubranie - ale również jego skórę. Co gorsza, na tym się nie skończyło, gdyż Egzekutor szarpnął łapą w dół, przeciągając cztery rany cięte wzdłuż korpusu mężczyzny. Wtedy też - jakby nigdy nic - puścił go i ruszył przed siebie. Szczęśliwie - rany nie były głębokie - bardziej była to rozcięta skóra z ilością wydobywającej się krwi - przez co rana wygląda gorzej niż ma to miejsce w rzeczywistości. /Będę więc twoją próbą czasu. Pokaż, czego nauczyłeś się po próbie z Onurisem./ Rzucił, odwracając się do mężczyzny frontem. Sylwetkę widma otoczyła czerń, która zaczęła się przemieszczać - dokładniej przebudowywać ciało... Istota znacząco zmniejszyła się, a następnie... Widmo podniosło się z ziemi - stojąc na dwóch nogach. Czarna mgła zniknęła - odsłaniając nowy wygląd tego jaszczura... Antropogeniczny. Nadal miał na sobie tylko swoje łuski oraz pazury... Jednak budowa jego ciała nadal nie pozostawiała wiele wymagań. Tak jak w tamtej formie - tak i w tej miał sylwetkę o doskonale rozbudowanych mięśniach. Nie był to typ latania na siłowni na sterydach, lecz raczej naturalnych uwarunkowań. To jednak nie było najgorsze. Doszedł do tego jeszcze wzrost. Egzekutor nie był rozmiarów człowieka... lecz Sauriana. Dwa metry i sześćdziesiąt dwa centymetry wzrostu. Gad pochylił lekko korpus do przodu, otwierając swe dłonie i ujawniając swe pazury. Wysunął lewą nogą do przodu lecz nie przyjął żadnego profilu. Pod tym względem pozostawił się otwartym na atak. Po prostu tak łatwiej było mu utrzymać stabilność - zwłaszcza w walce z niższym przeciwnikiem... Tak, Egzekutor chciał walczyć z Ravenem... I raczej nie było tutaj innej drogi na rozwiązanie tego problemu.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pon Lis 04, 2013 4:44 pm | |
| Nie miał zamiaru schlebiać. Stwierdzał jedynie fakty...Sucho i bez emocji. Zresztą Widmo mogło to spokojnie wyczuć...Lecz zamiast tego, przejechało szponami po klatce Ravena... Łowca syknął z bólu. Większość ludzi właśnie by wyła z bólu. Lecz nie on... Wstał, zauważając że rana mimo paskudnego wyglądu nawet nie stała obok poważnej. Nagle stało się coś niespodziewanego. Jaszczur zmienił postać. Z formy czteronogiej, przeszedł w antropomorfa... Raven domyślał się o co chodzi...Po słowach Ankylona przyjął postawę bojową. Wiedział, że nie ma co negocjować, mimo iż walka ta nie ma sensu. Rozłożył ręce, nie zaciskając ich w pięści. Ugiął lekko nogi i...czekał. Przeciwnik miał nad nim przewagę w każdej dziedzinie. Głupotą byłoby rzucić się na niego. Po prostu czekał. W razie uderzenia z jakiejkolwiek trony dhampir będzie starał się odskoczyć, i ewentualnie skontrować ciosami rąk lub nóg. Ma za zadanie przetrwać starcie...Nie było powiedziane jaką techniką. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pon Lis 04, 2013 7:26 pm | |
| NPC - Ankylon Storyline Widmo wyraźnie nie było zainteresowane postawą jaką wykazywał Raven. Egzekutor wyskoczył ku niemu, a gdy dhampir odskoczył na bok - ciało gada który wylądował na czworaka zniknęło w czarnym dymie - które to pojawił się również za Ravenem - gdzie jaszczur wyskoczył z za niego i natychmiast do dopadał - wpadając w mężczyznę całym swym ciężarem. Nie złapał go jednak, lecz jedynie uderzył barkiem. Cios był jednak na tyle silny by wytrącić z równowagi. To zostało wykorzystane przez jaszczura, który pochylając się, chwycił Ravena za nogi i pociągnął go, wywracając go na ziemię. Gdy tylko mężczyzna obrócił się by móc wstać - Ankylon nie dawał mu wyraźnie spokoju - gdyż zaraz znalazł się nad nim - a światło przesłoniła jego prawa dłoń, która minęła jego twarz i uderzyła z wielkim hukiem o ziemię obok - robiąc w niej pokaźną dziurę. Najwyraźniej Egzakutor pokazał mężczyźnie, co mogło stać się właśnie z jego głową... Nie mówiąc o fakcie, że Raven został przez niego dosłownie przyskrzyniony - i to w niekoniecznie wygodnej pozycji - bo znajdował się pomiędzy nogami widma. Ankylon kucnął sobie nad nim, nie pilnując całkowicie własnej obrony. Oparł lewą rękę na własnym kolanie, a prawą na ziemi. Zderzył swe spojrzenie ze spojrzeniem mężczyzny, a ten znów usłyszeć mógł jego głos. /Chcesz polować na mutantów-fanatyków, a nawet nie próbujesz walczyć ze mną? Wielu z nich pokaże tobie wiele więcej, niż ja teraz. Jak chcesz więc z nimi walczyć, gdy wolę walki - zastępuje słabość... Strach, przekonanie, że i tak nie dasz rady?/ Zapytał i nawet nie ruszył się z miejsca. Czyżby prosił się o to by w końcu go uderzył? By nie bał się go uderzyć? Cóż, sam Ankylon w tak dwuznacznej sytuacji - zrobił by piękną rzecz. Wykorzystując swe pazury i wielką siłę - wbiłby swą rękę w brzuch delikwenta i przebił się przez jego wnętrzności - aż do krtani - przez którą wyszedłby dłonią na zewnątrz. Raven raczej nie był w stanie tego dokonać, skóra i łuski widma były po prostu zbyt potężne. Nadal istniały jednak dźwignie, rzuty, ciosy... Raczej nie było tu mowy o "czułych punktach" na ciele dwunogów. Łuski, wszędzie łuski. Co więc Raven wymyśli? Ankylon raczej tego nie wiedział... Jeszcze... Bo jeszcze myśli te nie pojawiły się w głowie mężczyzny. Jednak chętnie skończyłby na ziemi. Dawno nie został pokonany - i o to mu teraz chodziło.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pon Lis 04, 2013 8:47 pm | |
| Może nie dokładnie o to chodziło Ravenowi, poprzez wstępne unikanie zwarcia. Przeciwnik miał przewagę wzrostu, siły, był wypoczęty...I manipulował swoją materią. Zanim zdołał się obejrzeć wpadł w taniec...morderczy taniec. Najpierw wytrąciło go uderzenie barkiem. Potem przewrócono go na ziemię...Kiedy obrócił się, mając plecy przy ziemi, tuż obok niego wylądowała łapa Widma. Gdyby się nie obrócił, kwestią sporną by było w jakiej ilości kawałeczków jego czaszka ozdobiłaby ziemię.
Lecz paradoksalnie...O to Ravenowi chodziło. Poczuł się pewnie...Miał go za owcę...
Wyłączył umysł. W stu procentach. Jedyne, co jego mózg robił, to przesyłał sygnały do mięśni. Żaden wyższy proces myślowy nie miał tu miejsca. Myśli dhampira zastąpił najczystszy, zwierzęcy instynkt. A on mówił jedno...Walczyć. Jak tylko Ankylon skończył, Raven zerwał się do góry, chwycił lewą dłonią za nadgarstek lewej łapy jaszczura i pociągnął raptownie, z ogromną siłą do siebie. Prawa dłoń chwyciła za gardło i napierała, zaś nogi ugięły i naparły mocno na ziemię. Górna część torsu dhampira obróciła się równie gwałtownie jak ręce chwyciły za jaszczura...Środek ciężkości Ankylona znajdował się przy prawej łapie, opierającej się o ziemię. Dlatego Kruk zaatakował od lewej. Czytał w jego myślach, lecz teraz nie mógł nic wyczytać, jedynie ryk rozjuszonego drapieżnika. Raven chciał go najzwyczajniej przewrócić, by mieć go pod sobą. Jak mu się to uda, zwolni uścisk z gardła, chwytając za wolną prawą łapę. Jednocześnie podciągnie się do przodu zanim kończyny Ankylona go pochwycą i przygniecie kolanem jego lewą łapę, zwalniając swoją lewą rękę, gotową do ciosu...Jeżeli się ruszy, po prostu zdzieli go sierpowym w pysk. Nie myślał. Działał instynktownie. Jak zwierzę, które ktoś złapał we wnyki. Żadnych myśli, poza jednym słowem: Walczyć. Bić... Zwierzę chętnie wgryzłoby się w krtań. Lecz tu walczył pół-człowiek, pół-zwierzę. Nie ugryzie. Przywali mu. Jeśli będzie kontynuował, rzecz jasna |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pon Lis 04, 2013 9:25 pm | |
| NPC - Ankylon Storyline Egzekutor cóż... Zrobił coś raczej niespodziewanego - czyli absolutnie nic. Całkowicie ignorując własną szybkość, fakt - że w każdym momencie zatrzymać mógł działania mężczyzny - albo własną siłą albo nawet samym ciężarem. Nic jednego nie zrobił, wręcz przeciwnie - był nawet rozluźniony, podłożył się, pozwalając Ravenowi wpierw chwycić swą dłoń, następnie krtań - i po prostu zrzucić siebie z niego - wręcz przyzwalając na tą zamianę miejscami i dobicie własnej osoby do ziemi. Lewa dłoń została przygnieciona jego kolanem, a prawa - dłonią dhampira. Gad zobaczył, jak ten uniósł swą dłoń w gotowości do ataku. Jego szczęściem było, że go nie uderzył. Trochę ludzkich "sportowych zasad" w walce mogło być mile widziane. Pozycja jednak musiała być dość niewygodna dla Ravena - i raczej mało skutecznie trzymał swego przeciwnika. W końcu ponad dwa i pół metra wzrostu przeciwnika robiło swoje. Szerokość jego własnego ciała czy nawet wysokość klatki piersiowej. Nawet zaznaczając to - każdego normalnego człowieka można by zabić, dociskając kolanem jego klatkę piersiową i wgniatając go w ziemię... Po prostu straciłby dech. A co z tym tutaj? Cóż, Raven mógł poczuć, że gad oddycha i to wcale nie jest dla niego trudne. Jakby nie czuł, że ktoś na nim siedzi. Ankylon dosłownie zlustrował swego przeciwnika spojrzeniem, otwierając delikatnie pysk i ukazując swe kły, które tylko czekały by zatopić się w czyimś mięsie, posmakować krwi. Gad jednak nie wydał się teraz agresywny. Po prostu próbował mu coś udowodnić. /Mógłbym ciebie teraz zabić... Moim ogonem./ Skomentował krótko. Nawet gdyby był słabszy od niego, nawet gdyby byli tych samych rozmiarów - on nadal miał ogon - i potrafił łamać nim kości, a nawet skręcać karki. Czynił to z resztą niejednokrotnie. A Raven to po prostu zignorował. Niemniej jednak zrobił coś. Nie w wystarczająco należyty sposób, jednak coś uczynił. Odważył się na ruch, nie oczekując biernie na śmierć. To był już postęp.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pon Lis 04, 2013 9:58 pm | |
| Owszem. Pozycja nie była zbyt wygodna...Lecz to, dzięki czemu znalazł się w parterze, było jego zamysłem od samego początku. Chciał tego. Chciał, by jaszczur uderzył pierwszy...Chciał, by pomyślał, że Raven unika walki ze strachu. To cały czas był jego zamysł...Pomijając to, że w walce na pełnym kontakcie by został rozszarpany. Niemniej, przeżył. - Wiesz, że zanim byś mnie zabił ogonem z tej pozycji, jest duża szansa, że zdążyłbym przebić Ci się przez oko do mózgu? Niemniej, zapamiętam o ogonie na następny raz. Odparł. Mógł go tym rozgniewać. Lecz jak zawsze, Raven stwierdza jedynie suchy fakt, dowiedziony prawdopodobieństwem. Jego wolna dłoń była wyposażona w ostrze. A oko zawsze było jest i będzie najbardziej wrażliwą częścią głowy. I najprostszą drogą do mózgu. -Rozumiem, co chcesz mi przekazać. Lecz mylisz się, jeżeli sądzisz, że unikałem starcia ze strachu. Dodał po chwili, wiedząc że Widmo może przeczytać jego myśli...Oraz wspomnienia. Zwłaszcza jedna myśl przechodziła mu przez głowę...Dialog z Tarverem. Kiedy jeszcze był dzieciakiem dopiero odkrywającym swój wampiryzm, Tarver trenował go. Pewnego razu pokonał Kruka w sparingu mimo, że nie przeprowadził ani jednego ataku. Odpowiedział dopiero wtedy, gdy zdawał się nie mieć żadnych szans. Rozmowa po tym sparingu na dobre utkwiła mu w głowie. "-Wiesz, czemu wygrałem? -Nie wygrałeś. Uciekałeś ode mnie. Mogłem Cię zabić. - I tu się mylisz. Podpuściłem Cię. Dałem Ci pomyśleć, że jestem bezbronny, bo jestem tylko człowiekiem, byś był pewny swej siły. A ja Cię badałem. Widziałem luki w Twoich paradach, jak odsłaniałeś się przy ciosach. Dałem Ci poczuć się zwycięzcą. Zwycięzcą nad słabym człowieczkiem. -Do czego zmierzasz?... - Abyś pojął najważniejszą zasadę walki. Najstarszą i najskuteczniejszą od czasu, gdy małpa rzuciła w drugą kamieniem. Nie sztuką być lwem dla wilków, Scott. Sztuką jest udawać owcę, aby zwabić wilki na odległość pazurów, ujawnić swoje oblicze wtedy, kiedy będzie już za późno na ucieczkę." |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pon Lis 04, 2013 10:11 pm | |
| NPC - Ankylon Storyline Słuchając słów Ravena, widmo przekrzywiło swój łeb na bok. Na prawdę tego nie widział czy tylko udawał? Nie mógł się powstrzymać, musiał mu zadać to pytanie. /Nie dostrzegasz, że ma szybkość i umiejętności daleko ciebie przeganiają?/ Zapytał, ciekaw co za odpowiedź na swe pytanie usłyszy. Przecież jeszcze niedawno wbił go łapą w ziemię jakby nigdy nic. Raven nawet nie zauważył co go trafiło. Powtórzenie tego wcale nie było trudne... W końcu tak walczyły widma. Nie na marne ich pojedynki nie były dostrzegane. /Oczywiście, że nie rozumiesz./ Odparł, unosząc łeb wyżej. Cóż, Raven nadal na nim siedział, a jemu jakoś nie spieszyło się by go z siebie zrzucać. Przynajmniej do momentu, aż nie skończy mu się cierpliwość. Czasami po prostu w ten sposób rozmawiało się z niektórymi łatwiej. "Pokonali go", jego siła traciła na chwilę na znaczeniu i przestawano do niego podchodzić niczym do boga, którego słowo można zignorować - ale trzeba oficjalnie uważać, że się z nim zgadza. /Wydaje się tobie, że pozjadałeś rozumy. Że fakt bycia wampirem w połowie swej krwi - sprawia, że jesteś wyjątkowy. Jednak nie jesteś. Smok uratował tobie skórę, dobrze o tym wiesz. Nie potrafisz walczyć z kimś, kto jest silniejszy od ciebie. Prowokowanie potężniejszego przeciwnika do ataku, kończy się śmiercią. Udawanie owcy to nie taktyka. To tchórzostwo. Nie jesteś armią - lecz jednym życiem./ Odparł, rozluźniając swe mięśnie i otwierając zaciśnięte wcześniej dłonie. Gad zamknął swój lekko rozchylony pysk i czekał na odpowiedź. Co ciekawego usłyszy od Ravena, jakie kontrargumenty? O ile zechce mierzyć się na argumenty z kimś, kogo sam uważał za mądrzejszego od siebie. Onuris strasznych głupot nawrzucał mu do umysłu... Widać Raven nie znał młodego widma na tyle długo, by dowiedzieć się, że tamten również był uczniem. Egzekutorzy są jednak kimś innym. A ten tutaj osobnik właśnie się o tym przekonywał.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pon Lis 04, 2013 10:31 pm | |
| - W momencie pewnej śmierci robimy cokolwiek, byleby powiedzieć ostatnie słowo. Taka jest nasza ziemska natura. Odparł w odpowiedzi na pierwsze zdanie. Cóż...Tacy Ziemianie są. Przynajmniej niektórzy. Tak samo jak kojot, któremu zaraz przestrzelą łeb. I tak ugryzie, nie ma przecież nic do stracenia. Lub powstaniec rzucający się z koktajlem Mołotowa na czołg. Obaj nie różnią się w swych czynach niczym. - Nie...Mam wiele do nauczenia się. Wiem o tym. W pewnym sensie jestem jedyny w swoim rodzaju. Myślisz że czyni mnie to kimś wyjątkowym? Bądź czy czuję się przez to lepszy? Nie. Oba gatunki z których pochodzę traktują dhampiry jako abominacje. Kundle. To jedyne co jest we mnie wyjątkowe. Uważam, że atakowanie na silniejszego od siebie od frontu również kończy się śmiercią. Jest to odważnym czynem, lecz głupim. Kiedy nie ma się przewagi, trzeba sprawić, aby wróg myślał że jesteśmy słabi. Wtedy popełnia błędy. Wtedy myśli, że ma do czynienia z owcą. Nie zdaje sobie sprawy, że owca zaraz rozszarpie go, bo pewność zwycięstwa zaćmiła jego umysł i przyniosła mu zgubę. Tak walczę. Odparł sucho, zwalniając uścisk swojej ręki oraz napór kolana...Widmo i tak nie czuło żadnego naporu, więc nie ma zamiaru się przemęczać na darmo. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pon Lis 04, 2013 10:45 pm | |
| NPC - Ankylon Storyline Egzekutor wydawał się słuchać swego rozmówcy bardzo uważnie. Pomimo faktu, że równie dobrze mógł po prostu wyczytać jego myśli, usłyszeć intencje - zanim do skutku dojdzie język i mowa. Gdy gad został w końcu "uwolniony", szarpnął się do tyłu, pociągając nogi do góry, a następnie za siebie. W ten sposób szybko wstał z ziemi poprzez przewrót do tyłu. Uniósł się, a następnie skierował swój wzrok ku swemu rozmówcy, pozostając w swej "anthro-formie". /Nie muszę znać twoich zdolności gdy wiem, że ciebie pokonam. Twoja taktyka zakłada jednak, że znasz przeciwnika... A ty go nie znasz./ Odparł krótko. Z pierwszymi słowami Ravena nie mógł się zgodzić. Wielokrotnie mieszkańcy tej planety nie robili nic w obliczu śmierci - chyba, że czynem nazwiemy wrzeszczenie i ewentualne konanie. Samiec spojrzał na mężczyznę z góry i przekrzywił swój łeb na bok, przyglądając się mu uważnie. Raven mógł natomiast poczuć, jak jego rany goją się, mięśnie "stygną" odzyskując pełną sprawność jakby nie były niedawno nadmiernie używane. Ktoś - i chyba wiedział kto - przywrócił mu pełną "świeżość". /Dołączę do ciebie, jak uczynił to kiedyś Onuris. Jestem ciekaw waszych zwyczajów, celów, planów... Jakie masz ty... Ravenie?/ Rzucił, zaciskając na chwilę swe dłonie, a zaraz rozluźniając mięśnie i otwierając je z powrotem. Skąd na nagła zmiana podejścia? Może dlatego... Że mógł? Tak po prostu? Był tutaj, nie miał teraz bliskiego sobie celu. Jego cel nadejdzie - ale jeszcze nie teraz. Po co więc miał wlec się bez celu... Skoro mógł wlec się przy nim?
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Wto Lis 05, 2013 12:55 pm | |
| W międzyczasie Raven zszedł z Ankylona, ułatwiając mu powstanie na równe nogi. Zaczął czuć się dziwnie...Mięśnie zaczęły stygnąć, rany goić...Wiedział, że Widmo miało na to wpływ. Czuł się tak, jakby w ogóle nie był w Pensylwanii...Oczywiście jego sprzęt nie "czuł się" tak samo. - Dlatego staram się kupić jak najwięcej czasu aby poznać jego atak. Niemniej, z reguły poluję inaczej. Nie atakuję z biegu. Co najwyżej improwizuję. Odparł. Zawsze studiował swój cel. Poznawał jego możliwości, badał jego zwyczaje, silne i słabe strony. Tak samo było w Dashville. Wiedział z czym ma do czynienia. Dlatego przeżył. -Będzie to dla mnie zaszczyt. Powiedział, rozluźniając się nieco. Następnie mężczyzna spojrzał na swoją zbroję. Była pocięta między płytami pancerza. Brakowało miecza, pistoletu, sztyletu.... -Najpierw muszę usprawnić ekwipunek...Srebrne ostrza i kevlar to za mało na to, z czym przyjdzie nam się mierzyć. Odrzekł. Potrzebował nowej broni...Nowego miecza. Nowego sztyletu. Nowej amunicji do pistoletów...Nowej zbroi. A raczej usprawnienia obecnej. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Wto Lis 05, 2013 5:14 pm | |
| NPC - Ankylon Storyline Egzekutor nie odpowiedział nic na jego słowa. Przynajmniej na te pierwsze. Komentarz o zaszczycie również przyjął bardzo neutralnie. Jego ręce były opuszczone wzdłuż ciała, delikatnie ugięte w łokciach, sylwetka lekko pochylona do przodu. W przeciwieństwie do wielu innych zwierząt-ludzi, ten tutaj osobnik prezentował bardzo dużo ze zwierzęcych cech. Sam fakt posiadania tej dwunogiej formie tego nie umniejszał - nadal mógł poruszać się na czterech jak i na dwóch kończynach, dowolnie, wedle własnej woli. Z resztą nie była to jedyna tajemnica którą Ankylon "miał w rękawie" niczym ukrytego asa. /Bardzo dobrze... Jak zamierzasz tego dokonać?/ Zapytał, ciekaw co Raven zaplanował. Oczywiście, mógł użyczyć dhampirowi swej mocy by wzmocnić jego sprzęt, jednak to tak od razu się nie stanie. Na zaufanie należy zapracować. Bardzo zapracować. Z resztą Egzekutor wiedział już czego zażąda od tego osobnika, jeśli ten poprosi go o pomoc. I nie będzie to zbyt duża zapłata. Będzie jednak wymagająca. /Z czym tobie przyjdzie się mierzyć./ Skwitował krótko. Ankylon mógł go wspomagać, jednak zamierzał to robić sporadycznie - w momencie gdy przeciwnik realnie przekroczy możliwości tego wampira. Nie zamierzał za niego walczyć. Egzekutor cechował się ogromną wiedzą i siłą - nie tylko fizyczną ale również magiczną, mocą. Nie zamierzał walczyć dla Ravena. Onuris również tego nie czynił. Jeśli wampir chce kontynuować swoją zemstę - musi to czynić samodzielnie. On może mu towarzyszyć - ale głównie jako obserwator.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Wto Lis 05, 2013 9:06 pm | |
| Nie odpowiedział na ostatnie słowa. Nie zamierzał polegać na Widmie w walce. Co najwyżej jeżeli byłoby naprawdę źle, wtedy przydałaby się jego pomoc. Raven to rozumiał. Rozumiał jego podejście... Moja broń została stworzona do walki z ludźmi i wampirami, ewentualnie z wilkołakami. Na nie wystarczy odrobina srebra. To samo w przypadku pancerza. Zatrzyma nóż, kule mniejszego kalibru...Lecz miałem do czynienia z robotami o ciężkich pancerzach wyposażonymi w ciężką broń.. Mutantami manipulującymi materią i władającymi telekinezą. Potrzebuję nie miecza, a mieczy. Jeden zostawiłem w Dashville, w Pensylwanii. Drugi...Muszę wykuć. To samo ze sztyletami. Co do pistoletów wystarczy pozyskać naboje AP. To najmniejszy problem. Ostrza w mych rękawach również wymagają polepszenia...Najlepszym materiałem byłoby adamantium. Jest niezniszczalne. Lecz ono jest niezmiernie rzadkie, każde złoże jest pilnowane równie dobrze jak głowice nuklearne. Co do pancerza, przydałoby się również adamantium. Albo vibranium. Pochłania wibracje powodowane przez uderzenia i jest antymetalem. Lecz to ostatnie można znaleźć jedynie w Wakandzie, w Afryce... A tam nie lubią obcych. Zwłaszcza jeśli chcą pozyskać ich drogocenny surowiec. Chcę także zabezpieczyć moją zbroję, aby byle kto nie zdjął mi jej bądź nie zabrał miecza. To akurat mogę wykonać w domu. Rzekł, opierając ręce na dłoniach. Co do mechanizmu obronnego, wystarczyło podpiąć zbroję do prądu. W razie zdjęcia jej bez określonej sekwencji, delikwent otrzyma niespodziankę w postaci porażenia prądem o napięciu 800 woltów. To wystarczy na większość ludzi. Także tych "dziwnych"... Co do miecza, wystarczy zwykły sprężynowy mechanizm reagujący na ucisk. Raven dysponuje nadludzką siłą, więc on trzymając miecz będzie miał ów mechanizm zabezpieczony. Jeśli nie, czasowy zapalnik uruchomi się i po prostu przebije dłoń złodzieja albo oberwie stalowymi kolcami. Największy problem to pozyskanie wyżej wymienionego adamantium... Nie wiedział, czy to dobra pora poprosić o wsparcie Ankylona w tej sprawie...Przy okazji, sam chciał to zrobić. Nie wiedział jedynie od czego zacząć... |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Wto Lis 05, 2013 9:45 pm | |
| NPC - Ankylon Storyline Widmo przekrzywiło swój łeb na bok, wsłuchując się z zainteresowaniem w słowa Ravena. Milczał i słuchał, niczym wzorowy uczeń przysłuchujący się wywodowi nauczyciela. Gdy mężczyzna skończył mówić, samiec wyprostował swój łeb i ruszył przed siebie - w jego kierunku - zatrzymując się centralnie przed nim. Podniósł prawą dłoń do góry, wysunął z niej palec serdeczny - zakończony pazurem - którym ukuł Ravena w klatkę piersiową i rzekł. /Nie potrzebujesz pancerza oraz broni z niezniszczalnego materiału. Potrzebujesz umiejętności i zdrowego rozsądku./ Powiedział, kując swego rozmówcę ponownie pazurem. Czyżby była to cecha wrodzona widm... Czy tylko Egzekutor naśladował swego poprzednika? /Nie noszę pancerzy - jak wy, by być twardszym. Nie noszę eleganckich okryć ze skór innych istot, tylko po to, by lepiej wyglądać - i podobać się przedstawicielom mojego gatunku. Nie dzierżę również żadnej broni, która znacznie ułatwiłaby mi walkę z oponentem. I nie powołuj się na me łuski, pazury czy naturalne atrybuty. Jestem jednym z najpotężniejszych przedstawiciel mego gatunku. Egzekutorem. Nie osiągnąłem tego bronią i pancerzami, które sztucznie wzmacniały by moje ciało. Osiągnąłem to spokojnym umysłem i sprawnością fizyczną. Pracowałem nad tym kilkukrotnie dłużej, aniżeli ty żyjesz./ Odparł, wyjaśniając wszystko spokojnie. Dla Ankylona nie liczył się pancerz czy broń. Liczył się wojownik, który walczył. Ciało gada znów otoczyła czarna mgła, która tym razem... Zmniejszyła rozmiary gada - z ponad dwóch i pół metra - do dwóch metrów - w celu ułatwienia rozmowy Ravenowi i by ten ciągle nie musiał zadzierać głowy do góry, by nie oglądać korpusu gada. Raczej głupio mówiło się do ściany, a takie zapewne mężczyzna miałby odczucie. Spojrzenie czarnych ślepi gada zderzyło się ze spojrzeniem dhampira. Opuścił przy tym swe dłonie, by ten nie czuł się zagrożony kolejnymi ukłuciami. /To dlatego w swej próbie z Onurisem, ten zażądał byś pozbył się broni i pancerza./ Dodał na zakończenie, milknąc po tych słowach i czekając na wypowiedź Ravena. Faktem było - i należało przyznać, że byli na siebie wzajemnie bardziej otwarci. Ta krótka potyczka pomogła i to znacząco. Biedny - a może i nie biedny - Raven, nie wiedział - że czeka go ich o wiele więcej.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Wto Lis 05, 2013 10:06 pm | |
| Gdy Ankylon "dźgnął" go, spojrzał się na ten pazur...To chyba normalne u widm, kiedy chcą komuś przekazać że dźgają pazurami rozmówcę. Przytaknął na słowa Ankylona, kiwając głową. Widmo wyznawało nieco inną filozofię jeśli chodzi o broń. Miał w tym dużo racji. Nie sztuką jest nosić ze sobą kupę żelastwa, jak nie potrafi się bez niego walczyć. Broń jedynie ułatwia walkę, nie jest do niej konieczna. - Rozumiem, co chcesz mi przekazać. Broń i pancerz to jedynie ułatwienie. Byle kto może nosić sobie miecz, lecz co mu po nim jak ktoś mu go wytrąci? Niemniej, homo sapiens dzięki umiejętności jej wytwarzania przeszli przemianę z płochliwych padlinożerców do najgroźnieszego drapieżnika na Ziemi. Oczywiście, poza wampirami. Lecz to nie broń sprawiła, iż tak się stało. Odparł. Jeśli nie broń, to co? Sztuka adaptacji. Przystosowanie do warunków. Nie nosili futer, aby wyglądać, a żeby chronić się przed zimnem. Wytwarzali narzędzia aby skuteczniej pozyskiwać pożywienie oraz materiały...Tak samo Raven potrzebuje broni aby skuteczniej zabijać... Raven potrzebował treningu...Za dużo emocji używał w walce, za dużo kalkulacji. Musiał od nowa nauczyć się walczyć "na goło". Wtedy będzie mógł walczyć z bronią. To chyba Ankylon chciał mu przekazać tymi słowami. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Wto Lis 05, 2013 10:20 pm | |
| NPC - Ankylon Storyline Samiec uniósł delikatnie wargi, ukazując rzędy ostrych kłów. Słowa, a myśli Ravena - były bardzo dziwnym połączeniem. Rzadko spotykanym. Niemniej jednak nie był ślepy, w swych myślach znał prawdę o sobie. /Słowami, przekazujesz jedno. Twe myśli, mówią natomiast zupełnie co innego. I myślisz się... Ani wy ani ludzie - nie jesteście najgroźniejszymi drapieżnikami na ziemi./ Odparł krótko. Ostatnie słowa - o dziwo - nie tyczyły się widm. Jego rasa nie pochodziła z tej planety... A nawet gorzej. Niemniej jednak nie chodziło tutaj o żadne z widm. Choć ingerowali, sami raczej nie zaliczali siebie na naturalnej struktury danej planety. Nawet jeśli żyli na niej przez tysiące lat. Egzekutor skierował swój wzrok ku wschodzącemu słońcu. /Musimy znaleźć schronienie. Moja obecność pośród ludzi nie będzie mile postrzegana./ Skomentował krótko, zaznaczając po prostu fakt. Wzrok Ankylona ponownie padł na jego rozmówcę, gad delikatnie przekrzywił swój łeb na bok - czekając.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Wto Lis 05, 2013 11:07 pm | |
| - Odnoszę się jedynie do czasów, kiedy po podwalinach tego miasta krążyły bizony i mamuty. Że są stworzenia groźniejsze niż ludzie i wampiry, to nie jest obca mi wiedza. Odparł, po czy rozejrzał się po okolicy...Sama elektrownia była ruderą. - Fakt...Jedyne znane ludziom stworzenia podobne do Widm wyginęły 65 milionów lat temu. Byłby to dla nich...szok. Widział już w myślach hordy idiotów wrzeszczących "Dinozaur! Smok!". Lepiej uniknąć dantejskich scen, zwłaszcza że Ankylon raczej nie byłby bierny. A Raven wolał aby ginęli ci którzy zasługują na to, a nie zwykli wystraszeni ludzie...Mimo wszystko. -Pójdziemy do mojego magazynu...Musimy przejść kanałem. Za dnia podróż byłaby...problematyczna. Rzekł. Nie chciał go wprowadzać w kanały, ale dzień zaczynał przejmować władzę nad nieboskłonem. Nie była to najlepsza pora aby zakapturzony mściciel oraz jego łuskowany kompan spacerowali po dachach miasta. Poszedł w kierunku studzienek, i podniósł jedną z nich. Miał przy sobie małą mapę miasta z zaznaczonymi kanałami. Dotrą do jego kryjówki poprzez owe kanały. Gestem ręki "zaprosił" Ankylona i wskoczył do środka, czekając aż ten zejdzie za nim. Następnie ruszył w sobie znanym kierunku.
[zt do Magazynu Ravena] |
| | | Black Panther
Liczba postów : 50 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pon Lip 28, 2014 1:00 pm | |
| Dziwne uczucie kazało Panterze przyjść do tego miejsca. Tej samej nocy, której rozmawiał z Carol Danvers na Times Square jakiś wewnętrzny głos nakazał mu biec. Przed siebie. Prowadził go nad kolejnymi ulicami, skrzyżowaniami aż zapuścił się na przedmieścia gdzie zrezygnował z bezpiecznej ustronności dachów na rzecz zacienionych krzaków i mrocznych przestrzeni pomiędzy latarniami. Głos był T'Challi znany. Wielokrotnie Bast szeptała mu do ucha przeróżne rady. Nigdy nie zawiódł się na osądzie bogini, jako kolejne wcielenie Czarnej Pantery ufał jej bezgranicznie. Tym razem było tak samo, więc kiedy zobaczył przed sobą gigantyczny i opuszczony gmach starej elektrowni zmrużył tylko oczy pod maską. Kilkoma susami pokonał zagajnik obok muru, podskoczył do góry łapiąc się jedną ręką gałęzi starego dębu, potem wykorzystał pęd rozhuśtanego ciała aby przerzucić się ponad starą concertiną. Ciało odziane w czarny kostium uszyty z włókien vibranium przeleciało nad drutem ostrzowym i wylądowało z gracją po drugiej stronie muru. Król Umarłych spojrzał w górę na jedno z półokrągłych szklanych okien, których było mnóstwo na tym wybudowanym z czerwonej cegły budynku. Szkło w oknie było wbite, a z zewnątrz wystawała szara, poszarpana płachta ruszająca się przy każdym drobnym podmuchu wiatru. T'Challa podbiegł do ściany i wysunął pazury by wspiąć się po pionowej ścianie. Czarny kształt zaczął pełznąć coraz wyżej i wyżej odznaczając się na bordowym murze gargantuicznej elektrowni. Po chwili dotarł na gzyms, z którego mógł dostać się przez okno do środka. Księżyc w nowiu rzucał nikłe światło między dwoma ogromnymi kominami, Czarna Pantera nie wyczuwał w pobliżu żadnej osoby. Za wyjątkiem wątłego zapachu z zewnątrz, który zaczął go zachęcać do wejścia do środka. Również głos bogini szeptał mu do ucha, aby się nie wahał. Wakandczyk wskoczył do środka lądując na zrujnowanej betonowej półce. Kiedy jego stopy dotknęły podłoża nie wydobył się żaden dźwięk, a jego obecność mogła zdradzić tylko nagle wzbita w powietrze chmura pyłu. Mężczyzna spojrzał w dół oglądając ruiny niegdysiejszego serca Nowego Jorku. To właśnie tu produkowana była energia zaopatrująca miasto, dzięki tej elektrowni Times Square lśniło neonami w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Teraz rozwalające się mury, śmiecie, oraz wszechobecny zapach stęchlizny zaprzeczał przeszłości tego obiektu. T'Challa patrzył się w dół ze zrezygnowaniem, wciąż nie wiedząc jaki jest cel jego obecności w tym miejscu. |
| | | Amora
Liczba postów : 109 Data dołączenia : 16/07/2013
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pon Lip 28, 2014 9:34 pm | |
| Mimo wyczulonego węchu T’Challa nie zauważył albo nie wziął pod uwagę tego, że ktoś prócz jego majestatycznej osoby znajduje się w opuszczonym budynku. Ktoś, kto skrywał się przed nim samym był nadzwyczaj sprytny – nie każdemu pewnie udaje się zmylić samego Króla. Przynajmniej takie wrażenie miała sama blondynka skryta w cieniu jednej z potężnych ścian porośniętych mchem. Kompletnie nie podobało się jej to miejsce, tak obskurne i nie zachęcające do zwiedzania, jednak nie miała innego wyjścia – musiała tu pozostać, bo chęć poznania jednego z ciekawszych mutantów była silniejsza niż strach i obawa o zniszczenie swojego stroju. Teraz jednak w ciszy i spokoju obserwowała poczynania Pantery, który z gracją dzikiego zwierza wspinał się na jedną ze ścian, by zaraz i jej niejako dotrzymać towarzystwa. Enchantress wydawała się zafascynowana pokazem jego umiejętności, nabytych pewnie przez lata treningów- spoglądała na niego z zazdrością, prawie, prawie zastanawiając się czy i ona byłaby tak gibka jak i ten. Pewnie tak – szkoda tylko, że nasza blondyneczka była zbyt leniwa na dodatkowe ćwiczenia, w odróżnieniu od innych asgardzkich magów, ta wolała ucztować, rozkoszować się smakiem alkoholu i rozkochiwać w sobie coraz to nowszych amantów. Widząc, że jej nowy towarzysz stoi nieruchomo i nad czymś rozmyśla, ta postanowiła wyjść z ukrycia. Dlatego też korzystając z okazji, wybiła się od podłoża i uniosła się w powietrzu, by zaraz z gracją wylądować przed zapewne zaskoczonym [a może i nie!] mężczyzną. Amora doskonale wiedziała kim on jest i jakie posiada umiejętności – jego wiedza zapewne przydałaby się jej do niecnych planów, które obejmują zniszczenie Avengersów – zwłaszcza jednego… Na samą myśl o powodzeniu kąciki jej różanych warg wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, a spojrzenie szmaragdowych dużych oczu wylądowało na sylwetce i twarzy skrytej za maską czarnoskórego. Przez chwilę nie odzywała się, tak jakby dawała mu moment na zapoznanie się z jej osobą- cudowną aparycją, kształtnym ciałem odzianym w typowo dla niej zielony kostium z czarnymi wstawkami. Twarz jej zdobiła osobliwy dodatek w postaci tiary, tak charakterystyczny dla Bogini. Opadła lekko cichym tąpnięciem i postąpiła jeden, dwa kroki, tak by obejść mężczyznę dookoła jakby chciała go ocenić, jakby chciała sprawdzić czy ten jest godzien by rozmawiać z nią, by dzielić się z nim pewnymi informacjami. Wzrok jej był czujny, a sama kobieta była tak pewna siebie, jak nikt inny. - Okonkwo T’Challa. Król Wakandy. – Powiedziała powoli pozwalając sobie na hipnotyzujące zerknięcie w okolicę jego oczu, mając nadzieję, że jej urok osobisty nieco załagodzi całą, niespodziewaną sytuację. - Niezmiernie mi miło. – Ciągnęła dalej, nie przerywając spokojnego marszu wokół jego postaci. Przystanęła jednak nagle, blisko jego osoby – tak zwrócona w jego stronę by nie mieć problemów z patrzeniem na niego. Jej zapach unosił się powietrzu, który mógł przytłumić jego dobry węch, a tym samym mogąc zatuszować jej niemoralne zachowanie. Miała wielkie plany, o tak. - Jesteś bardzo niezwykły. Sądzę, że możesz mi się przydać. – Słowa padające z jej ust ociekały aż słodyczą, a wyraz twarzy Czarodziejki pozostał niezmieniony. Na wszelki wypadek starała się pokazać Panterze od swojej najlepszej strony, przynajmniej jeżeli chodzi o wygląd. Być może to ja i jej niewinna postura zachęci go do zamienienia z nią choć kilku zdań.
|
| | | Black Panther
Liczba postów : 50 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Wto Lip 29, 2014 10:54 pm | |
| Jego nos zmarszczył się, kiedy w końcu poczuł słodko-gorzki zapach. Tak jakby jego nosiciel miał dwie natury, jedną mroczną i straszną a drugą słodka i rozpustną. Potem usłyszał cichy odgłos oddechu i lekkie tąpnięcie kiedy coś oderwało się od ziemi. Oczy otworzyły mu się szeroko pod maską, a w głowie pojawił się szybki syk, jakby ktoś otworzył zawór ze sprzężonym powietrzem. To jego instynkt, jego szósty zmysł podpowiadał mu, że to jest właśnie ten moment w którym musi mieć się na baczności. Wszystkie mięśni T'Challi napięły się gwałtownie i w momencie w którym miał skoczyć na intruza, rozerwać mu pazurami gardło, tą drugą osobą okazała się kobieta. Piękna, w zielonym stroju i tiarze na głowie. Umysł Pantery ruszył do przodu przypominając sobie listę osób z nadnaturalnymi mocami, którą przygotowali mu jego agenci, sądząc po sposobie mówienia, chodu i patrzenia kobieta musiała należeć do asgardczyków przebywających na terenie Ziemi, albo jak oni ją nazywali, Midgardu. Jego pamięć galopowała po kolejnych zdjęciach w aktach. Thor, Valkiria, Fandral, Hogun, Sif, Helbindi. Nie, żadne z nich nie było tą kobietą. Chyba, że to Loki. Bardzo prawdopodobne. W mitologii nordyckiej bogowie często zmieniali swoją płeć aby ich nie rozpoznano. Okonkwo dał się okrążyć i i obejrzeć z każdej strony. Jeśli Bast zaprowadziła go tu, by spotkał się z tą kobietą, lub mężczyzną to w takim razie bogini miała w tym jakiś cel. Ufał jej bezgranicznie. Pył poruszał się wraz z oglądającą go osobą, T'Challa również mierzył ją wzrokiem stojąc pośrodku szarego okręgu z wciąż napiętymi mięśniami. Zdecydowanie nie podobał się ton, w jakim ta osoba się do niego zwracała. - Królów traktuje się z należnym im szacunkiem. - rzucił krótko gromkim basem mierząc ją jednocześnie wzrokiem. |
| | | Amora
Liczba postów : 109 Data dołączenia : 16/07/2013
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Sro Lip 30, 2014 9:20 pm | |
| Jej spojrzeniu nie umknął ani jeden szczegół – doskonale wiedziała kiedy ten napiął poszczególne mięśnie, które igrały delikatnie pod materiałem jego opiętego kostiumu. Teraz podniosła wzrok na okolice oczu i zmarszczyła lekko brwi, jakby zastanawiając się też co powinna poczynić. Bzdurą według niej było pokazywanie komukolwiek w innej odsłonie niż ta, którą prezentuje. Amora była kobietą próżną, o zbyt wysokim mniemaniu o sobie, dlatego też nie zniżyłaby się do poziomu osoby, która podszywa się pod kogoś drugiego. Na tą wzmiankę miała ochotę parsknąć perlistym śmiechem, jednak stwierdziła, że o mogłoby być odrobinę niegrzeczne, dlatego zaraz ułożyła usta w słodkim uśmiechu obiecującym wiele. Kiwnęła powoli głową do swoich myśli – król jak to król miał swoją godność, nie dziwiło ją to. Jednak warto było zauważyć, że rzadko kiedy blondynka uznawała czyjąś wyższość – chyba, że miała w tym interes, albo nie miała innego wyjścia. Rzadko miała okazję spełniać czyjeś zachcianki, rzadko ulegała, nawet przed Lokim – nie okazywała mu należytego szacunku, co doprowadzało niedoszłego władcę Ziemi do szewskiej pasji, na co tylko ta reagowała wywróceniem szmaragdowych ocząt. W chwili obecnej powstrzymała się od zrobienia tego ruchu, chciała najpierw zdobyć sympatię T’Challi, dlatego zaraz też chcąc nie chcąc [czuła się podle!] skłoniła się lekko, z gracją nie spuszczając przy okazji wzroku ze swego rozmówcy. Wyprostowała się powoli, szczerząc się sztucznie i w myślach mieląc kilka przekleństw, które zasłyszała od środowiska, w którym się obracała. - Wybacz moje niedopatrzenie, mój drogi. Pozwolisz, że się przedstawię? – Nie czekając nawet na jego znak czy skinienie ciągnęła dalej niewzruszona swoim domniemanym nietaktem. - Nazywam się Amora, przybyłam z Asgardu by wypełnić swoją misję. Tak jak już wspomniałam, sądzę, że mi się przydasz, Królu Wakandy. - Powiedziała, kierując się powoli w jego stronę roztaczając ten mdląco słodki zapach, który na zwykłego śmiertelnika podziałałby wprost omdlewająco. Na razie nie wiedziała jak Pantera reagował na jej urok osobisty – obecnie wydawał się nieporuszony jej postawą. Czas to zmienić. - Jak rozumiem nigdy o mnie nie słyszałeś..? Czyżbym może się myliła? – Zagadnęła go zniżając głos zalotnie i ujmująco spojrzała na niego spod przymrużonych powiek. Lekkie kołysanie bioder, blond złociste pukle i drapieżny uśmieszek – jak widać Czarodziejka była w formie. No i ciekawość ją zżerała czy była znana na tym ziemskim padole, czy też nie. |
| | | Black Panther
Liczba postów : 50 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pią Sie 01, 2014 9:54 pm | |
| Patrzył z zadowoleniem jak kobieta kłania się przed nim ze złością, obserwował jak jej usta wykrzywiają się w karykaturze uśmiechu. Sztuczność tego gestu była dla niego radością. Osoby, które obnoszą się z wyższością wobec innych, chociaż na królewskie traktowanie nie zasługują, budziły wstręt w T'Challi. Nie inaczej było z tą kobietą. Było w niej coś odrażającego, jak w wężu który ma piękne łuski, ale również jadowite zęby. Panterze nie podobały się słowa: "przydasz mi się", mówione tonem jakby Król Wakandy miał być marnym pionkiem w jej delikatnych dłoniach. Nikt nie będzie traktował go jak pionka. - Amora. Nie sądzę. - Odpowiedział z nieskrywaną pogardą w głosie na subtelne porównanie go do jakiegoś narzędzia. T'Challa rzucił jej krótkie spojrzenie, a potem przeniósł wzrok na łańcuch wiszący za nią. - Nigdy o Tobie nie słyszałem. Nie widzę sensu w kontynuowaniu tej rozmowy. - Przeszedł obok niej nie zwracając na nią najmniejszej uwagi. Odbił się mocno od krawędzi półki, następnie złapał ręką za łańcuch i zjechał po nim w dół, na najniższy poziom elektrowni. Wylądował z kocią gracją na ziemi, bezszelestnie jakby podłoga była gąbką. Jedynie szelest łańcucha i nagle wzbita w powietrze chmura pyłu mogłaby go zdradzić. Jego bogini wciąż go wołała. Nie chodziło jej o Amorę, kobietę z Asgardu. Coś innego ciągnęło T'Challę do tego miejsca i on musiał to odnaleźć. A co do Amory, cóż, idąc przed siebie uważał że wystarczającą karą za jej zadufanie będzie ignorowanie jej.
|
| | | Amora
Liczba postów : 109 Data dołączenia : 16/07/2013
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Nie Sie 10, 2014 10:13 pm | |
| Nieprzyjemne uczucie odrzucenia spłynęło po jej ciele zaraz po tym jak ta usłyszała jego dudniący głos przepełniony dumą, na co ta drgnęła lekko i odwróciła twarz w jego stronę. To niebywałe, że jej zacna osoba nie była aż tak znana jak sądziła. Była boginią, współpracowała z samym Lokim, więc chcąc nie chcąc kilku, potężniejszych mutantów o niej słyszało. Jak widać Król nie był kimś kto słucha plotek, czy rozprawia o innych osobach o niezwykłych zdolnościach przy szklaneczce brandy czy innym alkoholu. Może i to lepiej? Przynajmniej ten nie wie jaką mocą dysponuje, jaki jest jej sposób walki i działań, więc tak naprawdę trzeba uznać to za plus. Zadowolona z siebie, że po raz kolejny udało się jej dostrzec plusy całej sytuacji odgarnęła niedbałym gestem pukiel blond włosów z ramienia. Widząc jak ten się zachowuje, że ją kompletnie ignoruje aż zagotowało się w niej – na zewnątrz wyglądała jednak dalej gładko, słodko i ujmująco. Na jej twarzy nie odwzorowało się żadne negatywne uczucie, wszak doskonale umiała panować nad emocjami i okazywaniem ich. Nie miała problemu z opleceniem sobie kogoś wokół palca, do teraz. Jak widać tutaj miała pewien problem – T’Challa nie był typowym mężczyzną, był zbyt poważny na takie tanie zagrywki, więc i tutaj, w tym wypadku kobieta musiała się natrudzić. Odczekała dosłownie parę chwil, kiedy ten gładko i zwinnie zeskoczył na ziemię by zaraz zamknąć oczy i skupić się na teleportacji – w miejsce ulokowane tuż przed królem Wakandy. Nie miała zamiaru go sobie odpuścić, dlatego da na wstrzymanie, dostosuje się do rozmówcy i pokaże mu, że umie być pokorna. Zanim się przeniosła ze swojej kryjówki przybrała poważny wyraz twarzy i zniknęła z cichym pyknięciem, by zaraz pojawić się przed mężczyzną. Ów zadanie nie było zbyt trudne, więc gdyby tylko mogła to strzepnęłaby z ramienia niewidzialny pyłek i westchnęłaby zadowolona, ale uznała, że to zachowanie jej towarzysz mógłby uznać za niestosowne. Przeniosła wzrok na Panterę i zmarszczyła brwi, puszczając ręce wzdłuż ciała. Przybrała nieco strapiony wyraz twarzy i dała z siebie wszystko, by wydawać się naprawdę przejętą swoją postawą i wcześniejszym zachowaniem. Odetchnęła cicho. - No dobrze, wybacz. Może źle zaczęłam. Tam, skąd pochodzę obcy nam jest żal i pokora. Nie miej mi więc za złe, że zachowałam się tak, a nie inaczej. – Powiedziała cicho, nie spuszczając z niego hipnotyzującego wzroku. Uniosła dłoń na wysokość swej piersi i skłoniła się jeszcze raz, powoli, by ten doskonale widział jak wykonuje ten przemyślany ruch. W myślach przeklinała siebie za ten wyczyn –już drugi raz kłania się przed człowiekiem! Co z tego, że to król, to jej powinni padać do stóp najlepsi wojownicy. Między innymi Thor, o którego właśnie chodzi. Ale to później… - Przepraszam raz jeszcze. Czy moglibyśmy zacząć od nowa? – Kącik jej ust delikatnie drgnął, a spojrzenie złagodniało. Amora czuła się cholernie źle z tym jak się płaszczyła przed królem, ale wiedziała, że cel uświęca środki. Raz się poświęcić. Korona jej z głowy nie spadnie. Chyba.
|
| | | Black Panther
Liczba postów : 50 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Pon Sie 18, 2014 9:08 pm | |
| Bast wołała go coraz głośniej. Chciała, aby wszedł w głąb budynku. Bogini zawsze była wyjątkowo tajemnicza, ale teraz przechodziła samą siebie. Ciągnęła go coraz głębiej i głębiej nie dając mu do tego najmniejszego powodu. Słyszał tylko jej rozkaz, który nie znał sprzeciwu. Dlatego T'Challa szedł coraz dalej, a wołanie Bast zdawało się dochodzić zza zawalonego gruzem przejścia. Już miał się tam udać, gdy przed nim wyrosła Amora. Okonkwo stanął jak wryty i wypuścił głośno powietrze nosem. Gdyby nie jego stalowe nerwy prawdopodobnie już by ją uderzył. Stał dalej i wysłuchał jej, ale wciąż na nią nie patrzył. - Żal nie ma tutaj nic do rzeczy. Pokora niewiele więcej. - Spojrzał na nią teraz gniewnie białymi oczami jego maski. - Wyczuwam w tobie wiele zła i pychy. -warknął gniewnie i minął ją. Ruszył w stronę zawalonego przejścia. - Zaczynanie od nowa nie ma sensu. -krzyknął nie odwracając się do niej i zaczął odwalać gruz. Coraz to większe głazy latały w powietrzu. Po chwili zza nich wychynęły metalowe drzwi. Przerdzewiałe, z odskakującym czerwonym lakierem. Naklejka z wielkim znakiem Biohazard była szara i wyblakła. Amorą zupełnie się nie przejmował, zmuszanie jej do bycia miłą i grzeczną dziewczynką było zabawne, a nawet przyjemne. Władza nad nią była czymś zupełnie innym niż bycie królem. To było coś co dawało dużo radości. Patrzenie na to jak ugina swoją szyjkę i się uśmiecha, a jej oczy zdają się mu grozić śmiercią. Ciekawe uczucie. |
| | | Amora
Liczba postów : 109 Data dołączenia : 16/07/2013
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station Sro Sie 20, 2014 7:44 am | |
| Amora doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej zachowanie – tak nieszczere może wywoływać złość przemieszaną z irytacją u samego król Wakandy. Nie zmieniła jednak swojego zachowania na tyle by ten uwierzył w jej dobre zamiary co tylko poddenerwowało Czarodziejkę. Ta zatem zarzuciła blond grzywą i wydęła usta niczym małe dziecko, które nie otrzymało wymarzonej zabawki. Miała ochotę tupnąć nogą, jednak uzmysłowiła sobie, że wyglądałoby to zbyt głupio, więc ograniczyła się tylko do mimiki ukazującej jej obecny stan. Widząc jego żywe zainteresowanie czymś, co było od niej oddalone o dobre kilka metrów ta rzuciła tylko okiem na jego poczynania po czym wzruszyła kształtnymi ramionami i nonszalanckim ruchem podeszła do niego, by zajrzeć mu przez ramię. Jej słodko omdlewający zapach ponownie mógł dotrzeć do mężczyzny, a jej melodyjny głos na pewno na długo wyrył się w jego pamięci. Jak widać jej rozmówca był teraz zajęty czym innym, a ta nie postarała się by zainteresować go swoją osobą. Widocznie poznał się na jej wspaniałym charakterku – pycha wychodziła jej z cholewek butów, a pokora była jej obca. Uważała na to co robi, więc widząc, że ten zajmuje się odwalaniem gruzu, ta czmychnęła dwa kroki dalej by ów resztkami nie dostać. Przez chwilę milczała zastanawiając się nad sensem wypowiadanych słów przez T’Challę, by za moment otworzyć usta przez, które wypłynęły całe kwestie. - Zło? O nie. Po czym stwierdzasz coś tak banalnego jak to, że jestem zła? – Enchantress zmrużyła oczy i wydała z siebie ciche syknięcie, mając już serdecznie dość bawienia się w kotka i myszkę. Zaraz ciągnęła dalej. - Każdy ma inne pojęcie dobra i zła, i w tej kwestii chyba co do tego się mylimy, królu. Masz rację jednak. Nie jestem osobą stworzoną do pokłonów. Przyzwyczajona raczej jestem do tego, że to ludzie, ba! Mężczyźni kłaniają mi się w pas. Nigdy odwrotnie. – Wycedziła przesłodzonym tonem, który już zwykłego człeka mógłby zahipnotyzować, jednak na pewno nie kogoś kto miał już wcześniej zapewne do czynienia z Asgardczykami. Kobieta była rozdrażniona tym, że Pantera niejako zmusił ją do złamania jej żelaznych zasad. W tej chwili tylko obserwowała jego tył, jego mięśnie grające pod materiałem stroju i pałała wściekłością z minuty na minuty coraz bardziej. W pewnym momencie po prostu zacisnęła usta i uniosła dłoń na wysokość swojej pięknej twarzy. - To nie był chyba dobry moment na rozmowę z Tobą, T’Challa. Nie powinieneś zajmować się czymś innym w mojej obecności. To niegrzeczne. Obiecuję Ci jednak, że spotkamy się raz jeszcze. – Powiedziała jeszcze siląc się na spokojny ton, jednak jej tęczówki ciskały gromy w te i we wte. Blondynka pstryknęła palcami i zniknęła w obłokach kurzu zostawiając mężczyznę samego ze swoją boginią. Pozostał po niej mdlący zapach i echo niosące jej gardłowy śmiech.
[z/t]
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: The Abandoned Yonkers Power Station | |
| |
| | | | The Abandoned Yonkers Power Station | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |