|
| Plaża | |
|
+12Tommy Oliver Emma Frost Fro Winter Soldier Wiccan Victor Mancha Linda Nova Namor Deadpool Wolverine X-23 16 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Plaża Wto Sie 06, 2013 8:56 pm | |
| First topic message reminder : |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Plaża Sob Kwi 28, 2018 10:04 pm | |
| Skupiony na swoim zadaniu, Sam prawdę mówiąc nawet nie zwrócił uwagi na to, że nerdziki jeszcze mu nie odpowiedziały, a przynajmniej nie zrobił tego od razu. Oczywiście w dalszym ciągu nasłuchiwał na wypadek, gdyby któryś z nich zdecydował się ponownie z nim połączyć i przekazać mu nowe informacje, czy to odnośnie stanu Bobby'ego, czy sytuacji z Sentinelami, lecz większość jego zainteresowania koncentrowała się na maszynach. W końcu wiedział po samym sobie, że momentami również nie mógł odzywać się od razu, więc taka cisza nie budziła w nim zaniepokojenia. Poza tym... W pewnym sensie blondyn miał teraz problemy z dokładnym określeniem upływu czasu. Osiąganie wielkich prędkości, nawet na krótkich odcinkach, potrafiło wywoływać pod tym względem dezorientację, a natężenie stresu - martwienie się o Berto i o całą masę cywili - tylko potęgowało to wrażenie. W związku z tym Cannonball nie potrafiłby stwierdzić jak długo trwało już to starcie, choć logika podpowiadała mu, że całkiem krótko... Więc i milczenie minionków mogło być liczone najwyżej w sekundach. Nie to, żeby Sam miał kiedy się nad tym wszystkim zastanawiać. Wydarzenia mimo wszystko toczyły się bardzo szybko - i w jednej chwili jeszcze zmierzał w stronę robota, a w następnej był już od niego odrzucany... A raczej od jego resztek, bo choć plan mężczyzny nie zadziałał tak, jak powinien, to przynajmniej Sentinel również na tym ucierpiał. Zawsze mogło się skończyć gorzej - na przykład oberwać mogli postronni, ale kątem oka Cannonball zauważył, że wybuch nie sięgnął na tyle daleko, aby im zaszkodzić. Guthrie posiadał spore doświadczenie z zakresu wylatywania w powietrze. Zdarzało mu się to już wielokrotnie, zarówno w trakcie walki, jak i w warunkach, z braku lepszego słowa, laboratoryjnych, pod okiem nerdzików. Nie oznaczało to, że przyzwyczaił się do eksplozji - lecz po tylu latach już się ich nie obawiał. Jego pole siłowe zanegowało momentum, więc większość negatywnych efektów wiązała się z jego stanem psychicznym i emocjonalnym - bo już na przykład samo zaskoczenie przekładało się na szybsze bicie serca... A mężczyzna szczerze nie spodziewał się takiego rozwoju akcji. Łatwość przy niszczeniu poprzednich robotów chyba po prostu na chwilę uśpiła jego czujność. To właśnie głównie dlatego Sam został odepchnięty aż tak daleko. W innym wypadku - czyli gdyby bardziej uważał - pewnie nie dałby się tak podejść i wypchnąłby energię za siebie, aby wyhamować w powietrzu o wiele szybciej. Zaoszczędziłby na tym trochę czasu, który zamiast tego zmarnował... Ale jeszcze nic straconego. Sześć Sentineli za nim, zostały cztery - a potem czekała go decyzja co dalej. Najchętniej poleciałby prosto do Bobby'ego, lecz zdawał sobie sprawę z tego, że sumienie nie pozwoliłoby mu zostawić miasta - nawet wiedząc, że nerdziki już w nim pomagały. Musiał więc chyba ustalić w której jego części będzie najpotrzebniejszy... Jeden plus jego obecnego położenia był taki, że przynajmniej znów znalazł się w odpowiedniej odległości, aby choć trochę się rozpędzić. Za cel obrał sobie robota wysuniętego najbardziej do tyłu w stosunku do ludzi. Nauczony doświadczeniem nie zamierzał ponownie atakować z boku, ale nie chciał też ryzykować uderzenia z tyłu - i zepchnięcia maszyny na uciekających - czy z przodu - co mogłoby się skończyć rozproszeniem na polu siłowym wiązek energii na więcej osób. Zostawała tylko opcja natarcia z góry, stąd też mężczyzna postawił na tego oddalonego Sentinela. Najmniejsze szanse, że wzburzony piasek zaszkodzi cywilom. Cannonball postąpił podobnie, jak przy poprzednim ataku z góry - z tą różnicą, że tym razem nie musiał się martwić, iż coś go spowolni, bo w końcu wybrany przez niego robot w ogóle nie zwracał na niego uwagi. Blondyn starał się wznieść tylko na taką wysokość i uderzyć jedynie na tyle mocno, by fala uderzeniowa nikogo nie przewróciła, ale nie obraziłby się, gdyby skupiła na nim zainteresowanie maszyn albo choć na chwilę je zdekoncentrowała.
|
| | | Caine Joyce
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 19/04/2018
| Temat: Re: Plaża Czw Maj 10, 2018 6:48 pm | |
| Caine nie pierwszy raz w ciągu ostatnich kilku miesięcy doszedł do wniosku, że to nie jest jego dzień. Zwykle jednak argumentami przemawiającymi za tym stwierdzeniem były małe rzeczy, jak bycie ochlapanym przez autobus, konieczność spania na zewnątrz z braku miejsc w schronisku czy bycie zwyzywanym przez grupę podrostków, bo akurat kamuflaż postanowił z niego spłynąć. Nic, z czym nie dałoby się wytrzymać, a jednocześnie rzeczy skutecznie pozbawiające pozytywnego nastawienia. Tym razem „nie jego dzień” oznaczał, że dość standardowa czynność, jaką był spacer po plaży w poszukiwaniu jakiegoś dorywczego zajęcia skończyła się dla niego wpadnięciem w tłum przerażonych ludzi. Dalsza ocena sytuacji wykazała, że powodem tego nagłego poruszenia były uzbrojone puszki, które prowadziły ostry ostrzał uciekających wczasowiczów. Od strony plaży słychać było wybuch, niemal grzmoty. Niedobrze. Skąd one się tu wzięły? Oczywiście Los Angeles nie było bezpiecznym miastem. Gangi, smog chemiczny, trzęsienia ziemi, rekiny…Można było tak mnożyć przykłady. Jednak, jeśli chodziło o zagrożenia mniej konwencjonalne to najbliższym inwazji zjawiskiem, jakie do tej pory spotkało słoneczną Kalifornię (przynajmniej wedle jego wiedzy) była piosenka Katty Perry o pragnieniu związku z kosmitą. Całą uwagę zdawał się skupiać na sobie Nowy Jork. Jak powszechnie wiadomo iloraz inteligencji tłumu wynosi tyle, ile IQ jego najmniej inteligentnego uczestnika podzielone przez liczbę osób ogółem rozsądnym wyjściem było wydostanie się z niego jak najszybciej. Otoczony ludźmi i tak niewiele mógł zrobić. I takie zgrupowanie stanowiło łatwiejszy cel. „Przesuńcie się ” pomyślał z irytacją podszytą strachem. Nie przepadał za ściskiem. Kiedy pod stopami zamiast betonu poczuł piasek rozejrzał się ponownie, oceniając swoje opcje. Przez myśl przeszła mu próba podniesienia chmury piasku, który mógłby utknąć w mechanizmach i unieszkodliwić roboty. Szybko jednak porzucił tę koncepcję, kiedy zauważył Sama. Nie wiedział, kim jest ten latający osobnik, ale najwyraźniej też próbował pozbyć się robotów, więc ograniczenie mu widoczności nie było dobrym pomysłem. Zamiast tego uniósł ręce w kierunku dwóch znajdujących się najbliżej Sentineli. Gesty nie były niezbędne, ale niewątpliwie ułatwiały zadanie. Wystarczyło sobie wyobrazić, że łapie robota za nogi i odwraca w kierunku towarzyszy. Miał nadzieję, że uda mu się je w ten sposób przynajmniej uziemić.
|
| | | Surge Mistrz Gry
Liczba postów : 277 Data dołączenia : 04/05/2013
| Temat: Re: Plaża Sob Maj 12, 2018 2:22 pm | |
| Eksplozja na chwilę przyciągnęła uwagę Sentineli, które szukały źródła zniszczenia jednej z jednostek. Tłum ludzi jednak bardziej przyciągał ich uwagę. Roboty przez kilka sekund patrzały w stronę zniszczonego osobnika, po czym wróciły do swojego zajęcia. Samuel i tak nie mógł być przez nie trafiony, co już wcześniej zdążyły zauważyć. Dlatego nie poświęcały mu większej uwagi, mając przed sobą łatwiejsze cele. Niestety wybuch przyciągnął również uwagę części uciekających osób, co je spowolniło, a przez to szybciej stały się ofiarami śmiercionośnych maszyn. Roboty doskonale analizowały sytuację dookoła siebie i wybierały najkorzystniejsze warunki do eksterminacji jak największej ilości ludzi w jak najkrótszym czasie. Osoby poruszające się wolniej, zatrzymujące się niepotrzebnie. Cele szybko były zdejmowane. Cannonball postanowił powtórzyć jeden z wcześniejszych ataków, wznosząc się do góry, a następnie nacierając na robota z wysokości. Sentinel nie mógł się spodziewać ataku. Nie mógł przygotowywać wiązki energii, którą by wystrzelił w stronę mutanta. Dzięki temu nie było ryzyka kolejnej eksplozji, która by znowu go odrzuciła. Robot został wbity w piasek i rozwalony, a w powietrze wzbiła się chmura piasku. W międzyczasie jeden z robotów zachybotał się w miejscu, przez co promień z ręki przeleciał nad głowami kilku osób, trafiając w ścianę hotelu, z której się posypał beton. Na szczęście robot nie był jeszcze na tyle blisko budynku, by promień oderwał od ściany większego kawałki, które mogłyby zaszkodzić uciekającym cywilom. Co nie oznacza, że nie wywołało to mimo wszystko częściowego popłochu wśród osób, które starały się schować w hotelu za radą żabiej dziewczyny. Robot wyglądał na zdezorientowanego, starając się ruszyć z miejsca, obrócony bokiem do ludzi. Trwało to jednak tylko chwilę. Jakby maszyna potrzebowała po prostu kilku sekund na przeanalizowanie swojej sytuacji. Szybko robot uruchomił silnik odrzutowy, wzbijając się w powietrzu po chwili, wyrywając się tym samym z niewidzialnego uścisku. Tymczasem większa ilość maszyn maszerowała deptakiem, znajdującym się tuż za hotelem, taranując stoiska z jedzeniem czy ubraniami i zabawkami. Część ludzi uciekała w popłochu, część starała się schować gdziekolwiek. Ci drudzy mieli zdecydowanie znacznie więcej szczęścia, bo maszyny się nimi nie interesowały. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Plaża Wto Maj 15, 2018 5:15 pm | |
| Po zniszczeniu kolejnego z robotów - siódmego z obecnych na plaży, Sam cały czas liczył je sobie w myślach, żeby mieć pewność, że żaden mu nagle nie odleci lub w inny sposób nie zniknie z oczu, podczas gdy on będzie się akurat skupiał na pozostałych - blondyn bezzwłocznie odbił się z powrotem w powietrze, starając się szybko odzyskać jak najwięcej utraconego przez cios z góry pędu. Taki był minus jego strategii, ale lepszej niestety nie posiadał... A chyba nie mógł za bardzo na nią narzekać, bo mimo wszystko pozwalała mu na całkiem sprawne pozbywanie się Sentineli. Spojrzenie Cannonballa prędko omiotło okolicę, pozwalając mu zorientować się w sytuacji. Zgodnie z jego wyliczeniami czekały na niego jeszcze trzy machiny, jednakże zaskoczył go fakt, że jedna z nich również się wzniosła, a w dodatku znajdowała się teraz ustawiona bokiem do tłumu. Taki układ bardzo mu pasował, szczególnie że mniej więcej przed nią z kolei maszerował inny robot i mężczyzna miał wrażenie, że powinien być w stanie wykręcić tak, aby trafić w niego od razu po przebiciu się przez tego pierwszego. Tak czy siak warto było spróbować - w najgorszym wypadku tylko o niego zahaczy, lecz wierzył w swoją zwrotność. Sam jeszcze nawet nie zastanawiał się nad tym, co sprawiło, że Sentinel zmienił swoją pozycję. Na początek chciał go po prostu zniszczyć, a powodami jego działań mógł się martwić później. Wiedział z kolei, że musiał się pospieszyć - co wydawało mu się teraz pilniejsze niż do tej pory z tego względu, że ataki z góry mogły się okazać jeszcze bardziej niebezpieczne dla tłumu. Pozwalały przecież na celowanie nie tylko w najbliższe cele na końcu grupy, ale i w te dalsze, gdzieś w jej środku... A opadające ciała przeszkadzałyby kolejnym osobom, opóźniały je, utrudniały im ucieczkę. Niestety w tych okolicznościach nie dało się uratować każdego, ale można było ograniczyć liczbę ofiar. Cannonball wykręcił więc w powietrzu w taki sposób, aby móc zaatakować unoszącą się maszynę bezpośrednio od tyłu, celując w jej plecy i ponownie przygotowując swoje pole siłowe przez jego wyostrzenie na samym przedzie. Z rozmysłem wystartował z nieco wyższej pozycji od robota, żeby po przebiciu się przez niego płynnie skierować się w dół, skorygować swój tor lotu i uderzyć w następnego Sentinela... No, chyba że nie uda mu się przemknąć przez tego pierwszego na wylot, ale w takim wypadku nie zmieniał aż tak bardzo planu, tylko zamierzał zepchnąć jedną maszynę na drugą, najlepiej je przewracając, aby potem móc je obie wykończyć atakiem z góry. Gdyby zaś przebił się przez pierwszego, a w drugiego tylko uderzył, również postarałby się go wywalić, zakręcić pionowo ku niebu, a następnie uderzyć w niego z powietrza. Liczył na to, że robot - czy też roboty w tej najmniej optymistycznej wersji - nie zdąży się przez ten czas podnieść. Przy odrobinie szczęścia powinien pozbyć się dwóch Sentineli, a w takim razie zostałby jeszcze tylko jeden... W tym miejscu. Mężczyzna nawet nie próbował ponawiać swojego komunikatu do nerdzików, ani wysyłać im żadnego innego, lecz dotarło już do niego, że coś długo się nie odzywały. Nie winił ich za to, choć szczerze mówiąc nie obraziłby się, gdyby na bieżąco informowały go o sytuacji w mieście albo w ogóle w kraju... Bo domyślał się, że na aktualizację w sprawie stanu zdrowia Bobby'ego mogło być jeszcze za wcześnie. Co prawda w najbliższej wolnej chwili tak czy siak zamierzał zagadnąć o tę ostatnią kwestię, ale Sentinele posiadały w tym momencie pierwszeństwo... Nawet jeżeli tylko dlatego, że minionki obiecywały, że z Berto wszystko będzie dobrze. Pod tym względem im ufał. Musiał też upewnić się, że nic złego nie działo się w Instytucie. O farmę aż tak się nie martwił, bo nerdziki dopiero co wspomniały, że atakowane były tylko te największe miasta, jednakże szkoła leżała na tyle blisko Nowego Jorku, że mogła już być zagrożona. Co prawda w takim wypadku X-Men stanowili chyba najlepszą możliwą ochronę, ale przecież nie zaszkodzi zadzwonić do Paige czy Jay'a... Albo chociaż wyciągnąć tę informację od minionków przez komunikator. W zależności od tego, na co będzie miał czas.
|
| | | Caine Joyce
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 19/04/2018
| Temat: Re: Plaża Sro Maj 23, 2018 4:59 pm | |
| Cóż, udało mu się odkryć, że maszyny nie strzelą do swoich, a utrzymanie ich na ziemi może stanowić problem oraz nie są zachwycone nagłą zmianą położenia. To już coś. Skupił się na kolejnych dwóch Sentielach (tych, które pozostały na ziemi), a konkretnie na ich ramionach i szarpnął z całej siły, jakby chciał wyrwać metalowe kończyny ze stawów. "Niech się uda niech się uda" powtarzał w głowie jak mantrę. Nie łudził się, że to jedyna broń robotów, ale ograniczenie ich zasięgu wydawało się dobrym pomysłem. Tym bardziej, że wrzaski zza hotelu sugerowały, że mają opancerzone towarzystwo. Dla lepszego efektu dezorientacji popchnął jeszcze maszyny na siebie i puścił się biegiem w stronę bulwaru, próbując sobie przypomnieć wszystko, co wiedział o jego topografii. Dużo straganów, szeroki deptak, boczne uliczki ...Gdyby te paskudy nie umiały latać możnaby spróbować z barykadą. Na pewno by ich nie powstrzymała ale zwiększyłaby szanse uciekinierów, dała coś, a czym mogliby się ukryć. Nie uszło jego uwagi, że maszyny zdecydowanie wolą ruchome, ludzkie cele. "Cóż, zawsze mogę próbować ściągać je na ziemię..." stwierdził, skręcając w deptak i ogarniając sytuację wzrokiem. |
| | | Emma Frost
Liczba postów : 375 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Plaża Sob Maj 26, 2018 5:11 pm | |
| Bezpośrednio w umysłach walczących rozległ się bez ostrzeżenia kobiecy głos, spokojny i opanowany, tonem wskazujący na to, że osoba ta doskonale wiedziała o czym mówiła - i oczekiwała pełnej współpracy. "Te roboty to Sentinele. Najłatwiej uszkodzić je atakami fizycznymi, gdyż na energetyczne czy bazujące na wysokiej temperaturze są już odporniejsze. Ich słabymi punktami są stawy, zniszczenie głowy może je wyłączyć, zaś zakłócenie pracy repulsora na klatce piersiowej - doprowadzić do jego wybuchu. Avengers wysyłają właśnie do ich centrum dowodzenia grupę, która postara się je unieszkodliwić. Dopóki im się to nie uda, gramy na zwłokę."
|
| | | Surge Mistrz Gry
Liczba postów : 277 Data dołączenia : 04/05/2013
| Temat: Re: Plaża Wto Maj 29, 2018 3:03 pm | |
| Maszyna, która wcześniej się uniosła w powietrze spojrzała najpierw przed siebie, a potem w dół. Obróciła głowę w stronę tłumu. Szybko przeanalizowała, że znajduje się w nieodpowiedniej pozycji i zaczęła się obracać tak, by mieć ludzi przed sobą. Skoro już się uniosła do góry to mogła stąd atakować. Jej plan został jednak przerwany jeszcze w trakcie obracania się. Samuel planował zaatakować Sentinela od tyłu, ale ten w międzyczasie zdążył się już nieco obrócić, przez co został trafiony po skosie. Bariera blondyna nie trafiła ostrzem prosto w plecy robota, ale i tak go częściowo rozorała. Siła pędu odrzuciła robota do przodu, w części zniszczonego przez atak. Jego silnik odrzutowy na plecach został zniszczony, co oznaczało, że robot runął na piasek. Choć teraz ledwo był w stanie się poruszać, nie mówiąc już nic o podnoszeniu się to jego bronie nadal były sprawne. To wystarczyło, by Sentinel starał się podnieść i dalej atakować, za wszelką cenę chcąc wykonać przydzielone mu zadanie. Cannonball miał teraz dwie opcje do wyboru. Zająć się dobiciem poważnie uszkodzonego robota lub kontynuować swój plan. W przypadku kontynuacji planu trafiłby w jednego z Sentineli stojących na piasku. Tu jednak coś innego mu przeszkodzi. Nagłe szarpnięcie robota do przodu zgrane w czasie z jego uderzeniem sprawiło, że i tego nie przebił na wylot. Robot został przebity, a następnie odepchnięty do przodu. Z jego ramion posypały się iskry. Wyglądało jakby ktoś niezbyt udanie próbował mu wyrwać ręce. Zamiast tego jednak tylko je poluzował i uszkodził, przez co maszyna teraz miała niewielkie problemy z poruszaniem nimi. Sentinel, na którego Samuel nie zwrócił uwagi został popchnięty na tego pierwszego. Maszyny się zderzyły, a ta, którą trafił chłopak przewróciła się, lądując na piasku. Szybko jednak wzięła się za zbieranie z ziemi, pomimo uszkodzeń. Druga maszyna uruchomiła silniki, by utrzymać pozycję stojącą. Cannonball musiał nieco zmienić swoje plany przez lekkie komplikacje. - Wysyłamy jednostki w miejsca, które tego najbardziej potrzebują. - Samuel mógł usłyszeć w swoim komunikatorze. - W kilku miejscach pojawiły się Sentinele, które mają dobre dziesięć metrów wysokości. Zajmiemy się nimi. - Poinformował go jeden z naukowców. Tymczasem Caine po wykonaniu swojego planu minął hotel i wpadł na pobliskie ulice. Po drodze mógł zauważyć dziewczynę skoczną niczym żaba, która zgarniała ludzi z ulic i wykrzykiwała, by chowali się w budynkach. Najwidoczniej częściowo pojęła sposób działania robotów. Albo po prostu pomyślała, że w budynkach będzie bezpieczniej. To co mógł tam zobaczyć to po prostu jeden wielki chaos. Ludzie uciekali w popłochu przed maszynami, które maszerowały ulicami strzelając promieniami do nich. Większość samochodów nie była uszkodzona, co sugerowało, że roboty zupełnie się nimi nie interesowały. Po ulicach walały się zabawki, jak i różnego rodzaju pamiątki, które pospadały z przewróconych straganów. Spojrzenie na niebo szybko pozwalało się zorientować, że wszystkie Sentinele, które tu przyleciały, wylądowały na ulicach. Najwidoczniej ich priorytetem było atakowanie z poziomu ludzi, a silników odrzutowych używały tylko w ostateczności. Dopóki chłopak trzymał się z boku, był bezpieczny. Jeśli jednak wpadnie na ulice, zostanie jednym z celów. |
| | | Tommy Oliver
Liczba postów : 15 Data dołączenia : 09/04/2014
| Temat: Re: Plaża Sro Maj 30, 2018 9:24 pm | |
| Tommy w zwyczaju miał śledzić aktualne wydarzenia poprzez swój smartphone, bowiem doskonale zdawał sobie sprawę, że najwięcej rzeczy pojawia się i będzie pojawiało się w internecie. W medialnym i zarazem wirtualnym świcie każdy może wrzucić jakąkolwiek wiadomość, która w oka mgnieniu poleci w świat. Tym razem los tak chciał, iż internet opanowały informacje o dziwnych maszynach. Rozmazane zdjęcia, czy chaotycznie nagrane filmiki nie napawały bohatera optymizmem. Wszystko wskazywało na to, iż celem maszyn byli zwykli bezbronni cywile. Zdenerwowany Oliver szybko począł szukać informacji gdzie zlokalizowani są adwersarze. W podpisie jednego zdjęcia zobaczył adres, od którego dzieliło go dosłownie parę minut. Bez namysłu ruszył biegiem przed siebie. Nie chciał zawieść. Czuł się odpowiedzialny za bezbronnych cywili. W końcu to on miał obcą technologię, dzięki której mógł pomagać innym. Byłby głupcem gdyby te zdolności zachował tylko i wyłącznie dla siebie. Biegł najszybciej jak się tylko dało. Droga wydawała mu się dłużyć w nieskończoność. Niemniej jednak im dłużej biegł tym więcej ludzi uciekało. Zanim wpadł w w środek pandemonium musiał przywdziać swój uniform. W tymże celu schował się w ustronnym miejscu, wyjął stosowny morfer i wypowiedział charakterystyczną komendę Morphin Time, Biały Ranger. Natychmiastowo odział się w białe barwy. Dlaczego te, a nie zielony? Otóż w tym zestawieniu posiadał dłuższy miecz, bowiem w drugim przypadku jako broń był krótszy sztylet. Wracając jednak do sedna. Tommy nie zamierzał od razu wdać się w walkę. Wiedział, że wpierw muszą wszyscy opuścić plażę. Gdy nie będzie cywilów to roboty powinny zwrócić na niego swoją całkowitą uwagę. Tak też uczynił. Nawoływał do wszystkich by kierowali się przed siebie i za żadne skarby nie oglądali się za siebie. Zachęcał do wejścia do budynków, ponieważ każda piwnica czy zamknięte pomieszczenie powinno dać im większe szanse na przeżycie. Czy nasz bohater robił coś jeszcze oprócz wołania? Tak! Starał się ochraniać większe grupki biegnących cywilów. Był ich takim jakby supportem. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Plaża Pią Cze 01, 2018 11:39 pm | |
| Sama w krótkim czasie zaskoczyło parę rzeczy. Zaczęło się oczywiście już od tego, że jeden z robotów w ogóle się wzniósł, czego pozostałe aż do tego momentu nie robiły - ale akurat ten fakt łatwo zaakceptował i w żadnym razie nie przeszkadzał mu on w walce. Przeciwnie, w końcu zamierzał go nawet wykorzystać. Szkoda tylko, że kolejne niespodzianki okazały się być już trochę bardziej kłopotliwe... I to niestety delikatnie mówiąc. Przede wszystkim mężczyzna był w drobnym szoku, że jeden z do tej pory raczej powolnych przeciwników obrócił się na tyle szybko, że on sam nie zdążył wykręcić, aby tak czy siak uderzyć w jego plecy. To... Nowość. Na którą musiał w przyszłości brać poprawkę. Być może maszyny nie były jednak aż tak opieszałe, jak mu się wcześniej wydawało - tyle że w porównaniu do niego i jego nadludzkiej prędkości mogło to potencjalnie oznaczać spore kłopoty. Ewentualnie miał po prostu okazję zaobserwować jakiś ewenement. Oby o to chodziło. Osobne zaskoczenie stanowił z kolei fakt, że ktoś najwyraźniej starał się mu "pomagać". Normalnie Cannonball nie miałby nic przeciwko współpracy. W końcu wolał działać w grupie, do tego właśnie był przyzwyczajony, a każdy chcący chronić słabszych był przez niego mile widziany... Tyle że w tym konkretnym wypadku ten ktoś - zapewne nieświadomie - wszedł mu w drogę. Pomimo nagłego ukłucia irytacji Sam nie żywił prawdziwych pretensji, a przynajmniej nie z własnego powodu. Zawsze mógł zrobić kolejną rundkę, wiele go to nie kosztowało, ale tego samego nie mógł powiedzieć o atakowanych cywilach, dla których liczyła się każda dodatkowa chwila istnienia tych Sentineli. Teraz jednak blondyn nie tracił jeszcze czasu na szukanie w tłumie sprawcy... W końcu roboty czekały. Swojego niespodziewanego pomocnika mógł znaleźć i poinstruować później, póki co zaś - po uderzeniu w drugiego z przeciwników, gdyż zdecydował się mimo wszystko kontynuować swój pierwotny plan działania - tak czy siak zakręcił pionowo ku niebu. W całej tej sytuacji widział jeden plus. Obecnie dwie maszyny znajdowały się na tyle blisko siebie, że miał nadzieję zdjąć obie praktycznie za jednym zamachem. To właśnie w tym momencie Sam usłyszał w swojej głowie znajomy głos... Choć musiał przyznać, że już od pewnego czasu nie miał z nim do czynienia. Czoło mężczyzny lekko się zmarszczyło, gdy na bieżąco analizował napływające do niego szybko informacje. Stawy, głowa, klatka piersiowa - o tym ostatnim wiedział już wcześniej, a o wybuchu przekonał się wręcz na własnej skórze. Jeżeli zaś Avengers zamierzali uderzyć w serce armii wroga... To on sam nie miał żadnych problemów z kupowaniem im czasu. Dzięki, Emmo, rzucił w myślach jeszcze po drodze, choć nie wiedział nawet czy kobieta mogła go w ogóle usłyszeć, czy też opuściła już jego umysł. Nawet jeżeli osobiście bywał do niej nastawiony różnie, to potrafił docenić dobre intencje. Po rozpędzeniu się z niewielkiej wysokości - z tych samych powodów co wcześniej, a kierując się nabytym drogą osobistych doświadczeń wyczuciem - Cannonball zaatakował najpierw z góry pierwszego Sentinela, tego unoszącego się niewysoko nad piaskiem. Celował prosto w jego głowę, licząc na jej zniszczenie i - zgodnie z telepatycznym przekazem - unieruchomienie maszyny, ale nie zamierzał uderzać bezpośrednio z góry, tylko lekko po ukosie. Miał nadzieję, że jego pole siłowe zmiecie z ramion czy zmiażdży metalową czaszkę lub przynajmniej uszkodzi ją na tyle, aby metoda dała efekty... Potem zaś blondyn płynnie wykręcił w stronę najbliższej powalonej maszyny. Zdawał sobie sprawę z tego, że przez ten czas ta ostatnia - przewrócona wcześniej - mogła zdążyć się podnieść, ale perspektywa pozbycia się najpierw dwóch przeciwników za bardzo go kusiła. No i... Sugerował się trochę kiepskim stanem tamtego robota. - Dajcie mi znać, jeżeli będę gdzieś pilnie potrzebny - rzucił tylko przez komunikator, gdy w końcu odezwały się do niego nerdziki. Wiedział, że nie zostałby przez nie wezwany do czegoś, z czym byłyby sobie w stanie same poradzić, więc oferował jak najbardziej szczerze. Nie oczekiwał nadużyć. A choć w takim wypadku z ciężkim sercem zostawiałby dotychczasowe miejsce walki, to potrafił myśleć strategicznie i rozumiał konieczność dokonywania wyborów... Oraz zarządzania zasobami. W tym ludzkimi. Jeżeli wszystko z poprzednimi dwoma robotami się udało, Sam nie tracił już więcej czasu na pogaduszki, tylko skupił swoją uwagę na ostatniej ze sprawnych maszyn obecnych na plaży. O ile nie zauważył ku temu żadnych przeciwwskazań, ją również zaatakował z góry, celując w głowę. Skoro wiedział już jak uniknąć eksplozji, to nie widział powodu, aby tego nie robić.
Ostatnio zmieniony przez Samuel Guthrie dnia Pią Cze 15, 2018 5:09 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Caine Joyce
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 19/04/2018
| Temat: Re: Plaża Sob Cze 02, 2018 4:36 pm | |
| Caine rozsądnie trzymał się ściany jednego z budynków, zakładając, że znalezienie się na linii ognia w żaden sposób nie ułatwi mu pomagania cywilom. Bo to na tym zamierzał się skupić widząc mizerne efekty jakie przynosiły próby zniszczenia robotów. Do podobnego wniosku zapewne doszła dziewczyna i mężczyzna w dziwnym, białym stroju, który mignął mu w jednej z uliczek. Obcy głos natomiast początkowo go przestraszył ale poddał chłopakowi pewien pomysł. Kilka razy myślenie życzeniowe połączone z przekazem ustnym pozwoliło mu dostać to,czego chciał. Nie wiedział na ile osób równocześnie będzie w stanie wpłynąć ale...w końcu to tłum. Ludzie łatwo przejmują w nim zachowania. Zacisnął zęby kiedy zwolnił blokadę i "oberwał" całą otaczającą go histerią, przeciwstawiając jej głośny i pewny komunikat telepatyczny, poparty zwykłym krzykiem. "Schowajcie się. Budynki i samochody są bezpieczne. Jeśli znajdujecie się już w środku nie wychodźcie" Był pewien, że zadziała przynajmniej na kilkanaście osób znajdujących się najbliżej. Reszta powinna go przynajmniej usłyszeć. Następnie odciął się ponownie, zdecydowany powtarzać takie działanie co kilka minut. Spojrzał na rozrzucone po całej ulicy przedmioty. Były drobne i lekkie, więc mógł kontrolować wiele równocześnie. Przez chwilę przyszło mu na myśl odbijanie strumieni energii za pomocą wszędobylskich lusterek i świecidełek, jednak szybko odrzucił tę opcję. Latające bez kontroli śmiercionośne promienie nie brzmiały jak dobry, wart realizacji pomysł. Zamiast tego skupił się na usunięciu przedmiotów z drogi biegnących, w końcu dodatkowe przeszkody były niemile widziane. Po chwili zastanowienia pootwierał też drzwi najbliżej stojących pojazdów, zadowolony z faktu, że alarmy się nie rozwyły. Rozejrzał się po terenie w poszukiwaniu jeszcze czegoś, co mogłoby się przydać i jego wzrok natrafił na gruby kawałek blachy, pewnie pozstałość po jednym ze stoisk. Zastanowił się chwilę. Metal w przeciwieństwie do szkła czy lustra nie groził rozpryśnięciem się pod wpływem uderzenia na milion odłamków. Nie był też wypolerowany. Po krótkim wahaniu uniósł go w powietrze i, wkładając na chwilę całą energię w utrzymanie obiektu, żeby nie został mu tak po prostu wyszarpnięty przez siłę strzału, przeciął nim drogę jednej z wiązek, wymierzonej w grupkę uciekinierów. |
| | | Surge Mistrz Gry
Liczba postów : 277 Data dołączenia : 04/05/2013
| Temat: Re: Plaża Czw Cze 14, 2018 10:58 am | |
| Atak po skosie jak najbardziej zadziałał. Siła Samuela i jego prędkość sprawiły, że głowa Sentinela została niemal wyrwana wraz z szyją z korpusu. Drobne metalowe części rozsypały się dookoła po piasku, a ciało robota opadło i znieruchomiało, przez chwilę jeszcze sypiąc iskrami z uszkodzonych przewodów. Bez głowy robot nie wykazywał żadnych funkcji życiowych. Na ile "życiowe" one mogły być. W wyniku uszkodzeń wcześniej zadanych przez blondyna, 'szybkie' zbieranie się drugiej maszyny z piasku polegało na mozolnych próbach uniesienia się. Z uszkodzonymi stawami ramion nie było to łatwe. Dlatego też młody mężczyzna nie miał problemów z trafieniem go i zniszczeniem, co sprawiało, że został mu już tylko jeden robot na plaży do zniszczenia. ów jeden robot kierował się obecnie bardziej w stronę chodników za hotelem. Ludzie uciekający z plaży zdążyli już schować się w hotelu, w panice pędząc do swoich pokojów i tam się chowając. Sentinel zignorował budynek, widząc ludzi przebiegających po pobliskim deptaku. - Dajemy sobie radę. W twoją stronę zbliża się ktoś z mocami, więc jeśli będziesz miał chwilkę to możesz wpaść przytulić szefa. Pewnie się ucieszy. - głos ponownie się odezwał w słuchawce Samuela. Blondyn mógł się domyślić, z kim rozmawia. Niewielu minionków miał takie poczucie humoru. Maszyna zdążyła ledwie wykonać jeden strzał w tamtą stronę, gdy Samuel również i ją unieruchomił kolejnym atakiem z góry. Plaża została więc oczyszczona. Jednak był to niewielki fragment miasta, na którym nie było robotów. Więcej Sentineli maszerowało deptakiem na tyłach budynku, tam atakując turystów. Nikogo do obrony nie mieli. Uciekali w panice. Mało kto słuchał dwóch osób, krzyczących o tym, by chować się do budynków. Większość umysłów była pochłonięta paniką i strachem. Ucieczką przed śmiercią. Próby Caine sprawiły jedynie, że część osób w jego pobliżu była nieco skołowana. Zaledwie na kilka osób podziałała jego komenda. W końcu nigdy nie używał tej mocy. Nawet nie wiedział, że to moc. Strzelał. Równie dobrze turyści mogli posłuchać jego krzyku, a nie myśli. Zarówno Tommy, jak i Caine musieli uważać na promienie latające dookoła nich. Roboty celowały do wszystkich, a jeśli mężczyźni się nie przemieszczali to byli bardzo łatwym do zlikwidowania celem. Sentinele wyraźnie od takich zaczynały. Liczyła się dla nich jak największa ilość zabitych. Caine postanowił wykorzystać samotnie leżącą blachę na ulicy. Prawdopodobnie maska samochodu, sądząc po kształcie. Któryś pojazd musiał przypadkowo oberwać. Zamiary chłopaka były dobre. Blacha jak najbardziej odbiła promień, przy tym mocno się rozgrzewając. Promień uderzył w jeden z budynków, sypiąc gruzem na chodnik i kilku przechodniów, a "tarcza" została odepchnięta na kilka metrów do tyłu, niemal trafiając w grupkę uciekających. Chłopak mógł więc się przekonać, że promienie posiadały sporą siłę odrzutu i powinien być bardziej ostrożny. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Plaża Pią Cze 15, 2018 6:45 pm | |
| Wiadomość zwrotna dotarła do Sama jeszcze zanim pozbył się ostatniego z robotów obecnych na plaży, w związku z czym mężczyzna nie zareagował na nią natychmiast. Najpierw zajął się tą maszyną, a gdy przybił ją już do ziemi, ponownie wzbił się w powietrze i w trakcie wznoszenia się szybko potoczył wzrokiem po najbliższej okolicy, upewniając się, że niczego i nikogo nie przeoczył. Wyglądało na to, że ludzie zdążyli się pochować, a o więcej z ich strony prosić nie mógł. W takich sytuacjach najbardziej pomagali dbając o własne bezpieczeństwo i nie wchodząc w drogę. - Chciałbym, ale tu wciąż jest sporo do zrobienia, pewnie w całym mieście. Znam tego, który się zbliża? I jeżeli on przejmie tutaj akcję, możecie mnie skierować gdzieś, gdzie się bardziej przydam? Przy okazji, wiecie co się dzieje w szkole? - prawdę mówiąc blondyn nawet nie zwrócił uwagi na to, że praktycznie zgodził się właśnie na to przytulanie. Chyba po prostu przywykł już do tego rodzaju komentarzy, więc odniósł się właściwie do złożenia Bobby'emu wizyty, czego rzeczywiście bardzo by sobie życzył, a podteksty pominął. Nie zmieniało to faktu, że nie mógł się oddalić, gdy kryzys nie został jeszcze zażegnany. Doskonale wiedział, że jedna osoba potrafiła zmienić wiele. Cannonball zakładał, że A.I.M. podpięło się pod kamery miejskie i pewnie nie tylko, albo może w jeszcze jakiś inny sposób obserwowało Los Angeles, dlatego spodziewał się, że nerdziki doskonale znały sytuację... Nie wspominając już o tym, że dołączyły do niej osobiście. Może i twierdziły, że sobie radziły, a on im tak naprawdę ufał, lecz nie byłby sobą, gdyby nie został na miejscu, żeby tak czy siak pomóc. Musiał się tylko upewnić w kwestii Instytutu, tak na wszelki wypadek, choć podejrzewał, że minionki od razu poinformowałyby go o powodach do niepokoju. Sam nie mógł zbyt długo przebywać w bezruchu, dlatego natychmiast po odezwaniu się do nerdzików ruszył wokół hotelu. Z jego drugiej strony słyszał krzyki, a choć ludzie mogli wciąż być spanikowani i przestraszeni sytuacją na plaży, to odgłosy wystrzałów sugerowały już, że jednak i tam mieli się czego bać. Mężczyzna trzymał się wysoko, nie chcąc od razu zwrócić na siebie uwagi ani tłumu, ani tym bardziej robotów. Najpierw chciał w ogóle zobaczyć z czym miał do czynienia - i w miarę możliwości podliczyć maszyny w nowej lokacji... A także ustalić ich położenie i odległość od cywili. To uczyniwszy, blondyn wybrał jednego z bliższych sobie Sentineli, ale koniecznie takiego, wokół którego znajdowało się dość wolnej przestrzeni, aby można go było bezpiecznie przewrócić. W końcu nie chciałby przypadkowo zepchnąć przeciwnika na uciekających ludzi. Przy okazji miał też nadzieję wytyczyć sobie w myślach trasę od tego robota do przynajmniej jednego czy najlepiej dwóch kolejnych za nim - znajdujących się w podobnej sytuacji, a więc również mających wokół siebie trochę luzu. Plan był prosty. Szybko nabierając prędkości, Guthrie ruszył po łuku ku tej pierwszej maszynie, celując już tylko i wyłącznie w jej głowę. Skoro tyle powinno wystarczyć do jej wyłączenia, to nie widział powodu, aby znów przebijać się przez klatkę piersiową i tracić na tym więcej pędu. Strącenie czy przynajmniej uszkodzenie łba wydawało się o wiele łatwiejsze, między innymi dlatego, że mężczyzna starał się zaczepić o niego jedynie dolną częścią swojego pola siłowego - przez co jego własne ciało przesunęłoby się nad Sentinelem. Jeżeli wszystko poszłoby z tym dobrze, Sam natychmiast płynnie skierował się ku kolejnym wyhaczonym robotom, na bieżąco korygując swój tor lotu na wypadek, gdyby któryś z nich miał się przemieścić. W powietrzu był akurat bardzo zwrotny - bo zależało to nie od jego mięśni, tylko od myśli - i na to właśnie stawiał. Z każdym przeciwnikiem zamierzał postąpić tak samo, atakując wyłącznie ich głowy, a po wcześniejszych doświadczeniach liczył na to, że nie zwrócą się przeciwko niemu same z siebie i przed czasem. Przez cały ten czas Cannonball w duchu trzymał kciuki za Avengers. Modlił się o to, aby udało im się jak najszybciej zakończyć tę sprawę i unieszkodliwić wszystkie maszyny... Nie tylko z oczywistych powodów, czyli dla dobra mieszkańców miast, ale i z bardziej egoistycznych pobudek. Chciał móc już obdzwonić rodzinę, upewnić się, że wszystko naprawdę z nią było w porządku, no i wreszcie dotrzeć do Bobby'ego...
|
| | | Tommy Oliver
Liczba postów : 15 Data dołączenia : 09/04/2014
| Temat: Re: Plaża Nie Cze 17, 2018 6:20 pm | |
| Tommy starał się ochraniać cywilów ze wszystkich swoich sił. Niestety, ale wspominania przed chwilą czynność nie należała do najłatwiejszych, albowiem panika skutecznie przejmowała władzę nad ich umysłami. Nie potrafili słuchać, biegali gdzie popadnie, przez co roboty miały ułatwione zadanie. Oliver widział, iż szybujący wojownik efektownie niszczył roboty. Niewątpliwie ma ku temu odpowiednie predyspozycje. Nasz bohater postanowił odciągać roboty od bezbronnych ludzi. W końcu była jeszcze jedna osoba, która starała się ewakuować tutejszą ludność. Mężczyzna postanowił zawierzyć mu tą misję, sam zaś szybko ruszył przed siebie. W czasie biegu starał się unikać wystrzeliwanych laserów. Sprawnie odskakiwał, czasem wykonywał obroty przez bark, ale co najważniejsze nie zwalniał. Dobył on nawet swój charakterystyczny miecz. Gdyby tylko nadarzyła mu się okazja, to próbowałby on nim wrażliwe punkty machin, czyli na przykład wątły pancerz pod kolanami. Wiecie niestabilny olbrzym to nieszkodliwy olbrzym. Też chciał pomóc latającemu obrońcy. W jaki sposób? Otóż przecież powalone, ale nie zniszczone roboty to łatwy cel, z którym on wojownik w zbroi powinien dać sobie rade. Miecz był na tyle ostry by rozwalić makówkę adwersarza. |
| | | Caine Joyce
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 19/04/2018
| Temat: Re: Plaża Wto Cze 26, 2018 5:33 pm | |
| Caine był w tym momencie bardzo wdzięczny za wszystkie aktywności, do których zmuszała go matka. Dawały one wytrzymałość i szybkość, więc poruszanie się w tłumie i unikanie promieni nie stanowiło wyzwania. Odnotował odrzut i instynktownie wzmocnił chwyt. Na szczęście dopóki widział obiekt kontrola nad nim nie stanowiła żadnego problemu. Zmienił za to strategię, nie skupiając się na pojedynczej wiązce, a przesuwając zaimprowizowaną tarczę bliżej szeregu robotów, żeby zminimalizować ryzyko uderzenia cywili i osypania na nich elementów zabudowań jeszcze bardziej niż za pierwszym podejściem. Temperatura póki co nie stanowiła problemu, w końcu nie robiła na nim żadnego wrażenia, metal spełniał swoje zadanie. Przez chwilę rozważał też odepchnięcie cywili znajdujących się najbliżej Sentineli, ale szybko porzucił ten pomysł, pozostając przy krzykach i komunikatach telepatycznych. W końcu jeśli ktoś straciłby równowagę jego szanse spadłyby zamiast wzrosnąć. |
| | | Surge Mistrz Gry
Liczba postów : 277 Data dołączenia : 04/05/2013
| Temat: Re: Plaża Czw Lip 05, 2018 11:29 am | |
| Sam nie dostał od razu odpowiedzi na swoje pytania. Widocznie naukowcy musieli sprawdzić dane. Trwało to jednak zaledwie kilka sekund. Nie więcej niż dziesięć. - Z naszych danych wynika, że jest honorowym członkiem Avengers, ale koncentruje się na życiu prywatnym. Znany jest jako Lightning. Mało się udziela w życiu bohaterów, więc raczej go nie znasz. - w końcu dostał odpowiedź na pierwsze pytania, odnośnie bohatera, który miał się tu wkrótce zjawić. - Szkoła jest bezpieczna. Sentinele nie sprawdzają terenu pod kątem mutantów. Atakują po prostu duże miasta. Twoje rodzeństwo jest w budynku, nic im nie grozi. - wiedzieli, że najlepiej uspokoić Sama informacjami na temat jego rodziny. Nerwy i niepewność tylko mogłyby go zdekoncentrować. Cannonball natomiast mógł spokojnie wysłuchać słów od minionków, gdyż na plaży nie było już ani jednego robota. Te, które szły ulicami miasta za hotelem nie szły w stronę, która byłą już opustoszała. Kierowały się wzdłuż ulic, strzelając do niewinnych cywili. Turystów, tutejszych mieszkańców. Do wszystkich bez wyjątku. Po przemieszczeniu się za hotel Samuel mógł zauważyć kolejny chaos. Przelatując nad głowami ludzi i Sentineli był w stanie zauważyć osobę w białym stroju, próbującą walczyć z robotami. Chłopak o niebieskiej skórze również mógł się rzucić mu w oczy choć ten zdawał się nic nie robić. Blondyn był jednak na tyle doświadczony, że powinien wiedzieć, że niektóre moce nie wymagały aktywności fizycznej, by ich używać. Odnajdywanie robotów, których niszczenie nie miałoby skutków ubocznych nie był łatwe. Na ulicach było zdecydowanie więcej ludzi niż na plaży. Pora obiadowa przyciągała większość do tutejszych restauracji, barów i pubów, a ładna pogoda zachęcała do siedzenia na zewnątrz przez co tylko nieliczni mieli to szczęście, że znajdowali się w bezpiecznych budynkach. Widzieli, że maszyny nie atakują ich, ale nie mieli odwagi, by wołać innych do środka. Bali się, że wtedy Sentinele się zainteresują nimi. Kiedy już jednak znalazł odpowiedni cel, mógł bez problemu zniszczyć jego głowę. To sprawiło, że robot znieruchomiał. Tutaj obieranie kolejnego celu szło o wiele wolniej. Sam musiał tracić cenny czas na ocenianie sytuacji i upewnianie się, że odpadając głowa lub jej kawałki nie trafią w nikogo. Tommy robił wszystko, co mógł, ale niestety niewiele mógł. Jego miecz nie był na tyle mocny, by przebijać się przez wyjątkowo twardy pancerz robotów. Celowanie w stawy kolanowe działało jako tako kiedy starał się to zrobić od tyłu. Miecz się nie wbijał, ale uderzenie na pewno sprawiało, że Sentinel lekko tracił równowagę. To zwracało uwagę na niego. Prowokowane przez jego działania maszyny celowały w niego, a przebieganie przez tłum mogło spowodować, że ucierpią niewinni. Przy jego sile ciągłe poruszanie się dawało więcej złego niż dobrego. I kiedy już jeden z Sentineli wycelował w mężczyznę, biegnącego przed siebie, został trafiony piorunem. A przynajmniej tak to wyglądało w pierwszej chwili kiedy z nieba spadła na robota błyskawica. Zapowiadany bohater dotarł na miejsce, od razu niszcząc jednego z robotów. Jego elektryczne moce świetnie sobie radziły w tej walce. Lightning z prędkoscią światł przemieścił się do przodu, by znaleźć się obok Tommy'ego. - Kolego, biegnięcie przed siebie to kiepski pomysł. Jeszcze nie zauważyłeś? Jeśli chcesz pomagać to uważaj, co robisz. - odezwał się do mężczyzny, zaraz też skręcając by zwrócić się przeciwko Sentinelom, które stanowiły zagrożenie. Ich pancerz sprawiał, że nie mógł w pełni korzystać ze swojej prędkości. Nawet jemu zniszczenie konkretnej jednostki zajmowało kilka sekund. Caine, niewypatrzony przez Sentinele i starający się nie rzucać w oczy radził sobie nie najgorzej, koncentrując się na ochronie mieszkańców zamiast na atakowaniu. Jeśli przemieszczałby się, w pewnym momencie jego uwagę mógłby przykuć jeden z samochodów, a dokładniej głosy wydobywające się z niego. W pojeździe była uwięziona dwójka dzieci, która najwidoczniej miała czekać na rodziców, gdy wyszli gdzieś. Zapewne to miejsce nie było ostatecznym celem ich podróży. Mógł więc dalej osłaniać uciekających ludzi lub chwilowo zostawić ich samym sobie i pomóc dzieciom, które niby były bezpieczne w pojeździe, ale nie wiadomo na jak długo. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Plaża Sob Lip 07, 2018 8:08 pm | |
| Doinformowany - i trochę uspokojony w kwestii szkoły - przez nerdziki, Sam mógł już skupić się na tu i teraz. Skoro na scenę miał wkrótce wkroczyć Avenger, honorowy czy nie, to istniała nawet opcja, że blondyn będzie mógł przenieść się gdzieś dalej i może dopomóc minionkom... Ale najpierw chciał się na własne oczy przekonać jak sobie ten nowy poradzi w praktyce. Nie to, żeby w niego nie wierzył, lecz pseudonim Lightning sugerował moce elektryczne, a przecież Emma dopiero co doniosła, że ataki fizyczne były o wiele bardziej skuteczne od energetycznych... Jednak kto wie, może się mylił. Rozbijając czy strącając głowy wybieranych robotów, mężczyzna nie mógł sobie pozwolić na szczegółowe ocenianie zmieniającej się sytuacji i ruszanie do osób, które tego potrzebowały. Chciałby, nawet bardzo, ale wyłączenie każdej jednej maszyny przekładało się na uratowanie większej liczby żyć, niż zablokowanie pojedynczego promienia... Musiał to sobie w myślach powtarzać, choć przecież wiedział, że tak właśnie było. Działał tak szybko, jak tylko mógł sobie na to pozwolić - z zachowywaniem wszelkich środków ostrożności, mających na celu uniknięcie przypadkowego skrzywdzenia uciekających. Cannonball był świadomy tego, że w powietrzu unosiła się jakaś blacha, ale po prostu starał się do niej nie zbliżać. Ktoś pomagał - i domyślał się, że była to ta sama osoba, która wcześniej przestawiła mu obrane cele - a on nie chciał temu komuś wchodzić w drogę. Liczył na to, że zarówno ten sojusznik, jak i mężczyzna w bieli z mieczem, który mignął mu wśród tłumu, wyjdą z podobnego założenia i nie zrobią niczego głupiego, czym mu jakoś przeszkodzą. Ponownie. O przybyciu zapowiedzianego Mściciela zorientował się z opóźnieniem. Co prawda kątem oka wyłapał nagłe wyładowanie elektryczne, ale był wówczas kawałek dalej i zajmował się spełniającym kryteria robotem, dlatego dopiero sekundę czy dwie później skojarzył fakty. Nie atakując póki co kolejnej maszyny, płynnie odbił w górę, wzniósł się jeszcze o parę metrów i przesunął wzrokiem po okolicy, szybko wyszukując tego Lightninga. Nie było to trudne. Sam odczekał krótką chwilę do momentu, gdy Avenger będzie względnie mniej zajęty, po czym podleciał bliżej niego, jednak nie na tyle, aby wejść mu w drogę. Wówczas zwolnił na tyle, aby móc się do niego krótko odezwać... Bo prawdę mówiąc podjął już decyzję. Mógł z czystym sumieniem się stąd oddalić i znaleźć sobie inną miejscówkę - w której będzie bardziej potrzebny. - Lecę znaleźć inne skupiska. Jeżeli jeszcze nie słyszałeś, najlepiej niszczyć im głowy, od tego się wyłączają, a celowanie w reaktory może je wysadzić w powietrze, więc z tym ostrożnie. Powodzenia - streścił, a po rzuceniu tego pożegnania znów gwałtownie nabrał prędkości... Oraz przede wszystkim wysokości, aby oszczędzić sobie konieczności omijania większości budynków. Co prawda niektóre wciąż sięgały jego poziomu, ale w tej okolicy nie było ich aż tak wiele. Sam zamierzał udać się na początek wzdłuż ulic biegnących przy linii brzegu. O tej porze mogło się na nich znajdować sporo osób, które stanowiły dla Sentineli idealne cele - a on wiedział już jak sobie z nimi szybko radzić, więc przy odrobinie szczęścia będzie mógł to robić praktycznie bez zwalniania. Potem zaś... Potem pewnie po prostu zobaczy jak sprawy się rozwiną. Być może do tego czasu Avengers zdążą powstrzymać maszyny, a może będzie zmuszony jednak kontynuować walkę, wybierając się wgłąb lądu. Dopiero w tym momencie mężczyźnie przypomniała się kosmitka, którą jeszcze chwilę temu odprowadzał pod opiekę S.H.I.E.L.D. Oby siedziała gdzieś grzecznie schowana, bo teraz naprawdę nie mógł po nią lecieć... Skoro nie chciała lub nie potrafiła walczyć, to tylko by go spowalniała, a on wystawiałby ją na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Jeżeli została w formie ptaka, to roboty nie powinny się nią zainteresować. Oby. - Przy okazji, tamta Bataria zniknęła mi z oczu, a nie mogę jej teraz szukać. Wątpię, by miała być dla kogoś niebezpieczna, ale lepiej to odnotujcie - zwrócił się na wszelki wypadek przez komunikator do nerdzików. Co prawda nie zdziwiłby się, gdyby już to zrobiły i może nawet przekazały tę informację agentom, ale nigdy nie zaszkodzi się upewnić. W końcu wszyscy mieli teraz sporo na głowie.
Z/t za zgodą MG, któremu - a także Caine i Tommy'emu - dziękuję za tę sesję.
|
| | | Caine Joyce
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 19/04/2018
| Temat: Re: Plaża Pon Lip 16, 2018 4:39 pm | |
| Caine uśmiechnął się do siebie słabo, zadowolony z efektów swoich działań. Nie było to dużo, ale każdy cywil, któremu udało się uciec i uniknąć usmażenia przez strumień energii stanowiły mały powód do radości. Która to radość dodawała do i tak już podniesionej adrenaliny, zmniejszając poczucie zmęczenia, co było chłopakowi bardzo na rękę. Odnotował przybycie Lightninga, w końcu wyglądało ono niemal jak kara zesłana przez niebiosa, jednak nie poświęcał tej dobrej wiadomości zbyt wiele uwagi, nadal skoncentrowany na ochronie cywili. Przynajmniej dopóki nie usłyszał krzyków. Szybka kalkulacja. Dorośli znajdujący się na deptaku potrzebowali jego pomocy, ale jeśli z jakiegoś powodu to konkretne auto nie spodoba się Sentinelom...wzdrygnął się mimowolnie na wspomnienie wypalonych wraków. Przez chwilę wahał się jeszcze, jednak ostatecznie zdecydował się utrzymywać swoją zaimprowizowaną tarczę tak długo, jak będzie w stanie jednocześnie przemieszczając się w kierunku samochodu. Kiedy już dotarł na miejsce opuścił na chwilę osłonę na ziemię, żeby otworzyć drzwi samochodu. Nie był z tego dumny, ale akurat w tej czynności miał już pewną wprawę. W końcu ile można spać na zimnie, kiedy możesz spędzić noc w czyimś aucie i potem zniknąć bez śladu? Co prawda na chwilę zaprzestał fizycznej ochrony ale nie przerwał krzyków. Swoje domniemane zdolności persfazji skierował natomiast w kierunku dzieci, usiłując je uspokoić. Mniej spanikowane = bardziej chętne do współpracy. |
| | | Surge Mistrz Gry
Liczba postów : 277 Data dołączenia : 04/05/2013
| Temat: Re: Plaża Wto Lip 31, 2018 3:00 pm | |
| Samuel bez problemu niszczył kolejne roboty. Z dogonieniem Lightninga również nie miał problemu. Mężczyzna nie poruszał się z pełną prędkością, gdyż na ruchliwej ulicy musiał uważać na przeszkody. Budynki, pojazdy, ludzie. Niszczenie robotów nie szło mu tak szybko jak Cannonballowi, bo jednak używał energii. Plusem dla niego było to, że on sam w sobie był czystą elektrycznością, więc jego wyładowania było dużo potężniejsze od kogoś kto by po prostu używał elektryczności jako swojej mocy. Miguel spojrzał na blondyna kiedy ten zrównał z nim i odezwał się. Uśmiechnął się i skinął lekko głową. - Słyszałem. Dzięki. I wzajemnie. - odpowiedział mu z uśmiechem, nim się rozdzielili. Miasto było olbrzymie i na pewno nie tylko tutaj ludzie potrzebowali pomocy. Lightninng zdążył zauważyć, że młody nieznajomy z łatwością niszczy roboty, więc na pewno przyda się bardziej gdzieś, gdzie nikt z nimi nie walczy. Lub walczy ktoś słabszy. Do walki dołączało coraz więcej bohaterów, ściąganych z mniejszych miast czy nawet sąsiedniej Kanady. Naukowcy A.I.M. zgodnie ze słowami Sama zajęli się sprawdzeniem, gdzie przebywa niedawno znalezione przez chłopaka kosmitka. Jeśli był zainteresowany, przekazali mu, że S.H.I.E.L.D. zdążyło się z nią skontaktować i była bezpieczna. Póki co. Taka sama jak Ziemia była bezpieczna przed nią. W końcu nie wiadomo jaka była prawdziwa natura kosmitki. Być może unikała walki, a może po prostu nie chciał, by ktoś ją pilnował. Bez względu, która opcja była właściwa, chwilowo nie musieli się martwić Batarią. Caine postanowił zająć się jednak ratunkiem dzieci, co na pewno było dobrą decyzją. Nawet jeśli Sentinele ignorowały pojazdy to zostawienie ich na pastwę losu byłoby po prostu okrutne. Dzieci płakały i wołały rodziców, nie wiedząc co się dzieje. Otworzenie pojazdu nie było trudne jednak uspokojenie maluchów okazało się nie lada wyzwaniem. Chłopak nie wiedział, że perswazja jest jego mocą, nigdy jej nie trenował. Co za tym idzie, przekonanie spanikowanego umysłu dziecka do tego, by się uspokoiło było dla niego po prostu niemożliwe. Oczywiście dzieciaki zauważyły go kiedy zaczął otwierać samochód i nawet wykazały pewne zaciekawienie ze względu na jego inny wygląd, ale ich oczy ciągle były pełne łez i przerażenia. Młody mutant powinien pamiętać, że dookoła niego cały czas toczyła się walka. Nie mógł zapomnieć, że w każdej chwili może stać się celem któregoś z robotów. Wtedy samochód może dostać 'przy okazji' i nikt z nich nie przeżyje. |
| | | Caine Joyce
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 19/04/2018
| Temat: Re: Plaża Wto Sie 14, 2018 12:03 pm | |
| Kiedy drzwi pojazdu odblokowały się z charakterystycznym kliknięciem Caine nie rzucił się do nich od razu. Przeszedł szybko na drugą stronę pojazdu, tak, żeby kiedy dzieci opuszczą pojazd znalazły się jak najbliżej budynków oraz były niewidoczne z perspektywy ulicy. Po chwili namysłu pchnął też jeden z mniejszych samochodów między siebie, a maszerujące sentinele. Kiedy już upewnił się, że pozostają dobrze osłonięci przeniósł swoją uwagę na wnętrze pojazdu. Dzieci. Mimo bycia jedynakiem i dorastania w środowisku niespecjalnie obfitującym w rówieśników Caine miał styczność z małymi dziećmi. W końcu kto lepiej nada się na niańkę na ważnym bankiecie czy innym spotkaniu towarzyskim niż znudzony nastolatek? O dziwo nigdy mu to nie przeszkadzało. Może wynikało to z jego wiecznego optymizmu i wybujałej wyobraźni, ale zawsze łatwo znajdował z mniejszymi ludźmi wspólny język. Wiedział też, jak uspokoić zdezorientowane, płaczące za rodzicami maluchy. Teraz, mimo otaczającej ich matni pochylił się i wyciągnął ręce do dzieciaków, przywołując na ukurzoną twarz uspokajający, budzący zaufanie uśmiech. -Cześć smyki. Mam na imię Caine i przyszedłem was zabrać w bezpieczne miejsce.- powiedział kojącym głosem, pomagając im wysiąść. Sam cały czas trzymał się blisko gruntu, upewniając się tym samym, że pozostanie poza zasięgiem wzroku morderczych maszyn- Jednak żeby nam się udało musimy współpracować, ok? Jak macie na imię? |
| | | Surge Mistrz Gry
Liczba postów : 277 Data dołączenia : 04/05/2013
| Temat: Re: Plaża Sob Sie 25, 2018 10:49 am | |
| Poza zwróceniem uwagi na kliknięcie i wygląd chłopaka, dzieci nie reagowały w żaden inny sposób. Był zbyt przerażone, by próbować wyjść z samochodu. Nawet jeśli drzwi zostały odblokowane to trzeba było je trochę zachęcić to współpracy. Pchnięty przez Caine samochód nie zwrócił na siebie uwagi Sentineli, a przynajmniej dodatkowo osłonił samochód, przy którym on sam się kręcił. Utrzymując się na kucaka lub na klęczkach, chłopak również nie powinien przyciągnąć na siebie ataku żadnego z robotów. Kiedy mutant w końcu otworzył drzwi i przechylił się w stronę maluchów, te pociągając nosami wpatrywały się w niego szeroko otwartymi oczami, pełnymi łez. Żadne z nich póki co się nie ruszyło z miejsca, zbyt wystraszone, by pomyśleć o tym, że mogą w końcu gdzieś uciec i znaleźć rodziców. - Abby. - odpowiedziała w końcu młodsza dziewczynka jako pierwsza. Być może dlatego, że częściej ją o to pytano i łatwiej jej było uspokoić się na tyle, by odpowiedzieć na to pytanie. Otwarcie ust przez małą chyba dodało odwagi również jej bratu, bo i ten w końcu się odezwał. - Jesteś X-Menem? - zapytał jednak zamiast podać swoje imię. Dzieci miały to do siebie, że nie łatwo przejmowały pewne zachowania od dorosłych. Szczególnie kiedy te zachowania dla ich dziecięcej logiki nie miały sensu. O X-Menach i Mścicielach było głośno w radiu i telewizji. Nagrania z nimi często można było zobaczyć w wiadomościach, jak i na internecie. Logika dziecka była prosta. Jeśli ktoś walczył ze złym to był bohaterem. Nieważne jak dziwnie wyglądał i że miał dziwne moce. Dla chłopca byli jak bohaterowie z kreskówek, które oglądał. Dlaczego więc miałby się bać bohatera? A niebieska skóra skojarzyła mu się z Nightcrawlerem. Pewnie gdyby nie strach i przerażenie, zauważyłby bez problemu, że to nie on. Jeszcze nim Caine zdążył odpowiedzieć, chłopiec popchnął lekko siostrę do przodu żeby się ruszyła z miejsca i wyszła z samochodu, co ta powoli zrobiła, wciąż jednak patrząc trochę nieufnie na obcego nastolatka. Kiedy niebieski zajmował się ratowaniem dzieci, elektryczny bohater krążył między maszynami, uszkadzając je i wyłączając z walki. Niestety nie mógł tego dokonać raz dwa gdyż jego siła fizyczna nie była niczym wyjątkowym. Musiał polegać na swojej elektryczności. |
| | | Caine Joyce
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 19/04/2018
| Temat: Re: Plaża Wto Sie 28, 2018 6:03 pm | |
| -Abby. Śliczne imię- zapewnił, podając rękę dziewczynce i jej bratu. Słysząc pytanie chłopca nie umiał powstrzymać krzywego uśmiechu. Oczywiście, że dzieciom będzie kojarzył się z X-Menami, w końcu byli oni najbardziej rozpoznawalnymi spośród mutantów. To oczywiście nie zawsze miało pozytywne skutki, bo często musieli (czasem całkiem dosłownie) świecić oczami za wszystkie grzechy pozostałych przedstawicieli swojego rodzaju. Jednak Caine, po kilku miesiącach życia na ulicy, nie umiał nie wzdychać tęsknie na myśl o miejscu takim, jak Instytut. Nawet jeśli narzucał pewne ograniczenia, bo w końcu były one nierozerwalnie związane z życiem w jakiejkolwiek społeczności. Były niską ceną za zrozumienie dla inności i namiastkę normalności jaką podobno dawały mury posiadłości. - Chciałbym mieć tyle szczęścia, młody, ale zależy nam na tym samym: waszym bezpieczeństwie. Musimy was jak najszybciej schować w budynku. Roboty ich nie atakują, będziecie tam bezpieczni. - zawahał się przez chwilę, rozważając, czy eskortować dzieci oddzielnie, ale szybko porzucił tę myśl. Nie było sensu kusić szczęścia wykonując dwa kursy- Trzymamy się razem i biegniemy blisko ściany. Kiedy się stąd ruszymy nie zatrzymujcie się dopóki nie znajdziecie się za drzwiami, dobrze? - spojrzał na maluchy poważnie. Doskonale wiedział, że nie są w stanie biegać tak szybko, jak on wcześniej, a zatem będzie musiał zwolnić i osłaniać dodatkowo ich małą eskapadę, ale żeby się udało dzieci musiały dać z siebie wszystko. W przypływie paranoi zerknął na buty dzieci. Naprawdę nie chciał, żeby w drogę weszło im coś tak trywialnego jak rozwiązane sznurowadło. Po krótkim namyśle spojrzał też na chodnik dzielący ich od najbliższego sklepiku i pozbył się z niego wszystkich walających się po nim elementów budynków, stoisk i zabawek. -Wiem, że to przerażająca sytuacja, ale wiem też, że poradzicie sobie. |
| | | Surge Mistrz Gry
Liczba postów : 277 Data dołączenia : 04/05/2013
| Temat: Re: Plaża Wto Wrz 04, 2018 5:08 pm | |
| Dzieci powoli się uspokajały, a co za tym szło, zaczynały współpracować. Widząc, że Caine trzyma się nisko, naśladowały go, chowając się za samochodem. Rozmowa bardzo pomagała im w zachowaniu spokoju. Miały coś, co odciągało ich uwagę od chaosu panującego dookoła nich. - Nasza mama poszła tam. - dziewczynka wskazała na pobliski sklep jubilerski. - Ona na pewno jest tam. Chodźmy tam. - spojrzała na Caine błagalnym wzrokiem. Nie było niczym dziwnym, że dzieci chciały iść do rodziców. Nie chciały pójść do jakiegokolwiek sklepu. Co prawda sklep nie był w linii prostej od samochodu, ale jeśli będą się trzymać za pojazdami to dotarcie do jubilera nie powinno im zająć więcej jaki pół minuty, biorąc pod uwagę sprawdzanie czy żaden robot nie był zbyt blisko nich. Spojrzenie w dół uspokoiło niebieskiego, gdyż oboje dzieci miało zawiązane sznurówki w butach. Nie musiał się więc nimi martwić. Uprzątnięcie chodnika nie zwróciło zbytnio uwagi Sentineli. Owszem, jeden z nich wychwycił ruch i skierował wzrok w tamtą stronę, ale nie widząc żadnego człowieka, szybko stracił zainteresowanie i wrócił do swojego zadania. Pozostawało im tylko ostrożnie się dostać w pobliże sklepu, a następnie biegiem trafić do środka. Caine miał o tyle dobrze, że jego elektryczny przeciwnik ściągał na siebie dużą część ataków. Roboty starały się wyeliminować atakującego ich mutanta. Zawsze na atak odpowiadały atakiem. Lightning w pewnym momencie przekonał się, że nie musiał się martwić o oberwanie promieniem od robotów. Energia ta nie robiła mu nic kiedy był pod postacią czystej elektryczności. Owszem, siła uderzenia odpychała go, przez co wpadał na samochody i inne elementy znajdujące się na ulicach, ale poza tym nie robiły mu większej krzywdy. Niewiele robotów zostało do zniszczenia, większość została już unieruchomiona lub zniszczona. Ciągle jednak trzeba było uważać. Gdyby Caine lub któreś z dzieci trafiło na linię strzał, nie wyszliby z tego żywi. |
| | | Caine Joyce
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 19/04/2018
| Temat: Re: Plaża Sob Wrz 15, 2018 8:17 pm | |
| -Dobrze, dobrze. Pójdziemy tam Abby, bez paniki. - zapewnił i uśmiechnął się ciepło do dziewczynki. Był pod wrażeniem jej opanowania. Sam też bardzo nie lubił, kiedy rodzice znikali mu z oczu i ktoś upierał się, że powinien iść gdzieś indziej. Do innych dzieci. Albo dorosłych, którzy mieli się nim zaopiekować. W tej sytuacji kategoryczny sprzeciw był natomiast zupełnie racjonalny i zrozumiały. Nie był sobie w stanie wyobrazić jak to jest zostać oddzielonym od osób, które od najmłodszych lat instynktownie wiąże się z całowaniem obitych kolan, wykurzeniem każdego potwora spod łóżka i tym magicznym zapewnieniem, że wszystko będzie dobrze. Zdecydowanie, Abby i jej młodszy brat byli niezwykle dzielni. Jednak wiedział też, że każda sekunda poza budynkiem naraża maluchy na śmiertelne zagrożenie. - Ale jeśli ich tam nie będzie, obiecajcie, że poczekacie w środku, aż to wszystko się skończy, dobrze? Zaraz będzie po wszystkim - złapał oboje za rączki i poprowadził do drzwi jubilera, tak szybko, jak było to możliwe w jego obecnej pozycji, skoncentrowany zarówno na dzieciach jak i ich otoczeniu. Matka zawsze narzekała na jego brak umiejętności ignorowania wszystkiego poza zadaniem, które właśnie dostał. Teraz mogło to uratować komuś życie. |
| | | Surge Mistrz Gry
Liczba postów : 277 Data dołączenia : 04/05/2013
| Temat: Re: Plaża Sro Wrz 19, 2018 7:10 pm | |
| Oboje dzieci w tej chwili myślało tylko o tym żeby jak najszybciej znaleźć się w objęciach rodziców. Bezpieczni i chronieni przez nich. Zapewne dlatego ich strach nie był aż tak widoczny. Miały na czym skoncentrować swoje myśli. Na czymś bardzo ważnym. W końcu dla dzieci rodzice byli najważniejsi na świecie. Najlepsi, najodważniejsi, najsilniejsi. Dlatego chcieli się przy nich znaleźć. Nawet jeśli oznaczało to biegnięcie przez ulice czy chodnik. Maluchy posłusznie chwyciły Caine za ręce czując, że zaraz będą z rodzicami. Skuliły się najbardziej jak mogły i pobiegły za chłopakiem, nie oglądając się za siebie. Jedynie brat Abbie obejrzał się raz. Akurat by zobaczyć przemykającego między samochodami Lightninga w postaci błyskawicy, co wyglądało super. Trochę się zagapił, przez co potknął się, ale zdołał utrzymać równowagę i nie przewrócić się. Szybko wrócił do patrzenia przed siebie. Kiedy dotarli do sklepu jubilerskiego, okazało się, że drzwi są zamknięte, a w środku nikogo nie ma. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jeśliby Caine zaczął się rozglądać po wnętrzu, zauważyłby, że jednak w środku byli ludzie. Zaledwie kilku. Pochowani byli za ladą, mógł zauważyć kawałek ramienia wystającego z boku biurka. Pukanie do drzwi lub szyby okna nic by mu nie dało. Ludzie byli zbyt przerażeni tym, co się działo, by zareagować na te odgłosy, automatycznie kojarzące im się raczej z tym, że roboty przyszły po nich. Nagle niebieskoskóry mógł usłyszeć nad sobą huk. Nie był on zbyt blisko, ale zdecydowanie dotarł do niego z góry. Jeśli nie spojrzał wystarczająco szybko to na całą posypie się gruz. Raczej drobne kawałki. Jeden z robotów trafił w dach budynku, celując w unoszącego się teraz wyżej Latynosa z elektrycznymi mocami. Nie dość więc, że Caine musiał jakoś się dostać do budynku to w dodatku musiał jakoś ochronić dzieci przed spadającym gruzem, na co miał dosłownie kilka sekund. |
| | | Caine Joyce
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 19/04/2018
| Temat: Re: Plaża Sob Wrz 29, 2018 8:32 am | |
| Oczywiście, że drzwi były zamknięte. Przecież takie idealne akcje ratunkowe zdarzały się tylko na filmach. Oczywiście takie nieudane również, nawet częściej, ale w tym wypadku przedstawienie było dużo bardziej realistyczne. Cóż, mógł bez trudu zniszczyć drzwi. Wepchnąć je do środka w całości, albo tylko ich szklaną część. Ale wtedy nie stanowiłyby już żadnej ochrony. -Spokojnie młodzieży, zaraz się tym zajmę. Trzymajcie się nisko- mruknął rozglądając się szybko zanim zaczął pracować nad zamkiem. "Skoro udało mu się z samochodem, powinienem sobie poradzić też z drzwiami. Nawet jeżeli zamki u jubilera będą nieco ambitniejszym wyzwaniem to mogła być kwestia co najwyżej kilku... " W tym momencie usłyszał huk. Nie trzeba wyjątkowo rozwiniętego instynktu przetrwania, wystarczą najprostsze odruchy, żeby odwrócić się w kierunku dźwięku. - Na ziemię- powiedział słabo, po czym odepchnął maluchy, tak delikatnie jak było to możliwe i znalazł się pomiędzy nimi spadającym gruzem, pochylając głowę nisko i jednocześnie przekierowując część uwagi na odłamki i odpychając największe i ponownie skupił się na zamku. Najwyżej zostanie mu parę siniaków, ale przynajmniej dzieci będą bezpieczne. Mógł tylko dziękować w myślach dowolnemu bóstwu, które raczyło słuchać, za fakt, że dalej znajdowali się za samochodami i pozostawali względnie niewidoczni. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Plaża | |
| |
| | | | Plaża | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |