|
| Wesołe miasteczko | |
|
+7Blade Carol Danvers The Hood Punisher Vladimir Ranskahov Daredevil X-23 11 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 9:42 am | |
| O.. Spodziewał się jakiejś reakcji, pełnej oburzenia, złości, krzyków i machania szponami. A tu się rozczarował, chociaż w tym wypadku było to pozytywne rozczarowanie. Nie dość, że dziewczyna się w jakiejś mierze zaangażowała w ten pocałunek, bądź co bądź poczuł chyba jej języczek na swoich wargach, to jeszcze wyraz jej twarzy, jej reakcja, spojrzenie, sugerowały, że się jej to w jakiejś mierze spodobało. Nawet nie oburzyła się po tym pocałunku na dość bezczelne "zrzucenie" jej z siebie. No proszę.. Herbi się lekko uśmiechnął, głównie rozczulony jej zachowaniem i reakcją, zaraz jednak coś odwróciło jego uwagę.
Spojrzał w dół i marszcząc brwi, ostrożnie uniósł rękę. - Nie wiedziałem, że sama siebie ranisz używając ich.. - Powiedział cicho, ze współczuciem, ujmując jej dłoń i unosząc, aby przyjrzeć się miejscu, z którego wychodziły jej ostrza. Jak widać nowej rzeczy się o niej dowiedział. Przy okazji zaczął się zastanawiać, czy Wolverine ma dokładnie ten sam problem, oraz już zaczął analizować w główce pomysły na to, co zrobić, aby ona mogła wysuwać swoje szpony bez rozrywania swojego własnego ciała. Czy nie dałoby się czegoś w tej materii wykombinować. Delikatnie, z pewną czułością, przesunął kciukiem po jej knykciach, zaraz jednak podniósł głowę i, nie puszczając jej dłoni, spojrzał na nią z pewną dozą rozbawienia i krytycyzmu. - Nie możesz tego potraktować jak jednego pytania? Musiałaś to dzielić na częście? - Powiedział, z jednej strony z lekkim wyrzutem, z drugiej jednak w pewnym stopniu ją pochwalił za to, że w jakiś sposób zaczęła się rozruszać. Nawet jej licytowanie się można było odebrać jako oznakę poczucia humoru.
Chwilę się jej przyglądał, mrużąc przy tym oczy, wreszcie odpowiedział. - Odpowiedz mi na te trzy pytania za jednym zamachem a ja Tobie również odpowiem od razu na trzy. - Stwierdził, idąc jej tokiem rozumowania rozbijając zaraz to co jej miał powiedzieć na kilka części. - Powiem Ci kto mi o nim mówił, co mi o nim mówił i po co mi o nim mówił. I wszyscy będziemy zadowoleni, prawda? - Uśmiechnął się do niej, ale zaraz mu się uśmiech poszerzył, gdy wesołym tonem dodał. - I za każdym razem jak ładnie odpowiesz, to Cię znów pocałuję w nagrodę! Na upartego za te pytania mogą być trzy buziaki.. - Łobuzerskie błyski pojawiły się w jego oczach. Cóż.. Wygłupiał się, ale dziewczyna była całkiem fajna a on stał się fanem pocałunków, więc w sumie to nie miałby naprawdę nic przeciwko temu. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 9:43 am | |
| Fakt, zachowanie Laury mogło być dla niego zaskakujące, ponieważ z tego co zdążył zauważyć, dziewczyna faktycznie stroniła od bliskości, jednak czemu miała tego nie robić, skoro jej doświadczenie w sprawach damsko-męskich było dość… fatalne. Dopiero w tym momencie, gdy już przekonanie o złowrogich zamiarach Herbiego odeszło, no prawie w niepamięć, a usta tych dwojga młodych ludzi przez chwile tworzyły jedność, Laura poznała jak przyjemny może być dotyk drugiego człowieka. Oczywiście nie spłynęło na nią żadne olśnienie, czy nigdy nawet przez myśl jej to nie przeszło, w końcu nie raz w parku, czy w szkole widziała obściskujących się nastolatków, czy małżeństwa w raz z dziećmi, które SKĄDŚ się biorą, ale jakoś nigdy wcześniej nie pomyślała, że może to polubić. W sensie pocałunek rzecz jasna. Co do seksu samego w sobie to na samą myśl miała ochotę rozpruć komuś flaki. Zajęta czyszczeniem łapki, w pierwszym momencie nie zauważyła jego współczucia, dopiero gdy ujął jej dłoń i przysunął sobie tak by lepiej widzieć zakrwawione miejsca, na których nie było już ani jednego śladu rany. Spojrzała na niego skrajnie zaskoczona jego reakcją. Cóż, nie ma co się oszukiwać, że wśród xmenów rzadko kto przejął się jej obrażeniami fizycznymi. Psychicznymi w sumie też, bo ile można się dobijać i nie widzieć żadnej reakcji. A tu takie coś… Laura uniosła jedną brew w geście zaskoczenia i wpatrywała się w Herberta jak w kogoś kto właśnie zrobił coś najdziwniejszego na świecie… a potem zrobiło się jej wstyd, ponieważ chłopak najwyraźniej się o nią… zmartwił? - To nie boli. – Skłamała zabierając łapkę. Znaczy, skłamała, tak do końca to nie było kłamstwo, ponieważ Laura miała niesamowitą odporność na ból, więc takie rozcięcie w pewnym momencie stało się wręcz niezauważalne, ale nie mogła powiedzieć, że wcale tego nie czuła. Zmarszczyła groźnie brwi od razu, gdy wspomniał o kolejnym pocałunku. – Nie musisz mnie całować. Mówiłam Ci, masz się do mnie nie zbliżać. – Burknęła, ale bez takiego przekonania jak wcześniej, chociaż cały czas wierzyła w swoje słowa. Przemyślała kwestie pytani, aż w końcu kiwnęła zgodnie głową. – Ale jak mnie okłamujesz, to znajdę sposób, by się jakoś odpłacić. – Mruknęła, a potem sobie cichutko westchnęła. - Stworzyło mnie Facility, tajna organizacja. Chcieli odtworzyć oryginał Weapon X, po to by dla nich zabijał. Na zlecenie. – Mówiła wolnym tonem starając się nie okazywać przy tym ani krzty emocji. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 9:47 am | |
| Doświadczenia chłopaka w tej materii były teoretycznie o wiele mniejsze od jej, ale tak de facto lepiej pewne rzeczy wiedział. Wyjaśniono mu dokładnie jak wygląda prokreacja, związki i tym podobne rzeczy. Z czystej ciekawości, która była zazwyczaj jego paliwem napędowym, samemu sporo się dowiedział. Dzięki ojcu jego warunki fizyczne były raczej z górnej półki, dzięki genom matki miał talent i za dużą niestety potrzebę. A w tym krótkim odcinku czasu trochę osób już mu pokazało, że tak.. Całowanie, tulenie się, pieszczoty i seks to jest to co tygryski lubią najbardziej. A przy okazji jak to wszystko robić.. Więc na myśl o seksie nie miał ochoty nikomu flaków wypruwać, pocałunki uwielbiał a pary w parkach nie wzbudzały w nim żadnej reakcji.
Gdy powiedziała, że nie boli, spojrzał na nią pytająco. - Na pewno..? - Ale nie drążył tego tematu. Uznał, że albo faktycznie jej nie boli, bo w końcu była taka możliwość, albo też nie chce tego mu mówić a ponieważ nie była to na razie dla niego najistotniejsza wiedza, więc się nie dopytywał. Co nie zmienia faktu, że nie miał zamiaru o tym zapomnieć i jeśli kiedyś wymyśli sposób co zrobić, żeby naprawdę nie bolało i aby nie krwawiła, to zapewne od razu pójdzie do niej i zaproponuje wprowadzenie tego pomysłu w życie. Gdzieś tam w głębi pojawiła się odziedziczona po ojcu myśl, że jeśli wpadnie na taki pomysł, to wprowadzi go, dla jej dobra oczywiście, czy ona tego zechce, czy nie. No.. Ale, aby nie zakończyć od tak tego tematu, to zrobił coś, co dość często rodzice robili w stosunku do swoich dzieci, które się uderzyły. A mianowicie nachylił się i czule pocałował ją w dłoń, właśnie w to miejsce, z którego wysuwała swoje szpony.
Na jej słowa o całowaniu podniósł głowę i jedynie uśmiechnął się kpiąco, nie komentując tego wcale. Skupił się raczej na jej słowach o tym skąd pochodzi. Jak zwykle za mało powiedziała, ale i tak robiła postępy. Przynajmniej się trochę dowiedział co to było to Facility. Nie miał pojęcia o co chodzi z Weapon X, ale jeśli próbowali to odtworzyć i stworzyli kopię Wolverina, więc zapewne to miało z nim jakiś związek. Przy okazji częściowo się wyjaśniło czemu ona zabijała. - Ok. A więc moja odpowiedź. I ucz się, bo i Ty powinnaś w bardziej rozbudowany sposób odpowiadać. - Zaakcentował ostatnie słowa, zanim zabrał się za wyjaśnienia. - Mówi Ci coś nazwisku Strange? On mi opowiadał o Wolverinie. I to całkiem sporo. Kim jest, co potrafi, czym się zajmuje i wiele innych. A opowiadał mi dlatego, że chciał, abym również dołączył do grona tych, co to chronią świat i tępią wszystkich, którzy się z nimi nie zgadzają, więc siłą rzeczy musiał mi powiedzieć kto w tym gronie się już znajduje. - Niektóre słowa padły z niezamierzoną ironią. I uznał, że tyle jej wystarczy. - To teraz kolejne pytanie.. Jak to się stało, że zostałaś prostytutką? - Spojrzał na nią uważniej, wciąż z ciekawością w oczach. Miał nadzieję, że ona da radę o tym mówić, chociaż domyślał się, że jest to dla niej ciężki temat.
Jednak jeszcze jedno.. - A! - Otworzył szerzej oczy i szybko wyjaśnił. - Zapomniałbym o nagrodzie za dotychczasową odpowiedź! - I przyciągnął ją do siebie, trzymając wciąż za tę dłoń, którą na wszelki obrócił tak, żeby szponami mogła co najwyżej podrapać powietrze. Jego usta znów zetknęły się z jej usteczkami, całując je tym razem czule, pieszczotliwie, delikatnie. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 9:49 am | |
| No tak, Herbi w kwestiach bliskości miał o wiele lepiej. Laura nie wiedziała, jakie miał życie wcześniej, jednak samo mieszkanie w zakonie nie przywoływało na myśl jakiś złych obrazów. No chyba, że ktoś cenił sobie hedonizm i libertynizm w czystej postaci. To już wtedy gorzej. Laura miała pokręcone życie. Najpierw to nieszczęsne Laboratorium, które w katorżniczych treningach starało się urobić X na swoje własne potrzeby. Potem to fatalne towarzystwo. A potem staranie się na siłę być kimś innym w progach X-menów. A ona po prostu nie wiedziała, kim jest. Czy ma dusze? Czy to co czuje jest prawdziwe? A może wręcz przeciwnie? Zignorowała jego pytanie dotyczące bólu i w głębi duszy odetchnęła z ulgą, że chłopak nie drąży tego tematu. Oczywiście nie miała pojęcia jaki plan powstał w jego umyśle… może i nawet dobrze… już dość miała laboratoriów i innych pomieszczeń z niefajnymi igłami czy kapsułami radioaktywnymi, czyli dokładnie takiej, w którą ją zamknęli gdy miała kilka lat, tylko po by przyspieszyć mutacje Laury. Zastanowiła się czy znała nazwisko Strange’a i szczerze mówiąc coś tam się jej obiło o uszy, ale nigdy nie miała okazji poznać gościa. - A Ty chcesz dołączyć do tego grona? – Zapytała, jednak wyłapując tą ironiczną nutę stwierdziła, że to pytanie chyba jest retoryczne. Gdy zapytał wprost o jej niechlubną przeszłość Laura spojrzała na niego tymi swoimi, dużymi, smutnymi, zielonymi oczami i … nie wiedziała, co ma mu powiedzieć. Nikt nigdy nie zadał jej tego pytania. Właściwie sam fakt bycia prostytutką i tak był zbyt ciężki tematem, dlatego nikt nie pokusił się o jego zgłębianie. - Nie wiem. – Podciągnęła kolana pod samą brodę i objęła nogi rękoma, tuląc do swojej piersi. Na sama myśl o tej przeszłości z jednej strony kuliła się w sobie, a z drugiej odczuwała niesamowitą złość. Dziewczyna totalnie się zblokowała i szczerze mówiąc, póki czuła się niepewnie, wolała o tym nie rozmawiać. Sama natomiast oddała się chwili refleksji, dlatego nie zdążyła zaoponować, gdy przyciągnął ją do siebie i w tak delikatny sposób ucałował usta. W pierwszej chwili chciała się odsunąć, pchnąć go z powrotem na swoje miejsce i warknąć żeby sobie darował. A drugiej po prostu objęła go za szyję i odwzajemniła pocałunek, mniej delikatnie, bardziej zwierzęco, nierówno i niedokładnie. Ugryzła go w dolną wargę, ciut za mocno, a potem opierając dłoń o jego tors odsunęła się od chłopaka. – Nie powinniśmy tego robić. – Szepnęła. - Moja kolej. Kim są Twoi rodzice? – Spojrzała na niego z powagą chowając dolną wargę w ustach, zlizując tym samym resztki słodyczy z ust Herbiego. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 5:06 pm | |
| Mimo iż jej pytanie mogłoby być retoryczne, to i tak po chwili namysłu jej odpowiedział. - Wiesz.. Wmawiano mi, że to jedyna nadzieja dla ludzkości, że X-Meni, Tarcza i Avengersi jako jedyni mają monopol na decydowanie co jest dobre dla innych a co złe i co jest sprawiedliwe. Teraz.. - Zawahał się, nie wiedząc jak ma jej wyjaśnić co myśli, co czuje. Chwilę milczał, zanim wreszcie powiedział. - Teraz zobaczyłem świat na własne oczy, wyszedłem z zamknięcia i widzę, że to wcale nie jest takie oczywiste. Ani proste.. Nie zrozum mnie źle. Ja chcę chronić naszą planetę, chcę aby ludzie byli bezpieczni i nie musieli cierpieć, ale mam wrażenie, że to zupełnie nie ta droga. Ja.. - Znów chwila ciszy, zanim dokończył cicho. - Się zgubiłem.. Nie wiem co chcę i co mam zrobić.. - Było mu głupio, że tak jest. I że się przed nią aż tak otworzył. Z drugiej jednak strony ona powoli się otwierała przed nim a on był jeszcze na etapie bycia w miarę szczerym.
Po pocałunku uśmiechnął się jednak do niej szeroko, znów wracając do tego swojego typowego zachowania. - Nie powinniśmy powiadasz..? Rozumiem, że boisz się, iż się uzależnisz od moich ust i będziesz musiała w efekcie każdego dnia z nich korzystać? No i, co gorsze, mogę wykorzystać Twoje uzależnienie, aby zmuszać Cię do robienia rzeczy, których straaaszniiieee nie chcesz.. Do jedzenia waty cukrowej.. Albo do chodzenia do wesołego miasteczka.. A to by była straszna tragedia, co nie? - Jego oczy się śmiały do niej, gdy po tej całej wypowiedzi, musnął lekko swoje wargi językiem i zamruczał zadowolony. Jakoś nie widać było po nim, żeby się jakoś chciał wstrzymywać.
No.. Ale zaraz ona zeszła na temat, który go trochę ostudził. - Nie wiem.. - Odpowiedział jej a jego głowa się nieco pochyliła i rysy twarzy stężały. Poczuł znów tę niechęć do tej całej sytuacji związanej z tym, że nie ma pojęcia jakie było jego pochodzenie i niejaki żal za to, że jego rodzice nie istnieli w jego życiu. - Nigdy ich nie poznałem. Podobno znaleziono mnie gdzieś jak byłem bardzo malutki i moim wychowaniem zajęli się mnisi na południu Chin. Plus Doktor Strange oczywiście. - Szybko dodał w w kwestii wyjaśnienia, gdy zorientował się, że jego początkowa odpowiedź brzmiała zupełnie jak jej i gdy uznał, że ona mogła odebrać to jako próbę odegrania się. A nawiązując do jej odpowiedzi. - A pamiętasz co sprawiło, że zaczęłaś? Jak to w ogóle wyglądało? I ile wtedy miałaś lat? - Dopytywał się, przyglądając się jej uważnie i mając nadzieję, że jednak się nieco bardziej otworzy przed nim. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 5:08 pm | |
| Pierwszy raz uśmiechnęła się szczerze. Delikatnie, ale szczerze, ponieważ jego problemy, aż tak nie odbiegały od tych, które targały umysł Laury. Ona też zwątpiła. Nieraz. Siedząc tu z nim na chodniku czuła, że sama nie wie za bardzo jaką ścieżkę powinna obrać. Która jest tą jej wybraną? Niby znała na pamięć zasady wpajane przez Xmenów. Wiedziała mniej więcej czym powinna się kierować, ale cały czas nie była do tego przekonana. Co gorsza przyłapywała się na chęci wykonywania po prostu rozkazów. Logana. Scotta. Storm. Kogokolwiek, kto akurat przewodził grupie mutantów. No właśnie. Grupie do której należała, bo chyba nikt nigdy nie stworzył zespołu klonów. Może w ich towarzystwie czułaby się bardziej swojo?
Chociaż przy Herbercie troszeczkę zaczynała się tak czuć. Co prawda dalej mu nie ufała, ale nawet nie zdawał sobie sprawy jaką poczuła ulgę wiedząc, że nie tylko ona jest taka pokręcona. Nie tylko ona ma takie wątpliwości.
- Dowiesz się w końcu. - Starała się go jakoś pocieszyć, ale szło jej opornie. Laura była jak Logan, tylko w damskiej wersji. Umiała odburknąć, wystawić pazury i ruszyć od razu do ataku, jednak w kwestiach pocieszenia... no.
- Też nie wiem. - Wzruszyła ramionami. - A bycie pogubioną to moje drugie imię. - Zaraz dodała.
Gdy wrócił do swojego standardowego gadania i zaczął wymieniać argumenty przeciw całowaniu się, brew Laury powędrowała nieco wyżej. Nie do końca o to jej chodziło, więc zrobiła iście myślicielską minę. Jednak gdy wspomniał o tym, że przez to może ją wykorzystywać zmarszczyła groźnie brwi i przymrużyła oczy. Co prawda dalsza wypowiedź oczywiście wyjaśniła co dokładnie miał na myśli, ale z tą jej nieufnością coś co zbudowali przez ten krótki czasookres po części legło w gruzach.
Zaraz jednak o tym zapomniała, gdy przeszli do bardziej poważnych tematów jak rodzice Herberta. Wysłuchała go przejęta jak nigdy wpatrując się zielonymi oczętami w niebieskie tęczówki chłopaka. Czuła jego smutek i żal z taką intensywnością jakby co najmniej sama miała taką sytuację. Nie potrafiła się powstrzymać od zaciśnięcia dłoni na jego przed ramieniu. Kolejny raz nie miała pojęcia jak go pocieszyć, dlatego tym razem postawiła na gesty. Objęła go delikatnie i przytuliła. Czuła, że on tego potrzebuję.
- Czemu postanowiłeś od nich odejść? Bo miałeś tu misje? Wysłał Ciebie Strange? - Laura próbowała zrozumieć co w NY robi chłopak z odległych Chin.
Gdy zaczął drążyć temat prostytucji momentalnie poluzowała uścisk. Odsunęła się i przyjmując poprzednią pozycje, dosłownie wcisnęła w ścianę.
- Tamten okres pamiętam... dość dobrze... ja... - Przygryzła mocno dolną wargę nie mogąc z siebie wykrztusić z siebie, a potem ciężko westchnęła i powiedziała.
- Chyba mi na niczym nie zależało i trafiłam na ludzi, którzy to wykorzystali. Miałam 14 lat. - Spuściła wzrok, wbijając go w chodnik. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 5:13 pm | |
| Słuchał jak ona mówi o tym kiedy została prostytutką i zastanawiał się co takiego się wydarzyło, że jej na niczym nie zależało. Jednak atmosfera robiła się powoli zbyt ciężka i za dużo przykrych wspomnień się pojawiło, więc darował sobie na razie te pytanie. Zamiast tego objął ją tylko i przytulił mocno do siebie, tak jak ona go wcześniej, tyle że nieco mocniej. No i oczywiście nagroda za to, że się przed nim otworzyła. Tym razem jednak pewnie dziewczyna poczuła się bardzo rozczarowana, bo zamiast pocałować ją w usta, pocałował ją czule w czółko. Jak mama całuje swoje dziecko, albo jak chłopak całuje swoją dziewczynę, gdy chce jej dać plus dziesięć do bezpieczeństwa.
I nie wypuszczając jej ze swoich ramion powiedział. - To przykre, że właśnie takie historie Cię ukształtowały i w pewien sposób określiły Twoją przyszłość, ale nie powinnaś dodatkowo się negatywnie oceniać. Cały czas masz pewną wartość, cały czas należy Ci się pewien szacunek i cały czas masz szanse na to, aby znaleźć swoje miejsce w życiu. Czy to będzie wśród X-Menów, gdzie razem z jakimś dziwolągiem w niemodnych ciuszkach będziesz miała gromadkę dzieci.. - Nie mógł się powstrzymać od rozbawionej złośliwości, gdy pomyślał o tym jak niektórzy z tych mutantów się ubierają. - Czy wśród jakiejś organizacji, która z nimi walczy, czy też zwyczajnie będziesz miała swój domek na przedmieściu, robiąc grilla co niedzielę i słuchając sąsiedzkich plotek. Wciąż możesz zdecydować co chcesz w życiu robić, wybrać to i żyć. Na reszcie żyć, bo mam dziwne wrażenie, że do tej pory po prostu istniejesz. - Rozwinął się, mówiąc co myśli. I przy tym głaskał ją delikatnie, uspokajająco po, już suchych na szczęście, włosach.
Chwila minęła, gdy wrócił do tego jej wcześniejszego pytania. - Doktor mówił, że ludzie potrzebują wszelkiej możliwej pomocy. Ataki kosmitów, demony, wampiry, cała chmara tak zwanych złych charakterów. A ponieważ jakoś tam mnie wyćwiczyli, abym mógł być użyteczny, więc trzeba było wyruszyć. To miejsce zaś było najlepszym wyborem. Nie wiem czemu, ale właśnie tutaj spora część katastrof lubi się pojawiać, no i ci "dobrzy" też w większości tutaj przebywają. Zastanawia mnie czemu.. - Zamyślił się na moment, zaraz jednak spojrzał na nią z zaciekawieniem. - Moja kolej. Czemu nie szwendasz się z X-Menami i nie zdejmujesz z nimi kotków z drzewa? - Był ciekaw a to był chyba mniej przykry temat od tego, że sprzedawała swoje ciało niszcząc swoją psychikę bezpowrotnie, albo od tego czemu zabijała i kogo zabijała zanim trafiła na ulicę. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 5:14 pm | |
| Fakt atmosfera stała się zbyt ciążąca jak na taką krótką znajomość. Na dodatek Laura cały czas nie potrafiła się nadziwić w jaki sposób Herbert sprawił, że nagle zaczęła mówić. I to mówić więcej o sobie. Może wpłynął na jej umysł?
Spięła się, gdy przytulił ją mocno do siebie. Drgnęła tak jakby chciała się wyrwać i odchyliła głowę tylko po to by spojrzeć na niego pytająco. Fakt, historia, którą mu przedstawiła nie była wesoła, ale dziewczyna nie przywykła do takiego zachowania. Ogólnie pośród przyjaciół i znajomych była postrzegana jak twarda babka, nie znająca bólu, będąca niepokonana w walce, totalnie zdeterminowana i... niesamowicie wkurwiona. Co do ostatniego to trzeba również dodać, że panowanie nad złością również nie należało do jej mocniejszych stron...
Zmarszczyła brwi, aż w końcu skapitulowała i oparła głowę na jego ramieniu, a potem objęła go z wolna w pasie. Czy była zawiedziona, że tym razem pokusił się o pocałunek w czółko? Hmm. Raczej nie. Co prawda pocałunek w usta pobudzał zupełnie inne części ciała, jednak to uczucie również było przyjemne. Dziwne i przyjemne. Niestety nie można było powiedzieć, że Laura poczuła się jakoś bardziej przy nim bezpieczna, ponieważ tak jak zostało wspomniane wcześniej, mutantka to twarda babka. Tyle misji ile przeżyła oraz krzywdy jaka ją spotkała, sprawiło, że stała się osobą o 'twardym dupsku'.
Wysłuchała go w spokoju, zastanawiając się nad słusznością każdego użytego słowa. Może miał rację? Póki sama tego nie poczuje prawdopodobnie ciężko będzie ją przekonać do tego typu myślenia o sobie samej. Odchyliła głowę i spojrzała na niego pełnym powątpiewania wzrokiem, gdy wspomniał o gromadce dzieci. Skrzywiła się z dezaprobatą, gdy uznał Xmenów za dziwolągów.
- Tak nas postrzegasz? Jako dziwolągi? - Wysupłała się z jego uścisku i wróciła na swoje miejsce obok chłopaka. Może Laura była pokręcona, mało dostępna i ciężka w obyciu, ale mimo to lojalna wobec swoich przyjaciół, dlatego zmarszczyła brwi. Wpatrując się w oczy chłopaka oczekiwała jakiś wyjaśnień.
Gdy opowiadał o ataku kosmitów, demonów, wampirów czy innych cudaków wpatrywała się w niego bez wyrazu. Cóż. Jej już na serio nic nie jest straszne. Na dodatek stwierdziła, że chłopak ma rację. Cokolwiek złego miało się wydarzyć, to zawsze ten biedny NY. Może dlatego, że właśnie tu jest najwięcej superbohaterów?
Gdy z jego ust padło to owiane złośliwościami pytanie, Laura znowu zmarszczyła brwi.
- Dlaczego mówisz o nas w taki sposób? - Zapytała zupełnie nie rozumiejąc jego zachowania. Mówił w taki sposób jakby co najmniej kiedyś zawiódł się na Xmenach...
- Dlaczego bagatelizujesz rolę Xmenów? - Dodała. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 5:19 pm | |
| - Was? - Spojrzał na nią wyraźnie rozbawiony i nie przejmując się najwyraźniej tym, że ona się od niego odsunęła, ani, że mogło to ją urazić. - Czyli jesteś jedną z X-Menów, albo też się z nimi utożsamiasz..? No nie wiem, czy reszta tej Twojej grupy by była zadowolona widząc jak się dzisiaj ze swoją "przeszłością" rozprawiłaś.. - Pierwszą część wypowiedzi mówił rozbawionym tonem, jednak stopniowo poważniał i przyglądał się jej uważniej. Zdawał też sobie sprawę z tego, że ona pewnie znów zacznie przeżywać to co zrobiła i jęczeć na głos, albo w myślach jaką jest złą i niegodną osobą, ale cóż.. Nie miał zamiaru aż tak trzymać język za zębami, żeby nie mówić o rzeczach oczywistych.
- I może się źle wyraziłem.. Dopiero się uczę rozmawiać, więc nie marudź na mnie.. - Powiedział nagle przyjmując obrażoną i załamaną minę, podciągając kolana wyżej i obejmując je rękami, po czym zaczął się bujać nieco w pozycji sierocej, jakby był strasznie zdołowany tym, że ona jest z czegoś niezadowolona. - Chodziło mi stricte o ubranie.. Bo w końcu.. Nie powiesz mi, że niektórzy X-Meni, podobnie zresztą jak wielu innych superbohaterów, czy też bardziej znanych złoczyńców nie ubiera się dziwacznie.. - Mruknął, dochodząc do wniosku, że gdziekolwiek nie dołączy i cokolwiek nie będzie robił, to będzie się ubierał normalnie. Żadne żółte trykociki, żadne majtki na rajstopach, żadnych źle wykonanych masek jak z niedorobionego balu przebierańców. Aż się zatrząsł jak się w czymś takim wyobraził.
- I nie bagatelizuję moja mała śliczna bestyjko.. Nawet jeśli połowa opowieści o nich to bajki, to i tak bardzo dużo zrobili dla ludzkości. Z tymi kotkami mi się skojarzyło, bo w większości opowieści, które o nich słyszałem od Doktora, X-meni są tak słodcy, kochani i nieskazitelni, że to jest pierwsze skojarzenie, jakie mi się nasuwa. Co nie zmienia faktu, że mam wrażenie, iż jednak ja bym kompletnie do tej grupy nie pasował i że to nie tędy droga, jeśli chce się coś osiągnąć i faktycznie pomóc innym. - Rozwinął się w swoje wypowiedzi, zastanawiając się przy tym nad tym, czy faktycznie ta grupa mutantów dobrze robi. Przez chwilę patrzył gdzieś przed siebie, nagle jednak spojrzał na dziewczynę i spytał się, otwierając szeroko oczy przy tym. - Umiesz tańczyć?? |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 5:21 pm | |
| Good point. Niestety. Laura zacisnęła mocno usta, gdy słusznie zauważył, że zachowanie dziewczyny bardzo, ale to bardzo niezgodne z zasadami Xmenów. Nie bez kozery Laura jako jedna z nieliczny została wybrana do X-force. Zabicie człowieka nie było czymś przed czym się wzbraniała. Co prawda źle się to na niej odbijało, a wyrzuty sumienia (może nie w przypadku tego alfonsa) wierciły zbyt dużą dziurę w umyśle Laury, jednak Logan formując tą grupę bardzo dobrze wiedział do czego jest zdolna ta na pierwszy rzut oka niewinna dziewczyna.
Nijak nie skomentowała tekstu Herbiego, bo miał rację. Zakuło ją gdzieś tam w żołądku, ponieważ kolejny raz poczuła, że pasuję do Xmenów jak pięść do oka. Skubnęła nerwowo wargę i spojrzała z niezadowoloną miną gdzieś przed siebie. Z jednej strony chciała się jakoś odgryźć, cokolwiek skomentować w dosadny sposób, ale w tym towarzystwie tylko ona się okazała rasowym hipokrytą.
Nie odwołała się również do jego wypowiedzi dotyczącej małego doświadczenia w dyskusjach. Jak dla niej to radził sobie o wiele lepiej niż ona. Ba! Punktował szczerością prosto w splot słoneczny w trudny do obronienia sposób. Zresztą podobnie jak Logan, którego ciężko było zwieźć słodkimi słówkami, czy nawijaniem makaronu na uszy.
Po tym komentarzu Laura wyraźnie ucichła. Nawet jak mówił o mało modnych ubraniach Xmenów wykrzesała na siebie coś na kształt 'bo są wygodne', 'nie ograniczają ruchów', ale właściwie czuła jakiś dziwny niesmak do samej siebie, sądząc, że to co zrobiła na tyle ją zhańbiło, że nie jest nawet godna ich słownie bronić.
Gdyby wcześniej nazwał ją śliczną bestyjką na twarzy Laury prawdopodobnie zamajaczył by rozbawiony uśmiech. Jednak po wypowiedzianych, celnych słowach, szczerze mówiąc jakoś witki jej opadły. Oczywiście nie była zła na Herberta, bo nie miała za co. Powiedział to co myślał... i bardzo dobrze.
- Najwyraźniej nie miał racji. Nie każdy z Xmen jest nieskazitelny. - Spojrzała mu prosto w oczy w tak wymowny sposób, że nie mógł mieć wątpliwości, że mówi o sobie.
Wytrzeszczyła na niego wzrok, gdy zapytał czy umie tańczyć. Przez chwile ją zatkało dlatego nic nie mówiła. Zaczęła się zastanawiać czy to kolejny żart czy co... Jednak po jego minie zdążyła zauważyć, że pyta jak najbardziej poważnie.
- Yyyy. W sensie taniec klasyczny czy po prostu tańczyć? - Zapytała wpatrując się w niego z dozą nieufności. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 5:28 pm | |
| Przyglądał się jej cały czas. Patrzył jak się krzywi, jak coś tam odburkuje pod nosem. Na jej twarzy było widać wszystko co myślała. Była jak zagubione zwierzątko, nie mające pojęcia gdzie jest, co się dzieje, ani co robi. Zastanawiał się, patrząc na nią, czy ona się bardziej przejmuje faktem, że zabijała, wręcz mordowała, ludzi. Chociaż zapewne spora ich część na to zasłużyła, albo też w ich przypadku nie bardzo miała wyjście. Czy też bardziej chodzi o to, że jej ciało było sprzedawane a to jednak, jak już zdążył wyczytać, niszczyło ludzi. Niszczyło ich psychikę, relacje z innymi ludźmi, emocje, przyjemność płynącą z intymności.
- Głupia jesteś.. - Powiedział nagle i, jakby chcąc to wszystko zbagatelizować, ziewnął sobie. Przez chwilę pokręcił się w miejscu a potem się położył, kładąc głowę na udzie dziewczyny. Zmarszczył brwi, jakby mu coś nie pasowało, lekko pokręcił głową i popchnął nogę Laury, aby móc się na niej wygodniej ułożyć, po czym przymykając oczy skomentował jej burknięcia o wygodzie ubrań. - Może i są wygodne, ale pewne granice smaku jednak powinny być zachowane.. - Mruknął sennie i przymknął oczy. Przez chwilę był cicho, jego oddech stawał się spokojniejszy, jakby przysypiał, w pewnym momencie jednak, nie otwierając oczu, spytał cicho. - Powiedz mi.. Czy jesteś X-Menem? Nie pytam o Twoje jęki na temat tego jaką jesteś straszną osobą i w ogóle złem wcielonym, ani też o oczekiwania innych, czy też Twoją chęć należenia gdziekolwiek. Odpowiadając nie myśl o tym, że Logan, albo ogólnie ktoś z tej grupy chciałby, żebyś tam była i żeby Cię można było wykorzystać do zabijania "złych". Pytam o to, czy Ty, w głębi siebie, czujesz, że to miejsce, ta grupa, to jest dokładnie to co Ciebie ciągnie, co byś chciała w stu procentach robić. Czy jednak masz wątpliwości, albo też czujesz, iż chciałabyś czegoś więcej, bądź też czegoś innego.. Że może było by jednak lepiej określić swoją własną ścieżkę, dokonać innego wyboru.. - Chociaż nie otwierał oczu, czekał na jej reakcję. Na drgnięcie jej ciała, z którym się stykał. Na zmianę tonacji głosu, zmianę w oddychaniu. Cokolwiek, co by mogło mu już coś powiedzieć.
Dopiero po dłuższym momencie otworzył jedno oko i spojrzał na nią zaskoczony. - Klasyczny..? - Spytał, najwyraźniej nie mając pojęcia o co tak dokładnie chodzi. Przez moment się jej przyglądał nie wiedząc co powiedzieć, wreszcie przyznał cicho. - Ja nie wiem jakie są rodzaje tańca.. Wiem tylko, że ludzie często tańczą.. I że pewnie przydałoby się nauczyć, bo może to być potrzebne.. - Wciąż z jednym okiem otwartym patrzył na nią z wyraźnym zaciekawieniem. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 5:30 pm | |
| - Jak na osobę, która uważa, że należy mi się szacunek, dość ciekawe sobie poczynasz. - Mruknęła beznamiętnym tonem unosząc jedną brew, gdy tak bezczelnie ułożył głowę na jej nogach, a potem śmiał jeszcze je pchnąć tak by mógł się wygodniej ułożyć. Mimo to nic nie zrobiła. No dobra, naprostowała ciut nogę, żeby było mu bardziej komfortowo.
- Tak mówisz, a sam raczej nie ubierasz się u najlepszych projektantów. - Posłała mu coś na kształt złośliwego uśmieszku. Powoli zaczęła mu się odgryzać, wykorzystując każdy możliwy moment. Nie spodobało się Laurze to jak nazwał ją głupią. Może była zbyt nerwowa, często małomówna, przez co wszyscy faktycznie mogli pomyśleć, że mało rozgarnięta, ale to gówno prawda. Laura posiadała nie dość, że ogromną wiedzę, władała paroma językami i na dodatek nigdy nie przegrała w szachy. Już od małego uczono ją pewnych strategii oraz metod szybkiej nauki, więc była w stanie nauczyć się na pamięć bardzo długiego tekstu, bez ślęczenia nad książkami do późnej nocy.
Wysłuchała jego pytań oraz wątpliwości dotyczących jej przynależności do grupy Xmen. Musiała się nad tym troszeczkę zastanowić. Rozumiała do czego dąży, rozumiała również zamysł tego pytania, jednak nie ot tak potrafiła na nie odpowiedzieć.
- Wiesz, chyba nikt ode mnie tego nie wymaga. Czasami czuję się Xmenem, w szczególności, gdy jesteśmy w trakcie... - Zawiesiła głos, wpatrując się w spokojną twarz Herbiego.
- Ratowania kotków i innych pluszaczków. Jednak, gdy wracam do domu. A wszyscy rozchodzą się do swoich przyjaciół, czuje, że jestem tam sama. I to nie tak, że się nie starają. Po prostu zaczynam się czuć obco. Gdy o to zapytał wcale się nie spięła, ani nie mówiła jakimś zawodzącym głosem. Najwyraźniej dziewczyna nieraz zadawała sobie te pytania.
- Logan jednak mówi, że też nie przyszło mu to łatwo. Z natury jest samotnikiem. Zresztą tak jak i ja. Może po prostu tacy jesteśmy? Niby w Xmenach, a mimo to osobno? Może czas na długą podróż by w końcu znaleźć swoje miejsce? - Mówiła melancholijnym tonem cały czas wpatrując się w twarz chłopaka.
Zdziwiona jego pytaniem zmarszczyła brwi. Zastanowiła się czy czasem nie ujęła tego jakoś źle.
- No np. jakieś dyskotekowe podrygi nie są tańcem klasycznym. Takie raczej nie mają pewnych zasad, czy z góry ustalonych pozycji jakie zajmują partnerzy podczas tańca. Jak Waltz np., czy tango. - Wydęła zabawnie usteczka. Zresztą co ona może tam wiedzieć o tańcu. No chyba, że z kataną tylko po to by rozczłonkować przeciwnika.
- Na pewno są szkoły tańca, gdzie mógłby się nauczyć. - Wzruszyła ramionami. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 5:37 pm | |
| Gdy Laura wspomniała o szacunku, spojrzał na nią zdziwiony w pierwszym momencie, zaraz jednak parsknął rozbawiony. - Gdybym Cię nie szanował.. - Zaczął, obracając się tak, aby plecami leżeć na ziemi a głowę, wciąż na jej udzie, mieć skierowaną do góry. - No.. Powiedzmy, że na moje przytulanie się należy zasłużyć.. Nie tulę się do byle czego, więc nie marudź bestyjko. - Przeciągnął się przy tym, mrucząc trochę niczym duży kociak i znów szeroko ziewnął.
Gdy nawiązała do ubierania się, zrozumiał, że próbuje mu się odgryźć i ucieszyło go to. Świadczyło to o tym, że dziewczyna się trochę lepiej przy nim czuje i zaczyna jakieś podstawy poczucia humoru załapywać. Ale.. - Projektantów..? - Zmarszczył czoło próbując zrozumieć co dokładnie może oznaczać to słowo. Zaczął przy tym przebiegać w myślach wszystkie zasoby wiedzy jaką zdobył w ostatnich tygodniach, próbując dopasować to słowo do kontekstu, ale zanim wreszcie udało mu się mniej więcej skojarzyć jego znaczenie, minęła dłuższa chwila. - No.. Ale przynajmniej się ze mnie ludzie na ulicy nie śmieją.. - Przez to, że nie znał w pierwszej chwili znaczenia tego słowa, urwał mu się nieco wątek i mało przekonywująco powiedział ostatnie zdanie.
Cały czas się jej przyglądając, rozwinął zaraz jedną ze swoich myśli. - Jesteś głupia.. To co robiłaś będzie miało na Ciebie znaczny wpływ, na to jaka będziesz w przyszłości i co się będzie z Tobą działo. To fakt. Ale nie miałaś za dużego wyboru, ani wpływu na to, jak powstałaś, dlaczego, do czego Cię szkolono i do czego Cię zmusili ci, którzy Cię zmanipulowali. Przeżywasz jak suka cieczkę coś, co nie było Twoim wyborem. Poniesiesz konsekwencje tego co się działo, ale dopasuj się do nich i zostaw przeszłość za sobą. Teraz masz wybór. W końcu masz wybór. Więc zamiast tracić resztę swojego życia na siedzenie w psychicznym emokącie, zacznij żyć. Jeśli boisz się sama dokonywać wyborów, otwórz się na tych, którzy są godni Twojego zaufania i rozumieją jak się czujesz. Poproś ich, aby pomogli Ci obrać najlepszą dla Ciebie drogę. Tylko wybierz ostrożnie. - Filozofował, z całkowicie poważną miną, która odzwierciedlała to, co faktycznie czuł. Mimo iż lubił błaznować, lubił żartować i się śmiać, to jednak poważne podejście do pewnych spraw nie sprawiało mu problemu.
Zaraz jednak kącik ust mu drgnął. - Wiesz.. Z tym Twoim byciem samotnikiem to bym polemizował.. Gdybyś faktycznie była tak "niezależna", to nie cieszyłabyś się jak dziecko w fabryce słodyczy na myśl o tym, że możesz spędzić trochę czasu z tak Nieziemsko Inteligentnym Oraz zaje*** Przystojnym Uwodzicielem, jak ja.. - Przy kolejnych słowach jego uśmiech stawał się coraz bardziej szerszy a głos coraz weselszy. - Chociaż rozumiem, że nawet najwięksi samotnicy marzą o tym, aby móc się mną nacieszyć.. W końcu to jestem JA! - To na pewno wszystko tłumaczyło, prawda..?
- Hmm.. - Znów zaległa cisza, wreszcie wzruszył ramionami. - Czyli wychodzi na to, że moja wiedza o tym tanecznym rytuale jest praktycznie zerowa.. W takim razie zapomnij o tym, że o to pytałem. Będę musiał najpierw się wgryźć nieco w ten temat. - Mruknął, stwierdzając przy tym, że są ważniejsze rzeczy, które będzie chciał poznać, zanim zacznie łamać sobie nogi na parkiecie. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 5:40 pm | |
| - Yyyy. Ty tak poważnie? - Spojrzała na niego zaniepokojona, gdy stwierdził, że 'do byle czego' się nie tuli. To 'coś' było tak wymowne... Ściągnęła brwi i zastanawiała się czy Herbi wcześniej również dawał jej do zrozumienia, że jest kimś kogo ego przerasta o co najmniej dwie głowy.
Słysząc kolejne słowa jakikolwiek cień zdziwienia czy chociażby życzliwości momentalnie zniknął jej z twarzy. Najpierw motyw z użalaniem się nad sobą, bo tak najwyraźniej tak odbierał jej przemyślenia, a potem motyw z tuleniem... z każdym jego słowem było coraz gorzej. Dosłownie tak jakby Herbert się przez chwilę zapomniał i ujawnił niechcąco diabła, który w nim siedział.
- Nie mów mi co powinnam czuć, bo tak naprawdę gówno o tym wiesz. Wychowałeś się w jakiś sterylnych warunkach i jedynym Twoim problemem jest fakt, że byłeś odcięty od ludzi. Jesteś kolejną osobą, która mówi mi to samo. Tak jakbyście nie zdawali sobie sprawy, że gdyby to było takie proste to ZAPEWNE bym tak zrobiła? Wiesz czego najbardziej nienawidzę? Jak ktoś uważa, że zna mnie lepiej niż ja sama. - Zacisnęła szczęki starając się zapanować nad złością, bo szczerze mówiąc... miała ochotę go rozszarpać, a potem siebie. Siebie, za to, że uwierzyła w tą znajomość. Poczuła się oszukana. Sama siebie oszukała.
Laura wysunęła się zręcznie i wstała. Patrząc się z góry na Herbiego dodała:
- I może ja jestem potworem, ale Ty jesteś gorszym. Ja przynajmniej nie oszukuję, że nim nie jestem. - Rzuciła na odchodnym i ruszyła gdzieś przed siebie. Nie była ostrożna, gdy wstawała, nie ucząc się na poprzednich wydarzeniach. Może miała nadzieje, że chłopak znowu ją złapie i da możliwość ugodzenia go pazurami nieco głębiej niż wcześniej. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Lip 18, 2015 5:44 pm | |
| Z początku Herbi coraz bardziej mrużył oczy, słuchając tego co ona mówi i zastanawiając się nad tym, czy może powiedział co innego, niż zamierzał. Szybko zaczął analizować swoje wcześniejsze wypowiedzi, ale nie.. Potem wspomniała o tym, że on jest potworem. W sumie.. Może i był, ale skąd nagle się u niej pojawił ten wniosek? Jeszcze w jakimś stopniu umiał zrozumieć o co wcześniej chodziło. Po prostu nie słuchała tego co on mówi, nie skupiła się na całości wypowiedzi, najwyraźniej wygodnie jej było, gdy mogła się nad sobą użalać i jęczeć, dlatego nie chciało się jej cokolwiek w tym swoim życiu zmienić.
O ile dobrze wyczytał, to było dość często spotykane. Poza tym był wstanie to zrozumieć. Ona się zwyczajnie bała tego, co mogła przynieść jakakolwiek zmiana. Bała się tego, że jak ona przestanie użalać się nad sobą, to straci wymówkę do swoich zachowań i nikt nie będzie jej już głaskał po główce. Albo przynajmniej tak to wyglądało.
Ale.. Herbi podniósł się, otrzepując przy tym i zastanawiając się o co chodzi z tym potworem. Nie przeszkadzało mu, że go tak nazwała, wręcz spodobało mu się to dziwne uczucie jakie poczuł w tym momencie. Tylko czemu? Tego nie był wstanie kompletnie pojąć. A im dłużej nad tym myślał, tym bardziej chciało mu się..
- Buhahahahahahahahahahaha! - Wybuchł nagle gromkim śmiechem. Zwyczajnie nie mógł się powstrzymać. - Ale Ty jesteś ułomna bestyjko.. - Pokręcił rozbawiony głową a od tego śmiechu aż mu łzy popłynęły po policzkach. - Ułomna i tchórzliwa, ale nie ma sprawy.. Rozumiem.. Mam jednak nadzieję, że kiedyś spróbujesz chociaż nakarmić tego chomika w tej swojej słodkiej główce i zastanowisz się nad tym co Ci powiedziałem.. Oraz zdobędziesz się na odwagę, aby się wreszcie wziąć za siebie. - Im bardziej się przyglądał jak, w jego mniemaniu Laura podkula ogon i ucieka, oraz im bardziej odczuwał to całkiem ciekawe uczucie, które pojawiło się, jak nazwała go potworem, tym bardziej się w nim ujawniały te zakopane głęboko cechy, które w Klasztorze nie miały możliwości się na całe szczęście pokazać. Ale pojawiały się teraz i przejmowały nad nim kontrolę.
- Także powodzenia uroczo ułomna bestyjko. - Rzucił jeszcze na koniec i jakby tracąc nią zainteresowanie, zaczął sprawdzać, czy aby wystarczająco się otrzepał.
[z/t]x2 |
| | | Daredevil
Liczba postów : 54 Data dołączenia : 28/08/2012
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Wto Kwi 05, 2016 6:22 pm | |
| W salonie Matt'a było ciemno, choć dla niego nie robiło to żadnej różnicy... z wiadomych względów. Była druga w nocy. Mężczyzna wstał z powolna ze swojej kanapy, a zaraz po tym skierował się do schowka. Przykucnął na kolanach by otworzyć skrzynię, w której trzymał starannie poskładany strój wraz z ułożoną przy nim laską. Westchnął cicho, po czym złapał za przebranie i zaczął się przebierać. Nie trwało to długo. Po dwóch minutach był już gotowy do wyjścia, więc nie zwlekając dłużej – opuścił lokum, wychodząc przez okno.
Na początek skierował się po prostu na dach. Chciał wsłuchać się dokładnie w to co dzieje się na mieście. Tak więc Murdock, korzystając ze zewnętrznych schodów ewakuacyjnych – dostał się bez problemowo na górę. Podszedł do północnej krawędzi budynku i stanął. Plecy miał wyprostowane, nogi lekko w rozkroku. Stał w bezruchu i nasłuchiwał. Każdy uchwycony przez niego dźwięk był z dokładnością. analizowany Nie chciał przypadkiem pominąć czegoś co mogło okazać się ważne. Najbardziej jego uwagę przykuwały między innymi rozmowy policjantów, kłótnie, szepty cz też nerwowe dyskusje przechodzień. Nigdy nie było tak naprawdę wiadomo co mogą ostatecznie wykazać wymienione przykłady.
Nie minęło nawet dziesięć minut, a Daredevil przeniósł całe swoje zainteresowanie na jedną gadaninę, a raczej niepokojące krzyki, przekleństwa i prawdopodobnie odgłosy charakterystyczne dla bójek.
Matt bez wahania ruszył w tamtym kierunku, czyli na północny-wschód. Nie obyło się jak zwykle bez żadnych przeskoków z budynku na budynek czy zwinnego omijania przeszkód by ukrócić sobie drogę. Jak zawsze starał się mieć wyrównany oddech, a ruchy wykonywać cały czas w tym samym tempie. Dzięki temu mniej się męczył i pokonywać zdecydowanie dłuższe dystanse bez zbędnego zatrzymywania się i tracenia czasu, który był cenny. Czasem każda minuta była na wagę złota, gdyż nawet taki jeden moment mógł kosztować kogoś życie.
Po jakichś trzech minutach nieustannego biegu Murdock znalazł się tuż przed wejściem do wesołego miasteczka i po raz kolejny wykonał wysoki skok łapiąc się po chwili za górną część bramy. Podciągnął się momentalnie, przeszedł na drugą stronę i ruszył dalej, tyle, że już nieco wolniej. Nie chciał jeszcze zostać spostrzeżony, ale też nie miał zamiaru za długo czekać. Wyczuł dokładnie w pobliżu trzy postaci. Dokładniej dwóch napastników płci męskiej oraz jedna napastowana ofiara – kobieta. DD zaszedł ich od tyłu, starając się nie hałasować, a gdy znalazł się już wystarczająco blisko wykonał pierwszy, drugi i trzeci cios. Cóż, owa dwójka większym wyzwaniem dla bohatera nie była. Żaden z nich nie miał przy sobie małego nożyka, a co dopiero broni palnej. Byli po prostu zbyt mocno podpici, agresywni, a po głowie chodziło im najwyraźniej sporo sprośnych myśli. Nie za dobra kombinacja, która też za dobrze dla nich się nie skończyła. Obaj padli na ziemię jak kłody. Chyba nawet nie próbowali wstać, więc Daredevil mógł zająć się kobietą.
Nie miała większych obrażeń, więc całe to zdarzenie nie skończy się dla niej szpitalem. Jednakże na pewno nie obędzie się od paru siniaków i oczywiście bez naruszonej psychiki. - Skieruj się do najbliższego posterunku policji. Zwrócił się do niej, podnosząc z trawy białą torebkę by jej podać. Brunetka ze łzami w oczach z wahaniem sięgnęła po swoją własność, jednakże po chwili podziękowała i odeszła kulejąc odrobinę na szpilkach. Natomiast on zajął się leżącymi pijakami, przyciągając każdego z osobna do bramek i przywiązując ich by nie wymknęli się przed przyjazdem policji. |
| | | Vladimir Ranskahov
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Czw Kwi 07, 2016 2:06 pm | |
| Chociaż był środek nocy, w podziemnym garażu Veles Taxi nie zapowiadało się na to, żeby ktokolwiek wybierał się do domu by wreszcie odpocząć po kolejnym ciężkim dniu. A ostatnie dni zdecydowanie do ciężkich należały. Poszukiwania Człowieka w Masce stały się jeszcze bardziej intensywne niż były jeszcze kilka dni temu. Poza tym, właściwie nikt nawet nie śmiał opuścić pracy. Odkąd Vladimir zarządził, że wszyscy mają się całkowicie skupić na Daredevilu każdy pracował wyjątkowo aktywnie. Zresztą, nie chodziło tylko o zarządzenie Vlada. Wszyscy chcieli pomścić Anatolija. Tymczasem Vladimir, mimo że był osobą, której na zemście zależało rzecz jasna najbardziej, zaczął już powoli tracić nadzieję, że uda im się jakoś wpaść na trop zabójcy jego brata. Rozważał nawet chwilowe odpuszczenie i skupienie się na Fisku, który potem mógłby go jakoś doprowadzić do Daredevila. Szybko jednak zrezygnował z tego pomysłu - musiał pomścić Anatolija, za wszelką cenę. To był najgorszy moment, kiedy mógłby się poddać. Fiskiem co prawda też się zajmie, ale na niego przyjdzie czas później. Teraz najważniejszy był Człowiek w Masce. Nagle rozległo się pukanie, ale osoba po drugiej stronie drzwi nie czekała na zaproszenie. Do środka wszedł jeden z jego ludzi, Sergei. Vladimir już miał powiedzieć, że należało poczekać, aż sam otworzy, ale jego gość nie dał mu chwili na powiedzenie czegokolwiek. - Znaleźliśmy go. - rzekł szybko. Ranskahov wstał i narzucił na siebie kurtkę. - Gdzie? - spytał tylko biorąc leżący na stole pistolet i kierując się do wyjścia. - Wesołe miasteczko. - odparł tamten. - Potrzebujesz pomocy? - dodał jeszcze zanim Vlad zdążył przekroczyć próg. Mężczyzna pokręcił głową i bez dalszej zwłoki opuścił garaż.
Dostanie się do wesołego miasteczka nie zajęło mu wiele czasu. Wziął jedną z taksówek i zostawił ją kawałek dalej, żeby nie wzbudzać ewentualnych podejrzeń. Resztę drogi przeszedł piechotą, ale zmotywowany tym, że w końcu znalazł człowieka, którego szukał poruszał się na tyle szybko, że zjawił się tam już po kilku chwilach. Na szczęście wszystkie urządzenia w parku rozrywki były na noc wyłączane, więc jedyne światło, które tam docierało pochodziło z latarni stojących na pobliskiej ulicy. Vlad przeszedł kawałek uważnie obserwując okolicę, cały czas gotowy, by w każdej chwili wyciągnąć pistolet. Dostrzegł go po chwili. Człowiek w Masce był akurat w trakcie walki z dwoma widocznie pijanymi mężczyznami. To znaczy raczej trudno było to nazwać walką, skoro oni nawet się nie bronili. Nie minęły dwie minuty, a oboje leżeli na ziemi. Ranskahov musiał przyznać, że Daredevil potrafi walczyć i dobrze sobie radzi. Historie, które opowiadali jego ludzie nie były przesadzone. Mimo wszystko, nie był zaskoczony. Wiedział, że Anatoly nie dałby się zabić pierwszemu lepszemu człowiekowi Fiska. Obserwował go jeszcze przez chwilę. Prychnął, widząc jak Daredevil pomaga kobiecie. Taki bohater z niego. Postanowił chwilę odczekać. Wiedział, że tamten pewnie zaraz wezwie policję i poczeka do ich przyjazdu. Po kilku minutach istotnie tak się stało. Z oddali widać było nadjeżdżający radiowóz. Vlad postanowił odczekać, aż policjanci odjadą i dopiero potem wkroczyć do akcji. Jedyne co zrobił to odszedł kawałek dalej nie chcąc zostać przypadkiem zauważonym przez policjantów czy kogokolwiek innego.
Ostatnio zmieniony przez Vladimir Ranskahov dnia Czw Kwi 07, 2016 5:11 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Punisher
Liczba postów : 189 Data dołączenia : 14/04/2013
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Czw Kwi 07, 2016 5:06 pm | |
| Nieopodal całego zdarzenia, na jednym z dachów stała jeszcze jedna osoba, z uwagą wpatrując się w całą zaistniałą sytuację. Był to Frank Castle, zwany również jako Punisher, który to podpierając prawą nogę o niewielki murek zabezpieczający krawędzie dachu, "skanował" okolicę karabinem snajperskim HK PSG1. Prócz swoich standardowych "zabawek", które zazwyczaj Castle trzymał przy sobie, na tę okoliczność postanowił wziąć coś z większym kalibrem, a także kilka granatów ogłuszających. Kto wie, z czym przyjdzie mu się zmagać, zwłaszcza, gdy w jego kupionej na czarnym rynku krótkofalówce policyjnej od kilkudziesięciu minut trąbiono właśnie o tym miejscu. Po dwóch obitych fagasach, unieruchomionych w taki sposób, by policja dostała ich jak na tacy, wiadomym było, że robotę tę odwalił Daredevil. Frank go nie lubił, uważał za przeszkodę na swej drodze, jednak nigdy nic na niego nie miał, by ten wstrzelił się na czarną listę. Uważał, że to tchórz, który jest tylko półśrodkiem, ponieważ ilekroć czerwony kapturek pakował przestępców do więzienia, ci po krótkiej, bądź dłuższej odsiadce wychodzili, z powrotem plugawiąc to i tak śmierdzące już miasto. Castle na szczęście dbał o to, by skur**ele tego pokroju dostały nauczkę raz i na zawsze. Punisher wodził celownikiem, skacząc nim z jednej głowy, na drugą, odmawiając w głowie wyliczankę. Zanim policja się tu zjawi i zgarnie tych nieprzytomnych śmieci, Frank już zadba o to, by zamiast trafić do szpitala, wylądują w kostnicy. Kiedy już miał pociągnąć za spust, coś nagle przykuło jego uwagę. Nieopodal bowiem zjawił się elegancko ubrany mężczyzna, wyraźnie czegoś tutaj szukając. Castle sprawnym ruchem przesunął celownik teraz na jego głowę, przyglądając mu się bliżej. Człowiek ten być może zjawił się z tego samego powodu, co on. Szukał Daredevila? Ale dlaczego. Coś od niego śmierdziało, lecz Punisher nie wiedział jeszcze co. Po samym ryju pewnym było, że w czymś brudnym z pewnością maczał już palce. Był nawet trochę podobny do tych Ruskich, którzy od jakiegoś czasu panoszą się w tym mieście. Frank nie zliczy na palcach u obu dłoni, ile już ich sprzątnął, lecz ciekawym było to, iż nawet z przedziurawionymi łokciami i kolanami, żaden nie pisnął nawet kto jest ich szefem. Woleli umrzeć bolesną śmiercią. Cholerni Ruscy, tylko tacy są zdolni do czegoś takiego. Po pewnym czasie mężczyzna ten ruszył, a na chwilę obecną Castle postanowił nikogo nie zabijać. Jeśli sprzątnąłby tą dwójkę, istniało duże ryzyko, że facet w garniturze się zmyje, a tak to może pójść za nim i dowiedzieć się czegoś więcej. Tak też uczynił. Zarzucił swój karabin snajperski na plecy i "zniknął" z miejsca, trzymając się dachów oraz ciemnych zakamarków. |
| | | Daredevil
Liczba postów : 54 Data dołączenia : 28/08/2012
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sob Kwi 09, 2016 6:46 pm | |
| Przywiązywanie obu mężczyzn było ogólnie rzecz biorąc zbędne. Do przyjazdu policji nie ruszyli się nawet o centymetr, a co dopiero odezwali. Przez cały ten czas byli nieprzytomni. Matt spoglądał na nich z obrzydzeniem i pogardą, chcąc dokopać im jeszcze bardziej. Jednakże dobrze był świadom tego, że leżących się nie bije. Choć na dobrą sprawę można było uznać, że przecież siedzą, więc owa zasada na chwilę obecną nie zobowiązywała. Szkoda tylko, że w aktualnym stanie raczej niczego by nie poczuli. Alkohol działał czasem z leksza jak środek przeciwbólowy, ale też do pewnego czasu. Zapewne jutro poczują to co zgotował im mężczyzna jeszcze pięć minut temu.
Na przyjazd policji nie trzeba było czekać długo. Pojawiła się po jakichś siedmiu minutach. Daredevil przyglądał się jedynie z cienia jak stróże prawa prowadzą, a raczej ciągną dwójkę do radiowozów, a następnie odjeżdżają. Nie było z nimi znanego mu dobrze policjanta, więc nie podchodził i nie wdawał się w żadną dyskusję. Nie czuł takiej potrzeby. Szczególnie, że już jakiś czas temu zdążył wyczuć nieopodal niego dwie postacie, które najwyraźniej go obserwowały. Czyżby był czyimś celem? Cóż, odkąd Murdock zaczął latać po mieście, kopiąc tyłki złoczyńcom – dorobił się paru wrogów. O ile nie kilkunastu.
Nie dało się ukryć, że zaistniała sytuacja była dość niepokojąca. Ciężko było mu tak naprawdę zadecydować co należy teraz zrobić. Z jednej strony wydawało mu się dwójka tych gości nie współpracuje ze sobą i jest to tylko niefortunny zbieg okoliczności, że pojawili się w tym samym miejscu o tej samej porze. Natomiast z drugiej, że przybyli tu razem, zgadując się uprzednio ze sobą, co było chyba gorszym scenariuszem dla rudowłosego ze względu na ich położenie. Gdyby scenariusz numer dwa okazał się być prawdziwy – nie wiadome było czy dobiegnie do mężczyzny stojącego najbliżej, gdyż mógł oberwać po drodze kulką od tego z budynku. Oczywiście w zależności od jego umiejętności strzeleckich.
Ze względu na to, że sytuacja była patowa – Daredevil postanowił na razie udać, że o niczym nie wie. Pozwolił im myśleć, że mają nad nim przewagę. Niemniej jednak nie miał zamiaru opuszczać wesołego miasteczka. Przeczuwał, że może dojść do starcia. Na szczęście to miejsce nocą było opustoszałe i raczej nie groziło tym, że nagle przybędzie przypadkowy przechodzień, który stanie się ofiarą potyczki pomiędzy nim i nieznajomymi, czego ani trochę nie chciał. Cenił każde życie. Nawet okropnych oprychów oraz morderców. Nie zamierzał zabijać, ani nie chciał by ktoś przez niego życie stracił. Nie darowałby sobie tego.
- Okej... Więc co Ciebie tu sprowadza? Odezwał się niespodziewanie do Rosjanina. Był zwrócony w jego kierunku, utrzymując bezpieczną odległość. Jak na razie utrzymując, że scenariusz pierwszy jest zgodny z prawdą – postanowił nie informować go o obecności Punisher'a. Starał się być opanowany, jak zawsze. Nie miał przyspieszonego oddechu. Po prostu stał, oczekując na odpowiedź. Odpowiedź ustną oczywiście, nie palną. |
| | | Vladimir Ranskahov
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Pon Kwi 11, 2016 1:38 pm | |
| Vladimir jeszcze przez jakiś czas stał ukryty w mroku z uwagą obserwując Człowieka w Masce. Ten robił to, czego Ranskahov się spodziewał - czekał do przyjazdu policji pilnując przywiązanych mężczyzn. Vlad był cierpliwy - miał czas, nie chciał robić niczego pochopnie. Skoro już tyle czasu udało mu się przeczekać szukając go, to kolejne kilka minut nie zrobi różnicy. Nagle kątem oka dostrzegł ruch na dachu pobliskiego budynku. Szybko zwrócił głowę w tamtą stronę i istotnie dostrzegł zarys jakiejś postaci. Nie mógł mieć jednak pewności czy ktoś istotnie tam jest. Było ciemno i chociaż budynek nie był może jakoś daleko, to wciąż nie można było dokładnie stwierdzić co znajduje się na dachu. Szybko przeanalizował całą sytuację. Nawet jeśli ktoś tam był, to najprawdopodobniej nie powinien zupełnie go interesować. Na dach przecież można było dostać się bez najmniejszego problemu, często ktoś wchodził tam by zapalić papierosa czy po prostu się przewietrzyć. Niczym dziwnym nie było by również, gdyby zjawił się tam dozorca w celu sprawdzenia, czy nie zapuszcza się tam ktoś, kogo nie powinno tam być. Opcji było dużo, wszystkie tak samo prawdopodobne. Nie było się czym martwić. A jeśli ten ktoś go śledził? Jeśli ludzie Fiska jakimś cudem dowiedzieli się o tym, gdzie jest i postanowili ruszyć za nim? Taka opcja była może mniej realna niż dwie poprzednie, ale wciąż nie można jej było wykluczyć. Wśród ludzi Vladimira byli zdrajcy, którzy pracowali dla Fiska. Może akurat któryś z nich zobaczył jak Ranskahov wychodzi i pojechał za nim albo przysłuchiwał się jego rozmowie z Sergeiem i poznał jego plany? Pokręcił głową. Ktokolwiek nie stałby na dachu, jego problem był teraz tylko Daredevil.
Odwrócił wzrok kierując go z powrotem na Człowieka w Masce. Ten stał parę metrów od niego, ale raczej nie było szans, żeby jakoś go dostrzegł. Vlad wciąż krył się w cieniu między drzewami. Nie minęło jednak kilka sekund, kiedy dowiedział się, że się myli. Słysząc jego głos lekko się wzdrygnął. Nie było mu się co dziwić, był przecież przekonany, że mężczyzna nie wie o jego obecności. Odruchowo położył dłoń na rękojeści pistoletu, szybko jednak ją cofnął. Postanowił, że chwilę sobie z nim pogawędzi. Gdyby spróbował zabić go od razu, znalezienie Fiska byłoby dużo trudniejsze, a przecież na nim też miał zamiar się zemścić. Zrobił krok w stronę Daredevila i chociaż jeszcze przed chwilą starał się być w miarę spokojny i opanowany to teraz uznał, że raczej mu się to nie uda. - Zabiję Cię za zamordowanie mojego brata. - powiedział z doskonale słyszalnym rosyjskim akcentem. W jego głosie słychać było gniew i Vlad zdawał sobie z tego sprawę. To tyle, jeśli chodzi o próby zachowania jakiegokolwiek spokoju. |
| | | Punisher
Liczba postów : 189 Data dołączenia : 14/04/2013
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Pon Kwi 11, 2016 4:25 pm | |
| Frank nie biegł, nie skakał, ani nie wykonywał jakichś specjalnych akrobacji kiedy przemieszczał się po dachach. To nie było w jego stylu. On najzwyczajniej w świecie spokojnie sobie maszerował, bujając przy tym delikatnie barkami i mając głowę wysoko uniesioną ponad standard. Castle nieustannie również obserwował swój cel, który teraz postanowił przyczaić się między drzewami. Było to mądre posunięcie ze strony mężczyzny, lecz dla Punishera nie było to przeszkodą. On posiadał broń o dalekim dystansie, z którą potrafił obchodzić się jak nikt inny. W końcu był kiedyś bohaterem wojennym i przyczynił się do uratowania setki istnień. Te myśli starał się jednak szybko wypędzić z głowy, były nieistotne. Frank umarł w dniu śmierci swojej rodziny i z tamtym wydarzeniem zakopał wszelkie wspomnienia o karierze wojskowej. Tego samego dnia bowiem narodził się Punisher - maszyna do zabijania, która nie spocznie, póki nie wybije wszystkich śmieci co do nogi.
Castle zatrzymał swój marsz, kiedy obiekt jego obserwacji sięgnął po coś do marynarki. Frank zmarszczył brwi, po czym szybkim ruchem zdjął z pleców swój karabin snajperski, momentalnie przystawiając celownik do oka. Co prawda stał na dachu kilka ulic dalej, ale zachowywał zdrowy rozsądek i nie wychylał się zbytnio. Być może nie lubił pierdzielić się w przysłowiowym tańcu i chować się po krzakach jak jakiś pier****ny assasin, lecz głupi też nie był i nie miał zamiaru stać jak głąb na pełnym widoku. Na pewno nie w sytuacji, kiedy planował się czegoś dowiedzieć.
Nieopodal stał również Daredevil, który najwyraźniej wdał się w korespondencję z elegancikiem, a sądząc po minie i gestykulacji jednego z nich, rozmowa ta nie przebiegała pokojowo. Ewidentnie jeden do drugiego miał jakieś zastrzeżenie, jednak pech chciał, że Punisher stał za daleko i nie mógł zrozumieć o co im się dokładnie rozchodziło. Co prawda miał ich obu na celowniku i aż pukał palcem po spuście, by zabić blondynowi dziurę w klacie grubszą niż jego kutas, ale nie miał na niego wystarczających dowodów, by mógł działać według własnego kodeksu. Pozostawało mu czekać na dalszy rozwój sytuacji. |
| | | Daredevil
Liczba postów : 54 Data dołączenia : 28/08/2012
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Pon Kwi 18, 2016 8:04 pm | |
| Co chwilę zadawał sobie pytanie w myślach czy dobrze zrobił. Choć tak na prawdę niepotrzebnie. Już nie było ważne czy postąpił prawidłowo... czy też może nie, ponieważ i tak już było za późno na cofnięcie się. Szczerze powiedziawszy to nawet nie żałował. Cóż, skoro Rosjanin specjalnie pojawił się tutaj, żeby się z nim rozprawić to znając życie, gdyby nie doszło do starcia teraz – prędzej czy później i tak musiałoby do tego dojść. Daredevil miał już okazję spotkać wielu takich ludzi na swojej drodze, więc zdążył nauczyć się, że oni z reguły tak łatwo sobie nie odpuszczają. Z jednej strony godne podziwu, a z drugiej już odrobinę problematyczne. No, ale problemy są po to, aby je rozwiązywać, nieprawdaż?
Mężczyzna bez problemu wyczuł ruch Vlad'a, a dokładniej ten, kiedy kładł dłoń na rękojeści. Matt zacisnął chwilowo szczękę. Ani trochę nie pasowało mu jego aktualne położenie, ale nie miał również zamiaru klękać na kolanach i błagać o darowanie mu życia. To nie było w jego stylu. Poza tym, nie z takich opresji już wychodził, także wyjdzie i z tej.
Murdock, usłyszawszy słowa Ranskahova, uniósł wysoko swoją prawą brew. - Zamordowanie brata? Nie dało się ukryć, że nieco go zaskoczył. Nie był do końca pewien jak się zachować, co powiedzieć. Czyżby ktoś go wrabiał? Miłe to nie było. - Słuchaj, skoro mnie oskarżasz to prawdopodobnie masz jakieś dowody na to, że zabiłem. Czy może się mylę? I może są to jedynie domniemania? Zaczął spokojnie. Nie podnosił głosu, ani nie wykonywał nerwowych, impulsywnych ruchów. Po prostu stał i nasłuchiwał. - Jesteś świadkiem? Czy ktoś Tobie o tym powiedział? Uniósł głowę, mniej więcej w jego stronę i lekko się uśmiechnął. Zastanawiał się co usłyszy. W głębi duszy był wręcz pewien, że za tym wszystkim stoi Fisk. A jeśli tak – specjalnie pofatyguje się, żeby skopać mu ten tłusty zad. |
| | | Vladimir Ranskahov
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Nie Kwi 24, 2016 11:36 am | |
| Vladimir trochę się uspokoił, ale wciąż walczył ze sobą, żeby po prostu nie zastrzelić Człowieka w Masce. Uważał, że ten tylko na to zasługuje. Mimo to, wciąż się wahał. Gdzieś w głębi siebie dopuszczał do siebie myśl, że może oskarża go niesłusznie, a to wszystko jest tylko przygotowaną przez Fiska grą. - Przy jego ciele znalazłem Twoją maskę. - odparł, tym razem trochę spokojniej. Jasne, może to był żaden dowód, ale Vladowi to wystarczyło. Był naprawdę ogarnięty żądzą zemsty i może nie było mu się co dziwić. Lekko odsunął dłoń od pistoletu. Niepewność co do winy Daredevila znów trochę wzrosła i zaczął zastanawiać się, czemu wcześniej nie przeszło mu przez myśl, że jedynym winnym w całej sprawie jest Fisk. W końcu pracował z nim trochę, w jakimś stopniu go znał, wiedział, do czego jest zdolny. Opcja, że to on zabił jego brata z każdą chwilą wydawała mu się coraz bardziej prawdopodobna. Poza tym, osobą, która podsunęła mu pomysł, że to Człowiek w Masce zabił Anatolija był James Wesley, ten cholerny przydupas Fiska. To jeszcze bardziej poparło jego teorię. Z drugiej strony jak na razie nie doszły go słuchy, żeby Daredevil załatwiał kogokolwiek poza jego ludźmi. Ci od Fiska mieli się wciąż znakomicie i tylko Rosjanie obrywali. Racja, jeszcze niedawno i oni współpracowali z Fiskiem, ale Ranskahov podejrzewał, że ten od dawna chciał już zakończyć tą współpracę, więc może nasłał na nich Człowieka w Masce... Opcji było dużo. Mimo wszystko jedną z nich była ta, że to Fisk własnoręcznie zabił Anatolija, a Daredevil nie miał z tym nic wspólnego. Ale nie. Wciąż nie był pewien. A może Człowiek w Masce tylko z nim pogrywa, może właśnie zasianie ziarna niepewności było jego celem. - Skąd mam wiedzieć, że to nie Ty to zrobiłeś? - spytał po chwili. |
| | | The Hood
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 08/08/2012
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sro Kwi 27, 2016 6:12 pm | |
| Po wyjściu z więzienia o wdzięcznej nazwie Raft, Parker szczególnie odczuwał skutki pobytu w tym miejscu. Wychodząc po raz pierwszy na ulice Nowego Jorku po takim intensywnym zastoju, mężczyzna rozglądał się po każdej ścianie czy cegiełce. Co chwila stawał w miejscu i oglądał się po prawo czy to po lewo. Dotykał swoimi zwinnymi palcami różne warzywa czy owoce, które następnie pod chwilą nieuwagi większości ludzi chwytał i chował w kieszeni swojej ciemnoczerwonej bluzy, będącej nawiązaniem do kradzieży jego szaty. Ważna rzecz, przedmiot powiązany z pewnym epizodem jego życia. Zrozumiałe jest to, że Parker był bardzo przywiązany do przedmiotu, który zarekwirował mu przeklęty Thor, wielki mięśniak, który pomachał swoim magicznym młotkiem z oferty McDonalda i zabrał to, co należało się mężczyźnie. I zamierzał to za wszelką cenę odzyskać. Idąc dalej, w sposób już legalny, złodziej zdobył czteropak dosyć dobrego piwa, którym raczył się poczęstować już w trakcie swojej drogi. Upijając łyk tego nektaru bogów, przejechał rękawem bluzy po mokrych i nawilżonych ustach, powodując, że pojawiła się na nim ciemniejsza plama. Cóż, nie przejmował się tym. Zmyje się to lub po prostu wrzuci do prania. Życie nie jest po to, aby martwić się jakąś cholerną plamką. Życie jest po to, aby żyć. Taa, udana sentencja życiowa. Ale oprócz samego życia, mowa jest też tutaj o wzbogaceniu się. Nie ważne w jaki sposób, ważne, żeby wzbogacić się. A Robbins robi to w sposób dosyć… nietolerancyjny w społeczeństwie - kradnie.
Och, wesołe miasteczko! To było miejsce w którym zawsze chciał kiedyś pracować w dzieciństwie Robbins. Kiedy jeszcze myślał o karierze klawiszowca w kapeli Muppet Show. Taa, życiowa rola muzyczna - grać w show, w którym zielonej żabie wsadza się palce w miejsce, gdzie większość ludzi załatwia się na tronie każdego ranka przy mocnej kawie i lekko przypalonym toście. Cóż, trzeba było się wybawić zanim nastanie noc. A ta nadeszła szybka. Sama zabawa w wesołym miasteczku tak wciągnęła Robbinsa, że ten nawet nie zauważył, kiedy nastąpiło już zamknięcie tego przybytku zabawy. Jeszcze trzy piwa słusznej marki Heineken sprawiło, że Robbins musiał je z kimś wypić. Albo może lepiej byłoby to zrobić samemu.
No cóż. Przechodził on po ulicach już ciemnego Nowego Jorku, kiedy postanowił wejść sobie na dach. Napić się piwa na skraju dachu i pomerdać nogami na różne strony, ciesząc się nowo nabytą wolnością. No cóż… Wszedł sobie powoli chwytając się drabiny i z opakowaniem w zębach wchodził powoli ku górze. Aż tu nagle, o matko i córko i ojcze z Kentucky w Texasie… Zobaczył polującego na kaczki ze snajperką mężczyznę. Cóż… Może nie na kaczki, bo w końcu to jest Nowy Jork. Ale na coś chyba polował. No to… trzeba się przyłączyć. Jednak cóż… Butelki z piwem po prostu zagrzechotały o siebie, zdradzając, że Parker idzie właśnie ku temu mężczyźnie. - Um… Przepraszam. Chce się pan napić piwa? |
| | | Punisher
Liczba postów : 189 Data dołączenia : 14/04/2013
| Temat: Re: Wesołe miasteczko Sro Kwi 27, 2016 9:41 pm | |
| Castle nieustannie tkwił w swej twardej postawie, nie spuszczając z celu wzroku choćby nawet na sekundę. Czekał tylko kiedy nadejdzie okazja, a wtedy za pociągnięciem spustu będzie mógł rozwalić łeb blondynowi na drobne kawałeczki. Tym razem to on będzie pierwszy przed diabłem z Hell's Kitchen i nikt mu w tym nie przeszkodzi. Zadba o to, by noga tego elegancika nie stanęła nawet w progu komisariatu policyjnego. Przy okazji chciałby też zobaczyć minę czerwonego kapturka. Z pewnością się wkurzy, a na to liczył właśnie Frank. Niech poczuje jak to jest, kiedy coś idzie nie po jego myśli.
Wszystko szło jak w zegarku. Dopóty, dopóki mężczyzna nie usłyszał za swoimi plecami dźwięk obijających się o siebie szklanych butelek. Ktoś ewidentnie wspinał się po drabinie i chciał wejść na dach. Akurat na ten dach, na którym Punisher mierzył ze snajperki. Castle nie mógł tym razem zmyślić jakiejś bajeczki o tym, że siedzi tutaj, ponieważ zastawia trutki na szczury jak zeszłego razu. Teraz to nie wypali, zważywszy na sprzęt, który wziął ze sobą. Nie schowa ciężkiej broni tak po prostu w ułamku sekundy. Pozostawało mu więc być sobą.
- A Ty kur*a coś za jeden.
Powiedział niezwykle spokojnym i opanowanym tonem, przeszywając mężczyznę swym zimnym spojrzeniem. W jednej ręce Frank trzymał teraz Colta M1911, którego lufa skierowana była w kierunku nowego przybysza, zaś w drugiej snajperkę, mierzącą niedbale dalej w kierunku blondyna w garniturze.
- Spierd**aj stąd, jeśli życie Ci miłe. Nie będę ostrzegał Cię drugi raz. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wesołe miasteczko | |
| |
| | | | Wesołe miasteczko | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |