Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 University of Houston

Go down 
5 posters
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Gość
Gość




University of Houston Empty
PisanieTemat: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Czw Mar 17, 2016 11:41 am

University of Houston Ezekiel_W._Cullen_Building_%28Alternate%29
University of Houston Science_and_Engineering_Classroom
University of Houston Farish_Hall
University of Houston Wortham_Theatre
University of Houston UH_Recreation_and_Wellness_Center
University of Houston UHSouthUnivOaksmetrorail
Stanowy Uniwersytet Badawczy oraz flagowa instytucja University of Houston System. Założony w 1927 roku, jest trzecim największym uniwersytetem w Texasie, mając prawie 43 000 studentów.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Sro Lut 15, 2017 12:33 pm

NPC Storyline - Jinkusu|Onuris

/Im bardziej podzielę swą moc, tym bardziej wrażliwy będę na atak egzekutorów./
Odpowiedział krótko, bez większych emocji czy przejęcia się tym. Dało się to wyczuć w jego głosie. Białołuski nie był wystraszony ani poddenerwowany faktem bycia na celowniku. Miał ku temu trochę powodów, jak chociażby fakt, że zdążył się do tego przyzwyczaić. Niemniej tutaj była jego racja. Onuris mógł wypuścić z siebie zjawy, energetyczne białe "widma" które rozdzieliłyby się, niosąc pomoc wszędzie, gdzie ta była potrzebna. Niemniej wyłapanie każdego z takich - kiedy on sam był już osłabiony - nie byłoby trudne. Każda zniszczona zjawa byłaby ubytkiem w jego sile.
A więc uniwersytet. Miejsce kształcenia wykwalifikowanych pracowników. Nadziei narodu. Chwila, chwila - jakiego profesora?
/Jedynym przystojnym będę tam ja./
Skomentował krótko, napinając przy tym mięśnie oraz odciągając ciało do tylu. Stwór szykował się do kolejnego skoku - choć w tym wypadku przygotowywał swe ciało, głównie mięśnie - by zeskoczyć na ulicę. Zaraz się to stało. Widmo wyskoczyło przed siebie, a siła grawitacji skutecznie ściągnęła stwora w dół. Białołuski wylądował "dość cicho" jak na stworzenie o takim, a nie innym ciężarze. Wartym zauważenie było, że nie wgniótł ziemi pod sobą. Lądowanie trzy tonowego stworzenia na asfalcie, o dziwo nie doprowadziło do żadnej destrukcji otoczenia. Tak jak jako łapy dotknęły podłoża, tak samiec ruszył biegiem we wskazanym przez siostrę kierunku.
Onuris nie ociągał się w szybkości z jaką przemierzał ulice. Choć brakowało tutaj prędkościomierza, nie trudno było się domyślić, że prędkości towarzyszą przynajmniej trzy cyfry. Oczywiście mógł poruszać się szybciej, jednak jednym problemem były przeszkody terenowe, drugim jego aktualny stan, a trzecim - obecność potencjalnych wrogów lub osób potrzebujących pomocy. Większość ulic była już opustoszała lub wypełniona ciała zabitych kosmitów - czasami również ludzi. Widmo nie zwracało na to specjalnej uwagi, biegnąc po prostu przed siebie. Czasami zdarzyło mu się na któreś ze zwłok nadepnąć, wtedy też rozlegał się charakterystyczny odgłos łamanych kości oraz organów wewnętrznych. W pewnym momencie, musząc skręcić - Onuris wyskoczył w kierunku budynku, ustawiając swoje ciało bokiem do ziemi - lądując tym samym łapami na ścianie, od której następnie odbił się, zmieniając tym samym kierunek oraz skręcając przy dużej prędkości. W biegu, samiec dojrzał przed sobą stwora. Jednego z żołnierzy najeźdźców. Mięso armatnie. Dosłownie. Mięso... tak. Białołuski przyśpieszył nieco kroku, pochylając lekko swój łeb. Źrenice jego ślepi zeszły się, choć tego Amelia mogła już nie widzieć. Krok stał się krótszy, jednak szybkość została utrzymana. Widmo obniżyło jeszcze trochę łeb, biegnąc centralnie na stworzenie, a w ostatniej chwili przekrzywił go lekko na bok i otworzył paszczę, łapiąc zaskoczonego potwora między swe kły. Wyprostował swój łeb i ruszył dalej, już normalnym krokiem. Trzymał swoją ofiarę w pysku, stworzenie zaczęło skwierczeć z przerażenia, a chwilę później - Onuris zacisnął na nim swe kły, zgniatając w pysku jego ciało - organy, kości, wszystko, na żywca. Stwór zaczął się dusić, a widmo puściło szczęki i zacisnęło je jeszcze kilka razy, nadal biegnąc. Samiec rozerwał brzuch stwora, językiem oraz kłami wyciągając jego wnętrzności i po prostu je pożerając. Amelia tego nie widziała, choć mogła zobaczyć krew lejącą się pod nogi widma. Brat pożywił się, a następnie wypluł konającego jeszcze przeciwnika gdzieś obok, zostawiając go za sobą i biegnąć dalej. Z pyskiem, torsem oraz przednimi łapami pokrytymi krwią przeciwnika.
/Zgłodniałem. Muszę coś większego upolować./
Odezwał się telepatycznie do siostry. Rzadko polował, bardzo rzadko. Zazwyczaj też były to nieco mniejsze cele, zwłaszcza na warunki ziemskie. Niemniej - tutaj miał okazję pożywić się trochę większymi przeciwnikami. Świeża krew oraz mięso zawsze były dobre. Zapewne gdy wróci i przez wszystko przejdzie, czeka go dobry posiłek wraz z Amelią, jednak na ten moment musiał zadowolić się tym, co akurat znalazło się w zasięgu jego pyska.
Budynek uniwersytetu znalazł się w zasięgu wzroku widma oraz karpatianki. Był to piękny budynek z czerwonym dachem oraz niewielkim zbiornikiem wodnym, z wyłączoną aktualnie fontanną. Widmo skupiło na tym swoją uwagę. Możliwość oczyszczenia się z krwi i brudu. Taka wspaniała opcja, tuż przed nimi. Jednak Onuris będzie musiał przeczekać trochę z możliwością skorzystania z tego. Gdy zbliżył się jeszcze bardziej, wchodząc do terenu kompleksu, oczom obojga ukazała się postać czarnego, skrzydlatego stwora. Wyglądał niczym zjawa. Długie pazury, łeb pokryty kolcami, prawie trzy metry wzrostu. Do tego dochodziły wielkie skrzydła. Postać stała otoczona trupami kilkudziesięciu osób. Młodych i starych. Studentów, pracowników, osób postronnych, nawet mundurowych.
Białołuski zatrzymał się gwałtownie, spoglądając na czarną zjawę. Potwór trzymał w lewej ręce jakiegoś młodego mężczyznę, kilka metrów nad ziemią, zalanego łzami i błagającego o litość.
/Kuntimong./
Odezwał się krótko Onuris, rzucając imieniem potwora. Czy go znał? Oczywiście, że tak. Potwór odwrócił się powoli w stronę widma oraz karpatianki, zerkając na nią pusto. Białołuski otoczył się białą energią, zmieniając formę na powrót w dwunożną - pozwalając przy tym Amelii ześlizgnąć się na ziemię po swym grzbiecie. Gad natychmiast stanął na ugiętych kolanach, pochylając sylwetkę nieco do przodu. Łapy rozstawił bardziej na boki, dla stabilności. Ręce ugiął w łokciach, obnażając pazury. Z całą tą krwią na sobie, wyglądał nie lepiej, niż wszyscy ci najeźdźcy których tak zwalczali do tej pory.
-Onuris... a więc pozbyłeś się czerni, by przybrać biel? Kolor tchórzostwa.
Wypowiedział czarny demon w stronę dwójki, ruszając powoli w ich stronę. Szpony potwora zacisnęły się na młodym człowieku, przebijając jego skórę oraz miażdżąc wnętrzności. Życie uszło z ciała na ich oczach. Trzymając dalej zgniecione zwłoki, stwór zbliżył je do swego pyska, otwierając go. Z ciała zaczęła wydobywać się przezroczysta energia, którą istota pochłaniała, żywiąc się nią. Wyglądało to tak, jakby potwór pochłonął właśnie duszę człowieka. I w dużym skrócie - tym było. Po wykonaniu zabiegu, zjawa odrzuciła zwłoki na ziemię, zatrzymując się w pół drogi do Amelii oraz Onurisa. Stwór spojrzał w swoje prawo, by ujrzeć przez szybę budynku, kilka wpatrzonych w nich twarzy. Nie do końca inteligentnych studentów, jednak hej - a nuż przybyła pomoc? Bohaterowie, avengers itd. Nie w tym wypadku. Jednak gdy zorientowali się, że zostali zauważeni, natychmiast pochowali się do środka, za ściany, fotele, meble oraz wszystko inne co kryło przed wzrokiem.
/Nie mam teraz mocy ani siły by tak po prostu go zatrzymać. On o tym wie./
Głos białołuskiego rozbrzmiał w myślach karpatianki. W normalnych warunkach nie byłoby problemu. Ale to nie były normalne warunki. Widmo było wyczerpane walką oraz wszystkim, co spotkało go zanim spotkał się z Amelią oraz jej kompanami. Onuris nie należał na szczęście do istot, które łatwo się poddają. Kątem oka spojrzał w kierunku zbiornika z wodą, a myśl sama zrodziła się w jego umyśle. Samiec wyskoczył w kierunku niedziałającej aktualnie fontanny, lądując w niej przy wykonaniu przewrotu w przód. Natychmiast stanął na równych nogach, a następnie rozłożył ręce na lekko na boki, opuszczone dalej. Dłonie wymierzył wewnętrzną stroną w dół, a nogi ponownie rozstawił dla większej stabilności. Woda początkowo spływała po jego łuskach w dół, kropla po kropli, zmieniając kolor na bardziej czerwony bądź ciemny - pokryty brudem, kurzem, krwią. Krople wody w pewnym momencie zatrzymały się. Wraz z nimi stanęły fale, które rozchodziły się po zbiorniku od łap oraz ogona widma. Chwila postoju. Woda zaczęła się poruszyć, tym razem nienaturalnie. Wznosić do góry, odrywać od podłoża - jakby grawitacja przestała działać, a prawa fizyki postanowiły zrobić sobie żart z istnienia.
Oczywistym było, że widmo pochwyciło żywioł wody, podporządkowując go sobie. Stwór zmusił wodę, by ta zaczęła otaczać jego ciało, skupiając ją blisko siebie dla ułatwienia kontroli - oraz przy okazji przeczyszczenia brudu znajdującego się na łuskach, jak również ranach. Powietrze w okolicy zaczęło robić się suche, ciężkie. Widmo wyciągało wodę z najmniejszych nawet cząsteczek, chwytając wszystko swą mocą. Wodne węże oraz fale zaczęły tańczyć zarówno dookoła poszczególnych kończyn gada, jak i całej jego sylwetki.
Widmo uwolniło energię, każąc jej rozejść się w żądany przez niego sposób. Część wody została przy nim. Resztę, podzielił na trzy różne elementy. Pierwszy wzniósł się w górę, łącząc się w ogromne igły, bełty, strzały, pociski. Wyglądało to niczym przygotowanie do zrzucenia nalotu, wymierzonego centralnie w potwora. Druga część wody przeniosła się po ziemi, formując wodną ścianę pomiędzy zjawą - a budynkiem. Ściana składała się ze stałego, wodnego muru, wewnątrz którego kręciły się wiry, wzmacniające sztuczną strukturą. Trzecia część wody rozeszła się po okolicy we wszystkich kierunkach, a następnie uniosła do góry. Woda utworzyła ogromny okrąg, wysoki na dwadzieścia metrów, który zaczął krążyć dookoła całego uniwersytetu - tworząc swoistą barierę oddzielającą ich od reszty otoczenia. Bariera posiadała jedną właściwość - wpuszczała wszystkich do środka, jednak nie wypuszczała nikogo na zewnątrz. Kuntimong zatrzymał się, widząc przeszkodę. Powoli począł obracać się w kierunku rannego białołuskiego, gotowego stanowić mu czoła. W powietrzu nadal znajdowały się przygotowane, wodne pociski - wymierzone centralnie w czarną zjawę. Onuris czekał jednak na moment.
Powrót do góry Go down
Elixir

Elixir


Liczba postów : 324
Data dołączenia : 03/01/2017

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Sro Lut 15, 2017 6:10 pm

Siedząc już w Blackbirdzie, Josh nie mógł powstrzymać się przed odtwarzaniem w pamięci najświeższych wydarzeń - z ostatnią rozmową na czele. Prawda była taka, że na pokładzie odrzutowca, zamknięci ze sobą w małej przestrzeni, nie mieli wiele więcej do roboty... Zostawały im tylko rozmowy oraz rozmyślanie, a chłopak wyjątkowo nie był pewien jaki temat powinien poruszyć, aby niczego nie zepsuć. Omawianie misji za szybko teoretycznie mogłoby kogoś zdenerwować - podburzyć pewność siebie, wzbudzić wątpliwości i tak dalej. Na pewno nie spotkałoby to Laury i raczej nie w Nori, ale Jay'a nie był już wcale taki pewien, choć jego dotychczasowa postawa i tak stanowiła miłe zaskoczenie.
Poza tymi wymówkami natomiast, blondyn chciał po prostu trochę odpocząć. Powoli dochodził do siebie i w gruncie rzeczy nie potrzebował do tego snu, nawet jeżeli go preferował. Jego organizm tak czy siak przywracał się do idealnego stanu, eliminując oznaki zmęczenia... Co było o tyle ironiczne, że oznaczało, iż biokinezą naprawiał właśnie efekty jej własnego działania. Można by pomyśleć, że wynikałoby z tego jeszcze gorsze wycieńczenie, ale na szczęście tak się nie działo, a planowany czas podróży powinien być wystarczająco długi, aby Elixir pozbył się wszelkich skutków ubocznych niedawnego wskrzeszania.
Nastolatek siedział więc w jednym z foteli, grzecznie do niego przypięty i przyodziany jeszcze w kostium, w którym dumnie reprezentował New Mutants. Trochę szkoda będzie mu go zmieniać na inny, choć od początku zdawał sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej w końcu do tego dojdzie. Przez większość podróży uzdrowiciel wyglądał przez szybę na zewnątrz, lecz od czasu do czasu zdarzało mu się przymknąć oczy na dłużej. Nie zasypiał, był w pełni świadomy tego, co działo się wokół niego, po prostu... Wyciszał się. Zgoda, może momentami troszeczkę odpływał.
To w takich chwilach najlepiej przypominał sobie rozmowę z Laurą. Nie próbował analizować jej zbyt dogłębnie, bo ani nie było to w jego stylu, ani nie miał teraz do tego głowy, ale szczególnie wyraźnie widział tę konsternację dziewczyny, gdy Noriko określiła ją mianem "trenera, lidera"... Nie spodziewała się, że o tym wiedzieli? Czy sama nie została poinformowana? A może - i tego blondyn obawiał się najbardziej - wiedziała już kto będzie dowodził? Najprawdopodobniej tak. Proszę, oby to nie był Keller, każdy, tylko nie on... A jednak z każdą chwilą coraz więcej na to wskazywało. Jeżeli nie Laura i na pewno nie Jay... I nie sam Josh, chyba że ostatnio coś się zmieniło ze strategicznego punktu widzenia... To możliwości nie zostawało wiele.
Z tego wszystkiego Elixir nie był nawet pewien dokładnie jak długo trwała ich podróż na miejsce. Wylądowali tak blisko, jak tylko mogli - przynajmniej bez naruszania strefy zakazu lotów. W końcu skoro przybywali tutaj z ofertą pomocy i współpracy, to chyba powinni od początku to pokazać... Czyli resztę trasy musieli już niestety przebyć na piechotę, może z wyjątkiem Icarusa, który bardzo niesprawiedliwie mógł korzystać z własnych skrzydeł.
Okolica nie prezentowała się ani przyjemnie, ani tym bardziej przyjaźnie. Blondyn z góry przygotował się na myśl, iż będą mieć do czynienia z obszarem - praktycznie - wojny, ale myśl to jedno, a niepełne wyobrażenie z filmów, gier, czy nawet rzeczywistych relacji... Wciąż nijak miało się do przebywania w otoczeniu ciał i zniszczeń. Elixir może znał się już ze śmiercią całkiem nieźle, ale wcale nie oznaczało to, że się ze sobą polubili. Nastolatek starał się nie patrzeć na twarze ofiar, głównie dlatego, że bolała go świadomość, iż mógłby im pomóc i pewnie każde z nich - albo zgoda, większość - na to zasługiwało, ale... Gdyby nawet wskrzesił część z tych osób, to za jakiś czas straciłby przytomność, może na parę godzin albo dni, więc nie mógłby wspierać drużyny... Ani uzdrawiać tych, którzy życia jeszcze nie stracili. Nie podobała mu się ta sytuacja. Nie chciał stawać przed takimi wyborami - przerażał go ciężar odpowiedzialności oraz to, iż pomimo swojej mocy nie zawsze mógł z niej korzystać dla dobra innych.
Z drugiej strony chłopaka intrygowały i przyciągały te zwłoki, które wyraźnie nie należały do mieszkańców Ziemi. Nie był pewien czy chciał ich dotykać, ale kusiła go wizja bliższego zapoznania się z ich fizjologią. Być może nauczyłby się od nich czegoś interesującego? Takie badania opóźniłyby jednak działania grupy, więc Josh niechętnie skupiał się głównie na biologicznym "nasłuchiwaniu" - czyli na szukaniu w pobliżu oznak życia, któremu można by jeszcze było pomóc.
Uzdrowiciel zamierzał być grzeczny i słuchać się X-23, przynajmniej jak na swoje możliwości. Naprawdę. Nie chciał sprawiać problemów już na pierwszej akcji, którą w dodatku sam zaproponował i przeforsował, bo to świadczyłoby tylko i wyłącznie o nim... Oraz zapewne pozbawiłoby go kredytu zaufania, o ile w tej chwili w ogóle taki posiadał - a jeżeli tak było, to chciał go jeszcze w przyszłości wykorzystać. Kiedy jednak w oddali chłopak ujrzał tworzącą się wodną ścianę, poziom jego zainteresowania natychmiast podskoczył, a wszystkie jego piękne postanowienia szybko odeszły w zapomnienie.
- Widzę nasz pierwszy cel - poinformował pozostałych, nawet na nich nie spoglądając, tylko przez cały czas utrzymując wzrok na tym zjawisku. Odczekał zaledwie kilka sekund, nie chcąc zwlekać, ale jednak dając reszcie szansę na dostrzeżenie ściany i nadgonienie jego toku myślowego... Który był bardzo prosty. Skoro coś się tam działo, to koś mógł potrzebować pomocy. Wszystko inne nasuwało się samo.
Cierpliwość Josha miała swoje granice, dlatego nastolatek prędko ruszył z miejsca, zakładając, że jego towarzysze po prostu podążą za nim. Jeżeli tego nie zrobią... To wtedy będzie się martwił, ale jak do tej pory jeszcze go nie zawiedli, nie pod takim względem. Posiadanie jasno określonego celu było dobre, bo na moment przynajmniej częściowo odwracało jego uwagę od nieszczęścia wokół niego... A kiedy wreszcie Elixir dotarł pod ścianę, w pierwszym odruchu miał ochotę z rozpędu przebiec przez nią na drugą stronę - gdzie wyczuwał żywe istoty. Powstrzymała go przed tym jedynie świadomość, że blokada mogła okazać się jakimś cudem twarda. Może i była płynna, ale nie takie rzeczy już widywał, a choć szybko by się uleczył, to jednak nie chciał sobie sprawiać bólu - wynikającego ze zderzenia.
W związku z powyższym uzdrowiciel na czas wyhamował i, stojąc już tuż przy ścianie, obrócił głowę, aby spojrzeć przez ramię w kierunku, z którego przybył. W ten sposób upewniał się gdzie znajdowali się pozostali, ale prawdę mówiąc w tym momencie stanowiło to dla niego najmniejszy problem. Jego wzrok powrócił ku barierze, a raczej ku widokowi za nią, rozmazanemu, ale nie na tyle, aby nie dało się zorientować co działo się po drugiej stronie. Jakieś postaci, dwie wielkie i na pewno nie ludzkie, ale poza tym też trzecia, już mniejsza, chyba mająca na sobie pancerz... Nawet z tej odległości od jednej z tych dużych istot Elixir wyczuwał obrażenia i osłabienie, choć bez kontaktu fizycznego ciężko było mu określić coś konkretniejszego. W okolicy musiało być więcej osób, których obecność również wykrywał, ale ich już nie widział... Choć rozpoznawał w nich chyba zwykłych ludzi. Mądrze zrobili, jeżeli się ukryli, choć w trakcie starcia i tak mogli oberwać, więc trzeba będzie na nich uważać...
O i ile tylko do tego momentu reszta drużyny zdążyła dołączyć do Josha, teraz zobaczyłaby, jak chłopak unosi rękę, aby ostrożnie przyłożyć dłoń do powierzchni wody. Nie wsuwał jej jeszcze głębiej, sprawdzał tylko czy aby ciecz nie blokowała przejścia... Ale najwyraźniej tego nie robiła. Przynajmniej jedna kwestia się rozwiązała.
- X-23? - spytał blondyn, bo do tej pory zdążył już sobie przypomnieć, że w końcu podlegał Laurze, więc może jednak nie powinien wkraczać do akcji bez jej pozwolenia. Na wszelki wypadek na tym nie poprzestał, tylko dorzucił jeszcze argument, który mógł przekonać dziewczynę... Powinien. Elixir miał taką nadzieję.
- Tam są uwięzieni ludzie. W budynku - doniósł, ruchem głowy wskazując mniej więcej w tym kierunku, gdzie według niego przebywała grupa osób. Nie był pewien czy X-23 wyczuje ich równie dokładnie przez wodną barierę, więc wolał od razu zwrócić na to jej uwagę.
Powrót do góry Go down
Surge
Mistrz Gry
Surge


Liczba postów : 277
Data dołączenia : 04/05/2013

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Czw Lut 16, 2017 2:02 pm

Przebranie się w strój New Mutants zajęło jej chwilę. Ubrania na szczęście były dosyć luźne i łatwo się zakładały, szczególnie spodnie. Zdjęcie rękawic i założenie ich z powrotem też miała już wyćwiczone, więc zapewne po kilkunastu minutach siedziała już w Blackbirdzie i wkrótce po tym wyruszyli na swoją pierwszą misję. Noriko siedziała spokojnie w jednym z foteli, zapięta pasami i rozmyślała nad tym jak będzie wyglądać miejsce ataku. Na pewno musieli się przygotować na trudną sytuację skoro Josh powiedział, że tam są ludzie potrzebujący go. Mógł powiedzieć trochę więcej o Houston. Ona kompletnie nic nie wiedziała na temat tego miejsca. Mogła słuchać radia. Ale kto pomyślał, że może tam być coś ważnego.
Zerknęła w stronę Laury. Nie licząc jej obecności, dziewczyna czuła się jak na misji ich starej drużyny. Tylko bez części członków. Zapewne przez nieobecność Juliana, który miałby inny ubiór. Wyglądało więc to jakby część New Mutants wybrała się po prostu na misję z Laurą. Przeciągnęła się, po czym spojrzała na swoje ręce. A dokładniej rękawice. Nie rozładowywała ich ostatnio, a dzisiaj już tym bardziej nie. Idealnie na misję. Miała w sobie mnóstwo mocy, a w razie jej zużycia i tak będzie pochłaniać wszystko z otoczenia. Przynajmniej w walce przydawał się w pewien sposób jej brak kontroli. Nie musiała się koncentrować na gromadzeniu mocy. Jej ciało samo to robiło.
Kiedy w końcu wylądowali, Surge ruszyła za Joshem, wychodząc z pojazdu. To co zobaczyła nie należało do najpiękniejszych widoków. Ruiny, zgliszcza, ofiary. Jakby ten fragment świata przeżył trzecią wojnę światową. Nawet żyjąc przez bite cztery lata na ulicy nie miała okazji na aż tak tragiczne widoki. Fakt, widziała jak ludzie umierają. Ci bezdomni, uzależnieni. Z głodu i zimna. Ale nie było to aż na taką skalę jak tutaj.
Rozglądała się, gdy usłyszała Elixira i zaraz spojrzała w jego stronę. Jej wzrok powędrował w miejsce, które obserwował chłopak. Akurat aby zobaczyć jak w oddali przed nimi stanęła wodna ściana Woda. Super. Lepiej nie może być. pomyślała z cichym westchnięciem. I tu właśnie ujawniał się ogromny minus jej mocy i nie rozładowania. Miała w sobie zdecydowanie zbyt dużo ładunku by zbliżać się do wody. O ile w chwili zetknięcia z wodą nic raczej nie powinno jej grozić to przy najbliższej próbie sama siebie by poraziła prądem. Woda doskonale przewodziła prąd, a ona świetnie o tym wiedziała. Kałuże, deszcze. Unikała takiej pogody. Ba, nawet z basenu nie mogła zbyt często korzystać.
Zerknęła tylko w stronę Laury i Jay'a, po czym ruszyła szybko za złotym. No przecież nie pozwoli mu żeby wybił się na sam przód, nie wiadomo jak daleko od nich. Niby było spokojnie, było widać wrogów. Nie można było jednak ryzykować. Dlatego miała chłopaka cały czas na oku. Nie biegła za nim, ale szła szybszym krokiem, cały czas rozglądając się dookoła. Dotarła pod wodną ścianę chwilę po Joshu i od razu jej się przyjrzała, stojąc nieco dalej. Jeżeli chroniła coś lub wręcz przeciwnie, oddzielała kogoś przed ratunkiem, to ona raczej niezbyt będzie mogła pomóc. Przez wodę mogła dojrzeć jakieś sylwetki, dziwnie wielkie. Wrogowie? Dobry i zły? Sami źli? I musieli akurat użyć wody? Okej, tylko spokojnie. Nie ma co się denerwować. Po prostu... Poczeka. Tak, to dobry pomysł. Może gdzieś w pobliżu są ludzie pod gruzami i trzeba im pomóc wydostać się. Odwróciła się lekko i spojrzała w stronę Laury. Zapewne to ona będzie podejmować decyzje odnośnie tego co mają robić. Zastanawiała się czy powinna wspomnieć o tym, że naładowana ona i woda się nie lubią, ale X-23 raczej o tym wiedziała.
Powrót do góry Go down
Icarus

Icarus


Liczba postów : 168
Data dołączenia : 25/07/2016

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Pią Lut 17, 2017 8:21 pm

Jay siedział w Blackbirdzie, przebrany w strój, który umożliwiał mu rozwinięcie skrzydeł. Prosty strój, ale chyba skuteczny. Siedząc z zamkniętymi oczami, zdawał się spać, bądź medytować. Jego myśli krążyły wokół śmierci. Co go czeka po niej? Wszak jeśli istnieje bóg, dlaczego dopuszcza do takiego zła? Niewinni ludzie umierają, a bóg nie reaguje. Wiedział, że daje wolność wyboru, ale... mimo wszystko, raz prawie unicestwił ludzkość. Icarus przeżywał teraz kryzys wiary. To co się dzieje na świecie, mutanci. Ataki na ludzi. Dlaczego? Dlaczego bóg nie reaguje? Sam był wierzący, chciał czynić dobrze. A jednak... Bóg zadecydował się go... ukarać? Skazać na mękę? Obudzony w rzece, z ciałem Julii w rękach. Chciał zginąć po tym. Boże, czemu? Dlaczego ja?
Takie to rozmyślania przyszły do głowy młodego Guthrie. Był zdołowany, a jednak gotowy. Może zginie? Znów ujrzeć Julię w niebie. Przeżegnał się, i rozpoczął modlitwę. Oparł łokcie na kolanach, i zacisnął ręce. Czoło oparł o dłonie, i zaczął.
-O wielki i potężny Panie, którego Imię jest głoszone w niebie przez Aniołów i Świętych jako Boga Zastępów, spójrz - jako kochający Ojciec - na Twego pokornego syna, który walczy wśród szeregów Twoich wiernych i teraz wypełnia swój obowiązek żołnierza wobec Ojczyzny. Przez zasługi św. Rity z Cascia spraw, abym dobrze wypełnił tę świętą przysięgę.-Zaczął szeptem. Wiedział, że nie będzie łatwo, a Bóg go kocha. Kocha każdego, miłością ojcowską i matczyną równocześnie. Kochał nas, i zesłał nam swego syna. Który zmarł na krzyżu, za grzechy nasze.-Podtrzymuj moją odwagę, abym mógł spełniać swój obowiązek bez nienawiści w sercu, ale tylko w tym celu, by strzec sprawiedliwości i pokoju na świecie.-Odmawiał modlitwę żołnierza, bowiem lecieli w sam środek wojny. Nieść pomoc, ale ta modlitwa wydawała mu się adekwatna. A poza tym, rozmowa z bogiem, to nie tylko słowa. To także uczucia. Myśli. To otwieranie swojej duszy, mówienie mu o wszystkim.
~Bóg ma plan na moje życie. Wierzę, że po tym wszystkim ujrzę Julię~Powtórzył sobie w głowie Icarus. W końcu wylądowali. Zatem... ~Boże, prowadź mnie.
Poszedł za resztą, rozsuwając po drodze skrzydła. Woda. Wygląda na to, że będzie musiał przelecieć przez nią. Nienawidził mokrych piór, były wtedy niezbyt wygodne. Ale musi to zrobić, innego wyjścia nie ma. Popatrzył po reszcie, milcząc. Ciekaw był planu działania, ale ten się przecież zaraz pojawi, prawda?
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Pią Lut 17, 2017 11:28 pm

Zamrugała i przez moment milczała patrząc na brata uważnie. Mrugała przy tym powoli wydymając lekko usta.
-Rozumiem...Czyli możesz się klonować?
Zaczęła całkiem normalnym, neutralnym głosem, w którym przeprzmiewała co najwyżej lekka zaduma. Pytanie jednak zadała podnosząc głos o oktawe czy dwie szczerze zdumiona.
"Onu może się sklonować. Być w kilku miejscach na raz. Super!"Pogłaskała brata lekko i zaczęła się śmiać cichutko, jakby sama do siebie. Wyprostowała się w miedzy czasie. Pokręciła się jeszcze półsekundy, powprawiajac się na " pozycji startowej".
- Kiedyś mi pokażesz jak to możliwe
Rzuciła cicho przestając się śmiać, choć wesołość wciąż była słyszalne w jej głosie.
- Z pewnością będziesz tam najprzystojniejszy. Jeszcze jakaś studentka zacznie cię podrywać. Może wezmę jakiś kij do odganiania twoich fanek.
Zaśmiała się znów, tym razem trochę głośniej. Mówiąc początkowo przeciągała lekko niektóre głoski, przez co wypowiedź nabrała nieco kpiącego wydźwięku przyjaznej docinki. Zresztą cała wypowiedź była taką docinką. Zawsze uważała, że ma wyjątkowo przystojnego braciszka. Dobrze wiedziała, że gdyby miał czas i ochotę oczarowałby nawet najbardziej sceptyczne w stosunku do niego istoty. Nie był to jednak czas na podrywanie. Może innym razem, gdy zejdzie z nią na Ziemię, weźmie ze sobą kij od miotły. Nie miała wątpliwości, ze Onu wróci z nią na pokład. Choćby sama musiała egzekutorom po uszach dać by go puścili.
Chwyciła mocno kolec na karku brata i lekko poklepując go, dała znak, że mogą ruszać. Zaraz widmo napięło mięśnie. Mela bardziej czuła ruchy mięśni brata pod sobą niż rzeczywiście widziała. Po chwili ponownie pisnęła radośnie, gdy Onu wyskoczył i wylądował na ulicy kilka pięter niżej, by niemal natychmiast puścić się biegiem. Am śmiała się cichutko zwyczajnie ciesząc się pędem i ruchami mięśni widma pod sobą. Tak przyjemnie było tak pędzić ulicami na grzbiecie  brata. Zwyczajnie cieszyła się tą chwilą beztroski.
"Musimy niedługo razem pobiegać!"
Zawołała w myślach po jakimś czasie. Bardzo chciała móc tak po prostu puścić się z pełną prędkością przed siebie razem z bratem. Wiedziała, że gdyby nie przeszkody i jego stan Onu biegłby dużo szybciej.
Mimo, że czerpała sporą przyjemność z biegu, cały czas pamiętała, że pędzą w konkretnym celu. Nie mogła też nie zauważyć tego co działo się na mijanych przez nich ulicach. Ulice były puste jeśli nie liczyć ciał róznej maści stworów, a czasem nawet ludzi rozrzuconych gdzie nie gdzie. To nieco niszczyło jej radość z biegu. Szczególnie nieprzyjemne były dźwięki miażdżonych kości i wnętrznosci, gdy Onu przypadkiem stawał na jakimś ciele.
Pisnęła zaskoczona i lekko wystraszona jeszcze mocniej zaciskając ręce na swoim uchwycie, gdy Onu nagle wskoczył na ściane budynku. Przez moment znalazła się dosłownie równolegle do ziemi, która wydawała się być nieco za blisko. Znała ten manewr. Sama biegając po lesie czasami by skręcić odbijała się od najbliższego drzewa. Tak było po prostu łatwiej zachować prędkość. No i dużo zabawniej.
Am lekko pochylona, by wywołany pędem wiatr nie smagał jej za bardzo po twarzy, zaważyła stwora trochę później niż Onu. W pierwszym odruchu chciała sięgnąć po miecz i po prostu ciąć tak by zdekapitować stwora. Nie miała jednak miecza. Zresztą. Nie zdążyłaby. Ledwie zbliżyli się trochę do potworka, błysnął kieł Onu i stwór już znalazł się w szczękach widma. Nawet przy tym nie zwolnili. Do uszu Am dochodziły dźwięki łamanych kości i miażdżonych wnętrzności. Aż zebrało jej się na wymioty. Sama była całkowitą wegetarianką, ale rozumiała, że inni muszą jeść mięsto. NIektórzy w dużych ilościach. Jednak jedzenie surowych potworów to było dla niej za wiele na raz. Jeszcze do tego podczas posiłku siedziała na spożywającym. Trochę to dla niej dziwne.
"Na tej planecie to tylko słonie i żyrafy  są większe niż te stwory... nie jedz słoników... żyrafy możesz zjeść..ich szyje są przerażające"
Rzuciła w myślach śmiejąc się cichutko pod nosem.
" Poczekaj aż mama się dowie, że wróciłeś... najesz się za wszystkie czasy"
Dodała po chwili. Już wyobrażała sobie swoją mamę na zakupach w rzeźni. Mięsny obłowi się jak nigdy. I to na jednym kliencie. Mama zbankrutuje. Mięso będzie trzeba dostarczyć ciężarówką. Ale Onu dostanie tyle pieczonego mięsa ile tylko zmieści i jeszcze z pół świnki, żeby na pewno był najedzony. Mama bywała oschła, ale uwielbiała dbać o innych, szczególnie gdy dawało jej to możliwość ugotowania czegoś. Niestety Amelia nie jadała normalnego jedzenia zbyt czesto więc jej mama nie miała za bardzo kiedy gotować.
" Kąpiel w fontannie?"
Spytała, gdy tylko jej oczom ukazała się ogromna uniwersytecka fontanna. Onu był cały w różnego rodzaju zanieczyszczeniach, od kurzu poczynając na zachnietej krwi kończąc. Przydałaby się mała kąpiel. Ona sama miała ochotę na jedną. Ale ciepłą, w wannie, najlepiej z użyciem przynajmniej jednego olejku eterycznego i dużą ilością piany. Będzie musiała z tym poczekać. Jednak Onu mógłby się pochlapać w fontannie. Mógłby, gdyby nieco dalej nie stał kolejny stwór. Najdziwniejszy jakiego widziała w życiu.
" Demon?"
Spytała telepatycznie przerażona widokiem jaki zastała. Wielki stwór, mogący spokojnie być samą Kostuchą albo jakimś demonem prosto z dziewiątego kręgu piekła stał otoczony ciałami studentów i... wysysał ich dusze. Przynajmniej tak to wyglądało. Nie wiedziała co właściwie robić. Bać się i schować w jakiejś dziurze aż ten sobie pójdzie, czy może sięgnąć po broń i rozwalić go w drobny mak.
Gdy tylko pojawiła się biała energia Amelia puściła swój uchwyt i powoli zsunęła się po grzbiecie Onu na ziemię lądując cicho na lekko ugiętych nogach. Ledwie jej stopy dotknęły ziemi Onu przyjął anthro postać. Zrobił się zauważalnie mniejszy, co jej w tym momencie wcale się nie podobało. Większy wydawał się grożniejszy. Nie żeby zrobił się mały. Nadal był wielki.
Warknęła cicho słysząc komentarz stwora, Kuntimonga, czy jak mu tam. Onu było doskonale w bieli to tak po pierwsze. Po drugie... jakiego tchórzostwa? To coś śmie oskarżać jej brata o tchórzostwo? W jej myślach pojawił się obraz jak chwyta stowra za kark i wymusza na nim wycofanie tych słów. Nie ruszyła się jednak jedynie lekko drżała. Trudno ją było na prawdę wyprowadzić z równowagi, choć stwór odkrył właśnie najprostszy sposób. Jakiekolwiek obelgi i temu podobne pod własnym adresem znosiła bez mrugniecia okiem. Jednak gdy ktoś próbował obrazić jej bliskich traciła cierpliwość dużo łatwiej. Teraz wyraziła jedynie swoje niezadowolenie cichym warknięciem i ani drgnęła.Patrzyła tylko na stwora z wyraźnie widoczną na jej twarzy i całej postawie, wręcz emanującą z niej odrazą.
Rozejrzała się w około. Na zewnątrz nie było już nikogo żywego. Gdy jednak spojrzała na okna budynków od razu zauważyła tłoczących się przy oknach studentów.
" Kryć się"
Wydała telepatyczny nakaz, by każdy z nich zwyczajnie schował się, a przynajmniej zszedł z zasięgu wzroku. Studenci nie mieli gdzie tak na prawdę uciekać. Sytuacja w całym mieście wyglądała bardoz podobnie. Mogli się jedynie schować i czekać, aż przyleci transportowiec by zabrać ich w bezpieczne miejsce.
Kiwnęła głową niezbyt zadowolona informacją jaką przekazał jej brat. Wiedziała, że jego moce są teraz bardzo ograniczone, ale wolałaby nie usłyszeć od niego potweirdzenia.
Sama zastanawiała się co zrobić. Jak na razie sięgnęła po broń by mieć ją w gotowości.
Uniosła zdziwona brwi widząc jak Onu wskakuje do fontanny. Cisnął jej się na usta komentarz, że to nie czas na kąpiel, jednak powstrzymała się.
Nie minęło nawet dwie sekundy a musiała dziękować, ze ma hełmn na głowie. On jeden powstrzymywał jej żuchwę od spotkania z ziemią, gdy Onu zaczął bawić się wodą. Sama czasem próbowała różnych sztuczek, ale nie na taką skale jak widmo w tej chwili. Robiło to wrażenie i to nie małe. Otoczyła ich ściana wody, która wydawała się równie twarda jak zwykła ceglana ściana. Część wody uformowała się w wszelkiego rodzaju pociski, które zawisły w powietrzu skierowane w Kuntiego. Ostatnie cześć uformowała coś w rodzaju bariery.
Nagle ISAC poinformował ją, że ktoś się zbliża. Nowoprzybyli zostali oznaczeni przez sprząt jako neutralni. Nieco zdziwiło to Am. Do tej pory zauważyła oznaczenia " sojusznik" i " wróg" ewentualnie " cywil". " Neutralny" było czymś nowym i nie bardzo widziała jak powinna zareagować. Nie robiła więc nic poza nasłuchiwaniem z myślą, że może nowoprzybili sami powiedzą jakie mają zamiary pojawiając się tu. Kątem oka ich nawet dostrzegała, gdy znaleźli się już bliżej bariery. Stali ledwie kilkanaście metrów od niej na czwartej, czyli z prawej i lekko z tyłu.
Usłyszała jak mówią o uwięzionych ludziach. Skoro się o to martwią to chyba nie są źli.Nieco jej ulżyło. Zawsze jakieś wsparcie.
Powrót do góry Go down
X-23

X-23


Liczba postów : 275
Data dołączenia : 09/05/2013

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Sob Lut 18, 2017 5:29 pm

Droga do Houston przebiegła bez żadnych rewelacji. Laura rzadko kiedy spoglądała w kierunku reszty drużyny. Pomimo raczej niezawodnego autopilota starała się cały czas trzymać ręce na sterze, tym bardziej gdy zaczęli się zbliżać do miejsca zdarzenia, w końcu zaatakowali ich kosmici, prawda? A dotarli na Ziemię nie inaczej jak przez, zapewne jakieś technologicznie przewyższające ziemskie wynalazki pojazdy. Raz zerknęła w kierunku Jaya, gdy ten zaczął się modlić. Z nieukrywanym zaskoczeniem, elementem dezaprobaty i ogromem sceptycyzmu podeszła do słów wyszeptywanych przez skrzydlatego chłopaka, ale nie zamierzała jednak tego komentować. Przesunęła wzrokiem po wszystkich, zbierając z nich opinię na ten temat, a potem wróciła do pilotażu.
Wylądowali w pewnej odległości od całego zamieszania i nawet całkiem gładko jej poszło. Bez żadnych mocnych szarpnięć osiadła na podłożu, dlatego już po chwili maszerowali w kierunku pobojowiska. Wcześniej również włączyła maskowanie pojazdu, by Blackbird nie rzucił się nikomu w oczy.
Wzrok Laury padał bardziej na trupy kosmitów, niż na ciała ludzkie. Te bardzo dobrze poznała, po tych drugich natomiast nie wiedziała czego się spodziewać, dlatego skupiała się na ich anatomii, zapamiętywała zapach oraz zbierając obraz broni do głowy analizowała ją już w myślach. Nie było czasu na zatrzymywanie się, zresztą Josh nadawał wędrówce coraz to szybszego tempa. Z trudem na jej twarzy mogli się doszukać przerażenia, czy zdegustowania widokami wyjętymi prosto z horroru sci-fi, ale sama przed sobą musiała przyznać, że nie było tu całkiem sympatycznie.
Już wcześniej zwróciła uwagę na tworzącą się wodną ścianę. Wyostrzonemu wzrokowi Laury nie mógł umknąć taki ‘szczegół’. Słysząc słowa Josha po prostu kiwnęła głową. Nie musiała go nawet zachęcać do ruszenia na przód. Gdy Josh pobiegł ona zrobiła to za nim. Nie zrównała jednak, właściwie bardziej ubezpieczała tyły i monitorowała wrażliwymi zmysłami otoczenie. Im bliżej się znajdowali, tym bardziej wytłuszczała się również sytuacja zastana za ścianą wodną. Znaczy, na tyle ile mogła zaobserwować zza przeszkody, która oddzielała ich od …z tego co mogła wywnioskować – kosmitów z czego jeden wyglądał humanoidalnie.
Z kolejną dozą sceptycyzmy podeszła do zachowania Josha, a właściwie chodziło tylko i wyłącznie o to, że to on przyłożył rękę. Niby nic nie wskazywało, że ciecz może okazać się żrąca, czy w jakikolwiek inny sposób szkodliwa... I nawet wiedząc jakie ma moce wolała być tą sprawdzającą. Chodziło o sam fakt bólu. Chciała to wszystko wziąć na siebie. On sprawdził dłonią, Laura sniktnęła i wsunęła tam ostrza robiąc to szybko, przecinając wodną powierzchnie. I nic się nie stało. No dobra. Ponaglona słowami chłopaka, na tyle na ile mogła również wyczuła uwiezionych ludzi, ale nie tylko… zapach krwi pomimo bariery również był wyraźny.
- Icarus weź ze sobą Surge, bo może mieć problem z przechodzeniem przez wodną ścianę. My z Elixirem wchodzimy do środka i widzimy się po drugiej stronie – Rzuciła bardziej donośnym tonem, jeżeli Jay szybował im nad głowami, a potem po prostu przeszła przez wodę. Po sekundzie mogła już na własne oczy, bez żadnej blokady przyjrzeć się sytuacji.
Kilkanaście metrów na lewo dostrzegła – sądząc po kształtach zbroi, kobietę w towarzystwie ogromnego, ogoniastego stwora. Ni to smok, ni wielka jaszczurka wywołała na obliczu Laury minę zdziwienia. Nie bała się jednak, wręcz przeciwnie. Wyzutym z emocji spojrzeniem omiotła ich ciała, starając się wyczuć również zapach. W tym niestety spotkał ją zawód. Oprócz zapachu świeżej i zaschniętej krwi oraz brudu i kurzu nie mogła wyczuć charakterystycznej woni, po której mogłaby ich tropić. Nie była to jedyna postać. Czarny, skrzydlaty stwór o wiele bardziej przyciągnął jej uwagę. Może dlatego, że właśnie w niego zostały wycelowane lodowe ostrza? A może dlatego, że demonicznemu wyglądowi dodawało jeszcze więcej grozy stos trupów, który go otaczał. Chyba nie było żadnych wątpliwości, kto zajmuję jaką stronę.
- Jesteśmy tu by pomóc – Zwróciła się w kierunku kobiety i rannego.
- …Pomóc w leczeniu, ale i nie tylko – Na tym się zatrzymała. Niby sytuacja wydawała się opanowana, ale coś czula, że czarny smok ma coś w zanadrzu.
Nie lubiła przemów. Poczuwała się do tego, bo pierwsza przeszła przez barierę i nie chciała żadnych nieporozumień, czy nawet ataku ze strony której de facto mieli pomóc. Miała nadzieje, że pałeczkę rozmów przejmie Josh, a ona będzie mogła w pełni skupić się na otoczeniu. Końcówka zdania miała zasugerować, że mogą się przydać również do innych rzeczy.
- Jesteśmy New X-men. A …kim wy jesteście? – Rzuciła jeszcze pytaniem… bo szczerze mówiąc Onuris to na SHIELD jej nie wyglądał, Amelia już bardziej… aczkolwiek nie przypominała sobie takiej zbroi w repertuarze tej tajnej organizacji.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Sob Lut 18, 2017 10:00 pm

NPC Storyline - Jinkusu|Kuntimong|Onuris

Woda nie tylko nie blokowała przejścia, co nie wytwarzała żadnego oporu dla tych, którzy próbowali się dostać od zewnątrz. Najlepiej poczuła to X-23, która wsunęła pazury w taflę wodnego muru. Żywioł nie wywierał żadnego nacisku na jej ostrza, żaden ciężar nie był odczuwalny.
/Gorzej./
Odparł krótko karpatiance jej brat. Demon nie byłby tutaj specjalnym zagrożeniem czy problemem. Widmo by go najzwyczajniej w świecie odesłało, nie musząc nawet podejmować walki. Niestety znajdująca się tutaj, czarna istota, nie dałaby się odesłać do żadnego innego miejsca. Z resztą białołuski uważał tutaj, że mieli do wyrównania rachunki. Akurat w tym momencie, na miejsce dotarła grupka mutantów. Oba osobniki szybko zdały sobie sprawę z obecności nowo przybyłych, choć ani jeden ani drugi się ku nim nie obrócił. W tym wypadku, skupieni byli bardziej na sobie. Przynajmniej chwilowo.
-Budynek... kobieta... mutanci. Nie ochronisz ich wszystkich. Nie, gdy musisz bronić siebie... wodą.
Osoby znajdujące się w budynku pozostawały w ukryciu. X-23 jako pierwsza przekroczyła wodną barierę. Za nią mogli to uczynić pozostali. Z drugiej strony, woda nie była już tak "chętna" do współpracy. Mur blokował jakąkolwiek możliwość powrotu na drugą stronę, nie pozwalając się przebić - choć nadal istniała opcja wzbicia się w powietrze i ewakuacji drogą powietrzną. Teoretycznie.
Czarny stwór uniósł swój łeb do góry, a następnie zaczął się śmiać niczym typowy, czarny charakter. Chaotycznie, niczym psychopata mający zaraz zabrać się za rozszarpanie pozostawionej mu na łasce ofiary. Dla niego, sytuacja ta była niemalże ucztą. Tyle dusz już pożarł, a kolejne same się do niego schodziły.
Słowa X-23 nie zostały pozostawione bez odpowiedzi. Wszyscy je usłyszeli, choć z tej dwójki - nikt się w stronę X-Menów nie zwrócił. Przynajmniej nie wzrokiem. Pierwsza odpowiedź nadeszła, głos rozbrzmiał w umysłach młodych mutantów. Głos należący do białołuskiego, spokojny, opanowany. Dało się w nim odczuć nutkę pozytywnego nastawienia, jak również zmęczenia - prawdopodobnie wywołanego aktualny stanem stwora. Woda oczyściła jego skórę, łuski, rany, jednak nie była w stanie przywrócić mu sił.
/Przyjazny smok z sąsiedztwa./
Odparł krótko, na dobrą sprawę nie mówiąc kim jest. To postanowił pozostawić Amelii - a dokładniej tą oficjalną wersję, związaną z frakcją do jakiej należała kobieta. Na imienne powitanie przyjdzie jeszcze pora.
Drzwi wejściowe do budynku pozostawały zamknięte, jednak były oszklone. Można więc było sobie wybrać czy osoba chętna się tam dostać wybije szybę w samych drzwiach, czy może w jednym z okien. W środku - przynajmniej zerkając z daleka, z zewnątrz - nikt nie wydawał się być rannym.
Pogawędka oraz analiza sytuacji nie mogły trwać dłużej. Czarny stwór zaczął powoli zbliżać się do Onurisa, spoglądając na niego podejrzliwie. Kierowała nim ciekawość. Przed chwilą jej jeszcze nie było. Przed chwilą - istota ta śmiała się niczym chory umysłowo, teraz bardzo powoli zbliżał się do białołuskiego. Jakby nagle coś odkrył, chciał potwierdzić to odkrycie.
-Ty... oddaj to. ODDAJ!
Ostatnie słowo Kuntimonga było krzykiem, brzmiącym jakby w bólu wrzasnęły tysiące dusz, istnień których w tym miejscu nie było. Mogło to spowodować lęk, niepokój. Istota ta nie wydawała się pochodzić z tego świata. Wraz ze wrzaskiem, czarny skrzydlaty stwór ruszył w kierunku bezskrzydłego smoka z bardzo dużą prędkością. Sunął po powierzchni niczym po lodzie, wbijając się w brzeg fontanny, a następnie wchodząc do samej wody i dalej ciągnąc prosto w kierunku swego celu. Onuris zrobił krok do tyłu, a następnie ściągnął z powietrza przygotowany wcześniej atak, posyłając go centralnie na przeciwnika. Wodne kolce, pociski, włócznie - rozbiły się zarówno taflę wody, zbierając się i błyskawicznie powracając do widma, jak również trafiając w swój cel. Przy trafieniu, woda przebijała czarnego, powodując ból podparty dodatkowym wrzaskiem. Ból ten nie powstrzymał jednak potwora przed atakiem. Wzmógł tylko jego gniew, sprawiając, że ten przyśpieszył jeszcze bardziej. Każde przebite miejsce zaraz spajało się w całość czarnej masy, niwelując ślady po ranach. Mając już przeciwnika w bardzo bliskiej odległości, białołuski odskoczył do tyłu, przyciągając do siebie wodną ścianę którą wcześniej postawił na drodze stwora, a którą teraz zwalił prosto na niego - z efektem podobnym do wcześniejszych ataków. Przed samym upadkiem, uformował wodę w ścianę pokrytą kolcami, która runęła na przeciwnika - znów go raniąc. Ślady i dziury znowu zniknęły. Potwór dopadł w końcu do widma, tnąc pazurami z obu stron. Sięgnąwszy jednak korpusu swego celu, natrafił na wodę. Ciało gada rozpłynęło, rozpadając w drobinki wody i spadając w dół, a następnie formując w innej części zbiornika - na samym końcu, możliwe najdalej od przeciwnika. Czarny odwrócił się natychmiast, nie czekając nawet chwili i znów ruszając prosto na rywala. Tym razem Onuris spróbował czegoś innego. Wyciągnął lewą rękę przed siebie, by mocniej skupić swą energię na prognozowanym ataku, a następnie zacisnął pięść. Tak, jak samiec zacisnął swą pięść - tak woda w zbiorniku wystrzeliła w górę, tworząc sobą tysiące mieczy które rozniosły czarnego stwora po okolicy, niczym eksplozja miny pułapki.
Krople wody, niczym deszcz zaczęły spadać z nieba, tworząc przyjemną, orzeźwiającą aurę. Wraz z nimi, z nieba spadły niewielkie, czarne pasy materii z której stworzony był owy potwór. Jeden z takich pasów dotknął ziemi zaraz za smokiem, a gdy tylko zyskał styczność z podłożem - z pasa wyrosła cała postać, atakując od dołu białołuskiego. Już w początkowej fazie ataku, Onuris zaczął obracać się w stronę przeciwnika - wiedząc o jego obecności za swymi plecami. Nie był jednak w stanie obrócić się na tyle szybko, by uniknąć ataku. Zdążył obrócić swój korpus, a pazury wbiły się prosto w ciało widma, pod mostek - do góry, w kierunku płuc oraz całej klatki piersiowej. Gad spróbował tej samej zagrywki - i choć początkowo spomiędzy pazurów czarnego potwora zaczęła wypływać woda, to po chwili zmieniła ona swój kolor w krwią barwę. Onuris chwycił prawą dłonią za lewą rękę stwora, którą ten zdążył wbić w jego ciało. Unieruchomił w ten sposób kończynę przeciwnika, by chociaż zminimalizować uszkodzenia własnego ciała.
-Dwa razy nie rozegrasz tego samego, splugawiony.
Wywarczał arogancko przeciwnik. Krew znów napłynęła do pyska widma, a on sam zachwiał się lekko, łapiąc równowagę. Potwór zbliżył swój pysk do łba białołuskiego, spoglądając na niego z szaleńczym uśmiechem rysującym się na jego pysku.
-Jak smakuje widmo?
Zapytał retorycznie, otwierając pysk. Ślepia Onurisa powiększyły się, gdy gad zorientował się co potwór planuje uczynić. Lewą - wolną rękę gada przeszyły czerwone pioruny. Białołuski chciał podnieść dłoń, złapać nią przeciwnika, jednak zanim zdążył to zrobić, ten chwycił z jego rękę swoją prawą, unieruchamiając go. Następnie, Kuntimong zaczął czynić to samo, co z ludźmi których dorwał przedtem. Z ciała widma, na całej jego powierzchni, zaczęła wydobywać się biała energia, która przemieszczała się w powietrzu i trafiała prosto do pyska stwora. Było to tym, na co wyglądało. Potwór żywił się energią stwora, samym jego istnieniem. O ile w przypadku zwykłego człowieka proces ten był błyskawiczny, o tyle tutaj istoty dookoła miały więcej czasu na reakcję. Onuris w tym czasie powoli słabł, przygasał na ich oczach. Dosłownie uchodziła z niego wszelaka energia życiowa.
Powrót do góry Go down
Elixir

Elixir


Liczba postów : 324
Data dołączenia : 03/01/2017

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Nie Lut 19, 2017 3:53 pm

Cała drużyna prędko zgromadziła się przy ścianie, dlatego na szczęście Josh nie musiał czekać. Laura dotarła do niego jako pierwsza, później pozostali... Ale to i tak właśnie jej decyzja była dla niego najważniejsza, bo mimo wszystko nie chciał działać bez pozwolenia - choć cały jego instynkt nakazywał mu jak najprędzej wkroczyć do akcji. W tej chwili chłopak zachowywał się trochę tak, jak gdyby siedział na szpilkach. Bezczynność, nawet tymczasowa, wcale mu nie służyła... I było to po nim widać. Wyjątkowo nie blokował reakcji swojego ciała, a przynajmniej nie całkowicie, bo faktycznie trochę je temperował - nie w ramach kamuflażu przed kimś, kto mógłby chcieć go czytać, ale dla własnych korzyści, dla uspokojenia samego siebie.
Noriko i Jay milczeli, lecz to ani trochę go nie dziwiło. I jedno i drugie z nich zwykle nie mówiło zbyt wiele, chociaż z innych powodów, a teraz do tego pewnie oczekiwali konkretnych instrukcji... Blondyn doskonale rozumiał, że na tej misji powinni się słuchać X-23, że to ona pełniła nieoficjalnie funkcję przywódcy, nawet jeżeli tylko chwilowo - ale i tak korciło go od razu zadecydować o paru sprawach. Skłaniała go ku temu przede wszystkim mieszanka zniecierpliwienia, zdenerwowania oraz poczucia obowiązku... Przez którą po prostu mu się spieszyło, w dużym uproszczeniu. Poza tym może - ale tylko może - miał też ochotę coś udowodnić, sobie i innym... Lecz do tego by się nie przyznał.
Na szczęście przynajmniej Laura nie karmiła tego wzrastającego w nim napięcia i szybko przystąpiła do działania. Słysząc charakterystyczny odgłos jej wysuwających się pazurów, Josh zerknął w jej stronę i przez krótką chwilę obserwował to, jak dziewczyna własną metodą testowała płynną barierę. Potem zaś zaczęły w końcu padać rozkazy - i szczerze mówiąc tylko tego uzdrowiciel potrzebował. Surge i Icarus skierowani zostali ponad ścianę, a Elixir jedynie rzucił ku nim okiem, nim podążył za X-23 na drugą stronę... Drogą krótszą i bezpośrednią. W momencie zanurzania się w tej - mimo wszystko niezbyt grubej - warstwie wody, blondyn odruchowo przymknął oczy, a po przedostaniu się do środka natychmiast się otrząsnął. Wiele mu to nie dało, lecz chciał mieć świadomość, że przynajmniej podjął próbę względnego się osuszenia. Mokremu było mu co prawda chłodniej, ale nie bardzo zimno... Poza tym i tak w tej chwili nic nie mógł na to poradzić, więc starał się zwyczajnie o tym nie myśleć. W końcu sam wyschnie.
Odgarniając z oczu kilka kosmyków włosów, Elixir przeczesał wzrokiem pole walki. Jego uwaga bardzo szybko powędrowała ku osobom uwięzionym w budynku, na co mógł sobie pozwolić przede wszystkim z dwóch względów. Po pierwsze, oba wielkie potwory zdawały się skupiać na sobie wzajemnie, a nie na innych istotach w swoim otoczeniu. Po drugie, trzymał się w końcu przy Laurze, która w razie czego w najgorszym wypadku ostrzegłaby go o nadchodzącym niebezpieczeństwie.
Słuchając słów X-23 - czyli jej deklaracji pomocy oraz następującego po niej przedstawienia ich jako grupy, New X-Men, co z kolei wywołało w Joshu zaskakująco przyjemne uczucie podekscytowania, nawet w tak tragicznych okolicznościach - chłopak rozważał już ich opcje. Teoretycznie mogliby wyprowadzić ludność cywilną... Laura bez problemu utorowałaby im przejście z drugiej strony budynku, z daleka od walczących, a jeżeli nawet z jakiegoś powodu nie mogliby przedostać przez barierę - to Jay przeniósłby ich po kilka osób na raz. Tyle że... Na zewnątrz czaić się mogły kolejne zagrożenia, a oni niekoniecznie daliby radę obronić wszystkich, szczególnie przy tej sytuacji. W gmachu uniwersytetu cywile zdawali się być w tym momencie najbezpieczniejsi...
Tok myślowy blondyna został brutalnie przerwany, gdy usłyszał on w swojej głowie czyjś głos - i to w dodatku obcy. Josh miał już z tym pewne doświadczenie, w szkole mieszkali w końcu liczni telepaci, ale wrażenie i tak zawsze było dla niego dziwne i nie do końca miłe. Takie... Obdarcie z prywatności. Przynajmniej wiedzieli już, że mieli do czynienia z kimś o mocach psychicznych... Kto najprawdopodobniej nie był do nich negatywnie nastawiony. Czy mogli mu ufać? Niekoniecznie, ale jak długo byli po tej samej stronie - czyli chroniącej ludzi - to nie powinni mieć ze sobą żadnych problemów. Telepatia podsuwała zresztą Elixirowi pewien pomysł... Jeden z wielu, które kłębiły mu się teraz w głowie.
Zanim jednak chłopak przystąpił do realizowania tego najnowszego z nich - albo któregokolwiek innego - czarny potwór wydał z siebie nienaturalnie przeraźliwy krzyk, który sprawił, że Josh aż syknął cicho i instynktownie skierował ku niemu wzrok. Efekty zaskoczenia czy innych odczuć prędko stłumił, świadomie wpływając na reakcje swojego ciała, aby zachować spokój. Obie bestie starły się w boju... I blondyn pewnie mógłby poświęcić chwilę, aby się im przyglądać, tyle że oznaczałoby to stratę czasu - który mógł poświęcić na coś o wiele istotniejszego. Na przykład na wydawanie rozkazów. W końcu. Ale hej, ktoś musiał przecież skoordynować grupę, to wcale nie tak, że tylko na to czekał.
- Nie wyprowadzajmy jeszcze ludzi, w środku będą teraz bezpieczniejsi, a na zewnątrz może ich coś dopaść. Icarus, leć do tamtej dziewczyny, zorientuj się co się dzieje, w razie czego służ jej wsparciem. Surge, wstrzymaj się z atakowaniem, nie chcemy usmażyć tego białego... - wymienił na początek, obracając głowę, aby spoglądać kolejno na tego członka swojej drużyny, do którego właśnie się zwracał... Zaczynając od Laury, bo głównie do niej skierował słowa o cywilach. Na koniec jego spojrzenie znów powróciło ku X-23, lecz wcześniej upewnił się, iż Surge nie została zmoczona nagłym sztucznym deszczem. Na szczęście znajdowali się na tyle daleko, że krople nie sięgnęły aż do nich.
- Może mam plan, ale do tego będę potrzebował odwrócenia uwagi czarnego... I paru innych rzeczy - dodał trochę ciszej, lecz wciąż na tyle głośno, że Noriko i Jay powinni go usłyszeć... Chyba że ten ostatni zdążył się już oddalić. Usatysfakcjonowany rozdaniem najważniejszych poleceń i wskazówek, Josh z czystym sumieniem mógł już przenieść wzrok na walczących... Z których jeden, ten domniemanie demoniczny, przeszedł do dyskutowania. Elixir nazwałby to monologiem, gdyż drugi stwór najwyraźniej mu nie odpowiadał, a przynajmniej nie w sposób, który oni mogliby dosłyszeć... Ale z drugiej strony typowy monolog czarnego charakteru powinien być chyba jednak trochę dłuższy. Te teksty pozostawiały wręcz po sobie pewien niedosyt. Być może blondyn narzekałby na to bardziej, gdyby nie widział, że ten prawdopodobnie-dobry zdawał się w tej chwili przegrywać...
Doświadczenia Josha z telepatią były, delikatnie mówiąc, przeciętne. Nie miał pojęcia czy w ogóle będzie w stanie zwrócić na siebie uwagę istoty, która posiadała takie zdolności - ale musiał spróbować. Jasne, mógłby po prostu krzyknąć, tyle że w takim wypadku istniała opcja, iż ściągnąłby na siebie i pozostałych zainteresowanie wroga, co jeszcze nie byłoby mu na rękę. Być może za chwilę... Grunt jednak, iż chłopak skupił się na myśleniu o tej białej istocie, przyzywając ją, we własnej głowie zwracając się do niej per "smok", skoro na imię nie mógł sobie pozwolić... Chyba że tamta dziewczyna w międzyczasie im je podała.
Elixir nie lubił dopuszczać innych do swojego umysłu, lecz nie oznaczało to od razu, że posiadał coś do ukrycia. Przeciwnie, szczególnie w tej chwili - intencje miał czyste, naprawdę chciał tylko pomóc, ale bez wcześniejszego nawiązania współpracy jego pole do manewru było bardzo ograniczone. Gdyby tylko mogli się dogadać, a później chociaż na chwilę odwrócić uwagę czarnego... Josh mógłby się zająć swoją działką, czyli leczeniem, doprowadziłby białego do lepszego stanu, a potem reszta drużyny mogłaby go wesprzeć w starciu. Rany zadane w walce uzdrawiało się podobnie u niemalże każdej istoty - o to się nie martwił. Obrażenia wewnętrzne stanowiłyby już większy problem, gdyż nie znał jeszcze fizjologii tego stworzenia... Ale skoro był to telepata, to być może mógłby po prostu udzielić mu potrzebnych informacji i pokierować jego działaniami. To by ułatwiło sprawę...
Lecz zostawała jeszcze kwestia tego dziwnego ataku - z zasysaniem energii albo duszy, o ile coś takiego istniało... Albo czegoś podobnego. Blondyn nie był pewien co dokładnie się działo, ale wystarczyła mu świadomość, że nic dobrego - i że powinni to przerwać. Na to największe szanse miała tak naprawdę Noriko, lecz z drugiej strony oznaczałoby to porażenie również tego dobrego. Nieprzyjemne, ale może lepsze od alternatywy? Albo na przykład akurat stwór był odporny na elektryczność? Przydałaby się jakaś odpowiedź ze strony białego, najlepiej przekazana bezpośrednio Surge, aby zaoszczędzić na czasie. W innym wypadku największą szansę na powodzenie miałaby zapewne Laura... Byłoby prościej, gdyby mogli się ze sobą komunikować na bieżąco, nawet jeżeli - niechętnie - telepatycznie. Elixir wiedział, że czasem na misjach psionicy X-Men zawiązywali pomiędzy członkami składu takie połączenie, aby wróg nie słyszał ich dyskusji i nie spodziewał się łączonych ataków. Jeżeli smok odbierał jego rozważania, to być może akurat mógłby zrobić coś w tym kierunku...?
W głębi ducha chłopak zdawał sobie sprawę z tego, że we wszystkich swoich planach praktycznie nie brał pod uwagę obecności tamtej dziewczyny w pancerzu, lecz wynikało to głównie z faktu, że stanowiła dla niego wielką niewiadomą. Nie mógł umieścić jej w żadnej roli, gdy nie miał pojęcia co potrafiła albo jakie możliwości dawały jej ten kombinezon oraz jej broń. Przy odrobinie szczęścia wkrótce się to zmieni... Oby, bo niedobrze było odstępować od wykorzystywania kogoś, kogo posiadało się już pod ręką.
Elixir miał szczerą nadzieję, że smok się odezwie, jeżeli nie do niego, to przynajmniej od razu do Surge lub X-23. Gdyby jako jedyny otrzymał od niego komunikat zwrotny, pozwolenie na to, aby Noriko wkroczyła do akcji ze swoją elektrycznością - albo przeciwnie, odmowę, przez którą musieliby polegać na Laurze - to natychmiast zwróciłby się do odpowiedniej dziewczyny. Ograniczyłby się tylko do rzucenia samego jej imienia, a raczej pseudonimu - jak wypadało uczynić na polu walki. W tych okolicznościach zakładał, że przekaz będzie wystarczająco jasny... Bo chyba każde z nich równie dobrze zdawało sobie sprawę z tego, że jakoś musieli tej istocie pomóc. Brak reakcji ze strony białego oznaczałby zwrócenie się do Laury. W końcu nawet tak masywne stworzenie - gdy ranne i osłabione - mogło odnieść poważne obrażenia lub nawet zginąć, gdyby oberwało od porządnie naładowanej Noriko... A takiego ryzyka Josh nie chciał podejmować.
Być może to właśnie był odpowiedni moment na podjęcie próby uleczenia smoka? Zakładając, że odciągnęliby od niego uwagę czarnego. Elixir nie potrzebował dużo czasu, aby zrobić swoje, ale z drugiej strony nie chciał zbyt szybko zbliżyć się do obu bestii. Nikomu by nie pomógł, gdyby sam został zbyt dotkliwie uszkodzony albo... Albo gorzej. Przydałby mu się ktoś, kto by go osłaniał - pomijając osoby, które zaangażują wówczas przeciwnika. Och, jak on nie cierpiał posiadania kompletnie nieofensywnych mocy! Sam mógłby teraz co najwyżej rzucić jakimś kamieniem, a to na pewno skończyłoby się dla niego wręcz cudownie.
Powrót do góry Go down
Surge
Mistrz Gry
Surge


Liczba postów : 277
Data dołączenia : 04/05/2013

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Pon Lut 20, 2017 8:15 pm

W przeciwieństwie do dwójki, która testowała wodną ścianę, Noriko nie mogła tego zrobić. Jednak nie musieli przecież wszyscy po kolei sprawdzać czy ta woda jest nieszkodliwa. Jeśli dwójce z nich nic nie zrobiła to reszta była bezpieczna. O ile Nori mogła czuć się bezpieczna przy wodzie. Nie mogła. Nie, jeśli miała w najbliższym czasie prawdopodobnie podjąć walkę, co było bardzo możliwe w obecnej sytuacji.
Na szczęście Laura uratowała sytuację. Wpadła na genialny pomysł, o którym ona sama nie pomyślała. Przecież Jay latał! I wiedziała, że jest w stanie unieść człowieka, bo już to kilka razy robił. Mógł przenieść ją nad tą ścianą wody bez problemu i w ten sposób dotrze na drugą stronę sucha. Co też po chwili zrobił i dzięki temu również no mogli dokładnie zobaczyć co się dzieje i ogarnąć sytuację. Jak tylko poczuła twardy grunt pod nogami, rozejrzała się od razu dookoła. Chyba spodziewała się wszystkiego, tylko nie tego. Chociaż... Przecież już mieli do czynienia z potworami. A ci tutaj to pewnie byli kosmici. Z czego jeden najwyraźniej był po ich stronie i próbował powstrzymać tego drugiego. Zapewne więc ich zadaniem będzie pomóc białemu w walce i przegonić tego złego. W budynku byli ludzie, których musieli ocalić. Żywi ludzie. Nie mogą dopuścić do ich śmierci. Mają w końcu pokazać się od tej lepszej strony.
Przyjazny smok z sąsiedztwa. Telepatyczna odpowiedź na pytanie Laury zabrzmiała odrobinę zabawnie, biorąc pod uwagę to, w jakiej sytuacji się znajdowali. Obserwowała wszystko uważnie, gdy powietrze przeszył rozdzierający okrzyk potwora. Surge w odruchu zasłoniła uszy dłońmi choć to niewiele dało. Obserwowała tylko walkę, trzymając się na bezpieczną odległość. Spojrzała też w stronę Josha, słysząc jego słowa.
- Nie musisz mi o tym mówić. Wiem, że mogłabym ich obu usmażyć. O ile nie są odporni na elektryczność - odparła, lekko marszcząc brwi. Kto jak kto, ale ona akurat świetnie znała swoje moce. Oczywiście nie była zła na Josha o coś takiego. Najwidoczniej obudziła się w nim żyłka przywódcy. Cóż, nie będzie mu zabierać tej przyjemności. Zerknęła w stronę Laury. Ona prędzej mogła wykonać jakiś ruch. Zaatakować czarnego. Oddzielić go od tego drugiego, by Nori mogła wkroczyć do akcji. O ile dobrze zauważyła w pobliżu istot było mokro, więc gdyby tak pokierowała ładunek przez wodę, prosto w tego czarnego... Tak, to mogłoby się udać. Ale tylko jeśli zostaną rozdzieleni.
Czekała więc na rozwój wypadków, licząc, że Laura, polegająca głównie na swojej sile fizycznej, będzie w stanie rozdzielić jakoś tą dwójkę. Być może czarny kosmita był na tyle zajęty wysysaniem... Energii? Duszy? Nie wiedziała, co tak właściwie robił. W każdym razie może nie zwracał na nich aż tak uwagi, jak oni na niego. No i zawsze pozostawała szansa, że ten "przyjazny smok" też im podrzuci jakąś podpowiedź odnośnie słabości przeciwnika. Tak czy siak jeśli tylko Nori dostała jakikolwiek znak do działania to długo nie czekała na to by wkroczyć do akcji. Upewniając się, że w zasięgu jej ataku znajduje się tylko ten zły, użyła swojej mocy by porazić go sporą dawką elektryczności.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Sro Lut 22, 2017 8:10 pm

" Gorzej niż demon... sam diabeł?" spytała telepatycznie przyglądając się dalej demonicznej postaci. Jak dla niej czymkolwiek stwór by nie był, wolałaby go zwyczajnie nie spotkać. Sama jego postać wywoływała ciarki na plecach. Nie wiedziała jak można poradzić sobie z tą istotą. Trzymała dłoń na broni, ale z każdą sekundą wydawało jej się to beznadziejne. Stwór sprawiał wrażenie jakby był dymem. Dymu nie można zastrzelić. Jednak Onu uformował pociski. Może więc da rady zranić tego stwora w tradycyjny sposób. Miała taką nadzieję. Na razie pozostawało jej obserwować.
Nawet nie obróciła się w kierunku mutantów, choć doskonale wiedziała w którym momencie dokładnie przekroczyli bariere i weszli na przyszłe pole walki. Patrzyła na dwie potężne istoty szykujące się do walki rozważając różne opcje jak mogłaby pomóc bratu.
Jeśli widok stowra wywoływał ciarki na jej plecach, jego śmiech sprawił, że miała ochotę brać nogi za pas. Śmiał się jak najprawdziwszy czarny charakter z kreskówek. Tylko na żywo brzmiało to dużo bardziej przerażająco.
- Jesteśmy z The Core.
Rzuciła do spokojnie do mutantów. W wyjotkowo powaznym w tym momencie głosie słychać było typowe dla niej ciepło, przez co cala wypowiedź wydawała się nieco mniej oschła. Nie miała zamiaru wdawać się w szczegóły i choć na jej usta cisnęły się różne dodatkowe uwagi, zachowała je dla siebie lub przynajmniej na później. Na serdeczniejsze zapoznanie przyjdzie czas gdy rozprawia sie z deminicznym stworem.
" Jestem Amelia, a biały to Onuris", dodała telepatycznie, uznając, ze taka komunikacja z nowymi będzie szybsza. Myśl była dużo szybsza niż słowa. Mogli się tak dużo skuteczniej porozumiewać.
" Wiem, to strasznie denerwujące ale duzo szybciej porozumiewać się telepatycznie. Wszyscy są połączeni" Dodała, tak gdyby się nie zorientowali. Trochę ją to kosztowało, ale udało jej sie utworzyć w miarę stabilne połączenie między wszystkimi mutantami i nią samą. Miała tylko nadzieję, że Demon nie jest telepatą, albo nie wpadnie na to, ze ona nim jest.
" Telepatia, super siła, super szybkość i umiejętnosć posługiwania się właściwie każdą możliwą bronią. Pancerz jest właściwie niezniszczlny" odpowiedziała na wyczytane w myślach jednego z mutantów wątpliwości.
Mówiąc lekko obróciła się w stronę mutantów, tak by mówiąc do nich kątem oka móc cały czas kontrolować co się dzieje przy fontannie. Jak się okazało po chwili, całkiem słusznie. Demon, jak dla ułatwienia postanowiła mimo wszystko nazywać stwora, zmienił podejście. Jeszcze chwilę temu śmiał się szaleńczo, teraz powoli zbliżał się do Onu. Przyglądał się widmu z wyraźną ciekawością.
Obróciła się powoli w stronę brata przyglądając mu się spod lekko zmarszczonych brwi. Szukała czegoś co mogło tak zaintrygować stwora. Bo że coś się nagle zmieniło nie miała wątpliwości. Nie wiedziała tylko co. Onu wyglądał dokładnie tak jak jeszcze minute temu.
" Co jest Onu?" zwróciła się do brata w myślach po chwili. Teraz mówiła tylko do niego, wiec mutanci nie słyszeli ewentualnej wymiany zdań, chyba ze Onu im ją udostępni.
Nagły wrzask stwora sprawił, ze o mało nie podskoczyła wystraszona. Nie chodziło tylko o to, że kompletnie nie spodziewała się w tym momencie wrzasków. Dużo bardziej poruszyło ją samo brzmienie demonicznego wrzasku. Jeśli ten stwór nie jest z piekłą to wolała nie wiedzieć skąd. Z jego gardła wydobywał się dźwięk godny wrzaskom tysięcy dusz dręczonych w ostatnim kręgu piekielnym.
Później wszystko działo się tak szybko, ze ledwie nadążała za rozwojem wydarzeń. Stwór wszedł do fonntanny i zaatakował Onu, ale ten okazał się swoją wodnąkopią i tak kilka razy. W między czasie zawieszone do tej pory w powietrzu pociski runęły na stwora jednak nie uczyniły mu chyba większych szkód. Powstawały dziury, ale zaraz się zrastały. Wyglądało jakby mieli zamiar bawić się w kotka i myszkę w nieskończonosć z taką prękością, ze nie miała większych szans zareagować nie ryzykując poważnego zranienia brata.
Akcja zatrzymała się dopiero gdy Demon chwycił Onu i zaczał wysysać jego dusze. A przynajmniej tak to wyglądało. Przerażona chwile się temu przyglądała.
" Onu nie jest... elektroodporny, ale plan z elektrycznoscią może się udać. Jest bardzo wytrzymały . Nie wiem jak ten zły... Będzie trzeba szybko postawić Onu na nogi... Sami możemy nie dać rady temu czemuś czarnemu". Plan bynajmniej jej się nie podobał. Ale albo to albo...strzeli do Demona z karabinu. Byle tylko odczepił się od Onu. Natychmiast.
Powrót do góry Go down
Icarus

Icarus


Liczba postów : 168
Data dołączenia : 25/07/2016

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Czw Lut 23, 2017 9:21 am

-Jasne.-Mruknął Jay, chwytając Noriko pod pachami. Rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze, wznosząc się ponad taflę wody. W teorii powinien spytać czy "jest gotowa", ale w sumie... po co? I tak by się wzbili, a trzeba być jak najszybciej po drugiej stronie. Pewnie oberwie trochę ładunkami potem, ale to tylko lepiej. Może wstrzyma mu to akcję serca? Nadzieja zawsze umiera ostatnia...
Przeleciał i wylądował po drugiej stronie, składając skrzydła. Stanowiłyby tylko dodatkowy cel, a tego nie należy ryzykować. Nie chciał wyjść na głupca, choć śmierć stanowi wybawienie. Teoretycznie.
Po dokonaniu prezentacji, Guthrie słuchał uważnie poleceń. Obserwował całą walkę, i to co się działo... nie wyglądało to najlepiej. wesoło w sumie też nie. Usłyszał głosy w głowie, i już zaczął podejrzewać siebie samego o schizofrenię. Fascynujące, jak niewiele potrzeba, by człowiek zaczął wariować. Czyny, słowa... wydarzenia. To wszystko może albo umocnić, albo załamać psychikę człowieka. Pomimo tych rozmyślań, Jay koncentrował się także na polu walki.
Ujrzał, jak ten czarny (bo tradycyjnie, ktoś zły musi być czarny) zaczął wysysać... duszę? Coś z ciała tego białego wysysał na pewno. Nie wyglądało to zbyt wesoło. Trzeba coś zrobić... ale co?
Icarus na razie rozłożył lekko skrzydła, by w razie czego móc wzlecieć szybko w powietrze.
~Myśl, Guthrie, myśl~Nakazał sobie, obserwując wszystko. Nie miał jakiś wielkich zdolności walecznych, a to coś z pewnością by go rozłożyło na łopatki.
A utracić duszy, i być skazanym  na wieczne męki nie chciał.

Tak z ciekawości... Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że po przybyciu do Instytutu ta postać już raczej nie miała myśli samobójczych, pomijając jakieś tam nawroty. To świadoma decyzja czy pomyłka?
~ Loki


Edit: Tak, po przybyciu do Instytutu Jay nie miał już myśli poza nawrotami, jednak osobiście bardziej mi pasuje wersja z depresją. Jeśli powinienem odgrywać go inaczej, to okay. Zrobię to.


Ostatnio zmieniony przez Icarus dnia Czw Lut 23, 2017 8:16 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
X-23

X-23


Liczba postów : 275
Data dołączenia : 09/05/2013

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Czw Lut 23, 2017 1:43 pm

Jak w masło. Pomyślała, gdy ostrza bez żadnego oporu przeszyły taflę wody, tak jak zresztą się spodziewała. Dokładnie to nie powstrzymało jej przed przekroczeniem wodnej granicy, której zapach również nie zapalił ostrzegawczej lampki. Tak czy siak podjęła decyzję o tym, że to ona musi przejść pierwsza, tym bardziej, że Josh coraz to bardziej się niecierpliwił. Wolała ściągnąć na siebie nie tylko ewentualne skutki uboczne, jeżeli jednak by się okazało, że zmysły ją oszukały, ale może i atak, bo nie miała pojęcia jak mogą zareagować obecni.
Laura bardzo szybko zorientowała się jaki wydźwięk ma spotkanie między obydwoma smokami. Czyżby prywatne utarczki? Zadała pytanie w myślach stwierdzając, że już nie raz widziała to spojrzenie. Siłowali się. Sprawdzali kto pierwszy ulegnie. Zapach wściekłej grozy wyraźnie wyczuwała w powietrzu. O boże, jak jej tego brakowało. Oczywiście nigdy nie musiała się do tego przyznawać, w końcu to widać, ale lubiła walczyć. Była w tym najlepsza. I to nie tak, że jakoś wybitnie stęskniła się za Gladiatorem. Kosmita dał jej ostro popalić, a jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia i miała ochotę na małą zemstę. Jak nie ci kosmici to inni.
Nie mieli czasu na oficjalne powitania przy herbatce i Laura świetnie to rozumiała. Uniosła brew słysząc głos smoka w swojej głowie. Nie skupiła się tylko na samej treści, ale również tonie głosu. Mrukliwy, spokojny, całkiem przyjazny… ale i skrywający zmęczenie. Pomimo swojej wielkości przeczuwała, że może nie dać rady w starciu z czarnym stworem. Co prawda sam fakt, że odezwał się w głowie nie przypadł jej do gustów, jednakże po ostatniej walce, a przede wszystkim pomocy jednej młodej mutantki w wytworzeniu połączenia telepatycznego między nią, a Rahne, stwierdziła, że jest to całkiem przydatne. Póki co jednak nie zamierzała wychodzić przed szereg ze składaniem propozycji, na to przyjdzie czas później, zresztą jak się okaże - wcale nie będzie musiała.
Kolejny głos w głowie nie zrobił Laurze różnicy. Kolejny całkiem ciepły, aczkolwiek zdradzający niepokój. Ich przedstawianie zostawiła Joshowi, nie tylko z pseudonimu, ale również z posiadanych przez nich mocy oraz umiejętności.
Grymas niezadowolenia wypłynął na twarz mutantki, gdy do uszu bezlitośnie wdarł się śmiech czarnej postaci. Zerknęła na Josha ze świadomością, że w jej spojrzeniu mógł wychwycić złość. Smok ją rozdrażnił. Uderzył w złą strunę, a zmysły coraz to bardziej zaszczute, zostały jeszcze bardziej podjudzone przez krzyk. Nie wiedziała czego dokładnie jest w posiadaniu białołuski, ale nie zamierzała się teraz nad tym zastanawiać, ponieważ czarny zaczął do niego, i bądź co bądź, do nich również, podchodzić, a potem … a potem wywiązała się ostra jatka. X przyglądała się wymianie ciosów zbierając potrzebne informacje o ich mocach, wytrzymałości, ewentualnym doświadczeniu. Plusy, minusy oraz plany ataku również powstały w głowie młodej mutantki, ale póki co nie zamierzała atakować…. Do czasu. Do czasu, aż ‘Przyjazny smok z sąsiedztwa’ nie zaczął mieć poważnych problemów. Wyglądało na to, że czarne monstrum właśnie w tym momencie pochłaniało energię życiową Onurisa… A może nawet jego dusze? Kinney zaczęła się zastanawiać czy to i jej może grozić ? Jak będzie chciał wyssać z niej dusze to… może zacznijmy od pytania, czy Laura takową w ogóle posiadała? W końcu była zwykłym klonem, dlatego poddawała ten ‘fakt’ wszelakim wątpliwościom.
Nie zagłębiła się za bardzo w te rozmyślania, bo nie było na to czasu, zresztą zaraz zostały przerwane wytycznymi Josha. Szczerze? W ogóle nie miała problemu z tym, że padły ze strony chłopaka. Laura wolała przyjmować dyspozycję, niż nimi rzucać. Z drugiej strony, wcale nie była złym strategiem, właściwie… wręcz przeciwnie, dlatego tak świetnie radziła sobie na polu walki. A plan Elixira prezentował się całkiem nieźle. Odwróceniem uwagi również mogła się zająć, właściwie sama do tego chciała się wyrwać, bo czas ich naglił. Onuris to wielkie bydle, ale był ranny, więc to dawało czarnemu dość sporą przewagę. Na dodatek z tego co mogła zaobserwować na nic zdał się trud zadawania obrażeń monstrum, skoro i tak w bardzo szybkim tempie powracał do stanu poprzedniego. Mimo to podczas ataku Onurisa widziała, ze czarny cierpiał, więc… postanowiła zadziałać.
- To ja go czymś zajmę. Dobrze by było ich rozdzielić, jednak z tego co widzę Onuris sam go przytrzymuje, ale gdyby widział, że czarny ma inny problem na głowie - [i] Zrobiła krótką pauzę w przekazie telepatycznym i spojrzała w oczy Noriko [i]- …gdyby się rozdzielili to Surge, nawet nie waż się zastanawiać. Nawet jak będę z nim w jakikolwiek połączona, wal z całą siłą - Z tego co mogła wywnioskować po poważnym spojrzeniu, to to, że Laura wcale, a wcale nie żartowała.
Nie czekając już na żadne znaki na niebie zaczęła biec w stronę zbiornika.
Fontanna należała do tych na tyle głębszych by drobna jak ona osoba mogła w niej zanurkować i podpłynąć do oprawcy, wymijając tym samym, utrzymujące się na powierzchni ostre kawałki lodu oraz może nawet zmyli przeciwnika - jeżeli w ogóle zwróci na nią uwagę. Laura wyjątkowo długo potrafiła wytrzymać pod wodą, a i pływanie z otwartymi oczami nie sprawiało jej trudności. Zanim dotarła do monstra wysunęła pazury i zajmie się niszczeniem odpływu do poszczególnych fontann, a przede wszystkich tych, które stały blisko Kuntimonga. Dziewczynie zależało na tym by został ochlapany wodą. Przekazała Onurisowi, ale i zapewne wszystkim, że gdyby odzyskał siły to może spróbować go zamrozić. Nie czekając zbyt długo wyłoniła się w z wody i początkowo zaatakowała tylko nogi wielkiego monstra, wbijając adamantowe ostrza ścięgno Achillesa. Zaraz również zaatakowała drugie. Jeżeli poczuła, że stwór traci równowagę/upada od razu krzyknie do Onurisa by go puścił. I właściwie od tego uzależni dalszy swój atak. Tak czy siak będą to sprecyzowane cięcia, ruch ciała zwinny i nie do końca przewidywalny. Następnie wymknie się na tyły i będzie próbowała skoczyć mu na plecy oraz zaatakować skrzydła.
Jeżeli się okaże, że woda jest zbyt płytka, postara się podbiec niezauważona - wykorzystując do tego elementy infrastruktury, Onurisa oraz sytuację, a potem zaatakować stopy, a następnie plecy lub/i skrzydła.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Sob Lut 25, 2017 10:19 pm

NPC Storyline - Jinkusu|Kuntimong|Onuris

Krótka organizacja planu pomiędzy New X-Men oraz Amelią, a następnie przejście do realizacji. Onuris nie wdrożył propozycji Elixira w życie, ponieważ został ubiegnięty przez karpatiankę. W tym wypadku, było mu to bardzo na rękę. Cały swój wysiłek mógł skupić na stawianiu oporu przed byciem pożartym. W walce o resztki życia, każda drobina miała znaczenie. Nawet to ziarnko, które poświęciłby na stworzenie między nimi telepatycznej więzi. Biała energia w dalszym ciągu wydobywała się z ciała widma, będąc jednocześnie pochłanianą przez czarnego demona. Wraz z tym, ślepia białołuskiego powoli zaczęły przybierać czerwony odcień, a pioruny na jego lewej ręce stawały się coraz większe, lepiej widoczne, również coraz głośniejsze. Demon nie zwracał na to jednak uwagi. Trzymał Onurisa w szachu, przytrzymywał jego lewe przedramię, unieruchamiając rękę, nie pozwalając zrobić... cokolwiek gad chciał uczynić.
Etap realizacji planu. Pierwsza miała podkraść się X-23. Szło jej to całkiem nieźle, Kuntimong po prostu nie zwracał na nią uwagi. Ot na prawdę był zajęty lub po prostu zbyt pyszny, by przejmować się takimi małymi, niewartymi uwagi istotami. W końcu nic mu nie mogą zrobić, prawda? Gdy Laura podeszła do stworzenia od tyłu, to szarpnęło swym skrzydłem - rozkładając je gwałtownie i uderzając nim w mutantkę. Kinney przeszła szybki kurs lotniczy, odrzucona na kilka metrów do tyłu. Miała możliwość wylądować na ścianie budynku, wcześniej na ziemi - lub może Icarus wykorzysta swe skrzydła by ta nie została bardziej obita, niż jest to potrzebne. Niemniej, osoba z doświadczeniem X-23 powinna wyciągnąć z tego szybki wniosek - ten stwór nie wykonał ruchu skrzydeł przypadkowo. Po odepchnięciu mutantki, przykleił je z powrotem do siebie. On po prostu doskonale wiedział o jej obecności. Laura mogła więc zmienić swój plan walki.
Surge nie pozostało już nic innego, jak wykonać swoją część planu. Amelia dała tutaj zielone światło. Spora dawka mocy elektrycznej przeszyła powietrze błyskiem, trafiając w czarnego stwora. Dalej, energia rozeszła się już po obu stworzeniach, rozchodząc się również po wodzie - oraz potęgując tym samym efekt. Widok był ciekawy. Mięśnie obu istot spięły się, obaj ryknęli z bólu. Ciało czarnego pokryły setki małych "ścieżek" po wypaleniu spowodowanym prądem. Atak podziałał, aż nazbyt skutecznie. Gdy elektryczność dotarła do lewej ręki białołuskiego, prąd skupił się dookoła czerwonych piorunów w znany "piorun kulisty". Wszystko to trwało może dwie-trzy sekundy, do tego momentu. Jeszcze się nie rozdzielili. W umysłach zgromadzonych, znowu rozbrzmiał głos Onurisa. Tym razem nieco zmieniony, niższy, poważniejszy... złowrogi? Słowa które wypowiedział, nie miały sensu oraz składu. Dialekt był całkowicie niezrozumiały, obcy. Jednocześnie, każde słowo wydawało się być przepełnione mocą.
/-Zaav... Suf... Had.../
Oczy białołuskiego rozbłysły na czerwono, a energia zgromadzona z ataku Surge zgromadziła się w całości na jego lewej ręce, mieszając się z czerwonymi piorunami - w pierwszym momencie powodując implozję, a następnie rozchodząc się dookoła w silnej, lecz niewielkiej eksplozji. Wybuch rozniósł w zasięgu metra od pola wywołania - czerwoną falę. Oba stwory zostały rozdzielone oraz rzucone niczym pluszowe zabawki w przeciwnych kierunkach. W powietrzu rozniosły się krople krwi Onurisa, gdyż rękę czarnego stwora dosłownie wyrwało z ciała białołuskiego, pozostawiając krwawy ślad na torze lotu gada. Skumulowana siła wybuchu była na tyle duża, że obaj przebili sobą wszelakie napotkane przeszkody architektury, zatrzymując się dopiero na wodnej ścianie.
Widmo trafiło w ścianę grzbietem, uderzając następnie tylną częścią czaszki, nie mogąc wyhamować impetu. Stwór osunął się po wodnej ścianie na ziemię, do pozycji siedzącej - z nogami wyprostowanymi przed sobą. Ogon znalazł się pomiędzy nimi, ręce po bokach korpusu, bezsilnie opadając na ziemię. Łeb stwora padł na chwilę na dół, ku korpusowi. Białołuski nie stracił jednak całkowicie przytomności. Podniósł swój łeb zaraz, spoglądając zmęczonym wzrokiem przed siebie. Ubyło z niego sporo życia, co dało się dostrzec. Istota wydawała się znajdować na krawędzi życia oraz śmierci. Poza zmęczonym, prawie pustym spojrzeniem - którym przesunął po okolicy - świadczyły o tym rany. Zarówno te wcześniejsze, na kończynach, rękach, nogach, ogonie czy pysku oraz całym korpusie. Cięte, rwane, poparzenia, ubytki w naturalnym opancerzeniu - łuskach. Teraz doszła do tego ogromna dziura na środku klatki piersiowej, pozostawiona przez pazury przeciwnika, które wbiły się w niego od dołu, a następnie zostały wyszarpane na zewnątrz. Mostek i żebra Onurisa zostały dosłownie zmasakrowane. Dla chętnego, dałoby się nawet zajrzeć do wnętrza stwora... który żył. Pomimo swego tragicznego stanu, żył. Ślepia na powrót stały się białe, czerwona energia otaczająca jego rękę gdzieś zniknęła.
Z drugiej strony znajdował się Kuntimong. Czarny demon uderzył o wodną ścianę, "spływając" po niej na ziemię. Otrząsnął się po dosłownie dwóch sekundach, podnosząc się zaraz do góry. Ponownie potrząsnął łbem. Jego ciało pokryte było śladami po piorunach Surge, jak również w wielu miejscach wydawało się być poharatane przez eksplozję, do której doprowadził Onuris. Co ciekawe, wszystkie te rany - rozsiane po całym ciele stwora - goiły się, jednak znacznie wolniej niż po pierwszych, wodnych atakach widma. Ran było znacznie więcej, były one również poważniejsze. Możliwym więc było, że nim dotkliwsze były obrażenia, tym ciężej je reperował. Grupka miała chwilę, zanim stwór dojdzie w pełni do siebie i wykona swój ruch - przed nimi.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Nie Lut 26, 2017 10:55 am

Tworząc połączenie telepatyczne między sobą a przybyłą grupką krótko przesondowała ich umysły. Chciała jedynie sprawdzić czy ich intencje są rzeczywiście czyste. Przy okazji poznała plan stworzony przez Elixira, w tym mniej więcej co część z nich potrafi. Spytała ich o ich umiejętności by uzyskać dokładniejsze informacje.Wiedziała więc, że autor planu posiada zdolności uzdrowicielskie, które mogą się okazać całkiem przydatne jeśli ich plan powiedzie się. Onu już teraz potrzebował pomocy medycznej. Wolała nie wiedzieć co będzie, gdy zostanie dodatkowo porażony prądem. Ich plan jeszcze nie wszedł w życie, a ona już martwiła się o brata. Ucieszyła więc, że uprzedziła go ze stworzeniem więzi. Była pewna, że by to zrobił, ale to zabrałoby mu odrobię uwagi i energii. Tak mógł całkowicie skupić się jedynie na walce z Demonem.
Obserwowała z boku wszystko co się działo. Wierzyła, że plan zadziała i jeśli nie zrobią Demonowi czegoś poważnego, przynajmniej odczepią go od widma.  Ocyzwiczywiście liczyła, że zadają Demonowi poważne szkody. Podejrzewała jednak, ze to nie będzie zbyt proste. Martwiło ją, że z każdą sekundą wygląd Onu się zmienia. Nie wiedziała co to oznacza i chyba wolałaby nie wiedzieć. Jego czerwone ślepia lekko ją przerażały, ale wydawało jej się, że widmo ma jakiś swój własny plan i wszystko co się dzieje z nim zmierza do jego realizacji.
Nie podobał jej się plan X-23 z podkradaniem się. Miała poważne wątpliwości, czy Demon da się tak po prostu podejść od tyłu. Podejrzewała, że stwór może zwyczajnie ignorować ich wszystkich.  Stwarzał wrażenie aż nazbyt pewnego siebie. Dla niego pewnie byli pchłami, które mogą go co najwyżej trochę irytować.Miała jednak nadziję, że plan X-23 się uda. Dzięki temu uniknęli by ranienia Onu.
Ledwie X-23 się zbliżyła Demon zwyczajnie otworzył skrzydła i odepchnął ją daleko w tył. Amelia niemal natychmiast przerwała przymusową lekację latania dziewczyny, łapiąc ją w powietrzu telekinezą. Chciała zwyczajnie zatrzymać ją i odstawić na ziemię. NIe było to jednak tak proste. Uderzenie było bardzo mocne, więc Amelia jedynie zwolniła lot X-23, by przebywający w powietrzu chłopak-ptak mógł ją spokojnie złapać i odstawić na ziemię.
Syknęła cicho, gdy elektryczność dotarła do Onu. Widać  było jak jego mięśnie drgają pod wpływem przepływającego przez ciało widma prądu. Coś czuła, ze brat spłucze jej głowę, za to że na to pozwoliła. Jednak na to przyjdzie czas później i może do tego czasu jakoś ułagodzi jego gniew.
Później zaczeło się robić na prawdę ciekawie.
Wszystko trwało sekundy. Elektryczność skupiła się w dłoni Onu, a jego głos rozbrzmiał w myślach wszystkich. Był jednak inny. Nie tak spokojny i przyjazny. Do tego mówił w jakimś całkowicie obcym języku. Mogła jedynie podejrzewać, ze to coś w języku widm.
Piorun kulisty z dłoni Onu wybuchł odpychajac stwory z dala od siebie. Am naewt nie myślała o tym by na cokolwiek więcej czekać.
Nim Demon zdołał otrząsnąć się po upadku, chwyciła broń, którą miała na plecach. ISAC podpowiadał, że wszystko co przy sobie ma jest w podobnym stopniu efektywne.Wybrała więc największe co miała.  Z satysfakcją stwierdziła, że Demon mocno ucierpiał, a ona miała zamiar pogruchotać go jeszcze bardziej. Uniosła karabin i zaczęła strzelać prosto w pierś Demona.
-Poraź go jeszcze raz
Rzuciła do Surge. Wcześniej jej atak wyraźnie sprawił Demonowi ból. Miała nadzieję, że i tym razem tak będzie. Musieli zrobić wszystko by jak najbardziej osłabić stwora. Może nawet uda im się go pokonać, choć w to wątpiła. Ze wcześniejszych słów Onu zrozumiała, że Demon jest dość potężną istotą, więc prawdopodobnie tylko widmo mogło go ostatecznie pokonać. Oni jednak mogli mu to ułatwić, a na razie przede wszystkim dać czas Elixirowi by postawił widmo na nogi.
Powrót do góry Go down
Elixir

Elixir


Liczba postów : 324
Data dołączenia : 03/01/2017

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Nie Lut 26, 2017 11:46 pm

Jako że sam nie mógł jeszcze zrobić praktycznie nic przydatnego, jak tylko obserwować sytuację, wyciągać z niej wnioski i w razie czego zwracać uwagę towarzyszy na istotne sprawy - Josh skupił się właśnie na tym zadaniu, równocześnie układając sobie w głowie wszystkie pozyskane do tej pory informacje... Zarówno te wynikające z rozwoju wydarzeń, jak i otrzymane od dziewczyny w pancerzu, Amelii z The Core, jak im się przedstawiła.
Sama nazwa nie mówiła chłopakowi dosłownie nic, ale tym się w tej chwili nie przejmował. Mało to organizacji szalało po świecie? Nigdy nie interesował się tym na tyle, aby teraz miał kojarzyć wiele z nich - dużo lepiej orientował się w tematyce drużyn superbohaterów, szczególnie tych, które w jakiś sposób wiązały się z X-Men. Ich członków pewnie dość szybko by rozpoznał i najprawdopodobniej o większości z nich mógłby jeszcze powiedzieć coś więcej... Ale Amelia przynajmniej trochę uzupełniła zasoby jego wiedzy, streszczając mu swoje możliwości. "Niezniszczalny" pancerz brzmiał dobrze, nawet jeżeli niezniszczalne rzeczy lubiły rozsypywać się w najgorszych momentach.
Akcja toczyła się jednak dalej i Elixira z każdą chwilą coraz bardziej denerwowało to, że nie był jeszcze w stanie w żaden sposób pomóc. Konieczność zdania się na innych go irytowała. Z jednej strony ufał swojej drużynie - gdyby ktoś go o to spytał, to odpowiedziałby tak od razu i bez namysłu - ale chciał działać i... I być może w głębi ducha kłębiło mu się parę bardziej egoistycznych myśli. Choć nie, nie egoistycznych. Raczej... Egocentrycznych. Nie chodziło tu nawet o chęć zyskania uznania - prędzej po prostu o to, że po cichu i nie do końca świadomie uważał, iż sam zrobiłby to czy tamto lepiej... Ale nie mógł nawet spróbować, bo oczywiście brakowało mu ku temu odpowiednich zdolności. W takich chwilach często odczuwał drobne ukłucia zazdrości, na które jednak starał się nie zwracać przesadnej uwagi. Tłamsił je przekonywaniem samego siebie, że nadawał się do czego innego - i na tym powinien się skupić. Musiał tylko poczekać na właściwy moment.
Moment ten zaś powoli się zbliżał - kupowali mu go z kolei prawie wszyscy pozostali. Sprawna i zgodna współpraca drużyny nie stanowiła może od razu połowy sukcesu, ale z pewnością ułatwiała jego osiągnięcie... A do tego powinna świadczyć o nich pozytywnie w oczach Laury, co przecież było jednym z powodów, dla których Josh naciskał na szybkie wybranie się na pierwszą misję. Chciał ją do nich przekonać - i do samego pomysłu utworzenia grupy młodych X-Men również. Wątpliwości należało wyeliminować prędko i na dobre.
Blondyn zadbał o to, aby nie znajdować się na drodze czy w zasięgu niczyjego ataku - a więc przede wszystkim wziął pod uwagę położenie Surge i na wszelki wypadek Amelii, bo ze strony Icarusa nie przewidywał żadnych wyskoków. Sam nawet jeszcze się trochę wycofał, lecz głównie po to, aby w razie czego zwracać na siebie jak najmniejszą uwagę. Szczerze liczył na to, że ten czarny nie posiadał żadnych zdolności, dzięki którym zbyt szybko dowiedziałby się co się działo... Bo w takim wypadku Elixir miał złe przeczucie, że dość szybko zostałby celem jakiegoś ciosu. W końcu najbardziej opłacało się zaczynać od wyeliminowania uzdrowicieli oraz tych osób, które mogły zadawać największe obrażenia w krótkim czasie... Jak Nori.
Mentalnie trzymając za to - oraz za wszystkich swoich towarzyszy - kciuki, nastolatek przez krótką chwilę obserwował poczynania X-23, lecz prędko przeniósł spojrzenie na walczących. Może to głupie, ale doszedł do wniosku, że nie powinien śledzić dziewczyny wzrokiem, którego tor mógłby przecież zostać wychwycony przez wroga i... Sam nie wiedział dokładnie jak dokończyć tę wizję, ale nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Myśl nie była kompletnie racjonalna, za to wystarczająca, aby przekonać go do skoncentrowania uwagi na olbrzymach - i to się liczyło.
Pierwszy wypadał atak właśnie Laury - a raczej wypadałby, gdyby mutantka w ostatniej chwili nie oberwała skrzydłem i nie poszybowała z powrotem skąd przybyła. W pierwszej chwili mięśnie Josha odruchowo się spięły, jak gdyby chciał pospieszyć X-23 z pomocą, jednakże powstrzymał się przed ruszeniem z miejsca - bo w tych okolicznościach i tak nie zdążyłby nic zrobić - i tylko rzucił za dziewczyną okiem. Wychwycił moment, gdy jej postać zwolniła w powietrzu, a że nikt w ich drużynie nie potrafiłby wywołać tego efektu, to odpowiedzialność za niego ponosiła zapewne Amelia... Która nie wspomniała im wcześniej ani o telekinezie, ani o niczym podobnym.
Spojrzenie uzdrowiciela przelotem przesunęło się po ich sojuszniczce, lecz zaraz potem powróciło już ku Onurisowi oraz czarnemu... I przez te wszystkie światła i pioruny Josh zmuszony był aż zmrużyć oczy. Prawdę mówiąc chyba nawet cieszył się, że Laura została tak szybko odtrącona i dzięki temu nie oberwała jakże widowiskowym atakiem Surge... Ale nie miał najmniejszego zamiaru wspominać o tym na głos, ani nawet zbyt intensywnie o tym myśleć. Odnosił wrażenie, że X-23 nieszczególnie by się to spodobało. Pewnie wolałaby dołożyć się do przeszkadzania przeciwnikowi.
Najważniejsze było jednak to, że elektryczność działała - i to bardzo dobrze. Nie dość, że sprawiała czarnemu ból, którego Elixir ani trochę mu nie zazdrościł, to i zdawała się go przypiekać. Josh został raz podpalony żywcem. Co prawda jego moce w mgnieniu oka przywróciły jego ciało do nienaruszonego stanu, ale pamiętał to uczucie... Więc domyślał się jakie wrażenia fundowały potworowi błyskawice. Sądząc po tym, co zrobił ludziom, których zwłoki ich otaczały - blondyn jakoś mu nie współczuł.
Jego satysfakcja nie trwała jednak długo, gdyż sytuacja prędko uległa zmianie. Odebrane telepatycznie słowa w pierwszej chwili skojarzyły mu się z jakimś arabskim językiem, ale wątpił, aby strzał był trafny. Podejrzewał za to, że w grę wchodziło jakieś zaklęcie - o czym świadczyłby ten wybuch, przed którym Josh na moment instynktownie odwrócił twarz. Na szczęście zasięg eksplozji nie był na tyle duży, aby miał go dosięgnąć, w związku z czym chłopak mógł praktycznie od razu przeczesać wzrokiem najbliższą okolicę.
To wyglądało na odpowiedni moment, aby oderwać się od grupy. Elixir zdecydował się pozostawić utrzymywanie czarnego na dystans swoim towarzyszom - którzy na szczęście od razu wzięli się do roboty, z Amelią na czele - sam zaś tylko rzucił okiem ku potworowi, nim biegiem wystartował ku Onurisowi. Nie dzieliła ich ogromna odległość, ale tak czy siak chciał się przy nim znaleźć jak najszybciej, aby nie zmarnować ani jednej cennej sekundy. Być może pozostali będą w stanie sami powstrzymać wroga, a może tylko dadzą mu na trochę zajęcie - Josh musiał brać pod uwagę nawet taką opcję, że nie kupią mu wystarczająco dużo czasu... Ale obrażenia stwora oraz tempo ich regeneracji wyglądały dość obiecująco.
Zakładając, że w ogóle udało mu się dotrzeć do smoka, nastolatek przyklęknął obok niego, podczas opadania na jedno kolano oceniając już z bliska jego uszkodzenia. Nie prezentowało się to najlepiej, ale z drugiej strony w przeszłości Elixir leczył poważniejsze rany... Tyle że u ludzi. To stworzenie było od nich większe, masywniejsze, cięższe, a w dodatku posiadało fizjologię, która mogła w niczym nie przypominać typowej dla człowieka - to utrudniało sprawę. Na początek uzdrowiciel mógł przynajmniej zatamować krwawienie, coś takiego robiło się podobnie u każdego gatunku, z którym Josh miał do tej pory do czynienia... Chwilowe zwężenie naczyń krwionośnych w kluczowych miejscach, przyspieszenie krzepnięcia - oczywiście tam, gdzie było to w ogóle wymagane, aby nie wyrządzić żadnych szkód nieprzemyślanymi działaniami...
- Mam szczerą nadzieję, że wcześniej słuchałeś moich myśli i wiesz, że to dla twojego dobra - rzucił, równocześnie ostrożnie układając dłoń na bliższej sobie ręce Onurisa, a konkretniej na jej przedramieniu. Miejsce styku ich ciał od razu zaczęło emanować białą energią biomolekularną, gdy Josh uruchomił swoje zdolności, najpierw wprowadzając w życie plan dotyczący krwawienia... I w tym czasie zaczynając już poznawać organizm, z którym miał do czynienia. Wszystko miało znaczenie. Przepływ energii, płynów ustrojowych, właściwości poszczególnych tkanek i narządów wewnętrznych... Szczęśliwie nastolatek nie czuł bólu istot, które leczył, nawet jeżeli ich ciała stawały się podczas kontaktu niemalże przedłużeniem jego własnego. Jego mutacja sama wskazywała mu rany i nieprawidłowości - ale zrozumienie sposobu działania uszkodzonych miejsc znacznie ułatwiało ich uzdrawianie. Inaczej proces był wolniejszy i trudniejszy, teraz zaś czas ich gonił.
- Pomogłoby, gdybyś powiedział mi co robić. Albo przekazał mi tę wiedzę telepatycznie, tak będzie nawet lepiej - mówił cicho, tak przed chwilą, jak i teraz. Prawdę mówiąc ledwo można by to było nawet nazwać szeptem, bo blondyn nie wiedział jak dobry słuch i jak podzielną uwagę posiadał ich wróg... A nie chciał go jeszcze bardziej zaalarmować. Ustami poruszał wyłącznie dlatego, że czuł się z tym lepiej, niż z myśleniem o czymś i liczeniem, że telepata to wychwyci... A głowę miał obróconą tak, że przeciwnik i tak nie widziałby w tej chwili jego twarzy, więc odpadało czytanie z ruch warg.
W tym czasie moce Elixira naprawiały to, co napotykały na swej drodze - z naciskiem na obrażenia tych tkanek, które chociaż w małym stopniu przypominały ludzkie - skupiały się zaś przy najpoważniejszych obrażeniach, które najbardziej je przyciągały. Najlepszy cel stanowiła dla nich rana w klatce piersiowej, na którą mutant zerkał ostrożnie. Widok był nieprzyjemny, jasne, ale z drugiej strony paskudnie i ohydnie interesujący... Można by rzec, że fascynujący. Przede wszystkim natomiast wgląd do środka ułatwiał leczenie - bo dzięki niemu Josh wiedział dokładnie co robił.
Oczywiście gdyby uzyskał od Onurisa potrzebne informacje czy instrukcje - w dowolnej formie, po prostu opisu albo przelania wiedzy bezpośrednio do jego pamięci - od razu wzmógłby swoje starania, dostosowując się do nowych danych. Najpierw chciał zająć się uszkodzeniami ciała, ale w grę wchodziło również odbudowanie sił smoka, a może nawet, przy odrobinie szczęścia, chwilowe ich dodanie.
W tych okolicznościach Josh był niestety bezbronny - bardziej niż zwykle - i świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Musiał liczyć na to, że pozostali go ochronią albo przynajmniej ostrzegą na czas o tym, że powinien uciekać. Sam zerkał co chwilę w stronę czarnego i reszty grupy, ale nie mógł ich stale obserwować, skoro jego uwaga była potrzebniejsza tutaj, przy odtwarzaniu szkieletu, leczeniu oparzeń, uzupełnianiu brakujących tkanek, pobudzaniu produkcji krwi... I tak dalej.
Powrót do góry Go down
Surge
Mistrz Gry
Surge


Liczba postów : 277
Data dołączenia : 04/05/2013

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Wto Lut 28, 2017 12:18 pm

Nim Surge wykonała swój atak, mogła zaobserwować jak Laura stara się podkraść w stronę obu istot. Z początku wydawało się, że odniesie sukces, ale w ostatniej chwili została odrzucona skrzydłem. Patrząc na siłę odrzutu musiało to ją porządnie zaboleć, nieźle poleciała. Miała nadzieję, że Jay na czas złapie dziewczynę. Fakt, niedobrze, że już ktoś z nich oberwał, ale z drugiej strony przynajmniej Laura była z dala od nich i fontanny gdy Noriko przystąpiła do ataku. Nie używała całej mocy, gdyż przy takiej ilości wody byłoby to naprawdę niebezpieczne. Kto wie czy by fontanny nie rozsadziło. Wolała nie ryzykować. Posłała jednak ładunek, który człowieka na pewno by zabił lub sprowadził na krawędź życia. Na początek po prostu miała ich rozdzielić.
To co się później wydarzyło, wprowadziło ją w osłupienie. Nie spodziewała się aż takiego efektu. Ramię białego wzmocniło siłę jej ataku. Usłyszała w głowie jakiś dziwny głos, nieznane słowa. Trwało to jednak bardzo krótko. Zobaczyła kulisty piorun, a potem już była tylko implozja. Nie dosięgnęła ich, fakt. Miała mały zasięg. Za to była całkiem potężna. Potwory poleciały na przeciwległe strony wodnej ściany jak szmaciane lalki. Dziewczyna szybko spojrzała w obie strony. Onuris zdecydowanie wyglądał o wiele gorzej. Cud, że żył. Człowiek w takim stanie jak on na pewno byłby już martwy. Jej oczom nie umknął też fakt, że Josh zaraz pobiegł w stronę białego, by zacząć go leczyć. Dobrze. Teraz musieli tylko go chronić, by wykonał swoją część roboty. Równie ważną co ich. W końcu bez Onurisa na pewno sobie nie poradzą z przeciwnikiem. Ona nigdy nie uważała, że moce Josha nie są przydatne na polu walki.
- Lauro, proszę, uważaj na Josha. Josh, postaraj się dać mu siły by mógł odsunąć się od wodnej ściany. - przekazała w stronę tej dwójki telepatycznie. Tak, właśnie o coś poprosiła. W jej przypadku była to niezwykle rzadka rzecz. Miała nadzieję, że silna broń dziewczyny i jej ataki ponownie zepchną potwora na wodną ścianę. Wtedy Surge nie będzie się wahać przed użyciem większego ładunku. Doskonale znała możliwości swojej mocy. W połączeniu z wodą była niebezpieczna, a ta cała ściana wydawała się być stabilna, więc mogła ją wykorzystać do wzmocnienia efektu ataków. Szybko wykonała polecenie Amelii. Kutimong już się podnosił i otrząsał powoli z szoku, jakiego doznał po jej ataku. O ile dobrze widziała, nie opierał się już o ścianę jak na początku, gdy rzuciło nim o nią. Energii jej nie brakowało. Każda sekunda nieatakowania była sekundą ładowania. Regulatory mocy miała rozkręcone na maksa, więc w tej chwili rękawice miały jedynie użytek jako przekaźnik, by łatwiej było skierować jej ładunek w konkretne miejsce choć i bez nich byłaby w stanie to zrobić. W dodatku powietrze dookoła nic był wyjątkowo suche i Japonka cały czas czuła jak ładunki napływają w jej stronę. Brak kontroli nad mocą przydawał się podczas walki. Nie musiała poświęcać ani odrobiny swojej uwagi na zbieranie elektryczności. Wszystko działo się samoczynnie. Dołączyła do dziewczyny, kierując kolejny silny ładunek w stronę demona. Nawet jeśli go nie zabiją to dadzą czas Joshowi na podleczenie białołuskiego, a ten już na pewno będzie wtedy wiedział jak sobie poradzić z ich przeciwnikiem. Mocno osłabionym przeciwnikiem, miała nadzieję. Elektryczność wyraźnie sprawiała ból czarnemu.
Powrót do góry Go down
X-23

X-23


Liczba postów : 275
Data dołączenia : 09/05/2013

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Czw Mar 02, 2017 10:13 am

Manewr nie wyszedł. No trudno. Smok z początku wydawał się być niezainteresowany otoczeniem, ale nie mogła wyciągnąć bardziej mylnych wniosków. Uderzenie skrzydłem okazało się na tyle mocne, że odrzuciło ciało dziewczyny w górę i do tyłu, a potem poszybowała w stronę budynku. Laura mentalnie zawsze była przygotowana na nawet najgorsze, przeszywające uczucie bólu. Przywykła do niego. Zobojętniała na ten dość szczególnie znaczący dla ludzkiego życia bodziec, dlatego była gotowa. Zawsze była gotowa na przyjęcie kolejnej porcji, a przez ten czas miała okazję przyjrzeć się z góry smokowi, poszukując zarazem jakiś słabszych punktów czarnego monstra. Właściwie zachowywała się tak jakby co najmniej specjalnie została wyrzucona w powietrze i przez te kilka sekund miała okazję na zerknięcie na sytuację z innej perspektywy.
Z zaskoczeniem natomiast przyjęła telekinetyczną asekurację, sądząc po pozycji jaką przyjęła Amelia, pochodzącą właśnie od kobiety. Icarus również zamortyzował uderzenie, łapiąc ją na tyle na ile pozwoliła sytuacja. Jeżeli tak czy siak rozpłaszczyła na ścianie, to pozwoliła sobie na zsunięcie po twardej powierzchni prosto na ziemię. Tam również zbierając się z podłoża, lecząc w wiadomy sposób rany, ruszy w kierunku sytuacji . Jeżeli jednak Jay złapał ją z na tyle by nie uskutecznić spotkania trzeciego stopnia ze ścianą to będą mieli okazję podziwiać spektakularny pokaz mocy Surge. Co prawda twarz Laury nie zmieniła swojego obojętnego wyrazu, w duchu musiała jednak przyznać, że wywarło to na niej jakieś wrażenie.
Tak czy siak X nie zamierzała odpuścić. Wróci do punktu wyjścia zajmując inne, ze względu na odrzut, miejsce. Czy to mówiąc Jay’owi by już ją puścił, czy z powrotem zajmując pozycję gdzieś nieopodal już nieco zamroczonego czarnego smoka. Skoro Noriko metody póki co okazywały się najbardziej skuteczne, Laura postanowiła ją asekurować. Podeszła bliżej do dziewczyny.
-Póki co to tylko ty coś mu robisz, Surge, więc jesteś dla niego zagrożeniem. Przekazała jej telepatycznie monitorując otoczenie.
Czekając na wytyczne od Josha, który zaczął się kontaktować bezpośrednio z Onurisem. Swoim bacznym, wyczulonym na każdy fałszywy ruch wzrokiem będzie wypatrywała ataku i wówczas będzie wszystkich przed nim przestrzegała.
Na twarzy X przeszedł cień zaskoczenia, gdy w głowie usłyszała głos panny Frost. Mimo to w żaden sposób nie odwróciło jej uwagi. Wsłuchiwała się w słowa Emmy czując to coraz większy ciężar. Nie dość, że najwyraźniej walka, która własnie się odbywa może nie mieć najmniejszego sensu - w końcu nie wiedziała ile czasu im jeszcze zostało, to sama myśl o epicentrum problemu oraz znajdującym się tam Loganie przyprawiła ją uczucie ...bezsilności i smutku. Niełatwo z taką wiedzą wykrzesać z siebie motywację do walki, ale tu chodziło o Laurę. Dziewczyna była jaka była, ale zawsze walczyła do końca. Co prawda w pierwszym odruchu pomyślała, że chce być przy ojcu, a w drugim... nie zamierzała zostawić swoich przyjaciół. Jeżeli ma zginąć to w walce.
Mściciele? Fantastyczna Czwórka? Z tego co mi wiadomo obydwie grupy mają jakieś doświadczenie w tym zakresie. Nie wiem czy mamy jakiś kosmicznych sojuszników, ale jeżeli tak jest to ich też warto podpytać. Odpowiedziała pannie Frost w swojej głowie. A może jest coś na Ziemi co by mogło im pomóc? Technologia? Magia?
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Czw Mar 02, 2017 10:34 pm

NPC Storyline - Jinkusu|Kuntimong|Onuris

Icarus, zgodnie z założeniami, przechwycił lecącą w poziomie Laurę, a następnie szybko odstawił ją na ziemię - by demon nie miał czasu pozbyć się dwóch celów za jednym zamachem.
Josh dotarł do białołuskiego bez przeszkód. No może poza jakimiś śmieciami czy gruzem, pałętającymi się pod nogami. Jaszczur przesunął mozolnie wzrok na młodego mutanta. W stworzeniu dało się dostrzec ogólne zmęczenie - co w tym stanie nie było niczym dziwnym. Wzrok przepełniała jednak wola walki. Białołuski nie poddał się, nie zamierzał się poddawać. Elixir przyklęknął obok niego, posyłając mu swoje... ostrzeżenie, by "smok" nie poczuł się zagrożony. Wzrok jaszczura prześledził drogę dłoni, która dotknęła jego własnego przedramienia. Onuris poczuł kontakt z energią mutanta już na samym początku, zanim światło jego mocy zdążyło na dobrze rozbłysnąć. Uczucie wprawiło go w lekkie zaskoczenie, co zaraz objawiło się poszerzonymi - na chwilę - źrenicami. Spojrzenie widma powoli powędrowało do góry, po ręce mutanta - aż do jego twarzy, pokrytej złotą skórą. Telepatyczne połączenie pomiędzy Onurisem, a pozostałą częścią grupy zostało całkowicie zerwane. Samiec odciął się od niego, pozostając jednak w kontakcie z Elixirem. Tutaj jednak również się zabezpieczył, czyniąc myśli młodego mutanta nieczytelnymi dla innych. Będą mogli go usłyszeć, jeśli ten zechce im coś przekazać - powiedzieć, zakomunikować. Nie odbiorą z jego umysłu żadnych informacji, wspomnień czy nie usłyszą rozmowy pomiędzy nim - a białołuskim.
/Twoja moc.../
Zaczął, nie dokończając jednak swej wypowiedzi. Elixir jako pierwszy dowie się, z czym oni wszyscy mają do czynienia. W kwestii samego ciała, mutantowi udało się zatamować krwawienie - w niektórych miejscach. Zablokowanie go w innych, spowodowałoby po prostu zator oraz większe problemy. Jednak tak jak energia mężczyzny rozchodziła się po ciele samca, tak ten mógł wyczuć - że pomimo wielu różnic, jego pacjent nie różnił się od nich tak bardzo. Poza typowo zwierzęcymi cechami, tudzież cechami bardziej "bestii" lub smoka, w wyglądzie - budowa wewnętrzna pozostawała dość podobna do tej, którą posiadali ludzie. Ułożenie organów wewnętrznych było niemalże identyczne, z przesunięciami wynikającymi ze szczegółowej budowy stworzenia - choć nadal, sam tors był dość "ludzki". Główną cechą była grubość skóry oraz powłok chroniących organy. Cząsteczki wewnątrz nich były znacznie bardziej skupione, niż te ludzkie. Można by pokusić się o określenie "tysiące razy bardziej skupione". Stąd wynikała już sama masa stworzenia - 2,5 tony... w tej konkretnej formie. Odbudowanie poszczególnych organów czy kości, będzie więc bardziej wymagające, niż w przypadku standardowego pacjenta.
/Zacznijmy od... tlenu./
Odezwał się Onuris, podając pierwszą odpowiedź na prośbę o "instrukcję obsługi". Było to w miarę logiczne, gdyż dziura w klatce piersiowej, jak również uszkodzenia płuc - uniemożliwiały branie normalnego oddechu. Powietrze po prostu uciekało na zewnątrz, co Elixir mógł usłyszeć przy każdym, ciężkim, oddechu gada. Świst.
/Przestań tam zaglądać./
Rzucił już nieco... zniesmaczony? Poirytowany? Nie był zły bardziej... nie podobało mu się dosłowne zaglądanie do jego wnętrza. Jasne, miał to na celu pomóc jego osobie, jednak... uczucie było dość niemiłe, co z resztą Elixir był w stanie wyczuć.
Mutant otrzymał w pewnym momencie wiedzę na temat ciała swojego pacjenta. W jego podświadomości pojawiło się wszystko na temat samego ciała. Budowa, możliwości, nawet rozmieszczenie i kolorystyka poszczególnych łusek. Onuris przekazał te informacje, przychylając się do prośby oraz w drodze zaufania do młodego osobnika. Tutaj więc wyszły ograniczenia związane z telepatią - gad nie chciał dzielić się tymi informacjami z innymi. Teraz prościej będzie pozbyć się pozostałych ran. Poza wieloma niegroźnymi zadrapaniami, otarciami, poparzeniami czy zacięciami w wielu miejscach - gdzie brakowało łusek - widmo posiadło trochę poważniejszych ran. Na łbie, a dokładniej - czole - znajdowała się wgłębiona, cięta rana po kuli. Ciągnęła się mniej więcej od wysokości oczu, do połowy górnej części czaszki. W pewnym momencie pojawiała się wgłębiona łuska, która zatrzymała pocisk - którego w ranie nie było - zmuszając go do zmiany toru i wybicia się gdzieś w przestrzeń. Na lewej piersi białołuskiego znajdowały się trzy rany cięte oraz szarpane, ciągnące się od samej piersi - przez część mostka - aż po samo podbrzusze - do prawego uda. Rana była wyraźną pozostałością po czyiś pazurach. Porównując je z pazurami Onurisa, Elixir mógł dojść, że mogło to być stworzenie podobne mu. Z równie poważnych ran, dochodziła jeszcze pęknięta kość w prawej łapie. Uszkodzenie nie było specjalnie poważne, jednak musiało sprawiać ból i nieco utrudniać poruszanie się, choć do tej pory nie było to po tym osobniku widoczne. Na końcu pozostała już kwestia skóry oraz łusek. Wspomniane wcześniej uszkodzenia, nie były poważne. Josh nie powinien mieć problemu z naprawą otarć, zranień czy poparzeń skóry - nawet mimo jej niesamowitej grubości oraz wytrzymałości. Skóra gada cechowała się niezwykłą twardością, na warunki ziemskie - wręcz nienaturalną. Jednocześnie nadal pozostają w odczuciu skórą - a nie kamieniem. Na samym końcu pozostała kwestia łusek, które stanowiły pierwszą barierę w ochronie ciała widma. Korpus gada był całkowicie goły - brakowało praktycznie wszystkich łusek w tym miejscu. Na ramionach oraz przedramionach, łuski obecne były miejscami. Nogi w dużej mierze nadal posiadały naturalny pancerz, z wybranymi "sektorami" w których ich brakowało - jak zewnętrzna część lewego uda czy miejsce zaraz pod prawym kolanem. Na łbie brakowało ledwo kilku, podobnie na ogonie. Na grzbiecie brakowało dwóch pasów, na których znajdowały się ślady po pazurach - długie mniej więcej na dwadzieścia centymetrów. Ciągnęły się od prawego ramienia - w dół. Skóra nie została naruszona, jednak łuski wyraźnie zniknęły.
Pozostała jeszcze druga kwestia odnośnie pacjenta Josha. Młody mutant, dzięki swej wyjątkowej mocy, mógł wyczuć energię widma. Dokładniej - byt, którym to stworzenie było. Ciało wewnątrz ciała, duszę - uszkodzoną oraz poszarpaną, białą niczym śnieg. Nie było to po prostu widoczne, lecz na pewno wyczuwalne. Energia widma blokowała możliwość manipulowania jego bytem, jednak ten nadal mógł wykorzystać swą energię by naprawić samo widmo. Odczucie mogło być ciężkie do opisania, dziwne. Jednak dusza i ciało tego stworzenia, wydawały się być od siebie niezależne. Jakby ta materialna powłoka była wyłącznie powłoką - realne uszkodzenia znajdowały się na samym bycie. Dało się to wczuć niczym podarte prześcieradło, nie było tam konkretnych ran. Pocięta kartka papieru? Tak, jak Josh to zinterpretuje. Jeśli mutant zdecyduje się na jakikolwiek krok w kierunku samego bytu tego stworzenia, Onuris odezwie się do młodego mężczyzny natychmiast.
/Nie powinienem tobie na to pozwalać, Joshua./
Głos samca był tutaj dość ostrożny, nieco rozdrażniony - jednak pewny, ufny. Dusza tego stworzenia była dla niego czymś bardzo intymnym, zezwolenie komuś na dostęp - kto nie był widmem, było czymś bardzo złym. Obok samego bytu, Elixir mógł wyczuć jeszcze jedną moc. Wrogą, pragnącą się uwolnić, zebraną w lewym przedramieniu białołuskiego. Ta czerwona energia, pioruny widoczne wcześniej. Pokusa, złowroga żądza, śmierć - wyczuwalna od miejsca nagromadzenia całej tej energii. Nie należała ona do widma, dało się to wyraźnie odróżnić. Skupienie nie było naturalne, ta moc po prostu nie należała do gada. Obiekt, może artefakt - którym stwór się posługiwał. Było jednak pewnym, że białołuski nie zamierzał dopuścić Elixira do tej mocy. Mutant mógł ją wyczuć - jednak nie mógł jej w żaden sposób dotknąć. Widmo od samego początku go odcinało, pod tym względem.
Świst kul energetycznych przeszył powietrze, gdy Amelia nacisnęła na spust. Efekt był natychmiastowy - dziesiątki, a następnie setki dziur, które zaczęły pojawiać się w ciele demona. Doszedł do tego ryk, połączony z piskiem - spowodowane bólem. Czarny zasłonił się lewą rękę, choć na niewiele się to zdało - kule przechodziły na wylot, przebijając się zarówno przez strukturę ręki - jak również korpusu. W tym momencie - Surge wystrzeliła kolejny pocisk elektryczności, prosto w stronę demona. Ten jednak nie zamierzał dać się trafić drugi raz w ten sam sposób. Gdy mutantka wyprowadziła swój atak, potwór rozproszył się na boki - rozrywając własne ciało niczym ogromny cień i przepuszczając atak dalej... prosto na ścianę wody. Prąd trafił w wodę, a następnie rozszedł się po niej w obu kierunkach w zawrotnym tempie - prostu na Onurisa oraz Elixira... zatrzymując się metr od nich, w postaci dwóch energetycznych słupów. Elektryczność stanęła tak na chwilę, po czym zaczęła "spływać" w dół, prosto do ziemi - po której się rozeszła, bez efektu dla otoczenia.
Czarny Demon nie czekał na kolejny ruch z ich strony. Podłączył się pod atak mutantki - swoją własną kontrą. Ostrzał Ameli odcisnął na nim swe piętno - jego ciało było w wielu miejscach rozerwane. Dokładnie widoczne to było na cieniu, który rozszedł się na boki - w powietrzu - a następnie z prędkością samego pioruna - dopadł do Surge, składając się w całość bezpośrednio przed nią. Następnie wydarzyło się dokładnie to samo, co w przypadku Onurisa. Krew młodej mutantki rozbryzgała się po okolicy, kiedy stwór wbił swe pazury prosto pod jej mostkiem, przebijając się nimi na drugą stronę i wychodząc nad łopatkami - niszcząc przy tym organy wewnętrzne. Demon podniósł ciało mutantki do góry, a następnie otworzył swój pysk - nie dając nikomu dojść do słowa, wyciągnął duszę z jej ciała i pożarł ją. Pozostawił jedynie pusty pojemnik...
/Nie, nie, to nie tak wyglądało. Jeszcze raz./
W głosach wszystkich tu obecnych rozbrzmiał kolejny głos. Niski, poważny, należący do jakiejś istoty... doświadczonej wiekiem, poważnej, potężnej...? Złote światło błysnęło wszystkim przed oczami, demon "wypluł" duszę Surge, a nastepnie odstawił ją na ziemię. Wyciągnął swe pazury, a jej rany zostały zasklepione. Ciało demona rozpadło się na dwie części, niczym cień - ponownie unosząc się w powietrzu i cofając do punktu z którego wyskoczył. Czas właśnie został cofnięty... Surge wróciła do życia, nic jej nie było... jednak wszyscy tu obecni - pamiętali każdy szczegół z tego wydarzenia. To wydarzyło się na prawdę, linia czasu nie została cofnięta - lecz nadpisana.
-Anomalia czasoprzestrzenna wykryta.
Odezwał się ISAC karpatianki, informując ją o dziwnym... wydarzeniu.
-CO TO MA ZNACZYĆ!?
Wydarł się zaskoczony demon. Wszystko pamiętał. Przed chwilą zabił tą pchłę, pożywił się nią. Pamiętał nawet jej smak, a mimo to - stała znów przed nim, żywa. Potwór rozłoży swe ręce na boki oraz pochylił sylwetkę, szykując się do kolejnego ataku, tym razem kierując swe spojrzenie na Elixira oraz Onurisa... kto inny mógł bowiem tego dokonać?
/Zwiążcie go walką, dzieci. Nie będę was przecież wyręczał./
Ponownie przemówił tajemniczy głos, którego właściciela nigdzie nie dało się ujrzeć ani usłyszeć. Wszystko to podsumowywała mina jakiegoś studenta, stojącego za jednym z okien w pokoju, na piętrze. Dzierżył w dłoni kamerę, nagrywając walkę... oraz zbierając szczękę z podłogi. Niemniej - czyny X-Menów były nagrywane przez osobę w budynku. Kto wie, gdzie to potem trafi. Kamera skierowana była na grupkę przy demonie, nie rejestrując Elixira oraz Onurisa.
Powrót do góry Go down
Elixir

Elixir


Liczba postów : 324
Data dołączenia : 03/01/2017

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Pią Mar 03, 2017 5:06 pm

Josh nie miał pojęcia co działo się teraz z jego głową. Nie wiedział, że telepatyczne połączenie zostało zmodyfikowane, a właściwie ograniczone, bo po prostu nie potrafił tego zauważyć - nie wspominając już nawet o tym, że w tej chwili i tak najmniej się tym przejmował. Obecnie liczyło się dla niego to, że był w stanie porozumieć się z Onurisem, a smok posiadał wystarczająco dużo sił i przytomności umysłu, aby prowadzić... Nie, może nie od razu prowadzić rozmowę, ale przynajmniej wydawać mu polecenia. To było jego zadanie, tutaj mógł pomóc, a całą resztę musiał powierzyć pozostałym.
Chłopak nie był pewien dlaczego biały zdawał się być zaskoczony - najwyraźniej, choć być może się mylił - jego zdolnościami. Badanie reakcji jego ciała w takim stanie było utrudnione, zaś interpretowanie ich w przypadku nie-człowieka stanowiło już zupełnie inną historię, więc Elixir nawet się tego nie podejmował. Zmarnowałby cenny czas, a ta informacja i tak nie zdawała się być wyjątkowo istotna. Z drugiej strony... Blondyn doskonale rozumiał, że na Ziemi żyło wielu uzdrowicieli, kilku nawet w samym Instytucie, więc wątpił, aby z jego mocą wiązało się coś aż tak niezwykłego - pomijając może jej potencjał - by miała zaskoczyć smoka.
Nie było mu jednak dane dłużej się nad tym zastanawiać, gdyż przecież czekało go coś o wiele pilniejszego, ważniejszego i zarazem bardziej interesującego. Z każdą upływającą sekundą Josh dowiadywał się czegoś nowego o budowie organizmu, z którym miał do czynienia - początkowo wyłącznie dzięki swojej mutacji - przez co prędko naszła go ochota, aby odetchnąć z ulgą... Co niemalże uczynił. Wyglądało na to, że różnice w stosunku do ludzkiego ciała nie były aż tak wielkie, jak się tego obawiał, a to z kolei ułatwiało mu sprawę. Podejrzewał, że naprawy potrwają po prostu odpowiednio dłużej przez gęstość tkanek, co wcale mu się nie uśmiechało w trakcie walki, ale przynajmniej schemat koniecznych działań powinien być podobny.
Wypełniając smoczy organizm własną energią, Elixir stawał się świadomy dokładnego rozmieszczenia, a także rytmu i sposobu pracy poszczególnych organów, układów, gruczołów - słowem, wszystkiego. Jego moce podpowiadały mu gdzie występowały nieprawidłowości, wyczuwał je w sposób, który tak naprawdę ciężko byłoby mu porównać do czegokolwiek innego... Można by powiedzieć, że korzystał z dodatkowego zmysłu, pewnej formy biologicznej świadomości, która wskazywała mu drogę. Kiedy już porządnie zapoznał się z ciałem Onurisa, zdawał sobie jednocześnie sprawę z każdej brakującej łuski, z każdego uszkodzenia... I uczył się na podstawie tego, co zostało mu dane.
Zaabsorbowany swoim zajęciem, blondyn jedynie kiwnął głową, gdy smok przykazał mu zacząć od powietrza. W międzyczasie z kolei naprawiał już najdrobniejsze rany, te wszystkie otarcia i oparzenia, lecz czynił to praktycznie bezwiednie. Kiedy on zdobywał informacje, jego mutacja radziła z tym sobie sama. Nie chciała pozostawać bezczynna, skoro weszła w kontakt z wymagającym regeneracji ciałem... A mimo to natychmiast zareagowała, kiedy Elixir skupił się na płucach. Oceny szkód zdążył już dokonać, więc teraz nie musiał tracić na nią więcej czasu. Najważniejsze było odbudowanie pęcherzyków, których co prawda było mnóstwo, ale dzięki ich niewielkim wymiarom oraz względnej delikatności - wynikającej z konieczności przyjmowania i oddawania przez nie powietrza, choć wciąż nijak się miały do ludzkiej odporności - przynajmniej ten proces nie powinien trwać zbyt długo. Następne na liście były chroniące je opłucne, również mocno uszkodzone, a do tego o wiele bardziej zbite, wymagające już więcej czasu. Pobudzenie przyspieszonej produkcji płynu pomiędzy dwiema blaszkami opłucnej nie stanowiło za to ogromnego problemu, a w dodatku tego akurat Josh nie musiał dalej nadzorować. Organizm wymagał popchnięcia, aby potem działać sam, czerpiąc po prostu z zewnętrznego źródła energii, jakim była mutacja chłopaka. Uwagi wymagały jeszcze naczynia krwionośne obsługujące płuca, które jednak zdawały się nie być w tragicznym stanie - a przynajmniej nie w na tyle złym, aby ta okolica zalewała się krwią i tym bardziej dusiła, podtapiała smoka. Kiedy zaś to wszystko było gotowe, pozostawało już tylko naprawić te prostsze, lecz nie mniej jednak czasochłonne obrażenia - połamane żebra, wymagający odtworzenia mostek... Do tego dochodziła cała brakująca tkanka pomiędzy i ponad nimi... I znów naczynia krwionośne, wliczając w to konieczność odblokowania niektórych z nich.
W trakcie przeprowadzania wszystkich tych operacji Elixir drgnął wyraźnie, gdy został skarcony... I natychmiast przesunął wzrok trochę na bok. Nie odpowiedział ani na głos, ani w myślach, zbyt skoncentrowany na leczeniu, choć jednak nieznacznie kiwnął głową. Prawdę mówiąc nie poczuł się nawet zakłopotany, zawstydzony czy zirytowany takim zwróceniem uwagi, zwyczajnie przyjął je do wiadomości i się do niego dostosował, aby mieć za sobą jeden punkt programu i móc kontynuować to, co naprawdę było ważne.
Kiedy blondyn był jeszcze w trakcie, choć pod koniec reperowania płuc i ich okolic, nagle jego wspomnienia wypełniła dodatkowa wiedza - po części pokrywająca się z tym, co wyjaśniły mu już jego zdolności, lecz wybiegająca dalej, głębiej eksplorująca temat fizjologii smoka. W pierwszej chwili Elixir zmarszczył czoło, starając się jednocześnie poukładać sobie to wszystko w głowie i kontynuować uzdrawianie. W jego wypadku wiedza dosłownie stanowiła potęgę, gdyż przekładała się na szybsze i dokładniejsze działanie... Chyba posiadał już wystarczająco jasny obraz sytuacji.
Przez cały ten czas Josh odnosił wrażenie, że jego pacjent miał w sobie coś niezwykłego - to znaczy, poza byciem smokiem i tak dalej. Otrzymane drogą telepatyczną informacje tylko pogłębiły to odczucie, utwierdzając chłopaka w przekonaniu, że działał na fizycznej powłoce bytu... Duchowego, energetycznego? Można by się kłócić, że z ludźmi powinno być podobnie, o ile ktoś akurat wierzył w istnienie duszy - bo Elixir miał ostatnio pod tym kątem spore wątpliwości - jednakże w tym wypadku różnica była wyraźna. Ten dodatkowy, biologiczny zmysł mutanta wiedział co mówił.
Nastolatek nie był do końca pewien jak powinien w związku z tym dalej postępować. Doświadczenie nakazywało mu zająć się organizmem Onurisa, ale przecież rany czuł również na tym jego drugim, niematerialnym ciele. Potrafił radzić sobie z energią - bo w końcu sam jej używał. Wiedział jak pobudzić czyjeś siły życiowe... Ale wahanie się nigdzie by go nie doprowadziło, więc - kończąc wreszcie pracę nad płucami i ich obudową - chłopak zdecydował się najpierw zamknąć sprawę fizyczności.
Skoro zajmował się już okolicami klatki piersiowej, mutant zdecydował się wziąć za występujące na niej długie rany. Nie wyglądały dobrze, musiało je zadać coś całkiem sporego i z pewnością bardzo ostrego... I może nawet domyślał się co to było, lecz teraz nie miało to już znaczenia. Nie powinien się rozpraszać. Elixir przekierował swoją energię ku wspomnianym trzem rozcięciom, najpierw sięgając najgłębiej, aby zacząć regenerację od samych podstaw i stopniowo przesuwać się dalej, aż do zewnętrznych warstw tkanek. To było... Proste, przynajmniej od strony czysto technicznej, a problem stanowiła głównie gęstość ciała białego. Wcześniejsze naprawianie żeber oraz mostka i tak było pod tym względem o wiele gorsze.
Zaraz potem wybór Josha padł na pękniętą kość - w prawej łapie, czyli w tej, która znajdowała się bliżej niego. Nie miało to tak naprawdę żadnego znaczenia, bo przy kontakcie fizycznym i tak mógł łatwo sięgnąć wszędzie w ciele swojego pacjenta, ale po prostu zwracał uwagę na takie rzeczy. Dobrze, że tym razem nie miał do czynienia z odtwarzaniem sporego fragmentu kości, ani nawet ze złamaniem... Dzięki temu leczenie trwało odpowiednio krócej. Wystarczyło naprawić uszkodzenie, zasklepić je, upewnić się, że w pobliżu nie pozostały żadne przeszkadzające odłamki - choć to ostatnie bardziej liczyło się w przypadku klatki piersiowej, w której przesuwające się kawałki kości mogły narobić poważnych szkód. Na szczęście o ten obszar również zdążył już pod tym względem zadbać.
Spojrzenie Elixira przesunęło się na moment ku walczącym, którzy chyba nie radzili sobie aż tak źle. Uspokojony tym, chłopak powrócił do swojego zadania, tym razem koncentrując swoje siły na ranie na czole smoka. Wydawała się trochę płytsza od innych, ale na głowie sprawy i tak prezentowały się inaczej. Nawet niewielkie obrażenia potrafiły mocno krwawić i tak dalej... Nie zmieniało to faktu, że przynajmniej w tym wypadku nie musiał pracować z kośćmi. Na szczęście.
Na koniec chłopakowi pozostawało już tylko zadbać o uszkodzenia skóry oraz o nowe łuski. To nie wymagało od niego wielkiego skupienia, jego moc wykonywała takie czynności w głównej mierze automatycznie, samoistnie, kopiując brakujące elementy i korzystając z dostępnych w organizmie materiałów, aby je odtworzyć. Dzięki temu nastolatek mógł sobie pozwolić na kolejne zerknięcie ku niematerialnej części smoka. Początkowo tylko badał ją z daleka, w pewnym sensie się jej przyglądał, zwracając też uwagę na ten dziwnie nienaturalny fragment, który zdawał się mocno nie pasować do całości... Ale w końcu spróbował ostrożnie wysunąć swoją energię ku ranom na - z braku lepszego słowa - duchu Onurisa... I od razu otrzymał reakcję, której po części się spodziewał. Tyle że... Zaintrygował go konkretny dobór słownictwa.
- Nie powinieneś czy nie pozwolisz? - spytał w myślach, choć w żadnym razie nie naciskał. Przede wszystkim był zainteresowany, ciekaw odpowiedzi, ale wbrew pozorom potrafił uszanować tego rodzaju granice. On nie lubił udostępniać swojego umysłu telepatom, bo cenił sobie własną prywatność, lecz godził się na to dla wyższego dobra. Podejrzewał, że tutaj w grę mogło wchodzić coś podobnego... To znaczy, właśnie kwestia prywatności. Z drugiej strony, gdyby otrzymał nawet niechętne zezwolenie, to od razu zabrałby się do roboty, emitując uzupełniającą siły i uzdrawiającą energię przynajmniej ku tym "duchowym" ranom, które sprawiały wrażenie najpoważniejszych, o ile był w ogóle w stanie to rozróżnić. Tutaj musiał już działać ostrożniej, głównie z powodu mniejszego doświadczenia.
Skupiony na swoich - i smoka - sprawach, w pierwszej chwili mutant nawet się nie zorientował, że wodna ściana została przypadkowo trafiona. Dopiero kiedy elektryczność zatrzymała się tuż przy nich, spojrzał na nią z zaskoczeniem, choć oczywiście nie mógł się jej długo przyglądać, gdyż zaraz została odprowadzona do ziemi. Elixir zamrugał szybko, po czym znów zwrócił się w myślach do Onurisa.
- Możesz już odsunąć się od ściany? - zakładał, że tak, w końcu ciało - a może i nie tylko - białego powinno być teraz w dobrym stanie, o ile wszystko przebiegło zgodnie z planem i nie przeoczył niczego istotnego... A w takim wypadku Josh mógłby już przerwać kontakt fizyczny. Czekał tylko na jakikolwiek znak, że ze smokiem faktycznie było wystarczająco dobrze, aby mogli się rozdzielić. Gdyby go otrzymał, od razu podniósłby się z miejsca i odsunął na krok czy dwa od bariery. To samo uczyniłby w wypadku, gdyby zmusiły go do tego okoliczności, czyli na przykład konieczność uciekania przed jakimś zagrożeniem. W przeciwnym razie wróciłby do leczenia.
Przez ostatnich kilka chwil Elixir czuł się niemalże tak, jak gdyby znajdował się poza tym wszystkim, poza starciem i inwazją, co wynikało z faktu, iż mógł prawie na spokojnie zająć się tym, co do niego należało. Teraz jednak sprawy znów zaczęły toczyć się dla niego szybko - gdyż dziwny, na pozór bezcielesny głos zwrócił jego uwagę i nakazał mu znów spojrzeć ku towarzyszom. Jego serce aż zabiło mocniej, usta się rozchyliły, oczy zaś otworzyły szerzej na widok, który tam zastał. Noriko trzymana przez tego czarnego, przebita na wylot jego pazurami... Tyle że akcja wcale się nie posuwała, wręcz przeciwnie, zaczęła się na jego oczach cofać. Josh zamknął usta i zamrugał szybko, odruchowo starając się zorientować w tym, co się właśnie stało - i wciąż działo - oraz jednocześnie walcząc z nieprzyjemnym uczuciem w klatce piersiowej... Jak gdyby ktoś właśnie zatopił mu w niej spory ładunek ołowiu lub czegoś równie ciążącego. Nie chcąc czekać, nastolatek świadomie ustabilizował swój własny organizm, spowolnił pracę serca do normy, przywrócił sobie spokojne oraz regularne wdechy i wydechy.
Mimo to mutant nie tracił czasu na zbędne zastanawianie się, wahanie czy wątpliwości. Nie pytał, nie wnikał, bo nie widział sensu w marnowaniu cennych chwil na dociekanie wszystkich powodów i okoliczności. Ważniejsze było opanowanie sytuacji, która najwyraźniej bardzo szybko obróciła się na niekorzyść X-Men i... The Core. A przecież nie patrzył dosłownie tylko przez moment.
- Surge, do tyłu, już. Amelia, strzelaj w niego wszystkim co masz, od razu. X-23, kiedy tylko spróbuje uskoczyć, zaangażuj go z bliska na jak najdłużej. Gdy zechce się wycofać - będzie znowu Amelii. Zmieniajcie się, obserwujcie go, bądźcie mobilne. Surge, bliżej nas, przodem do niego, spróbuj postawić elektryczną klatkę, barierę, żeby ograniczyć jego możliwości. Jeżeli spróbuje zbliżyć się czy zaatakować bokiem, dołem albo górą, przy odrobinie szczęścia zdążysz go porazić. Icarus, póki co trzymaj dystans, postaraj się poszukać dźwięków, których my nie słyszymy, a jego albo zdekoncentrują albo zabolą... Amelia, jeżeli dasz radę podzielić tak uwagę, spróbuj telepatycznie pomóc Surge z kontrolą jej mocy - miał trochę do telepatycznego powiedzenia, ale rozkazy zaczął wydawać praktycznie od razu, nim jeszcze potwór zdążył się oburzyć, a poza tym wykorzystywał myśli, nie słowa, więc przekaz docierał szybciej niż zazwyczaj. Liczył na to, że wszyscy natychmiast przystąpią do działania, jednocześnie słuchając jego dalszych instrukcji... Wymyślanych w biegu, na bieżąco.
Teraz Elixir nie spuszczał już czarnego z oczu. Widział to jego spojrzenie, więc spodziewał się ataku, ale na tym kończyły się plusy. Nastolatek miał nadzieję, że pozostali zdążą zablokować demona, ale nie stawiał na tę kartę wszystkiego. Co prawda nie posiadał mocy, która mogłaby go ochronić, ale zawsze zostawała ucieczka w całkowicie ludzki sposób, czyli poprzez bieg, uskakiwanie, uchylanie się, w ostateczności przeturlanie - cokolwiek, co będzie pasowało do sytuacji, a pozwoli mu w razie czego zwiększyć odległość pomiędzy nim i niebezpieczeństwem lub całkowicie tego ostatniego uniknąć. Na szczęście na kondycję nie narzekał, wręcz przeciwnie.
Jeżeli wcześniej uzdrawianie Onurisa przebiegło na tyle dobrze, że jego materialna i niematerialna forma zostały naprawione, Josh po cichu liczył na jego wsparcie. Jeśli nawet zdążył uleczyć tylko ciało, to i tak miał nadzieję, że to wystarczy, aby smok był w stanie wrócić do akcji - o ile zmuszą go do tego okoliczności. Jeżeli jednak Onuris wymagał dalszej uwagi, czy to gruntownej, czy tylko drobnych poprawek, a drużyna radziła sobie wystarczająco dobrze, by Elixir mógł sobie na to pozwolić, to znów dotknął białego - najlepiej ponownie jego przedramienia - by kontynuować prace nad jego duchem, ciałem lub jednym i drugim.
Dopiero po wydaniu poleceń uzdrowiciel miał krótką chwilę, aby lepiej się nad nimi zastanowić. Rola Amelii była jasna, broń kobiety zadawała duże obrażenia, musiała się skupić na atakowaniu. Nori będzie mogła chronić siebie, a także przy okazji Onurisa i Josha... Ograniczy przeciwnikowi możliwości działania oraz obszar, po którym będzie się mógł poruszać, zablokuje mu drogę. Oby tylko udało jej się utworzyć taką elektryczną ścianę... Dobrze, że w tych okolicznościach przynajmniej miała skąd czerpać energię. Zadanie przeznaczone Jay'owi było ze strony Josha czystym strzałem. Nie chciał niepotrzebnie go narażać, więc wolał, aby rudzielec trzymał się z daleka - ale skoro mogli spróbować z dźwiękami, to czemu nie? Najwyżej nic się nie stanie. Laura z kolei stanowiła dobre uzupełnienie dla Amelii. W idealnym świecie obie mogłyby się wymieniać, aby nie dać demonowi spokoju, a sobie wzajemnie kupić czas na zmianę pozycji... Ale zapewne nie będzie tak pięknie. Wróg był poraniony, oby przekładało się to na jego osłabienie. W przeciwnym razie przyda im się nowy plan. Może znów zepchnęliby go na wodę i tam potraktowali prądem? Albo zamknęli w elektrycznej klatce bez wyjścia...
Powrót do góry Go down
Surge
Mistrz Gry
Surge


Liczba postów : 277
Data dołączenia : 04/05/2013

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Sob Mar 04, 2017 4:49 pm

Atak Amelii dawał świetne efekty, co Nori wyraźnie widziała. Musiała przyznać, że jej broń była świetna. Stwór ciągle odnosił obrażenia. Myślała, że jak dołączy do dziewczyny to razem ich ataki porządnie uszkodzą przeciwnika. Nie spodziewała się tego co zrobił, by uniknąć jej ataku. Czym ten potwór był? Rozpłynął się jak cień. Jakby jego ciało nie było prawdziwe. Kiedy wyładowania trafiły w wodną ścianę, Surge z przerażeniem skierowała spojrzenie w stronę Josha i Onurisa. To był błąd z jej strony, ale przecież nie mogła o tym wiedzieć. Ulga po ujrzeniu, że elektryczność została zatrzymana i odprowadzona do ziemi, nie robiąc krzywdy tamtej dwójce, szybko zniknęła. Nie patrzała na nich długo, ale to wystarczyło.
Wystarczył ułamek sekundy. Nori zauważyła jak błyskawicznie potwór pojawia się przed nią. Potem był niewyobrażalny ból, gdy została przebita jego pazurami. Dokładnie w ten sam sposób co Onuris. I choć przez chwilę przemknęła jej myśl by wyrzucić z siebie od razu cały ładunek jaki miała, to nie zdążyła tego zrobić. Zapewne ten atak i jej by wyrządził sporo krzywdy, prawdopodobnie nawet by ją zabił. Jednak lepiej samemu świadomie zdecydować o własnej śmierci niż umrzeć nagle, zostając zabitym przez kogoś. Ból nie trwał długo. Wszystko wydarzyło się niesamowicie szybko. Tylko tak właściwie co się wydarzyło? Przestała czuć ból. Przestała czuć strach. Wszystko zniknęło.
Nagły błysk światła przed oczami sprawił, że musiała zamrugać oczami. Nim ogarnęła co się dzieje, znowu stała twarzą w twarz z demonem. Czarny stał przed nimi, pod ścianą wody. Czy ktoś właśnie jej zafundował mega halucynacje? Iluzję, wizję? Nori chciałaby żeby tak było, ale była w pełni świadoma, że to wszystko naprawdę się wydarzyło przed chwilą. Naprawdę przed chwilą umarła. Wpatrywała się w demona, przez chwilę niezdolna do czegokolwiek. W jej świadomości krążyła tylko jedna krótka myśl na temat tego, że właśnie umarła. Była martwa. A teraz znowu jest żywa. Usłyszała w głowie słowa jakiejś nieznajomej osoby, ale nie zwróciła na nie większej uwagi. Bycie blisko śmierci, a przekroczenie jej progu to zdecydowanie nie to samo.
Z chwilowego odrętwienia wyrwały ją dopiero wyraźne słowa Josha, rozbrzmiewające w jej głowie. Nawet nie myślała nad nimi. Wykorzystując niewielką ilość ładunku błyskawicznie stanęła przed nim i Onurisem, zostawiając za sobą na chwilę błękitny ślad. Dobrze, że ktoś był na tyle ogarnięty, by szybko wydać jej jakieś polecenie. Nie wiedziała czy sama byłaby cokolwiek w stanie zrobić. Czuła się jakby żołądek zrobił jej fikołka. Teraz jednak dostała zadanie, na którym mogła się skoncentrować. Tylko jak ona ma zrobić tą barierę? Miała ochotę obejrzeć się na Josha, ale to byłby kiepski pomysł. Nie do końca była pewna jak ma zrobić całą tą barierę. Potrafiła sprawić by ładunki elektryczności krążyły wokół niej, co można było zobaczyć w postaci błękitnych wyładowań dookoła jej ciała. Wyładowania wydostawały się również z jej oczu, nadając im ten sam kolor. W pewnym sensie umiała samą siebie otoczyć taką barierą, co na początek właśnie zrobiła. Tylko co dalej? Nie do końca była pewna jak ma zrobić to o co prosił ją przyjaciel. Sytuacji nie polepszało wcale jej lekkie roztrzęsienie. Na początek próbowała po prostu poszerzyć tą barierę dookoła siebie, wyciągając ręce na boki. Kolejny raz rękawice były przydatne, pomagając jej w sterowaniu energią. Utrzymywanie jej w pobliżu swojego ciała nie było takie trudne. Poszerzenie jej na postać bariery było już sporym wyzwaniem i nie była pewna czy jest w stanie to zrobić. Przydałaby się pomoc. Połączenie telepatyczne pozwoliło jej się dowiedzieć, że Josh zwrócił się z tym do Amelii. Fakt, moce dziewczyny mogłyby jej pomóc w koncentracji, ale czy była w stanie tak podzielić uwagę?
Póki co Nori sama starała się rozszerzyć pole elektryczne wokół siebie, najpierw na wyciągnięcie rąk, a potem dalej i do tyłu, by stworzyć boczne ściany, jednak nie dotykające wody. Nie wiedziała co z tego wyjdzie, ale nie pozwoli by widmo zabiło Josha. Chronienie jedynego przyjaciela było dla niej dodatkową motywacją do wykonania swojego zadania. Niewiele było osób, na których chronieniu naprawdę jej zależało. Na tym więc postanowiła skoncentrować swoje myśli, odsuwając je od swojej niedawnej śmierci.
Nawet jeśli udało jej się zbudować taką ścianę to nie cieszyła się z tego faktu, to by ją tylko rozproszyło. Poza tym, nie wiadomo jak stabilna ta ściana była. Źródła energii jej nie brakowało, ale kontrola mocy była tu najważniejsza.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Sob Mar 04, 2017 10:11 pm

Zmarszczyła brwi lekko zaniepokojona, gdy nagle straciła telepatyczny kontakt z Uzdrowicielem. Gdyby nie to, że była zajęta Demonem, pewnie by się obróciła do chłopaka i spytała co jest, a tak jedyne co mogła zrobić to ewentualnie ponownie nawiązać połączenie. Podjęła próbę raz bardzo delikatnie i bez większego przekonania. Zrobiła to tylko tak na wszelki wypadek, gdyby utrata połączenia była winą jej nie uwagi. Podejrzewała bowiem, że to Onu chciał ukryć przed innymi wszystko co mógłby zobaczyć i czego mógłby się dowiedzieć Uzdrowiciel. Poczuła lekkie ukłucie żalu. Z prekością błyskawicy przez myśl przeszło jej, że brat jej nie ufa i dlatego ukrywa przed nią rozmowę z Joshem. Nie pozwoliła jednak tej myśli się zagnieździć i rozwinąć. Najwyżej później pogadają szczerze z Onu i mu to wypomni, choć wątpiła, że to kiedykolwiek nastąpi. Nie nawykła nikomu nic wypominać, szcvzególnie tym na którym jej zależało. Zablokowała więc swoje myśli i skupiła całkowicie na tym co działo się na polu walki.
Nie małą satysfakcję sprawiał jej widok poważnych obrażeń jakie jej pociski zadawały stworowi. Jego ryk przyprawił jąo lekki zawrót głowy. Czasem czuły słuch jest przekleńsrtwem niestety. Jest nim nawet dosyć często, a napewno gdy ktoś w pobliży piszczy z bólu tak, jakby chciał by wszystkie szklane przedmioty w promieniu kilku mil popękały. W sumie trochę dziwiła się, że okna w pobliskich budynkach nawet nie drżą. Może wrzaski Demona miały inną częstotliwość.
Miała szczerą nadziję, ze nie stanie się nic niespodziewanego i uda im się przynajmniej poważnie uszkodzić Demona.
Jak to bywa z nadzieją, gdy żywi ją osoba z wrodzonym pechem, może i umiera ostatnia, ale bywa złudna. Nie minął moment, a stwór udziekając przed kolejnym atakiem Surge rozerwał się. Dosłownie sam siebie rozdarł na kilka cześci. Co wyglądało równie fascynująco co przerażająco. Jakby się zastanowić, to chyba właśnie przez to jak okropny był to widok, budził jednoczesną fascynację. Ludzie już tak mają, że widoki, które powinny zmuszać od odwrócenia wzroku jedynie go przyciągają jeszcze bardziej. Tak samo było wym razem, choć trwało to zaledwie moment.
Wszystko działo się w zawrotnym tempie, za którym nawet Amelia ledwie nadążała. Demon się rozerwał, ładunek rozszedł się po ścianie wody i niebezpiecznie zbliżał do Onurisa i Josha, zatrzymał się kilka metrów od nich i spłynął do ziemi. Amelia odetchnęła z ulga. Jednak nim się obejrzała kolejne zaszły kolejne zdarzenia. Demon zmaterializował się przed Surge i rozerwał ją tak jak wcześniej Onu. Nikt z nich nawet nie zdążył pomyśleć by jakoś zareagować. Dziewczyna była martwa. Serce Am ogarnął żal nad utraconym życiem. Jednak nie miała nawet czasu by wyrazić w myślach owy żal. Rozległ się jakiś głos. Nieznany. Tak jak za każdym razem, gdy nagle ktoś odzywał jej się w głowie poczuła się po prostu dziwnie. Nie było to nieprzyjemne, choć jeśli miałaby wybór wolałaby uniknąć nagłego pojawiania się kogoś w jej głowie. Czuła się jakby ktoś nagle odezwał się za jej pleców mówiąc, że stoi za nią od dawna. Pewnie minie trochę czasu nim całkowicie przyzwyczai się do takich wtargnięć.
Na szczęście głos nie wydawał się wrogi, choć czuć było, że istota do której należy jest potężna i bardzo poważna.
Nagły rozbłysk złotego światła na ułamek sekundy ją oślepił. A potem... wszystko zaczeło się cofać. Jakby ktoś wcisnął na pilocie odpowiedni przycisk. Było to niezwykłe i dość przerażające. Gdyby nie hełm, jej szczęka byłaby w tym momencie gdzieś w okolicy kolan. Conajmniej. I tak oczy miała jak dwa spotki. Broń trzymała teraz w jednej ręce, drugą po prostu wskazując to na Surge to na wracającego pod wodną ścianę Demona. Na koniec potrząsnęła głową i machnęła ręką. Stwierdziła po prostu, ze chyba nie chce wiedzieć o co biega, tak długo jak było to jej na rękę...
Przewróciła oczami słysząc komunikat ISAC-a.
-Ta jest
Rzuciła na głos odpawiadając na polecenia nieznanego głosu. Obróciła się do Demona i ponownie uniosła broń. Wtedy kątem oka zauważyła w oknie ciekawskiego studenta.
Telefon wyleciał mu z dłoni pokiwał się w prawo i lewo, jakby machał mu " pa pa" a potem po prostu został rzucony o najbliższa ścianę i rozpadł się. Nie miała czasu na bardziej uprzejme załatwienie sprawy. Najwyzej znajdzie kiedyś tego chłopaka i odkupi mu sprzęt. Karta SIM nie ucierpiała więc liste kontaktów jakoś sobie odtworzy.
" Przydałoby się, zeby i tak ktoś wpadł do budynku, i sprawdził czy ktoś jeszcze nie bawi się w filmowca..." zasugerowała innym.
W jej włąsnych myślach, a przez nią w myślach innych rzobrzmiał głos Josha. Uśmiechnęła się. Chłopak był całkiem dobry. Miał "gen przywódcy". NIe dało się ukryć, że wydawanie rozkazów i przejmowanie kontroli nad sytuacją miał zwyczajnie we krwi. Na każdym polu walki przydaje się ktoś taki.
- Kpisz...
Skomentowała zachownaie Demona. Była ciekawa czy Surge postąpi tak jak zasugerował Josh. Plan nie był zły. Nie miała zamiaru czekać. Pół sekundy po tym, jak Demon znów znalazł się pod ścianą wody znów zaczeła ostrzał. Kątem oka obserwowała Laure. Gotowa przerwać gdyby ta znalzła się na lini strzału. Podeszła kilka kroków w stronę stwora. Przyszło jej przez myśl, ze mogłaby pomóc Surge i telekinezą zwiazać stwora. Pomysł dobry, ale ona już i tak miała podzieloną uwagę. Musiała utrzymywać połączenie ich umysłów by mogli się porozumiewać telepatycznie. Nie była pewna czy uda jej się użyć na tyle silnej telekinezy by utrzymać stwora w miejscu. Niestety w duzej mierze telekineza i jej skuteczność zależały od jej skupienia. Przesuwanie małych przedmiotów i proste ruchy nie wymagały wiele. Demon jednak był potężny. Podejrzewała, że był sporo silniejszy fizycznie od niej. By go w miarę skutecznie uwięzić potrzebowałaby sporo mocy i pełnego skupienia. Jednak skoro już połączona była z innymi myślami, pomoc Surge z kontrolą mocy nie powinno sprawić jej zbyt wielkiego problemu.
Na początek pomogła nieco uspokoić się Surge. Moc często jest silnie związana z emocjami. Prawdopodobnie tak było i wprzypadku dziewczyny. Niestety Amelia nie miała władzy nad emocjami bezpośrednio. Nie potrafiła tak po prsotu sprawić by ktoś się spokoił czy wściekł, jednak wiedziała jak wpłynąć telepatycznie na kogoś by powoli sam się uspokoił. Polegało to w jej przypadku na silniejszym połączeniu się z kimś telepatycznie i przekazaniu mu własnego spokoju lub po prostu przejęciem nad kimś kontroli. Przynajmniej tak uczył wujek, ale wtedy chodziło o polowanie.
W tym wypadku liczył się czas więc, wygrała druga opcja. Początkowo chciała ostrzec dziewczyne. W końcu nagłe przejęcie nad kimś kontroli, nawet częściowo nie mogło być dla tej osoby zbyt miłe. Jednak stwierdziłą, ze element zaskoczenia podziała na jej korzyść.
Skupiła się mocniej na dziewczynie, bardzo delikatnie oplatając jej umysł, tak by podporządkował się jej woli. Nie chciała zrobić z Surge marionetki, a jedynie przejąć kontrolę nad nią tak by pomóc jej w opanowaniu się. Pozwoliła jej być świadomą tego co się dzieje i co ona sama robi.
Pokazała jej w myślach jak powinna mniej więcej wyglądać klatka wokół stwora. Przede wszystkim ze względu na to, że mógł się on rozpadać na kawałki, nie mogła mieć żadnych prześwitów. Miała elektryczną bańką otoczyć go ze wszystkich stron jak najciaśniej.Obraz po prostu pojawił się w głowie dziewczyny. Bardzo dokłądny i szczegółowy. Pilnowała jedynie skupienia dziewczyny. Panowała nad jej umysłem tylko na tyle by ani na moment Surge nie straciła kontroli. Pokierowanie mocą należało już do zadań dziewczyny.
Sama Am nie zamierzała stać całkowicie bezczynnie. Uważając jedynie na innych, by przypadkiem nie znaleźli się na lini strzału kontynuowała swoje poprzednie działania. Wydawały się skuteczne wcześniej. Poruszając się ze swoją pełną prędkością przeszła jak najdalej od miejsca, w którym byli Josh i Onuris. Przemieszczając się przerwała ostrzał. Trwało to jednak zaledwie ułamki sekundy.
Licząc na to, że Laura też zacznie działać pzemieszczała sie w niereguralnych odstępach czasu z miejsca na miejsce, wcześniej ostrzegając szybko dzieczynę, że teraz jest mement dla niej, szybkimi i krótkimi przekazami " Teraz", " Już", " Ruszaj". Niemal cały czas była w ruchu, zatrzymując się jedynie by oddać krótkie salwy. Ostrzeliwała stwora ze wszystkich możliwych stron. Starała się jedynie cały czas pozostawać jak najdalej od brata i Uzdorwiciela. Zwyczajnie odciągała od nich uwagę.
Powrót do góry Go down
X-23

X-23


Liczba postów : 275
Data dołączenia : 09/05/2013

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Sob Mar 04, 2017 11:44 pm

Kwestia kilku sekund? A może to był tylko ułamek? Sama nie wiedziała jak to się stało. Niby panowała nad sytuacją. Miała swój wyostrzonych węch, dzięki któremu potrafiła wytropić zbliżającą czy oddalającą się postać, ale co z tego skoro demon okazał się być o wiele szybszy? Zanim Laura zdążyła się zorientować, ten już dopadał do Nori. Chociaż w tym momencie zdała sobie sprawę, że niebieskowłosa mutantka nie ma szans na przeżycie tak rozrywającego ciosu, X nie zamierzała stać bezczynnie. Zimna krew w takich sytuacjach wywoływała nieprzyjemny dreszcz nawet u dorosłego, po przejściach człowieka, ale Kinney taka była. Nie rozwodziła się nad fatalnie wyglądającą sytuacją. Nie zamierzała również rozpaczać. Na wyrzuty przyjdzie czas później. A teraz zamierzała odciąć łapsko, które to ostrymi pazurami wbiło się w ciało Surge. …Lecz i to nie było jej dane.
To co się wydarzyło chwile później wprawiło Laurę w zdumienie. Cała sytuacja działa się tak jakby poza nią. Błysk żółtego świata przyjęła z przymrużeniem powiek. Mutantka nie ruszyła się z miejsca, więc na dobrą sprawę, stała i przyglądała się temu jak okoliczności, które miały miejsce trafiają w niebyt. Chociaż nie. Pamiętała o całym zdarzeniu oraz uczuciu jakie mu towarzyszyło. Nie miała pojęcia co dokładnie tutaj zaszło. Nie rozpatrywała tego w kategorii negatywnej anomalii, skoro koleżanka z drużyny nagle wróciła do stanu poprzedniego. Na dodatek ten głos… Laura dała upust swojej ciekawości wodząc wzrokiem po okolicy, nie wiedzieć czego się spodziewać. Może miała nadzieje, że dostrzeże kogoś, kto jeszcze jest obserwatorem całego zdarzenia? Kogoś, kto miał tak potężną moc? …Zaczęła się również zastanawiać nad sensem tutejszej wizyty, skoro po tej dobrej stronie stoi ktoś, kto sądząc po dalszym komentarzu, mógł rozłożyć demona na części pierwsze.
…A z drugiej strony ucieszyła się, że tego nie zrobił. W końcu mieli plan, a złość Laury musiała znaleźć w końcu ujście. Za Nori, za tych wszystkich ludzi, których zabił by zaspokoić swój nienasycony głód, należała się kara. Głód... Skąd ona to znała? Coś ją z bestią jednak łączyło… Sama również coraz to bardziej się nakręcała. Z sekundy na sekundę coraz to ciężej dyszała, a złość w spojrzeniu mutantki mogła być porównywalna do rozjątrzonego zwierza, które to wyrwało się prosto z klatki.
- Z miłą chęcią, Elixir – Odpowiedziała krótko na plan chłopaka. W ten czas odprowadziła wzrokiem biegnącą Surge. Jeżeli okaże się, że czarny postanowi kolejny raz ruszyć za dziewczyną, to X nie omieszka odwieźć jego uwagę, swoją skromną osobą. Chociaż z tego co mogła zaobserwować, smoczysko zapatrywało się na kogoś innego. Najwyraźniej to Onuris i stojący w jego towarzystwie Josh byli dla niego większym zagrożeniem, a może nawet sprawcą… tej dość niecodziennej sytuacji z cofnięciem czasu, a przynajmniej czymś co tak można było interpretować. Jednak czy w takim przypadku nie powinni nie mieć w pamięć tej dość drastycznej, jak na oko zwykłego widza sceny?
Gdy Amelia zaczęła strzelać ze swojej broni, która jak się wcześniej okazało, zadawała obrażenia smokowi, Laura korzystając z bolesnej nauczki tym razem podbiegnie do smoka nie ignorując żadnej części ciała monstra, korzystając z tego, że zapewne będzie zajęty ostrzałem z broni Stein. Plan brzmiał całkiem prosto. Mutantka była na tyle wyszkolona, wręcz bardziej przystosowana do walki, niż do obcowania wśród społeczeństwa, dlatego dzięki swojej niebywałej zwinności zacznie atakować smoka. Była od niego mniejsza, co bez problemu mogła wykorzystać podczas kręcenia się pod nogami czarnego. Nie ignorując krótkich przekazów Amelii, dostosuję się do nich wręcz karnie, a zarazem starając się unikać ataku, będzie celowała w łapy, by zwalić smoka z nóg. Będzie zadawała mu najdotkliwsze rany, korzystając ze znajomości anatomii zwierząt i ludzi – ponieważ tylko taką wiedzę posiadała, dlatego nie omieszka celować w miejsca łączące mięśnie z kością, by móc go unieszkodliwić. Zarazem będzie próbowała uszkodzić zawory fontanny, by opryskać smoka wodą. Kto wie, może i kolejny ładunek Surge zada ten ostateczny cios, wzmożony przez warstwę wody, którą Onuris również mógł wykorzystać, zamrażając czarnego.
Omijała linie ognia Ameli dostosowując się do wędrówki kobiety jak tylko mogła. Sama zresztą dźgała smoka i choć z boku mogło wyglądać, że robiła to gdzie popadnie, Laura robiła to celowo. Wsuwając adamantowe ostrza w jego brzuch, kolejny atak dobierała w bardzo niezorganizowany sposób. W ten sposób chciała sobie zapewnić troszkę czasu na wybranie nowego ataku, a nuż będzie miała okazję do przeszycia jego czaszki na wylot.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Sro Mar 08, 2017 9:09 pm

NPC Storyline - Jinkusu|Kuntimong|Onuris

Josh zajmował się ranami widma, przywracając go do dość sprawnej kondycji. Tutaj pojawił się pewien paradox. Widmo było stworzeniem dość ciężkim w leczeniu, grubość jest tkanek, cała wytrzymałość, masa oraz rozmiary - najzwyczajniej w świecie sprawiały tutaj problem. Tak więc same początki mogły się wydawać żmudne oraz męczące. Niemniej - było warto. Zwłaszcza w momencie w którym stwór zamknął na chwilę swe ślepia i wziął spokojny, głęboki oddech. Nabrał tym samym powietrza do zdrowych już płuc. Otworzył swe ślepia i czekał, pozwalając młodemu mutantowi kontynuować swą pracę. Tutaj znowu była kwestia wspomnianego paradoxu. Moc Elixira wykazywała się dużą skutecznością w działaniu, a nim dłużej była wykorzystywana - tym szybsze stawały się efekty leczenia. W pewnym momencie nie dało się już ukryć, że ciało białołuskiego zaczęło regenerować się samodzielnie, skutecznie wspomagając tym samym pracę mutanta. Lub na odwrót. W każdym razie naturalne możliwości regeneracji tego stwora, wynikające z faktu przywrócenia samemu ciału energii oraz zdolności do dalszej walki - w połączeniu z dalszymi działaniami leczącymi, powodowały, że cała operacja przebiegała coraz szybciej oraz łatwiej.
/Nie powinienem./
Odpowiedział na zapytanie chłopaka, gdy ten przeszedł do naprawiania samego bytu widma. W tym momencie, Onuris czuł się naprawdę dziwnie, co było po nim widać... jeśli potrafiło się to odczytać z jego pyska. W przypadku Elixira dochodziło ułatwienie w postaci mocy. Wszystko to wynikało z faktu, że był dosłownie leczony - przez istotę nie będącą tym samym, czym był on. Z jednej strony był tym zafascynowany, z drugiej niepewny.
Samiec również zauważył - głównie przez to, że obserwował reakcję Josha - elektryczność, zatrzymaną tuż przed nimi. Niemniej nie był tym zdziwiony. Jego mięśnie spięły się lekko, a on sam poczuł lekki niepokój.
/Nie jesteśmy tu sami./
Odezwał się, niby to sam do siebie, jednak posłał myśl ku Elixirowi. Do tego momentu skupiony wyłącznie na tym co widział, wręcz zamyślony. Wyciągnął go z tego mutant, w momencie zadania pytania o możliwość odsunięcia się od ściany wody. Białołuski natychmiast obrócił ku niemu swój łeb, na pysku zawitał lekki uśmiech, a on sam pokiwał łbem twierdząco.
Jaka jest najlepsza metoda na sprawienie lekarzowi satysfakcji z dobrze wykonanej pracy? Pokazać, że wszystko działa jak należy. Przynajmniej tak myśli Onuris, który nie odsunął się "tak po prostu". Oj nie. Stwór zaciągnął nogi do góry, nakrywając się lekko nimi, a następnie wyskakując do góry i lądując na łapach. W pierwszej chwili ugiął lekko kolana, by złapać równowagę oraz upewnić się, że wszystko jest okej. Skierował wzrok w dół, na własne ciało. Obejrzał się dokładnie, od łap po korpus oraz dłonie, podsuwając nawet przed siebie ogon - by zobaczyć, czy czegoś nie brakuje. Ale wszystko wydawało się być w porządku. On miał czas. Oczywiście nie dotykał już wodnej ściany.
Wyrwanie telefonu z dłoni studenta, wyraźnie się mu nie spodobało. Tym bardziej rozbicie go gdzieś o ścianę. Z poirytowanym wyrazem twarzy, mężczyzna zniknął na chwilę gdzieś za ścianą.
Surge w tym czasie udało się utworzył nieco zakrzywioną barierę, która oddzieliła ją, Josha oraz Onurisa od demona, Amelii oraz Laury. Niestety wymóg niełączenia elektryczności z wodą, wymuszał pozostawienie szpary pomiędzy jej murem, a wodnym murem - tworząc lukę, która dało się następnie wykorzystać.
Szyba za którą znajdowali się studenci, wykładowcy oraz inni ludzie - nagle pękła, rozsypując się niczym ziarenka piasku. Nie było to naturalne zjawisko, szkło zachowało się dosłownie tak samo - jakby właśnie piaskiem się stało... na powrót, tylko nadal było szkłem. Z środka wyszedł student, którego telefon wcześniej zniszczyła Amelia. Dość leniwie, przestawił jedną nogę przez murek (gdzie wcześniej była szyba), następnie drugą - i już był na zewnątrz. Nieco niezdarnie. Mężczyzna niczym się nie wyróżniał. Ot jakiś chłopak, lat dwadzieścia-parę, w jasnej bluzie, jeansach, sportowych butach oraz telefonem w dłoni. Tym samym, który karpatianka przed chwilą rozbiła o ścianę. Student ruszył przed siebie - prosto na Onurisa oraz Josha. Znajdowali się oni jednak za elektryczną barierą. Chłopak rzucił telefon do tyłu, złapał go inny student, który zszokowany zaczął kręcić dalej. Funkcja musiała być dalej włączona.
Demon warknął, odczuwając ból związany z tworzeniem się nowych ran - gdy pociski przeszywały jego ciało. Było to jednak mało efektywne, ze względu na zachowanie Amelii z bronią. Laura nie mogła dorównać jej szybkością, stąd też broń kobiety kilka razy się zacięła, gdyż system uznał, że X-23 znajduje się na linii strzału. Am została o tym poinformowana komunikatem na szkle hełmu. Laura zdołała się jednak zbliżyć do demona, gdyż ten skupił swój wzrok na Amelii. Plan ataku okazał się jednak bardzo nieefektywny. Szukanych przez mutantkę części ciała - dolnych kończyn - potwór po prostu nie posiadał. Atak na materię w okolicy potencjalnych kolan był dość efektywny - pazury weszły niczym rozgrzany nóż w masło. Zawory fontanny znajdowały się w tym momencie za daleko, by móc je uszkodzić. Demon zareagował natomiast na bliski kontakt. Co innego pociski - a co innego pazury przedzierające się przez jego ciało na określonej długości. Czarny szybko zwrócił uwagę na mutantkę, wpierw odmachując się zewnętrzną stroną prawej ręki. Ciosu tego udało się uniknąć prostym zejściem z linii ataku bądź odchyleniem się. Za prawa ręką - poszła jednak lewa, zaciśnięta w pieść - która trafiła X-23 od dołu w szczękę. Kobieta została odrzucona przez siłę uderzenia, mniej więcej na metr do tyłu. Amelia natomiast - chcąc obejść przeciwnika znajdującego się pod wodną ścianą - natrafiła na drugie uderzenie, po kole, które trafiło w jej brodę. W efekcie podcięło jej nogi i zmusiło ją do twardego lądowania pod demonem - na plecach. Choć w tym wypadku, pełnię siły uderzenia przyjął na siebie pancerz oraz jego bariery. Zbroja tego najzwyczajniej w świecie nie poczuła. Demon nie atakował kobiet, nie wykorzystał okazji - spojrzał natomiast w kierunku Surge, Onurisa oraz Josha. Jego czerwone ślepia błysnęły lekko.
Student - jak gdyby nigdy nic - podszedł do elektrycznej bariery, a następnie przeszedł przez nią na drugą stronę. Tak po prostu, prąd co prawda przeszedł przez jego ciele - jednak bez żadnych efektów na nim lub na jego ubraniach. Chłopak kierował się dalej przed siebie, szybkim krokiem - prosto na białołuskiego. Onuris wyciągnął lewą rękę przed siebie, otoczył ją czerwoną energią i chciał wystrzelić kolejne zaklęcie, pozbyć się problemu raz na, a dobrze. Zanim zdążył to uczynić, człowiek doszedł do niego podniósł lewą rękę do góry i chwytając swą małą - bo ludzką - dłonią, za nadgarstek widma, wygiął rękę Onurisa, a następnie dźwignią ściągnął go do ziemi, nie robiąc mu jednak żadnej krzywdy. Białołuski jęknął, nie jednak z bólu, a czystego zaskoczenia tym co się stało. Malutki człowieczek chwycił kilkukrotnie większą od siebie bestię i zmusił ja do położenia się na grzbiecie, dalej trzymając jego nadgarstek. Czerwona energia zaczęła być wysysana z ciała białołuskiego, przemieszczając się wprost do człowieka i znikając w nim. Trwało to dosłownie kilka sekund.
-Daj im zdobyć doświadczenie. I oddawaj tą skazę.
Wyszeptał człowiek. Najbliżej znajdował się Elixir, który te słowa mógł usłyszeć. Onuris... leżał, z lewą ręką w górze - trzymał ją "człowiek". Prawą podpierał się o ziemię, nogi miał przed sobą, ogon siedział za nim. Łeb skierowany był na studenta, na pysku rysował się niemały szok. Niemniej - białołuski nie szarpał się, nie bronił. Mógł wiedzieć o co chodzi lub po prostu szok zbił go z tropu.
Czarny demon wystrzelił wysoko do góry, prosto nad barierę utworzoną przez Surge. Nad nią, potwór podzielił się na dwie części - tworząc swoją idealną kopię. Obie kopie pomknęły ku ziemi, padając na podłoże i podnosząc się do góry po jakiś trzech sekundach od startu w górę. Kuntimong wylądował w dwóch miejscach - za plecami Surge oraz na prawo od Elixira. W obu przypadkach, potwór zamachnął się oboma rękoma od góry - wydłużając swe pazury i chcąc razić mutantów z bliska oraz uczynić zapewne to samo, co przeżyła wcześniej Surge.
Student, który dalej stał przy Onurisie, podniósł swój wzrok by przyjrzeć się czarnemu - gdy ten nadal był w powietrzu. Pozbył się czerwonej energii z ciała białołuskiego, tak więc puścił jego nadgarstek i zerkając w kierunku lądującego potwora, odezwał się krótko.
-Białołuski, twoja kolej.
Hasło to nie wydawało się podziałać na Onurisa. Wyraźnie usłyszał on słowa, jednak był w szoku przez co... nie wstał, leżał dalej i spoglądał na człowieka. Zapomniał gdzie się aktualnie znajduje, zamyślił tak bardzo, że nie wpadł na pomysł, żeby ewentualnie coś zrobić.
Powrót do góry Go down
Elixir

Elixir


Liczba postów : 324
Data dołączenia : 03/01/2017

University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1Czw Mar 09, 2017 3:02 pm

Wcześniej Josh nie zastanawiał się długo nad słowami Onurisa odnośnie posiadanego przez nich towarzystwa. Przede wszystkim nie miał na to czasu, gdy dookoła tyle się działo, a zagrożenie nie ustępowało tak naprawdę ani na chwilę. Chłopak wolał zwracać uwagę na swoje otoczenie i skupiać myśli na sposobach przetrwania oraz pokonania przeciwnika - niż rozważać fakt, że nie byli na polu walki sami, co przecież i tak już doskonale wiedział... I na temat czego nie mógł tak po prostu poznać kolejnych szczegółów, a przynajmniej nie bez zbędnego rozpraszania się. W skrócie, zaufał białemu, przyjął do wiadomości tę informację, ale jeszcze w nią nie wnikał... Choć pozostawał czujny. Ktoś im pomógł, więc najprawdopodobniej był po ich stronie - w tej chwili. Cała reszta danych odnośnie tej osoby mogła poczekać.
Mutant obserwował więc dalszy rozwój wydarzeń oraz to, w jaki sposób drużyna starała się wprowadzić w życie jego - z braku lepszego słowa - "plan". Początkowo najbardziej martwił się o zadanie, które wyznaczył Noriko, lecz dziewczyna poradziła sobie jak na te okoliczności bardzo dobrze, być może dzięki wsparciu Amelii, ale co do tego nie mógł mieć pewności. W przyszłości jeszcze trochę poćwiczy tę zdolność i będzie w porządku... Ale najpierw musieli przeżyć tę akcję. Ważne, że dzięki osłonie byli względnie bezpieczni wystarczająco długo, aby Onuris mógł się podnieść, a sam Elixir - dokładniej przyjrzeć sytuacji. Niestety reszta planu nie przebiegła tak udanie.
Skupiając się na działaniach Laury i Amelii, którym z kolei szło, delikatnie mówiąc, przeciętnie, uzdrowiciel w pierwszej chwili nie zainteresował się tym, co miało miejsce w pobliżu budynku. Śledził poczynania dziewcząt oraz przede wszystkim ich przeciwnika, wciąż świadomie kontrolując reakcje swojego ciała, aby nie tylko zachować spokój oraz trzeźwość myślenia, ale i delikatnie wyostrzyć własny czas reakcji, przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe dla - bądź co bądź - zwykłego człowieka. Na bieżąco zastanawiał się już nad lepszą strategią i do głowy przychodziło mu kilka opcji. Najchętniej postawiłby na połączenie wody i elektryczności, na przykład poprzez wspólny atak Noriko oraz Onurisa, lub... Lub może przez zepchnięcie czarnego na barierę, aby to na niej go porazić? Do tego mogła się przydać telekineza Amelii, o ile tylko byłaby wystarczająco silna. Nastolatek zakładał, że zarówno smok, jaki telepatka mogli czerpać te pomysły z jego głowy, lecz i tak zamierzał jeszcze zasugerować je pozostałym. W końcu oba te scenariusze zakładały udział Nori.
Josh po cichu liczył na to, że dziewczyny zajmą demona na trochę dłużej, ale z drugiej strony przynajmniej trochę go pomęczyły. Już wcześniej jego tempo regeneracji zauważalnie spadło, więc ich ataki z pewnością przynosiły jakieś efekty... Musieli być tylko wytrwali i ostrożni - a na pewno ostrożniejsi niż do tej pory, bo być może wówczas Amelia i Laura uniknęłyby tych uderzeń. O tej ostatniej Elixir wiedział, że nic jej nie będzie, jej czynnik regeneracyjny powinien stosunkowo szybko postawić ją na równe nogi, ale co do Amelii chłopak nie miał już takiej pewności. Oby równie prędko wróciła do akcji... W końcu pilnie potrzebowali jej w walce.
Już samo złowrogie spojrzenie przeciwnika wystarczyło, aby blondyn instynktownie przesunął się bliżej Onurisa. Nie chodziło nawet tylko o to, że się obawiał, choć był w pełni świadomy zagrożenia oraz tego, iż w spotkaniu z tym potworem mógłby skończyć źle. Wiedział o tym wszystkim, doskonale rozumiał swoją śmiertelność, gdyż nawet na co dzień wypadała idealnie w sferze jego zainteresowań - a jednak motorem jego działania było coś zupełnie innego od strachu o własne życie. Musiał być chroniony, żeby móc wspierać pozostałych. To wpajano mu w Instytucie, tego samego uczył się w grach MMO czy po prostu RPG, w których silniejsze postaci osłaniały przedstawicieli klas leczących oraz wspomagających... Gdyby ktoś zginął albo został ciężko ranny, Elixir mógłby się tym zająć. Jeżeli jednak sam by umarł - nie zrobiłby już nic dobrego dla pozostałych. W jego wypadku dosłownie egoizmem byłoby nie dbać o swoje bezpieczeństwo i wystawiać się na ataki. Duma nastolatka musiała to niestety jakoś znieść.
Nim jednak czarny ruszył w ich stronę, do elektrycznej bariery Noriko zbliżył się... Jakiś chłopak, którego do tej pory Josh tak naprawdę praktycznie nie zauważył. Za bardzo skupił się na swoich towarzyszach i przeciwniku, więc teraz odczuł lekkie zaskoczenie, które szybko w sobie stłumił. Jego czoło tak czy siak się zmarszczyło, a zainteresowanie na moment przeskoczyło na tego nowego gracza - który przekraczał już tarczę. Mutant? Kosmita? Jeszcze ktoś inny? Pewnie teraz nie było sensu się nad tym zastanawiać. Ważniejsze były jego zamiary.
- Surge, pilnuj czarnego, nie zwracaj na to uwagi - przykazał przez telepatyczne połączenie, odnosząc się rzecz jasna do wydarzeń mających już miejsce po ich stronie osłony. Musieli ustalić jakieś priorytety, a demon na pewno stanowił dla nich zagrożenie, podczas gdy ten chłopak tylko mógł nim być... Ale jeżeli nawet okazałby się wrogiem, to elektryczność najwyraźniej na niego nie działała, więc Noriko i tak nie byłaby w stanie nic zdziałać. Dziewczyna powinna skupić się przede wszystkim na czarnym.
Jeżeli więc chodziło o to nowe potencjalne zagrożenie, Josh pokładał swoje nadzieje głównie w Onurisie... I najwyraźniej bardzo się przeliczył, skoro ten tak łatwo został powalony. Uzdrowiciel rozchylił lekko usta i zamrugał szybko, jak gdyby podświadomie chciał oczyścić sobie wizję, aby przekonać się, że jednak mu się przewidziało - ale widok uparcie pozostał ten sam. Gdyby okoliczności nie były aż tak poważne, nastolatek pewnie pomyślałby, że obrazek ten wyglądał dość komicznie, biorąc pod uwagę już same rozmiary obu tych istot... Ale w tej chwili jakoś wcale nie było mu do śmiechu.
Elixir żałował natomiast, że wcześniej jednak nie spytał smoka o szczegóły dotyczące ich towarzystwa. Głos brzmiał tak samo, tego mutant był niemalże pewien, czyli mieli właśnie do czynienia z kimś, kto albo posiadał bardzo szeroki zakres mocy albo w ten czy inny sposób manipulował rzeczywistością, być może przez mocno rozwinięte zdolności psioniczne - lub inne. To oznaczało, że najprawdopodobniej ten osobnik nie miałby problemów z pokonaniem ich przeciwnika... Ale tego nie robił, choć dwa razy im pomógł. Nie był tylko obserwatorem - bo wyraźnie mógł ingerować w wydarzenia. Wybrał, że powstrzyma się przed działaniem... By "zdobyli doświadczenie". Szkoda tylko, że jeszcze przed ich przybyciem zginęło tyle osób, których nikt nie uratował.
Na wyrzuty i wyjaśnienia przyjdzie jednak czas później, oby, teraz zaś blondyn skoncentrował się na tym, co miało miejsce na jego oczach. Czerwona energia - skaza, czymkolwiek by nie była - opuszczała ciało Onurisa, a Josh instynktownie przyklęknął obok niego na jedno kolano, śledząc ten proces, na swój sposób całkiem fascynujący. Nastolatek dzielił uwagę pomiędzy to zajście, a czarnego... Który znów przystąpił do ataku. Przez krótką chwilę mutant miał nadzieję, że ktoś z jego towarzyszy zablokuje przeciwnika po drodze - albo Nori przesunie swoją barierę, aby go porazić... Ale tak się nie stało. Plan zdawał się być dobry, lecz jego wykonanie pozostawiało już sporo do życzenia.
Choć Elixir przesuwał spojrzeniem za demonem, kątem oka wyłapał również ruch cofającej się ręki nieznajomego - i natychmiast go zastąpił, dla odmiany układając swoją dłoń na ramieniu smoka. Chciał się upewnić, że wszystko z nim w porządku, co akurat było już teraz dość proste, gdy posiadał otrzymane od niego informacje na temat jego organizmu. Poza tym miał też drugi cel, w pewnym sensie o wiele pilniejszy, przynajmniej z punktu widzenia samego Josha... Otóż Jay i Laura znajdowali się daleko, Nori musiała zadbać również o samą siebie, więc tylko Amelia mogła coś zdziałać na dystans, swoją bronią lub telekinezą - a to oznaczało, że Elixir znów nie był przez nikogo kryty. Potrzebował ochrony, zaś Onuris był najbliżej niego, więc rozwiązanie nasuwało się samo. Problem polegał tylko na tym, że smok zdawał się trwać w stanie dziwnego zawieszenia. Nie zareagował od razu na słowa ich być może sojusznika, a czas uciekał i Josh nie mógł zwlekać - więc od razu posłał przez ciało białego dawkę swojej bioenergii, elektryzującą i pobudzającą do działania, aktywującą produkcję substancji chemicznych odpowiedzialnych za podwyższoną aktywność - za reakcje z gatunku "walcz lub uciekaj". W skrócie, przypomniał Onurisowi o sobie oraz o tym, że byli w trakcie starcia, w którym mile widziana byłaby jego pomoc.
W tym momencie wróg znalazł się już ponownie na ziemi, w dodatku za plecami Nori, a zanim jeszcze rozpoczął przedłużanie pazurów, nim przystąpił do głównej części ataku, Josh zwrócił się już telepatycznie do przyjaciółki... A raczej do wszystkich zebranych, bo tak działało to połączenie, lecz słowa skierowane zostały do Surge.
- Biegnij. Na prawo, może mnie zgarniesz - w ten sposób uzdrowiciel chciał przede wszystkim oszczędzić dziewczynie marnowania czasu na odruchowe obrócenie się przodem do czarnego, aby zorientować się w sytuacji. Ruszenie do przodu i tak mogłoby ją narazić na przedłużające się pazury, a być może odskoczenie na bok stanowiłoby dla wroga jakieś zaskoczenie... No i dzięki temu Nori widziałaby już samego Josha. Gdyby Onuris nie zareagował, być może Surge zdążyłaby to zrobić za niego. Z jej prędkością teoretycznie miała szansę ocalić zarówno siebie, jak i Elixira.
Nie oznaczało to, że chłopak zamierzał bawić się w damę w opresji i bezczynnie czekać na ratunek. Jasne, spróbował go sobie zapewnić - z dwóch stron - ale nie stawiał na te karty wszystkiego. Gotów był sam odskoczyć, przesunąć się za Onurisa, po części licząc na to, że w ostateczności właśnie to zbliżające się niebezpieczeństwo zmotywuje smoka do działania, jeżeli zawiedzie wszystko inne. Jeżeli w dalszym ciągu nikt by mu nie pomógł, skupiłby się na kupowaniu sobie czasu. Wiedział, że był wolniejszy od czarnego, ale nie miał zamiaru być dla niego nieruchomym celem, a każda sekunda - oby - zbliżała go do otrzymania pomocy od kogoś z grupy.
O ile tylko w ten czy inny sposób udało mu się przetrwać atak i umknąć na bezpieczniejszą, czyli możliwie jak największą odległość - dzięki jego własnym lub cudzym poczynaniom - Josh przeszedł do zarzucania drużyny, wliczając w to Amelię i Onurisa, nowymi pomysłami. Trochę brakowało mu informacji, ale wcześniej wyglądało na to, że smok w jakimś stopniu znał demona lub przynajmniej coś o nim wiedział, więc teraz chłopak miał nadzieję, że otrzyma od niego potrzebne dane.
- Rozdwojony powinien sobie radzić gorzej - mniej ciała, konieczność dzielenia uwagi... Mam rację? Jeżeli tak, nie dajmy mu się połączyć. Z czego on się w ogóle składa? Jest organiczny? - to wszystko wymagało reakcji Onurisa, gdyż raczej nikt inny nie byłby w stanie odpowiedzieć na te pytania... Pomijając może tajemniczego jegomościa od cofania czasu i całej reszty.
- Amelia, spróbuj zepchnąć choć jednego na wodną ścianę, telekinezą albo bronią, może go tam nawet przytrzymaj. Jeżeli się uda, Surge go usmaży. Onuris, wspólny atak wodno-elektryczny z Surge? Potrafiłbyś jakoś zablokować go w miejscu strumieniami pod ciśnieniem, żebyśmy porazili jak najwięcej jego ciała? Za bardzo lubi umykać. X-23, Icarus, pilnujcie tego, starajcie się go zatrzymać, jeżeli zechce uciec albo przejść do ataku - wszystkie te polecenia i sugestie padały oczywiście o wiele szybciej, niż miałoby to miejsce w normalnej rozmowie na głos. Prędkość myśli naprawdę bywała w takich chwilach bardzo przydatna.
Dodatkowo Elixir starał się skupić na swoich wyobrażeniach tego, co mogliby zrobić. Miał nadzieję, że być może grupa odbierze je jako obrazy... Jeżeli nie wszyscy, to przynajmniej Amelia oraz Onuris i być może nawet oni przekażą je dalej. Wizualizacja pomagała. Gdyby telekineza i wodne strumienie zepchnęły obie części wroga na ścianę i przytrzymały go na niej, najlepiej też od boków, z góry i z dołu, by nie miał jak się wymknąć albo ze sobą złączyć... W takim wypadku Nori nie musiałaby nawet celować bezpośrednio w przeciwnika, tylko po prostu w wodę.
Przez cały ten czas chłopak bardzo uważał na to, aby trzymać się z daleka, możliwie za innymi członkami drużyny. Wróg był szybki, ale odległość i tak dawała jakąś szansę na zorientowanie się w jego planach i zatrzymanie go po drodze... Na pewno większą niż jej brak. Josh wciąż stale kontrolował też swój organizm, czas reakcji, gotowość do działania, skupienie - wszystko to, na co miał wpływ, a co ułatwiało mu skuteczniejsze funkcjonowanie w trakcie walki.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





University of Houston Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
University of Houston
Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» HPD headquarters in Downtown Houston
» Houston City Hall
» Sam Houston National Forest
» Houston Police Officer's Memorial
» Downtown Houston

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Houston (miasto w odbudowie)-
Skocz do: