|
| Houston Police Officer's Memorial | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| | | | Elixir
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 03/01/2017
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pią Maj 26, 2017 2:02 pm | |
| Elixir starał się jeszcze nie myśleć o wspomnianych przez Noriko konsekwencjach utraty Blackbirda. W najgorszym wypadku rozważał wrobienie Kellera w kupno nowego, bo w końcu miałby za co, a podobno to jego wytypowano do prowadzenia ich drużyny - więc powinien być za nią odpowiedzialny, nawet jeżeli tutaj z nimi nie przybył. Ciekawe jak Hellion przyjmie tę wiadomość... Oczywiście poza dziką radością na wieść o tym, że wpadli w kłopoty, a on nie, gdyż to rozumiało się samo przez siebie. Z drugiej strony, blondynowi szlaban akurat nie mógł już bardziej zaszkodzić, skoro i tak nie opuszczał Instytutu ze względu na swój wygląd... - Kiedy wrócimy do domu - skomentował krótko następne słowa Nori, równocześnie upewniając się, że dziewczyna siedziała wygodnie na swoim miejscu, po czym przeniósł się na drugą stronę samochodu. Po wejściu do środka pojazdu natomiast Josh skupił się już na tym, co działo się w jego wnętrzu, zaś o wiele mniejszą uwagę poświęcał wydarzeniom mającym miejsce na zewnątrz. Wierzył w to, że operatorzy, którzy zostawali z cywilami przy resztkach uniwersytetu, potrafili poradzić sobie z sytuacją - bo w końcu ta i tak się uspokoiła, a co gorszego mogłoby się teraz stać? - więc uznał, iż sam mógł się spokojnie zająć zadaniem swoim i swoich towarzyszy. Zmiany w ustawieniu siedzeń oczywiście zwróciły jego uwagę jako pierwsze, przede wszystkim dlatego, że światło i ruch równocześnie zaskoczyły go i zaciekawiły, choć szczerze powiedziawszy nawet w pierwszej chwili go nie zaniepokoiły. Być może był to błąd, że czuł się tutaj dość pewnie, przynajmniej w tej chwili, ale po prostu póki co nie spodziewał się żadnego bezpośredniego niebezpieczeństwa... A już na pewno nie ze strony samego wozu. Chłopak powiódł więc wzrokiem wzdłuż przesuwającego się białego blasku i w tym samym czasie oparł się wygodnie o swój fotel, lecz kiedy tylko zjawisko ustało, zaczął już poddawać oględzinom resztę wnętrza. Nastolatek był właśnie na etapie interesowania się panelem, który miał przed sobą - bardzo kusiło go, aby go dotknąć, lecz zdrowy rozsądek wciąż jeszcze przekonywał, że przecież nie miał pojęcia co się wówczas stanie - gdy niespodziewanie pojazd wypełnił dźwięk czyjegoś głosu. Bardzo skutecznie odwróciło to uwagę Elixira od badania możliwości panelu i zarazem sprawiło, że uzdrowiciel zerknął krótko na Noriko, aby ujrzeć jej reakcję. Potem nastąpiły już kolejne wyjaśnienia, z których Josh starał się zapamiętać jak najwięcej. Omega, integracja z ISACiem, automatyczne sterowanie... To wszystko brzmiało chyba w porządku i powinno ułatwić im życie. Pozaziemskiego pochodzenia maszyny mutant i tak się wcześniej domyślał, między innymi z powodu jej rozmiarów, brak świadomości z kolei nakierował jego myśli ku tym bardziej zaawansowanym AI. Ze wszystkich tych instrukcji najdobitniej dotarło zaś do niego polecenie, aby nie ruszać paneli. Jasne, głos ujął to delikatniej - po prostu tego nie polecał - ale tak chłopak to sobie przetłumaczył. Czyli dobrze, że się z tym wstrzymał. Elixir już otwierał usta, aby coś powiedzieć, gdy tuż przed nim pojawił się... Hologram, jak podejrzewał, w dodatku jeden z tych reagujących na dotyk, o czym chłopak przekonał się bardzo szybko, bo oczywiście musiał go dokładniej zbadać. Obraz obrócił się lekko pod wpływem kontaktu z jego palcami i nastolatek wykorzystał tę wiedzę, aby w następnym momencie przywrócić go już mniej więcej do poprzedniej pozycji. Póki co nie bawił się tym jednak dłużej i skupił się na samym wyświetlanym obrazie. Wyglądało na to, że hologram działał w czasie rzeczywistym, skoro ukazywał ich ruchy... Oraz działania osób znajdujących się na zewnątrz, z wyłączeniem Kaartarna. To ostatnie nawet już Josha nie zdziwiło, choć kontrolnie rzucił okiem w stronę zbiorowiska. W tej chwili znów naszła go niesamowita ochota sprawdzenia możliwości urządzenia, a dokładniej powiększenia obrazu na tyle, aby przekonać się, czy w holograficznym samochodzie znajdował się kolejny holograficzny samochód - i tak dalej - ale także i tym razem chłopak jakoś ogarnął swoje zapędy. Sytuacja była w końcu poważna, nie powinien marnować czasu... Dla odmiany więc mutant oddalił widok, a potem jeszcze trochę i bardziej, szukając czegokolwiek, co mogłoby przypominać ich cel, aż... Bingo. Gamma 6, daleko, choć odległość trochę ciężej było ocenić na kompletnym pustkowiu i Josh sugerował się przy tym w głównej mierze wielkością pojazdu. Obliczanie na oko takich szczegółów czy sprawdzanie dostępnych we wnętrzu opcji pomagało mu nie myśleć o tym, co stało się z miastem. Później będzie się tym dołował. - Jasne. Czyli wszystko wiemy... - stwierdził, gdy tylko głos poparł jego przypuszczenia. Nie był pewien tego, czy osoba po drugiej stronie w ogóle wymagała od niego jakiegokolwiek potwierdzenia, ale swoje słowa i tak skierował tylko połowicznie do niej, bo również do swojej drużyny. Zbyt długa cisza mu nie pasowała, więc wolał się odezwać, aby samemu ją wypełnić. Dobiegający z tyłu odgłos na moment oderwał uwagę chłopaka od mapy oraz czekającego ich zadania. Elixir zerknął przez ramię za siebie, a jego spojrzenie w pierwszej kolejności padło na Onurisa, potem zaś przesunęło się po Laurze i wreszcie Jay'u. Wszyscy byli już w środku, smok zajmował miejsce, więc... Chyba mogli się zbierać? Blondyn zamierzał to właśnie zaproponować, a następnie zarządzić wyjazd, gdy we wnętrzu maszyny rozległ się kolejny głos, tym razem nowy i... Najwyraźniej skierowany do kogoś innego, a nie do nich. Mieli być Omega, prawda? A jednak Bravo 2-3 brzmiało znajomo. To chyba tej nazwy używał wcześniej dowódca grupy, która się po nich stawiła? Josh znów rzucił okiem na zewnątrz, aby przyjrzeć się poczynaniom przemieszczających się operatorów i to utwierdziło go w przekonaniu, że miał rację. Zamierzali do kogoś strzelać? Czyli jednak wciąż było tutaj niebezpiecznie, nawet po zrównaniu miasta z ziemią... Nastolatek dzielił swoją uwagę pomiędzy obserwowanie wydarzeń i nasłuchiwanie kolejnych informacji. Sam milczał, aby niczego nie przegapić albo przypadkiem nie zagłuszyć swoim własnym głosem istotnych słów. Dopiero po chwili - gdy dyskutujące osoby zdążyły podjąć już decyzję o eliminacji jakiegoś celu - do Elixira dotarło, że przecież mapa powinna pokazać co takiego działo się w okolicy. Nie zwlekając ani sekundy dłużej, chłopak znów przybliżył obraz, tym razem do tego stopnia, aby widzieć nadjeżdżający samochód... I sam nie mógł uwierzyć, że wcześniej nie zwrócił na niego uwagi. Chyba po prostu zbyt prędko wtedy powiększał... Jeszcze jeden komunikat - i zaraz po nim dowódca zostającej przy uniwersytecie grupy dał im znak do odjazdu. Co prawda Elixir dobrze widział, że na miejscu najwyraźniej miało się dziać więcej, ale nie zamierzał zwlekać, gdy tam daleko ktoś czekał na jego pomoc. Jego wzrok natychmiast przeniósł się na panel, którego początkowo nie planował dotykać... Ale chyba nie miał innego pomysłu na wprawienie pojazdu w ruch. Ostrożnie ułożył więc na nim dłoń i aż wzdrygnął się lekko, czując kolejną ingerencję w swój organizm. Kusiło go jednak cofnąć rękę, ale ruszenie było ważniejsze - i na tej myśli blondyn się skupił. O dziwo - dla niego - wóz zareagował, a mianowicie zamknął tylne drzwi i szybko wystartował z miejsca. W tym momencie Josh zabrał już palce z panelu, z zadowoleniem przyjmując prędką dezaktywację ciał obcych, po czym westchnął cicho i znów zajął się mapą. Ustawił ją sobie tak, aby ciągle widzieć cel podróży i od czasu do czasu przybliżał obraz, gdy zmniejszała się dzieląca ich od niego odległość. Czuł się trochę nieswojo z tym, jak gładko pojazd sunął po tej powierzchni... Pewnie mógłby się do tego przyzwyczaić, ale póki co doświadczenie było dziwne. Elixir starał się na swój sposób wyłączyć, wyciszyć, myśleć tylko o tym, co miało czekać ich wszystkich na miejscu, w związku z czym nie był pewien ile dokładnie minęło czasu, nim wnętrze pojazdu wypełnił dźwięk kolejnego komunikatu. Nakazanie identyfikacji natychmiast wybiło go z tego stanu i choć jego wzrok padł na jeden z holograficznych obrazów, przez co automatycznie rejestrował wyświetlaną sytuację, to jednak nie przyglądał jej się zbyt dokładnie. Na to będzie miał czas za chwilę, najpierw zaś wolał użyć ISACa, aby zapewnić bezpieczny przejazd swojej drużynie. Z tego co zdążył się zorientować, wydanie mu polecenia myślą powinno wystarczyć, aby przekazał jego słowa. - Omega do Gamma 6, jesteśmy wsparciem medycznym - oznajmił na początek, mając nadzieję, że nie opuszczał niczego bardzo ważnego. Nie znał się na zasadach poprawnej komunikacji w takich sytuacjach, podejrzewał, że z nich wszystkich najprędzej Laura mogłaby się na ten temat wypowiedzieć... No i może Onuris... Ale nie chciał tracić teraz cennego czasu na konsultowanie się. Wielki, celujący do nich czołg bardzo skutecznie przekonywał go do działania szybko i sprawnie. Sugerowanie się formą wyłapanych wcześniej wiadomości musiało wystarczyć. Podczas gdy Josh jeszcze mówił, ich pojazd tak czy siak się zatrzymał, a nastolatek nie miał tak naprawdę nic przeciwko temu. Właściwie pewnie sam tak czy siak by to zarządził, gdyby do tego nie doszło... Bo w końcu po co mieliby prowokować sojusznika do ataku? Wychodzenie zdawało mu się póki co kiepskim pomysłem, najpierw chciał otrzymać jakąś reakcję na swoje słowa, a w tym czasie skupił się przyglądaniu się hologramom. Układał już plan postępowania, obejmujący przede wszystkim kolejność zajmowania się rannymi. Byle tylko szybko załatwić formalności i się do nich dostać...
|
| | | Surge Mistrz Gry
Liczba postów : 277 Data dołączenia : 04/05/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sob Maj 27, 2017 1:18 pm | |
| Westchnęła lekko. Czyli teraz Josh będzie jej robił za opiekunkę. Być może trochę naginała rzeczywistość twierdząc, że nic jej nie jest, ale mieli ważniejsze sprawy na głowie. Odnalezienie tych, którzy jakoś przeżyli i pomoc im, bo na pewno byli ranni. Kto wie, może nawet umierający. Dla Josha i jego mocy to nie powinien być żaden problem, o ile nie będzie musiał używać zbyt długo biokinezy. Byłoby kiepsko gdyby teraz im zapadł w śpiączkę przez zbyt duży wysiłek. Z rozmyślań wyrwał ją ruch siedzenia, uniosła się lekko, patrząc z zaskoczeniem jak siedzenie dopasowuje się do jej wielkości. Chyba w tym pojeździe czekała ich masa niespodzianek, patrząc na to, że była to kosmiczna technologia. I w sumie to się nie myliła. Przed sobą mieli panele dotykowe i choć bardzo kusiło dotknąć tego, by sprawdzić co się stanie, to powstrzymywała się jednak. Jeszcze tego by brakowało żeby coś rozwaliła. Drgnęła lekko, gdy nagle odezwał się jakiś głos w pojeździe. Pewnie komunikator. No tak, przecież nie dadzą im samochodu, o którym nie mają bladego pojęcia i nie każą sobie radzić. Musieli dostać jakieś instrukcje. Najlepszą informacją był fakt, że pojazd sam ich zawiezie tam, gdzie trzeba. Nie musieli się martwić, że zgubią się czy pojadą w miejsce, gdzie nikogo nie ma. ISAC się wszystkim zajmie, a oni tylko mają robić swoje. I kolejny kosmiczny bajer. Choć może nie do końca kosmiczny już. Akurat hologramy znała choć nigdy z żadnym nie miała raczej do czynienia. Tym razem nie powstrzymywała się przed dotknięciem cuda techniki. W końcu to tylko mapa, a nie panel sterowania. Nic się nie stanie od dotykania jej. Obróciła ją więc kilka razy, przy okazji sprawdzając, ile widać na niej. Właściwie to niewiele było widać, a raczej było widać same zgliszcza. Cóż, mogła się tego spodziewać po takim wybuchu. A gdzieś tam dalej mieli zaznaczony punkt, ich cel podróży. Ciekawe jaką skalę miała ta mapa i ile kilometrów ich dzieliło od celu. Obróciła się lekko do tyłu, zakładając ramię na oparcie i patrząc jak Onuris wsiada do pojazdu. Tyle większy, ale ze zmieszczeniem się nie miał problemu. Bo sam pojazd był sporej wielkości. - Fajnie, że chcesz jednak z nami jechać - odezwała się w stronę białołuskiego. Zaskakująco szybko obdarzyła tego stwora sympatią. Może właśnie dlatego, że nie przypominał ludzi. Tylko smoka. Zajefajnego smoka. Chwilkę mu się przyglądała, po czym wyprostowała się, patrząc przed siebie i niezbyt uważnie słuchając kolejnych głosów, gdyż wyraźnie nie były do nich skierowane. Teraz interesowało ją tylko ruszenie się z miejsca i podróż do wyznaczonego celu. I w końcu to nastąpiło choć ledwie szło to wyczuć. Prędzej można było to zobaczyć na mapie, gdzie zmieniali swoje położenie. - Przydałby się nam taki samochód w instytucie. Jakby płynął w powietrzu, a nie jechał - stwierdziła dość obojętnym tonem choć w środku się zachwycała tym, jak cicho poruszał się pojazd. W dodatku nawet nie było czuć, po jakiej powierzchni jechał. Nic, kompletnie. Japończycy byli znani z tego, że pragnęli tworzyć nowe wynalazki, ułatwiać sobie życie. Bawić się technologią. Być może dlatego Noriko była tak zafascynowana tym pojazdem choć nie interesowała się technologią jakoś bardzo mocno. Z zabawy swoją mapką, no nie mogła się powstrzymać, wyrwał ją kolejny głos w komunikatorze. Zniszczeni? To nie brzmiało fajnie. Tyle dobrego, że wiedzieli jak zostali oznaczenie, więc Josh szybko się zajął "przedstawieniem" ich i ich roli. Przybliżyła sobie mapę, by przyjrzeć się uważnie osobom przed nimi. Tutaj Elixir na pewno będzie miał trochę roboty. Nareszcie będzie mógł pokazać jak bardzo przydatna jest jego moc. W końcu teraz to on będzie głównie działał. Oni niewiele mogli zrobić przy rannych. Chyba tylko pilnować czy ktoś niepowołany się nie zbliża, ale od tego był też cały ten Gamma 6. |
| | | Icarus
Liczba postów : 168 Data dołączenia : 25/07/2016
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Nie Maj 28, 2017 12:57 pm | |
| Usłyszał słowa Noriko na temat Blackbirda. Pozostawało mieć nadzieję, że pani Frost będzie dla nich wyrozumiała. Fakt, oni wzięli Blackbirda na tą misję, ale to nie oni go zniszczyli, tak? Dyrektora, jako telepatka, będzie mogła wszystko sprawdzić. Prześledzić całą akcję z ich punktu widzenia i zobaczyć dzięki temu, że nie mogli nic zrobić by uratować odrzutowiec. A Kaartarn go nie osłonił, bo przecież życie żywych istot jest ważniejsze od jakiegoś tam samolotu. Po wejściu na tył pojazdu Jay wybrał sobie jedno z siedzeń i zaraz zaczął podejrzliwie na nie patrzeć, gdy te pod nim zaczęło się zmieniać. Co za cudo. W sumie to dobrze, zawsze lepiej siedzieć na czymś co jest dopasowane do ciebie rozmiarowo. Tylko, że nie spodziewał się żeby siedzenia mogły same się zmniejszać, by dostosować się do nich. Przesunął dłonią po linii, gdzie łączenie zabłysło na biało. Nie sądził, że kiedykolwiek wpadnie na kosmitów. Oczywiście wierzył w ich istnienie. Jego zdaniem to byłoby trochę bezsensu, gdyby w całym wszechświecie tylko Ziemia była zamieszkana. Tyle miejsca miałoby się marnować na pustkę? Na panel zerknął z niewielkim zaciekawieniem. Nie znał się na ziemskich samochodach, a co dopiero grzebać przy takich nieziemskiego pochodzenia. W sumie to będzie musiał chyba w końcu poprosić brata o kilka lekcji. Kto wie, może mu się spodoba. Poza tym, nigdy nie wiadomo jaka umiejętność będzie przydatna na misji, a skoro teraz są New X-Men to na pewno będzie więcej misji i będą one nieco trudniejsze niż gdy mieli je jako uczniowie. W końcu w pojeździe rozległ się głos z komunikatora. Dostali dokładne instrukcje co do tego jak postępować. Dobrze. Lepiej wiedzieć co i jak niż działać na ślepo. Jay nigdy nie był fanem brawurowej akcji. Nawet jeśli miał się podłożyć to i tak wolał roztropnie walczyć, aniżeli rzucić się na przeciwnika bez przygotowania. Zamrugał kiedy nagle przed nimi wyświetliła się mapa. Kolejna niespodzianka. Dzień pełen niespodzianek. Spojrzał również na wchodzącego Onurisa, ale zaraz jego uwagę odwróciły kolejne słowa z komunikatora. Wyraźnie nieskierowane do nich. Miał nadzieję, że to nie kolejny wróg się zbliżał. A jeśli przyjaciel czy wsparcie to, że nic nie zrobią tej osobie. Nie potrzeba im tu więcej ofiar przecież. Zaraz też ponownie białołuski przykuł jego uwagę i coś mu się przypomniało. Uśmiechnął się lekko. - Wiesz, nie chciałem cię tym grzechem obrazić. Po prostu jestem wierzący i to słowo, które pierwsze przyszło mi do głowy. Ale wiesz, to tylko słowo. Miałem po prostu na myśli zły czyn, coś co komuś innemu szkodzi. Bo zrozumiałem, że zrobiłeś coś złego, za co mieli się ukarać. Nazwanie tego konkretnie nie jest istotne. - spróbował się wytłumaczyć przed smokopodobnym stworem. Przecież Onuris nawet nie musiał wierzyć w żadnego Boga, w nic ponadnaturalnego. Nie mógłby wtedy więc i popełnić grzechu, gdzie słowo to nawiązywało do religii. Nie zauważył kiedy ruszyli z miejsca, za to zauważył jak się zatrzymali. I usłyszał kolejny przez z komunikatora. Zerknął na mapę. Pierwszy cel podróży osiągnięty. Widział kilka osób, pewnie trzeba będzie im pomóc. On niewiele mógł zrobić, poza wsparciem duchowym. Ale to zawsze coś. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Nie Maj 28, 2017 1:51 pm | |
| Nie widząc możliwości wejścia na tylne siedzenia z boku pojazdu podeszła do jego tyłu. Z wejściem do środka nie miała problemu. Otwieranie drzwi nie różniło się aż tak bardzo od tych z którymi miała okazję spotkać się w ziemskich, wojskowych pojazdach. Udogodnieniem była chociażby wysokość. Co prawda dziewczyna nie należała do osób wysokich, ale doceniła swobodę i zajęła miejsce na tyłach. Wnętrze na pierwszy rzut wnikliwego oka mutantki okazało się o wiele bardziej zaawansowane technologicznie, dlatego, aż tak nie powinna się zdziwić, gdy po usadowieniu fotel wraz z wizualnymi efektami zaczął się dostosowywać do jej sylwetki. Nieufne podejście wywołało dość spontaniczną reakcję. Wysunęła szpony i skierowała je wprost w fotel. Jeżeli byłaby ewentualność uwięzienia była skora przebić się nawet przez własne ciało by uwolnić się z okowów. …Ale nic takiego się nie stało. Wraz z jasnym błyskiem nastąpiła blokada, więc dziewczyna mogła swobodnie rozsiąść się na wygodnym miejscu. To wtedy doszło do niej jak bardzo się wygłupiła. Schowała szpony i z niezadowolonym grymasem zwróciła wzrok za okno. Aby tylko nie skrzyżować spojrzenia– o ile zerknęli na tyły – z Joshem czy z Nori. Na szczęście dla niej krępującą ciszę przerwał głos z komunikatora. Laura faktycznie nie miała problemów w rozszyfrowaniu przekazu. Przysłuchiwała się z uwagą o czym świadczyła powaga wymalowana na jej młodej, acz rażąco poważnej i wyzutej z emocji twarzy. Krótkie wyjaśnienia przedstawiły dość jasny ogląd na sytuację. Nagle przestał dziwić na przykład brak kierownicy, czy czarne coraz to przyciągające uwagę panele. Uaktywnione wydawały się jeszcze bardziej kuszące. Nie zniechęcona słowami mężczyzny, które mogły zasugerować, że mogliby sobie nie poradzić z tą pozaziemską technologią położyła palce na wyświetlaczu. Nie chciała przejąć kontroli nad maszyną, ponieważ to zostawiła Joshowi. Działania Laury skupiły się raczej na zaznajomieniem się z uzbrojeniem pojazdu oraz jego systemach obronnych. A dopiero potem skupiła się na wyświetlonej mapie i właśnie po niej sunęła palcem sprawdzając możliwości. Przybliżała, na tyle na ile mogła porównywała z przestrzenią za ich oknami. Nie miała również zamiaru ruszać, dlatego świadomie nie poruszała tego tematu, skoro według krótkiego opisu, kontrolę można było przejąć z jednego z paneli za pomocą własnych myśli. Zresztą, jeszcze nie wszyscy wsiedli. Skupiła się raczej na zaznajomieniem ze znakami na mapie, a potem obejrzeniem okolicy. Cóż… tak jak myślała. Houston przestało istnieć. Przesuwając palcem po obrazie dotarła do krańca miasta. Zatrzymała się na pozostałościach po budynku, a dokładnie przy oznaczeniu, tym samym poznając cel ich podróży. Laura wcześniej dosłyszała ciężkie kroki Onurisa, ale dopiero przy wejściu białołuskiego do pojazdu zwróciła ku niemu spojrzenie. Im bliżej podchodził, tym głowa Laury zdawała się być coraz to bardziej zadarta, a mina pełna niemego zdumienia, może nawet niechęci. Oczywiście nie chodziło o sam w sobie gatunek jaki reprezentował Onu, czy strach przed tym, że ją przygniecie czy to zadkiem, czy przy pierwszym, lepszym, ostrym zakręcie swoim ciałem, tylko problem bliskości drugiej osoby. Z drugiej strony zadziwiające było również to, że wbrew wcześniejszym doświadczeniom oraz tendencjom rówieżników do względnego unikania towarzystwa Laury i wybierania sobie miejsca raczej gdzieś po drugiej stronie… przesadnie mówiąc – globu, białołuski postanowił usiąść właśnie obok Laury. Mutantka nie miała żalu do znajomych. Wiedziała, że nie zachwyca miną, a przyciąganie aparycją kończyło się na zderzeniu z wymownym spojrzeniem, nieustępliwą ciszą nawet przy przyjaznym zagajeniu czy chociażby spotykało się z zupełnym niezrozumieniem przez Kinney intencji rozmówcy. I choć zaistniała ogólna niechęć i brak uśmiechu Laura w jakimś sensie poczuła się wyróżniona. Oczywiście był to zapewne przypadek, w końcu miejsce z przodu było zajęte, a chęć zrozumienia smoka spotkała się raczej z fiaskiem, mimo to na krótką chwilę poczuła dziwną przyjemność, która zaraz została stłamszona przez demony przeszłości. Na szczęście, gdy już wszyscy zasiedli do pojazdu i zaraz po jakiejś akcji likwidacyjnej dostali znak, że mogą ruszyć. Z zaskoczeniem przyjęła brak pomrukiwania silnika. Ich droga wydawała się być prosta i mało wyboista, na dodatek, gdyby nie post apokaliptyczne widoki za oknem, całkiem przyjemna. Iskierka ożywienia błysnęła w spojrzeniu Laury przy kolejnym komunikacie. Jej baczna uwaga znowu padła na wyświetlacz oraz osoby, które na nim się znajdowały. Czołg jaki ich przywitał nie wyglądał przyjaźnie (na ile czołg mógł się ‘uśmiechać’). Lufa wycelowana w ich stronę również. Na szczęście Elixir przejął inicjatywę przedstawiania. Laura natomiast sięgnęła ręką pod fotel w poszukiwaniu apteczki, ewentualnie jakiś koc czy dodatkowe odzienia dla poszkodowanych osób. Miała nadzieje, że takowe znajdują się na wyposażeniu pojazdu. Jeżeli dostaną pozwolenie, weźmie je ze sobą i tak jak weszła wyjdzie tyłem zabierając ze sobą potrzebne przedmioty. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sob Cze 03, 2017 5:48 pm | |
| NPC Storyline - CJTF|Jinkusu|Onuris Wchodząc do pojazdu, białołuski nie skupiał się na pojedynczej osobie, a bardziej na każdym po trochu, dodatkowo obracając łeb w stronę osoby, która akurat miała mu coś do powiedzenia. Lub przekazania w jakikolwiek inny, dostępny dla niego sposób. Stąd też, spojrzenie smoka padło wpierw na Laurę, która obdarzyła go dość ciekawą... mimiką. Gad do końca nie wiedział, jak miał to interpretować, jednak w żaden sposób nie wpłynęło to na jego zachowanie. Tam, gdzie upatrzył sobie miejsce, tam zamierzał się usadowić. Nie umknęło mu, gdy wzrok Noriko padł na jego osobę. Stwór utracił dostęp do swych zdolności telepatycznych, jednak nadal był w stanie odbierać pozytywne emocje czy nastawienie, kierowane w jego stronę przez innych. Co z resztą znalazło wyraz w słowach mutantki oraz wywołało przyjazny uśmiech na pysku gada. Miło mu było być w ten sposób docenionym. Zwłaszcza, że w końcu mógł się tak poczuć, w środowisku bardziej otwartym. Ludzie szybciej krzyczeliby na jego widok i zaczęli uciekać. Mutanci nie mieli tego problemu. Gdy pojazd ruszył, Onuris już siedział. 262 centymetry żywej masy, ważącej jakieś dwie i pół tony. Nie dało się tego odczuć, chyba, że ktoś by postanowił go dźwigać. Uwagę białego zwrócił Icarus, który postanowił naprostować swoje wcześniejsze słowa. Smok przekrzywił łeb na bok, wbijając spojrzenie swych białych ślepi prosto w mutanta. Kiedy chłopak się tłumaczył, białołuski skupił się na słuchaniu go oraz powolnym przemieszczeniu swojego ogona do przodu. Kończyna powoli zsunęła się na ziemię, nie zajmując już miejsca obok. Niczym wąż, ogon popełzał przy łapach białołuskiego, prosto w stronę skrzydlatego mutanta. Gdy znalazł się obok niego, białołuski wystrzelił swój ogon do góry i zatrzymał go przy mutancie. Kończyna była dość długa, bo prawie drugie tyle, co sam smok. Stwór zbliżył końcówkę swego ogona, umieszczając ją nad głową skrzydlatego, by następnie poklepać go po głowie, dość delikatnie, jednak odczuwalnie. W końcu mowa o dość ciężkiej istocie. Niemniej, uniknie migreny. Biały dał po prostu do zrozumienia, że nic się nie stało. Nie wziął tego do siebie. Tak na prawdę, sprowokowało go to, by coś im powiedzieć. Nie miał jednak jak tego uczynić. Zabrał więc swą kończynę, a podróż trwała dalej. W końcu dotarli na miejsce i doszło do rozegrania krótkiego scenariusza, skupiającego się na wypowiedzi, pomiędzy jednostką, a New X-Men. W tym wypadku, drużyną Omega. Krótkiej odpowiedzi, ze strony Elixira, nastała chwila ciszy. Czołg stał w miejscu, ludzie którzy tam byli, nadal zajmowali się sobą, opatrunkami czy udzielaniem pierwszej pomocy. Wszystko jakby zastygło, a chwila wydawała się strasznie dłużyć. W końcu jednak, padła wyczekiwana odpowiedź. -Omega, możecie podejść. Odezwał się głos Gammy 6, zezwalający im na podejście bliżej. Czołg podniósł powoli lufę do góry, zdejmując nacelowanie z ich pojazdu, a następnie zaczął powoli przesuwać wieżę w prawo, obserwując nowy perymetr. W okolicy nie było żywej duszy, a oni byli nową siłą, która tutaj dotarła. Decyzja należała teraz do mutantów - czy zamierzali zbliżyć się do grupy w pojeździe, czy też wysiąść teraz. Cywile pozostawali mniej-więcej w tych samych pozycjach. Matka z dwójką dzieci przy memoriale, którzy dali drżeli z zimna oraz wycieńczenia. Trójka zwróciła ku przybyłem swój wzrok, licząc na ulgą, którą mogli nieść obcy. Strażak w dalszym ciągu kontynuował resuscytację na nieprzytomnym czternastolatku, na którego ciele znajdowały się skaleczenie oraz siniaki. Dzieciak musiał swoje przejść. Na froncie, dalej znajdowały się cztery osoby. Jeden z obandażowaną raną głowy, nieprzytomny, oparty od wewnętrznej strony o lewą gąsienicę pojazdu. Trójka, w tym jeden ranny, z bandażami na ramionach oraz klatce piersiowej. Miejscami, bandaże były czerwone od krwi, przeciekając na prawym ramieniu oraz przy lewej piersi, na korpusie. Dwójka, mężczyzna oraz kobieta, którzy znajdowali się przy nim, dokładali kolejne bandaże, starając się zatamować krwawienie. Gdy Laura ruszyła ręką w poszukiwaniu sprzętu medycznego, Onuris od razu wyłapał o co chodzi, samemu również się ruszając. Chwycił kobietę dłonią za lewe przedramię, a następnie wstał - lekko, lecz stanowczo - ciągnąc ją w górę. Obrócił się przy tym frontalnie, do siedzeń. Puścił X, a następnie wskazał na miejsca, na których siedzieli, które porozsuwały się oraz pootwierały - zarówno siedzenia, jak i schowki za nimi. W środku dało się znaleźć dwa zestawy medyczne, oznaczone jako R0 (standardowe czerwone torby z podstawowym wyposażeniem, taka jak TA). Do tego, znajdowało się tutaj kilka innych urządzeń. Dwa pistoletowe aplikatory medyczne, kilkanaście kosmicznych strzykawek, podpisanych jako osobiste zestawy pierwszej pomocy. Przy każdym znajdowała się krótka, obrazkowa instrukcja. Jak np. "wbić w skórę w dowolnym miejscu". Aplikator medyczny miał kartkę z opisem "wycelować i nacisnąć spust, gdy nakaże". Do tego, w schowkach po obu stronach znajdowało się kilka wzmacniaczy genetycznych. Urządzenia przypominające przerośnięte puszki z napojami, bardziej kwadratowe, bez możliwości otworzenia ich z jakiejkolwiek strony. Przy jednym z nich, krótki napis "daje ostrego kopa". Sprzęt może i był kosmiczny, dopóki jednak poruszali się w nim ludzie, dało się odnaleźć ten element "człowieczeństwa". Ostatnim, dość spornym urządzeniem był leżący, w schowku przy drzwiach, generator pola. Nie było przy nim żadnego opisu, poza kartką z nazwą. W większym schowku, za fotelem kierowcy, leżały dwa karabiny pozaziemskiego pochodzenia. Nic nie było zablokowane czy przyczepione, wszystko dało się podnieść oraz wziąć ze sobą. Onuris czekał tylko na jakiś rozkaz wymarszu.
|
| | | Elixir
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 03/01/2017
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sob Cze 03, 2017 9:13 pm | |
| Zajęty w tej chwili ważniejszymi kwestiami, Josh poświęcał bardzo małą uwagę temu, co działo się z tyłu wozu i z rosnącym zniecierpliwieniem oczekiwał jakiejś odpowiedzi na swój komunikat. Rozumiał, że pewna zwłoka była w tych okolicznościach nieunikniona, jednakże każda zmarnowana w ten sposób sekunda oznaczała dłuższe oczekiwanie po stronie rannych... I to właśnie to tak bardzo mu się nie podobało. Gdyby nie ci wszyscy poszkodowani, to osobiście chłopak mógłby nawet chwilę zaczekać, bo mimo celującego do ich pojazdu czołgu czuł się dość pewnie. Jasne, takie położenie nie należało do najprzyjemniejszych, ale w końcu mieli do czynienia z sojusznikiem, więc... Zaakceptowanie ich stanowiło chyba tylko formalność. Przez ten czas nastolatek zdążył przynajmniej przyjrzeć się holograficznym obrazom, które wyświetlał im samochód. Szybko doliczył się dziewięciu osób, z czego kilka zdawało się być w wystarczająco dobrym stanie, aby mogły poczekać na swoją kolej... Reanimowane dziecko miało oczywiście priorytet, nad tym Elixir nie musiał się zastanawiać, tak samo jak i nad umieszczeniem na drugim miejscu najwyraźniej nieprzytomnego mężczyzny z opatrunkiem wokół głowy. Trzeci powinien być... Ten z bandażami na rękach i klatce piersiowej. Reszta zależała już od tego, na co poskarżą się sami zainteresowani oraz od podpowiedzi, które zapewne zaoferuje blondynowi biokineza. Kiedy już się zbliżą powinien być w stanie wyczuć kto potrzebował pomocy i jak pilnie. Z jednej strony gotowy plan działania odrobinę poprawił mutantowi nastrój, gdyż utwierdził go w przekonaniu, że po dotarciu na miejsce będzie mógł zacząć działać od razu i bez zbędnego zastanawiania się nad dalszymi posunięciami. Nie straci na to czasu, czyli szybciej pomoże cierpiącym. Tyle że... Takie przygotowanie się sprawiło równocześnie, że nastolatek tym dotkliwiej odczuwał zwłokę i miał wręcz ochotę zacząć nerwowo stukać palcami o najbliższą powierzchnię. Powstrzymał się przed tym tylko dlatego, że nie był pewien, czy w ten sposób czegoś by tutaj nie uruchomił... A wolał niepotrzebnie nie ryzykować. Słyszał za sobą jakieś ruchy, ale jeszcze nie zwracał na nie uwagi, czekając na upragnioną reakcję i wpatrując się w hologramy, powtarzając sobie w myślach to, co zdążył już ustalić... Aż wreszcie sojusznik przemówił ponownie, krótko, ale treściwie. Josh nie potrzebował niczego więcej, dlatego natychmiast przystąpił do działania. Co prawda zgodnie z komunikatem otrzymali pozwolenie na podejście, a nie na podjechanie, lecz w tym momencie byłaby to przecież kolejna strata czasu, a przynajmniej tak uważał Josh. Może i od czołgu nie dzieliła ich ogromna odległość, lecz dotarcie do niego na piechotę mimo wszystko zajęłoby im chwilę, podczas gdy ich pojazd mógł przebyć ten dystans o wiele szybciej. To właśnie z tego powodu Elixir praktycznie bez namysłu podjął decyzję i nakazał maszynie ponownie ruszyć z miejsca, aby automatycznie dowiozła ich bliżej i zatrzymała się kilka metrów od zbiorowiska. Osobiście sterować nie zamierzał, bo miał do zrobienia coś innego. Jeszcze po drodze, a dokładniej tuż po wystartowaniu samochodu, blondyn obrócił się, aby w końcu zerknąć do tylnej części pojazdu. Zorientowanie się w sytuacji nie było trudne, nawet jeżeli ze swojego miejsca nie widział dobrze wszystkiego w odsłoniętych teraz schowkach. Tak czy siak domyślał się tego, co robili właśnie jego towarzysze i tyle mu wystarczyło, aby wrócił do trybu wydawania poleceń... Choć wciąż zastanawiał się kiedy dokładnie pozostali przestaną go słuchać. Jakoś nie mógł się pozbyć wrażenia, że obecnie mogło to już nastąpić dosłownie w każdym momencie. - Bierzemy wszystko, co wyda ci się potrzebne. Przejrzyj co mamy póki jeszcze jedziemy. Powinienem sobie poradzić od strony medycznej, bo to tylko parę osób, ale nie zaszkodzi się przygotować... Zwłaszcza że najwyraźniej wciąż możemy się natknąć na coś niebezpiecznego - rzucił na początek w stronę Laury, choć szczerze mówiąc wątpił, aby dziewczyna potrzebowała od niego takiej zachęty. Mimo wszystko wolał o tym wspomnieć, żeby potem nie musieli się po nic wracać. Skoro zaś już o tym mowa, to ich towarzysz smok nie potrzebował się przecież odzywać, aby doradzić X-23, bo mógł po prostu wskazywać jej swoje sugestie... - Onuris, pomożesz z tym Laurze? Zresztą, Jay, na wszelki wypadek ty też się temu teraz przyjrzyj, ale na miejscu zacznij przy matce z dziećmi, a potem porozmawiaj z pozostałymi przytomnymi. Zadbaj o nastroje, dowiedz się w jakim są stanie i tak dalej. Sztuczki z głosem dozwolone - zarządził następnie. Miły, łagodny Icarus z przyjemną dla oka mutacją powinien się dogadać z poszkodowanymi, a jeżeli nawet coś poszłoby nie tak, to łatwo mógł ich uspokoić. Załatwiwszy tę kwestię, Josh obrócił lekko głowę i przeniósł pełen namysłu wzrok na Noriko. Dziewczyna znajdowała się w trochę gorszym położeniu, chyba że udałoby jej się teraz przejść do tyłu, żeby dołączyć do pozostałych przy zapoznawaniu się z zawartością schowków... Miejsca powinno być dosyć, żeby przy odrobinie wysiłku to uczyniła. - Przeciśniesz się do nich? Lepiej, żebyś też wiedziała z góry co dokładnie mamy pod ręką i jak tego używać. Gdy wyjdziemy, udaj się do tych pomiędzy gąsienicami, najlepiej do mężczyzny z obrażeniami na klatce piersiowej i rękach. Zrób wywiad, pomóż jak i czym będziesz mogła - podczas gdy o tym wszystkim mówił, Elixir wpadł na kolejny pomysł. Jego spojrzenie ponownie przeskoczyło do tyłu, ku X-23, zapewne teraz skupionej na dostępnym sprzęcie. - Laura, ty zacznij od nieprzytomnego. Podstawowe rozeznanie i zobacz czy będziesz w stanie go wybudzić, ale nic na siłę. On jest drugi na mojej liście, a ten od Nori trzeci - dokończył wreszcie, choć po części wynikało to z tego, że po prostu nie miał już więcej czasu na mówienie, gdyż ich pojazd zatrzymał się właśnie bliżej memoriału. Niestety blondyn nie zdążył wystosować żadnej konkretnej prośby do Onurisa, pomijając tę o sugestie względem ekwipunku, ale liczył na to, że smok zajmie się przede wszystkim dbaniem o bezpieczeństwo grupy oraz zapewni wsparcie emocjonalne, jak wcześniej czynił względem Nori. Nie zwlekając już ani chwili dłużej, nastolatek czym prędzej otworzył drzwi po swojej stronie pojazdu i równie szybko wydostał się na zewnątrz. Nie przejmował się zabieraniem sprzętu z wozu, to zostawił swoim towarzyszom i miał po prostu nadzieję, że albo dostosują się do jego słów albo sami wpadną na coś lepszego, a wciąż pasującego do działań reszty. Byle nie wchodzili sobie wzajemnie w drogę, bo to mogło nieprzyjemnie opóźnić całą akcję... Spojrzenie chłopaka natychmiast omiotło najbliższą okolicę. Dzięki hologramom wiedział dokładnie kto gdzie się znajdował, ale na wszelki wypadek i tak chciał się upewnić, że obrazy niczego nie przekłamały albo on sam czegoś źle nie założył. Mimo to nie wahał się nawet przez moment i od razu ruszył w stronę wcześniej upatrzonego celu, czyli reanimowanego dziecka i trwającego przy nim strażaka. Przez świadomość biologiczną ciągnął informacje na temat ogólnego stanu zdrowia wszystkich zebranych, ale teraz zamierzał się skupić tylko na jednej osobie. - Jestem uzdrowicielem - rzucił jeszcze po drodze do dzieciaka, bo nie był pewien czy cywile zostali przez kogoś o tym fakcie poinformowani. Pewnie słowo lekarz zadziałałoby na nich lepiej, ale powiedzmy sobie szczerze - jego mutacja i tak była widoczna gołym okiem, a sam proces leczenia nie będzie konwencjonalny, więc po co miałby ich okłamywać? I tak by się zorientowali, więc po prostu musieli prędzej pogodzić się z myślą, że zajmie się nimi ktoś o naturalnym talencie i zdobytej na własną rękę wiedzy, a nie dyplomowany medyk. Dotarcie do poszkodowanego zajęło mu zaledwie kilka sekund. Spieszył się i w związku z tym od razu opadł przy nim na kolana, równocześnie rozpalając już w dłoniach swoją bioenergię, białą, ciepłą i kojącą. Z tej odległości jej efekty mógł też pewnie wyczuć strażak, ale Elixir nie poświęcał mu jeszcze większej uwagi, pomijając podświadome rejestrowanie jego stanu zdrowia. Jedną dłoń chłopak ułożył na czole dziecka, drugą zaś na jego nadgarstku, instynktownie szukając odsłoniętej skóry... A potem mógł już w końcu przystąpić do działania. Przy kontakcie fizycznym Josh był już w stanie traktować drugi organizm niczym przedłużenie własnego. Czuł zachodzące w nim reakcje, wiedział gdzie znajdowały się uszkodzenia czy inne problemy... A jeszcze przed chwilą leczył o wiele gorsze rany na istocie ze znacznie bardziej skupionymi tkankami. Ponowne uruchomienie serca wbrew pozorom nie było aż tak trudne, szczególnie w porównaniu z tamtymi zadaniami. Co więcej, blondyn mógł się po prostu sugerować tempem własnego, początkowo zmuszając obcy narząd do bicia i pompowania krwi przez naczynia... Przynajmniej do czasu, gdy nie odzyska on czynności własnej. Drugi punkt na liście Elixira stanowił układ oddechowy. Aby go uruchomić, musiał wprawić w ruch obsługujące go mięśnie, z przeponą na czele... Skurcze pojedynczych włókien przekładały się na sukces całości, pozwalając na zmianę ciśnienia w klatce piersiowej, aby powietrze mogło wpływać do środka, a następnie uciekać. Tlen zapewniony, układ krwionośny sprawny... Wszystko zmierzało ku lepszemu, a podczas gdy mutant zajmował się tymi najistotniejszymi kwestiami, generowana przez niego energia biomolekularna tak czy siak zatroszczyła się już o usunięcie tych prostszych uszkodzeń, czyniąc to właściwie automatycznie. Skaleczenia i siniaki nie stawiały oporu, głębsze rany tak naprawdę również, po prostu znikały trochę wolniej od powierzchownych. Blask wsiąkał głębiej, pracując również nad usunięciem obrażeń wewnętrznych. Skoro jednak mutant stopniowo przywracał organizm dziecka do działania, to musiał jeszcze skłonić go do utrzymywania tego stanu bez dodatkowego wsparcia. Budził już wcześniej ludzi ze śpiączki. Potrafił wpływać na mózgi, naprawiać je, częściowo wkraczać na tereny, którymi zazwyczaj zajmowali się telepaci... Nie mniej jednak miał na tym polu złe doświadczenia. Co prawda ostatnim razem bez większych problemów pomógł swojej pacjentce, ale ta w nagrodę go podpaliła... A to nie było przyjemne, nawet jeżeli bardzo szybko wrócił po tym do siebie. Tak czy siak, Josh skupił się teraz w głównej mierze na układzie nerwowym i mózgu dzieciaka, pobudzając produkcję substancji biochemicznych, które powinny go wybudzić, nadzorując przepływ sygnałów po neuronach, a do tego zapewniając mu dostęp do swojej własnej bioenergii, aby nie tylko naprawiła pozostałe szkody, ale i dostarczyła rannemu sił. Przez cały ten czas sam Elixir milczał, zbyt pochłonięty pracą, aby przyglądać się działaniom swoich kompanów czy osób, które już wcześniej przebywały na miejscu. Poza dzieckiem, którym się zajmował, największą uwagę poświęcał strażakowi, lecz tylko i wyłącznie dlatego, że ten znajdował się tuż obok i bezpośrednio w polu widzenia blondyna. Reszta musiała poczekać na swoją kolej, choć Josh mimo wszystko na bieżąco zbierał informacje o ich stanie zdrowia, aby móc zareagować, gdyby komuś niebezpiecznie się pogorszyło.
|
| | | Icarus
Liczba postów : 168 Data dołączenia : 25/07/2016
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Nie Cze 04, 2017 1:10 pm | |
| W pewnym momencie, gdy już kończył swoją wypowiedź, Jay zauważył jak ogon Onurisa wędruje po podłodze pojazdu. Prawie jakby sam żył, jak taki wąż. Jego wzrok podążał za każdym ruchem tej części ciała białołuskiego, aż w końcu został popatany po głowie. W pierwszej chwili odruchowo nieco skulił ramiona, nie będąc pewnym co stwór ma zamiar zrobić. Zaraz jednak się rozluźnił, gdy odczuł ten przyjazny gest. Spojrzał na Onurisa i zaraz się uśmiechnął do niego, rozumiejąc, że smok nie gniewa się o jego wcześniejszą pomyłkę. W końcu usłyszeli krótką odpowiedź i pojazd ponownie ruszył. To była zdecydowanie lepszy pomysł od ruszenia stąd na pieszo. Chociaż on akurat mógłby polecieć i pewnie nie miałby problemu z szybkim dotarciem na miejsce. Potrafił latać w miarę szybko choć nie była to jakaś niesamowita prędkość jak bieganie u speedsterów. Skierował spojrzenie na Laurę i Onurisa, obserwując co robią, a widząc schowki sam wstał ze swojego siedzenia. Czyżby sprzęt był pochowany pod każdym z nich? Nie trzeba było mu kazać zapoznawać się z ich zawartością, bo sam to zrobił. Z czystej ciekawości. Kosmiczny sprzęt medyczny. Ale miał całkiem ludzkie opisy. Szczególnie rozbawiło go "daje ostrego kopa", dosadna informacja. Na karabiny tylko rzucił okiem, nie miał zamiaru ich ruszać. Nie czuł się pewnie z bronią w ręku. Wolał wykorzystywać własne pięści i pęd powietrza przy locie. - Jasne - odparł krótko jedynie, gdy Josh powiedział mu, by zajął się dziećmi. I bez tego w odruchu poszedłby do nich w pierwszej kolejności. Jednak opiekowanie się licznym młodszym rodzeństwem przez długi czas zrobiło swoje. Jay nigdy nie miał problemu z dogadywaniem się z dziećmi i nawet je lubił. Zresztą posiadał anielską cierpliwość. Zerknął na Noriko, kiedy usłyszał, by spróbowała przejść do nich. Pojazd był na tyle duży, że pewnie zrobi to bez problemów, a oni bez mocy w rodzaju Josha, potrzebowali koniecznie tego sprzętu. W końcu pojazd zatrzymał się przy cywilach i mogli wysiąść z pojazdu. Skoro Onuris i Laura mieli się zająć sprzętem, a on i tak miał zająć się tymi w dobrym stanie to nie zabierał nic, by im niczego nie zabrakło. Jak tylko otworzyli właz, wyleciał przez niego bez problemu. W końcu był na tyle duży, że nawet nie musieli się schylać. Zaraz jednak wylądował na ziemi choć pewnie już i tak zwrócił na siebie uwagę. Mógł być pewien, że ludzie patrzeli na ich pojazd z wyczekiwaniem. Na jego ustach pojawił się ciepły uśmiech i spokojnym krokiem podszedł w stronę matki z dziećmi, skrzydła mając połowicznie rozłożone. - Dzień dobry pani - odezwał się, od razu modulując swój głos tak, by brzmiał przyjemnie dla ucha i uspokajał. Zaraz też klęknął na jednym kolanie, by spojrzeć na dzieci. Wiedział, że maluchy mniej się boją kiedy rozmawiają z kimś na własnej wysokości oczu. Stąd też jego ruch. Z jego twarzy nie schodził delikatny uśmiech. - Cześć. Jestem Jay. - podanie swojego imienia uważał za najważniejszą rzecz. To ważne, by wiedzieć z kim się rozmawia - Widzę, że dzielnie się trzymacie i wspieracie swoją mamę. Potrzebujecie czegoś? Jesteśmy tu żeby wam pomóc - starannie dobierał słowa, zwracając się do dwójki maluchów. Pochwalenie ich za bycie dzielnymi miało je wesprzeć duchowo, a pytanie o potrzeby pokazywało, że są ważne i mogą się wyżalić ze swoich problemów. Jego mutacja na pewno była tu dużym plusem. Nie dość, że mógł użyć głosu do uspokajania to... No, miał skrzydła. |
| | | Surge Mistrz Gry
Liczba postów : 277 Data dołączenia : 04/05/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Nie Cze 04, 2017 7:18 pm | |
| Podpierała się jednym łokciem o oparcie siedzenia, wpatrując się w holograficzną mapę, z obrazem przybliżonym na ludzi, do których zmierzali. Przez jej twarz przemknął uśmiech, gdy zobaczyła dwójkę maluchów. Pewnie były wystraszone, godzina była już popołudniowa i niedługo zacznie się ściemniać. Musiało im być chłodno. Na słowa Josh więc nieco się ożywiła. Obejrzała się najpierw do tyłu, by sprawdzić, jak pozostali członkowie drużyny otwierają schowki i siedzenia. W końcu podniosła się ze swojego miejsca, by przejść na tyły. W zwykłym samochodzie pewnie byłoby to niemożliwe. Tu jednak miała spore pole do popisu. A raczej do przemieszczania się. Rozmiary pojazdy dawały im całkiem sporo luzu, więc już po chwili Surge była z resztą na tyle. Od razu zaczęła przeglądać zawartość schowków razem z resztą, ale niestety koców tam nie znalazła. Wydawało jej się, że koce tez były ważne przy pomocy poszkodowanym, ale jak widać tutaj pomyśleli tylko o tym co najważniejsze. No nic, jakoś będą musieli wytrzymać. Miała nadzieję, że ktoś szybko zabierze tych ludzi stąd. Dzieci, nawet jeśli nie ranne, potrzebowały pomocy chociażby psychiatry. Na pewno będą miały traumę po przeżyciu takiego wydarzenia. Nie wspominając już o fakcie jak bardzo zazdrościła Jayowi, że to on dostał za zadanie zająć się dziećmi. Serio Josh kazał jej sprawdzić gościa przy czołgu i w ogóle? Już sobie wyobrażała jak ucina z nim pogawędkę. Ha ha, nie. W ogóle jej się nie podobało, że miała tam podejść. Nie będzie miała bladego pojęcia co zrobić czy powiedzieć. I nie miała najmniejszej ochoty robić tego, co powiedział złoty. Tyle, że zostanie w pojeździe byłoby samolubne. I niby Nori nigdy nie obchodziło to, co oni sobie o niej pomyślą, ale zaczęli teraz jako New X-Men. Nie powinna chyba tak się zachowywać na swojej pierwszej misji w nowej drużynie jeśli jej zależało na pozycji w niej. A zależało. W końcu pojazd się zatrzymał. Nori zerknęła na resztę, po czym jej spojrzenie zatrzymało się na Onurisie. Uśmiechnęła się lekko. Elixir nie powiedział niczego konkretnego odnośnie białego, dając mu wolną rękę zapewne. Mogła więc to wykorzystać. Dlatego też skinęła na niego lekko ręką. - Chodź, Onuris. Ludzie pewnie się wystraszą ciebie, ale nie przejmuj się. Po prostu nie znają cię tak dobrze jak my - po tych słowach sięgnęła po jedną z apteczek i zaraz wyskoczyła z pojazdu, zerknęła jeszcze raz w stronę białego i powolnym krokiem ruszyła w stronę osób przy czołgu. Dopóki Josh nie będzie miał wolnej chwili, na pewno przyda się więcej bandaży, a te w apteczce były na pewno. Przynajmniej tak będzie mogła pomóc. Bo nie widziała żadnego innego sposobu na wsparcie tych ludzi. Nie była gadatliwa, więc rozmową nie zajmie. Zbyt towarzyska również nie była. Najchętniej to by po prostu podeszła do nich, rzuciła apteczkę bez słowa i odeszła na bok. Ale takim zachowaniem raczej zrazi ludzi do siebie. - No hej. Dopóki nasz uzdrowiciel tu nie podejdzie, macie w zastępstwie apteczkę - położyła ją blisko osób, zajmujących się rannym i odsunęła o krok, krzyżując ręce na piersi. Nie miała zamiaru się wtrącać niepotrzebnie. Jeszcze któreś ją odgoni z głupią gadką żeby się nie wtrącała, bo oni wiedzą lepiej. Dopóki nie zwrócą się do niej o pomoc, nie pchała się sama do tego. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sro Cze 07, 2017 11:24 am | |
| Kątem oka wychwyciła wyciągniętą dłoń w kierunku jej przed ramienia. W pierwszym momencie chciała zrobić zręczny unik, jak przed każdym podobnym wymierzonym w nią chwytem. Nie wyczuwając w zachowaniu Onu agresji postanowiła powstrzymać mordercze zapędy i dać się podnieść. Laura może często kierowała się zwierzęcym instynktem, ale nie była głupia. W trybie natychmiastowym potrafiła przeanalizować sytuacje i choć w głowie wyświetliły się nieco inne metody na wskazanie miejsca skrytek ze sprzętem medycznym postanowiła nie oponować. Grunt, że oczom mutantki ujawniły się dwie, charakterystyczne torby. Otworzyła jedną z nich by się upewnić, że i wnętrze nie jest jej obce. Pośpiesznie przesunęła wzrokiem po zawartości, dopiero po kilku sekundach wzrok Kinney padł na resztę urządzeń. Nie wahając się zbyt długo, bo i na to nie było czasu, sięgnęła po jeden aplikator medyczny i kilka kosmicznych strzykawek oraz kilka wzmacniaczy genetycznych. Ona kopa nie potrzebowała, ale kto wie czy nie przyda się innym… W tym czasie słuchała wytycznych Elixira. Z jednej strony była skupiona na sprzęcie i chociaż cały czas nie zwróciła się w kierunku mówcy, znający ją Josh mógł być pewien, że dotarło. W przeciwnym wypadku Laura uraczyłaby go wymownym spojrzeniem, a repertuar ów spojrzeń miała całkiem ubogi. Nie trudno się domyślić kiedy się nie zgadza lub/i ma pewne wątpliwości, dlatego w tym momencie milczenie oznaczało zgodę. Zawahała się jedynie przy zerknięciu na broń. Z jednej strony stwierdziła, że skoro mają czołg na podorędziu, a teren zapewne jest analizowany na bieżąco przez osoby w nim się znajdujące to na daną chwilę nie będą potrzebować uzbrojenia. A z drugiej... lepiej mieć coś w zanadrzu, dlatego przerzuciła sobie jeden karabin przez plecy. Co prawda nie jej styl, ale nie każdego da się sięgnąć szponami. ...A szkoda. Laura odsunęła się tak by Surge mogła na spokojnie obejrzeć z jakim sprzętem mieli do czynienia. Gdy pojazd stanął w dogodnej odległości, zapięła zamek i chwyciła za torbę, do której wrzuciła kilka dodatkowych, wcześniej już wspomnianych sprzętów. Przerzuciła sobie ją przez ramię i ruszyła do tylnego wyjścia. …Jednak jeszcze coś przykuło jej uwagę. Zaskakujące, że wcześniej tego nie dostrzegła. Generator pola. Może broni nie wzięła, ale kto wie czy to, przy kolejnym ataku z powietrza może się im nie przydać. Mutantka pomknęła wzrokiem do smoka i …na nim zawiesiła swój zagadkowy wzrok. Ewidentnie coś od niego chciała, ale chyba nie wiedziała jak się do tego zabrać. W końcu nabrała powietrza i wyduszając z siebie powiedziała: - Możesz to wynieść na zewnątrz? A nuż się przyda – Wskazała na generator pola. Nie czekała zbyt długo. Po pierwsze chciała to zostawić Onurisowi do samodzielnego rozrachunku, a nuż okaże się, że według niego sprzęt może się nie przydać, albo to co miała za coś co może ich osłonić przed wybuchem jest urządzeniem pełniącym inne funkcje. A po drugie, chciała już iść pomóc nieprzytomnemu facetowi. Dlatego też ruszyła w kierunku mężczyzny opartego o czołg. Podbiegła do niego truchtem, ale już ze sporej odległości mogła dosłyszeć czy w jego żyłach jeszcze tętniło życie. Sprawdzała tym samym na ile sprawa jest poważna. Zapach krwi czy to świeżej czy raczej tej już zakrzepiającej się również dawał ogląd na sytuację. Czy zakryta pod bandażem rana jest głęboka? Czy wymaga szybkiej interwencji? Klęknęła obok mężczyzny, układając torbę na podłożu. Dłoń powędrowała na ramię faceta i z dozą delikatności (na jaką tylko mogło ją stać) po prostu potrząsnęła nim delikatnie. - Wszystko okej? - Zapytała. Dobór słów może mało trafny, ponieważ nie trzeba być ekspertem by wiedzieć, że odpowiedź jest przecząca, ale na daną chwile nie wymyśliła nic innego. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pon Cze 26, 2017 12:33 pm | |
| NPC Storyline - CJTF|Jinkusu|Onuris
Onuris "odsunął się na bok", czyli stanął przy jednym z siedzeń, biorąc możliwie najwięcej miejsca. Zwłaszcza, że gdyby stanął w poprzek, nie dałoby się przejść. Dał im tym trochę swobody poruszania, pozwalając również ustalić plan działania. Albo raczej zezwolić na to, by wszyscy przyjęli do wiadomości, plan Josha. Gdy grupa się dozbroiła, przyszedł czas na białołuskiego. Mutanci zabrali wszystko, co ciekawsze, a raczej co znali. W tym - obie apteczki ziemskiego pochodzenia. Stwór skinął więc łbem, gdy Laura zaproponowała, by zabrał generator. Następnie, zaczął się zbroić. Co szybko zaczęło wyglądać trochę komicznie, jednak Onuris doskonale wiedział, jak ten sprzęt działa. Zaczął od chwycenia za aplikator medyczny, który został. Pistoletowe urządzenie, zaraz został "przypięte" do prawego biodra gada. Po zbliżeniu się do łuski, urządzenie "przyssało się" do ciała, niczym magnes. Następnie, stwór wziął się za pozostałe OZPP, które poprzypinał dookoła swych bioder, tworząc coś na styl pasa - tylko bez pasa. Później, stwór chwycił za kolbę karabinu. Podniósł go do góry, poprawił chwyt, chwycił za rękojeść, przełożył palec pod spustem. Urządzenie, jak w przypadku Laury, zaświeciło na biało. Elixir otrzymał przy tym dwa komunikaty. Gdy Laura chwytała sprzęt, ISAC potwierdzał rozpoznanie użytkownika. Podobnie, gdy czynił to Onuris. Przy tym drugim, komputer wyświetlał na holograficznym HUDzie, widocznym dla uzdrowiciela, informację: "Urkyn'Vareis wykryty. Przyznano dostęp". Gdy smok zapoznał się już z karabinem, wsunął go sobie za plecy. Broń przyssała się do grzbietu, wystając kolbą znad prawego ramienia. Pozostała już tylko jedna rzecz. Biały chwycił dłonią za środek generatora, podnosząc go do góry, a następnie skierował swe spojrzenie na Surge. Był gotowy, po prostu wyczyścił zawartość tego pojazdu. Mogli więc wyjść na zewnątrz. Nie mając do dyspozycji swej mocy, gad wybrał dozbrojenie się i nadrobienie braków - technologią. Wyskakując z pojazdu, stwór zaraz ruszył za Surge, omiatając okolicę wzrokiem, by zorientować się - kto, gdzie się znajduje. Elixir zbliżył się do strażaka, który nieprzerwanie kontynuował swe działanie. Słysząc głos mutanta, ratownik podniósł wzrok do góry. Twarz zdradzała zmęczenie, trud, nerwy. Mężczyzna miał tego dość, chciał stąd uciec, zapomnieć o tym koszmarze. Jednocześnie jednak, dało się w nim dostrzec wolę walki. Mundurowy się nie poddawał, nie wydawał się zestresowany, po prostu buzowała w nim adrenalina. Robił to, co do niego należało - ratował życie. Na hasło "uzdrowiciel", strażak zareagował dość... dobrze. Przerwał resuscytację i zrobił miejsce Joshowi. Widok energii, która ujawniła się w postaci światła, wydobywając się z ciała mutanta - nie zrobił na nim wrażenia. Może dlatego, że przeżył już za dużo. To całe zmęczenie. Lub po prostu czołg, który stał za jego plecami. Strażak zaczął się przyglądać Elixirowi, obserwować to, co ten robił. Pozwolił sobie dotknąć ciała chłopaka, gdy wrócił oddech. Przyłożył dwa palce do szyi, sprawdzając tętno, a następnie sięgając po małą latarkę do kieszeni. Otworzył oko chłopaka, by następnie przesunąć po nim wiązką światła. Najpierw z jednej, następnie z drugiej strony. W żaden sposób nie przeszkadzał Joshowi, jednak monitorował stan pacjenta. Robił to, czego go nauczono. -Straszą nas mutantami, kosmitami. Oto, co nam przyszło. Przeżyłem, bo poświęcił się kosmita, wepchnął mnie w pole pojazdu. Sam zniknął, jak wszyscy. Teraz ty, przybyłeś i ratujesz ludzkie życie. Nikt mi nie wmówi, że nie jesteśmy tym samym gatunkiem. Skomentował strażak, wyrażając nieco swojego pozytywnego poglądu. Mężczyzna cofnął się od chłopaka, przewalając się do tyłu i siadając. Oparł się o gąsienicę pojazdu, a następnie odetchnął głębiej, łapiąc chwilę na odpoczynek. Podejście Icarusa było obserwowane. Matka oraz dwójka dzieci, nie wydawali się wystraszeni. Jego obecność, przyjęli z lekką ulgą. Dzieciaki były nieco nieśmiałe, choć na głos skrzydlatego, na ich twarzach pojawiły się ciepłe uśmiechy, nawet rumieńce. Do tego, odwrócenie wzroku oraz wracanie nim od czasu do czasu, ku skrzydłom. Jeden skupił się nawet na Onurisie, który szedł obok Surge. Wielkie, smokowate coś. -Dziękuję, jesteśmy cali. Chcemy stąd uciec. Po prostu. Odezwała się kobieta, podnosząc wzrok na mutanta. Wzrok zmęczony, jednak przepełniony nadzieją. W końcu pojawili się, by im pomóc. Dzieci, jak to dzieci, miały jednak inne problemy. -Jesteś aniołem? Zapytał chłopak, siedząc po lewej stronie swej matki. Drugi, również zadał pytanie, choć nie było one skierowane na Icarusa, lecz na kompana Surge. -Czy to jest smok? Rzucił zdziwiony chłopak, siedzący po drugiej stronie. Anioły, smoki, robiło się coraz ciekawiej. Zwłaszcza, że nie wydawali się przerażeni. Może powód był ten sam, jaki podał Elixirowi Strażak. Icarus był na tyle blisko, że mógł tamte słowa usłyszeć. Przebywali już z obcymi. Laura spokojnie potwierdziła, że mężczyzna, który był jej celem - żył. Tętno było wyczuwalne. Gdy podeszła bliżej i odezwała się, facet od razu poruszył głową oraz otworzył oczy, odzyskując nieco przytomność. Spojrzał na kobietę nieco mętnym wzrokiem, po czym potrząsnął głową. -T... tak. Potknąłem się i przywaliłem głową o ziemię. Wyjaśnił krótko. Nie nosił na sobie dodatkowych śladów ran. Wyczuwana przez X-23 krew, była świeża. Rana nadal pozostawała otwarta. Krwawiła, choć niezbyt obficie. Opatrunek na czole, zmieniał powoli kolor, więc zapewne będzie wymagał wymiany, choć miała jeszcze chwilę. Poza tym, funkcje poszkodowanego wydawały się prawidłowe. Dwójka ludzi, która zmieniała opatrunki na ostatnim poszkodowanym, początkowo nawet nie zauważyła zbliżającej się Surge. Przynajmniej do momentu rzucenia na ziemię apteczki. Onuris zatrzymał się dwa kroki wcześniej, a następnie rozłożył generator tarcz, rozstawiając go oraz kładąc dłoń na niewielkim panelu. Urządzenie zareagowało dość szybko, stawiając nad całą okolicą pole ochronne, dość wysokie oraz szerokie. Na tyle, by pomieścić wszystkich tu obecnych, z memoriałem oraz całym czołgiem, który stał obok. Dopiero po tym, białołuski zwrócił uwagę na Surge oraz przekazania apteczki, jak również posłany ludziom komunikat. Mężczyzna przyciągnął apteczkę i zaczął ją przeszukiwać, nieco nerwowo, szukając czegoś konkretnego. Ręce mu się nieco trzęsły, przez co cały proces był utrudniony. Smok ruszył w ich kierunku, mijając mutantkę - której położył dłoń na głowę, gdy przychodził obok - a następnie zatrzymał się oraz kucnął przy mężczyźnie. Facet zbladł jak ściana, podnosząc spojrzenie na dwu i pół metrowego gada, który kucnął przy nim, odsunął jego ręce od apteczki, a następnie wyjął z niej poszukiwane bandaże oraz gazy, kładąc je na ziemi, by człowiek mógł je wziąć. Lekko zszokowany, mężczyzna skinął głową i wziął bandaże, które zaraz zaczął rozpakowywać. Onuris podniósł się natomiast, odwrócił - odchodząc na kilka kroków, a następnie stanął obok Surge, zerkając na nią z góry. Wydawał się trochę rozbawiony jej nastawieniem. Nawet ogon chodził mu w lewo i prawo, płynnie, powoli. Choć nie był to ten sam gest, co u psowatych. Na sam koniec, odezwał się ISAC, ponownie. -Omega, Suvulaan-do-Thul. W ciągu dwóch minut, wykonam skok nad waszą pozycję. Odezwał się ten sam głos, co poprzednio. Przekaz brzmiał tak, jakby wszystko miało się zaraz zakończyć. Cała ta tragedia dobiegnie końca, całe cierpienie - minie.
|
| | | Elixir
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 03/01/2017
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pon Cze 26, 2017 5:16 pm | |
| Choć Josh w pełni skupiał się na swoim zadaniu i tak naprawdę nawet nie widział tego, co robili w tym czasie wszyscy pozostali, to jednak słyszał ich głosy, a także dźwięki wynikające z podejmowania przez nich różnych czynności. Nie zagłębiał się w nie, starał się interesować tylko i wyłącznie tym, co było teraz najważniejsze, lecz jego umysł i tak podświadomie rejestrował niektóre mające wokół niego miejsce wydarzenia. Chłopak wiedział więc, że Jay dobrze sobie radził z kobietą z dziećmi, a to oznaczało, że przynajmniej tą częścią grupy Elixir mógł się już dalej nie martwić. W końcu nie musieli tutaj wytrzymać długo... I na ten krótki okres sytuacja mogła najwyraźniej zostać pod kontrolą Icarusa. W porządku. Uspokojony, blondyn już całkiem wyciszył tę konkretną rozmowę, nie przejmując się jej szczegółami... Nawet jeżeli prawie uśmiechnął się na pytanie o bycie aniołem. Dość szybko zorientował się też, że Laura musiała dobudzić wcześniej nieprzytomnego mężczyznę z urazem głowy. Dobrze, byle im znowu nie zasnął, nie przy potencjalnym wstrząśnieniu mózgu... Tę kwestię Josh musiał jeszcze sprawdzić dotykowo dla pewności, ale z kontaktującym pacjentem po prostu o wiele łatwiej będzie mu ustalić zakres obrażeń. Już sam fakt, że ranny się obudził, sensownie mówił i pamiętał co mu się stało rokował pozytywnie, ale teraz przede wszystkim nie powinien się ruszać. Uzdrowiciel nie usłyszał natomiast żadnej konkretnej odpowiedzi na słowa Noriko, co z drugiej strony oznaczało przynajmniej brak protestu... Więc tym również nastolatek postanowił się jeszcze nie przejmować. Nie było tak źle. Każdemu jakoś szło. A gdyby Nori miała się nudzić... To chyba znalazłby dla niej kolejne zajęcie. Już posiadał na nie pomysł. Z tego wszystkiego Elixir praktycznie zignorował poczynania strażaka, gdy ten sprawdzał tętno dziecka, a potem świecił mu kolejno po oczach i obserwował ich reakcję na jasność. Josh nie potrzebował pomagać sobie w ten sposób, więc nawet z ciekawości na to nie spoglądał, zajęty naprawianiem każdej ze szkód i przystosowywaniem organizmu swojego celu do samodzielnej pracy. To było dla niego ważniejsze. Podniósł wzrok dopiero w momencie, gdy strażak się odezwał... I w pierwszej chwili nie wiedział co mu odpowiedzieć - o ile cokolwiek w ogóle. Jasne, że mówiono o nich źle. Najgłośniej krzyczeli ci, którzy ich nawet nie znali i poznać wcale nie chcieli. To było... Tak bardzo typowe, że Josh aż nie miał ochoty o tym myśleć, bo tylko by się zezłościł i rozproszył, a nie wspomniałby tak naprawdę o niczym nowym i odkrywczym. Niektórzy ludzie po prostu się bali, inni uważali się za lepszych od tych, którzy się od nich różnili... Ale prawda była taka, że w gruncie rzeczy w każdej rasie czy gatunku zdarzały się zarówno jednostki porządne, jak i czarne owce. Szkoda tylko, że te pierwsze - zazwyczaj liczniejsze - cierpiały z powodu drugich... - Powtarzaj to innym. Do skutku. Może z czasem więcej osób zrozumie - odparł jednak prosto, zamykając usta nerwom i cynizmowi, które przecież teraz nikomu w niczym by nie pomogły. Elixir powoli uczył się panować nad swoim temperamentem... A choć stres go podsycał, to przynajmniej zmęczenie pomagało mu się uspokoić. Siły lepiej było spożytkować na leczenie. Nawet po zasileniu energią Josha, świeżo uzdrowione dziecko i tak potrzebowało odpoczynku. Wszystko powinno z nim być już dobrze, a w dodatku tuż obok posiadało opiekuna, z którym mutant mógł je zostawić... Choć planował przekierować tutaj również Noriko, tak na wszelki wypadek. Krótkie rzucenie okiem w jej stronę dowiodło, że nie zajmowała się niczym pilnym, więc nie powinno to stanowić problemu. - Niech śpi. Potrzebuje tego - po zwróceniu się do strażaka, blondyn w końcu oderwał palce od czoła i nadgarstka swojego pacjenta i podniósł się z kolan, dla równowagi na moment podpierając się ręką o ziemię. Zaczynał się już czuć niepokojąco lekko, jak gdyby głowa ważyła mu mniej niż w rzeczywistości... Ale na podstawie wcześniejszych doświadczeń nastolatek potrafił dość dokładnie ocenić swoje możliwości. Wiedział, że najpewniej powinien wytrzymać jeszcze kilka mniej poważnych uzdrowień... Akurat na te przypadki. Mutant przesunął prędko wzrokiem po najbliższym otoczeniu, notując wszystkie większe zmiany, które w nim zaszły, podczas gdy on sam zajmował się pierwszym poszkodowanym. Rozstawiona bariera stanowiła chyba największą różnicę, lecz nie była dla niego teraz istotna. Nie tracąc czasu na dalsze obserwacje, nastolatek natychmiast ruszył szybkim krokiem w stronę Laury i leżącego mężczyzny. - Surge, miej na oku to dziecko - przykazał jeszcze po drodze, dla pewności ruchem głowy wskazując przyjaciółce chłopca, któremu dopiero co pomógł. Nie wierzył w to, aby miały się pojawić jakieś problemy, ale przecież przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? No i mimo wszystko Josh nie chciał, aby Noriko stała bezczynnie. Po dotarciu do kolejnego cywila, uzdrowiciel ponownie - choć tym razem trochę spokojniej, mniej energicznie, nawet jeśli wciąż prędko - przyklęknął obok niego... I już zamierzał się do niego odezwać i wziąć się do roboty, gdy ISAC przekazał mu nowy komunikat. Elixir ledwo powstrzymał się przed wzdrygnięciem z zaskoczenia, po czym odruchowo kiwnął głową. Oczywiście był to bardzo głupi gest, bo niby kto miałby go zobaczyć i zrozumieć, ale obecnie chłopak nie miał nawet siły, by się tym przejmować. Zamiast tego po prostu odetchnął ciężko. - Omega do Suvulaan-do-Thul. Przyjąłem, czekamy - odezwał się, choć prawdę mówiąc nie był pewien czy ktoś tego w ogóle od niego wymagał. Wyszedł z założenia, że dobrze było potwierdzać odbieranie wiadomości nawet tylko po to, aby druga strona wiedziała, że wszystko było z nimi w porządku... Ale oparł się jakoś pokusie dodania bardziej szczegółowych informacji na temat ich sytuacji i stanu grupy. - W ciągu dwóch minut pojawi się pomoc - powtórzył od razu za komunikatem, używając do tego podniesionego tonu głosu, aby na pewno wszyscy w pobliżu mogli go dobrze usłyszeć i zrozumieć. Miał nadzieję, że to choć trochę poprawi nastroje poszkodowanych. Koniec koszmaru, a przynajmniej tej jego części, był już blisko. Potem będą musieli tylko odbudować sobie życia. Nic wielkiego. Dwie minuty mogły się wydawać krótkim czasem, ale z drugiej strony spędzanie ich w bólu potrafiło niemiłosiernie je wydłużyć. Josh coś o tym wiedział. To właśnie dlatego nastolatek mimo wszystko od razu po przekazaniu tej informacji dotknął wierzchu dłoni mężczyzny, przy którym obecnie klęczał i przepuścił do jego ciała swoją energię, od razu skupiając się na okolicach rany, aby zatamować krwawienie i stopniowo odbudować uszkodzoną tkankę. Starał się zrobić to w taki sposób, aby nie pozostawić żadnych odbarwień czy innych śladów, lecz tak naprawdę ważniejsze od uniknięcia blizny było coś innego. - Wyleczę pana, więc lekarze nie będą w stanie sami ocenić co panu było, ale tak czy siak będzie pan potrzebował snu i obserwacji na wypadek, gdyby jakieś zmiany dopiero miały się pojawić. Zrobię co mogę, by temu zapobiec, ale dla pewności powinien pan spędzić przynajmniej następne sześć godzin pod stałą opieką medyczną - poinstruował, ale w tym czasie przyglądał się już jego organizmowi, aby nie zmarnować ani sekundy. Na początek Elixir skupił się na szukaniu wskaźników informujących o wstrząśnieniu mózgu, które podejrzewał. Nadmiar jonów sodu, zaburzający równowagę elektrolitową, wyraźnie świadczył za tą teorią, ale na szczęście uzdrowiciel nie wykrywał poważniejszych objawów... Czyli na przykład uszkodzeń aksonów w komórkach nerwowych. To oznaczało prosty uraz, ale tak naprawdę wcale to chłopaka nie zdziwiło. Potknięcie się i upadek nie powinny wpłynąć na aksony... A równowagę dało się przywrócić. Bardziej istotne było jednak w tej chwili zregenerowanie komórek mózgu i zadbanie o to, aby nie doszło do powstania na przykład krwiaka czy wylewu podpajęczynkowego. Zachowanie mężczyzny dowodziło, że nie miał jeszcze problemu ani z jednym, ani z drugim - w innym wypadku reagowałby gwałtowniej - ale to mogło się zmienić. Josh uważnie przyjrzał się naczyniom krwionośnym na zagrożonym obszarze, szukając uszkodzeń i lecząc je, jeżeli na nie trafiał. Równocześnie mutant stopniowo pompował do komórek swoją energię, aby doprowadzić je do zdrowego stanu. Wszystko to potrwało na tyle krótko, że wsparcie nie zdążyło się przez ten czas pojawić... A na pomoc czekała przecież trzecia osoba. Blondyn nie był pewien czy zdąży jej pomóc, ale na pewno mógł przynajmniej rozpocząć leczenie. Zewnętrzne rany i tak nie stanowiły dla niego większego problemu, więc musiał spróbować. Z tą myślą nastolatek znów podniósł się z miejsca i, tym razem bez rozglądania się, skierował się prosto do mężczyzny w bandażach. Zdążył już pokazać co potrafił, więc nawet się nie odzywał, aby wyjaśnić co zamierzał. W tym momencie powinno to być oczywiste. Mutant po prostu przyklęknął obok ostatniego pacjenta, odnalazł odsłonięty fragment ciała, najchętniej znów dłoń - i nawiązał kontakt fizyczny. Jego mutacja natychmiast ruszyła na pomoc, zajmując się w pierwszej kolejności tymi powierzchownymi obrażeniami, hamując krwawienie, odtwarzając uszkodzone tkanki, zasklepiając rany. Na wszelki wypadek jednak Elixir przeglądał organizm mężczyzny, instynktownie szukając innych urazów, które mogłyby wymagać jego bardziej świadomej pomocy... I w takim wypadku od razu się na nich skupiał.
|
| | | Icarus
Liczba postów : 168 Data dołączenia : 25/07/2016
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Wto Cze 27, 2017 1:01 pm | |
| Jay uśmiechnął się do siebie, słysząc słowa strażaka, który odezwał się do Josha. Pomyśleć, że tylko w takich sytuacjach ludzie są w stanie wreszcie zrozumieć, że inny wcale nie oznacz zły. Z drugiej strony niektórym nawet ocalenie życia nie pomoże w zmianie zdania. Ludzie lubili tworzyć sobie różne teorie i pewnie znalazłby się taki co uznałby uratowanie jego życia za część jakiegoś większego planu. Zamydlenie oczu czy coś w tym stylu. Na szczęście ten mężczyzna okazał się bardzo mądry i nie doszukiwał się drugiego dna, widząc, że po prostu chcą im tylko pomóc. Icarus skoncentrował już swoją uwagę całkowicie na dzieciach, słysząc ich ciekawskie głosy. Już otwierał usta, by odpowiedzieć na pierwsze pytanie, gdy tuż po nim padło kolejne. Sam skierował na moment spojrzenie w stronę białołuskiego i ponownie się uśmiechnął. - Tak, Onurisa spokojnie można nazwać smokiem choć ogniem nie zieje. Fajnie wygląda, nie? - odpowiedział najpierw na drugie pytanie, wracając spojrzeniem do dzieci i ich matki - Jednak mi akurat daleko do anioła. Po prostu mam skrzydła i mogę latać. Ale w Boga wierzę i modlę się do niego - nie był pewien czy te ostatnie słowa w ogóle zainteresują dzieci choćby odrobinę. Jednak pytanie o bycie aniołem zasugerowało mu, że być może matka wychowuje chłopców w jakiejś wierze. Rozejrzał się dookoła by spojrzeć na resztę członków drużyny. Zachowanie Surge zupełnie go nie zdziwiło. Dosyć szybko zorientował się, że dziewczyna nie jest zbyt towarzyską osobą i stroni od innych. Na pewno czuła się niezbyt dobrze w obecnej sytuacji, gdzie miała pomagać zupełnie obcym osobom. Na szczęście niedługo pewnie zjawi się pomoc, która zabierze stąd ludzi. Akurat wtedy usłyszał słowa Josha o ratunku. Jak na zawołanie. Dwie minuty. Dla tych dzieci zapewne dwie minuty będą chwilą. Zwłaszcza jeśli postanowią kontynuować zadawanie pytań, jak to takie maluchy maja w zwyczaju. Zawsze ciekawe świata i wszystkiego co nowe. A Onuris na pewno wzbudzał w nich spore zaciekawienie. Smok na żywo. Nie w bajce, filmie czy grze, tylko kilka metrów od nich. |
| | | Surge Mistrz Gry
Liczba postów : 277 Data dołączenia : 04/05/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Wto Cze 27, 2017 2:51 pm | |
| Czekając na dalszy rozwój wypadków Nori rozglądała się dookoła z niezbyt dużym zaciekawieniem, patrząc co kto robi. Każdy zajmował się jakimś człowiekiem. Faktycznie po to tu byli, ale ona nie czuła się jakoś specjalnie potrzebna. Dorośli wydawali się wystarczająco ogarnięci, by sobie poradzić. Zwłaszcza po tym jak podała apteczkę. Głównie przyglądała się poczynaniom Josha, ale na innych też zerkała. I szczerze zazdrościła Jay'owi, bo dostał za zadanie opiekę nad dziećmi. Dzieci były proste. Z nimi nigdy nie miała problemów. Opieka nad młodszym bratem, wieki temu, nauczyła ją trochę jak się nimi zajmować. No i po prostu miała słabość do malców trochę. W końcu obejrzała się na Onurisa, który został kawałek za nią. Jej wzrok powędrował dookoła nich, obserwując roztaczającą się dookoła barierę, która osłoniła ich wszystkich. Ciekawa była ile taka bariera jest w stanie wytrzymać. Była częścią kosmicznej technologii, którą dzisiaj poznali, więc pewnie całkiem sporo. Nie do końca zrozumiał gest smoka, kiedy położył dłoń na jej głowie, przechodząc obok. Przyglądała się jak przejmuje apteczkę od mężczyzny u wyciąga to co potrzebne. Jak widać jednak nie do końca sobie radził. A ona by pomogła gdyby tylko jej powiedziano, że może coś zrobić. Westchnęła lekko, ponownie patrząc za białołuskim kiedy ten ruszył w jej stronę żeby stanąć obok. Jej uwagę przykuły słowa Elixira, który zwrócił się do niej. Nareszcie Josh poprosił ją o coś, co z chęcią wypełni. Nie przeszkadzałoby jej nie robienie zupełnie niczego, ale skoro mogła się jakoś przydać to tym lepiej dla niej. Czas szybciej minie, więc i szybciej się stąd zmyją. - Jasne, przypilnuję go - nawet uśmiechnęła się delikatnie i szybkim krokiem skierowała się w stronę chłopaka, którego przed chwilą blondyn leczył. Kucnęła najpierw przy nastolatku, przyglądając mu się przez chwilę, po czym po prostu usiadła na ziemi tuż obok niego, zupełnie nie przejmując się faktem, że na pewno wybrudzi sobie spodnie. Zdążyła zauważyć, że dzieciak był w ciężkim stanie, więc trzeba było go pilnować na wszelki wypadek, gdyby znowu miało się zacząć dziać coś złego. Przez głowę przemknęła jej myśl, że Keitaro pewnie jest teraz w takim samym wieku. Ciekawe czy z nim wszystko w porządku. Siedząc po turecku, podpierała się łokciami na nogach i wpatrywała w nastolatka kiedy usłyszała głos przyjaciela. Podniosła wzrok, by spojrzeć na niego. Dwie minuty do pomocy. Dobrze, wreszcie będą mogli wrócić do instytutu i odpocząć. Miała ochotę położyć się i przespać co najmniej dobę. Bez konieczności wstawania na lekcje. I w ogóle robienia czegokolwiek. Nawet o jedzeniu w tej chwili nie myślała. Jak tylko dokładnie poduszki głową to na pewno od razu odpłynie. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Wto Cze 27, 2017 6:50 pm | |
| Nie kryjąc zaciekawienia przyglądała się zbrojeniu w wykonaniu Onurisa. Mutantka nigdy nie miała do czynienia z pozaziemską technologią, dlatego takie doświadczenie, w sytuacji gdy nie wiadomo było co ich jeszcze może spotkać, było dla niej całkiem na rękę. Laura nie musiała się przyglądać długo. Wystarczyło raz pokazać, a dziewczyna już to zapamiętywała. I jak można było się domyśleć, nie tyczyło się to tylko uzbrojenia. Widząc ruch Onurisa, który ‘przypiął’ sobie aplikator medyczny do prawego biodra, Laura wykonała tą samą czynność przypinając do swojego. Tak samo z pasem i bronią, tylko przy broni, pod jej nosem pojawił się delikatny uśmieszek. Zupełnie nie na miejscu. Jednak nie żałowała, że zdecydowała się na uzbrojenie. Kto wie, może pozwolą jej to wziąć do domu? Delikwent żył. Laura wyczuwała jego puls, a rana na głowię okazała się otwarta, aczkolwiek względnie do opanowania. Ogólnie rzecz biorąc nic pilnego. Zerknęła w kierunku Josha zastanawiając się jak długo mu to zejdzie i czy zmiana opatrunku ma teraz sens, skoro sytuacja z pozostałymi ludźmi wydawała się względnie opanowana. - Wytrzymasz jeszcze chwilę? – Nie wiedząc za bardzo jak się do niego zwrócić spróbowała coś w stylu swojego ojca. - Widzisz tamtego złotego gościa? - Dodatkowo po wypowiedzeniu tych dziarskich słów wskazała kciukiem za siebie, a dokładnie w stronę Elixira. - On ciebie poskłada, tylko skończy z tamtym chłopakiem – Brakowało jeszcze ‘bub’ i wszyscy byli by w domu. Powoli się wyprostowała. Powoli, bo dała mu szanse na jakąkolwiek odpowiedź. Zanim jednak podszedł wzrok padł na przemawiającego strażaka. Czyżby w końcu ktoś dostrzegł ich starania? …To chyba miło? Sama nie wiedziała jak ma się z tym wszystkim czuć, dlatego zerknęła po swoich towarzyszach, badając ich reakcje, a potem znowu wróciła do twarzy zranionego mężczyzny patrząc już na niego z góry, ale tylko po to by skontrolować sytuację. Nie zamierzała go zagadywać. Właściwie chciała odstać swoje do momentu, gdy pojawi się tu Josh. Lecz w pewnym momencie wyczuła czyjś strach. Znaczy nie tylko ten związany z całą katastrofą. Ta woń cały czas unosiła się w powietrzu. Chodziło o coś jeszcze. Laura pośpiesznie odszukała wzrokiem mężczyznę, który blady jak ściana wpatrywał się w Onurisa. Najwyraźniej narobił mu niezłego stracha, ale dziewczyna miała chociaż pewność, że emocja nie dotyczyła czegoś, co był dla nich zagrożeniem. Nie żeby smok nie był. Widziała jego możliwości. Sama zresztą cały czas nieufnie podchodziła do jego obecności, ale powoli, powolutku się przyzwyczajała. Do jej uszu doszedł wyraźny komunikat dotyczący skoku. Czyżby koniec misji? Może to i lepiej. Wszyscy byli już bardzo zmęczeni, a i jej by się przydał jakiś prysznic. Informację zaraz powtórzył Josh, a Laura zerknęła na faceta, zastanawiając się czy usłyszał. Jeżeli nie, powtórzyła. Chciała by wiedział, że zostaną stąd zabrani. Lada moment obok nich zjawił się Elixir, dlatego Laura odeszła kilkanaście kroków na bok. Z pewnej odległości monitorowała otoczenie w poszukiwaniu możliwych zagrożeń. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sro Cze 28, 2017 5:51 pm | |
| NPC Storyline - CJTF|Jinkusu|Onuris Ratownik skinął głową młodemu mutantowi, potwierdzając, że zrozumiał, co mu powiedziano. Gdy Josh odszedł, strażak zdjął bluzę od swojego munduru, a następnie złożył ją i wsunął nieprzytomnemu dziecku pod głowę, następnie sprawdzając ponownie podstawowe parametry życiowe. Miał odpoczywać, jednak wyszło, jak zwykle. Jak zwykle przy takich ludziach. Obowiązek ponad siebie. Elixir mógł skupić się na kolejnym mężczyźnie, którym tym razem znajdował się przy Laurze. Ranny, chwilę wcześniej, skinął kobiecie, że rozumie, co ta do niego powiedziała. Nic go już tutaj nie zdziwi, spotkał smokowate istoty, obych, czołgi, które wykazywały się własną świadomością. Dlatego, gdy uzdrowiciel do niego podszedł, człowiek zachowywał się spokojnie, bez oznak zdenerwowania. W jego przypadku, sprawdził się ten lepszy scenariusz. Ranny uległ lekkiemu wstrząsowi, nie było to jednak na tyle poważne, by w szczególny sposób zagrozić jego życiu (przynajmniej względem reszty rannych). Na słowa Josha, mężczyzna nic nie odpowiadał, głównie słuchając i milczeniem, akceptując stan rzeczy takim, jakim ten był. Przy ostatnim rannym, osoby pomagające same zrobiły Elixirowi miejsce. Widząc, co wcześniej uczynił z pozostałymi poszkodowanymi. Ten człowiek pozostawał nieprzytomny. Stłuczone żebra oraz poparzenia klatki piersiowej, na wysokości mostka, aż do ramion, w tym kilka mniej groźnych ran na ciele. Wyglądało na wynik eksplozji. W końcu, nadeszła oczekiwana odsiecz. Potężny huk rozniósł się po niebie, a powietrze, popchnięte falą uderzeniową, rozeszło się na wszystkie strony, tworząc silny podmuch, który zaskoczoną osobę, mógł zwalić z nóg. Jakieś dwa kilometry nad ziemią, pojawił się okręt. Długi był na ponad pięć i pół kilometra, rzucił potężny cień na ziemię. Z maszyny natychmiast wystrzeliły myśliwce oraz gunshipy, które rozleciały się po okolicy. Trzy gunshipy, ruszyły ku grupie Omega oraz rannym cywilom. Maszyny natychmiast obniżyły swe pułapy, lądując zaraz przy grupie. Jedna jednostka podleciała do pojazdu naziemnego, którym tu przybyli, "chwytając go" w białej poświacie energetycznej, a następnie wznosząc się z pojazdem do góry, ku wielkiemu okrętowi. -OMEGA, CORE Actual. Wasze zadanie zostało wykonane. Redclaw zabierze was do domu. Suvulaan-do-Thul, out. Transmisja padła przez mikrofon ISACa, tak więc wszyscy ją słyszeli. Ludzie, znajdujący się tutaj, zaczęli znikać. Najpierw matka z dziećmi, następnie strażak oraz uleczony dzieciak. Na końcu - pozostała czwórka. ISAC wskazał, że znaleźli się oni na pokładzie gunshipa, który - po zapakowaniu wszystkich - wzniósł się do góry i odleciał na północ. Został tu tylko wielki czołg oraz ostatni gunship, oznaczony ISACiem, jako "Redclaw". Onuris, który cały czas tu był, przyglądał się, jak wszyscy po kolei znikali. Problem został zażegnany? Białołuski ruszył powolnym krokiem w stronę pojazdu, zbliżając się do niego i podnosząc łeb do góry, by móc przyjrzeć się maszynie z bliska. Obserwując go, poruszał bardzo powoli, płynnie, ogonem. Jego wzrok śledził konstrukcję jednostki, a on sam, wydawałoby się - wspominał. Gad odwrócił się powoli w stronę grupy mutantów, przesuwając spojrzeniem po każdym, po kolei. Smok sięgnął następnie, prawą dłonią, ku swemu korpusowi. Uwalniając nieco złotego światła pod dłonią, wytworzył cztery śnieżnobiałe łuski. Identyczne, jak te jego. Napełnił je przy tym energią Kaartaarna, gdyż jego własna była teraz zablokowana, a użyczona - działała. Nie wpłynęło to w żaden sposób na wygląd zewnętrzny. Onuris, po wykonaniu tej czynności, kucnął, wyciągając prawą dłoń przed siebie, w stronę grupy. W prostym, milczącym geście, zaoferował każdemu po swej łusce. Łuski były dość duże, nawet jak na niego. Dało się "oryginał" zlokalizować mniej więcej na środku mostka gada. Na bazie jednej, stworzył cztery kolejne. Były prawdziwe, nie sztuczne. Wypełnione energią, choć ta, nie pozwalała się już rozszyfrować. Elixir, który miał kontakt z energią stwora, mógł to zauważyć. "Przedmioty" były bardzo twarde, niełamliwe oraz odporne na uszkodzenia o jakich można by pomyśleć. Niestety za małe, by stworzyć z nich coś konkretnego. Jednak wypełnione magią, delikatną aurą, która wyczuwalna była po chwyceniu łuski w dłoń. Dodatkowo - tylko dla właściciela. Nie mógł im powiedzieć, co mogą z tym zrobić. Tego będą musieli się domyślić Gdy grupa będzie gotowa, Redclaw przetransportuje ich do środka, a następnie wzniesie się w powietrze i uda w stronę instytutu, pozwalając grupce poruszać się po kabinie oraz przedziale pasażerskim. Systemy jednostki nie będą jednak reagowały na żaden kontakt, a panele pozostaną wyłączone. Po dotarciu na miejsce, pod osłoną modułu kamuflażu, gunship przeniesie mutantów przed główne wejście (lub wskazany wcześniej, słownie, punkt), a następnie odleci - niezauważony.
|
| | | Elixir
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 03/01/2017
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sro Cze 28, 2017 9:36 pm | |
| Elixir w dalszym ciągu poświęcał swojemu otoczeniu bardzo ograniczoną uwagę. Jasne, chwilę temu trochę się rozejrzał, ale mimo wszystko w głównej mierze polegał na swoich towarzyszach, aby to oni w razie czego poinformowali go o zbliżającym się niebezpieczeństwie albo o czymkolwiek innym, co powinno go zainteresować. Chciałby być w stanie zajmować się większą liczbą rzeczy w tym samym momencie, ale niestety nie mógł tego robić... A leczenie, szczególnie ludności cywilnej, stanowiło przecież priorytet. Można powiedzieć, że chłopak zaczynał naprawdę rozumieć co miała na myśli Dani, gdy parę miesięcy wcześniej odmówiła mu bycia dowódcą drużyny... Ale tak czy siak nie dojrzał jeszcze do przyznania się do błędu na głos. No i ich obecne rozwiązanie nie było nawet oficjalne, więc tym bardziej nie chciał się na ten temat odzywać... Teraz nie miało to jednak prawdziwego znaczenia. Nastolatek skupiał się na swoim ostatnim pacjencie, do którego na szczęście został łatwo dopuszczony. Oparzenia czy te drobniejsze rany nie stanowiły dla niego żadnego problemu, właściwie jego mutacja zajmowała się nimi sama, automatycznie usuwając proste - przynajmniej dla niego - obrażenia... I zajęła się również żebrami, choć w ich wypadku Josh był już potrzebny osobiście, świadomie. Naprawienie uszkodzonych kości i innych znajdujących się przy nich tkanek to nic. Upewnienie się, że jakieś ich drobne odłamki nie dostały się w niewłaściwe miejsce, gdzie w przyszłości mogłyby doprowadzić do poważniejszej szkody... To wymagało już aktywnej uwagi uzdrowiciela. Na wszelki wypadek blondyn przyjrzał się też organom wewnętrznym, które żebra mężczyzny powinny chronić. W momencie silnego uderzenia czy - jak mutant podejrzewał na podstawie oparzeń - wybuchu mogły zostać nieźle obite w klatce piersiowej... Ale wszystko wskazywało na to, że wciąż były w dobrym stanie i nie potrzebowały z jego strony interwencji. Chociaż tyle. Josh w dalszym ciągu klęczał jeszcze przy ostatnim leczonym przez siebie poszkodowanym, gdy wysoko z góry doszedł go okropny huk. Z zaskoczenia chłopak pewnie by się wzdrygnął, a serce zabiłoby mu mocniej, gdyby nie to, że kontrolował reakcje swojego organizmu i po prostu nie dopuścił do takiej jego samowolki. Mimo to odchylił głowę do tyłu, aby zobaczyć cóż takiego się nad nimi działo, w pełni spodziewając się ujrzeć wielki okręt, co sugerowały rozmiary rzucanego cienia... Ale w rzeczywistości maszyna chyba przerosła jego oczekiwania. Dosłownie. Uzdrowiciel zdążył jeszcze pomyśleć, że dobrze się stało, iż ktoś rozstawił wokół nich tę barierę, bo inaczej nagłe uderzenie powietrza mogłoby im nieźle zaszkodzić, gdy z okrętu zaczęły wylatywać kolejne, o wiele od niego mniejsze. Podnosząc się na równe nogi, Elixir spokojnie, lecz z zaciekawieniem obserwował ich lot, przeskakując pomiędzy nimi wzrokiem. Nie był nawet pewien w którym dokładnie momencie wygasił kumulującą się przy jego dłoniach energię biomolekularną, ale podejrzewał, że stało się to po jego wstaniu z kolan, lecz jeszcze przed tym, jak porwany został pożyczony im wcześniej pojazd. Josh wciąż obserwował maszyny, gdy z ISACa padł kolejny komunikat... Najwyraźniej ostatni, jeżeli sądzić po tym "out" na końcu. To właśnie z tego względu tym razem mutant nawet nie rozważał udzielania odpowiedzi i zamiast tego po prostu potoczył wzrokiem po okolicy, trochę dłużej zawieszając spojrzenie na członkach swojej drużyny. Sam nie wiedział jakim cudem czuł się teraz tak... Może nie do końca spokojnie, ale na pewno nie był też tak spięty i przybity, jak powinien być ktoś, kto dopiero co przeżył całkowite zniszczenie miasta i śmierć tylu istot. Teraz nie mógł tego nawet zrzucić na szok. Może... Na zmęczenie? Kompletne wycieńczenie, do którego doprowadził ciągłym oddawaniem swojej energii innym. Nie miał siły myśleć o tym, jak bardzo było źle. Odczuwał głównie pustkę... Ale zrobił swoje. Na tyle, na ile potrafił. Tego starał się trzymać. Na jego oczach kolejne osoby znikały z otoczenia, najpewniej teleportowane na okręt... Nie, najpierw na jeden z tych mniejszych, z czego Josh zdał sobie sprawę jeszcze zanim podpowiedział mu to ISAC. Najprawdopodobniej odgadłby to od razu, gdyby myślał teraz w pełni trzeźwo, ale zmęczenie wyraźnie odciskało na nim swoje piętno. Blondyn prawie miał ochotę pozwolić mu wygrać. Nikt by się nie zdziwił, gdyby po prostu się wyłączył, w końcu już mu się coś takiego zdarzało, nawet jeżeli wtedy nie miał nad tym kontroli... Ale nie, nie powinien w ten sposób zostawiać drużyny. Wzrok uzdrowiciela zatrzymał się w końcu na przemieszczającym się Onurisie. Wcześniej przeszła mu przez głowę myśl, że być może smok uda się wraz z nimi do Instytutu, ale tak jak wtedy nie był tego wcale pewien, tak teraz podejrzewał już coś przeciwnego... A szkoda, bo wyglądało na to, że szczególnie Nori się do niego przywiązała, a nie zdarzało jej się to często. Powiększenie grona znajomych bardzo by się jej przydało. Kiedy biały w końcu oderwał spojrzenie od jednej z maszyn i skierował wzrok ku drużynie, Elixir odchylił głowę na bok w sposób, który można było zinterpretować jako pytający. Nie odezwał się, bo obecnie Onuris i tak nie byłby w stanie odpowiedzieć mu słowami, a gestami nie dało się oddać bardziej skomplikowanych kwestii, ale... Mimo to czuł, że przed rozstaniem się powinni porozmawiać. Pech, że nie mieli w grupie żadnego telepaty, który być może mógłby z tym jakoś pomóc - o ile byłby w ogóle w stanie dotrzeć do umysłu smoka... Tego im brakowało. Może powinni zagadać w tej sprawie do kogoś w Instytucie? Josh nie obraziłby się, gdyby do drużyny dołączyły, och, na przykład... Kukułki. Nie, na pewno by się za to nie obraził. Te plany musiały jednak poczekać, bo zainteresowanie blondyna zaskarbiło sobie właśnie wytwarzane przez Onurisa złote światło. Nastolatek lekko zmarszczył czoło, obserwując poczynania białego i starając się odgadnąć ich cel. Domyślał się, że smok zapewne nie powinien tego robić - skoro teoretycznie nie miał w ogóle posiadać mocy i operował na tej użyczonej mu przez inną istotę - a to tym bardziej podsycało jego ciekawość... Jego oczy podążyły za ruchem ręki Onurisa, a na koniec spojrzenie utkwiło w jego wyciągniętej dłoni... A raczej w jej zawartości. Gest wydawał się być na tyle jasny i oczywisty, że nogi uzdrowiciela zareagowały zanim jeszcze świadomie zdecydował się ruszyć z miejsca. Poniosły go bliżej smoka i chłopak zatrzymał się tuż przed nim, ostrożnie sięgając po jedną z łusek, która okazała się być mniej więcej rozmiaru jego dłoni... Może nawet trochę większa. Josh wpatrywał się z zaintrygowaniem w swój egzemplarz, biokinetycznie upewniając się, że to naprawdę była jedna z łusek Onurisa, w jakiś sposób zduplikowana... I wypełniona energią podobną do tej, którą czuł już wcześniej. - Dzięki. Za to i za wszystko inne. I... Powodzenia - Elixir nie sprecyzował o co dokładnie mu chodziło, ale czuł, że tak naprawdę nie musiał tego robić. To też wydawało mu się wiadome, szczególnie po tym, co usłyszeli jeszcze niedawno podczas spotkania z innymi smokami. Otrzymanie tych prezentów utwierdziło go za to w przekonaniu, że naprawdę się żegnali, to zaś sprawiło, że poczuł się... Trochę niezręcznie. Nie potrafił tego nawet do końca wyjaśnić, ale chyba po prostu odnosił wrażenie, że nic, co mogliby teraz powiedzieć, nie byłoby wystarczające. Nie odrywając wzroku od Onurisa, Josh wycofał się na kilka kroków i odczekał chwilę, aby wszyscy członkowie drużyny mogli zrobić i powiedzieć to, co uznawali za stosowne. Przez ten czas chłopak milczał, zaciskając po prostu palce na swojej łusce i walcząc ze zmęczeniem. Koncentrował się na myśli, że już wkrótce będą w domu i odpoczną... Najpierw jednak czekała ich jeszcze podróż maszyną oznaczoną jako Redclaw. Przeniesienie na jej pokład i wszystko to, co było potem, Elixir kojarzył jak przez mgłę. Na samym początku lotu rozejrzał się po dostępnym dla nich obszarze, lecz zaraz potem znalazł już sobie kącik, w którym mógł przysiąść, skulić się i prawie przysnąć. Prawie - bo przez cały czas zachowywał świadomość, ale krążył przy samej granicy przytomności. W pewnym momencie oparł się zresztą o najbliższy żywy cel, czyli o Jay'a, wykorzystując go jako poduszkę.
Z/t. |
| | | Surge Mistrz Gry
Liczba postów : 277 Data dołączenia : 04/05/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Czw Cze 29, 2017 12:03 pm | |
| Teraz pozostawało im już tylko czekać. Poza Joshem, reszta z nich niewiele mogła robić. Co najwyżej pilnować czy z pacjentami nie dzieje się nic złego. Czy dobrze się czują i nie ma żadnych problemów. Dokładnie to robiła Surge, siedząc obok chłopaka i obserwując go, od czasu do czasu rozglądając się dookoła na resztę drużyny. Dwie minuty minęły dosyć szybko. Nagły huk i cień, rzucony na nich sprawił, że dziewczyna poderwała głowę do góry. Trzeba było przyznać, że ten ratunek był całkiem sporej wielkości. Kolejny statek kosmiczny. Czyli czas się zbierać do domu. Już nie mogła się doczekać kiedy padnie na łóżko i prześpi się wreszcie. Podniosła się z ziemi, obserwując kolejne, mniejsze statki i znikanie ludzi. Teleportacja. To na pewno było to. Innej możliwości nie widziała. I w końcu usłyszała słowa, których pewnie wszyscy wyczekiwali. Zostaną zabrani do domu. Westchnęła z ulgą. Koniec walki, siedzenia na tym pustkowiu. Ale też chyba niestety koniec spotkania z Onurisem. Podeszła bliżej, tak by każdy z nich był w miarę blisko siebie i spojrzał na smoka. Czas się pożegnać. Najgorszy moment właśnie nadszedł. Jednak białołuski coś jeszcze kombinował, nie odchodził. Słownie nie mógł się z nimi pożegnać, ale było widać, że ma do nich jeszcze jakąś sprawę. Z niemałym zaciekawieniem przyglądała się temu jak używał złotej energii do... Czegoś. Do wytworzenia czegoś. W końcu zobaczyła na jego wyciągniętej łapie łuski, dokładnie takie, jakie były częścią jego ciała. Pamiątka po spotkaniu z nim? Super. Dla każdego z nich, o czym świadczyła ilość łusek. Bez wahania podeszła, by złapać jedną z nich i przyjrzeć się jej przez moment. Zaraz też skierowała swoje spojrzenie na twarz Onurisa i uśmiechnęła się lekko do niego. - Dzięki. Fajnie by było gdybyśmy jeszcze kiedyś się spotkali. Jesteś w porządku - odezwała się, chowając przedmiot do kieszeni i odsuwając się o krok. Gdyby miała przy sobie cokolwiek to dałaby to smokowatemu na pamiątkę, ale niestety nie miała nic. Po pożegnaniu zostało im tylko znaleźć się na podkładzie Redclawa i czekać aż ten ich przetransportuje na miejsce. Noriko siedziała pod jedną ze ścian, oglądając łuskę z każdej strony i zastanawiając się czy mogła służyć do czegoś skoro była przepełniona złota energią. Może kiedyś się dowie po co to dostali.
z/t |
| | | Icarus
Liczba postów : 168 Data dołączenia : 25/07/2016
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pią Cze 30, 2017 1:03 pm | |
| Siedząc przy dwójce dzieci i rozmawiając z nimi, Jay nie zwracał uwagi na resztę otoczenia. Wiedział, że w tej chwili nie musi być aż tak czujny i ostrożny. Onuris włączył barierę, która chroniła ich wszystkich. Mogli odpocząć, czekając te dwie minuty na ratunek. Owe dwie minuty minęły błyskawicznie, zapełnione krótką rozmową z chłopcami. Nagły huk i cień na niebie sprawiły, że Icarus odruchowo osłonił dzieciaki sobą i swoimi skrzydłami. Następnie spojrzał na niego i wtedy usłyszał komunikat, który do nich dotarł. Odetchnął, odsuwając się lekko i podnosząc, by stanąć na prostych nogach. Przyglądał się statkowi z lekkim zaciekawieniem. Potem jego wzrok podążył za tymi mniejszymi, które z niego wyleciały. Pomachał chłopcom na pożegnanie, uśmiechając się przy tym, po czym podszedł do reszty towarzyszy, gdy maluchy już zniknęły, zapewne przez teleportację. Czas wrócić do instytutu i odpocząć po ciężkich przeżyciach. Jay już wiedział, że jutro, jak tylko się wyśpi, wybierze się późnym wieczorem do kościoła, pomodlić się za zmarłych. Miał nadzieję, że chociaż część mieszkańców Houston zdążyła stąd uciec. W końcu przez chwilę byli uwięzieni przez barierę. Może gdy ona zniknęła, zaczęli uciekać, nie chcąc by się to powtórzyło. Będzie musiał jutro uważnie śledzić nowe informacje. Może w nich coś będą mówić o tych, którzy przeżyli. Tymczasem pozostała im jeszcze jedna rzecz do zrobienia. Po małym pokazie używania złotej energii, Onuris wyciągnął w ich stronę rękę, na której trzymał cztery łuski. Podszedł, łapiąc jedną z nich do ręki i oglądając z każdej strony. Prawie jak zdobycie magicznego artefaktu na koniec gry. Lub misji w grze. - Dziękuję. Uważaj na siebie, Onuris. Może los zechce, że kiedyś jeszcze nasze ścieżki się skrzyżują. - odezwał się z lekkim uśmiechem, po czym już za resztą drużyny podążył na statek. Znalazł sobie miejsce, gdzie mógł spokojnie usiąść i przymknąć oczy, odchylając lekko głowę do tyłu. Plecy oparł o ścianę. W pewnym momencie poczuł niewielki ciężar na ramieniu, więc otworzył oczy, by sprawdzić co to takiego. I zobaczył drzemiącego Josha z głową na jego ramieniu. Musiał być padnięty po leczeniu tylu ludzi. Używanie mocy pewnie go wyczerpywało. Icarusowi nie przeszkadzało akurat, że zrobił sobie poduszkę z niego. Pogłaskał go krótko po głowie i ponownie przymknął oczy, czekając na dotarcie na miejsce.
z/t |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sob Lip 01, 2017 10:12 am | |
| Po komunikacie o powrocie do domu znowu zerknęła na pozostałych, tylko by się upewnić, że są obecni. Mogła to na spokojnie zrobić na węch, ale chciała również zobaczyć ich wyraz twarzy. Przejrzeć ich, poznać ich emocje… ale czy zrozumieć? Pewnie nie każde. Słysząc huk musiała zasłonić uszy. Jej zmysły w takich momentach dawały się bardzo we znaki, ale nie tylko huk oznajmił rychłe przybycie wspomnianego okrętu. Silny powiew wiatru wzbił jej długie czarne włosy, które gwałtownie zawirowały. Nawet nie drgnęła by je odgarnąć. Nieomal się przewróciła, jednak gdy poczuła moc żywiołu zaparła się nogami. A potem cała uwaga dziewczyny skupiła się na ogromny okręcie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała. Z uczuciem niepokoju natomiast odebrała wystrzelenie myśliwców i gunshipów, ale zaraz się przekonała, że nie miała o co się martwić. Uwagę mutantki najbardziej przyciągnął Onuris. Przyglądała się jak białołuski podchodzi do pojazdu. Nie wyglądał jednak jak ktoś kto przygląda się czemuś z ciekawości. Najwyraźniej i ten pojazd nie był mu obcy. Dopiero w tym momencie zaczęła się zastanawiać jaka jest jego historia. Dlaczego chcieli go pojmać? Kim był? Z zaciekawieniem odebrała również moment, gdy dzięki mocy wytworzył coś w dłoniach. Zaciekawiona zbliżyła się do reszty, załapując się na moment przekazywania, jak się okazało, łusek. Gdy przyszła jej kolej wyciągnęła dłoń i ostrożnie ujęła ją w dłoniach. Dotykając obiema rękoma sprawdzała fakturę, kształt i ciężkość. Jednak nie zapytała po co, na co, chociaż miała ochotę. Zresztą, wszyscy zaczęli się z nim żegnać. Zmarszczyła delikatnie brwi tak jakby fakt pozostawienia tu Onurisa nie za bardzo przypadł jej do gustów. Odczuła również zmieszanie. Rzadko kiedy coś od kogoś dostawała. Zresztą stroniła od takich sytuacji jak mogła, ale teraz chyba nawet nie chciała. Było jej tylko głupio, że nie ma czegoś co mogłaby dać mu w zamian. No chyba, że… Odczekała, aż wszyscy wejdą do pojazdu, a gdy już zniknęli wysunęła pazury. Jednym, szybkim ruchem odseparowała znaczek X w okręgu przytwierdzony do jej paska od spodni. Bez słów, posyłając mu bardziej ludzkie spojrzenie wręczyła go smokowi. Może żadna magia nie wiązała się z tym przedmiotem, ale chciała, by miał coś co również będzie mu o nich przypominać. No i obniżyła uczucie zmieszania, bo teraz miał coś w zamian, chociaż wiedziała, że w ogóle tego od nich nie oczekuje. Nie żegnała się. Nie powiedziała do niego ani słowa. Kiwnęła raz głową i wróciła do współtowarzyszy. Gdy Redclaw przetransportował ją do środka zajęła miejsce gdzieś z dala od grupy. Musiała wszystko przemyśleć i jak zwykle potrzebowała odosobnienia.
/zt |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Nie Lip 23, 2017 3:33 pm | |
| Podróż do Houston zaczął w środku nocy. Zapewniony wóz i przewodnik jechał tak jak by robił to nie pierwszy raz. Siedząc na kanapie z tyłu zaglądał, spoglądając na przyczepioną przy desce rozdzielczej nawigację. Co jakiś czas donośny głos kobiety dochodził do jego uszu, nadając komunikaty o trasie i skutecznie nie pozwalając zasnąć. Zresztą byłoby trudno zasnąć, czując bądź, co bądź niezwykle duże podekscytowanie. Nim bliżej byli miasta, tym mniej samochodów jechało przed nimi. Czasami można było dostrzec światła wypełnionych po brzegi pojazdów, nadjeżdżających z naprzeciwka. Wypełnionych ludźmi o przerażonych wyrazach twarzy i z dobytkiem życia upchanym w każdą wolną przestrzeń. Zatrzymali się. Gdy tylko założył przygotowany przez pracodawcę ekwipunek*, otworzył drzwi czarnego Suva i pożegnał się z kierowcą, rzucając tylko " Vaya con Dios". Poprawił swoją sutannę i koloratkę, a następnie rozejrzał się dookoła. Od miejsca feralnego wybuchu dzieliło go kilka kilometrów, które miał przebyć zgodnie z planem już pieszo.
Do miasta, czy stricte jego pozostałości dotarł o świcie. Wszędobylska cisza była przerażająca. Przeszywała duszę, a piszczenie w uszach pojawiło się dość szybko. Słuch radował się każdym dźwiękiem, który był odskocznią od tej monotonni. Niewiele jednak mógł usłyszeć, prócz przesypującej się pod stopami ziemi, Na nieszczęście Fausta do brzęczenia małego plecaka zdążył się już przyzwyczaić. Niebieskie oczy badały każdy skrawek jałowej pustyni, a sam zakonnik ubolewał nad tym ile osób straciło tutaj życie. Zachowywał ogromną czujność wraz z każdym postawionym krokiem w oficerskim bucie... Nie wiedział co go może tutaj czekać, a biorąc naukę z przeszłości - kiedy ludzie cierpią, pojawiają się tacy, którzy chcą na tym zarobić. Hieny, zbiry, czy jak to dumnie się nazywają Stalkerzy. Tylko czy Asmodeusz teraz również nie był takim zbirem? I czy mieli tutaj co szukać? Oprócz wykazywania większej wiary i empatii, nie różniło go od nich nic. Też był tutaj z własnych finansowych pobudek, myśląc nawet o odebraniu życia pewnej istocie. To śmieszne. Tak czy siak pomimo przyjęcia zlecenia zastanawiał się przemierzając pustkowie, spowiłe wielkim cieniem.-Bóg zadecyduje. - Orzekł cicho do siebie. Na jego twarzy widać było jednak wielkie zdeterminowanie i zero strachu. Pogodził się z faktem że może spotkać się z swoim ojcem. Urządził pierwszy postój. Zadrżał przy samym omieceniu wzrokiem ogromnego obiektu wiszącego na górze. -To statek...?- Mruknął cicho pod nosem. Ruszył dalej. Kolejny stop spowodowany był zobaczeniem czegoś, co stoi tuż obok pomnika. Z tego co udało mu się zaobserwować, pomnik był cały. Co dziwne.. Położył się na ziemi płasko i zdjął plecak. Wygenerował iluzję o 100 metrów dalej od siebie, bliżej jednak monumentu przypominającą uzbrojonego mężczyznę. Iluzja powoli przemieszczała się w stronę czołgu, dokładnie tak jak robią to ludzie. Wymagało to sporo skupienia, patrząc na poziom oświetlenia tego miejsca, jednak z takim stażem wydawało się drobnostką.
* - Personalny kombinezon o wysokim kołnierzu zbudowany na bazie strojów służb specjalnych USA. Uszyty z mieszaniny nici węglowych oraz tkaniny ceramicznie zbrojonej inconelem. Funkcje ochronną w stroju pełnią kevlarowe płyty, pokryte grafitem by zwiększyć ich odporność na temperaturę. W podszewkę kurtki została wszyta kolczuga, zwiększająca odporność na obrażenia mechaniczne. Elementy nieruchome zostały zaimpregnowane "płynnym pancerzem"[polimery + ditlenku krzemu] wykradzionym z uniwersytetu Delawere. Pod spodem znajduje się kurtka KOVR wykonana z niklu, miedzi i poliestru. Całość wzbogacona o egzoszkielet opinający plecy i kończyny - zwiększający sprawność fizyczną użytkownika i umożliwiający noszenie kombinezonu. Strój posiada wewnętrzne chłodzenie i filtry powietrza. Źródła energii znajdują się na pasie i udach. Nie występuje w nim system pomiarów zdrowia i lokalizacji, jak w oryginalnych edycjach.
Rękawice - typowe rękawice używane przez wojska świata. Zmodyfikowane przez nowoczesnych rzemieślników. Posiadają po pięć małych emiterów światła na zewnątrz dłoni i po jednym dużym wewnątrz dłoni.
Hełm - [Na razie w plecaku. ] Kask dobrany do całości. Nowoczesne złączki wpinają się w kołnierz kombinezonu tworząc stosowną całość. Hełm zapewnia podstawową ochronę, jaką dysponują służby specjalne. W wewnętrznym panelu siatka po której krążą male wyładowania elektryczne. [ Zakłócenie słabej telepatii.] Wzbogacony o wewnętrzny obieg powietrza i widzenie noktowizyjne oraz cieplne obiektów.
Specyfikacja: -Dobrze odporny na obrażenia mechaniczne, w tym pociski. -Materiały z jakich został wykonany nie przewodzą prądu elektrycznego. -Zatrzymuje wiele typów promieniowania. W tym promieniowanie elektromagnetyczne. -Odporny na działanie wysokich temperatur. -Nie krępuje ruchów. -Wzmacnia parametry fizyczne. -Zapewnia nikłą ochronę przed telepatią. -Akumulatory starczają na 36 godzin ciągłego użytku.
Całość schowana pod sutanną.
|
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Nie Lip 23, 2017 8:33 pm | |
| Doom postanowił w końcu zdobyć jakiś zysk. Gdy usłyszał o tak ciekawej sytuacji postanowił ją wykorzystać. Wysłał do USA Doombota, którego stan techniczny był w pełni sprawdzony i generalnie był on jednym z lepszych dzieł Victora. Potężna maszyna, która posiada siłę większą oczywiście od człowieka posiada wszelkie nowinki technologiczne jakimi dysponuje król Latverii. Chciał by machina miała jak najwięcej możliwości, bo nie miał żadnych szczegółowych opisów przeciwnika. Miał on wbudowane magnesy tak, by przyciągać metalowe przedmioty i się nimi posługiwać bez problemów. Do tego miał generalnie ten sam zestaw uzbrojenia co Victor w swej zbroi, czyli mnóstwo rakiet, laserów i innych pocisków. Do tego przygotował sobie bardzo duży pistolet, który był wyładowany pociskami sporego kalibru wykonanymi z zubożonego uranu. Doombot zabrał ze sobą dwa drony (każdy był wyposażony w dwa małe karabinki) i jeszcze trochę luźnego uzbrojenia, które mógłby wykorzystać. Należał do niego granatnik, karabin snajperski, różnego rodzaju gazy bojowe itp. Trzymał je w cadillacu one. Na siedzeniach znajdowało się dużo sprzętu posegregowanego w walizki. Trzymał ten cały sprzęt na obrzeżach punktu z którego można było cokolwiek widać i używał specjalnego kamuflażu, by nie zostać od razu wykrytym. Samochód był zaparkowany za jakimiś zgliszczami dalekiego budynku. Sam Doombot przesuwał się z wolna w stronę południa i rozglądał w stronę centrum wszystkich wydarzeń. Przemieszczał się bardzo powoli od osłony do osłony tak, by samemu tylko się wychylać i rozglądać, zdobywając dzięki temu maksimum informacji. Starał się skanować jak najwięcej terenu i jak najbardziej niezauważalnie. Użył swojego przybliżenia w masce i badał teren. Chciał mieć pełną świadomości gdzie walczy i co może wykorzystać. Nie mógł pozwolić sobie na błędy i przeoczenia. Pokryty czarnym płaszczem Doombot zakrywał swoją zbroję, by nie odbijało się światło i nie błyszczał na kilometr jak srebrny widelec po polerowaniu. Cały swój ekwipunek przetransportował z terenów należących do latveriańskich konsulatów. Z swoim geniuszem i tak mógł całą tą broń robić na miejscu i nie byłoby to dla niego wielkim problemem. Victor zachowywał maksymalną ostrożność. Nie mógł walczyć nieprzygotowany, bo przegra. Jego mocodawca wspominał coś o innych chętnych. Najlepiej, by było nawiązać z nim kontakt i współpracować. Victor był w połowie drogi między swoim samochodem, a memoriałem. Stanął w miejscu i przyglądał się. Widział już o wiele lepiej co tu się znajdowało. Zaczął się zastanawiać jakiego rodzaju technologią dysponuje ten statek. Chciał się do niego dobrać i przebadać. Czołg go zdexdownie mniej interesował, ale musiał na niego uważać, bo to kolejne realne zagrożenie. Przyglądał się z ukrycia postaci, która tam się znajdowała i był zaniepokojony jej rozmiarami. Wiedział, że smok będzie duży, ale to że jeszcze posiada jakieś wyposażenie było bardzo niebezpieczne. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pon Lip 24, 2017 9:09 am | |
| NPC Storyline - Onuris Dwa tysiące metrów nad ziemią. Od kilku godzin, na tej wysokości znajdował się okręt, który prowadził w rejonie planety operację zabezpieczającą. W tym wypadku, skupiając się na tym, co zostało z Houston. Maszyna rzucała na ziemię potężny cień, czego efektem był jej rozmiar. Pięć i pół tysiąca metrów długości. Poza olbrzymem, po niebie poruszało się sporo patroli, myśliwców, jednostek szturmowych czy bombowców. Ekskluzywna mieszanka, pilnując porządku na niebie oraz na ziemi, zabezpieczająca to, co pozostało do uratowania. Z resztą, obecność okrętu była pokazem siły, aniżeli realną odpowiedzią na zagrożenie. Osoba znająca się na wykorzystaniu takich jednostek, bez problemu ustali ten fakt. Przy pomniku w dalszym ciągu stacjonował czołg pozaziemskiego pochodzenia. Po opuszczeniu tej lokacji przez New X-Men, pojazd uzyskał wymaganą pomocą przy naprawach uszkodzonych podzespołów. Jednostka nie została stąd zabrana ze względu na skuteczność zasięgu operacyjnego, zwłaszcza w płaskim terenie, jakim teraz stało się Houston. Zleceniodawca, przed wysłaniem kontraktorów na misję, powtórzył im opis bestii, na którą mieli zapolować. Poruszający się na dwóch nogach smok, pokryty czarnymi niczym noc łuskami. Jego ciało miało być masywne i umięśnione, na łbie miały znajdować się kolce, ciągnące się przez grzbiet, aż po ogon. Bestia miała mieć ponad dwa i pół metra wzrostu, wykazywać się niesamowitą siłą, wytrzymałością oraz szybkością. Zleceniodawca podzielił się informacją, gdzie ostatnio potwora widziano. Nie był w stanie powiedzieć, co najemnicy zastaną na miejscu. Interesowała go tylko zdobycz, cała reszta była ich problemem. Na miejscu, poza wspomnianym wcześniej pojazdem naziemnym oraz okrętem wiszącym w powietrzu, znalazł się również stwór, przypominający tego z opisu. Siedział przy czołgu, po prawej stronie, oparty o gąsienicę. Nie miał na sobie żadnego opancerzenia ani innego sprzętu. Nad nim, leżał jedynie karabin, na pancerzu pojazdu. Również pozaziemskiego pochodzenia. Stwór siedział, wsparty grzbietem o gąsienicę. Ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej, nogi wyprostowane przed sobą, jedynie lewa lekko zgięta, opierając palce łapy na wypalonej ziemi. Ogon leżał tuż obok, nie poruszając się. Sam stwór wydawał się mieć zamknięte ślepia. W miarę pasował do opisu, jego mięśnie były masywne, wyprofilowane, wzrost odpowiadał jakimś dwustu sześćdziesięciu centymetrom, posiadał również kolce ciągnące się od łba, prawdopodobnie przez grzbiet. Na pewno, nawet z daleka, dało się jakieś dostrzec na ogonie. Jedynym mankamentem był kolor łusek tego stworzenia. Nie były one w pełni czarne, lecz białe, o czarnych, miejscowych wzorach, przypominających płomienie. Stworzenie... prawdopodobnie drzemało. Odpoczywało po wydarzeniach ostatnich godzin. Geniusz, który wybrał się tutaj prywatnym samochodem prezydenta stanów zjednoczonych, nie mógł go nigdzie ukryć, ponieważ w okolicy nie było budynków ani pozostałości po nich. Nie mógł się również poruszać się od osłony do osłony, gdyż żadnej w okolicy nie było. Ani patrole ani sam pojazd, nie wykazały zainteresowania zarówno dwójką znajdujących się tutaj osób, jak i wytworzoną iluzją. Myśliwce zajęty były swoimi zadaniami patrolowymi, a w czołgu, nic nawet nie drgnęło. Gad drzemiący przy maszynie, wydawał się być bardziej skupionym na śnie, aniżeli na otoczeniu. Z resztą biorąc pod uwagę, że spał, zapewne nie czuł się tutaj zagrożony.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pon Lip 24, 2017 3:45 pm | |
| Faust leżał wciąż, przypierając brzuch do ziemi, starając się nie wykonywać żadnych zbędnych ruchów. Czekał na jakąkolwiek reakcję załogi maszyny. O ile jakakolwiek się w nim znajdywała. Tego zakonnik nie mógł być pewien. Futurystyczna technologia była dla niego niemałą zagadką. Nawet nie do końca wiedział jak funkcjonują niektóre elementy jego stroju. Mimo to pozostawał w gotowości. Przygotowywał się do szybkiego użycia rękawic. W tym półmroku były mu wręcz niezbędne do obrony koniecznej. Wytworzona przez mutanta iluzja zwyczajnie zatrzymała się w miejscu, patrząc na obiekt i śpiącą bestię. Nie wyglądała jakoś wytwornie. Ot zwykły cywil ubrany w jeansy, podkoszulek i kurtkę. Stąd mógł pojawić się brak jakiegokolwiek odzewu? Francuz czuł jak oddech chce wyrywać się co raz to szybciej z jego gardła, jednak skutecznie go uspokajał. Czuł ekscytację. Żyjąc kilkaset lat po raz pierwszy mógł dojrzeć coś takiego. Ucieleśnienie fantazji bajarzy, można by rzec że na wyciągnięcie ręki. Niby tak blisko celu, a tak daleko... I czy aby na pewno dobrego celu... Na chwilę odwrócił wzrok i bardzo powoli zdjął z swoich pleców pakunek. Otworzył i wyjął przygotowany dla niego kask. Kiedy przypinał go do kołnierza, dało się usłyszeć cichy trzask. Tylko czy aby na pewno odgłos nie dojdzie za daleko? O tym Asmodeusz niestety nie pomyślał. Jeszcze chwilę obserwował pradawną kreaturę swoimi niebieskimi oczyma za plexiglasem hełmu. Zaraz potem włączył widzenie cieplne. Nie był w stanie dostrzec czy przerośnięta jaszczurka oddycha, więc miał nadzieje że właśnie to mu pomoże w ustaleniu jej funkcji życiowych. Równomiernie starał się przemieszczać iluzję co raz to bliżej i bliżej. Rozważał fakt że ta technologia może być odporna na takie oszustwa, więc podwyższył trochę temperaturę światła z jakiej stworzył swoją marionetkę, a podeszwy jej butów utwardził delikatnie by wywoływały ciche szuranie o piasek. Jeśli tworowi uda się podejść wystarczająco blisko [2-3m od smoka.] wyciągnie z kieszeni pustą, białą kartkę. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pon Lip 24, 2017 9:20 pm | |
| Doom idąc przykryty peleryną zauważył, że ktoś też idzie w stronę bestii. Zaczął iść w jego konkretną stronę obchodząc jak najbardziej z dala przeciwnika. Jego kroki były ciężkie, ale starał się każdy dźwięk jaki wydawał jak najbardziej. Przeciwnika też omijał go łukiem. Nie wyglądał bardzo wyjątkowo. Wręcz niepokojąco normalnie. Doom używając swojego zdalnego sterowania włączył drony. Wzleciał nad pole i zaczęły też skanować i rozglądać się. Odkrył leżacęgo Fausta. Omijając jego hologram postanowił iść wprost na jego pozycję. Przyśpieszył krok oddalając się od smoka. Król Latverii nie mógł atakować bez przygotowania i skoordynowania wszystkich potencjalnych sojuszników. Zbroja dalej była przykryta płaszczem z kapturem spod, którego było widać tylko częściowo maskę. Przyklęknął obok niego i spytał się wrogim dość głosem. -Co tu robisz? Podejrzewam, że mamy wspólny cel. Czekał, aż mu odpowie obcy człowiek. Victor miał kilka planów. Ten człowiek mógł mieć jakieś umiejętności, które się przydadzą dyktatorowi. Wyciągnął mały komunikator douszny i wręczył go potencjalnemu sojusznikowi. -Przez ten komunikator będziesz słyszał moje słowa, a ja twoje. Musimy skoordynować atak jeśli chcemy zwyciężyć tego gada. Rozumiesz? Odzywał się do przybysza w języku angielskim. Miał nadzieję, że go zrozumie. W końcu byli na terenie Stanów Zjednoczonych, a to jest język dominujący w tym kraju. Następnie wychrypiał metalicznym głosem kolejne słowa. -Mam kilka planów. Musimy pokonać tą bestię dla jej łusek. Jeśli są tak cenne są w takim razie bardzo wytrzymałe, albo mają inne niebezpieczne właściwości. Najbezpieczniej będzie oślepić bestię i zniszczyć jej mózg przez przebicie oczodołów. Masz jakieś inne pomysły? |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial | |
| |
| | | | Houston Police Officer's Memorial | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |