|
Autor | Wiadomość |
---|
Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Czw Gru 28, 2017 6:57 pm | |
| Uśmiechnęła się pod nosem, chociaż oczekiwała innej odpowiedzi. Ciekawe jaką cenę miała sama Black Cat? Jak wysoko samą siebie ceniła. Chociaż równie dobrze mogła być tak zwanym obiektem bezcennym lub takim, którego godności nie da się kupić za żadne pieniądze. - Pewnie, że bym nie odmówiła. Ty byś odmówiła, gdybym ściągnęła chłopaczka w niebieskich rajtuzach? – zapytała retorycznie, robiąc minę rozkosznej pani doktor – W końcu większość problemów zazwyczaj wynika właśnie z samotności – dodała po chwili. Istotnie samotność miała wiele odcieni. Mogło być nią opuszczenie przez rodzinę, bliskich przyjaciół, a nawet po prostu decyzja o trzymania się od wszystkich z daleka. Często właśnie ona pchała złoczyńców do czynów. Z niej wynikały natomiast zapędy, by pokazać się jako ten władca świata, a z tego już rodziła się megalomania i wysokie mniemanie o sobie. Swoją drogą nie widziała w towarzystwie Doktora Dooma żadnej kobiety. Może gdyby sobie kogoś znalazł, to Latveria byłaby spokojniejszym państwem? W końcu nie można być dyktatorem 24/7, jeśli ma się osobę, która potrafi ujarzmić bestię wewnątrz zbroi. Mogło to też zadziałać w drugą stronę i obywatele mogli mieć jeszcze bardziej przekichane niż mają obecnie. Szczerze to Sofen była zadowolona ze swojej metody. Często używała manipulacji właśnie przy pomocy głosu. Istniało pewne zjawisko związane z kłamstwem. Każdy byłby je w stanie wykryć, ale jakoś tak wychodzi, że człowiek daje podświadomie na nie przyzwolenie. Nawet jeśli wie, że coś jest kłamstwem. Dlatego właśnie za cel, blondynka zawsze obierała sobie podświadomość, która potrafiła zanegować pewne elementy racjonalnego myślenia. Człowiek z natury był zresztą istotą irracjonalną, a ona tylko to wykorzystywała. Kiedy Felicia ćwiczyła swoje ciało, Sofen robiła to same ze swoim umysłem. Niemniej jednak, im bardziej zagłębiała się w psychikę Kotki, tym więcej podobieństw do siebie widziała. Chociaż zdecydowanie wolałaby zachować szczerość jaką ją obdarzyła białowłosa, więc również nie przerywała metody hipnotycznej. W końcu czy udowodni jej, że mówienie określonym tonem głosu oraz odpowiednie układnie słów, było metodą manipulacji, a może po prostu usposobieniem blondynki. Bardzo trudno jest coś takiego wykazać, chyba że jest się biegłym psychiatrą i stosuje się podobne sztuczki. - Cóż ja też aktualnie nikogo nie mam, więc myślę że wzajemnie sobie możemy pomóc w tej kwestii i prowadzić długie dywagacje, czy powinnaś bezpośrednio zaciągnąć pajączka w krzaki, a może zabawić się w kotka i myszkę – postanowiła ponownie podroczyć się z kotką, jednak nadal w tym przyjacielskim tonie. Być może takie bezpośrednie zagranie mogłoby odnieść jakiś skutek, ale powiedziała to bardziej w żarcie. Felicia nie była z tych. Jakby było ją na to stać, to złapałaby pająka już dawno w swoją sieć. Przynajmniej w pobliżu białowłosej nie musiała udawać tej grzecznej i ułożonej pani doktor. Mogła sugerować dwuznaczne rzeczy ile tylko chciała, a jednocześnie właśnie takimi luźnymi rozmowami zbliżać się do Kotki. - Skarbie, walczyłam z Hulkiem. Jeśli z tym dałam radę to i lot nie będzie problemem, ale z chęcią skorzystam z luksusów. Pewnie nawet mogłybyśmy wynająć prywatny samolot – troszkę luksusów byłoby miłą odmianą od szarości siedziby Thunderbolts. Parę razy miała okazję lecieć prywatnymi samolotami, ale to było zanim dostała swoje moce. Wtedy już lot w luksusie był mniej ważny. Oszczędzała masę pieniędzy, a zarazem mogła odkrywać granice swoich mocy. - Lecąc nisko nie wykryją nas radary. Są pewne triki, których nauczyłam się podczas testowania granic swoich mocy. Wydawałaś się taka skryta, ale jednak potrafisz wydobyć z siebie ładny uśmiech. Złotko, to że umiesz zrobić to naturalnie jest już sukcesem, bardzo łatwo jest tym prostym narzędziem kontrolować facetów – powiedziała poruszając porozumiewawczo brewką w stronę Black Cat. Wystarczył jeden uśmiech, który był sygnałem dla mężczyzny, że kobieta jest nim zainteresowana. Potem drugi, trzeci by już miał pewność, a dalej już można było liczyć na darmowego drinka. Czasami jakąś przelotną przygodę. Sofen miała w przeszłości trochę kochanków, ale z żadnym jak do tej pory nie związała się na stałe. Jakoś tak nie czuła tej potrzeby i nie znalazł się ktoś taki, kto mógłby ją utrzymać na dłużej. - Posłałabyś jeden taki w klubie i barmanowi zabrakłoby alkoholu na drinki. Może nawet zaczęliby się bić o Ciebie, jakbyś jeszcze zarzuciła swoimi kłaczkami i puściła oczko – mówiła dalej, trzymając ręce oparte na biodrach. Cat zrobiłaby nawet w cywilnym ubiorze, furorę w klubie. Nie mogłaby się opędzić od facetów, ale sama pewnie zdawała sobie z tego sprawę. Gdyby nie techniki Karli, to nie przebiłaby się tak głęboko w tak krótkim czasie.
|
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Czw Gru 28, 2017 7:42 pm | |
| -Oj tak...- Felicia bezwiednie okrecała wokół palca jeden z kosmków. Oczami wyobraźni zobaczyła jak Moonstone przyniosła związanego i ogłuszonego pająka. Śmiech samoistnie wydobył się z jej ust niosąc echem po budowli. Samotność... Była doskonale znana białowłosej. Mieszkała w najnowszym apartamencie, za towarzystwo miała jedynie kota, który zmarł rok temu. Od tego czasu zrezygnowała z pomysłu pupila. Bo niby po co? Ona ciągle znikała... Kradzieże, zakupy, czasem podróże, to wszystko nie dawało rady zapełnić pustki w jej sercu. Brak jakichkolwiek kontaktu z rodziną, jedynie z matką rozmawiała sporadycznie. Musiała pokazywać się od czasu do czasu na ważnych wydarzeniach towarzyskich. Nie posiadała znajomych, nie było sensu. Jedynie ciągłe ćwiczenia pochłaniały jej czas... Pomimo formuły jej chęć do ćwiczeń pozostała, dlatego też codziennie biegała, rozciągała się i trenowała na dachu sztuki walki. Nie posiadała celu do którego dążyła, adrenalina była jej uzależnieniem. Życie opustoszało, pozostało jedynie skorupą pod którą ukrywała się. Nic nie zrobiła, nie chciała... Pasowało jej nawet takie życie, nikt nie pytał, nikt nie kontrolował. Nie można było jej zawieść, ponieważ nie miał kto, zdradzić też nie. -Chętnie spróbuję zmienić twój status, w końcu od czego są przyjaciółki?- dźgnęła z zaskoczenia Karlę w bok, zaś po tym łaskotała odpłacając się pięknym za nadobne. Beztroska którą czuła w jej towarzystwie była obca Felicii. Jej styl życia był jednak wymagający. Zresztą nie tylko styl, życie białowłosej samo w sobie było cholernie wymagające. Przypomniała sobie o wieczorze u Karli, a może jednak...?- Gwiazdko co powiesz na wieczór u mnie? Mam do dyspozycji dach przerobiony w pełnowymiarowy taras. Można by zrobić grilla, co ty na to? A wracając do Pana w rajtuzach to myślę że chyba lepsza opcja to kotek i myszka, ale mysz musi mieć coś co skusi kota. Ostatnio zawinęłam naszyjnik z brylantem, chyba byłby to dobry wabik nieprawdaż?- puściła oczko dziewczynie. Zastanawiało ją gdzie pochowali się gangsterzy. - Wiesz matka złożyła zamówienie na odrzutowiec- uśmiechnęła się przebiegle- dorobiła się na własnej linii ubrań i kosmetyków. Teraz obnosi się swoim bogactwem. Cóż co do Hulka to nie skomentuje, zastanawia mnie jak ta kupa mięśni jeszcze nie przebiła się przez planetę...- podkręciła głową, śmiejąc się pod nosem. -Co do klubu... Może skoczymy tam jakoś niedługo?- odrzuciła włosy z ramienia płynnym ruchem nadgarstka- dawno już nie bawiłam się facetami. No bo ile można oglądać jak tamci się niemal zabijają i wychodzą w każdy możliwy sposób ze skóry byle bym tylko zwróciła na nich uwagę. Jest to dowód na prymitywność większości z nich, część mężczyzn nawet nie próbuje zagadać widząc silniejszą i pewniejszą siebie konkurencje. Powiem ci jedno przy odpowiednim upojeniu facetów alkoholem można po kolei zbierać portfele i karty kredytowe- spojrzała Karli w oczy. W jej własnych nieprzerwanie błyskały iskierki. Ileż to razy wychodziła z klubu bogatsza o kilka tysięcy, nierzadko jedna noc wystarczała na kilka szałów zakupowych.
Sent from Topic'it App |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Czw Gru 28, 2017 8:41 pm | |
| Po przyniesieniu pajączka do Kotki, Karla tylko by ich zostawiła sam na sam. Niech się bawią, w końcu trzeba czasami w życiu zaszaleć, a potem ponieść tego konsekwencje. Miała wrażenie, że wiek jej oraz Black Cat jest dosyć zbliżony. Z drugiej strony ciężko było określić faktycznie wiek osób z kategorii tych super. Zawsze jakoś moce i wrodzone talenty wpływały na proces starzenia się skóry. Nikt przecież, by nie zgadł iż Karli ma niedługo stuknąć trzydziestka. Dokładnie za dwa lata miał się zacząć ten okres, który określało się mianem złotego. Zwykle ludzie wtedy robili rzeczy, które wypadałoby chociaż raz w życiu zrobić zanim przyjdą późniejsze lata i zaczną się problemy. Na samą myśl o tym, że skończy kiedyś jako pomarszczona starucha, po prostu ją skręcało. Jeszcze jakby miała podejrzenia demencji lub alzheimera to poprosiłaby o eutanazję dla siebie. Jak umrzeć to z godnością, zresztą nie miała żadnych krewnych, którzy odwiedzaliby ją w szpitalu, a takie życie to nie życie. Cały dzień przesiedzieć i gapić się w pudło. Właśnie ta wizja była najgorszym z koszmarów sennych każdego człowieka, który był młody oraz ambitny. Dokładnie tak jak blondynka. Sofen chyba tylko z przyzwyczajenia prowadziła swój gabinet. Mogła zawiesić swoją działalność, gdyby tylko chciała. W końcu pieniądze z Thunderbolts wystarczyłyby jej do życia na poziomie przez dłuższy czas. Jednak nadal pracowała. Nie liczyła, że dostanie za to emeryturkę zgodną z ustawą, w końcu żaden podatnik nie chciałby opłacać byłego superzłoczyńcy na emeryturze. Pracowała dzięki zamiłowaniu do pieniędzy. Patrząc jak coraz większa ilość zer wpada na jej konto bankowe. Sofen regularnie je wypłacała i trzymała w sejfie, by nie trafić przypadkiem na sytuację, że ktoś zablokuje jej konto bankowe. Gotówka była zdecydowanie lepszą opcją dla superzłoczyńców. Jeśli dokonywało się transakcji między kontami, to bank mógł na polecenie rządu zablokować oba konta i już nie można było odzyskać tych pieniędzy bez pomocy hakera. No, a niestety tę funkcję w Thunderbolts wypadałoby obsadzić. Szczerze to rozważała, by zwrócić się o to do pewnego mężczyzny. Enigmatycznego, a zarazem bardzo zdolnego w dziedzinie robotyki i łamania systemów zabezpieczeń. Mowa tu o Fixerze. Musiałaby tylko go znaleźć, a wraz z nim kilka haków, by chciał współpracować. Felicia tym razem mogła się odegrać, jednak nie na długo. Po kilku sekundach łaskotania i śmiechu blondynki, ta w końcu dała radę skoncentrować się na tyle, by móc punktowo przefazować się przez dłonie Kotki. Wzięła kilka głębokich oddechów, rzucając rozbawione, a zarazem spojrzenie pragnące odwetu za ten zuchwały atak. Sama sobie na to zasłużyła i kto mieczem wojuje, od niego ginie, ale to zawsze ona mówiła ostatnie słowo. Niech tylko Kotka poczeka. - Od tego, by sobie pomagać i mieć z kim jeść lody kiedy jedną rzuci chłopak? – zapytała z humorystyczną dawką sarkazmu. Tak, już to mogła sobie zwizualizować w głowie, gdyby Black Cat nie wyszło z pająkiem. Obie siedzące na kozetce, wtulone w siebie, a pod nimi puste butelki wina, zaś w łapkach dzierżyły łyżki, którymi wyjadałyby lody czekoladowe z kubełka. Wykrzykując przy tym, że wszyscy faceci są tacy sami lub inne hasła, którymi posługiwały się rozeźlone kobiety. - Brzmi świetnie. Myślę, że nawet lepiej bo pewnie jesteś przyzwyczajona do bogatych apartamentów, a cóż innego mogłabym zaoferować jak nie wygodną kozetkę? – skoro Kotka ją chciała zaprosić do siebie to nawet lepiej. Nie będzie musiała pokazywać jej swojego domostwa, zostawiając ten sekret dla siebie, za to pozna warunki oraz miejsce, gdzie mieszka jej przyjaciółka. Plan Black Cat, by zwabić Spider-Mana był dobry, aczkolwiek musiałaby ostentacyjnie paradować po dachach ze zwisającym naszyjnikiem na piersi lub w jakimś innym widocznym miejscu. Tak, by pająk miał pewność, że ma ze sobą skradziony przedmiot. - Brzmi ciekawie, ale pamiętaj, że to zwykle chłopak przynosi dziewczynie na randkę jakiś fajny prezent. Jest chociaż na tyle romantyczny, że na te wasze schadzki przynosi Ci kwiaty albo jakiś inny podarek? – zapytała retorycznie Sofen, zaplatając na palcu kosmyk białych włosów Felicii. Chociaż może faktycznie mieli jakąś swoją tradycję i pajączek tkał jakiś bukiet. Byleby nie tkał wieńca, bo można to źle odebrać. Coraz więcej mogła dopasować informacji do tożsamości Black Cat, a kiedy ta wspomniała o kosmetykach i ubraniach, wtedy już większość rzeczy stała się jasna. To mogła być tylko jedna osoba, która zajmowała się obiema dziedzinami. Już wiedziała skąd kojarzyła to imię. Z gazet, gdzie był artykuł o rodzinie Hardy. Faktycznie to by się zgadzało, gdyż córka właścicielki miała na imię właśnie Felicia. Teraz wszystko miała jak na wyciągnięcie ręki, ale postanowiła zostawić sobie ten sekret dla siebie. Po co z niego korzystać i dzielić się z innymi, gdy można mieć Kotkę tylko dla siebie? Nie spodziewała się, że jej techniki dadzą tak dobre rezultaty. Co do samego komentarza na temat Hulka to nie mogła dodać zbyt wiele. Miała z nim jedno starcie i niespecjalnie dobrze je wspominała. Olbrzymowi trudniej było ją złapać przez moce, które posiadała, ale ostatecznie poniosła klęskę i musiała się wycofać. Nie mogła z nim równać się pod względem siły, ale intelektualnie nietrudno go było przewyższyć. Uśmiech był tu już bardziej z pożałowaniem dla tej zielonej istoty, która stanowiła największe zagrożenie na Ziemi, a Thaddeus Ross specjalnie stał się czerwonym hulkiem. Dobrały się dwie paskudy, nie ma co. - Bardzo kusisz, ale jak nie będziemy zajęte sprawami jednostki i dadzą nam wolny wieczór to jak najbardziej. Idę o zakład, że dostanę więcej drinków od Ciebie – odpowiedziała z pewnością siebie w głosie, patrząc głęboko w oczy Felicii. Założyła po chwili ramiona na piersi i przybliżyła lekko twarz w stronę białowłosej – Założysz kieckę, czy pójdziesz w kostiumie? Jak w tym drugim to nie mam nawet najmniejszych szans – dodała udawanym smutnym tonem i markowała przetarcie łez, by zaraz spojrzeć w kierunku wyjścia z tunelu – Wiesz, chyba dzisiaj ich nie ma. Chodźmy do Ciebie i spróbujemy jutro. Taki nasz wieczór dla niekoniecznie grzecznych dziewczynek. Wolisz znowu polecieć, czy jednak rozruszasz kuperek? – zapytała odrzucając kosmyk blond włosów na bok, gdy ten zaczął jej przeszkadzać. W sumie nie miała nic przeciwko, by ponownie ponieść Kotkę więc wszystko już leżało w jej kwestii. Chłopaków Hooda można przyskrzynić jutro.
|
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Czw Gru 28, 2017 9:39 pm | |
| Karla zaskoczyła Black Cat kiedy przefazowała się przez jej dłonie. Spojrzała zdziwiona na dziewczynę. -O ty spryciulo- radosne ogniki nie zniknęły ze spojrzenia białowłosej- Doskonała definicja przyjaźni, tylko zapomniałaś dodać że druga wykastruje tego, który zranił jej przyjaciółkę- posłała Karli oczko, chichocząc pod nosem- Lody, ciastka i niezdrowe żarcie. Do tego filmy oraz dużo, dużo alkoholu, już widzę jak będziemy narzekać na facetów. Karla nie chodzi o luksusy, poza tym kozetka może być naprawdę wygodna, tylko pewniej się czuję na znanym gruncie. Sama rozumiesz... Rozstawimy grill, mam mięso w marynacie. Lubisz steki?- zetknęła zaciekawiona na blondynkę, rozśmieszyła ją myśl że ta może się okazać wegetarianką lub co gorsza weganką. -Wiesz, zbyt wiele od faceta nie można wymagać, tym bardziej bohatera. Naszyjnik pomoże mi zwrócić jego uwagę na moje atrybuty. Łańcuszek jest wystarczająco długi aby brylant leżał między piersiami. Przy okazji może trochę speszę pajączka- rozmyślała nad chwilą jeśli rzeczywiście by coś od niego dostała. Coś innego niż serię sieci mającą na celu złapanie jej, z drugiej strony i tak zawsze zakańcza się to fiaskiem. Westchnęła zrezygnowana, jej zachowanie było porównywalne do naiwnej nastolatki, a przecież dawno ma za sobą ten okres. -Zastanawia mnie jedno. Czy istnieje osoba na tyle głupia aby dobrowolnie przemienić się w Hulka. Przecież Banner jako człowiek był osobą o dużej wiedzy i inteligencji, z kolei teraz jest zielonym ogrem z mózgiem wielkości ziarnka piasku- strzepnęła z ramienia niewidzialny pyłek. Słowa Moonstone uraziły jej ego. -Gwiazdko widać nie jest ci pisany hazard. Bez względu co ubiorę będę najbardziej pożądaną dziewczyną w klubie. Nie potrzebuję do tego kostiumu ani maski- triumfalny uśmiech kwitł w najlepsze na jej ustach. Przyjaciółka czy nie, próżność Felicii była nie do opanowania, nawet przez nią samą. Była to jedna z cech uciążliwych według niej i nie tylko- Baza czy nie baza w ten weekend idziemy podbijać kluby. Jak ktoś się przyczepi to pokaże mu co to znaczy zaleźć za skórę losowi. Tym bardziej jeśli ma się do czynienia z najgorszych z możliwych omenów. Czarnym kotem...- oglądała uważnie paznokcie. Jej głos był poważny i złowrogi. Bardzo szybko jednak jej ton wrócił do kpiącego tonu. Krótkie przeciągnięcie rozciągnęło jej ciało. -Wiesz prywatna taksówka jest bardzo wygodna jednak za bardzo mnie rozleniwisz. Ruszę swój, jak to ujęłaś, kuperek- skierowała się w stronę wyjścia. Zdecydowanie musiała rozruszać kości...
|
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Pią Gru 29, 2017 2:32 am | |
| Wcześniej już pokazała jej tę sztuczkę w trakcie lotu, ale pewnie Black Cat nie spodziewała się, że blondynka użyje tego triku w trakcie zabaw. Wiele osób miało taki odruch, by włożyć rękę w ciało Karli i sprawdzić czy faktycznie przeniknie. Taka zwykła ludzka ciekawość, w sypialni rzecz jasna nie używała tego, chyba że bezpośrednio chciała się na kimś znaleźć lub podroczyć się z partnerem. - Kastrować na końcu. Najpierw robi się z życia danej osoby piekło – dodała całkiem poważnie, puszczając porozumiewawcze oczko. O psuciu komuś życia blondynka była w stanie mówić dokładnie tak łatwo jak rozmawia się na temat pogody. Sofen nie lubiła ludzi, którzy jej się postawili lub w jakiś inny sposób zaleźli za skórę. Coś jednak jest w tym stereotypie, że kobiety długo chowają urazę i są pamiętliwe. Cóż domyślała się, że drugim dnem tej propozycji jest kwestia własnego bezpieczeństwa. Black Cat może była ekspertką włamań, jednak trudniej wychodzi się z pułapki, w którą samemu się włazi. Nie mogła jej winić, że jeszcze brak jej tyle zaufania do psychiatry, a z drugiej strony była to informacja o granicach jej wpływu na białowłosą. Pozostało tylko podjąć grę Kotki, bo w rzeczywistości Moonstone miała wiele możliwości ucieczki z ewentualnych pułapek. Chyba, że Felicia dysponowała czymś co mogłoby zniwelować jej moce. Tak jak stało się to w Houston, gdy Phoenix była w stanie ją poparzyć ogniem, nawet podczas stanu przenikania. - Rozumiem. Zdam się na Twoją gościnność, a mięso lubię. Rzadko jadam coś grillowanego, ale nie mam nic przeciwko temu – zdecydowanie wolała jadać w wystawnych restauracjach, jednak grillowanym mięsem nie pogardzi. Zwłaszcza jeśli jest właściwie przyprawione i wydobywa się jego smak. Zresztą będzie mogła popatrzeć sobie na Black Cat przy grillu. Może jeszcze założy fartuszek z jakimś napisem w stylu „Kiss the Cook”? Blondynkę jakoś obeszła moda na weganizm i jedzenie warzyw. Nie było jej to potrzebne do szczęście, gdyż za metabolizm odpowiadał jej organizm. Połączony z kamieniem, który miała w sobie. Z tego co Genis mówił to połączeni są nerwowo, więc sam artefakt też mógł regulować pewne funkcje organizmu. Sofen nie wyglądała na silną, ale mogła podnosić ciężarówki lub przetrwać w walce z Hulkiem, a to był wyczyn. Wracając jednak do samego jedzenia, to nie widziała problemu w tym co ktoś je. Nagle ludzkość nie zmieni mentalności i nie przestanie jeść zwierząt hodowlanych, a gdyby tak się stało to one bez pomocy człowieka by pomarły. Zresztą wegan uważała za bandę lemingów, które idą za modą bez wcześniejszego researchu na jej temat. Chociażby jeśli nie chcieli nosić rzeczy z wełny, to pewnie zdawali sobie sprawę z tego, że owca musi być strzyżona. Inaczej robią się kołtuny i przeszkadza jej to. Oczywiście to byli ci skażeni brakiem intelektu powyżej magicznej cyferki 70. Niestety jak już się przekonała, to na świecie jest więcej głupszych ludzi, niż tych jednostek wybitnych, ale wszystko jest potrzebne. Gdyby były same jednostki wybitne, to nie miałaby kogo kontrolować i rozkazywać. - Uuuu – westchnęła uśmiechając się na samo wyobrażenie tej sceny. Jeszcze jakby do tego Kotka dodała „złap mnie jeśli potrafisz i zabierz go stąd”, wskazując błyskotkę ukrytą w piersiach – Odważne, a z tego dobrym wyjściem byłoby doprowadzenie do sytuacji, w której Cię złapie. Nie w sieć, a dłonie – no z tego miejsca Kotka już miałaby naprawdę wielkie pole do popisu swojego kunsztu uwodzenia. Mogłaby jeszcze bardziej speszyć pajączka, a nawet doprowadzić do pewnej urokliwej scenki na dachach. Tylko dla dwojga, bez zbędnych wyrzutów sumienia. Mogłaby okazać tą fizyczną pożądliwość, by wywołać nacisk na bohaterze. Jeśli faktycznie mu zależało to mógłby się nawet ugiąć i złamać, a jeśli stawiałby problemy to cóż… pozostaje grać smutnego Kociaka. By stopić serce mężczyzny, wystarczyło niewiele rzeczy. Łzy kobiety, proszący uśmiech lub po prostu wiązka promieni, które przebijają klatkę piersiową na wylot. - Istnieje – skomentowała krótko wywód na temat Hulka. Pohamowując przy tym śmiech, jednak wolała nie wspominać, że to aktualnie jest jej przełożony. Mimo, że istniały różne Hulki to akurat ten czerwony poddał się temu z własnej, nieprzymuszonej woli. Kierowany swoją manią pokazania, że to co robi jest jedynym słusznym wyjściem. Cały Generał Ross. Nawet własnej córki nie potrafił słuchać, a całokształt jego działań bardzo ułatwił w przeszłości Karli wywołanie u niego załamania nerwowego. Niby taki twardy, a w środku mięciutki. Jak małże, które posiadają wytrzymałą skorupę, by skryć wnętrze. - Cóż przekonamy się. Najwyżej nauczę się paru trików, których wcześniej nie znałam – wzruszyła ramionami, chociaż była zadowolona, że połechtała ego białowłosej w ten niebezpośredni sposób. W końcu nie ulegało wątpliwości, gdy wejdą do klubu to mogą mieć każdego mężczyznę. Każdego jakiego tylko zapragną mieć. To już było wtedy sportem, zaś jeśli Black Cat była taka pewna siebie to Karla mogła jej kazać przyjść w stroju kurczaka. Postanowiła jednak nie zrazić do przyjaciółki do swojej osoby, więc zachowała ten pomysł dla siebie. Jednak wyglądało to w jej głowie tak komicznie, że mimowolnie się uśmiechnęła. Klub, pełen parkiet, a u wejścia żółty kurczak. Chociaż pewnie Felicia sama przerobiłaby kostium, tak by nadać mu odpowiedniej dawki seksapilu. - Odważna deklaracja, w końcu ja też mogę sobie od czasu do czasu brać niezapowiedziane wolne – powiedziała uśmiechając się do Felicii. Tak, zdecydowanie to będzie długi weekend, zaś z sama Kotką jeszcze będzie miała okazję pogłębić relację. Właśnie poprzez takie wypady do klubów. Chyba przybędzie jej pacjentów, w końcu mężczyźni nie zawsze potrafią wyleczyć złamane serce, a te dwie panie zdecydowanie nie będą żadnym zainteresowane na tyle mocno, by wiązać jakiekolwiek oczekiwania. W samym tonie głosu widziała też dla siebie pewną szansę, bo skoro Kotka tak zaborczo układała im grafik. Podobało jej się to. Lubiła właśnie takie osoby, które nie przejmują się regułami. Postanowiła również nieco się przeciągnąć. Mimo swojej fizjologii, ciało też mogło się zastać, a trochę sobie tu przesiedziały. W chłodzie i przez większość czasu w siedzącej pozycji. Sofen za to uszanowała decyzję białowłosej, podchodząc do krawędzi kładki i stawiając krok na przód, by opaść i zatrzymać się tuż nad ziemią. Zerkając w stronę białowłosej, zachęcającym głosem rzucając po chwili – Prowadź Kocico. Czasami mam wrażenie, jakobyś była na tyle zaborcza, że jak wejdę do Ciebie do domu to już mnie z niego nie wypuścisz – powiedziała lekko kpiącym tonem. Felicia zdecydowanie była ciekawą kobietą, a ten czas Moonstone chętnie spędziłaby na poznawaniu jej wnętrza. Dogłębnie, każdy zakamarek, a nie jedynie te najważniejsze segmenty. W końcu to drobne rzeczy sprawiały, że coś nabierało konkretnych cech i wyróżniało się na tle innych. Podczas lotu starała się być, ramię w ramię z Kotką. Pokazując, że raczej nie zostanie w tyle. /ZT x2 |
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Pon Sty 15, 2018 4:17 pm | |
| Po ciężkim dla nich okresie, ludzie Hooda zmuszeni byli zawęzić zakres operacji, a co za tym idzie porzucić część swych zasobów. Nie nad wszystkim dawali radą panować pozbawieni lidera, a wraz z nim znacznej części wpływów. Wyglądało na to że niegdysiejsza kryjówka w rozjezdni metra również podzieliła ten los. Zgodnie z informacjami Moonstone kiedyś była to jedna z głównych stacji przerzutowych gangu, lecz teraz wiała pustkami. Poprzedniego dnia bohaterki nie miały wiele szczęścia, lecz ten kto nie jest wytrwały, nie osiąga sukcesów. Dotarłszy na peron mogło się wydawać że sytuacja z wczoraj się powtórzy. Nigdzie nie widać było żywej duszy. Zapalone było jedynie minimalne oświetlenie, a wszystkie drzwi serwisowe wydawały się zamknięte. Nawet warstwa kurzu na posadce świadczyła o tym że dawno nikt tu nie zaglądał. Po kilku minutach rozległ się jednak dźwięk uderzenia, który pomimo że niezbyt donośny, dał się łatwo usłyszeć w ciszy tego miejsca. Jedne z drzwi prowadzących na peron otworzyły się, a za nimi zdała się być grupa przynajmniej kilku osób, prawdopodobnie samych mężczyzn. -Uważaj głąbie! Chcesz nas wszystkich pozabijać? - Wyluzuj, najpierw trzeba je uzbroić. Na razie są niegroźne. Jeden głos wyraźnie strofował drugi, prawdopodobnie w związku z poprzednim uderzeniem. Na razie bohaterowie pozostawali niezauważeni, ale gdy mężczyźni wyjdą na peron prawdopodobnie się to zmieni. Nie pozostało wiele czasu do uzgodnienia strategii. |
| | | Pheromone
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 03/01/2018
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Pon Sty 15, 2018 4:24 pm | |
| Bycie superbohaterem to naprawdę fajna fucha. Pomagasz ludziom, pokonujesz ich strach przed tym, że gdy tylko wychylą głowę zza progu swojego mieszkania to zostaną zabici. Ale oprócz wiąże się też to z wielkimi wyrzeczeniami. Szczególnie, jeśli prowadzi się podwójne życie. Tak jak było to w przypadku Roberta. Tej nocy ponownie wyszedł w kostiumie Pheromone'a na nocne zwiady. Tak nazywał zresztą tę czynność, kiedy między spaniem, a bycie Robertem Bauherem wymykał się z własnego domu, mówiąc matce, że znowu zamierza spędzić trochę czasu w laboratorium. Naprawdę nie lubił jej martwić o to, że być może pewnego dnia nie wróci do domu. Ale kiedy wpada się w nawyk niesienia sprawiedliwości to inne sprawy odchodzą na bok. To w pewien sposób także i styl życia, kiedy mając pewnego rodzaju moce nie można ich wykorzystywać w normalnym życiu dla, chociażby, uratowania życia staruszki, która za moment może zginąć pod kołami rozpędzonego samochodu. Wtedy trzeba założyć swoją drugą maskę i właśnie w ten sposób pomagać innym. Wspinając się i przeskakując z jednego dachu na drugi, Pheromone w pewnym momencie stanął na równe nogi, obserwując panoramę Manhattanu z poziomu jednego z wyższych budynków. Wtedy to też koło lewego uda wyczuł wibracje swojego telefonu, który schował w ciasne miejsce kombinezonu. Już, już, odbieram, spokojnie. Wyciągając go zobaczył na wyświetlaczu zdjęcie Leili. Świetnie, to ponownie zaczynamy kolejne wytłumaczenie. — Cześć, kochanie. Co robię? Siedzę w laboratorium. Właśnie zacząłem badać zachowanie szerszeni na przedstawiciela ich rodziny, tyle, że innego gatunku. Nie mogę dzisiaj przyjść do ciebie. Profesor powiedział, że mam przynieść wyniki do następnego popołudnia. — Nie lubił jej kłamać. Szczególnie, że otaczała go troską większą niż on samego siebie. Jednak to wszystko było dla jej bezpieczeństwa. Jak zresztą dla każdej osoby, która z nim trzymała. — Ale naprawdę, tylko to oddam i będę znowu twój. Wiem, wezmę cię do kina na nowy film. Na mój koszt. Och, jest jakaś akcja za oknem, słyszę syreny. Powiem ci później co się wydarzyło, pa. — Kończąc połączenie westchnął, uderzając otwartą dłonią o czoło. Ty durniu. Superbohaterskie sprawy tak bardzo wpłynęły na jego życie, że nie mógł już sobie tak łatwo poradzić z wyjściem z niego. To było już częścią niego samego. Znaczną częścią. Wsuwając ponownie komórkę, zaczął rozglądać się, co jakiś czas przeskakując na nowe budynki. W końcu przystanął na kolejny z nich z widokiem na opuszczoną rozjezdnię. Nie wiadomo co mogło się tam wydarzyć. A warto było też nasłuchiwać czy ktoś aby przypadkiem nie nadchodził. Dlatego też usiadł wygodnie w ukryciu i starał się dowiedzieć co się dzieje. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Pon Sty 15, 2018 6:35 pm | |
| Bycie w służbach specjalnych miało pewne plusy - miał dostęp do kasy, pięknej przełożonej i możliwość korzystania ze specjalnych aplikacji. Dzięki nim miał dostęp nie tylko kartotek różnych osób, ale też planów różnych miejsc, co bardzo ułatwiało przygotowanie się do operacji. Po wyjściu ze sklepu San odwiózł zakupy kobiet do biura Karli, gdzie zostawił je u portiera. Zrobił też swoje zakupy odnośnie misji - zaczynając od broni. Na swój podstawowy karabin wybrał HK G36 ze skróconą lufą i celownikiem wysokiego kontrastu, a jako pistolet wybrał Glocka 17. Co prawda nie znał tego karabinu, ale czytał, że to broń najlepsza w swojej kategorii i świetny ergonomiczny karabin. Zaopatrzył się też w pozostały sprzęt - ochraniacze na kolana i łokcie, kamizelkę taktyczny i granaty oślepiające. Musiał też odpowiednio się ubrać - kupił wojskowe buty stabilizujące kostkę, bojówki i hawajską koszule. Tak, to ostatnie było dziwne i kiczowate, jednak przyjął ten styl od starej gwardii triady, a z kolei ci przyjęli go na wzór całej Azji lat '80 i '90, czy może nawet wcześniej? Tego nie wiedział, jednak nosił takie koszule. Zrobiwszy zakupy, San udał się do domu, gdzie wziął się za zajmowanie się bronią. Rozmontował ją kilka razy, ćwiczył poruszanie się z nią i całe obeznanie jej. Przespał się też kilka godzin, aby zachować pełną sprawność mózgu i ciała na misję. Gdy wstał spakował swój sprzęt, wysłał do Karli SMS z informacją gdzie będzie i wyruszył. Pod drodze też wstąpił na stację benzynową, gdzie kupił kawę. Gdyby nie założył bluzy przykrywającej kamizelkę, to zapewne zostałby uznany za przestępcę chcącego okraść to miejsce. Oczywiście przed wejściem do rozjezdni zostawił tę bluzę w samochodzie. Gdy był już na miejscu ukrył się na peronie czekając na Karlę paląc papierosa za papierosem. Jednak, gdy usłyszał głosy z oddali od razu schował się za filarem szykując się na konfrontację. Gdzie do cholery jest Moonstone? |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Sro Sty 17, 2018 6:46 am | |
| Psychiatra musiała sobie zorganizować jakoś czas, więc przed pójściem do zajezdni pokręciła się w okolicy starej kryjówki Hooda. Tak, by sobie powspominać co tam uczyniła i z uśmieszkiem na ustach posiedzieć na dachu. Zdecydowanie żałowała, że nie posiedziała tam dłużej, by zobaczyć jak inne gangi masakrują chłopaków gangstera. Tym bardziej było jej szkoda, że wtedy Robbins był umierający i nie mogła mu pokazać cóż takiego uczynił swoim skokiem w bok. Nie każdego dnia można spojrzeć jak wszystko na co się pracowało latami, obraca się w pył. Liczyła, że dzisiaj skończy to co zaczęła i wszystkie dowody zostaną pogrzebane wraz z osobnikami w zajezdni metra. By zostać bohaterką najpierw musiała pobrudzić sobie ręce. Już i tak były splamione dostatecznie, by życie kilku gangsterów nie zrobiło najmniejszej różnicy. Przesiadując na dachu, Karla odebrała SMS’a od Slayera, po czym odpisała, że zjawi się tam. Wyłączyła od razu komórkę, by w trakcie nie było żadnej wtopy w postaci telefonu, który nagle zadzwoni i odkryje ich pozycje. Wstała i zaczęła lecieć w stronę umówionego miejsca spotkania. Musiała utrzymywać niski poziom lotu, by trudniej było ją dostrzec. Wolała, by nikt jej nie kojarzył w stroju Ms Marvel, więc póki co jej ciuszki zmieniły się na białą wersje kostiumu, którą nosiła jeszcze jako przestępczyni. Dłużej zajęło jej dokładne znalezienie miejsca, jednak gdy dotarła do rozjezdni, coś tu było nie tak. Światła, odgłosy upadającego przedmiotu, a na dodatek dwóch kłócących się mężczyzn. Coś było niegroźne i nieuzbrojone? Być może mieli bomby, którymi chcieli zrobić swoje ostatnie show. Ciekawe czy chłopcy Hooda należą do tych, którzy odchodzą z hukiem wbiegając w tłum przechodniów. Sprawa była poważna, dlatego Karla musiała najpierw przechwycić ładunek, a dopiero potem ich pozabijać. Na wszelki wypadek, by tamci nie wpadli na to by uzbroić bomby i zabrać ich ze sobą. Przenikając przez ściany, znalazła się tuż za jednym z filarów. Nieopodal dostrzegając uzbrojonego Slayera, który chyba dokarmiał raka. Moonstone postanowiła przeniknąć przez podłogę i w ten sposób śledzić niosących ładunek. Miała połowę twarzy ponad poziomem podłogi, by móc komfortowo rozglądać się i jednocześnie oddychać przez nos. W razie, gdy ktoś mógłby ją zobaczyć to zawsze mogła całkowicie schować swoje ciało i przelecieć kawałek dalej. Takim sposobem chciała skrócić dystans i śledzić tych z ładunkiem. Mogą mieć tego więcej, więc najbezpieczniej będzie znaleźć skrytkę, obić opryszków i zarekwirować ładunki na swój użytek.
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Sro Sty 17, 2018 11:28 am | |
| Jako że Robert pierwszy był na miejscu miał dobrą panoramę na to, kto znika w tunelu metra. Samemu będąc dość dobrze ukrytym na pobliskim dachu mógł bezpiecznie obserwować sylwetki ludzi w dole. Nawet gdyby ktoś wiedział że tam jest i spojrzał w jego stronę, wypatrzenie go nie było proste. Mimo że przed wyjściem stróżował od jakiegoś czasu, nie widział żadnej wchodzącej tam grupy, a pierwszym, kogo wypatrzył, był właśnie Slayer. W hawajskiej koszuli, kamizelce kuloodpornej i z karabinem w dłoniach raczej wyróżniał się od populacji miejscowych kloszardów, normalnie okupujących to miejsce. Z resztą zaraz potem w ślad za nim z dość dużą prędkością przefrunęła kolejna postać, tym bardziej zaprzeczająca standardom ziemskich meneli. Było ciemno, a Cala poruszała się szybko i nisko, więc trudno było się jej przyjrzeć. Pałający jednak nowopoznaną miłością do bohaterstwa Pheromone mógł poznać elementy kostiumu znanej niegdyś przestępczyni. Nie pamiętał jej dokładnie, ale wydawało mu się że na jakiś czas zniknęła ze sceny przestępczej. Czyżby teraz powróciła, czy był to tylko jakiś naśladowca? Tak czy siak zapowiadało się na coś grubszego. Wewnątrz tuneli Slayer i Moonstone pozostawali niezauważeni. Zdążyli wymienić między sobą krótkie spojrzenie zanim Karla zanurkowała w beton tuneli. Mogła dzięki temu bez przeszkód poruszać się pod poziomem podłogi, ale Slayer był niestety unieruchomiony jeśli chciał pozostać w ukryciu. Pozostawało mu nasłuchiwanie co się dzieje. Mężczyźni natomiast wynieśli pierwszy ładunek skrzyń na peron. Były one zabite i nieoznakowane, więc zawartości trzeba było się domyślać. Zbirów natomiast było kilkunastu i wnieśli pięć skrzyń po dwie osoby każda. Reszta z nich trzymała broń w pogotowiu, ale mimo to nie zdawali się być szczególnie czujni. Gdy pierwsze skrzynie trafiły na peron, połowa z obecnych wróciła z powrotem, widocznie nie była to całość kontrabandy. -Gdzie oni są? Powinni już tu być. - zaczynał się niecierpliwić jeden z wartowników. Czyżby jeszcze ktoś miał do nich dołączyć? Wychodziło na to że w całą operację uwikłanych było przynajmniej dwadzieścia osób. Nie było to byle co, zwłaszcza po ciosie, jaki gang otrzymał ostatnimi czasy. Z drugiej strony to mogli nawet nie być ludzie Robinsa. Próżnia wpływów szybko się wypełnia w półświatku i może to ktoś inny wprowadzał się właśnie do starej kryjówki? - Dla nich lepiej żeby zaraz tu byli, jeśli nie chcą zadzierać z szefem. Hood nie wybacza spóźnień. Pamiętasz jak załatwił tego gościa przedwczoraj? -No tak, ale on się spóźnił prawie dwie godziny. Ile można czekać w miejscu przerzutowym? -Czekaj, chyba są. To by wyjaśniało kwestię przynależności. Coś się jednak mocno nie zgadzało. W każdym razie w tunelu prowadzącym dalej w głąb trasy pojawiło się światło. To że nie był to zwykły wagonik można się było spodziewać, bo rozjezdnia była przecież wyłączona z użytku. Trzeba było zbirom przyznać, mieli rozmach. W tej chwili na peronie stało ośmiu strażników z bronią długą. Reszta wróciła wgłąb pomieszczeń technicznych stacji. Pytanie ilu jeszcze nadciągało pociągiem. |
| | | Pheromone
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 03/01/2018
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Czw Sty 18, 2018 2:38 am | |
| Hej, a co my tu mamy. Odezwał się w głowie Roberta ten cichy głosik zwany myślą. Na horyzoncie pojawił się potencjalny cel jego dzisiejszego patrolu. Najpierw jakiś facet w stroju hawajskim, a zaraz potem smuga, która okazała się być kobietą... tyle, że latającą. Nie do końca ucieszony tym faktem Pheromone powoli zaczął wynurzać się ze swojej kryjówki i przeszedł do czynu jakim było ciche przemieszczanie się po ścianach do wejścia tunelu. Starał się trzymać ciemnych miejsc, próbując jak najwięcej pozostawać w ukryciu. Oczywiście nie ułatwiała w tym jego maska, ale hej - udawało mu się to robić póki co. Najwięcej uwagi skupiał przede wszystkim na tym co się dzieje na dole. Zbiry mówiły o kimś. O morderstwie, o kimś kto nazywał się Hood. Czyżby to był ich szef, a może zleceniodawca? Bądź co bądź starał się póki co przysłuchiwać bardziej konwersacji oraz tego, aby przypadkiem nie zostać wykrytym, kiedy to tak zwisał głową do dołu przyczepiony wszystkimi czterema kończynami. Wjeżdżający do zajezdni pociąg wyglądał na ten, który być może posiada w sobie ładunki. Pheromone czekał na dalszy rozwój wydarzeń. Póki co szukał także wzrokiem wcześniej widzianej smugi. Chciał się dowiedzieć kim tak naprawdę jest podejrzany. No i ta ekscytacja. W końcu może będę miał z kimś team-up! |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Czw Sty 18, 2018 4:03 am | |
| Cała ta sytuacja coraz bardziej wydawała mu się dziwna z kilku względów: raz - połowa głowy jego przełożonej wystająca z ponad podłogi, ta kobieta wciąż go zaskakiwała; dwa - zaczynając sklejać fakty dochodziły do niego dziwne skojarzenia względem ładunku łotrów. Widział skrzynie, słyszał, że coś jest niegroźne, póki nie uzbrojone - skojarzenie było jedno, ładunki wybuchowe lub jakieś torpedy, ewentualnie broń biologiczna. Nie podobało mu się to, widział że trzeba rozegrać to delikatnie. Wiedział też, jaką rolę może odegrać Karla. Domyślał, się że można ona w ten dziwny sposób "podpełznąć" do okolic ładunku i tam spróbować po cichu wyeliminować obstawę ładunku i zdał sobie sprawę, że jest to on, aby osłaniać tyły. W pewnej chwili jednak usłyszał, że coś nadjeżdża i było to coś sporego - pociąg? To, plus świadomość posiadanej tu - prawdopodobnie - broń masowego rażenia przypominała mu akcję z jakiegoś filmu, gdzie wypełniono taki pociąg materiałami wybuchowymi i posłano pod budynki rządowe. Należało to powstrzymać i ukrócić! Jednak co on mógł? Jedynym, co teraz był w stanie zrobić, było jeszcze bardziej "przykleić" się do ściany i ewentualnie licząc na wsparcie przełożonej wziąć wszystkich w dwa ognie - licząc, że Karla potrafiła posługiwać się bronią. Teraz nie myślał o niej, jako o obiekcie swoich westchnień, a miał ją za partnera tej misji. Pozostawało czekań i oceniać sytuację. Czekać i być w gotowości licząc na znak do ataku, a później rozpocząć rzeź. Nie obchodziło go ile było tu rywali, dadzą radę - trzeba tylko liczyć naboje. |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Pon Sty 22, 2018 2:27 am | |
| W głowie Karla już układała kilka planów jak mogłaby świsnąć ładunek gangsterów, chociaż najprostszym i zarazem najbardziej sensownym wydawało się przefazowanie skrzyń przez podłogę, by móc w ten sposób wynieść je poza teren rozjezdni. Zakładając oczywiście, że Slayer zająłby ich dostatecznie długo. Jednak mogłoby się to skończyć dla niego co najmniej tragicznie, gdyż tych skrzyń było kilka, a co za tym idzie potrzebowałaby więcej czasu. Pozostało tylko ominąć strażników nurkując w głąb betonu i wynurzając się bezpośrednio pod jedną ze skrzyń. Sofen mogłaby wtedy zajrzeć do jej wnętrza używając swojej mocy i rozświetlając ciemne wnętrze skrzyni światłem. Nie powinna nic uszkodzić, gdyż nawet ta energia przenikała przez obiekty, jednak bardziej od zawartości interesowało ją to co mówiły zbiry. Hood? Przecież powinien siedzieć teraz w karcerze za swoją zdradę. Opcje były trzy, z czego jedna naprawdę mało prawdopodobna. Pierwsza zakładała, że wypuścili Hooda i dali mu jakieś zadanie. Możliwe, aczkolwiek Thunderbolts pewnie by o tym wiedziało, a Robbinsa należało trzymać na krótkiej smyczy więc odpada. Dalej zakładała, że ktoś może się podszywać pod niego, co jest nawet dosyć prawdopodobne. W końcu mógł jego miejsce zająć jego zastępca lub jakiś inny wysoki rangą oficer. To już było chyba najbardziej prawdopodobną z opcji, gdyż jakoś nie chciało jej się wierzyć, że Parker dał radę uciec rządowym po raz drugi. Tamci jednak uczyli się na błędach, więc drugi raz sztuczka z wyciągnięciem sobie lokalizatora nie zadziała. Zdecydowanie bardziej pocieszał ją fakt, że coś poruszało się po szynach w stronę miejsca spotkania. Pociąg? Tylko tego jej było trzeba. Ukradną ładunek wraz z całym wagonem. Nie spodziewała się, że da radę podnieść cały wagon, gdyż one ważyły grubo ponad 40 ton, jednak zdecydowanie łatwiej będzie porwać taki środek transportu. Slayer pewnie patykiem nie był robiony i również na to powinien wpaść. Trzeba tylko poczekać, aż chłopaczki podjadą i zaczną wymianę. Z wielką chęcią im się przyjrzy, by przekonać się któż to reprezentuje nowego Hooda.
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Pon Sty 22, 2018 10:30 am | |
| Wedle wszystkich dostępnych Moonstone informacji Parker Robins przebywał obecnie pod nadzorem Thunderbolts. Nikt o zdrowych zmysłach nie dałby mu raczej wolnej ręki na akcję zakładającą jakiekolwiek materiały wybuchowe w obszarach zamieszkałych. A już na pewno nie bez echa, które do Karli na pewno by dotarło. Wszystko wskazywałoby więc na to, że jakiś oficer rozpuścił plotkę o powrocie Hooda w celu ocalenia resztek wpływów przed innymi gangami. Było to niepokojące niezależnie od tego czy następca miał łeb mniej czy bardziej na karku od poprzednika. Pociąg ze świecącym oznaczeniem „przejazd techniczny” wtoczył się w końcu na stację. Zasłonił on w sporej mierze połowę stacji, tak więc Slayer miał teraz więcej możliwości opuszczenia niezauważonym swojej kryjówki. Składał się on tylko z dwóch wagonów, w przeciwieństwie do zwyczajowego nowojorskiego taboru. Wewnątrz znajdywało się oczywiście jeszcze więcej strażników. Na oko drugie tyle co na peronie. Reprezentacja czterech gości wychodząca z pociągu przywitała się jakimś losowo brzmiącym odzewem, na co gospodarze udzielili równie losowo brzmiącej odpowiedzi. Widocznie wcześniej ustalone były jakieś hasła. W tym czasie ekipa powróciła z głębi pomieszczeń technicznych z resztą ładunku i rozpoczęło się przekazywanie przesyłki. Jedni ludzie ładowali skrzynie do wagonów, inni otwierali je łomami, sprawdzali zawartość krytycznym okiem, po czym dorzucali do niej jeszcze jakieś małe zawiniątka i zabijali całość z powrotem gwoździami. Nigdzie nie nastąpiło jakiekolwiek przekazanie pieniędzy, więc całość była prawdopodobnie jedną grupą. Większość nudzących się strażników rozpoczęła (mniej lub bardziej czujne) patrolowanie peronu. Robota szła sprawnie i niedługo wszystkie skrzynie znajdą się w pociągu. Nigdzie nie widać było śladu nowego Hooda, ale teoretycznie mógł być on tylko plotką.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Sro Sty 24, 2018 10:58 pm | |
| Stojąc nadal w cieniu, San zaczął rozmyślać nad plan przejęcia ładunku. Wiedział, że jego rola ma polegać na grze na tyłach, więc do takiej roli przystąpić miał zamiar. Sprawa wyglądała prosto - nadal był na peronie, na którym kręciło się kilku wrednych gości, a on nie miał żadnej osłony. A co, gdyby tak przejąc pociąg i z niego obstrzelać wszystkich? Tak, dzięki temu Karla miałaby szanse zlikwidowania reszty bandy bez rzucania się w oczy. Wtedy to ona przejdzie na grę na tyłach. Może nawet go pochwali za kreatywność? Miał taką nadzieję. Przerzuciwszy karabin przez plecy Slayer przykucnął najniżej jak umiał i powoli skierował się do krawędzi, aby tam zeskoczyć na tory. Wiedział doskonale, że wagony metra mają trzy wejścia - główne przez rozsuwane drzwi i dwoje drzi na swoich skrajach. Przemieszczając się niezauważalne dla strażaków Slayer dostał się na tył taboru i najciszej jak tylko potrafił otworzył drzwi - miał nadzieję, że nie zaczną one skrzypieć alarmując całą ekipę w środku. Gdzy dostał się do środka nie pozostawało nic innego, jak otworzyć kolejne drzwi, rzucić granat hukowo-błyskowy i skutecznie eliminować ogłuszonych przestępców. Jak pomyślał, tak też zrobił. Wrzucił granat do wnętrza wagonu, przycisną się do ścianki oddziejącej przenście do reszty wagonu, zamkną oczy, otworzył usta i licząc w myślach do piętnastu czekał, aż "fajerwerki" zrobią swoje. Wtedy będzie mógł ruszać i rozpocząć eliminację celów. |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Czw Sty 25, 2018 8:37 pm | |
| Gang musiał pewnie ukraść jakiś pociąg lub po prostu znaleźli i wyremontowali stary złom. Ktoś pewnie zgłosiłby zaginięcie całego wagonu oraz lokomotywy, więc najpewniej musieli postawić na drugą opcję. Wyremontowali coś co pozostawiono w rozjezdni i wymieniono na lepszy model. Takie biedne szczury oraz najmniej znaczący gangsterzy zdecydowanie mieli najbardziej oszczędne podejście. Jaka szkoda, że nie będzie z nich najmniejszego pożytku. Karla niestety będzie musiała zamknąć im usta na dobre. Gdy sprawdzali skrzynie, Moonstone chowała się w beton słysząc dźwięk otwieranego wieka, by przypadkiem nikogo nie zdziwił widok blondynki w skrzyni. Kiedy już sprawdziła zawartość pakunków, postanowiła skryć się tuż pod pociągiem. Wystając jedynie głową nad poziomem betonu, by móc komfortowo oddychać. Czekała, aż odwalą robotę za nią i załadują wszystko do wagonów. Dopiero wtedy Sofen postanowiła wyjść ze swojej kryjówki. Przyczaiła się w dole i oczekiwała chłopców, którzy patrolowali peron. W mgnieniu oka przefazowała się przez beton, by znaleźć się za nimi. Chwyciła ich za głowy i rąbnęła obu panów bardzo mocno tymi pustymi czerepami. Najpewniej wywoła to u nich wstrząs, a może nawet śmierć. W tym czasie najpewniej Slayer zrobi dywersję, więc ona będzie mogła właśnie w ten sposób wyłapywać kolejnych pojedynczych gangsterów, którzy się nawiną. Była jak drapieżnik, który poluje na swoim terytorium, jednak by mieć pewność, że pociąg nie odjedzie musiała się też zatroszczyć o maszynistę. Więc, jeśli oczyściła peron, pozostało jej dostać się do lokomotywy. Ważne było, by zostawić przy życiu tego, który mówił o powrocie Hooda. Miała chęć uciąć sobie z nim krótką pogawędkę.
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Sro Sty 31, 2018 12:31 pm | |
| Strażnicy zataczali coraz większe patrole po peronach, tak więc gdyby Slayer nie ruszył się z miejsca, niedługo i tak zostałby wykryty. Zamiast tego wyczuł odpowiedni moment i czmychnął niezauważony w stronę torów. Gdy już zeskoczył pod wagony był niemal idealnie kryty z każdej strony. Nikomu nie przychodziło do głowy zajrzeć na trakcję. Nie niepokojony dostał się na tył pociągu i niepostrzeżenie dostał się do jego tylnych drzwi , wrzucając przez nie ładunek. Karla czekała natomiast aż draby załadują cały ładunek do wagonu. Nie udało się jej to jednak, bo jej partner minimalnie się pośpieszył. Na peronie zostały jeszcze dwie skrzynie, gdy gdzieś z tyłu pociągu rozległ się huk eksplozji, a po chwili dźwięk strzałów. Tak czy siak stanowiło to doskonałą dywersję. Niespodziewane strzały zwróciły na siebie uwagę wszystkich. Większość popędziła od razu w tamto miejsce, choć nie wszyscy od razu kwapili się by zebrać kulkę. -O k***a! To pewnie Punisher! – zawołał ktoś -I kobieta Vision! – zawtórował mu ktoś inny, który zobaczył jak Moonstone wyłoniła się spod podłogi i zderzyła ze sobą łby dwójki strażników. Pierwszy atak Slayera udał się doskonale. W wagonikach metra nie pozostawało wiele w kwestii zasłony, tak więc ogłuszeni granatem strażnicy padli zmieceni pierwszą serią. Cały jeden wagon został oczyszczony z nieprzyjaciół. Szkoda tylko że teraz Slayer sam stanie się pewnie centrum uwagi całej zgrai na zewnątrz. Mężczyzna, którego Karla miała zamiar przeszukać znajdował się w tej chwili w pociągu. Trudno jej było powiedzieć czy uszedł cało ze strzelaniny. Kilkoro ludzi z zewnątrz otworzyło ogień do wagonu. Szyby poszły w drzazgi, a niektóre kule poprzebijały blachę wagonu, ale na razie Slayer szczęśliwie nie pozostawiał trafionym. Prawdopodobnie dlatego że strzelali w większości na ślepo. Chwilę po tym jak rozległy się strzały pociąg ruszył z peronu z powrotem w głąb tuneli, pozostawiając za sobą niezaładowane skrzynie. Widocznie ktoś stracił cierpliwość na dźwięk strzałów. Dobrze więc że Karla od razu ruszyła w stronę stanowiska maszynisty, które znajdowało się z przeciwnej strony niż obecny kierunek jazdy. Było tam dość tłoczno. Wewnątrz znajdowały się trzy osoby. Jedna z nich z przestraszonym wyrazem twarzy siedziała przy konsolecie. Dwoje uzbrojonych widocznie nie zgadzało się z działaniem tamtego. -Zgłupiałeś? On pewnie i tak jest już w pociągu! Tylko oddzielasz nas od reszty! -Zresztą mieliśmy jeszcze nie odjeżdżać! Rozbijemy się o metro! -I dobrze!-odkrzyknął w przypływie odwagi maszynista – Zmiażdżymy go między blachą! -Jeśli Hood się o tym dowie… Strażnik nie zdążył dokończyć bo do pomieszczenia wpadła Moonstone. Mimo że ją zauważyli niewielkie pomieszczenie nie pozwalało im sprawnie sięgnąć po broń, tak więc pierwsza akcja należała do pani psycholog. Slayer znalazł się za to w wyjątkowo niefortunnej sytuacji. Co prawda ostrzał ustał, jednak pociąg ruszył i wjechał już do tuneli, co sprawiło że po wyskoczeniu tą samą drogą trafiło by się od razu pod koła maszyny. Przez okna natomiast widział że załoga pierwszego wagonu szykowała się już do ostrzału jego wagonu przez okna przejścia.
|
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Czw Lut 01, 2018 2:02 pm | |
| Wszystko szło jak najbardziej zgodnie z planem. Przestępcy patrolowali perony, a ładunek był załadowywany do wagonów. Pewnie bałwany Hooda myślały, że są tu same i nikt nie postanowi dobić tych żałosnych resztek gangów. Niestety cały misterny plan musiał pójść w pizdu, bo Slayer minimalnie się pośpieszył. Chociaż zostały tylko dwie skrzynie, z których przestępcy mogliby skorzystać o ile wyjdą z tego wszystkiego cało. Karla nie planowała pozostawiać ich przy życiu, zwłaszcza kiedy chodziło o odcięcie się od starych nawyków i zaczęcie czegoś nowego. Eliminacja gangu była ostatnią robotą, która będzie w stylu masowego wybijania jako biała Moonstone, zaś od jutra zacznie już na stałe przywdziewać czerwone barwy. Trzeba podziękować Carol za tak dobry krój stroju, jednak na Karli leżał zdecydowanie lepiej. Sądząc po odgłosach wybuchów, Azjata rozpętał im tam mały Wietnam. Brakowało jeszcze napalmu oraz tego, by przypadkiem któraś ze skrzyni eksplodowała. Nigdy specjalnie pirotechniką się nie interesowała, ale słyszała, że ładunek musi być uzbrojony, by wybuchnąć. Co innego jakieś pociski z dział oraz inne rzeczy, które ktoś mógł wykopać na podwórku. Takie tam pozostałości po II Wojnie Światowej. Na korzyść ich było jeszcze to, że tamci skojarzyli Slayera z Punisherem. Jego bali się najbardziej, gdyż nie oszczędzał nikogo. Zostawiał za sobą krwawą pożogę, jednak jakby nie patrzeć był dobry w tym co robi. Ciekawe czy Frank Castle dałby się namówić na współpracę? Wtedy Sofen miałaby czyste ręce, a może i Punisher spojrzałby przychylniej na próby rehabilitacji za przeszłość. Z drugiej strony jego profil psychologiczny raczej nie wskazywał, by były jakieś odstępstwa od reguły. Tym lepiej było też, że porównali ją z Visionem. Pewnie poczują się zbyt bezpiecznie, gdyż w końcu Avengers nie zabijają. Tak, jasne. Troszkę się zdziwią, że ta kobieta nie będzie szczędzić im łomotu. Karla widząc, że pociąg rusza musiała przyśpieszyć swoje ruchy. Zwłaszcza, że pewnie dadzą radę niedługo podziurawić wagon jak sito, wystawiając biednego mutanta na ostrzał. Kiedy w końcu dotarła do sterowni, w środku były 3 osoby. Dwóch uzbrojonych drabów, którzy w wąskim pomieszczeniu powoli sięgali po broń oraz maszynista. - Cześć chłopcy, ten przedział wolny?– rzuciła i wyciągnęła dłonie w stronę uzbrojonych mężczyzn. Wypalając promieniami w ich stronę. Na wysokości torsu. Może się nawet przepali na drugą stronę, jeśli ci nie mają pod tym żadnej kamizelki, ani niczego. Pozostawał maszynista, do którego od razu by podleciała i złapała go za przedramiona. Tak by mieć pewność, że nie chwyci za broń, a następnie nachyliła się lekko. - Zawsze pociągali mnie kolejarze – powiedziała rozkosznym głosem, po czym jej oczy zaczęły świecić żółtym blaskiem energii. To był efekt, który miał wywołać jeszcze większe przerażenie u maszynisty. Planowała jak najbardziej go przerazić, dlatego teraz przyjęła nieprzychylny wyraz twarzy oraz zimny ton głosu - Cofaj. Na rozjezdni są jeszcze dwie skrzynie. Jak czegoś spróbujesz to wyrwę ci obie ręce i wepchnę w dupę, a potem zrobię to samo twojej rodzinie jeśli jakąś masz – zagroziła i puściła jedno jego ramię, a potem drugie. Stanęła tuż obok maszynisty i obserwowała jego ruchy, w dłoni ostentacyjnie bawiąc się skumulowaną energią, jakby dając znać, że w razie czego zrobi z niej użytek.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Sob Lut 03, 2018 8:59 pm | |
| Było świetnie, San mógł w końcu wrócić do akcji - choć nie był to jego styl, wolał eliminować cele po cichu i unikać otwartego starcia. Nie mając jednak wyjścia musiał zachować zdrowy rozsądek, zimną krew i wykorzystać swój zmysł taktyczny - który nie był za duży, brakowało mu czasu na dokładne planowanie. Wszędzie dookoła latały pociski, a on czuł się jak bohater filmu akcji, który bez względu na cokolwiek nie mógł zginąć, nie zdziwiłby się nawet, gdyby wypalili do niego z czołgu, a on wyszedłby bez szwanku. Tylko było jedno ale - filmy akcji zostały za ekranem telewizora, a tu ważyło się jego życie i raczej prędzej, czy później zarobiłby kulkę, a to go raczej nie interesowało. Tak więc - skoro pociski leciały głównie na wysokości okien wagonu (wysokość jego pasa), to jedynym wyjściem było paść na posadzkę wagonu. Tak, miał nadzieję, że uznają go za martwego, a to da mu element zaskoczenia, jeżeli do niego podejdą. Zgadza się, widział kolesie idących z drugiego wagonu. Gdy tylko starzały ustały, San padł na podłogę pełną pokruszonego szkła efektownie się zataczając. Padł jednak na bok, tak aby mieć pod ręką dostęp do pistoletu. Wolał nie ryzykować z karabinem, zwłaszcza, gdy nie był pewien, czy w magazynku zostały jakieś naboje, a przecież w tym całym rozgardiaszu nie miał czasu zmienić magazynka. Wolał nie ryzykować, pistolet musiał mu wystarczyć. Swoją drogą ciekawiło go, jak radziła sobie Karla - może też jest w pociągu? Tak, czy inaczej miał swój kawałek roboty do wykonania i nim właśnie miał się zająć. No dalej, jestem trupem. Jestem już trupem, zwykłem trupem. Podjeździe i sprawdźcie, czy na pewno - pomyślał leżąc na zimnej posadzce. |
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Pon Lut 05, 2018 11:41 am | |
| Padnięcie na posadzkę było bardzo rozsądnym posunięciem ze strony Slayera. Szczęśliwie uwalił się obok jednego z ciał gangsterów, których wcześniej powalił serią, tak więc rozchlapana krew, nawet jeśli nie jego, dodawała powagi sytuacji. Strzały rzeczywiście ustały, a grupa wchodząca od frontu pociągu również nie Otworzyła ognia, widząc wagon pełen zwłok. -Szlag, rozstrzelaliśmy swoich... - zaczął jeden z nich, nie wiedząc że wcześniej i tak wszystkich załatwił Slayer, a oni tak naprawdę nikogo nie sięgnęli. Tak czy siak piątka wchodzących zachowała się dość profesjonalnie, wciąż celując w stronę Slayera przy podchodzeniu. Pierwszym co zrobili, było odkopanie jego broni dalej od ciała, a następnie chcieli przystąpić do oględzin. W tym samym czasie Karla robiła wodę z mózgu człowiekowi, który najwyraźniej wiedział jak się prowadzi całe to ustrojstwo. Na wcześniejsze przerażenie nałożyła się groza widoku dwójki znajomych, których klatki piersiowe przepaliły ogniste promienie. Do tego mieszane komunikaty wymiennego pouchwalania się i grożenia od strony tak potężnej osoby jak Moonstone, sprawiły że człowiek sam już nie wiedział co myśleć. Złamał się, stwierdził że wysiada i że jego chwilowa sytuacja jest tak popaprana że równie dobrze może oddać stery swojego losu komuś innemu. Innymi słowy przełknął tylko głośno ślinę i zabrał się za zawracanie pociągu. Najpierw szarpnęło lekko, gdy zadziałały hamulce, potem pociąg, powoli już, wracał na rozjezdnię. Gdy wtoczył się już powoli na stację, tych kilku drabów, którzy tam zostali mierzyło do niego z broni, jednak nie otworzyli od razu ognia. Powracający spokojnie pociąg mógł równie dobrze oznaczać że przeszkoda została wyeliminowana i można wracać do operacji. |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Pon Lut 05, 2018 7:13 pm | |
| Nie zapowiadało się, że przestraszony operator będzie czegoś próbował. Został na tyle przestraszony tym co Karla zrobiła, by dwa razy przemyśleć swoją pozycję. Sofen pociągnęła nosem, do którego dotarł zapach spalonego mięsa tamtej dwójki oraz zapach zwłok. Nie dość, że w samej maszynie zapach nie zachęcał to dolała jeszcze oliwy do ognia. Po powrocie będzie musiała wziąć naprawdę solidną kąpiel, by pozbyć się tego zapachu. Moonstone patrzyła jak pociąg powoli wraca na rozjezdnie. Uśmiechała się lekko pod nosem i wyczekiwała. Zakładała, że Slayer zajął się tamtymi i dlatego strzały ustały. Pozostało tylko rozwiązać kwestię tych, którzy pozostali na stacji. To będzie szybka robota. Sofen poczekała tylko, aż pociąg się zatrzyma po czym zbliżyła się do maszynisty. - Dobra robota skarbie. Zajechaliśmy na ostatnią stację – powiedziała i sięgnęła dłonią do jego głowy, by go po niej pogłaskać. Delikatnie, zmysłowo, po czym chwyciła go mocniej za głowę i przywaliła nią ścianę obok. Wytarła ręce z krwi oraz resztek czaszki o ubranie denata, po czym postanowiła przeniknęła przez drzwi i zaczęła lecieć dosyć szybko przez przedziały, by sprawdzić co tam z jej współpracownikiem. Jeśli do tej pory Slayer by nic nie wykombinował i dalej udawał martwego, to Karla widząc drabów nad nim stojących od razu by do nich wypaliła z promieni. Zrobiłaby się tylko częściowo materialna na dłoniach, by móc wystrzelić z nich energię. Potem pozostałoby podobijać tych, którzy są na peronie. Zdecydowanie dzisiejszy wieczór można zaliczyć do tych udanych. W końcu ostatecznie zamkną usta gangowi Hooda, a na dodatek przechwycą całkiem sporo broni. To co się tutaj stało zawsze będzie można zwalić na Punishera albo jakiegoś mutanta. Idealna przykrywka. Po rozwiązaniu problemu pozostało tylko poczekać, aż ofiary same przyjdą do pociągu. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Sro Lut 07, 2018 9:59 am | |
| Cała sytuacja była jak najbardziej pod kontrolą Azjaty - cierpliwie czekał, aż bandziorki podejdął bliżej. On tylko leżał, starając się wstrzymać oddech, choć kevlar, który miał na sobie skutecznie maskował ruchy jego klatki piersiowej. Tak więc czekał z ręką schowanął pod udem i zaciśniętej na rękojeści pistoletu. Nie zareagował, gdy kopnięto jego karabin - trudno, choć i tak nie miał zamiaru go używać. Miał jednak nadzieję, że nic w nim nie uszkodzono. Gdy tylko z pod przymkniętych powiek dostrzegł, że bandziorki zatrzymały się nad nim. Do tego nie wyglądali raczej groźnie, ba mógł powiedzieć, że wyglądali raczej na przestraszonych rzezią. Podkurczając nogę, San dobył odbezpieczonego przed akcją pistoletu i może na ślepo, a może instynktownie - raczej obydwie opcjie - zaczął strzelać do przestępców w okolice ich klatek piersiowych. Nie dane był jednak im upaść, gdyż niemal od razu coś przepaliło ich na wylot ochlapując Sana posoką. - Jeez, co to do jasnej cholery jest! - wydarł się przerażony, a gdy po chwili zobaczył wlatującą do wagonu Karlę od razu zaczął czołgać się w tył. Tak, bał się jej jak cholera - D... dałbym sobie.. sobie radę - wyjąkał siląc się na uśmiech i łapczywie łapiąc oddech - Jak zwykle pięknie wyglądasz - dorzucił próbując nerwowo utrzymać uśmiech. Tak, bał się jej. Mógł walczyć nawet z całym gangiem, strzelać się z nimi i ganiać po całej stacji. Ale tego było zbyt wiele. DO CHOLERY JASNEJ, ON BYŁ TYLKO PRZEZNACZONY DO STRZELANIA Z NORMALNEJ BRONI, A WIDOK KOBIETY, KTÓRA JEDNYM RUCHEM ANIHILUJE LUDZI, TO ZBYT WIELE. Pewnie się zrzyga, gdy adrenalina opadnie. Strach strachem, ale co dalej? W końcu byli jeszcze ci na stacji. Na razie jednak wolał się nie odzywać. |
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Pią Lut 09, 2018 3:44 pm | |
| Maszynista nie urodził się wczoraj, wiedział więc co się szykuje gdy sofen wyciągala ku niemu rękę. Od razu rzucił się do ucieczki, lecz Karla i tak blokował a mu drogę. Tak czy siak jego głowa uderzyła o ścianę pociąg u, a ciał o zwalilo się na podłogę. W tym czasie niczego nie spodziewający się bandyci otoczyli slayera. Efekt zaskoczenia był po jego stronie, dlatego zdążył wyeliminować dwoje z napastników. Wszyscy jednak od razu odpowiedzieli ogniem w leżącego strzelca. Seria odbiła się głuchy i uderzeniami po kevlarowej kamizelce, a dwa strzały sięgnęły uda i łydki w prawej nodze. Tylko momentalnie pojawienie się monotonię ocalił mu życie. Z łatwością załatwiła pozostała trójkę, których uwaga była zupełnie odwrócona. Całe szczęście dla slayera, nikt nie wpadł na pomysł celowania w głowę. Gdy "bohaterowie" rozejrzeli się po peronie, okazało się że nikt tam na nich nie czekał. Widocznie zbiegł słysząc jęki kolegów i dziwne odgłosy promieni moonstone. Wyglądało na to że thunderbolts przejęło cały ładunek skrzyń. Nikt nie zabrał ze sobą paczek z peronu.
#pisalem z telefonu. Wybaczcie potknięcia.
|
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Sob Lut 10, 2018 12:54 am | |
| Cóż Moonstone pobrudziła sobie dzisiaj ręce, ale za to Slayer przynajmniej dał radę przeżyć. Był wytrwały jak karakan. Uciekał szybko i wiedział, gdzie należy się chować. Nawet przyszpilony do gleby, dał rade jeszcze pogryźć tamtych napastników, a Karla wiedziała, że będzie użytecznym narzędziem. Takim, które raczej prędko się nie zepsuje. Nie szedł na jemioła w bój, gdyż widać, że zdawał sobie sprawę ze swoich ograniczeń. Strzały zostały zatrzymane przez jego kamizelkę. Tylko przezorność uratowała go przed losem krwawej miazgi i dołączenia do grobowca w tym pociągu. Blondynka ocaliła mu życie zabijając pozostałych trzech napastników. Azjata miał się dobrze, aczkolwiek widać było po nim, że się boi. Był przerażony tym co ujrzał, a następnie starał się to zamaskować komplementem połączonym z jąkaniem. Sofen skwitowała to tylko tajemniczym uśmieszkiem. - Hawkeye pewnie przyzwyczaił się już do Hulk miażdżyć, albo piorunów Thora. Jeśli on dał radę, to Ty również przywykniesz do tego, że wokół masz pełno nadludzi. Ciesz się, że nie przeciwko sobie – odpowiedziała rozglądając się po peronie. Zadanie najpewniej można uznać za zakończone, gdyż skrzynie zabezpieczono, a ostatnie niedobitki zbiegły. Będą się lękać przed tym, że znowu ktoś ich wytropi, ale byli już na tyle nieliczni, by wiara w gang upadła. Zostali wcześniej zdziesiątkowani przez triadę, a teraz jeszcze przez dwójkę mścicieli, którzy sprzątali bałagan na ulicy. - Świetna robota. Zadzwoń do naszych, że zabezpieczyliśmy ładunek broni. Rize będzie zadowolona. Niech przyjadą do odebrać, ja zaś lecę gdyż mam jeszcze parę spraw na głowie – powiedziała podchodząc do Slayera. Zbliżyła się do niego i ucałowała lekko w policzek. Tak w ramach nagrody, a następnie przeniknęła przez boczną ścianę pociągu. Najlepszy sposób powiedzenia „dziękuję za pomoc”, jaki aktualnie przyszedł jej do głowy. Potem pozostało już tylko skierować się do wyjścia i liczyć, że Azjata dopilnuje wszelkich formalności, gdy mundurowi przyjdą zobaczyć cóż ciekawego zabezpieczyli. Zresztą na zapas amunicji nie mógłby pewnie narzekać, gdyby tylko gangsterzy chcieli wrócić. Karla udała się do wyjścia, gdyż musiała przygotować się na nadchodzącą konferencję. ZT?
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra Sob Lut 10, 2018 5:39 pm | |
| W tej chwili było mu właściwie wszystko jedno - strach, adrenalina i poczucie, że nie ma żadnych szans w starciu sprawiły, że nie był w stanie się ruszyć. Z jednej strony instynkt kazał mu uciekać, a z drugiej podpowiadał, że to bez sensu. Skoro nadal żył, to znaczy że go nie zabiła, a to dla niego dobrze. Na razie jednak wolał się nie odzywać, po prostu czekał na jej reakcję. Na prawdę było w okół niego aż tylu mutantów? Fakt, spotkał ich dość sporo w swoim życiu - czy to w Azji, czy już w Ameryce - ale to były raczej pojedyncze przypadki. I co racja to racja, dobrze było mieć dobre stosunki z resztą odmieńców - zwłaszcza z tymi o potężniejszych mocach - bo w końcu należeli do grupy "tych innych" i o ile nie chcieli go zabić, lub on nie miał ich zabić to dobrze było nie dorabiać sobie wrogów. Z lekkim rozluźnieniem przyjął pochwałę za dobrze wykonaną pracę, ale już z większym niepokojem przyjął pocałunek - wiedział, że z nim grała i miał tego świadomość, zwłaszcza po tym, co usłyszał wcześniej w sklepie. Jednak była jego przełożoną i ona tu dowodziła. A może teraz z nim nie grała, tylko chciała być miła? To wszystko się już mu mieszało, najlepiej jeżeli pozostanie w stosunku do niej nadal nieufny. - Dobra, ogarnę to. Później się zdzwonimy i dam raport jak poszło - odpowiedział i sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów. Skoro wszystko było ogarnięte, to mógł spokojnie zapalić i odetchnąć. Odprowadził ją wzrokiem, gdy ta przenikała przez ścianę pociągu - była od niego silniejsza, wolał się więc jej słuchać i nie podpaść, bo nie wiadomo co mu zgotuje - po czym wyciągnął telefon i zadzwonił po wsparcie. Dalej nie pamięta, gdyż stracił przytomność. ZT |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Opuszczona rozjezdnia metra | |
| |
| | | | Opuszczona rozjezdnia metra | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |