Los Angeles City Hall

BB spojrzał na Venoma w samą porę, by zobaczyć reakcję jego symbiontu. No pięknie. I co teraz? Co za antyklimatyczne miejsce na śmierć.
- Bomba. Piętro wyżej była jedna, ale kolega w białym glucie rozbroił - skinął głową na Venoma.
Złożył kij i schował, zastanawiając się co tu dalej czynić. Opcji nie było wiele i tylko jedna gwarantowała ich przeżycie tej nocy i to wielkim kosztem. I Salih podjął decyzję, że koszt jest zbyt wielki.
- Jeśli go tu tak zostawimy, niewinni ludzie mogą zginąć - rzekł, klęcząc przy bombie, aby przyjrzeć się jej z bliska. - Dałbyś radę mnie poinstruować czy ten kisiel myśli też za ciebie?
Posłał Venomowi pytające spojrzenie, którego co prawda nie było widać pod maską, ale nie to było teraz ważne.

Eddie przygryzł wargę. A raczej przegryzł na wylot. Sam może i dałby radę rozbroić bombę, robił to często, i już prawie odruchowo. Ale za cholerę nie wiedział jak co się nazywa, ani jak poinstruować Bostona. Poza tym mężczyznę nie wyglądał na kogoś kto zrobiłby coś tak skomplikowanego. Wystarczy pomyłka o milimetry, a nikt w budynku by nie przeżył.
-Ta, kisiel myśli za mnie.- Odparł. Nie mieli czasu na wyjasnienia, nawet nie wiedzą ile zostało im czasu. Spojrzał na dziewczynę. -Te, Flame Girl, mogłabyś przypalić tego symbiontu przytrzymującego bombę? Nie chcę aby nosiciel też zginął.

-Bomby? Ugh, ja się chyba na wiele nie zdam jeżeli o to chodzi. Nie znam się na tym - rzekła i wykrzywiła lekko usta w niesmak. Cóż wyglądało na to, że sytuacja nie wygląda najlepiej, a w dodatku rozbrojenie bomby to nie byle co. Największy minus tego wszystkiego był fakt, że ona po prostu nie miała o tym zielonego pojęcia. Dlatego też z góry zakładała, że do tego zadania się nie przyda.
-Flame Girl? Ciekawe. Spoko, tylko pokaż co konkretnie mam przypalić - rzekła z uśmiechem. Wyjęła z kieszeni zapalniczkę i odpaliła ją, następnie wyciągnęła drugą rękę kumulując w niej ogień i zwiększając ją, ale tylko nieznacznie. Nie wiedziała czy to co musi podpalić jest łatwo palne czy też nie i w gruncie rzeczy nie wiedziała ile czasu jej to zajmie. Więc brała pod lupę każdą możliwą opcję. Kiedy pajączek wskazał jej miejsce na galaretowate coś co nazwał symbiotem to rzuciła w to miejsce swoją kulę ognia spalając to z powierzchni ziemi. No chyba, że było tego dużo więcej do spalenia o czym mogła nie wiedzieć. Kula nie była duża, więc na pewno trafiła tam gdzie chciała, a jeżeli symbiot chciał uciec w inne miejsce niż wskazał pajączek to do po prostu dobiła druga porcją ognia, mniam!

Odsunął się od bomby o kilka kroków.
- Cz'aj no, wstrzymaj konie, czy wysoka temperatura nie odpali czasem samej bomby?
To była realna możliwość. Niestety, trochę się spóźnił z tym ostrzeżeniem, bo nim skończył mówić, glut na leżącym mężczyźnie już płonął. Cóż, przynajmniej okazało się, że martwił się niepotrzebnie i jednak nie wysadzili podziemnego korytarza w powietrze. Uf. Pociągnął nosem.
- Pieczeń z wybryku natury. Nie pachnie jak kurczak.
Ustawił się na zakręcie, żeby mieć oko zarówno na pozostałą dwójkę, jak i na kierunek z którego mogli zbliżyć się kolejni napastnicy.

Eddie przykucnął przy bombie i spojrzał na nią zamyślony. Nie mają zbytnich szans w rozbrojeniu jej. Zostaje zabranie jej z terenu zaludnionego. Tylko nie wiedzą jaki to ma zasięg, ani ile czasu im zostało. Może właśnie marnował ostatnie sekundy. Wstał i podrapał się palcem po brodzie.
-Któreś z was umie latać? Albo przynajmniej wysoko skakać? Musimy ją zabrać poza miasto, albo wysadzić dość wysoko.- Uznał spoglądając na dwójkę. On na pewno nie dałby radę tego nieść, dlatego jedno z nich musi. To prawie tak jakby wybierali które chce zginąć.

-To brzmi jak jakaś misja samobójcza - rzekła i podrapała się z tyłu głowy. Nic dobrego z tego nie wyjdzie. Była tego wręcz pewna. Toż to szaleństwo samo w sobie.
-Ja umiem latać - rzekła i wykrzywiła usta w niesmak. Nie podobał jej się ten pomysł, nie ważne jak brzmiało oo z ust nieznajomego to po prostu było szalone. Po prostu wzięcie tego i wyniesienie poza miasto wydawało się bardzo słabym żartem.
-Chyba nie sądzisz, że wezmę to tak po prostu i wylecę z tym czymś poza miasto - rzekła zastanawiając się czy jest inne wyjście z całej tej dziwnej sytuacji. Kątem oka patrzyła jeszcze na BB może on ją w jakiś sposób uratuje? Chociaż w malutkim stopniu? Jak to mawiają nadzieja matką głupich.

No to pięknie. Utknęli w wąskim tunelu z bombą, której mocy Salih mógł się jedynie domyślać. Przecież jak to tu wybuchnie to z nich zostaną mokre plamy na ścianach. BB pokręcił głową.
- Niestety pszczołą jestem jedynie z nazwy. Skrzydeł póki co nie wyhodowałem.
Będzie musiał jakieś kiedyś ogarnąć. Najlepiej byłoby pewnie jakby wyrosły mu zwyczajnie z pleców, ale wątpił, żeby takie skrzydła były w stanie go unieść, a nawet jeśli, musiałby powycinać na nie dziury w ubraniach. Nie, nie, będzie musiał ogarnąć takie mechaniczne. A może buty odrzutowe?
Spojrzał na dziewczynę.
- A widzisz jakieś inne rozwiązanie?

-To wybaczcie, ale ja nie umiem jej nawet dotknąć, więc...- Eddie odwrócił się i zdejmując z siebie symbiont spokojnie poszedł w kierunku wyjścia na powierzchnię. Bomba prawdopodobnie wydziela energię którą promieniuje, więc jego "kisiel" ochronny i tak na nic by się nie przydał.
-Miłego dnia, nie chcę się spóźnić na pociąg.- Oznajmił. I tak by się na nic im nie przydał. Powoli podszedł do drabinki i zaczął się wspinać


Ten post łamie regulamin: jest zbyt krótki. Minimalna długość to sześć linijek tekstu po opublikowaniu, więc zabrakło przynajmniej jednej. Tym razem jeszcze bez konsekwencji, ale pilnuj tego na przyszłość.
~ Loki

No to najgorzej. Tylko ona mogła latać i w dodatku tylko ona mogła to dziadostwo stąd wydostać. Przecież to było po prostu samobójstwo, jakby na to nie spojrzeć.
-Nie jestem superbohaterem, nie polecę z tym czymś. Od tego jest policja i antyterroryści - rzekła pewnym tonem głosu. Prychnęła cicho pod nosem, ona umywała od tego ręce.
-Jeżeli polecę zginę, wiem o tym - dodała pospiesznie.

Ten post łamie regulamin: jest zbyt krótki. Minimalna długość to sześć linijek tekstu po opublikowaniu, więc zabrakło przynajmniej jednej. Tym razem jeszcze bez konsekwencji, ale pilnuj tego na przyszłość.
~ Loki