|
| Dach i lądowisko | |
|
+14James Rhodes Peter Quill Cosmo the Dog Nova Invisible Woman Miguel O'Hara Carol Danvers Grace Marquez Bruce Banner Hawkeye Taskmaster Captain America Tony Stark Loki 18 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Mar 06, 2016 10:39 pm | |
| Susan uśmiechnęła się lekko, gdy Tony wstał z kanapy i ruszył w stronę przejścia na dach. Przynajmniej widmo kłótni pomiędzy nim i Miguelem zostało zażegnane, a między innymi w taki właśnie efekt celowała blondynka, gdy zaproponowała im przeniesienie się już na górę... Choć oczywiście szybki powrót do Baxter Building tak czy siak miał priorytet. W tym momencie Invisible Woman nie pozostawało więc nic innego, jak tylko ruszyć w ślad za gospodarzem na dach Wieży Mścicieli... I to tam właśnie kobieta na krótką chwilę się zatrzymała, jednocześnie przesuwając wzrokiem po zebranych, których w ciągu ostatnich minut zdecydowanie bardzo przybyło. Oczywiście w przypadku większości z nich już na pierwszy rzut oka dało się stwierdzić, że nie są zwykłymi ludźmi, lecz raczej kosmitami, mutantami lub jeszcze czymś innym. Wiedząc to, co usłyszała wcześniej od Gamory, Sue mogła zaś spokojnie założyć, że w grę wchodziła ta pierwsza opcja. Reed pewnie byłby nimi niezmiernie zainteresowany, jednakże blondynka po prostu skinęła im głową w ramach powitania, po czym rzuciła krótkie uśmiechy Gamorze oraz Novie... Który najwyraźniej pilnował gości. Chociaż tyle dobrego. Właściwie to by tłumaczyło dlaczego Tony pozwolił im do tej pory czekać na dachu; wiedział, że mieli towarzystwo pod postacią jednego z członków Avengers. Spider-Man jak zwykle nie tracił czasu i skierował się już ku krawędzi Wieży, Susan zaś skwitowała jego słowa jedynie krótkim kiwnięciem głowy, bo właściwie pod tym względem nie miała do dodania nic innego, a czcze gadanie nie miałoby najmniejszego sensu. Zaraz potem blondynka zerknęła jeszcze raz ku zielonoskórej i przemówiła: -Mam nadzieję, że będziemy jeszcze miały okazję się spotkać. Powodzenia ze statkiem!- kiedy tylko te słowa opuściły jej usta, Invisible Woman obróciła się przodem do Miguela i ruszyła w jego kierunku. Będąc jeszcze nad dachu wytworzyła wokół swojego ciała niewidzialne pole siłowe - ściśle przylegające do jej skóry oraz ubrania, lecz przepuszczające powietrze - by następnie za jego pomocą oderwać się od nawierzchni. Zupełnie zapomniała o tym, że w zasadzie zostawiła Gamorze jeden z komunikatorów Fantastycznej Czwórki; jej myśli krążyły już wokół zupełnie innych tematów... Herbie powinien już kończyć. Może i Sue nie sprawdziła czasu co do minuty, lecz i tak była tego niemalże pewna. Kiedy dotrą do domu, to będzie tylko kwestia paru chwil... Więc oby zamówiony obserwator zdążył prędko dotrzeć na miejsce, aby mogli zacząć jak najszybciej. Wybiorą się do wskazanej przez Spider-Mana lokacji, a potem wszystko będzie leżało w rękach nowoczesnej technologii... No i w ich własnych, jeśli rzeczywiście pojawią się efekty.
Z/t za oboje i bawcie się dobrze!
|
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Mar 12, 2016 12:10 am | |
| Chaos... Właśnie w taki sposób Richard mógł określić to, co się wokół niego działo. Wszystko zaczęło się naprawdę niewinnie, od wolnego dnia. Później pojawił się kosmita, dalej Gamora... Niestety na tym dziwy się nie skończyły. Pojawił się bowiem Cosmo oraz Quill. Prawie wszyscy, brakuje tylko Draxa, Groota oraz Rocketa. - pomyślał po czym... usłyszał komunikat, w którym odezwała się wymieniona wcześniej dwójka. Chciał coś powiedzieć w tej kwestii, ale inni byli szybsi. Pierwszy był Cosmo. Nim Nova zdążył zrobić cokolwiek ten usunął z dachu jeden z kwiatków po czym wyruszył do kompanów. Biedni... ale on sam nie miał najlepiej. Liczył na to, że w końcu udało mu się jako tako opanować sytuację na dachu, ale nic bardziej mylnego. Wystarczyła zaledwie chwila i wszystko ponownie było jednym wielkim kabaretem, w którym jakieś nieznane siły ciągnęły za sznurki. Nie było jednak sensu w zatrzymywaniu psa, Rider był przekonany, że niedługo sam tu wróci. Zapewne z resztą towarzystwa. Mężczyźnie pozostało więc zająć się pozostałymi "gośćmi", Gamorą oraz Peterem, którzy niestety nie chcieli współpracować. Mówiąc szczerze był mocno zdziwiony, głównie zachowaniem mężczyzny. Na początku poprosił o miejsce do siedzenia, a potem nagle z niego zrezygnował... zachowywał się dość nieracjonalnie, ale z pewnością było to powodowane całym tym zgiełkiem, tak, to na pewno to. Nastawienie Zielonej natomiast nie stanowiło dla niego większego zaskoczenia. Dumne, pełne wyniosłości spojrzenie... nic nowego. Stara dobra... oraz cudowna, taka jak zawsze. Nie zmieniał się ani odrobinę. Co prawda w pierwszej chwili odczuł irytację, ale zaraz potem uczucie to zastąpiło coś innego... Dopiero po chwili zrozumiał co, radość. Tak, cieszył się, że w jego ukochanej nic się nie zmieniło, że nadal była sobą. Dzięki temu ich wspólne przeżycia nadal miały sens, nie stanowiły historii oraz... kto wie, może miały szansę na powrót? Na razie jednak nie mógł błądzić myślami aż tak daleko, musił skupić się na obecnej sytuacji i liczyć na to, że Tony niedługo się zjawi. Sam powoli zaczynał się gubić w tym rozgardiaszu. W tym czasie Avenger lustrował spojrzeniem oboje bohaterów zastanawiając się co powinien począć dalej. W końcu otworzył usta i chciał coś powiedzieć, ale przerwała mu kobieta. Momentalnie zrezygnował z pomysłu i skupił na niej swoje spojrzenie. Ciekawiło go, co ma do powiedzenia. Okazało, się, że wiele... Mówiąc szczerze nie to jednak najbardziej go dotknęło. Znacznie bardziej odczuł wzrok byłej ukochanej... Chłodny, pełen złości oraz mieszanki innych uczuć. Jej gesty także nie były miłe. Nie miał jednak zamiaru się tym zrazić, o nie... Mówiąc szczerze dotknęły go do głębi i wywołały reakcje zupełnie inną niż dotychczas. Gorycz, gniew, rozczarowanie. -"Ten tutaj" jest członkiem Avengers Gamoro. Ta wieża należy do Tony'ego Starka i właśnie on uznał, że musicie na niego poczekać w tym miejscu. Wszelakie słowa krytyki skierowane w moją stronę są całkowicie bezcelowe. Żadne z nas nie zmieni decyzji Starka. Możecie więc poczekać ze mną lub wrócić tutaj w późniejszym czasie. Wątpię jednak, aby Tony chciał umawiać się z kimś drugi raz. – po tych słowach zamilkł i spojrzał w nieokreślony punkt na ścianie budowli. Pozwolił, aby kierował nim gniew. To dobrze? Mówiąc szczerze sam już nie wiedział, niczego… Na szczęście jednak, coś, a raczej ktoś przerwał tę niezręczną ciszę w bardzo efektowny sposób. Widząc Rocketa Richard mimowolnie się uśmiechnął. Brakowało mu tego gagatka, to musiał przyznać... -Witaj mój drogi, również się cieszę, że Cię widzę. - rzekł po czym przerwał i wysłuchał go do końca, po czym kontynuował -Nie przesadzajmy, ta planeta jest bardzo przyzwoita mój drogi... - tutaj chciał coś dodać, ale nagle pojawił się Groot w towarzystwie Cosmo. Nim zdążył się zorientować znalazł się w jego stalowym uścisku. Tak, za nim też się stęsknił. W końcu, gdy został uwolniony z tych "sideł" odchrząknął i odpowiedział Raccoonowi. -Obecnie czekamy na Tony'ego Starka. Chodzi o rozmowę na temat Waszego statku... obawiam się, że wcześniej nie ma sensu wybywać z tej wieży. Mało jest na ziemi ludzi takich jak on... Nagle na dachu pojawiła się dwójka ludzi prowadzona przez... Starka! Tak jest, w końcu się pojawił. Na razie jednak Rich skupił się na tej dwójce. Susan oraz... Spider Man z przyszłości. To brzmiało doprawdy intrygująco... Niestety nie było mu dane go poznać. Zniknął równie szybko ja się pojawił, razem z członkinią Fantastycznej czwórki, której zdążył jednie posłać uśmiech. Będzie musiał kiedyś złapać ją na trochę dłużej... Jego uwadze nie uszedł jednak tekst tego Pająka do Gamory. Odczuł mocne ukłucie w klatce piersiowej. Zazdrość... po tylu latach nadal nie dawała o sobie zapomnieć. Na szczęście jednak było coś, co mogło odwrócić jego uwagę od ponurych myśli. W końcu pojawił się gospodarz budynku, pertraktacje czas zacząć. Czyż nie? |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Mar 12, 2016 3:27 pm | |
| Tony ucieszył się, że wiadomość, że jest tymczasowo kobietą, nie rozniosła się jeszcze, bo nie miał zamiaru pokazywać obcym ludziom swojego obecnego statusu. A jak się okazało, niektórzy z nich nawet nie byli ludźmi. Mało kto był. Och, jak bardzo chciał polecieć za Sue i po prostu nie przejmować się już niczym innym oprócz swoich własnych problemów, a nie świata. Ale cóż - nowa zbroja zakrywała jego minę i ukrywała westchnięcia, więc jakoś przetrwa kolejną sprawę, którą będzie musiał załatwić jeszcze dzisiaj. Szybko skontaktował się jeszcze na prywatnej linii z Carol:
- Słuchaj, nie wiem, czy poleciałaś pomóc Sue czy nie, ale możemy się umówić na dłuższą rozmowę, kiedy uda mi się załatwić sprawę... naszych gości? Nawet poczekam na ciebie, jeśli Twoje sprawy miałyby zająć dłużej. Mam wiele spraw do przekazania komuś, kto ma odpowiednie wysokie stanowisko w Avengers, a Cap jest zajęty swoim kumplem z piaskownicy, więc zostałaś mi ty, bo nie chcę ryzykować Hulka w rozmowie z Bruce'em. - Nie czekał na jej odpowiedź, bo nie wiedział, czy ją otrzyma. Znowu się skupił na gościach, którzy znajdowali się na jego dachu. Nadal był niechętny wpuszczeniu ich do środka, więc zajął miejsce na ławkach, które rekreacyjnie postawił na dachu Wieży, siadając z rozszerzonymi nogami i rękoma rozłożonymi na oparciu. - Dobra. Mam czas. W czym mogę wam służyć? - zapytał. Zerknął na Novę, bo myślał, że może ten Avenger będzie mógł w stanie streścić mu wszystko; obawiał się, że każdy z obecnych nagle zacznie mówić jednocześnie i Tony nic nie ogarnie, a jedynie powiększy mu się ból głowy. |
| | | Gamora
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 24/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Mar 13, 2016 12:24 pm | |
| Chciała coś dodać od siebie, chciała odburknąć Richardowi, że to nie jego biznes i rozpocząć jakąś bezsensowną kłótnie, podczas której zapewne padłyby kolejne niemiłe słowa, pełne goryczy, bólu i ogromnej złości, ale usłyszała dziwne rytmiczne pomrukiwanie. Skonsternowana zaczęła się rozglądać szukając źródła dźwięku. Im bliżej brzęczący rytm wbijał się w uszy zielonej, tym bardziej była pewna, że zaraz na dachu zjawi się Rocket. I najwyraźniej wcale się nie myliła, ponieważ zaraz we własnej osobie wskoczył na podłoże, przy akompaniamencie tych jakże… ekhm, budzących grozę pomruków. Jak zwykle nie pokusiła się o radosne krzyki, ale nie powstrzymała szerszego uśmiechu, gdy futrzak pojawił się na dachu. Kolejny raz odczuła ulgę, że prawie cała drużyna zebrała się w jednym miejscu, na dodatek w momencie kiedy faktycznie byli najbardziej potrzebni. Gamora nie do końca znała się na naprawie statków. Co innego jeżeli w grę wchodziła broń, ale statek kosmiczny? To nie jej działka, dlatego miała pewne obawy przed rozmową ze Starkiem, a mianowicie zdawała sobie sprawę, że nie będzie w stanie wytłumaczyć czego dokładnie potrzebuje do naprawy Milano. Kąciki ust opadły nieco niżej słysząc z jakim entuzjazmem przywitał Nove. Zerknęła w kierunku byłego kochanka siląc się na neutralne spojrzenie, jednak chyba nie potrafiła ukryć odrobiny niezadowolenia tym razem nie do końca skierowanego ku jego osobie, tak jakby to co pojawiło się na twarzy zielonej dotyczyło tylko i wyłącznie jej ponurych myśli. Może żałowała, że ich rozstanie prowadziło do tego typu radosnych powitań? Może miała do siebie żal, że nie potrafiła przejść obojętnie obok tego co kiedyś się między nimi zadziało? - Póki co nawet się nie odezwał. Najwyraźniej znalazł sobie jakąś rozrywkę – Odparła na pytanie o Draxa. Szczerze mówiąc zaczęła się powoli o niego martwić, jednak nie popadała w panikę. Nie byłaby sobą, gdyby nagle złapała się za głowę i z dramatyczną pozą zaczęłaby zawodzić nad tym gdzie ich destrukcyjny przyjaciel. Po prostu miała jego nieobecność na względzie. Martwiła się owszem, ale postanowiła nie wyciągać daleko idących wniosków, a przede wszystkim w tym samym czasie, gdy jak zwykle robił to Rocket. Nie roześmiała się słysząc w jaki sposób odniósł się do Novy, chociaż w głębi duszy parsknęła śmiechem. Nie zamierzała jednak zawracać na siebie uwagi, ani dodawać Richardowi kolejnego powodu by posyłał te swoje coraz to bardziej podirytowane spojrzenia. Czyżby nie chciała podpaść? A może złość na tyle z niej uleciała, że zdała sobie sprawę z niesprawiedliwości wcześniejszego osądu? Oczywiście do następnej fali gniewu… A potem wpadł Groot, który pochwycił Novę w uścisku konarów co jeszcze bardziej nieco rozluźniło sytuację. Sama nie wiedziała jak to robił, ale drzewiasty potrafił dodać jej otuchy w nawet najgorszych sytuacjach. Tym razem odwróciła wzrok, ponieważ widok Richarda opatulonego w gałązki sprawił, że na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Akurat w tym momencie drzwi windy rozsunęły się i spojrzenie zielonej kosmitki padło na Spider-Mana z przyszłości. To koniec spotkania? A co z Milano? Te i kilka innych pytań przewinęło się przez umysł Gamory i prawdopodobnie znalazło by ujście, gdyby nie obecność Susan i …najwyraźniej Starka. - W takim razie do zobaczenia za 85 lat – Odpowiedziała wyrażając chęć na wykład o pająkach. Każda wiedza na temat broni oraz nowych gatunków była dla niej na wagę złota. Kto wie z kim przyjdzie się jej zmierzyć w przyszłości? Odprowadziła go wzrokiem do samego skraju dachu, ale zanim zdążył skoczyć zwróciła się w kierunku Susan. - Również mam taką nadzieje. Dziękuję za pomoc! – Odparła głośniej, gdy blondynka ruszyła za Miguelem. Ją również odprowadziła do samego krańca, obdarowując szczerym uśmiechem. Szczerym i pełnym podziwu. Sama przed sobą musiała przyznać, że podczas odpierania oblężenia antyterrorystów całkiem dobrze się ‘bawiły’. No nic to, trzeba iść dalej, ale kto wie, może faktycznie pewnego dnia los ponownie skrzyżuje ścieżki obu kobiet? A potem zwróciła się w kierunku Iron (Wo)Man. Bez ceregieli pchnęła Rocketa w kierunku Starka mając nadzieje, że po wyjaśnieniach Richarda kosmita będzie wiedział co mówić, a dokładnie czego im potrzeba do naprawy Milano. Może jakieś tam śrubki wystarczą? Miała również nadzieje, że Quill jako dowódca grupy ich wszystkich przedstawi, aczkolwiek Tony najwyraźniej wiedział z kim ma do czynienia... A przynajmniej nie wyglądał na kogoś kto chciał się dowiedzieć co to za wesoła gromadka. |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Pon Mar 14, 2016 8:33 am | |
| Odpowiedź nie przypadła do gustu szopowi, ale cóż potrzebowali kilku części do naprawy statku. Przynajmniej nie będą musieli niczego kraść. A szkoda bo chętnie włamałby się do jakiejś tajnej bazy. -A serio tego Starka potrzebujemy? Nie ma innych superbogaczy? Bo ten ca...- Nie dokończył bowiem otworzyła się winda i na dachu pojawili się Stark, jakaś blondynka i koleś w lateksie. -Podobno ja dziwnie wyglądam...-Rzekł sam do siebie. Po chwili dwójka tych jakże "ciekawych" postaci odeszła. Widać też im towarzystwo Starka nie sprzyjało. Grymas Rocketa pokazywał tylko i wyłącznie wściekłość gdy Iron Man zaczął wylegiwać się na ławce jakby... Nie stała na wieży drużyna kosmicznych strażników w której w skład wchodził pies, szop, drzewo itd. No może ciężko ich brać na poważnie ale jednak. Nie spodziewał też się popchnięcia przez Gamore w stronę tego osobnika. -Co ty, nie popychaj mnie! - Warknął na Gamorę.-Sam umiem chodzić.-Odwrócił się w stronę Starka, podszedł do niego na kilka metrów. Po czym wyciągnął ze swojej kieszonki mały kamień (po co Rocketowi kamień w kieszonce, tego nigdy się nie dowiemy.) i rzucił w głowę (a dokładniej zbroję na głowie) Starka. Wziął głęboki oddech po czym: -A ty co jak baba się wylegujesz? Winter is Coming Stark!-Rzucił tekstem ze znanego serialu historycznego. No przynajmniej szop sądził że to serial historyczny.-Jak już pewnie widzisz nie kwapię szczęściem i przyjaźnią za te wszystkie wycieczki w tą i z powrotem od mojej ukochanej firmy Stark Industries i widzę że nas też trochę nie chcesz na swojej wieży Winterfell, tfu pardon pomyłka, na Avengers Tower więc dam ci świetnego dilla. -Wyciągnął z innej kieszonki listę. Nie on ją napisał tylko Quill na prośbę czy raczej polecenie Rocketa. Co jak co ale szopy raczej nie umieją pisać (ani gadać) więc samemu ciężko byłoby mu zrobić listę.- Tutaj mam oto ciekawą listę-Podał żelaznemu człowiekowi świstek papieru.- Kilka drobiazgów do naprawy statku. Załatw mi te rzeczy a nawet się nie obejrzysz, ciachu, machu i nas nie ma na tej planecie. Wszyscy szczęśliwi, happy end i tak dalej.-Skończył gadać, czekał na reakcje człowieka. Groot tylko szepnął szopowi. -Jestem Groot.- Tak, Groot miał rację co do wypowiedzi Rocketa. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Wto Mar 15, 2016 10:29 am | |
| - Khem, khem...- Quill odsunął delikatnie Rocketa szepcząc mu na ucho "Pozwól, że ja to załatwię".
Wyciągnął rękę w stronę Starka - Miło mi pana przywitać Stark. Chciałbym przedstawić mnie i moją ekipę: Strażnicy Galaktyki. Z pewnych niezależnych od nas okoliczności rozbiliśmy się na waszej planecie... rzecz jasna niechętnie, ale jesteśmy na siebie skazani. Potrzebujemy pomocy, w naprawie naszego okrętu, i myślę, że taki świetny inżynier jak pan, będzie w stanie nam udzielić wsparcia.
Przypomniał sobie, że nie podał swojego aliasu - Mów mi Star Lord-
Ostatnio zmieniony przez Peter Quill dnia Czw Mar 17, 2016 10:28 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Wto Mar 15, 2016 8:06 pm | |
| Gdyby tylko Nova widział, jakie myśli krążą po głowie Tony'ego z pewnością przybiłby z nim piątkę i odleciał na tęczy w stronę szczęścia i spokoju. Niestety na razie był skazany na ten wielki rozgardiasz na dachu. Nie myślmy jednak, że mu przeszkadzali, oczywiście, że nie. Traktował ich jako przyjaciół i cieszył się na tę niespodziewaną wizytę. Powodem swoistego skrępowania były jego obecne relacje z Gamorą. W pewnym momencie wydawało mu się nawet, że uda im się pogodzić, ale po niespodziewanym pojawieniu się prawie całej drużyny okazało się to niezwykle trudne, a raczej niemożliwe. Przy hałasie robionym przez Cosmo i Rocketa mógł jedynie próbować uchronić się przed bólem głowy. Jednakże teraz, gdy przybył Stark jego sytuacja znacznie się poprawiła. W końcu cała drużyna przybyła tutaj chcąc porozmawiać właśnie z nim, Richard miał jedynie przytrzymać ich na dachu do jego przybycia. Teraz mógł już pójść, ale… coś go trzymało. Gamora… Nie ma co udawać, nie potrafił teraz tak po prostu się odwrócić i odejść. Przez te wszystkie lata, które były dla niego niemal jak wieczność rozmyślał o ich rozstaniu. Do tej pory nie mógł sobie wybaczyć tego, jak wielkim był głupcem. Teraz, stojąc przed ukochaną tak bardzo pragnął raz jeszcze ją przytulić, poczuć jej dotyk... raz jeszcze zasmakować jej ust. Niestety zdawał sobie sprawę z tego, że jest to nierealne. Musiał się z tym jakoś pogodzić, chociaż... Otworzył usta i już chciał się odezwać, gdy nagle przemówił Raccon z typowym dla niego językiem. Pozostawało mieć nadzieję, że Stark ma dość dobry humor. Inaczej te wszystkie żarciki... może ich nie odebrać zbyt dobrze. Nie było jednak po co być czarnowidzem, nawet jeśli to nie była bezpośrednio jego sprawa. Jednakże oczywiście był skory im pomóc w naprawie, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Teraz jednak bardziej skupiał się na Zielonej. Mówiąc wprost nie mógł oderwać od niej wzroku. Wszystkie ich wspólne przeżycia, dni, godziny, sekundy - wszystko to przelatywało mu teraz przed oczami, a on sam kłócił się sam ze sobą. Co zrobić... Chciał, ale co zrobi ona... Można zaryzykować, ale czy był gotowy na odrzucenie całkowite? W sumie, skoro i tak byli już pokłóceni i oddzieleni czy mogło być gorzej? ... a więc postanowione. Gdy zapadła cisza Rider wykorzystał sytuacje i zwrócił się do przyjaciela. - -Tony, wybacz, że przerywam, ale mam prośbę. Od jakiegoś czasu posiadam własność Gamory. Wiem, że jest jej bardzo potrzebna, więc… pozwolisz, że udam się z nią na chwilę do mojego lokum w wieży? Daję Ci za nią moją gwarancję. Niczego nie zniszczy, a zajmie nam to dość krótko. – po tych słowach zerknął na niego oczekując reakcji. Jeśli się zgodzi może uda mu się z nią porozmawiać na osobności. Jednakże czy sama kosmitka zechce z nim gdzieś pójść? W końcu raczej nie uwierzy w tę naprędce wymyśloną wymówkę. Pozostawało mu tylko czekać… i mieć nadzieję. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Czw Mar 17, 2016 10:27 am | |
| - Ooo. łał, Gamora...- Spojrzał na zielonoskórą kosmitkę, potem przeniósł wzrok na Novę. Szczena mu opadła. Tak taniej próby podrywu nie widział od czasu jego podrywu Askavariankii (Co zabawniejsze udanej). Podczas tego wszystkiego nie zamierza stać spokojnie. Sam miał swoje własne możliwe uczucia wobec Gamory i jakieś nagłe próby Novy w odbudowywaniu zardzewiałego uczucia.
- Co Nova ? Kiedy przychodzi co do czego to ładna dziewczyna, wchodzi... - Mrugnął do Gamory i zaczął swoim kroczem wykonywać ruchy frakcyjne - Jak tam... zajmiesz się "własnością" Novy ?-
|
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Czw Mar 17, 2016 10:47 am | |
| Cosmo od chwili wylądowania z Grootem i Rocketem na dachu, siedział cicho. Głównie dlatego, że nie był on jak na razie częścią tej rozmowy. Co lepsze, postanowił obwąchać wszystkie ściany i kwiatki znajdujące się na tym dachu. W końcu jednak i on musiał stać się częścią tej rozmowy i postanowił odezwać się w ostatnich momencie. - No, dobra. Wszystko brzmi cacy i tak dalej. Ale... Co z tym, że uciekliście z Knowhere! Co gorsza, Cosmo musiał za wami gonić, aby nastała sprawiedliwość. Mówicie mi tu, że was statek jest zepsuty. Nie mieliście możliwości wysłania nawet sygnału? Jeszcze by to jakoś pogodził, ale nic, zero, żadnego kontaktu. Jak mam się czuć ja! - Powiedział tęsknie Cosmo, kuląc swoje uszy i wchodząc pomiędzy wszystkich bohaterów. - Sprawa jest prosta, panie Stark. Musimy mieć naprawiony statek, coby wydostać się z tej cholernej planety. A skoro prawie, że wszyscy Strażnicy są tutaj to prosi on, dowódca ochrony na Knowhere, Cosmo. Bardzo prosi o pomoc. Trzeba wrócić na Knowhere i uporządkować wszystkie sprawy związane z istotami tam będącymi. |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Czw Mar 17, 2016 3:27 pm | |
| Przymknął sobie oczy, kiedy zasiadł na ławce i rozłożył się. Mógł udawać, że znajduje się gdzieś sam, że może się zrelaksować, że nie będzie mu nikt przeszkadzać. Te odgłosy niedaleko to po prostu inni ludzie, korzystający z wolnej przestrzeni, tak samo jak on...
A potem dostał kamykiem w hełm.
Wziął głęboki, uspokajający oddech i otworzył oczy, przyglądając się gadającemu szopowi. Uśmiechnął się kącikiem ust, kiedy JARVIS go uświadomił, że to ten sam osobnik, którego wysłał na Bronx za wręcz włamanie do Avengers Tower. Ciekawił się, dlaczego szop rzuca mu informacjami, które były całkowicie błędne, bo JARVIS nie poinfomorwał go o żadnej nieludzkiej obecności przy siedzibie Stark Industries - która nie znajdowała się w Avengers Tower, bo po przemianowaniu ze Stark Tower stara siedziba wróciła do łask. Ale w jednym szop miał rację - Tony ich tu nie chciał. Nie znał ich, a spotkał się z nimi tylko dlatego, że to Sue przyprowadziła zielonoskórą, która jednak sama nie kwapiła się do wyjaśnień, a ją wysłuchałby o wiele pełniej niż szopa. Chwycił wspomniany świstek papieru w ręce, ale nie zerknął na niego, bo tak naprawdę... nie dali mu powodów, dla których miałby im pomóc. Chyba nie sądzili, że ot tak rzuci wszystko i załatwi im to, co potrzebują?
Już miał wyrazić swoją dezaprobatę i też zwalić wszystko na głowę Novy, kiedy odezwał się najbardziej ludzko wyglądający osobnik. Tony nie chciał go nazwać "człowiekiem", bo skoro trzymał się z szopem, drzewem, zielonoskórą i psem, to kto wie, czy jest ludzki? Tony na pewno nie wiedział. Przynajmniej ten... Star Lord był w stanie porządnie przedstawić problem, mając na uwadze to, że bycie chamskim nic nie załatwi. Uniósł jednak brwi w rozbawieniu, kiedy Star Lord wspomniał o "okręcie". Chciał się odezwać, ale przerwał mu Nova, na którego prośbę pokiwał głową.
- Jasne - odpowiedział najpierw Novie, nie przejmując się ani słowami, ani "ruchami" Star Lorda. - Wiem, że będzie pod twoim nadzorem, ale ponieważ Wieża nadal jest zamknięta, JARVIS też będzie miał na was oko. Nie mogę tego wyłączyć. Po prostu mówię, żebyś miał świadomość. - Oczywiście JARVIS niczego nie nagrywa na stałe, ale gdyby Nova rzeczywiście miał zamiar nie tylko oddać Gamorze jakąś jej własność, to Tony wolał mieć czyste sumienie i uprzedzić go, że JARVIS patrzy. Zwrócił się do Star Lorda: - Nie wiedziałem, że w waszej kulturze na statki kosmiczne mówi się "okręty". Ciekawa sprawa. Gdzie macie tę okręt? - zapytał, dopiero spoglądając na kartę, którą dostał od szopa. Nie zdążył jej nawet przejrzieć, bo odezwał się pies. Najwyraźniej wabiący się Cosmo. Tony nie zdziwił się zbytnio, bo JARVIS przygotował go na dziwne elementy, ale i tak poznać jednego dnia gadającego szopa, psa i drzewo... cóż. - Co to w ogóle za miejsce, Knowhere? - zainteresował się. Spojrzał też po tych Strażnikach, zaintrygowany, bo "uciekli z Knowhere", co może znaczyć, że uciekali przed czymś i coś ich goni. I może to coś dopaść Tony'ego, jeśli pomoże... - Potrzebuję więcej informacji. Nie wiem nawet, dlaczego miałbym wam pomóc. Czym dokładnie się zajmujecie? |
| | | Gamora
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 24/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Mar 19, 2016 12:40 pm | |
| Taak, wiedziała, że pchnięcie Rocketowi się nie spodoba, ale nie zamierzała bawić się w konwenanse, skoro Stark taki rozchwytywany i zajęty to trzeba wykorzystać audiencje co do cennej sekundy jaką postanowiła im podarować. Dlatego też wyjaśnieniami miał zająć się specjalista od ich statku oraz Quill, który zwykle pełnił rolę konferansjera wśród ich drużyny. Pozytywnie nastawiony z żartobliwymi tekstami potrafił się dogadać z praktycznie każdym. Nie to co ona. Chit chat często nie wchodził w grę, dlatego w tej kwestii puszczała Petera przodem. Inaczej zachowywała się w przypadku walki, bo do tego zawsze była pierwsza, stając w konkurach z samym Draxem, który gdzieś się im zawieruszył. Nawet cień nie przeszedł przez twarz zielonej widząc jak Rocket zachowuję się w stosunku do Starka. Kosmita zwykle miał wiele niecodziennych pomysłów, a ten z kamyczkiem wydawał się… najmniej inwazyjny. Co prawda nie spodziewała się salwy śmiechu ze strony Iron Mana, w końcu zachowanie Rocketa było zapewne mało kulturalne, tak samo jak ton oraz niezrozumiałe dla niej teksty rzucane w kierunku zbroi. Na szczęście Szop zaraz przeszedł do konkretów i wręczył Starkowi kartkę, a sekundę później do konwersacji włączył się Quill, który w rezultacie przedstawił tylko siebie. Gamora posłała mu niezadowolone spojrzenie, ale on tego przecież nie widział, ponieważ zajął się wyjaśnieniami. Wtedy właśnie ponownie spojrzała na Nove. Tym razem bez złości. Jedynie zmarszczyła delikatnie brwi zastanawiając się co mu chodzi po głowie, ponieważ na pierwszy rzut oka widziała, że bije się z myślami. Tak dobrze go znała… że nie musiała zadawać zbędnych pytań by czuć jak się z czymś wewnętrznie boryka. W pierwszym momencie przyłapała się na szczerej chęci pomocy. Ba, drgnęła tak jakby chciała do niego podejść, z pytaniem na ustach czy wszystko w porządku, jednak w ostatnim momencie się powstrzymała. Każde pragnienie jakie w tej chwili poczuła zostało stłumione wspomnieniami ich ostatniej rozmowy. No prawie każde, ponieważ patrząc mu w oczy, o wiele za długo niż powinna, zdała sobie sprawę, że zdławiona tęsknota nagle zaczęła na powrót rozwijać swe pąki niczym kwiat budzący się z zimowego snu. Ponownie przekierowała na niego spojrzenie, gdy przemówił do Starka. Na początku zastanawiała się nad tym co faktycznie mogła u niego zostawić. Uniosła brwi zaskoczona zerkając nieco nieufnie. Dopiero kilka sekund później doszło do niej, że mężczyzna najwyraźniej chciał pogadać. Na dodatek krótko. Właśnie przy tym słowie poczuła niemiły ścisk w żołądku. Czy naprawdę uważał, że jedyne co im zostało to krótka rozmowa? A może po prostu chciał jej przekazać swoje ostatnie słowa? I Rich jak to Rich, załatwić to pokojowo. Na samą myśl krew w żyłach zielonej ponownie się wzburzyła. Chciał wszystko załatwić krótką rozmową? A może najlepiej ją zbyć krótkim zdaniem? Nakręcała się w myślach chcąc się nastroić bojowo, ale każdy kto znał Gamorę wiedział, że jest to najzwyklejszy mechanizm obronny przed uczuciem, które cały czas się w niej tliło. A potem usłyszała prześmiewczy tekst Quilla. Uderzył ją nie sam ton, co treść słów mężczyzny… ponieważ, fakt miał dość nietypowe poczucie humoru, ale nigdy wcześniej nie emanował złością i to w dodatku do swojego przyjaciela, którego dawno nie widział. Po drugie był świadomy, że Richard nie należy do typu mężczyzn, którzy wszelkie swoje aktywności skupiali na podrywaniu. Przy ostatnich słowach zacisnęła pięści, ponieważ sama poczuła gniew. Na szczęście ostatnimi pokładami rozsądku postanowiła nie reagować na zaczepkę słowną, ale tylko dlatego, że dostrzegła minę Richarda. Kosmitka nie mogła pozwolić na kolejne nieporozumienie i przede wszystkim na bójkę przed i tak sceptycznie nastawionym do nich Starkiem. Już mimo ucha puściła tekst o tym, że cała ich rozmowa będzie pod nadzorem jakiegoś tam Jarvisa, którego miała w planach odesłać z kwitkiem, myśląc, że to kolejny ziemianin. Nie mogła również pozwolić na walkę pomiędzy dwoma przyjacielami… na dodatek w momencie, gdy najwyraźniej ona była kością niezgody. Nie wiedziała dlaczego Peter postanowił w ten sposób zareagować na jej wspólną rozmowę z Novą, ale nie zamierzała mu tak tego odpuścić, dlatego w pierwszym lepszym momencie ostrym tonem zapyta się co to miało być, do cholery. Teraz postanowiła to zignorować. Zaszła drogę Novie, który postąpił krok w kierunku Quilla i tym razem ona położyła mu dłoń na klatce piersiowej. - Chciałeś mi coś oddać, więc chodźmy – Starała się nakierować jego spojrzenie na swoje głęboko zaglądając w tęczówki Richarda. Na szczęście w tym momencie Stark zaczął zadawać pytania Quillowi, dlatego zielona odciągnęła Novę na bok, a po chwili zniknęli za drzwiami windy. Po drodze mijali marudnego Cosmo, ale ten na szczęście również zaangażował się w rozmowę ze Starkiem.
//zt Gam + Nova |
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Mar 19, 2016 12:58 pm | |
| Gdy tylko Cosmo usłyszał komentarz Quilla na temat rozmowy Gamory z Novą, Cosmo po prostu trafił go pobliską donicą w tył głowy. O ile lubił czasami wysłuchiwać bzdur Star-Lorda to teraz było mu to nie na rękę. Zważywszy, że nie liczyło się już tutaj tylko dojście do naprawy statku, ale sam powrót na stację Knowhere, o którą Cosmo troszczył się bardziej niż oto co stanie się ze statkiem Strażników. Tym samym po prostu uderzył także impulsem telepatycznym mężczyznę, aby ten uspokoił się. - Quill, Cosmo raczy ci powiedzieć, że jesteś niemiły w obecnej sytuacji. Chciałby zatem poprosić o opanowanie szczeniackich zachowań. - Po czym już odciągając wzrok od niego, pies podszedł bliżej do Starka. Usiadł naprzeciw niemu, spojrzał w niego i wpuścił do jego głowy iluzję, która dotyczyła tylko jego i samego Cosmo. - Knowhere to miejsce, gdzie większość może czuć się bezpieczna. Jest ona przystanią zarówno dla handlarzy jak i dla tych, którzy pragną w miarę normalnego życia. Są NIGDZIE, a są i w kosmosie. Knowhere to miejsce, do którego Cosmo musi wrócić. By znowu pilnować go i tworzyć tam sprawiedliwość. To jest Knowhere. - Przed oczami mężczyzny pojawiały się wszelakie obrazy. Ludzie, którzy krzyczą o towarach, czerwonoskóre dzieci z czarnymi oczami biegają w okół nich, aż jedno z nich przez przypadek upada przed Starkiem. Ale w końcu wstaje i uśmiecha się do niego. Wtem iluzja zanika, uśmiechnięte dziecko także. Zostaje tylko szara, ziemska codzienność. - Dlatego prosimy cię o pomoc, Stark.
// Nie chcąc tworzyć zamieszania w okół dalszej fabuły na dachu (Czyli pojawienie się Strange'a i Rhodesa) postanowiłem, że Cosmo wziął wszystkich ze sobą, zjechaliśmy windą i zniknęliśmy z AT. Dlatego z/t dla wszystkich obecnych na dachu GoTG i Cosmo.
Ostatnio zmieniony przez Cosmo the Dog dnia Nie Cze 05, 2016 1:21 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Mar 20, 2016 3:38 pm | |
| Czarne oczy szopa zwężyły się. To ciągłe gadanie o knowhere, pogarda Starka czy to pytanie. KIM JESTEŚMY, CZYM SIĘ ZAJMUJEMY? Takie gatki można ciskać w Star-lorda (który świetnie pocisnął Novie swoją drogą.) bo śmiesznie się oburza. Ale taki tekst rzucony na CAŁĄ drużynę... Rocket miał dość, miał po prostu dość. -Kim jesteśmy... No właśnie... -Mówił prawie że pod nosem Raccoon.- Powiedz mi Cosmo... Ile r-razy uratowaliśmy Knowhere przed zniszczeniem... 10, 20, 40, 100? Ile razy uratowaliśmy jakieś tam światy czy cały wszechświat? Przed Thanosem, Ronanem, Kree, Chitauri... Może nie jesteśmy idealni, może pakujemy się w kłopoty. Może nie udaje nam się wszystko co powinno się udać. Może czasami przez nasze działania coś się może zepsuć. Ale... W czym lepsi są tacy Avengers? Siedzą na jednej, małej planecie i są zadowoleni. Podczas gdy my latamy po tym felernym wszechświecie i bronimy tyle światów. FAKT NIE ZAWSZE, przynajmniej ja nie robię to dla sprawiedliwości i tak dalej. ALE się staram. Chociaż to trudne, chociaż każdy ma mnie w dupie, każdy mnie nie szanuje, nie docenia, śmieje się ze mnie. Robię to, odwalam tą robotę, bawię się w bohatera. I co mi z tego zostało? Gdy byłem łowcą głów na pełny etat przynajmniej coś z tego miałem. Chociaż odrobinę kredytów, szacunku. A teraz gdy guardians of galaxy potrzebują pomocy, bo przecież bez okrętu czy tam statku trudno chronić świata. A jakiś Stark o którym nigdy w kosmosie nie słyszałem, pyta się czym się zajmujemy i w sumie nie za bardzo obchodzi go ta cała sytuacja. Chcesz wiedzieć kim jesteśmy? TO JA CI POWIEM. JESTEŚMY STRAŻNIKAMI GALAKTYKI, BOHATERAMI, POSZUKIWACZAMI PRZYGÓD! Ale pewnie, co cię to obchodzi cnie? -Spojrzał w oczy Iron Man'a.- Jestem w końcu tylko gadającym szopem. Może i ziemskim. Ale szopem. Masz mnie gdzieś prawda? Śmieszny jestem co? W końcu nie wyglądam jak Gamora, Star-lord czy ty, co? Zawsze sądziłem że bohaterowie sobie pomagają. Ale jak widać jestem głupcem. Ale jak widać zostanie nim było błędem. Mam dość.- Odwrócił się w stronę Cosmo i Groota.- Mój mini statek działa. Mam w poważaniu twoją misję rusku... Ale Groot dał ci słowo a on jest moim przyjacielem, rodziną. Chcesz mnie tak bardzo? Okey, lećmy. Pete -Podszedł do Petera.- Jeśli ten nie pomoże ze sprzętem do naprawy, trudno. Mogę kupić na knowhere sprzęt ale wtedy zostaniemy zupełnie bez kasy. Groot mógł się tylko spytać: -Jestem Groot?- Nie chciał zostawiać swoich przyjaciół samych i jeszcze opuszczać Guardiansów. -Co? Nie nie powiedziałem że odchodzę... Jestem zły za to że każdy nas pomiata okey? A nie zostawiamy ich na długo załatwimy tylko tą całą SPRAWĘ - zrobił palcami znak cytatu.-, i sprzęt. Miał już ruszyć tylko chciał zobaczyć rozwój sytuacji. Kto wie może Iron Man jednak nie jest dupkiem. No i chciał usłyszeć co o tym sądzi Peter. No i co sądził o tym co powiedział. O tym całym bohaterowaniu. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Mar 26, 2016 6:44 pm | |
| W zbroi Tony'ego rozległ się nagle znajomy głos Jarvisa, oczywiście słyszalny tylko i wyłącznie dla niego, nie zaś dla pozostałych osób wciąż jeszcze zebranych na dachu: -Mechanizmy obronne obu maszyn uniemożliwiają zdalne ich wyłączenie. W parku Van Cortlandt członkowie X-Men zidentyfikowani jako X-23, Gambit i Iceman walczą z jedną z nich, w Central Parku nieznana drużyna zaangażowała się w starcie z drugą. Odbieram sygnał wskazujący na to, że obie utrzymują połączenie z osobnym systemem. Namierzam źródło sygnału.
|
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Czw Mar 31, 2016 12:16 pm | |
| Cała ta sytuacja wydała mu się naprawdę ciekawa. Kiedy Star Lord dostał w głowę, Tony skrzywił się, ale - o dziwo - nie dlatego, że jego donica została zniszczona, a ze zwyczajnego współczucia, bo dostać donicą w głowę jest dość... cóż, bolesne. Tony wiedział, bo kiedyś-kiedyś też tak oberwał. Ale jego wspomnienie nie zawierało gadającego psa robiącego mu wykład o grzeczności. Poprawił mu się nieco humor, więc nie wykonał żadnych ruchów, kiedy pies do niego podszedł i zaczął wyjaśniać Knowhere.
Był na tyle zafascynowany obrazami, które pokazywał mu pies - Cosmo - że nawet nie zauważył, kiedy konkretnie Gamora i Dick zniknęli. Cosmo rysował mu w głowie wspaniałą wizję, którą chciał zobaczyć na własne oczy z wielką chęcią. Może kiedyś, kiedy w końcu da radę uspokoić na Ziemi wszystko, aby pozwolić sobie na dłuższe wakacje... Tak, tak. Plany już ma, teraz potrzeba czasu, którego na ten moment nie miał.
Zerknął na kartkę z elementami, którego od niego potrzebują i tak patrzył na nią podczas całej tyrady Rocketa. Jednym uchem słuchał, ale bardziej był skupiony na zastanawianiu się, w jaki sposób zdobyć potrzebne części. Zanim jednak odpowiedział na zarzuty Rocketa, odezwał się tylko do JARVISa:
- Monitoruj sytuację, działaj tak dalej. Spróbuj zidentyfikować nieznaną drużynę lub jej członków, a jeśli nic nie znajdziesz, zapisz to, co na ich temat dowiesz się z tej walki. - Tak, będzie musiał później to też przeanalizować, ale to będzie odpoczynek po wszystkim, co ostatnio się działo. Spojrzał na obecnych na dachu. - Nie umiem wam pomóc. Znaczy, owszem, umiem, ale nie jestem w stanie tego zrobić szybko, bo mam priorytetowe sprawy wyżej niż pomoc wam, och wielcy strażnicy galaktyki, o których pierwsze słyszę, bo nie latam po galaktyce i nikt nie raczył mnie poinformować, że istnieje coś jeszcze oprócz Nova Corps. - dodał sarkastycznie i teraz zwrócił się do Cosmo. - Ale wiem, że w SHIELD powinni móc szybciej załatwić tę sprawę i wam pomóc. Mają też lepszy dostęp do potrzebnych materiałów, mogą więcej ode mnie. I legalnie. - Wstał, udając, że się rozciąga. - Możecie użyć windy, aby wyjść z budynku, bo tylko taka droga będzie dla was dostępna.
Po tych słowach sam zleciał z dachu, a następnie obleciał Wieżę parę razy i wpadł przez jedno z okien do środka, znikając im z oczu.
[zt. Peter i Rocket zniknęli, więc po prostu tak załatwiam sprawę. Może Gamora załatwi to z SHIELD, nie wiem, ale ponieważ został sam Cosmo, to nie widzę powodu, dla którego gra tutaj miałaby być kontynuowana.] |
| | | James Rhodes
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 19/09/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Maj 29, 2016 6:09 pm | |
| Dzień zapowiadał się wspaniale już od momentu w którym Rhodes wstał z łóżka. Ptaszki śpiewały, było ciepło, a do tego miał dzień wolny. Wtedy właśnie postanowił spędzić ten dzień na relaksie. Idealnym miejscem do tego celu była wieża Avengers: pełno alkocholu, blisko nieba, piękne widoki w postaci nowojorskich wieżowców no i całkowity brak ciekawskich ludzi, którzy pytają się o autograf, albo przejażdżkę na plecach War Machine. Założył krótkie spodenki i hawajską koszulę, zawiesił plecak z niezbędnymi dobrami na karabinku jego zbroi i w ów wskoczył.
Przyleciał na dach Avengers tower, trzymając cały czas wysoki pułap by uniknąć paparazzi. Ma jednodniowe wakacje i zamierza z nich korzystać ile może. Zaparkował War Machine gdzieś w kącie i podgwizdując chwytliwą melodię z radia, zarzucił plecak jednym ramieniem na plecy. Podniósł leżak, opierający się o poręcz i postawił go pośrodku dachu. Rzucił plecak na jego prawą stronę. Odpoczywali tu, głównie w przerwach od chronienia świata, budowania, urządzeń bądź dokonywania niezwykłych odkryć zmieniających świat nauki, więc niezbyt często. Pozostało tylko skoczyć do barku po jakiegoś drinka.
Po skończonych przygotowaniach praktycznie wskoczył na leżak, założył przyciemniane okulary i powoli sączył swoją ulubioną "mieszankę wybuchową". |
| | | Doctor Strange
Liczba postów : 150 Data dołączenia : 13/08/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Maj 29, 2016 6:24 pm | |
| Wszyscy dokładnie znali ten budynek. Jeden z najwyższych w całym mieście, w dodatku owiany niezłą sławą. Dziwne że jeszcze żaden samolot w niego nie wleciał lub nie próbowano podłożyć bomby. W końcu była to siedziba samych Mścicieli. Owszem... Mieli oni swoich fanów jednak było również sporo przeciwników. Nie można im jednak odebrać, robili co mogli aby ten świat przetrwał. Dlatego też byli nadzieją dla Stephena, który potrzebował pomocy. Astralna forma mężczyzny przemierzała niebo nad miastem kierując się właśnie w to miejsce. Był nieco zniebieściały i półprzezroczysty. Nie wiedział jak dostanie się do środka jednak postanowił spróbować swoich sił. W końcu był w formie astralnej. Mógłby przeniknąć przez ściany i po kłopocie jednak mogłoby to zostać źle odebrane. W trakcie lotu dostrzegł jedną osobę przebywającą na dachu. Zbliżywszy się zauważył że to mężczyzna. Nieopodal stała solidna zbroja, którą nie raz można było zobaczyć w TV. Tak! To był jeden z nich. Strange powoli obniżył lot opadając z nieba przed nieznajomym mężczyzną tak, aby ten od początku go widział. Nie chciał przecież go wystraszyć. - Yyy... Dzień dobry. Nazywam się Stephen Strange. Przybywam aby prosić o pomoc. - zaczął patrząc gdzieś w bok. Nie lubił rozmawiać z obcymi w formie ducha. Zawsze czuł pewien dyskomfort jednak w tym wypadku nie miał wyboru. Musiał być w dwóch miejscach na raz. |
| | | James Rhodes
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 19/09/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Maj 29, 2016 6:48 pm | |
| 5 mniut, 34 sekundy i 47 setnych. Tyle trwał dzień wolny podpułkownika. Kiedy zobaczył niebieską osobę dolnym kątem oczu, bo w końcu gapił się praktycznie prosto w słońce, cicho jęknął. Sądząc po kolorze to Kapitan Ameryka chciał mu przydzielić jakieś zadanie, czy zepsuć mu wolne w jakiś inny sposób. Szybko wymruczał: -Steve, błagam, jeszcze z pięć minut
Wtedy ta osoba zaczęła coś mówić, że nazywa się Stephen Strange, czyli całkowicie niepodobnie do Steve Rogers. Zwróciło to jego uwagę. Zwrócił ku niemu głowę i lekko podniósł się z leżaka ustawionego w pozycji leżącej, tak by teraz siedzieć i zdjął okulary. Cały świat wydawał się niebieski od patrzenia na słońce przez...5 minut, 34 sekundy i tak dalej. Jak się spodziewał po imieniu, stał przed nim totalnie nieznajomy. Niezidentyfikowany osobnik na dachu jednego z najlepiej strzeżonych i najwyższych budynków w mieście... To nie było normalne. Odruchowo rozejrzał się jeszcze w prawo i w lewo, po czym znowu jego oczy spoczęły na nieznajomym. Na razie zostawił temat tego jak tu się dostał na bok. -Uhh... Dzień dobry, panie Strange, tak?- próbował mówić równie oficjalnym językiem jak rozmówca- więc z czym Ci jest potrzebna pomoc?
Sam nie wiedział co robił. Zaczął rozmawiać z nieznajomym, który pojawił się znikąd. Przecież dopiero zaczął pić pierwszy drink, nie może być z nim tak źle. Czyżby było na tyle ciepło, żeby przytrafiały mu się halucynacje? Cóż, przynajmniej miał pod ręką, a dokładniej w plecaku swoją broń i zawsze może narobić hałasu dla pozostałych mścicieli w wieży. A miało być tak fajnie. |
| | | Doctor Strange
Liczba postów : 150 Data dołączenia : 13/08/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Maj 29, 2016 7:24 pm | |
| Niebieska postać astralna lewitowała kilka centymetrów nad powierzchnią dachu. Dla niewprawionego oka wyglądał niczym klasyczny duch. Nic jednak z tych rzeczy. Widząc jak mężczyzna zareagował Doktor nieco się uśmiechnął. Czyżby wojskowy? Oni zawsze byli tacy konkretni! Zadajesz im pytanie a oni od razu odpowiadają. Niczym automat. Powoli zbliżył się do nieznajomego, podlatując nieco. Dobrze mu z twarzy patrzyło. Może warto zaryzykować? Oby tylko nie okazało się, że on tu tylko sprząta i pilnuje lądowiska. Strange ponownie kątem oka zerknął na zbroję stojącą nieopodal. Zapewne należała do mężczyzny a nikt z obsługi pewnie nie nosi podobnych ubranek. - Potrzebuje pomocy Avengersów. Nie. Nie ja! Świat potrzebuje tej pomocy. - powiedział mocno akcentując ostatnie słowa. Magik w końcu mówiła o zachwianym balansie. Oczywiście wszystko po naszej stronie, więc trzeba to zbadać. - Iloma jednostkami dysponujecie aktualnie? - spytał patrząc w oczy swojemu rozmówcy. Tym razem każda para rąk się przyda. Nie było czasu do stracenia toteż Stephen starał się jak mógł. Ale czy to wystarczy? W końcu wielu agentów było tylko ludźmi, Stephen też. Jednak tytuł Sorcere Supreme stawiał go nieco ponad ludzkim rodzajem. W dodatku teraz miał misję. Drobnostka... To tylko ocalenie świata. |
| | | James Rhodes
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 19/09/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Maj 29, 2016 8:16 pm | |
| Mężczyzna słuchał, przytakując okazjonalnie. Gdyby zobaczył go gdziekolwiek indziej, pomyślałby, że to szaleniec. Wciąż wydawała się to możliwość, ale skoro tu jest, coś może być na rzeczy. Miał ochotę zaproponować pomoc, lecz gdy zauważył, że Strange chciał coś jeszcze dodać, postanowił mu nie przerywać i może to nieco dobrze. Zapytał się o liczebność ich grupy. Subtelnie przygryzł wargę i podniósł brwi. Nie spodobało mu się to pytanie. O coś takiego zapytałby się ktoś kto nie ma przyjacielskich zamiarów. Poza tym po prostu tu wtargnął. Może już wie jak obejść zabezpieczenia? Musi o tym wspomnieć kiedyś Tonemu, ale na razie musiał się nim jakoś zająć.
Podrapał się po tyle głowy, spoglądając na War Machine i zadeklarował: -Yyym...Aha. Ok. W porządku. Widzisz, ja tutaj nie mieszkam. Jestem krewnym Iron Mana. Pozwolił mi tu być, bo mam dzisiaj urodziny. Widzisz tam stoi- pokazał palcem na swoją zbroję- To on się zajmuje walką i rekrutacją, więc może go zapytaj o takie rzeczy. Tylko, wiesz w przeciwieństwie do tego co widzisz w TV jest całkiem nieśmiały. Możliwe, że sformułowanie odpowiedzi chwilę mu zajmie
Ostatni raz, poza konferencjami i innymi oficjalnymi okolicznościami, grał aktorsko w przedszkolu. Miał nadzieję, że mu nieźle pójdzie. Musi coś wymyślić w tej sprawie. Idealnie mógłby go ogłuszyć i potem z resztą go przesłuchać. Na razie może dowie się o co mu chodzi i w ogóle. W wypadku w którym duch obróci się do niego plecami na dłuższy okres czasu, wstanie i schowa swoją berettę za udem. Coś tu było nie halo. Na szczęście za jego zbroją było trochę miejsca, więc mógłby w nią wskoczyć. |
| | | Doctor Strange
Liczba postów : 150 Data dołączenia : 13/08/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Maj 29, 2016 8:42 pm | |
| Stephen cały czas lewitował kilkanaście centymetrów nad dachem, uważnie wsłuchując się w słowa nieznajomego. No trzeba było przyznać, że takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Chociaż biorąc pod uwagę okoliczności w jakich zastał mężczyznę możnaby orzec, że nie jest jednym z nich. Podobno Avengers nie mają nigdy urlopu, chyba że umrą. Tak przynajmniej słyszał w radiu, kiedyś, w drodze samochodem do pracy. Głupie media.
- Przepraszam w takim razie. Jestem trochę zdesperowany. Dlatego też pojawiłem się tutaj w takiej formie. Swoją drogą... Dziwne że nie wrzasnąłeś jak mała dziewczynka. Zazwyczaj ludzie tak reagują. Chociaż... W tym mieście już nic mnie nie zdziwi. Ah tak! Dzięki ciału astralnemu mogę być w dwóch miejscach na raz. Powiedzmy, że delikatnie mi się śpieszy - powiedział zachowując pełną powagę na twarzy. Nie chciał aby chłopak źle go odebrał, broń boże. Po prostu nie codziennie widuje się kogoś przypominającego ducha, który w dodatku mówi! W sumie mógłby zajrzeć do wieży jednak wtedy mogliby odebrać to jako wtargnięcie. Wtedy automatycznie jego wizerunek zostałby połączony z kimś nieproszonym przez Avengersów. Tego nie chciał... |
| | | James Rhodes
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 19/09/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Pon Maj 30, 2016 2:01 pm | |
| Ta konwersacja zaczęła zamieniać się w bieg na bieżni - Długa, męcząca i pomimo tego, że James cały czas próbował ją poruszyć, wciąż stał w miejscu. Całkiem dziwne zachowanie jak na kogoś komu, jak on twierdzi, się śpieszy. Mężczyzna westchnął i leniwie otworzył plecak. Szybko wymacał ścierkę, którą czasami zabierał na loty w zbroi. Potrafi się nieźle ubrudzić. Z tego co pamiętał ze szkoły forma astralna może między innymi oznaczać coś niefizycznego. James był raczej osobą wierzącą tylko w naukę, postęp techniczny, więc cedził jego słowa w swojej głowie. To pewnie jakaś sztuczka, lustra i dym. Z drugiej strony minął się kiedyś na korytarzu z Thorem, mitycznym bogiem błyskawic, więc może powinien chociaż trochę mu wierzyć. Machnął kawałkiem materiału przed sobą i rzeczywiście - przeleciał przez niego jakby wcale tam nie stał. Jego oczy wyglądały w tym momencie jakby chciały się ewakuować z oczodołów. Spojrzał jeszcze raz na rękę i się uszczypnął. Zdecydowanie nie śnił.
Cóż, zapewne go stąd nie wyrzuci, bo nie ma solidnego tyłka który można by było skopać. Ruszył w stronę War Machine, machając po drodze ręką, aby dać znać astralnemu gościowi do zrozumienia, że ma za nim podążać. Czasami czuł, że dba o nią bardziej, niż o swój samochód... Kiedy on właściwie ostatnio go używał? Nieważne. Zaczął okrągłymi ruchami wycierać maskę. -Więc - zaczął nie zaprzestając czyszczenia - Mów dokładnie o co chodzi, przekażę wszystko Avengers Słuchając wycierał łopatki metalowej bestii. |
| | | Doctor Strange
Liczba postów : 150 Data dołączenia : 13/08/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Wto Maj 31, 2016 1:23 pm | |
| Ciało astralne Stephena Strange'a zaczęło lewitować, za podążającym w stronę dziwnej maszyny mężczyzną. Nie miał innego punktu zaczepienia toteż chwytał się nawet tego. Mina Doctora była nieco zdziwiona gdy mężczyzna zaczął polerować zbroję. Wpatrzony w ową czynność przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Aż nieznajomy dał sygnał. Podobno miał przekazać wszystko Avengersom. Czy on tu tylko sprząta?
- No to teraz uważaj i spróbuj nadążyć. W moim domu, na poddaszu, otworzył się portal. Po drugiej stronie stała kobieta o imieniu Magik. Znacie ją? Bo to ona wspomniała abym udał się do Avengers po pomoc. Rzuciła tez imiona Carol Danvers i Nova Force. Mówi Ci to coś? Sprawa wygląda tak, że zachwiana została równowaga pomiędzy światem naszym i jej. Niestety wynika to z pewnej ingerencji po naszej stronie. Należałoby się sprawie przyjrzeć. W końcu to tylko... Świat się wali. - wyrecytował cały czas obserwując mężczyznę. Jeżeli ten nie nadąży to Stephen może powtórzyć a nawet to rozrysować. - Dlatego też zależy mi aby spotkać się z Avengers. - dodał na koniec. Miał tylko nadzieję, że nie zostanie wyśmiany. Nie każdy akceptuje magię jako mistyczną moc. Niektórzy cały czas myślą, że to tanie sztuczki dla ulicznych iluzjonistów. |
| | | James Rhodes
Liczba postów : 83 Data dołączenia : 19/09/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sro Cze 01, 2016 4:44 pm | |
| Mózg mówił mu, żeby podejść z dystansem do słów Strange'a, lecz jego serce mówiło mu, ze właśnie rozmawia z astralną projekcją. Po wstępnym przeczyszczeniu zbroi, wytarł głowę z kropli potu, które w irytujący sposób spływały mu po twarzy. Odwrócił się w stronę mężczyzny i jeszcze raz obejrzał go od stóp niedotykających ziemi do czubka głowy. Kiwnął głową i rzekł: -Ty wiesz, że mamy sekretarkę? Zazwyczaj nie każemy ludziom wspinać się aż na dach by poprosić o pomoc...Wiesz, zazwyczaj- uśmiechnął się lekko- Carol i Nova są członkami Avengers. W wolnej chwili zapytam ich o tą Magik
Wziął porządny łyk ze swojej szklanki i podszedł do barierek, na których się oparł. Widać było stąd dobry kawałek tego ogromnego miasta. Mogłeś się przejrzeć w praktycznie każdym budynku. Pełne turystów, mieszkańców, bohaterów, często dziwaków. Przypominało mu to o tym za co walczy. Nie chodzi tu tylko o miasto które nigdy nie śpi, ale też resztę świata. Dlaczego nazywa się mścicielem. Może Steven mówi prawdę, może łże, ale James chciał zrobić wszystko by zapobiec problemowi nim dojdzie do jakiejś tragedii, żeby nie musiał na nic reagować, tylko zakończyć nim się zacznie. Westchnął i ponownie zerknął na rozmówce i władczym tonem powiedział: -Jeżeli chcesz spotkać całą drużynę to tyko na NASZYCH warunkach, bez broni i w miejscu które my wybierzemy. Nie będę podejmował za nich decyzji. Podaj tylko swój numer komórkowy, albo jakikolwiek sposób na kontakt, żebyśmy mogli się umówić. Powiem o wszystkim reszcie na tyle na ile mogę. Nie wiem na ile Ci się przydamy, ale spróbujemy pomóc jak możemy. Chcesz jeszcze czegoś? |
| | | Doctor Strange
Liczba postów : 150 Data dołączenia : 13/08/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sro Cze 01, 2016 6:07 pm | |
| Cała a sytuacja zaczynała nieco irytować Stephena. Czy ten mężczyzna zdawał sobie z tego o czym mówi? Strange p***y o końcu świata a ten poleca sekretarkę? Może i Doktor nie miał poczucia humoru, jednak wiedział kiedy ukrócić żarty. - W wolnej chwili? - powtórzył słysząc słowa mężczyzny a jego prawa brew nieco drgnęła. To wszystko za sprawą delikatnego poddenerwowania. Koleś polerował kupę żelastwa żądając jeszcze spełnienia dziwnych warunków. Z całym szacunkiem ale Avengers bogami nie są. - Rozmawiasz z Sorcerer Supreme. Grzecznie więc proszę przekaż moją wiadomość jak najszybciej. Równie dobrze mógłbym to ogłosić nie przybywając tu, jednak wywołałoby to strach. Wybrałem nieco grzeczniejszą opcję - powiedział krzyżując ręce na klatce piersiowej. Machnął ręką recytując słowa w nieznanym dla mężczyzny języku a tuż przed nosem faceta pojawiła się niewielka karteczka z wypisanymi cyferkami. Oto i jego numer telefonu. Niech się lepiej pospieszą bo nie wiadomo czy zwlekanie nie doprowadzi do poważniejszych konsekwencji. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Dach i lądowisko | |
| |
| | | | Dach i lądowisko | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |