|
| Dach i lądowisko | |
|
+14James Rhodes Peter Quill Cosmo the Dog Nova Invisible Woman Miguel O'Hara Carol Danvers Grace Marquez Bruce Banner Hawkeye Taskmaster Captain America Tony Stark Loki 18 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Gru 26, 2015 9:21 pm | |
| // Kontynuacja wydarzeń stąd. Troje superbohaterów w postaci Miguela, Susan oraz Gamory podróżowało pośród nowojorskich drapaczy chmur, w drodze do Avengers Tower - Spider-Man przyszłości wykorzystywał do tego pajęczynę, zgodnie z wcześniejszymi przypuszczeniami Invisible Woman, a także antygrawitacyjny materiał na własnych plecach, natomiast wspomniana właśnie członkini Fantastycznej Czwórki przemieszczała siebie oraz zielonoskórą kosmitkę z użyciem pól siłowych. O'Hara pozwalał trzymać się paniom kilkanaście metrów z przodu, aczkolwiek nie robiąc tego ze względu na dżentelmeństwo, tylko na fakt, że nie był on z Nowym Jorkiem zbyt dobrze zaznajomiony - nie z jego wersją z 2014 roku. Czego Latynos nie omieszkał odrobinę zmienić, skoro nadarzyła się ku temu okazja - gdy tylko zwinne akrobacje na sieci nadawały mu odpowiedniego pędu i wysokości, pozwalając skutecznie szybować z użyciem "pelerynki", mężczyzna mógł spokojnie obserwować swoim wyostrzonym, dalekosiężnym wzrokiem mijane budynki, ulice czy spacerujących w dole mieszkańców. Pomyśleć, że za kilka dekad te pierwsze staną się fundamentami nowego, lepszego Nueva York, na drugich rozgrywać się będą potyczki walczących o terytoria klik, a trzecimi będzie najbiedniejsza, najżałośniejsza część miejskiej populacji - aktualne, majestatyczne Wielkie Jabłko zamieni się w skryte pod Uptown slumsy. Jednak Pająk nie poświęcał całkowitej uwagi widokom - rozmyślania nad tym, jak niewyobrażalnie bardzo Nowy Jork zmienił się przez ten niemal wiek były raczej próbą ucieczki od irytacji, jaką spowodowały słowa Sue. Nie do końca skuteczną. Oczywiście to nie tak, że Miggy nie przyjął do siebie argumentów Niewidzialnej Kobiety - wręcz przeciwnie, w pełni rozumiał potrzebę poinformowania Avengers o tym, co genetyk oraz członkini F4 zamierzają zrobić. Co więcej, nie widział też problemu w wymogu zaprowadzenia Gamory do Starka - pokrywało się to z powyższym, więc dopóki czynność ta nie przedłuży za bardzo pobytu w siedzibie Mścicieli, dopóty O'Hara nie zamierzał narzekać. "Jeszcze godzinę czy dwie". Też mi niedługo. Te słowa. Jednak nie chodziło tutaj nawet o sam przymus czekania - choć z obecną niecierpliwością szatyna, potęgowaną przez jego irlandzko-meksykański temperament, a spowodowaną przez to, w jakiej sytuacji się znalazł, Spider-Man przyszłości z pewnością i na to byłby w stanie narzekać. Ale czy można było mu się dziwić? "Godzina czy dwie" - nie taka była definicja słowa "niedługo" w słowniku Latynosa. Tamto, niby niewielkie, niedomówienie zrobiło w pierwszej chwili sporą nadzieję Miguelowi, która w następnej została brutalnie zniszczona. A co zostało już wspomniane, ten dzień układał się tak bardzo pomyślnie, że O'Hara zdążył już zacząć podejrzewać pajęczy pech o decyzję wybrania się na urlop. Shock, Miggy, jak na takiego geniusza, potrafisz być prawdziwym bitmózgiem. Czy Spider-Man przesadzał z negatywnymi reakcjami? Zapewne. Ale ponownie, czy w obecnej sytuacji można było mu się dziwić? Szatyn westchnął ciężko, po czym przeniósł wzrok na zielonoskórą kosmitkę - wypadało w końcu przewertować pamięć w poszukiwaniu ewentualnych informacji o Gamorze, członkini Strażników Galaktyki, skoro przez najbliższą godzinę czy dwie Pająk i tak miał być pozbawiony innych, ciekawszych zajęć. Miguel nie kojarzył jednak ani imienia obecnej towarzyszki, ani nazwy jej grupy. Mógł to być zwyczajny niedobór jego wiedzy na temat Heroic Age - ale z drugiej strony, inteligentne istoty z kosmosu powinny były wryć się w historię świata bardzo pamiętliwie, tak jak to miało miejsce chociażby z bitwą z Chitauri. Chyba że... Chyba że Alchemax albo Stark-Fujikawa swego czasu wykorzystało... wykorzysta zaawansowaną technologię Strażników, w tym ich pojazd kosmiczny, do ulepszenia własnej, a pamięć o grupie i o tym, co z nią zrobiło, wymaże z kart historii. Shock, kto wie do czego Tyler i reszta mu podobnych byłaby zdolna, aby możliwa stała się praca nad kolonizacją innych planet. Nie byłoby to nieprawdopodobne. Korporacje przyszłości nie miały żadnych oporów przed tego typu rozwiązaniami. O'Harze nie dane było jednak długo rozmyślać nad brakiem skrupułów najpotężniejszych megakorporacji z roku 2099 - ku ogromnemu zaskoczeniu Spider-Mana, nagle i w bardzo szybkim tempie zaczęło robić się jaśniej. Na pewno nie nadchodził dzień - rozmowy na Helicarrierze, krótka potyczka z Black Cat, atak terrorystyczny i podróże między wspomnianymi na sto procent nie zajęły całej nocy. Poza tym, brakowało w tej chwili nieodłącznego elementu zamiany pór doby - zafarbowanego na krwistą czerwień nieba. Widząc, że pod wpływem niepokojącego zjawiska Sue postanowiła siebie i Gamorę zatrzymać, Miguel zrobił to samo - w przeciwieństwie jednak do pań, on wskoczył na ścianę pobliskiego budynku. Zwrócił się do niej tyłem, utrzymując teraz swe ciało jedynie za pomocą szponów na stopach i jednej z rąk - drugiej postanowił użyć jako improwizowany daszek, ewentualnie zasłona dla oczu, zważywszy na to, jak bardzo te ostatnie były wrażliwe na światło, na którego źródło mężczyzna planował właśnie spojrzeć. Biorąc pod uwagę wspomnianą wrażliwość, nic dziwnego, że jak szybko Latynos natrafił wzrokiem na pierwsze promienie tego tymczasowego, drugiego słońca, tak szybko nim uciekł. Cudownie. Nie zamierzał ryzykować problemów ze wzrokiem, gdy znajdował się kilkaset metrów nad ziemią. Będzie musiał podpytać o źródło tego intensywnego światła swoje towarzyszki - skoro, z tego co właśnie widział, one mogły na nie zerknąć skuteczniej. I zaniepokoić się tym, co oglądały, skoro Sue natychmiast postanowiła kontynuować podróż do Avengers Tower, teraz już w zauważalnym pośpiechu. Miggy czym prędzej zeskoczył ze ściany i ruszył za nimi - aczkolwiek do czasu, gdyż kiedy jakiś czas później dalekosiężne spojrzenie O'Hary zauważyło w oddali charakterystyczny symbol na jednym z wieżowców, Pająk zdecydował się wyprzedzić Sue oraz Gamorę i znaleźć się na dachu ich celu jako pierwszy. |
| | | Gamora
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 24/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Pon Gru 28, 2015 2:12 pm | |
| Może odrobinę za szybko poczuła jak kamień spada jej z serca, jednak zapewnienie Susan o rychłej pomocy Tony'ego sprawiło, że tak właśnie się poczuła. W końcu jakieś konkrety. Ucieszona z doboru kolejności wizyt zarządzonej przez Sue, kątem oka zerknęła na Miguela. Chciała odczytać jego emocje z tym związane, dlatego skupiła wzrok na twarzy mężczyzny. Nie spotkała się z żadnym sprzeciwem... a przynajmniej nie werbalnym, bo reszta skrzętnie była schowana za maską. Zresztą dosłownie chwilę później Susan rozdysponowała środki transportu, więc zabrakło już czasu na bardziej szczegółową analizę. Zerknęła w dół czując zmieniający się grunt pod stopami. Rozstawiła nogi nieco szerzej by móc utrzymać w miarę stabilną pozycję, tym razem pokusiła się również o wyciągnięcie miecza, którym podparła się przed sobą. Nie żeby nie wierzyła w umiejętności pilotażu Susan... po prostu, tak jak Miguel, postanowiła rozejrzeć się po mieście.
Wzniosły się akurat na tyle wysoko, że miała okazję podziwiać Nowy Jork z dość swobodnej odległości. Znaczy, na tyle swobodnej, na ile pozwalały te niesamowicie wysokie budynki, w których lustrzanych oknach mogła się na spokojnie poprzeglądać. Korzystając ze stabilnego oparcia spojrzała w dół, na ulice pełne pojazdów i Ziemian. Samochody stały w rządku niedaleko budynku oraz zgliszczy jakie pozostawiły po sobie wybuchy. No właśnie, wybuchy. Kosmitka odwróciła się w kierunku pozostawionego za sobą gruzu. Z pełną powagą wymalowanym na swoim zielonym obliczu przyjrzała się tej tragedii i jeszcze bardziej się zasępiła. Odgarnęła ciemno zielone pasma swoich włosów, które chcąc nie chcąc tańczyły na wietrze dookoła głowy walecznej kosmitki. I już miała odwrócić głowę, gdy spojrzenie Gamory padło na szybującego w powietrzu Miguela. Nigdy wcześniej nie spotkała się z kimś takim, zresztą z kimś takim jak Susan również, dlatego zaraz złote spojrzenie przeniosło się pannę Storm. Terrianka nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo kosmitka jest wdzięczna za pomoc, w końcu z tego co jej wiadomo starała się wesprzeć i ją i Spider-Mana. Nie zdążyła jednak zagłębić się w swoich rozmyślaniach, ponieważ cała uwaga Gamory skupiła się na świetle, które z szybką prędkością zbliżało się do Ziemi. Żyjąc na co dzień w kosmosie (no oprócz tego czasu spędzonego na zielonej planecie) takie zjawisko raczej nie szokowało. Mimo to była wdzięczna, gdy Susan zatrzymała latającą platformę. Gam również przysłoniła dłonią oczy, mrużąc je jeszcze dla ochrony. Zerkała na jasny obiekt z zaciekawieniem, dopóki nie zniknął z horyzontu.
- Co to było? - Krzyknęła do Susan (chyba, że ta znajdowała się na tyle blisko, by nie musieć się wydzierać) i poruszyła się niespokojnie, ponieważ odczuła wzrost temperatury. ...I fakt, może nieraz widziała podobne zjawiska, niestety większa część z nich nie zwiastowała nic dobrego. Na dodatek w jakimś sensie sam obiekt wzbudził w niej poczucie obowiązku, w końcu zjawisko spadło prosto z nieba, a kto wie prawie wszystko o kosmosie? Quill. On zawsze wie wszystko. A właśnie. Koniecznie będzie musiała się skontaktować zresztą drużyny, ale to już na miejscu. Najpierw statek, potem badania. Może, aż tak szybko nie opuszczą Ziemi? Zresztą... przydałoby się jakoś odwdzięczyć, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Wylądowały bezpiecznie na dachu, na którym już czekał Miguel. Jednym płynnym ruchem schowała miecz do pokrowca przymocowanego na plecach, jednocześnie pewnym siebie krokiem podchodząc do O'Hary. Druga ręka natomiast sięgnęła po komunikator, dzięki któremu będzie mogła skontaktować się zresztą drużyny. Grzebiąc coś w nim zerknęła na mężczyznę i zapytała. - Te liny to element Twojego kombinezonu? Są całkiem przydatne. - Posłała mu zagadkowy uśmiech. Cóż, Gamora – koneserka broni - zawsze gotowa poznać ciekawe nowinki, na dodatek takie, które mogły by zaskoczyć i jej wrogów. Dosłownie sekundę później komunikator zaczął wydawać z siebie dziwne dźwięki. Kosmitka wyciągnęła palec w geście chwilowej pauzy. - Przepraszam na chwilę. - Odsunęła się z poważnym grymasem wymalowanym na twarzy. - Powiadomię resztę gdzie jestem. - Dodała na odchodnym.
Komunikator coś szumiał i skrzeczał, dlatego z dobre pół minuty starała się wykalibrować odpowiednie fale, a dopiero potem przemówiła. - Żyjecie? Mam nadzieje, że tak. Szukam pomocy u tutejszych superbohaterów, niejakiego Tony'ego Starka. Znajduję się w Avengers Tower. To ten budynek z wielkim 'A' na szczycie. Dajcie znać. Bez odbioru. - Odsunęła trzeszczący komunikator od ust. Miała nadzieje, że reszta drużyny cokolwiek zrozumiała. Z tą samą srogą i zarazem zmartwioną miną podeszła z powrotem do Susan i Miguela. |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Wto Gru 29, 2015 9:16 am | |
| Susan nie musiała nawet zastanawiać się nad najlepszą możliwą do obrania trasą; w końcu podróżowała po Nowym Jorku od tak dawna, że teraz czyniła to już w zasadzie automatycznie, czy to lecąc ponad ulicami miasta, czy przemieszczając się wśród jego mieszkańców. Szczególnie dobrze znała natomiast Manhattan, z którym siłą rzeczy miała najwięcej do czynienia - bo przecież to właśnie tam znajdowało się Baxter Building... I wiele innych istotnych budynków. Czas podróży Invisible Woman poświęciła na rozważanie następnych kroków. Nie martwiła się o Gamorę i los jej statku; właściwie to była wręcz przekonana, że kwestię jego naprawy uda się załatwić stosunkowo szybko. Koniec końców wśród Mścicieli i innych bohaterów oraz agentów Tarczy zawsze znajdzie się ktoś kompetentny i chętny do pogrzebania w obcym sprzęcie... Więc z tym nie powinno być problemu. Pozostawało więc pytanie: co jeszcze zdążą załatwić przed ukończeniem prac nad urządzeniem namierzającym skoki w czasie? Wszystkie sprawy, które przychodziły Sue do głowy, trwałyby po prostu zbyt długo, aby warto było się za nie brać. Zbadanie sytuacji w bazie S.W.O.R.D. nie wchodziło teraz w grę, choć blondynka tak czy siak zamierzała się tym później zająć. Ściganie terrorystów odpowiedzialnych za ten ostatni atak - choć przyniosłoby jej pewną satysfakcję - również musiało poczekać, bo już samo ich namierzanie zajęłoby pewnie chwilę. Podsumowując, Susan mogła jedynie skontaktować się z bratem, aby upewnić się, że u niego wszystko w porządku - a potem będą musieli poczekać na znak od Herbie'ego. ... Nie przewidziała oczywiście, że akurat jak na zawołanie pojawi się kolejny potencjalny problem - który w tym momencie rozświetlał już niebo, na którym zresztą pojawił się zaskakująco niespodziewanie. Invisible Woman zmarszczyła czoło, w myślach przeglądając wszelkie możliwe wyjaśnienia. To zjawisko praktycznie nie miało prawa być naturalnym - bo jeżeli nawet coś zbliżałoby się do Ziemi, to przecież dałoby się to wykryć z wyprzedzeniem... Wiedzieliby o tym. Herbie by to wyłapał. Więc... Nie, to nie był żaden wielki meteoryt, chyba że sprowadzony przez kogoś umyślnie. Statek kosmiczny? Nie miała do tej pory do czynienia z żadnym, który jaśniałby w ten sposób. Coś... Żywego? Przypominającego Galactusa? Być może, choć ta myśl nie napawała jej optymizmem. W pierwszej chwili Sue nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że zatrzymała swoje pola siłowe, aby móc obserwować tę anomalię - za to szybko zrozumiała, że przyglądanie się jej samo w sobie stanowiło kiepski pomysł. Cokolwiek to było, świeciło niczym najprawdziwsze słońce, więc pewnie w równym stopniu mogło uszkodzić wzrok; w związku z tym członkini Fantastycznej Czwórki prędko zrezygnowała z oglądania zjawiska. Przeniosła za to spojrzenie na swoją towarzyszkę, gdyż ta właśnie się odezwała. -Nie wiem, ale znając życie nic dobrego. W Wieży możemy spróbować dowiedzieć się czegoś więcej- odparła na jej słowa, po czym ponownie wprawiła pola siłowe w ruch. Do Avengers Tower było już niedaleko, a Spider-Man wyprzedził je na ostatnim odcinku, lecz najważniejsze, że wkrótce potem stały już na dachu, a Susan wycofała swoje bariery. Sprawiło to, że od razu poczuła, iż temperatura jakby wzrosła; do tej pory osłona chroniła ją przed zwiększonym promieniowaniem, przynajmniej częściowo, więc nie zwróciła na to uwagi... Blondynka poszła w ślady Gamory - i tak jak ona zbliżyła się do Miguela, lecz pozwoliła im najpierw wymienić uwagi dotyczące pajęczyn, sama się w to nie wtrącając. Tę krótką chwilę poświęciła na kolejne rzucenie okiem ku niebu - ot, tylko na sekundę, nie dłużej. Zastanawiało ją czy ognista kula się zbliża i miała nadzieję określić to na podstawie jej wielkości, ale póki co odnosiła wrażenie, że wielkość obiektu nie uległa zmianie. Odezwała się w momencie, gdy kosmitka odeszła na bok, by użyć swojego komunikatora: -Pamiętasz coś, co pasowałoby do tego zjawiska? Domyślam się, że to nie jest meteoryt, który zaraz zniszczy Ziemię...- zagadnęła Pająka, jednocześnie nieznacznym ruchem głowy wskazując w górę, mniej więcej w stronę "drugiego słońca". Zakładała, że Spider-Man dałby im znać, gdyby wiedział o jakimś nadciągającym zagrożeniu, ale tak czy siak warto było spróbować. Gdy Gamora już ponownie do nich dołączyła, Sue ruszyła w stronę zejścia z dachu. O ile dobrze pamiętała, prowadziło ono do rozległego pomieszczenia, które pełniło między innymi funkcję salonu... A z niego będą mogli przejść dalej - zapewne instruowani przez Jarvisa.
Właściwie moglibyśmy chyba mieć tutaj z/t? Ewentualnie w poście Miguela, żebyśmy skończyli jeszcze tutaj dyskusję.
|
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Sty 03, 2016 6:05 pm | |
| W oczekiwaniu na swoje towarzyszki, Miguel obejrzał pokrótce dach Avengers Tower, skąpany teraz w promieniach drugiego słońca. Jego uwagę na minimalnie dłużej przykuł jedynie stojący na swoim miejscu, firmowy pojazd latający drużyny Mścicieli - Quinjet. O'Hara nie wątpił, że nazwanie zaawansowaną technologii, którą ów odrzutowiec musiał być naszpikowany, byłoby sporym niedopowiedzeniem - Tony Stark z pewnością zadbał, by ta wręcz wyprzedzała swoje czasy. Jednak na pewno nie robiła tego na tyle, by doścignąć tych, z których pochodził Latynos - więc Spider-Man przyszłości koniec końców i od Quinjeta szybko odwrócił wzrok. Szczególnie, że podziwianie go ze względów czysto estetycznych również nie było dla Miga niczym wielce interesującym, skoro w dzieciństwie raz czy dwa miał on okazję widzieć bardzo wiernie oddaną replikę tego pojazdu.
Susan i Gamora wkrótce również znalazły się na dachu, szybko dogoniwszy O'Harę. Mężczyzna zerknął na dłoń zielonoskórej ze zmierzających ku niemu bohaterek - śledząc wzrokiem jej poczynania z komunikatorem. - Liny... ? - powtórzył zaskoczony, unosząc wzrok po słowach Strażniczki na jej twarz. - Och, masz na myśli... - Już miał wyjaśnić, że są one tak naprawdę pajęczyną, wytwarzaną przez organizm Spider-Mana, a więc niebędącą elementem kostiumu, gdy gest kosmitki bezczelnie uciszył go w środku zdania. - ... Jasne, nie ma sprawy. - burknął pod nosem, a zaraz potem dodał jeszcze sarkastycznym tonem, w odpowiedzi na odchodne: - Nie zapomnij pozdrowić ich ode mnie. I życzyć wesołych świąt, tak na zaś.
Krótko po tym, do Miguela odezwała się Sue - więc mężczyzna przeniósł spojrzenie, a wraz z nim uwagę, na ową, przeczącą powszechnym stereotypom, blondynkę. Meteoryt, który zaraz zniszczy Ziemię... ? Latynos zmarszczył czoło, zastanawiając się, czy to nagły przebłysk czarnego humoru ze strony Invisible Woman, czy co... - Domyślam się, że pamiętasz, iż nie wiem, co konkretnie doprowadziło do zagłady ludzkości i wymazania mojej teraźniejszości. Podejrzewamy innego podróżnika w czasie, ale nie mamy przecież pewności, że nie był to na przykład, no nie wiem, meteoryt? - Lecz mimo wszystko, tamte słowa Susan były bardzo pomocne - dzięki nim, O'Hara nie musiał dopytywać o wygląd źródła tego nagłego światła, a przez to zdradzać swojej wrażliwości na zbyt intensywny jego widok. Coś przypominającego meteoryt, a ponieważ rozświetliło noc niczym słońce... Nie to, żeby nie ufał towarzyszącym mu paniom - szczególnie Storm, z którą miał już okazję współpracować nie tylko tutaj, w przeszłości, ale i w swoich czasach. Miggy tak czy siak wolał jednak nie zdradzać swoich słabości, na wypadek, gdyby za skórą pomocnej, inteligentnej blondynki krył się Skrull. Czy jakkolwiek tamci zmiennokształtni kosmici się nazywali. Latynos aż zerknął z powrotem na Gamorę, która akurat przekazywała wiadomość przez komunikator, gdy przypomniało mu się kilka holo-grafik, które swego czasu miał okazję przypadkowo ujrzeć - przedstawiających podobnie zielonoskórych Skrulli.
Po krótkiej chwili wrócił spojrzeniem do członkini Fantastycznej Czwórki, by w końcu odpowiedzieć na jej pytanie, tym razem już mniej opryskliwym tonem: - Nie, Sue, niestety nie przypominam sobie podobnego zjawiska. Wprawdzie temperatura otoczenia przybliżyła się teraz do przyszłych standardów Nueva York, ale jej powodem nie powinno być drugie słońce. W 2099 jest też wszystko w porządku z porami doby. Pozostaje więc nam mieć nadzieję, że to nic poważnego, i że Avengers już zajęli się problemem. - Tuż po tym Strażniczka Galaktyki ponownie do nich dołączyła, więc trójka naszych bohaterów mogła ruszyć do wnętrza budynku. W trakcie tej pełnej wyzwań wyprawy, genetyk wyjaśnił w końcu kosmitce kwestię swoich pajęczyn, a także zapytał, czy takowe istnieją w galaktyce, czy będzie zmuszony zafundować Gamorze wywód o ziemskich pająkach.
// Zaproponowana przez Sue z/t w moim poście? Rozmowę można by dokończyć już na wejściu do następnego tematu. |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sro Sty 06, 2016 12:21 am | |
| Dlaczego Richard postanowił zawitać do Avengers Tower? Nie kierował nim żadnej instynkt, nie podpowiedział mu tego jego "doradca", ani też nie wymagała tego chwila. Z jakiego więc powodu to zrobił? Cóż, powód był bardzo trywialny - Nova najzwyczajniej w świecie dawno już tam nie był co było nieszczególnie stosowne z racji jego stanowiska. Członek Mścicieli... Pomimo tego, że była to wyłącznie jego decyzja czasami zastanawiał się, czy aby na pewno dobrze postąpił. Sama organizacja nie była zła, z czystym sumieniem mógł stwierdzić, że było w niej wielu dobrych ludzi, którzy byli gotowi ratować Ziemię. Jednakże obowiązki Ridera wybiegały poza tę jedną planetę, był strażnikiem oraz obrońcą Galaktyki, co podkreślił podczas dołączania do nowej drużyny. Jeśli będzie potrzebny bez wahania opuści swój rodzony świat, w końcu takie było jego życie. Żadnych bliskich, wyłącznie praca, którą mógł z łatwością zamienić, a więc nic, co mogłoby sprawić, aby chciał tu zostać. Co prawda poznał kilka intrygujących panien, ale żadna nie była taka jak ona... Rich bardzo starannie unikał tematu sprzed kilku lat, ale nie mógł tego ukryć... przestać o tym myśleć. Zielonoskóra piękność, członkini Strażników Galaktyki... Nie widzieli się już od dobrych 3 lat. Czas mijał naprawdę szybko, ale niestety nie leczył ran jak to zwykło się mówić. Szatyn bardzo tego żałował, ale nic nie mógł poradzić na tęsknotę, która trawiła go od środka. Mógł jedynie starać się zatopić to w codziennej monotonii, a także niebezpiecznych misjach, na których stawiał na szali swoje życie. Próbował wszystkiego, ale nic nie dawało efektów. Po prostu nie potrafił o niej zapomnieć. O czym myślał teraz? O małym kosmicie, którego spotkał. Zastanawiał się kim był, co sprowadziło go na ziemię, oraz co ważne - co się z nim teraz stanie. Tak, to był dobry pomysł. Ten zagadkowy i dość potężny jaszczur mógł skutecznie przysłonić mu wszystkie problemy, a raczej mógł. Do czasu... Z początku szło świetnie. Intensywne rozmyślenia trwały podczas jazdy autem do Nowego Jorku. Tam ubrał swój strój i teraz już drogą powietrzną ruszył w stronę siedziby Mścicieli. Zastanawiało go, kogo tam spotka. Z pewnością zastanie Tony'ego, ale kto jeszcze nie przebywał teraz na misji? Wszystko to zostało nagle brutalnie przerwane, przerwane przez jedną osobę... Gamora. Właśnie to słowo zaczęło nagle krążyć po jego głowie wdzierając się w każdy zakamarek ciała. Dlaczego? Odpowiedź była bardzo prosta - właśnie ją zobaczył. -Ga... ga... ga...m.... mo... Gamora? - wyszeptał cicho pod nosem nie mogąc oderwać wzroku od odwróconej do niego plecami postaci. To było jak kolejny koszmar, których przeżył już tyle podczas snu i właśnie z tego powodu bał się do niej podejść. Co jeśli faktycznie tak jest? Nie chciał, aby ponownie zniknęła, więc jedynie wpatrywał się w nią w całkowitym szoku powoli uświadamiając sobie, że nie śpi, a wszystko dzieje się naprawdę. Gam? - powtórzył trochę głośniej, ale nadal był to niemal szept. Nie potrafił powiedzieć tego na głos, to naprawdę było niczym sen... |
| | | Gamora
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 24/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Sty 09, 2016 12:12 pm | |
| - W takim razie udajmy się tam jak najszybciej. - Odparła po utwierdzeniu się w przekonaniu, że Sue również nie ma pojęcia co to za dziwne zjawisko. Jak się później okazało, cel ich podróży stał już w zasięgu wzroku, dlatego po dłuższej chwili znajdowali się na dachu, gdzie kosmitka skontaktowała się z resztą Strażników.
Dosłyszała marudny ton Miguela, dlatego posłała mu zaskoczone spojrzenie. Na szczęście jej uwagę zajął komunikator, dlatego nie zagłębiała się już w myślach, by odnaleźć tam powód zachowania Spider-Mana przyszłości. Zresztą, za dużo przebywała w męskim towarzystwie by stać się wnikliwą i doszukującą się sensu między słowami. Do niej po prostu trzeba mówić bezpośrednio. Nie pierwszy i nie ostatni raz nie zrozumiała się z facetem, co jej od razu nasunęło bolesne rozstanie z jednym Ziemianinem. Sama uciekała myślami od tego wydarzenia, ponieważ nie chciała pozwolić sobie na ani jedną chwilę słabości, tak jakby jej wcale nie miała. To oczywiście okazało się zwykłą mrzonką, ...zwykłą obietnicą bez pokrycia, co zresztą okaże się kilka chwil później, gdy będzie miała okazję spotkać się z nim twarzą w twarz. Mimo to walczyła ze sobą, praktycznie każdego dnia od momentu nieplanowanej wizyty na Ziemi, aż do teraz. Walczyła o to by nie sprowadzić myśli na manowce, na grząski grunt, który i tak w jej sytuacji nie był wcale pomocny. Bo, w czym miało pomóc wspomnienie chociażby namiętnej nocy, którą pragnęłaby zapewne przedłużyć o chociażby kilka chwil... gdyby tylko wiedziała, że tamta będzie właśnie tą ostatnią? W czym miało pomóc przywołanie ostatniego spotkania podczas którego wywiązała się mało ciekawa dyskusja, pełna niepotrzebnych słów, serwowanych według zasady 'kto da więcej?' albo 'kto uderzy w jeszcze bardziej czulszy punkt?' A co gorsza, wrócić do tych chwil podczas, których byli ze sobą tacy szczęśliwi? Tak, te chyba najgorzej wpływały na samopoczucie zielonej kosmitki, ale tylko dlatego, że zdawała sobie sprawę, jak wiele straciła pozostawiając to wszystko za sobą. A z drugiej strony czy sam nie podjął takiej decyzji? Czy po odpuszczeniu wszystkich złych emocji sama nie stwierdziła, że tak... chyba będzie dla nich najlepiej? Jedno było pewne, relacja jaka ich łączyła należała do tych skomplikowanych.
Gamora z zaciekawieniem wysłuchała wyjaśnień Miguela na temat 'lin', którymi się posługiwał. Mała pogawędka w końcu nikomu nie zaszkodzi. Na dodatek, zielona nie wyglądała na kogoś kto był zaskoczony słowami O'Hary, dlatego w pierwszym momencie Latynos mógł pomyśleć, że wcześniej co nieco słyszała o podobnych ziemskich pająkach. - Pierwsze słyszę, ale wiesz... to bardzo interesujące. - Odparła wpatrując się w mężczyznę, może nawet z odrobiną podziwu. Podziw zapewne zrodził by też większe zainteresowanie oraz dalsze pytania, gdyby nie ten dziwny dźwięk wydobywający się z komunikatora. - Zaraz do was wrócę. - Odparła wpatrując się w wyświetlacz 'nieprzydatnego żelastwa', jak określiła w myślach coś, co stworzył Rocket, coś co miało pomóc w komunikacji między Guardiansami, a najwyraźniej nie działało tak jak powinno. Dlatego też puściła przodem Susan i Miguela, sama natomiast została na dachu. A skoro już została sama to... pozwoliła sobie na mocniejszy uścisk z metalowym komunikatorem i pomachaniem nim nerwowo, przeklinając pod nosem w wielu językach, które miała okazję poznać podróżując po Galaktyce. Oczywiście chodzi o przekleństwa, a nie o całe frazy mające na celu uprzejme przywitanie się z przeciwnikiem.
W tym momencie zjawił się Richard, który miał okazję podziwiać Gam w całym uzbrojeniu. Na plecach kosmitki lśnił ogromny miecz, a po bokach ud miała wsunięte zmodyfikowane działka plazmatyczne. Nie mówiąc już o pewnych skrytkach ze sztyletami, które mogła w każdym momencie wyciągnąć godząc zaskoczonego przeciwnika prosto w serce.
Rzuciła wściekłe spojrzenie w kierunku skąd doszedł szept, tak jakby jego właściciel był winny całego nieszczęścia jakie ją spotkało, a potem ponownie zwróciła się w kierunku szyby. Dopiero po sekundzie zdała sobie sprawę kogo tak naprawdę ujrzała, dlatego... poczuła się tak jakby dostała cegłówką w łeb. Dosłownie, rozbolała ją głowa, serce natomiast zaczęło wybijać coraz to mocniejszy i zarazem nierówny rytm. Na początku stwierdziła, że może coś się jej przewidziało, dlatego skubnęła niespokojnie dolną wargę, tylko po to by nieco się ocucić. Dopiero po chwili, zbierając ogromne pokłady odwagi, odwróciła się w kierunku Richarda i odrobinę zadarła głowę by móc na niego spojrzeć. - Richard-Human? Co ty tu robisz? - Wykrztusiła z siebie nie ruszając się ze swojego miejsca ani krok, ale tylko dlatego, że nie była w stanie nawet drgnąć. Dopiero po chwili nieprawidłowo połączyła fakty i spojrzała na ten swój nieszczęsny komunikator. - Usłyszałeś mój komunikat i przyleciałeś? - Zapytała wpatrując się w mężczyznę starając się zebrać jakieś myśli, które niczym pomieszane puzzle zupełnie do siebie nie pasowały. I sama nie wiedziała czy to dlatego, że stał przed nią ktoś, kogo kiedyś darowała niesamowicie ogromnym uczuciem, jakiego nikogo innego nie obdarowała i nie wiedziała co ma z tym zrobić. A może dlatego, że nic nie trzymało się kupy? |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Lut 06, 2016 3:52 pm | |
| Widok Gamory całkowicie przyćmił mu zmysły. Zapewne właśnie z tego powodu nie dostrzegł towarzyszących jej osób. Gdyby nadal tutaj stali z pewnością nie byłoby to na miejscu, ale skoro weszli już do budynku... Z pewnością nie będzie to stanowiło większego problemu. Dlaczego jednak tak bardzo pochłonęła go kobieta? Cóż, odpowiedź była bardzo prosta. Po ich ostatniej rozmowie była ona dosłownie ostatnią osobą, którą spodziewał się dzisiaj spotkać, zwłaszcza w siedzibie Avengers, której obecnie był członkiem. Był święcie przekonany, że ich następnie spotkanie odbędzie się w na innej planecie, najprędzej za kilka lat. Nie chodziło o to, że nie nie chciał. Po prostu po tym wszystkim... nie był gotów na kolejne spotkanie twarzą w twarz. Ostatnie okazało się naprawdę brzemienna w skutkach, a słowa, które na niej padły... Zdecydowanie nie były potrzebne. Właśnie z tego powodu w tej chwili wpatrywał się w nią niczym w jakiś obraz, z którego stara się wyczytać ukryte znaczenie. Jego oczy widziały jej zmieszanie, niedowierzanie, a mózg zanotował jej słowa, ale cała reszta ciała nie potrafiła na to zareagować. Jedynym, co potrafił teraz zrobić było wpatrywanie się w nią z twarzą, na której wypisane było niedowierzanie pomieszane z całkowitym szokiem. Dopiero po kilku długich chwilach, które wydawały mu się godzinami coś zaskoczyło i w końcu zdał sobie sprawę z tego, że Gamora zadała mu pytanie. Delikatnie potrząsnął głową, aby wyzbyć się tego "zapauzowania", a następnie raz jeszcze powtórzył sobie w myślach jej słowa. Co tutaj robi? Komunikat? Nie, to nie było nic z tych rzeczy. Zwykły przypadek... Gdyby wiedział, że przylatując tutaj spotka swoją dawną ukochaną... Mówiąc szczerze nie był pewny, czy zdecydowałby się tutaj przybyć. Teraz jednak nie miało to większego znaczenia. Oboje byli w tym samym miejscu, stali naprzeciw siebie, pozostało im jedynie porozmawiać. O czym? Cóż, o czymkolwiek. Ich rozmowa z pewnością nie będzie szczególnie składna. -Um... Ja... Komunikator? Nie, ja... po prostu wróciłem, w końcu jestem członkiem Avengers, to tak jakby mój dom... - po tych słowach zamilkł i przez chwilę w napiętej ciszy zastanawiał się nad tym co właściwie powinien powiedzieć. -Dlaczego jesteś na Ziemii? - po tych, nieszczególnie dobrze dobranych słowach, zamilkł i wpatrywał się w nią nadal nie mogąc uwierzyć, że znowu się spotkali, że Gam była tutaj naprawdę, a to nie był kolejny sen. |
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Lut 07, 2016 2:26 pm | |
| Według wskazówek Colossusa, które Cosmo wyciągnął za jego pozwoleniem z jego głowy, prawdopodobnie to właśnie gdzieś w centrum Nowego Jorku znajdowała się siedziba Avengers, grupy, która chroniła mieszkańców tego miasta przed wszelakimi kosmitami i tym podobnym. Lecz… Pies nie był tutaj z zamiarem zwalczania zła czy pomocy w walc z kosmitami. On miał cel, miał go i chciał wypełnić do końca swoje zadanie związane ze statkiem Milano, uciekinierskim statkiem z Knowhere. A co miał pies wykonać do końca to tak zrobi. Był konsekwentny i nikt nie powinien kwestionować jego zdania. No… Może Nova, bo jego oczywiście Cosmo lubił ze serdecznością i na pewno nie chciałby, aby mu włos z głowy spadł. Zresztą tak było ze wszystkimi, których pies lubił. Jednak nie wtedy, kiedy był w jakiś sposób na nich wściekły. A w jego małym, zwierzęcym ciałku zaczyna się wtedy wielki mętlik, gdzie on sam nie wie jak zareagować na daną sytuację. W takich momentach idzie za tym co podpowiada mu serce, o tak. Pies, któremu podpowiada serce. Pies z sowieckiego programu kosmicznego, duma sowietów! Pies Cosmo. Czworonożny w końcu doszedł do miejsca o którym było mówione wcześniej. Problemem dla niego było jednak to, że nie wiedział jak dostać się do samego budynku. Nie wejdzie przecież do środka, bo nie wiadomo jak zareagują inni. A jak zareagują inni zależy od tego jak powiedzie się jego misja. “Myśl, Cosmo, Myśl. Jak możesz dostać się do takiej dużej wieży” myślał pies, krążąc przy wejściu do wieżowca. Ludzie zajęci swoimi sprawami nie zajmowali się nim, więc nie musiał w sumie ukrywać się. Swój strój zostawił w odpowiednio bezpiecznym miejscu, a jedynie co miał na sobie to tą super zaawansowaną obrożę, pozwalającą mu na wchłonięcie organizmów. Wszelakich. To było cudowne. Ale wracając do tematu. Cosmo nie mógł od tak wejść sobie do budynku, bo nie wiadomo co tam na niego czyha. Czy to jakieś złe roboty, a może potwory, które mogłyby go zjeść. A wiedzcie, drodzy czytelnicy, że psie mięso nie jest akurat takie dobre. Jest obrzydliwe, nie chcielibyście jeść je. Co to to nie. Odrzućcie te myśli. No więc Cosmo wymyślił sposób na to jak dostać się do wieży. Był on jednak tak absurdalny, tak nierealny i tak głupi, że jedynie tylko on mógł go wymyślić. No dobra, te słowa są zbędne, bo oto co pies wymyślił. Odchodząc w trochę ustronniejsze miejsce, czworonożny przyjaciel człowieka rozejrzał się po swojej lewej i prawej stronie czy ktoś nie chce go podejrzeć. A wtedy… Uniósł się. Po prostu uniósł się w powietrze, zataczając małe kółeczka wokoło siebie. Wyrównując balans swojego ciała, Cosmo zwisał tak jakby ktoś go magiczną ręką podnosił, aż zaczął jak bańka mydlana frunąć w górę. I cóż, unosił się w górę podziwiając swoją urodę i psią elegancję. Te złote futerko, ta miękkość. To tym oczaruje tych, których znajdzie na górze. Jeszcze tylko momencik, a przed jego oczami ukaże się dach tej wieży. I zaskoczy tym wejściem wszystkich. Aż w końcu wychylił się, w tym samym momencie stając w tak bardzo sztywnej pozycji, że najpewniej ktoś uważałby, że to wypchany pies. Ale to co go zaskoczyło to właśnie to, że spotkał pana Novę i… GAMORĘ! Jedną z czwórki podejrzanych. Wpatrując się jeszcze przez chwilę na nich, nagle w ich głowach mógł roznieść się krzyk psa. - COSMO MA WAS! W KOŃCU!
|
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Wto Lut 09, 2016 7:55 pm | |
| Quill powoli wspinał się schodami na wieżowiec obok Avengers Tower. Przy kolejnym męczącym schodku nucił pod nosem "Still Alive". Chyżo biegł by zjednoczyć się ze swoją drużyną... Ale kto wie czy to nie mogła być pułapka ? Nieważne, lecimy.
Po drodze mijał miłych biurokratów, którym, niechcąco rzecz jasna, wytrącał z rąk teczki i aktówki. Patrzyli czasem zdziwieni na tajemniczego jegomościa, ale nie mieli czasu się przypatrzeć, gdyż Quill skakał po trzy stopnie na raz. W końcu wypatrzył windę... Właśnie się zamykającą. Skoczył na przód i poleciał wślizgiem. Minął spokojnie biedną kobietę, której kawa wylądowała na podłodze, po tym jak przeleciał tuż obok niej. Wpadł do windy akurat w tym momencie gdy drzwi się przymknęły. Wstał i otrzepał się widząc konsternację reszty współwindowiczów. Mrugnął ze swoim uśmiechem łobuza ładnej, niskiej blondynce. Ta też się uśmiechnęła w jego stronę. I tak jechali... długo. W końcu samotnie wysiadł na ostatnim piętrze. Zręcznie omijając ochroniarza wybiegł na dach budynku. Avengers Tower, widział je dosłownie tuż, tuż. Wziął rozbieg i wyskoczył w powietrze zeskakując z dachu. Odpalił silniki rakietowe. Przez chwilę sunął w powietrzu aż wylądował na lądowisku. Widział już Gamorę, Novę, a z drugiej strony budynku pojawił się Cosmo. - QUILL MA WAS ! W KOŃCU ! |
| | | Gamora
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 24/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sro Lut 10, 2016 10:58 am | |
| Miała dziwne wrażenie, że cisza między nimi trwała wieczność. Albo dwie. Zmarszczyła delikatnie brwi dając upust swojej niecierpliwości, mając tym samym nadzieje, że Nova w końcu przemówi. Zresztą znał Gam doskonale, więc zapewne nie spodziewał się otwartych ramion oraz przyjacielskiego 'tulaska' na przywitanie. Dla niej również spotkanie do najłatwiejszych nie należało, ponieważ ich rozstanie pozostawiało wiele do życzenia. To nawet ciężko było nazwać paleniem mostów, bo gdyby można było to właśnie w ten sposób zobrazować, Gamora wysadziła je w powietrze. Gdy emocje opadły, a zdrowy rozsądek, a przede wszystkim trzeźwy osąd sytuacji zaczął grać pierwsze skrzypce w burzliwym umyśle zielonoskórej piękności, ...to zaczęła żałować. Było już jednak za późno. Oczywiście przez ten czas starała się zmienić, chociażby dla siebie, może po części tylko po to by nie czuć tych okrutnych wyrzutów sumienia, bo w porównaniu z prawym Novą na jego tle wychodziła bardzo blado. Z drugiej jednak strony duma kosmitki fałszywie podszeptywała na ucho, że nic.nikomu.nigdy. nie musi udowadniać. O. - Członkiem Avengers? Od kiedy bronisz tylko jednej planety, Nova Prime? - Uniosła brwi zaskoczona. No troszkę się jej wyrwało. Miało nie zabrzmieć złośliwie, a wyszło jak zwykle. Nigdy nie była dobra w rozmowach, na dodatek należała do tego typu kobiet co to 'co w sercu to na języku', co często przysparzało jej wiele kłopotów. Za to Quill... achhh czasami żałowała, że nie potrafi wyjść (raz lepiej, raz gorzej) tak jak on z sytuacji w bardziej dyplomatyczny sposób. Zresztą mogło być gorzej, ponieważ zaraz w tej zielonej główce pojawiły się pytania, czy Nova czasem nie chciał się tu ukryć przed nią specjalnie. Na samą myśl poczuła nieprzyjemny ścisk w żołądku. - Rozbiliśmy się jakiś czas temu. Nie wiedziałam, że tu przebywasz, Rich. - Spuściła odrobinę z tonu i posłała mu to swoje spojrzenie, które oscylowało pomiędzy naburmuszoną dziewczynką, a usilnym zachowaniem powagi. Na dodatek cały czas starała się utrzymać fason i nie rozsypać, przed ex kochankiem z którym łączyło ją więcej niż przypuszczała, a dowiedziała się o tym dopiero po przykrym fakcie. Głos Cosmo zbawiennie wyrwał ją z meandrów myśli, dlatego oderwała wnikliwy wzrok od Novy i rozejrzała się po lądowisku. - Cosmo? - Zmarszczyła brwi, a gdy dostrzegła futrzaka, posłała mu coś na kształt zaskoczonego uśmiechu. Dopiero później twarz zielonej kosmitki wykrzywił grymas zmartwienia. - Co ty tu robisz? - Zapytała podchodząc do psa. Kucnęła obok niego na jednym kolanie, żeby się z nim należycie przywitać, dając tym samym wyraz szacunku jak i uciechy ze spotkania. - I kto pilnuję Knowhere? - Zaraz dodała. Dosłownie chwilkę później do jej uszu dobiegł charakterystyczny dźwięk silników, dlatego powoli odwróciła wzrok w kierunku skąd owe dochodziły. Nigdy się do tego nie przyzna, jednak poczuła ulgę widząc Quilla całego. Co prawda był sam, ale skoro na dachu zjawił się sam Nova, to kto wie, czy zza winkla nie wyskoczy Groot, Drax i Rocket we własnej osobie. Pogłaskała Cosmo opuszkami palców po łebku dając mu tym samym sygnał by podszedł wraz z nią do Novy, aby tam spotkać się z Peterem. - To ja powinnam powiedzieć 'no w końcu', Peter. - Mruknęła unosząc jedna brew, a wraz z nią kącik ust, tworząc coś na kształt cwaniackiego uśmiechu. - Dobrze cię widzieć. Masz wieści od reszty? - Zapytała. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Czw Lut 11, 2016 12:16 am | |
| - Chciałem zażartować z naszego, wędrującego najwyraźniej psiaka- mrugnął w stronę Cosmo. - Niestety nie Gamora, liczyłem, że chłopaki już się za tobą rzucili na tę niezłą wieżę... W ogóle wiecie jak ciężko się tu dostać na imprezę ?- Zauważył, że trochę mówi to nie w czas. Rzeczywiście martwił się losem reszty ekipy, liczył, że się znajdą, ale wiedział, że obawy są niepotrzebne. Chłopaki prędzej czy później przybędą, nieważne w jak dużą kabałę by się wpakowali. Zdziwił go widok Novy, sądził, że po rozstaniu z Gamorą nie będzie taki chętny do współpracy... Zresztą, nieważne, obecnie każda pomoc jest w cenie. Zastanawiał się nad następnym krokiem, miał ochotę porozmawiać z ich gospodarzem, Starkiem i spróbować wyjaśnić sytuację. Chociaż w sumie... Ich gospodarzem byli Avengers, ten super team z Ziemi. Quilla zastanawiało czemu zespół tak potężnych bohaterów nie wpływa bardziej na losy Galaktyki. Znaczy, ok, wpływają, ale mogliby znacznie bardziej. Nie licząc tych "kosmicznych" jak Thor na przykład. No, ale nie ważne obecnie byli na ich łasce i niełasce, kolejny plan się rypnął. - Gamora, to jakieś propozycje, co z tym fantem zrobimy, czy czekamy na naszych wybawców ?- Wyłączył maskę, która wcześniej zasłaniała jego twarz i wyciągnął rękę w stronę Novy, wcześniej witając się z Cosmo. - Cześć Nova, jak tam ?- Zapytał się ze swoim typowym uśmieszkiem. |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Lut 13, 2016 1:31 pm | |
| Richard był pewien, że po tym co właśnie się zdarzyło nic go już nie zaskoczy, a przynajmniej dzisiejszego dnia. Niestety los postanowił mu przypomnieć jak wygląda życie, uświadomić go, że przez pobyt na Ziemi przytępił swoje zmysły. Spokój oraz cisza, których doświadczył na tej planecie skutecznie wyzbyły go ostrożności, którą wpoiły mu lata służby jako Nova na innych planetach. Niezliczone walki z różnymi przeciwnikami, lata treningów - wszystko to... wyleciało mu z głowy. Powiecie, że spotkanie Gamory nie ma z tym nic wspólnego? Otóż miało, jeśli nie był w stanie opanować się widząc dawną miłość zdecydowanie nie byłby w stanie podjąć dawnych obowiązków. W kosmosie czaiło się wiele różnych stworzeń i musiał być przygotowany na każdą ewentualność. Oczywiście Zielona stanowiła zupełnie inną ligę, ale nie zmienia to faktu, że Nova po prostu się rozpuścił. Uświadomił sobie to właśnie dzięki niej. Na szczęście jednak z natłoku pytań, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi wyrwały go kolejne pytania kobiety. -Od pewnego czasu w Galaktyce panuje względny spokój, moja obecność nie jest konieczna, a więc postanowiłem pomóc na mojej ojczystej planecie, od kilku lat coraz bardziej interesują się nią różne rasy kosmitów. - po tych słowach zamilkł i powrócił wspomnieniami do ostatniej inwazji z 2012 roku. Nie było go wtedy na planecie, a więc nie mógł im pomóc. Co prawda udało im się ich pokonać, do czego w dużej mierze przyczynił się Tony Stark, ale nie zmieniało to tego, że nie mógł sobie wybaczyć braku swojej obecności. W końcu nie wiadomo, czy następnym razem również im się tak poszczęści. Był to jeden z powodów, dla których chwilowo zamieszkał tutaj na stałe. Czy chodziło także o unikanie pewnej osoby? Cóż, oficjalnie nigdy tak nie powiedział, ale coś w środku mówiło mu, że to również było prawda. Niektóre rany były zbyt bolesne, aby ponownie je otwierać. -Rozumiem... Nie słyszałem o Was z żadnych źródeł... nie spodziewałem się, że Cię tu zastanę, ale pewnie... przybyliście do Starka prosić o pomoc? Tak, to zdecydowanie dobry pomysł. Jeśli zajdzie taka potrzeba sam spróbuję z nim na ten temat porozmawiać. - po tych słowach uśmiechnął się do niej niemrawo wpatrując w jakiś punkt za nią. Nie mógł się przemóc, aby spojrzeć jej w oczy... Chciał dodać coś jeszcze, ale coś mu w tym przeszkodziło. Cosmo? - właśnie to jedno słowo przeleciało mu przez umysł, gdy usłyszał ten dziwny krzyk. W chwilę później na platformie wylądował pies i Nova przywitał go mocno zdziwionym spojrzeniem. Ta sytuacja zaczynała być coraz bardziej absurdalna. Kto przybędzie kolejny? Może ktoś z korpusu? -Witaj przyjacielu. Szukałeś mnie? - rzekł po chwili, gdy otrząsnął się już z pierwszego zdumienia. Chciał nawet do niego podejść, ale widząc, że stoi obok niego Gam... nie mógł się ruszyć. Na szczęście jednak nie musiał tego próbować, gdyż na dachu pojawiła się kolejna osoba, tym razem jednak Rider nie był tak zdumiony. Skoro pojawiła się ONA to jego obecność nie była niczym niespodziewanym. Peter Quill... dawno się nie widzieli. Uśmiechnął się na powitanie, a następnie uścisnął jego dłoń. Miło było znowu go spotkać, ale jednocześnie ucieszył się, że jakoś wykaraskał się z tej niezręcznej sytuacji. Nie musiał już skupiać się na Zielonej, zwłaszcza, że tak naprawdę nie wiedział co miał dalej zrobić. Jego uczucia co do niej... tak, nie zmieniły się ani o milimetr, ale co czuła ona. To była jedna wielka zagadka. -Nie miałem pojęcia, że zepsuł się Wam statek. Mogłeś dać mi o tym znać, spróbowałbym jakoś pomóc. A co u mnie... Kilka godzin temu złapałem kosmitę. Gadopodobny, przednie łapy jak u modliszki, przybył w jaju, z którego po chwili wypełznął. Wiesz może coś na ten temat? Jakieś plotki lub zasłyszane w barze historie? - po tych słowach zaczął lustrować go wzrokiem. Co prawda ujawnianie takich informacji mogło nie spodobać się SHIELD, ale przebywającym tutaj osobom ufał. Z pewnością nie wypaplają tego nikomu, a co ważniejsze mogą posiadać o nim jakieś informacje. Z racji tego, że Nova, a nie jego "kamrat" nie mogli nic na ten temat powiedzieć musiała to być jakaś stosunkowo nowa rasa. Kto wie, może Strażnicy spotkali już kogoś takiego. Taki informacje z pewnością pomogłyby naukowcom, którzy mieli zbadać tego gagatka. |
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Pon Lut 15, 2016 2:05 pm | |
| - Cosmo was udusi, Cosmo was wypatroszy. Co to miało znaczyć na Knowhere! Mówić, Quill! I to na jednej nodze! - Powiedział, podnosząc swoją mocą Quilla za kostkę w taki sposób, że zwisał głową do góry nad Novą i Gamorą. Oj, pies nie był w najlepszym nastroju na głaskanie. Chociaż... Pozwolił sobie na głaskanie od zielonoskórnej kosmitki. - O tak, taaaak. Cosmo stęsknił się za głaskaniem Gamory... Zaraz, to znaczy wróć... Cosmo nie cieszy się! Cosmo jest na was wściekły. Na Raccoona także! Macie mi go tutaj przyprowadzić i to migiem. Żadne z was nie pójdzie stąd, dopóki wszyscy Strażnicy Galaktyki i Cosmo nie będą tutaj, w tym miejscu. Mamy sobie do pogadania, bardzo... do pogadania. - Oczy psa zaiskrzyły niebieskimi iskierkami. Co innego było ze spotkaniem Novy Prime o którego Cosmo bardzo się troszczył. Odszedł od dwójki ze Strażników i usiadł przed nim, wywalając pociesznie język do niego. - Bozhe moi, Nova Prime! Cosmo tak bardzo tęsknił za nim. Co u niego słychać, bo u Cosmo wszystko jest... - Potrząsnął telekinezą Quillem, który nadal wisiał w powietrzu- ...jest dobrze. |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Pon Lut 15, 2016 3:26 pm | |
| Nova w swoim avengerowym komunikatorze mógł usłyszeć wiadomość od Tony'ego:
- Słuchaj, Dick, ani mi się waż sprowadzać tych osobników do środka. Mamy dzisiaj tyle dziwnych osobistości chodzących po MOJEJ, naszej wieży, że mam tego dosyć i nie zdziwiłbym się, gdyby chociaż jedna z nich nie miała złych zamiarów. Nie chcę tego sprawdzać. - Urwał na chwilę. - Jeśli chcą pogadać z kimkolwiek, niech czekają na dachu. Jeśli ze mną, niech czekają, aż skończę tutaj. Za dużo obcych w wieży i ściska mnie to naruszanie bezpieczeństwa. |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Wto Lut 16, 2016 6:46 pm | |
| Quill wylądował na ziemi miotnięty przez Cosmo. Jeszcze się odbije na tym psie... Nie nie odbije się, przecież go lubi. Podbiegł szybko do Novy i uśmiechając zaczął nawijać - Słuchaj, stary... ta sprawa niecierpiąca zwłoki, poproś Starka , żeby dał nam chwilkę, obiecuję, że sprawa zajmie niedużo... no może trochę czasu, ale warto by się nią zająć - Quill odwrócił się w stronę Gam - A jeśli nie da rady to chociaż jakieś miejsce gdzie możemy poczekać... coś do picia, jedzenia- obejrzał się na Cosmo - Trochę psiej karmy ?- Star Lord był troszkę przybity. Guardians byli zdani na łaskę Starka czy chcieli, czy nie. Ale nie zamierzał spędzać reszty dnia na dachu. - A w kwestii tej jaszczurki o której mówiłeś... To nie, z niczym takim nie chodziłem-
Na tę chwilę ze trzy osoby wiedzą o tym, że Stark to kobieta i raczej żadna z nich nie mogła Ci o tym powiedzieć. Poza tym, aby usłyszeć komunikat, musiałbyś zdjąć hełm Novy, a to bodajże pozbawiłoby go jego kombinezonu, o ile dobrze pamiętam. ~ Loki
Poprawione |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Lut 20, 2016 10:23 pm | |
| Rocket Raccoon miał zły dzień. Nie dość że się rozbił i to na jakiejś ziemi, zgubił swoją drużynę to jeszcze w dodatku skończył się jego serial... Znaczy nie jego. Jakiegoś dzieciaka. On tylko ukradł telefon i dokończył serial za niego. Cóż przynajmniej był przy nim Groot jego najlepszy przyjaciel. Siedział ów na ramieniu przyjaciela i przechodził się po budynku Avengers Tower. Cóż ludzie nie przywykli do gadającego szopa i wielkiego drzewa, rasiści. Kobiety upuszczały teczki, ochroniarze byli zmieszani (podejść czy nie podejść, oto jest pytanie), niektórzy robili nawet zdjęcia. Cisnęło mu się na usta by powiedzieć co o nich sądzi lecz Groot uspokoił swego przyjaciela. -Jestem Groot. - Uspokoił. -Ta, ta jasne duży, jestem spokojny, wali mnie co sobie myślą. -Skłamał. Bardzo go interesowało co taka blondynka o nim myśli. Rocket Raccoon zeskoczył z Groota. Ten się zatrzymał i zdziwieniem na ustach rzekł: - Jestem Groo... - Zanim zdążył dokończył Rocket podszedł do stojącego obok automatu z kawą i rzekł: -Wiem że tam jest winda, ale pić mi się chce... Czekaj trzeba coś chyba wrzucić do tego szajsu... Ej ty blondyn kopsnij dolara! - Krzyknął do zmieszanego pracownika. Ten nie wiedząc co zrobić dał mu monetę. Rocket z uśmiechem pił kawę gdy razem ze swym towarzyszem dojeżdżał na dach wieży. |
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Lut 21, 2016 2:31 pm | |
| Rocket i Groot, przechodząc przez Avengers Tower, uruchomili wszystkie środki bezpieczeństwa, jakie Wieża miała. Dlatego pojawiły się hologramy "pracowników" Wieży, gdzie obecnie nikt nie pracuje, ponieważ odkąd Stark Tower - gdzie byli pracownicy Stark Industries - została przemianowana na Avengers Tower, to całe Stark Industries zostało przeniesione do innej lokalizacji, ponieważ Tony nie jest taki głupi, aby zostawiać niewinnych cywili w Wieży, która jest wręcz latarnią dla ataków złoczyńców. Dlatego jedynymi żyjącymi ludźmi w Wieży są Avengers, na których Rocket i Groot w swoim spacerze się nie natknęli. JARVIS monitorował ich drogę i jeszcze nie poinformował Tony'ego o tym, że ktoś przed zamknięciem Wieży jeszcze się w niej znajdował, ponieważ Rocket i Groot nie stanowili zagrożenia - nie niszczyli niczego ani nie byli agresywni - dlatego spokojnie poczekał, aż ta dwójka wejdzie do windy, a potem skierował ją tajnymi tunelami na ulice Bronxu (link), czyli do części daleko oddalonej od Wieży. Zadowolony, na ile zadowolonym może być Sztuczna Inteligencja, poinformował Tony'ego, że pozbył się dwóch intruzów, a samym intruzom przekazał pisemną informację - na wydrukowanej kartce papieru:
Swobodne wejście do Avengers Tower jest zabronione. Obecnie cała Wieża jest zamknięta dla kogokolwiek oprócz członków Avengers i wszelkie próby wtargnięcia do środka będą uznawane za atak na Avengers.
[Rocket i Groot znajdują się teraz w temacie, do którego link podałem powyżej, więc jeden post powinien się tam pojawić, chociażby informujący o tym, jak zamierzają dostać się do Avengers Tower na dach po raz drugi - i oby to nie była ta sama droga, bo tym razem nawet nie dostaną się do środka.] |
| | | Gamora
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 24/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Nie Lut 21, 2016 3:39 pm | |
| - Aha – Mruknęła w odpowiedzi na wyjaśnienia Richard związane z dłuższym pobytem na jego rodzinnej planecie. Tym jednym, krótkim słowem poddała wątpliwością każde pojedyncze, które wystąpiło w jego długich zdaniach. I może fakt, Ziemie atakowali kosmici, może dlatego sami tutaj trafili, by pomóc (?), jednak ciężko było jej uwierzyć, że powrót Richarda to tylko chęć współpracy z terrariańskimi superbohaterami. Nie zamierzała jednak w to wnikać, a przynajmniej nie teraz i nie przy wszystkich. I choć miała ochotę zignorować to wszystko i za wszelką cenę znaleźć kogoś kto pomoże przy naprawie statku, by uciec stąd najdalej jak się dało, to czuła, że w finalnym rozrachunku nie będzie do tego zdolna bez rozmówieniem się z Novą. Odczuwała złość. Złość, która wierciła jej dziurę w brzuchu. Złość, która musiała znaleźć ujście... dlatego z minuty na minutę miała ochotę odciągnąć Novę na bok, by móc wyjaśnić całą tą sytuację. Dobrowolnie, bądź nie. Z drugiej strony czy mieli o czym rozmawiać? W końcu podjął decyzję... - Uważasz, że bez twojego wstawiennictwa Stark nam nie pomoże? - Zapytała siląc się na neutralny ton. Richard nie powinien się dziwić, pytanie samo cisnęło się na usta, gdy stwierdził, że porozmawia z Ziemianinem, jeżeli tylko będzie trzeba. Zsunęła spojrzenie na wargi Richarda, wygięte w niemrawym uśmiechu. Zaraz jednak żółto zielone tęczówki kosmitki uniosły się w poszukiwaniu wzroku Novy, jednak ten nawet nie uraczył jej spojrzeniem. Czy naprawdę cały czas odczuwał do niej niechęć? Czy to co zrobiła w przeszłości cały czas wisiało nad nimi niczym ostrze gilotyny? Zabolało. A zarazem poczuła jeszcze większą złość. Z drugiej strony miała świadomość jak bardzo się na niej zawiódł... i tylko dzięki temu nie zaczęła awantury przy wszystkich. Zdziwiła się, ale tylko odrobinę. Myślała, że telepatyczny przekaz Cosmo został zaadresowany do niej i do Novy, ale najwyraźniej mężczyzna również został objęty komunikatem. Czyżby kosmiczny pies widział go wcześniej? No nieważne. Stwierdziła, że nie będzie się zapuszczać w te tereny, ponieważ nie są one istotne dla ich sprawy. - Na szczęście jak zwykle nie miałeś żadnego problemu by dostać się na 'imprezę' – Rzekła ni to złośliwie, ni to żartobliwie, czyli bardzo dobrze ją znający Quill mógł wywnioskować, że na serio cieszy się, że go widzi. Oczywiście radość zaraz z niej uleciała widząc jak Nova wita szczerym uśmiechem wszystkich, tylko nie ją. Niestety kosmitka nie umiała czytać w myślach, a to że odbierała zachowanie Richarda tak, a nie inaczej świadczyło o ogromie wyrzutów sumienia oraz tym, że i jej uczucie w stosunku do Ridera wcale nie wygasło. A potem panowie wdali się w krótką dyskusję, którą komentowała tylko w myślach. Mogli mu dać znać? Naprawdę? Gdyby tylko wiedzieli, że Nova jest tutaj to może owszem, po dłuuugich namowach Quilla MOŻE EWENTUALNIE by się zgodziła. Może. Odrobinkę zainteresowała się tematem małego kosmity i nerwy minimalnie odpuściły, aczkolwiek zaraz na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia, gdy Nova wspomniał o posiadówkach w barze, jakby tylko tam spędzali czas. Nie żeby stronili od pijackich imprez, no ale... była za bardzo poddenerwowana by pozwolić sobie na wspomnienia ich libacji alkoholowy podczas, których wszyscy zachowywali się bardzo nieodpowiedzialnie. I może dodałaby coś od siebie, gdyby nie zachowanie Cosmo. Gamora zmarszczyła brwi patrząc jak to Quill unosi się nad lądowiskiem. Najpierw nakrzyczał na nich... nie wiadomo za co, a teraz to? Czyżby Peter czymś podpadł? Ale czym? Przecież od dłuższego czasu tkwili na Ziemi. - WTF Cosmo? Puść Quilla. Znaczy... - Potrząsnęła głową. - Postaw go. I skąd ta złość? - Zaniepokoiła się, ponieważ dawno nie widziała go w tak złym humorze. - I przede wszystkim, co robisz na Ziemi? - Dodała wstrzymując się od wszelkiej negatywnej reakcji, chociaż... gdyby ktokolwiek inny w ten sposób zareagował na Petera, w rękach Gamory już by się znajdował jej ostry miecz. - Mnie się nie pytaj, to Nova urządził sobie tutaj ciepłe gniazdko. - Odparła na pytanie Quilla. - Ale to dobry pomysł, wejdźmy do środka. - Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku tych drzwi, za którymi zniknęli Susan i Miguel. |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Pon Lut 22, 2016 8:04 pm | |
| Dzień zaczął się niewinnie. Wolne od pracy, 24 godziny, które mógł poświęcić swojej osobie bez troszczenia się o świat oraz pracę. Oczywiście w teorii nie musiałby spędzać czasu w żadnej robocie, w końcu był Avengersem. Tony oraz SHIELD umożliwiłyby mu normalne, a nawet w miarę dostanie życie. Nie chciał jednak aż tak bardzo ich wykorzystywać. Z racji tego, że na Ziemi nie musiał codziennie ruszać na misję postanowił sam zapracować na swoje utrzymanie, a nawet kupił sobie mieszkanie. Oczywiście nie oznaczało to, że nie miał lokum w AT, oczywiście takowe posiadał, ale korzystał z nich naprzemiennie, a ostatnimi czasy częściej używał tego na mieście. Wróćmy jednak do rzeczywistości. Richard spodziewał się całkowicie normalnego dnia. Niestety wszystko poszło w niwecz w chwili, w której spotkał tamtego tajemniczego kosmitę. Gdyby nie on nie przybyłby zapewne do AT i nie spotkał Guardiansów. Nie było jednak sensu rozważać takich opcji, w końcu już tutaj był i nie mógł tak po prostu odlecieć. Z jednej strony powodował to komunikat od Starka, który zalecił mu utrzymać ich na dachu. Mówiąc szczerze to mu się nie dziwił. Oczywiście sam nie podejrzewał Quilla ani Gamory, ale Iron Man nie miał powodów, aby im ufać. Niestety oznaczało to jednocześnie, że będzie musiał ogarnąć to, co się tutaj dzieje, a było tego niemało. Szalejący Cosmo, Quill oraz... Zielona. Mówiąc szczerze to ta ostatnia osoba stanowiła dla niego największy problem. Z jednej strony chciał ją przytulić, ale z drugiej... Doskonale pamiętał powód ich rozstania, pomimo wszelakich prób nie mógł się go wyzbyć. Wielokrotnie wymyślał różne scenariusze, w których się godzą lub rozstają na zawsze ale teraz, gdy miał ją przed oczami nie potrafił zebrać w sobie tyle odwagi, aby z nią porozmawiać. Zapewne właśnie z tego powodu unikał jej wzroku jednocześnie czując na sobie jej świdrujące spojrzenie. -Tak, ja również się cieszę Cosmo, ale mam wielką prośbę. Puść Petera. Rozumiem, że jesteś rozgniewany, ale nie możesz go tak traktować. - po tych słowach delikatnie się do niego uśmiechnął po czym spojrzał na Quilla, który miał nadzieję zostanie uwolniony. Wiedział jednak, że nie może być tego całkowicie, a więc niezależnie od pozycji mężczyzny postanowił z nim porozmawiać. -Cóż... Niestety nie mam przy sobie jedzenia. Musicie wraz ze mną poczekać tutaj. - rzekł i słysząc słowa Gamory zasłonił jej drogę ręką. Zdawał sobie sprawę z tego, że może bardzo szybko ją stracić, ale nie mógł ich wpuścić za próg wieży. -Tony zajmuje się teraz bardzo ważną sprawą, ale gdy tylko będzie mógł przyjdzie do nas i wysłucha co masz mu do powiedzenie Peter. Póki co... pozostaje nam rozmowa. - po tych słowach uśmiechnął się delikatnie do całej trójki. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie brzmiało to szczególnie miło, ale nic nie mógł na to poradzić. Na szczęście jednak pozostało mu zaproponowanie im miejsc do siedzenia, które Tony zamontował jakiś czas temu. W pierwszej chwili nie potraktował tego zbyt optymistycznie, ale już dzisiaj przekonał się, że był to przebłysk czystego geniuszu. Może uda mu się jakoś załagodzić niezadowolenie tej dwójki. -Usiądźmy. - rzekł jednocześnie wskazując im miejsca do siedzenia i gdy wszyscy usiedli sam zasiadł naprzeciw nich uprzednio zdjąwszy swój strój.
Oczywiście istniała opcja, w której żadne z nich nie zechciało usiąść. Peterowi zapewne chodziło o jakieś miejsce w budynku, ale jak już Nova wcześniej zauważył nie mógł ich wpuścić do środka. Może wypadałoby im powiedzieć, że robi to z rozkazu Tony'ego? Teoretycznie mógł, praktycznie nie było takiej potrzeby. Mogłoby to wywołać w nich niepotrzebną niechęć do mężczyzny, z którym niedługo mieli przeprowadzić rozmowę. Gniew na niego? Cóż... znał ich już od dawna, był pewien, że ewentualne niesnaski uda mu się szybko załagodzić. Wracając jednak do sedna sprawy, co zrobiłby, gdyby nie zechcieli usiąść? To proste, stałby razem z nimi tak, gdzie się zatrzymał czyli obok owych ławek, które chciał im zaproponować.
Niezależnie od decyzji dwójki bohaterów stał przed nimi w normalnym stroju jednocześnie wsadzając do ucha drugi komunikator otrzymany od Starka (kontakt był w tej chwili bardzo ważny). Gdy już zrobił to wszystko zerknął na każdego po kolei chcąc ocenić ich stanowisko na obecną sytuację. Radosną mordkę Cosmo minął bez chwili zatrzymania, Petera uraczył uśmiechem, a Gam... gdy trafił na nią z pewnym wahaniem spojrzał jej prosto w oczy i utrzymał ten kontakt przez kilkanaście sekund. Dlaczego tak długo? Mówiąc szczerze to po prostu... zagubił się w nich. Na szczęście jednak szybko doszedł do siebie i mógł kontynuować rozmowę, aby przeczekać jakoś obecne sprawy Starka. -Co do jaszczurki... Rozumiem. Jednakże jeśli spotkalibyście gdzieś w kosmosie podobnego osobnika dajcie mi znać, dobrze? Każda informacja może być na cenę złota. Gdyby ten malec był starszy i potrafił korzystać ze swoich mocy z pewnością nie udałoby mi się tak szybko go obłaskawić... Teraz jednak... Od jak dawna przebywacie na Ziemi? Przyznam szczerze, że jestem zaskoczony, nie spodziewałem się Was tutaj. W żadnej gazecie czy stacji telewizyjnej nie było dotąd o Was wzmianki. - rzekł do całej trójki skupiając swój wzrok na liderze. Pomimo chęci nie był wstanie ponownie spojrzeć na dawną ukochaną. Targały nim zbyt wielkie emocje, które z trudem ukrywał pod maską spokoju.
Ostatnio zmieniony przez Nova dnia Pon Lut 29, 2016 10:13 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Wto Lut 23, 2016 5:48 pm | |
| Przyjemne posiedzenie Strażników galaktyki przerwał szum komunikatora. Przez pewną chwilę dało się usłyszeć tylko szum. Lecz po chwili rozległ się głos Rocketa: -No cześć...- szum.- Misiaczki... Fajnie się bawicie? Bo my super! Znany miliarder, bohater i prankster Iron-Man zrobił nam super psikusa... Gdyby nie on... siedzielibyśmy wszyscy razem... Dachu... -Odrobinę urywało wypowiedź szopa,- Jesteśmy... Groot gdzie jesteśmy? -Jestem Groot.- Dało się słyszeć głos Groota. -Okej... Dzięki... Jesteśmy w dzielnicy Bronx... Jakby co... ktoś chciał... iść. Czekamy na odpowiedź!-Rocket wyłączył komunikator. |
| | | Cosmo the Dog
Liczba postów : 35 Data dołączenia : 15/11/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Wto Lut 23, 2016 6:48 pm | |
| Cosmo, pies jak to pies, miał swoje potrzeby. O ile u człowieka było to proste to u niego cóż... Sprawa była całkiem skomplikowana. W końcu Cosmo miał też w sobie jakiś ułamek człowieczeństwa, co w ogóle jest dziwną rzeczą, obserwując na to kim jest. Ale cóż, moc sama się nie wybiera. Przynajmniej tyle, że mógł sam siebie podrapać po miejscach, gdzie sam nie mógł sięgnąć. No i najważniejsza rzecz - Nie potrzebował przecież przeciwstawnego kciuka. No bo jak to tak? Ma przecież telekinezę, więc jak dla niego jest to lepsze niż przeciwstawny kciuk. Jak radioaktywność kosmiczna pytała się go co chce - przeciwstawny kciuk czy supermoce to dla Cosmo wszystko już było jasne. Radioaktywność chciała go oszukać, a on oszukał ją, ha! Wybrał jedzenie. A moce i tak dostał. Ale wracając do psich potrzeb. Cosmo musiał w końcu i tak opuścić Quilla na ziemię, bo najzwyczajniej w świecie musiał się załatwić. A tu, o! Był akurat fajny krzaczek, chyba nawet nie wiadomo czy tropikalny czy może po prostu zwykły chwast, który został wzięty z Central Parku. Ale to nic... I tak ciepła uryna z pęcherza Cosmo powędrowała na łodyżkę kwiatu. - Ooooch, bozhe moi! Jakie to jest doskonałe uczucie... Cosmo jest dumny z siebie. Alee... Kogo to jest kwiatek? - Popatrzył się na wszystkich. W jego serduszku nagle odezwało się sumienie, które mówiło mu, że nie warto było tutaj załatwiać się. Ganiło go wewnętrzne su... Zaraz... No nie mówcie, że ten kundel zrzucił doniczkę z kwiatkiem w dół... - No... I po problemie. Nikt nic nie widział, Cosmo nic nie zrobił. To także tego... - Przykulił swoje mięciutkie uszka do siebie i wywalił język. - Cosmo zły pies... Cosmo nie chciał się tutaj załatwić... - Psia dominacja wzięła nad psem triumf i postanowiła go ukarać. W końcu jednak odezwał się komunikator, który był od... ROCKET RACCOONA! - O niee! O nieeee! Ja na to nie pozwolę! Towarzysz Raccoon nie wymknie się mi tym razem... Odpowie za burdy, bójki i inne rzeczy na Knowhere! - I poleciał z prędkością godną strusia Pędziwiatra.
z/t |
| | | Peter Quill
Liczba postów : 132 Data dołączenia : 05/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Lut 27, 2016 12:16 am | |
| Quill domyślał się, że Novę coś świerzbi gdy przygląda się Gamorze. Trochę go irytowało. Nie dość, że Avengers Tower przeżywało nagle oblężenie nadprzyrodzonych istot i przybyszy. Nie postanowił usiąść. Nie miał ochoty siadać. Sam osobiście miał niepewne uczucia do Gamory. Cholera, wydawała się często kompletnie zimnokrwista i nieczuła, ale gdy żartowali razem... - Będziemy w kontakcie... Ale jakbyś chciał wyruszyć z nami, to miałbyś doświadczenie z autopsji- Uśmiechnął się Novy. Był w porządku, Gamora wprowadzała potencjalną kość niezgody pomiędzy nimi, ale nie powinno to zepsuć między nimi relacji. Odwrócił się gdy Cosmo rzucił się w poszukiwania Rocketa - Może mi ktoś wyjaśnić co się dzisiaj konkretnie dzieje ?- Rozłożył ręce i wzruszył ramionami. Naprawdę nie czuł dzisiaj się chyba najlepiej. Zobaczył jak Gamora zostaje odcięta od wejścia przez Novę. Posłał mu złowrogie spojrzenie... Takie jakie zapamiętał z dzieciństwa, takie jakie robił John Wayne czy Clint Eeastwood. Cóż mógł zrobić więcej. Byli skazani najwyraźniej na to czekanie. Włączysz swój komunikator. - Rocket, czekamy na was i Groota na dachu Avengers Tower, Cosmo już was złapał ? Ten psiak lata dzisiaj jak obłąkany uważajcie na niego - |
| | | Gamora
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 24/05/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Lut 27, 2016 2:26 pm | |
| Gamora opuściła głowę by spojrzeć na rękę Richarda, która ułożyła się akurat na wysokości jej piersi. Uniosła brew, a za nią powędrowało spojrzenie zielonoskórej. Już odbiegając od tego gdzie zawędrowała jego ręka, bo na to nie zwróciła aż takiej uwagi, jednak sam fakt, że w jakikolwiek sposób próbował ją zatrzymać... no, sądząc po tym srogim i rozzłoszczonym spojrzeniu na pewno nie przypadło do gustów walecznej kosmitki. Nie pokusiła się jednak o wyciągnięcie miecza, aby w brutalny sposób usunąć przeszkodę. Richard mógł poczuć jej gniew na swojej skórze, chociaż na daną chwilę nie drgnęła na milimetr. Spojrzała mu głęboko i zarazem ostrzegawczo w oczy. Rider nie powinien mieć żadnych wątpliwości, że to co zrobił nie spotkało się z przychylnym odzewem. Na dodatek wkurzyła się, że po prostu najwyraźniej nie wiedział jak dogadała się z Susan... i nawet się o to nie zapytał. Tylko z założenia stwierdził, że tam gdzie Guardiansi tam i kłopoty. Znaczy, po części miał rację, no ale co zrobić, taki zawód. Spokojnym ruchem przeniosła spojrzenie na Quilla, tak jakby w jego oczach chciała poszukać odpowiedzi na to co dalej, w końcu był ich dowódcą. A może chciała tam poszukać również ukojenia? Tak, to zwykle Peter starał się zapanować nad jej wybuchową naturą. W momencie kiedy ona już biegła, cała rozjuszona, machając mieczem przed potencjalnym wrogiem, to on wpierw starał się rozwiązać sytuacje w dyplomatyczny sposób. Kosmitka nie miała jednak zielonego pojęcia, że Peter żywi wobec niej niepewne uczucia. Quill, jak to Quill, był królem podrywów, niespokojny duch pośród dam z różnych ras, na tyle się już zdążyli poznać prawda? To że się dogadywali wynikało z tego, że Star-Lord nie raz, nie dwa... nie trzy razy jej zaimponował. Dlatego też postanowiła walczyć pod jego dowództwem, z resztą wesołej gromadki, którą również ceniła. Co do poczucia humoru Petera to na początku było różnie, jednak... im dłużej ze sobą przebywali, tym bardziej zaczęła rozumieć tok myślenia mężczyzny. Ba, raz usłyszała od samego Novy, że za dużo przebywa z Quillem, bo i podchwyciła jego żartobliwą naturę. - Ja mogę tobie wyjaśnić co tu się dzieje, Quill – Posłała kolejne złowrogie spojrzenie Novie i odwróciła się z powrotem do Star-Lorda. - Ten tutaj – Niekulturalnie wskazała ręką na Richarda – Zabrania nam wejść do środka, chociaż osoby z którymi tu przybyłam, czyli Susan Storm oraz Spider-Man z przyszłości przylecieli tu razem ze mną, chcąc pomóc również w mojej sprawie... a jedyna osoba, która miała porozmawiać ze Starkiem stoi właśnie tutaj, nie robiąc nic pożytecznego – Zerknęła na Quilla. - No teraz już dwie – Zaraz dodała, przypominając sobie, że w końcu Peterowi również zależy na naprawieniu ich statku. A potem odszukała wzrokiem Cosmo, który akurat... załatwiał podstawową potrzebę. Ach ta bezcenna i po części niewzruszona mina Gamory, gdy odwróciła wzrok by na powrót spotkać się ze spojrzeniem Petera i Novy. I chciała coś jeszcze coś powiedzieć, ale ciszę przerwał szum komunikatora oraz głos Rocketa. Gamora uniosła urządzenie i z trudem starała się skupić na słowach przyjaciela. Z trudem, bo cały czas targały nią nerwy. Na szczęście Quill przejął inicjatywę i poinformował Rocketa o tym co zamierza Cosmo oraz potwierdził to gdzie się znajdują. - Ciekawe co miał na myśli mówiąc, że Stark im zrobił psikusa... - Mruknęła zerkając to na Petera, to posyłając nieufne spojrzenie Novie. |
| | | Rocket Raccoon
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 12/11/2012
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sro Mar 02, 2016 8:43 pm | |
| Znów przerwał przyjemną konwersacje Rocket, wlatując powoli na dach i nucąc imperial march. Trzeba dodać dramaturgi i tak dalej. Dobrze było widzieć swoją druż... Zaraz czy to Nova?! -Nova?! Whoa chłopie siema! - Wylądował na ziemi po czym rozejrzał się po zebranych. Peter, Gamora, Nova... Zaraz, a gdzie Drax?: -Nie mówcie że Draxa nie ma. No nic - westchnął.- Pewnie się znajdzie. Będą pisali w necie że zielony Conan Barbarzyńca atakuje gangi.- Spojrzał na drużynę.- Jezu jak się za wami stę, wait jak się nie mogłem doczekać ponownego spotkania. -Poprawił się. Nie będzie tutaj się rozklejał. On się nie stęsknił, on TYLKO NIE MÓGŁ DOCZEKAĆ SIĘ PONOWNEGO SPOTKANIA Z DRUŻYNĄ. To różnica, chyba. Podszedł do Novy. Podał mu łapkę by się przywitać. Kurczę jak dawno nie widział tego chłopaka. -Super cię zobaczyć. Jak ci idzie na tej beznadziejnej planecie? I czemu jesteś w, ups na Avengers Tower? -Udał szok.- Czyżby zatrudnili się jako sprzątacza bądź sekretarkę? -Puścił mu oczko.- Ech, żarty żartami ale co robimy? Jesteśmy na dachu wszyscy oprócz Draxa. A Groot i kundel zaraz będą. Więc czym prędzej lećmy naprawić statek. Co wy na to? Peter, Gam? Właśnie wlatywał z Cosmo Groot. Wylądował na ziemi po czym przyjacielsko pomachał: -Jestem Groot! - Entuzjastycznie wypowiedział te słowa. Właśnie w tym samym momencie zobaczył Nove.- JESTEM GROOT! - Nie mógł się powstrzymać. Dawno nie widział swego kompana. Złapał go w swym uścisku. Nie mógł się powstrzymać, po prostu stęsknił się za ziemianinem. Puścił go po chwili wypowiadając te oto słowa: -Jestem Groot!- Znaczyło to więcej niż tysiąc słów. Rocket złapał się za głowę... -Serio... Groot ogarnij się... Nevermind na co czekamy? -Zapytał się.- Lecimy! |
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Dach i lądowisko Sob Mar 05, 2016 11:23 pm | |
| // Kontynuacja tego. Nie, Mig nie słyszał żeby Sue chciała pomocy w postaci rady, aby ona oraz O'Hara marnowali cenny czas, wypatrując "sporych chłopów" i przeglądając Twittera w poszukiwaniu gromowładnego z nich. Ale mniejsza, nie było sensu się teraz kłócić, szczególnie że po prośbie Susan, Tony raczył rozesłać do ewentualnych, wolnych herosów informację, iż potrzebna jest ich pomoc w Baxter Building. Cóż za łaskawca. Nie można było tak od razu? Ponieważ jednak w wypowiedzi Invisible Woman znalazło się również oznajmienie, że czas udać się w końcu do siedziby Fantastycznej Czwórki, Spider-Man przyszłości szybko zapomniał o wzbierającej w nim irytacji (aczkolwiek nie oznaczało to, że Latynos wstrzymał krótką myśl o istnieniu większego powiązania Tony'ego ze Stark-Fujikawa roku 2099, aniżeli z nazwiska oraz członu nazwy). Miguel z zadowoleniem ruszył za Iron (Wo)man na dach… gdzie dane było mu obejrzeć prawdziwy pokaz komicznych dziwactw. Gadający szop? Humanoidalna roślina, zalecająca się do jakiegoś mężczyzny (który, swoją drogą, z ubrania w ogóle nie przypominał superbohatera, więc co robił na dachu siedziby jednej z największych grup takowych?)? Latający pies? What the shock… ? Gdyby nie Gamora oraz od biedy Quill, Latynos zacząłby podejrzewać, że aby przyszłość nie pamiętała o Strażnikach Galaktyki, nie potrzebne było wymazanie informacji o ich istnieniu przez Alchemax. - Miłej zabawy - rzucił sarkastycznym tonem do Starka, prawie mu współczując, a następnie zwrócił spojrzenie ku Susan. - Rozumiem, że my udajemy się teraz do Baxter Building? - Jeszcze w trakcie zadawania pytania, Spider-Man ruszył ku krawędzi budynku, gotów w przypadku twierdzącej odpowiedzi zeń zeskoczyć i ruszyć w stronę wspomnianego przez siebie budynku. - Zgłoś się kiedyś po obiecany wykład o pająkach. Wątpię, byśmy w tych czasach mieli jeszcze na niego okazję (jeśli plan uratowania moich się powiedzie. Oby tak było), więc może za osiemdziesiąt pięć lat? - odezwał się jeszcze do Gamory. Dodałby "miło było poznać", ale to nie było w stylu O'Hary. Zamiast tego, Człowiek-Pająk zerknął jeszcze na chwilę na Starka. Tony miał rację, obecność Miguela tutaj mogła mieć wpływ na przyszłość. Olbrzymi. W teorii, Latynos mógł naprawić skorumpowany, ponury świat końca XXI wieku. Z jednej strony, jako superbohater, powinien skorzystać z takiej możliwości. Zaczynając od próby zapobieżenia ukształtowania się takiego Stark-Fujikawa, jakie znał. Z drugiej, nie przybył tutaj zmieniać swoich czasów na lepsze, tylko przywrócić je do istnienia. "Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność", hm? Shock, prędzej "Z wielką mocą wiąże się wielka udręka". Ostatecznie, odpuścił sobie ostrzeganie Iron (Wo)man przed Fujikawą. Przynajmniej w tej chwili. // Jak coś, to Sue może mnie łapać we wspólną zt. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Dach i lądowisko | |
| |
| | | | Dach i lądowisko | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |