|
| Sala | |
|
+23Annie Spider Woman Loki Thaddeus Ross Veronique Croisseux Johnny Blaze Psylocke Aiden Shannon Lossëhelin Scarlet Witch Nova Plague Doctor Lizzy Bruce Banner Morgan Sandler Punisher Bullseye Spectre Hela Electro Lafia Eve Vanillie Magpie 27 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Vanillie Magpie
Liczba postów : 13 Data dołączenia : 29/10/2012
| Temat: Sala Sob Lis 03, 2012 8:13 am | |
| First topic message reminder :Przytulna, choć całkiem spora sala pełna drewnianych krzeseł i stolików różnej wielkości. Za podłużną ladą wyłożone są słoje z cukierkami i czekoladkami a na paterach świeże ciasta. W środku rozbrzmiewa przyjemna dla ucha muzyka. Zazwyczaj stary, dobry jazz. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Sala Wto Cze 10, 2014 2:22 pm | |
| Znalezienie czasu na łamanie kobiecych serc, zważywszy na prowadzony przez Richard'a tryb życia, graniczyło z cudem. Przede wszystkim ciężko dostosować się do śmiertelniczki tudzież mieszkanki innej galaktyki, a skoro częsta zmiana miejsca pracy uniemożliwiała mu stworzenie w miarę stabilnego związku, po co miałby zawracać na dłuższą metę głowę wybranki. Chodzą po świecie masochistki, którym nie sprawiałyby problemu niedogodności w postaci spotkań raz na miesiąc lub ewentualna śmierć Rider'a podczas wykonywania misji. Usidlić faceta będzie ciężko - o ile jest to możliwe - aczkolwiek nie wyklucza ulegnięcia wielkiej miłości. Sprawia wrażenie niedostępnego, czasem wyniosłego i chłodnego, ale jako obrońca uciemiężonych nie potrafiłby celowo skrzywdzić kobiety. Pomijając niewyparzony język, szacunek do przedstawicielek płci pięknej, a zwłaszcza matki, wyniósł z rodzinnego domu. Staromodne wychowanie ojca na zasadzie pasek tyłek albo karne koszenie trawy najwyraźniej nie poszło w las. Swoją drogą, kobiety z natury wybierały gruboskórnych mężczyzn, więc otoczka zobojętniałego i wiecznie znudzonego mu nie zaszkodzi. Najważniejszą zasadę, nie pakowania się w związek ze współpracującą osobą, zawsze łamano, aczkolwiek Nova próbował się przed tym przestrzegać. Zamierzenia mijały się z celem, a to już nie jego wina, że jest typowym facetem. Większość superbohaterów samodzielnie dokonała wyboru kostiumu, poczynając od Spider Man'a, a kończąc na Iron Man'ie, a jemu narzucono złoto czerwony hełm z granatowym wdziankiem - niesprawiedliwe. Ponadto wepchnięto w niego moc, a konkretnie wciśnięto siłą głowę w kask z hasłem Nova Prime. Bardziej przerażająca niż komiczna sytuacja, gdy kierujesz się do toalety, a kosmita w dziwacznym stroju dopada Cię w połowie drogi. Pozwolił sobie na triumfalny uśmiech spowodowany milczeniem rozmówczyni, która zapewne w duchu obmyślała jakby to mu dopiec. - Krój Twojego kostiumu jest miły dla oka, ale w rzeczywistości moją uwagę przykułaś ciętym językiem.. - Oderwał wzrok od karty dań, żeby przenieść go na twarz kobiety. -...oraz biografią. - Poważny ton głosu świadczył o szczerości wypowiedzianych słów. Raporty S.H.I.E.L.D oraz danie z bazy Mścicieli, które Wanda z pewnością czytała, wspominały o zdolnościach pobierania danych przez Worldmind'a. Zrodziła się w nim obawa, że jego towarzyszka wytknie mu wtykanie nosa w życie prywatne obcych osób, jednakże podczas współpracy wypada znać powierzchownie historię członków grupy. Niektóre informacje narzucała mu osoba druga siedząca w głowie, która znając zakres obowiązków, zalewała mu mózg wszelkiej maści danymi w przeważnie nieodpowiednim momencie. - Odpuść kelnereczce, bo nie chcielibyśmy popisu Twoich umiejętności na oczach cywilów. - Rzucił ot, żartobliwie. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a wzrokiem co rusz wodząc po towarzyszce. Najczęściej lustrował wijące się włosy w nieokreślonym odcieniu brązu, które okalały zgrabne ramiona. Dodawały właścicielce drapieżnego uroku, a baczny obserwator Nova chciałby znowu zobaczyć je przeplatane wiatrem. - Poznałaś w pełni zakres swojego talentu ? O ile mogę wiedzieć. - Kolejne poważne pytanie. Zdawał sobie sprawę, że ma do czynienia z mutantem wyższej klasy, bo jaki ojciec taka córka, więc po kimś Scarlet Witch musiała odziedziczyć niebezpieczne umiejętności. Fascynowała go moc Magneto, a usłyszawszy jakąkolwiek wzmiankę o wspomnianej osobie, jego oczy zaczynały płonąć niezdrową ciekawością. - Ja Cię zaprosiłem, więc płacę, a to nie podlega dyskusji, panno Maximoff. - Odparł stanowczo, męska urażona duma się odezwała, więc cicho i grzecznie wyczekiwał dziewczyny z zamówioną kawą. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Sala Wto Cze 10, 2014 9:13 pm | |
| Mimo swojego wieku, przez życie Wandy przetoczyło się kilku mężczyzn. Nie były to raczej prawdziwe związki z wielkiego zdarzenia, a zwykłe, niezobowiązujące romanse mające tylko zaspokoić podstawowe potrzeby. Duchowe i cielesne, z naciskiem na te drugie oczywiście. Co do miłostek – nie było ich za wiele – kobieta nie zawracała sobie głowy mężczyznami aż tak bardzo. Jasne, podobali jej się, miała swoje typy urody, które wyjątkowo ją pociągały, ale do tej pory nie spotkała faceta, który oczarowałby ją tak bardzo, że ta zapragnęłaby rzucić wszystko w cholerę i polecieć za nim na drugi koniec świata. Poza tym, jedynym osobnikiem płci brzydkiej, na którym zawsze mogła polegać był i jest jej brat – Pietro. Tylko on wytrzymuje jej humorki, wybuchy złości, czy napady paniki. To on ją pocieszy, powie miłe słowo kiedy trzeba i podsunie czekoladki, kiedy ta ma ochotę rozszarpać wszystkich wokół. To Quciksilver troszczy się o nią jak tylko może i to on wspierał ją w trudnych dla niej chwilach, za co jest mu ogromnie wdzięczna. Sama Wanda twierdzi zaś, że jeszcze nie urodził się facet, który by z nią wytrzymał. Tak po prostu. No ale może wszystko się zmieni. Może oszaleje na punkcie jakiegoś mężczyzny, który będzie nią zainteresowany. W głębi serca Scarlet zazdrościła osobom będącym w stałych związkach tego oparcia, miłości i wzajemnego szacunku. Dla niej to było coś, co bardzo chciała mieć, to było coś nieuchwytnego, co tylko dodatkowo ją irytowało, że ona nie może tego mieć.. Co do samego stroju – kobieta musiała czymś wyróżniać się z tłumu. Kostium leżał na niej idealnie, podkreślając tym samym wszystkie jej atuty, nie krępował jej ruchów – poza tym czerwień idealnie do niej pasowała, dlatego wzmiankę o jej odzieniu skwitowała krótkim wzruszeniem ramion, tym samym pokazując mu, że jak najbardziej wie o co chodzi. Zaraz jednak zesztywniała, gdy z ust jej rozmówcy wypadały coraz to kolejne, ciekawsze zagwozdki dotyczące między innymi jej życia osobistego. Momentalnie zmrużyła oczy, wbijając roziskrzone spojrzenie w twarz Richard’a i starała się powstrzymać drżenie rąk. Nie lubiła gdy ktokolwiek poruszał temat jej umiejętności, oraz co gorsza – przeszłości, która strasznie zmieniła jej podejście do świata i ludzi. Wanda sądziła, że zasilenie Mścicieli jej osobą pomoże odnaleźć sens życia, że to pomoże odnaleźć jej drogę, którą powinna kroczyć do końca swoich dni. Sama była zagubioną osóbką, nie potrafiła rozróżnić dobra od zła, a to wszystko przez chore sytuacje stwarzane przez jej ojca, i innych, który nie tolerowali jej takiej jaka była. Dlatego pierwsze na co miała ochotę to wstać i wyjść. Nie zrobiła tego jednak – była osobą dobrze wychowaną i wiedziała, że to byłoby niegrzeczne Dlatego odetchnęła raz, drugi i zacisnęła dłoń zanim odpowiedziała. -Gdybym powiedziała, że to nie Twoja sprawa to czy uznałby mnie za niemiłą? A tak na poważnie… Nie, kompletnie nie wiem jakie są moje możliwości. Wiem, że jestem postrzegana jako niepoczytalna, więc… To skomplikowane. – Urwała na moment, bo akurat do ich stolika podeszła ta sama dziewczyna niosąc na tacce dwie zgrabne filiżaneczki z latte. W powietrzu uniósł się zapach świeżo parzonego naparu, który zaraz omiótł Wiedźmę. Ta chwila pozwoliła jej zebrać myśli. Nie wiedziała co dokładnie odpowiedzieć Novie, dlatego zawiesiła spojrzenie na spienionym mleku. W międzyczasie kelnerka jeszcze kilkukrotnie zerknęła w kierunku jej towarzysza, a ta jakby tego nie zauważyła. Paluszkiem przesunęła po szklanej tafli, ponownie podnosząc wzrok na mężczyznę. - Poza tym, sądzę, że niebawem się przekonasz na co mnie stać. I sam ocenisz jaka jestem. Pod każdym względem. – Dokończyła miękko i niby to niespecjalnie. By zmylić chłopaka opuściła spojrzenie ciemnych ocząt i chwyciła za filiżankę – zaraz to zamoczyła usta w delikatnej piance, rozkoszując się świeżym i słodkim smakiem kawy. Po chwili zagryzła wargę, jakby nad czymś się zamyśliła, ignorując tym samym jego gadanie o płaceniu. - Mnie ciekawi jedno. Jak Ty trafiłeś do Avengers? – Spytała nagle chcąc zapewne zmienić temat. Założyła przy tym nogę na nogę, i zupełnie przypadkiem, pod stołem trąciła jego łydkę. Gest niespodziewany i tak jak już wspomniałam. Przypadkowy.
Ostatnio zmieniony przez Scarlet Witch dnia Czw Cze 12, 2014 8:56 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Sala Czw Cze 12, 2014 4:38 pm | |
| Wyrzec się Nova Force dla miłości ? Prędzej świnie zaczną latać, Loki podbije Midgard, a niebo spadnie im na głowę, niż miałby zakończyć karierę superbohatera. Przede wszystkim musi wypełniać obowiązki względem poległych braci z korpusu, bo cząstka każdego z nich drzemie w jego ciele, a moce może - o ile istnieje sposób - tylko przekazać drugiej osobie. Umierający członek Nova Corps prawdopodobnie ma możliwość przekazania daru, a przede wszystkim Xandarian'a, ale Richard'owi nie śpieszy się wąchać kwiatki od spodu. Poprzednik, który powierzył mu Nova Force, zrobił to nie bez powodu, więc będzie szkoda, jeśli życie Rider'a pójdzie na marne. Kogo on miałby wybrać na swojego następce ? Dokona złego wyboru, a Ziemię ogarnie apokalipsa, więc musiałby powierzyć brzemię Nova Force osobie zaufanej tudzież o czystych zamiarach. Wykluczone, za dużo formalności, na które nie ma czasu. Opiekowanie się kotem sprawiało mu nie lichą trudność, bo z trzeciego piętra wyskoczył z rozpędu przez okno, a co dopiero angażowanie się w związek. Człowiek zwierzę stadne, więc z natury potrzebuje wsparcia drugiego przedstawiciela tego samego gatunku, aczkolwiek Rider ma świadomość, że nie jest w stanie skupić swojego życia w rękach jednej osoby - uniemożliwiała mu to praca. Pospolita śmiertelniczka nie wchodziła w rachubę na dłuższą metę, chociaż nie wyklucza, że mógłby spróbować. Przewinęło się parę kobiet w jego życiu, które odcisnęły na nim swoje piętno, a zwłaszcza jedyna w swoim rodzaju, Gamora. Wybuchowa mieszanka pikantnego charakteru, zapierającej dech urody oraz podążającej za nią śmierci. Przeszłość pozostanie przeszłością, dlatego warto nie rozpamiętywać starych dziejów i żyć chwilą obecną. Uważnie śledził wzrokiem zachodzące na twarzy, panny Maximoff, emocje. Nie zdążyła upłynąć godzina, a on wyprowadza z równowagi jednego z najsilniejszych mutantów, które zamieszkiwały Ziemię. Przede wszystkim celowo nie wchodził na minę nieokiełznane moce, których Scarlet Witch stuprocentowo nie okiełznała. Odchylił się dla własnego bezpieczeństwa do tyłu, sztywno przylegając plecami do krzesła, a jego mimika przestała wyrażać odczuwalne emocje. Przypominam o kasku w kieszeni z tymczasowo zmienioną strukturą. Śmieszne i jak zawsze na miejscu, rzucił ironicznie w myślach. - Dlaczego miałbym Cię uznać za nieuprzejmą, skoro masz prawo.. - Zawiesił głos. - do zachowania prywatności. Zapadła długa cisza, którą przerywały miarowe oddechy oraz brzdęk filiżanki uniesionej do ust przez mężczyznę. Upił łyk aromatycznej kawy, rozkoszując się rozpływającym po podniebieniu smakiem, a następnie odstawił naczynie na spodek. - Jestem przekonany, że masz świadomość moich zdolności, które spisano w bazie danych Avengers lub S.H.I.E.L.D, bo na jedno wychodzi. Potrafię zajrzeć do przeszłości prawie każdego człowieka, również do Twojej, a mimo to staram się poznać Cię osobiście, więc nie miej mi tego za złe. - Mówił szczerze, aczkolwiek poczuł się jak skarcone dziecko, co uniemożliwiało mu skupienie się na tonacji wypływających z jego ust słów. Istniało duże prawdopodobieństwo, że Worldmind maczał palce w aparacie mowy, a to lekko zaskoczyło właściciela. - Postaram się więcej nie popełnić tego samego błędu, Wando. Reakcja rozmówczyni skłoniła go do refleksji, a dodatkowo zwiększyła zainteresowanie kobietą, jednakże nie zamierzał tego pokazywać. - Sądzisz, że Fury szykuje nam wspólną misję ? Cóż, nie miałbym nic przeciwko. - Puścił mimo uszu wzmiankę pod każdym względem, bo drugi raz nie zamierzał się wciągnąć na pole minowe. Odruchowo przesunął nieznacznie dotkniętą przez towarzyszkę nogą, a była to typowa dla niego reakcja na niespodziewany kontakt fizyczny z drugą osobą. Zaistniała sytuacja z namiastką wybuchu towarzyszki rozproszyła go do tego stopnia, że nie przejął się przypadkowym gestem, a nieobecne spojrzenie zawiesił w przestrzeni. - Historia mojego dołączenia nie obfituje w wybuchy, kosmitów i nieoczekiwane zwroty akcji, bo dostałem telefon od Fury'ego z propozycją, którą przyjąłem z braku innych możliwości przez ograniczającą mnie barierę. - Wymownie wzniósł oczy ku niebu, żeby podkreślić istnienie niezidentyfikowanej Ziemskiej otoczki. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Sala Pią Cze 13, 2014 8:27 am | |
| Mężczyzna wchodził na niebezpieczny teren, czy sferę życia, o której Wiedźma wolała nie opowiadać. Jedno nieodpowiednie słowo, czy nadmierna ciekawość mogła zmienić humor kobiety o 180 stopni. Na razie starała się nie pokazywać tego jak bardzo jest wzburzona czy zirytowana tymi szczegółowymi pytaniami o jej prywatność. Z drugiej strony, przez jej twarz przebiegł nieznaczny uśmieszek, gdy zorientowała się, że jej towarzysz faktycznie bez problemu mógłby zajrzeć w jej historię, a mimo wszystko tego nie zrobił. Była mu naprawdę wdzięczna. Nie chciała by oceniał ją przez jej wcześniejsze zachowanie, bo wiedziała doskonale, że zachowywała się co najmniej nieetycznie. Dlatego też zanim się odezwała posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie. Przynajmniej takie na jakie było ją w tej chwili stać. Starała się uspokoić oddech, rozluźnić się i odetchnąć raz jeszcze głęboko. - Wiem i jak najbardziej doceniam to, że starasz się poznać mnie i moją historię w ten tradycyjny sposób. Nie każdy by się tak zachował. A jeżeli już to mógłby mnie okłamać, czego bym nie zniosła. – Mówiąc to na pozór spokojnym i wyważonym tonem nie spuszczała z niego oczu – jej tęczówki na sekundę czy dwie pociemniały, chcąc jakby dać rozmówcy do zrozumienia, że bohaterka faktycznie nie toleruje lekkiego naginania prawdy. Chcąc zatuszować zmianę swego nastroju ponownie sięgnęła po filiżankę, by skosztować słodkiego naparu. Zwilżyła usta językiem i zastanowiła się nad resztą słów Novy i skinęła tylko głową, na znak, że rozumie tym samym wprawiając w ruch jej brązowe loki. Nie wiedziała co szykuje dla nich ich szef unio, nie poznała go na tyle dobrze by móc go przejrzeć, ale… - Nigdy nic nie wiadomo. Może Fury stwierdzi któregoś dnia, że nasze osobowości czy umiejętności uzupełniają się nawzajem i zleci nam jakieś ciekawe zadanie… Nie powiem. Byłoby mi miło móc pracować u Twojego boku. Zawsze to… - Pogłębianie znajomości, chciała powiedzieć, ale ugryzła się w język, bo mogło to ponownie zabrzmieć dwuznacznie. Nie chciała by Richard pomyślał sobie coś, o czym nie powinien myśleć. A może powinien? Skołowana swoimi myślami poczuła jak jej policzki czerwienieją lekko, więc zdegustowana czy może raczej hm, rozbawiona swoim dziewczęcym zachowaniem wywróciła oczyma i uśmiechnęła się szerzej. Ciekawe było to, że każdy z członków Mścicieli różnił się od innych. Każdy miał swoje mocne strony, typowe powiedzonka czy sposób bycia. Nie było tu żadnych schematów, którymi by się ktoś przejmował. Każdy był inny, każdy wyjątkowy i mieli wspólny cel, co Wandzie bardzo przypadło do gustu. Avengersi mieli swoje zdania na wiele tematów, nikt sobą nie pomiatał – Poza Thorem i Hulkiem, a rywalizacja między nimi była zdrowa. Poza tym zawsze mogła na nich liczyć- gdy się dobrze ich poznało nie chciało się od nich odchodzić. Byli jedną wielką rodziną, gdzie nie było mowy o nienawiści czy dążeniu do władzy. Zgoła inny świat czy kultura. Dumając tak spojrzenie kobiety zawiesiło się gdzieś pomiędzy obrazem przedstawiającym pejzaż, a twarzą mężczyzny. Po chwili zamrugała i uśmiechnęła się raz jeszcze, bo i czuła się już lepiej. Zagrożenie minęło. Przynajmniej na razie. Oczywiście wysłuchała krótkiego monologu towarzysza stwierdzając w duchu, że jego dołączenie do grupy nie było aż tak zjawiskowe jak jej – była to po prostu formalność. Ale może to i lepiej, przynajmniej nie było aż takiego szumu wokół jego osoby. Chociaż, Scarlet nie wiedziała wszystkiego. No i niestety nie mogła zajrzeć w jego historię od tak. - Moją historię dołączenia pewnie znasz, prawda? – Lekki uśmiech. - Bractwo, w którym byłam… Hm, to skomplikowane. Każdy poszedł w swoją stronę. A nie na rękę było mi to, czego ode mnie wymagali. Chciałam i chcę się dalej rozwijać. Miałam to obiecane, ale cóż. Magneto nie dotrzymał słowa. – Urwała, bawiąc się kosmykiem włosów. Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła oplatać palec jednym z ciemnych pasm, którym odbijało się światło. Na jej twarzy pojawił się nieokreślony bliżej grymas, a spojrzenie ponownie stało się burzowe, mroczne.
Ostatnio zmieniony przez Scarlet Witch dnia Nie Cze 15, 2014 7:35 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Lossëhelin
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 14/06/2014
| Temat: Re: Sala Nie Cze 15, 2014 12:26 pm | |
| Idąc ulicą spostrzegła kawiarnię Milseogra. Bez większej chwili do namysłu weszła do niej i rozejrzała się po przestronnej sali. Co jak co, ale ten lokal miał bardzo ładny wystrój. Barwy ścian dobrze kontrastowały się wraz z różnorodnymi drewnianymi meblami, a dodatkowo atmosferę umilała wpadająca w ucho muzyka stworzona wieki temu przez ciemnoskórych. Wszechobecna była również przyjemna woń wypieków, która przyciągała klientów prawie z drugiego końca miasta. Lossëhelin spokojnym krokiem podeszła do lady i zlustrowała spojrzeniem dwukolorowych oczu całe zaopatrzenie. Zerknęła na cenę dwóch upatrzonych przez siebie rzeczy i, zadziwiona taniością produktów, zwróciła się do niskiej ekspedientki: - Poproszę latte macchiato oraz kawałek ciasta biszkoptowego. - rzekła łagodnym tonem, opierając się jednym z łokci o blat. Oczekiwanie na złożone zamówienie nie trwało zbyt długo. Już po chwili dostała co chciała, na ślicznej tacy w ciemnym odcieniu złota. Wyjęła z portmonetki banknot i wręczyła go sprzedawczyni, powiedziawszy ściszonym tonem aby zachowała dla siebie resztę. Wzięła kawę i ciasto, po czym podeszła do pustego stolika w kącie, usiadła tudzież zaczęła delektować się swoim posiłkiem, podziwiając widoki za oknem. |
| | | Aiden Shannon
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 10/12/2013
| Temat: Re: Sala Nie Cze 15, 2014 1:35 pm | |
| No to idziem szukać normalnego życia. Wreszcie. Kiedy latanie po świecie i chodzenie non stop schlanym przestaje być interesujące, miło wrócić do siebie i starać się żyć zwyczajnie. [i]Trzeba się odchamić, wreszcie.] ~ Mężczyźnie zajęciem na swój sposób ciekawym wydawało się... Bycie milszym. Bardziej bezinteresownym, przynajmniej dla jednej osoby, losowo wybranej. Przed wyjściem do ludzi, kupił bukiet róż. Cóż, łatwo się domyślić, że szczęście spotka dziś jakąś kobietę. Wybór padł na śliczną blondyneczkę, którą Aiden dostrzegł w oknie jednej z wielu kawiarenek. Czemu ona? W sumie, sam nie wiedział, jednak miała ona jakiś urok, który kazał skierować mężczyźnie swe kroki do owej kawiarni oraz wręczyć jej bukiet. -Witam, to dla... Pani. Czy to miejsce jest zajęte? - Powiedział Ai szarmanckim tone, jednocześnie wskazując ruchem dłoni na krzesło naprzeciw kobiety. Kto wie, może dziś nie uśnie sam... Wreszcie? |
| | | Lossëhelin
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 14/06/2014
| Temat: Re: Sala Nie Cze 15, 2014 2:12 pm | |
| W dalszym ciągu patrzyła przez spore okno kawiarni, przelatując wzrokiem po wywieszonych szyldach innych sklepów czy chociażby po przechodniach. Raz było to kilku rozmawiających znajomych, drugim razem jakaś matka z dzieckiem. Nie było również brak zwykłych szarych person, którzy wracali do swoich domów bądź dopiero szli z teczką do pracy. Prócz tego Johanne rozmyślała także o swojej rodzinie. Jak im się wiodło? Czy nie zostali wywaleni na bruk? Byli zdrowi? Czy mieli pracę? Wiele pytań nasuwało jej się do głowy. Szczerze powiedziawszy już mocno stęskniła się za braćmi, siostrami i rodzicami. Bardzo chciała ich znów zobaczyć, jednakże nie miała pieniędzy na powrót do Irlandii. Musiała zarabiać na życie tutaj, w Stanach, czy jej się to podobało czy nie. Może kiedyś dzięki żmudnej robocie udałoby się jej ponownie ujrzeć własną familię. O ile gdzieś rzecz jasna by ją zatrudnili, bo jak na razie była bezrobotna. Nim się obejrzała, a po sporym kawałku ciasta zostały jedynie okruchy. Podobnie było z kubkiem kawy, w którym znajdowało się już wyłącznie kilka kropelek ciemnej cieczy, które z pewnością nie ugasiłyby niczyjego pragnienia. Kobieta westchnęła cicho, złapała za swoją torebkę i już miała wstawać, gdy podszedł do niej mężczyzna o nienaturalnie zielonych oczach. Jakby tego było mało, z wielkim bukietem czerwonego kwiecia, mówiąc, iż są one przeznaczone dla niej. Losse spojrzała na niego zdezorientowana, po czym otrząsnęła się i z uśmiechem na licu odparła: - Nie, nie jest. Ile jestem panu winna za nie? - zapytała wskazując palcem na róże, a zanim jeszcze zdążyła je złapać. Nie do końca wiedziała, o co mu tak właściwie chodzi. Zanim zdążył odpowiedzieć, już zaczęła szukać portfela w swojej skórzanej torbie. |
| | | Aiden Shannon
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 10/12/2013
| Temat: Re: Sala Nie Cze 15, 2014 4:57 pm | |
| Chwila... Czyżby piękność siedząca naprzeciw Aidena wzięła go za kuriera? Hah, ciekawe. -Nie, słońce. Te kwiaty są ode mnie dla ciebie. Absolutnie nie musisz płacić. - Powiedział z uśmiechem siadając naprzeciw kobiety. Zapowiadało się ciekawie. Kto wie, może wyniknie z tego coś więcej niż tylko przelotna znajomość i kilka spotkań? -Ogółem... Jestem Aiden. - Przedstawił się, a następnie spojrzał prosto w jej oczy. Zauważył, że były... Wyjątkowe. Jak ona cała. Rzadko spotyka się osobę o tak wyjątkowej urodzie. -Jesteś przepiękna... Afrodyto. - Aiden nie przerywał kontaktu wzrokowego, wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej skupił się na jej dwukolorowych tęczówkach. A porównanie jego było równie trafne, co onieśmielające. Co do tego drugiego mężczyzna nie był pewien, aczkolwiek miał podstawy, by tak sądzić, gdyż niewiasta wyglądała na szarą myszkę, o lekko zaniżonej samoocenie. A niesłusznie, gdyż z taką urodą mogłaby wręcz podbić świat. Albo... Aidena. |
| | | Lossëhelin
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 14/06/2014
| Temat: Re: Sala Nie Cze 15, 2014 5:34 pm | |
| Zaskoczyła ją odpowiedź - jak już się okazało - jej adoratora. Oczywiście w tym pozytywnym sensie. Natychmiast schowała z powrotem swą portmonetkę do torby, położyła ją na parapecie i wzięła spory bukiet od zielonookiego, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha i mówiąc mu kilka razy, że serdecznie dziękuje za ten podarunek oraz, że nie musiał specjalnie kupować. - Ja Johanne. - przedstawiła się zaraz po Shannonie, lekko zaintrygowana jego postawą. Komplement, który później padł z jego strony jeszcze bardziej zadziwił wysoką blondynkę. Raczej niewielu facetów prawiło jej pochlebstwa, a więc nie była do nich przyzwyczajona. Jednak twierdzenie, iż Lossëhelin jest szarą myszką po wymienieniu raptem z nią kilku słów raczej nie było na miejscu. Skąd więc mężczyzna mógł takie wnioski wyciągnąć? Po tym, jak siedzi? Zabawne. Co prawda dwudziestolatka była spokojna, zrównoważona i małomówna, jednak ktoś, kto widział ją pierwszy raz na oczy nie mógł od razu rozgryźć całego jej charakteru i mieć go w małym palcu. - Trafny kares, uwielbiam mitologię grecką. - odparła szczerze na wzmiankę o Afrodycie i ponownie na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Następnie zmierzyła przenikliwym spojrzeniem całą sylwetkę osoby z naprzeciwka. Po dokładniejszych oględzinach stwierdziła, iż warto bardziej zapoznać się z brunetem, który bezceremonialnie podszedł do niej i zaczął ją wychwalać, aniżeli inne kobiety w lokalu. A było ich całkiem sporo. - Ty także jesteś niczego sobie. - dodała wesołym tonem i puściła mutantowi oczko. - Zawsze zagadujesz pierwszą lepszą napotkaną dziewczynę? - zapytała, opierając swe łokcie o stolik. Kiedyś to pytanie w końcu by zadała, a zachowanie Aidena było dla niej z deka podejrzane. Jak dla osoby rzadko mającej kontakt z flirtem. Bądź co bądź po świecie teraz chodziło mnóstwo oszustów, nigdy nie wiadomo na kogo można było trafić. |
| | | Aiden Shannon
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 10/12/2013
| Temat: Re: Sala Nie Cze 15, 2014 6:44 pm | |
| Czyżby nowo poznana ślicznotka sugerowała, że Aiden ma wobec niej złe zamiary? Nie, nie dzisiaj i nie ona. Ale mężczyzna nie byłby sobą, gdyby nie pociągnał tematu dalej. -Nie, tylko tym, w których widzę potencjalne ofiary. Wiesz, różne proszki w napojach, a potem już bywa różnie... - Odpowiedział wesoło i zaczął się śmiać. A co do oceny charakteru, cóż. Po prostu Johanne sprawiała takie wrażenie. Była inna, niż te puste lale, łażące jak otynkowane. A co do mitologii... -A widziałaś tu gdzieś Amora? Nie wierzę w przypadki. - Przecież równie dobrze mógł tu siedzieć jakiś facet, a nie ta słodka blondyneczka. Aiden flirtował dalej. -Hm... Jakie masz plany na dziś? Nie chciałbym ci w końcu w niczym przeszkodzić... - Adorator, co najlepsze, starał się cały czas utrzymywać kontak wzrokowy z Johanne. Jeszcze parę chwil i po lokalu zaczną skakać iskry. W sumie to taki był cel Aidena. Jak sama dziewczyna powiedziała, był "niczego sobie" i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Puścił do swojej Afrodyty oczko, nie przestając się tajemniczo uśmiechać. |
| | | Lossëhelin
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 14/06/2014
| Temat: Re: Sala Nie Cze 15, 2014 7:07 pm | |
| Nocny Wędrowca miał dosyć specyficzne poczucie humoru. Mimo to jednak białowłosa doskonale go rozumiała i nie omieszkała się śmiać razem z nim. Musiała mu wierzyć na słowo, iż nie jest tym za kogo miała go wcześniej, przynajmniej na razie. - Musiał mi jakoś umknąć. - oczywiście mówiła o Amorze. Przygryzła lekko wargi i zatrzymała swój wzrok na oknie, lekko się rumieniąc. Zarzuciła długimi jasnymi włosami do tyłu i po chwili znów zatrzymała dwukolorowe spojrzenie w oczach rozmówcy. Wypieki z twarzy zeszły jej w mgnieniu oka. Zastąpił je znów powalający śnieżnobiały uśmieszek. - Masz doskonałe wyczucie czasu. Dzisiaj akurat nie mam nic do roboty. - stwierdziła wciąż z bardzo widocznym dobrym humorem. Wstała od stolika, odniosła brudne naczynia i powróciła do bruneta, jednak już nie siadała na krześle. - Dokąd mógłbyś mnie zabrać? - zapytała, zatrzepotawszy długimi rzęsami w typowo dziewczęcy sposób. Potem złapała skórzaną torebkę i przełożyła ją przez ramię, a drugą ręką chwyciła rubinowe kwiaty tudzież w oczekiwaniu na odpowiedź zaczęła napawać się ich słodkim zapachem. |
| | | Aiden Shannon
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 10/12/2013
| Temat: Re: Sala Nie Cze 15, 2014 7:29 pm | |
| Rumieniec Johanne nie umknął uwadze mężczyzny. W duchu uśmiechnął się do siebie. Można powiedzieć, że mentalnie już leżeli w swych objęciach. -No widzisz sama. To nie jest przypadek, absolutnie. - I ślicznie. Wszystko szło zgodnie z planem. No, prawie, gdyż Aiden z początku nie chciał ulegać urokowi żadnej dziewczyny. A tu proszę, Johanne wręcz go oczarowała i wszystko poza nią odeszło w niepamięć. Gdy Afrodyta wróciła, mężczyzna stał obok stolika z charakterystycznym dla siebie tajemniczym uśmiechem. -Proponuję pójście do mnie. Jest spory kawałek drogi, ale możemy się przez ten czas nieco poznać. Choć... Moja piękności. - Ach, romantyk się znalazł. Widać, jak chce, to potrafi.
[zt x2] |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Sala Sro Cze 18, 2014 5:46 pm | |
| WENA WYJECHAŁA NA WAKACJE
Pytanie poznałaś w pełni zakres swojego talentu aż tak naruszało prywatność Scarlet Witch ? Po pierwsze, podkreślił, że nie musi mu odpowiadać, a po drugie, wolałby dowiedzieć się czegoś bardziej interesującego niż stan pogody za oknem, więc nie popadajmy w przesadyzm. Minuty mijały, a on z postawy towarzyszki oraz bez pomocy Worldmind'a wysnuwał coraz to nowsze wnioski, które niekoniecznie zaliczały się do pozytywnych. - Nie mam powodu, żeby Cię okłamywać. Dopiero co się poznaliśmy, dlatego wolałbym zrobić dobre wrażenie. - Głośno napełnił płuca powietrzem, które przesiąknęło wonią słodyczy, a następnie ponownie wyprostował się w krześle. - Zwłaszcza, że mamy ze sobą współpracować. - Chodzenie wśród kawałków potłuczonego szkła, ostrożnie, żeby nie zranić się poprzez nastąpienie na ostry odłamek, a konkretnie kwestię, która uraziłaby kobietę, męczyło go i stresowało. Bezczelne, a przede wszystkim nietaktowne byłoby zrzucenie winy na jedną stronę, albowiem i on przyczynił się do zgęstnienia atmosfery swoim naruszającym prywatność pytaniem. Najwyraźniej nie każdemu, z równą łatwością co jemu, przychodzi dzielenie się życiem osobistym i powinien to zaakceptować. - Nie wiem czy to dobry pomysł, bo czuję, że mielibyśmy problem z wybraniem lidera.. - Zabrzmiało żartobliwie, jednakże w rzeczywistości każde z nich jest przystosowane do samodzielnej pracy, więc faktycznie byłoby im trudno się zgrać. - Wizja współpracy ze sławną Szkarłatną Wiedźmą to w istocie zaszczyt. - Uniósł kącik ust ku górze w ciepłym uśmiechu, bo jeszcze tego brakowało, żeby pogorszył sytuację niepoprawnym doborem zdań. Swoją drogą, siedzący naprzeciwko członek Avengers potrzebował misji, która wymazałaby jego niecne występki, bardziej niż Nova. Warto wspomnieć, że ludzie są pamiętliwi, więc będą odmawiać pomocy z rąk córki Magneto, niezależnie od tego jak bardzo będą jej potrzebowali. Zmarszczył brwi w zamyśleniu, albowiem dopiero teraz do niego docierało jak musiała ze wspomnianym faktem czuć się jego towarzyszka. Heroiczne czyny Mścicieli, a przede wszystkim uratowanie Nowego Jorku przed apokalipsą spowodowaną występkiem Boga z Asgardu, wyidealizowała grupę w oczach cywili. Przede wszystkim odmienne charaktery - brak kręgosłupa moralnego niektórych z nich - stanowiły problem, a nie pozytyw. Zgrzyty pomiędzy Tony'm, a Kapitanem oraz wybuchowy temperament Thor'a utrudniały pracę. Potrafią się dogadać, ale trwa to długo, a poprzedzają to liczne kłótnie. Zarówno Ziemia potrzebuje ich wsparcia, jak i Strażników Galaktyka po upadku Nova Corps, więc lepiej, żeby nie doszło do rozłamu. Uniósł filiżankę, upił łyk kawy i z uwagą słuchał monologu rozmówczyni. Nasunęło się pytanie, a mianowicie jaka istnieje granica naruszenia prywatności ? Zadałby pytanie związane z Magneto, bo jak wspominałem potężny mutant to interesująca istota, ale w obawie o obecnych cywili oraz kawiarnię, postanowił zachować ten temat na inną okazję. Otworzył usta, a następnie je zamknął. - Twoja moc daje Ci wiele możliwości.. - Pociemniałe spojrzenie nie wróżyło niczego dobrego, więc rzeczowym tonem zgrabnie usiłował zmienić tor rozmowy. - Może potrafisz przemieszczać się międzyplanetarnie, ale nie jesteś tego świadoma. - Nachylił się nieznacznie ku niej, a wzrokiem lustrował zachodzące na twarzy zmiany. - Ziemia znacznie lepiej wygląda z perspektywy Księżyca. - Ostatnie słowa wypowiedział ciszej, bo gorycz przejęłaby nad nim kontrolę, a to nie byłoby zamierzone. Tęsknota boleśnie dawała się we znaki, a usta wykrzywiał nic nie znaczący uśmiech. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Sala Wto Cze 24, 2014 11:40 pm | |
| Nie chciała by Richard wziął ją za kobietę, która obraża się o byle co, o nieodpowiednie słowo czy też gest. Nie zna go zbyt dobrze, nie ocenia go, ale też nie chce od razu spowiadać mu się ze wszystkich grzeszków, które popełniła w swoim życiu. Tak jak wspomniałam wcześniej – była mu niezwykle wdzięczna, że mimo swoich przydatnych umiejętności ten stara się ją poznać w ten normalny, jakże uroczy sposób poprzez rozmowę, dociekliwe pytania i pochodne. Na samą myśl, że znajduje się teraz w słodkiej kawiarni przesiąkniętej zapachem świeżo parzonej kawy z mężczyzną, którego nie powstydziłaby się przedstawić ojcu wygięła usta w lekkim uśmieszku, który przez jakiś czas nie schodził z jej twarzy. Rysy lica nieco złagodniały, a i spojrzenie się ociepliło – widocznie burzowe myśli i napad gniewu przeszedł jej, na jak długo? Tego nie wie nikt. Wandzia była nieobliczalną kobietą, z dużą dozą humoru, ale i mnóstwem emocji, tak nie pasujących do siebie, że dawało to poczucie, iż Wiedźma jest osobą z poważnym problemem psychicznym. No ale wszystkie niedoskonałości nadrabia swoim urokiem osobistym. Teraz tylko przemknęła spojrzeniem po twarzy swojego rozmówcy i pokiwała głową po raz setny odzywając się po chwili milczenia. - Wiesz, mimo tego jakie opinie krążą wokół mej osoby to ja potrafię dostosować się do sytuacji. I sądzę, że może, zaznaczam może pozwoliłabym Ci się trochę porządzić. – Zaśmiała się dźwięcznie, zakrywając przy tym dłonią usta, by pohamować nagły napad śmiechu, który zadziałał na nią oczyszczająco. Atmosfera trochę zelżała, przez co i Mścicielka poczuła się o niebo lepiej. - Chociaż… Nie. Nie chciałabym stracić tej przyjemnej części wspólnej misji jaką byłaby kłótnia o dowództwo. – Dodała zaraz, posyłając w jego stronę kolejny zadowolony grymas, który być może okazał się zaraźliwy? Przez myśl przeszła jej jeszcze inna opcja dotycząca możliwości spędzenia wspólnego czasu… O wiele głębsza i intymniejsza, hm. Machnęła dłonią, by odpędzić grzeszne wyobrażenia i mrugnęła do Novy nadal rozbawiona ogólną sytuacją. Słowa mówiące o jej osobie mimo wszystko połechtały jej ego i dodały kilka punktów do samooceny – wolała jednak tego nie komentować, bo znowu mogłaby palnąć coś niewłaściwego, co tak naprawdę zdarzało się jej często. Jeszcze jedno zerknięcie w jego stronę, tym razem o wiele wdzięczniejsze niż poprzednie – kącik ust ponownie zadrgał mimowolnie. Nie spodziewała się, że spędzi tak miło czas w towarzystwie jednego z Avengersów. Nie chciała się przyznać do tego przed samą sobą, ale niewinny flirt, kawa podziałały na nią uzdrawiająco. Może przejście na tą drugą, lepszą stronę to nie był taki zły pomysł? Chociaż, droga Wando nie napalaj się zbytnio, bo to dopiero druga osoba, którą poznałaś pobieżnie. Nie wiesz jak reszta zareaguje na Twoje przybycie, czy będą chcieli z Tobą współpracować czy chociażby rozmawiać. Jedno było pewne – nie będzie miała łatwo, będzie napotykać przeszkody, ale da sobie radę. Jak zwykle zresztą. Wysłuchała z powagą tego co miał do powiedzenia mężczyzna, a jej uwadze nie umknęła gorycz, czy nutka niezadowolenia w głosie Mściciela, która dała do myślenia kobiecie. Czyżby jej rozmówca nie był do końca zadowolony z faktu iż przebywa na Ziemi? Widząc również, że ten nachyla się odrobinę w jej stronę ta skorzystała z okazji do zbliżenia się do niego [a, co!] i zrobiła dokładnie to samo co on, nieznacznie mrużąc przy tym oczęta i spoglądając na niego z dziwną mieszaniną fascynacji jak i uprzejmości. Nieświadomie, a może i specjalnie przesunęła paluszkiem wskazującym po dolnej wardze jakby w zamyśleniu, jakby przetrawiała informacje przekazane jej przez Novę. - Cóż, faktycznie nie znam swoich możliwości, ale byłoby to ciekawe gdybym mogła zrobić coś takiego. Być może znalazłabym swoje miejsce w Galaktyce i niespieszno byłoby mi do powrotu na Ziemię. – Mruknęła, przekrzywiając głowę na bok, by lepiej przyjrzeć się rysom twarzy mężczyzny, na którego zwracała uwagę przynajmniej połowa kobiet obecna w kawiarni. Nie przeszkadzało jej to, skądże. W końcu pocieszał ją fakt, że ten to Adonis przebywał tu i rozmawiał z nią. Chciała poznać go bliżej, musiała przyznać to sama przed sobą. Z trudem oderwała wzrok, by móc skupić się n swojej pysznej kawie, która dosłownie na moment oderwała jej myśli od jego osoby, po czym na powrót wróciła do swoich obserwacji i odezwała się cicho, łagodnym tonem. - Hej, to może zabierzesz mnie kiedyś na Księżyc?
|
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Sala Sro Cze 25, 2014 4:50 pm | |
| Napięta atmosfera złagodniała, roziskrzone spojrzenie Scarlet Witch złagodniało, a to na Richarda podziałało jak za machnięciem magicznej różdżki rozluźniająco. - Popieram równouprawnienie płci, ale uważam, że utrata dowództwa na statku ukłułaby moje męskie ego. - Uniósł ręce w geście obronnym w razie ataku ze strony rozmówczyni. - Natomiast nie mam nic przeciwko Twojego kierowania misją w terenie. Sądzę, że to satysfakcjonujący kompromis. - Zaśmiał się krótko, a przy kącikach jego oczu uwydatniły się zmarszczki - podobno świadczą o szczerości rozbawienia. Zawsze marzyło mu się dowodzenie potężnym okrętem - nie pogardziłby sławnym Enterprise - przemierzającym galaktykę w poszukiwaniu nieznanych form życia jak kapitan Kirk ze Star Treka. Pobyt na Ziemi zdecydowanie go ogranicza, a przede wszystkim spycha pragnienia na dalszy plan, bo na rozwój aktualnie zacofanej ludzkiej technologii poczeka z kilkadziesiąt lat. Zyskanie w oczach pozostałych Avengers'ów nie leżało w jego priorytetach, bo jeśli go nie polubią to nie będzie się narzucał na siłę, aczkolwiek Fury bez powodu mu nie zaproponował wstąpienia w szeregi grupy. Zadowalało go spotkanie z Wandą, jedną z Mścicieli, bo każde kolejne słowa wypływające z ust rozmówczyni, a ponadto gesty utwierdzały go w przekonaniu, że jest niezwykłą kobietą. Zależało mu jeszcze na rozmowie z Kapitanem Ameryką, który zarówno w dzieciństwie jak i teraz jest dla niego wzorem do naśladowania, a plakaty z bohaterem wciąż wiszą na ścianach pokoju w rodzinnym domu. - Galaktyka rzeczywiście jest czarująca, ale po latach człowiekowi przykrzy się do planety, na której się wychował. - Westchnął głęboko, a kącik ust uniósł ku górze. - Mnie to jeszcze nie dotyczy. Trafnym porównaniem jest kapitan okrętu, którego kobieta i miłość to statek, a większość życia spędził na morzu. Pragnienie powrotu na suchą ziemię sprowadza na nich szaleństwo, ale kiedy wrócą do rodzinnych domów to nie potrafią funkcjonować, bo brakuje im widoku morza za burtą. Zachowanie Scarlet Witch, a konkretnie wymowne spojrzenie roziskrzonych oczu tudzież wodzenie opuszkami palców po wargach, chcąc czy nie chcąc, przyciągały zainteresowanie mężczyzny. Ciekawe, czy potrafiła zaczarować faceta ? Zważywszy na przydomek, a przede wszystkim zdolności kobiety to niewykluczone. Ewentualnie to on tak na nią działał, ale faceci z natury potrzebują wyraźnego znaku, a nie subtelnych sygnałów. Wyciągnął chusteczkę ze stojaka położonego w centrum małego stolika, żeby dyskretnie otrzeć usta z pozostałości po kawie, a jednocześnie wykorzystać wspomniany gest do stłumienia rozbawionego prychnięcia. Sporadycznie kobiety sugerują mu zabranie ich w przestrzeń międzygalaktyczną, a jeśli już to nie w równie bezpośredni sposób co jego towarzyszka. Przeważnie wyższe rangą żeńskie jednostki z Nova Corps proponowały mu pomoc poprzez swoją obecność podczas pierwszych misji, ale dwuznaczność w ich słowach była wyraźna do zrozumienia. Hej, to może zabierzesz mnie kiedyś na Księżyc?, zabawne, bo podobna propozycja w temacie podróży kosmicznych padła, gdy dopiero odkrywał potęgę swoich zdolności. Urodziwa dziewczyna, a zaryzykuję słowem miłostka, odrzuciła jego zaloty i wyśmiała. Podkopało mu napomniana porażka samoocenę, ale wraz z biegiem czasu i licznych treningów bojowych, wydarzenie poszło w niepamięć. Przestroga na życie: po pierwsze nie ujawniaj swoich mocy, a po drugie nie podrywaj niewiast na teksty o kosmosie, bo w świecie ludzi pozbawionych możliwości łatwego podróżowania międzyplanetarnego, uchodzą za tanie. - Zabrałbym Cię na Księżyc, choćby teraz, ale bariera otaczająca Ziemię mi to uniemożliwia. - Pochłonęło go zamyślenie, a dłonią pocierał wyraźnie zarysowaną szczękę. - Rodzaj niewidzialnego pola elektromagnetycznego, które blokuje wszelkiej maści ataki oraz tunele czasoprzestrzenne. - Wkraczamy w ulubione zagadnienia dysput Richarda, więc niedoinformowani miejcie się na baczności. - Musiałaś o tym słyszeć, prawda? - Skupił wzrok znowu na Wandzie, a gniecioną w dłoni chusteczkę umieścił na stole. Podczas trwania pamiętnego huraganu w Nowym Jorku, zmagał się z żywiołem w zalanym metrze i wyciągał ludzi na suchy ląd, jednakże jego uwadze nie uszło zaledwie sekundowe fioletowe zabarwienie bariery. Reasumując, świat już wie o istnieniu owej anomalii. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Sala Sro Cze 25, 2014 11:06 pm | |
| Widząc jego uniesione dłonie w obronnym geście miała ochotę tylko zaśmiać się głośniej – co dałoby jasno do zrozumienia, że owszem, przyjmuje jego kompromis. Nawet chętnie – kobieta o wiele lepiej czuła się na otwartej przestrzeni niż stłamszona na pokładzie statku czy samolotu, którego najpewniej nie umiałaby nawet obsłużyć. Chyba będzie musiała wziąć korepetycje u jednego z pilotów, co by nie wyjść na niedouczoną w tej materii. Jeżeli chodziło o galaktykę i inne pokrętne tematy to Wanda znała się na tym tak samo dobrze jak facet, który nie umie rozróżnić sukienki od spódnicy. Nie wiedziała co i jak, nie chciała się również wymądrzać na tematy, o których prawie wcale nie miała pojęcia, dlatego też przez dłuższą chwilę milczała, obserwując tylko twarz mężczyzny, w którego towarzystwie dobrze się bawiła. Zagryzła wargę bezwiednie jakby w duchu ważąc jego słowa i zastanawiając się nad ewentualną odpowiedzią. Sugestia, by ten zabrał ją przejażdżkę, czy w podróż była delikatnym wtargnięciem na bardziej prywatny, czy intymny teren, przynajmniej według niej. Chciała mu w ten sposób dać może do zrozumienia, że spotkałaby się z nim jeszcze raz, na neutralnym gruncie, nie w otoczeniu agentów Tarczy, którzy tylko przemykają się między nogami Mścicieli i jak na razie wprawiają ich w zły humor. Jeżeli to nie zadziałało, albo jeżeli facet był taki głupi i nieobeznany w kontaktach damsko – męskich to ta miała ochotę załamać ręce. Rzadko przed kim się otwierała czy dzieliła sekretami, więc może nie tyle co poczuła się urażona, a zaskoczona, że ten tego nie zauważył. Nie chciała jednak tego roztrząsać myśląc, że faktycznie, facetom trzeba pokazywać wszystko co się chce, jak się chce. To byłoby ciekawe, powiedzieć mu wprost co myśli. Jeszcze jeden raz zerknęła na niego, po czym zagryzła bezwiednie dolną wargę czując jak jej myśli znowu wybiegają poza właściwy tor… Głęboki głos Novy wyrwał ją z lekkiego otępienia – jej spojrzenie na powrót stało się czujne, a jej pozycja – lekko pochylona w jego stronę się nie zmieniła. Westchnęła, przesuwając filiżankę niedokończonej kawy gdzieś na bok i wwierciła się w jego jasne [?] tęczówki, by zaraz mruknąć z lubością. - Chyba lubisz zagadnienia tego typu, Richardzie… Nie mylę się, prawda? Czy oprócz tego, opowiadaniu o tych innych planetach, galaktyce coś innego Cię interesuje? – Jak widać Wanda zmieniła nieco plany, bo słychać było w jej głosie tą trudną do zidentyfikowania nutkę, dającą sporą do myślenia – jej postawa nieco się zmodyfikowała, bo i teraz ona pochyliła się jeszcze bardziej, tym samym zbliżając swoją twarz do jego twarzy, by zmniejszyć maksymalnie odległość między nimi. O tak, Scarlet była kobietą niezwykłą. I trudną do zweryfikowania. Jedyną osobą, która potrafi ujarzmić jej temperament to Pietro, chociaż i bywały takie dnie kiedy i on już nie dawał rady jej wybuchowemu charakterkowi. No ale cóż, taki był już jej urok osobisty, który bądź co bądź działał na pewne persony bardzo skutecznie. Ciekawe jak będzie i tym razem. Chociaż, z drugiej strony kobieta czuła pewien niepokój…
|
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Sala Nie Cze 29, 2014 11:39 am | |
| Przyda się na to spotkanie zabezpieczyć grunt, ponadto go znaleźć, a anomalie otaczające planetę im to uniemożliwiają. Warto zająć się kwestią bariery, bo do tego czasu żadne miejsce nie będzie pozbawione zagrożenia. Aktualnie pierwszoplanowe znaczenie w życiu Ridera miała praca oraz zapewnienie ochrony cywilom - relacje towarzyskie to sprawa drugorzędna. - Dlaczego miałbym na pierwszym spotkaniu pokazać wszystkie karty ? - Wymowne nie mam nic przeciwko wspólnej wizycie na neutralnym terenie poza otoczeniem agentów. Poszedł za przykładem rozmówczyni, a mianowicie również maksymalnie zmniejszając dzielącą ich przestrzeń - bezpieczna prywatna strefa znikła. Minutowa przerwa ciszy, rozemocjonowany błysk w tęczówkach i precyzyjnie dobrane słowa. Zaistniała sytuacja umożliwiała mu manewry, na które dwoje dorosłych ludzi podczas pierwszego spotkania sobie nie pozwalało, bo świadczyły o braku taktu i nachalności. Mógłby wykorzystać niewielką odległość dzielącą ich twarze, ale z tyłu głowy migała mu czerwona lampka, przypominająca, że łączy ich wspólna praca - nie zamierza spalić się na starcie. Napełnił głośno płuca powietrzem, a następnie cicho i z zawodem wypuścił je nosem. Odchylił się do tyłu, żeby wrócić do poprzedniej pozycji. - Przepraszam, mogę prosić o rachunek ? - Rzucił do kelnerki, która zbierała puste naczynia z najbliższego stolika. Kobieta odwróciła się gwałtownie, wzrokiem odszukała klienta i skinęła ku niemu z promiennym uśmiechem głową. Wróciła z rachunkiem włożonym w brązowy pokrowiec, w którym Richard umieścił należytą sumę pieniężną, a następnie zwrócił go oczekującej dziewczynie. Zignorował poprzednią wzmiankę Wandy o zapłacie za kawę, albowiem to z jego strony padło zaproszenie na dachu komisariatu. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Sala Pon Cze 30, 2014 8:08 am | |
| Słysząc satysfakcjonującą odpowiedź mężczyzny tylko wykrzywiła wargi w słodkim uśmiechu nie spuszczając z niego wzroku, a na chwilę tylko wstrzymując oddech kiedy i on zbliżył się do niej niszcząc tym samym barierę prywatności, którą nie wiadomo czy Scarlet chciała zachować. Do jej nozdrzy doszedł intensywny zapach męskich perfum, które wciągnęła z lubością, aczkolwiek nie nachalnie by ten nie uznał jej za wariatkę. Chwila, chociaż pewnie dawno już to zrobił. - Mhm. Czyli mam rozumieć, że mogę liczyć na drugie spotkanie, tak? – Bardziej zabrzmiało to jako stwierdzenie aniżeli jak pytanie, bo w głębi kobieta wiedziała, że i Nova nie ma nic przeciwko ich kolejnemu spotkaniu. Widziała w jego oczach pewien rodzaj zawodu, kiedy powrócił do pozycji wyjściowej, unikając tym samym skradnięcia jej całusa, co i brunetka skomentowała cichym westchnięciem. Nie miałaby nic przeciwko gdyby ten zrobił coś czego jednak nie zrobił. Ale może jednak dobrze się stało – dopiero co się poznali, a mieli ze sobą pracować. Gdy ten poprosił o rachunek Wanda zrozumiała, że i czas ich spotkania się skończył, dlatego też zerknęła na zegarek, a potem na dziewczynę, która omal nie wpadła w zachwyt nad tym, że Richard się do niej odezwał. Ta nie powiedziała jednak nic na to zachowanie, a ostre słowa zachowała dla siebie. Krótkim skinieniem głowy zgodziła się na to, by i mężczyzna zapłacił za niewielki rachunek. - Następnym razem ja się zrewanżuję, Richardzie. – Mruknęła, mierząc go roziskrzonym spojrzeniem i wstała, zgarniając po drodze torebkę. Pokonała szybko dystans dzielący ich postacie i tak jak na początku ich spotkania, tak i tym razem musnęła policzek Avengera, by za moment nachylić się nad jego uchem. - Dziękuję za przyjemne popołudnie, było naprawdę… miło. – Szepnęła rozbawiona starając się panować nad swoim głosem, by nie zabrzmiało to zbyt uwodzicielsko. Wyprostowała się zaraz i mrugając do niego odwróciła się i pomknęła w stronę wyjścia, kompletnie nie zwracając uwagi na resztę klienteli, którą traktowała tylko jako dodatek do przybytku. Spoglądając w czyste niebo Wiedźma stwierdziła w duchu, że dzień jak i noc zapowiada się naprawdę bardzo ładnie, więc może namówi brata na mały wypad do cyrku?
[z/t dla Wandy i jak Nova chce to i dla niego.] |
| | | Psylocke
Liczba postów : 69 Data dołączenia : 21/04/2013
| Temat: Re: Sala Czw Sie 14, 2014 7:26 pm | |
| Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a do kawiarni weszła Elizabeth. Postanowiła odwiedzić jakiekolwiek miejsce często uczęszczane przez ludzi, by nieco pobawić się, nazwijmy to tak, swymi mocami, których nie używała dość długo. Chciała sprawdzić, czy nie będzie potrzebowała dodatkowych ćwiczeń. Muszę przyznać, obowiązki przez ostatnie tygodnie zeszły trochę na dalszy plan. Ale każdy musi przez jakiś czas móc się wyciszyć. No, jednak wrócić też kiedyś trzeba. Poza tym, z wieloma osobami będę mogła być 'skazana' na współpracę, a są tacy, z którymi w życiu nie zamieniłam choćby dwóch słów. Może czas to nadrobić, zmienić? Z pewnością tak. Psi podeszła do lady, zamówiła dla siebie kawę, a następnie usiadła przy jednym z wolnych stolików, przypominając sobie jednocześnie osoby, o których istnieniu wiedziała, ale dotąd nie miała okazji spotkać. Teraz była szansa to nadrobić. Lista była dość spora, a niestety w tej chwili kobieta wybrać musiała jedną osobę. Pytanie - kogo? Po dłuższej chwili zastanowienia maszyna losująca zatrzymała się, a wybór padł na Scarlet Witch. ~Wanda Maximoff... Jeżeli masz czas, wpadnij. 'Milseogra', czekam. - Do tego podała jej swój numer telefonu. Dała jej dziesięć minut na odzew, potem zadzwoniłaby do kogoś innego. Przez ten czas nie nudziła się, gdyż siedziała w głowach innym ludziom. Jeden zdradzał dziewczynę, drugi był nieszczęśliwe zakochany... Standard. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Sala Pią Sie 15, 2014 9:58 am | |
| Kobieta taka jak Wanda miała pełno obowiązków na głowie odkąd otrzymała zaszczytny tytuł Mściciela. A to musiała stawić się na poranny trening, tam powinna skarcić brata za pozostawiony bałagan w pokoju, to znowu tutaj wzywali ją na krótką misję poza miasto. Nie było dnia kiedy nie była potrzebna w firmie, co powoli zaczynało dawać się jej we znaki. Gdyby nie pomocna dłoń Pietro, lampka wina na wieczór i energetyzująca muzyka to nie wiadomo jak długo Scarlet udałoby się wszystko ogarniać. Dlatego też gdy sycąc się chwilą spokoju w towarzystwie dobrej lektury zobaczyła, że wyświetlacz jej telefonu zamigotał momentalnie zmarszczyła brwi widząc wcześniej jej nie znany numer. Odebrawszy usłyszała damski głos informujący ją o spotkaniu w kawiarni, w której to jeszcze niedawno była na kawie z Novą. Przypadek? Chyba nie. Maximoff wysłuchała krótkich i treściwych wskazówek po czym potwierdziła swoje przybycie zaciekawiona tak naprawdę o co konkretnie mogło chodzić kobiecie, która do niej zadzwoniła. Ta musiała przyznać przed samą sobą, że nie wiedziała kompletnie kto się z nią skontaktował – głos był niby jej znany, jednak ta nie miała pewności z kim rozmawiała. Dlatego myśląc, że to ważne spotkanie dotyczące jej pracy pognała w wyznaczonym kierunku. Elizabeth nie musiała długo na nią czekać. Nie minęła dłuższa chwila, a drzwi do przybytku otworzyły się po raz kolejny tego dnia. Do pomieszczenia wpadło odrobinę promieni słonecznych, które zatańczyły i na ciemnych puklach kobiety starając się wyłapać co jaśniejsze tony. Wiedźma powoli przekroczyła próg budynku rozglądając się wokoło i tym samym sprawdzając kto też na nią czeka. Ubrana była elegancko – w krwistoczerwony komplet garniturowy składający się z długich spodni z wąskimi nogawkami z kantem oraz dopasowanej marynarki odsłaniającej jej obojczyki i kształtny dekolt. Do tego czarne szpilki i srebrny, męski zegarek na lewym przegubie. Lekki makijaż tylko podkreślający urodę cyganki i torebka w dłoni dopełniały cały look Avengersa. Rozejrzawszy się po Sali wzrokiem wyłapała kobietę siedzącą niedaleko – była to bowiem pewna Brytyjka w ciele Azjatki, co ciekawsze siostra Kapitana Brytanii i X-Menka – sama Psylocke. Brwi Wandzi powędrowały ku górze, gdy ta zdziwiona lustrowała ją wzrokiem, jednak nie każąc jej czekać powoli, pewnym siebie krokiem podeszła do wyznaczonego stolika i zajęła miejsce naprzeciwko osóbki, która chciała się z nią widzieć. Scarlet musiała wyglądać naprawdę na zaskoczoną, wszakże nie znały się zbyt dobrze, miały okazję parę razy widzieć się na misjach. Poza tym Psi bardziej mogła kojarzyć siostrę Pietra z jej działalności w Bractwie Mutantów, gdzie współpracowała z Mystique czy innymi, złymi personami. Jak widać jednak ta zdążyła się w tym czasie nawrócić. Teraz jednak ciemnowłosa ułożyła dłonie na torebce, która spoczęła na jej kolanach i spod przymrużonych powiek obserwowała Azjatkę, chcąc rozszyfrować coś z jej ładnej twarzy. Nie była pewna czy powinna się jej obawiać, dlatego też wolała pozostawać na razie neutralna. - Witaj, Elizabeth. Miło Cię widzieć. – Odezwała się po chwili milczenia Wanda nie spuszczając z niej wzroku jasnych tęczówek. - Wybacz za obcesowość, ale czy coś się stało? – Spytała też zaraz, chcąc dowiedzieć się w końcu co się wydarzyło, że Betsy ją tu zaprosiła. |
| | | Psylocke
Liczba postów : 69 Data dołączenia : 21/04/2013
| Temat: Re: Sala Pią Sie 15, 2014 9:13 pm | |
| Eliz, gdy zobaczyła Wandę idącą do jej stolika, uśmiechnęła się tajemniczo w jej kierunku. Niestety, ale zamierzenie Wiedźmy raczej nie powiodło się, gdyż z twarzy telepatki mogła wyczytać tylko obojętność i chłód. Jednak, gdy usiadła naprzeciw niej, twarz Psi poczęła się 'rozgrzewać'. Kiedy usłyszała powitanie, skinęła nieznacznie głową. Odezwała się dopiero, gdy Mścicielka zadała jej pytanie. -Hej, Wando. Nie, nic się nie stało, oczywiście. Gdyby tak było, inaczej bym się ubrała. - Psylocke uniosła kąciki ust w uśmiechu, który zdawał się być radosny. -Po prostu uznałam, że mogę wykorzystać wolne chwile na zapoznanie się z personami, z którymi pewnie będę kiedyś współpracować. Nigdy nie wiesz... A padło na ciebie. W sumie, już dawno chciałam się spotkać. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam ci w niczym, hm? - Powiedziała kobieta, patrząc Wandzi w oczy. Ciekawe, za ile niesłusznie oceni mnie o czytanie w myślach. Cóż, ludzie są na tyle nieufni, że jestem zawsze o to podejrzewana. Może jednak warto zadbać, by oskarżenie nie byłoby takie bezpodstawne... Eli podparła ręce o stolik, a następnie ułożyła na nich swoją głowę, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Dopiero teraz 'weszła' znajomej do głowy. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Sala Sro Sie 20, 2014 9:09 am | |
| Wanda nie miała możliwości i pewnie czasu na to by częściej widywać się z siedzącą tu mutantką jednak nie przeszkadzało jej to zbytnio. Jedyne o czym zawsze marzyła to stały kontakt z Pietro – do tego dochodziły od czasu do czasu spotkania z ojcem, który chyba miał lepsze zajęcie niż spotykanie się z własnymi dziećmi. Wiedźma nic na to nie mogła poradzić i zaakceptowała taką sytuację jaka miała miejsce. Poza tym teraz jej było dobrze, mieszkała ze wszystkimi Mścicielami, więc siłą rzeczy na nich wpadała i zacieśniała więzy nimi. Dlatego na razie nie narzekała na swoją obecną sytuację. - Nie ma sprawy. Zawsze jest miło spotkać się z kimś i niezobowiązująco porozmawiać. Zerknęła w stronę Elizabeth i zmarszczyła nos, gdy ta się odezwała. Kiwnęła powoli głową na znak, że na razie nic jej nie przeszkadza i jak najbardziej rozumie zaistniałą sytuację. Przesunęła dłonią po blacie stolika, gdy w tym momencie zaszła do nich młoda kelnereczka – była to ta sama, którą spotkała tutaj gdy odwiedzała ten przybytek wraz z Novą – która uśmiechając się od ucha do ucha zostawiła im Menu do przejrzenia, informując obie panie, że wróci zaraz by zebrać zamówienie. Panna Maximoff przebiegła tylko pobieżnie po literkach formujących się w danie dnia i zeszła dalej, do oferty z alkoholem i kawą. Zastanawiała się przez chwilę co by tutaj zamówić i westchnęła głośno przenosząc wzrok we wlepiającą w nią spojrzenie Psylocke. Przez ciało Mścicielki przeszedł jeden aczkolwiek nieco nieprzyjemny dreszcz zaczynający swą wędrówkę od dolnej partii pleców i przechodzący aż do karku. Kobieta czuła się w tej sytuacji nieco niezręcznie – nie mogła oderwać wzroku od Betsy i wiedząc jednocześnie, że ta coś kombinuje. Jej pełne usta rozwarły się momentalnie, a palce zacisnęły się na karcie dań. Dziwne uczucie zawładnęło ciałem Scarlet co tej kompletnie się nie podobało. Złapała się w pewnym momencie za skroń, wiedząc, że coś lub ktoś pragnie za wszelką cenę wejść do jej umysłu. Elizabeth mogła czuć jednak pewną zaporę, bo Wanda jako jedna z najsilniejszych mutantów na Ziemi była jednak chroniona jakąś tam zaporą, przynajmniej według jej mniemania. Co nie znaczy, że mimo oporu ta nie zdążyła uszczknąć kilku informacji o niej. W jaki sposób ta doszła do Avengersów, jej spotkania z ojcem czy bratem, i inne, większe czy pomniejsze wątki. Ciemnowłosa zacisnęła zęby i zamknęła powieki, starając się odrzucić od siebie moce telepatyczne Azjatki. Z minuty na minutę jej irytacja coraz bardziej wzrastała, serce o mało co nie wyskoczyło z jej piersi, a kropelki potu pojawiły się na jej czole, bo odrzucenie ataku umysłowego wymagało nie lada poświęcenia. W końcu po krótkiej walce z samą sobą, Scarlet Witch odrzuciła kartę menu na bok, która poprzez sam dotyk kobiety spaliła się w proch gdy ta powstała. Jej spojrzenie było tak mroczne, a twarz wyrażała pogardę. Zaciśnięte usta i blada twarz Wiedźmy nie wyrażały niczego dobrego. Uniosła w pewnym momencie prawą dłoń wokół, której pojawiła się dobrze znana różowa poświata, która wraz z każdym wypowiedzianym przez Scarlet słowem rosła w siłę. - Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz, kretynko. – Powiedziała wpierw siląc się na zupełnie spokojny ton, co jej kompletnie nie wychodziła, bo po prostu czuła jak adrenalina buzuje jej w żyłach i zakłóca racjonalne myślenie. Nie zmieniła jednak swojej postawy i dalej celowała w Psi, która chyba spoglądała na nią nieco zdziwiona. - Przypomnę Ci jednak. Jestem Scarlet Witch. Córa Magneto, Mścicielka. Jestem osobą, której pod żadnym względem nie powinno się wchodzić do umysłu na pierwszym spotkaniu. Więc. Nigdy. Nie. Rób. Tego. Więcej. – W tym momencie Wanda cedząc te słowa poprzez zaciśnięte zęby pozwoliła sobie na posłanie jednej z mniejszych wiązek energii w kobietę stojącej po drugiej stronie stołu. Atak nie był zbyt mocny jak na nią, służył głównie przestraszeniu kobiety, niż jej skrzywdzeniu. Chociaż, kto wie, być może ją to zabolało. Wiedźma w ogóle nie zwracała uwagi na ludzi znajdujących się w knajpce – jak widać jej poczucie bezpieczeństwa zniknęło i dlatego też zdecydowała się na taki, a nie inny ruch. Wiedziała, że zrobiła źle, jednak gdyby jeszcze raz zdarzyła się taka sytuacja, ta nie postąpiłaby inaczej. Ogarnąwszy wzrokiem postać telepatki wzruszyła ramionami i odwróciła się powoli, starając się opanować szybsze bicie serca i drżenie rąk. Szła spokojnie, krok za krokiem, nie zaprzątając sobie nawet głowy Psylocke, która chyba naprawdę nie znała przeszłości Wandy. Ta dopiero uczyła się jak współczuć ludziom, jak z nimi postępować i im pomagać. Jednak wpierw oczekiwała od nich tego samego, nigdy na odwrót. Mój Boże, nawet Richard nie ważył się wejść do mego umysłu. Nawet on ma więcej oleju w głowie niż ta okropna dziewucha. – Pomyślała jeszcze, siląc się na uśmiech na samo wspomnienie Novy i jego zdziwionej miny gdyby ten zachował się tak jak ta nieodpowiedzialna X-Menka. Na zakończenie swego występu nawet udało jej się parsknąć śmiechem, głośnym i donośnym odbijającym się echem od ścian lokalu. Pchnąwszy drzwi obejrzała się raz jeszcze i posłała wrogie spojrzenie kobiecie, która chcąc pokazać się z jak najlepszej strony uczyniła właśnie ze Scarlet swojego wroga. Jak widać chyba daleko jej było do normalności. No i trochę szkoda, że w tej knajpce była spalona. Gdzie teraz Richard zabierze ją na kawę?
[z/t] |
| | | Johnny Blaze
Liczba postów : 140 Data dołączenia : 29/08/2014
| Temat: Re: Sala Pon Sie 10, 2015 12:27 pm | |
| Johnny właśnie postawił swój motocykl przed kawiarenką wyjmując wcześniejszy kluczyki z niego i rozglądnąwszy się dookoła w poszukiwaniu jakiś typowych rzezimieszków wszedł do środka. Nie znalazł żadnych, mężczyzna bał się o swój motor to fakt, obdarzał go dużym szacunkiem w końcu jest jego nierozłączną częścią życia z którą pogodzić się musi, rzuciwszy ostatnim spojrzeniem na jednośladowiec wszedł do środka swoim jakże pewnym siebie chodem zachowując przy nim poprawną postawę ciała. Ruszał się pewnie, a zarazem powolnie, nigdzie mu się nie śpieszyło, miał czas na taką czynność jaką była zimna kawa by ostudzić swój temperament po kolejnej nocy o której wspominanie wspomnień winno być tajemnicą. Wszedłszy do środka wypełnił płuca powietrzem by przeanalizować miejsce, gdyż sam w sobie Johnny pierwszy raz zawitał do tego wykwintnego lokalu? Podszedł dziarsko poruszając biodrami do baru, a oprzytomniawszy się z myśli o życiu jakie przystało mu wieść zamówił standardową zimną kawę bez dodatków, gdyż nie przepadał za nimi, zwłaszcza za tymi słodzącymi miał po nich refluks żołądkowy i czuł się niezbyt dobrze prowadząc motocykl. Demon czekał krótką chwilkę na zamówienie, ruch nie był w końcu duży, a to imponowało mężczyźnie, nie lubował się w zatłoczonych miejscach gdzie pełno oprychów, którym trzeba spalić duszę... Przez te od dwóch do pięciu minut można było usłyszeć ciche stukanie w blat, zaś zobaczyć bez przeszkód motocyklistę w skórzanej kurtce, wyrzutka nie mającego się gdzie podziać i co zrobić ze swoim życiem, niespełna rozumu idiotę, który zapewne popełnił błąd, a teraz musi godzić się z jego konsekwencjami. To wszystko było całością osobowości jaką stał się Johnny przez ostatni czas. Stuknąwszy ostatni raz dostał swoją mrożoną kawę bez dodatków. Odwrócił się powolnie na pięcie z zamówieniem w dłoni i pokierował się do najbliższego stolika. Ledwie przeszedł kilka kroków, a przez swą nieuwagę i głowę w chmurach potknął się o własne nogi i przez przypadek oblał zimną kawą pewną kobietę. Czy do końca przez przypadek? Tego nawet sam Johnny nie wie, może jedna z części podświadomości „antagonisty” pragnęła tego z powodu bliżej nieznanego. Wydarzenie stało się w kilka sekund, jak głosi prawo fizyki jeśli jest akcja to i także reakcja, na nią zaś ze strony psa piekielnego nie trzeba było długo czekać. Skruszył swój głos na bardziej milszy dla ucha i ździebko zdenerwowany oznajmił wzruszając ramionami. - Najmocniej panią przepraszam... Wymamrotał mając w głowach czarne scenariusze coby było gdyby skusił się jednak na gorącą kawę, zapewne pozwanie go ze strony poszkodowanego, a to wiązało się z jakże niemiłymi okolicznościami pobytu w sądzie, płaceniu odszkodowania, a nawet spędzeniu czasu na komisariacie policji gdzie wcale panu Blazowi nie byłoby do śmiechu. Tutaj jego „kobieca” intuicja czuła zaledwie jedną czy to dwie osoby mające głębsze zbrodnie na sumieniu, a tam na komisariacie...jakby zapadł zmrok i przystałoby mu się zmierzyć wzrokiem z potężnym kryminalistą...Nic by nie skończyło się dobrze. Z roztrzęsionymi paluchami nerwowo podał poszkodowanej chusteczki które dostał wraz z kawunią. Zwracanie na siebie uwagi w przypadku Johnny`ego nie było pożądane, nie chciał wzbudzać zainteresowania. - Mam nadzieję, że nic się nie stało...zapłacę za pralnie jeśli będzie trzeba. – skończył wyciek słów z nadzieją, że owa osoba jest na tyle wyrozumiała by nie krzyczeć i się nie oburzać z powodu zimnej kawy wylanej na czyjeś kolano. Ludzie mawiają, że nie powinno się płakać nad rozlanym mlekiem ale to była kawunia mężczyzny, przetarł oko zastanawiając się nad wspaniałą rozkoszą smaku jaką dane byłoby mu zaznać gdyby nie popełni błędu. |
| | | Veronique Croisseux
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 05/08/2014
| Temat: Re: Sala Pon Sie 10, 2015 9:13 pm | |
| U Veri pozmieniało się nieco, w sumie to nikt nie powie, czy na dobre. Ale to pewnie dlatego, że dziewczyna w samej Ameryce poniekąd przestała istnieć. Korzystając z nieograniczonej wolności, przeniosła się spowrotem do swego 'ukochanego' Paryża, wynajmując swój apartament za jakieś śmieszne pieniądze. Przez ten czas całkiem zmieniła styl ubierania się, czy też zachowanie. Przefarbowała włosy, ukryła ogień tęczówek za soczewkami, zaczęła pokazywać swój płomienny temperament. Stała się bardziej pewna siebie, wyszczekana, bezpardonowa w słowach i niekiedy wulgarna w gestach. Chociaż, wiadomo, zależy dla kogo. W każdym razie, jak na osiemnaście już lat, dojrzała, zdecydowanie. Wie, czego chce, mimo, że nie odkrywa od razu wszystkich kart i może wydać się po prostu głupia, jakich wiele. Ale tym lepiej to dla niej. Niespiesznym, pewnym, acz spokojnym krokiem przekroczyła próg jednej ze swoich ulubionych kawiarenek. Była tu już nie raz, z racji dość nieczęsto spotykanego koloru włosów była kojarzona przez personel, czy stałych bywalców, mimo, że z nikim nigdy nie wymieniła więcej zdań, niż było to konieczne. Standardowo, zamówiła swoje ukochane latte i po kilku minutach kulturalnie podziękowała, zapłaciła, po czym odeszła z zadowoleniem w kierunku jednego z wolnych stolików, gdzieś na uboczu. Usiadła i zaczęła delektować się smakiem kawy. Ale nie ma tak dobrze. -Une connasse! - Zaklęła, gdy tylko poczuła kawę spływającą jej po nogach. Jak widać, jakiś koleś się nieco rozkojarzył, no i mamy efekty. Cóż, zawsze jakiś sposób, by zagadać. -Oczywiście, standard. Za dobrze było. - Powiedziała bardziej do siebie, jakby nie zważając na mężczyznę. -Nie, oczywiście, że nie. Wybaczam... Ale wisi mi pan parę dłuższych chwil poświęconych na rozmowę. Jeśli można. A pralnia to nie problem. - Rzekła, spoglądając to na nieco podenerwowanego faceta, to na spodnie, które poczęła wycierać podaną jej chusteczką. Uśmiechnęła się do motocyklisty, spoglądając wyczekująco. W sumie, zawsze jakaś alternatywa dla samotności. Miła alternatywa. |
| | | Johnny Blaze
Liczba postów : 140 Data dołączenia : 29/08/2014
| Temat: Re: Sala Wto Sie 11, 2015 11:19 am | |
| Mężczyznę zdziwiła w pierwszych chwilach reakcja kobiety, większość nie chciałaby go więcej widzieć, awanturowała się, żądała sum jakich Johnny nie posiada na zakup nowego ubrania. Owa osobistość najwyraźniej taka nie była, chociaż żeby stwierdzić rzeczowe fakty potrzeba czasami dni, miesięcy, a nawet lat bycia z kimś takim. - Jasne, to będzie czysta przyjemność. - Oznajmiwszy to swoim milszym tonem pan Blaze bez zastanowienia dosiadł się do stolika i kruszył swój język do rozpoczęcia dialogu. Mierzył wzrokiem osobę i wykorzystując swoją ubogą sztukę dedukcji stwierdzał fakty, który na sto procent pewien mógł być. Niebieskie włosy, przekleństwo w nieznanym mu języku, akcent inny niż tutejszy, biust do którego samiec przykuł wzrok na trochę więcej czasu z przyczyn czysto...Ewolucyjnych? Był hetero więc czemuż to mając okazję przyjrzeć się czemuś takiemu z bliska nie skorzystałby? Wracając do stwierdzania faktów, "antagonista" zebrał ogól cech w jedną całość, a przypomniawszy sobie wypowiedziane słowa, musiały być jakimś wulgaryzmem, kilka chwil, a słowo wyszukane zostało w umyśle demona, zaś wiedząc to i owo stwierdził narodowość rozmówczyni. Przez te kilka sekund panowała niezręczna cisza racząca być przerwana przez pobliski hałas jakim były rozmowy innych jegomości znajdujących się w kawiarence. Pies piekielny miał ochotę na kawę, jednakowoż powtórka z rozrywki go nie satysfakcjonowała toteż odpuścił sobie. Przystąpił do powolnego masowania swojej krótkiej koziej bródki, a poczyniwszy to przełamał pierwsze lody starając się zluzować napięcie i nie wspominać o kawie, wyprostował kolana w połowie i podał otwartą dłoń nowo poznanej osobie. - Jestem Johnny...Johnny Blaze. - kaszlnął sztucznie i nie zwracając uwagi na to czy rozmówczyni odwzajemni uścisk kontynuował śmielszym tonem. - Chyba nie jest pani stąd. Ehm? Spytał nie zdając sobie sprawy, że mógł urazić czyjeś pochodzenie i narodowość, kulturę, a to wszystko w jednym prostym pytaniu, które na upór zdawało się takie niewinne, a zarazem odważne ze strony demona. Zagryzł soczyście usta bez ważniejszego powodu, zaś skończywszy wcześniejszy wspomnianą czynność dorzucił. - Od razu powiem, że jestem nieprzeciętnym człowiekiem pędzącym na motocyklu przez świat. Wystawił fakty przez stół starając się uświadomić w jak najbardziej stosunkowo kulturalny. sposób, że nie przywykł do zawiązywania trwałych więzi emocjonalnych, gdyż całe życie musi uciekać. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Sala | |
| |
| | | | Sala | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |