|
| Jezioro | |
|
+11Kelly Night Teddy Altman Cassie Lang Eugene Mercer Wiccan Loki Eddie Brock Nova Wasp Hiver Thor 15 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Jezioro Wto Lis 27, 2012 7:40 pm | |
| First topic message reminder :Malownicze i niewielkie, otoczone z każdej strony drzewami. Jest to spora otwarta przestrzeń, więc słońce dociera tutaj przez większość dnia. Jezioro nie ma regularnego kształtu, dalej jakby skręca w lewo i chowa się za drzewami. Dno piaszczyste, choć zdarzają się i spore głazy, należy być ostrożnym. W najgłębszym punkcie mierzy około osiem metrów, w najpłytszym - półtorej, ale rzadko takowy można znaleźć. Ścieżka z lasu prowadzi do jednego, krótkiego, drewnianego pomostu - prowizorycznego, ale stabilnego, w miarę. Nie jest dłuższy niż na trzy metry, a szeroki na półtorej. Co jeszcze? Jak na całym obszarze ani jednego zwierzęcia, żadnego owada, nawet nie uraczymy ryby czy żaby. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Thor
Liczba postów : 174 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Jezioro Sro Mar 06, 2013 6:53 pm | |
| Nareszcie działania grupy bohaterów przyniosły oczekiwany skutek. "Armia" istot rodem z koszmaru przerzedziła się znacząco, reszta zawróciła znów znikając w gęstwinie drzew. Wasp dobiła ostatnie okazy, o ile można to tak nazwać, i już po dłuższej chwili trójka stała między jeziorem, a zwłokami pokonanych. Żadne się już nie poruszały, nawet nie drgnęły, nic już nie zwiastowało żadnego ataku czy pułapki. Ponownie zapanowała dookoła nich ta nienaturalna cisza lasu pozbawionego życia. Paradoksalnie oczywiście aż krzyczała w ich uszach po tej ostatniej niespodziance. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Sro Mar 06, 2013 7:27 pm | |
| Po zabiciu ostatniego przeciwnika, Rider schował łańcuchy i stanął, wpatrując się w bezkres morza drzew swoimi "oczami", stojąc jak posąg. Minęła bardzo długa, krępująca chwila...Aż Jeździec się odezwał. - Źródło naszych problemów musi znajdować się tam...To przelało wiele niewinnej krwi... Powiedział, wskazując płonącą, kościaną dłonią w kierunku lasu...By zaraz przenieść swój palec oraz spojrzenie na Brocka. I stworzenie które go okalało. - A Ty...Ciebie osądzę później. Dodał. Jego głos był nienawistny, pozbawiony jakiejkolwiek litości czy współczucia. Jednakże to Blaze kontrolował Jeźdźca, nie Jeździec jego. Gdyby nie to, sprawy potoczyłyby się w bardzo nieprzyjemny sposób. Ghost Rider odwrócił się gwałtownie w kierunku swojego motocykla i wsiadł. Jak tylko chwycił za kierownicę, maszyna zaryczała, i zapłonęła zasłaniając siebie i Jeźdźca. Ogień szybko zmalał, pokazując "lifting" jakiemu został poddany dwukołowy pojazd Ridera. Koła i silnik płonęły żywym ogniem, z dysz buchały płomienie, zaś sama maszyna zmieniła kształt. Rama się wydłużyła, elementy silnika przypominały ludzki szkielet, zaś reflektor był rozdziawioną ludzką czaszką, rzecz jasna buchającą ogniem. Ghost Rider pokręcił manetką, czemu towarzyszył głośny ryk piekielnego choppera oraz ogień buchający z rur wydechowych w rytm pracy silnika. - Kto jedzie ze mną...? Zapytał, patrząc na Wasp i Anty-Venoma. Mimo, że ich grzechy buczą mu w głowie, to jeszcze ich nie będzie sądził...Blaze miał na tyle silną wolę że nie da Jeźdźcowi pod swoją kontrolą się wygłupiać. Co zabawne, ta sama silna wola nie może poradzić sobie z nikotyną...Jak tylko reszta się zdecyduje, ruszy w las. Jak nie...będą negocjować. Byle krótko. |
| | | Eddie Brock
Liczba postów : 52 Data dołączenia : 22/01/2013
| Temat: Re: Jezioro Nie Mar 10, 2013 5:21 pm | |
| Teraz mieli chwilę wytchnienia. Anty-Venom powrócił do swojej pozornie nieuzbrojonej postaci, w której jednak zakończenia jego palców wydawały się troszkę bardziej ostro zakończone niż powinny. Wszystko to było środkami bezpieczeństwa jakie podejmował. W końcu pakując się między grupkę bohaterów spodziewał się później jakiegoś strzału w plecy, ewentualnie próby zatrzymania go. O dziwo usłyszał jedynie słowa Ghost Rider'a. Pod maską Brock uśmiechnął się lekko kącikami ust. - Wybacz, ale czymkolwiek jesteś, na pewno nie jesteś Bogiem, a tylko on będzie miał ten przywilej, aby mnie sądzić. - odparł lekko zniekształconym przez maskę głosem. - Jednakże pójdę w tamtą stronę. Raczej wątpię, aby bez pozbycia się problemu można było opuścić to miejsce. Ewentualnie skoro raz to mogło nas tutaj nieświadomie przenieść, a przynajmniej mnie, to zrobi to ponownie, więc najlepiej będzie wyrwać nasz kłopot z korzeniami. To zawsze jest najlepsze wyjście. - odparł Eddie, nie czekając na innych idąc powoli w stronę lasu. Mimo wcześniejszej napaści dziwnych stworów miał swego rodzaju przeświadczenie iż nieważne co na niego tam czeka nie będzie go w stanie zabić, jednakże takie myśli towarzyszyły mu od jakiegoś czasu. W końcu od dość dawna chciał samemu skończyć ze sobą raz na zawsze, jak widać nie szło to jemu ani nikomu z jego wrogów zbytnio skutecznie.
(z tematu)
Ostatnio zmieniony przez Anty-Venom dnia Sro Mar 13, 2013 6:47 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wasp
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 20/11/2012
| Temat: Re: Jezioro Pon Mar 11, 2013 2:05 pm | |
| Nareszcie stworki sobie poszły. Oczywiście te, które przeżyły. Jednak chyba nie te "cosie" ściągnęły ich do tego lasu. Jakoś to mało prawdopodobne. Mimo, ze na razie bylo dość spokojnie została w powietrzu. Po co iść, jak można latać? W sumie wolała iść z resztą niż zostać tu sama, więc wyboru nie miała. Albo zostaje sama, albo idzie do lasu. To pierwsze mniej jej się uśmiechało. Nic nie mowiąc zaczęła powoli lecieć w stronę lasu. Domyslała się, że to jesczze nie koniec. Na razie jedynym problemem jest to, że nie za bardzo wie gdzie jest. Lasów na świecie jest dużo. Nie można się wznieść wyżej i sprawdzić otoczenia, bo sie rabnie w niewidzialną barierę. I sończy się nieprzyjemnie. A błądzenie po lesie też nie jest najfajniejszą z opcji. Teraz tak na prawdę dopiero zaczęła się zastanawiać kim sa... ludzie (?) z którymi przebywa. Chociaż nazwanie ich ludźmi chyba nie jest najtrafniejsze. Może kiedyś byli/ w jakiejś części są/ czasami są ludźmi, ale kto to wie... Z resztą zastanawianie sie nad tym na pewno jej zbytnio nie pomoże. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Wto Mar 12, 2013 1:58 pm | |
| -I tu się mylisz...Powiedział do Anty-Venoma, po czym znów pokręcił manetką...Ryk widlastego silnika ponownie rozdarł ciszę, a Piekielny Jeździec spojrzał w stronę gęstego listowia swoimi pustymi, wyzutymi z uczuć oczodołami... Nagle, jakby trzasnął go piorun, ruszył przed siebie. Maszyna zawarczała groźnie, by ruszyć "z kopyta" rozrzucając za sobą piach i ogień. Owego ognia jednak Ghost pilnował. Czuł, że jest słabszy niż zawsze, więc się oszczędzał...Normalnie pędziłby motorem nawet i 200 na godzinę, lecz teraz jest inaczej. Dlatego jechał szybko, ale nie pędził. Piekielny pojazd ruszył leśną drogą, zostawiając za sobą długi płonący ślad, rozświetlając przy okazji gęstwinę. Reszta powinna ruszyć za nim. Jeśli nie chcą powtórki z rozrywki, rzecz jasna... ZT |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Sob Lip 26, 2014 7:30 pm | |
| |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Sro Lip 30, 2014 7:40 pm | |
| NPC Storyline - Almus|Auberon|Favnir|Shinsen Smok westchnął trochę cicho. Cały zapał uciekł z niego nagle, jak gospodarz do niego podszedł. Mężczyzna życzył mu powodzenia, gad skinął tylko łbem w podzięce, a następnie odprowadził go wzrokiem do portalu. Zastanowił się przez chwilę, by następnie ruszyć przez portal za gospodarzem. Antharas wyszedł oczywiście pierwszy przez portal, a Shinsen chwilę po nim. Oczom obojga ukazało się niewielkie jezioro, otoczone z każdej strony drzewami. Masa otwartej przestrzeni, duża ilość światła słonecznego - dzień na całego. Oczom mężczyzny ukazały się trzy sylwetki. Jedna była już znajoma, należąca do czarnofutrej pantery - inkwizytora który odwiedził jego oraz Shinsena. Oraz przez którego się tutaj znaleźli. Kolejnym była istota mierząca około metr dziewięćdziesiąt pięć. Ciało osobnika pokrywały czarne łuski, wypełnione czymś na kształt naturalnych, niebieskich malowideł. Istota również poruszała się na dwóch nogach, jednak wyglądem był to ktoś kto przypominał z twarzy człowieka (choć twarz również pokryta była łuskami), połączonego ze smokiem. Miał on bowiem pazury, łapy, był dość muskularny oraz posiadał ogon i skrzydła. Z głowy natomiast na kark i plecy opadały czarne, długie włosy. Ślepia istoty były białe, otoczone niebieską poświatą. Sam osobnik nie wydawał się budzić zaufania, tudzież być kimś przyjacielskim. Nie wydawał się jednak też zbyt wrogi światu. Drugi był już natomiast prawdziwym kolosem. Mierzył jakieś dwa metry i czterdzieści pięć centymetrów wzrostu, szpony na dłoniach oraz łapach były wielkie niczym miecze, a sama sylwetka kreowała wygląd dość poważnej, spokojnej istoty. Ciało pokrywały łuski, w wielu miejscach zdobione na kształt podwodnego świata. Istota była bardzo smokopodobna, choć zamiast skrzydeł, posiadał potężne płetwy. Widać był stworzony jako as poruszania się w wodzie, nie powietrzu. To właśnie musieli być Auberon oraz Favnir, zajęci rozmową ze sobą nawzajem. Ten drugi musiał mieć łeb zadarty do góry, gdyż jego towarzysz był nieco... wysoki. Inkwizytor podszedł natychmiast do rozmawiających ze sobą... gadów? Włączył się do rozmowy, a tymczasem Antharas został zatrzymany... przez Shinsena, który chwycił go dłonią za ramię, a następnie pokiwał łbem na boki, spoglądając na niego poważniej. Należało po prostu chwilę poczekać. I to dosłownie po chwili, Almus odwrócił się przodem do dwójki i wskazał ich kiwnięciem łba pozostałej dwójce. Dopiero wtedy Shinsen ruszył, a wraz z nim mógł podejść człowiek. Oba magiczne stworzenia zmierzyły dwójkę która przybyła jako dodatkowe wsparcie. Pierwszy odezwał się Favnir. -Więc... człowiek i młodzik? Zawsze jakieś wsparcie. Jestem Favnir, uczeń Utina. Odezwał się smokokształtny. Następnie odezwał się wodny władca. -Me imię to Auberon. Jestem tym, któremu posłuszny jest żywioł wody. Przedstawił się również. Shinsen nie omieszkał również przedstawić się, prostym "me imię to Shinsen" z dodatkiem ukłonu w geście szacunku. Odczekali następnie na Antharasa, po czym ponownie wtrącił się Favnir. -W takim stanie się nie przydasz. Rzucił, prosto do młodzika, który spojrzał na smoczego ucznia zszokowany. Ten natomiast ruszył do przodu, unosząc prawą dłoń do góry. Znaki na jego ciele zabłysnęły, a on sam przyłożył dłoń do piersi smoka, następnie pozwalając sobie na odnowienie sił gada. Uczynił to w dość widowiskowy sposób, bo ciało Shinsena otoczyły niebieskie płomienie, które ze wszystkich stron zaczęły "wlatywać" w ciało młodego smoka, po prostu lecząc go oraz odnawiając jego siły, ku pełnej sprawności. Cały zabieg trwał może z dziesięć sekund, po czym Favnir cofnął się i spojrzał na efekty. Shinsen zacisnął dłonie w pięści, jego ślepia błysnęły, a sam gad warknął cicho - wyglądając na w pełni nowe stworzenie, jakby dopiero co się urodził. -Od razu lepiej. Skwitował. Następnie, gdy już wszyscy byli przygotowani, odezwał się w końcu Inkwizytor. -Jeśli to już wszystko. Musimy dostać się do wzmocnionej jaskini znajdującej się pod wodą. Auberon nas tam wprowadzi. Nie ma oznak niczyjej obecności, jednak wróg ma kostkę i nadal znajduje się na tej planecie. Musimy być ostrożni. Gdy uda nam się znaleźć kapsułę, podejmiemy decyzję co dalej. Ten kto się w niej znajduje, może nie wziąć nas za swoich, a lepiej by włos tej istocie z futra nie spadł. Pytania? Wyjaśnił, powoli i spokojnie. Auberon oraz Favnir nie mieli żadnych pytań. Zapewne zdążyli zadać je wcześniej. Jednak pozostawali jeszcze Shinsen oraz Antharas. Oni mogli już mieć jakieś pytanie, na które oczywiście planowano odpowiedzieć - w miarę możliwości. Cała trójka zlustrowała ich wzrokiem, jednak młody smok póki co się nie odzywał.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Czw Lip 31, 2014 10:11 pm | |
| Po przejściu przez portal Antharas znalazł się nad jakimś jeziorem. Co rzuciło mu się w oczy jako pierwsze to obecność nowych towarzyszy. Rybopodobny gad oraz coś co nie budziło zaufania, a emanowało mrokiem. Czystym mrokiem i pewnie było równie niebezpieczne jak tajemnicze. Zatrzymał go na moment Shinsen. Może z powodu tego, że czuł respekt przed tymi istotami? A może dlatego, że tak wypadało inaczej łowca by je rozgniewał? Tej opcji na pewno nie chciał, bo istoty pewnie wiedziały jak zadawać długą i bolesną śmierć. Inkwizytor także włączył się do rozmowy tamtej dwójki, jakby zapewne podawał im dodatkowe detale zadania. Chociaż nie wiadomo, może zwyczajnie rozmawiali jak towarzysze broni? Kto tam wie, łowcy raczej nic do tego bo detale pozna tak czy siak. Będzie musiał inaczej jego pomoc będzie tylko utrudnieniem zadania. Łowca podszedł kiedy młody smok się ruszył, a co ważniejsze pozwolił mu iść. Antharas zapamiętał imię każdego z nich oraz imiona jakie się pojawiły przy okazji typu, że Favnir jest uczniem Utina. Przy okazji kiedy by spotkał Utina może coś wiecej wyciągnie. W każdym razie grzecznie ukłonił się kiedy się przedstawili, bo w końcu etykieta tego wymagała, żeby kłaniać się starszym. Smoki pewnie były od niego dużo starsze. Antharas: Antharas van Halisha, ziemski łowca - przedstawił się z pokorą, jednak było w głosie czuć pewność siebie - To zaszczyt was poznać - dodał po chwili. Favnir naładował Shinsena, co sugerowało że smok pewnie zna się na leczeniu i przywracaniu energii. No to mamy ekipę w pełnych możliwościach bojowych. W końcu jeśli młody byłby w takim stanie jak w pokoju ćwiczeń to pewnie akcja byłaby trudniejsza. No i przyszła pora na pytania, które cisnęły się łowcy na usta. Musiał jednak miarkować, gdyż czasem jego pytanie może być nie na miejscu lub być baaaardzo niewygodne. Czasem zbyt duża wiedza to przekleństwo, ale i tak był już jedną nogą w grobie więc co mu szkodzi? Antharas: Jak liczny jest wróg? Czy jesteście w stanie ocenić jego siłę? Jak zneutralizujemy kostkę? Czy kostka która formuje rzeczywistość nie pozwala na całkowite wytłumienie swojej obecności? Co zrobimy kiedy osoba z kapsuły będzie chciała walczyć? Mamy ją obezwładnić czy uciekać? Ktoś jeszcze do nas dołączy? - założył, że pewnie pod wodę dostaną się pływaniem albo pomoże w jakiś sposób władca wody. W końcu mógł stworzyć bańkę w której zejdą na dno, więc pytanie o transport pominął - No i ostatnie, co nie jest pytaniem ale warto powiedzieć. Powodzenia i ruszajmy - powiedział pewny siebie. W głowie Jack odczuwał strach i panikował, bo w końcu jest tu tyle stworzeń, które na pewno są od niego silniejsze. Nie mógł przełknąć tego, że ktoś mu spuścił łomot. Schował się w kąt świadomości i trząsł się jak zbity pies. Anthras spojrzał na inkwizytora wyczekująco, aby objął dowodzenie, bo w końcu to jego misja i on zna najwięcej detali. Łowca tylko przeładował kuszę i poprawił miecz przy pasie. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Nie Sie 03, 2014 10:02 pm | |
| NPC Storyline - Almus|Auberon|Favnir|Shinsen
Raczej nie tej ilości pytań spodziewał się inkwizytor. Jednak skoro powiedział A to należało powiedzieć B, czyli po prostu udzielić odpowiedzi na te wszystkie pytania. Favnir i Auberon spojrzeli po sobie, a Shinsen rozejrzał się w międzyczasie po otoczeniu. Następnie, kompani rozeszli się po okolicy. Auberon ruszył ku wodzie i wszedł do niej spokojnym krokiem, a Favnir oraz Shinsen odeszli od Antharasa oraz inkwizytora i zaczęli rozglądać się po okolicy. Jeden i drugi poszli w przeciwnych kierunkach, krocząc powoli i cicho, jakby obaj czegoś szukali. W międzyczasie Almus wykorzystał okazję by odpowiedzieć na pytania. -Nie wiadomo. Nie. Nie zneutralizujemy. Pozwala. Czekamy na widmo. Widmo do nas dołączy. Odparł, mówiąc po prostu możliwe najkrócej jak tylko się dało. Nie mieli czasu by bawić się w dokładniejsze odpowiedzi. Tyle musiało mu wyjaśnić. Z resztą na dobrą sprawę wyczerpał tematy tymi prostymi odpowiedziami. Tymczasem smok oraz smokopodobna istota przeszukiwali teren. W międzyczasie Auberon zapadł się pod wodę - dosłownie. Wyglądało to tak jakby czegoś się spodziewali... albo po prostu sprawdzali teren. Niemniej jednak ich plan bardzo różnił się od tego co miało się wydarzyć, już za parę chwil. Wodny smok wyszedł z powrotem na powierzchnię, pozostała trójka magicznych stworzeń skierowała ku niemu swe spojrzenie. Inkwizytor wystąpił nawet o kilka kroków w stronę gada, gdy nagle za plecami Antharasa oraz czarnofutrego rozległ się potężny huk, a ziemia zatrzęsła się zupełnie, jakby uderzył w nią ciężki pocisk artylerii. Wszyscy złapali równowagę i odwrócili się natychmiast w kierunku z którego dotarł huk, chcąc sprawdzić co się dzieje - kto lub co za to odpowiada? Odkrycie przerosło ich najśmielsze oczekiwania... Dosłownie pięć metrów od Antharasa, za którego plecami zaraz stał Inkwizytor, trochę dalej Auberon, a po bokach kilka metrów dalej Favnir oraz Shinsen - pojawił się wielki, potężny gad. Swym wyglądem przypominał istotę pokroju smoka, jednak poruszającego się już na czterech łapach. Nie miał jednak skrzydeł, posiadał natomiast długi ogon, cztery łapy zakończone pazurami, jego ciało całkowicie pokrywały czarne łuski, połączone z szarymi tworzącymi coś na kształt płomieni. Ślepia gada były niebieskie, ciało muskularne, a on sam mierzył jakieś trzy metry i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu - stojąc na czterech łapach. Długość jego ciała wynosiła ponad siedem i pół metra! Istota zmierzyła wzrokiem - wpierw Inkwizytora, a następnie Antharasa. Jego mina nic nie zdradzała, absolutnie, żadnych emocji - jakby ta istota była ich pozbawiona. Spojrzenie było jednak przepełnione gniewem i nienawiścią. Nagle udało się usłyszeć głos Favnira. -Vareoth...? Odezwał się, zaskoczony, jednak nie wydawał się w żaden sposób zaniepokojony. Smoczy uczeń uczynił kilka kroków w przód, a tymczasem istota nabrała powietrza, wypełniając nim swe płuca. Favnir stanął, osłupiał nagle, jego ślepia i tatuaże błysnęły, a on sam wytworzył dookoła siebie barierę ochronną, która zasłoniła go całkowicie. Następnie dało się usłyszeć dwa krzyki. -Ryk! Krzyknął młody smok. -Chrońcie słuch! Dodał Auberon, niemalże w tym samym czasie. Cała trójka - po za Favnirem - padła na ziemię, zasłaniając swe uszy i zaciskając kły. Antharas uczynił zapewne to samo, a dosłownie sekundę potem przekonał się dlaczego to uczynili. Czarnołuski "smok" ryknął wściekle, a jego głos był tak potężny, że ziemia dookoła zadrżała, ptaki i zwierzęta zaczęły spanikowane uciekać - a Antharas mógł poczuć ból w całym swym ciele, przeszywający i potworny, jakby coś zaraz miało rozerwać mięso w jego ciele od środka. Odzież zaczęła się miejscami strzępić, drzewa pękać, a potężny ryk niczym u istoty rozmiarów góry - trwał około dziesięciu sekund. Gdy hałas ucichł, Favnir opuścił swą tarczę. Antharas usłyszeć mógł stłumiony głos Shinsena. Smokowi z głosem nic się nie stało, jednak człowiek odczuwał skutki tego ataku - nie tylko na mięśniach. Słuch przecież oberwał również. -Atakuje nas? Dlaczego? Rzucił. Inkwizytor wstał z ziemi jak poparzony, łapiąc Antharasa za kołnierz na karku, a następnie odrzucając go do tyłu, dosłownie wrzucając go do wody, zwiększając tym samym odległość między nim, a Vareothem. -Shinsen, Antharas - pod wodę, już! Znajdźcie jaskinie i wykonajcie misję! My go zatrzymamy! Wydał rozkaz, jednak Shinsen nie chciał tak od razu zostawić ich samych... z takim przeciwnikiem. -To pewna śmierć! Krzyknął. Na to wtrącił się Favnir. -Wynoście się! Auberon, połączymy naszą moc! Dodał, a następnie Favnir i Auberon podbiegli do siebie błyskawicznie, ich ciała zaczęła otaczać energia, jednego typowo magiczna, drugiego - woda. Następnie obaj zaczęli skupiać swe magie w swych dłoniach, które zbliżyli do jednego punktuj, formując kulę energetyczną, którą zaczęła otaczać woda. Shinsen w międzyczasie doskoczył do Antharasa i przerwał mu na chwilę spektakl, łapiąc go za ramię i wciągając do wody, wykorzystując swe skrzydła do lotu nurkowego. Pozwolił jeszcze obu wychylić się na powierzchnię, by wziąć oddech. To właśnie w tym momencie Auberon i Favnir wystrzelili w przybysza połączonym atakiem, potężną falą energii która trafiła go i wzniosła w powietrze masy kurzu. Przeciwnik został całkowicie zakryty - wydawało się, że został trafiony... jednak jak kurz upadł - okazało się, że rzeczywiście - stał dalej tam gdzie stał, jednak na jego ciele nie było nawet najmniejszego śladu, nawet malutkiego zadrapania. -Choć pod wodę! Nie możemy czekać aż widmo postanowi rozprawić się z nami. Rzucił tylko młodzik, a zaraz potem wziął wdech i zanurkował błyskawicznie pod wodę. Tutaj jak się okazało, nie złożył swych skrzydeł. Pozostawił je w połowie rozłożone i zaczął wykorzystywać jako dodatkowe płetwy. W połączeniu ze zwinnym ogonem, Shinsen poruszał się w wodzie niczym ryba - błyskawicznie dając nura na potrzebną głębokość. Gdy Antharas popłynął za nim, mógł ujrzeć, że smok czekał na niego przy jakimś podwodnym wejściu do jaskini. Gdy obaj wpłynęli do środka, przez prawie minutę poruszać musieli się przed siebie - w całkowitej ciemności. Przynajmniej miejsca było wystarczająco dużo. W końcu obaj dostrzegli światło, a chwilę później mogli popłynąć do góry i wynurzyć się na powierzchnię, by ich oczom ukazała się wewnętrzna jaskinia. Dobrze oświecona białymi, jasnymi lampami, płaskimi - wbudowanymi w ściany. Miejsce było trochę brudne i zaniedbane, jednak działało. Światło było. Ale nikogo tu nie było od bardzo dawna, a generator cudem działał... albo ktoś pomógł mu działać. Istniała też opcja z kosmiczną technologią. Shinsen wyskoczył na powierzchnię, a następnie otrzymał się błyskawicznie z wody, by chwilę potem odwrócić się i pochylić, podając rękę łowcy, by pomóc mu wejść po stromym brzegu na ląd. Gdy mężczyzna znalazł się na lądzie i spojrzał na młodzika, mógł po nim zauważyć jedno... strach i niepewność. A jednocześnie wysoką dyscyplinę. Gad bał się, było to po nim widać, najchętniej by sobie stąd poszedł, tak mu mówił instynkt. Jednak miał zadanie do wykonania i zamierzał je wykonać. Spoglądał jednak wyczekująco na swojego kompana, jakby oczekiwał czegoś... może słów otuchy, czegoś co da mu trochę więcej odwagi? -Tam na górze... to było widmo. Oni... nic mu nie zrobili tak potężnym atakiem. Nie wiem czy zatrzymają go na długo, jednak... musimy wykonać nasze zadanie... Wyjaśnił, spokojnym, lecz lekko drżącym głosem.
Vareoth:
- Spoiler:
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Pon Sie 04, 2014 2:52 pm | |
| Powiedzmy, że takie krótkie odpowiedzi średnio usatysfakcjonowały łowcę, no ale chyba nie było czasu na dłuższe wyjaśnienia lub zwyczajnie inkwizytora dopadło lenistwo i nie chciało mu się długo wypowiadać na tematy, które już pewnie obgadał wcześniej ze smokami. Dwójka towarzyszy rozeszła się troszkę, tak jakby przeprowadzali zwiad. W sumie sensownie bo nikt nie powiedział, że wróg nie czuwa już tutaj. Smok, który wszedł do wody zapadł się w niej, co dało łowcy do zrozumienia, że to faktycznie dobra osoba na dobrym stanowisku. Może sprawdzał dno jeziora czy na nim przypadkiem nie czai się przeciwnik? Nawet niewykluczone, gdyż jego sojusznicy to istoty magiczne, dlatego przeciwnik także powinien być istotą magiczną. Łowca spojrzał pytająco na towarzyszy, kiedy za jego plecami rozległ się huk i ziemia się zatrzęsła. Odruchowo się odwrócił i dobył błyskawicznym ruchem kuszę mierząc w zagrożenie. Za plecami łowcy pojawiło się widmo i właśnie do widma mierzył. Skąd wiedział że to widmo? Shinsen mówił, że są smokopodobne i nie mają skrzydeł. Na dodatek od samej istoty czuć było potęgę oraz coś co wywołałoby strach. Istota była pokryta czarnymi łuskami, których pewnie zwykła strzała nie przebije. Powiodła spojrzeniem po obecnych, a w tym wzroku czuć było gniew. Nawet większy gniew, niż ten jakim emanuje ostrze Antharasa. Powoli odsunął się w tył i delikatnie opuścił kuszę, jednak był w gotowości albo do uniku albo do strzału w ślepia gada gdyby tamten chciał go zaatakować. Co jak co, ale oczy jeśli są otwarte nie są niczym chronione, chyba że miałby klapki na oczach, więc to zadziała na każdego. Istota nabrała powietrza w płuca. Czyżby miał ziać ogniem??? Jednak potem ktoś krzyknął "ryk". Aha, czyli będzie ryczeć, tylko jak głośny może być ryk takiej istoty. No bydle było dosyć duże, pewnie dużo większe od słonia. Lepiej przy takiej odległości nie wystawiać swojego słuchu na uszczerbek, zwłaszcza że dostał wyraźną radę, aby chronić uszy. Na dodatek przy tej odległości jeśli podmuch wydychanego powietrza byłby dostatecznie mocny to pewnie by przewrócił łowcę. Zasłonił mocno uszy i padł na ziemię, po czym stworzenie zaczęło ryczeć. Przeszywający ból przeszedł ciało łowcy, krzyknął podczas całego procesu pewnie z bólu. Gdyby Jack był teraz obecny to by to jeszcze bardziej zabolało, bo w końcu on ma czulszy słuch niż łowca. Rzeźnik jednak kulił się w zakamarkach jego umysłu niczym zbity pies bo właśnie zobaczył kolejną potworność, z którą nie chciałby się mierzyć. Strzępiące się ubranie łowcy także nie było dobrym znakiem. Shinsen coś chyba mówił, ale tak cichutko... nie to nie on mówił cicho, tylko łowca ogłuchł przez to. Łowca był w trakcie wstawania, kiedy pantera złapała go za kołnierz i wrzuciła do wody. Kiedy się wynurzył usłyszał, że mają iść i wykonać zadanie. Hmmm, czyli chcą się poświęcić i kupić nam czas - pomyślał. Potem smoki chyba postanowiły wykonać jakiś atak na stworzenie i wtedy Shinsen go wciągnął pod wodę. Kiedy wynurzyli się, aby złapać oddech łowca dostrzegł, że wystrzelili w czarną istotę jakąś energię, co przyniosło mierny efekt. Co to za potwór? zapytał się w myślach. W rękach nadal miał kusze, na której miał cały czas zaciśnięte ręce. Czy to strach? Pewnie tak, ale nie ma czasu się nad tym rozczulać. Łowca zapiął ją szybko do swojego uda, tam gdzie zawsze była zapięta. Wziął oddech i zanurkował pod wodę. Nie chciał z tym czymś walczyć. Na pewno nie teraz, kiedy zadanie jest do wykonania, jednak co skłoniło takie stworzenie do tego, aby walczyć ze smokami zamiast im pomóc? Czyżby to był ich przeciwnik? A może kostka była w stanie kontrolować to coś? Naprawdę potężny artefakt. Czyli młody smok nie tylko umiał dobrze latać, ale też pływać. Wiele gadów to potrafi, chociaż są w większości ciepłolubne to też znajdą się takie, które lubią chłodną wodę. Pod wodą była jakaś jaskinia, do której wpłynęli. Wiele jest takich jaskiń na świecie, jednak komu przyszłoby do głowy że w jednej z nich czai się kapsuła z przedstawicielem obcej cywilizacji? Ha, łowca miał wielkie szczęście albo wielkiego pecha że bierze udział w misji. Kończyło mu się powietrze, ale w końcu dostrzegł światło, co zapewne było wyjściem z tunelu. Wynurzył się i złapał oddech. Lampy dawały dobre oświetlenie, a słuch łowcy powoli zapewne wracał. Nawet pewnie przestało mi piszczeć w uchu jak to się dzieje po takich głośnych odgłosach. Smok wyszedł jako pierwszy i podał mu rękę, za którą łowca chwycił i wyszedł z wody. Widział, że miejsce wyglądało na zaniedbane i pewnie opuszczone, jednak dlaczego działał generator skoro takie wrażenie sprawiało? Smok był przestraszony i niepewny, jednak trzymał się na nogach. Nie tylko on, bo łowca także bał się tego co czai się na zewnątrz, jednak zadanie trzeba wykonać bo to jedyna szansa na być może powstrzymanie tego czegoś. Shinsen chyba czegoś wyczekiwał. No tak przecież był żołnierzem, a w takich chwilach dowódca oddziału powinien jakoś wspomóc towarzyszy dobrym słowem... lub winem. No niestety zostanie dobre słowo, bo łowca nie miał wina przy sobie. Antharas: Jeśli teraz się zatrzymamy to zaprzepaścimy wszystko to co robią teraz. Zaufajmy ich sile i idźmy do przodu. inkwizytor wygląda na takiego twardego sukinkota, tak jak reszta dlatego nie zginą tak łatwo. Do boju żołnierzu i nie zaprzepaść tego, że ryzykują dla nas! - powiedział głośniej i uderzył pięścią w jego klatkę piersiową zatrzymując w tej pozycji rękę. Spojrzał mu w oczy wzrokiem typowego sierżanta, który zagrzewa swoich żołnierzy do walki. Mimo, że sam się bardzo boi - Być może osobnik z kriokomory będzie wiedział jak widmo powstrzymać. W końcu każdego się da i na każdego jest sposób - powiedział i podszedł trochę do wejście do głębi jaskini stając do smoka plecami - Nooo... to teraz musimy namierzyć tylko komorę. Jeśli nam się poszczęści to nie będziemy błądzić w labiryncie jaskiń - wyciągnął swoje czerwone ostrze i zaczął się w nim przeglądać. W wypolerowanej stali mógł także widzieć tył, czyli smoka - Coś mi tu nie pasuje. Widmo nie powinno nas zaatakować, skoro to miał być nasz sojusznik. Chyba, że tamci im czymś podpadli lub uznał moją obecność za... hmm coś zbędnego? - zaczął iść w głąb jaskini uważnie rozglądając się za pułapkami lub ewentualnymi zasadzkami. Stąpał lekko, a miecz wykorzystał jako laskę aby delikatnie wymacać czy w podłodze nie ma żadnych przycisków lub pułapek - Chyba, że ktoś go kontrolował tą kostką - powiedział cicho pod nosem. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Sob Sie 09, 2014 3:26 pm | |
| NPC Storyline - Shinsen Shinsenowi chyba nie o taki typ motywacji chodziło. Niemniej jednak uśmiechnął się, po trochu rozbawiony, więc i zapomniał na chwilę o problemie. Mógł skupić się na tym na czym należało. Młody smok rozejrzał się po pomieszczeniu w którym się znaleźli. Wejście do wody znajdowało się na środku, a kawałek dalej znajdowały się drzwi, rozsuwane na boki w ścianę. Nie było przy nich żadnego panelu, więc zapewne musiały otwierać się automatycznie. Pytanie - czy działały? Oby. Młodzik wysłuchał dalszych słów kompana, a następnie ruszył przed siebie. Antharas zapewne zrobił to samo. Gad podszedł do drzwi od boku, a gdy te rozsunęły się, przylegając do ściany wychylił łeb za róg, sprawdzając czy nic nie zechce ich zabić. Nic takiego nie znalazł, więc ruszył dalej... bardzo, bardzo długim korytarzem. Był więc czas by odpowiedzieć na pytania. -Widmo to nie jedna istota. Widma to rasa. Dość tajemnicza. Lubią przywłaszczać sobie planety i ich "pilnować", wraz z istotami które na tych planetach żyją. Nie stronią od interwencji, nawet bardzo krwawych. Nie wszystkie planety mają swoje własne widma. Moja ma. Nazywa się "Nodin". Czarnołuski, podobny do tego którego widziałeś. Bardzo silny, bardzo niebezpieczny. Szanujemy go, bo to on pomógł nas wyzwolić, chronił nas i nauczał. Jednocześnie boimy się jego gniewu, bo dał nam ku temu powody. Nie ma tu jednak chęci zdrady. Zarówno my jak i on jesteśmy lojalni wobec Densorinu - naszej wspólnej planety. Nie znam widma które się tam pojawiło, jednak Favnir prawdopodobnie je zna. Może więc coś uda im się wskórać. Twoja planeta podobno też ma własne widmo. Aż dziwne, że nigdy wam się nie ujawniło. Odparł, idąc dalej i prowadząc ich białym, czystym i dobrze oświetlonym korytarzem. Wyjście już było dostrzegalne - kolejne drzwi. Tymczasem Shinsen kontynuował. -Jeśli chodziłoby mu o ciebie, to zginąłbyś zanim zdążylibyśmy zareagować. Na przyszłość radzę w nich nie celować, nie sięgać po broń ani nic innego. Nawet nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że to twoja niewiedza go zdenerwowała. Wymierzyłeś w niego ze swej kuszy... Odparł mu na drugie pytanie. W tym momencie obaj zatrzymali się przy wyjściu, które jeszcze pozostawało zamknięte. Młody gwardzista spojrzał na mężczyznę zaskoczony, słysząc jego ostatnie słowa. -Nie ma mocy zdolnej do kontrolowania widma. Sama kostka nie jest tak potężna, bez znajomości odpowiedniej magii, użytkownik nie wskóra takich efektów. Te istoty są po prostu zbyt potężne. Wyjaśnił. Może się mylił, jednak Shinsen wyraźnie nie wierzył w to, by coś mogło się równać potędze widm. Nawet kostka. W końcu widma również potrafiły kształtować sobie rzeczywistość. Przynajmniej przykładem był starożytny o którym nauczył go mistrz. Młody smok zrobił kilka kroków w kierunku olbrzymich drzwi znajdujących się teraz przed nimi. Drzwi były białe o metalicznym połysku, do tego wielkie na tyle, że bez problemu zmieściłyby widmo które zaatakowało ich na powierzchni. Cały ten korytarz był z resztą w stanie owe widmo bez problemu pomieścić, a przy okazji dać takiemu stworzeniu trochę miejsca na wzięcie oddechu. Shinsen wyciągnął dłoń w kierunku drzwi, a gdy już zbliżał ją do owych, te nagle uruchomiły się i zaczęły pokrywać niezrozumiałymi manuskryptami, symbolami reprezentującymi język który wyraźnie nie pochodził z Ziemi. Smok cofnął odruchowo swą dłoń i zrobił krok w tył, a drzwi zaczęły powoli rozsuwać się na boki, chowając się w ścianach. Jak się okazało, drzwi miały tylko... dziesięć metrów grubości. Nie były to już drzwi tylko wrota do bunkra, który miał za zadanie chronić znajdującą się w nim zawartość. Wrota rozsunęły się, ujawniając tajemnicę kryjącą się po drugiej stronie. Było nią wielkie, ogromne pomieszczenie - istot które wiedzieli na górze mogłoby się tutaj zmieścić z kilkadziesiąt. Sala mierzyła nie tylko wiele metrów wzdłuż i wszerz, jednak również jej wysokość nie była mała. Tymczasem w samym sercu sali, znajdowała się komora. Nie wyglądała jednak tak jak komory z filmów. Była podobna, zbudowana tak by zmieścić dwunożne stworzenie, jednak zamiast leżeć - ustawiona była pionowo. Nie posiadała również żadnego okna, była metalową bryłą, szczelnie zamkniętą przed jakimkolwiek dostępem z zewnątrz. Nie nosiła również żadnych znamion czasu, zupełnie jakby ktoś postawił ją tutaj przed chwilą. Z resztą cała sala tak budowała, zadbana, czysta, nie było żadnego kurzu ani brudu. Smok ruszył pierwszy, wchodząc niepewnie do pomieszczenia. Pochylił lekko korpus do przodu i ugiął kolana, a ogon gada zaczął poruszać się nerwowo na lewo i prawo. Zatrzymał się dopiero jakieś pięć metrów od kapsuły, nie chcąc podchodzić bliżej. Na kapsule coś leżało. Po przyjrzeniu się, dało się dostrzec miecz. Miecz, który przypominał w pewnym stopniu ziemskie katany. Ten było jednak dłuższy, większy, dostosowany do większej istoty, niż człowiek. Miecz miał czerwoną rękojeść okrywającą czarno-srebrny materiał podobny do stali. Schowany był w pokrowcu, czarnym z symbolem czegoś co przypominało ziemski kwiat lotosu. Nie to było jednak niepokojące. W miarę jak zbliżyli się do kapsuły, ostrze zaczęła otaczać energia o płomiennym kolorze, która rozchodzić zaczęła się dookoła kapsuły. -Wygląda jak... nikana. Starożytne ostrze Crathygtan. Ta energia... Rzekł smok, by przy ostatnich słowach paść na jedno kolano i podeprzeć się dłonią o ziemię. Gad osłabł nagle, wyglądał tak jakby świat zaczął wirować mu przed oczami, a jego coś wyraźnie osłabiało. -To nie jest zwykły miecz... ta energia magiczna jest zbyt potężna. Nie chce dopuścić nas do kapsuły... Dodał, podnosząc się ponownie do góry i stając z powrotem na nogach, łapiąc przy tym lekko równowagę. Najwyraźniej natrafili na jakiś rodzaj systemu zabezpieczającego.
Nikana:
- Spoiler:
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Sob Sie 09, 2014 4:24 pm | |
| Łowca rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu, w którym się znajdowali. Były tutaj drzwi, tunel którym się tu dostali, oraz oni. To, że go rozbawił swoją gadką było na plus, bo przecież po co się dołować i działać nieefektywnie, skoro można poprawić sobie czymś takim humor? Ot, taki typowy czarny wojskowy humor. Taa... idealnie pasujący do młodego gwardzisty. No mniejsza z tym, w każdym razie drzwi rozsunęły się kiedy smok do nich podszedł. Mogło to sugerować, że generator działa nawet na nie, albo że ktoś to konserwuje. No i jeszcze trzecia opcja, że sprzęt jest solidny i nawet po setkach... nie milionach lat nic się mu nie dzieje. Shinsen rozejrzał się czy nie czeka na nich żadna niespodzianka. To był dobry ruch bo łowca pewnie miałby słabszy refleks jeśli przeciwnik był na poziomie młodszego gwardzisty lub nawet szybszy. Było bezpiecznie, zatem obaj poszli tym dłuuugim korytarzem. Przyszedł też czas na odpowiedzi. - Hah, czyli tacy dyktatorzy? Nie możesz im odmówić tego, że chcą Cię pilnować chociaż w przeciwieństwie do Ziemskich dyktatorów Widma mogą faktycznie pomagać mieszkańcom. Coś łowcy wpadło teraz do głowy, skoro zasugerował Shinsen że planety mają swoje widma. - Ej, a co jeśli tamten był widmem mojej planety? - zapytał - i może jest mu nie na rękę, że tutaj chodzimy? Może jego celem jest właśnie ochrona tej kapsuły, a inkwizytor mógł nam całej prawdy nie powiedzieć. Nie to, żebym go oskarżał o coś, ale coś mi tu nie gra i tyle - powiedział idąc korytarzem i zaczął się zastanawiać nad celami inkwizytora. W sumie miał dosyć duże pole do manewru bo mógłby wykorzystać osobę w kapsule do własnych celów. Jak na razie poza przeciwnikiem w postaci widma nikogo nie spotkali, a ponoć ktoś miał się na obiekt połasić. W oddali były dostrzegalne kolejne drzwi. Być może widmo właśnie rozgniewało się z powodu tego, że mierzył do niego Antharas, jednak kto by się nie odwrócił gwałtownie jeśli z tyłu by coś wybuchło? Zwłaszcza, że miał już wyrobione instynkty i nawyki. - Przepraszam, zwykły nawyk jeśli coś za mną wybucha to zwykle się odwracam i patrzę kto strzela. Następnym razem dam się wysadzić. Jednak w jego spojrzeniu był ten gniew zanim na mnie zerknął więc może to nie chodziło o mnie tak do końca - zaczął się zastanawiać na głos. - Mnie się wydaje, że kostka to ściema którą zapuścił inkwizytor, ale ogólnie dobrze wiedzieć że widm nie da się kontrolować. Smok podszedł do drzwi, a łowca nadal trzymał rękę na katanie. Trzeba być w pogotowiu na terenie wroga. Przez te wrota, bo drzwiami się tego nie nazwie pewnie mógłby przejechać czołg lub to coś co było na zewnątrz. Zanim jednak Shinsen coś zrobił to drzwi same się uruchomiły. Tutaj chyba wszystko jest automatyczne. W niepokój łowcę wprawiły pojawiające się symbole, lekko się odsunął bo to mógł być jakiś system obronny, lasery czy inne rzeczy rodem z science fiction. Sądząc po grubości istotnie to był bunkier. 10 metrów grubości pewnie na dodatek zbrojonego materiału, chroniło wielki pokój, w którym można by zmieścić niewielką armię. Pośrodku znajdował się ich cel. Komora, no właśnie troszkę nie tego się spodziewał bo w filmach to zawsze obok była jakaś aparatura i inne bzdety a tu stało pośrodku w pionie. Smok zachowywał się nerwowo, czyżby czegoś się bał? A może odczuwał respekt przed tym stworzeniem? Podeszli bliżej i zatrzymali się na tych 5 metrach przed kapsułą, na której leżał miecz. Kształt był taki jak ziemskie katany, a raczej strasznie nieporęcznej katany sądząc po rękojeści. Znaczy nieporęcznej dla człowieka. Pochwa od miecza nosiła na sobie symbol lotosu, więc pewnie była wykonana tutaj. Albo to zbieg okoliczności i zwyczajnie wzór lotosu jest znany u smoków. W każdym razie lotos w symbolice japońskiej oznaczał harmonię i równowagę, a zarazem dostojność. Widać, że miecz należał do kogoś z tych kategorii. Kiedy byli blisko miecz stworzył jakieś pole wokół kapsuły. Łowca nie podchodził bliżej. Kiedy smok padł na jedno kolano łowca nerwowo na niego spojrzał. Co mu się stało? Opadł nagle z sił? Z powodu tego, że spojrzał na miecz? - Uznaje nas za zagrożenie? Jak właściwie działa taka broń? Odbiera wam moce magiczne? - zapytał, po czym spojrzał w stronę miecza. Przyklęknął i odłożył na podłogę swoją katanę, kuszę oraz resztę broni - Skoro to posiada w sobie magię to idąc logiką ziemskich fantasy dlaczego nie miałoby mieć rozumu? - zwłaszcza, że nikt ich nie śledzi to mogli sobie na to pozwolić - Eee ten no... nie jesteśmy tu żeby uczynić komuś szkodę. Jesteśmy tu, żeby wydostać osobę z kapsuły bo podobno ktoś chce ją wykorzystać do złych celów - jeśli nic się nie zmieniło to zwyczajnie pozbierał swoje zabawki i usiadł na podłodze - Co dalej? - zapytał się smoka. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Sob Sie 09, 2014 8:15 pm | |
| NPC Storyline - Shinsen|Daalkiin|Sunny Emmerich
Shinsen stojąc już na nogach spojrzał kątem oka na towarzysza, wzdychając pod nosem. -Odbiera...? Jestem istotą czułą na magię... dla mnie ta magia jest... zbyt potężna. Wyjaśnił w skrócie, biorąc głębszy oddech, a następnie cofając się o krok do tyłu. W skrócie można by powiedzieć, że miecz po prostu przeładowywał "sonary" smoka, odpowiedzialne za wyczuwanie magii, a ten będąc młodym i niedoświadczonym jak inni, nie miał siły się temu przeciwstawić. Niestety próba przekonania starożytnej broni przez Antharasa spaliła na niczym. Miecz w dalszym ciągu wytwarzał energię, uniemożliwiając zbliżenie się do kapsuły. Gdy jednak Antharas usiadł i zapytał co dalej, rozległ się kolejny głos... tym razem jednak nie był to głos smoka. Nie przypominał tez głosu nikogo z tych którzy byli wcześniej na powierzchni. -Odsuniecie się od kapsuły. Rzucił nieznajomy. Był to rozkaz, wypowiedziany tonem spokojnym, jednak rozkaz - to dało się po prostu wyczuć. Odwracając się, oczom człowieka oraz smoka ukazały się dwie istoty - i chyba ciężko było wybrać tego, kto jest "ciekawszy". Pierwszym był właściciel owego głosu. Samiec, wyglądający niczym wilkołak, mierzący dwa metry i dwadzieścia centymetrów wzrostu przedstawiciel jakiejś kosmicznej rasy o czarnym futrze, długim ogonie niczym u jaszczurów, długich uszach, czułkach na głowie oraz białych oczach. Osobnik miał na sobie tylko spodnie od munduru bojowego w kamuflażu miejskim, gdzie kolor biały zastąpiono srebrnym. Ubiór cechował dość futurystyczny design, jednak w przeciwieństwie do filmów sci-fi - postawiono tu na jakość i skuteczność, a nie bajerancki wygląd. Przyglądające się owemu stworzeniu, nie dało się nie dostrzec, że był bardzo dobrze wytrenowanym osobnikiem, jego umięśnienie mówiło samo za siebie. Nie był przysłowiowym "koksem", jednak na pewno przeszedł odpowiednie treningi, bo natura nawet tworząc istoty masywne, nie nadaje zazwyczaj ich mięśniom dokładnego wyglądu - jak było w tym przypadku. Dodatkowo, przy pasie samca znajdowało się urządzenie wyglądające na rękojeść miecza... jednak nie było ostrza. Mogło być jednak wysuwane, niczym w mieczu świetlnym rodem z gwiezdnych wojen. Była również druga istota. Znacznie mniejsza, bo mierząca sto czterdzieści osiem centymetrów wzrostu. Była to dziewczynka, ludzkiego dziecko, miała może z 11 lat. Jej włosy były koloru białego, oczy brązowego, a cera była jasna. Miała na sobie pełen mundur, identyczny jak jej czarnofutry towarzysz. Stała blisko niego, jednak lekko wycofana, wyraźnie nie będąc typem istoty walczącej. Nie wyglądała na przestraszoną, a raczej ciekawą. Możliwe, że się nie bała lub po prostu ufała swemu towarzyszowi, który zapewne miał dbać o jej bezpieczeństwo. Shinsen zlustrował obie istoty wzrokiem, raczej nie paląc się do walki... i to nie z jednego, a kilku powodów. Przede wszystkim miecz go osłabiał... po za tym, jego mina nie wskazywała na agresję, a raczej zaskoczenie. -Ty jesteś... Zaczął i przerwał nagle, a następnie pokłonił się nisko, przykładając prawą dłoń do piersi. -Proszę o wybaczenie! Jestem Shinsen, kadet Densorińskiej Gwardii Królewskiej. Wysłał nas tu Inkwizytor Almus... Rzucił, nie podnosząc wzroku. Odezwał się natomiast większy z dwójki przybyszy. -Almus...? Firok. Zu'u lost wah tinvaak wah mok do daar. Odparł coś, chyba sam do siebie - gdyż posłużył się nieznanym dla ziemia dialektem. Shinsen również wydawał się go nie zrozumieć. Natomiast dziewczynka która była tu z nim, podniosła prawą dłoń i złapał nią za futro pod lewym łokciem nieznajomego, ciągnąc za nie delikatnie, zmuszając go by zwrócił na nią uwagę. Czarnofutry spojrzał na nią kątem oka, a ona tymczasem odezwała się. -Musimy się pośpieszyć... Pouczyła towarzysza, a ten tymczasem skierował swój wzrok z powrotem na smoka oraz człowieka. Następnie odezwał się ponownie, już w znanym im języku. -Odsuńcie się od kapsuły. Powtórzył. Shinsen skierował łeb delikatnie na bok, a następnie wyprostował się i spojrzał na swego kompana. -Rób co mówi i trzymaj swojego kolegę na smyczy, jeśli chcesz stąd wyjść żywy. Wyjaśnił cicho, a następnie skierował się na bok w stronę Antharasa i wraz z nim usunął się z drogi. Czarnofutry obserwował ich w tym czasie, a kiedy odsunęli się od kapsuły, przybysze ruszyli przed siebie, podchodząc bliżej - znacznie bliżej. I w miarę jak podchodzi, energii uwalnianej przez miecz zaczęło przybywać - jakby na ostrzeżenie, by się nie zbliżali. Oni jednak nie wydawali się przejęci, a na pewno nie ten wielki. Czarnofutry zatrzymał się jakieś pół metra od kapsuły, dosłownie przed energią - a następnie zaczął przemawiać w niezrozumiałym dialekcie. Dziewczynka stała tuż przy nim, czekając na to co się wydarzy. Shinsen wykorzystał okazję by wyjaśnić Antharasowi z kim mają do czynienia. -Dziecko wydaje się być z twojego gatunku. Jednak samiec o czarnym futrze zwie się Daalkiin. Jest pierwszym oficerem na pokładzie tytana - Dur-Shurrikuna. Jeden z najlepszych komandosów jakich widziały galaktyki... do tego posiada dość potężne moce, niemagiczne - a naturalne. Skomentował krótko, czekając na to co mu dalej powie ewentualnie Antharas, który został postawiony przed dość ciekawymi okolicznościami. Chwilowo on i Shinsen mogli się tylko przyglądać i czekać na to co wydarzy się dalej.
Umundurowanie:
- Spoiler:
Daalkiin:
- Spoiler:
https://2img.net/h/oi59.tinypic.com/35ip4k0.jpg" border="0" alt=""/>
Sunny:
- Spoiler:
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Sob Sie 09, 2014 9:02 pm | |
| Hmm, czyli skoro jako istota magiczna odczuwa to jako osłabienie to istota niemagiczna pewnie dałaby radę to podnieść bez problemu. W końcu po co mieliby jeszcze na to się zabezpieczać, skoro mieli drzwi i ściany praktycznie formy bunkrowej? Mimo swoich rozmyślań Antharas wolał nie ryzykować dodatkowej pułapki. Antharas zaczął zbierać swoje zabawki, w ręce miał miecz, który podniósł i chciał przypiąć sobie do pasa, kiedy usłyszał głos za sobą każący odsunąć się od kapsuły. Tym razem zareagował mniej impulsywnie niż w przypadku widma. Mimo wszystko nadal miał katanę w gotowości, bo nigdy nic nie wiadomo. Co jeśli to intruz o którym mówił inkwizytor? Co jeśli inkwizytor miał rację i faktycznie nie zdradził? W oczy bardziej chyba rzucała się dziewczynka. Zwyczajna ludzka dziewczynka, która towarzyszyła czarnemu stworzeniu. No w takim miejscu bardziej się rzuci człowiek w oczy niż jakaś prastara istota lub inne dziwadło. Prostując kosmiczne dziwadło sądząc po kroju stroju jaki miał na sobie. No to mamy postęp, zmierzamy coraz bardziej w kosmos czyli w miejsce z którego smoki pochodziły. W sumie to oboje by się rzucili w oczy z racji podobnego stroju. Może ta mała to ktoś z ich planety pod przykrywką bycia zwykła dziewczynką? A może tak jak Antharas zwyczajnie trzyma się w pobliżu kosmicznej istoty? Łowca nigdy po wyglądzie przeciwnika nie oceniał, bo jak wiadomo na tym można się przejechać. Nawet w świecie zwierząt najgroźniejsze mogą być te najmniejsze i niepozorne istoty. Weźmy na przykład taką rybę, która była mała ale miała dosyć mocny jad w kolcach. Jad na tyle mocny, żeby zabić dużo większego przeciwnika. Miła odmiana, bo to był ktoś kogo Shinsen chyba znał i gdyby nie był na klęczkach to by pomyślał, że nawet klęka w obecności tej osoby... no dobra po chwili się pokłonił i złożył honory tej osobie jak żołnierz spowiadający się sierżantowi. Czarna nowo przybyła istota coś wymamrotała kiedy młody smok wspomniał o inkwizytorze. Dziewczynka chyba była beztroska obok istoty bo wiedziała, że jej raczej nie skrzywdzi, a właściwie takie sprawiała wrażenie. Ten gest podniesienia ręki skojarzył mu się z jakąś szkoła podstawową albo gimnazjum niż ze zdobywcą kosmosu. No i jeszcze go pogoniła, że czas im się kończy niby. Odsunął się od kapsuły. Widocznie to była z tych osób, komu gwardzista ufa. Wydawał sie dużo mniej spięty niż w przypadku inkwizytora. Po tonie i wypowiedzi widać było, że lepiej wykonywać rozkazy. - Ta, o niego się nie martw. Siedzi w kącie jak zbity pies po tym co mu zrobiłeś - uśmiechnął się do niego, ale że ma maskę to tego nie widać było. Raczej to taki żołnierski uśmiech w stylu "dobra robota". Anthararas zgarnął resztę swoich rzeczy i dozbroił się po chwili kiedy tamci przystąpili do akcji. Jack nie miał ochoty na konfrontacje z takimi potworami, zwłaszcza że była kolejna osoba przed którą młody smok bił pokłony. A tu nie skończyłoby się na kilku siniakach. Miecz uwalniał coraz więcej energii, jednak oni się tym nie przejmowali chyba. Może mieli jakiś sposób na unieszkodliwienie tego? A może teoria antharasa była prawidłowa, że zwykły człowiek pewnie by mógł tam wejść i zgarnąć ten mieczyk. Zdziwił się jak usłyszał więcej informacji na temat przybyszy. Czyli oboje byli niemagiczni, dziewczynka była z ziemi, a tamten jest oficerem na Durze. Ciekawe bardzo ciekawe. Coraz więcej wysoko postawionych osobistości spotyka. Nie, żeby miał coś przeciwko, lubił elitarne towarzystwo. Teoria na temat tego, że łowca mógł podejść do miecza i go zwyczajnie ściągnąć zdawała się coraz bardziej prawidłowa. Czyżby po to inkwizytor go zabrał? Bo był niemagiczną istotą? - Przepraszam, że wam przeszkadzam ale wyjaśnicie może w większym skrócie o co tu chodzi? Dlaczego na górze jest widmo, które nas zaatakowało i o co chodzi z osobami, które chcą zrabować tą kapsułę? - w myślach wszystko zaczęło się powoli układać w całość. Brakowało tylko paru elementów mozaiki - i jaką rolę ma w tym ten cały inkwizytor? Coś mi tutaj zwyczajnie ewidentnie nie pasuje i wydaje mi się, że nasz "pracodawca" wpuścił nas w maliny. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Sob Sie 09, 2014 11:47 pm | |
| NPC Storyline - Shinsen|Daalkiin|Sunny Emmerich Daalkiin kontynuował swój jednostronny wywód, który wydawał się początkowo nie przynosić żadnych efektów... do momentu, aż miecz pochłonął energię z powrotem i umożliwił podejście do kapsuły. Czarnofutry oraz dziewczynka spojrzeli na siebie, po czym samiec skinął jej łbem twierdząco, po czym dziewczynka ruszyła do kapsuły i stanęła przy niej, a na samej kapsule wyświetlił się panel dotykowy z symbolami takimi samymi jakie były na drzwiach. Młoda zaczęła się swoim zadaniem, a tymczasem Daalkiin odwrócił się do młodego smoka oraz człowieka, wsłuchując się w to Antharas miał do powiedzenia. Nic jednak nie odpowiedział. Zamiast niego, odezwała się natomiast dziewczynka. -Nie zrabować. Przejąć tego, kto znajduje się w środku. Wyjaśniła. Tymczasem Shinsen przekrzywił łeb lekko na bok i zacisnął dłonie w pięści, słysząc słowa Antharasa. Słowa które nie specjalnie przypadły mu do gustu. Niemniej jednak nic nie zrobił. Człowiek miał prawo nie wiedzieć. Daalkiin jednak postanowił się tutaj wtrącić. -Uważaj na słowa, bo młody wyrwie ci krtań. Densorini nie mają waszej zdradzieckiej mentalności. Midrot, lojalność - to słowo nie jest im obce. Bynajmniej też, Almusa szkoliło ich widmo. Skoro już wiesz czym jest widmo, powinieneś też wiedzieć, że z nimi się nie igra, a tym bardziej nie staje przeciwko nim. Rzekł, a tymczasem Shinsen odwrócił swój wzrok i odszedł kawałek, zaciskając swe dłonie w pięści. Młodemu smokowi również się to nie podobało. Rozłączono go z oddziałem, z jego mistrzem. Musiał tu siedzieć całkowicie sam, zdany na łaskę tych których spotkał. I choć pojawiła się okazja by stąd uciec, to jednak nadal musiał liczyć na to, że go ze sobą zabiorą. Po za tym, jego brat... musiał po prostu wrócić na swoją planetę i dokończyć to co zaczął, wyjaśnić wszystko mistrzowi. Nagle światła w pomieszczeniu zaczęły mrugać. Czyżby oświetlenie zaczęło nagle nawalać? Można by tak stwierdzić. Jednak wzbudziło to niepokój obecnych tutaj... po za dzieckiem, które zajęte było kriokapsułą. Tymczasem Shinsen zaczął rozglądać się nerwowo, a Daalkiin jedynie rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby była to dla niego codzienność. Po owym "komandosie" nie dało się poznać żadnych emocji, jakby w ogóle się niczym nie przejmował. Niemniej jednak było czym się przejmować... Za plecami Shinsena - skierowanego w stronę wyjścia - pojawił się nagle olbrzymi cień który błyskawicznie uformował się w... widmo które było na powierzchni. Czyżby ci na górze przegrali walkę? Chyba to się teraz nie liczyło. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, wielka łapa widma powędrowała w stronę młodego smoka, wbijając go w ziemię i przebijając go pazurami, przez grzbiet - prosto do ziemi. Shinsen wydał z siebie jedynie krzyk spowodowany bólem, a następnie zachłysnął się tylko krwią. Ogromna bestia pozbyła się jednego z nich w chwilę. Nie było żadnego krzyku, ostrzeżenia, nawet czasu na reakcję. Dziewczyna zajmowała się swoim zadaniem, a tymczasem coś wielkiego niczym piorun minęło nagle Antharasa i uderzyło w widmo z prędkością dalece przekraczającą możliwości normalnej istoty, bo cios wykonany był z prędkością jakiś trzystu kilometrów na godzinę. To Daalkiin zaatakował, wykorzystując swą moc, dobiegł do widma niezauważalnie, a następnie walnął w jego bok otwartą dłonią, a uderzenie spowodowało eksplozję ciśnienia, które rzuciło widmem niczym szmacianą lalką. Wielki gad walnął w ścianę, a całe pomieszczenie zatrzęsło się. Widmo zebrało się natychmiast z ziemi i zatrzymało na chwilę, a czarnofutry natychmiast pochylił się nad konającym gadem. -Nie ruszaj się. Rzekł spokojnie, jakby nigdy nic, a następnie położył dłonie na ranach smoka i zaczął używać ponownie swej mocy. Ciała obu istot otoczyła biała energia, która zaczęła wlewać się w ciało Shinsena, zasklepiając rany. Słyszalny był dźwięk składanych kości, a młody smok stracił przytomność - prawdopodobnie z powodu bólu. Czarnofutry zwrócił się jednak do Antharasa. -Zajmij go na chwilę. Zostałeś tylko ty. Skomentował, skupiając się na ratowaniu życia jednego ze sprzymierzeńców. Prawda była taka, że teraz tylko Antharas mógł walczyć, a raczej przetrzymać na chwilę widmo. Tylko jaki plan miała ta drużyna? Jedyne co mogło dawać nadzieję, to nagła reakcja kapsuły, która zaczęła miejscami świecić na biało, gdy energia zaczęła po niej przechodzić, a ta zapewne przygotowywała się od otwarcia... Widmo tymczasem skierowało swój wzrok na Antharasa, a następnie zaczęło kroczyć ku niemu powoli z mordem w oczach, wyraźnie nie chcąc się tutaj z nikim dogadywać, lecz ich wszystkich pozabijać. Na ciele gada nie było jednak śladu po ataku oficera Dur-Shurrikuna. Nawet po poprzedniej walec nie nosił nawet zadrapania...
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Nie Sie 10, 2014 1:47 am | |
| Ten dziwny język jakoś uspokoił tamto ostrze i sprawił, że przestało ziać tą energią, która otaczała kapsułę. Dziewczynka chyba była pewnego rodzaju technikiem, dlatego to jej zostało powierzone zajęcie się kapsuła. Zanotować: Dzieci też mogą zaskoczyć, zwłaszcza jeśli mają kombinezon kosmiczny oraz towarzyszy z innej planety. No czyli ekipa sprzątająca jest na miejscu i zajmuje się swoją rzeczą. Fakt te słowa były nierozważne z jego strony, ale to tak wyglądało z jego perspektywy. Shinsen mógł się czuć urażony tym, ale raz że łowca miał prawo do swojego zdania, dwa już i tak jeśli zadanie się nie powiedzie to wszystko jedno czy zginie teraz czy później i trzy coś tutaj bardzo nie pasowało, skoro widma to byli ci "obrońcy". Ameryki nie odkrył mówiąc, że z widmem nie powinno się igrać, ale coś Antharas nie wierzył że istnieje rasa, w której jest 100% lojalność. To było matematycznie niemożliwe i tyle. Niepokojący stał się moment, kiedy światła zaczęły wariować. Jak w jakimś horrorze klasy B, którymi straszyło się dzieci. Łowca miał już w ręce kuszę ze zwykłym bełtem. Rozglądał się uważnie i nasłuchiwał. Za shinsenem pojawił się cień, który uformował się w widmo. Smok został przebity i wklejony w ziemię zanim ktokolwiek zareagował. Aha, czyli mamy jedną osobę mniej do walki, a biorąc pod uwagę, że tamci przegrali, a widmo nawet nie miało ryski. No cóż, szykuje się ciekawa imprezka, na którą właśnie wbiła wschodząca gwiazda imprezy. Obok łowcy przemknął pocisk, albo grom, no w każdym razie coś szybkiego, co uderzyło widmo i zrobiło mu... krzywdę? No rzuciło nim, ale jak duże szkody to wyrządziło? Czyżby bydle było podatne na ataki wręcz? Ale na tyle szybkie ataki, że nie mógł tego dostrzec... chociaż skoro one były stworzeniami na miarę takich, których bali się inni to czemu ten dostał taką wklejkę w ścianę i nie zareagował? Czyżby był na tyle pewną siebie istotą, że nikt nie zacznie jej atakować? W sumie nic dziwnego, skoro każdy się go boi i nikt mu nie wchodzi w drogę, a tu proszę ktoś się postawił i stworzenie zostało sponiewierane. Inna sprawa, że to coś poruszało się w cieniu, więc trzeba uważać na tyły. - Heh, czyli ja mam zabawić gościa huh? No nic jestem dobrym gospodarzem to przywitam go należycie - liczę na Ciebie Jack. Nie chowaj się w kącie, tylko skopmy mu dupę razem. Anthrasa wyciągnął z pochwy miecz, a w drugiej ręce dzierżył kuszę. Dopakował się jeszcze mocą swojego towarzysza który nie widział już sensu ograniczania łowcy, bo jeśli to zrobi to niechybnie obaj zginą. Halisha stał się silniejszy i szybszy niż standardowy człowiek. Dużo szybszy niż człowiek, a na dodatek odrobinę większy bo przyjął formę Jack'a, tylko tym razem miał swoją świadomość. - No chodź do tatusia - oddał jeden strzał w oko widma, po czym zaczął biec po łuku skracając dystans. Jeśli strzał nie odniósł najmniejszego skutku tak jak się spodziewał, zmienił bełt w kuszy na ten z lepką substancją i przypiął kuszę do uda. Na razie się nie przyda przy tym co planował sprawdzić. Szybciej skrócił dystans i spróbował zaatakować widmo w oko kataną trzymając ją oburącz. Był to sztych centralnie w oko. Pozostał jednak czujny i zważał na to, że stworzenie mimo swojej masy może być bardzo szybkie. Wziął poprawkę na to, żeby móc przerwać atak na wypadek kontry pazurami, paszczą czy ogonem. Jednak ogon był najmniej prawdopodobny bo stworzenie musiałoby się całe obrócić, aby nadać pędu ogonowi. Miał im dać tylko czas, dlatego jeśli został zmuszony do wykonywania uników to nawet dobrze, bo dzięki temu stwór był skupiony na nim. Na wypadek ataku ogonem wiadomo, że najlepszym ruchem będzie skok nad nim lub wskoczenie bezpośrednio na gada. W końcu to bydle było duże więc ciężko mu będzie dorwać cel będący na nim. Jeśli ataki padły od strony szponów najlepszym manewrem było biec dalej i wślizgiem dostać się pod jego podbrzusze, z którego już łatwiej było się wykonać mocne uderzenie nogami w okolicy gdzie większość zwierząt powinna mieć żołądek. Jako łowca powinien to wiedzieć. W przypadku próby ugryzienia łowcy zwyczajnie skoczył nad paszczą wrzucając wcześniej do niej kilka odbezpieczonych granatów dźwiękowych i zasadził mu kopniaka w górną część szczęki, co powinno poskutkować zamknięciem paszczy, które w połączeniu z detonacją granatów mogło fajnie rezonować w jego szczęce. W przypadku kiedy stworzenie zniknęło z pola widzenia zamieniając się znowu w cień Antharas wykorzystał swój miecz jako lusterko i uważał na tyły, gdyż stworzenie poruszało się tak jakby wyłapywało cele od tyłu i z zaskoczenia. Jeśli zamieniało się w cień to istota pewnie mogła się poruszać w obrębie tego cieni znajdujących się w pomieszczeniu. Znaczy pewnie mógł ogólnie się poruszać po cieniach z największą swobodą, więc tamci może nawet walki nie zaczęli a stworzenie zwyczajnie przeteleportowało się tutaj na dół. w końcu tu była masa cienia. Nie do końca wiedział w co się pakuje, ale co mógł zrobić w tej sytuacji? Oczywiście to był wariant, jeśli kusza nie odniosłaby żadnego skutku, jeśli odniosła chociaż najmniejszy to zwyczajnie strzelił mu po oczach kleistą substancją, a potem kilka razy elektrycznym bełtem, który powinien substancję zapalić. Gałki oczne jeśli są takie jak w wypadku zwierząt, to są w dużej mierze z tłuszczu, a tłuszcz dosyć szybko zaczyna się gotować. Jeśli w taki sposób by zyskał trochę czasu to nawet dobrze, jednak miecz nadal miał przy sobie w formie lusterka, na wypadek ataku z tyłu kiedy stworzenie zmieniło się w cień. Najbardziej wystawiona na atak była Sunny bo tak naprawdę wszyscy byli od niej oddaleni. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Nie Sie 10, 2014 8:54 pm | |
| NPC Storyline - Shinsen|Daalkiin|Sunny Emmerich|Achelladuega Komora zaczynała się coraz bardziej świecić, a Sunny wyraźnie skupiona była na swoim zadaniu. Daalkiin w międzyczasie zajęty był leczeniem ran młodego smoka i składaniem go do kupy. W międzyczasie zerkał tylko na Antharasa, obserwując jego poczynania oraz to jak miała się walka. Tymczasem widmo po prostu delikatnie przesunęło łeb, a bełt odbił się od łusek na czole gada i powędrował gdzieś na podłogę na sali. Antharas wykonał w tym czasie nabieg na widmo, chcąc wykonać pchnięcie w oko, jednak gad miał własny plan obrony - taki którego Antharas najwyraźniej nie zakładał. Widmo przepuściło jego atak, po prostu usuwając mu się z drogi, odsuwając się tak, by ostrze przesunęło się tuż przy pysku wielkiego na ponad trzy i pół metra gada. Widmo zareagowało błyskawicznie, całkowicie niepozornie względem swych rozmiarów, wymknęło się wzrokowi mężczyzny i błyskawicznym ruchem zacisnęło swe kły na rękach łowcy, zanim ten zdążył cofnąć swe ręce lub wykonać jakikolwiek unik. Gad uniemożliwił człowiekowi jakikolwiek ruch, po prostu trzymając jego ręce w swej paszczy, mogąc zmiażdżyć jego kości w każdej chwili... nie zrobił tego jednak, bo powstrzymał go głos. -Vareoth! Ganog! Tak się zwiesz. Jaki masz cel, kruziik? Odezwał się nagle Daalkiin. Widmo znieruchomiało nagle, nie poruszając się, jednak nadal trzymając Antharasa w dość niemiłym uścisku. Cisza trwała chwilę, a widmo nie dawało znaku życia. Jego oczy przyjęło puste spojrzenie, a chwilę później dało się usłyszeć dźwięk rozsuwających się drzwi komory. Miecz uniósł się na chwilę w powietrze, a następnie opadł do środka, do tego kogo strzegł. Dziewczynka podniosła się z ziemi i zajrzała z uśmiechem na twarzy do środka. Widmo tymczasem... zniknęło. Rozpłynęło się niczym mgła, jakby nigdy go tu nie było. Uwolniło Antharasa, nie pozostawiając na nim śladu po walce. Daalkiin wrócił więc do swojego zajęcia jakby nigdy nic, a łowca miał chwilę na to by przetrawić to co się stało. Dużo czasu jednak nie miał, bo nagle po pomieszczeniu rozległ się piskliwy krzyk, dochodzący od strony kapsuły. Daalkiin zerwał się z ziemi jak poparzony, stając nad nieprzytomnym Shinsenem z ugiętymi nogami, chwycił za rękojeść przy pasie, odwrócił ją tyłem i odpalił broń, z której wysunęło się białe ostrze energetyczne - idealnie pasujące do miecza świetlnego. Miało tylko trochę inną charakterystykę. Krzyk wydała z siebie dziewczynka, jednak nie było to spowodowane przez kapsułę, a fakt, że ktoś ją chwycił. Aktualnie unosiła się w powietrzu, trzymana przez istotę mierzącą jakieś dwa metry i trzydzieści centymetrów wzrostu, pokrytą zbroją w dziwnym, niemalże przypominającym ziemski plemienny design - jednak zupgradowany do o wiele nowszej technologii. Istota wyraźnie nie była człowiekiem, świadczył o tym długi ogon - również pokryty zbroją, łapy o trzech palach zakończone pazurami, dłonie o czterech - również pokryte pazurami, a wszystko ukryte pod doskonale pasującą zbroją. -Achelladuega... Rzucił krótko Daalkiin. Przybysz trzymający dziecko spojrzał się w jego kierunku i roześmiał złowrogo. -Ahh... Pies Dur-Shurrikuna. Jak podobało wam się moje nowe zwierzątko? -Więc widmo to twoja sprawka? Jak go zmusiłeś? -Oddaliście mi broń, którą mogłem sobie na to pozwolić. Biedak, znalazł mnie przed egzekutorami. Teraz nawet oni nie są dla mnie zagrożeniem. Krótko wymiana zdań między tą dwójką trochę mówiła, jednak potwierdziły się obawy Antharasa, a Shinsen okazał się być w błędzie. Widmo było pod kontrolą tej istoty. I to właśnie on musiał być głównym złym na tym "poziomie". Daalkiin spojrzał kątem oka na Antharasa, raczej czając się na jego reakcję. Przeciwnik miał teraz zakładnika, trzymał młodą za kołnierz, nie miał broni - jednak mógł być istotą magiczną. Lub miał ową kostkę. Ba! Na pewno ją miał. Nie było jednak jeszcze widać tego lub tej - kto był w kapsule. Nie z ich pozycji. Musieli teraz wymyślić coś by się zbliżyć, a przede wszystkim nie pozwolić by ich technikowi stała się krzywda.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Nie Sie 10, 2014 9:48 pm | |
| Tego młody..., a raczej stary ale z perspektywy możliwego wieku młody łowca się nie spodziewał. Że tamten go złapie za ręce paszczą i co dziwniejsze nie odgryzie tych rąk. Fakt ból by poczuł, ale zaraz by mu zaczęły odrastać tak jak wtedy kiedy pierwszy raz przebudził się Jack i stracił rękę. Fakt faktem regeneracja zajmowała trochę czasu ale byłby wolny. Zdany na uniki ale wolny. Ma kolejną lekcję, uważać na widma bo pomimo dużych rozmiarów mogą być szybkie... chociaż może to on był powolny z perspektywy tych nadistot? Walkę, a raczej porażkę Antharasa przerwał Daalkiin swoim pytaniem. Widmo znieruchomiało, co wydało się łowcy dziwne i to bardzo, ale chyba do dziwnych rzeczy się przyzwyczai z czasem. Miecz powędrował do środka komory, która się otworzyła, a stworzenie, które obezwładniło łowcę zwyczajnie zniknęło. Od tak, jakby go tu nie było i jakby go nie ugryzło w ręce. Zerknął na nie i były całe, co było dosyć specyficznym zjawiskiem. Żadnych śladów walki, nic! Jakby zwyczajnie się nie odbyła. Z zadumy wyrwał go piskliwy krzyk od strony kapsuły. Szybkim ruchem łowca się obrócił w tamtym kierunku z mieczem w ręce i pozycji bojowej. Ktoś pojmał dziewczynkę i trzymał ją jak zwykłego królika, którego wyciąga się z klatki tylko po to, by przerobić go na pasztet. Kolejny z dużych gadzich przeciwników, tylko ten miał dosyć taki plemienny strój. Lekko futurystyczny, ale nadal wyglądający na plemienny. No i miał ogon i pazury, czyli kolejny gad do zapoznania się. Łowca milczał i słuchał rozmowy. Gość miał zakładnika i lepiej było nie doprowadzić do sytuacji, by ten musiał się tej karty przetargowej pozbyć. Dodatkowo wyszło na to, że łowca miał rację i widmo było kontrolowane. Przez tego oto czł... gada. Był cholernie pewny siebie, jakby zdobył potęgę, której nic nie może powstrzymać. Tacy zawsze prowadzili jakiś monolog zanim wpadli bohaterowie, którzy skopali im tyłek. Jednak to rzeczywistość i bohaterowie się nie pojawią. A może już tu są, tylko obserwują sytuację jaka się dzieje? Wpadło mu do głowy pewne rozwiązanie z tej sytuacji pozwalające wyjść z tej sytuacji. - Huh, czyli to tyle jeśli chodzi o poczucie honoru. Branie zakładnika nie jest zbyt honorowe, ale SŁYSZAŁEM coś innego od pana czarnego - w sumie spojrzał na Daalkiina i specjalnie wyakcentował to słowo "słyszałem" delikatnie mrugając powieką. Skoro był komandosem to powinien wyłapać, że następny ruch łowcy ma coś ze słuchem. Powiedzmy, że zasugerować mu mogły więcej granaty dźwiękowe, które miał w pobliżu paska z tyłu płaszcza. W takim miejscu i na taką odległość pewnie zadziałają świetnie jako dezorientacja dla każdego kto nie zatka uszu w czas. Sam Antharas też dostanie granatami ale to da reszcie czas na reakcje. - Nie rób nic głupiego, tylko puść dziewczynkę wolno - podszedł parę kroków do przodu, aby przeciwnik był w zasięgu prawdopodobnej fali dźwiękowej, położył miecz powoli na podłodze. Potem odpiął kołczany, które położył obok miecza, dalej poszła kusza i w końcu zabrał się za pasek z granatami. Wszystko powoli i naturalnie. Zręcznie pazurem zahaczył detonator każdego z nich, a skoro miał ręce z tyłu to nie było widać, że je odbezpiecza. Mógł postawić wszystko na tą kartę i modlił się do boga, w którego po raz pierwszy uwierzył, żeby ten plan się udał. Po chwili zapewne nastąpił wybuch dźwięku, który osoby nieprzygotowane powinien ogłuszyć lub zaskoczyć. Jeśli pomysł zadziałał to Daal miał pole do manewru. Tak czy siak uszy Antharasa pewnie przeżyły niezmierną katuszę przez kilka sekund. Pojawiły się mdłości oraz osłabienie, czyli to co granaty miały wywołać. Regeneracja działała na pełnych obrotach żeby przywrócić organizm do normalności. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Pon Sie 11, 2014 2:20 am | |
| NPC Storyline - Shinsen|Daalkiin|Sunny Emmerich|Achelladuega Daalkiin spojrzał kątem oka na człowieka który znajdował się z nim w pomieszczeniu. Kapsułę otoczyła półprzezroczysta energia o tym samym kolorze, co wcześniej - najwidoczniej miecz aktywował się, jednak tylko na krótki moment eksplozji ładunków w granatach hukowych. Sunny zatkała swe uszy, a czarnofutry otoczył swe ciało świecącą na biało barierą, która i jego ochroniła przed niechcianym efektem. Bariery opadły, a kiedy przeciwnik nawet nie wzruszył się owym zabiegiem. Jego zbroja była bardziej zaawansowana niż ziemskie i po prostu wytłumiła dźwięk. Achelladuega wziął zamach i rzucił dziewczynką o ziemię, a następnie uniósł obie ręce i "pchnął" nimi w kierunku Antharasa oraz Daalkiina - ciskając nimi oboma o ścianę z siłą z jaką mógłby uderzyć w nich rozpędzony samochód osobowy. Obaj uderzyli w twarde ściany z wielkim hukiem - i jeszcze większym bólem. Na ścianach nie pozostał nawet ślad po ich trafieniu. Czarnofutry padł na ziemię, łapiąc szybko oddech i próbując zrozumieć co się właściwie stało. Przed uderzeniem otoczył swe ciało jakąś niebieską energią, a mimo to nie odniósł żadnego skutku. Wróg zrobił kilka kroków i wyszedł przed kapsułę, stając pomiędzy nią, a dwójką którą cisnął o ścianę. -Głupi śmiertelnicy, padniecie przed nami na kolana. Rzucił, a następnie odwrócił się i podszedł pewnym krokiem do kapsuły, widząc zwycięstwo w zasięgu ręki. Stanął jednak nad kapsułą jak wryty, jakby zszokowany widokiem. -Co?! Niemożliwe! Krzyknął, bo widać zawiódł go widok. Okazało się, że kapsuła była pusta. Zniknął nawet miecz. Przeciwnik z niedowierzaniem zajrzał do środka, a tymczasem stało się coś całkowicie innego. Za przeciwnikiem uformowała się nagle energia, o ognistej kolorystce energii miecza. Energia błyskawicznie przybrała kształt istoty. Kolejna anthro-kreatura. Tym razem mierzyła około dwóch metrów wzrostu, posiadała również długi ogon, łapy o trzech palach, dłonie o pięciu - wszystkie zakończone pazurami. Łeb niczym u raptora, szczupła sylwetka sugerująca przedstawiciela płci żeńskiej. Do tego długie białe włosy oraz - pomimo budowy ciała niczym u raptora - białe futro, zamiast łusek. Gad z futrem... Tak to wyglądało. Samica miała na sobie czarny, elegancki mundur ze srebrnymi pasami ozdobnymi. Nie pokrywał on jedynie łap oraz dłoni - co nie wydawało się niczym dziwnym. Istoty tego pokroju raczej nie potrzebowały obuwia - jak ludzie. Na tym się jednak nie skończyło. Samica dzierżył w dłoni Nikanę - miecz który bronił kapsuły. Czyżby to była właśnie właścicielka owego miecza? Nie pojawiła się jednak w pozycji "pokojowej". W momencie gdy jej ciało się materializowało, ona robiła już zamach z obrotu, cięcie z góry z prawej strony po przekątnej - ostrze trafiło ramię potężnego wroga, a następnie rozcięło zbroję niczym masło, przecinając się po skórze przez całą długość pleców - do lewego biodra. Achelladuega ryknął z bólu, a następnie błyskawicznie odwrócił się, odmachując przy okazji prawą ręką, na co samica schyliła się, robiąc unik, podniosła po drugiej stronie ręki do góry i wykonała cięcie z dołu, ucinając delikwentowi rękę przed łokciem. Nie skończyła tutaj ataku, gdyż kolejny szybki obrót w okół własnej osi i atak rozcinający więzadła kolana, zmuszający wroga by padł na kolano. Gdy ten to uczynił, samica spojrzała na niego z pogardą i odezwała się, poważnym, wojskowym tonem. -Znam twe imię i nie zamierzam paść przed tobą na kolana. Rzuciła krótko, wznosząc miecz do góry i rozpoczynając cięcie wymierzone w kark przeciwnika... jednak zanim ostrze sięgnęło celu, przeciwnik zdematerializował siebie oraz swoją rękę - i zniknął. Samica podniosła więc ostrze, które otoczyło się całkowicie energią i wypaliło ślady krwi, czyszcząc się. Na ostrzu pojawił się nagle pokrowiec, a białofutra rozejrzała się po sali. Daalkiin w międzyczasie pozbierał się z ziemi, pokazując przy okazji otwartą dłonią Antharasowi, by pozostał w miejscu. Sam ruszył powoli do przodu, przypinając z powrotem miecz do pasa. -Lot Uthiik, Carei Sethea! Zu'u Daalkiin nol Dur-Shurrikun. Mu los het fah hi, uthiik. Wah sav hi. Odezwał się, powoli i spokojnie, przykładając w pewnym momencie dłoń do piersi i kłaniając się samicy. Ta stanęła frontem do samca i wysłuchała uważnie jego słów. Gdy zamilkł, ta zlustrowała go spojrzeniem, a następnie odezwała się -Znasz nasz język? A więc jesteś jednym z nas. Jednak ci tutaj to ludzie. Biorąc pod uwagę ich wygląd, minęło sporo czasu. Co z nimi? Wyjaśniła, kończąc pytaniem i wskazując skinięciem łba wpierw na Shinsena, a następnie na dziewczynkę która się podniosła z ziemi i powoli podeszła do białofutrej. Dziecko zrobiło wielkie oczy, uśmiechnęło się, a następnie odezwało. -Nic mi nie jest, prymarcho. Tylko otarcia i lekkie obicia, ja... jestem Sunny Emmerich. Przedstawiła się i również lekko pokłoniła przed samicą. Daalkiin w międzyczasie podszedł do leżącego na ziemi Shinsena i obrócił go na plecy. Smok dalej był nieprzytomny, jednak oddychał - a więc żył. Nie było zatem najgorzej. Carei spojrzała natomiast na łowcę i wskazała go rękojeścią miecza. -A ciebie jak zwą, człowieku...? Jesteś mutantem? Zapytała, kończąc dodatkowym pytaniem. W końcu Antharas nie wyglądał teraz zbytnio na człowieka. Po otrzymaniu odpowiedzi, samica podeszła do Shinsena oraz Daalkiina i spojrzała na nieprzytomnego. -Ewakuacja? Zapytała w skrócie. Daalkiin odpowiedział natychmiast. -Ni korasaal. Los krosis. Odparł czarnofutry, znów w tym nieznanym dialekcie. Samica nie zadawała więcej pytań. Daalkiin podniósł smoka i złapał go pod ramię, przygotowując się do jego transportu. Gad miał na sobie ślady po trafieniu widma, jednak nie były tu już krytyczne rany, a raczej widoczne uszkodzenia, jednak nie wyglądające na poważne. Będą musieli się stąd ewakuować, zanim wróg przyśle kogoś jeszcze...
Carei Sethea
- Spoiler:
Mundur:
- Spoiler:
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Pon Sie 11, 2014 3:08 am | |
| No cóż plan nie wypalił, a przeciwnika nawet to nie ruszyło. Kolejna lekcja, na stworzenia z kosmosu nie działa broń dźwiękowa. Pomysł raczej zakładał, że stworzenie jakoś zareaguje i zwróci się ku łowcy na sekundę, aby dać Daalkiinowi czas na atak. No cóż, nie wyszło i obaj oberwali solidnie. Sunny na szczęście puścił, by wykonać to "odepchnięcie", które wbiło obu w ścianę. Ściana oczywiście cała, bo ten kto to projektował to nie patałach pokroju typowych majstrów ze Środkowej Europy i ściana nie rozwaliła się po tym mocnym uderzeniu. W sumie już podobne otrzymał kiedyś, podczas tego treningu z Shinsenem. Właściwie nie on, a Jack ale skoro był w futerkowej formie to właściwie sytuacja była podobna. Pewnie po samym uderzeniu pękło parę kości Antharasowi, ale to był krótkotrwały problem, który właśnie się regenerował. Ból jednak był całkiem spory po takim uderzeniu i gdyby nie był w tej formie to pewnie zostałby nowoczesnym dziełem sztuki na tej ścianie. Hmm, może ktoś nawet by przychodził i podziwiał to dzieło? Patrzcie tutaj zginął łowca, który był na tyle głupi by stanąć do tej konfrontacji, ha tak by go przyszłe pokolenia zapamiętały pewnie, gdyby oczywiście zginął a nie zginął. Zginęliby obaj niechybnie, gdyby Sunny wcześniej nie aktywowała tej kapsuły. Hehe i tu właśnie przeciwnik miał lekkie zdziwienie, bo chyba osoba sobie wyszła z niej. Oczywiście Antharas leczył swój słuch po wybuchu granatów hukowych i próbował zachować swój obiad w żołądku po tejże eksplozji, jednak dał radę spojrzeć wyżej i dostrzec sytuację. Piszczenie w uszach mimo, że bardzo bolało to stawało się coraz słabsze. Oczywiście bębenki, które pękły bo użyciu tylu granatów właśnie się regenerowały. Minie jednak troszkę czasu zanim zacznie lepiej słyszeć. Wracając do tego co się zdarzyło, z kapsuły wyłoniła się samica z raptorowata z futrem, która ładnie pociachała przeciwnika mieczem. Tym samym żelastwem, które blokowało im wcześniej drogę. Musiał przyznać, że osoba dzierżąca była bardzo szybka i wprawna w swoim tańcu z ostrzem, który tak ładnie pozbawił przeciwnika ręki oraz godności. Ledwo nadążał za jej szybkimi ruchami, które przytłoczyły ich przeciwnika. Wyszczerzył się pod nosem na ten widok, bo właśnie osoba która była górą została ściągnięta w dół. Tak jak w kreskówkach się działo kiedy czarny charakter prowadził monolog za długo lub zajmował czymś się za długo. Oto przybył bohater, a raczej bohaterka która skopała mu tyłek w ładnym stylu. No i tak samo jak w kreskówkach czarny charakter się ulotnił. Antharas został na miejscu nie tylko dlatego, że Daal mu kazał, ale też dlatego żeby zaleczyć resztę ran i swój słuch. W sumie dobrze, że zastosował gest a nie próbował coś mówić, chociaż w tym momencie już nie najgorzej słyszał. Na jedno ucho chociaż. Chociaż dobrze, że Sunny nic nie było po takim uderzeniu. Wstała i pokłoniła się białej samicy, więc w sumie łowca nie będzie gorszy i też to zrobi. W końcu zwróciła na niego uwagę i wypadało się przedstawić. Ukłonił się po dżentelmeńsku jakby kłaniał się królowej Anglii i przedstawił się: - Nazywam się Antharas van Halisha. Jestem łowcą i... - szukał dobrego słowa jak określić swój stan, ale chyba to będzie dobre - człowiekiem korzystającym z mocy klątwy - powiedział i powoli wstał i podszedł po swój miecz i kuszę. Nie mógł zostawić swoich artefaktów, ale strzały już mu nie robiły, dlatego zabrał szybko to co najpotrzebniejsze. Nawet jej się nie dziwił z tym pytaniem o człowieczeństwo bo jak człowiek nie wyglądał w tym momencie. Raczej jak lisi wilkołak. Duży z pazurami, czerwonym futrem oraz długim pyskiem. No i bujną kitą, która była dumą każdego lisa. - Jestem jak najbardziej za ewakuacją - powiedział i puknął sobie w prawe ucho, żeby przestało piszczeć. Wolał na razie nie wychodzić z formy bo w innym wypadku pewnie straciłby sporo sił i musieliby go nieść, a to nie byłoby godne gospodarza. - Hmmm Shinsen jest moim gościem, więc jeśli potrzebujecie schronienia na Ziemi to możecie się zatrzymać u mnie. Mieszkam na odludziu i rzadko kto się tam zapuszcza - zaproponował podchodząc bliżej Daalkiina - No chyba, że macie swoje plany - odparł dyplomatycznie i wzruszył ramionami. W sumie zauważył, że troszkę strój znowu będzie do wymiany, ale chyba do tego przywyknie... w przeciwieństwie do Jack'a który nie przywyknie do towarzystwa takich stworzeń. No to chyba sobie Ripper nie poskacze pomyślał, po czym czekał na ewakuację, czyli zapewne jakiś portal albo coś w ten deseń. W końcu portalem się tutaj dostali na dobrą sprawę. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Pon Sie 11, 2014 8:54 pm | |
| NPC Storyline - Carei Sethea|Shinsen|Daalkiin|Sunny Emmerich
Prymarcha wskazała grupie drzwi, a następnie skinęła łbem by tam ruszyli. Sama natomiast odwróciła się i podeszła do kapsuły. Na owej wyświetlił się ponownie panel. Samica dotknęła go, a następnie odwróciła się i ruszyła szybszym krokiem w stronę grupy, nadganiając ich. Znów trafili na korytarz, którym szli tutaj wcześniej. -Wyjście? Zwróciła się do Daalkiina. Ten, niosąc przez ramię smoka, spoglądał cały czas z siebie - i udzielił równie szybkiej odpowiedzi. -Schody prowadzące na powierzchnię, Uthiik. Odparł, a grupka kierowała się dalej przed siebie. W międzyczasie naprzód "wyskoczyła" Sunny, która odwróciła się przodem do grupy i zaczęła iść tyłem. -Rozdzielimy się. Daalkiin zajmie się wami, a ja nawiążę kontakt z Dur-Shurrikunem. Skomentowała, a Daalkiin skierował na nią swój wzrok, przyglądając się jej spokojnie. Nie pokazywał tego po sobie, jednak niekoniecznie chciał puszczać małą gdziekolwiek samą. Zamiast tego, chwycił jednak swą mocą miecz, który sam odpiął się od pasa i powędrował do rąk młodej. Sunny spojrzała na Daalkiina pytająco, a następnie przytaknęła i uśmiechnęła się, przypinając klingę do pasa. Co prawda była dla niej za duża, jednak zawsze lepsza taka broń, niż żadna. A czarnofutry nie mógł zostawić teraz prymarchy. Ochrona VIPa była ponad wszystkim innym. Grupka weszła do pomieszczenia z dostępem do wody - i tutaj dało się ujrzeć otwartą ścianę, ukryte przejście za którym były schody, prowadzące na górę. Gdy weszli na schody i zaczęli iść do góry, przestrzeń za nimi zaczęła zmieniać się w ziemię, zanikając powoli. Widać bunkier był właśnie "wymazywany", by nikt niepowołany nie dorwał technologii która była w środku... teraz już jej tam nie było, bo uległa zniszczeniu. Gdy grupa wyszła na powierzchnię, nie było śladu po trójce wcześniejszych towarzyszy. Sunny pomachała im tylko rękom i pobiegła w swoim kierunku, widać mając już opracowany plan działania. W międzyczasie zaczął budzić się Shinsen. Złapał ciężko oddech, a następnie otworzył oczy, chwycił za klatkę piersiową, gdzie teraz były tylko lekkie rany, a wcześniej były dziury - i rozejrzał po okolicy. -Potrafisz otworzyć portal? Zapytał czarnofutry - pytanie kierując oczywiście do Shinena. Ten poukładał sobie wszystko szybko w głowie, a następnie przytaknął i nadal podpierając się na Daalkiinie, wyrysował przed sobą wolną ręką kilka symboli, a następnie otworzył portal. Tym razem dało się dostrzec to co było po drugiej stronie. Rezydencja. Zanim jednak ruszyli, prymarcha podeszła do obu samców, a następnie chwyciła Shinsena i wydała polecenie Daalkiinowi. -Bo mindin ek. Rzuciła. Daalkiin spojrzał na nią, przekrzywiając łeb na bok - jednak nadal nie pokazując żadnych emocji. Ona tymczasem kiwnęła mu łbem, a on następnie przytaknął jej i posłusznie wykonał polecenie, puszczając polecenie i ruszając biegiem za Sunny. Widać Carei nie zamierzała zostawiać dziecka samego. Białofutra skierowała teraz swe spojrzenie na Antharasa. Shinsen znów osłabł i zaczął tracić przytomność. -Idź przodem. Powiedziała, wskazując na portal. Gdy łowca przez niego przeszedł, uczyniła to i ona, prowadząc ze sobą młodego smoka. [zt all] |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Pon Lis 30, 2015 6:11 pm | |
| Ludzie niejednokrotnie myśleli, że koniec istnienia Ziemi i ich rasy, spowoduje kometa spadająca z nieba albo globalne kataklizmy. A jednak jest któryś tam rok a oni nadal istnieją i zatruwają planetę. Jednak dzisiaj bardziej uważny Amerykanin, który nie siedzi całymi dniami przed monitorem czy w McDonaldzie, mógł zauważyć że coś w oddali jaśnieje. Niby słońce więc pewnie odwróci głowę i będzie mieć to gdzieś. Jednak jajowate coś, wysłane z czeluści przestrzeni kosmicznej wkraczało delikatnie w atmosferę, jednak nie spaliło się na pył. I obiekt mknął pośród chmur aż istota w środku nie poruszyła się gwałtownie, zmieniając tor lotu. To co mogło zdać się kometą, tak naprawdę było jajem. No cóż, nie wgłębiajmy. Tak czy inaczej, dzięki przychylności losu obiekt wylądował nie w jakimś mieście a w dzikim miejscu. Huk był dość duży, powstał mały krater. Jajo zwaliło parę drzew i zatrzymało się, rozłożone na powalonych roślinach jak na leżaku. Dymiło się, było ciepłe a skorupka zdawała się na wpół przezroczysta. Widać było, że coś tam siedzi ale się nie porusza. Oczy zamknięte, stwór albo nie żył, albo musi jeszcze posiedzieć w środku. Nikt go tutaj nie znajdzie, a tak przynajmniej twierdzili ci, którzy przysłali stwora na Ziemię. Ale kto wie, przecież nawet na takim odludziu ktoś może być. |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Jezioro Pon Lis 30, 2015 7:15 pm | |
| Co przyprowadziło go w to miejsce. Przeczucie, informacje z kosmosu, a może uwaga? Chciałoby się powiedzieć, że to pierwsze, zabrzmiałoby to iście bohatersko. Prawda była jednak całkowicie inna. Ostatnimi czasy jego życie miało niezwykle regularny rytm. Cały dzień wolny od pracy był dla niego niemal abstrakcją. Przeważnie przesiadywał przy swoich przyziemnych obowiązkach przez kilka godzin po czym zakładał hełm i jako Nova Prime patrolował świat. "Normalny dzień" superbohatera. Dzisiaj postanowił wprowadzić małą zmianę, tylko na 24h. Na cały dzień postanowił oderwać się od świata, dać odpocząć ciału oraz umysłowi, od których zawsze wymagał bardzo wiele. Plan wydawał się idealny. Krótkie spauzowanie zabieganego życia było czymś, czego zdecydowanie potrzebował. Niestety okazało się, że los miał dla niego zgoła inne plany. Skupiony na podziwianiu lasów nie dostrzegł majaczącej na niebie plamy światła, która w szybkim tempie zbliżała się do Ziemi. Nie spostrzegł jej także, gdy weszła w atmosferę. Śpiew ptaków oraz delikatny szum wiatru skutecznie otępiały mu zmysły, a jeśli dodać do tego zaczytanie w książce mamy pełen obraz sytuacji. Nieuważny, zdekoncentrowany Rider stanowił teraz niezwykle łatwy cel, ale na szczęście nikt na niego nie polował, a nawet gdyby... tajemniczy pocisk uderzył w końcu w ziemię. Huk, który spowodowało skutecznie wytrącił Richarda z zadumy. Błyskawicznie wstał z ziemi, po czym obrócił się w stronę, z której dobiegł hałas. Nie trudno było go dostrzec, gdyż unosił się z niego dym, a wstrząs wypłoszył ptaki, które poczęły uciekać. Stało się coś złego - to była jego pierwsza myśl, po której, niewiele się zastanawiając, ruszył w tamtą stronę. Na razie nie zakładał kostiumu. Co prawda był sam, ale nie był jeszcze pewien, czy będzie musiał użyć swoich mocy. Jeśli był to zwykły meteor niepotrzebnie użyłby swoich mocy, natomiast jeśli byłaby to obca forma życia... nie mógł mieć pewności jakie będzie miała do niego nastawienie. Przyjmowanie pozycji obronnej już na start zdecydowanie nie było dobrym pomysłem. ... Po kilku minutach szybkiego biegu był już na miejscu. Wyszedł spomiędzy drzew i jego oczom ukazał się mały krater na środku świeżo utworzonej polany. Wystarczył mu jeden rzut oka, aby mieć pewność, że nie było to nic ziemskiego, ani pospolitego. Stojąc blisko krawędzi krateru przymrużył oczy, aby lepiej widzieć. Wyglądało mu to na jajo, jajo z czymś nieruchomym w środku. Rider zerknął na swój zegarkotelefon, ale do nikogo nie zadzwonił - jeszcze nie. Chciał sprawdzić z czym ma do czynienia, aby móc przekazać pełniejszy obraz sytuacji. Na razie czekał. Wolał nie schodzić do krateru, bez kostiumu byłoby to niemałą głupotą. W końcu nie miał pewności, czy ten "obcy" ma pokojowe zamiary. Czekał... pytanie tylko na co.
//wybacz mi, że tak długo, ale miewam problemy z 1 postami :/ |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Jezioro Pon Lis 30, 2015 7:55 pm | |
| A w środku tego obiektu "obcy" zaczął żyć. Bo tak naprawdę jeszcze nie wiedział o sowim istnieniu i teraz otworzył oczy. To co ujrzał było... nie do opisania. Najpierw poczuł swoją głowę, potem skrzydła, łapy, ogon i resztę ciała. Mózg zaczął pracować a nerwy pozwalały lekko się poruszyć. Jego każdy ruch mógł zauważyć obserwator, którego stworzenie jeszcze nie widziało. Obraz był tak wkurzająco niewyraźny! Poczuł się dziwnie, otaczała go jakaś dziwna kolorystycznie maź, utrudniała mu ruchy. Musi się stąd wydostać za wszelką cenę, jednak nie ma pojęcia jak. Chciał wykonać ruch który pozwoliłby mu się obrócić, jednak tylko przywarł do czegoś twardego. Poruszył łapami, pazurami tylnych łap. Coś mu nie pasowało... mimowolnie jego wzrok powędrował na dół i spojrzał na swoje... kończyny przednie. Ciekawe. One różniły się bardzo od tylnych, były białe i takie twarde.... ***************** I tak istota ruszała się chyba w jaju przez bite dwadzieścia parę minut. Badał swoje ciało, poznawał je i nabierał powoli sił aby rozbić skorupę. Zdawało mu się, że ściany napierają na niego coraz bardziej. Z jego gardła wydobył się pomruk jak u niezadowolonego kota, straszącego innego że zaraz zaatakuje. Nagle jego mięśnie drgnęły szybko, co spowodowało że jedna z przednich kończyn wbiła się w skorupę i zrobiła małą dziurę. Stworzonko wyciągnęło "kończynę modliszki" z otworu a maź zaczęła nagle znikać a jemu zrobiło się zimno! Wsadził pysk ale utknął za nosem. Nowe doznanie- wziął wdech. I wtedy już było dobrze, poczuł swoje ciepło i życie jakie się w nim tliło. Choć teraz poczuł się za słabo aby wyjść, tak więc Nova mógł zaobserwować to wszystko. Ze skorupy wystawał nos tego co tam siedziało. Ciemny jak noc nos istoty która nabierała sił. |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Jezioro Sro Gru 02, 2015 7:18 pm | |
| Richard z nieukrywaną ciekawością jak i skupieniem obserwował tajemniczy obiekt, który z pewnością przybył tutaj z kosmosu. Już na pierwszy rzut oka mógł stwierdzić, że jest to jajo, w którym znajduje się obca forma życia. Korciło go, aby zejść na dno krateru i przyjrzeć się mu z bliska, ale przeczucie oraz oczywiście doświadczenie mówiły mu, że nie jest to najlepszy pomysł. Rider zerknął na swój zegarek, sięgnął nawet, aby wykonać z niego telefon, ale jakaś siła go zatrzymała - ciekawość. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli powiadomi o wszystkim SHIELD przybędą tutaj niemal natychmiast po czym zabiorą obcego do jednego ze swoich laboratoriów, a sam Richard będzie musiał zachować ścisłą tajemnicę. Wszystko to doskonale rozumiał. Pomimo powszechnego "uświadomienia" informacja o kolejnym obcym mogłaby wywołać spore poruszenie, albo co gorsza zmotywować do działania szalonych "łowców" kosmitów, którzy z prawdziwą walką mieli wspólnego tyle co baletnica z kosmosem. Czy robił dobrze? Coś w środku szeptało, że powinien natychmiast zatelefonować. Nieustannie rozważał tę rozterkę, a jako obronę dawał fakt, że był Nova Prime - tyle razy walczył ze złem, że kilka minut zwłoki nie powinno zrobić nic złego. Uspokajało to w pewnym stopniu dające o sobie wyrzuty sumienia oraz niepokój. W chwili, w której stworzenie zaczęło się ruszać Rirder mimowolnie zamarł wpatrując się w jajo. Jedno było pewne. Ów obcy właśnie zaczął się wykluwać. Wyglądało to naprawdę niezwykle - mężczyzna wpatrywał się w dno krateru urzeczony tą sceną. W chwili, w której przebiło skorupę mimowolnie ponownie zerknął na komunikator. Wiedział, że teraz powinien już to zrobić, ale... postanowił poczekać jeszcze krótką chwilę, aby zobaczyć co tak właściwie się wykluje. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Jezioro | |
| |
| | | | Jezioro | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |