Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Siedziba Brata Voodoo

Go down 
3 posters
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Empty
PisanieTemat: Siedziba Brata Voodoo   Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Icon_minitime1Czw Maj 17, 2018 9:45 pm

First topic message reminder :

Siedziba Brata Voodoo - Page 2 4da1fcccf58f3a02ffe6de4139535fee

Siedziba Jerycha Drumm to tak naprawdę stare i zapieczętowane mauzoleum mieszczące się głęboko pod dzielnicą cmentarną Nowego Orleanu. Skomplikowany rozkład pomieszczeń pozwala na wygospodarowanie osobnych laboratoriów, sypialni, sal do medytacji i rytuałów, skarbca i tym podobnych. Dostanie się do niego w niemagiczny sposób nie jest możliwe bez wyburzenia frontowych płyt marmurowych i przekopania się przez zawalone gruzem górne piętra kompleksu. Mimo to pod ziemią zdaje się być jasno, a powietrze wydaje się być świeże.
Mauzoleum poświęcone jest Legbie, panu przejść tak więc siedziba jest bezpieczną przystanią dla duchów szukających drogi na tamten świat. Czasami są ich tutaj nawet dziesiątki, bo dzięki magii voodoo są one w stanie manifestować się tutaj i wieść namiastkę poprzedniego życia. Jerycho uważa pomoc im w przejściu za jedną ze swoich powinności jako houngana.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Wiccan

Wiccan


Liczba postów : 564
Data dołączenia : 15/06/2013

Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Siedziba Brata Voodoo   Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Icon_minitime1Pią Sty 17, 2020 7:28 pm

Przesunięcie się ostrza było bardzo dobrym znakiem, a nawet jeżeli broń nie została całkowicie odłożona - co ze swojej pozycji Billy bardziej słyszał, wyczuwał i po prostu zgadywał, niż rzeczywiście widział - to tak czy siak poprawa jego sytuacji była wystarczająca, aby odetchnął cicho z ulgą. Jego poczucie komfortu od razu trochę wzrosło... I natychmiast zabrał się za wykorzystywanie takiego stanu rzeczy.
Przede wszystkim oddalił się od domniemanego ducha czy innego bytu, żeby zamiast tego zbliżyć się do jego brata i przyklęknąć obok niego, aby lepiej zorientować się w jego stanie. Co prawda żaden był z niego medyk, pomijając kurs pierwszej pomocy ze szkoły, ale podstawowe kwestie potrafił przecież określić... I tutaj paru ich mu brakowało. Na przykład pulsu. Oraz oddechu. Takich tam szczegółów. Czoło chłopaka zmarszczyło się lekko, bo z drugiej strony nie sądził, aby zwłoki wyglądały... No, tak. A poza tym duch chyba by wiedział, gdyby było inaczej, prawda?
- Chcę go wyleczyć, chcę go wyleczyć, chcęgowyleczyć... - zaczął powtarzać, skupiając się na efekcie, który chciał osiągnąć i zdecydowanie odmawiając przejmowania się tym, jak jego zaklęcie musiało wyglądać z punktu widzenia kogoś, kto pewnie na magii się dla odmiany znał... Albo przynajmniej częściej z nią obcował. Ważne, że na ogół jego podejście działało, prawda? Co z tego, iż w bardzo... Improwizowany sposób?
Nastolatek koncentrował się na usunięciu tych uszkodzeń, które widział, choć z doświadczenia orientował się już w tym, iż jego zdolności potrafiły czasem wiedzieć lepiej i zrobić po swojemu. Tak czy siak nową falę ulgi przyniósł mu widok wiążących się ze sobą tkanek i zasklepiającej się skóry, wspomaganej błękitnymi wyładowaniami energii, tańczącej również wokół jego własnych dłoni i oczu. Kiedy iskry przetoczyły się już po ciele maga i wykonały swoje zadanie, aura zaczęła się powoli rozmywać, zanikać, wracać do Billy'ego... A zaraz potem Tommy odezwał się ponownie.
Na początku jego wypowiedzi Kaplan pozostawał jeszcze na kolanach, ostrożnie - i czysto wizualnie - oceniając efekty swoich działań. Nie zmieniało to jednak faktu, że słuchał uważnie i od czasu do czasu rzucał okiem ku swojemu rozmówcy, aż w końcu podniósł się z podłogi i obrócił przodem do niego. Nie był pewien co jeszcze mógł zrobić dla jego brata. Logika podpowiadała mu na przykład, że leżenie tak na ziemi nie było najwygodniejsze, ale z drugiej strony nie bardzo chciał go ruszać, fizycznie czy nie... Dlatego póki co zdecydował się skupić na tym swoim towarzyszu, który był przytomny.
Jego słowa zaś brzmiały ciekawie - zaczynając już od jego wyjaśnień odnośnie tego, kim w ogóle był. Choć z drugiej strony sam Billy niekoniecznie nazwałby je skomplikowanymi... Może dlatego, że zbyt uważnie śledził informacje dotyczące przygód bohaterów. Na tym świecie zdarzały się o wiele dziwniejsze historie. Nie to, żeby umniejszał tej konkretnej, przeciwnie, ale po prostu nie miał żadnych problemów z jej zaakceptowaniem i zrozumieniem... I może kąciki jego ust zadrgały lekko, gdy dotarło do niego, że duch maga - kapłana? - właśnie nie potrafił ogarnąć biologicznych zdolności.
- Mutantem - odparł krótko na jego pytanie, nie rozwijając jednak tematu i gwałtownie tłumiąc w sobie chęć udzielenia innej odpowiedzi, bardziej naturalnej i zdecydowanie w pełni sarkastycznej, która brzmiałaby: czasem sam się zastanawiam. Przy okazji zakładał, że duch podepnie jego samego do tej samej kategorii, więc od razu miał z głowy tłumaczenie jeszcze tej kwestii. Prawdopodobnie. A na ile w ogóle miał rację... To już była akurat zupełnie inna sprawa.
Z dalszych tłumaczeń Kaplan zrozumiał już trochę mniej - ale naprawdę trochę, w czym znowu pomogła mu postawa pod tytułem słyszałem już bardziej niewiarygodne, a prawdziwe opowieści. Powoli układał sobie to wszystko w głowie, chwilowo ignorując występujące tu czy tam dziury w narracji. Zresztą, nie wszystko musiał mieć wyjaśnione od podstaw, żeby rozumieć ostateczny efekt. A skoro już o efektach była mowa, to obserwowanie tego, jak byt stopniowo odkrywał moce Tommy'ego - a w szczególności tego, jak na nie reagował - było całkiem zabawne... Och, zaraz, znał to nazwisko.
- Laveau? Jak Marie Laveau? Królowa Voodoo? - spytał natychmiast. Oglądał o niej serial! No, nie do końca o niej, ale w nim występowała... I nie polubił jej w nim, o nie, ani trochę. Z drugiej strony większość postaci go tam irytowała, więc może nie powinien w ten sposób oceniać, ale... Właśnie. To była fikcja. Raczej. Tylko trochę oparta na faktach - głównie pod postacią Marie Laveau czy Delphine LaLaurie. A teraz powinien się skupić na rzeczywistości. Która... Najwyraźniej mogła nie być od tej fikcji aż tak różna, skoro duch przywołał to nazwisko. Chyba że był to tylko zbieg okoliczności. No i w gruncie rzeczy nie musiało nawet chodzić konkretnie o Marie, tylko na przykład o kogoś, kto wywodził się z jej rodziny...
- Tak czy siak, musimy się stąd wydostać. Można się tutaj teleportować? To znaczy, stąd na zewnątrz? I... Masz jakiś pomysł na to, jak walczyć z Ogunem? - choć wszystkie te pytania rzucił jedno po drugim, to ostatnie przyszło do niego już w trakcie mówienia, gdyż dotarło do niego, że samo przeniesienie się na miejsce wiele by im jeszcze nie dało... Skoro nie mieli żadnego planu. A ogólnie pojęta walka była... No, właśnie ogólnie pojęta. Billy wolał wiedzieć trochę więcej na temat przeciwnika, a najlepiej i jego słabości, jeżeli w ogóle jakieś posiadał.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Siedziba Brata Voodoo   Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Icon_minitime1Czw Sty 23, 2020 8:40 am

Wyraz twarzy brata (podwójnego) zmienił się gdy nagły powiew zrozumienia wyjaśnił mu czyje ciało właśnie zamieszkiwał.
-Ah tak? Mamy tutaj mutantów w Nowym Orleanie. Fascynujący fenomen. – duch przerwał na chwilę badanie możliwości Tommyego i przeniósł wzrok na Billiego, dodając zapewne dwa do dwóch. – Fascynujący… – powtórzył. Dlatego tak biegle władasz sztuką w tak młodym wieku.
Trudno było oprzeć się wrażeniu bycia eksponatem na wystawie, ale widocznie byt nie życzył im złego. Szczerze mówiąc z tej krótkiej wypowiedzi nie można było wprost wywnioskować jakie stanowisko mogą mieć bracia Drumm co do mutantów, jednak zdawało się ono wahać w stronę „przychylnego”.  Obecny mieszkaniec głowy Speeda widocznie też wyczuł niezręczność sytuacji i samemu wyciągnął rękę do mutanta. Dosłownie. Daniel Drumm. To mój brat Jerycho. Opiekujemy się Nowym Orleanem.
Jerycho oczywiście nie był w stanie przeprowadzić jakiejkolwiek próby oficjalnego przedstawienia się, tak więc jego brat pozwolił sobie zrobić to za niego. Leżenie na kostce nie wyglądało na szczególnie wygodne, ale prawdę mówiąc w całym pomieszczeniu niewiele rzeczy wydawało się nadających do choćby podłożenia mu pod głowę, nie mówiąc już o położeniu go na czymś.
Gdy duch usłyszał, że Wiccan wie kim jest Marie, pokiwał z uznaniem głową. Najwidoczniej Billy zyskiwał sobie opinię człowieka obytego w świecie magii. Nie tylko zdał test lecząc Jerycho, to jeszcze wiedział kim są najbardziej znani gracze przy stole. Może nie należało wspominać że wiedzę tę czerpie się głównie z telewizji. Skoro jednak Billy wiedział o „Królowej Voodoo” nie było sensu dla dodatkowych wyjaśnień. Daniel zdawał się też nie być zrażony faktem że ani o nim, ani o jego bracie Wiccan wcześniej nie słyszał.
-Tak. Możemy się stąd przenieść w dowolne… w większość miejsc miasta. Samo pokonanie Oguna nie będzie jednak rzeczą łatwą. Pozwól, że opowiem ci starą historię. Nie jest to pierwszy raz gdy Ogun chodzi po ziemi. W dawnych czasach miał już zakusy aby za pomocą swoich wojowników, oraz armii petro-loa podbić ziemię. Wtedy jednak naprzeciw niego stanął Makeen, ówczesny Sorcerer Supreme, oraz Papa Legba, najwyższy z Loa oraz patron nasz i tej świątyni. Ogun nie był w stanie przeciwstawić się ich połączonej mocy, ale nie można zabić loa. Złoczńca został zamknięty w więzieniu pomiędzy wymiarami. Po tamtych wydarzeniach Papa zadecydował że żaden Loa nie będzie mógł fizycznie zstępować do świata ludzi, a ich wolę wykonywać będą wybrani przez nich czempioni.
Nie była to może niezbędna opowieść, ale mogła naszkicować Billiemu jakiego rzędu mocą trzeba dysponować by pokonać uzurpatora. Śledząc superbohaterskie newsy Wiccan wiedział zapewne kim jest obecny Sorcerer Supreme i czym ogólnie się zajmuje. Nic więc przy tym dziwnego że Ogun chiał schwytać… Dziwnego. Być może obawiał się że obecny strażnik magii stanowi zagrożenie dla jego planów. Opowieść trwała jednak dalej.
- Teraz jednak Marie pochopnie uwolniła Oguna by bronił Nowego Orleanu przed inwazją robotów. Zadanie wypełnił co do joty, jednak zagrożenie minęło, a loa nie żywi zamiaru powrotu do swojego więzienia. Teraz Marie jest jego najwyższą kapłanką i razem rządzą miastem. Trudno powiedzieć co będzie dalej. Podczas ataku na tę świątynię Ogun nie przybył jednak we własnej osobie. Zamieszkiwał ciało śmiertelnika. Pod wpływem boskiej prezencji przeobraziło się ono i spotężniało, jednak daleko mu było do pełnej boskości.  Znalazł tym samym sposób na obejście odwiecznego zakazu Legby. Wsparci przez papę może moglibyśmy się z nim równać, jednak Kostur Legby, nasz największy artefakt łączący nas z naszym patronem, został nam skradziony w trakcie ataku. Teraz ma go Levou i choć nie może korzystać w pełni z jego mocy, to jego strata jest dla nas bardzo dotkliwa. Sam teraz widzisz w jakiej sytuacji się znajdujemy.
Teraz Wiccan wiedział na czym stoją. Duch widocznie samemu nie miał jeszcze planu i być może liczył na jakąś wspólną burzę mózgów. Nie dało się ukryć że Billy wywarł pozytywne wrażenie i być może z szacunku, a być może z grzeczności został chyba potraktowany jako równy starszym, a więc miał prawo głosu w działaniach.
Oczywiście z drugiej strony czy to na pewno była jego walka? Dał się złapać w pułapkę pozostawioną nie na niego w konflikcie który pozornie go nie dotyczył. Mógł przecież pożegnać się z duchem i wracać bezpiecznie do domu. Pytanie tylko czy Daniel tak ochoczo będzie chciał rozstawać się z ciałem Speed'a.
Powrót do góry Go down
Wiccan

Wiccan


Liczba postów : 564
Data dołączenia : 15/06/2013

Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Siedziba Brata Voodoo   Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Icon_minitime1Pią Sty 24, 2020 3:08 pm

Billy czuł się co prawda bardzo jak eksponat na wystawie, co było niekomfortowe, bo ogółem nie przepadał za znajdowaniem się w centrum uwagi - ale z drugiej strony to bycia "tym innym" miał sporo czasu się przyzwyczaić, więc... Miłą odmianą wydawało mu się to, iż najwyraźniej był pozytywnie oceniany. Chyba? Choć nie do końca rozumiał czemu było to aż tak fascynujące - kiedy po świecie krążyło już tylu mutantów. Chłopak ograniczył się więc do powolnego kiwnięcia głową - a potem ponownego, kiedy duch mu się przedstawił... I przy okazji swojego brata również, oficjalnie.
- Billy Kaplan. To znaczy, Wiccan - odparł krótko, bo tak wypadało, nawet jeżeli podejrzewał, że jego rozmówca tak czy siak pewnie wyciągnął już to z głowy Tommy'ego. To głównie dlatego w pierwszym momencie nie czuł potrzeby ukrywania swojej prawdziwej tożsamości i musiał się poprawić na pseudonim. No i... Trochę zbiło go z tropu to, że duch sam użył pełnego imienia i nazwiska, przez co on naturalnie zrobił to samo.
Na szczęście nie powinno to chyba być wielkim faux pas, a wkrótce potem tak czy siak przeszli już do rzeczy... I Kaplan otrzymał potwierdzenie, że owszem, chodziło o Laveau. A teraz, kiedy już wiedział, że była prawdziwa, to prawie miał ochotę ją spotkać... I powstrzymywało go tylko to, że z wcześniejszej wypowiedzi mężczyzny wywnioskował, iż prawdopodobnie byłby to bardzo kiepski pomysł. Zabrzmiała trochę tak, jak gdyby to jej działania spowodowały cały ten problem... I właściwie by go to nawet nie zdziwiło.
Chłopak słuchał uważnie wyjaśnień i opowieści, starając się zapamiętać z nich jak najwięcej. Nie byli uwięzieni, to dobrze. Mieli do czynienia z kimś niezwykle potężnym, to już trochę gorzej. Choć Billy nie miał nigdy okazji osobiście spotkać Doctora Strange'a, to rozumiał mniej więcej o jakim poziomie mocy była w jego przypadku mowa - i zgadywał, że jego poprzednicy musieli być przynajmniej równie silni i zdolni... A to wciąż było za mało i wymagana była pomoc innego bytu. Cudownie. Zakładając nawet, że udałoby im się sprowadzić Doctora - o ile obecnie przebywał w ogóle w tym wymiarze, czego nastolatek wcale nie był taki pewien - to... Nadal mieliby za mało mocy. Scarlet Witch? Albo może Thor, choć należał do innego panteonu? No i... Nie korzystał jako tako z magii... Ale przynajmniej był bóstwem.
Billy tak się skupił na szukaniu rozwiązania, że jak przez mgłę dotarło do niego następne zdanie - i przez to zarejestrował jego sens z opóźnieniem. A potem zamrugał szybko. Okej, czyli miał rację odnośnie udziału Laveau, ale kto przyzywał jedno zagrożenie do odparcia innego? To jak zwalczanie ognia ogniem. Teoretycznie mogło zadziałać, ale wtedy, gdy obie siły mniej więcej sobie odpowiadały i miały się wzajemnie wybić. A kiedy jedna była potężniejsza... To po prostu kończyło się z większym problemem...
Och. Tyle że dalsze wyjaśnienia już rozjaśniły mu sytuację. I do tego miał rację nie lubiąc jej w serialu! Czyli była jednak tą złą. Najwyraźniej albo z góry chciała zyskać tym całym przyzywaniem boga coś dla siebie, albo przynajmniej nie przeszkadzało jej skorzystanie z okazji, nawet gdy oznaczało to krzywdę innych osób... W porządku, czyli brzmiało na to, że najpierw powinni powstrzymać jej działania, a potem... Potem powinno być łatwiej z Ogunem. Może. Istniała na to szansa. A na pewno warto było spróbować, bo atakowanie go od razu - bezpośrednio - skończyłoby się raczej źle, nawet zakładając, że w ten formie przeciwnik był słabszy niż kiedyś. Zresztą, od tamtej pory mogło się to już jakoś zmienić...
- W porządku, czyli tak... Musimy się z nim skontaktować, a do tego potrzebny jest Kostur. Chyba że istnieją jakieś inne sposoby na nawiązanie z nim połączenia? Nie ma... Jakiegoś przejścia do jego wymiaru, jak Bifrost i Asgard? Jeżeli nie, to zostaje nam chyba tylko odwiedzenie Laveau i odzyskanie Kostura. Poza tym jestem pewien, że w mieście muszą być już inni bohaterowie, więc może udałoby się nam ich znaleźć i przekonać ich do pójścia za jednym planem... - oczywiście Billy nie miał pojęcia kto dokładnie stawił się w Nowym Orleanie, ale naprawdę nie wierzył w to, że nikt by nie zareagował na takie wydarzenia. W ostateczności mogła to być nawet Tarcza.
Tyle że to stawiało nowy problem... Czy uda im się dogadać z tymi, którzy się pojawili? Nie tylko na samym początku, ale już później, w trakcie akcji... Niektórzy dorośli - szczególnie ci pracujący dla rządu - potrafili być bardzo, um, uparci. I przekonani o tym, że to ich należało słuchać. Z czym na ogół Kaplan nie miał większego problemu, naprawdę, ale w tym wypadku to akurat on rozmawiał z duchem, który najlepiej rozumiał sytuację, więc może wraz z tym duchem powinni mieć coś do gadania.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Siedziba Brata Voodoo   Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Icon_minitime1Pon Lut 10, 2020 9:21 am

Tommy, a raczej Daniel, w zamyśleniu pokiwał głową na propozycję Billy’ego. Wyglądało na to że tak naprawdę planował podobny tok postępowania, a słowa chłopaka upewniły go w tym przekonaniu. Chłopak miał jednak pewne wątpliwości, więc należało je rozwiać zanim podejmą dalsze kroki.
-Kiedyś podróż do świata Loa możliwa była przez Rozdroża. Teraz jednak tylko czysta energia może się nimi przemieszczać. W jedną stronę płyną dusze zmarłych, w drugą dary bogów. Podważenie tego porządku rzeczy może okazać się bardziej karkołomne niż pokonanie Oguna w obecnym stanie. Kostur jest przewodnikiem energii przez rozdroża. Dzięki niemu sprawniej było nam wypełniać wolę Legby, a jego dary łatwiej do nas płynęły. – Wyjaśnił od razu na czym stoją w kwestii boskiego wsparcia. Być może z winy tego zakazu nie słyszy się tak wiele o bogach Loa w porównaniu z takimi Asgardczykami, czy Olimpijczykami.
Mówiąc to, Daniel gestem zaprosił Billy’ego, aby podszedł z nim do jednej z gablot stojących wokoło pomieszczenia. Za ochronnym szkłem znajdowało się coś, co wyglądało na starą mapę. Była bardzo zniszczona. Sporządzono ją na papierze, którego równie dobrze używać mogło się w czasach kolonizacyjnych. Jeśli jednak ktoś dobrze znał się na planie miasta, pod pożółkłymi plamami mógł dopatrzyć się mapy Nowego Orleanu i to z czasów obecnych.
Daniel starannie otworzył gablotę i przeciągając palcem krąg dookoła mapy wyszeptał krótką inkantację w swoim języku, na końcu której znajdowało się jednak łatwo rozpoznawalne „Marie Levao” Chwilę potem niewielki obszar mapy zaczernił się, jakby papier nadwęglił się od przystawionej po przeciwnej stronie świecy. Jeśli skorzystać z lupy leżącej pod ręką, można by było odczytać adres miejsca jako sąsiedztwo Opelousas Avenue w okolicach Atlantic Avenue. Znającemu miasto Danielowi nie była ona jednak potrzebna. Po kilku minutach mapa powróciła do poprzedniego stanu, a daniel nachylił się do stojącego opodal podróżnego kufra. Bagaż obklejony był naklejkami z całego świata zgodnie z panującą kiedyś modą. Miał też szyfrowy zamek, przy którym duch chwilę majstrował.
-Nie wykrywam żadnych blokad teleportacji. W każdej chwili możemy się przenieść do niej, lub gdzieś w jej okolicę. Zaskoczenie będzie prawdopodobnie działać na naszą korzyść. Co do innych bohaterów, to mapa jest w stanie wykryć KAŻDEGO w Nowym Orleanie, ale trzeba być konkretnym. Masz pomysł kogo moglibyśmy szukać?
To wciąż nie był żaden konkretny plan. Raczej jego zalążki i duch był tego świadomy. Na razie rozważał jakie mają opcje.
Powrót do góry Go down
Wiccan

Wiccan


Liczba postów : 564
Data dołączenia : 15/06/2013

Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Siedziba Brata Voodoo   Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Icon_minitime1Wto Lut 11, 2020 11:45 am

Prawdę mówiąc Billy od początku nie liczył za bardzo na to, że jego pomysł z odwiedzeniem innego wymiaru - czy chociaż nawiązaniem z nim jakiegoś połączenia - wypali, bo zakładał, że w takim wypadku jego rozmówca prawdopodobnie sam by już na to rozwiązanie wpadł... Ale po prostu zawsze warto było spróbować, tak na wszelki wypadek, gdyby coś akurat zostało przeoczone. Z tego względu chłopak stosunkowo łatwo zaakceptował wyjaśnienia ducha i skwitował je jedynie pokiwaniem głową.
Co prawda ten fragment o czystej energii brzmiał dość obiecująco... Ale z drugiej strony wymagałby pewnie sprowadzenia do pomocy kogoś, kto potrafił wychodzić z ciała. Bo czym była taka forma astralna, jeżeli nie właśnie czystą energią? Na pewno nie miała już w sobie nic fizycznego, więc powinna być w stanie podróżować przez te Rozdroża. Tak czy siak jednak, Billy tego zrobić nie mógł, a jego obecny towarzysz raczej nie powinien próbować - skoro był właśnie duszą, więc teoretycznie mógłby utknąć po tamtej stronie. A to by było problematyczne. Z paru powodów.
Póki co jednak nastolatek nie miał czasu się nad tym głębiej zastanawiać, bo - za wskazaniem Daniela - zbliżył się do gabloty, z zaciekawieniem zerkając do jej wnętrza... A następnie marszcząc lekko czoło. To nie tak, że w ogóle nie przychodziło mu do głowy wytłumaczenie tego, co właśnie oglądał. Przeciwnie, logika podpowiadała, że mapa musiała być powiązana z tym terenem, skoro duch uznał, że miała im być przydatna... Ale gdyby Kaplan zobaczył ją w innych okoliczościach, tak po prostu, bez jakiegokolwiek kontekstu, to naprawdę nie sądził, aby zbyt szybko się w niej odnalazł. I prawdopodobnie bałby się nawet przy niej oddychać - żeby mu się przypadkiem nie rozpadła w trakcie oględzin... Jasne, zdawał sobie sprawę z tego, że szkło ją przed tym chroniło, ale to nieprzyjemne wrażenie i tak pozostawało.
Tyle że zaraz potem szyba została usunięta i Billy - nie do końca tego świadomie - aż wstrzymał oddech. Jego spojrzenie na moment przeskoczyło na, cóż, na ciało jego brata, a dokładniej najpierw na jego twarz, a następnie na dłoń - tę, która utworzyła krąg dookoła mapy... Wypowiadanych przez niego słów nie rozumiał, pomijając te ostatnie dwa, ale nawet bez nich domyślałby się co się właśnie działo. W końcu mapa mogła mieć w gruncie rzeczy tylko parę głównych zastosowań w magii... Szczególnie w ich sytuacji.
Jego uwagę prędko przyciągnął ciemniejący na papierze obszar. Na twarzy nastolatka malowało się nieskrywane zainteresowanie, wręcz fascynacja, lecz w żadnym razie nie zapominał o ich celu. Przyglądanie się przejawom magii było jedynie miłym bonusem, a jego myśli szybko powróciły ku głównemu problemowi. Powoli i ostrożnie, Kaplan nachylił się lekko, mając nadzieję, że to wystarczy mu do odczytania drobnego tekstu... Ale ani to, ani odruchowe mrużenie oczu nic nie dawało. A niepokój względem kiepskiego stanu mapy wciąż trzymał się dobrze.
Szybkie rozejrzenie się ze zmarszczonym czołem pozwoliło Billy'emu namierzyć lupę. Posyłając najpierw duchowi zerknięcie - jak gdyby upewniając się, że mógł to zrobić - sięgnął po przyrząd, a następnie przeniósł go nad papier i odchylił go lekko to w jedną, to w drugą stronę, by ustawić go jak najbardziej korzystnie. Odczytana wreszcie nazwa wiele mu nie mówiła, ale postarał się ją zapamiętać, tak na wszelki wypadek. Kilka razy powtórzył ją sobie w myślach, zakładając, że najpewniej wkrótce będzie musiał ją wymówić. Zanim odłożył lupę na jej poprzednie miejsce, przesunął nią jeszcze po okolicy wskazanego miejsca, starając się mniej więcej zorientować co mogło się w niej znajdować... Choć mapa prawdopodobnie nie była zbyt aktualna. Ale hej, rozeznanie w terenie to podstawa, tak? Bohaterowie przygotowywali się tak do misji.
Ruch obok przyciągnął jego zainteresowanie, przez co ponownie spojrzał ku Danielowi, obecnie zajmującemu się jakimś kufrem. Odruchowo chciał go o to zagadnąć, ale natychmiast uznał, że lepiej było poczekać. Jeżeli w grę wchodziło coś ważnego, to przecież tak czy siak zaraz o tym usłyszy, a nie chciał zabrzmieć zbyt... Wścibsko. Albo tak, jak gdyby ducha poganiał. Nawet jeżeli pewnie faktycznie powinni się spieszyć...
Zgodnie z jego przewidywaniami, jego towarzysz sam zaczął mówić - choć nie o kufrze. Billy powoli kiwnął głową na znak, że przyjął jego słowa do wiadomości... Choć zdawał sobie sprawę z tego, że duch i tak na niego teraz nie patrzył. Był to zwyczajny odruch. Wyraz twarzy nastolatka nabrał wszelkich oznak zastanowienia, wliczając w to zmarszczone czoło oraz przygryzioną dolną wargę, a jego spojrzenie na moment uciekło na bok, gdy rozważał wszystkie otrzymane do tej pory informacje.
- Jeżeli chodzi o bohaterów, to mogę z pamięci wymieniać dziesiątki, jeżeli nie setki, ale ciężko powiedzieć kto by tutaj przybył. Prawdopodobnie ktoś reprezentujący Mścicieli albo przynajmniej Tarczę, ale zgaduję, że masz na myśli konkretne nazwiska... A sprawdzanie całej listy pewnie potrwałoby zbyt długo. Chyba że... Ta mapa jest kompatybilna tylko z jednym rodzajem magii czy mógłbym spróbować po mojemu? - technicznie rzecz biorąc, pozwalał już wcześniej swojej energii wyznaczyć mu drogę, tyle że bez takiego pośrednika... Ale, naprawdę, jak bardzo jedno mogło się różnić od drugiego? Grunt, że moc musiała kogoś lub coś namierzyć, a przedstawienie wyników powinno już być kwestią drugorzędną. Co się zaś tyczyło tej następnej... No, właściwie to wcześniejszej sprawy...
- A co do efektu zaskoczenia. Jak dobrze radzisz sobie z superprędkością Tommy'ego? Bo skoro nie ma tam blokad teleportacji, to gdybym zabrał nas prosto w miejsce, gdzie znajduje się ten Kostur... Przy odrobinie szczęścia zdążyłbyś go przejąć zanim ktokolwiek by się zorientował, że w ogóle się pojawiliśmy. Potem ucieczka wymagałaby chwili, ale Kostur już byśmy mieli. I pewnie wciąż przewagę, nie tylko z zaskoczenia, ale i z samego faktu, że go porwaliśmy - zasugerował następnie. Co prawda nawet w tym momencie przychodziły mu do głowy scenariusze, w których coś szło źle, lecz... Na wszystko przygotować się i tak nie dało.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Siedziba Brata Voodoo   Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Icon_minitime1Wto Cze 02, 2020 1:14 pm

Nawet jeśli duch będący obecnie w ciele Tommyego miał jakieś predyspozycje do telepatii, to zdecydował się z nimi ukrywać, bo w żaden sposób nie zareagował na pomysł z osobistą wizytą w świecie loa. Z drugiej strony prawdopodobnie wiele razy rozważał już ten temat i gdyby taka opcja istniała, zaprezentowałby ją do rozważenia. Gdyby Daniel mógł odwiedzić krainę zmarłych, to czy byłby tu jeszcze z nimi?
Gdy Wiccan zaproponował swoją próbę z mapą Daniel nie odpowiedział od razu. Chwilę patrzył się w jakiś punkt zapewne rozważając ewentualne konsekwencje i możliwości. Po chwili jednak skinął głową udzielając niemego pozwolenia. Odstąpił od kufra i podszedł do chłopaka, zostawiając jednak miejsce między nim a mapą. Być może chciał asystować na wypadek gdyby coś poszło nie tak, a być może był po prostu ciekaw efektu.
- Samemu dobrze widzisz. Z łatwością sięgam po tę moc, jednak jest to dla mnie czymś nowym, w czym trudno mi się odnaleźć. To jednak tylko jedna z naszych przewag. Nawet jeśli się na nią nie powołamy pozostaje nam zaskoczenie i przewaga liczebna. – odpowiedział duch na wcześniejsze pytania Wiccana - Mam oczywiście na myśli liczbę adeptów sztuki, bo w to że w okolicy roić się będzie od wyznawców Oguna nie śmiem nawet wątpić. Marie będzie zmuszona mierzyć się naraz z nami obojgiem.  Wolałbym sięgnąć po moc twojego brata gdy już nie będzie innych możliwości. Co o tym myślisz?
Powrót do góry Go down
Wiccan

Wiccan


Liczba postów : 564
Data dołączenia : 15/06/2013

Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Siedziba Brata Voodoo   Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Icon_minitime1Wto Cze 02, 2020 5:21 pm

Prawda była taka, że Billy sam nie wiedział co o  tym wszystkim obecnie myślał - i co w ogóle powinien myśleć. To znaczy, owszem, w dalszym ciągu uważał, że wykorzystanie superprędkości bardzo by im pomogło, nie tylko do samego przejęcia kostura, ale i początkowego zorientowania się w sytuacji na miejscu, ale z drugiej strony doskonale rozumiał również punkt widzenia swojego towarzysza... Skoro nie potrafił jeszcze do końca kontrolować zdolności Tommy'ego, to lepiej było nie ryzykować, że coś pójdzie z nimi nie tak. Powinni skupić się na tym, co na pewno potrafili zrobić i na czym się znali. Kaplan bardzo popierał ostrożność.
W takim wypadku musieli radzić sobie z magią. Albo z tym, co w przypadku nastolatka za magię uchodziło, bo szczerze powiedziawszy wciąz nie był do końca przekonany co do natury swoich zdolności. Chociaż... Skoro duch zdawał się być tego zdania - a czary to była jego działka - to... Chyba wiedział o czym mówił, prawda? Więc wyglądało na to, że od tej pory Billy mógł już zakładać, że - tak - posługiwał się jakimś rodzajem magii, a nie psioniką, którą także przez dłuższy czas podejrzewał.
Nie mógłby stwierdzić, że mu się to nie podobało. Przeciwnie, gdzieś tam w głębi ducha był tym zachwycony - ale starał się tłumić tę radość płynącą z odkrywania nowych rzeczy, aby nie przeszkadzała mu w koncentrowaniu się na tym, co w tym momencie było najważniejsze. W porządku, czyli... Na początek jego pomysł z mapą, tak? Nie. Najpierw powinien przede wszystkim odpowiedzieć, bo tego wymagała kultura.
- Tak, racja. Lepiej trzymajmy się już tego, o czym wiemy, że nam wyjdzie... O ile ktoś tam na miejscu tego nie skontruje, mam na myśli - przytaknął, nie odnosząc się od razu do kwestii rojenia się od wyznawców Oguna, bo akurat ta część wypowiedzi Daniela trochę go przytłaczała. Oczywiście w dalszym ciągu brał ją pod uwagę i wewnętrznie się już na ten problem przygotowywał, ale równocześnie starał się w miarę możliwości pocieszać myślą, że - tak jak powiedział jego towarzysz - przynajmniej użytkowników magii prawdopodobnie wielu tam nie zastaną. Poza Marie.
Tyle że Billy kompletnie nie był przyzwyczajony do starć, w których nie osłaniał go ktoś walczący fizycznie - i to właśnie ta wizja najbardziej go teraz niepokoiła. W końcu to mniej więcej na tym zawsze polegała ich strategia - jeszcze wtedy, gdy odbierali szkolenie... On wspierał drużynę tarczami oraz oferował jej członkom leczenie, od czasu do czasu dorzucając ataki energetyczne, a ktoś inny w tym czasie nie dopuszczał do niego przeciwników. Na przykład Teddy. W zasadzie głównie Teddy.
-W porządku, to moment... - dodał, przygryzając na chwilę dolną wargę i przenosząc już swoje zainteresowanie oraz spojrzenie z powrotem na mapę. Teraz musiał się skupić, a potem będzie mógł się dalej martwić. Pewnie zresztą przesadnie - w porównaniu do tego, co zastaną na miejscu. Zwykle tak to się kończyło, że rzeczywistość okazywała się przynajmniej trochę lepsza od jego najczarniejszych przypuszczeń. Pesymizm już tak działał na ludzi... Ale hej, z drugiej strony się nie zawodził.
- Chcę zobaczyć położenie superbohaterów, chcę zobaczyć położenie superbohaterów, chcęzobaczyćpołożeniesuperbohaterów... - powtarzał, ignorując zbierające się już wokół niego typowe efekty świetlne i starając się wyobrazić sobie to, w jaki sposób mógł otrzymać odpowiedzi. Wzrok wbijał w mapę, próbując przekazać jej - oraz oczywiście swoim zdolnościom - że chciałby ujrzeć na niej punkty, w których znajdowali się... No właśnie, obecni w mieście superbohaterowie. Koniecznie super, bo w końcu bohaterami ogółem mogli być naprawdę różni ludzie... Nawet jeżeli zazwyczaj jego moce doskonale wiedziały o co mu chodziło i nie czepiały się słówek. Właściwie to zwykle wyglądało to wręcz przeciwnie... Jego - jego magia zdawała się reagować bardziej na jego intencje, aniżeli na to, w jaki sposób je wypowiadał... Co czasem wpędzało go w kłopoty, lecz w tym wypadku chyba nie powinno, bo akurat naprawdę chciał dokładnie tego, co próbował zrobić.
Co prawda to posunięcie - nawet jeżeli zadziała - nie powie im z kim mieliby w danych miejscach do czynienia, ale... Superbohaterowie to superbohaterowie, tak? Na kogo by więc nie trafili, jakąś pomoc by otrzymali. Najpewniej. A gdyby jeszcze zobaczyli na mapie jakieś większe skupisko, to byłoby już całkiem idealnie, bo to sugerowałoby przecież drużynę. Nie na sto procent, jasne, ale bardziej od pojedynczego punktu.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Siedziba Brata Voodoo   Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Icon_minitime1Sro Lip 22, 2020 8:16 am

Gdy Wiccan nachylił się nad mapą i wypowiedział swoją mantrę początkowo nic się nie działo. Chłopak mógł jednak odczuć niewielkie mrowienie w opuszkach palców. Mógł to być jednak przecież efekt autosugestii, a nie prawdziwej magii. Przez dłuższą chwilę nie wyglądało na to że coś miało się stać i Daniel już miał bez słowa wrócić do grzebania w zamku od kufra. Ledwo jednak odwrócił głowę stary pergamin zaczął iskrzyć i cichutko trzeszczeć. Mag w ciele Tommyego od razu z powrotem odwrócił głowę zwabiony tym odgłosem.
Po mapie tańczyły dziesiątki iskierek. Gdy okazało się że widocznie nie szkodzą artefaktowi, ich gospodarz wyraźnie się uspokoił. Błyski z początku tańczyły bezładnie po całej mapie, ale z czasem każde z nich znajdywało swoje „miejsce” wokół którego skakały już tylko nieznacznie w lewo i prawo. Ewidentnie coś, z jakąś dokładnością zostało namierzone. Być może trwało to tyle czasu, bo magia potrzebowała chwili na przeskanowanie ludności Nowego Orleanu pod kątem wspomnianych kryteriów? Pytanie tylko jak oceniała „bohaterskość” odnalezionych ludzi. Punktów na pewno było więcej niż kiedykolwiek było wszystkich Avengersów, więc nie mogli to być oficjalni superbohaterowie. Jedno miejsce, kawałek poza obrzeżami miasta świeciło się bardziej niż inne. Już na pierwszy rzut oka wyróżniała się z reszty tła. Z tego co mówiła mapa, była to miejska oczyszczalnia wody położona na mokradłach za zabudowaniami. Jeśli już szukać czyjejkolwiek pomocy, to właśnie tam.
Daniel wyglądał na zadumanego tymi wynikami. Z jego wyrazu twarzy widać było że raczej rozważa co zrobić z taką informacją, niż ocenia jej autentyczność. – Czy to zmienia nasze plany? – zapytał krótko, chcąc poznać zdanie chłopca.
Powrót do góry Go down
Wiccan

Wiccan


Liczba postów : 564
Data dołączenia : 15/06/2013

Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Siedziba Brata Voodoo   Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Icon_minitime1Sob Sie 08, 2020 6:01 pm

Czekanie było... Wystarczająco normalne, aby Billy się nim nie przejmował. Okazjonalnie jego zdolności potrzebowały więcej czasu, żeby wywołać jakiś efekt - zazwyczaj wówczas, gdy ciężko mu się było skupić albo tak naprawdę nie chciał czegoś zrobić, tylko musiał. W tym konkretnym wypadku jego wola nie stanowiła żadnego problemu, bo uważał, że spotkanie się z kimś bardziej doświadczonym na pewno tylko by im pomogło - ale kwestia skupienia zostawała, a tę ciężko mu było osobiście ocenić... No i mimo wszystko starał się właśnie wpłynąć na coś, co zapewne posiadało własną magię, a to również mogło czynić jakąś różnicę.
Wreszcie jednak na papierze pojawiać się zaczęły iskry - i w tym momencie chłopak określiłby je już wręcz mianem znajomych, biorąc pod uwagę to, jak często towarzyszyły jego życzeniom. Jedno było więcej niż pewne: jego moce zdecydowanie nie należały do najbardziej dyskretnych... Ale hej, z drugiej strony przynajmniej na ogół dawały dobre efekty.
Iskry, mnóstwo iskier - i Kaplan przyglądał się temu, jak wędrowały po mapie, najpierw po prostu się po niej przelewając, a następnie stopniowo skupiając się w wybranych punktach. Nawet do głowy nie przyszło mu to, że mogły się mylić - nie, w jakiś sposób jego zaklęcie zadziałało, coś odnalazło i im wskazało... I nastolatek obawiał się tylko, że - zważywszy na liczbę wyszukanych miejsc - mogło potraktować wszystkie osoby obdarzone nadprzyrodzonymi zdolnościami czy wyjątkowymi umiejętnościami jako potencjalnych superbohaterów - albo zaliczyć do nich także wszystkich policjantów, strażaków, żołnierzy, ratowników i tak dalej. Co prawda świadomie starał się zapobiec temu ostatniemu, ale na swoją własną podświadomość wpłynąć było ciężko... Więc wcale by się nie zdziwił.
Aura wydzielana przez jego ciało i efekty świetlne krążące przede wszystkim wokół jego oczu i dłoni powoli przygasły, pozostawiając tylko ten główny, zamierzony efekt czaru: wskazania na mapie. Przez kilka, może nawet kilkanaście sekund Billy wpatrywał się w nie uważnie, wodząc wzrokiem od jednej lokacji do następnej, po części kierując się koniecznością zadecydowania co dalej, ale też w dużej mierze zwykłą ciekawością. Jeżeli zaklęcie ukazało im osoby z mocami, to... Było ich naprawdę mnóstwo. Więcej, niż by się tego spodziewał - i ta myśl była z jakiegoś powodu niesamowicie ekscytująca. W pewnym sensie napawała go wręcz jakiegoś rodzaju dumą - być może poczuciem powiązania z tymi ludźmi.
Oczywiście jednak najbardziej kuszące wydawało się być to największe skupisko iskier... Które zresztą najbardziej przyciągało spojrzenie, przez co Kaplan złapał się na tym, że jego oczy ciągle uciekały w tym kierunku. Nie wiedział niestety czy każda iskra oznaczała jedną osobę, czy może działało to w jakiś inny sposób, ale logika tak czy siak sugerowała, że to tam powinni się udać, jeżeli chcieli szukać pomocy...
Dźwięk głosu jego towarzysza wyrwał nastolatka z zamyślenia, przy okazji uświadamiając mu, że przez ostatnie sekundy coraz bardziej maltretował zębami dolną wargę. Teraz przestał - i przeniósł wzrok na twarz brata, równocześnie odchylając głowę lekko na bok, w geście wyraźnie zdradzającym dalsze zastanowienie.
Czy zmieniało to ich plany... Chciałby powiedzieć, że tak - w pewnym stopniu. Oczywiście tak czy siak musieli zdobyć kostur, to nie podlegało dyskusji, ale teraz istniała opcja, że mogli to zrobić z jakimś wsparciem... Niekoniecznie atakującym w tym samym miejscu. Dywersje często sprawiały się doskonale - ale z drugiej strony czy nie odebrałoby to trochę z elementu zaskoczenia, na którym zamierzali przecież w głównej mierze polegać? Tyle że w gruncie rzeczy nie musieli nawet zabierać tej grupy ze sobą. Skoordynowanie działań i tak wyszłoby im pewnie wszystkim na dobre, nawet gdyby zdecydowali się rozdzielić i zająć innymi sprawami w tym samym czasie...
Po tym krótkim namyśle Kaplan kiwnął powoli głową.
- Ostatecznie nie muszą tam nawet z nami iść, jeżeli uznamy, że to nam w niczym nie pomoże, ale spotkanie się z nimi na te parę minut i zorientowanie się co planują może rozjaśnić sytuację... I dla nas, i dla nich. A kilka minut to chyba akceptowalne opóźnienie, biorąc pod uwagę co może nam przynieść. No i... Zawsze możemy przekonać ich do odwrócenia od nas uwagi przeciwnika? - zasugerował. Nie zamierzał zostawać z tą grupą zbyt długo, gdyby okazało się, że ich cele za bardzo się ze sobą mijały. Nie chciał marnować czasu na zbędne dyskusje, albo - o zgrozo - na przekonywanie dorosłych, by w ogóle go wysłuchali... Ale skoro już posiadali tę informację, to trop warto było sprawdzić - żeby potem nie żałować. Żeby nie zostać bez sojuszników, gdy ci będą akurat potrzebni.
- Teleportuję nas tam, szybka rozmowa, jeżeli zadecydujemy, że mogą pomóc, to włączamy ich w plan, a jeżeli nie, to wkraczamy do akcji sami? - dodał w skrócie i uproszczeniu, po czym ponownie przeniósł wzrok na mapę i to skupisko iskier. Miejska oczyszczalnia wody... Z daleka od innych zabudowań. O ile mogli wierzyć w aktualność tych informacji, to brzmiało to całkiem dobrze, a przynajmniej tak mu się wydawało. Prawdopodobieństwo zastania tam wroga powinno być chyba stosunkowo niewielkie, więc najpewniej mogli się tam bezpiecznie wybrać - i nie dać się od razu wciągnąć w jakieś starcie.
Powrót do góry Go down
Fenris
Mistrz Gry
Fenris


Liczba postów : 674
Data dołączenia : 08/06/2012

Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Siedziba Brata Voodoo   Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Icon_minitime1Sro Sie 12, 2020 11:05 am

Gdy Wiccan mówił, duch w ciele Tommyego potakująco kiwał głową, na znak że obydwoje myślą podpobnie. Trzeba było przyznać, że wyraz głębokiego namysłu, zadumy, czy jakiegokolwiek myślenia zupełnie nie pasował do oblicza brata. Nawet bez lśniących białą energią oczu, Billy mógłby już po jednej sekundzie stwierdzić że to ktoś inny kontroluje ciało Tommy’ego.
-Zgadzam się. W te kilka minut możemy zyskać więcej niż ewentualnie stracimy. Nasz wróg nie spodziewa się ataku z naszej strony, tak więc dodatkowe pół godziny nie odbierze nam efektu zaskoczenia. Zauważysz jednak że nie da się opuścić tego miejsca konwencjonalną magią. Przeniesiemy się za pomocą tego artefaktu. Idź przodem, ja zamknę za nami.
Duch wskazał na kufer, przy którym majstrował chwilę temu.
Przed otwarciem spojrzał jeszcze dłużej na swojego nieprzytomnego brata. Ani słowem nie wspomniał go w swoim planie, uznał zatem zapewne, że lepiej będzie go tu zostawić i zająć się nim dopiero, gdy już wszystko się uspokoi.
W końcu duch zerknął raz jeszcze krótko na mapę, po której wciąż lekko skakały pozostałości iskier po zaklęciu wiccana, po czym ustawił kilka cyfr na zamku cyfrowym bagażu. Mimo to, udało mu się otworzyć wieko. Wewnątrz, zgodnie z oczekiwaniami, nie znajdowało się wcale dno, lecz wąskie schody prowadzące w ciemność. Wyglądało to trochę jak gdyby kufer stał na sprytnie ukrytym wejściu do sekretnej piwnicy. Schody jednak były dobrze widoczne, a jakiekolwiek rysy pomieszczenia ginęły w ciemności. Brakowało też intuicyjnego poczucia chłodu, które powinno towarzyszyć takim warunkom. Tommy czekał przed wejściem i odsunął się, tak by Wiccan mógł przejść. Dołączył do niego dopiero gdy Billy postawił pierwsze kilka kroków w mrok.
Dezorientujące uczucie pojawiło się tak naprawdę dopiero po chwili, gdy Daniel zamknął za nimi wieko od kufra. Sufit sali w której byli przed chwilą zniknął całkowicie, a jego miejsce zajęła ta sama ciemność co wszędzie wokoło. Wędrówka trwała kilka chwil, podczas których nieprzygotowany błędnik wywijał kręćki. Mimo iż schody nie zakręcały, Wiccan mógł mieć wrażenie że raz schodzą w dół, raz idą pod górę, a raz wręcz idą po prostym. W końcu w oddali zaczął majaczeć jakiś brązowy prostokąt.
-Pchnij go. Powinien ustąpić. – podpowiedział duch zza pleców billego, gdy już dotarli na tyle blisko że mogli go dotknąć.


[zt do tego tematu -> https://theavengers.forumpolish.com/t2386p75-ulice-nowego-orleanu#37026
W swoim następnym gm na miejscu wspomnię że się pojawiacie.]
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Siedziba Brata Voodoo   Siedziba Brata Voodoo - Page 2 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Siedziba Brata Voodoo
Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Siedziba FBI
» Siedziba Njorda
» Siedziba główna nowoorleanskiej policji
» Wieżowiec do wynajęcia(Tymczasowa siedziba M.I.L.)
» Siedziba Hrabiego Draculi w Rumuni

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Nowy Orlean-
Skocz do: