|
| Ulice Nowego Orleanu | |
|
+7Sabretooth Big Boy Drax N'yota Loki Emma Frost Carol Danvers 11 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Ulice Nowego Orleanu Sob Mar 17, 2018 11:05 am | |
| First topic message reminder :Nowy Orlean jest małym dużym miastem, co ma zarówno swoje plusy jak i minusy. Właściwie w całości przypomina przedmieścia innych wielkich miast, takich jak Nowy Jork i Waszyngton. Poza ścisłym centrum nie znajduje się tu wiele wysokich budynków, a ulice budowane były według planu miejskiego, przez co z lotu ptaka miasto może przypominać regularną kratownicę. Jest to jednak część uroku miasta. Przechadzając się ulicami można trafić na aspekty wielu różnorodnych kultur, z czego przewagę ma ta francuska. Uliczki poprzetykane są wszelakimi barami, kafejkami i klubami, a wiszące ogrody są jedną z wizytówek miasta. Niemal na każdym kroku rozbrzmiewają dźwięki jazzowej muzyki, którego Nowy Orlean jest przecież kolebką. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Walkiria
Liczba postów : 31 Data dołączenia : 02/09/2019
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Pon Lip 06, 2020 7:22 pm | |
| Walkiria od początku zdecydowała trzymać się postanowienia, by swoją rolę odnośnie pomocy uchodźcom z księstwa Nowego Orleanu, ograniczyć jedynie do funkcji ochroniarza. Nie znając tych ziem, nie mogła być ich przewodniczką, a jeśli czasem wpływała na decyzję odnośnie kierunku w jakim powinni podążać uciekinierzy, to tylko dlatego, że spieszyło jej się jak najszybciej oddać uchodźców w ręce tych którzy mieli zapewnić im pomoc, a potem od razu wrócić do swoich poszukiwań Thora. Zauważyła już że mieszkańcy Midgardu lubują się w wszelkiego rodzaju dysputach, próbując rozstrzygać najróżniejsze dylematy metodą konsensusu, co w praktyce sprowadzało się do tego że nie potrafili podejmować szybkich i zdecydowanych decyzji, czyli dokładnie takich jakich wymagała od nich obecna sytuacja. Olrun najchętniej przekazałaby władzę Sam i wymusiła na reszcie posłuszeństwo względem dziewczyny, tyle że po pierwsze wchodziłoby to w zakres nadmiernej ingerencji w losy tych ludzi, a po drugie przecież zamierzała zabrać tą energiczną młodą pannę z sobą, a na cóż innym dowódca który jest nieobecny? Widząc niewielka grupę nieznanych sobie osób, wojowniczka nieznacznie skinęła im na powitanie. Nie znała się na tutejszej polityce, toteż nie była w stanie ocenić zamiarów odnalezionej grupy. Tą decyzję postanowiła zostawić dziewczynie, samej przygotowując się na wypadek ewentualnych kłopotów. Olrun nie potrafiła zrozumieć dlaczego tutejsi lekceważą kobiety w zbroi. Podobnie zresztą jak nie doceniają siły miecza i włóczni jako podstawowego oręża. I w ogóle zdają się nie rozumieć iż z Walkiriami się nie zadziera. Jak można zrobić aż trzy błędy na raz? - Hej Sam, chodź tu do mnie! Są tu jacyś ludzie! Może spróbujesz się z nimi dogadać? – Zawołała wojowniczka, po namyśle uznając że towarzystwo żelaznego wielkoluda może być dla nich ważną kartą w negocjacjach. - I weź z sobą Rosję! Czekając na młodą i olbrzyma, Walkiria stała w miejscu pozwalając nieznajomym zbliżyć się do miejsca prowadzącego do tunelu. Oglądając okolicę, nie mogła nie zauważyć że choć Thor zwykle ciągnął za sobą zniszczenia, to tym razem przeszedł samego siebie. Księże Asgardu będzie miał się z tego tłumaczyć i wielce prawdopodobne że tym razem nie wystarczy mu standardowe „poniosło mnie”. Tylko jak ona miała przekonać kogoś takiego do powrotu do domu? Władca czy nie, powinni pozwolić jej związać blondasa i zaciągnąć przed tron niczym prosiaka. Niestety musiała tez dbać o jego reputację. Snując powyższe rozważania, Olrun jednocześnie uważnie obserwowała ruchy tamtych. Próbowała odgadnąć czy ci ludzie stanowili jedną z stron stoczonej tu walki, usiłowali nieść pomoc, czy tez należeli do tak zwanych sępów wojennych. Kto jak kto, ale ona doskonale zdawała sobie sprawa że rejony gdzie rozgrywały się bitwy, a obecna sceneria właśnie na to wskazywała, często nawiedzane są przez tych którzy pragną się zbogacić na dobrach należących do poległych. W każdym bądź razie, kimkolwiek byli nieznajomi, jeśli w pobliżu oczyszczalni znajdowało się obozowisko dla uchodźców, musieli o tym słyszeć. I tyle Olrun wystarczyło. |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Sob Lip 18, 2020 7:18 am | |
| Ruszył w kierunku kobiet, przy tym dał znak by ściszyła głos nie chciał by zaraz na nim się zlecili te ,,demony” i mieli by już po zabawie, tak że wziął głęboki oddech spojrzał na drobną kobietę. Tak że pochylił się nad kobietą, by lepiej słyszeć to co ona do niego mówi. - Więc jaki teraz jest plan, bo raczej nie zebraliśmy się tutaj by miło spiędzić czas pijąc wódkę i jedząc polskie kiełbasy? - Skrzywił się bo mimo że już długo jest X-Menach to dalej ból odczuwa a jednak pierw wojskowa pierwsza pomoc a teraz, chyba bardziej profesjonalna nieco bardziej mu pomogło, to miał nadzieje że będzie mógł zdatny do walki, która miał nadzieje że nigdy się nie pojawi. Poklepał po ramieniu Walkirie przy tym delikatnie się uśmiechną, chciał dodać jej nieco otuchy bo widział że się czymś martwi. - Na pewno coś wymyślisz, nad tym co tak dumasz. -
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Wto Lip 21, 2020 12:22 pm | |
| Gdy tylko mężczyźni w oddali zauważyli walkirię, a ta nie zdecydowała się sama ruszyć do nich, zaczęli iść w jej stronę. Gdy znaleźli się już odrobinę bliżej Olorun mogła zauważyć na nich jednolite uniformy, oraz midgardzką broń dwuręczną, czyli prawdopodobnie karabiny. Przejście przez ciasny tunel wymagało trochę czasu i wysiłku, tak więc zanim Sam i Piotr znaleźli się na górze, mężczyźni podeszli już dość blisko otworu. Nim jednak walkiria napięła mięśnie w gotowości, jeden z nich uniósł w górę dłoń w międzyświatowym geście powitania i pokoju. Z początku wyglądali na zdezorientowanych widokiem kobiety z mieczem, ale nie zachowywali się agresywnie. Spoglądali tylko po sobie, aż jeden z nich wzruszył ramionami i się odezwał. - Sierżant Biggs z szesnastego plutonu gwardii narodowej. Szukamy w okolicy rannych. Kim jesteś i co tutaj robisz? Żołnierze dość czujnie obserwowali asgardkę. Ich broń nie była uniesiona, choć wszyscy trzymali na niej ręce i w razie czego dość szybko mogli oddać strzał. Walkiria nie miała czasu odpowiedzieć zbyt długiej historii, nim z dziury za nią doniósł się radosny krzyk Samanthy. -Gwardia Narodowa! Nareszcie! Niech żyją stany zjednoczone! Mężczyźni nie spodziewali się chyba tak radosnego powitania, bo wprawiło ich ono w jeszcze większe zakłopotanie. Gdy Sam wygramoliła się w końcu z ziemi, cała upaprana błotem, zasalutowała i wyjaśniła całą sytuację. -Starsza aspirant Samantha Martin z trzeciej komendy nowoorleańskiej policji. –zasalutowała - Jak się cieszę że was widzę. Prowadzimy uciekinierów z miasta. Niektórzy są ranni. -W porządku – żołnierze zdawali się zadowoleni że udało im się kogoś znaleźć. – Nie spodziewaliśmy się znaleźć tutaj już nikogo żywego. Jesteście w stanie iść? Wezwać transport? Wieści z wewnątrz miasta są na wagę złota. Kapitan na pewno będzie chciał usłyszeć twój raport. -Uh… Ja trochę myślałam, że zabierzecie tych ludzi i będę mogła iść. Mam jeszcze coś do zrobienia… - Sam spojrzała porozumiewawczo na Olorun. Prawdopodobnie oczekiwała jakiegoś komentarza z jej strony. Nie chciała przecież zwalniać się z danej jej obietnicy. Bądź co bądź bez niej mogło im się nie udać dotrzeć na miejsce. |
| | | Walkiria
Liczba postów : 31 Data dołączenia : 02/09/2019
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Sro Lip 22, 2020 10:08 am | |
| - Nazywam się Olrun Omsorgsfuld i jestem Walkirią. – Przedstawiła się wojowniczka, dopełniając ceremoniał powitalny nieco o niezręczną próbą naśladowania gestu żołnierza. Świadoma faktu iż jej skrzydlate siostry zwykle nadlatują z nieba, zamiast wygrzebywać się ubrudzonymi spod ziemi, Olrun wyjątkowo uznała za stosowne wyjaśnić reprezentowaną rzez siebie funkcję. Poza tym miała nadzieje podkreślić w ten sposób powagę swojej misji. - A to jest Rosja. - Dodała gdy wielkolud w końcu pojawił się za Samanthą. Zdając się na osąd towarzyszącej jej dziewczyny, Walkiria rozluźniła mięśnie, nieco ufniej spoglądając w stronę uzbrojonego mężczyzny. Z pewnością nie zamierzała protestować, by to na niego zepchnąć dość skomplikowaną operację wyciągnięcia wszystkich uchodźców na powierzchnię. Bryza z pewnością będzie zadowolona, a z słów pana Biggsa, wynikało że on również chętnie pochwali się przed swoim przełożonym z własnych dokonań. Wystarczyło nie wspominać mu, iż tak naprawdę przyprowadzeni przez nią mieszkańcy niewiele wiedzą na temat tego co się dzieje w mieście. Żadne z nich nie potrafiło wskazać miejsca pobytu Thora, nie wiedzieli kim jest Telewizja, o poza tym jakość dziwnie wszyscy przemilczeli obecność upiorów zalewających okolicę. Olrun zastanawiała się jak długo ci ludzie pozostawali ukryci pod ziemią? Najwyraźniej na tyle by nie być na bieżąco w wydarzeniami nad swoimi głowami. A może po prostu ona zadawała właściwe pytania, natomiast wojskowi poradzą sobie lepiej. Na szczęście to nie był już jej problem. Jej krótka, dodatkowa misja zdawała się dobiec końca. Teraz będzie mogła zabrać stad Sam i zająć się głównym celem swojego przybycia do Midgardu. Wojowniczka uśmiechnęła się nieznacznie, widząc jak jej moda towarzyszka ekscytuje się spotkaniem z wojskowymi. Brakowało tylko tego by zaczęła skakać, śpiewać i ściskać swoich wybawców. Tak jakby samym swoim przybyciem, żołnierze gwarantowali rychłe odbicie królestwa. Biorąc pod uwagę zastępy demonów grasujących po ulicach, wojowniczce wydawało się to mało prawdopodobne, ale nie chciała pesymistycznym prorokowaniem psuć młodej jej świetnego nastroju. Oczywiście ktoś taki jak Olrun, do tego przybywający tu z oficjalnym poselstwem, powinien zachować dużo większa powagę, jednak Walkiria uznała że nawet ona powinna się zdobyć na odrobinę uprzejmości. - W królestwie Nowego Orleanu Sierżant musi być bardzo popularnym imieniem – zauważyła Olrun, uświadamiając sobie że to już kolejny osobnik z którym ma do czynienia, a który przedstawia się w ten sposób – W każdym bądź razie, zanim odjedziemy, chcielibyśmy spytać co tu się stało, czego, skoro nie żywych, panowie tu szukają i czy przypadkiem ktoś z was posiada jakieś informacje o Thorze? Walkiria uznała ze kilkudziesięciu uciekinierów za trzy odpowiedzi to całkiem uczciwa wymiana, choć może warto było przy okazji spróbować utargować coś jeszcze. - Potrzebowalibyśmy też jakiegoś środka transportu dla Rosji. Sam, jak się nazywają ta wasze pojazdy na dwóch kołach? - Spytała Olrun zastanawiając się czy owe ryczące rydwany są w stanie dotrzymać kroku Bryzie? Tymczasem jak na zawołanie wspomniany przez nią pegaz również postanowił wydostać się na powierzchnie. Dzięki temu że wcześniej przez przez sufitowy otwór przebił się Colossus, Bryza miała ułatwione zadanie, ograniczając się jedynie do tego by nieznacznie poszerzyć wyjście uderzając w nie przednimi kopytami. - Na brodę Odyna, coście zrobili z moim wierzchowcem!? - Nie dowierzała wojowniczka widząc iż jej biały pegaz cały umorusany jest błotem, kurzem i pyłem. Tak jak lubiła Samanthę, tak właśnie postanowią że młoda dostanie teraz szczotkę i będzie szorować skrzydła. Walkirie bardzo rzadko maja kontakt z dziećmi i te braki najwyraźniej zaczęły się u niej objawiać. |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Czw Lip 23, 2020 3:26 pm | |
| Pioterł zasalutował oczywiście mając na sobie czapkę wojskową którą, wziął od żołnierz w czasie transportu, by nie było że łamie regulamin. Od młodość miał jak każdy Rosjanin gruntowne szkolenie wojskowe, wszak każdy mężczyzna musi przejść służbę wojskową. Spojrzał na Walkirię i wypowiedział te słowa- Masz na myśli motocykl? Raczej wydaje mi się że Gwardia Narodowa będzie, potrzebowała pomocy w walce z tymi „demonami” ognia, niż bym gdzieś ruszał? - Skrzyżował dłonie będąc w ludzkiej postaci na pewno, było czuć respekt przez tą górę mięśni jak i uderzające prostoduszność Rasputina. |
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Pon Sie 03, 2020 12:56 pm | |
| Człowiek imieniem sierżant nie zareagował na próbę przełamania lodów ze strony Walkirii. Przez chwilę spojrzał na nią, ale uznał że się przesłyszał, albo wręcz świadomie odmówił komentarza. Poza tym jednak okazał się być dość rozmownym facetem. Odpowiedział krótko na salut Piotra. -To że nie spodziewaliśmy się odnaleźć, nie znaczy że nie powinniśmy szukać. Czasem komuś udaje się opuścić teren miasta. Nie będę ukrywał jednak, że bardziej wyglądamy ruchów nieprzyjaciela. Nie zrozumcie mnie źle, dobrze was widzieć. Zajmiemy się tymi ludźmi. W międzyczasie gdy rozmawiali z przywódcą, reszta oddziału mieszała się z uchodźcami. Ludzie witali się i częstowali papierosami. Dzieci dostały do przymierzenia żołnierskie hełmy, ale i odmowa potrzymania broni i tak spotkała się z ich strony z dezaprobatą. -Thora? – Dowódca wyglądał na tylko trochę zdziwionego. Poniekąd dlatego że po rynsztunku walkiri wnioskował że nie jest tutejsza, a poniekąd dlatego, że właśnie z pod ziemi wydobyła się bryza, cała w ziemi. Obydwie nie wyglądały jakby były tu przypadkiem. –Słyszałem że walczył w mieście zanim wstąpiliśmy do akcji. Stracono z nim kontakt wraz z piątą kompanią, która została wysłana do aresztowania Oguna pod siedzibą telewizji. Z tego co słyszałem wszyscy zdezerterowali i przeszli na stronę wroga. Nie wiem co z Thorem, ale musiał być w tym momencie w okolicy. Sam już nabierała powietrza, aby odpowiedzieć Olorun, ale Colossuss ją ubiegł. Dowódca kilka razy kiwnął głową na potwierdzenie jego słów. - Bez urazy, ale jesteście chyba cywilami. Gwardia nie wyda wam wyposażenia. Na pewno nie szybko. – powiedział szczerze jak się sprawy mają. Gdy Colossuss wspomniał o ognistych demonach, każdy żołnierz będący w zasięgu słuchu lekko się spiął. Czyżby armia miała za sobą już jakieś potyczki z tymi potworami? – Ale hej, to duży kompleks! Może znajdziemy tutaj jakiś nieuszkodzony pojazd! Może nawet uda mi się go odpalić! – Zawołała Samantha, wydając się wręcz uradowana, że może do czegoś się przydać. Dowódca spojrzał na nią spod oka podejrzliwie. – No co? Mój tata jest mechanikiem! Opcji było dość sporo. Gdyby Olorun wraz z bryzą wykonały szybki zwiad powietrzny udałoby się znaleźć kilka pojazdów, wśród których najciekawszymi był chyba spory Van, Samochód terenowy, oraz łódź motorowa zaparkowana w małym doku na największym z kanałów. Ostatecznie Bryza jako asgardzki wierzchowiec była przygotowana do niesienia wierzchem dwóch asgardzkich wojowników, tak więc asgardczyk i dwójka ludzi nie powinno stanowić aż takiego problemu w kwestii obciążenia. Co innego wygoda poruszania, bo zwierzęciu trzeba było przecież zostawić miejsce na pracę skrzydłami. |
| | | Walkiria
Liczba postów : 31 Data dołączenia : 02/09/2019
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Sro Sie 05, 2020 9:41 am | |
| Kolejna wzmianka o niejakim Telewizji, upewniła Walkirie że jak chodzi o poszukiwanie Thora, jest na dobrym tropie. Z tego też powodu wojowniczka chciała jak najszybciej wyruszyć by spotkać się z osobnikiem który prawdopodobnie był ostatnim jaki widział władcę Asgardu. Olrun nie miała pojęcia z jak silnym przeciwnikiem przyjdzie jej się mierzyć. Kimkolwiek był nowy uzurpator królestwa, fakt iż potrafił poradzić sobie z księciem, sprawiał ze należało poważnie liczyć się z jego siłami. Z drugiej strony Walkiria wierzyła że ci którzy wyznaczyli ją do tej misji, nie zrobili tego bez powodu. Heimdall z pewnością wiedział co robi. Odyn natomiast najpewniej ujrzał przyszłość, w której ona odnosi sukces. Szkoda tylko że żaden z nich nie postanowił podzielić się z nią informacją, w jaki sposób ona dokonuje owych heroicznych czynów. W każdym bądź razie z względu na możliwe zagrożenie z strony Telewizji, Olrun postanowiła poświęcić trochę czasu na przygotowanie motocyklu, chociażby po to by Samantha mogła potem bezpiecznie wrócić do swoich. Nie bez znaczenia było też to, że sama wojowniczka musiała najpierw zająć się skrzydłami pegaza. - Idealnie. Mi tez czasem zdarza siec cos naprawić. Tylko nie pytaj jak. – Zauważyła Olrun, ochoczo podłapując pomysł Sam. Od razu tez biorąc dziewczynę pod ramię, ruszyła w kierunku czegoś co wyglądało na złomowisko. Wojowniczka co prawda nie znała się na motocyklach, jednak wydawało jej się że nie mogą być one bardziej skomplikowane niż Asgardzkie statki kosmiczne, a z tymi ostatnimi jakoś sobie radziła, choć jak chodzi o społeczność Walkirii był to talent dość unikatowy. I trudny do wytłumaczenia. Kobieta nie miała pojęcia dlaczego go posiadała. Przychodziło jej do głowy dużo wiele praktyczniejszych umiejętności, takich którymi mogły pochwalić się Walkirie, w tym wszystkie te jakimi dysponowały jej siostry, jednak z pewnością nie zamierzała dyskutować z wolą tego, który stał za owym wyborem. – Wydaje mi się że jak chodzi o sam pojazd, powinnyśmy pozwolić wybrać go Rosji. W końcu to on miałby go poprowadzić. Słyszysz olbrzymie!? Jesteś za duży by stać z tyłu i pomagać przy rannych w czasie gdy inni walczą na pierwszej linii bitwy. Wielkolud nie wyglądał na zbyt przekonanego co do wizji kontynuowania przerwanej wcześniej misji, dlatego tez Walkiria starała się go przekonać, tłumacząc iż w odróżnieniu do niej i Sam, tak zwana Gwardia Narodowa do żadnej walki się nie wybiera. Żołnierze wokół nich zdecydowanie koncentrowali się na działaniach operacyjnych poza miastem niż podejmowaniu jakichkolwiek ruchów mających umożliwić wdarcie się do niego. Tym bardziej teraz, gdy mieli na głowie dziesiątki uchodźców, co z kolei logistycznie wykluczało jakikolwiek szturm. Zresztą sam Rosja powinien już wiedzieć, że miejscowy plan odbicia królestwa skupiony był nie na frontalnym ataku zmasowanych sił, a na jednej wielkiej drewnianej skrzyni, z tajemniczym czymś w środku. |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Pon Sie 10, 2020 7:42 am | |
| - Zróbmy to w Rosyjskim stylu, czyli zostanie tutaj kilku żołnierzy którzy dopilnują cywilów, by bezpiecznie się mogli udać w stronę ewakuacji, ja ruszę z wami na polowanie na te potwory, bo chce mieć już to za sobą. - Spojrzał na Gwardię, widział po nich że wiedzą o jakie ogniste demony, mu chodzi żałuje że nie ma tu Johnny Blaze, ten by na pewno wiedział co zrobić no ale cóż, jest jak Logan chodzi swoim ścieżkami, spojrzał na Walkirię wysłuchał się co ma mu do powiedzenia. - Raczej na osoby o moich wymiarach, dużego wyboru nie mam tak że po prostu jak będzie coś co pasuje, to z miłą chęcią przyjmę. -Podrapał się po zaroście w geście zastanowienia nie wiedział za bardzo co może się spodziewać, chciał po prostu już to całe gówno zakończyć i niech każdy ruszy swoją drogę, a może Rasputin uda się do domu gdzie w końcu będzie mógł odpocząć bo ta wieczna walka, nadała piętno na jego prostoduszny. |
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Pią Sie 21, 2020 1:29 pm | |
| -W takim razie my odeskortujemy ludzi do punktu uchodźców. – odpowiedział dowódca oddziału, którym nagle wszyscy stracili zainteresowanie. – Mam nadzieję że nie dostanie mi się za puszczenie was wolno… - dodał do siebie pod nosem. Po krótkiej zbiórce, zliczeniu i identyfikacji kolumna była gotowa do drogi. Samantha pożegnała się czule z kilkoma z uchodźców. Sama walkiria załapała się nawet na kilka przylasków od zrozpaczonej rozstaniem dzieciarni. Najbardziej rozchwytywana była jednak sama Bryza, której dzieci trzeba było niemal wyrywać z sierści jak namolne rzepy. W końcu jednak pożegnania ustały i można było ruszać w drogę. Co do pojazdu dla wielkoluda, to nie można było znaleźć niczego idealnego. Ludzkie pojazdy przygotowane były dla osobników średniego wzrostu, tak więc nawet za szoferką największego z nich Piotr nie zmieściłby się w swojej bojowej, błyszczącej postaci. W ludzkiej postaci mógł zaś pilotować dosłownie wszystko, choć bardziej komfortowo czuł by się zapewne za kółkiem większych pojazdów, z odpowiednio przestrzenną szoferką. Wybór pozostał więc między zaparkowanymi niedaleko od siebie charakterystycznym volkswagenem transporterem, a pickupem forda F-150. W obydwu przypadkach jednak Collosus zapewne czuł by się bardziej komfortowo zajmując wolną przestrzeń z tyłu pojazdu, zamiast fotela kierowcy. Niezależnie od podjętej decyzji Sam sprawnie uporała się z zamkiem w drzwiach i zanurkowała pod deską rozdzielczą na kilka chwil. Bohaterowie mieli kilka chwil na rozmowę, lub inne czynności. Nim jednak policjantka uporała się z elektryką wydarzyło się coś dziwnego. Z pozostawionego w pobliżu bagażu podróżnego rozległo się donośne pukanie. Po chwili bagaż zaczął podskakiwać, jakby z zewnątrz próbował uwolnić się wściekły klaun z kreskówki. Z godnie z oczekiwaniami, po chwili wieko ustąpiło, a z wnętrza jak gdyby nigdy nic wyszła na światło dzienne dwójka młodzieńców noszących na sobie niecodzienne stroje. Jeden z nich, czarnowłosy, ubierał się nawet na Asgardzką modłę sprzed kilku lat: zbroja, diadem, oraz długi płaszcz. Drugi z nich miał całkowicie siwe włosy niczym starzec, a ubrany był w przylegający ściśle do ciała, zielono-biały kostium. Do tego oczy świeciły mu białą energią. -Witajcie. – przemówił w końcu ten siwy dziwnym nieobecnym tonem z nutą dwugłosu. –Przybywamy rozmówić się z bohaterami Nowego Orleanu. Czy to wy nimi jesteście?
[do tematu dołącza Wiccan i jego brat jako npc… lub dwóch...] |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Pią Sie 21, 2020 2:51 pm | |
| Pioterł, raczej miał prosty wybór odnośnie samochodu zaczął gdy Sam pracowała nad samochodem to powiedział odnośnie forda F-150, nie chciał mieć jakiś trudności też zmienił postać na bardziej człowieczą, jedyny problem był taki że ruszyła cała Gwardia to też nie będzie możliwości wsparcia, ale cóż tak już jest w życiu że nie zawsze mamy wszystko co chcemy, na szczęście ratuje go to że w szkole jak i poza nią przeszedł gruntowne szkolenie wojskowe, to jakieś pojęcie radzieckie ma, o tym jak będzie można działać. - Sam masz może radio oraz jakoś możliwości, jak gadaliśmy z żołnierzami by mieć z nimi połączenie, bo chciałem dowiedzieć się kilku rzeczy? - Odparł swym charakterystycznym Rosyjskim akcentem, nie przejmował się tą dwójką ludzi bo widział że są ubrani po Asgardzku a też jak by chcieli ich zaatakować to raczej nie w ten sposób, po prostu działa swoje przygotowując samochodu na dość wyboistą drogę, rozejrzał się po schowkach czy coś mają, znalazł kilka batonów energetycznych to też zjadł oraz napił się zimnej lemoniady z piersiówki. Ma teraz możliwość odpocząć to zrobi to najlepiej jak może, powiennen jeszcze się zdrzemnąć chwile ale raczej koszmary go nie odpuszczą, będzie musiał pogadać z jego BFF przyjacielem Loganem, bo ten Kanadyjczyk zawsze ma jakieś porady wszak takie doświadczenie to pewnie mało kto doznał w życiu. Jedynie nie rozumiał co kobiety w nim widzą, raczej nie jest Brad Pitt, no cóż świat kobiet jest jak labirynt nie każdy potrafi się w nim poruszać? - Cóż chyba najwyraźniej tak, wybacz że nie ugoszcze cię kawą i ciastkiem cóż jesteśmy dość zajęci ratowaniem świata… - znowu –dodał w myślach, zawsze jest tym bohaterem, ale nigdy nie czuł że jest odpowiednią osobą na tym miejscu, rzadko kiedy ktoś mu za coś podziękował i też brakowało mu rodzinnego domu i spokoju, nie jest to łatwa droga być X-Men i może pora być Ex-Men, zrobić sobie jakoś przerwę od tego wrócić do domu, gdzie będzie się móc spokojnie zając myśli pracą.
|
| | | Walkiria
Liczba postów : 31 Data dołączenia : 02/09/2019
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Nie Sie 23, 2020 12:55 pm | |
| Podczas gdy Sam i Rosja zajęci byli przygotowaniem pojazdu dla wielkoluda, Walkiria zaangażowała się własne poszukiwania, związane z potrzebą zdobycia wody i szczotki dla Bryzy. Wojowniczka nie spodziewała się pod tym względem natrafić na jakiekolwiek trudności, niestety jak się szybko przekonała, zarówno wojskowe koszary, jak i obozy dla uchodźców, nie były miejscami słynącymi z czystości. Dodatkowo Olrun musiała mierzyć się z jeszcze jednym problemem, to znaczy z sprzeciwem swojego wierzchowca. Choć pegazy słynęły z czystości i zwykle poddawały się takim zabiegom nader chętnie, w tym konkretnym przypadku, skrzydlaty koń zgłaszał wyjątkowo wiele obiekcji odnośnie celowości mycia się akurat tu i teraz. Po części miało to związek z nadzieją iż błoto i brud stanowią naturalną ochronę przed ciekawskimi podrostkami, po drugie Bryza nigdy nie kwapiła się do niebezpiecznych misji, sięgając przy tym wszelkich możliwych środków by takowe opóźnić, a po trzecie, pegaz obawiał się że Walkiria czyści go po to by finalnie wsadzić Thora na jej grzbiet. - Przecież mówiłam że nie. - Zapewniała Olrun. - Nie ma mowy. Na pewno się na to nie zgodzę, co nie znaczy, że nie możemy obie wyglądać jak na posłańców z Asgardu przystało. Pegaz w dalszym ciągu wyglądał na niezadowoloną, prychając i wskazując łbem policjantkę, nurkującą pod podwoziem nowego pojazdu Rosji. - No z Sam to akurat co innego. Bo ją lubię. - w dalszym ciągu przekonywała Walkiria, jednocześnie starając się doradzać swojej pomocnicy. - Trzeba będzie zdjąć dach. Siedząc w środku wielkolud nie da rady walczyć. Zajęta myciem wierzchowca, wojowniczka co prawda nie mogła bezpośrednio pomagać przy uruchomieniu silnika, jednak sugestię odnośnie dania Rosji więcej wolnej przestrzeni, zamierzała sama wyprowadzić w życie przy pomocy swojego miecza. Olrun nie ukrywała że wybór pojazdu jej się nie spodobał. Zamykając żelaznego olbrzyma w szczelnym kokpicie obie z Sam nie miały z niego żadnego pożytku. Przecież nie da się wymachiwać bronią samemu sadząc w czymś co przypomina narzędzie tortur. W tym przypadku, to coś zwane przez miejscowych motocyklem wydawało się dużo praktyczniejsze. Jakby na potwierdzenie tezy odnośnie podróżowania w zdecydowanie zbyt ciasnych obiektach, jedna z lezących w pobliżu walizek zaczęła nagle podskakiwać, a chwile później z środka wysiedli jej pasażerowie. Zwyczaje mieszkańców Midgardu z każdą chwilą zdawały się Olrun coraz bardziej niezwykłe, choć para nowo przybyłych przede wszystkim kojarzyła się Walkirii z wyjątkową bezczelnością. Wojowniczka była w przekonaniu iż niewielki kufer należał do któregoś z kompanów Sam, a ów nieszczęśnik taszcząc go całą drogę z sobą, nawet nie wiedział że niesie pasażerów na gapę. Za to tym dwóm pewnie wydawało się że znaleźli dla siebie idealny sposób ucieczki. Powyższe rozumowanie sprawiło iż Olrun potraktowała dwójkę mężczyzn dość chłodno. Od razu zresztą założyła że pytanie zadane przez starszego z nich, dotyczy Sierżanta, Sam lub Rosji, Ona sama z oczywistych względów nie mogą być bohaterką Nowego orleanu. Dopiero co tu przybyła, a poza tym jej zadanie polegało na ratowaniu swoich, a nie misji uczynienia czegoś dla tego świata. Dlatego też be wahania wskazała pytającemu drobną policjantkę, wielkoluda i stojącego w pobliżu wojskowego. Dokładnie w takiej kolejności, jako że właśnie tak hierarchizowała ich zasługi. Wojowniczka dopiero po chwili zorientowała się ze swój gest, mający wyglądać na dostojny, pełen powagi i zwartej w nim grozy, zamiast mieczem wykonała trzymaną akurat miotła. - Przybywacie? - ironicznie zauważyła Walkiria, tym samym dając w pełni do zrozumienia co myśli na temat chowania się w cudzych kufrach. - Obawiam się że owi bohaterowie mogą nie mieć dla was czasu. Za to zaciekawiona Bryza podeszła do wspomnianej wcześniej skrzyni, z zainteresowaniem próbując zajrzeć do jej wnętrza. W odróżnieniu od swojej pani, Pegaz zdawał się rozumieć że tych dwoje absolutnie nie miało prawa zmieścić się do środka, a co za tym idzie, skoro walizka zdawała się mieć magiczne właściwości, pojawiła się szansa iż będzie stanowiła idealna kryjówkę dla jednego niezbyt odważnego rumaka. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Nie Sie 23, 2020 8:47 pm | |
| Po szybkim uzgodnieniu zmian w ich planie, Billy bez chociażby cienia oporu podążył za wskazaniem ducha - i wkroczył prosto do kufra. Albo raczej, technicznie rzecz biorąc, do klatki schodowej znajdującej się w jego wnętrzu... Choć chłopak miał dziwne przeczucie - wynikające zapewne z liczby pochłoniętych komiksów, książek, seriali, filmów, gier i innych tytułów, jak i z głębokiej wiary w możliwości magii - że nie było to po prostu ukryte przejście, na którym ktoś dla niepoznaki ustawił skrzynię. I... Po części to właśnie dlatego tak chętnie skorzystał z tej drogi. Z ciekawości.
Wrażenie było... Interesujące. Nienaturalne - to słowo pierwszy nasunęło mu się na myśl. Żadnych zmian w temperaturze czy w obiegu powietrza... I ta ciemność. Normalnie Kaplan nie miał większych problemów z mrokiem, pomijając te czysto praktyczne, ale ten konkretny sprawiał, że chłopak miał ochotę automatycznie przywołać swoje iskry i choć trochę go rozproszyć. Tylko... Jeżeli przechodzili przez magiczny twór, to naprawdę nie chciał go w żaden sposób zakłócić - i jedynie z tego powodu jakoś się przed tym powstrzymał, ograniczając się do ułożenia dłoni na ścianie. Tak było minimalnie lepiej.
Tyle że poza tym... Nastolatek nie mógł powiedzieć, że w pewnym sensie ta podróż mu się nie podobała. Była czymś nowym i ciekawym, nawet jeżeli praktycznie nic w jej trakcie nie widział... Bo z kolei czuł. Ciało dawało mu sprzeczne sygnały. Z jednej strony wiedział, że kroki stawiał cały czas takie same - w dół - z drugiej natomiast... Odnosił wrażenie, że kierunek ich wędrówki się zmieniał. Co nie powinno być możliwe z punktu widzenia fizyki, ale przecież czary nie musiały się jej słuchać.
W pewnym momencie do Billy'ego dotarło, że serce biło mu szybciej nie tyle z niepokoju - choć oczywiście, że ten był stale obecny, bo taka już była po prostu jego natura - co z ekscytacji. Wiedział, że sytuacja była poważna, że niedługo znajdą się pewnie w bardzo bezpośrednim niebezpieczeństwie, ale tak czy siak bycie częścią czegoś większego - ratowania miasta - sprawiało, że... No, że czuł się jak bohater, jak naiwnie by to nie brzmiało nawet w jego głowie.
Z tego wszystkiego chłopak z sekundą czy dwiema opóźnienia zorientował się, że coś się przed nimi zmieniało... I nagle zmrużył oczy, starając się to lepiej dojrzeć. Niezbyt wyraźny kształt... Ale prostokątny, tak mu się wydawało, a do tego jaśniejszy od otoczenia. Z każdym krokiem obiekt stawał się lepiej widoczny, a Kaplan odchylił głowę na bok, z zaciekawieniem badając go wzrokiem. Na dźwięk głosu za swoimi plecami aż drgnął z zaskoczenia - po czym zerknął przez ramię - ale prędko kiwnął głową i wykonał polecenie swojego towarzysza. Popchnął prostokąt... A ten rzeczywiście ustąpił pod jego dotykiem.
Chwilę potem Billy zapewne powinien był pomyśleć, że zrobiło się dziwnie - tyle że ten próg przekroczyli już jakiś czas temu i... Prawdę mówiąc w tym momencie nie był jakoś szczególnie zaskoczony. W końcu jaką inną funkcję mogło pełnić to przejście - jeżeli nie przeniesienia ich do namierzonej oczyszczalni wody? W... Trochę niekonwencjonalny sposób, zgoda, ale zdecydowanie skuteczny. I mniej błyszczący od jego własnej preferowanej metody transportacji.
Widok po drugiej stronie również nie był aż tak dziwny, zważywszy na okoliczności, ale nastolatek mimo wszystko potoczył wzrokiem po otoczeniu, równocześnie mrugając szybko - głównie po to, aby pomóc oczom szybciej przyzwyczaić się do ponownie jaśniejszych warunków. Nie był pewien, czy w rzeczywiści cokolwiek to zmieniało, ale przynajmniej czuł się przy tym trochę lepiej.
... Nie do końca tego się spodziewał.
To znaczy, owszem, jedna z kobiet zdecydowanie wyglądała na bohaterkę - jej zbroja oznajmiała to wystarczająco wyraźnie, nawet jeżeli w dłoni trzymała akurat miotłę... Kobieta, nie zbroja. Co prawda Billy jej nie rozpoznawał, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło, nawet przy jego małej obsesji na punkcie superbohaterów... W końcu nowi pojawiali się przez cały czas, więc być może na kogoś takiego właśnie trafili. A poza tym kobieta miała najwyraźniej pegaza, co dodawało jej w oczach Kaplana co najmniej dziesięć punktów wiarygodności.
W następnej chwili jednak spojrzenie chłopaka padło na mężczyznę w znajomym kostiumie. Och... X-Men! Na nich się znał! Co więcej, z nimi już wcześniej współpracował, nawet jeżeli dość pobieżnie. W tym konkretnym przypadku nie był jeszcze do końca pewien z kim konkretnie miał do czynienia... I jego czoło zmarszczyło się, gdy starał się to szybko ustalić, pozwalając w tym czasie swojemu towarzyszowi przemówić jako pierwszemu. Brak zauważalnej na pierwszy rzut oka mutacji... Ale strój charakterystyczny, z odsłoniętymi ramionami i w ogóle... No i sama sylwetka również co nieco mu podpowiadała. Colossus, gdyby miał strzelać.
Zadowolony ze swojego krótkiego dochodzenia, Billy z czystym sumieniem skupił się już na odpowiadającej duchowi kobiecie, która - co ciekawe - nie zaliczyła samej siebie do bohaterów... Albo jej słowa były po prostu ironiczne i dlatego użyła trzeciej osoby - oni zamiast my. Właściwie jej ton głosu nawet by na to wskazywał... Typowe. Niestety to właśnie takiego podejścia Kaplan się trochę obawiał, ale nie mógł nawet powiedzieć, że teraz go zirytowało. Nie, spodziewał się go, więc był raczej zawiedziony... I może odrobinę pozbawiony złudzeń. Ale tylko odrobinę.
Nastolatek szybko przeniósł spojrzenie z nieznajomej na twarz swojego brata, równocześnie odchylając głowę lekko na bok, aby jej ruchem subtelnie wskazać mu w kierunku domniemanego Colossusa. Z drugiej strony nie krył się z tym jakoś szczególnie, bo... Tak czy siak zamierzał się przecież odezwać, więc dyskrecja nie miała sensu. Po prostu nie chciał się z tym obnosić.
- Chyba wiem kim jest jeden z nich, a jeżeli się nie mylę, to... To jest godny zaufania. I bardzo silny i wytrzymały. Należy do jednej z największych grup superbohaterów - poinformował ducha cicho, lecz nie szeptem, więc pozostali zebrani, w zależności od swojego położenia, prawdopodobnie powinni być w stanie przynajmniej zorientować się, że coś mówił... I może wyłapać jego słowa, wszystkie lub część.
W porządku, czyli wiedzieli przynajmniej jedno... Gdyby zdecydowali się spróbować współpracy, to mogli. Nie powinno się to skończyć żadną zdradą czy inną katastrofą. Na dodatek dawało to również Kaplanowi nadzieję na to, że być może w mieście znajdowali się również inni członkowie X-Men... Bardzo by im to pomogło. Och, szczególnie taka Magik... Prawie miał ochotę o nią zapytać.
- Zgaduję, że zamierzacie spróbować naprawić całą tę sytuację. My też się za to bierzemy. Więcej sensu ma dogadanie się i skoordynowanie naszych działań, niż pracowanie zupełnie osobno i może nawet przypadkowe wchodzenie sobie w drogę - dodał następnie, już głośniej, przesuwając wzrokiem po pozostałych, aby nie było żadnych wątpliwości, że teraz zwracał się do każdego z nich. Jeżeli go nie posłuchają, to trudno, od początku brał tę opcję pod uwagę, ale musiał przynajmniej spróbować do nich dotrzeć. W najgorszym wypadku zwyczajnie się rozejdą, ale... Byłoby po prostu szkoda zmarnować okazję, skoro już się nadarzyła.
- Mamy pewien plan i... - to powiedziawszy, chłopak przerwał nagle i zmarszczył czoło, szybko analizując wszystko to, co wyjaśnił mu niedawno Daniel... I zastanawiając się ile z tego mogło wypłynąć w inny sposób. Co mogli wiedzieć na temat tego kryzysu pozostali bohaterowie. - I... Upewniam się tylko, zdajecie sobie sprawę z tego, co się tutaj dzieje, prawda? |
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Wto Wrz 08, 2020 9:07 am | |
| Sam nie skończyła jeszcze grzebać pod deską rozdzielczą samochodu kiedy Colossus się do niej odezwał, więc musiał mówić do jej pleców… oraz innych wypiętych partii ciała. -Ughh… Nie możesz ich jeszcze zawołać? Przed chwilą tu byli… Tak, mam radio, ale nie wiem jakich wojskowi używają częstotliwości. Policyjne fale są ciche od czasu ataku robotów, bo ktoś tam stwierdził że mogą być podsłuchiwane. No a potem przyszedł Ogun i nie jestem pewien czy w Nowym Orleanie istnieje jeszcze policja. Chcesz to się pobaw. – rzuciła mutantowi swoja krótkofalówkę. Mniej więcej w tym czasie podeszła do nich Olorun ze swoim pomysłem modyfikacji pojazdu. - Tak, to nawet niezły pomysł, ale skąd ja tutaj wezmę… - nie zdążyła dokończyć policjantka, bo walkiria jednym ruchem (i dwiema małymi poprawkami) miecza odseparowała dach wozu od całej reszty. Metal pojazdu był wręcz obraźliwie słaby. Na pewno nie stanowiłby żadnej ochrony w ewentualnym konflikcie z nadprzyrodzonymi przeciwnikami. W ten sposób kobiety otrzymały przedziwny kabriovan z odkrytym dachem. Być może warto byłoby zrobić jeszcze trochę miejsca po bokach na wypadek ewentualnej potyczki? – Albo możemy po prostu odciąć dach mieczem. Tak. – skwitowała policjantka, która jeszcze nie przyzwyczaiła się do ogromnej siły swojej niepozornej nowej przyjaciółki. Jeśli zaś chodzi o nowoprzybyłych, to zdziwienie i zdezorientowanie stron było widocznie obopólne. Wyglądało na to że goście z kufra sami nie byli do końca pewni kogo szukali. Pomimo iż Rasputin dość wyraźnie odpowiedział na wezwanie o bohaterstwie, to siwowłosy chłopak wodził wzrokiem to po nim, to po wskazanej przez Olorun Samanthę, to znowu po Olorun, po tym jak Sam zmierzyła ją pytającym wzrokiem. W końcu jednak nowoprzybyli zdecydowali się przemawiać do całej grupy. -Ogun za pomocą wyznawców z tego miasta buduje ogromny portal do świata duchów. Za jego pomocą przywoła swoją nieskończoną armię petro loa. Czuję że mieliście już z nimi styczność. – wyjaśnił siwowłosy chłopak nie czekając na odpowiedź. - Nowy Orlean to jedynie początek jego zakusów. Ten atak nie jest też jego pierwszą próbą podbicia tego świata. Jeśli chcemy go powstrzymać, kończy nam się czas. Na moment zapadła niezręczna cisza. -Chcemy? – zgodziła się niepewnie Sam. - Ale w trójkę? Piątkę? Może ktoś pobiegnie jednak po sierżanta. Niech zbombardują ten portal. -Nie bez strat w ludności cywilnej. – odpowiedział od razu białowłosy. - Wierzę, że wolną wolę ludzi da się odzyskać po ponownym uwięzieniu Oguna. Do zakłócenia pracy portalu musimy jedynie unieszkodliwić przebywającą w jego pobliżu arcykapłankę. Z resztą dam sobie radę. O ile Ogun nie zainterweniuje osobiście. Odcięcie bezpośredniej drogi do świata duchów powinno też osłabić jego moc. Chłopak przestał mówić. Rozglądał się po zebranych, jakby oczekiwał że dodadzą od siebie jakieś uwagi. Odwrócił się tylko jeszcze w stronę drugiego młodzieńca. - Mówiłeś że masz plan? |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Wto Wrz 08, 2020 6:04 pm | |
| Pioterł jak to każdy biały heteroseksualny mężczyzna, chwilę spojrzał się na atrybuty kobiece, policjantki jednak nawet dobroduszny człowiek nie pokona natury, po chwil oddalił się od samochodu, starał się przypomnieć swe gruntowne szkolenie wojskowe. Nie za bardzo rozumiał, dlaczego ludzie tak bardzo nie potrafią dostosować się do nowych sytuacji i narzekają kiedy zrobi się za zimno czy za nie przyjemnie, zawsze jest jakiś klucz do rozwiązanie. Z racji tego że dużo spędzał czasu przy piwie z swoim dobrym przyjacielem James aka Loganem, miał nadzieje że te rozmowy nieco mu pomogą, starał się nawiązać kontakt z gwardią narodową używając starego slangu z czasów wojny z Wietnamu. Może jakoś się uda, a przy tym wyjął swój super sprzęt X-Men chcąc spojrzeć na mapę oraz wyznaczyć najlepszą trasę, bo to co mówią przybysze z innej planety ma pewien sens, wszak zawsze w czasie ataku jest zwrócenie uwagi, a potem zaczynają się problemy no ale cóż już nie z takimi trudnościami przyszło zmierzać się Rasputinowi. - A czemu tego Oguna czy jakoś tak, nie wrzucił w tamten portal, czy gdzieś indziej a potem zająć się jego pomagierami bo raczej jest ich tu sporo a potem rząd pewnie zajmę się odbudową miasta, a ja jeszcze zdążę na wieczorowy podwieczorek przy dobrym winie z Francji. - Może się wydawać że Olbrzym jest dość szorstki, no ale kto by nie był jeśli urodził się i wychował na Syberii stracił rodzinę oraz męczą, go koszmary i nie może pogodzić się z stratą oraz stracą miłością, kogo by to nie przybiło? Pewnie Logana i jego kochanki…. Ale no cóż to jest już inna historia. - Raczej, wątpię że znasz przeciwnik i jego możliwości bojowe? Lub co można się spodziewać i przygotować? iż azaliż jakoby niestety, z przygwożdżeniem ich będzie problem, chociaż zawsze znajdzie się złoty środek. - |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Wto Wrz 08, 2020 8:28 pm | |
| Prawdę mówiąc Billy cieszył się trochę z tego, że to nie na niego spadł obowiązek wyjaśniania sytuacji. Jasne, jego towarzysz już mu co nieco o niej opowiedział, ale nie było chyba sensu bawić się w taki głuchy telefon, skoro mógł to teraz powtórzyć tej grupie - bez opcji utraty albo przypadkowego przekręcenia jakichś informacji. Choć... Chłopak nie mógł nie zauważyć, że duch przemilczał jedną czy dwie kwestie, o których jemu akurat wspomniał... I teraz nie był do końca pewien czy zrobił to umyślnie i Kaplan również nie powinien się do nich raczej odnosić, czy może nie miało to jednak znaczenia. A spytać przecież nie mógł.
Tak czy siak, chłopak odruchowo skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, słuchając słów padających z ust swojego brata i kiwając nieznacznie głową, by wyrazić swoje dla nich poparcie. Wzrok utrzymywał przy tym na bliźniaczej twarzy, a poza tym starał się sprawiać wrażenie kogoś mającego sytuację względnie pod kontrolą. Albo, no, przynajmniej kogoś mającego siebie pod kontrolą. Jak gdyby coś takiego nie było dla niego niczym niezwykłym - jakby był przyzwyczajony do walczenia o los całego świata. Dzień jak dzień. W piątek planował to samo na Zachodnim Wybrzeżu.
Przynajmniej dla jednej innej osoby tam na miejscu najwyraźniej nie był to dzień jak dzień... I to delikatnie mówiąc. Jedna z kobiet zdawała się podchodzić do sprawy bardzo... Realistycznie-ludzko. To znaczy, zakładała, że kilka osób nie ma szans podjąć się czegoś takiego. Billy w pewnym stopniu nawet to rozumiał. Mimo wszystko przez większość życia miał do czynienia głównie ze zwykłymi, kompletnie pozbawionymi nadludzkich zdolności, osobami. Tyle że zarówno komiksy, jak i ostatnie parę miesięcy, nauczyły go czegoś zupełnie innego: kilka osób jak najbardziej mogło dokonywać cudów. Ba, czasami wystarczyła do tego jedna.
Jego sympatia do tej kobiety natychmiast spadła do wartości ujemnych, gdy tylko ta wspomniała o bombardowaniu części miasta. Prawdopodobnie dało się to zresztą poznać po jego twarzy, bo wcale nie krył się z tym, że jego czoło się zmarszczyło, zaś kąciki ust opadły... Ale na szczęście nie zdążył się na ten temat wypowiedzieć, bo zrobił to jego kompan - dobitnie wyjaśniając dlaczego pomysł był zły. Tak, Billy w pełni popierał uwalnianie mieszkańców spod kontroli umysłowej bóstwa.
- Tak... - zaczął, kiedy duch zwrócił się do niego z zapytaniem o plan, chociaż... Gdyby miał być całkiem szczery, to nie był pewien czy słowo "plan" do końca tutaj pasowało. Miał parę pomysłów, to prawda... Na osiągnięcie pewnych rzeczy... Mniej więcej w takiej kolejności, w jakiej zapewne powinni się za nie zabrać. Mimo to "plan" definitywnie brzmiał lepiej od "kilku ogólnych punktów do zrealizowania bez wystarczającej ilości danych do przygotowania czegoś konkretniejszego". No i przede wszystkim krócej, więc tym określeniem wygodniej się było posługiwać.
Nim jednak Kaplanowi udało się wejść w szczegóły tego planu, głos zabrał ktoś inny - domniemany Colossus... Swoją drogą, chyba naprawdę powinni poświęcić te kilka sekund na wymienienie się pseudonimami czy nawet imionami, żeby oszczędzić sobie zgadywania. Tak czy siak, grunt, że mutant to zrobił, a Billy spojrzał na niego z zawahaniem - można by wręcz rzec, że ze zdezorientowaniem - i powoli zamknął usta.
Do tego też był przyzwyczajony. Dorośli zdecydowanie lubili wchodzić innym w słowo. Poza delikatnym ukłuciem irytacji, nastolatek naprawdę by się tym nie przejął, gdyby nie to, że zaczął Colossusa słuchać i... Jego zdezorientowanie powoli przerodziło się w osłupienie, połączone z wpatrywaniem się w mężczyznę nieruchomo. Do tego momentu twarz chłopaka zdążyła przyjąć mniej więcej neutralny wyraz, a on sam miał wrażenie, że chyba trochę się zawiesił. W całej tej wypowiedzi było coś fascynującego. Być może to lekceważące podejście do sprawy...
- ... Tak więc zgodziliśmy się wcześniej, że najlepiej będzie zacząć od odwiedzenia arcykapłanki i przejęcia od niej Kostura, o którym mówiłeś. Najlepiej wykorzystując element zaskoczenia, natychmiast po teleportowaniu się tam, gdzie ona obecnie przebywa... Chyba że ktoś inny będzie mógł w tym czasie przeprowadzić akcję dywersyjną i przyciągnąć uwagę otaczających ją osób? Bo to może ułatwić nam zadanie. O ile taka akcja nie zwiększy właśnie jej czujności, ale w tak krótkim odstępie czasu powinno to tylko zadziałać na naszą korzyść... A potem, zakładam, będziesz mógł tego Kostura użyć? I zyskamy wsparcie Papy Legby? - spytał, zwracając się rzecz jasna do ducha. Billy nie był pewien jak bardzo dosłownie miał to wtedy na myśli, ale jego towarzysz zdecydowanie wspomniał o tym ostatnim. Jeżeli nawet nie chodziło o sprowadzenie Legby osobiście, a jedynie uzyskanie od niego jakiejś pomocy, błogosławieństwa, czy czego bogowie Voodoo nie udzielali - to powinno im to dać szansę poradzić sobie z Ogunem. Och... Tylko chyba pozostali nie słyszeli jeszcze o tej broni...
- Kostur Legby to... Taki artefakt. A Papa Legba to najwyższy Loa. On i Sorcerer Supreme z tamtych czasów pokonali Oguna poprzednim razem, gdy próbował czegoś podobnego. Zamknęli go wtedy w międzywymiarowym więzieniu, z którego teraz ta kapłanka, Marie Leaveau, go wypuściła - streścił dla nich tło historyczne Kostura... I po części całej obecnej sytuacji. Może coś już o tym wiedzieli, może nie, ale na pewno lepiej było się powtórzyć, niż nie dać im o tym znać wcale.
Ostatnio zmieniony przez Wiccan dnia Sob Wrz 26, 2020 3:35 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Walkiria
Liczba postów : 31 Data dołączenia : 02/09/2019
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Sro Wrz 09, 2020 8:12 am | |
| Cały czas pozostając w przekonaniu, że wewnętrzne problemy Midgardu niespecjalnie ją dotyczą, większą uwagę niż przysłuchiwaniu się toczonej dyskusji, Walkiria poświęcała na obserwacji działań Samanthy i tego jak dziewczyna przywraca stary pojazd do życia. Efekt końcowy tej wspólnej pracy uznała za zadowalający i spełniający swoje funkcje, choć patrząc obiektywnie, obecny wygląd maszyny bliższy był rydwanowi, niż temu co mieszkańcy Nowego Orleanu nazywali samochodem, natomiast sam stukot i warczenie silnika, kojarzył się Olrun z utyskiwaniem starego wojownika zbierającego się do kolejnej batalii. Było w nim tyleż samo narzekania, typowego dla kogoś kto pokonawszy wszystkich swoich wrogów sam został pokonany przez upływ czasu, co radości wynikającej z otrzymania kolejnej szansy by tym razem wkroczyć do Walhalli tak jak należy. I niech ktoś spróbuje powiedzieć że silniki nie mają duszy. - Przywracamy cię do czynnej służby. - Uroczyście oświadczyła Walkiria, zwracając się do pojazdu przygotowanego dla Rosji. Mówienie do przedmiotów było w jej wypadku efektem dość samotniczego charakteru pracy, jak również typowym „zboczeniem” mechanika, więcej czasu poświęcającego maszynie niż temu który stał za jej sterami. Wojowniczka była gotowa wyruszać, postanowiła jednak, że zanim wsiądzie na Bryzę, spróbuje ocenić czy informacje przyniesione przez podróżnych z magicznej skrzyni, mogą być dla niej w jakiś sposób przydatne. Fakt iż znów pojawił się ktoś próbujący otworzyć przejście do Helheimu nie był niczym nowym. Głupców targających się na taki zamiar nigdy nie brakowało i nie wiedzieć czemu, większość z nich uważała, że samo uwolnienie piekielnych istot, sprawi że te będą posłuszne osobnikowi który otworzy „drzwi” do więżącego ich świata. Tyle że wspomniana kraina wcale nie była klatką, a specjalnym miejscem którego mieszkańcy niekoniecznie byli zadowoleni z tego, że ktoś zakłóca ich spokój, przez co najczęściej obracali się przeciwko wszystkiemu co ich irytowało, nie wyłączając z tego rzekomego wybawcy. Jarl Orun miał przynajmniej na tyle rozumu by do swojego przedsięwzięcia zaangażować kogoś potrafi poruszać się pomiędzy światem duchów i światem realnym. Problem w tym, iż Walkiria znała tylko kilka osób potrafiących dokonać tej sztuki, a tak się składało, że wszystkie one były jej siostrami. Dlatego właśnie wspomnienie owej arcykapłanki zaczęło ją intrygować. Wojowniczka nie miała złudzeń co do tego że gdyby istniał jakiś problem z Walkiriami, w Asgardzie wiedziano by o nim dużo wcześniej i zareagowano zanim wywołałby on jakieś skutki tu w Nowym Orleanie. Tyle że posiadanie takiej informacji wcale nie oznaczało konieczność podzielenia się nią z Olrun Omsorgsfuld. Powyższa teoria brzmiał co prawda dość absurdalnie, ale w połączeniu z faktem że z jakiegoś powodu wysłano tu najpierw Thora, a później ją, nie dawał Walkirii spokoju. Poza tym gdyby miała wymienić osoby które byłyby w stanie nakopać w tyłek następcy tronu, pewnie zaczęłaby od Brunhildy i kilku innych swoich sióstr, co aż za dobrze pasowało do odpowiedzi dlaczego blondas utknął w tym królestwie. - Chwila, zwolnij młodzieńcze. - Zwróciła uwagę wojowniczka , gdy pudełkowy chłopak zaczął udzielać zebranym wykładu na temat tego kto jest kim. Młody miał dziwną tendencje do przyjmowania za pewnik wszystkich swoich domysłów, ale przynajmniej ubierał się z klasą. – Cofnij się w swojej opowieści do chwili w której chciałeś wspomnieć o Thorze i jego udziale w tym wszystkim, bo póki co nie wiedzę w którym miejscu nasze misje miałby mieć wspólne cele. Olrun spojrzała pytająco w kierunku Rosji, który jako jedyny wcześniej wspominał nich coś o uratowaniu świata. Wielkolud jak do tej pory ani razu nie sprecyzował co ma na myśli, więc niewykluczone że jego zadanie jest dokładnie tym samym co chciała osiągnąć dwójka nowo przybyłych. Metalowy człowiek najpierw towarzyszył grupie taszczącej skrzynię z sekretnym działem, potem uznał że jednak weźmie udział w poszukiwaniach Throa, a obecnie chciał się zabierać za niszczenie portali. Chyba najwyższy czas by Rosja określił swoje priorytety i posadził swój zadek w rydwanie lub udał się swoją drogą. |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Pią Wrz 11, 2020 5:59 am | |
| W czasie spotkań przy piwie z Loganem, wiele się mógł od niego nauczyć wszak taki człowiek co tyle przeżył a jeszcze przy okazji uczy sztuk walki oraz historii, na pewno może wpoić sporą wiedzę, z tego powodu Piotov musiał skorzystać z jego rad. - Nie ma czasu się przedstawiać i udawać bycie dżentelmenem, powiedzie jakie macie zadanie i co planujecie oraz potem Walkiria, wypowie się jaki jest nasz plan jako że jest raczej bardziej doświadczona bojowo od mnie. - Skrzyżował dłonie, no niestety nawet prostoduszny człowiek czasem musi się postawić swojej naturze by, ruszyć w stronę działań chciał mieć to wszystko za sobą i mieć już święty spokój. Bo wszak nie jest to takie proste by móc ruszyć w stronę walki sam i potem wyjechać do Europy gdzie może odpocząć, z racji jego postury i dość długiej a zarazem gęstej brody jak i włosów który sięgały mu do karku, wyglądał jak Heros z dawnej starożytnej Epoki, ale nigdy nie czuł się taką osobą on po prostu starał się być wobec każdego w porządku, rzadko kiedy musiał użyć brutalnej siły.
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Pon Wrz 14, 2020 11:02 am | |
| Sądząc po wyrazie twarzy i odwróceniu wzroku, policjantce zrobiło się chyba głupio że nie pomyślała od razu o najbardziej oczywistych skutkach bombardowania. Być może zmęczenie całą tą sytuacją dało jej się we znaki, albo nie sądziła że w okolicy portalu mogą być ludzie. Tak czy siak nie skomentowała tego w żaden sposób. Zawstydzona wycofała się wręcz z całej rozmowy i czekała na osąd osób ważniejszych od siebie. To że w skład tego grona wchodziła dwójka nastolatków nie był aż tak zastanawiający, zwarzywszy na okoliczności. Daniel w ciele Tommy’ego odpowiadał w tym czasie na pytania i uzupełniał luki w wiedzy zebranych. Zaczął od odpowiedzi dla Colossusa. -Znam tego wroga jak mało kto w świecie żywych, choć nigdy nie spotkałem go osobiście. Jest potężnym Loa ognia, wojny i ochrony. Ostatnim razem gdy atakował Ziemię potrzeba było połączonych sił najwyższego z Loa i najlepszego z ziemskich magów, by go pokonać. –zerknął w stronę Wiccana, bezpośrednio odnosząc się do jego słów - Uwięziono go wtedy w więziennym wymiarze, a ojciec bogów zabronił wszystkim loa fizycznie odwiedzać świat śmiertelnych. Teraz bogowie muszą zajmować ciała ludzi, jeżeli chcą załatwiać tu swoje sprawy. Tak jest też i teraz. Z tego co mi wiadomo Ogun zamieszkuje teraz ciało jednego z wiernych Marie Laveau. Jest przez to słabszy, lecz wciąż bardzo potężny. – chłopak zrobił chwilę przerwy na wdech i zebranie myśli. Zanosiło się na dłuższy wykład. – Jestem dobrze przygotowany aby przeprowadzić rytuał, jakiego użył wtedy ówczesny Sorcerer Supreme. Jednak bez boskiej interwencji moja moc może być zbyt słaba aby odesłać Oguna, nawet z obecnego, słabszego ciała. Chcemy odzyskać skradziony mi artefakt, który pomógłby mi się skontaktować z Legbą. Nie pomoże nam fizycznie, ale chyba będzie to wystarczające aby wyrównać szanse. Chwilowo kostur o którym mowa jest w posiadaniu pierwszej kapłanki Oguna. W miejscu portalu do mrocznych krain ognia, o którym mówiliśmy… - chłopak przymknął oczy mówiąc ostatnie zdania. Widocznie kradzież kostura uważał za dotkliwą porażkę i hańbę na swoim honorze. - Czy ktoś z was ma jeszcze jakieś pytania? Jeśli nie to byłbym dozgonnie… Nie zdążył dokończyć, bo z nurtu wybiło go pytanie Olorun. -Thor? Książę Asgardu walczył w mieście w trakcie pierwszej inwazji, ale wydawało mi się że opuścił nasze miasto nim zdążyliśmy mu podziękować. Myślisz że wciąż przebywa w Orleanie? Jego pomoc byłaby nieoceniona. Daj mi chwilkę… Chłopak zamknął na chwilę oczy, a gdy je po chwili otworzył, jego oczy stanęły czernią. Stał tak przez moment, może nie w zupełnym bezruchu, co pilnie nasłuchując otoczenia. W końcu znów mrugnął, a jego oczy znów wróciły do normalnej, lśniąco białej poświaty. - Nie wyczuwam jego aury w pobliżu. Masz może coś, co mogłoby pomóc go zlokalizować? Jakiś przedmiot, który należy do niego, bądź niedawno go używał? Widać było że chłopak bardzo zaangażował się w próbę znalezienia księcia. Prawdopodobnie już w myślach umieszczał go w swoim planie w miejscu "boskiej interwencji" o której wspominał wcześniej.
----------------------------------------------- [Colosus, postaraj się nie wchodzić przed kolejkę GM. Teraz akurat nic się nie stało, ale być może GM chciałby wprowadzić do sceny jakieś dodatkowe elementy, w których twój post mógłby mu przeszkodzić. Ten akurat post niewiele zmienia, więc niech już zostanie, ale unikaj tego na przyszłość] |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Sob Wrz 26, 2020 4:22 pm | |
| Podczas gdy jego towarzysz przemawiał, Kaplan ograniczył się głównie do kiwania od czasu do czasu głową dla poparcia jego słów... Nie to, żeby miało to ogromne znaczenie, skoro sam wszystkiego dowiedział się właśnie od niego, ale pozostali nie musieli sobie do końca zdawać z tego sprawy. A nastolatek duchowi ufał, przynajmniej na tyle, na ile pozwalała mu na to jego wrodzona ostrożność i pesymizm. Już nawet prawie zapomniał o tym, w jaki sposób się spotkali - tak bardzo nie miało to znaczenia.
Billy odruchowo zacisnął szczęki i usta w momencie, gdy wojowniczka kazała im zwolnić - choć to akurat Daniel wciąż jeszcze wtedy mówił, nie on sam - i wyraźnie się zawahał, zerkając na nią niepewnie, zdezorientowany i wytrącony z głównego tematu. Nie potrwało jednak długo, nim cała jego postawa zauważalnie się zmieniła - stanął nieco bardziej prosto, jego brwi się lekko uniosły, oczy rozszerzyły, usta nieznacznie rozchyliły... Świadczyło to jednoznacznie o zaskoczeniu, ale zdecydowanie nie z gatunku tych negatywnych.
- Thor tutaj jest? - spytał z ledwo skrywanym entuzjazmem, chwilowo ignorując kompletnie Colossusa, ale to nie wojowniczka mu odpowiedziała - lecz duch w ciele jego brata. Spojrzenie nastolatka natychmiast przeskoczyło na tę tak dobrze znaną mu twarz - bo w końcu jego własną - a następnie jego czoło lekko się zmarszczyło. W milczeniu obserwował ten drobny przejaw magii, zapewne lokalizacyjnej, być może całkiem podobnej do czaru, który on sam wcześniej rzucił - i starał się nie robić sobie zbyt wielkich nadziei, naprawdę, ale...
Och, tak bardzo chciałby spotkać Thora. Oczywiście nie miał żadnych wątpliwości, że Mściciel niesamowicie by im się tutaj przydał - w końcu był dosłownie bogiem, a przynajmniej w takim sensie, w jakim był nim prawdopodobnie i Ogun... Już sam Thor mógłby się z nim więc zmierzyć na równym gruncie, co najmniej. A - przy odrobinie szczęścia - ich pomoc to już w ogóle przeważyłaby szalę... I to oczywiście to było w tej sytuacji najważniejsze, a Billy to w pełni rozumiał i popierał.
Tyle że jednocześnie po prostu chciał go spotkać, tak sam z siebie i dla siebie. Co prawda jego ulubionym bohaterem była bezkonkurencyjnie Scarlet Witch, ale Thor również znajdował się bardzo, bardzo wysoko na jego osobistej liście - prawdę mówiąc chyba zajmował nawet drugie miejsce. Przez wartości, które reprezentował - i przez to, że Billy po prostu kochał mitologię nordycką. W końcu dosłownie nadał sobie imię Asgardian - na samym początku swojej kariery.
To z kolei nasuwało mu pewną myśl...
- W razie czego ja też mogę spróbować. Tylko konkretniej niż wcześniej. Jako kompas radzę sobie całkiem nieźle - dorzucił, kiedy tylko Daniel odezwał się ponownie. Nie to, żeby bardzo chciał wziąć to zadanie na siebie, szczególnie gdyby miało się okazać, że Thora jednak nie dało się znaleźć - i kogoś trzeba by było za to winić - ale jeżeli wojowniczka nie posiadała przy sobie żadnej jego własności, to był to chyba dobry plan B. Tak czy siak, interesowało go jeszcze coś innego.
- Poza tym, pytanie. Do pani z mieczem. Skoro twoja misja dotyczy Thora, to zakładam, że jesteś z nim jakoś powiązana. Po zbroi i latającym koniu obstawiam walkirię. Czyli boginię. I to taką, która ma do czynienia ze zmarłymi i światem duchów. Tak? - wyliczył szybko, spoglądając na kobietę i czekając na potwierdzenie lub zaprzeczenie, po którym od razu przeniósł wzrok na Daniela... W przypadku braku jednoznacznej reakcji zresztą zrobiłby to tak czy siak, bo był względnie pewien swoich domysłów.
- To wszystko nam jakoś nie pomoże? - spytał ducha, a w jego głosie zabrzmiała cicha, jeszcze nieśmiała nutka nadziei. Nie liczył na zbyt wiele, bo jednak Valhalla raczej nie posiadała bezpośredniego połączenia z tym wymiarem, z Legbą, ale... Bogini to przecież zawsze bogini. Kto wie jakimi prawami rządzili się tam między poszczególnymi panteonami? |
| | | Walkiria
Liczba postów : 31 Data dołączenia : 02/09/2019
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Sob Wrz 26, 2020 5:28 pm | |
| Walkiria przysłuchiwała się wypowiedzi podróżnika z magicznego kufra, z miną i postawą wyraźnie zdradzającą zniecierpliwienie i rozczarowanie. Naprawdę musiała z sobą walczyć by przy tym nie ziewnąć. Chłopak mówił dużo, ale konkretów w tej jego gadaninie było jak na lekarstwo. Niespodzianie w porównaniu do niego, to Rosja okazał się tym który potrafi przemawiać na temat, jednym stwierdzeniem „nasz plan”, dając jasno do zrozumienia czyją stronę gotów jest poprzeć. Tyle że Wielkolud najprawdopodobniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że ów plan w żadnej mierze nie uwzględniał czegoś takiego jak ratowanie królestwa Nowego Orleanu. Właściwie nie wiadomo na jakiej podstawie obaj przybysze założyli że Olrun i jej drużyna im pomogą? Póki co nie mieli żadnych przydatnych informacji na temat Thora, a co za tym idzie, oni sami i ich misja nie wzbudzali w wojowniczce ani grama zainteresowania. Wyglądało na to że dwójka magów na temat miejsca przebywania przyszłego władcy Asgardu, wiedziała jeszcze mniej niż ona. Walkiria zanotowała jedynie to, że choć nieznajomy dużo mówił o bogach, to najwyraźniej tych ostatnich traktował dość wybiórczo, na przykład samego Thora redukując do roli zwykłego księcia. Umownie rzecz przyjmując, w niektórych społeczeństwach wystarczyło wybijać się ponad przeciętność, by zyskać sobie przydomek boskiego, jednak swoim rozumowaniem mężczyzna na pewno nie wzbudzał w Walkirii sympatii. Szczególnie że chwile później wysunął podejrzenie, iż Olrun może być kimś na kształt psa gończego, któremu dano do powąchania buty młodego władcy i kazano podążać jego tropem. Niby po co miałabym mieć przy sobie cokolwiek należącego do Thora? Walkiria nie posiadała umiejętności wykrywania czyjeś aury, a już na pewno nie potrafiła tego w odniesieniu do istot żywych, jednak jeśli miała zgadywać, dla osób naprawdę obdarzonych ową magiczną zdolnością, wskazanie Thora wśród rzeszy ,mieszkańców Midgardu, powinno być proste, niczym odnalezienie pegaza w stadzie koni. Taka aura z pewnością nie była czymś przeciętnym. Wniosek z powyższego nasuwał jej się taki, iż rzekomy mag, jak i całe to jego Loa, to tylko nic nie warta paplanina. Wojowniczka zastanawiała się przez chwilę czy powinna była zostawić nadętego gadułę samemu sobie, czy też najpierw dać mu w pysk, a potem zostawić i ruszyć tropem Telewizji, gdy niespodziewanie doszła do zupełnie zaskakującego wniosku, za sprawa którego postanowiła dać młodemu jeszcze jedna szansę. - Nie mam nic takiego. - oświadczyła Walkiria. - To znaczy … nie wiem czy to się liczy, ale z racji miejsca pochodzenia, w tym świecie najbliższą Thorowi osobą … pewnie jestem ja. I wcale nie mówię tego z satysfakcją. Pierwszą reakcją na zaskakującą konkluzję przedstawioną przez Olrun było głośne rżenie rozbawionej Bryzy, a radosny stukot kopyt skrzydlatego zwierzęcia, zdawał się mówić „a dlaczego nie ja?”. Niespodziewanie chwilę później, drugi z magów, ten ubierający się o wiele przyzwoiciej, wysunął tezę która mogła być bardzo bliska tego, na co właśnie wpadła posłanka z Asgardu. - Jestem Walkirią – uzupełniła wojowniczka, postanawiając nie wnikać w filozoficzne rozważania czy ona o jej siostry powinny uchodzić za boginie. Obawiała się nieco że przy tej dwójce podobne rozważania mogą okazać się nad wyraz skomplikowane. - Moja misja polega na odnalezieniu Thora i odprowadzeniu go do domu. Olrun chciała w ten sposób uciąć wszelkie dywagacje na temat ich potencjalnej współpracy. Według niej jedynym wspólnym elementem planów czarodziejów i jej zadania, było miejsce w którym działali. Mogli jedynie ustalić by wzajemnie nie wchodzić sobie w paradę. Swoją drogą Walkiria uświadomiła sobie nagle, iż w powierzonej jej misji za bardzo koncentrowała się na tej części związanej z samymi poszukiwaniami, tymczasem wiele wskazywało na to, że przekonanie Thora do powrotu, mogło okazać się dużo poważniejszym wyzwaniem niż sama jego lokalizacja. Wojowniczka nie miała żadnych argumentów poza „Odyn tak kazał”, co zdaje się na upartym bogu nie robiło wielkiego wrażenia. Wyglądało na to że wspólnie z Sam i Rosją będzie musiała wkrótce poćwiczyć swój dar przekonywania. Akurat na tym polu Olrun nie miała żadnego doświadczenia, jako że ci których zwykle prowadziła do Walhalli, rzadko kiedy protestowali przeciwko takiej decyzji. |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Sob Paź 03, 2020 12:13 pm | |
| Przysłuchiwał się rozmówcą i jedynie przytaknął na szukanie Thora, w swoim słowiańskim języku. Niestety nie jest Jon Blaze słynnym kaskaderem oraz mistrzem walki z czarnymi siłami, nie za bardzo wie jak będę mógł sam ruszyć na tego ,,boga” ale może sam Blaze ruszy tutaj jak dowie się co się dzieje i zrobi porządek mimo że będzie za późno wszak taki szaleniec jak on na pewno znajdzie rozwiązanie. - Wydaje mi się że jeśli znajdziemy Gromowładnego, to on zrobi porządek z tym Bogiem a potem będziemy mogli każdy z nas pojechać/lecieć w swoją stronę, raczej nie czas jeszcze ruszyć nam śmiertelnikom do Vallhali. - Odparł swym ciężkim akcentem, przy tym stanął obok Walkirii, nie wiedział za bardzo czy to wszystko pójdzie w dobrym kierunku ale wszak nie miał nic do stracenia, a grunt to trzymać się ludzi z którymi chociaż chwilę służył i wszystko poszło po naszej myśli… albo po część, najtrudniejsze będzie strach jeśli Thor wyruszy do siebie, to raczej te mroczne siły mogą zaatakować ziemię, co wtedy?
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Czw Paź 08, 2020 8:23 am | |
| Wszyscy zdawali się być nagle bardzo pobudzeni kiedy rozmowa zeszła na temat księcia. Wyglądało na to że cele zebranych w zniszczonej oczyszczalni osób łączyło teraz coś więcej niż tylko obszar działania, a mianowicie osoba samego Thora. Choć dla jednych był to cel, a dla innych jedynie środek do celu, to nie dało się zaprzeczyć, że bóg piorunów prawdopodobnie nie zostawi swoich ukochanych śmiertelników w potrzebie. Być może udałoby się wykorzystać to jako kartę przetargową, bo w zamian za pomoc książę może zgodzi się wrócić po dobroci przed tron swego ojca. Choć z drugiej strony nikt nie zaznaczał Olorun, że musi zrobić to „po dobroci”. Siwowłosy chłopak słuchał przez chwilę tych rewelacji, których dziwnym trafem nie mógł domyśleć się sam. Podążając za wzrokiem innych zwrócił uwagę na pegaza, miecz, oraz zbroję i chyba dał się niechętnie przekonać do teorii o pochodzeniu Olorun. Co do tego, by jej moce obcowania z umarłymi były pomocne w tym konkretnym przypadku był już zupełnie niepewny. -Być może? – zaczął odpowiedź w nieszczególnie pewny sposób. – Istnieje wiele światów pozagrobowych, a wiele z nich nie jest nawet podobnych jeśli chodzi o obowiązujące w nich prawa. Nie polegałbym na tym że protoloa posłuchają zewu Valkirii. Mimo to są dosłownie duszami zmarłych przebywającym w niewłaściwym miejscu. Gdy wszystko inne zawiedzie możesz chyba spróbować przeprowadzić je na drugą stronę. Lecz mniejsza o to. Mówisz że jesteś boginią z misją odnalezienia Thora? Bliską osobą? – młody mag zamyślił się na chwilę. – Mój brat jest od niej większym ekspertem, lecz magia polega w dużej mierze po prostu na symbolice. Mam ochotę spróbować pewnego eksperymentu. Oddam ci na moment mój dar widzenia. Być może moc będzie dla ciebie łaskawsza. Pomóż mi młodzieńcze, sprawdzimy ten twój talent. – ostatnie zdanie skierował do swojego towarzysza. Zaraz potem wyciągnął swoje dłonie w stronę Walkirii i Wiccana, niemo sugerując by je pochwycili. Nie wyjaśnił przy tym co właściwie powinni robić bohaterowie. Może założył że magia zrobi swoje, albo że każdy dobrze wie co sam powinien robić. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Czw Paź 08, 2020 1:06 pm | |
| Billy miał bardzo poważne wątpliwości w kwestii tego, czy akurat on po śmierci zostałby zabrany do Valhalli, a jego pełne sceptycyzmu i ostrożności spojrzenie - rzucone Colossusowi kiedy o tym wspomniał - mówiło o tym chyba wszystko. Nie dość, że przede wszystkim nie zgadzała mu się tutaj religia, bo choć nieszczególnie ją wyznawał, to jednak kulturowo pochodził z rodziny żydowskiej... To jeszcze nie był przekonany odnośnie tego, że jego magia dopuściłaby go do krainy wiecznego spoczynku przeznaczonej dla zasłużonych wojowników. Koniec końców jej najbliższym odpowiednikiem w mitologii nordyckiej byłby pewnie seiðr... A on był uznawany raczej za rzecz kobiecą, podstępną i ogółem stojącą w sprzeczności z ówczesnymi - tamtejszymi - ideałami... Chyba że od tamtej pory coś się zmieniło i Asgard zapomniał dać ludziom znać. Choć, patrząc na zachowanie pochodzących stamtąd bohaterów, Kaplan niezbyt w to wierzył.
Grunt jednak, że wszyscy zgadzali się najwyraźniej co do przydatności Thora. To znaczy, Walkiria teoretycznie tego nie stwierdziła wprost, ale jej towarzysz - Colossus - już tak, a przede wszystkim Daniel popierał ten pomysł... Billy z kolei niczego więcej w tym momencie nie potrzebował. Nie przeszkadzało mu nawet to, że jego druga sugestia - łącząca Walkirię ze światem duchów i tak dalej - spotkała się z niepewnością i niską oceną prawdopodobnej skuteczności. Sam nie uważał, że dawało im to jakąś wielką szansę i koniecznie musieli tę opcję wypróbować, ale po prostu warto było o niej pamiętać. Na wszelki wypadek. Bo a nuż?
A poza tym Walkiria była też boginią. Boginią-wojowniczką, na dodatek. Kimś pokroju Lady Sif, a przynajmniej tak nastolatek ostrożnie zakładał... Jasne, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że na tle Asgardczyków - tych, o których Kaplan wiedział - Thor bardzo się wyróżniał, ale to nie oznaczało od razu, że ci pozostali nie byli potężni. Gdyby nie udało im się go znaleźć, to nawet pomiędzy Walkirią i Colossusem mieli pod ręką żywe odpowiedniki czołgów: wytrzymałych i z niezłym uderzeniem.
Tak czy siak, chłopak wysłuchał tego, co miał mu do powiedzenia mag w ciele jego brata, od czasu do czasu kiwając przy tym lekko głową na znak, że przyjmował to wszystko do wiadomości... Oczywiście z pauzą wówczas, gdy Daniel zwrócił się już bezpośrednio do Walkirii, bo wtedy wyglądałoby to co najmniej głupio. Na tym etapie natomiast jego głowa odruchowo odchyliła się nieco na bok, podkreślając jego zainteresowanie. Magia opierała się na symbolice... Nie mógł stwierdzić, że wcześniej tego nie wiedział - po przestudiowaniu całej masy stron internetowych o Wicce - ale miło było usłyszeć takie potwierdzenie ze strony kogoś, kto na sto procent znał się na rzeczy.
Billy nie zareagował na głos, gdy jego towarzysz ponownie się do niego odezwał - tylko znów skinął głową, tym razem na zgodę. Nie miał nic do dodania, może pomijając gwałtowną i szybko stłumioną chęć zapewnienia, że się postara. Nie chodziło nawet o to, że w siebie nie wierzył... Pod tym względem. Przeciwnie, w lokalizowaniu obiektów, miejsc i osób miał już jakieś doświadczenie, a i określanie kierunków również mu wychodziło, więc w normalnych okolicznościach by się tym nie martwił. Zakładał, że jeżeli coś teraz nie wyjdzie, to najprawdopodobniej ze względu na energię ich wroga w okolicy albo... Albo może na magiczną naturę samych Asgardczyków... Lub coś podobnego. Po prostu szukanie aprobaty wśród osób, które klasyfikował jako szanowanych przez siebie bohaterów, przychodziło mu chyba naturalnie, kiedy się nie pilnował.
Dłoń Danielowi podał bez namysłu - i zawahał się dopiero po fakcie, zerkając niepewnie na Walkirię. Instynkt podpowiadał mu, że w takich sytuacjach tworzyło się krąg... A może tak to działało jedynie w przypadku seansów spirytystycznych? Mimo to jego wolna ręka tak czy siak się uniosła i zaoferował ją kobiecie wnętrzem do góry, gotów w razie czego ją opuścić - gdyby reakcja okazała się nie być pozytywna.
- Chcę namierzyć Thora, chcęnamierzyćThorachcęnamierzyćThora... - zaczął inkantować, a jego energia prędko zgromadziła się pod postacią błękitno-białej aury oraz drobnych - nieszkodliwych - wyładowań elektrycznych najpierw przy jego dłoniach i oczach... Aby następnie rozciągnąć się wokół całego jego ciała. Przynajmniej nie kończyło się to już dla niego obowiązkowym lewitowaniem - jak kiedyś, gdy nie potrafił jeszcze nad tym porządnie zapanować... Z drugiej strony, teraz tak czy siak ktoś go trzymał.
Bardziej niż na samych słowach, nastolatek skupiał się z kolei na tym, co dokładnie chciał osiągnąć. W końcu nie chodziło na przykład o otrzymanie współrzędnych bohatera, bo raczej wiele by im one nie powiedziały. Nie, najchętniej wyświetliłby pomiędzy nimi podgląd księcia Asgardu na żywo, w miarę możliwości z jakimś opisem jego obecnego miejsca pobytu - aby wiedzieli gdzie go szukać. |
| | | Walkiria
Liczba postów : 31 Data dołączenia : 02/09/2019
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Pią Paź 09, 2020 12:04 pm | |
| Olrun westchnęła głośno. Z jakiegoś nieznanego jej powodu, dwójka dzieciaków nie potrafiła zrozumieć przesłania w postaci „nie pomogę wam bo mam to w nosie”, zamiast tego wysnuwając oderwane od rzeczywistości teorie, na temat tego czy Walkiria, bogini lub nie, mogłaby poradzić sobie z hordą istot z zaświatów. Wyglądało to trochę tak jakby wszyscy wokół wojowniczki nagle stali się ekspertami odnośnie tego na czym polega rola Olrun i jej sióstr. Nawet Rosja. Choć akurat jego rozważania na temat przejścia do Valhalli, sprawiały że bogini miała ochotę parsknąć z śmiechu. Ten brak logiki trudno jej było nawet tłumaczyć. Bo niby dlaczego to co jest nagrodą miałoby jednocześnie należeć się wszystkim? Takie rozumowanie sprawiało że w oczywisty sposób żaden Sierżant z Nowego Orleanu nigdy do Valhalli nie trafi. Jeśli zaś chodzi o teorie młodych magów, Olrun gotowa była podkreślić fakt, że jest różnica pomiędzy przeprowadzeniem Wybrańca do Wielkiej Sali, a kontrolowaniem całej masy zagubionych dusz, jednak finalnie dała sobie spokój z angażowaniem się w ową dyskusję, ponieważ i tak nie miało to znaczenia, z racji że Walkiria nawet nie planowała spróbować zrobić tego czego oczekiwaliby po niej magowie. Bo niby w imię czego? Na nieszczęście kufrowych podróżników, posłanka z Asgardu nie zamierzała po raz trzeci pakować się w układ, polegający na tym iż najpierw to ona wyświadcza komuś przysługę, a następnie w rewanżu będzie łudziła się nadzieją zyskania wskazówki odnośnie pobytu Thora. Taką umowę miała już z Sam i wojskowymi od wielkiego pudła, dlatego też tym razem oczekiwała konkretów „z góry”. Z drugiej strony brak zaufania do dwójki młodziaków nie przekreślał tego by dać im szansę się wykazać. Szczególnie że nie kosztowało jej to nic więcej niż chwila zwłoki. Walkiria nie bardzo wiedziała na czym ma polegać ten ceremonialny rytuał, postanowiła jednak uszanować potrzeby magów, odnośnie posługiwania się symbolicznymi gestami. Olrun domyśliła się tylko tyle, że powinna chwycić dłonie obu dzieciaków, a następnie, wzbudzić sobie nieco optymizmu i wiary odnośnie umiejętności młodziaka w płaszczu. Wydawało jej się też, że przydatne byłoby gdyby ona sama rozmyślała w tym momencie o Thorze, skupiając własną energię na potrzebie odnalezieniu księcia. Tyle że dokładnie to samo robiła od kilku godzin. - To do dzieła. – Powiedziała Walkiria zamykając zaimprowizowany krąg. Wiedziała że następca tronu Asgardu jest gdzieś tutaj. To znaczy może i nie wiedziała ale w tej kwestii bezsprzecznie ufała w zapewnienia Heimdalla. Poza tym zdawała sobie sprawę że Thor żyje. Gdyby było inaczej, to ona stałaby się jedną z pierwszych uświadomionych o takiej tragedii. Natomiast duszę księcia potrafiłaby odnaleźć nawet bez pomocy magów. Ów paradoks sprawiał, że fakt iż jeszcze nie znalazła poszukiwanego przez siebie księcia, w jakiś sposób napawał ją optymizmem. Olrun starała się również rozgryźć nietypowe uwielbienie jakim Thor darzy mieszkańców Midgardu. Wydawało się to dość dziwne, zwłaszcza że mowa o kimś który do tej pory wspomnianym wcześniej uwielbieniem, obejmował wyłącznie siebie samego. Czyżby władca powoli dojrzewał do swojej roli? Choć wiele wskazywało na to że swoje wysiłki Thor angażował nie tam gdzie powinien. No i w dalszym ciągu głupio pakował się w kłopoty. Poza tym młodym magom nie można było odmówić jednaj rzeczy .Mieli racje co do tego że Thor będzie chciał im pomóc. Raz, że nawet bez ich prośby już wcześniej próbował ocalić królestwo Nowego Orlaanu, a to że prawdopodobnie poniósł przy tym porażkę, tym bardziej sprawi że nie pozwoli sobie na powrót do Asgardu jako przegrany. |
| | | Colossus
Liczba postów : 48 Data dołączenia : 16/02/2013
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu Sob Paź 10, 2020 7:47 am | |
| Piotrov odsunął się i patrzył na ten cały rytuał z zastanawianiem, by po chwili odpalić krótkofalówkę i starać się odnaleźć gwardię narodową, wszak każda informacja mogła się przydać. A nie chciał tam do nich biec bo wiadomo mogli by go zabić, albo ich zdradzić i cała misja poszła by na marne, a każdy chce wrócić do domu nie za bardzo widziało mu że komuś przeszkadzać, wziął głęboki oddech i zasiadł do swego samochodu nie chciał im przeszkadzać, bo pewnie te rzeczy przechodzą poza skalę jego rozumowania by kogoś odnaleźć za pomocą magii, dobrze że nie mają kijka który wskazuje jeszcze gdzie kopać by była studnia…. Ehhhh, nie mógł się doczekać jak to wszystko się ułoży i będzie mógł wrócić do domu oraz odpocząć bo jest już tym zmęczony, oraz odnaleźć możliwości bycia szczęśliwym. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Ulice Nowego Orleanu | |
| |
| | | | Ulice Nowego Orleanu | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |