|
| Washington Square Park | |
|
+17Spectrum Victor Mancha Wiccan Scarlet Witch Spider Woman Deadpool Captain America Zoja Voron Amora Joan Nilsen Daredevil Black Panther Carnage Morgana le Fay Helbindi Flash Thompson Loki 21 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Washington Square Park Wto Lip 24, 2012 2:45 pm | |
| |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Spectrum
Liczba postów : 12 Data dołączenia : 16/06/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Nie Paź 16, 2016 11:10 am | |
| - Miałam wrażenie, jakby coś przeleciało nad miastem. Musiało mi się coś przywidzieć. Będzie musiała popytać swoich znajomych z „branży”, czy i oni dostrzegli coś niezwykłego, i czy nie wiedzą co to mogło być. Może ich sensory i satelity coś wykryły. O ile to rzeczywiście nie było tylko przywidzenie, jakaś oznaka zmęczenia lub odbijające się od czego promienie słoneczne. Miała ochotę wzlecieć w powietrze, może raz jeszcze udałoby jej się dostrzec tajemniczą smugę i dowiedzieć się z czym ma do czynienia. Nie mogła jednak tak nagle stąd odejść. Obok siedziała nieopierzona agentka SHIELD, poza tym rozmawiała z młodą studentką, a dookoła było mnóstwo cywili. Ktoś mógłby ją dostrzec, a tego w tym momencie nie chciała. A z drugiej strony i tak straciła tu zbyt wiele czasu. Obserwacja okazała się bezowocna, TARCZA dowiedziała się o jej śledztwie i jak na razie nic z tego faktu nie wynikło. Przewróciła swoja figurkę przedstawiającą króla i przymierzała się do odejścia. - Na mnie już pora. – rzekła w kierunku obu młodych dam. – Mogę wam w czymś jeszcze pomóc? – nie zaszkodzi spytać, może któraś ma jeszcze jakieś pytania, prośby lub, w przypadku agentki, odpowiedź. |
| | | Melyonem Morningstar
Liczba postów : 50 Data dołączenia : 14/02/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Nie Sty 08, 2017 6:32 pm | |
| Mel jeszcze raz przeniosła wzrok z kobiety na niebo by spróbować coś na nim dostrzec. W końcu westchnęła jakby lekko zrezygnowana po czym zwróciła ponownie wzrok na kobietę z którą właśnie prowadziła rozmowę. - Nie będę zajmować pani czasu, już i tak mam wszystko co chciałam Powiedziała kręcąc głową i lekko unosząc szkicownik. Jej przyjaciel stanął tuż obok i poczuła jak opiera się o jej ramię. Przygryzła wargę i już zrobiła pierwszy krok aby odwrócić się i odejść, pozostała jednak na swoim miejscu aby zobaczyć w którą stronę odejdzie jej przelotna rozmówczyni. Przez chwilę miała ochotę ruszyć za nią, z drugiej strony miała wrażenie że byłoby lepiej gdyby odpuściła sobie wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Oj weź, i tak nie mamy niczego ciekawszego do roboty... Gdyby dostawała dolara za każdym razem gdy towarzyszące jej od lat widmo wygłaszało, zawsze tonem okrutnie znudzonego i szukającego ekscytacji człowieka, to konkretne zdanie to miałaby uzbieraną już wcale nie małą sumkę. Stała więc tak tam jeszcze chwilę, nie do końca zdecydowana w którą stronę pójść dalej. - Nope, nie dzisiaj, nie ma szans Stwierdziła w końcu, przelotnie spoglądając w jego stronę. Nie czekając na jego reakcję odwróciła się na pięcie i poszła w stronę jednego z wyjść z parku. - I tak wypadałoby jeszcze poszukać informacji, zanim zupełnie zapomnę. Stwierdziła po czym nie przerywając podjętego marszu, najpierw wrzuciła do torebki notatnik a potem zaczęła w niej grzebać w poszukiwaniu mp4 i słuchawek. Skoro tak twierdzisz... ja tam wciąż uważam że ciekawiej by było pójść za tamtą kobietą - Nie wątpię... aha tu jest... Wyłowiła z torebki poszukiwane przedmioty a następnie wsadziła słuchawki do uszu i włączyła muzykę.
[zt.] |
| | | Amora
Liczba postów : 109 Data dołączenia : 16/07/2013
| Temat: Re: Washington Square Park Pon Paź 22, 2018 6:25 pm | |
| Wylądowała pod osłoną drzew, w środku nocy, kiedy jedynymi świadkami tego mogli być co najwyżej bezdomni. Mimo wyczerpania w każdym tego słowa znaczeniu udało jej się wykrzesując jeszcze resztkę energii na iluzję cywilnych, nieuszkodzonych ubrań, żeby nie wzbudzać większych podejrzeń. Potem podniosła się na nogi i powolnym krokiem opuściła park. Musiała od nowa urządzić się na tym dryfującym w próżni kawałku skały. [zt] |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Sro Lut 27, 2019 9:55 am | |
| Gwen siedziała na ławce przyglądając się ludziom korzystającym z dobrodziejstwa parku. Wyglądało na to, iż po ataku robotów nie było już śladu, a przynajmniej ci którzy zjawili się tutaj, zdecydowani byli by ów fakt ignorować. Zdolność do szybkiego dźwigania się po katastrofach była jedną z najbardziej zadziwiających jakie przedstawiała ludzkość. Stacy zastanawiała się jak to możliwe, że jeszcze kilka godzin wcześniej wszyscy ci ludzie kryli się z strachu przed inwazją, a teraz beztrosko spacerowali wśród zieleni, biegali, wyprowadzali zwierzaki albo oddawali się relaksacyjnej grze w szachy? Być może wynikało to z faktu iż potrafili z dużym dystansem podchodzić do niektórych problemów? Sama Gwen nie posiadała takiej umiejętności. Ona przejmowała się wszystkim. Nawet jeśli z natury była optymistką, jej pozytywne patrzenie na ten konkretny świat, zostało podkopane już tyle razy, że tym razem wolała nie zakładać z góry iż wszystko będzie dobrze. Spider – grill nie pamiętała by kiedykolwiek denerwowała się przed spotkaniem z H2O, za to doskonale zdawała sobie sprawę, że to zawsze ona spóźniała się na takie schadzki, a co za tym idzie tym razem chciała być punktualna. Fakt że i tak nie miała nic innego do roboty, tylko jej w tym pomagał. Będąc już na miejscu, dziewczyna miała wystarczająco czasu by chociaż spróbować ułożyć sobie plan rozmowy z Harrym. Żałowała że tak niewiele wie o zmarłej Gwen. Byłoby jej teraz znacznie łatwiej gdyby znała relacje jakie łączyły tamtą z Peterem i jego najlepszym kumplem. A może ich troje w ogóle się nie znali? Albo co gorsza pozostawali w wrogich stosunkach? Albo też, co wydawało jej się jeszcze bardziej skomplikowane, w tym świecie to Mary była dziewczyną Parkera, a ona związała się z Harrym? - O ja cię kręcę. Przecież to porąbane. – Na głos wypowiedziała się Gewn, która nie mogąc usiedzieć na miejscu, zaczęła nerwowo chodzić wokół monumentalnej budowli. Stacy starała się zebrać fakty, ustalając co wie. Było już za późno by analizować charakter i decyzje życiowe swojej odpowiedniczki. Zresztą ciężko byłoby w ogóle zakładać że nastolatka odcisnęła jakiekolwiek piętno na historii tego świata. Za to Harry na pewno był tu na piedestale. Informacje o nim można było znaleźć praktycznie w co drugiej gazecie, a skoro tak, to Gwen mogła przynajmniej porównać jak tutejszy H2O ma się do tego którego ona zna, tym samym przyjmując założenie, że jeśli jeden Harry od drugiego niczym się nie różni, to można uznać że obie Gwen również byłyby do siebie podobne. Wizerunkowo zaś wszystko się zgadzało. Patrząc przez pryzmat wiadomości, zarządzający Oscorp, jawił się jako gość siedzący na szczycie piramidy, według własnego uznania decydując o tym, komu podać dłoń i wciągnąć poziom wyżej, a na kogo zrzucać kamienie, by stracić pechowca na samo dno. Jednak Stacy zdawała sobie sprawę że jest to tylko skorupa z którą chowa się prawdziwy Harry. Niestety w tym przypadku mogła mieć jedynie nadzieje, że w obecnym świecie jest identycznie, a czekające ją spotkanie nie będzie jedynie konfrontacją z nadzianym snobem. Z drugiej strony dziewczyna miała świadomość że „jej” Harry raczej nie pomógłby w wycieczce do Vegas, uznając to za zbyt szalone i niebezpieczne, wiec całkowita wierność z pierwowzorem nie była tu tak do końca pożądana. Gwen mogła za to założyć ze przynajmniej obaj mężczyźni myślą podobnie. Nie zostaje się szefem korporacji nie mając poukładane w głowie. To z koeli oznaczało iż Harry będzie od niej oczekiwał szczegółów, nie zadawalając się zwykłym „cześć jestem Gewn z innej rzeczywistości, wpadłam się przywitać, a przy okazji potrzebuje pomocy”. Taki manewr podziałałby może w przypadku Petera. On by uwierzył, stwierdził iż „fajnie ze jesteś”, a resztę dopowiesz mi jak będziesz na to gotowa. Ale z Harrym to tak się nie uda. Niestety ona nie była w stanie udowodnić istnienia alternatywnego świata, a tym bardziej powiedzieć choć jednego sensownego zdania na temat sposobu przemieszczenia się pomiędzy rzeczywistościami. - Przecież nie jestem naukowcem. A w ogóle jakbym wiedziała jak to się stało, to już dawno by mnie tu nie było. – Sarkastycznie skomentowała Gwen, nagle zdajać sobie strawę że porusza się niczym w amoku, wpadając na kolejnych przechodniów. – Przepraszam. Oderwawszy się na chwile od burzy rozmyślań, spider - girl zaczęła rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu Harry’ego, zanim nadepnie mu na stopy. Owej koncentracji starczyło jej jednak raptem na chwilę, ponieważ krótko po tym dziewczyna zdecydowała, że mogłaby zacząć ćwiczyć swoją mowę, a w role H2O chwilowo wcielić kosz na śmieci. Miasto miało mnóstwo dziwaków wiec jedna więcej przemawiająca do okrągłego pudła na odpady, nie powinna nikogo dziwić. - Hej, jak się masz? Wiem że oficjalnie jeszcze się nie znamy… choć tak naprawdę to … no, domyślasz sie… nie, czekaj, głupie. Wymyślę coś innego. Daj mi sekundę. – Przemawiała Gwen. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Washington Square Park Czw Lut 28, 2019 10:58 pm | |
| Zdecydowawszy się dla utrzymania pozorów pozostać w Oscorp do czasu, aż w mieście zrobiło się bezpiecznie, Harry mimowolnie skazał się na dłuższe uwięzienie w budynku. A mógł polecieć prosto do domu... Tyle że niestety to wiązałoby się dla niego z samymi problemami - w tym w kwestii odstawienia sprzętu, usprawiedliwienia swojego zniknięcia z firmy, gdyby ktoś zwrócił na nie uwagę i tak dalej. Już lepiej było poświęcić parę godzin i przynajmniej mieć z tym wszystkim spokój. Poza tym mężczyzna nie mógł powiedzieć, aby zmarnował ten czas. Mógł między innymi upewnić się, że z MJ wszystko było dobrze, w końcu prześledzić najświeższe wiadomości, zainteresować się tym, co działo się w Nowym Orleanie - a co najwyraźniej nie wiązało się bezpośrednio z robotami, tylko z jakimś innym zagrożeniem... Naprawdę, co ludzie mieli w głowach, że część z nich najwidoczniej oddała się w opiekę jakiegoś podejrzanego typa, na dodatek przedstawiającego się jako bóg? Rozumiał desperację, ale bez przesady. To śmierdziało problemami na odległość. Najważniejsze jednak, że w końcu sytuacja się ustabilizowała i nareszcie można było wyjść na ulice. Wówczas Osborn od razu dosłał pod numer Gwen konkretną godzinę, tak jak obiecał w pierwszej wiadomości, umyślnie dając jej trochę zapasu, aby nie musiała się za bardzo spieszyć i martwić dotarciem na miejsce na czas. O siebie się nie martwił. Co prawda podejrzewał, że nie wszystkie drogi będą tak szybko przejezdne, ale też nie oczekiwał, że zaleje je nagle fala samochodów. Część aut została pewnie zniszczona, inne w pospiechu porzucone... Więc mógł skorzystać z tej okazji i kazać szoferowi powieźć się pod park, z rozmysłem wybierając mniej rzucający się w oczy pojazd. Te utrudnienia nie mogły być gorsze od typowych nowojorskich korków. Harry wysiadł przy Washington Square North, lecz nie bezpośrednio przy samym Łuku. Wolał przejść ten kawałek, żeby zyskać sobie czas na przyjrzenie się okolicy... I wypatrzenie Gwen. Bo, po dogłębnym przemyśleniu sprawy, chyba był gotów w myślach zacząć ją tak nazywać, bez wszelkich niby i być może. Nie oznaczało to, że teraz już całkowicie jej ufał, ale był zdecydowanie mniej podejrzliwy niż jeszcze parę godzin temu, a w jego przypadku to ogromna i przede wszystkim strasznie szybka zmiana. Mimo to nie wiedział jeszcze do końca co myśleć. Jeżeli miał trzymać się wersji, że pochodziła z alternatywnego świata... To tłumaczyłoby zarówno różnice w jej zachowaniu, jak i podobieństwa - a raczej informacje, które znała, bo choć jego adres mogłaby znaleźć w sieci, to na przykład o związku ich Gwen z Peterem raczej tak łatwo by się nie dowiedziała. Wyjaśniałoby to też skąd miała jego numer i jakim cudem posiadała swój stary... Więc zgoda, może wszystko układało się w logiczną całość. Choć w takim wypadku bardzo chciał się dowiedzieć dlaczego dziewczyna w ogóle się tu znalazła. Pewnie, zdawał sobie sprawę z tego, że do podróży między wymiarami czasem dochodziło - w czasie również i na innych płaszczyznach prawdopodobnie też. Ale... Z jego ograniczonego doświadczenia wynikało, że to powinno się odbywać w jakimś celu. Albo przynajmniej z jakiegoś powodu. Nie dotyczyło przypadkowych osób - raczej, chyba że doszło do... Wypadku? Ale póki co mógł jedynie zgadywać. Ludzi w parku było więcej, niż mężczyzna się spodziewał. Oczekiwał, że szok, stres i żałoba potrwają trochę dłużej, może chociaż do następnego dnia... Ale z drugiej strony być może niektórzy właśnie w ten sposób odreagowywali i nie mogli znieść siedzenia w swoich domach. Nieważne, nie jemu oceniać, jak długo nikt nie będzie mu wchodził w drogę - a teraz tak się nie działo. I... Tak naprawdę nic dziwnego, bo mimo wszystko w tym mieście mało kto zaczepiał obcych, jeżeli absolutnie nie musiał. Chyba że był żebrakiem, samozwańczym prorokiem - najczęściej głoszącym zbliżający się koniec świata - albo w jakimś stopniu szaleńcem. Choć... Punkt drugi tak czy siak zamykał się w trzecim... A więc zostawali żebracy i szaleńcy. Zresztą, nieistotne. Grunt, że odnalezienie Gwen okazało się jednak całkiem proste, głównie dlatego, że najwyraźniej nie patrzyła na to, dokąd szła - przynajmniej sądząc po tym, że na oczach Osborna odbiła się od innego przechodnia. Wtedy przebywał jeszcze na tyle daleko od niej, że nie wiedział, iż to właśnie ona, nie był w stanie jej rozpoznać, ale skoro już raz zwrócił na nią uwagę, to po zmniejszeniu odległości zerknął na nią ponownie i... Tak, wszystko się zgadzało, nawet jeżeli w tej chwili patrzył na nią od tyłu, a ona... Chyba skupiała swoją uwagę na koszu na śmieci? I przemawiała do niego, jak zorientował się w chwili, gdy znalazł się już bliżej. W porządku, to wcale nie było dziwne. Poza tym jej słowa okazały się bardziej interesujące od samego faktu ich wypowiadania i Harry zmarszczył lekko czoło, spowalniając kroku, aby usłyszeć jak najwięcej. Jeszcze się nie znali, co? Czyli przynajmniej wyglądało na to, że zamierzała mu się od razu przyznać do tego, że nie pochodziła stąd. Pomijając oczywiście wspomnienie o wymyśleniu czegoś innego, które wskazywało na coś zupełnie przeciwnego. Cudownie. - Tak właśnie podejrzewałem, że jeszcze się oficjalnie nie znamy. Biorąc pod uwagę fakt, że dosłownie mam gdzieś zdjęcia z twojego pogrzebu i tak dalej - przemówił, postanawiając się nad blondynką zlitować i oszczędzić jej dalszego rozmawiania z samą sobą. Przynajmniej tyle dobrego, że nie robiła z siebie widowiska, więc nikt nie powinien ich teraz słuchać czy obserwować. Być może większość osób zakładała, że dyskutowała z kimś przez słuchawkę bluetooth lub coś podobnego... Choć bardziej prawdopodobne, że ludzie po prostu ją ignorowali. Ponownie, uroki Nowego Jorku. Osborn zatrzymał się kawałek od Gwen i z zewnątrz sprawiał wrażenie swobodnego i rozluźnionego. Dłonie schował do kieszeni, głowę odchylił trochę na bok, wyraz jego twarzy również sugerował opanowanie... Ale z kolei brew miał lekko uniesioną, jak gdyby dla podkreślenia niewypowiedzianego pytania, subtelnie wynikającego z jego słów.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Pią Mar 01, 2019 8:22 am | |
| Gwen starała się dopracować swoją mowę powitalną, usiłując wyklecić w nią coś, co przykuje uwagę Harry’ego i sprawi że ten nie weźmie ją od razu za wariatkę, tym samym zastawiając ja samą z jej problemami. Nie było to łatwe zadanie, szczególnie jeśli brać pod uwagę iż dziewczyna była sporo młodsza od swojego przyjaciela, a przepaść jeśli chodzi o powagę zdawała się być jeszcze większa. Gwen w myślach napominała się po kilkanaście razy by nie zachowywać się jak dzieciak, skupić się i mówić z sensem. W teorii miała wszystko poukładane, pozostając przygotowaną do czekającej ją konfrontacji. A przynajmniej tak jej się wydawało, do czasu gdy usłyszała głos Harry’ego dobiegający zza jej placów. Najwyraźniej pajęcze zmysły, wzmożona czujność i super słuch działały tylko wtedy gdy ich posiadaczka pozostawała skoncentrowana. Gwen na moment zastygła bez ruchu, a potem zaczęła obracać siew stronę swojego rozmówcy, mając wrażenie że czyni to w jakoś dziwnie zwolnionym tempie. A może to jej myśli gnały obecnie tak szybko, iż ciało nie było w stanie za nimi nadążyć? W każdym razie wszystko zmieniło się gdy Stacy spojrzała wreszcie w twarz H2O. Czuła się jakby nagle coś w niej pękło. Momentalnie wszystkie wcześniejsze rozważania wzięły w łeb. Oczywistym stało się dla niej, że to musiał być jej Harry a nie jakaś kopia z alternatywnego czegoś tam. Nikt inny nie potrafiłby odwzorować takiej mimiki twarzy. Uważne, pełne podejrzliwości spojrzenie, charakterystyczne zmarszczki wywołane cynicznym uśmiechem, sposób w jaki przechylał głowę, troska schowana za maską obojętności i irytacji, czy chociażby typowa dla niego powaga i luz jednocześnie, wyrażona poprzez dłonie ukryte w kieszeniach. Nawet loki kręciły się dokładnie tak jak powinny. Nim się spostrzegła, Gwen zorientowała się iż znajduje się bezpośrednio przy mężczyźnie, z rękoma oplecionymi wokół jego szyi i własną głową ułożoną na ramionach Harry’ego. Tyle jeśli chodzi o rzekomą powagę. W umyśle Stacy momentalnie stanął obraz jej ostatniej rozmowy z H2O. Od czasu śmierci Parkera znacznie oddalili się od siebie, a jeśli już rozmawiali, to zwykle się kłócili. - Przepraszam. – Łamiącym się głosem wydukała Gwen, nie mając świadomości iż być może swoje słowa kieruje do niewłaściwego adresata. – Nie miałam pojęcia że ty też cierpisz. Byłam wściekła na cały świat nie mogąc się pogodzić z tym że Petera już nie ma… chwila… tutaj nic mu się nie stało, tak? Wyrażając głośno nowe obawy, dziewczyna na chwilę zdała sobie sprawę gdzie jest i z kim rozmawia. Delikatnie odsunęła się od Harry’ego, wciąż jednak trzymając dłonie na jego barkach i wykonując przy tym ruch jakby starała się usunąć z jego marynarki wyimaginowany łupież. Nagle zrozumiała że wszystko zrobiła nie tak. Brakowało jeszcze tylko tego by teraz się rozbeczała. Próbując ratować sytuacje Gwen wpadła na pomysł sugerujący jej, że skoro nie potrafi naukowo wyjaśnić sposobu w jaki się tu znalazła, to mogłaby zamiast tego przynajmniej przyznać się do swoich intencji w skutek których doprowadziła do takich a nie innych wydarzeń. – Trzeba było cię posłuchać, znaczy się drugiego ciebie. Ale chciałam ratować Petera nawet jeśli miałabym przez to manipulować przy czasie. No i nawaliłam. A teraz nie mam pojęcia co robić. – Przyznała się spider - girl, mając nadzieje ze Harry domyśli się reszty, a szczególnie tego jak bardzo ona jest teraz samotna i faktu że to on jest jej jedyną nadzieją. Oczywiście był sobą i na pewno będzie się zastanawiał nad wszystkimi technicznym aspektami jej skoku między rzeczywistościami, ale ponieważ prawdziwy Harry zawsze patrzył na problem pod każdym możliwym kątem, to istniało też prawdopodobieństwo że gdzieś tam dojrzy uczucia. Problem w tym że im dłużej Osborn analizował wszystko to co usłyszał, tym bardziej sama Gwen denerwowała się z niepewności jaką H2O ostatecznie podejmie decyzje, przy okazji dostrzegając w owej pauzie jeszcze jeden problem. - Powinnam już zabrać ręce, prawda? – Głupkowato zapytała Stacy nie bardzo rozumiejąc dlaczego wciąż nie potrafi zdobyć się na tak prosty gest? |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Washington Square Park Nie Mar 03, 2019 10:32 pm | |
| W porządku, takiej reakcji Harry się nie spodziewał. To znaczy, owszem, już wcześniej zdążył zaobserwować, że ta wersja Gwen zdawała się być bardziej spontaniczna i energiczna - albo raczej emocjonalna? - od tej, którą pamiętał ze swojej przeszłości... Co po części zrzucał na karb różnicy wieku, gdyż ta tutaj wyglądała mu na parę lat młodszą od jego dawnej przyjaciółki... Ale nawet ta świadomość nie przygotowała go na tak bliski i nagły kontakt fizyczny. Może dlatego, że w ogóle rzadko kiedy ktoś go dotykał, a co dopiero przytulał - a tu proszę, zdarzało mu się to już drugi raz tego samego dnia. Mężczyzna czuł się zresztą równie niezręcznie, co poprzednim razem, gdy Peter zaczął mu się rozklejać i Osborn zmuszony był spróbować go pocieszyć lub chociaż uspokoić. Nie miał żadnych złudzeń, że mu się to wówczas udało. Nie posiadał większej praktyki w niesieniu ludziom ukojenia, lepiej radził sobie z załatwianiem dla nich ich problemów - najczęściej przez wprawienie w ruch kontaktów lub czegoś albo kogoś opłacenie - niż z podnoszeniem ich na duchu... Ale zakładał, że liczył się pewnie sam fakt, iż skłonny był próbować. No i Parker ogarnął się wtedy całkiem szybko, więc może miał rację. Teraz nie pozostawało mu więc nic innego, jak objąć dziewczynę, początkowo jeszcze ostrożnie i z drobnym opóźnieniem, wynikającym rzecz jasna ze zrozumiałego - przynajmniej z jego punktu widzenia - szoku. Dłonie ułożył nieco pod jej łopatkami, co powinno być społecznie akceptowalne... A następnie prędko potoczył wzrokiem po otoczeniu, aby ocenić czy ktoś już się nimi interesował. Większość osób zdawała się zajmować swoimi sprawami, ale jeden czy drugi przechodzień rzucał na nich okiem... Na szczęście krótko, więc najwyraźniej nie byli na tyle ciekawym przedstawieniem, aby ludziom opłacało się zatrzymywać albo chociaż zwalniać kroku. Dobrze. To ustaliwszy, Harry mógł się już w pełni skoncentrować na tym, o czym blondynka mówiła... Choć nie do końca to rozumiał. Nie znali się. Nigdy się nie spotkali, nie w tych wersjach siebie, przynajmniej według wiedzy Gwen... Bo incydent na cmentarzu to inna sprawa, której obgadanie najlepiej będzie zostawić na późniejszy termin lub całkowicie przemilczeć. Tak czy siak, grunt, że dziewczyna dosłownie nie miała go za co przepraszać - w związku z czym logika podpowiadała mu, iż najprawdopodobniej nie zwracała się tak naprawdę do niego. Tylko... Do tego Harry'ego, którego znała ze swojej rzeczywistości. W której, najwyraźniej, coś złego spotkało Parkera. Ta ostatnia informacja sprawiła, że oczy mężczyzny najpierw otworzyły się nieco szerzej w wyrazie zaskoczenia, a jego brwi trochę się uniosły, lecz w następnej chwili zmarszczył już czoło. Być może ich światy nie były wcale aż tak od siebie odległe. Może różniły się... Och, na przykład tym, kto zginął wtedy na moście - nie Gwen, tylko Peter. Tyle że poza tym istniało jeszcze tyle innych opcji, że Osborna zaczynała boleć głowa już tylko od myślenia o nich wszystkich. Jego usta rozchyliły się na moment, jak gdyby chciał już coś odpowiedzieć, choć wówczas nie wiedział jeszcze co - ale dziewczyna oszczędziła mu konieczności przemawiania, gdyż nagle się od niego oderwała i jej zachowanie stało się zdecydowanie bardziej... Stonowane. Na ten widok Harry aż zamrugał szybko, nie mniej jednak bez problemu pozwolił jej robić co chciała, rzecz jasna w odpowiednim momencie cofając z niej również ręce. W miarę słuchania jej wyjaśnień, spojrzenie mężczyzny z zaskoczonego stało się pełne namysłu, lecz wciąż na swój sposób czujne... Bystre. Łączył fakty i uzupełniał luki, po części nowymi informacjami, ale w głównej mierze zwykłymi domysłami... I musiał przyznać, że cała historia nabierała coraz większego sensu. Jasne, była niewiarygodna, ale z tym liczył się od początku. Klony także spotykało się rzadko, a rozważał tę opcję na poważnie, więc niskie prawdopodobieństwo aż tak mu nie przeszkadzało. I... Podana przez blondynkę motywacja pasowała do sposobu działania jego Gwen. Ona także była na tyle oddana i tak przywiązywała się do ludzi, że podjęłaby ryzyko... No właśnie, czego? Zmiany przeszłości? Wyciągnięcia Parkera z innego momentu w czasie, z chwil tuż przed śmiercią, żeby nie zmienić historii, ale go odzyskać? Najwyraźniej ten ból głowy nie miał w najbliższym czasie ustąpić. Cudownie. W końcu Osborn westchnął cicho, lecz głęboko i być może to popchnęło dziewczynę do zadania mu pytania... I to dopiero ono zwróciło jego uwagę na kontynuowany kontakt. Jego wzrok na moment przeskoczył z twarzy Gwen najpierw na jedną, a potem na drugą z jej dłoni, po czym powrócił ku jej oczom, a na koniec Harry lekko wzruszył ramionami. - Prawdopodobnie tak. Mimo wszystko jestem całkiem rozpoznawalny, a jeżeli na przykład takie zdjęcie trafi do jakiegoś szmatławca, to jeszcze Peter zrobi się zazdrosny - skomentował, lecz prawdę mówiąc nawet z tonu jego głosu dało się wyczytać, że nieszczególnie go to obchodziło... Albo raczej to, że przez cały ten czas myślał o czymś innym, więc nie silił się specjalnie na humor. Z drugiej strony przynajmniej odezwanie się wytrąciło go w końcu z trybu analizowania sytuacji i skłoniło do odniesienia się do tych wszystkich rewelacji - lecz nim to uczynił, na początek oparł jeszcze dłonie na biodrach. - Zasadnicze pytanie. Próbowałaś przenieść się do przeszłości swojej własnej rzeczywistości, ale z jakiegoś powodu wylądowałaś w innym wymiarze, tak? Widzisz różnice między naszymi światami i tak dalej? To ważne, bo jeżeli jesteś jednak z innego punktu w czasie, to twoja obecność tutaj może zmienić jakieś wydarzenia. Niekoniecznie na lepsze - co prawda Harry wątpił, aby tak było, ale na wszelki wypadek musiał się upewnić. Logika wskazywała, że Gwen nie mogła przybyć z przyszłości, skoro już teraz nie żyła, ale przecież wskrzeszenia się zdarzały. No i klony też - częściej, niż można by się tego było spodziewać. Teoretycznie Gwen mogła więc za dzień, miesiąc, rok od teraz wrócić do życia, a potem cofnąć się w czasie.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Pon Mar 04, 2019 12:30 pm | |
| O Harrym Osbornie Gwen mogła powiedzieć wiele rzeczy, jednak w praktyce wszystko sprowadzało się do jednej cechy, a mianowicie do przewidywalności. Jej przyjaciel nigdy nie zaskakiwał i nie robił rzeczy, które stałyby w sprzeczności z raz zbudowanym wizerunkiem. Gwen lubiła tą cechę. Głównie dlatego, że nawet w sytuacjach gdy wszystko wokół waliło jej się na głowę, mogła mieć pewność że przynajmniej Harry pozostanie sobą. Oczywiście dla kogoś patrzącego z boku, zaskoczeniem mógłby być już sam fakt iż szanowny, stateczny biznesmen zadaje się z nastolatką albo chłopakiem z pospólstwa, jednak owa schematyczność zauważalna była wyłącznie dla tych, którzy zawczasu dopuszczeni zostali do sekretów Osborna. Gdy się go dobrze poznało, łatwo było przewidzieć jak zareaguje w danej sytuacji, a z drugiej strony namówienie do jakiegokolwiek ustępstwa, czy chociażby przekonanie do własnych racji, było niemalże niemożliwe. - Taak … ja również się cieszę… - Skomentowała Gwen w odpowiedzi na niewypowiedziane przez Harry’ego „miło cię widzieć”, jednocześnie zamiast cofnąć swoje dłonie, mocniej zacisnęła palce na barkach swojego rozmówcy, próbując przypomnieć mu o właściwych manierach i o tym, iż nie koniecznie musiał przechodzić do konkretów już w pierwszym zdaniu. Chociaż tym samym przynajmniej potwierdził że jest jej Harry ’m. Stacy nie miała pojęcia czy ona sama wywierała na przyjaciela jakikolwiek wpływ, natomiast niewątpliwym faktem było to, że przy H20 dorastało się szybciej. Nawet Gwen poddawała się temu zjawisku, tak jakby w momencie znalezienia się na orbicie Osborna, przejmowała od niego kilka dominujących cech, na czele z powagą, dystansem i umiejętnością chłodnej analizy, ukryą za ironią, sarkazmem i nutką złośliwości. Dlatego właśnie nie zapiszczała z radości słysząc uwagę o możliwej reakcji Petera na ich rzekome „zbliżenie”, reagując na nią dość chłodno i uszczypliwie. - Parker zazdrosny? O mnie czy o ciebie? – Spytała spider- girl, nieznacznie przechylając przy tym głowę i przymykając powieki, tak że duże oczy dziewczyny zawęziły się do delikatnej kreski. Dopiero po chwili Gwen uśmiechnęła się szeroko, uradowana wiadomości, że z Peterem wszystko w porządku. Paradoksalnie do tej pory jeszcze nie sprawdziła tej najważniejszej dla siebie informacji, przyjmując po prostu, że skoro tam gdzie powinien znajdować się jego grób, odnalazła drugą Gwen, to znaczy iż w tym świecie oboje zamienili się rolami. Niestety Harry zdecydował się nie rozwijać tego tematu, chociaż zapewne domyślał się jak wiele jest spraw o które ona chciałaby go teraz zapytać. Raz o zmarłą, dwa o ich dwójkę i to jak oni poradzili sobie z tragedią, a przede wszystkim o to, jak Peter może zareagować widząc ją cała i zdrową? W tym przypadku musiała uzbroić się w cierpliwość, na początek samej poddając się naukowym rozważaniom H2O, na temat alternatywnych rzeczywistości, pętli czasowych, koniunkcji światów i możliwych powikłań wynikających z jej obecności tutaj. Nie wykluczone również że najpierw będą musieli przerobić temat prawdopodobnego oszustwa. Dziewczyna wiedziała że Harry nie odpuści, dopóki nie znajdzie dla siebie możliwej do zaakceptowania teorii, a chociaż Gwen bardzo chciała mu to ułatwić, chociażby po to by przyspieszyć ten etap i przejść wreszcie do zagadnienia „jak mogę ci pomóc…”, nie bardzo wiedziała w jaki sposób jej wiedza mogłaby być przydatna? - Różnicę? A mój własny nagrobek się liczy? – Pytaniem na pytanie odpowiedziała Gwen. – Jeśli to cię uspokoi, to widziałam dziś gościa w obcisłych galotach i czerwonej masce na twarzy. Co więcej, wygląda na to że tutaj facet jest dość popularny. W moim Nowym Jorku ludzie ubierają się w lepszym guście. Ale tak, chciałam zrobić dokładnie to co powiedziałeś. Tylko proszę nie pytaj mi się jak. Znalazłam naukowca który rzekomo się na tym zna i wskoczyłam w wytworzony przez niego strumień energii. Tyle wiem. Stacy dopiero teraz cofnęła swoje ręce. Wciąż denerwowała się faktem czy ten Harry ostatecznie jakoś ją zaakceptuje i uzna za swoją, lub chociażby nie odmówi jej pomocy z względu na pamięć po dawnej Gwen. Wiedziała już, że tamci się znali i nie byli sobie obojętni, a przynajmniej tyle domyśliła się z wzmianki o udziale w pogrzebie. No i skoro nie usłyszała jeszcze „daj mi spokój”, to znaczy że przynajmniej przykuła uwagę Harry’ego. Ona sama nie podzielała obaw Osborna. Już tu była i tyle, a jej obecność zmieniała rzeczywistość, bez względu na to czy faktycznie w drodze do tego miejsca minęła się trochę z czasem, czy nie. - No ale nie wybuchłeś od mojego dotyku wiec chyba nie jest az tak źle? – Zapytała naiwnie. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Washington Square Park Pią Mar 08, 2019 10:37 pm | |
| Harry naprawdę starał się skupiać na konkretach - i przede wszystkim na priorytetach, te zaś stanowiły w tej sytuacji kolejno ustalenie szczegółów położenia Gwen oraz... Przyjście jej z pomocą. Choć mężczyzna nie był jeszcze pewien cóż takiego by to ostatnie zakładało. Powrót do jej rzeczywistości? Umożliwienie jej odbycia potem właściwej podróży w czasie, żeby mogła jednak spróbować zmienić to, co sobie życzyła, do diabła z konsekwencjami? Jak by na to nie patrzeć, jak długo w grę nie wchodził świat Osborna, tylko inny, cudzy... Nie czuł potrzeby, aby ją przed tym powstrzymywać. Nie była głupia, przeciwnie, więc na pewno zdawała sobie sprawę z możliwych konsekwencji takich działań. Jeżeli pomimo nich chciała spróbować... Mógł jej życzyć powodzenia. Może przynajmniej u niej wszystko by się jakoś ułożyło. W związku z powyższym reakcje Harry'ego były w większości bardzo oszczędne i na ogół ograniczały się do jego mimiki czy mowy ciała, a nie wypowiadania się na głos. Na to jakże subtelne zwrócenie uwagi na maniery przewrócił na przykład oczami i kiwnął krótko głową. Nie to, żeby na swój sposób się nie cieszył, nawet jeżeli wszystkie te okoliczności w dalszym ciągu do końca mu nie pasowały, ale... Był w innym trybie myślenia i tak naprawdę niewiele mógł na to w tym momencie poradzić. Tyle że Gwen najwyraźniej mogła, a dokładniej zrobiła to swoim następnym pytaniem - w kwestii zazdrości. Kąciki ust mężczyzny zadrgały krótko, wyraźnie sugerując, że walczył z uśmiechem... I choć zwyciężył tę bitwę, to jednak nagłe rozbawienie wciąż było dobrze widoczne w jego oczach. Nawet jeżeli jego niedawna potyczka słowna z Parkerem skończyła się nieprzyjemnie, to sama w sobie przez większość czasu stanowiła niezłą rozrywkę... I Harry wciąż liczył na to, że narobił pająkowi jakichś kłopotów przed jego super-znajomymi. Och, oby musiał się tłumaczyć ze swojego związku. Osborn zawsze chciał znaleźć się w takiej problematycznej roli, ale zazwyczaj nazwisko i majątek sprawiały, że automatycznie traktowany był jako dobra partia czy po prostu idealne platoniczne towarzystwo. Szkoda. - Oboje - odparł krótko i na tym temat mógłby się zakończyć, bo przynajmniej Harry nie zamierzał kontynuować tego żartu, ale... Nagle dotarło do niego coś bardzo istotnego, o czym nie wierzył, że mógł na chwilę zapomnieć. A tak się właśnie stało. Być może już sam widok przyjaciółki na tyle przypominał mu o dawnych czasach, że w pewnym sensie myślami praktycznie się do nich przeniósł i to dlatego obecne okoliczności wyleciały mu z głowy, ale... MJ. Chyba powinien wspomnieć o MJ. Skoro była dziewczyną Petera, a Gwen raczej nie zdawała sobie z tego sprawy i mogła chcieć... Cóż, czegoś. Od Parkera. Choć byłoby to pewnie z jej strony kiepskim pomysłem, jeżeli zamierzała wrócić do swojej rzeczywistości, ale nie jemu to oceniać. Grunt, że zdanie sobie z tego sprawy niezwykle skutecznie usunęło początki dobrego humoru mężczyzny. Cudownie, teraz jeszcze tym musiał się martwić i na dodatek po części za to odpowiadał, co tylko pogarszało sprawę... Bo oczywiście, że akurat pod tym względem jego sumienie jeszcze jako tako działało. Z tego wszystkiego Harry cieszył się, że mogli jednak przejść do najważniejszych kwestii, a jeżeli w tym czasie zmuszony był powstrzymać cisnące mu się na usta westchnienie... To była to tylko i wyłącznie jego sprawa, bo i tak raczej nie dało się tego z zewnątrz poznać. Wyglądało to po prostu tak, jak gdyby w pewnym momencie wziął głębszy oddech. W porządku. Priorytety. Priorytety były... Bezpieczniejsze od tematów uczuciowych. I czy nie brzmiało to zabawnie, że wolał zajmować się problemami naruszania czaso-przestrzeni i alternatywnych wymiarów, niż zmierzyć się z emocjami? Prawdopodobnie tak, choć jemu nie było do śmiechu. Dobrze, że mógł zepchnąć te reakcje w ciemny kąt swojego umysłu i skoncentrować się na tym, na czym choć trochę lepiej się znał. Albo przynajmniej teoretycznie mógł zapłacić komuś, kto wiedział coś więcej. - To już coś - przyznał na początek, choć prawdę mówiąc opcją takiego wybuchu od dotyku od początku wcale się nie martwił. Wiedział o innych podróżnikach w czasie czy między światami i jak do tej pory nigdy jeszcze nie słyszał o tym, aby sam kontakt z nimi był tak niszczycielski... A raczej bywał, ale w innym sensie. I to właśnie nim się przejmował. Z drugiej strony musiał przyznać, że słowa dziewczyny miały dość sensu, aby względnie go uspokoić. Zwykły przeskok pomiędzy wymiarami brzmiał najbardziej sensownie. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił czegoś niby to wypowiedzianego poważnym tonem, ale w rzeczywistości będącego zwykłym drażniem się... - Ale to i tak dzieje się wyłącznie wtedy, gdy podróżnik spotyka samego siebie, więc nieważne. W porządku. Założmy, że jesteśmy pewni. Chcesz... Spróbować jeszcze raz? Wrócić do właściwego świata i cofnąć się w czasie? - to też musieli ustalić. Wątpił, aby Gwen miała teraz zrezygnować, w końcu ta jego zawsze była uparta, a chyba musiały być do siebie podobne przynajmniej w tych kluczowych kwestiach, ale... A nuż go zaskoczy, z tego czy innego powodu? Jeżeli nie, to będą wiedzieli co dalej. Mniej więcej. Bardziej mniej niż więcej, bo Osborn co prawda zdawał sobie sprawę z samego faktu istnienia pewnych sposobów na przemieszczanie się między czasami czy wymiarami, ale... Mgliście. Co oznaczało tyle, że nie miał pojęcia gdzie szukać osób, maszyn czy przedmiotów, które by na to pozwoliły. Jasne, mógłby opłacić takie badania, ale to na pewno by trochę potrwało oraz sporo kosztowało... No i Oscorp specjalizowało się w czymś zupełnie innym, więc ciężko by mu się było z tego wytłumaczyć. Nie wspominając już o niebezpieczeństwie zatrudnienia kolejnego szalonego naukowca. Jego firma była chyba na nich wielkim magnesem.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Sob Mar 09, 2019 11:01 am | |
| Stacy słuchała słów Harry’ego z szerokim uśmiechem na twarzy. W odróżnieniu od swojego przyjaciela, Gwen nie potrafiła maskować własnych uczuć, dla spostrzegawczego i analitycznego umysłu Osborna stajać się niczym otwarta księga. Jej rozmówca łatwo mógł się domyślić w jakim dziewczyna jest nastroju, chociaż prawdopodobnie nie orientował się iż przyczyną owej radości był fakt, iż Gwen już uzyskała wsparcie na jakie liczyła. Nawet jeśli Harry nie będzie w stanie pomóc jej wrócić do świata z którego tu przybyła, a z wyprawy do Vegas również nic nie wyjdzie, już samo okrycie tego iz Osborn jest dokładnie taki jakim być powinien, sprawiało, że cała obecna rzeczywistość nagle stała się jej dużo bliższa, nie przerażając już tak swoją odmiennością. Gwen nie podejrzewała że kiedykolwiek odnajdywanie w Harrym wszystkich tych cech które czyniły go tak irytującym, sprawi jej tyle radości. Czasem bawiła z Peterem w szczególną grę, zatytułowaną „co wkurza cie wiadomo w kim”, prowadzoną rzecz jasna w tajemnicy przed głównym zainteresowanym, zwłaszcza, że co tu dużo mówić, oboje byli w tym bardzo dobrzy, znajdując coraz to bardziej wyrafinowane epitety. Pragmatyczny, oszczędny w słowach, wyrachowany, do bólu dociekliwy zwłaszcza gdy jakiś temat zajdzie mu za skórę, a przy tym uparty w omijaniu spraw które w jakikolwiek sposób mogłyby być dla niego drażliwe. No i podejrzliwy. Z tą podejrzliwością było to o tyle dziwne, iż raczej można byłą ją przypisać osobom które same miały coś na sumieniu, a poza byciem denerwującym, Herry’emy nie można było nic zarzucić. - Na pewno nie chcesz powiedzieć mi nic więcej na temat tego pająka? - Spróbowała podpytać Gwen, pozostając przekonaną, że jeśli w mieście dzieje się coś niezwykłego, to właśnie Harry stanowi w tym temacie najpewniejsze źródło informacji. A taki spider – men z całą pewnością zaliczał się do tematów niezwykłych. Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego iż Harry bierze pod uwagę wszystkie potencjalne niebezpieczne konsekwencję jej obecności w tym świecie, jako tak zwanego „obcego elementu”. Z tego też powodu najpewniej będzie chciał odesłać ją jak najszybciej, a po drugie będzie starał się pilnować aby jej wpływ na obecną rzeczywistość okazał się minimalny. Powyższe z kolei sprawiało Gwen pewien problem, związany z faktem jak poinformować Harrego o wszystkich sprawach w które uwikłała się do tej pory. Tak by zrobić to bezboleśnie. Szukając najlepszego rozwiązania, Stacy doszła do wniosku że najlepiej będzie jeśli cała winę … zrzuci na Harry’ego. - Oczywiście że chcę wrócić do siebie i spróbować uratować Petera. To wciąż mój główny cel. I tego się trzymam. - Wyjaśniła Gewn. - Ale rozumiesz chyba że nie mogłabym wrócić ot tak sobie. Pomijając na chwilę fakt iż nie mam pojęcia jak zrobić to szybko, to jest jeszcze problem związany z drugim tobą. Znasz się na tyle dobrze by wiedzieć iż drugi Harry nie zadowoli się jednym „byłam w alternatywnym wymiarze”. Czuję ze nie uwierzy, a zaraz potem zamęczy mnie swoimi pytaniami. Wiec korzystając z okazji postanowiłam się tu trochę rozejrzeć i jakoś się przygotować na taką rozmowę. Pomyślałam by na pamiątkę zabrać z sobą jakiś dowód. A potem samo wyszło, że teraz muszę uratować Wiewiórę. Znaczy się wiem że to nie jest tak do końca moja wiewióra, ale z drugiej strony patrząc, może to przeznaczenie sprawiło iż jestem tu akurat teraz gdy Doreen potrzebuje pomocy. A my zawsze trzymamy się razem. Dlatego właśnie pilnie potrzebuję transportu do Vegas. Poza tym uratowałam rannego człowieka, leciałam helikopterem i byłam w bazie super tajnej organizacji. Obiecałam też pewnej tancerce że znajdę dla niej chłopaka, co zresztą chyba mi się udało, ale przez to muszę znaleźć dla siebie nowe lokum, po to by dać im nieco więcej swobody. No i chciałabym tez dowiedzieć się jak najwięcej o was. Na przykład o drugiej Gwen. Czy ona tez aplikowała na staż u pana Stara? No i o Peterze. Jaki on jest? Mogłabym się z nim spotkać, prawda? To chyba nie podchodzi pod teorie wielkiego wybuchu? |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Washington Square Park Wto Mar 12, 2019 3:10 pm | |
| W pierwszej kolejności Harry jedynie wzruszył ramionami na zagadnięcie o pająka. Wyraz jego twarzy wskazywał na najwyższą nonszalancję i w przypadku kogoś innego mogłoby to sugerować, że coś ukrywał i umyślnie udawał obojętnego, ale... Ale to był on. Taka postawa przychodziła mu naturalnie, wpojona mu przez lata tresury w utrzymywanu pokerowej twarzy. Można by wręcz powiedzieć, że obecnie stanowiła dla niego domyśne ustawienie. Z czego niekoniecznie czuł się dumny, ale z drugiej strony nie mógł też stwierdzić, że na ogół mu się to nie przydawało. Prawda była natomiast taka, że mężczyzna nie miał pojęcia czy i w razie czego ile powinien Gwen powiedzieć. Na pewno nie mógł jej zdradzić pajęczej tożsamości, nie bez skonsultowania się najpierw z Peterem. On był akurat dobrym i wiernym przyjacielem, w przeciwieństwie do niektórych, więc to nie wchodziło w grę... Ale czy powinien w ogóle karmić wyraźne zainteresowanie dziewczyny, zaprezentowane tak teraz, jak i wcześniej, wtedy na cmentarzu? Na pierwszy rzut oka nie mogło w tym być niczego niewłaściwego, wiele osób śledziło poczynania bohaterów. Niektórzy uczynili z tego swoje życie. Tyle że... Wciąż nie dawały mu spokoju teksty, które blondynka rzuciła podczas ich ostatniego spotkania. Mógł wierzyć, że rzeczywiście była tym, kim mówiła - bo fakt, w większości został do tego przekonany i w wątpliwość podawał już głównie szczegóły, o których ona sama nie mogła wiedzieć - ale... Ale to jej chwalenie sieci, dopytywanie w specyficzny sposób o noszenie obcisłego kostiumu... I sam fakt, że w jej świecie role najwyraźniej zostały odwrócone, skoro to Peter... Przepadł... Sporo zdawało się wskazywać na to, że nie była to jedyna zamiana. I głównie z tego wynikało jego wahanie. Zanim zdążył ostatecznie zadecydować, Gwen sama kontynuowała ten ich najważniejszy temat i to skutecznie wytrąciło Osborna z przemyśleń. Mężczyzna kiwnął głową już przy jej pierwszych słowach, tych potwierdzających, iż wciąż chciała zrealizować swój pierwotny cel. To potrafił zrozumieć. Prawdę mówiąc sam również na jej miejscu pewnie by tak łatwo nie zrezygnował, nawet jeżeli w dalszym ciągu nie był do końca pewien czy w ogóle by się czegoś takiego podjął, znając ryzyko mieszania w linii czasu. Jednakże w miarę słuchania neutralny wyraz twarzy Harry'ego zaczął powoli ustępować miejsca lepiej zauważalnym emocjom... Zaczynając od zaskoczenia, wymieszanego z nutką niedowierzania i zrezygnowania, objawiających się w subtelnym uniesieniu obu brwi. Część z tego już wiedział - to o Vegas - ale o ratowaniu rannego, locie helikopterem i wizycie w jakiejś bazie słyszał po raz pierwszy. Super tajna organizacja... Oczywiście w jego umyśle najpierw pojawiło się S.H.I.E.L.D., ale w tej chwili nie było już aż tak tajne. Mało kto wiedział co dokładnie robiło, ale samo istnienie agencji nie stanowiło żadnej tajemnicy. Tak czy siak, o jakie ugrupowanie by nie chodziło, zadawanie się z nim na pewno kłóciło się z ideą nie zmieniania wydarzeń. Więc... Oby naprawdę mieli do czynienia z różnymi rzeczywistościami, a nie czymś związanym z czasem. Osborn mimo wszystko nie był w stanie powstrzymać cichego westchnienia, ale przynajmniej Gwen przeszła już do omawiania mniej problematycznych kwestii. Szukania komuś chłopaka, nowego lokum dla siebie - to ostatnie akurat go nie dziwiło, logiczne, że nie miała się gdzie zatrzymać - i... No właśnie. Pospieszył się z tym brakiem problematyczności. Tak jak o sobie mógł jej co nieco opowiedzieć, o zmarłej Gwen tym bardziej, tak mówienie o Peterze - umożliwienie jej z nim spotkania - mogło doprowadzić do nieprzyjemnych sytuacji. Dla niej, dla Parkera... Albo dla MJ. A gdyby natknął się na nią ktoś jeszcze, kto znał ją z tego świata? Nawet, powiedzmy, May? Będą musieli uważać. - Nie, nie powinno - przyznał na początek cicho, bo mimo wszystko nie zamierzał jej wprost okłamywać, a... Cóż, nawet gdyby w normalnych okolicznościach miał co do tego jakieś wątpliwości, to teraz dosłownie wiedział już, że Gwen mogła spotkać Petera bez poważnych konsekwencji, przynajmniej takich widocznych od razu. W końcu już raz się zobaczyli, tylko ona nie była tego jeszcze świadoma. Być może mężczyzna mógłby znaleźć przeciwko temu jakąś wymówkę, ale szczerze mówiąc nie miał teraz nawet siły, by się nad tym zastanawiać. A ból głowy wciąż go nie opuszczał. - Opowiem ci o nas i o tym wymiarze. I porozmawiam z Parkerem, choć... Znając go, pewnie po wstępnym szoku zechce się z tobą zobaczyć. Jeżeli zrobisz sobie z nim zdjęcie, opatrzone datą, to chyba będzie to wystarczający dowód do zabrania ze sobą do domu? Szczególnie jeżeli znajdziemy jakieś charakterystyczne miejsce, które w twoim Nowym Jorku nie istnieje, a przy wszystkich różnicach między światami raczej na coś takiego natrafimy - zasugerował, jak zwykle zaczynając od rozwiązywania kwestii technicznych. W tym był... Dobry, jeżeli sam mógł to stwierdzić. W szukaniu wyjść z różnych sytuacji. Może i miał poważne braki z zakresu umiejętności pocieszania, ale przynajmniej całkiem nieźle radził sobie z usuwaniem źródeł problemów. Szczerze powiedziawszy przychodziła mu już nawet do głowy miejscówka do tego zdjęcia. Jeżeli siedziba Oscorp prezentowała się u Gwen inaczej, to powinna być idealna. - Poza tym... Ta tajna organizacja to było S.H.I.E.L.D. czy coś innego? I jeżeli mamy odbyć dłuższą rozmowę, to równie dobrze w jej trakcie możemy wybrać się po twoje rzeczy. Skoro potrzebujesz... Wynieść się z mieszkania tamtej tancerki. Bo masz tu coś ze sobą, tak? - dopytał. Dyskusja w samochodzie powinna zapewnić im większą prywatność i dyskrecję. Auto posiadało przegrodę, dzięki której kierowca nie słyszał i nie widział tego, co działo się z tyłu, więc nie musieliby się przejmować jego obecnością... Ani tym bardziej wystawiać się na spojrzenia przechodniów. Nie wspominając już o tym, że podróż mogła trochę potrwać, w zależności od położenia mieszkania tamtej kobiety.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Sro Mar 13, 2019 9:22 am | |
| Jeśli chodzi o umiejętność rozkładania jednego dużego problemu na dziesiątki mniejszych, Harry rzeczywiście był w tym bezkonkurencyjny. Zdaniem Gewn, jej przyjaciel potrafił wyszukiwać utrudnienia nawet tam gdzie ich nie było, zawsze biorąc pod uwagę wszystko to co może pójść nie tak. Perfekcjonista w każdym calu. Momentami Stacy miała wrażenie, że nawet przy zjedzeniu zwykłego ciastka, H2O zastanawiał się nad tym, jak zwiększony poziom węglowodanów może oddziaływać na jego ciało, czy grozi mu uzależnienie od słodkości i czy oby na pewno ów wypiek został wykonany zgodnie z wytycznymi sztuki cukierniczej? Na usprawiedliwienie Harry’ego należało dodać to, iż nie ograniczał się on jedynie do wskazywania dręczących go dylematów, potrafiąc je samodzielnie rozwiązywać. Wspomnienie o rzeczach Gwen, czy też raczej ich braku, było jednym z takich niuansów z istnienia których dziewczyna nawet nie zdawała sobie sprawy. Oczywiste było dla niej iż nie planowała wycieczki do alternatywnej rzeczywistości, a tym bardziej nie zamierzała zostawać w niej na dłużej. Jej wizyta tutaj byłą dziełem przypadku. W przeciwnym razie lepiej spakowałaby się na czekającą ją podróż. Wspominając wcześniej o wyprowadzce od Esme, Gwen miała raczej na myśli pożegnanie się z przyjaciółką i wyjaśnienie tamtej powodów swojej decyzji. Wszystko to nie zmieniało faktu, iż skromna garderoba stanowiła osobny problem, którym wcześniej czy później spider-gril będzie musiała się zając. - Moje rzeczy? Yyy… wszystko co mam mieści się w tym plecaku. – Wyjaśniła nieco zakłopotana Gwen, początkowo nosząc się z zamiarem pokazania Harry’emu zawartości własnej torby. Szybko jednak zorientowała się że mężczyzna nie powinien raczej oglądać jej osobistych rzeczy, z pajęczym strojem na czele, dlatego tez błyskawicznie cofnęła ręce, zakładając swój „bagaż” na plecy. – To stało się dość nagle, a ja nie zdążyłam się właściwie przygotować do podróży. Co gorsze obawiam się że moja karta kredytowa w tym świecie również może nie działać, więc jeśli nie masz nic przeciw temu aby pożyczyć mi kilka z swoich koszul, to nie zamierzam protestować. Może być nawet ta kraciasta której oficjalnie nie lubię. Gdybym miała jakieś pieniądze, zapewne siedziałabym już teraz w samolocie do Vegas. Gwen celowo zakończyła swoja wypowiedź ponowną sugestią potrzeby ratowania Doreen, ponieważ w typowy dla siebie sposób H2O miał w zwyczaju ignorować, czy też unikać, tematów które nie były mu na rękę, na czele z tym związanym zarówno z Vegas jak i opowiedzeniem czegokolwiek o spider-manie. Choć pominięcie tego drugiego tematu było dla dziewczyny dość sporym zaskoczeniem. Gwen spodziewałby się raczej iż Herry będzie chciał się pochwalić swoją wiedzą. Rzecz jasna ona nie zamierzała poddawać się tak łatwo, a z kolei jej przyjaciel musiał domyślać się iż będzie drążyć ten temat dłużej. W wizji przyszłości do której dążyła, Stacy zakładała że nie tylko uda jej się wrócić do swojego świata, ale w ogóle będzie w stanie opanować sposób na przemieszczanie się miedzy tymi wymiarami, a co za tym idzie, przy okazji zwróci Harry’emu cały dług. Ostatecznie uznała że perspektywa posiadania dwójki identycznych przyjaciół nie jest w cale taka zła. - Nie wiem czy to było SHIELD czy nie shield. Rzadko bywam w takich miejscach. Wyglądali na ważniaków i chcieli pozbyć się nas dość szybko. Coś jak w mrowisku. Dużo osób, wszyscy ubrani identycznie, każdy biegający bez sensu, a przy tym z wyraźną awersja do osób z zewnątrz. Nie pamiętam nazwy ale jeśli to ważne mogłabym wskazać ci budynek. Propozycja opowiedzenia wszystkiego na temat świata w jakim się znalazła spotkała się z Strony Gwen z nie lada entuzjazmem. Spider-girl miała tyle pytań odnośnie tej rzeczywistości, że po prostu nie wiedziała od czego zacząć. Najchętniej od razu zasypałaby Harry’ego gradem pytań, jednak zdała sobie sprawę iż sam temat jest dość osobliwy by poruszać go publicznie, a co za tym idzie sugestia by udać się w nieco bardziej odosobnione miejsce wydawała się idealna. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Washington Square Park Pią Mar 15, 2019 10:32 pm | |
| Brwi mężczyzny uniosły się lekko, gdy Gwen najpierw zaczęła podsuwać mu swój plecak, a następnie nagle zmieniła zdanie i jednak go na siebie założyła. W tym przynajmniej nie doszukiwał się niczego dziwnego czy podejrzanego i po prostu zrzucił to na karb jej roztrzepania i obecnego zakręcenia. To jasne, że raczej nie chciała, by zaglądał do jej rzeczy. Szczególnie jeżeli wśród nich znajdowało się coś bardziej prywatnego, jak na przykład - powiedzmy - bielizna. A że od razu o tym nie pomyślała... Zdarzało się. Zapewne zwłaszcza wtedy, gdy komuś świat sypał się na głowę. I to w dodatku nie jego własny świat. Harry łatwo puścił więc ten incydent w niepamięć, skupiając się na dalszych słowach dziewczyny. Brzmiały w większości rozsądnie i w ich trakcie pokiwał nawet głową, a dokładniej uczynił to w momencie, kiedy wspominała o swojej karcie kredytowej. Z drugiej strony... Jeżeli była w stanie korzystać tutaj ze swojego numeru telefonu, to może i karta nie odmówiłaby jej współpracy? Później warto będzie to sprawdzić, ale póki co na szczęście pieniądze nie stanowiły dla nich problemu. Swoją drogą, to wszystko sprawiało, iż Osborn zaczynał się zastanawiać od jak dawna Gwen tutaj w ogóle przebywała. Skoro posiadała przy sobie tak mało rzeczy, to najwyraźniej całkiem krótko... Prawda? Jasne, mogła ciągle prać i zakładać te same ubrania albo nawet pożyczać coś od tej swojej koleżanki, ale szczerze powiedziawszy Harry spodziewał się raczej, iż ta tancerka mogła jej coś po prostu kupić lub dać na własność. Tak się najwyraźniej nie stało... Na tę chwilę zanotował to jako jedną z wielu kwestii, o które powinien jeszcze zapytać, ale teraz miała mniejsze znaczenie. Celowo ignorując jeszcze temat Vegas, mężczyzna powiódł krytycznym spojrzeniem wzdłuż sylwetki blondynki, w dół i w górę, koncentrując się na tym, w co była ubrana. Wcześniej nie zwracał na to uwagi, ale teraz, kiedy już wiedział... Wystarczyło powiedzieć, że gwałtownie zmienił się priorytet tej kwestii. W międzyczasie rzecz jasna słuchał też wyjaśnień w sprawie Tarczy - lub nie Tarczy, to nie zostało jeszcze do końca rozstrzygnięte - i zamruczał potakująco, z namysłem, ale prawdę mówiąc chyba nie musiał się do nich dokładniej odnieść. No, pomijając może tę ostatnią ofertę. Bo budynek chętnie by zobaczył. - Może być ważne. Jeżeli w ogóle się tobą zainteresowali, to mogli mieć ku temu jakiś ukryty powód... Więc lepiej trzymać rękę na pulsie, tak na wszelki wypadek. Ale to załatwimy w wolnej chwili... Chyba że będziemy mijać ich siedzibę po drodze, to w takim razie krzycz - zadecydował. Wystarczyło mu to, że sam miał problemy z Tarczą. Albo raczej jego firma miała. Wolałby nie musieć martwić się agentami również prywatnie, w imieniu Gwen... A odnosił wrażenie, że ten niepokój naprawdę spadłby na niego. - Chodź do samochodu. Porozmawiamy o szczegółach - dodał, subtelnym ruchem głowy wskazując kierunek, z którego wcześniej przybył. Na szczęście nie mieli aż tak daleko do przejścia, a szofer na pewno czekał dokładnie tam, gdzie Harry go zostawił. Koniec końców nie dostał pozwolenia, aby odjechać, zaś z własnej inicjatywy by tego nie zrobił, choćby nie wiadomo co się działo. Wystarczyło więc tylko, żeby zawrócili ku Washington Square North, przespacerowali się kawałek wzdłuż ulicy - et voilà. - Ten - poinformował krótko Gwen, gdy się zbliżali, choć nie wskazał przy tym konkretnego auta, tylko po prostu ją do niego podprowadził i otworzył dla niej drzwi. Pojazd był dyskretnie elegancki, zadbany, co prawda z wyższej półki, ale nie z gatunku tych, które krzyczały w każdą stronę o bogactwie i wciskały się z nim ludziom do gardła. Za takimi Osborn na ogół nie przepadał. Nie lubił rzucać się w oczy, gdy nie było to konieczne... Lub z jakiegoś powodu wyjątkowo dla niego korzystne. Harry odczekał, aby dziewczyna wsunęła się do środka, po czym zamknął za nią drzwi i sam wsiadł z drugiej strony, żeby nie musiała przemieszczać się po siedzeniach. Kiedy tylko do niej dołączył, w pierwszej kolejności zwrócił się do kierowcy, w tej chwili jeszcze widocznego, gdyż przegroda pomiędzy nimi była opuszczona. Przekazał mu, aby zabrał ich do Brookfield Place, czyli jednego z wielu centrów handlowych na Manhattanie. Co prawda znajdowali się dość daleko od niego, ale w tym wypadku było to im przecież na rękę. Powinni mieć jakieś dwadzieścia minut na to, aby wszystko sobie omówić... A potem będą mogli zakupić Gwen nowe ubrania i coś zjeść. Zakładając, że Brookfield Place było otwarte. Osborn miał nadzieję, że tak i rozumował w ten sposób, że centrum - jako duży budynek - zapewne nie zostało w środku uszkodzone, więc sklepy i inne lokale powinny być w stanie funkcjonować jak zawsze. Nowojorczycy nie lubili tracić zarobku zamykając przed czasem. Chyba że musieli, bo na przykład ich pracownicy zostali ranni lub zabici przez wielkie roboty. Ale w takim wypadku wrócą do domu i spróbują szczęścia jutro. A i tak sobie pogadają. - Od czego chcesz zacząć? Od drugiej ciebie, Petera...? - zapytał, kiedy tylko prędko ustalił wszystko z szoferem i podniósł przegrodę, gwarantując sobie i Gwen trochę prywatności. Zakładał, że te dwa tematy będą dla niej najistotniejsze, ale po tym wszystkim... Po spotkaniu na cmentarzu... Wcale by się nie zdziwił, gdyby spróbowała ponownie zapytać go o Spider-Mana. A wciąż jeszcze nie zadecydował ile powinien jej o nim powiedzieć, więc po cichu liczył na to, że jednak trafił z propozycjami.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Sob Mar 16, 2019 4:24 pm | |
| Gwen bez wahania wsiadła do samochodu, pomimo tego że Harry nie wspomniał ani słowem dokąd zamierza ją zabrać. Ufała mu, dokładnie tak samo jak ufała H2O z swojego świata. Było to dość dziwne, zważywszy na to, że krótkie obserwacje obecnej rzeczywistości, utwierdziły ją w przekonaniu, iż w dużym stopniu jest ona odbiciem lustrzanym miejsca w którym sama się wychowała. Wyglądało to tak, jakby losowe elementy z obu światów uległy zamianie. Na przykład ona i Peter. Najwyraźniej jednak Harry’ego ów proces nie dotyczył, co zresztą nie mgło dziwić, ponieważ trudno było o bardziej stabilny i trwały element świata jak Osborn i jego charakter. Poza tym wątek na jaki zeszła ich rozmowa siłą rzeczy sprawił iż dziewczyna wróciła myślami do chwili samej transformacji. Początkowo w niczym się nie zorientowała, będąc przekonaną iż jej pomysł rzeczywiście zadziałał. Dlatego właśnie pierwsze swoje kroki skierowała na cmentarz, by poprzez stwierdzenie faktu iż grobu Petera tam nie ma, potwierdzić własne przepuszczenia. Tam właśnie doznała szoku uwiadamiać sobie iż zajęła jego miejsce. Zrozumienie tego gdzie jest i co się stało, naprawdę nie było łatwe. W każdym bądź razie w porównaniu z radzeniem sobie z takimi rozterkami, rozwiązanie problemu odzieżowego brzmiało banalnie. Spider-girl była w takim samym stopniu zdolną bohaterką co zręczną złodziejką. Tym bardziej że miejsce które postanowiła okraść było jej własnym domem. Znaczy się w pewnym sensie mogła je tak nazwać. Obecnie również miała na sobie rzeczy należące do swojej odpowiedniczki. Rajstopy, krótka spódniczka, czarny golf z pionowymi paskami, długi, seledynowy płaszcz z wysokim kołnierzem i obowiązkową czarna przepaską na włosy. Jeśli nawet Harry kojarzył te ciuchy, to najprawdopodobniej przyjął iż obie Geewn ubierały się w podobnym guście. Nie mógł wiedzieć że są to dokładnie te same rzeczy. Zorganizowanie sobie tymczasowej bazy również nie nastarczało trudności. Co innego poczucie osamotnienia. Z tym ostatnim dziewczyna nie była w stanie uporać się sama. - Jest tyle rzeczy o które chciałabym cię zapytać, że po prostu nie wiem od czego zacząć. - Na głos zastanawiała się Gwen, gdy tylko Harry zaoferował podzielenie się z nią swoją wiedzą. Interesowało ją wszystko. Na przykład druga Stacy. Jak była? Jak bardzo różniła się od niej? Jakie miała relacje z Peterem, MJ i Harry’m? W jaki sposób pozostali radzili sobie po jej śmierci? Na ile zaakceptowali ów fakt i jak on ich zmienił? Gwen chciała zapytać również o bardziej ogólne rzeczy. Na przykład o ostatnie ataki robotów a miasto. W jej rzeczywistości również istnieli bohaterowie, czego ona sama była najlepszym dowodem, jednak nie przypominała sobie o tak globalnym zagrożeniu dla planety z jakimi borykano się tutaj. W każdym razie cały czas zakładała że miejscowi Avengers mogliby stanowić jakaś alternatywę w jej poszukiwaniach drogi do domu. Gdy tylko wykombinuje wreszcie sposób na kontakt z nimi, spróbuje poprosić o pomoc lub tez samej wykorzysta wiedzę bohaterów na temat ścierania się światów i wzajemnego oddziaływania na siebie rożnych rzeczywistości. Logiczne bowiem wydawało jej się ze taką powinni mieć. No i chciała tez wiedzieć wszystko o spider-manie i pozostałych pająkach. Harry prawdopodobnie nie będzie w stanie odpowiedzieć jej na pytanie czy tutejsza Gwen posiadała niezwykłe umiejętności. Nie podejrzewała go również o to, by jako biznesmen dysponował aż tak szerokimi kontaktami by umożliwić jej wejście do wieży Mścicieli, ale o to również warto było zapytać. W każdym razie fakty które znał, powinny przynajmniej pomóc Gwen wyjaśnić czy w tym miejscu rola spider-girl przypadła komuś innemu? A szczegółów o pająku planowała dowiedzieć się poprzez bardziej osobistą rozmowę. Tą, którą nastolatka chciała odbyć z bezpośrednim zainteresowanym. Jak tylko złapie go w swoje sieci. - Może na początek opowiedz mi jak to się stało że zginęła. - Po namyśle poprosiła Gwen. - No i o tym gdzie mnie zabierasz. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Washington Square Park Pon Mar 18, 2019 11:26 pm | |
| Przynajmniej temu Harry z całą pewnością nie mógł się dziwić. Gdyby on sam znalazł się nagle w innej rzeczywistości, również miałby na jej temat sporo pytań... Choć prawdopodobnie wylądowałyby one na drugim planie, bo pierwszy zajmowałoby jednak zrobienie wszystkiego co w jego mocy, aby jak najszybciej powrócić do domu. Co nie oznaczało, że nie czułby w takiej sytuacji zaciekawienia. Przeciwnie. I, no właśnie, gdyby natknął się na jakieś źródło informacji, zasypałby je pytaniami. - Zrozumiałe - podsumował więc krótko i zwięźle, ale nie powiedział nic więcej, pozwalając dziewczynie samej przemyśleć sprawę i wybrać tę kwestię, która wydawała jej się w tym momencie najbardziej paląca. W żaden sposób na nią przy tym nie naciskał. W końcu specjalnie wybrał jako cel podróży odległe od parku miejsce, więc mieli dużo czasu. Prawdę mówiąc mężczyzna nie skupiał nawet teraz na Gwen wzroku, zamiast tego patrząc prosto przed siebie. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego spojrzenie bywało... Dekoncentrujące. Albo irytujące. Zapewne ze względu na przenikliwość. No i... Mimo wszystko pewnie nikt nie lubił być zbyt długo uważnie obserwowany. Kiedy blondynka wreszcie się odezwała, Osborn nie był tak naprawdę zaskoczony. Domyślał się, że jej pierwsze pytania mogą być związane bezpośrednio z nią samą, a raczej z jej tutejszym odpowiednikiem, bo to chyba naturalne, że człowiek - jako istota z natury w jakimś stopniu egoistyczna - interesował się przede wszystkim swoimi losami... Ale nie spodziewał się, że nastolatka poruszy od razu dokładnie ten temat. Jasne, rozumiał jej zaciekawienie, na jej miejscu także by je czuł, ale nie mógł się oprzeć wrażeniu, że było to dość... Cóż, nietypowo ponure rozpoczęcie dyskusji. I to właśnie dlatego zdecydował się najpierw usunąć z drogi kwestię ich celu. - Zabieram cię do centrum handlowego. Jeżeli jest jakaś szansa na to, że mimo ataku będzie jeszcze otwarte, to warto spróbować przejść się po sklepach i skompletować ci przynajmniej jakąś podstawową garderobę i resztę wyprawki. Koniec końców nie wiemy na jak długo tu zostaniesz, więc coś musisz mieć - wyjaśnił, równocześnie wzruszając lekko ramionami. W normalnych okolicznościach pewnie po prostu sprawdziłby sytuację przez internet na komórce, ale wątpił, aby centrum wyświetlało bieżące godziny otwarcia, dostosowane do inwazji. Chociaż... Może niektóre lokale czy urzędy powinny zacząć coś takiego wprowadzać? Biorąc pod uwagę to, jak często w tym kraju, a w szczególności mieście, zdarzały się jakieś problemy... Prawdopodobnie ułatwiłoby to życie wielu osobom. Harry nie mógł jednak zwlekać w nieskończoność, nawet posiłkując się tak ciekawymi przemyśleniami i przydatnymi pomysłami. Jego spojrzenie powróciło ku Gwen, choć prawdę mówiąc teraz tym bardziej nie miał ochoty na nią spoglądać - nie podczas mówienia o praktycznie jej śmierci. Owszem, ta tutaj żyła i najwyraźniej miała się całkiem nieźle, pomijając jej problematyczną sytuację, ale wygląd się zgadzał, a dla jego umysłu to wystarczało. Mimo to... Gdyby na nią w tej chwili nie patrzył, to sam odebrałby to chyba jako coś w rodzaju braku szacunku. Innymi słowy, nie było takiej opcji. - A jeśli chodzi o tę drugą sprawę... - zaczął, by pokazać, iż wcale nie unikał tematu, zamierzał się do niego zaraz ustosunkować, tylko zbierał jeszcze myśli. Podkreślił to zresztą również cichym westchnieniem, które opuściło jego usta tuż po tych słowach. Nie chodziło jedynie o sam fakt, że nieprzyjemnie było mu o tym wszystkim opowiadać. Nie wiedział nawet ile mógł powiedzieć bez wzbudzania jakichś podejrzeń... Musiał przedstawić tę historię w taki sposób, aby zbyt wcześnie nie zdradzić Parkera - bo przecież nie miał pojęcia jaka będzie jego decyzja odnośnie jego tożsamości. Choć... Wcale by się nie zdziwił, gdyby Peter wyrzucił w tym wypadku ostrożność przez okno. Obstawiał, że raczej tego nie zrobi, że będzie wolał - jak to ujmował? Ach, tak, oczywiście - chronić Gwen... Ale i tak by się nie zdziwił. - Nie znam wszystkich szczegółów. Musiałabyś o nie spytać Spider-Mana, bo był na miejscu, ale jakoś wątpię, aby miał ochotę o tym z tobą pogadać, jeżeli w ogóle go dopadniesz. Wiem na pewno, że Gwen znalazła się w środku jego walki z jednym z jego przeciwników. Na moście. W którymś momencie została z niego zepchnięta. Zginęła na miejscu. Od razu, więc... Najwyraźniej nie cierpiała - jeżeli nawet mężczyzna zabrzmiał gorzko, gdy sugerował dziewczynie rozmowę z pająkiem, to była to tylko i wyłącznie jego sprawa. Nie, nie winił go, nie do końca, ale... Był to dla nich obu drażliwy temat. Nie obciążał go samą śmiercią Gwen - ale okolicznościami wokół niej już tak. Harry umyślnie nie podał nastolatce niektórych znanych sobie informacji. Przede wszystkim zachował dla siebie sam powód zgonu, bo... Prawdę mówiąc raporty w tej sprawie sobie przeczyły. Początkowy jako przyczynę wyznaczył szok związany z upadkiem, ale... Złamana szyja też nie wzięła się znikąd. Wzbudzała wątpliwości, których Osborn nie chciał teraz na blondynkę zrzucać. W gruncie rzeczy w praktyce i tak niczego to nie zmieniało... Wolał więc zostać przy zapewnieniu, iż przynajmniej jej nie bolało. Wiedział, że niektórym taka świadomość przynosiła ukojenie.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Wto Mar 19, 2019 10:15 am | |
| Gwen zachichotała słysząc o pomyśle Herry’ego dotyczącym wizyty w centrum handlowym. Chyba tylko jeden jedyny H2O w podobnej sytuacji przejmowałby się takimi szczegółami jak potrzeba posiadania pełnej garderoby. Dziewczyna nie zamierzała mu tego bronić, ponieważ po pierwsze lubiła zakupy, a dwa cieszyła się na możliwość spędzenia większej ilości czasu z towarzystwie swojego przyjaciela. Nawet jeśli w obecnej wersji, był on nim ledwie od kilku minut. Jednak chwile później Gwen naszła dużo bardziej poważna refleksja. - Naprawdę wyglądam aż tak źle? – Spytała, ostentacyjnie obwączłonekąc przy tym rękaw swojego płaszcza. W porządku, być może pewne elementy ubrań nosiła ostatnio dłużej niż zwykle, ale to chyba nie powód by od razu traktować ją niczym jakiegos włóczęgę. Szybko zresztą powyższe dylematy zeszły na dalszy plan, gdy Harry zaczął opowiadać o losach drugiej Gwen. Nastolatka miała nadzieje, że cały szereg informacji które posiadał H2O, pomoże jej lepiej zrozumieć sytuację, wyjaśniając wątpliwe kwestię, jednak póki co wiadomości te ciągnęły za sobą znacznie więcej pytań niż odpowiedzi. Na przykład te dlaczego ta Stacy znalazła się w samym środku walki toczonej przez spider-mena? Na logikę postronni ludzie powinni trzymać się z dala od kłopotów. Nawet jeśli kierowała nimi ciekawość, czy chęć udokumentowania jakiegoś wydarzenia, to mimo wszystko dbałość o własne bezpieczeństwo powinna być dla nich priorytetem. A może druga Gwen wcale nie była taka bezstronna? Może ona również posiadała pajęcze moce i pomagała swojemu męskiemu odpowiednikowi, ginąc przy tym w walce? Nie wykluczone tez że było dokładnie przeciwnie, a poszczególne pająki z tego świata raczej rywalizują niż współpracują z sobą. Rozważając powyższe kwestie, spider-girl mimochodem zaczęła zastanawiać się czy jej działania również mogły pociągnąć za sobą przypadkowe ofiary? Ona sama nie miała takiej wiedzy. Nigdy wcześniej nie brała zresztą pod uwagę podobnej możliwości, ale skoro niejednokrotnie miała świadomość wyrządzanych strat materialnych, to przekonanie o braku poszkodowanych, wydawało się dość naiwne. - I pewnie nie domyślasz się co ona tam robiła? – Spytała Gwen. – Szkoda że sama wiem o tym dopiero teraz. Tak się składa że rozmawiałam dziś z tym waszym spider-menem. Gdybym wiedziała mogłabym go zapytać. Chociaż nie wyglądał na zaskoczonego moim widokiem więc prawdopodobnie w ogóle może nie kojarzyć tematu. Zobaczymy. Skoro raz udało mi się z nim spotkać, robiąc … no robiąc cos dziwnego, to może jak wspólnie włamiemy się do jakiegoś sklepu, pająk znów się pojawi, a wówczas go przesłuchamy. Gwen uśmiechnęła się szeroko, przekonana iż właśnie wpadła na wyjątkowo ciekawy pomysł odnośnie pułapki na spider-mena. Chętnie usłyszałaby co Harry myśli na temat pozorowanego popełnienia przestępstwa, jednak widząc zatroskaną twarz przyjaciela, zorientowała się ze nie powinna podchodzić w ten sposób do tematu jakiejkolwiek śmierci. Szybko zatem spoważniała, przysunęła się bliżej swojego partnera, po czym ostrożnie ułożyła swoją głowę na ramieniu Osborna. - W każdym razie przykro mi że ona odeszła. Wiem że i tak nie miałybyśmy szansy się poznać, ale tym bardziej czuję że mogłabym ją polubić. I strasznie mi szkoda, że tak się stało. Znaczy się może mogłabym jakoś pomóc? Nie wiem. Może dałoby się… no wiesz, jeśli … nie wszystko poszło tak jak chciałam, ale przynajmniej dowiedziałam się że mój pomysł nie jest jedynie fantazją. I tak sobie myślę … że … o rany teraz to już sama nie wiem. Ty pewnie uważasz ze nie można grzebać w rzeczywistości… ale skoro ja tu trafiłam, to może tak właśnie tak miało być? - Gwen nie miała pojęcia jak ubrać w słowa propozycję że poza swoim Peterem, uratowałaby również Stacy z tego świata. Ewentualnie gdyby miało się okazać że jednak zawiodła, była gotowa zostać tu i zastąpić swoją odpowiedniczkę. W jej świecie Harry i MJ mieli teraz siebie. To ona pozostała tą która odczuła największą stratę. – Walnij mnie w łeb jak pomysł jest głupi. Przez dłuższa chwilę dziewczyna pozostawała tak bez ruchu, wtulona w tors Harry’ego. Chciałaby powiedzieć cos mądrego, czy chociaż cokolwiek co może podnieść przyjaciela na duchu, jednak nic odpowiedniego nie przychodziło jej do głowy. - Lubiliście ją , prawda? – Spytała, celowo używając w tym liczby mnogiej. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Washington Square Park Pią Mar 22, 2019 8:26 pm | |
| Harry był jednocześnie przygotowany na dalsze pytania... Jak i kompletnie nie gotowy na to, aby na nie odpowiadać. Psychicznie, emocjonalnie, miał sytuację pod kontrolą, przynajmniej na tyle, na ile było to w jego przypadku w ogóle możliwe. Czuł się zresztą względnie dobrze. Żadne dziwne - niby to obce, lecz tak naprawdę nie do końca - myśli nie popychały go ku huśtawce nastrojów, panował nad sobą... Z tym od dawna nie posiadał poważnych problemów, więc nie obawiał się, iż teraz nagle się to zmieni. Nie przez to, że rozmawiali o nieprzyjemnych kwestiach. Mimo to... Wciąż nie wiedział jakich informacji mógł dziewczynie bezpiecznie udzielić. O niektórych rzeczach dosłownie sam nie miał pojęcia, innych nie był pewien, gdyż na przykład dogrzebał się do sprzecznych raportów lub sam nie zadecydował co o nich myślał - ale tak czy siak znał sytuację wystarczająco dobrze, aby posiadać jej jasny obraz. W tym wypadku nie było to wcale takie dobre, gdyż łatwo mógłby zaliczyć potknięcie. Rzadko mu się to zdarzało, na ogół doskonale radził sobie ze zdradzaniem tylko tych kart, które faktycznie chciał odsłonić, ale niebezpieczeństwo istniało zawsze... A to nie była zwykła rozmowa biznesowa, w której w najgorszym wypadku straciłby kartę przetargową czy nie dogadałby się w kwestii jakiejś umowy. Tu w grę wchodziła wyższa stawka. W porywach czyjeś życie, zdrowie, a na pewno szczęście. To głównie dlatego już pierwsze pytanie blondynki sprawiło, iż mężczyzna jedynie wzruszył ramionami. Nie zaprzeczył, ale i nie potwierdził, choć prawda była taka, że pewne podejrzenia posiadał. Tyle że... Podanie ich najprawdopodobniej wydałoby Parkera. Gwen nie była głupia, a gdyby usłyszała, że jej tutejszy odpowiednik został porwany przez jednego z pajęczych wrogów jako zakładniczka... Mogłaby już dodać dwa do dwóch. Niekoniecznie, ale raczej tak. Chyba najlepiej byłoby się póki co trzymać stwierdzenia, że po prostu znalazła się w niewłaściwym miejscu i czasie... To się niestety zdarzało. I było jednym z powodów, dla których bohaterowie spotykali się z publicznym potępieniem. Przez krótką chwilę Osborn rozważał zasugerowanie, iż Spider-Man - jak wielu mu podobnych - ratował pewnie dziennie, nocnie, przynajmniej parę osób, dlatego nie mógł pamiętać każdego... Ale choć to stwierdzenie samo w sobie byłoby prawdziwe, to stałoby już zbyt blisko kłamstwa. Harry w ogóle wolałby jeszcze w tej chwili uniknąć dyskusji o wydarzeniach z cmentarza. Kiedy ustali już z Parkerem wspólny front... Wtedy - jasne. Ale nie teraz. Na szczęście Gwen sama prędko zmieniła temat, snując wizje wywołania kolejnego spotkania, przez które mężczyzna aż uniósł brwi. To nie brzmiało dobrze. Przeciwnie, wydawało się bardzo ryzykowne, nieprzemyślane, najpewniej niebezpieczne i przede wszystkim nielegalne. To ostatnie normalnie by mu bardzo nie przeszkadzało, ale nie w sytuacji, gdy przy okazji występowały wszystkie pozostałe wymienione przez niego okoliczności. Kiedy już łamał prawo, to robił to z sensem. Przynajmniej świadomie. - Pojawi się on albo jeden z tysiąca innych tutejszych bohaterów - mruknął pod nosem, lecz w tej chwili jeszcze za bardzo się tym pomysłem nie przejmował. W razie czego później będzie miał jeszcze czas, aby Gwen powstrzymać. Chyba że zdecyduje się to zrobić bez jego wiedzy i zgody, ale w takim razie... Pozostanie mu pewnie tylko liczyć na to, że nie wyląduje za kratkami. Bo wyciąganie jej z takich kłopotów - gdy oficjalnie była martwa - mogłoby się okazać co najmniej problematyczne. Z tego wszystkiego kolejne posunięcie dziewczyny było dla niego sporym zaskoczeniem - przez które spiął się na moment, dosłownie na sekundę, nim nad sobą zapanował. Ludzie rzadko nawiązywali z nim kontakt fizyczny, pomijając gesty pokroju podania ręki na powitanie czy przypieczętowanie interesu, dlatego zawsze było to dla niego nieco dziwne... Nietypowe. Z drugiej strony nie oznaczało to, że nie wiedział jak zareagować, w związku z czym teraz bez większego wahania objął Gwen ręką na wysokości ramion. I znów blondynka załączyła tryb słowotoku. Pod tym względem przypominała mu bardziej Petera, a tym razem to skojarzenie spowodowało już uniesienie się kącika ust Osborna. Och, tak, był pewien, że Parker zechce się z nią spotkać... I nie miał pojęcia jak on sam to zniesie. Najpewniej będzie im towarzyszył, słuchał ich dyskusji i dbał o to, aby w nic się nie wpakowali. Bycie tym odpowiedzialnym bywało takie męczące... Co nie zmieniało faktu, że w miarę słuchania Harry coraz bardziej doceniał towarzystwo dziewczyny. I rozpoznawał w niej więcej cech swojej Gwen. Z bezinteresownym współczuciem na czele. To głównie dlatego, a nie przez samą jej propozycję, Harry zaciął się na spoglądaniu na nią z głębokim zamyśleniem. Dopiero jej ostatnie pytanie wybiło go wreszcie z tego stanu i mężczyzna odchylił głowę na bok. - Bardzo. Ciężko było jej nie lubić. Popularna w szkole i poza nią, inteligentna, pilna, śliczna, wywodząca się z dobrego środowiska, szanowanej rodziny... Dla każdego miła, jak długo nie zasłużył sobie na coś innego. Moja pierwsza przyjaciółka. Jeżeli już ktoś za nią nie przepadał, to naprawdę najczęściej z zazdrości. Nie tylko dlatego, że tak się mówi - wyliczył, starając się zachować przy tym neutralny ton, aby ładunkiem emocjonalnym w swojej wypowiedzi nie wpłynąć na odbiór samych słów. Wolał dać dziewczynie jak najbardziej obiektywny obraz sytuacji. - I... Uważam, że jeżeli już chce się grzebać w rzeczywistości, to trzeba to robić ostrożnie i umiejętnie. I z głową - dodał po krótkiej pauzie, która wynikała w głównej mierze z faktu, iż nie wiedział czy to aby na pewno dobry pomysł. Wahał się, bo mimo wszystko nie chciał za bardzo zachęcać Gwen. Zrobienie czegoś w innym świecie to jedno, ale w przeszłości? To już zmieniało stan wymiaru, a przynajmniej powinno według jego wiedzy. Na takie ryzyko ciężko mu się było zgodzić. Choć... Teoretycznie miał pomysł jak to obejść. Nie zadziałałby w praktyce, niestety, ale istniała taka opcja.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Sob Mar 23, 2019 2:28 pm | |
| Gwen od początku podejrzewała że opinia Harry’ego o drugiej Stacy będzie raczej pozytywna niż krytyczna. Raz że o zmarłych raczej nie zwykło mówić się źle, a dwa z racji tego, że gdyby miało być inaczej, H2O w ogóle nie chciałby się z nią spotkać, a już na pewno nie wyraziłby zainteresowania jej problemami, o udzieleniu pomocy nie wspinając. Mimo wszystko dziewczyna nie spodziewała się aż tak wylewnej odpowiedzi. Zwłaszcza biorąc pod uwagę kogo miała za rozmówce i znając jego powściągliwość w kwestii wyrażania swoich uczuć. W tym przypadku, wszystko powyżej prostego „tak”, stanowiło nie lada niespodziankę, a przy tym wywoływało u Gwen całą lawinę najróżniejszych emocji. Przede wszystkim ogromnego współczucia dla przyjaciela, z racji tego że kto jak kto, ale ona doskonale rozumiała jego stratę. Nie mając na chwilę obecną innego pomysłu na to jak mogłaby pocieszyć Harry,ego, Stacy jeszcze wyraźniej wtuliła swoją głowę w tors chłopaka, zarzucając mu jednocześnie ramiona na szyję. Gwen czuła też dumę, w jakimś stopniu cześć z całego szeregu pochwał odnośnie swojej tutejszej odpowiedniczki, traktując jako opinię o sobie samej. Przecież obie Stacy nie mogły się różnic od siebie tak bardzo, a skoro jedna z nich uważana była za wspaniałą osobę, to druga również musiała mieć w sobie to „coś”. Poza tym uwadze spider-girl nie umknęło sformułowanie „śliczna”, bez wątpienia odnoszące się nie tylko do charakteru i usposobienia dziewczyny. Z drugiej strony, poza radością i zachwytem nad sobą, pojawiły się też obawy, w jaki sposób ona miałaby zastąpić kogoś takiego? Gwen rozumiała, że siłą rzeczy nie uniknie porównań do swojej poprzedniczki, a tamta obecnie wydawała się zbyt doskonała, by dało się z nią rywalizować. - To przykre, że te najbardziej okropne rzeczy spotykają takie cudowne osoby. Jestem przez to strasznie zła. No i trochę obawiam się ze druga Gwen zbyt wysoko postawiła mi poprzeczkę. - Szczerze przyznała spider–girl. Co prawda na obecnym etapie nie chciała się dzielić z przyjacielem swoim tak zwanym „planem B”, jednak słowa same wymknęły jej się spod kontroli, wskutek czego dziewczyna mogła mieć jedynie nadzieję, iż jej wypowiedź zostanie potraktowana jako obawy co do ewentualnej oceny przez pryzmat dokonań zmarłej. - Bo widzisz ja sama od waszej trójki nigdy nie doczekałam się lepszego komplementu niż „szalony dzieciak”. Z racji faktu iż swoim wiekiem Gwen odbiegała nieco od Harry’ego, Petera i MJ, cały czas była przez pozostałych traktowana jak młodsza siostra. Ponieważ przyjaźniła się z Mary, została wciągnięta do całej ekipy i tak już zostało, chociaż niejednokrotnie miała wrażenie iż nie jest traktowana poważnie, a jej relacje z Peterem, bez względu na to jak były bliskie, nie zdążyły rozwinąć się w kierunku w jakim dziewczyna by oczekiwała. Swoją drogą Stacy chwyciła się na tym jak łatwo przychodzi jej zwierzanie się z swoich problemów, przed Harry’m, który teoretycznie powinien być jej obcy. Odklejając się w końcu od przyjaciela, Gwen rozsiadła się wygodnie, podciągając swoje stopy pod uda, licząc na to iż nie zostanie przy tym posądzoną o zabrudzenie tapicerki. Lubiła siadać w ten sposób i tyle. - Rozumiem że się zgadzasz, pod warunkiem iż zrobimy to po twojemu, czyli ostrożnie i bacząc na konsekwencję. - Z nieukrywaną radością spider-girl podsumowała ostatnią wypowiedź Harry’ego. - Masz już na myśli jakiś konkretny plan? Poza tym chciałabym tez dowiedzieć się coś więcej o was wszystkich. Tobie, MJ i Peterze. Domyślam się że sam nie chciałbyś robić za mojego modowego doradcę, więc jeśli chodzi o ewentualny zakup ciuchów, to może idealnym rozwiązaniem byłoby zaprosić Mary? No i interesuje mnie również ten gość przebrany za pająka, jego zielony towarzysz i cała reszta tych kosmicznych najeźdźców. W waszej rzeczywistości dużo jest takich sensacji? Po chwil Gwen przypomniała sobie o czymś bardzo ważnym, od czego zresztą powinna zacząć obecną rozmowę. - W każdym bądź razie dziękuję ci bardzo za wsparcie. - Dodała. - Nie ma co ukrywać że świat mi się trochę walił. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Washington Square Park Wto Mar 26, 2019 7:35 pm | |
| Harry wiedział sporo o życiu w czyimś cieniu. O dążeniu do wypełnienia czyichś butów, wyznaczonej roli, o konieczności sprawdzenia się jako ktoś, kto pod wieloma względami zdawał się być ideałem... Albo przynajmniej się za niego uważał i z zewnątrz doskonale potrafił sprawiać takie wrażenie. W związku z tym wysoko postawiona poprzeczka przez długie lata stanowiła jego chleb powszedni... I może dlatego nie powinien był zrzucać na Gwen takiego opisu, ale przecież chciała wiedzieć, a on nie zamierzał jej pod tym względem okłamywać. No i nie miał pewności, że dziewczyna nie odbierze tego po prostu jako komplementu, nie zaglądając głębiej. Na swoje usprawiedliwienie posiadał to, iż nie pomyślał o tej możliwości przed faktem. W końcu daleki był od - świadomego czy nie - zestawiania swojej i jej sytuacji, od przyrównywania swojego ojca do... Nawet wymienianie ich w jednym toku myślowym wydawało się niewłaściwe. Więc nie, nie zrobił tego umyślnie, nie przyszło mu to do głowy - i choćby teraz żałował, to i tak nie miałoby to większego znaczenia, bo szkody zostały już dokonane, a ziarno niepewności najwyraźniej zasiane. - Ponoć tylko wariaci są coś warci - skomentował więc lekko, odnosząc się do filmu, który w tym równoległym świecie blondynki mógł tak naprawdę nie zostać nawet nigdy wydany. Szczerze mówiąc zrobił to w dużej mierze automatycznie i pewnie dało się to też wyczytać z jego tonu głosu. Wątpił, aby ten bądź co bądź oklepany cytat miał tak po prostu poprawić nastrój Gwen, ale chyba warto było spróbować... A jeżeli przy okazji sam przywołał nim na swoje usta niewesoły, wręcz cyniczny uśmiech, to już tylko i wyłącznie jego sprawa. Nie musiał się tłumaczyć ze swojego podejścia do tematu szaleństwa. Nie był to dla niego dobry motyw do rozważań i mężczyzna zdawał sobie z tego sprawę. Rozwodzenie się nad własnym stanem umysłowym raczej nie mogło być... Zdrowe. Szczególnie w przypadku kogoś, kto naprawdę posiadał pod tym względem problemy - kiedyś i być może w dalszym ciągu. Czy wciąż czuł się chory? Czasami tak. Momentami dochodził do wniosku, że zwyczajnie zawsze tak będzie - jak z alkoholizmem i podobnymi dolegliwościami. Nigdy nie odchodziły na dobre. Efekty serum mogły w tej chwili ustać, ale często łapał się na myśleniu, że wciąż gdzieś w nim siedziały i przy drobnym potknięciu mogły wrócić... Więc nie, zastanawianie się nad tym zdecydowanie nie było zdrowe. Szczęśliwie tym razem jego rozmyślania prędko zostały przerwane, gdy jego towarzyszka nagle się od niego odsunęła i zmieniła ułożenie ciała. Harry co prawda powiódł za nią wzrokiem, lecz nawet powieka nie drgnęła mu przez tę jej nową pozycję. I tak nie on będzie to w razie czego czyścił. Może była to dość okrutna refleksja, ale z drugiej strony bez przesady... Płacił ludziom za różne rzeczy, w tym za sprzątanie, więc równie dobrze mogli mieć co robić. To w końcu nie tak, że trzymał u siebie niewolników. Spodziewał się zmiany tematu, więc nie był zaskoczony, kiedy dziewczyna przemówiła ponownie. Co prawda już przy jej pierwszych słowach tak czy siak westchnął ciężko, jak gdyby chciał dodatkowo podkreślić swoje - i tak chyba oczywiste przez przebieg dotychczasowej dyskusji - nastawienie, ale... Nie pokręcił przecząco głową, nie powiedział nie. Z drugiej strony nie zgodził się na głos, ale to i tak było w jego przypadku sporo. No i... Gwen miała rację, był skłonny z tym pomóc, jak długo będzie miał ostatnie słowo i możliwość przerwania akcji, jeżeli za bardzo wymknie się spod kontroli. - Mam wrażenie, że trochę to w tym wypadku niedopowiedzenie roku, ale nie ma za co - odparł w pierwszej kolejności, po czym skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. W głębi ducha z kolei zastanawiał się nad tym, od czego powinien zacząć, skoro blondynka znowu poruszyła tyle problematycznych kwestii, z niektórymi się zresztą powtarzając. W zasadzie każda z nich była na swój sposób niebezpieczna, po prostu pod różnymi względami... Ale pewnie tak czy siak do wszystkich w końcu dotrą, więc czy naprawdę miało to jakieś znaczenie? Poza dawkowaniem emocji? - W porządku, więc rozumiem, że w twoim świecie nie ma aż tylu bohaterów? Tutaj tak. Mnóstwo. Powiedziałbym, że trafia się na jakiegoś na każdym kroku... Ale to już by była lekka przesada. Choć naprawdę niewielka, szczególnie w Nowym Jorku. Mamy tu jakieś ich skupisko, szczególnie że w mieście rezydują przynajmniej dwie z tych popularnych grup, czyli Mściciele i Fantastyczna Czwórka. Mówiłaś coś wcześniej o stażu u Starka? W twoim wymiarze też jest Iron Manem? - jeżeli dobrze pamiętał, Gwen chciała się z nim spotkać, więc być może tak... Ale z drugiej strony mogła też liczyć na jego pomoc od strony technicznej, jako geniusza i inżyniera, a nie bohatera. Prawdę mówiąc Osborn miał wrażenie, że być może nawet udałoby mu się załatwić taką rozmowę. Nie wiedział czy chciał to zrobić, czy aby na pewno było to rozsądne - prawdopodobnie nie - ale gdyby musieli, to nic nie stanęłoby im raczej na przeszkodzie. Choć Stark najpewniej podszedłby do prośby o spotkanie podejrzliwie przez ich... Historię. Albo raczej przez swoją historię z Normanem, która Harry'ego obchodziła tyle, co zeszłoroczny śnieg... Przynajmniej jak długo nie wchodziła mu w drogę.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Sro Mar 27, 2019 8:54 am | |
| Gwen wierciła się niespokojnie, nie wiedząc jak poradzić sobie z rozsadzającą ją ciekawością. Chciała jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego tego ,czym obecna rzeczywistość różni się od tej z której pochodziła, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestię bezpośrednio związane z nią i jej najbliższym otoczeniem, jednak Harry najwyraźniej nigdzie się nie spieszył. Podobnie zresztą jak sama limuzyna, potulnie przebijająca się przez zatłoczone miasto. Stacy zastanawiała się jak to możliwe, że dysponując tak zaawansowaną technologia i dziesiątkami bohaterów na podorędziu, nikt jeszcze nie zabrał się za rozwiązanie problemów zakorkowanych ulic? W każdym razie uzbrojenie się w cierpliwość wymagało od dziewczyny sporo wysiłku. Gwen postanowiła jakoś przełknąć fakt, że póki co nie dowiedziała się nic o Harrym, Peterze, czy Mary. Wciąż czekała na informacje na temat spider - mana, czy jakiekolwiek wskazówki odnośnie przedsięwziętego przez H2O planu wysłania jej na powrót do domu. W zasadzie nie usłyszała nawet ani słowa w sprawie czekających ich zakupów w Centrum Handlowym. A kwestia wyprawy do Vegas i ratowania Wiewióry, chyba w ogóle została przez Harry’ego schowana na same dno skrzyni z priorytetami. Wobec powyższego spider –girl musiała starannie pilnować się, by nie potrząsnąć swoim przyjacielem, gdy ten na powrót zaczął ważyć słowa, do wszystkiego co chce powiedzieć podchodząc ostrożnie, z namysłem, w właściwym porządku i czasie oraz odpowiednim kontekście. Pod tym względem Harry potrafił być strasznie meczący, jednak skoro ona zgodziła się działać według jego schematu, to głupio było wyłamywać się z tej obietnicy przy pierwszej niedogodności. Poza tym jako biznesmen Osborn doskonale wiedział jak prowadzić tego typu rozmowy, a zwłaszcza jak sprowokować rozmówcę by ten się wypowiadał, w czasie gdy samemu potrzebowało się zebrać myśli. Innymi słowy Gwen dość łatwo dała się w tym przypadku podpuścić. - Nie wiem ilu jest. Pewnie kilkoro by się znalazło. Przynajmniej jeśli chodzi o tych znanych w kręgach nastolatek, bo nie wykluczam że w ukryciu może działać ich równie wielu jak tutaj. – Odpowiedziała Gwen, podświadomie zastanawiając się czy pośród chłopaków w jej szkole również istnieje podobna ankieta i gdzie w niej plasuje się spider – grill? Na szczęście zachowała na tyle rozsądku by nie dzielić się z Harry’m powyższym dylematem. – A Iron-man raczej nie należy to tych z pierwszej dziesiątki. To znaczy jeśli patrzeć w rankingach „bohaterów z którymi chciałabyś iść na randkę”. Pewnie dlatego że jest za bardzo hmm… maszynowaty. Natomiast pan Stark jest znany przede wszystkim z tego iż jest geniuszem techniki a jego korporacja pozostaje otwarta na nowe rozwiązania i młodych ludzi. A przynajmniej tak głosi oficjalny szyld w dziale rekrutacji. Stacy nie miała pojęcia jakie relacje łączą Harry’ego z firmą pana Starka dlatego też zdecydowała że nie powinna otwarcie narzekać na kogoś to może być wspólnikiem Oscorp. Taktycznie lepiej było przemilczeć jak wygląda tak zwana praktyka. Ta bowiem sugerował że jeśli chcesz pochwalić się tam swoim wynalazkiem, powinieneś rezerwować sobie wizytę zanim zabierzesz się za projektowanie. A i tak istnieje duże prawdopodobieństwo że nim chociażby zbliżysz się do piętra gdzie rezyduje pan Stark, po drodze zmieli cię jego administracja i biurokratyczne procedury. - Ja miałam szczęście. Chyba. Zostałam zwyciężczynią konkursu, który zapewniał mi rozmowę kwalifikacyjną z samym panem Starkiem. Znaczy się nie mam pojęcia dlaczego wygrałam. W sumie to nawet nie była praca naukowa, a raczej luźne filozoficzne rozważania na temat bohaterów. Ot takie moje przemyślenia. W każdym razie okazało się, że fakt, zaplanowano dla mnie takie spotkanie, ale miało się ono odbyć dopiero za kilka miesięcy, a gdy wreszcie prawie się doczekałam, dostałam pismo, że wielki szef nie znalazł dla mnie pięciu minut i zmuszona jestem czekać na nowy termin. A teraz wygląda na to że to je się nie zjawię o czasie. Myślisz ze pan Stark mógłby mi pomóc? – Mimo wszystko Gwen poskarżyła się na swój los, nie tyle by narzekać i użalać się nad sobą, co w nadziei iż powyższa dygresja pozwoli im obu wrócić do właściwego tematu, a Harry znów skupi się na mówieniu tego co ona chciała usłyszeć najbardziej. Na przykład podzieli się z nią swoim planem. Chociaż nie wykluczone że zamiast tego, H2O zechce zgłębiać coś zupełnie innego, a wówczas najprawdopodobniej Stacy nie wytrzyma, ostentacyjnie udawadniający Harry’emu dlaczego spider- man jest dla niej taki ważny. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Washington Square Park Pią Mar 29, 2019 10:02 pm | |
| Och. Czyli wyglądało na to, że Harry chyba właśnie przypadkowo zdradził Gwen prawdziwą tożsamość Iron Mana z jej świata... Rzecz jasna zakładając, że tam również był nim Stark, bo równie dobrze ktoś inny mógł nosić - dla niego? - zbroję. Na szczęście Osborn nie mógł powiedzieć, aby z tego powodu jakoś wyjątkowo rozpaczał. Przeciwnie, w duchu argumentował sobie, że dziewczyna tak czy siak prędzej czy później by się tego dowiedziała, bo w końcu większość Mścicieli nie kryła się ze swoimi twarzami i nazwiskami... A już na pewno nie Stark. I to nawet nie tak, że Harry czerpał jakąś satysfakcję z tego, że być może wkopał jego odpowiednika z innej rzeczywistości. Gwen i tak raczej niczego z tą wiedzą nie zrobi, a on sam na swój sposób... Powiedzmy, że Starka szanował. Pod pewnymi względami. Wyjaśnienia dziewczyny sugerowały zresztą, że jej wymiar mógł być... Bezpieczniejszy. A może po prostu wszystko się w nim później rozpoczęło? W końcu historia uczyła, że tutaj również bohaterowie pojawiali się stopniowo, początkowo była ich garstka, aż urośli do swojej obecnej, pokaźnej liczebności. Istniała też opcja, że u Gwen byli zwyczajnie dyskretniejsi, mniej obecni w mediach społecznościowych, lepiej znani dorosłym... W porządku, a więc opcji było jednak całkiem sporo. Niewiele mu to dawało. Szkoda, bo jeden z paru jego - jeszcze nie do końca sprecyzowanych - pomysłów zakładał właśnie nawiązanie łączności między światami i zadbanie o to, aby ktoś po drugiej stronie pomógł im z naprawieniem sytuacji. Tak czy siak, mężczyzna ograniczył się do podsumowania wszystkich tych wieści kiwnięciem głowy, nie okazując po sobie tego, co o nich myślał... Pomijając może zastanowienie, które jasno malowało się na jego obliczu. Tak, Stark mimo wszystko był dla nich jakąś możliwością, choć Harry wciąż uważał, że zaangażowanie go za bardzo skomplikowałoby sprawę. Chociaż może... Czy on znał w ogóle tożsamość Spider-Mana? Jeżeli tak, jeśli się z Parkerem przyjaźnili, a na to ostatnie wszystko wskazywało, to być może w jego interesie byłoby udzielenie im pomocy? Warte rozważenia. Tyle że do rozważenia później, po odbyciu konsultacji z Peterem, bo Osborn wolałby się najpierw upewnić w kwestii tego, jak wiele mógł Gwen powiedzieć. Jeżeli okaże się, że będą mogli swobodnie dzielić się praktycznie wszystkimi informacjami, to przynajmniej etap planowania pójdzie im łatwo. W innym wypadku Harry coś czuł, że czeka go cała masa kombinowania, omijania niektórych faktów i znajdowania alternatywnych wyjaśnień na różne rzeczy. Już się nie mógł doczekać... - Myślę, że nie jest to wykluczone. Tyle że... Widziałaś te dzisiejsze roboty? Przyjrzałaś im się lepiej? Ktoś zadał sobie naprawdę sporo trudu, aby z wyglądu w wystarczającym stopniu przypominały zbroje Iron Mana. Jasne, że on ich nie stworzył, bo w takim wypadku byłyby lepsze, ale to nie znaczy, że przeciętny obywatel w to uwierzy. A Tarcza może sobie współpracować z Mścicielami, ale pewnie tak czy siak przeprowadzi jakieś dochodzenie, skoro sprawdzała nawet Oscorp, gdzie zajmujemy się bardziej genetyką niż robotyką. Chodzi mi o to, że... Że Stark może mieć w najbliższym czasie kłopoty. A przez to mniej czasu. Spróbuję się z nim skontaktować i pewnie zostanę potraktowany lepiej od ciebie z tym konkursem, ale najprawdopodobniej i tak będziemy musieli trochę poczekać - uprzedził, lekko marszcząc przy tym czoło. Oczywiście w tym wypadku wyjątkowo zwłoka mu pasowała, ale o tym w żadnym razie nie zamierzał Gwen informować. Jej się spieszyło, lecz on potrzebował chwili, aby na spokojnie porozmawiać z Parkerem. Sam nie rozumiał dlaczego aż tak przejmował się kryciem jego tożsamości. Najpewniej ze względu na May i MJ... A przynajmniej tego wyjaśnienia zamierzał się trzymać. - W tym czasie sami również spróbujemy rozejrzeć się za jakimś rozwiązaniem. Takie nagromadzenie bohaterów w jednym miejscu ma też swoje plusy, wiesz? Część z nich i z przyciąganych przez nich osób posiada wiedzę, sprzęt lub zdolności, dzięki którym może nawet nie potrzebowalibyśmy Starka. To jedynie kwestia... Złapania kontaktu z odpowiednimi osobami - mężczyzna był praktycznie pewien tego, że gdyby tylko się postarali, w końcu faktycznie znaleźliby kogoś potrafiącego przemieszczać się między wymiarami albo w czasie. Pomijając już wszystko inne, sami mutanci posiadali teoretycznie nieskończoną liczbę możliwości, więc na pewno znalazłoby się paru z takimi mocami. Problem polegał więc na tym, aby ustalić kto umiał coś takiego zrobić, znaleźć tego kogoś, a potem przekonać go do pomocy... Lub po prostu go opłacić, jeżeli nie będzie zainteresowany altruizmem. Taka alternatywa do nawiązania współpracy ze Starkiem z pewnością wymagałaby od nich więcej czasu i wysiłku, ale nadawałaby się w wypadku, gdyby on im z jakiegoś powodu odmówił... Chociaż teraz, mając świeżo w głowie pomysł z powołaniem się na Parkera, Harry nie sądził, aby miało do tego dojść. Prawdopodobnie. Z drugiej strony, zawsze lepiej być przygotowanym na wszystko. - A w ostateczności wynajmiemy pierwszego z brzegu szalonego naukowca. Ich też jest pełno - dodał jeszcze, a choć ton jego głosu w dalszym ciągu wskazywał na powagę, to lekko uniesione brwi sugerowały już, że może jednak żartował. Sam w sobie ten dowcip nie byłby wcale najlepszy i mężczyzna zdawał sobie z tego sprawę, lecz rzucił nim bardziej dla siebie niż dla Gwen, odnosząc się do swoich - i Oscorp - problemów z tego rodzaju... Profesjonalistami.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Sob Mar 30, 2019 3:16 pm | |
| Stacy z uwagą słuchała przemyśleń Harry’ego, (na obecnym etapie ciężko było nazywać je już „planem”), odnośnie możliwych działań jakie oboje powinni podjąć aby znaleźć i otworzyć portal do równoległego świata, tego z którego przybyła Gwen. Rozważania przyjaciela wydawały się rozsądne. Skoro zadanie przekraczało możliwości ich dwójki, sensownym wydawało się znalezienie kogoś kto się na tym zna, a trudno w tym przypadku o lepszy wybór niż odwołanie się do jednego z bohaterów. Problem w owej logice był taki, iż Gwen próbowała wcześniej dokładnie tej samej ścieżki, w wyniku czego najpierw nawiązała kontakt z Doktorem Strange’m, a później po całej serii błędów, znalazła się tutaj. Pytanie czy mając obok siebie Harry’ego nie powtórzy swojej wpadki? - Mam nadzieje że wasi herosi są lepsi od naszych. Nie chciałabym tym razem wylądować w miejscu które mi się nie spodoba. - Podzieliła się swoimi wątpliwościami spider - girl, jednocześnie samej dystansując się od własnego stwierdzenia. Bo raz, że ona wcale nie uważała się za gorszą, a dwa przecież nie miała sobie nic do zarzucenia. Nawet jeśli ktoś inny patrząc z boku, mógłby obiektywnie dojść do innych wniosków. Co z tego że wskoczyła w portal o którym nic nie wiedziała? Lepsze to, niż jak sugerował doktorek, nie robienie niczego. Podsumowując, wszystko zatem było jego winą. Będąc już przy rozważaniach na temat wszelkiej maści bohaterów, Gwen zaczęła zastanawiać się jak radzą sobie Wiewióra i Kam. Nie licząc mądrali w Sanktuarium, tylko one dwie wiedziały co planuje spider – girl. I pewnie teraz stają na głowie by odkręcić to co się stało. Stacy lubiła swoje przyjaciółki, co nie przeszkadzało jej uważać, iż jedna z nich jest dobra jedynie w jedzeniu orzechów na czas, a cały talent drugiej, ogranicza się do umiejętności motywowania i zachęcanie innych, by dla idei pakować się w najbardziej absurdalne misje. Nie zmieniało to faktu, że z dużym prawdopodobieństwem, Doreen siedzi teraz na doktorku przedstawiając mu całą listę wydumanych oskarżeń, a Miss Marvel próbuje uruchomić wszystkie nieznane sobie artefakty, byleby tylko nawiązać kontakt z Gwen. A z jeszcze większym prawdopodobieństwem obie są bliżej zniszczenia Wszechświata, niż dostania się do niej. - A zatem szukamy wsparcia. Masz już kogoś konkretnego na myśli? - Spytała nastolatka, ciekawa jak wielkie są koneksję Herry’ego i czy w ogóle jest coś co mogłoby przekraczać jego możliwości? W idealnym świecie pewnie tym kimś byłby spider – man, ale chyba na to się nie zanosiło. - Nie miałam pojęcia że znasz pana Starka. To świetnie. Znaczy się … nie żebym cokolwiek sugerowała… ale wydaje mi się, że zawsze dobrze jest znać kogoś takiego. - Szybko poprawiła się Gwen, o mało nie wyrywając się z kolejna prośbą by Harry cokolwiek jej załatwił. Podstawowa zasadą łączącą ją, H2O, Petera i MJ, było to by absolutnie nigdy nie starać się wykorzystywać pieniędzy i znajomości Osborna. Ponieważ będąc z nimi Harry był przede wszystkim ich kumplem, a dopiero na samym końcu szefem Oscorp. Oczywiście można go było poprosić go przysługę, typu przytul mnie gdy jest mi ciężko, albo pomóż mi wnieść meble na piętro, jednak sugestia iż liczy się na wsparcie w w drodze do zawodowej kariery, byłaby złamaniem owych postanowień, a Gwen uważała że w dalszym ciągu ją one obowiązują, nawet jeśli Petera już nie ma, a Harry z którym właśnie rozmawia pochodzi z alternatywnej rzeczywistości. - A przy okazji zawsze interesowało mnie czy mając dostęp do technologi pana Starka i całej wiedzy zgromadzonej przez swoją firmę, nigdy nie kusiło cie by zostać jednym z nich? - Spytała dziewczyna, wiedziona ciekawością jak Harry zapatruje się na sytuację bohaterów. Oczywiście większość z ludzi obdarzonych niezwykłymi możliwościami, tak jak na przykład ona, były to osoby w jakiś sposób wybrane przez przeznaczenie, jednak zdarzali się też i tacy, którzy zostawali bohaterami mając ku temu zarówno chęci jak i możliwości. A Harry miał ne pewno te ostatnie. Pytanie tylko czy postanowił z nich skorzystać, ewentualnie dlaczego uznał by tego nie robić? Gwen nie chciała zbytnio zagłębiać się w dywagację czy jeden rodzaj herosów jest lepszy od innych, mając jedynie nadzieję poznać opinię przyjaciela o bohaterach w ogólności, dzięki czemu w razie konieczności łatwiej będzie się przed nim przyznać z sekretu, ściśle skrywanego w małym plecaku. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Washington Square Park Pon Kwi 01, 2019 8:45 pm | |
| Na uwagę odnośnie poziomu bohaterów Harry zareagował bezgłośnie, równocześnie unosząc lekko brwi i ramiona, choć w tym czasie ręce w dalszym ciągu trzymając skrzyżowane na klatce piersiowej. Zaraz potem jedno i drugie wróciło do swojej poprzedniej pozycji, ale poza tym żaden komentarz wciąż nie nastąpił. Mężczyzna wychodził z założenia, że przekaz tak czy siak będzie wystarczająco jasny. Nie miał pojęcia. Co prawda zdawał sobie sprawę z tego, że jak do tej pory bohaterom jakoś szło, musiało, skoro żyli i świat był w jednym kawałku, ale... Choćby chciał, nie mógłby stwierdzić na ten temat wiele więcej. Nawet przekazom z mediów nie można było przecież do końca ufać. Raz, że reporterzy nie wszystko wiedzieli, a dwa, że część informacji dostawali pewnie od... Rzeczników poszczególnych grup? Mściciele prawdopodobnie jakiegoś mieli, Stark by o to zadbał. A jeżeli nie, to przynajmniej znalazł inny sposób na kontrolowanie wiadomości. - Mało konkretnie, ale trochę tak - odparł natomiast na pierwsze pytanie dziewczyny, choć jeszcze nie wchodził w szczegóły, póki co pozwalając jej mówić dalej. Najpierw musiał sobie to wszystko porządnie ułożyć w głowie i rozplanować, a dopiero potem będzie mógł jej podawać szczegóły. Bo... Tak, miał parę pomysłów, zarówno na osoby, jak i na sposoby, by do nich dotrzeć, ale nie chciał decydować pochopnie. Gdyby teraz opowiedział Gwen swój tok rozumowania, najpewniej by go podchwyciła, zrobiłaby sobie nadzieję i potem ciężko byłoby ją od tego odciągnąć, gdyby okazało się, że mimo wszystko nie był to jednak najkorzystniejszy dla nich sposób postępowania. Nastolatka nie myliła się natomiast w kolejnej poruszonej przez siebie kwestii, tej dotyczącej Starka - i Harry skwitował jej słowa powolnym kiwnięciem głowy, którą następnie pozostawił już nieco odchyloną na bok. Tak, zrozumiał aluzję, zamierzoną czy nie. I przecież przed chwilą nie skłamał mówiąc, że spróbuje coś u niego załatwić... Chyba że do tego czasu znajdzie się jakieś lepsze rozwiązanie, na co głęboko liczył. To nawet nie tak, że kierowała nim duma, niechęć czy cokolwiek podobnego. Naprawdę. Jego opory wynikały z czystego zdrowego rozsądku oraz logicznego myślenia. Nie chciał zdradzać nikomu postronnemu zbyt dużo, gdy nie było to absolutnie konieczne. Nigdy tego nie lubił, w żadnej sprawie, zawsze wychodził na osobę skrytą - nie licząc w stosunku do przyjaciół - ale teraz było to dla niego szczególnie istotne. W końcu w grę wchodziło coś istotnego. Możliwe, że wręcz niebezpiecznego... A na pewno mogącego pociągnąć za sobą całą masę niewygodnych pytań. Właśnie dlatego mężczyzna zamierzał uparcie obstawać przy tym, iż przed podjęciem jakichkolwiek kroków powinni najpierw bardzo dokładnie zbadać teren. Skoro zaś o niewygodnych pytaniach mowa, to Gwen właśnie mu takie zadała, Harry zaś w duchu błogosławił swoją pokerową fakt, wpojoną mu przez długie lata naśladowania zachowań ojca. Nie podobało mu się to, że nie mógł powiedzieć wszystkiego. W pewnym sensie chyba prawie zaczynał współczuć Peterowi, jeżeli tak wyglądało to dla niego na co dzień... Tyle że zaraz potem przypominał sobie, iż w gruncie rzeczy sam milczał właśnie głównie ze względu na Parkera, aby nie dopuścić do tego, żeby ktoś ich ze sobą powiązał i na podstawie tożsamości jednego z nich zidentyfikował drugiego. Koniec końców nie tak trudno byłoby to zrobić. Co już stanowiło spore niedopowiedzenie... Jedyny fotograf od dawna robiący dobre zdjęcia Spider-Mana i jego przyjaciel z dostępem do drogiego, zaawansowanego technologicznie sprzętu? Już ta pierwsza część zdawała się wzbudzać pytania, a Osborn naprawdę nie wiedział jakim cudem nikt do tej pory na to nie wpadł. Winą można było chyba obarczyć ciapowate zachowanie Petera w cywilu... I jego historię. Ale po dodaniu drugiego fragmentu oraz uwzględnieniu jego własnego dzisiejszego pojawienia się w pancerzu u boku pająka, głównie wtedy na moście? Sytuacja stawała się coraz bardziej jasna. Tylko czekać, aż ktoś doda dwa do dwóch... A wtedy będą potrzebowali potężnej kontroli szkód. Póki co jednak Harry uniósł po prostu jedną brew, dając sobie moment przed udzieleniem odpowiedzi, jak gdyby ją rozważał. Poniekąd tak właśnie było, tylko w trochę innym sensie, niż można by tego oczekiwać. Tyle że... Pod tym względem również nie zamierzał tak naprawdę kłamać. W gruncie rzeczy nawet nie musiał, bo... Nie, nie był bohaterem, na pewno się za niego nie uważał, po prostu pomógł dzisiaj i, zgoda, najprawdopodobniej nie odmówiłby wkroczenia do akcji ponownie, gdyby Peter go o to poprosił... No, może najpierw pozwoliłby mu przez chwilę błagać... Tak czy siak, nie robił tego na etat. Nie na stałe. - Czy mnie kusiło... Może. Tak. Myślę, że większość osób miałaby takie marzenia. Ale wiem, że nie mógłbym się w to w pełni zaangażować, kiedy mam na głowie firmę. To zabrzmi przyziemnie, ale brak mi czasu - mężczyzna nie nazwałby się co prawda pracoholikiem, lecz Oscorp pożerało większość jego dnia, czy przebywał w siedzibie czy nie. Telefon odzywał się o każdej porze. Skrzynka mailowa wymagała sprawdzania. W tym mieście zawsze mógł nastąpić jakiś kryzys czy problem, czasem wręcz wywodzący się z jego firmy... Więc należało trzymać rękę na pulsie. Ktoś musiał nadzorować i zarządzać, aby inni mogli pracować nad przełomowymi odkryciami. - Pewnie sprawiam teraz wrażenie, jak gdybym stawiał Oscorp ponad walkę ze złem i całą resztę. Nie mówię, że jest ważniejsza, ale też ratuje życia. A przynajmniej do tego prowadzi. Realizujemy kontrakty dla wojska, tworzymy materiały lepiej chroniące naszych żołnierzy. Pracujemy nad lekami na śmiertelne choroby. To też pomoże wielu osobom, a żeby naukowcy mogli pracować, ja dbam o to, aby posiadali fundusze i wymagany sprzęt - wyjaśnił obszerniej swój punkt widzenia. Jasne, on sam bezpośrednio nie czynił cudów, jeżeli nie liczyć znoszenia rady nadzorczej bez zamordowania któregokolwiek z jej członków... Jak do tej pory... Nie mniej jednak był potrzebny. I dzięki tej świadomości może nocami spał trochę łatwiej. To znaczy, kiedy mógł sobie na to w ogóle pozwolić.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Washington Square Park Wto Kwi 02, 2019 10:19 am | |
| Droga przez miasto dłużyła się niemiłosiernie. Limuzyna Osborna wlokła się w tempie sędziwego pieszego, tym samym dając Gwen możliwość dokładnego zapoznania się z widokami „tego” Nowego Jorku oraz porównania go z panoramą jaką znała dotychczas. Co prawda z względu na dynamicznie zmieniającą się ekspozycje, reklamy i inne tymczasowe działalności, miejsca takie jak centra handlowe ulegały nieustannym przeobrażeniom, w skutek czego trudno było w ogóle przypisać im jakieś stałe cechy, jednak pewne elementy rzucały się w oczy. Na przykład to, że na placu gdzie powinna być ulubiona cukiernia dziewczyny, tutaj znajdowała się jakaś nudnawa kancelaria prawna. Zdecydowanie punkt dla „jej” rzeczywistości. Za to jak chodzi o kwestię podzielenia się z nią swoim planem, Harry stał się jeszcze bardziej „harrowaty” niż wcześniej, wyraźnie dając do zrozumienia, że póki co dopiero rozważa pewne możliwości, a gdy myśli to nie zwykł mówić o tym co jeszcze nie urodziło się w jego głowie. Wszystko sprowadzało się do tego, iż bez względu na to, na jaką zdecydują się strategię, Harry przede wszystkim musiał przekonać do niej samego siebie, co zwykle wiązało się z największym oporem, obawami, wątpliwościami i dziesiątkami pytań, czy jednak nie lepiej podejść do sprawy inaczej? Tymczasem Gwen była w stanie zaakceptować wszystko, byleby tylko wreszcie zacząć działać. W zasadzie Stacy miała na uwadze tylko jeden warunek. - Mam nadzieje że nie planujesz odesłać mnie do domu prze zobaczeniem się z Peterem? Skoro tyle już przeszłam, to chciałabym przynajmniej móc wyściskać go na pożegnanie. Powiedziałabym że będę ostrożna, pilnując się by nie zaburzyć jakiegoś kontinuum czasoprzestrzennego, ale przecież dokładnie coś takiego właśnie zamierzam zrobić. Tym bardziej niesamowitym wydaje się fakt że ty mi w tym pomagasz. – Zaśmiała się głośno Gwen, szturchając przy tym przyjaciela za ramię, tak jakby chciała wyrywać go z zadumy, mając nadzieję że dzięki temu Harry stanie się bardziej wylewny. – I że podzielisz się ze mną swoją koncepcją jak już jakąś dopracujesz. Zanim pojawiam się tutaj, szukałam rady u niejakiego Doctora Strange, ale … no… wyszło jak wyszło. Bez względu na to jak bardzo spieszyło jej się do swojego świata, rozmowa z Parkerem miała pierwszeństwo. No i spotkanie spider-mena również. Podobnie zresztą jak uratowanie Wiewióry. Tej ostatniej szczególnie. Przecież biedna Doreen nie miała swojej Stacy, a co za tym idzie nie miała nikogo, na kogo mogłaby liczyć. Nikogo poza nią? Generalnie im więcej spider-gril o tym myślała, tym wyraźniej uświadamiała sobie że z każdym kolejnym dniem spędzonym tutaj, coraz bardziej przywiązuje się do tego świata, przez co trudniej będzie jej go opuścić. Na szczęście z tymi dylematami będzie mierzyć się dopiero wówczas gdy już znajdzie rozwiązanie samego problemu teleportacji. Nie była Harrym by zawracać sobie głowę takimi problemami już teraz. Za to wyjaśnienia H2O odnośnie tego dlaczego ten nie zdecydował się na karierę bohatera, zupełnie do Gwen nie trafiały. Mogłaby zrozumieć gdyby Osborn uznał iż z natury jest zbyt ostrożny by podejmować jakiekolwiek bezpośrednie ryzyko. W sumie przy wszystkich jego rozterkach , gdyby to Harry miał być spider-menem wyglądałoby to nad wyraz zabawnie. Stacy zgadzała się też z samą ideą przysłużenia się ludzkości w inny sposób niż poprzez bezpośrednią walkę z złoczyńcami. Ostatecznie nie trzeba mieć maski, ukrytej tożsamości i niezwykłych mocy, by robić rzeczy naprawdę ważne dla świata, ale brak czasu i potrzeba zajmowania się firmą, jakoś do dziewczyny nie przemawiały. Wszystko przez to iż Gwen miała dość powszechne mniemanie o prezesach wielkich korporacji, jako o nierobach którzy całymi dniami siedzą za biurkiem, piją kawę, czytają gazetę, wysługują się sekretarkami, dla zabicia czasu organizując jakieś konferencje, z których i tak nie wynika nic pożytecznego, a wszystko przy starannie dopracowanej minie, sprawiającej wrażenie strasznie zapracowanych. - W sumie to miłe że swój wolny czas, zamiast na łapaniu jakiś łotrów, poświęcasz Mary, Peterowi i mi. Ostatecznie nie ma chyba jakiegoś limitu ilości uratowanych osób, niezbędnego by zasłużyć sobie na miano bohatera, a pomoc jednej dziewczynie też powinna się liczyć? – Podsumowała Gwen. – A jak już przy tym jestem, między tobą i MJ wszystko układa się dobrze? Pewnie zabrzmi to wścibsko, ale strasznie wam kibicowałam. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Washington Square Park Sob Kwi 06, 2019 8:51 pm | |
| Osbornowi w żadnym razie nie umykał fakt, że dzielił uwagę swojej towarzyszki ze zmieniającymi się widokami za oknami samochodu, lecz ani się tym nie przejmował, ani tym bardziej na ten temat nie wypowiadał. W pełni rozumiał jej zainteresowanie i nie odbierał tego tak, że na przykład ją nudził. Przeciwnie, zdawał sobie sprawę z tego, że ich dyskusja była dla niej ważna... Bo w końcu jak mogłaby nie być, skoro w gruncie rzeczy dotyczyła tego, co się z nią w najbliższym czasie stanie? A być może nawet tego, jak będzie wyglądała reszta jej życia? Więc nie, mężczyzna nie czuł się ignorowany. Naprawdę nie miał ku temu powodów, kiedy Gwen dyskutowała z nim tak otwarcie, przynajmniej w tych kwestiach. Wprost mówiła mu czego chciała i... Harry to doceniał. Nie tylko dlatego, że mimo wszystko rzadko spotykał się ze szczerością, ale i przez to, że dzięki temu prawdopodobnie nie musiał się martwić, iż dziewczyna zrobi coś nieodpowiedzialnego za jego plecami. Wolał już wiedzieć i móc kontrolować sytuację, niż pozwolić na to, aby wydarzenia rozwijały się całkowicie bez jego świadomości. Z doświadczenia wiedział, że zazwyczaj kończyło się to dla niego źle. Z drugiej strony... Może i jego udział często nie zmieniał aż tak wiele... Nieważne. Grunt, że teraz Osborn przewrócił oczami na to szturchnięcie, równocześnie odchylając się lekko w drugą stronę - nie dlatego, że musiał, ale po prostu uznał, że równie dobrze mógł to odegrać i zrobić Gwen przyjemność. Tak, miała rację, nie był zachwycony tym, że mogli zaburzyć równowagę między rzeczywistościami... Ale jednocześnie nie sądził, aby miało się to dokonać przez jej spotkanie z Peterem. Raczej przez kolejne skoki pomiędzy ich wymiarami. A już na pewno przez próby grzebania w przeszłości. Ponownie, preferował już mieć na to jakiś wpływ i ograniczyć szkody, niż puścić Gwen samopas. - Nie planuję. Ale i tak chcę z nim najpierw porozmawiać i wszystko przygotować - technicznie rzecz biorąc nie kłamał. Zamierzał to zrobić. Tyle że w nieco inny sposób, niż mogłoby się to wydawać... Bo przecież Parker już wiedział - i teraz musieli tylko ustalić między sobą dalszy plan działania. Wspólny front. Harry, w przeciwieństwie do swojego drogiego przyjaciela, naprawdę nie chciał podejmować za niego ważnych decyzji, przekładających się między innymi na jego bezpieczeństwo. Za to odnotował w pamięci fakt, iż Gwen zasugerowała Doctora Strange'a. To, że w jej świecie najwyraźniej popełnił jakiś błąd - albo może zupełnie odmówił udzielenia jej pomocy? - nie oznaczało od razu, iż tutaj będzie tak samo, więc pewnie warto było spróbować się z nim skontaktować. Jak? Dobre pytanie. Raczej nie ogłaszał się ze swoimi usługami w internecie. Z drugiej strony... Jeżeli w obu rzeczywistościach rezydował w tym samym miejscu... Z wiedzą Gwen nie powinni mieć problemów z jego znalezieniem. A w ostateczności mogą spróbować namówić kogoś Avengers, żeby go dla nich wezwał. Może jednak ich opcje nie przedstawiały się wcale aż tak tragicznie? Oczywiście w dalszym ciągu wiele zależało od decyzji Parkera odnośnie jego pajęczej tożsamości, ale Harry ostrożnie zakładał, że Peter zgodzi się na zdradzenie jej Gwen... A w takim wypadku najprawdopodobniej otworzą im się drzwi do sporej grupy bohaterów, nie tylko tych należących do Avengers. Przez nich w razie zaistnienia takiej konieczności mogliby się kontaktować z innymi... I w ten sposób odpadłby przynajmniej jeden z ich problemów. Przynajmniej zakładając, że ich społeczność utrzymywała bliższe relacje. Póki co natomiast Osborn miał na głowie inny kłopot, tym razem bardziej... Osobisty. Z jednej strony była to miła odmiana, bo nie musiał się zamartwiać, planować i zastanawiać nad tym, ile mógł Gwen powiedzieć, ale z drugiej... Cóż, z drugiej nagle do niego dotarło, że mimo wszystko nie chciał jej zawieść - a wyglądało na to, że naprawdę ją ta kwestia obchodziła. Tyle że skłamać też nie mógł. To znaczy, gdyby wiedział, że dziewczyna nie zostanie tu na długo, to być może by to nawet rozważył, ale w obecnych okolicznościach zatajenie prawdy zbyt łatwo mogłoby wypłynąć. Nie opłacało się. Czyli jednak musiał rozważać to, ile mógł zdradzić. Cudownie. - Przyjaźnimy się. Blisko. I często widujemy. Ale razem nie jesteśmy już od dawna. W dużym skrócie, doszliśmy do wniosku, że nie potrafimy wspierać się tak, jak powinna to robić para, więc... Nie chcieliśmy się wzajemnie męczyć - wyjaśnił, siląc się na dyplomatyczne ujęcie sprawy, nawet jeżeli gdzieś tam w głębi jego umysłu cichy, lecz niesamowicie gorzki głos dopowiedział od siebie - tak, jasne. To nie tak, że czuł do MJ jakieś pretensje. W końcu to naprawdę wydarzyło się dawno temu, a on pogodził się z losem i nie liczył na zmianę sytuacji... A nawet jej sobie nie życzył. Nie pasowali do siebie, mieli zbyt różne charaktery i zwyczaje, a MJ sama wspomniała o tym jeszcze zanim zaczęli się na poważnie spotykać, więc... Może nie była to żadna niespodzianka. Przeszkadzało mu tylko to, że nie miał w niej oparcia wtedy, kiedy jej potrzebował. Wybaczył jej, oczywiście, ale ciężko mu było zapomnieć o takim kuble zimnej wody. Łatwe odpuszczanie nie leżało w jego naturze. Tak czy siak, tutaj tkwił następny, poważniejszy problem. Mary Jane była z Peterem. Prawdopodobnie. Harry nie pchał się z butami w ich związek, nie dopytywał o szczegóły, gdy sami ich w jakiś sposób nie oferowali, więc nie wiedział jak dokładnie miały się między nimi sprawy... Ale oficjalnie stanowili parę. I Osborn podejrzewał, że dziewczyna wiedziała o nocnych i czasami dziennych wyprawach Parkera po mieście. Jeżeli miał rację, świadczyło to o sporym zaufaniu i raczej nie zwiastowało końca ich relacji. Chyba że Peter znowu dramatycznie uzna, że nikt nie jest przy nim bezpieczny, ale to się chyba nie liczyło. Nie byłoby trwałym rozstaniem. Swoją drogą, to zabawne, że akurat Parkera MJ jakos potrafiła wspierać... - MJ i Peter też są ze sobą blisko. Bliżej niż ze mną - dodał więc, a jeżeli do tonu jego głosu zakradła się teraz cicha nutka ostrożności, to nie zawarł jej w nim umyślnie. Po prostu zachowywał należytą czujność... Badał reakcję Gwen, aby ocenić czy mógł kontynuować, czy może jednak lepiej, żeby na tym poprzestał. Pewnie powinien ją uprzedzić, by uniknąć późniejszych nieporozumień i możliwych scen, ale przekazywanie nieprzyjemnych wieści było skomplikowaną sztuką.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Washington Square Park | |
| |
| | | | Washington Square Park | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |